W 61. Rajdzie Barbórki, wśród 110 załóg, które znalazły się na liście zgłoszeń, aż 35. wystartuje mocnymi autami klasy R1. Wśród nich widnieje nowy zespół – Gosia Prus i Ola Rogala stworzyły kobiecy team, który powalczy o możliwość startu na odcinku specjalnym Karowa.
Gosia Prus – zawodniczka rajdowa i rallycrossowa
Gosia to zawodniczka zarówno rajdowa, jak i rallycrossowa. Obrała też związaną ze sportem motorowym ścieżkę zawodową, która pozwala jej spełniać marzenia.
Po ogromnym sukcesie w Mistrzostwach Polski Rallycross w sezonie 2023, wywalczeniu dwóch podiów oraz debiucie w Rajdzie Śląska pokazała, że jest gotowa na nowe wyzwania. Nie zwalnia tempa, a jej umiejętności za kierownicą zyskują coraz większe uznanie. Za kierownicą BMW E36, zdeterminowana i pełna wiary w siebie, podbiła serca kibiców dynamicznym stylem jazdy, ale też odwagą na torze. A wszystko to w niebywale trudnej i wymagającej klasie RWD CUP.
Gosia Prus i Ola Rogala
Gosia Prus nieustannie pokazuje, że siła wiary we własne umiejętności może być kluczowym czynnikiem sukcesu. Jej droga przez świat motorsportu nie była łatwa, ale dzięki ciężkiej pracy i przekonaniu, że każdy wysiłek prowadzi do osiągnięcia celu, stała się inspiracją dla wielu. Gosia realizuje swoje marzenia i swoją postawą udowadnia kolejnym pasjonatom, że w świecie pełnym emocji i adrenaliny można odnaleźć upragnione miejsce.
Gosia Prus i Ola Rogala – czym startują w Rajdzie Barbórki?
Czym wystartuje zespół Gosia Prus i Ola Rogala? Będzie to Mitsubishi Lancer Evo X – prawdziwa bestia, przygotowana do rajdowych zmagań na europejskich trasach w najwyższej specyfikacji Grupy N. Na pokładzie znalazły się:
elektronika marki Motec,
skrzynia biegów w układzie H zgodna z wymogami Grupy N,
bezpieczny zbiornik paliwa.
To tylko niektóre z elementów, w które wyposażony jest Lancer zespołu.
Zapytacie: ok, Lancer Evo X – ale jaka moc? Bagatela – aż 400 KM! Dwa lata temu auto udowodniło swoje możliwości – w Mistrzostwach Europy, podczas Rajdu Di Roma Capitale. Zanim samochód trafił w ręce entuzjasty, gotowego wykorzystać jego pełny potencjał, Lancer – po tej intensywnej rywalizacji – miał przerwę.
Historia tego auta jest równie bogata, co jego osiągnięcia. W sezonie 2020 popisywał się podczas Mistrzostw Europy w rajdach z udziałem takich kierowców jak Igor Widłak i – wcześniej – Łukasz Kotarba. Jednorazowo, podczas Rajdu Podlaskiego w 2022 roku, za kierownicą Lancera Evo X, zasiadł także Maciek Stolarski, prezentując się w klasie NAT 2. Ten samochód to zbiór niezapomnianych przeżyć i sportowych emocji na rajdowych trasach.
Gosia Prus i Ola Rogala
Aleksandra Rogala – pilotka rallycrossowa i rajdowa
Team Gosia Prus i Ola Rogala to zespół dwóch doświadczonych zawodniczek. Gosia – znana w środowisku jako niezwykle koleżeńska osoba – postanowiła uczynić nadchodzący Rajd Barbórka wyjątkowym przeżyciem nie tylko dla siebie. Wybrała osobę, która odegrała niebagatelną rolę w jej sukcesie w Mistrzostwach Polski Rallycross.
Aleksandra Rogala
Na początku sezonu 2023 podjęła współpracę z Aleksandrą Rogalą, która w sezonie 2021 i 2022 ścigała się z Gosią w jednej klasie, w Mistrzostwach Polski Rallycross w klasie RWD CUP. Aleksandra przez cały sezon zawodów rallycrossowych niezmiennie wspierała Gosię „na słuchawkach”. Pełniła funkcję spottera, dostarczając nie tylko kluczowych informacji podczas rywalizacji, ale także dodatkowej dawki motywacji i wsparcia emocjonalnego. Teraz Ola sama stanie się częścią ekscytującej, rajdowej przygody. Gosia, jako wyraz wdzięczności i uznania dla zaangażowania Aleksandry, postanowiła zaprosić właśnie ją na prawy fotel. Dzięki temu wspólnie przeżyją emocje 61. Rajdu Barbórka. To już drugi start Aleksandry w Rajdzie Barbórki, na fotelu pilota, i – z pewnego źródła wiemy – że można by jej powierzyć również pilotaż statku kosmicznego!
Wspólny start damskiego zespołu to rezultat nie tylko uznania doświadczenia i zasług obu zawodniczek, ale świetnej relacji, opartej na wzajemnym zaufaniu i profesjonalizmie. Gosia Prus i Ola Rogala staną przed nowym wyzwaniem, gotowe do pokonania każdego zakrętu.
Ten start to podkreślenie znaczenia zespołowej pracy, która stoi za sukcesami. Bądźcie z nami, gdy razem przekroczymy linię startu Rajdu Barbórka, gotowe do wspólnego przeżycia niezapomnianych chwil w Lancerze EVO X – mówi Gosia Prus.
Bądźcie z nami, gdy Gosia ponownie zmierzy się z trudnościami tras rajdowych po raz drugi w swojej karierze na Rajdzie Barbórka – zachęca Ola Rogala.
Programy drogowe to wydatki liczone w setkach miliardów – najnowszy z perspektywą do 2030 roku obejmuje 300 miliardów złotych, w tym nowe inwestycje to ponad 190 miliardów złotych. Spore środki pozostają pod zarządem Funduszu Rozwoju Dróg Lokalnych. Wydał on 22 miliardy złotych na ponad 26 tysięcy dróg lokalnych, a docelowo kwota ta może wzrosnąć do 36 miliardów złotych.
Po raz pierwszy realizowano także program utrzymaniowy o wartości 47 miliardów złotych, a zaplanowano już jego kontynuację do 2030 roku – z większą pulą środków aż 58 miliardów zł. Jest także program obwodnicowy do 2030 roku o wartości 28 miliardów zł. Już w tej chwili 16 obwodnic jest w realizacji, co daje około 127 kilometrów.
Jeśli podsumujemy 8 lat rządów Platformy i PSL, to oddanych było 2118 kilometrów dróg najwyższych priorytetów – czyli autostrad i dróg ekspresowych.
Rząd PIS kończy kadencję na poziomie 2067 kilometrów. W 2016 roku domknięto autostradę A4 od granicy do granicy, w ubiegłym roku A1 od gór do morza. W 2023 roku domknięto autostradę A18. Jest to pełnowartościowa autostrada. Została jeszcze A2– ta budowa prawdopodobnie się zakończy w 2025 roku.
– Podsumowując 8 lat rządów Prawa i Sprawiedliwości trzeba powiedzieć o dwóch wyzwaniach, które się pojawiły – a więc pandemia i wojna. Podczas COVID udało się nie zatrzymać żadnych budów, tak jak to miało miejsce w wielu krajach, chociażby w Austrii – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Adrian Furgalski, prezes ZDG TOR. – Był tutaj nieustanny dialog z branżą, żeby te budowy ochronić. No i druga rzecz oczywiście wojna w Ukrainie, czyli olbrzymi skok cenowy. Zawieszono postępowania przetargowe, bo ciężko było podawać racjonalne ceny. Można powiedzieć, że w miarę bezboleśnie przeszliśmy dwa takie duże wstrząsy. Jednak program budowy dróg to jest sztafeta. Od koncepcji do przecięcia wstęgi na takiej drodze to jest 8-10 lat. Nie udało się zlikwidować nierównowagi, jeżeli idzie o finansowanie budów, rozwój sieci dróg i rozwój sieci linii kolejowych. To, co na pewno wyróżnia rządy PIS, to jest polityczny komunikat. Zobaczcie, nasi poprzednicy nie poważali Polski Wschodniej. My się zwracamy w kierunku tych właśnie terenów. Przykładem jest Via Carpatia wraz z zabiegami o to, żeby utworzyć nowy korytarz transportowy Unii Europejskiej. Droga Via Carpatia – czyli inaczej S19 – niestety na wielu odcinkach ma bardzo słabe parametry ruchu, rzędu 5-6 tysięcy pojazdów na dobę. Nie nadaje się na dwupasmową drogę ekspresową – ale prace są tak zaawansowane, że właściwie tutaj nowy rząd nie będzie w stanie niczego odchudzić. Ogólnie GDDKiA jest dobrym beneficjentem, jeżeli idzie wydatkowanie pieniędzy unijnych – ocenia Furgalski.
Przygotuj się na niezapomnianą podróż, gdzie każda strona kryminału „Nie to miejsce, nie ten czas” przybliża cię do poznania prawdy – nietypowo, bo dowiadujesz się cofając się z czasie. Intryga oparta jest o krąg rodzinnych, zaskakujących sekretów i napięć. Oto książka, która trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej linijki.
„Nie to miejsce, nie ten czas” uznana została thrillerem roku 2022 wg Guardiana i Sunday Timesa. Powieść uzyskała nominację Goodreads Choice Awards 2022, a prawa do niej zostały sprzedane na 37 terytoriów. Na rynkach US oraz UK w ciągu 7 miesięcy od premiery, sprzedanych zostało 400 000 egzemplarzy!
Gillian McAllister – kim jest autorka?
Gillian McAllister to brytyjska autorka bestsellerowych thrillerów psychologicznych, które zostały przetłumaczone na 40 języków – część z nich została wyróżniona prestiżowymi nagrodami. Znana jest z talentu do tworzenia intrygujących kryminałów, które zaskakują czytelników swoją głębią i skomplikowanymi relacjami między postaciami. Jej wcześniejsze powieści, takie jak „Tak długo, jak śmierć nas nie rozłączy” czy „Ostatnie rzeczy, których się spodziewałam”, zyskały uznanie wśród miłośników gatunku. Mieszka w Birmingham, gdzie pracuje jako prawniczka. Jej pierwsza powieść, „Wszystko oprócz prawdy”, znalazła się w pierwszej dziesiątce bestsellerów „Sunday Timesa”.
Historia zbrodni
Najnowsza powieść Gillian McAllister “Nie to miejsce, nie ten czas” to intrygująca i oryginalna historia o zbrodni – autorka wykorzystuje efekt cofania się w czasie. Główną bohaterką jest matka, która przeżywa koszmar, gdy jej syn zabija człowieka. Gdy budzi się następnego dnia po morderstwie odkrywa, że cofnęła się o jeden dzień wstecz. Tak się dzieje każdego ranka, przez co Jen ma szansę, by zapobiec zabójstwu. Jednak nie jest to takie proste, jak się wydaje. Musi odkryć, co się kryje za tą dziwną pętlą czasu i jakie są jej konsekwencje. To niezwykła podróż w głąb siebie, swoich relacji z synem, mężem i ojcem.
“Nie to miejsce nie ten czas” – fabuła i klimat
Minęła północ. Czekasz na powrót osiemnastoletniego syna. Kiedy w końcu widzisz go za oknem, nie jest sam, a chwilę później twoje ukochane dziecko zabija człowieka. Nazajutrz wstajesz… I jest wczoraj. Każdego ranka budzisz się o jeden dzień wcześniej. Dostajesz szansę, aby zapobiec morderstwu. Jesteś pewna, że rozwiązanie zagadki kryje się gdzieś w przeszłości. Teraz tylko musisz je odnaleźć.
Fabuła książki „Nie to miejsce, nie ten czas” to misterna sieć zdarzeń, której zawiłości nie sposób przewidzieć. McAllister mistrzowsko buduje napięcie, wprowadzając czytelnika w wir emocji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. To historia zawierająca elementy samodzielnie prowadzonego śledztwa oraz chronioną przez lata tajemnicę, która stopniowo nabiera głębi. Z każdym wydaje się, że przybliżamy się do rozwikłania zagadki, lecz po chwili wiemy, że to sprytna ułuda.
Kryminał Gillian McAllister – styl pisania
Styl pisania autorki jest niezwykłe dynamiczny, wciągający i pełen napięcia. Autorka umiejętnie buduje atmosferę zagrożenia i tajemnicy, zaskakując czytelnika nieoczekiwanymi zwrotami akcji. Nie brakuje też emocji i dramatyzmu, które dotykają głównych bohaterów. McAllister porusza też bliskie każdemu z nas tematy, takie jak rodzicielska miłość, odpowiedzialność i wybory moralne – trafia w emocjonalne sedno z niesłychaną precyzją. Jednocześnie starannie kreuje postacie, które na długo zapadają w naszej pamięci – czytelnik łatwo się z nimi identyfikuje i współodczuwa ich rozterki. Ma też świetną zdolność wplątywania czytelnika w emocjonalne pułapki.
Ten wspaniały kryminał przyciągnie szczególnie fanów wartkiej akcji i kryminalnych intryg – McAllister doskonale operuje tempem narracji, umiejętnie podsycając ciekawość czytelnika i nie pozwalając na chwilę nudy.
“Nie to miejsce, nie ten czas” Gillian McAllister – recenzja
“Nie to miejsce, nie ten czas” to książka, która zdecydowanie wyróżnia się wśród kryminałów zalewających rynek. To retrospekcja oparta na uczuciach – emocjach matki i relacjach z rodziną. Większość z nas odnajdzie w tej lekturze samych siebie. Dla miłośników gatunku to pozycja, którą trudno odłożyć. Idealna dla osób poszukujących inteligentnej fabuły.
Jeśli więc macie ochotę na nietypową lekturę, pełną tajemnic i zaskakujących zwrotów akcji, sięgajcie śmiało po nową powieść Gillian McAllister. Polecam!
Książka Wydawnictwa Znak jest obecnie dostępna jest w promocji za 33,69 złotych (wcześniej 49,99 zł).
Każdy pan domu powinien mieć swój osobisty zbiór kluczy nasadowych. Taki komplet zazwyczaj przydaje się w najmniej spodziewanym momencie i sprawdza się zarówno w warsztacie, jak i podczas drobnych napraw w mieszkaniu. Gotowe zestawy są wygodnym rozwiązaniem, ponieważ wszystkie potrzebne sprzęty znajdują się w jednym miejscu. A to oznacza oszczędność czasu i lepszą organizację pracy.
Klucze służą przede wszystkim do odkręcania i dokręcania śrub. Wersja nasadowa różni się od wersji płaskiej budową – ma trzpień (rączkę), otwór na śrubę i nasadkę (najczęściej sześcio- lub dwunastokątną). Oprócz tego, narzędzia mogą być wzbogacone o ułatwiające pracę redukcje, przeguby czy grzechotki.
Komplety kluczy są wykorzystywane przede wszystkim w branży budowlanej, mechanice, ale także w branży muzycznej, jako stroiki.
Czym się kierować podczas zakupu narzędzi?
Wybierając prezentowy zestaw kluczy, w pierwszej kolejności należy wziąć pod uwagę liczbę dostępnych elementów. Dobra wiadomość jest taka, że wcale nie trzeba się znać na narzędziach. Gotowe komplety są dobierane przez profesjonalistów, więc z pewnością nie zabraknie w nich najważniejszych i najczęściej wykorzystywanych sprzętów.
Jakość wykonania to kolejne kryterium, które trzeba wziąć pod uwagę, kupując prezent dla złotej rączki. Narzędzia muszą być oczywiście trwałe, bo tylko wtedy spełnią swoją funkcję. Odporne na korozję, działanie wysokiej temperatury i mało podatne na otarcia są przede wszystkim klucze wykonane ze stali chromowo-wanadowej oraz chromowo-molibdenowej.
Oprócz samych narzędzi istotne jest również ich opakowanie. Służy przede wszystkim do segregowania akcesoriów i ich przenoszenia, ale również chroni poszczególne elementy przed uszkodzeniem. Warto więc zwrócić uwagę, aby skrzynia do przechowywania kluczy była solidna i wykonana z wytrzymałych materiałów.
Oczywiście ważna jest też cena. Najtańsze zestawy składają się z kilkunastu podstawowych kluczy. Natomiast kolekcje przeznaczone dla profesjonalistów mogą liczyć nawet do dwustu narzędzi. Koszt takiej skrzynki jest zdecydowanie wyższy, jednak będzie to inwestycja na lata. Z takiego prezentu z pewnością ucieszy się osoba, która na co dzień zajmuje się majsterkowaniem.
Rodzaje kluczy dla każdego pana domu
Klucze różnią się między sobą przeznaczeniem, jakością wykonania, rozmiarem, czy wyprofilowaniem rączki. Można je również podzielić m.in. ze względu na liczbę kątów i rozmiar nasadek (czyli wejść na grzechotkę). Oprócz tego dostępne są modele zwykłe i udarowe.
Warto wiedzieć, że nasadka to najważniejsza część klucza. Jest umocowana na zabieraku, który służy do obracania. Ma bezpośrednią styczność ze śrubą oraz nakrętkami, więc musi być wykonana z materiałów najwyższej klasy. Najczęściej do jej produkcji używa się stali chromowo-wanadowej, wzmocnionej dodatkowo wolframem lub molibdenem. Inną opcją są nasadki udarowe, które można wykorzystać do pracy z twardymi materiałami, takimi jak beton. Możliwe jest również wiercenie zgrubne, które powiększa istniejący już otwór.
Jeżeli chodzi o rozmiary nasadek, do wyboru jest kilka opcji:
mały zestaw 1/4 cala: przydaje się do precyzyjnych prac i sprawdzi się tam, gdzie jest mało miejsca. Ze względu na rozmiar odznacza się stosunkowo niską wytrzymałością;
średni zestaw 3/8 cala: łączy w sobie cechy zestawu na małą i dużą grzechotkę, czyli charakteryzuje się niewielkim rozmiarem i większą wytrzymałością niż komplet 1/4,
duży zestaw 1/2 cala: to najpopularniejszy zestaw na standardową grzechotkę, poradzi sobie nawet z mocno wkręconymi śrubami.
Użytkownicy mają również do dyspozycji mieszane zestawy, czyli na przykład:
1/4 cala + 3/8 cala +1/2 cala: największy, najbardziej uniwersalny oraz najdroższy komplet.
Najważniejsza jest jakość
Zestaw kluczy nasadowych to upominek, który doceni każdy fan majsterkowania – zarówno amator, jak i profesjonalista. Praktyczny prezent z pewnością nie będzie typowym zbieraczem kurzu, bo można go wykorzystać w wielu sytuacjach. Idealnie sprawdzi się np. podczas naprawy roweru, samochodu, a także w trakcie skręcania mebli i innych prac remontowych.
Kupując taki prezent, wcale nie trzeba się znać na narzędziach. Warto jednak wiedzieć, do jakich prac będą wykorzystywane. Bardzo ważne, aby klucze i nasadki były wykonane z wytrzymałej stali. Wówczas upominek będzie strzałem w dziesiątkę!
Trasa S7 Czosnów-Kiełpin to fragment drogi krajowej Warszawa-Gdańsk. Droga przebiega przez tereny zurbanizowane, na których zlokalizowanych jest wiele przedsiębiorstw, hal produkcyjnych, zakładów pracy. Przebudowa drogi w znacznym stopniu ułatwi komunikację mieszkańców z Warszawą (aglomeracją miejską), a także usprawni i przyspieszy działanie przedsiębiorstw zlokalizowanych w okolicy.
Wartość kontraktu brutto to 536 313 784,41 zł.
Firma specjalizująca się w budowie i modernizacji infrastruktury drogowej na terenie całej Polski, podpisała umowę (jako lider konsorcjum) z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) na projekt i budowę drogi ekspresowej S7 na odcinku od węzła Czosnów (z węzłem) do miejscowości Kiełpin. Kiedy możemy spodziewać się realizacji i co dokładnie zostanie wybudowane?
Podpisanie umowy z FABE – fot. GDDKiA Oddział Warszwa
Zadaniem firmy FABE, która wygrała przetarg jako lider konsorcjum, oraz firm SP Sine Midas Stroy (Kazachstan) i Yörük Yapi İnşaat (Turcja), jest zaprojektowanie i wybudowanie około 9 km trasy głównej drogi ekspresowej S7, która przebiega pomiędzy miejscowościami Czosnów i Kiełpin. W ramach kontraktu wybudowane zostaną trzy węzły drogowe:
Czosnów,
Palmiry
Sadowa
Powstanie także Obwód Utrzymania Drogi (OD) z budynkiem administracyjno-socjalnym i budynkami towarzyszącymi.
Trasa S7 Czosnów-Kiełpin
Ponadto, firma wykona nowe obiekty inżynierskie w ciągu drogi ekspresowej i dróg krzyżujących się z drogą ekspresową, pozwalające na komunikację poprzez ruch samochodowy i pieszy. Powstanie:
5 wiaduktów drogowych,
4 kładki dla pieszych
2 przejścia dla zwierząt.
Firma zajmie się również przebudową istniejącej infrastruktury podziemnej i naziemnej, a trasy dróg istniejących zostaną dostosowane do nowo projektowanej infrastruktury drogowej.
Co to dokładnie oznacza? To, że w miejscu obecnej dwujezdniowej i dwupasowej DK7 powstanie dwujezdniowa ekspresówka z trzema pasami ruchu. Ponadto powstaną drogi równoległe do obsługi ruchu lokalnego, urządzenia ochrony środowiska i bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Trasa S7 Czosnów-Kiełpin
Trasa S7 Czosnów-Kiełpin – kiedy powstanie?
Umowę między FABE i GDDKiA podpisano 16.11.2023 r. Etap planowania potrwa około 17 miesięcy. Następnym krokiem będzie uzyskanie decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej (ZRID). Czas realizacji umowy to 36 miesięcy od daty jej zawarcia. Do czasu realizacji robót nie wlicza się okresów zimowych (od 16 grudnia do 15 marca). Przy sprawnym przebiegu procesu projektowania (uzyskiwania niezbędnych uzgodnień i decyzji), jak i realizacji kierowcy z nowej trasy będą mogli skorzystać wiosną 2027 r.
„Jesteśmy dumni, że możemy realizować tak ważny i prestiżowy projekt dla rozwoju infrastruktury drogowej w Polsce. Nasza firma ma bogate doświadczenie i kompetencje w tej dziedzinie, a także dysponuje nowoczesnym sprzętem i technologiami. Jesteśmy przekonani, że sprostamy wszystkim wymaganiom i wyzwaniom związanym z budową drogi ekspresowej S7. To dla nas kolejny dowód, że nasza firma w ostatnich latach prężnie rozwija się na polskim rynku i cieszy się uznaniem i zaufaniem naszych zleceniodawców” – powiedział Fatih Budan, prezes FABE.
Aktualnie FABE prowadzi prace na odcinku Tychów Stary – Starachowice (droga wojewódzka nr 744) wraz z budową obwodnicy Starachowic, na obwodnicy Ostrowca Świętokrzyskiego – droga krajowa nr 9, przy budowie drogi ekspresowej S7 na odcinku Miechów – Szczepanowice. Jedną z najbardziej złożonych inwestycji jest budowa obwodnicy Morawicy i Woli Morawskiej w ciągu drogi krajowej nr 73. W ramach prac powstanie estakada o rozpiętości przęsła ok. 110 metrów i długości 456 m, która budowana jest w technologii betonowania nawisowego. Ukończenie inwestycji zaplanowano na 2026 r.
W 2023 roku FABE podpisała również umowy na budowę południowej obwodnicy Morawicy (w ciągu drogi wojewódzkiej nr 766 od skrzyżowania z projektowaną obwodnicą drogi krajowej nr 73) oraz na wykonanie infrastruktury w Parku Technologicznym w Książu Wielkim.
Trasa S7 Czosnów-Kiełpin
Trasa S7 – kiedy wjedziemy nią do Warszawy?
Kierowcy mają już do dyspozycji 275 km drogi ekspresowej od węzła Gdańsk Południe do Płońska. Z dalszych 57 km trasy do Warszawy w realizacji jest odcinek Płońsk – Czosnów. Ten 35-kilometrowy fragment S7 zostanie udostępniony w 2025 r.
Natomiast w październiku 2023 r. GDDKiA ogłosiło przetarg na zaprojektowanie ostatniego odcinka północnego wlotu do stolicy, ok. 12,9 km nowego przebiegu drogi ekspresowej, pomiędzy Kiełpinem a Trasą Armii Krajowej (S8) w Warszawie.
Czy dodatkowe ubezpieczenie auta za granicę jest potrzebne?
Podróżując samochodem do wielu krajów, nie potrzebujemy dodatkowego ubezpieczenia pojazdu na czas podróży. Jedynym obowiązkowym ubezpieczeniem posiadacza auta na wyjazd za granicę jest ubezpieczenie OC (od odpowiedzialności cywilnej), które i tak jesteśmy zobowiązani posiadać w Polsce. Jest ono ważne we wszystkich państwach UE i kilku innych krajach.
Warto jednak rozważyć zakup dodatkowego ubezpieczenia auta na wyjazd za granicę. Przyda się ono na przykład podczas przejazdu przez państwa nieuznające polskiej polisy. Można również rozszerzyć usługi assistance o zakres terytorium, do którego podróżujemy, by zyskać pewność otrzymania wsparcia w wybranym obszarze.
Ponadto do niektórych krajów będziemy potrzebować również Zielonej Karty, czyli Międzynarodowego Certyfikatu Ubezpieczenia Komunikacyjnego. Jest to dowód posiadania obowiązkowego ubezpieczenia auta w: Albanii, Azerbejdżanie, Rosji, Białorusi, Iranie, Izraelu, Macedonii, Maroko, Mołdawii, Rosji, Tunezji oraz Turcji.
Co daje dodatkowe ubezpieczyć auta na wyjazd za granicę?
Ubezpieczenie na wyjazd autem za granicę to nie tylko sprawdzenie ważności obowiązkowej polisy OC. Zakup dodatkowej kompleksowej ochrony w postaci OC + AC + assistance daje nam gwarancję pełnego bezpieczeństwa w czasie każdej podróży samochodem. Jakie korzyści może zapewnić dodatkowe ubezpieczenie auta na wyjazd za granicę? Oto najważniejsze plusy zakupu pełnego pakietu polisowego:
brak dodatkowych kosztów w przypadku udziału w zdarzeniu drogowym;
zwrot kosztów w obliczu uszkodzenia auta (również na skutek wandalizmu czy ekstremalnych zjawisk pogodowych);
zwrot kosztów w przypadku kradzieży pojazdu;
opieka medyczna lub prawna w sytuacji uczestniczenia w zdarzeniu drogowym;
pomoc w dopełnieniu formalności w obcym państwie;
świadomość kompleksowej ochrony podczas całego wyjazdu;
możliwość cieszenia się urlopem i odpoczynkiem, nawet jeśli dojdzie do nieprzewidzianych zdarzeń.
Jakie dodatkowe ubezpieczenie auta za granicę warto mieć?
Wybór ubezpieczenia na wyjazd autem za granicę powinien być uzależniony od potrzeb podróży oraz kraju docelowego. Kupno wybranych polis może okazać się przydatne także w dalszej perspektywie ochrony pojazdu w kraju. Dlatego warto zwrócić uwagę na zakres ubezpieczenia i rozważyć następujące polisy:
Autocasco
Autocasco (AC) to dobrowolna polisa komunikacyjna. Choć nie jest obowiązkowa ani w kraju, ani za granicą, to często okazuje się przydatna podczas wyjazdów. Pokrywa bowiem koszty związane z naprawą szkód wyrządzonych z winy właściciela pojazdu lub powstałych w wyniku okoliczności losowych (np. zdarzenia z udziałem dzikiej zwierzyny lub zjawisk atmosferycznych).
Jeśli to Ty spowodujesz kolizję, w której ucierpi także Twoje auto, będziesz chroniony finansowo właśnie polisą autocasco. To ona pokryje koszty związane z naprawą pojazdu. Z taką ochroną nie trzeba martwić się o dodatkowe wydatki, które przywrócą auto do stanu sprzed stłuczki! AC zapewnia też (w zależności od warunków towarzystwa i zakresu ubezpieczenia) ochronę na wypadek kradzieży, ekstremalnych zjawisk pogodowych, kataklizmów oraz aktów wandalizmu. Dzięki temu będziesz spokojniejszy o swój pojazd, podróżując w nieznane rejony!
To ważne!
Wybierając dodatkowe ubezpieczenie auta na wyjazd za granicę, upewnij się, że działa ona także poza obszarem naszego kraju. Ponieważ nie można kupić krótkoterminowej polisy autocasco, postaw na takie AC, które obejmie większy zasięg terytorialny (np. kraje UE lub cały kontynent), jeśli planujesz wyjeżdżać autem za granicę. Koniecznie sprawdź, jakie warunki AC za granicą ma w swojej ofercie ubezpieczyciel, by bezpiecznie podróżować poza obszar naszego kraju.
Assistance
Wyjątkowo przydatnym rozszerzeniem ubezpieczenia auta na wyjazd za granicę może okazać się assistance. Zapewnia ono wsparcie w razie trudnych sytuacji na drodze, do których dojdzie podczas zagranicznych podróży. To szczególnie ważne, gdy jesteśmy w obcym kraju i zmagamy się z barierą językową. Ubezpieczenie ASS zapewnia profesjonalne wsparcie we wszystkich formalnościach, organizacji pomocy w obliczu nieprzewidzianych zdarzeń podczas podróży – pokrywa też związane z tym koszty.
Assistance przydaje się zwłaszcza w takich sytuacjach, jak przebita opona lub awaria pojazdu na drodze. Zyskujemy wtedy gwarancję udzielenia nam pomocy mechanika, holowania, wypożyczenia auta zastępczego, a nawet noclegu w trasie. W zależności od wariantu towarzystwo zapewni też wsparcie medyczne lub prawne. Wybierając assistance za granicę, upewnij się, że działa ono we wszystkich krajach, przez które będziesz przejeżdżać. Towarzystwa proponują polisy o różnym zasięgu terytorialnym.
Gdzie kupić ubezpieczenie auta na wyjazd za granicę?
Obowiązkowe lub dodatkowe ubezpieczenie auta na wyjazd za granicę możesz wykupić na przykład na stronie multiagencji CUK Ubezpieczenia. Dzięki znajdującym się tam nowoczesnym narzędziom sprzedażowym zyskasz dostęp do wielu aktualnych ofert znanych towarzystw w jednym miejscu – porównasz i kupisz je w kilka minut bez wychodzenia z domu! Więcej informacji o ubezpieczeniu auta za granicę znajdziesz w tym artykule: https://cuk.pl/porady/ubezpieczenie-samochodu-na-wyjazd-za-granice.
Kiedy z drzew zaczynają spadać liście, a dni stają się coraz krótsze, wiadomo, że wielkimi krokami zbliża się jesień. To idealny moment, by zadbać o samochód i upewnić się, że jest on gotowy na zmieniające się warunki pogodowe. Prosty przegląd i kilka kroków mogą zdecydowanie podnieść komfort jazdy w trudniejszych warunkach.
Sprawdzenie oświetlenia – klucz do bezpieczeństwa
Jesienią w zapomnienie odchodzą długie, słoneczne dni. Wiele osób wychodzi z domu, kiedy za oknem panuje szarówka – podobnie wyglądają powroty. W takich warunkach bardzo ważne jest zapewnienie sobie odpowiedniej widoczności! Dodatkowe wyzwanie stanowią zmieniające się warunki atmosferyczne, takie jak mgła, deszcz czy śnieg.
Z tego powodu w okresie jesienno-zimowym należy zadbać o sprawne światła! Warto regularnie sprawdzać, czy reflektory nie są zabrudzone lub zaparowane. Nawet drobne zabrudzenia mogą znacząco obniżyć jakość oświetlenia. Ponadto trzeba zwrócić uwagę na właściwe ustawienie świateł. Jeśli są one źle wyregulowane, mogą oślepiać innych kierowców, co stanowi poważne zagrożenie. Regularna kontrola i dbałość o oświetlenie to podstawa bezpiecznej jazdy po zmroku.
Dla bezpieczeństwa na drodze ważne jest także zatroszczenie się o wymagane prawem dokumenty. Dynamicznie zmieniająca się pogoda stanowi wyzwanie – łatwo wpaść w poślizg, który niekiedy kończy się stłuczką. Przed finansowymi konsekwencjami chroni kierowcę polisa OC. Dlatego warto sprawdzić jej ważność i jeśli się kończy, przeprowadzić kalkulację ubezpieczenia samochodu! Pozwoli to znaleźć szeroką ochronę w atrakcyjnej cenie.
W jaki sposób przeprowadzić kontrolę?
Aby sprawdzić, czy oświetlenie działa prawidłowo, najlepiej odwiedzić stację diagnostyczną. Specjaliści skontrolują żarówki, a także ustawienie świateł. Można to także zrobić we własnym zakresie. Wystarczy zaparkować przed ścianą, a następnie dostosować ustawienie reflektorów swojego samochodu do właściwego poziomu.
Stan opon – czy zachowują przyczepność?
Opony to jedyny punkt kontaktu samochodu z nawierzchnią. Ich stan ma bezpośredni wpływ na przyczepność, a co za tym idzie, na bezpieczeństwo jazdy. Jesienią drogi bywają śliskie i mokre, dlatego ważne jest, aby ogumienie auta w dobrym stanie. Trzeba też pomyśleć o założeniu „zimówek”, które najlepiej radzą sobie na oblodzonej czy zaśnieżonej drodze.
Kluczową rolę odgrywa profil opony. Jeśli jest zbyt mocno zużyty, skutkuje to wydłużeniem drogi hamowania. By zapewnić optymalną przyczepność w trudnych warunkach, grubość bieżnika opon powinna wynosić przynajmniej 1,6 mm. To jednak wartość minimalna! Producenci zalecają, by nie dopuszczać do takiego wytarcia. Najbezpieczniej jeździ się, kiedy bieżnik ma głębokość 4-5 mm. Pamiętając o tych zasadach, można znacząco zwiększyć bezpieczeństwo jazdy w trudnych warunkach.
Jakie opony wybrać na sezon jesienno-zimowy?
Najlepszym rozwiązaniem są opony całoroczne lub zimowe, które zapewniają optymalną przyczepność w chłodniejszych temperaturach. Sprawdź bieżnik opon, a także ich ciśnienie – zbyt niskie lub zbyt wysokie ciśnienie może negatywnie wpłynąć na właściwości jezdne opon.
Układ hamulcowy – pewność zatrzymania w każdej sytuacji
Mokra nawierzchnia, opadające liście czy nagłe spadki temperatury mogą znacząco wpłynąć na długość drogi hamowania. Dlatego też układ hamulcowy w samochodzie powinien być w pełni sprawny, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom ruchu.
Przede wszystkim warto sprawdzić stan tarcz i klocków hamulcowych. Jeśli zostanie zauważone nadmierne zużycie, głębokie rysy czy inne uszkodzenia na tarczach, powinny one zostać wymienione. Klocki hamulcowe również wymagają uwagi – jeśli ich grubość jest poniżej minimalnej (1,5 mm), to konieczna jest ich wymiana. Ponadto regularne sprawdzanie poziomu płynu hamulcowego i jego jakości może zapobiec wielu problemom z układem hamulcowym w przyszłości.
Płyny eksploatacyjne – fundament sprawności silnika
Jesienne chłody mogą być wyzwaniem dla płynów eksploatacyjnych w samochodzie. Na początek warto sprawdzić poziom oraz stan oleju silnikowego. Powinien on być czysty i mieć odpowiednią lepkość. Następnie należy przeprowadzić kontrolę płynu chłodniczego. Jego odporność na bardzo niskie temperatury z czasem maleje. Jeśli dojdzie do zamarznięcia, istnieje ryzyko poważnego uszkodzenia silnika!
Nie można też zapominać o wymianie płynu do spryskiwaczy. Trzeba zaopatrzyć się w taki, który jest odporny na zamarzanie. Na pewno wielu osobom zdarzyło się zapomnieć o tej prozaicznej kwestii, przez co trudno im było utrzymać w czystości szyby samochodu.
Troska o czystość szyb – to ważne!
Jesień to czas częstych opadów deszczu, mżawek i innych, niezbyt przyjemnych dla kierowcy, warunków atmosferycznych. Dlatego też wycieraczki stają się jednym z kluczowych elementów wyposażenia pojazdu. Zapewniają one nie tylko komfort jazdy, ale także bezpieczeństwo, umożliwiając prawidłową widoczność.
Jeśli zaczynają zostawiać smugi, skrzypieć, nie przylegają równomiernie do szyby lub są uszkodzone, to znak, że najwyższy czas na ich wymianę. Warto wybierać wycieraczki dobrej jakości, które będą skutecznie usuwać wodę i nie zniszczą się po kilku miesiącach użytkowania. Regularne czyszczenie gumy wycieraczek również przyczynia się do zachowania dłuższej żywotności.
Przygotowanie samochodu do jesiennej aury – podsumowanie
Przygotowanie samochodu na sezon jesienno-zimowy to inwestycja w komfort i bezpieczeństwo jazdy. Kilka prostych kroków może znacząco wpłynąć na jakość podróży w chłodniejsze dni. Warto poświęcić chwilę, aby zadbać o swój pojazd i cieszyć się spokojem podczas jazdy w trudniejszych warunkach pogodowych. Pomocna będzie w tym również odpowiednia polisa. Sprawne auto z szeroką ochroną OC zapewni prawdziwy komfort jazdy.
Sam zakup polisy w dobie Internetu jest dość prosty. Do zakupu ubezpieczenia będą potrzebne takie informacje, jak: cel podróży, długość pobytu i liczba osób. W zależności od swoich planów warto zastanowić się nad zakresem ubezpieczenia. Planujesz sporty ekstremalne? Twój bagaż zawiera cenne przedmioty? Pomyśl o zakupie dodatkowych opcji do ubezpieczenia, które pokryją ewentualne szkody. Pamiętaj też, żeby wziąć pod uwagę to, ile kosztują świadczenia medyczne w danym kraju. Jeżeli wyjeżdżasz np. do USA, to suma ubezpieczenia nie powinna być niższa niż 500 000 zł.
Co jeszcze należy sprawdzić? Dowiedz się, czy ubezpieczenie turystyczne będzie działać w kraju, do którego masz zamiar się udać. Listę państw, w których polisa nie będzie obowiązywać, znajdziesz w OWU.
Jeżeli nie wiesz, jaki wariant ubezpieczenia wybrać, skontaktuj się z towarzystwem ubezpieczeniowym. W naszym Centrum Alarmowym otrzymasz pełne wsparcie merytoryczne. Podpowiemy Ci, jaki zakres ubezpieczenia i jakie rozszerzenia będą dla Ciebie odpowiednie.
Ubezpieczenie turystyczne, które ma działać już od pierwszego dnia Twojej podróży, należy wykupić jeszcze przed wyjazdem. W większości firm ubezpieczeniowych możesz skorzystać z opcji zakupu polisy, gdy już będziesz na miejscu. Jednak wtedy musisz wziąć pod uwagę kilkudniowy okres karencji.
Ubezpieczenie turystyczne będzie znaczącym wsparciem finansowym, gdy:
Ulegniesz poważnemu wypadkowi i konieczna będzie interwencja lekarza, a nawet hospitalizacja.
Zachorujesz i będziesz musiał skorzystać z pomocy lekarza.
Będziesz potrzebował transportu do Polski, np. z powodu wypadku.
Uszkodzisz czyjeś mienie.
Zgubisz bagaż lub Ci go ukradną.
Będziesz potrzebował pomocy tłumacza lub opieki nad dziećmi.
Jeżeli dojdzie do jednej z powyższych sytuacji, należy jak najszybciej skontaktować się z ubezpieczycielem na wskazany przez niego numer telefonu. Pamiętaj, żeby mieć przy sobie numer polisy ubezpieczeniowej. Na infolinii otrzymasz informację, gdzie znajduje się najbliższa placówka medyczna, ambasada czy konsulat i jakie dokumenty będą Ci potrzebne.
Koszty leczenia są najczęściej rozliczane między towarzystwem ubezpieczeniowym a placówką medyczną. Zdarza się, że koszty zostaną zrefundowane po przedstawieniu rachunków. Nie zawsze bowiem będziesz miał możliwość skontaktować się szybko z ubezpieczycielem.
Ubezpieczenie turystyczne jest bez wątpienia niezbędne w trakcie podróży. Już za kilka złotych dziennie możesz zapewnić sobie i swoim bliskim pełen komfort i poczucie bezpieczeństwa.
Technologie audio Sony znane są nie tylko audiofilom. Umożliwiają stworzenie optymalnych warunków do gry poprzez dostosowanie dźwięku. Atutem tych rozwiązań jest – w zależności od modelu – czas pracy wynoszący 12 godzin na w pełni naładowanym akumulatorze i małe opóźnienia.
Teraz japońska firma wprowadza również bezprzewodowe słuchawki – Sony Inzone Buds – które pracują nieprzerwanie do 28 godzin (dane producenta). Ponadto, oba świeżo zaprezentowane urządzenia nauszne – Inzone H5 i Inzone H9 – są również owocem współpracy z zespołem e-sportowym Fnatic, który za rok będzie świętował swoje 20-lecie, a w tym zdobył kolejne trofea w międzynarodowych rozgrywkach Valorant Champions Tour.
W ofercie pojawi się także nowa, czarna wersja kolorystyczna cenionych bezprzewodowych słuchawek z systemem redukcji hałasu Sony Inzone Buds.
Sony Inzone Buds – technologia
Technologia dźwięku przestrzennego 360 do gier
Technologia dźwięku przestrzennego 360 do gier w słuchawkach Inzone Buds pozwala usłyszeć, w jakim kierunku przemieszczają się przeciwnicy by móc zawsze być o krok przed nimi. Sony od wielu lat rozwija technologię pozwalającą dostosowywać pole dźwiękowe do indywidualnych cech użytkownika. Dzięki analizie nie tylko zewnętrznej części ucha, lecz także właściwości akustycznych przewodu słuchowego, słuchawki Inzone Buds mają dokładniej odtwarzać dźwięk przestrzenny.
Funkcja optymalizacji pola brzmieniowego w przeznaczonej na smartfon aplikacji 360 Spatial Sound Personalizer pozwala użytkownikowi sfotografować uszy w celu stworzenia indywidualnego profilu słuchowego – wszystko po to, aby zapewnić jeszcze większą dokładność dźwięku przestrzennego.
Sony Inzone Buds
Funkcję Sound Tone Personalisation
Słuchawki Inzone Buds mają funkcję Sound Tone Personalisation, która optymalizuje dźwięk pod kątem indywidualnych cech przewodu słuchowego. W tym celu z przetworników akustycznych odtwarzane są dźwięki kontrolne, a mikrofony sprzężenia zwrotnego mierzą, jak dźwięk wypełnia przewód słuchowy. Wyniki analizy trafiają do programu komputerowego Inzone Hub, który dostosowuje dźwięk do cech użytkownika.
Dynamic Driver X
Specjalnie zaprojektowany przetwornik akustyczny Dynamic Driver X, użyty także w słuchawkach kultowych – WF-1000XM5 – reprodukuje szeroki zakres częstotliwości. Wiernie odtwarza wszystkie dźwięki od potężnych wybuchów po stłumione kroki, tworząc wrażenie przebywania w świecie gry. W kopułce i krawędzi jego membrany połączono różne materiały, uzyskując małe zniekształcenia, czysty dźwięk i realizm brzmienia.
Redukcja hałasu
Aktywny system redukcji hałasu firmy Sony w słuchawkach Inzone Buds pomaga zablokować zakłócenia z tła i skupić się na graniu.
Sony Inzone Buds – czas pracy
Energooszczędny procesor L1 ma zapewniać do 12 godzin pracy na akumulatorze, a w połączeniu z etui z funkcją ładowania – do 24 godzin. To sprawia, że słuchawki Sony Inzone Buds mogą się sprawdzić podczas dłuższych sesji.
Sony Inzone Buds są dostarczane w zestawie z modułem transceiver USB-C, który zmniejsza opóźnienia do niecałych 30 ms.
Sony Inzone Buds – dane techniczne
Nowa konstrukcja ogranicza kontakt z uchem i może zwiększać komfort podczas długotrwałego grania.
Słuchawki Inzone Buds są dostępne w dwóch wariantach kolorystycznych, czarnej i białej. Inne cechy:
Mikrofon z systemem redukcji hałasu opartym na sztucznej inteligencji: efektywne przechwytywanie głosu w zgiełku.
Obsługa stuknięciami: możliwość dostosowania działania.
Kodek LE Audio: do 24 godzin pracy na akumulatorze ze smartfonem w połączeniu Bluetooth.
Aplikacja na smartfon: zgodność z aplikacją Sony Headphones Connect.
Inzone H5
Dzięki lekkiej konstrukcji i mniejszemu naciskowi na boki głowy słuchawki Inzone H5 pomogą odnieść zwycięstwo nawet podczas najdłuższych sesji gamingowych. Dźwięk przestrzenny ułatwia skupienie się na grze, a mikrofon na wysięgniku zapewnia dobrą słyszalność głosu.
Inzone H5 – najważniejsze cechy
Bezprzewodowe: łączność bezprzewodowa w paśmie 2,4 GHz
Technologia dźwięku przestrzennego 360 do gier: dokładne rozmieszczenie źródeł dźwięku w przestrzeni 3D
260 g wagi, miękkie nauszniki i mały nacisk na głowę
Słyszalność rozmów: system redukcji hałasu oparty na sztucznej inteligencji i dwukierunkowy mikrofon zapewniające dobrą słyszalność głosu podczas gry
Akumulator: 28 godzin w trybie bezprzewodowym
Połączenie przewodowe: możliwość podłączenia przewodu z wtykiem jack 3,5 mm
Inzone H9 – nowa, czarna odmiana kolorystyczna
Słuchawki Inzone H9, znane z doskonałej redukcji hałasu, jakości dźwięku i wygody, będą teraz dostępne w wyczekiwanej przez graczy czarnej wersji kolorystycznej.
Sony Inzone Buds – cena w Polsce
Estymowane ceny detaliczne nowych modeli to: INZONE Buds: ok. 1000 złotych INZONE H5: ok. 700 złotych
Już dziś technologia automatycznego rozpoznawania tablic rejestracyjnych i cyfrowej reklamy zewnętrznej pozwala na to, aby sczytywać numery rejestracyjne, a wszystko ułatwia analiza danych i sztuczna inteligencja.
Technologia automatycznego rozpoznawania tablic rejestracyjnych (angielskie skróty to LPR lub ANPR) nie są niczym nowym, choć nie zawsze kierowcy są świadomi w jakich sytuacjach jest używana. Najczęściej stosowana jest przy zarządzaniu przepływem pojazdów lub przy kontroli dostępu. System ANPR sprawdzi się najlepiej na parkingach w centrach handlowych czy na lotniskach, wjazdach do firm i wszędzie tam, gdzie dostęp można przypisać do numeru rejestracyjnego. Technologia rozpoznawania tablic – ale też ta z rozszerzonymi funkcjami jak wykrywanie koloru, modelu czy typu pojazdu – może ułatwić również pracę służbom przy wykrywaniu przestępstw np. kradzieży.
Oko kamery nas wyłapie i przygotuje odpowiednią reklamę
W Wielkiej Brytanii jedna z agencji reklamowych poszła krok dalej i wyszła poza oczywiste użycie ANPR. Kampanie takich firm jak Peugeot-Citroen, Volkswagen, Toyota i Lexus wykorzystują dane w czasie rzeczywistym, aby dotrzeć do kierowców konkretnych marek samochodów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że odpowiedni przekaz reklamowy na billboardach uaktywnia się po przeskanowaniu tablic rejestracyjnych. Kampania była powiązana z wyjściem na rynek nowych modeli aut, a dodatkowym atutem umieszczenia reklam na nośnikach zewnętrznych był zwiększony pod koniec sierpnia ruch na autostradach. Koniec wakacji i przypadające w tym okresie święto narodowe spowodowało, że niektóre billboardy mogły mieć nawet ośmiomilionową widownię. Jednak reklamodawcom nie zależało na tym, aby trafić do wszystkich odbiorców.
– Dziś technologia pomaga w docieraniu do jak najbardziej dobranej grupy odbiorców, dzięki czemu agencja marketingowa minimalizuje straty swoich klientów. Reklama nawet na teoretycznie statycznym billboardzie może zatem trafić tylko do tych, którzy mogą być w największym stopniu zainteresowani kupnem danego produktu. Kluczem jest zebranie odpowiednich danych oraz ich szczegółowa analiza są dane i ich analiza – tłumaczy Oskar Kolmasiak, lider zespołu sprzedawców w ZnajdźReklamę.pl – firmy oferującej obsługę kampanii reklamowych.
Jak działało to na brytyjskich autostradach? Gdy kamery systemu rozpoznawania tablic uchwyciły kierowcę danego typu samochodu, to reklama ustawiona nieco dalej dynamicznie zmieniała swój przekaz. Co innego widział kierowca auta rodzinnego a co innego ten, który jechał samochodem sportowym.
– Agencje mają doskonale sprofilowanych odbiorców, więc wystarczy tylko stworzyć kilka wersji reklamy, która uwypukla najważniejsze dla danej grupy funkcje auta. Dla jednych będzie to przestronne wnętrze, ekologiczne rozwiązania, a dla innych elegancka sylwetka itd. Gdy dodamy do tego, że billboardy cyfrowe mogą emitować wiele różnych spotów dopasowanych do konkretnych potrzeb odbiorcy”, to i tym samym z łatwością możemy zwiększać prawdopodobieństwo, że dotrzemy do odpowiedniego klienta – dodaje Kolmasiak.
Tablice rejestracyjne – ich skan przydaje się reklamodawcom
To nie jedyne przykłady dostosowujących się reklam do sytuacji zewnętrznej. Tak robi choćby Virgin Trains, brytyjski przewoźnik kolejowy, który wykorzystywał dane o ruchu drogowym w czasie rzeczywistym, aby pokazać kierowcom, o ile szybsza mogłaby być ich podróż pociągiem. Reklama kolei nie jest wyświetlana, gdy przejazd przez miasto jest płynny. Jest gorąco? Na billboardach mogą pojawić się informacje o napojach chłodzących, a gdy pogoda nie sprzyja, to przypomną, że obok jest warta odwiedzenia kawiarnia.
– Jeśli chcemy przykuć czyjąś uwagę to billboard na pewno zostanie zauważony. Szef nie wygląda za okno? Spokojnie, ktoś mu podrzuci zdjęcie. Australijska firma personalizacją przekazu zdobyła coś więcej. Nie rozpraszała uwagi. Informacja dociera do dyrektorów finansowych lub ich bezpośrednich przełożonych. Widzą, że reklamująca firma naprawdę stara się o zdobycie kontraktu i zdobyła wiedzę o ich ewentualnych potrzebach. Nie wiemy czy podpiszą umowę, ale możemy być niemal pewni, że biznesowe lody zostały przełamane – komentuje Oskar Kolmasiak.
Billboardy “mówią” już do pojedynczych osób. Najbardziej wpływowych
Personalizacja może jednak iść też krok dalej, a właściwie może dojść do ściany. Agencja marketingowa Innocean Australia na życzenie swojego klienta przygotowała kampanię, która ma trafić do… pojedynczego odbiorcy. Firma, która tworzy oprogramowanie zapobiegające cyberprzestępstwom postanowiła, że będzie tworzyła billboardy i inne reklamy z przekazem adresowanych do dyrektorów finansowych poszczególnych firm. Sam nośnik jest oczywiście ustawiony tak by nie mógł być przez niego przeoczony. W sumie od września przez kilka następnych miesięcy będzie realizowanych kilkadziesiąt takich akcji, głównie w Sydney. Wybrani dyrektorzy finansowi zauważą więc informacje typu: „Stacey, chroń płatności swojej firmy przed cyberprzestępcami”, “Michelle, jeśli chodzi o bezpieczeństwo płatności internetowych, to my jesteśmy pomocą”, „Walter, wysyłaj cyberprzestępców do kąta za pomocą naszego oprogramowania.”
Nie dziwią zatem liczby. Wielkość globalnego rynku cyfrowej reklamy zewnętrznej osiągnęła blisko 17 miliardów dolarów w 2022 roku. Grupa analityczna IMARC spodziewa się, że do 2028 roku rynek ten osiągnie wartość ok. 36 miliardów, a to przekłada się na roczne wzrosty w wysokości ok. 12%.
W 1996 roku światło ujrzał nowy koncept pojazdów, będących w istocie połączeniem mniejszych samochodów dostawczych oraz “osobówek. Citroen Berlingo od początku wywoływał bardzo dobre wrażenie na klientach i mediach. Dość powiedzieć, że po prawie 30 latach od premiery wciąż jest dostępna w sprzedaży pierwsza wersja tego samochodu (jako Berlingo First), a aktualna edycja radzi sobie równie dobrze, będąc m.in. najlepiej sprzedającym się samochodem tego typu w Wielkiej Brytanii w pierwszej połowie 2023 roku (wg danych SMMT). W trakcie 6 miesięcy sprzedano tam niespełna 10 tys. egzemplarzy.
Rewolucja francuska
W 1996 roku pojawienie się na rynku Citroena Berlingo było niemałą sensacją. Wielość potencjalnych zastosowań auta – od samochodu rodzinnego dla aktywnych po dostawy towaru czy transport pracowników na niewielkich odległościach była wówczas na tyle atrakcyjna, że producent auta – koncern PSA – zadecydował o tym, aby dla pokrycia zapotrzebowania rynku wypuścić podobny pojazd także w innej marce. Do dzisiaj serie Citroen Berlingo i Peugeot Partner pozostają do siebie niezwykle podobne i zajmują zbliżoną pozycję na rynku motoryzacyjnym.
Wywołuje napięcie
Jednym z powodów, dla których francuski combivan jest wciąż tak popularny, jest z pewnością fakt wykorzystywania napędu elektrycznego. Ten podtyp pojazdów, nazywany w nomenklaturze koncernu E-Berlingo Electric, przełamuje stereotypy, dotyczące swojej kategorii. Dzięki zasięgowi 280 km, mocy silnika sięgającej ponad 130 KM i prędkości maksymalnej, sięgającej 130 km/h, combivan Citroena nie musi się wstydzić swoich osiągów. Do zadań miejskich i na krótszych trasach sprawdzi się wyśmienicie.
Szczęśliwa siódemka
Citroen Berlingo oferowany jest w dwóch wariantach długości: M i XL. W tym ostatnim przypadku nazwa jest naprawdę nieprzypadkowa: w wersji osobowej takie auto może komfortowo przewozić nawet 7 osób. System wewnętrznych schowków i możliwość złożenia każdego siedzenia powoduje, że nawet w tej wersji auto może zabrać na pokład sporo towaru, zarówno z pasażerami, jak i na miejscu kilku z nich. Decydując się na wariant ładunkowy, kierowca może liczyć na 4,4 m³ przestrzeni ładunkowej, co w zupełności wystarcza do zarządzania dostawami w przypadku prowadzenia mniejszego biznesu.
Równo pod sufitem
Prostym, ale bardzo cenionym rozwiązaniem w Citroenie Berlingo jest tzw. Modutop. To znajdujący się pod samym sufitem schowek o pojemności aż 92 litrów, do którego mają dostęp zarówno pasażerowie z tylnych siedzeń, jak i osoby rozładowujące samochód od strony bagażnika. W skład Modutopu wchodzą także podświetlane schowki w środkowej części dachu. Nad nimi znajduje się elektrycznie sterowana roleta, która zapewnia naturalne doświetlenie wnętrza samochodu.
Miejskie samochody dostawcze to jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się w tej chwili kategoria aut, szczególnie jeśli brać pod uwagę modele, które dysponują napędem elektrycznym. Wśród nich, pozycję lidera od lat zajmują pojazdy z linii Citroen Berlingo, co zawdzięczają licznym innowacjom i inteligentmy rozwiązaniom. Planując zakup wielozadaniowego samochodu do mniejszej firmy, listę rozważanych modeli warto zacząć właśnie od tej uroczej francuskiej serii.
Obecnie to Max Verstappen, kierowca zespołu Red Bull, jest głównym faworytem do zdobycia tytułu mistrza w sezonie 2023. Jego dominacja jest tak znacząca, że bukmacherzy niemal wycofali kursy na jego zwycięstwo. Po pierwszym wyścigu w Bahrajnie objął prowadzenie i nie zamierza go oddać. Gdyby utrzymał obecną przewagę, byłby to jego trzeci z rzędu tytuł mistrza.
Red Bull ma szanse na utrzymanie swojej przewagi technologicznej. Jednakże, wypadki czy problemy z bolidem mogą dać szansę konkurencji. A Formuła 1 notowała już w historii dramatyczne zwroty akcji.
Lewis Hamilton – weteran z ambicjami
Mimo że Verstappen prowadzi w klasyfikacji, Lewis Hamilton nie zamierza się poddać. Jego forma rośnie, a kursy bukmacherskie wskazują, że może on stać się najlepszym kierowcą sezonu. Mercedes, choć miał trudny poprzedni sezon, stawia na ewolucję swojego samochodu i może jeszcze zaskoczyć.
Jeśli Mercedes wprowadzi znaczące ulepszenia w swoim bolidzie, a Hamilton będzie miał serię dobrych wyścigów, może on realnie zagrozić Verstappenowi. Kluczowe będą też obrane strategie podczas wyścigów i decyzje zespołu w najważniejszych momentach.
Ferrari – zmiany i nadzieje na lepsze jutro
Ferrari, choć w poprzednich sezonach miało swoje wzloty i upadki, wciąż jest jednym z najbardziej prestiżowych zespołów w Formule 1. Zmiany w zarządzaniu i nowa strategia mogą przynieść oczekiwane rezultaty. Z Charles’em Leclercem na czele, Scuderia ma szansę na powrót na podium.
Jeśli Ferrari chce mieć nadzieję na większy sukces musi zdecydowanie poprawić swoją strategię wyścigową i skupić się na eliminacji błędów, które tak wiele kosztowały ich w poprzednich sezonach. Tylko wtedy będą mogli zagrozić dominacji Red Bulla i Mercedesa.
Inne zespoły – czarne konie sezonu
Pisząc o potencjalnych faworytach, nie możemy zapominać o innych zespołach, które mogą wpłynąć na przebieg rywalizacji. McLaren i Alpine to tylko dwie z ekip, które w poprzednim sezonie pokazały, że potrafią walczyć o czołowe pozycje. Istnieje też Aston Martin, wzmocniony przez Fernando Alonso, który może stać się niespodzianką sezonu. Ich postępy podczas zimowych testów wskazują, że mogą być czarnym koniem tegorocznej rywalizacji.
Jeśli którykolwiek z tych zespołów wprowadzi innowacje technologiczne lub wykorzysta błędy czołowych zespołów, wówczas możemy zobaczyć przetasowania na podium. Należ z uwagą obserwować Aston Martina z Alonso na pokładzie, gdyż wydaje się, że to najpoważniejszy rywal dla obecnych liderów. Jeśli masz swojego kandydata na podium, to odwiedź zakłady bukmacherskie F1.
Sezon 2023 zapowiada się niezwykle emocjonująco. Czy Verstappen utrzyma prowadzenie? Czy Hamilton odzyska tytuł mistrza? A może to Ferrari lub inny zespół zaskoczy wszystkich? Odpowiedzi na te pytania poznamy wkrótce!
Niezależnie od tego jak rozbudowana jest struktura firmy, efektywne zarządzanie jest istotne wkażdym biznesie. Przedsiębiorcy mają na wyciągnięcie ręki wiele nowoczesnych narzędzi, które mogą ułatwić zarządzanie. Jeśli firma dysponuje flotą pojazdów, przydatne będą karty flotowe.
Małe i średnie przedsiębiorstwa stanowią istotny filar polskiej gospodarki – generują co drugą złotówkę PKB (46,6% – dane w oparciu o raport PARP 2022). Zachowanie ich konkurencyjności i wydajności jest kluczowe dla dalszej działalności. Dlatego też powinny wykorzystywać narzędzia, które mogą usprawnić ich działalność i procesy operacyjne.
Karta paliwowa dla małych i średnich firm – wstęp
Samochody osobowe i dostawcze są już standardem w prawie każdej firmie. Korzystają z nich dostawcy, kurierzy, przedstawiciele handlowi, instalatorzy itd. Pojazdy są jednym z podstawowych narzędzi pracy, ale jednocześnie generują spore koszty. Aby je ograniczyć, firmy inwestują w nowoczesne rozwiązania jak karty paliwowe dla małych firm. Są proste w obsłudze, zawarte na nich dane są w pełni bezpieczne, a przy tym dają firmie szereg korzyści.
Jakie korzyści przynoszą karty paliwowe w zarządzaniu flotą?
Karty paliwowe dla małych firm pozwalają zmniejszyć koszty ponoszone w związku z zakupem paliwa. Dostawcy zapewniają preferencyjne ceny, jeśli właściciel karty korzysta z określonych stacji paliwowych. Każde tankowanie jest rejestrowane, co umożliwia monitorowanie zużycia paliwa i eliminacje ewentualnych nadużyć. Menedżer floty może też obserwować styl jazdy kierowców (na podstawie częstotliwości tankowania w odniesieniu do przejechanych kilometrów), a dzięki fakturom online, skrócić czas potrzebny na księgowanie operacji.
Analiza raportów z karty pozwoli na lepsze zarządzanie flotą.Częstotliwość tankowania, koszty, zużycie paliwa – to wszystko posłuży do planowania budżetu i określenia, jakie będzie zapotrzebowanie na paliwo w przyszłości. Zarządzanie flotą wiąże się także z kontrolą pracy kierowców. Na podstawie uzyskanych z karty danych widać, czy kierowcy wybierają optymalną trasę i jaki mają styl jazdy. Następnie łatwiej wdrożyć działania generujące oszczędności dla MŚP.
Jak wybrać odpowiednią kartę paliwową dla Twojego przedsiębiorstwa?
Karty paliwowe dla małych firm będą wiązać się ze wszystkimi wymienionymi korzyściami, jeśli ich wybór będzie przemyślany i poprzedzony analizą dostępnych ofert. Pierwszym krokiem jest określenie wielkości floty i rodzaju ofert, jakie mogą być interesujące. Może się okazać, że propozycje dostawców znacznie się różnią w zależności od rodzaju paliwa albo właśnie wielkości floty.
Drugim elementem branym pod uwagę jest częstotliwość podróży i trasy. Należy się upewnić, że w wyznaczonych miejscach kierowcy znajdą stacje dostawcy swojej karty paliwowej, bo tylko w tych miejscach można mieć zniżki. Jeśli szukasz dostawcy z szerokim zasięgiem stacji w całej Polsce i za granicą, warto spojrzeć na ofertę Shell. Więcej na temat proponowanych przez Shell kart paliwowych dla małych i średnich przedsiębiorstw znajdziesz na stronie: https://www.shell.pl/klienci-biznesowi/karta-paliwowa/karta-paliwowa-dla-malej-firmy.html.
Oszczędności dla MŚP tomarzenie każdego właściciela,dlatego patrzymy nie tylko na zniżki na paliwo, ale też na inne korzyści, jakie wiążą się z podjęciem współpracy z dostawcą, jak dostęp do myjni samochodowej czy programy lojalnościowe.
Branża logistyczna jest złożonym obszarem gospodarki. Takim, który kiedy działa prawidłowo — nie budzi na co dzień większych emocji. Jednak kiedy coś przestaje funkcjonować w łańcuchu dostaw, wpływa to na poszczególne ogniwa, a w efekcie może dojść do opóźnień.
Transportowanie dóbr to złożony proces, więc nic dziwnego, że czasami może dochodzić do wspomnianych przesunięć dostawy. Gdzie jest mój fracht? To pytanie, które często zadają sobie zarówno firmy logistyczne, jak i zwykli klienci. Kiedy towar znika w trakcie transportu, może to spowodować poważne problemy. Skutki zaginięcia transportowanych dóbr są poważne. Firmy tracą pieniądze i zaufanie klientów. Jak zapobiegać takim sytuacjom?
Rozwiązanie
Jeśli na rynku mamy pewien problem, to zwykle ktoś w krótkim czasie znajduje rozwiązanie. Najlepsze są takie pomysły, które opracowali ludzie dobrze rozumiejący wyzwania danej branży. Taką firmą jest Spotos, która oferuje śledzenie frachtu w czasie rzeczywistym. Opracowana przez nią specjalna tablica ułatwia bieżącą weryfikację dokładnego położenia ładunku. Użytkownik otrzymuje powiadomienia o każdej aktualizacji statusu, więc trzyma rękę na pulsie. A jeśli coś jest nie tak, można bezpośrednio skontaktować się z kierowcą. To oznacza, że ma się pełną kontrolę nad swoim ładunkiem i można śledzić go w czasie rzeczywistym. Co ważne, nie jest konieczne rozumienie skomplikowanych technologii. Wiadomo, że towary są w bezpiecznych rękach i dotrą na miejsce w terminie. Spotos to godna zaufania platforma w branży logistyki.
Najczęstsze przyczyny zaginięć frachtu
Oto kilka najczęstszych powodów:
Problemy z zarządzaniem zapasami
Czasami towar znika w wyniku błędów w zarządzaniu jego ilością i kontrolą. Oznacza to, że ktoś po prostu źle policzył lub źle skatalogował, ile towaru jest dostępne.
Kwestie techniczne
Awarie pojazdów lub uszkodzenia towarów podczas ich transportu wynikające z nieodpowiedniego zapakowania, lub problemów z systemami do śledzenia ładunków mogą doprowadzić do utraty towarów.
Kradzieże
Niestety są one jedną z najbardziej oczywistych przyczyn brakującego ładunku.
Jak zapobiegać zaginięciom frachtu?
Zaginięcie frachtu może mieć różne przyczyny. Czasem to po prostu błąd w zarządzaniu towarem, awaria samochodu lub problem z dokumentami. Inne przypadki to kradzieże lub wydarzenia niezależne od nas jak np. klęski żywiołowe. Jeśli zależy nam na minimalizacji ryzyka, można podjąć pewne kroki zapobiegawcze. Oto kilka z nich:
Śledzenie ładunków
Korzystanie z systemów do śledzenia ładunków, na przykład wspomnianego wcześniej rozwiązania Spotos, pozwala na bieżąco monitorować ich lokalizację. W razie problemów można szybko reagować.
Kompletna dokumentacja
Należy tu przede wszystkim zadbać o zgodność z przepisami i kompletność dokumentów takich jak listy przewozowe i faktury.
Zabezpieczenia na czas transportu
Transportowane dobra powinny być odpowiednio zabezpieczone przed kradzieżą. W tym celu stosuje się różnego rodzaju plomby, alarmy oraz blokady zapobiegające otwarciu ładunku w trakcie podróży.
Ubezpieczenie
Należy pamiętać o wykupieniu polisy dla transportu, który rusza w drogę.
GPS
Geolokalizacja pojazdu to dzisiaj standard w firmowych środkach transportu. Pozwala ona w czasie rzeczywistym śledzić przemieszczanie się pojazdu. Gdyby doszło do awarii, wypadku lub kradzieży samochodu, od razu się o tym dowiemy.
Stały monitoring transportu
W przypadku delikatnych towarów wymagany jest monitoring różnych parametrów transportu jak na przykład temperatura, wilgotność, a nawet wstrząsy, co bywa kluczowe w branży spożywczej i medycznej.
Odpowiednie przeszkolenie pracowników
Należy pamiętać, aby przeszkolić pracowników, którzy odpowiadają za załadunek i rozładunek oraz sam transport towarów, tak aby mieli świadomość, że to od nich zależy bezpieczny transport do celu.
Podsumowanie
Zaginięcie frachtu stanowi spore wyzwanie dla branży logistycznej. Najczęstsze przyczyny zaginięć to błędy w zarządzaniu zapasami, problemy techniczne i kradzieże. Zapobiegawcze kroki obejmują śledzenie ładunków, kompletną dokumentację, zabezpieczenia, ubezpieczenia, GPS oraz przeszkolenie pracowników.
Jeśli planujemy urlop i chcemy odpowiednio zabezpieczyć się na rozmaite ewentualne wypadki czy inne nieprzewidziane sytuacje, warto zakupić ubezpieczenie turystyczne, zamiennie określane jako podróżne. Taka polisa może być niezwykle pomocna w takich sytuacjach jak złamanie ręki, udar słoneczny, poparzenia, problemy żołądkowe a także gdy konieczne będzie przeprowadzenie operacji. Oferta ubezpieczeń turystycznych jest obecnie bardzo rozbudowana.
Oczywiście, wiadomo, że osoby ubezpieczone w ZUS mają prawo do korzystania z placówek ochrony zdrowia na terenie Polski bezpłatnie. Trzeba jednak pamiętać o tym, iż za zmarnowane wakacje nikt nam pieniędzy nie odda. Nieszczęśliwy wypadek, do którego może dojść podczas wakacji, niejednokrotnie sprawia, że cały czas, który mielibyśmy spędzić na plaży, poświęcimy na leczenie i rehabilitację. Właśnie w takich okolicznościach przydaje się ubezpieczenie podróżne. Jeszcze większe korzyści odnosimy z zakupu takiej polisy, jeśli wybieramy się za granicę. Wówczas dzięki takiej polisie możemy czuć się pewnie, że w razie gdyby doszło do jakiegokolwiek wypadku, otrzymamy fachową pomoc medyczną.
Ubezpieczenie NNW, czyli najważniejszy element polisy turystycznej
Jeśli chodzi o polisy turystyczne, ubezpieczenie NNW, czyli od następstw nieszczęśliwych wypadków, jest jego najważniejszą częścią. Czym wyróżnia się ten rodzaj ubezpieczenia?
Chodzi w nim o to, że w momencie, gdy ulegniemy wypadkowi, który poskutkuje utratą przez nas zdrowia, otrzymamy odszkodowanie. Każdy, kto planuje wybrać się na aktywne wakacje, np. w góry w celu jeżdżenia na nartach, powinien bardzo dokładnie przemyśleć możliwość zakupu takiej polisy w ramach ubezpieczenia turystycznego – zwłaszcza, gdy jest to wyjazd zagraniczny.
Wysokość odszkodowania z NNW – od czego jest uzależniona?
Jeśli ulegniemy nieszczęśliwemu wypadkowi, zyskujemy prawo do uzyskania odszkodowania. Od czego jest uzależniona jego wysokość? Zasady obliczania są następujące: mnoży się procentowy uszczerbek na zdrowiu przez sumę ubezpieczenia. Procentowy uszczerbek na zdrowiu w przypadku poszczególnych wypadków i uszkodzeń ciała zawsze znajduje się w OWU dołączanym przez ubezpieczyciela.
Ubezpieczenie bagażu
Niejednokrotnie słyszy się o historiach, kiedy to na lotniskach dochodzi do bardzo nieprzyjemnych incydentów polegających na zagubieniu bagażu. Sytuacja, w której bagaż nie dociera na miejsce docelowe razem z jego właścicielem, nie należy do rzadkich.
Dodatkowo, podczas urlopu bagaże często są kradzione a także mogą zostać zniszczone w wyniku pożaru bądź wypadku. Aby zabezpieczyć się na tego typu okoliczności, warto wykupić ubezpieczenie bagażu. Istotą takiej polisy jest fakt, iż po zagubieniu bagażu kupujemy ponownie wszystkie niezbędne przedmioty i akcesoria, a następnie firma ubezpieczeniowa wypłaci nam odszkodowanie.
