Wszystkie wpisy, których autorem jest 12252-

Wojewódzki chciał wyśmiać auto Kuleszy, a obraził ludzi z zespołem Downa. Stacja przeprasza

Opisywana sytuacja miała miejsce podczas audycji „Rozmowy: Wojewódzki & Kędzierski” w Newonce.radio. Prowadzący rozmawiają w niej ze znanymi aktorami, muzykami i ogólnie najbardziej znanymi postaciami polskiego show-biznesu. Tym razem ich gościem była Agata Kulesza, którą zapytali między innymi o samochody, którymi jeździła. Aktorka wymieniła wśród nich Renault Kangoo. „To jest auto z zespołem Downa” – wypalił na to Wojewódzki.

Kuba Wojewódzki niezadowolony ze swojego Ferrari? Wskazał poważny minus

Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, co tu zaszło. Showman chciał obrazić jakoś francuski model, a nie powie przecież, że jest „brzydki” bo to by było zbyt banalne. Zamiast tego odwołał się do wspominanego porównania, licząc zapewne, że słuchacze zwizualizują sobie Kangoo oraz osobę z zespołem Downa i zakrzykną: „Faktycznie, uderzające podobieństwo! Hahaha!”. Na szczęście już od dawna żyjemy w czasach, kiedy wyśmiewanie innych osób (na przykład ze względu na wygląd) jest bardzo nie na miejscu, a wyśmiewanie osób cierpiących na jakieś choroby jest zwyczajnie niedopuszczalne.

Kuba Wojewódzki wstydzi się swojego auta! „Największy wstyd mojej młodości”

Słowa Wojewódzkiego wywołały zrozumiałe oburzenie i było szeroko (i bardzo krytycznie) dyskutowane. Nie widział on jednak potrzeby odniesienia się do nich i powiedzenia przynajmniej „przepraszam”. Odrobinę przyzwoitości zachowała przynajmniej stacja Newonce, która napisała w oświadczeniu:

W ostatniej audycji ROZMOWY: WOJEWÓDZKI & KĘDZIERSKI, w czasie wywiadu z panią Agatą Kuleszą, padło porównanie, które w żadnym wypadku nie powinno mieć miejsca na antenie newonce.radio.

Przepraszamy, bo wiemy, że mieliście prawo poczuć się urażeni. Nie będziemy cytować tego fragmentu – w ciągu ostatnich kilkunastu godzin zrobiły to inne media. Ubolewamy, że charakter audycji, wielowątkowej rozmowy, sprawił, że prowadzący w swoich żartach posunęli się tym razem o krok za daleko.

Postanowiliśmy, że usuniemy ten fragment rozmowy. Nie chcemy, żeby został zapisany w podcastach i rzutował na całą treść wywiadu z panią Agatą Kuleszą. Jest to decyzja redakcji newonce.radio.

Na koniec odnieśmy się jeszcze, wszak jesteśmy redakcją motoryzacyjną, do samego czepiania się Renault Kangoo. Samochodu niezwykle praktycznego, oferującego mnóstwo przestrzeni za rozsądne pieniądze. Jak w każdym kombivanie, treść dominuje w nim nad formą, a kiedy pojawił się na rynku w 1997 roku, zrobił niemałe wrażenie. Co takiego obciachowego jest w jeżdżeniu samochodem stworzonym dla osób, potrzebujących praktycznego środka transportu, a nie emanacji własnego ego? No ale mówimy o Wojewódzkim, dla którego „największym wstydem młodości” było jeżdżenie kilkuletnią Calibrą w czasach, kiedy większość Polaków marzyła o Polonezie lub chociaż o Maluchu. To wiele wyjaśnia.

Source: Wojewódzki chciał wyśmiać auto Kuleszy, a obraził ludzi z zespołem Downa. Stacja przeprasza

Kierująca nie hamowała na widok pieszej, więc starsza pani wbiegła w auto

Jak zawsze w takich sytuacjach, zachęcamy do wspólnego analizowania zdarzenia krok po kroku. Starsza pani rzuciła okiem w stronę samochodu z kamerą i nie czekając aż się zatrzyma (fakt, jechało bardzo wolno), weszła na pasy. Czy coś jechało z drugiej strony? Tego nie mogła wiedzieć, ponieważ ulicę zasłaniał autobus.

Piesza wbiegła prosto pod koła samochodu. Jak dzikie zwierzę

Tymczasem z naprzeciwka nadjeżdżała Skoda. Kierująca nią kobieta również nie mogła widzieć staruszki, ale doświadczony kierowca bierze pod uwagę, że na niewidoczną część przejścia może właśnie ktoś wchodzić. Ona tego nie zrobiła.

Dziecko wbiegło prosto pod auto. A potem spróbowało jeszcze raz

Starsza pani dostrzegła zbliżające się auto, które nie hamuje, gdy była dopiero w połowie pierwszego pasa. Czy zatrzymała się i zaczekała w bezpiecznym miejscu, na reakcję kierującej? Nie. Zaczęła biec. W pewnym momencie chyba się na ułamek sekundy zawahała, a kierująca Skodą wreszcie wcisnęła hamulec i skręciła w prawo, starając się uniknąć potrącenia oraz uderzenia w stojącego w bezruchu starszego pana. Staruszka za to przyspieszyła, ale nie zdążyła wbiec przed maskę i odbiła się od boku samochodu.

Pieszy zauważył samochód, i wbiegł prosto pod niego

Starszej pani prawdopodobnie na szczęście nic się nie stało (odmówiła pomocy lekarskiej i poszła do kościoła). Sprawczynią zdarzenia jest oczywiście kierująca Skodą. Przypomnijmy tylko, że obowiązkiem każdego uczestnika ruchu jest zachowywanie w takich sytuacjach szczególnej ostrożności. Prawo nakazuje także dołożyć wszelkich starań w celu uniknięcia niebezpieczeństwa. Zakazuje także bierności (zaniechania działania obronnego). Jak więc w tym świetle nazwać sytuację, w której ktoś nie stara się zapobiec zdarzeniu, nie zachowuje się biernie wobec niego, tylko aktywnie w jego zaistnieniu pomaga?

Source: Kierująca nie hamowała na widok pieszej, więc starsza pani wbiegła w auto

Utopił Lamborghini Huracana w jeziorze! Zadecydował głupi błąd?

Wypadki lub mniej spektakularne wpadki niedoświadczonych kierowców, posadzonych za kierownicą piekielnie mocnych samochodów, to nic nowego. Nadmiar koni mechanicznych, ostry charakter oraz brak doświadczenia połączony z szukaniem mocnych wrażeń… raczej nie idą w parze.

Słuchała GPS, wjechała do jeziora

To zdarzenie przebiegło zupełnie inaczej. Pewien 31-letni Szwajcar podróżował ze swoim 40-letnim pasażerem. Zatrzymali się w pewnym momencie na parkingu w pobliżu austriackiego jeziora Mondsee. Pasażer wysiadł, a kierowca miał przestawić samochód. Zamiast tego wjechał do jeziora.

Kierującemu na szczęście nic się nie stało. Policja przyjęła wstępnie, że pomylił on gaz z hamulcem. My poddamy alternatywną wersję – mógł podczas manewrowania źle wcisnąć jeden z przycisków, pełniących funkcję wybieraka automatycznej skrzyni. Następnie mocniej wcisnął gaz i zdezorientowany, że samochód pojechał w przeciwnym kierunku, niż się spodziewał, nie zdążył zareagować w porę.

Source: Utopił Lamborghini Huracana w jeziorze! Zadecydował głupi błąd?

Piękne piruety na „zakręcie mistrzów” w wykonaniu kierowcy BMW

Niedawno pisaliśmy, że problem na „zakręcie mistrzów” zostanie rozwiązany, poprzez ustawienie na nim fotoradaru. Ma on zmusić kierowców do przestrzegania prędkości, które akurat w tym miejscu nie jest ustawione na pokaz.

To koniec widowiskowych wypadków na „zakręcie mistrzów”? Urzędnicy powiedzieli „dość”

Fotoradaru jednak jeszcze nie ma, więc nic dziwnego, że pojawiło się kolejne wideo zarejestrowane przez tamtejsze kamery. Tym razem kierowca BMW został zaskoczony przez prawa fizyki. Uderzył w bariery energochłonne, a następnie wykręcił kilka ładnych piruetów. Na szczęście nie uderzył w żaden inny pojazd.

Source: Piękne piruety na „zakręcie mistrzów” w wykonaniu kierowcy BMW

To może być najbardziej bezsensowna kolizja na rondzie, jaką widzieliście

Do zdarzenia doszło w Olsztynie skrzyżowaniu przebudowywanych ulic, na którym wyznaczono tymczasowe rondo. Widzimy jak samochody wjeżdżają na nie i… nie, nie przegapiliście kolizji. Srebrna Fabia w włączonym lewym kierunkowskazem (co jest błędem) miała wgnieciony zderzak już wcześniej.

Kolizja na rondzie i kuriozalne tłumaczenie. Sprawca słyszał o przepisach, ale ich nie rozumie?

Zablokował ją kierowca Corsy, który chyba zagubił się na rondzie. Po chwili konsternacji zdecydował, że interesujący go zjazd niemal minął. Włączył więc wsteczny… i od tego momentu Fabia ma wgięte już oba zderzaki.

Source: To może być najbardziej bezsensowna kolizja na rondzie, jaką widzieliście

Jeden kierowca był niezdecydowany, drugi niecierpliwy i kolizja gotowa

Co tu mogło pójść nie tak? Wąska, pusta dróżka przez wieś na Podlasiu. Samochody jadą z niewielką prędkością i wszystko wygląda bezpiecznie.

Nieuważny kierowca rozbił mu auto. 200 metrów od domu

Niewielka prędkość nie odpowiadała jednak kierowcy czarnego Hyundaia, który postanowił wyprzedzić powolną Micrę przed sobą. Włączył kierunkowskaz, ostrożnie zaczął zjeżdżać na lewy pas… i wtedy kierujący Nissanem zauważył wjazd, którego szukał i skręcił. Nie wpadł na to, że warto czasem używać lusterek.

Source: Jeden kierowca był niezdecydowany, drugi niecierpliwy i kolizja gotowa

Kierowca potrącił pieszego na pasach? Obejrzyjcie to nagranie uważnie

Do zdarzenia doszło na Drodze Męczenników Majdanka w Lublinie. Jak pisze portal lublin112.pl, kierujący Toyotą zatrzymał się „aby umożliwić bezpieczne pokonanie jezdni, wchodzącemu na przejście nastolatkowi”. Dowiadujemy się też, że „po chwili w pieszego wjechał nadjeżdżający z naprzeciwka kierowca Volvo”. Zobaczmy jak to wyglądało na nagraniu z samochodowej kamery.

Potrącenie pieszej na przejściu. Czyżby nowe przepisy niczego nie zmieniły?

Widzimy sznur samochodów, a oddali czerwoną Toyotę, której kierowca postanowił postać chwilę dłużej, żeby ułatwić przejście na drugą stronę drogi nastolatkowi, stojącemu po przeciwnej stronie. Już więc relacja wspomnianego portalu się nie zgadza, ale oglądajmy dalej.

Do przejścia zbliża się kierujący Volvo i kiedy jest tuż przy nim, pieszy rusza. Wygląda jakby wjechał na hulajnodze. Kierowca reaguje błyskawicznie i prawidłowo – noga na hamulec i próba ominięcia pieszego. Pech chciał, że chłopak cały czas jechał przed siebie i doszło do potrącenia.

Kierująca nie wiedziała, że na przejściach się nie wyprzedza. Pieszy aż wywinął salto

Przypomnijmy, jak zwykle w takich sytuacjach, kilka kwestii. Po pierwsze przepisy zabraniają pieszemu wchodzić tuż przed zbliżający się pojazd, a na hulajnodze po przejściach jeździć nie wolno (chyba, że ta nie była elektryczna). Zastanówmy się też nad patologią polskiej infrastruktury, jaką są przejścia dla pieszych, przez kilka pasów ruchu. Szczególnie groźne, kiedy jakiś uprzejmy kierowca zatrzyma się, zachęcając pieszego po przeciwnej stronie, do wejścia na drogę. Wielu zapomina w takich sytuacjach, że na pozostałych pasach też mogą być pojazdy. A później oglądamy takie filmy, jak poniżej.

Source: Kierowca potrącił pieszego na pasach? Obejrzyjcie to nagranie uważnie

Kierowca kampera nie słyszał o martwym polu i kolizja gotowa

To zdarzenie jest klasycznym przykładem przegapienia innego pojazdu w martwym polu lusterek. Zastanawiającym, ponieważ biały Auris jechał koło kampera już przez dłuższą chwilę. Kierowca go nie zauważył przez ten cały czas? Poza tym kamper ma naprawdę duże lusterka.

Agresywny kierowca Laguny nie lubi widoku długich świateł

Tak czy inaczej włączył kierunkowskaz i zaczął zjeżdżać w stronę Toyoty. Jej kierowca mógł zacząć trąbić, a potem uciec na pas obok. Nie zrobił żadnej z tych rzeczy, ale na szczęście kolizja okazała się bardzo drobna.

Source: Kierowca kampera nie słyszał o martwym polu i kolizja gotowa

Subaru wyglądało jak wrak, ale policyjna kontrola wykryła o wiele więcej

Policjanci prewencji z sądeckiej policji zatrzymali do kontroli drogowej Subaru Imprezę, które ciągnęło przyczepkę. Samochód był w bardzo złym stanie technicznym – nie posiadał świateł stopu, miał rozbite klosze lamp, przednie kierunkowskazy nie działały, a tylna szyba prawa była rozbita. Natomiast w przyczepce nie działało żadne oświetlenie.

Autem bez drzwi próbował uciec przed policją i spychał radiowóz!

Dodatkowo w trakcie kontroli funkcjonariusze ujawnili, że numer VIN, znajdujący się na pojeździe jest niezgodny z numerem nadwozia figurującym w centralnej ewidencji pojazdów i kierujących. Następnie, w toku wstępnych oględzin wykonanych na miejscu stwierdzono, że numer nadwozia, na tabliczkach znamionowych jest mało czytelny i nosi widoczne ślady ingerencji.

Czymś takim jechał po drodze publicznej. Jak wytłumaczył się policjantom?

Podczas dalszych czynności wyszło również na jaw, że samochód nie ma aktualnych badań technicznych. Ostatni przegląd w stacji diagnostycznej był wykonany w 2015 roku. Mundurowi zauważyli także niezgodność stanu faktycznego licznika z zapisem w CEPiK-u. W chwili kontroli drogomierz Subaru wskazywał 165 000 km, natomiast w 2015 roku, podczas ostatniego wykonanego przeglądu, diagnosta odnotował 268 250 km.

To był już wrak samochodu, ale kierowca i tak go przeładował i ruszył w trasę

Kierujący 56-latek mieszkaniec tłumaczył, że samochód w obecnym stanie zakupił około 6 lat temu i od tego czasu nie wykonywał przeglądu technicznego, a także nie przerejestrował pojazdu. Mężczyzna za jazdę po drodze niesprawnym samochodem został ukarany mandatem karnym. Z uwagi na zły stan techniczny pojazdu, policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny Subaru. Pojazd odholowano na parking policyjny i zabezpieczono do dalszych czynności.

Jechał ponad 200 km/h niesprawnym BMW i uciekał przed policją. A policja zachowała się kuriozalnie?

Teraz policjanci wyjaśniają, jak doszło do rozbieżności wskazań licznika, przerobienia cech identyfikacyjnych pojazdu i kto jest za to odpowiedzialny. Za przestępstwo zmiany wskazań drogomierza lub ingerencji w prawidłowość jego pomiaru grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Natomiast za przerabianie numerów identyfikacyjnych pojazdu kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Source: Subaru wyglądało jak wrak, ale policyjna kontrola wykryła o wiele więcej

Kierowca BMW nie ogarnia napędu na tył. Trzy auta rozbite

Dobre osiągi i prowadzenie oraz napęd na tył – to od lat przyciąga kierowców do modeli BMW. Szczególnie młodych kierowców do starych modeli. Lubią się oni „bawić” swoimi samochodami na drodze, a potem dochodzi do takich zdarzeń.

Kierowca BMW nie opanował napędu na tył?

Nie widać tego dokładnie na nagraniu, ale kierujący BMW musiał próbować pokonać bokiem łuk, widoczny na dole. Trochę przesadził, złapał pobocze, a potem zupełnie stracił panowanie nad pojazdem. Efekt widać na wideo poniżej.

Source: Kierowca BMW nie ogarnia napędu na tył. Trzy auta rozbite

Połowa skontrolowanych autobusów nie powinna wyjeżdżać na drogi!

Dolnośląscy inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego skontrolowali autobusy wożące mieszkańców Wrocławia. Kontrole przeprowadzono za pomocą mobilnej linii diagnostycznej, na którą trafiły 23 pojazdy.

Wycieki i niesprawne hamulce nie przeszkodziły temu przewoźnikowi w wożeniu ludzi

Aż w dziesięciu przypadkach stwierdzono usterki techniczne, zagrażające bezpieczeństwu podróżnych! W sześciu przypadkach usterki były na tyle poważne, że autobusy nie zostały dopuszczone do ruchu. Do najpoważniejszych wykrytych nieprawidłowości można zaliczyć niesprawny układ hamulcowy i zbyt dużą różnicę siły hamowania na kołach jednej osi (ponad 80%). Ponadto wycieki płynów eksploatacyjnych, nadmiernie zużyte bieżniki opon oraz luzy w zawieszeniu i niesprawne oświetlenie zewnętrzne pojazdów.

To był już wrak samochodu, ale kierowca i tak go przeładował i ruszył w trasę

Inspektorzy będą kontynuować działania z wykorzystaniem mobilnej linii diagnostycznej w pobliżu innych wrocławskich zajezdni autobusowych. 

Source: Połowa skontrolowanych autobusów nie powinna wyjeżdżać na drogi!

Kolejny mistrz ładowania przyczepki. Zgadniecie, co zrobił źle?

Większość osób wie, że cofając z przyczepką, trzeba najpierw kręcić w przeciwnym kierunku, niż normalnie. Jak wychodzi przekuwanie teorii w praktykę, to już kompletnie inna kwestia. Ale kto wie, jak należy umieszczać ładunek na przyczepce?

Przyczepa zamiatała po dwóch pasach, a kierowca uparcie jechał dalej. To musiało się skończyć źle

Z pewnością nie tak, jak ten kierowca żółtego Doblo. Przewoził prawdopodobnie deski, które były o wiele za długie jak na przyczepką, którą dysponował. Sądził, że to nie problem, ponieważ ładunek może wystawać za obrys przyczepy. Nawet przyczepił na końcu kawałek czerwonej szmaty.

Geniusz transportu wykręcił piękny piruet z przyczepą

Zupełnie nie pomyślał jednak o tym, jak bardzo deski wystają do tyłu, przechylając przyczepkę do tyłu. Na tyle mocno, że podciągała samochód do góry za hak, odciążając tylną oś. Tylną oś blaszaka, który przecież na pusto ma bardzo odciążony tył. Efekty możecie zobaczyć poniżej.

Source: Kolejny mistrz ładowania przyczepki. Zgadniecie, co zrobił źle?

Zderzenie na obwodnicy. Powód był banalny – polski styl jazdy

Problemów z jazdą po autostradach i drogach ekspresowych Polacy mają całe mnóstwo. Najbardziej powszechnym jest brak zrozumienia, do czego służą poszczególne pasy. Trochę jak w mieście, gdzie zwykle panuje pełna dowolność.

Zawodowi kierowcy nie popisali się na autostradzie. Dołączył do nich nadpobudliwy kierowca osobówki

Podobne jak w mieście utrzymywane są także odległości między pojazdami, szczególnie przy gęstym ruchu. Tak było w tej sytuacji, gdzie pojazdy jechały jeden za drugim. Nagle kierowca BMW zaczyna awaryjnie hamować, za to jadący za nim kierujący Corollą, wciska środkowy pedał z opóźnieniem. Efekt mógł być tylko jeden.

Source: Zderzenie na obwodnicy. Powód był banalny – polski styl jazdy

Fajerwerki omal nie wypadły z naczepy! Efekt mógł być wystrzałowy

Uwagę inspektorów ITD z Białegostoku, pełniących służbę w punkcie kontrolnym na drodze S8, zwróciła zbliżająca się ukraińska ciężarówka oznaczona nalepkami dedykowanymi do przewozów materiałów wybuchowych. Plandeka naczepy była mocno wybrzuszona, co  zaniepokoiło inspektorów.

Tak przewoził ładunek, że aż krzesał iskry!

Po zatrzymaniu okazało się, że transport realizowano pod plombą celną. Kierowca tłumaczył, że dopiero po przekroczeniu granicy chciał poprawić mocowanie ładunku. Jednak do granicy pozostało mu jeszcze ponad 100 kilometrów. Na miejsce kontroli wezwano funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej, którzy zdjęli plombę.

Kierowca tak uciekał przed kontrolą, że aż zgubił ładunek

Okazało się, że ładunek sztucznych ogni przemieścił się poza obrys pojazdu – podczas załadunku został niewłaściwie zamocowany. Fajerwerki ponownie zabezpieczono, a wobec przewoźnika wszczęto postępowanie.

Source: Fajerwerki omal nie wypadły z naczepy! Efekt mógł być wystrzałowy

Ciężarówki w Polsce jeżdżą, aż się nie rozpadną? Przykre wnioski z kolejnych kontroli

Zachodniopomorscy inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego na drodze ekspresowej S6, 7 października zatrzymali do kontroli zestaw pojazdów składający się z ciągnika siodłowego i naczepy. Ciężarówką transportowane były materiały budowlane. Ładunek nie był zabezpieczony. Ciągnik siodłowy miał zużyte opony, nieszczelny układ hamulcowy oraz niesprawne oświetlenie. Kierowca otrzymał dwa mandaty karne. Inspektorzy zatrzymali dowody rejestracyjne obu pojazdów i zakazali dalszej jazdy.

Jechał bez koła, wioząc 19 ton ładunku. Tłumaczył, że nowe koło będzie miał już za 100 km!

W miejscowości Połczyn Zdrój inspektorzy ze Szczecina  w trakcie patrolu zauważyli samochód ciężarowy, z którego ładunek wysypywał się na drogę. Po zatrzymaniu okazało się, że samochód nie ma aktualnych badań technicznych, a z silnika wyciekają płyny eksploatacyjne. Nie tylko stan techniczny i sposób przewożonego ładunku wzbudził zastrzeżenia inspektorów. Prowadzący pojazd nie miał dokumentów niezbędnych do przewozu zgodnego z przepisami. Kierującemu zakazano dalszej jazdy, ukarano go trzema mandatami karnymi. Wobec przewoźnika wszczęto postępowanie wyjaśniające.

Podobna sytuacja miała miejsce podczas kontroli przeprowadzonej przez podlaskich inspektorów ITD. Zatrzymany 6 października kierowca ciężarówki przewoził niezabezpieczone materiały budowlane. Pojazd zatrzymano, gdy kierujący nie zastosował się do znaku B-18, łamiąc zakaz wjazdu pojazdów o masie powyżej 15 ton. Kontrolę przeprowadzono na DK61 w Łomży. Stan techniczny zestawu wzbudził obawy inspektorów. Na oponach osi napędowej ciągnika miejscami nie było bieżnika, widoczny były już stalowy kord. Nie pracował układ oczyszczania spalin, a wydech był nieszczelny. Jedno z lusterek było urwane, a układ pneumatyczny pojazdu stracił szczelność. Stan techniczny naczepy również nie był lepszy. Uszkodzone osłony szczęk hamulcowych zagrażały bezpieczeństwu. Podobnie jak zdarte opony. Nieszczelny był również układ pneumatyczny. Kierującego ukarano dwoma mandatami karnymi. Inspektorzy wobec przewoźnika wszczęli postępowanie administracyjne, zagrożone karą pieniężną. Oprócz zatrzymania dwóch dowodów rejestracyjnych, zakazano dalszej jazdy niesprawnym zestawem.  

Był świeżo po przeglądzie, a kilka dni później lista usterek przyprawiała o zawrót głowy. Jak to możliwe?

