Bezpłatny program szkoleniowy dla młodych kierowców Ford Driving Skills for Life organizowany przez Fundację Forda na całym świecie odbędzie się w Polsce już po raz szósty. Tegoroczna edycja odbędzie się w dniach 28-29 maja w Warszawie.
Bezpłatne szkolenia odbędą się w małych grupach. Kurs obejmuje zarówno zajęcia praktyczne i szkolenie teoretyczne. Młodzi kierowcy zostaną przeszkoleni w kilku kluczowych obszarach, które wpływają na poziom bezpieczeństwa na drogach, są to między innymi: rozpoznawanie zagrożeń, obsługa pojazdu, hamowanie awaryjne, wyprowadzenie samochodu z poślizgu. Osobna sekcja zostanie poświęcona rozproszeniu podczas jazdy. Dodatkowo kursanci poznają zasady współdzielenia drogi z innymi uczestnikami ruchu – rowerzystami i użytkownikami hulajnóg – w ramach programu Podziel Się Drogą.
Rusza szósta edycja Ford Driving Skills for Life, fot. materiały prasowe / Ford
Osoby zainteresowane wzięciem udziału w szkoleni mogą zarejestrować się TUTAJ. W tym roku na kierowców w wieku 18–24 lat czeka 240 bezpłatnych miejsc.
Program Ford Driving Skills for Life został utworzony w 2003 roku przez firmę Ford Motor Company Fund, stowarzyszenie Governors Highway Safety Association oraz panel ekspertów ds. bezpieczeństwa. Głównym założeniem programu jest przekazanie młodym kierowcom umiejętności, których nie nabyli podczas podstawowego kursu na prawo jazdy. W bezpłatnych szkoleniach wzięło do tej pory udział ponad 1,25 miliona młodych kierowców w 46 krajach na całym świecie. Od 2016 roku kurs zaliczyło blisko 3500 polskich kierowców.
Abarth postanowił oddać hołd słynnemu Fiatowi 131 Abarth Rally, który na przełomie lat 70. i 80. wywalczył cztery tytuły mistrzów świata w klasyfikacji producentów dla Fiata oraz dwa dla kierowców. Blisko 40 lat od jego ostatniego startu w zawodach, włoski producent zaprezentował specjalną edycję modelu Abarth 695 o nazwie Tributo 131 Rally.
Abarth 695 Tributo 131 Rally wyróżniają nawiązujący do motoryzacyjnej legendy kolor lakieru o nazwie Blue Rally i specjalnie profilowane 17-calowe felgi. Z tyłu autka znalazł się duży spojler, które generuje do 42 kilogramów siły docisku przy 200 km/h.
Abarth 695 Tributo 131 Rally został wyposażony w 1,4 litrowy silnik benzynowy o mocy 180 KM. Wyczynowe autko od 0 do 100 km/h rozpędza się w 6,7 sekundy. Uzupełnieniem osiągów mają być czterotłoczkowe hamulce Brembo o średnicy 305 milimetrów z przodu oraz amortyzatory firmy Koni FSD.
Abarth 695 Tributo 131 Rally powstanie w liczbie 695 egzemplarzy. Każdy z nich będzie kosztować 32 325 funtów, a wiec w przeliczeniu około 177 400 złotych.
Shell wprowadza usługę automatycznego poboru płatności dla flot. Od 27 kwietnia klienci Shell Card mogą automatycznie dokonywać opłaty za przejazdy i korzystać z infrastruktury autostrady A1 oraz A4 bez konieczności używania plastikowej karty.
Następnym krokiem będzie poszerzenie zasięgu o płatne odcinki autostrad A2 i A4 w ramach sytemu e-TOLL oraz możliwość opłacania postoju na parkingach. Rozwiązanie umożliwia m.in. skrócenie czasu przejazdu przez bramki na autostradzie nawet do 4 sekund. Partnerem projektu jest firma Blue Media, operator aplikacji Autopay.
Autopay to system poboru płatności online i offline, który powstał w 2019 roku. Początkowo służył do obsługi płatności automatycznych za przejazdy autostradami w Polsce, dziś można go używać również na myjniach i parkingach, a zakres usługi jest systematycznie rozszerzany. Na autostradach jego zadaniem jest usprawnienie ruchu w punktach poboru opłat i skrócenie czasu oczekiwania na przejazd.
Jak to działa?
Proces rejestracji Autopay jest bardzo prosty – dotychczasowi użytkownicy Shell Card będą musieli jedynie wyrazić chęć uruchomienia opcji videotollingu, kontaktując się ze swoim opiekunem handlowym lub biurem obsługi klienta. Do dyspozycji klientów będzie również aplikacja Autopay, która umożliwia zmianę formy płatności (z karty paliwowej na prywatną kartę płatniczą), co pozwala na wygodne rozdzielnie przejazdów służbowych od prywatnych. Na koniec miesiąca na jednej zbiorczej fakturze użytkownicy znajdą podsumowanie wszystkich wydatków transportowych, związanych np. z tankowaniem czy korzystaniem z infrastruktury drogowej
Videotolling jest systemem opartym na identyfikacji pojazdu na podstawie numeru rejestracyjnego. Technologia wideodetekcji pojazdu odczyta tablice rejestracyjne podjeżdżającego pojazdu, dzięki czemu bramki otworzą się automatycznie. Pozwala to skrócić czas przejazdu przez bramki na autostradzie do 4 sekund. Wszystkie opłaty w perspektywie miesiąca zostaną umieszczone na jednej fakturze.
Automatyczny pobór opłat dla klientów kart flotowych Shell działa już na wszystkich bramkach na autostradzie A1 Ana odcinku Gdańsk-Toruń oraz na specjalnie oznaczonych bramkach na autostradzie A4 Kraków – Katowice.
Dostępne rozwiązania nie ograniczają się do poboru opłat za przejazd autostradą – kierowcy mogą w ten sposób zapłacić również za myjnie samochodowe na stacjach Shell oraz w punktach partnerskich, które można znaleźć w aplikacji Autopay.
W najbliższym czasie klienci Shell Card przy pomocy aplikacji Autopay będą mogli również zapłacić za przejazd pojazdów lekkich do 3,5 tony płatnymi odcinkami autostrad w Polsce, zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad w ramach systemu e-TOLL. Chodzi tu o autostradę A2 Konin – Łódź oraz A4 Wrocław – Gliwice, a także za wybrane parkingi.
Pierwszy incydent na tym nagraniu, można było zbagatelizować. Kierowca Forda Mustanga zjeżdża częściowo na prawy pas, niemal doprowadzając do kolizji z autorem nagrania. Przypadek? Auto z kamerą znajdowało się w jego martwym polu? Możliwe.
W dalszej części wideo widzimy jednak, że kierujący Mustangiem zachowuje się dokładnie tak samo i prawie doprowadza do kolizji. Autor nagrania zaczął się zastanawiać, czy może rob to celowo. Uznaje, że nie była to raczej jazda na stłuczkę, ale „kto wie…”.
The Flip to samochód koncepcyjny, który został stworzony przez Mercedesa-AMG we współpracy z muzykiem will.i.am’em.
The Flip, fot. materiały prasowe / Mercedes
Nietypowy projekt został oparty na Mercedesie-AMG GT 4-drzwiowym. W odróżnieniu od oryginału, dwie pary drzwi zostały zastąpione jedną parą, które otwierają się w przeciwną stronę niż tradycyjnie. Kwadratowy przód samochodu wydaje się inspirowany Klasą G. Para okrągłych reflektorów jest zamontowana po obu stronach atrapy chłodnicy, gdzie tradycyjna trójramienna gwiazda Mercedesa została zastąpiona głową misia. W oczy rzucają również retro felgi, mające pięć krótkich, grubych szprych, podobnie jak koła w AMG z lat 90.
Nie wiadomo jak wygląda tył i wnętrze pojazdu. Mercedes nie zdradza również, w jaki silnik wyposażony jest The Flip. will.i.am miał stwierdzić, że niemiecki producent najlepsze silniki, więc nic nie modyfikował. W aktualnej ofercie AMG można znaleźć warianty o mocy od 367 do nawet 840 KM.
The Flip, fot. materiały prasowe / Mercedes
Wizerunek misia, nazwany „Bear Witness”, jest nawiązaniem do kolekcji odzieży o tej samej nazwie. Część zysków ze sprzedaży trafi do Fundacji i.am/Angel, która ma zapewnić dzieciom z biedniejszych rodzin dostęp do edukacji STEAM (nauka, technologia, inżynieria, sztuka i matematyka) i pomóc im wyjść z ubóstwa. Raper will.i.am wyznał:
Dorastałem w getcie. Dorastałem z hip-hopem. Oglądałem legendarnych artystów hip-hopowych rapujących o Mercedesach, więc zawsze marzyłem o posiadaniu Mercedesa. Dla wielu dzieciaków z biednych dzielnic miasta stanie się właścicielem Mercedesa jest symbolem postępu i wyjścia z trudnej sytuacji.
Harley-Davidson Bronx zadebiutował podczas targów EICMA w 2019. Od tamtego czasu wszyscy fani amerykańskiej marki wyczekują z niecierpliwością tego streetfightera. Producent cały czas milczy na temat jego premiery, ale pojawiają się kolejne przecieki.
Model Bronx zadebiutował równolegle z modelem Pan America 1250. Ten drugi zdążył już zadomowić się rynku, a tymczasem premiera Bronxa z niewiadomych przyczyn jeszcze się nie odbyła. Muskularny streefighter został zaprezentowany w wersji zbliżonej do produkcyjnej.
W międzyczasie w amerykańskiej marce doszło do kilku przetasowań. Nowy prezes Jochen Zeitz i jego operacja Rewire miała przyhamować plany poprzedniego szefa – Matta Levaticha. A to właśnie za jego rządów powstał pomysł na takie modele jak Pan America czy Bronx.
Zeitz ograniczył kilka projektów, które mogły być ryzykowne dla rentowności marki Harley-Davidson. Mimo tego model Pan America przetrwał, a w ślad za nim pojawił się Sportster S, a następnie Nightster, czyli motocykle nowej ery. Zagraniczne źródła donoszą, że następny w kolejce jest Bronx.
Harley Davidson Bronx
Harley-Davidson Bronx najprawdopodobniej otrzyma jednostkę V-Twin chłodzoną cieczą. Silnik Revolution Max o pojemności 975 cm3 zadebiutował niedawno w modelu Nightster. Jednostka lubi wysokie obroty, a do tego całkiem nieźle brzmi. Producent zastosował technologię zmiennych faz rozrządu, co pozwoliło zachować pełną moc w szerokim zakresie obrotów. Takie właściwości doskonale wpisują się miejskiego nakeda.
Najnowsze wieści z Ameryki donoszą, że producent odnowił rejestrację nazwy Bronx, a to wskazuje, że projekt nie został porzucony. Jest duża nadzieja, że za jakiś czas zobaczymy ten motocykl na drodze.
Problem z dostępnością półprzewodników nadal bardzo mocno odbija się na branży motoryzacyjnej. Przekonało się o tym BMW, które będzie dostarczać do klientów samochody pozbawione bardzo popularnej funkcji.
Wiele egzemplarzy BMW wyprodukowanych w pierwszych czterech miesiącach tego roku trafi do klientów z niekompletnym wyposażeniem. Chodzi o obsługę technologii Apple CarPlay i Android Auto, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród kierowców.
Powodem takiego stanu rzeczy jest problem z dostępnością mikroczipów montowanych w samochodach. Aktualne oprogramowanie dostarczane przez producenta nie współpracuje z tymi technologiami. BMW zapewnia jednak, że w najbliższym czasie problem zostanie rozwiązany. W komunikacie bawarskiego producenta możemy przeczytać, że „najpóźniej przed końcem czerwca”.