Ubezpieczenie sprzętu sportowego – kiedy się przydaje?
Popularną, dodatkową opcją oferowaną w przypadku ubezpieczenia turystycznego jest możliwość dokupienia polisy sprzętu sportowego, na przykład nart, roweru, sprzętu do wspinaczki czy nurkowania bądź snowboardu. Ten rodzaj polisy to doskonały wybór dla osób, które spędzają urlop w sposób aktywny i chciałyby mieć pewność, że gdyby doszło do uszkodzenia bądź kradzieży należącego do nich sprzętu, otrzymają stosowane odszkodowanie.
Polisa AC, czyli zabezpieczenie pojazdu przed uszkodzeniem bądź kradzieżą
Jeśli wybieramy się na urlop samochodem, warto także rozważyć zakup ubezpieczenia AC (autocasco). Jest to dobrowolne ubezpieczenie, które zapewnia ochronę na okoliczność uszkodzenia, zniszczenia bądź kradzieży samochodu. Ten rodzaj polisy jest doskonałym wyborem dla posiadaczy nowych i drogich samochodów.
Nad Warszawą przeszedł duży front atmosferyczny, który spowodował rekordowy opad deszczu. Trasa S8 została całkowicie zablokowana – zaczęło się od kierowcy Peugeota, który postanowił przebrnąć przez ogromne rozlewisko, które utworzyło się pod szklanymi tunelami.
Rekordowe opady nad Warszawą
W Warszawie spadło 36 l wody na metr kwadratowy w 3 do 4 godzin. Spowodowało to liczne podtopienia. Taka masa wody, która przepływa obecnie trasą S8 w Warszawie, unieruchomiła samochody na środku drogi.
Dość wspomnieć, że prawie 40 mm deszczu na metr kw. spadło na Bielanach – wg IMGW to ponad 50% normy.
Maksymalnie w ciągu jednej doby spadło w tej dzielnicy nawet 66 mm – tyle samo dokładnie wynosi średnia dla sierpnia – mówił dla TVN24 Grzegorz Walijewski z IMGW.
Opady nad stolicą to efekt frontu atmosferycznego – na wschodzie mamy powietrze zwrotnikowe, na zachodzie polarno-morskie. Masy powietrza są różne jeżeli chodzi o termikę, a na ich styku dochodzi do intensywnych opadów. W godzinach popołudniowych we wschodniej części naszego kraju, czyli Lubelszczyźnie i Podlasiu, IMGW spodziewa się burz, a tym burzom będzie towarzyszył grad.
Wczoraj różnica temperatur wynosiła aż 18 stopni C – w Szczecinie było 16° C, a w okolicach Rzeszowa 34° C.
Trasa S8 w Warszawie – korek w efekcie zalania
Intensywne opady spowodowały kilkukilometrowy korek aut jadących z kierunku wschodniego (od Marek) trasą S8. Ruch cały czas nie jest udrożniony w kierunku centrum. Na miejscu pracują służby – straż pożarna stara się odpompowywać wodę z zalanej niecki, natomiast policja kieruje ruchem. Ten ostatni odbywa się w jednym kierunku, blisko barierki, gdzie jeszcze można przejechać. Policjanci pozostawiają dycycję, czy można przejechać, poszczególnym kierowcom. Ci, którzy sądzą, że w samochodzie mają na tyle duży prześwit, że przejadą przez rozlewisko, powoli, najbliżej bariery przejeżdżają na druga stronę – to kierowcy aut z napędem 4 x 4, sporych SUV-ów i crossoverów oraz ciężarówki.
Kierowcy, którzy utknęli w korku donoszą, że przejechali w 3 godziny jedynie 700 metrów.
Strażacy pracują obecnie nad udrożnieniem w miejscu paraliżu studzienek kanalizacyjnych. Pomagają także poszczególnym kierowcom – w tym kierowcy podtopionego Peugeota – wydostać się z zalanej trasy.
Sytuacja na trasie S8 doprowadziła do zakorkowania również okolicznych dróg. Kierowcy korzystający z popularnych aplikacji, widząc zator na trasie S8, kierują się na Most Północny.
Prognoza dla Warszawy i okolic na najbliższe godziny
Według doniesień IMGW w kolejnych godzinach front wiszący nad stolicą spowoduje też burze, którym będą towarzyszyły silniejsze porywy wiatru, a nawet opady gradu. Na szczęście front powoli słabnie, deszcz jest już zdecydowanie mniejszy niż miało to miejsce kilka godzin temu, ale warto wspomnieć, że był to jeden z większych opadów na północy Mazowsza oraz Warmii i Mazurach od miesięcy!
W kolejnych godzinach niebezpieczne burze będą tworzyły się na Lubelszczyźnie, na wschodnim Mazowszu oraz na Podlasiu i tam właśnie w ciągu zaledwie kilku chwil może spaść aż do 40 l wody na metr kwadratowy.
Źródło: Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, TVN 24
Zanieczyszczenie środowiska i ocieplenie klimatu to globalne problemy i wyzwania dla współczesnych społeczeństw. Podejmuje się szereg działań, które mają albo w jakiś sposób cofnąć zmiany, albo je spowolnić. Branżą stanowiącą potencjał pod tym względem, jest transport. Energia odnawialna w firmie to zarówno wyraz dbałości o środowisko naturalne, jak i potencjalne źródło oszczędności. Jednocześnie przez regulacje unijne jak porozumienie paryskie i FitFor55 firmy są zobligowane do przedsięwzięcia działań zmniejszających emisję gazów cieplarnianych.
Zrozumienie zeroemisyjności
O zeroemisyjności w transporcie możemy mówić wtedy, kiedy w trakcie użytkowania samochód nie emituje gazów cieplarnianych ani szkodliwych związków do atmosfery (źródło: prof4.pl). Jeżeli energia pochodzi z OZE, rezultat ten pozwalają uzyskać samochody elektryczne. Dzięki zrównoważonym technologiom przedsiębiorcy mają dostęp do dużej oferty samochodów o różnych parametrach technicznych, dzięki czemu łatwiej dobiorą modele spełniające ich oczekiwania. Minimalizowanie emisji jest konieczne, dlatego zwiększa się liczba stacji ładowania pojazdów elektryczne, które stanowią ważny punkt w transformacji energetycznej. W maju 2023 r. było w Polsce aż 5597 ogólnodostępnych punktów ładowania pojazdów (raport PSPA). Obejmują one stacje ładowania pojazdów z szybkim i wolnym ładowaniem.
Analiza śladu węglowego firmy – pierwszy krok w kierunku dekarbonizacji
Jednym z pojęć, z jakimi nieodzownie wiąże się zeroemisyjność, jest dekarbonizacja. W uproszczeniu jest to redukcja emisji w biznesie. Ważne jest zrozumienie, ile ich emituje firma poprzez swoją działalność i jakie działania można przedsięwziąć, aby tę emisję zmniejszyć. Zrównoważone technologie w transporcie drogowym pozwalają na analizę tego, jak przebiega ślad węglowy, a to będzie punktem wyjścia do zmian i ułatwi efektowne zarządzanie elektryczną flotą i nie tylko. Z jednej strony zmniejsza się emisja szkodliwych związków, z drugiej można czerpać ekonomiczne korzyści zeroemisyjności.
Jak wprowadzić zmiany na rzecz zrównoważonego rozwoju?
Strategia niskoemisyjna i zarządzanie elektryczną flotą powinno być poprzedzone diagnozą i analizą potrzeb. Podstawą jest ocena śladu węglowego, co wchodzi w skład KPI dekarbonizacji, czyli wskaźników pomiarów postępów w emisji gazów cieplarnianych. Pomóc w tym mogą specjaliści z Shell. Istotnym krokiem jest opracowanie planu dostosowanego do biznesu i wspólnie z ekspertem przygotowanie się do jego wdrożenia. Tutaj także z pomocą przychodzi Shell. Oferuje odpowiednią infrastrukturę – stacje ładowania pojazdów znajdują się w całym kraju, a karty paliwowe pozwalają na generację oszczędności. Można je także zintegrować z systemem telematycznym, co pozwoli na efektywne zarządzanie flotą elektryczną. Warto przy tej okazji przeprowadzić szkolenia z elektromobilności dla kierowców. Strategia niskoemisyjna to również energia odnawialna w firmie.
Podsumowanie
Zeroemisyjność jest przyszłością transportu drogowego. Aby zrobić pierwszy krok w tym kierunku, wystarczy ocena śladu węglowego i obserwacja wskaźników KPI dekarbonizacji. Stosując się do zaleceń ekspertów i wyznaczonego planu, redukcja emisji w biznesie będzie postępować szybko.
Amerykańscy pracownicy trzech wielkich fabryk samochodowych w USA chcą w przyszłym miesiącu porzucić linie montażowe na rzecz wielkiej pikiety. Przeważającą większością głosów prawie 150 000 członków United Auto Workers (UAW) zatrudnionych w tzw. Wielkiej Trójce w Michigan zdecydowało w minionym tygodniu o zezwoleniu na strajk. Warunkiem jest osiągnięcie porozumienia między związkiem a koncernami Ford, GM i Stellantis przed wygaśnięciem obecnego kontraktu, co będzie mieć miejsce 14 września.
Strajki w fabrykach produkujących samochody – konsekwencje
Przerwa w pracy u największych producentów samochodów w kraju może być ekonomicznym odpowiednikiem czołowego zderzenia między samochodami. Według Anderson Economic Group (firma konsultingowa z Michigan) przerwa w pracy prawie 150 000 pracowników UAW w firmach GM, Ford i Stellantis już po 10 dniach spowodowałaby straty gospodarcze w wysokości ponad 5 miliardów dolarów. Eksperci szacują nie tylko całkowite straty ekonomiczne, ale też obliczają potencjalne straty dla samych pracowników fabryk, producentów i szerzej – dla całego przemysłu samochodowego.
„Straty konsumentów i dealerów są zazwyczaj w pewnym stopniu odizolowane w przypadku bardzo krótkiego strajku” – powiedział Tyler Theile, wiceprezes AEG. „Jednak biorąc pod uwagę, że obecne zapasy oscylują wokół zaledwie 55 dni, branża wygląda inaczej niż podczas ostatniego strajku UAW”.
To nie pierwszy raz w historii, kiedy tak dużych rozmiarów strajk spowodował poważne konsekwencje ekonomiczne i zaburzenia w łańcuchu dostaw branży motoryzacyjnej. W 2o19 r. podczas ostatniej rundy negocjacji zerwano negocjacje między producentami samochodów z Detroit a związkowcami z UAW, co doprowadziło do 40-dniowego, ogólnokrajowego strajku przeciwko General Motors. Efekt? Straty w wysokości 3,6 miliarda dolarów.
Poza wymiarem ekonomicznym, przedłużający się strajk może opóźnić także dostawy nowych aut do dealerów. Stany magazynowe samochodów są już i tak blisko najniższego poziomu w historii, a ceny samochodów są obecnie blisko rekordowych poziomów. Według Instytutu Samar w ciągu ostatnich 20 lat cena auta w Polsce poszybowała ponad 400 procent w górę.
Strajk pracowników fabryk aut w USA – powody
UAW twierdzi, że pracownicy fabryk zasługują na udział w sukcesach wielkiego trio producentów samochodów. W ostatnich latach GM i Stellantis osiągnęły rekordowe zyski, podobnie Ford odnotował dobre wyniki finansowe.
Związek domaga się:
podwyżki płac o 40% w trakcie kolejnego czteroletniego kontraktu i 32-godzinnego tygodnia pracy (zamiast dotychczasowych 40 h) bez obniżek wynagrodzeń.
powrotu świadczeń, takich jak zapewniane przez firmę planów emerytalnych i podwyżek w zakresie kosztów utrzymania, które pracownicy utracili na krótko przed wkroczeniem rządu, by ratować przemysł samochodowy podczas kryzysu finansowego w 2008 roku.
UAW przygląda się także przepisom chroniącym pracowników w związku z przechodzeniem branży na produkcję pojazdów elektrycznych – ta zwykle wymaga mniejszej, mniej wykwalifikowanej obsługi, często za niższą płacę.
Strajk w fabrykach w USA – prognoza przebiegu
Związek mógłby wstrzymać pracę tylko u jednego, dwóch producentów samochodów lub u wszystkich trzech (co byłoby pierwszym w historii takim wydarzeniem) – oczywiście przy założeniu, że porozumienie nie zostanie osiągnięte. Analitycy uważają, że strajk w Stellantis jest najbardziej prawdopodobny, biorąc pod uwagę, że prezes UAW, Shawn Fain, widowiskowo wyrzucił propozycję kontraktu do kosza podczas transmisji na żywo na Facebooku.
Według AEG straty dla poszczególnych marek w wyniku 10-dniowego strajku wyniosłyby odpowiednio:
GM – 380 milionów dolarów
Ford – 325 milionów dolarów
Stellantis – 285 milionów dolarów
Cztery lata temu strajk był skierowany przeciwko jednemu producentowi samochodów, a nie wszystkim trzem. Jednoczesny strajk wymierzony w Wielką Trójkę prawdopodobnie szybciej wywołałby skutki uboczne, szczególnie w przypadku dostawców znajdujących się w trudnej sytuacji, którzy wciąż próbują odzyskać siły po niższej produkcji spowodowanej problemami w łańcuchu dostaw podczas pandemii.
Źródło: United Auto Workers, Anderson Economic Group, CNBS
Za co odpowiada w samochodzie piasta oraz łożysko koła?
Piasta jest elementem, do którego przykręca się koło w samochodzie. Łożysko obecne we wnętrzu piasty umożliwia natomiast płynny obrót koła. Piasty to części samochodowe, które z czasem zmieniły się i w różnych modelach samochodów można spotkać się z odmiennymi rozwiązaniami.
Pierwsza generacja piast wykorzystuje wymienne łożyska, co umożliwia wymianę tego elementu, bez konieczności zakupu nowej piasty. W drugiej generacji piasta jest zespolona z łożyskiem i niemożliwa jest wymiana pojedynczego elementu. W trzeciej generacji piasta jest wyposażona w dodatkowy kołnierz do mocowania tarczy hamulcowej oraz zwrotnicy. Piasty trzeciej generacji wykorzystują często moduł odczytujący prędkość obrotową, co wspomaga pracę układów takich jak ABS czy ESP.
Nowsze generacje piasty wymagają zakupu całego elementu, nie pozwalając na wymianę samego łożyska. Ich budowa sprawia jednak, że są lżejsze i ograniczają ilość potrzebnych części. W efekcie zmniejsza się m.in. masa nieresorowana, mająca wpływ na zużycie m.in. eksploatacyjnych elementów zawieszenia.
Dlaczego łożyska i piasty ulegają awarii?
Chociaż łożyska i piasty są jednymi z najbardziej wytrzymałych podzespołów, to określone sytuacje mogą prowadzić do ich zużycia. Wśród czynników przyczyniających się do zniszczenia piasty lub łożyska wymieniane są:
Uderzenia np. przejazd przez dziurę w drodze z wyższą prędkością, czy niezamierzone uderzenie w krawężnik,
Nieprawidłowy montaż łożyska, a także brak odpowiedniej ostrożności podczas wymiany innych podzespołów np. tarcz hamulcowych, w które trzeba czasem uderzyć, aby odeszły od piasty,
Użytkowanie samochodu z nieprawidłowo ustawioną geometrią kół przez długi czas,
Poruszanie się z uszkodzonymi tarczami hamulcowymi. Tarcze są przykręcane do piasty, jeżeli są skrzywione, to wywołują wibracje prowadzące do powstawania luzów w konstrukcji łożyska.
Oczywiście na żywotność piasty i łożyska wpływa również jakość podzespołu. Produkty niskiej jakości są bardziej podatne na awarię, jeżeli zostaną narażone na wymienione czynniki. Szeroki wybór piast oraz łożysk kół jest dostępny na https://deler.pl/c/zawieszenie/lozyska-i-piasty-kol. O konieczności wymiany świadczą charakterystyczne objawy, których pojawienie się wymaga wizyty w serwisie.
Jakie objawy daje uszkodzona piasta i łożysko koła?
Jeżeli dojdzie do uszkodzenia piasty, to podczas jazdy da się zauważyć niepożądane objawy, które wpływają na komfort jazdy. Skrzywiona piasta może powodować problem z utrzymaniem kierunku jazdy i zmuszać kierowcę do ciągłego korygowania kierownicą toru, po którym samochód się porusza. Krzywa piasta utrudnia również sam obrót koła, a więc zwiększa się zużycie paliwa.
Zniszczona piasta może być także źródłem wibracji, które da się odczuć na kierownicy. Oprócz tego na kole ze zniszczoną piastą pojawia się luz – da się go łatwo wykryć po podniesieniu samochodu na podnośniku. Ponadto jeździe mogą towarzyszyć hałasy, takie jak stuki i metaliczne dźwięki. Dźwięk, który wydobywa się z uszkodzonego łożyska, jest najczęściej określany jako huczący bądź szumiący.
Jeżeli dojdzie do całkowitego zniszczenia łożyska, to koło zmienia swój kąt pochylenia. W takiej sytuacji element należy wymienić natychmiast. Uszkodzone łożysko może w skrajnej sytuacji nawet zablokować koło podczas jazdy. Dlatego nie należy lekceważyć pierwszych objawów zużycia łożyska oraz piasty i możliwie szybko usuwać wszelkie pojawiające się awarie.
Praca w sektorze automotive oferuje niezwykłe perspektywy, ale wiąże się z bardzo konkretnymi wymaganiami i często wąską specjalizacją. By umożliwić absolwentom studiów licencjackich i magisterskich wejście w branżę i łatwiejsze znalezienie pracy, Politechnika Śląska uruchomiła nowy program przygotowujący do roli inżyniera oprogramowania i testera w obszarze motoryzacyjnym.
Oprogramowanie w Automotive dla współczesnej mobilności – Cyfryzacja w Automotive
Nowy kierunek studiów podyplomowych „Oprogramowanie w Automotive dla współczesnej mobilności – Cyfryzacja w Automotive” pozwoli uczestnikom zdobyć wąską specjalizację pod okiem ekspertów Politechniki Śląskiej, koncernu motoryzacyjnego Stellantis N.V. oraz firmy świadczącej usługi cyfrowe GlobalLogic.
Cyfryzacja intensywnie wkroczyła do sektora automotive i Politechnika Śląska chce sprostać temu trendowi. Oprogramowanie odgrywa dzisiaj kluczową rolę w pojazdach, a ich rosnący poziom skomplikowania jest efektem współczesnych trendów związanych z elektryfikacją czy autonomicznością oraz rosnących wymagań konsumentów. Firmy działające w tym obszarze potrzebują wykwalifikowanych kadr, by utrzymywać wysokie tempo rozwoju i zachowywać konkurencyjność. Nowy kierunek na Politechnice Śląskiej wykształci takich specjalistów.
Studia na Politechnice Śląskiej – Cyfryzacja w Automotive
Pozwoli uczestnikom zdobyć wiedzę i praktyczne umiejętności niezbędne do zrozumienia zagadnień związanych z sektorem, ze szczególnym uwzględnieniem cyfryzacji i oprogramowania współczesnych pojazdów samochodowych. Osoby, które ukończą studia podyplomowe, będą mogły rozwijać dalej swoją karierę, jednocześnie kształtując współczesny przemysł motoryzacyjny w Polsce i na świecie.
– Celem zajęć jest przekazanie uczestnikom praktycznej wiedzy dotyczącej różnych domen współczesnego sektora automotive. Mówimy tu o podstawach tworzenia oprogramowania w nowoczesnych samochodach, ale również systemach jazdy autonomicznej, które niedługo mogą stać się naszą rzeczywistością. Studenci zdobędą również kompetencje dotyczące nowoczesnych zakładów produkcyjnych czy zagadnień związanych z Przemysłem 4.0 – wyjaśnia Patrycja Bajorska, Senior Project Manager w GlobalLogic, firmie będącej oficjalnym partnerem kierunku.
Temat cyfryzacji w automotive studenci będą mogli poznać z unikalnej perspektywy, dzięki kolaboracji trzech organizacji dysponujących wzajemnie uzupełniającą się ekspercką wiedzą z obszaru rozwiązań technologicznych, informatycznych i przeznaczonych ściśle dla branży motoryzacyjnej. Obok zespołu wykładowców z Politechniki Śląskiej, zajęcia poprowadzą także przedstawiciele firm od lat działających w branży motoryzacyjnej – Stellantis N.V oraz GlobalLogic Poland.
Pierwsza z tych firm to jeden z największych koncernów automotive na świecie, którzy zrzesza czternaście marek i dostarcza pojazdy doskonale znane użytkownikom dróg, m.in.:
Citroen,
Opel,
Alfa Romeo,
Dodge.
Druga z organizacji jest liderem w dziedzinie inżynierii cyfrowej, z główną siedzibą w Dolinie Krzemowej. Od lat, pomaga markom tworzyć innowacyjne produkty i platformy z wykorzystaniem najnowszych technologii. Obecni w kadrze eksperci mogą pochwalić się bogatym doświadczeniem i szeroką wiedzą praktyczną związaną z zajmowanymi stanowiskami.
Kierunek Cyfryzacja w Automotive – Politechnika Śląska – zapisy
Politechnika Śląska informuje, że pierwsza tura rejestracji na studia podyplomowe zakończy się 29 sierpnia 2023 roku. 4 września wystartuje druga tura, która potrwa do 26 września. Studia mają formę niestacjonarną, trwają dwa semestry i są prowadzone w języku polskim. Szczegółowe informacje są dostępne dla zainteresowanych na stronie internetowej Politechniki Śląskiej: https://irk.polsl.pl/pl/offer/REK2023_2024Z_POD/programme/RMT-OWAUTO/?from=registration:REK2023_2024Z_POD/
Dla wielu kierowców wakacje to jedyny okres w roku, w którym wyruszają na dalsze trasy i mają okazję podróżować autostradami. I właśnie wtedy mogą zauważyć, że z ich pojazdem dzieje się coś dziwnego, ponieważ samochód ściąga w lewo lub w drugą stronę. Czasem wystarczy chwycić mocniej kierownicę i wszelkie objawy ustępują. Czasem niezbędne są lekkie korekty. Czasem jazda zamienia się w prawdziwy „pojedynek na szosie”. W każdym z tych przypadków należy jak najszybciej zdiagnozować i wyeliminować problemy. Należy pamiętać, że objawy, które podczas słonecznej pogody „zaledwie” irytują, podczas deszczu mogą okazać się śmiertelnym zagrożeniem.
Samochód ściąga w lewo lub prawo? Sprawdź ogumienie
Zacznijmy od najprostszych rzeczy. Przyczyną ściągania samochodu może być… zły stan opon. Jeśli po obu stronach pojazdu zauważymy wyraźne różnice ciśnienia w ogumieniu to być może już odnaleźliśmy przyczynę problemów. Jeśli ciśnienie jest prawidłowe, a widać bardzo wyraźną różnicę w wysokości bieżnika, samochód także będzie ściągał podczas jazdy. Czasem takie objawy może powodować błędny kierunek montażu opony. Oczywiście nierównomierne zużycie bieżnika może być efektem czy objawem innych nieprawidłowości zawieszenia i wówczas wymiana opon tylko na chwilę rozwiąże problem, ponieważ nowe opony bardzo szybko się zużyją.
Auto ściąga tylko podczas hamowania – co sprawdzić?
Jeśli pojazd ściąga tylko podczas hamowania, wszystko wskazuje na to, że problem leży w układzie hamulcowym (najczęściej w przednim). Należy skontrolować stan tarcz, klocków, a także upewnić się, że zaciski działają prawidłowo, a żaden z ruchomych elementów nie jest zapieczony. Wskazówki może dać czasem wstępny pomiar temperatury felg tuż po zakończeniu jazdy. Różnica wyczuwalna ręką pomiędzy jednym a drugim kołem na tej samej osi wskazuje, że jak najszybciej trzeba wjechać na warsztat.
Przyczyną ściągania podczas hamowania jest zwykle nierównomierne tarcie między prawym i lewym przednim hamulcem. Jeśli kontrola powyższych elementów nie ujawni nieprawidłowości warto sprawdzić także stan elastycznych przewodów hamulcowych. W starych samochodach tracą drożność i utrudniają swobodny przepływ płynu hamulcowego.
Samochód ściąga w lewo? Przyjrzyj się łożyskom kół
Powodem ściągania samochodu mogą być zużyte łożyska. Jeśli po jednej stronie są już bardzo wyeksploatowane lub wręcz zardzewiałe, stawiają znacznie większy opór, a to sprawia, że samochód ściąga w stronę, po której znajduje się koło ze zużytym łożyskiem. Łożyska kół można sprawdzić bez zdejmowania opon. Wystarczy unieść samochód i obracać po kolei kołami nasłuchując nietypowych dźwięków. Koniecznie trzeba także chwycić za każde uniesione koło i poruszać nim, szukając ewentualnych luzów.
Ściąganie samochodu w jedną stronę – co warto sprawdzić?
Podstawowe czynności kontrolne to sprawdzenie stanu następujących elementów auta:
drążki kierownicze,
przeguby kulowe
końcówki drążków kierowniczych
Zużyte elementy układu kierowniczego i zawieszenia mogą powodować ściąganie pojazdu w lewo lub w prawo. Przeprowadzenie inspekcji układu kierowniczego i zawieszenia pomoże ustalić, czy problem występuje właśnie tam. Niezbędna jest kontrola wszystkich sworzni, silentbloków i drążków, tak aby upewnić się w jakim stanie jest podwozie.
W przypadku zawieszeń wielowahaczowych warto wymieniać zestawy wahaczy, ponieważ wymiana jednego nie zawsze rozwiązuje problem. Wymiana kompletu przynosi zazwyczaj znacznie lepsze rezultaty, a efekty pracy wystarczają na wiele lat. W autach z kolumnami McPherson zalecamy zawsze kontrolę górnych łożysk kolumn McPhersona (jeśli takie występują) – mówi Jerzy Dziamski, ekspert Garage Gurus .
Prace przy zawieszeniu powinna zakończyć kontrola i regulacja zbieżności kół. Niestety – na tym etapie czasami ujawniają się ślady źle przeprowadzonych napraw powypadkowych. Jeśli mimo sprawnego zawieszenia zbieżności nie da się ustawić, problem może leżeć właśnie po stronie krzywego nadwozia lub odkształconej ramy pomocniczej lub wahaczy. Tego typu uszkodzenia zwykle nie są widoczne podczas typowego przeglądu i dopiero kontrola geometrii zawieszenia wykazuje, że pewne wartości wychodzą ponad zakres korekcji.
Kilka słów o tym, dlaczego samochód ściąga w lewo – możliwe przyczyny – także na filmie tu.
Wypuszczony w 2022 roku Renault Megane E Tech był zapowiedzią wielkich zmian. Należał on jednak do segmentu samochodów w pełni elektrycznych. Jeśli natomiast chodzi o hybrydowe SUV-y Renault, Austral jest początkiem nowej ery w portfolio francuskiej marki, zastępując wysłużonego Kadjara. Już sam wygląd nie pozwala przejść obok niego obojętnie, a to jedynie początek, który zwiastuje więcej ekscytujących rzeczy dla klientów nowego modelu znad Sekwany.
Renault Austral i pierwsze wrażenia
Zacząć trzeba oczywiście od wyżej wspomnianego wyglądu. Mimo że Nowe Renault Austral prezentuje się na pierwszy rzut oka dość masywnie, to jego atletyczna sylwetka nie przytłacza, oferując stylowy design ze sporą liczbą estetycznych detali takich jak wyrazisty przedni pas czy gustowne przetłoczenia na masce.
Najbardziej okazale wygląda oczywiście najwyższa wersja Iconic Esprit Alpine, której bezpośrednią inspiracją było sportowe auto Renault Alpine A110. Jest to zauważalne chociażby wtedy, gdy spojrzy się na nadwozie okraszone szarym satynowym lakierem i czarne połyskujące dodatki, takie jak 20-calowe felgi, dach, listwy oraz przyciemnione logo na froncie.
Renault Austral i to co najważniejsze, czyli wnętrze
Wsiadając za kierownicę Australa, przed naszymi oczami staje nowoczesny kokpit. Deska rozdzielcza jest w pełni cyfrowa – składa się na nią frontowy zestaw zegarów, a także wyświetlacz Head-Up. Ponadto po prawej stronie od kierowcy zamontowano ekran wyposażony m.in. w system multimedialny openR link czy zespół zegarów i wskaźników z kolorowym 12,3-calowym ekranem TFT.
Trzeba również dodać, że ergonomia kabiny stoi na bardzo wysokim poziomie – mimo że wszystkie najważniejsze elementy znajdują się w zasięgu ręki, kierowca czy pasażerowie nie mogą narzekać na brak swobody.
Co znajduje się pod maską Nowego Renault Austral?
Nowe Renault Austral zostało wyposażone w turbodoładowany silnik benzynowy 1.3 TCe oraz mild hybrid, czyli tzw. miękką hybrydę, która zapewnia wspomaganie rozrusznikiem-alternatorem i małym litowo-jonowym akumulatorem trakcyjnym 12V. Rozwiązanie to jest dostępne w dwóch wersjach – mild hybrid 140 (140 KM i 260 Nm) z manualną skrzynią biegów (opcja ta dotyczy jedynie modeli Equilibre i Techno) oraz mild hybrid 160 (158 KM i 270 Nm) ze skrzynią automatyczną.
Co natomiast w kwestii spalania nowego SUV-a Renault? Według danych producenta zużycie paliwa w cyklu mieszanym WLTP (l/100 km) nie powinno przekroczyć wartości 6,5.
Renault Austral – konfigurator i dostępne wersje
Renault Austral dostępny jest w 5 wersjach nadwozia – podstawowej Equilibre, Techno, Techno Esprit Alpine, Iconic i wcześniej wspomnianej, najwyższej, Iconic Esprit Alpine – które można skonfigurować wedle swoich indywidualnych preferencji. Warto zaznaczyć, że nawet w najtańszym modelu Renault Austral Equilibre, dostępnym od 134 900 zł, znalazły się, takie funkcje jak:
system kontroli bezpiecznej odległości,
system awaryjnego utrzymywania pasa ruchu,
tylne czujniki parkowania,
system kontroli bezpiecznej odległości,
system kontroli zmęczenia kierowcy,
system rozpoznawania znaków drogowych.
A trzeba dodać, że to tylko wybrane elementy wyposażenia standardowego w podstawowej wersji Equilibre! Wyższe modele, chociażby przywoływany wcześniej Iconic Esprit Alpine, którego ceny zaczynają się od 180 900 zł, ma do zaoferowanie jeszcze więcej. Są to przykładowo:
inteligentny aktywny regulator prędkości,
fotele przednie z wieloma funkcjami (np. elektryczną regulacją podparcia lędźwiowego czy podgrzewaniem).
Możliwości spersonalizowania Nowego Renault Austral są bardzo duże – dla najbardziej wymagających klientów czeka ponadto ekskluzywne wyposażenie opcjonalne, takie jak np. pakiet Harman Kardon czy nadwozie dwukolorowe. Więcej informacji na ten temat, a także wszystkie dane techniczne czy dostępne wersjeNowego Renault Austral znaleźć można na oficjalnej stronie francuskiego koncernu.
Renault Austral – godny następca Kadjara
Pojawiając się na rynku w 2015 roku, Kadjar zyskał wielu fanów. C-SUV-y, czyli kompaktowe auta sportowo-rekreacyjne, to jednak jeden z najdynamiczniej rozwijających się segmentów, który nie lubi stagnacji. Decyzja o stworzeniu nowego modelu, jest więc jak najbardziej uzasadniona. Renault Austral to bardzo udany model z wieloma nowoczesnymi dodatkami (np. funkcją rozpoznawania znaków drogowych, regulacją elektryczną foteli czy światłami przednimi Full LED Adaptive Vision), który oddziela grubą kreską przeszłość, rzucając równocześnie nie lada wyzwanie konkurencji.
Jeśli jesteś zainteresowany nowym modelem hybrydowego SUV-a Renault, nie zwlekaj! Wystarczy, że skontaktujesz się z obsługą klienta – możesz zrobić to za pomocą formularza, infolinii lub czatu. Dowiedz się więcej o Renault Austral i umów na jazdę próbną. Może właśnie ten model skradnie Twoje serce?
Elektryfikacja europejskiej motoryzacji została przesądzona i przyklepana. Myśliciele w Brukseli zupełnie świadomie popchnęli motoryzację w kierunku, z którego przynajmniej w perspektywie najbliższych 30-40 lat nie ma odwrotu. Chyba, że jakimś cudem, z atmosfery wyparuje do kosmosu cały nadmiar CO2, a lodowce na Islandii – i nie tylko – zaczną się odbudowywać. Ponieważ na razie nam to nie „grozi”, producenci uciekają w elektromobilność i jeśli nie przestawiają się na zasilanie prądem w pełni, to chociaż w części starają się aplikować pod maskę elektryczne wspomagacze.
I tu wjeżdża Ford – cały na biało, bo ekologicznie – który w swojej gamie oferuje wielkiego SUV-a o mocy 457 KM. To hybryda plug-in, czyli z „wtyczką”, oznacza się skrótowo PHEV. Ford Explorer PHEV mógł się więc pojawić w Europie.
Ten tekst mogłabym rozpocząć słowami: „Kochany Święty Mikołaju, przez cały rok byłam grzeczna, miła dla ludzi i pisałam zawsze samą prawdę, dlatego proszę cię, żebyś przyniósł mi pod choinkę Forda Explorera.” Bo choć jest lato, to list już przygotowuję. Dlaczego?
Żarty się skończyły. Ford Explorer to zawodnik wagi ciężkiej, który postanowił stanąć ramię w ramię z największymi europejskimi rodzinnymi SUV-ami i powalczyć o klientów. Z kim właściwie Explorer ma walczyć? 7-osobowe, duże, rodzinne SUV-y dostępne u dealerów to: Audi Q7, BMW X7, Mercedes GLS i Range Rover. Wszystkie kosztują wyjściowo grubo powyżej pół miliona złotych i to za wersje podstawowe, a niektóre z nich ocierają się nawet o milion złotych. W tym kontekście, wypchany po brzegi wszystkim, co możliwe, Ford Explorer kosztujący niecałe 425 tys. złotych wydaje się czystą okazją.
I proszę, nie mówicie, że Ford nie jest premium, że to nie ta liga, bo z tym wyposażeniem i tym układem napędowym, to jak najbardziej jest ta liga. Poza tym na klapie bagażnika oraz fotelach przednich testowego egzemplarza widnieje napis „Platinum”, a to zobowiązuje.
Ford Explorer PHEV 2023
Ford Explorer PHEV: wymiary
Ford Explorer już samymi wymiarami budzi respekt na ulicy. Jego ponad pięciometrowe nadwozie ciężko jest objąć wzrokiem, a potężny grill zdaje się warczeć na wszystkich niczym rozdrażniony rotwailer. O jego sile niech świadczą liczby: długość 5049 mm, szerokość 2004 mm (2285 mm z lusterkami), wysokość 1778 mm, rozstaw osi 3025, waga 2466 kg (waga dopuszczalna 3160 kg).
On nie ma zamiaru niczego udawać i nawet nie ukrywa swojej masy. 20-calowe felgi, obute w ogromne opony zdają się znikać w czeluściach nadkoli. Ogromne drzwi otwierają się szeroko i tu od razu plus dla projektantów, którzy nie zapomnieli o tym, by poszycie zachodziło na progi. Dzięki temu prostemu zabiegowi, dolna część garderoby pozostanie czysta.
Jeden malutki minusik muszę za to postawić Fordowi za brak teleskopów pokrywy silnika, która co prawda nie jest przesadnie ciężka, ale żeby dolać płyn do spryskiwacza trzeba unieść maskę wysoko i zabezpieczyć ją archaicznym bagnetem. Osoby o wzroście poniżej 160 cm mogą mieć kłopoty z obsługą tej prostej czynności.
Ford Explorer PHEV 2023
Ford Explorer PHEV – wnętrze: welcome to USA
Wnętrzu Explorera nie można za to niczego zarzucić. Jest ogromne, szerokie, i w całości wyściełane dwukolorową (czarną i czekoladową) skórą. Podłokietnik pomiędzy siedzeniami mógłby służyć w zasadzie za dodatkowe siedzenie i trzeba mieć naprawdę długie ręce, by dosięgnąć do schowka przed pasażerem. Fotele są oczywiście podgrzewane, wentylowane i mają funkcję masażu, o kilku trybach ugniatania nie wspominając.
Tylne fotele są trzy. Każde ma możliwość regulacji kąta pochylenia oparcia, zewnętrzne można przesuwać, a środkowe siedzisko może służyć za podłokietnik. No właśnie, a dlaczego środkowe się nie przesuwa? Mogłoby. Plus za to daję za elektryczne podnoszenie i opuszczanie foteli trzeciego rzędu, za którym zostaje jeszcze przestrzeń porównywalna z bagażnikiem Forda Fiesty.
Multimedia są łatwe w obsłudze, smartfon łączy się z systemem błyskawicznie, a audio Bowers & Wilkins przenosi pasażerów w magiczny świat basowych dźwięków. Na pokładzie znalazły się naturalnie wszystkie dostępne systemy wspomagające i asystujące, jednak nie będę was zanudzać oczywistymi oczywistościami.
Jedno, do czego trzeba się przyzwyczaić, to zupełnie pionowo postawiony ekran centralny, który wygląda jakby umieszczony został tam nieco z przymusu. Wystarczyłby o połowę mniejszy, który dałoby się wtedy ładnie wkomponować w deskę pomiędzy kratkami nawiewów. Po za tym ergonomia obsługi jest na wysokim poziomie, a i schowków i półeczek jest tu pod dostatkiem, czyli po amerykańsku. Byłabym zapomniała… Listwy wykończeniowe na desce rozdzielczej są wykonane z prawdziwego forniru!
Ford Explorer PHEV 2023
Ford Explorer PHEV – opinia: Texas cowboy
Ford Explorer jest trochę jak teksański miliarder, który dorobił się swojego majątku przez przypadek trafiając łopatą w warstwę roponośną. Jest nieco nieokrzesany i być może brakuje mu salonowego obycia, ale błyszczący Rolex na jego nadgarstku skupia uwagę wszystkich wokół.
Oczywiście znajdą się tacy, którzy będą argumentować swoją niechęć do Forda, że to przecież nie przystoi, żeby ktoś wywodzący się z ludu mógł tak sobie bezkarnie wchodzić do klubów zarezerwowanych do tej pory jedynie dla szlachetnie urodzonych. Będą musieli pogodzić się z tym, że Ford w wielu kwestiach jest w stanie przewyższyć ich szlachetne DNA. Bo jak potraktować deskę rozdzielczą obszytą skórą, ogromne podgrzewane i wentylowane fotele z funkcją rozbudowanego masażu, czy elektrycznie rozkładane siedzenia trzeciego rzędu?
Wyposażenie jest praktycznie kompletne i ciężko byłoby dodać cokolwiek do bardzo długiej listy opcji. W tym kontekście kwota 425 tysięcy złotych, jaką trzeba wydać na Forda Explorera PHEV nie wydaje się już taka wysoka.
Ford Explorer PHEV – silnik: witaj Europo!
Ważący dwie i pół tony kolos zasilany jest przez zaawansowany układ hybrydowy plug-in, w którego skład wchodzi trzylitrowy motor benzynowy EcoBoost o sześciu cylindrach w układzie „V”. Gdy włącza się do akcji to brzmi, jakby chciał się wyrwać spod maski i samodzielnie pogalopować przed siebie. Wspomagany jest przez silnik elektryczny, również umieszczony z przodu, który z kolei odpowiada za ekologiczną osobowość wielkiego SUV-a. Spalinowo-elektryczny zestaw generuje łączną moc 457 KM i moment obrotowy 825 Nm (!!!). Jest jak gladiator, któremu nigdy nie brakuje tchu.
A to nie wszystko! Za przeniesienie tej mocy i momentu na koła odpowiada 10-stopniowa skrzynia biegów, wyjęta prosto z magazynu podzespołów Forda Mustanga! Macie jeszcze jakieś pytania?
Zapewne interesuje was silnik elektryczny oraz to, jaki dystans można pokonać w trybie bezemisyjnym. Otóż został on umieszczony z przodu, tuż przed skrzynią biegów – „ekologiczny” napęd trafia na wszystkie cztery koła. Baterie, za pomocą przenośnej ładowarki, można ładować z dowolnego gniazdka, można też korzystać ze stacji szybkiego ładowania, przy czym auto jest w stanie przyjąć prąd o mocy maksymalnie 22 kW.
Producent przekonuje, że energia zgromadzona w akumulatorach pozwala przejechać do 40 km, i faktycznie należy się skupić na przyimku „do”, bo w praktyce jest to niewiele ponad 30 km. Jest też tryb, który pozwala ładować baterie podczas jazdy na przykład autostradą po to, by w centrum miasta korzystać z trybu elektrycznego i to bardzo fajna funkcja. Trzeba jednak pamiętać, że nie ma nic za darmo i podczas ładowania akumulatorów za pomocą 3-litrowego V6 zużycie paliwa wzrośnie.
Ford Explorer PHEV – opinia i wrażenia z jazdy: rodzinny muscle car
Ten samochód jest jak Patrick Swayze w filmie „Wykidajło”. Na pierwszy rzut oka wydaje się łagodny i przyjazny, ale gdy zajdzie taka potrzeba, wali z pięści powalając przeciwnika na ziemię. Ta kawalerka na kołach pierwszą „setkę” osiąga w równe 6 sekund i potrafi się rozpędzić do 230 km/h! Coś takiego na lewym pasie autostrady czuje się jak na własnym rancho i bardzo niechętnie ustępuje miejsca innym. Tym bardziej, że na rynku niewielu konkurentów jest w stanie dorównać mu wielkością, a jeśli już, to kosztują przynajmniej 2 razy tyle, co Explorer.
Ford Explorer PHEV 2023
Poza tym samochód prowadzi się całkiem pewnie i w zakrętach wcale nie podpiera się lusterkami. Jedyne co wymagałoby delikatnej poprawy to program skrzyni biegów, który mając do wyboru tyle przełożeń nie zawsze potrafi się zdecydować, który aktualnie powinien wybrać. Receptą na to jest przełączenie się w tryb ECO, który poprawia sytuację i wprowadza więcej spokoju w pracy skrzyni, dodatkowo praktycznie nie cierpi na tym dynamika auta.
Ford Explorer PHEV – zużycie paliwa
Ciekawi was pewnie zużycie paliwa, więc spieszę z informacją, że w trasie, jadąc lewym pasem autostrady komputer pokaże 10,5 – 11 l/100 km, a w mieście, jeśli nie ładujemy baterii co 30 kilometrów, komputer wyświetli 12 l/100 km. I to jest bardzo ok, biorąc pod uwagę wielkość i ciężar Explorera oraz to, że pod prawą stopą na rozkaz do galopu czeka 457 KM.
Ford Explorer PHEV – cena
W cenniku Forda Explorera znajdziecie dwie pozycje:
Ford Explorer ST-Line w cenie 424 300 zł
Ford Explorer Platinum w cenie 426 300 zł.
Nawet lakiery są w cenie. Dopłaty 1700 zł wymaga jedynie biały metalizowany lakier o nazwie Star White. Jedyną opcją dodatkową jest hak holowniczy za 5800 zł. Nic więcej nie dołożycie, bo na pokładzie jest już absolutnie wszystko.
Porównywalne Audi Q7 S line 60 TFSI e quattro tiptronic rozpoczyna się kwotą 413 600 zł, jednak, by wyrównać poziom wyposażenia, należy dołożyć 110 120 zł. Otrzymamy wtedy fakturę na kwotę 523 720 zł.
BMW X7 xdrive40i startuje od kwoty 485 000 zł, ale nie jest hybrydą.
Mercedes GLS 450 4MATIC kosztuje wyjściowo 471 200 zł.
Range Rover? No cóż, Range Rover z łatwością osiąga 1 000 000. W pełni wyposażone auto kosztuje dokładnie 1 017 338 zł, przy czym tu lakier biały Icy White w wersji błyszczącej kosztuje 46 850 zł, a w satynie 66 340 zł.
Ford Explorer PHEV 2023
Można zatem przyjąć, że w swojej klasie Ford nie ma konkurencji i sądzę, że to nie jest przypadek. Amerykański producent już nie raz otwierał niszę, w której nie miał sobie równych, a ostatnio zrobił to wprowadzając do europejskiej oferty Raptora, czyli sportowego pick-upa, który, jak żaden inny potrafi latać po bezdrożach.
Ja, pod takim podejściem do motoryzacji, podpisuję się obiema rękami, stopami i nosem. I jeszcze jedno: chowam do szuflady biurka list zaczynający się słowami: „Kochany Święty Mikołaju, w tym roku proszę cię o Forda Explorera Plug-in Hybrid, takiego z dużymi kołami, skórzaną tapicerką i tą cudownie brzmiącą V-szóstką pod maską…” i czekam na grudzień.
Ford Explorer PHEV – zalety
ogromne wnętrze
komfort jazdy
ekologiczny i oszczędny napęd
pełne wyposażenie
Ford Explorer PHEV – wady
brak prestiżu marek klasy premium
brak możliwości przesuwania środkowego siedzenia tylnej kanapy
Pewien młody kierowca postanowił późnym wieczorem nieco pohałasować, spalić trochę gumy z tylnych opon i poćwiczyć umiejętności jazdy w poślizgu. Jego drift na rondzie w Wieliczce nie obył się bez policyjnej interwencji.
Drift na rondzie w Wieliczce – przebieg interwencji
W nocy z 28 na 29 lipca, po godzinie 24, do Komendy Powiatowej Policji w Wieliczce wpłynęło kilka zgłoszeń o zakłócaniu ciszy nocnej na ulicy Piłsudskiego. Sprawcą tych zakłóceń był kierujący pojazdem BMW, który w środku nocy, na terenie Wieliczki urządził sobie tor wyścigowy. Jego zachowanie nagrał inny uczestnik ruchu drogowego, który film opublikował na jednym z portali internetowych.
Wieliccy funkcjonariusze ustalili kierującego BMW i rozliczyli go z nieodpowiedzialnego zachowania na drodze.
Drift na rondzie w Wieliczce – kumulacja wykroczeń
5 tys. zł mandatu otrzymał 24 – letni kierowca BMW, za swój drift na rondzie w Wieliczce. Na rondzie Armii Krajowej postanowił
24-letni mieszkaniec gminy Wieliczka, który postanowił „podriftować” wykonując ,,zawrotkę na ręcznym’’, czym stworzył zagrożenie w ruchu drogowym dla innych użytkowników ruchu, w związku popełnionymi wykroczeniami t.j.:
spowodowania zagrożenia w ruchu drogowym
zakłócenia ciszy nocnej
został ukarany mandatem karnym w kwocie 5 tys. złotych, a na jego konto trafiło 10 pkt karnych.
Apelujemy o rozwagę i rozsądek na drodze oraz stosowanie się do przepisów ruchu drogowego.
A oto jak możemy wyglądać drifting w bezpiecznych warunkach – demonstruje to drifterka Ola Fijał w Fordzie Focusie RS, na Autodromie Bemowo.
Zanim zakupisz swój pierwszy dron, zacznij od zdobycia podstawowych informacji. Powinieneś znać aktualne przepisy dotyczące korzystania z drona, uprawnień, latania w określonych obszarach. W Polsce, aby zgodnie z przepisami latać dronem, konieczne jest:
przejście szkolenia,
zdanie egzaminu,
wykonanie badań i uzyskanie uprawnień,
posiadanie zezwolenia na lot,
wykonywanie lotów jedynie na dozwolonych obszarach.
Upewnij się, że zdajesz sobie sprawę z ograniczeń co do lotów, zasad dotyczących bezpieczeństwa i przestrzegania prywatności. Kolejnym krokiem będzie dobór odpowiedniego sprzętu.
Wybór drona na miarę potrzeb i budżetu
Istnieje wiele modeli dronów o różnych funkcjach i cenach. Wybierz dron, który odpowiada Twoim potrzebom i oczekiwaniom i mieści się w budżecie, który warto ustalić z wyprzedzeniem. Dobrze jest rozważyć prostszy model na samym początku, który pozwoli Ci na naukę pilotażu i mechaniki drona. Z drugiej strony, stawiając od razu na zaawansowany sprzęt, taki jak DJI Air 3, masz do dyspozycji szereg ułatwień związanych z solidnymi systemami bezpieczeństwa i automatyzacji lotu. Zwróć również uwagę, że niektóre drony sterowane za pomocą aplikacji mogą wymagać kompatybilnego smartfona czy tabletu o odpowiednich parametrach.
Zakup i rejestracja drona zgodnie z przepisami
W wyborze odpowiedniego modelu drona mogą pomóc specjaliści, którzy doradzą, uwzględniając wszystkie czynniki. Warto także poznać opinie innych użytkowników oraz ranking dronów, który pomoże w podjęciu właściwej decyzji. W zależności od aktualnych przepisów może być konieczna rejestracja drona po zakupie, zwykle jeśli jego waga przekracza określoną granicę. Upewnij się, czy musisz zarejestrować swój dron i wykonaj tę czynność, jeśli jest wymagana. W innym wypadku loty mogą być nielegalne albo też w ogóle niemożliwe z uwagi na blokadę programową.
Ćwiczenia i pełna nauka pilotażu
Gdy już masz swój dron, warto poświęcić czas na ćwiczenia pilotażu przed podjęciem bardziej zaawansowanych wyzwań lotniczych. Znajdź bezpieczne miejsce do ćwiczeń i zapoznaj się z podstawowymi funkcjami drona oraz jego kontrolerem. Pamiętaj, że umiejętność pilotażu drona wymaga praktyki, więc bądź cierpliwy i regularnie ćwicz. Wiele dronów oferuje też tryb symulatora, który pozwala na trenowanie pilotażu wirtualnie, zanim przejdziesz do lotów w rzeczywistości. Skorzystaj z tej funkcji, aby poprawić swoje umiejętności pilotażu bez ryzyka uszkodzenia drona.
O czym jeszcze powinni pamiętać piloci dronów?
Podczas latania dronem zawsze pamiętaj o bezpieczeństwie innych osób i respektuj ich prywatność. Unikaj latania w okolicach lotnisk, imprez masowych czy miejsc, gdzie mogłoby to zakłócić życie mieszkańców. Ponadto dbaj o środowisko i nie naruszaj przepisów dotyczących ochrony przyrody. Zaczęcie przygody z dronami może dostarczyć Ci nie tylko rozrywki, ale też unikalnych widoków i doświadczeń. Pamiętaj jednak, że odpowiedzialne korzystanie z dronów wymaga znajomości przepisów i dbania o bezpieczeństwo.
Jeżeli macie wrażenie, że już od dłuższego czasu w kontekście podróżowania po Polsce nie czytacie o niczym innym niż remonty dróg to… macie rację. W te wakacje szczególnie trudne mogą być podróże takimi odcinkami jak choćby:
DK22 – remont od Malborka do granicy województwa pomorskiego z warmińsko-mazurskim (ok 10 km); uciążliwy szczególnie dla kierowców jadących do Elbląga i Malborka – ruch wahadłowy na kilku odcinkach
DK21 – rozbudowa drogi pomiędzy Słupskiem a Ustką (13 km); utrudniony dojazd do Ustki
Z jakimi innymi utrudnieniami muszą liczyć się kierowcy podczas wakacyjnych podróży? Gdzie odbywają się teraz remonty dróg?
Inwestycje drogowe 2023
Równowaga w przyrodzie musi być. Jak się okazuje – w drogowej rzeczywistości ta zasada również obowiązuje. Warto przyjrzeć się zatem i nowym inwestycjom – tym, które już ułatwiają podróżowanie, i tym, które za chwilę zaczną.
Drogi oddane do użytku w 2023
W ramach krótkiego przypomnienia – w tym roku do użytku zostały oddane m.in.:
DW579 obwodnica Grodziska Mazowieckiego (7,5 km)
DW801 obwodnica Dęblina
DK32 obwodnica południowa Zielonej Góry – 13 km odcinek m.in. odciąża Trasę Północną
S7 Lesznowola – Tarczyn – 20 km odcinek skraca podróż ze stolicy w kierunku Zakopanego
S61 Łomża Zachód – Południe (7 km)
DW260 Południowa obwodnica Gniezna (2,2 km)
Tunel pod Świną już otwarty
DK93 Świnoujście, tunel pod Świną – otwarcie tunelu odczuwalnie skróci czas podróży pomiędzy Międzyzdrojami a Świnoujściem, eliminując tym samym konieczność korzystania z promów lub objazdów
W lipcu 2023 otwarte zostaną lub zostały:
S14 ostatni odcinek obwodnicy Łodzi (19 lipca) – po ukończeniu prac powstanie zachodnia obwodnica Łodzi, łącząca A2 z S8; na nowym odcinku S14 skorzystają m.in. mieszkańcy Łodzi, Pabianic, Zgierza, Konstantynowa Łódzkiego i Aleksandrowa Łódzkiego, ponieważ skróci on czas przejazdu i wyprowadzi tranzyt z powyższych miejscowości
S61 Ełk Południe – Kalinowo – 23 km fragment trasy Via Baltica od węzła Ełk Południe do węzła Wysokie (Kalinowo) wraz z połączeniem z obwodnicą Ełku w ciągu DK16; Via Baltica ma zapewnić lepsze połączenie drogowe między Polską a krajami bałtyckimi; dzięki niej takie połączenie z centrum kraju zyska też Suwalszczyzna i wschodnie Mazury; docelowo jej długość ma wynosić ok 311 km, a do oddania, poza wymienionym odcinkiem, zostały jeszcze: Ostrów Mazowiecka Północ – Śniadowo (19,5 km) oraz co najmniej jedna jezdnia obwodnicy Łomży
S11 obwodnica Olesna
DW335 obwodnica Krzeczyna Wielkiego
S6 obwodnica Sianowa – otwarcie krótkiego odcinka, budowa znacznie dłuższej części potrwa jeszcze sporo czasu
Sierpień 2023:
DW714 Łódź Trasa Górna – odcinek od Rzgowskiej do Nowe Górki – do użytku zostaną oddane pierwsze 2 km, natomiast zakończenie całej inwestycji związanej z budową trasy zaplanowane jest na listopad 2023 r.
DW434 obwodnica Gostynia – zmniejszy ruch w mieście i rozładuje korki
DK28 obwodnica Chełmca
Wakacje 2023 okresem wypadków
Remonty dróg przyczyniają się też do wypadków. Z ubiegłorocznych statystyk policji wynika, że wakacje to okres, w którym na drodze ma miejsce najwięcej wypadków. Niezmiennie, najczęściej do wypadków dochodzi w piątek, w popołudniowym szczycie komunikacyjnym (godz. 16-16.59), w dobrych warunkach atmosferycznych, na prostym odcinku drogi. Nie bez powodu na polskich drogach pojawia się coraz więcej urządzeń CANARD-u. Aktualnie, nad przepisową jazdą czuwa: 465 fotoradarów, 32 odcinkowe pomiary prędkości (w czerwcu nowy OPP pojawił się na S7, w woj. mazowieckim w powiecie białobrzeskim), 37 kamer na światłach (w czerwcu do ekipy dołączyła nowa – na ul. Średzkiej (DK94) we Wrocławiu) oraz ok. 30 mobilnych urządzeń rejestrujących.
– Jak widać, drogowy okres wakacyjny zapowiada się nadzwyczaj intensywnie. Jeśli więc chcemy zadbać o to, by droga na Hel nie okazała się “highway to hell”, warto zaopatrzyć się w nawigację, która dzięki mapom aktualizowanym na bieżąco, pomoże nam bezpiecznie, sprawnie i bez stresu dotrzeć do celu – mówi Katarzyna Przybylska, z firmy Telematics Technologies, będącej dostawcą NaviExpert. I dodaje: – Zdaniem psychologów, to właśnie stres towarzyszy nam podczas pierwszych dni urlopu. Przynajmniej ten, związany z podróżą my staramy się maksymalnie zredukować. Jak? Choćby za sprawą dostępnych w nawigacji tras uwzględniających zmiany organizacji ruchu. Ostrzeżemy także o nadmiernej prędkości, radarze czy kontroli, by móc przywieźć z wakacji tylko chciane pamiątki.
Według nowego badania ICCT, 40-tonowa ciężarówka o napędzie elektrycznym w czasie cyklu życia swojej baterii wyemituje 63% szkodliwych związków mniej niż ciężarówka z silnikiem diesla1. Różnica będzie zwiększać się na korzyć e-trucka wraz z postępującą dekarbonizacją sieci energetycznej. Niestety, ciężkie pojazdy elektryczne stanowią dziś jednocyfrowy procent wszystkich sprzedanych elektryków. Problemem jest m.in. dostępna infrastruktura. Ładowarka ABB HVC360 może to zmienić.
ABB HVC360 – ładowarka do e-ciężarówek
Powoli się do zmienia. Niedawno firma ABB podała szczegóły swojej nowej technologii do ładowania pojazdów ciężkich. Rozwiązanie o nazwie ABB HVC360 pozwala ładować z maksymalną mocą 360 kW. Moc można rozdzielić na nawet cztery punkty ładowania znajdujące się w odległości do 100 metrów od szafy zasilającej. To dobre rozwiązanie dla właścicieli flot, np. ciężarówek elektrycznych czy autobusów na prąd.
Co istotne, za rozwój i wdrożenie produktu odpowiada zespół inżynierów i naukowców z Korporacyjnego Centrum Technologicznego ABB w Krakowie we współpracy z zespołami ABB E-mobility z innych krajów. Polacy byli zaangażowani m.in. w prace inżynieryjne, dostosowanie oprogramowania, integrację z innymi produktami, testowanie i weryfikację rozwiązań, a także pilotażowe wdrożenia.
– W ABB HVC360 zamknięto maksimum mocy na małej przestrzeni. Rozwiązanie pozwoli na szybkie doładowanie baterii we wszystkich standardach, a w ciągu godziny na pełne naładowanie baterii o pojemności 360kWh. Z perspektywy operatora to sprawniejsza logistyka i szybszy, bardziej niezawodny transport publiczny. Cieszę się, że istotny wkład w stworzenie produktu, który będzie sprzedawany na wielu rynkach świata, mają polscy inżynierowie i naukowcy – mówi Krzysztof Marat, dyrektor ds. rozwoju rynku elektromobilności w ABB w Polsce.
Rosnąca liczba publicznych stacji do ładowania (w Polsce jest ich około 28001) to dobra informacja dla kierowców samochodów elektrycznych, ale nie zmienia ona sytuacji posiadaczy ciężkich pojazdów z napędem bateryjnym, którzy potrzebują o wiele „mocniejszej” infrastruktury. Tym bardziej, że autobusy i ciężarówki stanowią zaledwie 4 proc. wszystkich pojazdów na świecie, a odpowiadają za 40 proc. emisji w transporcie, więc elektryfikacja całych flot przyspieszyłaby proces dekarbonizacji.
W 2022 roku na świecie sprzedano niecałe 66 tys. e-busów, co stanowi około 4,5 proc. wszystkich sprzedanych autobusów. Jednak udział e-busów w rynku szybko rośnie. Popyt na takie pojazdy w Indiach jest większy niż łączne zapotrzebowanie w USA i Europie. Wyjątkowa w tym sektorze jest pozycja Chin, w których jeździ 98 proc. wszystkich elektrycznych autobusów3.
Wraz z tym dynamicznym wzrostem pojawia się coraz większe zapotrzebowanie na bardziej elastyczne i wydajne rozwiązania do ładowania, które umożliwią flotom e-busów ładowanie i sprawne operowanie na ograniczonej przestrzeni miejskich zajezdni.
ABB HVC360 zajmuje 50 proc. mniej miejsca niż stacje starszej generacji, wymaga też mniej okablowania AC. Jednocześnie funkcja dynamicznego ładowania umożliwi racjonalny „rozdział” mocy do poszczególnych stacji w zależności od liczby podłączonych pojazdów lub ich parametrów.
Innym przykładem globalnego potencjału nowego rozwiązania jest branża transportowa. W 2022 r. na całym świecie sprzedano prawie 60 tys. elektrycznych samochodów ciężarowych o średniej i dużej ładowności4, co stanowi zaledwie 1,2% całego rynku samochodów ciężarowych. Jednak szacuje się, że globalna sprzedaż e-trucków przekroczy 1,1 mln5 sztuk rocznie do końca dekady. Taki szybki wzrost jest niezbędny z perspektywy ambitnych celów klimatycznych wielu krajów świata, ale można go osiągnąć tylko przy odpowiedniej dostępności elastycznej infrastruktury do ładowania, zarówno na trasie, jak i na zajezdniach.
Dostępność oznacza łatwą adaptację urządzenia do zmieniających się wymagań i uwarunkowań. Równie istotne jak sam sprzęt są więc usługi wsparcia, które zwiększają funkcjonalność rozwiązania. W tym przypadku ABB HVC360 będzie mogło korzystać z oprogramowania m.in. do zdalnego monitoringu, zarządzania energią i szybkiej instalacji.
– To prawdziwie globalne rozwiązane, elastyczne i zgodne ze specyfikacjami wielu producentów OEM. Elektryfikacja pojazdów ciężkich przyspiesza. Cieszymy się, że możemy pomóc przedsiębiorstwom w zmniejszaniu emisji i kosztów eksploatacji, odpowiadając na ich szybko zmieniające się potrzeby – powiedział Chris Nordh, dyrektor ds. flot i tranzytu w biznesie ABB E-mobility.
ABB HVC360 będzie dostępne na rynkach europejskich oraz w St. Zjednoczonych i w Kanadzie we wrześniu 2023 r.
Przedsiębiorcy, którzy wykorzystują w pracy samochody dostawcze, będą mieć wkrótce ciężki orzech do zgryzienia – muszą liczyć ślad węglowy w organizacji, raportować ESG, czyli działania środowiskowe, dotyczące społecznej odpowiedzialności i ładu korporacyjnego. To dla nich jest przeznaczone auto dostawcze, które właśnie testuję. Oto w pełni elektryczny Ford E-Transit.
Ford E-Transit – dane techniczne
zasięg do 309 km WLTP
bardzo bogate wyposażenie standardowe – Sync 4 i automatyczna klimatyzacja w standardzie
dwie moce – 184 KM lub 269 KM
3 rodzaje nadwozia, w tym podwozie do zabudowy
2 DMC 3.5 lub 4.25 t
akumulator trakcyjny umieszczony pod podłogą – nie wpływa na przestrzeń ładunkową
ładowność do 2000 kg
szybkie ładowanie
Ford E-Transit – wygląd
Auto wygląda bardzo nowocześnie. Duże lampy przednie i olbrzymi front wzbudzają respekt na drodze. Gdyby nie symbole – podkreślone niebieskim odcieniem – poświadczające 100% elektryczny napęd, większość z nas pomyliłaby to auto z wersją spalinową. Duże przeszklenia umożliwiają idealny ogląd dookoła auta, choć w tym pomagają również kamera zamontowana z tyłu pojazdu – obraz z niej pojawia się na ekranie w dużej rozdzielczości.
Ford E-Transit
Ford E-Transit – warianty nadwozia i wyposażenie
Elektryczny Transit jest dostępny w 25 konfiguracjach w dwóch wariantach wysokości (H2, H3) i trzech wariantach długości (L2, L3, L4) oferując przestrzeń ładunkową o pojemności nawet do 15,1 metra sześciennego. Na swoje barki przyjmie blisko 2 tony ładunku, w zależności od konfiguracji nadwozia – jego ładowność może wynosić nawet 1 725 kg
Moja wersja to VAN 350 i najdłuższy wariant nadwozia L4, czyli najdłuższe nadwozie z długim rozstawem osi. Na wyposażeniu jest m.in. system SYNC 4 z 12-calowym wyświetlaczem dotykowym, wbudowana nawigacja satelitarna czy bezprzewodowe aktualizacje Ford Power-Up. Te ostatnie to rozwiązania w chmurze, które pozwalają łagodnie przeprowadzić transformację firmowej floty na samochody elektryczne, ułatwić prowadzenie biznesu i obniżyć jego koszty. Oznacza to, że np. właściciel firmy bardzo łatwo może uzyskać dane o tym, ile kilometrów dziennie przejeżdża pojazd, w jaki sposób się porusza oraz gdzie parkuje.
Dzięki z kolei Ford Pass Pro szef możne mieć kontrolę nawet nad 12 pojazdami, a 5 z nich monitorować w czasie rzeczywistym. Taka wiedza może być kluczowa dla właściciela firmy czy menedżera zarządzającego flotą także dlatego, że pozwala określić zwrot z inwestycji w samochody elektryczne.
W samochodzie znajduje się także cały zestaw systemów bezpieczeństwa i tych ułatwiających jazdę. To. m.in. system zapobiegania kolizjom (Collision Mitigation System) z funkcją automatycznego hamowania (Active Braking), system ostrzegania przed niezamierzonym zjechaniem z pasa ruchu (LKW), układ ułatwiający ruszanie pod górę (HSA) czy tempomat.
Komfort jazdy podnoszą także automatyczne wycieraczki oraz światła, które nie są tak oczywiste w innych dostawczych autach.
Ford E-Transit – wnętrze
Wnętrze zaskoczyło mnie zupełnie. Zamiast typowo roboczego środka zastałam ergonomię znaną z aut osobowych Forda. To najbardziej bogato wyposażony dostawczak, w jakim siedziałam. Jest tu automatyczna klimatyzacja, podgrzewane fotele, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, kamery 360 stopni.
System inforozrywki, który ma przecież zapewniać kontakt ze światem, ale i uprzyjemniać jazdę kierowcy, doskonale spełnia swoje zadanie będąc intuicyjny i szybki.
Ale w takim aucie, w którym pracuje się całymi dniami, ważny jest każdy schowek – mamy tu schowek nad głową na dokumenty i urządzenia (tachograf i radio CB), trzy pojemne półki w górnej części kokpitu (w tym przy kierowcy są porty usb i gniazdko 12V), cup holdery i uchwyty na dużą wodę (także w drzwiach głębokie kieszenie), duży schowek przed fotelem pasażera i pod siedziskami miejsce np na kable.
Dodatkowo, dzięki zastosowaniu elektrycznego hamulca także między fotelami uzyskano mnóstwo miejsca, dzięki czemu można tu postawić torbę podróżną, torbę z kablami czy nawet podróżną lodówkę.
Na ścianie łączącej kabinę pasażerską z ładunkową znalazło się miejsce na dwa haczyki na ubrania robocze lub na zmianę.
Ford E-Transit
Ford E-Transit – silnik, bateria, Pro Power Onboard
Auto ma silnik elektryczny o mocy 269 KM i zasięg do 309 kilometrów wg normy WLTP, a to pozwala nie tylko na spokojną, codzienną pracę, ale jest także wiodącą wartością w swoim segmencie. Jest też dostępny w dwóch wariancie o mocy 184 KM.
Baterie mają pojemność użytkową 68 kWh (400 V), co z kolei przekłada się na dobrą równowagę pomiędzy kosztami, a zasięgiem. Dodatkowym atutem jest możliwość skorzystania z funkcji Pro Power Onboard, dzięki której energię zgromadzoną w akumulatorze można wykorzystywać do zasilania różnych urządzeń – piłę, wiertarkę czy laptop wystarczy podłączyć do samochodowego gniazdka 230 V, by bez przeszkód z nich korzystać.
Ford pozwala także na zaprogramowanie harmonogramu ładowań, co oznacza, że korzystanie z elektrycznego samochodu dostawczego jest niezwykle łatwe, a codziennie rano ma on w pełni naładowaną baterię.
Montaż akumulatora pod podłogą jest szczególnie ważny – projektanci Forda dołożyli starań, aby wszystkie punkty mocowania na ramie były identyczne w wersji spalinowej i elektrycznej Transita. To ogromna korzyść dla tych, dla których Transity przechodziły modyfikacje (jak chociażby zabudowy), a teraz przy E-Transicie nie będą musieli szukać nowych specjalistów do takich zleceń. Jest to istotne również z punktu widzenia kosztów zabudów, które powinny być porównywalne do tych w spalinowym Transicie.
Przy elektryfikacji modelu w żaden sposób nie ucierpiała także przestrzeń ładunkowa, której maksymalna pojemność wynosi 15,1 m3.
Ford E-Transit – wrażenia z jazdy
E – Transit – mimo swoim dużych gabarytów – prowadzi się niezwykle lekko, niczym osobówka. Jest przy tym tak dynamiczny, że zaskoczy niejednego kierowcę. Duży moment obrotowy na kołach od najmniejszych prędkości pozwala przyspieszać znacznie szybciej, niż spalinową osobówką. W końcu mam tu do dyspozycji blisko 270 KM!
Napęd na tyle koła sprawia, że samochód prowadzi się bardzo intuicyjnie na zakrętach. Akumulator trakcyjny z kolei, rozłożony równomiernie w podłodze przekłada się na niski środek ciężkości auta i brak przechyłów na winklach, tak dotkliwych w spalinowych autach dostawczych. Dzięki temu także towar jest bardziej stabilny w przestrzeni ładunkowej.
Kierowca może wybierać spośród trzech trybów jazdy – Normal, który jest przeznaczony do codziennych podróży, Slippery poprawiający prowadzenie na śliskich nawierzchniach i Eco oszczędzający energię.
E-Transit odzyskuje energię elektryczną podczas hamowania. Możliwe są dwa sposoby rekuperacji – najwyższy, po włączeniu przez kierowcę specjalnego przycisku na tablicy rozdzielczej, oraz metodą dwustopniową, poprzez hamowanie rekuperacyjne i nacisk na pedał hamulca – pierwsze dotknięcie zapewnia średnią siłę hamowania, a ponowne powoduje jej wzrost do wysokiego poziomu.
Zużycie energii wynosi od 26,5 do 39,0 kWh/100 km zależnie od mocy silnika, rodzaju zabudowy. Ładowanie akumulatora do 80% pojemności przy użyciu tzw. szybkiej ładowarki trwa zaledwie 34 minuty, a z wykorzystaniem wallboxa Ford Connected o mocy 11,0 kW – 8 godzin i 10 minut, co pozwala zasilić baterię np. w czasie nocnej przerwy w eksploatacji samochodu.
E Transitem manewruje się niebywale łatwo, dzięki ogromnym lusterkom bocznym, ale i wyposażeniu w czujniki parkowania i kamerę, która umożliwia na ekranie podgląd obrazu otoczenia auta w naprawdę dobrej rozdzielczości.
W takich samochodach cieszy możliwość korzystania z buspasów oraz bezpłatnego parkowania w strefach płatnych, ale też świetna dynamika jazdy przy jednoczesnej ciszy w kabinie.
Ford E-Transit – opinia
Co jeszcze może być ważne dla przedsiębiorcy? Z pewnością to, że E Transit w perspektywie kilku lat okazuje się tańszy w eksploatacji niż pojazdy z silnikiem wysokoprężnym. Ładowność wynosząca ponad 2 tony nie ustępuje tej, jaką zapewniają auta dostawcze z klasycznym napędem. Co więcej, pod względem wartości rezydualnej w okresie 36 miesięcy lub przy przebiegu do 90 000 kilometrów, E-Transit jest liderem w swoim segmencie i jest dostępny w korzystnej ofercie zakupu dla firm.