4 października inspektorzy z Olsztyna zatrzymali do kontroli pojazd ciężarowy przewożący materiały niebezpieczne. Kontrola stanu technicznego zakończyła się zakazem dalszej jazdy. W zawieszeniu stwierdzono pęknięty wahacz. Bezpieczeństwu zagrażała też pękniętą tarcza hamulcowa w jednym z kół naczepy. Przed wyruszeniem w kolejną trasę przewoźnik musi zlecić naprawę usterek.

Source: Ciężarówki w Polsce jeżdżą, aż się nie rozpadną? Przykre wnioski z kolejnych kontroli

Ogromny ogień i wystrzały słyszalne na kilka kilometrów. To pożar ciężarówki z dezodorantami

Do potężnego pożaru doszło na 94. kilometrze autostrady A4 w kierunku Zgorzelca, nieopodal Legnicy. Powodem było zderzenie się dwóch samochodów ciężarowych. Kierowcy nie zostali ranni, ale uszkodzony został ładunek.

Tragiczny wypadek cysterny. Kierowca zginął w wielkim pożarze

Jak się szybko okazało, jedna z ciężarówek przewoziła dezodoranty, które zaczęły płonąć. Na nagraniu widać ogromny ogień i słychać niepokojące, podobne do wystrzałów odgłosy. Zdarzenie było widzialne i słyszalne z samej Legnicy.

Volkswagen ID.3 zaczął płonąć! W środku była matka z dzieckiem!

W gaszeniu pożaru brało udział 11 zastępów straży pożarnej, a ugaszenie go oraz udrożnienie drogi zajęło aż sześć godzin.

Source: Ogromny ogień i wystrzały słyszalne na kilka kilometrów. To pożar ciężarówki z dezodorantami

To koniec widowiskowych wypadków na „zakręcie mistrzów”? Urzędnicy powiedzieli „dość”

Od czasu do czasu nagrania z tego miejsca pojawiają się i w naszym serwisie. Źródło problemu to dość ostre poprowadzenie łuku oraz jego długość. Można odnieść wrażenie, że niektórzy kierujący są, mniej więcej w jego połowie, zaskoczeni, że droga wciąż się nie prostuje. Stąd wypadają z niej nie tylko osoby poruszające się w dół, ale także jadące w przeciwnym kierunku pod górę.

Takiego wypadku na „zakręcie mistrzów” jeszcze nie było. Aż silnik wyleciał!

Problem znany jest od lat, ale poza ustawieniem ograniczenia prędkości, nie można było zrobić wiele więcej. Radni z Rudy Śląskiej od 2017 roku starali się o ustawienie fotoradaru w tym miejscu, ale Główny Inspektorat Transportu Drogowego miał cały czas odpowiadać, że dostrzega potrzebę instalacji w tym miejscu fotoradaru, ale nigdy nie ma na niego pieniędzy.

Kolizja na „zakręcie mistrzów” z zupełnie nowej perspektywy

Urzędnicy postanowili wziąć więc sprawy w swoje ręce. Jak przekazał serwisowi rudaslaska.pl wiceprezydent miasta Krzysztof Mejer, fotoradar zostanie sfinansowany z budżetu miejskiego. Urządzenie ma zacząć działać jeszcze w tym roku.

Source: To koniec widowiskowych wypadków na „zakręcie mistrzów”? Urzędnicy powiedzieli „dość”

Jakim cudem doszło do tej kolizji? Sprawca nie wie, że na drodze są też inne pojazdy?

Jak doszło do tej kolizji? W najbardziej banalny ze sposobów. Autor nagrania jechał prostą drogą, a kiedy zbliżył się do zaparkowanego Forda Mondeo, jego kierowca nagle ruszył, chcąc zawrócić. Jakby nawet nie zerknął w lusterko.

Na czerwonym wjechał prosto pod inne auto. Zadecydował banalny błąd

Autor nagrania wspomina w opisie, że gdy policja przybyła na miejsce, sądziła, że to on jest sprawcą „bo myśleli, że jechał z góry”. Nie do końca to rozumiemy. Ani po co wzywano policję, ani co to znaczy, że „jazda z góry” automatycznie świadczy o winie. Autor nie rozwija niestety tych myśli.

Source: Jakim cudem doszło do tej kolizji? Sprawca nie wie, że na drodze są też inne pojazdy?

Kanibal z Niemiec wykorzystywał carsharing do zacierania śladów!

Już pod koniec zeszłego roku niemieckie media informowały o złapaniu mężczyzny, podejrzewanego o kanibalizm. Niejaki Stefan R. 41-letni nauczyciel z Berlina, miał za pomocą strony randkowej poznać 44-letniego Stefana T., którego zaprosił do swojego mieszkania w dzielnicy Pankow. To tam miało dojść do zbrodni.

Rozbił w krzakach Wranglera z carsharingu! Był pijany?

Dochodzenie w tej sprawie rozpoczęło się, kiedy w parku we wspomnianej dzielnicy, znaleziono ludzkie kości. Szczątki zidentyfikowano jako należące do Stefana T., który zaginął dwa miesiące wcześniej. Udało się też odnaleźć telefon ofiary, który doprowadził śledczych do domu podejrzanego. Znaleziono tam piły do kości oraz inne podobne narzędzia, a także kolejne fragmenty ciała.

Audi TT Roadster od Panka spłonęło! Nie wytrzymało traktowania przez klienta?

Jak szybko ujawniło dalsze śledztwo, pozostałe szczątki swojej ofiary, kanibal rozwiózł i poukrywał w okolicy. Podejrzany nie chciał współpracować z policją, ale pomocne okazały się informacje z jego telefonu. Okazało się, że korzystał on z usług różnych firm carsharingowych. Wszystko wskazywało na to, że korzystając z różnych, ogólnodostępnych samochodów, chciał zatrzeć ślady, nie wzbudzając podejrzeń. Po skontaktowaniu się z firmami do których należą te auta, służby mogły odtworzyć dokładny przebieg tras, jakie pokonał podejrzany i zidentyfikować miejsca, w których ukrył dowody swojej zbrodni.

Wynajął auto na minuty, żeby popisać się na parkingu. Szybko pożałował

Historia przyznajemy jest makabryczna, ale to kolejny dowód na to, że w obecnym świecie właściwie nigdy nie jesteśmy anonimowi. Korzystają z różnych wygodnych usług, zawsze zostawiamy ślad. Warto o tym pamiętać, na przykład podczas korzystania z carsharingu. Firmy świadczące te usługi nie tylko doskonale wiedzą, gdzie byliśmy, ale także śledzą nasz styl jazdy i to, czy właściwie obchodzimy się z ich samochodami. Warto o tym pamiętać.

Source: Kanibal z Niemiec wykorzystywał carsharing do zacierania śladów!

Chciał zaszpanować, zawracając Mustangiem. Trochę mu nie wyszło

Jak można zaszpanować mocnym samochodem z napędem na tył? Oczywiście driftując, ale to wymaga jakichś umiejętności, szczególnie kiedy nie znajdujemy się na dużym, pustym placu. Co innego nawrotka – tu auto zdaje się aż prosić o zarzucenie tyłem.

Drift BMW na skrzyżowaniu zakończył się na słupie

Niestety dla tego kierującego, nie podołał on nawet temu wyzwaniu. Najpierw wyjechał pomału i szeroko, jakby bał się, czy uda mu się zmieścić. Dopiero gdy auto już skręciło o ponad 90 stopni, wcisnął gaz. Czyli o wiele za późno.

Spróbował „driftu” przednionapędowym autem, policja chciała postawić go przed sądem!

W efekcie niebieski Mustang najpierw przyspieszył, a w poślizg wpadł dopiero w momencie, kiedy przód ustawiony był już we właściwym kierunku. Auto odwróciło się więc o kolejne 90 stopni, a szybko założona kontra w niczym tu nie pomogła. Trudno jednoznacznie to określić z samego nagrania, ale jeśli nie uszkodził sobie przodu na barierze energochłonnej, to przynajmniej jej dotknął.

Source: Chciał zaszpanować, zawracając Mustangiem. Trochę mu nie wyszło

Dziecko na rowerku biegowym wjechało w tramwaj!

Nie wiemy od czego zaczęło się to zdarzenie, ponieważ na nagraniu z kamery samochodowej widać jedynie dziecko na rowerku biegowym, które przejeżdża przez czteropasmową drogę. Akurat samochody miały czerwone światło. Pomyślcie, co by mogło się stać, gdyby było zielone.

Potrącił dziecko i odjechał. Policja go znalazła, ale prokuratura umorzyła sprawę!

Szybko jednak pojawiło się kolejne zagrożenie – nadjeżdżający tramwaj, który dla odmiany miał zielone światło. W tym momencie na ulicę wbiegł prawdopodobnie opiekun dziecka, a z pomocą próbowała przyjść także kobieta w czerwonej kurtce.

4-letnie dziecko wypadło z dachującego auta! Matka jechała bez prawa jazdy

Spóźnili się o dosłownie sekundę. Na szczęście dziecko nie wjechało przed tramwaj, tylko uderzyło w jego bok. Do tragedii brakowało naprawdę niewiele.

Source: Dziecko na rowerku biegowym wjechało w tramwaj!

Kierowca zablokował skrzyżowanie, ale zamiast się cofnąć, tylko machał ręką

Wjeżdżanie na skrzyżowanie, kiedy widzimy, że nie damy rady go opuścić, jest niedozwolone i powinien wiedzieć o tym każdy kierowca. Tymczasem wielu poruszając się w korku, toczy się bezmyślnie za innymi pojazdami, a potem jest wielkie zaskoczenie, gdy okazuje się, że zablokowali skrzyżowanie.

Zablokował skrzyżowanie i szybko tego pożałował

Tak było w tym przypadku. Gęsty ruch po prostu zatrzymał się, blokując kierowców na jednym z pasów do skrętu w lewo. Blokował głównie kierowca Focusa, który miał za sobą sporo wolnego miejsca i mógł cofnąć, odblokowując skrzyżowanie. Czy to zrobił?

Z premedytacją zablokował przejazd drugiemu kierowcy. Twierdzi, że nie wie o co chodziło i prosi o pomoc

A gdzież tam! Machał tylko do trąbiącego na niego autora nagrania. Trudno powiedzieć, czy przepraszająco, czy raczej ironicznie (obstawiamy to drugie). Ale cofnąć się nie cofnął.

Source: Kierowca zablokował skrzyżowanie, ale zamiast się cofnąć, tylko machał ręką

Dostawca kebaba w „czerwonym Fellari” wjechał prosto w bok drugiego auta

„W czerwonym „Fellari” nasz „Kubicca” – wyszydza na początku nagrania autor kierowcę czerwonej Corsy. Poza tym na nagraniu niewiele się dzieje, a akcja zaczyna od 0:40, kiedy to Opel uderza w Volkswagena, w którym znajdowała się kamerka.

Na czerwonym wjechał prosto pod inne auto. Zadecydował banalny błąd

Jak do tego doszło? Dostawca musiał pomylić drogę i w ostatniej chwili przypomniał sobie, że powinien skręcić w lewo. Zrobił to więc gwałtownie i bez patrzenia w lusterko. Nie wiemy, jaki był finał tego zdarzenia, ale wygląda to raczej na kolizję, a nie wypadek, jak sugeruje tytuł.

Source: Dostawca kebaba w „czerwonym Fellari” wjechał prosto w bok drugiego auta

Europejska organizacja oskarża producentów aut o kłamstwa i lobbing. Robi to kłamiąc i stosując lobbing

Organizacja Transport & Environment (Transport i Środowisko), bo o niej mowa, ma nazwę w prosty sposób wyjaśniającą, na czym polega jej działalność. Kilkukrotnie powoływaliśmy się na jej raporty, wskazując na pewne… błędy w nich zawarte. Takie jak pomijanie pewnych istotnych czynników w obliczeniach, na ile bardziej ekologiczne od spalinowych są auta elektryczne. Albo przekonywanie, jak bardzo w najbliższych latach rozwinie się recykling baterii litowo-jonowych, jakby zapominając, że już teraz są przygotowywane inne rozwiązania i nim ów rozwój recyklingu stanie się zadowalający, korzystać będziemy już z innej technologii.

Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę

Analizy T&E miały co prawda zwykle solidne podstawy, tylko jakby pomijano w nich pewne aspekty. Trochę jak wypowiedzi lobbysty, który przecież musi przekonać do swoich racji, opierając się na konkretnych argumentach oraz na faktach… tyle że faktach odpowiednio dobranych. Niestety artykuł, jaki ostatnio pojawił się na stronie organizacji, nie jest już napisany w takim tonie. Od początku obrana jest „słuszna” strona opisywanego sporu, a zamiast konkretnych danych (choćby stronniczych), możemy liczyć jedynie na puste oskarżenia oraz zwykłe kłamstwa.

Tekst o którym mowa, nosi tytuł „Przemysł motoryzacyjny oraz Światowa Organizacja Zdrowia podążają w przeciwnych kierunkach” („Car industry and WHO driving in opposite directions”). Od początku autor nie kryje się ze swoją stronniczością „Europejskie lobby motoryzacyjne używa dezinformacji oraz brudnych zagrywek, aby przeciwstawić się nowym standardom czystości powietrza”. Sprawdźmy zatem, kto tu stosuje „dezinformację”.

Zużyte baterie wcale nie muszą być szkodliwe dla środowiska? Ciekawe wnioski z dyskusyjnego raportu

Według autora tekstu „od trzech dekad” europejski przemysł motoryzacyjny próbował udaremniać próby uczynienia samochodów czystszymi. Prawdopodobnie chodzi o normy emisji spalin Euro – pierwsza zaczęła obowiązywać w 1993 roku i wymusiła stosowanie katalizatorów. Później zaczęły się pojawiać kolejne, ostrzejsze regulacje, upowszechniły się filtry cząstek stałych itd. No ale w tekście nie jest napisane, że producenci samochodów zablokowali nowe normy, ale że „próbowali”. Widać im się nie udało, ale samo to, że próbowali, jest zagrożeniem. Najlepszym przykładem na opór branży motoryzacyjnej, zdaniem autora artykułu, jest afera dieslowska z 2015 roku. Rzeczywiście spowodowana była ona próbą obejścia norm emisji (głównie chodziło o tlenki azotu) ze względów na koszty. T&E traktuje taki argument jak wymówkę, twierdząc że wcale nie o koszty chodziło, bo te są nieznaczne.

Sprawdźmy więc fakty. Pokłosiem afery dieslowskiej, było rozpoczęcie powszechnego stosowania katalizatorów SCR we wszystkich autach z silnikami wysokoprężnymi. Szybko okazało się, że to nadal za mało i rozpoczęło się stosowanie układów mild hybrid, w celu dalszego ograniczania (głównie na papierze) emisji. Coraz większa komplikacja silników oraz osprzętu wpływającego na emisję sprawiło, że silniki Diesla zaczęły znikać z oferty małych aut – w 2018 roku Skoda zrezygnowała z nich w Fabii, a Fiat w Pandzie oraz 500. W 2020 roku z dieslem pożegnał się Ford Fiesta. Ogólnie trudno o jednostkę wysokoprężną poniżej klasy kompaktowej, a i tu jest ich coraz mniej. Przykładowo grupa PSA (i pomału całe Stellantis) ogranicza się tylko do oferowania jednostki 1.5 BlueHDI, nawet w największych modelach. Widać przestaje się opłacać inwestować dostosowanie diesli do norm. Lobby producentów samochodów faktycznie działa prężnie.

„Kupiłam 600-konnego supersuva. Okazało się, że w ten sposób stałam się miłośniczką ekologii!”

A co z samochodami i wersjami, jakie na rynku pozostały? Według Instytutu Samar w ostatnich latach ceny aut rosną co roku o 10 proc. W roku ubiegłym roku ceny modeli Suzuki oraz Hondy wzrosły o 14 proc., Mazdy o 12,4 proc., a Citroena o 11,3 proc. To efekt wprowadzania coraz bardziej restrykcyjnych norm i coraz powszechniejsze stosowanie układów mild hybrid. Według T&E argumenty producentów, że samochody zaczną wyraźnie drożeć, było tylko wymówką. Ciekawe czemu nie poparli tych słów żadnymi danymi?

Według autora artykułu podobnie bezpodstawne są obecne działania przedstawicieli branży motoryzacyjnej, przekonujących, że wprowadzenie normy Euro 7, odbije się bardzo negatywnie na sprzedaży aut i zagrozi miejscom pracy. Do tego warto jeszcze dodać, że wyraźny wzrost cen pojazdów nowych, odbije się także na cenach używanych (to już dzieje się teraz w związku z niedoborem półprzewodników i przestojami w fabrykach) i przyczyniać się będzie do wykluczania komunikacyjnego coraz większej części społeczeństwa. T&E twierdzi jednak, że to bzdury, ponieważ według Komisji Europejskiej, dostosowanie samochodu do normy Euro 7, to koszt od 100 do 500 euro.

„To będzie największa w historii afera spalinowa!” – ostrzegają polskie media. Wyjaśniamy, o co chodzi

Tylko że nie. Według Euro 7 dopuszczalna emisja CO2/km ma wynosić 30 g (obecnie 95 g co i tak jest nierealne i producenci płacą kary za jej niespełnianie). Emisja dwutlenku węgla wynika wprost ze zużycia paliwa i łatwo można sobie to przeliczyć. Żeby emitować tylko 30 g CO2/km, pojazd musiałby spalać… 1,29 l paliwa na 100 km. To osiągnie wyłącznie hybryda plug-in i wyłącznie na papierze. Ile trzeba dopłacić do takiego napędu? W przypadku Volkswagena Golfa w porównywalnych odmianach różnica w cenie to 23 tys. zł. Ot, macie swoje 100 euro.

Ale może nie o to chodziło Komisji Europejskiej? Może odnosiła się do ograniczania emisji tlenków azotu oraz węgla? Może te normy można spełnić dopłacając 100-500 euro? Norm CO2 już teraz producenci nie spełniają, więc w 2025 roku, kiedy ma wejść Euro 7, też skończy się tylko na opłaceniu kar za wyższą emisję dwutlenku węgla? Załóżmy, że to prawda. Golf z silnikiem 1.0 TSI 110 KM i układem mild hybrid emituje 118 g CO2/km. Przekracza więc założoną normę o 88 g. Kara za każdy gram (od każdego sprzedanego samochodu) wynosi 95 euro. Pomnóżmy to, przeliczmy na złotówki i wychodzi nam 38 281 zł dopłaty do każdego sprzedanego Golfa. Taniocha.

Miękka hybryda, czyli ile musisz dopłacić, żeby… NIC nie oszczędzić

Ogólnie z całego tekstu można się dowiedzieć, że producenci aut mogliby tanim kosztem sprawić, że ich pojazdy byłyby czyste. Zamiast tego wolą patrzeć jak ludzie przez nich umierają. I nie, nie przesadzamy, nie koloryzujemy. Oddajmy głos managerowi z Transport & Environment, zajmującym się właśnie regulacjami dotyczącymi pojazdów. Oto co powiedział, na potrzeby opisywanego artykułu niejaki Fabian Sperka:

Producenci samochodów znowu to robią. Przystępna cenowo technologia może doprowadzić do znaczącego ograniczenia emisji spalin przez pojazdy i uratować ludzkie istnienia. Ale przemysł motoryzacyjny agresywnie lobbuje przeciw ostrzejszym regulacjom. Przemysł ten podąża w złym kierunku, a legislatorzy powinni spojrzeć ponad to typowe sianie paniki i skoncentrować się na zrobieniu tego, co jest właściwe dla zdrowia milionów obywateli.

Pozostaje tylko pytanie, czy organizacja Transport & Environment działa na czyjeś zlecenie i za czyjeś pieniądze, czy walczą z motoryzacją w sposób bardziej bezinteresowny. Bo jakoś nie chce nam się wierzyć, że są szczerzy w swojej walce o lepsze jutro, tylko całkowicie… oderwani od rzeczywistości.

Source: Europejska organizacja oskarża producentów aut o kłamstwa i lobbing. Robi to kłamiąc i stosując lobbing

Hulajnogista na czerwonym wjechał pod auto. Które też jechało na czerwonym

Sytuację obserwujemy z perspektywy kierującego, stojącego przed dużym skrzyżowaniem z czterema pasami ruchu. W pewnym momencie widzimy, że na wszystkich sygnalizatorach dla pojazdów, świeci się czerwone światło, ale piesi nie mają jeszcze zielonego. Wszyscy więc cierpliwie czekają.

Hulajnogista został potrącony na przejściu. Tylko z czyjej winy?

Wszyscy poza hulajnogistą, który widząc, że na sygnalizatorze do skrętu w prawo, zapaliło się żółte, ruszył przed siebie. Przejściem dla pieszych, a nie przejazdem rowerowym, bo kto by się tam przepisami przejmował.

Hulajnogista wjechał w samochód. „Widoczne obrażenia twarzy i uzębienia”

Pech chciał, że na „późnym pomarańczowym”, zachęcony widokiem wciąż stojących pieszych, na skrzyżowanie wjechał kierujący Oplem. Mężczyzna na hulajnodze wpakował mu się dokładnie przed środek maski, wywinął orła przez dach i upadł na ziemię.

Source: Hulajnogista na czerwonym wjechał pod auto. Które też jechało na czerwonym

Zamieszanie w Sejmie wokół przepisów zaostrzających kary wobec kierowców. Nie wszystkie pomysły przejdą?

Kilka dni temu projekt ustawy, zakładający drastyczne zaostrzenie kar za wykroczenia drogowe, skrytykował Rzecznik Praw Obywatelskich. Zgłosił do niego wiele uwag, zastrzeżeń i propozycji poprawek. Jednomyślności co do słuszności zapisów w proponowanej nowelizacji, nie ma także wśród parlamentarzystów.

Mandaty dla kierowców będą wyższe! Jest już projekt zmiany przepisów

Wniosek o odrzucenie projektu zmian zgłosiła Koalicja Polska. Wśród zastrzeżeń wskazano między innymi wysokość nowych kar, w stosunku do polskich zarobków. Wniosek o odrzucenie nowelizacji poparła też Konfederacja, a poseł Dobromir Sośnierz zarzucił rządzącym, że chcą w ten sposób „skonsumować oburzenie społeczne po jakimś groźnym wypadku”. Nawiązywał oczywiście do głośnej sprawy ze Stalowej Woli, gdzie pijany kierujący doprowadził do wypadku, na skutek którego zmarło małżeństwo, osieracając trójkę dzieci. Warto przypomnieć, że wcześniejsze zmiany w przepisach dotyczących pierwszeństwa pieszych, też były reakcją na głośny wypadek – na ulicy Sokratesa w Warszawie, gdzie na pasach zginął mężczyzna, a o mały włos taki los nie spotkał także jego żony i dziecka.

Kilkukrotnie większe mandaty oraz podwyżki OC dla piratów drogowych!

Nowelizację zaostrzenia kar skrytykowała także posłanka Hanna Gill-Piątek z Polski 2050, która zwróciła uwagę, że dla poprawy bezpieczeństwa na drogach, potrzebne są rozwiązania systemowe, a nie pojedyncze działania. Z kolei jej kolega z klubu Michał Gramatyka, powiedział: „Jedyne co widzicie, to zasada represji. Te drakońskie kary nie mają waloru wychowawczego. Jak poradzicie sobie z egzekwowaniem tych kar, skoro dziś państwo nie radzi sobie z egzekwowaniem tych niewysokich mandatów?”. Z kolei Jan Szopiński z Lewicy karę w wysokości 30 tys. zł nazwał „absurdalną”, a Urszula Pasławska z Koalicji Obywatelskiej dodała, że „Bogaci zapłacą karę, a biedni pójdą do więzienia”. Do modernizacji dróg i dostosowania przepisów do rzeczywistości, nawoływał Ryszard Wilczyński z KO, a o chęć „dojenia kierowców” oskarżył rządzących Dariusz Klimczak z PSL.

Pomimo szeroko płynącej krytyki ze wszystkich partii opozycyjnych, wniosek o odrzucenie projektu nowelizacji nie przeszedł. W głosowaniu udział wzięło 445 parlamentarzystów i przeciw odrzuceniu było 384. Za głosowało 51 osób, a 10 się wstrzymało. Na chwilę obecną oznacza to jednak tylko tyle, że Sejm będzie nadal obradował nad projektem.

