Chip tuning, inaczej mapowanie silnika, to elektroniczne zwiększenie mocy silnika, dzięki czemu auto jeździ szybciej i pali mniej paliwa – połączenie wręcz idealne. Polega ono na wykorzystaniu całego potencjału silnika, który niestety nie jest udostępniany przez producentów. Dlaczego? Aby rezerwę mocy użyć w mocniejszych lub modernizowanych modelach. Dlatego spotykamy się z tym, że ten sam silnik może mieć kilka różnych wartości mocy i momentu obrotowego, w zależności od modelu, w jakim jest zamontowany.
Jak zwiększyć moc silnika?
Wyróżnia się dwie najpopularniejsze metody zwiększenia mocy silnika. Pierwsza metoda jest tańsza i bezinwazyjna, a polega na podłączeniu PowerBoxa, który ma już wgrane mapy sterowania do konkretnego modelu silnika. Natomiast drugi sposób skupia się na indywidualnym zmodyfikowaniu parametrów sterownika w danym egzemplarzu. Modyfikacja polega na badaniu samochodu i strojeniu go pod kątem obecnego stanu zużycia. Za pomocą indywidualnego modyfikowania parametrów silnika jesteśmy w stanie wydobyć jeszcze więcej mocy niż w przypadku tuning boxa.
Jednak w przypadku wykrycia modyfikacji przez specjalistów w ASO samochód może stracić gwarancję. Po podłączeniu PowerBox’a wystarczy go tylko odłączyć przed wizytą w ASO, natomiast ukrycie indywidualnej modyfikacji wymaga dużo więcej pracy.
Ile kosztuje chip tuning?
Koszt tej usługi jest oczywiście różny. Cena może zmieniać się w zależności od serwisu czy silnika, np. zazwyczaj tuning diesla jest tańszy niż w przypadku silnika benzynowego. Ceny mogą zaczynać się od 800 złotych, a kończyć nawet na kilku tysiącach.
Chip tuning diesla a benzyny
Chip tuning diesla jest zazwyczaj tańszy, a zarazem można wygenerować z niego więcej mocy. Dzieje się tak, ponieważ większość silników diesla jest turbodoładowanych, a to w turbosprężarkach ukryte są większe możliwości. W przypadku silników z turbo przyrost mocy wynosi 20-30 %, a w przypadku silników wolnossących przyrost wynosi 3-7 %.
Teoretycznie powinniśmy udać się do urzędu w celu zmiany wartości mocy. Jednak w rzeczywistości nikt się nie dowie o zmianie, bo nie da się tego zauważyć. Problem może pojawić się dopiero, kiedy uczestniczyliśmy w wypadku i auto zostało przekazane do ekspertyzy. Poważny problem pojawi się jeśli podczas ekspertyzy okaże się, że moc jest zbyt wysoka, przez co układ hamulcowy nie był w stanie zatrzymać pojazdu. Wszelkie modyfikacje powinny być również zgłaszane do agenta ubezpieczeniowego, co będzie skutkować zwiększeniem składek.
Zalety chip tuningu
Pierwszą oczywistą zaletą jest podwyższenie mocy. Poza tym, podczas tej modyfikacji zmniejsza się zużycie paliwa. Indywidualne strojenie może zmniejszyć zużycie nawet o 15%.
W przypadku skrzyń automatycznych DSG można zmienić sposób ich pracy. Do jednych z najpopularniejszych modyfikacji skrzyni należy odblokowanie momentu obrotowego, zmiana prędkości obrotowej, czasu przełożeń i progresji biegów.
Zaletą jest też krótki czas czekania na skończenie modyfikacji. W dobrych warsztatach zajmie to od 5 do 8 godzin. Jednak najważniejszą zaletą jest możliwość zrezygnowania z tej modyfikacji i powrócenia do stanu fabrycznego. Tylko kto by chciał to zrobić?
Wady chip tuningu
Pierwszą poważną wadą jest utrata gwarancji. Ponadto źle przeprowadzony chip tuning może doprowadzić do uszkodzeń, np. chip tuning diesla z turbodoładowaniem może doprowadzić do zbyt wysokich temperatur spalin, co może skutkować pęknięciem korpusu turbosprężarki. Modyfikacje mogą prowadzić również do szybszego zużycia m.in. sprzęgła czy hamulców.
Jeśli planujesz zacząć karierę kierowcy zawodowego, to warto dowiedzieć się o tachograf – co to jest i do czego służy – aby wiedzieć, z czym będziesz mieć na co dzień do czynienia podczas wykonywania zawodu.
Bo zwykli kierowcy, którzy korzystają z auta tylko do przemieszczania się po mieście, do pracy czy szkoły, mogli nigdy nie spotkać się z urządzeniem zwanym tachografem. Możliwe, że część osób nawet nie wie, że coś takiego istnieje lub jak to działa i do czego służy. Natomiast, zawodowi kierowcy znają tachograf bardzo dobrze, ponieważ jest to urządzenie, bez którego (w większości przypadków) nie mogą ruszyć w trasę.
Tachograf jest niewielkim urządzeniem, z którym możemy się spotkać w pojazdach służbowych. Urządzenie w sposób cyfrowy lub analogowy rejestruje aktywność pojazdu i kierowcy, w tym okres pracy oraz odpoczynku.
Tachograf odnotowuje takie informacje jak m.in.:
liczbę przejechanych kilometrów,
chwilową prędkość pojazdu
czas prowadzenia pojazdu.
Tachograf – do czego służy?
Tachograf ma dwa zasadnicze zadania.
Pierwszym jest poprawienie bezpieczeństwa na drodze. Długa jazda bez przerwy jest niebezpieczna, ponieważ po kilku godzinach jazdy kierowca jest zmęczony, spada jego koncentracja i wydłuża się jego czas reakcji. W takim stanie kierowca może łatwo doprowadzić do wypadku. Dlatego w 2006 roku uchwalono ustawę o czasie pracy kierowcy, która reguluje m.in. takie kwestie jak: ile czasu kierowca powinien spędzać za kierownicą oraz ile czasu powinien odpoczywać. Aby mieć pewność, że pracodawca, jak i pracownik stosuje się do tych przepisów wprowadzono na terenie Unii Europejskiej obowiązek montowania w pojazdach tachografów, które – jak już wiemy – rejestrują aktywność kierowcy.
Drugim, pobocznym zadaniem tachografu jest ułatwienie pracodawcy rozliczanie kierowcy. Ze względu, że urządzenie zapisuje czas pracy kierowcy, to pracodawca w łatwy sposób może sprawdzić ile jego pracownik pracował i jakie wynagrodzenie powinien dostać. Ponadto urządzenie chroni również kierowcę, ponieważ ma on dowód ile godzin spędził w pracy, przez co nie musi martwić się, że może zostać oszukany podczas wypłacania wynagrodzenia.
analogowy – był używany do 1 maja 2006 roku, tak więc znajduje się on w każdym pojeździe zarejestrowanym przed tą datą;
cyfrowy – w pojazdach zarejestrowanych po 1 maja 2006 roku znajdziemy już tylko i wyłącznie urządzenia cyfrowe.
Tachograf analogowy
Urządzenie analogowe odnotowuje dane za pomocą czujnika ruchu, który liczy zęby koła wzorcowego znajdującego się w skrzyni biegów. W ten sposób można odczytać prędkość i przebieg pojazdu. Uzyskane parametry pracy zapisywane są na papierowych tarczkach (wykresówkach) za pomocą rysika. W zależności od producenta tachografy analogowe mogą się od siebie różnić sposobem napędu, działaniem, zakresem pomiaru, sposobem rejestracji danych oraz napięciem zasilania. Wadą wersji analogowej jest łatwość sfałszowania danych oraz możliwość wystąpienia błędnych zapisów.
Tachograf cyfrowy
Wersja cyfrowa wyglądem przypomina radio samochodowe i posiada wyświetlacz, na którym pokazują się aktualne dane. Nośnikiem pamięci w tachografie cyfrowym jest dysk twardy i karta pamięci. Tachograf cyfrowy umożliwia archiwizowanie danych przez rok. Aby uruchomić tego typu urządzenie trzeba posiadać kartę kierowcy, którą wydaje pracodawca. Zaletą urządzenia cyfrowego jest trudność w sfałszowaniu danych oraz urządzenie dokonuje bardzo dokładnych pomiarów i robi to bezbłędnie.
Tachograf – jak działa?
Obsługa tachografu nie jest skomplikowana. W wersji analogowej, przed rozpoczęciem pracy i po jej zakończeniu, musimy wszystkie dane zapisać na papierowych tarczkach, m.in.:
dane kierowcy,
datę włożenia i wyciągnięcia tarczki,
lokalizację rozpoczęcia trasy i jej zakończenia,
numer rejestracyjny pojazdu,
stan drogomierza na początku i końcu trasy.
Po wypełnieniu danych można tarczkę włożyć do tachografu i rozpocząć pracę.
Natomiast wersja cyfrowa jest bezobsługowa. Wszystkie dane zapisują się automatycznie. Naszym jedynym obowiązkiem jest sczytywanie ich w odpowiednim momencie. Kartę kierowcy należy zgrać maksymalnie co 28 dni, a dane z nośnika maksymalnie co 90 dni.
Tachograf – kiedy obowiązkowy? Jakie auto musi być w niego wyposażone?
Część osób może myśleć, że tachograf montowany jest tylko w ciężarówkach, ale w rzeczywistości tachograf montuje się również w innych typach pojazdów. Otóż w tachograf muszą być wyposażone pojazdy:
których dopuszczalna masa całkowita przekracza 3,5 ton i służą celom komercyjnym,
które służą do przewozu powyżej 9 osób łącznie z kierowcą.
Tachograf – kiedy nie jest obowiązkowy? Jakie auto nie musi go mieć?
Istnieją pewne sytuacje, w których tachograf nie jest obowiązkowym wyposażeniem pojazdu. W tachograf nie muszą być wyposażone m.in.:
pojazdy, których dopuszczalna masa całkowita nie przekracza 3,5 ton
pojazdy używane do transportu osób, ale przewożą mniej niż 9 osób
pojazdy używane do przewozu osób w ramach przewozów regularnych, których trasa nie przekracza 50 km
pojazdy używane prywatnie, czyli, np. jeśli chcemy prywatnie przewieźć meble
pojazdy o dopuszczalnej maksymalnej prędkości nie przekraczającej 40 km/h
pojazdy specjalistyczne pomocy drogowej poruszające się w promieniu 100 km od swej bazy
pojazdy specjalistyczne używane do celów medycznych
Tachograf – przepisy, mandaty, prawo
Kary za nieprzestrzegania przepisów odnoszących się do tachografu są bardzo surowe. Za wszelkie manipulacje przy urządzeniu, które miałyby spowodować sfałszowanie zapisów, grozi kara grzywny do 5 tys. złotych lub kara pozbawienia wolności do 5 lat. Taka sama kara może spotkać osoby, które zamontowały tachograf analogowy w pojeździe zarejestrowanym po 1 maja 2006 roku. Natomiast w przypadku nie przyjęcia mandatu, sprawa trafia do sądu, gdzie może zostać nałożona kara grzywny nawet do 30 tys. złotych.
Ponadto wprowadzenie nowych przepisów drogowych, które weszły w życie 1 stycznia 2022 roku spowodowało, że można stracić prawo jazdy na 3 miesiące. Ustawa z dnia 2 grudnia 2021 r. o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektóre inne ustawy Dz.U. 2021 poz. 2328 jasno regulują, że prawo jazdy może zostać zatrzymane w sytuacji kiedy:
tachograf nie zostanie włączony;
kierowca korzysta z cudzej karty kierowcy lub z przynajmniej dwóch kart własnych (w przypadku tachografów cyfrowych);
kierowca korzysta z cudzej wykresówki lub jednocześnie z kilku wykresówek (w przypadku tachografów analogowych);
kierowca prowadzi pojazd z odłączonym tachografem;
dojdzie do sfałszowania danych rejestrowanych przez tachograf poprzez niedozwolone urządzenie.
Fakt, że zostanie zabrane nam prawo jazdy nie oznacza, że nie zostaniemy dodatkowo ukarani karą grzywny.
Odebranie prawa jazdy ma stanowić szybką i nieuchronną reakcję na jedne z najpoważniejszych naruszeń stwierdzanych podczas kontroli drogowych, a ze względu na dolegliwość istotną z punktu widzenia pracy zawodowego kierowcy, jak i zatrudniającego go przedsiębiorcy, powinno zniechęcić do stosowania tego typu niedozwolonych praktyk.
Ostatnio wszystko drożeje – produkty spożywcze, paliwo, nowe samochody itd. Ale na rynku wtórnym można znaleźć tanie samochody w dobrym stanie. Samochody do 3 tys. złotych występują w serwisach ogłoszeniowych, czy osiedlowych parkingach z ogłoszeniem na szybie i nr telefonu – jest ich bardzo wiele i naprawdę jest w czym wybierać. Oczywiście nie każdy z nich jest w idealnym stanie, z niskim przebiegiem i został wyprodukowany w obecnym stuleciu.
Samochody do 3 tys. złotych z reguły mają przebieg przekraczający 200 tys. kilometrów, jakieś otarcia, rdzę i pochodzą z lat 90. Ale czy to coś złego? Nie koniecznie. Nie każdy zwraca uwagę na estetykę nadwozia, a pojazd ma mu służyć tylko i wyłącznie jako w miarę wygodny i tani środek transportu do pracy/szkoły, więc takiej osobie drobne otarcia na karoserii nie będą przeszkadzać.
Ponadto tanie samochody do 3 tys. złotych mogą być dobrym wyborem dla osób, które dopiero co zdały prawo jazdy i obawiają się, że mogą porysować samochód. Dlatego lepiej jest kupić tani samochód, którego wartość po delikatnym przerysowaniu karoserii nie spadnie drastycznie, jak miałoby to miejsce w przypadku droższego auta. Jednak, jeśli takie auto ma służyć jako pierwszy samochód, to warto szukać takich pojazdów, które są wyposażone w podstawowe systemy wspomagające kierowcę i poprawiające jego bezpieczeństwo, np. ABS.
Tani samochód może być również przydatny osobom, które są właścicielami ciekawego auta, ale ze względu na złe warunki pogodowe nie chcą nim jeździć, więc wolą kupić „woła roboczego”, który w deszczu i śniegu zawiezie ich do miejsca pracy.
Istnieje wiele innych powodów dlaczego kupuje się takie samochody do 3 tys. złotych, ale przejdźmy teraz do przeglądu serwisów ogłoszeniowych i sprawdźmy jakie modele są najbardziej chodliwe za tak niską cenę.
Samochody do 3 tys. złotych
Peugeot 206 Hatchback (1998-2010)
Peugeot 206 jest stosunkowo małym i solidnym autkiem. Samochód teoretycznie stworzony jest do przewożenia maksymalnie 5 osób, ale w rzeczywistości z tyłu jest trochę ciasno, więc dłuższa podróż dla wyższych osób może być nieprzyjemna. Natomiast, w przypadku bagażnika – jeśli złożymy fotele, to powiększymy przestrzeń bagażową z 245 L do 1 130 L, przez co będziemy mogli przewieźć niektóre sprzęty AGD czy kartony z meblami średniej wielkości.
Większość ogłoszeń na samochody do 3 tys. złotych oferuje auta z silnikami benzynowymi 1.1 i 1.4 oraz silnikami Diesla 1.4 i 1.8. Samochodzik jest ekonomiczny i nie zużywa dużo paliwa. Mianowicie wersja z silnikiem benzynowym:
1.1 60KM 44kW zużywa średnio 6,1 l/100 km
1.1 i 60KM 44kW zużywa średnio 6,6 l/100 km
1.4 i 75KM 55kW zużywa średnio 6,8 l/100 km
1.4 i 16V 88KM 65kW zużywa średnio 7,0 l/100 km
Wersja z silnikiem Diesla:
1.4 HDi 70KM 51kW zużywa średnio 4,8 l/100 km
1.9 D 69KM 51kW zużywa średnio 5,5 l/100 km
Samochód jest w miarę odporny na rdzę, przez co można znaleźć egzemplarze do 3000 złotych, które nie mają ognisk rdzy. Bolączką 206-tki może być pasek i napinacz, zawieszenie oraz elektryka. Oprócz tych awarii 206-tka jest dobrym samochodem. Dobrze zachowane samochody oferowane są za ponad 2 tys. złotych, ale poniżej tej kwoty czasami można upolować coś ciekawego.
Jest to jedno z częściej spotykanych aut na sprzedaż wśród kategorii samochody do 3 tys. złotych. Wynika to m.in. z tego, że Seicento podbił serca polskich kierowców, ponieważ w Polsce sprzedano 1,3 mln egzemplarzy. Dlatego większość ogłoszonych samochodów na sprzedaż nie jest sprowadzona z zagranicy, co teoretycznie może wpływać na prawdziwość ich przebiegów.
Fiacik jest małym autkiem, dzięki któremu znalezienie miejsca parkingowego w dużym mieście nie powinno zająć nam dużo czasu. Ponadto auto przystosowane jest do przewożenia 5 osób, ale większe osoby mogą mieć problem, aby zmieścić się na tylnych siedzeniach. Samochód był dostępny tylko z silnikami benzynowymi, które należą do silników ekonomicznych, ponieważ ich średnie spalanie nie przekracza 7 litrów.
Mianowicie samochód był dostępny w trzech wersjach silnikowych:
0.9 39KM 29kW, który średnio zużywa 6,1 l/100 km
1.1 55KM 40kW, który średnio zużywa 6,4 l/100 km
1.1 Fire 55KM 40kW, który średnio zużywa 6,3 l/100 km
Wśród ogłoszeń na samochody do 3 tys. złotych jest dużo pojazdów, które są w stosunkowo dobrej kondycji. Nawet za mniej niż 2 tys. złotych można znaleźć ciekawy egzemplarz. Minusami Seicento są awarie, które w nim występują. Fiaty Seicento miewają problemy z silnikami oraz skrzynią biegów. Dlatego podczas zakupu warto zwrócić uwagę: czy nie ma wycieków oleju, jak działa skrzynia i zapytać sprzedawcę, czy ostatnio któryś z tych elementów był naprawiany.
Opel Astra jest bardzo popularnym modelem ogłaszanym na sprzedaż gdy interesując nas samochody do 3 tys. złotych. Większość ogłaszanych modeli to pojazdy typu sedan, hatchback, kombi i coupe, ale czasami można spotkać również kabriolety. Dzięki takiej różnorodności istnieje szansa, że znajdziemy coś dla siebie, ponieważ jeśli potrzebujemy większe auto, to możemy rozglądać się za dobrze zachowanym Oplem Astrą kombi. Natomiast, jeśli wolimy autko przeciętnej wielkości, to możemy wybierać pomiędzy sedanem a coupe. Dużo pojazdów zachowana jest w dobrym stanie, czyli nadającym się do jazdy, ale nie oznacza to, że są dobrym stanie wizualnym, ponieważ ubytki lakieru, wgniotki występują na wielu pojazdach. Średnie zużycie paliwa – w zależności od wersji silnikowej – waha się w granicach od 5,3 do 11 l/100 km.
Najczęściej Astry występują z silnikiem benzynowym:
1.4 16V 90KM 66kW, który średnio zużywa 7,2 l/100 km
1.6 8V 75KM 55kW, który średnio zużywa 7,4 l/100 km
1.6 8V 85KM 63kW, który średnio zużywa 7,7 l/100 km
1.8 16V 116KM 85kW, który średnio zużywa 8,7 l/100 km
1.8 16V 125KM 92kW, który średnio zużywa 8,6 l/100 km
Oraz z silnikiem Diesla:
1.7 DTI 75KM 55kW, który średnio zużywa 5,3 l/100 km
1.7 TD 68KM 50kW, który średnio zużywa 6,2 l/100 km
2.0 DI 82KM 60kW, który średnio zużywa 6,0 l/100 km
2.0 DTI 101KM 74kW, który średnio zużywa 6,6 l/100 km
Awarie jakie spotykają Astrę, to m.in. problemy z elektryką, silnikiem, łożyskami oraz pękające sprężyny tylnej osi. Jednak ze względu, że jest to popularny model, to można łatwo znaleźć części zamienne, dzięki czemu koszt większości napraw nie jest tak wysoki.
Renault Clio II (1998-2010)
Renault Clio to niewielkich rozmiarów hatchback, którego zużycie paliwa nie jest za wysokie. Dzięki czemu samochodzik jest idealny na dojazdy do szkoły lub pracy. Mając do dyspozycji 3000 złotych możemy zakupić jedynie Clio w wersji hatchback, które nie oferuje dużej przestrzeni wewnątrz auta, ale teoretycznie mieści się w nim 5 osób. Pojemność bagażnika wynosi 255 litrów, ale jeśli złożymy siedzenie, to pojemność zwiększymy maksymalnie do 1035 litrów.
Najczęściej sprzedawane samochody mają silnik benzynowy:
1.2 60KM 44kW, który średnio zużywa 6,3 l/100 km
1.2 i 16V 75KM 55kW, który średnio zużywa 6,3 l/100 km
1.4 16V 98KM 72kW, który średnio zużywa 7,3 l/100 km
Oraz silnik Diesla:
1.5 dCi 65KM 48kW, który średnio zużywa 4,7 l/100 km
Renault Clio nie sprawia za dużo problemów, jeśli chodzi o jego mechanikę. Do typowych usterek modelu należą opuszczające się drzwi oraz silnik, w którym awarii ulega czujnik położenia przepustnicy. Pierwsza awaria nie jest zbyt poważna, natomiast przy drugiej pojawia się więcej kłopotu i bez wizyty u mechanika się nie obejdzie.
Wśród aut z kategorii „samochody do 3 tys. złotych” można też znaleźć Skodę Fabię w wersji hatchback i kombi. Choć w obydwu typach mieści się 5 osób, to decydując się na kombi zyskujemy więcej przestrzeni oraz oczywiście większy bagażnik. Mianowicie, w wersji hatchback minimalna pojemność bagażnika wynosi 260 litrów, a maksymalna 1016 litrów. Z kolei, w kombi minimalna pojemność bagażnika wynosi 426 litrów, a maksymalna 1225 litrów. Natomiast, w przypadku zużycia paliwa Skoda Fabia nie wypada najgorzej.
W silniku benzynowym:
1.2 i 64KM 47kW średnie zużycie paliwa wynosi 6,5 l/100 km
1.4 16V 75KM 55kW średnie zużycie paliwa wynosi 6,8 l/100 km
1.4 60KM 44kW średnie zużycie paliwa wynosi 7,2 l/100 km
1.4 68KM 50kW średnie zużycie paliwa wynosi 7,1 l/100 km
Natomiast w silniku Diesla:
1.9 SDI 64KM 47kW średnie zużycie paliwa wynosi 4,8 l/100 km
1.9 TDI 101KM 74kW średnie zużycie paliwa wynosi 5,2 l/100 km
Wiele ogłaszanych na sprzedaż egzemplarzy Skody Fabii jest w dobrym stanie. Ponadto samochód nie należy do grupy bardzo awaryjnych samochodów. Usterki jakie mogą w nim wystąpić to m.in. elektryka, nieszczelność drzwi, zrywanie się odboji tylnych amortyzatorów, nietrwałe łożyska przednich kół oraz awarie cewek zapłonowych.
Gdy wymieniamy samochody do 3 tys. złotych warto opowiedzieć o Polo. Było produkowane w trzech wersjach nadwozia – hatchback, sedan i kombi. Wszystkie trzy typy są dostępne w granicy do 3000 złotych. Jednak egzemplarzy typu kombi jest najmniej. Najwięcej sprzedawanych jest VW Polo w wersji hatchback. W każdym typie Polo zmieści się maksymalnie 5 osób. Ale pojemność bagażnika już się znacząco różni pomiędzy poszczególnymi rodzajami nadwozia. W hatchbacku minimalna pojemność bagażnika wynosi 245 litrów, a maksymalna pojemność wynosi 975 litrów. W sedanie minimalna pojemność bagażnika wynosi 455 litrów, a maksymalna pojemność wynosi 760 litrów. Z kolei w kombi minimalna pojemność bagażnika wynosi 390 litrów, a maksymalna pojemność wynosi 1250 litrów. W przypadku zużycia paliwa Volkswagen Polo nie wypada najgorzej.
W silniku benzynowym:
1.0 50KM 37kW średnie zużycie paliwa wynosi 6,3 l/100 km
1.4 i 60KM 44kW średnie zużycie paliwa wynosi 6,9 l/100 km
1.6 i 75KM 55kW średnie zużycie paliwa wynosi 7,3 l/100 km
W silniku Diesla:
1.4 TDI 75KM 55kW średnie zużycie paliwa wynosi 4,9 l/100 km
1.9 SDI 64KM 47kW średnie zużycie paliwa wynosi 5,3 l/100 km
1.9 TDI 90KM 66kW średnie zużycie paliwa wynosi 5,1 l/100 km
Volkswagen Polo jest ekonomicznym autkiem, ale czasami doskwierają mu pewne problemy. Mianowicie, Polo ma problemy m.in. ze: skrzynią biegów, korozją, silnikiem, układem wspomagania kierownicy oraz zimą zamarzają zamki.
W serwisach ogłoszeniowych jest duży wybór samochody do 3 tys. złotych. Oczywiście ciężko jest znaleźć model w bardzo dobrym stanie wizualnym czy mechanicznym, ale nie jest to niemożliwe. Natomiast pojazdów w stanie nadającym się do jazdy, ale mających na nadwoziu przetarcia, wgniotki lub mniej poważne usterki mechaniczne jest bardzo dużo. Powyższe modele to jedne z najpopularniejszych pojazdów jakie występują za taką cenę. Ale za taką kwotę znajdziemy również takie samochody jak: VW Lupo, Opel Corsa, Toyota Yaris, Audi A3, Mercedes klasy A, Ford Ka oraz Honda Civic.
Zawsze trzeba uważać na oszustów i fikcyjne ogłoszenia, a także auta złożone z kilku innych pojazdów, o czym często dowiadujemy się ze stron Policji. Jednak przy zachowaniu ostrożności można kupić samochody do 3 tys. złotych i cieszyć się nimi nadal nawet przez wiele lat.
Polacy coraz częściej stawiają na elektromobilność. Pojazd elektryczny nie jest już niczym zaskakującym na ulicach, a na drogach jeździ więcej aut na prąd z zielonymi tablicami rejestracyjnymi. Powstaje nowe, szybsze stacje ładowania, dzięki czemu podróż elektrykami po kraju staje się łatwiejsza. Z danych udostępnionych przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) i Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) wynika, że do końca lipca 2022 roku zarejestrowano w Polsce 52 881 samochodów osobowych i użytkowych zelektryfikowanych (hybryd, hybryd plug-in oraz pełnych elektryków). Od początku tego roku liczba zarejestrowanych samochodów wzrosła o 14 098 sztuk – jest to o 44% więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku.
Pojazd elektryczny, Nissan Ariya
W raporcie PZPM i PSPA możemy dalej przeczytać, że:
Pod koniec lipca 2022 r. po polskich drogach jeździły 50 679 elektrycznych samochodów osobowych. W pełni elektryczne auta (BEV, ang. battery electric vehicles) odpowiadały za 49% (24 748 szt.) tej części floty pojazdów, a pozostałą część (51%) stanowiły hybrydy typu plug-in (PHEV, ang. plug-in hybrid electric vehicles) – 25 931 szt.”
Ile w Polsce jest samochodów w 2022?
Pojazd elektryczny, czyli napędzany wyłącznie silnikiem elektrycznym stanowi w liczbie wszystkich zelektryfikowanych aut, nieco mniej niż połowę – 49% i jest to dokładnie 24 748 szt. Nadal niewiele, nawet, gdy patrzymy na całkowitą liczbę samochodów, które mogą być zasilane – poza zwykłym paliwem ropopochodnym – także prądem (hybrydy, hybrydy plug-in). Jest to także kropla w morzu, gdy porównamy tę liczbę do aut spalinowych. W Centralnej Bazie Pojazdów zarejestrowanych w zeszłym roku było ponad 38,5 mln aut (w tym blisko 50 tys. zelektryfikowanych). Samochody jeżdżące to około 28 mln.
Według danych PSPA możemy zauważyć, że pojazd elektryczny leży w polu zainteresowań Polaków i ta ciekawość rośnie – co prawda nie jest to zawrotne tempo, ale z roku na rok kilkadziesiąt tysięcy nowych, zakupionych i rejestrowanych pojazdów przybywa na polskich drogach. Dlatego warto dowiedzieć się, czym są pojazdy elektryczne i czy koszt zakupu takiego auta jest wysoki.
Skoro na naszych drogach jest coraz więcej pojazdów elektrycznych, to zajrzyjmy do ustaw i sprawdźmy jak prawo definiuje pojazdy elektryczne. W tym celu zaglądamy do specjalnej ustawy, która została stworzona na potrzeby rozwoju elektromobilności.
W ustawie z dnia 11 stycznia 2018 r. o elektromobilności i paliwach alternatywnych znajdziemy art. 2 pkt 12, który mówi, że pojazd elektryczny to:
„pojazd samochodowy w rozumieniu art. 2 pkt 33 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym, wykorzystujący do napędu wyłącznie energię elektryczną akumulowaną przez podłączenie do zewnętrznego źródła zasilania;”
„pojazd samochodowy – pojazd silnikowy, którego konstrukcja umożliwia jazdę z prędkością przekraczającą 25 km/h; określenie to nie obejmuje ciągnika rolniczego;” – art. 2 pkt 33 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym
Rozmawiając o elektromobilności często do jednego worka wrzuca się pojazdy elektryczne i hybrydowe, pomimo tego, że pojazdy różnią się od siebie typem napędu. Ponadto w ustawie znajduje się osobny punkt, który definiuje, czym jest pojazd hybrydowy. Dlatego, skoro sprawdziliśmy jak prawo opisuje pojazd elektryczny, to sprawdźmy również, jak opisywany jest pojazd hybrydowy. Definicja pojazdu hybrydowego także znajduje się w ustawie z dnia 11 stycznia 2018 r. o elektromobilności i paliwach alternatywnych. W ustawie znajdziemy art. 2 pkt 13, który mówi, że pojazd hybrydowy to:
„pojazd samochodowy w rozumieniu art. 2 pkt 33 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym, o napędzie spalinowo-elektrycznym, w którym energia elektryczna jest akumulowana przez podłączenie do zewnętrznego źródła zasilania”
Na podstawie tych przepisów, teoretycznie nie powinniśmy łączyć pojazdów elektrycznych z hybrydowymi, ale w rzeczywistości jest to wygodniejsze. Obydwa typy uważane są za „te bardziej przyjazne środowisku” oraz zaliczają się do elektromobilności.
Ale pojazd elektryczny nie jedno ma imię. Wyróżnia się ich poszczególne rodzaje.
Pojazd elektryczny i hybrydowy – rodzaje
Pojazd elektryczny i hybrydowy różnią się od siebie rodzajem napędu i sposobem uzupełniania straconej energii. Na podstawie tych dwóch wyznaczników pojazdy są różnie klasyfikowane. Możemy wyróżnić pojazdy typu:
BEV (Battery Electric Vehicle) – pojazdy tego typu napędzane są tylko i wyłącznie silnikiem elektrycznym. Z tego względu BEV jest „najczystszym” typem pojazdu elektrycznego. Swoją energię czerpie z baterii, którymi najczęściej są baterie litowo-jonowe, ponieważ charakteryzują się największą gęstością energii. Dzięki czemu pojazdy z tymi bateriami są w stanie przejechać więcej kilometrów na jednym ładowaniu.
HEV (Hybrid Electric Vehicle) – pod tym skrótem kryją się hybrydy, w których silnik elektryczny wspomaga silnik spalinowy, ale nie jest on ładowany za pomocą podłączenia go do gniazdka. W pojazdach typu HEV baterie ładowane są tylko i wyłącznie podczas hamowania regeneracyjnego i jazdy na luzie. W tego typu pojazdach silnik elektryczny może samodzielnie napędzać samochód, ale tylko przy niewielkich prędkościach i odległościach. Ponadto silnik elektryczny wspomaga silnik spalinowy podczas przyspieszeń. W tym punkcie możemy jeszcze wyróżnić hybrydy typu mHEV, czyli miękkie hybrydy. W ich przypadku silnik elektryczny pełni funkcję rozrusznika i alternatora – nie jest w stanie napędzać samodzielnie pojazdu.
PHEV (Plug-in Hybrid Electric Vehicle) – są to hybrydy typu plug-in. W tym przypadku silnik elektryczny może być podłączony do sieci ładowania. W dodatku, pojazdy typu PHEV mogą pokonywać większe odległości na samym silniku elektrycznym niż pojazdy typu HEV.
FCEV (Fuel Cell Electric Vehicle) – tą grupę stanowią pojazdy napędzane wodorem. W ich przypadku, wodór łączy się z tlenem (zachodzi reakcja chemiczna), w efekcie czego powstaje energia zasilająca silnik elektryczny. Pojazdy tego typu są w stanie pokonać dłuższe dystanse niż pojazdy typu BEV i co najważniejsze – tankowanie wodoru trwa mniej czasu niż naładowanie pojazdu na stacji ładowania. Jednak Polska nie jest jeszcze przygotowana na pojazdy tego typu, ponieważ istnieje niewiele stacji, które sprzedają wodór.
Widełki cen pojazdów elektrycznych są oczywiście bardzo szerokie. W zależności jakiego typu auta szukamy, to możemy wydać nawet poniżej 100 tys. złotych. Jednymi z tańszych elektryków jest Dacia Spring, którą możemy nabyć już od 91 400 złotych. Kolejnym elektrykiem, który kosztuje poniżej 100 tys. złotych jest Smart EQ fortwo. Cena tego małego autka miejskiego zaczyna się od 99 100 złotych.
Z kolei, jeśli zastanawiamy się nad zakupem elektryka i mamy budżet do 500 tys. złotych, to z pewnością znajdziemy auto dla siebie. W tej granicy znajdują się auta zarówno małe, jak i duże, które pomieszczą całą rodzinkę, np. Renault Megane E-Tech (169 900 zł.), Citroën ë-C4 (166 902 zł.), Audi Q4 e-tron (212 300 zł.), KIA EV6 GT (339 900 zł.), BMW i4 M50 (350 tys. zł.) oraz Audi e-tron GT quattro (458 400 zł.).
Natomiast, powyżej 500 tys. złotych znajdują się już modele premium i sportowe. Pojazdy, które można nabyć za tak duże pieniądze to m.in. Mercedes EQS (524 300 zł.), BMW iX M60 (609 000 zł.), Audi RS e-tron GT (617 800 zł.), BMW i7 (650 000 zł.), Tesla S Plaid (666 990 zł.) oraz Porsche Taycan Turbo Cross Turismo (681 000 zł.).
Czy zatem jest pojazd elektryczny na każdą kieszeń? Oczywiście – pojawia się już sporo elektryków z rynku wtórnego, które kosztują w okolicach 50 tys. złotych.
Pojazdy elektryczne są już z nami od kilku lat, dlatego zdążyły one zjednać sobie rzesze fanów i przeciwników. Wiele osób ceni sobie w elektrykach fakt, że są one przyjazne środowisku, gdyż nie produkują spalin. Ponadto, właściciele cenią sobie niskie koszty eksploatacji – co prawda cena nowego auta jest czasami droższa niż spalinowej wersji, ale stopniowo zaczyna się to zmieniać.
Kolejną dobrą rzeczą, którą wskazują właściciele elektryków jest ich cicha praca. Silnik elektryczny działa dużo ciszej niż spalinowy, czego możemy doświadczyć spacerując po mieście – kiedy zbliża się do nas pojazd spalinowy, to słyszymy go z daleka, natomiast jeśli zbliża się pojazd elektryczny to jest on niczym mucha, którą słychać dopiero kiedy przeleci nam koło ucha. Z tego powodu, że elektryki nie emitują takiego hałasu, zaczęto wyposażać je w system AVAS, który wydaje dźwięki, aby piesi słyszeli nadjeżdżający pojazd.
Jednak wśród plusów, są również minusy.
Czas ładowania, a raczej podładowania aby dojechać do celu, w większości elektryków trwa ok. 30-40 minut, więc mniej więcej tyle ile, np. czekamy na obiad w restauracji, czy pijemy kawę. Dlatego taki zasięg nie zawsze musi być problemem. Problem może stanowić jedynie zaplanowanie trasy tak, aby zrobić przerwę przy stacji ładowania elektryków. Na szczęście staje się to coraz łatwiejsze, ponieważ powstaje coraz więcej punktów, gdzie możemy naładować pojazd elektryczny.
Pierwszą wadą, która najczęściej jest wytykana elektrykom, to ich zasięg na jednym ładowaniu. Najlepsze elektryki pokonują na jednym ładowaniu realnie nawet do ok. 600 kilometrów (wg norm WLTP więcej, lecz przeciętny kierowca w polskich warunkach pogodowych nie jest w stanie tego osiągnąć), czyli nawet najlepszym elektrykiem nie pokonamy trasy z jednego końca Polski na drugi na jednym ładowaniu, zwłaszcza jadąc po autostradzie 140 km/h. Jednak warto zaznaczyć, że zazwyczaj podczas podróży nie jedziemy bez przerwy. Tańsze, dostępne cenowo auta na prąd, mają średnio ok. 300 km zasięgu w optymalnych warunkach pogodowych (zimą zasięg może drastycznie spaść). To zasięg nadal nie satysfakcjonujący większości Polaków, którzy chcą mieć auto z możliwością użytkowania poza dużą aglomeracją.
Kolejny problem może pojawić się, kiedy w elektryku pojawi się jakaś usterka. Na rynku jest niewielu fachowców, którzy potrafią naprawić pojazdy elektryczne, ponieważ wciąż są to stosunkowo nowe i rzadkie pojazdy, przez co nie każdy mechanik się z nimi zetknął. Ponadto, istnieje niewiele szkół, które oferują klasy samochodowe, w których uczniowie poszerzają swoją wiedzę z zakresu pojazdów elektrycznych. Oczywiście auto jesteśmy w stanie naprawić, tylko w tym celu będziemy musieli udać się do autoryzowanych serwisów, czyli ASO, gdzie naprawa będzie droższa.
Pojazd elektryczny – wady. Infrastruktura
W Polsce mamy wyraźny brak:
odpowiednio rozmieszczonej siatki stacji ładowania ( przy trasach szybkiego ruchu, sklepach wielkopowierzchniowe, miejscach pracy);
stref wypoczynku, toaletowych, gastronomicznych przy punkach ładowania;
bezpieczeństwa na stacjach (brak oświetlenia, stacje umieszczone w polu, daleko od „cywilizacji”) zwłaszcza dla kobiet podróżujących z dziećmi;
dużej liczby szybkich ładowarek (z możliwością ładowania mocą powyżej 100 kW);
odpowiednio przygotowanej sieci energetycznej, aby każde gospodarstwo domowe (lub wallbox), mogło w tym samym czasie (najczęściej nocą, gdy taryfa za prąd jest najniższa), ładować swój pojazd elektryczny, bez obaw o awarię sieci, „wywalenie” korków u sąsiada itp. sytuacji.
Elektryki mają swoje wady i zalety, podobnie jak pojazdy spalinowe, w końcu nie ma rzeczy idealnych. W dodatku to auta na prąd są przyszłością branży motoryzacyjnej. Już od 2035 roku w Unii Europejskiej nie będziemy mogli kupić nowego pojazdu spalinowego, dlatego prędzej czy później większość z nas będzie miała we własnym garażu elektryka. Czy to się komuś podoba, czy nie. A czy to słuszny kierunek? Jeśli chodzi o czystość powietrza i planety – oczywiście.
Klocki Lego to jedne z najbardziej uwielbianych zabawek przez dzieci. Zestawy Lego Technic nadają się dla dzieci, które lubią samochody i inżynierię. Dzięki zestawowi dziecko już od najmłodszych lat będzie uczyło się jak działa samochód, ponieważ w zestawach buduje się nawet takie elementy pojazdu jak skrzynia biegów czy silnik. Dodatkowo za pomocą darmowej aplikacji CONTROL+ można wchodzić w interakcję z wieloma modelami i za jej pomocą dziecko może m.in. dodawać dźwięk, brać udział w wyzwaniach i udostępniać je znajomym. Ponadto złożenie całego zestawu zajmie waszemu dziecku sporo czasu, przez co wy będziecie mieć trochę czasu dla siebie.
Jednak zestawy Lego Technic mogą sprawić frajdę również starszym fanom motoryzacji. Nie wszyscy możemy mieć w swoim garażu pełnowymiarowe supersamochody, więc chociaż będziemy mieć ich mniejsze wersje na półce. Lego ma w swojej ofercie wiele wspaniałych modeli samochodów – takich, które istnieją na prawdę oraz takie, które zostały wymyślone na potrzeby filmów. Dużym zainteresowaniem cieszy się np. Lego Technic Shelby Mustang czy Lego Technic Ford Raptor, ale inne modele skradły serca klockowych majsterkowiczów.
Nadchodzą chłodne jesienne dni, więc spędzanie wieczorów nad budowaniem modelu idealnie wypełni nasz czas podczas depresyjnej pory roku. Oto 10 najciekawszych – według mnie – zestawów klocków Lego Technic.
Lego Technic Jeep Wrangler
Lego Technic Jeep Wrangler
Z zestawu Jeep Wrangler będą się cieszyć fani pojazdów terenowych. W zestawie znajduje się 665 elementów, więc zbudowanie repliki nie zajmie tak dużo czasu. Dzięki temu istnieje większa szansa, że osoby niecierpliwe skończą budować zestaw. W zestawach z większą ilością elementów istnieje ryzyko, że osoba niecierpliwa nie ukończy budowy, ponieważ się podda. Zwłaszcza w przypadku dzieci, które często szybko się nudzą.
Po połączeniu wszystkich elementów otrzymamy replikę o wymiarach: 12 cm wysokości, 24 cm długości i 13 cm szerokości. Model wyposażony jest w komplet realistycznych detali z Jeepa Wranglera, takich jak klasyczne okrągłe reflektory, atrapa z siedmioma szczelinami, koło zapasowe i wyciągarkę. Ponadto w górnej części pojazdu znajduje się pokrętło, za pomocą którego możemy skręcać koła samochodu. Zestaw Lego Technic Jeep Wrangler odpowiedni jest dla dzieci powyżej 9. roku życia.
Cena zestawu wynosi ok. 240 złotych.
LegoTechnic Formuła E Porsche 99X Electric
Lego Technic Formuła E Porsche 99X Electric
Zestaw składa się z 422 elementów, z których powstanie model bolidu Formuły E. Po zbudowaniu model będzie miał 6 cm wysokości, 31 cm długości i 12 cm szerokości. W modelu znajdują się dwa silniki typu pull-back, które polegają na tym, że wystarczy bolidem cofnąć, po czym nacisnąć przycisk na nim i bolid ruszy do przodu. Takie rozwiązanie spodoba się szczególnie dzieciom, które mogą w dodatku zeskanować bolid za pomocą aplikacji LEGO Technic AR i wybrać tor, a następnie wziąć udział w wyścigu. Zestaw przeznaczony jest dla dzieci powyżej 9. roku życia.
Natomiast cena zestawu Lego Technic Formuła E Porsche 99X Electric wynosi ok. 240 złotych.
LegoTechnic McLaren Senna GTR
Lego Technic McLaren Senna GTR
W zestawie znajduje się 830 elementów, które po połączeniu utworzą replikę McLarena Senny o wysokości 9 cm, długości – 32 cm i szerokości – 12 cm. Replika posiada wiele cech wspólnych z jej realną wersją, która powstała na cześć jednego z najlepszych kierowców F1 – Ayrtona Senny. Mianowicie model wyposażony jest w silnik V8 z ruchomymi tłokami oraz drzwi unoszą się do góry. Ponadto na dachu modelu znajduje się pokrętło, które pozwala kierować pojazdem, ponieważ po jego przekręceniu koła pojazdu kręcą się odpowiednio do tego, w którą stronę obróciliśmy pokrętło. Zestaw odpowiedni jest dla dzieci powyżej 10. roku życia.
Zestaw kosztuje ok. 240 złotych.
LegoTechnic Batman – Batmobil
Lego Technic Batman – Batmobil
Zestaw Batmobil jest idealny dla miłośników filmu “Batman”. Składanie kultowego Batmobil przyniesie sporo frajdy zarówno dziecku jak i dorosłemu. Zestaw składa się z 1360 elementów, które spowodują, że po połączeniu ich ze sobą otrzymamy model pojazdu o wysokości ok. 11 cm, długości – 45 cm i szerokości – 17 cm. W modelu znajduje się silnik V8 z ruchomymi tłokami, układ kierowniczy na przednie koła, mechanizm różnicowy na tylne, otwierane drzwi i podnoszona maska. W dodatku do zestawu dołączone są dwa świecące klocki: czerwony i żółty. Pierwszy podświetla przezroczysty silnik z tyłu pojazdu, a drugi maskownicę z przodu. Zestaw Lego Technic Batmobil odpowiedni jest dla dzieci powyżej 10. roku życia.
Z kolei koszt zakupu zestawu wynosi 479,99 złotych.
LegoTechnic Dom’s Dodge Charger
Lego Technic Dom’s Dodge Charger
Zestaw Dom’s Dodge Charger idealny jest dla fanów filmu “Szybcy i wściekli”. Zestaw składa się z 1077 elementów, a po złożeniu otrzymamy model o wysokości ok. 11 cm, długości – 39 cm i szerokości – 16 cm. Projekt powstał we współpracy z wytwórnią Universal Studios i firmą Dodge. Dlatego miłośnicy serii filmowej mogą zapoznać się dokładnie z autem Dominica Toretto, ponieważ zadbano o wszelkie szczegóły, aby model był podobny do auta występującego w filmie, np. w samochodzie znajdują się butle podtlenku azotu. Ponadto w zestawie znajduje się silnik V8 z ruchomymi tłokami, zawieszenie z wahaczami, układ kierowniczy i dmuchawę powietrza. Zestaw odpowiedni jest dla dzieci powyżej 10. roku życia.
Natomiast cena zestawu wynosi ok. 570 złotych.
LegoTechnic McLaren Formuła 1
Lego Technic McLaren Formuła 1
W zestawie znajdziemy 1434 elementów oraz naklejki sponsorów, którzy rzeczywiście znajdują się na bolidzie w tym roku. Bolid powstał w ścisłej współpracy Grupy Lego i firmy McLaren Racing, dzięki czemu po złożeniu otrzymamy mniejszą wersję oryginalnego modelu. Po złożeniu replika będzie miała ok. 13 cm wysokości, 65 cm długości i 27 cm szerokości. Samochód jest wierną kopią prawdziwego bolidu dlatego w zestawie znajdziemy silnik V6 z ruchomymi tłokami, układ kierowniczy, zawieszenie i mechanizm różnicowy. W zestawie znajduje się również broszura w formie albumu, w którym znajdziemy instrukcje budowania oraz informacje o współpracy projektantów LEGO oraz McLaren Racing. Zestaw odpowiedni jest dla osób powyżej 18. roku życia.