W podstawowej wersji kosztuje 276 905 zł z dopłatą z programu „Mój elektryk” (pojazdy kategorii N1) to tylko 70 tys. zł netto. Jego akumulator jest objęty gwarancją na 8 lat lub 160 000 km. To dlatego sprzedaje się jak ciepłe bułeczki.
Firma Ford produkuje już także elektryczną wersję swojego najlepiej sprzedającego się w Europie samochodu dostawczego – E-Transita Customa oraz wielozadaniowego Tourneo Customa. Zaś w 2024 roku dołączą do nich Transit Courier i Tourneo Courier.
Dodatkowo samochody elektryczne mają mniej części, więc ich serwis jest mniej skomplikowany, tańszy i krótszy. A czas jest kluczowy w przypadku wielu klientów biznesowych, co może być dodatkową zachętą do zakupu E-Transita.
Mustang to ikona – ten spalinowy. Jest nadal oferowany, a do gamy włączono – zgodnie z ideą Forda przejścia na zelektryfikowane pojazdy do 2035 roku – auto pod podobną nazwą, lecz zgoła inne. Można śmiało powiedzieć, że to wyraz innowacyjności marki. Zmienione nadwozie, rodzaj zasilania i w ogóle charakter auta wpłynął na zupełnie inne postrzeganie odmiany elektrycznej, czyli Macha-E. Teraz to SUV na prąd, który jest praktyczny na co dzień, świetny do jazdy miejskiej i w dłuższą podróż, ale też wizualnie wyjątkowo ciekawy.
Ford Mustang Mach-E GT TEST PL
Ford Mustang Mach-E GT – nadwozie – wygląd
Auto ma niezwykle urodziwy kształt i sylwetkę nadwozia. Dodatkowo, sportowy charakter Forda Mustanga Mach-E GT podkreśla wyjątkowy pakiet stylizacyjny nadwozia, na który składa się usportowiony wygląd przedniego zderzaka skrywającego futurystyczne lampy, frontu z logo (pędzący mustang to symbol dzikości i wolności), tylny zderzak w stylizacji GT oraz osłony nadkoli lakierowane w kolorze nadwozia. Unikalności tej odmianie dodają również barwy dostępne wyłączenie dla wersji GT – Grabber Blue i Cyber Orange, choć moja testówka wygląda równie ciekawie w lakierze Lucid Red.
20-calowe obręcz ze stopów lekkich i 19-calowe wentylowane tarcze przednie mają charakterystyczne czerwone zaciski.
Pozostawienie charakterystycznych, potrójnych lamp z tyłu auta nawiązujących do serii spalinowych Mustangów, wygląda wyjątkowo dobrze, zwłaszcza w nocy – nie sposób pomylić tego auta z innym! Piękne przetłoczenia z boku i muskularna przednia maska sprawiają, że nadal mamy wrażenie do czynienia z kultowym Mustangiem.
Bryła elektrycznego Mustanga, który z muskularnego coupé, stał się crossoverem, została sprytnie zaprojektowana. Patrząc na auto z boku, nie sposób odnieść wrażenia, że dach jest mocno pochylony. To iluzja tworzona przez czarne obramowanie dachu zachodzące na górną krawędź boku nadwozia. Wizualnie mocno opadająca linia boczna to nawiązanie do linii auta typu fastback, z długą maską. Brak tradycyjnych klamek potęgują sportowy design i nadają minimalistycznej smukłości nadwoziu.
W rzeczywistości jednak pasażerowie drugiego rzędu nie muszą się obawiać o brak przestrzeni nad głową. Nawet, gdy są wysocy. I to mimo panoramicznego dachu w testowanym egzemplarzu.
Rozstaw osi to imponujące 2987 mm, co zapewnia przestronność we wnętrzu dla czterech dorosłych pasażerów. Aby mieć wyobrażenie, o jak dużym rozstawie osi tu mowa, to wystarczy wspomnieć, że Mustang ma o 3 mm dłuższy rozstaw osi niż największy SUV Volvo XC90.
Ford Mustang Mach-E GT
Ford Mustang Mach-E GT – wnętrze
Wnętrze Mustanga Mach-E GT to tzw. sportowa elegancja. Przykładowo fotele przygotował Ford Performance – świetnie trzymają na szybko pokonywanych zakrętach. Na środku dominuje 15.5-calowy prosty w obsłudze ekran dotykowy, w układzie pionowym, z nowoczesnym, intuicyjnym interfejsem. System – SYNC 4A wykorzystuje uczenie maszynowe, dzięki czemu szybko poznaje preferencje kierowcy i może tworzyć spersonalizowane sugestie np. dotyczące trasy przejazdu. System rozpoznaje naturalną mowę, ma modem 4G, stałe połączenie z chmurą, więc jest stale udoskonalany, dzięki bezprzewodowym aktualizacjom systemu. Jest kompatybilny z Apple CarPlay, Android Auto.
Fizycznych przycisków jest tu niewiele – króluje tu mój ulubiony minimalizm. Informacje prezentowane na ekranie centralnym są bardzo wyraźne, a wirtualne przełączniki różnych funkcji (np. klimatyzacji, ogrzewania foteli, czy kierownicy) są proste w obsłudze. W dolnej części ekranu umieszczono duże, radełkowane pokrętło regulacji głośności systemu multimedialnego – zależnie od aktywnej w danym momencie funkcji sterujemy głośnością muzyki, radia, rozmowy telefonicznej lub komunikatów nawigacji pokładowej). Nie zabrakło oczywiście gniazd USB i to w dwóch standardach (USB-A oraz USB-C; także z tyłu). Na pokładzie testowanej odmiany znalazło się też miejsce dla ładowarki indukcyjnej z szeroką półką – gdzie zmieszczą się dwa duże smartfony – dwóch łatwo dostępnych cupholderów i szerokiego podłokietnika.
Ford Mustang Mach-E GT
Półka w tunelu środkowym jest dwupoziomowa, dzięki czemu zmieścimy tu więcej podręcznych drobiazgów. Można korzystać też ze schowka na okulary w podsufitce, szerokich wnęk w boczkach drzwi czy sporego schowka przed pasażerem z przodu.
Przestrzenny środek doświetla pełnowymiarowy dach panoramiczny z filtrami UV. To naprawdę dobrze wykonane, świetnie spasowane i ergonomiczne wnętrze. Projektanci, wykorzystując tapicerkę najwyższej jakości, ale ze skóry ekologicznej, z ładnymi przeszyciami, idealnie trafili w mój gust.
Ford Mustang Mach-E GT – bogate wyposażenie
zawieszenie adaptacyjne MagneRide
audio od B&O Play
dach Panoramiczny
wszystkie systemy wsparcia prowadzenia i bezpieczeństwa w cenie
bezprzewodowe Android Auto i Apple Car Play + bezprzewodowe ładowanie
podgrzewana przednia i tylna szyba
podgrzewane przednie fotele
podgrzewana kierownica
bagażnik z przodu i z tyłu o dużej pojemności
adaptacyjny tempomat ze stop & go
system uniknięcia kolizji przy zmianie pasa
hamowanie automatyczne przy wykryciu pieszych i przeszkód
możliwość ciągnięcia przyczepy o masie 1500 kg
możliwość przewożenia bagażnika o masie 65 kg na szklanym dachu
planer ładowania i przygotowania samochodu do drogi
unikalny system otwierania drzwi
Ford Mustang Mach-E GT – bagażnik
Bagażnik z tyłu ma pojemność 405 litrów do rolety bagażnika. Roleta ma tu postać miękkiej, rozciąganej tkaniny, a nie sztywnej półki. Pakując po dach przestrzeń rośnie do 519 litrów, a to jeszcze nie koniec, bo auto wyposażone jest również w przedni bagażnik (tzw. frunk) zwiększający sumaryczną pojemność bagażową o kolejne 100 litrów. Złożenie oparć tylnych foteli zwiększa kubaturę ładunkową do maksymalnie 1420 litrów + 100 litrów frunka.
Obecność przedniego bagażnika to o tyle dobre rozwiązanie, że wybierając się w dłuższą podróż mamy miejsce na kable, których wyciągnięcie nie będzie wymagać wystawiania części bagaży, co miałoby miejsce w wielu autach elektrycznych, w których schowki na kable zaplanowano pod podłogą bagażnika.
Ford Mustang Mach-E GT – pakiet Technology i FordPass
Testowa wersja jest wyposażona w pakiet Technology, zawierający oprócz licznych asystentów kierowcy, także system nagłośnienia Bang&Olufsen z 9 głośnikami i subwooferem. Brzmi to naprawdę dobrze.
Warto sparować FordPass Connect ze swoim smartfonem za pomocą aplikacji FordPass, bo można za pomocą telefonu zlokalizować, zamknąć lub otworzyć samochód, sprawdzić poziom naładowania i zasięg, ciśnienie w oponach, a także stan techniczny. Ciekawa jest też opcja, że na swoim smartfonie możesz wyznaczyć cel podróży, a następnie przesłać go bezpośrednio do nawigacji samochodu.
Ford Mustang Mach-E GT
Ford Mustang Mach-E GT – wrażenia z jazdy
Podczas jazdy elektrykiem zyskujemy niebywałą ciszę na pokładzie, równomierne, liniowe przyspieszanie od najmniejszej prędkości, no i jazdę buspasami. Ale GT oferuje znacznie więcej i tu w pełni zgadzam się z Fordem, który mówi: możesz mieć elektryka, a możesz mieć ikonę. Rzeczywiście, swoimi osiągami ten samochód robi ogromne wrażenie.
Dwusilnikowy układ napędowy o mocy 487 KM przenosi do 860 Nm maksymalnego momentu obrotowego niezależnie na przednią i tylną oś, co przekłada się na absolutnie doskonałe prowadzenie i przyspieszenie – w 3,7 sekundy do setki!
Zapytacie pewnie, jak to czuć? Jest wspaniale! Ogromny moment obrotowy na kołach – zresztą najwyższy w seryjnie produkowanych Fordach – wyrywa asfalt spod kół przy ruszaniu z miejsca, ciało wciska w fotel, krew odpływa w siną dal, a kierowcy nie schodzi uśmiech z ust.
Każdy, kto przeżył to przyspieszenie, jest zaskoczony tym tempem i mocą, ale jednocześnie pozytywnie zdziwiony dźwiękiem, który towarzyszy przyspieszaniu. Jest nieco kosmiczny, bardzo nowoczesny i z pewnością uzależniający.
Ford Mustang Mach-E GT – zawieszenie i tryby jazdy
Za tę dobrą trakcję odpowiada zawieszenie adaptacyjne MagneRide, które monitoruje i dostosowuje swoją charakterystykę 1000 razy na sekundę, a za wyjątkowo skuteczne hamowanie układ hamulcowy od Brembo. Auto prowadzi się rewelacyjnie, jakby przyklejone do szosy nie przechyla się na zakrętach. Gdyby komuś było mało emocji, to ma do dyspozycji kilka trybów jazdy – w tym specjalny Untamed Plus do jazdy na torze. Najspokojniejszy tryb Whisper to idealne rozwiązanie do spokojnego toczenia się po uliczkach. Każdy z trybów to odzwierciedlenie nastroju, w którym aktualnie chcemy podróżować.
Ford Mustang Mach-E GT
W mieście – gdy nie chcemy być zawsze pierwsi ze startu spod świateł i wolimy ekonomiczną jazdę – warto skorzystać z poruszania się z włączonym trybem „jednopedałowym” czyli silną rekuperacją hamującą pojazd do zera. Wówczas spokojnie podróżując ulicami miasta praktycznie nie trzeba korzystać z faktycznych hamulców.
Ford Mustang Mach-E GT – osiągi
przyspieszenie: 3,7 s 0-100 km/h
moc 487 KM
zasięg 490 km
moment obrotowy 860 Nm
szybkie łądowanie 150 KW: 99 km w 10 min, 10-80% 45 min
Ford Mustang Mach-E GT – akumulator
Wyposażony standardowo w powiększony akumulator o pojemności 88 kWh energii użytecznej Mach E GT umożliwia bezstresową jazdę na dłuższych dystansach, bo przekłada się na duży zasięg do 490 kilometrów między kolejnymi ładowaniami. Ładowanie z mocą do 150 kW może zwiększyć zasięg jazdy średnio o 99 kilometrów w ciągu około 10 minut ładowania, a ładowanie od 10% do 80% pojemności akumulatora trwa około 45 minut. To niebywale szybko!
Ford Mustang Mach-E GT – opinia
Jaki jest więc Mach-E GT? To najszybciej przyspieszający, pięciomiejscowy samochód Forda, który jest oferowany w europejskiej gamie. Jest autem kompletnym, przemyślanym i nie boję się tego stwierdzenia – spektakularnym. Mimo swoich świetnych parametrów pozostaje samochodem praktycznym, funkcjonalnym na co dzień, w którym znajdziesz wszelkie zalety elektryka, ale i to, za co kochamy spalinówki – czyli ogromną radość z jazdy.
Ford Mustang Mach-E GT – moim zdaniem – wyznaczył trendy w elektryfikacji aut i określił nową definicję muscle car-ów w wersji SUV. Teraz już wiem, skąd ta wysoka sprzedaż i rzesze fanów tego modelu, którzy są dumni z jego posiadania. Mach E-GT – w pełni elektryczny – to połączenie ognia (sportowego charakteru jazdy) i wody (odpowiedzialności za środowisko). Idealnie łączy w sobie ponad 50 lat dziedzictwa Mustanga z nowoczesną technologią elektryczną. Jest po prostu boski!
OC, czyli ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej posiadacza pojazdu mechanicznego (w skrócie OC ppm) to jedyne ubezpieczenie samochodu, które jest obowiązkowe. Jest ono przypisane do właściciela pojazdu mechanicznego. Dlatego wykupić może je nawet osoba, która nie ma uprawnień do kierowania posiadanym pojazdem, np. nie ma prawa jazdy, ale np. otrzymała auto w spadku. Zgodnie z prawem, a dokładnie z ustawą z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, OC musi posiadać każdy właściciel posiadający zarejestrowany pojazd mechaniczny, czyli samochód, motorower, motocykl, ciągnik rolniczy, przyczepa, a także większość pojazdów wolnobieżnych. Co ważne, nawet pojazdy, które nie są użytkowane (nawet wraki), ale nie zostały wyrejestrowane, potrzebują polisy.
Zakres OC jest narzucony przez wspomnianą ustawę i każde towarzystwo ubezpieczeniowe oferujące taką polisę musi się do niej stosować. OC obejmuje rekompensatę szkód spowodowanych kolizją lub wypadkiem drogowym. Trzeba jednak mieć na uwadze, że owa rekompensata jest wypłacana wyłącznie poszkodowanemu. Sprawca musi pokryć szkody własne na swój koszt. Z OC pokrywane są zarówno szkody osobowe, jak i materialne. Czy więc uszczerbku na zdrowiu dozna osoba trzecia, czy uszkodzony zostanie jej pojazd, czy też bagaż, który się w nim znajduje – nie trzeba pokrywać rekompensaty z własnej kieszeni, ale zajmuje się tym ubezpieczyciel.
Przezorny zawsze ubezpieczony… z AC
Autocasco, czyli AC to ubezpieczenie od uszkodzenia lub kradzieży samochodu. W przeciwieństwie do OC, odszkodowanie w ramach AC należy się właścicielowi polisy. Jej zakres nie jest uregulowany ustawą, więc przed podpisaniem umowy z ubezpieczycielem należy dokładnie zapoznać się z warunkami ubezpieczenia i sprawdzić, co obejmuje. Czasem jeden ubezpieczyciel ma w ofercie kilka wariantów AC. Tak jest np. w PKO BP. Do wyboru są warianty Mini, Warsztat i ASO, które różnią się chociażby tym, jaki jest maksymalny wiek pojazdu, który może zostać objęty ubezpieczeniem. Inna różnica to części zamienne, jakie zostaną użyte w ramach napraw: czy będą to oryginały, czy zamienniki zgodne ze specyfikacją producenta albo o porównywalnej do oryginałów jakości.
Na odszkodowanie z AC można liczyć zarówno, jeśli pojazd zostanie uszkodzony przez zjawiska pogodowe, jak chociażby grad, huragan, pożar czy powódź, ale też jeśli przyczyną szkody jest stłuczka lub wypadek. Jeśli natomiast auto zostanie skradzione, ubezpieczony może liczyć na rekompensatę wysokości wartości rynkowej pojazdu w dniu kradzieży. Chyba, że ma wykupione dodatkowe opcje, takie jak „Suma ubezpieczenia 100%”.
Cena AC jest uzależniona od wielu czynników i jest ustalana indywidualnie. Zależy ona nie tylko od marki, rocznika czy danych technicznych auta, ale też od wieku i doświadczenia kierowcy oraz przede wszystkim historii szkodowej.
Od czego chroni Auto Assistance?
Auto Assistance to z kolei szybka pomoc w razie awarii czy kolizji. W jej ramach można liczyć np. na naprawę pojazdu w miejscu zdarzenia albo holowanie, a także na samochód zastępczy na czas naprawy. Sytuacje, w których Assistance może się przydać, to nie tylko pęknięta opona czy łożysko zepsute podczas jazdy po autostradzie. To także zatrzaśnięte w samochodzie kluczyki czy dostarczenie paliwa.
Ponownie biorąc za przykład ubezpieczenia oferowane przez PKO BP, trzeba zwrócić uwagę, że Assisance występuje w czterech wariantach. Niektóre z nich zawierają takie usługi, jak: ubezpieczenie szyb, szkołę bezpiecznej jazdy, pomoc medyczną.
Co wyróżnia NNW od OC lub AC?
Sprawca wypadku, nawet jeśli dozna obrażeń fizycznych, nie otrzyma odszkodowania z OC. Nie dostanie go też z AC, bo to ubezpieczenie pokrywa szkody materialne. Jedynie NNW, czyli ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków gwarantuje wypłatę odszkodowania w razie doznania obrażeń lub trwałego uszczerbku na zdrowiu. Ubezpieczyciel może też wypłacić świadczenie za pobyt w szpitalu, jeżeli tak stanowią warunki ubezpieczenia. Natomiast w razie śmierci ubezpieczonego, wsparcie finansowe otrzymają jego najbliżsi.
Volvo EX30 to najmniejszy model szwedzkiej marki. Powstał na płycie podłogowej SEA i jest to pierwszy model Volvo, który z niej korzysta. Jest crossoverem, ma 423 cm długości i poza futurystyczną stylistyką wyróżnia się tym, że jest najszybszym autem w historii producenta. W zależności od wersji przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynosi 5,7 s, 5,3 s lub 3,6 s. Ta ostatnia wartość robi spore wrażenie – dotyczy wersji AWD, której dwa silniki generują 428 KM (543 Nm). Wersje z napędem na tylną oś mają moc 272 KM (343 Nm).
Od przyszłego roku EX30 będzie również dostępny jako wariant Cross Country – z większym prześwitem, 19-calowymi, czarnymi kołami i opcjonalnymi 18-calowymi z niestandardowymi oponami. Auto odróżnimy od odmiany standardowej po osłonach podwozia z przodu, z tyłu i po bokach, specjalnych czarnych panelach na przednim zderzaku i pokrywie bagażnika oraz logo Cross Country na masce. Zamówienia na tę specjalną wersję małego elektrycznego SUV-a będą przyjmowane w 2024 r., a produkcja ma się rozpocząć jeszcze w tym samym roku.
Volvo EX30 – silnik
Ten miejski elektryk dostępny będzie z:
jednym silnikiem o mocy 272 KM i mniejszą lub większą baterią;
dwoma silnikami o łącznej mocy 428 KM.
Topowy wariant przyspiesza do 100 km/h w jedynie 3,6 s. Z kolei zasięg na jednym ładowaniu wynosi, zależnie od wersji, do 480 km.
Volvo EX30 – bateria i moc ładowania
Mniejszy akumulator 51 kWh jest wykonany w technologii LFP (litowo-żelazowo-fosforowy); większy, o pojemności 69 kWh, w technologii NMC (zawiera lit, nikiel, mangan i kobalt i wytwarza energię wydajniej niż wariant LFP). Duży i mały akumulator mają niemal identyczną masę: około 420 kg.
Moc ładowarki prądem zmiennym jest różna w zależności od wersji wyposażenia: 11 kW lub 22 kW. Moc ładowarki prądem stałym wynosi 150 kW dla wszystkich wersji. Volvo EX30 z dwoma silnikami i większą baterią można na szybkiej ładowarce naładować od 10 do 80 procent w nieco ponad 25 minut. Za pomocą wyświetlacza centralnego i aplikacji w samochodzie można ustawić natężenie prądu, maksymalny poziom ładowania i czas rozpoczęcia ładowania.
Volvo EX30 – zasięg
Zasięg Volvo EX30 wg WLTP wynosi:
344 km (bateria 51 kWh),
480 km (bateria 69 kWh, napęd na tylną oś),
460 km (wersja AWD, 69 kWh).
Volvo EX30 – wygląd
Nadwozie wystylizowana wyjątkowo odważnie – łączy w sobie elegancję i nowoczesność. Ma spory rozstaw osi, duże koła i równe zwisy. Może być pokryty w jednym z pięciu barw lakieru: Vapour Grey, Onyx Black, Crystal White, Cloud Blue (nowy), Moss Yellow (nowy). W oczy rzucają się przednie reflektory z charakterystycznym motywem młota Thora, ale i pionowe tylne lampy, odważniej „zinterpretowane” niż w większych modelach Volvo. EX30 można zamówić z felgami 18, 19 lub 20 cali.
Volvo EX30
Sposób poprowadzenia linii dachu oraz wyokrąglone i wygładzone powierzchnie nadwozia wyraźnie wskazują na to, że projektanci starali się obniżyć opór aerodynamiczny osiągając wynik Cx 0,28
Volvo EX30 – wnętrze
We wnętrzu zdecydowano się na odważny ruch. EX30 nie ma w ogóle ekranu wskaźników – jedynym źródłem informacji jest centralny ekran o przekątnej 12,3 cala, w którego górnej części znajdziemy informacje o prędkości jazdy, zasięgu czy stopniu naładowania baterii. Zobaczymy na ile kierowcy polubią takie rozwiązanie.
Kierownica jest nieco spłaszczona. Wybór trybów jazdy (do przodu lub do tyłu) odbywa się dźwignią zamontowaną przy jej kolumnie. Brak wybieraka trybów jazdy w tunelu środkowym uwolnił miejsce, które wypełniło kilka praktycznych schowków.
Volvo Cars zrezygnowało w modelach elektrycznych z tapicerek ze skór zwierzęcych.
Do wyboru będą czterymożliwe tapicerki: Indigo (a la dżins), Pine (zielona), Breeze (błękitna), Mist (wełna).
System, tak jak w innych modelach Volvo, oparto na Android Automotive, więc samochód fabrycznie oferuje aplikacje Google’a, takie jak mapy. Ekran centralny będzie wyświetlał inne funkcje w zależności od sytuacji drogowej: na postoju będą podpowiadane kierowcy inne funkcje niż np. w trakcie jazdy.
Samochód będzie miał zaawansowane funkcje autonomicznego parkowania – bez konieczności dotykania pedału gazu. Docelowo samochód będzie można parkować sterując autem za pomocą smartfona.
Volvo EX30
Volvo EX30 – wyposażenie
Dostępne będą trzy poziomy wyposażenia.
Core (Safe space technology, pompa ciepła (dla wersji LR), ładowarka AC 11 kW; adaptacyjny tempomat),
Plus (audio Harman Kardon, elektrycznie otwierana klapa bagażnika, funkcja Pilot Assist, podświetlanie wnętrza Ambient, kontrastowy czarny dach),
Ultra (ładowarka AC 22 kW, funkcja Park Pilot Assist, panoramiczny dach, elektryczna regulacja foteli, kamera 360).
Volvo EX30 ma niemal wszystkie systemy zapobiegające kolizjom z innymi pojazdami, we wszelkich scenariuszach drogowych (skrzyżowania, wyjazd z parkingu, niezamierzone zjechanie na przeciwległy pas ruchu). Nowością jest system zapobiegający otwarciu drzwi przez kierowcę lub pasażera, gdy obok jego samochodu przejeżdża rowerzysta lub inny pojazd.
Volvo EX30 będzie miało system chroniący rowerzystów, którzy mijają nasz pojazd. System czujników wykryje blisko przejeżdżającego rowerzystę, lub każdy inny pojazd, i ostrzeże nas, by nie otworzyć drzwi w najgorszym momencie.
Volvo EX30 – bez Lidaru, za to z systemem kamer
W odróżnieniu od większego modelu Volvo EX90 – w EX30 nie zastosowano Lidaru. Z przodu pojazdu umieszczono jednak radar i kamerę o dłuższym zasięgu. Jest też oddzielna kamera szerokokątna ułatwiająca parkowanie i cztery ultradźwiękowe czujniki parkowania. To nie koniec. Są jeszcze dwa radary, które monitorują przestrzeń bezpośrednio przed samochodem, skierowane na boki. Na każdym boku umieszczono po jednej kamerze parkowania i po jednym czujniku ultradźwiękowym. Tyłu chronią także cztery czujniki, dwa radary, a wspomaga je kamera.
Volvo EX30 – wymiary
Wymiary Volvo EX30 to(dł. x szer. x wys): 4233 x 2032 x 1549 mm. Dla porównania XC40 ma: 4425 x 2034 x 1658 mm.
W długości EX30 jest o 19 cm krótszy od XC40 i o 4 cm krótszy od nieprodukowanego już modelu V40. To najkrótszy model w ofercie Volvo od czasu zakończenia produkcji C30.
Volvo EX30 – dane techniczne
Rozstaw osi: 2650 mm (w dłuższym o 19 cm XC40 rozstaw osi jest większy tylko o 5 cm)
Koła aerodynamiczne: 18 lub 19 cali oraz 20 cali (opcjonalne)
Dopuszczalna waga holowane przyczepy: 1000, 1400, 1600 kg. (Single Motor/Single Motor Extended Range, Twin Motor Performance)
Volvo EX30 wersje silnikowe:
1. Single Motor (RWD, 272 KM, 59 kWh, 344 km zasięgu WLTP), 2. Single Motor Long Range (RWD, 272 KM, 69 kWh, 480 km zasięgu), 3. Twin Motor Performance (AWD, 428 KM, 69 kWh, 460 km zasięgu).
Przyspieszenie 0- 100 km/h (kolejno): 5,7, 5,3 oraz 3,9 s.
Prędkość maksymalna: 180 km/h – dla wszystkich wersji
Zawieszenie: z przodu ma zawieszenie typu McPherson, z tyłu: zawieszenie wielowahaczowe.
Volvo EX30 – cena w Polsce
Ceny za Volvo EX30 startują od 169 900 zł. Za tę kwotę otrzymujemy auto z baterią o pojemności 51 kWh i silnikiem o mocy 272 KM, napędzającym koła tylne. Zasięg tej wersji wynosi 344 km (zgodnie z WLTP).
To cena za wersję Core, w której mamy m.in. technologię Safe Space, adaptacyjny tempomat, 4-letnią subskrybcję na usługi cyfrowe – dostęp do Google Assistant, Google Mps i Google Play Store.
Volvo EX30 w wyposażeniu Plus kosztuje 184900 zł. Auto ma wówczas zasięg 480 km, a silnik 272 KM mocy. Bateria Long Range ma pojemność 69 kWh. Dodatkowo ponad to, co potrzymamy w odmianie Core, dostaniemy m.in. audio Harman Kardon.
Volvo EX30
Najwyższy poziom wyposażenia, to Volvo EX30 Ultra, które kosztuje w Polsce 219900 zł i zawiera m.in dach panoramiczny, funkcję park pilot oraz kamerę 360 st. To najmocniejsza odmiana z napędem na dwie osie i silnikami o mocy 428 KM. Zasięg ma wynosić 460 km. Tutaj bateria też ma pojemność 69 kWh.
Zarówno cena, wyposażenie, jak i wygląd auta mogą sprawić, że będzie to jeden z bestsellerów marki.
Ciekawostka!
25% aluminium użytego do produkcji EX30 pochodzi z odzysku. Podobnie jak 17% stali i 17% tworzyw sztucznych. Samochód na etapie produkcji powoduje powstanie około 18 ton CO2. Aby pokonać kolejne 200 000 km – ta emisja wyniesie jednie 12 ton (licząc zasilanie według miksu energetycznego EU-27).
Na system zarządzania ruchem KSZR (dokładnie: Krajowy System Zarządzania Ruchem), który w I etapie obejmie ok. 1000 km dróg na międzynarodowej sieci dróg TEN-T (autostrady i drogi ekspresowe), będzie składało się pięć regionalnych systemów, które w przyszłości zostaną zintegrowane w system centralny. Na 120 konstrukcjach wsporczych, bramownicach i masztach z wysięgnikami, zamontowano m.in.: 44 dużych i 19 małych tablic zmiennej treści oraz dziewięć tablic tzw. pryzmowych. To elementy Krajowego Systemu Zarządzenia Ruchem (KSZR) jaki obejmie najważniejsze odcinki dróg.
System zarządzania ruchem KSZR – gdzie najpierw?
W woj. łódzkim objętych systemem zostaną trzy odcinki dróg najwyższych kategorii:
autostrada A1 między węzłami Łódź Północ i Tuszyn,
autostrada A2 od węzła Łódź Północ do granicy z województwem mazowieckim
droga ekspresowa S8 między węzłami Rzgów i Łódź Południe.
W przyszłości systemem zarządzania ruchem obejmie także odcinek A1 od węzła Tuszyn do granicy z województwem śląskim i drogę ekspresową S14 na całej długości.
KSZR w łódzkim – co już zostało wykonane?
Na wymienionych odcinkach dróg, oprócz konstrukcji wsporczych, tablic zmiennej treści i tablic pryzmowych informujących o trasach objazdów, ułożono ok. 22 km kabli energetycznych i 17 km światłowodów. Zbudowano kanalizację teletechniczną o łącznej długości blisko 9 km. Dostosowano 17 sygnalizacji świetlnych na trasach objazdowych, dla poprawy płynności ruchu.
Krajowy System Zarządzania Ruchem (KSZR) to zintegrowany systemu teleinformatyczny, który umożliwia zarządzanie ruchem w czasie rzeczywistym oraz daje kontrolerom informacje o warunkach ruchu na sieci dróg krajowych. KSZR pomaga w procesach utrzymania infrastruktury drogowej oraz zarządzania majątkiem drogowym. Jest częścią ITS, czyli rozwiązań zaliczanych do inteligentnych systemów transportowych, które stosuje się, aby:
poprawić bezpieczeństwo podroży,
skrócić czasu przejazdu,
bardziej efektywnie wykorzystywać sieć transportową.
Usługi w ramach KSZR będą realizowane przez:
urządzenia ITS, zwane modułami rozproszonymi, zainstalowane w pasie drogi,
moduły centralne, czyli systemy informatyczne (oprogramowanie, repozytoria danych) eksploatowane w Centrach Zarządzania Ruchem (CZR), obwodach, rejonach, oddziałach i Centrali.
Co ciekawe, system pozwala także na dwustronną komunikację z uczestnikami ruchu poprzez urządzenia CB, uruchamiane w razie konieczności na wybranych odcinkach drogi lub na większym obszarze.
System Zarządzania Ruchem – jakie informacje będzie zbierał?
System będzie wyposażony w urządzenia, pozyskujące informacje m.in. o:
prędkości pojazdów,
liczbie i rodzaju pojazdów poruszających się daną drogą,
dane o czasach przejazdu na poszczególnych trasach objętych systemem,
informacje o stanie nawierzchni,
informacje o zajętości miejsc parkingowych,
dane meteorologiczne.
W skład systemu wchodzi osiem stacji meteorologicznych, które na bieżąco śledzą stan nawierzchni drogi, udostępniając dane firmom utrzymaniowym i pracownikom odpowiedzialnym za nadzór.
KSZR – jak to działa?
System zarządzania ruchem to nie tylko tablice zmiennej treści. Ważne są elementy niewidoczne dla ludzkiego oka. Wśród nich znajdują się np. czujniki automatycznie zbierające dane na temat ruchu; zliczając wszystkie pojazdy z podziałem na kategorie, obliczają czas przejazdu i oceniają poziom swobody ruchu. Na podstawie tych danych oraz obrazu z kamer w sytuacji wystąpienia np. wypadku czy innego zdarzenia, operator systemu zarządzania ruchem może podjąć stosowne działania zapewniające bezpieczeństwo pozostałym kierowcom.
W szczególnych przypadkach, które mogą skutkować np. blokadą trasy, (co będzie wymuszało przekierowanie ruchu na drogę alternatywną), system przełączy sygnalizacje świetlne dostosowując sterowanie do zmienionych warunków ruchu.
KSZR – jakie kolejne etapy?
W ramach projektu realizowane są umowy na Centralny Projekt Wdrożeniowy (CPW) oraz Regionalne Projekty Wdrożeniowe (RPW) w Łodzi, Gdańsku i Olsztynie, Katowicach oraz Wrocławiu i Opolu.
Aktualny harmonogram projektu zakłada, że w III i IV kwartale 2023 r. nastąpi wdrożenie i integracja systemu centralnego.
Trwają też prace w zakresie integracji i wdrożenia KSZR – po Łodzi – także w Gdańsku, Katowicach i Wrocławiu. Zakres i terminy kolejnych działań wynikać będą z postępów w realizacji zadań przez poszczególnych wykonawców. Prace są weryfikowane pod kątem odpowiedniej integracji wszystkich elementów składowych systemu.
KSZR – finansowanie
Projekt Krajowego Systemu Zarządzania Ruchem Drogowym na sieci TEN-T uzyskał dofinansowanie w kwocie ponad 123 milionów euro ze środków unijnych w ramach Instrumentu „Łącząc Europę”. Jest on prowadzony pod nadzorem Komisji Europejskiej poprzez agencję wykonawczą CINEA. Dofinansowanie wynosi 85 proc. kosztów kwalifikowalnych. Na poziomie krajowym nadzór sprawuje Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej oraz Centrum Unijnych Projektów Transportowych.
Oto dwie wyjątkowe nowości bawarskiej marki: BMW serii 5 Limuzyna (G60) – BMW i5 z silnikiem elektrycznym. Obie wejdą na rynek w październiku 2023 roku. Nowa generacja, podobnie jak wszystkie poprzednie generacje, będzie produkowana w zakładach BMW Group w Dingolfingu, gdzie wytwarzane są również silniki elektryczne i akumulatory wysokonapięciowe do BMW i5.
Zobacz w galerii poniżej poprzednie generacje BMW serii 5.
BMW serii 5 Limuzyna – wymiary
Odmiana spalinowa wyraźnie urosła względem poprzednika i mierzy teraz równe 506 cm. W porównaniu z poprzednim modelem jego długość wzrosła o 97 mm, szerokość o 32 mm do 1900 mm, a wysokość o 36 mm do 1515 mm. Rozstaw osi został zwiększony o 20 mm do 2995 mm.
Nowe BMW serii 5 – wygląd
Ułożone niemal pionowo elementy diodowe pełnią funkcję kierunkowskazów i świateł dziennych. Wysunięta mocno do przodu atrapa chłodnicy ma szerokie obramowanie i opcjonalnie oświetlenie konturowe BMW Iconic Glow.
Elementy przyciągające wzrok z boku to czarne progi, ukryte w powierzchni drzwi klamki i wytłoczona cyfra 5 u podstawy słupka C. Płaskie lampy tylne przedzielone są chromowaną listwą – interpretacją typowego dla BMW kształtu litery L.
Dynamiczny charakter nowej piątki można dodatkowo podkreślić opcjonalnym pakietem sportowym M i pakietem sportowym M Pro. Już na początku sprzedaży gama kolorów karoserii obejmować będzie trzy lakiery BMW Individual.
BMW serii 5 Limuzyna (G60) – wnętrze
Wnętrze natomiast wygląda bardzo znajomo, ponieważ wiele elementów znamy z nowej serii 7, takich jak kryształowe listwy kryjące oświetlenie nastrojowe. Główne miejsce, jak w każdym nowym BMW, zajmują dwa duże ekrany o przekątnej 12,3 oraz 14,9 cala, ale mają one nowe oprogramowanie i obsługujemy je za pomocą odświeżonego menu – teraz ma ono być bardziej intuicyjne. W porównaniu z poprzednim modelem deska rozdzielcza nowego BMW serii 5 ma znacznie mniej przycisków i elementów obsługi.
Wnętrze nowej serii 5 może być wykończone różnymi materiałami wysokiej jakości, ale po raz pierwszy będzie można zamówić także wnętrze wegańskie. Obejmuje ono obicie foteli, deski rozdzielczej i boczków drzwi, a także po raz pierwszy kierownicy.
Nowa jest również kierownica ze spłaszczoną dolną częścią i panelami obsługi dostarczającymi teraz dotykowego feedbacku oraz dźwignia biegów na konsoli środkowej.
BMW 5 G60
BMW serii 5 Limuzyna – gry samochodowe na postoju
W nowym modelu można spodziewać się nowego systemu operacyjnego BMW Operating System 8.5, który oferuje szerszy zakres treści cyfrowych w zakresie informacji i rozrywki, krótsze cykle aktualizacji funkcji, lepsze informacje o punktach ładowania pojazdów elektrycznych oraz zoptymalizowany dostęp do wielu usług internetowych. Możliwy jest również streaming wideo na wyświetlaczu kontrolnym, a także korzystanie z gier w samochodzie – dzięki platformie AirConsole. Kierowcy i pasażerowie mogą podczas postoju pojazdu grać w tak zwane gry casualowe, na przykład podczas ładowania BMW i5.
BMW 5 G60
BMW serii 5 Limuzyna (G60) – silniki
Sporym zaskoczeniem może być gama silników nowej serii 5, która obejmuje tylko dwa, dwulitrowe silniki – benzynowy i wysokoprężny, oba o mocy niecałych 200 KM. Mocniejsze warianty znajdziemy tylko w elektrycznym i5 – o mocach do wyboru 340 oraz 601 KM. Dopiero w przyszłym roku dołączą do nich dwie hybrydy plug-in oraz 6-cylindrowy diesel, a także kolejny wariant elektryczny.
BMW 5 G60
BMW i5 M60 xDrive – najmocniejszy model
Najwyższym modelem będzie BMW i5 M60 xDrive, które łączy silnik o mocy 442 kW (601 KM)* z typowymi osiągami i cechami stylistycznymi M. Dwie wysoko zintegrowane jednostki napędowe na przedniej i tylnej osi tworzą elektryczny napęd na wszystkie koła. Systemowy moment obrotowy wynosi do 820 Nm (przy włączonej funkcji M Launch Control lub M Sport Boost.), dzięki czemu BMW i5 M60 xDrive przyspiesza z miejsca do 100 km/h w 3,8 s, a jego prędkość maksymalna jest elektronicznie ograniczona do 230 km/h.
Oprócz tego dostępne będzie również BMW i5 eDrive40. Jego silnik elektryczny napędza tylne koła i generuje maksymalną moc 250 kW (340 KM) oraz maksymalny moment obrotowy do 430 Nm z funkcją Sport Boost lub Launch Control. BMW i5 eDrive40 przyspiesza od 0 do 100 km/h w 6,0 s i rozwija prędkość maksymalną 193 km/h.
Zajmujący niewiele miejsca akumulator wysokonapięciowy jest umieszczony w podłodze i dostarcza 81,2 kWh energii użytkowej. Duży zasięg to zasługa nie tylko wydajnych silników elektrycznych, ale też najnowszej wersji adaptacyjnej rekuperacji i inteligentnego połączenia pompy ciepła do ogrzewania i chłodzenia wnętrza, napędu i akumulatora wysokonapięciowego. Wartości wg norm WLTP wynoszą 455–516 km w BMW i5 M60 xDrive oraz 477–582 km w BMW i5 eDrive40. Nowa funkcja MAX RANGE pozwala zwiększyć zasięg nawet o 25 procent poprzez ograniczenie mocy i prędkości oraz wyłączenie funkcji komfortowych.
BMW i5 M60 xDrive – ładowanie
Combined Charging Unit (CCU) w BMW i5 umożliwia ładowanie prądem przemiennym o mocy do 11 kW w standardzie i opcjonalnie do 22 kW. Prądem stałym można ładować z mocą do 205 kW, co pozwala zwiększyć stan naładowania akumulatora w BMW i5 z 10 do 80 procent w ciągu około 30 minut.
BMW serii 5 Limuzyna (G60) – cena w Polsce
Nowe BMW serii 5 można już zamawiać – jego ceny zaczynają się od 255 tys. zł. Za elektryczne i5 zapłacimy przynajmniej 345 tys. zł
Wyjaśniamy, jak wziąć samochód w leasing na firmę, w tym – jakie warunki trzeba spełnić, by go dostać.
Samochód w leasing na firmę – ale jaką?
Warunki udzielania leasingu na samochód ustala leasingodawca. Stąd też wzięło się przekonanie, że ta forma finansowania pojazdów jest przeznaczona przede wszystkim dla firm, które funkcjonują na rynku od dłuższego czasu. W części ofert rzeczywiście można znaleźć informację, że warunkiem jego uzyskania jest prowadzenie działalności od np. minimum sześciu miesięcy. Jednak nie we wszystkich. Niektórzy leasingodawcy dają samochód w leasing przedsiębiorcom działającym na rynku od trzech miesięcy, jednego, a nawet jednodniowym działalnościom.
O tym, kto może wyleasingować auto, decydują zatem warunki konkretnej oferty. Dla przykładu leasing na Automarket.pl jest kierowany do firm każdego typu, od spółek, aż po jednoosobowe działalności gospodarcze (a nawet dla osób prywatnych!). Co więcej, procedury uzyskania tej formy finansowania są dużo prostsze niż w przypadku kredytu bankowego. Ocena zdolności kredytowej jest zwykle łagodniejsza, nie trzeba również przedstawiać wielu dokumentów wymaganych przy składaniu wniosku kredytowego.
Jak wziąć samochód w leasing na firmę?
W praktyce wzięcie samochodu w leasing na firmę jest bardzo proste, nie wymaga nawet wychodzenia z domu/firmy i zamyka się w kilku krokach:
Wybierasz interesujące Cię auto na stronie oferującej finansowanie samochodów.
Określasz najbardziej odpowiadające Ci warunki leasingu – to bardzo elastyczna forma finansowania, dzięki czemu wiele „parametrów” umowy możesz idealnie dopasować do swoich potrzeb. Na Automarket.pl wpływasz między innymi na wysokość wkładu własnego (od 0 do 30 proc.!), rocznego limitu kilometrów czy okresu obowiązywania umowy, a tym samym również miesięcznej raty.
Wybierasz swój pakiet usług dodatkowych – biorąc samochód w leasing, zyskujesz nie tylko auto, ale też jego profesjonalną obsługę. Firmy oferujące finansowanie dają zwykle do wyboru co najmniej dwa różne pakiety usług, na które może składać się np. koordynacja likwidacji szkód, organizacja samochodu zastępczego, obsługa serwisowa, pełne ubezpieczenie auta czy zakup, wymiana, serwis lub przechowywanie opon.
Składasz wniosek online – na Automarket.pl podajesz najbardziej podstawowe dane, a więc swoje imię, nazwisko oraz dane kontaktowe (e-mail i nr telefonu). Następnie kontaktuje się z Tobą specjalista, który wskazuje Ci listę dokumentów wymaganych do zawarcia umowy. Formalności są ograniczone do minimum w porównaniu do starania się o kredyt bankowy. W przypadku jednoosobowych działalności gospodarczych wystarczy zwykle wpis do CEiDG oraz zaświadczenie o nadaniu numeru REGON i NIP.
Odbierasz samochód – przy zamówieniu online może zostać Ci dostarczony pod wskazane przez Ciebie miejsce!
Jaki samochód można wziąć w leasing?
Nie każdy wie, że w leasing można wziąć nie tylko nowy samochód. Część firm oferuje bowiem tę formę finansowania również na auta używane, czyli poleasingowe. To świetne rozwiązanie dla osób, które chcą jeździć wymarzonym pojazdem, a przy tym maksymalnie zaoszczędzić. Rata za leasing używanego samochodu na firmę jest zdecydowanie niższa niż w przypadku nowego auta. Przy tym dalej przysługują Ci wspomniane wcześniej pakiety takich korzyści, jak np. profesjonalna obsługa serwisowa czy powypadkowa. Co więcej, biorąc w leasing samochód używany, też możesz rozliczać miesięczne raty w ramach kosztów prowadzenia działalności – dokładnie tak samo, jak przy nowym aucie.
Poniżej podajemy kilka przykładów, w których pijani kierowcy zostali zatrzymani na „gorącym uczynku”. Nie wyczerpuje to oczywiście tego typu zdarzeń, które miały miejsce w minionych dniach. Warto w tym miejscu wspomnieć o przypadku z Gdańska, gdy nietrzeźwy 38 latek złożył zawiadomienie o kradzieży samochodu, którym przyjechał…
Przedstawiciele krośnieńskiej drogówki nowy tydzień rozpoczęli od kontroli stanu trzeźwości kierowców. Już w pierwszych godzinach trwania akcji „Trzeźwość”, zatrzymano dwóch kierowców – jeden w stanie po spożyciu alkoholu (zakres 0,2 do 0,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu), drugi w stanie nietrzeźwości (powyżej 0,5 promila).
Pijani kierowcy w Płocku
Ten przykład udowadnia tezę, że bycie policjantem, to służba, którą pełni się cały czas. Potwierdziła to funkcjonariuszka z oddziałów prewencji Policji w Płocku. Dzięki jej interwencji – choć była po służbie mundurowej – doszło do zatrzymania nietrzeźwego kierującego.
W miniony piątek (19.05) przed godz. 19 na drodze wojewódzkiej DW555 w miejscowości Sicień (gm. Brudzeń Duży) policjantka zauważyła poruszający się samochód, do którego wcześniej wsiadło dwóch mężczyzn, których stan mógł wskazywać na to, że są pod wpływem alkoholu. Funkcjonariuszka natychmiast zareagowała, postanowiła zatrzymać kierującego hondą. Wyprzedziła pojazd i zmusiła do zatrzymania, po czym odebrała kluczki kierującemu. Na miejsce przyjechał patrol ruchu drogowego, który sprawdził stan trzeźwości kierującego. Jak się okazało, że 64-letni mieszkaniec pow. płockiego, miał prawie 2 promile alkoholu w organizmie!
Mężczyzna stracił prawo jazdy i teraz odpowie za swoje zachowanie przed sądem.
W sobotę około godz. 16, dyżurny krośnieńskiej komendy otrzymał informację, że w miejscowości Moderówka doszło do obywatelskiego ujęcia nietrzeźwego kierującego. Kierowca dostawczego peugeota, wsiadając do zaparkowanego pojazdu, chwiał się na nogach, a po uruchomieniu silnika, miał wyraźne problemy z wykonaniem podstawowych manewrów parkingowych.
Nietypowa sytuacja zwróciła uwagę znajdującego się na parkingu mężczyzny, który po podejściu do manewrującego pojazdu zorientował się, że kierujący może być nietrzeźwy. Świadek natychmiast wyciągnął kluczyk ze stacyjki peugeota, skutecznie uniemożliwiając kierowcy próbę opuszczenia przysklepowego parkingu.
Przybyli na miejsce policjanci ustalili, że kierujący to 65-letni mieszkaniec gminy Jedlicze. Badanie stanu trzeźwości wykazało około 0,8 promila alkoholu w jego organizmie. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyźnie prawo jazdy. Za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości grozi mu sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, wysoka grzywna, ograniczenie wolności, a nawet kara do 2 lata więzienia.
Pijani kierowcy – szara strefa
Wymienione wyżej przypadki to tylko zdarzenia, w których uczestniczyli policjanci. Ilu pijanych, lub nietrzeźwych kierowców nie zostało wykrytych przez patrole drogówki? Ilu nie zostało zatrzymanych przez mądre, postronne osoby, które wiedzą, że w ten sposób mogą zapobiec tragedii? Pijani kierowcy to plaga na naszych drogach i choć świadomość konsekwencji pobłażania takim kierującym na podwójnym gazie w społeczeństwie rośnie, to tzw. szara strefa jest prawdopodobnie znacznie większa, niż liczby w policyjnych statystykach. Warto reagować na każdy przejaw „wężykowania” na drodze, dzwoniąc na numer 112 i informując policję o zdarzeniu. To nie donosicielstwo, a odpowiedzialność za życie własne i innych uczestników dróg.
W ostatnim czasie na wielu samochodach pojawia się żółty pył. Zjawisko przybiera na sile wczesną wiosną. Czasami wystarczy kilka godzin, żeby świeżo umyta karoseria została oblepiona tajemniczą substancją.
Właściciele „wybrudzonych samochodów” spekulują, że to pył z pustyni Sahary, kwaśny deszcz, a może zanieczyszczenia emitowane przez ogromne firmy i nieekologiczne produkcje. Jak się okazuje, wszystkie te czynniki nie mają z nalotem na karoseriach nic wspólnego.
Pył co prawda nie jest zbyt estetyczny, ale na szczęście nie szkodzi ani zdrowiu, ani karoserii auta. Podpowiadamy, skąd się bierze i jak się jej pozbyć.
Żółty pył na aucie – efekt pylenia roślin?
Na terenie całej Polski powoli rozpoczyna się sezon pylenia roślin. W zależności od regionu żółty pył może się dawać we znaki przez całą wiosnę i stawać się coraz bardziej intensywny. Na początek pylą olchy, w marcu dołączają topole i cisy, potem świerki i sosny. To właśnie dzięki tym pyłkom pojawia się żółty pył na karoserii samochodu.
Poza drzewami iglastymi właśnie teraz można zauważyć intensywne pylenie takich roślin jak: wczesnokwitnące trawy, babka i szczaw. Drzewa uczulające najbardziej w maju i czerwcu to przede wszystkim dąb i świerk.
Żółty pył na samochodzie – kalendarz pylenia roślin
Żółty pył to więc zwykle w ostatnich dniach pyłek z drzew iglastych, a zwłaszcza z pachnącej sosny. W tym czasie wszystko wokół jest pokryte żółtym osadem, niestety bardzo trudno się go pozbyć. Nie trudno się domyślić, że najbardziej cierpią właściciele samochodów z czarną lub ciemną karoserią.
Na szczęście nalot pochodzenia roślinnego jest najbardziej dokuczliwy dla alergików, ale nie dla samochodów. Powłoka lakiernicza nie jest w żaden sposób zagrożona, pod warunkiem, że będziemy usuwać ten nalot w rozsądny sposób.
Żółty pył – jak się pozbyć z karoserii?
Najłatwiejszą i najskuteczniejszą metodą na żółty pył będzie wysokociśnieniowa myjka. Na początek należy delikatnie opłukać karoserię samochodu i sprawdzić, czy pyłek pomieszany z brudem i piaskiem nie przykleił do karoserii.
Następnie polecamy dokładniejsze mycie zabrudzenia ciepłą wodą lub wodą z szamponem lub aktywną pianą, która usunie wszystkie zabrudzenia. Na koniec warto rozważyć zabezpieczenie lakieru woskiem, co spowolni osadzanie się kolejnej warstwy pyłu czy miejskiego kurzu.
W żadnym wypadku nie należy używać szczotki, które mogą doprowadzić do powstania drobnych uszkodzeń w postaci mikro rys. Zdecydowanie nie zaleca się wycierania zabrudzonego lakieru na sucho.
Przecieranie powierzchni suchą szmatką czy gąbką doprowadzi do szybkiego uszkodzenia i zmatowienia powierzchni lakieru. Mycie karoserii gąbką też nie jest dobrym pomysłem w takiej sytuacji.
Przy okazji warto zadbać o czystość układu wentylacji i klimatyzacji, a także dobry stan filtra kabinowego. Dzięki temu poprawi się komfort jazdy podczas największego pylenia. Trzeba się przyzwyczaić, że w okresie wiosennym jest to typowe zjawisko.
Kiedy skończy się pylenie roślin?
Pylenie sosen potrwa mniej więcej do końca czerwca, także musimy przygotować się jeszcze na kilka tygodni dodatkowej pielęgnacji i częstszych wizyt na myjni.
Samochody używane to polska rzeczywistość na drogach, bo nasz kraj zajmuje jedno z czołowych miejsc w Europie pod względem liczby zarejestrowanych aut. Po naszych drogach porusza się ponad 26 milionów samochodów osobowych. Niestety – liczba nie zawsze idzie w parze z jakością.
Po przeanalizowaniu danych dla ponad 22 milionów pojazdów Carfax Europe informuje, że znalezienie w Polsce 10-letniego auta w idealnym stanie technicznym, może okazać się karkołomnym zadaniem.
Samochody używane w Polsce – wiek
Prawie trzy czwarte samochodów w Polsce to pojazdy mające 10 lat lub więcej. Na dodatek, spośród 22 milionów sprawdzonych pojazdów, ponad połowa była starsza niż 15 lat. To właśnie te zaawansowane wiekowo pojazdy miały na swoim koncie najwięcej niepokojących zdarzeń. Aż 75% wszystkich zbadanych samochodów miało w historii przynajmniej jedno zdarzenie zakwalifikowane jako m.in. wypadek, szkoda, import, manipulacja przebiegu lub wystrzelone poduszki powietrzne itp. W przypadku aut w wieku 10 lat lub starszych, prawdopodobieństwo to wzrastało jeszcze bardziej, osiągając poziom 85%.
Samochody używane w Polsce
Samochody używane w Polsce – stan techniczny
Okazuje się, że więcej niż co trzeci samochód w Polsce (35%) brał udział w wypadku bądź zgłoszono dla niego szkodę. Co ciekawe, w tym zakresie prym wiodły pojazdy z kategorii wiekowej od 4 do 9 lat. Zatem optymizmem nie napawa fakt, że po polskich drogach porusza się około 8 milionów samochodów często po poważnych przejściach. Taka sytuacja stanowi ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Najwięcej z tych pojazdów, to:
11%, to auta marki Volkswagen,
9% Opel (9%),
8% Ford
7% Toyota.
Powyższa lista odzwierciedla również strukturę pojazdów różnych producentów na polskim rynku samochodów używanych.
Z jakich krajów sprowadzamy samochody używane najczęściej?
W Polsce około 60% samochodów używanych pochodzi importu. Niestety, większość z nich jest w złym stanie technicznym lub posiada historię powypadkową lub wcześniejsze szkody. Aż 50% wszystkich sprowadzonych pojazdów to auta z grupy wiekowej 4-9 lat. Najpopularniejszą marką importowaną jest:
Volkswagen (15%),
Opel (11%),
Audi (8%),
Ford (7%).
Stan samochodów używanych w Polsce – ocena
Oceniając stan samochodów używanych w Polsce, można dojść do niepokojących wniosków. Spora część aut poruszających się po polskich drogach to pojazdy relatywnie stare i znajdujące się w złym stanie technicznym. Jednak zakup samochodu używanego w Polsce praktycznie z każdej grupy wiekowej może wiązać się ze sporym ryzykiem. Dlatego sprawdzenie historii auta wydaje się działaniem niezbędnym. W ten sposób znacznie łatwiej jest określić prawdziwą wartość pojazdu oraz zminimalizować ryzyko kupna samochodu uszkodzonego lub powypadkowego lub niosącego ze sobą inne istotne dla nowego nabywcy ryzyka.
W czerwcu odbędą się obchody 50. rocznicy ustanowienia przez załogę kultowego modelu – którego prawidłowa nazwa brzmi Polski Fiat 125p – trzech światowych rekordów prędkości w jeździe non stop.
Dlaczego warto wspomnieć o właściwej nazwie modelu? Bo auto to było produkowane w Polsce w FSO w Warszawie od 1967 do 1991 roku na podstawie licencji włoskiej firmy FIAT. Dopiero po wygaśnięciu licencji, w 1983 roku, nazwę zmieniono na FSO 125p. Spotykane są też oznaczenia FSO 1300/1500. Model ten jest potocznie nazywany Dużym Fiatem.
Fiat 125p – rekordy świata prędkości
W czerwcu 1973 roku Polski Fiat 125p, prowadzony przez ośmiu czołowych polskich kierowców rajdowych z Sobiesławem Zasadą na czele, pobił trzy rekordy świata w jeździe długodystansowej.
W Polsce nie istniał owalny tor, na którym można by przeprowadzić próbę. Na miejsce jazdy wybrano 30-kilometrowy odcinek starej, betonowej autostrady na południe od Wrocławia. Generowało to dodatkowe wyzwanie dla organizatorów i kierowców. Tor owalny umożliwia płynną jazdę bez konieczności hamowania. Na zamkniętym kawałku autostrady, po prostym odcinku, samochód musiał ostro hamować, by nawrócić i pomknąć w przeciwnym kierunku do drugiego nawrotu.
Setki takich ekstremalnych hamowań pozwoliło uzyskać rewelacyjne wyniki i ustanowić trzy rekordy świata w jeździe długodystansowej:
na 25 tysięcy kilometrów;
25 tysięcy mil;
50 tysięcy kilometrów.
Średnia prędkość na tym ostatnim dystansie wyniosła 138,270 km/h. Czas przejazdu to 361 godzin, 36 minut i 39 sekund.
Kierowcy, którzy brali udział w biciu rekordu świata Fiatem 125p w 1973 roku
Sobiesław Zasada – pomysłodawca i lider przedsięwzięcia,
Jerzy Dobrzański,
Andrzej Jaroszewicz,
Robert Mucha,
Ryszard Nowicki,
Marek Varisella,
Andrzej Aromiński
Franciszek Postawka – dołączył do zmęczonych kierowców w późniejszym etapie próby, co pozwoliło skrócić czas trwania zmiany i utrzymać wysokie, rekordowe tempo jazdy.
50. rocznica bicia rekordu Fiatem 125p – Wrocław
Dwudniowa impreza przypominająca o rocznicy rekordu została zaplanowana na 17 i 18 czerwca. Głównym miejscem akcji będzie kampus Politechniki Wrocławskiej, gdzie w niedzielę 18 czerwca będzie można spotkać się z uczestnikami wydarzeń sprzed 50 lat i obejrzeć rekordowy egzemplarz Fiata 125p. Organizatorzy zaplanowali też inne atrakcje, m.in. wystawę poświęconą próbie bicia rekordu, grę terenową z atrakcyjnymi nagrodami od Textar, możliwość obejrzenia innych wyjątkowych Fiatów 125p, spotkanie z gościem specjalnym oraz odsłonięcie nowych, powiązanych z wydarzeniem wrocławskich krasnali.
Fiat 125p
Dzień wcześniej, w sobotę 17 czerwca, odbędzie się specjalny historyczny rajd dla właścicieli modeli Fiat 125p. Do tego wydarzenia zgłoszono ponad 150 samochodów. Start zawodów zlokalizowano w Kątach Wrocławskich. Następnie auta i ich załogi przejadą malowniczą trasą do mety w Topaczu.
Klocki Texar, rekord i wielka impreza we Wrocławiu
Rekordowy Fiat 125p wyposażony był w klocki i tarcze hamulcowe marki Texar, co okazało się kluczowe dla powodzenia całego przedsięwzięcia. Dziś, podobnie jak w 1973 roku, Texar będzie partnerem tego wydarzenia.
Udział w zakończonym sukcesem wyzwaniu Polskim Fiatem 125p to ważne wydarzenie dla naszej marki. Jak wynika z relacji kierowców, zastosowanie części Textar miało autentyczny wpływ na powodzenie próby i ustanowienie rekordowej średniej prędkości. Dlatego mocno angażujemy się w tegoroczną rocznicę. Szczególnie, że wśród miłośników starych, klasycznych samochodów są też przecież właściciele nowych aut. To dla nas okazja na przedstawienie oferty naszych produktów i rozwiązań z zakresu hamulców do samochodów osobowych. Będziemy obecni podczas samego wydarzenia we Wrocławiu, które zapowiada się niesamowicie atrakcyjnie, ale nie tylko. Planujemy szereg dodatkowych akcji i działań związanych z rekordem, również dla warsztatów stosujących części marki Textar – mówi Joanna Krężelok, Dyrektor oddziału TMD Friction Services w Polsce.
Impreza będzie otwarta dla wszystkich chętnych, a wstęp będzie bezpłatny.
Nowa Skoda Superb czwartej generacji zostanie zaprezentowana już tej jesieni, 90 lat po premierze pierwszego, historycznego modelu, produkowanego w latach 1934-1949. Pierwsza generacja tego modelu pojawiła się ponad 50 lat później. Wraz z wprowadzeniem drugiej generacji w 2008 roku Škoda Superb zadebiutowała w dwóch wersjach nadwozia oferujących najnowocześniejsze systemy wspomagania. Trzecia generacja modelu, obecna na rynku od 2015 roku, jest pierwszą serią Superb zbudowaną na modułowej platformie MQB Grupy. W 2019 roku gama została poszerzona o wariant hybrydowy typu plug-in.
Skoda Superb – 1 generacja z lat 1934-1949
Zanim historyczna Škoda Superb weszła do produkcji w 1934 roku, marka wyprodukowała już kilka modeli z najwyższej półki. Model ten był innowacyjny pod wieloma względami – okablowanie pokładowe pracowało z nowym wówczas systemem 12 V, który jest używany w samochodach do dziś. Auto, podobnie jak jego poprzednicy, bazowało na innowacyjnie zaprojektowanym podwoziu. Tradycyjna rama wzdłużna o przekroju ceowym została zastąpiona zaawansowaną ramą szkieletową z centralną rurą, dzielącą się z przodu na dwie belki. Taka konstrukcja pozwoliła nie tylko na umieszczenie wału napędowego w rurze, ale także stworzyła więcej miejsca dla niezależnego zawieszenia, które zapewniało doskonały komfort jazdy.
Škoda Superb była również pierwszym modelem marki wyposażonym w jednoobwodowe hamulce hydrauliczne o równym działaniu na wszystkie cztery koła. Podczas produkcji modelu w 1938 roku zaczęto montować silniki z niedawno opracowanym rozrządem OHV. W przeciwieństwie do niektórych swoich poprzedników, takich jak luksusowa Škoda Hispano-Suiza, Škoda Superb została opracowana przez markę w pełni we własnym zakresie.
W efekcie w ciągu 13 lat powstało pięć wersji cywilnych i trzy wojskowe. Auto było dostępne z silnikami SV lub OHV o mocy od 40,5 do 70,7 kW i pojemności skokowej od 2.492 do 3.991 cm3. Większość silników miała sześć cylindrów – wyjątkiem była Škoda Superb 4000, która miała pod maską silnik V8-cylindrowy. Jeden z niewielu zachowanych pojazdów Superb 4000 należy obecnie do najcenniejszych eksponatów Muzeum Škody w Mladá Boleslav.
Skoda Superb – druga generacja
Rok 2001 był czasem wielu ważnych wydarzeń dla marki, w tym dziesięciolecia istnienia pod skrzydłami Grupy Volkswagen. Producent wprowadził także swoją charakterystyczną koncepcję praktycznych innowacji Simply Clever. Głównym wydarzeniem roku była jednak prezentacja limuzyny Superb, która ukazała się po 50-letniej przerwie. Zaprezentowana podczas Salonu Samochodowego w Genewie we wrześniu 2001 roku, Škoda Superb pierwszej generacji została zbudowana na platformie podwozia PL 45. Specjalnie dla modelu została ona poszerzona o 100 mm, co poskutkowało wyjątkowo przestronnym wnętrzem.
Pierwsza nowoczesna generacja pojazdu oferowała zarówno silniki benzynowe, jak i wysokoprężne, począwszy od 1,8-litrowego czterocylindrowego turbo o mocy 110 kW (150 KM), aż do topowej wersji 2,8-litrowego V6 o mocy 142 kW (193 KM). Przyniósł on ze sobą kilka pierwszych dla marki Škoda rozwiązań, w tym bi-ksenonowe reflektory, automatyczną skrzynię biegów Tiptronic, system oświetlenia Coming Home oraz elektronicznie sterowane wspomaganie hamowania. Unikalne wśród samochodów Škody były także wielowahaczowe przednie zawieszenie i montowane wzdłużnie silniki. W 2006 roku model Superb pierwszej generacji przeszedł lifting, który zintegrował charakterystyczną koncepcję tylnych świateł w kształcie litery C.
Skoda Superb – trzecia generacja z napędem hybrydowym plug-in
W lutym 2015 roku w Pradze zaprezentowano Škodę Superb trzeciej generacji w wersji limuzyny, a kilka miesięcy później – kombi. Wykorzystując modułową platformę MQB Grupy Volkswagen, auto mogło korzystać z najnowszych technologii. Po raz pierwszy model wyposażony był w adaptacyjny układ jezdny DCC, trójstrefową klimatyzację oraz systemy wspomagające, takie jak Traffic Jam Assist i Emergency Assist. W gamie Superb dostępne były również: adaptacyjny tempomat ACC, asystent pasa ruchu i asystent podróżowania. Znacznie wzrosła również liczba funkcji Simply Clever – po raz pierwszy Škoda zaoferowała np. bezdotykowe otwieranie pokrywy bagażnika, gniazdo 230 V dla pasażerów tylnych siedzeń oraz parasole w panelach obu przednich drzwi.
Po faceliftingu w 2019 roku Škoda Superb trzeciej generacji otrzymała dodatkowe, najnowocześniejsze wyposażenie, takie jak reflektory Matrix-LED, adaptacyjny tempomat oraz bezkluczykowe otwieranie wszystkich drzwi. Co najważniejsze, seria została poszerzona o nowy wariant – model z napędem hybrydowym typu plug-in z silnikiem 1.4 TSI PHEV. Od 2001 roku marka wyprodukowała ponad 1 550 000 egzemplarzy Škody Superb wszystkich typów i generacji, z czego ponad 780 000 z nich stanowią modele trzeciej generacji.
Czy holowanie samochodu elektrycznego do najbliższej stacji ładowania nie przysporzy nam problemów? Bo przecież każdy, nawet najlepiej zadbany samochód może się zepsuć, a awarie dotyczą tak samo aut spalinowych i elektrycznych. O tych drugich słyszymy zdecydowanie rzadziej, ponieważ skala zjawiska jest dużo mniejsza. Jedną z najczęstszych przyczyn unieruchomienia auta na prąd, jest zbyt mała ilość energii w baterii.
Holowanie auta elektrycznego – co trzeba wiedzieć?
Wyobraźmy sobie sytuacje, w której podczas jazdy zobaczymy samochód elektryczny na światłach awaryjnych. Zatrzymujemy się i chcemy dowiedzieć się, co się stało. Po rozmowie z kierowcą dowiadujemy się, że w aucie elektrycznym wyczerpała się bateria. Stacja ładowania znajduje się niedaleko. W teorii na podstawie doświadczeń z samochodem spalinowym holowanie do najbliższej ładowarki wydaje się jedną z pierwszych myśli, jaka przychodzi nam do głowy. Tylko czy w takiej sytuacji holowanie samochodu elektrycznego do stacji ładowania nie zaszkodzi temu auto jeszcze bardziej?
Z samochodami elektrycznymi jest bardzo podobnie do aut z napędem konwencjonalnym, wyposażonych w automatyczną skrzynię biegów. Producenci zabraniają ich holowania, nawet na krótkim dystansie. Zaczepienie auta elektrycznego na linie holowniczej oznacza między innymi kłopoty z pracą baterii. A jest to jeden z najdroższych elementów w całym pojeździe elektrycznym. Ryzyko uszkodzenia baterii jest na tyle wysokie, że podejmowanie holowania należy do skrajnie nieodpowiedzialnych decyzji.
Czy autem elektrycznym można holować inny pojazd?
Odwróćmy sytuację, czy pojazdem elektrycznym możemy holować inny samochód. W teorii nie jest to zabronione, ponieważ elektryk powinien być wyposażony w zaczep holowniczy, do którego można przymocować linkę holowniczą.
Jednak sama konstrukcja pojazdu zasilanego z baterii może nie być przystosowana do pracy przy tak dużym obciążeniu. Auta elektryczne przechodzą stopniowy proces adaptacji i część z nich nie ma jeszcze odpowiednich homologacji, które pozwalają na holowanie przyczep, łodzi, czy innych pojazdów. Dostępność haka holowniczego nie w każdym przypadku pozwala na bezpieczne holowanie innych aut. Przed wykonaniem takiego manewru należy szczegółowo zapoznać się z instrukcją obsługi samochodu lub z oceną sprzedawcy.
Poza tym większe zapotrzebowanie na energię elektryczną oznacza szybki spadek poziomu naładowania baterii. A to bezpośrednio przekłada się na realny zasięg elektryka. Jeśli będziemy mieć pecha, auto elektryczne rozładuje się dużo szybciej, niż planujemy i na drodze znajdą się dwa unieruchomione pojazdy. Innymi słowy, holowanie samochodu elektrycznego elektrykiem może spowodować kolejne kłopoty.
Holowanie samochodu elektrycznego – jednak ryzykowne
Samochody elektryczne są coraz bardziej zaawansowanymi konstrukcjami. Ich napęd po unieruchomieniu pozwala jedynie na przewożenie lawetą do serwisu lub do najbliższej stacji ładowania. Podobnie do samochodów z automatyczną skrzynią biegów, holowanie nawet na krótkim dystansie zwiększa ryzyko kosztownej awarii. Elektryczne pojazdy osobowe również mają ograniczone możliwości holowania innych samochodów, dlatego w poszukiwaniu pomocy lepiej jest zdecydować się na assistance z lawetą, ponieważ daje on dużo więcej możliwości transportowych – mówi Mariusz Fornal – kierownik działu technicznego Steinhof.
Holowanie pojazdów – przepisy
Nieprawidłowe holowanie auta może nieść za sobą także ryzyko otrzymania mandatu, dlatego warto poznać podstawowe przepisy, które dotyczą tej czynności.
Pojazd holowany:
1. Musi być kierowany przez osobę mającą uprawnienia do kierowania tym pojazdem, chyba że sposób holowania wyklucza potrzebę kierowania nim.
2. Musi być połączony z pojazdem holującym w sposób wykluczający odczepienie się w czasie jazdy, a w przypadku holowanego motocykla musi być on połączony z pojazdem holującym połączeniem giętkim w sposób umożliwiający łatwe odczepienie.
3. Ma być oznaczony odblaskowym trójkątem ostrzegawczym z tyłu po lewej stronie (nie dotyczy motocykla), lub musi wysyłać żółte sygnały błyskowe (nie mogą to być światła awaryjne). W okresie niedostatecznej widoczności pojazd holowany ma mieć włączone światła pozycyjne.
4. W pojeździe holowanym, w przypadku połączenia sztywnego musi być sprawny co najmniej jeden układ hamulców, a przy połączeniu giętkim – dwa układy.
Jak wynika z raportu Bloomberg i Statista, zapotrzebowanie na surowce niezbędne do produkcji aut elektrycznych wzrośnie do 2030 roku nawet 14-krotnie! Dziś nie jesteśmy w stanie zapewnić takich dostaw. Czy ratunkiem okażą się nowe technologie produkcji?
Samochody elektryczne – surowce. Może ich zabraknąć
Po 2035 w salonach dealerów nie zamówimy już nowych aut z silnikiem spalinowym, chyba że… będą zasilane e-paliwem. Koniec aut z konwencjonalnym napędem miał być rychły i ostateczny, ale dzięki tej „furtce”, historia trwająca od 1888 roku będzie toczyć się dalej. Z czego wynika ten nagły zwrot akcji? Być może jednym z powodów jest widmo braku surowców niezbędnych do produkcji ogniw na o wiele większą skalę niż dziś.
