Piotr Kraśko, znany dziennikarz m.in. z telewizji TVN, został w kwietniu tego roku zatrzymany przez patrol Policji na terenie województwa podlaskiego. Ustalono, że prowadzący auto nie tylko nie miał prawa jazdy, ale także w ogóle uprawnień do jazdy samochodem – te zostały cofnięte sześć lat temu.
Kierowanie samochodem bez prawa jazdy to nie jest wykroczenie, a przestępstwo. Gdy kierujący – mimo cofnięcia uprawnień – zasiądzie za kółko i będzie prowadził samochód, musi się liczyć nawet z karą ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Sąd w Łomży, po apelacji prokuratury, wydał identyczny jak pierwotny wyrok, który teraz się uprawomocnił. Piotr Kraśko został skazany na grzywnę w wysokości 7500 złotych. Dziennikarz został uznany za winnego jazdy bez uprawnień za kierownicą auta. Sąd wydał też zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez rok od zapadnięcia wyroku.
Można to uznać za łagodne potraktowanie, ponieważ w uzasadnionych wypadkach sąd może zakazać prowadzenia pojazdów mechanicznych przez okres do 15 lat. Co więcej – jeżeli kierowca, na którego zostanie nałożony taki zakaz złamie go, musi się liczyć z pozbawieniem wolności na czas od 3 miesięcy do 5 lat. Tak stanowi art. 244 Kodeksu karnego.
Nie wiemy też, co było powodem zabrania prawa jazdy dziennikarzowi. Najczęściej jest to przekroczenie prędkości np. w terenie zabudowanym powyżej 50 km/h. Wniosek o odebranie prawa jazdy na trzy miesiące jest wówczas procedowany przez odpowiedniego starostę. Ponowne zatrzymanie przez drogówkę poskutkuje tym samym – znów orzeczeniem o trzymiesięcznej karze pozbawienia uprawnień do kierowania. Dopiero trzykrotne zatrzymanie za jazdę bez prawka skutkuje koniecznością przystąpienia do egzaminu i wyrobienia nowego dokumentu.
Ostatnio Piotr Kraśko był widziany w Fordzie Mustangu, w którym łatwo o przekroczenie prędkości…
UWAGA – pasażer też współodpowiedzialny! Przy tej okazji warto pamiętać, że nawet umożliwianie jazdy kierowcy, który nie posiada uprawnień, jest karane grzywną – pasażerowie także są odpowiedzialni za podróż.
Spółka ElectroMobility Poland S.A. powstała w październiku 2016 roku jako inicjatywa czterech polskich grup energetycznych – PGE Polska Grupa Energetyczna S.A., Energa SA, Enea S.A. oraz Tauron Polska Energia S.A. Każda z nich objęła po 25 % kapitału akcyjnego, uzyskując w ten sposób po 25 % głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy.
Dnia 30 września 2021 r. nastąpiło podwyższenie kapitału zakładowego Spółki w drodze objęcia nowo wyemitowanych akcji Spółki przez Skarb Państwa, który tym samym stał się większościowym akcjonariuszem Spółki. Kapitał zakładowy wynosi 302.296.890 zł i został w pełni wpłacony.
W związku ze zmianą w akcjonariacie ElectroMobility Poland S.A., wczoraj (10 grudnia 2021 r.) Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, dokonało zmiany w Radzie Nadzorczej Spółki. W skład nowej Rady Nadzorczej ElectroMobility Poland S.A. zostali powołani:
Wojciech Szyszko
Absolwent Wydziału Mechanicznego, Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Od 1990 roku, przez 13 lat pracował w Mitsubishi Motors, a ostatnie 17 lat był Dyrektorem Zarządzającym KIA Motors Polska, odpowiedzialnym za stworzenie organizacji sprzedaży samochodów koreańskiego producenta. W tym okresie sprzedaż samochodów KIA wzrosła prawie 10-krotnie, a sama marka stała się jednym z liderów polskiego rynku.
Jak czytamy w informacji prasowej:
W Radzie Nadzorczej ElectroMobility Poland będzie wspierał rozwój spółki w lepszym dostosowaniu projektu polskiej marki samochodów elektrycznych do wymagań rynkowych związanych z elektromobilnością.
Aleksandra Machowicz-Jaworska
Absolwentka Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Jest urzędnikiem państwowym z kilkunastoletnim doświadczeniem w administracji rządowej. W latach 2014-2017 pracowała w Ministerstwie Skarbu Państwa w obszarze nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa sektora lotniczego. Ponadto nadzorowała prowadzenie spraw związanych z restrukturyzacją spółek z udziałem Skarbu Państwa. Od 2017 r. zatrudniona jest w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie kieruje zespołem analitycznym, odpowiedzialnym za monitorowanie strategicznych projektów inwestycyjnych oraz wykonywanie zadań związanych z nabywaniem lub obejmowaniem przez Skarb Państwa akcji spółek kapitałowych. Posiada wieloletnie doświadczenie w organach nadzorczych spółek prawa handlowego.