Zestaw składa się z 2573 elementów, z których po zbudowaniu powstanie replika Land Rovera Defendera o wymiarach 22 cm wysokości, 42 cm długości i 20 cm szerokości. Projekt powstał we współpracy z Land Roverem, przez co replika posiada wiele elementów, które posiada również normalnych rozmiarów pojazd, jest to m.in. autentyczne nadwozie z logo Land Rover, oryginalne felgi, zdejmowany bagażnik dachowy ze schowkiem, kufer oraz drabinę. Ponadto w modelu znajduje się: czterobiegowa sekwencyjna skrzynia biegów, napęd na wszystkie koła z trzema mechanizmami różnicowymi, niezależne zawieszenie obu osi, sześciocylindrowy silnik rzędowy i działająca wyciągarka. Zestaw odpowiedni jest dla dzieci powyżej 11. roku życia.
Cena zestawu wynosi ok. 950 złotych.
LegoTechnicBugatti Chiron
Lego Technic Bugatti Chiron
W skład zestawu wchodzi 3599 elementów oraz naklejki, dzięki którym poznamy więcej szczegółów repliki. Po złożeniu samochód będzie miał ok. 14 cm wysokości, 56 cm długości i 32 cm szerokości, czyli stworzony jest w skali 1:8 w porównaniu do prawdziwego samochodu. Zestaw pozwoli nam szczegółowo obejrzeć silnik W16 z ruchomymi tłokami, 8-biegową skrzynię biegów wyposażoną w ruchome łopatki oraz wnętrze auta. W dodatku po włożeniu do stacyjki specjalnego klucza można zmienić pozycję aktywnego tylnego spojlera. Zestaw odpowiedni jest dla dzieci w wieku powyżej 16. roku życia.
Kosztuje 1700 złotych.
LegoTechnicLamborghini Sian FKP 37
Lego Technic Lamborghini Sian FKP 37
Zestaw składa się z 3696 elementów, które pozwolą zbudować nam kopię Lamborghini Sian w skali 1:8. Po połączeniu wszystkich elementów model będzie miał ok. 13 cm wysokości, 60 cm długości i 25 cm szerokości. Taka wielkość sprawi, że samochód będzie ślicznie prezentował się na naszej półce. Złożenie modelu pozwoli zajrzeć nam do wnętrza samochodu, zobaczyć silnik V12 oraz 8-stopniową skrzynię biegów. W zestawie otrzymamy kolekcjonerską książeczkę z instrukcjami oraz ilustracje i wywiady z członkami Grupy LEGO i firmy Automobili Lamborghini, którzy pracowali nad tym projektem. Zestaw odpowiedni jest dla osób powyżej 18. roku życia.
Koszt zestawu to 2149,99 złotych.
LegoTechnicFerrari Daytona SP3
Lego Technic Ferrari Daytona SP3
Zestaw składa się z 3778 klocków, których złożenie zajmie nam kilka wieczorów. Po połączeniu wszystkich klocków otrzymamy model Ferrari o wymiarach ok. 14 cm, 25 cm szerokości i 59 cm długości. Stworzony jest w skali 1:8 w porównaniu do oryginalnego samochodu. Replika pozwoli zaznajomić się nam z układem kierowniczym, 8-biegową sekwencyjną skrzynią z manetką zmiany biegów oraz silnikiem V12, który ma ruchome tłoki. Zestaw przeznaczony jest dla osób powyżej 18. roku życia.
Czy klasa samochodowa o kierunku samochodów elektrycznych już istnieje i w ogóle ma sens? Jak wiadomo, samochody z napędem elektrycznym lub hybrydowym stają się coraz popularniejsze w naszym kraju. Według danych udostępnionych przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) i Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA) wynika, że pod koniec lipca 2022 roku zarejestrowano w Polsce 52 881 samochodów osobowych i użytkowych z napędem elektrycznym. Od początku tego roku liczba zarejestrowanych samochodów wzrosła o 14 098 sztuk – jest to o 44% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
W raporcie PZPM i PSPA możemy dalej przeczytać, że:
„Pod koniec lipca 2022 r. po polskich drogach jeździły 50 679 elektrycznych samochodów osobowych. W pełni elektryczne auta (BEV, ang. battery electric vehicles) odpowiadały za 49% (24 748 szt.) tej części floty pojazdów, a pozostałą część (51%) stanowiły hybrydy typu plug-in (PHEV, ang. plug-in hybrid electric vehicles) – 25 931 szt.”
Wzrost popularności samochodów elektrycznych i hybrydowych powoduje, że na rynku rośnie zapotrzebowanie na specjalistów, którzy potrafią serwisować tego typu pojazdy. Młode osoby, które lubią motoryzację powinny zastanowić się czy nie chcą kształcić się w tym kierunku, ponieważ zapotrzebowanie na specjalistów przez najbliższe lata raczej nie będzie maleć. Naukę najlepiej rozpocząć jak najwcześniej, ale czy w Polsce jest to możliwe? Czy możemy liczyć w naszym kraju na kierunek „Samochód elektryczny – klasa samochodowa”?
Czy są szkoły, w których uczy się o samochodach elektrycznych?
Im szybciej zaczniemy interesować i uczyć się o pojazdach elektrycznych i hybrydowych tym lepiej. Jednak w Polsce wiele szkół nie oferuje nauki z zakresu pojazdów elektrycznych i hybrydowych. W rzeczywistości klas stworzonych z zamiarem nauki o elektromobilności nie jest dużo.
Kierunek samochody elektryczne
Szkoły, które kształcą w tym zakresie to m.in.:
Zespół Szkół Samochodowych w Częstochowie – znajdziemy tam klasę: Technik pojazdów samochodowych z innowacją pedagogiczną pojazdy hybrydowe i elektryczne
Zespół Szkół Nr 1 im. prof. Bolesława Krupińskiego w Lubinie – oferuje klasę wielozawodową – branża motoryzacyjna, w ramach, której możemy kształcić się na elektromechanika pojazdów samochodowych (samochody z napędem hybrydowym oraz z napędem elektrycznym)
Zespół Szkół Mechanicznych w Kielcach – oferuje klasę: Technik pojazdów samochodowych z systemami hybrydowymi i elektrycznymi
Zespół Szkół Mechanicznych im. Stanisława Staszica w Krośnie – istnieje tam klasa Mechanik pojazdów samochodowych (szkoła branżowa), w której znajdziemy – jak podają na swojej stronie – odpowiedzi na nurtujące nas pytania dotyczące m.in. napędów hybrydowych i elektrycznych
W zasadzie są to wszystkie szkoły oferujące klasy nastawione na naukę o pojazdach elektrycznych i hybrydowych, które udało mi się znaleźć. Natomiast, jeśli znasz jeszcze jakąś szkołę, która ma takie klasy, a umknęła mojej uwadze, to daj znać w komentarzu. Może uda nam się powiększyć tą listę. Zależy nam dokładnie na kierunku: Samochód elektryczny – klasa samochodowa lub pokrewnym.
Jednak, jeśli te szkoły są daleko od twojego miejsca zamieszkania, a ty nie chcesz lub nie możesz się przenieść do tych miast, to nic straconego. Wiele szkół oferuje inne klasy, które również rozwiną twoje umiejętności w zakresie elektryki samochodowej. Dobrą alternatywą są klasy kształcące elektromechaników pojazdów samochodowych, czyli potocznie zwanych elektryków samochodowych. Tematy lekcji może nie zawsze będą nawiązywały to pojazdów elektrycznych, ale ukończenie tej klasy będzie dobrą podstawą do kontynuowania nauki na studiach. Kilka uczelni wyższych ma już w swojej ofercie kierunki studiów, które kształcą przyszłych specjalistów od pojazdów elektrycznych.
Ponadto podczas wyboru szkoły, warto zwracać uwagę czy umożliwia ona otrzymanie uprawnienia SEP (Stowarzyszenie Elektryków Polskich), ponieważ pracodawcy cenią sobie posiadanie tych uprawnień, np. pracownik serwisowy sieci Premio musi mieć takie uprawnienia, aby serwisować pojazdy elektryczne. Natomiast, jeśli w szkole nie uczą nas za dużo o pojazdach hybrydowych i elektrycznych, to warto tą wiedzę nadrabiać na własną rękę i po zdaniu matury udać się na studia.
Jakie warunki trzeba spełnić, aby dostać się do klasy samochodowej?
Pierwszą kwestią są oceny, które są ważne, aby dostać się do wymarzonej szkoły i klasy. W tym punkcie warto zajrzeć na stronę szkoły, do której chcemy chodzić i sprawdzić jakie przedmioty są najlepiej punktowane. Jakie przedmioty przeważnie są wskazywane przez szkoły? Najczęściej wymienianymi przedmiotami, na które patrzą szkoły to: j. polski, j. obcy, matematyka, fizyka, chemia, technika i informatyka. W dodatku, warto sprawdzić na stronie szkoły czy nie musimy dostarczyć orzeczenia lekarskiego mówiącego o braku przeciwwskazań do wykonywania pracy.
Kolejną kwestią jest zamiłowanie do przedmiotów ścisłych – nie jest to warunek konieczny, ale ułatwi nam życie i zaoszczędzi nerwów. Przedmioty ścisłe znaczenia nabiorą dopiero na studiach, jeśli będziemy kontynuować naszą edukację. W szkole pomimo braku zapału do uczenia się tych przedmiotów powinniśmy jakoś przetrwać i ją skończyć, ale na studiach może pojawić się problem. Kierunki studiów kształcące specjalistów z zakresu pojazdów elektrycznych i hybrydowych znajdują się na politechnikach, a tam, bez dobrej lub nawet bardzo dobrej znajomości matematyki i fizyki, może być bardzo ciężko, aby ukończyć studia.
Ponadto, kandydat chcący dostać się do klasy, w której będzie uczył się o pojazdach samochodowych powinien przede wszystkim to lubić. Praca mechanika nie jest dla każdego i bywa pracochłonna. Jeśli naprawdę nam zależy na zostaniu specjalistą z zakresu pojazdów elektrycznych, to przetrwamy każdy trudny moment w szkole oraz na studiach.
Kierunki studiów uczące o pojazdach elektrycznych i hybrydowych
Po ukończeniu szkoły i zdaniu matury otwiera nam się kolejna ścieżka do kontynuowania edukacji z zakresu pojazdów elektrycznych i hybrydowych. To czy chcemy kontynuować edukację zależy już tylko od nas. Jeśli uważamy, że ukończenie studiów wyższych nie jest nam potrzebne, to możemy przystąpić do dorosłego życia i zacząć zarabiać poważne pieniądze. Natomiast, jeśli chcemy doświadczyć studenckiego życia, to uczelnie wyższe oferują kierunki, które pozwolą nam rozwinąć swoją wiedzę z zakresu pojazdów elektrycznych. Kierunki, na które możemy się udać to m.in.:
elektromobilność (m.in. Politechnika Poznańska, Politechnika Częstochowska, Politechnika Warszawska, Politechnika Wrocławska)
mechatronika (w Wyższej Szkole Technicznej w Katowicach możemy wybrać specjalność: samochody elektryczne i hybrydowe)
inżynieria pojazdów elektrycznych i hybrydowych (Politechnika Warszawska)
mechanika i budowa pojazdów (Politechnika Poznańska)
pojazdy samochodowe (Politechnika Krakowska im. Tadeusza Kościuszki)
Polskie technika i szkoły branżowe raczej jeszcze nie zaadaptowały się do nowej rzeczywistości, ale stopniowo nabierają świadomości. Skutkuje to powstawaniem osobnych profili klas, w których uczniowie mogą rozwijać swoją wiedzę w zakresie pojazdów elektrycznych i hybrydowych. Nacisk na rozwój w tym kierunku kładzie się również na uczelniach, przez co powstają oddzielne kierunki studiów o tej tematyce lub do “starych” kierunków tworzy się nowe specjalności, na których studenci mogą poszerzać swoją wiedzę z zakresu pojazdów elektrycznych i hybrydowych.
Zwiększający się popyt na pojazdy samochodowe z napędem elektrycznym lub hybrydowym powoduje, że na rynku pracy brakuje specjalistów. Jeśli lubisz motoryzację i chcesz wiedzieć jak działają pojazdy napędzane elektrycznie, aby w przyszłości je serwisować lub nawet konstruować, to bez wątpienia warto rozwijać się w tym kierunku. Ukończenie szkoły, a tym bardziej studiów, na których nauczysz się serwisowania tego typu pojazdów sprawi, że raczej bez problemu znajdziesz zatrudnienie. Obecnie na rynku brakuje specjalistów, a samochody elektryczne dopiero zaczynają podbijać serca Polaków, dlatego w najbliższej przyszłości znalezienie pracy w tej dziedzinie nie będzie trudne. Mamy nadzieję, że takich kierunków jak „Samochód elektryczny – klasa samochodowa” będzie powstawało więcej.
Scena z filmu pt. „Był sobie pies”, kiedy Bailey jedzie z rodziną samochodem i ma wystawioną głowę przez okno idealnie obrazuje, ile emocji towarzyszy psu podczas jazdy w ten sposób. Ciepłe, słoneczne dni sprawiają, że opuszczamy szybę i pozwalamy, aby nasz pies wychylił głowę przez okno samochodu i poczuł powiew wiatru. W ten sposób pies poczuje miłe muskania wiatru na pysku oraz jego nozdrza wypełnią się dużą ilością nowych zapachów. Czy na ten temat mówią coś przepisy drogowe? W końcu to co sprawia dużo frajdy zazwyczaj jest zakazane, więc jak jest tym razem? Czy, jeśli pozwolimy psiakowi poznać trochę świata poprzez opuszczenie mu szyby i daniu możliwości wystawienia głowy przez okno podczas jazdy, to zostaniemy ukarani?
Prawdą jest, że w ustawie o Ruchu drogowym nie znajdziemy jednoznacznej odpowiedzi jak przewozić psa w samochodzie. Oczywiście znajdziemy tam pewne wskazówki jak mniej więcej powinno to wyglądać, ale po zapoznaniu się z nimi możemy nadal nie uzyskać odpowiedzi na niektóre pytania. W zasadzie w ustawie o Ruchu drogowym kluczowe są dwa artykuły. Pierwszym jest art. 60, który brzmi:
„Zabrania się używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim.”
Natomiast drugim jest art. 61 ust. 2 pkt 3 i 4 oraz ust. 3, które brzmią:
„Ładunek na pojeździe umieszcza się w taki sposób, aby nie utrudniał kierowania pojazdem (…) nie ograniczał widoczności drogi. Ładunek umieszczony na pojeździe powinien być zabezpieczony przed zmianą położenia lub wywoływaniem nadmiernego hałasu.”
Ponadto jeszcze jedną ważną wskazówkę znajdziemy w ustawie o ochronie zwierząt. W ustawie znajduje się art. 6 ust. 2, który mówi, że:
„Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności transport zwierząt, (…) w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres.”
Na podstawie tych trzech przepisów możemy mniej więcej określić jak powinna wyglądać podróż samochodem z psem. W rzeczywistości, aby przestrzegać tych zasad wystarczy, że wyposażymy się w jedną rzecz. Jaką? Mianowicie mam na myśli akcesorię zabezpieczającą psa, czyli mogą to być między innymi: specjalne pasy dla psa, fotelik dla psa, transporter, klatka lub krata oddzielająca bagażnik od reszty wnętrza pojazdu. Dlaczego jeden z tych gadżetów wystarczy?
Otóż puszczając psa luzem po samochodzie narażamy siebie, psa i innych na niebezpieczeństwo, czyli naruszamy wszystkie powyższe przepisy. Pies, który nie jest zabezpieczony w każdej chwili może, np. wskoczyć na kolana kierowcy, przez co kierowca może nie widzieć drogi lub stracić panowanie nad pojazdem i doprowadzić do wypadku. Podczas zderzenia pies poleci bezwładnie i może z dużą siłą uderzyć o deskę rozdzielczą, na skutek czego może mu się stać krzywda. W zależności od siły uderzenia psiak może nawet wylecieć przez szybę pojazdu i tego nie przeżyć.
Dlatego stosując jeden wybrany przez nas gadżet uniemożliwiamy psu swobodne przemieszczanie się po wnętrzu samochodu, przez co nie będzie utrudniał kierowania pojazdem i nie będzie ograniczał widoczności drogi. Dzięki czemu, kierowanie pojazdem będzie odbywało się w sposób bezpieczny dla osób wewnątrz jak i na zewnątrz pojazdu. W dodatku stosując, któryś z tych gadżetów zabezpieczamy psa, przez co podczas zderzenia pies zostanie mniej więcej na swoim miejscu, więc jego szanse na wyjście cało ze zderzenia są większe.
Przewożenie psa w samochodzie – mandat
Za nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa możemy zostać ukarani podczas kontroli drogowej. W większości przypadków możemy otrzymać mandat w wysokości od 20 do 3000 złotych. Natomiast, jeśli złamiemy przepisy zawarte w ustawie o ochronie zwierząt kara może być dużo bardziej surowa. Mianowicie za złamanie tej zasady możemy otrzymać karę pozbawienia wolności do dwóch lat. Jednak, wydaje mi się, że ten rodzaj kary stosowany jest w bardzo skrajnych przypadkach, więc raczej za brak zabezpieczenia psa taka kara nam nie grozi.
Czy pies może wystawiać łeb przez szybę w samochodzie?
Nie ma jednoznacznego przepisu, który zakazywałby pozwalania psu wystawiać łeb przez szybę podczas jazdy. Taka jazda nie zagraża nikomu oraz pies nie ogranicza kierowcy widoczności drogi, więc w zasadzie można tak podróżować z psem. Jednak trzeba pamiętać, aby pies był zabezpieczony, np. za pomocą szelek i pasów dla psa, które dają największą swobodę psu, więc powinien być w stanie wystawić głowę przez okno. Z kolei, jeśli nie zabezpieczymy psa to możemy otrzymać mandat.
Pomimo tego, że przepisy nie zabraniają psu wystawiania głowy przez szybę, to lepiej nie pozwalać psu na to. Podczas jazdy z wystawioną głową, pies narażony jest na pył i kamyczki, które mogą wylatywać spod kół pojazdu z dużą prędkością. Może to doprowadzić do poważnego urazu psa, zwłaszcza jeśli pył czy kamyczki trafią w jego nos lub co gorsza w jego oczy.
W dodatku przez otwarte okno pies może wyskoczyć i zrobić sobie krzywdę. Dlatego lepiej nie pozwalać podróżować psu w ten sposób. Ale jeśli bardzo chcemy, aby pies poczuł wiatr w sierści, to wybierzmy miejsca, gdzie możemy jechać wolniej i przed nami nie będzie pojazdu spod którego mógłby wystrzelić kamyczek. Dodatkowo możemy kupić okulary chroniące oczy psa przed pyłem, kamyczkami lub owadami. Dzięki nim jazda w ten sposób będzie dla psa bezpieczniejsza.
Czy pies może siedzieć na przednim fotelu?
Odpowiedź na to pytanie jest proste i krótkie – TAK. Jednak pies musi być zabezpieczony za pomocą akcesorii do tego stworzonej. To jaki typ zabezpieczenia wybierzemy zależy już tylko od naszych preferencji oraz wielkości psa. Kiedy wyposażymy się w jakieś zabezpieczenie dla psa, to bez problemu może on zajmować przedni fotel. Warto dodać, że wówczas pies nie może siedzieć na naszych kolanach. Nawet, jeśli jest on w transporterze, ponieważ w razie wypadku możemy nie utrzymać transportera i może on nam wylecieć z rąk. Transporter powinien być zabezpieczony pasami na wolnym fotelu.
Czy możemy przewozić psa w bagażniku?
Psa możemy i nie możemy przewozić w bagażniku – już wyjaśniam. Psa możemy umieścić w bagażniku, kiedy bagażnik jest połączony z przestrzenią pasażerską, tak jak, np. w kombi. Odpadają zazwyczaj samochody typu sedan, w których bagażnik nie jest połączony z przestrzenią pasażerską, przez co pies byłby w ciemnym zamkniętym bagażniku, gdzie cyrkulacja powietrza jest słaba. W dodatku, przewożąc psa w bagażniku warto wyposażyć się w klatkę dla psa lub kratę, która oddzieli bagażnik od części pasażerskiej. Czasami samochody posiadają różne haczyki czy innego tego typu rzeczy, do których moglibyśmy przywiązać smycz psa. Pozostawienie psa bez zabezpieczenia nie jest bezpieczne dla nas i dla psiaka, ponieważ w razie wypadku ciało psa będzie bezwładnie przemierzać wnętrze pojazdu.
Jak przyzwyczaić psa do jazdy samochodem?
Nie każdy psiak kocha jazdę samochodem. Dlatego jeśli nasz pupil nie lubi jeździć autem powinniśmy najpierw poświęcić trochę czasu na treningi. W internecie istnieje już wiele poradników na ten temat i każdy behawiorysta ma inne zalecenia. Dlatego ja nie będę się zagłębiać w szczegóły, gdyż behawiorystą nie jestem, ale opiszę jak ćwiczyłam z własnym psiakiem.
Treningi ze swoim psem zaczęłam od pokazywania mu, że samochód jest dobry, czyli otwierałam drzwi pojazdu i kładłam mały smaczek na fotelu. W ten sposób Zeus – mój pies – wskakiwał do samochodu. Stopniowo kazałam mu zostawać w samochodzie coraz dłużej, później przyzwyczaiłam go do zapinania i odpinania pasów, a na koniec zaczęłam zamykać drzwi. Kiedy zauważyłam, że Zeus nie panikuje na widok zamykanych drzwi i spokojnie siedzi na swoim miejscu obchodziłam samochód i siadałam na miejscu kierowcy i również go nagradzałam.
Następnym krokiem była już jazda. Najpierw wyjeżdżałam na krótkie przejażdżki – trwały one około 5 minut. Później jeździłam coraz dłużej, aż ostatecznie mogę śmiało pokonać z nim kilkadziesiąt kilometrów. Zawsze na koniec przejażdżki daję mu smaczki, aby kojarzył podróż z czymś przyjemnym. Na czas przejażdżki możemy również dać psiakowi zabawkę, aby umilić mu czas. Z kolei, jeśli psiak jest łakomczuchem, to możemy kupić specjalną zabawkę, do której można włożyć jedzenie. Dzięki niej pies będzie pochłonięty wydobywaniem smaczków z zabawki i nawet nie zauważy, kiedy dotrze do miejsca docelowego.
Niestety przyzwyczajanie psa do jazdy samochodem nie jest szybkim procesem i trzeba wykazać się cierpliwością. Oczywiście, czas treningu będzie zależał też od charakteru naszego psiaka – czy jest on nadaktywny czy spokojny. Dlatego lepiej nie zabierać się za szkolenie dzień przed wyjazdem, tylko dać sobie i psiakowi więcej czasu na naukę. Oszczędzimy sobie tym sposobem nerwów, dzięki czemu szkolenie będzie dla nas i dla psa przyjemniejsze.
Często właściciele psów decydują się na podróżowanie z ich czworonożnymi przyjaciółmi, ale nie zawsze przestrzegają zasad bezpieczeństwa. Podstawą bezpiecznej podróży z psem w samochodzie jest zabezpieczenie go za pomocą specjalnie do tego stworzonych akcesoriów. Ponadto najlepiej dla psa, aby pozostawał on wewnątrz pojazdu. Wystawienie głowy przez okno jest ryzykowne. Pies jest wówczas narażony na różnego rodzaju pył, kamyki i owady, które w połączeniu z dużą prędkością mogą mu zrobić krzywdę. Natomiast, jeśli nasz psiak uwielbia czuć wiatr na pysku, to pozwólmy mu na to, ale w bezpieczniejszych warunkach. Zjedźmy wówczas na drogę, gdzie ruch i prędkość jazdy jest mniejsza. W dodatku warto kupić okulary ochronne, które chronią oczy psa przed niebezpiecznymi rzeczami.
W przeciągu ostatnich kilku lat hulajnogi elektryczne stały się popularnym środkiem transportu. Ich niewielki rozmiar i prędkość, którą osiągają pozwala łatwo i szybko przemieszczać się po zatłoczonych ulicach. W dodatku są ekologiczne, ekonomiczne i nie wymagają od nas dobrej kondycji fizycznej, ponieważ korzystając z nich nie angażujemy naszych mięśni do ciężkiej pracy. Ponadto, obecnie nie musimy posiadać własnej hulajnogi elektrycznej, ponieważ w wielu miastach istnieje możliwość ich wynajęcia na minuty. Dzięki temu nie musimy od razu wydać dużej sumy pieniędzy, gdyż cena dobrej jakości hulajnogi elektrycznej wynosi ponad 1000 złotych. Sprawdzamy, kto może jechać hulajnogą elektryczną?
Ile kosztuje wypożyczenie hulajnogi elektrycznej?
Wypożyczenie hulajnogi jest dużo tańsze – zależy jak długo będziemy z niej korzystać. Koszt wynajęcia hulajnogi wynosi od 0 do 2 złotych za odblokowanie hulajnogi i około 50-60 groszy za każdą minutę korzystania z hulajnogi (cena zależy od firmy, z której będziemy wypożyczać hulajnogę). Korzystanie z hulajnogi pozwala nam zaoszczędzić czas, zadbać o środowisko i nie jest to droga inwestycja. Jednak, zanim skorzystamy z tego środka transportu warto zapoznać się podstawowymi zasadami korzystania z hulajnóg.
Kiedyś hulajnoga była zabawką dla dzieci, które dzięki odpychaniu się od ziemi mogły przemierzać osiedlowe chodniki. Jednak teraz, dzięki rozwojowi technologii i wyposażeniu hulajnogi w silniczek elektryczny stała się ona środkiem transportu również dla osób dorosłych. Jej popularność doprowadziła do sformułowania w Ustawie z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym jej definicji, która mówi, że hulajnoga elektryczna to:
„pojazd napędzany elektrycznie, dwuosiowy, z kierownicą, bez siedzenia i pedałów, konstrukcyjnie przeznaczony do poruszania się wyłącznie przez kierującego znajdującego się na tym pojeździe.”
Ale kto może jechać hulajnogą elektryczną?
Czy potrzebuję prawo jazdy do korzystania z hulajnogi elektrycznej?
Początkowo zasady korzystania z hulajnogi elektrycznej nie były zawarte w żadnej ustawie. Jednak po pewnym czasie, kiedy coraz częściej dochodziło do groźnych wypadków z udziałem hulajnóg, podjęto decyzję o uregulowaniu praw i obowiązków osób korzystających z hulajnóg. Tym sposobem w maju 2021 w życie weszły pierwsze przepisy, które regulowały prawa i obowiązki osób przemieszczających się za pomocą hulajnogi elektrycznej. Ważną kwestią stało się uzgodnienie, kto może jechać hulajnogą elektryczną.
Kto może jechać hulajnogą elektryczną?
Jeśli jesteśmy osobami pełnoletnimi to możemy używać hulajnogi elektrycznej i nie wymaga się od nas jakichkolwiek uprawnień, czyli nie musimy mieć, np. prawa jazdy. Sprawa komplikuje się, kiedy jesteśmy osobami nieletnimi. Wówczas, aby móc poruszać się na hulajnodze musimy posiadać kartę rowerową lub prawo jazdy kategorii AM, A1 lub B1. Natomiast dzieci poniżej 10 roku życia nie mogą w ogóle poruszać się na hulajnodze elektrycznej. Jednak jest jeden wyjątek:
W strefie zamieszkania dopuszcza się kierowanie hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego przez dziecko w wieku do 10 lat wyłącznie pod opieką osoby dorosłej.
Czy hulajnogą elektryczną można jeździć po chodniku?
Wiemy już kto może jechać hulajnogą elektryczną, to kolejną ważną kwestią jest uzgodnienie, gdzie hulajnogi mogą się poruszać. Sprawa była tak ważna, ponieważ wcześniej hulajnogi mogły bez problemu poruszać się po chodniku, co w połączeniu z prędkością z jaką niektóre osoby przemierzały chodniki, narażało zdrowie i życie pieszych. Dlatego od maja 2021 roku:
„Kierujący hulajnogą elektryczną jest obowiązany korzystać z drogi dla rowerów lub pasa ruchu dla rowerów, jeżeli są one wyznaczone dla kierunku, w którym się porusza lub zamierza skręcić. Kierujący hulajnogą elektryczną, korzystając z drogi dla rowerów i pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustępować pierwszeństwa pieszemu.”
Jeśli na trasie, na której jedziemy nie ma ścieżki rowerowej, to możemy poruszać się po drodze pod warunkiem, że występuje na niej ograniczenie prędkości do 30 km/h. Jeżeli warunki są tak niekorzystne, że nie ma ani ścieżki rowerowej, ani na drodze nie ma ograniczenia do 30 km/h, to możemy skorzystać z chodnika. Jednak poruszając się po chodniku nie możemy jechać szybciej niż przeciętna prędkość z jaką porusza się pieszy, czyli około 4-6 km/h.
Najszybsze hulajnogi elektryczne są w stanie rozpędzić się nawet do 100 km/h. Jednak, na drodze publicznej nie możemy sprawdzić jak jedzie się z taką prędkością, ponieważ od 2021 roku powstał limit prędkości z jaką można poruszać się na hulajnodze. Mianowicie, jeśli korzystamy ze ścieżki rowerowej lub ulicy, to możemy jechać maksymalnie 20 km/h. Natomiast, jeśli korzystamy z chodnika – jak wcześniej wspomniałam – musimy jechać z prędkością zbliżoną do prędkości przemieszczania się przez pieszego. Ponadto w takiej sytuacji musimy zachować ostrożność i ustępować pieszym pierwszeństwa. Pozostaje jeszcze pytanie nie o to, kto może jechać hulajnogą, ale w ile osób można.
Czy na hulajnodze elektrycznej mogą jeździć dwie osoby?
Często można spotkać parę zakochanych, znajomych, a nawet rodzica z dzieckiem, którzy korzystają z jednej hulajnogi. Czy takie przewożenie pasażerów jest legalne? Otóż nie. W Kodeksie drogowym możemy przeczytać, że:
Kierującemu hulajnogą elektryczną zabrania się przewożenia innej osoby, zwierzęcia lub ładunku.
Przepis zabrania nam przewożenia nie tylko ludzi, ale również zwierząt i ładunku, który nie znajduje się w torbie lub plecaku. Ponadto korzystając z hulajnogi nie możemy ciągnąć i holować innych pojazdów.
Gdzie zostawić hulajnogę elektryczną?
Poruszając się po mieście, w którym dostępne są hulajnogi na minuty możemy spotkać się z taką sytuacją, że hulajnoga będzie stała na środku chodnika lub w taki sposób, że będzie utrudniała przejście. Zdarzają się sytuacje, kiedy hulajnogi tarasują ścieżki rowerowe, co może prowadzić do poważnego wypadku, jeśli rowerzysta nie zauważy przeszkody. Pozostawanie hulajnogi w taki sposób nie do końca jest zgodne z prawem. Ustawa jasno mówi, że:
Dopuszcza się postój hulajnogi elektrycznej na chodniku w miejscu do tego przeznaczonym, a w razie braku takiego miejsca – jak najbliżej zewnętrznej krawędzi chodnika najbardziej oddalonej od jezdni oraz równolegle do tej krawędzi.
Ponadto, aby móc zaparkować hulajnogę na chodniku trzeba spełnić jeszcze jeden warunek, który również jest zawarty w Ustawie o Ruchu drogowym. Art. 2 ust.1 pkt 2 wskazuje, że możemy zostawić hulajnogę na chodniku, kiedy:
Szerokość chodnika pozostawionego dla pieszych jest taka, że nie utrudni im ruchu i jest nie mniejsza niż 1,5 m.
Pomijając te przepisy warto też zasugerować się zdrowym rozsądkiem i nie pozostawiać hulajnóg blisko ścieżek rowerowych. Silny wiatr może przewrócić hulajnogę na ścieżkę rowerową, przez co może dojść do groźnego wypadku. Natomiast, jeśli pozostawiamy hulajnogę przy ścianie i widzimy, że ktoś już tam postawił hulajnogę to nie zostawiajmy swojej hulajnogi obok niej, tylko za lub przed nią, tzw. „gęsiego”. W ten sposób zostawimy większą przestrzeń na chodniku.
Kto może jechać hulajnogą elektryczną?
Hulajnoga elektryczna – wysokość mandatów
Za nieprzestrzeganie wcześniej wspomnianych zasad oraz nie wiedzę, kto może jechać hulajnogą, możemy zostać ukarani mandatem, które w niektórych sytuacjach są bardzo wysokie:
jazda bez uprawnień – 200 złotych (jeżeli osoba poniżej 17 roku życia zostanie złapana, to sprawa trafia do sądu i wówczas grzywna może wynieść nawet 1500 złotych, ale zazwyczaj kończy się na pouczeniu)
jazda w nieodpowiednim miejscu – 100-300 złotych
przekroczenie prędkości 50-400 złotych (o 10 km/h – 50 zł.; od 11 do 15 km/h – 100 zł.; od 16 do 20 km/h – 200 zł.; od 21 do 25 km/h – 300 zł.; od 26 do 30 km/h – 400 złotych)
jazda na jednej hulajnodze przez dwie osoby – 300 złotych
parkowanie w nieodpowiednim miejscu – 100 złotych
Mandat możemy otrzymać również za inne przewinienia m.in. za:
jazdę bez trzymania kierownicy przynajmniej jedną ręką – 50 złotych
jazdę po jezdni obok innego uczestnika ruchu (kiedy utrudniamy przejazd innym) – 50 złotych
podczepianie się do innych pojazdów – 100 złotych
nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu w strefie zamieszkania i na drodze publicznej – 100 złotych
ciągnięcie za pojazdem, osoby poruszającej przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, osoby na sankach lub innym podobnym urządzeniu, zwierzęcia lub ładunku – 300 złotych
jazdę w stanie nietrzeźwości (0,2-0,5 promila) – 1000 złotych
jazdę w stanie nietrzeźwości (powyżej 0,5 promila) – 2500 złotych
Obowiązkowe wyposażenie hulajnogi elektrycznej
Hulajnogi, które zostały wprowadzone do obrotu po 31 grudnia 2021 roku muszą być wyposażone w:
światła pozycyjne przednie
światła pozycyjne tylne
dzwonek lub inny sygnał ostrzegawczy
co najmniej jeden skutecznie działający hamulec
czerwony odblask z tyłu
z obu boków – co najmniej jeden odblask biały lub żółty
numer rozpoznawczy lub kod graficzny umieszczony przez producenta, umożliwiający identyfikację pojazdu
Hulajnogi elektryczne podbiły duże miasta. Za ich pomocą możemy omijać zakorkowane ulice, nie musimy korzystać z zatłoczonych tramwajów i autobusów, które w dodatku często nie podwiozą nas dokładnie do miejsca pracy lub szkoły. I za wszystkie te pozytywy nie płacimy dużych pieniędzy, ponieważ wypożyczenie hulajnogi może być nie dużo droższe niż bilet tramwajowy. Jednak nie wszystko jest takie piękne. Korzystanie z hulajnóg też ma kilka wad, np. jeśli chcemy mieć własny sprzęt to musimy wydać od kilku do kilkunastu „stówek”. Warto też wiedzieć, kto może jechać hulajnogą, a kto nie i w ile osób można się nią legalnie poruszać.
Pewną wadą hulajnóg jest fakt, że trzeba je ładować. Jeśli mamy własny sprzęt to raczej o tym nie zapomnimy, ale wypożyczając hulajnogę możemy mieć problem, aby znaleźć taką, która zawiezie nas do naszego punktu docelowego. Ostatnio taką sytuację miała moja znajoma, która wypożyczyła hulajnogę i przez połowę drogi musiała ją pchać, bo się rozładowała. Można by powiedzieć, że przecież mogła ją zostawić, ale nie mogła… Firma, z której korzystała nie pozwalała na pozostawienie hulajnogi nigdzie indziej niż w wyznaczonych strefach. Można tu od razu przejść do kolejnej wady, czyli właśnie fakt, że nie każda firma wypożyczająca hulajnogi pozwala pozostawiać ich hulajnogi gdziekolwiek. Niektóre firmy wyznaczają specjalne strefy, w których można zostawić ich sprzęt.
Jak każdy środek transportu, hulajnoga elektryczna ma swoje zalety i wady, z którymi trzeba się pogodzić lub po prostu nie korzystać z hulajnóg. Natomiast, jeśli wolimy ten środek transportu, to warto zapoznać się z tymi najważniejszymi zasadami, aby przypadkiem zaoszczędzone pieniądze, które normalnie wydalibyśmy np. na paliwo, wydamy na mandat. Korzystając z hulajnogi trzeba pamiętać o zdrowym rozsądku, zresztą jak przy korzystaniu z jakiegokolwiek innego środka transportu. Najważniejsze, aby wiedzieć kto może jechać hulajnogą, pamiętać o bezpieczeństwie i nie szaleć za bardzo, ponieważ hulajnogi mogą wyglądać niepozornie, ale czasami większa dziura na drodze, większy krawężnik, za wysoka prędkość i może dojść do tragedii.
Zabierając psa na przejażdżkę samochodem musimy przestrzegać pewnych zasad. Przewożenie psa w samochodzie musi być bezpieczne dla samego psa, jak i innych osób. Często można spotkać się z sytuacją, gdy widzimy jak pies „luzem” porusza się wewnątrz auta. Jednak taka sytuacja nie do końca jest legalna. Jeśli ludzie muszą mieć zapięte pasy, to pies również powinien być w ten czy inny sposób zabezpieczony, aby podczas mocnego hamowania czy wypadku nie wypaść przez szybę.
Można też się spotkać z sytuacją, w której pasażer trzyma psa na kolanach. Ciekawe, co taka osoba zrobi, kiedy dojdzie do wypadku – utrzyma psa? Wątpię… Dlatego przewożąc psa w samochodzie powinniśmy zachować zdrowy rozsądek i pomyśleć o konsekwencjach ulubionego sposobu przewożenia psa. Tu wchodzą także w grę kwestie moralne. Natomiast, co na ten temat mówią na temat przewożenie psa w samochodzie – przepisy? Sprawdźmy!
W kwestii przewożenia psa w aucie prawo nie mówi nam dokładnie jak to powinno wyglądać. Przeglądając ustawę o Ruchu drogowym, w której powinny być zawarte szczegóły dotyczące transportowania pupila, niestety nic w niej nie znajdziemy. Co prawda istnieją pewne informacje o przewożenie psa w samochodzie – przepisy jednak nie odnoszą się jednoznacznie do tej sytuacji. Jeśli w ustawie o Ruchu drogowym nie znajdziemy jednoznacznych zasad, to może w ustawie o ochronie zwierząt coś znajdziemy? Niestety tutaj też spotka nas rozczarowanie, ponieważ w niej również nie ma przepisów bezpośrednio odnoszących się do transportowania psa w samochodzie. Wychodzi więc na to, że w zasadzie możemy przewozić psa w samochodzie w taki sposób jaki nam się żywnie podoba. Ale tak nie jest.
Przewożenie psa w samochodzie – przepisy
Za nieprawidłowe przewożenie psa w samochodzie możemy zostać srogo ukarani przez policjantów. Na jakiej podstawie? Mianowicie, na podstawie tych artykułów, które w sposób niejednoznaczny odnoszą się do przewożenia psa w aucie. W ustawie o Ruchu drogowym znajdziemy dwa artykuły, które odnoszą się do tego oraz w ustawie o ochronie zwierząt jest jeden artykuł, który również niejednoznacznie odnosi się do przewozu pupila w samochodzie.
W ustawie o Ruchu drogowym znajduje się artykuł 60, który brzmi:
“Zabrania się używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim.”
oraz art. 61 ust. 2 pkt 3 i 4 oraz ust. 3, które brzmią:
“Ładunek na pojeździe umieszcza się w taki sposób, aby nie utrudniał kierowania pojazdem (…) nie ograniczał widoczności drogi. Ładunek umieszczony na pojeździe powinien być zabezpieczony przed zmianą położenia lub wywoływaniem nadmiernego hałasu.”
Na podstawie między innymi tych przepisów możemy otrzymać mandat w wysokości od 20 do 3000 złotych.
Z kolei w ustawie o ochronie zwierząt znajdziemy artykuł 6 ust.2, który mówi, że:
“Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności transport zwierząt, (…) w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres.”
Jeśli naruszymy ten przepis, to możemy otrzymać karę pozbawienia wolności do dwóch lat.
Jak legalnie przewozić psa?
Jak wspominałam wyżej, w ustawach nie ma jasno wyjaśnione jak powinno wyglądać przewożenie psa w samochodzie – przepisy regulujące tę czynność są nieoczywiste. Jednak, na podstawie między innymi tych artykułów można wywnioskować jak mniej więcej powinniśmy podróżować z psem w aucie. Przepis, który podaje konkretną informację jak nie przewozić psa to artykuł 61. Dzięki niemu wiemy, że pies nie może ograniczać widoczności drogi, tak więc można stwierdzić, że pies nie powinien znajdować się na kolanach kierowcy. Natomiast co z resztą zasad?
W przypadku artykułu 60, który znajduje się w ustawie o Ruchu drogowym można dojść do wniosku, że pies nie powinien biegać luzem po wnętrzu auta. Pies puszczony luzem może w każdej chwili wskoczyć na kierowcę lub pod jego nogi, co może spowodować wypadek, ponieważ takie zachowanie może dekoncentrować kierowcę. Wówczas można powiedzieć, że prowadzimy pojazd w sposób zagrażający bezpieczeństwu innym uczestnikom ruchu.
Z kolei artykuł z ustawy o ochronie zwierząt może zostać zinterpretowany, że jeśli nie zabezpieczymy psa, np. za pomocą specjalnych pasów, to narażamy go na cierpienie i stres. Podczas ostrego hamowania pies może spadać z fotela, co może powodować jego dyskomfort i stres. Natomiast, podczas zderzenia psa nie będzie nic chroniło, przez co może on doznać poważnych urazów, a nawet stracić życie. Takie zachowanie może być traktowane już jako świadome narażanie psa na cierpienie, ponieważ wiemy jakie skutki może nieść ze sobą brak zapiętych pasów podczas zderzenia.
A co z osobami, które nie są tego świadome? Nie wiem. Dlatego karę za złamanie tego przepisu stosuje się bardzo rzadko, a jak już funkcjonariusze uznają, że zostały naruszone te zasady, to muszą to być bardzo skrajne sytuacje. Nie sądzę, że gdybyśmy przewozili psa na tylnej kanapie bez zabezpieczenia go, to byśmy otrzymali karę pozbawienia wolności. Raczej skończyłoby się na pouczeniu lub mandacie. Zatem uporządkujmy tą wiedzę i spójrzmy jakich zasad się trzymać podczas przewożenia psa w samochodzie.
1. Zabezpiecz psa podczas podróży samochodem
Najważniejszą rzeczą jest zabezpieczenie psa na czas podróży. Puszczając psa luzem narażamy go na niebezpieczeństwo, jeśli dojdzie do ostrego hamowania oraz wypadu. Ponadto pies może poruszać się po wnętrzu auta i rozpraszać kierowcę. Dlatego lepiej jest wydać kilkadziesiąt lub kilkaset złotych na zabezpieczenie, które uniemożliwia psiakowi swobodne poruszanie się po samochodzie. W tym celu możemy zakupić:
specjalne szelki i pasy, którymi zapina się psa,
fotelik dla psa,
transporter,
klatkę,
kratę, która oddziela bagażnik od reszty wnętrza pojazdu
Jak widać wybór jest spory, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. To, które rozwiązanie wybierzemy zależy od naszych preferencji, rodzaju psa, samochodu i naszego budżetu.
2. Nie trzymaj psa na kolanach
Przewożenie psa na kolanach pasażera, a tym bardziej na kolanach kierowcy może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Jeśli jesteśmy kierowcą i pies siedzi na naszych kolanach, to może on nas dekoncentrować, wskoczyć łapami na kierownice lub pod nią, przez co możemy stracić kontrolę nad pojazdem. Natomiast, jeśli jesteśmy pasażerem, to pies może przeskoczyć z naszych kolan na kierowcę lub go zaczepiać, co ponownie prowadzi do dekoncentracji kierowcy.
Ponadto, podczas wypadku nic nie chroni naszego psiaka, więc może on wylecieć przez przednią szybę lub poduszka powietrzna może mu zrobić krzywdę. Nawet, jeśli pies będzie umieszczony na kolanach, ale w transporterze, to nie jest on bezpieczny. W trakcie zderzenia nie utrzymamy transportera i może on wylecieć przez szybę. Dlatego najlepiej transporter z psem zabezpieczyć na osobnym fotelu i zabezpieczyć pasami.
3. Nie karm psa tuż przed podróżą
Jeśli podamy psu jedzenie kilka minut przed wyjazdem, to cały jego posiłek może zwrócić się na tapicerkę samochodu. Jazda samochodem nie jest komfortowa dla każdego psa, dlatego lepiej wstrzymać się od podawania karmy chwilę przed podróżą. Ewentualnie, jeśli pies bardzo długo nie jadł, to lepiej podać mu posiłek, ale zmniejszyć jego ilość i w miarę możliwości podać psu coś lekkostrawnego. W zasadzie, po podaniu psu jedzenia najlepiej odczekać co najmniej godzinę, aby pokarm się przyjął. Warto też wyposażyć się w środki na chorobę lokomocyjną, jeśli nasz psiak nie najlepiej znosi podróże. Przydatna może okazać się również mata, która zabezpieczy tapicerkę przed ewentualnymi zabrudzeniami.
4. Nie otwieraj szeroko okien
Kiedy szyba jest maksymalnie opuszczona, to pies może przez nią wyskoczyć. Niekoniecznie może pomóc zabezpieczenie psa pasami, ponieważ pies może wyskoczyć i zawisnąć na nich. W dodatku, kiedy otwierając szeroko okna narażamy psiaka na przeziębienie uszu. Ponadto psiaki uwielbiają wychylać głowę przez okno, więc jeśli spuścimy szybę, to pupil może skorzystać z okazji i wychylić głowę, czego się nie zaleca. Dlaczego? Mianowicie, pies wychylając głowę przez okno narażony jest na pył i kamienie, które wylatują spod kół samochodów z dużą prędkością. Jeśli taki kamień trafi w oko pupila lub jego nos, to może mu zrobić poważną krzywdę.
Jednak, jeśli chcemy, aby pies poczuł wiatr w sierści, to wybierzmy spokojniejszą drogę, gdzie możemy jechać wolniej i przed nami nie będzie żadnego pojazdu, spod którego mogłyby wylecieć kamienie i zranić naszego psiaka.
5. Nie zostawiaj psa samego w zamkniętym samochodzie
Ciągle zdarzają się osoby, które myślą, że pozostawienie psa samego w aucie jest dobrym rozwiązaniem. Nie powinniśmy tego robić, kiedy jest zimno, a tym bardziej kiedy jest ciepło. Sytuacja robi się bardzo niebezpieczna szczególnie latem, kiedy samochód nagrzewa się do bardzo wysokich temperatur, a zostawienie uchylonej szyby w zasadzie nic nie pomaga w ochłodzeniu wnętrza.
Człowiek ma problem, aby wytrzymać w takim samochodzie kilka minut, a psy ze względu na swoja sierść i gorszą zdolność do termoregulacji znoszą takie warunki jeszcze gorzej. Pozostawiając psa w zamkniętym samochodzie narażamy go na przegrzanie i udar cieplny. W dodatku pies może się czegoś wystraszyć i zniszczyć tapicerkę, a nawet zakrztusić się jakimś elementem. Dlatego powinniśmy o tym pamiętać i nie zostawiać psa samego w samochodzie – nawet na chwilę. Natomiast, jeśli widzimy, że ktoś zostawił psa w aucie, to zareagujemy.
Czy grozi nam coś za wybicie szyby w aucie, kiedy pies jest zamknięty w środku?
