Po czym rozpoznamy nową Kię Sportage? Po dwóch ogromnych ekranach.
Dwa 12,3-calowe ekrany ciekłokrystaliczne z grafiką wysokiej trafiły do nowej Kii Sportage. Są ze sobą połączone w jeden element, który podzielono na dwa co do funkcji. Lewy odpowiada za wskaźniki, a prawy za obsługę samochodu.
Kia Sportage 2022, fot. materiały prasowe / Kia
Wnętrze samochodu zostało zaprojektowane tak, by zapewnić pasażerom jak największą funkcjonalność i komfort podróżowania. Przykładowo, sterowanie hamulcem postojowym przeniesiono na lewą stronę, by zapewnić więcej miejsca do zagospodarowania na tunelu środkowym, gdzie znalazło się między innymi duże pokrętło do obsługi automatycznej skrzyni biegów oraz przyciski do włączania i wyłączenia funkcji dotyczących jazdy czy podgrzewania i wentylacji foteli.
Kia Sportage oferuje bezprzewodowe aktualizacje zarówno map, jak i oprogramowania. Do samochodu trafiać będą informacje o pogodzie, ruchu drogowym czy cenach na konkretnych stacjach paliw. Aplikacja Kia Connect na smartfony umożliwia użytkownikom zdalne połączenie z samochodem.
Nowa Kia Sportage trafi do sprzedaży w drugiej połowie grudnia 2021 roku.
Wuling NanoEV to elektryczny samochód z Chin, którego cena jest wyjątkowo atrakcyjna. Wystarczy 9,9 yuana, żeby złożyć zamówienie na Wulinga NanoEV, czyli jakieś 6 złotych.
Elektryczny Wuling NanoEV to dwumiejscowy samochodzik, który ma służyć za środek transportu pokoleniu Z. Wymiary NanoEV to 2500/1526/1616 mm i 1600 mm rozstawu osi. Minimalny promień skrętu to 3,8 metra.
Wuling NanoEV na jednym ładowaniu ma, według normy NEDC, przejechać aż 305 kilometrów. Brzmi to dość nieprawdopodobnie. Po wyposażeniu go w ładowarkę o mocy 6,6 kW samochodzik naładuje się do pełna w 4,5 godziny. Bateria ma mieć opcję wstępnego podgrzewania przy niskich temperaturach.
Wuling NanoEV, fot. CarNewsChina
Cena? Niezwykle konkurencja. Podobno Wuling NanoEV ma kosztować 3100 dolarów, co w przeliczeniu na złotówki daje 12,5 tysiąca złotych. 12,5 tysiąca złotych za samochód elektryczny! Niemożliwe? A jednak!
Żyjemy w czasach motoryzacyjnej transformacji. Lancia, będąca dziś marką jednego modelu, za kilka lat będzie oferować kierowcom nowe, elektryczne modele. W rozmowie z portalem Automotive News Europe Lancii, Luca Napolitano, powołany do poprowadzenia firmy po fuzji koncernów PSA i FCA, wyznał jaki Stellantis ma plan na markę i jej powrót do świetności.
W najbliższych latach Lancia ma zamiar rozbudować gamę modelową i wyjść poza lokalny, włoski rynek. Luca Napolitano zdradził, że nowe modele będą wyróżniać się czystą, prostą stylistyką o włoskim charakterze. Przyznał też, że powstaną we współpracy z DS-em i Alfą Romeo, które tak jak Lancia mają być pozycjonowane przez Stellantisa w wyższych segmentach rynku.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze namacalne efekty działań będą widoczne już w 2024 roku. Wtedy na drogi ma wyjechać nowy Ypsilon – pierwszy model marki dostępny z elektrycznym napędem i ostatni ze spalinowym.
W 2026 roku Lancia planuje wypuszczenie kompaktowego, elektrycznego crossovera, który miałby być flagowym modelem marki. Dwa lata później do gamy ma dołączyć nowe wcielenie legendarnej Delty, także elektryczne.
Streetfighter V2 powstał na bazie Ducati Panigale V2. Nowe ustawienia zawieszenia i dłuższy o 16 mm jednostronny wahacz mają zapewnić większą stabilność w codziennym użytkowaniu. To, co pozostało bez zmian w stosunku do Panigale V2, to elektronika. Na pokładzie Streetfightera V2 znajduje się między innymi quickshifter działający w górę i w dół, kontrola trakcji i Cornering ABS.
Całość waży 178 kilogramów, co daje zdecydowanie wystarczający stosunek mocy do masy.
Sercem Ducati Streetfighter V2 jest silnik Superquadro, będący typową dwucylindrową jednostką napędową od Ducati. Jej cylindry rozwarte są pod kątem 90 stopni i generują 153 KM przy 10 750 obr./min. Przy 9 000 obr./min. dostępny jest maksymalny moment obrotowy wynoszący 101 Nm.
Ducati Streetfighter V4 SP
Ducati Streetfightera V4 SP to wariacja na temat modelu Panigale V4 SP.
Obręcze są lżejsze aż o 1,4 kilograma, co znacząco poprawi prędkość składania się w zakręty. Do tego na wyposażeniu znajduje się suche sprzęgło STM-EVO SBK i zaciski hamulcowe Brembo Stylema R. Motocykl wyposażony jest także w półaktywne zawieszenie Ohlins. Streetfighter V4 SP waży 196 kilogramów w stanie gotowym do jazdy i jest to masa motocykla homologowanego.
Ferrari ma bogatą tradycję tworzenia modeli 1 of 1, które są hołdem dla bogatej historii marki i pokazem kunsztu inżynierów z Maranello. Włoski producent nie zamierza z niej rezygnować i prezentuje Ferrari BR20.
Ferrari BR20, fot. materiały prasowe / Ferrari
Ferrari BR20 jest oparte na modelu GTC4Lusso, który niedawno został wycofany z produkcji. Dzięki opadającej linii dachu, auto prezentuje się naprawdę pięknie, nawiązując do modeli z lat 50. i 60. W porównaniu do GTC4Lusso BR20 jest dłuższe o osiem centymetrów, atrapa chłodnicy jest nieco szersza i ma dodatkowe wloty powietrza, a lampy są nieco krótsze. Z tyłu zamiast nadwozia w stylu shooting brake, mamy do czynienia z fastbackiem. 20-calowe felgi zostały zaprojektowane specjalnie do tego modelu, nie znajdziemy ich na żadnym innym Ferrari.
Wnętrze Ferrari BR20 wykończono w pięknej ciemnobrązowej skórze. Elementy dekoracyjne są wykonane z włókna węglowego i drewna. W GTC4Lusso z tyłu znajdowały się dwa miejsca dla pasażerów, w BR20 ich zabraknie, a zamiast nich znalazło się tam sporo miejsca na bagaż.
Ferrari BR20, fot. materiały prasowe / Ferrari
Trzeba przyznać, że stalowosrebrny lakier w połączeniu ze srebrnymi felgami i brązowym kokpitem tworzy ciekawą mieszankę, nie zbyt powszechną dla marki z Maranello.
Ferrari BR20, fot. materiały prasowe / Ferrari
Niestety, Ferrari nie zdradza nic na temat danych technicznych. Można się jednak spodziewać, że są one identyczne jak w GTC4Lusso. Pod maską Ferrari BR20 powinno znajdować się wolnossące V12, które oferuje blisko 690 KM. Moc trafia na wszystkie cztery koła.
Na pierwszy rzut oka Grandeur Concept niewiele różni się od oryginału. Jeśli jednak przyjrzymy się detalom, zauważymy w jak wspaniały sposób Hyundai połączył przeszłość z nowoczesnością. Z zewnątrz Grandeur Concept wyróżnia się pełnym oświetleniem LED, gdzie diody przybierają kształt pikseli. To charakterystyczny wzór dla nowych Hyundaiów z elektrycznym napędem, stosowany na przykład w Ioniqu 5.
Jeszcze ciekawiej prezentuje się wnętrze limuzyny z bursztynowym, ambientowym oświetleniem LED na boczkach, kokpicie, a nawet podsufitce. Wzrok przykuwają też pokryte grubym welurem czerwone fotele, które wyglądają jakby wyjęto je z hotelowego lobby lat 80.
Deska rozdzielcza jest dość minimalistyczna, a uwagę zwracają głównie ekrany. Zamiast zegarów mamy jeden ekran, drugi – pionowy – znajduje się w dolnej części kokpitu. Oczywiście oba są dotykowe, na próżno szukać tu fizycznych przycisków.
Grandeur Concept napędza jednostka elektryczna o nieznanych parametrach w końcu nikt nie będzie tym autem jeździł. Samochó nie ma szans na produkcję, on ma tylko cieszyć oko.
Mercedes-Benz we współpracy z nowojorską marką Proenza Schouler zaprojektował kolekcję kapsułową „The Power of Two”. Czym jest kolekcja kapsułowa? To ubrania, które możesz zestawiać na róże sposoby, odkrywając coraz to nowe stylizacje, używając ciągle tych samych modeli.
The Power of Two: Mercedes-Benz & Proenza Schouler, fot. materiały prasowe / Mercedes
Czerpiąca inspirację z podróży i otwartej drogi, limitowana kolekcja kapsułowa „The Power of Two” składa się z siedmiu neutralnych pod względem płci ubrań, stworzonych z myślą o potrzebach luksusowego podróżnika.
Każdy element kolekcji to studium kolor, które odzwierciedla pasję obu marek do luksusowych materiałów i wyjątkowego designu. Koce z kaszmiru z recyklingu, oliwkowo- zielony trencz z ekologicznej bawełny, dzianinowy golf czy koszulka z ekologicznej bawełny na nowo interpretują podróżniczy styl. Wszystkie ozdobione są subtelnymi detalami z gwiazdą Mercedesa.
The Power of Two: Mercedes-Benz & Proenza Schouler, fot. materiały prasowe / Mercedes
Gwiazdą kampanii „The Power of Two” jest hollywoodzka aktora, Laura Dern, u której boku występuje syn Ellery Harper. Podróż matki i syna elektrycznym Mercedesem EQS wzdłuż wybrzeża, tworzy senną scenerię wizualnych wrażeń z kapsułowej kolekcji Mercedes-Benz i Proenza Schouler.
The Power of Two: Mercedes-Benz & Proenza Schouler, fot. materiały prasowe / Mercedes
To, co kierowca widzi na drodze, zawsze jest ściśle uzależnione od jego koncentracji uwagi. Kiedy podczas jazdy skupiamy się na przykład na prowadzeniu rozmowy, możemy przeoczyć coś o wiele ważniejszego, co dzieje się na drodze, niezależnie od tego, czy za szybą jest noc czy dzień. Warto pamiętać, że nawet przy dobrej widoczności nieuwaga kierującego może uniemożliwić zarejestrowanie zagrożenia.
Niektórzy kierowcy mogą nie dostrzegać na drodze obiektów, których nie spodziewają się zobaczyć, mimo że znajdują się one w zasięgu wzroku, czasem nawet na wprost. Zjawisko tzw. ślepoty pozauwagowej może występować w sytuacji, gdy tak bardzo skupiamy się na wykonywaniu konkretnego zadania, że może dochodzić do obniżenia zdolności postrzegania innych bodźców wzrokowych. Widzimy wtedy o wiele mniej niż nam się wydaje. Gdy dotyczy to kierującego, który koncentruje się na innym zadaniu niż prowadzenie samochodu (np. rozmowie przez telefon), może to skutkować niezauważeniem pieszego, rowerzysty, motocyklisty czy zwierzęcia zbliżającego się do drogi. Adam Bernard, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault, radzi:
Ważne jest, aby w czasie jazdy unikać wszelkiego rodzaju rozproszeń. Bądźmy obecni myślami tu i teraz, bo skupienie uwagi i obserwacja drogi to podstawa. Dostosujmy prędkość i technikę jazdy do panujących warunków oraz naszych możliwości, na które warto spojrzeć surowym okiem. Nie dajmy się zaskoczyć nagłym pojawieniem się na drodze przeszkody, aby nie okazało się, że zbyt późno zareagujemy na zagrożenie.
ZNAJOMOŚĆ TRASY NIE ZAWSZE POMAGA
Nie bez wpływu na uwagę kierującego pozostaje znajomość otoczenia, po którym się porusza. Przemieszczając się codziennie tymi samymi trasami, wiemy doskonale, gdzie spodziewać się zwiększonego ruchu pieszych i gdzie znajdują się newralgiczne miejsca takie jak szkoły czy place zabaw, dzięki czemu z dużym wyprzedzeniem możemy przewidzieć, kiedy należy zwolnić i wzmożyć czujność. Na znajomej trasie nasze reakcje za kierownicą są w określonych sytuacjach szybsze, łatwiej nam też uniknąć kolizji, gdy jest ciemno lub w trudnych warunkach atmosferycznych.
Okazuje się jednak, że choć znajomość otoczenia w wielu sytuacjach pomaga kierowcy, to jest on także narażony na zakłócenie postrzegania. Na wielokrotnie pokonywanych, dobrze znanych drogach kierowca może widzieć to, co spodziewa się tam zobaczyć, a niekoniecznie to, co rzeczywiście widać. Wraz z praktyką kierujący poświęca mniej czasu na obserwację drogi, którą dobrze zna oraz znaków drogowych, pozwalając sobie na niebezpieczne rozproszenie uwagi.
Komuś, kto nigdy nie siedział za kierownicą, może wydawać się, że kierowca zawsze wszystko widzi, niezależnie od pory dnia i pogody. Tymczasem na słabo oświetlonej drodze po zmierzchu trudno jest odpowiednio wcześnie dostrzec pieszego. Nawet w ciągu dnia pieszy w ubraniu zlewającym się kolorystycznie z otoczeniem może być nie do wychwycenia wzrokiem. Piesi nie zawsze zdają sobie sprawę, że mogą być dla kierowcy naprawdę mało widoczni. Jeśli dodać do tego gorszą pogodę, która negatywnie wpływa na widoczność i skutkuje wydłużeniem drogi hamowania, nietrudno o wypadek.
Dlatego piesi powinni zadbać o to, aby można było ich zauważyć z daleka. Sprzyja temu noszenie odblasków, kamizelki lub na przykład opasek odblaskowych. Co prawda przepisy nakazują używanie elementów odblaskowych pieszym poruszającym się po drodze po zmierzchu poza obszarem zabudowanym, chyba że poruszają się oni po drodze przeznaczonej wyłącznie dla pieszych lub po chodniku, jednak bardzo wiele osób lekceważy ten obowiązek. Dodatkowo ciemne ubranie pieszych nie ułatwia zadania kierującym. Pamiętajmy, że aby noszone odblaski spełniały swoją rolę i były dobrze widoczne, należy je umieścić na wysokości kolan, dłoni, w okolicy klatki piersiowej i pleców.
Radiowóz jaki jest każdy widzi. Oznakowane samochody polskiej policji mają barwę srebrną lub granatową i dzięki charakterystycznemu malowaniu wyróżniają się na drodze. Mieliście kiedyś problem z rozpoznaniem, czy jakiś samochód jest oznakowanym radiowozem? Według Ministerstwa Infrastruktury jest to prawdopodobne, więc jego urzędnicy chcą zaproponować rozwiązanie tego problemu.
W wykazie prac legislacyjnych Ministerstwa Infrastruktury znajduje się punkt dotyczący opracowania nowelizacji rozporządzenia w sprawie warunków technicznych pojazdów i zakresu ich niezbędnego wyposażenia. Nowy przepis ma określić szczegóły dotyczące ich przyszłego wyglądu.
Po zmianach nowe radiowozy policji mają być lepiej widoczne. Samochody będą wyłącznie srebrne, a w celu poprawy widoczności przewiduje się zwiększenie liczby ostrzegawczych sygnałów błyskowych. W tym momencie przepisy pozwalają na stosowanie do 10 takich elementów. Po nowelizacji granicą ma być liczba 30. Wprowadzony zostanie także wzór dodatkowego oznakowania elementami odblaskowymi, by radiowozy były lepiej widoczne nocą. W rozporządzeniu czytamy:
Pojazd Policji będzie posiadał tylko jeden wzór oznakowania, srebrną barwę nadwozia z odblaskowym niebieskim pasem wyróżniającym z białymi elementami odblaskowymi barwy białej. Na pojeździe Policji będzie można umieszczać dodatkowe elementy odblaskowe w postaci pasów barwy żółto-zielonej fluorescencyjnej
Rozporządzenie ma również znieść wymagania dotyczące koloru tła i barwy napisu „POLICJA” umieszczonego na dachu pojazdu.
W 2019 roku zaprezentowała radiowóz z żółtymi dodatkami, podobnymi do tych, jakie stosują służby w innych europejskich krajach. Jaskrawy kolor poprawia widzialność takiego pojazdu, a w nocy z daleka widoczna jest niemal cała jego sylwetka. Wtedy policja jedynie testowała i rozważała wprowadzenie takiego wzoru, niewykluczone jednak, że to właśnie tak będą wyglądać nowe radiowozy.
Zgodnie z założeniem projekt rozporządzenia ma być gotowy w pierwszym kwartale 2022 roku.
Ford drugi miesiąc z rzędu był najlepiej sprzedającą się marką samochodów w Stanach Zjednoczonych. Ford cały czas rozwija swoją sprzedaż do klientów indywidualnych. Sprzedaż względem września 2021 roku wzrosła ona o 16,2%, co stanowi wzrost o 1,6 punktu procentowego w całkowitej sprzedaży marki.
32% sprzedaży do klientów indywidualnych w październiku pochodziło z wcześniej złożonych zamówień. To zdecydowana poprawa w porównaniu z jedynie 6% w analogicznym okresie ubiegłego roku. Jest to także trzeci miesiąc z rzędu, gdy ponad 30% sprzedaży detalicznej Forda zrealizowano z wcześniej złożonych zamówień.
Ogromną popularnością cieszą się SUV-y Forda, które zdominowały rynek. Flagowe SUV-y Forda odnotowały najlepszy poziom sprzedaży do klientów indywidualnych w październiku od 21 lat. Doskonałymi wynikami mogą pochwalić się Bronco, Bronco Sport i Mustang Mach-E, których łączna sprzedaż w październiku wyniosła 19 413 egzemplarzy.
Ford drugi miesiąc z rzędu był najlepiej sprzedającą się marką samochodów w Stanach Zjednoczonych, fot. materiały prasowe / Ford
Ford znalazł nabywców na 70 002 nowe SUV-y – to najlepszy wynik w tym segmencie spośród wszystkich marek. Sprzedaż Bronco Sport wyniosła 9 201 egzemplarzy i była wyższa od łącznej sprzedaży głównych konkurentów – Jeepa Cherokee i Compass – razem wziętych.
Znakomicie sprzedają się także pick-upy z Rangerem na czele. Mocne wejście na ten rynek zaliczył Maverick, który bardzo szybko znika z salonów sprzedaży.
2022 Ford Maverick Lariat, fot. materiały prasowe / Ford
Ford może pochwalić się także mocną pozycją na rynku samochodów zelektryfikowanych. Październik był też rekordowym miesiącem dla sprzedaży samochodów zelektryfikowanych Forda. Producent znalazł nabywców na 14 062 pojazdy, co oznacza wzrost względem analogicznego okresu ubiegłego roku aż o 195%. E-Transit został już wyprzedany, a jego seryjna produkcja rozpocznie się dopiero w najbliższych tygodniach. Na elektrycznego F-150 Lightning zebrano natomiast ponad 160 000 rezerwacji.
2022 Ford E-Transit, fot. materiały prasowe / Ford
Niezmienną popularnością cieszy się także Mustang Mach-E. Amerykański producent w okresie od stycznia do października 2021 roku sprzedał już 21 703 całkowicie elektryczne Mustangi Mach-E. W Stanach Zjednoczonych model ten jest drugim najchętniej kupowanym całkowicie elektrycznym SUV-em, po Tesli model Y.
W październiku 2021 roku Ford znalazł się na podium sprzedaży samochodów osobowych i dostawczych o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony w Polsce. Zajmując trzecie miejsce, marka sprzedała 2 657 pojazdów, w tym 1 690 samochodów osobowych i 967 dostawczych.
W październiku hitem marki był Focus. Nowych nabywców znalazło 699 egzemplarzy Focusa, dzięki czemu model znalazł się na szóstym miejscu w zestawieniu najpopularniejszych modeli osobowych w Polsce.
Dobrze na polskim rynku radzi sobie całkowicie elektryczny Mustang Mach-E, który w październiku był trzecim najchętniej kupowanym osobowym samochodem elektrycznym, zaś wśród średniej wielkości elektrycznych SUV-ów zajął drugie miejsce.
Już w przyszłym roku za zakupy zamiast kartą, zapłacisz Mercedesem. Niemiecki producent wprowadza udoskonalony system MBUX, którym dokonasz płatności. System umożliwi kierowcy realizowanie wszelkiego typu zakupów bezpośrednio zza kierownicy.
Właściciele Mercedesów będą mogli kupować towary i usługi bezpośrednio w samochodzie. Producent właśnie poinformował, że idzie naprzód i tworzy system informacyjno-rozrywkowy MBUX, udoskonalony o narzędzia finansowe. Nowe rozwiązanie obejmie m.in. płatności za tankowanie i parkowanie w ramach platformy Mercedes pay.
MBUX otrzyma funkcję, która pozwoli płacić za zakupy odciskiem palca. Technologia delegowanego uwierzytelniania Cloud Token Framework, umożliwi dokonywanie płatności w samochodzie. To technologia chmurowa, która zapewnia większą elastyczność korzystania z różnych urządzeń. Rozwiązanie chroni wrażliwe informacje dotyczące płatności poprzez zamianę poufnych danych i ich bezpieczne przechowywanie.
Za zakupy zamiast kartą, zapłacisz przez samochód, fot. materiały prasowe / Daimler
System ma za zadanie zwiększyć komfort i łatwość płacenia. Konsumenci nie będą musieli już wprowadzać długich numerów kart, aby sfinalizować zakup lub przełączać się między urządzeniami w celu uwierzytelnienia płatności.
Franz Reiner, dyrektor generalny Daimler Mobility, oświadczył:
Nie ma nic wygodniejszego niż autoryzacja płatności odciskiem palca. Luksusowe doświadczenie klienta obejmuje oczywiście aspekt bezpieczeństwa, który realizujemy poprzez natywną płatność w samochodzie. Naszym klientom zapewniamy bezpieczeństwo nie tylko podczas jazdy, ale także podczas płacenia.
System Mercedes pay pojawi się wiosną przyszłego roku. Jak poinformował Mercedes, jako pierwsi funkcję płatności przez samochód dostaną kierowcy w Wielkiej Brytanii i Niemczech. W przyszłości należy się jej spodziewać także na innych europejskich rynkach, a potem globalnie.
Nowa funkcja związana jest z partnerstwem Daimler Mobility z Visa, amerykańską organizacją płatniczą. Producent zdecydował się na to rozwiązanie dlatego, że spodziewa się, że partnerstwo z Visa przyniesie mu spore korzyści. Według obliczeń zysk z dokonywania płatności w samochodzie może przynieść do 86 miliardów dolarów.
Za zakupy zamiast kartą, zapłacisz przez samochód, fot. materiały prasowe / Daimler
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała, że roboty drogowe, mostowe, inżynieryjne takie jak zabezpieczenia skarp wykopu, nasypu i zboczy podczas budowy S1 Przybędza – Milówka wykonywane są zgodnie z programem robót, a w niektórych asortymentach nawet wyprzedzająco.
Drogowcy wznawiają drążenie tunelu TD2.1.
W trakcie drążenia tunelu TD2.1 zlokalizowanego na jezdni w kierunku Zwardonia doszło do zawału skał stropowych w czole tunelu. W związku z tym, 25 maja Urząd Górniczy w Krakowie wstrzymał ruch zakładu górniczego pracującego na tej budowie, w części dotyczącej drążenia tunelu TD2.1. Wykonawca opracował i przedłożył „program naprawczy” oraz ekspertyzę określającą właściwy dobór obudowy uwzględniającej lokalne warunki górniczo-inżynierskie. 4 listopada Dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Krakowie zatwierdził przedłożone dokumenty do planu ruchu zakładu. Tym samym, w przyszłym tygodniu nastąpi wznowienie drążenia tunelu TD2.1.
Na pozostałych tunelach trwają prace
W tunelu TD1.1 zlokalizowanym na jezdni w kierunku Zwardonia, o długości ok. 834 metrów (technicznej ok. 850 metrów), wydrążono już w górotworze prawie 280 metrów. W tunelu TD1.2 zlokalizowanym na jezdni w kierunku Żywca, o długości ok. 807 metrów (technicznej ok. 823 metrów), wydrążono już prawie 190 metrów. Tunel TD2.2 na jezdni w kierunku Żywca osiągnął w kalocie długość około 54,77 metra.
Aby przyspieszyć tempo robót i postęp prac budowanych wykonywane są dodatkowe portale, które umożliwią drążenie tuneli dwustronnie. Aktualnie trwa zabezpieczanie skarpy nad portalem północnym tuneli zlokalizowanych od strony Żywca – TD 1. Wykonano także czwartą półkę skarpy nad portalem południowym tuneli zlokalizowanych od strony Milówki – TD 2.
Największy postęp robót widać na obiektach mostowych. Ich elementy wznoszące się ponad teren posadowienia są już wyraźnie widoczne z okolicznych terenów. W ramach tej budowy powstaną trzy mosty drogowe oraz pięć estakad. Zaawansowanie robót mostowych osiągnęło prawie 30%. Na tej trasie powstanie również 10 murów oporowych, dziewięć konstrukcji oporowych oraz siedem ścian oporowych o łącznej powierzchni przekraczającej 96 000 m2. Zaawansowanie prac przy realizacji tych obiektów inżynierskich osiągnęło 40%. Wykonano również już prawie połowę prac drogowych.
Budowa S1 na odcinku Przybędza – Milówka, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Wyjątkowy, inny, a jednak wciąż będący BMW R 18. „The Wall”, stworzony przez japońskiego speca od custom bike’ów, Shinya Kimura, to specjalny motocykl stworzony dla serii „SoulFuel”.
„SoulFuel” to efekt współpracy BMW Motorrad z wybranymi klientami.
BMW R 18 „The Wall”, fot. materiały prasowe / BMW
Czym jest customizacja?
„Customizacja” to słowo coraz częściej pojawiające się w szeroko pojętym biznesie. W praktyce pojęcie to można określać jako dopasowywanie produktu do indywidualnych potrzeb klienta.
BMW R 18 „The Wall” – nowy custom bike od BMW Motorrad i Shinya Kimury
Rzemiosło Shinya Kimury można opisać jednym słowem: „praktyczne”. Podczas procesu budowy nie ma szkiców, rysunków, planów ani makiet. Istnieje tylko dokładne wyobrażenie o tym, czego chce klient, lub, jak w tym przypadku, personalizator.
Zbudowałem R 18 „The Wall” całkowicie dla siebie. Kiedy jeździłem seryjnym R 18, pomyślałem, że będzie lepiej pasował do mojej budowy i preferencji jezdnych, gdybym zaprojektował go tak, by był nieco bardziej skierowany do przodu z owiewką. Zdecydowałem się zostawić ramę, koła i opony oraz elementy zawieszenia i hamulców, ponieważ nie czułem potrzeby ich zmiany. Chciałem jeździć na długich dystansach z moim R 18, jednocześnie czując i ciesząc się legendarnym jego silnikiem. Bardzo zależało mi na zachowaniu dwóch charakterów R 18, których doświadczyłem podczas jazdy. Dzięki potężnemu silnikowi motocykl jest z jednej strony dziki, a z drugiej jest całkowicie dobroduszny.
Co w takim razie poprawił w BMW R 18 japoński spec od od custom bike’ów?
Przesunął podnóżki do tyłu, by mieć większą elastyczność w ustawianiu nóg. Jednocześnie obniżył kierownicę i zmienił siedzisko zgodnie z swoimi upodobaniami.
Najbardziej w mojej wersji R 18 podoba mi się to, że mogłem zmienić styl i pozycję siedzącą zgodnie z moimi upodobaniami, nie niszcząc oryginalnej funkcjonalności R 18. Jestem bardzo zadowolony z efektu swojej pracy.
Aston Martin produkuje luksusowe samochody o sportowym zacięciu. I doskonale wie, czego pragną klienci. W 2019 roku w portfolio marki pojawił się pierwszy SUV. Aston Martin DBX, długi na 5 metrów, szeroki na 2 i wysoki na prawie 1,7 metra, z podwoziem odsuniętym od ziemi na 19 centymetrów, idealnie wpasował się w motoryzacyjne trendy. Dziś, DBX sprzedaje się lepiej niż pozostałe modele razem wzięte.