Masz na koncie punkty karne? To ostatni dzwonek, żeby coś z tym zrobić – potem będziesz mieć problem!

A obradować będzie nad czym, ponieważ poza wieloma zastrzeżeniami parlamentarzystów oraz RPO, swoje krytyczne uwagi zgłosił Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Odniósł się konkretnie do pomysłu udostępniania ubezpieczycielom informacji na temat liczby punktów karnych wszystkich kierowców, na której to podstawie mogliby zacząć stosować zwyżki dla swoich klientów, przyłapanych na wykroczeniach. Według prezesa UODO taka możliwość łamałaby przepisy dotyczące RODO. Brak podstawy prawnej do przetwarzania takich danych dotyczy zarówno prywatnych firm, jak i Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.

Skrytykował on także pomysł rozpoczynania dwuletniego okresu, po którym punkty znikają z konta, dopiero po zapłaceniu mandatu (co w zamyśle rządzących miałoby rozwiązać problem z ich niepłaceniem). Prezes UODO wskazał dziurę prawną, z powodu której nie wiadomo co dzieje się w sytuacji, gdy nałożony mandat się przejawi. W nowelizacji nie ma ani słowa czy i kiedy spowoduje to usunięcie także punktów karnych z Centralnej Ewidencji Kierowców.

Trudno obecnie wyrokować, czy nowe przepisy zostaną uchwalone w takim kształcie, w jakim zaproponowano w nowelizacji. Rządzący niewątpliwie są bardzo zdeterminowani, a według ich planów, zmiany weszłyby już od 1 grudnia tego roku.

Source: Zamieszanie w Sejmie wokół przepisów zaostrzających kary wobec kierowców. Nie wszystkie pomysły przejdą?

Audi „utknęło” na przejeździe kolejowym. Kierującego musiała „uratować” policja

Samochód osobowy utknął pomiędzy rogatkami na przejeździe kolejowym w Pobiedziskach. Tym razem, dzięki interwencji policji, obyło się bez tragedii.

Tak napisano pod nagraniem, zamieszczonym na profilu TVP3 Poznań. „Telewizja kłamie” – chciałoby się odpowiedzieć machinalnie. Ani nie utknął, ani nie dzięki interwencji. Chyba że kierowca bawił się w „rogatki to lawa”, a funkcjonariusze, niczym cierpliwy rodzic, musieli odsunąć źródło fobii i „wyswobodzić” nieszczęśnika. Dlaczego jesteśmy tak złośliwi, zapytacie?

Seria potencjalnych samobójców na przejeździe kolejowym

Pomińmy już to, jak można nie zauważyć czerwonych świateł i nie usłyszeć ostrzegawczego dzwonienia, tylko wjechać na tory i tam zostać. Jeśli już się to zdarzy, kierowca może: wyjść z auta i podnieść rogatki, wyjść z auta i wyłamać rogatki, wyjść z auta i poprosić innych o podniesienie i przytrzymanie rogatek. Albo nie wysiadać, tylko wyłamać rogatkę autem – robiąc to delikatnie, nie porysuje nawet lakieru.

Chciał zawrócić na przejeździe kolejowym. Utknął, a potem przyjechał pociąg

Ale nie. Kierowca wolał stać tak i czekać, co przyniesie los. Czy ktoś go oswobodzi? Rogatki same się podniosą? Może nadjedzie pociąg i zginie w tragicznym wypadku? Gdyby tylko mógł mieć na to jakiś wpływ…

Source: Audi „utknęło” na przejeździe kolejowym. Kierującego musiała „uratować” policja

Na czerwonym wjechał prosto pod inne auto. Zadecydował banalny błąd

Widzimy na nagraniu samochody skręcające w lewo i zatrzymujące się przed kolejnym sygnalizatorem. Jednym z nich jest biały Hyundai, który jedzie, jedzie… aż wjeżdża prosto pod czarnego Nissana. Jak to możliwe?

Typowa kolizja podczas wyprzedzania, pozwoliła złapać pijanego kierowcę

Domyślamy się, że kierujący Hyundaiem jechał w przekonaniu, że skoro przed skrętem miał zielony sygnał, to znaczy, że może bezkolizyjnie opuścić całe skrzyżowanie. Nie zwrócił uwagi ani na kolejny sygnalizator (pokazujący czerwone światło), ani na inne stojące przed nim samochody i wpakował się pod prawidłowo poruszający się pojazd.

Source: Na czerwonym wjechał prosto pod inne auto. Zadecydował banalny błąd

Kierowca „zaparkował” na dachu przystanku. Jakim cudem?

Wyjątkowo prezentujemy nagranie nie z Polski, ale z Argentyny, ale poziom absurdu na nim widoczny jest naprawdę ogromny. Widzimy samochód, stojący na dachu przystanku autobusowego. Wolnostojącego, nie dającego żadnej możliwości wjechania na niego.

Jak dużej prędkości trzeba, żeby sprawić by inne auto dachowało? Niedużej

Nieopodal stał czarny sedan i prawdopodobnie oba pojazdy się zderzyły. To mogło sprawić, że koła pierwszego samochodu na moment oderwały się od drogi. Mógł wskoczyć na bariery energochłonne. Ale jak wskoczył na dach przystanku, który go ledwo mieścił, do tego nie uszkadzając jego konstrukcji?

Source: Kierowca „zaparkował” na dachu przystanku. Jakim cudem?

NIO udowadnia, że wymienne baterie w elektrykach mają sens!

Parę ładnych lat temu Renault przedstawiło elektryczne Fluence Z.E., którego baterie można było wymieniać w specjalnie do tego przystosowanych stacjach. Idea była prosta – zamiast godziny oczekiwania, aż samochód się naładuje, lepiej wymienić rozładowany akumulator na w pełni naładowany i po kilku minutach ruszać w drogę. Samochód niestety nie przyjął się na rynku, podobnie jak pomysł z wymiennymi bateriami, którego inni producenci nie podchwycili.

Zużyte baterie wcale nie muszą być szkodliwe dla środowiska? Ciekawe wnioski z dyskusyjnego raportu

Lecz może niesłusznie? Do takiego wniosku można dojść, patrząc na dokonania chińskiego producenta aut elektryczny NIO. Już w pierwszej połowie tego roku firma ogłosiła, że przekroczyła liczbę dwóch milionów wymian baterii w swoich samochodach. Proces jest całkowicie zautomatyzowany, trwa zaledwie trzy minuty, a chroniony jest ponad 500 patentami!

Lucid Air przejedzie 832 km na jednym ładowaniu! To pierwszy elektryk nowej generacji?

Na tym NIO jednak nie poprzestało i rozpoczęło już uruchamiania stacji Powe Swap 2.0, czyli ich poprawionej wersji. Każda z nich ma miejsce na 14 baterii, a ich wydajność wynosi 312 wymian akumulatorów dziennie! To trzykrotniej więcej, niż stary model stacji. Cały proces odbywa się oczywiście automatycznie – samochód nawet sam wjeżdża na stanowisko.

Stosowanie stacji wymiany baterii ma wiele zalet – nie tylko najbardziej oczywistą, jaką jest możliwość błyskawicznego kontynuowania podróży. Użytkownik nie musi się dzięki temu obawiać degradacji akumulatora – jego stopniowego spadku wydajności i ostatecznie konieczności bardzo drogiej wymiany na nowy. Kolejna zaleta, to możliwość wykorzystywania coraz nowszych i bardziej wydajnych akumulatorów. NIO już zaprezentowało swoją baterię ze stałym elektrolitem o pojemności 150 kWh, która pozwala na przejechanie nawet 1000 km (zależnie od modelu). Ponieważ baterie są wymienne, z tego dobrodziejstwa będą mogli korzystać także kierowcy, którzy już jeżdżą autem chińskiej marki.

Source: NIO udowadnia, że wymienne baterie w elektrykach mają sens!

Kozak w Fiacie Linea wyzywa autora nagrania. Czy miał rację?

Autor nagrania, podobnie jak widoczne na początku wideo BMW oraz Peugeot, miał zielone światło. Mógł bez obaw wjechać na drogę z pierwszeństwem, na której najwyraźniej utworzył się korek. Wydawało się, że to nie problem, ponieważ auta powoli, ale posuwały się do przodu.

Kto miał pierwszeństwo na rondzie – rowerzysta czy furmanka? Takich pytań nie znajdziesz na egzaminie na prawo jazdy

I wtedy nadjechał on. Kierowca Fiata Linea. Ten szczęśliwy posiadacz sedana stworzonego na bazie Grande Punto, trąbi na autora nagrania i zatrzymuje się przed nim, blokując przejazd. Po chwili odjeżdża z (niemal) piskiem opon (czyżby pod maską pracował słynny silnik 1.4 77 KM?). Zatrzymawszy się z powodu korka, kierowca „włoskiej limuzyny” wysiadł, zwyzywał autora nagrania i odjechał (oczywiście z piskiem opon, dla podkreślenia swoich racji).

Agresywne zachowanie na drodze zakończone użyciem gazu

No dobrze, ale co tu się właściwie wydarzyło? Perspektywa kamery oraz układ skrzyżowania nie ułatwiają analizy, ale prawdopodobnie sygnalizator dla kierowcy Fiata był na tyle przesunięty, że gdy go mijał, miał zielone światło (załóżmy taki optymistyczny scenariusz). Korek sprawił, że gdy ruszył, autor nagrania wraz z innymi kierującymi mieli już zielone. Co można zrobić w takiej sytuacji? Zalecamy obserwację sytuacji na drodze i wynikające z niej wzajemne zrozumienie. Czy to udało się w tej sytuacji? Oceńcie sami kto jak rozegrał przekonanie, że ma w tej sytuacji rację.

Source: Kozak w Fiacie Linea wyzywa autora nagrania. Czy miał rację?

Wodór wcale nie jest ekologicznym paliwem? Pojawia się coraz więcej wątpliwości

W teorii samochody wodorowe to idealne rozwiązanie. Zamiast benzyny lub oleju napędowego, wlewamy do baku wodór – cała operacja trwa kilka minut i już możemy jechać dalej. Nie trzeba wydawać miliardów na sieć ładowarek, a kierowcy nie muszą tracić godziny lub dłużej (zależnie od szybkości danej ładowarki i możliwości ich samochodu), na doładowanie się do pełna. Zakładając, że dana ładowarka nie będzie zajęta lub zepsuta.

Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę

Od początku było jednak wiadomo, że wodór nie jest rozwiązaniem bez wad. Sporym problemem jest przechowywanie i transport wodoru oraz cena ogniw paliwowych. Nie bez powodu też nowa Toyota Mirai bazuje na płycie Lexusa LS, czyli flagowej limuzyny marki. Konieczność zmieszczenia gdzieś wielkich zbiorników, w którym wodór przetrzymywany jest pod ciśnieniem 700 barów, właściwie wyklucza ideę wodorowego auta miejskiego. Pozostają jednak duże limuzyny i SUV-y, których właściciele robią bardzo duże przebiegi oraz oczywiście transport, w którym zasilanie bateryjne, przynajmniej w obecnej formie, zupełnie się nie sprawdza. Potencjalnie ciekawa jest też, nienowa wszakże idea, silnika spalinowego zasilanego wodorem. Oznacza ona jeszcze mniejsze odejście od obecnego modelu transportu, przy zachowaniu zeroemisyjności.

Nie tylko elektryki! Polska chce też rozwijać transport oparty na wodorze

Tylko czy na pewno? Auta elektryczne są na tyle zeroemisyjne, na ile zeroemisyjne jest źródło prądu w ich bateriach. Podobnie jest z wodorem, a obecnie w większości jest on uzyskiwany z gazu ziemnego, w procesie wykorzystującym dużo energii. Energii elektrycznej, którą tez przecież trzeba wcześniej jakoś wytworzyć. Uzyskiwaniu wodoru towarzyszy także spora emisja dwutlenku węgla.

Fit for 55 – czy projekt KE to koniec spalinowej motoryzacji? A może czeka nas drożyzna i pogorszenie jakości życia?

Według ostatnich badań przeprowadzonych przez uniwersytety Stanforda oraz Cornella, których wyniki opublikowano w czasopiśmie Energy Science & Engineering, sytuacja jest jeszcze gorsza, niż się wydawało. Wspomniana wcześniej metoda pozyskania wodoru, wymaga wydobywania gazu ziemnego, którego 3,5 proc. ulatnia się do atmosfery już tylko w czasie tego procesu. Powoduje to o wiele większą emisję metanu, niż pierwotnie zakładano. Ponadto redukowanie emisji CO2 podczas pozyskiwania wodoru, poprzez wyłapywanie tego gazu, także jest energochłonne, co także powoduje pośrednią emisję. Ogólnie badacze ustalili, że wykorzystywanie wodoru jako paliwa w przemyśle, zamiast gazu ziemnego, powoduje zwiększenie emisji dwutlenku węgla o 20 procent!

Toyotę Mirai można już zamawiać w Polsce! Tanio nie jest

Dodajmy jeszcze, że wodór o którym mówimy, to tak zwany błękitny. W Chinach na przykład wytwarza się „szary”, czyli w procesie który także wykorzystuje paliwa kopalne, ale nie podejmuje się prób ograniczania emisji podczas pozyskiwania wodoru. Nadzieję daje naturalnie wodór „zielony”, czyli pozyskiwany poprzez elektrolizę wody i w sposób nieszkodliwy dla środowiska. Wymaga on jednak bardzo dużych ilości energii, która także może być „zielona”, ale dlaczego nie wykorzystać bezpośrednio w przemyśle czy jako „paliwo” dla pojazdów? Nie zawsze jest to jednak możliwe i wodoru nie należy jeszcze przekreślać, ale wspomniane badania pokazują, że wiele pracy czeka jeszcze naukowców, zanim pojawią się prawdziwie ekologiczne źródła energii.

Source: Wodór wcale nie jest ekologicznym paliwem? Pojawia się coraz więcej wątpliwości

Jeleń wskoczył na maskę Opla na dużym skrzyżowaniu! Skąd się tam wziął?

Zdarzenie miało miejsce w Lublinie, tuż za dużym skrzyżowaniem. Nie jest to zdecydowanie centrum miasta, ale sygnalizacja świetlna, wielopasmowa droga i estakada nie są raczej okolicą, w której spodziewamy się zagrożenia ze strony dzikich zwierząt.

Kierowca spotkał kangura na środku drogi. Ale nie w Australii tylko na Mazurach!

Może dlatego kierowca Opla Astry nie zauważył jelenia, który przeskoczył przez barierki, przebiegł przez jezdnię po lewej stronie i ponownie wykonał skok. Kierujący zareagował dopiero, kiedy zwierzę upadło mu ciężko na maskę.

Stado jeleni wbiegło w BMW! Zwierzęta próbowały przeskakiwać nad samochodem

Niewiele brakowało, a mogło dojść tu do tragedii. Gdyby jeleń uderzył w przednią szybę prawdopodobnie by ją przebił i wpadł do środka, raniąc podróżnych. Na szczęście prędkość nie była duża, a zwierzę po odbiciu się od pojazdu spadło na asfalt i pobiegło dalej.

Source: Jeleń wskoczył na maskę Opla na dużym skrzyżowaniu! Skąd się tam wziął?

Brawurowa ucieczka pijanego w Omedze przed policją

Poniższe nagranie pokazuje niestety tylko fragment ucieczki pijanego przez policją. Ale jakże widowiskowy fragment. Widzimy jak z dużą prędkością przeciska się między samochodami na prawy pas, na który w tym samym momencie z drogi podporządkowanej wyjechał inny kierujący, korzystając z zielonej strzałki. Omega hamowała aż dym poszedł z opon!

Pijany kierowca uciekał przed policją. Omal nie zginął!

Auto potem zaczęło tańczyć po drodze, ale jakimś cudem nie uderzyło w żaden inny pojazd. Wtedy dogonił je patrol policji, jadący Volkswagenem Caddy. Kierowca Omegi już jednak ruszał, wśród kłębów dymu z opon.

Kierowca co kilka dni uciekał przed policją! Wreszcie znalazł się na niego sposób

Według opisu nagrania, uciekiniera udało się w końcu zatrzymać. Nie poddał się badaniu alkomatem, ale czuć było od niego alkohol. Został zabrany na badanie krwi.

Source: Brawurowa ucieczka pijanego w Omedze przed policją

Kierowca tira przez kilka minut wyprzedzał na zakazie i po złych stronach wysepek!

To nie pierwszy taki mrożący krew w żyłach przypadek. Kierowca ciągnika siodłowego z naczepą długo i mozolnie próbuje wyprzedzić innego tira. Na jednopasmowej drodze krajowej!

Dwa tiry wyprzedzają ciąg aut na zakazie i na zakręcie. No co? Najwyżej kogoś zabiją

Nagranie ma niecałą minutę, ale już wtedy oba pojazdy były ze sobą zrównane. Jak długo tak jechały? Trudno powiedzieć. Wyprzedzający jechał lewą stroną drogi pomimo podwójnej ciągłej linii, skrzyżowań, po złej stronie wysepek… Dodajmy jeszcze, że droga nie miała pobocza, więc gdyby nagle nadjechało jakieś auto, to jego kierowca miałby do wyboru – zderzenie czołowe, albo zjechanie do rowu i prawdopodobnie uderzenie w drzewo.

Tirowiec prowokuje kierowcę osobówki, a potem blokuje z kolegą drogę, żeby go dopaść

Koniec końców manewr wyprzedzania się nie udał. Z naprzeciwka nadjechał dostawczak i tir musiał się zatrzymać. Co dziwne, zatrzymał się też kierowca wyprzedzanego pojazdu. Złośliwie blokował swojego kolegę po fachu?

Source: Kierowca tira przez kilka minut wyprzedzał na zakazie i po złych stronach wysepek!

Zajechał drogę drugiemu kierowcy na drodze ekspresowej. A ten zapomniał, że ma w aucie hamulce?

Autor nagrania poruszał się drogą ekspresową S2 i w pewnym momencie zajął pas do skrętu w prawo. Na drugi z nich wjechał kierowca busa. Autor podkreśla, że wcześniej nie miał z nim „żadnej interakcji” i chyba możemy mu wierzyć.

Kierowca osobówki zajechał tirowi drogę. Więc kierowca tira chciał go postraszyć

Kierujący busem zwyczajnie zorientował się, że znajdujący się na jego pasie tir hamuje i sądząc, że na sąsiednim pasie ruch będzie płynniejszy, zjechał na niego. Zrobił to w sposób niebezpieczny, zajeżdżając drogę autorowi nagrania.

Złośliwe zajechał drogę drugiemu kierowcy, prawie doprowadził do tragedii

Tylko co zrobił sam autor? Ocena jego prędkości nie jest łatwa, ale wydaje się, że widząc wjeżdżający przed siebie pojazd w ogóle nie zwolnił. Kiedy zderzenie było już nieuniknione, zjechał na pas obok, przekraczając ciągłą linię i dopiero wtedy zaczął zwalniać, najeżdżając też na powierzchnię wyłączoną z ruchu i w ostatniej chwili unikając wjechania w barierę energochłonną. Pamiętajmy, że czyjeś niewłaściwe zachowanie nie zdejmuje z nas obowiązku starania się uniknięcia niebezpiecznej sytuacji.

Source: Zajechał drogę drugiemu kierowcy na drodze ekspresowej. A ten zapomniał, że ma w aucie hamulce?

General Motors zaleca parkowanie Boltów z dala od innych pojazdów. Mogą się zapalić!

Na temat pożarów elektryków oraz przyczyn samozapłonów samochodów wykorzystujących baterie litowo-jonowe, pisaliśmy już wielokrotnie, więc zainteresowanych odsyłamy do linków w tekście. Problem jest ciekawy (z fizycznego i chemicznego punktu widzenia), bardzo groźny, ale także wyjątkowo rzadki. A przynajmniej wydawało nam się, że rzadki.

Auto elektryczne stanęło w płomieniach i podpaliło dwa inne pojazdy!

Problemy pożarów samochodów elektrycznych, a także hybryd plug-in, były zwykle załatwiane w prosty sposób. Okazywało się, że pewna partia była felerna i rodziła ryzyko samozapłonu, producent wzywał do serwisu garstkę właścicieli potencjalnie niebezpiecznych aut i sprawa była rozwiązana. Tym razem sytuacja jest o wiele poważniejsza. Na tyle poważniejsza, że aż trudna do uwierzenia.

Eksplozja dosłownie rozerwała samochód! To nie była bomba, tylko ładujący się elektryk

Aby nakreślić wam sytuację, najlepiej zacytujemy Dana Floresa – rzecznika General Motors:

Starając się uniknąć potencjalnych szkód budynków oraz sąsiadujących pojazdów, na wypadek rzadkich przypadków pożarów, rekomendujemy parkowanie na najwyższych poziomach parkingów oraz 15 metrów lub więcej od innych pojazdów. Ponadto zalecamy, aby nie pozostawiać ładujących się samochodów bez nadzoru, nawet jeśli korzystacie z ogólnodostępnej stacji ładowania.

Dodajmy jeszcze, że tuż przed tą wypowiedzią, General Motors zaleciało właścicielom Chevroletów Boltów (ponieważ konkretnie tego modelu dotyczy problem), aby nie ładowali baterii w swoich autach powyżej poziomu 90 procent oraz by nie pozwalali, aby poziom ich zasięgu nie spadał poniżej 110 km (deklarowany maksymalny zasięg Bolta to 383 km).

Pożar Tesla Megapack – ogromnego magazynu energii w Australii

Te zalecenia mają oczywiście zmniejszyć ryzyko wystąpienia pożaru, ale niepokojące jest to, że procent podaje je, jakby pożary jego modelu były czymś całkiem prawdopodobnym. Chevrolet wezwał co prawda do serwisów ponad 141 tys. pojazdów, ale nadal on oraz dostawca baterii, czyli LG, nie zdołali ustalić przyczyny problemów z akumulatorami. Dlatego właściciele Boltów są wzywani do zachowywania wszelkich środków ostrożności… i chyba także trzymania kciuków, żeby ich samochód nie spłonął, zanim producent znajdzie rozwiązanie problemu. Takiej sytuacji nie było jeszcze w świecie elektromobilności. Czy będzie to jedyny taki przypadek?

Source: General Motors zaleca parkowanie Boltów z dala od innych pojazdów. Mogą się zapalić!

Pieszy spacerował z bronią maszynową, a potem chciał strzelać do kierowcy?

Zdarzenie miało miejsce w Lubartowie. Na nagraniu z samochodowej kamerki widzimy pieszego, który zatrzymuje się na widok auta, a gdy kierowca hamuje, rusza przed siebie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie trzymany przez niego w ręce pistolet maszynowy!

Agresywny kierowca zajechał drugiemu drogę i wybił szybę prętem

Mężczyzna trzymał go dość dziwnie, uniesionego na wyciągniętej lewej ręce. Kiedy już zszedł z drogi samochodu, zatrzymał się, wykonał ruch jakby przeładowywał broń i chciał wystrzelić serię w powietrze. Nic z tego nie wyszło i wydawało się, że ponownie chce przeładować broń, jakby coś się zacięło lub nie zrobił tego prawidłowo za pierwszym razem, ponownie mierząc przy tej czynności w stronę kierowcy. Ten, widząc co się dzieje, szybko odjechał.

Agresywny pieszy chodzi gdzie mu się podoba

Jedna z komentujących to nagranie, śmieje się, że mężczyzna szedł od strony sklepu z zabawkami, sugerując, że nie była to prawdziwa broń. Nikła jest rzeczywiście szansa, żeby to był prawdziwy pistolet maszynowy. Lecz nie zapominajmy, że zgodnie z przepisami, nawet grożenie komuś przedmiotem tylko przypominającym broń, jest przestępstwem.

Source: Pieszy spacerował z bronią maszynową, a potem chciał strzelać do kierowcy?

Pozostawiła psa w aucie na pełnym słońcu i poszła na szlak do Morskiego Oka! Teraz grozi jej więzienie

Dyżurny zakopiańskiej komendy policji odebrał zgłoszenie o psie zamkniętym w samochodzie stojącym na parkingu przed wejściem na szlak do Morskiego Oka w Palenicy Białczańskiej. Policjanci z komisariatu w Bukowinie Tatrzańskiej skierowani na interwencję odnaleźli Skodę Fabię, która stała nasłonecznionym miejscu, a w jej środku zamknięty był skomlący pies.