Jacek Partyka
Absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (Szkoła Główna Handlowa w Warszawie). W latach 1984-1995 pracował w Katedrze Transportu SGPiS. Obecnie jest zastępcą dyrektora Departamentu Wspierania Polityk Gospodarczych w Ministerstwie Finansów. Specjalizuje się w obszarze strategii gospodarczych, polityk sektorowych, polityki ochrony konkurencji i konsumentów oraz polityki pomocy publicznej dla przedsiębiorców. Uczestniczył w procesie dostosowań systemu prawnego oraz gospodarki Polski do wymagań układu stowarzyszeniowego Unii Europejskiej. Uczestniczył również w procesie negocjacji akcesyjnych Polski do Unii Europejskiej w obszarze pomocy publicznej oraz obszarze podatkowym.
Prof. Piotr Moncarz
Pozostaje w Radzie Nadzorczej ElectroMobility Poland, w której zasiada od 2016 roku. Jest polsko-amerykańskim inżynierem, pełniącym funkcję „Consulting Professor” na kalifornijskim Uniwersytecie Stanforda w Stanach Zjednoczonych. Zajmuje się, między innymi, zagadnieniami związanymi z przemysłem międzynarodowym w obszarach wdrożeń najnowszych technologii, w szczególności energetycznych. Od lat przyczynia się do pogłębiania i zacieśniania stosunków gospodarczych i naukowych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Polską.
Rajd Barbórka tym razem nie obfituje w zawodniczki – jest ich w sumie dziesięć (wymieniamy poniżej) i tym bardziej pewnym ewenementem jest 100% kobieca załoga, która w składzie Małgorzata Piasecka i Aleksandra Rogala właśnie jedzie pierwszy odcinek rajdu w Pruszkowie.
Gosia Piasecka urodziła się z benzyną we krwi. Zawodowo jest kierowniczką produkcji realizującą się w reklamach i produkcjach telewizyjnych (wcześnie w TVN Turbo). Karierę za kierownicą zaczynała w Peugeocie 106, a przyszły sezon zacznie zabawę w klasie RWD Cup w rallycrossie, startując BMW E36. To absolutna pasjonatka motoryzacji i sztuki ulicy.
Aleksandra Rogala to z zawodu ratownik medyczny, kierowca karetki, a po godzinach miłośniczka „atomowej” Hondy Type R FK8, w malowaniu prosto z bajki o Atomówkach. Motoryzacyjną pasję realizowała w tym roku jako zawodniczka rallycrossu w klasie RWD Cup, tym razem BMW E36 w malowaniu Brawurki. Wolny czas spędza na podróżach krajoznawczych motocyklem szosowo-turystycznym KTM 990 Supermoto.
Kobieca załoga startuje Fiatem 126p, którego użyczył im kolega z teamu, pierwszy wicemistrz klasy RWD Cup w rallycrossie – Mariusz Szczepański. Zaproponował możliwość użyczenia samochodu i bez wahania zgodziły się.
Nie mogło oczywiście być tak łatwo. Spędziłyśmy wiele godzin, także w nocy, aby maluszka przygotować do odcinków rajdowych. Dlaczego? Mały fiacik został zbudowany pod zawody rallycrossowe, a tam wiele elementów wyposażenia samochodu jest niepotrzebnych. Wspólnie z chłopakami z serwisu DC Team Rallycross został przygotowany samochód, które zmierzy się z odcinkami specjalnymi w Barbórce. Za to jesteśmy panom bardzo wdzięczne – stąd wielka naklejka na pokrywie silnika – mówi Gosia Piasecka.
Małgosia Piasecka i Aleksandra Rogala przy Fiacie 125p, którym wystartowały w Rajdzie Barbórki 2021
Kobieca załoga Piasecka – Rogala startuje w klasie historycznej H3 i walczy z takimi klasykami jak Fiat 125p czy Peugeot 205 Rallye.
Barbórka to klasyka gatunku i ogromnie cieszymy się, że mamy możliwość wziąć udział w tak prestiżowym i kultowym rajdzie. Chcemy się dobrze bawić, a i też powalczyć z panami na odcinkach specjalnych. A najważniejsze to mieć z tego dobrą zabawę.
Życzymy dziewczynom najlepszych czasów i mnóstwo satysfakcji w udziału w Rajdzie Barbórki. Jednocześnie miło nam poinformować, że Małgosia Piasecka dołączyła do zespołu motocaina.pl.
Kobiety zawodniczki w Rajdzie Barbórka 2021
W Fordzie Fiesta R5 z numerem 21 zobaczymy pilotkę Magdalenę Kisiel, w Subaru Imprezie z numerem 40 na prawym usiadła Katarzyna Bałdyga, w BMW 330i z numerem 60 pilotką jest Magdalena Milewska, za kierownicą Hondy Type R FN2 z numerem 61 usiadła Anna Gańczarek-Rał, na prawym fotelu w Fordzie Mercury z numerem 85 startuje Sylwia Zaborowska, podobnie jak w BMW 318i E30 z numerem 87 pilotka Joanna Madej-Smolarek. Naszego kolegę motoryzacyjnego Wojtka Sroczyńskiego pilotuje Emilia Kotarska, a startują Volkswagenem Golfem z numerem 89, a w BMW 320 E21 z numerem 98, na prawym fotelu zasiadła Izabela Filipiak. Listę zamyka ww. kobieca załoga – Gosia i Ola jadące maluchem, którego poznacie po numerze 104.