Aby uzyskać pełną funkcjonalność Android Auto i Apple CarPlay, a także łączności Wi-Fi w samochodach BMW, będzie potrzebna aktualizacja oprogramowania. Producent nie określił jakich modeli dotyka ten problem.
Wiadomo tylko, że klienci z USA, Włoch, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Francji mogą mieć problemy z tym elementem wyposażenia. Nie wiadomo nic na temat klientów w Polsce. Zagraniczne źródła podpowiadają, że problem dotyczy egzemplarzy z kodem 6P1 w specyfikacji. Użytkownicy zubożonych wersji BMW będą mogli zainstalować zdalnie nowe oprogramowanie.
Dobra wiadomość dla kierowców, którzy często pokonują trasę Bydgoszcz-Toruń. Już niebawem ruszy budowa drogi ekspresowej S10 na dwóch z czterech odcinków łączących te dwa miasta. GDDKiA ogłosiła podpisanie umowy.
Bydgoszcz i Toruń to dwa największe miasta leżące w obrębie województwa kujawsko-pomorskiego. W najbliższych latach zostaną połączone bezpieczną trasą o standardzie drogi ekspresowej. Inwestycja jest podzielona na cztery odcinki, ale dwa z nich mają już wykonawców odpowiedzialnych za projekt i budowę.
Odcinek Solec–Toruń Zachód będzie realizowany przez konsorcjum Kobylarnia i Mirbud. Natomiast fragment Bydgoszcz Południe-Emilianowo będzie budowane przez Przedsiębiorstwo Usług Technicznych Intercor. Łączna wartość obu kontraktów opiewa na kwotę 836 mln złotych.
Zgodnie z założeniami odcinek biegnący od węzła Bydgoszcz Południe do Emilianowo będzie mieć długość 9 km. W ramach inwestycji zostanie zrealizowany nowy węzeł Emilianowo, a także dwa miejsca obsługi podróżnych.
Trasa S10 Bydgoszcz-Toruń
Inwestycja przewiduje przebudowę węzła Bydgoszcz Południe, a także rozbudowę drogi krajowej 25 w okolicy gminy Brzoza. Kierowcy pojadą nową trasą na początku 2026 roku. Wykonawca ma 45 miesięcy na zrealizowanie inwestycji od podpisania umowy.
Fragment Solec-Toruń Zachód o długości 21,2 km powstanie szybciej, ponieważ wykonawca ma 41 miesięcy od momentu podpisania umowy. W planach jest również realizacja węzła Solec, dwóch miejsc obsługi podróżnych, 12 obiektów inżynierskich oraz przejścia dla zwierząt.
Odcinek pobiegnie do południowej obwodnicy Torunia, a jego koniec zaplanowano na kilometr przed istniejącym węzłem Toruń Zachód. Jest to najdłuższy z czterech fragmentów planowanej trasy S10 Bydgoszcz-Toruń.
GDDKiA poinformowała w ostatnim komunikacie, że fragmenty trasy S10:
Toruń Zachód-Toruń Południe,
Emilianowo-Solec,
niedługo wkroczą w fazę realizacji. Niebawem zostanie podpisana umowa w kwestii realizacji pierwszego odcinka, natomiast w przypadku drugiego wybrano najkorzystniejszą ofertę. Jest ona obecnie analizowana w ramach procedury odwoławczej.
Grupa Volkswagen sprzedała w tym roku 99 tysięcy samochodów elektrycznych. I więcej już nie sprzeda. Niemiecki koncern nie jest w stanie wyprodukować więcej aut.
Dyrektor generalny koncernu Volkswagen, Herbert Diess, w rozmowie z „Financial Times” wyznał, że firma boryka się z rekordową ilością zamówień na samochody elektryczne:
Zasadniczo wyprzedaliśmy wszystkie modele elektryczne w Europie i Stanach Zjednoczonych na ten rok.
Marki należące do koncernu Volkswagen dalej będą przyjmować zamówienia i rezerwacje na samochody elektryczne, ale klienci muszą mieć świadomość, że dostawy będą realizowane dopiero w przyszłym roku.
Dlaczego Volkswagen nie jest w stanie wyprodukować więcej samochodów elektrycznych? Wszystko z powodu światowego kryzysu związanego z półprzewodnikami, pandemią COVID-19 oraz wojną w Ukrainie. Ograniczone możliwości produkcyjne sprawiają, że produkcja przesuwa się o kolejne tygodnie i miesiące.
Volkswagen (oraz inni producenci samochodów) cały czas pracuje nad zmniejszeniem opóźnień w produkcji. Analitycy i eksperci przewidują, że problemy z dostawami i niedoborem półprzewodników polepszą się w drugiej połowie roku.
Jak często bywa w takich przypadkach, kierowca sam postarał się, żeby zainteresowały się nim służby. Kilkukrotnie nie uiścił opłaty za przejazd drogą ekspresową, za co został zatrzymany przez patrol Inspekcji Transportu Drogowego. Funkcjonariusze przy okazji postanowili skontrolować stan techniczny zestawu.
Szybko stwierdzili usterki w naczepie, które zagrażały bezpieczeństwu ruchu drogowego. Przy kole na drugiej osi zamontowana była pęknięta tarcza hamulcowa, zaś przy kole na pierwszej osi, tarcza hamulcowa była zardzewiała. Jakby tego było mało, przewody układu pneumatycznego zostały odcięte i zaślepione. Prawdziwym zaskoczeniem okazało się jednak to, że pojazd ten dwa dni wcześniej przeszedł okresowe badania techniczne z pozytywnym wynikiem. Jak to możliwe?
Cóż, odpowiedź nasuwa się sama. Dlatego też w związku podejrzeniem popełnienia przestępstwa, na miejsce kontroli drogowej wezwano policję. Funkcjonariusze dokonali oględzin pojazdu i prowadzą czynności wyjaśniające w tej sprawie. Inspektorzy natomiast zatrzymali dowód rejestracyjny naczepy i zakazali jej dalszej jazdy. Wobec przewoźnika wszczęli postępowanie administracyjne. Z powodu kilkukrotnego nieuiszczenie opłaty za przejazd płatnymi odcinkami dróg krajowych grozi mu kara finansowa.
Motocykle od zawsze Cię kręciły czy był jakiś moment przełomowy w tej pasji?
Nie od zawsze darzyłam motocykle miłością. Wręcz przeciwnie – wzbudzały we mnie strach, a nawet przerażenie. Motocyklistów uważałam za szaleńców, a jazda motocyklami kojarzyła mi się z ulicznymi wyścigami i strasznymi konsekwencjami wypadków z ich udziałem. Była też sytuacja, która jeszcze bardziej pogłębiła moje obawy – śmierć naszego najlepszego przyjaciela w wypadku motocyklowym w 2017 roku. Był to dla nas ogromny cios, a ja jeszcze bardziej zaczęłam bać się tych maszyn.
Gdzieś tak od 2016 r. mój mąż wciąż wspominał o prawku na kat. A, a ja odwodziłam go od tej myśli na milion sposobów. Jednak uparł się i dopiął swego – kupił sportowy motocykl Suzuki GSX-R. Myślałam, że zejdę na zawał! Nie widziałam w motocyklach żadnych zalet, nie pojmowałam, co jest w nich takiego pociągającego? To przecież maszyny potwory! Jadąc z mężem z prędkością 60 km/h miałam strach w oczach.
O rany! To co takiego musiało się stać, że zmieniłaś zdanie?
Tak było do 2019 roku, kiedy jak za strzałą Kupidyna, doznałam olśnienia! Nie wiedzieć jakim cudem – zmieniłam zdanie… Może chciałam udowodnić coś sobie? Może komuś? Nie wiem. Po prostu im częściej widziałam jak mój mąż jeździ motorem, tym bardziej zaczęłam mu zazdrościć. Może to zabrzmi śmiesznie, ale na dźwięk motocykla zaczynało mi walić serce i to dosłownie. Dzień w dzień wyobrażałam sobie, jak to ja nim jadę.
I w końcu pojechałaś?
Zaczęło się od tego, że kupiliśmy Hondę CBR 125 (miałam już od dawna kat. B). To na niej uczyłam się ruszać, zmieniać biegi, wciąż jednak z przerażeniem. Nasza przygoda ze 125-tką nie trwała zbyt długo, bo mój mąż stwierdził, że jeśli będę jeździć bez szkoły, to nabiorę złych nawyków i zrobię sobie krzywdę. Miał rację. Sam mnie zapisał na kurs i sprzedał mój motocykl w środku sezonu. Wariat! (śmiech) Od tamtej pory inna dziewczyna, w dodatku moja imienniczka, śmigała na mojej perełce. Mówili, żeby nie żałować, a mi jednak zakręciła się łezka w oku. To właśnie od tego momentu poczułam, że jazda motocyklem to coś, co sprawia mi przyjemność, radość i poczucie wolności. Jeszcze przed zapisaniem się na kurs, rozglądaliśmy się za motocyklem dla mnie i kupiliśmy Hondę Hornet 600. Już nie było wyjścia, musiałam zrobić uprawnienia, by jeździć moją ukochaną „Hanią”.
I faktycznie ten kurs Ci się przydał do opanowywania motocyklowych umiejętności?
Szybko się okazało na kursie, że nie byłam najlepszą motocyklistką, mimo wcześniejszych ćwiczeń na 125-tce. Doszłam nawet do wniosku, że wcale nie potrafię jeździć! Pewna siebie wjechałam na ósemkę i okazało się, że linie przekroczone, a ja na dodatek boję się skręcić mocniej kierownicę. Na szczęście kilka wskazówek instruktora i szło mi coraz lepiej, a przede wszystkim przestałam się tak bać – zaczęłam oswajać „potwora”. Podczas wyjazdu na miasto miałam wywrotkę, bo najpierw chciałam wjechać na pomarańczowym, a w ostatniej chwili zaczęłam hamować i… bęc w samym centrum, na oczach wielu ludzi (godziny szczytu). To nauczyło mnie pokory i ostrożności.
Najbardziej niedorzeczne jest to, że nie zdałam za pierwszym, drugim, ani trzecim razem, choć na placyku w szkole wszystko robiłam bezbłędnie. Po prostu mam tak, że jak mi na czymś bardzo zależy, to się spinam, a to mi w niczym nie pomaga. Po różnych perypetiach na egzaminach, w końcu zrobiłam sobie od nich przerwę, jak już uszkodziłam sobie nogę. Podeszłam znowu w kolejnym roku i się udało! Zostałam posiadaczką uprawnień na kat. A i idzie mi całkiem nieźle.
Miałaś wsparcie ze strony znajomych, rodziny?
Moim wsparciem był i nadal jest mój mąż. To on mi dopingował, kiedy po kolejnym, niezdanym egzaminie miałam dość. To on widział, jak bardzo mi zależy i trzymał za mnie kciuki. A dzieci? Starsza córka sama śmiga quadami i lubi jeździć jako plecak taty, więc mnie rozumie. Znajomi w większości byli na tak, ale zdarzały się osoby, które dręczyły mnie opowieściami o strasznych wypadkach, rozszarpanych ciałach i wydłubywaniu kamieni z mięśni (o gorszych nie będę wspominać). Obrażały motocyklistów, pytały po co mi to i mówiły, że to hobby dla dawców organów. Wypominały, że mam dzieci i mam dla kogo żyć (jakbym tego nie wiedziała). Nie ruszały mnie zbytnio te słowa, bo już za bardzo tej pasji pragnęłam. Choć było mi przykro, że ludziom tak łatwo przychodzi wkraczanie z butami w sferę marzeń innych. Ja nigdy nie pytałam ich o radę, tylko dzieliłam się swoimi planami. Z moich obserwacji wynika, że to nie jest odosobniony przypadek.
Jak teraz lubisz spędzać czas na motocyklu?