Stary Kontynent chce być centrum elektrycznej rewolucji, na czym paradoksalnie skorzysta…
Polska, piąty na świecie i pierwszy w Europie producent ogniw do samochodów EV.
Problem w tym, że szacunki ekspertów wskazują, że wzrost popytu wymaga dramatycznego wzrostu podaży metali potrzebnych do produkcji ogniw. Tych brakuje.
Swojego zaniepokojenia nie ukrywają również osoby, które na produkcji samochodów znają się jak mało kto – reprezentanci sektora produkcji z branży motoryzacyjnej. W badaniu przeprowadzonym przez dział robotyki firmy ABB oraz Automotive Manufacturing Solutions okazało się, że:
aż 59 proc. respondentów uważa, że przejście na produkcję aut w pełni elektrycznych zgodnie z przedstawianym przez ustawodawców harmonogramem, jest niemożliwe;
tylko 11 proc. wierzy, że wszystkie regionalne cele w zakresie adopcji pojazdów elektrycznych na lata 2030-2040, są realistyczne.
Ogniwa, akumulatory, baterie do elektryków – metale i surowce
Zbliżająca się lawina zamówień na elektryki oznacza nie lada kłopot dla przemysłu wydobywczego, ostrzegają eksperci rynkowi. Z danych opracowanych przez serwis Statista i Bloomberg wynika, że w okresie od 2019 do 2030 roku zapotrzebowanie na metale niezbędne do produkcji ogniw wzrośnie nawet kilkunastokrotnie:
Wzrost zapotrzebowania na metale wykorzystywane w akumulatorach, popycha firmy wydobywcze do inwestowania w pozyskiwanie tych kluczowych materiałów i zwiększania produktywności – mówi Krzysztof Marat z ABB. – W przypadku produkcji ogniw do samochodów elektrycznych najbardziej problematyczne jest „białe złoto”, czyli lit.
Czy zwiększenie wydobycia wystarczy?
Niekoniecznie – ostrzegają eksperci ze Światowego Forum Ekonomicznego. Przygotowali analizę, która powinna zaniepokoić producentów pojazdów z elektrycznymi silnikami. Wg. Departamentu Energii USA,
pakiet baterii litowo-jonowych dla jednego samochodu elektrycznego zawiera około 8 kilogramów litu.
Jednocześnie w 2021 r. światowa produkcja tego metalu wyniosła 100 tys. ton, a globalne rezerwy szacowane są na około 22 mln ton (US Geological Survey).
Proste rachunki pokazują, że wydobytego w 2021 r. litu wystarczyłoby na niecałe 11,4 mln baterii do pojazdów elektrycznych. To mniej więcej tyle, ile – zgodnie z danymi Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) – już niedługo będzie sprzedawać się pojazdów elektrycznych w skali roku.
Światowych zapasów wystarczyłoby na wyprodukowanie nieco poniżej 2,5 mld akumulatorów do samochodów.
Produkcja aut elektrycznych zagrożona przez brak surowców?
Teoretycznie, światowe rezerwy litu są wystarczające do zaspokojenia spodziewanego wzrostu popytu. Czy powinniśmy jednak zakładać, że całe wydobycie trafi wyłącznie do branży motoryzacyjnej? – pyta retorycznie Krzysztof Marat.
Elektryczny second-hand
Jednym z rozwiązań jest budowa nowych kopalni, ale musiałoby ich powstać prawie 400 do 2035 roku – wynika z danych londyńskiej agencji raportującej ceny, Benchmark Minerals. Jednocześnie eksperci wskazują, że czas potrzebny do uzyskania pełnej operacyjności zakładu wydobywającego lit wynosi około 5 lat.
Można również mieć nadzieję, że kilkanaście lat to w branży motoryzacyjnej kilka epok, a w tym czasie technologia będzie się dynamicznie rozwijać (i tanieć). Dzięki wspomnianej legislacyjnej „furtce” i możliwości stosowania silników spalinowych na e-paliwa,
cena paliw ekologicznych spadnie z kilkudziesięciu złotych za litr do poziomów akceptowalnych przez statystycznego Kowalskiego.
Przełoży się to na mniejszy, niż obecnie zakładany, popyt na baterie litowo-jonowe.
Recykling baterii – co robić ze zużytymi akumulatorami do aut elektrycznych?
Jest jeszcze jedno rozwiązanie. Według Światowego Forum Ekonomicznego, po 2030 roku powinniśmy spodziewać się gwałtownego wzrostu ilości zużytych baterii do pojazdów elektrycznych, które skończą swoją żywotność. Posłużą one do ponownego odzysku niezbędnych surowców, co może zmniejszyć zapotrzebowanie na lit o około jedną dziesiątą do 2040 roku.
Podobne wnioski przedstawia raport WEF „A Vision for a Sustainable Battery Value Chain in 2030″, zgodnie z którym w 2030 roku ponad połowa (54 proc.) baterii wycofanych z eksploatacji zostanie poddana recyklingowi. Eksperci szacują, że może to pokryć nawet 7 proc. zapotrzebowania na surowce wykorzystywane do ponownej produkcji.
Reshoring – co to jest?
Reshoring, czyli skrócenie łańcucha dostaw, tak by być bliżej rynków, które obsługujemy, to obok robotyzacji i wykorzystania sztucznej inteligencji, jeden z głównych trendów dla przemysłu na najbliższe lata – czytamy w raporcie opracowanym przez ABB. Dlaczego o tym mowa w kontekście aut elektrycznych? Bo najlepiej na miejscu, czyli tak, gdzie liczba zużytych akumulatorów trakcyjnych będzie gotowa do ponownego przetworzenia, dokonywać ich recyklingu.
Nakładają się na siebie dwie siły: po pierwsze, Polska już jest hubem dla rozwoju elektromobilności. To tutaj wytwarzane są ogniwa dla większości sprzedawanych w Europie aut, a także opracowywane są rozwiązania i technologie dla sektora EV. Po drugie, ze względu na swoje położenie geograficzne, rozwijającą się infrastrukturę, a także dostęp do europejskich rynków, jesteśmy wymieniani jako ci, którzy mogą najwięcej zyskać na takim „powrocie” produkcji – mówi Krzysztof Marat.
To duża szansa dla rodzimego rynku, jednak by okazja ta została wykorzystana, musimy inwestować w technologie Przemysłu 4.0, a z tym dziś nadwiślańskie firmy mają jeszcze problem.
Gaming Factory ogłosiło swój największy projekt – Japanese Drift Master. W tym czasie liczba zapisów na karcie Steam przekroczyła 30 tys., a materiały z gry osiągnęły łącznie milionowy zasięg w social media. Twórcy podkreślają, że tytuł jest na zaawansowanym etapie, o czym świadczy prezentacja zarówno trailera, jak też obszernego gameplay z gry.
Japanese Drift Master – gra dla fanów JDM i motoryzacji
Japanese Drift Master – co to za gra?
Japanese Drift Master łączy strukturę gier wyścigowych opartych na drifcie z elementami fabuły w stylu powieści wizualnej z Dalekiego Wschodu. Na graczy czekają kilometry różnorodnych dróg, inspirowanych prawdziwymi lokacjami i tymi znanymi z lokalnej popkultury. Dodatkowo klimat gry oddawać będzie możliwość spersonalizowania własnego samochodu nawiązując do japońskiej stylistyki.
– Długo utrzymywaliśmy Japanese Drift Master w tajemnicy i cierpliwie czekaliśmy, aby zaprezentować jak najwięcej materiałów z gry. Jak widać ta strategia przyniosła zamierzony efekt. Nasz tytuł został świetnie przyjęty przez graczy oraz zauważony przez youtuberów. Bardzo dobrze wystartowaliśmy, wiemy jednak, że tak jak w każdym wyścigu, kluczowe jest utrzymanie odpowiedniego tempa oraz mocny finisz. Przed nami kolejne kroki związane z promocją tytułu i zaplanowanie kampanii przed samą premierą oraz po niej, ponieważ nie będzie to zamknięta produkcja – informuje Mateusz Adamkiewicz, prezes zarządu Gaming Factory.
Japanese Drift Master Gameplay
Tuż po zapowiedzi swojej gry Gaming Factory zorganizowało pokaz gameplay na swoich kanałach, aby gracze mogli przekonać się o faktycznym etapie produkcyjnym gry. Jak podają twórcy, wszystkie materiały z gry przekroczyły łącznie milion zasięgu na kanałach social media. Gra została zauważona i szeroko komentowana przez zagranicznych youtuberów, którzy podkreślają, że bardzo czekającą ten tytuł.
Gra już cieszy się szczególnym zainteresowaniem w Japonii, a twórcy niebawem ruszają z promocją gry w Europie i USA.
Nowa produkcja to konsekwencja strategii, którą ogłosił notowany na głównym rynku GPW w Warszawie producent i wydawca gier. Gaming Factory zakłada rozwój wewnętrznych zespołów deweloperskich i większą koncentrację na własnych produkcjach. Spółka planuje wydawanie około 4 produkcji rocznie oraz portowanie na konsole swoich najlepszych tytułów.
Premiera tytułu w formule early access na PC nastąpi na przełomie 2023/2024 r. i będzie to gratka dla fanów JDM.
Na trwających obecnie targach Automobile Barcelona, hiszpańska marka Cupra, potwierdziła nazwę nowego miejskiego samochodu elektrycznego – Cupra Raval. Nazwa modelu to hołd dla dzielnicy Raval, znajdującej się w samym sercu Barcelony, o której można było usłyszeć w ostatniej kampanii realizowanej we współpracy z hiszpańską artystką Rosalią.
– Raval to jedna z najbardziej zaskakujących części Barcelony. Tamtejsze ulice wypełniają bary, cyganerie, sklepy designerskie i uliczni artyści, a to wszystko sprawia, że miejsce to tętni życiem. Jesteśmy dumni, że przyszły miejski samochód elektryczny będzie nosił jej nazwę i reprezentował jej ducha. Tak jak zrobiliśmy to z modelem CUPRA Born, tak teraz chcemy wyrazić istotę Raval-a i nadal inspirować świat niepowtarzalnym klimatem Barcelony – wyjaśnił Wayne Griffiths, dyrektor generalny CUPRA.
Cupra Raval na prąd
Producent z Martorell zaprezentował koncept, będący interpretacją miejskiego samochodu elektrycznego, inspirowanego światem wyścigów. Firma ma zainwestować 3 mld euro w transformację hiszpańskiego zakładu, który do tej pory przystosowany był w dużej mierze do produkcji pojazdów spalinowych. Cupra chce w ten sposób przybliżyć realizację swojego celu, którym jest pełna elektryfikacja i wyłączna produkcja aut z napędem elektrycznym od 2025 roku w oparciu o platformę MEB Small Grupy Volkswagen.
– CUPRA Raval nie jest po prostu kolejnym zwykłym samochodem. To zaproszenie dla nowego pokolenia, które oczekuje czegoś innego i lepszego. Miejski, buntowniczy i w 100% elektryczny samochód i z własnym charakterem, przemawiającym do osób z pokolenia Gen Z – powiedział Griffiths.
Związek Cupry z Barceloną, a w szczególności z dzielnicą Raval, wykracza poza proste nazwanie niektórych modeli na cześć konkretnych części miasta.
– Chcemy być siłą napędową zmian w dzielnicy. Z tego powodu już teraz rozmawiamy z instytucjami i organizacjami w Raval, aby promować działania, które pomogą młodym ludziom – dodaje Griffiths.
Najpierw Cupra Tavascan i DarkRebel w Metaversum
Na targach Automobile Barcelona zaprezentowano poprzednio model Cupra Tavascan, pierwszy w 100% elektryczny SUV marki. Jego premiera odbyła się 21 kwietnia w Berlinie, podobnie jak prezentacja modelu DarkRebel. Ten ostatni to świetnie zaprojektowany cyfrowo samochód pokazowy marki.
Do tej pory ponad 100 tys. użytkowników skonfigurowało swojego DarkRebel w tzw. Hyper Configuratorze, który dostępny jest w wirtualnym świecie Metaversum. Producent zapowiada, że ich projekty będą miały wpływ na przyszłą fizyczną wersję samochodu pokazowego, która pojawi się już wkrótce.
Bagażnik dachowy to bardzo przydatne akcesorium do samochodu. Umożliwia przewożenie walizek, rowerów, a nawet kajaka na dachu auta. Jak wybrać odpowiedni bagażnik i co warto wiedzieć, aby nie zapłacić mandatu?
Bagażnik dachowy – przepisy
Bagażnik dachowy to doskonały pomysł na łatwe i praktyczne zwiększenie możliwości transportowych samochodu osobowego. Dzięki niemu można przewieźć przedmioty, które w żaden sposób nie zmieszczą się w bagażniku samochodu.
Decydując się na taki transport warto jednak pamiętać o przepisach związanych przewożeniem ładunku, a dokładnie treści Art. 61. Prawa o ruchu drogowym Dz. U. 2022.0.988 t.j. – Ustawa z dnia 20 czerwca 1997.
Przepisy obligują prowadzącego pojazd między innymi do zadbania o to, aby:
ładunek nie przekroczył dopuszczalnej masy całkowitej lub dopuszczalnej ładowności pojazdu;
warto przy tym pamiętać o nośności dachu – maksymalny ciężar przewożonego na nim ładunku najczęściej wskazany jest w instrukcji obsługi.
Bagażnik dachowy nie jest również sposobem na przewożenie ponadgabarytowych ładunków. Co to oznacza?
Całkowita szerokość pojazdu nie może przekraczać 2,55 m.
Ładunek nie może wystawać z tyłu na odległość większą niż 2 m i z przodu na odległość większą niż 0,5 metra (i większą niż 1,5 m od siedzenia kierującego) – licząc od obrysu pojazdu.
Wystające poza obrys pojazdu przedmioty należy oznaczyć zgodnie z obowiązującymi przepisami – np. z tyłu czerwoną chorągiewką, a z przodu pomarańczową.
Prawo o ruchu drogowym mówi ponadto, że przewożone rzeczy nie mogą:
naruszać stateczności pojazdu;
utrudniać kierowania;
ograniczać widoczności drogi.
Niestosowanie się do obowiązujących przepisów związanych z przewożeniem ładunku może prowadzić do mandatu.
Jak dobrać bagażnik dachowy?
Bagażnik dachowy stanowi niezbędną bazę do zamontowania boxa dachowego, uchwytów rowerowych czy akcesoriów pozwalających na transport kajaka lub nart. Przed zakupem warto sprawdzić do jakiego modelu auta pasuje dany bagażnik. Część z oferowanych rozwiązań jest przeznaczona konkretnemu mocowaniu.
– Bagażnik dachowy może być zamontowany w samochodzie na kilka sposobów, które uzależnione są od modelu samochodu. Na przykład mocowaniem do krawędzi dachu, do specjalnych punktów montażowych lub na relingach. W naszym katalogu akcesoriów można znaleźć bagażniki dachowe indywidualnie zaprojektowane do każdego z modeli Forda. Przed zakupem warto też sprawdzić maksymalną ładowność pojazdu oraz maksymalne obciążenie danego bagażnika. Warto również dodać, że ze względów bezpieczeństwa lepiej wybierać takie modele bagażników dachowych, które można zablokować, zapewniając ochronę przed kradzieżą – wyjaśnia Grzegorz Handzlik, dyrektor sprzedaży samochodów osobowych Ford Polska.
Jednym z praktyczniejszych akcesoriów, które można umieścić na bagażniku dachowym jest box dachowy. Zwiększa on ładowność samochodu, a jednocześnie zapewnia bezpieczeństwo przewożonego bagażu. Można w nim przewozić z powodzeniem miękkie torby, sprzęty do letnich eskapad, a zimą – narty lub deski snowboardowe. Większość boksów dachowych wyposażona jest w wygodne zamykanie i otwieranie dzięki centralnemu zamkowi. Przy zakupie warto sprawdzić czy dany model ma dwustronne otwieranie – ułatwi to korzystanie podczas codziennej eksploatacji.
Natomiast dachowy bagażnik rowerowy to idealne rozwiązanie dla miłośników aktywnego spędzania czasu. Jest prosty w obsłudze i łatwy w montażu. Sam bagażnik składa się z szyn – do nich mocowane są koła roweru. Specjalny uchwyt podtrzymuje natomiast ramę jednośladu.
– Miłośnicy sportów wodnych mogą przewieźć kajak za pomocą specjalnej przystawki składającej się z czterech obrotowych profili ochronnych, które dopasowują się do profilu podstawy kajaka. Dzięki elastycznym podkładkom konstrukcja oferowanego przez nas rozwiązania chroni kadłub kajaka i umożliwia transport zróżnicowanych kształtów kadłuba. Warto dodać, że może ona pomieścić kajaki i deski paddleboardingowe o szerokości do 90 cm, a maksymalna masa ładunku to 40 kg – dodaje Grzegorz Handzlik.
Uzupełnieniem oferty akcesoriów, które można montować na bagażniku dachowym jest kosz bagażowy. Jest odporny na eksploatację w trudnych warunkach i idealny do przewozu nieporęcznych ładunków. Jak widać nie tylko boxy dachowe i bagażniki rowerowe można montować na dachu samochodu. Bagażnik dachowy można wykorzystać praktycznie pod każdym względem. Dodatkowo istnieje szereg akcesoriów – np. taśmy montażowe, zestawy ograniczników, czy uchwyty do przewożenia drabiny, które czynią tą konstrukcję niesamowicie praktycznym i uniwersalnym elementem.
Szwajcaria to nie Unia Europejska, ale sprowadzenie stamtąd samochodu, wbrew pozorom, wcale nie jest trudniejsze. A jak sprowadzić samochód ze Szwajcarii? Otóż procedura na początku wydaje się skomplikowana, ale – bazując na własnym doświadczeniu – opiszę i udowodnię, że ta czynność nie dość, że jest dość prosta, to także się opłaca. Ale czy warto w ogóle zawracać sobie głowę i ile trzeba szykować pieniędzy?
Auta ze Szwajcarii – stan
Warto wiedzieć, że po Szwajcarii, z małymi wyjątkami, jeżdżą samochody w bardzo dobrym stanie. Przechodzą one bardzo szczegółowy, restrykcyjny przegląd techniczny, tzw. MFK (Motorfahrzeugkontrolle), a sami Szwajcarzy po pierwsze, mają świetne drogi, po drugie dbają o swoje samochody. Wybierane przez nich auta, to zwykle modele z bogatym wyposażeniem. Jeśli trafimy na osobę, która podróżuje wyłącznie po swoim kraju i jego kantonach, to znaczy, że mamy do czynienia z samochodem, który rzadko przekraczał 120 km/h – to maksymalna prędkość w Szwajcarii na autostradach.
Co więcej, Szwajcarzy przykładają się bardzo do terminów wymiany wszelkich płynów eksploatacyjnych – są słynni ze swojej punktualności. Wraz z samochodem otrzymamy więc pełną dokumentację, co dokładnie i kiedy było w nim robione, czy wymieniane. Innymi słowy, w większości to auta pewniaki. Teraz dowiedzmy się jak sprowadzić samochód ze Szwajcarii? Od czego zacząć?
Jak znaleźć auto w Szwajcarii?
Bardzo pomocne są tutaj strony internetowe – ja korzystałam z odpowiednika naszego Allegro, czyli ricardo.ch oraz autoscout24.ch. Jeżeli ktoś planuje dłuższy pobyt w Szwajcarii, może odwiedzić kilka komisów. Nie wszystkie auta trafiają przecież do internetu, chociaż i w tym przypadku pomocne może być – dla porównania – oglądanie ofert w sieci.
Sprowadzenie auta ze Szwajcarii – na co zwrócić uwagę?
Najważniejsza rzecz, jakiej trzeba dopilnować to wspomniany MFK. Jeżeli samochód ma ponad 10 lat, albo od wygaśnięcia MFK upłynął ponad rok, potrzebne jest potwierdzenie ze stacji kontroli, że jest on sprawny i może być dopuszczony do ruchu. Niestety każdy kanton (ichniejsze województwo, region) ma swoje przepisy, a dane, o których piszę dotyczą kantonu berneńskiego. Bez ważnego badania technicznego samochód możemy zabrać jedynie na lawecie – o koszcie sprowadzenia samochodu ze Szwajcarii na lawecie piszę tez poniżej..
fot. Anna Grzegorzewska
Jak sprowadzić samochód ze Szwajcarii?
Druga sprawa, to pochodzenie auta. Jeżeli nie chcemy płacić 10 procent cła, należy szukać samochodów wyprodukowanych na terytorium UE. Sprawdzajmy, czy samochód ma świadectwo pochodzenia EUR-1. Krótko mówiąc, dla urzędników celnych jest to dowód na to, że pojazd został wyprodukowany w UE i w takim przypadku przy wwożeniu go na teren Unii nie płacimy tych 10 procent cła. Takie orzeczenie powinien załatwić nam szwajcarski sprzedawca (pośrednik, dealer). Jeżeli jednak kupujemy od osoby prywatnej, musimy sami się o taki dokument postarać.
O wydanie duplikatu lub potwierdzenia, można się zwrócić do producenta (np. przedstawiciela Audi w Szwajcarii), podając numer nadwozia. Jednak dla aut starszych niż 10 lat, możemy go nie otrzymać, ze względu na limity czasowe przechowywania danych w archiwach salonów samochodowych. Będzie to więc problem gdy znajdziemy jakąś perełkę, pięknego youngtimera lub klasyka.
Samochód ze Szwajcarii – znalazłam! I co dalej?
Warto go sprawdzić przynajmniej po numerze VIN. Dobrze, czy masz też numer rejestracyjny i datę pierwszej rejestracji. Wtedy możesz zweryfikować liczbę właścicieli i legalność wozu np. na stronie historiapojazdu.gov.pl
Szwajcarzy nie zawracają sobie głowy biurokracją. Przychodzisz, płacisz. Właściciel wyrejestrowuje auto w swoim urzędzie od ręki i ze specjalną pieczątką w dowodzie rejestracyjnym zabierasz swój nabytek. Żadnych umów i zgłoszeń do urzędów skarbowych. Ze starym dowodem jedziesz do wydziału komunikacji i po prostu rejestrujesz pojazd na siebie.
I tu kolejna ważna uwaga. W naszych urzędach bez umowy może być problem z zarejestrowaniem samochodu w ogóle. Umowę trzeba mieć! Dlatego najlepiej przygotować ją wcześniej po niemiecku, francusku lub włosku – zależnie od rejonu, gdzie będziemy szukać auta. Żeby oszczędzić na ponownym tłumaczeniu, można porozmawiać o podpisaniu również polskiej wersji lub przygotować wersję dwujęzyczną. Inna sprawa to przekonać sprzedającego, żeby dokumenty wypełnił i podpisał. Szwajcarzy czasami nie mogą zrozumieć, po co nam to wszystko…
Jak sprowadzić samochód ze Szwajcarii? Na kołach czy lawecie?
Jeżeli zabieramy samochód na lawetę, to właśnie zakończyliśmy wszystkie formalności do załatwienia w Szwajcarii. Ja natomiast wracałam na kołach. Dlatego musiałam zgłosić się do urzędu po tablice eksportowe (Kontrollschilder) i ubezpieczenie pojazdu. I tu za pierwszym razem, kiedy kilka lat temu sprowadzałam pierwszy samochód ze Szwajcarii, spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Pani w okienku znała podstawy angielskiego i kiedy powiedziałam jej, że jestem z Polski, wręczyła mi do wypełnienia formularz po polsku! Wystawienie nowego, tymczasowego dowodu, oraz ubezpieczenia i wydanie tablic trwało około 15 minut. Kiedy po raz drugi sprowadzałam auto ze Szwajcarii, nic już nie musiałam wypełniać, bo moje dane były w systemie. Da się? Da.
Cena ubezpieczenia i podatku zależna jest od dnia w miesiącu, kiedy je wykupujemy. Ubezpieczenie i podatek są naliczane do końca miesiąca kalendarzowego. Podatek proporcjonalnie do liczby dni w miesiącu, natomiast ubezpieczenie ma trzy stawki. Jeżeli wykupimy je od 1 do 15 dnia, kosztuje 170 franków szwajcarskich, od 16 do końca miesiąca 80 franków, natomiast jeżeli zgłosimy się na 4 dni przed końcem miesiąca zapłacimy 190 franków i ubezpieczenie zostanie nam wystawione na 35 dni. Maksymalna wysokość podatku to około 50 franków. Tablice kosztują 45 franków, a tymczasowy dowód 70. Ceny dotyczą kantonu berneńskiego i w innych mogą się różnić. Warto teraz dowiedzieć się, gdzie się odprawić, gdy rozważamy jak sprowadzić samochód ze Szwajcarii?
Odprawa w Niemczech – szybciej, łatwiej i taniej
Odwiedzenie dwóch urzędów – wyrejestrowanie i zarejestrowanie czasowe oraz wizyta w stacji kontroli (ponieważ samochód miał więcej niż 10 lat), zajęło mi łącznie dwie godziny (bez przejazdów).
Mogłam teraz ruszać w drogę. Do przejechania ponad 1300 kilometrów (rejon Warszawy), a jeszcze zdecydowałam się załatwić dokumenty celne na granicy niemieckiej, bo Polak może odprawić kupiony w Szwajcarii samochód w dowolnym kraju unijnym. Po przejściach z polskim urzędem celnym kilka lat temu, nie chciałam znów tracić kilku dni na pisanie podań do naczelnika i ryzykować, że nie będę mogła zarejestrować samochodu.
W Niemczech jest też taniej. Podatek VAT wynosi 19 procent i płaci się go od ceny na fakturze lub w umowie. W Polsce wartość auta może być policzona według cen krajowych danego modelu i np. trzeba będzie posiłkować się wyceną rzeczoznawcy, co też kosztuje. Po drugie VAT w Polsce jest liczony od wartości samochodu powiększonej o zapłaconą akcyzę oraz koszty transportu.
Granicę szwajcarsko-niemiecką przekraczałam na autostradzie w Bazylei. Biuro odpraw dla osób prywatnych znajduje się w budynku przy bramkach granicznych, nigdzie nie trzeba chodzić. Kolejki żadnej – więcej – żadnych innych klientów poza mną!
Podchodzę do okienka przedstawiam dokumenty (dowód rejestracyjny, umowę oraz mój dowód osobisty) i po angielsku mówię, że chcę odprawić samochód, który stoi na zewnątrz budynku. „Okej, proszę poczekać kilka minut” – słyszę i celnik zabiera się do pracy. Po owych kilku minutach podaje mi wydruk do kasy i tłumaczy, że to i to będzie kosztować tyle i tyle. Kasa jest po przeciwnej stronie korytarza, można płacić kartą.
Przypominam sobie, że w moim urzędzie celnym musiałam iść do banku, zrobić przelew na konto i wrócić następnego dnia, bo kolejka była tak duża, że tego samego nie dałabym rady załatwić sprawy. Nie mówiąc o wypełnianiu SAD-u. Po opłaceniu wszystkiego, odbieram dokumenty celne i ruszam w drogę!
Rejestracja samochodu sprowadzonego z zagranicy – polska biurokracja w urzędach
O ile w Szwajcarii i Niemczech załatwianie dokumentów to – można powiedzieć – czysta przyjemność, o tyle w Polsce zaczyna się papierkologia i „opłata od opłaty”. Na pytanie „jak sprowadzić samochód ze Szwajcarii?” odpowiadający odpowie – no dopiero w Polsce zaczynają się „schody”.
Urząd celny
Ponieważ samochód był odprawiony w Niemczech, mam pięć dni na stawienie się w urzędzie celnym i opłacenie akcyzy. Ze sobą muszę zabrać: umowę kupna, tymczasowy dowód rejestracyjny i dokumenty celne z granicy niemieckiej, wszystko z tłumaczeniami przysięgłymi na język polski – dodatkowo należy mieć zaświadczenie o badaniu technicznym zrobionym w Polsce. Ze wszystkiego trzeba zrobić ksero. Na miejscu wypełniam druk AKC-U (plus ksero oczywiście), wnoszę opłatę za akcyzę oraz opłatę za zaświadczenie o zapłaceniu akcyzy i dołączam do pliku dokumentów. To wszystko po odstaniu w kolejce składam w urzędzie.
Oczywiście cena samochodu została została zakwestionowana i usłyszałam, że muszę dopłacić do akcyzy. Niewiele myśląc wróciłam do agencji celnej, która wypełniła mi druk AKC-U (za 30 złotych), po poradę, co zrobić z tym fantem. Pan popatrzył na samochód, który miał nieco pognieciony błotnik i poradził tak: zrobić zdjęcia wszystkich mankamentów oraz zdjęcia numeru nadwozia i napisać pismo do naczelnika z wyjaśnieniem ceny w umowie. W moim przypadku robienie wyceny przez rzeczoznawcę nie miałoby sensu, bo koszt porównywalny był do różnicy w akcyzie. Jak poradził, tak zrobiłam i już (sic!) następnego dnia miałam pozytywną odpowiedź od naczelnika.
Akcyza dla samochodów do 2000 cm3 wynosi 3,1 procent, powyżej – 18,6 procent. Na zaświadczenie o opłaceniu akcyzy trzeba czekać kilka dni.
Urząd skarbowy
To kolejny etap wędrówki – mamy na niego 14 dni od zakupienia pojazdu. Tam zabieramy: zaświadczenie o opłaceniu akcyzy, umowę kupna z tłumaczeniem oraz dokumenty niemieckie o opłaceniu VAT-u, też z tłumaczeniem. Skarbowy wydaje nam dokument o zapłaceniu podatku VAT. Uwaga, przy płaceniu tego podatku na granicy niemieckiej trzeba zwrócić uwagę, żeby skarbówka nie potraktowała samochodu jak sprowadzonego z Unii, bo wtedy trzeba zapłacić 160 złotych za zaświadczenie o zwolnieniu z VAT. Często urzędy podają błędne informacje.
Wydział komunikacji
Jeszcze tylko tu i koniec. Znowu muszę zabrać ze sobą tonę papierów: umowa kupna, zaświadczenie ze skarbowego, dowód opłaty recyclingowej (500 złotych), zaświadczenie o opłaceniu akcyzy, tymczasowy dowód rejestracyjny, zaświadczenie o badaniu technicznym, tablice rejestracyjne. Koszt rejestracji jest taki sam, jak dla samochodów kupionych w Polsce, czyli około 250 złotych.
Co z tablicami szwajcarskimi? Wydział komunikacji będzie chciał je nam zabrać. Trzeba jednak pamiętać, że w Szwajcarii tablice są przypisane do osoby i te, które otrzymaliśmy na wywóz samochodu, są ważne przez dwa lata. Czyli możemy sprowadzić kolejne auto na tych samych numerach. Koszt tablic to 45 franków, które możemy zaoszczędzić.
Na sam koniec trzeba jeszcze auto ubezpieczyć, ale jeżeli mamy dobrego doradcę, to przyjedzie do naszego domu i załatwi wszystkie formalności.
Sprowadzanie auta ze Szwajcarii – czy to się opłaca?
Wiemy już jak sprowadzić samochód ze Szwajcarii? Ale czy to się w ogóle opłaca? Jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy frank kosztował 2,5 złotego, nikt tego pytania nie zadawał. Ale i teraz – moim zdaniem – gra może być warta świeczki. Trzeba tylko wziąć pod uwagę – oprócz ceny – jakość i standard samochodów jeżdżących po Szwajcarii. Ja w swoim dwudziestoletnim obecnie Audi, pierwsze części wymieniać zaczęłam po trzech latach od przywiezienia do Polski.
Obecnie Polacy sprowadzają ze Szwajcarii nieco ponad 20 tys. aut rocznie.
Koszty nie różnią się znacznie od tych, kiedy sprowadzamy auto z Unii, trzeba dodać jedynie VAT, no i liczyć się z zakwestionowaniem ceny do wymiaru podatku akcyzowego. To każdy powinien przekalkulować sobie sam.
Sprowadzenie samochodu ze Szwajcarii – opłaty w poszczególnych krajach tranzytowych
Szwajcaria
80 CHF – ubezpieczenie od 16 dnia miesiąca
13 CHF – podatek od 22 dnia miesiąca
45 CHF – tablice
70 CHF – dowód tymczasowy
Niemcy
19% – VAT
10% – cło
Polska
200 PLN – tłumaczenie dokumentów
190 PLN – badanie techniczne
3,1% lub 18,6% – akcyza
17 PLN – opłata za wydanie zaświadczenia o opłaceniu akcyzy
30 PLN – agencja celna za wypełnienie druku akcyzowego
500 PLN – opłata recyclingowa
250 PLN – opłaty za zarejestrowanie samochodu
Sprowadzenie auta ze Szwajcarii na lawecie – koszt
Gdy istnieją przeszkody, uniemożliwiające sprowadzenie auta ze Szwajcarii na kołach, należy zdecydować się na taką czynność przy użyciu lawety. Dzięki temu unikniemy wielu wizyt w urzędach, choć ja rekomenduję jednak jazdę na kołach – jest przyjemniejsza! Jednak chętni na kupno auta powypadkowego mają właśnie tylko to jedno rozwiązanie.
A ile kosztuje sprowadzenie auta ze Szwajcarii na lawecie? Wszystko zależy od tego, ile określona firma wycenia kilometr jazdy z autem na pace. Czasem doliczany jest też dojazd – to warto ustalić na początku. Ponieważ w większości wypadków taka trasa to około 1500 kilometrów, należy się liczyć ze sporym kosztem. Obecnie przekracza on nawet 2,5 złotego za kilometr, więc cała trasa to cena może oscylować w okolicach 3750 złotych.
Mam nadzieję, że dostarczyłam właśnie odpowiedzi na pytanie jak sprowadzić samochód ze Szwajcarii? Jeśli będziemy mieć wszystko zaplanowane z wyprzedzeniem, cała procedura nie przysporzy nam kłopotów, a my wrócimy zadowoleni z zakupu.
Jednoślady to najtańsze pojazdy do ubezpieczenia, a ich wzrastająca sprzedaż w Polsce świadczy o tym, że coraz częściej na krótsze dystanse wybieramy właśnie ten rodzaj lokomocji. Czy ubezpieczenie motoroweru i motocykla pokrywa wszystkie potencjalne zagrożenia, związane z jazdą jednośladem?
Liczba rejestracji nowych i używanych jednośladów
PZPM (Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego) informuje, że w okresie styczeń- kwiecień 2023 roku w Polsce dokonano ponad 37 tys. pierwszych rejestracji nowych i używanych jednośladów. Wśród motocykli z rynku pierwotnego największym zainteresowaniem cieszyły się pojazdy z silnikiem do 125 cm3, osiągając 36,6 proc. udział w rejestracjach. W tej klasie najpopularniejsza była japońska Honda. W drugiej kategorii- ponad 1000 cm3 prym wiodło niemieckie BMW. Najchętniej wybieranymi segmentami okazały się Street oraz On/Off. Z kolei klasyczne Chopper&Cruiser stanowiły wybór niewiele ponad 7 proc. nabywców.
Ubezpieczenie motoroweru i motocykla – koszt
– Osoby, które w kwietniu tego roku kupowały polisę OC motocykla marki Honda, płaciły od 153 zł wzwyż. Autocasco wiązało się z kolei z wydatkiem na poziomie 824 zł. Właściciele pojazdów BMW musieli natomiast liczyć się z kosztem odpowiednio 182 zł i ok. 1670 zł za polisę AC. To kwota zbliżona jak dla sportowego Ducati (1635 zł) i ponad 300 zł wyższa niż w przypadku brytyjskiego Triumph (1272 zł). Jednocześnie posiadacze modeli amerykańskiej marki Harley-Davidson kupowali AC o średniej wartości 1925 zł. Analizując wysokość samego OC, było to ok. 308 zł rocznie – kwotuje Natalia Sobecka z CUK Ubezpieczenia.
Równocześnie w pierwszym kwartale tego roku najchętniej rejestrowanymi motorowerami były produkty polskiej marki Junak, których sprzedaż osiągnęła ponad 22 proc. udział w segmencie poj. silnika do 50 cm3. Właściciele takich jednośladów na polisę OC wydali średnio 100 zł, a autocasco wiązało się z kosztem ok. 400 zł rocznie.
OC motocykla lub motoroweru – ile kosztuje?
OC kosztuje średnio 130 zł. Jednak osoby w wieku 18-24 lat płacą za ochronę o 70 proc. więcej
Ubezpieczenie motocykla lub motoroweru zawiera identyczny zakres jak w przypadku samochodu osobowego. Ich użytkownicy są więc przede wszystkim zobowiązani do posiadania całorocznego OC komunikacyjnego. To ważne, gdyż wg Biura Ruchu Drogowego KGP w 2022 roku byli sprawcami 1155 negatywnych zdarzeń drogowych. Największe zagrożenie stwarzali motocykliści w wieku 25-39 lat, którzy spowodowali 42 proc. ogółu wypadków oraz motorowerzyści w przedziale 40-59 lat. Niemniej jeżeli chodzi o ubezpieczenie obowiązkowe najwyższe składki i tak płacą najmłodsi kierowcy oraz osoby, które prawo jazdy mają najkrócej.
– W kwietniu tego roku średnia składka za OC dla użytkowników motocykli i motorowerów wyniosła w skali kraju 130 zł. Jednak osoby w wieku 18-24 lat płaciły za obligatoryjną ochronę o 70 proc. więcej, tj. przeciętnie 220 zł. Z kolei kierujący w przedziale wiekowym 25- 34 lat musieli liczyć się z kosztem 148 zł, a motocykliści w wieku 35 – 54 lat ok. 120 zł. To o 20 zł drożej niż reprezentanci 64 plus, którzy ponosili przeciętne najniższe wydatki na polisę komunikacyjną – podkreśla Natalia Sobecka z CUK Ubezpieczenia.
Liczba kradzieży jednośladów – kupując AC uważaj na warunki
Kolizje i wypadki drogowe prawie zawsze skutkują uszkodzeniami i koniecznością naprawy pojazdu. A te są bardzo kosztowne. Dodatkowo jednoślady narażone są na ryzyko kradzieży. Tych według policyjnych statystyk w 2022 roku było w Polsce co najmniej 1488. Stąd tak ważne jest dysponowanie polisą AC. Z uwagi na fakt, że jest to ubezpieczenie dobrowolne, kupują je głównie właściciele pojazdów nowych oraz osoby obligowane wymaganiami instytucji finansujących. Wielu właścicieli starszych modeli pozostaje natomiast przy polisie OC, rozszerzając ją ewentualnie o ryzyko NNW. W efekcie średnia wartość ochrony AC w skali kraju wynosiła w kwietniu 975 zł. Zawierając ubezpieczenie, trzeba jednak dokładnie przeanalizować warunki ochrony. W przeciwnym razie możemy narazić się na odmowę wypłaty odszkodowania.
– Główne parametry konieczne do wyliczenia poziomu składki za AC związane są z marką i wartością pojazdu, szkodowością oraz statystykami dotyczącymi kradzieży i wypadków. Wybierając ubezpieczenie, nie należy natomiast kierować się wyłącznie jego ceną. Przy casco ważne jest przede wszystkim dostosowanie ochrony do naszych potrzeb. Stąd np. dla ryzyka kradzieżowego warto wziąć pod uwagę kwestię udziałów własnych, czy wymogów dotyczących zabezpieczeń dodatkowych tak, aby zamontowane fabrycznie były wystarczające do zawarcia polisy i uzyskania ewentualnego odszkodowania – mówi Natalia Sobecka z CUK Ubezpieczenia.
Wypadki motocyklowe w Polsce – liczba. Przyda się NNW oraz assistance
Sezon motocyklowy rozpoczyna się na wiosnę i trwa do później jesieni. Niestety okres między czerwcem a sierpniem to najniebezpieczniejszy czas dla użytkowników jednośladów. W całym ubiegłym roku uczestniczyli oni w 2674 wypadkach drogowych, w których śmierć poniosło 211 kierujących i pasażerów, a 2508 zostało rannych. Stąd oprócz obowiązkowej polisy OC oraz opcjonalnej ochrony autocasco należy zaopatrzyć się w NNW. Wyruszającym w podróż po kraju lub za granicę przyda się ponadto assistance. Przydatnym rozwiązaniem może okazać się także ubezpieczenie akcesoriów od uszkodzenia lub kradzieży.
– Kierowcy oraz pasażerowie poruszający się na motocyklu lub motorowerze powinni zadbać o ubezpieczenie NNW. Jego zakres zapewni wypłatę świadczeń w związku ze śmiercią oraz uszczerbkiem na zdrowiu, do których doszło wskutek nieszczęścia na drodze. Rekomenduję ponadto zakup assistance, które w przypadku awarii jednośladu zapewni holowanie bez limitu kilometrów, możliwość odwiezienia do miejsca przeznaczenia lub pojazd zastępczy – podsumowuje Natalia Sobecka z CUK Ubezpieczenia.
Samochody z napędem elektrycznym podbijają świat i dotyczy to oczywiście także segmentu luksusowych sedanów. Brabus oparł swój projekt mocarnego elektryka – modelu Brabus EQS 53 Masterpiece – na Mercedesie EQS 53 4MATIC+. Niemiecki tuner udoskonala samochody Mercedes-Benz od ponad 45 lat i pracuje z napędami alternatywnymi już od 2008 roku, więc nie jest to dla niego zupełna nowość.
Do bazowego modelu Brabus dodał swój kunszt w dziedzinie aerodynamiki, aby uzyskać jeszcze lepszy współczynnik Cd i zwiększyć zasięg na jednym ładowaniu. Obniżył zawieszenie i upiększył wnętrze. Całość osadzono na 22-calowych, dziesięcioramiennych obręczach, z błyszczącym, czarnym wykończeniem. Felgi – 9Jx22 z przodu i 10,5Jx22 z tyłu – odziano w opony Pirelli P Zero o rozmiarach odpowiednio 255/35 ZR 22 i 295/30 ZR 22. Czy takim elektrykiem chciałoby się podróżować? No jasne! Oto Brabus EQS 53.
Ciekawostka!
W 1985 roku Brabus zdobył wpis do Księgi Rekordów Guinnessa. Inżynierowie poprawili aerodynamikę modelu Mercedes W 124 sedan, osiągając finalnie współczynnik oporu powietrza Cd = 0,26. To, co w tamtym czasie było rekordem świata, nadal jest liczbą, którą osiąga lub pokonuje niewiele obecnie produkowanych aut.
Inżynierowie Brabusa na dobry początek zajęli się opracowaniem sportowych elementów, poprawiających aerodynamikę – było to trudne, bo należało jednocześnie zachować elegancką sylwetkę auta. Pakiet został wykonany z włókna węglowego. Po tylko tych przeróbkach testy w tunelu aerodynamicznym auta wyposażonego w wykonywane na zamówienie, kute, 22-calowe koła Monoblock M „Platinum Edition” (dostępne w różnych wariantach) wykazały, że modyfikacja nadwozia poprawiła współczynnik Cd aż o 7,2 procent. Zmniejszył się także całkowity opór, do tego stopnia, że zasięg przy prędkościach od 100 do 140 km/h wzrósł – w porównaniu do protoplasty – średnio o 7 procent. Dalsze testy wykazały optymalne ukształtowanie tylnego spojlera i dyfuzora, które to elementy spowodowały zwiększenie docisku, co przekłada się również na poprawę stabilności prowadzenia auta przy dużych prędkościach.
Wykonane z włókna węglowego boczne wloty powietrza w przednim pasie kierują strumień do chłodnicy i przednich hamulców, a karbonowe owiewki przed tylnymi nadkolami poprawiają przepływ powietrza przez błotniki.
Brabus EQS 53 Masterpiece
Brabus EQS 53 – zawieszenie
Na pokładzie tuningowanego elektryka pojawia się też specjalny moduł plug-and-play, dostosowany do standardowego zawieszenia Ride Control+, który ingeruje w elektronicznie sterowane zawieszenie, obniżając je o 15 milimetrów z przodu i 20 milimetrów z tyłu. Właśnie w takim wydaniu auto ma najmniejsze Cd.
Brabus EQS 53 – wnętrze
Wnętrze może być dopasowane do życzeń właściciela pojazdu pod względem koloru, wzornictwa i materiałów. Skóry mają pikowanie „Arrow Wave” wykonane z niezwykłą precyzją, na zagłówkach foteli wyhaftowane jest logo Brabus, a na siedzeniach „spoczęły” emblematy Brabus Masterpiece. Poduszki – znane z klasy S – na tylnych zagłówkach są pokryte czarną mikrofibrą Dinamica, podobnie jak słupki A, B i C.
Aby dodać we wnętrzu nieco elementów pasujących do karbonu na karoserii, część paneli drzwi i siedzeń pokryto wegańską, cętkowaną, czarnoszarą tkaniną.
Miłym, sportowym akcentem są też nakładki na pedały, wykonane oczywiście z włókna węglowego i nakładki na progi z podświetlanym logo Brabus, które zmienia kolor w synchronizacji z oświetleniem w EQS. Elegancki charakter środka uzupełniają welurowe dywaniki z długim włosiem i dywanik do bagażnika tego samego rodzaju, ozdobione – a jakże – logo specjalisty od uszlachetniania samochodów.
Wnętrze Masterpiece można zamówić w praktycznie dowolnym kolorze, w różnych opcjach skóry i faktur materiałów.
Brabus EQS 53 Masterpiece – cena i możliwy wygląd
Auto można zamówić w błyszczącym lub matowym wydaniu. Wszystkie chromowane elementy karoserii są polakierowane na czarno, aby nadać pojazdowi jeszcze bardziej sportowy wygląd.
BRABUS EQS 53 Masterpiece, oparty na Mercedesie-AMG EQS 53 4MATIC+, kosztuje 251 654 euro – to cena eksportowa w Niemczech, bez 19 procent VAT.
Marka Lamborghini ma za sobą szczególnie intensywne trzy miesiące, podczas których wprowadziła na rynek swój pierwszy hybrydowy model – Lamborghini Revuelto. Niedługo producent z Sant’Agata Bolognese będzie obchodzić jubileuszową 60. rocznicę powstania marki, co przypieczętowuje najlepszymi w historii wynikami pod względem przychodów i rentowności włoskiego brandu. To, jak gigantyczny jest wzrost przychodów Lamborghini pokazują liczby.
Lamborghini – liczba sprzedanych samochodów
W pierwszym kwartale 2023 roku obroty firmy osiągnęły 728 milionów euro, co oznacza wzrost o 22,8% w porównaniu z tym samym okresem w 2022 roku.
Dochód operacyjny również osiągnął rekordowy wynik, osiągając wartość 260 milionów euro w pierwszych trzech miesiącach roku i rentownością na poziomie 35,7%. Zapewnia to pokrycie kosztów produkcji zamówień, które zostaną zrealizowane w 2024 roku.
Gigantyczny wzrost przychodów Lamborghini
– Rekordowy kwartał z pewnością zapisze się w Lamborghini jako przełomowy okres w historii marki. Wyniki te pozwolą nam ze zwiększonym entuzjazmem zmierzyć się z nadchodzącymi wyzwaniami. Jednym z nich jest rozpoczęcie drugiego etapu programu „Direzione Cor Tauri”, najważniejszego planu inwestycyjnego w historii firmy – mówi Stephan Winkelmann, prezes i dyrektor generalny Lamborghini.
W pierwszych trzech miesiącach 2023 roku Lamborghini dostarczyło 2 623 samochody, czyli o 84 pojazdy więcej niż w pierwszym kwartale ubiegłego roku.
Lamborghini – modele
Lamborghini Urus nadal jest najczęściej sprzedawanym autem z wynikiem 1 599 sprzedanych sztuk.
Lamborghini Aventador – jego produkcję Lamborghini zakończyło w 2022 roku.
Lamborghini Revuelto – pierwsza hybryda marki – cieszy się rosnącym zainteresowaniem.
Brawurowy start w 2023 roku zbiega się z doniosłą okolicznością dla marki. W roku 60-lecia zaprezentowano model Lamborghini Revuelto, czyli pierwszą hybrydę plug-in w historii firmy z Sant’Agata Bolognese. Premiera stanowiła pierwszy krok w kierunku hybrydyzacji całej gamy modeli, która zostanie zakończona do końca 2024 roku. Więcej o tym modelu poniżej.
Możliwości smartfonów stale rosną, podobnie jak stawiane im wymagania. Producenci smartfonów dobrze to wiedzą i starają się nadążać za trendami. Sęk w tym, że praktycznie kilka miesięcy po premierze urządzenia, konkurenci wchodzą na rynek z jeszcze nowocześniejszymi rozwiązaniami. Jak więc się wyróżnić? Japońska firma, znana ze świetnych aparatów fotograficznych postawiła na właśnie takie funkcje w swoich smartfonach, które mają dawać twórcom praktycznie nieograniczone możliwości fotografowania i filmowania. Taki ma być flagowiec marki – Sony Xperia 1 V.
Sony Xperia 1 V – obiektywy i fotografowanie
Smartfon Sony Xperia 1 V jest wyposażony w nowy, warstwowy przetwornik obrazu „stacked CMOS” z pikselami z dwuwarstwowym tranzystorem. Matryca ma oddawać niespotykaną dotąd kolorystykę i faktury na obrazach przedstawiających ludzi, krajobrazy i inne sceny, nawet w ciemnych miejscach. Producent donosi, że 1 V ma teraz dwukrotnie lepsze niż w poprzednim modelu parametry w słabym świetle oraz technologię szybkiej rejestracji i nakładania wielu klatek. Ma to zapobiec powstawaniu zakłóceń na zdjęciach i jednocześnie rozszerza zakres dynamiczny do poziomu, jakim charakteryzują się aparaty pełnoklatkowe.
Osłona z podpórką do Sony Xperia 1 V – jak działa?
Przeznaczona do Sony Xperia 1 V osłona ma umieszczony u dołu uchwyt, który ma ułatwiać fotografowanie i filmowanie. Osłonę można ustawić nie tylko poziomo, jak podczas oglądania filmu, lecz także pionowo, co przydaje się w przypadku transmisji na żywo lub czatu wideo. Tył osłony ma taką samą fakturę jak obudowa smartfona.
Osłona jest dostępna w trzech kolorach dopasowanych do telefonu.
Sony Xperia 1 V – obiektywy
Tylny obiektyw 24 mm jest wyposażony w warstwowy przetwornik obrazu „stacked CMOS” Exmor T do urządzeń mobilnych, z pikselami z dwuwarstwowym tranzystorem, (około 70% większy od matrycy poprzedniego modelu).
Obiektyw 85–125 mm (F2.3–F2.8) z zoomem optycznym ma pozwalać uzyskać jasne portrety z niewielkimi zniekształceniami.
W nowym smartfonie wykorzystano również technologię S-Cinetone ze sprzętu do produkcji filmowej, którą zaadaptowano do urządzeń mobilnych. Nowa matryca wyróżnia się trzykrotnie wyższym poziomem nasycenia sygnału, a specjalne techniki przetwarzania osłabiają zakłócenia typowe dla ciemnych scen. Urządzenie wyposażono też w działający w czasie rzeczywistym system AF.
Sony Xperia V 1
Sony Xperia 1 V – AI w trybie „Twórczy wygląd”
Podobnie jak w innych flagowcach na rynku, także Sony wyposażyło Xperia 1 V w zaprogramowane wtępnie ustawienia koloru „Twórczy wygląd”, które dostępne jest w aparatach i kamerach α. Ustawienia te dostosowane są do różnych scen i wymagań, na przykład różnokolorowych kwiatów, błękitu bezchmurnego nieba czy tworzenia obrazów z miękkim, „transparentnym” wykończeniem.
Dodatkowo Sony Xperia 1 V ma system Real-time Eye AF umożliwiający śledzenie i ustawianie w czasie rzeczywistym ostrości na oczy osoby lub wskazany obiekt – ma działać dzięki analizie informacji o odległości, pozwalając ustawiać ostrość nawet na odległe obiekty.
Nowością jest tryb zdjęć seryjnych z szybkością do 30 klatek na sekundę i śledzeniem AF/AE, który eliminuje ryzyko przeoczenia ważnej chwili.
Sony Xperia 1 V – tryb „prezentacja produktu” i „priorytet głosu”
Ustawienie „prezentacja produktu” to przenoszenie ostrości z twarzy recenzenta na produkt pokazywany przed aparatem.
Nowością jest mikrofon funkcji „priorytet głosu” umieszczony w pobliżu tylnego aparatu. Głos twórcy brzmi wyraźnie nawet na nagraniach powstających w gwarnym otoczeniu, co ułatwia przejście od zdjęć do rozpowszechniania filmu.
Osoby prowadzące strumieniowe transmisje na żywo na YouTube z użyciem funkcji nagrywania filmów „Videography Pro” mogą na bieżąco sprawdzać napływające komentarze i natychmiast wchodzić w interakcję z widzami. System obsługi dostosowany jest także do pracy w układzie pionowym. W trybie Photo Pro informuje dźwiękowo o pionowym lub poziomym ułożeniu ekranu.
Sony Xperia 1 V – ekran i głośniki
W Sony Xperia 1 V wykorzystano 6,5-calowy wyświetlacz OLED 4K o częstotliwości odświeżania 120 Hz, który ma ograniczać zamazywanie się obrazu. Wzmacniacz o dużej mocy i niskim poziomie zakłóceń ma z kolei zwiększać zasięg i głębię dźwięku z głośników. Z kolei rozszerzone pasmo niskich i wysokich częstotliwości ma przekłada się na większą czystość i dynamikę brzmienia.
Tył smartfona jest wykonany ze specjalnie opracowanego szkła z fakturą zapewniającą funkcjonalne właściwości dotykowe. W połączeniu z maleńkimi wyżłobieniami z boku ułatwia to stabilne trzymanie urządzenia i zapobiega jego wyślizgnięciu się z ręki podczas zdjęć lub oglądania obrazu.
Sony Xperia V 1
Sony Xperia 1 V – bateria i procesor
Bateria ma pojemność 5000 mAh, co – wg producenta – ma umożliwiać ciągłe oglądanie filmów nawet przez 20 godzin, mimo że wyświetlacz ma rozdzielczość 4K. Nowy model jest przystosowany do bezprzewodowego ładowania, a funkcja szybkiego ładowania pozwala w 30 minut naładować baterię do 50%.
Poprawiono też energooszczędność i efektywność rozpraszania ciepła. Sprawność energetyczna procesora Snapdragon 8 Gen2 Mobile Platform jest o 40% wyższa niż procesora w poprzednim modelu. O 20% spadło zużycie energii podczas korzystania z aparatu. Aby zwiększyć wydajność odprowadzania ciepła na zewnątrz, o 60% powiększono arkusz rozpraszający ciepło.
Ekologiczny smartfon?
Opakowanie smartfona Xperia 1 V nie zawiera już plastiku. Powstaje z opracowanego przez Sony tworzywa „Original Blended Material”, wytwarzanego z bambusa, trzciny cukrowej i makulatury. Oprócz tego trwają prace nad ograniczeniem użycia plastiku z surowców pierwotnych w samym urządzeniu. Niektóre elementy, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, są produkowane z Sorplas – tworzywa opóźniającego palność, które zawiera do 99% surowców z recyklingu.
Sony Xperia 1 V – cena w Polsce. Kiedy w sklepach?
Sprzedaż smartfona Sony Xperia 1 V rozpocznie się pod koniec czerwca.
Dokładnie 31 maja 2023 r. o godz. 23:59 czasu środkowoeuropejskiego polskie Międzynarodowe Karty Ubezpieczenia Samochodowego (Zielone Karty) stracą ważność na terytorium Federacji Rosyjskiej oraz Białorusi. Będą nieważne nawet jeśli oznaczenia literowe tych państw, tj. RUS i BY, znajdujące się w rubryce nr 8 certyfikatu, nie będą przekreślone.
– Oznacza to, że od 1 czerwca 2023 r. kierujący pojazdami zarejestrowanymi na terytorium Polski, wjeżdżając lub przebywając na terytorium Rosji lub Białorusi, w celu spełnienia istniejącego w tych państwach obowiązku ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, zobowiązani będą do wykupienia odpowiednio rosyjskich lub białoruskich polis ubezpieczenia granicznego – mówi Mariusz Wichtowski, prezes zarządu Polskiego Biura Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
Wjazd do Białorusi i Rosji – ubezpieczenie
Zawarcie stosownego ubezpieczenia będzie możliwe na przejściach granicznych. Kontrola polis będzie prowadzona zarówno przy wjeździe, jak i wyjeździe z Białorusi i Rosji. Należy mieć na uwadze również wzmożone kontrole na terytorium obu państw.
Koniec zielonych kart to konsekwencja wypowiedzenia przez PBUK dwustronnych umów z Białorusią i Rosją o wzajemnym honorowaniu Zielnych Kart. Biuro rozwiązało je niespełna rok temu, z zachowaniem 12-miesięcznego okresu wypowiedzenia. Na taki sam krok zdecydowały się wszystkie Biura Narodowe z Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Biuro Szwajcarskie.
– To bez wątpienia największa zmiana w całym Systemie w XXI wieku, a być może w całej jego 70-letniej historii i 65-letnim okresie przynależności do niego polskiego rynku – zauważa Mariusz Wichtowski.
Umowy przestaną obowiązywać z dniem 1 czerwca 2023 r. Zgodnie z ich warunkami, zobowiązania dotyczące wzajemnego honorowania certyfikatów Zielonych Kart wystawionych zarówno przez PBUK, jak i Biuro Białoruskie oraz Rosyjskie, wygasną – wówczas dokona się w pełni koniec zielonych kart na wspomnianych kierunkach.
– Po tym terminie Zielone Karty nie będą wystawiane przez Członków PBUK, a istniejące certyfikaty stracą swoją ważność na terytorium Białorusi i Federacji Rosyjskiej. Pozostaną jednak nadal ważne w pozostałych krajach Systemu Zielonej Karty, o ile symbol danego kraju nie został wykreślony na certyfikacie –dodaje Mariusz Wichtowski.
Wjazd do państwa bez zielonej karty – co potrzebne
Aby poruszać po drogach państw, w których nie obowiązuje Zielona Karta konieczne będzie wykupienie ubezpieczenia granicznego. Analogiczny obowiązek spoczywać będzie na kierujących pojazdami z rejestracjami białoruskimi i rosyjskimi, wjeżdżającymi do naszego kraju. Ubezpieczenie graniczne to polisa OC posiadaczy pojazdów mechanicznych, ważna na terytorium państwa wjazdowego, zawierana na krótki czas – zazwyczaj 30 dni. Swą potoczną nazwę bierze od miejsca zakupu, czyli przejścia granicznego.
Dyrektor ds. bezpieczeństwa – CSO Uber – został uznany za winnego i skazany przez amerykańskiego sędziego federalnego. Jednak kontrowersje budzi wyjątkowo niski wyrok, który otrzymał Joe Sullivan.
Wyciek danych z Ubera
Joe Sullivan, były szef bezpieczeństwa w Facebooku, zajmował to stanowisko (CSO) w firmie Uber w październiku 2016 r. Wówczas doszło do kradzieży danych przez hakerów. Dane te zawierały nazwiska, adresy e-mail i numery telefonów klientów i kierowców.
W trakcie śledztwa okazało się, że bezpośrednią przyczyną włamania nie było złamanie systemów antywirusowych, lecz nieostrożność programistów. Zostawili oni swoje dane logowania w zasobniku Amazon Web Services, używanym przez Ubera, w repozytorium GitHub.
Hakerzy ukradli dane z zasobnika AWS i skontaktowali się z Uberem, żądając okupu.
Joe Sullivan podjął szereg decyzji – nietypowych dla tak dużej organizacji, ale też nietypowych dla CSO (Chief Security Officer) zajmującego się m.in. naruszeniem danych.
Zdecydował się nie informować ofiar wycieku o tym, że ich dane zostały skradzione.
Zdecydował się nie mówić organom regulacyjnym o naruszeniu danych, ani nie informować władz o cyberincydencie.
Sullivan, zamiast powiadomić odpowiednie organy władz, zatuszował włamanie i potajemnie spotkał się z hakerami. Zapłacił im sto tysięcy dolarów za podpisanie umowy o zachowaniu poufności, zgodnie z którą wiadomość o naruszeniu nigdy nie zostanie upubliczniona. Co ciekawe, opłacenie hakerów zostało „podpięte” pod program nagród za błędy. Wszystko po to, aby uniknąć pytań o zniknięcie tak dużych środków z konta firmy.
Mówisz „taksówka”, myślisz „Uber”, fot. Charles Deluvio on Unsplash
Podczas ostatniej rozprawy prokuratorzy twierdzili, że były zarząd skłonił Sullivana do zatuszowania awarii bezpieczeństwa, próbując zarówno chronić renomę firmy, jak i zabezpieczyć się przed ucieczką kierowców do rywali Ubera.
Prokuratorzy uznali kierowców za „oszukanych”, ponieważ nie zostali oni poinformowani o własnej krzywdzie (zagrożeniu atakami phishingowymi) spowodowanej błędem pracowników Ubera, a mimo to wciąż dzielili się z firmą częścią swoich zarobków.
Były CSO Ubera unika więzienia – kontrowersje wokół wyroku
Sullivan, który sam jest byłym prokuratorem federalnym, a po opuszczeniu Ubera został mianowany CISO (Chief Information Security Officer) Cloudflare, dostał ostrzeżenie, że grozi mu wiele lat więzienia.
Jednak w zeszłym tygodniu poinformowano, że otrzymuje trzyletni wyrok w zawieszeniu, unikając kary więzienia.
„Gdybym jutro miał podobną sprawę, nawet gdyby oskarżonym był papież Franciszek, to trafiłby on do więzienia” – powiedział Sullivanowi sędzia federalny z Północnego Dystryktu Kalifornii, William Orrick.
W kolejnych słowach tłumaczył swój wyrok tym, że sytuacja ta była jednorazowa i nietypowa, jak na 2016 rok. Sędzia jednak zastrzegł, że kolejni przestępcy, którzy zatają wycieki danych w swoich firmach, będą traktowani bardziej rygorystycznie.
„Wyjątkowo niski wyrok dla byłego CSO Ubera z pewnością można postrzegać jako kontrowersyjny. Szczególnie bulwersujące były pobudki, którymi kierował się Joe Sullivan, czyli próba ratowania reputacji i chęć oszukania swoich pracowników, aby ci nie zmienili pracodawcy. Musimy jednak pamiętać o dwóch kwestiach. Po pierwsze w Stanach Zjednoczonych panuje prawo precedensowe i nie funkcjonuje tam RODO. Po drugie skazywanie osób odpowiedzialnych za niezawiadomienie organów władzy o wyciekach danych jest czymś stosunkowo nowym. Przez długi czas opinia publiczna uważała, że firmy, które w jakiś sposób „współpracowały” z cyberprzestępcami, zostały do tego zmuszone, wybrały mniejsze zło i poniosły już odpowiednią karę. Jednak coraz większa świadomość tego, co może się dziać ze skradzionymi danymi, do czego mogą być wykorzystane i to, że wśród nich mogą być także nasze dane, zmieniło pogląd społeczeństwa na temat niedociągnięć w zabezpieczaniu zasobów przez firmy. Pomimo tego, że w przypadku CSO Ubera możemy mówić o wyjątkowo niskim wyroku, to skazanie go na karę w zawieszeniu jest ostrzeżeniem dla całej branży cyberbezpieczeństwa” – mówi Mariusz Politowicz z firmy Marken Systemy Antywirusowe, polskiego dystrybutora oprogramowania Bitdefender.
W latach 1950-1954, czyli świetlanych czasach rozkwitu speedwaya w Polsce, działała w Rzeszowie sekcja motorowa Zrzeszenia Sportowego „Stal”. Wówczas jego działaczom przyszła do głowy idea zbudowania silnika polskiej konstrukcji do motocykla żużlowego. Niewiele osób wie, że polski silnik do motocykla żużlowego naprawdę powstał!
fot. speedway.hg.pl
Polski silnik do motocykla żużlowego
Polski silnik do motocykla żużlowego
Polski silnik do motocykla żużlowego został skonstruowany w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Rzeszowie. Zaprojektowali go dwaj inżynierowie: Tadeusz Fedko i Romuald Iżewski, zawodowo związani z Rzeszowską Stalą. Pochodzenie inżynierów zadecydowało o nadaniu nazwy jednostce – FIS – wywodzącej się od skrótu Fedko-Iżewski-Stal.
Pod koniec kwietnia 1954 roku – oparty na brytyjskiej konstrukcji jednostki JAP (model z 1949 roku) – silnik był w pełni gotowy. Jego pierwsze testy wypadły zadowalająco.
W stosunku do swojego protoplasty krajowy produkt przeszedł liczne udoskonalenia. Różnice dotyczyły głównie średnicy zaworów, zmiany czasów zaworowych, wielkości krzywek oraz zastosowania innych materiałów do budowy jednostki.
FIS-1 – polski silnik do motocykla żużlowego
Debiut (FIS-1) odbył się 12 maja 1954 roku na rzeszowskim torze. Silnik wbudowano w ramę angielskiego motocykla Excelsior. Jednoślad był testowany przez Eugeniusza Nazimka (członka kadry Zrzeszenia Sportowego „Gwardia”). Próby potwierdziły, że polski FIS w niczym nie odbiega od JAP’ów i z biegiem czasu postanowiono montować go w ramy skonstruowane na wzór Rotraxów. Produkcja seryjna silnika ruszyła w roku 1959 w Polskich Zakładach Lotniczych w Rzeszowie.
Niedługo po pierwszych testach PZL nawiązały współpracę z WSK w Mielcu, która podjęła się wytwarzania ram do motocykli żużlowych. Do produkcji stosowano nowoczesne (jak na tamte czasy) technologie, np. spawanie w osłonie argonu. Obręcze kół początkowo sprowadzano z Wielkiej Brytanii, lecz potem zostały zastąpione produktami polskimi – z parowozowni w Ostrowie Wielkopolskim.
Planowano, że roczna produkcja motocykli FIS osiągnie 400 sztuk, ale to się nie udało. Te, które zjechały z taśmy eksportowano do Włoch i Norwegii, gdzie były eksploatowane jeszcze przez długi czas po ustaniu produkcji. W kraju motocykl doceniło wielu polskich zawodników, choć zgodnie twierdzili, że wymagał dalszych udoskonaleń.
Koniec produkcji polskiego silnika do motocykla żużlowego
FIS-y były więc przez kilka lat podstawowym sprzętem polskiej reprezentacji żużlowej. Niestety nie pomogło to w jego ocaleniu i w wyniku braku porozumienia pomiędzy wytwórcą, a konstruktorami silnika zaprzestano produkcji jednostki. Sporo też namieszał fakt pojawienia się na rynku silnika ESO. Po ostatecznym wstrzymaniu produkcji część FIS-ów odsprzedano do innych krajów, gdzie do dziś stanowią cenione obiekty kolekcjonerskie. Reszta przepadła jak kamień w wodę.
Silnik STAL 001-55
Tymczasem w Gorzowie Wielkopolskim w ciągu dwóch miesięcy po powyższych decyzjach powstał konkurencyjny silnik. W roku 1955 członkowie sekcji motorowej wykonali prototyp silnika STAL 001-55 przy gorzowskich Zakładach Mechanicznych. Zakładano wykonanie dziewięciu jednostek, czyli liczby, która pozwoliłaby na swobodny start w lidze żużlowej. Jednak – podobnie jak w przypadku FIS-ów – nie udało się tych planów zrealizować. Z taśmy zjechało w sumie sześć sztuk z częściami zamiennymi.
Ramy, w które wbudowano silniki, były wykonane również w Zakładach Mechanicznych w Gorzowie. Powstały dzięki sympatykom sportu żużlowego – Wiśniewskiemu, Stercelowi oraz Czesławowi Rymszy.
Kolejne sześć egzemplarzy silników STAL 001-55 wyprodukowano zimą 1955/1956 i na tym etapie zakończono produkcję.
Pochodząca z Gdańska Hania Rani to dziś jedna z najbardziej docenianych polskich artystek młodego pokolenia na świecie. Jej odwagę w realizowaniu pasji i przecieraniu muzycznych szlaków dostrzegła i doceniła marka Porsche, która od lat – pod hasłem „Napędzani Marzeniami” – wspiera najciekawszych i wyróżniających się przedstawicieli różnych dziedzin. Wśród dotychczasowych Przyjaciół Porsche są m.in. jeden z najbardziej znanych kompozytorów młodego pokolenia Jimek oraz zawodowy pilot akrobacyjny Łukasz Czepiela.
Hania mówi, że największą siłą napędową jej działań jest niesłabnąca miłość do tego, co robi, a niepokojem napawa ją wizja chodzenia na kompromisy i wybierania prostszych dróg.
– Moim wielkim marzeniem było wydać płytę za granicą, bo w moich oczach wiązało się to z dużą swobodą twórczą, graniem dla ludzi na całym świecie, podróżowaniem i poznawaniem innych kultur. Postanowiłam zaryzykować i wysłać maila do mojej ukochanej wytwórni oraz otworzyć się na współpracę z zagranicznymi artystami. Bałam się, ale ciekawość i potrzeba sprawdzenia, czy dam radę, są we mnie silniejsze. Myślę, że to napędza większość moich projektów – mówi pianistka i kompozytorka Hania Rani.
Odpowiedź na maila dostała jeszcze tego samego dnia, a wspomniana wymarzona wytwórnia, czyli brytyjska Gondwana Records, wydała zarówno jej debiutancką płytę „Esja”, jak i kolejne solowe albumy.
Hania Rani i Porsche
Hania Rani, która wiele czasu spędza w podróży między miejscami koncertów, przyjęła propozycję Porsche, by przygotować specjalną, autorską playlistę z ulubionymi utworami. Sama, jak przyznaje, słucha na co dzień mocno zróżnicowanej muzyki.
– Bardzo lubię playlisty, bo są jak minialbumy, które można stworzyć, zbierając emocje innych artystów. Znajduję w tym wielką radość, ale lubię słuchać też muzyki skompilowanej przez innych. Mam nadzieję, że udało mi się stworzyć coś przyjemnego – mówi artystka.
Swoją prawie dwuipółgodzinną playlistę zatytułowała „You Have Time”:
– W codziennym zabieganiu trudno znaleźć czas na uważne słuchanie muzyki, a długie podróże dają nam go dużo. Pomyślałam, że taki dobór kompozycji świetnie sprawdziłby się u mnie właśnie w długich podróżach autem, szczególnie z pięknymi widokami za oknem i niezakłóconą możliwością wsłuchania się w całą dramaturgię zaproponowanych utworów.
Hania sięgnęła po twórczość takich artystów, jak The Smile, Forgiveness, Valentina Magaletti, Portico Quartet, Federico Albanese, James Blake, Nils Frahm, Nicolas Jaar, Biosphere, Kae Tempest, Agnes Obel i wielu innych. Jak zauważa, wybrane przez nią utwory łączy motyw pulsującego rytmu – „czasem bardzo wyraźnie, czasem jedynie podskórnie”.
Inspiracją przy tworzeniu playlisty była dla Hani również podróż na Islandię, gdzie powstawała sesja zdjęciowa z marką Porsche:
– Islandia jest pasmem niesamowitych krajobrazów, kolorów i odcieni, które cały czas się zmieniają. Byłam tam wiele razy, a nawet nagrywałam tam płytę, i wszystkie te doświadczenia były bardzo pięknymi momentami. Tworząc playlistę, chciałam zamknąć w niej również przeżycia i emocje, jakie mi wtedy towarzyszyły.