W Mansory stwierdzili, że DBX potrzebuje poprawek. I sprawili, że wielki SUV przestał wyglądać jak SUV, a zmienił się w gigantycznego hot hatcha.
Aston Martin DBX z pakietem Mansory, fot. materiały prasowe / Mansory
Mansory znacznie poszerzyło DBXa, przez co wygląda on znacznie bardziej masywnie. Nic dziwnego, pod nadkolami musiały się w końcu zmieścić 24-calowe felgi. Poszerzone nadkola przechodzą w zmieniony przedni zderzak, który teraz ma większe wloty powietrza i dokładki. Zmodyfikowano dyfuzor, który teraz jest znacznie większy i skrywa dwie centralne końcówki wydechów. Najbardziej rzucającymi się w oczy elementami dodanymi przez Mansory, są dwa spoilery. Jeden jest zamontowany na dachu, a drugi na klapie bagażnika.
Aston Martin DBX z pakietem Mansory, fot. materiały prasowe / Mansory
Wszystkie dokładki i elementy karoserii zostały oczywiście wykonane z włókna węglowego.
Układ napędowy Astona Martina również przeszedł szereg modyfikacji, dzięki ktorym podniesiono moc z 550 KM do 800 KM, a moment obrotowy wzrósł z 700 Nm do 1000 Nm. W efekcie DBX przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,8 sekundy i rozpędza się do 325 km/h (seryjne auto do „setki” przyspiesza w 4,5 sekundy, a jego prędkość maksymalna to 291 km/h). Producent podaje, że średnie zużycie paliwa w trybie mieszanym to 16,7 l/100 km.
Aston Martin DBX z pakietem Mansory, fot. materiały prasowe / Mansory
Tesla Model S Plaid ścigała się już z Porsche Taycan, Lamborghini Aventadorem SVJ czy dostrojonymi Shelby GT500 i Porsche 911 Turbo S. Za każdym razem elektryk udowadniał, że jest niezwykle szybki.
Czy Ferrari SF90 Stradale ma szansę z Teslą Model S Plaid?
Tesla Model S Plaid dysponuje trzema silnikami elektrycznymi, które łącznie generują moc 1020 KM i 1420 Nm momentu obrotowego. Elektryk waży 2192 kilogramów.
Ferrari SF90 Stradale napędza ma podwójnie turbodoładowany, 4,0-litrowy silnik V8 o mocy 769 KM. Dodatkowo samochód wyposażono w trzy elektryczne silniki, które generują zastrzyk mocy 217 KM. Łącznie SF90 Stradale ma 986 KM i 800 Nm momentu obrotowego. Waży 1632 kilogramów, czyli dużo mniej niż Tesla.
Podczas dwóch pierwszych przejazdów, Tesla wyrywa się na starcie i mimo że jest pierwsza na linii mety, oddaje zwycięstwo Ferrari. Tesla przekracza linię mety w 9,36 sekundy, z prędkością 241 km/h, ale przegrywa z przyczyn technicznych. Ferrari jest o około 0,3 sekundy wolniejsze, ale w trzecim przejeździe ma doskonały start.
Czy w decydującym starciu zwycięży legenda Ferrari? Czy może Tesla udowodni wyższość napędu elektrycznego? Nie będziemy wam psuć zabawy, przekonajcie się sami!
Porsche Panamera Platinum Edition to specjalna edycja Panamera, Panamera 4 oraz Panamera 4 E-Hybrid. W Europie gama obejmuje również odmiany Sport Turismo. Dzięki kilku subtelnym akcentom stylistycznym samochody mają nabrać więcej elegancji.
Samochody z serii Porsche Panamera Platinum Edition wyróżniają lakierowane na platynowy kolor dodatki: oprawy wylotów powietrza w przednich błotnikach, napis „Porsche” i oznaczenie modelu z tyłu oraz, w wariantach hybrydowych, boczne emblematy „e-hybrid”. Na życzenie dostępne są 20-calowe felgi Panamera Style w kolorze Platinum.
Standardowa specyfikacja Porsche Panamera Platinum Edition obejmuje elementy wyposażenia, do których należą adaptacyjne zawieszenie pneumatyczne z Porsche Active Suspension Management, automatycznie przyciemniane lusterka boczne, reflektory matrycowe LED z systemem Porsche Dynamic Light System Plus, panoramiczny dach, wspomaganie parkowania Park Assist z kamerą cofania oraz, w przypadku odmian hybrydowych, pokładowa ładowarka AC o mocy 7,2 kW.
Luksusowe elementy wyposażenia znalazły się także we wnętrzu samochodów z serii. Najbardziej wzrok przykuwają analogowy zegarek na desce rozdzielczej oraz nakładki progów drzwi z wykończeniem ze szczotkowanego aluminium w kolorze czarnym i logo Platinum Edition.
Standardowa specyfikacja obejmuje także sportową kierownicę GT oraz wspomaganie układu kierowniczego Plus, miękkie zamykanie drzwi z funkcją bezkluczykowego dostępu, przednie fotele z 14-kierunkową regulacją elektryczną i pakietem pamięci, podgrzewane przednie i tylne siedzenia, system nagłośnienia przestrzennego BOSE, pakiet wykończenia wnętrza z elementami ozdobnymi ze szczotkowanego aluminium w kolorze czarnym oraz herb Porsche na zagłówkach.
W ostatniej rundzie sezonu – 8-godzinnym wyścigu w Bahrajnie Renger van der Zande wystartował bardzo dobrze z dziesiątego pola i szybko awansował na szóste miejsce. W dalszej części wyścigu załoga samochodu z numerem 34 – Kuba Śmiechowski, Alex Brundle i van der Zande zyskała jeszcze jedną pozycję, a w końcówce udało się bez problemów utrzymać piąte miejsce. Tym samym polska ekipa wywalczyła też piąte miejsce w klasyfikacji generalnej Mistrzostw Świata Endurance.
Inter Europol Competition, fot. materiały prasowe / Inter Europol Competition
Kuba Śmiechowski po wyścigu wyznał:
Końcówka wyścigu była stresująca, bo bardzo chcieliśmy osiągnąć jak najlepszy wynik. Z punktu widzenia punktacji nie miało znaczenia, czy przyjedziemy na metę na piątym czy na przykład na szóstym miejscu. Końcowy wynik zespołu, osiągnięty w pierwszym sezonie daje dużą satysfakcję. Przez cały rok nie mieliśmy praktycznie żadnych problemów. Cały zespół dał z siebie wszystko. To dzięki zespołowi możemy dziś cieszyć się z wyniku.
Sezon pełen nauki i zdobywania doświadczeń nie był łatwy, ale polski zespół Inter Europol Competition jest szczęśliwy z osiągniętych wyników, a piąte miejsce w sierpniowym wyścigu 24h Le Mans (trzecie w klasyfikacji zespołów zgłoszonych w pełnym sezonie) było największym osiągnięciem w tym roku.
Red Bull w Meksyku był stawiany w roli faworyta. Sobotnie kwalifikacje były zimnym prysznicem dla austriackiej ekipy. Mercedes błysnął zwyżką formy i zajął pierwszy rząd. Kierowcy Red Bulla musieli zadowolić się trzecią i czwartą pozycją startową.
Start wyścigu o GP Meksyku był niezwykle udany dla reprezentantów Red Bulla. Max Verstappen odważnym manewrem przebił się na pozycję lidera. Holender wystrzelił z trzeciego miejsca zrównując się z Valtterim Bottasem i Lewisem Hamiltonem na prostej, a następnie zaatakował po zewnętrznej kierowców Mercedesa i wyszedł na prowadzenie. Niemal w tym samym momencie Valtteri Bottas został uderzony przez Daniela Ricciardo. Fin obrócił się i spadł na ostatnią pozycję. Sergio Perez skorzystał na pechu kierowcy Mercedesa i awansował na trzecie miejsce.
Meksykański kierowca Red Bulla przez cały wyścig ścigał Lewisa Hamiltona, który nie miał tempa, aby nadążyć za prowadzącym Maxem Verstappenem. Mimo przewagi po stronie ogumienia, „Checo” ostatecznie nie zdołał wykonać nawet jednej próby ataku:
Było blisko, ale nie miałem [żadnej] szansy, wyprzedzanie tutaj jest naprawdę trudne biorąc pod uwagę ich prędkość na prostej, są w tym aspekcie naprawdę mocni. Trochę szkoda, bo myślę, że mieliśmy tempo na pozycje 1-2.
Max Verstappen zwyciężył Grand Prix Meksyku, mijając linię mety przed Lewisem Hamiltonem i Sergio Perezem. Dzięki wygranej, Verstappen powiększył przewagę nad Hamiltonem w klasyfikacji generalnej do 19 punktów. W klasyfikacji konstruktorów przewaga Mercedesa nad Red Bull Racing stopniała do jednego punktu. Jednak nie to było tego dnia najważniejsze. To trzecie miejsce „Checo” wywołało u lokalnej publiczności prawdziwą euforię.
Sergio Perez został pierwszym meksykańskim kierowcą F1, który stanął na podium w domowym wyścigu, a także prowadził w nim. Meksykanin nie krył radości z tego faktu, choć przyznał, że liczył na coś więcej.
Zdecydowanie podium w domowym Grand Prix jest czymś bardzo, bardzo wyjątkowym. Oczywiście chciałem więcej, chciałem wygrać ten wyścig, ukończenie go z na pozycji 1-2 byłoby dla zespołu niesamowite, prawda? Ale dzisiaj jest jeden z tych dni, z których muszę się cieszyć, ze względu na tłum i widok tylu szczęśliwych ludzi – szczególnie z podium. Wszyscy [moi bliscy], którzy byli ze mną od pierwszego dnia, byli też na podium. To dla mnie ekstremalnie wyjątkowe.
GP Meksyku: Sergio Perez bohaterem lokalnej publiczności, fot. materiały prasowe / Red Bull Content Pool
¡Qué día tan especial para mi carrera! Es un día para guardarlo en nuestros corazones y platicárselo a nuestros nietos. ¡Gracias por tanto cariño, son los mejores! Nadie más que ustedes se merecía este podium. ¡Vamos por más! Felicidades @Max33Verstappen@mexicogppic.twitter.com/Vrh5mnRANv
W tym roku upłynęła setna rocznica od rozegrania pierwszego Rajdu Polski. Finałowym akcentem tego stulecia będzie 10. Rajd Polski Historyczny. W dniach od 11 do 13 listopada staraniem Automobilklubu Krakowskiego zostanie rozegrany 10. Rajd Polski Historyczny, stanowiący finałową rundę Trofeum FIA w Historycznych Rajdach na Regularność.
Swoją metrykę RPH wywodzi z Rajdów Polski, organizowanych przez Automobilklub Krakowski w latach 1959-1974 oraz 1998-1999, a potwierdzeniem ciągłości tradycji jest korzystanie przez współczesne RPH z wielu tras, przez które prowadziły dawne Rajdy Polski.
Rajd Polski Historyczny , fot. Robert Wlezień
10. Rajd Polski Historyczny – jakie klasyki zobaczymy na trasie rajdu?
Wśród 30 przyjętych zgłoszeń od załóg w klasycznych autach rajdowych widnieje 12 załóg zagranicznych z Austrii, Belgii, Bułgarii, Czech, Danii, Estonii, Rosji, Węgier i Włoch. Otto Kristensen, pilot duńskiej załogi w Lancii Fulvii Coupe, to wierny uczestnik nie tylko Rajdów Polski Historycznych, ale również Rajdów Polski jeszcze w latach 1966 i 1969
Rajd Polski Historyczny , fot. Robert Wlezień
Oprócz tych 30 załóg w międzynarodowej edycji 10. RPH, jest jeszcze dodatkowo zgłoszonych 12 krajowych załóg, które będą rywalizować tylko w sobotnim etapie, stanowiącym ostatnią rundę tegorocznych Mistrzostw Polski w Historycznych Rajdach na Regularność.
Jeśli idzie o przekrój marek samochodów – to na liście zgłoszeń widnieją takie unikaty, jak belgijski Apal. Będzie kilka egzemplarzy Lancii Fulvii, Lancii Bety, Porsche, Volvo czy polskich Fiatów 125p.
10. Rajd Polski Historyczny – 968 kilometrów rajdowych emocji
Uroczysty start 10. RPH (czwartek, 11 listopada od godz. 17:30) oraz ceremonia mety (sobota, 13 listopada od godz. 16:10) odbędą się we wnętrzu hali sportowo-widowiskowej TAURON ARENA KRAKÓW. Po mecie zamknięty park rajdowych maszyn będzie zlokalizowany na głównej płycie w Tauron Arenie Kraków.
Trasa 10. RPH prowadzi drogami województw małopolskiego i podkarpackiego. Liczy 968,6 kilometra, z czego aż dwie trzecie stanowią testy regularności. Podczas sobotniego etapu – w Rynku w Makowie Podhalańskim 13 listopada w godzinach od 13:20 do 14:05 będzie można podziwiać stawkę historycznych aut rajdowych przed startem do testu regularności z Makowa Podhalańskiego przez Górę Makowską do Jachówki.
Już można zwiedzać wystawę „Przyszłość jest dziś” w warszawskim Centrum Nauki Kopernik. Wystawa ma zainspirować gości do zastanowienia się, w jakiej przyszłości chcemy żyć i jak możemy na nią wpłynąć. Łącznie ekspozycja będzie składać się z około 80 eksponatów przybliżających zarówno korzyści, jak i zagrożenia wynikające z zastosowania cyfrowych technologii, a także możliwe kierunki rozwoju nauki – oraz ich konsekwencje.
Wystawa „Przyszłość jest dziś” w Centrum Nauki Kopernik, fot. materiały prasowe / Mercedes
Na całą wystawę składają się trzy części. Pierwsza z nich, pt. „Cyfrowy mózg?”, wystartowała w piątek, 5 listopada 2021 okur. i będzie poświęcona przede wszystkim cyfrowym technologiom. Zabierze gości w świat algorytmów, robotów i wynalazków, zadając pytania o granice zaufania, prywatności, bezpieczeństwa oraz komfortu. A także podejmie próby sformułowania nowych definicji sztuki i kreatywności. Odwiedzający będą mogli sprawdzić, jak sztuczna inteligencja sprawdza się w rzeczywistości, i przetestować swoje zaufanie do maszyn.
Wśród wynalazków prezentowanych na wystawie znajdzie się autonomiczny samochód przyszłości – koncepcyjny Mercedes-Benz F 015 Luxury in Motion (z ang. luksus w ruchu), po raz pierwszy zaprezentowany na targach elektroniki użytkowej w Las Vegas w 2015 roku.
Mercedes-Benz F 015 Luxury in Motion przybliża gościom wystawy „Przyszłość jest dziś” nie tylko przyszłościowe rozwiązania, które powoli stają się coraz bardziej powszechne – takie jak napęd elektryczny czy jazda autonomiczna, ale przede wszystkim nową koncepcję motoryzacji.
Mercedes-Benz F 015 Luxury in Motion, fot. materiały prasowe / Mercedes
Za sprawą licznych czujników i dostępu do sieci oraz do ogromnych zasobów danych współczesne pojazdy już dziś oferują możliwość jazdy częściowo zautomatyzowanej. Koncept Mercedesa idzie o krok dalej: po zamknięciu drzwi zamienia się w mobilny salon na kołach, który samodzielnie zawozi swoich pasażerów we wskazane miejsce. Pasażerem staje się tu również kierowca – przednie fotele pojazdu można obrócić o 180 stopni, zwracając się twarzą do osób siedzących z tyłu. Poza rozmową czas podróży można wykorzystać także do pracy lub odpoczynku.
Mercedes-Benz F 015 Luxury in Motion, fot. materiały prasowe / Mercedes
Kolejna istotna cecha prototypu to ciągła wymiana informacji między podróżującymi, oprogramowaniem pojazdu i otoczeniem. Informacje przekazywane są za pośrednictwem sześciu ekranów harmonijnie zintegrowanych z kokpitem oraz bocznymi i tylnymi panelami. Pasażerowie mogą intuicyjnie sterować funkcjami pojazdu za pomocą gestów, ruchów gałek ocznych lub poprzez polecenia dotykowe. Napędzany elektrycznie samochód badawczy F 015 Luxury in Motion nawiązuje kontakt z otoczeniem dzięki wykorzystaniu projekcji laserowej i ekranów LED.
Wystawa „Przyszłość jest dziś” – gdzie i kiedy można ją zobaczyć?
Wystawę „Przyszłość jest dziś” można zobaczyć w Centrum Nauki Kopernik.
Centrum Nauki Kopernik to największe centrum nauki w Polsce. Jego misją jest inspirowanie do obserwacji, doświadczania, zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi – a to wszystko w ramach współpracy z naukowcami oraz nauczycielami. Centrum mieści się przy ul. Wybrzeże Kościuszkowskie 20 w Warszawie i jest czynne od poniedziałku do piątku w godzinach od 9 do 18 oraz w weekendy od 9 do 19.
W Extreme E zespoły wystawiają jeden samochód, za którego kierownicą w trakcie rywalizacji zmieniają się zawodnik i zawodniczka. W sierpniu McLaren poinformował, że męskim członkiem załogi będzie Tanner Foust. Teraz brytyjski producent poinformował, że kobiecą reprezentantką ekipy będzie Emma Gilmour. Nowozelandka jako pierwsza kobieta w historii będzie reprezentować McLarena w sportach motorowych.
To complete our 2022 XE team line-up, we are delighted to announce @EmmaRallying as McLaren Racing's first ever female driver! 🙌
Emma Gilmour znana jest przede wszystkim fanom rajdów samochodowych, w których zadebiutowała w 2002 roku. Gilmour Ścigała się głównie po rodzimych oesach, ale dwanaście razy wystąpiła w rundzie mistrzostw świata. Pochodząca z Dunedin zawodniczka ma również doświadczenie z rallycrossu i cross-country. Zawody Extreme E również nie są jej obce. Przed podpisaniem kontraktu z McLarenem Gilmour była rezerwową w ekipie Veloce Racing. Dwukrotnie zastąpiła Jamie Chadwick, zaliczając starty w rundach na Grenlandii i Sardynii.
Jestem niesamowicie zaszczycona, stając się pierwszą kobietą ścigającą się dla McLaren Racing. Dorastałam w Nowej Zelandii, a Bruce McLaren i McLaren Racing są tam uważani za szczyt motorsportu. Rywalizacja w Extreme E z zespołem McLarena to wyjątkowa szansa. Seria jest fantastyczną platformą reprezentującą równość i zajmującą się kluczowymi problemami naszej planety i społeczeństwa.
Chcę czerpać z moich wcześniejszych doświadczeń, zdobytych w Extreme E oraz rajdach, rallycrossie i cross-country, które sprawiają, iż pasuję do tego sportu. Pragnę zainspirować kolejne pokolenia kobiet chcących się realizować jako kierowca lub inżynier.
Ogłaszając kontrakt z Emmą Gilmour, McLaren zaprezentował jednocześnie malowanie swojego samochodu. Podstawą jest kolor pomarańczowy, znany jako „papaja”, połączony z motywami geograficznych lokalizacji rund Extreme E. Poinformowano również, że inżynierem wyścigowym zespołu została Leena Gade.
Lamborghini zaprezentowało nową kolekcję dziecięcą opracowaną we współpracy z duńską firmą KABOOKI, która specjalizuje się w projektowaniu ubrań dla dzieci w wieku od 4 do 14 lat.
Kolekcja doskonale odzwierciedla DNA włoskiej marki. Ubrania są kolorowe, a widoczne na nich wzory na nowo interpretują kultowe detale z supersportowych samochodów Lamborghini. To między innymi wzór kamuflażu Y i nadruki świecące w ciemności.
Dziecięca kolekcja składa się z kurtek, bluz, t-shirtów, spodni dresowych i czapek, które z pewnością przypadną do gustu małym miłośnikom szybkich samochodów.
Ponieważ samochód jadący po równej i prostej nawierzchni powinien utrzymywać stały tor jazdy, ewentualne ściąganie auta na bok może świadczyć o drobnej usterce lub nieprawidłowym funkcjonowaniu jednego z układów. diagnozę warto rozpocząć od sprawdzenia kół i opon. Dlaczego?
Ogumienie ma bardzo duży wpływ zarówno na bezpieczeństwo jazdy, jak i poruszanie się pojazdu. To jedyny element wyposażenia samochodu ma kontakt z podłożem, dlatego wszelkie nieprawidłowości w jego funkcjonowaniu odczuwalne będą w trakcie jazdy.
Nieodpowiednie ciśnienie w oponach
Pierwszym krokiem, który powinniśmy wykonać chcąc zweryfikować przyczyny ściągania samochodu na bok jest kontrola ciśnienia w oponach. Odpowiednie ciśnienie w ogumieniu jest jednym z kluczowych warunków gwarantujących bezpieczeństwo i prawidłowy tor jazdy. Nierówne ciśnienie powietrza w kołach może powodować zmianę toru jazdy (w szczególności zbyt niskie ciśnienie).
Jeśli różnica ciśnień w oponach zamontowanych na jednej osi wynosi co najmniej 0,5 bara, wówczas pojazd traci stabilność i ściągany jest na stronę, po której znajduje się koło z ogumieniem o niższym ciśnieniu. Zbyt niski poziom ciśnienia wydłuża drogę hamowania i zwiększa spalanie.
Prawidłowa, wskazana przez producenta wartość ciśnienia znajduje się w instrukcji obsługi, naklejce na słupku przy drzwiach pojazdu, klapce wlewu paliwa lub tabliczce znamionowej przy kole zapasowym. Warto pamiętać, że pomiaru należy dokonywać na zimnym ogumieniu lub po jeździe nie dłuższej niż 2 kilometry.
Nierównomierne zużycie opon
Nieodpowiednie ciśnienie w oponach to nie jedyna z możliwych przyczyn ściągania pojazdu na bok. Większą rolę może odgrywać ich nierównomierne zużycie, przede wszystkim, gdy jest większe na jednej z opon zamontowanych na tej samej osi. Taka usterka może wystąpić w konsekwencji nieprawidłowego ciśnienia w ogumieniu. Najistotniejsze jest zużycie bieżnika i jego minimalna głębokość, która zgodnie z przepisami ustawy Prawo o ruchu drogowym w Polsce wynosi 1,6 mm dla opony letniej i zimowej.
Sprawdzenie wysokości bieżnika nie powinno stanowić problemu, ponieważ większość opon wyposażona jest w tzw. wskaźnik TWI (tread wear indicator – wskaźnik zużycia bieżnika). Są to zgrubienia w rowkach na środku bieżnika. Dla ułatwienia ich lokalizacja oznaczona jest trójkątem na ścianie bocznej opony. W trakcie przeglądu bieżnika należy przyjrzeć się również ewentualnym uszkodzeniom, do którym może prowadzić nieodpowiedni styl jazdy polegający np. na zbyt szybkim pokonywaniu progów zwalniających czy wjeżdżaniu na wysokie krawężniki lub w dziurę.
Należy pamiętać, że opisane powyżej uszkodzenia mają wpływ na geometrię kół. Jednocześnie nierównomierne lub jednostronne zużycie ogumienia ma początki w nieodpowiedniej geometrii zawieszenia. W takim przypadku należy skontrolować zawieszenie oraz układ kierowniczy ze szczególnym uwzględnieniem skrzywień któregoś z elementów zawieszenia. Wizyta w specjalistycznym serwisie pomoże również wyeliminować inne ewentualne przyczyny ściągania pojazdu, na przykład luzy na przegubach lub końcówkach drążków kierowniczych oraz, co bardziej prawdopodobne, luzy na przekładni kierowniczej, a przede wszystkim skrzywiona zwrotnica lub wahacz.
Kibice F1 mogli podzielić się swoją opinią na temat najważniejszej wyścigowej serii świata w ankiecie, którą wspólnie zorganizowali: Formuła 1, Motorsport Network oraz Nielsen Sport. Wyniki ankiety okazały się zaskakujące. W szoku buł nawet szef Formuły 1, Stefano Domenicalli. Włoch spodziewał się, że na największego idola zostanie wybrany najbardziej utytułowany kierowca obecnych czasów, Lewis Hamilton.
Najpopularniejszym kierowcą z obecnej stawki został Max Verstappen. Drugie miejsce w rankingu fanów zajął kierowca McLarena, Lando Norris, a dopiero trzecie Lewis Hamilton, siedmiokrotny mistrz świata.
Dlaczego spada popularność siedmiokrotnego mistrza świata?
Jeremy Clarkson, znany dziennikarz z magazynów Top Gear i The Grand Tour, uważa, że Lewis Hamilton traci swoją popularność z powodu zbyt dużego zaangażowania w tematy polityczne.
W swoim felietonie dla gazety „Sun”, który Clarkson nazwał „Kupowanie owoców od lokalnych rolników nie uratuje planety”, omawia postępowanie wielu celebrytów, w tym Lewisa Hamiltona.
Ludzie kochają Maxa Verstappena, a do Lewisa zapałali głośną niechęcią. Problem w tym, że Lewis zmienił się. Kiedy po raz pierwszy pojawił się na scenie, był błyskotliwy, utalentowany i normalny. Wszyscy go kochali.
Potem zaczął coraz bardziej radykalizować się lewicowo, jest teraz bardziej poprawny politycznie, niż uczestnicy zebrania studenckiego. Po zabójstwie George’a Floyda zmusił Mercedesa do pomalowania samochodów na czarno. Zawsze mówi o tym, jak ekologiczny stał się po sprzedaży swojego odrzutowca. Wszystkich przekonuje do wegetarianizmu.
Myślę, że brzmi to uroczo w mediach społecznościowych, ale nie działa w prawdziwym życiu. Wszystkiemu jest winien ruch zielonych. Myśleli, że Lewis będzie ich rzecznikiem, a zamiast tego wszyscy chcemy teraz czymś w niego rzucić.
SEVEN, ujrzy światło dzienne 17 listopada 2021 roku podczas targów AutoMobility w Los Angeles. Koncepcyjny pojazd będzie stanowić zapowiedź nowego reprezentanta Hyundaia w segmencie SUV-ów – Ioniqa 7. Niewykluczone, że docelowo elektryk zastąpi model Palisade.
Na razie nie wiemy zbyt wiele o nowym modelu Hyundaia. Koreański producent pokazał jedynie zdjęcia oświetlenia złożonego z charakterystycznych dla Ioniqa pikseli oraz detale mające nawiązywać do komfortowego salonu na kołach. W SEVEN Hyundai chce rozwinąć koncepcję zapoczątkowaną w Ioniqu 5, co ma znaleźć odzwierciedlenie zarówno w wyglądzie zewnętrznym, jak i kabinie.
Hyundai SEVEN, fot. materiały prasowe / Hyundai
Zgodnie ze słowami koreańskiego producenta, Hyundai Ioniq 7 będzie bazował na platformie E-GMP, tak jak Ioniq 5. Samochód powinien dostać akumulator o pojemności 100 kWh i 800-woltową instalację. Dwusilnikowa konfiguracja o łącznej mocy 313 KM (być może powstaną też mocniejsze wersje) ma zapewniać napęd na cztery koła.
Hyundai SEVEN, fot. materiały prasowe / Hyundai
Więcej dowiemy się zapewne 17 listopada przy okazji oficjalnego debiutu konceptu.
Zanim Ioniq 7 wyjedzie na drogi, zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami, w 2022 roku Hyundai wprowadzi sedana Ioniq 6, który będzie oparty na koncepcie elektrycznym Prophecy.
3 listopada 1966 roku, na stoisku Ghia na targach motoryzacyjnych w Turynie, świat po raz pierwszy ujrzał Maserati Ghibli. Nadwozie dwumiejscowego coupé – nową interpretację koncepcji samochodu gran turismo – zaprojektował Giorgetto Giugiaro. Nazwa modelu nawiązywała do wiatru – zgodnie z tradycją, która u Maserati trwa do dziś.
Ghibli to silny wiatr występujący w Afryce Północnej – ciepły i niosący duże ilości piasku. Decyzja o wyborze tej właśnie nazwy nie była przypadkowa, biorąc pod uwagę maksymalną prędkość nowego modelu.
Maserati Ghibli było samochodem sportowym, ale dyskretnym w wyrazie. Jego silnik został zaprojektowany w oparciu o doświadczenia przy budowie 8-cylindrowej jednostki stosowanej w modelu Mexico. W wersji o pojemności 4,7 l mógł osiągać moc 330 KM, a później pojawiła się jeszcze mocniejsza odmiana o pojemności 4,9 l. Aby uzyskać odpowiednio nisko poprowadzoną płaszczyznę przedniej pokrywy, silnik otrzymał układ smarowania z suchą miską olejową – rozwiązanie stosowane w świecie wyścigów. Zamontowano go bardzo nisko, na rurowym podwoziu.