Jeśli zauważymy pozostawionego psa w samochodzie to reagujemy natychmiast. Za wybicie szyby w takiej sytuacji nic nam nie grozi, ale na wszelki wypadek warto zabezpieczyć się nagraniem. Wystarczy, że nagramy cierpiącego psa i moment wybicia szyby. Natomiast, jeśli widzimy, że z psem jest wszystko w porządku i nie widzimy potrzeby wybicia szyby, to idźmy szybko poszukać właściciela psa, albo zostańmy przy aucie i obserwujmy zachowanie psa. Jeśli zauważmy, że oddech psa staje się nieregularny i płytki, następuje silne ślinienie, dziąsła i język ciemnieją, to jak najszybciej ratujmy psa.
Są sytuacje, gdy jest konieczne przewożenie psa w samochodzie – przepisy nie regulują tego w sposób właściwy, ale my sami musimy zadbać o bezpieczną podróż z pupilem. Może to być fajną przygodą dla nas, jak i dla naszego czworonożnego przyjaciela. Jednak musimy pamiętać o przestrzeganiu kilku zasad, aby wycieczka była również bezpieczna i legalna. W zasadzie najważniejsze jest zabezpieczenie psa podczas jazdy. Zrobienie tej jednej czynności jest już kluczem do sukcesu, ponieważ zwiększymy bezpieczeństwo psa podczas jazdy i unikniemy mandatu. Ale niestety nadal są osoby, które nie są świadome jak kluczowe jest zabezpieczenie psa.
Przecież my jako ludzie musimy zapinać pasy, aby być bezpieczni w samochodzie, to dlaczego w przypadku psów ta czynność nie jest tak popularna? Psy nie mają supermocy, która pozwoli zostać im na miejscu podczas zderzenia. Nie są też wykonane z gumy, że się odbiją i nic im się nie stanie. Dlatego pamiętajmy o zabezpieczaniu naszych psiaków, ponieważ w ten sposób pokazujemy, że dbamy o ich zdrowie. Bo choć wydaje się prozaiczną czynnością przewożenie psa w samochodzie – przepisy to w miarę jasno regulują.
Podróż z pupilem w samochodzie jest niesamowitym przeżyciem. W tle leci nasza ulubiona muzyka, słońce zachodzi, szyby są do połowy spuszczone, aby czuć powiew wiatru, a nasz szczęśliwy psiak z wysuniętym językiem leży na naszych kolanach… Tak przynajmniej te sceny wyglądają w filmach, gdzie wolno przewozić psa z przodu samochodu.
W realnym świecie może to wyglądać nieco inaczej, ponieważ nie każdy pies lubi jazdę autem lub jest na tyle aktywny, że wysiedzi długo w jednym miejscu. Ponadto, w prawdziwym życiu, obowiązują nas prawa i obowiązki, które nie pozwalają nam podróżować z psem jak bohaterowie w filmie. Dlatego zanim zdecydujemy się odegrać filmową scenę, zajrzyjmy do ustaw i sprawdźmy, czy pies może jeździć bez zabezpieczeń, na przednich siedzeniach lub na kolanach.
W celu dowiedzenia się jak postępować podczas przemieszczania się samochodem z naszym pupilem powinniśmy zajrzeć do ustawy o Ruchu drogowym. W tym dokumencie powinniśmy znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania, które dotyczą poruszania się po drogach. Czy rzeczywiście tak jest? Czy rzeczywiście w ustawie znajdziemy odpowiedzi na wszystkie pytania? Niestety nie zawsze… Przykładem jest właśnie temat poprawnego przewożenia psa w samochodzie. W ustawie nie znajdziemy bezpośrednich artykułów, które mówią jak powinno wyglądać transportowanie psa w samochodzie.
Na takie pytanie jak: czy musimy zabezpieczyć psa w samochodzie, czy pies może jechać z przodu samochodu lub czy pies może siedzieć na naszych kolanach podczas jazdy samochodem – nie znajdziemy odpowiedzi. Ale nie oznacza to, że możemy przewozić psa w dowolny sposób. Policjanci mogą nas ukarać mandatem, jeśli złamiemy pewne zasady. Na jakiej podstawie mogą nas ukarać? Mianowicie w ustawie o Ruchu drogowym wskazuje się przeważnie dwa artykuły, które niejednoznacznie odnoszą się do przewożenia psa w samochodzie. Dodatkowo, w ustawie o ochronie zwierząt znajdziemy kolejny artykuł, który również może nawiązywać do przewożenia psa.
Policjanci podczas kontroli drogowej mogą odnieść się do ustawy o Ruchu drogowym art. 60, który brzmi:
„Zabrania się używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim.”
ustawy o Ruchu drogowym art. 61 ust. 2 pkt 3 i 4 oraz ust. 3, które brzmią:
“Ładunek na pojeździe umieszcza się w taki sposób, aby nie utrudniał kierowania pojazdem (…) nie ograniczał widoczności drogi. Ładunek umieszczony na pojeździe powinien być zabezpieczony przed zmianą położenia lub wywoływaniem nadmiernego hałasu.”
oraz ustawy o ochronie zwierząt art. 6 ust. 2, który mówi, że:
„Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności transport zwierząt, (…) w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres.”
Jeżeli przewożenie psa w samochodzie będzie naruszać, któryś z powyższych przepisów, to możemy zostać ukarani przez funkcjonariuszy Policji. W przypadku naruszenia dwóch pierwszych artykułów możemy otrzymać mandat w wysokości od 20 do 3000 złotych. Natomiast, jeśli naruszymy przepisy z ustawy o ochronie zwierząt możemy otrzymać karę pozbawienia wolności do dwóch lat. Aby uniknąć tych nieprzyjemności, musimy wyposażyć się w specjalne akcesoria zabezpieczające psa podczas podróży. Jeśli pies będzie zabezpieczony pasami, włożymy go do transportera, klatki lub specjalnego fotelika, to funkcjonariusze nie powinni mieć podstaw, aby nałożyć na nas jakąś karę.
Wiemy już, czy można przewozić psa z przodu samochodu, ale o czym jeszcze warto pamiętać?
Przewożenie psa w samochodzie – o czym warto pamiętać?
Teoretycznie do przewożenia psa nie jest potrzebne nam nic więcej niż akcesoria do zabezpieczenia go w samochodzie. Ta jedna rzecz wystarczy zwłaszcza, jeśli wybieramy się w krótką trasę, np. do pobliskiego parku lub nad jezioro. Natomiast, jeśli wybieramy się w dłuższą podróż, np. na wakacje na drugi koniec Polski, to warto zabrać ze sobą kilka dodatkowych rzeczy i podczas jazdy przestrzegać kilku zasad. Przydatne rzeczy, które powinniśmy zabrać ze sobą, kiedy zabieramy psa na dłuższą podróż samochodem to:
książeczka zdrowia psa, w której zawarte są najważniejsze informacje o szczepieniach, badaniach i odrobaczeniach. Najważniejszą informacją jest szczepienie przeciwko wściekliźnie, które jest wymagane w Polsce i wielu innych krajach.
środki na chorobę lokomocyjną – warto je zabrać ze sobą szczególnie, kiedy po raz pierwszy zabieramy pupila w dłuższą podróż, ponieważ nie wiemy jak pies znosi podróż samochodem
miska z wodą – pies powinien mieć stały dostęp do wody, aby się nie odwodnić
numer telefonu do weterynarza – jeśli nie mamy jeszcze zapisanego numeru telefonu do weterynarza, który dba o zdrowie naszego pupila, to warto w końcu ten numer zapisać. Ponadto przed wyjazdem na wakacje warto wyszukać gabinet weterynarii w miejscu, w którym zamierzamy się zatrzymać i również zapisać sobie dane kontaktowe tego gabinetu
ulubiona zabawka psa – dla umilenia psiakowi podróży
Natomiast zasady, których powinniśmy przestrzegać podczas przewożenia psa w samochodzie to:
nie podawanie psu karmy tuż przed podróżą, ponieważ karma może się nie przyjąć w żołądku psa i wylądować na tapicerce naszego samochodu
spokojna i płynna jazda – lepiej unikać gwałtownych hamowań i przyspieszeń, ponieważ pies może czuć się wtedy niekomfortowo, przez co pies może się stresować i mieć mdłości
nie otwierać szeroko okien, ponieważ pies może przeziębić uszy lub przez nie wyskoczyć
robić częste postoje, aby pies mógł załatwić swoje potrzeby fizjologiczne
zabezpieczyć psa (przypiąć pasami, włożyć do klatki lub transportera itp.) – co jak już wiadomo jest konieczne, jeśli chcemy uniknąć mandatu i uratować psu życie, jeśli doszłoby do wypadku
Czy pies może siedzieć na kolanach podczas jazdy?
Wiem, że bliskość pupila umila nam podróż, ale w czasie jazdy nie możemy trzymać psa na kolanach. Praktykując takie zachowanie świadomie narażamy psa na cierpienie, ponieważ w razie wypadku moglibyśmy go nie utrzymać, przez co pies uderzyłby z dużą siłą o deskę rozdzielczą lub szybę. W najgorszym scenariuszu pies mógłby wylecieć przez szybę i prawdopodobnie nie przeżyłby już tego. W tym ujęciu nie możemy przewozić psa z przodu samochodu.
Ponadto, jeśli trzymamy psa na kolanach jako kierowca to może on nam zasłaniać drogę, co może opóźnić nasz czas reakcji lub przeoczymy jakiś kluczowy znak, np. znak ustąp pierwszeństwa. Pies może również wskoczyć łapami na kierownice, która pod wpływem ciężaru psa może skręcić w którąś stronę. Wówczas bardzo łatwo o wypadek, ponieważ możemy nie zdążyć odbić kierownicą w drugą stronę lub jeśli jest ślisko, to możemy stracić panowanie nad pojazdem.
Natomiast, jeśli trzymamy psa na kolanach jako pasażer, to pies również może wskoczyć na kolana kierowcy, pod jego nogi lub zaczepiać kierowcę, co może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji na drodze. Ponadto trzymając psa na kolanach podczas jazdy możemy otrzymać mandat, ponieważ funkcjonariusze mogą m.in. stwierdzić, że używamy pojazd w sposób zagrażający bezpieczeństwu innych uczestników ruchu.
Czy można przewozić psa z przodu samochodu?
Odpowiedź na główne pytanie dzisiejszego artykułu brzmi – czy można przewozić psa z przodu samochodu – to TAK. Pies może być przewożony z przodu samochodu, ale pupil nie może być puszczony luzem oraz nie może on siedzieć na kolanach kierowcy – o czym wyżej pisałam. Podczas transportowania psa na przednim siedzeniu musimy go zabezpieczyć – ten obowiązek oczywiście funkcjonuje również na tylnych siedzeniach. Przydatne nam w tym będą specjalne akcesoria, które służą do zabezpieczenia psa w samochodzie, takie jak: szelki i pasy, fotelik dla psa oraz transporter.
Zabezpieczając psa za pomocą któregoś z tych rozwiązań uniemożliwiamy mu swobodne przemieszczanie się wewnątrz auta, przez co nie będzie nas dekoncentrował i stwarzał niebezpiecznych sytuacji, np. pies puszczony luzem może wskoczyć nam w okolice pedałów uniemożliwiając wciśnięcie któregoś z nich. W dodatku niezabezpieczony pies podczas wypadku lub nawet ostrego hamowania może spaść z fotela i zrobić sobie krzywdę lub nawet wypaść przed szybę i tego nie przeżyć. Jeśli decydujemy się na przewożenie go z przodu pojazdu, to może to się odbywać tylko i wyłącznie, kiedy pies jest zabezpieczony i nie siedzi na naszych kolanach – nie ważne czy jesteśmy kierowcą czy pasażerem.
Reasumując – możemy przewozić psa z przodu samochodu, ale musi on być zabezpieczony. Wówczas będziemy przestrzegać najważniejszego przepisu, przez co podczas kontroli drogowej funkcjonariusze nie powinni mieć zarzutów co do sposobu przewożenia psa. Dzięki czemu nie otrzymamy mandatu i szczęśliwi oraz bez strat finansowych będziemy mogli kontynuować swoją podróż z najlepszym przyjacielem u boku. Aby dowiedzieć się więcej o tym, czy można przewozić psa z przodu samochodu i jakie stanowisko ma ten sprawie Policja, warto kliknąć i zapoznać się z tym artykułem.
Kupując lub adoptując psa ze schroniska spada na nas duża odpowiedzialność. Od kiedy pupil jest już nasz musimy zapewnić mu pożywienie, własny kącik oraz bezpieczeństwo. Tuż po kupnie często stoimy przed wyzwaniem jak poprawnie wykonać transport psa samochodem i odpowiedzią na pytanie, czy pies może jechać autem bez zabezpieczenia?
Problem pojawia się także wtedy, kiedy chcemy wybrać się dłuższy wyjazd, ponieważ stajemy przed wyborem – albo zabrać psiaka ze sobą, albo zostawić go u rodziny, znajomych lub w specjalnym hotelu. Jeśli zdecydujemy, że zabieramy czworonożnego członka rodziny ze sobą, to pojawia się kolejny mały problem. Mianowicie, jak takiego psa odpowiednio transportować w samochodzie, czy trzeba go w jakiś sposób zabezpieczać? Czy przewożenie psa w aucie jest w ogóle legalne?
Myśląc logicznie – skoro my ludzie musimy zapinać pasy, aby być bezpieczni w aucie i w przypadku zderzenia nie wypaść przez przednią szybę, to psy również w ten sposób trzeba by zabezpieczyć. Czy rzeczywiście tak jest? Co na temat przewożenia psa w samochodzie mówią polskie przepisy? Zobaczmy!
Oczywiście już dawno wymyślono zasady przewożenia psa w samochodzie. Przeglądając ustawę o Ruchu drogowym niestety nie znajdziemy jednak jednoznacznego punktu mówiącego o konieczności zabezpieczenia psa w samochodzie. W ustawie nie jest zawarte jak i czy pies powinien być zabezpieczony, więc można by uznać, że nie trzeba zabezpieczać czworonoga – a przynajmniej nie wymaga od nas tego prawo. Ale nie do końca tak jest. Mianowicie w ustawie możemy znaleźć artykuł 60, który mówi, że:
„Zabrania się używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim.”
Ponadto w artykule 61 znajdziemy ust. 2 pkt 3 i 4 oraz ust. 3, które mówią, że:
„Ładunek na pojeździe umieszcza się w taki sposób, aby nie utrudniał kierowania pojazdem (…) nie ograniczał widoczności drogi. Ładunek umieszczony na pojeździe powinien być zabezpieczony przed zmianą położenia lub wywoływaniem nadmiernego hałasu.”
Na podstawie tych artykułów powinniśmy zabezpieczać psa podczas jazdy autem, ponieważ jeśli tego nie zrobimy, to funkcjonariusz Policji może zinterpretować to jako powodowanie niebezpieczeństwa i naruszenie tych przepisów. Przykład? Przewożenie psa w bagażniku, albo luzem na przednim siedzeniu. Pies, który nie jest zabezpieczony i ma swobodny zakres swoich ruchów wewnątrz auta może bez problemu wskoczyć na kolana kierowcy, zasłaniając mu w ten sposób widok na drogę lub nawet wskoczyć w okolice pedałów, przez co może utrudnić wciśnięcie któregoś z nich.
Natomiast drugą sprawą jest fakt, że podczas wypadku lub gwałtownego hamowania pies i inne osoby są narażone na niebezpieczeństwo. Podczas zderzenia ciało psiaka będzie bezwładne i w zależności od siły może wylecieć przez przednią szybę narażając inne osoby, nie mówiąc o tym, że z takiej sytuacji pies raczej nie wyjdzie cało…
Oprócz ustawy o Ruchu drogowym istnieje również ustawa o ochronie zwierząt, która również pośrednio odnosi się do przewożenia zwierząt. Artykuł 6 ust. 2 mówi, że:
„Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności transport zwierząt, (…) w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres.”
Jeśli nie zabezpieczymy psa, to w sposób świadomy narażamy czworonoga na cierpienie, a nawet śmierć, ponieważ nigdy nie wiemy czy nie dojdzie do wypadku lub ostrego hamowania, a podczas takich sytuacji ciało psa po prostu leci do przodu i nic go nie chroni. Dlatego na podstawie tych przepisów funkcjonariusz podczas kontroli drogowej może nas ukarać za nieodpowiedni przewóz psa w samochodzie. W zasadzie kluczową kwestią podczas podróży z psem w samochodzie jest zabezpieczenie go. Z pomocą przychodzą nam producenci, którzy oferują na rynku kilka akcesoriów służących do zabezpieczenia psa podczas jazdy samochodem. Jednak zanim przejdziemy do akcesoriów, sprawdźmy najpierw jaka kara czeka na nas za nie przestrzeganie wcześniej wspomnianych przepisów.
Przewożenie psa w samochodzie – mandat
Pomimo, że w żadnej ustawie nie jest wspomniane jak powinno wyglądać prawidłowe przewożenie psa w samochodzie, to za brak zabezpieczenia psa możemy otrzymać mandat. Funkcjonariusze podczas kontroli mogą odwołać się do wcześniej wspomnianych artykułów i na ich podstawie nas ukarać. Wówczas w zależności od skali zagrożenia możemy otrzymać mandat w wysokości od 20 do nawet 3000 złotych. Ale to nie koniec. Jeśli funkcjonariusz uzna, że znęcamy się nad zwierzęciem, czyli łamiemy przepis z ustawy o ochronie zwierząt, to możemy otrzymać karę pozbawienia wolności do 2 lat. Jednak, tego typu karę otrzymuję się w bardzo skrajnych sytuacjach. Nie sądzę, że za brak zabezpieczenia otrzymalibyśmy tego typu karę.
Bezpieczne przewożenie psa w samochodzie – akcesoria
Brak odpowiednich przepisów mówiących jak przewozić psa w samochodzie nie spowodował, że rynek różnego typu akcesoriów zabezpieczających psa podczas podróży jest ubogi. Wręcz przeciwnie, na rynku znajdziemy kilka akcesoriów, które pomogą nam odpowiednio zabezpieczyć psa w aucie, poprawiając przy tym jego, jak i nasze zdrowie. Ponadto, niektóre gadżety zadbają nie tylko o bezpieczeństwo, ale również o czystość w naszym samochodzie, ponieważ przewożenie psa jest niemal zawsze równoznaczne z ozdobieniem tapicerki jego sierścią. Pamiętajmy też, że np. przewożenie szczeniaka samochodem to dla niego duży stres i może oddać mocz na tapicerkę.
Oto najpopularniejsze akcesoria do przewożenia psa w samochodzie
szelki i pasy dla psa do samochodu – sprawdzają się zarówno przy dużych, średnich, jak i małych psach. Dzięki szelkom i pasom łatwo i szybko zabezpieczymy psa, ale pod warunkiem, że przyzwyczailiśmy psa do zakładania szelek. Jeśli nie, to będziemy musieli poświęcić trochę czasu na ćwiczenia, aby pies czuł się komfortowo w szelkach. Po założeniu szelek podpina się do nich dołączoną smycz, która ma klamrę pasującą do zapięcia pasów w samochodzie. Podczas szukania odpowiednich szelek i pasów warto zwracać uwagę na jakość wykonania oraz unikać najtańszych modeli, ponieważ mogą one być zbyt słabej jakości i nie uratować psa w krytycznej sytuacji. Pies zabezpieczony w ten sposób ma komfort poruszania się na fotelu oraz my mamy do niego łatwy dostęp, przez co zawsze możemy podać mu zabawkę, pogłaskać itd. Minusem jest fakt, że pies może pozostawić sporo sierści i śliny na fotelu. Ale, aby temu zapobiec wystarczy podłożyć koc lub kupić specjalną matę, która dodatkowo zabezpieczy psa i tapicerkę. Matę zawiesza się za zagłówki foteli i dzięki temu pies nie wpadnie pomiędzy fotele podczas ostrego hamowania oraz nie pobrudzi wnętrza samochodu.
fotelik dla psa do samochodu – korzystać z niego mogą małe, średnie i duże psy. Wyglądem może przypominać fotelik dla dziecka, legowisko dla psa lub materiałowe pudełko – wybór jest duży. Psa umieszcza się w foteliku i przypina się go za pomocą specjalnych pasów, które są przymocowane do fotelika. Zasada działania jest bardzo podobna jak w przypadku szelek i pasów, ale w tym przypadku nie musimy kupować maty, aby zachować czystą tapicerkę.
transporter do przewożenia psa w samochodzie – dedykowany jest właścicielom małych i średnich psów. Transporter, w którym znajduje się pies, kładzie się na fotelu i zapina pasami. W ten sposób psiak nie będzie mógł poruszać się po kabinie i nie zabrudzi tapicerki, ale również my nie będziemy mieli bezpośredniego dostępu do pupila.
klatka do transportu psa w samochodzie – zalecana głównie właścicielom dużych psów, ale nie oznacza to, że małe psiaki nie mogą z niej korzystać. Klatkę umieszcza się w bagażniku, dlatego nie zaleca się jej do samochodów typu sedan, w których bagażnik jest oddzielony od reszty wnętrza samochodu. Pozostawiając psa w klatce również nie narazimy tapicerki na zabrudzenia, ale również nie będziemy mieć bezpośredniego dostępu do psa.
kratka do samochodu – kratkę umieszcza się za tylnymi fotelami, tak by oddzielała ona bagażnik od reszty wnętrza. W ten sposób pies będzie mógł poruszać się tylko po bagażniku, dlatego ten rodzaj zabezpieczenia sprawdza się w przypadku dużych, średnich i małych psów. Minusem jest brak bezpośredniego dostępu do psa oraz konieczność rozłożenia koca lub maty, aby pies nie pobrudził tapicerki. Taki przewóz psa w aucie nie należy do najbezpieczniejszych dla niego samego podczas ewentualnego wypadku.
Czy pies może jechać autem bez zabezpieczenia?
Zabezpieczenie psa podczas przewożenia go w samochodzie jest bardzo ważną czynnością. Pomimo, że żadna ustawa nie mówi nam wprost jak pies powinien być zabezpieczony, to sami powinniśmy zadbać o jego bezpieczeństwo. Warto mieć z tyłu głowy, że podczas wypadku lub ostrego hamowania działają duże siły, które luźno biegającego psa po kabinie mogą wyrzucić przez okno. Aby temu zapobiec producenci oferują nam na rynku wiele akcesoriów, które powinny skutecznie zadbać o bezpieczeństwo psa podczas jazdy autem. Gadżetów jest tak dużo, że każdy właściciel powinien znaleźć model, który będzie idealnie pasował do jego wymagań i zabezpieczy przy tym pupila.
Podczas dokonywania wyboru odpowiedniego zabezpieczenia dla psa warto wziąć pod uwagę jakiej wielkości jest nasz czworonożny przyjaciel oraz samochód, ponieważ jeśli mamy dużego psa i zamierzamy kupić klatkę, a nasz samochód to np. Toyota Yaris, to możemy mieć „mały” problem z zamontowaniem klatki… Podczas doboru zabezpieczenia warto zapłacić troszkę więcej, żeby materiał z którego został wykonany przedmiot wytrzymał przeciążenia podczas wypadku lub hamowania i rzeczywiście ocalił naszego psiaka przed niebezpieczeństwem.
Jak widać, przewóz psa samochodem może okazać się wyzwaniem, ale pamiętajmy – zarówno my, jak i nasz psiak życia mamy tylko jedno. Mamy też nadzieję, że po lekturze tego artykułu nikomu nie przyjdzie do głowy przewożenie psa w samochodzie w bagażniku, który jest zamknięty i bez dostępu do szyb, jak również w bagażniku np. auta typu kombi czy SUV (z oknem w klapie kufra), ale bez odpowiedniego zabezpieczenia.
A jak wygląda przewożenie zwierząt w samochodzie, gdy wyjeżdżamy z nimi za granicę? Jakie powinniśmy zabrać dla nich dokumenty i je prawidłowo transportować. Pod tym linkiem przydatne informacje.
Ze względu na podwyżki cen paliw ropopochodnych oraz fakt, że cena za litr LPG jest relatywnie mniejsza, wzrasta zainteresowanie właścicieli aut montażem instalacji gazowej w samochodzie. Przeglądamy więc samochody na LPG do 20 tys. zł, które zapewnią tańszą eksploatację auta na co dzień.
Montaż instalacji gazowej LPG– samochody na LPG do 20 tys. zł
Zamontowanie instalacji gazowej jest możliwy niemal w każdym pojeździe – nawet w samochodzie z silnikiem Diesla. Jednak nie zawsze ma to sens, ponieważ w niektórych przypadkach instalacja może źle funkcjonować czy szkodzić silnikowi i innym podzespołom. Dlatego warto skorzystać z profesjonalnych warsztatów, które mają doświadczenie.
Jakie auta najlepiej znoszą instalację gazową? Samochód powinien być wyposażony w silnik, który wytrzymuje wyższe temperatury pracy – temperatura spalania gazu jest wyższa niż benzyny. W dodatku, silniki z miękkimi gniazdami zaworowymi (i ręczną regulacją luzów zaworowych), szybciej tracą żywotność i gorzej tolerują LPG. Można do nich zamontować instalację, ale wówczas trzeba się liczyć z większymi kosztami eksploatacji (i pilnować luzów). Lepiej więc decydować się na określone modele, np. z regulacją hydrauliczną luzów zaworowych. Oto 10 samochodów, które dobrze znoszą instalację gazową.
Hondy Civic z silnikami o mniejszej pojemności są dobrymi kandydatami do zamontowania w nich instalacji gazowej, mimo że utarło się powiedzenie, że „japończyki źle znoszą LPG”. Jakie więc samochody na LPG do 20 tys. zł są dostępne w Polsce, a pochodzą z Japonii? Najlepiej rozglądać się za autami Hondy. W przypadku tych jednostek ważny jest dokładny dobór komponentów oraz regularna regulacja zaworów – średnio co 30-40 tys. kilometrów.
Awarie dotyczące silnika raczej w Hondzie Civic nie występują. Jednak nie oznacza to, że pozostałe elementy są równie pancerne. Najsłabszym elementem jest skrzynia biegów, w której awarii ulegają łożyska. Słabym elementem Hondy jest również zawieszenie, które szybko się zużywa. Ponadto nadwozie Hondy Civic często atakowane jest przez rdzę. Inne części Hondy nie powinny przysparzać nam problemów – przynajmniej takich, które odchudzą nasz portfel.
Citroen C3 II generacji, w każdej wersji silnikowej nadaje się do zamontowania instalacji gazowej, ale lepiej zdecydować się na mocniejszą jednostkę, aby samochód był dynamiczniejszy, przez co jazda nim będzie przyjemniejsza (zwłaszcza poza miastem). Stylistycznie 2. generacja prezentuje się lepiej niż 1. generacja. Jazda modelami 2. generacji jest też bardziej komfortowa. Niemal wszystkie nierówności na drodze są dla nas niewyczuwalne – można się poczuć jakbyśmy płynęli po wodzie.
Właściciele C3 skarżą się za to na problemy z elektryką. Byłam właścicielką C3 zasilanym LPG przez trzy lata i nie doświadczyłam żadnych kłopotów związanych z elektryką. Może mam szczęście, ale z całego serca polecam to autko. Nie zużywa dużo paliwa i jest stosunkowo małe, przez co bez problemu można poruszać się nim po zatłoczonych miastach. Gdy więc wybieramy samochody na LPG do 20 tys. zł, to C3 wydaje się być dobrą rekomendacją.
Citroen C3 II Hatchback 1.4 – dane techniczne
Silnik
1.4i
Zasilanie/pojemność
benzyna/1360 cm3
Moc
75 KM (55 kW) przy 5400 obr/min
Maksymalny moment obrotowy
118 Nm przy 3300 obr/min
Przyspieszenie od 0-100 km/h
14,2 s
Prędkość maksymalna
163 km/h
Średnie spalanie
6,1 l/100km
Skrzynia biegów
manualna 5-biegowa
Rodzaj napędu
przednia oś
Audi A3 1.6 MPI (2004-2010)LPG
Średnie zużycie paliwa w Audi A3 1.6 MPI wynosi ok. 6,9 l/100km, dlatego właściciele decydują się w tym wypadku na montaż instalacji gazowej. Silnik w tym modelu ma żeliwny blok, ośmiozaworową głowicę i hydrauliczną kompensację luzów zaworowych, przez co nadaje się do spalania gazowego paliwa. Jednostka napędowa jest bardzo wytrzymała, ale po około 250 tys. kilometrów jazdy zasilanej LPG silnik może zacząć zużywać więcej oleju silnikowego. Ponadto pojazd podatny jest na korozję, więc jeśli zastanawiamy się nad kupnem A3, to dokładnie sprawdźmy wrażliwe miejsca. W niektórych egzemplarzach może dochodzić również do problemów z elektryką, choć mają je właściwie wszystkie samochody na LPG do 20 tys. zł z dużymi przebiegami.
Audi A3 8P Sportback 1.6 MPI – dane techniczne
Silnik
1.6 MPI
Zasilanie/pojemność
benzyna/1595 cm3
Moc
102 KM (75 kW) przy 5600 obr/min
Maksymalny moment obrotowy
148 Nm przy 3800 obr/min
Przyspieszenie od 0-100 km/h
12,1 s
Prędkość maksymalna
185 km/h
Średnie spalanie
6,9 l/100km
Skrzynia biegów
manualna 5-biegowa
Rodzaj napędu
przednia oś
Škoda Fabia 1.4 16V (2007-2014)LPG
Škoda Fabia II generacji to idealne auto dla osób, które chcą tanio się przemieszczać i mieć więcej miejsca wewnątrz auta. Fabia jest jednym z częściej wybieranych samochodów w kraju, ale nie oznacza to, że nie ma wad. W Škodzie możemy spotkać się ze szwankującą elektroniką oraz luzami w przednim zawieszeniu. W dodatku silnik może zużywać sporo oleju silnikowego oraz może dochodzić do awarii jego czujników, ale inne samochody na LPG do 20 tys. zł mają podobne problemy.
Škoda Fabia II Hatchback Facelifting 1.4 16V 2010-2014 – dane techniczne
Silnik Toyoty jest wytrzymały i dobrze znosi towarzystwo instalacji gazowej. Gdy więc patrzymy na samochody na LPG do 20 tys. zł to widać, że Toyota Avensis jest jednym z popularniejszych samochodów w kraju. Dzięki nie dużej awaryjności silnika i lubianej przez Polaków sylwetce, Avensis skrada serca właścicieli na długie lata. Na rynku znajdziemy sporo modeli w dobrym stanie i z zamontowaną już instalacją gazową. Jednostka nie przysparza problemów, ale inne części mogą ulec awarii. Problemy mogą dotyczyć układu elektrycznego, układu hamulcowego oraz karoserii, którą może atakować rdza.
Toyota Avensis II Sedan 1.8 VVT-i – dane techniczne
Silnik
1.8 VVT-i
Zasilanie/pojemność
benzyna/1794 cm3
Moc
129 KM (95 kW) przy 6000 obr/min
Maksymalny moment obrotowy
170 Nm przy 4200 obr/min
Przyspieszenie od 0-100 km/h
10,3 s
Prędkość maksymalna
200 km/h
Średnie spalanie
7,2 l/100km
Skrzynia biegów
manualna 5-biegowa
Rodzaj napędu
przednia oś
Fiat Bravo 1.4 T-Jet (2006-2015) LPG
Silnik 1.4 T-Jet jest kolejna jednostką, która dobrze znosi warunki pracy na LPG. Słynie z przyzwoitych wartości zużycia paliwa oraz stosunkowo dobrej trwałości. Motor 1.4 T-Jet w Fiacie Bravo generuje 120 KM lub 150 KM, co sprawia, że jest całkiem żwawy w mieście i poza nim. Do wad tego pojazdu należą z pewnością, m.in.: problemy z elektroniką, spore zużycie oleju silnikowego oraz szybko zużywająca się tapicerka.
Fiat Bravo II Hatchback 5d 1.4 T-JET – dane techniczne
Silnik
1.4 T-JET
Zasilanie/pojemność
benzyna/1368 cm3
Moc
150 KM (110 kW) przy 5500 obr/min
Maksymalny moment obrotowy
230 Nm przy 3000 obr/min
Przyspieszenie od 0-100 km/h
8,2 s
Prędkość maksymalna
212 km/h
Średnie spalanie
7,1 l/100km
Skrzynia biegów
manualna 6-biegowa
Rodzaj napędu
przednia oś
Volkswagen Up! 1.0 MPI (od 2011 r.) LPG
Dobrze prezentujące się małe autko z Niemiec to kolejny kandydat, do którego można zamontować instalację gazową. Co prawda ta jednostka napędowa charakteryzuje się niezbyt wysoką kulturą pracy, ale za to średnie zużycie paliwa wynosi tu około 4,7 l/100 km. W dodatku silnik z reguły nie ulega poważniejszym awariom. Wystarczy, że będziemy pamiętać o wymianie paska rozrządu co 200 tys. kilometrów, a motor nie powinien sprawić problemów. Auto idealne do miasta, jedno z lepszy gdy wybieramy samochody na LPG do 20 tys. zł.
Volkswagen up! Hatchback 5d 1.0 MPI – dane techniczne
Stylowe, francuskie auto z silnikiem 1.6 16V, jest kolejnym kandydatem, do którego z powodzeniem można zamontować instalację gazową. Silnik generuje 101 KM lub 110 KM i to wystarczy, aby w miarę dynamicznie się przemieszczać, także na dłuższych dystansach. Średnie zużycie paliwa wynosi około 7 l/100 km. W tym samochodzie możemy czuć się bezpiecznie, ponieważ podczas testów zderzeniowych Euro NCAP Megane z tego rocznika otrzymało najlepszą ocenę, czyli 5 gwiazdek. Użytkownicy raczej nie skarżą się na poważne awarie. Renault Megane może mieć jedynie problemy z elektroniką oraz korozją.
Renault Megane III Hatchback 1.6 16v – dane techniczne
Silnik
1.6 16V
Zasilanie/pojemność
benzyna/1598 cm3
Moc
110 KM (81 kW) przy 6000 obr/min
Maksymalny moment obrotowy
151 Nm przy 4250 obr/min
Przyspieszenie od 0-100 km/h
10,5 s
Prędkość maksymalna
190 km/h
Średnie spalanie
6,9 l/100km
Skrzynia biegów
manualna 6-biegowa
Rodzaj napędu
przednia oś
Fiat 500 1.2 8V (2007-2020) LPG
Gdy omawiamy samochody na LPG do 20 tys. zł nie sposób nie wspomnieć o małych, włoskim samochodziku, który może stać się kwintesencją ekonomiczności. Jego podstawowy, benzynowy silnik 1.2 8V jest praktycznie niezniszczalny i zużywa mało paliwa. Jego średnie zużycie wynosi około 5 l/100 km i dobrze współpracuje z instalacją gazową. Jazda tym autem jest nie tylko przyjemna, ale i tania w eksploatacji. Ponadto Fiat zdecydował się wyprodukować modele z fabrycznie zamontowaną instalacją gazową, co jest najlepszym możliwym wyborem (podobnie jak w obecnych modelach Dacii), bo unikamy problemów z niefachowym montażem instalacji.
Fiat 500 dobrze się prezentuje, ma ładną sylwetkę i małe gabaryty, które pozwolą nam szybciej znaleźć miejsce parkingowe w zatłoczonym mieście. Istotny problem jaki może się pojawić to pobieranie sporej ilości oleju silnikowego, kiedy przebieg auta jest już wysoki – powyżej 200 tysięcy kilometrów.
Fiat 500 II Seria 1 1.2 (2011-2016) – dane techniczne
Ostatnią propozycją jest Subaru Legacy 4. generacji, którego jednostka napędowa dobrze znosi zasilanie gazem. Ale są tu pewne uwagi. Po pierwsze, trzeba pamiętać o regulacji zaworów co około 40 tys. kilometrów. Po drugie, w wersjach z czterema wałkami rozrządu, podczas regulacji zaworów, trzeba opuścić silnik, przez co koszty regulacji wzrastają – mogą sięgnąć nawet 2000 złotych podczas każdej takiej czynności. Pomijając te dwie kwestie Subaru Legacy jest dobrym kandydatem do montażu instalacji LPG. Awarii może jedynie ulegać przednie zawieszenie oraz czujniki odpowiedzialne za właściwą pracę silnika. samochody na LPG do 20 tys. zł
Stowarzyszenie ADAC działa na rzecz mobilności. Organizując testy zderzeniowe i inne, np. fotelików dla dzieci do samochodu, wpływa na nasze bezpieczeństwo. Ponadto gwarantuje pomoc drogową dla osób, które są członkami ich klubu. Oprócz spraw przyziemnych, zajmuje się jeszcze sprawami powietrznymi, ponieważ organizuje pracę lotniczego pogotowia medycznego. W dodatku można wykupić u nich ubezpieczenie, np. podróżne.
Skrót ADAC pochodzi od niemieckich słów „Allgemeiner Deutscher Automobil-Club”, czyli jest to niemiecki automobilklub, który zrzesza miliony członków. Klub działa od 1903 roku, ale wówczas nazywał się „Deutsche Motorradfahrer-Vereinigung”. Po ośmiu latach, w 1911 roku, postanowiono zmienić nazwę na tą, która obowiązuje dziś.
Obecnie automobilklub działa na wielu płaszczyznach m.in. organizuje wyścigi, przeprowadza crashtesty, oferuje pomoc drogową oraz oferuje ubezpieczenie dla osób chcących podróżować. Jak widać wszystko w większym lub mniejszym stopniu dotyczy mobilności, ale to co najważniejsze dla klubu, to poprawa bezpieczeństwa w transporcie.
ADAC – foteliki dla dzieci
W naszym kraju ADAC kojarzony jest często z testami bezpieczeństwa fotelików samochodowych dla dzieci. Ten temat może być szczególnie znany osobom, które kupowały lub zastanawiają się jaki fotelik dla dziecka kupić. ADAC jest jednym z kilku stowarzyszeń, które przeprowadzają takie testy i są uznawane za wiarygodne. Każdy rodzic dąży do zapewnienia swojemu dziecku bezpieczeństwa w samochodzie, ale oprócz tego liczy się również komfort, aby dziecko podczas długiej podróży czuło się jak najlepiej. Dlatego ADAC ocenia foteliki w czterech kategoriach:
bezpieczeństwo – test przeprowadzany jest w warunkach laboratoryjnych i polega na przeprowadzeniu symulacji zderzenia czołowego i uderzenia bocznego
komfort – sprawdza się czy materiał tapicerki fotelika jest przyjemny dla dziecka i czy dziecko będzie siedzieć w wygodnej pozycji
użytkowanie – w tym punkcie sprawdza się sposób montażu i demontażu fotelika, czy jest on wygodny, szybki i łatwy
czyszczenie – ocenia się łatwość utrzymania fotelika w czystości, np. czy można ściągnąć materiał i go wyprać
Oprócz tego specjaliści sprawdzają materiał z jakiego wykonany jest fotelik. Jeśli wykryją oni jakieś związki szkodliwe dla dziecka, to taki fotelik dostaje od razu najniższą ocenę. Nawet wtedy, kiedy rezultaty testu zderzeniowego, komfortu, praktyczności i czyszczenia będą na wysokim poziomie.
Podczas testów, foteliki otrzymują punkty, które później zamieniane są na gwiazdki. Maksymalna ilość gwiazdek jaką może zdobyć fotelik to 5 i jest to równoznaczne z tym, że taki fotelik jest najlepszy. Jednak liczba fotelików, które zdobyło 5 gwiazdek jest bardzo niewielka. Z kolei najniższa liczba gwiazdek jaką może otrzymać fotelik to 1 i jest to oczywiście jednoznaczne z tym, że fotelik przeszedł wszystkie testy bardzo słabo.
ADAC – testy opon
Niemiecki automobilklub jest znany również z przeprowadzania testów opon. Podobnie jak w przypadku testów fotelików dla dzieci, testy opon cieszą się dużą renomą i ludzie sugerują się wynikami testu przy kupowaniu kompletu opon. Pod lupę specjalistów trafiają opony zimowe, letnie oraz całoroczne. W tym przypadku eksperci oceniają opony w takich kategoriach jak: zachowanie na mokrej nawierzchni, zachowanie na suchej nawierzchni, zachowanie na śniegu (opony zimowe i całoroczne), zachowanie na lodzie (opony zimowe i całoroczne), żywotność, generowany hałas oraz zużycie paliwa.
Podczas testów przyznawane są punkty i w zależności ile punktów zdobędzie opona, taką dostaje ocenę końcową. Punktacja jaką stosuje ADAC podczas testów opon wygląda tak: od 0,6 do 1,5 (bardzo dobry), 1,6 – 2,5 (dobry), 2,6 – 3,5 (zadowalający), 3,6 – 4,5 (wystarczający), 4,6 – 5,5 (niewystarczający). Na koniec zdobyte punkty w poszczególnych kategoriach się sumuje i opony, które uzyskają jak najmniejszą liczbę punktów są najlepszej jakości, a opony które uzyskają więcej, są gorszej jakości.
Główną działalnością niemieckiego automobilklubu jest pomoc drogowa. Samochody pomocy drogowej są bardzo charakterystyczne i osoby, które często podróżują po Niemczech, prawdopodobnie spotkały żółte samochody z czarnym napisem „ADAC” – są to tzw. „żółte anioły”. Członkowie klubu mogą liczyć na natychmiastową pomoc w każdej chwili. Jednak pomoc nie ogranicza się tylko do przewożenia samochodu na lawecie do mechanika – ta opcja jest wykorzystywana dopiero w ostateczności, ponieważ w większości przypadków samochód jest naprawiany na miejscu. Dopiero, kiedy awaria jest na tyle poważna, że nie da się jej naprawić na miejscu, samochód jest przetransportowywany do warsztatu.
Jak zostać członkiem klubu i móc liczyć na taką pomoc? Niestety, aby być członkiem i móc liczyć na taką pomoc na drodze, trzeba być zameldowanym w Niemczech. Osoby, które są tam zameldowane mogą wykupić 4 różne typy członkostwa. Pierwszy pakiet przeznaczony jest dla osób młodych (do 23. roku życia) i jest on darmowy. Następnie jest członkostwo podstawowe, którego koszt za rok wynosi 54 euro. Trochę droższe, ponieważ za 94 euro na rok możemy wykupić członkostwo ADAC Plus. Najdroższą propozycją jest członkostwo ADAC Premium, którego składka na rok wynosi 139 euro. Taka rozpiętość cenowa wynika z faktu, że każdy kolejny pakiet oferuje większy zakres usług i pomocy.
ADAC Luftrettung gGmbh to spółka, która powstała w 1981 roku. Na jej wyposażeniu znajduje się kilkadziesiąt śmigłowców pogotowia ratunkowego i intensywnej opieki medycznej oraz samoloty sanitarne. Jej głównym zadaniem jest organizowanie pomocy medycznej. Dzięki samolotom organizacja może przewozić członków automobilklubu, którzy mieli wypadek w innym kraju, do Niemiec.
ADAC – turystyka
Niemiecki automobilklub pomaga również w podróżowaniu. Na ich stronie można sprawdzić wiele przydatnych informacji o organizowaniu podróży poza krajem, np. można sprawdzić jakie obostrzenia występują w poszczególnych krajach. Znajduje się tam również spis tras, którymi warto się przejechać. Oprócz uzyskania tego typu informacji turystycznych, możemy również wykupić ubezpieczenie podróżne, które w zależności od rodzaju kosztuje od 16,40 euro na rok.
Nie są to wszystkie usługi jakie oferuje niemiecki automobilklub, ale po wymienieniu tych kilku można już zauważyć, że ADAC działa na wielu płaszczyznach. Jednak wszystko sprowadza się do bezpieczeństwa i mobilności. Będąc członkiem niemieckiego automobilklubu można liczyć zawsze na fachową pomoc. Nawet, jeśli nie jesteśmy członkami automobilklubu, to klub może mieć wpływ na nasze bezpieczeństwo. Co prawda, w razie awarii „żółte anioły” nie przyjadą nam pomóc, ale kupując sprawdzone przez nich opony bądź fotelik dla dziecka możemy czuć się bezpieczniej na drodze.
Czasami nadchodzi moment, w którym trzeba dokonać zmian i wymienić samochód, który posiadamy na inny. Niektórzy wymieniają auto, kiedy ich obecny nie nadaje się do niczego innego niż oddanie go na złom. Inni regularnie, co kilka lat wymieniają auto, np. w mojej rodzinie robi się to co 3 lata. Każdy ma jakiś swój powód, przez który podejmuje decyzje o nabyciu nowego samochodu. W takiej sytuacji nasuwa się pytanie jaki samochód wybrać.
Oczywiście wybór odpowiedniego auta zależy od naszych preferencji, ale kiedy jakiś pojazd wpadnie nam w oko, nie kupujmy go od razy – zwłaszcza, jeśli kompletnie nic nie wiemy o danym pojeździe. Najpierw warto poczytać trochę na jego temat na różnych portalach i poznać jego mocne oraz słabe strony. W poznaniu awaryjności pojazdu pomoże nam raport TÜV, dzięki któremu dowiemy się, czy będąc właścicielami danego modelu będziemy skazani na ciągłe wizyty w warsztacie czy też nie.
TÜV (Technischer Überwachungsverein) to niemieckie Stowarzyszenie Inspekcji Technicznej, które kontroluje i certyfikuje systemy techniczne. Organizacja działa na wielu płaszczyznach, ale dziś zajmiemy się raportami dotyczącymi samochodów, które są co roku przez nią są sporządzane.
Coroczny raport powstaje na podstawie danych uzyskanych podczas okresowych badań technicznych w Niemczech. W każdym pojeździe sprawdza się właściwe działanie hamulców, oświetlenia, stan amortyzatorów, ogumienia, podwozia oraz procesy korozyjne na tych elementach istotnych dla bezpieczeństwa. Sprawdzenie tych elementów w każdym samochodzie sprawia, że po zgromadzeniu danych można porównać wyniki danego modelu z wynikami innego i stworzyć wiarygodny raport.
Dane są zbierane przez cały rok, dzięki czemu można określić jakie pojazdy w danym roku były najbardziej i najmniej podatne na awarie. Dla większej wiarygodności raport podzielony jest na grupy wiekowe, ponieważ z zasady starsze auta są bardziej podatne na awarie niż nowsze, więc porównywanie aut nie dzieląc ich na kategorie wiekowe nie miałoby sensu. W dodatku taki podział powoduje, że raport jest bardziej przejrzysty i łatwiej znaleźć nam danym samochód. Raport wyróżnia 5 kategorii wiekowych:
I grupa – auta dwu- i trzyletnie
II grupa – auta cztero- i pięcioletnie
III grupa – auta sześcio- i siedmioletnie
IV grupa – auta ośmio- i dziewięcioletnie
V grupa – auta dziesięcio- i jedenastoletnie
Szukając danego modelu w raporcie może zdarzyć się, że go nie tam nie znajdziemy. Dlaczego? Raport TÜV sporządzany jest na pewnych zasad i jedna z nich mówi, że w raporcie pod uwagę brane są tylko te modele, których egzemplarze pojawiły się na stacji diagnostycznej co najmniej 10 000 razy. Dlatego auta, które są mniej popularne, były produkowane w mniejszej ilości lub w ogóle nie były sprzedawane w Niemczech mogą się na znajdować na liście.