Nie ukrywam, że lubię jeździć sama. Bardzo mnie to relaksuje i uspokaja, zwłaszcza jak warunki atmosferyczne są sprzyjające. Często dojeżdżam motocyklem do pracy. Nie jeżdżę jak demon prędkości, ale 110 km/h przekraczam (śmiech). Raczej nie są to duże odległości, choć w planach mam dalszy, samotny wyjazd weekendowy. Zobaczymy jak się spiszę, no i jak spisze się moja „Hania”. Lubię też jeździć z mężem, choć to mnie odpręża w trochę mniejszym stopniu (śmiech). Nie jeździłam jeszcze z większą grupą (chyba że jako plecak). To jest element do nadrobienia – bo uważam, że wszystkiego należy spróbować.
Jak motocyklowa pasja zmieniła Twoje życie i czy na lepsze?
Zmieniła na lepsze. Jak już ktoś zdecyduje się na taki krok – to innej opcji nie ma! Pomijam dramatyczne wydarzenia, które wiadomo, że się zdarzają… jednak tak samo motocyklom, jak samochodom, rowerom, a w ostatnim czasie także hulajnogom.
Z reguły jestem nieśmiałą osobą, jednak wewnątrz mnie drzemie odrobina dzikości, a jazda motorem pozwala mi na wydobycie tej bardziej odważnej części mnie. Motocyklowa pasja dodała mi pewności siebie, pozwoliła uwierzyć w moje umiejętności, pokazała, że jeśli czegoś zapragnę – mogę to osiągnąć. Niekoniecznie przyjdzie to łatwo, ale im więcej w coś wkładasz wysiłku, tym większą masz satysfakcję z osiągnięć. Jazda motocyklem sprawia, że jestem z siebie dumna i za każdym razem, gdy uruchamiam silnik, czuję dreszczyk emocji. Poza tym fantastyczne jest to, że mogę robić coś, na co nie każdy ma odwagę, nawet mężczyźni.
Założyłaś nawet swój motocyklowy profil na Instagramie?
Tak, mam profil na Instagramie o jakże przewrotnej nazwie @motoremwsukience. Swoją drogą – w kiecce jeszcze jeździć nie próbowałam (śmiech). Jest to miejsce, w którym chcę pokazać przyjemność z jazdy motocyklem i dodać innym kobietom odwagi w podjęciu decyzji o jeździe na dwóch kołach. Bo wcale nie musimy znać się na wszystkich technicznych kwestiach, nie musimy się ścigać na torze, schodzić na kolano, czy jeździć na jednym kole. Wystarczy, że jazda motocyklem sprawia nam radość, a dodatkowo pozwala przemieszczać się z punktu A do punktu B. Inną ważną (o ile nie najważniejszą) dla mnie kwestią jest pokazanie moim najbardziej zaangażowanym obserwatorkom – córkom, że wszystko jest w naszych rękach i jeśli mamy marzenia, to nie powinnyśmy z nich rezygnować, nawet jeśli nie wszystko przychodzi łatwo…
Zacznijmy po kolei, czyli od samego nagrania. Jego autor zaczyna zmieniać pas z prawego na środkowy, kiedy nagle słychać przeciągły klakson. Kilka sekund później wyprzedza go Ford Mondeo, przed którego chciał wjechać. Sam odpowiada klaksonem, na co kierujący Fordem reaguje nagłym zatrzymaniem się. Dochodzi do kolizji.
Jak sytuację tłumaczy nagrywający? Według niego miał możliwość zmiany pasa, ale to kierowca Mondeo widząc jego zamiar, nagle przyspieszył, żeby złośliwie go zablokować. Potem, według autora nagrania, chciał wymusić odszkodowanie, nagle się zatrzymując. Na miejsce wezwano policję, kierujący Fordem miał tłumaczyć, że obawiał się, że nagrywający przetarł mu bok, dlatego zahamował. Policja po obejrzeniu nagrania uznała jego sprawcą zajścia i nałożyła mandat 1500 zł.
To teraz przeanalizujmy nagranie. Czy autor miał możliwość zmiany pasa ruchu? Może miał. A może tylko mu się wydawało, że miał – film nie pokazuje sytuacji z tyłu. Równie dobrze, mógł wpychać się na siłę przed Mondeo, co jego kierowcy miało prawo się nie spodobać, stąd przeciągły klakson. Trzymając się tej wersji, zdenerwowany już kierowca Forda, słysząc jak wymuszający na nim jeszcze ma pretensje (trąbi), złośliwie przed nim zahamował. Która wersja jest prawdziwa? Na podstawie tego nagrania nie da się rozstrzygnąć. Faktem jest, że jeden z tych kierowców, to złośliwy cwaniak. Zaś autor nagrania lubi rzucać bezpodstawne oskarżenia, ponieważ zachowanie kierowcy Mondeo w żadnym z tych scenariuszy nie miało nic wspólnego z próbą wymuszenia odszkodowania.
Buggy, czy to złożony w garażu czy seryjny model, to sama esencja samochodu. Brak dachu daje poczucie wolności porównywalne z drogimi kabrioletami, które w odróżnieniu od buggy nie są zazwyczaj w stanie jeździć po piaszczystych podłożach. Prostota wykonania i niewielkie wymiary sprawiły, że na takie autko mógł sobie pozwolić każdy, od znudzonego biznesmena po kreatywnego nastolatka. Ale to było kiedyś…
Brabus przygotował pustynnego buggy, stworzone na bazie Mercedesa G63 AMG, które kosztuje „tylko” 749 000 euro. Oto Brabus 900 Crawler.
Brabus 900 Crawler ma duży prześwit wynoszący 53 cm, dzięki czemu powinien poradzić sobie niemal w każdym terenie.
Brabus zainstalował osie portalowe, aby zwiększyć możliwości pojazdu w dowolnym terenie. Zmienione zawieszenie jest wyposażone w wykonane na zamówienie kolumny o regulowanej wysokości, które mają do 16 cm skoku sprężyny. Buggy jest osadzony na jednoczęściowych kutych kołach z oponami terenowymi 40×13,50 R20, wspieranymi przez hamulce tarczowe o średnicy 400 mm z przodu i 370 mm z tyłu.
Brabus 900 Crawler napędzany jest silnikiem V8 4.5 L z podwójnym turbodoładowaniem, który generuje 900 KM mocy i 1250 Nm momentu obrotowego (moment obrotowy został elektronicznie ograniczony do 1050 Nm). Buggy od 0 do 100 km/h rozpędza się w 3,4 sekundy. Prędkość maksymalna została ograniczona do 160 km/h ze względu na opony terenowe.
Ferrari jest marką, która bardzo dba o swój wizerunek i często ma podejście odwrotne, od ogólnie przyjętego. Ona nie sprzedaje swoich aut, tylko pozwala wybranym przez siebie klientom je kupić. Oczywiście nie w przypadku wszystkich modeli trzeba dowieść swojej nieposzlakowanej reputacji oraz ogromnej miłości do Ferrari, ale marce zdarzało się już wysyłać do swoich przedstawicieli zdjęcia konkretnych osób z dopiskiem „tych państwa nie obsługujemy”.
Na czarną listę trafiali już zarówno światowej sławy aktorzy (jak Nicolas Cage), jak również osoby mocno związane z motoryzacją i mediami (jak Chris Harris, od lat współprowadzący Top Gear). Teraz dołączył do nich Justin Bieber. Na liście jego grzechów jest między innymi przerobienie swojego 458 Italia (o którym parę lat temu pisaliśmy, link poniżej) w West Coast Customs, który nie jest tunerem aprobowanym przez Ferrari. Auto celebryty otrzymało między innymi body kit Liberty Walk oraz zostało oklejone na niebieski kolor.
Ponadto Bieber kiedyś „zgubił” swoje 458 Italia (zapomniał, gdzie je zaparkował), a także dostał parę mandatów za nieprawidłowe parkowanie. Później sprzedał auto na aukcji organizowanej przez dom aukcyjny Barrett-Jackson, co też miało się nie spodobać Włochom.
Czy Ferrari zbiednieje przez to, że nie sprzeda Bieberowi żadnego swojego nowego modelu? Oczywiście, że nie. Czy Bieber się tym faktem przejął? Szczerze wątpimy.
Ceny na stacjach paliw już spędzają sen z powiek kierowcom. W długi weekend majowy średnia cena benzyny wynosiła 6,65 zł/l, a oleju napędowego – 7,42 zł/l.
Najnowsze przewidywania ekspertów portalu e-petrol raczej nie napawają optymizmem. Ceny benzyny Pb95 szacuje się na 6,67–6,82 zł/l, a diesla 7,43–7,58 zł/litr. Znacznie podrożeć ma też autogaz – ze średniej 3,69 zł/l to paliwo ma kosztować w przyszłym tygodniu w okolicach 3,79–3,90 zł/l.
Warto podkreślić, że aktualne ceny na stacjach paliw objęte są swego rodzaju promocją; rząd w lutym obniżył na nie stawkę VAT z 23 do 8%. Obecne średnie ceny paliw, przy stawce 23% VAT kosztowałyby odpowiednio 7,58 zł/l za benzynę Pb95 i 8,45 zł/l za olej napędowy.
Autor nagrania jechał drogą z pierwszeństwem, kiedy z podporządkowanej wyjechał mu kierowca Citroena. Zmusił go do zmniejszenia prędkości, ale wydaje się, że łagodnego. Lecz nagrywający i tak wcisnął mocno klakson.
Kierujący francuskim autem zaczął w odpowiedzi hamować, a znowu słysząc klakson, zatrzymał się i wysiadł. Zamiast jednak rzucać się z awanturą, zaczął oglądać tył swojego samochodu. Jakby doszło do kolizji, chociaż musiał doskonale widzieć i czuć, że do żadnego kontaktu nie doszło.
Koniec końców do agresji na drodze nie doszło. A my tylko przypomnimy, że klakson służy do ostrzegania innych przed niebezpieczeństwem. Jeśli ktoś wjeżdża na drogę przed nami i zmusza do zdjęcia nogi z gazu, to nie jest to sytuacja niebezpieczna.
Pierwszy sezon „Formuła 1: Jazda o życie” pojawił się na popularnej platformie streamingowej Netflix w 2019 roku i od razu stał hitem wśród kibiców F1. Dzięki sporej popularności i przychylnym opiniom szybko podjęto decyzję o nakręceniu kolejnych sezonów. Sukces „Drive to Survive” pomógł podnieść globalną świadomość o F1 i przyciągnąć do serii jeszcze większą rzeszę fanów, szczególnie w Stanach Zjednoczonych.
Aktualnie na platformie można oglądać cztery sezony „Drive To Survive”, ale wkrótce będzie ich więcej. Netflix i Formuła 1 potwierdzili, że powstaną kolejne dwa sezony serialu dokumentalnego:
Formuła 1 i Netflix mogą dziś potwierdzić, że cieszący się ogromną popularnością serial „Drive To Survive” został przedłużony na piąty i szósty sezon w serwisie Netflix. Z czasem serial zyskał na popularności, a sezon 4 przyciągnął największą jak dotąd widownię i wdarł się do cotygodniowego Top 10 w 56 krajach.
Zdjęcia do piątego sezonu serialu dokumentalnego o Formule 1 ruszyły wraz z początkiem nowego sezonu, ale oficjalne potwierdzenie wydania kolejnej serii opublikowano dopiero przed Grand Prix Miami. Po raz pierwszy Netflix i F1 potwierdziły za jednym razem powstaną aż dwa sezony „Drive To Survive”:
Nowy sezon ponownie zabierze fanów za kulisy, aby mogli z pierwszej ręki zobaczyć, jak kierowcy i zespoły przygotowują się do walki o mistrzostwo w latach 2022 i 2023. Seria będzie oferować nigdy wcześniej niepublikowane materiały filmowe i wywiady z największymi nazwiskami tego sportu.