W rezultacie samochód zyskał pewny siebie, smukły profil, stanowiący jeden z fundamentów jego sukcesu. Najważniejszym motywem designu – i decydującym symbolem zmiany w stosunku do poprzedników Ghibli – była integracja brył. Zrezygnowano tu z wyraźnych „odcięć” pomiędzy kabiną a resztą nadwozia. Nie stanowiły one już osobnych brył ani na siebie nie zachodziły, lecz zostały połączone w spójną całość. I choć poszczególne linie nadwozia były geometryczne i napięte, ręka Giugiaro odpowiednio to wrażenie sztywności „wygładziła”.
Najbardziej rzucającą się w oczy partią nadwozia okazał się przedni pas, który dla Maserati stanowił coś zupełnie nowego: Ghibli otrzymało chowane reflektory, a subtelny grill rozciągał się na całą szerokość pojazdu. Logo trójzębu pozostało pośrodku, ale było mniejsze niż wcześniej.
Po prezentacji na salonie samochodowym w Turynie, 3 listopada 1966 roku, w 1967 roku Ghibli trafiło na rynek. Rok później przeprojektowano wnętrze, a lista opcji wzbogaciła się o przekładnię automatyczną. Ofertę uzupełniła też 5-biegowa skrzynia manualna. W 1969 roku do gamy wprowadzono wersję Spyder, która mogła być wyposażona w hardtop. Rocznik 1970 zaoferowano również z silnikiem 4,9 l (Ghibli SS). W tej konfiguracji auto jeszcze bardziej umocniło swoją solidną rynkową pozycję.
W sumie w latach 1967-1972 wyprodukowano 128 egzemplarzy Ghibli Spyder i ponad 1200 Ghibli coupé. W 2013 roku Maserati postanowiło zaprezentować nowy model o tej nazwie, sportowego sedana, i rozpocząć w ten sposób kolejną historię sukcesu.
Z badania firmy Castrol przeprowadzonego w Polsce wynika, że w czasie pandemii aż 66% kierowców odkładało na później zaplanowane przeglądy serwisowe pojazdów. Najczęściej podawanym powodem, dla którego właściciele nie zabierali samochodów do serwisu, była konieczność stosowania środków bezpieczeństwa lub brak poczucia bezpieczeństwa przy wychodzeniu z domu oraz trudności z umówieniem się na wizytę.
Prawie połowa ankietowanych obawia się, że niższy przebieg oraz pominięcie wizyt w serwisie z powodu lockdownu mogą mieć negatywny wpływ na niezawodność samochodu.
Wnioski z badania pokazują, jak ważne jest, by serwisy informowały klientów powracających do warsztatów o stosowaniu środków do dezynfekcji oraz korzyściach płynących z przestrzegania harmonogramu przeglądów. Opóźnianie regularnego serwisowania może zwiększyć prawdopodobieństwo nagromadzenia się szlamu w silniku, który może zatykać ważne kanały olejowe, zmniejszając moc oraz wydajność i ogólną żywotność silnika.
Nawet przy normalnym użytkowaniu olej silnikowy w samochodzie może ulegać degradacji w bardzo wysokich temperaturach, co z czasem może objawiać się nagromadzeniem szlamu. Proces ten nasilają częsta jazda na krótkich odcinkach, paliwo niskiej jakości, spóźniona lub pominięta wymiana oleju, jak również częste zatrzymywanie się i ruszanie, które staje się coraz powszechniejsze w zatłoczonych miastach.
W C 300 e hybrydowy napęd plug-in korzysta z 2-litrowego wariantu ultranowoczesnego 4-cylindrowego silnika benzynowego M 254 oraz jednostki elektrycznej o mocy 129 KM. W trybie elektrycznym Mercedes może przejechać ponad 100 kilometrów.
Mercedes-Benz C 300 e, fot. materiały prasowe / Mercedes
Dzięki rekuperacji energia kinetyczna jest odzyskiwana podczas wytracania prędkości lub zjeżdżania ze wzniesienia. Maksymalna moc odzysku energii wynosi ponad 100 kW. Jeśli kierowca chce wpłynąć na intensywność odzyskiwania energii, może skorzystać z manetek za kierownicą – do wyboru ma trzy stopnie rekuperacji (nie dotyczy to trybu Sport). Na przykład w trybie D – samochód porusza się na zasadzie „jednego pedału”: po zdjęciu nogi z gazu zwalnia tak mocno, że korzystanie z hydraulicznego hamulca nożnego może okazać się niepotrzebne.
Republika Południowej Afryki była gospodarzem 23 rund mistrzostw świata Formuły 1 między 1962 i 1993 rokiem. F1 po raz ostatni gościła w Afryce w 1993 roku na torze Kyalami w pobliżu Johannesburga w RPA – wówczas zwycięstwo odniósł Alain Prost w Williamsie-Renault.
Wiele razy dyskutowano o powrocie do RPA, ale nic takiego się nie wydarzyło i w najbliższej przyszłości Formuła 1 raczej nie zawita do Afryki. W październiku Formuła 1 ogłosiła rekordowy kalendarz na sezon 2022, który ma składać się z 23. wyścigów i nie ma w nim GP na torze Kyalami.
Część kierowców jednak liczy, że to się zmieni. Lewis Hamilton powiedział, że bardzo chciałby doczekać się powrotu Formuły 1 na kontynent afrykański.
Bardzo liczę na powrót wyścigów do Republiki Południowej Afryki, czyli miejscu, które jest bliskie mojemu sercu i ogólnie bardzo ważne dla mnie. Myślę, że jest tam wielu kibiców, a w ten sposób moglibyśmy podkreślić, jak wspaniały jest to kraj.
Spyros Panopoulos Automotive, grecka firma motoryzacyjna, zapowiada premierę wyjątkowego samochodu – Chaosu. Większość jego elementów została wydrukowana!
Chaos, fot. materiały prasowe / SP Automotive
SP Automotive Chaos napędza czterolitrowy silnik V10, który przekazuje napęd na wszystkie koła za pośrednictwem siedmio- lub ośmiobiegowej przekładni dwusprzęgłowej.
Ultrasamochód wyróżnia się ultraosiągami. Samochód będzie dostępny w dwóch wersjach – Earth Version i Zero Gravity. Pierwsza ma mieć 2049 KM i 1389 Nm momentu obrotowego, a druga – 3065 KM i 1983,5 Nm. Earth Version od 0 do 100 km/h ma rozpędzać się w 1,9 sekundy, a Zero Gravity w 1,55 sekundy. Obie wersje mają się rozpędzać do ponad 500 km/h.
Silnik to własna konstrukcja greckiego producenta. Stworzono go w oparciu o drukowane (!) elementy z magnezu, tytanu i Inconelu, czyli stopu niklu i chromu. Wspierają go turbosprężarki wykonane z włókna węglowego, tytanu, magnezu i elementów ceramicznych.
Chaos, fot. materiały prasowe / SP Automotive
Wydrukowane z magnezu zostały również 21- i 22-calowe obręcze i zaciski hamulcowe, a ¾ nadwozia wydrukowano z tytanu i magnezu, albo wytworzono z włókna węglowego i kevlaru. Monocoque powstał z Zylonu, który podobno jest najbardziej wytrzymałym włóknem, jakie stworzył człowiek – wytrzymalszym niż stal i włókno węglowe. Zylon to włókno składające się z termoutwardzalnych, ciekłokrystalicznych polioksazolów.
Chaos, fot. materiały prasowe / SP Automotive
Cena? Zero Gravity ma kosztować 12,4 miliona euro, czyli jakieś 57 milionów złotych. Earth Version jest zdecydowanie tańsza – ma kosztować zaledwie 25 milionów złotych. SP Automotive zapowiedziało produkcję co najwyżej 20 egzemplarzy Chaosu na każdy kontynent.
To już trzecia edycja prestiżowej nagrody, która zostaje przyznana w Polsce dla samochodu roku. Jury, składające się z 21 dziennikarzy motoryzacyjnych, wybiera najlepsze ich zdaniem modele, które spełniają kryteria innowacyjności, ciekawego wzornictwa i dostępności cenowej na krajowym rynku.
Wśród samochodów, które w 2021 roku weszły do sprzedaży i każdy Polak mógł taki model zamówić w salonie. Jurorzy, wśród których znajduje się również redaktor naczelna serwisu motocaina.pl – Katarzyna Frendl – wybrali finałową piątkę konkursu!
Volkswagen ID.5 ujrzał światło dzienne. To elektryczny SUV z nadwoziem w stylu coupé, który technicznie jest niemal kopią ID.4, a wyróżnia się przede wszystkim stylistyką. Co warte odnotowania, ID.5 w przeciwieństwie do ID.4 od razu debiutuje w usportowionym wydaniu GTX.
Charakterystyczne diodowe listwy z przodu i z tyłu nadwozia wskazują, że ID.5 jest bez wątpienia członkiem rodziny ID. Kształt zderzaka i charakterystyczna linia dachu odróżniają go od produkowanego na różnych kontynentach modelu ID.4. Charakterystyczne diodowe listwy z przodu i z tyłu nadwozia wskazują, że ID.5 jest bez wątpienia członkiem elektrycznej rodziny Volkswagena.
Nowy elektryczny SUV Volkswagena ma długość 4599 mm (wersja ID.5 GTX: 4582 mm). Mimo ściętego dachu, pasażerowie podróżujący na tylnych siedzeniach w ID.5 mają tylko o 12 mm mniejszą przestrzeń nad głowami niż w Volkswagenie ID.4. Rozstaw osi wynosi 2766 mm. Pojemność bagażnika wynosi 549 litrów, a po złożeniu foteli nawet 1561.
Volkswagen ID.5 będzie miał na pokładzie pokładzie sporo najnowocześniejszej technologii, z lampami IQ.Lights i systemem obsługi głosowej na czele („Cześć ID.”). Pojawi się też m.in. head-up z funkcją rozszerzonej rzeczywistości. Zastosowanie w ID.5 oprogramowania generacji 3.0 umożliwia zdalną aktualizację i aplikację nowych funkcji. Systemy asystujące, jak Travel Assist wykorzystujący dane inteligencji zbiorowej, pozwalają na bezpieczniejszą jazdę. Opcjonalny Park Assist Plus z funkcją pamięci może wykonywać zapamiętane, spersonalizowane manewry.
Dzięki komunikacji Car2X Volkswagen dane przekazywane przez inne samochody Volkswagena oraz sygnały z urządzeń infrastruktury drogowej w obszarze do 800 metrów są odbierane w ułamku sekundy ostrzegając o niebezpieczeństwie, wypadkach czy korkach drogowych. Pas świetlny ID.Light w kokpicie nadaje tym ostrzeżeniom formę wizualną.
Volkswagen ID.5 będzie sprzedawany z akumulatorem o pojemności 77 kWh, w trzech wersjach różniących się mocą silników. W ID.5 elektryczny silnik będzie umieszczony z tyłu, z kolei ID.5 GTX będzie miał dwa motory elektryczne – jeden z przodu i drugi z tyłu – o łącznej mocy 299 KM i napęd na cztery koła. Odmiany jednosilnikowe, czyli z napędem na tył to: Pro o mocy 174 KM i Pro Performance o mocy 204 KM.
Ile będzie kosztował Volkswagen ID.5? Tego jeszcze nie wiemy. ID.4 wyceniono w Polsce na 198 590 złotych. ID.5 będzie zapewne o kilkanaście tysięcy złotych droższe.
Jak zwycięzca Konkursu Chopinowskiego zakończył tournée po Polsce? Ścigał się na torze kartingowym!
Zwycięzca Konkursu Chopinowskiego Bruce Liu na torze kartingowym, fot. Mikołaj Kamieński
Zwycięzca Konkursu Chopinowskiego Bruce Liu jest nie tylko utalentowanym muzykiem. Okazuje się, że ma również smykałkę do ścigania się. Potwierdza to Kacper Nadolski, jeden ze zdolniejszych kierowców kartingowych w Polsce, który miał okazję zmierzyć się z wybitnym pianistą.
Spotkanie ze zwycięzcą tegorocznego Konkursu Chopinowskiego na torze kartingowym było dla mnie ogromną przyjemnością oraz niesamowitym wyróżnieniem. Bruce’owi też bardzo się podobało. Mimo, że ostatni raz ścigał się jeszcze przed wybuchem pandemii, pokazał naprawdę wysokie umiejętności. Zdecydowanie ma żyłkę do kartingu!
Jak doszło do spotkania na torze Bruce’a Liu – zwycięzcy tegorocznego Konkursu Chopinowskiego i poznaniaka Kacpra Nadolskiego, zawodnika kartingowej kadry narodowej, reprezentującego Polskę w międzynarodowych zawodach kategorii KZ2, startującego w barwach włoskiego zespołu Tony Kart Racing Team?
Okazało się, że wirtuoz fortepianu jest fanem kartingu i lubi amatorsko sobie pojeździć. Dlatego dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig zapowiedział, że umożliwi mu podczas pobytu w stolicy Wielkopolski, gdzie 30 października 24-letni Kanadyjczyk zagrał swój ostatni w Polsce koncert, taką przejażdżkę. Wtedy do akcji wkroczył polski kartingowiec. Skontaktował się z Filharmonią Poznańską i zaproponował, że będzie towarzyszył Bruce’owi Liu na torze. Ta chętnie na propozycję 18-letniego poznaniaka przystała.
Zwycięzca Konkursu Chopinowskiego Bruce Liu na torze kartingowym, fot. Mikołaj Kamieński
Zabawa na torze kartingowym była ostatnią aktywnością wybitnego pianisty w Polsce. Teraz rusza on w tournée po całym świecie.
Droga do elektryfikacji branży wymaga transformacji przemysłowej na wszystkich poziomach. Seat i Centrum Technologiczne Eurecat pracują nad pionierskim rozwiązaniem, które umożliwi wykorzystanie dronów do autonomicznego transportu części na linii produkcyjnej.
Drony zbudują twój samochód. Uwaga, będą samodzielnie latać po fabryce, fot. materiały prasowe / Seat
Obecnie projekt jest w fazie pilotażowej. Aby odpowiednio przeszkolić drony poddano je wielogodzinnym testom z przeszkodami oraz wyposażono je w system czujników, dzięki którym mogą wykrywać poszczególne punkty na hali produkcyjnej. Innowacyjna formuła została zaprojektowana z myślą o zastosowaniu do całej floty dronów zaprogramowanych do samodzielnego latania, bez konieczności korzystania z pilota.
Drony zbudują twój samochód. Uwaga, będą samodzielnie latać po fabryce, fot. materiały prasowe / Seat
W obiektach Seata w Martorell znajdują się także inne grupy robotów, które poruszają się niezależnie po warsztatach. Według Jorge Luisa Martíneza, odpowiedzialnego za innowacje logistyczne Seat S.A., przyszłość przyniesie integrację obecnych dronów zewnętrznych firmy z dronami wewnętrznymi, co znacznie usprawni transport części zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz budynków.
Moglibyśmy połączyć pobliskich dostawców z fabryką, rozszerzając ich linię dostaw bezpośrednio na linię produkcyjną, bez konieczności polegania w przyszłości na opcjach magazynowania niektórych komponentów samochodów elektrycznych.
Tesla poinformowała, że oficjalnie wycofuje blisko trzy tysiące samochodów. Według dokumentów złożonych przez Teslę federalnemu organowi nadzoru NHTSA, 2791 samochodów elektrycznych musi wrócić do serwisu. Wszystko z powodu problemów z zawieszeniem.
Grupa samochodów elektrycznych z usterką obejmuje niektóre sztuki Modelu 3 wyprodukowane od 3 stycznia 2019 do 20 kwietnia 2021 oraz niektóre egzemplarze Modelu Y z lat 2020-2021 montowane od 7 marca 2021 do 4 czerwca.
Producent samochodów dowiedział się o usterce 2 czerwca 2021 roku. Zespół ds. Jakości Produkcji i Inżynierii Procesu wykonał wówczas 39 napraw serwisowych Modelu 3 i Y, co skłoniło Teslę do przeanalizowania zapisów fazy produkcji, a także etapu montażu.
W wycofanych samochodach łącznik boczny przedniego zawieszenia zamocowano do ramy pomocniczej za pomocą dwóch elementów mocujących. Jeśli te elementy złączne nie są zabezpieczone zgodnie ze specyfikacją, z czasem poluzowują się. W rezultacie oddzielają się od ramy pomocniczej, co wywołuje niestabilność samochodu spowodowaną złym ustawieniem kół, co zwiększa ryzyko wypadku.
Tesla poinformowała, że winę za tę sytuację ponoszą operatorzy, którzy odpowiadają za zabezpieczanie elementów złącznych wg prawidłowej specyfikacji w fabryce Fremont. W raporcie można przeczytać:
W rzadkich przypadkach, jeśli operator wykonał kilka nieudanych prób dokręcenia elementu złącznego zgodnie ze specyfikacją, operator mógł następnie poluzować odpowiednio zabezpieczony element złączny. Rekord momentu obrotowego mógł nie uwzględniać poluzowania łącznika.
Procedura naprawcza polega na sprawdzeniu prawidłowego dokręcenia elementów mocujących obydwa łączniki boczne przedniego zawieszenia do ramy pomocniczej. Jeżeli okaże się, że element złączny jest poluzowany, uszkodzony lub go brakuje, serwis Tesli dokręci lub zamontuje nowy.
Ford Ranger nowej generacji ma być najbardziej przemyślanym, wszechstronnym i sprawnym Rangerem w historii. Ford przeprowadził ponad 5000 wywiadów i współpracował z setkami właścicieli pick-upów, podczas dziesiątków spotkań warsztatowych na całym świecie, aby zdobyć informacje o tym, jak użytkownicy korzystają ze swoich aut, co im się w nich podoba, czego by sobie życzyli i co ma dla nich największe znaczenie – pomogło to amerykańskiemu producentowi w zaprojektowaniu i opracowaniu oczekiwanych i najbardziej docenianych rozwiązań dla Rangera nowej generacji.
Ford Ranger nowej generacji zadebiutuje już w listopadzie, fot. materiały prasowe / Ford
Prototypy nowego Rangera zostały poddane testom, obejmującym przejechanie 10000 kilometrów przez pustynię, co odpowiada przejechaniu 1250000 km lub jechaniu w terenie przez 625000 km z maksymalną ładownością.
Nowy Ranger ma wyróżniać się wyrazistym wyglądem i wieloma nowymi elementami wyposażenia, które zwiększają jego przydatność i wszechstronność. Max Tran, główny projektant Rangera, wyznał:
Okazało się, że bez względu na rynek, nasi klienci są ludźmi czynu. Lubią rozwiązywać własne problemy i czuć się pewnie w swoim pick-upie… nie tylko za sprawą funkcjonowania pojazdu, ale także za sprawą satysfakcji, jaką daje im podczas jazdy.
Ford Ranger nowej generacji – data premiery
Ford Ranger nowej generacji zostanie oficjalnie zaprezentowany 24 listopada.
Kibice F1 mogli podzielić się swoją opinią na temat najważniejszej wyścigowej serii świata w ankiecie, którą wspólnie zorganizowali: Formuła 1, Motorsport Network oraz Nielsen Sport. Wyniki ankiety okazały się zaskakujące.
Najpopularniejszym kierowcą z obecnej stawki został Max Verstappen. Drugie miejsce w rankingu fanów zajął kierowca McLarena, Lando Norris, a dopiero trzecie Lewis Hamilton, siedmiokrotny mistrz świata.
Szef Formuły 1, Stefano Domenicali, spytany czy wyniki są dla niego zaskoczeniem, wyznał:
Cóż, muszę powiedzieć, że w pewnym sensie tak – powiedział Domenicali. – Jednak z drugiej strony, jeśli pomyśli się o grupie wiekowej, która jest bardziej zaangażowana w tego typu głosowanie, nie może dziwić popularność Lando. On ma do nich zupełnie nowe podejście i to też się liczy. Jest blisko ludzi, którzy go obserwują. Takie jest moje zdanie.
Domenicali przyznał, że cieszy go popularność kierowców młodego pokolenia.
Nie chciałbym nadawać temu większego znaczenia niż to warte, ale uważam, że to – o czym od dawna mówię – znak, iż nie musimy się martwić przyszłością jeśli chodzi o kierowców. Mamy niesamowitą grupę bardzo utalentowanych, młodych zawodników i to wartość Formuły 1.
Horch był luksusową marką założoną przez Augusta Horcha, tego samego człowieka, który założył przedsiębiorstwo samochodowe Audi. Samochody marki Horch, produkowane w latach 1901-1945, odznaczały się od samego początku wysoką jakością, luksusowym wykończeniem i innowacyjnymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi. Z biegiem lat nazwa Horch zniknęła w odmętach historii. Do czasu…
Audi postanowiła stworzyć swoją odpowiedź na na Maybacha, czyli najbardziej luksusowe wersje samochodów Mercedesa. Oczywistym jest, że wybór nazwy mógł być tylko jeden.
Audi A8L Horch, fot. materiały prasowe / Audi
Audi A8L Horch – limuzyna ociekająca luksusem
Audi A8L Horch to wyjątkowo luksusowa wersja flagowej limuzyny niemieckiego producenta, czyli Audi A8L. Samochód zadebiutował w Chinach, gdzie klienci wyjątkowo lubią przedłużane limuzyny. Zapewne z czasem model ten trafi także do Europy.
Wygląd modelu A8L Horch nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia z modelem z najwyższej półki. Ten samochód po prostu ocieka luksusem. Samochód, w porównaniu ze zwykłym A8L, jest dłuższy o 13 centymetrów, by zapewnić większą ilość miejsca pasażerom na tylnych fotelach. I to nie byle jakich fotelach, a elektrycznie sterowanych, podgrzewanych i wentylowanych fotelach z masażem. Poza tym dla wersji Horch unikalne mają być lakiery, wzory felg oraz odpowiednie oznaczenie na nadwoziu.
Audi A8L Horch, fot. materiały prasowe / Audi
Audi A8L Horch napędza turbodoładowane V6 o mocy 340 KM. Maksymalny moment obrotowy to 500 Nm. Prawdopodobnie wraz z debiutem Horcha w Europie pojawią się mocniejsze jednostki napędowe.
Pewna kobieta postanowiła sprzedać samochód za 14 tysięcy złotych. Szybko pojawił się kupiec, umowa została podpisana, pieniądze znalazły się na koncie kobiety, samochód na podjeździe kupca.
Wyobraźcie sobie, jak duże musiało być jego zdziwienie, gdy kilka dni później kupiec odkrył, że jego samochód został skradziony. Natychmiast poinformował o tym policję, która rozpoczęła czynności prowadzące do wyjaśnienia wszelkich okoliczności kradzieży. Jednak takich wyników śledztwa chyba nikt się nie spodziewał…
Okazało się, że 38-letnia kobieta sprzedała samochód, który… należał do jej matki! I zrobiła to bez jej wiedzy! Podrobiła przy tym podpisy na wszystkich dokumentach, a następnie za pomocą kluczyka zapasowego wraz ze swoim partnerem ukradła samochód i sprzedała.
Jak informuje portal Interia, kobieta i jej partner usłyszeli zarzut kradzieży z włamaniem. Kobiecie dodatkowo grozi 10 lat więzienia za podrobienie dokumentów i oszustwa.
Jak informowałyśmy pod koniec października, sieć wypożyczalni samochód Hertz (która do niedawna była bankrutem), kupiła 100 tysięcy egzemplarzy Tesli Model 3.
Okazało się, że Hertz zawarł umowę z Uberem, który rozda flotę 50 tysięcy egzemplarzy Tesli Model 3 swoim użytkownikom.
Taksówkarze z aplikacji mają otrzymać najatrakcyjniejszą ofertę na rynku wynajmu tego samochodu elektrycznego. Docelowo ma to być w granicach 300 dolarów tygodniowo. Zawarte ma być w tym ubezpieczenie oraz serwis elektryka, który będzie dostępny dla uberowych przewoźników w Kalifornii (w Los Angeles, San Diego i San Francisco) oraz stolicy USA, Waszyngtonie.
Flota 50 tysięcy Tesli dla Ubera ma być w pełni dostępna do 2023 roku. Z kolei Hertz ma otrzymać swoje pełne zamówienie przed końcem 2022 roku.
Ile zarobiła na transakcji z Hertzem Tesla? Nie do końca wiadomo, bo nie ujawniono kiedy Hertz złożył zamówienie. Przed weekendem ceny Tesli Model 3 wzrosły w USA z 42 tysięcy (ok. 166,5 tysiąca złotych) do 44 tysięcy dolarów (ok. 174,5 tysiąca złotych). Jeśli Hertz złożył zamówienie przed podwyżką, będzie musiał zapłacić Tesli rekordowe 4,2 miliarda dolarów
A teraz dodatkowo zyska darmową reklamę. Będąc w największych miastach Kalifornii lub Waszyngtonie, po zamówieniu Ubera jest bardzo możliwe, że przyjdzie po nas właśnie Tesla Model 3. A stąd już krótka droga do przesiadki do elektryka na stałe, bo jak mówią „jeśli jeździsz Teslą, będziesz chciał ją kupić”.
Na wieść o zamówieniu 100 tysięcy sztuk Modelu 3, akcje Tesli osiągnęły rekordowy poziom ponad 1000 dolarów za akcję i okazuje się, że stale rosną. Według Bloomberga majątek Elona Muska wynosi dziś 292 miliardów dolarów i zbliża się do bariery 300 miliardów dolarów.
Chiński samochód elektryczny, Xpeng P7 Wing wydaje się mieć wszystko by osiągnąć sukces. Ciekawy design, spore akumulatory i zasięg, bardziej niż przyzwoity. Ale Chińczycy postanowili pójść o krok dalej…
Xpeng P7 Wing ma akumulatory o pojemności 80 kWh mają zapewnić ponad 700 kilometrów zasięgu liczonych według normy NEDC. Według WLTP ma być ich 530. Najszybsza odmiana modelu P7 – 4WD High Performance – od 0 do 100 km/h ma rozpędzać się w 4,5 sekundy, a jej prędkość maksymalna to ponad 170 km/h.
Xpeng P7 Wing, fot. materiały prasowe / XPeng
To wszystko jednak traci na znaczeniu, gdy dowiadujemy się, że drzwi Xpenga P7 Wing otwierają się trochę na zewnątrz i bardzo do góry – to system o nazwie scissor doors, kojarzący się głównie z supersamochodami Lamborghini. Czy otwierane do góry drzwi to przepis na sukces?
Xpeng P7 Wing będzie drugim modelem chińskiej marki sprzedawanym w Norwegii. Dołączy do modelu G3. Ceny XPenga P7 Wings, z drzwiami inspirowanymi Lamborghini, zaczynają się od 600 tysięcy koron, czyli około 285 tysięcy złotych.
Renault 4 to kultowy samochód, trzeci w historii motoryzacji pod względem ilości sprzedanych egzemplarzy i najlepiej sprzedający się na świecie francuski samochód (ponad osiem milionów sztuk) dostępny w ponad 100 krajach.
W roku 1956 Pierre Dreyfus, prezes Państwowego Zarządu Fabryk Renault, rzucił pomysł „blue jeans car” („samochodu jak dżinsy”). Biorąc za wzór tę część garderoby, która zyskała niezwykłą popularność, chciał stworzyć uniwersalny, oszczędny samochód przeznaczony na wszystkie kontynenty, dopasowany do społecznych zmian, jakie zarysowały się na początku lat 60. Po pięciu latach prac Renault 4, pierwszy samochód osobowy firmy Renault z napędem na przednią oś, pokazany został prasie, a następnie zaprezentowany na Salonie Samochodowym w 1961 roku. W momencie wprowadzenia na rynek pokazano wersję dostawczą i trzy wersje osobowe: R3, która zniknęła z katalogów w następnym roku, R4 i R4L (L oznaczało wersję luksusową). Ta ostatnia bardzo szybko stała się przydomkiem całej gamy i znalazła swoje miejsce w sercach Francuzów.
W ramach obchodów 60-lecia powstania Renault 4L, marka nawiązała współpracę z projektantem Mathieu Lehanneurem, który zaproponował nową wizję auta. W rezultacie powstał unikatowy samochód koncepcyjny Suite N°4, wyglądający jak hotelowy apartament dla nomadów.
Renault Suite N°4, fot. materiały prasowe / Renault
RENAULT SUITE N°4
Tworząc model koncepcyjny Suite N°4, Mathieu Lehanneur czerpał inspiracje do swojej wizji z dwóch istniejących obok siebie światów: motoryzacji i architektury. Suite N°4 jest hołdem dla Renault 4L.