Tym razem w raporcie zamieszczono 222 modeli samochodów. Wśród samochodów najmniej awaryjnych najwyższe miejsca najczęściej zajmują samochody niemieckie, ale czasami zdarza się wyjątek i znajdziemy też samochody japońskie.
Natomiast grupa najbardziej awaryjnych samochód jest zdominowana przez Dacię, włoskie oraz francuskie samochody.
Samochody 2- i 3-letnie
Miejsce i model
Wskaźnik usterek
1. Dacia Logan
11,6%
2. Dacia Duster
11,4%
3. Renault Kangoo
9,2%
4. Dacia Dokker
8,2%
4. Fiat Tipo
8,2%
Samochody 4- i 5-letnie
Miejsce i model
Wskaźnik usterek
1. BMW serii 5
16,8%
2. VW Sharan
16,2%
3. Dacia Dokker
16,0%
4. Dacia Duster
15,9%
4. Seat Alhambra
15,9%
Samochody 6- i 7-letnie
Miejsce i model
Wskaźnik usterek
1. Fiat Punto
23,3%
2. Renault Kangoo
22,1%
3. Dacia Dokker
21,7%
4. Ford Galaxy
20,0%
5. Dacia Duster
19,8%
Samochody 8- i 9-letnie
Miejsce i model
Wskaźnik usterek
1. Renault Kangoo
33,1%
2. Fiat Panda
29,6%
3. Dacia Logan
29,4%
4. Renault Twingo
27,4%
5. Fiat Punto
27,3%
Samochody 10- i 11-letnie
Miejsce i model
Wskaźnik usterek
1. Dacia Logan
36,8%
2. Fiat Panda
34,0%
3. Kia Picanto
33,7%
4. Dacia Sandero
33,5%
5. Renault Kangoo
33,1%
Raport TÜV jest dobrym źródłem do pozyskania informacji czy samochód jest bardzo awaryjny czy też nie. Fakt, że raport jest sporządzany na podstawie badań przeprowadzanych na dużej ilości pojazdów powoduje, że wyniki są wiarygodne. Oczywiście to, że w raporcie jakieś auto uznano za najmniej awaryjny nie oznacza, że tak dokładnie musi być. Stan samochodu zależy też od tego jak jest traktowany przez swoich poprzednich, jak i obecnego właściciela. Ponadto, podczas badania sprawdza się elementy odpowiadające za bezpieczeństwo, ale nie sprawdza się takich elementów jak, np. skrzynia biegów czy turbosprężarka, które również ulegają awarii, a ich naprawy dużo kosztują. Jednak, jeśli nie mamy kompletnie żadnych informacji o awaryjności danego pojazdu, warto przejrzeć raport TÜV, żeby w jakimkolwiek stopniu być rozeznanym w temacie.
Zjawisko strzelania z wydechu na pewno usłyszymy na wszelkiego rodzaju zlotach i wyścigach, więc jeśli jeszcze nigdy tego nie widzieliśmy, to warto się wybrać na takie imprezy motoryzacyjne. Widok jest szczególnie spektakularny w nocy, kiedy ogień wydobywający się z wydechu jest lepiej widoczny. Nie polecam wówczas stawać za takim pojazdem, ponieważ jak do koni nie podchodzi się od tyłu, bo może kopnąć, to taki samochód może delikatnie przypalić – chyba, że naszym celem jest pozbycie się włosów z nóg, to jak najbardziej zachęcam, taka forma depilacji może okazać się skuteczna 😉 To żart, rzecz jasna.
Do efektywnego zjawiska strzelania z wydechu dochodzi, kiedy mieszanka paliwowo-powietrzna nie ulegnie całkowitemu spaleniu i reszta paliwa przedostanie się do układu wydechowego. Wówczas rozgrzane paliwo, po zetknięciu się z tlenem wybucha, co skutkuje głośnym wystrzałem i wydobyciem się ognia z wydechu.
Takie zjawisko raczej nie występuje w samochodach o mniejszej mocy, ponieważ silniki tych pojazdów potrzebują mniej paliwa do pracy. Jednak czasem może się zdarzyć, że paliwo przedostanie się dalej do układu wydechowego, ale nadal nie wystąpi głośny wybuch, ponieważ zapobiegnie temu katalizator. Co prawda, w samochodach o dużej mocy też są katalizatory, więc paliwo również jest niwelowane, ale jeśli przepuści się paliwo wielokrotnie, to w końcu katalizator nie nadąży i przepuści paliwo, po czym nastąpi wystrzał.
Z wydechu strzelają nie tylko samochody benzynowe, ale również pojazdy z silnikiem Diesla, które są turbodoładowane. Dochodzi do tego zwłaszcza w samochodach przeznaczonych do wyścigów, w których zastosowano system anti-lag. Turbosprężarka do pracy potrzebuje spalin, więc jeśli ściągniemy nogę z gazu, spaliny zatrzymują się, a turbina przestaje się obracać. Dopiero po ponownym wciśnięciu gazu spaliny dochodzą do turbiny i napędzają ją. Jednak zanim turbina się rozkręci mija trochę czasu (tzw. „turbodziura”), a przecież podczas wyścigu liczy się każda milisekunda.
Dlatego powstał system anti-lag, który – najprościej tłumacząc – zapala dodatkową mieszankę paliwowo-powietrzną w kolektorze wydechowym lub obudowie turbiny zamiast w cylindrze. Dzięki temu rozwiązaniu zmniejszone jest opóźnienie, więc można szybciej korzystać z potencjału turbosprężarki. Skutkiem tego rozwiązania jest właśnie strzał z wydechu wraz z ogniem.
Kolejną przyczyną strzału z wydechu jest opóźnienie zapłonu, czyli iskra pojawia się podczas suwu pracy, kiedy tłok idzie w dół. Podczas normalnego procesu iskra pojawia się, kiedy tłok idzie do góry. Takie opóźnienie sprawia, że część mieszanki przedostaje się do katalizatora wydechowego, gdzie się spala, co powoduje charakterystyczny huk i ogień.
Przyczyną strzelania z wydechu mogą być również dwustopniowe ograniczniki obrotów. Pierwszy ogranicznik stosuje się podczas procedury startu, czyli tzw. “Lunch Control”. Wówczas komputer utrzymuje określoną prędkość obrotową, która po zwolnieniu hamulca nie wywoła poślizgu kół. Z kolei drugi ogranicznik znajduje się na skraju czerwonego pola na obrotomierzu. Kiedy zbliżymy się do któregoś z tych limitów nastąpi, np. odcięcie paliwa lub zamknięcie przepustnicy. Wtedy mieszanka nie spali się w cylindrach i przedostanie się dalej, gdzie nastąpi dobrze już nam znany wystrzał.
Ostatnim sposobem na wywołanie strzelania z wydechu jest przeprowadzenie tuningu. Jeden ze sposobów polega na zamontowaniu świecy zapłonowej w końcowej części rury wydechowej i podpięciu do tego cewki zapłonowej. Po czym dostarcza się propan-butan, który znajduje się w butli zamontowanej zazwyczaj w bagażniku. Po zamontowaniu takiej instalacji możemy cieszyć się strzelaniem i ogniem do momentu, aż coś w naszym aucie się nie rozleci.
Czy strzelanie z wydechu szkodzi?
Strzelanie w samochodach sportowych i wyścigowych raczej nie jest dla tych aut groźne, chyba, że naprawdę będziemy z tym przesadzać. Wówczas jest szansa, że może się coś zepsuć. Natomiast w normalnych autach, które zostały stworzone do normalnej jazdy, ale my je przerobiliśmy tak, aby strzelały, to szanse, że coś się zepsuje są większe. Strzelanie z wydechu nie szkodzi silnikowi, ponieważ eksplozje występują poza nim. Najbardziej narażonym obszarem na zniszczenia jest układ wydechowy. Częste strzelanie może sprawić, że tłumik czy katalizator (o ile już go nie wymontowaliśmy) mogą ulec zniszczeniu.
Spektakularne zjawisko może być wywołane na wiele sposobów. Jeśli nasze autko potrafi takie rzeczy, to powinniśmy pamiętać, aby z tym nie przesadzać, aby nie zaszkodzić naszemu cudeńku. O ile pojazdom sportowym, które są bardziej przystosowane do takich sytuacji to nie zaszkodzi, o tyle w zwykłych pojazdach po tuningu może coś się stać. Dlatego powtórzę jeszcze raz – wszystko należy robić z umiarem chyba, że akurat podczas przejażdżki napotkamy wiele osób, których nie lubimy i chcemy wywołać u nich zawał serca… wówczas można poświęcić trochę stan techniczny auta dla poprawienia naszego stanu psychicznego.
Kabriolet to potoczna nazwa wielkiej grupy pojazdów ze ściąganym lub chowanym, czy składanym dachem. W rzeczywistości można wyróżnić kilka konkretnych grup m.in. roadstery – to 2-miejscowe samochody sportowe ze składanym lub zdejmowanym dachem materiałowym lub winylowym; convertible – to auta, które powstały na skutek „odcięcia” dachu z sedanów lub coupe i mają 4-5 miejsc; coupe cabrio – to samochody ze sztywnym dachem, który wykonany jest z tworzyw sztucznych lub metalu i można go złożyć lub zdemontować. Odrębną kabegorią kabrioletów jest targa, czyli auto z tylko częściowo zdejmowaną częścią sztywnego dachu (czasem wyposażone we wzdłużny wspornik, który dzieli zdejmowalny dach na dwa elementy). Nie są to oczywiście wszystkie rodzaje, ale te są najczęściej spotykane na drogach. To, jaki kabriolet wybierzemy zależy od naszych preferencji – jeśli zależy nam na komforcie i możliwości przewożenia więcej niż jednej osoby to idealne są convertible. Natomiast jeśli zależy nam na bardziej sportowym sznycie to idealny będzie roadster.
Oprócz podstawowych części o jakie dba się w każdym samochodzie, w kabriolecie dochodzą jeszcze mechanizmy składania dachu. Trzeba je regularnie smarować, oczyszczać i czasami regulować. W tym celu warto zapoznać się z instrukcją obsługi pojazdu lub zapytać w ASO o dokładniejsze wskazówki dbania o mechanizmy. Czasami wymagają one regulacji i nie można tego bagatelizować, ponieważ krzywo otwierający i zamykający się dach może jeszcze bardziej się uszkodzić. W dodatku może też spowodować otarcia lakieru lub nieszczelność.
Kolejnym ważnym elementem jest sam dach, zwłaszcza jeśli jest on wykonany z materiału. Wówczas trzeba go co najmniej raz w roku zabezpieczać, aby pod wpływem słońca i warunków atmosferycznych nie niszczył się tak szybko. Konserwację dachu kabrioletu możemy wykonać sami (wystarczy kupić przeznaczony do tego preparat i trzymać się instrukcji obsługi) lub zwrócić się do profesjonalnego warsztatu, który się w tym specjalizuje. Pierwsza opcja jest o tyle lepsza, że jest dużo tańsza, ponieważ preparat i potrzebne rzeczy nie powinny przekroczyć 150 złotych. Natomiast skorzystanie z profesjonalnego warsztatu może wynieść od 200 do 500 złotych. Jednak wtedy mamy pewność, że wszystko zostało wykonane poprawnie.
Ważnymi elementami są również uszczelki, które w przypadku kabrioletów są bardzo ważne. Mogą one stracić swoje właściwości, dlatego w tym celu należy je co najmniej raz w roku oczyszczać i konserwować specjalnym preparatem.
Natomiast dbanie o czystość samochodu, czyli korzystanie z myjni wygląda niemal tak samo jak podczas mycia zwykłego pojazdu. Nie można jedynie korzystać z myjni automatycznej, zwłaszcza w przypadku materiałowych dachów. Z kolei myjki ciśnieniowe nie zaszkodzą pojazdowi, ale dla ostrożności przy delikatniejszych elementach składania dachu i jego materiale lepiej jest odsunąć trochę dalej pistolet. Po umyciu możemy ruszyć w dalszą podróż, ale należy pamiętać, że nie można chować dachu dopóki on nie wyschnie. Wówczas woda, która znajdowała się na dachu mogłaby dostać się do wnętrza nadwozia i spowodować pojawienie się pleśni lub korozji.
Jednak, jeśli mamy więcej wolnego czasu to w przypadku dachu materiałowego najbezpieczniej jest go umyć ręcznie. Przyda nam się do tego odkurzacz z końcówką z miękkim włosiem, woda oraz preparat do tapicerek samochodowych lub specjalny preparat do mycia dachów. Na samym początku dach trzeba odkurzyć, następnie na niewielkim i niewidocznym fragmencie dachu sprawdzić jak działa preparat. Jeżeli materiał się nie odbarwia to możemy zacząć czyścić dach kolistymi ruchami, po czym za pomocą wody wystarczy spłukać preparat i wysuszyć dach.
Jakie elementy sprawdzać podczas kupowania kabrioletu?
Oprócz typowych części, które sprawdza się podczas zakupu zwykłych aut, to najważniejszymi elementami w kabriolecie jest dach i elementy z nim związane. Już po samym stanie dachu można stwierdzić czy był on garażowany. Mianowicie jeśli materiał jest wypłowiały to możemy mieć niemal pewność, że pojazd stał pod chmurką. W dodatku podczas oględzin trzeba szukać wszelkich przetarć i załamań na dachu. Następnie warto sprawdzić mechanizmy dachu i jego szczelność. Dach można otworzyć do połowy, co ułatwi nam sprawdzenie stanu mechanizmów i czy nie pojawia się tam rdza. Natomiast w celu sprawdzenia szczelności możemy przejechać się na myjnię ciśnieniową i zasymulować deszcz.
Kabriolet wymaga od nas trochę większej uwagi niż zwykły samochód, ale dostarcza nam też więcej emocji i wspomnień niż zwykły samochód. Ważne jest, aby zakupić sprawny pojazd, ponieważ później wystarczy już tylko o niego dbać i zapobiegać usterkom. Wystarczy co najmniej raz w roku udać się do warsztatu, który zabezpieczy dach i uszczelki (lub możemy wykonać to sami). Po czym możemy cieszyć się zaletami kabrioletu.
Silnik benzynowy charakteryzuje się większym spalaniem (szczególnie starsze jednostki) niż silnik wysokoprężny. Jednak często kierowcy poruszający się głównie po mieście preferują zakup benzyniaka ze względu na jego mniejszą awaryjność i lepsze znoszenie miejskich warunków. Niestety z czasem i one sprawiają problemy…
Luźny łańcuch rozrządu – objawy awarii i koszt naprawy
Teoretycznie łańcuch rozrządu powinien wytrzymać przez całą żywotność silnika, ale praktyka mówi co innego. Problem najczęściej sprawia napinacz łańcucha, który za pomocą tłoczka reguluje jego napięcie. Działanie tłoczka jest uzależnione od ciśnienia oleju, więc kiedy ciśnienie jest złe to napinacz może się wtedy cofnąć i poluzować łańcuch.
Objawia się to metalicznymi stukami podczas uruchamiania silnika. Jeżeli takie odgłosy pojawią się w pojeździe należy jak najszybciej udać się do mechanika, ponieważ w przeciwnym razie może dojść do zerwania lub przeskoczenia rozrządu, co może skutkować zderzeniem zaworów z tłokami, czyli mówiąc krótko silnik będzie nadawał się do wymiany. Wówczas koszt naprawy jest uzależniony od producentów, ale głównie waha się od 3000-10000 złotych. Dlatego lepiej pamiętać o regularnej kontroli i wymienić go zawczasu – koszt wymiany łańcucha waha się w graniach od 800 do 1500 złotych.
Nagar to niedopalone cząstki benzyny i oleju silnikowego, które osadzają się na zaworach i w głowicy. Prowadzi to do pogorszenia pracy jednostki, co wiąże się z utratą kompresji silnika oraz obniżeniem mocy. Sposobów na pozbycie się nagaru z silnika jest kilka, tak więc w zależności który wybierzemy możemy zapłacić kilka stów lub nawet ponad tysiąc złotych.
Awaria sterownika silnika – objawy i koszt naprawy
Uszkodzony sterownik objawia się głównie nierówną pracą silnika oraz problemem z jego uruchomieniem. Usterkę może spowodować zainstalowana instalacja LPG, niewłaściwe umiejscowienie przez producenta czy po prostu może on się zużyć. Niestety można go naprawić tylko niewielu przypadkach, a w większości konieczna jest wymiana, która może wynieść od ok. 1500 złotych.
Pierścienie tłokowe – awaria i koszt naprawy
Pierścienie tłokowe są kolejnym elementem, które mogą prowadzić do opróżnienia naszego portfela. Pierścienie odpowiadają za uszczelnienie i oddzielenie komory spalania od skrzyni korbowej oraz zgarniają nadmiar oleju ze ścianek cylindra. Problem pojawia się podczas wykonywania tej drugiej funkcji, czyli podczas zagarniania oleju. Początkowo ten problem nie istniał, ale z czasem producenci chcąc zmniejszyć tarcie w silniku zaczęli stosować zwężone pierścienie. I niestety mniejsze pierścienie źle zgarniają olej, przez co zwiększa się zużycie oleju – jest to jeden z głównym objawów tej awarii. Problem z pierścieniami poznamy jeszcze po siwym dymie z rury wydechowej.
W takim przypadku możemy, albo częściej dokonywać dolewek oleju oraz częściej go wymieniać lub przerobić tłoki. Niestety wiąże się to z dużymi kosztami rzędu 5000-12000 złotych.
Cewki zapłonowe – awaria i koszt naprawy
Ich awaria objawia się spadkiem mocy, nierówną pracą silnika na biegu jałowym, pojawieniem się kontrolki silnika oraz problemem z odpaleniem auta. Przyczyn ich awarii może być kilka, a koszt naprawy może być wysoki ze względu, że jedna cewka kosztuje około kilkaset złotych.
Czym charakteryzuje się potencjalny pojazd, w który warto zainwestować?
Po pierwsze, prawdopodobieństwo spotkania go na drodze powinno być niskie. Po drugie, musi mieć w sobie coś wyjątkowego, jakiś wyróżniający go element lub historię. Bez wątpienia obydwie te cechy ma Mazda RX-7, która była produkowana w latach 1979-2002. Na przestrzeni tych lat mogliśmy podziwiać trzy generacje tego modelu i z każdą następną generacją model stawał się coraz lepszy i atrakcyjniejszy.
Na przestrzeni 23 lat powstało zaledwie ok. 820 tys. egzemplarzy, co świadczy, że nie jest on pospolitym samochodem, a prawdopodobieństwo spotkania go na drodze jest niskie. W dodatku warto wspomnieć o niechlubnej miłości samochodów Mazdy do rdzy, dlatego można wnioskować, że jakaś część pojazdów została po prostu przez nią zniszczona. Podsumowując, ilość Mazd RX-7 na świecie nie jest duża, zwłaszcza w Europie. Fakt jej mniejszej popularności na starym kontynencie wynika stąd, że Japończycy więcej egzemplarzy sprzedawali w Stanach Zjednoczonych, a w Europie sprzedaż modeli RX-7 często odbywała się później niż w Stanach.
Natomiast odnosząc się do jej wyjątkowości, to bez wątpienia jest nią silnik. Mazda RX-7 była drugim modelem tego koncernu, w której zamontowano silnik Wankla (po raz pierwszy Japończycy zamontowali go w Cosomo Sport). Dlaczego silnik Wankla jest taki wyjątkowy? Już spieszę z odpowiedzią – najprościej rzecz ujmując jego praca różni się od pracy typowych silników, które znajdują się w VW Golfie, Audi A6, Porsche 911 czy Ferrari Italia. W silniku Wankla rotory (tłoki o kształcie trójkąta) obracają się wewnątrz cylindra, a w zwykłym silniku spalinowym tłoki pracują góra-dół. Ponadto jego konstrukcja jest prostsza, ponieważ składa się z mniejszej ilości elementów niż na przykład silnik V8.
Dodatkowo ten silnik był montowany w niewielu modelach – zaledwie w pięciu – pierwszym był niemiecki NSU Spider z 1963 roku, a ostatnim Mazda RX-8. Właściwie to silnik był wykorzystywany tylko przez te dwa koncerny. Dlaczego silnika Wankla nie był wykorzystywany przez innych producentów? Mianowicie ten silnik był bardzo awaryjny. Dopiero Maździe udało się go ujarzmić, aby nie sprawiał aż tyle problemów, dzięki czemu występował on aż w trzech modelach: Cosomo Sport, RX-7 i RX-8.
Mazda RX-7 – dane techniczne
Jak już wspomniałam Japończycy stworzyli trzy generacje Mazdy RX-7. Pierwsza generacja była produkowana w latach 1979-1985. W modelach z lat 1979-1981 znajduje się silnik Wankla o pojemności 1.1 l, który generuje 105 KM. Jednak Japończycy postanowili wzmocnić silnik, przez co silniki z lat 1981-1984 generują 115 KM.
Druga generacja Mazdy RX-7 była produkowana w latach 1985-1991. Nowa generacja zyskała bardziej opływowe i dynamiczne nadwozie oraz mocniejsze silniki niż poprzednia generacja. W drugiej generacji zastosowano silniki o pojemności 1.3 l, który generował 150 KM. Następnie w latach 1987-1989 do silnika dodano turbosprężarkę, dzięki której moc silnika wzrosła do 181 KM. Natomiast w dwóch ostatnich latach produkcji jeszcze raz wzmocniono silnik, dzięki czemu jego moc wynosiła 200 KM.
Ostatnia generacja była produkowana w latach 1992-2002. Nowa odsłona Mazdy RX-7 zyskała całkowicie inny wygląd oraz dużo mocniejsze silniki. Ostre kształty nadwozia zostały zastąpione zaokrąglonymi, co nadało Maździe ponadczasowy wygląd. Z kolei na przestrzeni 10 lat pojawiły się cztery silniki:
Kwestia wyboru zależy od naszego budżetu, ponieważ wartość pierwszej i drugiej generacji podaje się w dziesiątkach tysięcy złotych. Natomiast wartość ostatniej generacji wynosi ponad 100 tys. złotych. Jeżeli mamy taką możliwość, to najlepiej jest wybrać RX-7 trzeciej generacji, ponieważ to jej wartość na przestrzeni lat rośnie. Natomiast wartość pierwszej i drugiej generacji raczej się nie obniża, ale również nie wzrasta. W przypadku trzeciej generacji, jej atrakcyjność polega m.in. na tym, że model tej generacji występował w filmie pt. „Szybcy i wściekli: Tokio Drift”, przez co zdarza się, że fani tej serii filmowej przerabiają RX-7, aby wyglądała jak ta z filmu.
Ile kosztuje Mazda RX-7?
Mazda od zawsze słynie z niskich cen samochodów. Pierwsze modele RX-7 kosztowały od 9 do 13 tys. dolarów. Natomiast w dniu, w którym piszę ten artykuł, czyli 22.02.2022 roku, na polskiej stronie aukcyjnej znajdziemy sprawny model I generacji za ok. 70 tys. złotych. Z kolei model II generacji kosztuje 41 tys. złotych. Natomiast na zagranicznych aukcjach zadbane egzemplarze pierwszej i drugiej generacji kosztują ponad 10 tys. euro. Natomiast najtańsza Mazda RX-7 na polskiej stronie kosztuje 145 tys. złotych, a najdroższa 769 tys. złotych. Z kolei na zagranicznych aukcjach III generacja RX-7 kosztuje od 40 tys. do 169 tys. euro.
Bez wątpienia Mazda RX-7 jest idealną kandydatką na ulokowanie kapitału. Jej cena na pewno nie będzie spadać przez najbliższe lata, a wręcz przeciwnie ceny zadbanych egzemplarzy będą rosły – zwłaszcza modeli III generacji. Natomiast przyszłość I i II generacji RX-7 nie jest pewna, ale może za kilka lat sytuacja się odwróci i to one będą najdroższe.
Silnik Diesla jest przez wielu ceniony za mniejsze zużycie paliwa, wysoki moment obrotowy dostępny już przy 1500 obr./min oraz wytrzymałość. Pojazdy z jednostkami wysokoprężnymi mogą przebyć więcej kilometrów niż jednostki benzynowe. Jednak zawsze trzeba pamiętać, że jeśli chcemy mieć bezawaryjny samochód to trzeba o niego dbać. To samo tyczy się silnika wysokoprężnego. Jeżeli nie będziemy pamiętać o regularnym serwisowaniu to zaczną pojawiać się usterki, których często naprawa jest droga.
Układ wtryskowy w silniku wysokoprężnym – powody awarii i cena naprawy
W porównaniu z układem wtryskowym silników benzynowych, układ wtryskowy diesli jest znacznie bardziej obciążony. Dlatego wtryskiwacze muszą być wykonane z największą precyzją, aby pracowały prawidłowo, a silnik osiągał jak najlepsze parametry. Jednak wtryskiwacze nie zawsze psują się tylko ze starości, ale również my możemy przyczynić się do ich zużycia. Złej jakości paliwo, nieumiejętna regulacja w warsztacie czy chiptuning mogą powodować ich szybsze zużycie. W paliwie złej jakości mogą znajdować się drobne zanieczyszczenia, które przedostaną się przez filtr paliwa i uszkodzą wtryskiwacze. Dlatego ważna jest coroczna wymiana filtra w dieslach.
Uszkodzone wtryskiwacze objawiają się utrudnionym rozruchem silnika, wibracjami, czarnym dymem z wydechu oraz zwiększonym spalaniem. Koszt regeneracji wtryskiwaczy jest bardzo zróżnicowany ze względu na typ i producenta części. Jeżeli dostępne są zestawy naprawcze to koszt usunięcia usterki nie przekroczy 1000 złotych. Jednak, jeśli zestawy nie są dostępne to trzeba zakupić nowe wtryskiwacze, których cena za jeden wtryskiwacz nie są niższe niż 1000 złotych.
Układ wtryskowy składa się jeszcze z pompy wysokiego ciśnienia, która również narażona jest na zanieczyszczenia. W dodatku jej zużycie wiąże się z uszkadzaniem wtryskiwaczy, ponieważ podaje im drobinki startego materiału. Jej naprawa to koszt ok. 500 – 3000 złotych.
Zapchany filtr DPF – powody awarii i cena naprawy
Teoretycznie filtry DPF wytrzymują przebiegi rzędu 200-300 tys. kilometrów, ale znaczny wpływ na ich żywotność ma sposób eksploatacji. Wraz z przebytymi kilometrami filtr się zapycha i musi się oczyścić. W tym celu silnik musi osiągnąć odpowiednią temperaturę i odpowiedni poziom obrotów. Idealnym miejscem do wypalenia się sadzy są drogi ekspresowe i autostrady, dlatego osoby dużo podróżujące po tego typu drogach nie muszą się przejmować filtrem DPF.
Z kolei, jeśli przemieszczamy się głównie po mieście proces spalania może zostać przerwany. Kilkukrotne przerwanie procesu spalania może skutkować całkowitym zapchaniem, a silnik przejdzie w tryb awaryjny. Proces wypalania sadzy objawia się opóźnioną reakcją na pedał gazu, wzrostem spalania i często kłębami dymu z wydechu. Dlatego, jeśli zauważymy takie objawy lepiej nie gasić wtedy silnika oraz warto raz w tygodniu wybrać się na drogę szybkiego ruchu, aby filtr mógł się oczyścić.
Koszt nowego filtra jest uzależniony od modelu, więc za najtańszy możemy zapłacić ok. 1000 złotych, a za najdroższy nawet 15 tys. zł. Jednak istnieją również sposoby, np. chemia, która wyczyści filtr. Koszt takich preparatów zazwyczaj nie przekracza 100 złotych.
Dwumasowe koło zamachowe – powody uszkodzenia i cena naprawy
Dwumasa może wytrzymać długo, ale zła eksploatacja auta może skrócić jej żywotność. Najbardziej szkodliwa dla dwumasy jest jazda na niskich obrotach ze względu na dużą częstotliwość drgań generowanych przez silnik. Jazda powinna być płynna, a silnik powinien być trzymany na wyższych, ale nie najwyższych obrotach. W przeciwnym razie dwumasa szybciej się zużyje. Charakterystycznymi objawami awarii dwumasowego koła zamachowego są wyczuwalne wibracje i stuki.
W celu poradzenia sobie z problemem można zdecydować się na regenerację, która kosztuje od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Niestety nie zawsze można skorzystać z regeneracji, ponieważ często bardzo zużyte dwumasy już się do tego nie nadają. W takiej sytuacji będzie konieczne zakupienie nowego dwumasowego koła zamachowego, które kosztuje w granicach 1000-5000 złotych.
Klapy wirowe w Dieslu – powody awarii i cena naprawy
Klapki regulują długość układu dolotowego oraz wprowadzają w zawirowania powietrze zasysane do cylindrów. Wpływa to na uwalnianie mniejszej ilości trujących substancji podczas jazdy bez obciążenia (np. podczas jazdy z górki). Niestety z biegiem przebytych kilometrów klapki ulegają uszkodzeniu. Dzieje się to zazwyczaj po przejechaniu 200-300 tys. kilometrów. Szkodzi im w szczególności nagar gromadzący się w układzie dolotowym, przez co może je zablokować. Objawia się to spadkiem mocy lub nierówną pracą, ale czasami zdarza się, że klapka może się urwać i doprowadzić do zniszczenia silnika. Niestety wymiana klapek wiąże się z wymianą całego kolektora dolotowego, a więc będzie to koszt na poziomie 2000-4000 złotych.
Wilgoć, sól czy ukryte pod śniegiem krawężniki to jedne z wielu przyczyn pozimowych usterek. Podczas zimy cierpią niemal wszystkie elementy pojazdu. Problem nie dotyczy tylko elementów zewnętrznych, ale również tych, które znajdują się pod maską.
1. Zniszczone felgi – oznaki. Co robić?
Felgi niszczą się w szczególności podczas jazdy po dziurach lub poprzez uderzenie w krawężnik. Zazwyczaj dochodzi do wygięcia felg, ale również może dojść do rozregulowania geometrii pojazdu. Usterkę najczęściej wyczujemy poprzez ściąganie naszego pojazdu na którąś ze stron. Po takich oznakach należy udać się do specjalisty, który sprawdzi geometrię i skoryguje ewentualne błędy. Natomiast oznaką wygiętej felgi może być drganie na kierownicy. Tak uszkodzoną felgę będziemy mogli wyprostować, a w najgorszym przypadku będzie trzeba przeprowadzić renowację lub nabyć nową felgę. Uszkodzeniu może ulec również opona, na której może powstać wybrzuszenie lub może dojść do pęknięcia.
2. Uszkodzone zawieszenie
Zimą stan dróg stanowczo się pogarsza. Jednak zanim jeszcze śnieg się roztopi niebezpieczne dla naszego zawieszenia są ukryte pod nim nierówności, krawężniki, na które możemy najechać. W przypadku wjechania na krawężnik następuje to zazwyczaj podczas parkowania, a prędkość wtedy nie jest aż tak wysoka – uszkadzamy wówczas najczęściej obręcz, która jest obtarta lub wgięta. Natomiast po roztopieniu się śniegu na drodze pojawiają się dziury, które mogą być jeszcze bardziej szkodliwe niż ukryty krawężnik – przecież na drodze poruszamy się z większą prędkością i wówczas wpadnięcie w głęboką dziurę może poskutkować nawet uszkodzeniem elementów zawieszenia – może dojść również do przebicia opony.
Korozja najczęściej występuje z wiekiem auta, jednak sól używana zimą do odladzania dróg sprzyja rozwojowi rdzy na karoserii, lub pogłębia zmiany, które do tej pory były niewielkie. Posypanie ulic solą i piaskiem zwiększa bezpieczeństwo na drodze, ale sól zmieszana z wodą powoduje powstawanie ognisk korozji na naszym samochodzie. Aby tego uniknąć, przed okresem zimowym należy odpowiednio zabezpieczyć samochód przed powstawaniem rdzy. Po zakończeniu zimy powinniśmy udać się na myjnię – najlepiej ciśnieniową – aby wymyć samochód z soli, która się na nim znajduje i wtedy obejrzeć pojazd, czy nie pojawiają się jakieś ogniska. Jeżeli zauważymy ogniska rdzy na karoserii, to najlepiej udać się jak najszybciej do specjalisty, który ją usunie i zabezpieczy, aby rdza się nie rozprzestrzeniała.
Silne mrozy i wilgoć szkodzą naszemu akumulatorowi. W tym okresie zazwyczaj właściciele aut ze starszymi akumulatorami mają problem z uruchomieniem auta, ale zdarza się, że nowe akumulatory również nie wytrzymują srogich mrozów. Dzieje się tak dlatego, bo wraz ze spadkiem temperatury obniża się pojemność elektryczna, przez co akumulator ma mniejszą zdolność rozruchową. Zazwyczaj wystarczy podładować akumulator lub „pożyczyć prąd” ze sprawnej baterii za pomocą kabli rozruchowych. Jeżeli jednak akumulator rozładowuje się bardzo często należy rozważyć zakup nowego.
5. Problem z rozrusznikiem
Rozrusznik jest powiązany z akumulatorem i to on podczas uruchamiania silnika pobiera najwięcej prądu. Jeśli podczas odpalania pojazdu usłyszymy zgrzyty, to może oznaczać, że coś jest nie tak i powinniśmy udać się do specjalisty.
Pierwszym i najważniejszym elementem jest sprawdzenie płynów eksploatacyjnych. Sprawdzenie poziomu oleju silnikowego jest proste, ale sytuacja komplikuje się z płynem chłodzącym. W jego przypadku należy sprawdzić nie tylko poziom, ale również gęstość. Tak samo należy postąpić z płynem hamulcowym.
Kolejnym elementem jest sprawdzenie klimatyzacji, z której zazwyczaj zimą nie korzystamy. W jej przypadku należy sprawdzić poziom czynnika chłodzącego oraz przeprowadzić dezynfekcję jej układu.
Warto sprawdzić również stan wycieraczek, które w okresie jesienno-zimowym są najczęściej używane. Sprawdzając stan wycieraczek, sprawdźmy od razu poziom płynu do spryskiwaczy i uzupełnijmy ewentulane braki.
Ostatnim elementem jest skontrolowanie oświetlenia pojazdu. Możliwe, że jakaś żarówka się przepaliła lub jest bliska zakończeniu żywota.
Rozrząd synchronizuje pracę zaworów z układem korbowo-tłokowym jednostki napędowej. Zawory dbają o prawidłowy przepływ mieszanki, mianowicie – zawory dolotowe odpowiadają za doprowadzenie powietrza do komory silnika, a zawory wylotowe odpowiadają za przetransportowanie spalin do układu wydechowego. W silnikach czterosuwowych ze względu na konstrukcję wyróżnia się trzy rodzaje rozrządu:
OHV – rozrząd górnozaworowy popychaczowy,
OHC – rozrząd górnozaworowy z wałkiem w głowicy,
DOHC – rozrząd górnozaworowy z podwójnym wałkiem rozrządu w głowicy
W tradycyjnych silnikach tłokowych czterosuwowych zawory poruszane są przez wałek rozrządu, który ma tzw. krzywki. Dzięki nim ruch obrotowy zamieniany jest w ruch posuwisty, który przekazywany jest na zawory za pomocą popychaczy. Ruch wałka rozrządu jest zsynchronizowany z ruchem wału korbowego, dzięki napędowi rozrządu, który może być napędzany za pomocą kół zębatych, paska lub łańcucha. Obecnie do napędzania rozrządu używa się głównie łańcucha lub paska, a koła zębate już dawno wyszły z mody. Pomimo tego, że były niemal bezawaryjne, to ich zła kultura pracy oraz rozwój jednostek napędowych sprawił, że ten rodzaj napędu odszedł w zapomnienie.
Zerwanie paska rozrządu lub przeskok łańcucha – skutki
W takich sytuacjach dochodzi do zderzenia się tłoków z zaworami. Skutkować to może zgięciem zaworów, skrzywieniem wałka rozrządu, a nawet wybiciem dziury w tłoku. Dlatego znacznie lepiej jest zapobiegać takiej sytuacji i regularnie serwisować układ, niż później płacić za remont silnika.
Najważniejszą zasadą, aby mieć sprawny układ rozrządu jest przeprowadzanie profilaktycznych serwisów. Jeżeli chcemy zapobiec zerwaniu się paska lub przeskoczeniu łańcucha trzeba regularnie kontrolować ich stan i wymieniać. Dlatego ważne jest, że kiedy kupujemy samochód, którego historia serwisowania nie jest znana to pierwszą rzeczą jaką powinniśmy zlecić mechanikowi jest wymiana paska. Przy okazji zaleca się od razu wymianę rolki napinacza i pompy wodnej, jeśli jest ona napędzana przez pasek.
Niebezpieczne dla kondycji paska jest zaobserwowanie wycieku oleju w okolicy jego osłony. Olej, który może osiąść na nim doprowadzi do degradacji gumy, co będzie skutkować jego szybszym zużyciem i zerwaniem.
Co ile wymieniać rozrząd?
Trudno jednoznacznie określić, kiedy powinno się przeprowadzić wyminę rozrządu. Zależne to jest od producenta, ponieważ to on rekomenduje, jak długo wytrzyma rozrząd. Jednak zazwyczaj limit kilometrów w przypadku paska rozrządu wynosi od 80-100 tys. kilometrów, ale coraz częściej paski są w stanie wytrzymywać coraz dłużej. Ponadto oprócz patrzenia na licznik powinniśmy sugerować się jeszcze wiekiem paska – powinien być wymieniany maksymalnie co 5 lat. Oprócz tego na wymianę paska rozrządu powinniśmy zdecydować się, kiedy kupujemy samochód używany i nie wiemy, kiedy była przeprowadzona ostatnia wymiana oraz kiedy zauważymy jakieś uszkodzenia mechaniczne na pasku.
Natomiast łańcuch jest wytrzymalszy niż pasek rozrządu i jego limit kilometrów wynosi od 200-300 tys. W odróżnieniu od paska nie trzeba go okresowo wymieniać. Ale kiedy wystąpią następujące objawy – utrudniony rozruch, nierówna praca silnika, stukanie ustępujące po kilku sekundach, kiedy silnik nie jest rozgrzany, stuki dochodzące z okolic obudowy – to oznacza, że doszło do awarii rozrządu i należy go jak najszybciej wymienić.
Ile kosztuje wymiana rozrządu?
Cena za wymianę rozrządu zależy od wielu czynników m.in. rodzaju silnika, jego umiejscowienia czy rodzaju napędu. Jednak przeciętnie koszt za wymianę rozrządu powinien zmieścić się w granicach od 800 złotych do 1500 złotych. Ale nie jest to reguła wymiana może kosztować nas jeszcze więcej.
Układ rozrządu jest kluczowym elementem w samochodzie. Dlatego należy o nim pamiętać i regularnie go serwisować. Najważniejszą czynnością jest profilaktyka układu rozrządu, która pozwoli nam uniknąć kosztownych napraw związanych, np. z naprawą silnika, do której może dojść, kiedy pasek lub łańcuch rozrządu się zerwie. Dlatego nie zapominajmy o kontrolowaniu stanu paska lub łańcucha rozrządu. Najlepiej robić to co roku, np. podczas wymiany oleju silnikowego. Ewentualnie, jeśli coroczna kontrola wydaje nam się zbyt częsta to możemy obrać sobie częstotliwość co dwa lata. W ten sposób unikniemy kosztownych awarii i będziemy cieszyć się bezawaryjnym silnikiem.
2. Spis dokumentów potrzebnych do wydania prawa jazdy
3. Czas oczekiwania na wydanie prawa jazdy po utracie ważności
4. Wyrobienie prawa jazdy po upłynięciu ważności – cena
5. Kierowcy ciężarówek – ile ważne jest prawo jazdy?
Termin ważności prawa jazdy
Obecnie prawa jazdy uprawniające nas do prowadzenia samochodów i motocykli wydawane są maksymalnie na 15 lat. Jednak w niektórych sytuacjach (np. z powodu choroby) prawo jazdy może zostać wydane na krótszy okres. Po upłynięciu ważności prawo jazdy jest nie ważne – czyli tracimy uprawnienia do kierowania pojazdem. Oznacza to, że gdybyśmy nie wyrobili nowego prawa jazdy i funkcjonariusze policji zatrzymaliby nas do kontroli drogowej, to otrzymalibyśmy mandat w wysokości 500 złotych za jazdę bez uprawnień. Wówczas nie możemy kontynuować jazdy.
Dokumenty potrzebne do wyrobienia prawa jazdy po upłynięciu jego ważności
Do wyrobienia nowego prawa jazdy będziemy potrzebować kilka dokumentów. Procedura i dokumenty są niemal takie same jak wtedy, kiedy po raz pierwszy wyrabialiśmy prawo jazdy. Oto dokumenty, które potrzebujesz do wyrobienia prawa jazdy po upłynięciu jego ważności:
wypełniony wniosek – taki wniosek możemy dostać w urzędzie lub pobrać go ze strony internetowej urzędu
kolorowe zdjęcie (35×45 mm)
orzeczenie lekarskie (jeśli minął termin ważności poprzedniego)
dowód osobisty lub paszport
dowód opłaty
kserokopia obecnego prawa jazdy
orzeczenie psychologiczne o braku przeciwwskazań psychologicznych do kierowania pojazdem – dotyczy kategorii C1, C, D1, D, C1+E, C+E, D1+E, D+E
Ile trwa wyrobienie prawa jazdy po upłynięciu jego ważności?
Po dostarczeniu wszystkich dokumentów do starostwa powiatowego lub urzędu miasta i gminy zostaniemy poinformowani, że nowe prawo jazdy będzie gotowe do odbioru w przeciągu dwóch tygodni – zazwyczaj prawko można już odebrać po tygodniu. Jednak dla pewności można to sprawdzić za darmo na stronie info-car.pl
Ile kosztuje wyrobienie prawa jazdy po upłynięciu ważności?
Koszt wyrobienia prawka to 100 złotych i 50 groszy, ale trzeba pamiętać, że do tego dochodzą koszty zrobienia zdjęcia (ok. 40 złotych) i orzeczenia lekarskiego, które jest najdroższe w całym zestawieniu, gdyż kosztuje aż 200 złotych. Jednak, jeśli trafimy na miłego doktora to może spuści nam trochę z ceny. Reasumując, aby wyrobić prawko będziemy musieli wydać ok. 350 złotych.
Bez wątpienia terminowe prawo jazdy jest dla nas bardziej problematyczne. Kolejne długie czekanie w kolejkach do urzędu i załatwianie innych formalności związanych z wyrobieniem prawo jazdy nie jest nam potrzebne. Dodatkowo co pewien okres czasu musimy wydawać w najgorszym wypadku 300 złotych. W najgorszej sytuacji są kierowcy pojazdów ciężarowych, ponieważ ich prawo jazdy jest ważne maksymalnie na 5 lat.
Jednak wprowadzenie tego typu prawa jazdy – z datą upływu ważności – ma też swoje zalety. Z biegiem lat m.in. nasza szybkość reakcji, wzrok czy słuch się pogarszają, więc w sytuacji, kiedy któryś z tych czynników będzie już zbyt słaby, to dany kierowca nie otrzyma prawo jazdy. Może się też zdarzyć, że na pewnym etapie lekarz uzna, że wzrok nam się pogorszył i musimy zacząć nosić okulary lub soczewki, aby dalej móc kierować pojazdem. W ten sposób kierowcy, którzy mogą powodować niebezpieczne sytuacje na drodze nie będą mogli jeździć lub będą musieli dostosować się do ograniczeń (np. poprzez noszenie aparatu słuchowego lub soczewek), które będą wymuszone przez ich stan zdrowotny.
Śledząc wiadomości słyszy się głównie o wypadkach spowodowanych przekroczeniem dozwolonej prędkości, przez co można wnioskować, że tylko szybka jazda jest niebezpieczna, a jadąc wolno nic nam nie grozi. Ale nic bardziej mylnego – zbyt wolna jazda może być również niebezpieczna. Pomimo tego, że o wypadkach spowodowanych zbyt wolną jazdą słyszy się znacznie rzadziej, to nie oznacza to, że takie sytuacje się nie zdarzają, a powolna jazda jest zupełnie bezpieczna.
Zbyt wolna jazda w terenie niezabudowanym
Do sytuacji, kiedy uczestnik ruchu porusza się zbyt wolno dochodzi głównie poza miastem, gdzie ograniczenie prędkości wynosi 90 km/h. Wtedy, kierowcy mający różne obawy (zły wzrok, przeświadczeni, że zaraz coś wyskoczy z pobocza, niedoświadczeni) utrzymują taką prędkość, z jaką poruszają się w terenie zabudowanym lub nieznacznie wyższą (np. 60 km/h), co doprowadza do irytacji pozostałych uczestników ruchów. Powstaje wówczas zator i mniej cierpliwi kierowcy za wszelką cenę wyprzedzają „zawalidrogę”, przez co wzrasta ryzyko wystąpienia wypadku.
Jednak takie sytuacje są jeszcze bardziej niebezpieczne na drogach szybkiego ruchu, gdzie różnice prędkości są jeszcze większe. Na takich drogach kierowcy poruszający się szybciej są zmuszeni do gwałtownego hamowania, kiedy zobaczą pojazd jadący dużo wolniej. Taki manewr czasem może się nie udać i kolizja gotowa. Innym razem my zdążymy wyhamować, ponieważ szybciej zauważymy, że samochód przed nami jedzie za wolno, ale drugi samochód, który jedzie za nami już nie będzie go widział, przez co będzie miał mniej czasu na reakcję i wyląduje w naszym bagażniku (lub silniku – w zależności jaki mamy samochód i co na nas najeżdża).
Na drogach szybkiego ruchu różnice w prędkościach aut mogą być jeszcze większe ze względu na to, że wielu uczestników ruchu przekracza tam dozwolone prędkości częściej, niż na drogach podmiejskich. Co prawda, tacy kierowcy zazwyczaj korzystają z lewego pasa, czyli z pasa, na który osoby preferujące wolną jazdę raczej nie wjeżdżają. Ale nie zmienia to faktu, że zbyt wolna jazda również może być niebezpieczna, dlatego również za nią możemy otrzymać mandat.
Mandat za zbyt wolną jazdę – kiedy można dostać?
Przepisy drogowe nie określają precyzyjnie jaka jest minimalna prędkość, na każdej z rodzajów dróg. W ustawie Prawo o ruchu drogowym nie znajdziemy przepisu mówiącego jasno, że na takiej i takiej drodze jest określona prędkość minimalna. Jedyna informacja znajdująca się w ustawie brzmi:
„kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym”
art. 19 ust. 2 pkt 1
Dlatego w sytuacji, kiedy utrudniamy jazdę innym uczestnikom ruchu, m.in. poprzez zbyt wolne prowadzenie swojego auta, funkcjonariusze policji mogą ukarać nas mandatem w wysokości od 50 do 200 złotych. Otrzymamy też 2 punkty karne.
Istnieją specjalne znaki wskazujące nam minimalną prędkość z jaką możemy się poruszać – są to znaki nakazu C-14. Jeśli zauważymy taki znak, to nie możemy wówczas jechać wolniej niż wartość wskazana na znaku. Oczywiście te znaki są bardzo rzadkie i wielu kierowców może sobie nawet nie zdawać sprawy, że takie znaki istnieją.
Dolny limit prędkości na autostradzie – ile wynosi?
W przypadku dolnego limitu prędkości na autostradzie możemy spotkać się z opinią, że wynosi on 40 km/h. Jednak jest to tylko mit. Jak wcześniej wspomniałam, w Ustawie Prawo o ruchu drogowym nie znajdziemy informacji o dolnym limicie prędkości na drodze – nieważne czy jest to droga zwykła, ekspresowa czy autostrada.