1 grudnia 2021 r. z państwowych, płatnych odcinków autostrad A2 i A4 znikną bramki. Od tego dnia każdy kierowca, wjeżdżający na autostradę samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5t lub motocyklem, zobowiązany będzie posiadać ważny bilet autostradowy. W przeciwnym razie grozi mu mandat 500 zł.
Bilet autostradowy będzie można kupić w formie drukowanej, np. na stacji paliw lub w kiosku, bądź online i w aplikacjach mobilnych. Tę ostatnia możliwość – poza aplikacją e-TOLL PL – rozwija także firma Fintech Spark, która dzięki współpracy z dostawcą płatności elektronicznych Przelewy24. Obie firmy proponują alternatywę dla rozwiązań „śledzących” lokalizację użytkownika (jak ww. aplikacja e-TOLL) i od 1 grudnia chcą umożliwić kierowcom zakup e-biletu na wybrany odcinek autostrady przed rozpoczęciem podróży.
E-bilet jest ważny 48 godzin, można wybrać datę początku jego ważności i zapłacić bez wcześniejszego zasilania specjalnego konta. Możliwy jest również zakup biletu dla innej osoby (np. starszej, nieobsługującej smartfonów i aplikacji) oraz zakup kilku biletów z wyprzedzeniem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Dodatkowo, w przypadku zmiany planów, istnieje możliwość zwrotu biletu przed rozpoczęciem jego terminu ważności. W sytuacji, gdy komuś zdarzy się już wjechać na autostradę bez biletu – aplikacja umożliwia „awaryjny” zakup biletu z datą wsteczną do 5 dni – takiej możliwości nie dają rozwiązania “śledzące”. Bilet ma postać elektroniczną i może służyć jako podstawa do ujęcia w kosztach prowadzonej działalności gospodarczej.
W przypadku rozwiązań śledzących lokalizację kierowcy obawy o prywatność (w zamian za półautomatyczne podstawienie informacji o wjeździe i zjeździe z autostrady) to tylko wierzchołek góry lodowej. Warto podkreślić, że aby system mógł w ogóle działać, niezbędne jest spełnienie wielu wymogów czy rekomendacji – m.in. telefon powinien być włączony i odblokowany, a aplikacja uruchomiona “na wierzchu” przez cały czas podróży (a nie w tle) z aktywowanym trybem śledzenia jeszcze przed wjazdem na autostradę. Do poprawnego działania systemu należy także włączyć powiadomienia push oraz transmisję danych internetowych. Ponadto kierowca musi pamiętać o zapewnieniu zasilania urządzenia na całej trasie i wyłączeniu trybu oszczędności baterii. Niespełnienie któregokolwiek z wymogów wiąże się z ryzykiem nieprawidłowego działania systemu i niewydaniem biletu, a w konsekwencji z mandatem – komentuje Cezary Pierzan, współtwórca aplikacji Spark, prezes Platformy Detalistów.
Funkcja zakupu e-biletu autostradowego w Spark będzie dostępna na smarftonach z systemem iOS od 1 grudnia, a kilka dni później także dla korzystających z Android.
Akcja „Glamour Toujours” rozpoczęła się 25 listopada – na specjalnej platformie internetowej każdy może zaprojektować własną, stylową kamizelkę odblaskową. Bazować można na gotowych wzorach, dowolnie zmieniając kolorystykę poszczególnych elementów i dodając naszywki.
Platformę i ideę akcji szeroko promują Julia Żugaj, Karolina Pilarczyk i Ola Fijał. Większość projektu dzieje się w ich social mediach, w tym na TikToku, który został partnerem akcji i aktywnie wspiera i reklamuje przez cały czas trwania.
Karolina Pilarczyk
Karolina Pilarczyk to podwójna Mistrzyni Europy w drifcie oraz jedyna Europejka biorąca udział w najbardziej prestiżowych zawodach drigftingowych Formuła Drift w USA. Autorka i prowadząca programy motoryzacyjne dostępne na platformie PolsatGO: „Drift My Ride” oraz „Mistrzowie motorspsortu”. Wystąpiła w motoryzacyjnym reality show „Hyperdrive” dostępnym na platformie Netflix. Posiada także własny kanał YT „Karolina CK Pilarczyk”.
Ola Fijał (zdjęcie górne) dwukrotna driftingowa Mistrzyni Polski, jest częścią driftującej rodziny i należy do STW DRIFT TEAM. Na swoim koncie ma starty w ligach takich jak Czech Drift Series, CEZ Drift Championship, Drift Competition, King Of Europe i Queen of Europe. Prowadzi kanał na YouTubie „TurboSztos”.
Julię Żugaj na Instagramie śledzi blisko 900 tys. osób, a na TikToku ma 2,3 mln obserwujących. Jest członkinią Team X 2 – jednego z najgorętszych, zaraz obok Ekipy Friza, projektów w internecie, w ramach którego grupa twórców internetowych mieszka pod jednym dachem w luksusowej willi pod Warszawą, a swoje życie relacjonuje w social mediach.
Julia Żugaj
W drugiej połowie grudnia Julia Żugaj wskaże spośród wszystkich propozycji cztery najlepsze, a na początku stycznia zwycięski projekt wybiorą w internetowym głosowaniu słuchacze radia RMF MAXXX, które jest organizatorem kampanii „Glamour Toujours”. Kamizelkę według wybranego wzoru uszyje w limitowanej serii polska, lokalne szwalnia korzystając z przyjaznych środowisku materiałów, a jego autor dostanie nagrodę – 2 tys. złotych.