Renault Suite N°4, fot. materiały prasowe / Renault
Suite N°4 zachowuje proporcje i kształty nadwozia kultowego pierwowzoru, ale został poddany całkowitej transformacji. Tylna część nadwozia i tylna klapa zostały zastąpione poliwęglanową kapsułą, która daje widoczność na zewnątrz i doświetlenie wnętrza na miarę „szklanych domów”. Umieszczone na dachu przezroczyste panele słoneczne pozwalają swobodnie przenikać promieniom słońca, pomagając zarazem w doładowywaniu akumulatora trakcyjnego auta, które jest teraz w 100% elektryczne.
We wnętrzu siedzenia i deska rozdzielcza zostały pokryte żółtym aksamitem. Dla kontrastu tylna część wnętrza została wykończona prążkowaną szenilową tkaniną i wzbogacona dwoma kinkietami. Całość uzupełniają poduszki i wałek, które zamieniają strefę bagażnika w hotelowy pokój na kołach. Efekt potęguje ruchoma drewniana ławka, wysuwana na podobieństwo szuflady i osłonięta po otwarciu tylnej klapy. Podobnie jak w Renault 4L, wszystkie tkaniny użyte w Suite N°4 są Made in France.
Renault Suite N°4, fot. materiały prasowe / Renault
Suite N°4 to nowy sposób postrzegania mobilności i podróżowania. Chciałem połączyć świat motoryzacji i architektury, aby stworzyć pokój hotelowy na świeżym powietrzu. To więcej niż apartament w najpiękniejszym luksusowym hotelu – jest zawsze dokładnie tam, gdzie chcesz: z widokiem na morze, pośrodku pól lub wiezie cię po mieście twoich marzeń.
Pierwszy 300 SL Roadster należy do najbardziej znanych motoryzacyjnych ikon. Ale czy przy postępującej modzie na elektryfikację oraz ogromnej popularności SUV-ów i crossoverów, kolejna generacja takiego samochodu jak SL ma szansę podbić serca kierowców? Jak najbardziej tak!
Poszczególne detale nowego Mercedesa-AMG SL nawiązują do jego kultowych poprzedników. To między innymi atrapa chłodnicy z pionowymi poprzeczkami jak w pierwszym, wyścigowym 300 SL z początku lat 50., wybrzuszenia na masce, czy długi przód i stosunkowo cofnięta kabina. Nawiązaniem do dawnych modeli jest również miękki dach, który składa i rozkłada się w 15 sekund, a proces można przeprowadzać do prędkości 60 km/h.
Mercedes zapewnia, że nadwozie stanowi całkowicie nową, aluminiową konstrukcję, która nie przejęła żadnego elementu ani od poprzednika, ani od AMG GT Roadstera, którego miejsce zajmie nowy SL. Prace inżynierów zaowocowały zwiększeniem sztywności skrętnej względem poprzednika o 18%, natomiast względem AMG GT Roadstera, sztywność poprzeczna zwiększyła się o 50%, a wzdłużna – o 40%.
Eksperci z Mercedes-AMG nie zapomnieli o aerodynamice. Wysuwany, zintegrowany z tylną klapą spojler wysuwa się powyżej prędkości 80 km/h i może przybrać jedną z pięciu pozycji. Z kolei pod przednim zderzakiem znajduje się niewielka listwa z włókna węglowego, która może wysunąć się o 40 mm, zwiększając tym samym docisk przedniej osi. Za atrapą chłodnicy i dolnym wlotem powietrza znalazł się podwójny system klapek rozpraszających powietrze. Dzięki temu wszystkiemu nowy SL może pochwalić się współczynnikiem oporu powietrza Cw=0,31.
Nowy Mercedes-AMG SL ma 4,7 m długości i 1,9 m szerokość. Rozstaw osi wynosi 2,7 m.
Nowy Mercedes-AMG SL – gama jednostek napędowych
Na początek dostępne będą dwie wersje – SL 55 4Matic+ i SL 63 4Matic+. W obu przypadkach pod maską znajduje się podwójnie doładowane, 4-litrowe V8. Niezależnie od wersji, napęd na obie osie będzie przekazywany za pośrednictwem 9-stopniowej przekładni AMG Speedshift MCT.
W słabszej wersji będzie ono generować 476 KM i 700 Nm, osiągać „setkę” w 3,9 sekundy i rozpędzać się do 295 km/h. Mocniejszy wariant generuje 585 KM i 800 Nm, co sprawia, że samochód od 0 do 100km/h rozpędza się w 3,6 sekundy, a jego prędkość maksymalna to 315 km/h.
Nowy luksusowy SUV dostępny jest w wersjach wyposażenia SE, HSE i Autobiography. Przez cały pierwszy rok produkcji dostępna będzie wersja First Edition, bazująca na modelu Autobiography charakteryzująca się wyjątkową specyfikacją. Zarówno wersja standardowa (SWB), jak i Long Wheelbase (LWB) dostępne są z pięcioma miejscami siedzącymi, natomiast model New Range Rover LWB dostępny jest z trzecim rzędem siedzeń.
Oczywiście, nikt raczej nie spodziewał się, że nowy Range Rover będzie tanim samochodem. Mimo wszystko, jego ceny mogą niektórych zaskoczyć.
Range Rover 2022- cena w Polsce
Najmniej kosztuje bazowe wydanie nowego Range Rovera z 249-konnym dieslem pod maską, krótkim nadwoziem i w podstawowej wersji wyposażenia SE, za które trzeba zapłacić 613 600 złotych. Na drugim końcu skali znajduje się wydanie First Edition z 4,4-litrowym, benzynowym V8 oraz wydłużonym rozstawem osi. Cena? 944 900 złotych.
Standardem niezależnie od wersji jest automatyczna skrzynia biegów i napęd na 4 koła.
Edycja specjalna Black Badge zadebiutowała pięć lat temu w modelu Wraithi odniosła ogromny sukces. Aż 27% samochodów, które sprzedaje Rolls-Royce to te w wersji „Black Badge”. Teraz do tej gamy dołącza Ghost.
Rolls-Royce Black Badge Ghost, fot. materiały prasowe / Rolls-Royce
Rolls-Royce Black Badge Ghost wyróżnia się wyjątkowym, czarnym kolorem. Według Rolls-Royce to najgłębszy odcień czerni na rynku. Składa się z 45 kilogramów farby, którą najpierw się atomizuje, a następnie nakłada dwuwarstwowo oraz poleruje, co trwa od trzech do pięciu godzin. Wszystko oczywiście wykonane ręcznie.
Black Badge Ghost wyróżnia się również kilkoma detalami, jak podświetlana atrapa chłodnicy czy 21-calowe felgi o dedykowanym wzorze, które mają wykończenia z włókna węglowego składające się z 22 warstw karbonu.
Rolls-Royce Black Badge Ghost, fot. materiały prasowe / Rolls-Royce
Wnętrze Black Badge Ghost można skonfigurować na wiele sposób. To, czym wyróżnia się Ghost Black Badge, to standardowa podsufitka z rozgwieżdżonym niebem oraz emblematy wersji. Zamiast podwójnego „R” na desce rozdzielczej i zagłówkach, pojawiły się znaki nieskończoności, typowe dla odmian Black Badge.
Rolls-Royce Black Badge Ghost, fot. materiały prasowe / Rolls-Royce
Rolls-Royce’a Black Badge Ghost napędza 6,8-litrow silnik V12 o mocy 592 KM. To o 20 KM więcej niż w standardowym „Duchu”. Oprócz mocy, wzrósł także maksymalny moment obrotowy – z 850 do 900 Nm. Zmieniono oprogramowanie skrzyni biegów. Pojawił się też tryb jazdy Low. Wbrew nazwie, to nie jest reduktor, a tryb sportowy – poprawia reakcje przekładni o około 50%. Przeprojektowano także układ wydechowy, więc Black Badge Ghost powinien brzmieć lepiej niż wersja standardowa.
Rolls-Royce Black Badge Ghost, fot. materiały prasowe / Rolls-Royce
Cena? Czy w przypadku Rolls-Royce’a jest ona istotna? Jedno jest pewne, niewątpliwie Rolls-Royce Black Badge Ghost będzie droższy niż standardowy Ghost. I już można go zamawiać.
Podobnie jak w poprzednim sezonie, Gosia Rdest dwukrotnie zameldowała się szósta na mecie podczas ostatniej rundy Alpine Europa Cup w portugalskim Portimao, która towarzyszyła zmaganiom European Le Mans Series, gdzie Robert Kubica wraz ze swoim zespołem zajął drugie miejsce.
Gosia Rdest zalicza finał Alpine Europa Cup na „szóstkę”, fot. materiały prasowe
Od pierwszych treningów Gosia Rdest prezentowała tempo w środku stawki. Kwalifikacje to potwierdziły – w obu sesjach żyrardowianka uzyskała dziewiąty rezultat.
Oba wyścigi stały pod znakiem zamieszania z przodu stawki między kandydatami do tytułu. Panujące zamieszanie pozwoliło przebijać się do przodu Gosi Rdest. Najszybsza Polka w wyścigach samochodowych musiała się napracować zarówno w sobotę, jak i niedzielę, ale końcowy wynik w obu przypadkach był zadowalający – dwa szóste miejsca.
Weekend zdecydowanie zaliczam do udanych. Na treningach może nie było do końca tak dobrze jakbym chciała, ale w wyścigach tradycyjnie pokazałam, że to właśnie ta część rywalizacji jest moją najmocniejszą stroną. Paru rywalom puszczały lekko nerwy, ale ja zachowałam zimną krew i wyrwałam sobie co mogłam. Dwa finisze na P6, identycznie jak rok temu, mnie satysfakcjonują. Ta zimna krew zaowocowała również moją padokową ksywką, pomiędzy innymi zawodnikami – Polska ściana! – takie echa słychać w kuluarowych rozmowach na torze, gdzie czasami pomimo szybszych okrążeń współzawodnicy nie są w stanie wykonać manewru wyprzedzania.
Gosia Rdest zalicza finał Alpine Europa Cup na „szóstkę”, fot. materiały prasowe
W klasyfikacji generalnej Alpine Europa Cup Żyrardowianka zajęła ósme miejsce. Gosia Rdest, tak podsumowała swoje starty:
Zdecydowanie był to „normalniejszy” sezon niż poprzedni – więcej rund, kalendarz raczej się nie zmieniał, więc mogłam się lepiej przygotowywać. Przede wszystkim znałam już więcej torów, a także lepiej się czułam z samochodem. Doszło jednak wielu mocnych rywali, przez co walki było naprawdę mnóstwo. Na pewno sporym wsparciem były także okazjonalne starty w W Series, przez co byłam w lepszej formie i bardziej „wjeżdżona”. Podium na Magny-Cours pokazało, że mogę walczyć w czołówce – mam nadzieję, że będę to robić jeszcze częściej. Dziękuję za wsparcie mojej rodzinie, najbliższym, kibicom, a także partnerom bez których ten sezon nie byłby możliwy.
Motorsport jest postrzegany jako typowo męskie środowisko. Mimo upływu lat, kobieta w paddocku wciąż stanowi niemałą sensację. Nie inaczej było, podczas wyścigu MotoGP na torze Circuit of the Americas, gdy Marc Márquez pojawił się na podium wraz z Jenny Anderson, jedną z pracownic ekipy Hondy. Kobieta na podium MotoGP stała się sensacją i Márquez został zapytany o tę sytuację podczas konferencji prasowej na torze Misano.
To pierwszy rok, w którym pracuję z Jenny. To bardzo ważna osoba w grupie – nieważne, że „ona jest” a nie „on jest”, to kolejny pracownik w grupie. Nigdy nie była na podium, więc zespół, którego liderem jest Santi Hernández, zgodził się, aby na nim stanęła, dali jej taką okazję. Tak jak już powiedziałem, to ważna osoba w zespole.
Marc Márquez: To ważne, że w MotoGP jest coraz więcej kobiet, fot. materiały prasowe / Honda Racing Corporation
Marc Márquez wyznał również, że cieszy się z tego, że w MotoGP jest coraz więcej kobiet i wyraził nadzieję, że niedługo będzie mógł rywalizować z przedstawicielką płci pięknej na torze.
To ważne, że w naszym sporcie, gdzie większość osób to mężczyźni, krok po kroku, z każdym rokiem jest coraz więcej kobiet w padoku i to po stronie technicznej, nie tylko w prasie. Czemu nie, w przyszłości może również na torze, tak jak już kiedyś miało to miejsce?
Przypomnijmy, że w 1982 roku w wyścigu MotoGP wystartowała Gina Bovaird. Z kolei Taru Rinne udało się wejść do Motocyklowych Mistrzostw Świata w 1987 roku. w sezonie 2016 w Moto3 startowały dwie Hiszpanki – Maria Herrera oraz Ana Carrasco.
Kim jest Jenny Anderson, która towarzyszyła Márquezowi na podium na torze Circuit of the Americas?
Jenny Anderson od dzieciństwa interesowała się motorsportem. Jako mała dziewczyna ścigała się w kartingu i pasję do sportów motorowych uczyniła swoją pracą. Była zaangażowana w projekt KTM w MotoGP, dla austriackiego producenta zaczęła pracować jeszcze zanim powstał motocykl. Jenny inżynierem danych motocyklisty testowego, a potem Pola Espargaró, z którym współpracowała jeszcze w sezonie 2020. Razem z nim w 2021 przeszła do ekipy Hondy, ale do przeciwnej strony garażu – Anderson rozpoczęła współpracę z Márquezem.
We wrześniu 2021 roku Tesla Model 3 była najchętniej kupowanym samochodem w Europie. I nie chodzi tylko o sprzedaż samochodów elektrycznych, ale samochodów w ogóle.
Wyniki sprzedaży samochodów w Europie – wrzesień 2021
Z wynikiem 24 591 zarejestrowanych egzemplarzy, Tesla Model 3 zmiażdżyła konkurencję. Żaden inny model nie sprzedał się w liczbie 20 tysięcy sztuk.
Drugim najchętniej kupowanym samochodem we wrześniu było Renault Clio (18 264 egzemplarzy), a podium uzupełniła Dacia Sandero (17 988 egzemplarzy).
Wyniki sprzedaży samochodów w Europie – wrzesień 2021, fot. Car Industry Analysis
Wyniki sprzedaży samochodów elektrycznych w Europie – wrzesień 2021
Wśród najchętniej kupowanych samochodów elektrycznych, Tesla zajmuje aż dwa pierwsze miejsca. Za królującą Teslą Model 3 sklasyfikowano Teslę Model Y (8 926 egzemplarzy). Na podium znalazł się także Volkswagen ID.3 (8 302 egzemplarzy).
Wyniki sprzedaży samochodów elektrycznych w Europie – wrzesień 2021, fot. Car Industry Analysis
Diesel stacza się na dno
Ciekawie wygląda porównanie jednostek napędowych nowych samochodów. Największym szokiem jest dramatycznie słabnąca pozycja Diesla, którego we wrześniu wybrało zaledwie 17% klientów. Zelektryfikowane samochody miały udział w rynku na poziomie 23%. Europejczycy wciąż najchętniej wybierają jednak modele napędzane benzyną, choć widać tutaj stałą tendencję spadkową.
„Fragment meets Maserati” to limitowana kolekcja kapsułowa mody ulicznej współtworzona przez Hiroshiego Fujiwarę i Maserati. Kolekcja łączy w sobie buntowniczy styl Fujiwary i odważnego ducha Maserati.
Czym jest kolekcja kapsułowa? To ubrania, które możesz zestawiać na róże sposoby, odkrywając coraz to nowe stylizacje, używając ciągle tych samych modeli.
Na kolekcję „Fragment meets Maserati” składają się dwa rodzaje bluz z kapturem, ponadwymiarowe T-shirty i czapka z daszkiem ozdobione symbolami obu kultowych marek.
W połowie października kierowcy na autostradzie międzystanowej 75 w Miami byli świadkami najdziwniejszego policyjnego pościgu w historii.
Pewna kobieta szła, jak gdyby nigdy nic boso po autostradzie. W obawie o jej bezpieczeństwo, zaniepokojeni kierowcy wezwali policję, która zjawiła się kilka chwil później. Kiedy jeden z funkcjonariuszy próbował przekonać pieszą, żeby wsiadła do radiowozu, ta zaczęła uciekać. Ponieważ kobieta zaczęła biegać po ruchliwej autostradzie, na miejsce został wezwany kolejny patrol, aby zablokować ruch na drodze.
W pewnym momencie prowadzący Dodge’a Chargera policjant najwyraźniej stracił cierpliwość i zaczął gonić kobietę na piechotę. Drugi oficer jechał za nim samochodem na wypadek, gdyby jakimś cudem piesza uciekła.
Nie wiadomo, dlaczego kobieta zdecydowała się na spacer autostradą, narażając siebie i innych na niebezpieczeństwo. Na szczęście tym razem nikt nie został ranny.
Nowy most na Dunajcu w Kurowie koło Nowego Sącza już służy kierowcom. Nowy most ma 602 metry długości, ponad 17 metrów szerokości i trzy pylony o wysokości 33,5 metra od poziomu terenu, a 22,8 metra od jezdni na pomoście. Na moście, oprócz jezdni powstała też ścieżka pieszo-rowerowa.
Nowy most na Dunajcu to obiekt typu extradosed, który powstał z połączenia konstrukcji wantowej z belkową sprężoną. W Polsce do tej pory najdłuższym takim obiektem jest most w Kwidzynie na Wiśle (808,4 metra), następny jest most na obwodnicy Ostródy (677 metrów), a kolejnym most w Kurowie, na Dunajcu.
Nowy most na Dunajcu już służy kierowcom, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Co jeszcze powstanie w ramach inwestycji?
Droga krajowa nr 75 zostanie rozbudowana do klasy GP (główna ruchu przyspieszonego) na odcinku 2 kilometrów, a skrzyżowania DK75 z drogą gminną w Kurowie i parking z miejscem ważenia pojazdów przebudowane. Po obydwu stronach mostu powstaną drogi serwisowe, a ponadto zatoki autobusowe, ekran akustyczny oraz ciągi pieszo-rowerowe.
Zgodnie z kontraktem wszystkie roboty prowadzone w ramach tej inwestycji mają być zakończone wraz z uzyskaniem pozwolenia na użytkowanie w kwietniu 2022 roku. Nie będą one jednak miały wpływu na ruch po nowym moście.
Stary obiekt, z którego jeszcze niedawno korzystali kierowcy, zostanie rozebrany. Jego budowa rozpoczęła się przed II wojną światową, a zakończyła w 1943 roku. Jest wyeksploatowany i za wąski. Ma zaledwie 7,5 metra szerokości, a jezdnia 6 metrów. Po rozbiórce pozostanie jeden przyczółek od strony Brzeska, który zostanie zamieniony na punkt widokowy. Jeszcze w tym roku wykonawca przystąpi do rozbierania tego obiektu.
Idzie zima, która pewnie jak co roku zaskoczy kierowców, a to oznacza, że nadchodzą trudne warunki jazdy spowodowane oblodzeniem i śniegiem oraz krótszymi dniami, które nastąpią po przejściu na czas zimowy w niedzielę 31 października.
Wraz z cofnięciem zegarów, które zwiastuje krótsze dni i nieuniknione pogorszenie pogody, kierowcy będą spędzać więcej czasu prowadząc po zmroku, co sprawi, że poranne i popołudniowe dojazdy do pracy lub powroty z wizyt u przyjaciół i rodziny staną się większym wyzwaniem.
Nissan postanowił przeprowadzić badania i sprawdzić gotowość kierowców do jazdy w trudnych warunkach. Okazuje się, że europejscy kierowcy mogą nie być tak dobrze przygotowani do zimy, jak im się wydaje.
Z badań przeprowadzonych na zlecenie japońskiego producenta samochodów, 36% europejskich kierowców nie czuje się odpowiednio przygotowanych do jazdy zimą, a ponad jedna czwarta (27%) twierdzi, że nie rozumie dodatkowych funkcji bezpieczeństwa w swoich samochodach i nie korzysta z nich podczas jazdy w trudnych warunkach. 55% kierowców przyznaje, że stresuje się prowadząc samochód zimą, a 45% żałuje, że nie opanowała sztuki jazdy w trudnych warunkach pogodowych. To może czas zapisać się na jakieś szkolenie?
Problem nr 1 – prowadzenie po ciemku lub we mgle
W najbliższych miesiącach w ciągu dnia obfite opady śniegu lub deszczu mogą ograniczać widoczność oraz bycie widocznym dla innych pojazdów na drodze. Jedynie niespełna połowa (49%) europejskich kierowców ma całkowitą pewność, że wie, jak dostosować ustawienia reflektorów do warunków panujących na drodze, np. włączając po zmierzchu światła mijania lub światła drogowe po zapadnięciu zmroku. Problematyczna jest również regulacja wysokości reflektorów, ponieważ tylko 59% kierowców czuje się pewnie wykonując tę czynność samodzielnie.
Aby uwolnić kierowców od tego obowiązku, większość nowych samochodów jest wyposażona w specjalne systemy, które automatycznie zmieniają kształt wiązki światła w zależności od warunków drogowych. Inni podróżujący mogą być wdzięczni za tę technologię, ponieważ pomaga ona zapobiegać oślepianiu kierowców nadjeżdżających samochodów przez osoby, które czasem zapominają wyłączyć światła drogowe, gdy zbliżają się do innych uczestników ruchu.
Problem nr 2 – prowadzenie na oblodzonej lub zaśnieżonej drodze
Badanie pokazało również, że trzy czwarte1 europejskich kierowców nie ma pewności, jak zatrzymać pojazd na oblodzonej drodze, a ponad połowa (63%) nie jest pewna, jakich opon należy użyć podczas opadów śniegu czy też jaka jest droga hamowania na mokrej nawierzchni.
Przy opadach śniegu lub deszczu droga hamowania wydłuża się, dlatego należy dostosować prędkość jazdy do panujących warunków. Pomimo tego dwie trzecie europejskich kierowców nie ma w zwyczaju sprawdzać stanu hamulców pod kątem jazdy zimą, a ponad jedna trzecia (37%) nie ma nawyku jeżdżenia z mniejszą prędkością podczas tej pory roku. W połączeniu z brakiem wiedzy, jak prawidłowo ocenić drogę hamowania na oblodzonej nawierzchni, stanowi to powód do niepokoju, ponieważ 30% europejskich kierowców uważa, że droga hamowania może zwiększyć się trzykrotnie na oblodzonej powierzchni, podczas gdy zaleca się założenie, że może się ona zwiększyć nawet dziesięciokrotnie.
Wiele nowych samochodów posiada specjalne systemy inteligentnego ostrzegania przed kolizją, wykorzystującą funkcję przewidywania, która „widzi” więcej niż tylko poprzedzający pojazd i umożliwia automatyczne hamowanie w celu uniknięcia zderzenia. Dodatkowo, w wielu modelach kierowca może wybrać optymalny tryb jazdy w zależności od warunków lub swoich preferencji.
Systemy w służbie kierowcy
Aby ułatwić kierowcy skupienie wzroku na drodze, niektóre samochody są wyposażone w wyświetlacz przezierny (head-up display), który umożliwia wygodne śledzenie wskazówek nawigacyjnych oraz ograniczeń prędkości, ponieważ kluczowe informacje systemu GPS, wspomagające prowadzenie i drogowe wyświetlane są na przedniej szybie na linii wzroku kierowcy.
Jazda w trudnych warunkach po krętych drogach szybkiego ruchu potrafi być wyzwaniem nawet dla najbardziej pewnych siebie kierowców. Technologia wspomagania prowadzenia w najnowszych modelach aut potrafi dostosować prędkość samochodu do ograniczeń wynikających ze znaków drogowych, a także gdy samochód zbliża się do zakrętów lub zjazdów z autostrady. Dodatkowo samochody wykorzystują kamery do monitorowania pozycji samochodu na pasie ruchu i delikatnie interweniują w celu skorygowania trajektorii, jeśli wykryją, że pojazd niezamierzenie przemieszcza się w kierunku sąsiedniego pasa.
McLarena 720S napędza ma centralnie umieszczony podwójnie doładowany benzynowy silnik V8 o pojemności 4-litrów i mocy 720 KM. Maksymalny moment obrotowy wynosi 770 Nm. Od 0 do 100 km/h samochód rozpędza się w imponujące 2,9 sekundy. Do 200 km/h McLaren rozpędza się w 7,8 sekundy, a do 300 km/h w 21,4 sekundy. Prędkość maksymalna 720S to 341 km/h.
Napęd przekazywany jest tylko na koła tylnej osi. Przy tak ogromnej mocy i centralnie umieszczonej jednostce napędowej oznacza to jedno – McLaren 720S to samochód, który nie wybacza błędów.
Ekipa z AutoTopNL postanowiła sprawdzić, jak McLaren 720S sprawdzi się na niemieckiej autostradzie. Zobaczcie, jak kierowca rozpędził McLarena 720S do 334km/h!
Cupra Born, pierwszy w 100% elektryczny model hiszpańskiego producenta, będzie oferowany w dwóch wersjach silników – o mocy 150 lub 204 KM i maksymalnym momencie obrotowym równym 310 Nm. Born będzie dostępny jedynie z napędem na tylną oś.
Cupra Born zapewnia na jednym ładowaniu 424 kilometrów zasięgu, a dzięki pakietowi e-Boost odległość ta może zwiększy się nawet do 540 kilometrów.
Cupra Born – cena w Polsce
Elektryczna Cupra Born będzie dostępna w Polsce już 147 800 złotych.
W pierwszej kolejności polscy klienci będą mogli zapoznać się z wariantem o mocy 204 KM i pojemności akumulatora 58 kWh, który będzie oferowany w cenie 167 900 złotych.
Od 2022 roku dostępna będzie wersja o mocy 150 KM z akumulatorem 45 kWh. Wtedy do oferty zostanie też wprowadzony pakiet e-Boost podwyższający moc silnika do 231 KM, który będzie sprzedawany z akumulatorem o pojemności 58 kWh w cenie 174 200 złotych oraz 77 kWh w cenie 197 500 złotych.
Bentley Mulliner – wewnętrzny dział firmy Bentley – stworzył pierwszą na świecie kolekcję samochodów, oddającą hołd rosyjskiemu baletowi, jednego z najbardziej pełnych wdzięku i emocji przejawów ludzkiego artyzmu.
Kolekcja skupia się wokół kultowych ruchów baletowych, a każdy samochód w kolekcji koncentruje się na innym ruchu. Wszystkie samochody w kolekcji noszą nazwy od unikalnego ruchu, który jest wyświetlany na płycie progowej.
Kolekcja sześciu samochodów otwiera pierwszy rozdział ekskluzywnej edycji specjalnej Bentayga Speed Russian Heritage – projektu tworzenia ekskluzywnych wersji tematycznych specjalnie dla rosyjskich klientów.
Każdy z sześciu samochodów ma inny lakier. Wnętrza oparte są na czterech różnych specyfikacjach, na które składają się między innymi wykonane na zamówienie unikalne kontrastowe szwy oraz wykonany na zamówienie haft baletowy w kolorze srebrnym czy współczesna nakładka baletowa na desce rozdzielczej. Zespół Mulliner zadbał o to, by luksusowe wnętrza Bentaygi Speed zdobiły sylwetki baletnic.
Przyciemnione przednie reflektory, listwy progowe w kolorze nadwozia, wyjątkowe przednie i tylne zderzaki oraz efektowny, wydłużony spojler to charakterystyczne cechy Bentley’a Bentaygi Speed.
Bentley Bentayga Speed napędza 6-litrowy silnik W12 z podwójnym turbodoładowaniem, który generuje 626 KM i 900 Nm momentu obrotowego. Od 0 do 100 km/h samochód rozpędza się w 3,9 sekundy, a jego prędkość maksymalna to 306 km/h.
Każdy z sześciu samochodów Bentley Bentayga Speed, oddających hołd rosyjskiemu baletowi, ma już swojego właściciela, do którego trafi pod koniec tego roku.
Wygrywając Island X Prix, Molly Taylor oraz Johan Kristoffersson odnieśli trzecie zwycięstwo w pierwszym, historycznym sezonie Extreme E.
Ekipy X44 oraz Chip Ganassi, którzy toczą walkę z ekipą Nico Rosberga o mistrzowski tytuł, musiały wycofać się rywalizacji na Sardynii ze względu na awarię maszyn.
Rosberg X Racing triumfuje w Island X Prix
Sebastien Loeb z X44 od początku toczył walkę z Kylem Leduciem, który wyrobił sobie trzy sekundową przewagę nad Francuzem. Dziewięciokrotny mistrz WRC podczas gonitwy za kierowcą Chip Ganassi Racing uszkodzi na nierównościach układ kierowniczy, co wyeliminowało zespół Lewisa Hamiltona z dalszej walki.