Playlisty stworzonej przez Hanię Rani posłuchać można pod tym adresem.
Na podwarszawskim Torze Modlin, miałam okazję sprawdzić w praktyce jak działa hybryda Toyoty – trzy ostatnie generacje tych napędów. Poznałam odpowiedź na pytania, które z pewnością zadaje sobie wiele użytkowników modeli japońskiej marki – nie znajdziemy ich w katalogu producenta czy salonie sprzedaży.
Jakie są techniczne różnice pomiędzy poszczególnymi generacjami?
Jaka jest faktyczna oszczędność paliwa w każdej z trzech ostatnich generacji?
Jaki udział w jeździe ma jazda bezemisyjna „na samym prądzie”?
Poznajmy zatem bliżej hybrydy Toyoty.
Hybrydy Toyoty – początki
25 lat temu zadebiutowała Toyota Prius – był to pierwszy seryjny samochód z napędem hybrydowym. Obecnie, wraz z Corollą Cross i Corollą z rocznika 2023, na rynek weszła już piąta generacja napędu hybrydowego.
Obecnie gama samochodów hybrydowych Toyoty rozrosła się do ponad 40 modeli z niemal wszystkich segmentów. Łączna ich sprzedaż przekroczyła 20 milionów pojazdów, a ostatnie 10 milionów opuściło salony w ciągu pięciu lat. W Polsce sprzedaż hybryd rozpoczęła się w 2004 roku i do dziś przekroczyła 190 tys. aut.
Miałam okazję sprawdzić trzy ostatnie generacje w praktyce, na Torze Modlin pod Warszawą. Zanim jednak przejdziemy do faktycznych wrażeń z jazdy i różnic odczuwalnych dla kierowcy, kilka słów na temat technologii zastosowanej w napędach hybrydowych Toyoty.
Toyota Prius – pierwsza hybryda w Polsce
Pierwszą hybrydą Toyoty, jaka pojawiła się na polskim rynku był Prius II generacji, który zadebiutował w Polsce w 2004 roku. Trzecia generacja hybryd pojawiła się w 2009 roku. Rok później – oprócz Priusa – napęd hybrydowy otrzymał również model Toyota Auris – to właśnie nim, jako najstarszym przedstawicielem trzech ostatnich generacji hybryd japońskiej marki, miałam okazję jeździć po torze.
W 2015 roku zadebiutowała zupełnie nowa architektura TNGA, na której oparte są dziś wszystkie stosowane przez japońską markę płyty podłogowe. Wówczas pojawił się też napęd hybrydowy 4. generacji. Trafił do wielu modeli: C-HR, RAV4 Hybrid, Corolla Hybrid.
W tym roku debiutuje 5. generacja hybrydowego napędu Toyoty.
Hybryda Toyoty – pierwsza generacja
To, co pozostaje niezmienne od lat, to podstawowe zasady działania hybrydowego napędu japońskiej marki. Stanowi on połączenie silnika benzynowego, elektrycznego, generatora oraz akumulatora trakcyjnego. Całością steruje komputer, rozkładając moc za pośrednictwem przekładni planetarnej, pozbawionej sprzęgieł i pasów. Ta opatentowana przez Toyotę przekładnia stanowi kluczowy element decydujący o sprawności napędu hybrydowego. Umożliwia ona:
ruszenie pojazdem wyłącznie na silniku elektrycznym,
używanie silnika benzynowego w optymalnym dla jego efektywności zakresie obrotów.
Przekładnia pierwszego Priusa zarządzała pracą silnika benzynowego o pojemności 1.5 l i mocy 58/72 KM, silnika elektrycznego o mocy 40 /44 KM, generatora i akumulatora niklowo-wodorkowego, przy użyciu falownika, zamieniającego prąd przemienny na stały i odwrotnie.
Hybryda Toyoty – druga generacja
W drugiej generacji napędu hybrydowego zwykły falownik został zastąpiony konwerterem Boost, który nie tylko zmienia prąd między stałym a przemiennym, ale zwiększa napięcie. Pozwoliło to zastosować wydajniejszy silnik elektryczny. Ten z pierwszej generacji pracował z napięciem 274 V, w drugiej już 500 V. Zmniejszono także liczbę ogniw akumulatora – z 228 do 168 – co pozwoliło ograniczyć wielkość baterii i umieścić ją pod podłogą.
Mniejsza liczba ogniw to mniejszy, lżejszy i tańszy w produkcji akumulator. Spadł więc koszt produkcji hybryd, choć klienci w salonach nie odczuli specjalnej obniżki.
Prius drugiej generacji nadal był napędzany silnikiem 1,5 l, ale jego moc wzrosła do 79 KM, a większy silnik elektryczny generował 50 kW, czyli 68 KM mocy.
Hybryda Toyoty – trzecia generacja
Co zmieniło się w trzeciej generacji hybrydy Toyoty? Przekładnia planetarna zyskała towarzystwo w postaci skrzyni redukcyjnej. Układ ten pozwalał wydajniej korzystać z silnika elektrycznego, dając dostęp do maksymalnego momentu obrotowego z jednostki elektrycznej w szerszym zakresie obrotów.
Po raz pierwszy w tej generacji Toyota zdecydowała się też na zastąpienie udoskonalanej systematycznie baterii niklowo-wodorkowej akumulatorem litowo-jonowym, ale dotyczyło to tylko jednego modelu: minivana Prius+, który ze względu na obecność w kabinie 3 rzędów siedzeń nie mógł mieć baterii pod tylną kanapą. Inżynierowie znaleźli rozwiązanie, zastąpili ogniwa Ni-Mh ogniwami Li-Ion. W efekcie mniejsza i lżejsza bateria zmieściła się w… podłokietniku trójrzędowego Priusa+.
Standardowy napęd 3. generacji hybryd Toyoty to większy silnik benzynowy o pojemności 1.8 l, a także mocniejszy (60 kW/82 KM) i zasilany jeszcze wyższym napięciem (650 V) silnik elektryczny. Moc całego układu wzrosła do 136 KM, oprócz tego powstało też kilka innych wariantów mocy. Była to też pierwsza generacja, w której pojazd jadący w trybie EV mógł rozpędzić się do 70 km/h.
Hybryda Toyoty – czwarta generacja i TNGA
Pojawienie się w japońskim koncernie architektury TNGA było technologiczną rewolucją, która spowodowała, że wiele wcześniej stosowanych rozwiązań w autach tej marki zostało gruntownie przemodelowanych. Dotyczy to również napędu hybrydowego, którego czwarta generacja jest całkowicie przekonstruowanym rozwiązaniem.
Toyota chwali się, że hybrydy 4. generacji są o 41% bardziej wydajne od pierwszego Priusa. Imponująca jest też sprawność silnika benzynowego nieznacznie przekraczająca 40%. Uzyskano to nie tyle jakimś potężnym technologicznym przełomem, co optymalizacją każdego etapu i elementu konstrukcyjnego (m.in. lżejsze i wytrzymalsze materiały itp.), co umożliwiała nowa architektura TNGA. Oprócz zwiększenia sprawności silnika spalinowego wprowadzono też segmentowe uzwojenie silnika elektrycznego, co wpłynęło na lepszą jego wydajność, przy jednoczesnym zmniejszeniu gabarytów i uzyskaniu lżejszej konstrukcji tego elementu.
Hybrydy 4. generacji dysponują silnikami elektrycznymi o niemal trzykrotnie większej maksymalnej prędkości obrotowej (wzrost z 6 000 obr./min w 1. generacji do 17 000 obr./min w 4. generacji). Dzięki temu prędkość maksymalna samochodu w trybie EV wzrosła z 50 km/h (w 1. generacji), czy 70 km/h (w 3. generacji) do 130 km/h. Kolejną zmianą, która ma wpływ na ogólną efektywność była redukcja masy i szerokości przekładni (dzięki przeprojektowaniu rozmieszczenia silników).
Najnowsza generacja skupia się przede wszystkim na poprawie komponentów elektrycznych. Pojemność silnika benzynowego nie uległa zmianie, wzrosła za to moc, osiągi, moment obrotowy silnika spalinowego. Łączna moc napędu korzystającego z połączenia nowej jednostki elektrycznej z silnikiem 1.8 to 140 KM. To niby tylko o 18 KM więcej od poprzedniej generacji, ale ponieważ gros tej powiększonej mocy pochodzi z silnika elektrycznego, odczucia podczas jazdy są zauważalnie lepsze. Corolla z tym układem osiąga 100 km/h w czasie 9,2 s. co jest wynikiem o 1,7 sekundy lepszym niż w poprzedniej generacji.
Jeszcze lepszą dynamiką wyróżnia się układ hybrydowy z silnikiem 2.0 l o mocy systemowej wynoszącej 196 KM (0-100 km/h w 7,5 s.). Co ważne, wzrost mocy i dynamiki uzyskano przy jednoczesnej redukcji emisji CO2. Nieznacznej (3 g/km mniej niż 184-konna hybryda 4. generacji), ale zawsze.
Wszystkie elementy układu napędowego zostały udoskonalone – są około 20-30 procent mniejsze od tych w czwartej generacji, a wydajność napędu wzrosła o ponad 10%. Nowa bateria litowo-jonowa jest mniejsza i o 14% lżejsza od baterii litowo-jonowej stosowanej w napędach hybrydowych czwartej generacji, a jednocześnie ma o 14% większą moc i nowy układ chłodzenia. W porównaniu z baterią niklowo-wodorkową jej masa spadła o 18 kg. Silniki elektryczne zostały zaprojektowane od nowa. W układzie napędowym z pojemnością 1.8 l, moc silnika elektrycznego MG2 wzrosła o 23 KM, zaś w układzie 2.0 l o 5 KM.
Nowy jest także falownik o większej wydajności, jednostka sterująca PCU, która ograniczyła straty energii o 6%, oraz układy smarowania i rozprowadzania oleju, które wykorzystują olej o niskiej lepkości, zmniejszając straty mechaniczne. A jak się jeździ trzema ostatnimi generacjami?
Hybrydy Toyoty – różnice między generacjami
Cóż, różnice są wyczuwalne. Najbardziej między pierwszą i ostatnią generacją, co jest oczywiste. Choć w Modlinie nie było 1. generacji Priusa, to pamiętam swoje wrażenia z jazdy tym modelem. Wiem, że droga, jaką przebyła Toyota, jeśli chodzi o technologię hybrydową, jest wręcz spektakularna – w końcu to wzrost wydajności o ponad połowę. Niestety o silniku spalinowym, zawieszeniu, wygłuszeniu wnętrza, czy designie w środku auta już tego powiedzieć nie mogę…
Między trzecią a czwartą generacją hybryd Toyoty różnica jest znacząca – auto jest bardziej energiczne, chętne do przyspieszania, ale też wydaje się wyraźnie lżejsze i skore do żwawszego pokonywania zakrętów. Jednak między czwartą i piątą generacją już takiej przepaści nie ma. Choć moc wzrosła, odczucia podczas przyspieszania są zbieżne.
Toyota generacje hybryd
Miałam możliwość jazdy 5. generacją określoną jako egzemplarz przedprodukcyjny i nie wiem, czy to ze względu na ten fakt, czy eksploatację tego modelu na torze, auto wydawało z siebie nieco dziwne dźwięki. Pochodziły wyraźnie z napędu. Zakładam, że to problem tej jednej, testowanej przez wielu dziennikarzy sztuki.
Próba, jaka została ustawiona na torze jako testowa, uniemożliwiała jazdę z wyższą prędkością niż 50 km/h. Mogłam więc wyrobić sobie zdanie na temat poruszania się w mieście. Przy takim użytkowaniu hybryd Toyoty mają one najwięcej sensu – zużywają najmniej, wręcz szokująco mało, są w miarę ciche i jeździ się nimi komfortowo. W miejskich warunkach są w stanie poruszać się nawet przez 70-80% czasu jazdy wyłącznie na silniku elektrycznym. Przyczyniają się do radykalnego obniżenia emisji niespalinowych – dzięki hamowaniu z wykorzystaniem rekuperacji zostało znacząco ograniczone ścieranie klocków hamulcowych.
Toyota Corolla Hybrid – i jej fenomen w Polsce
Modelem, który zmienił reguły gry na polskim rynku, stała się Corolla 12. generacji. Debiutujące w 2019 roku auto powstało na platformie TNGA-C i otrzymało dwa napędy hybrydowe czwartej generacji do wyboru – układ 1.8 122 KM i nowy napęd Hybrid Dynamic Force 2.0 184 KM. Corolla Hybrid zastąpiła hybrydowego Aurisa i stała się pierwszym modelem z niskoemisyjnym napędem, którego roczna sprzedaż w Polsce przekroczyła 10 000 egzemplarzy. W 2021 roku, trzecim roku obecności na rynku, Corolla stała się najpopularniejszym samochodem w Polsce, a jej hybrydowe wersje pokonały barierę 16 000 egzemplarzy. Co czwarta hybryda Toyoty w Polsce to ten model.
Hybryda Toyoty – galeria zdjęć
Instytut Samar podsumował sprzedaż samochodów w Polsce w 2022 roku i niekwestionowanym liderem naszego rynku jest właśnie Toyota. W ubiegłym roku 72% nowych samochodów Toyoty w Polsce miało napęd hybrydowy – Polacy kupili 71,8 tys. nowych aut japońskiego producenta.
Wynik Toyoty nie powinien dziwić, jeśli wziąć pod uwagę, że w pierwszej dziesiątce najchętniej wybieranych modeli w Polsce, aż pięć należy właśnie do tego producenta. Na podium najczęściej kupowanych przez Polaków aut w 2022 roku znalazły się Toyota Corolla, Toyota Yaris oraz Kia Sportage.
Dowiesz się, jakie elementy wyposażenia ochronnego są niezbędne podczas jazdy, jakich zasad należy przestrzegać, aby uniknąć niebezpiecznych sytuacji na drodze, a także jak radzić sobie podczas jazdy w różnych warunkach atmosferycznych. Dzięki tym informacjom, każdy motocyklista będzie mógł świadomie i bezpiecznie korzystać z uroków jazdy na motocyklu.
Bezpieczeństwo na motocyklu: Jak minimalizować ryzyko wypadku?
Bezpieczeństwo na motocyklu jest kluczowe dla każdego motocyklisty. Wypadki na drodze zdarzają się bardzo często, a ryzyko ich wystąpienia jest jeszcze większe, gdy podróżujemy motocyklem. Dlatego też ważne jest, aby każdy motocyklista wiedział, jak minimalizować ryzyko wypadku. W pierwszej kolejności należy zadbać o odpowiednie wyposażenie ochronne, takie jak kask, kurtka z ochraniaczami, rękawice, buty zabezpieczające kostki, a także ochraniacze na kolana i łokcie. Ważne jest również przestrzeganie zasad bezpiecznej jazdy, takich jak zachowanie odpowiedniej odległości od innych pojazdów, jazda z umiarem, przestrzeganie ograniczeń prędkości oraz wykonywanie manewrów zgodnie z przepisami. Dzięki temu można zminimalizować ryzyko wypadku i cieszyć się bezpieczną i przyjemną jazdą na motocyklu.
Jakich zasad należy przestrzegać, aby uniknąć niebezpiecznych sytuacji na drodze?
Jazda na motocyklu jest inna niż jazda samochodem, dlatego ważne jest, aby każdy motocyklista poznał i przestrzegał podstawowe zasady bezpiecznej jazdy. Po pierwsze, należy zachować odpowiednią odległość od innych pojazdów na drodze, aby mieć wystarczającą przestrzeń na wykonanie nagłego manewru. Po drugie, należy jechać z umiarem i przestrzegać ograniczeń prędkości, ponieważ jazda z nadmierną prędkością może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji na drodze. Po trzecie, należy unikać jazdy na granicy możliwości swoich umiejętności i wytrzymałości, aby móc zachować kontrolę nad pojazdem w każdej sytuacji. Ponadto, należy wykonywać manewry zgodnie z przepisami i sygnalizować swoje zamiary, aby dać sygnał innym uczestnikom ruchu drogowego. Przestrzeganie tych zasad może pomóc uniknąć niebezpiecznych sytuacji na drodze i zapewnić bezpieczną jazdę na motocyklu.
Jazda w różnych warunkach atmosferycznych: jak radzić sobie z deszczem, wiatrem, a także śniegiem i lodem?
Jazda na motocyklu w różnych warunkach atmosferycznych może być wyzwaniem dla każdego motocyklisty. Deszcz, wiatr, śnieg i lód mogą wpłynąć na stabilność pojazdu i zwiększyć ryzyko wypadku. Aby bezpiecznie poruszać się po drodze w takich warunkach, warto dostosować swoją jazdę do aktualnych warunków atmosferycznych. Podczas jazdy w deszczu należy zachować ostrożność, ponieważ mokra nawierzchnia może zwiększyć odległość hamowania i zmniejszyć przyczepność opon do drogi. W przypadku silnego wiatru należy utrzymywać stabilną pozycję na motocyklu i unikać nagłych ruchów kierownicą. Podczas jazdy po śniegu i lodzie warto zmniejszyć prędkość i zwiększyć odstęp od innych pojazdów na drodze, aby mieć więcej czasu na reakcję na nieoczekiwane sytuacje. Ważne jest również, aby używać odpowiedniego wyposażenia ochronnego, takiego jak kurtka i rękawice z membraną, które zapewnią ochronę przed wilgocią i chłodem. Przestrzeganie tych zasad pozwoli motocykliście na bezpieczną jazdę w różnych warunkach atmosferycznych.
Przede wszystkim ubezpieczenie motocykla
Zadbaj kompleksowe ubezpieczenie motocykla, które chroni przed konsekwencjami finansowymi różnego rodzaju nieprzewidzianych sytuacji na drodze. Pakiet motocyklowy firmy Compensa zawiera m.in. ubezpieczenie OC, AC oraz NNW, które pozwala na spokojną i bezpieczną jazdę bez obaw o koszty ewentualnych szkód czy wypadków. Ubezpieczenie OC chroni przed szkodami wyrządzonymi innym uczestnikom ruchu drogowego, natomiast AC przed stratą finansową, której przyczyną może być uszkodzenie, zniszczenie czy utrata motocykla (kradzież). Dodatkowo, ubezpieczenie NNW pozwala na otrzymanie świadczenia w przypadku uszczerbku na zdrowiu w wyniku wypadku, a także zwrot kosztów rehabilitacji.
Pakiet motocyklowy firmy Compensa oferuje także wiele dodatkowych opcji, takich jak Assistance, czyli pomoc drogową w razie awarii, czy też ubezpieczenie akcesoriów motocyklowych. Ubezpieczenie motocykla to inwestycja w bezpieczną jazdę, dlatego warto wybrać ofertę, która zapewni maksymalną ochronę w różnych sytuacjach na drodze, taką jak ubezpieczenie motocykla w pakiecie oferowanym przez firmę Compensa. Dowiedz się więcej na https://www.compensa.pl/ubezpieczenie/pakiet-motocykle/
Zanim rozpoczniemy test Infinix Note 12 Pro dowiedzmy się, z jakim producentem mamy do czynienia.
Infinix Mobile – co to za marka?
Infinix Mobile to chiński producent telefonów komórkowych, którego siedziba mieści się w Hongkongu. Firmę założono w 2013 roku, dwa lata po nabyciu francuskiej firmy Sagem Wireless (ta z kolei zajmowała się projektowaniem i produkcją urządzeń oraz usługami dla operatorów sieci komórkowych i globalnych marek konsumenckich ). Jest spółką zależną od Transsion (pełna nazwa Shenzhen Transsion Holdings Co Ltd), czyli chińskiego producenta telefonów komórkowych, do którego należy – poza Infinix Mobile – także marka Itel (nie mylić z Intel) i Tecno.
Infinix ma obecnie ma 60 oddziałów na całym świecie. To szybko rozwijająca się marka technologiczna, która projektuje, produkuje i sprzedaje skierowane do młodzieży, przystępne cenowo smartfony. W Polsce pojawiła się kilka miesięcy temu (wakacje 2022) debiutując na rynku z niedrogimi smartfonami z linii Hot. Ich zaletą jest zastosowana technologia Power Marathon, która ma pozwalać na o 25% dłuższą pracę baterii w trybie awaryjnym, czyli dodatkowe 2 godziny połączeń przy 5% zużyciu mocy.
Infinix Note 12 Pro – co jest w opakowaniu?
Przy obecnej tendencji na rynku technologicznym do sprzedawania wyłącznie smartfonu i odejściu od umieszczania do niego akcesoriów, pierwszą zaletą Note 12 Pro jest to, że otrzymujemy w opakowaniu:
smartfon od razu pokryty zabezpieczającą szybą;
kabel USB-C;
instrukcję obsługi w języku polskim;
przezroczysty, estetyczny case (obudowa zabezpieczająca).
Infinix Note 12 Pro – informacje ogólne od producenta
Słowem wstępu – czym chwali się producent w kontekście Note 12 Pro? Że to estetycznie wykonany, wyróżniający się wydajnym procesorem, potrójnym aparatem fotograficznym 108 Mpx oraz dużym ekranem AMOLED w standardzie True Color. Na pokładzie znajdziemy płatności zbliżeniowe (NFC), Wi-Fi 5, Bluetooth 5.1, biometrię, GPS (GLONASS, Galileo i Beidou też).
Polska premiera tego smartfona odbyła się 26 września. Nasz test trwał 4 miesiące. Jaki jest w rzeczywistości ten smartfon?
Infinix Note 12 Pro – wyświetlacz
Dobry wyświetlacz to połowa sukcesu, a ten jest wystarczająco jasny, by nie oślepiać w ciemnościach. Daje umiarkowaną wyrazistość w bardzo słoneczne dni. To kontrastowy (100 000:1) wyświetlacz o przekątnej 6,7 cala, AMOLED, z technologią True Color, z nasyconą kolorystyką (standard Display P3/DCI-P3, bez sRGB), głęboką czernią i zimną bielą (można ją ocieplić dzięki dobrze działającej funkcji „ochrona wzroku”). Ma rozdzielczość FHD+ (2K, 2400 x 1080 pikseli), więc dokładnie odwzorowuje detale.
Odchodzące, już nawet w smartfonach budżetowych, odświeżanie 60 Hz powoduje, że lepiej używać jasnego motywu, by uniknąć smużenia czy problemów z wyrazistością czcionki. Za to pochwała należy się za przyjazne, naturalne barwy (100-procentowe natężenie kolorów DCI-P3), co doceniłam podczas oglądania filmów i zdjęć. Także wtedy, gdy warunki oświetleniowe są słabe, czujnik światła po chwili zmienia jasność i dopasowuje do zastanego otoczenia. Funkcja Allways on Display ma kilka stylów, więc można wyświetlić sobie procent naładowania akumulatora, godzinę, czy aktualną datę.
Nie jest to smartfon do wybitnie skomplikowanych gier, ale na zwykłych grach mobilnych z dobrze ustawioną grafiką Note 12 Pro radzi sobie naprawdę świetnie!
Infinix Note 12 Pro – wygląd, wymiary, kolory obudowy
Wzornictwo tego smartfonu jest moim zdaniem na najwyższym poziomie. Smukła, cienka obudowa – o grubości zaledwie 7,8 mm – jest zarówno elegancka, jak i ergonomicznia. Powstała zgodnie z najnowszymi, minimalistycznymi trendami.
Infinix Note 12 Pro wymiary w mm: 164,4 x 76,5 x 7,8 mm.
Kolory obudowy: niebieska (rekomenduję ten wybór, bo ładna) oraz perłowo-srebrna i grafitowa.
Urządzenie świetnie leży zarówno w dłoni dorosłego (zwłaszcza kobiety), ale także dziecka. Sprzyja temu kształt z lekko zaokrąglonymi rantami i wykonanie z jakościowego tworzywa, które do złudzenia imituje szkło i aluminium. Infinix nie wyślizguje się z dłoni jak cienkie flagowce Samsunga i utrzymuje się doskonale, nawet podczas trzymania jedynie kilkoma palcami (przy selfie). Bardzo dobrze sprawdza się np. podczas podróży, kiedy się spieszymy i chcemy szybko zrobić zdjęcia. Dobrze wygląda na „influencerskim” stoliku. Prezentuje się na tyle ciekawie, że dwukrotnie mnie pytano na spotkaniach biznesowych, co to za telefon „bo ładny”.
Infinix Note 12 Pro
Doskonałe spasowanie zasługuje na słowa pochwały, bo w budżetowym telefonie nie jest normą.
Okrągła wyspa z aparatami nie wystaje znacząco, jest estetycznie wkomponowana w błyszczące, kwadratowe pole (to właśnie je widać, gdy założymy case), które z kolei otacza designerska, brokatowo-matowa obudowa tylnej części, wykonana z dobrej jakości plastiku. Wygląda bardzo „profi” i ma tę praktyczną zaletę, że nie widać na niej odcisków palców, czy tłustych smug. Z przodu zastajemy nieduże wykrojenie na kamerę, na samej górze, w polu ekranu.
Całość, podczas użytkowania, sprawia wrażenie sztywnego urządzenia, które jest odporne na np. dziecięcą pomysłowość i aktywność. Przez ostatnie miesiące testów ani razu nie miałam wrażenia, że użyte materiały i konstrukcja mogą nie podołać zwykłej, codziennej eksploatacji telefonu.
Wspomniana grubość, ale i lekkość Note 12 Pro to nadrzędne zalety Infinixa.
Masa – jedynie 192 g – predestynuje tego smartfona jako idealne urządzenie dla młodzieży, kobiet, czy seniorów. W przypadku tych ostatnich warto nadmienić, że choć Infnix Note 12 Pro nie ma możliwości ustawienia naprawdę dużej wielkości czcionki, to zastana jest czytelna i spora.
Infinix Note 12 Pro – dźwięk
Tu kolejne moje zaskoczenie: para wbudowanych głośników brzmi lepiej, niż rywale w tej klasie. Głośniki obsługują technologię DTS i kodeki AAC i LDAC. Są umieszczone na górze i na dole smartfona. Dają czyste dźwięki, kierowane dookólnie, przez co dialogi są wyraziste. Jakość rozmów jest na dobrym, rynkowym poziomie.
Nie spodziewajmy się tu głębokich basów, ale Infinix Note 12 Pro brzmi naprawdę dobrze (ma dodatkowe wzmocnienie). W trakcie filmowych seansów, czy gamingowych potyczek da się usłyszeć nawet przestrzenne efekty.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że obecnie nawet flagowe smartfony, za blisko 10 tysięcy złotych, są pozbawiane wejścia słuchawkowego, dlatego w Infinixie należy docenić, że takowe jest.
Infinix Note 12 Pro – aparat
Obecnie smartfony kupuje się głównie dla dobrego aparatu. To on dostarcza najwięcej przyjemności z użytkowania i miłych wspomnień, gdy umożliwia zrobienie dobrej fotki. W Note 12 Pro zrobienie wyraźnego zdjęcia, z dużą liczbą detali, zarówno w dzień, jak i po zmroku, nie stanowi problemu, dzięki aparatowi 108 Mpix z poczwórną lampą błyskową.
Główny aparat ma 3 wielozadaniowe obiektywy – to inteligentna optyka z AI. Obiektyw szerokokątny (bez ultra) umożliwia objęcie kadrem naprawdę sporej części panoram, porównywalnie jak w smartfonach wyższych segmentów. AI, czyli sztuczna inteligencja, działa bardzo sprawnie i pomaga niedoświadczonemu użytkownikowi w zrobieniu dobrej jakości zdjęcia. Do tego celu przewidziano kilka trybów (np. jedzenie, ulica).
Infinix Note 12 Pro
Portrety wychodzą świetnie, z mnóstwem detali i dużym poziomem szczegółowości, np. na ubraniu. Gdy z twarzy chcemy zdjąć nieco lat, możemy użyć trybu uroda – młodniejemy natychmiastowo. Efekt wygładzania zmarszczek działa tu rewelacyjnie. Aby wyprasować wszystko, co jest do poprawienia na twarzy, warto przetestować różne poziomy ustawienia „uroda” – nasze rysy stają się delikatniejsze na początku, by zmienić się zupełnie, na końcu skali. Tło jest rozmyte optymalnie, a kontury sylwetki bez przesadzonego kontrastu. Aparat zachowuje przy tym oryginalne, nie przegięte w żadną stronę barwy. Odpowiednio uchwyci detale, choć pod światło radzi sobie umiarkowanie. W złych warunkach świetlnych twarz można doświetlić lampą – dioda LED jest estetycznie i prawie niewidocznie wkomponowana w górnym panelu. To udany pomysł i godny naśladowania przez innych producentów.
Aparat robi dobrej jakości, doświetlone optymalnie zdjęcia. W dobrym oświetleniu są naturalne, nie przejaskrawione, bez przesadnie żywych barw (co mnie osobiście denerwuje u rywali), z optymalnym balansem bieli (nie możemy go ustawić). Ostrość jest typowa dla tego typu obiektywów.
Obiektyw został wyposażony w tryb ultranocny, który działa naprawdę dobrze. Radzi sobie w nocnych, wybitnie ciemnych warunkach – nawet wówczas poziom szczegółowości jest dobry. Gdy się postaramy i utrzymamy stabilnie smartfon w ręku nieco dłużej, niż zwykle, to zdjęcie może wyjść ostre, z niewielką ilością ziarna. To zdecydowany plus.
Infinix Note 12 Pro aparat tylny
108 Mpix (f/1.8, PDAF, bez OIS)
obiekty do mikrofotografii 2 Mpix (f/2.4, czujnik głębi ostrość)
QVGA (AI)
cztery diody LED
2K, 1080p, 30/60 fps
Infinix Note 12 Pro aparat przedni
obiektyw do selfie 16 Mpix z czujnikiem głębi (f/2.0)
2K,30 fps,
przednia lampa błyskowa – dioda LED
Ruch – pod różnymi postaciami – można uwiecznić nagrywając filmy 2K. Tu także możemy liczyć na „wsparcie” AI, dzięki przeróżnym wykrywanym trybom, tj. ulica, ruch (bardzo się przydaje, bo smartfon nie ma stabilizacji optycznej czy elektronicznej), podróże, czy efekt retro. Filmy nagrywane są w rozdzielczości 2560×1440 pikseli – co gwarantuje nam świetną ostrość i naturalną kolorystykę – lub Full HD. Tylnym aparatem nagramy film w 1080p 60 fps, przednim – 1080p 30 fps.
Infinix Note 12 Pro – system operacyjny
System operacyjny XOS 10,6 powstał na bazie Android 12, to autorska nakładka marki Infinix. Oferuje m.in. optymalizację pamięci masowej, wygodną obsługę gestów i wielu okien (np. skrótów i powiadomień z belki odrębnie), wysoki poziom ochrony prywatności oraz nowoczesny interfejs, miejscami zbliżony nawet do funkcjonalności i layoutu iOS – świetnie!
Telefon kupujemy ze sporą liczbą zastanych aplikacji, większość z nich jest przydatna. Otrzymujemy także powiadomienia ze sklepu Infinix, chyba, że telefon jest pod kontrolą rodzica – wówczas reklamy nie są wysyłane.
Infinix Note 12 Pro – procesor
Testowany smartfon ma moim daniem wystarczająco szybki i wydajny 8-rdzeniowy procesor MediaTek Helio G99 6 nm (o częstotliwości taktowania 2,2 GHz) z 8 GB RAM. Urządzenie wyposażono w 10-warstwowy system chłodzenia grafitem, zapewniający obniżenie temperatury rdzenia nawet o 7 stopni Celsjusza, dzięki czemu procesor się nie przegrzewa. Aplikacje uruchamiane są szybko, równie sprawnie przebiega ich instalowanie. Podczas mobilnych gier nie zawodzi umożliwiając multimedialną zabawę płynną, liniową pracą.
Infinix Note 12 Pro – bateria i ładowanie. Czas pracy baterii?
Za zasilanie Infinix Note 12 Pro odpowiada akumulator 5000 mAh. To duża pojemność, połączona z optymalizacją zużycia energii w technologii Power Marathon, która pozwala na nawet 25 proc. dłuższą pracę baterii w trybie awaryjnym, czyli dodatkowe 2 godziny połączeń przy 5-procentowym zużyciu mocy baterii. To przepustka do wielogodzinnej rozrywki, telefonowania, przeglądania internetu i słuchania muzyki przez cały dzień.
Urządzenie może być ładowane z mocą 33 W przez dołączony (za darmo!) do smartfona kabel USB-C. Infinixa Note 12 Pro można naładować w pół godziny do 50 procent. Blisko 1,25 h trwa naładowanie od zera do 100 procent. Tylko! Moim zdaniem – optymalnie szybko.
Ten egzemplarz nie został wyposażony w ładowanie indukcyjne.
Według moim pomiarów czas pracy na baterii Infinix Note 12 Pro to ok. 7 godzin intensywnego wykorzystania smartfona przy użyciu Wi-Fi. Przy normalnej eksploatacji bez problemu osiągniemy stan, w którym telefon będziemy ładować co dwa dni. Dziecko rzadziej korzystające ze smarfona ze względu na ograniczenia rodzicielskie, będzie się cieszyć energią w akumulatorze nawet przez trzy dni.
Infinix Note 12 Pro – pamięć i karty
Infinix Note 12 Pro ma tackę na trzy karty, czyli dual nano SIM oraz micro SD (2 x karta SIM + 1 x karta SD). Ten ostatni czytnik kart SD to duża zaleta, z której często korzystam. Karty pamięci umieszcza się z obu stron tacki – karta SIM od spodu, karta pamięci od góry.
Note 12 Pro dysponuje pamięcią RAM 8 GB i wewnętrzną 256 GB (to naprawdę sporo za tę cenę!) z możliwością poszerzenia jej o 13 GB, dzięki integracji 8+5 GB ROM i RAM.
Infinix Note 12 Pro – biometria
Poza typową blokadą ekranu, telefon może zostać przez użytkownika zabezpieczony za pomocą rozpoznawania twarzy (w złych warunkach oświetleniowych twarz doświetla ekran) lub skanowania odcisku palca (czytnik znajduje się na obudowie z boku). W obu przypadkach biometria działa bez zarzutu, porównując nawet z flagowymi produktami marki Apple czy Samsunga.
Infinix Note 12 Pro – opinia
Telefon po kilkutygodniowym użytkowaniu sprawuje się bardzo dobrze. Zaskoczył mnie jakością wykonania i kilkoma funkcjami, których nie widziałam w smartfonach budżetowych. Można np. zmienić nawet kolejność przycisków nawigacyjnych. Występuje też ochrona wzroku (filtr światła niebieskiego), co uważam obecnie za must have. Jeśli chodzi o możliwości powiadomień, to wolę ascezę, także dla mnie informacje o SMS-ach i nieodebranych połączeniach telefonicznych w zupełności wystarczą.
Smartfon nigdy mi się nie przegrzał. Mimo dłuższego obciążenia systemu, całość działała stabilnie, bez gwałtownych spadków taktowania. Brawo!
Infinix Note 12 Pro
Choć mój egzemplarz nie miał modemu 5G (w sklepach można kupić i taką wersję), ani Wi-Fi 6, to doceniam go za obecność czytnika kart pamięci microSD (wyklucza funkcję Dual SIM, co osobiście mi nie przeszkadza). Warto zaznaczyć, że działa tu VoLTE w T-Mobile / VoWiFi.
Ponieważ często obsługuję smartfon jedną ręką, więc w Infinix Note 12 Pro wygodnie korzystam z panelu bocznego – jest to lepiej rozwiązane niż u rywali.
Podsumowując: Infinix Note 12 Pro to naprawdę solidnie wykonany, funkcjonalny smartfon – nie ugina się przy jakichkolwiek „dziwnych” próbach – jest wystarczający sztywny. Komfort użytkowania jest moim zdaniem na wysokim poziomie, podobnie jak ergonomia. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, jak dobry może być chiński smartfon za niewygórowaną cenę. O niej poniżej.
Infinix Note 12 Pro – cena. Gdzie kupić?
Infinix Note 12 Pro wchodził na rynek za 1399 złotych, choć w premierowej cenie można go było kupić za 1199 złotych. Obecnie producent zdecydował się na utrzymanie promocyjnej ceny i jest ona obowiązująca – wynosi znów 1199 złotych. To optymalna wycena.
Gdzie kupić Infinix Note 12 Pro? Na Allegro w strefie marki, Euro RTV AGD, sklepach Komputronik, Media Expert, Neonet, Techwish, czy x-kom.
Infinix Note 12 Pro 8/256 GB 6,7″ – dane techniczne
SPECYFIKACJA Infinix Note 12 Pro
Przekątna wyświetlacza 6,7 „ Rozdzielczość ekranu 2400 x 1080 pikseli Rodzaj wyświetlacza AMOLED Częstotliwość odświeżania ekranu 60 Hz Wyświetlacz Full HD+ Aparat tylny 108 Mpix + 2 Mpix System operacyjny Android 12 Procesor MediaTek Helio G99 8-rdzeniowy Pamięć RAM 8 GB Pamięć wbudowana 256 GB Czytnik kart pamięci microSD tak do 2 TB Pojemność baterii 5000 mAh Menu w języku polskim tak Złącza słuchawkowe typ 3,5 mm jack, USB typ C
Łączność bezprzewodowa
Wi-Fi tak 5G nie LTE tak Płatność zbliżeniowa (NFC) tak Bluetooth tak (kodeki AAC i LDAC) HSDPA / HSUPA / HSPA+ tak / tak / tak GPRS / EDGE tak /
Funkcje multimedialne
Aparat tylny 108 Mpix + 2 Mpix Funkcje aparatu autofocus, ledowa lampa błyskowa Aparat przedni 16 Mpix Rozdzielczość nagrywania wideo 2K Nawigacja: odbiornik GPS tak / GPS Odtwarzacz audio tak Odtwarzacz audio AMR, MIDI, MP3, WAV Odtwarzacz wideo 3GP, AVI, MP4
Funkcje telefonu
Standardy wysyłania/odbierania wiadomości e-mail, MMS, SMS Rodzaj karty SIM nano SIM Dual SIM tak, nanoSIM – nanoSIM Czujniki czujnik światła otoczenia, czujnik zbliżeniowy, czytnik linii papilarnych, kompas, żyroskop Funkcje dodatkowe Google Play Czytnik kart pamięci microSD tak
Parametry fizyczne
Obudowa klasyczna – ekran dotykowy Kolor obudowy niebieski Bateria 5000 mAh niewymienny Ładowanie szybkie/bezprzewodowe tak / nie Typ gniazda ładowania USB typ C Wymiary (wys. x szer. x głęb.) 164 x 76,5 x 7,8 mm Waga 192 g
Wodoodporność – nie; slot kart SIM uszczelniany
Ładowanie indukcyjne – nie
WYPOSAŻENIE W opakowaniu instrukcja obsługi w języku polskim, kabel USB-C
GWARANCJA 24 miesiące
Rywale: Motorola Moto G82, T Phone Pro 5G, Realme GT Master
Według analizy przygotowanej przez Transparent Data na podstawie danych z CEIDG oraz KRS w lutym 2023 r., 1,8 mln własnych działalności gospodarczych w Polsce jest prowadzonych przez mężczyzn, a 586 tys. panów zasiada w zarządach spółek. Tymczasem kobiety w biznesie, a dokładnie w zarządach to prawie 194 tys., zaś firm, w których zarząd składa się z samych pań, zaledwie 80,2 tys. Dla porównania firm, gdzie u steru są wyłącznie mężczyźni, jest aż 326 tys. Patrząc przez pryzmat formy prawnej, najwięcej pań jest członkami zarządu w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością – 162,1 tys. i spółkach jawnych – 22,6 tys. Najmniej w prostych spółkach akcyjnych – zaledwie 386 i spółkach komandytowo-akcyjnych – 554.
Badanie „Rzetelna w biznesie” zrealizowane z inicjatywy Rzetelnej Firmy, obejmujące zarówno kobiety, jak i mężczyzn zarządzających firmami, pokazuje, że w wielu kwestiach dotyczących kierowania biznesem obie płcie są postrzegane podobnie. Są jednak aspekty, które różnią panie i panów.
Zarządzanie i dużą, i małą firmą to nie tylko zwiększanie przychodów. To także podejmowanie trudnych decyzji, układanie współpracy z kontrahentami, dbałość o dopływ zleceń i solidność ich realizacji, a nierzadko również mało komfortowe egzekwowanie należności od kontrahentów.
Jeśli chodzi o ocenę, kto jest bardziej rzetelny – słowny, terminowy i uczciwy – w prowadzeniu firmy, 70 proc. respondentów uważa, że panie i panowie w równym stopniu. Jednak 17 proc. wskazuje na mężczyzn, natomiast 11 proc. jako solidniejsze postrzega kobiety. Z kolei wykazywanie się wyrozumiałością wobec kontrahentów, którzy mają problemy finansowe, to domena pań. Prawie 1/3 badanych odbiera je jako bardziej empatyczne, a tylko 6 proc. widzi tu przewagę płci męskiej. To w tej kwestii w sondażu Rzetelnej Firmy widać największe różnice w odbiorze kobiet i mężczyzn.
Przedstawicie firm uważają, że kobiety są bardziej uczciwe w relacjach handlowych, np. częściej potrafią przyznać się do błędu czy zwrócić kontrahentowi omyłkową nadpłatę – wynika z badania „Rzetelna w biznesie” przeprowadzonego przez TGM Research na zlecenie Rzetelnej Firmy.
Kobiety prezeski – jakie są?
Dla 17 proc. osób zarządzających firmami to panowie mają większe skłonności do podejmowania decyzji korzystnych dla obu stron umowy, przynoszących obopólne dobro. Tę cechę u kobiet docenia 11 proc. ankietowanych.
– Chcieliśmy się też dowiedzieć, kto bardziej przedkłada dobre relacje z kontrahentami ponad szybki zysk firmy. Okazuje się, że co piąty badany uważa, iż to kobiety są bardziej nastawione na budowanie trwałych, wartościowych kontaktów, opartych na zrozumieniu biznesu prowadzonego przez partnerów handlowych. Cechę tę u panów akcentuje tylko 13 procent respondentów. Natomiast ponad dwie trzecie przedsiębiorców tak samo ocenia ten aspekt u pań i panów.
Dobre relacje z kontrahentami, oparte na wzajemnej uczciwości, są podstawą prowadzenia firmy, a w dłuższej perspektywie owocują zyskiem finansowym. Współpraca na zdrowych zasadach po prostu się opłaca. Czasem transakcje na mniejsze kwoty, ale z kontrahentem, którego dobrze znamy i wiemy, że zapłaci za towar na czas, znaczą więcej niż tak zwany złoty strzał u nieznanego partnera. W takim przypadku może się okazać, że zrealizowaliśmy duże zamówienie, za które nie dostaniemy pieniędzy – mówi Katarzyna Starostka, ekspert programu Rzetelna Firma.
Kobiety przyznają się błędu i oddadzą pieniądze
Według blisko co 4. przedsiębiorcy to kobiety bardziej niż panowie umieją przyznać się do błędu czy oddać nadwyżkę pieniędzy, którą wpłacił kontrahent. Tylko 12 proc. respondentów za bardziej wiarygodnych pod tym względem uważa mężczyzn.
Dla 1/4 osób zarządzających firmami rozwaga i skłonność do minimalizowania ryzyka oraz dokładna analiza przed podjęciem decyzji to mocna strona pań. 19 proc. przeważa jednak szalę na stronę mężczyzn.
Obecnie coraz większą wagę firmy przywiązują do społecznej odpowiedzialności biznesu, jak minimalizowanie negatywnego wpływu prowadzonej działalności na środowisko czy organizowanie akcji charytatywnych. Przodują w tym panie (28 proc.), zaś panowie są odbierani jako bardziej powściągliwi (9 proc.).
Uczciwość nie ma płci
18 proc. badanych twierdzi, że kobiety częściej płacą na czas, a w razie problemu uprzedzają o możliwych opóźnieniach. W opinii przedsiębiorców postępuje tak tylko 12 proc. panów.
– Tak naprawdę uczciwość nie ma płci. Płacenie na czas powinno być normą w biznesie, bo od tego zależy kondycja firm, możliwość zatrudnienia nowych pracowników i inwestowania w rozwój. Jeśli przedsiębiorstwo nie otrzymuje pieniędzy na czas bądź wcale, dostaje finansowej zadyszki. W efekcie nie może rozliczać się z kontrahentami, opłacać pensji i podatków, a w skrajnych przypadkach zbankrutować. Zatory płatnicze to bolączka polskiej gospodarki, dlatego tak ważne jest, aby przedsiębiorcy mieli świadomość, że jedna niezapłacona przez nich faktura to wiele kłopotów dla ich kontrahenta – zauważa Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Zdaniem przedsiębiorców większą troskę o dotrzymywanie ustalonych terminów dostarczenia projektów bądź usług wykazują kobiety (16 proc.). Dla 9 proc. badanych prym wiodą mężczyźni.
Badanie „Rzetelna w biznesie” przeprowadzone przez TGM Research na zlecenie Rzetelnej Firmy zostało zrealizowane w lutym 2023 r. metodą CAWI na reprezentatywnej próbie 526 przedsiębiorców – kobiet i mężczyzn – zarządzających firmami.
Zacznijmy od tego, że warto jest skutecznie spłukać drogowe pozostałości po soli i brudzie z lakieru i progów naszego samochodu. Dzięki tak prostemu zabiegowi nadwozie auta odwdzięczy się nam tym, że nie będzie mieć tendencji do korodowania. Nie zapominajmy przy tym również o felgach i oponach, na których również znajduje się sporo zanieczyszczeń.
Także wnętrze samochodu po zimie wymaga wyczyszczenia. Po kilku miesiącach jazdy bez wietrzenia samochodu warto jest umyć zarówno szyby, uszczelki oraz wszystkie plastiki, ale też odkurzyć tapicerkę. Nasz samochód zyska świeższy wygląd i zapach.
Podstawowe kosmetyki samochodowe do wnętrza
Podstawowe środki do pielęgnacji samochodu są bardzo łatwe w użyciu, nie drogie i bardzo skuteczne. Na przykład, jeśli chcemy wyczyścić wnętrze samochodu, skorzystajmy ze środka do czyszczenia wnętrza (interior cleanera), który po nałożeniu na miękką ścierkę z mikrofibry pomoże skutecznie doczyścić deskę rozdzielczą i wszelkie tworzywa. Przy takiej pielęgnacji należy wykonywać okrężne ruchy dłonią. Po zakończeniu całego procesu zaskoczy nas ile brudu i zanieczyszczeń zostało na mikrofibrowym ręczniku.
Odpowiedni interior cleaner z powodzeniem czyści plastiki w naszym samochodzie, ale także jest bezpieczny dla bardziej wrażliwych miejsc, takich jak np. wyświetlacze.
Pamiętajmy, że czyszczenie wnętrza auta wykonuje się nie tylko po to, aby zadbać o wizualny aspekt naszego samochodu, ale również w trosce o zdrowie. Dobra pielęgnacja materiałów pozwala na pozbycie się dużej ilości bakterii.
Przechodzimy do czyszczenia tapicerki – tuż po tym warto nałożyć dressing do wnętrza na wyczyszczone powierzchnie. Należy to zrobić innym niż dotychczas, czystym ręcznikiem z mikrofibry. Dzięki temu nasza tapicerka zyska ładny, matowy wygląd, a kurz nie będzie tak łatwo przywierał jej powierzchni.
Ciekawym rozwiązaniem w czyszczeniu lekko ubrudzonych foteli materiałowych jest metoda prania na sucho – z wykorzystaniem odpowiedniej chemii i pędzla lub mikrofibry. Możemy wyprać nasze fotele bez użycia zaawansowanego odkurzacza piorącego. Takie pranie w detailingu nazywamy bonnetowaniem.
Na koniec pracy z wnętrzem naszego samochodu wykorzystajmy nowy zapach, który stopniowo będzie uwalniał nuty zapachowe sprawiając, że przebywanie w aucie stanie się jeszcze bardziej przyjemne.
Wszystkie wymienione środki można kupić np. w internetowym sklepie detailingowym sh1ne.
Na koniec ważna uwaga – do czyszczenia szyb znów warto użyć czystej mikrofibry. Trzeba wybierać takie ręczniki do szyb, które nie pozostawiają smug. Zalecamy użycie jednej do czyszczenia szyb z zewnątrz, a drugiej do czyszczenia tej czystszej strony – wewnątrz.
Podstawowe środki do mycia samochodu z zewnątrz
Jeśli chcemy skutecznie umyć auto z zewnątrz możemy udać się na myjnię bezdotykową i wykorzystać kolejne z gamy podstawowych kosmetyków samochodowych – np. aktywną pianę lub środki do oprysku. Są to profesjonalne środki nie wpływające negatywnie na lakier naszego samochodu (w przeciwieństwie do taniej chemii na myjni). Są również znacznie bardziej skuteczne. Wystarczy nam opryskiwacz lub pianownica oraz odpowiednia ilość środka wymieszanego z wodą. Po aplikacji takiego roztworu na samochód musimy odczekać odpowiednią ilość czasu i bardzo dokładnie spłukać wodą (program spłukiwania na myjni). Taki środek możemy aplikować na cały samochód, zarówno na szyby jak i felgi z oponami.
Jeśli w taki sposób nie udało nam się doczyścić najmocniej zabrudzonych elementów tzn. felg i opon, to wykorzystajmy odpowiedni środek do ich czyszczenia, a także szczotkę lub pędzel do czyszczenia felg oraz opon. Teraz znów spłuczmy chemię. Nie zapominajmy o wnękach kół, w których również gromadzi się sporo zanieczyszczeń drogowych i soli.
Profesjonalny internetowy sklep detailingowy
W sklepie detailingowym sh1ne są dostępne profesjonalne produkty, zarówno polskich producentów jak i zagranicznych, np. znanej na całym świecie amerykańskiej marki Meguiar’s. Wszystkie są bardzo skuteczne. Jeśli nie wiesz, co będzie dla Ciebie najlepsze, sugerujemy przetestowanie kilku produktów i przy kolejnej okazji wypróbowanie środków od innych producentów. Wielu amatorów oraz profesjonalnych detailerów również często zmienia swój wybór, jeśli chodzi o dobór odpowiedniej chemii, aby mieć porównanie i wybrać swoich liderów.
Jeśli nie wiesz jakie produkty są Ci potrzebne możesz skorzystać z kontaktu ze sklepem.
Sony zaprezentowało telewizory Bravia XR z rocznika 2023, z procesorem Cognitive Processor XR, czyli rodzinę czterech nowych modeli:
X95L (Mini LED)
X90L (Full Array LED)
A95L (QD-OLED)
A80L (OLED)
Wszystkie telewizory są wyposażone w rozwiązania, dzięki którym oglądanie filmów, korzystanie z oferty serwisów streamingowych i granie mają być źródłem intensywnych przeżyć. Co nowego się w nich pojawiło?
Sony Bravia XR 2023 – zmodernizowany procesor
Przede wszystkim pojawił się zmodernizowany procesor Cognitive Processor XR z nową technologią XR Clear Image, która ma ograniczać zakłócenia w obrazach przedstawiających szybki ruch, przeciwdziałać ich zamazywaniu się i sprawiać, że akcja na ekranie jest jeszcze wyraźniejsza. Lepiej też steruje podświetleniem: rozszerza zakres lokalnego wygaszania, zwiększa jasność i przeciwdziała powstawaniu poświaty.
Sony Bravia XR 2023 – nowa technologia
Wszystkie telewizory są wyposażone w funkcję Acoustic Center Sync, która synchronizuje system audio telewizora z kanałem centralnym zgodnego soundbara Sony – to zmienia telewizor w głośnik centralny. Po podłączeniu soundbara zyskujemy obsługę technologii 360 Spatial Sound Mapping – ta ma optymalizować pole brzmieniowe poprzez wytwarzanie wirtualnych głośników.
Tegoroczną nowością jest technologia Acoustic Multi-Audio+ w modelu X95L, kontrolująca dźwięk w taki sposób, aby emitować go w odpowiednim miejscu na ekranie, zgodnie z wyświetlaną akcją.
Telewizory A95L i A80L wyposażono w technologię Acoustic Surface Audio+. Jej działanie polega na wprowadzanie ekranu w wibrację przy użyciu specjalnych siłowników, dzięki czemu dźwięk dobiega z całego ekranu i idealnie pasuje do obrazu.
Sony Bravia XR 2023 – dla gier na konsolę PlayStation 5
Linia Bravia XR na 2023 rok pojawia się z funkcjami optymalizacji jakości obrazu podczas grania i streamingu, takimi jak Auto HDR Tone Mapping (automatyczne odwzorowywanie odcieni HDR) i Auto Genre Picture Mode (dostosowywanie trybu obrazu do gatunku). Dzięki nowemu Menu „gra”, gracze mogą dostosowywać do swoich upodobań szereg ustawień, na przykład włączać i wyłączać zmienną częstotliwość odświeżania (VRR) lub osłabianie rozmycia ruchu. Menu pozwala też użyć funkcji „korektor czerni” do rozjaśnienia ciemnych obszarów w celu poprawy widoczności przeciwników i przedmiotów, a także wybrać jeden z sześciu typów celowników.
Po raz pierwszy wprowadzono funkcję „rozmiar ekranu”, umożliwiającą dostosowywanie rozmiaru obrazu, na przykład w celu skupienia akcji gry na mniejszym obszarze. Telewizor A95L ma również funkcję Multi-View, dzięki której gracze mogą wyświetlić poradniki i podpowiedzi obok okna, w którym toczy się ulubiona gra.
– Nasze nowe telewizory BRAVIA są stworzone do rozrywki i stanowią najlepszy wybór zarówno dla zapalonego kibica, jak i kinomana albo gracza – mówi Masashi Takiguchi, obecny dyrektor europejskiego działu Home Entertainment & Sound i przyszły prezes Sony Europe. – W pełni urzeczywistniają naszą wizję, łącząc w sobie wieloletnie doświadczenie naszej firmy w dziedzinie telewizorów, kina i gier.
Sony Bravia XR 2023 – najważniejsze cechy telewizorów Bravia XR
Procesor Cognitive Processor XR z technologią XR Clear Image – dostosowuje sposób odtwarzania obrazu i dźwięku do działania ludzkich zmysłów, przez co ma zapewniać realistyczne wrażenia. Telewizory z 2023 r. będą wyposażone w jego najnowszą wersję z technologią XR Clear Image, w jeszcze większym stopniu osłabiającą zakłócenia i rozmycie poruszających się obiektów.
Audio Sony:Bravia XR współpracuje z szeregiem produktów, takimi jak zestaw kina domowego HT-A9 oraz soundbary HT-A7000, HT-A5000 i HT-A3000, które zyskały obsługę dźwięku przestrzennego 360 Spatial Sound Mapping. Technologia ta kalibruje dźwięk odpowiednio do warunków w pomieszczeniu i kreuje szereg optymalnie rozmieszczonych, wirtualnych głośników, które tworzą szersze, bardziej wciągające, kinowe pole dźwiękowe.
XR Backlight Master Drive:technologia wykorzystuje algorytm lokalnego wygaszania, który służy do sterowania tysiącami maleńkich, bardzo gęsto rozmieszczonych diod Mini LED. Technologia ta ma zapewniać niezwykłą jasność, imponujący zakres dynamiki, głęboką czerń i piękne, naturalne kolory.
Acoustic Center Sync:jeśli telewizor jest połączony z soundbarem obsługującym tę technologię, głośniki telewizora wspomagają działanie soundbara i wzmacniają kanał centralny. Dzięki takiej konfiguracji dźwięk ma nabierać większej intensywności, dialogi stawać się wyraźniejsze i bogatsze.
Współpraca z konsolą PlayStation5 i funkcje dla graczy: opis wyżej.
Bravia Core: nabywcy telewizorów z tej linii mogą korzystać z fabrycznie zainstalowanej platformy z filmami, dostępnej poprzez aplikację. Obejmuje ona 5,10 lub 15 kuponów uprawniających do uzyskania filmów z najnowszego katalogu filmów fabularnych oraz 12 lub 24 miesiące dostępu do nielimitowanego streamingu z dodatkowymi filmami. Po włączeniu trybu Calibrated Mode, telewizor automatycznie dobiera optymalne ustawienia obrazu filmowego, również w trybie IMAX Enhanced, aby zapewnić kinowe wrażenia w domowym zaciszu. Z czasem możliwości aplikacji będą wzbogacane o nowe funkcje.
Przycisk Crunchyrollna pilocie: umieszczony na pilocie przycisk ma zapewniać użytkownikom telewizorów BRAVIA szybki dostęp do jednej z największych na świecie bibliotek z filmami anime. W jej zasobach znajduje się ponad 44 000 odcinków i filmów fabularnych trwających łącznie ponad 18 000 godzin i przetłumaczonych na różne języki. Dostępny jest również simulcasting, dzięki czemu tytuły z Japonii można oglądać z zagranicy równolegle z ich nadawaniem w Japonii.
Bravia Cam: kamera, która umożliwia określenie miejsca, gdzie siedzi widz, w celu dostosowania obrazu i dźwięku do właściwości pomieszczenia i odległości między widzem a ekranem. Dzięki temu łatwo jest stworzyć optymalne warunki do komunikacji wideo z rodziną i znajomymi na dużym ekranie.
Google TV: łączy i porządkuje treści z aplikacji i subskrypcji użytkownika, gromadząc w jednym miejscu ponad 700 000 filmów i programów telewizyjnych. Ulubiony film można łatwo odnaleźć, używając wygodnego wyszukiwania głosowego po polsku.
Sony Bravia XR 2023 – wielkości (cale)
BRAVIA XR X95L 4K HDR Mini LED (85″, 75″, 65″)
BRAVIA XR X90L 4K HDR Full Array LED (98″, 85″, 75″, 65″, 55″)
BRAVIA XR A95L 4K HDR QD-OLED (77″, 65″, 55″)
BRAVIA XR A80L 4K HDR OLED (83″, 77″, 65″, 55″)
Sony: „Road to Zero” plastiku
Prezentując linię Bravia XR Sony podkreśla, że przestrzega swojego zobowiązania do ograniczenia użycia tworzyw sztucznych i realizuje plan ochrony środowiska Road to Zero. Wprowadza różne rozwiązania obejmujące cały cykl życia: od eliminowania tworzyw sztucznych z surowców pierwotnych poprzez zwiększenie efektywności transportu, aż po analizę zużycia energii podczas pracy.
We wszystkich modelach z 2023 r. wprowadzono nową funkcję Pulpit Eko, pozwalającą dostosowywać preferencje i ustawienia oszczędzania energii. Można zmieniać je pojedynczo lub wszystkie naraz.
Zmniejszono łączne wykorzystanie plastiku w produkcji o około 60%. Użycie mniejszych i lżejszych opakowań transportowych obniżyło emisję CO2 o ok. 15%.
Elimen Group to polski startup skupiający projektantów, konstruktorów i menedżerów z doświadczeniem w branży elektrotechnicznej. Firma specjalizuje się w projektowaniu, tworzeniu i testowaniu napędów elektrycznych dla producentów aut i jednośladów, ale też klientów z sektora logistyki, a także sportów motorowych. Niedawno zdobyła nie tylko miejsce, w którym powstaną silniki i inne elementy osprzętu, ale także duży rynek zbytu.
Silniki elektryczne Elimen produkowane w Indiach
Umowa licencyjna przewiduje na początek produkcję silników i falowników do motocykli, autobusów i pojazdów ciężarowych, a w następnym etapie – samochodów osobowych i ciężkich maszyn drogowych. Pierwsze silniki elektryczne i falowniki, skonstruowane przez Elimen, zjadą z taśm produkcyjnych fabryki Flash Electronics w indyjskim mieście Pune już w 2024 roku.
Umowa licencyjna przewiduje na początek produkcję falowników oraz 4 rodzin silników o bazowych parametrach momentu szczytowego i mocy:
3200 Nm / 360 kW
360 Nm / 180 kW
64 Nm / 16 kW
25 Nm / 5,7 kW
Szacowane wielkości produkcji sięgać będą od 3 do 25 tys. jednostek miesięcznie. Pierwszy osprzęt trafi do motocykli, autobusów i pojazdów ciężarowych. W kolejnych etapach, skonstruowane przez Polaków jednostki napędowe trafią do samochodów osobowych oraz ciągników siodłowych i ciężkiego sprzętu drogowo-budowlanego.
W związku z tą współpracą Flash Electronics zamierza uruchomić w pełni zautomatyzowaną linię produkcyjną opartą na najnowszej technologii uzwojeń silników typu continous hairpin. Strony nie podają wartości kontraktu, jednak Flash Electronics w ciągu dwóch lat na współpracę z Elimen Group (łącznie z uruchomieniem linii produkcyjnej) przeznaczy równowartość ponad 80 mln zł (Rs 150 crore).
Nasza wizyta w Indiach oraz udział w targach Auto Expo Components 2023, największej imprezie tego typu na kontynencie azjatyckim, stała się znakomitą okazją do nawiązania bezpośredniego dialogu z finalnymi odbiorcami produktów, dokładniejszego zrozumienia ich potrzeb, a w efekcie – lepszego dostosowania oferty do potrzeb rynku indyjskiego i innych rynków Azji – powiedział Cezary Klimont, prezes Elimen Group.
Potencjał Indii a sprzedaż silników elektrycznych
Potencjał współpracy partnerów jest ogromny, bo w samych Indiach zarejestrowanych jest ponad 300 mln pojazdów, nie licząc pozostałych wysoce chłonnych rynków azjatyckich. Prognozy wskazują, że wszystkie te kraje czeka gigantyczny skok technologiczny w kierunku transportu elektrycznego, a przewidywana wartość rynku pojazdów elektrycznych ma wynieść nawet 361 mld USD do roku 2027[1]. I chociaż konkurencja jest bardzo duża, Elimen Group wraz z Flash Electronics są na dobrej drodze, by zająć silną pozycję, zarówno jeśli chodzi o produkcję nowych pojazdów, jak i konwersje dotychczasowych pojazdów spalinowych.
Naszym celem jest osiągnięcie pozycji lidera w obszarze projektowania i produkcji napędów elektrycznych zasilanych napięciem 400 V oraz 800 V, które wykorzystywane są w elektrycznych autobusach i pojazdach dostawczych. Jako projektanci dysponujemy już gotowym kompletem tych urządzeń, które trafią do produkcji seryjnej – powiedział Daniel Śliwka, współwłaściciel i główny inżynier Elimen Group. – Na tym etapie budujemy także dział bezpieczeństwa funkcjonalnego, w ramach którego w oparciu o zapisy normy ISO 26262 będziemy doskonalić nasze procesy projektowania, prototypowania i przygotowywania modeli przedprodukcyjnych – dodał Daniel Śliwka.
Flash Electronics jest jednym z liderów indyjskiego sektora produkcji części mechanicznych i elektroniki dla pojazdów wszystkich kategorii, w tym 2- i 3-kołowców, samochodów osobowych, autobusów oraz pojazdów dostawczych. Firma od trzech dekad buduje konsekwentnie swoją pozycję na indyjskim rynku motoryzacyjnym, przyczyniając się do tworzenia czystego transportu opartego na pojazdach wyposażonych w silniki elektryczne w jednym z najbardziej zaludnionych państw świata.
W Indiach transport odpowiada za ponad 10% emisji CO₂ całego kraju[2], dlatego tak ważne jest poszukiwanie nowych dróg jego rozwoju. Indyjski rząd opracował mapę drogową zmian w branży transportowej, której celem jest stopniowe przejście na pojazdy napędzane elektrycznie – powiedział Sanjeev Vasdev, dyrektor zarządzający oraz główny udziałowiec Flash Electronics. – Cieszymy się ze współpracy z Elimen Group, ponieważ to ważny etap w drodze do transformacji branży motoryzacyjnej na jednym z największych rynków świata – dodał Sanjeev Vasdev.
Elimen Group i Flash Electronics przewidują, że produkcja seryjna silników i falowników na bazie umowy licencyjnej ruszy w trzecim kwartale 2024 roku. Do tego czasu partnerzy będą wspólnie pozyskiwać nowych odbiorców na silniki i falowniki elektryczne na rynku indyjskim.
Podpisanie umowy licencyjnej otwiera drogę do szerokiego wdrożenia urządzeń zaprojektowanych przez Elimen Group. Dla nas kluczowa jest skala i potencjał rynku, na który firma właśnie wchodzi – powiedział Łukasz Blichewicz, prezes Grupy Assay, funduszu venture capital, który kilka lat temu zainwestował w spółkę. – Cieszę się, że uruchomienie produkcji w Indiach znacząco zwiększy wartość spółki, na czym skorzystają nasi inwestorzy. A to dopiero początek globalnej ekspansji Elimen Group.
Wsparcie finansowe i operacyjne dla rozwoju firmy zapewnia Grupa Assay – fundusz inwestycyjny z doświadczeniem w obszarze venture capital. Działa w modelu biznesowym opartym na akwizycji i współprowadzeniu firm, angażując się w budowanie sukcesów spółek ze swojego portfela.
Podczas zawierania umowy ubezpieczenia właściciel pojazdu musi podać wiele szczegółowych danych, które są niezbędne do oszacowania ryzyka wystąpienia kolizji lub wypadku drogowego. To także cenne informacje, w jaki sposób towarzystwo ubezpieczeniowe może skontaktować się z posiadaczem auta. Wszelkie zmiany w ich obrębie wymagają zgłoszenia – dotyczy to przede wszystkim:
danych właściciela oraz współwłaściciela pojazdu – ich imion, nazwisk, adresu do korespondencji i zamieszkania, numeru PESEL czy NIP;
informacji o pojeździe – zmian w jego konstrukcji, montażu instalacji gazowej, ale też w numerze rejestracyjnym czy VIN.
Dlaczego warto poinformować ubezpieczyciela o dokonanych zmianach? Przede wszystkim ze względu na komplikacje, które mogą pojawić się podczas likwidacji szkody, spowodowanej m.in. stłuczką. Wszelkie utrudnienia spowodowane nieprawidłowymi danymi ubezpieczonymi mogą przedłużyć termin wypłaty odszkodowania z OC sprawcy zdarzenia drogowego.
W jaki sposób zmienić dane w umowie o ubezpieczenie samochodu?
Zmiany w obrębie np. danych osobowych właściciela pojazdu można dokonać na kilka sposobów – wszystko zależy od wewnętrznych procedur towarzystwa ubezpieczeniowego oraz rodzaju korekty. Zaistniałą zmianę zgłosisz m.in. poprzez:
formularze online ubezpieczyciela,
konto w serwisie firmy ubezpieczeniowej,
rozmowę telefoniczną z konsultantem,
bezpośredni kontakt z placówką ubezpieczyciela.
Kiedy należy zgłosić zmiany dotyczące umowy OC? Termin ten nie został uregulowany prawnie, jednak im szybciej poinformujesz o nich towarzystwo ubezpieczeniowe, tym lepiej. Dzięki temu unikniesz konsekwencji związanych z wypłatą OC, ale też podejrzeń o zatajeniu informacji przed ubezpieczycielem.
Pamiętaj: Jeżeli zakupiłeś samochód używany np. od osoby prywatnej, to dotychczasowy właściciel auta ma obowiązek zgłosić firmie ubezpieczeniowej zmianę posiadacza pojazdu w ciągu 14 dni od zawarcia umowy sprzedaży.
Gdzie sprawdzić ubezpieczenie samochodu?
Kupując auto z rynku wtórnego, nie tylko trzeba dokonać zmian w obrębie danych właściciela pojazdu – istotne jest to, czy pojazd posiada aktualną polisę OC. Brak ważnego ubezpieczenia może skutkować sporą karą finansową oraz następstwami związanymi z pokryciem likwidacji ewentualnych szkód spowodowanych przez kolizję lub wypadek samochodowy.
Jak sprawdzić, czy masz ubezpieczenie samochodu? Przekonasz się o tym, odwiedzając stronę internetową Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego – baza UFG zawiera dane o wszystkich wykupionych OC na terenie kraju. Wystarczy, że podasz numer rejestracyjny lub numer VIN pojazdu, a interesująca Cię informacja wyświetli się na ekranie urządzenia. O terminie ważności OC przekonasz się także za pośrednictwem Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK), gdzie zweryfikujesz też m.in. aktualność przeglądu technicznego auta.
Pamiętaj – wszelkie zmiany w obrębie umowy ubezpieczenia samochodu muszą być zgłaszane do towarzystwa ubezpieczeniowego. Im szybciej tego dokonasz, tym lepiej – zarówno dla Twoich finansów, jak i procedur związanych np. z wypłatą środków z OC.
Decyzją Parlamentu Europejskiego, od 2035 roku produkowane mają być wyłącznie pojazdy zeroemisyjne. Elektromobilność stanowi więc znak czasów – również w warsztatach samochodowych, gdzie pojawiają się pierwsze takie pojazdy. Gdy pojawia się samochód elektryczny u mechanika niedoświadczonego w tym temacie, w raz z nim mogą się pojawić problemy.
Z jakimi najczęściej usterkami związane są ich naprawy, czy za każdym razem konieczna jest wymiana komponentów i na co warto zwracać uwagę przy eksploatacji pojazdów zeroemisyjnych?
Według raportu Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, obecnie w Polsce w sprzedaży dostępnych jest 108 modeli pojazdów elektrycznych, a z roku na rok oferta ta stale rośnie.[1] Naprawa takich samochodów wymaga korzystania ze specjalistycznego sprzętu. Oprócz komputerów z odpowiednim oprogramowaniem, warsztaty obsługujące samochody elektryczne powinny posiadać sprzęt do diagnostyki pojazdów i uzupełniania tzw. pakietów. Do prawidłowego funkcjonowania serwisu konieczne jest również zaopatrzenie w różnego rodzaju ładowarki.
– Nasz warsztat wyposażony jest w urządzenie diagnostyczne – głowicę passthru KTS, dzięki której mamy możliwość połączenia się z pojazdem online bezpośrednio od dealera. W przypadku pojazdów takich marek jak Tesla bądź modelu Fiat 500, z niektórymi komponentami musimy połączyć się zdalnie. Podstawę działania w zakresie serwisów obsługujących samochody elektryczne, stanowi komunikacja z ich pakietami – tłumaczy Michał Surowiński, właściciel serwisu AUTO-BODO w Łodzi, należącego do sieci Q Service Castrol.
Naprawy elektryków – najczęstsze problemy
Auto elektryczne, jeśli jest użytkowane w sposób prawidłowy, nie wymaga zbyt wielu napraw. Jednak, jeśli już do nich dochodzi, to przede wszystkim dotyczą one kwestii związanych z nieszczelnością wspomnianych wcześniej pakietów. Instalacje w samochodach elektrycznych są bardzo podatne na jakąkolwiek wilgoć, z czego mogą wynikać w późniejszym okresie różne usterki. Z biegiem czasu i wzrastającą świadomością kierowców, tego rodzaju problemy są coraz rzadsze.
– Początkowo kierowcy uskarżali się na rozładowywanie pakietów, nie potrafili też w sposób umiejętny eksploatować pojazdów. Nie praktykowano również serwisów przedzakupowych, zwłaszcza w przypadku, gdy kierowca odkupywał od kogoś bądź sprowadzał używany pojazd. W takiej sytuacji zdarzały się np. usterki poboczne podczas sprowadzania samochodu. Po pewnym czasie, np. pół roku jego użytkowania, kierowca odwiedzał nasz serwis w celu naprawy awarii wynikającej z zaniedbań poprzedniego użytkownika – wyjaśnia Michał Surowiński.