Kierowca rozbił Ferrari, bo chciał uratować psa. Bohaterski czyn będzie go sporo kosztował

Mundurowi próbowali ustalić, kto jest właścicielem samochodu, jednak w pobliżu nie było nikogo kto by cokolwiek wiedział na ten temat. Policjanci nie czekali więc na powrót właściciela i podjęli próbę uwolnienia pieska. Po chwili udało się otworzyć drzwi nie powodując uszkodzeń pojazdu. Zwierzę natychmiast zostało wyciągnięte z rozgrzanego pojazdu.

Po jakimś czasie do Skody Fabii podeszła właścicielka. Tłumaczyła, że poszła na szlak do Morskiego Oka i nie zdawała sobie sprawy, że może narazić swojego psa na niebezpieczeństwo. Policjanci udokumentowali okoliczności tego zdarzenia, przesłuchali kobietę, a następnie powiadomili o tym zdarzeniu zakopiańską prokuraturę. Przypominamy, że za znęcanie się nad zwierzęciem może grozić kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Source: Pozostawiła psa w aucie na pełnym słońcu i poszła na szlak do Morskiego Oka! Teraz grozi jej więzienie

Rowerzyści są ponad prawem? Ten jest o tym święcie przekonany!

Trudno wyobrazić sobie prostszą sytuację na drodze. Samochód z kamerą zbliża się do skrzyżowania i widzimy znak, informujący, że znajduje się on na drodze z pierwszeństwem. Tymczasem z lewej strony nadjeżdża rowerzysta, zwalnia, żeby przepuścić poprzednie auto, a potem mocno naciska na pedały, wyjeżdżając przed maskę autora nagrania. Dlaczego tak zrobił?

Rowerzysta poważnie uszkodził auto i próbował uciec. Później nie było lepiej

Autor wcisnął hamulec i zatrąbił. Jak potem wyjaśnił, rowerzysta zaczął rzucać wyzwiska w jego stronę, więc zdecydował się zawrócić i dogonić tego pana. Pomimo protestów pasażerki. Podejrzewamy, że kierujący już wcześniej wdawał się w dyskusje z innymi uczestnikami ruchu, co pewnie nie zawsze kończyło się przyjaźnie.

Nasz znajomy rowerzysta szukał guza. I prawie go znalazł

Tym razem bardzo dobrze zrobił, że ruszył za rowerzystą, ponieważ wszyscy w ten sposób otrzymaliśmy ważną lekcję. Autor zapytał cyklistę, dlaczego nie zastosował się do znaku ustąp pierwszeństwa. Co odpowiedział ten pan? Oczywiście „bo jadę na rowerze”. To nie tak, że on nie zna znaków drogowych. Zna. Tylko uważa, że przepisy są dla kierowców, a nie dla rowerzystów. To wyjaśnia wiele sytuacji na drogach, jakie widzieliśmy.

Source: Rowerzyści są ponad prawem? Ten jest o tym święcie przekonany!

Kula ognia wybuchła po uderzeniu motocykla w Matiza!

Zdarzenie miało miejsce w Świeciu. Na poniższych nagraniach, zarejestrowanych przez dwie, umieszczone w różnych miejscach kamery, widać cały przebieg zdarzenia. Warto przyjrzeć im się bliżej.

12-latka wjechała na przejściu prosto pod samochód! Drastyczne nagranie

Na pierwszym można odnieść wrażenie, że we wjeżdżający na ulicę samochód uderzył pędzący pocisk, a nie motocykl. Jednak drugie pokazuje inną perspektywę – zanim jeszcze Daewoo dojechało do skrzyżowania, motocykl był już widoczny w kadrze. Kierowca nie mógł nie widzieć jego zbliżającego się światła (zbliżającego się nie tak szybko, jak na pierwszym nagraniu, które wygląda na przyspieszone). Mimo to wjechał na drogę bez zatrzymania. Motocykl wbił się w bok pojazdu i nastąpił wybuch.

W zdarzeniu zginęli obaj kierujący – 59-letni kierowca Matiza oraz poruszający się Hondą motocyklista, którego tożsamość jest dopiero ustalana.

Source: Kula ognia wybuchła po uderzeniu motocykla w Matiza!

Tragedia na Rajdzie Śląska! Zginęła pilotka jednej z załóg

Do tragedii doszło w sobotę o godzinie 11:00 na odcinku specjalnym Chybie (powiat cieszyński). Jak podają organizatorzy, samochód załogi numer 40 wypadł z trasy i uderzył w ogrodzenie. Z kolei policja dodaje, że Honda Civic zjechała z drogi na prostym odcinku, tuż przed zakrętem.

Kolejna załoga pojawiła się na miejscu minutę po zdarzeniu i natychmiast ruszyła z pomocą. Na miejscu zdarzenia niezwłocznie pojawiły się również dwa zespoły ratunkowe. Niestety w wyniku wypadku na miejscu zginęła pilotka – Agnieszka Pyra. Jej mąż Tomasz, siedzący za kierownicą, nie odniósł obrażeń, ale trafił do szpitala na badania.

W następstwie tego tragicznego wydarzenia, komitet organizacyjny Rajdu Śląska podjął decyzję o zakończeniu zawodów. Załogi, kibice oraz osoby zaangażowane w organizację rajdu, zgromadziły się przed Stadionem Śląskim, by uczcić pamięć zmarłej minutą ciszy.

Source: Tragedia na Rajdzie Śląska! Zginęła pilotka jednej z załóg

Kuba Wojewódzki niezadowolony ze swojego Ferrari? Wskazał poważny minus

Całkiem niedawno pisaliśmy o tym, że Kuba Wojewódzki pokazał się w nowym samochodzie – niebieskim Ferrari 488 Pista Spider. 720 KM za plecami, bezkres nieba nad głową i wrażenia z jazdy, o jakich się zwykłym śmiertelnikom nie śniło. Bolidy z Maranello zdecydowanie nie są samochodami na każdą okazję, ale raczej łatwo wybaczyć im komfort jazdy na polskich drogach czy niewielki prześwit.

Kuba Wojewódzki ma nowe auto? Pokazał się w Ferrari 488 Pista Spider!

Tymczasem Kuba Wojewódzki chyba nie zawsze jest zachwycony podczas jazdy 488 Pista Spider. Ostatnio wrzucił na swojego Instagrama zdjęcie zza kierownicy włoskiego bolidu i napisał: „Kup kabriolet mówili. Będzie pięknie mówili. Wszyscy cię zobaczą mówili”.

Jak widać na samym zdjęciu, sąsiedni pas zajęła ciężarówka, a Wojewódzki miał głowę na wysokości jej wielkiego koła. Przeszkadzała mu jego bliskość? Może zaraz obok znajdowała się rura wydechowa? Albo nawiązywał też do widoku w lusterku, czyli sporego na oko korka.

Kuba Wojewódzki na celowniku policji – jechał 250 km/h! Ale ma dobre wytłumaczenie?

Z doświadczenia możemy powiedzieć, że rozumiemy narzekanie showmana. Kabriolet potrafi dać ogromną radość, ale czar pryska, kiedy jedziemy w gęstym ruchu. Wszechobecny, niczym nie wytłumiony hałas, spaliny, kurz spod kół oraz widoki jak na opisywanym zdjęciu, to naprawdę żadna przyjemność. Dlatego też nie dziwi nas widok osoby jadącej kabrioletem, która pomimo ładnej pogody, porusza się po mieście z zamkniętym dachem.

Source: Kuba Wojewódzki niezadowolony ze swojego Ferrari? Wskazał poważny minus

Półprzewodniki – co to jest i do czego służą w samochodach?

Czym są półprzewodniki?

Mówi się o nich „chipy”, „układy scalone” oraz właśnie półprzewodniki. Półprzewodniki wytwarza się między innymi z krzemu, a zasada ich działania jest zawarta w samej nazwie. Naturalnie nie przewodzą prądu tak dobrze jak przewodniki, ale też nie blokują go jak oporniki. Zależnie jednak od różnych czynników (takich jak ich dokładny skład, panująca temperatura czy pole elektryczne), mogą pełnić jedną lub drugą rolę. Istnieją różne zastosowania półprzewodników – tworzy się z nich między innymi diody do obwodów elektronicznych, tranzystory czy układy scalone (stąd używana czasem zamiennie nazwa).

Volkswagen sprzedaje swój model z zaślepką zamiast radia! To odpowiedź na kryzys

Innymi słowy, półprzewodniki stanowią podstawę wykorzystywanych przez nas na co dzień urządzeń elektronicznych. Sporo elektroniki znajdziemy także w samochodach i dochodzimy tym sposobem do istoty interesującego nas problemu. Nie od dziś się przecież mówi, że współczesne auta to „komputery na kołach”!

Półprzewodniki w samochodach

Praca przeciętnego samochodu spalinowego nadal opiera się na prawach fizyki, ale warunki w jakich dochodzi do tych fizycznych procesów (jak praca tłoka na skutek wybuchu mieszanki paliwowo-powietrznej) są już ściśle kontrolowane przez elektronikę. Dlatego w aucie znajdziemy zwykle przynajmniej 50 półprzewodników, ale to opcja minimum. Współczesne modele pełne są elektroniki uprzyjemniającej nam podróż i dbającej o nasze bezpieczeństwo, dlatego naprawdę wypasione samochody mogą potrzebować nawet 150 półprzewodników albo i więcej.

Ogromny problem branży motoryzacyjnej. Fabryki stoją i lepiej nie będzie jeszcze przez długi czas

Na to gdzie są one wykorzystywane, wskazują sami producenci, próbujący walczyć z kryzysem. Niedawno pisaliśmy o przypadku Volkswagena Foxa, w którym system multimedialny zastąpiono… zaślepką. Na taki zabieg decydują się zresztą też inni producenci, również w Polsce. Peugeot z kolei zrezygnował z cyfrowych zegarów w modelu 308, wprowadzonych przy okazji ostatniej drobnej modernizacji. Firmy wycinają też z wyposażenia systemy wsparcia kierowcy, takie jak asystenci pasa ruchu, wykrywanie ryzyka kolizji czy automatycznie uruchamiane światła drogowe. Z ofert znikają też (lub klienci są zniechęcani do ich zakupu) adaptacyjne światła diodowe.

Ile czeka się na nowe auto?

Problemy z dostępnością półprzewodników odbiły się poważne na rynku nowych aut, znacznie wydłużając czas oczekiwania na zamówiony samochód. W skrajnych przypadkach mówi się nawet o roku! Niektóre firmy stworzyły nawet listy problematycznych elementów wyposażenia, które odradzają klientom handlowcy, ostrzegając że ich jedna zachcianka, może wydłużyć czas oczekiwania na samochód nawet o kilka miesięcy!

Covidowy postój w zakładach produkcyjnych odbija się na polskich kierowcach

Kiedy zakończy się kryzys półprzewodnikowy? Według ostatnich estymacji, powinien potrwać do połowy 2022 roku. Nie można jednak wykluczać, że termin ten ulegnie przesunięciu.

Source: Półprzewodniki – co to jest i do czego służą w samochodach?

Wpadł w poślizg i wylądował na barierce. Jak on to zrobił?

Zdarzenie miało miejsce na remontowanym odcinku autostrady (lub drogi ekspresowej). Dwa pasy ruchu zwężały się do jednego, który prowadził na sąsiadującą jezdnię. Kierowca Nissana Primery tak jak wszyscy zmniejszył prędkość i zajął właściwy pas.

Nie zauważył zwężenia na drodze. Dwa auta rozbite, a trzecie dachowało

Czy jechał mimo to za szybko? Może ma łyse opony? Trudno inaczej wytłumaczyć to, że po skręceniu kierownicy, tył auta nagle uciekł. Nissan zaczął obracać się wokół własnej osi i zawisł na barierze odgradzającej pasy ruchu.

Source: Wpadł w poślizg i wylądował na barierce. Jak on to zrobił?

Kolejne Ferrari rozbite na polskich drogach. Kierowca nie ogarnął mocy i napędu na tył?

W sieci można znaleźć nagrania, na których widać, jak ktoś jedzie Ferrari (lub podobnie mocnym autem) po prostej drodze, gdy nagle tył mu ucieka i auto uderza w coś. Brak doświadczenia nie idzie w parze z samochodami, które choć wyposażone w elektronikę czuwającą nad bezpieczeństwem, stworzone są dla wprawnych kierujących.

Wypożyczył Ferrari Californię, niedługo potem rozbił je na drzewie!

Wybaczcie przydługi wstęp, ale sądzimy, że dobrze oddaje on problem, który doprowadził do kolejnego zdarzenia z udziałem Ferrari. Tym razem w okolicach Włocławka, gdzie 30-letni kierowca „nie dostosował prędkości do warunków”, jak podała policja. W momencie zdarzenia miały miejsce silne opady deszczu, co bez wątpienia przyczyniło się do zdarzenia.

Pijany wjechał Ferrari na torowisko i rozbił je na słupie!

Rozbite auto to Ferrari 458 Italia, które rozwija 570 KM. Nierozsądne wciśnięcie gazu na mokrej nawierzchni, może mieć tylko jeden efekt w takim aucie. Na szczęście uszkodzeniu uległo jedynie samo Ferrari, a i to uszkodzeniom niegroźnym. Zdarzenie zostało więc zakwalifikowane jako kolizja i kierujący otrzymał jedynie mandat.

Source: Kolejne Ferrari rozbite na polskich drogach. Kierowca nie ogarnął mocy i napędu na tył?

Takich piruetów na „zakręcie mistrzów” jeszcze nie było!

To zdarzenie zasługuje na uwagę z kilku powodów. Po pierwsze znowu doszło do niego z prawej strony (patrząc od strony kamery), a więc przydarzyło się kierowcy jadącemu pod górę. Co z zasady jest o wiele trudniejsze do osiągnięcia, niż poruszając się w przeciwnym kierunku. Po drugie było raczej sucho, co tylko utrudniało „zadanie”.

Dwóch asów spotkało się na „zakręcie mistrzów”. Jeden omal nie zginął!

Trzecim powodem jest sam przebieg zdarzenia. Kierowca Citroena C3 kiedy tylko pojawił się w kadrze, już sunął bokiem. Musiał wpaść w poślizg jeszcze przed połową zakrętu! Złapał przednimi kołami trawę, co spowodowało kolejne obrócenie auta o 90 stopni, a potem jeszcze raz, aż wreszcie samochód zaliczył rolkę i poważnie uszkodzony zatrzymał się na boku.

Niegroźny poślizg na „zakręcie mistrzów” zakończony dachowaniem!

Nie wiemy w jakim stanie był (lub byli) podróżujący Citroenem, ale jak widać na dalszej części nagrania, zdarzenie spowodowało poważne utrudnienia. Zwróćcie też uwagę na zachowanie innych kierowców tuż po wypadku. Biała Skoda Citigo się zatrzymała, Passat kombi zjechał za przewróconym Citroenem. Natomiast kierowcy czerwonej Kii Ceed oraz beżowego Fiata Tipo po prostu odjechali. Bo co ich obchodzi, że ktoś miał wypadek i potrzebuje pomocy, a przepisy nakazują im zatrzymać się i tej pomocy udzielić…

Source: Takich piruetów na „zakręcie mistrzów” jeszcze nie było!

Audi TT Roadster od Panka spłonęło! Nie wytrzymało traktowania przez klienta?

Jak pisaliśmy już wielokrotnie, Panek nie jest typową firmą carsharingową i oprócz aut na minuty, mających służyć za środek transportu z punktu A do punktu B, oferuje również możliwość spełniania marzeń. Co jakiś czas do oferty dołączane są wyjątkowe samochody – czasami dające wyjątkową frajdę z jazdy, a czasami pozwalające na przejażdżkę w stylu retro.

Jaguar F-Type pojawi się w ofercie Panka! Wytrzyma dłużej niż Porsche Cayman?

Najnowszy dodatek do floty Panka właściwie spełnia oba te kryteria – TT Roadster jest pierwszym samochodem z otwartym nadwoziem w carsharingu, co samo w sobie jest źródłem sporej przyjemności. Ale z drugiej strony mowa o egzemplarzu pierwszej generacji, wyprodukowanym w 2001 roku, dlatego auto trafiło do klasy Retro.

Niestety nie zagościło w niej długo. Niecałą dobę po udostępnieniu samochodu, auto spłonęło. Jak informuje Panek w komunikacie, nikt nie ucierpiał w zdarzeniu. Nie znamy przyczyn pożaru, ale firma podała, że kierowca jechał ponad 170 km/h na Wisłostradzie (przy ograniczeniu do 80 km/h) oraz że „auto miało znaczne przekroczenia obrotów silnika”. Trudno zrozumieć to ostatnie stwierdzenie – TT miało zepsuty ogranicznik obrotów? Czy kierowca co chwilę wkręcał jednostkę na czerwone pole? Auto nie wygląda na rozbite, więc Panek najwyraźniej sugeruje, że 20-letni samochód nie wytrzymał zbyt brutalnej jazdy i to doprowadziło do pożaru.

Audi TT Roadster miało pod maską silnik 1.8 T w podstawowej wersji o mocy 150 KM. Było nieźle wyposażone, między innymi w skórzane i podgrzewane fotele, ale dach miało sterowany ręcznie. Bez wątpienia sprawiłoby sporo przyjemności niejednemu kierowcy. A tak dołączyło do Porsche Caymana, który przetrwał w ofercie jeszcze mniej, nim został rozbity.

Source: Audi TT Roadster od Panka spłonęło! Nie wytrzymało traktowania przez klienta?

Zatrąbił na drugiego kierowcę, potem bał się go nawet przy policji

Kierowca auta z kamerą znajdował się już na rondzie, kiedy nagle wjechało przed niego Audi. Kierujący niemieckim autem zrobiłby rozsądniej, gdyby poczekał, ale był pewien swojej oceny sytuacji oraz tego, że wjedzie przed autora nagrania, nie zmuszając go do hamowania. Tak też się stało.

Poucza innego kierowcę, a potem żali się, że tamten okazał się agresywny

Mimo tego, autor zatrąbił na niego, jak sam twierdzi „odruchowo oraz zgodnie z prawem”. Nad tym można się już zastanawiać. Zgodnie z przepisami „kierujący pojazdem może używać sygnału dźwiękowego lub świetlnego, w razie gdy zachodzi konieczność ostrzeżenia o niebezpieczeństwie”. Innymi słowy, jeśli ktoś wykonuje jakiś manewr, który nam zagraża, ostrzegamy go, żeby manewru zaprzestał. W tej sytuacji było już po manewrze, więc użycie klaksonu było jedynie reprymendą. A przepisy mówią jasno, że „zabrania się nadużywania sygnału dźwiękowego”.

Agresywny kierowca osobówki spotkał dramatyzującego motocyklistę?

Praktyka oczywiście bywa inna i kierowcy często się „upominają” nawzajem, na co zwykle inni reagują włączeniem awaryjnych, w geście przeprosin. Tymczasem kierowca Audi zdenerwował się tym, że ktoś „zwraca mu uwagę”, zatrzymał się i wysiadł. Autor nagrania pospiesznie wrzucił wsteczny i cofnął, unikając konfrontacji.

Nie zadzieraj z kierowcami Audi, bo nawet policja ci nie pomoże

Później obaj kierujący jechali bez żadnych niesnasek, kiedy nagle autor nagrania zauważył patrol policji. Poprosił go o interwencję, a policjanci polecili kierowcy Audi zjechanie na pobliską stację benzynową. Autor jedzie za nimi, ale kiedy kierujący Audi wysiada i idzie razem z policjantem w stronę autora, ten nagle wrzuca wsteczny i cofa. Kierowca Audi zrezygnowany macha w jego stronę i zaczyna rozmowę z policjantem.

Agresywny kierowca atakuje drugiego kierującego za przepisową jazdę?

Podsumujmy. Zatrzymywanie się i podchodzenie na środku drogi do innego kierowcy, nawet w celu powiedzenia: „Przepraszam uprzejmie, ale proszę nie trąbić” nie jest właściwym zachowaniem. Autor nagrania, który sam siebie określa jako „drobny 19-latek” mógł wystraszyć się wytatuowanego osiłka. Wbrew jego mniemaniu jednak, użycie klaksonu nie do końca było zgodne z przepisami. Mimo to zrobił to, a później nie miał nawet odwagi wyjaśnić, dlaczego to zrobił. Nawet w obecności policjantów! Bał się, że zostanie pobity na oczach dwóch funkcjonariuszy? Jakby tego było mało, autor informuje, że „zgłosił wideo na policję”. Czyli mamy rozumieć, że sprawa nie zakończyła się na miejscu? Nie porozmawiał z policjantami i nie pokazał im nagrania, żeby uzasadnić swoją prośbę o interwencję? Wytłumaczenia mogą być więc tylko dwa. Albo policjanci uznali, że nie stało się nic niewłaściwego, więc autor wysłał nagranie w nadziei na rozpatrzenie sprawy przez innych funkcjonariuszy, albo… tak bardzo się wystraszył, że odjechał z tej stacji benzynowej i udał się na komisariat, zgłosić sprawę z dala od kierowcy Audi. Jak obstawiacie?

Source: Zatrąbił na drugiego kierowcę, potem bał się go nawet przy policji

Kuba Wojewódzki ma nowe auto? Pokazał się w Ferrari 488 Pista Spider!

Widzieliśmy go już za kierownicą Porsche, Lamborghini, Bentleyów, a teraz Wojewódzki pokazał się w kolejnym Ferrari. Tym razem chodzi o model 488 Pista Spider, a więc najostrzejszą wersję, a do tego pozbawioną dachu.

Kuba Wojewódzki na celowniku policji – jechał 250 km/h! Ale ma dobre wytłumaczenie?

Za plecami podróżujących znajduje się jednostka V8 z dwiema turbinami, która rozwija 720 KM. Włoski roadster potrafi przyspieszyć do 100 km/h w 2,85 s i pędzić nawet 340 km/h!

Uważni obserwatorzy profilu Kuby Wojewódzkiego na Instagramie zauważyli, że niebieskie 488 Pista Spider widać było już wcześniej, na zdjęciu garażu podziemnego, gdzie stała prawdziwa kolekcja samochodów marzeń. Zdjęcie miało podpis „Zawsze chciałem mieć takie coś”. Czyżby wszystkie te auta należały tylko do niego? A może ma tylko dostęp do samochodów z tej kolekcji?

Source: Kuba Wojewódzki ma nowe auto? Pokazał się w Ferrari 488 Pista Spider!

Uciekał przed policją jadąc ponad 200 km/h! Roztrzaskał auto o drzewo i wylądował na dachu

W miejscowości Mosty (gmina Nowa Wieś Lęborska) Audi Q5 wyprzedziło tuż przed przejściem dla pieszych nieoznakowany radiowóz. Policjanci natychmiast ruszyli za nim na sygnale, nakazując zatrzymanie się. Kierujący Audi spróbował ucieczki, z coraz większą prędkością, wjeżdżając do Lęborka a później na drogi gminy Nowa Wieś Lęborska. W pewnym momencie prędkość z jaką jechał w miejscu ograniczenia do 40 km/h wyniosła około 150 km/h!

Uśmiechnięty uciekał przed policją i wszystko nagrywał. Ciekawe czy teraz też jest mu wesoło

Do pomocy funkcjonariuszom włączyły się kolejne patrole. Kierowca Audi jechał bardzo niebezpiecznie i uciekając przed policjantami popełniał liczne wykroczenia, momentami jadąc ponad 200 km/h! W pewnym momencie, po wykonaniu kolejnego ryzykownego manewru wyprzedzania, stracił panowanie nad autem, zjechał na lewą stronę drogi i uderzył w drzewo. Audi obróciło się w powietrzu i dachowało, jeszcze kilkakrotnie obracając się na drodze.

Kierowca co kilka dni uciekał przed policją! Wreszcie znalazł się na niego sposób

Wygadało to bardzo groźnie, ale kierowca nie odniósł poważniejszych obrażeń. Policjanci poddali go badaniu alkomatem, ale 22-latek okazał się trzeźwy. Powodem jego ucieczki był brak prawa jazdy, które stracił za przekroczenie 24 punktów karnych, „uzbieranych” głównie za niestosowanie się do ograniczeń prędkości.