Ponad 400 milionów euro zainwestuje w 2022 roku w rozbudowę swoich zakładów w Niemczech (Drezno i Reutlingen) i Malezji (Penang) specjalizujących się w produkcji półprzewodników firma Bosch. Jej przedstawiciele ogłosili tę nowinę kilka tygodni po otwarciu nowej fabryki właśnie w Dreźnie, której powierzchnie produkcyjne będą szybciej rozbudowane. Inwestycje obejmą także fabrykę w Reutlingen pod Stuttgartem. W latach 2021-2023 Bosch zainwestuje tam łącznie 150 milionów euro w dodatkowe powierzchnie pomieszczeń czystych. Jednocześnie w Penang w Malezji Bosch buduje od podstaw centrum testowe dla półprzewodników. Gotowe półprzewodnikowe chipy i czujniki mają być tam testowane od 2023 roku.
Firma tym samym kontynuuje inwestycje w tym obszarze w obliczu globalnego kryzysu półprzewodników i reaguje w szczególności na zwiększone zapotrzebowanie na czujniki MEMS i półprzewodniki mocy z węglika krzemu.
Półprzewodniki w branży motoryzacyjnej. Fot. Bosch
Europejskie konsorcjum półprzewodników z węglika krzemu
Eksperci są zgodni, że półprzewodniki z węglika krzemu (SiC) i zawierające je elementy elektroniczne pozwolą na najbardziej efektywne wykorzystanie zasobów energii elektrycznej. Celem finansowanego ze środków publicznych projektu „Transform” jest stworzenie europejskiego łańcucha dostaw tej technologii. W ramach konsorcjum. któremu przewodniczy Bosch, 34 spółki, uniwersytety i instytuty badawcze z siedmiu krajów europejskich połączyły swoje siły, aby osiągnąć ten cel.
Budżet projektu wynosi 89 milionów euro i jest finansowany przez Unię Europejską oraz organy państwowe. Zrzesza on głównych uczestników łańcucha wartości węglika krzemu w krajach takich jak Austria, Republika Czeska, Francja, Niemcy, Włochy, Hiszpania i Szwecja. W projekcie uczestniczą też firmy, między innymi: Aixtron, Danfoss, EV Group, Premo, Saint-Gobain, Semikron, Soitec, STMicroelectronics i Valeo-Siemens Automotive. Biorą w nim również udział instytucje naukowe, m.in Wyższa Szkoła Techniczna w Brnie, CEA Leti, Fraunhofer IISB i Uniwersytet Sewilski.
Półprzewodniki, mikroczipy, urządzenia energoelektryczne – co to jest?
Urządzenia energoelektroniczne leżą u podstaw wielu systemów elektronicznych. Sterują one procesami przełączania w tych systemach i utrzymują straty mocy na minimalnym poziomie. Półprzewodnikowe elementy mocy w tych urządzeniach gwarantują maksymalną wydajność. Tradycyjnie układy scalone w tych urządzeniach są wykonane z krzemu najwyższej czystości. W przyszłości będzie on jednak coraz częściej zastępowany węglikiem krzemu, który w wielu aspektach góruje nad czystym krzemem.
Półprzewodniki z węglika krzemu wykazują lepszą przewodność elektryczną i umożliwiają wyższe częstotliwości przełączania, przy czym ograniczają straty energii. Ponadto, urządzenia energoelektroniczne z układami scalonymi z węglika krzemu mogą pracować w znacznie wyższych temperaturach, dzięki czemu wymagany jest prostszy system chłodzenia, co wpływa pozytywnie na pobór energii. Wreszcie, węglik krzemu charakteryzuje się wyższym natężeniem pola elektrycznego – podzespoły wykonane z niego mogą być mniejsze, zapewniając przy tym wyższą sprawność konwersji energii. Eksperci uważają, że w porównaniu z tradycyjnymi układami krzemowymi pozwoli to zaoszczędzić do 30% energii elektrycznej, w zależności od miejsca zastosowania komponentów.
Półprzewodniki w branży motoryzacyjnej. Fot. Bosch
Zapotrzebowanie na taką technologię będzie dynamicznie rosło – jest ona wykorzystywana m.in. w elektrycznych napędach pojazdów, stacjach ładowania pojazdów elektrycznych oraz infrastrukturze zasilającej. Prognoza firmy Yole, zajmującej się badaniem rynku i doradztwem, przewiduje, że do 2025 roku cały rynek węglika krzemu będzie rósł średnio o 30% rocznie.
SUV-y lada dzień przeskoczą w wynikach sprzedaży kompakty i limuzyny, a hybrydy na polskich drogach stały się normą. Auta z nowoczesnymi napędami przyczyniają się do spadku zainteresowania modelami z dieslem pod maską, ale także wyhamowują wzrost popularności silników benzynowych. Obecnie największy przyrost odnotowują właśnie PHEV-y (hybrydy z wtyczką, które można podładować w przydomowym garażu lub w publicznym punkcie ładowania) oraz BEV-y (samochody z napędem wyłącznie elektrycznym). Także jeden z największych producentów samochodów z USA zapragnął stać się częścią tego ekologicznego trendu i zaproponował prestiżowy, luksusowy SUV, sprzedawany zawsze z pełnym wyposażeniem.