Premiera piątego sezonu „Drive To Survive” planowana jest na początek 2023 roku.
Yamaha złożyła wniosek o zarejestrowanie nowej nazwy związanej z serią XSR. Możemy się zatem spodziewać, że już niebawem pojawi się kolejna nowość w serii Heritage. Znamy pierwsze szczegóły.
Pod koniec kwietnia Yamaha złożyła wniosek o rejestrację znaku towarowego „XSR GP” na terenie Unii Europejskiej. Producent milczy na temat nowości, ale zagraniczni informatorzy donoszą o motocyklu utrzymanym w klimacie retro.
Największą niewiadomą w kwestii motocykla jest jego pojemność. Niewykluczone, że wariant oznaczony jako XSR GP będzie dostępny w kilku wariantach. Niektóre doniesienia mówią o wzbogaceniu modelu XSR 900 na wzór modelu MT-09 i wersji SP.
Z kolei inne źródła wspominają o wersji bazującej na modelu MT-10. Niewykluczone, że cała operacja sprowadzi się wyłącznie do wprowadzeniu owiewek i dopisku GP przy nazwie modelu.
Na więcej informacji na ten temat trzeba jeszcze poczekać. W tym roku przed nami dwie duże imprezy targowe – INTERMOT oraz EICMA. Być może japoński producent pojawi się tam wraz z nowością.
Chiński producent QJ Motor przygotowuje ofensywę na rynek europejski. Wprowadzi model z silnikiem konstrukcji Kawasaki, który poddano kilku przeróbkom. Znamy więcej planów tej marki.
QJ Motor to chiński producent kojarzony na rynku europejskim z markami Benelli oraz Keeway. Koncern chce poszerzyć ofertę na Starym Kontynencie o swoją bazową markę. W związku z tym trafią do nas trzy modele:
SRK 400,
SRK 550,
SRK 700.
Pierwszy wspomniany motocykl to typowy naked. SRK 400 oparty na kratownicowej ramie dysponuje maksymalną mocą o wartości 41,5 KM. Producent nie zdradza więcej informacji na temat nadchodzącego modelu.
Drugi na liście model SRV 550 to konstrukcja utrzymana w stylistyce cafe racer. Motocykl napędza silnik o pojemności 554 cm3. Jego maksymalna moc to 47,6 KM. Jednostka została już z sukcesem wykorzystana w modelach MV Agusty i Benelli.
Ostatni model wzbudza dużą ciekawość, ponieważ wykorzystuje silnik konstrukcji Kawasaki. Jednostka o pierwotnej pojemności 649 cm3 została rozwiercona do 693 cm3. Maksymalna moc jednostki została zwiększona do 74 KM. Niewiele wiadomo na temat samych modeli, poza tym, że będą wyposażone w oświetlenie LED, dwie tarcze hamulcowe na przedniej osi oraz odwrócony widelec.
Generalnym importerem marki QJ Motor w Niemczech i Austrii będzie firma Hans Leeb GmbH. Producent podaje, że wszystkie maszyny spełniają wymagania normy emisji spalin Euro 5.
Kilka dni temu wyciekły do sieci pierwsze szkice patentowe nowego motocykla Hondy. Japoński producent chce wprowadzić do oferty scramblera, który będzie oparty o model Rebel 500.
Pierwsze wzmianki w urzędach patentowych pojawiły się już w 2019 roku, ale do tej pory projekt dojrzewał w centrali japońskiej marki. Motocykl będzie wyposażony w podnóżki zapewniające lepsze trzymanie stopy oraz dodatkowy element tłumiący drgania. To wymusiło na konstruktorach konieczność przesunięcia pompy tylnego hamulca i schowania jej w ramie.
Rysunki opublikowane na portalu Cycle World pokazują, że rama oraz silnik o pojemności 471 cm3 będą pochodzić bezpośrednio od modelu Rebel 500. Warto zwrócić uwagę, że tylny stelaż został przeprojektowany.
To spowodowało konieczność zainstalowania amortyzatorów o zwiększonym skoku, a tym samym podwyższenia siedziska i zwiększenie prześwitu. Kolektor wydechowy nadal znajduje się pod silnikiem, ale dalsza część wydechu została uniesiona ku górze i zakończona wysoko.
Honda na razie milczy na temat nowego modelu, ale doniesienia z zagranicznych portali mówią o oznaczeniu CL500. Niektóre źródła podają jeszcze, że producent zastanawia się nad wprowadzeniem modelu o mniejszej pojemności – CL250. Jednak na razie nie ma dowodów na prace nad takim projektem.
Francja i Wielka Brytania są pierwszymi państwami, które zamierzają walczyć z głośnymi wydechami w motocyklach i samochodach. Rząd zainwestuje prawie 2 mln złotych w fotoradary akustyczne.
Pierwszym krajem, który wypowiedział wojnę głośnym wydechom była Francja. Za chwile do tej koalicji dołączy jeszcze Wielka Brytania. Oba państwa chcą walczyć ze szkodliwymi skutkami hałasu. Dlatego z końcem kwietnia rozpoczęto przyjmowanie wniosków na potencjalne lokalizację dla urządzeń monitorujących poziom generowanego hałasu. Spośród zgłoszeń zostaną wybrane cztery lokalizacje w Anglii i Walii.
Na początek przez kilka miesięcy potrwają testy tych urządzeń, które według departamentu transportu pozwolą przywrócić ciszę i spokój na brytyjskich ulicach. Urzędnicy tłumaczą, że chodzi o drogi, gdzie właściciele głośnych pojazdów zakłócają ciszę nocną.
Lista potencjalnych lokalizacji obejmie duże miasta oraz wioski, co pozwoli lepiej zrozumieć istotę i skalę całego problemu. Do tego dochodzi jeszcze kwestia sprawdzenia skuteczności fotoradarów oraz ich kalibracja.
Porsche 911 to be zwątpienia jedna z legend motoryzacji. Sportowy samochód produkowany jest od 1964 roku! Początkowo był napędzany sześciocylindrowym silnikiem typu Boxer, który rozwijał moc 130 KM. Jednak z czasem do auta zaczęły trafiać coraz mocniejsze jednostki napędowe. Najnowsza, ósma generacja, w wersji Turbo S jest napędzana silnikiem o mocy 650 KM.
Twórcy kanały Carwow, postanowili sprawdzić, która generacja Porsche 911 jest najszybsza. W tym celu zorganizowali wyjątkowy wyścig. Na linii startu stanęło siedem generacji Porsche 911- od drugiej do najnowszej. Wszystkie w odmianie Turbo lub Turbo S.
Porsche 911 930 – 3,3 l, 300 KM, 412 Nm, 1 310 kg
Porsche 911 964 – 3,6 l, 320 KM, 450 Nm, 1 470 kg
Porsche 911 993 – 3,6 l, 408 KM, 540 Nm, 1 500 kg
Porsche 911 996 – 3,6 l, 450 KM, 620 Nm, 1 590 kg
Porsche 911 997 – 3,8 l, 530 KM, 700 Nm, 1 585 kg
Porsche 911 991 – 3,8 l, 560 KM, 700 Nm, 1 605 kg
Porsche 911 992 – 3,8 l, 650 KM, 800 Nm, 1 640 kg
Siedem generacji Porsche 911, jeden wyścig. Kto okaże się zwycięzcą?, fot. Carwow
Jak widać, każda kolejna generacja oznacza więcej mocy, ale także większą masę. Która generacja okaże się najszybsza? Przekonajcie się sami!
Zjawisko strzelania z wydechu na pewno usłyszymy na wszelkiego rodzaju zlotach i wyścigach, więc jeśli jeszcze nigdy tego nie widzieliśmy, to warto się wybrać na takie imprezy motoryzacyjne. Widok jest szczególnie spektakularny w nocy, kiedy ogień wydobywający się z wydechu jest lepiej widoczny. Nie polecam wówczas stawać za takim pojazdem, ponieważ jak do koni nie podchodzi się od tyłu, bo może kopnąć, to taki samochód może delikatnie przypalić – chyba, że naszym celem jest pozbycie się włosów z nóg, to jak najbardziej zachęcam, taka forma depilacji może okazać się skuteczna 😉 To żart, rzecz jasna.
Do efektywnego zjawiska strzelania z wydechu dochodzi, kiedy mieszanka paliwowo-powietrzna nie ulegnie całkowitemu spaleniu i reszta paliwa przedostanie się do układu wydechowego. Wówczas rozgrzane paliwo, po zetknięciu się z tlenem wybucha, co skutkuje głośnym wystrzałem i wydobyciem się ognia z wydechu.
Takie zjawisko raczej nie występuje w samochodach o mniejszej mocy, ponieważ silniki tych pojazdów potrzebują mniej paliwa do pracy. Jednak czasem może się zdarzyć, że paliwo przedostanie się dalej do układu wydechowego, ale nadal nie wystąpi głośny wybuch, ponieważ zapobiegnie temu katalizator. Co prawda, w samochodach o dużej mocy też są katalizatory, więc paliwo również jest niwelowane, ale jeśli przepuści się paliwo wielokrotnie, to w końcu katalizator nie nadąży i przepuści paliwo, po czym nastąpi wystrzał.
Z wydechu strzelają nie tylko samochody benzynowe, ale również pojazdy z silnikiem Diesla, które są turbodoładowane. Dochodzi do tego zwłaszcza w samochodach przeznaczonych do wyścigów, w których zastosowano system anti-lag. Turbosprężarka do pracy potrzebuje spalin, więc jeśli ściągniemy nogę z gazu, spaliny zatrzymują się, a turbina przestaje się obracać. Dopiero po ponownym wciśnięciu gazu spaliny dochodzą do turbiny i napędzają ją. Jednak zanim turbina się rozkręci mija trochę czasu (tzw. „turbodziura”), a przecież podczas wyścigu liczy się każda milisekunda.
Dlatego powstał system anti-lag, który – najprościej tłumacząc – zapala dodatkową mieszankę paliwowo-powietrzną w kolektorze wydechowym lub obudowie turbiny zamiast w cylindrze. Dzięki temu rozwiązaniu zmniejszone jest opóźnienie, więc można szybciej korzystać z potencjału turbosprężarki. Skutkiem tego rozwiązania jest właśnie strzał z wydechu wraz z ogniem.
Kolejną przyczyną strzału z wydechu jest opóźnienie zapłonu, czyli iskra pojawia się podczas suwu pracy, kiedy tłok idzie w dół. Podczas normalnego procesu iskra pojawia się, kiedy tłok idzie do góry. Takie opóźnienie sprawia, że część mieszanki przedostaje się do katalizatora wydechowego, gdzie się spala, co powoduje charakterystyczny huk i ogień.
Przyczyną strzelania z wydechu mogą być również dwustopniowe ograniczniki obrotów. Pierwszy ogranicznik stosuje się podczas procedury startu, czyli tzw. “Lunch Control”. Wówczas komputer utrzymuje określoną prędkość obrotową, która po zwolnieniu hamulca nie wywoła poślizgu kół. Z kolei drugi ogranicznik znajduje się na skraju czerwonego pola na obrotomierzu. Kiedy zbliżymy się do któregoś z tych limitów nastąpi, np. odcięcie paliwa lub zamknięcie przepustnicy. Wtedy mieszanka nie spali się w cylindrach i przedostanie się dalej, gdzie nastąpi dobrze już nam znany wystrzał.
Ostatnim sposobem na wywołanie strzelania z wydechu jest przeprowadzenie tuningu. Jeden ze sposobów polega na zamontowaniu świecy zapłonowej w końcowej części rury wydechowej i podpięciu do tego cewki zapłonowej. Po czym dostarcza się propan-butan, który znajduje się w butli zamontowanej zazwyczaj w bagażniku. Po zamontowaniu takiej instalacji możemy cieszyć się strzelaniem i ogniem do momentu, aż coś w naszym aucie się nie rozleci.