Ze względu na to, że w samochodach elektrycznych funkcjonuje system odzyskiwania energii i najczęściej hamuje się silnikiem, zużywalność hamulców oraz całego układu jest znikoma. Służy on 3-4 razy dłużej w porównaniu do samochodów z silnikiem spalinowym. Jednymi z najczęstszych usterek, jakie dotyczą pojazdów elektrycznych, są, podobnie jak w przypadku pojazdów spalinowych, kwestie związane z zawieszeniem pojazdu.
– Oprócz rutynowych kontroli i przeglądów, kierowcy standardowo pojawiają się w serwisie w celu realizacji usług związanych z naprawami mechanicznymi, np. zawieszenia. Poważniejsze usterki w samochodach elektrycznych pojawiają się dość rzadko. Nie w każdym przypadku konieczna jest wymiana baterii bądź innych komponentów. Ich żywotność szacuje się na 10-15 lat – podsumowuje Surowiński.
Główny problem jaki pojawia się w kontekście samochodów elektrycznych wciąż dotyczy infrastruktury sieciowej. Na szczęście stacji ładowania pojazdów stale przybywa – w 2022 roku powstało ich kolejnych 600, a w obecnym przewiduje się, że łączna liczba wzrośnie do nawet 4 tysięcy.
Równość płci w motoryzacji to temat do niedawna nieistniejący. W większości firm w branży bagatelizowano obecność kobiet na stanowiskach kierowniczych, Komisja ds. równości firmy Seat podpisała nowy Plan Równości, który umacnia parytet wśród płci, różnorodność oraz integrację jako istotne wartości w codziennych działaniach oraz określa podstawowe zasady odpowiedzialnego i konkurencyjnego rozwoju. Plan ogranicza czynniki, które mogą prowadzić do podziałów przy procesach wyboru i awansu pracowników ze względu na płeć, kładzie nacisk na wsparcie kobiet będących ofiarami przemocy ze strony mężczyzn oraz wprowadza nowy pakiet środków zmierzających do zwiększenia równowagi między życiem zawodowym a prywatnym.
– Dzięki takim działaniom, będziemy mogli zagwarantować zrównoważony, wszechstronny i zróżnicowany rozwój naszej organizacji, która ma szansę stać się pionierem w branży i stanowić punkt odniesienia dla innych. Chcę podziękować za wysiłek, gotowość do dialogu i wkład wszystkim, którzy sprawili, że ten plan został wprowadzony w życie – przyznała Laura Carnicero, wiceprezes wykonawczy ds. ludzi i organizacji w firmie Seat S.A.
Równość płci w motoryzacji – Seat wdraża Plan Równości
Plan zawiera ponad 60 konkretnych środków i rozwiązań, których celem jest zapewnienie wszystkim równego traktowania oraz równych szans. Obejmuje m.in. programy szkoleń dotyczące równouprawnienia organizowane dla członków wspólnych komisji, obecnych w aktualnym porozumieniu zbiorowym Seata. Zakłada również włączenie tych członków w wewnętrzne procesy szkoleniowe dla menedżerów i osób na stanowiskach kierowniczych. Oczekuje się, że wprowadzone działania przyciągną i zainteresują więcej utalentowanych kobiet. Plan uaktualnia również protokół przemocy ze strony osób stosujących działania o podłożu seksistowskim i dokonuje przeglądu procedury przeciwko molestowaniu seksualnemu i stosowanej przemocy ze względu na płeć, rozszerzając je do większej liczby społeczności, w tym LGBTI+ oraz o inne, nieuwzględnione dotychczas formy molestowania.
Plan Równości w zakresie zwiększenia równowagi pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym, zakłada przedłużenie urlopu opiekuńczego z dwóch do trzech lat (o rok dłużej niż jest to wymagane w obecnie obowiązującym prawie hiszpańskim). Firma rozpocznie również w swoich zakładach produkcyjnych pilotażowy projekt, który pozwoli na podział rocznego wymiaru urlopowego.
Seat podpisał swój pierwszy Plan Równości już w 2012 roku. Za główny cel postawiono uczynienie różnorodności wspólnym dziedzictwem całej firmy.
Obecnie w przedsiębiorstwie pracuje ponad 3000 kobiet, co stanowi 20% siły roboczej, a 26% stanowisk kierowniczych zajmują kobiety.
Nowo podpisany Plan Równości jest wynikiem intensywnej pracy polegającej na analizie prowadzonych od miesięcy przez 26-osobową komisję (13 osób z kierownictwa firmy i 13 pracowników) rozmów. Przedstawia różne wrażliwości i obszary działalności firmy Seat. Z tego względu nowy plan stanowi inicjatywę powstałą z myślą o dzisiejszym społeczeństwie, nowych środowiskach pracy oraz strategicznych priorytetach firmy. Ponadto wspiera główny cel, jakim jest stałe wsparcie zróżnicowanego, bezpiecznego i sprawiedliwego środowiska pracy.
CUPRA na rzecz równości
Cupra, należąca do Seata, od lat angażuje się w działania i inicjatywy na rzecz równości. Marka uczestniczy w zawodach Extreme E, w których jednym z głównych postulatów jest równość płci, w związku z czym za kierownicą samochodów podczas wyścigów zasiadają zarówno kobiety jak i mężczyźni. Podczas kolejnych sezonów motorsportowych zmagań wśród zawodników CUPRY znaleźli się: Jutta Kleinschmidt i Mattias Ekström, oraz Klara Andersson i Nasser Al-Attiyah.
W zbliżającym się Rajdzie Meksyku załoga ORLEN Rally Team i Kajetan Kajetanowicz wystartuje sprawdzoną Škodą Fabią Rally2 evo, natomiast niewykluczone, że w wybranych rundach mistrzowskiego cyklu Polacy pojadą nowym autem. Decyzja o wyborze samochodu pozostaje w rękach najbardziej utytułowanego kierowcy rajdowego w Polsce.
Kajetan Kajetanowicz – jakie plany na 2023?
W ostatni czwartek opublikowano listę zgłoszeń do Rajdu Meksyku, trzeciej rundy Rajdowych Mistrzostw Świata. Na liście znaleźli się reprezentanci ORLEN Rally Team, Kajetan Kajetanowicz i Maciej Szczepaniak. Dla Polaków będzie to pierwszy start w tym sezonie, i jak na razie jedyny pewny. Oprócz nich na starcie w kategorii WRC2 zobaczymy silną konkurencję, m.in. duety Greensmith/Andersson, Solberg/Edmondson, Formaux/Coria czy aktualnych mistrzów świata, Lindholma i Hämäläinen.
W ramach przygotowań do rajdu Kajetanowicz odbył w Portugalii pierwsze testy, podczas których trenował dwoma modelami rajdowej Škody. Szutrowe trasy Polak pokonywał Škodą Fabią Rally2 evo, którą startował w ubiegłym sezonie, a także jej nowszą generacją, RS Rally2. Nowa konstrukcja czeskiego auta charakteryzuje się m.in. efektywniejszym pakietem aerodynamicznym, poprawionym zawieszeniem, a także mocniejszym silnikiem. Kajto pozytywnie ocenił możliwości najnowszej, rajdowej Škody.
– Cieszę się, że wracamy do naszego rajdowego trybu. Zakończyliśmy właśnie bardzo ważne testy, w trakcie których porównywaliśmy nową generację Škody z poprzednią, dobrze nam znaną. Nowe auto zrobiło na mnie pozytywne wrażenie, ma duży potencjał. W mojej ocenie jest nieco mocniejsze. Natomiast stary samochód znam bardzo dobrze jeśli chodzi o ustawienia, mamy dla niego pakiety set-upów na każde warunki.
Analizujemy z inżynierami dane, jakie zebraliśmy podczas testów i na tej podstawie podejmiemy decyzję, czym wystartujemy w danym rajdzie tego sezonu. Będzie mi nieco trudniej zdecydować niż na przykład kierowcom fabrycznym, którzy mają za sobą mnóstwo kilometrów przejechanych już nowym samochodem, a niektórzy z nich już są po dwóch rundach. Przed nami Rajd Meksyku, jesteśmy gotowi. Trzymajcie za nas kciuki – mówi Kajetan Kajetanowicz.
Rajd Meksyku powraca do kalendarza WRC po dwuletniej przerwie. Organizatorzy zaplanowali na ten rok dwadzieścia trzy odcinki specjalne o łącznej długości 320,71 km. Rywalizacja rozpocznie się w czwartek, 16 marca. Zwycięzców trzeciej rudny tegorocznych mistrzostw świata poznamy 19 marca.
Starty Kajetana Kajetanowicza wspierają strategiczny partner ORLEN Rally Team – PKN ORLEN, a także partner techniczny Delphi Technologies, Pirelli, Grupa Sikora oraz SJS Driving Experience.
Fakt, że montaż nowych amortyzatorów diametralnie poprawia właściwości jezdne samochodu nie oznacza, że zawsze wpływa to na zmianę zbieżności. Co więcej, wiele samochodów ma możliwość regulacji zbieżności (kontrola geometrii zawieszenia) wyłącznie na osi przedniej, a zatem w ich przypadku wymiana amortyzatorów na osi tylnej w żaden sposób nie ingeruje w zbieżność. Chyba, że ktoś przez pomyłkę zastosuje niewłaściwy typ amortyzatorów, np. od innego modelu samochodu.
Na tym etapie wiemy już, że nie zawsze wymiana amortyzatorów musi kończyć się kontrolą zbieżności. Odpowiedzmy zatem na pytanie, kiedy taka kontrola jest wymagana?
Kontrola geometrii zawieszenia – zwróć uwagę na te czynniki!
Kontrola zbieżności po zakończeniu naprawy wymagana jest zawsze, kiedy podczas wymiany mechanik ingerował w te elementy zawieszenia, od których zależy geometria. Są to np. drążki kierownicze, mimośrodowe połączenia wahaczy, ruchome połączenia kolumn amortyzatora ze zwrotnicami, które umożliwiają korektę kąta pochylenia koła.
Przez ingerencję mechanika rozumiemy dwa przypadki. Pierwszy, to wymiana tych elementów na nowe przy okazji wymiany amortyzatora lub zmiana wzajemnego położenia tych elementów względem siebie albo względem innych części pojazdu w wyniku montażu nowego amortyzatora.
Przypadek drugi to rozłączanie wspomnianych elementów celem ułatwienia sobie przeprowadzenia naprawy. Chodzi o przypadki, w których np. rozłączenie sworznia drążka kierowniczego nie jest konieczne dla wymiany amortyzatora, ale mechanik wykonał tę czynność, aby ułatwić sobie pracę (dostęp do innych połączeń, przyłożenie odpowiedniego klucza itp.).
Kontrola geometrii zawieszenia – „na oko”
Mając na uwadze ingerencję w elementy odpowiedzialne za zbieżność, wielu mechaników przed rozkręceniem ich znaczy sobie odległości pomiędzy różnymi punktami orientacyjnymi tak, aby po powtórnym montażu zachować stare parametry. To oczywiście dobry i sprytny sposób, ale ma on charakter prowizoryczny i sprawdza się wyłącznie wtedy, kiedy dany warsztat nie dysponuje stanowiskiem kontrolnym. Klient po wykonaniu takiej naprawy musi jak najszybciej udać się na diagnostykę i pomiar zbieżności do innego warsztatu.
Kontrola geometrii zawieszenia a wymiana amortyzatorów
To, czy po wymianie amortyzatorów trzeba kontrolować (czy regulować) zbieżność zależy od dwóch czynników: pierwszym jest konstrukcja danego pojazdu, a drugim zakres ingerencji mechanika w zawieszenie podczas naprawy.
Widzimy, że nie można twierdzić, iż zawsze po wymianie amortyzatorów trzeba skontrolować zbieżność. Taka konieczność wynika tylko z techniki przeprowadzanej naprawy. Z drugiej jednak strony, przynajmniej raz w roku warto kontrolować zbieżność profilaktycznie, ponieważ od samej jazdy może ona ulec rozregulowaniu (czasem wystarczy eksploatacja pojazdu po nierównych drogach lub zbyt gwałtowny najazd na krawężnik podczas parkowania). Niektórzy kierowcy robią to przed wymianą opon na letnie. Wymiana amortyzatorów może być równie dobrym pretekstem. Sprawne zawieszenie i prawidłowa zbieżność mają nie tylko pozytywny wpływ na bezpieczeństwo jazdy, ale pozwolą także w pełni cieszyć się z przyjemności jazdy, jaką gwarantują nowe amortyzatory Bilstein – podsumowuje Andrzej Wojciech Buczek, doradca techniczny w IHR Warszawa, oficjalnego dystrybutora marki Bilstein w Polsce.
Brytyjczyk to bez wątpienia najbardziej utytułowany z kierowców, którzy nadal występują na torach Formuły 1. Lewis Hamilton ma na swoim koncie 7 tytułów Mistrza Świata, a 8 był o włos w kampanii 2021, kiedy to podczas ostatniego okrążenia przegrał z Verstappenem. W poprzedniej kampanii kierowca Mercedesa praktycznie od początku sezonu nie był w stanie podjąć rękawicy, ponieważ dysponował o wiele gorszym bolidem od rywali. Dopiero w końcówce sezonu Mercedes popracował nad swoją maszyną i od razu zaczęło się to odbijać na lepszych wynikach Hamiltona.
W ostatnich dniach odbyła się prezentacja nowego bolidu Mercedesa W14. Zespół wierzy, że ta maszyna będzie w stanie zapewnić im powrót do walki o najwyższe cele w klasyfikacji konstruktorów, jak również indywidualnej. W 2022 Mercedes po raz pierwszy od 8 lat nie zwyciężył w klasyfikacji konstruktorów. Siedmiokrotny Mistrz Świata również zakończył kampanię 2022 z negatywnym osiągnięciem, jakim był brak choćby jednej wygranej w sezonie. Taka sytuacja przydarzyła mu się po raz pierwszy w całej karierze. Superbet kod promocyjny gwarantuje ciekawy kurs na Hamiltona.
Hamilton – statystyki:
Lewis Hamilton to najbardziej utytułowany kierowca w stawce.
Brytyjczyk ma na swoim koncie 7 tytułów Mistrza Świata.
Hamilton w 3 z 4 ostatnich wyścigów stanął na podium.
Hamilton nie wygrał żadnego wyścigu poprzednim sezonie.
Biorąc pod uwagę fakt, jak Hamilton spisywał się w końcówce sezonu, a także zwracając uwagę na poprawki sprzętowe, można się spodziewać, że drugi tak słaby rok ścigania trudno będzie powtórzyć. Mercedes z pewnością liczy na lepsze rezultaty niż w poprzedniej kampanii, a zakłady bukmacherskie uważają, że ich poprawienie jest bardzo prawdopodobne i możesz w ten sposób wykorzystać Superbet kod promocyjny.
Podwójny mistrz!
Obrońcą tytułu w sezonie 2023 będzie Max Verstappen. Holenderski kierowca podczas minionego sezonu nie pozostawił żadnych złudzeń i szybko rozstrzygnął losy rywalizacji. Początkowo wydawało się, że Ferrari będzie w stanie nawiązać walkę, jednak udało im się to za sprawą Charlesa Leclerca głównie na początku sezonu. Im dalej w las, tym lepiej radził sobie Max Verstappen, a przez to ściganie nie było tak emocjonujące, jak w kampanii 2021. Zakłady bukmacherskie uznają tego kierowcy za głównego kandydata do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej również w 2023 roku. Max Verstappen ma na swoim koncie 2 tytuły Mistrza Świata i wywalczył je w dwóch poprzednich sezonach. Holender z pewnością będzie celował w ustrzelenie hat-tricka, jednak nie ma wątpliwości, że czeka go o wiele trudniejsze zadanie niż w poprzedniej kampanii, gdzie w zasadzie rywalizował tylko z Ferrari. Tak naprawdę wiele może zależeć od sprzętu, co pokazała poprzednia kampania, w której jeden z głównych faworytów, czyli Hamilton w zasadzie wypisał się z rywalizacji przez technologię. Jeśli jednak Red Bull dostarczy Maxowi maszynę na takim poziomie, jak przed rokiem, to można się spodziewać zażartej walki o tytuł.
Verstappen pomimo tego, że bardzo szybko zapewnił sobie tytuł, nie osiadł na laurach i nie odpuścił kolejnych wyścigów. Max zanotował 4 wygrane w 5 ostatnich startach ubiegłej kampanii. Każdy, kto wykorzystał kod promocyjny do Superbet na wygraną Maxa w poprzednim sezonie, z pewnością miał powody do zadowolenia.
Verstappen – statystyki:
Max Verstappen dwa razy w karierze został Mistrzem Świata.
Holender wygrał tytuł w dwóch poprzednich sezonach.
Verstappen wygrał najwięcej wyścigów w poprzednim sezonie.
Holender w 4 z 5 ostatnich rywalizacji zaliczył zwycięstwo.
Charles Leclerc
Zawodnik z księstwa Monaco w poprzednim sezonie zaliczył doskonały początek, jednak nie potrafił utrzymać dobrej formy przez cały sezon. Leclerc na starcie kampanii wygrał GP Bahrajnu, a także radził sobie w kolejnych wyścigach, notując odpowiednio 1,2,1 miejsca w 3 startach. Spadek formy można było zauważyć podczas GP Hiszpanii, a także Azerbejdżanu. Leclerc w zasadzie do końca wygrał już tylko GP Austrii i w pozostałych wyścigach rywalizował głównie o miejsca na podium, bardziej, niż o wygrane. Gdy wszystko praktycznie w klasyfikacji generalnej było już jasne, Leclerc zanotował jeszcze pozycję wicelidera we Włoszech, Singapurze, a także Abu Dhabi.
GP Bahrajnu
Zanim odbędzie się GP Bahrajnu, wszystkie drużyny przeprowadzą testy swoich samochodów. Początek poprzedniego sezonu wskazywał na znakomitą formę Ferrari GP Bahrajnu padło łupem Charlesa Leclerca, który triumfował przed Carlosem Sainzem. Ostatnie miejsce na podium zajął Lewis Hamilton. Max Verstappen pomimo słabszego wyniku na starcie kampanii szybko odrobił straty w kolejnych wyścigach.
Ogólnie patrząc na statystyki, Lewis Hamilton znakomicie z reguły radzi sobie na tym torze. Brytyjczyk dobrze czuje się w Bahrajnie, co widać w tabeli wygranych z poprzednich lat, ponieważ zaliczył 5 triumfów od początku swojej kariery. Max Verstappen od początku zawodowego ściągania nie zanotował żadnej wygranej na torze w Bahrajnie. Hamilton ma najwięcej wygranych w historii tego GP, a drugi jest Sebastian Vettel z wynikiem 4 triumfów.
Jeśli jednak chodzi o liczbę zwycięstw poszczególnych zespołów, to tutaj najlepsza historycznie jest drużyna Ferrari. Mają oni na koncie 7 wygranych, podczas gdy Mercedes triumfował dokładnie 6 razy. Czy takie wyniki zmienią się już po pierwszym wyścigu w sezonie 2023? Superbet kod promocyjny możesz wykorzystać do typowania GP Bahrajnu.
Jeśli chodzi o propozycje od zakładów bukmacherskich, to największe szanse na zwycięstwo w tym Grand Prix ma Max Verstappen. Z uwagi na znakomite statystyki historyczne wysoko oceniane są również szanse Lewisa Hamiltona. Tak naprawdę jednak kursy do wykorzystania z kodem promocyjnym Superbet przed pierwszym wyścigiem tego sezonu mogą się mocno zmieniać w zależności od testów poszczególnych drużyn. Taką sytuację można było zaobserwować również przed startem poprzedniej kampanii. Superbet kod promocyjny zapewni Ci dostęp do najlepszej oferty powitalnej w Polsce.
Obstawianie zakładów bukmacherskich niesie ze sobą ryzyko uzależnienia. Pamiętaj, że nie może być sposobem na życie. W Polsce korzystanie z usług nielegalnych bukmacherów jest zabronione, możesz grać wyłącznie u tych operatorów, którzy posiadają zezwolenie Ministerstwa Finansów.
Zakłady wzajemne urządzane przez sieć Internet przyjmowane są na stronie internetowej Spółki pod adresem www.superbet.pl na podstawie zezwolenia Ministerstwa Finansów z dnia 24.10.2019 r., o nr PS4.6831.5.2019.
Autor tekstu: Mateusz Nowak – Senior Project Manager, redaktor naczelny Zagranie.com, absolwent dziennikarstwa sportowego i zarządzania w sporcie na UAM i fan piłki nożnej! Na Twitterze – @Mati_N95
Niestety, w 2023 r. spodziewany jest wzrost kradzieży ładunków i problemów z zaburzeniem łańcucha dostaw. Jak można zabezpieczyć towary przed tego typu przestępstwami i ich skutkami? Kradzieże w transporcie to ostatnio plaga.
Kradzieże ładunków w transporcie stanowią poważne zagrożenie dla branży logistycznej i handlu. Skala tego zjawiska rośnie z roku na rok. Potwierdzają to wyniki nowego raportu TAPA na temat kradzieży ładunków w regionie Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki. Łączna wartość strat poniesionych z tego powodu w badanym okresie wyniosła ponad 126,5 miliona euro. Zjawisko jest wynikiem zarówno zwiększenia wartości przemieszczanych towarów, jak i braku powszechnego stosowania wystarczających środków bezpieczeństwa. W dalszym ciągu wiele firm transportowych nie jest w stanie poradzić sobie z rosnącym ryzykiem kradzieży, co prowadzi nie tylko do strat finansowych, ale również do utraty reputacji i zaufania klientów.
Kradzieże w transporcie: kto stoi za kradzieżami?
Ze względu na globalną niestabilność gospodarczą za masowe straty odpowiedzialne są przede wszystkim tzw. zorganizowane grupy przestępcze (ZGP). Są one szczególnie zainteresowane przywłaszczeniem towarów o dużej wartości, przeznaczonych do późniejszej sprzedaży na czarnym rynku. Trzeba przyznać, że ZGP stają się także coraz bardziej kreatywne w swoich rabunkach.
Wykorzystują one różne techniki, takie jak podszywanie się pod oficjalne firmy transportowe, pozyskiwanie od informatorów danych o trasie przejazdu, a następnie ukrywanie się na niej i przeprowadzanie napadu czy wykorzystywanie szpiegowskiego oprogramowania, aby śledzić pojazdy i uzyskać dostęp do ważnych informacji, takich jak czas przybycia, miejsce postoju i rodzaj ładunku.
Jak można zabezpieczyć się przed skutkami kradzieży?
Niedawno na rynku pojawiło się nowe rozwiązanie Value Protect Solution (VPS). Jest to zalecana metoda zabezpieczania przesyłek firmowych, która obejmuje trzy dopasowane do siebie elementy.
Celem Value Protect jest wspieranie podstawowej działalności naszych klientów i pomoc w walce z rabunkami – mówi Bartosz Boguszewski, Menedżer ds. Value Protect Solution w C.H. Robinson.
Value Protect Solution – co to jest?
Chodzi o zapewnienie spokoju podczas transportu towarów bez strat. VPS zawiera w sobie trzy strategicznie połączone czynniki:
Sieć wykwalifikowanych przewoźników przestrzegających wymogów bezpieczeństwa TAPA i lokalnych przepisów.
Rozwiązania do monitorowania w czasie rzeczywistym – wskazówki dotyczące optymalizacji łańcucha dostaw za pośrednictwem platformy Navisphere, która dostarcza prognozy oraz możliwość analizowania danych z przeszłości i optymalizowania rozwiązań.
Narodziny dziecka w samochodzie to w obecnych czasach niezwykle rzadkie incydenty. Tym razem taki poród został odebrany w Polsce. Tadeusz Noworyta, dziadek urodzonego dziecka, zgodził się opowiedzieć nam tę historię – przecież poród w Suzuki Swift zdarzył się pierwszy raz w Polsce, a może nawet na świecie?
Dzień narodzin wnuka jest dla każdego dziadka dniem szczególnym, ale nie dla każdego dziadka szczególny z tego powodu może być też samochód – mówi Tadeusz Noworyta, szczęśliwy dziadek dziecka urodzonego 27 grudnia 2022 roku w Suzuki Swift.
Poród w Suzuki Swift
Pan Tadeusz wspomina, że zaczęło się od awarii samochodu zięcia w drodze do szpitala.
Zadzwonił do mnie i zapytał, czy może przesiąść się do Suzuki Swifta babci, czyli mojej żony. Bez chwili wahania zgodziliśmy się, ale gdy tylko przesiedli się i ruszyli w dalszą podróż do szpitala, zaczął się poród. Zięć przesunął maksymalnie do tyłu przedni fotel pasażera, na którym siedziała ciężarna córka i… odebrał poród.
Ze szczęśliwym dziadkiem Tadeuszem spotkałyśmy się miesiąc po narodzinach wnuka, ale wciąż słychać było emocje w jego relacji.
Wnuk jest zdrowy, cudownie się rozwija i przyszedł na świat prawie w takich warunkach, jakie zaplanowała córka i zięć. Chcieli, żeby ich syn urodził się w jak najmniej stresujący sposób – miał być basen i niewielka liczba asystujących osób. Było wnętrze Swifta – choć niewielkie, to wystarczające na powitanie potomka – i asysta taty – śmieje się pan Tadeusz i dodaje – Przed porodem to Suzuki Swift było ulubionym samochodem mojej żony, ale teraz ta nasza „porodówka” na czterech kołach stała się czymś wyjątkowym dla naszej całej rodziny.
Jest to prawdopodobnie pierwsze na świecie Suzuki Swift, w którym urodziło się dziecko.
Szczęśliwym rodzicom i dziadkom życzymy, by ich potomek zdrowo się rozwijał. A nuż, rozwinie się w nim wkrótce motoryzacyjna pasja?
Wymiana pompy cieczy chłodzącej napędzanej paskiem rozrządu bywa na tyle kłopotliwa, że niektórzy mechanicy pomijają ją zawsze, gdy tylko nadarzy się okazja. To duży błąd, ponieważ rezygnacja z tej czynności np. przy wymianie rozrządu, oznacza zazwyczaj, że samochód powróci do warsztatu po kilkunastu tysiącach kilometrów, jeśli nie szybciej.
Często bagatelizowany problem skłonił nas do zajęcia się tym tematem w poniższym artykule, który polecamy pod kątem rozpoznawania objawów awarii pompy cieczy chłodzącej i sposobów jak ją wykryć, a dziś zajmiemy się wskazówkami dotyczącymi wymiany tego ważnego elementu auta.
Przypominamy, że w materiale poruszamy temat pomp napędzanych paskiem rozrządu. Takie pompy należy wymieniać zawsze razem z rozrządem, ponieważ przewidywana żywotność pomp jest zbliżona do żywotności rozrządu. Jeśli pasek wymienia się co 90 tys. km, bardzo wątpliwe jest to, że pompa wytrzyma dwa interwały wymiany paska. Oczywiście, może się tak wydarzyć, ale bardziej prawdopodobne jest, że zużyje się np. po 150 tys. km. Wyjątek stanowią modele aut, w których rozrząd wymienia się co 200 tys. km. Wówczas pompy do nich wytrzymują odpowiednio większy przebieg.
Należy pamiętać, że nowy zestaw rozrządu zazwyczaj nieco mocniej obciąża koło pasowe pompy niż stary, a zatem jeśli pozostawi się starą pompę, żywotność jej łożyska drastycznie się skróci.
Na zdjęciu pompa układu chłodzącego z elektrycznym sterowaniem.
Pompa układu chłodzącego z elektrycznym sterowaniem.
Awaria pompy cieczy chłodzącej – objawy. Jak rozpoznać konieczność wymiany pompy przed terminem?
Zdarza się, że pompa cieczy nie wytrzymuje do kolejnej wymiany rozrządu. Być może była kiepskiej jakości albo ktoś jej nie wymienił w terminie. Głównym sygnałem zużycia pompy jest jej wzmożony hałas. Innym objawem może być delikatny wyciek płynu chłodzącego przez kontrolny otworek w pompie. Jeszcze innym objawem będą zaburzenia pracy układu chłodzącego. Dzieje się tak wtedy, kiedy zużywają się łopatki pompy lub jej cały wirnik przestanie się obracać w wyniku uszkodzenia łopatek lub ułożyskowania ośki pompy.
W okresie zimowym zdarza się, że łopatki pompy zamarzają razem z wodą pozostawioną zamiast płynu w układzie. W takiej sytuacji zamarznięte łopatki pompy ulegają uszkodzeniu.
Koniecznie trzeba zaopatrzyć się w zbiornik do spuszczenia płynu chłodniczego i zapoznać z procedurą wymiany pompy w danym modelu samochodu, a także odszukać lokalizacje zaworków do odpowietrzania układu chłodzenia. Bywa, że w niektórych modelach samochodów po wymianie pompy cieczy układ należy odpowietrzać ciśnieniowo, ponieważ tradycyjne odpowietrzanie (np. przez wlew płynu chłodniczego) okaże się nieskuteczne. Ponieważ wymiana pompy wymaga demontażu rozrządu, należy do tego przygotować silnik ustawiając odpowiednio tłoki i wkładając w blok oraz głowicę odpowiednie blokady.
Wymiana pompy cieczy chłodzącej – co robić w trakcie procedury?
Należy zawsze przykładać dużą wagę do oczyszczenia i osuszenia miejsca mocowania nowej pompy po demontażu starej. Należy bezwzględnie przestrzegać instrukcji montażowych. Jeśli wymagany jest montaż na uszczelkach – należy się tego trzymać. Jeśli producent zaleca użycie kleju montażowego lub silikonu także należy traktować to jako wymóg obligatoryjny. Jeśli producent podaje wskazówki dotyczące dokręcania śrub lub wstępnej regulacji napięcia nowego paska rozrządu pompą – także należy zastosować się do instrukcji.
UWAGA! Zbyt mocno napięty pasek rozrządu może spowodować przedwczesne zużycie nowej pompy, łożysk w napinaczach i rolkach prowadzących a nawet zerwanie paska.
Równie niebezpieczny jest pasek z niedostatecznym napięciem, ponieważ luz może spowodować zsuwanie się paska z kół zębatych lub przeskoczenie paska i demolkę silnika.
Konieczne jest również sprawdzenie osiowości innych elementów, takich jak zębatki wałka rozrządu, wału korbowego lub pompy wtryskowej. Odchyłki mogą prowadzić do zerwania rozrządu.
Wymiana pompy cieczy chłodzącej – co potem?
Niestety – kontrola szczelności układu chłodniczego może zostać przeprowadzona dopiero po złożeniu całego rozrządu, demontażu blokad i uruchomieniu silnika (no chyba, że mechanik ma możliwość wykonania kontroli ciśnieniowej układu). W związku z tym, należy uzbroić się w cierpliwość i sprawdzać szczelność dopiero wtedy, kiedy silnik uzyska temperaturę roboczą, otworzy się termostat, a układ będzie pracował stabilnie, po odpowietrzeniu.
Jeśli pojawią się wycieki z okolicy pompy należy:
rozebrać rozrząd ponownie,
naprawić uszczelnienie mocowania pompy
przy ponownym montażu rozrządu – zwrócić uwagę na oznaczenia napięcia napinacza.
Niektóre napinacze mają dwa znaczniki prawidłowego napięcia:
pierwsze, które należy wybrać przy pierwszym montażu,
drugie – odpowiednie dla kolejnego montażu, kiedy pasek zębaty będzie już trochę naciągnięty.
Oczywiście, jeśli wszystko jest w porządku, należy ponownie upewnić się, że układ chłodzenia nie jest zapowietrzony.
Jak odpalić diesla w mróz? Czynność niby banalnie prosta, ale przy niskich temperaturach może się okazać czasochłonna i problematyczna. Jak zatem przygotować się na zimne poranki?
Silnik Diesla – historia, zalety i wady
W lutym 1893 roku miało miejsce przełomowe w historii motoryzacji wydarzenie – niemiecki wynalazca, Rudolf Diesel, opatentował swój wynalazek. Cztery lata później zbudował silnik wysokoprężny nazywany potocznie silnikiem diesla. Początkowo, do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku jednostki te stosowane były przeważnie w samochodach ciężarowych, maszynach budowlanych, okrętach i napędach stacjonarnych. Od lat osiemdziesiątych zaczęto montować je seryjnie również do samochodów osobowych. Jednostki te ceniono głównie za wysoką trwałość oraz wyższą sprawność w stosunku do silników z zapłonem iskrowym.
Od kilku lat sukcesywnie spada liczba rejestrowanych aut z silnikiem wysokoprężnym, zarówno w przypadku aut używanych jak i nowych. Pomimo tych tendencji po polskich drogach porusza się wciąż bardzo duża liczba samochodów, których silniki są zasilane olejem napędowym. Przy bardzo niskich temperaturach narażone są na większe problemy z uruchomieniem niż benzyniaki. Podczas ostrej zimowej aury, właściwości oleju napędowego ulegają zmianie, staje się on bardziej gęsty i lepki, utrudniając uruchomienie silnika.
Noce w zimie potrafią być bardzo mroźne. W takich warunkach nawet nowe auta mogą mieć problemy z odpaleniem, a starsze samochody diesla wymagają by ich elementy zapłonu były w pełni sprawne. Dlatego należy przed zimą dokonać stosownego przeglądu w wykwalifikowanym warsztacie samochodowym – mówi Piotr Janta z serwisu Auto Partner.
Warto wiedzieć więc jak przygotować i zabezpieczyć się na wypadek nieprzyjemnej niespodzianki – trudności z uruchomieniem silnika Diesla w zimowy poranek.
Jak odpalić diesla w mróz? Poranne zmagania
Aby zimowe poranki nie przerodziły się w walkę pomiędzy autem z silnikiem Diesla, a jego właścicielem, warto zadbać o dobry stan układów odpowiedzialnych za rozruch przed nadejściem mrozu. Podstawowym elementem każdego samochodu, który umożliwia rozruch jest akumulator. Od niego zależy napięcie jakie zostanie wytworzone w trakcie próby zapłonu. W przypadku, gdy bateria auta ma ponad trzy lata, jej sprawność może być niższa nawet o 40 proc w stosunku do nowego podzespołu. W trakcie rozruchu warto zaobserwować, czy kontrolki na tablicy rozdzielczej nie przygasają i jeśli taka sytuacja ma miejsce należy rozważyć zakup nowego akumulatora lub podpięcie go pod prostownik w domu.
Świece żarowe – ich stan jest ważny przy uruchamianiu auta
Gdy szukamy odpowiedzi na pytanie jak odpalić Diesla w mróz, to warto zauważyć, że niektórzy kierowcy bagatelizują kwestię stanu świec żarowych. Przy uruchamianiu samochodu rozgrzewają one komorę spalania do temperatury ok. 600 oC, co ma spowodować, że olej napędowy zapali się samoczynnie. W silniku Diesla nie ma bowiem czynnika inicjującego, jakim jest iskra występująca w silniku benzynowym. Dlatego tak ważne jest zachowanie sprawnych świec żarowych wspomagających rozruch silnika.
Producenci samochodów nie przewidują okresowej wymiany świec żarowych, jak to się ma przy świecach zapłonowych. Zakłada się jednak, że powinny one wystarczyć na ok 15 tys. cykli rozruchowych. Na ich trwałość wpływa wiele różnych czynników, jak choćby jakość tankowanego paliwa, jakość oleju i oczywiście sam sposób eksploatacji pojazdu. Warto dbać o dobry ich stan, ponieważ wypalone elementy grzejne świecy mogą oderwać się, a ich kawałki wpaść do cylindra powodując uszkodzenia np. tłoka.
Jakość paliwa i stan filtrów
Kolejnym elementem, na który należy zwrócić uwagę, gdy mowa o tym, jak odpalić Diesla w mróz, jest jakość stosowanego oleju napędowego oraz stan filtrów paliwa w aucie. Gdy na zewnątrz pojawia się mróz, wskazane jest stosowanie paliwa, które zawiera specjalne dodatki (zgodnie z normą PN-EN590:2013), dzięki którym jego właściwości nie ulegną zmianie, pomimo bardzo niskich temperatur.
Dla wzbogacenia paliwa stosuje się również środki, tzw. depresatory mające za zadanie obniżyć temperaturę mętnienia paliwa, co może uchronić przed zapchaniem filtra i w efekcie uniemożliwieniem przepływu paliwa. Należy jednak pamiętać, aby depresatory zostały dodane do paliwa przed wystąpieniem problemów z wytrąceniem kryształków parafiny. W przeciwnym wypadku ich zastosowanie nie przyniesie zamierzonych efektów. Rozwiązanie to jednak może się okazać droższe niż tankowanie specjalnego, sezonowego paliwa dobrej jakości.
Innym niebezpieczeństwem jest wytrącenie i osadzenie się wody na powierzchni filtra, co w przypadku mrozu może doprowadzić do powstania korka lodowego. Wówczas skutecznym sposobem na poprawę tego stanu rzeczy jest ogrzanie samochodu w garażu lub wymiana filtra.
Warunki atmosferyczne negatywnie wpływają na samochody, w szczególności w trakcie zimy. Aby nie mieć problemów i nie musieć sobie odpowiadać na pytanie jak odpalić Diesla w mróz,, to w przypadku problemów z zapłonem rozwiązaniem może być elektryczne ogrzewanie postojowe. Dzięki niemu temperatura wzrasta i jest o ok. 30 proc. wyższa od tej panującej na zewnątrz.
Stanowczo odradzam natomiast ulepszanie oleju napędowego na własną rękę poprzez dolewanie benzyny niskooktanowej, nafty czy denaturatu. Możemy w ten sposób doprowadzić do uszkodzenia układu wtryskowego, którego naprawa, w szczególnie wymiana pompowtryskiwaczy może okazać się bardzo kosztowna.
W przypadku, gdy zadbaliśmy o jakość i stan elementów układu zapłonowego w naszym dieslu, a jednak wciąż nie możemy uruchomić samochodu, rozwiązaniem może być użycie przewodów rozruchowych w celu „pożyczki” prądu od innego samochodu.
Jak podłączyć prawidłowo kable rozruchowe?
Aby prawidłowo podłączyć przewody łączymy najpierw plus akumulatora działającego auta z plusem samochodu, który chcemy uruchomić, a następnie minus z akumulatora sprawnego z masą unieruchomionego samochodu, np. z blokiem silnika.
Nie próbujmy za to uruchomić samochodu na tzw. pych, gdyż w przypadku silników Diesla nowych generacji może to doprowadzić do ich uszkodzenia.
Kia to marka, która dokonała iście cywilizacyjnego skoku. Od kiepsko postrzeganych przez klientów, słabo wyposażonych i nieciekawych wizualnie aut z początku XXI wieku, po samochody, które przykuwają wzrok na ulicach, są dobrze wyposażone, funkcjonalne i dają frajdę z jazdy. Czy nowa Kia XCeed potwierdza ten pozytywny trend? Miałyśmy okazję się przekonać.
Kia XCeed – wygląd: wyraźnie inny
Kia XCeed to przedstawiciel segmentu aut kompaktowych. Choć nietypowy, to zdecydowanie podążający za modą. Z jednej strony XCeed nie może wyzbyć się genów swojego klasycznego, kompaktowego kuzyna – Kii Ceed – ale z drugiej, Koreańczycy zadali sobie trud, by dodając „crossoverowego” sznytu wyróżnić ten model od prostoplasty. Zabieg ten wypadł znacznie lepiej niż zrobił to np. Fiat uzupełniając Tipo o model Tipo Cross, czy Dacia, dodając do gamy Sandero wersję Sandero Stepway.
XCeed jest modelem zbieżnym wizualnie z Ceedem, ale zachowuje swoją designerską odrębność. Użyczon egzemplarz został osadzony na 18-calowych obręczach (standard w testowanej wersji wyposażenia; w bazowej koła mają 16 cali), więc ma też spory, wynoszący 184 mm prześwit – to już poziom notowany w kompaktowych SUV-ach. Trzeba jednak mieć na uwadze, że decydując się na mniejsze felgi, prześwit zmniejszy się do 170 mm.
Warto też pamiętać, że XCeed nie ma aspiracji dorównywania SUV-om, szczególnie czteronapędowym. Tutaj 4×4 nie jest dostępne w żadnej opcji, napęd jest zawsze na przód, a tryby jazdy nie zawierają żadnych „offroadowych”, elektronicznych pomocników. Większy prześwit ułatwi jednak dotarcie np. na działkę, czy agroturystyczny wypad za miasto.
Miłe dla oka proporcje sprawiają, że sylwetka przyciąga spojrzenia. Auto jest po prostu ładnie zaprojektowane i to nie tylko nasze zdanie. Dość agresywnie opadający tył, płetwa rekina, niewielki spojler, srebrne zdobienia na progach i tylnym zderzaku, ciekawie zarysowany pas przedni z wyróżniającym się kształtem reflektorów, to wszystko nadaje nowej Kii XCeed zadziorności.
W mijającym roku, podobnie jak modele Ceed i Proceed, również i młodszego od obu wymienionych XCeeda poddano drobnej modyfikacji. Naprawdę drobnej, bo to, co zmieniło się znacząco, to charakterystyczne, nowe logo marki. Mnie to nie dziwi, bo po co zmieniać coś, co jest dobre i się ani klientom nie znudziło, ani nie opatrzyło na ulicy?
Kia XCeed 1.5 T-GDi 7DCT Prestige Line
Kia XCeed – wymiary
Kia XCeed – wnętrze
Użyczony egzemplarz testowałyśmy w topowej (w momencie rejestrowania egzemplarza prasowego) odmianie Prestige Line. Dziś jest to wersja zastąpiona w ofercie przez wariant GT-Line. Bogaty wystrój widać od razu po zajęciu miejsca w kabinie. Bo zastajemy tu wygodne, dobrze trzymające ciało fotele. Siedzimy w starannie zaprojektowanym, uporządkowanym, ergonomicznie pomyślanym wnętrzu, wykonanym z przyzwoitych i dobrze spasowanych materiałów. Szeroki zakres elektronicznej regulacji siedzeń z pamięcią ustawień oraz długie siedziska sprawiają, że nawet po dłuższej podróży z tego auta wysiada się wypoczętym.
Również w drugim rzędzie zapewniono na tyle dużo miejsca, że dwóm dorosłym osobom będzie tu wygodnie. Mają one do swojej dyspozycji podłokietnik z miejscami na napoje i schowki w drzwiach. Nie zabrakło też głośników dostępnego w topowej wersji systemu audio marki JBL, który – jeśli lubisz głębokie basy – gra naprawdę świetnie. Może nawet najlepiej w segmencie?
Kia XCeed 1.5 T-GDi 7DCT Prestige Line
Kia XCeed – bagażnik: w sam raz
Pojemność bagażnika w tym modelu to wg danych producenta 426 litrów. Nie jest to może rekordowa wartość w tym segmencie, ale dzięki temu, że przestrzeń jest bardzo foremna i ustawna, bez większych problemów można spakować się na dłuższy wyjazd. W przypadku wypraw wakacyjnych z kompletem pasażerów pamiętajmy, że można wspomóc się relingami dachowymi. Tylna kanapa składana jest w proporcjach 40/20/40, dzięki czemu można przewieźć dłuższe, wąskie przedmioty i wciąż zachować czteroosobową przestrzeń pasażerską.
Kia XCeed – wyposażenie: na bogato
Wersji Prestige Line trudno cokolwiek zarzucić, bo ten poziom wyposażenia jest kompletny – szczególnie porównując go do innych aut z tego segmentu. Podgrzewaną kierownicę i siedzenia z przodu doeceni każda kobieta, a podgrzewaną szybę przednią po prostu – każdy użytkownik auta.
Kierowca ma przed oczami czytelny zestaw wskaźników prezentowanych na cyfrowym wyświetlaczu, w konsoli centralnej jest dotykowy ekran z systemem multimedialnym – do którego obsługi trzeba się przyzwyczaić, bo nie jest zbyt intuicyjny – i nawigacją, współpracujący oczywiście i na szczęście z Apple CarPlay i Android Auto. Nie zabrakło też indukcyjnej ładowarki, gniazd USB, a o niezłym nagłośnieniu JBL już wspominałyśmy. Brawo!
Jedyne wątpliwości mogą budzić dotykowe skróty na panelu pod ekranem centralnym. Na wyboistej drodze trochę trudniej trafić we właściwą funkcję.
Kia XCeed – silnik: mały wybór
Aktualnie Kia XCeed jest dostępna tylko z dwoma odmianami silników. Turbodoładowanym benzyniakiem oraz jako hybryda plug-in z wolnossącym silnikiem, również benzynowym. Do testów otrzymałyśmy ten pierwszy wariant i wydaje się, że to optymalny wybór, dobrze pasujący do charakteru tego samochodu. Silnik 1.5 T-GDI to nowoczesna konstrukcja koncernu Hyundai z serii SmartStream – czterocylindrowa, turbodoładowana jednostka generuje 160 KM i 253 Nm momentu obrotowego, przenoszonego w „naszym” egzemplarzu na przednią oś za pośrednictwem siedmiobiegowego, dwusprzęgłowego automatu. Pierwszą setkę auto osiąga po 9,2 sekundy, a prędkość maksymalną producent deklaruje 208 km/h.
Kia XCeed 1.5 T-GDi 7DCT Prestige Line
Kia XCeed – wrażenia z jazdy
Mimo sporego prześwitu do samochodu nie wsiada się jak do SUV-a – na całe szczęście. Podobne poczucie mamy za kierownicą. Fotel można sobie mocno obniżyć – co lubię – na tyle, że mamy wrażenie siedzenia blisko ziemi. Podczas jazdy pozwala to na lepsze wyczucie samochodu, zwłaszcza na zakrętach. Tu jednak czuć nieco wyższe gabaryty tego modelu i odbiegające od Ceeda zestrojenie zawieszenia.
Przy szybciej pokonywanych łukach auto potrafi się mocniej przechylić, co nie jest zbyt przyjemne dla lubiących dynamiczną jazdę. Ale to nie ta grupa docelowa – w końcu to wygodny, rodzinny model, a nie szybki hot hatch. Tak też – na spokojnie – działa skrzynia. No chyba, że ustawimy tryb sport, wówczas nieco dłużej trzyma silnik na obrotach (jednocześnie zmienia się wygląd ekranu przed oczami kierowcy z wyraźnym obrotomierzem po prawej stronie).
XCeed świetnie sprawdza się w mieście, np. podczas pokonywania typowych przeszkód: krawężników, hopek, kolein – to zasługa wspomnianego prześwitu. Auto ma też niezły promień skrętu, więc zawracanie nim na ciasnej ulicy lub parkowanie w wąskich przestrzeniach jest dość wygodne, choć widoczność do tyłu jest nieco ograniczona przez niewielkich rozmiarów szybę. Oczywiście manewry wspierają czujniki i kamera cofania.
Podczas jazdy autostradą donośnie słychać szum opływającego karoserię powietrza, jednak nie przeszkadza to w prowadzeniu normalnej konwersacji z pasażerami.
Kia XCeed 1.5 T-GDi 7DCT Prestige Line
Kia XCeed – zawieszenie
Zawieszenie kompaktowej Kii XCeed nie jest szczególnie wyrafinowane. Na przedniej osi mamy klasyczne kolumny McPhersona ze sprężynami śrubowymi. Z tyłu Koreańczycy zastosowali układ wielowahaczowy. Czy taki zestaw się sprawdza? Bardzo dobrze! Szybkie, energiczne ruchy kierownicą nie wytrącają zbyt szybko auta z równowagi, choć trzeba przyznać, że nie jest to najbardziej komfortowo zestrojone zawieszenie. Coś za coś – jest dobrze w mieście i poza, ale możemy czasem poczuć na swych lędźwiach znaczące wyboje, czy nierówności nawierzchni.
Kia XCeed – opinia
Kia XCeed .5 T-GDi 7DCT to optymalny wybór, gdy zależy nam na w miarę uniwersalnym samochodzie do miasta, który posłuży nam też na wypady turystyczne. Ładny wygląd, bogate wyposażenie, dobry rozkład schowków i przydane na pokładzie gadżety sprawiają, że do wersji Prestige Line (GT Line) niewiele już warto domawiać.
Choć cena blisko 150 tys. złotych może z początku wystraszyć, to pamiętajmy, że wszystkie modele samochodów na polskim rynku podrożały, a XCeed na ich tle wydaje się naprawdę ciekawą alternatywą.
Kia XCeed – cena w Polsce
Nowa Kia XCeed startuje w najnowszym polskim cenniku koreańskiej marki od 104 500 zł za wersję z silnikiem 1.5 T-GDI i manualną, sześciobiegową skrzynią. Poniżej pełny cennik dostępnych w Polsce odmian tego modelu:
Oto MAN TGX – na drodze widać go z daleka. Wyróżnia się kolorem magenta i pełnym wyposażeniem w akcesoria przydatne każdemu kierowcy. Ten szczególny pojazd od grudnia jeździ w barwach wrocławskiej firmy wynajmującej ciężarówki. Część przychodu ze sprzedaży MAN przekazał na rzecz inicjatywy „Kobiety za Kółko”, która dostarcza pomoc humanitarną do Ukrainy.
Branża transportowa w Europie zmaga się z deficytem kierowców od wielu miesięcy. Dlatego firma MAN Truck & Bus Polska swoim projektem chce zwrócić uwagę właśnie kobiet, pokazując im, że praca kierowcy ciężarówki jest także dla nich.
Część przychodu ze sprzedaży ciągnika MAN TGX została przekazana na cele dobroczynne
To wspaniały akcent na zakończenie bieżącego roku! Ten piękny pojazd pochodzi z oferty pojazdów używanych MAN TopUsed i jest przygotowany na każde transportowe wyzwanie. Jestem przekonany, że przyniesie wiele korzyści naszemu klientowi, a jednocześnie będzie cieszył oczy wszystkich, których spotka na drodze – mówi Claus Wallenstein, prezes zarządu MAN Truck & Bus Polska.
Pojazd zasilił flotę wrocławskiej firmy WynajemTIR.pl, która zajmuje się wynajmem krótko- i długoterminowym aut ciężarowych dla klientów firm ubezpieczeniowych oraz serwisów na czas naprawy.
Na pewno pojazd zachowa swoją obecną formę wizualną. Jestem przekonany, że przypadnie do gustu nie tylko paniom. W naszej flocie znajduje się już wiele ciągników z oferty MAN TopUsed, ponieważ mam pełne zaufanie do ich jakości i przygotowania od strony technicznej – mówi Krzysztof Wąsik, właściciel WynajemTIR.pl
Część przychodu ze sprzedaży ciągnika MAN TGX firma MAN Truck & Bus Polska przekazała na cele dobroczynne. Kwota 5 tys. euro zasili konto Fundacji Norma z przeznaczeniem na inicjatywę Kobiety za Kółko. Tworzą ją bohaterskie panie, które miesięcznie pokonują tysiące kilometrów, dowożąc pomoc humanitarną na Ukrainę. Inicjatywa przygotowuje również dom pobytu dla uchodźczyń w podwarszawskim Piasecznie.
Ciągnik MAN TGX 18.500 4×2 LLS-U EfficientLine jest wyposażony m.in. w:
pakiet areo,
pełną opcję systemów asystujących,
nowoczesne oświetlenie,
RIO Box,
zestaw telewizyjny 21,5”,
ekspres do kawy,
lusterko kosmetyczne..
MAN TopUsed jest marką pojazdów używanych MAN Truck & Bus. Nowi użytkownicy mogą indywidualnie uzgadniać modyfikacje w pojazdach, które zostaną wprowadzone przez zespół serwisowy.
Ciągnik MAN TGX trafił do wrocławskiej firmy WynajemTIR_PL
W przedświątecznym zabieganiu najwygodniej jest wejść do jednego sklepu po prezenty. Takiego, w którym znajdziemy szeroki asortyment podarunków najlepszej jakości w przeróżnych cenach. Mogą to być perfumy, akcesoria do malowania, zestawy makijażowe, czy pielęgnacyjne, a także możliwość zakupu karty podarunkowej o określonej wartości, aby obdarowana osoba mogła samodzielnie wybrać to, co jej aktualnie potrzebne.
Sprawdzamy, jakie zestawy świąteczne i inne ciekawy produkty pod choinkę przygotowała w tym roku marka Sephora. Co Święta to idealny czas na okazanie miłości naszym przyjaciołom i rodzinie. Większość z nas już rozpoczyna kompletowanie upominków, którymi chce wywołać uśmiech na twarzy obdarowanej osoby, okazać troskę, podziękować.
Ta bombka to coś więcej, niż zwykła świąteczna dekoracja. W jej wnętrzu kryje się błyszczyk o subtelnej konsystencji i uniwersalnym, brzoskwinioworóżowym odcieniu, który nadaje każdym ustom piękny wygląd. Ten drobny upominek z edycji limitowanej w przystępnej cenie, z pewnością sprawi przyjemność obdarowanej osobie! Cena: 21 zł
Bombka z błyszczykiem do ust – Wishing You Sephora Collection
Limitowana edycja palety zawierająca trzy odcienie z kultowej GOLD PALETTE Natashy. Ta urocza miniatura jest idealna na sezon świąteczny. Dzięki ekskluzywnemu pudełku upominkowym z zawieszką, może być również wykorzystana jako ozdoba. BABY GOLD jest doskonałą paletą, którą można zabrać ze sobą w torebce, aby podkreślić swój świąteczny wygląd. Cena: 85 zł
Poznaj tusz do rzęs Big by definition Sephora Collection w formacie mini w limitowanej edycji świątecznej.Rozdziela rzęsy i nadaje im nowy kształt, dzięki szczoteczce zbudowanej z włókien różnego rozmiaru. Każde włókno szczoteczki dosięga rzęs o różnej długości, dlatego idealnie sprawdza się do rzęs górnych i dolnych. Efekt makijażu: wszystkie rzęsy są uniesione i tworzą wachlarz gęstszy o 135%. Cena: 35 zł
Innowacyjna, ultramatowa i długo utrzymująca się pomadka do ust w intensywnym kolorze. Zachwyci każdego, kto lubi podkreślać swoje usta i bawić się ich kolorem! Cena: 99 zł
Słodka i idealna na prezent, Lip Injection Maximum Plump w wersji świątecznej. Od razu poczujesz i zauważysz efekty! Ta nowoczesna formuła głęboko nawilża i odżywia usta. Po zastosowaniu, stają się wyraźnie podkreślone, intensywnie pełniejsze i to na długo… Cena: 79 zł
Ta wzbogacona delikatnym zapachem róży indyjskiej oraz słodkiego olejku migdałowego kolekcja, została stworzona z myślą o przywracaniu harmonii umysłowi, ciału oraz duszy. Zestaw zawiera:
luksusową piankę pod prysznic w żelu (200 ml),
rewitalizujący peeling do ciała z solą himalajską i mieszanką bogatych olejków (125 g),
odżywczy krem do ciała oraz patyczki zapachowe mini (80 ml), które wypełnią dom smakowitym zapachem przez cały dzień.
Cena: 159 zł
Zestaw The Ritual Of Ayurveda od marki RITUALS – Sephora
To bestsellerowe rozświetlacze do 4-etapowej pielęgnacji, które dają skórze blask, sprężystość i nawilżenie dzięki witaminie C, kwasowi hialuronowemu i kwasami PHA. W zestawie znajdziesz:
Truth Juice Daily Cleanser: żel do demakijażu 2 w 1
Banana Bright Vitamin C Serum: serum rozświetlające z 15-procentową zawartością witaminy C, która ujędrnia skórę.
C-Rush Brightening Gel: krem do twarzy zapewniający 24-godzinne nawilżenie
Banana Bright+ Eye: krem pod oczy wygładza, rozświetla i redukuje zmarszczki.
Pielęgnacja poranna i wieczorna składa się z czterech etapów: od pianki oczyszczającej po krem nawilżający. Zapewnij nawodnienie przez cały dzień dzięki wyjątkowemu niebieskiemu kwasowi hialuronowemu o niskiej masie cząsteczkowej dla lepszego wchłaniania. Zestaw zawiera:
Water Bank Blue Hyaluronic Cleansing Foam 30 ml
Water Bank Blue Hyaluronic Revitalizing Toner 30 ml
Water Bank Blue Hyaluronic Serum 10 ml
Water Bank Blue Hyaluronic Cream Moisturizer 20 ml
Cena: 145 zł
Zestaw do pielęgnacji twarzy – Happy Water-Full Holidays od LANEIGE – Sephora
Poznaj wszystkie niezbędne produkty, których potrzebuje skóra. Podaruj je komuś bliskiemu lub sobie! W zestawie znajdują się produkty zawierające ponad 93% składników pochodzenia naturalnego:
wygładzający żel oczyszczający 125 ml,
superserum rozświetlające 15 ml
krem łagodzący 20 ml.
W efekcie ich stosowania skóra jest oczyszczona, nawilżona i rozświetlona.
Cena: 95 zł
Zestaw kosmetyków do pielęgnacji twarzy – Wishing You – Sephora Collection
Szukasz idealnego prezentu związanego z makijażem? Wybierz paletę z cieniami do powiek, obok której trudno przejść obojętnie! Na zakupy albo wieczór z przyjaciółmi – wśród 16 cieni do powiek obdarowana osoba z pewnością znajdzie swoje ulubione. W paletce są naturalne kolory nude, brąz, śliwka i fiolet z wykończeniem matowym, perłowym i metaliczny. Po prostu niezastąpione na czas Świąt. Cena:109 zł
Paleta 16 cieni do powiek – Wishing You Sephora Collection
Ukochane bestsellery, z którymi przygotujesz się na świąteczne okazje w uroczym, prezentowym opakowaniu wielokrotnego użytku wraz z naklejkami! Rzęsy EKSTREMALNIE wydłużone, brwi pełne objętości, a cera wygładzona i odświeżona! W zestawie znajdziesz:
They’re Real! Magnet, ekstremalnie wydłużający tusz do rzęs w odcieniu czarnym | pełnowymiarowy (9 g)
Gimme Brow+, żel do brwi dodający objętości w odcieniu nr 3 | pełnowymiarowy (3 g)
The POREfessional Lite, ultralekka baza pod makijaż niwelująca widoczne pory | mini (7,5 ml)
Cena: 199 zł
Zestaw świąteczny Stamp Of Beauty od Benefit – Sephora
Poczuj świąteczny nastrój dzięki trzem świątecznym paletom do oczu i twarzy, które pachną tak dobrze, jak wyglądają! Zestaw zawiera: paletę do twarzy i oczu Breakaway Sugar Cookie o słodkim zapachu ciasteczek, paletę do twarzy i oczu Breakaway Cookie w wersji korzennej – pachnie jak świąteczny piernik, paletę do twarzy i oczu Breakaway Chocolate Chip Cookie o cudownym zapachu czekolady. Cena: 215 zł
Paletka Too Faced Christmas Bake Shoppe – zestaw zawiera: paletę do twarzy i oczu Breakaway Sugar Cookie o słodkim zapachu ciasteczek – Sephora
Paletka Too Faced Christmas Bake Shoppe – zestaw zawiera paletę do twarzy i oczu Breakaway Chocolate Chip Cookie o cudownym zapachu czekolady – Sephora
Paletka Too Faced Christmas Bake Shoppe – paletę do twarzy i oczu Breakaway Cookie w wersji korzennej – pachnie jak świąteczny piernik – Sephora
Transparentna, opalizująca formuła, nasycona drobinkami w kolorze żółtego i różowego złota, nadaje cerze świeży, zaróżowiony blask. Zachwyci każdego, kto kocha wyrażać siebie poprzez makijaż. Unikalna lekka formuła kosmetyku stapia się ze skórą, nie tworząc ciężkiej ani lepkiej warstwy, i nadaje piękny wygląd każdej karnacji. W zestawie znajduje się kompaktowe lusterko, które ułatwia używanie go poza domem! Cena: 179 zł
Huda Beauty Empowered – rozświetlacz do twarzy – Sephora
Outrageous intense w dwóch ponadczasowych kolorach to pełen pikanterii produkt dla miłośniczek mocnych wrażeń. Dzięki miękkiej żelowej konsystencji z ekstraktem z chili Outrageous Intense powiększa usta, zapewniając jednocześnie komfort stosowania. W efekcie usta są błyskawicznie wygładzone i wyprofilowane, ich kolor naturalnie wzmocniony, a objętość – zwiększona: +27% błyskawiczny efekt objętości do 4 godzin. Cena: 105 zł
Zestaw 2 Pomadek Powiększających Usta – Wishing You Sephora Collection
Nie ograniczaj się i wybierz na Boże Narodzenie dużą paletę do makijażu! Znajdziesz w niej 88 kolorów z różnymi efektami (matowy, brokatowy, perłowy) i konsystencjami (puder, krem), aby uzyskać nieskończoność możliwości od naturalnych nude po śmiałe i nieoczywiste. W zestawie znajdziesz wszystko do wykonania pełnego makijażu:
60 cieni do powiek
16 błyszczyków do ust
3 eyelinery w kremie
3 pudry do brwi
2 pudry słoneczne
2 róże do policzków
2 rozświetlacze
Cena: 169 zł
Paleta do makijażu 88 kolorów – Wishing You Sephora Collection
Paleta do makijażu 88 kolorów – Wishing You Sephora Collection
LOEWE Aire to rodzina zapachów inspirowanych otaczającym nas czystym i świeżym powietrzem – podnoszącym na duchu, elementarnym i życiodajnym. Kwiatowe i delikatne LOEWE Aire Sutileza łączy w sobie nuty gruszki, konwalii i jaśminu. Zapach jest zamknięty w przezroczystym szklanym flakoniku o delikatnym odcieniu zielonych liści. Cena: 409 zł / 50 ml
To zmysłowa i smakowita kompozycja szyprowo-bursztynowa o energii dobrej zabawy unosząca się aż do późnej nocy. Atrakcyjną nutę głowy tworzy intensywna róża połączona z akordami korzennymi różowych jagód i gorzkich migdałów. Serce to przepyszne połączenie likieru z czarnej wiśni z jaśminem wielkolistnym i wetywerią. Bazę tworzą nuty mchu dębowego, wanilii i fasolki tonka, wzmacniając wciągający wymiar nowej kompozycji, od której trudno się uwolnić. Cena: 259 zł / 40 ml
Woda Perfumowana I Want Choo Forever od Jimmy Choo – Sephora
Ferragamo Intense Leather wyraża mężczyznę pewnego siebie, kreatywnego i zdeterminowanego. To kreacja zapachowa bazująca na kontrastujących nutach, świetlistych, przyskórnych i zmysłowych. Ikoniczny męski zapach FERRAGAMO teraz dostępny w nowej wersji: nowoczesnej, głębokiej i wyrazistej, we flakonie utrzymanych w wyjątkowej morskiej tonacji granatu. Cena: 279 zł / 30 ml
Zapach dla niej, który przenosi do idyllicznego lata, pełnego młodzieńczego entuzjazmu i oczekiwania na nadchodzące przygody. Delikatnie zrównoważony, trwały zapach, skrywa zmysłowość, która ukazuje się jedynie po zmierzchu… Once Upon A Garden zaprezentowany został w granatowym flakonie, przypominającym zakazane, nocne eskapady. Różowy koreczek natomiast odzwierciedla delikatność kwiatowego groszku wybrzmiewającą w sercu zapachu. Cena: 459 zł / 30 ml
Woda Perfumowana La Perla Once Upon A Garden – Sephora
Otworzyłaś ostatnie okienko kalendarza adwentowego i czujesz, że chciałabyś przedłużyć przyjemność aż do Nowego Roku? Albo chcesz pięknie świętować zakończenie roku? Teraz to możliwe, dzięki pierwszemu w historii Sephora kalendarzowi poświątecznemu! Kalendarz zawiera:
Żel Utrwalający do Brwi Przejrzysty, 24H Brow Setter, BENEFIT – Format podróżny (3,5 ml)
Błyszczyk do ust Glossed Vinyl, kolor 06 All Powerful Red, SEPHORA COLLECTION – Format standard (5 ml)
Róż w Pudrze Glowish Blush Powder, kolor 02 Caring Coral, HUDA BEAUTY – Format standard (2,5 g)
Tusz do rzęs Fullest Volumizing, Czarny, ILIA – Format podróżny (4 ml)
Spray Utrwalający Makijaż, Mist & Fix, MAKE UP FOREVER – Format podróżny (30 ml)
Pędzel Wielozadaniowy Multi-Textures 06 Teint Vegan, SEPHORA COLLECTION – Format standard
Kryjący Korektor do Twarzy, Shape Tape Concealer, kolor 22N Light neutral, TARTE – Format podróżny (1 ml)
Cena: 319 zł
Kalendarz Poświąteczny Sephora Favorites
Karta upominkowa Sephora – ideał dla mężczyzny?
Nadal nie wiesz co kupić? Nie przejmuj się. Jeśli nie jesteś pewna (-y) tego, co uszczęśliwi obdarowywaną osobę lub nie znasz dokładnie jej upodobań, wybierz kartę upominkową Sephora! Dzięki niej, każdy sam odkryje bogactwo możliwości w perfumeriach stacjonarnych Sephora lub na sephora.pl. Kartę doładować możesz na dowolną kwotę, już od 50 zł.
Karta Upominkowa Sephora
Zachwyć swoich bliskich i dodaj magii wspólnym chwilom! Odwiedź perfumerie Sephora lub sephora.pl i daj się oczarować pełną ofertą prezentów i upominków, którą jedna z ulubionych destynacji prezentowych przygotowała w tym roku i spełniaj marzenia najbliższych!
Rynek akcesoriów samochodowych jest niezwykle szerokim zagadnieniem. Skupia on wokół siebie wiele produktów, które ułatwiają poruszanie się po drogach. Odnosząc się do tematu, jakim są nawigacje samochodowe, musimy zauważyć, że istnieje kilka firm, które dzięki swojej renomie są chętnie wybieranymi rozwiązaniami. Pierwszym przykładem są produkty marki Garmin. Amerykańskie przedsiębiorstwo od wielu lat zajmuje się produkcją różnego rodzaju nawigacji. Spośród szerokiej oferty, godna uwagi jest nawigacja DriveSmart 65 MT-S EU. Dzięki dożywotniej aktualizacji tras kierowcy nie będą musieli martwić się o to, że napotkają problemy z ewentualnymi modyfikacjami dróg. Poza tym, produkt posiada duży, niemal 7-calowy wyświetlacz, komunikaty głosowe czy funkcje ostrzegania przed fotoradarami i wypadkami. Wspomniane rozwiązanie świetnie sprawdzi się zarówno dla kierowców indywidualnych, ale też tych, którzy jeżdżą zawodowo.
Nawigacje samochodowe, które spełnią wymagania
Alternatywą dla produktów od Garmina są nawigacje samochodowe TOMTOM. Niezwykle popularny jest model GO Expert 7, który dzięki swojej specyfikacji, można zaliczać do grona urządzeń klasy premium. Wspomniana nawigacja posiada 7-calowy wyświetlacz w rozdzielczości HD oraz dożywotnią aktualizację map. Poza tym, produkt jest wyposażony w profile tras dla samochodów ciężarowych i osobowych. Oznacza to, że świetnie sprawdzi się niemal dla każdego.
Poza wspomnianymi dotychczas propozycjami, opisywani producenci mają w swojej ofercie o wiele więcej godnych uwagi modeli. W przypadku Garmina będą to DriveSmart 55 czy Dezl LGV700. TOMTOM może z kolei pochwalić się alternatywą w postaci Go Classic 5. Poza tym, jeżeli chcemy skorzystać z oferty innego producenta, wówczas mamy do wyboru m.in. nawigacje NAVITEL oraz Modecom.
Akcesoria przydatne podczas korzystania z nawigacji
Korzystając z nawigacji powinniśmy mieć na uwadze to, że często będziemy potrzebowali dodatkowych akcesoriów, które zapewnią nieprzerwaną pracę tych urządzeń. Oczywiście, niemal każdy produkt posiada wbudowaną baterię. Jednak co w momencie, gdy wyruszamy w dalszą podróż? W takich sytuacjach z pewnością przyda się odpowiednia ładowarka do samochodu. Dzięki niej zapewnimy sobie stały dostęp do źródła energii i nie będziemy musieli się martwić o to, że nasz sprzęt rozładuje się w najmniej oczekiwanym momencie. Ponadto, ładowarki samochodowe są urządzeniami dość uniwersalnymi. To oznacza, że możemy je wykorzystać również do ładowania innych sprzętów, takich jak np. smartfony.
Mając zapewnione stałe źródło energii, dobrze jest jeszcze zadbać o odpowiednie usytuowanie sprzętu. Tutaj z pomocą przychodzą uchwyty na telefon. Podobnie jak ładowarki samochodowe, akcesoria te zapewnią nam komfort użytkowania i przyczynią się do zwiększenia bezpieczeństwa na drodze. Możemy umieścić je w takim miejscu, które nie będzie kolidowało z widocznością, a dodatkowo zapewni nam dostęp do wszystkich funkcji. Dzięki temu będziemy mogli w pełni skupić się na drodze.
Jak informuje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad obecnie wszystkie drogi krajowe są przejezdne – pracuje na nich 1858 pojazdów do zimowego utrzymania jezdni w stanie użyteczności.
Prognozy dla całej Polski są podobne, choć dziś sypnie śniegiem głównie na wschodzie kraju i tam należy się spodziewać utrudnień.
Z pewnością jednak warto zdjąć nogę z gazu i zachować ostrożność nawet wówczas, gdy poruszamy się w mieście i wydaje nam się, że droga została odśnieżona i posypana solą.
Z okazji zbliżających się Świąt Circle K wprowadziło dziś zniżkę na paliwo, ale ograniczoną czasowo. I to bardzo.
W godzinach od 14:00 do 17:00 ceny wszystkich paliw miles oraz milesPLUSzostaną obniżone o złotówkę na każdym zatankowanym litrze, co pozwoli kierowcom zaoszczędzić średnio 50 zł podczas jednego tankowania. Promocja odbywa się w ramach ogólnoeuropejskiej przedświątecznej akcji sieci Circle K.
Zaktualizowane ceny z uwzględnieniem rabatu będą wyświetlane na pylonach cenowych stacji w trakcie promocji. Oferta będzie obowiązywać na wybranych, 370 stacjach Circle K, położonych w lokalizacjach w różnych regionach Polski. Przedświąteczne zniżki cen paliw w sieci Circle K Polska są częścią największej w historii firmy promocji paliwowej, w której bierze udział ponad 2 000 stacji w całej Europie.
– Przed nami wyjątkowy okres świąteczny, pełen radości i wspólnego czasu spędzonego z najbliższymi. W dobie wysokiej inflacji i rosnących kosztów, chcielibyśmy podarować naszym klientom dodatkowe oszczędności w postaci zniżki na paliwo. Obniżamy ich ceny o złotówkę, co oznacza, że tankując np. 50 litrów, kierowcy będą mogli zaoszczędzić 50 zł podczas jednej wizyty na stacji. To dodatkowe kilometry, które można poświęcić na świąteczne podróże. Mamy nadzieję, że jeszcze większe oszczędności podczas tankowania odciążą naszych klientów w tym trudnym czasie i pozwolą im zrealizować grudniowe plany wyjazdowe do najbliższych. To także ukłon i podziękowanie, że są z nami i wracają na stacje Circle K – mówi Michał Ciszek, prezes Circle K Polska.