Jak narodziła się powszechna opinia, że dolny limit na autostradzie wynosi 40 km/h? Prawdopodobnie mit narodził się poprzez złe zinterpretowanie art. 2 pkt 3 Ustawy Prawo o ruchu drogowym, który brzmi:
„autostrada – droga dwujezdniowa, oznaczona odpowiednimi znakami drogowymi, na której nie dopuszcza się ruchu poprzecznego, przeznaczona tylko do ruchu pojazdów samochodowych, z wyłączeniem czterokołowca, który na równej, poziomej jezdni może rozwinąć prędkość co najmniej 40 km/h, w tym również w razie ciągnięcia przyczep.”
W tym przepisie wspomniane są jedynie parametry techniczne jakie musi spełnić pojazd, by mógł korzystać z autostrady. Nie oznacza to, że dolny limit prędkości pojazdów poruszających się po autostradzie wynosi 40 km/h. Teoretycznie można poruszać się wolniej, ale w praktyce utrudnia się wtedy jazdę innym kierowcom, co z kolei reguluje inny, wcześniej wspomniany przepis. Pomimo tego, jazda z taką prędkością na autostradzie byłaby kompletną głupotą i narażaniem innych uczestników drogi na ryzyko wypadku.
Podsumowując – mandat możemy otrzymać nie tylko za szybką jazdę, ale również za zbyt wolną. Powinniśmy znaleźć złoty środek, co dla wielu osób pewnie oznacza, że powinno się jechać z dopuszczalną maksymalną prędkością. Ale prawda jest taka, że poruszając się na drodze – niezależnie od jej rodzaju – należy zachować zdrowy rozsądek i jechać z taką prędkością, by panować nad pojazdem oraz nie przeszkadzać innym. W dodatku na autostradzie i drodze ekspresowej bezpieczniej jest jechać szybciej – ale z taką prędkością, aby w razie konieczności móc wyhamować lub ominąć ewentualną przeszkodę – niż wolniej. Jednak w Polsce nie wszyscy kierowcy potrafią poprawnie jeździć po autostradzie i drodze ekspresowej. Ale o już temat na inny artykuł.
Spaliny zazwyczaj są bezbarwne, ale mogą zdarzyć się sytuacje, kiedy mogą one przybrać barwę białą i wówczas nie oznacza to nic złego. Mianowicie biały dym z rury wydechowej pojawia się w chłodniejsze dni i jest to po prostu para wodna, która powstaje na skutek nagromadzenia się wody w układzie wydechowym. Ale należy zaznaczyć, że para wodna pojawia się zaraz po uruchomieniu silnika i biały dym widoczny jest zazwyczaj przez pierwsze kilka minut. Jeśli biały dym będzie wylatywał dłużej to nie wróży nam to nic dobrego. Dopuszczalna jest również niewielka ilość czarnego dymu, ale tylko w silnikach diesla. Wówczas oznacza to m.in. rozpoczęcie procesu wypalania sadzy z filtra DPF. Jednak długotrwałe pojawianie się spalin o jakimkolwiek kolorze oznacza, że coś jest nie tak z jednostką napędową.
Jak już wspomniałam białe spaliny nie zawsze muszą oznaczać, że z silnikiem dzieje się coś złego. Jeżeli biały dym wydobywa się przez chwilę zaraz po uruchomieniu silnika, to nie musimy się martwić. Jednak, jeśli białe spaliny utrzymują się dłużej to może to świadczyć o przedostawaniu się płynu chłodniczego do komór spalania. W celu sprawdzenia czy płyn chłodniczy przedostaje się do komór spalania warto skontrolować jego poziom w zbiorniku. Jeżeli jego poziom się zmniejsza, a chłodnica i przewody są szczelne, to znak o przecieku do silnika. Najczęściej płyn przedostaje się przez nieszczelną uszczelkę pod głowicą, ale mogło również dojść do pęknięcia głowicy lub bloku silnika.
Niebieski dym z wydechu
Z kolei niebieski czy błękitny dym z rury wydechowej świadczy o spalaniu oleju. Niestety często jest to oznaka kompletnego zużycia się silnika, a im bardziej kolor jest intensywny, tym więcej przepala oleju. Jednak niebieskie spaliny nie zawsze muszą świadczyć o wyeksploatowanym silniku. W pojazdach wyposażonych w turbosprężarkę spaliny o błękitnej barwie mogą świadczyć o jej zużyciu i konieczności regeneracji lub wymiany na nowy element. Niestety w obu przypadkach naprawa tych awarii jest kosztowna, ponieważ zarówno naprawa silnika, jak i naprawa turbosprężarki jest droga. Jednak z dwojga złego lepiej, aby niebieskie spaliny były skutkiem uszkodzonego turbo.
Niewielka ilość czarnych spalin w pojazdach z silnikiem Diesla podczas gwałtownego otwarcia przepustnicy czy podczas jazdy na wysokich obrotach to nic złego. Martwić możemy się zacząć dopiero, gdy występuje on zbyt często, czyli nawet delikatne wciśnięcie gazu skutkuje wydobyciem się czarnej chmury. Ulatnianie się czarnego dymu z rury wydechowej jest skutkiem awarii elementów układu wtryskowego.
Spaliny tego koloru mogą pojawić się również w przypadku silników benzynowych. Jest to wtedy skutkiem wtryskiwania do komory spalania zbyt dużej ilości paliwa. W takiej sytuacji czarny dym z rury wydechowej pojawia się nie tylko podczas jazdy, ale również podczas postoju na biegu jałowym. Najczęściej za jego pojawienie się odpowiada układ sterowania jednostką napędową.
Pojawienie się spalin o innym kolorze niż bezbarwnym (chociaż nie wiem czy bezbarwny to kolor) nie zawsze musi oznaczać coś złego. Ważne jest zaobserwowanie, kiedy dokładnie pojawia się dany kolor spalin. Mimo wszystko, kiedy zauważymy, że spaliny są jakiegoś koloru, to na wszelki wypadek warto udać się do mechanika lub jeśli potrafmy, to sami skontrolujmy odpowiednie elementy. W przypadku białych spalin pierwszym krokiem, który możemy zrobić to skontrolować poziom płynu chłodniczego. Jeśli spaliny są niebieskie to warto sprawdzić poziom oleju silnikowego. Z kolei, w przypadku czarnych spalin jest trochę trudniej, bo wymaga od nas skontrolowania m.in. układu wtryskowego.
Sprzęgło samochodowe łączy silnik ze skrzynią biegów. Jego zadaniem jest rozłączanie przekładni i wału wyjściowego jednostki napędowej, aby zmiana przełożenia lub zatrzymanie pojazdu mogło odbyć się płynnie. Bez sprzęgła samochód gasłby podczas postoju, a zmiana biegów byłaby niemożliwa lub bardzo niszczyłaby układ napędowy. Sprzęgło jest elementem eksploatacyjnym i z czasem wymaga wymiany, ale złe jego użytkowanie może przyczynić się do jego szybszego zużycia.
Sprzęgło samochodowe – błędy kierowców, które skracają jego żywotność
W celu wydłużenia żywotności sprzęgła trzeba unikać jazdy na półsprzęgle. Oczywiście są sytuacje, w których jest to konieczne, np. podczas parkowania czy podczas ruszania. Ale generalnie powinno unikać się puszczania sprzęgła do połowy, ponieważ przyczynia się to do szybszego zużycia.
Popularnym błędem jest również nie wciskanie pedału sprzęgła do końca. W tym celu warto sprawdzić czy dywanik w żaden sposób nie blokuje pełnego docisku oraz warto zwrócić uwagę na obuwie – dotyczy to głównie kobiet prowadzących samochód w szpilkach. Możliwe, że obcas uniemożliwia całkowite wciśnięcie pedału sprzęgła, przez co będzie się ono szybciej ścierać.
Na szybsze zużycie wpływa również gwałtowne puszczanie sprzęgła. Aby uchronić mechanizm należy ruszać płynnie, a nagłe puszczenie sprzęgła przyśpiesza ścieranie się tarczy sprzęgła. Podobna sytuacja dzieje się podczas ruszania z wysokiego biegu. Dodajemy wtedy więcej gazu i szybciej puszczamy sprzęgło, co również je nadwyręża. Jednak zbyt wolne puszczanie sprzęgła również jest nie wskazane. Ruszanie powinno odbywać się poprzez delikatne dodanie gazu i stopniowe puszczanie pedału sprzęgła. W ten sposób auto ruszy płynnie, a mechanizmy nie zostaną nadwyrężone.
Stosunkowo częstym przypadkiem jest trzymanie nogi na pedale sprzęgła lub tuż nad nim, co również przyczynia się do szybszego zużycia mechanizmów. Kierowcy często tłumaczą się, że oni nie wciskają wtedy sprzęgła, ale mogą to robić nawet nieświadomie, np. podczas jazdy po nierównościach. Powoduje to ciągłą pracę sprzęgła, co wiąże się ze ścieraniem tarczy i łożyska. Dlatego po każdej zmianie biegów należy odłożyć nogę albo na podłogę, albo – co jest lepszym pomysłem – na specjalnie do tego zrobiony podnóżek.
Pierwszym i jednym z najczęstszych objawów zużytego sprzęgła jest jego ślizganie się. Jak rozpoznać ślizgające się sprzęgło? Mianowicie z efektem ślizgającego się sprzęgła mamy do czynienia, kiedy podczas dodawania gazu rosną obroty, a prędkość samochodu się nie zmienia lub wzrasta powoli. Jeśli zauważymy taki objaw, to najlepiej jak najszybciej udać się do mechanika, bo to znak, że sprzęgło jest już bardzo mocno zużyte.
Kolejnym częstym objawem jest wysokie „branie” sprzęgła. Polega to na tym, że musimy znacząco puścić sprzęgło, aby auto zaczęło ruszać. Coraz wyższe barnie sprzęgła jest zarazem naturalnym procesem, ale kiedy zakres pracy sprzęgła znacząco się zmniejszy, to znak, żeby udać się do mechanika. Prawdopodobnie kolejnym objawem jaki się pojawi, jeśli nie pojedziemy do mechanika, będzie wcześniej wspomniane ślizganie się sprzęgła.
Zużyte sprzęgło objawia się również brakiem możliwości wrzucenia biegu, kiedy silnik jest uruchomiony. Jest to znak, że m.in tarcza sprzęgła jest mocno zużyta, doszło do awarii skrzyni biegów lub doszło do uszkodzenia układu wysprzęglania.
Inne objawy zużytego sprzęgła, to:
nieprzyjemny zapach wewnątrz auta,
szarpanie podczas ruszania,
drżenie dźwigni zmiany biegów,
szum dochodzący z okolic skrzyni biegów
Czasami ciężko jest jednoznacznie określić czy doszło do zużycia sprzęgła, czy jest to inna usterka. Dlatego wymagana jest wizyta u mechanika, aby zdiagnozował co tak naprawdę wymaga naprawy lub wymiany.
Wymiana sprzęgła – cena
Cena za wymianę sprzęgła uwarunkowana jest od pojazdu jaki posiadamy. Brane są pod uwagę głównie dwa czynniki – koszt części i robocizna. Czasami same sprzęgło może kosztować ponad tysiąc złotych lub dostęp do sprzęgła jest tak trudny, że wymaga od mechaników dużo pracy. Jednak można określi, że średnio w pojazdach z segmentu B za wymianę sprzęgła zapłacimy od 400-800 złotych. W pojazdach klasy średniej cena może wahać się od 1000-4000 złotych. Natomiast w samochodach wyczynowych i samochodach klasy premium wymiana sprzęgła może wynieść nawet ponad 4 tys. złotych.
Sprzęgło jest drogim w naprawie elementem pojazdu, dlatego powinniśmy unikać wcześniej wspomnianych błędów. W ten sposób będziemy mogli dłużej cieszyć się sprawnym sprzęgłem. Powtarzając jeszcze raz – poprawne użytkowanie sprzęgła polega na jego płynnym i stopniowym puszczaniu przy jednoczesnym delikatnym dodawaniu gazu. Każde agresywne puszczanie lub niedokładne wciskanie pedału sprzęgła przyczynia się do jego szybszego zużycia.
Wybór zbiornika to jeden z pierwszych kroków, którego musimy się podjąć po zdecydowaniu, że chcemy zamontować instalację gazową w naszym samochodzie. Na nasze szczęście do wyboru mamy tylko dwa rodzaje butli – zbiornik toroidalny i zbiornik cylindryczny. Przy wyborze zbiornika powinniśmy kierować się kilkoma aspektami. Jakimi?
Po pierwsze, wybór zbiornika powinien być uzależniony od samochodu jaki posiadamy. Musimy zwrócić uwagę ile miejsca mamy w samochodzie, aby nie kupić czasem zbyt dużego zbiornika. Warto również zastanowić się czy potrzebujemy dużo miejsca w bagażniku, bo butla może znacznie zmniejszyć tam ilość wolnej przestrzeni.
Drugą sprawą są też nasze preferencje co do wielkości butli, czy będziemy chcieli częściej odwiedzać stacje paliwowe czy rzadziej. Niestety zbiorniki toroidalne, które można ukryć w miejscu koła zapasowego, przez co nie zabierają przestrzeni bagażowej, występują w mniejszych rozmiarach niż zbiorniki cylindryczne.
Zbiornik LPG toroidalny
Zbiorniki toroidalne mają kształt koła, przez co najczęściej montowane są w miejscu koła zapasowego. Niestety minusem tego jest, że zbiorniki tego rodzaju nie mają dużej pojemności. Zazwyczaj ich pojemność wynosi od 35-55 litrów, co może być niewystarczające, jeśli samochód służy nam do pokonywania dłuższych dystansów. Oczywiście nie jest to aż tak dużym utrudnieniem, ale po prostu będzie wiązało się to z częstszymi wizytami na stacjach benzynowych, przez co nasza podróż się wydłuży.
Zaletą tego zbiornika jest miejsce jego zamontowania – w miejscu koła zapasowego lub pod samochodem. W ten sposób nie stracimy miejsca na bagaże w bagażniku. Chyba, że zdecydujemy się na zachowanie koła zapasowego, które będziemy musieli przewozić w specjalnym pokrowcu w bagażniku. Jednak lepiej jest przewozić koło w pokrowcu, które zawsze możemy wyjąć z samochodu, aby nasze zakupy czy bagaże się zmieściły niż mieć w bagażniku butlę, której już nie ruszymy nigdzie.
Natomiast, w przypadku zamontowania butli pod podwoziem, to niestety nie wszystkie pojazdy mają taką zdolność. Aby butla mogła być zamontowana pod autem musi być zachowany odpowiedni odstęp zbiornika od powierzchni podłogi oraz należy zabezpieczyć zbiornik specjalną osłoną wykonaną najczęściej z włókna szklanego lub tworzywa sztucznego.
Zbiornik LPG cylindryczny
Zbiorniki cylindryczne to zbiorniki mające kształt walca. Są idealne dla osób, które chcą rzadziej odwiedzać staje benzynowe, ponieważ ich pojemność wynosi od 25-140 litrów (istnieją nawet większe zbiorniki, ale one nie są stosowane w samochodach osobowych). Jednak ich pojemność jest zarazem minusem, ponieważ montuje je się zazwyczaj w bagażniku, przez co zmniejsza się wolna przestrzeń bagażowa. Zazwyczaj zbiornik montowany jest w poprzek auta tuż za tylnymi siedzeniami, więc jeśli jest on za duży to uniemożliwia powiększenie bagażnika poprzez schowanie foteli (o ile nasz samochód ma taką możliwość).
Dlatego czasem kierowcy decydują się zamontować go wzdłuż auta, aby w razie potrzeby móc powiększyć przestrzeń bagażową. Jednak przełożenie ciężaru na jedną stronę może pogorszyć komfort prowadzenia auta i przyczyniać się do szybszego zużywania zawieszenia. Zbiornik cylindryczny może być również montowany pod podwoziem, ale podobnie jak w sytuacji zbiorników toroidalnych muszą zostać spełnione odpowiednie warunki.
Homologacja butli LPG
Pierwsza homologacja wydawana jest przez Transportowy Dozór Techniczny na 10 lat. Po tym czasie należy wykonać ponownie homologację udając się do odpowiedniego warsztatu. Tam w zależności od stanu butli uzyskamy homologację maksymalnie na kolejne 10 lat. Mianowicie buta może być użytkowania maksymalnie przez 20 lat. Po takim okresie trzeba kupić nowy zbiornik.
Ceny zbiorników uzależnione są od producentów oraz pojemności. Dlatego na rynku znajdziemy butle kosztujące ok. 350 złotych, ale również są takie, za które zapłacimy ok. 800 złotych.
Wybór odpowiedniego zbiornika nie jest bardzo trudny, ale trzeba to dobrze przemyśleć. Jeśli wiemy na czym najbardziej nam zależy – przestrzeni bagażowej, pokonanym dystansie – to wybór będzie prosty. W ostateczności zawsze możemy udać się do specjalisty, który doradzi nam jaki zbiornik będzie odpowiedni do naszego samochodu. Podczas wyboru warto zwracać uwagę jeszcze na producentów i jakość blachy, z której wykonany jest zbiornik.
Przyciemnione szyby kojarzą się głównie z tuningiem, który przeprowadzają miłośnicy aut w celu poprawienia wyglądu swojego samochodu. Jednak zabieg okazał się tak pożądany i poprawiający komfort, że jest wykorzystywany przez część producentów samochodów. Wiele pojazdów seryjnych ma przyciemnioną szybę tylną i szyby boczne tylne. Przyciemnione są również szyby przednie, ale w bardzo niewielkim stopniu, aby nie złamać przepisów. Czy zwykły Kowalski może przyciemnić szyby skoro robią to nawet koncerny samochodowe? Teoretycznie tak, ale trzeba trzymać się kilku zasad.
Przyciemnione szyby a polskie przepisy drogowe
Według prawa bez żadnych ograniczeń możemy przyciemniać szybę tylną oraz szyby boczne tylne, czyli mogą być one zaciemnione nawet w 100%. Jednak w przypadku przedniej szyby i szyb bocznych przednich nie mamy już takiej możliwości. Ich współczynnik przepuszczalności światła nie może być mniejszy niż 70%. Dlatego lepiej nie przyciemniać ich, ponieważ znaczna część samochodów ma już przyciemnione szyby fabrycznie i przyklejenie nawet folii, która nieznacznie przyciemni szybę może sprawić, ze załamiemy prawo. W takiej sytuacji podczas kontroli drogowej możemy zostać ukarani mandatem w wysokości od 20-500 złotych lub stracimy dowód rejestracyjny do czasu aż szyby wrócą do właściwego stanu. Jednak, jeśli jesteśmy dobrzy w rozmowie, to warto dogadać się z policjantami i możliwe, że pozwolą ściągnąć folię od razu i unikniemy konsekwencji.
Jeżeli zbyt mocno przyciemnimy szyby to możemy mieć również problem z przedłużeniem badania technicznego. Diagnosta może sprawdzić przepuszczalność światła za pomocą specjalnego urządzenia i jeśli okaże się, że przepuszczalność jest niższa niż 70% to nie przedłuży nam badania.
Metody przyciemniania szyb
Pierwszą, najpopularniejszą i najtańszą metodą jest oklejenie szyb folią. Usług w zależności od warsztatu, ilości szyb i jakości foli waha się od 300 do 1000 złotych. Jej zaletą możliwość przywrócenia szyb w każdym momencie do stanu pierwotnego. Ale jest też wada – jeśli folia będzie złej jakości lub zostanie źle przyklejona, to z czasem zacznie blaknąć i zaczną pojawiać się pęcherzyki powietrza, co wpłynie negatywnie na efekt wizualny auta.
Jednak istnieje jeszcze druga metoda, która polega na metalizacji szkła tlenkami tytanu w piecu. Oczywiście taka metoda jest droższa – jej koszt może wynieść od 1000 do 3000 złotych. Jej wadą jest brak możliwości przywrócenia szyb do stanu pierwotnego. Dlatego, jeśli podczas badania technicznego lub kontroli drogowej okaże się, że szyba jest zbyt przyciemniona to będzie trzeba ją wymienić, co wiąże się z kolejnymi kosztami.
Wysokie ceny paliw zmuszają kierowców do szukania sposobów do oszczędzania i jednym z takich sposobów jest zamontowanie instalacji gazowej w samochodzie. W tym celu wykorzystuje się głównie dwa rodzaje gazów, czyli CNG albo LPG. Polacy szczególnie upodobali sobie instalacje LPG. Czym te dwa gazy się różnią?
Co to jest LPG?
LPG (Liquefied Petroleum Gas) to mieszanina składająca się głównie z propanu i butanu. Uzyskuje się go głównie podczas rafinacji ropy naftowej. Choć LPG nazywany jest gazem, to w rzeczywistości jest on przechowywany w stanie ciekłym w pojemnikach pod ciśnieniem. Oprócz wykorzystywania go jako paliwa do samochodu, używa się go również m.in. w zapalniczkach oraz w kosmetykach w aerozolu. Ciekawostką jest, że LPG zimą jest mniej wydajne. Dzieje się tak za sprawą butanu, który skrapla się -7o C, przez co producenci podczas okresu zimowego muszą zmienić proporcję propanu i butanu. W ten sposób zimą w mieszance znajduje się mniej butanu, a to on ma większą wartość opałową niż propan.
Co to jest CNG?
Natomiast CNG (Compressed Natural Gas) nie jest skutkiem ubocznym rafinacji ropy naftowej, tylko to naturalny gaz ziemny sprężony do ciśnienia 20-25 MPa. W jego skład wchodzi głównie metan – tak, ten metan, który wytwarzają również ludzie i zwierzęta. Tak narodził się pomysł w popularnym programie pt. „Top Gear”, aby stworzyć pojazd napędzany przez krowie odchody (ulatniający się metan) – ale to jako nie smaczna ciekawostka. Ze względu, że CNG musi być sprężany pod wysokim ciśnieniem wymaga się stosowania wytrzymalszych zbiorników, które niestety są ciężkie, co z kolei wpływa na osiągi pojazdów. Wyjściem mogłoby być stosowanie LNG (Liquefied Natural Gas), który jest gazem ziemnym w stanie ciekłym, ale jest on jeszcze mniej popularniejszy niż CNG.
LPG a CNG – różnice
Podstawową różnicą LPG i CNG jest ich skład, o którym wspomniałam wcześniej. Następną różnicą są koszty montażu instalacji. W przypadku instalacji koszt montażu zaczyna się od ok. 2-3 tys. złotych. Natomiast ze względu, że CNG jest sprężany pod wysokim ciśnieniem, zbiorniki muszą być wytrzymalsze, przez co są droższe – ceny za montaż instalacji CNG zaczynają się od ok. 5 tys. złotych.
Inne są również przewody doprowadzające gaz do komory silnika. LPG jest transportowany do jednostki napędowej za pomocą miedzianych lub elastycznych, wykonanych z tworzyw sztucznych rurek. Natomiast CNG ponownie ze względu na olbrzymie sprężenie wymaga mocniejszej konstrukcji, przez co do przetransportowania gazu ze zbiornika do komory silnika wykorzystuje się przewody stalowe.
Kolejną kwestią jest dostępność stacji umożliwiających tankowanie LPG i CNG. O ile w znalezieniu stacji oferującej LPG nie jest trudne, ponieważ niemal na każdej stacji ten gaz jest dostępny, o tyle ze znalezieniem stacji oferującej CNG możemy mieć już problem. Ten problem wiąże się ze wcześniej wspomnianym – czyli kosztem zamontowania instalacji – ze względu, że montaż jest droższy ludzie się na niego nie decydują. Powoduje to niską popularność CNG, co dalej prowadzi do małej ilości stacji, na których możemy zatankować CNG, ponieważ właścicielom stacji nie opłaca się sprowadzać gazu dla kilku samochodów.
Jednak równie dobrze tą kolejność można odwrócić – mała ilość stacji z CNG zniechęca kierowców do montowania instalacji CNG itd. Rozwiązaniem problemu dotyczącego braku stacji oferującej sprężony gaz ziemny jest zakup sprężarki pozwalającej na zatankowanie pojazdu z domowego przyłącza gazu. Jednak jest to kolejny wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych, a tankowanie z takiej domowej stacji może zajmować kilka godzin.
Na plus CNG przemawia fakt, że pojazdem z instalacją CNG możemy bez problemu wjechać na parking podziemny. Pojazdy z instalacją LPG nie zawszą mają na to pozwolenie. W przypadku LPG garaż podziemny musi być wyposażony w specjalną instalację, która w razie rozszczelnienia instalacji gazowej w samochodzie odprowadzi ulatniający się LPG, który mógłby doprowadzić do wybuchu. Natomiast CNG ma wysoką temperaturę samozapłonu oraz szybko ulega rozproszeniu, przez co ryzyko wybuchu jest niewielkie.
Podsumowując – choć główne zadanie obydwu gazów jest takie samo, to paliwa znacząco się różnią. To, które jest lepsze w naszym kraju jest raczej oczywiste – LPG. Jego powszechna dostępność i niższe koszty montowania instalacji przemawiają na korzyść dla mieszanki butanu i propanu. CNG natomiast może być świetnym wyborem dla firm, które mogą pozwolić sobie na zakup sprężarki pozwalającej tankować pojazdy firmowe. Z kolei dla osób prywatnych może to być dodatkowy, niepotrzebny problem na głowie. Dlatego, jeśli w naszej okolicy nie ma stacji z CNG, to nie ma sensu kupować pojazdu zasilanym CNG. W dodatku zamiana instalacji CNG na LPG często jest niemożliwa, dlatego lepiej nich niska cena pojazdu z instalacją CNG nas nie zwiedzie.
Drożejące paliwo sprawia, że kierowcy zaczynają zwracać większą uwagę na to ile paliwa zużywa ich samochód. Niestety nie ma jednego sposobu, które by ograniczyło spalanie. Dopiero połączenie kilku czynników sprawi, że zużycie paliwa się zmniejszy. W celu zmniejszenia spalania należy ograniczyć korzystanie z klimatyzacji, ograniczyć szybką jazdę, stosować zasady ecodrivingu itd. A czy tempomat można również zaliczyć do czynników wpływających na zużycie paliwa?
Tempomat steruje podzespołami samochodu tak, aby pojazd poruszał się ze stałą prędkością określoną przez kierowcę. Dzięki niemu kierowca nie musi ciągle przytrzymywać pedału gazu i może się zrelaksować. Zazwyczaj tempomat ma ustalone granice prędkości w jakich działa, np. 30-180 km/h. Tradycyjny tempomat cały czas utrzymuje zadaną prędkość, ale wraz z postępem technologicznym stworzono lepszy tzw. aktywny tempomat, który oprócz utrzymywania prędkości dostosowuje się do terenu i warunków jazdy. Potrafi wykryć zwalniający przed nami pojazd, górkę pod którą wjeżdżamy lub zjeżdżamy i odpowiednio dostosuje prędkość tak, aby nie przeciążać silnika.
Utrzymywanie ciągle tej samej prędkości przez tempomat sprawia, że silnik pracuje bez większych obciążeń. Brak przyspieszania i zwalniania, które występowałyby, gdyby kierowca trzymał nogę na gazie wpływają na zużycie paliwa i to w ten pozytywny sposób, czyli pojazd spala mniej. Jednak, jeśli posiadamy zwykły tempomat to teren musi być w miarę równy oraz ruch uliczny nie może być zbyt duży. W przeciwnym razie, mogą zdarzyć się sytuacje, np. podjazd pod stromą górę, podczas którego samochód będzie palił więcej, ponieważ tempomat nadal będzie chciał utrzymać zadaną prędkość. W takiej sytuacji musimy zadziałać wcześniej, czyli albo przejąć kontrolę, albo ustawić tempomat na niższą prędkość. Dlatego, aby zapobiegać m.in. takiej sytuacji powstał aktywny tempomat, który sam płynnie dostosuje prędkość.
Podsumowując – Jeżeli używamy tempomat na równej drodze z małym natężeniem ruchu spalanie wyniesie mniej niż gdybyśmy to my utrzymywali prędkość. Natomiast, w przypadku terenów górzystych zwykły tempomat może powodować większe spalanie. Z kolei aktywny tempomat sprawdza się w każdych warunkach.
Z aktywną pianą spotykamy się najczęściej na przydrożnych myjniach ciśnieniowych. Jest ona bardzo wygodna, ponieważ za pomocą myjki ciśnieniowej szybko i łatwo rozprowadza się ją po całej powierzchni karoserii, po czym zaczyna działać i usuwać zanieczyszczenia. Jeżeli posiadamy własną myjkę ciśnieniową to możemy również kupić aktywną piane w sklepie z kosmetyką samochodową, przez co będziemy wiedzieć jakiej jakości środek nakładamy na nasz pojazd.
Aktywna piana do mycia samochodu zwiera substancje aktywne, które wpływają na strukturę zabrudzeń i usuwają je. Jest bardzo skuteczna w walce z błotem, kurzem i zanieczyszczeniami drogowymi i w dodatku lekko zabezpiecza lakier przed kolejnymi zabrudzeniami i promieniami UV, nie szkodząc mu przy tym. Jednak piana, która jest stosowana na myjniach bezdotykowych zazwyczaj nie jest w stanie poradzić sobie z pojazdem, który jest bardzo brudny – w takim przypadku traktuje się ją jako preparat do mycia wstępnego.
Rodzaje aktywnej piany
O ile korzystając z przydrożnej myjni bezdotykowej nie mamy możliwości sprawdzenia jakiej aktywnej piany będziemy używać, to posiadając własną myjkę ciśnieniową możemy wybrać konkretny rodzaj piany. W zależności od sposobu zastosowania wyróżniamy:
piana aktywna do mycia wstępnego – cechuje się ona mniejszą ilością substancji aktywnych, przez co nie nadaje się do większych zabrudzeń. Poradzi sobie tylko z powierzchownymi zanieczyszczeniami, dlatego jak jej nazwa wskazuje służy do mycia wstępnego
piana aktywna do ciężkich zabrudzeń – ten typ piany skutecznie poradzi sobie m.in. z błotem, tłuszczem czy piaskiem. Ze względu na wysoką skuteczność jest ona stosunkowo droga
piana aktywna z woskiem – taki preparat oprócz wyczyszczenia pojazdu, dzięki zawartemu w niej woskowi dodatkowo zabezpieczy lakier
piana aktywna do ciężarówek – jak nazwa wskazuje, służy ona do czyszczenia ciężarówek. Cechuje ją bardzo intensywne działanie, przez co bez problemu powinna poradzić sobie z odłamkami asfaltu, smołą, insektami czy żywicą.
Piana aktywna na suche czy mokre auto – jak używać aktywnej piany?
Mycie auta przy jej pomocy nie jest trudne, a wręcz jest to najłatwiejsza rzecz na świecie. Ale trzeba przestrzegać kilku zasad, aby piana mogła skutecznie zadziałać.
Po pierwsze, pianę aktywną do samochodu nakłada się na suchą powierzchnię. Po drugie, pianę należy nakładać zaczynając od dolnej części pojazdu, czyli najpierw pokrywamy nią progi i stopniowo przechodzimy w stronę dachu. Po trzecie, po pokryciu całej karoserii pianą, nie powinno się jej od razu spłukiwać. Warto poczekać kilka minut, aby mogła ona skutecznie zacząć reagować z zanieczyszczeniami. Spłukiwanie możemy rozpocząć, kiedy zobaczymy, że piana nie jest już puszysta i sama zaczyna spływać po samochodzie. Spłukując aktywną pianę zachowajmy tę samą kolejność co przy jej nakładaniu, czyli ponownie rozpoczynamy od dołu pojazdu i kończymy na dachu. Przestrzegając tych trzech zasad sprawimy, że mycie pojazdu będzie efektywniejsze.
Kierunkowe klocki hamulcowe powstały w celu ograniczenia działania NVH (z ang. Noise, Vibration, Harshness), czyli do ograniczenia hałasu, wibracji i uciążliwości działania. Większość kierowców chce, aby jazda autem była komfortowa i cicha, dlatego też producenci starają się sprostać wymogom konsumentów. W tym celu powstaje wiele nowości technologicznych, a jedną z nich są właśnie kierunkowe klocki hamulcowe, które zwiększają komfort jazdy, nie zaniżając przy tym skuteczności działania.
Kierunkowe klocki hamulcowe ograniczają hałas i wibracje podczas hamowania, a zawdzięczają to ich nowatorskiej konstrukcji. W odróżnieniu od zwykłych klocków mają asymetryczną konstrukcję, która sprawia, że stykają się one z tarczą hamulcową pod określonym kątem. Kąt powstaje na skutek wycięcia, przez co wyróżnia się kierunkowe klocki z wycięciem fazowym lub półksiężycowym.
Wycięcie fazowe w kierunkowych klockach hamulcowych sprawia, że podczas hamowania krawędź czołowa klocka nie unosi się z tarczy hamulcowej. Dzięki temu klocki zużywają się równomiernie oraz zmniejszają emisję hałasu. Z kolei kierunkowe klocki hamulcowe z wycięciem półksiężycowym mają podkładkę regulacyjną, która tłumi drgania. Zapewnia ona również równomierny rozkład temperatury klocka oraz równomierne hamowanie. W dodatku też sprawia, że klocki równomiernie się zużywają oraz redukuje emisję hałasu.
Klocki z wycięciem fazowym montuje się zgodnie ze strzałkami. Jednak nie zawsze strzałki są umieszczone na klockach, więc jeśli mamy klocki z jednym wycięciem fazowym to montuje się je tak, aby wycięcie stanowiło krawędź czołową klocka. Natomiast w przypadku, gdy wycięcie jest na obydwu końcach to krawędź z większą powierzchnią fazową traktuje się jako krawędź czołową.
Przy montowaniu klocków z wycięciem półksiężycowym również należy zwracać uwagę na kierunek wskazany przez strzałki. Jeżeli strzałek nie ma, to krawędzią czołową klocka jest ta część, na której znajduje się półksiężycowe wycięcie biegnące poziomo wzdłuż tarczy hamulcowej. W przypadku złego zamontowania, podczas hamowania usłyszymy głośne piszczenie hamulców.
Zanim zdecydujemy się na zakup haka holowniczego musimy sprawdzić czy możemy go zamontować w naszym aucie, ponieważ nie wszystkie pojazdy mają techniczną zdolność do jego zamontowania. Zwłaszcza powinniśmy to sprawdzić, jeśli posiadamy pojazd typu coupe lub kabriolet, ponieważ zazwyczaj one nie mają homologacji na montaż haków. Problem pojawia się również w przypadku, gdy posiadamy hybrydę. Samochód hybrydowy może mieć ograniczenie dotyczące maksymalnej dopuszczalnej masy przyczepy lub w ogóle nie może jej ciągnąć. Dlatego przed zakupem haka lepiej jest zainteresować się tym tematem i sprawdzić te informacje.
Unia Europejska wprowadziła przepisy, które dopuszczają sprzedaż tylko haków ze zdejmowanym zaczepem. Taki hak może być zdejmowany na kilka sposobów, a to z jaką opcją zdejmowania hak wybierzemy zależy już tylko od naszych preferencji i budżetu. Za najtańszy hak zapłacimy ok. 100 złotych, a na najdroższy możemy wydać nawet ponad 1000 złotych. Dobrej jakości hak powinien mieć na obudowie nazwę wytwórcy, datę produkcji, dopuszczalny tonaż, homologację E20 oraz certyfikat PIMOT. Jeżeli interesujący nas hak nie będzie miał takich oznaczeń to lepiej odpuścić sobie jego zakup i poszukać innego produktu pochodzącego z pewnego źródła i z atestem.
Hak samochodowy – na jakie parametry patrzeć podczas kupna?
Podstawowymi parametrami technicznymi jest: uciąg maksymalny wyrażony w kilogramach, siła uciągu wyrażona w kiloniutonach oraz obciążenie pionowe wyrażone w kilogramach. Informacje o sile uciągu i obciążeniu pionowym znajdziemy na tabliczce znamieniowej. Natomiast dane dotyczące uciągu maksymalnego nie są umieszczone na tabliczce z tego względu, że większość haków uciągnie 3500 kilogramów, a jest to wystarczająca wartość dla większości przyczep. Jednak istnieją haki, które mają zerową wartość uciągu, np. haki przeznaczone do zamontowania platformy rowerowej. Takie haki nie nadają się do jakiegokolwiek holowania.
Najważniejszym parametrem na jaki powinniśmy zwrócić uwagę, zwłaszcza jeśli chcemy ciągnąć przyczepę to siła uciągu, która na tabliczce oznaczona jest literą D. Jeżeli przekroczymy dopuszczalną siłę to może dojść do wygięcia kuli haka lub zerwania mocowania. W celu sprawdzenia jaki hak powinniśmy kupić będziemy potrzebowali kalkulator i dokumenty pojazdu oraz przyczepy, ponieważ potrzebujemy ich dmc. Następnie wystarczy wszystko podłożyć pod poniższy wzór:
siła D = [(dmc auta x dmc przyczepy):(dmc auta + dmc przyczepy)] x 0,00981
Otrzymany wynik będzie oznaczał siłę jaka będzie działać na hak, dlatego jeśli np. wynik wyniesie 6,886 kN, to powinniśmy kupić hak o minimalnej sile uciągu 7kN.
Z kolei obciążenie pionowe haka jest ważniejsze w przypadku, gdy potrzebujemy hak do korzystania z bagażnika rowerowego. Parametr obciążenia pionowego oznaczony jest na tabliczce literką S. W tym przypadku również, jeśli przeciążymy hak to może on się zgiąć i wyrwać z mocowań. Dlatego przed zakupem warto obliczyć orientacyjnie ile będzie ważył bagażnik rowerowy wraz z rowerami.
Jak zalegalizować hak samochodowy?
Hak możemy zamontować samodzielnie lub zlecić to mechanikowi. Zazwyczaj zamontowanie haka nie jest trudne, ale czasem może zdarzyć się, że nie jest on idealnie dopasowany, przez co będzie konieczne zdemontowanie zderzaka. Następnie hak trzeba podpiąć pod instalację elektryczną pojazdu. W tym przypadku wystarczy znaleźć kostkę elektryczną, ale czasami komputer pokładowy odczytuje to jako zwarcie. W takiej sytuacji trzeba zamontować dodatkowy moduł, który będzie pobierał prąd bezpośrednio z akumulatora. Dlatego lepiej jest skorzystać z usługi w warsztacie, która nie jest droga, a unikniemy niepotrzebnych problemów zwłaszcza, kiedy takie „grzebanie” przy samochodzie nie jest naszą dobrą stroną.
Po zamontowaniu haka należy udać się na badania techniczne, aby diagnosta skontrolował jego mocowanie i stan instalacji elektrycznej. Jeżeli wszystko jest wykonane poprawnie to dostaniemy zaświadczenie, z którym udajemy się do wydziału komunikacji. Oprócz zaświadczenia musimy zabrać ze sobą jeszcze dowód rejestracyjny i kartę pojazdu. Jeżeli wszystko się zgadza to w dowodzie pojazdu pojawi się adnotacja „HAK” umożliwiająca nam podpięcie przyczepy lub dodatkowego bagażnika.
Decydując się na zakup kół w innym rozmiarze kierujemy się głównie względami estetycznymi pojazdu. Zazwyczaj kupuje się koła większe niż te zamontowane fabrycznie, ponieważ poprawiają one wygląd auta. Samochód wygląda wtedy bardziej atrakcyjnie i agresywnie. Mniejsza przestrzeń pomiędzy kołem a nadkolem sprawia, że samochód nie wygląda tak jakby stał na szczudłach – jak ma to miejsce w autach z mniejszymi kołami. Jednak zmiana rozmiaru kół ma nie tylko aspekt estetyczny, ale również ma pozytywne i negatywne skutki związane z prowadzeniem oraz bezpieczeństwem.
Przepisy drogowe ograniczają nas tylko w wyborze szerokości kół. Mianowicie koła nie mogą wystawać poza obrys samochodu. Istnieje jedynie jeszcze kwestia wpływu rozmiaru kół na wskazania drogomierza. Od 2019 roku zmienianie wskazań drogomierza lub ingerowanie w prawidłowość jego pomiaru podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Ale czy zmiana średnicy kół aż tak znacząco wpływa na wskazania drogomierza?
Wszystko zależy od wielkości. Dużo większe koła mogą mocno wpłynąć na wskazania drogomierza, przez co będzie on pokazywał mniejszą ilość pokonanych kilometrów niż miało to miejsce w rzeczywistości i odwrotnie w przypadku mniejszych kół. Z drugiej strony musieli byśmy mieć dużego pecha, aby ktoś oskarżał nas o próbę ingerowania w prawidłowość pomiaru drogomierza. Natomiast, jeśli chcemy uniknąć kłopotów prawnych, to warto kierować się homologacją. Producenci pojazdów pozwalają na zmianę rozmiaru kół, a informacje o dozwolonych rozmiarach znajdziemy na klapce wlewu paliwa oraz w instrukcji.
Producenci samochodów wskazują, że średnica koła nie powinna się różnić więcej niż o 2% od średnicy koła fabrycznego. W przeciwnym razie systemy mogą wskazywać błędne dane i działać niepoprawnie. Pomimo tego ograniczenia nadal mamy wiele możliwości, ponieważ możemy kupić większą felgę oraz oponę z mniejszym profilem. W końcu to felga zdobi auto, a nie opona. Taki zabieg uatrakcyjnia wygląd auta oraz wpływa na prowadzenie i komfort jazdy. Cieńsza opona co prawda poprawia precyzję prowadzenia, ale pogarsza to komfort jazdy. Mniejsza grubość gumy skutkuje mniejszym tłumieniem wstrząsów i amortyzacją podczas pokonywania przejazdu kolejowego czy gorszej jakości drogi. Ponadto felga jest również wtedy bardziej podatna na uszkodzenia.
W przypadku szerszych kół zwiększa się przyczepność na suchej powierzchni, co poprawia trakcję przy ruszaniu, ale ważniejsza jest kwestia bezpieczeństwa – szersze koła skracają drogę hamowania. Jednak taka zmiana również zmniejsza komfort jazdy. Szersze opony emitują więcej szumów docierających do wnętrza pojazdu. W dodatku szersze opony są cięższe i zwiększają opór toczenia, przez co samochód zużywa więcej paliwa. Ponadto na mokrej powierzchni zwiększa się ryzyko wystąpienia zjawiska aquaplaningu, ponieważ taka opona musi odprowadzić więcej wody, przez co przy większych prędkościach może nie nadążyć z jej odprowadzaniem.
Zmiana kół może również źle wpływać na systemy takie jak ESP czy ABS. Zwłaszcza, kiedy decydujemy się na zmianę wielkości kół leżących tylko na jednej osi. W takiej sytuacji system może wykryć różnicę w prędkości poruszania się kół na poszczególnych osiach i przyhamowywać auto. Dlatego bezpieczniej jest kupować komplet czterech kół o tej samej wielkości, niż tylko dwa koła na jedną oś.
Montowanie instalacji gazowej w samochodach ma swoich wielbicieli i przeciwników. Jednak ostatnie podwyżki cen paliw, które sprawiły, że zarówno za litr benzyny jak i ropy możemy zapłacić ponad 6 złotych, przyczynia się do wzrostu popularności instalacji gazowych. Jeśli dopiero co zamontowaliśmy instalację gazową, to przez najbliższe lata nie musimy martwić się o homologację butli, ponieważ podczas pierwszego montażu butla otrzymuje homologację na 10 lat. Po tym okresie musimy ponownie udać się do warsztatu, gdzie specjaliści sprawdzą stan techniczny zbiornika z gazem i zalegalizują butlę na kolejne lata.
Ogólnie pisząc, homologacja to dopuszczenie pojazdu – i jego legalizacja jako bezpiecznego – do wyjazdu na drogę publiczną. Z homologacją mamy do czynienia niemal przez cały czas użytkowania pojazdu. Homologacji podlega nie tylko np. butla LPG, ale również gaśnica samochodowa, oświetlenie (nowe reflektory, które kupujemy, również muszą być homologowane), opony, modyfikacje wizualne (np. folia przyciemniająca szyby) itd. Ogólnie rzecz biorąc samochód (dany model zanim zjedzie z taśm fabryki również podlega homologacji europejskiej), jak i jego elementy muszą mieć homologację, aby legalnie jeździć po drogach publicznych.
Po raz pierwszy proces homologacji samochód przechodzi przed wyjazdem z fabryki, a właściwie przed dopuszczeniem go do sprzedaży. Następnie sprawdza się już tylko jego stan techniczny podczas badań technicznych. Natomiast, jeśli przeprowadzimy zmiany konstrukcyjne w naszym pojeździe, to musi on ponownie przejść proces homologacji. Do takich zmian zalicza się m.in. zamontowanie haka, zmianę pojemności silnika, wymianę kierownicy, orurowanie auta czy zamontowanie właśnie instalacji gazowej.
Czym więc jest homologacja? To nic innego jak sprawdzenie pojazdu lub jego danego elementu – w tym przypadku butli na LPG – pod kątem jej stanu technicznego i odpowiedzenie na pytanie, czy dany zbiornik wraz z pojazdem spełniają warunki, aby jego eksploatacja była bezpieczna. Po raz pierwszy butla przechodzi proces legalizacji podczas pierwszego montażu, wówczas zazwyczaj dostaje ona homologację na 10 lat. Po upłynięciu tego czasu butla wymaga kolejnego badania i w zależności od jej kondycji technicznej może uzyskać homologację maksymalnie na kolejne 10 lat. Maksymalny czas użytkowania butli LPG w samochodzie wynosi 20 lat. Jeżeli butla osiągnie ten wiek, to będziemy musieli wymienić ją na nowy zbiornik.
Aby przedłużyć homologację butli musimy najpierw sprawdzić do kiedy obowiązuje stara homologacja. Gdzie to sprawdzić? Informację z dokładną datą ważności homologacji znajdziemy na tabliczce znamionowej, która znajduje się na butli. Datę możemy sprawdzić również w dokumentach wydanych przez Transportowy Dozór Techniczny (TDT), które są przyznawane każdemu pojazdowi z instalacją gazową.
Na badanie butli LPG należy udać się przed upłynięciem jej terminu ważności. Ponadto, ponowną legalizację trzeba przeprowadzić, jeśli pojazd był sprowadzony zza granicy oraz kiedy samochód brał udział w zdarzeniu drogowym i straciliśmy wówczas dowód rejestracyjny.
Gdzie zalegalizować butlę LPG?
Aby zalegalizować zbiornik nie możemy udać się do pierwszego napotkanego warsztatu zajmującego się naprawami instalacji gazowej, ponieważ warsztat musi mieć upoważnienie przyznane przez TDT. Na stronie Instytutu Transportu Samochodowego możemy pobrać listę, na której znajdziemy warsztaty mające takie upoważnienie. Wystarczy wtedy poszukać warsztatu znajdującego się najbliżej nas.
Podpowiedź Aby szybko znaleźć na stronach ITS warsztat w swoim mieście, możemy skorzystać ze skrótu klawiszowego Ctrl+F (Cmd+F na „makach”), który umożliwi wpisanie nam szukanego wyrazu, w tym przypadku miejscowości i szybkiego wyszukania go na liście.