Czy strzelanie z wydechu szkodzi?
Strzelanie w samochodach sportowych i wyścigowych raczej nie jest dla tych aut groźne, chyba, że naprawdę będziemy z tym przesadzać. Wówczas jest szansa, że może się coś zepsuć. Natomiast w normalnych autach, które zostały stworzone do normalnej jazdy, ale my je przerobiliśmy tak, aby strzelały, to szanse, że coś się zepsuje są większe. Strzelanie z wydechu nie szkodzi silnikowi, ponieważ eksplozje występują poza nim. Najbardziej narażonym obszarem na zniszczenia jest układ wydechowy. Częste strzelanie może sprawić, że tłumik czy katalizator (o ile już go nie wymontowaliśmy) mogą ulec zniszczeniu.
Spektakularne zjawisko może być wywołane na wiele sposobów. Jeśli nasze autko potrafi takie rzeczy, to powinniśmy pamiętać, aby z tym nie przesadzać, aby nie zaszkodzić naszemu cudeńku. O ile pojazdom sportowym, które są bardziej przystosowane do takich sytuacji to nie zaszkodzi, o tyle w zwykłych pojazdach po tuningu może coś się stać. Dlatego powtórzę jeszcze raz – wszystko należy robić z umiarem chyba, że akurat podczas przejażdżki napotkamy wiele osób, których nie lubimy i chcemy wywołać u nich zawał serca… wówczas można poświęcić trochę stan techniczny auta dla poprawienia naszego stanu psychicznego.
Władze Nowego Jorku postanowiły raz na zawsze rozwiązać problem z kierowcami ciężarówek, którzy podczas postoju pozostawiają włączony silnik. Jak? Uruchomiono specjalny program obywatelski, w ramach którego mieszkańcy miasta mogą zgłaszać ciężarówki które podczas postoju mają włączony silnik i zanieczyszczają powietrze. Zgłaszający otrzyma nagrodę finansową w wysokości 87,5 dolarów za każde zarejestrowane wykroczenie, a właściciel ciężarówki zostanie ukarany mandatem w wysokości co najmniej 350 dolarów.
Jak złożyć donos? Bardzo prosto. Wystarczy nagrać trzyminutowy film przedstawiający ciężarówkę na postoju z włączonym silnikiem. Na filmie muszą być widoczne tablice rejestracyjne. Później nagranie trzeba przesłać na stronę miejskiego wydziału ochrony środowiska. Po zweryfikowaniu zgłoszenia miasto wysyła czek z nagrodą finansową.
Pomysł władz Nowego Jorku spotkał się ze sporym zainteresowaniem mieszkańców. Powstała nawet specjalna grupa obywatelska, której członkowie zajmują się wyłapywaniem kierowców ciężarówek, który nie wyłączają silnika na postoju. Rekordzistą jest niejaki Donald Blair, który na donosach zarobił 125 tysięcy dolarów. Z kolei George Packenham, którego brat zmarł na raka płuc, zarobił ponad 40 tysięcy dolarów.
Wśród firm, których kierowcy nie przestrzegają przepisów, odpowiedzialnymi za największe zanieczyszczenie powietrza są Amazon, UPS i FedEX. Jak poinformował urząd miasta, spośród ośmiu milionów dolarów nieuregulowanych mandatów ponad 250 tysięcy dolarów należy do firmy Amazon, a UPS i FedEX odpowiadają za mandaty wystawione odpowiednio na 70 i 60 tysięcy dolarów.
Hulajnogi elektryczne to najbardziej niebezpieczne jednoślady na drogach. Badania przeprowadzone w Finlandii udowadniają, że są one dużo bardziej niebezpieczne niż motocykle.
Hulajnogi elektryczne bardziej niebezpieczne niż motocykle
Naukowcy przeanalizowali dane ze szpitala w Tampere w Finlandii, zwracając szczególną uwagę na pacjentów, którzy w okresie od kwietnia 2019 do kwietnia 2021 roku trafili na ostry dyżur. Okazało się, że wśród ogółu pacjentów aż 331 osób, nabawiło się urazów na hulajnodze elektrycznej.
Co więcej, bazując na danych z firm oferujących hulajnogi na minuty, badacze wyliczyli, że 18 na 100 tysięcy przejazdów hulajnogą elektryczną kończyło się w szpitalu. To oznacza, że na każde 100 tysięcy kilometrów, które przejechały hulajnogi, było średnio 7,3 przypadku hospitalizacji.
Najczęściej ofiarami są pijani mężczyźni
Z badania naukowców z Finlandii wynika, że ofiarami wypadków na hulajnogach elektrycznych najczęściej są to pijani mężczyźni korzystający z jednośladów nocą. Statystyki pokazują, że 60% wszystkich poszkodowanych to mężczyźni, a 51% hospitalizowanych było pod wpływem alkoholu. Niemal połowa osób poszkodowanych została przyjęta do szpitala między północą a godziną szóstą rano.
Jeździsz e-hulajnogą? Pamiętaj o przestrzeganiu przepisów!
Od 20 maja 2021 roku obowiązują w Polsce nowe przepisy dotyczące korzystania z hulajnóg elektrycznych i od tego czasu są one traktowane jako pojazdy. Ich użytkownicy muszą przestrzegać bardzo precyzyjnych zasad poruszania się, co bezpośrednio wpływa na bezpieczeństwo ich samych jak i innych uczestników ruchu drogowego, w tym oczywiście pieszych.
E-hulajnogami na drogach publicznych poruszać może się każdy, kto ukończył 18 lat. Młodsi muszą legitymować się kartą rowerową lub prawem jazdy kategorii AM, A1, B1 lub T.
Jeśli korzystamy z elektrycznej hulajnogi, zobowiązani jesteśmy do jazdy w pierwszej kolejności po jezdni, ale wyłącznie takiej, na której obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km/h. Jeśli jej nie ma, wówczas kierujemy się na ścieżki rowerowe lub pas ruchu dla rowerów. Po chodnikach dla pieszych przemieszczamy się w ostateczności. W tym przypadku musimy pamiętać, że piesi zawsze mają pierwszeństwo, a prędkość jazdy należy dopasować do ich prędkości. Maksymalna prędkość, z jaką powinniśmy poruszać się, jadąc e-hulajnogą to 20 km/h.
Tegoroczna majówka okazała się bardziej niebezpieczna na drogach, niż poprzednie. Przez pięć dni doszło do 302 wypadków, w których zginęły 24 osoby, a 332 zostały ranne
Do największej liczby wypadków doszło w piątek – 71. Tego dnia na drogach było najwięcej ofiar śmiertelnych – 6.
Przerażające są statystyki dotyczące pijanych kierowców. W trakcie tegorocznej majówki policjanci zatrzymali aż 1637 nietrzeźwych kierowców. Najwięcej kierujących na podwójnym gazie zatrzymano w niedzielę – 404 osoby.
Funkcjonariusze złapali również 596 kierowców, którzy w terenie zabudowanym przekroczyli dozwoloną prędkość o 50 km/h.
Kom. Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji zauważa, że w tym roku podczas weekendu majowego na drogach było mniej bezpiecznie, niż w poprzednich latach:
W ubiegłym roku, w tym samym okresie odnotowaliśmy 213 wypadków drogowych, w których zginęły 22 osoby.
Dodajmy gwoli ścisłości, że nie był to zwyczajny rowerzysta, tylko kolarz szosowy. Ten akurat faktycznie mógł jechać ulicą, z racji braku drogi dla rowerów. Niestety jazda z większymi prędkościami w ruchu drogowym chyba go przerosła.
Trudno powiedzieć, co dokładnie się tu stało. Rowerzysta jechał bez pedałowania z górki i zbliżał się do stojących w korku samochodów. Miał naprawdę dużo czasu, żeby ten fakt zauważyć i zareagować. Tymczasem on zaczął hamować chyba w ostatniej chwili i chciał ominąć stojące auto, ale nie zdążył. Uderzył w róg czerwonego Opla i wywijając kozła, upadł na asfalt.
W dniu swoich 62. urodzin Beata Kozidrak pojawiła się na sali sądowej. Wokalistka zespołu Bajm przyznała się do jazdy samochodem pod wpływem alkoholu i przeprosiła za swój wyczyn. Sąd ogłosił dzisiaj wyrok w tej sprawie.
Dnia 1 września 2021 roku około godziny 19.40 piosenkarka została zatrzymana za kierownicą BMW, przy skrzyżowaniu al. Niepodległości z ulicą Batorego na warszawskim Mokotowie. Po zatrzymaniu przez policję i badaniu alkomatem okazało się, że znana artystka miała ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Po tym wydarzeniu wokalistka zespołu Bajm opublikowała oświadczenie z przeprosinami. Zapewniała w nich, że jest świadoma konsekwencji swoich czynów. Na jakiś czas zniknęła również z działalności zawodowej.
Wyrok w pierwszej instancji
Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa wydał 29 października 2021 roku wyrok w powyższej sprawie. Beata Kozidrak została uznana za winną zarzucanych jej czynów, a sąd wymierzył karę w postaci 6 miesięcy prac społecznych po 12 godzin miesięcznie, zakaz prowadzenia pojazdów przez 5 lat oraz 10 tys. złotych grzywny. Artystka odwołała się od wyroku, uzasadniając, że jest zbyt surowy, przez co spłynęła na nią lawina krytyki.
Kolejna rozprawa miała się odbyć 16 marca 2022 rok, ale Kozidrak nie stawiła się tego dnia w sądzie. W związku z tym rozprawę przełożono na 4 maja, dokładnie w dzień urodzin artystki. Tym razem zaszczyciła sąd swoją obecnością.
Artystka przeprasza: „To, co zrobiłam, było karygodne”
Liderka zespołu Bajm po raz kolejny podkreśliła przed obliczem sądu, że przyznaje się do popełnionego czynu i bardzo go żałuje. Dodała też, że nie powinno się to wydarzyć i ma świadomość, że będzie musiała z tym żyć przez długie lata. Artystka przeprosiła też swoich fanów, mówiąc: „To, co zrobiłam, było karygodne”.
Na koniec uznała, że przez 40 lat była wzorem jako matka i jako artystka. Jako usprawiedliwienie podała, że jej życie jest związane z wielkim stresem i emocjami, których w ostatnich miesiącach było bardzo dużo.
Pełnomocnik Beaty Kozidrak zaproponował karę grzywny w wysokości 30 tys. złotych, 5 lat zakazu prowadzenia pojazdów oraz 10 tys. złotych wpłaty na fundusz pomocy.
Prokurator nie chciał zaakceptować tych warunków, wnosząc o karę 10 miesięcy pozbawienia wolności polegającej na wykonywaniu nieodpłatnych prac na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie, 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów oraz grzywnę w wysokości 30 tys. zł i pokrycie kosztów postępowania sądowego.
Beata Kozidrak – wyrok w sprawie
Kilkadziesiąt minut temu sąd ogłosił wyrok. Beata Kozidrak została uznana za winną, wobec czego sąd orzekł karę grzywny w wysokości 50 tys. złotych, świadczenie pieniężne na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, a także 5 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Na dokładkę dorzucono jeszcze koszty postępowania.
Sąd zrezygnował z kary ograniczenia wolności, uznając jako okoliczności łagodzące fakt przyznania się do winy, uregulowany tryb życia oraz… zasługi artystyczne.
Nowy Peugeot 308 jest pierwszym modelem francuskiej marki, na którego grillu pojawiło się nowe logo z głową lwa, zaprezentowane po raz pierwszy w lutym 2021 roku. Nowe logo powstało z połączenia najnowszych technologii i różnorodnych inspiracji projektantów marki. Nie tylko zdobi przód samochodu, ale także maskuje radar przekazujący informacje do procesorów licznych systemów wspomagania prowadzenia. W czym tkwi tajemnica?