Uczestnicy programu lojalnościowego EXTRA, którzy zakupią paliwo w dniu promocji, otrzymają 20 grudnia dodatkowy kupon zniżkowy o wartości 30 gr/l do wykorzystania przy kolejnej wizycie na tankowanie dowolnego typu paliwa. Rabat będzie obowiązywać do końca stycznia 2023 r. Kierowcy mogą zapisać się do programu EXTRA bezpośrednio na stacji lub poprzez aplikację Circle K pobraną z Google Play lub App Store.
Użytkownicy kart EXTRA wciąż mogą korzystać ze stałych rabatów na paliwo, Hot Dogi, kawę oraz myjnię, tankując na stacjach Circle K. Już po zatankowaniu łącznie 50 litrów paliwa kupony zniżkowe z rabatem do 15 gr/l pojawią się na koncie uczestnika. Natomiast 50% rabatu na ulubioną kawę czy Hot Doga otrzymają klienci, którzy zakupią łącznie 100 litrów paliwa, a po osiągnięciu progu 150 litrów dołączy do niego rabat w wysokości 50% na dowolny program myjni.
Planując obecnie zakup samochodu, zużycie paliwa będzie najprawdopodobniej jednym z najważniejszych czynników, które kierowcy wezmą pod uwagę. W porównaniu do cen sprzed roku najwięcej tracą posiadacze diesli, ponieważ olej napędowy jest droższy o niemal 30 proc., natomiast benzyna 95 zdrożała około 10 proc. Oszczędny samochód nie tylko wyrządza mniej szkód środowisku naturalnemu, ale dla większości kierowców oznacza przede wszystkim więcej złotówek w portfelu. Eksperci AAA AUTO opracowali ranking najbardziej oszczędnych i zarazem najtańszych tradycyjnych samochodów spalinowych, oferowanych do sprzedaży na wtórnym rynku.
Ranking AAA AUTO powstał na podstawie analizy danych dotyczących sprzedaży aut używanych w komisach, na stronach internetowych oraz u dealerów samochodów używanych w listopadzie 2022 roku. Nie uwzględnia on jednak pojazdów hybrydowych i elektrycznych, których ceny znacznie odbiegają od mediany cen aut używanych.
W listopadzie 2022 roku w Polsce oferowano 194.511 aut z drugiej ręki. Oznacza to spadek o 10.703 auta używane w stosunku do października 2022 roku, kiedy to w ofercie znajdowało się 205.214 samochodów. Natomiast mediana ceny nieznacznie wzrosła o 500 złotych, do 29.900 złotych.
Z analizy wynika, że najbardziej oszczędnym modelem dostępnym na rynku wtórnym jest Peugeot 308 1.6 BlueHDI 88 kW z okresu 2014-2018, który konsumuje tylko 3,1 l/100 km. Mediana ceny takiego modelu wynosiła w listopadzie 2022 roku 41.250 zł., a mediana wieku 6,5 lat. Zaraz za nim uplasowała się Škoda Octavia Combi 1.6 TDI 81 kW Greenline z lat 2014-2016, która pali 3,2 l/100 km. a mediana ceny wynosiła w lipcu 51.000 zł. Z kolei na trzecim miejscu znalazło się Renault Clio 1.5 dCi 55 lub 65 kW z lat 2016-2017, spalające 3,3 l/100 km, którego mediana ceny wynosiła 38.000 zł.
Przeciętny roczny przebieg samochodu w Polsce wynosi nieco ponad 8 tysięcy kilometrów, czyli o około 4 tysiące kilometrów mniej niż wynosi średnia dla Unii Europejskiej. W związku z tym, kierowcy jeżdżący samochodami z naszego rankingu, które spalają 3 litry, wydadzą w ciągu roku około 1600 złotych na paliwo, czyli zaoszczędzą ponad 1500 złotych rocznie, gdyby jeździli przeciętnym, mniej ekonomicznym samochodem klasy średniej – powiedziała Karolína Topolová, Dyrektor Generalna AURES Holdings, operatora międzynarodowej sieci autocentrów AAA AUTO.
TOP 10 tanich i najbardziej oszczędnych aut oferowanych na wtórnym rynku w Polsce w listopadzie 2022 roku:
Spalanie(l / 100 km)
Mediana ceny(zł)
Mediana przebiegu(km)
Mediana wieku(lat)
Peugeot 308 1.6 BlueHDI 88 kW
3,1
41 250
123 626
6,5
Skoda Octavia 1.6 TDI 81 kW Greenline
3,2
51 000
188 271
6,9
Renault Clio 1.5 dCi 55 i 65 kW
3,3
38 000
83 743
5,6
Smart Fortwo CDI 33 kW
3,3
13 950
125 000
14,0
Skoda Fabia 1.2 TDI 55 kW
3,4
18 700
169 425
10,5
Skoda Fabia kombi 1.4 TDI 66 kW
3,4
29 000
181 000
7,4
Volkswagen Polo 1.4 TDI
3,4
36 900
92 977
6,7
Hyundai i20 1.1 CRDi
3,4
38 900
93 141
6,4
Volkswagen Golf 1.6 TDI 81
3,4
53 000
125 323
6,6
Citroen C4 Cactus 1.6 BlueHDI i e-HDI
3,5
41 900
97 000
6,5
Po październikowym wzroście liczby ofert aut na rynku wtórnym, w listopadzie nastąpił spadek. Według miesięcznego raportu opartego na analizie danych dotyczących sprzedaży aut używanych w komisach, na stronach internetowych oraz u dealerów samochodów używanych, w listopadzie 2022 roku w Polsce oferowano 194.511 aut z drugiej ręki, co oznacza spadek w stosunku do października br. o 10.703 samochody. Natomiast mediana ceny nieznacznie wzrosła o 500 złotych, do 29.900 złotych.
Python to język programowania, który od czterech lat budzi coraz większe zainteresowanie. Potwierdzają to dane No Fluff Jobs. W 2022 roku 12 proc. wszystkich ogłoszeń o pracę na portalu zawierało w wymaganiach znajomość tego języka, w 2021 roku 13 proc., a w 2022 blisko 13,5 proc. Poza tym Phyton od trzech lat utrzymuje się w pierwszej trójce najczęściej wymienianych języków na portalu No Fluff Jobs (obok Javy i .NET). Specjaliści tej technologii w 2022 roku mogli zarobić nawet 24 tys. złotych miesięcznie. Również według rankingu Tiobe jest to najpopularniejszy język programowania na świecie.
„Nie bez powodu Python cieszy się rosnącą popularnością, a co za tym idzie: zarobkami. Widzimy to zarówno w raportach i zestawieniach zewnętrznych, jak i badając dane wewnętrzne No Fluff Jobs. Co roku ofert wymagających znajomości Pythona przybywa, rosną także proponowane wynagrodzenia. W 2022 roku mediana dolnych i górnych widełek wynagrodzeń wyniosła 16,8-24 tys. złotych netto (+VAT) dla B2B oraz 13-19 tys. złotych brutto na UoP. Siła Pythona leży w szerokim zastosowaniu tego języka: korzystają z niego nie tylko programiści i programistki standardowych aplikacji biznesowych, ale także osoby zajmujące się AI, data science czy machine learning, czyli specjalizacjami, na które zapotrzebowanie rośnie rok do roku” – komentuje Tomasz Bujok, CEO w No Fluff Jobs.
AI, machine learning, data science, big data – obszary, w których sprawdza się Python
Według specjalistów tak duża i wciąż rosnąca popularność Pythona może wynikać z faktu, że od czasu pandemii takie obszary jak AI, machine learning, data science czy big data przeżywają swój rozkwit. Natomiast Python pozwala na programowanie aplikacji, gier, testowanie oprogramowania, backend stron internetowych, rozwijanie data science, machine learning, aplikacji mobilnych i AI – czyli wszystkiego tego, co jest potrzebne w wymienionych wyżej specjalizacjach.
W ciągu 3 lat oferowane zarobki wzrosły o 19 proc. w przypatku B2B i o 12 proc. przy UoP
Wraz z popularnością Pythona rosną również zarobki specjalistów posługujących się tym językiem. Jak wynika z danych wewnętrznych No Fluff Jobs w 2020 roku widełki płacowe dla ofert wymagających znajomości Pythona przy umowie B2B wynosiły od 13 do 18 tys. złotych netto (+VAT), w 2021 roku od 15 do 20 tys. złotych netto (+VAT), (wzrost 12 proc.), a w 2022 roku już od 16,8 do 24 tys. złotych netto (+VAT), (wzrost 19 proc.). W przypadku umowy o pracę specjaliści Pythona w 2020 roku mogli zarobić od 10 do 15 tys. złotych brutto, w 2021 roku od 12 do 17 tys. złotych brutto (wzrost 13 proc.), a w 2022 roku od 13 do 19 tys. złotych brutto (wzrost 12 proc.).
Najczęściej rekrutowane stanowisko ze znajomością Pythona to Python Developer
Najpopularniejsze stanowiska, które pojawiają się w ogłoszeniach o pracę, a które wymagają znajomości Pythona, to w 2022 roku kolejno (od najwyższego miejsca): Python Developer, Data Engineer, DevOps Engineer, Data Scientist oraz QA Engineer. W 2021 roku na pierwszym miejscu również był Python Developer. Natomiast kolejne miejsca w zeszłym roku wyglądały nieco inaczej: DevOps Engineer, Data Engineer, Data Scientist oraz Test Automation Engineer.
No Fluff Jobs – portal z ogłoszeniami dla branży IT dostępny w 6 krajach i 8 językach, który jako pierwszy i jedyny wymaga publikacji widełek wynagrodzeń w każdej ofercie pracy. Po intensywnym rozwoju od 2014 roku firma No Fluff Jobs otworzyła we wrześniu 2019 roku oddział w Budapeszcie, niedługo później, w 2020 roku, wypuściła czeską wersję strony. W 2021 pojawiły się wersja ukraińska i słowacka, a w 2022 portal wszedł na rynek holenderski. W 2021 roku na portalu opublikowano 90944 oferty pracy, odwiedziło go 2 900 000 unikalnych użytkowników, którzy wygenerowali ponad 30 000 000 odsłon.
Kradzieże samochodów w Polsce to naprawdę ogromne liczby. Jak wynika z oficjalnych danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR, w 2021 roku skradziono w Polsce 7098 pojazdów. Po raz pierwszy od 3 lat nastąpił wzrost kradzieży samochodów – 2,7% w stosunku do roku 2020, kiedy z polskich ulic zniknęło 6910 samochodów.[1] W samej stolicy codziennie ginie 10-15 aut.[2] Jest to jednak wierzchołek góry lodowej! O ile wzrost kradzieży samochodów jest nieznaczny, to sięgając do danych policyjnych[3] związanych z przestępstwem kradzieży akcesoriów i części zamiennych mierzymy się ze wzrostem o 65%, porównując dane rok do roku 2020.[4]Z czego wynika zmiana zachowań w „branży”? Dlaczego złodzieje stają się coraz częściej również paserami? I jak możemy chronić swoje pojazdy?
Kradzieże samochodów w Polsce – które części to „hity” czarnego rynku części samochodowych?
Na globalnym rynku zauważalny jest znaczny niedobór i wzrost cen metali, a wraz z tym zjawiskiem rośnie popyt na katalizatory samochodowe. Dzieje się tak, ponieważ zbudowane są one z materiałów, których coraz częściej na rynku brakuje. To także jedne z najbardziej wartościowych części samochodowych, po które sięgają złodzieje.
Dużym zainteresowaniem złodziei cieszą się także koła, w tym oryginalne felgi. Chcąc ruszyć w drogę, możemy zorientować się, że nasz pojazd stoi na parkingu, ale już na cegłach – daleko niestety nie zajedziemy. Znikają także lusterka, reflektory, znaczniki marek oraz systemy car-audio.
Jakie są przyczyny kradzieży części samochodowych? Po pierwsze ze względu na mniejszą szkodliwość czynu społecznego- w przypadku wykrycia sprawcy konsekwencje są łagodniejsze. Po drugie, kradzież podzespołów czy akcesoriów samochodowych jest dużo szybsza i prostsza, niż zawłaszczenie całego pojazdu. Po trzecie, pojedynczą część łatwiej jest sprzedać. Po czwarte– większe prawdopodobieństwo, że taka kradzież w ogóle nie zostanie zgłoszona do organów ścigania. Zdaniem policjantów zajmujących się przestępczością samochodową nawet 90 proc. ginących aut „w całości” ma stanowić rezerwuar podzespołów od silników, przez koła po alternatory i siedzenia.
Gdzie najczęściej dochodzi do kradzieży? Właściciele których marek powinni mieć się na baczności?
Do kradzieży samochodów oraz ich części zazwyczaj dochodzi na osiedlowych uliczkach, w miejscach poza zasięgiem kamer monitoringu. Znane są jednak także przypadki kradzieży dokonanych w biały dzień np. na popularnych parkingach typu Park&Ride. Patrząc na mapę Polski i nanosząc na nią przestępstwa, najbardziej ostrożni powinni być kierowcy województwa mazowieckiego (2848 kradzieży), dolnośląskiego (744 kradzieży) i wielkopolskiego (717 kradzieży). W minionym roku ze swoimi autami najczęściej „rozstawiali się” właściciele Toyoty (950 skradzionych pojazdów), Audi (685) oraz BMW (522). To części zamienne tych marek są najbardziej cenione na paserskim rynku.
Część samorządów podejmuje decyzje, o wygaszaniu oświetlenia ulicznego ze względu na drastyczne podwyżki prądu, a to może oznaczać więcej chętnych na cudze pojazdy i wzrost poczucia bezkarności.
Standardowym już zabezpieczeniem w większości modeli jest autoalarm, jednak złodzieje stosują coraz bardziej nowoczesne i bezinwazyjne metody kradzieży, które nie powodują jego uruchomienia. Oficer operacyjny elitarnej grupy „Skorpion”, która specjalizuje się w ściganiu złodziei samochodowych, mówi o metodzie „na gameboya”. Złodzieje przechwytują częstotliwości radiowe kluczyka i odbiornika zamontowanego w samochodzie, a następnie kodują emulator klucza, który bez problemu otwiera upatrzony samochód. Dodatkową ochroną może być lokalizator GPS, który umożliwi śledzenie pojazdu, bądź tradycyjna mechaniczna blokada skrzyni biegów. Niestety nie pomogą one w przypadku kradzieży poszczególnych podzespołów.
Nie ma zabezpieczenia, które w 100% uchroni auto przed kradzieżą. To, co możemy jednak zrobić, to zagwarantować sobie wsparcie na wypadek takiego zdarzenia, wybierając odpowiednie polisę.
„Największą popularnością wśród złodziei cieszą się aktualnie katalizatory, których wartość zaczyna się od 1500 zł i koła z oryginalnymi felgami, za które przyjdzie nam zapłacić minimum 2 500 zł. Większość towarzystw ubezpieczeniowych w ramach dobrowolnej polisy AC (autocasco) pojazdu, obejmuje ochroną poszczególne jego części. Jednak coraz więcej przypadków kradzieży, to samochody kradzione w całości, które potem złodzieje samodzielnie demontują i sprzedają poszczególne podzespoły. Kiedy zestawimy koszt polisy – niecałe 200 zł miesięcznie za ubezpieczenie obecnie najbardziej popularnego auta wśród złodziei, czyli Toyoty Corolli z 2018 o wartości 72 000 zł, to rachunek jest oczywisty- warto mieć taką polisę – komentuje Sebastian Kozak, ekspert Unilink, największej multiagencji ubezpieczeniowej w Polsce.
Nawet jeśli łupem nie padnie cały samochód, a tylko najbardziej atrakcyjne jego części, to pamiętajmy – kradzież to tylko jeden z elementów ochrony, które zapewnia nam Autocasco.
W trakcie kradzieży może dojść do zarysowania karoserii, wybicia szyby czy uszkodzenia zamków w drzwiach. Znany jest przypadek, w którym złodzieje chcieli ukraść nową Toyotę. Niestety nie dali rady odpalić auta, a żeby zatrzeć ślady włamania, otworzyli w środku gaśnicę. Koszty naprawy były ogromne, właściciel musiał naprawić nie tylko drzwi, ale oczyścić i wymieniać całe wnętrze auta. Część towarzystw ubezpieczeniowych daje również możliwość ubezpieczenia przewożonego w samochodzie wartościowego sprzętu elektronicznego, warunkiem jest jednak, aby w zakresie znajdowało się ubezpieczenie bagażu.
To kolejny argument za zakupem polisy dla tych, którym na co dzień towarzyszy np. laptop lub sprzęt fotograficzny. Należy pamiętać, że polisa AC zabezpiecza nasze finanse również w przypadku zniszczeń wynikających z kolizji drogowych czy uszkodzeń w wyniku ekstremalnych zjawisk pogodowych – przybliża warunki ubezpieczenia AC Jolanta Dziadowiec, ekspertka multiagencji ubezpieczeniowej Unilink.
Ze względu na zróżnicowane oferty towarzystw warto porozmawiać z doświadczonym agentem, który jest w stanie dobrać dla nas najlepszy i najbardziej dopasowany wariant polisy.
Pierwsza strefa czystego transportu w Polsce staje się faktem, a zostanie wprowadzona w Krakowie w dwóch etapach (w bardzo łagodnej wersji od lipca 2024, bardziej restrykcyjne wymogi zaczną obowiązywać od lipca 2026). Decyzje zostały podjęte, akty prawne opublikowane, a plan wdrożenia konkretnych etapów ma określone czasowe ramy. Strefa będzie obejmowała wszystkie ulice w obrębie administracyjnym Krakowa z wyjątkiem kilku dróg tranzytowych.
Opinie dotyczące wymagań i wielkości strefy są podzielone. Niektórzy uważają, że założenia strefy nie są wystarczająco rygorystyczne, aby przyniosły pożądane efekty. Z drugiej strony sceptycy są zdania, że ograniczenia są zbyt wymagające i restrykcyjne, a powołują się na przykłady innych europejskich miast, w których strefy działają od wielu lat.
Strefa czystego transportu w Europie
Jak faktycznie wyglądają strefy czystego transportu w innych miastach Europy?
Berlin
Od początku skupił się głównie na wyeliminowaniu z miasta samochodów dieslowych. Aby móc wjechać do strefy, zwanej Umweltzone, trzeba spełniać określone wymogi norm emisji Euro, poświadczone specjalną naklejką, przyklejoną na szybie samochodu. Naklejki sprzedają urzędy rejestracji pojazdów i urzędy miast, jak również upoważnione warsztaty samochodowe i organizacje zajmujące się badaniem pojazdów. Nalepka kosztuje od 5 do 20 euro, w zależności gdzie i na jaki pojazd jest zakupiona.
SCT była wprowadzana w Berlinie etapami, od stycznia 2008 roku. W pierwszym etapie wyeliminowano wjazd do miasta pojazdów z silnikiem Diesla poniżej normy Euro 2 (pojazd z normą Euro 1 mógł wjechać tylko pod warunkiem posiadania zmodernizowanego filtra cząstek stałych). Samochody benzynowe, dopuszczone do wjazdu musiały spełniać wymogi przynajmniej Euro 1. Wówczas, zakazem wjazdu dotkniętych było około 7% aut zarejestrowanych w Berlinie.
Drugi etap, od stycznia 2010 roku, dopuszczał wjazd tylko dla samochodów dieslowych spełniających normę Euro 4 (lub Euro 3 ze zmodernizowanym filtrem cząstek stałych) oraz dla pojazdów benzynowych spełniających wymogi Euro 1.
Założenia drugiego etapu obowiązują w Berlinie do dziś. Dodatkowo w 2019 roku wprowadzono nowe ograniczenie dla pojazdów z silnikiem Diesla, zwane “Diesel Euro 6 LEZ”, które objęło osiem najbardziej zanieczyszczonych ulic miasta. W czerwcu 2021 roku uznano, że jakość powietrza poprawiła się w połowie ulic objętych “Diesel Euro 6 LEZ” i zniesiono tam obostrzenia.
Strefa czystego transportu funkcjonuje w Berlinie codziennie 24/7. Samochody znajdujące się w strefie są weryfikowane przez wyrywkowe kontrole policyjne. Nawet jeśli pojazd spełnia normę emisji spalin, ale nie ma naklejki na przedniej szybie, jest traktowany jako niespełniający zasad. Kara wynosi 80 euro.
Antwerpia – strefa czystego transportu
W Antwerpii strefę czystego transportu, zwaną tutaj lage-emissiezone,wprowadzono po raz pierwszy w 2017 roku i zaplanowano jej rozwój etapami (kolejno w 2022, 2025 i 2028), za każdym razem podwyższając obowiązujące normy Euro, eliminujących starsze lub wysokoemisyjne samochody w strefie. Przyjęte rozwiązania dopuszczają poruszanie się po strefie pojazdów o niższych standardach Euro niż dopuszczone, pod warunkiem zarejestrowania w systemie i wykupienia dziennej przepustki, która kosztuje 35 euro i upoważnia do wjazdu 8 dni w roku.
Obecnie dopuszczone do wjazdu są samochody spełniające wymagania Euro 2 z silnikiem benzynowym. Natomiast diesle muszą spełniać standardy Euro 5 (samochody dieslowe spełniające wymogi Euro 4 również mogą wjechać za dopłatą). Trzeci etap będzie obowiązywał od stycznia 2025. Pojazdy benzynowe będą musiały spełnić normę Euro 3, a diesle Euro 6 lub Euro 5 za dopłatą. Wprowadzenie czwartego etapu planowane jest na styczeń 2028. Samochody benzynowe będą musiały spełniać normę Euro 4, a pojazdy z silnikiem Dielsa – Euro 6d.
Pojazdy wjeżdżające do strefy sprawdzane są za pomocą systemu monitoringu, który jest skutecznym narzędziem kontroli i nakładania kar dla tych, którzy nie przestrzegają regulacji. Strefa działa codziennie 24/7.
Rotterdam – strefa czystego transportu
Rotterdam ma dwie strefy czystego transportu, które obecnie dotyczą przede wszystkich samochodów ciężarowych i dostawczych.
Pierwsza – Milieuzone – do 2020 dotyczyła samochodów osobowych, przyczep i ciężarówek. Ze względu na poprawę jakości powietrza w Rotterdamie, od 2020 roku strefa dotyczy już wyłącznie ciężarówek z silnikiem Diesla, ważących więcej niż 3,5 tony, które muszą spełniać normę Euro 6. Strefa funkcjonuje 365 dni w roku. Pojazdy wjeżdżające monitorowane są systemem kamer podłączonych do bazy danych. Osoby naruszające przepisy karane są grzywną od 150 euro do 350 euro. Aby wjechać do strefy nie ma potrzeby rejestracji.
Druga strefa – Maasvlakte Rotterdam – również dotyczy tylko samochodów ciężarowych o masie powyżej 3,5 tony. Aby wjechać, kierowca musi dokonać bezpłatnej rejestracji, a ciężarówka – jeśli z silnikiem Diesla – spełniać normę Euro 6.
W Rotterdamie planowana jest również strefa zeroemisyjnego transportu, która będzie obowiązywała od 2028 roku i wdrażana etapowo. Strefa dotyczyć będzie ciężarówek i samochodów dostawczych.
Londyn – strefa czystego transportu
Pierwsza strefa czystego transportu, zwanaLow Emission Zone, powstała w lutym 2008 roku. Dotyczyła wówczas tylko dużych ciężarówek o masie powyżej 12 ton, które – jeśli posiadały silnik Diesla – musiały spełniać normę Euro 3. Od lipca tego samego roku, takie same ograniczenia obowiązywały również wszystkie pojazdy powyżej 3,5 tony oraz niektóre auta o mniejszej masie, jak minibusy czy karetki.
Od stycznia 2012 pojazdy o masie powyżej 3,5 tony obowiązywała norma Euro 4, a od marca zeszłego roku – Euro 6. Pojazd, który nie spełnia norm może ubiegać się o przepustkę wjazdową. Ceny przepustki różnią się w zależności od pojazdu. Strefa monitorowana jest za pomocą kamer do automatycznego odczytu tablic rejestracyjnych. Za wjazd samochodem niespełniającym normy grozi kara w wysokości od 80 do 1000 funtów, w zależności od m.in. rodzaju pojazdu, terminowości zapłaty. Strefa funkcjonuje całodobowo.
Przy okazji londyńskiej strefy czystego transportu, warto wspomnieć o Ultra Low Emission Zone, czyli strefie bezemisyjnej, która obejmuje centrum miasta. Aby wjechać do ULEZ samochody osobowe muszą spełniać normy Euro 4 (benzyna) lub Euro 6 (diesel). Wjazd przy niespełnieniu określonych standardów jest możliwy za opłatą, która wynosi 12,5 funta. W planach jest poszerzenie, od sierpnia 2023, obszaru strefy o wszystkie dzielnice Londynu. Strefa jest stała, obowiązuje każdego dnia w roku przez całą dobę.
Paryż – strefa czystego transportu
Paryż był pierwszym miastem we Francji, które wprowadziło strefę czystego transportu, zwaną zone à faible emission, inaczej ZFE. Strefa ta podzielona jest na dwie części. Wjazd do niej uzależniony jest od posiadania naklejki tzw. CRIT’Air, którą każdy kierowca zobowiązany jest przykleić do przedniej szyby samochodu. Rodzaj CRIT’Air różni się w zależności od emisyjności pojazdu.
Mniejsza strefa – City of Paris – funkcjonuje od lipca 2016 roku. Większa strefa – Greater Paris – wprowadzona została trzy lata później. Ubiegłego roku obie strefy połączono. Założenia strefy dopuszczają wjazd dla pojazdów z certyfikatem CRIT’Air 2 (benzyna Euro 4, diesel Euro 5). Planowane są następne dwa etapy wdrożenia – od 2024 w strefie dopuszczony będzie tylko wjazd samochodów benzynowych od normy Euro 5, bez pozwolenia na wjazd pojazdów z silnikiem Diesla, zaś od 2030 roku dopuszczony będzie wjazd tylko dla pojazdów zeroemisyjnych.
Co ciekawe, w Paryżu strefa funkcjonuje czasowo: dla pojazdów osobowych od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 – 20:00 i dla pojazdów ciężarowych codziennie od 8:00 do 20:00 codziennie. Za wjazd niecertyfikowanym samochodem przewidziane są kary finansowe od 68 do prawie 300 euro.
Mediolan – strefa czystego transportu
Strefa Area B pokrywa prawie cały obszar miasta i funkcjonuje od 2019 roku. Przewiduje różne ograniczenia w zależności od pojazdu. Obecnie, od października bieżącego roku w strefie obowiązują normy Euro 3 dla pojazdów benzynowych i Euro 6 dla diesli, i już wiadomo, że normy te będą podnoszone: w 2023, następnie w 2025 roku -docelowo od 2028 roku dopuszczone będą tylko pojazdy benzynowe od normy Euro 5, zaś diesle od Euro 6d. Od 2030 roku ruch pojazdów z silnikiem Diesla w SCT w Mediolanie będzie całkowicie zabroniony. SCT obowiązuje w mieście od poniedziałku do piątku w godzinach 07:30 – 19:30. Ruch w strefie monitorowany jest za pomocą kamer, za przekroczenia nakładane są kary w wysokości 80 euro.
Krakowska SCT na tle innych europejskich miast
Ważne jest aby wziąć pod uwagę, że strefa czystego transportu w Krakowie dopiero powstanie, a w innych europejskich miastach funkcjonują od lat. Wymogi wjazdu zawsze wprowadzone były etapami, aby mieszkańcy mogli spokojnie dostosować się do nowych przepisów.
Restrykcje strefy w Krakowie w 2026 roku będą łagodniejsze niż we wszystkich rozpatrywanych miastach oprócz Berlina, gdzie poziom zanieczyszczenia powietrza poprawił się na tyle, że nie ma potrzeby wprowadzenia bardziej rygorystycznych wymogów.
W ramach zapewnienia bezpieczeństwa pracownikowi posługującemu się autem służbowym, pracodawca musi zadbać o przeglądy techniczne auta oraz jego sprawne i kompletne wyposażenie, ale również kontrolować czas spędzony w podróży. Jeśli chodzi o wyjazdy służbowe, obie strony – pracodawca i pracownik – muszą być świadome, że zaniechanie lub niedopilnowanie swoich obowiązków może prowadzić do kolizji drogowych, a w najgorszym przypadku do poważnych wypadków śmiertelnych.
Wyjazdy służbowe – przepisy
Zgodnie z § 5 ust. 1 Rozp. MPiPS z dnia 29 stycznia 2013 r., środek transportu właściwy do odbycia podróży określa pracodawca, a wyznacznikiem jego rodzaju jest specyfika danego wyjazdu. Może to być:
transport środkami komunikacji publicznej,
samochodem służbowym
samochodem należącym do pracownika, jeżeli wcześniej zostanie podpisane porozumienie między stronami, ponieważ pracodawca nie może narzucać korzystania z samochodu prywatnego do celów służbowych.
Obecnie jednak, coraz częściej to samochód udostępniony przez pracodawcę staje się narzędziem pracy i to na pracodawcy, jako właścicielu pojazdu, ciąży obowiązek utrzymywania go w należytym stanie technicznym, aby nie stanowił zagrożenia dla życia i zdrowia pasażerów, ani innych użytkowników drogi (art. 66 ustawy Prawo o ruchu drogowym tekst jednolity: Dz.U. z 2012 r. poz. 1137).
Wyjazdy służbowe – zasady
W związku z tym pracownik, któremu powierzono samochód, musi przestrzegać zasad użytkowania, które opisane są w regulaminie użytkowania samochodów służbowych w firmie.
Jest to bardzo istotny dokument, który pozwala na zebranie w jednym miejscu zasad i procedur dotyczących bezpieczeństwa kierowcy, użytkowania pojazdu, utrzymania i zgodności z obowiązującymi przepisami. I tak na przykład dobrą praktyką jest dokładne opisanie w nim obowiązków pracownika przed rozpoczęciem jazdy, czyli czynności, które jest w stanie zrealizować samodzielnie np.: ocena sprawności świateł, hamulców, kierunkowskazów, kontrola wyposażenia: apteczka, gaśnica, kamizelka odblaskowa, trójkąt ostrzegawczy. Warto również wspomnieć o higienie auta: dbania ogólnie o porządek, sprzątanie samochodu, mycie itp. – mówi Joanna Misiun, ekspert ds. bezpieczeństwa pracy W&W Consulting.
Podróż służbowa a czas pracy
Wiele pracowników zastanawia się również, czy podróż służbowa wlicza się do czasu pracy? Jest to często dla nich niezrozumiałe, stąd też i skomplikowane.
Odwołajmy się do wyroku Sądu Najwyższego z dnia 23 czerwca 2005 r. (II PK 265/04, OSNP 2006/5-6/76), który uznał, że czas podróży służbowej zaliczany jest do czasu pracy, o ile przypada w harmonogramowych godzinach pracy pracownika. W pozostałych przypadkach czas podróży służbowej przypadający poza harmonogramowe godziny pracy pracownika nie jest zaliczany do jego czasu pracy. Tutaj ważną kwestią jest jednak zagwarantowanie 11 godzin nieprzerwanego odpoczynku w ciągu doby. Czas podróży służbowej nie może więc skracać tego wymiaru, a jeśli tak się dzieje, to firmy muszą przyznać równoważny okres odpoczynku, np. dzień wolny lub rozpoczęcie pracy później następnego dnia. Jest to istotne zarówno ze względu na komfort i bezpieczeństwo pracy pracownika ale i na bezpieczeństwo prawne pracodawcy, ponieważ zgodnie z art. 281 pkt. 5 Kodeksu pracy podmiot zatrudniający, który narusza przepisy o czasie pracy, podlega karze grzywny od 1 000 do nawet 30 000 złotych – dodaje Joanna Misiun.
Przewozy pracownicze
Powszechne stają się również grupowe przewozy pracownicze do miejsca pracy. Celem takiego przewozu jest zapewnienie swoim pracownikom możliwości sprawnego i wygodnego dotarcia do firmy. Pracodawcy korzystają z takich rozwiązań w przypadku problemów z ilością chętnych do pracy. Jest to duża zachęta, ponieważ daje szansę darmowego lub w części finansowanego dotarcia do pracy i z pracy do domu. Niejednokrotnie jest to jedyna możliwość podjęcia zatrudnienia w przypadku braku komunikacji publicznej i własnego samochodu.
Pracodawca może zapewnić przewóz pracowniczy we własnym zakresie, korzystając z posiadanych przez siebie środków komunikacji i kierowców, jak również wspomagać się firmami świadczącymi usługi transportowe. Oczywiście, korzystając z usług przewoźnika zewnętrznego, pracodawca musi upewnić się, że pojazdy te spełniają wszystkie standardy bezpieczeństwa, a kierowcy posiadają odpowiednie kwalifikacje i doświadczenie.
Niezależnie od tego, jaką formę pracodawca przyjmie, jest to bardzo dobre rozwiązanie również ze względu na bezpieczeństwo pracowników. Wyobraźmy sobie sytuację, w której pracownik mieszka daleko od miejsca zatrudnienia, dodatkowo pracuje w trybie zmianowym, w tym również na zmiany nocne. Gdyby był zmuszony do tego, by jechać własnym samochodem, mógłby przyjechać przemęczony, co wpłynęłoby na zmniejszenie koncentracji, wzrost ryzykownych zachowań i tym samym wzrost wypadków przy pracy. W przypadku, gdy zostanie dowieziony do firmy, będzie na pewno bardziej wypoczęty i skoncentrowany, co finalnie pozwoli na zachowanie większej ostrożności podczas wykonywania obowiązków oraz przyczyni się do podwyższenia bezpieczeństwa w firmie – dodaje ekspert ds. bezpieczeństwa pracy W&W Consulting.
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, co jest lepsze na motocykl. Jeśli chodzi o wygodę, tutaj wygrywa tankbag. To akcesorium zamontujesz bezpośrednio na baku motocykla przy użyciu specjalnych linek i maty zabezpieczającej. Tankbag motocyklowy pozwoli Ci na wygodne przewożenie rzeczy osobistych, np. portfela, kluczy do domu czy nawet telefonu, którego często możesz wtedy użyć jako nawigację motocyklową.
Torba do motocykla to najczęściej produkt, który musisz zarzucić na plecy, a więc ten nie będzie tak wygodny w użytkowaniu. Oczywiście na rynku są dostępne modele, które posiadają dodatkowe uchwyty boczne na motocykl – to pozwala umocowanie torby bezpośrednio do tylnego siedziska.
Zastanawiasz się, co będzie lepsze? Torba do motocykla zdecydowanie przegrywa w pojedynku z tankbagiem. Aby zapewnić sobie maksimum komfortu i bezpieczeństwa, lepiej zainwestować w tankbag od renomowanego producenta. Będziesz wtedy w 100% zadowolony z dokonanego zakupu, a tankbag motocyklowy posłuży Ci przez wiele sezonów bez ryzyka uszkodzenia.
Tankbag motocyklowy – na krótkie czy długie trasy?
Takie akcesoria, jak tankbag motocyklowy przydają się zarówno na nieco dłuższe, jak i krótkie trasy. Bez problemu możesz wykorzystać go jako dodatkową powierzchnię bagażową na wyjazd międzynarodowy na dwóch kołach. Zanim jednak zdecydujesz się na zakup, zwróć uwagę na takie aspekty, jak:
cena,
rozmiar,
sposób montażu,
renoma producenta,
materiał wykonania,
liczba kieszonek,
klasa wodoodporności.
TO podstawowe czynniki, które determinują opłacalność zakupu torby na motocykl czy nawet tankbaga. Na motor najlepiej wybieraj produkty znanych i polecanych producentów, które są odporne na zabrudzenia, zniszczenia, przetarcia, a także są wodoodporne. Im lepszy produkt wybierzesz, tym dłużej będziesz mógł z niego korzystać na swoich motocyklowych wyprawach. Sprawdź ofertę w sklepie imready.eu/oferta/torby-i-tankbagi-5010761~93565.
Ile kosztują akcesoria motocyklowe do podróżowania?
Nie ma żadnej wątpliwości, że akcesoria na motor do podróżowania to przede wszystkim tankbag, torby i sakwy motocyklowe. W większości przypadków ceny nie przekraczają kilkuset złotych za sztukę, choć tankbag motocyklowy kupisz w cenie nawet poniżej 200 złotych. Na akcesoriach podróżnych, które zwiększają przestrzeń bagażową, nie warto oszczędzać. Lepiej wybierz droższy produkt renomowanego producenta, aby mieć pewność, że ten nie ulegnie uszkodzeniu lub nie odepnie się podczas jazdy. To samo tyczy się akcesoriów takich jak uchwyty na telefon. Te powinny być odpowiednio stabilne, aby smartfon był bezpiecznie umiejscowiony i jednakowo mógł pełnić funkcję nawigacji motocyklowej – nawet na trasach międzynarodowych.
Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD) wybrał już wykonawcę modernizacji 147 fotoradarów w całym kraju.
Fotoradary – lokalizacja: większość urządzeń będzie pracować w dotychczasowych miejscach, ale 20 z nich podczas montażu zostanie przeniesiona (lista poniżej).
Modernizacja będzie oznaczać instalację nowoczesnych urządzeń, które skuteczniej będą wykrywać kierowcę w trudnych warunkach oświetleniowych. Prace mają zakończyć się w styczniu 2024 roku.
Na początku listopada GITD podpisał umowę na modernizację, uruchomienie oraz zintegrowanie z działającym już systemem operacyjnym 147 sztuk stacjonarnych urządzeń rejestrujących prędkość punktową (fotoradarów). Realizacja ta jest częścią większego projektu, dotyczącego zwiększenia skuteczności i efektywności automatycznego systemu kontroli nad ruchem drogowym. Wykonawcą została firma Sprint S.A.
Modernizacja będzie polegała przede wszystkim na wymianie dotychczasowych fotoradarów, które w skrajnych przypadkach mają już więcej niż 10 lat, więc są mniej skuteczne. Nowe zapewniają wyższe poziomy wykrywalności wykroczeń i skuteczności rozpoznawania wizerunku kierującego pojazdem w trudnych warunkach oświetleniowych, czyli złej pogodzie lub po zmroku. Warto podkreślić, że w 20 lokalizacjach dotychczasowe fotoradary będą likwidowane i instalowane w nowych miejscach. Wszystkie prace powinny zakończyć się w styczniu 2024 roku – mówi wiceprezes firmy Sprint, Waldemar Matukiewicz.
Sprint na potrzeby wdrożenia nawiązał współpracę z producentem urządzeń firmą IDEMIA, ekspertem w dziedzinie rozwiązań służących do identyfikacji i monitorowania zachowań kierowców, które wpływają na bezpieczeństwo podróży i zmniejszają ryzyko wypadków. Proponowany system (MESTAfusion RN) należy do najnowocześniejszych rozwiązań tego typu – łączy monitorowanie czerwonego światła z kontrolą prędkości oraz identyfikacją zabronionych trajektorii.
Fotoradary – lokalizacja w każdym województwie
Większość nowych urządzeń pozostanie w tych samych miejscach. Ale będą też wyjątki. Przykładowo – Lućmierz „odda” swój fotoradar do Zgierza, Konstantynów Łódzki do Piotrkowa Trybunalskiego czy Prandocin do Kielc. Niemniej, niezależnie od tego czy będzie to tylko wymiana dotychczasowego urządzenia czy także idąca za tym zmiana lokalizacji, każde województwo w Polsce otrzyma przynajmniej kilka nowoczesnych fotoradarów. Najwięcej nowych urządzeń będzie pracować w województwie wielkopolskim (21 szt.), mazowieckim (18 szt.), małopolskim i lubelskim (po 13 szt.). Najmniej zmodernizowanych urządzeń stanie m.in. na terenie województw świętokrzyskiego, podkarpackiego oraz łódzkiego (po 6 szt.), opolskiego (5 szt.) oraz śląskiego i dolnośląskiego (4 szt.).
Piotrków Trybunalski, Al. J. Piłsudskiego, na wys. Ul. Czarna Droga
Lućmierz, DK91
łódzkie
Zgierz, ul. Ozorkowska 120
Łódź, al. Palki/Smutna
łódzkie
Łódź, al. Palki 9
Poniatów, DK12
łódzkie
Poniatów, DK12
Słowik, ul. Gdańska (DK91)
łódzkie
Łódź, ul. Dąbrowskiego, Podhalańska
Krzyszkowice 25 (pow. myślenicki)
małopolskie
Krzyszkowice 30 (pow. myślenicki)
Nowy Sącz, ul. Piłsudskiego 23
małopolskie
Nowy Sącz, ul. Piłsudskiego/Browarna
Prandocin, DK7
świętokrzyskie
Kielce, ul. Krakowska 255
Kosina, DK94 (pow. łańcucki)
podkarpackie
Kosina 967 (pow. łańcucki)
Cisy, DK22 (pow. malborski)
pomorskie
po drugiej stronie drogi
Domaradz, DK6 (pow. słupski)
pomorskie
po drugiej stronie drogi
Franciszkowo, DK16 (pow. Iławski)
warmińsko-mazurskie
po drugiej stronie drogi
Gościcino, DK6 (pow. wejherowski)
pomorskie
po drugiej stronie drogi
Rudno, DK91 (pow. tczewski)
pomorskie
po drugiej stronie drogi
Skępe, DK10 (pow. lipnowski)
kujawsko-pomorskie
po drugiej stronie drogi
Sorkwity, ul. Olsztyńska 16B (pow. mrągowski)
warmińsko-mazurskie
Miastkowo, ul. Łomżyńska 25A (pow. mrągowski)
Żubryn, DK8 (pow. suwalski)
podlaskie
Zgon, DK58
Sosnówka, DK46 (pow. opolski)
opolskie
Jamielica, ul. Strzelecka 15
Brzeźno, DK92 (pow. poznański)
wielkopolskie
po drugiej stronie drogi
Miedzichowo, DK92 (pow. nowotymski)
wielkopolskie
po drugiej stronie drogi
Realizacja zadania została podzielona na dwie części. Wartość pierwszej części projektu wynosi 18 101 762,40 zł brutto, a drugiej – 17 866 131,30 zł brutto.
W Berlinie emisja cząstek stałych z pojazdów PM10 spadła o 50 proc., a tlenków azotu – o ok. 20 proc.
W Londynie średnie stężenie tlenków azotu spadło o 44 proc. Spadek stężenia pyłów PM2,5 w niektórych punktach pomiarowych sięgnął 26 proc.
W Antwerpii poziom zanieczyszczenia tlenkami azotu spadł o 32 proc., a sadzą o 55 proc.
Strefy czystego transportu (SCT) to temat ostatnich dni, bo zgodnie z decyzją władz Krakowa najstarsze pojazdy poruszające się dziś po ulicach miasta, od lipca 2026 r. nie będą miały do niego wjazdu. Sceptykom czasem trudno uwierzyć, że ten prosty zabieg może przynieść znaczny spadek zanieczyszczeń powietrza. O tym, że strefa czystego transportu faktycznie działa, przekonują wyniki pomiarów z 7 europejskich miast, gdzie takie rozwiązania funkcjonują od lat.
W połowie 2024 r. Kraków wstępnie wprowadzi na terenie całego miasta pierwsze w Polsce ograniczenia wjazdu pojazdów w oparciu o ich emisje spalin. Na szerszą skalę strefa czystego transportu zacznie w stolicy Małopolski obowiązywać dwa lata później – od lipca 2026 r. Jej efekty powinny być widoczne już wcześniej, bowiem perspektywa obowiązkowej wymiany starego auta na nowsze i mniej emisyjne w ciągu najbliższych 3,5 roku skłoni wielu ich właścicieli do nieodkładania tego kroku na ostatnią chwilę.
Szacuje się, że po wejściu w życie jej drugiego etapu, po 1 lipca 2026 r., tlenków azotu może być w krakowskim powietrzu mniej niemal o połowę w porównaniu z 2019 r.
Skąd pewność, że zniknięcie z ulic Krakowa najbardziej emisyjnych pojazdów przyniesie tak dużą poprawę jakości powietrza? Odpowiedzi mogą dostarczyć pomiary z europejskich miast, gdzie SCT funkcjonują od dawna.
W tym roku liczba stref czystego transportu w Europie przekroczyła 320. Mamy wręcz do czynienia z prawdziwym skokiem popularności tego rozwiązania, bowiem większość stref wdrożono w ostatnich paru latach.
W tych kilku miastach, które były pionierami walki o czyste powietrze, ograniczenia emisyjności dla samochodów funkcjonują od co najmniej dekady. Dzięki temu zdołano zmierzyć, jaki wpływ miało to rozwiązanie nie tylko na flotę pojazdów poruszających się po miastach, ale w konsekwencji również na jakość powietrza,którym oddychają ich mieszkańcy.
Warto pamiętać, że poniższe zestawienie oparte jest na badaniach prowadzonych niezależnie przez różne organizacje i według odmiennej metodologii. Miasta poza tworzeniem stref czystego transportu prowadziły też inne, różniące się od siebie działania związane z poprawą jakości powietrza. Przez to wyniki z poszczególnych miast nie są ze sobą w pełni porównywalne.
Strefa czystego transportu – Berlin
To najbardziej podobna do środkowoeuropejskich miast aglomeracja, która wprowadziła strefę czystego transportu. Chociaż jednym z symboli Berlina jest kultowy trabant, dziś praktycznie nie ma już szans zobaczyć tego auta na ulicach miasta poza specjalnymi wycieczkami turystycznymi.
To jeden z efektów wprowadzenia na terenie miasta w 2008 r. Umweltzone, czyli niemieckiej wersji strefy czystego transportu, w której wymogi emisyjności jeszcze parokrotnie zaostrzano. Wraz z utworzeniem strefy z ulic Berlina zniknęło ok. 70 tys. pojazdów niespełniających jej norm.
W efekcie już w pierwszym roku funkcjonowania strefy średni poziom pyłu PM10 zmalał o ok. 17 proc. Liczba dni, gdy poziom PM10 przekraczał normę, która w poprzednich latach wynosiła średnio 54, spadła do 32. Według szacunków władz miasta, po wprowadzeniu etapu drugiego w 2010 r. emisja cząstek stałych z pojazdów spadła o 50 proc., a tlenków azotu – o ok. 20 proc.
Strefa czystego transportu – Londyn
W 2008 r. zaczęły obowiązywać ograniczenia emisji samochodowych w obrębie strefy Low Emission Zone (LEZ), którą stopniowo poszerzano obejmując jej zasięgiem coraz większy obszar Londynu. W 2019 r. w jej wnętrzu, obejmującym centrum miasta, powstała Ultra Low Emission Zone (ULEZ) o bardziej rygorystycznych wymaganiach dla emisyjności samochodu.
Bezpośrednio po utworzeniu LEZ poziom sadzy w powietrzu w Londynie zmniejszył się o 50-60 proc, pyłów PM10 o 2 proc., a tlenków azotu NOx o 2,5 proc.
Badania brytyjskich naukowców opublikowane wmagazynie Lancet wykazały też, że w pierwszych latach funkcjonowania LEZ, odsetek londyńskich dzieci mieszkających w obszarze z przekroczoną normą NOx spadł z 99 proc. do 34 proc.
Z kolei jak podająwładze Londynu, kilka lat po utworzeniu strefy pomiary wykazały, że na obszarze miasta średnie stężenie NOx spadło o 44 proc. Spadek stężenia pyłów PM2,5 w niektórych punktach pomiarowych sięgnął 26 proc. a średnio dla centrum miasta – 9 proc. Pięć lokalizacji w mieście po raz pierwszy we współczesnej historii Londynu spełniało normy WHO dla PM2,5 wynoszące 10 mikrogramów na metr sześcienny!
Blisko połowa z europejskich stref czystego transportu działa we Włoszech. Spośród nich jedną z pierwszych był mediolański Ecopass, zastąpiony w 2013 r. rozwiązaniem Area C, a w 2019 r. Area B – obecnie to największa strefa czystego transportu we Włoszech.
Utworzenie Ecopass w pierwszych latach jego funkcjonowania zmniejszyło samochodowe emisje tlenków azotu (NOx) o 11 proc., a pyłów PM10 o 19 proc, zaś ogólne stężenie PM10 spadło o 4 proc. Po wprowadzeniu wymogów Area C, emisja samochodowe PM10 spadły o dalsze 18 proc., a NOx o 10 proc.
Strefa czystego transportu – Madryt
Utworzona w stolicy Hiszpanii w 2018 r. strefa czystego transportu okazuje się być jedną z najskuteczniejszych w Europie. Z opublikowanego niespełna rok później raportu Transport & Environment wynika, że zanieczyszczenie tlenkami azotu (NOx) w centrum Madrytu spadło o 32 proc.
Strefa czystego transportu – Lizbona
Jedyna jak dotąd strefa czystego transportu w Portugalii funkcjonuje już od 2008 r. i składa się właściwie z dwóch stref o różnych poziomach restrykcyjności wobec emisji samochodowych.
Badania prowadzone przezportugalskich naukowców na przestrzeni lat 2009 – 2016 wykazały znaczną poprawę jakości powietrza. W ścisłym centrum (Zona 1) średni roczny spadek stężenia pyłów PM10 wyniósł 29 proc., a tlenków azotu (NOx) 12 proc., zaś na obszarze zewnętrznej Zona 2, redukcje zanieczyszczeń wyniosły 23 proc. dla PM10 i 22 proc. dla NOx.
Strefa czystego transportu – Rotterdam
Również w słynącej z sympatii do rowerów Holandii, gdzie znaczna część mieszkańców sięga po jednoślad, aby przemieszczać się na nieduże odległości, co ma bardzo pozytywny wpływ na emisje z transportu, skupienie na zanieczyszczeniach z samochodów również przyniosło widoczne efekty. Od czasu poszerzenia strefy czystego transportu ze scisłego centrum na główne dzielnice miasta w 2016 r. zanieczyszczenie powietrza sadzą spadło o 36 proc., a tlenkami azotu (NOx) o 16 proc.
Władze miasta pracują obecnie nad utworzeniem w Rotterdamie strefy zeroemisyjnej dla pojazdów dostawczych, która miałaby zacząć obowiązywać od 2025 r.
Strefa czystego transportu – Antwerpia
Strefa czystego transportu w drugim największym mieście Belgii uchodziwśród ekspertów za modelową wersję dla tego rozwiązania, a sposób jej wdrożenia może być śmiało powielany – zarówno od strony technicznej, jak i w obszarze komunikacji. Decyzja o utworzeniu strefy zapadła w 2013 r. po przeprowadzonych rok wcześniej badaniach. Pierwsze ograniczenia emisyjności pojazdów wprowadzono w 2017, kolejne w 2020 r., a następna faza planowana jest na 2025 r. Start strefy poprzedzony był szeroko zakrojoną kampanią informacyjną, która przyczyniła się do sukcesu rozwiązania.
Dwie serie pomiarów prowadzonych w sześciu lokalizacjach na obszarze strefy czystego transportu w Antwerpii przeprowadzone w 2016 r. i 2021 r. wykazały, że poziom zanieczyszczenia tlenkami azotu (NOx) spadł o 32 proc., a sadzą o 55 proc.
Na uwagę zasługuje fakt, że choć skala zmniejszenia się stężenia zanieczyszczeń po wprowadzeniu stref czystego transportu jest różna dla wybranych miast, jakość powietrza poprawiła się w każdym z nich – niezależnie od wielkości aglomeracji, stopnia zamożności mieszkańców czy oferty transportu publicznego.
Właśnie te idee połączyły Maserati i Karola Okrasę, który został przyjacielem włoskiej marki na polskiej ziemi. Z tej okazji zorganizowanospotkanie, na którym eksperci Maserati opowiedzieli o nowym SUV-ie z punktu widzenia produktu i inżynierii, procesów projektowania i powstawania nowego Grecale oraz jego funkcjonalności w codziennym życiu, opisując główne cechy nowego członka rodziny Tridenta.
Po spotkaniu, można było odbyć przejażdżkę Grecale tam, gdzie powstało – w północnych Włoszech, dzięki technologii VR. To była krótka wycieczka wokół jeziora Garda, które znajduje się niedaleko Domu Maserati. Spotkanie zakończyła polsko-włoska kolacja w restauracji u przyjaciela marki – Karola Okrasy
Maserati i Karol Okrasa
Od wielu lat Karol Okrasa podróżuje po Polsce w poszukiwaniu nowych inspiracji, przygód, wyzwań oraz innowacji.
Lubię eksperymentować w kuchni i szukać nowych smaków, łącząc tradycyjną polską kuchnię z nowoczesnością. Innowacyjność w kuchni jest bardzo ważna, a najlepszym sposobem na szukanie inspiracji jest dla mnie podróżowanie i odwiedzanie nowych miejsc.
Wspólna pasja tworzenia niezwykłych produktów, połączyła drogi Karola Okrasy i Maserati.
Maserati Grecale GT
Do 2025 r. wszystkie Maserati będą dostępne w wersji elektrycznej. Pierwszym modelem wyłącznie na prąd w historii producenta jest nowe GranTurismo, które trafi do sprzedaży już w 2023 r., a pierwszym w pełni elektrycznym SUV-em spod znaku trójzębu będzie nowe Grecale. Gama wariantów zasilanych prądem otrzyma nazwę Folgore.
To zresztą kolejny powód, dla którego skrzyżowały się drogi Maserati i Karola Okrasy. Szef kuchni aktywnie działa w Polskim Stowarzyszeniu Paliw Alternatywnych (PSPA), uczestniczył też w projekcie „Każda podróż ma znaczenie”, promującym elektromobilność wśród Polaków.
Pierwszym wspólnym projektem włoskiej marki i Karola Okrasy była wycieczka w okolice Zamościa za kierownicą Levante Hybrid – wyprawa w poszukiwaniu włoskich inspiracji, które można połączyć z lokalną, tradycyjną kuchnią.
Maserati Grecale – gama
Nowy SUV Grecale, w chwili premiery, jest dostępny do wyboru w trzech wersjach: GT i Modena (miękkie hybrydy) oraz Trofeo (benzynowy silnik V6). W przyszłym roku dołączy do nich wspomniana wersja w pełni elektryczna.
Grecale GT
Ze swoim 4-cylindrowym 300-konnym silnikiem z instalacją miękkiej hybrydy (mild hybrid) nawiązuje do koncepcji miasta i jego współczesnego minimalizmu. To samochód dla obywateli świata, pasujący do ich dynamizmu, ciekawości oraz świadomości mody. Jednak również dla kogoś, kto nieustannie poszukuje stylu definiującego jego osobisty charakter.
Grecale Modena
Z 4-cylindrową jednostką mild hybrid o mocy 330 KM cechuje wrodzona, ponadczasowa elegancja. To wersja adresowana na przykład do miłośników aktywności na świeżym powietrzu, którzy maksymalnie wykorzystują swój wolny czas.
Grecale Trofeo
Z potężnym silnikiem V6 o mocy 530 KM – SUV, który reprezentuje czystą adrenalinę. Jego „wybuchowe” osiągi stają się idealnym narzędziem, by podjąć nawet najbardziej osobiste wyzwanie.
Maserati – modele
Maserati produkuje obecnie:
flagową limuzynę Quattroporte,
sportowego sedana Ghibli,
pierwszy, duży SUV Maserati – Levante,
Grecale – mniejszy SUV.
Ghibli, Levante i Grecale są dostępne również w wersjach hybrydowych. Do kompletnego portfolio marki należą warianty wyposażone w benzynowe silniki V6 i V8 oraz w hybrydowe zespoły z jednostkami o 4 cylindrach, dysponujące napędem na tylne lub wszystkie koła.
Na szczycie gamy znajdują się dwa supersportowe modele:
coupé Maserati MC20
spyder Maserati MC20 Cielo.
Oba modele są zasilane przełomowym silnikiem Nettuno V6 – po raz pierwszy w jednostce napędowej standardowego samochodu seryjnego zastosowano rozwiązania techniczne pochodzące z F1.
Elektryczne Maserati
Nowe modele włoskiej marki GranTurismo dostępne są zarówno z wysokowydajnymi silnikami benzynowymi, jak i z napędem w 100% akumulatorowo-elektrycznym. Przenoszą markę spod znaku trójzębu w przyszłość – jest już pierwszy samochód z gamy elektrycznych Maserati o nazwie Folgore.
Do 2025 r. wszystkie modele Maserati będą dostępne w wersji w pełni elektrycznej, a do 2030 r. cała gama Maserati będzie zasilana wyłącznie prądem.
Czy samochód musi pachnieć? Można by pomyśleć, że przecież to tylko jeden ze środków transportu i nie zapach stanowi jego największą zaletę. Z drugiej strony w samochodzie spędzamy nieraz kilka godzin dziennie, nic dziwnego, że chcemy, by było nam przyjemnie.
Zapach ma duże znaczenie dla naszego samopoczucia, a to przekłada się na koncentrację za kierownicą, a więc na bezpieczeństwo kierowcy i jego pasażerów. Nie można więc powiedzieć, że zapach nie ma znaczenia – ma i to bardzo duże. Źle dobrany może powodować irytację, nerwy, stres lub przeciwnie – nadmierną senność. Natomiast dobrze dobrany zapach daje poczucie zadowolenia z przebywania w ekskluzywnym miejscu, za jakie niewątpliwie każdy uważa swój samochód.
Niegdyś zapach w samochodzie był wyłącznie kwestią mody. Z czasem drzewka zapachowe trafiły do memów. Dziś wiemy jednak, że choinka zapachowa nie jest jedyną opcją.
Jeśli chcesz zadbać o zapach w samochodzie, masz do wyboru:
– pachnące zawieszki w dyskretnych formach,
– karteczki zapachowe,
– dyfuzory do samochodu,
– uchwyty zapachowe.
Wszystkie wymienione wyżej formy zapachów wyglądają bardzo nowocześnie. Pasują zarówno do najnowszych modeli aut, jak i tych nieco starszych.
Jaki zapach do samochodu kupić?
Przy wyborze zapachu do samochodu można kierować się kilkoma kryteriami, ale jedno jest nadrzędne: zapach musi się podobać. Jeśli ktoś lubi aromat pomarańczy i dobrze się czuje, gdy powietrze pachnie cytrusami, powinien wybrać właśnie taki zapach. Jeśli jednak jest zwolennikiem jaśminu lub drzewa sandałowego, powinien postawić na takie zapachy.
Na pewno nie ma sensu kierować się modą. Trzeba jednak pamiętać o właściwościach zapachów. Przy aromatyzowaniu samochodu lepiej pomijać te nadmiernie pobudzające, jak i uspokajające. Dobrze sprawdza się połączenie bergamotki z drzewem sandałowym lub wanilii z paczuli. Jeśli ktoś stawia na delikatniejsze, raczej odświeżające niż aromatyzujące wnętrze auta zapachy do samochodu, na pewno będzie zadowolony z aromatu czystej bawełny.
Wybierając zapach do samochodu, warto trzymać się sprawdzonych marek, np. Yankee Candle, Millefiori, Mr & Mrs Fragrance, Culti, Santini. To nie tylko kwestia bycia trendy. Kupowanie produktów sprawdzonych firm to gwarancja utrzymywania się zapachu przez długi czas.
Black Friday to doskonała okazja, by zrobić zapas zapachów do samochodu
Przed nami Black Friday, czyli dzień spadających cen. Tego dnia (a także w kolejnych, bo Black Friday to już coraz częściej Black Week) w wielu sklepach stacjonarnych i internetowych organizowane są wyprzedaże i promocje. Ceny przez krótki czas są bardzo niskie. To okazja dla osób, które umieją się szybko decydować i wiedzą, co lubią. Można sobie zrobić zapas ulubionego zapachu do samochodu na długi czas, najlepiej do przyszłorocznego Black Friday.
Bartosz Ostałowski to jedyny na świecie profesjonalny kierowca sportowy, który samochód prowadzi stopą. Posiada międzynarodową licencję wyścigową FIA i z sukcesami rywalizuje na równych zasadach ze sprawnymi kierowcami w Driftingowych Mistrzostwach Polski oraz ligach europejskich. Jest mówcą motywacyjnym występującym na konferencjach i spotkaniach biznesowych. Stara się wspierać ludzi w osiąganiu sukcesów, a także w rozwoju osobistym. Bartosz prowadzi autorski program dostępny w discovery+ na player.pl – „Pasja na Krawędzi”, w którym testuje wyjątkowe, ekskluzywne samochody i rozmawia z inspirującymi osobami ze świata sportu i biznesu o ich pasjach. Ponadto jest artystą i członkiem Wydawnictwa VDMFK, które zrzesza osoby malujące stopami i ustami.
Bartosz Ostałowski – rekord Guinnessa w jeździe w drifcie
30 września 2022 r. zapisze się w historii światowego motorsportu złotymi literami. To wtedy na Lotnisku w Pile Bartosz Ostałowski ustanowił Rekord Guinnessa w najszybszym drifcie w samochodzie prowadzonym stopą z niewiarygodnym wynikiem 231,66 km/h!
Dla wielu osób Bartosz Ostałowski jest żywą legendą motorsportu. Swoją postawą udowadnia, że niemożliwe nie istnieje, a ograniczenia są tylko w naszych głowach. Z sukcesami rywalizuje na równych zasadach z pełnosprawnymi kierowcami w Driftingowych Mistrzostwach Polski i ligach europejskich. W 2019 roku uplasował się na 3. miejscu w klasyfikacji generalnej DMP w klasie PRO2 i tym samym wywalczył tytuł Driftingowego Wicemistrza Polski. Jednak na tym nie poprzestaje i ciągle stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej. W tym roku postawił przed sobą kolejne wyzwanie: ustanowienie Rekordu Guinnessa w najszybszym drifcie w samochodzie prowadzonym stopą.
– Poszukiwanie kolejnych wyzwań niezwykle mnie napędza. W swoim życiu staram się przełamywać różne bariery. Tym razem postanowiłem przełamać barierę prędkości. Ustanowienie Rekordu Guinnessa wydawało mi się czymś zupełnie wyjątkowym i cieszę się, że marki takie jak Inter Cars, Sachs, Hella, Castrol i Ecumaster zdecydowały się poprzeć mój pomysł i zaangażować się w ten unikalny projekt – tłumaczy Bartosz Ostałowski.
Próba ustanowienia rekordu przez Bartosza Ostałowskiego odbyła się 30 września 2022 r. na Lotnisku w Pile, ponieważ jest tam ponad 2-kilometrowy pas startowy o szerokości 60 metrów pozwalający na osiągnięcie odpowiedniej prędkości i zapewniający bezpieczne warunki do takiego przedsięwzięcia. Trasa była wytyczona przez wykwalifikowanego geodetę. Pomiar prędkości był wykonywany na odcinku 50 metrów przy pomocy bramek czasowych pracujących z dokładnością do 0,001 sek. Nawet fotoradary policyjne nie są aż tak precyzyjne. Z kolei wymagany kąt wychylenia samochodu podczas poślizgu (30 stopni) był mierzony przez specjalne urządzenie tzw. driftbox.
Bartosz Ostałowski
Samochodem, w którym Bartosz podjął się tej ekstremalnej próby, było jego driftingowe BMW E92 alias Furia, którego sercem jest potężny 7-litrowy silnik LS3 V8 z podwójnym turbodoładowaniem o mocy 1000 KM i 1280 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Do przeniesienia napędu służy z kolei automatyczna skrzynia ZF 8HP90 z indywidualnym sterowaniem.
Próba ustanowienia rekordu odbyła się w obecności licencjonowanych sędziów, a także zaproszonych gości. Gdy Bartosz wraz ze swoim samochodem ustawił się na starcie, wszystkie spojrzenia były skierowane w jego kierunku. Widok sportowego BMW zbliżającego się z ogromną prędkością robił niesamowite wrażenie. Na prostej startowej mierzącej blisko kilometr długości Bartosz rozpędził się do prędkości 277 km/h, by chwilę później zaciągnąć hamulec ręczny i zainicjować poślizg. Przez 50-metrową strefę pomiarową Bartosz przemknął ze średnią prędkością 231,66 km/h i maksymalnym kątem wychylenia wynoszącym 60 stopni. Taki wynik został zweryfikowany przez komisję i wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa.
– Jestem niesamowicie szczęśliwy, że osiągnąłem cel, który sobie wyznaczyłem! Przy takiej prędkości czuje się każdą nierówność, pole widzenia się zwęża, wszystko dzieje się niezwykle szybko. To doświadczenie, które trudno porównać do czegokolwiek innego. Rozpiera mnie duma, bo kolejny raz udowodniłem, że w każdym z nas drzemie ogromny potencjał, dzięki któremu możemy zdobywać szczyty! – mówi Bartosz Ostałowski.
Do tej pory Rekord Polski w najszybszym drifcie należał do Jakuba Przygońskiego. Podczas próby ustanowienia rekordu w 2013 roku osiągnął on wynik 217,97 km/h. Dzięki swojemu rezultatowi Bartosz Ostałowski przebił Przygońskiego o 13,96 km/h i tym samym uzyskał tytuł Rekordzisty Polski.
Oficjalne ogłoszenie wyniku próby ustanowienia Rekordu Guinnessa Bartosza Ostałowskiego odbyło się podczas konferencji prasowej 9 listopada 2022 r. w Warszawie. Partnerami tego wyjątkowego projektu były marki Inter Cars, Sachs, Hella, Castrol i Ecumaster, które od lat wspierają starty Bartosza na zawodach driftingowych w Polsce i na arenie międzynarodowej.
– Pasja, zaangażowanie i determinacja to cechy, które wyróżniają Bartosza, a jednocześnie wpisują się w DNA firmy Inter Cars. To dla nas wielka przyjemność i zaszczyt wspierać tak utalentowaną osobowość, która nas inspiruje i pokazuje, że codziennie można sięgać po więcej. Wspieramy Bartosza już od 10 lat i z dumą będziemy to robić przez kolejne lata – tłumaczy Joanna Król – Zastępca Dyrektora ds. PR i Komunikacji Międzynarodowej w Inter Cars.
– Cieszymy się, że jako Castrol mogliśmy być częścią takiego wydarzenia. Od lat współpracujemy z Bartoszem, wspieramy go w drodze po kolejne sportowe osiągnięcia i za nami już wiele interesujących projektów. Ustanowienie rekordu Guinnessa w najszybszym drifcie w samochodzie prowadzonym stopą to jeden z kolejnych, ale jakże spektakularny i na stałe wpisujący się w historię – zaznacza Leszek Radzikowski – Dyrektor sprzedaży na Europę Centralną i Wschodnią w firmie Castrol.
– Obserwowanie próby ustanowienia rekordu na żywo robiło niesamowite wrażenie, bo nie spodziewałem się, że będziemy świadkami rozwijania takich prędkości. To jest czyste szaleństwo! W tym miejscu Bartosz przekonuje nas, że „normalność” jest przereklamowana i warto iść pod prąd – opowiada Marcin Rozner – Dyrektor Marketingu i Zarządzania Produktem w Hella Polska.
– Bartosz nieustająco zadziwia nas swoją determinacją, pasją i odwagą do działania. To dla nas zaszczyt i wyróżnienie, że po raz kolejny mogliśmy być partnerem Bartosza i z dumą obserwować jego sportowe zmagania, a nasze produkty od lat pomagają mu odnosić kolejne sukcesy – mówi Monika Chomicka – Head of Marketing ZF Aftermarket.
Ceny energii i gazu biją rekordy, a to przekłada się na problemy w transporcie. Według Barometru EFL wskaźnik informujący o zdolności firm do wzrostu sprzedaży i produkcji, już czwarty kwartał z rzędu nie przekroczył progu ograniczonego rozwoju – 50 pkt. Z kolei najnowszy raport Coface wskazuje, że niewypłacalność firm transportowych zwiększyła się aż o 18 proc. w trzecim kwartale 2022 roku, a 81 proc. z nich to indywidualni przedsiębiorcy.[1]
Ceny energii i gazu – oto powody problemów
Na trudności finansowe przewoźników wpływa kilka czynników, a jednym z nich mogą być wysokie ceny energii i gazu. Wiele przedsiębiorstw na rynku zamyka się z powodu gigantycznych podwyżek energii na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy, które osiągają niewyobrażalne dla nas kwoty. Niektóre firmy, należące do sektora energochłonnego, mogą mierzyć się ze wzrostem cen na poziomie nawet kilkudziesięciu milionów. Ci, którzy walczą o utrzymanie się na rynku, starają się minimalizować swoje koszty poprzez ograniczanie produkcji i redukcję etatów. Jak ta sytuacja przekłada się na transport, który stanowi układ naczyń połączonych z kluczowymi gałęziami gospodarki. Co w tej sytuacji mogą zrobić przewoźnicy, by skutki kryzysu energetycznego nie były tak odczuwalne dla firmy?
Gałęzie gospodarki najbardziej dotknięte kryzysem energetycznym
Choć rekordowy poziom ceny energii i gazu daje się we znaki każdemu przedsiębiorcy, to szczególnie dotyka on przemysł energochłonny, który wspiera ok.11 proc.[2] polskiego PKB i zatrudnia łącznie z podwykonawcami nawet 1,3 mln pracowników. Przemysł energochłonny obejmuje huty metali, produkcję nawozów, szkła, przemysł chemiczny, ceramiczny, papierniczy i żywnościowy. W konsekwencji duże przedsiębiorstwa ograniczają swoją działalność, zwalniając część pracowników i wstrzymując linie produkcyjne tak, jak to zrobiła firma Cerrad – jeden z największych producentów płytek w Europie, która zamknęła trzy z siedmiu linii produkcyjnych, działających w Polsce, a pracę w wyniku tych działań może stracić nawet 350 osób. Przedsiębiorstwo mierzy się jednak z kolosalnymi rachunkami za energię, sięgającymi nawet około 1400 proc. więcej niż rok wcześniej.
Kryzys energetyczny oddziałuje na transport drogowy w sposób pośredni i bezpośredni, bo warto zauważyć, że najważniejszymi klientami dla przewoźników jest właśnie sektor przemysłowy i budownictwo, które stanowią 60 proc. zapotrzebowania na usługi transportowe. Szczególnie duże znaczenie ma tutaj produkcja żywności, metali, wyrobów chemicznych i papieru – mówi Tomasz Czyż, Grupa Inelo.
Wzrost cen – jakie mogą być konsekwencje dla transportu?
Mniejsza liczba zleceń
Wyraźnie widać, że rynek transportowy zwalnia. Jak wynika z najnowszego wydania Barometru EFL wskaźnik informujący o zdolności firm do wzrostu sprzedaży i produkcji, już czwarty kwartał z rzędu nie przekroczył progu ograniczonego rozwoju – 50 pkt. W trzecim kwartale bieżącego roku wartość wskaźnika wyniosła 48 pkt i była mniejsza względem poprzedniego kwartału o 1,3 pkt. Może to oznaczać, że coraz więcej przewoźników nie myśli o rozwoju firmy lub też spodziewa się spadku ilości zamówień. Twierdzi tak 31 proc. badanych i jest to o 5 p.p więcej niż trzy miesiące wcześniej (26 proc.). Z kolei ponad połowa respondentów szacuje, że ich liczba zamówień utrzyma się na podobnym poziomie.[3]
Zmniejszona pula ładunków do podjęcia przez firmy transportowe jest prawdopodobnie naturalną konsekwencją spowolnienia gospodarczego. Zakłady, które nie mogą poradzić ze wzrostem cen energii, bo koszty produkcji przewyższają wartość rynkową wytworzenia tych dóbr, coraz częściej wstrzymują swoją działalność, a traci na tym wiele podmiotów gospodarczych, w tym również firmy transportowe – dodaje Tomasz Czyż.