Na czym polega homologacja butli LPG? Badanie zbiornika LPG polega na sprawdzeniu przez specjalistów stanu technicznego zbiornika i zaakceptowaniu przez nich, że użytkowanie butli jest bezpieczne. Podczas badania inspektorzy sprawdzają:
powłokę zewnętrzną,
wytrzymałość ciśnieniową,
czytelność i zgodność danych na tabliczce znamieniowej
Jeżeli zbiornik gazowy spełni wszystkie warunki, czyli nie będzie mieć wgnieceń, korozji, na tabliczce znamieniowej znajdują się wszystkie najważniejsze informacje (data produkcji, producent, ciśnienie próby, stopień napełnienia, znak 67R), to homologacja zostanie przedłużona na kolejne lata. Natomiast, jeśli specjalista wykryje korozję, uszkodzenia, poluzowane uszczelki, nieczytelne lub nie pełne informacje na tabliczce znamieniowej, brak świadectwa dopuszczenia butli do ruchu wydanego przez TDT czy brak adnotacji o instalacji LPG w dokumentach samochodu, to wówczas butla nie przejdzie badania i nie uzyska homologacji.
Legalizacja butli LPG – koszt
Przedłużenie homologacji butli jest o wiele tańsze niż zamontowanie nowego zbiornika. Koszt uzyskania homologacji wyniesie od 200-300 złotych. Natomiast wymiana zbiornika na nowy kosztuje od 500-600 złotych.
Proces legalizacji butli jest bardzo ważnym elementem, o którym nie możemy zapomnieć, ponieważ jazda z butlą bez homologacji jest niezgodna z prawem. Ponadto zbiornik gazowy bez aktualnej homologacji może być niebezpieczny dla nas oraz innych osób. Dlatego pamiętajmy o sprawdzeniu stanu technicznego butli. Możemy nawet dla pewności robić to co jakiś czas sami. Wystarczy zerknąć czy na butli nie ma wgnieceń czy korozji, a jeśli mieliśmy stłuczkę, to warto wtedy udać się do warsztatu i sprawdzić czy butla nie ucierpiała – tak na wszelki wypadek.
Ludzi decydujących się na samochody klasyczne możemy podzielić głównie na dwa typy. Pierwsza grupa decyduje się na samochód zabytkowy ze względów finansowych, czyli traktują go jako inwestycje. Jak wiadomo ceny klasycznych i unikalnych pojazdów ciągle rosną. Natomiast druga grupa robi to głównie z pasji oraz chęci posiadania auta znacznie dłużej, niż ma zwykły Kowalski, a być może nawet pozostawić je potomnym. Lata, w których każdy pojazd różnił się od siebie, a konstruktorzy nie byli ograniczani przez normy bezpieczeństwa i emisji spalin dawno już minęły i niektórzy tęsknią za unikatowymi samochodami, jak np. Citroen B11, Jaguar E-Type, Chrysler Imperial czy Chevrolet Impala.
Niestety, zdobycie żółtych tablic rejestracyjnych zdobiących nasze auto, nie jest takie proste i szybkie. Zanim spełnimy swoje marzenie o żółtych blachach musimy przejść szereg procedur sprawdzających, czy pojazd nadaje się do jazdy i może być zarejestrowany jako zabytek. Ale zanim przejdziemy do szczegółów wyjaśnijmy sobie definicje.
Samochód zabytkowy – definicja wg ustawy
Czym jest pojazd zabytkowy? Według art. 2 pkt 39 ustawy Prawo o ruchu drogowym pojazd zabytkowy jest definiowany w ten sposób:
„pojazd zabytkowy – pojazd, który na podstawie odrębnych przepisów został wpisany do rejestru zabytków lub znajduje się w wojewódzkiej ewidencji zabytków, a także pojazd wpisany do inwentarza muzealiów, zgodnie z odrębnymi przepisami”
Z definicji wynika, że pojazd musi zostać wpisany do rejestru zabytków lub wojewódzkiej ewidencji zabytków. Jakie warunki samochód musi spełnić, aby zostać wpisanym na takie listy?
Pojazd kwalifikuje się do kategorii zabytków, kiedy ma przynajmniej 30 lat, a produkcja masowa modelu pojazdu skończyła się 15 lat temu. W dodatku kandydat na tytuł zabytku musi mieć minimum 75% oryginalnych części. Jednak istnieje możliwość, aby pojazd mający co najmniej 25 lat również mógł zostać zakwalifikowany jako zabytek. Mianowicie musi on być unikalny – powinien charakteryzować się co najmniej jedną z poniższych cech:
posiada unikalne rozwiązania konstrukcyjne
dokumentuje ważne etapy rozwoju techniki motoryzacyjnej
związany był z ważnymi wydarzeniami historycznymi
użytkowany był przez ważne osoby
ma związek z ważnymi osiągnięciami sportowymi
posiada oryginalne wykonanie lub został odrestaurowany
został odtworzony wiernie, zgodnie z technologią z okresu jego produkcji
Czy konserwator może odmówić rejestracji samochodu jako zabytek?
Niestety taka możliwość również istnieje. Nawet w sytuacji, kiedy samochód spełnia trzy najważniejsze warunki – wiek, zakończenie produkcji oraz ma oryginalne części – to konserwator może nie wyrazić zgody na rejestrację pojazdu jako zabytek. Ekspert może uznać, że model, który chcemy zarejestrować jest zbyt popularny, więc zarejestrowanie kolejnego tego samego modelu jako zbytek może obniżyć status pozostałych.
Korzyści posiadania auta zarejestrowanego jako zabytek
Bycie właścicielem klasyka powoduje, że zyskujemy dzięki temu kilka przywilejów. Pierwszym ułatwieniem jest brak obowiązku przeprowadzania corocznych badań technicznych. W przypadku pojazdów zabytkowych badanie techniczne przeprowadza się tylko raz, czyli przed zarejestrowaniem auta. Jednak jest pewien wyjątek. Mianowicie pojazd, który będzie wykorzystywany do przewozu osób w celu zarobkowym nie podlega tej zasadzie. Jeżeli klasyk będzie służył nam komercyjnie to wtedy musimy co roku przeprowadzać badania techniczne.
Kolejny przywilej wynikający z posiadania auta zabytkowego jest zwolnienie z płacenia całorocznych składek OC. W przypadku zabytków polisę OC można wykupić na krótszy okres, np. tylko na okres letni, kiedy będziemy użytkować pojazd.
Następna zaleta dotyczy importowanych zabytków, a w szczególności samochodów, które pochodzą z państw, w których występują inne wymagania homologacyjne. W takiej sytuacji właściciel nie musi modyfikować elementów pojazdu tak, aby spełniał on polskie wymogi homologacyjne. Ponadto kupując pojazd z zagranicy jesteśmy zwolnieni z płacenia cła i akcyzy. Jedyny podatek, który musimy zapłacić to VAT o wysokości 7%.
Wady pojazdu zarejestrowanego jako zabytek
Niestety auta zabytkowe mają również swoje wady i skazują swojego właściciela na pewne ograniczenia. Pierwszą wadą jest wyższy niż w przypadku zwykłych aut koszt rejestracji. W dodatku procedura rejestracji zajmuje więcej czasu.
Kolejną sprawą jest uzależnienie od konserwatora. Dokładniej ujmując – jeżeli chcemy sprzedać pojazd zabytkowy to musimy o tym poinformować konserwatora, po czym on musi wyrazić na to zgodę. W dodatku, jeśli chcemy dokonać zmian w pojeździe, np. zmienić kolor nadwozia, to również musimy o tym poinformować konserwatora. W niektórych przypadkach musimy nawet informować konserwatora, że zamierzamy wyjechać autem za granicę.
Ponadto właściciel jest zobowiązany do pielęgnowania i dbania o samochód. Jeśli dojdzie do uszkodzenia pojazdu właściciel musi to naprawić, co w przypadku klasyków nie zawsze jest takie proste, ponieważ dostęp do oryginalnych części jest trudny i kosztowny. Natomiast, jeśli dojdzie do całkowitego uszkodzenia pojazdu, to konieczne jest jego zezłomowanie.
Rejestracja samochodu jako zabytek – procedura
Droga do uzyskania żółtych tablic rejestracyjnych jest dość długa i kosztowna. Pierwszym krokiem do zarejestrowania auta jako zabytek jest udanie się do rzeczoznawcy, który sporządzi tzw. białą kartę. Wypełnioną kartę należy zanieść do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków lub odpowiedniej delegatury. W przypadku zatwierdzenia WKZ i wpisaniu auta na listę pojazdów historycznych należy wykonać badanie techniczne. Czasami diagnosta może nadać pewne ograniczenia, które mogą dotyczyć m.in. prędkości z jaką możemy poruszać się zabytkiem.
Po zaliczeniu badania technicznego zostaje nam już tylko udanie się do wydziału komunikacji w miejscu, w którym jesteśmy zameldowani. W urzędzie – podobnie jak przy rejestracji zwykłych pojazdów – musimy złożyć wniosek o rejestrację samochodu. Dodatkowo będziemy musieli zabrać ze sobą:
dowód własności pojazdu,
zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu pojazdu,
protokół oceny stanu pojazdu,
kartę pojazdu,
dowód rejestracyjny – zamiast tego może być to również oświadczenie złożone pod rygorem odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznanie o nieposiadaniu dowodu rejestracyjnego.
Ile kosztuje rejestracja pojazdu zabytkowego?
Niestety rejestracja pojazdu jako zabytek nie należy do najtańszych. Za skorzystanie z usług rzeczoznawcy zapłacimy od 300-800 zł., do tego dochodzi koszt badania technicznego wynoszącego 305 zł. oraz koszty w urzędzie wynoszące ok. 200 złotych. Podsumowując: koszt rejestracji pojazdu jako zabytek może zmieścić się w granicach 1000 złotych, ale również może wynieść nawet kilka tysięcy złotych, jeśli napotkamy jakieś problemy po drodze.
Jak widać zarejestrowanie samochodu jako zabytek nie jest ani łatwe, ani tanie. Co prawda zyskujemy później kilka przywilejów, ale również ograniczenia i dodatkowe obowiązki. Czy rejestracja pojazdu jako zabytek się opłaca? Pozostawiam tą ocenę wam. Ale na pewno, jak ktoś marzył o żółtych tablicach, to nie powinien się wahać i przejść przez tą procedurę.
Źródło: Ustawa Prawo o ruchu drogowym, Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Poznaniu
Zaparowane szyby są szczególnie uciążliwe, kiedy się śpieszymy. Dlaczego? Ponieważ jazda z zaparowanymi szybami jest niebezpieczna, a wytarcie pary szmatką czy gąbką pozostawia na szybie smugi, co również pogarsza widoczność. Najlepszą opcją jest włączenie wtedy nawiewów, które w szybki sposób pozbędą się nalotu na szybie. Jednak muszą być one sprawne oraz musimy wiedzieć jaki tryb obiegu powietrza włączyć. W przeciwnym razie nawet one nie pomogą nam w poradzeniu sobie z tym problemem. Pomocna jest również klimatyzacja, ale ona również musi być sprawna. Zaparowane szyby w aucie są skutkiem wilgoci, której poziom jest szczególnie wysoki w okresie jesienno-zimowym. Dlatego warto zapoznać się z kilkoma sposobami, jak ograniczyć poziom wilgoci w aucie.
Jak już wspomniałam – szyby parują od nagromadzonej wilgoci w aucie oraz od różnic temperatur na zewnątrz i wewnątrz auta. Jesień i zima są okresami, w których często występują opady, przez co powietrze jest wilgotne. Jednak oprócz wilgotnego powietrza, które przedostaje się do wnętrza, kiedy otwieramy samochód, również my sami generujemy wilgoć lub sprzyjamy jej utrzymywaniu się w aucie.
Po pierwsze, kiedy pada deszcz wsiadamy do auta w mokrych ubraniach, wnosząc tym samym dodatkową wilgoć. Po drugie, źle otrzepujemy buty od śniegu, przez co śnieg topnieje na dywanikach. Dlatego warto po skończonej jeździe zabrać dywaniki do domu i je wysuszyć lub najlepiej na ten okres wymienić dywaniki materiałowe na gumowe. Oczywiście nie chodzi o to, żeby przed wsiadaniem do auta pozostawiać mokre ubrania na ulicy i w aucie przebierać się w zapasowy zestaw ubrań – choć swoją drogą jest to jakieś rozwiązanie…
Mimo wszystko większe znaczenie od mokrych ubrań mają działające nawiewy. To cyrkulacja powietrza odgrywa najważniejszą rolę w samochodzie. Dlatego warto skontrolować stan wentylatora oraz klimatyzacji – jeśli nasz pojazd jest w nią wyposażony. Ponadto zaparowane szyby mogą być skutkiem zapchanego filtra kabinowego, tak więc jest to kolejny element, który warto sprawdzić w pierwszej kolejności, kiedy dotyka nas problem zaparowanych szyb. Kolejnym powodem parujących szyb może być uszkodzona nagrzewnica. Na skutek usterki płyn chłodniczy przenika przez klimatyzację i osadza się szybie. Tą usterkę można sprawdzić, poprzez obserwację zbiornika płynu chłodniczego – jeśli płyn będzie ubywał to możliwe, że mamy do czynienia z usterka nagrzewnicy.
Ostatnimi powodami, dlaczego szyby mogą zaparować są stare uszczelki oraz brudne szyby. Uszczelki z biegiem lat staja się mniej skuteczne, przez co woda i wilgoć przedostaje się do wnętrza auta. Z kolei brudne szyby nie są bezpośrednią przyczyną parujących szyb, ale brud sprzyja osadzaniu się wilgoci na szybach.
Domowe sposoby na zaparowane szyby
Pierwsze co powinniśmy zrobić, aby uniknąć zaparowanych szyb to dbać o ich czystość. Jednak, kiedy to nie wystarcza to możemy skorzystać z produktów znajdujących się w naszych domach, które pomogą nam zabezpieczyć szybę przed zaparowaniem. Pierwszym takim produktem i zarazem najskuteczniejszym jest pianka do golenia. Wystarczy nałożyć ją na wcześniej wyczyszczoną szybę, po czym wytrzeć szybę do sucha. Innymi produktami, którymi możemy w ten sam sposób zabezpieczyć szybę są ziemniak lub cebula. Wystarczy je przekroić i wysmarować nimi szybę, po czym ją wytrzeć. Jednak są one mniej skuteczne i pozostawiają smugi oraz nieprzyjemny zapach (zwłaszcza jeśli wybierzemy cebulę).
Następnym sposobem, tym razem na ograniczenie wilgoci wewnątrz auta, jest wykonanie domowego pochłaniacza wilgoci. Do wykonania własnego pochłaniacza wilgoci potrzebny nam będzie woreczek (może być nawet skarpetka) oraz sól, ryż lub żwirek do kota. Do woreczka wystarczy wsypać wybrany produkt i pozostawić go gdzieś wewnątrz auta. Ponadto jest to też sposób na pozbycie się nieprzyjemnego zapachu w samochodzie. UWAGA! Jeśli do woreczka wsypiemy żwirek do kota, to należy uważać, ponieważ może on pozostawić plamy.
Co zrobić, żeby szyby nie parowały?
Oprócz domowych sposobów są również specjalne produkty zabezpieczające szyby przed zaparowaniem – są to tzw. antypary. Przy ich stosowaniu warto czytać instrukcję obsługi, ponieważ czasami producenci zalecają pozostawić chociaż jedną szybę nie zabezpieczoną, żeby wilgoć mogła się na niej skraplać. Ceny takich preparatów zaczynają się od ok. 20 złotych, więc nie są drogie, a mogą być skuteczniejsze niż domowe sposoby. Natomiast zamiast woreczka z ryżem można zainwestować w prawdziwy pochłaniacz wilgoci, którego ceny również rozpoczynają się od ok. 20 złotych.
W dodatku warto również zmienić swoje nawyki. Kiedy pogoda będzie robić się coraz gorsza, to warto wymienić dywaniki materiałowe na gumowe, dzięki temu wodę, którą wniesiemy do auta na butach będziemy mogli wylać. Należy też regularnie wymieniać filtr kabinowy oraz kontrolować stan uszczelek (zwłaszcza, jeśli jesteśmy właścicielami starszego samochodu). W dodatku przed wsiadaniem do auta powinniśmy dokładnie otrzepać buty od śniegu oraz ustawić poprawny tryb nawiewu, czyli ustawić go na obieg zewnętrzny.
Szyby są ważnym elementem samochodu, dlatego powinniśmy dbać o ich czystość i chronić je przed zaparowaniem. Jazda z zaparowanymi szybami może być naprawdę niebezpieczna, ponieważ przez ograniczoną widoczność możemy nie zauważyć pieszego lub innego auta i spowodować wypadek. Dlatego warto jak najprędzej zdiagnozować dlaczego szyby nam parują i jeśli jest to, np. wina filtra kabinowego – to powinniśmy go jak najszybciej wymienić. Natomiast, jeśli wszystko jest sprawne, a szyby nadal nam parują, to warto zakupić antyparę lub skorzystać z domowych sposobów.
Korytarz życia to ustąpienie miejsca pojazdom uprzywilejowanym jadącym „na sygnale”, kiedy na drogach wielopasmowych jest zator. Zasada ustępowania miejsca jest prosta – pojazdy znajdujące się na skrajnym lewym pasie zbliżają się do lewej krawędzi, a pojazdy znajdujące się na pozostałych pasach zbliżają się do prawej krawędzi jezdni. Powtarzając się i ujmując to jeszcze prościej – skrajny lewy pas skręca w lewo, a reszta w prawo. Nie jest to trudne do zapamiętania, ale i tak zdarzają się sytuacje, w których występuje chaos, przez co przejazd pojazdów uprzywilejowanych jest utrudniony. Niestety wydłuża to ich czas przybycia do poszkodowanego, a zazwyczaj liczy się każda sekunda.
Warto zaznaczyć jeszcze, że trzeba się zbliżyć do krawędzi jezdni, a nie krawędzi pasa. Oznacza to, że osoby znajdujące się na skrajnym prawym pasie nie zjeżdżają do linii, tylko to krawędzi jezdni, czyli wjeżdżają nawet na pas awaryjny – jeżeli taki występuje.
Korytarz życia – kiedy nie jest konieczny?
Korytarz życia tworzy się na drogach z co najmniej dwoma pasami ruchu w tym samym kierunku. Jednak nie zawsze na tego typu drogach korytarz jest konieczny. Ma on służyć udostępnieniu miejsca na drodze pojazdowi na sygnale, kiedy jest zator. Natomiast, jeśli jedziemy po drodze, na której ruch nie jest duży i jest płynny, np. na autostradzie, to korytarz nie jest wymagany. W takiej sytuacji wystarczy zjechać na prawy pas, aby nie utrudniać przejazdu.
Korytarz życia a sygnalizacja świetlna
Wolne miejsce tworzy się dopiero wtedy, kiedy widzimy lub słyszymy zbliżający się pojazd. Oznacza to, że nie należy robić korytarza życia na każdym czerwonym świetle. Jedynie możemy mieć „z tyłu głowy”, że zaraz może jechać karetka, więc w takiej sytuacji warto zachować odstęp od pojazdu przed nami, aby w razie czego, mieć miejsce na wykonanie manewru.
W przypadku gdybyśmy zapomnieli co mamy zrobić, to warto obserwować innych. Jeśli my nie wiemy co zrobić, bo się zestresowaliśmy, to prawdopodobnie inni kierowcy wiedzą i wystarczy ich naśladować.
Układ kierowniczy to jeden z najważniejszych układów w pojeździe – w końcu to dzięki niemu możemy decydować, w którą stronę chcemy jechać. W dodatku, wraz z hamulcami, wpływa na nasze bezpieczeństwo, dlatego powinno się go regularnie serwisować. Zwłaszcza, że układowi kierowniczemu nie służą polskie dziury i nierówności drogowe oraz zmiany temperaturowe czy wilgoć, które przyczyniają się do uszkodzeń układu.
Układ kierowniczy – co to jest i z czego się składa?
Układ kierowniczy – pisząc ogólnie – odpowiada za sterowanie pojazdem i podawaniu informacji kierowcy (za pomocą np. oporu na wieńcu kierownicy) co się dzieje na styku opon i podłoża. Układ ten składa się z wielu elementów, ale do najważniejszych części podstawowego układu zalicza się kolumna kierownicza, przekładania kierownicza i mechanizm zwrotniczy. Po kolei tłumacząc – kolumna jest elementem dwuczęściowym, który biegnie od koła kierownicy do komory silnika, gdzie łączy się z przekładnią kierowniczą. W zależności od rodzaju napędu wyróżnia się przekładnie zębatkowe, które wykorzystuje się w pojazdach z napędem na przednią oś. Z kolei w autach z napędem na tył stosuje się przekładnie globoidalne, śrubowo-kulkowe lub ślimakowe.
Natomiast mechanizm zwrotniczy to elementy łączące koła z przekładnią. Działają w ten sposób, że końcówki przekładni łączą się z drążkami kierowniczymi umożliwiając zmianę położenia zwrotnic, czyli zarazem kół. W wyżej wspomnianym procesie, aby koła zmieniły swoje położenie kierowca musiałby użyć dużej siły podczas skrętu kierownicą.
Dlatego w celu zwiększenia komfortu zastosowano ciśnieniowy układ wspomagania skrętu. Za siłę wspomagania odpowiada pompa, która zwiększa ciśnienie płynu, który kierowany jest do przekładni kierowniczej, dzięki czemu nie musimy używać dużej siły, aby skręcić kierownicą. Jednak aby układ działał prawidłowo musi być on smarowany przez odpowiedni olej. Płyn z czasem traci swoje właściwości, co będzie odczuwalne poprzez zmniejszenie komfortu jazdy. W dodatku pełni on też funkcję smarującą, przez co stary płyn może przyczyniać się do szybszego zużycia elementów układu kierowniczego.
Kiedy wymienić płyn do wspomagania układu kierowniczego?
Płyn powinno wymieniać się raz na 2-3 lata lub co 100 tys. kilometrów. Jednak, jeżeli nie wiemy, kiedy płyn był ostatnio wymieniany to istnieją inne symptomy świadczące o konieczności przeprowadzenia jego wymiany. Głównie objawia się to poprzez zwiększony opór podczas skrętu kierownicą lub głośną pracą pompy wspomagania przy maksymalnym skręcie. Są to oznaki mówiące głównie o tym, że poziom płynu jest zbyt niski lub płyn stracił swoje właściwości. Stan oleju możemy również ocenić po jego kolorze. Mianowicie jeśli jest on koloru ciemnobrunatnego lub czarnego to oznacza, że stracił on swoje właściwości. Jednak nie we wszystkich pojazdach jest możliwość sprawdzenia jego koloru, dlatego lepiej skupić się na dwóch pierwszych objawach.
Płyn do wspomagania układu kierowniczego – rodzaje
Tak samo jak w przypadku oleju silnikowego wyróżnia się trzy rodzaje płynów: mineralny, półsyntetyczny i syntetyczny. Olej mineralny bazuje na rafinowanych frakcjach ropy naftowej z dodatkami poprawiającymi właściwości użytkowe. Stosuje się go głównie w układach starszego typu, a jego zaletą jest obojętność na gumowe elementy układu kierowniczego.
Z kolei płyn syntetyczny zawiera małą ilość cząstek ropy naftowej, ale zawiera więcej wyspecjalizowanych dodatków uszlachetniających. Dzięki czemu może dłużej pracować i lepiej wytrzymuje wysokie temperatury, ale niestety może reagować z gumowymi elementami.
Równowagę stanowi płyn półsyntetyczny, który może pracować dłużej niż płyn mineralny, ale reaguje z gumowymi elementami układu kierowniczego. Płynów pod żadnym pozorem nie wolno mieszać. Zawierają one w sobie inne składy, przez co po połączeniu mogą stracić swoje właściwości i uszkodzić lub pogorszyć działanie układu.
Płyn do wspomagania – czy warto wymieniać?
Oczywiście, że tak. Jego wymiana jest prosta oraz tania w porównaniu z naprawami, które mogą nas czekać jeśli tego nie zrobimy. Zatarcie się pompy lub zużycie się elementów uszczelniających, których często osobna wymiana jest niemożliwa, przez co trzeba ingerować w układ jest dużo droższa niż wymiana płynu, który możemy przeprowadzić nawet samodzielnie.
Częste błędy początkujących kierowców wynikają z ich małego doświadczenia i złego wyszkolenia. Nie ma się co oszukiwać – 30 godzin spędzonych za kierownicą samochodu z „L” na dachu nie jest wystarczająca. Podczas kursu uczymy się podstaw, ale bardziej przygotowujemy się nas do zdania egzaminu, a nie koniecznie do prawdziwej jazdy.
Skutkuje to tym, że po zdaniu egzaminu większość młodych kierowców uczy się prawdziwej jazdy na własnych błędach, a czasami kończą się one wypadkami. Potwierdzają to raporty liczby wypadków drogowych w 2020 roku. Według nich młodzi kierowcy byli sprawcami 3 774 wypadków, w których zginęło 431 osób, a 4714 zostało rannych. Jakie błędy popełniają?
Przyczyną większości wypadków było niedostosowanie prędkości do warunków ruchu. Jest to głównie spowodowane brakiem doświadczenia, ponieważ młodzi kierowcy nie zawsze potrafią dobrze dopasować prędkość do warunków jazdy. Kierowcy od zawsze dzielą się na szybkich i wolnych. Niestety zbyt szybka jak i zbyt wolna jazda może być przyczyną wypadków. Zaczynając najpierw od młodych piratów drogowych – ich małe doświadczenie połączone z wysoką prędkością nie wróży nic dobrego. Kierując pojazdem od kilku miesięcy nie mamy jeszcze wyrobionych odpowiednich nawyków i szybkości reakcji, dlatego przy dużej prędkości możemy nie zdążyć odbić kierownicą w drugą stronę podczas poślizgu czy wyhamować przed pieszym na przejściu.
W dodatku w młodym wieku dochodzi chęć popisania się przed znajomymi, co dodatkowo potęguje niebezpieczne sytuacje, np. wprowadzenie samochodu w teoretycznie kontrolowany poślizg może skończyć się wylądowaniem na drzewie… Dlatego nie wolno poddawać się presji i namowom znajomych. Nie prędkość mówi jakim kierowcą jesteś, a dobra i rozsądna jazda. Nie ma sensu ryzykować i doprowadzić do nieszczęścia, które może zrujnować twoją przyszłość.
Kolejną grupą kierowców są tzw. „zawalidrogi”, którzy uwielbiają jeździć zbyt wolno. Znam początkujących kierowców, którzy boją się rozwijać większe prędkości, a to niestety doprowadza do frustracji kierowców z tyłu. Już podczas kursu na prawo jazdy osoby takie jeżdżą wolno, a niestety nie każdy instruktor na to reaguje. Zazwyczaj pozostali kierowcy widząc wolną „elkę” są wyrozumiali, ale sytuacja zmienia się, kiedy kursant przesiądzie się do własnego pojazdu.
Wtedy doświadczeni kierowcy nie są tak wyrozumiali i zaczyna się używanie klaksonu, a jeśli jest możliwość to również wyprzedzanie. Jeżeli na ulicy jest mały ruch to manewr wyprzedzenia nie jest aż tak niebezpieczny, ale kiedy ruch jest większy, a przed nami jedzie zawalidroga to koniecznie chcemy go wyprzedzić. Niestety wtedy kierowcy mogą często ryzykować, chcąc wyprzedzić powolny samochód, co może doprowadzić do wypadku.
Dlatego ważne jest, aby znaleźć bilans pomiędzy szybką, a wolną jazdą. Najlepiej jest się dostosować do panującego ruchu, czyli jechać z taką prędkością jaką jedzie poprzedzający nas pojazd. A jeżeli przed nami nikogo nie ma, to jechać na granicy dozwolonej prędkości lub dać się komuś wyprzedzić, a później się za nim trzymać.
Manewr wyprzedzania
Ze względu, że ten manewr również jest rzadko wykonywany podczas kursu na prawo jazdy, początkujący kierowcy nie zawsze poprawnie go wykonują. Najczęściej zdarza im się podjeżdżać zbyt blisko samochodu, który chcą wyprzedzić. W ten sposób zmniejszają swoje pole widzenia i nie widzą czy z naprzeciwka zbliża się inny pojazd.
Podstawowymi błędami są również nie sygnalizowanie chęci wyprzedzenia i nie patrzenie w lusterka. Przed rozpoczęciem wyprzedzania należy włączyć kierunkowskaz i dodatkowo trzeba spojrzeć w lusterka, aby upewnić się, że jakiś kierowca za nami już nie rozpoczął manewru wyprzedzania. Pilnując tych dwóch prostych zasad unikniemy sytuacji, w której moglibyśmy zajechać drogę kierowcy i zmusić go do gwałtownego hamownia, a w najgorszym scenariuszu do uderzenia w nas.
W lusterka trzeba również spojrzeć, podczas kończenia manewru. Dopiero, kiedy w lusterku zobaczymy wyprzedzany pojazd, to możemy wrócić na prawy pas. W przeciwnym razie stwarzamy niebezpieczną sytuację na drodze, ponieważ również możemy zajechać drogę i zmusić pojazd wyprzedzany do gwałtownego hamownia.
Podczas wyprzedzania trzeba cały czas kontrolować wszystko co dzieje się wokół nas. Często zdarza się, że młodzi kierowcy za bardzo skupiają się na jednej czynności, np. patrzą tylko w lusterka, nie obserwując przy tym sytuacji wokół, przez co mogą znaleźć się w tylnym zderzaku samochodu znajdującego się przed nimi.
Głośna muzyka
Słuchanie zbyt głośnej muzyki również zalicza się do błędów młodych kierowców. Nie ma to jak jechać i słuchać swojej ulubionej nutki, a zwłaszcza gdy do auta zamontowaliśmy nowe nagłośnienie. Niestety, głośna muzyka rozprasza nas, przez co czas reakcji jest wydłużony, a w dodatku nie słyszymy co się dzieje na zewnątrz pojazdu.
Możemy przez to nie usłyszeć zbliżającej się karetki, pociągu, nagłego hamowania innego pojazdu lub klaksonu oznaczającego, że możemy komuś zajeżdżać drogę. W dodatku możemy nie usłyszeć dźwięków, które mogą oznaczać, że coś złego dzieje się z naszym pojazdem. To z kolei – w zależności od przyczyn dźwięków – może doprowadzić do poważnej usterki lub nawet wypadku. Dlatego następnym razem postaraj się tak dopasować głośność muzyki, aby słyszeć również to co dzieje się na zewnątrz.
Strach przed wielkimi samochodami
Zdarzają się i tacy kierowcy, którzy boją się dużych samochodów takich jak ciężarówki. Podczas kursu na prawo jazdy rzadko zdarza się wymijać ciężarówki, przez co niektórych może to przerażać. I wcale się temu nie dziwnie, ponieważ podczas kursu byłam tą szczęśliwą osobą, która jechała po autostradzie. Wszystko szło pięknie do czasu, kiedy wyprzedzałam ciężarówkę. Wtedy poczułam, że tracę panowanie nad samochodem, który zaczął sam zbliżać się do ciężarówki. Niestety wtedy nie wiedziałam, że pojazd może się tak zachować, ale na szczęście instynktownie odbiłam kierownicą w drugą stronę i mogłam się rozkoszować dalszą jazdą.
Tak więc, jeśli obawiasz się ciężarówek, to nie panikuj. Wystarczy trzymać mocniej kierownicę i delikatnie odbić w przeciwną stronę, jeśli wyczujesz, że samochód zaczyna sam skręcać. Trochę doświadczenia i nabierzesz pewności.
Młodzi kierowcy często mają wrażenie, że wszyscy wokół ich widzą, ale niestety pozostali kierowcy to też ludzie i mogą popełnić błąd lub po prostu nas nie zauważyć, bo to my łamiemy przepisy drogowe. Dzieje się to w takich sytuacjach, jak zmiana pasa na drodze, zawracanie na drodze czy wyjeżdżanie z mniejszych uliczek – „bo skoro oni widzą mnie, to zwolnią i mogę jechać”. Niestety, o ile nie prowadzimy limonkowego lambo, które sprawia, że wszyscy na nas patrzą, to takie myślenie często skutkuje wymuszaniem pierwszeństwa i zmuszaniem innych do hamowania.
Przed każdym manewrem należy odpowiednio go zasygnalizować używając do tego kierunkowskazów oraz upewnić się czy żaden pojazd się nie zbliża, albo czy na pewno nas wpuszcza. Trzeba mieć na uwadze, że inny kierowca może akurat mieć gorszy dzień lub gdzieś się zapatrzyć i nie widzieć nas. Działa to też w drugą stronę, ponieważ również nam – początkującym kierowcom – może ktoś wyjechać. Nawet, kiedy mamy pierwszeństwo, dlatego prowadząc samochód trzeba obserwować co się dzieje wokół, a jeśli widzimy samochód chcący wyjechać z drogi podrzędnej lub parkingu lepiej jest go obserwować, aby czasem nagle nie wyjechał nam przed maskę.
Pas awaryjny, a właściwie pas awaryjnego postoju, jest częścią pobocza drogi dwujezdniowej i znajduje się na skrajnej prawej części drogi. Należy podkreślić, że nie jest on częścią jezdni, tylko jest od niej oddzielony ciągłą linią, tak więc – jak sama nazwa wskazuje – służy on do postoju w sytuacji awaryjnej. Podsumowując, pas awaryjny służy wyłączenie do postoju i nie jest częścią jezdni.
Na pasie awaryjnym możemy się zatrzymać, jeśli dojdzie do unieruchomienia pojazdu z przyczyn technicznych, czyli w sytuacji, kiedy nie możemy kontynuować jazdy z powodu jakiejś usterki, przebitej opony czy braku paliwa. Z pasa awaryjnego możemy skorzystać również, kiedy źle się poczujemy, a dalsza podróż mogłaby być niebezpieczna dla nas i innych uczestników ruchu.
Postój na pasie awaryjnym nie ma ograniczenia czasowego, co pozwala nam przeprowadzić drobne naprawy czy nawet udać się po paliwo – oczywiście jeśli wiemy, że stacja jest blisko oraz poruszając się tylko i wyłącznie za barierkami. Jednak przed takimi naprawami należy odpowiednio oznakować pojazd oraz zadzwonić do obsługi autostrady, która wyśle do nas ekipę, która dodatkowo zabezpieczy nasze miejsce postoju – skorzystanie z takiej usługi jest oczywiście darmowe.
Czego nie wolno robić na pasie awaryjnym?
Pas awaryjny służy tylko do postoju, czyli jazda pasem awaryjnym jest zabroniona. Nie można wykorzystywać go do wyprzedzania lub przemieszczania się po nim podczas zatoru. Wyjątek stanowi sytuacja, kiedy mamy uszkodzony pojazd i możemy poruszać się z prędkością mniejszą niż prędkość minimalna na autostradzie (40 km/h). Wtedy nadal jest to zabronione, ale jest to uzasadnione i policja nie powinna nas zaczepić. Jeżeli wiemy, że niedaleko jest zjazd z autostrady lub parking, to bezpieczniej jest się poruszać z niską prędkością po pasie awaryjnym niż poruszać się z taką prędkością na głównej jezdni.
W dodatku nie możemy zatrzymywać się na pasie awaryjnym z innych przyczyn niż technicznych lub zdrowotnych. Za nieuzasadnione zatrzymanie się na pasie awaryjnym grozi nam mandat w wysokości 300 złotych. Taki sam mandat plus jeden punkt karny grozi nam również, gdy nie oznaczymy pojazdu podczas postoju – nawet jeśli zatrzymanie pojazdu jest uzasadnione.
Niestety w Polsce rzadko zdarza się, żeby instruktorzy nauki jazdy zabierali kursantów na autostradę. Dlatego osoby rozpoczynające swoją przygodę z motoryzacją nie wiedzą, jak korzystać z tego typu dróg. Nie jest to do końca wina instruktorów, którzy w ciągu 30 godzin starają się przekazać podopiecznym jak największą wiedzę. Zazwyczaj ośrodki są bardzo oddalone od autostrad, więc wyjazd na nie byłby stratą czasu. Ponadto jazda autostradą nie należy do części egzaminu praktycznego na prawo jazdy, przez co nie poświęca jej się tyle uwagi. To sprawia, że każde pokolenie kierowców uczy się korzystania z autostrad na własnych błędach, a nieraz te błędy sporo kosztują.
Pierwsza zasada tyczy się samego wjazdu na autostradę. Zanim wjedziemy na autostradę musimy porządnie się rozpędzić i właśnie do tego służy pas rozbiegowy. Jest to bardzo proste, a cały czas spotyka się kierowców, którzy poruszają się po nich zbyt wolno i czekają, aż pojawi się większa luka pomiędzy pojazdami, aby mogli włączyć się do ruchu. Jest to bardzo mylne myślenie, ponieważ na autostradzie teoretycznie wszyscy poruszają się ponad 110 km/h i jeśli chcemy do nich dołączyć, to też musimy przynajmniej tyle jechać.
Na autostradzie należy poruszać się płynnie i dynamicznie, wtedy bez problemu włączymy się do ruchu, natomiast „czając się” na odpowiedni moment możemy spowodować wypadek. Wyjątek stanowi sytuacja, w której ruch jest bardzo duży i możemy nie zmieścić się w luce – wtedy nie mamy wyboru i musimy zwolnić. Jednak kierowcy będący już na autostradzie, widząc pojazdy na pasie rozbiegowym, zazwyczaj ustępują im miejsca, zjeżdżając na lewy pas.
Druga zasada dotyczy zachowywania odstępu. Przez ciągłe poruszanie się w mieście jesteśmy przyzwyczajeni do jazdy w małych odstępach. Natomiast na autostradzie odstęp ten musi być większy, ze względu na większą prędkość pojazdów. W tym przypadku warto trzymać się zasady, według której odstęp między samochodami powinien wynosić połowę naszej prędkości. Jeśli jedziemy 140 km/h, to odstęp powinien wynosić 70 metrów.
Zasada trzecia – jazda powinna być płynna. Należy unikać gwałtownych manewrów i hamowań, choć wyprzedzanie – jak zawsze – dynamiczne. Zmieniając pas należy dobrze się rozejrzeć i sprawdzić w lusterkach czy pasem, na który chcemy wjechać, nie zbliża się żaden inny pojazd – pamiętajmy o martwym polu! W dodatku zanim zmienimy pas, zasygnalizujmy ten zamiar włączeniem kierunkowskazu, dzięki temu pozostali uczestnicy ruchu będą wiedzieć, co chcemy zrobić. Dopiero po sprawdzeniu w lusterkach, czy nikomu nie zajeżdżamy drogi, i włączeniu kierunkowskazu, możemy płynnie zająć inny pas.
Wykonanie tych kilku czynności pomoże nam uniknąć zajechania komuś drogi, a to przy wysokich prędkościach jest niebezpieczne. To samo tyczy się zwalniania. Powinniśmy unikać gwałtownego hamowania – jeśli nie jest to konieczne – a w sytuacji, kiedy chcemy zjechać z autostrady, to hamujemy dopiero na pasie zjazdowym. W przeciwnym razie stwarzamy niebezpieczeństwo, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy kierowca za nami zauważy, że nagle samochód przed nim zwalnia, np. do 80 km/h.
Zasada czwarta dotyczy obserwacji tego, co się dzieje na drodze. Jazda po autostradzie wymaga od nas więcej uwagi, a ze względu na prędkość nie wystarczy obserwować obszaru tuż przed maską. Jeżeli jedziemy z prędkością 140 km/h, to w ciągu 1 sekundy pokonujemy ok. 40 metrów. Dlatego też poruszając się po autostradzie obserwuje się obszar 100 metrów przed nami. W ten sposób mamy pod kontrolą samochód przed nami, a nawet obszar przed nim.
Zasada szósta – trzymaj się prawej strony! Korzystając z autostrady należy pamiętać, że pomimo ograniczenia prędkości do 140 km/h i tak większość kierowców jeździ szybciej. Dlatego zostawia im się lewy pas. Jeżeli zakończymy manewr wyprzedzania to należy zjechać od razu z powrotem na prawy pas, a nie zadomawiać się na lewym. Unikniemy tym sposobem zdenerwowania „demonów prędkości”, którzy mogą się nas i siebie rozkojarzyć i doprowadzić do tragedii.
I ostatnia zasada – podczas jazdy warto uważać na podmuchy wiatru, które mogą wystąpić m.in. podczas wyprzedzania ciężarówki. Taki podmuch może znacząco zmienić nasz tor jazdy, a w szczególności, kiedy prowadzimy mały i lekki samochód.
Jazda po autostradzie wymaga od nas więcej uwagi, ale wbrew pozorom poruszanie się po niej nie jest trudne. Wystarczy dostosować się do kilku zasad i jazda stanie się przyjemniejsza i bezpieczniejsza.
Najczęściej umieszczonymi cyframi znajdującymi się w ostatnim wersie tabeli na prawie jazdy jest kod rozpoczynający się od 01 lub kod 71. Pierwszy mówi o konieczności stosowania korekty wzroku i może być rozdzielony na konkretne rodzaje.
Co oznacza kod 71 w prawie jazdy? Wskazuje on, że jest to wtórnik dokumentu.
Niestety nie każdy kierowca zwraca uwagę na to, co znajduje się w jego ostatnim wersie na prawie jazdy. Zwłaszcza teraz, kiedy już nawet nie musimy mieć dokumentu prawka przy sobie (czytaj poniżej), więc jest ono poza zasięgiem naszego wzorku.
Jednak nieznajomość kodu, który oznacza nasze ograniczenia i ewentualne ich zignorowanie, może wplątać nas w kłopoty. Niezgodność kodu ze stanem kierowcy może skutkować nawet otrzymaniem mandatu w wysokości 500 złotych. Przykładowo, jeżeli podczas policyjnej kontroli drogowej nie mamy przy sobie okularów, a w tabeli naszego prawa jazdy jest kod 01, to policjant traktuje to jako jazdę bez uprawnień i może ukarać nas mandatem. Zazwyczaj kończy się to tylko upomnieniem, ale lepiej jest stosować się do ograniczeń niż ryzykować – nigdy nie wiadomo na jakich funkcjonariuszy trafimy, czy wyrozumiałych, czy niezbyt, a znamy przecież lepsze sposoby na wydanie 500 złotych.
Co oznacza kod zaczynający się od 01 w prawie jazdy?
Jeżeli w ostatnim wersie dokumentu prawa jazdy kod rozpoczyna się od 01, oznacza to, że wymagana jest korekta lub ochrona wzroku. Teraz w zależności od dalszych cyfr określa się, jaka korekta jest wymagana. Można wyróżnić sześć kodów:
Co oznacza kod zaczynający się od 02 w prawie jazdy?
W przypadku, gdy pierwsze dwie cyfry to 02 oznacza to, że wymagana jest korekta słuchu. Wyróżnia się dwa kody:
02.01 – aparat słuchowy jednouszny,
02.02 – aparat słuchowy obuuszny;
Co oznacza kod zaczynający się od 03 w prawie jazdy?
Tak rozpoczynający się kod wskazuje na konieczność posiadania protezy lub szyny ortopedycznej kończyn. W tym przypadku również wyróżnia się dwa kody:
03.01 – proteza lub szyna ortopedyczna kończyny górnej,
03.02 – proteza lub szyna ortopedyczna kończyny dolnej;
Co oznacza kod zaczynający się od 05 w prawie jazdy?
Kod zaczynający się od 05 dotyczy ograniczenia korzystania z pojazdu. W tym punkcie wyróżnia się aż osiem ograniczeń:
05.01 – jazda w godzinach dziennych (od świtu do zmierzchu),
05.02 – jazda tylko w obrębie określonego obszaru administracyjnego (np. 05.02.nazwa miasta),
05.03 – jazda bez pasażerów,
05.04 – jazda z prędkością nie większą niż ……… km/h,
05.05 – jazda tylko w towarzystwie osoby posiadającej prawo jazdy,
05.06 – bez prawa ciągnięcia przyczepy,
05.07 – bez prawa jazdy po autostradach,
05.08 – zakaz spożywania alkoholu;
Co oznacza kod zaczynający się od 10 w prawie jazdy?
Ten typ kodu wymaga modyfikacji sprzęgła. Możemy wyróżnić cztery wymagania:
10.01 – ręczna zmiana biegów,
10.02 – bez pedału sprzęgła (albo dźwigni ręcznej dla prawa jazdy kategorii AM, A1, A2 i A),
10.03 – zmiana biegów sterowana elektronicznie,
10.04 – zmodyfikowana dźwignia zmiany biegów,
10.05 – bez przekładni dodatkowej;
Co oznacza kod zaczynający się od 15 w prawie jazdy?
Ten kod odnosi się do wymagania modyfikacji sprzęgła. Wyróżnia się cztery kody:
15.01 – zmodyfikowana dźwignia zmiany biegów,
15.02 – sprzęgło sterowane ręcznie,
15.03 – sprzęgło automatyczne,
15.04 – składany lub odkręcany pedał sprzęgła za przegrodą;
Co oznacza kod zaczynający się od 20 w prawie jazdy?
Kody rozpoczynające się od 20 dotyczą układu hamulcowego. W zależności od dalszych liczb mogą być wymagane różne modyfikacje w układzie hamulcowym. Są to:
20.01 – zmodyfikowany pedał hamulca,
20.02 – powiększony pedał hamulca,
20.03 – pedał hamulca dostosowany do obsługi lewą stopą,
44.08 – wysokość siedzenia pozwalająca kierowcy na oparcie dwóch stóp na ziemi jednocześnie w pozycji siedzącej;
Inne kody w prawie jazdy
Istnieje jeszcze wiele innych kodów, które nie są już rozdzielone na poszczególne wymagania:
45 – wyłącznie motocykle z koszem;
50 – dla określonego pojazdu lub nadwozia (numer identyfikacyjny pojazdu, VIN);
51 – dla określonego pojazdu lub tablicy rejestracyjnej (numer rejestracyjny pojazdu, VRN);
70 – wymiana prawa jazdy numer … wydanego przez …. (wyróżnik UE/ONZ w przypadku państwa trzeciego, np.: 70.0123456789.NL);
71 – wtórnik prawa jazdy numer ….. (wyróżnik UE/ONZ w przypadku państwa trzeciego, np.: 71.987654321.HR);
72 – wyłącznie dla pojazdów kategorii A z maksymalną pojemnością skokową cylindra 125 cm³ oraz maksymalną mocą 11 Kw (A1);
73 – wyłącznie dla pojazdów kategorii B z silnikiem, typów trójkołowych lub czterokołowych (B1);
74 – wyłącznie dla pojazdów kategorii C, których dopuszczalna masa całkowita nie przekracza 7500 kg (C1);
75 – wyłącznie dla pojazdów kategorii D z nie więcej niż 16 miejscami siedzącymi, wyłączając siedzenie kierowcy (D1);
76 – wyłącznie dla pojazdów kategorii C, których dopuszczalna masa całkowita nie przekracza 7500 kg (C1), połączonych z przyczepą, której dopuszczalna masa całkowita przekracza 750 kg, o ile dopuszczalna masa całkowita utworzonego w ten sposób zespołu pojazdów nie przekracza 12 000 kg, a dopuszczalna masa całkowita przyczepy nie przekracza masy własnej pojazdu ciągnącego (C1+E);
77 – wyłącznie dla pojazdów kategorii D z nie więcej niż 16 miejscami siedzącymi bez siedzenia kierowcy (D1) połączonych z przyczepą, której dopuszczalna masa całkowita przekracza 750 kg, o ile (a) dopuszczalna masa całkowita utworzonego w ten sposób zespołu pojazdów nie przekracza 12 000 kg, a dopuszczalna masa całkowita przyczepy nie przekracza masy własnej pojazdu ciągnącego oraz (b) przyczepa nie jest wykorzystywana do przewozu pasażerów (D1+E);
78 – wyłącznie pojazdy bez pedału sprzęgła (albo dźwigni ręcznej dla kategorii AM, A1, A2 i A);
79 – ograniczenie do pojazdów, które spełniają wymogi specyfikacji wskazanej w nawiasach – kod stosuje się wyłącznie w przypadku przeniesienia ograniczeń z wymienianego prawa jazdy wydanego za granicą, np.: 79(…);
96 – potwierdzenie posiadania uprawnień do kierowania zespołem pojazdów;
101 – wymagane dodatkowe oznakowanie pojazdu;
102 – wymiana uzyskanego przed dniem 1 lipca 1999 r. prawa jazdy kategorii C bez posiadania kategorii B prawa jazdy;
103 – wymiana uzyskanego przed dniem 1 lipca 1999 r. prawa jazdy kategorii D bez posiadania kategorii B prawa jazdy;
104 – wymiana prawa jazdy kategorii M z ograniczeniem do kierowania tylko pojazdami wolnobieżnymi;
105 – wymiana prawa jazdy kategorii trolejbusowej z ograniczeniem do kierowania tylko trolejbusami;
106 – zakaz w zakresie kategorii B prawa jazdy przy posiadaniu kategorii C1, C, D1 lub D prawa jazdy;
107 – wymagane dostosowanie pojazdu do rodzaju schorzenia. W przypadku gdy ograniczenie dotyczy wszystkich posiadanych przez osobę kategorii prawa jazdy, odpowiedni kod umieszcza się wyłącznie w ostatnim wierszu tabeli.