Mężczyzna usłyszy wkrótce zarzuty przestępstwa niezatrzymania się do kontroli drogowej oraz licznych wykroczeń, w tym wielokrotnego spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Najważniejszym zarzutem jest jednak niezatrzymanie się do kontroli drogowej jest przestępstwem, zagrożonym karą 5 lat pozbawienia wolności i zakazem prowadzenia wszelkich pojazdów. Ciekawi jesteśmy jaką faktycznie karę dostanie, ponieważ pojawiły się nieoficjalne doniesienia, jakoby 22-latek był synem policjanta, co mogłoby tłumaczyć, dlaczego sądził, że jest bezkarny.

Source: Uciekał przed policją jadąc ponad 200 km/h! Roztrzaskał auto o drzewo i wylądował na dachu

BMW X6 utknęło na schodach! Właściciel chciał zakosztować „miejskiej dżungli”?

Jak podaje chorzowska policja, kierujący BMW X6 nie zauważył, że droga w którą wjechał, nie jest przeznaczona dla pojazdów, a prowadzi tylko do dużych schodów. 40-letni kierowca z niewyjaśnionych przyczyn, najprawdopodobniej z roztargnienia, zjechał z jednej części schodów osiedlowych przy ulicy Gałeczki i utknął na drugiej.

Kierowca BMW nie umie wchodzić w zakręty, ale za to nauczył się latać

Na szczęście nikt w tym czasie nie korzystał z tej drogi dla pieszych i nikomu nic się nie stało. Niewielkim uszkodzeniom uległ tylko samochód. BMW X6 jest SUV-em i ma zwiększony prześwit, ale ze zdjęć wynika, że auto zawadziło podłogą o schody i to je musiało zatrzymać. Możliwe też, że dolna część przedniego zderzaka dotknęła chodnika. Była więc potrzebna pomoc wyspecjalizowanych pracowników pomocy drogowej.

Kierowca BMW ułatwiał sobie jazdę torami. Trafił na mało wyrozumiałego motorniczego

Trudno powiedzieć, dlaczego kierowca nie zatrzymał się, kiedy tylko zauważył, że zjeżdża po schodach. Jechał zbyt szybko? Może pomyślał, że jakoś da radę zjechać? Jeśli tak, to zamiast pakietu sportowego M, powinien przy kupnie auta zamówić pneumatyczne zawieszenie – to by rozwiązało problem. A tak czeka go opłacenie mandatu oraz naprawa auta.


Source: BMW X6 utknęło na schodach! Właściciel chciał zakosztować „miejskiej dżungli”?

Uprzejmość na drodze doprowadziła do kolizji! To przykre, ale to prawda

Zwykle w kontekście uprzejmości mówi się o zatrzymywaniu się przed przejściami dla pieszych, przed którymi ktoś stoi (przypominamy, że według nowych przepisów ustąpić należy osobie wchodzącej na przejście, a nie stojącej w jego pobliżu). Na drodze jednopasmowej i podczas jazdy w korku lub przy niewielkim ruchu, trudno mieć zastrzeżenia do takiego zachowania. Gorzej jest w sytuacji, gdy ulica ma kilka pasów i nagle jedno z aut się zatrzymuje – to często spotykany przepis na tragedię.

Zobaczcie, jak jednym uprzejmym gestem, doprowadzić do groźnej sytuacji na drodze

Zwolennicy ustępowania pieszym zawsze i wszędzie, oburzają się w takich sytuacjach, ponieważ nie można krytykować „bycia uprzejmym”, a wszyscy inni powinni się byli domyślić, co chodzi po głowie jednego z kierowców. Niestety okazuje się, że „uprzejmym” można być tylko wobec pieszych.

Nagłe hamowanie na drodze, bo przecież trzeba przepuścić pieszych, zakończone kolizją

Na nagraniu widzimy, że kierujący Nissanem Almerą zatrzymał się na środku drogi. Bez powodu? Ależ nie! Uprzejmie chciał umożliwić przejazd skręcającemu kierowcy ciągnika siodłowego. Zignorował go autor nagrania, a jadąca z tyłu ciężarówka uderzyła w Nissana. Według opisu pod nagraniem, winnym kolizji uznano… kierowcę osobówki! Ponieważ zatrzymał się w sytuacji, której nie nakazywały tego przepisy. Czyli bycie uprzejmym wobec pieszych jest cnotą, a za podobnie (bezmyślną i zaskakującą innych kierujących) uprzejmość wobec drugiego kierowcy można dostać mandat. Interesujące.

Source: Uprzejmość na drodze doprowadziła do kolizji! To przykre, ale to prawda

Potrącił dziecko i odjechał. Policja go znalazła, ale prokuratura umorzyła sprawę!

Do zdarzenia doszło w lutym na jednej z poznańskich ulic. Dziecko wybiegło zza zaparkowanego samochodu na zaśnieżoną drogę, a nadjeżdżający kierowca Volkswagena Passata, nie mógł uniknąć zderzenia. Po wszystkim dziecko uciekło, a kierowca odjechał.

Dziecko wbiegło prosto pod samochód! Po potrąceniu, kierowca pojechał dalej

Pisaliśmy wtedy, że kierującego mogą spotkać bardzo poważne konsekwencje. Potrącenie nie było z jego winy, ale dla polskich sądów oraz policji zwykle nie ma to znaczenia. Zwłaszcza gdy kierowca odjeżdża z miejsca zdarzenia. Tym razem było jednak inaczej.

Piesza weszła wprost pod auto, policja nie widzi jej winy

Policja odnalazła Passata z nagrania, ale nie jego kierowcę, który wyjechał za granicę, gdzie pracuje. Wrócił w marcu i stawił się na przesłuchaniu. Sprawa trafiła do prokuratury, a ta… nie znalazła podstaw, żeby stawiać kierującemu zarzuty. Po zdarzeniu zatrzymał się, ale dziecko natychmiast uciekło. Nie odniosło też w skutek potrącenia żadnych obrażeń. Uznano więc, że skoro kierowca nie mógł udzielić dziecku pomocy, a po drugie nie było takiej potrzeby, sprawę trzeba zamknąć.

Od siebie dodamy jedynie, że w podobnych sytuacjach warto mimo wszystko zatrzymać się i podjąć próbę odszukania dziecka lub innego pieszego, który wylądował na naszej masce, a potem uciekł. Osoba potrącona może pod wpływem szoku i adrenaliny nie zauważyć ewentualnych obrażeń. Jeśli nie podejmiemy żadnej próby pomocy jej lub chociaż odszukania, możemy sobie poważne zaszkodzić.

Source: Potrącił dziecko i odjechał. Policja go znalazła, ale prokuratura umorzyła sprawę!

Policja wyprzedza na skrzyżowaniu i przejściu dla pieszych. Władza może więcej?

Autor nagrania jechał przez jedną z ulic Kędzierzyna-Koźla, kiedy nagle wyprzedził go policyjny Volkswagen Caddy. Nie jechał na sygnale, ale nie przeszkadzało to policjantowi w wyprzedzeniu auta z kamerą przed przejściem dla pieszych i na skrzyżowaniu. Gdyby zaczął wykonywać manewr kilka metrów dalej, a autor zatrzymałby się przed przejściem (tak jak to potem zrobił), mogłoby dojść do tragedii.

Autor nagrania wysłał wideo do Komendy Wojewódzkiej Policji, które opatrzył wiadomością i wypunktował dziewięć wykroczeń, jakich dopuścił się funkcjonariusz. Co prawda nie wszystkie były zgodne z prawdą – na przykład nie ma żadnego dowodu na przekroczenie prędkości przez policjanta, a na przejeździe rowerowym nie było rowerzystów, więc nie można było nie ustąpić im pierwszeństwa. Nie ma to jednak znaczenia, policjanci lepiej wiedzą, jakie wykroczenia zostały tu popełnione. Pozostaje tylko nadzieja, że funkcjonariusz winny tej sytuacji, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.

Aktualizacja:

Jak podaje dziennik.pl, policjant siedzący za kierownicą tego radiowozu został już zidentyfikowany. Okazało się, że jechał jako wsparcie dla swoich kolegów, którzy zatrzymali osobę poszukiwaną listem gończym. Niestety nie włączył sygnałów uprzywilejowania, więc nie może liczyć na taryfę ulgową. Otrzymał mandat na 1000 zł oraz punkty karne. Czeka go także postępowanie dyscyplinarne.

Source: Policja wyprzedza na skrzyżowaniu i przejściu dla pieszych. Władza może więcej?

Lamborghini Murcielago wylądowało w rowie! Kierowcę przerosła moc auta?

Do zdarzenia doszło w miejscowości Załuż w powiecie sanockim. Według wstępnych ustaleń, kierowca stracił panowanie nad autem na łuku drogi i w skutek tego, Lamborghini wylądowało w rowie.

Na szczęście w zdarzeniu nie uczestniczył żaden inny pojazd. Murcielago podróżowały dwie osoby – kierowca z lekkimi obrażeniami trafił do szpitala, a pasażerowi nic się nie stało.

Policja dopiero ustala szczegóły zdarzenia, ale raczej nietrudno się domyślić, najbardziej prawdopodobnego przebiegu zdarzeń. Nie wiemy z jaką dokładnie wersją Murcielago mamy do czynienia, ale bardzo możliwe, że było to poliftingowe LP640. Oznacza to 640 KM i przyspieszenie do 100 km/h w 3,4 s. Lamborghini ma oczywiście napęd na wszystkie koła, ale znane jest też z niewybaczania błędów i zaskakiwania kierowcy, gdy przekroczy granicę przyczepności.

Source: Lamborghini Murcielago wylądowało w rowie! Kierowcę przerosła moc auta?

Obywatelskie zatrzymanie rozgrzesza ze stwarzania zagrożenia karambolem?

Pijani kierowcy to potencjalni zabójcy – nie bójmy się tego określenia. Dlatego zawsze powinniśmy reagować, widząc ich na drodze. Tylko trzeba to robić z głową, a nie bawić się w policję.

Spójrzcie tylko na poniższe nagranie. Kierowca Renault Espace zajeżdża drogę srebrnemu Yarisowi i zmusza go do zatrzymania. Na autostradzie A1! To samo w sobie grozi karambolem. Zatrzymuje się też autor nagrania, obaj wysiadają z samochodów (osoby przechadzając się po autostradzie wcale nie stwarzają zagrożenia dla siebie i innych). Kierujący Renault próbuje przez otwartą szybę wyciągnąć kluczyk ze stacyjki Toyoty, ale mu się to nie udaje. Yaris rusza, wjeżdżając na lewy pas, który to manewr mógł skończyć się kolejną tragedią.

Rozpoczyna się pościg po autostradzie. Kierowca Yarisa próbuje za wszelką cenę uciec, spychając nawet z lewego pasa inne auto i najeżdżając kołami na trawę. Kolejne zagrożenie wypadkiem i potencjalnie karambolem, spowodowane ryzykowną i nieudaną próbą zatrzymania go. Później Toyota zjechała z autostrady, a pościg trochę się uspokoił, chociaż trudno oszacować z jakimi prędkościami poruszały się auta.

Koniec końców kierowca Yarisa sam się zatrzymał na parkingu, przyjechała policja, a on wydmuchał najpierw 2,5 promila, a później 2,7. Wspaniale, że udało się go zatrzymać. Można było co prawda od razu zadzwonić na policję i śledzić podejrzanego (który jak zauważa wielu komentujących jechał „lepiej niż niejeden trzeźwy” i są zaskoczeni po czym inni kierujący poznali, że jest pijany), podając gdzie zmierza. Opisywaliśmy już kilka przypadków, w których taka zabawa w policjantów i pościgi za pijanymi, nie kończyły się dobrze. Ten zakończył, ale kilkukrotnie mogło dojść do tragedii.

Source: Obywatelskie zatrzymanie rozgrzesza ze stwarzania zagrożenia karambolem?

O krok od tragedii na przejściu. Tir nie miał szans wyhamować!

Wszystko zaczęło się od autora nagrania, który zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, widząc dwie osoby, czekające na możliwość przeprowadzenia rowerów. Zgodnie z nowymi przepisami pierwszeństwo ma pieszy „wchodzący” na przejście. Czy ktoś stojący przed nim to osoba „wchodząca”? Autorzy nowelizacji z niezrozumiałych powodów pozostawili to do interpretacji.

Piesi przeszli na wyspę pomiędzy pasami, której obecność sprawia, że mamy to do czynienia z dwoma osobnymi przejściami. Czy kierowca białego busa miał obowiązek się zatrzymać? Ponownie kwestia do interpretacji.

Nie ma tylko wątpliwości co do tego, że zbliżając się do przejścia, trzeba brać pod uwagę, że ktoś się przed nim zatrzyma. Tymczasem kierowca tira cały czas siedział na zderzaku busa, co w każdej sytuacji było błędnym zachowaniem. Na szczęście sprawa zakończyła się bez żadnych strat, ale pomyślcie co by było, gdyby skręcający tir uderzył w pieszych lub nie skręcił, uderzył w busa i wepchnął go na prowadzących rowery?

Source: O krok od tragedii na przejściu. Tir nie miał szans wyhamować!

Autem bez drzwi próbował uciec przed policją i spychał radiowóz!

Patrol kłodzkiej drogówki zauważył w Trzebieszowicach Opla Astrę cabrio w opłakanym stanie. Auto nie miało drzwi i brakowało w nim również wiele innych elementów nadwozia. Kierujący autem widząc próbujących go zatrzymać funkcjonariuszy, przyspieszył i uderzył w drzewo, ale nie zatrzymując się, pojechał dalej. Po kilkukilometrowym pościgu kierowca Opla usiłował zepchnąć radiowóz z drogi, uderzając w niego. Skutek był jednak odwrotny – to 28-letni kierujący stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w ogrodzenie cmentarza.

Nie dając za wygraną, kierowca wybiegł z auta próbował uciekać z miejsca zdarzenia, ale błyskawicznie został zatrzymany przez policjantów. Jak się okazało, ma on dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Ponadto kierował pojazdem niezarejestrowanym i – co policja podkreśliła, jakby nie było oczywiste – bez aktualnych badań technicznych i bez obowiązkowego ubezpieczenia. Nic dziwnego, skoro stan techniczny Astry stwarzał zagrożenie bezpieczeństwu w ruchu drogowym.

Mężczyzna trafił do aresztu i usłyszał zarzuty ucieczki przed policją oraz niestosowania się do sądowego dożywotniego zakazu kierowania pojazdami mechanicznym. Odpowie też za spowodowanie kolizji drogowej. Teraz zatrzymanemu grozi kara pozbawienia wolności nawet do lat 5.


Source: Autem bez drzwi próbował uciec przed policją i spychał radiowóz!

Zetta to miejski elektryk za 24 tys. zł!

Zetta to malutkie miejskie autko o długości zaledwie 3 metrów, szerokie na 1,27 metra i wysokie na 1,6 metra. Jest zatem nieco dłuższe od Smarta Fortwo, ale za to wyraźnie węższe (jeśli uznać to za zaletę). W przeciwieństwie do niego jednak, zabierze na pokład więcej niż dwoje pasażerów!

Cztery osoby w 3-metrowym samochodzie? Wbrew pozorom z tyłu da się usiąść, chociaż ilość miejsca na nogi jest bardzo skromna. Po negocjacjach z podróżującymi z przodu, na krótkie przejażdżki powinno jednak wystarczyć. Znośna ilość miejsca w kabinie (jak na takiego malucha) to zasługa nietypowo rozwiązanego bagażnika.

Otóż samochód ten nie jest hatchbackiem – bagażnik ukryto za unoszoną pionowo do góry klapą, ponieważ jego duża część wygospodarowana została… pod tylną kanapą. Bardzo sprytne i kufer wcale nie wydaje się taki mały. Wadą takiego rozwiązania jest niestety brak możliwości złożenia kanapy i zrobienia z Zetty miniaturowego dostawczaka. To mógłby być niezły pomysł.

Kończąc wątek wnętrza modelu, wydaje się ono zrobione wyłącznie z twardych i marnej jakości plastików. Pośrodku deski rozdzielczej umieszczono dość duży, dotykowy ekran, z poziomu którego obsługujemy wszystkie funkcje samochodu. Łącznie z otwieraniem szyb i regulacją lusterek! Elon Musk lubi to.

Bardzo ciekawie rozwiązano kwestię napędu, ponieważ Zetta ma aż cztery silniki elektryczne, umieszczone w piastach kół. Wspólnie generują one 46 KM, co nie jest złym wynikiem, zważywszy na to, że Dacia Spring ma tylko 44 KM. Co więcej Zetta może chwilowo przenieść na asfalt aż 97 KM! To już naprawdę sporo w aucie tak małym.

I lekkim, choć to jak bardzo lekkim, zależy od wybranej baterii. Dostępne mają być warianty o pojemności od zaledwie 10 kWh (to mniej niż ma większość hybryd plug-in) do 32 kWh. Masa własna? Od 500 do 700 kilogramów! To wyjaśnia dlaczego producent szacuje zasięg na jednym ładowaniu od 200 do 560 kilometrów. Nie liczcie za to na wyjątkowe osiągi – prędkość maksymalna to tylko 120 km/h.

Zetta jawi się jako naprawdę ciekawy pomysł na budżetowego elektryka. Bardzo budżetowego, ponieważ cena ma zaczynać się od 450 tys. rubli, co daje w przeliczeniu około 24 tys. zł (produkcja powinna rozpocząć się w tym roku). Tutaj tkwi najpoważniejszy problem tego auta, przynajmniej z naszej perspektywy. Samochód tak tani bez wątpienia jest zaprojektowany z myślą o rynku wewnętrznym i ewentualnym oferowaniu go w wybranych azjatyckich krajach. Gdyby chcieć go dostosować do europejskich wymogów, z pewnością okazałby się o wiele droższy.

Source: Zetta to miejski elektryk za 24 tys. zł!

Epicki drift Mercedesem CLS? Nie, to tylko rozpaczliwa próba uniknięcia kolizji na „zakręcie mistrzów”

Drogowa Trasa Średnicowa, jak każda droga szybkiego ruchu, zachęca do szybszej jazdy. Rozsądny kierowca bierze jednak pod uwagę, że na tak krętych fragmentach, jak na poniższym nagraniu, naprawdę trzeba zdjąć nogę z gazu. Zwłaszcza przy mokrej nawierzchni.

Wielu kierowców niestety tego nie robi. Może zaskakuje ich długość słynnego „zakrętu mistrzów”? Popatrzcie na tego kierowcę Mercedesa CLS. Jedzie wyraźnie przechylony i musi czuć przeciążenia, ale nie zwalnia. Przynajmniej później reakcję miał prawidłową – kiedy tylko wpadł w poślizg, natychmiast wcisnął hamulec i założył kontrę. Przez sekundę wyglądało to jak naprawdę epicki drift, który mógłby się udać, gdyby zaczął go z prawej krawędzi drogi. Skończyło się niestety bardzo boleśnie.

Source: Epicki drift Mercedesem CLS? Nie, to tylko rozpaczliwa próba uniknięcia kolizji na „zakręcie mistrzów”

Roztrzaskał auto na przejeździe kolejowym. Ale pociągu tam nie było

Wielokrotnie już pokazywaliśmy wam nagrania z sytuacji, w których bezmyślni kierowcy wjeżdżali wprost pod pociągi, jakby były czymś niemożliwym do zauważenia w porę. Albo widząc zamykające się rogatki, wjeżdżali na tory, a później bezradnie czekali, aż przyjedzie skład i zginą.

Tym razem było inaczej. Rogatki były podniesione, sygnalizacja wyłączona, a przejazd pusty. Rozsądny kierowca mimo to upewni się, czy nie zbliża się pociąg, zanim przejedzie przez tory. Tymczasem ten kierujący i tak roztrzaskał swój samochód, niszcząc rogatkę oraz sygnalizację świetlną. Nie wpadł na szczęście na tory, ale i tak spowodował utrudnienia w kursowaniu pociągów.

Source: Roztrzaskał auto na przejeździe kolejowym. Ale pociągu tam nie było

Przez niego inny kierowca uszkodził auto i prawie rozjechał pieszą! Widząc to, uciekł z miejsca zdarzenia

Kierowca białego Peugeota czekał na możliwość wykonania skrętu w lewo. Siedząc w SUV-ie miał bez wątpienia lepszy niż inni ogląd sytuacji i nie mógł nie zauważyć zbliżającego się srebrnego Opla. Mimo tego nie zauważył go. Zapatrzył się na czarne Suzuki?

Do kolizji nie doszło tylko dlatego, że kierowca Opla w ostatnim momencie skręcił gwałtownie kierownicą. W ten sposób jednak ustawił się na wprost stojącej przed przejściem pieszej. Równie gwałtownie skręcił kierownicą w przeciwną stronę, unikając potrącenia pieszej lub wjechania w słup. Krawężnika już nie uniknął – uszkodził na nim koło i chyba coś jeszcze (jakiś element pojawia się w nadkolu).

Czy kierowca Peugeota, wyłączny sprawca tej sytuacji, nie widział do czego doprowadził? Musiał widzieć. Co z tego, skoro pospiesznie odjechał, uciekając z miejsca zdarzenia.

Source: Przez niego inny kierowca uszkodził auto i prawie rozjechał pieszą! Widząc to, uciekł z miejsca zdarzenia

Krzysztof Rutkowski kupił nowe auto. To transporter opancerzony za 3 mln zł!

Krzysztof Rutkowski znany jest z wielu rzeczy, ale między innymi z zamiłowania do wyjątkowych samochodów. Ostatnio co prawda przesiadł się do statecznej limuzyny, jaką jest Audi A8, ale w przeszłości można było go zobaczyć w o wiele bardziej ekscytujących autach, takich jak Mercedes-AMG GT czy nawet Lamborghini Gallardo Spyder.

Takimi samochodami mało rozsądnie byłoby jednak wybrać się na akcję, dlatego Rutkowski do zadań specjalnych miał Hummera H1. Najwyraźniej czas przyszedł na zmianę i słynny detektyw postanowił pozostać w klimatach sprzętu wojskowego, ale tym razem postawił na polski produkt.

Jego wybór padł na transporter opancerzony TUR VI/LTO, czyli pojazd przygotowany przez zakłady AMZ Kutno. Znana firma zajmuje się dostosowywaniem pojazdów do potrzeb policji, żandarmerii wojskowej, służby więziennej oraz innych służb mundurowych i nie tylko. Oprócz tego ma szeroką ofertę pojazdów wojskowych (16 modeli!), a wśród nich właśnie TURa VI (tradycyjnie nazwanego od zwierzęcia).

Transporter powstał na bazie MAN-a TGM 4×4, napędzanego silnikiem o pojemności 6,8 l i mocy 326 KM. Pozostałe parametry zależą od zamówionej specyfikacji, ale jako przykładem możemy posłużyć się zamówieniem Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Katowicach, w który w zeszłym roku zamówił dokładnie ten sam model. Pojazd ten ma 6,5 m długości i ponad 2,5 m szerokości, a waży 13 ton. Może przewieźć do ośmiu osób, oczywiście w „wojskowych” warunkach, czyli siedząc naprzeciwko siebie pod bocznymi ścianami.

TUR VI/LTO, jak na transporter opancerzony przystało, jest odporny na ostrzał z broni, granaty oraz wybuchy min. Załoga pojazdu chroniona jest także przed trującymi gazami, bronią biologiczną oraz pyłem promieniotwórczym, a na wypadek pojawienia się ognia, na pokładzie znajduje się system przeciwpożarowy.

Nowy nabytek detektywa Rutkowskiego bez wątpienia robi wrażenie. Każe też zadać pytanie, czy praca prywatnego detektywa jest tak niebezpieczna, żeby wymagała wydania około trzech milionów złotych na taki pojazd?


Source: Krzysztof Rutkowski kupił nowe auto. To transporter opancerzony za 3 mln zł!

