Od maja do grudnia 2021 do dyspozycji służb Białowieskiego Parku Narodowego przekazany został bezemisyjny, nie powodujący hałasu, w pełni elektryczny model Hyundai Kona Electric z akumulatorem 64 kWh i silnikiem o mocy 204 KM oraz zasięgiem wynoszącym 484 kilometrów. Hyundai Motor Poland został Partnerem Technicznym Białowieskiego Parku Narodowego. Partnerstwo jest wyrazem zaangażowania koreańskiej marki w budowanie ekosystemu zrównoważonej mobilności oraz promowanie świadomości ekologicznej.
Elektryk w służbie naturze, czyli co łączy samochody elektryczne i żubry, fot. materiały prasowe / Hyundai
Puszcza Białowieska jest jedynym polskim obiektem przyrodniczym, wpisanym przez UNESCO na listę Światowego Dziedzictwa.
Białowieski Park Narodowy położony jest na terenie Puszczy Białowieskiej i chroni jej najlepiej zachowany fragment – ostatni na niżu Europy las naturalny, o charakterze pierwotnym w strefie lasów liściastych i mieszanych. Park zajmuje powierzchnię ponad 10 tysięcy hektarów, co stanowi 1/6 terenów polskiej części Puszczy Białowieskiej. Większa część Parku znajduje się pod ścisłą ochroną i charakteryzuje się niesamowitą różnorodnością biologiczną. W Parku występuje kilkaset gatunków roślin, a także wiele gatunków grzybów i mchów. Park jest także ostoją dla wielu gatunków ptaków i ssaków, w tym dla liczącego kilkaset sztuk, największego na świecie wolnego stada żubrów. Żubr jest również oficjalnym symbolem Białowieskiego Parku Narodowego.
Elektryk w służbie naturze, czyli co łączy samochody elektryczne i żubry, fot. materiały prasowe / Hyundai
Bardzo cieszymy się, że Hyundai Kona Electric przez najbliższe miesiące będzie do dyspozycji służb Białowieskiego Parku Narodowego. Ten w 100% elektryczny model, dzięki temu, że jest całkowicie bezemisyjny i porusza się bezszelestnie, w żaden sposób nie będzie zanieczyszczał ani zakłócał delikatnego ekosystemu Parku. Jednocześnie Kona Electric, jako pełnoprawny SUV, doskonale sprawdzi się w leśnych terenowych warunkach w codziennej pracy służb Parku.
Na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowano nowe wersje projektów rozporządzeń zmieniających rozporządzenia: w sprawie znaków i sygnałów drogowych oraz w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Projekty rozporządzeń poszerzają katalog znaków i sygnałów drogowych o nowe znaki, dedykowane użytkownikom pojazdów elektrycznych.
Propozycja rządu zakłada m.in. wprowadzenie znaku oznaczającego punkt ładowania pojazdów elektrycznych (D-23c) oraz stację paliwową z punktem ładowania pojazdów elektrycznych (D-23b). Projektowane przepisy przewidują również możliwość stosowania informacji o stacji lub punkcie ładowania na zbiorczych tablicach informujących o obiektach znajdujących się przy drodze (D-34b). Informacja wskaże kierunek i odległość do ładowarki znajdującej się na danej drodze lub innej drodze w bliższej lokalizacji. Możliwe będzie oznakowanie dojazdu do stacji zlokalizowanych w pobliżu zjazdu z autostrady lub drogi ekspresowej.
Proces legislacyjny
Propozycję nowych znaków drogowych dla elektromobilności, w tym znaków poziomych i pionowych, PSPA po raz pierwszy przedstawiło w raporcie „System identyfikacji elektromobilności”, który miał premierę we wrześniu 2019 r. podczas Kongresu Nowej Mobilności. W katalogu znalazły się propozycje wielu znaków i symboli, wraz ze specyfikacją projektową. Do tej pory skorzystało z nich kilkadziesiąt podmiotów prywatnych do oznaczeń swoich stacji ładowania.
– System identyfikacji elektromobilności w Polsce opracowaliśmy z uwagi na brak kompleksowych rozwiązań prawnych w tym zakresie. Kiedy projektowane przepisy wejdą w życie, kierowcy poruszający się po Polsce zobaczą informacje o najbliższej stacji ładowania już nie tylko na ekranie nawigacji lub w aplikacji mobilnej, ale także na znaku pionowym przy drodze, na zbiorczych tablicach informacyjnych, na oznaczeniach parkingów czy Miejscach Obsługi Podróżnych. To istotny krok w zakresie upowszechniania elektromobilności w Polsce – mówi Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA.
W 2020 r. rozpoczął się proces nowelizacji rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych oraz rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach. Te akty prawne składają się na konstrukcję systemu oznakowania drogowego, a wprowadzenie nowej kategorii znaków dedykowanych elektromobilności wymaga nowelizacji obu z nich.
Projektowane rozporządzenia, oprócz znaków D-23c, D-23b i D-34b, przewidują również szereg innych rozwiązań na rzecz elektromobilności. Zmianie ma ulec napis na tabliczce oznaczającej pojazd elektryczny. Dotychczasowe oznaczenie literowe „EE” zostanie zastąpione oznaczeniem „EV”. Pod znakami D-18 „parking”, D-18a „parking – miejsce zastrzeżone” lub D-18b „parking zadaszony” będzie mogła zostać umieszona tabliczka z napisem „EV”, określając miejsce przeznaczone na postój pojazdów elektrycznych oraz tabliczka z napisem „EV ładowanie”, określając miejsce przeznaczone na postój pojazdów elektrycznych wyłącznie na czas ładowania. Napis „EV” zamiast „EE” będzie umieszczany także wewnątrz znaku P-18 „stanowisko postojowe” lub P-20 „stanowisko postojowe zastrzeżone – koperta”. Co istotne, obie kategorie stanowisk postojowych dla pojazdów elektrycznych będą mogły mieć nawierzchnię barwy zielonej.
– W toku konsultacji publicznych projektowanych rozporządzeń przekonywaliśmy o zasadności przyjęcia napisu „EV” na potrzeby nowo wprowadzanych znaków, mając na uwadze jego rozpoznawalność wśród kierowców na całym świecie i konieczność ujednolicenia stosowanych oznaczeń z oznaczeniami stosowanymi w innych państwach Unii Europejskiej oraz globalnie. Cieszymy się, że Ustawodawca podzielił tę argumentację i dostosował w tym zakresie również istniejące przepisy – powiedziała Joanna Makola, Kierownik Centrum Legislacyjnego PSPA.
Rynek tego potrzebuje
Jak pokazują wyniki opracowanego przez PSPA „Barometru Nowej Mobilności” aż 87 proc. Polaków źle ocenia swoją wiedzę na temat lokalizacji punktów ładowania. Oprócz funkcji informacyjnej, nowo wprowadzane znaki będą pełnić też niezwykle ważną rolę w zakresie edukacji społecznej. Uzmysłowią wielu Polakom, że infrastruktura ładowania nie tylko jest już dostępna, ale również, że sieć ładowania podlega systematycznej rozbudowie, a z ładowarek można skorzystać zarówno w mieście, jak i na dłuższych trasach. Nowe przepisy przyczynią się tym samym do obalenia podstawowych mitów dotyczących elektromobilności.
PSPA zabiegało o wprowadzenie rozwiązań od 2019 r. Przyjęcie oznakowania drogowego dla elektromobilności było jednym z postulatów Białej Księgi Elektromobilności PSPA, która identyfikuje główne bariery rozwoju rynku e-mobility w Polsce.
– Po analizie opublikowanego wczoraj projektu możemy tylko wyrazić zadowolenie i podkreślić, że liczymy na szybkie wdrożenie tak dobrze zapowiadających się zmian – dodaje Joanna Makola. – Będzie to kolejny, po niedawnym wdrożeniu E-Taryfy, sukces projektu Biała Księga Elektromobilności, w ramach którego ponad 150 podmiotów reprezentujących cały łańcuch wartości w elektromobilności, samorządy i administracja rządowa wspólnie kreują rozwiązania prawne sprzyjające rozwojowi zeroemisyjnego transportu w Polsce.
Na podstawie Licznika Elektromobilności PSPA i PZPM, pod koniec kwietnia 2021 r. w Polsce było zarejestrowanych łącznie 23 834 samochodów osobowych z napędem elektrycznym. Pojazdy w pełni elektryczne (BEV, ang. battery electric vehicles) odpowiadały za 49,68% (11 841 szt.) tej części parku pojazdów, a pozostałą część (50,32% udz.) stanowiły hybrydy typu plug-in (PHEV, ang. plug-in hybrid electric vehicles) – 11 993 szt. Przez pierwsze cztery miesiące tego roku ich liczba zwiększyła się o 5 098 sztuk, tj. o 137% więcej niż w analogicznym okresie 2020 r. Wraz ze wzrostem liczby pojazdów z napędem elektrycznym, rozwija się również infrastruktura ładowania. Jak wynika z danych PSPA, pod koniec kwietnia w Polsce funkcjonowało 1456 ogólnodostępnych stacji ładowania pojazdów elektrycznych (2 838 punktów).
W najbliższy weekend rozpoczyna się sezon WTCR 2021 – Pucharu Świata Samochodów Turystycznych FIA, gdzie drugi rok z rzędu Goodyear będzie wyłącznym dostawcą opon. Emocji z pewnością nie zabraknie, o czym może już świadczyć miejsce rozpoczęcia zmagań – zawodnicy zmierzą się ze sobą na jednym z najtrudniejszych torów w motorsporcie: Pętli Północnej Nürburgring.
Goodyear dołączył do WTCR w zeszłym roku, dostarczając każdemu zespołowi i kierowcy po jednej specyfikacji opon wyścigowych Goodyear Eagle F1 SuperSport na suchą i mokrą nawierzchnię, zaprojektowanych specjalnie dla samochodów turystycznych o mocy 360 KM. Dzięki współpracy z organizatorem zawodów, firmą Eurosport Events, producent opon rozpoczął również kampanię #FollowTheLeader, która będzie trwać do końca sezonu 2021.
W tym roku do rywalizacji stanie 22 kierowców reprezentujących 12 różnych narodowości. W trakcie sezonu WTCR odwiedzi osiem torów, z których każdy będzie miał swój własny zestaw wyzwań.
Sebastian Trinks, lider ds. wydarzeń specjalnych w Goodyear dla WTCR i PURE ETCR, z niecierpliwością czeka na kolejny ekscytujący sezon. „Dzięki dwóm nowym modelom Audi i Hyundaia, które dołączą do sprawdzonych maszyn Lynk & Co, CUPRA i Hondy, spodziewamy się, że wyścig WTCR będzie bardziej konkurencyjny niż kiedykolwiek. Na starcie pojawi się również kilku naprawdę doświadczonych kierowców, w tym sześciu zdobywców tytułów mistrzowskich FIA. Oznacza to, że walka o mistrzostwo powinna być jeszcze bardziej zacięta niż w zeszłym roku.”
Po wyścigu na 25-kilometrowej Pętli Północnej Nürburgringu, kolejne rundy odbędą się na autodromach klasy premium, takich jak Estoril w Portugalii, Aragón w Hiszpanii i Hungaroring na Węgrzech. Latem w kalendarzu WTCR zadebiutuje także włoski tor Adria Raceway. Sezon zakończy się azjatyckim etapem, w ramach którego odbędą się wyścigi na Inje Speedium w Korei Południowej, Ningbo w Chinach oraz na ekscytującym torze ulicznym Guia w Makau. Mając do dyspozycji tylko jedną mieszankę typu slick na cały sezon, Goodyear miał za zadanie opracować bardzo uniwersalną specyfikację, która sprawdzi się w różnych warunkach pogodowych i na bardzo różnych torach.
„Uzgodniliśmy z zespołami i Eurosport Events, że utrzymamy tę samą specyfikację opon, co w zeszłym roku” – dodał Trinks. „Dzięki temu zespoły nie muszą uczyć się od początku nowej opony i mogą zaoszczędzić na kosztach, bazując na danych z zeszłego roku. Otrzymaliśmy bardzo pozytywne opinie od zespołów i kierowców na temat osiągów opon w 2020 roku, więc jesteśmy pewni, że dostarczamy im odpowiedni produkt gotowy na pełen wyzwań i rywalizacji sezon. Szczególnie cieszymy się z odnowienia programu Goodyear #FollowTheLeader, w ramach którego kierowca prowadzący w klasyfikacji jest nagradzany specjalnym paskiem na przedniej szybie i kurtce.”
Według Trinksa, głównym wyzwaniem tego weekendu będzie nieprzewidywalność warunków pogodowych na torze Nürburgring. „Pogoda na torze Nürburgring może zmieniać się bardzo szybko w trakcie jednego okrążenia, więc bywa tak, że rozpoczynasz wyścig w suchych warunkach, a kończysz go w deszczu. Prognozy przewidują dość suchą pogodę z temperaturą oscylującą w granicach 20-22°C, więc warunki pogodowe powinny być tym razem dość stabilne, ale zawsze jest niepewność. To będzie największe wyzwanie dla zespołów w ten weekend.”
Akcja na torze Nürburgring rozpocznie się w czwartek, a dwa wyścigi zaplanowane są na sobotni poranek, każdy po trzy okrążenia (76 km). Weekend ten jest połączony z wyścigiem ADAC TOTAL 24h Race, w którym każdy samochód TCR, spośród kilkudziesięciu innych, będzie się ścigał na oponach Goodyear.
Czinger to mało znany amerykański producent hybrydowych samochodów sportowych. Kiedy w 2019 roku amerykański przedsiębiorca Kevin Czinger założył w Los Angeles przedsiębiorstwo Czinger Vehicles, za cel obrał sobie rozwój niszowych samochodów sportowych. Pierwszym pojazdem opracowanym i skonstruowanym przez przedsiębiorstwo jest model 21C.
Czinger 21C to samochód o napędzie hybrydowym. Układ tworzy 2,88-litrowy silnik V8 o mocy 937 KM oraz dwa silniki elektryczne zapewniającą łączną moc 1250 KM. Do „setki” sportowe auto przyspiesza w 1,9 sekundy. Od 0 do 300 km/h 21C rozpędza się w 8,5 sekundy. Jego prędkość maksymalna to 432 km/h.
Czinger zapewnia, że 21C został zaprojektowany do korzystania z szeregu paliw, w tym metanolu z recyklingu węgla i innych e-paliw, dzięki czemu może być eksploatowany jako pojazd o zerowej emisji.
Czinger 21C to pierwszy model z serii ekskluzywnych samochodów wyczynowych amerykańskiej marki. Hipersamochód został zaprojektowany, zbudowany i wyprodukowany w Los Angeles przy użyciu najnowocześniejszych narzędzi technologicznych, które są zintegrowane z opatentowanym systemem produkcyjnym. System ten obejmuje zautomatyzowane oprogramowanie do projektowania i optymalizacji oparte na sztucznej inteligencji, opatentowane procesy wytwarzania przyrostowego, zautomatyzowany montaż o wysokiej dokładności i nowatorskie materiały eksploatacyjne. Ta rewolucyjna technologia umożliwia zespołowi projektowemu i inżynieryjnemu Czinger uwolnienie osiągów i stylizacji niespotykanych wcześniej w branży motoryzacyjnej.
Czinger po raz pierwszy zaprezentował model 21C w 2020 roku i potwierdził, że jego hipersamochód to dopiero początek rodziny ekskluzywnych pojazdów wyczynowych stworzonych na miarę XXI wieku. Czekacie na więcej?
Chorwacki producent, Rimac, wreszcie zaprezentował światu produkcyjną wersję swojego elektrycznego hipersamochodu. Oto Rimac Nevera!
Rimac Nevera, fot. materiały prasowe / Rimac
Rimac Nevera – dane techniczne i osiągi
Rimac Nevera, ku naszej radości, zachował imponujące osiągi i parametry znane z konceptów. Cztery silniki elektryczne (po jednym na każde koło) generują łącznie 1914 KM mocy i 2360 Nm maksymalnego momentu obrotowego, co pozwala rozpędzać się elektrykowi od 0 do 100 km/h w 1,85 sekundy. Pokonanie ¼ mili ze startu zajmuje Neverze 8,6 sekundy, a sprint od 0 do 300 km/h trwa tylko o 0,7 sekundy dłużej. Jego prędkość maksymalna to 412 km/h.
Rimac Nevera, fot. materiały prasowe / Rimac
Możemy więc oficjalnie napisać, że Rimac Nevera to najszybszy samochód elektryczne na świecie.
Nevera imponuje nie tylko swoim przyspieszeniem, ale także zasięgiem. Chłodzone cieczą, litowo-manganowo-niklowe baterie ukryto w podłodze. Wydajny system chłodzenia cieczą gwarantuje powtarzalność osiągów, nawet podczas wielokrotnych, ostrych przyspieszeń, a 120 kWh pojemności przekłada się na 550 kilometrów zasięgu. Korzystając z ładowarki o mocy 500 kW, w ciągu 19 minut uzupełnimy stan naładowania Rimaca od 0 do 80%.
Rimac Nevera, fot. materiały prasowe / Rimac
Rimac Nevera – elektryczne Gran Turismo
Imponujące osiągi Nevery to przede wszystkim zasługa doskonale dopracowanej aerodynamiki. Inżynierom Rimaca udało się wypracować niemal idealny kompromis pomiędzy niskimi oporami powietrza i właściwym dociskiem. Chorwacki producent zapewnia, że unikatowa konstrukcja akumulatorów składających się na literę H podwyższa sztywność strukturalną kompozytowego nadwozia o 37%, zapewniając przy tym nisko położony środek ciężkości i rozkład mas w stosunku 48/52 pomiędzy osiami.
Rimac Nevera, fot. materiały prasowe / Rimac
Rimac Nevera nie jest autem przeznaczonym wyłącznie do jazdy po torze. To samochód, którym, jeśli chcecie, możecie spokojnie pojechać rano po bułki. Rimac Nevera to coś w rodzaju bardzo szybkiego Gran Turismo o sportowo-luksusowym charakterze, wyposażonego w wiele nowoczesnych rozwiązań.
Samochód oferuje kierowcy kilka trybów jazdy – Sport, Drift, Comfort, Range, Track, rozbudowany system multimediów oraz wyjątkowe funkcje wsparcia kierowcy, które Rimac określa mianem AI Driver Coach. 12 sensorów, 13 kamer, 6 radarów i system operacyjny NVIDIA Pegasus maja wspierać kierowcę nie tylko podczas codziennej jazdy, ale i ostrej, torowej zabawy, wyznaczając np. idealną wyścigową linię czy punkt hamowania. Co istotne system AI Driver Coach ma być stale rozwijany i ulepszany za pośrednictwem automatycznych, zdalnych aktualizacji.
Rimac Nevera – cena
Rimac Nevera to mocno limitowany, elektryczny hipersamochód. Do produkcji trafi zaledwie 150 egzemplarzy, każdy z ceną wyjściową 2 milionów euro. Korzystając z bogatych możliwości personalizacji, klient bardzo łatwo zwiększy tę kwotę. Zresztą sam producent zapowiada już kilka wersji oraz edycji specjalnych różniących się detalami i wyposażeniem.
Rimac Nevera, fot. materiały prasowe / Rimac
Czy Rimac Nevera to rewolucja w segmencie aut elektrycznych i hipersamochodów? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Na rynku pojawią się: BMW iX xDrive50 o mocy 523 KM, zasięgu do 630 km (WLTP) oraz BMW iX xDrive40 o mocy 326 KM i zasięgu do 425 km (WLTP). W późniejszym terminie pojawi się BMW iX M60 o mocy ponad 600 KM ze szczególnie dynamicznym napędem na wszystkie koła.
Układ napędowy generuje maksymalny moment obrotowy wynoszący 765 Nm w BMW iX xDrive50 i 630 Nm w BMW iX xDrive40. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h: 4,6 s (BMW iX xDrive50), 6,1 s (BMW iX xDrive40). Akumulator wysokonapięciowy o pojemności brutto 111,5 kWh w BMW iX xDrive50 i 76,6 kWh w BMW iX xDrive40.
We wnętrzu znajdziemy w pełni cyfrowy zestaw ekranów obejmujący wyświetlacz wskaźników o przekątnej 12,3 cala i wyświetlacz centralny o przekątnej 14,9 cala. Nowoczesny interfejs graficzny i wydajne oprogramowanie oparte na systemie operacyjnym BMW 8.
Do wyboru trzy warianty wykończenia wnętrza: standardowe wyposażenie Atelier z powierzchniami Sensatec. Wariant Loft z wysokiej jakości tkaninami i mikrowłóknami oraz deską rozdzielczą z gradientowym nadrukiem kolorystycznym. Wyposażenie Suite z powierzchniami z naturalnej skóry.
Najważniejsze fakty:
Zdalne aktualizacje oprogramowania i „funkcje na żądanie” (Functions on Demand) umożliwiające bieżące aktualizowanie oprogramowania pojazdu.
Planowanie tras z uwzględnieniem przerw na ładowanie poprzez Connected Charging.
Wewnętrzna kamera umożliwia robienie zdjęć.
Asystent parkowania z kamerą cofania i asystentem cofania w standardzie.
W wyposażeniu dodatkowym dostępny po raz pierwszy asystent parkowania Plus z funkcją zdalnego rejestrowania kradzieży.
Specjalna zasada konstrukcyjna silników elektrycznych umożliwiająca rezygnację z metali ziem rzadkich. Kontrolowane, transparentne i zrównoważone wydobycie kobaltu i litu do akumulatorów wysokonapięciowych.
Konsekwentnie zoptymalizowane właściwości aerodynamiczne, współczynnik Cx: 0,25. Opcjonalnie dostępne koła Air Performance w rozmiarach 21 i 22 cali. Redukcja masy dzięki aluminiowej ramie przestrzennej i karbonowej klatce.
Dostępne do wyboru adaptacyjna lub indywidualnie regulowana rekuperacja energii hamowania zwiększa wydajność i umożliwia jazdę „na jednym pedale”, a także korzystanie z funkcji swobodnego toczenia w zależności od zapotrzebowania i sytuacji na drodze.
Lamborghini Drive Club to zupełnie nowy format spotkań, który ma zapewnić uczestnikom jeszcze bardziej intensywne przeżycia z jazdy samochodem. Organizowane po raz pierwszy w Polsce wydarzenie pozwoli fanom motoryzacji poczuć emocje z dynamicznego przyspieszenia zapewnionego przez wyjątkowe silniki z zakładów w Sant’Agata Bolognese. Grupie kilkunastu klientów Lamborghini będzie towarzyszyć wykwalifikowana kadra instruktorska, która zapewni konieczne warunki bezpieczeństwa. Spotkanie odbędą się zgodnie z wymaganymi obostrzeniami sanitarnymi.
– Bardzo się cieszę, że to właśnie klienci z Polski jako pierwsi na świecie będą mogli wziąć udział w Lamborghini Drive Club – zaznacza Piotr Jędrach, dyrektor generalny Lamborghini Warszawa. – To kolejne potwierdzenie, że polski rynek pozostaje priorytetowym obszarem rozwoju dla marki. Wydarzenie zaprojektowaliśmy tak, by uczestnicy doświadczyli naszych samochodów jak nigdy wcześniej na torze oraz na trasie. Innowacyjną formułę potwierdza również fakt, że postanowiliśmy zarazem zawiązać współpracę z aplikacją TikTok. Zależało nam, by wszyscy polscy fani motoryzacji mogli zobaczyć, jak nasze samochody sprawują się na drodze, a TikTok jak żadna inna platforma pozwoli nam przedstawić dynamiczne DNA marki.
Wśród modeli, które zostaną udostępnione podczas Lamborghini Drive Club znalazły się Huracán EVO o mocy 640 KM oraz światowy bestseller – luksusowy SUV Urus, który będzie mógł potwierdzić swój sportowy charakter na torze. Na potrzeby spotkania sprowadzono pięć egzemplarzy Huracana EVO i dwa Urusy.
Wydarzenie jest organizowane na najnowszym torze wyścigowym w Polsce – Silesia Ring w Kamieniu Śląskim. Uczestnicy będą mogli wypróbować przyspieszenie na prostej o długości 730 metrów, doświadczyć wyścigowych emocji na głównej nitce toru liczącej 3 636 metrów oraz doskonalić wchodzenie w zakręty na przygotowanych krótszych odcinkach testowych. Drugą częścią spotkania będzie Road Tour – przejazd trasą wiodącą przez malownicze zakątki Śląska Opolskiego.
Format Lamborghini Drive Club przyjął formułę kameralną i zamkniętą, przeznaczoną dla kilkunastu polskich klientów marki. Wyjątkowy udział w wydarzeniu można było jednak wylicytować podczas XXIX Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Aukcja przeprowadzona na profilu toru Silesia Ring w okazjonalnym serwisie Allegro.pl wzbudziła spore zainteresowanie.
– Cieszę się, że Lamborghini Drive Club mógł zagrać z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Odzew ze strony fanów motoryzacji był tak duży, że ostatecznie suma zebrana na aukcji wniosła aż 12 tysięcy złotych – opowiada Piotr Jędrach. – Innowacyjna formuła spotkania nie zmienia faktu, że czuliśmy potrzebę dołączenia do tradycji wspierania największej orkiestry świata.
Usługa Mercedes me Charge nie tylko zwalnia z konieczności rejestracji u różnych dostawców, ale obejmuje też zintegrowaną funkcję płatności – z końcem miesiąca rozliczeniowego właściciel otrzymuje jedną zbiorczą fakturę ze szczegółowym wykazem poszczególnych ładowań.
Wyszukiwanie stacji ładowania jest bardzo proste – wystarczy skorzystać z nawigacji wbudowanej w system informacyjno-rozrywkowy MBUX (Mercedes-Benz User Experience) albo z aplikacji na smartfon. Wyszukiwarka jest w stanie podać szczegóły stacji (m.in. moc ładowania), a nawet informacje na temat jej zajętości oraz ceny prądu.
Dzięki temu usługa Mercedes me Charge upraszcza ładowanie akumulatora pojazdu elektrycznego lub hybrydy plug-in podczas codziennych przejazdów (np. w trakcie zakupów), a jednocześnie pozwala wygodnie planować dalsze podróże.
Roczna subskrypcja usługi Mercedes me Charge jest bezpłatnie oferowana nabywcom w pełni elektrycznego SUV-a EQA, a także Klasy E i GLE z hybrydowym napędem plug-in. Właściciele EQC oraz EQS w cenie pojazdu otrzymują 3-letnią subskrypcję Mercedes me Charge. Użytkownicy modeli Mercedes-EQ mogą korzystać teżz rocznej zniżki na stacjach szybkiego ładowania Ionity (w cenie lub na życzenie, zależnie od wersji).
Zmiany związane są z wchodzeniem w życie kolejnych zapisów pakietu mobilności. Komisja Europejska uznała, że należy wprowadzić przepisy na poziomie wspólnotowym, by uniknąć ewentualnych luk prawnych i zapewnić minimalny poziom profesjonalizacji sektora pojazdów o DMC od 2,5 do 3,5 tony. Chodzi też o to, by warunki konkurencji między wszystkimi przewoźnikami były zbliżone. Jednym z powodów była rosnąca liczba przewoźników wykonujących tzw. transport lekki (od 2,5 do 3,5 tony). W Polsce według danych Głównego Urzędu Transportowego na koniec 2019 roku towary przewoziło 37,3 tysiąca takich pojazdów (rok wcześniej 34,8 tysięcy). Także w Unii Europejskiej liczba busów rośnie.
Po wejściu w życie przepisów pakietu mobilności firmy zajmujące się transportem lekkim, które chcą przewozić towary na terenie UE, będą musiały uzyskać zezwolenie na wykonywanie zawodu przewoźnika, a także licencję wspólnotową. Obydwa dokumenty wydaje Główny Inspektorat Transportu Drogowego. – Zezwolenie na wykonywanie zawodu zwykle jest gotowe w ciągu miesiąca, a w przypadku skomplikowanych spraw w ciągu dwóch. Na licencję trzeba czekać do trzech miesięcy. Dlatego wniosek o jej wydanie watro złożyć najpóźniej na początku 2022 roku – radzi Jakub Ordon. – Bardzo ważnym punktem jest potwierdzenie zdolności finansowej. Koszt licencji dla dwóch busów, w zależności od kursu euro, wyniesie około 12 tys. złotych.