Leduc powiększył przewagę do 45 sekund nad Johanem Kristofferssonem oraz Mattiasem Ekstromem. Amerykański zawodnik przekazał elektryczną terenókę Sarze Price, która po jakimś czasie była zmuszona zatrzymać się na poboczu ze względu na awarię układu kierowniczego.
Extreme E: Rosberg X Racing triumfuje w Island X Prix, fot. materiały prasowe / Extreme E
Molly Taylor, która zastąpiła Kristofferssona za kółkiem, wykorzystała sytuację i przebiła się na prowadzenie, którego nie oddała do końca wyścigu. Ponad 24 sekundy po niej do mety dojechała Jutta Kleinschmidt, która prowadziła uszkodzoną, pozbawioną drzwi Cuprę. Na trzecim miejscu została zakwalifikowana ekipa JBXE. Kevin Hansen wraz z Mikaelą Ahlin-Kottulisnky zakończyli zmagania na ostatnim stopniu podium, mimo, że nie dojechali do końca trasy.
Wyniki wyścigu finałowego Island X Prix:
Rosberg X Racing (Molly Taylor / Johan Kristoffersson)
SEGI TV Chip Ganassi Racing (Kyle LeDuc / Sara Price)
X44 (Sébastien Loeb / Cristina Gutiérrez)
W klasyfikacji generalnej pierwszego, historycznego sezonu Extreme E prowadzi ekipa Rosberg X Racing, z przewagą 16 punktów nad zespołem X44. Finałowe Jurassic X Prix odbędzie się w dniach 18-19 grudnia, w brytyjskiej bazie wojskowej w południowej Anglii.
Max Verstappen ruszał do wyścigu o GP USA na torze w Austin z pole position, ale to Lewis Hamilton startujący z drugiego pola wyszedł na prowadzenie w zakręcie numer jeden. Red Bull się jednak nie poddał i dzięki podcięciu strategii po podcięciu strategii Mercedesa podczas pierwszej rundy pit stopów, Holender ponownie znalazł się na czele stawki.
Na 27 okrążeń do końca wyścigu, po kolejnym pit stopie Hamilton w błyskawicznym tempie zaczął odrabiać straty do prowadzącego Verstappena. Brytyjczyk zmniejszył ośmiosekundową różnicę do niecałych dwóch.
Po otrzymaniu instrukcji, wskazujących na oszczędzanie tylnych opon, w celu lepszego wychodzenia z wolniejszych zakrętów, Max Verstappen zdołał utrzymać się z przodu. Kierowca Red Bulla ostatecznie przekroczył linię mety 1,3 sekundy przed Lewisem Hamiltonem. Podium uzupełnił drugi kierowca Red Bulla, Sergio Perez.
Przegraliśmy na starcie. Straciliśmy pozycję i musieliśmy w tej sytuacji spróbować czegoś innego. Zużycie opon tutaj jest dość wysokie, na tym torze. Pojechaliśmy dość agresywnie i nie byłem pewien czy to się uda, ale ostatnie okrążenia to była naprawdę dobra zabawa.
Oczywiście bardzo cieszę się, że utrzymałem się z przodu. Miałem problemy w szybkich zakrętach, ale udało się.
MAX VERSTAPPEN IS BACK TO WINNING WAYS! 🏁
He holds off Lewis Hamilton for his eighth win of the season, and it means he leads the championship!#USGP 🇺🇸 #F1pic.twitter.com/fbvq7aiXBl
Lewis Hamilton podkreślił że ekipa Mercedesa spisała się bardzo dobrze z obraną strategią w Austin, ale już nie byli w stanie zrobić nic więcej, aby pokonać Red Bulla.
To był trudny wyścig. Miałem dobry start i dałem z siebie wszystko, ale koniec końców to oni byli szybsi. Miałem nadzieje, że na sam koniec zdołam podjąć walkę, przypuszczam jednak, że pozycja na torze była kluczowa. Generalnie byli szybsi na każdym rodzaju ogumienia. Nie sądzę, abyśmy byliśmy w stanie zdziałać coś więcej.
GP USA: Verstappen wygrywa, a tytuł oddala się od Hamiltona, fot. materiały prasowe / Mercedes
Na pięć wyścigów przed końcem tegorocznego sezonu Formuły 1, Max Verstappen prowadzi w klasyfikacji generalnej, z dwunastoma punktami przewagi nad Lewisem Hamiltonem. Szef zespołu Red Bull Racing,Christian Horner, w rozmowie z telewizją Sky powiedział:
Zostało pięć wyścigów. W kilku możemy być mocni, ale oni w paru również. To będzie naprawdę zacięta rywalizacja.
Zacięta rywalizacja do ostatniego wyścigu? Jesteśmy na tak!
Podczas wyścigu W Series na Circuit of the Americas w Austin w Teksasie zawodniczki zespołu Puma W Series Team ścigały się w charakterystycznych butach oraz rękawiczkach zdobionych emblematyczną różową wstążką – symbolem walki z rakiem piersi.
Caitlin Wood, zawodniczka zespołu Puma W Series Team, wyznała:
Moja mama choruje na nowotwór piersi – dowiedziałam się o tym w tym roku podczas wyścigu w Spa. Możliwość uczestnictwa w platformie Puma podczas Miesiąca Świadomości Raka Piersi znaczy dla mnie naprawdę wiele. Historia każdego jest inna i fajnie jest móc się nią podzielić. Moja mama aktywnie uczestniczy w życiu małej społeczności jaką stworzyła organizacja Barbells for Boobs. To istotne, by mieć narzędzia do komunikowania się z osobami, które mają podobne doświadczenia do twoich. Jestem naprawdę dumna, że mogę być tego częścią i pomagać w każdy możliwy sposób.
Puma W Series Team, fot. materiały prasowe / Puma
Barbells for Boobs jest jedną z organizacji, z którymi współpracuje marka Puma. Poprzez swoje działania zachęca do rozmów o raku piersi, a także edukuje na temat korzyści płynących z aktywności fizycznej. Każdy może podzielić się swoją historią przy użyciu hasztagu #SheMovesWithPurpose. Za każdy udostępniony wpis, marka przekaże 1 dolara (do łącznej kwoty 25 000 dolarów) na Barbells for Boobs.
Mercedes EQE sam w sobie nie jest dla nas żadną tajemnicą. Zwłaszcza po targach motoryzacyjnych IAA Mobility w Monachium, gdzie mogliśmy go zobaczyć w pełnej krasie. Ten model znajduje się w ofercie niemieckiego producenta bezpośrednio poniżej flagowego EQS, co odwzorowuje podobne podejście między spalinową Klasą S i E. Mercedes EQE jest zresztą bardzo podobny do EQS.
Ale… w przyszłym roku na drogi powinien wyjechać AMG EQE.
Elektryczny Mercedes-AMG EQE 53 ma mieć mniej więcej tyle samo KM, ile EQS o tym samym oznaczeniu, czyli 658 KM. W przypadku większego EQS taka moc pozwala rozpędzić się od 0 do 100 km/h w 3,8 sekundy, więc pewnie mniejszy Mercedes-AMG EQE powinien poradzić sobie ze sprintem do setki szybciej. Obstawiamy czas w okolicach 3,4-3,5 sekundy.
Wizualnie, Mercedes-AMG EQE 53 nie powinien zbytnio różnić się od prototypów AMG EQE. Zmiany powinny być stosunkowo niewielkie i raczej ograniczą się do innego wzoru atrapy chłodnicy, felg czy minimalnie innego tylnego zderzaka z dyfuzorem.
Zdjęcia, niemal niezamaskowanego Mercedesa-AMG EQE 53 możecie zobaczyć TUTAJ i TUTAJ.
Mercedes od samego początku twierdził, że AMG EQE będzie konkurował z takimi modelami jak Tesla Model S, Porsche Taycan czy Audi E-Tron GT. Warto także dodać, że opisywany w tym artykule model otrzymał oznaczenie 53, co aż prosi się o przygotowanie mocniejszej wersji z dopiskiem 63, która bez problemu mogłaby porywalizować z Teslą Plaid Model S.
Sympatyków sportu samochodowego w naszym kraju czeka mocny akcent na zakończenie tegorocznego sezonu. W dniach od 11 do 13 listopada staraniem Automobilklubu Krakowskiego zostanie rozegrany 10. Rajd Polski Historyczny, stanowiący finałową rundę Trofeum FIA w Historycznych Rajdach na Regularność.
Rajd Polski Historyczny , fot. Robert Wlezień
Rajd Polski Historyczny – 968 kilometrów rajdowych emocji
Trasa 10. RPH zostanie poprowadzona drogami województw małopolskiego i podkarpackiego i będzie liczyć 968,6 kilometrów, z czego aż dwie trzecie (638,66 kilometra) to dystans testów regularności. Ta trasa została w głównych zarysach przygotowana na ubiegłoroczną edycję RPH, która niestety nie doszła do skutku z powodu pandemii.
Dla kibiców ciekawym urozmaiceniem będzie trwająca trzy kwadranse przerwa podczas sobotniego etapu – w Rynku w Makowie Podhalańskim 13 listopada w godzinach od 13:20 do 14:05 będzie można podziwiać stawkę historycznych aut rajdowych przed startem do testu regularności, wiodącego trasą widowiskowego odcinka specjalnego przez Górę Makowską do Jachówki.
Rajd Polski Historyczny, fot. Robert Wlezień
Erwin Meisel, dyrektor rajdu, zdradza:
Bardzo nam zależy, by tym zawodom nadać odświętną oprawę, stosowną do ich wysokiej, międzynarodowej rangi. Dlatego zarówno uroczysty start (czwartek, 11 listopada od godz. 17:30), jak i ceremonia mety (sobota, 13 listopada od godz. 16:10) odbędą się w hali sportowo-widowiskowej TAURON ARENA KRAKÓW. Nie obok niej, ale w jej wnętrzu.
Zarówno start, jak i metę będzie mogło bezpłatnie podziwiać po pięćset osób; przy pandemicznych rygorach tyle publiczności zostanie wpuszczone na trybuny hali sportowo-widowiskowej.
Fiat Uno to rzadko spotykany widok na ulicach. Wyobrażacie sobie Fiata z 1988 roku przemierzającego amerykańskie drogi?
Fiat Uno Turbo, który trafił na aukcję Bring a Trailer to egzemplarz z 1988 roku, który został wyprodukowany we Włoszech, a do USA trafił z Portugalii w 2020 roku. Gdy opuszczał fabrykę, silnik 1.3 turbo dostarczał 105 KM przy 5750 obr/min.
Fiat Uno, fot. Bring a Trailer
Samochód jest naprawdę w dobrym stanie. Wyróżnia się połączeniem czerwonej karoserii z czarnymi naklejkami po bokach z napisem Turbo. Grill i lusterka są w kolorze nadwozia. Fiat ma czarne zderzaki z dodatkowymi reflektorami, plastikowe listy na błotnikach oraz boczne progi. 13-calowe felgi aluminiowe mają centralną osłonę Abartha, a tylny spojler dopełnia rajdowego wyglądu Uno Turbo.
Wewnątrz samochodu, by podkreślić jego sportowy charakter, znajdziemy liczne czerwone akcenty. Czerwone są między innymi pasy bezpieczeństwa. Wśród wyposażenia znajdują się między innymi elektrycznie sterowane szyby, ogrzewanie i radio z odtwarzaczem CD. Obecny jest także szyberdach.
Fiat Uno, fot. Bring a Trailer
Fiat Uno z manualną skrzynią biegów z pewnością da przyszłemu właścicielowi mnóstwo frajdy, który wydał na niego majątek. Ktoś za samochód z przebiegiem 202 000 kilometrów zapłacił 17 000 dolarów, czyli około 67 tysięcy złotych.
Prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. W ubiegłym roku na polskich drogach kierujący samochodami osobowymi pod wpływem alkoholu spowodowali 1075 wypadków, w których zginęły 163 osoby, a 1262 zostały ranne. Było to 7,9% wszystkich wypadków z winy kierujących. Problem ten dotyczy całej Europy. Szacuje się, że 25% wszystkich zgonów na drogach w Unii Europejskiej ma związek z alkoholem.
Z policyjnych danych wynika, że we wrześniu i październiku 2020 roku w wypadkach spowodowanych przez kierujących pod wpływem alkoholu zginęło najwięcej osób. Wyjątkowo niebezpieczny okazuje się także długi listopadowy weekend. W zeszłym roku tylko w dniach 31 października – 1 listopada policja zatrzymała 527 nietrzeźwych kierujących, mimo że ruch na drogach był mniejszy niż zwykle w tym okresie w związku z zamknięciem cmentarzy z powodu pandemii.
Jest to zgodne z ogólną tendencją – najwięcej kierujących znajdujących się pod wpływem alkoholu wyjeżdża na polskie drogi w weekendy. Co roku do ok. 40% wypadków z udziałem użytkowników dróg będących pod działaniem alkoholu dochodzi w soboty i niedziele.
Nie należy zapominać, że alkohol na wiele sposobów wpływa na zdolność do prowadzenia samochodu. Spożycie tej substancji skutkuje między innymi większą brawurą, pogorszeniem umiejętności oceny sytuacji na drodze czy spowolnieniem reakcji kierowcy. Głównymi przyczynami wypadków spowodowanych przez kierujących będących pod działaniem alkoholu są niedostosowanie prędkości do warunków ruchu, nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu, nieprawidłowe wyprzedzanie, skręcanie i wymijanie oraz niezachowanie bezpiecznej odległości między pojazdami.
Kluczem do ograniczenia prowadzenia pojazdów pod wpływem alkoholu jest skuteczne zniechęcanie do takiego zachowania. Kierowcy są mniej skłonni do picia i prowadzenia po alkoholu, jeżeli spodziewają się, że rzeczywiście zostaną zatrzymani i ukarani. Stałe i dobrze nagłośnione egzekwowanie prawa jest najlepszym sposobem, aby dać do zrozumienia łamiącym prawo kierowcom, że nie unikną konsekwencji, takich jak grzywna czy zakaz prowadzenia pojazdów. Badania wykazały, że prawdopodobieństwo zatrzymania jest ważniejsze w zapobieganiu przestępstwom niż surowość kary.
Rzędowa szóstka, sportowy charakter, zadziorny design – takie według wielu motomaników jest „prawdziwe” BMW. Jednak bawarski producent idzie naprzód, rezygnuje z napędu na tył, stawia na SUV-y i elektryczne silniki. Nie wszystkim to odpowiada. Jeśli szukacie samochodu, który najlepiej oddaje ducha starych czasów, to M340i jest wyborem idealnym.
BMW M340i xDrive, fot. Beata Chojnacka
BMW M340i xDrive na żywo wygląda bardzo dobrze. Dużo lepiej niż na zdjęciach, które nie są w stanie w 100% oddać jego urody. Zwarta sylwetka, 19-calowe obręcze i pakiet aerodynamiczny M wysyłają jasny komunikat… To auto jest szybkie. A gdy tylko odpalimy silnik R6, dostajemy dźwiękowe potwierdzenie tych informacji. Perfekcyjnym dopełnieniem całości jest lakier, zieleń Verde Ermes z palety BMW Individual, który wymaga, lepiej usiądźcie, dopłaty 22 600 złotych.
Gdy ukryta pod maską rzędowa „szóstka” o mocy 374 KM i maksymalnym momencie obrotowym 500 Nm, połączona z automatyczną ośmiobiegową przekładnią Steptronic obudzi się do życia, niejedna osoba w pobliżu podskoczy z przestrachem. Ponieważ jestem z tych, które cenią dźwięk silnika, dla moich uszu była to wspaniała muzyka – towarzyszyła mi przez cały czas. A żeby dostarczyć sobie więcej dźwiękowych wrażeń wystarczyło włączyć tryb „Sport” lub „Sport Plus”. Wtedy silnik reaguje na nawet najmniejsze wciśnięcie pedału gazu, a harmonia jednostki napędowej i skrzyni biegów jest godna podziwu.
BMW M340i xDrive, fot. Beata Chojnacka
W takim ustawieniu wyprzedzanie innych samochodów to czysta przyjemność. Ale nie można się temu dziwić. Po BMW ze znaczkiem M nie można oczekiwać przeciętniactwa. M340i to bardzo szybki. Do setki przyspiesza zaledwie w 4,4 sekundy, czyli tylko o 0,2 sekundy więcej, niż potrzebuje M3 z manualną skrzynią biegów i o 0,5 sekundy więcej, niż M3 z automatem.
BMW M340i xDrive, fot. Beata Chojnacka
BMW M340i xDrive – wrażenia z jazdy
Właściwie wszystkie kluczowe podzespoły mogą pochwalić się przedrostkiem „sportowy”, ale ten samochód to nie jest narwany dzikus. Na co dzień BMW M340i jest niezwykle grzeczne, wygodne i ułożone. W komfortowym trybie dawkowanie mocy jest bardzo płynne, ale niezwykle skuteczne. Prowadzenie po zakrętach to czysta przyjemność, a na prostej dosłownie jedzie jak po szynach. To jedno z tych aut, którymi chcesz nadłożyć drogi. Pojęcie utraty przyczepności po prostu nie istnieje. Główna w tym zasługa adaptacyjnego układu kierowniczego, napędu na wszystkie koła i znakomicie pracującego zawieszenia. Wrażenia z jazdy potęgują świetne wnętrze i mnogość systemów ułatwiających życie.
Wykorzystując pełen potencjał samochodu, 59-litrowy bak opustoszeje w mgnieniu oka, a w mieście trudno będzie zejść poniżej 12-13 litrów. Jednak jeśli się odrobinę postaramy, to BMW odwdzięczy się zaskakująco niskim zużyciem paliwa. Choć niektórym będzie trudno w to uwierzyć, to przy autostradowych prędkościach M340i paliło poniżej 6 l/100 km.
BMW M340i xDrive, fot. Beata Chojnacka
BMW M340i xDrive – kierowca jest najważniejszy
Nie można się przyczepić ani do ergonomii wnętrza (które, jak przystało na BMW, jest niemal wzorowe), ani do jakości materiałów. Kierowca jest tu najważniejszy. Fotel z możliwością regulacji w kilku płaszczyznach, wliczając w to elektrycznie regulowane zagłówki, pompowany odcinek lędźwiowy oraz możliwość wysunięcia części podtrzymującej uda, pozwala na optymalne ustawienie.
Pokrętła, przyciski i ekrany dosłownie zapraszają do dotykania, kręcenia i dobrej zabawy. Chociaż wcale nie trzeba tego robić, bo dzięki specjalnym czujnikom wystarczy odpowiedni ruch dłonią (funkcja sterowania gestami), by zwiększyć głośność muzyki czy zmienić stację radiową. Jest to świetne rozwiązanie, ponieważ kierowca nie musi nawet na sekundę spuszczać wzroku z drogi. Gorzej, jeśli zaczniemy wymachiwać rękoma (z irytacji lub mocno gestykulując) – wtedy niechcący możemy nagle zrobić głośniej muzykę, a to może nas trochę wystraszyć.
BMW M340i xDrive, fot. Beata Chojnacka
BMW M340i xDrive – cena
Ceny BMW M340i xDrive zaczynają się od 275 tysięcy złotych. Ale w przypadku testowanego przez mnie egzemplarza to dopiero początek. Z droższych dodatków wymienię elektryczny szyberdach (5,4 tys. złotych), 19-calowe felgi (7,6 tys. złotych), sportowe przednie fotele (4,4 tys. złotych) czy pakiet innowacji (24,7 tys. złotych), w skład którego wchodzą między innymi laserowe reflektory, wyświetlacz HUD, obsługa gestami czy bogaty pakiet asystentów jazdy. Nie zapominajmy też o wspaniałym lakierze za 22,6 tys. złotych. Łącznie wychodzi ponad 370 tysięcy złotych.
BMW M340i xDrive, fot. Beata Chojnacka
BMW M340i xDrive ma w genach sprawianie przyjemności kierowcy. Jest wspaniałym towarzyszem długich podróży. Prowadzi się wyjątkowo dobrze i to bez względu na to, z jaką prędkością aktualnie jedziemy. To czy droga jest prosta czy kręta też nie ma znaczenia. Jadąc tym samochodem, ma się poczucie, że można dosłownie wszystko.
NA TAK:
idealnie wyważony między sportowymi emocjami a komfortem charakter
Nowy Bentley Continental GT Speed to topowe wydanie rozpalającego serce wielu fanów motoryzacji coupe, którego Bentley określa mianem najbardziej dynamicznego Bentleya w historii. Brytyjski producent twierdzi, że to najzwinniejszy i najbardziej sportowy drogowy Bentley, jaki kiedykolwiek powstał. Pod maską skrywa 6-litrowe, podwójnie doładowane W12, które generuje 650 KM mocy i 900 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Od 0 do 100 km/h samochód przyspiesza w 3,6 sekundy i osiąga prędkość maksymalną 335 km/h.
W modelu zastosowano elektroniczny tylny mechanizm różnicowy (eLSD), który został dostrojony do systemu kontroli jazdy, dzięki czemu uzyskano większą stabilność na zakrętach i lepszą przyczepność w niekorzystnych warunkach drogowych. System ESC zapewnia kierowcy większą swobodę jazdy, a możliwość sterowania wszystkimi kołami zwiększa zwinność i stabilność pojazdu.
Film „Continental Drift” prezentuje GT Speeda jako jednego z najszybszych i najbardziej dynamicznych grand tourerów na świecie. W filmie pojawia się także R-Type Continental z 1952 roku, samochód z kolekcji Bentley Heritage, który w swoim czasie był najszybszym czteromiejscowym samochodem na świecie. Elegancki, ale wyrazisty design R-Type Continentala był również inspiracją dla GT Speed.
Mike Sayer, Szef Działu Komunikacji Bentley Motors, wyznał:
Kiedy nasz zespół odkrył Comiso Air Station, wiedzieliśmy, że premiera GT Speed musi się odbyć właśnie tam. Driftujący żółty Continental na płycie opuszczonej bazy lotniczej to doświadczenie, które zostanie z nami na dłużej, ale dzięki niemu udało nam się pokazać jak dynamiczny jest najlepszy ground tourer na świecie.
Na potrzeby tego wydarzenia firma zaadaptowała opuszczoną bazę lotniczą NATO Comiso Air Station, w której powstał specjalny tor w stylu Gymkhana, umożliwiający zademonstrowanie sportowych osiągów najszybszego samochodu marki.
Citroen Ami to samochód dla kierowców w wieku zaledwie 14 lat. Mały, dwumiejscowy pojazd francuskiego producenta samochodów jest napędzany skromnym silnikiem elektrycznym o mocy 6 kW. Pojazd osiąga prędkość maksymalną 45 km/h, jego nadwozie jest wykonane z tworzywa sztucznego. Ktoś uznał, że ten plastikowy pstryczek-elektryczek idealnie przysłuży się policji.
Citroen Ami trafił do greckiej policji i straży przybrzeżnej.
W ramach promocji elektromobilności na greckiej wyspie Chalki, Citroen i jego grecki importer firma Syngelidis dostarczą kilka modeli elektrycznych modeli francuskiej marki dla służb użyteczności publicznej. Wyspa Chalki ma stać się poligonem doświadczalnym, na którym będzie się testować przesiadkę służb na samochody elektryczne. Pierwszym modelem, który trafił na wyspę, jest Citroen Ami. Jeden egzemplarz trafił do policji, a drugi do straży przybrzeżnej.
Citroen Ami jako policyjny radiowóz, fot. newsauto.gr
Trzeba przyznać, że wygląda uroczo. Jak zabawka. Troszeczkę przypomina radiowóz posterunkowej Judy Hops z animacji Disneya „Zwierzogród”.
Samochody mają być wykorzystywane do patrolowania ulic Chalki. Zasięg Ami wynoszący około 70 kilometrów nie będzie problemem, bo Chalki ma powierzchnię zaledwie 28 kilometrów kwadratowych. Samochody nie sprawdzą się jednak jako wozy pościgowe, ani jako pojazdy do przewożenia zatrzymanych.
Greccy dziennikarze twierdzą, że dostawa Ami dla policji to nie tylko promocja elektromobilności, ale też element kampanii promocyjnej, która poprzedza wprowadzenie Ami na grecki rynek. Od 1 stycznia 2022 roku samochodzik będzie dostępny w Grecji za około 8000 euro.
Jaguar E-Pace na pierwszy rzut oka prezentuje się zaskakująco „zwyczajnie”. Ot, kolejny masywny SUV, których mnóstwo jeździ po ulicach. Czy aby na pewno? Jaguar ma swój unikalny i co najważniejsze niepodrabialny styl. Przy bliższym poznaniu E-Pace zaskakuje swoją subtelnością i przenosi nas w lepszy świat.
Jaguar E-Pace, fot. Beata Chojnacka
Jaguar E-Pace – subtelny luksus
Jaguar znany jest ze stosowania materiałów najwyższej jakości. Wnętrze samochodu przenosi nas w świat luksusu. W E-Pace nie ma miejsca na jakiekolwiek ustępstwa w kwestii jakości wykonania, a tworzywa użyte do budowy wnętrza mogą stanowić wzór do naśladowania. Nigdzie nie znajdziemy tanich plastików, materiały są nie tylko bardzo solidnie spasowane, ale i bardzo przyjemne w odbiorze. Wyjątkowo miłe dla oka są też „jaguarowe” detale. Wnętrze schowka w podłokietniku oraz indukcyjna ładowarka pokryte są tworzywem z wzorem imitującym cętki drapieżnego kota. Z kolei przedniej szybie (i podświetleniu podłoża) znajdziemy sylwetkę jaguara z młodym kociakiem.
Jaguar E-Pace, fot. Beata Chojnacka
Wnętrze Jaguara jest nie tylko ładne, ale przede wszystkim funkcjonalne. Kabina jest bardzo przestronna, wygodna i fenomenalnie wyciszona. System audio marki Meridian gra doskonale. Wielki ekran na konsoli środkowej kryje bardzo udany, intuicyjny w obsłudze system, który się nie wiesza i można łatwo znaleźć/przesuwać potrzebne opcje i funkcje. Jaguar doskonale łączy klasyczną obsługę z dotykowym światem i technologią na najwyższym poziomie.
Jaguar E-Pace, fot. Beata Chojnacka
Pozycja za kierownicą jest bardzo komfortowa. Fotele są obszerne, wygodne, oczywiście z elektryczną regulacją i pamięcią oraz ogrzewaniem. Kierownica nie należy do najmniejszych, ale dobrze leży w dłoniach. Za nią znajdują się zegary, które, zgodnie z duchem czasu, są w pełni cyfrowe.
Jaguar E-Pace – wrażenia z jazdy
Jaguar E-Pace w testowanej wersji ma dwulitrowy silnik Diesla o mocy 204 KM, napęd AWD i „sportową” wersję wyposażenia R-Dynamic SE.
Z komfortem wewnątrz samochodu koresponduje komfort jazdy. Mimo że E-Pace to ciężki SUV, to w trakcie jazdy w ogóle tego nie czuć. Jaguar jest, jak na dzikiego kota przystało, bardzo zwinny, skrętny. W zakrętach zachowuje się niezwykle pewnie. Przy manewrowaniu na ciasnych parkingach pomogą kamery z systemem „3D”, z możliwością częściowego „obrócenia”. Napęd AWD pomaga na nawierzchniach o gorszej przyczepności.
Jaguar E-Pace dostarcza dużo frajdy w czasie jady i pięknie spina swoje 204 mechaniczne koniki, kiedy niczym prawdziwy kot szykuje się do skoku. Od 0 do 100 km/h samochód przyspiesza w 8,4 sekundy. W codziennym użytkowaniu sprint do „setki” nie jest jednak aż tak istotny, jak zdolność pewnego i bezpiecznego wyprzedzania, z którym E-Pace radzi sobie bez zarzutu.
Jedyne zastrzeżenia jakie mam, to działanie skrzyni biegów. Momentami powolna jazda po mieście powodowała lekkie szarpnięcia, jakby przekładnia nie potrafiła dobrać idealnego biegu. Nagła redukcja potrafiła lekko zaskoczyć. Przy wyższych prędkościach „automat” działał bez zarzutu.
Jaguar E-Pace, fot. Beata Chojnacka
Jaguar E-Pace – cena
Testowany przeze mnie Jaguar E-Pace kosztuje 299 880 złotych. Minimalna kwota, jaką trzeba by na niego wydać to 254 900 złotych, ale dodatki znacznie zwiększają cenę samochodu.
Jaguar E-Pace, fot. Beata Chojnacka
Jaguar jeździ w typowo brytyjskim stylu, niezwykle pewnie, przewidywalnie, z ogromnym zapasem przyczepności. E-Pace to samochód, do którego wsiada się i jeździ z prawdziwą przyjemnością. Jego największą wadą jest cena, zdecydowanie wyższa niż u konkurencji. Mimo tego, to warty rozważenia samochód i zdecydowanie niedoceniany.