Ford Explorer to od lat jeden z najpopularniejszych modeli marki na rynku amerykańskim. Pojawienie się tego modelu w Europie po kilku latach przerwy było spełnieniem marzeń wielu fanów Forda na Starym Kontynencie. Ford Explorer jest dostępny w Polsce z nowoczesnym napędem typu plug-in hybrid, z możliwością zasilania prądem i jazdy w trybie bezemisyjnym. To SUV zaprojektowany z myślą o aktywnym stylu życia prowadzonym w atmosferze luksusu, wygody dla 7 pasażerów i niesamowitych osiągów 457 KM połączonych silników V6 biTurbo i elektrycznego.
Ford Explorer – wygląd i wnętrze
Samochód z zewnątrz prezentuje się doskonale, zwłaszcza dla tych, którzy lubią amerykańskie wzornictwo w motoryzacji. Aby podkreślić swoje upodobania, można zdecydować się na wersję Platinum lub ST-Line, które dodają indywidualizmu i tak już wyrazistej sylwetce. Standardowym wyposażeniem są potężne, 20-calowe obręcze kół z lekkich stopów, z wykończeniem w kolorze czarnym dla wersji ST-Line i z ciemnym matowym wykończeniem w wersji Platinum. Tę ostatnią wyróżniają też jednoczęściowy przedni wlot powietrza oraz satynowane relingi dachowe, a także okładziny drzwiowe. Warto też wybrać jedną z dwóch wersji wykończenia wersji wyposażenia Explorera, która odpowiadać będzie naszej estetyce i odzwierciedli osobowość kierowcy.
Wersja ST-Line otrzymała również jednoczęściowy przedni wlot powietrza i relingi dachowe, za to w wykończeniu na wysoki połysk oraz okładziny drzwi w błyszczącej czerni. We wnętrzu, jako wyjątkowe dla oka akcenty, zastosowano czerwone szwy tapicerki siedzeń, na dywanikach i na sportowej, spłaszczonej u dołu kierownicy oraz detale z teksturą włókna węglowego na desce rozdzielczej.
Wnętrze cechują elementy deski rozdzielczej wykonane z drewna (wersja Platinum). Jest tu jednocześnie ekskluzywne i komfortowo. Funkcjonalnie zaprojektowaną deskę dominuje 10,1-calowy ekran dotykowy, z systemem SYNC 3 i standardowo montowanym modemem FordPass Connect. Na audiofilów czeka 14-głośnikowy, 980-watowy system audio B&O. Wygodę zapewnia z kolei trójstrefowa elektroniczna regulacja temperatury i łatwy w obsłudze system elastycznej konfiguracji foteli.
Projektanci w pełni wykorzystali potężną posturę Explorera, tworząc wygodne i przestronne wnętrze dla siedmiu dorosłych osób. Każdy z pasażerów wszystkich trzech rzędów ma do dyspozycji prawie 1 metr przestrzeni od siedziska do dachu oraz ponad 1,5 metra szerokości na linii barków, bioder i może cieszyć się praktycznymi elementami kabiny Explorera, np. pięcioma gniazdami zasilania 12 V, dwoma gniazdami USB dla pierwszego i drugiego rzędu, czy… dwunastoma uchwytami na kubki.
Siedem foteli pozwala też na wyjątkowo elastyczne kształtowanie przestrzeni. Po złożeniu na płasko drugiego i trzeciego rzędu foteli, do dyspozycji mamy ponad 2200 litrów przestrzeni bagażowej, niezbędnej do przewozu pakunków, sprzętu sportowego i wyprawowego.
Dostępna dla trzeciego rzędu siedzeń funkcja Power Raise, umożliwiająca składanie siedzeń na płasko za naciśnięciem guzika, upraszcza przekształcanie przestrzeni według potrzeb pasażerów, natomiast w samej kabinie podróżujący mają do dyspozycji schowki o łącznej pojemności 123 litrów.
W wyposażeniu standardowym znalazły się też m.in. podgrzewane i klimatyzowane przednie fotele z funkcją masażu i elektryczną regulacją położenia w 10 pozycjach, podgrzewane siedzenia w drugim rzędzie, bezprzewodowa ładowarka do kompatybilnych urządzeń mobilnych, podgrzewana kierownica, chowane zasłony przeciwsłoneczne w drugim rzędzie siedzeń, przyciemniane szyby w drugim i trzecim rzędzie. Tak bogato wyposażone auto ma dosłownie wszystko, co obecnie dostępne jest w samochodach segmentu premium.
Elementem standardowego wyposażenia jest również modem FordPass Connect, umożliwiający zdalną kontrolę wybranych funkcji pojazdu z dowolnego miejsca poprzez sygnał transmisji danych sieci komórkowej za pomocą aplikacji mobilnej FordPass. Można np. zdalnie ryglować i otwierać zamki w drzwiach, uruchomiać silnik, lokalizować auto, czy sprawdzić, ile zostało nam paliwa w baku.
W aplikacji FordPass można również monitorować poziom naładowania akumulatora, skorzystać z wyszukiwarki stacji ładowania, czy ustawić pułap opłat za prąd.