Te kwoty są zapisane właśnie w przepisach pakietu mobilności. Przewoźnik będzie musiał wykazać na podstawie rocznych sprawozdań finansowych (poświadczonych przez audytora lub inną upoważnioną osobę), że dysponuje kapitałem i rezerwami w wysokości 1,8 tys. euro na pierwszy pojazd i 900 euro na każdy kolejny.
– Przepisy dopuszczają również inne formy potwierdzenia kondycji finansowej przedsiębiorstwa jak np. gwarancja bankowa, dokument umożliwiający uzyskanie kredytu wydany przez instytucję finansową lub inny, określony przez właściwy organ, wiążący dokument potwierdzający, że przewoźnik dysponuje takimi kwotami – komentuje Jakub Ordon.
By uzyskać licencję, przewoźnik musi też wskazać siedzibę, w której będzie dostępna pełna dokumentacja dotycząca działalności transportowej, w tym zatrudnienia kierowców czy realizowanych przewozów, wykazać się znajomością przepisów w zakresie transportu drogowego, a także posiadać certyfikat potwierdzający kompetencje zawodowe.
A jak będzie wyglądała sytuacja transportu lekkiego w Wielkiej Brytanii? Jak na razie brexit nie spowodował wprowadzenia nowych zasad od tych przyjętych w Unii Europejskiej. Przewoźnicy, którzy przyjeżdżają do Zjednoczonego Królestwa z terenu wspólnoty mogą wykonywać dwa przewozy kabotażowe. Jeśli nic się nie zmieni to od maja 2022 roku „busiarze” też będą musieli mieć licencję wspólnotową, by wozić towary na wyspach.
– Służby kontrolne w Wielkiej Brytanii jednak już teraz radzą, by przewoźnicy rozpoczęli starania o uzyskanie angielskiej licencji na transport. To im ułatwi realizowanie przewozów kabotażowych w Wielkiej Brytanii, bo będą mogli wozić towary bez limitów. Często się bowiem zdarza, że polski przewoźnik pojedzie do Wielkiej Brytanii i zostaje tam na kilka miesięcy – przyznaje Jakub Ordon.
Obwodnica Słupska o długości 16,3 kilometra, oddana do użytku w listopadzie 2010 roku, jest drogą dwujezdniową tylko w obrębie węzłów. Stąd wynika konieczność jej rozbudowy w ramach kompleksowej realizacji drogi ekspresowej S6 w województwie pomorskim.
Zamówienie obejmuje budowę drugiej, północnej, jezdni na odcinkach międzywęzłowych:
odcinek 1: pomiędzy węzłami Słupsk Zachód (dawniej Reblinko) i Słupsk Południe (d. Kobylnica) o długości 2,34 kilometra;
odcinek 2: pomiędzy węzłami Słupsk Południe i Słupsk Wschód (d. Głobino) o długości 4,97 kilometra;
odcinek 3: pomiędzy węzłami Słupsk Wschód i Redzikowo o długości 2,2 kilometra.
Ponadto w ramach umowy przewidziano poszerzenie jezdni południowej do wymaganej szerokości 10 metrów wraz z poprawą jej odwodnienia. Zostaną także zaprojektowane i wybudowane cztery obiekty mostowe, w tym największy z nich – drugi most przez rzekę Słupię o długości ok. 147 metrów.
Obecnie w budowie są trzy odcinki drogi ekspresowej S6 o długości ok. 41 kilometrów między Bożympolem Wielkim a Gdynią. Natomiast na wstępnym etapie realizacji znajdują się dwa odcinki Obwodnicy Metropolii Trójmiejskiej o długości ponad 32 kilometrów.
Jeśli będą zasilać jego akumulator energią elektryczną pochodzącą ze źródeł odnawialnych – w Polsce oferowaną przez Volkswagena dzięki współpracy z Grupą Polenergia – ID.4 GTX pozostanie neutralny dla środowiska także w fazie eksploatacji.
Układ napędu na cztery koła w Volkswagenie ID.4 GTX zaprojektowano w zupełnie nowy sposób. Jego elementami są dwa silniki elektryczne napędzające – za pośrednictwem jednostopniowej przekładni – tylne i przednie koła samochodu.
W przeciwieństwie do tradycyjnych układów napędowych na cztery koła, między osiami w ID.4 GTX nie ma mechanicznego połączenia, dlatego podłoga w kabinie pasażerskiej jest płaska.
Elektryczne silniki ID.4 GTX są małe i lekkie. Przy tylnej osi pracuje stale wzbudzony silnik synchroniczny (PSM) o mocy 150 kW (204 KM), który odznacza się dużą sprawnością. Przy osi przedniej zamontowano jednostkę asynchroniczną (ASM).
Umożliwia to najmocniejszemu modelowi z rodziny ID.4 uzyskanie przyspieszenia od zera do 60 km/h w ciągu 3,2 sekundy i od zera do 100 km/h w ciągu 6,2 s. Ograniczona elektronicznie prędkość maksymalna wynosi 180 km/h.
Klienci w Polsce mogą już zamawiać ID.4 GTX. Cena podstawowa modelu wynosi 226 190 złotych.
Nowa filozofia projektowania marki Kia „Przeciwieństwa, które się uzupełniają”, zaprezentowana na początku roku, leży u podstaw designu nowego Sportage i ma wpływ na jego każdy detal. Nowy Sportage ma muskularne nadwozie i sylwetkę. Uwagę zwracają wyraźnie zaznaczone przetłoczenia, które zdają się marszczyć na powierzchni blachy. Z przodu dominuje czarna osłona chłodnicy, która wypełnia całą szerokość auta. Z tyłu linia nadkoli delikatnie opada ku tyłowi i płynnie przechodzi w smukłe światła do jazdy dziennej, które otaczają nowe logo marki i napis Sportage.
Nowa Kia Sportage zadebiutuje już w lipcu, fot. materiały prasowe / Kia
Szkic projektu wnętrza przedstawia kabinę, która jest zorientowana na kierowcę. Naszą uwagę natychmiast przykuwa zakrzywiony wyświetlacz.
Nowa Kia Sportage zadebiutuje już w lipcu, fot. materiały prasowe / Kia
Nowa Kia Sportage będzie miała swoja oficjalną premierę w Korei, w lipcu. We wrześniu, po raz pierwszy w 28-letniej historii Sportage, Kia Europe zaprezentuje wersję przeznaczoną wyłącznie na rynki europejskie. Opublikowane dziś zdjęcia przedstawiają auto w specyfikacji koreańskiej.
Volkswagen ID.3 i ID.4 dostępne w nowej ofercie i ze zwiększoną mocą ładowania
Wraz z wprowadzeniem zmian w ofercie, kierowca będzie mógł jeszcze bardziej spersonalizować swój samochód – zarówno ID.3 jak i ID.4 nie będą już oferowane w prekonfigurowanych wariantach, jak miało to miejsce do tej pory. Konfigurując elektrycznego Volkswagena, od dziś wybieramy kolejno: akumulator, silnik (standardowy lub mocniejszą wersję Performance), kolor lakieru, kolor wnętrza i obręcze kół.
Następnie dobrać można pakiety wyposażenia (Design, Assistance, Infotainment, Komfort i Sport). Wymienione pakiety wyposażenia mogą podlegać rozszerzeniu w ramach wersji Plus. Na ostatnim etapie konfiguracji, klient może zdecydować się na zakup dodatkowych akcesoriów, związanych między innymi z optymalizacją procesu ładowania samochodu (jak kabel do ładowania z gniazda 230 V lub wallbox ID. Charger).
Kompaktowy ID.3 jest dostępny z trzema akumulatorami do wyboru – o pojemnościach 45 kWh, 58 kWh i 77 kWh. ID.3 Pure Performance z podstawowym akumulatorem o dostępny jest teraz za 139 990 złotych – to samochód do codziennego użytku, zwłaszcza przy pokonywaniu w głównej mierze krótkich, miejskich dystansów. Z akumulatorem Pro i Pro Performance ID.3 może zapewniać zasięg do 426 kilometrów. Jego elektryczny silnik osiąga moc 204 KM. ID.3 Pro S z silnikiem o identycznej mocy, ale wyposażony w akumulator o pojemności 77 kWh, gwarantuje zasięg do 555 kilometrów. Cena ID.3 w tej wersji zaczyna się od 185 090 złotych.
Volkswagen ID.4 – akumulatory, zasięg, cena
ID.4 jest oferowany do wyboru z dwoma akumulatorami, które różnią się pojemnością. W ID.4 Pure i ID.4 Pure Performance akumulator ma pojemność 52 kWh, co pozwala na pokonanie odległości do 346 kilometrów. Ceny elektrycznego SUV-a z akumulatorem o tej pojemności zaczynają się od 160 990 złotych. W pozostałych odmianach ID.4 zastosowano akumulator o pojemności 77 kWh, dzięki któremu może on przejechać do 522 kilometrów. ID.4 z akumulatorem o pojemności 77 kWh – Pro Performance – kosztuje 195 690 złotych. Najdroższa – sportowa wersja GTX wyposażona w dwa silniki elektryczne i napęd na cztery koła – jest wyceniona na 226 190 złotych.
W centrum kompetencyjnym produkcji napędów elektrycznych BMW w Dingolfing rozpoczyna się produkcja akumulatorów wysokonapięciowych i modułów akumulatorowych piątej generacji, które będą stosowane w BMW iX oraz w BMW i4. Jednocześnie zwiększone zostają moce produkcyjne w zakresie silnika elektrycznego piątej generacji. Od 2020 roku jest on produkowany w Dingolfing do BMW iX3, a w przyszłości będzie również stosowany w BMW iX oraz w BMW i4.
W latach 2020–2022 w samym tylko zakładzie w Dingolfing BMW Group zainwestuje ponad 500 milionów euro w rozbudowę mocy produkcyjnych w zakresie napędów elektrycznych. Już od 2022 roku produkowane tam będą napędy elektryczne do ponad pół miliona pojazdów zelektryfikowanych.
Produkcja technologii BMW eDrive piątej generacji
Jednostki napędowe i akumulatory wysokonapięciowe technologii BMW eDrive piątej generacji mają być elastycznie skalowane pod względem mocy i pojemności energetycznej. Po optymalnym dopasowaniu można je zatem stosować w różnych wariantach modeli.
W każdym pojeździe stosuje się maksymalnie dwa wysoce zintegrowane napędy elektryczne, w których silnik elektryczny, energoelektronika i skrzynia biegów znajdują się w jednej obudowie. Dzięki swojej zasadzie konstrukcyjnej z wirnikiem o wzbudzeniu magnetoelektrycznym, napęd elektryczny piątej generacji nie wymaga żadnych metali ziem rzadkich.
Uruchomiono produkcję napędów elektrycznych do w pełni elektrycznych modeli BMW iX i BMW i4, fot. materiały prasowe / BMW
Technologia BMW eDrive piątej generacji obejmuje również akumulator wysokonapięciowy z ogniwami akumulatorowymi w najnowszej technologii. W odniesieniu do produkcji ogniw akumulatorowych piątej generacji BMW Group uzgodniła ze swoimi dostawcami, że będą używać wyłącznie odnawialnej zielonej energii elektrycznej. Cały akumulator wysokonapięciowy wyróżnia wydajność, właściwości ładowania i rozładowywania, trwałość i bezpieczeństwo. Udoskonalono w ten sposób standaryzowany technicznie proces produkcji modułów akumulatorowych, aby – stosownie do rosnącej oferty zelektryfikowanych modeli pojazdów i poziomów mocy – można było wytwarzać różne warianty modułów na tej samej linii produkcyjnej. Instalacje produkcyjne są wysoce elastyczne i skalowalne. Z dostarczonych pryzmatycznych ogniw akumulatorowych produkuje się moduły akumulatorowe w danych zakładach produkcyjnych BMW Group. Opracowana we własnym zakresie budowa modułowa umożliwia produkcję akumulatorów wysokonapięciowych przystosowanych do danego modelu z wykorzystaniem elastycznej konfiguracji tych modułów.
Elektryczna przyszłość
W BMW Group elektromobilność nabiera szybko coraz większego znaczenia. Wraz z BMW i3, MINI Cooper SE oraz BMW iX3, a także dwoma najważniejszymi innowacjami BMW iX i BMW i4 firma będzie już w tym roku oferować pięć w pełni elektrycznych modeli. Do 2025 roku BMW Group chce corocznie zwiększać sprzedaż w pełni elektrycznych modeli średnio o ponad 50% i ponad dziesięciokrotnie w porównaniu z rokiem 2020. W oparciu o obecne oczekiwania rynkowe firma przewiduje też, że do 2030 roku co najmniej 50% jej globalnej sprzedaży będą stanowiły pojazdy w pełni elektryczne. W sumie w ciągu najbliższych około dziesięciu lat BMW Group planuje wprowadzić na drogi około dziesięciu milionów w pełni elektrycznych pojazdów.
Volkswagen oferuje przednionapędowe Polo z trzema oszczędnymi benzynowymi silnikami do wyboru. Jednostki napędowe dostępne w chwili rozpoczęcia sprzedaży rozwijają moc 80 KM, 95 KM i 110 KM. Silniki o mocy od 80 do 110 KM są trzycylindrowe i mają pojemność 999 cm3; te o mocy od 95 KM wzwyż są wyposażane w turbosprężarkę. Silnik o mocy 95 KM może współpracować z 7-biegową przekładnią dwusprzęgłową (DSG), ten o mocy 110 KM jest z nią łączony seryjnie. Pod koniec roku do oferty dołączy wersja GTI, wyposażona w jednostkę napędową 2.0 TSI 206 KM.
Polo jest teraz dostępne w nowych wersjach wyposażeniowych o zmienionej konfiguracji. Dotychczas model ten oferowano w odmianach Trendline (podstawowa), Comfortline (średni poziom) i Highline (najbogatsza wersja). W wypadku nowego modelu wyposażenie skonfigurowano w nowy, przejrzysty sposób, oferując seryjnie to wszystko, co klienci zamawiali dotychczas najchętniej. Podstawowa wersja nosi teraz nazwę Polo, ponad nią znajdują się Life, Style oraz R-Line (dostępna już wkrótce). Odmiany te pojawią się na rynku jeszcze tej wiosny.
Volkswagen Polo – cena
Cennik modelu otwiera wersja z silnikiem 1.0 MPI (80 KM) dostępna od 63 290 złotych. Za wersję Life trzeba zapłacić co najmniej 74 190 złotych. Ceny modelu w najwyższej wersji wyposażenia, R-Line, zaczynają się od 85 590 złotych.
W tym miesiącu Maserati obchodzi znaczącą rocznicę: 60 lat temu wyścigowe Tipo 61 odniosło niesamowite zwycięstwo w siódmej edycji 1000-kilometrowego maratonu na północnej pętli Nürburgringu – legendarnego wyścigu wytrzymałościowego, który w tamtych latach osiągnął szczyt swojej świetności i popularności.
Tipo 61 było najbardziej znanym z serii pięciu modeli zaprojektowanych przez Giulio Alfieriego. Nazywano je „Birdcage” – z uwagi na niezwykłe podwozie, składające się z około 200 rur połączonych w złożoną konstrukcję przypominającą właśnie klatkę dla ptaków. Taka koncepcja pozwoliła na zwiększenie sztywności podwozia, które było jednocześnie lżejsze niż w innych pojazdach wyścigowych tamtych czasów. W rezultacie ta dwumiejscowa barchetta była najlepszym rozwiązaniem dla kierowców aut wyścigowych z silnikiem z przodu i napędem tylnych kół.
Maserati Tipo 61, fot. materiały prasowe / Maserati
Maserati rozpoczęło budowę Tipo 60 w marcu 1959 roku, ale już w listopadzie tego samego roku zmodernizowano je i nazwano „Tipo 61” – zgodnie z regulacjami, jakich wymagał start w 24-godzinnym wyścigu Le Mans. Pojemność 4-cylindrowego silnika zwiększono do 2900 cm3, a jego moc osiągnęła 250 KM (przy 7000 obr./min). Poza tym samochód zachował koncepcję i rozwiązania z Tipo 60. Przy okazji jego masa własna wzrosła z 570 do 600 kg, a prędkość maksymalna – z 270 do 285 km/h. Pomimo ogromnej mocy zużycie paliwa pozostawało dość niskie – co w wyścigach długodystansowych miało kluczowe znaczenie. W rezultacie Tipo 61 mogło rzadziej zatrzymywać się na tankowanie.
Dzięki sukcesowi w siódmej edycji 1000-kilometrowego maratonu na północnej pętli Nürburgringu Maserati Tipo 61 prowadzone przez Mastena Gregory’ego i Lloyda Casnera zaliczyło niezapomniany dublet – triumfowało na Nürburgringu drugi sezon z rzędu, zaledwie rok po zwycięstwie, które w 1960 roku odnieśli Stirling Moss i Dan Gurney.
Maserati Tipo 61, fot. materiały prasowe / Maserati
Samochody wyróżniało biało-niebieskie malowanie, które po latach posłużyło jako inspiracja dla Maserati MC12 Stradale – supersamochodu dominującego na początku XXI wieku, zbudowanego w hołdzie dla tamtych zwycięstw. Niedawno MC12 Stradale przekazało pałeczkę nowemu MC20, odnawiając wyścigowego ducha, który zawsze był integralną częścią DNA Maserati. W ten sposób marka spod znaku trójzębu przygotowuje się na powrót do świata motorsportu.
Jak możemy przeczytać na stronie administracji rządowej, od czerwca do października urzędy skarbowe będą prowadziły czynności sprawdzające na terenie całego kraju. Celem jest przeciwdziałanie oszustwom podatkowym, związanym z handlem częściami samochodowymi, za pośrednictwem internetu. Głównie chodzi o części używane.
Z dalszej części komunikatu możemy się dowiedzieć, że nieopodatkowana sprzedaż części samochodowych pochodzących z demontażu, która dokonywana jest bez odpowiedniej rejestracji oraz zezwoleń, to nieuczciwa konkurencja i działanie na szkodę skarbu państwa. Zagraża także środowisku naturalnemu.
Krajowa Administracja Skarbowa nie wspomina o tym, ale podobne działania będą miały jeszcze jeden, istotny skutek. Część nieuczciwego handlu opiera się na obrocie częściami pochodzącymi ze skradzionych samochodów. W ten sposób urzędnicy mogą pomóc w wykryciu niejednej dziupli.
Trudno w to uwierzyć, ale na drogach nie brakuje kierowców, którzy nie zauważają obiektów tak „małych”, jak motocykle. Na obronę kierującej Zafirą można zauważyć, że cofała, przez co faktycznie motocykl mógł zostać zasłonięty przez słupek auta. Lecz motocyklistów było dwóch i jechali jeden za drugim! Obaj sprytnie schowali się za słupkami?
Kierująca Zafirą zupełnie nie miała świadomości tego, co robi. Wycofała do samej krawędzi jezdni, podczas gdy motocyklista uderzył w krawężnik i spadł z maszyny. Na szczęście poleciał prosto w krzaki, które zamortyzowały upadek.
Opel natychmiast po zdarzeniu ruszył, a motocyklista szybko wyskoczył przed niego i zmusił do zatrzymania. Może bał się, że sprawczyni chce odjechać? Wnioskując po skręcie kół obstawiamy, że zamierzała tylko zjechać na pobocze.
Na temat problemu motocyklistów i quadowców niszczących tereny zielone, pisaliśmy już wielokrotnie. W ramach swojej pasji (którą w pełni rozumiemy) lubią sobie poszaleć po bezdrożach i poupalać w błocie. Niestety bardzo często robią to na terenach leśnych, gdzie obowiązuje absolutny zakaz poruszania się pojazdami silnikowymi i nie potrzebne są do tego żadne szlabany ani znaki. Lubią też jeździć po miejscach prywatnych, takich jak łąki oraz pola, co w oczywisty sposób także jest zabronione.
Dlaczego to robią? Wielu z nich odpowie bez wahania, że nie ma innej alternatywy w pobliżu, „więc gdzie mają jeździć?”. Jakby kupno crossa nagle sprawiało, że wszyscy muszą się podporządkować takiemu motocykliście. Wjeżdżają oni też w miejsca niedozwolone w poczuciu bezkarności. Doświadczony rider z łatwością ucieknie leśnikowi (zwłaszcza pieszemu), podobnie jak patrolowi policji czy zdenerwowanemu właścicielowi terenu.
Największy problem stanowi samo namierzenie takich osób, ale od niedawna coraz więcej jednostek policji dysponuje odpowiednim sprzętem. Mowa o dronach, które do tej pory zwykle były wykorzystywane do monitorowania miejsc niebezpiecznych, takich jak przejścia dla pieszych. Świetnie nadają się one także do przeczesywania terenów zielonych i lokalizowania osób na crossach i quadach.
Kieleccy policjanci wraz ze służbami leśnymi przeprowadzili ostatnio taką akcję i w kilka godzin zatrzymali pięciu motocyklistów i jednego kierującego quadem. Nie jest to dużo, ale już zapowiedziano, że podobne działania organizowane będą cyklicznie i bardzo możliwe, że podchwycą je także jednostki w innych częściach kraju. Dzięki temu może wreszcie rozniesie się w środowisku wieść, że skończyły się czasy bezkarności i upalania w lasach i na polach.
Prototyp Porsche LMDh od 2023 roku będzie walczył o zwycięstwa w generalnej klasyfikacji długodystansowych klasyków na torach Daytona i Sebring oraz w Le Mans. Fabryczne pojazdy będzie wystawiać niedawno utworzony zespół Porsche Penske Motorsport.
Przepisy dla kategorii LMDh (skrótowiec od „Le Mans Daytona Hybrid”) przewidują, że wszystkie prototypy nowej topowej klasy mają być oparte na podwoziu jednego z czterech zatwierdzonych producentów (Multimatic, Oreca, Dallara lub Ligier). Maszyny powstaną na podwoziu, które każda marka może łączyć z własnym, indywidualnie zaprojektowanym nadwoziem. Mimo rygorystycznych przepisów producenci mają dużą swobodę w zakresie zespołu napędowego; nie ma specyfikacji dotyczących np. konstrukcji i pojemności silnika spalinowego. Moc jednostki w połączeniu ze znormalizowanym zespołem hybrydowym będzie wynosić około 680 KM. Podstawową masę własną pojazdu określono na 1030 kilogramów.
Porsche zdecydowało się na współpracę w z Multimatic.
Multimatic to prywatne, globalne przedsiębiorstwo dostarczające komponenty i systemy oraz świadczące usługi inżynieryjne dla przemysłu motoryzacyjnego. Do głównych kompetencji firmy należą projektowanie i produkcja złożonych mechanizmów, elementów nadwozia, układów zawieszenia, a także projektowanie i rozwój lekkich konstrukcji kompozytowych. Ponadto Multimatic zajmuje się projektowaniem oraz produkcją niszowych aut drogowych i wyścigowych.
Firma od wielu lat jest kluczowym partnerem Porsche Motorsport – ostatnio dostarcza m.in. amortyzatory do nowego Porsche 911 GT3 Cup, a wcześniej jej elementy zawieszenia były montowane w Porsche 919 Hybrid Evo, które w 2018 roku ustanowiło szereg rekordów okrążeń na takich torach jak północna pętla Nürburgringu. a także w bolidzie Formuły E Porsche 99X Electric oraz 911 RSR startującym w Długodystansowych Mistrzostwach Świata FIA.
Fritz Enzinger, wiceprezes Porsche Motorsport, wyznał:
Multimatic to dla nas najbardziej oczywisty i logiczny wybór. To bardzo ceniona firma. Znamy ją i jej doświadczonych specjalistów od wielu lat i jesteśmy absolutnie przekonani o jakości ich pracy. Nie musimy nawiązywać z nimi zupełnie nowych relacji biznesowych – możemy od razu przystąpić do pracy. To bardzo ważne i właśnie tego potrzebujemy, by opracować nową wyścigową maszynę. Aby mieć pewność, że jesteśmy w stanie wykonać perfekcyjną robotę i szybko uzyskać to, czego potrzebujemy, musimy wyeliminować wszelkie tarcia. Współpraca z firmą Multimatic ma jeszcze jedną przewagę – jej część, podobnie jak nasz partner Penske, ma siedzibę w Mooresville w Karolinie Północnej. Krótkie odległości i bezpośrednie linie komunikacyjne będą stanowić ogromne ułatwienie w rozwoju przyszłego prototypu LMDh i podczas samych zmagań.
Kiedyś doświadczeni motocykliści przestrzegali swoich początkujących kolegów, przed kierowcami którym nie podoba się, że motocykl wyprzedza korek i zajmuje pierwsze miejsce przed sygnalizacją świetlną. Dzisiaj sytuacja jest zgoła inna i nie tak trudno o kierowcę, który widząc motocykl w lusterku, stara się mu zrobić więcej miejsca.
Ten kierowca Laguny nie należy do takich osób. Nie utrudnił co prawda motocykliście przejechania koło siebie, ale gdy zapaliło się zielone światło, szybko ruszył, zbliżył się niebezpiecznie do ridera i trącił go swoim lusterkiem.
Ewidentnie zrobił to celowo, tylko po co? Chciał ukarać motocyklistę, że ten go wyprzedził? Po zatrzymaniu wywiązała się dłuższa dyskusja, w której kierowca Renault próbował wmówić motocykliście winę za kolizję oraz udowodnić, że nie mógł go wyprzedzić i zająć miejsca przed nim (chociaż nie najechał na żadną linię). Ostatecznie panowie się rozjechali, ale motocyklista zgłosił sprawę na policję.
Po tym, jak Bernd Mayländer zdobył nieco doświadczenia za kierownicą różnych pojazdów na podwórku sklepu z napojami swoich rodziców w Schorndorf, razem z ojcem Horste pokonał niezliczone okrążenia toru gokartowego nad jeziorem Maggiore. Nigdy nie uczestniczył jednak w żadnym wyścigu. W 1989 roku, dzień przed 18. urodzinami i tuż po zdaniu egzaminu na prawo jazdy, ojciec pozwolił mu przejechać jego własnym Porsche 911 pierwsze okrążenia na torze podczas imprezy sportowej we Francji.
Już w 1990 roku Bernd Mayländer otrzymał licencję wyścigową C, a w 1991 roku przystąpił do udziału w Formule Forda. W 1992 roku wystartował w swoim pierwszym sezonie pucharu Porsche Carrera Cup, który wygrał w 1994 roku – wtedy jako najmłodszy kierowca w historii.
W 1995 roku Bernd Mayländer wystartował w serii DTM – za kierownicą Klasy C w barwach Persson Motorsport zebrał swoje pierwsze punkty. Rok później sezon wyścigów samochodów turystycznych odbywał się jako ITC (International Touring Car Championship – Międzynarodowe Mistrzostwa Samochodów Turystycznych). Młody kierowca rozpoczął go z Perssonem, ale po wyścigu eliminacyjnym przeciwko kierowcy Formuły 1 Gianniemu Morbidelliemu awansował do ekipy AMG. Przez cały sezon zdążył zanotować wiele dobrych wyników, jednak później seria DTM/ITC została tymczasowo zawieszona. Norbert Haug, szef Mercedes-Benz Motorsport, oraz szef AMG Hans Werner Aufrecht postanowili, że zespół dołączy do nowych Mistrzostw FIA GT. W 1997 roku Bernd Schneider, Klaus Ludwig i Bernd Mayländer wygrali Mercedesem CLK-GTR 4-godzinny wyścig na A1-Ringu. Pod koniec 1998 roku Mayländer opuścił zespół. W 2000 roku – wspólnie z Uwe Alzenem, Michaelem Bartelsem i Altfridem Hegerem – wygrał 24-godzinny wyścig na torze Nürburgring za kierownicą Porsche 911. W tym samym roku zajął drugie miejsce w Porsche Supercup.