Wysokie ceny paliw i brak Adblue
Przewoźnicy najwięcej pieniędzy wydają na paliwo, które stanowią blisko aż 30-40 proc. kosztów całego przedsiębiorstwa. Tymczasem ceny paliw nadal utrzymują się na wysokim poziomie, ponieważ rosną ceny ropy naftowej, rafinerie nie mogą nadążyć za produkcją paliwa, a sezon grzewczy, który właśnie się rozpoczął, jeszcze bardziej ożywia popyt na olej opałowy.
Ze względu na wysokie ceny energii i gazu firmy transportowe prawdopodobnie będą musiały zmierzyć się nie tylko z rosnącymi wydatkami na paliwo, ale również z ograniczoną produkcją płynu Adblue. Warto zaznaczyć, że dodatek ten, zmniejszający emisję spalin, jest niezbędny do ciężarówek, zasilanych silnikiem diesla. Bez niego pojazd po prostu nie ruszy. Tymczasem słychać głosy, że na niemieckim i słowackim rynku już zdarzają się przestoje w jego produkcji, a to oznacza, że przewoźników czeka dalszy wzrost kosztów – komentuje Tomasz Czyż.
Gospodarcze wyzwania dla transportu
Inflacja najwyższa od 1997 roku
Inflacja w ostatnim czasie w Polsce osiągnęła rekordowy poziom od 1997 roku i wynosi aż 17,2 proc.[4] Tak wysoka inflacja wpływa na zdolności finansowe przedsiębiorstw przewozowych. Firmy te powinny wziąć pod uwagę dalszy wzrost kosztów prowadzenia działalności i coraz to wyższe stopy procentowe, które mogą wpływać m.in. na wysokość opłat leasingu pojazdów.
Galopującą inflację mogą odczuwać firmy transportowe ze względu na ograniczone możliwości finansowania, a w konsekwencji brak chęci do nowych inwestycji w rozwijaniu swojej floty pojazdów. Przewoźnicy borykają się z coraz to wyższymi kosztami m.in kosztami zatrudnienia, usług serwisowych, eksploatacji pojazdów i utrzymania biura, które również są pochodną między innymi wysokiej inflacji i kryzysu energetycznego. Jedynym wyjściem z tej sytuacji dla firm byłoby podnoszenie stawek na usługi transportowe. Warto tutaj jednak zaznaczyć, że przewoźnicy nie mogą sobie zbyt często pozwalać na takie praktyki, ze względu na to, że nierzadko są po prostu zobowiązani do przestrzegania wcześniej ustalonych kontraktów – mówi Tomasz Czyż, ekspert technologiczny branży TSL, Grupa Inelo.
TMS i telematyka – recepta na transportowy rollercoaster
Przewoźnicy nie mogą pozwolić sobie na nierentowne zlecenia transportowe w obliczu wysokich ceny energii i gazu oraz rosnących kosztów prowadzenia działalności, a także nieustannych zmian w przepisach. Nie ma też miejsca na pomyłki, dlatego już teraz warto zadbać o zbieranie kluczowych danych w przedsiębiorstwie i wykorzystywanie ich do lepszego zarządzania firmą. W tym wypadku dedykowane narzędzia dla transportu – TMS i telematyka – okazują się ogromnym wsparciem dla przewoźników, pozwalającym sprawniej kontrolować wszystkie wydatki.
Nie da się ukryć, że przewoźnicy, którzy są świadomi swoich kosztów, pozyskują dane o zleceniach i dbają o to, by je dokładnie zanalizować, poradzą sobie najlepiej ze zmienną i niestabilną sytuacją gospodarczą oraz kryzysem energetycznym. Z tego względu ważne jest nie tylko zaopatrzenie się w TMS i telematykę, ale ich kompatybilna praca między sobą, umożliwiająca analizę kosztów w niewielkim przedziale czasowym, ekonomiczną jazdę kierowcy i ograniczanie pustych przejazdów. Co więcej, nowoczesne system „pilnują” obowiązków związanych z płatnościami – przewoźnicy mogą dostawać alerty na temat tego, kiedy kończy się ubezpieczenie ciężarówki lub kiedy zbliża się termin badania technicznego. Dzięki temu nie narażają się na dodatkowe straty finansowe w postaci kar – podkreśla Tomasz Czyż, ekspert Grupy Inelo.
Ekspert dodaje, że nie tylko od świadomości kosztów zależy ich być albo nie być na rynku transportu drogowego. Ważna jest również ich elastyczność, przejawiająca się w dążeniu do osiągania wyższych stawek za zlecenia lub gotowość na zmianę branży, w której się aktualnie specjalizują.
Dekarbonizacja transportu
Można by się pokusić o stwierdzenie, że ekologia zeszła na dalszy plan, bo najważniejsze jest zachowanie ciągłości pracy gospodarki, a ceny energii są nieprzewidywalne i idą mocno w górę. Aktualnie kilogram gazu LNG kosztuje blisko 20 zł, podczas gdy zapłacilibyśmy 8 zł w ubiegłym roku w tym samym czasie (aktualizacja z dn. 19.10.2022).[5]Takie ceny energii i gazu zmuszają do zmiany myślenia.
Idea dekarbonizacji transportu jest jak najbardziej słuszna, ale ostatnie miesiące pokazały nam, że europejska polityka energetyczna jest krucha i prawdopodobnie wymaga solidnej dywersyfikacji. A sam system elektryfikacji flot czy zasilania pojazdów gazem LNG już wcześniej był daleki od doskonałego, bo przede wszystkim nie ma przystosowanej do tego infrastruktury. Brakuje punktów ładowania elektryków czy stacji ze skroplonym metanem. Mimo wszystko, wielu przewoźników zdecydowało się zainwestować w ekologiczne rozwiązania, biorąc pod uwagę nie tylko ideę zielonego transportu drogowego, ale również kwestie ekonomiczne i możliwości dostosowania pojazdów do konkretnych tras. Teraz okazuje się, że pojazdy te są droższe w eksploatacji niż tradycyjne ciężarówki zasilane dieslem. W konsekwencji duża część z nich nie wyjeżdża na drogi i coraz częściej słychać zapytania firm przewozowych o możliwości przerobienia tych pojazdów z powrotem na tradycyjne zasilanie olejem napędowym – podsumowuje Tomasz Czyż.
Wydaje się, że dokładnie wiemy, jak powinni się zachować rowerzyści na rondzie. Stanowią przecież grupę szczególnie narażoną na niebezpieczeństwo na drodze. Mimo to niewiele się mówi i pisze na temat przepisów dotyczących jazdy rowerem na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym. Tymczasem niektóre paragrafy Kodeksu drogowego odnoszące się do kierujących rowerami mogą być dla większości w samochodach sporym zaskoczeniem. Na przykład przepis o kolumnach rowerzystów oraz odniesienie go do poruszania się po rondach.
Jazda na rowerze obok siebie – można czy nie?
Przepisy dotyczące poruszania się pojedynczego rowerzysty po ulicy są dla większości proste i klarowne. Ale co kiedy jedziemy choćby we dwoje i chcemy w tym czasie rozmawiać? Czy można jechać rowerem obok siebie?
Przepisy od kilku lat pozwalają na taką jazdę, ale z zastrzeżeniem art. 33. par. 3a:
Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego.
Zgodnie z tym zapisem, rowerzyści mogą jechać obok siebie, ale jeśli na przykład dogania ich samochód, mają obowiązek jechać jeden za drugim. Przypominamy również, że zgodnie z zasadą ruchu prawostronnego, uczestnik ruchu ma obowiązek trzymać się możliwie blisko prawej krawędzi jezdni. Wspominamy o tym dlatego, że niektórzy rowerzyści są zdania, iż każdy uczestnik ruchu ma „prawo” do całej szerokości pasa, blokując w ten sposób przejazd innym.
Kiedy razem jedzie grupka kilku rowerzystów, tym bardziej powinni oni pamiętać o powyższych zasadach i nie utrudniać ruchu innym pojazdów. Mogą oni jednak skorzystać z dodatkowych praw, jakie daje im poruszanie się w kolumnie rowerowej.
Kolumna rowerowa może:
składać się z maksymalnie 15 pojazdów;
jeśli jest więcej niż 15 rowerzystów, muszą utworzyć drugą kolumnę, a odległość między tymi kolumnami musi wynosić przynajmniej 200 metrów.
Zgodnie z przepisami kolumny nie wolno rozdzielać, więc kierowca samochodu, chcący wyprzedzić taką grupę rowerzystów, musi ją wyprzedzić w ramach jednego manewru.
Wcześniejsze przepisy określały również, że maksymalna odległość między rowerami w kolumnie nie może przekraczać 5 metrów, ale obecnie ten zapis został uchylony. Może to prowadzić do absurdalnych sytuacji, w których rozwleczona grupa rowerzystów, może być teoretycznie traktowana jako kolumna. Prawo nie wymaga żadnych oznaczeń początku i końca kolumny, więc osoby jadące zupełnie niezależnie, ale w stosunkowo niedużych odległościach, mogą być w teorii traktowane jako kolumna, choć faktycznie nią nie są.
Rowerzyści na rondzie i kolumna rowerzystów na rondzie
Zapis mówiący o tym, że kolumny rowerzystów (jak też i każdej innej) nie wolno rozdzielać, ma istotne konsekwencje podczas poruszania się po rondzie. Kiedy bowiem na rondo zaczyna wjeżdżać kolumna rowerzystów, kierujący znajdujący się już na obwiedni, nie ma przed nimi pierwszeństwa i nie może zmuszać części kolumny do zatrzymania się. Czy zatem rowerzyści na rondzie mogą bezrefleksyjnie wjeżdżać na skrzyżowanie o ruchu okrężnym?
Oczywiście, nie – z tego przywileju należy korzystać rozsądnie. Osoba prowadząca kolumnę nie powinna wychodzić z założenia, że jeśli tylko jej się uda wjechać na rondo, bez wymuszania pierwszeństwa na innych, to pozostali już mogą w świetle prawa zmusić pozostałe pojazdy do zatrzymania.
Pamiętajmy także o maksymalnej liczebności kolumny – jeśli grupa liczy więcej niż 15 rowerzystów, to składa się z przynajmniej dwóch kolumn, więc kolejne muszą poczekać na wolną drogę, aby wjechać na rondo.
Czego nie wolno na rowerze?
Zgodnie z art. 33 ust. 3 i 3a UPoRD kierującemu rowerem zabrania się:
jazdy po jezdni obok innego uczestnika ruchu, jednak dopuszcza się wyjątkowo jazdę obok innego roweru lub motoroweru jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego;
jazdy bez trzymania co najmniej jednej ręki na kierownicy oraz nóg na pedałach lub podnóżkach;
Litwa jest coraz popularniejszym kierunkiem eksportowym dla samochodów segmentu premium kradzionych w Polsce. Do naszych wschodnich sąsiadów trafiają m.in. BMW, Audi i Jaguary, a tamtejsi przestępcy szczycą się jednymi z najlepszych „dziupli” w Europie.
Litewscy paserzy we współpracy z polskimi złodziejami stworzyli sprawnie działający system, który chłonie auta z naszego kraju, a także innych państw europejskich. Popularnością cieszą się zwłaszcza luksusowe i sportowe modele. Na część z nich przestępcy otrzymują konkretne zamówienia, inne są przeznaczone do wolnorynkowej sprzedaży lub rozbierane w celu pozyskania podzespołów. Niektóre wędrują dalej na Wschód, w tym na Białoruś i do Rosji.
Szczególnie łatwym łupem są samochody należące do wypożyczalni. Przestępcy wypożyczają je, korzystając ze sfałszowanych dokumentów, po czym wyjeżdżają na Litwę, gdzie po pojazdach zazwyczaj ginie ślad, o ile nie są odpowiednio zabezpieczone– wyjaśnia Mirosław Marianowski, security manager w firmie Gannet Guard Systems.
Przykładem jest BMW M5, które dzięki zamontowanemu w nim radiowemu systemowi monitoringu zlokalizowano w obrębie Kowna. Na miejscu zabezpieczono nie tylko to auto, ale także dużą liczbę tablic rejestracyjnych pochodzących z przestępstw, dokumenty, kluczyki, części z innych pojazdów i zagłuszarki GPS/GSM powszechnie stosowane przez złodziei. Sama „dziupla” okazała się świetnie zorganizowaną fabryką rozbiórki i dystrybucji części samochodowych. Na terenie dozorowanym systemem monitoringu wideo i ogrodzonym blaszanym płotem 2-metrowej wysokości znajdowały się tajne schowki i specjalne przejścia do pomieszczeń w poszczególnych budynkach.
Namierzyć udało się również Jaguara XF należącego do jednej z podwarszawskich wypożyczalni samochodów. Pojazd namierzono mimo zastosowania przez złodziei – jeszcze na terytorium Polski – zagłuszarki.
Inne BMW – model X7 zabezpieczony monitoringiem – zlokalizowano z kolei w jednym z kilkuset garaży znajdujących się w Kownie na dwóch poziomach: 0 i -1. Złodzieje ukryli samochód w pomieszczeniu pod ziemią, licząc, że warstwa żelbetonu uniemożliwi jego namierzenie.
Litwini słyną zresztą ze swoich „dziupli”.
Najlepiej zorganizowaną ujawniliśmy podczas jednej z akcji poszukiwawczych. Oprócz pomieszczeń do demontażu były tam też pokoje socjalne i wypoczynkowe ze stołem do bilardu, a nawet… terrarium. Pojazdy wjeżdżały na teren jednej posesji, a w częściach opuszczały teren innej. Obie były połączone tajnym przejściem w budynku – wspomina ekspert Gannet Guard Systems.
Zaznacza, żeo popularności litewskiego kierunku świadczą nie tylko odnalezienia aut u naszego wschodniego sąsiada, ale także akcje poszukiwawcze prowadzone w pobliżu granicy.
Podczas jednej z nich ustaliliśmy, że skradzione BMW M3 przemieszcza się na północ od Białegostoku w kierunku Litwy. Poinformowaliśmy o tym wszystkie polskie przejścia graniczne oraz litewską Straż Graniczą. Następnego dnia samochód odnaleziono w bardzo trudnym terenie przy granicy z Litwą, ale jeszcze na polskiej ziemi. Podobnie było z Audi SQ7, które dzięki zastosowaniu funkcji zdalnego odcięcia zapłonu zatrzymaliśmy na stacji paliw w Białymstoku. Z zeznań ujętego przez policję złodzieja wynikało, że SUV miał trafić w okolice Kowna, gdzie znajduje się zagłębie złodziejskich dziupli – podkreśla Mirosław Marianowski.
Wskazuje, że odzyskanie skradzionych samochodów możliwe jest dzięki radiowemu systemowi monitoringu.
To rozwiązanie odporne na działanie zagłuszarek GPS/GSM. Działa nawet na parkingach podziemnych i w kontenerach. Pozwala zlokalizować auto z dokładnością do kilkunastu centymetrów, a dzięki współpracy załóg naziemnych i ekip samolotów ze sprzętem radionamiarowym akcja prowadzona jest błyskawicznie – wyjaśnia security manager z Gannet Guard Systems.
Większość z nas poruszających się po drogach w ostatnich dniach odczuła zbliżający się Dzień Zmarłych. Już w piątek wprowadzono pierwsze zmiany w organizacji ruchu, związane z obchodami dnia Wszystkich Świętych. W wielu miejscach przejezdność ulic różni w kolejnych dniach – inne ograniczenia obowiązywały w sobotę, inne dziś, a jeszcze inne we wtorek. 1. listopada na drogach to często udręka nie tylko dla prowadzących auta, ale i policjantów. Na ulice wyjechali też tzw. niedzielni kierowcy, osoby starsze, które na co dzień nie poruszają się samochodem. Jak poruszać się autem w tym trudnym czasie?
Wiadomo ruch jest natężony, ze względu na duże zainteresowanie odwiedzinami miejskich i podmiejskich nekropolii, zmiany organizacji ruchu na drogach, a także wypadki. Osoby planujące dojazd własnym autem nie mają więc łatwego zadania. Pomocne mogą okazać się mapy cyfrowe i aplikacje nawigacyjne, które przy planowaniu trasy uwzględniają zmiany wprowadzone na dany dzień oraz w czasie rzeczywistym analizują natężenie ruchu.A może tym razem skorzystać z komunikacji miejskiej, lub carsharingu? Doradzamy, jak bezpiecznie przemieścić się w rejonie cmentarzy i spędzić 1. listopada na drogach.
1. listopada na drogach – jak dojechać do cmentarza?
Aby w tych newralgicznych dniach dojechać bezpiecznie do celu, zarówno jeśli chodzi dotarcie do rodzinnej miejscowości, czy konkretnego cmentarza, warto posiłkować się przydatnymi aplikacjami, albo zaplanować logistykę zupełnie inaczej niż zwykle. Oto pomysły, w jaki sposób dotrzemy na miejsce spokojniejsi. 1. listopada na drogach warto korzystać z poniższych narzędzi.
Mapy Google
Mapy Google to nieodzowne narzędzie, aby poruszać się w miejscach, których nie znamy. A nawet jak je znamy, to pomocne mogą okazać się:
informacje o natężeniu ruchu;
informacje o powodach zatoru (roboty drogowe, wypadek, korek);
propozycje szybszych tras;
najbardziej aktualne mapy, także tras szybkiego ruchu;
informacje o odcinkowych pomiarach prędkości;
informacje o fotoradarach na trasie;
informacje kontroli policyjnej.
Mapy Google wyświetlają się w większości nowych aut po podłączeniu smartfona zarówno przez kabel USB, jak i Bluethooth do Apple Car Play lub Android Auto. Jeśli nasz samochód nie ma takiej funkcji, możemy uruchomić nawigację Google na swoim telefonie i po przytwierdzeniu go do uchwytu w miejscu niezasłaniającym drogi, również korzystamy z dobrodziejstw firmy z Mountain View.
AutoMapa
AutoMapa informuje o ponad 700 czasowych zmianach polegających najczęściej na wprowadzeniu jednokierunkowości lub zakazu ruchu na wybranych odcinkach dróg w okolicach cmentarzy. Dostępne bezpłatnie w serwisie targeo.pl mapy cyfrowe AutoMapa dają możliwość zaplanowania trasy na kolejne dni. Jeśli dziś ustawimy sobie w opcjach trasy datę wyjazdu na 1 listopada, serwis uwzględni ograniczenia ruchu obowiązujące w tym właśnie dniu. A jadąc już na cmentarz – najlepiej zabrać ze sobą nawigację, która w czasie rzeczywistym uwzględnia natężenie ruchu. Dzięki temu będziemy mieli precyzyjną informację o spodziewanym czasie dojazdu, a w przypadku większych utrudnień w czasie podróży, aplikacja zaproponuje dostępne trasy alternatywne.
Yanosik
Yanosik to aplikacja, która umożliwia wyznaczanie trasy na różne sposoby:
tradycyjnie – wpisując adres w polu wyszukiwania,
przy użyciu współrzędnych GPS – by wyznaczyć trasę należy w polu wyszukiwania wpisać długość i szerokość geograficzną oddzieloną przecinkiem np. „52.0888, 17.0151”,
poprzez podawanie nazw i typów obiektów – jak np. kino, pizza, apteka, park, lotnisko, Ikea itd.,
głosowo – po kliknięciu w ikonkę mikrofonu w polu wyszukiwania,
poprzez nawigowanie do punktu na mapie – w przypadku aplikacji na Androida i Windows Phone istnieje też możliwość nawigowania do wybranego punktu z mapy. Wystarczy przycisnąć dłużej dany punkt na mapie i kliknąć przycisk „Prowadź”.
Za pośrednictwem aplikacji można też zgłosić – a zgłoszenie zobaczą też inni kierowcy w czasie rzeczywistym – utrudnienia na drodze, takie jak patrol policji, czy wypadek. W zeszłym roku Yanosik odnotował najwięcej zgłoszeń dotyczących wypadków na trasie w czasie 29 października, czyli w momencie wzrostu liczby przejechanych kilometrów przez użytkowników aplikacji. Znacznie mniej wypadków zgłaszali kierowcy 1. listopada na drogach.
W dniach 29.10 – 2.11 w aplikacji Yanosik znajdziemy też ikony cmentarzy oraz lokalizację dodatkowych parkingów wokół największych nekropolii.
Parkuj i jedź, czyli Park & ride
Być może 1. listopada na drogach powinno być mniej aut, więc należałoby rozważyć dotarcie do cmentarza komunikacją, a jeśli mieszkamy na przedmieściach, można zostawić auto na specjalnym parkingu „parkuj i jedź”. To parkingi przeznaczone dla samochodów osobowych, motocykli, rowerów i motorowerów. Umożliwiają bezpłatne parkowanie pojazdów osobom, które w chwili wyjazdu z parkingu przedstawią ważny bilet:
dobowy,
3-dniowy,
weekendowy,
weekendowy grupowy,
30-dniowy,
90-dniowy,
bilet seniora,
bilet dla dzieci z rodzin z trójką dzieci
dokument uprawniający do bezpłatnych przejazdów środkami lokalnego transportu zbiorowego organizowanego przez np. m.st. Warszawę.
W innym przypadku jesteśmy zobowiązani do uiszczenia przy wyjeździe z parkingu jednorazowej opłaty za wynajem miejsca parkingowego (to nawet 100 zł). Opłata zaczyna być naliczana po upływie 20 minut od wjazdu na parking.
Opłaty nie pobiera się za:
postój rowerów, motorowerów i motocykli,
ładowanie pojazdów elektrycznych.
Kontrola uprawnień odbywa się wyrywkowo przez kontrolerów przy wyjeździe na zasadach kontroli w pojazdach komunikacji miejskiej.
Po zaparkowaniu wystarczy skorzystać z komunikacji miejskiej i bezstresowo dotrzeć do cmentarza, wówczas chaos panujący 1. listopada na drogach nie będzie nas dotyczył.
Komunikacja miejska
W dużych aglomeracjach większość osób właśnie komunikacją miejską dotrze do celu. Przykładowo w Warszawie na stołeczne nekropolie mieszkańcy dotrą szybciej komunikacją miejską, niż samochodem, bo w okolicach cmentarzy to właśnie autobusy i tramwaje będą miały priorytet. Część ulic w rejonie miejsc spoczynku zmarłych zostanie zamknięta, inne zmienią się w parkingi. Ale na tychże z pewnością długo będziemy szukać miejsca.
W rejonie cmentarzy 1. listopada na drogach będą wprowadzone znaczne zmiany w organizacji ruchu. Na niektórych ulicach, w sąsiedztwie nekropolii, ograniczony zostanie przejazd samochodów indywidualnych. Poruszać się nimi będą mogły wyłącznie pojazdy komunikacji miejskiej, TAXI oraz:
posiadaczy identyfikatorów „H” (dla prowadzących działalność handlową),
„T” (dla osób z niepełnosprawnościami, pracowników instytucji mieszczących się przy danej ulicy i mieszkańców)
„M” (służby miejskie i państwowe oraz placówki dyplomatyczne) wydawanych przez Zarząd Dróg Miejskich.
1. listopada na drogach wzdłuż ulic wprowadzone zostaną ograniczenia w parkowaniu – wyznaczone będą specjalne parkingi. 1. listopada na drogach ruchem będzie kierowała policja.
Osoby, które na mają własnego auta, a chciałby jednak (ze względu np. na przewóz cięższych zniczy, czy wiązanek) dostać się cmentarza, mogą skorzystać z usług firm carsharingowych, tj. Panek, 4mobility, Innogy GO!, Traficar, a także MiiMove w Trójmieście, EasyShare w Poznaniu, Vozilla we Wrocławiu, czy PGE Mobility w Siedlcach. Wystarczy ściągnąć odpowiednią aplikację, zarejestrować się i znaleźć najbliższy naszej lokalizacji samochód. W ten sposób, niedużym kosztem (zwykle taniej niż taksówka) można dostać się w określone miejsce i tam – bez opłat za parkowanie w przypadku niektórych firm – zostawić zaparkowane przepisowo auto.
Można też skorzystać z „wypożyczenia” samochodu od osoby prywatnej – takie usługi świadczy już coraz więcej Polaków, a zrzesza ich np. aplikacja HoppyGo.
W dużych miastach i ich przedmieściach skorzystamy także z usług kierowców firm Uber, Bolt lub FreeNow, dzięki czemu ominie nas problem z parkowaniem – kierowca zostawi nas w wybranym miejscu, a nieznośne korki 1. listopada na drogach spędzimy na tylnej kanapie samochodu osobowego.
Niedzielni kierowcy, czyli tylko spokój nas uratuje
Zarówno jutro, jak i w dzień zaduszny, musimy uzbroić się w cierpliwość. Starsi kierowcy, ale także Ci, którzy przejechali często wiele kilometrów, aby dotrzeć do celu, nie mając dobrego rozeznania zmian w organizacji ruchu w danym mieście, bez znajomości dostępnych parkingów, mogą wykonywać na drodze dziwne manewry. Warto uzbroić się w cierpliwość i dać czas na zaparkowanie pojazdu, czy dokończenie zamierzonej czynności autem – zestresowany kierowca zwykle popełnia jeszcze więcej błędów, a co gorsza może się to skończyć kolizją lub wypadkiem. O czym warto więc pamiętać 1. listopada na drogach?
Bądźmy wyrozumiali dla innych kierowców.
Nie poganiajmy innych trąbieniem.
Nie jedźmy na niczyim na zderzaku.
Zaplanujmy swoją podróż z należytym wyprzedzeniem i dołóżmy dodatkowe 10 minut.
1. listopada – kontrola policyjna
Akcja Znicz to już tradycja polskiej Policji. Jej patrole na przełomie października i listopada mają na celu zabezpieczenie ruchu drogowego przed i w trakcie Wszystkich Świętych. W ubiegłym roku polskie drogi patrolowało około 5 tysięcy funkcjonariuszy policji. Kontroli należy się spodziewać właściwie wszędzie: zwłaszcza 1. listopada na drogach krajowych, gminnych, powiatowych, wojewódzkich, zjazdowych i dojazdowych, a nawet na parkingach przy cmentarzach. W przypadku podejrzenia nietrzeźwości policjanci kontrolują także kierowcę pod kątem zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu.
W zeszłym roku w czasie Święta Zmarłych odnotowano 288 wypadków drogowych, w których zginęło 18 osób, a 345 zostało rannych. Przyczynami wypadków była nadmierna prędkość jazdy oraz brawura kierowców. I niestety to nie wszystko – w czasie zeszłorocznej akcji „Znicz” policyjne patrole zatrzymały również 1360 kierowców w stanie nietrzeźwości.
Być może tym razem widmo wysokiego mandatu lub sporej liczby punktów karnych powstrzyma kierowców przed szarżowaniem na trasie i 1. listopada na drogach upłynie w bardziej bezpiecznej atmosferze niż w zeszłym roku.
Polska jest jednym z tych krajów Unii Europejskiej, gdzie mimo prób rządzących, aby kierowców na podwójnym gazie sukcesywnie wyłapywać i srogo karać, wciąż wyjeżdżają oni na drogi. Pijani kierowcy są też niejako wpisani w policyjny scenariusz każdego „długiego weekendu”, a ten trwający obecnie i nadchodzący – z 11-stym listopada – zapowiada się równie rekordowo w statystykach, jak cały październik.
Pijani kierowcy w Polsce – statystyki z października 2022
Między 23 września a 23 października na polskich drogach zostało zatrzymanych aż 9221 pijanych kierowców. Według statystyk policji to wzrost o aż 28% względem zeszłego roku. W pierwszym miesiącu jesieni służby odnotowały także 1807 wypadków drogowych, w których zginęło 165 osób, a ponad 2 tys. zostało rannych.
Rekord padł w październiku – surowe przepisy nic nie dały
Od początku jesieni każdego dnia policja zatrzymuje więcej niż 200 pijanych kierowców. Najgorzej sytuacja wygląda w weekendy i poniedziałkowe poranki. Najwięcej, bo aż 1439 nietrzeźwych, ukarano mandatami w dniach 7 – 10 października. Tylko w sobotę 8 października ponad 0,2 promila alkoholu we krwi miało 416 kierujących pojazdami. Dla porównania, w Nowy Rok takich osób było 386.
Za wzrostem liczby pijanych kierowców nie poszły na szczęście statystyki dotyczące wypadków drogowych. W pierwszym miesiącu jesieni ubiegłego roku było ich 2236, w 2022 r. o blisko 20% mniej. Zmalała także liczba ofiar śmiertelnych i rannych.
Ponad 9 tys. nietrzeźwych kierowców to bardzo alarmująca liczba. Prowadzących pod wpływem alkoholu nie powstrzymały nawet nowe przepisy obowiązujące od 17 września, które nakładają na nich jeszcze surowsze kary. Część z zatrzymanych kierowców mogła nie zdawać sobie sprawy z tego, że wciąż stanowią zagrożenie na drodze, wsiadając za kierownicę następnego dnia po spożywaniu alkoholu. Nazywamy to nieświadomą nietrzeźwością, która może być równie niebezpieczna jak umyślne ruszenie w trasę zaraz po wypiciu napoju z procentami. Aby mieć absolutną pewność, że jesteśmy w stanie prowadzić, dobrze jest wyposażyć się w dobrej jakości alkomat osobisty – mówi Hunter Abbott, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego z firmy AlcoSense.
Mandat za prowadzenie po alkoholu
Warto przypomnieć, że za prowadzenie po pijanemu (zarówno w stanie po użyciu alkoholu, jak i w stanie nietrzeźwości) otrzymuje się teraz 15 punktów karnych – maksymalną możliwą liczbę za pojedyncze wykroczenie.
Za jazdę w stanie po spożyciu alkoholu (od 0,2 do 0,5 promila alkoholu we krwi) grozi mandat w wysokości co najmniej 2500 zł.
Mając powyżej 0,5 promila narażamy się na karę od 5 tys. aż do 60 tys. zł.
Pijani kierowcy teoretycznie powinni zostać ukarani tak skutecznie, aby po raz drugi nie zasiedli w stanie nietrzeźwości za kierownicą. Niestety, recydywistów w tym względzie także przybywa.
Koniec października i początek listopada to dni wzmożonego ruchu na drogach w całym kraju. Odwiedzanie grobów bliskich często łączone jest ze spotkaniami rodzinnymi, na których nie brakuje napojów wyskokowych.
W 2019 roku podczas długiego weekendu, w który przypadał Dzień Zmarłych (od 1 do 4 listopada), zatrzymano 913 pijanych kierowców. Rok później (od 30 października do 2 listopada), w czasie trwania pandemii i zaostrzonego rygoru sanitarnego, liczba ta spadła do 814. Rekord padł w 2021 r. – w dniach od 29 października do 1 listopada w ręce policji wpadło aż 1205 kierujących po alkoholu.
Analizując tegoroczne wzrosty liczby prowadzących pod wpływem można przypuszczać, że na Wszystkich Świętych również będzie ich więcej, niż w ubiegłych latach.
Najwięcej pijanych kierowców w III kwartale 2022
Od lipca do września policja zatrzymała blisko 30 tys. prowadzących samochód pod wpływem alkoholu. W tym samym okresie ubiegłego roku było ich o ponad 6 tys. mniej. Wzrostów nie sposób tłumaczyć powrotem do stanu sprzed pandemii koronawirusa: w tegoroczne wakacje pijani kierowcy stanowili o 37% więcej prowadzących niż w lipcu i sierpniu 2019 r.
Rosnąca z każdym kolejnym miesiącem liczba wsiadających za kółko w stanie po użyciu alkoholu lub w stanie nietrzeźwości nieco wyhamowała dopiero we wrześniu. W III kwartale zanotowano także najwięcej wypadków drogowych (6121), najwyższą liczbę ofiar śmiertelnych (464) i rannych (7019) ze wszystkich kwartałów tego roku.
Wzmożone kontrole policji i surowe kary niestety nie podziałały, a pijani kierowcy wciąż stanowią zagrożenie na polskich ulicach. Tak jak np. Lubinie, czytaj o tym tu.
Dziecko w samochodzie to wyzwanie dla wielu rodziców na całym świecie. Australijski Uniwersytet Monasha w Melbourne udowodnił, że pociechy w samochodzie rozpraszają kierowcę bardziej niż używanie smartfona podczas jazdy. Z kolei ankieta przeprowadzona w Wielkiej Brytanii na grupie dwóch tysięcy rodziców pokazała, że w przypadku 95% z nich krzyk lub płacz dziecka odciągały uwagę od drogi. Zaledwie 1/3 kierowców zatrzymywała w tym czasie samochód, żeby pomóc dziecku, pozostali próbowali robić to, jednocześnie kontynuując jazdę.
O tym, jakim wyzwaniem potrafi być podróż z dziećmi, wie chyba każdy rodzic. Jednocześnie badań, takich jak te przytoczone wcześniej, nie przeprowadza się zbyt często. Niedostosowanie prędkości do warunków na drodze, nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu, nieprawidłowe wyprzedzanie – to czynniki figurujące corocznie na listach najczęstszych przyczyn wypadków. Przyczyn oficjalnych i bezpośrednich. Za ile z nich pośrednio odpowiada hałas rozpraszający uwagę kierowcy?
W kontekście przedstawionych informacji należy stwierdzić, że spokój i możliwość skupienia się kierowcy na drodze powinny być nieodzownym elementem prowadzenia pojazdu. Od nich zależy bowiem bezpieczna jazda, a więc i życie. Co jednak w momencie, kiedy przed kierowcą wielogodzinna podróż, w trakcie której oprócz zwyczajowego w takich sytuacjach zmęczenia, czekają go również zmagania z małymi, znudzonymi współpasażerami?
Istnieje szereg sposobów, po jakie w takich sytuacjach sięgają kreatywni rodzice. Począwszy od wspólnego śpiewania, poprzez odnajdywanie za oknem wymyślanych obiektów, podawanie jak największej liczby wyrazów z danej kategorii, zaczynających się na konkretną literę, na zabawach w rozmaite zgadywanki skończywszy. Niestety, nie wszyscy mają w sobie tyle chęci i inwencji, aby urozmaicać maluchom czas tego typu kreatywnymi, angażującymi pomysłami. Dziecko w samochodzie zwykle oznacza dla nich udrękę.
Spora część rodziców mając w perspektywie wielogodzinną, często uciążliwą podróż z maluchami, decyduje się na najprostsze rozwiązanie w postaci tabletu lub smartfona. Gry i internetowe filmiki są w stanie skutecznie zaangażować najmłodszych, nawet na kilka godzin zapewniając w samochodzie ciszę i spokój. Czy jest to jednak rozwiązanie właściwe?
Samochodowa podróż z dzieckiem – rodzicielskie dylematy
Trzeba mieć świadomość, że rozwiązywanie tego problemu za pomocą urządzeń elektronicznych, choć skuteczne, jest wyjściem najgorszym z możliwych. Jak wynika z badania Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego na temat wpływu technologii na przedszkolaki, dzieciom spędzającym zbyt dużo czasu przed ekranami smartfonów i tabletów, grozi nawet uszkodzenie struktury mózgu! Na liście związanych z tym następstw wymienić można choćby: bezsenność, negatywny wpływ na zdolność nauki, zaburzenia koncentracji i uwagi, agresję, a także negatywną zmianę relacji na linii rodzic-dziecko.
Co zatem mają począć rodzice, którym skończyły się już pomysły na kolejne gry i zabawy, a jednocześnie mają świadomość negatywnego wpływu elektroniki na psychikę ich dzieci? Najlepszym sposobem w tej sytuacji jest sięgnięcie po popularne audiobooki, które w doskonały sposób są w stanie wpłynąć na rozwój dziecka – i to od najmłodszych lat życia!
Dziecko w aucie i spokój kierowcy?
Już kilka lat temu udowodniono, jak ogromne dla dziecka mogą być korzyści ze słuchania audiobooków. Czynność ta rozwija wyobraźnię, poprawia koncentrację i uczy skupienia. Kształtuje również zdolności językowe, wpływając korzystnie na naukę czytania, a pod wieloma względami także na ogólny rozwój mózgu. Angażuje dziecko, zapewniając w tym czasie spokój kierowcy w trakcie jazdy – mówi Sebastian Woźniak, dyrektor salonu Volvo należącego do Grupy PGD. To wszystko skłoniło nas do tego, aby w tym roku zainaugurować akcję pod hasłem „Czytamy z Volvo”, w ramach której najmłodsi mogą nie tylko posłuchać fragmentów książek czytanych im przez samych autorów, lecz nawet zobaczyć ich podczas czytania. Na platformach akcji regularnie zamieszczane są bowiem nie tylko kolejne audiobooki, lecz również videobooki.
Wśród autorów, których nagrania jak dotąd ukazały się w dedykowanych akcji kanałach krakowskiego salonu, znaleźli się: Marcin Prokop, Katarzyna Vanewska, Weronika Szelęgiewicz, Katarzyna Wierzbicka, Izabela Michta, Anna Świątek czy Barbara Gawryluk. W kolejce do publikacji czekają już również zarejestrowane nagrania kolejnych autorów, jak choćby Katarzyny Szulik czy Pawła Maja.
Wszyscy z ogromnym entuzjazmem zgodzili się wziąć udział w akcji.
Skłoniła mnie do tego przede wszystkim chęć promowania czytelnictwa wśród dzieci i młodzieży – tłumaczy Paweł Maj, autor popularnej serii książek dla dzieci „Tosia w tarapatach”. Choć wiele osób o tym zapomina, bądź kwestionuje ten fakt, audiobook również jest książką. Jeśli ktoś raz po niego sięgnie, to tak jak z czytaniem, jest duża szansa, że będzie do tej formy powracał. Jednocześnie uważam, że jest to świetne rozwiązanie dla wszystkich dzieciaków słabo radzących sobie z czytaniem (dyslektycy, dysgraficy), jak i dla tych, którzy po prostu nie mają możliwości czytać (osoby z chorobami wzroku). Słowo słuchane znacznie łatwiej i skuteczniej ma szansę dotrzeć do młodego odbiorcy – dodaje autor.
Entuzjastką audiobooków jest też Katarzyna Szulik, autorka serii książek o przygodach Meli Melulu, również biorąca udział w akcji czytelniczej salonu.
Przez prawie 2 lata życia w drodze dookoła globu, w miejscach, gdzie samochód był najlepszym środkiem transportu, czas spędzany w podróży dosyć często się dłużył, a zawijasy na drogach nie pozwalały na czytanie książek i patrzenie w dół. Audiobooki niezmiennie ratowały nas wtedy przed pytaniami: A kiedy dojedziemy? Zresztą opowieści zawsze do tego stopnia pochłaniały naszą córkę, że automatycznie przenosiła się ona dzięki temu w inny świat – opowiada pisarka.
Słuchanie książek w samochodzie to doskonała alternatywa dla innych form spędzania wolnego czasu przez dziecko w trakcie podróży. Rozwija jego umysł, nie angażując przy tym rodziców, i zapewniając kierowcy to, co dla niego najważniejsze – możliwość skupienia i koncentracji. Podróżujące dziecko w samochodzie z pewnością doceni chęć rodziców zapewnienia mu jakiegoś zajęcia, a rodzice będą wreszcie mogli czerpać przyjemność ze wspólnej jazdy.
Barbie Maserati Grecale to efekt kooperacji dwóch rozpoznawalnych marek. Tak powstał samochód inspirowany fenomenem Barbiecore. Owocem tej niekonwencjonalnej współpracy jest limitowana edycja Maserati Grecale, najnowszego SUV-a włoskiej marki.
Barbie Maserati Grecale
Barbie Maserati Grecale, jako limitowana edycja Fuoriserie (programu personalizacji), będzie dostępna na całym świecie tylko w dwóch unikatowych egzemplarzach. Jeden z nich zadebiutował właśnie w Los Angeles jako jeden z prezentów Neiman Marcus Fantasy Gifts w tegorocznym katalogu luksusowego domu towarowego Neiman Marcus. Część ceny tej amerykańskiej edycji zostanie przeznaczona na potrzeby realizacji projektu Barbie Dream Gap – globalnej inicjatywy marki Barbie, prowadzonej we współpracy z organizacjami charytatywnymi, z myślą o zapewnieniu równych szans dziewczętom i usuwaniu barier, jakie mogą spotykać je w życiu. Dodatkowe szczegóły dotyczące drugiego unikatowego egzemplarza zostaną ogłoszone w 2023 r.
Maserati Grecale
Program Fuoriserie w Maserati umożliwia miłośnikom samochodów wyrazić swoją pasję i kreatywność podczas tworzenia ich jedynego w swoim rodzaju samochodu – zgodnie z gustem właściciela.
Maserati Grecale to wersja Trofeo, z silnikiem V6 Nettuno o mocy 530 KM. Kultowy różowy odcień, zgodnie ze stylem Barbie, pokrywa niemal każdy skrawek SUV-a. Uzupełniają go jaskrawożółte akcenty, inspirowane wyścigowym dziedzictwem trójzębu.
Ozdobione logo Barbie nadwozie SUV-a jest pokryte opalizującym lakierem, który w słoneczne dni daje efekt tęczy. Utrzymane w czarnej tonacji wnętrze wyróżnia skórzana tapicerka foteli, a także skórzane wykończenie deski rozdzielczej, dywaniki i drzwi – zaakcentowane różowymi przeszyciami – oraz zagłówki z unikalną literą „B”.
Po sprzedaży SUV-a Barbie x Maserati Grecale Trofeo, do 31 marca 2023 r., firma Mattel przekaże 10% jego ceny na rzecz projektu Barbie Dream Gap.
McLaren Artura to supersamochód, który wszedł na rynek jako pierwsza seryjnie produkowana hybryda (High-Performance Hybrid – HPH). To pierwszy model zbudowany na bazie nowej, karbonowej konstrukcji McLaren Carbon Lightweight Architecture (MCLA).
Lekkie nadwozie ma konstrukcję opartą na superformowanym aluminium i włóknie węglowym.
McLaren Artura – silnik
Wrażenie robi z pewnością jeden z najlepszych stosunków mocy do masy własnej: to 488 KM na tonę (przy najniższej masie suchej, wynoszącej zaledwie 1.395 kg). Nawet zalany płynami Artura jest najlżejszy w swojej klasie – masa własna (wg DIN) wynosi 1.498 kg.
Do napędu Artury przeznaczono podwójnie doładowany silnik benzynowy V6 o pojemności 3 litrów oraz silnik elektryczny – całość układu ma łączną moc 680 KM i maksymalny moment obrotowy 720 Nm.
Moc samego silnika V6 to 585 KM – wartość zbliżona do 200 koni mechanicznych w przeliczeniu na litr pojemności silnika – i 585 Nm momentu obrotowego.
Silnik elektryczny o mocy 95 KM wytwarza chwilowy moment obrotowy do 225 Nm, zapewniając godną supersamochodu McLarena reakcję przepustnicy i drapieżne przyspieszenie:
0-100 km/h w 3,0 sekundy;
0-200 km/h w 8,3 sekundy;
0-300 km/h w 21,5 sekundy.
McLaren Artura – dane techniczne
Artura, według producenta, jest najbardziej paliwo- i energooszczędnym modelem wyprodukowanym przez McLarena. Akumulator o pojemności 7,4 kWh ma mu zapewniać zasięg do 30 km przy zasilaniu wyłącznie energią elektryczną.
W konfiguracji z silnikiem pracuje ośmiostopniowa skrzynia biegów, zintegrowana z pierwszym, elektronicznym mechanizmem różnicowym McLarena.
Nowa jest także koncepcja tylnego zawieszenia, unowocześniony elektro-hydrauliczny układ kierowniczy i proaktywny system tłumienia drgań (Proactive Damping Control), które mają mieć wpływ na zwinność, stabilność i dynamikę samochodu.
Auto osadzono na oponach Pirelli P Zero Corsa, które mają zapewniać zbliżone parametry jak torowe opony P Zero Trofeo R, w które wyposażany jest model 600 LT.
Dane techniczne McLaren Artura
Konfiguracja silnika
Silnik widlasty V6 M630, pojemność: 2 993 cm3, podwójne doładowanie; napęd hybrydowy z elektrycznym silnikiem tarczowym
Układ napędu
Wzdłużny, na tylną oś
Moc w KM (bhp/kW) @ rpm
680 KM (671/500): 585 KM (577/430) @ 7.500 rpm z silnika spalinowego; 95 KM (94/70) z silnika elektrycznego1
Moment obrotowy w Nm (lb ft) @ rpm
720 (531): 585 (431) @ 2.250-7.000 rpm z silnika spalinowego; 225 (166) z silnika elektrycznego 1
Skrzynia biegów
8-stopniowa SSG (silnik elektryczny w funkcji biegu wstecznego) z elektronicznym mechanizmem różnicowym (E-diff). Tryby Electric, Comfort, Sport i Track
Układ kierowniczy
Elektrohydrauliczny; ze wspomaganiem
Podwozie
Karbonowy monokok MCLA; ramy tylna i przednia oraz konstrukcja nadwozia aluminiowe
Zawieszenie
Autonomiczne amortyzatory adaptacyjne, przód: podówjne wahacze aluminiowe, tył: wahacz górny z układem łączników dolnych. Proaktywny system tłumienia drgań (PDC). Tryby Comfort, Sport i Track.
Pirelli P-ZERO™ i Pirelli P-ZERO™ Corsa oraz Pirelli P ZERO™ opony zimowe w technologii Pirelli Cyber Tyre® Przód: 235/35Z/R19 91Y tył: 295/35/R20 105Y
Długość, mm (cale)
4 539 (179)
Rozstaw osi, mm (cale)
2 640 (104)
Wysokość, mm (cale)
1 193 (47)
Szerokość, lusterka rozłożone, mm (cale)
2 080 (82)
Szerokość, lusterka złożone, mm (cale)
1 976 (78)
Szerokość, bez lusterek, mm (cale)
1 913 (75)
Ślad (do środka obszaru kontaktu bieżnika z podłożem), mm (cale)
Przód: 1 650 (65); tył: 1 613 (63,5)
Najniższa masa sucha, w kg (w funtach)
1 395 (3 075)
Masa własna wg DIN [płyny + 90% paliwa], w kg (w funtach)
1 498 (3 303)
Pojemność zbiornika paliwowego, w l (Wielka Brytania /USA; w galonach)
72 (15,8/19)
Pojemność użytkowa akumulatora
7,4 kWh
Czas ładowania baterii
2,5 h do poziomu 80% naładowania (z zastosowaniem kabla EVSE)
Zasięg wyłącznie przy zasilaniu elektrycznym (km/mile)
30/19*
Maksymalna prędkość przy zasilaniu elektrycznym
130 km/h (81 mph)*
Pojemność bagażnika, w l
160
Osiągi
0-97 km/h (0-60mph)
3,0 sekundy*
0-100 km/h (0-62mph)
3,0 sekundy *
0-200 km/h (0-124mph)
8,3 sekundy *
0-300 km/h (0-186mph)
21,5 sekundy *
0-400 m / ¼ mili
10,7 sekundy *
Prędkość maksymalna
330 km/h – limit elektroniczny
200-0km/h (124 mph-0), długość drogi hamowania w m
126*
100-0km/h (62 mph-0) długość drogi hamowania w m
31*
Wydajność energetyczna i paliwowa
Emisje CO2, g/km wg norm WLTP EU (łącznie)
129*
Zużycie paliwa wg norm WLTP EU I/100km/ (Wielka Brytania: mile/ galon)
Łącznie
TBC/>50*
Niskie
TBC/TBC
Średnie
TBC/TBC
Wysokie
TBC/TBC
Ultrawysokie
TBC/TBC
Zużycie paliwa (USA: mile/ galon)
W mieście
TBC
Na autostradzie
TBC
Łącznie
TBC
Gwarancja
Samochód (lata/km)
5/75 000
Bateria akumulatorowa (lata/km)
6/75 000
Pomoc drogowa (lata/mile)
5/bez limitu
Karoseria (przedziurawienia) (lata/mile)
10/ bez limitu
McLaren Artura – wnętrze
Wnętrze wyposażono we wszelkie udogodnienia znane z aut osobowych, które są dostępne w większości bez odrywania rąk od kierownicy. Zastajemy tu też system informacyjno-rozrywkowy z ośmiocalowym ekranem dotykowym HD, umożliwiającym konfigurowanie systemów wspomagania kierowcy (ADAS). W Arturze także zsynchronizujemy smartfon z systemem multimedialnym auta.
McLaren Artura – cena w Polsce
W Wielkiej Brytanii do wyboru są cztery specyfikacje – cena bazowej to 185 500 GBP.
Polski nabywca musiał zapłacić za McLarena Arturę 325 000 złotych brutto w bazowej wersji. Otrzymał 5 lat gwarancji na samochód, 6 lat gwarancji na akumulator i 10 lat gwarancji na karoserię.
Uber to aplikacja łącząca pasażerów i kierowców. Od 2020 roku ma licencję pośrednika przy przewozie osób i współpracuje z partnerami z licencją taksówkarską. Platforma oferuje również możliwość zamówienia posiłków z dostawą, bądź transportu drobnych przesyłek. W Polsce z usług można korzystać w 19 miastach: Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi, Lublinie, Bydgoszczy, Rzeszowie, Szczecinie, Toruniu, Radomiu, Kielcach, Białymstoku, Częstochowie, Olsztynie, Płocku, Koszalinie i na Śląsku.
W trakcie szkolenia dla Policji, przedstawiane były możliwości oferowane przez specjalną jednostkę bezpieczeństwa Uber PSRT.
Uber Public Safety Response Team (PSRT)
Aby wspierać lokalne organy bezpieczeństwa i przeciwdziałać niebezpiecznym sytuacjom firma przewozów na aplikację powołała zespół do współpracy ze służbami mundurowymi Public Safety Response Team (PSRT). Zespół składa się m.in. z byłych funkcjonariuszy służb mundurowych. Na wniosek służb Uber ma pomagać w prowadzonym postępowaniu m.in przekazując odpowiednie dane.
W szkoleniu udział wzięli przedstawiciele służb mundurowych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na Lotnisku Chopina. Pracownicy dowiedzieli się, czym zajmuje się jednostka PSRT, oraz w jaki sposób Uber może pomóc funkcjonariuszom w zdarzeniach z udziałem użytkowników platformy.
Szkolenie jest pierwszym z cyklu. Kolejne prezentacje zostaną zorganizowane dla lokalnych komend wojewódzkich i powiatowych, w miastach gdzie działa platforma.
Efektywna wymiana informacji pomiędzy Uber a służbami mundurowymi jest kluczowa do wyjaśnienia sytuacji, w których doszło do naruszeń bezpieczeństwa. W efekcie stanowi także środek zapobiegawczy, czyli zwiększający bezpieczeństwo platformy Uber. Dlatego tak ważne dla nas jest, aby służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo wiedziały, gdzie się zgłosić i jak z nami współpracować, mówi Iwona Kruk.
Szkolenia dla policji lotniskowej to kolejny etap współpracy pomiędzy Uber a Lotniskiem Chopina. Już od lipca pasażerowie przylatujący do Warszawy mają okazję zamawiać przejazdy bezpośrednio sprzed hali przylotów. Służy do tego “Uber Airport” – specjalny produkt dostępny w aplikacji dla osób przebywających na terenie portu.
Uber – bezpieczeństwo: jak sprawdzić?
W trakcie podróży użytkownicy mają dostęp do szeregu funkcji, które mają na celu zapewnić bezpieczeństwo przejazdów. Pierwszym z nich jest wystawianie oceny po zakończonym przejeździe. Ze wszystkimi funkcjami, można zapoznać się wchodząc w Centrum Bezpieczeństwa w trakcie przejazdu. Wśród nich znajdują się m.in.:
Przycisk bezpieczeństwa – po jego naciśnięciu pasażerowie, kierowcy oraz dostawcy mogą zadzwonić bezpośrednio z poziomu aplikacji pod numer 112 i podać dokładne dane dotyczące lokalizacji zdarzenia. Jest to szczególnie istotne podczas przejazdu na trasie, której nie znamy.
Zaufane Kontakty – w ramach tej funkcji użytkownicy Ubera mogą wybrać nawet pięciu znajomych bądź członków rodziny i jednym kliknięciem udostępnić im informacje dotyczące swojej podróży.
Centrum Bezpieczeństwa – podczas przejazdu, po kliknięciu w tarczę, użytkownik ma dostęp do centrum bezpieczeństwa, gdzie znajdzie informacje o wszystkich funkcjach bezpieczeństwa. Co ważne — dane osobowe są poufne — podczas połączeń i wiadomości wysyłanych przez aplikację numer telefonów są zanonimizowane.
Śledzenie każdej podróży za pomocą technologii GPS: każda podróż jest rejestrowana.
Bezpieczeństwo w czasie rzeczywistym
Uber ma też zespół specjalistów, którzy 24/7 przyjmują i rozwiązują zgłoszenia dotyczące incydentów związanych z bezpieczeństwem. Zajmują się oni wszelkimi zgłoszeniami, dotyczącymi m.in. zagubionych przedmiotów, czy problemami z płatnością. Każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie przez ekspertów z Działu Wsparcia. Najpoważniejsze zgłoszenia związane z bezpieczeństwem są identyfikowane do 15 minut, po czym są rozwiązywane według opracowanych procedur.
Jennie Kim podbiła serca wielu fanów nie tylko jako członkini zespołu, ale jako artystka solowa. Jest jedną z najbardziej popularnych piosenkarek na świecie. Niedawno stworzyła wyjątkowy model Taycan 4S Cross Turismo, który przekazał koreański oddział Porsche – wydarzenie to zbiegło się z rozpoczęciem światowej trasy zespołu Jennie – Blackpink – w Seulu.
Porsche Taycan 4S Cross Turismo Jennie Ruby Jane
Dlaczego influencerka wybrała właśnie ten model? W 2021 r. Porsche dostarczyło w Korei Południowej 8425 samochodów – o 7% więcej niż rok wcześniej. Jednym z motorów tego sukcesu był Taycan, wprowadzony tam pod koniec 2020 r. Z wynikiem 1288 egzemplarzy dostarczonych w 2021 r. elektryczny samochód sportowy Porsche wskoczył już na drugie miejsce rankingu najchętniej wybieranych modeli za pierwszym Cayenne (3480 sztuk).
Jak doszło do zaprojektowania wymarzonego auta Jenny? Otóż dzięki Porsche Exclusive Manufaktur, wraz z Porsche Classic, można odnowić lub udoskonalić swój model auta, a w programie Sonderwunsch (znanym z końca lat 70.), z którego skorzystała influencerka, można zaprojektować niepowtarzalny model. Auto może mieć wyjątkowe kolory nadwozia, a także specjalne materiały we wnętrzu.
Eksperci zespołu Sonderwunsch z Porsche Exclusive Manufaktur oraz działu designu Style Porsche odbyli z artystką kilkugodzinne warsztaty, w trakcie których uzgodnili wszystkie szczegóły jej Porsche Taycana 4S Cross Turismo.
„Możliwość tak intensywnej współpracy przy moim własnym, bardzo osobistym Porsche była niesamowitym przeżyciem” – przyznała JENNIE. „Jestem szczególnie dumna z tego, że udało się zaprojektować wizualizację chmur. Dużo czasu spędzam, podróżując po świecie, a niebo i chmury są moimi towarzyszami podróży i pięknym symbolem tych wyjątkowych doświadczeń. Dlatego czuję się z nimi szczególnie związana i pasjonuję się ich fotografowaniem”.
Akcenty Meissenblue na zewnątrz i we wnętrzu Nadwozie unikatowego Porsche Taycan Cross Turismo przyciąga uwagę. 21-calowe obręcze Exclusive Design polakierowano na kolor Meissenblue z programu Paint to Sample, kontrastujący z metalizowanym czarnym lakierem. W tym samym niebieskim odcieniu utrzymano napis „electric” na drzwiach, oznaczenie modelu z tyłu oraz emblematy chmur na słupkach B. Nakładki progów przednich drzwi zdobi podświetlony napis „Jennie Ruby Jane” – zaprojektowanym przez samą artystkę – a na listwach progowych tylnych drzwi znalazł się pseudonim piosenkarki – „NiNi”. Zgodnie z życzeniem Jennie zastosowano tu typografię z obecnej generacji Porsche 911 (typ 992). Projektory w przednich drzwiach po ich otwarciu wyświetlają chmury na nawierzchni obok samochodu. Na osłonach piast kół widnieją imię artystki oraz napis „Sonderwunsch”.
Egzemplarz w kolorze metalizowanej czerni nosi nazwę „Taycan 4S Cross Turismo dla Jennie Ruby Jane”.
Porsche Taycan 4S Cross Turismo Jennie Ruby Jane
Fotele i górną sekcję deski rozdzielczej utrzymano w kolorze Crayon. Do wykończenia elementów ozdobnych paneli drzwi, otworów wentylacyjnych i uchwytów na pojemniki z napojami oraz pierścienia na godzinie 12 koła kierownicy wykorzystano specjalny odcień Meissenblue. I tu nie zabrakło motywu chmury, który w wersji zaprojektowanej przez piosenkarkę zdobi zagłówki foteli. Ten sam osobisty akcent można znaleźć na specjalnym pokrowcu na samochód, przeznaczonym do użytku w zadaszonych pomieszczeniach.
JENNIE Kim Jennie debiutowała w sierpniu 2016 r. singlem [SQUARE ONE] wydanym przez wytwórnię YG Entertainment, jako członkini zespołu BLACKPINK. Zarówno dwa pierwsze utwory – „Whistle” i „Boombaya”, jak i kolejne piosenki osiągnęły imponujący sukces. W 2018 r. JENNIE wydała pierwszy solowy singiel – „SOLO”, którym urzekła swoich fanów z całego świata, prezentując inną muzykę niż ta realizowana wspólnie z zespołem. Dziś JENNIE jest globalną influencerką, z 70,8 mln obserwujących na Instagramie (stan na 12 października 2022 r.). Aktywnie działa również jako ambasadorka różnych znanych marek modowych, kosmetycznych, spożywczych oraz tzw. żyjących marek. Niedawno jej grupa BLACKPINK wydała swój drugi album – „BORN PINK”.
Biorąc pod uwagę sytuację na krajowym rynku hurtowym dalsze wzrosty ceny paliw wydają się być nieuniknione. Cena ON osiągnie swój rekord.
Cena ON wraca do rekordów
Średnie detaliczne ceny paliw na dzień 6 października kształtowały się następująco:
Pb95 – 6,58 zł/l
ON – 7,60 zł/l
LPG – 3,12 zł/l
Oznacza to, że olej napędowy jest ponad złotówkę droższy od bezołowiowej.
Cena ON – gdzie zatankuję najtaniej?
Cena ON – drożej olej i benzyna, LPG bez zmian
W skali tygodnia najbardziej podrożał właśnie olej napędowy – cena ON to aż 34 gr./l.
Średnie ceny benzyny Pb95 wzrosły w skali tygodnia 23 gr./l
Ceny autogazu pozostały na niemienionym poziomie.
W okresie 30 września – 7 października hurtowe ceny diesla wzrosły 60 gr./l netto natomiast benzyn 22 gr./l netto. Na dzień 7 października hurtowa cena zakupu diesla na stację (z uwzględnieniem rynkowych upustów) to około 7,70 zł/l brutto, natomiast benzyny Pb95 6,47 zł/l brutto, a to nie koniec podwyżek cen hurtowych. Dlatego też, o ile średnia krajowa cena oleju napędowego może ukształtować się w przyszłym tygodniu na poziomie 7,90-7,99 zł/l a benzyn 6,80-6,90 zł/l, tak przybywać będzie nam stacji paliw z cenami wyższymi od średniej. Dotychczasowy rekord średnich cen diesla przypadł na 10 marca i wynosił 7,94 zł/l.
Ceny paliw 10.2022
Cena ON – dlaczego osiąga szczyty?
OPEC+ (23 producentów ropy naftowej w tym Rosja) zdecydował o zmniejszeniu limitów wydobycia o 2 mln bbl/d. Nowe limity produkcji mają obowiązywać od listopada do grudnia 2023 roku. W rzeczywistości oznacza to realny spadek podaży o 0,6-1 mln bbl/d, z tego względu, że produkcja części krajów OPEC+ była i tak niższa od ustalonych wcześniej limitów produkcji, w związku z tym ich obniżenie nie spowoduje realnego spadku wydobycia.
Największych cięć produkcji w rzeczywistości dokona Arabia Saudyjska– 526 tys. bbl/d. Nowy limit wydobycia dla tego kraju to 10,48 mln bbl/d wobec wcześniejszych 11 mln bbl/d. Taki sam limit produkcji będzie obowiązywał Rosję. OPEC we wrześniu prognozował spadek wydobycia ropy naftowej (wraz z kondensatem) w Rosji w 2023 roku do średniego poziomu 10,5 mln bbl/d.
Wzrost cen paliw to efekt odbicia cen ropy naftowej i wzrostu cen produktów gotowych na rynku ARA przy wysokim poziomie kursu USD/PLN.
Ropa naftowa Brent zdrożała w skali tygodnia blisko 10 USD/bbl i jest to największy tygodniowy wzrost cen ropy naftowej od końca marca.
W piątek rano notowania grudniowej serii kontraktów na ropę Brent wyceniane są na poziomie 95 USD/bbl. Zwyżki cen ropy naftowej to reakcja rynku na środową decyzję OPEC+.
Nawet 400 właścicieli stacji diagnostycznych 29 września br. wzięło udział w zainicjowanym przez Polską Izbę Stacji Kontroli Pojazdów (PISKP) strajku.
Strajk stacji diagnostycznych miał konkretne cele – chodziło o zwrócenie uwagi opinii publicznej i Ministerstwa Infrastruktury na zamrożone od 18 lat ceny badań technicznych pojazdów i masowe bankructwa diagnostów – tylko w 2022 r. z rynku zniknęło już ponad 150 stacji.
Jak czytamy na stronie Izby:
Zebrało się ponad 400 protestujących! Dodatkowo protest wzmocniony został unieruchomieniem 70 ze 117 warszawskich stacji kontroli pojazdów. W skali całego kraju, także wielu przedsiębiorców włączyło się do protestu poprzez oznakowanie swoich skp oraz czasowe wstrzymanie wykonywania badań technicznych pojazdów. Warto nadmienić, że w niektórych miastach osiągnięto wynik 100% zamknięcia SKP.
Protestujący po przybyciu pod Ministerstwo Infrastruktury złożyli Petycję w sprawie waloryzacji opłat za badania techniczne. Niestety nie udało się złożyć Petycji na ręce Pana Ministra Piotra Adamczyka, czy też innego przedstawiciela ministerstwa. Ostatecznie pismo trafiło do kancelarii resortu.
Bardzo Państwu dziękujemy za zaangażowanie przez przybycie, oznakowanie swoich skp oraz inne działania, które mogą mieć realny wpływ na waloryzację opłat za badanie techniczne pojazdów.
Otrzymujemy zwrotne informacje od Państwa z całej Polski o przyłączeniu się do protestu poprzez zamknięcie SKP. Dlatego kierujemy szczególne podziękowania do Wszystkich (nie chcemy wymieniać, aby kogoś nie pominąć) i w tych dużych miastach i w najmniejszych miejscowościach za wsparcie jakie Państwo nam udzieliliście. Przez swoje działania pokazaliście Państwo, że głos naszego środowiska jest donośny i nie powinien być lekceważony przez decydentów.
Zatem idąc dalej w tym duchu w przypadku braku reakcji nie wykluczamy dalszych działań zmierzających do waloryzacji opłat za badania techniczne pojazdów.
Być może trzeba będzie zamknąć wszystkie SKP w Polsce.
Według strajkujących, przegląd samochodu osobowego, aby zrównoważyć m.in. rosnące koszty pracy i utrzymania stacji, powinien kosztować co najmniej 150 zł netto (dziś to 98 zł brutto plus 1 zł opłaty ewidencyjnej).
– W pewnym sensie efektem ubocznym strajku było przypomnienie kierowcom o upływającym terminie ważności badania technicznego i konsekwencjach jazdy bez przeglądu. Zgodnie z nowym taryfikatorem, policja może za to wystawić nawet 3000 zł mandatu i podczas kontroli drogowej zatrzymać dowód rejestracyjny do czasu przeprowadzenia badania. Z kolei w branży ubezpieczeniowej zarówno doradcy, jak i klienci często sprawdzali, czy bez przeglądu można korzystać z obowiązkowego ubezpieczenia OC i dobrowolnego AC. Inaczej mówiąc: czy brak potwierdzonej sprawności technicznej pojazdu blokuje wypłatę odszkodowania – mówi Damian Andruszkiewicz, odpowiedzialny za ubezpieczenia komunikacyjne w Compensa TU SA Vienna Insurance Group.
Polisom OC i AC należy przyjrzeć się oddzielnie. W pierwszym przypadku zakres ochrony określa ustawa[*], a w drugim kwestię przeglądu technicznego rozstrzygają sami ubezpieczyciele.
Polisa OC: brak przeglądu nie zatrzymuje odszkodowania
Każdy właściciel samochodu czy motocykla musi ubezpieczyć pojazd w ramach OC, aby po kolizji lub wypadku, do którego dojdzie z jego winy, nie pokrywał strat poszkodowanych osób z własnej kieszeni. A zgodnie z kodeksem cywilnym ma taki obowiązek. Dzięki polisie odpowiedzialność za zdarzenie przejmuje na siebie ubezpieczyciel.
– Ustawa wskazuje sytuacje, w których OC nie chroni sprawcy wypadku – to np. stłuczka dwóch pojazdów należących do tej samej osoby. Jednak jazda samochodem bez ważnego przeglądu nie stanowi przeszkody do wypłaty odszkodowania z obowiązkowej polisy. Oczywiście, kierowca może „zarobić” za to duży mandat, ale zgodnie z prawem ubezpieczenie będzie go pomimo tego chronić – tłumaczy Damian Andruszkiewicz z Compensy.
Samochód z AC, ale bez przeglądu. Co wtedy?
O tym, czy właścicielowi samochodu należy się odszkodowanie z polisy AC, decydują tzw. Ogólne Warunki Ubezpieczenia (OWU). To dostępny w każdym zakładzie ubezpieczeń zbiór zasad, na podstawie których wiadomo, w jakich sytuacjach polisa zadziała, czyli m.in. kiedy można liczyć na wypłatę odszkodowania. Chociaż OWU różnią się w zależności od ubezpieczyciela, to większość towarzystw podobnie podchodzi do kwestii badań technicznych.
– Polisa AC obejmuje swym zasięgiem Polskę i wszystkie Państwa członkowie Unii Europejskiej. Ubezpieczony pojazd musi być w momencie powstania szkody dopuszczony do ruchu zgodnie z prawem obowiązującym w kraju, w którym został zarejestrowany, a ubezpieczenie AC zawarte. Na przykład w Polsce oznacza to posiadanie ważnego badania technicznego, bo bez niego nie wolno wyjeżdżać na drogę. Brak przeglądu może więc być podstawą do odmowy wypłaty odszkodowania, oile stan techniczny pojazdu był przyczyną szkody – wyjaśnia Damian Andruszkiewicz z Compensy.
Inaczej mówiąc: w ubezpieczeniach AC brak przeglądu może, ale nie musi blokować wypłatę odszkodowania. Jeżeli pojazd bez badania technicznego zniszczył się, bo zawiodły go na drodze np. hamulce, wówczas odszkodowanie prawdopodobnie się nie należy. Z kolei do wypłaty zakwalifikuje się szkoda polegająca np. na kradzieży auta lub zniszczeniu go przez wandali czy podczas wichury – niezależnie od ważności przeglądu. Po prostu w drugim przypadku zdarzenie szkodowe nie wynika z niedopuszczenia pojazdu do poruszania się po jezdniach.
Badanie techniczne pojazdu – cena 2022 (brutto):
samochód osobowy: 98 zł
samochód osobowy z instalacją gazową: 162 zł
motocykl lub ciągnik rolniczy: 62 zł
samochód ciężarowy w przedziale 3,5-16 t d.m.c.: 153 zł
samochód ciężarowy powyżej 16 t d.m.c.: 176 zł
Źródło: Compensa TU SA Vienna Insurance Group, PISKP
[*] Pełna nazwa: Ustawa z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
Sieć stacji paliw Circle K kontynuuje stałe zniżki dla klientów posiadających kartę lojalnościową programu EXTRA. Ile można zaoszczędzić na litrze paliwa?
Circle K – rabat na paliwo
Circle K utrzymuje rabaty na paliwo dla członków programu lojalnościowego, które obowiązują od 11 maja. Będąc uczestnikiem programu, wystarczy zatankować łącznie 50 litrów, aby otrzymać pierwszy voucher z rabatem 10 groszy na litrze na paliwo bazowe (w tym LPG) lub 15 groszy na paliwo premium. Wykorzystując rabat na wszystkich stacjach sieci, na których działa program lojalnościowy, jednorazowo można zakupić aż 85 litrów paliwa w obniżonej cenie. Vouchery rabatowe otrzymują wszyscy klienci – również ci, którzy opłacają tankowania kartami flotowymi.
Uczestnicy programu EXTRA, tankujący paliwo na Circle K, zyskują również inne korzyści. Po zatankowaniu łącznie 100 litrów – otrzymują 50% rabatu na dowolną kawę lub Hot Doga, a po przekroczeniu progu 150 litrów – 50% rabatu na dowolny program myjni.
Dodatkowo, przystępując do programu, po zakończonej rejestracji każdy nowy klient dostaje w prezencie kawę lub Hot Doga, podobnie jak z okazji urodzin. Aby otrzymać dostęp do licznych ofert specjalnych na wybrane produkty w sklepie oznaczone symbolem „EXTRA z kartą”, wystarczy jedynie okazać kasjerowi kartę w momencie płatności.
Korzystając ze zniżek podczas zakupów w sklepie Circle K, można nie tylko zaoszczędzić, ale także nieść pomoc. Do odwołania obowiązuje akcja, w ramach której z każdych 30 transakcji sklepowych sieć przekaże 1 zł na cele charytatywne.
Sieć Circle K przygotowała dla klientów dodatkową, czasową ofertę, dzięki której będą mogli zaoszczędzić podczas codziennych zakupów. Do 2 listopada obowiązuje promocja „Kawa lub Hot Dog za grosze”. Wystarczy zatankować 20 litrów dowolnego paliwa z kartą EXTRA, żeby odebrać kawę lub Hot Doga za 99 groszy. Cena promocyjna obejmuje wszystkie wielkości i rodzaje kaw oraz Hot Dogów wraz z dodatkami.
Klienci odwiedzający stacje Circle K nadal mogą korzystać ze zniżek podczas tankowania. Jako jedyna sieć paliwowa w Polsce utrzymujemy stałe rabaty na paliwo dla uczestników programu lojalnościowego. Mogą z nich skorzystać osoby posiadające kartę naszego programu EXTRA, która daje również dostęp do ofert specjalnych podczas codziennych zakupów w sklepach Circle K. W obecnych czasach konsumenci zwracają szczególną uwagę na ceny i możliwość obniżenia kosztów utrzymania . Mając to na uwadze, staramy się, aby nasza oferta była atrakcyjna nie tylko w wakacje, ale przez cały rok. Dlatego już w maju zdecydowaliśmy się na wprowadzenie stałych zniżek na paliwo, kawę, Hot Dogi i myjnię dla klientów, którzy regularnie odwiedzają nasze stacje – mówi Rafał Droździak, szef Marketingu i Komunikacji w Circle K Polska.