Technologiczne tajniki nowego logo Peugeot 308, fot. materiały prasowe / Peugeot
Nowe logo Peugeot 308 nie tylko zdobi przód auta
W nowym Peugeot 308 nowe logo występuje w dwóch wersjach o identycznym wyglądzie, lecz różniących się techniką wykonania. Pierwsze z nich jest montowane w wersjach Active Pack, natomiast drugie – innowacyjne – zdobi wersje Allure i GT wyposażone jest w radar systemów wspomagania prowadzenia.
Aby sprzężone z radarem systemy wspomagania prowadzenia mogły działać bez zarzutu, fale emitowane przez radar nie mogą być w żaden sposób zakłócane. Wymagało to od konstruktorów z Peugeot całkowitej zmiany koncepcji logo umieszczonego przed radarem z uwzględnieniem dwóch wymogów:
grubość czołowej płytki musiała być stała
komponenty, z których wykonane jest logo, nie mogły zawierać żadnych elementów metalowych
Produkcja nowego logo dzieli się na kilka etapów:
produkcja gładkiej czołowej płytki o stałej grubości z poliwęglanu formowanego wtryskowo
produkcja tylnej płytki z indu. Ten rzadki metal jest wykorzystywany w wersji logo przeznaczonej dla modeli wyposażonych w radar, ponieważ jest to jedyny materiał, który spełnia następujące kryteria techniczne i wizualne: ma wygląd naturalnego chromu oraz właściwości, dzięki którym nie zakłóca fal radarowych
laserowe grawerowanie. Do wykonania głowy lwa w nowym logo PEUGEOT wykorzystywana jest technologia laserowego grawerowania, która wydobywa spod warstwy poliwęglanu kształt lwa
czarny lakier nanoszony jest na warstwę poliwęglanu, stanowiąc tło logo marki
nanoszenie bezbarwnego lakieru ochronnego na zewnętrzną powierzchnię zabezpiecza logotyp przed działaniem czynników zewnętrznych (uderzenia, promienie słoneczne, zmiany temperatury…)
mocowanie. Logo jest następnie naklejane na płytkę mocującą, a całość umieszczona i przykręcona do grilla
Jakie nowe systemy wspomagania prowadzenia kryją się pod nowym logo Peugeot?
Zamontowany pod nowym logo Peugeot radar jest wykorzystywany przez kilka systemów wspomagania prowadzenia najnowszej generacji:
aktywny regulator prędkości z funkcją Stop & Go – w wersjach z automatyczną skrzynią biegów EAT8 – i regulowaną zadaną wartością odległości między pojazdami
aktywny tempomat z funkcją 30 km/h – w wersjach z manualną skrzynią biegów – i regulowaną zadaną wartością odległości między pojazdami
aktywne wspomaganie nagłego hamowania, które wykrywa pieszych i rowerzystów w dzień i w nocy przy prędkościach od 7 do 140 km/h (w zależności od wersji) i ostrzega kierowcę w razie wykrycia ryzyka kolizji
W 2022 roku radar ten będzie również wykorzystywany w nowym pakiecie Drive Assist 2.0, który stanowi kolejny krok w stronę jazdy półautonomicznej. W wersjach z automatyczną skrzynią biegów EAT8 w jego skład wchodzą: aktywny tempomat z funkcją Stop & Go oraz funkcja utrzymania samochodu na pasie ruchu. W nowej wersji Drive Assist pojawiają się także dwie nowe funkcje, które będą aktywne na drogach dwujezdniowych:
półautomatyczna zmiana pasa ruchu – system proponuje kierowcy, przy prędkościach od 70 do 180 km/h, wyprzedzenie pojazdu znajdującego się z przodu i powrót na dotychczasowy pas ruchu
zalecenie dostosowania prędkości – system z odpowiednim wyprzedzeniem sugeruje kierowcy dostosowanie prędkości samochodu (przyspieszenie lub zwolnienie) zgodnie ze znakami ograniczenia prędkości
Technologiczne tajniki nowego logo Peugeot 308, fot. materiały prasowe / Peugeot
Podczas targów Polsecure w Kielcach Komenda Główna Policji oficjalnie przedstawiła nowe oznakowanie radiowozów oraz motocykli.
Nowe oznakowanie radiowozów, fot. Policja
Nowe radiowozy policji mają być lepiej widoczne. Samochody będą wyłącznie srebrne, a w celu poprawy widoczności przewiduje się zwiększenie liczby ostrzegawczych sygnałów błyskowych. Wprowadzony zostanie także wzór dodatkowego oznakowania elementami odblaskowymi, by radiowozy były lepiej widoczne nocą.
Zmiany w nowym malowaniu radiowozów obejmują:
trzy razy więcej ostrzegawczych sygnałów błyskowych – 30 zamiast 10 lamp diodowych
nowy wzór oznakowania i dodatkowe elementy odblaskowe, m.in. pasy odblaskowe barwy żółto-zielonej fluorescencyjnej po obu stronach oraz z przodu i z tyłu pojazdu
brak określenia barwy i tła dla napisu świetlnego POLICJA
Pierwsze z zaprezentowanych nowych radiowozów będą pełnić służbę w Warszawie.
Podczas drugiego dnia Międzynarodowych Targów #Polsecure zaprezentowano nowe oznakowanie radiowozów i motocykli polskiej Policji.Lepsza widoczność pojazdów przełoży się na zwiększenie bezpieczeństwa funkcjonariuszy oraz innych użytkowników dróg.#PomagamyiChronimy#Bezpieczenstwopic.twitter.com/itsb6xMbae
Co ze „starymi” radiowozami? Czy policja je przemaluje?
Zmiany będą dotyczyć tylko nowy radiowozów, aby nie generować dodatkowych kosztów związanych z przemalowanie aktualnej floty pojazdów. Policji po prostu nie stać na przemalowanie radiowozów. Insp. dr Mariusz Ciarka rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, podczas targów Polsecure, wyznał:
Radiowozy z poprzednim oznakowaniem nie znikną z dróg. Zmiany oznakowania będą dotyczyły nowo zakupionych radiowozów. Przez pewien okres będziemy mogli spotkać zarówno te radiowozy z nowym oznakowaniem, bardziej widoczne, jak i te, dotychczas nam znane radiowozy o barwie srebrno-niebieskiej.
Autor nagrania stał na czerwonym świetle, kiedy obok niego zatrzymał się użytkownik hulajnogi. Gdy sygnał zmienił się na zielony, ten wystrzelił do przodu i kierowca nie mógł go dogonić, chociaż słychać jak wkręca silnik na obroty i rozpędza się do 60 km/h.
Nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ na rynku nie brakuje hulajnóg, które mogą jechać 80 km/h i więcej. W komentarzach pod nagraniem można znaleźć natomiast pewnego komentującego, który wystosował dłuższą tyradę, na temat tego, że powinno się „usunąć z polskiego prawa instytucję prawa jazdy”, bo skoro ktoś kto „porusza się czymś takim”, nie musi mieć uprawnień, to jemu też nie powinny być potrzebne. W odpowiedziach przestrzegają go przed „podsuwaniem naszym rządzącym takich pomysłów”, a także krytyczne słowa pod adresem „narodu, który wybrał takich rządzących”.
My tylko przypomnimy delikatnie, że przepisy regulujące status Urządzeń Transportu Osobistego (w tym elektrycznych hulajnóg) uchwalono w zeszłym roku. Zgodnie z nimi prędkość maksymalna takiego urządzenia musi być fabrycznie ograniczona do 20 km/h, a większość zasad jest takich samych jak dla rowerzystów (powyżej 18. roku życia jazda bez uprawnień, poniżej wymagana karta rowerowa). Może warto, zanim zacznie się narzekać na rzeczywistość, samemu się co nieco o tej rzeczywistości dowiedzieć?
Imelda Labbé zostanie członkiem zarządu marki Volkswagen Samochody Osobowe, odpowiedzialną za marketing, sprzedaż i obsługę posprzedażną. Swoje nowe obowiązki będzie pełnić od 1 lipca. Zastąpi Klausa Zellmera, który awansował na dyrektora zarządzającego marki Škoda. Thomas Schäfer, dyrektor zarządzający marki Volkswagen, wyznał:
Z przyjemnością ogłaszam, że Imelda Labbé dołączyła do naszego grona. Jest ona ekspertką z licznymi osiągnięciami na koncie. Jej nowym zadaniem będzie zorientowanie sprzedaży, marketingu i obslugi posprzedażnej marki Volkswagen na potrzeby naszych klientów w erze cyfryzacji. Chcemy, by Volkswagen był postrzegany jako atrakcyjna marka z najwyższej jakości produktami i usługami. Głęboko wierzę, że Imelda Labbé i jej zespół sprostają temu wyzwaniu i życzę jej powodzenia w tym przedsięwzięciu.
Do tej pory Imelda Labbé była rzecznikiem rady dyrektorów spółki Volkswagen Originalteile Logistik GmbH (OTLG), ale ma również spore doświadczenie w sprzedaży i obsłudze posprzedażnej.
Imelda Labbé nowym członkiem zarządu marki Volkswagen, fot. materiały prasowe / Volkswagen
Imelda Labbé pracuje w branży motoryzacyjnej od 35 lat
Imelda Labbé ma ponad 35 lat doświadczenia w przemyśle motoryzacyjnym. Piastowała stanowiska menedżerskie w markach Opel i General Motors od 1986 do 2013 roku. Do Grupy Volkswagen dołączyła w 2013 roku, by objąć stanowisko rzeczniczki zarządu marki Škoda w Niemczech. Latem 2016 roku objęła stanowisko dyrektora odpowiedzialnego za obsługę posprzedażną Grupy Volkswagen, a ostatnio kierowała działa rozwoju w Volkswagen AG. Imelda Labbé pełni funkcję rzeczniczki zarządu spółki Volkswagen OTLG od marca 2022 roku. Z wykształcenia ekonomistka, posiada tytuł Master of Science in Management Uniwersytetu Stanforda.
Już za kilka dni wystartuje pierwsze w historii Grand Prix F1 w Miami. Z tej okazji firma Alpine postanowiła uczcić to wydarzenie. Francuski producent wprowadzi na rynek specjalną wersję modelu A110 w kolorystyce South Beach Colorway.
Nad tym specjalnym projektem czuwa Alpine Atelier, odpowiedzialne za program personalizacji samochodów. Model A110 w wersji South Beach Colorway to kombinacja kolorystyczna dla modelu A110 dostępna w dwóch wersjach: niebieskiej Bleu Azur oraz różowej Rose Bruyère.
Alpine A110 South Beach Colorway
Samochód otrzyma specjalne niebiesko-różowe oznaczenia na słupkach C oraz 18-calowe felgi Serac. Na tym nie kończą się specjalne odznaczenia. Pakiet zakłada również ciekawe dodatki wnętrza. Wśród nich znajdziemy dywaniki podłogowe South Beach haftowane w kolorach nadwozia, a także niebiesko-różowe oznaczenia na boczkach drzwi. Całość dopełnią przeszycia foteli w kolorze jasnoszarym oraz konsola środkowa wykończona skórą.
Kolorystyka specjalnej wersji nawiązuje do kultowego serialu Miami Vice. Nie ma w tym przypadku, ponieważ pastelowa kolorystyka zawiera dwa odcienie ważne pod kątem historii marki. Kolor różowy i niebieski jest niezwykle ważny dla Alpine. Warto zaznaczyć, że w palecie kolorów modelu znajdziemy aż 10 rodzajów koloru niebieskiego.
Alpine A110 South Beach Colorway
W wersji South Beach obie barwy zostały wybrane z dwudziestu opcji kolorystycznych dostępnych w katalogu Atelier Alpine. Poza wyborem koloru nadwozia atelier proponuje również trzy wzory felg dostępnych w różnych kolorach, a także kilka odcieni dla zacisków hamulcowych.