W 2001 roku, czyli w drugim roku „nowej” serii DTM, Bernd Mayländer powrócił jako fabryczny kierowca Mercedes-Benz. Choć po udanym rozpoczęciu sezonu musiał zrobić sobie kilkutygodniową przerwę ze względu na skomplikowane złamanie prawej pięty, którego doznał przed wyścigiem w Oschersleben, 7 października 2001 rokuwygrał finałowy wyścig na Hockenheimringu. Bernd z zadwoleniem wyznaje:
Rekord okrążenia wśród aut turystycznych na starym torze jest mój – na zawsze.
Trzeba jednak wyjaśnić, że już w poniedziałek po jego zwycięstwie rozpoczęła się odbudowa słynnego toru wyścigowego w Badenii. Pod koniec 2004 roku Bernd Mayländer przeszedł na DTM-ową emeryturę i skoncentrował się na swoich nowych rolach – kierowcy samochodu bezpieczeństwa F1 oraz ambasadora marki Mercedes-Benz.
Wyścigowy weekend na torze rozpoczyna się już w czwartek, gdy Bernd Mayländer musi przejść tor pieszo, aby ocenić elementy związane z bezpieczeństwem, takie jak krawężniki i bariery ochronne. Jeszcze tego samego dnia tor jest na godzinę oddawany wyłącznie do dyspozycji samochodu bezpieczeństwa:
Wtedy mam okazję, by się rozpędzić.
Gdy sprawy się komplikują, na tor wyjeżdża samochód bezpieczeństwa. Za nim podąża kolumna aut wyścigowych. Główne różnice czasowe pomiędzy 585-konnym Mercedesem-AMG GT R a jeszcze mocniejszymi bolidami Formuły 1 dotyczą nie tyle ich prędkości maksymalnych, ile hamowania, przyspieszania i pokonywania zakrętów. Średnio – jeśli uwzględnić wszystkie tory wyścigowe – samochód sportowy GT jest na każdym kilometrze o 7-8 sekund wolniejszy od bolidu F1. Najbardziej pamiętnym zadaniem Mayländera było najdłuższe Grand Prix w historii. Z powodu licznych przerw wyścig w Montrealu w Kanadzie odbywający się 12 czerwca 2011 roku trwał 4 godziny 39 minut i 39,537 sekund:
W sumie w ciągu pięciu przejazdów prowadziłem przez 34 okrążenia, co stanowi 46,9% przejechanych „kółek”.
Aktywności Mayländera w Formule 1, rola ambasadora marki Mercedes oraz praca instruktora w AMG Driving Academy pochłaniają dużo czasu:
Od 1999 roku przez około 35 weekendów w roku jestem poza domem.
Ale są też dni i tygodnie spędzane wspólnie z rodziną, gdy z radością opiekuje się bliźniakami urodzonymi w 2018 roku. Jako 50-latek ma jedno życzenie:
Jestem pewien, że pozostanę w sporcie motorowym jeszcze przez wiele lat. Nieważne, w jakiej formie. Uwielbiam tę pracę tak samo jak pierwszego dnia.
Podróże, podobnie jak i cały sektor turystyczny, doświadczyły olbrzymiej rewolucji i wymagają całkowitego przewartościowania myślenia o tym, dokąd i jak chcemy wyjeżdżać na odpoczynek. Jeszcze nigdy w historii możliwość podróżowania własnym samochodem na własnych zasadach nie miała tak wielkiego znaczenia.
Mazda już od kilku lat zachęca do podróżowania i odkrywania piękna Polski w duchu slow life, czyli z dala od masowych, turystycznych atrakcji, w poszukiwaniu bliskości natury i autentyczności zwiedzanych miejsc. Internetowy przewodnik Slow Road www.slowroad.pl inspiruje do odkrywania przyjemności podróżowania samochodem po mniej uczęszczanych drogach i miejscach, do wyjazdu w podróż, którą wyznacza licznik pozytywnych wrażeń, a nie kilometrów.
W przewodniku Slow Road Mazda zachęca do odkrywania najbliższej okolicy, planowania jednodniowych lub weekendowych wyjazdów do miejsc, które idyllicznie kojarzą się z naturalną ciszą, często z daleka od cywilizacji, gdzie czas się zatrzymał.
Szutrowe drogi, tam gdzie kończy się asfalt, zapraszają do odkrywania miejsc magicznych w swoim naturalnym pięknie. Ale podróże w stylu Slow Road to także przełamywanie turystycznych stereotypów, jak choćby zamieszczona na stronie najnowsza trasa do i wokół Łodzi. „Trzeba znaleźć na nią sposób i dać jej szansę przechylenia szali w pozytywną stronę. Jest tam wiele niezmiennych od lat mankamentów – dziurawe drogi, walące się budynki w środku miasta i wieczny problem z parkowaniem. Na drugim biegunie jest jednak genialnie wykorzystana przestrzeń miasta, w której street art czuje się jak ryba w wodzie. Nie znam drugiego miasta w Polsce z taką liczbą murali i instalacji artystycznych na ulicach. Tym razem wybierając się do Łodzi postanowiłem dotknąć trzech aspektów, bez których to miasto nie mogłoby istnieć – przemysłowej przeszłości, kinematografii i sztuki współczesnej.” – pisze Mikołaj Gospodarek, autor opisów i zdjęć publikowanych na stronie www.slowroad.pl.
Podróż do Łodzi, wizyta nad Zalewem Sulejowskim albo w Tomaszowie Mazowieckim, przystanek przy „Niebieskich Źródłach”, czy spływ kajakowy Pilicą to niedoceniane atrakcje województwa łódzkiego, które z racji swojego centralnego położenia oferuje dogodny dojazd turystom z wielu regionów Polski.
„Projektujemy samochody z myślą o kierowcy i pasażerach, przyjemności podróżowania, bezpieczeństwie i komforcie. W naszej gamie znajduje się pełna paleta wersji nadwozi, od miejskiej Mazdy 2 po dwuosobowego roadstera, Mazdę MX-5. Dla większych rodzin lub osób, które lubią zabierać ze sobą sprzęt do aktywnego spędzania czasu mamy całą gamę SUV-ów, od miejskiej Mazdy CX-3, poprzez kompaktową CX-30 aż po nasz flagowy model – CX-5. Zwiedzanie miast można realizować elektryczną Mazdą MX-30, która pozwala na korzystanie z bezpłatnych miejsc parkingowych w centrum i legalnej jazdy po buspasach, a fani tradycyjnych nadwozi mogą wybrać kompaktową Mazdę 3 w wersji hatchback lub sedan, bądź elegancką Madę 6 w reprezentacyjnej, czterodrzwiowej wersji, albo praktycznej odmianie kombi. Motoryzacja wg. Mazdy to pasja i przyjemność prowadzenia, a gdy za szybą mijamy urokliwe plenery i zmierzamy do celu, gdzie święty spokój mamy w standardzie, trudno wymarzyć sobie lepszy sposób na odpoczynek.” – podsumowuje Szymon Sołtysik, PR Manager Mazda Motor Poland.
Tuż przed falą tegorocznych weekendowych i wakacyjnych wyjazdów zmianie uległa strona internetowa www.slowroad.pl, na której dziesiątki tras i setki miejsc wartych odwiedzenia zostały ułożone wg. kategorii tematycznych. Inspiracje na wyjazdy z dziećmi, na sportowo, z historią w tle lub blisko natury kierują w rozmaite zakątki Polski, a polecane trasy i miejsca warte odwiedzenia wyszukiwać można wg. geograficznych stron świata na mapie Polski. Intuicyjnie można przeglądać bogate zasoby strony z inspiracjami na jednodniowe wyjazdy, a nowa cotygodniowa dawka nieoczywistych pomysłów na podróże w stylu slow publikowana jest na profilu https://www.facebook.com/ProjektSlowRoad.
Rolls-Royce Boat Tail to stworzony na specjalne życzenie klienta kabriolet, który stanowi powrót do korzeni coachbuldingu, będący otwartą wersją flagowej limuzyny Phantom z zupełnie nowym projektem nadwozia . Luksusowy samochód został praktycznie zbudowany „od A do Z” pod dyktando klienta. A właściwie samochody, bo powstały aż trzy sztuki Rolls-Royce Boat Tail.
Inspiracją dla tego zamówienia był Rolls-Royce Boat Tail z 1932 roku i podobnie jak w przypadku oryginału, inspiracją do jego powstania były łodzie. Elementy wykończenia zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz zostały zaprojektowane tak, aby przypominały pokład z drewna tekowego, który można zobaczyć na drewnianym, luksusowym jachcie.
Prace nad samochodem trwały prawie cztery lata. By Rolls-Royce Boat Tail mógł powstać, zaprojektowano i wyprodukowano aż 1813 nowych części, co w sumie wymagało 20 lat połączonych roboczogodzin.
Wśród wyjątkowych części znajdują się między innymi zegarek szwajcarskiej firmy Bovet 1822, który ma dwa cyferblaty: jeden do noszenia na ręku, drugi do zamontowania na desce rozdzielczej auta. Inną indywidualną opcją jest specjalnie zamontowana w aucie lodówka, stworzona pod lodówkę pod wymiar butelki ulubionego szampana właściciela Rolls-Royce’a, Armand de Brignac. Z kolei za kabiną pasażerską zamontowano „pakiet rozrywkowy dla przyjaciół i rodziny właściciela”, czyli barek z obrotowymi stolikami i wyjmowanymi stołkami.
Nie ujawniono, ile kosztuje Boat Tail, ale zgadujemy, że niemało, skoro Rolls-Royce twierdzi, że to projekt bardziej złożony od Sweptaila. Przypomnijmy, Sweptail został zaprezentowany w 2017 roku i kosztował 13 milionów dolarów. Wtedy było to najdroższe nowe auto w historii.
Wraz z debiutem Boat Tail, debiutuje nowy oddział marki Rolls-Royce Coachbuild, w którym budowane będą w tajemnicy przed zewnętrznym światem kolejne luksusowe auta. Nie możemy się doczekać, by je zobaczyć!
W ubiegłym miesiącu europejski rynek nowych samochodów odnotował wzrost o 261% w porównaniu z kwietniem zeszłego roku. Jak podaje JATO Dynamics, uznana organizacja, która zajmuj się analizami rynku motoryzacyjnego, w zeszłym miesiącu zarejestrowano 1 029 008 sztuk nowych aut.
Rekordowe wyniki w kwietniu tego roku odnotowały pojazdy niskoemisyjne! Ich rejestracje stanowią 15% rynku, w porównaniu do zaledwie 11% odnotowanych rok temu. Popyt na modele w 100% elektryczne wzrósł o 338% do 71 500 sztuk, a rejestracje hybryd typu plug-in zanotowały wzrost ilościowy o 507% do 81 000 sztuk.
Sprzedaż samochodów elektrycznych w Europie, fot. materiały prasowe / JATO Dynamics
Który elektryczny samochód sprzedaje się w Europie najlepiej?
Niedawno wprowadzony na rynek Volkswagen ID.4 znalazł się na szczycie rankingu pojazdów elektrycznych, wyprzedzając Volkswagena ID.3, który uplasował się na drugim miejscu. Podium najlepiej sprzedających się elektryków uzupełniło Renault ZOE. Po raz pierwszy od wprowadzenia na rynek w pełni elektrycznych pojazdów na czele rankingu znalazł się SUV.
Felipe Munoz, globalny analityk w JATO Dynamics, komentuje:
Zgodnie z przewidywaniami kolejna faza rozwoju pojazdów elektrycznych będzie należeć do SUV-ów. Volkswagen ID.4 na czele to dopiero początek trendu elektrycznych SUV-ów i spodziewamy się, że nowe modele pojawią się na rynku wraz ze wzrostem popytu konsumentów.
ID.4, oprócz uplasowania się na czele rankingu najlepiej sprzedających się samochodów elektrycznych, pomógł też Volkswagen Group zdobyć 34% europejskiego rynku pojazdów typu BEV. W rezultacie niemiecki koncern w kwietniu radził sobie lepiej na rynku pojazdów typu BEV niż na rynku ogólnym – w którym jego udział wyniósł 27%.
Pierre Sancinena, inżynier ds. aerodynamiki Alpine Cars, wpadł na pomysł nawiązania współpracy z kolegami z Alpine F1 Team, by skorzystać z ich metod i narzędzi pracy. Teraz wprowadza w kulisy tych niezwykłych badań.
Auto drogowe w tunelu aerodynamicznym Formuły 1, fot. materiały prasowe / Renault
Wyeliminowanie siły nośnej, maksymalne ograniczenie oporu powietrza i wygenerowanie siły docisku w ściśle określonej proporcji – praca specjalistów od aerodynamiki ma kluczowe znaczenie, by samochód Formuły 1 pozostawał przyklejony do nawierzchni toru, jak najszybciej poruszał się na prostej i utrzymywał optymalnie wysoką prędkość na zakrętach. W Enstone w Anglii, gdzie ma swoją siedzibę między innymi dział konstrukcyjny podwozi stajni Alpine F1 Team, pracuje od 100 do 120 inżynierów, bezustannie badających przepływ strumieni powietrza z wykorzystaniem narzędzi cyfrowych CFD (obliczeniowa mechanika płynów) i testów w tunelu aerodynamicznym. Spojlery, owiewki, płaskie podwozie, pontony, dyfuzory – wszystkie te i wiele innych elementów są bardzo precyzyjnie modelowane, aby zoptymalizować osiągi bolidu.
W Ulis we Francji, gdzie mieści się siedziba Alpine Cars, Pierre Sancinena prowadzi podobne analizy co jego koledzy z Enstone. Inżynier aerodynamiki, ale też półzawodowy kierowca wyścigowy od trzech lat prowadzi badania aerodynamiczne dotyczące aktualnych modeli z gamy Alpine i Renault Sport (A110 i Megane R.S. Trophy-R), jak również modeli samochodów, które pojawią się w przyszłości. Bez wahania przyznaje, że „prace w tunelu aerodynamicznym są bardzo istotne w opracowaniu aerodynamiki samochodu sportowego, takiego jak A110”. Inżynier ds. aerodynamiki Alpine Cars wyznaje także:
To w Formule 1 można znaleźć kompendium wiedzy o aerodynamice. To z ich pracy czerpiemy właściwe metody i narzędzia badawcze.
Aby zoptymalizować prace nad drogowymi wersjami samochodów Alpine, powstał pomysł wykorzystania umiejętności zespołu odpowiadającego za projekty aerodynamiczne w Enstone: Nawiązaliśmy współpracę w marcu 2020 roku i co tydzień omawiamy postęp prac, by optymalizować naszą metodologię i narzędzia CFD oraz wdrażać metody z Formuły 1 w naszych badaniach.
Współpraca z Alpine F1 Team dotyczy specjalistycznego know-how, wykorzystywanego w projektowanych obecnie nowych modelach drogowych marki. Dzięki temu zespoły pracowników z Alpine Cars poprawiły korelację między obliczeniami komputerowymi a wynikami testów w tunelu aerodynamicznym. Zapewnia to oszczędność czasu i pieniędzy oraz pozwala uniknąć licznych etapów prac projektowych i ograniczyć wielokrotne porównywanie wyników między CFD i tunelem aerodynamicznym. Jednakże, aby zwiększyć skuteczność i jednocześnie zoptymalizować projektowanie niektórych części lub podzespołów samochodu, trzeba było pójść dalej.
A110 pokonał kanał La Manche, by specjaliści z Enstone wyposażyli go w liczne czujniki używane w badaniach aerodynamiki w F1. Niespotykane i niezwykle cenne oprzyrządowanie służy gromadzeniu jeszcze większej ilości danych, lepszemu obrazowaniu obciążeń różnych partii nadwozia i opływających je strumieni powietrza. Na początku marca w tunelu aerodynamicznym S2A w Montigny-le-Bretonneux specjaliści F1 skierowali strumień powietrza na testowy i całkowicie przekształcony model A110.
Samochód wyposażono między innymi w szeroką, metalową kratę nazwaną „grabiami”, zainstalowaną pod przednią częścią podwozia, której projekt wywodzi się bezpośrednio z konstrukcji zastosowanej w samochodach A521, którymi jeżdżą Esteban Ocon i Fernando Alonso podczas sesji jazd próbnych w weekendy Grand Prix. W kracie znajdują się czujniki ciśnienia podobne do rurek Pitota w samolotach, które umożliwiają obrazowanie całego strumienia powietrza przepływającego pod podwoziem.
W trakcie badania w tunelu aerodynamicznym inżynierowie Alpine Cars użyli również tzw. Flow-Vis, specjalnego lakieru opracowanego przez kolegów z F1. Nałożony wałkiem na pokrywę silnika i błotniki samochodu, rozprowadza się tylko po osiągnięciu określonej prędkości, w sposób pozwalający na zbadanie przepływu strumieni powietrza na powierzchni nadwozia. Te narzędzie wizualizacji jest pomocne w potwierdzaniu wyników obliczeń wykonywanych komputerowo w oparciu o CFD.
Auto drogowe w tunelu aerodynamicznym Formuły 1, fot. materiały prasowe / Renault
Wkład inżynierów aerodynamiki Alpine F1 Team w sesję badań w tunelu nie był wyłącznie materialny. W centrum operacyjnym – słynnym Race Control room w Enstone – mogli śledzić obraz z kamer i analizować dane pojawiające się na ekranie komputera. Któż inny jak nie osoby korzystające na co dzień z narzędzi, w jakie wyposażono testowy A110, mógłby lepiej rozszyfrować wyniki takiego badania?
Uzyskane dane posłużą do potwierdzenia słuszności wyboru niektórych rozwiązań, pomysłów czy elementów aktualnie opracowywanych w Alpine Cars. I to zarówno z myślą o przyszłych wersjach A110, jak i nowych modelach samochodów przyszłości. Będą miały w sobie coś z F1 i przeniosą to „coś” na drogi.
Na początku czerwca wchodzi w życie nowelizacja ustawy Prawo o ruchu drogowym, gdzie jedną z wprowadzonych zmian jest uchylenie przepisu dopuszczającego jazdę z prędkością 60 km/h na obszarze zabudowanym w godzinach między 23.00 a 5.00.
Przez całą dobę będzie obowiązywała ta sama norma jazdy z maksymalną dozwoloną prędkością 50 km/h, przy czym w strefie zamieszkania dopuszczalną prędkością pozostaje 20 km/h.
Największa liczba wypadków ma miejsce w ciągu dnia z uwagi na największy o tej porze ruch, ale w porze nocnej na drogach nieoświetlonych występuje największy wskaźnik śmiertelności ofiar wypadków. W ubiegłym roku prawie w co czwartym takim wypadku zginął człowiek, podczas gdy w porze dziennej – w co dwunastym*.
UWAŻAJ SZCZEGÓLNIE W MIEJSCACH NIEOŚWIETLONYCH
Czynnikiem wpływającym na bezpieczeństwo jazdy jest m.in. oświetlenie. Jazda nocą w miejscach nieoświetlonych latarniami ulicznymi, przy ograniczonym zasięgu widzenia drogi, przeszkód czy innych uczestników ruchu drogowego, jest o wiele trudniejsza i bardziej niebezpieczna niż w ciągu dnia. Dlatego takie warunki dyktują przede wszystkim konieczność zadbania o sprawne oświetlenie zewnętrzne pojazdu, czystość reflektorów i szyb. Od tego zależy widoczność drogi, i tak ograniczona w porze nocnej. Dodatkowo nieprawidłowo ustawione oświetlenie zewnętrzne auta jest przyczyną oślepienia kierowców nadjeżdżających z naprzeciwka, co powoduje niebezpieczną chwilową utratę zdolności widzenia. Gdy tego doświadczymy, należy zwolnić.
Podczas jazdy w nocy dodatkowo niebezpieczną okoliczność może stanowić naturalne o tej porze zmęczenie kierowcy. Jeszcze trudniej zauważyć wtedy pieszego czy rowerzystę, którzy mogą nie posiadać świateł odblaskowych, dlatego po zmroku za kierownicą musimy zachować szczególną czujność – mówi Adam Bernard, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault.
Trafne oszacowanie odległości czy prędkości na podstawie świateł jest bardzo trudne, chociażby z powodu nietypowego usytuowania świateł w innych samochodach. Przykładowo wąsko ustawione reflektory przeciwmgielne stwarzają złudzenie, iż samochód znajduje się dalej niż jest w rzeczywistości.
Podczas jazdy nocą reflektory innych pojazdów mogą natomiast pomóc określić, czy na drodze znajdują się jakieś przeszkody. Obserwując światła pozycyjne i widoczne światła stopu samochodu jadącego kilkaset metrów z przodu, można zorientować się, czy na drodze znajdują się jakieś “niespodzianki”, na które właśnie natknął się poprzedzający samochód. Jeśli światła lub poświata pojazdu nadjeżdżającego z naprzeciwka nagle znikną, oznacza to, że najprawdopodobniej znalazł się on za pagórkiem. W takiej sytuacji nie wolno rozpoczynać manewru wyprzedzania, gdyż za chwilę samochód ten pojawi się przed nami.
Sébastien Buemi, jeden z najbardziej utytułowanych kierowców w historii Formuły E, a prywatnie właściciel Nissana Leaf, opowiedział, jak przekonał się do samochodów elektrycznych na torze i na drodze, aby w ten sposób zachęcać innych, by wymienili swoje auta na elektryczne. Kierowca zespołu Nissan w Formule E, wyznaje:
Codziennie jeżdżę samochodem elektrycznym, nie tylko ścigając się na torze, ale także zawożąc dzieci do szkoły lub załatwiając różne sprawy w moim rodzinnym mieście w Szwajcarii. Za kierownicą mojego Nissana LEAF mogę doświadczać emocji wpisanych w jazdę samochodem elektrycznym nawet wtedy, gdy nie startuję w wyścigach.
Miłość Buemiego do elektryków zaczęła się parę lat temu. Odkąd Sébastien zaczął startować w Formule E, pokochał samochody elektryczne za ich moc i wydajność. Zaawansowane technologie, w jakie wyposażony jest jego elektryk, optymalizują efektywność jazdy, podobnie jak w bolidzie Formuły E:
Kiedy zacząłem startować w Formule E w zespole Nissana, byłem pod ogromnym wrażeniem mocy, przyspieszenia i systemu zarządzania energią montowanego w samochodach elektrycznych.
Gdy siadam za kierownicą mojego elektrycznego Nissana, odczuwam ekscytację nawet podczas codziennej jazdy! Możliwość błyskawicznego przyspieszania, jaką zapewnia nowatorska technologia e-Pedal, sprawia, że jazda na drodze staje się prostsza, zwiększa się wydajność akumulatora, a dzięki funkcji odzyskiwania energii hamowania, mam jeszcze większy spokój ducha.
Sébastien lubi testować, ile kilometrów uda mu się przejechać na jednym ładowaniu i – podobnie jak innych kierowców – zasięg bardzo mile go zaskakuje. Badania przeprowadzone przez markę Nissan dowodzą, że aż 70%1 kierowców samochodów elektrycznych przyznaje, że zasięg ich elektrycznego auta jest znacznie większy, niż spodziewali się przed jego zakupem.
Sébastien Buemi dodaje, że doładowanie akumulatora jego elektryka jest proste i łatwe, ponieważ istnieje wiele różnych opcji ładowania, a infrastruktura poprawia się z roku na rok:
W ciągu ostatnich 10 lat bardzo poprawiła się sieć ładowania. Nawet w Szwajcarii, gdzie mieszkam, mogę bez problemu znaleźć wolną ładowarkę, dzięki czemu doładowanie akumulatora mojego Nissana Leaf staje się naprawdę proste.
Sébastien postanowił nagrać film z serii „Moje życie z Nissanem Leaf”, aby przekonać wszystkich do możliwości samochodów elektrycznych i podkreślić ich atuty. Zachęcił was do wymiany swojego auta na elektryczne?
Rozbudowa DK21 – co będzie zrobione w ramach przebudowy?
Zadanie obejmuje rozbudowę ok. 13 kilometrów DK21 między Słupskiem a Ustką. W ramach prac budowlanych przewidziano wykonanie nowej konstrukcji jezdni wraz z korektą łuków poziomych i pionowych, przebudowę skrzyżowań (m.in. w miejscu czterech zostaną wybudowane ronda) oraz montaż sygnalizacji świetlnych.
Wzdłuż całego odcinka zostanie wybudowany ciąg pieszo-rowerowy wraz z miejscami odpoczynku dla jego użytkowników, co zapewne ucieszy wielu pieszych i rowerzystów. Wykonawca wybuduje również chodniki, drogi serwisowe oraz nowe przystanki autobusowe. Ponadto w ramach zadania przewidziano zbudowanie miejsc ze stosowną infrastrukturą do przeprowadzania kontroli pojazdów m.in. przez Policję i Inspekcję Transportu Drogowego. W ramach przedsięwzięcia zostanie przebudowany most na Słupi we Włynkówku oraz wybudowane trzy przepusty.
Rozbudowa DK21 – ma być bezpieczniej i bardziej komfortowo
Inwestycja ma przyczynić się do zwiększenia przepustowości układu drogowego, poprawy bezpieczeństwa, uporządkowania i skomunikowania terenu wokół DK21 oraz rozdzielenia ruchu kołowego od rowerowego i pieszego. Cele te mają zostać osiągnięte poprzez ograniczenie liczby skrzyżowań i zjazdów oraz budowę dróg zbiorczych, chodników i ścieżek rowerowych, wydzielenie prawo- i lewoskrętów, wprowadzenie wysp kanalizujących ruch oraz zmianę geometrii skrzyżowań.
Rozbudowa DK21 – nacisk 11,5 tony na oś
W wyniku realizacji przedsięwzięcia zostaną zapewnione również odpowiednie parametry nośności nawierzchni, spełniające kryteria dostosowania jej dla przejazdu pojazdów o nacisku 11,5 t na oś. Ponadto dzięki temu ulegnie zmniejszeniu negatywne oddziaływanie transportu na otoczenie, w tym na warunki życia mieszkańców i środowisko (obniżenie poziomu hałasu, drgań oraz ilości zanieczyszczeń emitowanych przez transport), m.in. dzięki nowej nawierzchni i budowie ekranów akustycznych.
Koszt robót wyniesie 123 miliony złotych.
Notice: Trying to access array offset on value of type null in /var/www/motocaina/wp-content/themes/motocaina/inc/blocks/gallery.php on line 5
Notice: Trying to access array offset on value of type null in /var/www/motocaina/wp-content/themes/motocaina/inc/blocks/gallery.php on line 5
Widzowie mogą zwiedzać Muzeum Mercedes-Benz na stronie internetowej instytucji, przed lub po wizycie – według własnych preferencji. Podczas wirtualnego spaceru poznają wystawę zajmującą powierzchnię 16 500 metrów kwadratowych. Witryna zawiera informacje o wszystkich eksponatach, a także 360-stopniowe zdjęcia poszczególnych sal wraz z prezentowanymi tam pojazdami. W formie wycieczki 3D można także obejrzeć specjalne wystawy z przeszłości, takie jak „40 lat Klasy G” i „125 lat VfB Stuttgart”.
Ekspresowe zwiedzanie muzeum od dachu aż po poziom wejścia umożliwia zjawiskowy film z drona. Czterominutowy klip w spektakularny sposób prezentuje wnętrza budynku, w tym „przelot” przez wnętrze legendarnego Mercedesa 300 SL Coupé. Gdy film opublikowano wiosną 2020 r., w ciągu pierwszych kilku dni na YouTubie i w kanałach mediów społecznościowych Muzeum Mercedes-Benz obejrzano go kilka milionów razy.
Każda wizyta w Muzeum to szczególne doświadczenie. Internetowa seria oferuje zwiedzanie z przewodnikiemi różnymi ciekawymi osobistościami. Jedną z nich jest Jutta Benz, prawnuczka Carla Benza, wynalazcy samochodu, oraz jego żony Berthy Benz. Do tego grona należy także Bernd Mayländer, który od 20 lat jeździ samochodem bezpieczeństwa podczas wyścigów Formuły 1. Gorden Wagener, szef designu Daimler AG, podczas wycieczki wymienia swoje ulubione samochody, a Benedikt Weiler, kurator Muzeum Mercedes-Benz, pokazuje widzom budynek „od kuchni”.