Śmiertelnie potrącił 19-latkę autobusem – wiemy dlaczego. Jest też akt oskarżenia przeciwko kierowcy

Prokuratura Okręgowa w Katowicach postawiła w niedzielę Łukaszowi T. zarzut zabójstwa 19-letniej kobiety oraz usiłowania zabójstwa dwóch kolejnych osób. Taka kwalifikacja wskazuje, że zdaniem prokuratury 31-latek działał umyślnie i nie można tu mówić o nieszczęśliwym wypadku. Za tak poważne przestępstwo grozi kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.

Przeciwko kierowcy autobusu może świadczyć jeszcze jedna rzecz. Wiadomo, że w momencie zdarzenia był trzeźwy, ale jak nieoficjalnie dowiedział się polsatnews.pl, miał on zażywać antydepresanty, a także silne leki opioidowe. Mogą one powodować senność oraz zawroty głowy i nie wolno po nich prowadzić pojazdów mechanicznych.

Poznaliśmy też odpowiedź na pytanie, dlaczego kierowca wjechał w tłum ludzi, stojących na ulicy. Jak podała Monika Łata, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach, Łukasz T. bał się, że zostanie zaatakowany. Zeznał, że kiedy zatrzymał się, ktoś z grupy, która biła się na środku ulicy, kopnął w jego drzwi – te się otworzyły, ale zdołał natychmiast je zamknąć. Taką też wersję wydarzeń wywnioskowaliśmy w naszym poprzednim materiale na temat tej tragedii, kiedy analizowaliśmy nagranie z zajścia (w 0:06 nagrania widać uchylające się drzwi z przodu autobusu).

Kierowca autobusu zeznał też, że nie miał świadomości tego, iż kogoś potrącił. Był przekonany, że grupa młodych ludzi biegła za nim, chcąc znowu próbować wtargnąć do autobusu i go zaatakować. Dlatego odjechał z przystanku i chciał schronić się w zajezdni, gdzie znajduje się ochrona. Zapewnił też, że nigdy nie leczył się psychiatrycznie, a gdyby wiedział, że kogoś potrącił, to natychmiast zatrzymałby się i udzielił mu pomocy.

Source: Śmiertelnie potrącił 19-latkę autobusem – wiemy dlaczego. Jest też akt oskarżenia przeciwko kierowcy

Alpina nie zamierza oferować aut elektrycznych. Jej klienci robią za duże przebiegi

Szef Alpiny Andreas Bovensiepen powiedział ostatnio w wywiadzie dla Bimmer Today, że marka nie zamierza inwestować w auta elektryczne, ani nawet w hybrydy. Jak wyjaśnił, dziewięć miesięcy temu przeprowadzili badanie wśród swoich klientów, aby sprawdzić, czy byliby zainteresowani elektromobilnością. Zainteresowania takiego nie stwierdzono.

Jak główny powód przedstawiono problem zasięgu aut elektrycznych. Klienci Alpiny przejeżdżają rocznie od 30 do 50 tys. km, więc jak łatwo się domyślić, często pokonują duże odległości. Tymczasem elektrykiem też można to zrobić, tylko trzeba często robić sobie przerwy na ładowanie. Podczas okazjonalnego wyjazdu z rodziną, nie jest to problem, ale kiedy co chwilę podróżujesz w celach biznesowych, naprawdę nie masz czasu na siedzenie przy ładowarkach.

Bovensiepen wskazuje też, że wielu klientów pochodzi z Niemiec i cenią sobie przyspieszenia oraz prędkości maksymalne osiągane przez Alpiny. Przykładowo model B8 Gran Coupe, czyli bazujący na BMW serii 8 Gran Coupe, przyspiesza do 100 km/h w 3,4 s i może jechać nawet 324 km/h! Auto elektryczne nie wytrzyma długiej jazdy z prędkością nawet 200 km/h (wiele z nich w ogóle nie jedzie tak szybko), a nawet jeśli, to bateria wyczerpie się bardzo szybko. Szef Alpiny szacuje, że tworząc auto elektryczne z możliwościami porównywalnymi z ich obecnymi modelami z V8 pod maską, jego bateria wyczerpywałaby się po 200 km.

Nie oznacza to, że Alpina w ogóle porzuca elektromobilność. Prędzej czy później firma zostanie zmuszona do elektryfikacji gamy przez Unię Europejską, ale póki co skupia się na oczekiwaniach swoich klientów, a nie ekologów. Prawdziwy luksus w dzisiejszym świecie.

Source: Alpina nie zamierza oferować aut elektrycznych. Jej klienci robią za duże przebiegi

Kierujący skuterem pomylił hamulce. Omal nie zginął!

Mężczyzna jadący skuterem może mówić o wielkim szczęściu w nieszczęściu. Na nagraniu z samochodowej kamery widać, jak zjeżdżając na przystanek, nagle blokuje przednie koło. Tylne się podnosi, a skuter wraz z nim przewraca się na prawy pas.

Jadący za nim autor nagrania wykazał się świetnym refleksem i natychmiast odbił kierownicą w lewo. Nie udało mu się zupełnie uniknąć zderzenia, ale sprawa mogła zakończyć się o wiele gorzej. Skuterzysta trafił do szpitala z lekkim wstrząśnieniem mózgu.

Source: Kierujący skuterem pomylił hamulce. Omal nie zginął!

Śmiertelne potrącenie 19-latki w Katowicach. Wstrząsające nagranie

Zdarzenie miało miejsce dzisiaj wcześnie rano, w pobliżu skrzyżowania ulic Mickiewicza oraz Stawowej w Katowicach. Dokładny przebieg zdarzenia jest znany, ponieważ dwie postronne osoby niezależnie od siebie nagrały je z różnych perspektyw.

Na pierwszym widać, jak grupa młodych ludzi bije się na środku ulicy, przepychając i krzycząc na siebie. Nagle podjeżdża do nich miejski autobus, a kierowca próbuje klaksonem zmusić ich, żeby zrobili mu miejsce. To przerwało bójkę, ale nie odblokowało przejazdu. Po kilku sekundach autobus rusza i potrąca młodą dziewczynę, która znika pod pojazdem. Stojącemu obok niej mężczyźnie ledwo udaje się uciec. Autobus zatrzymuje się na moment na przystanku, po czym odjeżdża. Dziewczyna nadal znajduje się pod pojazdem. Nie przeżyła tego. Według nieoficjalnych doniesień, osierociła dwójkę dzieci.

Policja zatrzymała już 31-latka, który siedział za kierownicą autobusu. Wiadomo że był trzeźwy, ale śledczy czekają jeszcze na wyniki badania krwi. Przesłuchiwani są świadkowie, analizowane nagrania i do 48 godzin od zdarzenia, kierowca powinien usłyszeć zarzuty.

Oba nagrania z tego tragicznego zajścia znajdziecie poniżej. Trudno z nich wywnioskować dlaczego kierujący autobusem wcisnął gaz, chociaż ciągle stali przed nim ludzie. Jedyne co przychodzi do głowy, to że przestraszył się agresywnej grupy – w pewnym momencie można dostrzec, że drzwi z przodu na moment się uchylają, jakby ktoś je kopnął, chcąc wejść do środka. Na oficjalną wersję wydarzeń, będziemy musieli poczekać, aż śledczy zakończą swoją pracę.

Source: Śmiertelne potrącenie 19-latki w Katowicach. Wstrząsające nagranie

Miał 3 promile i nie mógł ustać na nogach, ale i tak wsiadł do auta i pojechał. Zygzakiem

Podejrzanego kierowcę zauważył dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze, kiedy jechał do pracy. Siedzący za kierownicą Renault Clio mężczyzna miał wielkie problemy z utrzymaniem się w swoim pasie ruchu. Policjant powiadomił o sprawie pełniącego służbę dyżurnego, a sam pojechał za kierującym Clio. Ten przez cały czas jechał od jednej krawędzi jezdni do drugiej, zwalniał lub przyspieszał, powodując zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego.

Później wyjechał na drogę ekspresową S3, gdzie wyprzedzał inne pojazdy, nadal jadąc wężykiem. Kilka razy dosłownie otarł się o barierki zabezpieczające, a także ledwie uniknął zderzenia z ciężarówką. Po kilku kilometrach doszło do sytuacji, gdzie tylko czujność i refleks kierującego Fiatem Seicento uratowała go przed zderzeniem. Kierowca Seicento widząc w lusterku niebezpiecznie poruszający się za nim pojazd zjechał na pas awaryjny i to prawdopodobnie ten manewr uratował go przed zderzeniem z pijanym kierowcą.

W pewnym momencie kierujący Renault zjechał z drogi ekspresowej na węzeł w Niedoradzu. Tu już czekali na niego policjanci, którzy go zatrzymali i dosłownie wyciągnęli z samochodu. Mężczyzna był tak pijany, że ledwie stał na nogach. Policjanci mieli trudności, żeby zrozumieć co do nich mówi. Badanie alkomatem wykazało, że ma 3 promile alkoholu w organizmie!

Mężczyzna został przewieziony do Zielonej Góry, jego samochód odholowano na parking strzeżony, a podróżujący z nim pies trafił do schroniska. 29-latek będzie odpowiadał za jazdę w stanie nietrzeźwości i spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym.

Source: Miał 3 promile i nie mógł ustać na nogach, ale i tak wsiadł do auta i pojechał. Zygzakiem

Policja kupuje 478 nowych motocykli! Poznaliśmy wymogi przetargu

Do 9 sierpnia trwa okres składania ofert na nowe motocykle dla funkcjonariuszy. Na kupno 478 maszyn Komenda Główna Policji chce przeznaczyć 50 mln zł, a na całą kwotę udało się zdobyć dofinansowanie z Unii Europejskiej. Dodatkowe 4 mln zł będą przeznaczone na zakup odzieży dla policjantów pełniących służbę na jednośladach.

Najważniejszym kryterium przy wyborze konkretnego motocykla, będzie cena (60 proc. wagi). Wśród wymogów które spełnione być muszą, warto wymienić minimalną pojemność silnika (1100 ccm), minimalną moc (110 KM) oraz prędkość maksymalną (przynajmniej 180 km/h). Wymagany jest też bak o pojemności przynajmniej 20 l, fabryczne kufry (przynajmniej 19 l), fabryczne gmole oraz napęd przenoszony przez wał kardana.

Niełatwo jest znaleźć motocykl na rynku, który pełnia te wymogi. Najlepszym kandydatem wydaje się BMW R 1250 RT, który fabrycznie powstaje w wersji przygotowanej specjalnie dla służb (oznaczenie R 1250 RT-P). Jego produkcja odbywa się w specjalnie dostosowanym do tego zakładzie w Berlinie, a sam motocykl ma kilka naprawdę ciekawych funkcji. Są to na przykład dwie tablice (z przodu i z tyłu) mogące wyświetlać komunikaty (jak „Jedź za mną”), oświetlenie stacjonarne, pomagające w wykonywaniu czynności służbowych, tryb „Sputnik” dla niebieskich świateł (migają wtedy niezwykle mocnym światłem), a także takie bajery jak tempomat z radarem czy ekran o przekątnej 10,25 cala pozwalający na pełną integrację ze smartfonem.

Source: Policja kupuje 478 nowych motocykli! Poznaliśmy wymogi przetargu

Patologia polskich dróg – jeden pieszy i cztery rozbite auta

Patologia polskich dróg to pijani kierowcy i piraci drogowi? Jest jeszcze inny rodzaj patologii – na przykład przejście dla pieszych bez sygnalizacji poprowadzone przez cztery (!) pasy ruchu! I to na drodze krajowej!

Patrzcie teraz co się dzieje. Pieszy jest już na pasach, ale tego nie widać, bo wychodzi zza ciężarówki. Kierowcy dwóch aut na drugim pasie mimo tego reagują i zatrzymują się. Podobnie jadący za nimi autor nagrania oraz auto na trzecim pasie. Kolejny kierowca za późno zaczął hamować, ale zdołał uciec na czwarty pas. Ilu to już kierowców zareagowało na tą patologiczną sytuację?

Na ruchliwej drodze z zasady jest jednak dużo samochodów i rośnie szansa, że ktoś popełni błąd. Popełnili go kierowca Seicento oraz Audi, którzy nie zatrzymali się już w porę. Całe szczęście że nie wepchnęli któregoś z aut na pieszego.

Niektórzy komentujący pod filmem, śmieją się oczywiście z kierowców, że są „ofermami”, „bezrefleksyjnymi małpami” oraz że widzą tylko na 3 cm przed maskę. Na szczęście nie brakuje też tych, którzy zwracają uwagę, że nie bez powodu w krajach „cywilizowanych” nie ma czegoś takiego jak przejście dla pieszych przez dwa pasy ruchu bez świateł. U nas może być przejście przez cztery na drodze krajowej. A potem zaskoczenie i zgorszenie, że w Polsce tyle wypadków, nie to co na zachodzie. Sami sobie odpowiedzcie na pytanie czy zmiany w przepisach dotyczących przejść dla pieszych oraz zapowiadana drastyczna podwyżka mandatów, cokolwiek zmieniłyby w tym zdarzeniu.

Source: Patologia polskich dróg – jeden pieszy i cztery rozbite auta

Podwyżka mandatów oraz punktów karnych już pewna! Znamy datę jej wprowadzenia

Nowe mandaty – od kiedy będą obowiązywać?

Rząd przyjął już projekt uchwały, na podstawie której zmieni się taryfikator mandatów, a także sankcje dla kierowców którym kary będą wymierzały sądy. Dokładna data wejścia w życie zmian nie jest jeszcze stuprocentowo pewna, ale obecnie mówi się o 1 grudnia.

Podwyżka mandatów – jak bardzo ją odczujemy?

Bardzo, ponieważ poza kilkukrotnymi podwyżkami, pojawi się też pojęcie recydywy, na przykład w odniesieniu do przekraczania prędkości. Jeśli przekroczymy ją o ponad 30 km/h, policjant wystawi nam mandat na 1500 zł. To będzie taryfa ulgowa. W sytuacji gdy w ciągu kolejnych dwóch lat ponownie będziemy przyłapani na takim wykroczeniu, kara wyniesie 3000 zł!

Podobnie rzecz ma wyglądać w przypadku na przykład omijania lub wyprzedzania innych pojazdów na przejściach dla pieszych. Za pierwszym razem dostaniemy „tylko” 1500 zł mandatu, ale kolejnym (do dwóch lat od pierwszego zdarzenia) już 3000 zł. Z kolei za jazdę bez uprawnień otrzymamy 1000 zł mandatu, a za drugim razem już 2000 zł (możliwa też będzie kara ograniczenia wolności). Wydaje się, że w przypadku wszystkich (lub większości) wykroczeń będzie funkcjonowało pojęcie recydywy i podwojenia kary. Na pocieszenie ma pojawić się możliwość skorzystania z „rabatu”, jeśli natychmiast opłacimy mandat.

Ile będzie wynosił najwyższy mandat po podwyżce?

Obecnie możemy otrzymać najwyżej 500 zł mandatu, a jeśli popełniliśmy kilka wykroczeń, to 1000 zł. W przypadku szczególnie rażącego naruszenia przepisów, zamiast mandatu grozi nam rozprawa sądowa, a wtedy grzywna to nawet 5000 zł. Według projektu zmian, najwyższy mandat będzie wynosił 5000 zł, a w przypadku kumulacji 6000 zł. Natomiast stając przed sądem musimy się liczyć z grzywną w wysokości do 30 tys. zł!

Jak zmienią się punkty karne?

Nie poznaliśmy jeszcze przykładów z nowego taryfikatora punktów karnych, ale wiemy, że ich maksymalna liczba za jedno wykroczenie wzrośnie z 10 do 15. Nie zwiększy się za to limit, który nadal będzie wynosił 24 punkty. Co więcej punkty karne będą zerowały się dopiero po dwóch latach od popełnienia wykroczenia (a nie jak teraz po roku) i zlikwidowane będą kursy pozwalające na zmniejszenie naszego „stanu konta”.

Wysokość składek OC uzależniona od liczby punktów karnych

To kolejna zmiana, która wejdzie wraz z podwyżką mandatów. Ubezpieczyciele dostaną dostęp do policyjnych baz i na podstawie liczby naszych punktów karnych, będą mogli uznać kogoś za niebezpiecznego kierowcę i podwyższyć mu cenę ubezpieczenia.

Source: Podwyżka mandatów oraz punktów karnych już pewna! Znamy datę jej wprowadzenia

Kolejni influencerzy szaleją na drogach supersamochodami!

Niedawno do sieci trafił filmik nagrany przez youtubera prowadzącego kanał The Mike. Wraz ze znajomymi urządzili sobie przejażdżkę po Wrocławiu, w której udział brały Ferrari F8 Tributo, McLaren 720S, Mercedes-AMG GT R oraz Porsche Panamera GTS. Zdaniem było jak najszybsze dotarcie do wyznaczonego miejsca na mapie.

Mike podkreśla jednak, że po drodze nie wolno przekraczać 80 km/h oraz przejeżdżać na czerwonym świetle. Żartuje też, że trzeba nawet korzystać z kierunkowskazów, co było przytykiem do kolegi, który na co dzień jeździ BMW. Słowem miało być spokojnie i przepisowo.

I rzeczywiście tak było, wszyscy uczestnicy jechali z rozsądnymi prędkościami. Do momentu kiedy para siedząca w Mercedesie-AMG GT R nie wyjechała na obwodnicę Wrocławia. Nie widać prędkościomierza, ale operator krzyczy „210! Jedziemy! Jedziemyyy!”, a samochód przyspiesza. Później kiedy wszyscy spotkali się w punkcie docelowym, zaczęły się wyścigi „na kreskę”. Co prawda na pustym odcinku drogi, znajdującym się na uboczu, ale nadal była to droga publiczna, a od czasu do czasu pojawiają się pojazdy jadące w przeciwnym kierunku.

Cała ekipa chyba uważa, że nie zrobiła niczego złego, ponieważ nikt nie ukrywał twarzy, a tablice rejestracyjne samochodów nie były zamazane. Przyznać trzeba, że postarali się, żeby ich zabawy odbywały się w miejscu jak najbezpieczniejszym i z dala od innych uczestników ruchu drogowego, a w szczególności z dala od pieszych. Nie zmienia to faktu, że nadal była to zabawa w wyścigi na publicznej drodze, a tego trudno nie potępić.

Source: Kolejni influencerzy szaleją na drogach supersamochodami!

Skontrolowali setki autokarów, mandaty popłynęły szerokim strumieniem

Wzmożone kontrole autokarów rozpoczęły się z pierwszym dniem wakacji. Są prowadzone na głównych trasach i w miejscach wyjazdu autobusów. Inspekcja sprawdza przede wszystkim stan techniczny, trzeźwość i czas pracy kierowcy oraz wymagane dokumenty.

O tym, że przeprowadzenie takiej kontroli jest niezbędne przed wyjazdem, przekonali się organizatorzy letniego wypoczynku zuchów i harcerzy z Dolnego Śląska. W środę (14 lipca), w jednej z podwrocławskich miejscowości, inspektorzy dolnośląskiej ITD skontrolowali autokar, którym miała podróżować grupa zuchów i harcerzy do Białego Brzegu. Inspektorzy stwierdzili, że autobus ma poważną usterkę hamulców. Z nieszczelnego układu uchodziło powietrze. Kontrolerzy zatrzymali dowód rejestracyjny pojazdu i wydali kierowcy zakaz dalszej jazdy z miejsca kontroli. Dzieci wyryszyły na letni wypoczynek innym, sprawnym autokarem, który podstawiono na miejsce zbiórki.

Tego samego dnia, na krajowej 92-ce koło Kutna, patrol łódzkiej ITD zatrzymał do kontroli autobus przewożący dzieci z Nadarzyna do Torunia. Pojazd nie miał ważnego badania technicznego. Przegląd był ważny do 23 marca 2021 roku. W niespełna godzinę od zatrzymania do kontroli, przewoźnik podstawił zastępczy, sprawny autokar z ważnym badaniem technicznym. Na czas kontroli inspektorzy zapewnili małym pasażerom i ich opiekunom możliwość skorzystania z zaplecza bazy należącej do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Zły stan techniczny i brak ważnych badań technicznych to niestety nie jedyne naruszenia, jakie wykrywają inspektorzy w trakcie kontroli autobusów turystycznych. W czwartek (22 lipca), w jednej z miejscowości koło Starogardu Gdańskiego, patrol pomorskiej ITD zatrzymał do kontroli autokar przewożący dzieci z kolonii z Jarosławca do Częstochowy i Katowic. Zaraz po zatrzymaniu autobusu do kontroli i wykonaniu wydruków z tachografu stwierdzono, że w tachografie znajdują się dwie karty kierowców, choć przewóz wykonywał tylko jeden szofer. W pierwszym slocie tachografu była umieszczona karta brata przedsiębiorcy, a w drugim kontrolowanego kierowcy. W kontrolowanym dniu używał on dwóch kart, symulując jazdę w załodze dwuosobowej.

Od początku tegorocznych wakacji inspektorzy ITD skontrolowali 834 autobusów turystycznych. Z powodu stwierdzonych usterek zatrzymali 37 dowodów rejestracyjnych oraz wydali 12 zakazów dalszej jazdy z miejsca kontroli. Za stwierdzone naruszenia ukarali kierowców 154 mandatami. Wobec przewoźników wszczęto 58 postępowań administracyjnych. Grożą im kary pieniężne.

Source: Skontrolowali setki autokarów, mandaty popłynęły szerokim strumieniem

Kierująca miejskim autobusem jechała pod prąd!

Do niecodziennego zdarzenia doszło w Poznaniu. Jak poinformowała rzecznik tamtejszego MPK, kierująca autobusem linii 178 pomyliła drogę w okolicach ulicy Naramowickiej. Na skutek tego nie była w stanie wjechać z ulicy Wilczak w Lechicką we właściwym kierunku. Nie widząc innego wyjścia, zdecydowała się pojechać pod prąd.

Na szczęście kierująca autobusem nie musiała jechać daleko, żeby dotrzeć do skrzyżowania, na którym mogła zmienić kierunek na właściwy. Nie doszło też do żadnego incydentu z prawidłowo poruszającymi się pojazdami.

Kierująca autobusem pracuje w MPK od półtora roku. Za swoją pomyłkę otrzymała naganę i zostanie skierowana do ośrodka szkolenia, gdzie będzie weryfikowana jej wiedza i umiejętności.

Source: Kierująca miejskim autobusem jechała pod prąd!

Tesla Model S po zakończeniu gwarancji nadaje się tylko na złom!

Jeśli nie stać cię na nowe auto, to zawsze możesz rozejrzeć się na rynku pojazdów używanych. Podobnie będzie w przypadku elektryków, dzięki ich rosnącej popularności, prawda? Nie do końca, ponieważ elektryki tracą co prawda na wartości, ale jednocześnie degradacji ulegają ich baterie. Dochodzi przez to nawet do tak absurdalnych sytuacji, że przy stosunkowo niewielkim przebiegu dla auta spalinowego, elektryk może wymagać naprawy, która przekroczy jego wartość!

Przed takim problemem stanął niejaki Tyler Hoover – wielki entuzjasta motoryzacji oraz bardzo popularny youtuber. Kupił on Teslę Model S z 2013 roku z przebiegiem 97 tys. mil (156 tys. km). W spalinowym aucie takim stosunkowo niedużym „nalotem”, możemy być pewni jeszcze długiej, w miarę bezproblemowej eksploatacji. Lecz w przypadku amerykańskiego elektryka to już kres jego obecności na drogach.

Powodem jest naturalnie bateria i to nawet nie jej postępująca (w sposób naturalny) degradacja. Niedługo po zakupie wystąpiła w niej najprawdopodobniej jakaś usterka, która nie pozwala naładować akumulatora powyżej zasięgu 50 mil (80 km, oficjalny zasięg gdy auto było nowe, wynosił 500 km). To niezbyt dużo, szczególnie że auto zachowało swoje osiągi (416 KM pozwala na przyspieszenie do 100 km/h w 4,4 s).

Jak przyznaje pechowy właściciel, takie problemy pojawiały się też w innych egzemplarzach, a problem był spowodowany jedną z aktualizacji systemu. Wiele wskazuje na to, że doprowadzała ona do trwałego uszkodzenia ogniw lub innych komponentów z nimi związanymi, ponieważ Tesla wymieniała baterie w takich autach w ramach gwarancji. Czego z pewnością by nie robiła, gdyby problem dało się rozwiązać kolejną aktualizacją.