Ford Explorer – wrażenia z jazdy
Explorer został wyposażony w inteligentny napęd na wszystkie koła w standardzie, system Terrain Management i siedem trybów jazdy, które sprawiają, że ten duży SUV sprawnie porusza się na różnych nawierzchniach: od autostrad przez kamieniste przeprawy, błotne, zaśnieżone i piaszczyste szlaki. Każdy tryb zobrazowany jest grafiką dostosowaną do jego specyfiki, prezentowaną na wyświetlaczu o przekątnej 12,3 cala przed oczami kierowcy.
Co oferuje Ford Explorer? Przede wszystkim pewność prowadzenia i wygodę podczas podróży wszystkim pasażerom, niezależnie od wybranego rodzaju drogi.
A model ten ma duże możliwości w terenie. Nowa, jednobiegowa przekładnia rozdzielcza, wyposażona w sprzęgło elektromechaniczne, może płynnie zmieniać rozdział momentu obrotowego między przednie i tylne koła w ciągu 100 milisekund, aby zapewnić skuteczniejsze i bezpieczniejsze wykorzystanie przyczepności kół. Kontrola zjazdu ze wzniesienia dodatkowo pomaga w łagodzeniu kłopotów w terenie.
Równoległa, hybrydowa architektura Explorera PHEV, umożliwia jednoczesne wykorzystanie pełnej mocy i momentu obrotowego zarówno silnika benzynowego, jak i silnika elektrycznego, co zwiększa możliwości samochodu w terenie, poprawia osiągi drogowe, a w połączeniu z inteligentną technologią napędu na wszystkie koła, umożliwia wygodne holowanie przyczepy do przewozu wierzchowca, łodzi lub dużej 2,5-tonowej przyczepy.
Jednocześnie układ gwarantuje bardzo dobrą dynamikę bez względu, czy kierowca pokonuje górskie serpentyny, brodzi przez rzekę czy podróżuje ze stałą prędkością autostradą. Silnik V6 z BiTurbo wydający dźwięk porównywalny do legendarnego V8 mustanga wsparty silnikiem elektrycznym zapewnia potężne 457 mocy i moment obrotowy dochodzący nawet do 825 Nm. Auto przyspiesza od 0 do 100 km/h w 6 sekund, a prędkość maksymalna to 230 km/h.
10-biegowa przekładnia automatyczna działa w mgnieniu oka, a jej płynna praca wpływa na oszczędność paliwa i kulturę jazdy.
Ford Explorer PHEV – zasięg, zużycie i ładowanie
Przy pełnym naładowaniu akumulatora, Ford Explorer jest w stanie przejechać do 42 km w trybie elektrycznym. W aucie panuje wówczas zupełna cisza, a samochód nie emituje żadnych spalin. System korzysta też z hamowania regeneracyjnego, dzięki któremu doładowuje akumulator trakcyjny i może zwiększyć zasięg jazdy bezemisyjnej (EV). Podczas jazdy w trasie ze stałą prędkością (autostrada, trasa szybkiego ruchu) można włączyć tryb ładowania akumulatora za pomocą silnika spalinowego. To świetne rozwiązanie, pozwalające na doładowanie akumulatora przed wjechaniem do “zielonych” stref coraz popularniejszych w Europie, w których przemieszczanie może odbywać się tylko na silniku elektrycznym.
Ten ponad pięciometrowy luksusowy SUV zużywa zaledwie 3,1 l na pierwszych przejechanych 100 kilometrach (z naładowanym akumulatorem systemu PHEV, cykl WLTP).
Akumulator można naładować w domu ze standardowego gniazdka elektrycznego 230 V – cały proces ładowania zajmie około 5 godzin i 50 minut, a z opcjonalnej, montowanej na ścianie ładowarki Ford Connected Wallbox lub ładowarki w publicznej stacji ładowania FordPass Charging Network zajmuje mniej niż 4 godziny 20 minut.
Ford Explorer – silnik
Pod maską pracuje podwójnie turbodoładowany, 3,0-litrowy silnikiem benzynowy V6 EcoBoost o mocy 357 KM. Motor spalinowy wspomagany jest silnikiem elektrycznym o mocy 100 KM. Energia magazynowa jest w akumulatorze litowo-jonowym o pojemności 13,6 kWh, który można ładować z zewnętrznego źródła energii, a także poprzez regeneracyjne ładowanie podczas jazdy. Łączna moc systemu to 457 KM. Równie imponującym parametrem jest olbrzymi moment obrotowy na poziomie 825 Nm. To najmocniejszy pojazd hybrydowy w gamie Forda. Zaawansowany układ hybrydowy typu Plug-in (PHEV) świetnie łączy elastyczność i moc jednostki spalinowej, z dynamiką i płynnością oddawania mocy silnika elektrycznego.
Zmiana pasa ruchu za naciśnięciem przełącznika? Ford testuje rewolucyjne rozwiązanie, fot. materiały prasowe / Ford
Silnik elektryczny umożliwia Explorerowi jazdę z napędem wyłącznie elektrycznym przy zerowej emisji spalin, a kierowca może wybrać, kiedy i jak wykorzystać energię zgromadzoną w akumulatorze, używając odpowiednio trybów jazdy EV Auto, EV Teraz, EV Później i EV Ładowanie. Gdy akumulator osiągnie minimalny stan naładowania, układ napędowy automatycznie powraca do trybu EV Auto, w którym silnik elektryczny wspomaga silnik benzynowy, korzystając z energii elektrycznej odzyskanej przy hamowaniu. Dzięki temu można wpłynąć na zmniejszenie zużycia paliwa.