Na Instagramie przewodnicy z Muzeum Mercedes-Benz dzielą się zaskakującymi faktami dotyczącymi stałychi specjalnych wystaw. Instagramowa seria „Exclusive Insights: The Cars of the Mercedes-Benz Museum” prezentuje jedne z najciekawszych wystawianych tam samochodów. PádraicÓ Leanacháin, muzealny przewodnik, przybliża sylwetki między innymi modeli 500 K Special Roadster czy kombi 300 TD. Za pośrednictwem Instagrama można również udać się z nim na wirtualne zwiedzanie całego muzeum oraz zwiedzić z Damianem Dąbrowskim wystawę z okazji 40-lecia Klasy G.
Shmee150, znany YouTuber, podczas swojego spaceru po muzeum przedstawia pięć mało znanych faktów z historii Mercedesa w formacie wirtualnej rzeczywistości 180°. Widzowie mogą samodzielnie rozejrzeć się po salach ekspozycyjnych, używając wskaźnika myszy lub poruszając smartfonem.
A ci, którzy kiedykolwiek zastanawiali się nad zakupem własnego klasycznego Mercedesa, mogą spróbować swoich sił w zabawie „Quiz Mercedes-Benz Classic”– i dowiedzieć się, który model najlepiej do nich pasuje.
Na pierwszy rzut oka można zauważyć zewnętrzne zmiany – zmodernizowany wygląd grilla z chromowanymi detalami i niebieskimi akcentami.
Hyundai Xcient Fuel Cell został wyposażony w zmodyfikowany system ogniw wodorowych o mocy 180 kW z dwoma rzędami ogniw o mocy 90 kW każdy. Silnik elektryczny o mocy 350 kW i maksymalnym momencie obrotowym 2237 Nm.
Maksymalny zasięg Hyundai Xcient Fuel Cell wynosi około 400 km. Tankowanie pełnego zbiornika wodoru zajmuje od 8 do 20 minut w zależności od temperatury otoczenia.
Hyundai Xcient Fuel Cell będzie teraz dostępny dwóch konfiguracjach osi. Do znanej już z poprzedniego modelu konfiguracji 4×2, dołączyła możliwość zamówienia pojazdu także w opcji 6×2.
W tym roku Hyundai planuje zaprezentować ciężarówkę Hyundai Xcient Fuel Cell na rynku północnoamerykańskim. Hyundai prowadzi rozmowy z kilkoma lokalnymi władzami i firmami logistycznymi w USA, aby ustalić potencjał wykorzystania ciężarówek wodorowych. Firma planuje również organizację roadshow Hyundai Xcient Fuel Cell oraz inne wydarzenia dla szerokiej publiczności.
Drift Toruń Series – nowa liga, promująca drifting
DTS – Drift Toruń Series to nowa liga , której celem jest promowanie driftu wśród zawodników nie posiadających dużego budżetu. A często właśnie koszty blokują wielu utalentowanym motorsportowcom udział w prestiżowych zawodach.
Drifting w Polsce wciąż dynamicznie się rozwija, a liczący się zawodnicy, startujący w Driftingowych Mistrzostwach Polski czy Pucharze Polski Drift Open, dysponują nie tylko doskonałymi umiejętnościami ale także potężnymi, zaawansowanymi technologicznie maszynami posiadającymi nawet powyżej 1000 KM mocy! Wielokrotnie stanowiło to barierę wejścia dla nowych zawodników, stąd pomysł powstania nowej serii.
Liga DTS oferuje trzy klasy – Street, Pro i Open. W kasie Street mogą wystartować nawet seryjne samochody! W ten sposób marzenie o driftingu staje się realne dla każdego. Profesjonalnie przygotowane maszyny do driftu startują w klasie Open.
Karolina Pilarczyk staje na podium Drift Toruń Series
W pierwszej rundzie Drift Toruń Series wzięła udział Karolina Pilarczyk. Jak przystało na zawodowca, zawodniczka wystartowała w klasie Open wśród 25 zawodowych motorsportowców, z którymi spotyka się także na zawodach w innych ligach, zarówno w Polsce jak i Europie.
Warunki do jazdy nie były niestety najlepsze, a pogoda nie była zbyt łaskawa… na przemian padający deszcz i mocne słońce nie ułatwiały zadania kierowcom. Dlatego rywalizacja w przejazdach w parach była bardzo pasjonująca, a wyniki często zaskakujące. Po zaciętych walkach Karolina ostatecznie zakończyła zawody drugim miejscu, tuż za Adamem Zajączkiem. Na trzeciej pozycji uplasował się Dominik Kur.
Karolina Pilarczyk staje na podium DTS, fot. materiały prasowe
W ten sposób rośnie ryzyko niebezpiecznych sytuacji na drodze, narażenia zdrowia i życia także innych użytkowników dróg. Prace w Komisji Europejskiej nad wdrożeniem technologii DSRC trwały od 2012 roku. – Rozwiązania były długo przygotowane. To nie stało się z dnia na dzień. Technologia DSRC ma zastosowanie w praktyce od czerwca 2019 roku, kiedy zaczęto montować w nowych pojazdach ciężarowych smart tachografy pierwszej generacji. Od tego czasu każda nowa ciężarówka ma antenę, która umożliwia zdalne pobranie danych z tachografu przez służby kontrole wyposażone w odpowiednie urządzenia i oprogramowanie komunikację z urządzeniem używanym przez służby kontrolne i pobieranie danych – wyjaśnia Piotr Żółty.
Inspekcje drogowe wspólnoty dostały czas do sierpnia 2024 roku, by wyposażyć się w urządzenia, które umożliwiają zdalny transfer danych. Za pomocą technologii DSRC w ciągu niecałej sekundy można pobrać skumulowane informacje z przejeżdżającego pojazdu. To mała paczka danych – 19 parametrów, informujących czy w tachografie zostały zarejestrowane jakieś problemy. Te zakodowane dane trafiają do komputera inspektora, a po odkodowaniu dają mu szybką odpowiedź, czy mogło dojść do manipulacji. Jeśli tak, pojazd zostaje zatrzymany do kontroli, służby drogowe wtedy pobierają pełne dane z tachografu i ewentualnie nakładają kary. Zebrane zdalne dane informują m. in. czy doszło do jazdy bez włożonej karty kierowcy, czy była rejestrowana prędkość i jazda, czy są błędy sugerujące manipulacje, jaka jest aktualna czynność pojazdu. Przykładowo – jeśli pojazd się porusza, a w pobranych zdalnie danych inspektor widzi w tym czasie czynność odpoczynku w tachografie to wiadomo, że doszło do oszustwa.
– Do tej pory trzeba było zatrzymać ciężarówkę i dopiero sprawdzić, czy dochodzi do manipulacji. Teraz dzięki zdalnemu sczytaniu parametrów i preselekcji będzie wiadomo, który pojazd jest podejrzany. To powinno znacznie zwiększyć skuteczność inspekcji drogowych, a uczciwi przewoźnicy nie będą zatrzymywani i nie stracą czasu – zauważa Piotr Żółty. – Już dziś, służby kontrolne wyposażone w urządzenia do zdalnego odczytu tachografów mogą prowadzić bardziej efektywne kontrole.
Służby kontrolne testują technologię DSRC
Inspekcje drogowe nie czekają do sierpnia 2024 roku, tylko już sprawdzają jak działają narzędzia. Urządzenia Grupy INELO testowały już służby kontrolne Holandii, Polski, Czech, Słowenii, Rumunii i Litwy, a w najbliższym czasie zrobią to Duńczycy i Łotysze. Rozwiązania tej firmy do kontroli pojazdów ciężarowych wykorzystuje 41 inspekcji z 22 krajów. Teraz do oprogramowania Tachoscan Control dołożono moduł, który umożliwia odczyt danych z anten DSRC i ich wizualizację w komputerze inspektora. Do tego muszą też być urządzenia z antenami, które skomunikują się z pojazdem i pobiorą dane.
– Mamy trzy scenariusze. Antena może być zainstalowana na bramownicy lub słupie przy autostradzie czy drodze szybkiego ruchu. A inspektor jest np. 5 km dalej i sprawdza, które ciężarówki są podejrzane, by zdecydować o zatrzymaniu. Część pojazdów specjalnie jeździ bocznymi drogami, by uniknąć punktów kontrolnych, ale na to też jest sposób. Antenę ustawia się na stojaku i w ten sposób kontroluje ciężarówki poza głównymi szlakami komunikacyjnymi. Mobilną antenę można też wykorzystać w samochodzie inspekcji drogowej. Dane wtedy pobieramy np. jadąc przed pojazdem, weryfikujemy i decydujemy o kontroli. Nasze oprogramowanie współpracuje z antenami wszystkich producentów dostępnych na rynku europejskim – podkreśla Piotr Żółty. – Mamy gotowe rozwiązania, rozmawiamy z inspekcjami w całej Europie, analizujemy ich potrzeby i proponujemy narzędzia do testowania. Informację zwrotną mamy pozytywną. Wszystko sprawnie działa.
Smart tachografy drugiej generacji
System preselekcji na podstawie danych z tachografów będzie rozwijany między innymi dzięki nowym przepisom pakietu mobilności. Pojawią się tachografy drugiej generacji. W nowych pojazdach będą obowiązkowo montowane od sierpnia 2023 roku. W przypadku pojazdów używanych, jeśli przewoźnik będzie chciał wykonywać transport międzynarodowy będzie musiał wymienić tachograf we własnym zakresie. Odbędzie się to w dwóch etapach. W ciężarówkach wyprodukowanych przed czerwcem 2019 roku tachografy trzeba będzie wymienić do końca 2024 roku, a w nowszych do sierpnia 2025 roku. W ten sposób wszystkie pojazdy wykonujące transport międzynarodowy po sierpniu 2025 roku będą wyposażone w smart tachografy smart drugiej generacji.
Wtedy też dzięki technologii DSRC służby drogowe będą miały dostęp już nie do 19, ale aż do 25 parametrów. Pobrane dane z nowego tachografu powiedzą inspektorowi, czy nastąpiło przekroczenie czasu jazdy ciągłej, dziennej, tygodniowej i dwutygodniowej, a także, czy były zakłócenia w rejestrowaniu pozycji pojazdu. Inspektorzy będą mieli jeszcze większą wiedzę, czy należy zatrzymać pojazd.
Podróżujesz po świecie, mieszkasz w różnych miejscach – wiesz już gdzie jest „Twoje miejsce na ziemi”? Znalazłaś już takie?
Sandra: Przeprowadziłam się do Londynu, gdy miałam 16 lat. Po studiach i 10-ciu latach pobytu tam, pracy w IT i finansach – miałam dość… Nie chciałam życia spędzić za biurkiem. Dlatego też zimą 2018 roku postanowiłam wynająć mieszkanie na AirBnB i podróżować po świecie. Dochód z wynajmu pozwalał mi na spłacanie kredytu bankowego i pomimo tego, co miesiąc zostawało mi wystarczająco dużo pieniędzy, by dalej podróżować.
Zrezygnowałam z dobrej pracy, dobrej pensji i fajnego stylu życia. Teraz częściej można mnie spotkać w tanich hotelach, w krajach trzeciego świata, kupującą uliczne jedzenie. Jednak nie mogłabym być bardziej szczęśliwa! Tak naprawdę nie wiem, gdzie jest „moje miejsce na ziemi”, ale wiem na pewno, że nie chciałabym wracać do Londynu. Nie przepadam też za życiem w Anglii, bo wolę cieplejsze klimaty. W głębi duszy uwielbiam być koczownikiem i obywatelem tego świata. Kiedy motocykl zaczął znaczyć dla Ciebie coś więcej? Jaki był ten pierwszy, własny?
Pewnego dnia, moja była dziewczyna zaskoczyła mnie prezentem świątecznym – prawem jazdy na motocykl. Do tego momentu nigdy nie myślałam, że mogłabym jeździć na dużych motocyklach. Ale zakochałam się w nich od pierwszej chwili i nawet kupiłam mój pierwszy motocykl, Suzuki Gladius, jeszcze zanim uzyskałam prawo jazdy. Moja prawdziwa pasja do motocykli narodziła się wtedy, gdy odkryłam podróżowanie motocyklem.
W 2018 roku kupiłam BMW F800GS, aby podróżować po USA z moją dziewczyną Fioną. Motocykl został w pełni dostosowany, aby pomieścić cały nasz bagaż i miał wszystkie akcesoria do jazdy w terenie. Żadna z nas wcześniej nie wyobrażała sobie podróżowania w ten sposób, ale zawsze chciałam wybrać się na wycieczkę po Stanach Zjednoczonych i motocykl wydawał mi się do tego celu idealny. Jednak, gdy tylko wsiadłyśmy na niego, to tak nam się to spodobało, że zdecydowałyśmy się jechać nim dalej, aż do krańca Ameryki Południowej. A zanim jeszcze tam dotarłyśmy (żeglując razem z motocyklem z Panamy do Kolumbii) zdecydowałyśmy się podróżować motocyklem po całym świecie!
I jak Wam idzie realizacja tak ambitnego planu?
Rok po rozpoczęciu podróży z Kanady do Kolumbii nadeszła pandemia. Nie przypuszczałyśmy, że jej skutki mogą tak wiele zmienić i zostawiłyśmy wszystko w Kolumbii. Po powrocie do Europy miałyśmy jednak szczęście, bo otrzymałyśmy wsparcie od firmy Triumph, która chciała nam pomóc w kontynuowaniu naszego podróżowania. Właśnie wypuścili na rynek swój nowy motocykl Adventure Tiger 900 Rally Pro i czułyśmy się naprawdę szczęśliwe, mogąc na nim zwiedzać Europę. Rok później nadal podróżujemy tylko po Europie, ale podczas kolejnej zimy wrócimy do Kolumbii, aby kontynuować nasze wielkie marzenia.
Poczułaś na własnej skórze (i kościach), że skutki wypadku na motocyklu bywają bolesne. Odzyskałaś pełnię zdrowia?
Tak, w pełni wyzdrowiałam, kości na szczęście się zrosły, ale z pewnością jeżdżę teraz ostrożniej. Do dziś jestem bardzo wdzięczna losowi, że nie pamiętam tego wypadku. Nie sądzę, żebym mogła wrócić na motocykl, po przeżyciu tak poważnego zderzenia, przy pełnej świadomości. Skutki wypadku są jeszcze dziś zauważalne. Jestem niewdzięcznym pasażerem, kiedy jadę z innymi kierowcami, szybko się stresuję, gdy oni nie trzymają się swojej strony pasa.
Pełna rekonwalescencja zajęła mi około roku. Na początku wciąż miałam problemy ze wspinaniem się po stromych wzgórzach. Podczas naszej podróży po Gwatemali wspinaliśmy się 5 godzin na stromy wulkan, aby zobaczyć prawdziwą lawę. Tego dnia, kiedy dotarliśmy na szczyt i nie odczuwałam bólu, wiedziałam, że wyzdrowiałam na 100%.
Pojawienie się Fiony w Twoim życiu to nie był przypadek? Wiedziałaś od razu, że ona jest dla Ciebie?
Kiedy poznałam Fionę, wypowiedziałam już pracę i kupiłam motocykl w USA. Okazało się, że Fiona też lubiła podróżować i nie miała nic przeciwko rzuceniu pracy dla przygody. W rzeczywistości była główną siłą napędową, która zmieniła małą podróż przez USA – w podróż dookoła świata na motocyklu. Na drugiej randce rozmawiałyśmy już o tym, czy chce wyruszyć w świat i czy może sobie wyobrazić życie bez pracy. Fiona miała również dobrą pracę, jako kierownik ds. zdrowia i bezpieczeństwa w firmie budowlanej i tak jak ja, wynajęła swój dom, aby sfinansować nasze wspólne podróże.
Moje pierwsze spotkanie z Fioną było wyjątkowe, to nie była tylko kolejna randka. W końcu większość ludzi nie rozmawia o podróżowaniu dookoła świata podczas drugiej randki, nie mówiąc już o rezerwowaniu wspólnych wakacji. Mieszkamy dość daleko od siebie, Fiona przejechała 200 mil na nasze pierwsze spotkanie, dlatego zaproponowałam jej nocleg. A tak dobrze się nam rozmawiało, że w końcu została cztery dni. Na naszej pierwszej randce oglądałyśmy razem zachód słońca, a po obiedzie rozmawiałyśmy przez tyle godzin, że oglądałyśmy też wschód słońca…
Fiona polubiła motocykle od razu?
Fiona już kilka razy jechała na motocyklu, wliczając w to naszą pierwszą randkę. Wiedziała, że chciałaby jeździć motocyklem, ale nie mogła sobie wyobrazić, jak by wyglądało nasze podróżowanie w ten sposób. To wymaga bardzo selektywnego i minimalistycznego podejścia i różni się znacznie od podróżowania z plecakiem. Jednak obie zakochałyśmy się w tej formie podróżowania bardzo szybko.
Jak wygląda Wasze życie w podróży? Planujecie kolejne etapy jazdy dokładnie, czy spontanicznie jedziecie przed siebie, jak czasu macie dużo?
Nigdy nie planujemy naszych etapów podróży z dużym wyprzedzeniem, choć doskonale wiemy jakie miejsca, w każdym kraju, chcemy koniecznie zobaczyć. Natomiast sposób, w jaki się tam dostaniemy jest zawsze planowany na bieżąco – „w biegu”. Nigdy też nie rezerwujemy z wyprzedzeniem żadnego zakwaterowania. Zwykle gdzieś docieramy, a potem wchodzimy do hoteli i pytamy o ceny. Mamy też możliwość sprawdzania noclegów na AirBnB lub Booking po przyjeździe, żeby skorzystać z opcji „last minute”.
Należymy do osób spontanicznych. O ciekawych miejscach do zwiedzenia często słyszymy od okolicznych mieszkańców i wówczas nie mamy żadnego problemu, żeby zmienić kierunek jazdy. Dzieje się tak właściwie cały czas, a część z najpiękniejszych miejsc, które widziałyśmy, były właśnie odkryte, dzięki wskazówkom tubylców. Początkowo dałyśmy sobie dwa lata na jazdę z Alaski do Patagonii. Mając jednak większe plany z podróżą dookoła świata, wydłużyłyśmy ten okres do 5 lat.
Jak się dzielicie zadaniami w podróży, kto się czym zajmuje?
Na ogół omawiamy wspólnie wszelkie ważne decyzje, które musimy podjąć i decydujemy. Generalnie ja najpierw wyszukuję najciekawsze miejsca do zobaczenia i zwiedzenia w krajach, przez które przejeżdżamy. Gdy mamy kuchnię do dyspozycji, to też zawsze dla nas gotuję. Fiona jest bardzo zorganizowana i przygotowana na wszystkie przejścia graniczne, a także odpowiada za nasze pieniądze, papierkową robotę i planowanie tras. Codziennie pakuje też nasze torby, ponieważ jest przekonana, że może to zrobić lepiej. Pomimo, że jest stosunkowo mała, to jest bardzo silna i zdolna do dźwignięcia ciężaru o wadze 110 kg. W związku z tym łatwo sobie wyobrazić, kto jest odpowiedzialny za podniesienie motocykla w razie potrzeby. Kiedy próbuję ja, to motocykl nie porusza się nawet o jeden centymetr (śmiech).
Robimy też wiele innych rzeczy. Generalnie ja piszę posty na blogach, podczas gdy Fiona edytuje nasze filmy na YouTube. Kiedy szukamy zakwaterowania online, zwykle korzystam z AirBnB, a ona przegląda możliwości noclegów na Booking. Jeśli chodzi o fotografię, prowadzenie drona i wideografię, to obie się tym pasjonujemy. Prowadzenie motocykla jest moim zadaniem, w związku z tym Fiona zdecydowanie robi mi więcej zdjęć na motocyklu, niż ja jej.
Częściej śpicie w wynajętych pokojach czy w namiocie? Same gotujecie czy kupujecie posiłki?
Kiedy zaczynałyśmy naszą podróż, nigdy nie planowałyśmy robić biwakowania. Ale okazało się, że zakwaterowanie w USA było tak drogie, że przekraczało nasz budżet. W związku z tym, przeważnie korzystałyśmy tam z couchsurfing’u i w sumie zapłaciłyśmy tylko za 3 motele, podczas naszej trzymiesięcznej podróży. W Meksyku hotele były bardzo tanie, podobnie jak w Ameryce Środkowej, więc nie miałyśmy tam problemów tego typu. Pomimo wszystko, nadal czasami korzystamy z couchsurfing’u, aby mieć kontakt z tubylcami, co nam umożliwia lepszy wgląd w ich życie i kulturę.
Sytuacja z powodu pandemii się zmieniła. Europa jest droga, a podróżując przez Niemcy i Austrię w szczycie sezonu, po prostu nie byłoby nas stać na noclegi w hotelach. Ten fakt zmusił nas do zredukowania naszego bagażu, żeby zmieścić sprzęt kempingowy, najlżejszy i najlepszy, jaki można było znaleźć na rynku. W tym roku będziemy kontynuować noclegi pod namiotem, również przez całą naszą podróż po Anglii i Szkocji. Mamy teraz małą kuchenkę i zamierzamy same gotować jak najczęściej, aby obniżyć koszty. Mam wrażenie, że będziemy dalej biwakować, nawet gdy wrócimy do krajów trzeciego świata. Fajnie jest mieć możliwość zrobienia sobie rano kawy i ugotowania czasami prostego posiłku.
Czy wymarzona podróż przez USA spełniła Twoje oczekiwania? Było tak, jak się spodziewałaś?
Cała podróż była jeszcze piękniejsza, niż byłyśmy w stanie sobie wyobrazić. Ten kraj jest tak rozległy, że można jeździć godzinami, bez żadnego ruchu na drodze. Kaniony szczelinowe w Utah, formacje z czerwonego kamienia w Monument Valley i Park Narodowy White Sands – były naszymi ulubionymi atrakcjami.
Nie spodziewałam się, że będziemy jeździć w terenie, ale sprzedawca motocykla zaprosił nas na podstawowe szkolenie terenowe. Nauczyłam się wtedy jeździć po szutrze i wstawać na motocyklu – to był pierwszy krok do jazdy terenowej. Nie miałam pojęcia, że Fiona i ja będziemy później przekraczać rzeki, przejeżdżać przez głęboki popiół wulkaniczny i przejeżdżać przez gwałtowne wody powodziowe w Meksyku. Nadal musimy się wiele nauczyć, aby stać się lepszymi kierowcami terenowymi, ale naprawdę to pokochałyśmy.
To, co nie poszło zgodnie z planem, to fakt, że chciałyśmy wjechać w głąb Alaski, ale jest to możliwe tylko w szczycie lata (lipiec/sierpień). Kiedy wjechałyśmy do Kanady w maju, było zbyt zimno i nie mogłyśmy nawet dotrzeć do tej części Kanady, którą chciałyśmy koniecznie zobaczyć. Byłyśmy również rozczarowane, że nasza wiza nie została odnowiona, po ponownym wjeździe do USA. Oznaczało to, że miałyśmy tylko kilka miesięcy na zwiedzanie Stanów Zjednoczonych. To ogromny kraj i jest w nim tyle piękna, że chciałyśmy zostać dłużej. Jechałyśmy przez wiele godzin każdego dnia, żeby zobaczyć wszystko, co chciałyśmy, ale mimo to cała podróż była niesamowita, a wspomnienia niezapomniane!
Jakie macie dalsze plany podróżnicze?
Do końca października będziemy podróżować po Wielkiej Brytanii. Mamy nadzieję, że uda nam się dotrzeć z Land’s End (najbardziej wysuniętego na południe punktu Anglii) do John O’Groats (najbardziej wysuniętego na północ punktu w Szkocji). Przejedziemy również TET, czyli 400-milową trasą terenową, prowadzącą przez Anglię. Po powrocie z tego wyjazdu odwiedzę rodzinę w Polsce i wtedy wrócimy do Kolumbii, aby kontynuować naszą podróż dookoła świata.
– Samochody są coraz bardziej zaawansowane technologicznie i powiązane ze światem zewnętrznym. Funkcje, które kiedyś były dostępne tylko w luksusowych markach premium, są teraz dostępne praktycznie we wszystkich podstawowych samochodach miejskich. Funkcje te obejmują łączność Bluetooth do parowania telefonów komórkowych, nawigację GPS, hotspoty Wi-Fi, systemy unikania kolizji, zdalną diagnostykę i wiele innych. Dzięki tym możliwościom samochody szybko stają się bazami danych na kołach – zaznacza Wojciech Głażewski, dyrektor firmy Check Point Software Technologies w Polsce.
Skala zagrożenia utratą poufnych danych w przypadku samochodów z drugiej ręki lub poleasingowych jest przerażająca. Na polskim rynku co miesiąc pojawia się ok. 300 tysięcy ofert samochodów używanych. Tymczasem zaledwie 1 na 10 właścicieli samochodów leasingowych oddaje pojazd usuwając zapamiętane dane z pamięci wewnętrznej auta.Znakomita większość używanych (3-4 letnich) aut, będących w ofercie na rynku wtórnym posiada w komputerze pokładowym informacje o książkach telefonicznych poprzednich właścicieli, destynacjach wprowadzonych podczas użytkowania, ulubionych wykonawcach i utworach czy treści wysyłanych wiadomości SMS – podkreśla Leszek Cieloch z European Security Group (ESG), członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Motoryzacyjnych (PSDM).
Największy rynek cyberbezpieczeństwa samochodowego w USA był wart 1,44 mld USD w 2018 roku i szacuje się, że urośnie w tempie 20 proc. rocznie do 2025 roku – oceniają eksperci firmy Grand View Research. Automatyzacja procesów i rosnąca popularność autonomicznych pojazdów zwiększa skalę zagrożeń dla rynku motoryzacyjnego i ryzyka naruszenia danych przez hakerów. Co ciekawe, najszybciej rosnącą kategorią rynku motoryzacyjnego ma być właśnie system informacyjno-rozrywkowy (Infotainment), odpowiedzialny za przechowywanie większości informacji z naszych urządzeń mobilnych, które podłączamy do auta.
Według raportu McKinsey & Company 2020 na temat Cyberbezpieczeństwa w motoryzacji, nowoczesne pojazdy zawierają około 150 elektronicznych jednostek sterujących i około 100 milionów linii kodu a wraz z pojawieniem się funkcji autonomicznej jazdy i tak zwanej komunikacji między pojazdami, liczba wierszy kodu może się potroić. Analitycy firmy McKinsey szacują, że całkowity rynek cyberbezpieczeństwa motoryzacyjnego wzrośnie z 4,9 mld USD w 2020 r. do 9,7 mld USD w 2030 r., co odpowiada rocznemu wzrostowi o ponad 7%.
Badanie McKinsey 2020 wykazało, że 37 procent kierowców zmieniłoby markę samochodu, aby osiągnąć poprawę w obszarze zastosowania większej ilości technologii, łączności, elektryfikacji i współdzielonej mobilności. W niektórych krajach odsetek konsumentów chętnych do zmiany marki w celu uzyskania lepszej łączności był jeszcze wyższy (na przykład 56% w Chinach). Podobnie 39 procent konsumentów było zainteresowanych odblokowaniem dodatkowych funkcji cyfrowych po zakupie pojazdu – liczba ta wzrasta do 47 procent w przypadku klientów segmentu premium.
Wraz z szybkim rozwojem zaawansowanych technologii, takich jak mobilny internet, duże zbiory danych, sztuczna inteligencja i przetwarzanie w chmurze, samochód stopniowo stał się nowym rodzajem inteligentnego środka transportu. Dzięki wzajemnym połączeniom i inteligencji samochód przekształca się z systemu zamkniętego w otwarty. Niemniej jednak zapewnia również więcej opcji technologicznych i dostępu do globalnej sieci – usług podatnych na ataki (zwłaszcza gdy dostęp do Internetu jest aktywowany).