NA TAK:
precyzja prowadzenia
wysoka jakość użytych materiałów
komfortowe wnętrze
NA NIE:
szarpiąca przy niskich prędkościach skrzynia biegów
Celem przedsięwzięcia jest sprawdzenie, która marka samochodów pojawiała się najczęściej we wszystkich 30 sezonach programu. Ten, kto zdecyduje się wziąć udział w badaniu, będzie musiał szczegółowo obejrzeć 236 odcinków „Top Gear”. W zamian otrzyma wynagrodzenie w wysokości 1000 funtów.
Oglądającego obowiązuje limit czasowy. Na wykonanie zadanie przewidziano trzy miesiące, co daje około 2,6 odcinka dziennie lub 10 sezonów miesięcznie. Z pewnością wśród fanów programu nie brakuje osób, które robią to codziennie, w dodatku całkowicie za darmo.
Chętnie do obejrzenia wszystkich odcinków „Top Gear” za pieniądze muszą zarejestrować się na platformie USwitch.com. Jest jednak pewien haczyk… by wziąć udział w przedsięwzięciu trzeba być mieszkańcem Wielkiej Brytanii i mieć co najmniej 18 lat. Zwycięzca zostanie wylosowany 18 listopada 2021 roku.
Badania przeprowadzone przez Peugeota w Wielkiej Brytanii wykazały, że 40% rodziców chciałoby, aby ich dzieci uczyły się jeździć i zdawały egzamin na prawo jazdy samochodem elektrycznym. ¼ rodziców przyznaje, że ich dzieci narzekają na jazdę samochodem z silnikiem benzynowym czy wysokoprężnym, namawiając rodziców na przesiadkę do elektryka.
Badanie potwierdza szybko rosnący trend w kierunku elektryfikacji, zarówno wśród obecnych, jak i przyszłych kierowców. We wrześniu 2021 roku w Wielkiej Brytanii zarejestrowano ponad 32 000 w pełni elektrycznych samochodów.
Co ciekawe, 28% badanych uważa, że nauka jazdy samochodem elektrycznym będzie trudniejsza w porównaniu z nauką jazdy standardowym modelem benzynowym lub wysokoprężnym. Dlatego po przeprowadzeniu badań Peugeot zabrał grupę 10-16-latków na tor, aby pokazać im, jak prosta jest jazda samochodem elektrycznym.
Peugeot EV Young Drivers, fot. materiały prasowe / Peugeot
Zasiadając za kierownicą Peugeota e-208, młodzi kierowcy najpierw uczyli się podstawowych manewrów, takich jak ruszanie, zatrzymywanie się i parkowanie. Dzieci poznały też podstawowe informacje na temat rekuperacji czy ładowania samochodu.
Peugeot EV Young Drivers, fot. materiały prasowe / Peugeot
Po lekcjach dzieci zmierzyły się z rodzicami w wyzwaniu EV, aby zobaczyć, kto zdoła zaoszczędzić najwięcej kilometrów na ustalonej trasie. Pokonując sześć okrążeń wokół toru, młodzi kierowcy wykorzystali wszystkie umiejętności, których nauczyli się w zakresie jazdy samochodem elektrycznym, oszczędzając dwa razy więcej kilometrów niż ich rodzice.
Skoro elektromobilność to przyszłość, to pomysł nauki jazdy samochodem elektrycznym nie wydaje się wcale takie zły. Prędzej czy później, kierowcy będą zmuszeni do przesiadki do elektryków, dobrze więc, by wiedzieli jak w pełni wykorzystać potencjał swojego auta na prąd.
Co o tym myślicie? Czy samochody elektryczne powinny pojawić się w polskich WORD-ach?
Honda ponownie skupia się na turystyce dzięki nowemu NT1100 – sportowemu motocyklowi turystycznemu opartemu na Africa Twin, który charakteryzuje się nowoczesnymi osiągami i staromodną praktycznością.
Honda NT1100, fot. materiały prasowe / Honda
Honda NT1100 już od jakiegoś czasu rozpalała wyobraźnię miłośników motocyklowej turystyki. Smukła sylwetka i subtelna stylistyka mają zapewnić sprawność aerodynamiczną i pozycję kierowcy dostosowaną do jazdy turystycznej. Szyba z 5-stopniową regulacją wysokości i kąta nachylenia oraz górne i dolne owiewki skutecznie mają ochronić kierowcę przed kapryśną pogodą, a 6,5-calowy ekran dotykowy TFT wyświetli wszystkie najważniejsze i najbardziej potrzebna kierowcy informacje.
Honda NT1100 będzie konkurować z takimi maszynami jak BMW R1250RTczy Kawasaki Ninja 1000SX.
Honda NT1100 – sportowy motocykl turystyczny oparty na Africa Twin
Kluczową decyzją przy tworzeniu NT1100 było wybranie sprawdzonej i wytrzymałej konstrukcji, jaką jest stalowa, częściowo podwójna rama motocykla Africa Twin CRF1100L oraz stalowa rama pomocnicza mocowana śrubami. Aby na tej bazie stworzyć uniwersalny motocykl o sportowym zacięciu, w podwoziu zastąpiono zawieszenie przystosowane do jazdy w terenie osprzętem przystosowanym do jazdy drogowej, dopasowanym do ostrzejszej geometrii układu kierowniczego.
Honda NT1100, fot. materiały prasowe / Honda
Rozstaw osi wynosi 1535 mm, kąt główki ramy i wyprzedzenie to 26,5°/108 mm, a prześwit ustawiono na 175 mm. Masa własna NT1100 z manualną skrzynią biegów wynosi 238 kg, a z DCT 248 kg.
Podwójne przednie tarcze hamulcowe o średnicy 310 mm są ściskane przez 4‑tłoczkowe zaciski montowane promieniowo. Tylną tarczę o średnicy 256 mm hamuje 1‑tłoczkowy zacisk. Hamowanie obu kół nadzorowane jest przez system ABS
8-zaworowy, rzędowy dwucylindrowy silnik SOHC o pojemności 1084 cm3, który napędza NT1100, to jednostka z modelu CRF1100L Africa Twin. Moc maksymalna pozostaje bez zmian i wynosi 102 KM przy 7250 obr/min, z maksymalnym momentem obrotowym sięgającym 104 Nm przy 6250 obr/min. Stopień sprężania również nie uległ zmianie i wynosi 10,1:1.
Honda NT1100, fot. materiały prasowe / Honda
Honda NT1100 – systemy elektroniczne
Pakiet systemów elektronicznych obejmuje 3-stopniowy system kontroli momentu obrotowego Honda Selectable Torque Control (HSTC), system kontroli unoszenia przedniego koła Wheelie Control, pełne oświetlenie LED, automatyczne kasowanie włączenia kierunkowskazów i sygnalizację hamowania awaryjnego.
Systemy wspomagania kierowcy oferują trzy domyślne tryby jazdy, dwie opcje indywidualnych ustawień wybranych przez użytkownika. Wyboru trybu jazdy dokonuje się za pomocą przełącznika umieszczonego po lewej stronie kierownicy, wskaźnik na wyświetlaczu jest aktywowany, gdy HSTC przystępuje do działania.
BMW stwierdziło, że M135i powinno zaoferować kierowcom ostrzejsze, bardziej wyraziste wrażenia z jazdy nich dotychczas. Zmiany, które wprowadził bawarski producent mają przełożyć się na bardziej precyzyjny układ kierowniczy oraz pewniejsze zachowanie na zakrętach.
Za główny cel modyfikacji, inżynierowie BMW wzięli podwozie. Dostroili zawieszenie hot-hatcha między innymi przez zmianę kąta pochylenia kół przedniej osi, a przednie wahacze zyskały nowe, hydrauliczne mocowanie. Modyfikacji doczekały się także mocowania wahaczy z tyłu. Dopracowano także sprężyny i amortyzatory. W efekcie auto ma dawać kierowcy więcej pewności i radości podczas pokonywania zakrętów z wysokimi prędkościami.
BMW M135i xDrive, fot. materiały prasowe / BMW
Ostrzejszy charakter samochodu ma podkreślać także podkręcony układ wydechowy, a sam dźwięk silnika ma być wzmacniany wewnątrz auta przez głośniki. Podobno ścieżkę dźwiękową skomponowano specjalnie dla tego modelu.
Dla chcących wyróżnić się na drodze, BMW przygotowało specjalną, rozszerzoną ofertę lakierów. Do wyboru są odcienie z serii Individual, jak na przykład Sao Paulo Gelb czy Frozen Orange metallic.
BMW M135i xDrive, fot. materiały prasowe / BMW
Nic nie zmienia się w kwestii silnika i układu napędowego. Pod maską BMW M135i xDrive pracuje 2-litrowy silnik 4-cylindrowy o mocy 306 KM, który współpracuje z 8-biegowym automatem i napędem na 4 koła. Od 0 do 100 km/h samochód rozpędza się w 4,8 sekundy, a jego prędkość maksymalna to 250 km/h.
BMW M135i xDrive kosztowało dotąd 202 800 złotych. Cen odświeżonej wersji jeszcze nie podano, ale z pewnością będzie droższa od poprzednika.
Maserati Mexico było wyjątkowym samochodem o smukłych i nieskazitelnych liniach. To eleganckie coupé 2+2 w czystym włoskim stylu, ale z potężnym sportowym sercem. Pod maską kryła się drogowa wersja silnika wyścigowego pochodzącego z 450 S. Był to trzeci model Maserati, w którym zastosowano tę jednostkę napędową, po Quattroporte i 5000 GT.
Od momentu premiery Maserati Mexico było wyposażone w 4,2-litorwy silnik V8 o mocy 260 KM, który rozpędzał samochód do prędkości maksymalnej 240 km/h oraz 4,7-litrowy silnik V8 o mocy 290 KM, który był w stanie rozpędzić Mexico do prędkości maksymalnej 255 km/h.
Maserati Mexico imponowało zarówno osiągami, jak i wyposażeniem, które obejmowało – w standardzie – skórzane fotele, elektryczne szyby, drewnianą deskę rozdzielczą, klimatyzację i wentylowane przednie hamulce tarczowe. Automatyczna skrzynia biegów, wspomaganie kierownicy i radio były dostępne jako dodatkowo płatne opcje.
Jak to się stało, że samochód Maserati zyskał nazwę kraju z Ameryki Północnej? Jedna z hipotez mówi, że pewien znaczący klient kupił model 5000 GT Allemano, który wcześniej należał do prezydenta Meksyku, Adolfo Lópeza Mateosa, i przywiózł go do Modeny w celu dokonania drobnych napraw.
Wśród hipotez dotyczących tego, jak ten samochód został nazwany krajem Ameryki Środkowej, mówi się, że duży klient meksykański kupił model 5000 GT Allemano, który wcześniej należał do prezydenta Meksyku Adolfo Lópeza Mateosa w 1961 roku, i przywiózł go do Modeny naprawiony po wypadku. Odwiedzając historyczną fabrykę Maserati, ów klient miał być pod takim wrażeniem zaprojektowanego przez Vignale prototypu, że bezwzględnie nalegał na jego zakup, aż w końcu nadwozie zostało przeniesione na podwozie jego 5000 GT. Mówi się, że ta seria zbiegów okoliczności doprowadziła do wyboru nazwy „Mexico” dla przyszłego modelu.
Maserati Mexico reprezentowało doskonałość, design i moc, wartości, które wciąż można znaleźć we współczesnych modelach włoskiej marki. Dziś, podobnie jak 55 lat temu, Maserati nadal buduje kultowe samochody, które kształtują historię motoryzacji.
Mimo, iż różnica między rywalizującymi ze sobą zespołami była niewielka, samochód Cupra e-Racer był nie do pokonania w tym sezonie. Hiszpańska marka z powodzeniem zrealizowała wyzwanie, które postawiła sobie w 2017 roku: stworzyć pierwszy w historii elektryczny samochód wyścigowy i wygrać z nim zawody.
W finałowej rundzie sezonu Cupra była niepokonana od początku zawodów. Mattias Ekström i Cupra weszli do finałowej rundy sezonu, będąc na szczycie klasyfikacji kierowców i producentów. Szwedzki kierowca od samego początku zawodów pokazał, że dąży do zwycięstwa, wygrywając obie bitwy grupowe, a także ustanawiając najszybszy czas w kwalifikacjach. Podczas wyścigu, Mattias został zmuszony przez rywala zjechać do boksu. Mimo to udało mu się zakończyć rywalizację na piątym miejscu, uzyskując tym samym punkty potrzebne do zdobycia tytułu:
Jestem bardzo dumny z tego, co osiągnęliśmy z Cuprą podczas pierwszego w historii sezonu PURE ETCR. Czułem się bardzo silny przez cały rok z Cupra e-Racer i wiedziałem, że gdziekolwiek pojedziemy, będziemy konkurencyjni. To była przyjemność być częścią tego zespołu, a także konkurować z innymi najlepszymi kierowcami w tych mistrzostwach.
Cupra z mistrzowskim tytułem w PURE ETCR, fot. materiały prasowe / Cupra
Trzy zwycięstwa Cupry podczas debiutu PURE ETCR
Inauguracyjny sezon PURE ETCR był sukcesem zespołu Cupra X Zengő Motorsport. Dzięki współpracy między hiszpańską marką a węgierskim zespołem Zengő Motorsport, już od pierwszej rundy, która odbyła się na torze Vallelunga we Włoszech, Cupra e-Racer pokazała, że ma potencjał do walki o tytuł.
Mikel Azcona przeszedł do historii, wygrywając pierwszy na świecie wyścig mistrzostw elektrycznych samochodów turystycznych na włoskim torze. W drugiej rundzie w hiszpańskiej Aragonii Cupra e-Racer ponownie odniosła zwycięstwo, tym razem z Ekströmem za kierownicą. W Kopenhadze w Danii Ekström kontynuował dobrą passę i zajął trzecie miejsce. W kolejnej imprezie sezonu, która odbyła się na węgierskim Hungaroringu, Azcona znów znalazł się na szczycie. Aż pięciu kierowców, w tym trzech z CUPRY, opuściło węgierski tor z matematyczną możliwością na zdobycie pierwszego tytułu PURE ETCR w finałowej rundzie mistrzostw.
Dzięki udziałowi w PURE ETCR, Cupra gromadzi bezcenną wiedzę o samochodach elektrycznych, która jest kluczem do przyszłego rozwoju zarówno samochodów drogowych, jak i wyścigowych. Cupra Born, która pojawi się na rynku w tym roku, i Tavascan, który zostanie wprowadzony w 2024 roku, wykorzystują tę wiedzę bezpośrednio z toru wyścigowego.
Powstanie kolejne 37 kilometrów Via Carpatii, międzynarodowego korytarza transportowego łączącego państwa bałtyckie, poprzez Białystok, Lublin i Rzeszów, z południem Europy. Tym samym, w woj. podlaskim i częściowo mazowieckim, w realizacji jest 118 km szlaku Via Carpatia.
Odcinki, o których mowa to Bielsk Podlaski - Boćki o długości 12,2 kilometra oraz Malewice - Chlebczyn liczący 25 kilometrów. Zgodnie z planem, decyzje o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej powinny zapaść najpóźniej w drugim kwartale 2023 roku, a zakończenie prac przewidziano na drugi kwartał 2025 roku.
Ponad 12-kilometrowy odcinek dwujezdniowej drogi ekspresowej będzie przystosowany do ciężkiego ruchu (nacisk 11,5 t/oś). Rodzaj nawierzchni (betonowa czy bitumiczna) wybierze wykonawca na etapie projektu budowlanego. Na odcinku zlokalizowano jeden węzeł – Boćki. Powstanie też pięć wiaduktów, sześć przejść dla zwierząt oraz sześć przepustów ekologicznych (dla małych zwierząt i płazów).
S19 Malewice – Chlebczyn
To najbardziej na południe wysunięty fragment S19 na Podlasiu, przekraczający rzekę Bug i wchodzący na obszar województwa mazowieckiego w rejonie miejscowości Chlebczyn i Sarnaki. Będzie miał 25,1 kilometrów długości i ominie od zachodu Siemiatycze, wyprowadzając ruch tranzytowy z miasta oraz przekroczy dolinę Bugu estakadą o długości 658 metrów.
Zaplanowane są dwa węzły drogowe – Siemiatycze Północ, gdzie S19 będzie krzyżować się z drogą wojewódzką nr 690, oraz Siemiatycze Południe, gdzie S19 będzie krzyżować się z drogą krajową nr 62 w kierunku Drohiczyna i Sokołowa Podlaskiego.
Dwa nowe odcinki S19 z umowami. Budowa zakończy się za parę lat, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Po podpisaniu wspomnianych umów do fazy realizacji przeszło w tym roku już 40 zadań o łącznej długości blisko około 515 kilometrów i wartości ponad 15,5 miliarda złotych.
Maserati ma długą praktykę w nazywaniu swoich samochodów na cześć najsłynniejszych wiatrów świata. Wszystko zaczęło się w 1963 roku, od modelu Mistral. Następnie zadebiutowały Ghibli, Bora i Khamsin, a w 2016 roku do tego grona dołączyło Levante – pierwszy SUV spod znaku trójzębu. Teraz na horyzoncie pojawia się kolejny powiew świeżości – Grecale. Ale trochę na niego poczekamy…
Wszystko ze względu na problemy, które doprowadziły do przerw w łańcuchach dostaw kluczowych komponentów, niezbędnych do ukończenia procesu produkcji samochodu. Wielkość produkcji nie pozwoliłaby Maserati odpowiednio zareagować na oczekiwany globalny popyt – w szczególności z uwagi na niedobór półprzewodników. Grecale ma bowiem zaoferować nowe funkcje, zwłaszcza w obszarach łączności i interfejsu człowiek-maszyna.
Maserati zapewnia, że nieustannie pracuje nad tym, by zagwarantować ciągłość swojej działalności pomimo problemów z dostawami komponentów, które dotykają całą branżę transportową.
Elektryczny samochód „made in China” przypomina budową nieco sportowe wozy klasy wyścigowej LMP1, jak te które można oglądać między innymi w trakcie legendarnego, 24-godzinnego wyścigu w Le Mans.
NIO EP9 – samochód elektryczny z Chin o mocy 1300 KM
NIO EP9 waży 1735 kilogramów, ma napęd na cztery koła i jest w stanie przejechać na jednym ładowaniu około 420 kilometrów. Elektryczny, sportowy samochód „made in China” rozpędza się do „setki” w zaledwie 2,5 sekundy. Jego prędkość maksymalna to 313 km/h.
Elektryk został skonstruowany z myślą o szybkiej torowej jeździe. Bardzo niska pozycja za kierownicą sprawia, że można poczuć się w nim prawie jak w bolidzie Formuły 1. Z tą różnicą, że tutaj kokpit jest zamknięty.
Czy NIO EP9 zapowiada przyszłość sportowych samochodów?
Większość producentów sportowych samochodów, jak Lamborghini czy Ferrari, stawia jeszcze na układy hybrydowe oraz tradycyjne silniki spalinowe. Z tego trendu nieco wyłamuje się, które opracowało sportowy model Taycan. Nie jest on jednak tak ekstremalny jak elektryk z Chin. Z czasem jednak z pewnością na rynku pojawi się więcej takich samochodów.
Sebastian Vettel, czterokrotny Mistrz Świata Formuły 1 jest zwolennikiem wprowadzenia ograniczeń prędkości na niemieckich autostradach. W rozmowie z magazynem „Auto Motor und Sport”, znany z proekologicznych zachowań niemiecki kierowca wyznał, że bezpieczeństwo i ochrona środowiska powinny być na pierwszym miejscu:
Nie chodzi o osobiste uczucia. Trzeba spojrzeć na całość. Ograniczenie prędkości pozwoliłoby zaoszczędzić prawie dwa miliony ton emisji CO2 i uczyniłoby drogi bezpieczniejszymi. Jeśli dzięki temu uratujemy życie choć jednej osobie, to warto.
Pomysł zmiany przepisów ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Przeciwnicy pomysłu wprowadzenia ograniczeń prędkości na wszystkich odcinkach niemieckich autostrad traktują go jako zamach na wolność. Kierowca Formuły 1 postrzega to jednak inaczej:
Jeśli chcesz wciskać gaz do dechy, rób to w bezpiecznym miejscu, na torze wyścigowym, gdzie sprawdzisz swoje limity bez narażania innych na niebezpieczeństwo.
Mercedes-AMG E63 S ma 4-cylindrowy podwójnie doładowany silnik V8 o mocy 612 KM. Jego maksymalny moment obrotowy to imponujące 850 Nm. Dzięki napędowi 4×4, auto rozpędza się od 0 do 100 km/h w zaledwie 3,4 sekundy. Jego prędkość maksymalna została ograniczona do 250 km/h, ale za dopłatą można zdjąć elektroniczną blokadę. Jeśli zrobi się to w ASO, wówczas prędkość maksymalna wzrasta do 300 km/h.
Okazuje się jednak, że z tego auta można wycisnąć jeszcze więcej…
Jakie auta są głównymi konkurentami tego modelu Mercedesa? BMW M5 Competition oraz Audi RS6 Performance. Osiągi oraz moce tych trzech modeli są do siebie bardzo zbliżone. Wszystkie te samochody mają też napęd 4×4.
2020 rok, z uwagi na pandemię koronawirusa, był bardzo trudny dla całego rajdowego świata. Większość krajowych imprez z powodu obostrzeń zostało odwołanych lub odbywały się w wyjątkowo restrykcyjnych warunkach. Gdy zakończenie sezonu rajdowego stało pod znakiem zapytania, w ostatnim momencie z inicjatywą wyszedł Leszek Kuzaj, któremu wraz z zespołem Toru Modlin udało się zorganizować pierwszą edycję Tor Modlin Rally Show. Doskonała rajdowa atmosfera zawodów pozwoliły na kontynuację imprezy w tym roku. Organizatorzy deklarują wpisanie Tor Modlin Rally Show na stałe do kalendarza imprez rajdowych.
W zeszłym roku na starcie pojawiło się 46 zespołów w tym między innymi byli mistrzowie Europy oraz najszybsi polscy rajdowcy. Udział w tegorocznym Tor Modlin Rally Show zadeklarowało już kilku czołowych kierowców z Europy oraz Polski.
Po raz pierwszy zorganizowany zostanie także wyścig równoległy, który będzie zupełnie nowym wymiarem rajdowej rywalizacji w tym sezonie. Specjalnie zaprojektowana przez Leszka Kuzaja trasa, pozwoli na start aż dwóch kierowców jednocześnie z jednej linii co da kibicom wspaniałe sportowe widowisko. Na trasie zawodów pojawią się także co najmniej dwie hopy, które zapewnią dodatkowe emocje dla kibiców.
Tor Modlin Rally Show, fot. materiały prasowe / Motowizja
Tor Modlin Rally Show 2021 – kiedy?
Tor Modlin Rally Show odbędzie się w dniach 27-28 listopada na terenie Toru oraz co jest nowością w pobliskiej słynnej Twierdzy Modlin. Wyjątkowa sceneria OS na terenie najdłuższego budynku w Europie z pewnością zapadnie w pamięć zawodników oraz kibiców.
28 listopada odbędą się otwarte zawody dla wszystkich zawodników, również tych bez licencji rajdowych oraz amatorów. To doskonała okazja, aby sprawdzić swoje umiejętności na wybranych trasach Tor Modlin Rally Show nie wymagających jednak profesjonalnie przygotowanego samochodu do startu.
Na wszystkich zawodników, każdego dnia imprezy czekać będą kilometry wyjątkowych tras łączących wymagające technicznie odcinki specjalne o zróżnicowanej nawierzchni.
Tor Modlin Rally Show 2021 transmitowany będzie na żywo w telewizji Motowizja.tv oraz w Internecie. Relacje z wydarzenia będą także dostępne w mediach społecznościowych.
Seria Mistrzostw Polski w Motocrossie ORLEN MXMP dobiegła końca. Jak zawsze, miniony sezon dostarczył wszystkim wielu emocji. Było szybko, było gorąco, a wszystkie rundy zapewniły wszystkim wiele wrażeń. W Więcborku, poza zwyczajową dekoracją najlepszych zawodników w poszczególnych klasach, odbyła się także dekoracja Mistrzów Polski, którzy odebrali symboliczne tabliczki mistrzowskie. Kto uplasował się na podium tegorocznej rywalizacji?
W klasie Kobiet ytuł mistrzowski i wicemistrzowski wędruje do zawodniczek CAMK Człuchów. Mistrzynią została Anna Stecjuka, a wicemistrzynią Karolina Jasińska. Tytuł II wicemistrzyni wywalczyła debiutująca w tej klasie Wiktoria Kupczyk. W tym miejscu należy zaznaczyć, że walka o trzecie miejsce na podium trwała do samego końca. Oliwia Wiśniewska (CAMK Człuchów) zakończyła sezon z takim samym dorobkiem punktowym jak Kupczyk, jednak o ostatecznym wyniku zdecydował ostatni wyścig, w którym Kupczyk dojechała na metę trzecia, a Wiśniewska czwarta.
Anna Stecjuka Mistrzynią Polski w Motocrossie, fot. Maciej Wierzbicki
ORLEN MXMP. Tytuły Mistrzostw Polski w Motocrossie rozdane
W klasie MX Masters tytuł mistrzowski powędrował do Karola Kędzierskiego. Wicemistrzem został Maciej Zdunek, a II wicemistrzem zwycięzca sezonu 2020 – Paweł Wizgier.
W klasie MX85, w klasyfikacji sezonu, po odliczeniu punktów z najsłabszej rundy, tytuł mistrzowski zdobył Bartosz Jaworski, wicemistrzem Dawid Zaremba, a II wicemistrzem Kacper Andrzejewski. Taki zabieg zastosowano tylko w klasach MX85 i MX65, w pozostałych liczył się pełen dorobek punktowy.
ORLEN MXMP. Tytuły Mistrzostw Polski w Motocrossie rozdane, fot. Maciej Wierzbicki
W klasie MX2 podium sezonu zdominowali zawodnicy człuchowskiego klubu: Staszkiewicz zdobył tytuł mistrzowski a wicemistrzami zostali odpowiednio: Vitalij Makhnov i Daniel Volovich.
W klasie MX125 tytuł mistrzowski powędrował do Aleha Makhnou, wicemistrzem, po świetnym występie na swoim terenie, został Wiktor Sobiech, a II wicemistrzem, debiutujący w tej klasie Seweryn Gazda.
W klasie MX65 Mistrzem Polski został Michał Psiuk, wicemistrzem Oskar Jażdżewski, a II wicemistrzem Jakub Pućkowski.
W klasie MX Open Mistrzem Polski został Szymon Staszkiewicz, wicemistrzem Tomasz Wysocki, ale II wicemistrzem został Vitalij Makhnov.
ORLEN MXMP. Tytuły Mistrzostw Polski w Motocrossie rozdane, fot. Maciej Wierzbicki
W klasyfikacji klubowej juniorów w tym sezonie zwyciężyło MX Lipno, a seniorów CAMK Człuchów. Trzecie miejsca powędrowały: w kategorii juniorów do ŁKM Łowicz, a w kategorii seniorów do WKM Więcbork.
Podczas rutynowej kontroli, policjant może ukarać kierowcę mandatem za zbyt głośne słuchanie muzyki. Oczywiście, takie sytuacje nie zdarzają się zbyt często, ale funkcjonariusze mają takie prawo.
Mandat za słuchanie muzyki w samochodzie? Na jakiej podstawie?
Funkcjonariusze mogą ukarać kierowcę mandatem podczas kontroli z powodu tworzenia zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Zbyt głośne słuchanie muzyki może sprawić, że kierowca podczas jazdy nie usłyszy sygnału nadjeżdżającej karetki czy straży pożarnej. A to już jest podstawa do tego, aby zostać ukaranym mandatem.
Mandat w takich sytuacjach może wynosić od 250 do 500 złotych.
Jeśli będziemy mieć pecha, i trafimy na niezbyt przyjemnego i złośliwego funkcjonariusza, możemy spodziewać się otrzymania kary. Oczywiście, takie sytuacje nie zdarzają się zbyt często, ale warto o tym pamiętać i być przygotowanym, że taka kara może nas spotkać.
Celem zawodów Extreme E jest podnoszenie świadomości na temat zmian klimatycznych i promowanie zrównoważonego rozwoju poprzez ściganie się w odległych środowiskach, które już uległy zniszczeniu. Ze względu na pandemię koronawirusa, organizatorzy Extreme E byli zmuszeni zrezygnować ze ścigania się w zagrożonych zmianami klimatu miejscach.