Niestety gwarancja na baterie obowiązuje przez 8 lat, natomiast Model S bohatera nagrania ma… 8 lat i 4 miesiące. Musi więc sam zapłacić za wymianę akumulatora, a to jest koszt od 17 do 20 tys. dolarów (nawet 78 tys. zł)! To mniej więcej tyle, ile pechowy właściciel zapłacił za używaną Teslę. Bardziej opłaca mu się więc auto zezłomować albo sprzedać na części i poszukać innego egzemplarza, najlepiej takiego, w którym baterię wymieniono przed upływem gwarancji.

Teoretycznie jest jeszcze jedna opcja – próba naprawy. Hoover zna prawdopodobnie jednego z najlepszych ekspertów od baterii samochodowych (oraz od Tesli), który także prowadzi kanał na YouTubie (Rich Rebuilds). Obiecał on przyjrzeć się sprawie i możliwe, że uda się przywrócić Modelowi S rozsądny zasięg.

Source: Tesla Model S po zakończeniu gwarancji nadaje się tylko na złom!

Poważny wypadek na autostradzie A6, dwie osoby trafiły do szpitala

Na prawym pasie autostrady A6 uformował się korek. Widać to było doskonale z daleka i wszyscy kierowcy mieli czas, na zmniejszenie prędkości. Poza jednym kierującym.

Trudno powiedzieć, co dokładnie się stało. Prawdopodobnie się zagapił (może patrzył w telefon) i kiedy spojrzał na drogę, było już za późno na zatrzymanie się. Odbił więc na lewy pas, uderzając w jadący nim samochód. W sumie uszkodzone zostały trzy pojazdy, a dwie osoby trafiły do szpitala.

Source: Poważny wypadek na autostradzie A6, dwie osoby trafiły do szpitala

Motocyklista wyprzedzając samochód, wybił się na wysepce. Mógł nawet zginąć!

Motocyklista chciał wyprzedzić auto z kamerą (jakieś ciężarowe zapewne) w miejscu, gdzie w ogóle nie powinien nawet o tym myśleć. Na środku drogi w niedużych odstępach ustawiono wysepki, właśnie po to, żeby tu nikt nikogo nie wyprzedzał. Ale co to jest dla sprytnego ridera, prawda?

Ten niestety źle ocenił sytuację i nie zdążył wyprzedzić samochodu przed wysepką. Najechał na nią z dużą prędkością, co podbiło motocykl. Popatrzcie co się stało dalej. Rider nie spadł od razu z maszyny, a uderzył tylko w znak. Mógł równie dobrze uderzyć w latarnię, która stała zaraz obok, mógł też uderzyć głową w wysoki krawężnik. Mógł zostać też przygnieciony przez motocykl, który wybił się na krawężniku i upadł koło niego. Mógł zostać naprawdę poważnie, a nawet śmiertelnie ranny. Jakimś cudem jednak, chyba nic poważnego mu się nie stało.

Source: Motocyklista wyprzedzając samochód, wybił się na wysepce. Mógł nawet zginąć!

Wakacyjne kontrole autokarów – nadal nie brakuje takich, które stwarzają zagrożenie!

W poniedziałek (12 lipca) na parkingu przy Muzeum Wsi Lubelskiej, funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego z Lublina skontrowali autobus, którego kierowca miał zawieść dzieci do Okuninki. Już wstępna analiza dokumentów i danych w CEPiK wykazała, że kilka dni wcześniej funkcjonariusze Policji z Zamościa zatrzymali dowód rejestracyjny tego autobusu, bo nie miał ważnych badań technicznych. Przegląd został zrobiony, ale dopiero 40 minut przed kontrolą inspektorów. Wątpliwości co do właściwego jego przebiegu wzbudziły jednak zapisy w tachografie autobusu. Badanie trwało zaledwie kilka minut. Ponadto z silnika pojazdu wyciekał intensywnie olej. Dowód rejestracyjny pojazdu został ponownie zatrzymany, a przewoźnik został zobowiązany do podstawienia innego autobusu. O ustaleniach inspektorów zostanie powiadomiony właściwy starosta, który sprawuje nadzór nad stacjami kontroli pojazdów. 

Pasażer wyskoczył przez okno autokaru!

Również zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego i zakazem dalszej jazdy zakończyła się kontrola autobusu w Czernicy, który miał przewieźć grupę zuchów i harcerzy na letni wypoczynek do Białego Brzegu. Inspektorzy z dolnośląskiej Inspekcji Transportu Drogowego sprawdzili jego stan techniczny na wniosek organizatora wyjazdu. Ujawnili m.in. usterkę układu hamulcowego, który był nieszczelny i ubywało z niego powietrze. Autobus nie pojechał dalej, a po kolonistów przyjechał inny autokar.

Poważna kolizja autokaru z osobówką. Czyja wina?

W środę (14 lipca) w Kaszewach przy drodze krajowa nr 92 inspektorzy ITD z Łodzi zatrzymali do kontroli drogowej autobus polskiego przewoźnika, którym jechała grupa dzieci z Nadarzyna do Torunia. Niestety w tym przypadku dzieci również musiały zaczekać na inny autobus. Ważność badania technicznego autokaru którym jechały upłynął w marcu i dotąd nie został ponownie przeprowadzony. Dowód rejestracyjny pojazdu, również w tym przypadku, został u inspektorów.  Wobec przewoźnika wszczęto postępowanie wyjaśniające, a kierowca został ukarany mandatem karnym.

Od początku wakacji inspektorzy ITD skontrolowali 647 autokarów. W 29 pojazdach stwierdzili nieprawidłowości, które były podstawą zatrzymania dowodów rejestracyjnych. W 11 autokarach były na tyle poważne, że zagrażały bezpieczeństwu przewożonych pasażerów i innych uczestników ruchu drogowego, dlatego funkcjonariusze ITD wydali kierowcom zakaz dalszej jazdy z miejsca kontroli. 

Przejechał na czerwonym prosto w autokar

Inspektorzy w trakcie kontroli sprawdzają stan najważniejszych z punktu widzenia bezpieczeństwa układów: hamulcowego, czy kierowniczego oraz oświetlenie i ogumienie, a także stan trzeźwości kierowców, czas pracy oraz ich uprawnienia. 

Kontrole są prowadzone na głównych szlakach komunikacyjnych, w miejscach zbiórek, ale również w specjalnie wyznaczonych punktach kontrolnych. Zgłoszenie przez rodziców, nauczycieli, czy też opiekunów wycieczek chęci przeprowadzenia kontroli, powinno nastąpić na kilka dni przed wyjazdem. Należy skontaktować się z właściwym miejscowo wojewódzkim inspektoratem transportu drogowego.

Source: Wakacyjne kontrole autokarów – nadal nie brakuje takich, które stwarzają zagrożenie!

Zagadkowy wypadek – nagle zjechał na przeciwległy pas i uderzył w trzy samochody

Okoliczności tego zdarzenia nie są w żaden sposób wyjaśnione pod nagraniem, a samo wideo pozostawia więcej pytań, niż odpowiedzi. Widzimy na nim jedynie Opla Astrę, który nagle zjeżdża na przeciwległy pas ruchu, uderza we Fiata Punto, auto z kamerą oraz, jak podają komentujący, w jeszcze jeden samochód.

Wjechał w bok innego auta, ale próbował się wszystkiego wyprzeć

Do takiego zdarzenia może dojść na przykład podczas wyprzedzania, kiedy wyprzedzający nie zdąży wrócić w porę na swój pas. W tym przypadku wydaje się, że sprawca zdarzenia nie wykonywał żadnych manewrów, tylko nagle zjechał w lewo. Może zasłabł lub coś innego sprawiło, że przez chwilę nie kontrolował samochodu.

Source: Zagadkowy wypadek – nagle zjechał na przeciwległy pas i uderzył w trzy samochody

Po potrąceniu motocyklisty uciekł i spalił auto, żeby zatrzeć ślady!

Do wypadku doszło 7 lipca w miejscowości Staniątki, gmina Niepołomice (woj. małopolskie). Wtedy to kierujący samochodem osobowym na oznakowanym skrzyżowaniu nie zatrzymał się przed znakiem STOP i wymusił pierwszeństwo doprowadzając do zderzenia z kierującym jednośladem. W wyniku wypadku 16-letni kierujący motorowerem doznał ogólnych potłuczeń i złamania nogi. Poszkodowanym zajęli się inni kierowcy wzywając na miejsce służby, natomiast sam sprawca wypadku jak i jego pasażerka pomimo, że zatrzymali się nieco dalej, po chwili jednak odjechali z miejsca zdarzenia w nieznanym kierunku.

Motocyklista który potrącił policjanta i uciekł, zgłosił się na komendę. Ma 16 lat!

Policjanci natychmiast przystąpili do działania, zabezpieczając wszelkie ślady, w tym nagrania z monitoringu, przesłuchano również świadków. Sprawa od samego początku była bardzo trudna, gdyż z nagrań nie dało się odczytać numerów rejestracyjnych, a świadkowie nie zapamiętali zbyt wielu szczegółów. Wstępne ustalenia funkcjonariuszy, pozwoliły wytypować markę pojazdu (Volvo), którym poruszał się sprawca wypadku, a także potwierdzić fakt, że kierowca oraz pasażerka, wrócili na chwilę na miejsce zdarzenia, jednakże nie udzielili poszkodowanemu pomocy, nie podali nikomu swoich danych i szybko stamtąd odjechali.  

Kierowca celowo potrącił motocyklistę. Chciał mu dać nauczkę czy wymusić odszkodowanie?

Jak się okazało, po ucieczce sprawca oraz pomagająca mu kobieta podjęli wszelkie działania zmierzające do skutecznego zatarcia śladów. Dwa dni później w miejscowości Szarów na terenie Puszczy Niepołomice, znaleziono bowiem doszczętnie spalony pojazd właśnie marki Volvo. W toku wstępnych oględzin wykonanych na miejscu zdarzenia stwierdzono, że numer nadwozia, który powinien być wybity na ramie pojazdu, został usunięty. Pojazd ten jednakże posiadał wgniecenia karoserii, świadczące o tym, że mógł uczestniczyć w wypadku. Policjanci byli niemalże pewni, że jest to samochód, który brał udział w wypadku w Staniątkach.

Dalsze działania policji doprowadziły do ustalenia właściciela pojazdu, mieszkańca Częstochowy. Ten jednakże oświadczył, że 7 lipca kilka godzin przed wypadkiem, sprzedał Volvo 26-letniemu mieszkańcowi Krakowa.
Za 26-latkiem wszczęto intensywne poszukiwania, policjanci przeszukali m.in. jego mieszkanie. Wszystko wskazywało na to, że mężczyzna się ukrywa. Kiedy jednak 26-letni kierowca i 28-letnia pasażerka dowiedzieli się, że są poszukiwani, a ich zatrzymanie jest kwestią czasu, nie wytrzymali presji i sami postanowili oddać się w ręce policji. 15 lipca oboje przyszli do Komisariatu Policji w Niepołomicach.

Potrącił na pasach 7-letnią dziewczynkę! Potem uciekł i usiłował zatrzeć ślady

Teraz 26-latek usłyszał zarzuty spowodowania wypadku drogowego oraz nieudzielenia pomocy i ucieczki z miejsca zdarzenia. 28-letnia pasażerka natomiast usłyszy zarzut nieudzielenia pomocy poszkodowanemu. Dalsze kroki w tej sprawie konsultowane są z Prokuraturą Rejonową w Wieliczce. Podejrzanemu mężczyźnie grozi kara do 4,5 roku pozbawienia wolności, wieloletni zakaz prowadzenia pojazdów, natomiast kobiecie do 3 lat więzienia.

Source: Po potrąceniu motocyklisty uciekł i spalił auto, żeby zatrzeć ślady!

Wpakował swoją Skodę czołowo w miejski autobus. Jak do tego doszło?

Do wypadku doszło na ulicy Bytomskiej w Wieszowie (woj. śląskie). Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że 21-letni kierowca Skody Fabii, z nieustalonych przyczyn zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się czołowo z autobusem komunikacji miejskiej.

Przerażający wypadek busa z autobusem miejskim. Jak mogło do niej dojść?

W wyniku zdarzenia ranny został sprawca zdarzenia. Mieszkaniec powiatu będzińskiego z obrażeniami ciała trafił do szpitala. Autobusem kierował 55-letni mieszkaniec Bytomia, któremu nic się nie stało. Nie odnieśli obrażeń również pasażerowie, którzy w tym czasie podróżowali autobusem.

Kolizja z autobusem, autor nagrania prosi o radę

Trwa ustalanie przyczyn tego zdarzenia. Pewną wskazówką może być nagranie z monitoringu, na którym widać moment zdarzenia. Kierowca Skody prawdopodobnie zjechał na środek drogi, ponieważ chciał ominąć Volkswagena Caddy’ego, zaparkowanego w niedozwolonym miejscu (ciągła linia). Źle ocenił odległość od autobusu oraz własną prędkość i nie zdążył wrócić na swój pas.


Source: Wpakował swoją Skodę czołowo w miejski autobus. Jak do tego doszło?

Pasażer auta najpierw wychylił się przez okno, a potem usiadł na dachu

Do tego zdarzenia doszło w Zgierzu, a nagrał je przypadkowy kierowca. Podążał za Mazdą 6, kiedy nagle jeden z jej pasażerów wychylił się niemal całym ciałem przez okno!

Wszedł na dach BMW w czasie jazdy, a potem zaczął się rozbierać

Przez chwilę jechał w ten sposób, a kiedy auto zatrzymało się na światłach, wdrapał się na dach. Usiadł na nim, złapał się relingów i… tu nagranie niestety się urywa. Według relacji autora, Mazda skręciła w lewo, więc dalsze losy miłośnika jazdy na świeżym powietrzu nie są znane.

Source: Pasażer auta najpierw wychylił się przez okno, a potem usiadł na dachu

Jechał samochodem, który nie miał przodu, a to był tylko początek jego przewin

Policjanci z drogówki w Zgorzelcu zatrzymali do kontroli kierującego Oplem Vectrą, którego stan techniczny i wyposażenie już na pierwszy rzut oka sugerowało, iż nie powinien poruszać się po drogach publicznych. Auto było całkowicie pozbawione pasa przedniego, z którego został tylko prawy reflektor. Brakowało też błotników.

Jechał zdezelowanym Matizem bez drzwi, maski i klapy bagażnika, ale za to był pijany

Za kierownicą Vectry siedział 43-letni mieszkaniec powiatu zgorzeleckiego. Prowadził samochód bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, a ponadto, jak odnotowali policjanci, „w pojeździe nie posiadał wymaganego wyposażenia”. Nie wiemy niestety o co chodziło.

Jechał złomem na złom, ale trafił na inspekcję złą

Kolejne przewiny kierowcy Vectry wyszły na jaw, po sprawdzeniu go w policyjnym systemie. Okazało się, że nie ma on prawa jazdy. Zrobiła się długa lista wykroczeń, ale policjanci ograniczyli się tylko do ukarania mężczyzny mandatem karnym niewiadomej wysokości.

Source: Jechał samochodem, który nie miał przodu, a to był tylko początek jego przewin

Jakiś zgrywus oślepiał innych kierowców laserem

Kierowca ciężarówki jechał nieoświetloną drogą, kiedy nagle z naprzeciwka przez światło reflektorów zbliżającego się samochodu, zaczął przebijać się zielony laser. Skierowany był prosto na kabinę autora nagrania.

Za to nagranie jego autor powinien stracić prawo jazdy. Ale on uważa się za ofiarę

Całe szczęście laser go nie oślepił i nic się nie stało, ale czy ten dowcipniś pomyślał, co by się stało, gdyby kierowca ciężarówki nerwowo zareagował? Na przykład próbując się osłonić rękami, zjechał na przeciwległy pas i uderzył w samochód zgrywusa?

Source: Jakiś zgrywus oślepiał innych kierowców laserem

Oxbotica rozpoczęła testy swoich autonomicznych samochodów

Oxbotica została założona w 2014 roku przez dwóch oksfordzkich profesorów – Paula Newmana oraz Ingmara Posnera. Był to start-up, który od początku skupiał się na tworzeniu oprogramowania do pojazdów autonomicznych i obecnie jest to jedna z czołowych firm, zajmujących się samodzielniej jeżdżącymi samochodami.

Bunt autonomicznej taksówki Waymo! Najpierw zablokowała drogę, a potem zaczęła uciekać przed serwisantami

Ostatnio jej przedstawiciele rozpoczęli program testów nazwany Project Endeavor, w ramach którego sprawdzane będzie działanie opracowanych przez firmę rozwiązań w prawdziwym ruchu drogowym. Flota aut testowych składa się z czterech Fordów Mondeo, wyposażonych w lidar, radar oraz podwójne kamery (tworzące obraz w trójwymiarze).

Pojazdy autonomiczne stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa na drogach. Tak uważa 60% kierowców. Czy faktycznie jest się czego obawiać?

Samochody przemierzają trasy z centrum Birmingham do lotniska przy autostradzie A45. W ten sposób będzie można je sprawdzić w każdych warunkach. Najbardziej wymagająca jest jazda miejska – skrzyżowania, gęsty ruch, ronda, itd. Za kierownicą każdego z aut siedzi odpowiednio przeszkolony kierowca, którego zadaniem jest ciągłe kontrolowanie pojazdu i interweniowanie w razie błędu elektroniki.

Source: Oxbotica rozpoczęła testy swoich autonomicznych samochodów

Roztrzaskała foodtrucka na drodze ekspresowej. Jadąc 120 km/h nie patrzyła na drogę!

Do zdarzenia doszło na drodze S5 pod Poznaniem. Na nagraniu widać, jak samochód na prawym pasie wjeżdża w dużą przyczepę, którą ciągnął znacznie wolniej poruszający się SUV. Później okazało się, że była to przyczepa typu foodtruck.

Wjechał w bok innego auta, ale próbował się wszystkiego wyprzeć

Trudno zrozumieć, jak sprawczyni tego zdarzenia, mogła nie widzieć wielkiej przyczepy przed sobą. Okazuje się, że jadąc 120 km/h nie patrzyła na drogę! Upadł jej telefon i próbowała go odnaleźć. Nie wpadła na to, że na drodze są też inne pojazdy i może warto patrzeć gdzie się jedzie.

Source: Roztrzaskała foodtrucka na drodze ekspresowej. Jadąc 120 km/h nie patrzyła na drogę!

Ogromny problem branży motoryzacyjnej. Fabryki stoją i lepiej nie będzie jeszcze przez długi czas

Problem z dostępnością półprzewodników ciągnie się już od minionego roku, ale nie był tak widoczny, ze względu na wstrzymywanie prac fabryk oraz lockdowny, spowodowane epidemią COVID-19. Teraz liczba osób chętnych na nowy samochód zaczęła wracać do czasów przedpandemicznych, ale wielu producentów ma problemy z realizacją zamówień, czego powodem są niedobory układów scalonych.

Motobranża w Polsce szybciej się regeneruje po COVID-19 niż w Niemczech i Turcji?

Jak informuje Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych, wspomniane utrudnienia spowodowały opóźnienia w produkcji 500 000 pojazdów na całym świecie. W oczywisty sposób uderza to w koncerny motoryzacyjne, które bardzo potrzebują teraz wzrostów sprzedaży, a tymczasem ich fabryki zaliczają kolejne przestoje, ograniczając liczbę aut, które trafią do klientów. Sami klienci też nie są w komfortowej sytuacji i wielu z nich może zrezygnować z pomysłu kupna nowego samochodu, ponieważ nie może tak długo czekać na realizację zamówienia.

Jak pandemia koronawirusa wpłynęła na polską branżę automotive? Kiedy znów zacznie przynosić zyski?

Niestety wiele wskazuje na to, że sytuacja nie ulegnie poprawie w najbliższym czasie. Według SDCM niedobory półprzewodników mogą nam doskwierać także w 2022 roku. Nie ma też sposobu, aby problem ten obejść lub zmniejszyć jego znaczenie, ze względu na bardzo duże zaawansowanie technologiczne współczesnych samochodów. Jak tłumaczy Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający SDCM:

Aby wyjaśnić, z jak ważną kwestią mamy do czynienia, dość powiedzieć, że współczesny samochód może zawierać nawet 100 sterowników i 40 mikrokontrolerów zawiadujących nie tylko tak podstawowymi funkcjami jak sterowanie silnikiem czy układem wspomagania kierownicy, ale również całą strefą komfortu: klimatyzacją, ustawieniem foteli, elektrycznymi szybami, a także zamkami w drzwiach, dostępem bezkluczykowym itd. Dziś układy elektroniczne mogą stanowić nawet 35 proc. wartości samochodów, a według szacunków ekspertów, w najbliższych latach udział ten wzrośnie do 50 proc.

Rozwiązania tego problemu szuka Europejskie Stowarzyszenie Producentów Części Motoryzacyjnych, do którego należy też polskie stowarzyszenie. Przygotowało ono raport dla władz Unii Europejskiej, gdzie wskazuje między innymi, że 60-70 proc. półprzewodników wykorzystywanych przez europejskie zakłady, pochodzi z Chin oraz Tajwanu, co w rzeczywistości epidemicznej może być bardzo niepewnym źródłem. Na konieczność podjęcia działań przez UE w tej sprawie, wskazuje też Alfred Franke, prezes Grupy MotoFocus.pl:

Szybka i energiczna reakcja unii na kryzys w dostępności półprzewodników jest niezbędna. Europejscy producenci części zatrudniają 1,7 miliona ludzi, a przemysł motoryzacyjny odpowiada za 37 proc. zapotrzebowania na półprzewodniki, co stanowi ogromny udział w porównaniu do globalnego popytu, w którym motoryzacja ma tylko 10 proc. udziału. Należy pamiętać, że produkcja motoryzacyjna stanowi jeden z filarów europejskiej, w tym polskiej gospodarki, a firmy działające w tej branży ponoszą ogromny ciężar związany z polityką Europejskiego Zielonego Ładu, mającą wpływ na osiągnięcie przez europejską gospodarkę neutralności emisyjnej. Unia stawia mocno na rozwój samochodów połączonych i autonomicznych, w których komponenty elektroniczne będą odgrywać kluczową rolę. Tym bardziej potrzebna jest więc dywersyfikacja dostaw, a także zwiększanie własnych zdolności produkcyjnych, by europejski przemysł motoryzacyjny nie zależał w tak wielkim stopniu od dostaw z Dalekiego Wschodu.

Source: Ogromny problem branży motoryzacyjnej. Fabryki stoją i lepiej nie będzie jeszcze przez długi czas

Złośliwe zajechał drogę drugiemu kierowcy, prawie doprowadził do tragedii

Od początku filmiku widzimy obydwu bohaterów tego nagrania. To czarny Ford Ka i szybko doganiająca go Toyota Auris. Kierujący pierwszym z aut wyprzedził białego Yarisa, ale nie zjechał na prawy pas, widząc za sobą inny pojazd. Nie zrobił tego z premedytacją? Uważał, że nie musi, bo niedługo będzie wyprzedzał tira? A może nie używa lusterek?

Kierowca Sharana zmniejszył prędkość, więc kierowca tira celowo w niego wjechał

Bez względu na powód, zablokował kierującego Toyotą na około 20 sekund. Temu bardzo się to nie spodobało, więc zajechał drogę Fordowi, zmuszając jego kierowcę do lekkiego odbicia kierownicą w prawo.

Najpierw prowokował innego kierowcę, a potem robił z siebie ofiarę

Niestety osoba siedząca za kierownicą Ka nie odbiła delikatnie, tylko gwałtownie. W konsekwencji straciła panowanie nad autem, które obróciło się o 360 stopni i zatrzymało, blokując autostradę. Na szczęście nic w niego nie uderzyło. Gdyby zrobił to jadący za nim tir, byłaby tragedia. Już wiecie dlaczego każde złośliwe zachowanie może, szczególnie przy większej prędkości, mieć bardzo poważne konsekwencje.