Naruszenie bezpieczeństwa samochodu skutkuje nie tylko stratami finansowymi, przejęciem kontroli, zagrożeniem dla bezpieczeństwa, ale także naruszeniem prywatności. Ta złożona połączona infrastruktura może wystawiać pojazdy na działanie szeregu wektorów. Uszkodzenie lub utrata wrażliwych danych w chmurze, awaria systemów, zasilania lub błędy w oprogramowaniu, przechwycenie informacji, takich jak zamykanie drzwi lub garażu, manipulowanie kontrolami pojazdu i fałszowanie / kradzież tożsamości to możliwe zagrożenia.
Oprócz samego wewnętrznego systemu Infotainment, coraz większym zagrożeniem stają się urządzenia mobilne będące kluczem i metodą sterowania wieloma kluczowymi funkcjami, takimi jak zamki, reflektory, system informacyjno-rozrywkowy, klimatyzacja, wycieraczki, klakson, a nawet ruch pojazdu. W ocenie ekspertów najbardziej narażone na ataki są systemy audio, nawigacyjne i telefoniczne. Aby chronić je i bardziej wrażliwe systemy, na każdym etapie łańcucha produkcyjnego, od oprogramowania po projektowanie sprzętu, podejmowane są środki bezpieczeństwa.
Ponad połowa badanych kierowców w USA (55 procent, HSB Research) przyznało się do synchronizowania smartfonów lub innych urządzeń z systemem auta, nie mając pewności, jakie dane osobowe są przechowywane w systemie rozrywki ich samochodu. – Nasze samochody są bardziej połączone niż kiedykolwiek. Konsumentom trudno jest nadążyć za szybko rozwijającą się technologią pojazdów i zastanawiają się, czy ich prywatność i dane osobowe są chronione – twierdzi Timothy Zeilman, wiceprezes HSB, dostawcy usług i ubezpieczeń cybernetycznych.
Źródło: Analiza European Security Group i firmy Check Point Software Technologies.
Z okazji Międzynarodowego Dnia Różnorodności Biologicznej, który obchodzony jest 22 maja, Škoda prezentuje projekty, które wspiera w celu zachowania bioróżnorodności w otoczeniu swoich fabryk na całym świecie. Czeski producent angażuje się w działania mające na celu zminimalizowanie negatywnego wpływu na środowisko w swojej działalności biznesowej w ramach strategii Green Future. Škoda kieruje się również misją środowiskową Grupy Volkswagen „goTOzero”.
Jeden samochód, jedno drzewo
Škoda wspiera ponowne zalesianie terenów. W Czechach marka sadzi drzewa w ilości odpowiadającej sprzedanym pojazdom na terenie tego kraju od 2007 roku. Od początku kampanii do końca 2021 roku firma posadzi łącznie 1 010 000 drzew. Odpowiada to obszarowi wielkości 347 boisk piłkarskich lub 227 hektarów nowego lasu. W 2020 roku zasadzono 83 249 drzew – dokładnie tyle samochodów Škoda dostarczyła czeskim kierowcom w ubiegłym roku. W ramach inicjatywy „Jeden samochód, jedno drzewo” producent samochodów posadził w Karkonoskim Parku Narodowym 44 500 sztuk jodły pospolitej, 102 450 buków, 7 600 sadzonek klonu, 14 350 sadzonek innych drzew liściastych i 150 modrzewi.
W tym roku Škoda oprócz drzew będzie także wspierać sadzenie krzewów, które mają zasadnicze znaczenie dla bioróżnorodności. Ponadto producent samochodów zapewnia do 5 % całkowitej kwoty dotacji wypłaconej na utrzymanie drzew, a tym samym na promowanie zrównoważonego rozwoju.
Ochrona owadów i zwierząt
Trzy fabryki Škody w Czechach znajdują się na obszarach, które zapewniają siedlisko wielu gatunkom owadów i zwierząt. Tereny te obejmują ponad 1400 drzew, prawie 100 000 m² roślin kwitnących i ponad 27 000 m² żywopłotów i krzewów. Przy głównej fabryce w miejscowości Mladá Boleslav ŠKODA uprawia 22 000 m² łąk, a w Vrchlabí w czterech ulach żyje 240 000 pszczół miodnych latem i 60 000 zimą.
Przy fabryce w Aurangabad w Indiach czeski producent w 2019 roku założył Park Tlenowy i od tego czasu posadzono tam 25000 drzew. Dostarczają one 3250 ton tlenu rocznie i pochłaniają do 600 ton dwutlenku węgla. Specjalne gniazda zapewniają dodatkowe siedliska dla różnych gatunków ptaków. W szczególnie suchych regionach wokół fabryk a Aurangabad i Pune w stanie Maharasztra producent wspiera kolejny projekt – posadzono tam 27 000 drzew, założono pięć modelowych farm i przeszkolono 100 osób do zarządzania nimi. Dzięki temu poprawiła się dostępność wody i warunki uprawiania ziemi w regionie.
Škoda wraz z Fundacją Ochrony Roślin Namorzynowych i Morskich (MMBCF) w Indiach jest również zaangażowana w projekt, którego celem jest zasadzenie i uprawa ponad 580 000 drzew namorzynowych do 2027 roku. Pomoże to chronić życie morskie i zapobiegać erozji wybrzeża.
Strategia Green Futre
Od 2012 roku Škoda działa w kwestii zrównoważonego rozwoju realizując strategię Green Future i konsekwentnie dąży do zminimalizowania wpływu swojej działalności biznesowej na środowisko. Producent samochodów określił trzy filary tej strategii: „GreenProduct” zajmuje się rozwojem pojazdów, które są przyjazne dla środowiska – pod względem materiałów, możliwości recyklingu i zużycia paliwa. Dzięki „GreenRetail” marka promuje zrównoważone działania w swoich salonach i warsztatach. „GreenFactory” łączy wszystkie działania, które pomagają oszczędzać zasoby podczas produkcji. W fabrykach stale mierzone i redukowane jest zużycie energii i wody, a także ilość odpadów przypadająca na wyprodukowany pojazd, w tym emisje CO2 i lotnych związków organicznych (LZO).
Jak wynika z badania przeprowadzonego dla jednej z wiodących marek wynajmu samochodów, trzy najlepsze kierunki wypadu na długi weekend to Mazury, Bieszczady oraz wybrzeże Bałtyku.
1. miejsce – Bieszczady
„Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady” – głosi popularne powiedzenie. Nic więc dziwnego, że dla blisko 30% ankietowanych Polaków góry w południowo-wschodniej części kraju to idealny cel wyjazdu. Liczne szlaki, piękne krajobrazy i wspaniała przyroda – wszystko to znajdziemy w Bieszczadach.
Miłośnicy wędrówek po górach z pewnością powinni wejść na najwyższy, bieszczadzki szczyt – Tarnicę, na który prowadzi szlak z Ustrzyk Górnych – urokliwej, podkarpackiej miejscowości. Amatorzy trekkingu z pewnością docenią też Połoninę Carycką oraz Wetlińską, z których rozpościera się niesamowity widok, między innymi na najwyższy szczyt Bieszczad.
Po kilku dniach górskich wędrówek w Bieszczadach możemy zaznać relaksu nad Jeziorem Solińskim, położonym niecałe 60 kilometrów od Ustrzyk Górnych.
Mazur nikomu raczej nie trzeba przedstawiać. Wspaniałe jeziora, malownicze lasy, niezmierzona ilość szlaków rowerowych, dostępność sportów wodnych – nic dziwnego, że w zestawieniu Mazury znalazły się na drugim miejscu. To najlepsze miejsce na wypoczynek w długi weekend dla 28% ankietowanych.
Na Mazurach swoje miejsce znajdą turyści lubiący wypoczynek w popularnych kurortach – takich jak choćby Mikołajki. Znajdziemy tu wiele restauracji, wypożyczalni sprzętu do sportów wodnych, a gdy nie dopisze pogoda – możemy skorzystać z tutejszego aquaparku. Z drugiej strony osoby, które wolą odpoczywać z dala od turystycznego zgiełku, mogą wybrać bardziej ustronne destynacje – na przykład Makosieje, położone kilkanaście kilometrów od Ełku. Tutejsze lasy to raj dla grzybiarzy, a małe i rzadziej odwiedzane jeziora są świetnym miejscem na wędkowanie.
3. miejsce – wybrzeże Bałtyku
Gdy mowa o wyjeździe wypoczynkowym w Polsce, wielu osobom od razu przywodzi to na myśl podróż nad Morze Bałtyckie. Nic zatem dziwnego, że znalazło się w trójce najlepszych destynacji na długi weekend, według uczestników badania dla Avis Polska. Swój głos oddało na nie ponad 27%.
Wybrzeże Morza Bałtyckiego oferuje mnóstwo możliwości rozrywki i wypoczynku. Piaszczyste, szerokie plaże przyciągają tłumy lubiących relaksować się przy akompaniamencie szumu fal. Bałtyk to oczywiście również świetne miejsce do uprawiania sportów wodnych. Na przykład polską mekką kitesurfingu jest Półwysep Helski, a dystans z Trójmiasta do popularnych Chałup to około 50 kilometrów. Dlaczego akurat Hel? Z prostej przyczyny – wieje tu silnie przez praktycznie cały rok. Oprócz świetnych warunków pogodowych do uprawiania sportów wodnych, znajdziemy tu również wiele wypożyczalni sprzętu do kite i windsurfingu oraz szkoły dla osób, które stawiają pierwsze kroki na desce.
W badaniu przeprowadzonym dla Avis znaczna większość popularnych destynacji jest związana z górami i jeziorami. Tatry – najwyższe polskie góry znalazły się na 4. miejscu zestawienia z ponad 24% głosów. Za nimi uplasowały się Kaszuby, które – podobnie jak Mazury – słyną ze wspaniałych, malowniczych jezior i lasów. Jest to idealny cel wyjazdu na długi weekend dla ponad 17% ankietowanych. Z kolei Góry Świętokrzyskie uplasowały się na 5. miejscu z 13% głosów.
Najnowsze dzieła Brabusa to ogromne, potężne SUV-y z potężną mocą. Obydwa funkcjonują pod nazwą Brabus 800, ale jeden z nich powstał na bazie GLE 63 AMG S, a drugi na bazie większego GLS-a 63 AMG S.
Standardowo oba Mercedesy wytwarzają 612 KM mocy i 850 Nm momentu obrotowego. To potworna moc, ale niektórym ciągle jest mało. I tu na scenę wkracza Brabus, po którego modyfikacjach oba Brabusy 800 osiągają 800 KM i 1000 Nm. Dzięki temu GLE rozpędza się do „setki” w 3,4 sekundy, a GLS w 3,8 sekundy. Prędkość maksymalną w obydwu modelach ograniczono elektronicznie do 280 km/h.
Modyfikacje silnika to jednak nie wszystko. W obydwu modelach obniżono prześwit o 25 mm oraz zamontowano wielkie, 24-calowe felgi. Barbus oferuje także swoim klientom pakiety stylistyczne z karbonu. Wewnątrz samochodów również zostały udekorowane karbonem, ale do wyboru kierowca ma również dodatki ze skóry, metalu i pikowanych przeszyć, również w trzecim rzędzie foteli.
Całość, musimy to przyznać, prezentuje się znakomicie.
Ten konkretny samochód, w wyjątkowych niebieskich barwach Gulf oprócz swoich hollywoodzkich referencji, ma też pewne konkurencyjne wartości. Ścigał się w 24-godzinnym wyścigu Le Mans w 1970 roku (i rozbił się na mokrej nawierzchni po 49 okrążeniach), a następnie został zgłoszony do Mistrzostw Europy InterSerie jako samochód grupy 7 po tym, jak został przebudowany jako 917 Spyder. Został wycofany w 1974 roku, zmienił właściciela i ostatecznie został przywrócony do swojej oryginalnej specyfikacji na Le Mans, odzyskując swój pierwotny numer wyścigowy „22”:
Obecny właściciel nabył Porsche w formie Spyder ponad dziesięć lat temu i od tego czasu w pełni odrestaurował samochód, przywracając mu pierwotną i nowatorską specyfikację coupe Le Mans w barwach Gulf. To działanie imponujące pod każdym względem sensorycznym, od oszałamiającego projektu i malowania po niepowtarzalną symfonię 12-cylindrowego silnika.
To nie pierwszy przypadek wystawienia na aukcji jednego z Porsche 917 z filmu „Le Mans”. Dom aukcyjny RM Sotheby’s szacuje, że ten konkretny egzemplarz może zostać sprzedany za 16-18 milionów dolarów.
Dzięki hybrydowemu napędowi na wszystkie koła i mocy 162 kW (220 KM) Mini Cooper SE Countryman ALL4 jest idealnie przygotowane do wycieczek na łono natury. Dzięki pakietowi ALL4 Trim lub Classic Plus jego wyposażenie uzupełniają m.in. relingi dachowe. Za pomocą odpowiednich belek relingowych można bez wysiłku zamontować namiot dachowy.
W ten sam sposób można wyposażyć w mobilną sypialnię Mini Cooper SE. Ten mały, w pełni elektryczny samochód jest jedynym modelem w swojej klasie, który można również wyposażyć w relingi dachowe. Pasujący system bagażników można znaleźć w gamie akcesoriów programu Mini Original. I już jest gotowy do drogi.
Mini Cooper SE sprawnie wiezie namiot dachowy przez okolicę: dzięki aerodynamicznym profilom obudowy namiot dachowy nie ogranicza w zauważalny sposób temperamentu Mini Cooper SE o mocy 135 kW (184 KM), które może rozpędzić się od 0 do 100 km/h w 7,3 sekundy. Z dodatkiem na dachu równie dobrze radzi sobie Mini Cooper SE Countryman ALL4.
Schronienie można rozstawić na wysokości dachu w ciągu kilku sekund. Po otwarciu zapięć zabezpieczających na obudowie górna część namiotu jest automatycznie podnoszona przez sprężyny gazowe. Równie szybko można wspiąć się po ośmiu szczeblach rozkładanej aluminiowej drabiny. Wewnątrz namiotu do dyspozycji są dwa wygodne miejsca do spania.
Podczas letnich upałów okna można zwinąć, a dzięki moskitierom żaden szkodnik nie dostanie się do środka. Śpiwory, bagaż i prowiant na dłuższe kempingi we dwoje zmieszczą się w bagażniku Mini Cooper SE, który po złożeniu oparcia tylnej kanapy powiększy się z 211 do aż 731 litrów. Dzięki temu do dyspozycji jest taka sama pojemność bagażnika jak w tradycyjnie napędzanych modelach 3-drzwiowego Mini.
5-drzwiowe Mini Cooper SE Countryman ALL4, z pięcioma pełnowymiarowymi siedzeniami i pojemnością bagażnika od 405 do 1275 litrów, jest prawdziwie wszechstronnym samochodem w segmencie aut kompaktowych premium.
A jeśli rezerwy energii będą na wyczerpaniu, to też żaden problem. W dzisiejszych czasach wiele kempingów jest wyposażonych w stacje ładowania. Oznacza to, że miłośnicy przyrody mogą bez obaw podziwiać piękno krajobrazu podczas pieszej wycieczki, podczas gdy ich zelektryfikowane Mini doładowuje się świeżą energią, aby pokonać dalszą drogę do następnego kempingu lub do domu w najbardziej zrównoważony sposób.
Zaczęło się w 1952 roku od filigranowej ramy przestrzennej, która w pierwszym SL-u łączyła niską masę z najwyższą możliwą sztywnością skrętną. Pierwotnie konstrukcja ta powstała z myślą o zastosowaniach w sportach motorowych – i była dalej rozwijana, tak aby zapewnić „bazę” dla późniejszego seryjnego modelu z nadwoziem coupé i roadster.
W tym roku na motoryzacyjnej scenie pojawi się zupełnie nowa odsłona kultowego roadstera, a za jego „kręgosłup” posłuży całkowicie nowa architektura, opracowana przez Mercedes-AMG. Lekkie, kompozytowo-aluminiowe nadwozie stanowi podstawę dla uzyskania precyzyjnego prowadzenia, wysokiego poziomu dynamiki jazdy i komfortu, optymalnego wykorzystania przestrzeni oraz sportowych proporcji karoserii.
Wymagania dotyczące architektury nadwozia nowego luksusowego roadstera były bardzo złożone: specyfikacje zakładały znacznie większą wszechstronność niż w przypadku poprzednika. Podstawowy układ siedzeń 2+2, możliwość zastosowania szerokiej gamy zespołów napędowych czy wprowadzenie licznych systemów po raz pierwszy dostępnych w SL-u postawiło konstruktorów przed zupełnie nowymi wyzwaniami. Ich naczelnym celem było „zaszczepienie” charakterystycznej dla AMG koncepcji osiągów, ze szczególnym uwzględnieniem dynamiki poprzecznej i wzdłużnej, a także spełnienie wysokich oczekiwań w zakresie komfortu oraz bezpieczeństwa.
Mercedes-AMG SL z zupełnie nowym nadwoziem, fot. materiały prasowe / Mercedes
Rama przestrzenna, która prawie 70 lat temu stanowiła jeden z powodów sukcesu SL-a, była niezwykle lekka, a jednocześnie miała bardzo wysoką sztywność skrętną. Zabudowano ją jednak na tyle wysoko, że niemożliwe było zastosowanie „zwykłych” drzwi – w rezultacie samochód otrzymał drzwi unoszone do góry. Konstrukcja ramy, zaprojektowana specjalnie pod kątem radzenia sobie z naprężeniami rozciągającymi i ściskającymi, wykorzystywała rury o małych średnicach. Stabilność zapewniały liczne zamknięte trójkąty, przenoszące występujące siły na rurową piramidę na końcu komory silnika.
W nowym SL-u najwyższą możliwą sztywność w połączeniu z niską masą zapewnia inteligentna mieszanka materiałów: aluminium, stali, magnezu i kompozytów włóknistych. Zoptymalizowane przekroje i odpowiednie kształtowanie komponentów zapewniają warunki, które pozwalają uzyskać wymagany poziom komfortu i bezpieczeństwa oraz zastosować wyrafinowane rozwiązania techniczne i miękkie poszycie dachowe. Inne ukierunkowane środki obejmują aluminiowe panele usztywniające w podwoziu, a także funkcyjnie zintegrowane rozpórki z przodu i z tyłu. Wysiłki inżynierów, jeśli chodzi o jak najlepszy efekt i specyficzne wykorzystanie różnorodnych materiałów, demonstrują też magnezowy wspornik deski rozdzielczej oraz część mostka osłony przedniego modułu wykonana z kompozytów włóknistych z mieszanką włókien szklanych i karbonu. To samo dotyczy ramy przedniej szyby, wyprodukowanej z wysokowytrzymałej, walcowanej na gorąco stali o rurowym przekroju. W ramach ochrony przed skutkami dachowania łączy się ona z systemem za tylnymi siedzeniami, który w razie potrzeby błyskawicznie się wysuwa.
Mercedes-AMG SL z zupełnie nowym nadwoziem, fot. materiały prasowe / Mercedes
W punktach węzłowych, gdzie siły łączą się ze sobą lub gdzie występuje wysoki stopień integracji funkcji (czyli tam, gdzie trzeba przenieść duże siły), stosowane są komponenty z odlewanego aluminium. Elementy odlewane mają tę zaletę, że umożliwiają określone przenoszenie sił i pozwalają na lokalną zmianę grubości ścian w zależności od napotkanych obciążeń. W razie potrzeby można zatem wprowadzać sekcje o większej sztywności, np. na połączeniach podwozia. Ponadto w każdym miejscu elementów konstrukcyjnych ścianka ma jedynie niezbędna grubość – pozwala to na zmniejszenie ciężaru w obszarach, na które działają niewielkie siły.
W porównaniu z poprzednikiem, sztywność skrętna konstrukcji nadwozia wzrosła o 18%. Sztywność poprzeczna jest o 50% większa niż w AMG GT Roadsterze, a sztywność wzdłużna – o 40%. Wzrosła też sztywność wstępna połączenia podwozia, zapewniające warunki dla uzyskania sportowych właściwości jezdnych, precyzyjnego prowadzenia i dużej zwinności. Masa surowego nadwozia bez drzwi, maski i pokrywy bagażnika, a także bez dodatkowych elementów montażowych wynosi około 270 kilogramów.
Cała koncepcja pojazdu jest nastawiona na możliwie najniższe położenie środka ciężkości. Odnosi się to zarówno do dolnych punktów mocowania układu napędowego oraz osi, jak i do jak najniższego rozmieszczenia konstrukcji wpływających na sztywność. Przykładami są tu połączenia pomiędzy przednią i tylną sekcją a kabiną pasażerską, z ich wysoką wytrzymałością na zginanie oraz sztywnością skrętną, realizowane za pomocą możliwie najniżej prowadzonych ścieżek sił.
Pomimo niezwykle wysokich wymagań jakościowych proces rozwoju sfinalizowano w rekordowym tempie: jego wstępny etap trwał zaledwie 3 miesiące. Od chwili, gdy zlecenie trafiło do zespołu rozwojowego, minęły niespełna 3 lata – a początkowo ekipę projektantów tworzyło zaledwie 6 osób. Zastosowanie precyzyjnego oprogramowania pozwoliło na produkcję seryjnych narzędzi bez tworzenia prototypu nadwozia. A tzw. pojazd do weryfikacji strukturalnej, istotny z punktu widzenia koncepcji biernego bezpieczeństwa, już w pierwszym wewnętrznym „prawdziwym” teście zderzeniowym otrzymał najwyższą ocenę.
Produkcja nowego SL-a będzie odbywać się w fabryce w Bremie, gdzie wytwarzano również poprzednika.
Custom Nugget to kamper, który może zastąpić podczas podróży zamykane w pandemii hotele. Ba! Miłośnicy tego typu aut uważają, że mają one ogromną przewagę nad tradycyjnymi hotelami – wolność. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w ciągu kilkunastu minut spakować się i ruszyć w dalszą podróż, by wieczór spędzić w zupełnie innym miejscu. Oczywiście samochód jest praktyczny, ma niewielkie wymiary, zaś uchylny dach w wybranych wersjach zapewnia przestrzeń dla wszystkich podróżujących. Wentylacja i miejsce na dodatkowe łóżko dachowe sprawiają, że wnętrze można urządzić wedle własnych upodobań.
Custom Nugget posiada typowe cechy samochodu osobowego – jego rozmiary ułatwiają parkowanie i manewrowanie, natomiast wysoki dach zapewnia przestrzeń do spania, którą można zaaranżować na stałe, a do której dostęp ułatwi zdejmowana drabinka.
Przesuwane fotele umożliwiają również przekształcenie ich w podwójne łóżko, a szczelna obudowa zapewnia komfortowe warunki podróżowania przez cały rok. Wyjazd nad morze w środku sezonu? A może święta w górach? Ogrzewanie postojowe z wyłącznikiem czasowym pozwoli spać spokojnie nawet podczas mroźnych nocy.
Poczuj się jak w domu!
Custom Nugget oferuje nie tylko mnóstwo przestrzeni i możliwości aranżacji wnętrza, ale również komfortowe warunki mieszkalne. W aucie wyodrębniono część kuchenną – z tyłu pojazdu znajduje się przestrzeń do gotowania wraz z dwupalnikową płytą gazową, zlewem i miejscem do przygotowywania posiłków lub przechowywania żywności.
Nie zabrakło również licznych szafek w zabudowie, przestronnej lodówki czy stolika, przy którym podróżujący mogą wspólnie zjeść posiłek. W kuchni wydzielono też miejsce do przechowywania butli gazowych.
Nugget posiada także szafę, co sprawi, że podróżujący poczują się jak w domu, bez konieczności przechowywania ubrań w walizce, a oświetlenie LED w przestrzeni mieszkalnej pozwoli na odpoczynek z książką lub wygodne gotowanie. Zewnętrzne gniazda ładowania o mocy 230-240V pozwalają na pobór prądu bez czerpania energii z akumulatorów samochodowych. Custom Nugget posiada również gniazdo do tankowania czystej wody na postoju.
Ford Custom Nugget może być dopasowany do każdych wymagań. Auto jest dostępne w dwóch podstawowych wersjach nadwozia tj. Custom Nugget z uchylnym dachem oraz Custom Nugget z wysokim dachem w wersji ze standardowym lub wydłużonym nadwoziem (o nazwie Plus). Wersja z uchylnym dachem (długość 4972 mm i wysokość 2060/3000 mm) jest najbardziej uniwersalną, bowiem łączy w sobie cechy kompaktowego kampera z możliwością dostosowania do indywidualnych potrzeb na postoju. Auto jest zwinne i praktyczne. Efektywne wykorzystanie przestrzeni wnętrza daje nieograniczone możliwości, gdy chodzi o urlopowe przygody. A po dotarciu do celu podróży, dyskretny uchylny dach zapewnia dodatkową przestrzeń nad głową oraz wentylację, a także wystarczającą ilość miejsca na przestronne łóżko dachowe.
Wersja Custom Nugget z wysokim dachem (długość 4972 mm i wysokość 2800 mm) to auto dla wymagających, którzy chcą mieć mnóstwo przestrzeni przez cały czas, a auto wykorzystują do dalekich wycieczek. Unikatowa budowa wysokiego dachu zapewnia dużo miejsca nad głową, natomiast wysoko zamontowane okna oraz świetlik sprawiają, że wnętrze jest jasne, przytulne i bardziej przestronne.
Dodatkowa przestrzeń uzyskana dzięki wysokiemu dachowi oznacza, że pojazd ma wiele przydatnych schowków, a w pełni uszczelniona zabudowa czyni go idealnym do użytkowania przez cały rok.
Ceny Customa Nuggeta rozpoczynają się od 194.480 zł netto.
Cupra Born, pierwszy w 100% elektryczny model hiszpańskiego producenta, będzie oferowany w dwóch wersjach silników – o mocy 150 lub 204 KM i maksymalnym momencie obrotowym równym 310 Nm. Born będzie dostępny jedynie z napędem na tylną oś.
Cupra Born, fot. materiały prasowe / Cupra
Dla osób poszukujących sportowych osiągów przewidziano wprowadzenie od 2022 roku pakietu e-Boost, podwyższającego moc silnika do 231 KM. Pakiet e-Boost będzie oferowany z dwiema wersjami akumulatorów, o pojemności 77 lub 58 kWh. Pierwszy wariant zapewni przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 7 sekund i zasięg ok. 540 kilometrów. W przypadku wyboru akumulatorów 58 kWh sprint do 50 km/godz. wyniesie jedyne 2,6 sekundy, od 0 do 100 km/h elektryk rozpędzi się w 6,6 sekundy. W tym wariancie Cupra Born na jednym ładowaniu przejedzie około 420 kilometrów.
Oprócz całkiem niezłych osiągów, miejski elektryk imponuje również swoim designem. Dynamizm sylwetki współgra z kompaktowymi rozmiarami samochodu. Cupra Born, bazująca na koncepcji modułowej MEB, mierzy 4322 mm długości, 1809 szerokości oraz 1537 mm wysokości. Rozstaw osi wynosi zaś 2767 mm. Samochód zapewni również bagażnik o pojemności 385 litrów.
Projektanci postawili na całkowicie nowy kształt przednich reflektorów oraz świetlną linię LED przechodzącą przez całą szerokość tyłu samochodu. Sportowy charakter Borna osiągnięto również poprzez niskie umieszczenie wlotu powietrza o miedzianym obramowaniu, wyrazistą linię progową ciągnącą się przez oba boki samochodu czy ekspresyjny projekt kół.
Wewnątrz Cupry Born pasażerowie siedzący z przodu skorzystają z kubełkowych foteli wykonanych z innowacyjnej tkaniny SEAQUAL. Materiał ten jest wytwarzany z plastiku zebranego z mórz, oceanów i plaż, co potwierdza dążenia Cupry ku bardziej zrównoważonemu procesowi produkcji samochodów. Kierowcy, dla których kwestie ekologiczne są szczególnie bliskie, będą mogli wybrać również opcjonalne wykończenie tapicerki i boczków drzwi materiałem stworzonym z przyjaznych dla środowiska mikrowłókien.