Ford Explorer – ceny i wersje wyposażenia
Forda Explorera można kupić w Polsce już od 383 960 złotych. Do wyboru są dwie, bogato wyposażone wersje ST-Line oraz Platinum (od 385 960 zł), które różnią się charakterem. Wersja ST-Line to propozycja dla tych, którzy preferują sportowy, dynamiczny styl. W wyposażeniu standardowym znajdują się między innymi reflektory i światła do jazdy dziennej wykonane w technologii LED z funkcją samopoziomowania, panoramiczny i elektrycznie sterowany szklany dach, przyciemniane szyby, czy podwójne końcówki układu wydechowego.
Wersja Platinum przeznaczona jest dla osób, dla których ważniejsza jest elegancja i szyk. Tu wiele elementów wykończenia wnętrza wykonano w kolorze satynowego aluminium. Na kierowcę i pasażerów czeka między innymi skórzana tapicerka z kontrastującymi przeszyciami oraz deska rozdzielcza częściowo wykończona skórą z ozdobnymi elementami drewnianymi.
W każdej wersji standardowym wyposażeniem jest m.in. trzystrefowa klimatyzacja z dodatkowym panelem sterowania w tylnej części kabiny, system kamer 360 stopni z układem oczyszczania, podgrzewana tylna kanapa, elektrycznie składany trzeci rząd siedzeń czy też pełen pakiet systemów wsparcia wraz z adaptacyjnym tempomatem, rozpoznawaniem znaków ograniczenia prędkości i układem utrzymania pojazdu na środku pasa ruchu. To sprawia, że jazda jest bardziej intuicyjna i mniej stresująca.
Warto pobrać cennik, aby przekonać się, jak dobrze Ford Explorer jest wyposażony.
Ford Explorer – opinia
Auto oferuje przestronne wnętrze i dysponuje najnowocześniejszym napędem hybrydowym typu Plug-in. Ma bezemisyjny tryb jazdy i jednocześnie doskonałe osiągi. Idealnie nadaje się do realizacji praktycznie każdej pasji np.. z łatwością będzie holował łódź.
Obecnie Ford Explorer nie ma bezpośrednich konkurentów, bo z jednej strony parametrami konkuruje z najbardziej luksusowymi SUV-ami, a z drugiej strony jest zdecydowanie od nich tańszy. Prezesi firm i managerowie wyższego szczebla mogą go postrzegać jako doskonały model reprezentacyjny, który wyróżnia się na korporacyjnym parkingu. To model nie tylko dla miłośników amerykańskiej motoryzacji, ale dla ludzi ceniących sobie prestiż i luksus w rozsądnej cenie. Dla tych, którzy mają duże rodziny, lub mają większe potrzeby bagażowe. Explorera docenią z pewnością także ci, którzy cenią sobie doskonałe osiągi auta i chcą się poczuć jak królowie szos.
Często mówi się, że „kupujemy oczami” i to, co ładnie wygląda, budzi nasze zaufanie. Wiedzą o tym również sprzedawcy samochodów, dlatego dużą uwagę przykładają do wyeksponowania ich czysto estetycznych walorów. Stosując się do relatywnie prostych zasad, możemy sprawdzić, co faktycznie kryje się za błyszczącym lakierem, brakiem rys i wgnieceń.
Powszechnym stało się korzystanie z mierników grubości powłoki lakierniczej samochodu przed jego zakupem z drugiej ręki, co pozwala na miarodajne sprawdzenie, czy ma on na swoim koncie poważne „dzwony”, niegroźne kolizje czy też jest zupełnie wolny od takich zdarzeń.
Pomiar grubości lakieru – zasady
Pomiar grubości powłoki lakierniczej zawsze należy przeprowadzać na czystej karoserii, ponieważ zabrudzenia mogą znacząco zniekształcać odczyty. Pierwszym elementem, który powinniśmy zweryfikować, jest dach, ponieważ to on jest najmniej wystawiony na uszkodzenia i jeśli okaże się, że odkryjemy tu nieprawidłowości, auto było poważnie uszkodzone. Kolejnymi newralgicznymi punktami są słupki oraz progi, które jest znacznie trudniej wymienić niż pozostałe elementy.
Podczas weryfikacji stanu karoserii warto również porównać zgodność koloru poszczególnych jej części, ponieważ te ponownie lakierowane mogą różnić się odcieniem od pozostałych. Ważna jest także struktura lakieru i widoczny efekt tzw. skórki pomarańczy, inne nierówności czy zabrudzenia zazwyczaj wynikają z niewłaściwego procesu lakierowania.
Pomiar grubości lakieru – wyniki, jak je interpretować?
Wyciągniecie optymalnych wniosków z pomiarów grubości lakieru jest możliwe wówczas, gdy wiemy, jak odczytywać pomiary miernika, co wcale nie jest takie oczywiste.