Producent zapowiedział, że każda z dostępnych opcji może być zamówiona tylko 110 razy, po czym znika na zawsze z katalogu. Pakiet kolorystyczny South Beach został wyceniony na 5 tys. euro netto. Będzie dostępny tylko dla modelu A110 – nabywcy wersji S oraz GT nie będą mogli zamówić takiego samochodu. Rezerwacje mają ruszać od 3 maja 2022 roku.
Autostrada A4 pomiędzy Katowicami i Krakowem to jeden z najdroższych, płatnych odcinków w Polsce. Od lipca opłaty za przejazd będą jeszcze wyższe. Zarządca trasy – Stalexport Autostrada Małopolska – złożył właśnie wniosek w tej sprawie do GDDKiA.
Stalexport Autostrada Małopolska planuje podwyżki opłat za przejazd autostradą A4 pomiędzy Katowicami a Krakowem. W tej chwili to jeden z najdroższych odcinków płatnych dróg w Polsce. Przejazd odcinkiem o długości 60 kilometrów samochodem osobowym kosztuje 24 złote. Każdy z dwóch Placów Poboru Opłat (PPO) kosztuje po 12 złotych.
Podróż w obie strony to wydatek 48 złotych. Jest jednak sposób na tańszą podróż – wystarczy płacić przy pomocy aplikacji, a koszt przejazdu w obie strony wyniesie 36 złotych.
Wniosek koncesjonariusza odcinka autostrady dotyczy stawek opłat za przejazdy dla wszystkich kategorii:
Dla pojazdów kat. 1 (innych niż motocykle) przejazd będzie kosztować 13 zł (dotychczas kosztował 12 zł),
Dla pojazdów kategorii 2, 3, 4 i 5 nowa cena będzie wynosić 40 zł (zamiast 35 zł).
Aktualnie kategorie 2 i 3 korzystają z bonifikaty w wysokości 13 zł, a realny koszt przejazdu przez bramkę to 22 zł. Jednak nie wiadomo, czy będzie ona obowiązywać nadal po podwyżkach. Konsultacje w tej sprawie będą prowadzone odrębnie z GDDKiA.
Spółka poinformowała, że nie zamierza zmieniać zniżki dla transakcji wykorzystującej płatności automatyczne dla samochodów osobowych. Będą one nadal o 3 zł tańsze, wynosząc w sumie 10 złotych.
Przedstawiciele spółki-koncesjonariusza przekonują, że podwyżki wynikają z ogólnego wzrostu cen.
„Do zmiany stawek za przejazd zmusza nas wzrost kosztów utrzymania autostrady i prowadzenia inwestycji, związany m.in. z szybko rosnącymi w ostatnim czasie cenami usług, materiałów budowlanych czy nośników energii”
– mówi Rafał Czechowski, rzecznik Stalexport Autostrada Małopolska S.A.
Do zdarzenia doszło na jednej z paryskich ulic. Na nagraniu można zobaczyć, jak z dachu autobusu ulatnia się dym, a potem pojawiają się wybuchy, deszcz iskier oraz wysokie płomienie. Po pewnym czasie cały pojazd zajął się wysokimi płomieniami, nad którymi unosiła się wielka chmura toksycznego dymu.
W dalszej części nagrania widać, jak ugaszony już autobus zostaje odwieziony na lawecie. Został z niego tylko osmolony szkielet. Specyfika pożarów pojazdów elektrycznych sprawia, że zwykle działania strażaków ograniczają się do zabezpieczenia okolicy i czekania, aż wywołujące ogień reakcje chemiczne w baterii przestaną zachodzić. Próby zduszenia płomieni powodują zwykle tylko tyle, że po chwili pożar znów wybucha.
Jak podaje Reuters, autobus który spłonął to Bluebus 5SE. Identyczny egzemplarz spłonął w Paryżu miesiąc wcześniej. Firma obsługująca transport publiczny, zdecydowała o wycofaniu z użycia w sumie 149 takich pojazdów, jakie ma w swoim taborze i domaga się od producenta wyjaśnienia przyczyn tych pożarów.
Przypomnijmy, że płonące elektryczne autobusy to problem nie tylko Paryża. W październiku minionego roku pisaliśmy o masowych wręcz pożarach w niemieckich miastach, przez które płonęły całe hale, w których stały te pojazdy.
Amerykańscy giganci motoryzacyjni – General Motors i Ford – przekazali na rzecz Ukrainy 100 samochodów. Chevrolety posłużą do ewakuacji ludności cywilnej, a Fordy będą wykorzystywane zgodnie z potrzebami ukraińskich władz.
Ministerstwo Ukrainy potwierdziło, że oba koncerny przekazały w ostatnich dniach flotę 100 pojazdów. Przedstawiciele koncernu General Motors przekazało dostawę 50 egzemplarzy Chevroletów Tahoe. Samochody posłużą do ewakuacji ludności cywilnej ze stref objętych działaniami wojennymi.
As part of our efforts to support the Ukrainian people, we donated 50 @Ford Rangers. Proud of the hard work of our Ford team & partners at @Maersk for making this happen. I can confirm the last of the trucks arrived this week & are being put to work! #StandWithUkraine 🇺🇦 pic.twitter.com/9alzmmomX8
Z kolei dyrektor generalny Forda, Jim Farley, potwierdził dostawę 50 egzemplarzy pickupów Ford Ranger. Samochody zostały bezpiecznie dostarczone przez granicę. Przedstawiciel amerykańskiej marki powiedział w rozmowie z mediami, że samochody trafiły w ręce ukraińskiego rządu i będą wykorzystywane wedle uznania.
Jakiś czas temu gubińscy policjanci Zespołu Patrolowo-Interwencyjnego w trakcie przejazdu drogą krajową numer 32 w kierunku przejścia granicznego Gubinek, zauważyli stojący w lesie pojazd. Czarny SUV bez tablic rejestracyjnych natychmiast wzbudził ich podejrzenie.
BMW za 200 tys. zł stało porzucone w lesie, fot. Policja
Szybko okazało się, że to BMW X5 o wartości ponad 200 tysięcy złotych jest poszukiwane. Samochód został zgłoszony jako utracony na terenie Niemiec.
Na miejsce wezwano grupę dochodzeniowo-śledczą wraz z technikiem kryminalistyki, którzy wykonali oględziny pojazdu i zabezpieczyli ujawnione na miejscu ślady. Pojazd został zabezpieczony na policyjnym parkingu, a następnie po czynnościach powróci do swojego właściciela.
Audi A8 w wersji Long o typoszeregu D3 to dość popularny samochód na rynku wtórnym. Dawniej kosztował majątek, a dziś można go kupić za ułamek pierwotnej ceny. Jednak nie w przypadku tego modelu. Jego pierwszą właścicielką była gwiazda muzyki pop – Madonna.
Samochód prezentowany na zdjęciach na pierwszy rzut oka wygląda tak samo, jak wszystkie inne używane egzemplarze wystawione w ogłoszeniach. Jednak jest jedna kwestia, która sprawia, że cena tego samochodu jest wysoka. Wszystko przez wzgląd na pierwszą właścicielkę tego auta. Niemiecka limuzyna należała bowiem do Madonny.
Gwiazda muzyki popowej odebrała ten egzemplarz z salonu Audi Bicester w 2005 roku. Przez następne pięć lat samochód był przez nią regularnie użytkowany. Przebieg po kilku latach wyniósł 130 tys. kilometrów. Jakiś czas temu pojazd trafił do muzealnej kolekcji Audi UK Heritage.
Audi A8L
Audi postanowiło wyprzedać część swoich zasobów. W ten sposób wyjątkowe Audi A8 Madonny trafiło na sprzedaż. To nie lada gratka dla kolekcjonerów, a także fanów artystki. Samochód zachował się w idealnym stanie. Nadwozie ma tylko kilka zadrapań powstałych podobno z winy natrętnych fotoreporterów.
Audi A8L wystawione przez KGF Classic Cars wyceniono na 24 995 funtów, co w przeliczeniu daje jakieś 140 tys. złotych. Na rynku wtórnym można znaleźć egzemplarze za ułamek tej kwoty, ale bez takiej ciekawej historii w tle. W ogłoszeniu nie poinformowano, czy do zestawu jest dołączona kartonowa kopia „królowej popu”.
Indyjski koncern motoryzacyjny Tata Motors zamierza poważnie wejść na drogę elektryfikacji. Pomoże w tym koncept Avinya. Samochód ma bardzo futurystyczny wygląd i jest wyposażony w zaawansowaną technologię. Producent deklaruje 500 km dostępne po pół godziny ładowania.
Indyjski koncern Tata, w którego portfolio znajdują się m.in. marki Jaguar i Land Rover, kojarzy się z produkcją tanich, miejskich samochodach na potrzeby azjatyckiego rynku. Nowy koncept Avinya zaskakuje ciekawym wyglądem, a do tego jest wyposażony w silnik elektryczny.
Intrygujące nadwozie skrywa dyskretnie podświetlany grill oraz wąski pasek lamp w technologii LED. Z tyłu zainstalowano praktyczną, pionową klapę. W kształcie bryły można znaleźć podobieństwa z Volkswagenem ID.3, ale na tym kończą się inspiracje europejskim konkurentem.
W modelu stworzonym przez koncern Tata drzwi otwierają się przeciwsobnie, przez co brakuje słupka środkowego. Wnętrze samochodu wygląda bardzo futurystycznie, ale jest bardzo przytulne. Zainstalowano tam obracane fotele.
Tata Avinya
Producent niewiele zdradza na temat nowego modelu. Wiadomo tylko, że jest wyposażony w akumulator, który można naładować w ciągu pół godziny do 500 km zasięgu. Brzmi dość zaskakująco, ale na etapie konceptu producenci bardzo często podają fantazyjne dane, które dopiero na etapie wersji produkcyjnej są weryfikowane.
Tata Avinya pojawi się na rynku dopiero za kilka lat. Producent chce rozwinąć architekturę GEN 3, która będzie platformą dla nadchodzących modeli elektrycznych tej marki. Pozostaje obserwować, jak będą się rozwijać nadchodzące projekty indyjskiego koncernu.
Urbet Lora to jednoślad w stylu neo-retro napędzany silnikiem elektrycznym, którego zasięg to imponujące 300 kilometrów. Pracuje nad nim hiszpański startup specjalizujący się w elektrycznej mobilności.
Firma z Marbelli działa od jakiegoś czasu na rynku, ale do tej pory specjalizowała się w przystępnych cenowo skuterach elektrycznych. Modele Nura i Ego nie były jednak oryginalną konstrukcją Hiszpanów, tylko modelami pochodzącymi od chińskich producentów.
Urbet Lora będzie się od nich mocno wyróżniać, ponieważ jest to projekt, który powstaje od podstaw w Hiszpanii. Producent opublikował już pierwsze szkice projektowe. Stylizacja w stylu neo-retro sugeruje, że będzie to ciekawy konkurent dla modelu Husqvarna E-Pilen.
Urbet Lora
Elektryczny motocykl Lora będzie oferowany w wersji standardowej i wzmocnionej S. Drugi wariant jest bardziej zorientowany na osiągi – motocykl rozpędzi się do prędkości 150 km/h. Niezależnie od wersji elektryczny jednoślad będzie zasilany elektrycznym odpowiednikiem silnika 125 cm3. To oznacza, że będą mogli nim jeździć kierowcy posiadający prawo jazdy kategorii A1 lub B.
Urbet Lora
Producent deklaruje, że zasięg na jednym ładowaniu wynosi 300 kilometrów. Hiszpańska firma nie podaje jednak szczegółów dotyczących pojemności akumulatora. Nie wiadomo jeszcze, kiedy motocykl trafi do produkcji. Niewykluczone, że prototyp zostanie zaprezentowany 13 maja 2022 roku podczas salonu motocyklowego w Maladze.