Cupra Born, fot. materiały prasowe / Cupra
Premiera sprzedażowa elektrycznego modelu Cupra Born w Polsce jest planowana pod koniec 2021 roku.
Stały szklany dach panoramiczny ma w porównaniu z otwieranymi, przesuwnymi szyberdachami co najmniej dwie zalety: po pierwsze zapewnia większą powierzchnię przez którą pasażerowie mogą oglądać niebo ponad nimi. Ponad 1,4 metra kwadratowego całkowitej powierzchni szklanej dachu, od wewnętrznej strony daje ponad jeden metr kwadratowy (1,011 m2) powierzchni, przez którą można spoglądać. Widoku nie ograniczają nam żadne elementy mechaniczne. Po drugie: otwieranie okien lub szyberdachu podczas jazdy zawsze zwiększa zużycie paliwa, powoduje zawirowania powietrza, a tym samym podnosi współczynnik oporu powietrza (cW). Z samochodu uchodzi temperatura wytworzona przez układ klimatyzacji – klimatyzacja musi pracować wtedy intensywniej, co również zwiększa zużycie paliwa. Dodatkowo dochodzi do niekontrolowanej wymiany powietrza, co pociąga za sobą niepożądane skutki, takie jak przedostawanie się do wnętrza pojazdu owadów lub substancji wywołujących alergie – pyłków i kurzu.
Materiałem, z którego wykonano panoramiczny dach szklany nowego Caddy jest kompozycja o grubości około 5 milimetrów składająca się z warstw laminowanego szkła bezpiecznego LSG (ang. laminated safety glass) z membraną pomiędzy szybami (2,1/0,76/2,1 mm). Pod względem budowy i wykorzystanej technologii, można więc ją śmiało porównać z budową szyby przedniej. Szyba przednia z LSG składa się bowiem z dwóch cienkich tafli szkła, połączonych odporną na rozdarcie, rozciągliwą warstwą materiału syntetycznego.
W dużym panoramicznym szklanym dachu nowego Caddy, marka Volkswagen Samochody Dostawcze zastosowała też powłokę Low-E, która jest bardziej efektywna niż pojedyncze szkło izolowane termicznie. Low-E to skrót od „low emissivity” (niska emisyjność). To określenie kompozycji szklanej, na którą dodatkowo nakłada się cienką warstwę tlenku przewodzącego. Powłoka ta zmniejsza emisyjność szkła oraz służy jako warstwa izolacji termicznej i osłona przeciwsłoneczna. Im niższa emisyjność powłoki, tym bardziej efektywna jest struktura szkła w odniesieniu do izolacji termicznej. Zapewnia ona przepuszczalność światła słonecznego, jednocześnie skutecznie obniżając emisyjność powierzchni szkła.
Odporna na rozdarcia, rozciągliwa warstwa materiału syntetycznego stosowana w panoramicznym dachu szklanym nowego Caddy zrobiona jest z PVB. PVB to skrót od nazwy poliwinylobutyral. PVB – jako termotopliwy klej – jest stosowany głównie jako przekładki do bezpiecznego szkła laminowanego. Ponadto zabarwienie warstwy PVB w kompozytach szkła tworzy tzw. wartość TL (TL = jednostka przepuszczalności światła, potocznie mówiąc absorpcji/odbicia światła), tzn. wskazuje ile światła przedostaje się przez szkło do wnętrza i odwrotnie, ile zostaje odbite/pochłonięte. W przypadku szklanego panoramicznego dachu nowego Caddy, wartość ta jest znacznie niższa od wartości TL dla szyb bocznych, która wynosi 26%. Szkło o wartości TL równej 26% oznacza, że „tylko” 74% światła widzialnego zostaje odbite/pochłonięte. Przepuszczalność światła panoramicznego szklanego dachu nowego Caddy osiąga wartość TL równą 5%, co oznacza, że 95% światła zostaje odbite lub pochłonięte przez skład szkła.
Powłoka Low-E panoramicznego szklanego dachu nowego Caddy ma wiele zalet: z jednej strony zmniejsza straty ciepła z wnętrza pojazdu przy niskich temperaturach, tzn. zmniejsza efekt „zimnej głowy” u osób znajdujących się w pojeździe. Dzięki odbiciu promieniowania cieplnego przez warstwę Low-E, system ogrzewania pojazdu działa sprawniej, a jego wnętrze może zostać szybciej ogrzane. Z drugiej strony, gdy na zewnątrz panują wysokie temperatury i świeci słońce, mniej ciepła dostaje się do wnętrza pojazdu. Dzięki odbijaniu promieniowania cieplnego przez warstwę funkcyjną dachu i mniejszemu nagrzewaniu się wnętrza pojazdu od promieni słonecznych, zmniejsza się efekt „grzania w głowę” osób znajdujących się w pojeździe. Ma to bez wątpienia znaczenie dla bezpieczeństwa, ponieważ powoduje wolniejszą utratę wody z organizmu, która z kolei prowadzić może do oznak zmęczenia, np. do obniżenia koncentracji.
Podsumowując: panoramiczny szklany dach w nowym Caddy odbija wyraźnie więcej światła słonecznego i zatrzymuje więcej ciepła wewnątrz pojazdu przy niskich temperaturach zewnętrznych, a tym samym chroni wszystkich pasażerów zarówno przed gorącem, jak i przed zimnem. Dzięki powłokom Low-E można znacznie ograniczyć używanie klimatyzacji w pojeździe. Technologia Low-E sprawdza się więc zarówno w gorących, jak i zimnych warunkach klimatycznych. Zapewnia przy tym poczucie wolności i wspaniały widok na niebo.
Dodać również należy, że panoramiczny szklany dach Caddy redukuje potencjalne efekty oślepiania pasażerów w pełnym słońcu. Dzięki takiemu zoptymalizowanemu zarządzaniu światłem i temperaturą, nie było tu potrzeby montowania żadnej dodatkowej rolety. Bez niej jest więcej miejsca nad głową i wzrasta poczucie przestronności pojazdu. Dodatkowo, mniejsza liczba ruchomych części obniża masę dachu.
Szklany dach produkowanej wyłącznie w Poznaniu piątej generacji Caddy, dzięki swoim rozmiarom (1386 mm długości x 1028 mm szerokości) sięga aż do trzeciego rzędu foteli – i to zarówno w wersji standardowej Caddy, jak i w wersji Maxi z wydłużonym rozstawem osi.
Po pokonaniu ponad 800 000 kilometrów testowych, Ford po raz kolejny wysłał flotę 10 pojazdów testowych – pięciu pickupów F-150 i pięciu w pełni elektrycznych SUV-ów Mustang Mach-E – aby doprowadzić do końca szeroki program testowy nowego systemu półautonomicznej jazdy autostradowej. Zaplanowana trasa obejmuje ponad 170 000 kilometrów przez 37 stanów i pięć kanadyjskich prowincji, a wszystko po to, aby szczegółowo sprawdzić BlueCruise w szerokim zakresie warunków pogodowych i drogowych.
Wszystkie 10 pojazdów testowych przez większość listopada i grudnia zeszłego roku, przemierzało drogi, a kierowcy testowi szukali wszelkich możliwych warunków drogowych i scenariuszy jazdy po autostradzie, monitorując wydajność systemu, zbierając dane i wskazując obszary, w których można wprowadzić ulepszenia.
Ta podróż była ostatnim etapem procesu rozwoju. W jej czasie pojazdy pokonały ponad 800 000 kilometrów w serii krótszych jazd testowych, a każda z nich miała na celu ocenę konkretnego aspektu BlueCruise. Obecnie trwa kolejny wymagający i długodystansowy test drogowy, który umożliwi nowemu systemowi skanowanie pod kątem rozbieżności w oznakowaniu drogowym, oznaczeniach pasów ruchu, rampach zjazdowych, obwodnic, wzorcach ruchu i warunkach pogodowych.
Korzystając z zaawansowanych technologii kamer i czujników radarowych oraz wykorzystując inteligentny tempomat adaptacyjny z funkcją Stop/Go, z wyśrodkowaniem pasa ruchu i rozpoznawaniem znaków prędkości, BlueCruise zapewnia nowy poziom komfortu autostradowej jazdy półautonomicznej kierowcom pojazdów wyposażonych w technologię Ford Co-Pilot360. Ta funkcja umożliwia kierowcy obsługę pojazdu bez trzymania rąk na kierownicy, na wcześniej zakwalifikowanych odcinkach autostrad zwanych „niebieskimi strefami bez użycia rąk”. Kamera umieszczona w zestawie wskaźników i skierowana na kierowcę, cały czas monitoruje wzrok i pozycję głowy, przypominając kierowcy o tym, że musi patrzeć na drogę i zachowywać pełną koncentrację.
W przeciwieństwie do innych rozwiązań – takich jak Autopilot Tesli, który wymaga od kierowcy trzymania rąk na kierownicy – BlueCruise nie wymaga utrzymywania rąk na kierownicy w trakcie działania systemu (wyjątkiem są nagłe sytuacje drogowe, o których BlueCruise alarmuje kierowcę). Inny jest także sposób samej komunikacji. Zestaw wskaźników zmienia się, informując o tym, że samochód jest w trybie jazdy bez użycia rąk za pomocą tekstu i niebieskich sygnałów świetlnych, skutecznych nawet w przypadku osób z daltonizmem.
Oprócz tegorocznych modeli F-150 i Mustanga Mach-E, inne pojazdy Forda otrzymają również technologię prowadzenia bezdotykowego BlueCruise. Obecni właściciele nadal będą otrzymywać bezprzewodowe aktualizacje oprogramowania w celu dodania nowych funkcji i poszerzania możliwości systemu w nadchodzących latach.
Ponadto planowane są dodatkowe ulepszenia, w tym wprowadzenie asystenta zmiany pasa ruchu, który pozwoli pojazdowi zmieniać pas za jednym dotknięciem kierunkowskazu. W przyszłości pojawi się również przewidujący asystent prędkości, który dostosuje prędkość pojazdu do zakrętów, rond i nie tylko. Ford planuje również oferować regularne aktualizacje map, aby technologia rozpoznawała zmiany oraz mogła korzystać z nowych odcinków dróg przygotowanych do półautonomicznej jazdy.
Peugeot wprowadza nowe rozwiązanie ułatwiające klientom zakup samochodu na polskim rynku. Poprzez stronę https://sklep.peugeot.pl/ każdy może zamówić nowy samochód online, bez wychodzenia z domu.
Oferta sprzedaży online dotyczy samochodów osobowych już wyprodukowanych i dostępnych w salonach marki Peugeot. To oznacza, że klient może w bardzo krótkim czasie zasiąść za kierownicą wymarzonego modelu, po jego wyszukaniu na stronie dzięki filtrom umożliwiającym wybór według ustalonych kryteriów (model, specyfikacja, lokalizacja dealera itp.). Klient wybiera w pierwszej kolejności model, a następnie układ napędowy, który odpowiada jego upodobaniom czy potrzebom, bez konieczności pójścia na kompromis jeśli chodzi o design czy inne walory samochodu.
Klienci kupujący samochód online mogą na każdym etapie zakupu skontaktować się z doradcami handlowymi Peugeot za pośrednictwem telefonu, poczty elektronicznej i innych narzędzi online, takich jak Skype, WhatsApp czy Messenger. Mogą też w każdej chwili odwiedzić autoryzowany salon marki i tam dokończyć transakcję.
Papież pielgrzymując po całym świecie, ma okazje jeździć wieloma, wyjątkowymi samochodami. Producenci samochodów cieszą się, kiedy głowa Kościoła Katolickiego porusza się zaprojektowanym przez nich autem. Nie dziwi więc fakt, że niektórzy z nich przekazują papieżowi pojedyncze egzemplarze w ramach dobrze zaplanowanych akcji marketingowych.
Papież Franciszek otrzymał na przykład w czasie trwania swojego urzędu Lamborghini Huracana pomalowanego w papieskie barwy, który trafił później na aukcję charytatywną. Inne auta, które trafiły do papieskiego garażu to Dacia Duster i Toyota Mirari, będąca lekko nietrafionym prezentem, ponieważ najbliższa stacja ładowania wodorem znajduje się 650 kilometrów od Watykanu.
Ale świat idzie do przodu, motoryzacja także i spalinowe samochody powoli odchodzą do lamusa. Przyszłość motoryzacji jest elektryczna i ekologiczna, co jest zgodne z głoszonymi przez papieża Franciszka naukami, że każdy dobry człowiek powinien dbać o planetę.
Co więcej, Watykan pod panowaniem Franciszka mocno promuje samochody elektryczne. Na jego terenie funkcjonuje 20 darmowych stacji ładowania. Nadszedł czas, by sam papież przesiadł się do samochodu elektrycznego…
Elektryczny papamobile jest już w drodze!
Już za rok na ulicach Watykanu pojawi się elektryczny papamobile. W 100% elektryczny papamobile wyprodukuje amerykański producent samochodów, Fisker.
Fisker is set to make the first all-electric papal transport which will provide an exhaust-free and emissions-free experience for those gathered for blessings by His Holiness. The company plans to deliver this singular version of the Fisker Ocean to the Pope next year. #Fiskerpic.twitter.com/lai1SVr3Mn
Założyciel firmy Henrik Fisker odwiedził jakiś czas temu papieża i po audiencji oznajmił, że jest pod wielkim wrażeniem Franciszka i jego troski o środowisko. Dlatego przekaże mu w użytkowanie pierwszy elektryczny papamobile, który powstanie na bazie SUVa o pięknej nazwie Ocean.
W specjalnej wersji dla papieża elektryk będzie miał panele słoneczne na dachu oraz dywaniki wykonane z plastikowych butelek wyłowionych z mórz i oceanów, a do wykończenia zostaną użyte włókna z rybackich sieci. Dodatkowo, samochód będzie miał szklaną kopułę, z której papież będzie mógł pozdrawiać wiernych. Elektryczny papamobile otrzyma rejestracją SCV1.
Za osiągi elektrycznego papamobile (które są bardzo imponujące) będą odpowiadać dwa silniki elektryczne o mocy przekraczającej 300 KM, napędzające obie osie. Samochód od 0 do 100 km/h ma rozpędzać się w 2,9 sekundy i na jednym ładowaniu powinien przejechać około 560 kilometrów.
Pierwszy, stworzony w większości przez kobiety zespół jest na jak najlepszej drodze, by napisać nowy rozdział historii Indianapolis 500. Na Indianapolis Motor Speedway jeszcze nigdy nie ścigała się kobieca drużyna z kobietą-kierowcą. Ale to wkrótce się zmieni…
Plany pań są znacznie bardziej ambitne niż tylko start w zdominowanej przez mężczyzn stawce. Właścicielka zespołu Beth Paretta chce, aby Paretta Autosport i Simona de Silvestro zrobili coś więcej niż tylko zakwalifikowanie się do 105. wyścigu Indianapolis 500. Chce, by wygrali słynny wyścig.
W czwartek (20 maja) tuż po godzinie 15 do dyżurnego świebodzińskiej policji wpłynęło zgłoszenie od kierowców, poruszających się trasą S3. Jak informowali po drodze szybkiego ruchu porusza się rowerzysta, stwarzając poważne zagrożenie. Ponadto sposób jazdy mógł świadczyć o tym, że znajdował się pod wpływem alkoholu.
Skierowany na miejsce patrol drogówki szybko zlokalizował rowerzystę. Jak się okazało fan jednośladów rzeczywiście był nietrzeźwy – wydmuchał 0,6 promila. Jakby tego było mało, rower był kradziony. Mężczyzna przywłaszczył go sobie tego samego dnia.
Teraz za swoje czyny odpowie przed sądem. Rower jeszcze tego samego dnia wrócił do właściciela. Mężczyźnie grozi kara grzywny nawet do 5 tysięcy złotych.
Kamera monitoringu nagrała moment, w którym pieszy wszedł na przejście, wyznaczone w sumie przez cztery pasy ruchu. Bezpiecznie przeszedł przez dwa, a samochód jadący trzecim zaczął hamować. Pieszy w złudnym poczuciu bezpieczeństwa szedł dalej.
Wtedy ostatnim z pasów nadjechała kierująca czerwonym Seiceno. 60-latce chyba nikt nigdy nie wyjaśnił co to jest przejście dla pieszych, że często chodzą po nich ludzie, a jeśli auto na pasie obok hamuje, to prawdopodobnie nie robi tego bez powodu. Kobieta wjechała prosto w pieszego, który wywinął salto w powietrzu. Portal Kalisz24 Info podaje, że nic mu się nie stało, w co aż trudno uwierzyć. Policja zakwalifikowała więc to zdarzenie jako kolizję, ale i tak zatrzymała kobiecie prawo jazdy.
Zawsze w takich przypadkach podkreślamy, że wina kierowcy to jedno, ale dbanie o własne bezpieczeństwo to drugie. Zrobił to za nas jednak jeden z komentatorów pod filmem, którego pozwolimy sobie zacytować:
Abstrahując od tego,że wina jest po stronie kierowcy,to nigdy bym tak na przejście nie wszedł. Bym tak długo czekał na środku,aż w końcu ktoś się skapnie z tego skrajnego pasa,że w ogóle idę. Szanujcie swoje kości,i rozglądajcie się na pasach. Chyba,że wyznajecie zasadę pierwszeństwa,i lubicie leżeć po szpitalach z połamanymi gnatami.
Zespół wyścigowy Iron Lynx potwierdził, że podczas rundy Fanatec GT World Challenge Europe Powered by AWS Endurance Cup na torze Paul Ricard, wystawi kobiecy zespół Iron Dames. To będzie pierwsza w historii wyścigów w 100% kobieca ekipa, która weźmie udział w tych zawodach!
W wyścigu o dystansie 1000 kilometrów, który odbędzie się w weekend 29-30 maja, wystartują:
Doriane Pin
Sarah Bovy
Katherine Legge
Deborah Mayer, liderka projektu i założycielka Iron Dames, powiedziała:
Mamy fenomenalny skład w postaci Doriane, Sarah i Katherine. Doriane dołączyła do nas jako finalistka programu „Girls on Track – Rising Stars”, w ramach którego rozpoczęłyśmy także współpracę z Mayą Weug, która wspierana przez Iron Lynx startuje we włoskiej Formule 4.
Jesteśmy wyjątkowo dumne, że tworzymy historię, wystawiając pierwszy kobiecy zespół, który będzie ścigał się w GT World Challenge Europe.
Inspektorzy służby nadzoru nad ruchem drogowym patrolowali ulice Warszawy. Jadąc w korku nagle zauważyli ambulans, którego kierowca po wyjechaniu z parkingu spod Pałacu Kultury i Nauki włączył dźwiękowe sygnały uprzywilejowania, ale bez niebieskich sygnałów świetlnych. Inni kierujący zaczęli ustępować mu miejsca, ale inspektorom ambulans wydał się podejrzany i ruszyli za nim.
Jak informuje ITD, podejrzany „w sposób szczególnie niebezpieczny przejechał również przez skrzyżowanie Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, podczas nadawanego przez sygnalizatory czerwonego światła”. Może oglądaliśmy nagrania z innych sytuacji, bo na tym, które my widzieliśmy, podejrzany ambulans zatrzymał się, upewnił że inni kierujący ustępują mu drogi i dopiero ruszył Jeśli według ITD to jest niebezpieczne pokonanie skrzyżowania przez pojazd uprzywilejowany (lub za taki starający się uchodzić), to chyba nie widzieli wyczynów swoich kolegów z policji.
Funkcjonariusze ITD szybko zatrzymali podejrzany ambulans. Jej kierowca przyznał, że sygnały dźwiękowe włączył wyłącznie po to, by ominąć korek i nie istniała żadna realna potrzeba ich użycia. Okazało się przy tym, że nie posiada on zezwolenia na kierowanie pojazdem uprzywilejowanym, a samochód, który prowadził nie był karetką pogotowia ratunkowego. Zarejestrowany był jedynie jako „pojazd specjalny” z przeznaczeniem „karetka sanitarna”. Pojazd nie miał też zezwolenia ministra właściwego do spraw wewnętrznych zezwalającego na uprzywilejowanie w ruchu.
Na miejsce wezwano patrol policji. Funkcjonariusze wydali polecenie natychmiastowego demontażu niebieskich świateł. O konsekwencjach dla kierującego pojazdem i jego właściciela zdecyduje teraz sąd. Za używanie w pojeździe sygnałów świetlnych w postaci niebieskich lub czerwonych świateł błyskowych albo sygnału dźwiękowego o zmiennym tonie, grozi kara aresztu do 14 dni albo grzywny, a użyte w tym celu urządzenia lub elementy oznakowania są konfiskowane.
Często krytykując zachowania Polaków na autostradach, zaznacza się, że powodem nieobycia z drogami szybkiego ruchu, jest zacofanie infrastruktury drogowej. Wielu kierowców zdobywało doświadczenie za kółkiem, kiedy autostrad zwyczajnie nie było. Co innego w Niemczech – tam każdy doskonale wie, jak zachowywać się na takiej drodze.
Sporo kontrowersji pojawiło się też w ostatnich latach, wokół tworzenia korytarzy życia w razie wypadku na drodze szybkiego ruchu. Dopiero niedawno wprowadzona legislacja ustanowiła taki obowiązek, ale nie do wszystkich to dotarło. Co innego w Niemczech, prawda?
No nieprawda – popatrzcie tylko na to wideo. Trzy pasy autostrady całkowicie zablokowane i to głównie przez pojazdy ciężarowe. Mało tego – kierowcy zignorowali stojący za nimi policyjny radiowóz na sygnale, który eskortował pojazd pomocy drogowej. Dopiero kiedy policjantka podeszła do kierowców i kazała im zrobić miejsce, udało się przejechać.
Różowy to Twój ulubiony kolor, czy tylko taki motocyklowy akcent, podkreślający Twoją kobiecość?
Zdecydowanie tak – kolor różowy to mój ulubiony i gdzie tylko mogę, to go akcentuję. Podkreśla to moją indywidualność i zawsze powoduje uśmiech, nawet wśród znajomych, którzy dzwonią, gdy kupili mi coś w tym kolorze, np. zawieszkę do kluczyka, ładowarkę do telefonu. Często wynikają z tego zabawne historie (śmiech). Dlatego też kolor mojego motocykla nie mógł być inny, jak właśnie różowy! Oczywiście róż pięknie prezentuje się z czarnym, wiec moja YAMAHA R6 w okresie zimowym przeszła metamorfozę.
Wybór modelu był oczywisty?Od początku ciągnęło Cię do modeli sportowych?
Czas poszukiwań nadszedł, gdy odebrałam prawko. Wybór nie był prosty, bo ciągle słyszałam dobre rady o tym, że jestem kobietą i brak mi doświadczenia, żeby jeździć na sportowym motocyklu. Ale ja mam swój upór i charakterek, więc zaufałam sobie…
Od początku wiedziałam, czego szukam, bo moje serduszko szybciej biło na sam dźwięk YAMAHY R6. Motocykl kupiłam w październiku 2019 roku. Podczas zakupu najważniejsza była kwestia mechaniczna, a kolorystyka nie miała większego znaczenia, gdyż plan w głowie już miałam. Poszukiwania nie były proste, gdyż w głowie toczyło się wiele „walk serca z rozumem”. Miałam świadomość, ile jeszcze nauki mnie czeka i „lekcji pokory” z takim motocyklem…
Jak wspominasz swoje pierwsze jazdy motocyklem?
Ojjj, pierwsze jazdy na motocyklu, te na kursie, to było wyzwanie! Nie tylko dla mnie, ale i dla instruktora, który nawiasem mówiąc był rewelacyjny! Jednak kurs i zdany egzamin to dopiero początek… Pierwsza podroż na własnym motocyklu była pomieszaniem euforii z pokorą, ale z zachowaniem wszystkich zasad zdrowego rozsądku. Dzięki tej przygodzie „endorfinki” zostały uzupełnione na całą zimę!
Czy plan na motocykl już się w całości zmaterializował?
Pierwsza w planie była imienna tablica rejestracyjna: „S3 ANIOL” i to była dość zabawna historia, bo jej wyrobienie zajęło 2 miesiące! Najpierw zamieszanie było z ustaleniem nazwy, a jak już została zaakceptowana, to otrzymałam tablice na samochód! I znowu musiałam czekać…
W sezonie 2020 do motocykla wprowadziłam małe akcenty różu – paseczki na kołach i naklejkę w okolicach siedzenia. To był rok na dopasowanie się z moim „Aniołkiem”, a także na dobranie stroju, oczywiście też z akcentami różu (to w dużej mierze zasługa sklepu, w którym zawsze wyczarują „coś” wyjątkowego) i z różowym warkoczem na kasku.
Potem różu na motocyklu było więcej, żeby wszystko się zgrało?
W sezonie zimowym 2020/2021, aby „przetrwać” zimowe wieczory, wymyśliłam ostateczny wygląd mojego motocykla. Plan został zrealizowany, a efekt pomalowanych elementów na różowo – idealnie odzwierciedlił moje oczekiwania. Oczywiście nie mogło zabraknąć aniołów, bo ich postać jest elementem indywidualności mojego motocykla. I pomimo, że nie jest to najnowszy model, motocykl ma już swoje lata i wiele przeszedł – to dla mnie on jest perfekcyjny, ma dusze i nie tylko ….
Skąd ten motyw aniołów, to bardziej dotyczy motocykla, czy to Ty anielska jesteś z natury?
Anioły są ze mną całe życie. Może z potrzeby wiary, że „ktoś” czuwa nade mną i zawsze, nawet jak jest beznadziejnie, to pojawia się to „anielskie światełko”… Na co dzień jestem optymistką i staram się zarażać ludzi uśmiechem, więc i pewnie jakiś anielski pierwiastek jest i w mojej naturze (śmiech).
Twój mąż też jeździ motocyklem – to ta pasja Was połączyła, czy po prostu pasja stała się „zaraźliwa”?
Z nami jest dość nietypowo, małżeństwem jesteśmy od 2010 roku, a prawko na motocykl zrobiliśmy razem w 2019 roku. Mój mąż, Aleksander często wymyśla sobie różne atrakcje, więc pewnego dnia oznajmił, że zapisuje się na kurs kat. A i kupi sobie motocykl turystyczny. Z racji, że o motocyklach nie wiedziałam zbyt wiele (nigdy nie był mi to temat bliski i znany), to postanowiłam zrobić rozeznanie. Pojeździłam z nim po sklepach, potem z zainteresowaniem dopytywałam o kurs i już w głowie rozganiałam myśli, że też tego chcę…
W podjęciu ostatecznej decyzji pomogła mi pewna sytuacja – kiedy wracałam z nocnego dyżuru z pracy i stałam na czerwonym świetle, podjechał obok motocykl, a ja tylko spojrzałam i przepadłam… Zadzwoniłam do męża i wykrzyczałam, że ma zapamiętać „R6”!
I tak oboje wylądowaliśmy wiosną na kursie kat. A i to kompletnie od „zera”. Wtedy po raz pierwszy w życiu siedziałam na motocyklu i to mając 32 lata, ale to była jedna z najlepszych decyzji, jakie w życiu podjęłam! Olek swoje prawko odebrał w lipcu, a ja w sierpniu, więc pasja rozkwitała w nas jednocześnie. Początkowo mąż jeździł na turystyku, ale szybko zmienił zdanie i wybrał docelowo sportową wersję motocykla. Myślę, że on zasadził we mnie ziarenko o nazwie „ motocykl”, a u mnie wyrosła z niego PASJA.
Jak lubicie spędzać czas na motocyklach? Poznawać fajne trasy, zwiedzać, czy wyskakiwać na kilka, kilkanaście dni?
Uwielbiamy z mężem wyjazdy na motocyklach, ale z racji ograniczonego czasu wolnego, każda podróż jest wcześniej planowana, a szczególnie miejsce docelowe. Mamy syna i na czas naszych „wypadów” musimy zapewnić mu opiekę. Ale to też ma swój urok, bo to ja najczęściej robię rozeznanie i planuje trasę, i już wtedy nakręcam się, jeszcze bardziej czekam na ten dzień. Choć nie powiem, zdarzają się nam też wypady spontaniczne i wtedy nie ważne gdzie, raczej gdziekolwiek zdążymy dojechać i wrócić.