Elektronika samochodowa diametralnie się rozwija i cały czas powstają systemy mające poprawić bezpieczeństwo oraz komfort jazdy. Niestety systemy te zazwyczaj oznaczone są skrótami, które rozumieją tylko fachowcy i pasjonaci motoryzacji, a dla zwykłych kierowców jest to czarna magia. Rozwiejmy tajemnice i sprawdźmy na czym polegają zaszyfrowane systemy.
ABS
Zacznijmy od czegoś łatwego i najpopularniejszego, czyli systemu ABS, który pochodzi od angielskich słów Anti-Lock Braking System. Działanie układu powinno być nam już znane, ponieważ poznajemy je podczas kursu na prawo jazdy, ale dla formalności wytłumaczę o co w nim chodzi. Układ ABS w samochodzie wykorzystuje czujniki do kontrolowania obrotów kół i jeśli jedno koło obraca się wolniej niż pozostałe, to układ zmniejsza siłę hamowania. W ten sposób zwiększa się bezpieczeństwo podczas hamowania, ponieważ nie dochodzi do blokowania się kół i poślizgu oraz możemy skręcać i omijać ewentualne przeszkody. Warto dodać, że ABS nie skraca drogi hamowania, a wręcz przeciwnie – może ją wydłużyć.
Kolejnym popularnym skrótem jest ESP, czyli Electronic Stability Program. Jak sama nazwa wskazuje, układ ESP w samochodzie odpowiada za stabilizację toru jazdy. System stabilizacji toru jazdy za pomocą czujników może przyhamować koło, aby podczas pokonywania łuku samochód nie wpadł w poślizg. W zależności od producenta ESP może mieć inną nazwę i zarazem skrót, ale głównie systemy działają tak samo. Oprócz skrótu ESP możemy spotkać DSC m.in. w Fordach czy Jaguarach; DSTC w Volvo; VSA w Hondzie; VSC w Toyocie i Lexusie oraz VDC – w Nissanie i Infinity.
ASR
Jest kolejnym systemem, który poznajemy już podczas kursu na prawo jazdy. Jego skrót pochodzi od angielskiej nazwy – Acceleration Slip Regulation. Służy zapobieganiu poślizgowi kół podczas ruszania. Układ ASR w samochodzie za pomocą sensorów może wykryć buksujące jedno koło i je zablokować. Natomiast, jeśli w poślizg wpadnie cała oś, to elektronika zmniejszy moc silnika i zarazem przyśpieszenie. System kontroli trakcji sprawdza się zwłaszcza w okresie zimowym oraz w pojazdach z większą mocą. Podobnie jak w przypadku ESP jego nazwa może różnić się w zależności od marki samochodu, przez co możemy spotkać się również z oznaczeniami TCS w Fordzie i Maździe; TRC w Toyocie oraz DSC w BMW.
TPMS
Skrót pochodzi od angielskich słów – Tire Pressure Monitoring System, czyli jest to system od monitorowania ciśnienia w oponach. W przypadku zbyt niskiego ciśnienia powietrza w oponach układ TPMS ostrzega o tym kierowcę, poprzez pokazanie komunikatu na desce rozdzielczej. Od 2014 roku przepisy europejskie nałożyły obowiązek montowania czujników we wszystkich pojazdach.
BAS
Przechodzimy powoli do tych mniej popularnych systemów, a takim jest właśnie BAS – z ang. Brake Assist System. Jest on połączony z czujnikiem hamulcowym, dzięki czemu w nagłej sytuacji wspomaga kierowcę szybszym uzyskaniem pełnej siły hamowania. W celu ostrzeżenia innych kierowców w większości systemów dodatkowo włączają się światła awaryjne lub światła stopu pulsują. Czasami możemy spotkać się ze skróconą nazwą – BA. System BAS często jest standardowym dodatkiem do systemu ABS.
EBD
Układ EBD (Electronic Brakeforce Distribution) odpowiada za podział siły hamowania. Dzięki optymalizacji siły hamowania samochód utrzymuje obrany tor jazdy. EBD wspomaga ABS i jest szczególnie przydatny podczas wytrącania prędkości na łuku.
Adaptive Cruise Control (ACC) w odróżnieniu od wcześniej wspomnianych systemów odpowiada nie tyle za bezpieczeństwo, co za komfort jazdy. Jest to tzw. aktywny tempomat, który utrzymuje bezpieczny odstęp od poprzedzającego nas pojazdu. Działa w ten sposób, że po ustawieniu prędkości samochód sam zwalnia, jeśli samochody przed nami hamują, a jeśli wykryje wolną przestrzeń to przyśpieszy.
AFL
Coraz częściej w nowych pojazdach możemy spotkać skrót AFL, który pochodzi od słów Adaptive Forward Lighting. W Polsce znany jest jako adaptacyjne światła przednie, które doświetlają zakręty. Wyróżnia się układ statyczny i dynamiczny. W przypadku układu statycznego podczas pokonywania zakrętów oprócz zwykłych świateł zapalają się dodatkowe, np. światła przeciwmgielne. Natomiast układ dynamiczny sprawia, że światła reflektorów podążają za ruchami kierownicy.
BLIS
Jest to układ odpowiadający za bezpieczeństwo, a pochodzi z angielskich słów Blind Spot Information System. Za pomocą kamer zamontowanych w lusterkach bocznych ostrzega kierowcę czy jakiś pojazd nie znajduje się w martwym polu. Jest on szczególnie przydatny osobom, które często poruszają się po drogach wielopasmowych, a zwłaszcza po autostradach i drogach ekspresowych, gdzie zjawisko martwego pola jest szczególnie niebezpieczne.
Badanie techniczne często jest nazywane przeglądem technicznym. Niestety są to dwa różne pojęcia. Badanie techniczne – czasem nazywane przeglądem rejestracyjnym – jest przeprowadzane w stacjach diagnostycznych. Na czym polega badanie techniczne? Jego celem jest dopuszczenie pojazdu do ruchu drogowego. W dodatku jest obowiązkowe, a za brak aktualnego badania grozi mandat w wysokości 500 złotych. Z kolei przegląd techniczny przeprowadza się w autoryzowanych serwisach obsługi i nie jest obowiązkowy. Przegląd służy skontrowaniu stanu technicznego pojazdu i zalecany jest przez producenta lub dealera. Jego przeprowadzenie służy zachowaniu gwarancji.
Badanie techniczne przeprowadza się raz w roku. Wyjątek stanowią nowe pojazdy, które przez pierwsze lata eksploatacji nie muszą być tak często sprawdzane. Pierwsze badanie techniczne nowego pojazdu przeprowadza się dopiero po 3 latach od pierwszej rejestracji. Po tej wizycie pojazd jest dopuszczony do ruchu na kolejne dwa lata. Z kolei po upływie dwóch lat każde kolejne już badanie musi występować co roku.
Jednak są nowe pojazdy, które odbiegają od tej reguły. Są to m.in. pojazdy z instalacją gazową LPG/CNG, taksówki osobowe, samochody konstrukcyjnie przystosowane do przewozu 5-9 osób i wykorzystywane do zarobkowego transportu ludzi, pojazdy uprzywilejowane oraz pojazdy używane do nauki jazdy i egzaminów na prawo jazdy.
Czasami zdarza się, że zostaniemy skierowani na dodatkowe badanie techniczne przez starostę lub organ kontroli ruchu drogowego. Dzieje się tak, kiedy występuje podejrzenie o zagrożeniu bezpieczeństwa ruchu lub naruszeniu wymagań ochrony środowiska oraz po kolizji. W przypadku zabrania dowodu przez policję, dowód zostanie nam zwrócony dopiero po pozytywnym zaliczeniu badania technicznego. W przypadku badania wykonanego po kolizji lub wypadku trzeba zapłacić 94 złotych. Natomiast jeśli przeprowadzenie badania zostało nam zlecone podczas kontroli drogowej to za sprawdzenie każdego układu zapłacimy 20 złotych.
Jakie badania wykonuje podstawowa stacja kontroli pojazdów?
Podczas badania technicznego pojazd sprawdza się pod kątem bezpieczeństwa i przestrzegania norm ochrony środowiska. Badania obejmują: identyfikację pojazdu (sprawdzenie numeru VIN z dowodem rejestracyjnym); sprawdzenie dodatkowego wyposażenia (np. instalację LPG); sprawdzenie stanu technicznego podzespołów i układów, w które wyposażony jest pojazd (np. układ kierowniczy, oświetlenie, emisja spalin, hamulce, zawieszenie). Podczas badania sprawdza się również czy samochód jest wyposażony w gaśnicę i trójkąt ostrzegawczy.
Opłata za badanie techniczne
Standardowe badanie samochodów osobowych o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 ton, które używane są prywatnie kosztuje 99 złotych. Natomiast, jeśli samochód ma instalację gazową to dodatkowo musimy zapłacić 63 zł. Więcej zapłacimy również wtedy, kiedy samochód ma służyć jako taksówka – wtedy dodatkowo zapłacimy 42 złotych. Z kolei badanie jednośladów jest znacznie tańsze – za motorower zapłacimy 51 złotych, a za motocykl 63 zł.
Ile trwa badanie techniczne pojazdu?
Podczas badania technicznego, które trwa ok. 30 minut, diagnosta może wykryć trzy rodzaje usterek. Pierwsza grupa to tzw. usterki drobne. Po ich wykryciu, diagnosta tylko informuje właściciela pojazdu o problemach, po czym zalicza badanie.
Drugą grupą są tzw. usterki istotne, które trzeba naprawić w ciągu 14 dni. Po ich naprawie ponownie przeprowadza się badanie i jeśli wszystko jest w porządku diagnosta wstawia pieczątkę w dowodzie, która pozwala nam poruszać się po drodze.
Najgorsza i ostatnia grupa to tzw. usterki stwarzające zagrożenie. Jeżeli diagnosta wykryje ten typ usterki to nie zaliczy nam badania i zatrzyma dowód, co wiąże się z koniecznością wezwania lawety. Dowód rejestracyjny dostaniemy z powrotem dopiero po usunięciu usterki i pomyślnym zaliczeniu badania technicznego.
Spóźnione badanie techniczne
Obecnie za spóźnienie się ze skierowaniem auta na badanie techniczne nie wiążą się żadne konsekwencje. Nieważne czy na badaniu pojawimy się po miesiącu czy nawet roku, nie zostaniemy w żaden sposób ukarani. Jednak są plany, aby od nowego roku ten stan się zmienił. Mianowicie, jeśli nie wykonamy badania technicznego w ciągu 30 dni po upłynięciu ważności poprzedniego badania, to będziemy musieli zapłacić dwa razy więcej niż normalnie, czyli zamiast zapłacić 99 zł, zapłacimy 198 złotych.
W starych samochodach świece żarowe miały tylko jedno zadanie – uruchomienie silnika. Podgrzewały komory spalania do temperatury, w której następował samoczynny zapłon mieszanki, co skutkowało pracą silnika. Współcześnie pełnią one więcej funkcji oraz są bardziej podatne na uszkodzenia.
Po przekręceniu kluczyka na chwilę na desce rozdzielczej pokazuje się kontrolka świec żarowych, która informuje nas, że świece zaczęły pracować. Oznacza to, że pobierają one energię z akumulatora i w kilka lub kilkanaście sekund rozgrzewają się do 800-1000 stopni Celsjusza (w zależności od rodzaju świec). W ten sposób nagrzewają one komorę spalania, przez co uruchomienie silnika w niższych temperaturach jest możliwe.
Ze względu na fazy grzania możemy wyróżnić dwa rodzaje świec żarowych. Do pierwszej grupy należą świece, które działają do momentu uruchomienia silnika, czyli są to tzw. świece dwufazowe. Gdy silnik już działa, to jednostka sterująca odcina dopływ prądu, przez co świece przestają pracować.
Natomiast drugi typ to tzw. świece trójfazowe, które występują znacznie częściej w nowszych samochodach. Starsze świece tego typu pracowały przez kilka pierwszych minut po uruchomieniu silnika. Natomiast nowsze pracują do momentu, aż silnik osiągnie odpowiednią temperaturę, ale również mogą czasem zacząć grzać podczas jazdy. Wpływa to na zużycie paliwa, obniżenie emisji szkodliwych związków oraz trwałość układu oczyszczania spalin. Działanie takich świec jest konieczna w procesie wypalania sadzy z filtrów cząstek stałych, ponieważ podnoszą one temperaturę w komorze spalania i temperaturę spalin.
Nowoczesne silniki wysokoprężne stają się powoli niskoprężnymi. Dzieje się to za pomocą specjalnych świec, które podgrzewają komorę spalania, gdy jest to konieczne. W rezultacie zapłon mieszanki może nastąpić przy niskim stopniu sprężania. Wykorzystuje się do tego świece zintegrowane z czujnikiem, który odpowiada za informowanie o ciśnieniu i temperaturze w komorach spalania. Silniki, w których zapłon występuje przy niższym sprężaniu, mają lepszą kulturę pracy i szybciej rozgrzewają się do optymalnej temperatury.
Jak widać świece nie są już prostym elementem odpowiadającym tylko za uruchamianie silnika. Teraz są bardziej skomplikowane, dzięki czemu przyczyniają się do obniżania emisji szkodliwych związków, wypalania sadzy z filtrów cząstek stałych czy działania silnika przy niższym stopniu sprężania, przez co praca motoru nie jest tak głośna.
Jak sprawdzić świece żarowe?
Sprawdzenie świec żarowych nie jest trudną czynnością, ale potrzebne będą nam do tego specjalne urządzenia. W pierwszej metodzie korzysta się z tzw. kontrolki z żarówką. W tym przypadku musimy podłączyć jeden koniec przewodu do dodatniego bieguna akumulatora, a drugą końcówkę do świecy. Jeżeli prąd popłynie, to świeca jest sprawna. Jednak tej metody nie używa się w przypadku świec niskonapięciowych, ponieważ może dojść do ich uszkodzenia.
W celu sprawdzenia stanu świec możemy skorzystać z amperomierza. Po podłączeniu go szeregowo do przewodów zasilających możemy sprawdzić przepływ prądu w układzie. Jeżeli amperomierz wskaże zero to oznacza, że świeca jest przepalona.
Najwygodniejszym sposobem jest skorzystanie z komputera diagnostycznego. W ten sposób unikniemy demontażu, co jest szczególnie ważne w przypadku świec trudno dostępnych. Jednak z komputera diagnostycznego można skorzystać tylko w niektórych samochodach.
W najlepszej sytuacji są posiadacze najnowszych samochodów, w których informacje o problemach ze świecami żarowymi przekazuje pokładowa elektronika.
Ile kosztuje wymiana świec żarowych?
Żywotność świec żarowych wynosi zazwyczaj od 100-150 tys. kilometrów przebiegu auta. Koszt ich wymiany może się różnić w zależności od modelu pojazdu i świec, jakie są w nim wskazane – za jedną świece możemy zapłacić od 50-300 złotych. Do tego dochodzi jeszcze ich liczba świec – jeśli zużyje się jedna, to zaleca się od razu wymienić wszystkie – jedna świeca przypada na jeden cylinder. Podsumowując wymiana świec żarowych w najlepszym wypadku może kosztować nas kilka setek, a w najgorszym ponad tysiąc złotych.
Rozstaw śrub jest opisany za pomocą dwóch wartości, np. 4×108. Pierwsza liczba oznacza liczbę otworów mocujących. Natomiast druga wskazuje średnicę okręgu, na którym umieszczono otwory. Niestety w każdym pojeździe te wartości się różnią, co przysparza problemów przy zakupie obręczy – nie znając tych wartości możemy zakupić złe felgi.
Felgi nie pasują do samochodu? Co robić?
Doszliśmy właśnie do wniosku, że felgi nie pasują auta, to możemy ratować się na dwa sposoby. Pierwszy polega na zamontowaniu felg za pomocą śrub pływających, ale one sprawdzą się tylko wtedy, jeśli średnica różni się o 2 mm. Natomiast drugi sposób polega na wykorzystaniu pierścienia dystansowego do felg, który zakłada się na piastę. Taki pierścień może zmienić rozstaw śrub mocujących felgę oraz ich liczbę. Jednak lepiej nie przysparzać sobie kolejnych problemów i zmierzyć rozstaw śrub przed dokonaniem zakupu.
Jak sprawdzić rozstaw śrub mocujących?
Najprościej rozstaw śrub można sprawdzić w internecie, na stronach oferujących felgi. Wystarczy wpisać w wyszukiwarce markę, model i wersję silnikową, a wyszukiwarka pokaże nam wszystkie potrzebne dane.
Jeżeli jednak chcemy zmierzyć rozstaw samodzielnie, to potrzebujemy do tego suwmiarki, która jest bardzo dokładna. Pierwszy sposób sprawdza się tylko, gdy liczba otworów jest parzysta. Pomiaru dokonuje się poprzez zmierzenie odległości pomiędzy wewnętrzną krawędzią jednego otworu, a zewnętrzną krawędzią przeciwległego. Pomiaru można dokonać jeszcze poprzez zmierzenie odległości pomiędzy środkami przeciwległych otworów. Jednak pomiar dokonany w ten sposób może być mniej dokładny.
W przypadku felg z nieparzystą liczbą otworów pomiar średnicy jest trudniejszy i wymaga od nas zdolności matematycznych – spokojnie, wystarczy tylko dodać kilka wartości. Aby uzyskać wartość średnicy musimy zmierzyć:
jedną średnicę otworu centralnego,
dwie odległości pomiędzy najbliższymi krawędziami otworu mocującego a otworu centralnego (zaznaczam potrzebne są dwa pomiary),
średnicę otworu pod śrubę.
Następnie wystarczy wszystkie wartości do siebie dodać i otrzymujemy wynik, czyli średnicę okręgu, na którym znajdują się otwory. Podczas dokonywania pomiarów trzeba być bardzo dokładnym, ponieważ niewielki błąd może sprawić, że felga nie będzie pasować.
Prawo jazdy kat. B uprawnia przede wszystkim do kierowania samochodami osobowymi o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 tony. Jednak niewiele osób wie lub pamięta z kursu na prawo jazdy, że zdając egzamin na kat. B otrzymujemy więcej uprawnień, m.in. możemy prowadzić jednoślad bez zdawania egzaminu na kat. A lub traktor bez zdawania egzaminu na kat. T. Oczywiście korzystanie z nich wiąże się z pewnymi ograniczeniami. Jakimi?
Czy posiadając prawo jazdy kat. B mogę prowadzić pojazd dostawczy?
Prawo jazdy kat. B daje nam uprawnienia do kierowania pojazdami dostawczymi o dopuszczalnej masie całkowitej (DMC) do 3,5 tony. DMC to nic innego jak łączna masa pojazdu lub zespołu pojazdów wraz z masą ładunku i pasażerami. Informację o masie całkowitej naszego pojazdu znajdziemy w dowodzie rejestracyjnym w rubryce „F”.
Wbrew pozorom 3,5 ton to naprawdę dużo i nie ogranicza nas tylko do kombivanów. W tym limicie mieszczą się nawet auta klasy Mercedes-Benz Sprinter czy VW Crafter. Ponadto w granicy do 3,5 ton mieści się znaczna część pickupów, małe busy, vany oraz kampery. W dodatku są plany, aby limit DMC podwyższyć do 4,25 tony. Jednak jest w tym pewien haczyk.
Mianowicie granica DMC wzrośnie tylko w przypadku pojazdów, które będą zasilane paliwami alternatywnymi. Oznacza to, że prawo jazdy kat. B będzie pozwalało kierować nam pojazdami o masie całkowitej do 4,25 ton, ale tyko wtedy, kiedy pojazd będzie wyposażony w napęd elektryczny, wodorowy, albo będzie zasilany gazem CNG. Jest jeszcze jeden warunek, który musimy spełnić, aby prowadzić cięższy pojazd – musimy posiadać prawko od co najmniej dwóch lat.
Jaką przyczepę można ciągnąć na kategorię B?
Kategoria B pozwala nam również ciągnąć przyczepy lekkie, czyli takie, których dopuszczalna masa całkowita nie przekracza 750 kg. Zespół pojazdów (pojazdu i przyczepy) nie może przekraczać wtedy 4,25 ton. Natomiast w przypadku cięższych przyczep wyposażonych w hamulec masa zespołu pojazdów nie może przekraczać 3,5 ton. Warto pamiętać jeszcze o maksymalnym stosunku masy samochodu i przyczepy, który wynosi 1,33:1. Wylicza się go poprzez podzielenie DMC pojazdu przez 1,33 – wynik, który otrzymamy oznacza maksymalną masę przyczepy, którą możemy holować.
Czy kat. B uprawnia do kierowania jednośladem lub trójkołowcem?
Prawo jazdy kat. B uprawnia do kierowania jednośladem oraz trójkołowcem. W przypadku jednośladów przez pierwsze 3 lata od otrzymania prawa jazdy możemy kierować motorowery o pojemności skokowej silnika 50 cm3. Natomiast po trzech latach bez jakiegokolwiek uczestniczenia w szkoleniach możemy wsiąść na pojazd o pojemności skokowej nieprzekraczającej 125 cm3. Motocykle o tej pojemności rozpędzają się maksymalnie do ok. 130 km/h, dzięki czemu możemy bez problemu poruszać się nimi w mieście jak i poza nim.
W przypadku trójkołowców sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana, ponieważ muszą one mieć homologację L5e. Ponadto, odległość między kołami znajdującymi się na jednej osi nie może być mniejsza niż 460 mm oraz muszą być wyposażone w hamulec postojowy. Dopiero, jeśli trójkołowiec spełnia wszystkie te kryteria możemy legalnie go prowadzić posiadając prawo jazdy kat. B.
Posiadając prawo jazdy kat. B możemy korzystać z czterokołowców lekkich. Prędkość maksymalna takich pojazdów wynosi 45 km/h, a masa całkowita nie przekracza 350 kilogramów. Do tego typu pojazdów zaliczają się mikrosamochody oraz quady. Jeżeli chcemy przewozić dzieci do lat siedmiu na quadzie, to nie możemy przekroczyć prędkości 40 km/h.
Czy z kategorią B można prowadzić traktor?
Kategoria B uprawnia nas do kierowania ciągnikiem rolniczym oraz pojazdem wolnobieżnym. Dlatego, aby prowadzić ciągnik rolniczy nie musimy zdawać egzaminu na kategorię T – chyba, że chcemy holować maszyny rolnicze. W takiej sytuacji potrzebne nam będą uprawnienia, które daje kategoria T, ponieważ prawo jazdy kat. B nie pozwala nam na holowanie ciężkich maszyn rolniczych wyposażonych we własne koła.
Kiedyś turbosprężarka nie była tak popularna jak teraz. Czasy się tak zmieniły, że znacznie trudniej jest znaleźć samochód z silnikiem wolnossącym niż doładowanym. Jednak dodanie kolejnego elementu sprawia, że dochodzą dodatkowe koszty napraw, które w przypadku turbo nie należą do najtańszych. Dlatego warto dbać o ten element, aby nie narażać się na dodatkowe wydatki.
Turbina jest wymagającym elementem. Ze względu, że pracuje w bardzo wysokich temperaturach, a wirnik znajdujący się w jej wnętrzu może rozpędzić się nawet do 200 tys. obr./min., to wymaga odpowiedniego smarowania i chłodzenia. Dlatego po długiej lub sportowej jeździe należy ją schłodzić, a dopiero później zgasić silnik. W przeciwnym razie, po natychmiastowym wyłączeniu jednostki napędowej olej silnikowy, który odpowiada zarówno za smarowanie jak i chłodzenie, nie będzie docierał do elementów turbiny. Po odcięciu środka smarnego łożyska ślizgowe i oporowe nadal będą pracować oraz gwałtownie będzie wzrastać temperatura, przez co dojdzie do zwęglania się oleju. Może to się skończy zatkaniem kanałów olejowych i zatarciem łożysk.
W celu zapobiegania nagłemu odcięciu środka smarnego stosuje się zabezpieczenie, które sprawia, że po zgaszeniu auta układ smarowania nadal pracuje. Jednak takie zabezpieczenie występuje bardzo rzadko i zazwyczaj znajduje się w samochodach sportowych.
Jak studzić turbinę?
Turbinę studzi się po jeździe sportowej, na torze, lub po długotrwałej jeździe z wysokimi prędkościami, np. na autostradzie. Po takiej eksploatacji należy pozostawić pracujący silnik na biegu jałowym przez ok. 90 sekund. W tym czasie wirnik turbiny wytrąci prędkość, a olej silnikowy obniży temperaturę turbosprężarki. Natomiast po krótkiej, intensywnej jeździe, np. w mieście, wystarczy odczekać około 30 sekund – to mniej więcej tyle, ile zajmuje nam pozbieranie swoich rzeczy do zabrania z auta.
Jak widać studzenie turbiny nie trwa wcale długo. Wystarczy zmienić kolejność wykonywanych czynności po dojechaniu do celu tak, aby gaszenie silnika było na końcu: odpięcie pasów, zabranie potrzebnych rzeczy i wyłączenie silnika. Ponadto chłodzenie turbiny możemy rozpocząć już podczas jazdy. Wystarczy wtedy zwolnić do takiej prędkości, przy której silnik będzie pracował na niskich obrotach.
Podczas codziennej jazdy nie zdarza nam się wykonywać przyspieszeń, które wymagałyby zredukowania biegu. Zazwyczaj stopniowo nabieramy prędkości, ale jednak istnieją manewry, przed którymi powinniśmy zredukować bieg. Najlepszym przykładem takiej sytuacji jest manewr wyprzedzania. Redukcję biegu przy wyprzedzaniu wykonuje się głównie ze względów bezpieczeństwa, ponieważ wrzucenie niższego biegu skutkuje wyższymi obrotami silnika, a z tym wiąże się większa moc i szybsze wykonanie manewru.
Pierwszy raz o konieczności zredukowania biegu przed wyprzedzaniem słyszymy od instruktora podczas kursu na prawo jazdy – a przynajmniej powinniśmy to słyszeć. Jednak wielu kierowców nie stosuje się do tej zasady, czy to z powodu niewiedzy czy z lenistwa, np. kiedy widzą, że z przeciwka nie zbliża się żadne auto i nie zależy im wtedy na szybszym wyprzedzeniu.
Jednak powodów na wrzucenie niższego biegu jest więcej niż tylko te dotyczące bezpieczeństwa. Chodzi o mechanikę pojazdu, a jeżeli coś się z nią wiąże, przy jednoczesnym nie przestrzeganiu podstawowych zasad poruszania się samochodem, to może to skutkować problemami, z konsekwencjami dla grubości naszego portfela.
Skutki nie wykonywania redukcji przed przyśpieszeniem
Po pierwsze, silnik na niskich obrotach jest mniej wydajny, przez co podczas nagłego przyspieszania samochód spala więcej paliwa i wytwarza więcej ciepła. Powoduje to nagrzanie się wnętrz cylindrów, przez co dochodzi do nierównego spalania mieszanki. Z kolei to skutkuje szybszym zużywaniem się silnika.
Powyższy problem pojawia się we wszystkich silnikach, ale sytuacja staje się poważniejsza, kiedy silnik jest z turbodoładowaniem. W przypadku jednostek z turbo nagłe wciśnięcie gazu w celu przyspieszenia może spowodować szybsze zapalenie się mieszanki w cylindrze. W ten sposób może dojść do uszkodzenia kluczowych elementów odpowiadających za pracę silnika, np. może dojść do pęknięcia tłoków.
Kiedy trzeba zredukować bieg?
Redukcję wykonuje się nie tylko przed przyspieszaniem, ale również podczas zwalniania. Zbliżając się do skrzyżowania lub do ostrego zakrętu warto stopniowo zmieniać biegi na niższe. Redukcja biegów przed skrzyżowaniem sprawia, że oszczędzamy w ten sposób klocki i tarcze hamulcowe, ale również mamy większą kontrolę nad pojazdem niż gdybyśmy dojeżdżali na luzie lub ze wciśniętym sprzęgłem i hamulcem, ponieważ w nagłej sytuacji zawsze możemy dodać gazu, np. gdybyśmy zobaczyli w tylnym lusterku, że pojazd za nami nie zwalnia i zaraz wyląduje w naszym tylnym zderzaku. Tak samo wygląda sytuacja podczas redukcji biegów przed zakrętem. Wówczas również mamy większą kontrolę i możliwość manewrowania pojazdem. Ponadto stosujemy się wtedy do ekonomicznej jazdy, czyli samochód w tym czasie nie spala paliwa.
Powodów do redukcji biegów jest kilka i jeśli nie robiliśmy tego, bo nam się nie chciało, to może zachęci nas do tego perspektywa szybciej zużytego silnika – chyba, że koszty związane z jego naprawą nam nie przeszkadzają.
Komputer zarządzający silnikiem czuwa nad poziomem napełnienia filtra sadzą, a kiedy dojdzie do jego napełnienia następuje wypalanie. Aby do tego doszło silnik musi osiągnąć odpowiednią temperaturę oraz odpowiedni poziom obrotów. Następnie zostaje podana większa dawka paliwa, która spala się w filtrze. Natomiast, jeżeli jeden z warunków nie jest spełniony proces zostanie przerwany.
Wypalanie się sadzy podczas jazdy może trwać do kilku minut, dlatego lepiej jest czasem wybrać się w dłuższą podróż, aby proces nie został przerwany. Podczas takiej przejażdżki powinno się jechać ze stałą prędkością, dlatego lepiej korzystać z autostrad lub dróg ekspresowych. Jednak ta zasada dotyczy głównie starszych modeli, ponieważ niektóre nowsze pojazdy nie wymagają utrzymywania stałej prędkości lub pozbywają się sadzy podczas postoju.
Zapchany filtr DPF – co zrobić?Ile kosztuje czyszczenie filtra DPF?
Niestety, w końcu nadejdzie czas, kiedy filtr DPF nie będzie wypalał sadzy i się zapcha. W takiej sytuacji na desce rozdzielczej pojawi się kontrolka ostrzegawcza oraz silnik może stracić moc, a czasem nawet przejść w tryb awaryjny.
Na szczęście są metody, które nie wymagają aż tak dużego nakładu finansowego, aby poradzić sobie z zapchanym filtrem.
Serwisowe wypalanie DPF
Pierwszym sposobem jest serwisowe wypalanie DPF, które może zostać przeprowadzone, jeśli silnik i układ wydechowy jest sprawny. W zależności od pojazdu można przeprowadzić wypalanie DPF na postoju, za pomocą komputera serwisowego lub podczas jazdy – po uruchomieniu odpowiedniego programu w aucie. Koszt takiej usługi mieści się w granicach 300-500 złotych.
Czeszczenie filtra DPF za pomocą chemii
Jeżeli chcemy uporać się z tym problemem sami to oprócz specjalnych preparatów, przyda nam się jeszcze podnośnik i narzędzia, a praca zajmie do kilku godzin. Proces czyszczenia filtra polega na zaaplikowaniu preparatu do filtra, a następnym krokiem jest już tylko odpalenie auta. Czasami możemy spotkać się ze środkami wspomagającymi proces wypalania sadzy, które dodaje się do paliwa. Ceny takich preparatów rozpoczynają się od kilkudziesięciu złotych.
Regeneracja filtra DPF
Możemy skorzystać również z profesjonalnego czyszczenia filtra. Wystarczy udać się do warsztatu zajmującego się regeneracją filtrów DPF, gdzie za pomocą specjalnej maszyny fachowcy wyczyszczą filtr. Natomiast taka usługa jest już trochę droższa, ponieważ koszty mogą wynieść od 400 złotych, a jeżeli nie zdemontujemy filtra samodzielnie, to usługa może być jeszcze droższa.
Wymiana filtra DPF
Ostateczną metodą jest wymiana filtra DPF. W tym celu możemy zakupić części oryginalne, które kosztują od kilku tysięcy do nawet kilkunastu tysięcy złotych. Dlatego warto skorzystać z zamienników, których ceny wahają się od 800-2000 złotych.
Może komuś przyjdzie na myśl jeszcze jeden sposób, a mianowicie pozbycie się problemu, czyli usunięcie filtra DPF. Jednak taka czynność jest niezgodna z prawem, za którą możemy zostać ukarani mandatem.
Olej jest bardzo ważnym elementem skrzyni biegów. Zapobiega on ścieraniu się elementów, przyczyniając się tym samym do wydłużenia żywotności skrzyni. Dlatego lepiej jest wymieniać olej, aby skrzynia służyła dłużej. Zwłaszcza, że wymiana oleju jest tańsza od naprawy skrzyni.
Wymiana oleju w skrzyni manualnej
Nowy olej lepiej smaruje, chłodzi i czyści łożyska, dlatego powinno się go wymieniać co 60-120 tys. kilometrów. Jednak należy pamiętać, że moment wymiany oleju zmienia się wraz ze stylem naszej jazdy i rodzajem pojazdu. W samochodach sportowych skrzynie są narażone na większe obciążenia, przez co olej trzeba wymieniać wcześniej niż w przypadku zwykłych samochodów osobowych. Podobnie jest w sytuacji, gdy samochód często ciągnie przyczepę. Wtedy dochodzi do degradacji oleju, ponieważ przekładnia pracuje w wyższych temperaturach. Do grupy pojazdów, w których należy szybciej dokonać wymiany oleju skrzyni zaliczają się pojazdy terenowe, ale oczywiście tylko te, które są rzeczywiście wykorzystywane do jazdy terenowej.
Wymiana oleju w skrzyni automatycznej
Natomiast w przypadku skrzyń automatycznych może zdarzyć się, że olej należy wymienić już co 40-60 tys. kilometrów. Ich szybsza wymiana wynika m. in. z tego względu, że używa się oleju hydraulicznego, który odpowiada dodatkowo za wytwarzanie ciśnienia potrzebnego do pracy przekładni. Wymiana może być potrzebna jeszcze szybciej, jeśli samochód jest intensywniej eksploatowany, czyli służy do ciągnięcia przyczepki lub ma więcej koni mechanicznych.
Istnieją dwa sposoby na wymianę oleju. Pierwsza to tzw. metoda statyczna, która polega na odkręceniu korka spustowego lub miski olejowej. W ten sposób za pomocą grawitacji olej samowolnie wypływa, jednak w wielu przypadkach wypłynie tylko połowa oleju. Koszt takiej wymiany jest tańszy niż w przypadku drugiej.
Drugi sposób to tzw. dynamiczna wymiana oleju, podczas której olej wypompowuje się za pomocą specjalnej maszyny. W ten sposób można usunąć więcej starego oleju niż podczas metody statycznej. Dlatego też za pozbycie się oleju metodą dynamiczną zapłacimy więcej.
Elektryczny hamulec postojowy (EPB – Electric Parking Brake) pełni dokładnie tę samą funkcję i działa niemal tak samo, co jego mechaniczna wersja. Jednak jego „zaciągnięcie” nie wymaga od nas użycia siły. Ma kilka wygodnych funkcji, które zwiększają komfort podczas jazdy autem. Czy to sprawia, że jest lepszy? Czy to tylko kwestia gustu?
Jak działa elektryczny hamulec ręczny?
Możemy wyróżnić dwa rodzaje elektrycznych hamulców. Pierwsza wersja różni się od tradycyjnej tylko tym, że nie ciągniemy za dźwignię, tylko naciskamy przycisk. Po jego naciśnięciu uaktywnia się elektryczny siłownik, który zaciąga linkę hamulca, a reszta procesu wygląda dokładnie tak samo, jak w wersji konwencjonalnej. Natomiast drugi rodzaj wykorzystuje elektryczne silniki w zaciskach tylnych hamulców, które za pomocą przekładni przesuwają tłoczek, ściskając jednocześnie klockami hamulcowymi tarczę.
Zalety elektrycznego hamulca postojowego – czy tylko estetyczne?
Oczywistą zaletą hamulca elektrycznego jest brak wystającej dźwigni z tunelu środkowego. Zwiększa to estetykę, ale zarazem sprawia, że jest więcej miejsca na dodatkowe schowki lub uchwyty na kubki. Elektryczny hamulec ręczny jest też prosty w obsłudze, ponieważ wymaga od nas jedynie wciśnięcia przycisku – w przeciwieństwie do tradycyjnego rozwiązania, w którym trzeba użyć trochę siły.
Czy EPB jest bezpieczniejszy od tradycyjnego hamulca ręcznego?
W tym punkcie zdania mogą być podzielone, ponieważ wszystko zależy od danej sytuacji i modelu pojazdu. System elektryczny podczas awaryjnego hamowania przy wysokiej prędkości wykorzystuje układ hydrauliczny, dzięki czemu hamuje wszystkimi czterema kołami. W dodatku hamowanie jest bezpieczniejsze i stabilniejsze, ponieważ uaktywnia się podczas niego system ABS, przez co nie dochodzi do zablokowania kół.
Ale skoro hamulec wykorzystuje układ hydrauliczny, to co się stanie, jeżeli wycieknie płyn hamulcowy? Na szczęście jest to rzadka sytuacja, a wręcz nie spotykana. Jednak, jeżeli doszłoby do takiej sytuacji to system zadziała na jeden sprawny obwód hamulca. Natomiast w krytycznej sytuacji, gdyby nie działał żaden obwód, to zadziała system mechaniczny z linkami lub zaciskami. I właśnie tu pojawia się problem. O ile system z linką zadziała skutecznie, to system z zaciskami nie wyhamuje tak szybko. Ta wersja hamulca służy do zatrzymywania pojazdu przy niewielkiej prędkości i nie poradzi sobie przy wyższej prędkości, ponieważ jest za słaby.
Pod tym względem lepszy jest hamulec mechaniczny, ponieważ zadziała zawsze, niezależnie od prędkości – chyba, że linka jest słabo naciągnięta lub zerwana. Ale z drugiej strony, jeżeli nie doszło do wycieku płynu hamulcowego – zaznaczam jest to rzadka sytuacja – to lepszym i bezpieczniejszym rozwiązaniem jest EPB, ponieważ wykorzystuje do hamowania wszystkie koła oraz system ABS nie pozwala na blokowanie kół.
Hamulec postojowy elektryczny ma dwie bardzo przydatne i wygodne funkcje. Pierwszą z nich jest system auto hold. Działa w ten sposób, że hamulec postojowy włącza się automatycznie po zatrzymaniu się auta. Jest to szczególnie wygodne dla kierowców samochodów z automatyczną skrzynią biegów, ponieważ podczas postoju nie muszą ciągle trzymać pedału hamulca. Hamulec zwalnia się zaraz po wciśnięciu pedału gazu.
Drugi przydatny system to tzw. hill assist, który działa tak samo jak system auto hold, ale w innej sytuacji oraz jest dostępny w samochodach z tradycyjnym hamulcem ręcznym. Polega na tym, że po puszczeniu pedału hamulca, zaciski jeszcze przez chwilę działają – utrzymywane jest ciśnienie w układzie hamulcowym. Jest to przydatne zwłaszcza przy ruszaniu na wzniesieniu, ponieważ nie trzeba powolnie zwalniać hamulca ręcznego jednocześnie operując sprzęgłem i pedałem przyspieszenia, tylko można bezstresowo ruszyć z miejsca, tak jakby żadnego wzniesienia nie było.
W tej konkurencji również ciężko wyłonić zwycięzcę. W przypadku systemu auto hold jest on przydatny szczególnie kierowcom automatów, bo kierowcy manualnych skrzyń nie muszą ciągle trzymać hamulca podczas postoju. Natomiast system hill assist mógłby dać przewagę elektrycznemu hamulcowi, ale system jest również dostępny w pojazdach z mechanicznym hamulcem ręcznym.
Czy hamulec elektryczny zadziała, gdy zabraknie prądu?
Jak sama nazwa hamulca mówi, jest to hamulec elektryczny, czyli potrzebuje prądu. Jeżeli dojdzie np. do rozładowania akumulatora, to nie ruszymy auta z miejsca. W takiej sytuacji będziemy zmuszeni odblokować hamulec ręcznie, a procedura jak tego dokonać znajduje się w instrukcji obsługi. W tym zestawieniu hamulec elektryczny przegrywa z mechanicznym, ponieważ pomimo braku prądu możemy go zwolnić.
Hamulec elektryczny – eksploatacja
W porównaniu z klasycznym hamulcem ręcznym jego elektryczna wersja przysparza więcej awarii oraz jego części szybciej się zużywają. Problemy najczęściej dotykają bardziej wyeksploatowanych hamulców w okresie zimowym. Dochodzi wtedy do ich zamarzania lub psuje się elektryka, co uniemożliwia odblokowanie hamulca. Sposobem na zabezpieczenie się przed taką sytuacją jest profilaktyczny serwis, który skontroluje i nasmaruje cały mechanizm. Koszt takiej usługi wyniesie ok. 200 złotych, ale pomoże nam uniknąć nieprzyjemnej sytuacji.
Poważniejszym problemem jest naprawa zużytego elektrycznego silnika zaciągającego linkę, bądź siłowników instalowanych w zaciskach. Regeneracja silnika może nas trochę zaboleć, ponieważ na jego naprawę będziemy musieli wydać ok. 500 złotych, a dodatkowo ok. 400 złotych na profilaktyczną wymianę linki i pancerza.
I w tym przypadku hamulec elektryczny również przegrywa z mechanicznym. EPB wymaga specjalistycznej obsługi oraz nie wiadomo, kiedy dojdzie do jego usterki. Natomiast awarie hamulca tradycyjnego dotyczą najczęściej jego słabego działania lub braku działania, czyli naprawy wymaga jedynie linka. Ponadto nie działający hamulec ręczny nie przeszkadza w dalszej jeździe.
Podsumowując – elektryczny hamulec postojowy ma wiele zalet, ale ma również wady. Jeżeli zależy nam na większym komforcie to lepszy dla nas będzie hamulec elektryczny, ale jeśli nie chcemy martwić się o drogie naprawy oraz mamy dryg do sportowej jazdy – lepszy jest dla nas hamulec mechaniczny. Dlaczego sportowej jazdy? Ponieważ mając hamulec elektryczny nie zawrócimy spektakularnie na ręcznym.
Zazwyczaj mówi się, że samochód jest bezpiecznym miejscem podczas burzy, ponieważ jego karoseria zachowuje się jak tzw. klatka Faradaya. Klatkę skonstruował angielski uczony Michael Faraday, który udowodnił, że metalowa konstrukcja chroni przed polem elektrostatycznym. Tym sposobem wyładowanie atmosferyczne trafiające w taką konstrukcję spływa po niej i nie zagraża osobom wewnątrz. Tak samo zachowuje się karoseria – piorun uderzający w samochód spływa po nim i nie zagraża pasażerom. Ale nie do końca.
Samochód nie jest typową klatką Faradaya, ponieważ ma okna i metalowe elementy wewnątrz. Dlatego powinno unikać się dotykania tych elementów, ponieważ jeżeli stykają się one z karoserią to mogą nas porazić. W takiej sytuacji najlepiej zachować spokój i trzymać ręce blisko siebie, aby być pewnym, że nie dotykamy jakiś elementów. Szansa, że zostaniem porażeni są niewielkie, ale lepiej mieć te dwie zasady z tyłu głowy.
O ile nam się nic nie stanie, to inaczej sprawy mają się z samochodem. Zagrożona zwłaszcza jest jego elektronika, która po uderzeniu pioruna może zostać uszkodzona. Dodatkowo wysoka temperatura spowodowana uderzeniem może spowodować spalenie się plastikowych elementów i uszkodzenie opon. Jednak podczas burzy nie tylko pioruny nam zagrażają. Bardziej niebezpieczne są silne opady i wiatr.
Co zrobić, gdy podczas podróży dopadnie nas burza?
Jeżeli zauważymy, że zbliża się nawałnica to lepiej już zawczasu poszukać miejsca, w którym moglibyśmy przeczekać burzę. Idealnymi miejscami do schronienia są stacje benzynowe oraz parkingi wielopoziomowe. Dobrym miejscem są też duże przestrzenie pozbawione drzew lub innych konstrukcji, które przez mocny wiatr mogłyby się obalić na pojazd.
W przypadku, gdybyśmy nie mogli znaleźć takiego miejsca, to pod żadnym pozorem nie wolno zatrzymywać się na poboczu – zwłaszcza na drodze o dużym natężeniu ruchu. Dlaczego nie wolno zatrzymywać się na poboczu? Odpowiedź jest dość prosta. Mianowicie możemy spowodować wypadek lub nawet karambol. Przez ograniczoną widoczność podczas obfitego deszczu kierowca jadący za nami może nie zauważyć nas na poboczu. Nawet jeśli włączymy światła awaryjne.
Pomimo ograniczonej widoczności lepszym rozwiązaniem jest kontynuowanie jazdy, ale przy zachowaniu szczególnej ostrożności i ograniczonej prędkości. Należy też pamiętać o zachowaniu większego odstępu od poprzedzającego nas auta, ponieważ droga hamowania w takich warunkach będzie dłuższa. Zmniejszenie prędkości w dodatku pomoże nam uniknąć zjawiska aquaplanningu oraz przebicia opony po wjechaniu w dziurę, której możemy nie zauważyć.
Producenci samochodów, chcąc sprostać przepisom dotyczącym emisji szkodliwych spalin, muszą ciągle poszukiwać coraz nowszych rozwiązań. Tak wynaleziono system start&stop. Pozwala on ograniczyć emisję spalin, ale również zaoszczędzić paliwo.
Wynalezienie systemu start&stop ograniczyło emisję spalin, co jest dobre dla środowiska oraz zużycie paliwa, co jest dobre dla naszego portfela szczególnie teraz, gdy ceny paliw stale rosną. Jednak czy rzeczywiście ten system jest taki dobry? Cóż, wiadomo już, że przyczynia się do szybszego zużywania podzespołów, których naprawy mogą wynieść nawet ponad tysiąc złotych.
Jak działa system start&stop?