Przez ponad rok ekipa z NHET TV ciężko pracowała nad tym wyjątkowym projektem. Replika Bugatti Chiron powstała praktycznie od zera, gotowy był tylko silnik Toyoty napędzający auto. Resztę zdolni Wietnamczycy stworzyli sami. W efekcie powstała pomalowana na perłową biel replika Bugatti Chiron, która jeździ i prezentuje się świetnie!
Musimy przyznać, że pomysłowość Wietnamczyków i wierność oryginałowi naprawdę robią wrażenie! Zobaczcie sami!
Na nagraniu widzimy, jak kierowca Opla powoli dojeżdża do skrzyżowania z drogą z pierwszeństwem. Miejsce potencjalnie niebezpieczne, ponieważ jest to droga dwupasmowa z przełączką pośrodku, za to pozbawiona sygnalizacji świetlnej.
Kierujący Oplem przezornie się więc zatrzymuje i czeka na odpowiedni moment, żeby ruszyć. Po tym jak przejechało kilka samochodów, wciska gaz… i wjeżdża prosto pod maskę Kii, której kierowca ostro hamuje, ale i tak uderza w Opla. Sprawca zdarzenia widział wszystkie poprzednie samochody, a białe kombi nie rzuciło mu się w oczy?
Jak informuje Ochotnicza Straż Pożarna z Mikołajek, wpłynęło do niej wezwanie o samochodzie osobowym, który wjechał do jeziora. Na miejsce pojechały dwa zastępy straży pożarnej, do których dołączyło Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Na miejscu faktycznie zastali samochód – Mercedesa GLE – który znajdował się pod wodą. Przymocowana do niego była przyczepa ze skuterem wodnym. Kierowca na szczęście bezpiecznie wydostał się z samochodu.
Do takich zdarzeń zwykle dochodzi, kiedy kierowca zapomni o hamulcu ręcznym (lub przestawieniu skrzyni automatycznej na P) i wysiądzie z samochodu. Druga ewentualność jest taka, że kierowca przeceni możliwości swojego auta, wjedzie zbyt głęboko i tył auta uniesie woda.
Jak było w tym przypadku? To dobre pytanie. OSP Mikołajki twierdzi, że kierowca pozostawił auto na slipie, a po chwili zjechało ono (samoczynnie?) do jeziora. Z kolei MOPR przekazało, że auto ześlizgnęło się do wody w trakcie slipowania, a kierowca „w porę” opuścił pojazd.
Ile lat już jesteś motocyklistką i od czego to wszystko się zaczęło?
To mój czwarty sezon jazdy. Zaczynałam jako „plecak”, jeździłam tak jakieś pół roku i wtedy stwierdziłam, że chce jeździć jako kierowca! Kupiłam swój pierwszy motocykl w lutym (a dokładnie 14 lutego), nie mając jeszcze prawa jazdy. Mało tego… kupując motocykl, nawet nie usiadłam na niego, musiałam kierować się głównie jego wyglądem (śmiech). Szukałam motocykla na kategorię A2, a że nie chciałam żadnego nakeda, tylko coś sportowego – to nie miałam dużego wyboru.
Zawsze słyszałam, że nie poradzę sobie z motocyklem, bo jest za ciężki i za duży dla mnie (mam 159 cm wzrostu). I fakt, początki były trudne, ale nie poddałam się! Poszłam na prawo jazdy i tam nauczyłam się wszystkiego, ponieważ nigdy nie jeździłam sama. O ile zdobycie uprawnień nie było wielkim wyzwaniem, to już samodzielna jazda na początku tak. Musiałam się przyzwyczaić do tego motocykla i nauczyć nad nim panować. Jak już pojeździłam trochę, to zakochałam się w tym i nie wyobrażam sobie teraz, że kiedykolwiek wrócę na „plecak”.
Rodzina i znajomi wspierali Cię w Twoich decyzjach?
Rodzice byli przeciwni temu, żebym zaczęła jeździć. Uważali, że nie dam sobie rady, jestem za mała i za słaba, żebym sobie poradziła z tak ciężkim sprzętem. Mama jak to mama, troszkę pogadała i darowała sobie rozmowy na ten temat (wiedziała, że i tak postawię na swoim). Bardziej tata nalegał na to, żebym odpuściła. Poniekąd go rozumiałam, bo sam kiedyś był motocyklistą i miał wypadek – na szczęście nic mu się nie stało, ale od tamtej pory nie jeździł. Chciał mnie odwieść od zakupu motocykla, ponieważ bał się o mnie. Za to znajomi wspierali mnie, mówili, że muszę dążyć do celu i dam sobie radę. Za co bardzo im dziękuję.
Co Cię kręci w motocyklach najbardziej?
Uwielbiam wsiąść na motocykl, włączyć sobie muzykę i jechać przed siebie bez celu. Tak po prostu wsiąść, odciąć się od wszystkiego i od wszystkich. Wtedy nie myślę o niczym innym, tylko o jeździe. Wyłączam się, zapominam o zmartwieniach i sprawach, które muszę ogarnąć. Lubię też czuć tę adrenalinę, związaną z jazdą – lubię czasem poczuć prędkość. Kto z nas tego nie lubi? Pewnie znajdą się i tacy, jednak większość motocyklistów lubi sobie czasem odkręcić mocniej manetkę i w tym ja. Wtedy liczę się tylko ja, motocykl i adrenalina. Lubię słuchać odgłosów silnika i wydechu, lubię zapach palonej gumy. Uwielbiam patrzeć jak ktoś lata na „gumie”, chociaż sama jeszcze się nie odważyłam, ale mam nadzieję, że to się zmieni…
Bliskie Ci są wypady dalekie czy bliskie? Sama wolisz jeździć czy w ekipie?
Jak już wspomniałam – lubię jeździć sama, żeby pomyśleć i się odstresować, bez konkretnego celu. Chętnie jeżdżę też z jakąś małą grupą, żeby coś pozwiedzać, pooglądać krajobrazy i odwiedzić miejsca, w których nie byłam jeszcze. Lubię jeździć w długie, jak i w te krótkie trasy. Niezależnie od tego, każda przejażdżka jest fajna – gdy jadę 500 km, żeby obejrzeć ruiny budynku, a nawet te 3 km po bułki do sklepu, gdzie trzeba dłużej się ubierać niż jechać (śmiech).
Jaki masz obecnie motocykl i dlaczego go wybrałaś?
Obecnie mam Suzuki GSXR 600 K7 – przesiadłam się na niego z Kawasaki er6f z 2009 roku. To są kompletnie dwa różne motocykle, różna praca silnika i pozycja na motocyklu. Kawasaki kupiłam na pierwszy motocykl, bo skradł moje serce. Jak wspomniałam, nie robiłam nim nawet jazdy testowej w dniu zakupu, bo po pierwsze nie miałam uprawnień, a po drugie – warunki w lutym nie były sprzyjające. Po zrobieniu prawa jazdy jeździłam nim dwa sezony. Pozycja na nim była bardzo komfortowa, bo siedzi się całkowicie prosto. Jedyne minusy były takie, że byłam na niego troszkę za niska oraz jego waga była znaczna (205 kg zalany płynami). Strasznie ciężko było mi manewrować na postoju i przy cofaniu. Brakowało mi czasem nóg i sił, musiałam kombinować z odpowiednim parkowaniem lub prosiłam kogoś o pomoc. Na szczęście udało się bez żadnej parkingówki (śmiech).
Gdy całe 72.1 KM w mojej maszynie zaczęło się robić dla mnie już mało zadowalające – postanowiłam kupić Suzuki GSXR 600 K7, bo to było moje marzenie od zawsze. Ciężko mi coś więcej powiedzieć, ponieważ to są moje pierwsze kilometry na tym motocyklu. Jednak już wiem, że to jest to i jestem w nim zakochana! Widzę ogromną różnicę w mocy, porównując z poprzednikiem i już wiem, że to był dobry wybór. Pozycja wprawdzie jest bardziej leżąca, ale ja od zawsze chciałam mieć sporta, więc wiedziałam z czym to się wiąże. Jest troszkę niższy od Kawasaki, co pozwala mi pewniej się czuć na postoju i w manewrach. Wiem, że jeszcze z „Suzi” musimy się lepiej poznać, ale mam pewność, że to był dobry zakup!
Jazda torowa Cię kręci? Z nowym nabytkiem chciałabyś tego spróbować?
Jeszcze nigdy nie miałam okazji jeździć po torze. Mam nadzieję, że w tym sezonie mi się uda pojechać, nauczyć dobrych nawyków i lepszej jazdy. Praktyka mi się przyda, a i nauczy lepszego panowania nad motocyklem. Może w przyszłości uda mi się też kupić drugi motocykl, typowo na tor, bo trochę szkoda obecnego na jakieś przygody. Trzeba dążyć do zamierzonych celów i po kolei spełniać marzenia.
Dobra kondycja też się pewnie przyda. Widzę, że ćwiczysz pole dance?
Od niedawna zaczęłam chodzić na zajęcia i spodobało mi się. Na pewno nie zrezygnuje z tego, tak samo jak z motocykla – będę dalej się w tym realizować. To jednak ciężki sport, na pierwszych zajęciach bałam się, że nie dam sobie rady z moją kondycją. Ale wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mogę tak myśleć i nie mogę się poddać, a dążyć do zamierzonych celów. Skoro daje sobie radę z taką maszyną, to i dam sobie radę na zajęciach! Chcę dalej szlifować swoje umiejętności na rurce i na motocyklu. Bardzo podoba mi się to połączenie – zmysłowość i kobiecość z pole dance i ten pazur z motoryzacji.
Jaka jest historia Twojego konta na Instragramie? Bo trochę „strach się bać” takiej pyskatej żmii (śmiech).
Nie ma się czego bać, bo ja nie gryzę i nie jestem jadowita (śmiech). „Pyskata żmija” to połączenie dwóch moich przezwisk. „Pyskata” to na mnie mówili w technikum, do którego chodziłam, a nazwał mnie tak jeden z nauczycieli (zawsze lubiłam na lekcjach delikatnie się odgryźć w formie żartu). Tak się przyjęło i znajomi z lat technikum nadal tak do mnie mówią. A „żmiją” to nazwał mnie kiedyś kolega w pracy i już tak zostało (nawet wytatuowałam sobie żmiję na ręku) lub zamiennie jestem „podłym gadem” (śmiech). Ale w sumie to prawda, bo bywam „pyskatą żmiją”, a czasem nawet „podłym gadem”, jednak zazwyczaj jestem miła i wesoła. Mówią o mnie: „Wredna, ale kochana” (śmiech). No cóż, taka już jestem…
Niestety autor nagrania nie okazał się pomocny w ustalaniu przyczyn tego zdarzenia. Pod filmikiem napisał tylko:
No typowo ze strony bagiet, a za 65 w zabudowanym będą psy wieszać.
Nie wiemy, czy „typowe” ma być rozbijanie innych samochodów, czy tylko zbyt duża prędkość. Warto tylko zauważyć, że radiowóz miał włączone sygnały świetlne, więc domyślamy się, że funkcjonariusze jechali do interwencji. To rzeczywiście typowe dla pojazdów uprzywilejowanych, że przekraczają prędkość – pełna zgoda.
Niemniej funkcjonariusza prowadzącego oznakowaną Kię, powinno się odesłać na przymusowy kurs z techniki jazdy. I chyba nie tylko taki kurs. Wiedział, że zbliża się do skrzyżowania i jeśli światło zmienił się na czerwone, będzie musiał przejechać przez skrzyżowanie bardzo ostrożnie. Wiedział też, że droga jest mokra i są na niej kałuże. Mimo to najwyraźniej jechał bardzo szybko, a kiedy zobaczył żółte światło, panicznie zahamował, całkowicie tracąc kontrolę nad pojazdem.