Z każdej wycieczki musimy przywieźć kilka, no dobra, kilkanaście fotek (śmiech). Uwielbiam zjeżdżać z trasy w jakieś miejsca i chwile pobyć w lesie, na polu rzepaku, w słonecznikach, albo nad rzeką czy jeziorem… Gdzieś, gdzie na co dzień nie przebywamy, bo nie mamy na to czasu. W tym roku planujemy też podróż kilkudniową, w drugiej połowie lipca, i oby tylko pogoda pozwoliła zrealizować plan.
Hyundai NEXO prowadzony przez zespół Hyundai Australia pobił rekord świata na najdłuższym dystansie pokonanym na jednym zbiorniku przez pojazd napędzany wodorem.
Podczas próby bicia rekordu, australijski kierowca rajdowy Hyundai, Brendan Reeves, prowadził NEXO w specyfikacji produkcyjnej, rozpoczynając przejazd od Essendon Fields w Melbourne. Po 807 kilometrach jazdy Reeves przybył do Broken Hill nadal z dużym zasięgiem wyświetlanym na komputerze pokładowym pojazdu.
Następnie podróż kontynuowano do Silverton, miasteczka na obrzeżach Broken Hill, znanego jako miejsca, w którym kręcono postapokaliptyczny film akcji „Mad Max 2” z lat 80. Następnie samochód przejechał około 60 kilometrów więcej. Zbiornik wodoru w Hyundaiu NEXO wyczerpał się na drodze Wilangee za stacją Eldee.
Hyundai NEXO, fot. materiały prasowe / Hyundai
Wedle wskazań komputera pokładowego NEXO, całkowity przejechany dystans wyniósł 887,5 kilometrów, co potwierdziło pobicie dotychczasowego rekordu świata wynoszącego 778 kilometrów. Autorem poprzedniego ustanowionego rekordu był francuski aeronauta Bertrand Piccard, który za kierownicą NEXO pokonał trasę z Sarreguemines do Le Bourget we Francji.
Odbiornik GPS na pokładzie NEXO zarejestrował przebyty dystans wynoszący 903,4 kilometrów, podczas gdy odległość w Google Maps pokazała przebieg 905 kilometrów. Do przeprowadzenia oficjalnego pomiaru testu wykorzystano jednak komputer pokładowy NEXO, który wskazał przebyty dystans wynoszący 887,5 kilometrów.
Hyundai NEXO, fot. materiały prasowe / Hyundai
Podróż trwała 13 godzin i 6 minut przy średniej prędkości 66,9 km/h. Rezerwa informująca o niskim poziomie paliwa zapaliła się po raz pierwszy po przejechaniu dystansu 686 kilometrów. Od tego momentu pozostało ponad 200 kilometrów zasięgu. Kontrolka paliwa zaczęła migać po 796 kilometrach, gdy pozostało 90 kilometrów zasięgu.
Przed rozpoczęciem trasy, przedstawiciel RACV (Royal Automobile Club of Victoria) zaplombował zbiornik NEXO, aby jeszcze bardziej uwiarygodnić rzetelność przeprowadzonego testu. Natomiast przedstawiciel NRMA (National Roads and Motorists’ Associatio) potwierdził nienaruszoną plombę po zakończeniu trasy.
Podczas podróży NEXO zużyło łącznie 6,27 kilogramów wodoru w tempie 0,706 kg/100 km. NEXO oczyścił 449 100 litrów powietrza podczas podróży – wystarczającą dawkę powietrza dla 33 dorosłych osób na dzień. Plastikowa rura wydechowa emitowała tylko wodę w postaci pary i kropli przez całą podróż. Hyundai NEXO nie wyemitował ani grama CO2, podczas gdy standardowy pojazd z silnikiem spalinowym wyemitowałby około 126 kg CO2 na tej samej odległości.
Nowy Mercedes-Maybach Klasy S łączy perfekcję i zaawansowane rozwiązania techniczne Klasy S z ekskluzywnością i tradycją Maybacha. Standardowo oferowane pakiety Executive oraz Chauffeur sprawiają, że tylna część kabiny staje się wygodną przestrzenią do pracy albo relaksu. Uwagę zwracają tam również ekskluzywne detale, takie jak na przykład dodatkowe drewniane okładziny.
Mercedes-Maybach Klasy S trafia do sprzedaży w Polsce w dwóch wersjach silnikowych: S 580 4MATIC oraz S 680 4MATIC.
Mercedes-Maybach S 580 4MATIC korzysta z benzynowej jednostki V8 z rozrusznikiem zintegrowanym z alternatorem drugiej generacji oraz 48-woltową pokładową instalacją elektryczną. Wariant S 680 4MATIC jest napędzany znanym silnikiem V12, po raz pierwszy połączonym jednak z napędem na obie osie 4MATIC. Obie jednostki współpracują z przekładnią 9G-TRONIC.
Mercedes-Maybach Klasy S – ceny w Polsce:
S 580 4MATIC: od 799 000 złotych
S 680 4MATIC: od 1 030 000 złotych
Niemal kompletna specyfikacja Mercedesa-Maybacha Klasy S obejmuje m.in. dach panoramiczny, wyświetlacz head-up z rozszerzoną rzeczywistością, cyfrowe wskaźniki 3D czy reflektory DIGITAL LIGHT. Na życzenie nową limuzynę można zamówić m.in. z dwukolorowym lakierem (to koszt dodatkowych 70 568 złotych), skrętną tylną osią (do 10 stopni; dodatkowe 7339 złotych), a także z elementami dostępnymi w pakietach wyposażenia, takimi jak elektrycznie sterowane tylne drzwi, posrebrzane kieliszki do szampana czy nagłośnienie przestrzenne Burmester 4D. To ostatnie łączy się z układem aktywnej redukcji szumów, sprawiając, że znakomicie wygłuszone wnętrze Maybacha staje się jeszcze cichsze.
Poduszki antyzderzeniowe minimalizują skutki kolizji pojazdów z pracującym na koncesyjnej autostradzie A2 Świecko – Konin sprzętem, pod warunkiem zachowania przez kierowców szczególnej ostrożność na odcinkach gdzie drogowcy prowadzą prace utrzymaniowe.
Prace wiosenne na Autostradzie Wielkopolskiej toczą się pełną parą. Koszenie terenów zielonych, mycie znaków drogowych i barier energochłonnych, to tylko część zadań, jakie muszą przed sezonem wakacyjnym wykonać pracownicy spółki Autostrada Eksploatacja, odpowiedzialnej za utrzymanie A2 pomiędzy Świeckiem a Koninem. Pomimo tego, że wszystkie prace są prawidłowo oznakowane i zabezpieczone, tylko w tym roku doszło już do 4 kolizji z pracującym na drodze sprzętem. W ubiegłym roku takich zdarzeń było aż 12.
– Osłony energochłonne już niejednokrotnie uratowały życie kierowcom i naszym pracownikom. Systematycznie poprawiamy bezpieczeństwo na koncesyjnej autostradzie i dlatego zdecydowaliśmy się na zakup kolejnych podsuszek antyzderzeniowych. Każdy z pięciu Obwodów Utrzymania Autostrady dysponuje już trzema osłonami, które każdorazowo zabezpieczają prowadzone na drodze prace. Są one montowane na ciężarówkach o masie całkowitej powyżej 8 ton, a ich celem jest pochłonięcie energii kinetycznej pojazdu uderzającego w poduszkę – mówi Włodzimierz Matczak, dyrektor Eksploatacji Autostrady w firmie Autostrada Eksploatacja.
Autostrada Ekspolatacja jako pierwsza w Polsce zaczęła stosować do zabezpieczenia prowadzonych na drodze prac tak montowane osłony antyzderzeniowe. Doświadczenia wynikające z ich zastosowania pokazują, że do większości zdarzeń na autostradzie by nie doszło, gdyby kierowcy baczniej zwracali uwagę na pracujący na drodze sprzęt utrzymaniowy. Zdaniem Marka Szwarca, kierownika Obwodu Utrzymania Autostrady w Bolewicach, widząc oznakowanie informujące o zbliżaniu się do prowadzonych na drodze prac utrzymaniowych, należy:
Zachować szczególną ostrożność i obserwować otoczenie drogi,
Jeśli oznakowanie nie wprowadza ograniczeń prędkości, kontynuować płynną jazdę z dozwoloną prędkością,
Jeśli roboty odbywają się na pasie awaryjnym, nie hamować, nie przyspieszać, nie zmieniać pasa ruchu,
Jeśli prace odbywają się na którymś z pasów ruchu, zmienić pas płynnie z odpowiednim wyprzedzeniem. Przy dużym natężeniu ruchu stosować zasadę jazdy „na suwak”,
Po minięciu pojazdów zabezpieczających prace, nie wracać gwałtownie na dotychczasowy pas ruchu, ponieważ do 50 metrów przed samochodem zabezpieczającym mogą znajdować się pracownicy lub sprzęt wykonujący prace utrzymaniowe,
Po minięciu służb utrzymania, sprawdzić sytuację na drodze w lusterkach bocznych i wstecznym, a następnie płynnie powrócić na swój pas ruchu.
Z przeprowadzonym w 2019 roku badań ankietowych wynika, że ponad 90 proc. kierowców docenia dbałość spółki o zapewnienie bezpieczeństwa osobom podróżującym Autostradą Wielkopolską. 71 proc. kierowców zauważa pracujące na autostradzie służby utrzymania, ale tylko 48 proc. z nich dostosowuje prędkość na drodze do ustawionego oznakowania. Zaledwie 38 proc. badanych zmniejszyło prędkość pojazdu do ich zdaniem odpowiedniej, a aż 10 proc. uznało, że nie musi zwalniać.
Niezależnie od tego czy na drodze prowadzone są prace utrzymaniowe czy też nie, warto pamiętać o 5 żelaznych zasadach, które zapewnią bezpieczeństwo wszystkim użytkownikom autostrady:
Zachowuj odstęp, tak by w razie potrzeby swobodnie wyhamować,
Zjeżdżając z autostrady, sygnalizuj manewr z wyprzedzeniem,
Obserwuj cały czas to, co się dzieje wokół, by móc w razie niebezpieczeństwa zareagować,
Sygnalizuj niebezpieczeństwo zostawiając z przodu swojego samochodu trochę wolnego miejsca,
Miej ograniczone zaufanie do innych użytkowników drogi.
The Distinguished Gentleman’s Ride to międzynarodowa impreza charytatywna, propagująca profilaktykę zdrowotną mężczyzn, szczególnie w kontekście zdrowia psychicznego i raka prostaty. W tym roku ze względu na pandemię COVID-19 rajd odbędzie się tylko w Warszawie i wezmą w nim udział biorą motocykliści i motocyklistki na klasycznych i customowych sprzętach. Wszyscy będą ubrani elegancko, by podkreślić dżentelmeński charakter tego wydarzenia, którego nadrzędnym celem jest zbiórka pieniędzy na cele zdrowotne.
Z powodu obostrzeń pandemicznych nie będzie oficjalnej parady ulicami Warszawy, a uczestnicy przejadą solo, w maseczkach i zachowując odpowiedni dystans.
Start imprezy zaplanowano na godz. 11.00, a po drodze na eleganckich motocyklistów i motocyklistki czeka mnóstwo atrakcji i przyjemności w specjalnych punktach DGR – Triumph Warszawa, Pub 2koła, Hedon Helments, Barber’s Club Os Saska, Centrum Weterana i Lodziarnia Ice 'n’ Roll. W rajdzie mogą wziąć udział wszyscy, którzy zapiszą się poprzez stronę https://www.gentlemansride.com/.
The Distinguished Gentleman’s Ride zrzesza motocyklistów w stylu klasycznym i vintage z całego świata, by promować profilaktykę zdrowotną wśród mężczyzn. Pierwszy rajd odbył się w 2012 r. w Australii.
Jego formuła szybko przyjęła się na całym świecie, a DRG zyskał wielu sympatyków. Co roku odbywa się w ponad 100 krajach i ponad 700 miastach. Distinguished Gentleman’s Ride,
Brak silnika spalinowego powodują, że samochody elektryczne nie wytwarzają niemal żadnego dźwięku podczas podróży. W przypadku Born, pierwszego w pełni elektrycznego modelu marki, postanowiono zaprojektować ekskluzywny, wywołujący emocje dźwięk, który po raz pierwszy został zaprezentowany podczas światowej premiery „The Impulse”, nowego podcastu Cupra Tribe.
Przepisy Unii Europejskiej wymagają od producentów, aby wszystkie pojazdy elektryczne były wyposażone w system AVAS (Acoustic Vehicle Alerting System). Rozwiązanie ma zapewniać emisję dźwięku o określonym poziomie natężenia podczas jazdy z prędkością mniejszą niż 20km/h.
Wynika to z kwestii zapewnienia bezpieczeństwa pieszym, w szczególności osobom niewidomym, oraz innym uczestnikom ruchu drogowego. W przypadku modelu Cupra Born inżynierowie ustawili dźwięk tak, by był wciąż wyraźnie słyszalny nawet przy prędkości powyżej 40 km/h.
Unikalny dźwięk, który emituje elektryczny Born, został zaprojektowany przy użyciu czterech materiałów charakterystycznych dla marki Cupra: miedzi, włókna węglowego, kamienia i drewna. Kompozytorzy dołożyli przy tym starań, by brzmienie modelu oddawało dynamiczny charakter Barcelony, która stanowiła inspirację od początku procesu projektowania modelu.
Kyehyun Ahn przybyła do Japonii z Korei cztery lata temu, ale już na długo przed swoim przyjazdem zajmowała się kwestią wpływu filozofii Zen na projektowanie. „Studiując wzornictwo w szkole wyższej, postanowiłam stopniowo odejść od kształtu i formy i skupić całą swoją uwagę na kolorze. Przekonałam się w ten sposób, że kolory, które odbieramy intuicyjnie, mają istotny wpływ na nasz nastrój, stanowiąc swego rodzaju subtelny przekaz podprogowy” – wyjaśnia Ahn. „Model Ariya stanowił dla mnie pierwszą okazję do zastosowania filozofii Zen w praktyce nie tylko poprzez odpowiedni dobór kolorystyki, ale również poprzez optymalne zestawienie barw i materiałów”. Wybrana droga była naturalną koleją rzeczy dla Ahn, która przyjęła nowy język projektowania Nissana, odzwierciedlający japońskie DNA (J-DNA). Z entuzjazmem włączyła do swojej pracy nad projektem takie koncepcje jak Ma, Iki, Kabuku czy Omotenashi.
Wierna przyjętym założeniom Ahn wybrała unikalne zestawienia kolorystyczne, które początkowo wzbudziły pewne wątpliwości wśród członków jej zespołu. „Mam zwyczaj wybierania koloru głównego z obrazu źródłowego, takiego jak wstępny render, a następnie tworzenia zaskakującego efektu poprzez dodawanie koloru uzupełniającego. Wspólnie mają opowiadać jakąś historię”.
Kierując się tą filozofią, do niebiesko-szarej skóry we wnętrzu modelu Ariya dodała miedziane akcenty, łącząc ze sobą kolory znajdujące się na dwóch przeciwstawnych biegunach. W zamyśle projektantki miedź miała za zadanie wzmocnić ogólny efekt wizualny. „W pierwszej chwili niektórzy koledzy nieufnie podchodzili do wybranego przeze mnie zestawienia kolorystycznego. Ponieważ od samego początku byłam przekonana, że wniesie ono do wnętrza samochodu coś bardzo unikalnego i zarazem pięknego, starałam się przeforsować swój zamysł”.
Prawdziwą nagrodą za jej wytrwałość były pierwsze reakcje przyjaciół i współpracowników po obejrzeniu gotowego produktu podczas światowej premiery modelu. „Wydawało mi się to wręcz nierealne” – wspomina Ahn. „Kiedy przypomnę sobie ich entuzjazm i pozytywny odzew w Internecie, do tej pory czuję dumę i podekscytowanie”.
Osoby z zewnątrz mogą podziwiać rezultat końcowy, ale najprawdopodobniej nie zdają sobie sprawy z ogromu pracy, jaką trzeba wykonać przy doborze kolorystyki. Poza analizą różnych wariantów kolorystycznych Ahn i jej zespół sprawdzali również, jak prezentuje się przestrzeń kabiny w naturalnym świetle dziennym. „Zawsze sprawdzamy wybrane kolory na zewnątrz, w naturalnym świetle, a nawet o różnych porach dna. Między godziną 10:00 a 14:00 odcienie mogą się znacząco różnić” – wyjaśnia Ahn. Ostateczny wybór kolorów poprzedziły zatem liczne próby i udoskonalenia.
Nieraz ta staranność doprowadzała projektantów do sytuacji, w których konieczna była całkowita zmiana założeń odnośnie do koloru. Przykładem jest misterny wzór oparty na japońskim ornamencie kumiko, który można odnaleźć w kilku miejscach w dolnych partiach wnętrza, a także na drzwiach. „Pierwotnie zastosowaliśmy jaśniejszy kolor, aby podkreślić wrażenie przestronności wnętrza. W efekcie wzór kumiko wydawał się zbyt wymyślny”. Ostatecznie wybór padł na czerń, która nie tylko rozwiązała ten problem, ale dodała wnętrzu szczyptę wyrafinowania.
Zbyt „wymyślne” wnętrze było sprzeczne z filozofią Zen, która stanowiła dla Ahn i jej zespołu inspirację podczas prac projektowych. „Dzięki wyeliminowaniu zbędnych ozdobników, urządzone zgodnie z duchem Zen wnętrze może zapewnić rodzaj «idealnego komfortu» dla ducha i ciała” – uważa Ahn. Przyciski dotykowe ukryte za drewnem deski rozdzielczej są tego doskonałym przykładem, idealnie wpisując się w minimalistyczny styl wnętrza.
W miarę jak w samochodach wprowadzane są nowe typy układów napędowych oraz coraz bardziej zaawansowane systemy wspomagania kierowcy, wysiłki zmierzające do stworzenia wnętrza zgodnego z filozofią Zen będą nabierały coraz większego znaczenia. Najważniejsza będzie ochrona kierowcy i pasażerów przed przytłaczającą ich technologią poprzez umożliwienie im intuicyjnej obsługi i oczekiwanej funkcjonalności bez zbędnego nadmiaru. Hasłem przewodnim nowej ery mobilności będzie minimalizm.
BMW wypuszcza nowy film przedstawiający wspólne serce nowego samochodu wyścigowego BMW M4 GT3 i BMW M4 Competition. Podczas oglądania BMW M4 Engine Talk, fani niemieckiej marki odkryją fascynujące szczegóły sześciocylindrowego silnika rzędowego z technologią M TwinPower Turbo.
Eksperci opiszą między innymi tajniki miski olejowej, zaworów przepustnicy silnika oraz chłodnicy międzystopniowej w BMW M4 Competition. Wyróżnią również komponenty, które są identyczne w obu jednostkach, takie jak korbowód z tłokami i obudowa turbosprężarki – która została przeniesiona do samochodu wyścigowego w niezmodyfikowanej formie.
Marcus Engelke, rozpoczynając film, podkreśla:
510 KM mocy, 650 Nm momentu obrotowego – to najmocniejszy sześciocylindrowy silnik rzędowy, jaki kiedykolwiek zamontowaliśmy w seryjnym samochodzie.
Ulrich Schulz dodaje:
590 KM mocy, 700 Nm momentu obrotowego – to najmocniejszy sześciocylindrowy silnik rzędowy, jaki BMW zainstalował w samochodzie wyścigowym od czasów BMW M1 Group 5.
Następnie dwaj inżynierowie opisują, jak niesamowicie podobny jest silnik w BMW M4 Competition do swojego odpowiednika, będącego podstawą nowego flagowego modelu w gamie BMW M Motorsport. Będące obecnie w ostatnim roku rozwoju BMW M4 GT3 będzie pomagać zespołom BMW M Motorsport w rywalizacji o zwycięstwa i tytuły w wyścigach GT na całym świecie od 2022 roku.
Nieznaczne przekroczenie dozwolonej prędkości może być nieodczuwalne dla kierowcy, ale znacząco wpływa m.in. na to, jak ciężkie mogą być obrażenia ofiar potencjalnego wypadku. Przykładowo już w przypadku prędkości przekraczającej 60 km/h na dziesięciu potrąconych pieszych przeżyje tylko jedna osoba.
Wielu kierowców, wykorzystując mniejsze natężenie ruchu w czasie pandemii, może pozwalać sobie na jazdę z nadmierną prędkością, co prowadzi do o wiele poważniejszych konsekwencji zdarzeń drogowych. Policyjne statystyki wypadków drogowych i ich skutków podają, że w ubiegłym roku, choć wypadków z winy kierujących było o kilka tysięcy mniej w porównaniu z ubiegłymi latami, to odsetek osób, które poniosły w nich śmierć, był największy od lat.
„Bezpieczne” przekroczenie prędkości nie istnieje
Jazda z prędkością o 10-20 km/h większą od dopuszczalnej staje się często dla kierowców rutyną. Wielu z nich sądzi, że to niewielkie przekroczenie limitu i w konsekwencji nie ma znaczenia. Jednak następstwa takiego sposobu myślenia mogą okazać się tragiczne w skutkach zwłaszcza dla niechronionych uczestników ruchu drogowego. Uderzenie przez samochód poruszający się z prędkością 30 km/h przeżyje dziewięciu na dziesięciu pieszych, ale już przy prędkości 50 km/h zginie co drugi pieszy. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja przy prędkości powyżej 60 km/h – takiego potrącenia nie przeżyje prawie nikt, szansę ma jedynie jeden na dziesięciu pieszych, przy czym najdotkliwsze konsekwencje ponoszą piesi w wieku powyżej 60 lat. Dane te pokazują jednocześnie, że w niektórych sytuacjach nawet jazda z prędkością mieszczącą się w granicach prędkości dopuszczalnej przez przepisy nie gwarantuje bezpieczeństwa. Prędkość należy dostosować do panujących warunków i sytuacji na drodze, a także do umiejętności kierowcy czy jego stanu psychofizycznego.
Wielu kierowców nie zdaje sobie sprawy, że jadąc wolniej o 10-20 km/h, może realnie ograniczyć ryzyko wypadku drogowego, a jeśli nawet doszłoby do takiego zdarzenia, jego skutki mogą być mniej poważne. Warto na co dzień walczyć z nawykiem jazdy nieznacznie ponad limit. Dzięki temu nie tylko unikamy otrzymania mandatu, lecz także zyskujemy cenne sekundy na reakcję w przypadku niebezpiecznej sytuacji na drodze. Przy mniejszej prędkości skraca się również droga hamowania – mówi Adam Bernard, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault.
Przykład Francji – 206 ocalonych
Mimo iż liczba wypadków na obszarze zabudowanym jest większa, więcej osób ponosi śmierć w wypadkach, które mają miejsce poza obszarem zabudowanym, gdzie kierujący poruszają się z wyższą prędkością, a w jednym aucie często ginie więcej niż jedna osoba. Dotyczy to nie tylko Polski. Bardzo pozytywne rezultaty mogli zaobserwować Francuzi po wprowadzeniu we Francji w 2018 roku przepisów ograniczających o 10 km/h prędkość jazdy na drogach poza obszarem zabudowanym o nieoddzielonych od siebie pasach ruchu. W rok po zmniejszeniu limitu prędkości z 90 do 80 km/h o 206 osób mniej straciło życie w porównaniu ze średnią z wcześniejszych pięciu lat.
Z kolei w Holandii większość kierowców przestrzega wprowadzonej w ubiegłym roku na autostradach dopuszczalnej prędkości wynoszącej 100 km/h w godzinach między 6.00 a 19.00. Głównym celem tego ograniczenia była redukcja emisji zanieczyszczeń, ale według ekspertów nowy limit prędkości może przynieść efekt w postaci mniejszej liczby wypadków najtragiczniejszych w skutkach. Co więcej, pewnym zaskoczeniem może być fakt, że po godz. 19.00, kiedy można poruszać się już z prędkością 130 km/h, wielu kierowców nadal jeździ wolniej, ze średnią prędkością wynoszącą 117-118 km/h.
Specjalna edycja Ghibli Hybrid narodziła się w ramach programu indywidualizacji Maserati Fuoriserie. To ucieleśnienie możliwości personalizacji samochodów „na miarę” wyjątkowej osobowości klienta.
Hasło „Break the Rules” (z ang. złam zasady) stanowi wezwanie do działania i łączy postawę prawdziwych trendsetterów, którzy łamią konwencje i tworzą unikalny styl, z nowym, odważnym głosem włoskiej marki. Program Maserati Fuoriserie ma na celu uwolnienie kreatywności klientów – zaoferowanie im czystej kartki papieru, na której będą mogli spisać własną historię. A nowe Ghibli Hybrid Love Audacious daje tu zjawiskowy przykład.
Data premiery – 20 maja – nie jest przypadkowa. W Chinach funkcjonuje wiele ciągów cyfr, które w wymowie przypominają określone hasła. Pod liczbą 520 (20 maja) kryje się wyznanie „kocham cię” i właśnie tego dnia w Państwie Środka obchodzi się nowe święto miłości. Aby uczcić ten szczególny dzień, włoska śmiałość i osiągi spotkały się z chińskim stylem inspirowanym miłością..
Od strony wizualnej Ghibli Hybrid Love Audacious charakteryzuje się nowym, specjalnym odcieniem nadwozia: Digital Aurora. To wyjątkowo emocjonujący kolor, stworzony w ramach wspólnej koncepcji CANOTWAIT_ i Maserati. Mieszanka nasyconego fioletu z relaksującymi niebieskawymi nutami swoją inspirację czerpie ze wschodu słońca oraz magicznego światła Aurory (z ang. zorza, ale także bogini poranka – przyp. tłum.). Aby trójwarstwowa powłoka nabrała jeszcze odważniejszego wyrazu, wprowadzono do niej eksperymentalny pigment w postaci różowych płatków szkła, który tworzy cyfrowy efekt zgodny z aktualnym trendem phigital (połączenie słów „physical” oraz „digital”, w wolnym tłumaczeniu połączenie świata rzeczywistego i cyfrowego) .
Zaczynając od idei oraz palety kolorów, CANOTWAIT_ i Maserati specjalnie dla limitowanej serii stworzyli ekskluzywny lakier, inspirowany współczesnym stylem kolekcji Unica.
Fioletowy odcień stanowi wizytówkę nowej edycji Fuoriserie. Wybrano go nie tylko ze względu na wieloletnie skojarzenie z ideą luksusu i ekskluzywności, ale także po to, by podkreślić ulotny akcent tajemniczości oraz unikalności. Trudno o lepszy sposób na przedstawienie niezwykłego związku pomiędzy młodą, odważną marką mody ulicznej a zuchwałym duchem Maserati. Ciekawostka: fiolet to jedna z ulubionych barw Williama Chana.
Zewnętrzny wygląd Ghibli Hybrid Love Audacious dopełniają 20-calowe obręcze kół Teseo w kolorze Dark Miron, dostępne również w palecie Maserati Fuoriserie. Wyjątkową serię zdobią wreszcie dwa spersonalizowane emblematy CANOTWAIT_: jeden na karoserii, tuż nad charakterystycznymi otworami wentylacyjnymi Maserati, a drugi w kabinie – aby dodatkowo podkreślić ekskluzywność projektu.
Do najbardziej wyjątkowych aspektów kampanii nowej edycji należy otwarcie pawilonu Maserati w Szanghaju, również zaplanowane na 20 maja (520). Młodzi klienci i influencerzy ze świata mody ulicznej mogą poznać tam proces kreacji samochodu – począwszy od etapu inspiracji i koncepcji, a skończywszy na produkcji.
Sprzedaż Ghibli Hybrid Love Audacious rozpocznie się w maju br., od serii limitowanej do zaledwie 8 egzemplarzy (tylko na rynek chiński).