Source: Złośliwe zajechał drogę drugiemu kierowcy, prawie doprowadził do tragedii

Izera będzie powstawać w fabryce i na podzespołach Toyoty? Sensacyjny przeciek z mejli Dworczyka

Chodzi konkretnie o jednego mejla, którego wysłał Michał Dworczyk do Mateusza Morawieckiego z DW do Krzysztofa Michalskiego, pełniącego funkcję doradcy premiera ds. ekonomicznych. Informuje on w nim premiera, że właśnie odbył rozmowę z przedstawicielami polskiego oddziału Toyoty. Mieli oni w wielkiej tajemnicy zdradzić, że centrala planuje w najbliższych latach wybudować fabrykę elektrycznych samochodów (bateryjnych) i prawdopodobną lokalizacją są Czechy. Chodzi konkretnie o istniejący już zakład w Kolinie, który poddano by rozbudowie.

Izera – polski elektryk – już jeździ po drogach! Wyjaśniamy, co tak naprawdę pojawiło się na obwodnicy Warszawy

Jednocześnie polscy przedstawiciele Toyoty poinformowali, że od 2025 roku zacznie się wygaszanie produkcji silników w Wałbrzychu (co bez wątpienia wynika ze stopniowego odchodzenia koncernów od spalinowej motoryzacji). To bardzo zła informacja dla 900 polskich pracowników zatrudnionych przez japoński koncern.

W związku z tym, polskie przedstawicielstwo Toyoty przedstawiło pomysł, aby polski rząd wyszedł z inicjatywą i zaproponował centrali japońskiego producenta, rozpoczęcie wspólnej produkcji aut elektrycznych. Propozycja wydaje się nie gorsza niż czeska, ponieważ i u nas chodziłoby jedynie o rozbudowanie istniejącego zakładu (odpadają problemy z szukaniem lokalizacji, zdobywania pozwoleń na budowę, kwestie związane z lokalną infrastrukturą itd.), a część pracowników można by pozyskać natychmiast z osób już zatrudnionych, tylko realizujących obecnie inne zadania. Kartą przetargową natomiast miałaby być ścisła współpraca z Izerą.

Polski samochód elektryczny: Izera wyjedzie z Jaworzna?

Polska „narodowa” marka samochodów powstaje w wielkich bólach od 2016 roku, a w połowie 2020 roku zaprezentowano hatchbacka oraz makietę SUV-a. Chociaż pierwsze z aut wyglądało już jak samochód gotowy do seryjnej produkcji, po dziś dzień pozostaje wydmuszką. Nadal nie ma wybranego dostawcy płyty podłogowej i układu napędowego (chociaż rok temu słyszeliśmy, że rozmowy w tej sprawie są na finiszu), a lokalizacja fabryki choć została wreszcie wybrana (Jaworzno), to ciągle nie ma zgody na rozpoczęcie tam budowy. Spółka Elekctomobility Poland, odpowiedzialna za projekt, wielokrotnie też zapewniała, że lada moment ogłosi strategicznego inwestora, ale według ostatnich doniesień nikt nie jest zainteresowany inwestowaniem pieniędzy w polskie marzenia o własnym samochodzie. Finalnie spółkę finansowaną przez spółki skarbu państwa, ma przejąć (a może już to zrobiło) Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

Propozycja przedstawiona w mejli Michała Dworczyka nie jest więc taka zła. Toyota użyczyłaby nam swojej płyty podłogowej, napędu oraz innych podzespołów, a także produkowałaby Izerę na jednej z taśm swojej fabryki. Rozwiązałoby to wiele problemów polskiej marki (pozostaje sieć dilerska, serwisowa, marketing, zerowa rozpoznawalność marki…) i wreszcie urealniłoby ten projekt. Japoński producent mógłby natomiast liczyć na duże wsparcie rządowe, prawdopodobnie rozmaite ulgi oraz spory zastrzyk finansowy w zamian za użyczenie swojej technologii oraz wzięcie na siebie produkcji Izery.

Czy te plany uda się zrealizować? Trudno powiedzieć czy centrala Toyoty otrzymała już taką propozycję i się do niej ustosunkowała. Sporym zgrzytem może być również sam wyciek tej wiadomości. Rząd, którego przedstawiciele nie potrafią dochować poufnych informacji, nie wymarzonym partnerem biznesowym.

Source: Izera będzie powstawać w fabryce i na podzespołach Toyoty? Sensacyjny przeciek z mejli Dworczyka

Wjechała prosto pod tira, nawet nie hamowała. Nie żyje pięć osób w tym trójka dzieci

Do zdarzenia doszło w Elżbietowie w powiecie sochaczewskim. Jak informuje policja, w wypadku osobówki z tirem zginęły dwie kobiety oraz trójka dzieci w wieku od 4 do 14 lat. Kierującemu ciągnikiem siodłowym nic się nie stało. Funkcjonariusze wyjaśniają okoliczności tej tragedii.

Starszy kierowca wjechał wprost pod tira. Zginął

Jak wynika z nagrania z samochodowej kamery, przebieg zdarzenia był prosty. Kierowca tira poruszał się drogą z pierwszeństwem, kiedy nagle z jego prawej strony nadjechała z dużą prędkością osobówka. Kierująca zignorowała znaki oraz zbliżający się zestaw i wjechała prosto pod niego.

Source: Wjechała prosto pod tira, nawet nie hamowała. Nie żyje pięć osób w tym trójka dzieci

Elektryki mają większy zasięg, niż podają producenci! A może to tylko manipulacja?

Przeciwnicy elektryków często wskazują, że mają one relatywnie nieduży zasięg, który ponadto w codziennym użytkowaniu, okazuje się wyraźnie krótszy, niż wynika to z oficjalnych danych technicznych. Zwolennicy elektromobilności stwierdzają natomiast, że owszem, ale jeśli zamiast 400 km przejedziemy realnie 300 km, to w żaden sposób nie ogranicza nas to w codziennym użytkowaniu. Natomiast wybierając się w dalszą trasę, możemy skorzystać ze stale rozwijającej się sieci szybkich ładowarek. Podróż będzie przez to dłuższa, niż autem spalinowym, ale jak najbardziej możliwa.

Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę

Norweska Federacja Samochodowa (NAF) postanowiła jednak pójść o krok, a nawet dwa kroki dalej. Nie mówią, że już teraz z elektrykiem można swobodnie żyć na co dzień. Nie mówią, że uzyskane w warunkach laboratoryjnych zasięgi da się odtworzyć w normalnym ruchu. Nie, oni twierdzą, że autami na prąd można przejechać znacznie więcej, niż wynika to z oficjalnych danych!

Elektryki jednak nie takie fajne? Co piąty właściciel przesiadł się z powrotem do auta spalinowego!

Procedura testowa, jaką ta organizacja przyjęła, polegała na uruchomieniu aut „na zimno”, czyli po dłuższym postoju, a wnętrze nie było wcześniej chłodzone lub podgrzewane do wybranej na klimatyzacji temperatury. Trasa testowa prowadziła przez miasta, drogi pozamiejskie oraz autostrady, a zakres prędkości wynosił od 60 do 110 km/h. Podróżowano w najbardziej oszczędnym trybie jazdy i aktywnie korzystano z rekuperacji.

Mit elekromobilności w Polsce, czyli kto tak naprawdę kupuje auta elektryczne

Wyniki uzyskane przez NAF są doprawdy zaskakujące. Przykładowo Tesla Model 3 przejechała 654,9 km, przy oficjalnym zasięgu 614 km. Ford Mustang Mach-e pokonał 617,9 km wobec 610 km, Volkswagen ID.3 przejechał 564 km zamiast 539 km, a Skoda Enyaq 522 km, poprawiając oficjalne dane o 2 km. Niewątpliwą gwiazdą zestawienia okazało się BMW iX3, które przejechało 556,2 km, choć według producenta powinno to być 450 km. Średnio w teście auta pokonywały o 20 proc. większe odległości, niż deklarowane.

150 tys. zł za naprawę małej dziury w podwoziu auta! Wszystko dlatego, że to elektryk

Nie będziemy ukrywać, że te wartości są dla nas mocno zaskakujące. Słyszeliśmy co prawda o historiach, taka jak rekord pewnego Włocha, który Teslą Model S z oficjalnym zasięgiem 600 km, przejechał 1078 km, ale są to przykłady ekstremalne. Nasze doświadczenia podpowiadają, że rzeczywistość wygląda mimo wszystko nieco inaczej. Norwedzy przejechali Skodą Enyaq 522 km, nam podczas testu auto deklarowało 350 km. Volkswagen ID.4 pokonał podobno 532 km, ale nam chciał tylko 370 km. Hyundai Kona electric ma według NAF dobić do 537 km, a w naszym teście było to w okolicach 350 km. Podobne przykłady można mnożyć.

Zużyte baterie wcale nie muszą być szkodliwe dla środowiska? Ciekawe wnioski z dyskusyjnego raportu

Skąd tak duże rozbieżności? Składa się na nie z pewnością styl jazdy. Skupiając się maksymalnie na oszczędzaniu każdy jest w stanie uzyskać lepszy wynik, niż kiedy prowadzi auto naturalnie i nie koncentruje się na muskaniu gazu. Drugim czynnikiem było kontynuowanie testu do momentu, kiedy auta zatrzymają się na środku drogi. Tak jak pojazdy spalinowe mają rezerwę w baku, tak elektryki mają zawsze więcej prądu, niż oficjalnie podają. Rekordzistą w tym względzie jest BMW iX3, które przejechało 106 km po tym, jak komputer pokładowy pokazał 0% baterii. Głębokie rozładowywanie akumulatorów jest jednak bardzo niekorzystne dla ogniw. Nawet zbliżania się do 0% powinniśmy unikać. Podobnie zresztą jak ładowania do pełna (wielu producentów zaleca, żeby zatrzymać się przy 80%).

„Kupiłam 600-konnego supersuva. Okazało się, że w ten sposób stałam się miłośniczką ekologii!”

Czy zatem norweski test to manipulacja? Trochę tak. Jego organizatorzy nie zdradzają żadnych sposobów na to, żeby wykorzystać pełnię możliwości aut elektrycznych. Nie doradzają właścicielom elektryków, zawiedzionych realnym zasięgiem swoich aut, że robią coś nie tak, ale można zmienić złe nawyki. Oni zwyczajnie jechali w sposób, w jaki na co dzień nie jeździ (niemal) nikt i używali samochodów w sposób, jaki prowadzi do szybkiej degradacji baterii. Innymi słowy osiągnięcie takich wyników jest bardzo niezalecane, nie osiągniemy takich zasięgów w realnym użytkowaniu, a próba robienia tego, przyniesie wam więcej szkód niż pożytku. Zresztą sami przedstawiciele NEF przestrzegają, że nie warto próbować ich naśladować. W jednym z filmików, stanowiącym wstęp do podobnego, ale zimowego testu, sympatyczna pani zaznacza „Jeśli spróbujecie powtórzyć ten test, możemy zagwarantować, że uzyskacie inne wyniki”. Doceniamy szczerość…

Source: Elektryki mają większy zasięg, niż podają producenci! A może to tylko manipulacja?

Pijani przechadzali się po autostradzie. Omal nie doszło do tragedii

Autorowi nagrania udało się w krótkim czasie, zarejestrować dwa niebezpieczne zdarzenia. Najpierw ze skrzyni auta dostawczego przed nim, wyfrunęło tekturowe pudełko. Było wyraźnie zniszczone i oczywiście puste, ale i tak mogło coś uszkodzić. Tak się chyba jednak nie stało.

Zawodowi kierowcy nie popisali się na autostradzie. Dołączył do nich nadpobudliwy kierowca osobówki

20 minut później autor zmuszony był do awaryjnego hamowania i zjechania na pobocze. Tym razem zagrożeniem okazało się dwóch mężczyzn bez koszulek, którzy chyba zamierzali przejść na drugą stronę ruchliwej autostrady. Zachowywali się jakby chcieli zmusić kierowców do przepuszczenia ich, co z łatwością mogło doprowadzić do karambolu.

Source: Pijani przechadzali się po autostradzie. Omal nie doszło do tragedii

Niemiecka fabryka Tesli nadal nie jest otwarta i może jeszcze długo nie być!

O problemach narastających wokół fabryki wybudowanej nieopodal Berlina, informowaliśmy już wielokrotnie. Protestowali przeciwko niej ekolodzy, w związku z wycinką dużych połaci lasu. Protestowali mieszkańcy, ze względu na ryzyko niedoborów wody w regionie, ponieważ zakład będzie miał duże jej zapotrzebowanie. Potem okazało się, że w okolicy żyje chroniony gatunek węży, którego bytowania nie można aktualnie zakłócić, organizując mu przymusową przeprowadzkę.

Budowa fabryki Tesli w Niemczech zablokowana przez sąd na wniosek ekologów!

Pomimo tych utrudnień, zakład w końcu powstał, a jego uroczyste otwarcie miało nastąpić 1 lipca. Już teraz wiadomo, że się to nie stanie. Tesla póki co planuje przesunięcie daty na koniec 2021 roku, ale niewykluczone, że i ona każe się nierealistyczna. Jest to wynik zastrzeżeń i protestów, dotyczących… negatywnego wpływu fabryki na środowisko. To doprawdy interesujące, że produkcja aut elektrycznych (czyli w teorii ekologicznych), może budzić tak wiele zastrzeżeń, właśnie grup dbających o środowisko.

Niemcy protestują przeciw budowie fabryki Tesli. Bo będzie zatrudniać Polaków?

Ostatecznej zgody na otwarcie zakładu, nie wydała brandenburska Rządowa Agencja ds. Środowiska, która nadal analizuje dokumentację. Zastrzeżenia do spełniania norm środowiskowych zostały także zgłoszone do niemieckiego sądu, który rozpatruje sprawę. Nad dokumentami i planami Tesli (liczącymi 11 tys. stron!) może się pochylić każdy, ponieważ zostały one upublicznione, a następnie każdy będzie miał możliwość zgłoszenia swoich zastrzeżeń. Wcześniej zrobiono to w zeszłym roku i wtedy wpłynęło 400 uwag. Sami więc widzicie, że jeszcze długo możemy nie zobaczyć żadnej Tesli europejskiej produkcji.

Source: Niemiecka fabryka Tesli nadal nie jest otwarta i może jeszcze długo nie być!

Pirat drogowy zlekceważył patrol ITD. Teraz stanie przed sądem

Wszyscy dobrze wiedzą, że Inspekcja Transportu Drogowego skupia się na kontrolowaniu kierowców samochodów ciężarowych. Lecz mało kto pamięta, że „krokodylki” mogą też zatrzymywać osobówki. Z pewnością zrobią to, kiedy na ich oczach całkowicie zlekceważymy przepisy.

Uśmiechnięty uciekał przed policją i wszystko nagrywał. Ciekawe czy teraz też jest mu wesoło

Tak jak zrobił to kierowca Seata Leona w Wodzisławiu Śląskim. Zupełnie nie przejął się oznakowanym radiowozem ITD, wyprzedzając go na podwójnej ciągłej linii. Funkcjonariusze natychmiast włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe, ale kierujący osobówką zniknął im z oczu. Myślał, że nie mogą go zatrzymać? Czy że go nie dogonią? Szybko dogonili, a w tym czasie kierowca Seata na ich oczach omal nie potrącił pieszej na przejściu. Potem uciekał jeszcze przez chwilę.

Uciekał przed policją kradzionym autem i pod wpływem narkotyków. A to nie koniec

Pirat drogowy musiał się zdziwić, kiedy zobaczył, że razem z funkcjonariuszem ITD służbę pełnił policjant. Okazało się, że zatrzymany lubi łamać przepisy i ma na koncie 20 punktów karnych. Teraz czekają go bardzo poważne konsekwencje, ponieważ postawiono mu zarzut ucieczki podczas próby zatrzymania do kontroli. To przestępstwo, za które grozi do 5 lat więzienia!

Source: Pirat drogowy zlekceważył patrol ITD. Teraz stanie przed sądem

Podczas naprawy blacharskiej przypadkiem spłonęło auto

Jak podaje policja z Białej Podlaskiej, dyżurny komendy w Terespolu został poinformowany o pożarze warsztatu samochodowego na terenie gminy Piszczac. Na miejscu zastali w dużej mierze spalonego SUV-a marki Buick.

Tak spawał Opla, że spalił dwa garaże z kombajnem i motocyklami!

Według wstępnych ustaleń, 47-letni właściciel warsztatu wykonywał naprawy blacharskie. Nagle auto z niewyjaśnionych przyczyn zaczęło się palić. Na miejsce została wezwana straż pożarna, a przed jej przybyciem mężczyzna sam próbował opanować ogień.

Tak majsterkował przy aucie, że spalił i auto i stodołę

Samochodu nie udało się jednak uratować, a przy okazji spaliła się także część warsztatu. Na szczęście nikt nie został ranny. Właściciel spalonego Buicka wycenił swoje straty na 60 tys. zł. Policja ustala teraz szczegóły tego zajścia.

Source: Podczas naprawy blacharskiej przypadkiem spłonęło auto

Bezmyślny kierowca tira wyprzedzał pod górę i przed ślepym zakrętem

Kierujący autem ciężarowym z kamerą, jechał pod górę za busem oraz tirem. Kierowca drugiego pojazdu miał problemy z podjazdem pod wzniesienie, ale pomału jakoś się na nie wspinał. Każdy powinien zrozumieć taką sytuację, szczególnie jego kolega po fachu.

Kierowca tira wyprzedza. I kto odważy się mu przeszkodzić?

Tymczasem inny kierujący ciągnikiem z naczepą, nie wytrzymał tego i zaczął wyprzedzanie. Chciał wyprzedzić autora, busa oraz tira – pod górę i tuż przed ślepym zakrętem. Czy pomyślał, że jeśli nagle pojawi się szybko jadąca osobówka, to może dojść do tragedii?

Wjechał tirem pod prąd na autostradę, trafił do więzienia

Pytanie retoryczne, a osobówka się pojawiła. Na swoje szczęście jej kierowca zdążył bezpiecznie zahamować.

Source: Bezmyślny kierowca tira wyprzedzał pod górę i przed ślepym zakrętem

Dwie polskie autostrady znoszą opłaty! Ale tylko dla wybrańców

Osoby zarejestrowane w EV Klubu Polska i użytkujące samochody całkowicie elektryczne będą zwolnione z opłat za przejazdy odcinkami autostrad, które są objęte system wideo-tollingu. Mowa o odcinku Gdańsk-Toruń autostrady AmberOne A1 (węzeł Rusocin – węzeł Nowa Wieś) oraz odcinku Katowice-Kraków autostrady A4 (węzeł Murckowska – węzeł Balice), liczących w sumie 276 km. Oznacza to wymierne oszczędności. Trasa nad morze, tam i z powrotem, pozwoli zaoszczędzić 60 zł, a trasa autostradą A4 niemal 50 zł.  Projekt ma pilotażowy charakter i początkowo potrwa od 18 czerwca do 18 października br. Po tym czasie zostaną wykonane analizy, w tym ekonomiczne i środowiskowe projektu, wyciągnięte wnioski oraz przedstawione rekomendacje w zakresie kontynuowania akcji.

Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę

Zwolniony z opłat może zostać każdy, kto posiada lub użytkuje samochód w pełni elektryczny, w rozumieniu Ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych (BEV, ang. battery electric vehicles). Wystarczy zarejestrować się w EV Klub Polska, a następnie w panelu klubowicza wypełnić formularz zgłoszeniowy. Po pozytywnej weryfikacji klubowicze otrzymają specjalnie wygenerowany link, dzięki któremu zarejestrują się lub zalogują w aplikacji Autopay. Po zalogowaniu w aplikacji wystarczy tylko uzupełnić dane pojazdu i cieszyć się darmowymi przejazdami wybranymi odcinkami autostrad A1 i A4.

Elektryki jednak nie takie fajne? Co piąty właściciel przesiadł się z powrotem do auta spalinowego!

Projekt „Autostrada do elektromobilności” nawiązuje do podobnych rozwiązań w UE. Przykładem są Czechy, gdzie od stycznia 2020 roku pojazdy elektryczne (BEV), zasilane wodorem (FCEV) oraz hybrydy typu plug-in (PHEV) o poziomie emisji do 50 gramów CO2 na kilometr, są zwolnione z opłat za korzystanie z autostrad. Takie ułatwienie dla kierowców ma przełożenie na wzrost zainteresowania elektromobilnością. Te same intencje przyświecają organizatorom polskiej akcji.

Zwolnienie elektryków z opłat autostradowych, to kolejny przywilej, na jaki mogą liczyć właściciele takich samochodów. Skorzysta z niego co prawda tylko garstka kierowców (do końca maja 2021 roku w naszym kraju zarejestrowano 12 432 elektryki), a i to pewnie niezbyt często. Podobne inicjatywy pomału przybliżają nas jednak do sytuacji w krajach zachodniej Europy, gdzie właściciele aut o niskiej lub zerowej (lokalnej) emisji, mogą liczyć na wiele zachęt i bonusów.

„Kupiłam 600-konnego supersuva. Okazało się, że w ten sposób stałam się miłośniczką ekologii!”

Niepokoi nas tylko wzmianka o „analizach środowiskowych i ekonomicznych”. Średni dobowy ruch na odcinku Katowice-Kraków (w okresie przed pandemią) wynosił 39 tys. pojazdów dziennie. Ponad trzykrotnie więcej, niż jest elektryków w całej Polsce. Nawet gdyby codziennie wszyscy właściciele takich aut z Katowic jechali do Krakowa i na odwrót, to ich udział w ruchu byłby marginalny. Pamiętajmy też, że zanieczyszczenia powodowane przez samochody, to nie tylko spaliny z rury, ale także pył opon i hamulców oraz unos wtórny, czyli pył wzbijany przez koła podczas jazdy. Coś nam więc podpowiada, że darmowe autostrady mogą nie utrzymać się na długo.

Source: Dwie polskie autostrady znoszą opłaty! Ale tylko dla wybrańców

O krok od tragedii na przejściu! Pędzące auto zabiłoby małe dziecko

Do zdarzenia doszło w Krośnie Odrzańskim, a zarejestrowała je kamera monitoringu. Ojciec z małym dzieckiem na rowerku biegowym, zbliżał się do przejścia. Bardzo rozsądnie zaczekał, aż droga będzie wolna, a po wejściu na pasy, nie stracił czujności.

O włos od tragedii na przejściu dla pieszych

Dzięki temu uratował swojemu dziecku życie. Gdy byli w połowie przejścia, nagle z prawej strony nadjechał samochód, którego kierowca nawet nie zdjął nogi z gazu. Mężczyzna błyskawicznie poderwał syna wraz z rowerkiem, dzięki czemu nie wpadł on pod samochód.

Omal nie potrącił dziecka na przejściu dla pieszych!

Jak podała miejscowa straż miejska, udało się ustalić numery rejestracyjne pojazdu i zatrzymanie kierowcy jest tylko kwestią czasu.

Source: O krok od tragedii na przejściu! Pędzące auto zabiłoby małe dziecko

Ktoś zapłacił 4,8 mln zł za miejsce parkingowe!

Wyjaśnijmy od razu, że do tej niewyobrażalnej dla większości populacji transakcji, doszło w Hong Kongu. Jest to jedna z najgęściej zaludnionych metropolii na świecie, co w oczywisty sposób rodzi problemy z zaparkowaniem samochodu. Rzeczone miejsce parkingowe znajduje się w Mount Nicholson, a więc jednej z najbardziej ekskluzywnych części miasta.

Najdroższe parkingi świata

Na sprzedaż było 29 miejsc, a najdroższe z nich sprzedano za 1,3 mln dolarów, czyli nieco ponad 4,8 mln zł. Jeśli szczęśliwy nabywca prostokątnego skrawka asfaltu jawi się wam, jako kompletny szaleniec, to co powiecie na to, że wcale nie wydał on najwięcej? Cena wywoławcza za jedno miejsce była niewiele niższa, bo wynosiła ok. 4,2 mln zł. Pewien kupujący zdecydował się na cztery takie miejsca, a inny kupił aż sześć!

Używane Volvo wystawione na sprzedaż za 20 milionów dolarów! Czy jest warte swojej ceny?

Kwoty niewyobrażalne, ale dla kupujących najwyraźniej nie takie przerażające. Nic dziwnego, skoro rezydencje w tym miejscu (nazwanym The Peak i oferującym widok na Port Wiktorii) kosztują od 190 do 286 mln zł!

Source: Ktoś zapłacił 4,8 mln zł za miejsce parkingowe!