Z powodu pandemii COVID-19 organizatorzy wyścigów Extreme E byli zmuszeni odwołać południowoamerykańskie rundy na zakończenie sezonu. Z powodu niebezpiecznego wirusa nie odbędą się Amazon X Prix w brazylijskim stanie Pará i Glacier X Prix na Ziemi Ognistej. Obydwie rundy przesunięto na przyszły rok. Włodarze serii postanowili się jednak nie poddawać i rozpoczęto prace nad uzupełnieniem kalendarza pierwszego, historycznego sezonu serii wyścigów elektrycznych aut off-road’owych.
Finałowe Jurassic X Prix odbędzie się w dniach 18-19 grudnia, w brytyjskiej bazie wojskowej w południowej Anglii. Bovington, rozległy i niedostępny obszar lasów i wrzosowisk, był wykorzystywany przez brytyjską armię do szkolenia czołgistów i artylerii od ponad wieku.
W tym roku brytyjska armia opublikowała strategię dotyczącą walki ze zmianami klimatu i wspierania zrównoważonego rozwoju, której celem jest zmniejszenie zależności od paliw kopalnych i złagodzenie wpływu na środowisko, poprzez stosowanie nowszych i czystszych technologii. Alejandro Agag, założyciel elektrycznej serii wyścigowej wyznał:
Coraz częściej problemy wynikające ze zmian klimatu dosłownie dzieją się na naszych podwórkach, więc wydało się nam, że nadszedł właściwy czas, aby zwrócić uwagę na nasze najbliższe otoczenie.
Toyota wprowadziła na rynek C+walkT, pojazd elektryczny do jazdy na stojąco. Pojazd przypominający hulajnogę jest przeznaczony do jazdy po strefach dla pieszych. Jego największym atutem maja być zaawansowane systemy bezpieczeństwa czynnego, które zapobiegają kolizjom innymi użytkownikami stref dla pieszych oraz pomagają dostosować prędkość do warunków jazdy.
Toyota C+walkT, fot. materiały prasowe / Toyota
Elektryczny pojazd ma zasięg 14 kilometrów na jednym ładowaniu przy prędkości 6 km/h. C+walkT ma z założenia poruszać się z prędkością porównywalną z chodem człowieka. Ma pięć ustawień maksymalnej prędkości, od 2 do 6 km/h oraz dodatkowe ustawienie 10 km/h. Trójkołowy pojazd otrzymał silnik prądu stałego o maksymalnej mocy 0,35 kW, umieszczony w przednim kole oraz wyjmowaną baterię litowo-jonową o pojemności 0,27 kWh, której ładowanie za pomocą załączonej ładowarki AC 100 V trwa 2,5 godziny.
Dzięki kierownicy skręcającej się w zakresie 90 stopni C+walkT promień skrętu wynosi zaledwie 0,59 metra. Jego długość to 700 mm – mniej więcej tyle, co krok dorosłego człowieka, a szerokość 450 mm, zaś masa wynosi 29 kilogramów.
Toyota C+walkT, fot. materiały prasowe / Toyota
Najważniejszą funkcją bezpieczeństwa czynnego modelu C+walkT jest system zapobiegający kolizjom z pieszymi oraz z różnego rodzaju przeszkodami, które mogą się znaleźć na jego trasie. Gdy czujnik zamontowany na przodzie pojazdu wykryje pieszego lub inny obiekt, system uruchamia ostrzegawczy sygnał dźwiękowy oraz ostrzeżenie na ekranie na kierownicy oraz automatycznie zmniejsza prędkość do bezpiecznego poziomu, nawet do 2 km/h. Po zakończeniu manewru, gdy ryzyko kolizji już nie występuje, pojazd automatycznie wyłącza ograniczenie prędkości. Zasięg czujnika wynosi około 2,5-3 m, co jest wystarczające dla pojazdu poruszającego się z prędkością pieszego.
Do standardowych funkcji bezpieczeństwa należy także kontrola prędkości podczas zakrętu oraz system wykrywania nachylenia terenu, który automatycznie zmniejsza prędkość podczas zjazdu ze wzniesienia. Bezpieczeństwo jazdy zwiększają także opony odporne na przebicie.
Toyota C+walkT, fot. materiały prasowe / Toyota
Na razie elektryczne pojazdy C+walkT można kupić w jedynie japońskich salonach Toyoty.
C+walkT to nowy model z serii C+pod i C+walk, którą Toyota stopniowo wprowadza do sprzedaży w Japonii. Są to niewielkie elektryczne pojazdy, wprowadzające do użytku nowe formy mobilności.
Valkyrie Racing to wyjątkowy projekt stworzony przez kobietę. Renee Brinkerhoff w ostatnich latach przemierzyła sześć kontynentów swoim Porsche 356, by zwrócić uwagę na problem handlu dziećmi. Został jej jeszcze ostatni, najtrudniejszy cel, jakim jest Antarktyda. Razem ze swoim nawigatorem, Jasonem de Carteretem, rekordzistą świata w eksploracji polarnej, Renee jest gotowa zdobyć biegun południowy.
Wyprawa na Antarktydę za kierownicą Porsche wymaga wielu przygotowań. Porsche 356 Valkyrie Racing spędziło ostatnie 18 miesięcy w garażu brytyjskiej firmy Tuthill Porsche, która zmieniła wyprawową rajdówkę w śniegowego zdobywcę. Jak?
Porsche 356 Valkyrie Racing, fot. materiały prasowe / Valkyrie Racing
Porsche 356 przemierzy Antarktydę… na gąsienicach i płozach!
Porsche 356 zyskało gąsienice na tylnej osi i płozy na przedniej. Całość zamontowano na mocnych wahaczach z dodatkową amortyzacją, by zapewnić Brinkerhoff i jej pasażerowi komfortową i bezpieczną podróż. Na pokładzie zmodyfikowanego samochodu znajduje się też klatka bezpieczeństwa, sprężarka, dodatkowe ogrzewanie czy podnośnik pozwalający wydostać się z głębokiego śniegu. Za dodatkowe zasilanie odpowiadać mają natomiast panele słoneczne umieszczone na dachu pojazdu.
356-milowa podróż Renee Brinkerhoff za kierownicą Porsche 356 przez Antarktydę ma zakończyć się próbą bicia prędkości na pasie startowym Union Glacier Blue-Ice Runway. Wyprawa ma rozpocząć się w grudniu 2021 roku i każdy z nas, może mieć w niej swój udział. Każdy kto zechce wesprzeć tę akcję kwotą 356 dolarów lub więcej otrzyma wpis ze swoim nazwiskiem pod maską porsche oraz pamiątkowy kapelusz.
Polskie drogi należą do jednych z najbardziej niebezpiecznych w Unii Europejskiej, a częścią winy za taki stan rzeczy należy obarczyć tych, którzy wsiadają za kierownicę pod wpływem alkoholu bądź środków odurzających.
Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli polskie państwo wyjątkowo niedualnie walczy z pijanymi kierowcami:
W latach 2017–2020 za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego skazano w pierwszej instancji prawie 26 tysięcy osób, które były wcześniej prawomocnie skazane za prowadzenie pojazdu pod wpływem tych substancji
Od 2017 roku rośnie nietrzeźwych kierujących w gronie tych zmotoryzowanych, którzy poddawani są policyjnemu badaniu trzeźwości. W 2017 roku nietrzeźwa była co 170 osoba. W 2020 roku jeden kierujący na 70 osób sprawdzonych alkomatem miał alkohol w wydychanym powietrzu. W tym samym roku nietrzeźwi i odurzeni kierowcy spowodowali wypadki, w których zginęło 10,7% spośród wszystkich śmiertelnych ofiar wypadków drogowych w Polsce.
Wiele krytycznych uwag poświęcono w raporcie ministrowi infrastruktury. NIK wskazuje, że choć dane o problemie były ogólnodostępne, minister Andrzej Adamczyk nie przedstawił diagnozy jego przyczyn ani nie zaproponował działań zaradczych. Dla kontrolerów izby było to tym bardziej zastanawiające, że minister infrastrukutry jest jednocześnie przewodniczącym Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
Minister nie określił żadnych działań w celu odwrócenia tego trendu. (…)Minister nie inicjował działań informacyjno-edukacyjnych ani programów profilaktycznych związanych z tematyką alkoholową, mimo że wynikały z Narodowego Programu Zdrowia oraz z ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Nie motywował KRBRD do propagowania zachowania trzeźwości wśród prowadzących pojazdy.
Jak wynika z raportu NIK, nie tylko ministerstwo infrastruktury jest winne zaniedbań i błędów.
Sądy przesyłały do starostw informacje o wyroku dotyczącym zakazu prowadzenia pojazdu ze znaczną zwłoką. W wypadku zakazu prowadzenia pojazdów na krótki okres taka zwłoka uniemożliwiała starostom wydanie decyzji o cofnięciu uprawnień kierującemu.
Raport uderza również w samorządy. Z ustaleń NIK wynika, że starostwa niejednokrotnie zwlekały z wydawaniem decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy czy nierzetelnie wydawano decyzje o skierowaniu na badania lekarskie, psychologiczne czy kurs reedukacyjny. Rekord zwłoki w kontrolowanych jednostkach wyniósł 434 dni.
Dostało się także policji. Zdaniem NIK-u:
Policjanci kontrolujący ruch drogowy nie byli dostatecznie przeszkoleni w zakresie dokonywania oceny, czy kierujący znajduje się pod wpływem innych substancji działających podobnie do alkoholu – ponieważ system szkolenia funkcjonariuszy był niedoskonały i niewydolny, a Komendant Główny Policji ustalał zbyt niską liczbę miejsc na szkolenia. W programie szkolenia zawodowego podstawowego jedynie 3 godziny lekcyjne na 809 poświęcano na metodykę badań osób odurzonych. W programie kursu specjalistycznego wyłącznie dla policjantów drogówki tematykę tę realizowano na 3 z 272 godzin lekcyjnych, przy czym w skontrolowanych komendach 40 proc. funkcjonariuszy drogówki nie ukończyło tego kursu.
Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało rychłą zmianę przepisów dotyczących nietrzeźwych kierowców. Najwyższa Izba Kontroli wskazuje jednak na pewien na problem:
Z analiz przeprowadzonych przez NIK wynika, że ustanowienie obowiązku orzekania przez sądy kar finansowych oraz określenie od 2015 roku ich minimalnej, znacznie podwyższonej wysokości za przestępstwo polegające na prowadzeniu pojazdu w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego nie jest skutecznym narzędziem służącym ograniczeniu liczby osób prowadzących pojazdy w takim stanie.
Przepisy wymagają dopracowania, nie mogą się one opierać na ciągłym zaostrzaniu sankcji. Policja ma za mało sprzętu i środków na szkolenia, by przygotować funkcjonariuszy do walki z kierowcami jeżdżącymi pod wpływem alkoholu czy narkotyków, a poszczególne struktury państwa nie współpracują ze sobą. Nic dziwnego, że w Polsce walka z nietrzeźwymi kierowcami od lat jest nieskuteczna.
Październik należy do najniebezpieczniejszych miesięcy w roku – to właśnie wtedy na polskich drogach ginie najwięcej osób. W 2020 roku w wypadkach drogowych mających miejsce w październiku życie straciło 291 osób, a w poprzednich latach statystyki wyglądały podobnie.
Jesienna aura ma to do siebie, że po słonecznych cieplejszych dniach mogą nagle przyjść te chłodniejsze, wyjątkowo deszczowe i mgliste. Takie zmiany wymagają od kierowcy przestawienia się często z dnia na dzień na o wiele ostrożniejszą i uważniejszą jazdę. Wsiadając za kierownicę, za każdym razem trzeba pamiętać, że dostosowanie jazdy do panujących warunków, które jesienią mogą być zmienne i trudne, a także do możliwości kierowcy, jest kluczowe dla bezpieczeństwa na drodze. Na co kierowca powinien zwracać szczególną uwagę?
UWAŻAJ NA PIESZEGO, ZWŁASZCZA PO ZMROKU
O tej porze roku dni stają się coraz krótsze. Kierowcy przemieszczający się po zmierzchu powinni szczególnie uważać na pieszych i ograniczać prędkość w pobliżu przejść dla pieszych czy miejsc, gdzie piesi mogą poruszać się poboczem. Najechanie na pieszego jest drugim najczęściej występującym rodzajem wypadku spośród wszystkich rodzajów wypadków drogowych. W ubiegłym roku takich zdarzeń było 5050, zginęły w nich 624 osoby, a 4651 zostało rannych.
Do wypadków z udziałem pieszych najczęściej dochodzi w obszarze zabudowanym, ale skutki wypadków mających miejsce w obszarze niezabudowanym są tragiczniejsze: w ubiegłym roku w co drugim takim wypadku zginął człowiek, podczas gdy w obszarze zabudowanym – w co jedenastym. Poza obszarem zabudowanym, zwłaszcza na nieoświetlonych drogach i w trudnych warunkach atmosferycznych, łatwiej nie dostrzec pieszego. Wielu z nich niestety nie dba o swoje bezpieczeństwo i nie nosi odzieży z odblaskowymi elementami. Tym bardziej nie należy więc zapominać o kierowaniu się zasadą ograniczonego zaufania, zwłaszcza wobec niechronionych uczestników ruchu drogowego, którymi są piesi.
Podczas jazdy w deszczu kierowcy powinni uwzględnić znacznie pogorszoną widoczność czy możliwość wydłużenia drogi hamowania. Takie warunki często wiążą się także z ryzykiem poślizgu. Warto mieć to na uwadze, szczególnie gdy poruszamy się ze znaczną prędkością, na przykład poza obszarem zabudowanym, oraz przy pokonywaniu zakrętów. Adam Bernard, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault, radzi:
Kiedy na mokrej nawierzchni tył naszego auta „ucieka” na boki i wyczuwamy „poluzowanie” kierownicy, tak że samochód nie reaguje na jej ruchy, oznacza to, że opony utraciły kontakt z jezdnią i nie nadążają z odprowadzaniem zbyt dużej ilości wody. W takiej sytuacji zdejmijmy nogę z gazu, niech samochód wytraci prędkość i ponownie odzyska sterowność. Przy utracie przyczepności nie obracajmy też gwałtownie kierownicą. Pamiętajmy, że nawet jazda na nowych oponach z głębokim bieżnikiem nie pomoże, gdy jedziemy o wiele za szybko w stosunku do panujących warunków.
Przy deszczowej pogodzie warto uważać na miejsca wypełnione wodą i jeżeli nie ma możliwości ich ominięcia, dojeżdżając do nich zwolnijmy, a tuż przed wjechaniem w kałużę zdejmijmy nogę z hamulca. Wciśnięcie sprzęgła pozwoli ochronić skrzynię biegów i silnik przed energią uderzenia. Ostrożne przejechanie kałuży może zmniejszyć ryzyko uszkodzenia samochodu, jeśli kryje ona ubytki w nawierzchni.
Sygnałem do ostrożniejszej jazdy powinien być dla nas także widok zalegających na drogach liści. Mokre liście mogą okazać się śliskie w stopniu porównywalnym do lodu znajdującego się na jezdni. Bagatelizując to zagrożenie i najeżdżając na pokryte liśćmi miejsce z dużą prędkością, narażamy się na utratę przyczepności i poślizg. Pamiętajmy, że zalegające na drodze liście mogą także utrudniać dostrzeżenie znaków poziomych, pasów ruchu czy innych oznaczeń ważnych dla kierujących.
Jeśli parkujemy pod drzewami, należy też pilnować, aby opadające liście nie zalegały na masce auta, ponieważ gnijąc przy wilgotnej i deszczowej pogodzie, mogą niszczyć lakier samochodu. Warto również regularnie usuwać liście i inne zabrudzenia spod maski oraz z układu wentylacyjnego, gdyż mogą być pożywką dla bakterii i tamować przepływ powietrza. Prawidłowo działająca wentylacja jest zaś niezbędna do jazdy przy wilgotnej, jesiennej pogodzie.
FIA Hill Climb Masters to prestiżowe zawody organizowane co dwa lata, w których rywalizuje elita światowych kierowców wyścigowych. Nie bez powodu są one nazywane swoistą olimpiadą dla kierowców wyścigów górskich.
Anna „Ganczi” Gańczarek-Rał wystartowała w prestiżowym Wyścigu Mistrzów, fot. materiały prasowe
Ostatni pojedynek mistrzów rozegrał się w miniony weekend, 8-10 października, i była to już 4. edycja tej imprezy. Gospodarzem wydarzenia zostało, malowniczo położone, miasto Braga na północy Portugalii. W zawodach, jako jedyna Polka, wystartowała Anna „Ganczi” Gańczarek-Rał.
FIA Hill Climb Masters to zawody zorganizowane na najwyższym światowym poziomie. Warto na nie czekać, bo zawsze są wspaniałym ukoronowaniem sezonu. Oprócz rywalizacji sportowej, FIA Hill Climb Masters to niesamowita atmosfera, którą tworzą kierowcy z całego świata i tysiące kibiców. Dla mnie była to okazja, by spotkać się z niektórymi z nich już po raz drugi i porównać swój progres od czasu poprzedniej edycji, zwłaszcza że tegoroczna trasa była wyjątkowo szybka.
Anna „Ganczi” Gańczarek-Rał wystartowała w prestiżowym Wyścigu Mistrzów, fot. materiały prasowe
W tym roku w biało-czerwonych barwach wystąpiło aż 14 kierowców i była to rekordowa liczba zawodników z naszego kraju, którzy zostali wyłonieni w zawodach międzynarodowych w mijającym sezonie. Polacy, typowani na faworytów, ostatecznie zdominowali rywalizację w trzech grupach. W kategorii pierwszej, czyli wśród samochodów z zamkniętym nadwoziem, zajęli wszystkie stopnie podium.
Anna „Ganczi” Gańczarek-Rał uzyskała świetny czas 1:42,506 min. w ostatnim podjeździe finałowego wyścigu, zajmując 11. miejsce w grupie piątej i 10. w kategorii kobiet.
Anna „Ganczi” Gańczarek-Rał wystartowała w prestiżowym Wyścigu Mistrzów, fot. materiały prasowe
Pierwszy etap remontu autostrady A4 pomiędzy Górą św. Anny i granicą woj. opolskiego i śląskiego, który ruszył w połowie sierpnia 2021, zbliża się ku końcowi. Oznacza to spore zmiany dla kierowców, które zaczną być wdrażane już w sobotę. W dniach 16–21 października otwarty dla ruchu zostanie 8-kilometrowy odcinek jezdni w kierunku Katowic (od 266 do 274 km).
Nowa organizacja ruchu na remontowanej A4, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Nowa organizacja ruchu na remontowanej A4
W sobotę, 16 października, zaplanowano otwarcie dla ruchu jezdni południowej (kierunek Katowice) na całym, 8-kilometrowym odcinku (tj. od km 266 do km 274). Węzeł Kędzierzyn-Koźle nadal pozostanie zamknięty dla ruchu. Od 17 do 20 października zaplanowano przestawianie barier ochronnych z jezdni północnej (kierunek Wrocław) na jezdnię południową (kierunek Katowice) wraz z ustawianiem oznakowania dla etapu drugiego. Prace te spowodują zwężenie lewego pasa ruchu na obu jezdniach.
Wprowadzona zmiana w organizacji ruchu umożliwi kierowcom poruszanie się tylko jezdnią południową, gdzie ruch w obu kierunkach będzie odbywał się po dwóch pasach na całej szerokości południowej jezdni autostrady.
Ponadto na tym odcinku będzie obowiązywał zakaz wyprzedzania. Ograniczona szerokość pasów ruchu wymusza konieczność jazdy naprzemiennej, co zwiększa przepustowość i bezpieczeństwo kierowców.
Nowa organizacja ruchu na remontowanej A4, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Od środy, 20 października, nastąpi przełożenie ruchu na jezdnię południową (kierunek Katowice) i zamknięcie jezdni północnej (kierunek Wrocław) na odcinku od km 269 do km 274 (węzeł Kędzierzyn-Koźle pozostanie nadal zamknięty).
W czwartek, 21 października, łącznica węzła Kędzierzyn-Koźle od Katowic w stronę drogi wojewódzkiej nr 426 (DW426) zostanie otwarta dla ruchu. Pozostałe trzy łącznice nadal będą zamknięte na czas trwania drugiego etapu remontu.
Opisywane dwa etapy są częścią 5-stopniowego planu, który obejmuje remont 17,5-kilometrowego odcinka w kierunku Wrocławia i 12,1-kilometrowego w kierunku Katowic. Prace polegają głównie na wymianie warstwy wiążącej i ścieralnej nawierzchni, a sporadycznie również podbudowy.
Każdy z etapów remontu rozpoczętego w sierpniu 2021 roku ma potrwać maksymalnie dwa miesiące, wyłączając okres zimowy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, prace powinny zakończyć się w trzecim kwartale 2022 roku.
Rolls-Royce Cullinan Klassen na pierwszy rzut oka wygląda normalnie. Ale… jego kanciaste nadwozie skrywa kilka tajemnic. Klassen, firma specjalizująca się w samochodowych systemach opancerzenia, przekształciła luksusowego SUV-a w czołg na kołach!
Rolls-Royce Cullinan Klassen zapewnia ochronę na poziomie BR6, co oznacza, że konstrukcja jest w stanie wytrzymać jednoczesny wybuch dwóch granatów ręcznych DM51. Jak to możliwe? To zasługa solidnych wzmocnień, które znajdziemy w drzwiach, podłodze czy suficie pojazdu. Oprócz tego na pokładzie są również kuloodporne szyby, wzmocnione zawieszenie i opony umożliwiające jazdę po przebiciu.
Rolls-Royce Cullinan Klassen kosztuje 962 tysiące dolarów, czyli dwukrotnie więcej niż seryjny model. Ale cóż, bezpieczeństwo jest warte każdych pieniędzy, prawda? Dlatego na opancerzonego Cullinana nie powinno zabraknąć chętnych.
Osiem lat po debiucie drugiej generacji Tourneo Connect na drogi wyjeżdża jego następca. to pierwszy z serii pojazdów użytkowych stworzonych przez Forda we współpracy z Volkswagenem. Nowy Tourneo Connect ma wiele wspólnego z modelem Caddy.
Ford Tourneo Connect, fot. materiały prasowe / Ford
Duża atrapa chłodnicy i ostro narysowane reflektory nadają samochodowi charakteru Forda, jednak pozostałe elementy bardzo mocno zdradzają pokrewieństwo z Volkswagenem. Linia boczna, tył, a nawet wnętrze - wszystko jest niemal identyczne jak w modelu Volkswagen Caddy. Oznacza to minimalizm i spory ekran na środku - może mieć przekątną 8,25 cala lub 10,25 cala. Co ciekawe, nawet multimedia pochodzą z Volkswagena.
Nowy Ford Tourneo Connect oferuje miejsce dla siedmiu osób, zarówno w modelach z krótkim rozstawem osi L1, jak i długim rozstawem osi L2. Gdy drugi i trzeci rząd siedzeń nie są używane, można je złożyć, pochylić lub wymontować, aby uzyskać przestronną przestrzeń bagażową na sprzęt roboczy lub sportowy. Przednie siedzenie pasażera składa się na płasko, umożliwiając bezpieczny przewóz w pojeździe przedmiotów o długości do 3 metrów, takich jak kajaki, meble do samodzielnego montażu lub drewno.
Klienci będą mogli wybierać spośród trzech wersji wyposażenia: Sport, Titanium i Trend. Co będzie je wyróżniać?
Sport – wyraziste pasy na masce silnika, bardziej dynamicznie wystylizowana dolna część przedniego zderzaka, 17-calowe ciemne obręcze kół z lekkiego stopu
Trend – czarna ramka przedniego wlotu powietrza wykończona na wysoki połysk, stylowe kołpaki kół
Ford Tourneo Connect, fot. materiały prasowe / Ford
Ford Tourneo Connect – systemy wsparcia kierowcy
Na pokładzie nie zabraknie systemów wsparcia kierowcy takich jak pre-collision, asystent pasa ruchu, czy system monitorowania zmęczenia kierowcy. W bogatszych wersjach Tourneo Connect będzie miał także aktywny tempomat, asystent parkowania czy asystent holowania przyczepy.
Ford Tourneo Connect, fot. materiały prasowe / Ford
Ford Tourneo Connect – gama jednostek napędowych
Gama czterocylindrowych turbodoładowanych silników obejmuje jednostkę benzynową o pojemności skokowej 1,5 litra EcoBoost dysponującą mocą 114 KM i momentem obrotowym 220 Nm oraz dwa silniki wysokoprężne 2,0 litra EcoBlue rozwijające moc 122 KM i moment obrotowy 320 Nm lub moc 102 KM i moment obrotowy 280 Nm. Choć Ford określa benzyniaka mianem EcoBoost, a diesla EcoBlue, w rzeczywistości są to dobrze znane jednostki Volkswagena, które w Caddy występują jako TSI i TDI.
Wszystkie modele są standardowo wyposażone w płynnie działającą sześciobiegową manualną skrzynię biegów. Jednak, co ważne, każdą jednostkę (poza bazowym dieslem) sparujemy również z przekładnią automatyczną. Po raz pierwszy w Tourneo Connect kierowcy mogą korzystać z napędu na wszystkie koła.
Ford Tourneo Connect, fot. materiały prasowe / Ford
Ford Tourneo Connect, tak jak Caddy, będzie produkowany w poznańskich zakładach Volkswagena. Pierwsze egzemplarze mają wyjechać z fabryki na początku 2022 roku.
Triumph Tiger Sport 660 choć jest przedstawicielem klasy adventure, jest modelem bardziej drogowym niż offroadowym. Silnik, skrzynia biegów oraz rama zostały przeniesione wprost z modelu Trident 660. Drogowy charakter motocykla podkreśla też słowo „sport” w nazwie.
Triumph Tiger Sport 660, fot. materiały prasowe / Triumph
Tiger Sport 660 napędza trzycylindrowa, rzędowa jednostka o pojemności 660 cm3, której maksymalna moc to 81 KM przy 10 250 obr./min, a maksymalny moment obrotowy to 64 Nm przy 6250 obr./min.
Triumph Tiger Sport 660, fot. materiały prasowe / Triumph
To, że Triumph Tiger Sport 660 jest modelem bardziej drogowym niż offroadowym widać w jego stylistyce. Motocykl ma niższe zawieszenie i brakuje mu osłony przed reflektorem. Z przodu pracuje widelec Showa 41 mm ze skokiem 150 mm, z tyłu pojedynczy amortyzator Showa z regulacją napięcia wstępnego i takim samym skokiem. Wysokość siedziska w Tigerze Sporcie 660 wynosi 835 mm, istnieje możliwość zakupu opcjonalnej obniżonej do 810 mm kanapy. Motocykl waży 206 kilogramów.
Triumph Tiger Sport 660 ma kolorowy wyświetlacz z możliwością połączenia ze smartfonem. Już w najtańszej wersji motocykl ma dwa tryby jazdy (Road i Rain) oraz kontrolę trakcji. Przełącznik trybów jazdy steruje ustawieniami reakcji przepustnicy i kontroli trakcji, która można też całkowicie wyłączyć. Oczywiście jak przystało na motocykl turystyczny, Triumph przygotował ponad 40 dodatków do swojego nowego modelu, a wśród nich kufry, gniazdo USB czy quickshifter.
Triumph Tiger Sport 660 kosztuje 39 900 złotych, co czyni go najtańszym turystykiem marki. Niewątpliwie niska cena może znacząco wpłynąć na popularność tego modelu.
Triumph Tiger Sport 660, fot. materiały prasowe / Triumph
Cena 39 900 złotych dotyczy jednak tylko wersji niebieskiej i szarej, czerwona to wydatek 40 400 złotych. Wersja w niemal topowej specyfikacji (3 kufry, moduł connectivity, komfortowa kanapa, grzane manetki i wiele innych akcesoriów) kosztować będzie ponad 44 tysiące złotych.
Paryż likwiduje drogowskazy. Jak donosi portal France Bleu, władze Paryża likwidują drogowskazy, bo te, według nich, są brzydkie i nikomu niepotrzebne. Poza tym drogowskazy zajmują też zbyt dużo miejsca na chodniku, bo nie dość, że sam słupek jest masywny, to wzór znaku przyjęty we Francji jest dość pokaźnych rozmiarów, ograniczając ruch pieszych i rowerzystów.
Według portalu France Bleu, władze Paryża pozostawią tylko te drogowskazy, które kierują do szpitala i innych miejsc użyteczności publicznej. Ratusz oszacował, że usunie łącznie około 1800 drogowskazów.