Do współpracy został wybrany projekt wnętrza stworzony przez artystę cyfrowego Ondreja Zunkę. W tej wirtualnej przestrzeni na pograniczu rzeczywistości i artystycznej wizji w wirtualnym świecie Shudu odnalazła się znakomicie.
W swojej pracy Zunka sięgnął po mechanikę ery kosmicznej, materiały sci-fi i kolorystykę opartą na gradientach, aby uzyskać efekt, który mogłaby stworzyć sztuczna inteligencja, choć jednocześnie zakorzeniony w ludzkim doświadczeniu. Teraz w stworzonym cyfrowo wnętrzu konceptu możemy zobaczyć wirtualną gwiazdę mediów społecznościowych Shudu na fotelu kierowcy.
Choć Shudu jest pionierką wirtualnej mody, ma za sobą doświadczenia z rzeczywistego świata. Była modelką w kampaniach Ferragamo i Christian Louboutin.
Pojawiła się także w magazynach Vogue Australia, Glamour Brasil czy Harper’s Bazaar Arabia. Projekt LF-Z Electrified Virtual Interior to jej druga współpraca z Lexusem. W ubiegłym roku wzięła udział w projekcie, którego twórcami byli nigeryjski architekt Tosin Oshinowo i projektantka tkanin, Chrissa Amuah.
Lexus zaprosił do programu LF-Z Electrified Virtual Interior nowatorskich projektantów z różnych dziedzin. Program wprowadza nowe podejście do designu, które szuka inspiracji w modzie, sztuce, lifestylu i technologii. Rzuca ono wyzwanie utartym ścieżkom projektowania wnętrz samochodów. Twórcy wybrani przez Lexusa reprezentują różne aspekty najważniejszych wartości Lexusa – zorientowanie na przyszłość, japońskie dziedzictwo i mistrzowskie rzemiosło Takumi, a także ścisłą współpracę między człowiekiem i maszyną.
Poznań Moto Fest to najmłodszy event dedykowany fanom motoryzacji, który znajduje się w bogatym kalendarzu Grupy MTP. Pierwsza edycja wydarzenia odbyła się w dniach od 27 do 28 czerwca 2020, jako część akcji #WracamyDoGry.
Poznań Moto Fest spotkał się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem ze strony zwiedzających, którzy w tych dniach bardzo licznie odwiedzili Międzynarodowe Targi Poznańskie. Równie ciepło o idei wydarzenia wypowiadali się także wystawcy, uczestniczący w nowym projekcie. Dobre recenzje spowodowały, że wydarzenie, które miało jednorazowo wypełnić wakacyjny czas, przerodziło się w cykliczny event.
To, co wyróżnia Poznań Moto Fest spośród innych targów motoryzacyjnych, organizowanych przez Grupę MTP to jego forma. Zdecydowana większość ekspozycji znajduje się na terenie zewnętrznym, a nie jak ma to miejsce przy okazji innych wydarzeń, w pawilonach. Dzięki temu zwiedzający mogą przyjrzeć się przygotowanej ekspozycji, spacerując po świeżym powietrzu. A jest, co podziwiać.
– Nowa formuła targów polegająca na „wyjściu” z pawilonów i zlokalizowaniu ekspozycji na terenie zewnętrznym spotkała się z bardzo entuzjastycznym przyjęciem ze strony zwiedzających. Wysoka frekwencja podczas ubiegłorocznej edycji jest dla nas bodźcem do dalszego rozwoju Poznań Moto Fest. W czerwcowy weekend teren Międzynarodowych Targów Poznańskich ponownie wypełni szeroka gama pojazdów,a program wydarzenia liczne atrakcje przygotowane przez wiodące marki motoryzacyjne – mówi Łukasz Wołonkiewicz, Dyrektor Projektu.
Najlepsze samochody i nie tylko
Poznań Moto Fest to przede wszystkim prawdziwa gratka dla fanów samochodów, którzy mogą zobaczyć wiele interesujących modeli, od sportowych aut,po motoryzacyjne klasyki. Tylko podczas pierwszej edycji targów teren wokół pawilonów wypełniło aż 50 super-samochodów i pojazdów kolekcjonerskich. Na nudę nie mogą narzekać także fani klasyki. To właśnie podczas Poznań Moto Fest zaprezentowanom .in. oryginalnego Rolls-Royce’a Phantom z 1927 roku.
Targi to także liczna reprezentacja czołowych poznańskich dealerów samochodowych, którzy prezentują swoją najnowszą ofertę, bogatą w modele wielu uznanych marek motoryzacyjnych. Jeżeli dodamy do tego samochody rajdowe, kampery oraz motocykle, to okaże się,że mamy do czynienia z niezwykle urozmaiconą ekspozycją, wśród której każdy fan motoryzacji znajdzie coś dla siebie.
Na pętli Grand Prix toru Hockenheimring dwukrotny rajdowy mistrz świata i ambasador marki Porsche zdążył już pokonać za kierownicą wyczynowego SUV-a wiele okrążeń. Dynamikę jazdy nowego Cayenne określił jako „wielki krok naprzód w porównaniu z tym wszystkim, co dotąd znaliśmy. Ten samochód na nowo definiuje znaczenie terminu »SUV«”.
Osiągi, jakich oczekujesz od Porsche, w połączeniu z wysokim stopniem użyteczności na co dzień i wszechstronności – oto cechy, które wyróżniają Cayenne od czasu jego debiutu w 2002 r.
Do grona szczególnie dynamicznych odmian w pierwszych latach produkcji modelu zaliczało się debiutujące w 2006 r.
Cayenne Turbo S o imponującej wówczas mocy 383 kW (521 KM), a także oferowane od 2007 r. warianty GTS, specjalnie skonfigurowane pod kątem sportowego charakteru. „Samochody terenowe, którymi można jeździć niczym autem sportowym – w tamtych czasach to była prawdziwa sensacja” – tak Walter Röhrl wspomina pierwszą generację Porsche Cayenne o wewnętrznym oznaczeniu E1.
Ambasador marki „połykał” kolejne okrążenia Hockenheimringu przy akompaniamencie emocjonującego brzmienia nowego, tytanowego układu wydechowego z centralnie umieszczonymi końcówkami – i był pod wielkim wrażeniem: „Samochód pozostaje niewiarygodnie stabilny nawet w szybkich zakrętach, a jego reakcje na skręt są niezwykle precyzyjne. Bardziej niż kiedykolwiek masz wrażenie, że siedzisz nie w dużym SUV-ie, ale w kompaktowym aucie sportowym”.
Modyfikacje, które proponuje japoński tuner ograniczają się do zmian wizualnych i są zrealizowane w iście japońskim stylu. Lexusowi IS po modyfikacji daleko jednak do przesady, a najbardziej wyrazistym elementem są karbonowe skrzydełka na przednim zderzaku. Pakiet Artisan Spirits Sports Line Black Label to klasyka – kontrastowe elementy z włókna węglowego, dokładki wizualnie obniżające auto i wielkie felgi.
Przednia część zyskała nowy zderzak, który uzupełnia spoiler zachodzący na rogi auta. Charakterystyczna dokładka znajduje swoją kontynuację w listwach bocznych, które zostały zaprojektowane w tym samym stylu.
Tylny zderzak jest zwieńczony podobnym, nakładanym elementem, ale towarzyszyć mu może również lakierowany w kolorze nadwozia dyfuzor, który dodaje sportowego klimatu. Modyfikacje tylnej części prezentują się najlepiej w połączeniu z układem wydechowym zakończonym opalanymi, mieniącymi się końcówkami wydechu. Cztery rury wychodzące spod zderzaka są świetną dekoracją, ale zmieniają również brzmienie auta. Mówimy bowiem o kompletnym układzie wydechowym wykonanym z tytanu. Waży on zaledwie 6,4 kg.
Lexus IS po tuningu może również zostać wyposażony w spoiler na klapie bagażnika. Ta pokaźna lotka, podobnie jak inne wymienione elementy może zostać wykonana z karbonu. Akcesoryjne części z włókna węglowego trzeba jednak polakierować przed założeniem i jest to dodatkowo płatna usługa. Cena karbonowych części jest około dwukrotnie wyższa niż tych, które wykonano ze standardowych tworzyw sztucznych.
Na liście pakietu modyfikacji Sports Line Black Label znalazły się również 20-calowe, skręcane felgi o różnych szerokościach. Te szersze wędrują oczywiście na tylną oś, a klienci mogą wybierać spośród wielu kolorów obręczy. Aluminiowe felgi nie tylko świetnie wyglądają, ale i pozwalają zaprezentować w pełnej krasie potężne zaciski hamulcowe. Efekt robi wrażenie.
To tylko niektóre z atrakcji, które od 20 maja do 27 czerwca czekają na miłośników dwóch kółek w specjalnie zaaranżowanej przez BMW Inchcape Polska strefie „BMW Urban Garage”, położonej nad Wisłą przy ul. Wioślarskiej 6 w Warszawie. Osoby, które chcą doświadczyć jeszcze większej dawki emocji, mogą wziąć udział w specjalnym konkursie, w którym nagrodą główną będzie motocykl R 1250 GS.
Na gości strefy czekają aż dwadzieścia cztery dni atrakcji, w tym prezentacje najnowszych modeli motocykli oraz maszyn „z duszą”, praktyczne szkolenia, m.in. jak rozpocząć przygodę z motocyklem, na co zwrócić uwagę, kupując sprzęt, jak o niego dbać, a także rozmowy z ekspertami. Ponadto podczas każdego z sześciu czterodniowych bloków, które od 20 maja do 27 czerwca będą odbywały się co tydzień od czwartku do niedzieli, będzie można skorzystać z jazd testowych najnowszymi modelami motocykli, np. S 1000 R czy R 18 Classic. Nie zabraknie też spotkań z osobowościami ze świata sportu i telewizji, które pasje do motocykli mają we krwi. W programie m.in. rozmowy z Jackiem Czachorem i Odetą Moro, spotkanie z Teamem LRP oraz wiele innych aktywności.
Dodatkową dawkę emocji zapewnią uczestnikom specjalnie przygotowane konkursy, w których można wygrać m.in. motocykl R 1250 GS (w opcji wypożyczenia na dwa miesiące) oraz udział w motocyklowej wycieczce po niezwykłych szlakach wiodących wokół Warszawy, którą poprowadzi po swojej specjalnej trasie Tomasz Kulik, twórca Motocyklowej Szkoły Jazdy Kulikowisko.
„BMW Urban Garage to strefa, która powstała z pasji i miłości do motocykli i jest wynikiem wieloletniej udanej współpracy Inchcape z BMW Motorrad. To unikalne miejsce, w którym będzie można spotkać urzekające modele z przeszłości, a równocześnie spojrzeć w przyszłość motocykli oraz doświadczyć niezapomnianych emocji z jazdy” – dodaje Hubert Szaniawski, Country Manager BMW Motorrad Inchcape.
Strefa „BMW Urban Garage” położna jest w malowniczej scenerii nad brzegiem Wisły, obok budynku Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego przy ul. Wioślarskiej 6. Strefa będzie działać od czwartku do niedzieli od godziny 12:00 do 20:00.
Jak można zauważyć, Abarth 1000 SP to przestylizowana Alfa Romeo 4C. Czy jest w tym coś złego? Nie. To naprawdę, bardzo dobrze wyglądający sportowy samochód, świetnie oddający krzywizny oryginalnego auta. Niski, spiczasty przód jak u samochodu z 1966 roku, zakrzywione błotniki i niezliczone otwory wentylacyjne prezentują się w odświeżonym Abarthcie 1000 SP wyjątkowo dobrze. Jedynie tylne zderzak wygląda trochę niezręcznie, ale ogólnie uważamy, że Abarth wykonał kawał dobrej roboty.
Abarth 1000 SP pod maską ma ten sam czterocylindrowy turbodoładowany silnik o pojemności 1742 cm3 i mocy 240 KM, osadzony na tym samym podwoziu z włókna węglowego i aluminium, co Alfa Romeo 4C.
Abarth 1000 SP, fot. materiały prasowe / Abarth
Abarth 1000 SP to samochód, którego nie będzie można kupić za żadne pieniądze świata. Powstał tylko jeden egzemplarz tego auta, który prawdopodobnie będzie można zobaczyć kiedyś w jednym z europejskich salonów Abartha lub w muzeum.
Stąd pomysł, by Toyota Gazoo Racing odtworzyła i uruchomiła produkcję części zamiennych do najsłynniejszych klasyków w ramach projektu GR Heritage Parts. Na początek marka skupiła się na częściach do 2000GT oraz Supry A70 i A80.
Prace nie mogły ruszyć bez zespołu fachowców, którzy byliby w stanie odtworzyć oryginalne 2000GT w każdym szczególe. Przykłady ze świata sztuki jasno pokazują, że zabytków nie wolno oddawać do odrestaurowania amatorom. Niestety często kończy się to takimi katastrofami jak niezamierzona dewastacja cennego fresku Ecco Homo z kościoła pod Saragossą. Wystarczyła jedna osoba pełna dobrych chęci, ale pozbawiona umiejętności i talentu, by subtelne dzieło zamienić w karykaturę.
Toyota South Africa po skrupulatnej weryfikacji wybrała warsztat Generation Old School Benoni prowadzony przez team ojca i syna – Wynanda Strydoma Seniora i Wynanda Strydoma Juniora. Ich bogate doświadczenie obejmuje wiele cennych klasyków – od VW Beetle i VW Microbusa po amerykańskie muscle cars jak Ford Mustang czy Dodge Charger.
Najpierw karoseria została oddzielona od podwozia – po raz pierwszy od 53 lat, kiedy auto powstało w fabryce Yamaha Motors w mieście Iwata. Wynand Jr obejrzał dokładnie podwozie i stwierdził, że najważniejsze części są w dobrym stanie, więc ich renowacja nie będzie skomplikowana. Jednak wiele innych komponentów wymagało gruntownej naprawy lub wymiany. Na przykład koła ze stopu magnezu musiały zostać porządnie zagruntowane, a potem pomalowane lakierem w oryginalnym kolorze.
Jedno z trudniejszych wyzwań czekało we wnętrzu. Skomplikowana deska rozdzielcza wymagała bardzo ostrożnego demontażu, żeby żaden element się nie uszkodził. To było nie tylko czasochłonne, ale i stresujące zadanie. Na przykład drewniane wykończenie, pokrywające całą konsolę centralną, było kruche i wyblakłe, a przy tym bardzo cienkie. Trzeba było także uważać, żeby nie wygiąć chromowanych zdobień, a wiele przewodów rozpadało się po choćby lekkim dotknięciu. Sporo trudności wynikało też z tego, że 2000GT jest bardzo kompaktowy. Prace we wnętrzu skończyły się dla Wynanda Jr. całą serią uderzeń w głowę. Mimo to w końcu jego zespołowi udało się rozłożyć na części pierwsze całe wnętrze i podwozie.
Każda zdemontowana część została umieszczona w osobnym opakowaniu, opisana i zmagazynowana w bezpiecznym miejscu. Karoseria i podwozie trafiły do Dino’s Classic Restoration, gdzie nie tylko wyrównano wszystkie wgniecenia i deformacje, ale przywrócono oryginalny wygląd nawet najbardziej skomplikowanym szczegółom.
Po numerze nadwozia MF10-10207 udało się ustalić, że samochód wyjechał z fabryki w kolorze Thunder Silver. Pojawiają się jednak głosy, że lepiej zachować taki kolor, w jakim trafił do warsztatu, czyli Solar Red. Decyzja na razie nie zapadła, a prace wciąż trwają, dlatego na ostateczny efekt będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Toyota South Africa będzie nadal relacjonować przebieg prac nad jednym z niewielu zachowanych egzemplarzy 2000GT.
Budowa Mercedesa EQS w Factory 56 ma stanowić przykład zrównoważonej i neutralnej pod względem emisji CO2 produkcji samochodów Mercedes-Benz. Fabryka wyróżnia się licznymi rozwiązaniami na rzecz ochrony środowiska i zasobów, wśród których są między innymi systemy fotowoltaiczne na dachu budynku, pokrywające około 30% rocznego zapotrzebowania na prąd. Maksymalna elastyczność pozwala na montaż różnych modeli i typów napędów na wspólnej linii. Dzięki temu procesy i wyposażenie hali produkcyjnej Factory 56 można precyzyjnie dostosować do wymogów elektrycznego modelu EQS. Staje się to jasne na etapie w którym nadwozie pojazdu jest łączone z zespołem napędowym.
Produkcja i rozwój EQS-a bazują na nowej koncepcji, z większym udziałem technik cyfrowych oraz sztucznej inteligencji. Do koordynacji prac w fabryce służy cyfrowy ekosystem MO360, którego zadaniem jest zapewnienie najlepszego możliwego wsparcia pracownikom Factory 56 – a jest ich ponad 1500. Ważną rolę odgrywają też odpowiednie kwalifikacje, zwłaszcza w zakresie technik wysokonapięciowych. Z tego względu osoby pracujące przy produkcji samochodów przeszły szeroko zakrojone szkolenia.
Linie montażowe w Factory 56 opuszczają już Mercedes-Benz Klasy S Limuzyna w wersji ze standardowym i długim rozstawem osi oraz Mercedes-Maybach Klasy S.
W procesie rozwojowym nowego BMW serii 2 Coupé ostatecznym egzaminem dojrzałości zawieszenia, resorowania i amortyzacji, układu kierowniczego i hamulcowego są jazdy testowe i przygotowawcze na Pętli Północnej toru Nürburgring.
Ponadto testy na publicznych drogach krajowych w okolicach Monachium oraz w ośrodku testowym BMW Group w Maisach pozwalają cieszyć się dynamicznymi właściwościami jezdnymi nowego BMW serii 2 Coupé również w codziennym ruchu drogowym i w różnych warunkach.
Model ten wyposażony jest w niezwykle mocny, 6-cylindrowy rzędowy silnik benzynowy BMW TwinPower Turbo. Błyskawicznie reagująca i szybko wchodząca na obroty jednostka generuje maksymalną moc 275 kW (374 KM) i oferowana jest w połączeniu z 8-stopniową sportową skrzynią Steptronic.
Model BMW M przenosi moc na drogę za pośrednictwem inteligentnego napędu na wszystkie koła BMW xDrive.
Statyczna sztywność skrętna została zwiększona o około 12 procent w stosunku do poprzedniego modelu, między innymi dzięki zastosowaniu wzmocnień w tylnej części pojazdu.
Oprócz charakterystycznej dla tego modelu dokładki przedniego zderzaka, przedniego splittera i zasłon powietrznych, również deflektor, osłony zbiornika paliwa i tylnej osi, a także dopasowany do strumienia powietrza kształt wzmocnień podwozia, wg producenta zapewnia redukcję wyporu na przedniej osi o 50 procent w porównaniu z poprzednim modelem.
W pierwszym odcinku Tyrone Johnson, Szef Działu Rozwoju Pojazdów Hyundai Motor Europe Technical Center (HMETC), opowiada o historii N, stojącej za submarką filozofii oraz o procesach badań i rozwoju. Pierwszy odcinek jest wstępem do siedmioczęściowej serii filmów poświęconych najnowszej europejskiej gamie modeli Hyundai N.
Zapowiadając pozostałe sześć odcinków, Johnson wyjaśnia filozofię submarki N, stojącej za modelami N oferowanymi w Europie: i20 N, i30 N (Hatchback oraz Fastback), a także niedawno zaprezentowanym modelem KONA N. Każdemu modelowi N poświęcono dwa odcinki – pierwszy dotyczy informacji produktowych o danym modelu, a drugi wrażeń z jazdy.
Askin Kahraman, Marco Di Meo i Deni Redzepovic opowiadają o designie, specyfikacjach i pozycjonowaniu modeli i20 N, i30 N i KONA N. Alexander Eichler, Ekspert Wykonawczy ds. Rozwoju Pojazdów HMETC, zabiera każdy samochód na jazdę próbną, dzieląc się swoimi wrażeniami.
Hyundai niedawno ogłosił nowe hasło submarki N: „Never just drive”. Modele N zostały wyposażone w wysokowydajne silniki dostrojone pod kątem doskonałej reakcji i mocy, które sprawiają, że jazda to coś więcej niż tylko dotarcie do celu, ale także ekscytujące doznanie. To stwierdzenie w pełni oddaje ducha N: „Nie tylko prowadź. Ciesz się każdą sekundą”.
N jak Namyang, czyli lokalizacja Globalnego Centrum Badawczo-Rozwojowego Hyundai Motor w Korei. Otwarte w 1995 roku Centrum Badań i Rozwoju w Namyang jest miejscem, w którym opracowano i30 N.
N jak Nürburgring, gdzie znajduje się Europejskie Centrum Testowe Hyundai Motor, obsługiwane przez HMETC. Nürburgring-Nordschleife, jeden z najtrudniejszych torów wyścigowych na świecie, był i jest miejscem, gdzie zaawansowane technologie N są nieustająco rozwijane i testowane. Pierwsze litery od Namyang i Nürburgring stworzyło podstawę dla submarki N.
Bentley świętuje setną rocznicę swojego pierwszego zwycięstwa w wyścigu. W tym roku mija 100 lat od pierwszego zwycięstwa w wyścigu Bentleya, a zwycięski samochód – znany jako EXP2 – powraca na słynny tor w Brooklands, by uczcić setną rocznicę swojego legendarnego wyczynu.
Bentley świętuje setną rocznicę pierwszego zwycięstwa w wyścigu, fot. materiały prasowe / Bentley
EXP2 to najstarszy Bentley na świecie. 16 maja 1921 roku ten samochód, za którego kierownicą zasiadł Frank Clement, na torze w Brooklands wygrał pierwszy wyścig w historii Bentleya. Nie było to jednak jedyne zwycięstwo w historii 3-litorwego modelu. EXP2 ma na swoim koncie także wygraną między innymi w legendarny, 24-godzinny wyścigu Le Mans. Te wczesne zwycięstwa Bentleya w sportach motorowych, utorowały mu drogę do produkcji i sprzedaży ponad 1600 3-litrowych modeli.
By uczcić setną rocznicę swojego pierwszego zwycięstwa, EXP2 powrócił na słynny tor w Brooklands, gdzie stanął na czele kawalkady innych, 3-litrowych Bentleyów.
Bentley świętuje setną rocznicę pierwszego zwycięstwa w wyścigu, fot. materiały prasowe / Bentley
Opel Vivaro‑e Hydrogen jest samochodem elektrycznym zasilanym ogniwami paliwowymi (FCEV) z funkcją doładowania pomocniczego akumulatora z zewnętrznego źródła prądu. Pod względem kubatury przestrzeni ładunkowej (6,1 m3) nie różni się on od Vivaro z silnikiem Diesla lub zasilaniem akumulatorowym, a tankowanie wodoru trwa jedynie trzy minuty, czyli tyle samo, co napełnianie zbiornika olejem napędowym lub benzyną. Zasięg pojazdu przekracza 400 kilometrów.
Nowy samochód elektryczny zasilany ogniwami paliwowymi (FCEV) jest oparty na akumulatorowym (BEV) Oplu Vivaro‑e w wersji z przesuwanymi drzwiami po obu stronach nadwozia. Koncepcja zasilania ogniwami paliwowymi z możliwością doładowania akumulatora z zewnętrznego źródła prądu zastosowana w Vivaro‑e Hydrogen umożliwiła zintegrowanie całego układu ogniw paliwowych z silnikiem elektrycznym pod maską seryjnie produkowanego modelu.
Akumulator trakcyjny Vivaro‑e BEV zastąpiono trzema 700‑barowymi zbiornikami wodoru. Napełnienie zbiorników wykonanych z włókna węglowego zajmuje tylko trzy minuty, a zapas paliwa wystarcza na pokonanie ponad 400 kilometrów.
Przemyślana koncepcja rozmieszczenia poszczególnych podzespołów umożliwiła przebudowanie wersji akumulatorowej na samochód dostawczy zasilany ogniwami paliwowymi bez żadnych modyfikacji nadwozia. Zachowano także kubaturę przestrzeni ładunkowej (5,3 lub 6,1 m3), a ładowność wzrosła do 1100 kilogramów.
Akumulator jest doładowywany energią odzyskiwaną w czasie hamowania, ale zapas prądu można także uzupełnić z zewnętrznego źródła, na przykład na stacji ładowania, co pozwoli na przejechanie 50 kilometrów w trybie zasilania elektrycznego.
Suzuki Moto Szkoła to projekt szkoleniowy dla posiadaczy motocykli Suzuki bez względu na wiek i pochodzenie motocykla. Jego głównym założeniem jest doskonalenie techniki jazdy motocyklem w ramach poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Program szkolenia obejmuje między innymi: naukę bezpiecznego pokonywania zakrętów, doskonalenie toru jazdy, określenie punktów skrętu, szczytu zakrętu, a także sprawne operowanie gazem i hamulcem.
Doskonalony przez lata program szkolenia obejmuje zajęcia teoretyczne i praktyczne, a doświadczona kadra instruktorska zapewnia osobistą opiekę nad uczestnikami. Całodniowe szkolenia odbywają się na profesjonalnych obiektach w dni wolne od pracy. Po zakończeniu szkolenia każdy uczestnik otrzymuje specjalny certyfikat.
Projekt sygnowany logo Suzuki to jedyny tak długo prowadzony projekt na rynku, skupiający posiadaczy jednej marki. W tym roku rusza 15. edycja Suzuki Moto Szkoły, a firma Allianz po raz kolejny jest Oficjalnym Partnerem wydarzenia.
Spotkać się można z opiniami, że kierowcy zawodowi są rozważni z racji dużego doświadczenia i cechują się wyrozumiałością na drodze, bo sami spędzają na niej tyle czasu. A potem spotykasz takiego taksówkarza jak ten.
Source: Agresywny taksówkarz atakuje i wyzywa dostawcę pizzy
Już za kilkanaście lat wszyscy będziemy jeździli elektrykami i nie ma przed tym ratunku? Może jednak jest! Nadzieja dla fanów klasycznej motoryzacji przyszła z zaskakującej strony – od zakochanej w hybrydach i wodorze Toyoty.
Source: Toyota stworzyła bezemisyjny silnik spalinowy! Serio!
„Wyprzedzę tamto auto, jadąc o wiele za szybko i nie widząc, co jest za zakrętem” – pomyślał kierowca Audi. „Co może pójść nie tak?”
Source: Kierowca Audi chyba chciał zginąć. Nie wyszło
Francuzi zapowiedzieli właśnie, że nie będą już prowadzić prac nad jednostkami wysokoprężnymi. Znikanie tych silników z gamy marki, można zaobserwować już teraz.
Source: Renault rezygnuje z silników Diesla!
Kiedy ktoś staje się mistrzem lewego pasa? Dla wielu kierowców to płynna granica i mogą dawać różne odpowiedzi. To nieważne. Ważne, żeby wszyscy zgodnie odpowiadali na pytanie, co zrobić na widok kogoś takiego – „nic”.
Source: Autor nagrania chciał zaprosić agresywnego kierowcę Pajero na rozmowę
Spofec to specjalny dział niemieckiego tunera Novitec, zajmujący się modyfikacjami Rolls-Royce’ów. Ostatniio na ich warsztat trafił Rolls-Royce Wraith Black Badge. Powstało „coś” co jedni pokochają, drudzy znienawidzą. Powstaną tylko trzy egzemplarze tego niezwykłego modelu, każdy wart miliony.
Source: Spofec Overdose, czyli Rolls-Royce na sterydach. Pod maską ponad 700 KM!
Jak to jest być pierwszym w historii? Mało kto zna to uczucie. Jak to jest być pierwszą osobą na świecie, która dokonuje historycznego wyczynu? Wie o tym kierowca Mercedesa, Stoffel Vandoorne.
Source: Kierowca Mercedesa dokonał historycznego wyczynu w Formule E!
Zakończyły się wszystkie prace na dwóch odcinkach drogi ekspresowej S3 w województwie zachodniopomorskim. Kierowcy mogą już korzystać z tych dwóch odcinków na zasadach docelowej organizacji ruchu, bez utrudnień spowodowanych robotami.
Source: Kolejne kilometry S3 dostępne dla kierowców! Teraz szybciej pojedziemy nad morze