Układ start&stop polega na wyłączeniu silnika podczas postoju, np. podczas stania w korku lub oczekiwania na zielone światło. Po zatrzymaniu auta silnik samoczynnie się wyłącza, dzięki czemu nie zużywa się paliwo i nie powstają spaliny. W przypadku pojazdów z manualną skrzynią biegów wyłączenie silnika następuje po wrzuceniu luzu i puszczeniu sprzęgła. Natomiast w automatach trzeba utrzymywać stopę na pedale hamulca. Jeżeli chcemy ponownie ruszyć to w autach ze skrzynią manualną silnik włącza się po wciśnięciu sprzęgła, a w automatycznych skrzyniach po puszczeniu hamulca.
Podczas zatrzymywania pracy silnika zostaje również zmniejszona efektywność klimatyzacji, w celu zaoszczędzenia energii elektrycznej zawartej w akumulatorze. W przypadku, gdyby akumulator był za słaby lub silnik byłby nierozgrzany, to system sterujący nie pozwoli wyłączyć silnika.
Czy system start&stop szkodzi akumulatorowi?
W pojazdach wyposażonych w system start&stop akumulator jest bardziej eksploatowany, dlatego nie stosuje się w nich zwykłych baterii. W takich pojazdach znajdują się mocniejsze baterie typu EFB lub AGM. Akumulator EFB jest wzmocniony powłoką z poliestru, która lepiej utrzymuje masę czynną, przez co wytrzymałość takiego akumulatora jest dwukrotnie większa niż zwykłego. Natomiast bateria AGM wyposażona jest w separator z włókna szklanego i jej wytrzymałość jest nawet 4-krotnie większa niż tradycyjnych akumulatorów. W dodatku ten typ akumulatora gromadzi energię podczas hamowania.
Niestety takie akumulatory są droższe od tradycyjnych. Dlatego, kiedy przyjdzie czas na wymianę akumulatora na nowy, to będziemy musieli wydać ponad 500 złotych.
Rozrusznik a start&stop
Zwykły rozrusznik nie wytrzymałby tak częstego uruchamiania silnika. Dlatego rozrusznik w pojazdach wyposażonych w system start&stop jest mocniejszy niż rozrusznik w pojazdach bez systemu. Ulepszono również alternator, który już od pierwszych obrotów musi ładować akumulator. Konsekwencją tych zmian są droższe naprawy, które mogą wynosić ponad 800 złotych.
Podobnie sytuacja wygląda z kołem dwumasowym, które zużywa się szybciej podczas rozruchu i wyłączania silnika. Z kolei koszt jego naprawy będzie wynosił już ponad 1000 złotych.
Czy system start&stop źle wpływa na turbosprężarkę?
Stan turbosprężarki może być szczególnie zagrożony po intensywnej jeździe. Jeżeli po dynamicznej jeździe wjedziemy do miasta i staniemy na czerwonym świetle, a silnik się wyłączy, to zarazem wyłączy się układ smarowania. Takie odcięcie smarowania może przyczynić się do szybszego zużycia turbosprężarki. Niektórzy producenci pomyśleli o tym problemie i umieścili w pojazdach specjalny układ, który podtrzymuje pracę ważniejszych elementów. Natomiast jeśli nasz pojazd nie ma tego układu, to turbosprężarka zużyje się szybciej, a jej regeneracja będzie kosztowała nas ponad 1000 złotych.
Czy można wyłączyć start&stop na zawsze?
Niektóre pojazdy mają taką funkcję, że po wciśnięciu przycisku odpowiadającego za wyłączenie i włączenie systemu następuje trwała jego dezaktywacja. System zacznie wtedy działać dopiero po ponownym wciśnięciu przycisku. Natomiast, jeśli nasz pojazd, po każdym ponownym uruchomieniu pojazdu aktywuje system, to możemy udać się do specjalisty, który dezaktywuje start&stop raz na zawsze. Koszt takiej usługi wynosi kilkaset złotych.
Z czasem każdy akumulator nadaje się do wymiany. Żywotność baterii jest uwarunkowana od jej jakości, ale również sposobu użytkowania i letnich upałów. Krótkie trasy zdecydowanie nie służą akumulatorowi, ponieważ wtedy nie jest on w stanie poprawnie się doładować. Z kolei pozostawienie auta na słońcu prowadzi do jego samorozładowania. O ile latem słabo naładowany akumulator jest w stanie uruchomić samochód, o tyle w chłodniejsze dni może mieć z tym problem. Dlatego, aby uniknąć sytuacji, w której będziemy prosić kogoś o pożyczenie prądu i spóźnimy się do pracy, warto skontrolować jego stan przed nadejściem chłodnych dni.
Akumulator samochodowy jest elementem, który raczej nie przysparza nam problemów – zwłaszcza, kiedy jest nowy – przez to kierowcy zapominają o nim i nie kontrolują jego stanu naładowania. Ale, kiedy auto nie chce „odpalić”, to nagle kierowcy przypominają sobie o jego istnieniu. Wtedy wszyscy przeklinają, że znów się rozładował, ale przecież to tylko rzecz, którą trzeba regularnie sprawdzać i o nią dbać. Regularne kontrolowanie stanu napięcia pozwoli w porę go naładować i uniknąć zasiarczenia płyt – dochodzi do tego w słabo naładowanym akumulatorze i prowadzi do jego awarii.
Do sprawdzenia napięcia akumulatora możemy wykorzystać tester, za pomocą którego skontrolujemy dodatkowo system elektryczny auta oraz sprawdzimy działanie rozrusznika i alternatora. Możemy się wspomóc także woltomierzem, który podłącza się do gniazdka zapalniczki samochodowej. Wskaźnik naładowania akumulatora nie powinien być niższy niż 12,5V. Jeżeli wskaźnik wskaże niższą wartość, to możemy być pewni, że niedługo będziemy mieli problem z uruchomieniem silnika.
Jak naładować akumulator?
Gdy bateria jest zbyt słaba, wystarczy ją naładować. Jak to zrobić? Jedynym przedmiotem, który będzie nam do tego potrzebny jest prostownik. Obecnie na rynku znajdziemy prostowniki, które same ustalają parametry ładowania, a gdy akumulator będzie już naładowany przerwą dopływ prądu. Ładowanie baterii jest jeszcze prostsze niż przy użyciu starszych prostowników, które nie mają tych funkcji. Brak możliwości automatycznego wyłączenia ładowania po naładowaniu akumulatora sprawia, że sami musimy kontrolować stan jego naładowania, ponieważ jeśli nie będziemy tego robić, to dojdzie do przeładowania się akumulatora i jego uszkodzenia.
Przed przystąpieniem do ładowania akumulatora należy zajrzeć do instrukcji obsługi pojazdu, aby sprawdzić czy akumulator może być ładowany bez wcześniejszego odłączenia go od instalacji samochodu. Warto mieć też na uwadze pomieszczenie, w którym będzie ładował się akumulator – w otoczeniu nie powinny znajdować się źródła ciepła, np. piec, ponieważ podczas ładowania uwalania się wodór, który może spowodować wybuch. Nie zaleca się również ładowania baterii w pomieszczeniu z ujemną temperaturą, dlatego jeśli w garażu mamy poniżej 0 stopni, to lepiej przenieść akumulator do cieplejszego pomieszczenia. Wówczas nie wolno od razu podłączać go do ładowania. Najpierw należy odczekać chwilę, aby akumulator miał tą samą temperaturę co otoczenie.
Następnie możemy przejść do podłączania prostownika, który łączy się się z akumulatorem za pomocą kabli z zaciskami. Klamry (klemy) podłącza się do biegunów akumulatora, czyli plus do plusa i minus do minusa – czerwony kabel do czerwonego bieguna akumulatora, a czarny przewód do czarnego bieguna akumulatora. Wyjątek stanowią pojazdy z systemem Start&Stop, w których ujemną końcówkę ładowarki podłącza się do masy samochodu, a nie do bieguna ujemnego. Po podłączeniu prostownika do akumulatora możemy go włączyć.
Akumulator będzie się ładował od kilku do kilkunastu godzin. Natomiast, jeśli nasz prostownik nie ma funkcji automatycznego wyłączenia, kiedy bateria jest naładowana, to musimy regularnie sprawdzać wskaźnik jej naładowania i pilnować, aby nie doszło do przeładowania baterii. Długość ładowania zależy od natężenia prądu, które powinno mieć wartość 1/10 pojemności akumulatora, czyli akumulator o pojemności 44 Ah ładuje się prądem o natężeniu 4 A.
Kiedy akumulator będzie już naładowany, to trzeba zachować odpowiednią kolejność odłączania prostownika. W pierwszej kolejności wyłącza się prostownik, a następnie odłącza się klamry od biegunów akumulatora.
Jak dbać o akumulator?
Po pierwsze, regularnie powinniśmy pokonywać dłuższe trasy, podczas których akumulator skutecznie się doładuje. Po drugie, należy unikać pozostawiania samochodu w nasłonecznionym miejscu przez dłuższy czas. Nie dość, że szkodzi to karoserii, ponieważ prowadzi do wyblaknięcia koloru, to w dodatku dochodzi do samorozładowywania się akumulatora. Po trzecie, jeśli zauważymy brud na baterii to go usuńmy. Brud, kurz i biało-szary nalot na biegunach akumulatora mogą ograniczać przepływ prądu, przez co również może dochodzić do samorozładowywania. Do wyczyszczenia nalotu potrzebować będziemy drucianej szczoteczki i papieru ściernego. Podczas jego usuwania należy być ostrożnym, ponieważ podczas szlifowania możemy zmniejszyć średnicę bolców, przez co ponowne założenie zacisków umożliwiających dostarczenie energii do samochodu może być niemożliwe.
Jeżeli akumulator jest już zbyt stary i musimy coraz częściej go ładować, to najwyższy czas aby wyposażyć się w nowy produkt. W tym punkcie pojawia się pytanie, który akumulator wybrać? Na rynku wyróżnia się akumulatory kwasowo-ołowiowe, żelowe, AGM oraz akumulatory ECM/ABF/EFB. W dodatku trzeba zwrócić uwagę na pojemność, prąd rozruchowy oraz napięcie akumulatora – informacje o zalecanej pojemności baterii znajdziemy w instrukcji obsługi pojazdu. Wartość prądu rozruchowego należy wybierać jak najwyższą. Napięcie akumulatora we wszystkich samochodach osobowych wynosi 12V, a w samochodach ciężarowych wartość napięcia wynosi 24V. Możemy zwrócić uwagę również na bezobsługowość baterii. Najlepiej wyposażyć się w akumulator bezobsługowy, czyli taki, w którym nie trzeba kontrolować poziomu elektrolitu.
Wybór odpowiedniego akumulatora wydaje się dość skomplikowany, ale prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach wystarczy zapytać o to „wujka Google’a”. Musimy tylko wpisać markę i model, a od razu uzyskamy informację jaki akumulator powinniśmy nabyć. Ponadto, aby się upewnić, że „wujek” dobrze nam radzi, możemy skorzystać ze specjalnych stron, w których podaje się istotne informacje o naszym pojeździe (marka, model, rok produkcji, rodzaj paliwa itp.), a one wyświetlą nam odpowiednie produkty. W ostateczności możemy udać się po poradę do mechanika lub spytać się sprzedawcy.
Kontrolka Check Engine zazwyczaj ma kształt silnika, czasami jest to napis Check Engine, a czasem jest to kształt silnika połączony z napisem. Pojawienie się takiego oznaczenia to sygnał, że system wykrył problem powiązany z niewłaściwym składem spalin. Mówiąc prościej kontrolka wskazuje na awarię silnika, która wpływa na gorsze osiągi i wyższą emisję zanieczyszczeń.
Check Engine – co oznacza?
W sprawnym samochodzie kontrolka pojawia się przy uruchamianiu silnika, ale po chwili gaśnie. Jeżeli podczas pracy silnika kontrolka nadal się świeci to oznacza, że coś jest nie tak. W takiej sytuacji warto zaobserwować, kiedy dokładnie zaczyna ona świecić, ponieważ czasem pojawia się, gdy wyjedziemy z myjni, nalejemy gorszego paliwa lub przyblokują się filtry. Dlatego nie zawsze musi ona oznaczać, że dzieje się coś złego. Pomimo tego lepiej obserwować pracę silnika i spalanie. Jeżeli Check Engine nie zgaśnie, to lepiej udać się do mechanika, ponieważ mogło dojść do poważniejszej awarii, np. zaworu EGR, sondy Lambda, cewki zapłonowej, usterki turbosprężarki czy zużycia katalizatora.
Podczas zapalenia się kontrolki silnik może przejść w tryb awaryjny. Rozpoznamy to po drastycznym zmniejszeniu osiągów. Silnik nie będzie reagował tak jak wcześniej na wciśnięcie pedału gazu oraz nie przekroczy określonych obrotów. Czasami może zdarzyć się, że załączy się dodatkowo elektryczny wentylator chłodniczy, aby zapobiec przegrzewaniu się silnika.
Jeżeli kontrolka nie będzie gasnąć oraz zauważymy spadek osiągów udajmy się jak najszybciej do mechanika. Nie ma sensu ryzykować, że pojazd „sam się naprawi”, a zwlekanie z wizytą może doprowadzić do poważniejszych usterek.
Migająca kontrolka Check Engine
Powszechnie uznaje się, że kontrolki świecące się na czerwono oznaczają poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa, a po ich zapaleniu należy jak najszybciej się zatrzymać. Natomiast żółte informują o poważniejszych problemach, ale nie oznacza to, że musimy się bezzwłocznie zatrzymać. W przypadku Check Engine może ona świecić stale oraz migać. Migająca kontrolka informuje nas o zbliżających się problemach. W takiej sytuacji również lepiej udać się do mechanika i sprawdzić jaki jest powód migającej kontrolki.
Dlaczego kontrolka Check Engine pojawia się w samochodach z instalacją LPG?
Pojawiająca się kontrolka w samochodach z instalacją LPG wskazuje na problem ze składem mieszanki paliwowej. Taka mieszanka może spowodować wypalenie gniazd zaworów, a później może doprowadzić do uszkodzenia katalizatora. Z tego powodu, jeśli kontrolka silnika pojawia się bardzo często, a przy tym samochód przechodzi w tryb awaryjny należy jak najszybciej udać się do serwisu zajmującego się regulowaniem instalacji gazowej.
Jak usunąć kontrolkę Check Engine samodzielnie?
Świecącą się na desce kontrolkę możemy usunąć na dwa sposoby. Pierwszy polega na odłączeniu akumulatora na czas ok. 30 minut. W ten sposób samochód się zresetuje i usunie błędy. Jeżeli kontrolka nie przestanie świecić to oznacza, że problem jest poważniejszy i lepiej już nic nie kombinować, tylko udać się do specjalisty.
Drugi sposób polega na wykorzystaniu programu do diagnostyki samochodowej. Taki program znajdziemy w sklepie Google’a oraz Apple’a, po czym wystarczy go pobrać na naszego smartphone’a. Do przeprowadzenia operacji będziemy potrzebować jeszcze kabel ze złączem do gniazda OBDII. Po podłączeniu smartphone’a będziemy w stanie wykryć błąd i go zlikwidować, ale podobnie jak w sytuacji powyżej – jeżeli problem będzie poważniejszy, to nasz amatorski program nie poradzi sobie. Wtedy również trzeba udać się do specjalisty, który ma profesjonalny sprzęt i bez problemu poradzi sobie z awarią.
Podsumowując: pojawiająca się kontrolka Check Engine nie zawsze oznacza poważną awarię. Po pojawieniu się kontrolki silnika nie musimy natychmiast się zatrzymać – tak jak w przypadku pojawienia się kontrolek czerwonych – tylko udać się jak najszybciej do mechanika. Jednak, jeżeli chcemy sami pozbyć się problemu możemy tego dokonać, ale czy warto? Specjalista za wykrycie błędu weźmie od nas ok. 50 złotych, ale będziemy dokładnie wiedzieć co jest przyczyną pojawienia się kontrolki Check Engine. Dzięki temu będziemy mogli szybciej dokonać ewentualnej naprawy. Natomiast, jeśli chcemy działać na własną rękę, to możemy doprowadzić do poważniejszych i droższych w naprawie uszkodzeń.
Stoimy na parkingu, przekręcamy kluczyk w stacyjce lub naciskamy przycisk Start/Stop, a samochód nie „odpala”? Taka sytuacja może nam się przytrafić zwłaszcza zimą, ale nie tylko. Co robić? Najprostszym sposobem jest poproszenie kogoś o udostępnienie swojego sprawnego akumulatora i za pomocą kabli „pożyczenie” od niego prądu.
Jakie kable rozruchowe wybrać i ile kosztują?
Ceny za przewody rozruchowe są bardzo różnorodne. Za najtańsze kable zapłacimy już 15 zł., a najdroższe mogą kosztować ponad 100 złotych. Jednak wraz z ceną wiąże się jakość przewodów. Jeżeli chcemy, aby kable działały w każdych warunkach należy zwrócić uwagę na grubość miedzianych przewodów, które znajdują się pod gumową osłoną. Im grubszy jest przekrój, tym lepiej, ponieważ wytrzymuje prąd o większym natężeniu. Cienkie kable mogą gorzej przewodzić prąd, a nawet może dojść do ich uszkodzenia, ponieważ podczas pracy nagrzeją się do zbyt wysokich temperatur.
Informacje o grubości przewodów znajdziemy na ich opakowaniu. W przypadku samochodów z silnikami benzynowymi zaleca się kable o przekroju minimalnym 16 mm2, a z kolei kable rozruchowe do diesla powinny mieć przekrój min. 25 mm2. Jednak mimo wszystko lepiej jest wybrać kable o większym przekroju niż zalecany, aby mieć pewność, że na pewno zadziałają.
Polecam też podczas kupowania zwrócić uwagę na długość kabli rozruchowych. Optymalna długość, która pozwoli nam bez większych kłopotów podłączyć się do drugiego auta wynosi 2,5 m. Jednak jeśli mamy taką możliwość, warto na wszelki wypadek zainwestować w dłuższe przewody.
Kupując kable do rozruchu samochodu trzeba jeszcze zwrócić uwagę na maksymalne natężenie przewodzącego prądu. W tym przypadku również warto kierować się zasadą „Im więcej, tym lepiej”. Do samochodów osobowych zaleca się kable o natężeniu 600 A, ale jeśli kupujemy przewody nieznanej marki, to lepiej wtedy wybrać kable o większym natężeniu niż 600 A.
Jak podłączyć kable rozruchowe do samochodu?
Po pierwsze, musimy wyłączyć silnik pojazdu, który będzie dawcą prądu. Następnie zaczynamy od podłączenia czerwonego przewodu do zacisku dodatniego (+) w akumulatorze dawcy, a później do akumulatora biorcy. Kolejnym krokiem jest podłączenie jednego końca czarnego kabla do zacisku ujemnego (-) baterii dawcy, a drugiego do tzw. masy biorcy, czyli niemalowanego elementu metalowego. W skrócie – najpierw podłączamy bieguny dodatnie, a później ujemne oraz zawsze podłączamy kable najpierw do sprawnego akumulatora, a dopiero później do rozładowanego. W ten sposób teoretycznie uniknie się przypadkowemu zwarciu, ale w rzeczywistości nie ma to znaczenia.
Po tak przeprowadzonym procesie trzeba upewnić się czy wszystkie odbiorniki prądu są wyłączone i przychodzi czas na odpalenie auta ze sprawnym akumulatorem. Po odpaleniu należy odczekać kilka minut, po czym można spróbować odpalić auto z rozładowaną baterią. Jeśli pierwsza próba się nie powiedzie, to należy odczekać minutę i spróbować jeszcze raz, ale podczas drugiej próby należy zwiększyć obroty silnika dawcy. Jeśli i tym razem samochód nie odpalił, to prawdopodobnie wina nie leży po stronie akumulatora. Natomiast jeśli się udało, to przed odłączeniem kabli również należy odczekać kilka minut. Procedura odłączania przewodów przebiega w odwrotnej kolejności niż ich podłączanie, czyli najpierw odłączamy czarne przewody, a następnie czerwone.
Opony narażone są na wiele czynników, przez co po pewnym czasie nie nadają się do dalszej eksploatacji. Jest kilka kryteriów, które świadczą o tym, że należy nabyć nowy komplet opon. Kierowcy zazwyczaj zwracają uwagę na bieżnik, czas użytkowania opon lub liczbę przejechanych kilometrów.
Minimalna głębokość bieżnika
Polskie przepisy pozwalają na użytkowanie opon z bieżnikiem większym niż 1,6 mm. Poniżej tej wartości opony nie nadają się do jazdy, a podczas kontroli drogowej policjant może ukarać nas mandatem. Wysokość bieżnika nowej opony wynosi 8 mm. Wyżłobienia służą do odprowadzenia wody spod opon, dzięki czemu podczas deszczu mamy większą przyczepność. Dlatego im głębszy bieżnik, tym krótsza droga hamowania podczas deszczu lub śniegu (opony zimowe).
Producenci opon podają, że minimalna wysokość bieżnika opony letniej powinna wynosić 2-3 mm, a bieżnik opony zimowej 4 mm. Także polskie przepisy i tak pozwalają nam jeszcze długo eksploatować opony. Jednak, jeżeli zależy nam na bezpieczeństwie nie czekajmy do ostatniej chwili i wymienimy opony, wtedy kiedy zalecają to producenci.
Jak sprawdzić wiek opony?
Na oponach znajduje się tzw. kod DOT, który składa się z 6 znaków. Pierwsze 2 nie są dla nas zbyt ważne, ponieważ wskazują miejsce produkcji. Zdecydowanie ważniejsze są następne 4, które oznaczają datę produkcji. Pierwsze dwie liczby oznaczają tydzień w roku, w którym została wyprodukowana opona, a dwie kolejne oznaczają rok produkcji. Co prawda przepisy nie mówią nic o maksymalnym wieku opon, ale powszechnie zaleca się je wymienić, kiedy mają więcej niż 10 lat. Jednak opony powinno się regularnie kontrolować, ponieważ każda guma w różnym tempie się starzeje, a starsze opony są bardziej narażone na uszkodzenia. Dlatego, gdy zbliża się ich 10 rok poświęcajmy im więcej uwagi.
Liczba przejechanych kilometrów
Niektórzy kierowcy kierują się liczbą przejechanych kilometrów i na ich podstawie decydują, kiedy wymienić stare opony na nowe. Jeżeli przyjmiemy to kryterium, to opony powinniśmy wymieniać co 50-70 tys. kilometrów. Jednak kierowanie się liczbą przejechanych kilometrów nie jest odpowiednie, ponieważ opony mogą zużyć się szybciej. W tym przypadku wszystko jest zależne od naszego stylu jazdy, ponieważ jeżeli jeździmy dynamicznie lub zdarza nam się ruszyć z piskiem opon, to w ten sposób przyczyniamy się do szybszego zużywania bieżnika.
Wyczucie drgań w samochodzie nie jest niczym przyjemnym. Nie dość, że zmniejsza to komfort jazdy, to w dodatku świadczy o usterce, którą będzie trzeba naprawić. Przyczyn pojawienia się wibracji jest dużo i ciężko jest od razu stwierdzić, co jest ich przyczyną. Jednak w przypadku wibracji występujących już podczas postoju, mechanikowi jest prościej wskazać, co uległo uszkodzeniu.
Zdiagnozowanie przyczyn występujących wibracji podczas postoju nie jest aż tak trudne dla mechanika. Zazwyczaj za takie niedogodności odpowiadają poluzowane elementy m.in. układu wydechowego. Kolejną sprawą mogą być zużyte poduszki silnika lub skrzyni biegów.
Co powoduje więc drgania w samochodzie? Wibracje odczuwane na kierownicy mogą być spowodowane awarią maglownicy. Zwłaszcza jeśli jest ona zamontowana do sanek silnika, a nie do grodzi. Drgania mogą być również skutkiem uszkodzonych elementów silnika, takich jak wał korbowy, wałki wyrównoważające oraz koło dwumasowe. W przypadku dwumasy łatwo jest rozpoznać awarię, ponieważ na biegu jałowym drgania powinny być większe. Takiej usterce towarzyszy stukanie podczas przyspieszania. Przyczyną występujących wibracji na kierownicy może być również wyeksploatowane wspomaganie hydrauliczne. Możliwe, że poziom płynu jest zbyt niski lub doszło do uszkodzenia pompy.
W przypadku samochodów z silnikiem diesla przyczyną wibracji mogą być niesprawne wtryskiwacze. Ich usterka powoduje nierówną pracę silnika i drgania przenoszone są na układ kierowniczy. W dłuższej perspektywie czasu dochodzi do kolejnych uszkodzeń elementów odpowiedzialnych za tłumienie drgań. Natomiast w przypadku benzyniaków może dojść do uszkodzenia silniczka krokowego, który odpowiada za utrzymywanie odpowiedniego poziomu obrotów na biegu jałowym. Wówczas zauważymy falowanie obrotów, przygasanie silnika oraz drgania.
Wibracje samochodu podczas jazdy
Zdiagnozowanie przyczyn wibracji występujących podczas jazdy jest trudniejsze także w serwisie. Podczas jazdy próbnej mechanik może jedynie domyślać się co jest przyczyną wibracji i po dojechaniu do warsztatu musi zabrać się za badanie wszystkich obszarów pojazdu. Natomiast w przypadku drgań na postoju, mechanik może od razu zabrać się do sprawdzania podejrzanych części. W dodatku sprawdza je w momencie występowania drgań, co dodatkowo ułatwia mu pracę.
Najczęściej za występowanie wibracji podczas jazdy odpowiadają koła. Mogą one być źle wyważone i wówczas drgania wyczujemy na kierownicy oraz w całym aucie. Dalsza jazda z nie wyważonymi kołami przyczynia się do skracania żywotności opon, które również mogą generować wibracje. Stan ogumienia jest bardzo ważny, dlatego warto dbać o czystość opon oraz o odpowiednie ciśnienie w oponach. Na oponie mogą pojawić się pęknięcia i wybrzuszenia, które będą powodowały wibracje. Z kolei opony słabo napompowane również generują wyczuwalne drgania. Informację o zalecanej wartości ciśnienia w oponach możemy znaleźć w instrukcji obsługi, na naklejce na słupku przy drzwiach, klapce wlewu paliwa lub tabliczce znamieniowej przy kole zapasowym.
Warto zwrócić uwagę jeszcze na stan felg, ponieważ jeśli są one pokrzywione to również może powodować drgania. Przyczyną wibracji podczas jazdy może być jeszcze źle zamontowane koło, które nie opiera się na kołnierzu piasty i wisi na śrubach mocujących. Tak samo ma się sprawa, kiedy koło jest zbyt słabo przykręcone lub śruby się poluzowały.
Odchodząc już od kół – przyczyną wibracji podczas jazdy mogą być luzy w zawieszeniu i układzie kierowniczym. Jednym z najczęstszych problemów jest luz w przekładni kierowniczej, który wyczuć można już podczas postoju, a podczas jazdy będą występować wibracje – głównie na kierownicy. Luz na przegubach półosi napędowej również może odpowiadać za wibracje. W przypadku przegubu zewnętrznego wibracje występują podczas skręcania i przy niskich prędkościach. Natomiast przegub wewnętrzny generuje drgania przy większych prędkościach oraz może wystąpić dudnienie.
Za pojawienie się drgań mogą odpowiadać zużyte amortyzatory. Wibracje będą wyczuwalne zwłaszcza podczas nagłego przyspieszenia na nierównej drodze. Amortyzator wtedy nie daje rady wytłumić drgań i przenosi je głównie na kierownicę.
Drgania podczas przyspieszania mogą być skutkiem zużytych poduszek silnika. W takiej sytuacji drgania jakie generuje silnik nie są w ogóle tłumione, przez co czuć je w całym samochodzie.
Wibracje przy hamowaniu
Wibracje mogą wystąpić również podczas słabego i średniego hamowania. Oznacza to, że doszło do skrzywienia tarcz hamulcowych. W przypadku skrzywienia tarcz przednich wibracje wyczujemy na kierownicy, a w przypadku tarcz tylnych – na całym nadwoziu. Czasami wibracje są wyczuwalne na pedale hamulca. Podobnie dzieje się w przypadku aut z hamulcami bębnowymi, które mogą się nierówno zużywać i wówczas również będą generować drgania.
Upalny letni dzień, matka trzyma dziecko na rękach i zmierza do samochodu. Odkłada niemowlę do auta, a podczas zapinania go pasami kluczyk daje dziecku. Po zapięciu zamyka drzwi, idzie do drzwi kierowcy, ciągnie za klamkę, a tu lipa – drzwi są zamknięte. Upał, czarny samochód, dziecko w środku, drzwi zamknięte… Scena jak z reklam uświadamiających jak niebezpiecznie jest w zamkniętym samochodzie latem, ale niestety, taka sytuacja wydarzyła się w rzeczywistości, a ja byłam świadkiem.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Do matki dołączył jeszcze prawdopodobnie ojciec dziecka, który jak tylko zobaczył co się stało, chciał pobiec po pomoc do sklepu, ale matka zachowała spokój i stojąc obok szyby dziecka pokazywała mu, że ma nacisnąć przycisk. Po kilku próbach pokazywania gestu naciskania kluczyka dziecko otworzyło drzwi, a rodzice odetchnęli z ulgą. Gratulację dla mamy, która zachowała spokój i obyło się bez wybicia szyby, choć pewnie znajdą się osoby, które i tak uznają, że było to nierozsądne.
Zatrzaśnięty kluczyk w aucie – sposoby na otworzenie zatrzaśniętego samochodu
Jeżeli zatrzaśniemy kluczyk w samochodzie to najprostszym sposobem jest pójście po kluczyk zapasowy, o ile taki posiadamy i jesteśmy dość blisko miejsca, w którym się znajduje. Jeśli jednak nie mamy kluczyka lub jesteśmy zbyt daleko, a nie ma kto nam go przywieźć to mamy kilka metod na otwarcie samochodu bez kluczyka.
Pierwszą i najskuteczniejszą metodą jest skorzystanie z usługi awaryjnego otwarcia auta, za którą możemy zapłacić 100-400 złotych. Korzystając z usługi mamy niemal stu procentową pewność, że samochód zostanie otwarty bezinwazyjnie, czyli bez zniszczenia zamka. Dlatego lepiej nie majstrować przy zamku samodzielnie, ponieważ jeśli coś uszkodzimy, to koszt za taką usługę może wynieść więcej.
Jeżeli z jakiś względów nie chcemy lub nie możemy skorzystać z fachowej pomocy, to możemy pobawić się w złodzieja własnego auta. Jednak otwieranie zatrzaśniętego auta w ten sposób nie jest łatwe, ponieważ aby zacząć operację musimy sprawić, aby szyba opuściła się na tyle szeroko, by zmieścił się w niej drucik. Jeśli uda nam się uchylić delikatnie szybę, to będziemy potrzebować drut i na jednym z jego końców musimy go odgiąć w taki sposób, aby powstał haczyk. Możemy wykorzystać do tego również druciany wieszak, który wystarczy tylko wyprostować i hak będziemy mieć już gotowy. Tak uformowany drut wkładamy przez szczelinę i próbujemy zahaczyć go o rygiel drzwi lub klamkę. Jak już nam się to uda, to wystarczy pociągnąć, a drzwi powinny się otworzyć.
Ostatnim sposobem jest jeszcze skorzystanie z zestawu do awaryjnego otwierania samochodu, którego ceny rozpoczynają od 100 złotych. Proces otwierania opiera się na podważeniu drzwi za pomocą poduszki, którą pompuje się, aby drzwi się uchyliły i stworzyły szczelinę, w którą włoży się drut. W zestawie znajdują się druty o różniej długości oraz możemy te druty ze sobą łączyć, przez co możemy je dopasować do własnych potrzeb. Niestety skorzystanie z takiego zestawu nie daje nam gwarancji, że poradzimy sobie z otwarciem pojazdu za pierwszym razem i bezinwazyjnie. Dlatego lepiej jest już skorzystać z usługi fachowców, którzy poradzą sobie z otwarciem samochodu, a zapłacimy mniej więcej tyle samo co za zestaw.
Jeżeli jednak nie możemy skorzystać z powyższych metod, to pozostaje nam zniszczenie zamka za pomocą wiertarki lub zbicie szyby. Jeśli decydujemy się na wybicie szyby, to nigdy nie wybierajmy do tego szyby kierowcy, ponieważ zbita szyba wyląduje na fotelu, a pozbieranie jej kawałków zajmie dużo czasu. Dlatego, aby zaoszczędzić czas lepiej jest wybić tylne szyby.
Nagar to osad gromadzący się w silnikach spalinowych. Problem z nagromadzeniem się osadu występuje zarówno w silnikach benzynowych, jak i w silnikach diesla. W jaki sposób on powstaje i jak usunąć go z silnika?
Jak powstaje nagar?
Nagar powstaje poprzez złe spalanie mieszanki paliwowo – powietrznej. Przy silnikach z bezpośrednim wtryskiem powodem osadzania się nagaru na zaworach jest sposób dostarczania paliwa. Ze względu, że benzyna trafia od razy do komory i nie obmywa zaworów, nagar się na nich gromadzi. A to z kolei prowadzi do ograniczenia dostępu powietrza, co skutkuje nieprawidłowym spalaniem mieszanki.
Pojawianie się nagaru jest również skutkiem poruszania się autem tylko po mieście oraz na krótkich dystansach. Podczas tak powolnych, monotonnych i krótkich przejażdżek nie dochodzi do naturalnego pozbywania się nagaru, co skutkuje jego nagromadzeniem.
Wymiana oleju również ma wpływ na pojawianie się nagaru w silniku. Zbyt długie zwlekanie z wymianą oleju silnikowego sprzyja powstawaniu nagaru. Ponadto oszczędzając na serwisowaniu auta często korzystamy z mało fachowych serwisów, które nie zwracają uwagi na zaktualizowanie oprogramowania sterownika silnika. Niestety to prowadzi do nieprawidłowej pracy silnika, a z tym wiąże się niewłaściwe spalanie mieszanki, a to z kolei wiąże się z powstawaniem osadu. Do nieprawidłowego spalania mieszanki paliwowo-powietrznej przyczynia się również nieprawidłowa praca rozrządu. Dlatego też powinniśmy dbać o te elementy, a zwłaszcza o łańcuch, który może się rozciągać.
Nagar w silniku – objawy
Nagromadzenie się nagaru objawia się na kilka sposobów. Łatwymi do rozpoznania przez nas są: wyczuwalny spadek mocy, nierówna praca silnika oraz zwiększone zużycie paliwa. Ponadto o pojawieniu się nagaru na zaworach świadczą pojawiające się problemy układu zapłonowego (m.in. wypadanie zapłonów) oraz nieprawidłowy skład spalin.
Jak zapobiegać gromadzeniu się nagaru?
Skoro główną przyczyną powstawania nagaru jest złe spalanie mieszanki, to oczywiste jest, że należy dbać o silnik. Przede wszystkim powinniśmy regularnie odwiedzać warsztaty, które odpowiednio zajmą się całą jednostką. Nie należy tylko dbać o wymianę oleju i filtra, ale również o całą pracę silnika m.in. mechanicy powinni aktualizować oprogramowanie silnika.
Jak usunąć nagar z silnika?
Najprostszym sposobem na pozbycie się go jest tzw. płukanie silnika. Polega na bezpośrednim wlewaniu substancji chemicznych do silnika. Zazwyczaj przeprowadza się to podczas wymiany oleju, jeśli dopłacimy kilkadziesiąt złotych.
Kolejnym sposobem jest tzw. wodorowanie silnika. Polega ono na wprowadzeniu do jednostki mieszanki gazów, które spowodują zwiększenie temperatury spalin. Dzięki większej temperaturze nagar zostanie zamieniony w gaz i wraz z spalinami wydalony. Jednak nie gwarantuje to całkowitego wyczyszczenia silnika, ponieważ wyczyszczą się tylko elementy przez które przechodzi gaz.
Najlepszy sposób na wyczyszczenie silnika, polega na demontażu silnika i wyczyszczeniu wszystkich części ręcznie lub mechanicznie. Jednak ten sposób stosuje się już w sytuacji, gdy silnik ma poważne problemy i nie da się go wyczyścić inaczej.
Świeca zapłonowa jest ostatnim elementem układu zapłonowego. Odpowiedzialna jest za wytworzenie iskry, która spowoduje zapłon mieszanki paliwowo-powietrznej. Zazwyczaj zapomina się o ich wymianie, a to one odpowiadają za sprawność silnika, moc, a nawet zużycie paliwa.
Świece różnią się między sobą wymiarem, rodzajem gwintu oraz połączeniem z fajką. Dlatego też, powinniśmy dobrać odpowiednie świece samochodowe do konkretnego silnika. Informacje jakie świece powinniśmy zamontować znajdziemy w instrukcji obsługi auta oraz w katalogach producentów świec.
Co ile wymienia się świece zapłonowe?
Na rynku znajdziemy trzy rodzaje świec o różnej żywotności. Najtańszym produktem jest świeca niklowa, która wytrzymuje od 20 do 30 tys. km. Natomiast za najlepsze świece zapłonowe uważa się świece irydowe i platynowe, które są również najdroższymi produktami. Jednak wraz z ceną wiąże się wytrzymałość świec, tak więc mogą one wytrzymać co najmniej dwa razy więcej niż świece niklowe. Najczęściej wytrzymują one od 60-100 tys. kilometrów.
Jakie są objawy zużycia świec zapłonowych?
Po pierwsze zauważymy nierównomierną pracę silnika. Objawia się to m.in. pracą na nie wszystkich cylindrach oraz szarpaniem podczas nagłego przyśpieszenia. Objawy te nasilają się zazwyczaj podczas deszczu oraz przy niskich temperaturach. Sygnałem zużytych świec może być również zwiększone spalanie paliwa, spadek mocy oraz trudność z odpaleniem silnika.
Jak samodzielnie sprawdzić stan świec zapłonowych?
Stan świec zapłonowych możemy stwierdzić już po samym ich obejrzeniu – dobre świece zapłonowe powinny być suche, a elektrody powinny mieć kolor jasnobrązowy. Natomiast, jeśli na świecy zauważymy czarny nagar lub olej to oznacza, że świeca wymaga wymiany. Ponadto niedziałająca świeca będzie znacząco różnić się temperaturą – będzie ona od pozostałych świec zimniejsza. Zbadać to możemy tylko i wyłącznie zaraz po zgaszeniu silnika, ponieważ po kilku minutach temperatura pozostałych świec również spadnie.
Następnie należy sprawdzić odstęp pomiędzy elektrodą środkową a masową. Odstęp powinien wynosić od 0,4 do 0,8 mm. W przeciwnym razie może to uniemożliwić przeskok iskry. Stan świecy możemy sprawdzić również poprzez włożenie jej do tzw. fajki i oprzeć o metalowy element silnika. Następnie należy włączyć zapłon i poprzez ciągnięcie za pasek klinowy obracać wał korbowy. Po pełnym takim obrocie powinniśmy usłyszeć charakterystyczny dźwięk, a nawet można zauważyć iskrę. Jeśli nie usłyszmy dźwięku, to jest to znak, że świeca jest już zużyta.
Podczas palenia papierosów wydziela się dym, który może wchłonąć m.in. w tapicerkę, dywaniki oraz podsufitkę. Niestety otworzenie okna podczas palenia nie pomoże w uniknięciu pozostawienia nieprzyjemnego zapachu wewnątrz auta. Na szczęście istnieje kilka sposobów, które są bardziej i mniej skuteczne w walce z zapachem papierosów.
Jak odświeżyć zapach w samochodzie, żeby nie było czuć dymu tytoniowego?
Jeżeli chcemy samodzielnie poradzić sobie z nieprzyjemnym zapachem to zacznijmy od dokładnego wyczyszczenia wnętrza. Odkurzmy porządnie wnętrze, wyciągnijmy dywaniki i otwórzmy wszystkie drzwi, aby wnętrze mogło się wywietrzyć. Jeśli mamy taką możliwość to możemy zostawić tak pojazd na cały dzień. Nie zapomnijmy też o wyczyszczeniu popielniczki, którą najlepiej jest umyć pod bieżącą wodą.
W sytuacji, kiedy wywietrzenie wnętrza nie pomoże, to musimy zabrać się do cięższej pracy, czyli wyczyszczenia tapicerki. Do tego warto użyć specjalnych preparatów, których ceny rozpoczynają się od 30 złotych, a mogą kończyć na około 100 złotych. Dany preparat polecam przetestować najpierw na małym fragmencie, aby uniknąć ewentualnego odbarwienia się tapicerki.
Dodatkowo możemy samodzielnie wykonać pochłaniacz zapachów do auta. W tym celu będzie potrzebny nam woreczek, do którego należy wsypać mieloną kawę lub miska, do której nalewa się ocet spirytusowy lub winny. Natomiast jeśli domowy pochłaniacz zapachów nie zadziała i nieprzyjemny zapach w samochodzie nadal będzie się utrzymywał, to warto zakupić neutralizator zapachów do auta. Ceny neutralizatorów do samochodu rozpoczynają się od 50 złotych.
Niestety pozbywanie się zapachu tytoniu jest dość czasochłonne, dlatego jeśli nie mamy tyle wolnego czasu lub chęci możemy skorzystać z profesjonalnej usługi firmy zajmującej się czyszczeniem tapicerki. Ceny za taką usługę zaczynają się od 200 złotych, ale pracownicy zajmą się wszystkimi elementami, w które wchłonął dym papierosowy, czyli fotelami, podsufitką i wykładziną podłogową. Po tak wyczyszczonym wnętrzu możemy skorzystać dodatkowo z usługi ozonowania wnętrza, podczas którego pozbędziemy się nie tylko zapachu papierosów, ale również pleśni, grzybów, bakterii, roztoczy i pyłków kwiatów. W dodatku ozonowanie nie pozostawia żadnych chemicznych pozostałości – jest ekologiczne.
Istnieje też sposób na pozbycie się dymu tytoniowego za pomocą ultradźwięków. W tym celu korzysta się ze specjalnego urządzenia, które rozbija preparat czyszczący na tak małe kropelki, że wnikają one w najmniejsze miejsca wnętrza pojazdu. Koszt takiej usługi może wynieść od 80-150 złotych.
Obowiązek posiadania apteczki samochodowej dotyczy kierowców autobusów, taksówek, pojazdów nauki jazdy i egzaminacyjnych – ale nas „zwykłych” kierowców to nie dotyczy. Jednak warto ją zawsze mieć przy sobie zwłaszcza, że w żaden sposób jej obecność w samochodzie nam nie przeszkadza, a w razie wypadku może nam się przydać.
W dobrze wyposażonej apteczce znajduje się instrukcja jak postępować w razie obrażeń ciała oraz podstawowy zestaw ratunkowy do opatrywania ran i złamań. Dlatego, jeśli posiadamy już apteczkę to warto spojrzeć czy mamy w niej wszystko i ewentualne braki uzupełnić.
Apteczka do samochodu powinna zawierać koc ratunkowy, który w razie wypadku będzie chronił poszkodowanego przed wyziębieniem. Ponadto, aby zabezpieczyć drobne rany apteczka zawiera plastry różnej wielkości. W skład wchodzi również jałowy opatrunek, który przyda nam się do opatrzenia poważniejszych ran.
Pozostałe wyposażenie apteczki samochodowej to:
bandaże
trójkątna chusta
opaski elastyczne
ustnik do sztucznego oddychania
lateksowe rękawiczki
nożyczki z zaokrąglonymi końcami
Leki przeciwbólowe nie znajdują się w standardowym wyposażeniu, ale warto je dołożyć. Jednak należy pamiętać, że mają one datę ważności oraz mogą być narażone na nadmierne ciepło lub zimno, co może spowodować, że nie będą nadawać się do spożycia. Dodatkowo warto wyposażyć apteczkę lub po prostu mieć zawsze w aucie kamizelkę odblaskową oraz latarkę. Te dwa przedmioty na pewno będą nam potrzebne gdybyśmy udzielali pomocy w nocy.
Ile kosztuje apteczka samochodowa?
Pomimo tego, że apteczka nie jest obowiązkowa, posiada ją większość kierowców. Natomiast, jeśli jej nie posiadamy, to łatwo ją nabędziemy w większym markecie, na stacji benzynowej lub przez internet. Ich ceny wahają się w granicach od 20-60 złotych. Jednak trzeba uważać co kupujemy, ponieważ nie we wszystkich apteczkach samochodowych znajdują się najpotrzebniejsze rzeczy.
Samochody przed nałożeniem lakieru są odpowiednio zabezpieczane przed korozją. Fabryczna ochrona polega na naniesieniu warstwy cynku o grubości 5-10 mikrometrów za pomocą natrysku lub kąpieli, która jest najskuteczniejszą metodą zabezpieczania auta. Podczas kąpieli roztwór dostaje się w miejsca, które podczas natrysku są niedostępne, przez co pojazd jest lepiej zabezpieczony przed wystąpieniem korozji. W ten sposób przygotowany pojazd jest pokrywany farbą antykorozyjną, po czym wygrzewa się go w piecu, aby farba wyschła. Niestety ze względu na wysoki koszt tego zabiegu producenci nie zawsze wykonują go z odpowiednią dokładnością.
Nowsze samochody są lepiej zabezpieczane niż to miało miejsce kiedyś, a przyczyniają się do tego m.in. lepsze stopy matali lub aluminium, lepsze techniki spawania oraz zrobotyzowanie procesu lakierniczego. To przekłada się też na to, że producent jest skłonny wystawiać coraz dłuższe gwarancje na perforacje, czyli na wypadek korozji elementów nadwozia. Jednak tkwi w tym pewien haczyk, mianowicie perforacja dotyczy korozji powstającej od środka, czyli gwarancja zostanie uznana, jeśli element przerdzewieje na wylot. Nie jest więc gwarancją, która oznacza, że blacha nie będzie rdzewieć.
Jednymi z najbardziej podatnych na rdzę pojazdów są samochody dostawcze oraz pickupy. Ich właścicielom zaleca się skorzystanie z usługi konserwacji podwozia. Te auta mają zazwyczaj cienką warstwę lakieru i często nie są ocynkowane. Do szybszego rdzewienia tych aut przyczynia się ich użytkowanie, gdyż zazwyczaj korzysta się z nich w każdych warunkach oraz nie są przechowywane w garażu – są tzw. „wołami roboczymi”.
Ile trwa konserwacja podwozia i jak wygląda?
Proces konserwacji rozpoczyna się od dokładnego umycia pojazdu za pomocą myjki ciśnieniowej. Następnie suszy się pojazd, a w miejsca korozji nakłada się preparaty blokujące dalsze jej rozprzestrzenianie. Po wyschnięciu preparatów, za pomocą pistoletów nakłada się ok. 2-milimetrową warstwę ochronną, która zastyga po ok. 12 godzinach.
Jak widać proces zabezpieczania antykorozyjnego podwozia składa się z kilku etapów. Dlatego w zależności od stanu podwozia i pracochłonności proces konserwacji może zająć od 2-3 dni.
Konserwacja podwozia – cena
Od fachowców warto dowiedzieć się z jakich środków zabezpieczających skorzystali i za jaki czas będzie trzeba ponownie wykonać konserwację – zazwyczaj taka powłoka wystarcza od 3 do 6 lat. Profesjonalna konserwacja podwozia w zależności od warsztatu i pojazdu może kosztować od 500 złotych do 2000 złotych. Takie zabezpieczenie podwozia daje pewność, że przez kilka sezonów nie zobaczymy nieładnych bąbli rdzy na swoim samochodzie.