Paryż likwiduje drogowskazy, fot. Earth on Unsplash
Komu potrzebne są drogowskazy w 2021 roku? Większość z nas poruszając się po mieście korzysta z nawigacji w telefonie lub tej samochodowej. Nawigacja z pewnością działa lepiej, szybciej i dokładniej niż drogowskazy. Również część mieszkańców Paryża uważa, że likwidacja drogowskazów to dobry pomysł, ponieważ przyjezdni, którzy nie mieli nawigacji, pytali się ich o drogę, zamiast patrzeć na znaki.
Kia powraca do rywalizacji w Rebelle Rally. Dwie kobiece ekipy, Sabrina Howells i Alyssa Roenigk oraz Verena Mei i Tana White, podczas pustynnej rywalizacji przetestują możliwości zmodyfikowanej Kii Sorento. Zawodniczki będą rywalizować w klasie X-Cross pod oznaczeniem „Electrified”.
Electrified Designation jest prawdziwym wyzwaniem dla pojazdów elektrycznych i hybrydowych. Rajdowa Kia Sorento napędzana jest silnikiem elektrycznym o mocy 66,9 kW i 1,6-litrowym turbodoładowanym silnikiem, które łącznie zapewniają 261 KM. W trybie elektrycznym samochód może przejechać około 50 kilometrów. Rajdowe Sorento jest wyposażone w standardowy napęd na cztery koła z wektorowaniem momentu obrotowego.
W 2020 roku sponsorowany przez Kię kobiecy zespół, który stworzyły Sabrina Howells i Alyssa Roenigk, zajął drugie miejsce w klasie X-Cross. W tym roku zawodniczki chcą poprawić swój znakomity rezultat.
Rebelle Rally 2021. Hybrydowa Kia Sorento zelektryzuje pustynną rywalizację, fot. materiały prasowe / Kia
Rebelle Rally 2021, czyli wyłącznie kobieca impreza terenowa, w tym roku wystartował na pustynnych terenach Nevady i Kalifornii. Rajd rozpoczął się 8 października w pobliżu zapory Hoovera, a zakończy w Imperial Sand Dunes w Kalifornii, 16 października. Uczestniczki spędzą noce w wyznaczonych po drodze obozach bazowych.
Zakup nowego pojazdu oznacza konieczność podjęcia wielu decyzji w tym samym czasie – w końcu samochód jest częścią codzienności i wyrazem stylu życia jego nabywcy. Oprócz wskazania typu silnika, koloru oraz preferowanego wyposażenia klienci Mercedes-Benz mają do wyboru wiele opcji, dzięki którym mogą dostosować swój wymarzony pojazd do własnych potrzeb. Dla tych, którzy szukają czegoś jeszcze bardziej wyjątkowego, jeśli chodzi o lakier, tapicerkę oraz wystrój wnętrza, Mercedes-Benz oferuje teraz dodatkowe możliwości indywidualizacji wybranych serii modelowych w ramach nowego programu Manufaktur.
Od kilku lat z powodzeniem działa program indywidualizacji dla Klasy G i o nazwie „G manufaktur”. Obejmuje on specjalny wybór materiałów i odcieni dostosowanych specjalnie do architektury pojazdu. Wraz z wprowadzeniem etykiety „Manufaktur” Mercedes-Benz oferuje programy personalizacji również dla innych serii modelowych: CLS-a, AMG GT 4-drzwiowego Coupé oraz Klasy S z długim rozstawem osi i Klasy S sygnowanej przez markę Mercedes-Maybach.
Mercedes Manufaktur – pakiet indywidualizacji dla chcących się wyróżnić
Pakiet Manufaktur pozwala skorzystać z listy specjalnych lakierów i opcji wykończenia wnętrza. Pakiet zastąpi dotychczasową ofertę Designo i zdecydowanie powinien zadowolić chcących wyróżniać się indywidualistów.
W propozycjach Manufaktur znajdują się zarówno błyszczące lakiery perłowe i metaliczne, klasyczne akryle, jak i maty. Nie zabraknie też historycznych barw, jak na przykład Graphite Grey z oryginalnego Mercedesa 300 SL Gullwing. Są też kolory charakterystyczne dla lat 70 i 80, jak Olive Green i China Blue. Fani nowocześniejszych kompozycji mogą natomiast wybrać biel Cashmere White Magno, złoto Kalahari Gold Magno czy czerń Night Black Magno.
Wewnątrz samochodu jeszcze więcej możliwości począwszy od lakieru fortepianowego i drewna w kilku konfiguracjach, poprzez aluminium a skończywszy na skórach o różnych fakturach i kolorystyce. Do tego emblematy „Manufaktur”, żeby nikt nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z wyjątkowym wydaniem Mercedesa.
W nadchodzących latach program Manufaktur ma zostać rozszerzony na inne serie modelowe. W przyszłości z lakierami i pakietami wyposażenia Manufaktur dostępne będą też wybrane submarki, jak Mercedes-AMG czy Mercedes-EQ.
Jak donosi Reuters, Škoda jest zmuszona drastycznie ograniczyć produkcję samochodów. Rzecznik Škody ,Tomas Kotera, cytowany przez agencję, wyznaje:
Nawet Škoda Auto nie jest w stanie uniknąć tego globalnego kryzysu. Musimy znacznie zmniejszyć, a być może nawet i wstrzymać produkcję.
W ostatnich miesiącach Škoda wyprodukował dziesiątki tysięcy nowych samochodów, które utknęły na przyfabrycznych placach w oczekiwaniu na niezbędne podzespoły, przede wszystkim mikroczipy.
Jak wynika z analiz ekspertów, zaburzenia w dostawach znacząco wpłyną na globalną sprzedaż Škody w 2021 roku. Czeski producent zakładał, że w tym roku do klientów trafi około 1,3 miliona samochodów. Dziś już mowa o 1,15 milionach egzemplarzy, co byłoby wynikiem porównywalnym z rokiem 2020 stojącym pod znakiem pandemii koronawirusa.
Rebelle Rally 2021, czyli wyłącznie kobieca impreza terenowa, w tym roku wystartowała na pustynnych terenach Nevady i Kalifornii. Rajd rozpoczął się 8 października w pobliżu zapory Hoovera, a zakończy w Imperial Sand Dunes w Kalifornii, 16 października. Uczestniczki spędzą noce w wyznaczonych po drodze obozach bazowych.
Zainspirowany mistrzowskim Hardbody z lat 80’, 2022 Nissan Frontier PRO-4X ma zapewnić ekipie Team Wild Grace zwycięstwo w wymagających zawodach Rebelle Rally 2021. Jego oldschoolowe nadwozie prezentuje się znakomicie! Pytanie, czy Frontier jeździ tak samo dobrze jak wygląda?
Oprócz kultowego czerwonego, białego i niebieskiego koloru nadwozia, zaktualizowanego przez Nissan Design America w San Diego, 2022 Frontier PRO-4X znacznie różni się od swojego poprzednika z lat 80. Rajdówka skrywa w sobie szereg nowych części Nismmo Off Road, w tym 4-calowe światła Nismo Off Road, specjalnie zmodyfikowany układ wydechowy, terenowe zawieszenie czy koła AXIS.
Zawodniczki Team Wild Grace, zasiadająca za kierownica Sedona Blinson i pilotka Lyn Woodward liczą, że rajdowy Nissan pomoże im poprawić ich wynik z zeszłorocznych zawód, gdzie zajęły czwarte miejsce.
Chevrolet Avalanche, produkowany w latach 2001-2013 był skrzyżowaniem pick-up’a i SUV-a, który mógł przewozić szeroką gamę przedmiotów dzięki sprytnemu systemowi Midgate. Nikt w Chevrolecie nie zadał sobie trudu, aby dowiedzieć się, ile orzechów włoskich można zmagazynować za panelami nadwozia ciężarówki, ale pewien właściciel Avalanche’a z USA poznał odpowiedź na to pytanie, z mała pomocą wiewiórki gromadzącej zapasy na zimę.
Billy Fischer był oszołomiony, gdy zobaczył swojego Chevroleta wypełnionego orzechami. Były one wszędzie! W całej komorze silnika, w tym za chłodnicą i wokół akumulatora, a dziesiątki były ukryte w i pod panelami nadwozia. Pracowita wiewiórka musiała znosić orzechy przez kilka dni, z nadzieją, że przez następne kilka miesięcy będzie ucztować w aucie.
Wiewiórki nie są zbyt rozmowne, więc nie wiemy, dlaczego zwierzątko wybrało Chevroleta Avalanche zamiast innych samochodów w pobliżu drzewa. Domyślamy się, że przepastna komora silnika lepiej nadawała się na spiżarnię niż, powiedzmy, taka, w której mieści się zdecydowanie mniejszy silnik.
Właściciel samochodu musiał zdemontować większość przodu ciężarówki (w tym błotniki, kratę i zderzak), aby wyjąć orzechy włoskie, ale niektóre zostały schowane w miejscach, do których mogła dotrzeć tylko wiewiórka.
Każdego roku, gdy zaczyna się jesień, wiewiórki i inne gryzonie szukają ciepłego, bezpiecznego miejsca do przechowywania żywności. W zimie, co jest oczywiste, przyciąga je ciepło, natomiast latem potrafią uwić w nim sobie legowisko. Częściej jest to zew natury, którego ciekawość zaspokajana jest organoleptycznie – najprościej mówiąc zębami tych stworzeń. Elementy metalowe ciężko będzie ugryźć, ale już te wykonane z tworzyw sztucznych czy gumy jak najbardziej. Do ryzyka uszkodzenia samochodu przez gryzonie przyzwyczajone są osoby mieszkające w pobliżu łąk, lasów i terenów podmokłych. Na niemiłą niespodziankę narażeni są przede wszystkim „przyjezdni”. O zabezpieczeniu się przed taką sytuacją warto pamiętać planując wakacyjną podróż po bezdrożach.
Tesla musi zapłacić gigantyczne odszkodowanie za to, że przymykała oko na rasistowskie drwiny i obraźliwe graffiti, które musiał znosić jeden z pracowników.
Czarnoskóry mężczyzna o nazwisku Diaz rozpoczął pracę w fabryce samochodów elektrycznych we Fremont w 2015 roku, jako pracownik kontraktowy. Jak donosi The Washington Post, operator windy w fabryce, pracował w środowisku, w którym „codzienne rasistowskie epitety” były na porządku dziennym. Tesla nie zrobiła zbyt wiele, by ten proceder powstrzymać.
W sądzie Tesla argumentowała, że firma nigdy nie zamierzała lekceważyć praw i bezpieczeństwa pracowników afroamerykańskich. Producent samochodów oświadczył również, że zbadał wszystkie incydenty zgłoszone przez Diaza.
Według Bloomberga, J. Bernard Alexander III, prawnik Diaza, powiedział sędziom, że „w przeciwieństwie do polityki zerowej tolerancji, Tesla miała politykę zerowej odpowiedzialności”.
Słowo na „N” było „wszechobecne i praktycznie wszędzie.
Sąd oznajmił, że ma nadzieję, że orzeczenie zachęci Teslę do „pewnej ponownej oceny sytuacji”, tak, aby w przyszłości żaden z pozostałych czarnoskórych pracowników nie musiał znosić podobnego traktowania.
Werdykt jury wysyła wiadomość do jednej z najbogatszych firm na świecie, że musi traktować wszystkich swoich pracowników z godnością i szacunkiem.
Producent samochodów elektrycznych musi zapłacić gigantyczne odszkodowanie w wysokości 130 milionów dolarów za to, że przymykała oko na rasistowskie drwiny
W odniesieniu do wyroku, Tesla zamieściła na swoim blogu oświadczenie wiceprezesa ds. personalnych. Przypomina w nim, że „wszelkie dyskryminujące oszczerstwa – bez względu na intencje lub kto ich używa – nie będą tolerowane”.
Geneva Motor Show to jedno z największych i najważniejszych wydarzeń motoryzacyjnych na świecie. Do momentu wybuchu pandemii koronawirusa impreza była organizowana cyklicznie. Edycję 2020 odwołano w ostatniej chwili. Rok później targi również się nie odbyły. Wszystko wskazywało jednak, że w 2022 roku powrócimy do normalności, ale tak się nie stanie.
Geneva Motor Show odwołane po raz trzeci z rzędu
Organizatorzy Geneva Motor Show ogłosili, że zaplanowane na luty 2022 roku największe europejskie targi motoryzacyjne zostały odwołane.
Przepraszamy za wszelkie niedogodności. Zdecydowaliśmy się na taki krok, bo chcielibyśmy uniknąć konieczności odwoływania imprezy w ostatniej chwili w wyniku problemów spowodowanych pandemią.
Jako wstępną datę kolejnej edycji wskazano rok 2023. Niewykluczone jednak, że wcześniej, jesienią 2022 zorganizowana zostanie katarska edycja Geneva Motor Show, której gospodarzem będzie Doha.
Mobilność jest kluczową potrzebą w codziennym życiu, szczególnie w miastach. Z uwagi na atrakcyjność aglomeracji miejskich ludność metropolii systematycznie rośnie, co wymaga kompleksowej zmiany koncepcji transportu miejskiego. Kryzys związany z pandemią Covid-19 spowodował wzrost oczekiwań mieszkańców miast, którzy chcą stworzenia bardziej ekologicznych, bezpiecznych, elastycznych środków transportu umożliwiających zachowanie dystansu społecznego, przyczyniając się w ten sposób do zmian w krajobrazie miejskim i uruchomienia działań zmierzających do budowania inteligentnej mobilności jutra. Zmniejszenie natężenia ruchu w miastach byłoby możliwe dzięki masowemu wprowadzeniu pojazdów autonomicznych. Z uwagi na wysokie koszty technologii jazdy autonomicznej w stosunku do wskaźnika wykorzystania, w średniofalowej perspektywie rozwiązanie to jest jednak ekonomicznie nieuzasadnione.
Oprócz własnego samochodu i roweru, gwarantujących swobodę i możliwość ucieczki od codzienności, mobilność jutra rysuje się także jako współużytkowana, wieloraka, komfortowa, miejska, pozamiejska i dalekobieżna dostępna dla wszystkich. Jej model zmienia się zarówno pod wpływem rozwoju zakupów przez Internet i dostaw do domu, utrudnień z powodu korków i ograniczeń dotyczących parkowania w centrach miast, jak i trudności w zaspokojeniu potrzeb transportowych każdego obywatela niezależnie od jego miejsca zamieszkania.
Miasta stale się rozrastają i przyciągają ludzi poszukujących pracy, wysokiej jakości usług, oferty kulturalnej, społecznej i wspólnotowej. Prognozy Banku Światowego mówią, że w 2050 roku dwie trzecie ludności świata będzie mieszkać w aglomeracjach miejskich. Jak w tej sytuacji usprawnić codzienne przejazdy? W coraz bardziej rozległych, zakorkowanych miastach często z przeciążoną siecią transportu miejskiego projektowanie mobilności jutra otwiera nowe perspektywy. Sytuacja się zmienia, a ekologiczne, bezpieczne środki transportu (tzw. „soft mobility”) i pojazdy autonomiczne stwarzają nowe możliwości.
The Urban Collëctif, fot. materiały prasowe / Citroen
The Urban Collëctif to przykład współpracy trzech francuskich firm – Citroena, Accor i JCDecaux – które są obecne w życiu mieszkańców miast na całym świecie. Łączy je wspólna wizja mobilności miejskiej jutra. Głęboko przekonany, że mobilność jutra musi iść w parze z bezpieczeństwem i dobrym samopoczuciem w życiu codziennym, zespół The Urban Collëctif opracował koncepcję mobilności, wykorzystującą doświadczenie 200 lat innowacyjności trzech firm. Kluczowymi elementami koncepcji Citroën Autonomous Mobility Vision opartej na modelu open-source, są:
autonomiczna elektromobilna platforma The Citroën Skate
przeznaczone do różnych usług i zastosowań Pody.
Dzięki rozdzieleniu platformy i usług mobilności, koncepcja stwarza możliwość maksymalnego wykorzystania technologii autonomicznego transportu poprzez rozbudowanie gamy usług. Usługa The Citroën Skate umożliwia przemieszczanie wszystkich objętych nią Podów (autonomicznych elektrycznych platform) po wyznaczonych trasach, z zapewnieniem niezrównanego poziomu komfortu.
Zaprojektowane w ramach The Urban Collëctif pody odzwierciedlają możliwości formuły open-source dzięki ofercie trzech innowacyjnych i bardzo zróżnicowanych usług mobilności:
Sofitel En Voyage- unikatowa formuła mobilności miejskiej
Pullman Power Fitness – nowy sposób uprawiania sportu w podróży
JCDecaux City Provider – innowacyjna usługa mobilności miejskiej na żądanie
Rozwiązanie technologiczne, które ma wiele możliwych zastosowań, opiera się na flocie Citroën Skates i Podów bez kierowcy, autonomicznych i połączonych ze sobą, spokojnie poruszających się po mieście i umożliwiających zredukowanie natężenia ruchu minimum o 35%. W tym celu platformy The Citroën Skates przeznaczone do jazdy po wydzielonych pasach ruchu zostały tak wyposażone, aby w jak najbardziej efektywny i ekonomiczny sposób zintegrować się ze środowiskiem miejskim. Zaproponowanie w 100% autonomicznych, indywidualnych pojazdów poruszających się po ogólnodostępnych drogach byłoby bowiem nie tylko skomplikowane technicznie, ale przede wszystkim niezwykle kosztowne. Natomiast koncepcja Citroën Autonomous Mobility Vision pozwala stworzyć idealną harmonię między Podami, The Citroën Skates i drogami, po których się poruszają. Warunki korzystania z wydzielonych pasów ruchu pozwalają więc na optymalizację całości. Ponadto inteligentne zarządzanie flotą pozwala na jej maksymalne wykorzystanie w zależności od zapotrzebowania. Powszechne wykorzystanie rozwiązania będzie się zatem opierać na optymalnym wykorzystaniu zasobów poprzez dopracowanie całego ekosystemu: kapsuł (podów), The Citroën Skates, dedykowanych pasów ruchu i zarządzania flotą.
The Urban Collëctif, fot. materiały prasowe / Citroen
the CITROËN SKATE
The Citroën Skate to urządzenie z zakresu mobilności miejskiej, które może poruszać się w centrach miast po chronionych, wydzielonych pasach ruchu, zapewniając płynną i zoptymalizowaną mobilność. Autonomiczny, elektryczny i ładowany indukcyjnie The Citroën Skate może pracować niemal bez przerwy, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, doładowując się automatycznie w razie potrzeby z dedykowanych terminali ładowania.
The Citroën Skate jest mobilną platformą, która umożliwia Podom (kapsułom) poruszanie się po mieście w zależności od potrzeb: na żądanie ustawia się pod kapsułami, zapewniając ich przemieszczanie i obsługę. Cały manewr ustawiania się pod kapsułą zajmuje mniej niż 10 sekund. The Citroën Skate, to uniwersalna platforma mobilna, która może być wykorzystywana do przemieszczania różnych podów, poszerzając w ten sposób zakres wykorzystania zaawansowanych technologii w życiu codziennym.
The Urban Collëctif, fot. materiały prasowe / Citroen
Dzięki wyposażeniu we wszystkie technologie potrzebne do przemieszczania kapsuł transportowych lub logistycznych The Citroën Skate uwalnia je od zbędnego i kosztownego wyposażenia, sprawiając, że technologia autonomicznej jazdy staje się opłacalna, w przeciwieństwie do samochodów osobowych, które statystycznie pozostają zaparkowane przez 95% czasu i które woziłyby ten technologiczny balast, nigdy w pełni nie wykorzystując jego możliwości. The Citroën Skate to rodzaj ultratechnicznej deskorolki, wyposażonej w technologię umożliwiającą autonomiczną jazdę z napędem elektrycznym: akumulatory trakcyjne, silnik elektryczny, czujniki. Jej maksymalna prędkość jest ograniczona do 25 km/h, a w niektórych strefach nawet do 5 km/h, aby zapewnić bezpieczeństwo wszystkim użytkownikom. Prędkość można zaprogramować w zależności od sposobu i warunków użytkowania danego typu kapsuły, tak aby optymalnie ją dopasować do potrzeb.
The Citroën Skate zajmuje minimalną powierzchnię na postoju, a dzięki niewielkim wymiarom – 2,60 m długości, 1,60 m szerokości i 51 cm wysokości – nie rzuca się w oczy w przestrzeni publicznej. Oszczędne wymiary i konstrukcja pozbawiona nadwozia sprawiają, że jest pomysłowym i uniwersalnym rozwiązaniem w zakresie mobilności miejskiej.
Sofitel En Voyage
Sofitel En Voyage, pierwsza z kapsuł powstałych w ramach współpracy Accor z Citroënem, jest zaproszeniem do zupełnie nowego sposobu poruszania się po mieście w warunkach najwyższego komfortu i standardu obsługi, z niezrównanym widokiem na miasto. Kapsuła Sofitel En Voyage, podobnie jak Sofitel, wiodąca francuska marka hotelarska o międzynarodowym zasięgu, jest odzwierciedleniem francuskiej elegancji, kultury i „art de vivre” – sztuki życia.
Imponująca i majestatyczna kapsuła Sofitel En Voyage to oferująca dyskretną atmosferę wnętrza, ale otwarta na świat zewnętrzny, równoległościenna konstrukcja ze szkła i intarsji. Organiczny wygląd drewnianych intarsji, wykorzystujących tradycyjny francuski know-how, został tutaj unowocześniony dzięki nowym technologiom i wysoce precyzyjnemu cięciu laserowemu, aby stworzyć bryłę nadwozia kojarzącą się jednocześnie z Paryżem, francuskim meblarstwem i kreatywną francuską haute couture. Niezwykłe intarsje w dyskretny sposób podkreślają atmosferę luksusu i nowoczesności, łagodząc jednocześnie światło z zewnątrz za pomocą systemu ażurowych osłon.
The Urban Collëctif, fot. materiały prasowe / Citroen
Wyposażony w zautomatyzowane drzwi przesuwne, Pod pozwoli dwóm lub trzem pasażerom wygodnie usiąść we wnętrzu, a ich bagaż znajdzie się w wydzielonym przedziale. Na wewnętrznym, przewijanym banerze LED wyświetlane będą informacje w czasie rzeczywistym: spersonalizowana wiadomość powitalna, wiadomości, pogoda, czas przyjazdu, czas podróży.
Tablet dotykowy umożliwi w każdej chwili połączenie wideo z konsjerżem Sofitel, który zarezerwuje na przykład miejsce w restauracji lub teatrze.
Pullman Power Fitness
Pullman Power Fitness, druga z kapsuł powstałych w ramach współpracy Accor i Citroëna, jest ilustracją artystycznego podejścia marki Pullman do współczesnego fitnessu i nawiązuje do najnowszego programu marki „Pullman Power Fitness”.
Kapsuła Pullman Power Fitness mogłaby stać się wykraczającym poza sale fitness Pullmana doświadczeniem, gdzie pojedynczy użytkownik mógłby podczas przejazdu przez miasto oddawać się bez reszty i w pełnej izolacji ćwiczeniom na wioślarzu lub rowerze treningowym.
The Urban Collëctif, fot. materiały prasowe / Citroen
Kapsuła Pullman Power Fitness wyróżnia się oryginalną, szklaną bańką z dwubarwnymi motywami w kształcie żaluzji, nawiązującymi do firmowych barw Pullmana – opalizujących odcieni niebieskiego, fioletu, różu i zieleni. W ten sposób prywatność użytkownika jest chroniona podczas tej nowej formy fizycznego wysiłku, ale z zachowaniem widoku na zewnątrz.
Utrzymane celowo w futurystycznym, awangardowym stylu wnętrze kapsuły Pullman Power Fitness jest doskonałą ilustracją symbiozy pomiędzy sportem, muzyką i światłem. System nagłośnienia i oświetlenie za pomocą wstęgi diod LED zapewniają unikatową scenerię z możliwością wyboru jednego z trzech trybów opartych na trzech kolorach i trzech kolorach oświetlenia ambientowego, zależnych od rodzaju treningu, tworząc w ten sposób wyjątkowy, napawający pozytywną energią i regenerujący czas dla sportowca.
Cyfrowy trener na holograficznym ekranie, który wpisuje się w pullmanowską zasadę zapewnienia łączności ze światem, będzie mógł zachęcać trenującego do wysiłku, udzielać informacji o trasie przejazdu i zapewniać rozrywkę podczas sesji kardio. A energia włożona w jazdę na rowerze lub wioślarzu treningowym przyda się później do naładowania akumulatora The Citroën Skate.
The Urban Collëctif, fot. materiały prasowe / Citroen
JCDecaux City Provider
JCDecaux City Provider to w pełni komplementarna usługa, która łączy transport publiczny z indywidualną mobilnością, i innowacyjne rozwiązanie w zakresie transportu miejskiego na żądanie, skierowane do wszystkich grup użytkowników. JCDecaux City Provider to proste i ergonomiczne rozwiązanie dostępne dla każdego, niezależnie od tego, czy porusza się z bagażem, z wózkiem dziecięcym, na wózku inwalidzkim, sam czy w kilka osób, ułatwiające poruszanie się po mieście poprzez zapewnienie większej swobody i możliwości wyboru w zakresie środków transportu. Dzięki inteligentnemu systemowi transportu autonomicznego kapsuła zapewnia pasażerom najkorzystniejszą trasę między punktem startu a punktem docelowym, optymalizując czas przejazdu i odległość, a jednocześnie zaprasza do spędzenia kilku przyjemnych, spokojnych chwil w sercu miasta.
The Urban Collëctif, fot. materiały prasowe / Citroen
JCDecaux City Provider, wzorowany na kanonach stylistycznych małej architektury JCDecaux, wyróżnia się prostotą kształtów, ponadczasowym designem oraz komfortowym i przestronnym wnętrzem. Łączy różne materiały i faktury, aby zapewnić pasażerom odpowiedni komfort wizualny- teksturowana czerń, aluminiowy szary mat, dodatkowo przyciemniane szyby, jasne drewno i zieleń roślin.
JCDecaux City Provider oferuje pasażerom dwie przyjazne, umieszczone naprzeciw siebie strefy osłonięte roślinnym dachem: jedna otwarta, osłonięta daszkiem przed niepogodą, druga zamknięta, przeszklona i rozświetlona dzięki oświetleniu ambientowemu tworzącemu oryginalny motyw. W przyjaznym i świetlistym wnętrzu, które zapewnia świetny widok na miasto, może pomieścić się do pięciu osób. Pasażerowie mają do dyspozycji gniazda USB, z których mogą ładować urządzenia mobilne. Przejazd urozmaicają dwa interaktywne ekrany z dostępem do informacji i użytecznych usług, takich jak planowanie i śledzenia trasy przejazdu, informacje dotyczące życia kulturalnego, turystyki czy wydarzeń organizowanych przez stowarzyszenia, odkrywanie interesujących miejsc, jak również propozycje różnych form aktywności, w stronę których kapsuła może się na żądanie skierować.
The Urban Collëctif, fot. materiały prasowe / Citroen
Oprócz kapsuł zaprojektowanych w ramach The Urban Collëctif, można sobie również wyobrazić inne rodzaje usług. Rozdzielność The Citroën Skate i kapsuł stwarza pełną swobodę dla kreatywności w sferze możliwych zastosowań platformy i tworzenia nowych wizji mobilności indywidualnej i zbiorowej.
Niezależnie od rodzaju potrzeb, samorządy lokalne, władze publiczne lub firmy mogą korzystać z technologii The Citroën Skate opracowując własne kapsuły do przewozu osób, wykonywania usług lub dostaw towarów konsumpcyjnych, w strefach prywatnych lub publicznych, na lotniskach, w fabrykach czy centrach kongresowych.
Do tragicznego wypadku doszło na legendarnej 20,8-kilometrowej Północnej Petli Nürburgringu. W poniedziałek na Nordschleife odbywała się tradycyjna sesja jazd własnymi samochodami, za którą wystarczy zapłacić 25 euro. W jadącym po torze Porsche 991 GT3 doszło do wycieku płynów i kierowca zjechał na pobocze przy zakręcie Ex-Mühle.
Do Porsche dojechało kilka innych samochodów, na torze utworzył się zator. Na miejsce przyjechała laweta, by zabrać 911-tkę.W tym samym momencie do do tego punktu dojechał kierowca Mazdy MX-5, który nie spodziewał się takiej sytuacji. 34-latek stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w masywną lawetę firmy Lenz, wbijając się pod nią. Portal Road&Track cytuje świadka zdarzenia:
Samochód był nie do poznania, nie mam pojęcia, co to takiego. Wyrzucił ciężarówkę w powietrze i był całkowicie pod spodem.
Auto momentalnie stanęło w płomieniach. Przed przyjazdem służb pozostali kierowcy próbowali ugasić pożar własnymi gaśnicami i pomóc kierowcy Mazdy. Niestety, zakleszczony 34-letni kierowca zginął tragicznie w płomieniach.