Na grubość powłoki składa się oczywiście lakier, zarówno ten nadający kolor jak i ochronny, bezbarwny, a ponadto warstwa ocynku, chroniąca przed korozją oraz podkład. W zależności od tego, gdzie samochód został wyprodukowany, cała warstwa powinna mieć grubość pomiędzy 70 a 160 mikrometrów – w fabrykach azjatyckich jest ona cieńsza niż w europejskich. Odstępstwa od tych norm na poziomie ok. 30% nie muszą jeszcze świadczyć o tym, że auto jest powypadkowe, ponieważ zdarza się, że w fazie produkcji, po kontroli jakości mogło być dodatkowo lakierowane, aby karoseria wyglądała idealnie. Jeśli grubość wynosi pomiędzy 160 a 300 mikrometrów świadczy to o nałożeniu drugiej warstwy lakieru, a kiedy przekracza 300 mikrometrów, możemy być pewni, że sonda miernika napotkała na szpachlę, co oczywiście świadczy o poważnych naprawach blacharskich. Zbyt cienka warstwa powłoki lakierniczej na poziomie 60-70 mikrometrów również jest dla nas informacją, że pojazd był naprawiany.
Kupno samochodu używanego – na co zwracać uwagę?
W trakcie przeprowadzania oględzin nadwozia warto przyjrzeć się kilku innym elementom, które sporo mogą powiedzieć o przeszłości samochodu. Szyby powinny mieć tę samą datę produkcji, a szczeliny pomiędzy elementami karoserii przybliżoną szerokość na całej ich długości. Wszelkie pęknięcia mocowań np. reflektorów, ślady odkręcania śrub, braki zaślepek lub inne uszkodzenia powinny być sygnałem ostrzegawczym i powodem do dokładniejszego obejrzenia takiego samochodu.
Nie zawsze będziemy mogli samodzielnie przeprowadzić kolejne czynności weryfikujące i właściwie wskazać, jak ewentualne naprawy blacharsko-lakiernicze wpłynęły na stan techniczny całego samochodu, w tym na pracę jego głównych podzespołów. Chcąc dokonać świadomego zakupu, warto zatem korzystać z wiedzy i doświadczenia rzeczoznawcy, który profesjonalnymi metodami i urządzeniami szczegółowo sprawdzi konstrukcję auta, jego zawieszenie czy też działanie różnych elementów dbających o nasze bezpieczeństwo.
To z Niemiec nadal importowanych jest najwięcej pojazdów i jak podaje Instytut Samar, tylko od początku tego roku sprowadzono ich do Polski 372 tys. sztuk. Z pewnością są wśród nich i te, które dotknął kataklizm.
A przecież kupno używanego samochodu z zasady nie jest proste. Problemy zaczynają się piętrzyć, gdy trafiamy na egzemplarz, który był podtopiony, ponieważ samo jego wyczyszczenie i osuszenie zazwyczaj niewiele daje. Po takiej „przygodzie” auto ma szereg problemów zarówno z mechaniką, elektryką i elektroniką, którą to samochody są wręcz nafaszerowane.
Auto po powodzi – pierwsze oględziny
W idealnej sytuacji powinniśmy znać pełną historię samochodu, który chcemy kupić, łącznie z informacją, że podczas powodzi został zalany. Niestety rzeczywistość wygląda inaczej i musimy radzić sobie sami. W pierwszej kolejności podczas weryfikacji stanu auta powinniśmy zwrócić uwagę na stan karoserii, używając miernika grubości lakieru i przy tej okazji szukać ognisk korozji. Konieczne jest sprawdzenie stanu felg i tarcz hamulcowych, gdyż to te elementy najszybciej korodują. Znacznie więcej śladów znajdziemy wewnątrz samochodu, który był zalany. Tu należy zacząć od przyjrzenia się tapicerce i fotelom – w samochodach, w których nie zostały one wymienione, wyczuwalny jest nieprzyjemny, specyficzny zapach. Kolejnymi punktami są reflektory, lampy i kierunkowskazy. Jeśli są zaparowane, powinno to być kolejnym sygnałem do gruntowniejszego sprawdzenia pojazdu. W ramach powierzchownych oględzin warto zajrzeć także pod uszczelki drzwi, pod którymi nie powinny znajdować się zabrudzenia i piasek.
Samochody popowodziowe – zwróć uwagę na elektronikę
Do kolejnych czynności weryfikacyjnych, które możemy samodzielnie wykonać, jest sprawdzenie kostek elektrycznych. Po ich rozłączeniu łatwo jest stwierdzić, czy na ich stykach są ślady korozji lub zaśniedzenia w postaci białego nalotu.
W większości przypadków po kontakcie z wodą elektronika samochodu przestaje spełniać swoje funkcje, co może się objawiać sygnałami na desce rozdzielczej w postaci alertów np. o niedziałającym immobilizerze, usterkach poduszek powietrznych, uszkodzeniu silnika lub błędach w działaniu innych modułów elektronicznych. Takie objawy to niemalże pewność, że badany samochód jest po powodzi. Podzespoły elektroniczne oraz wiązki elektryczne powinny być po takim incydencie wymienione na nowe – mówi Wojciech Śliz z Auto Raport DEKRA.
Samochody po powodzi – silnik i osprzęt
Stan silnika i osprzętu w pojeździe możemy zweryfikować już na postoju. Gdy stwierdzimy problemy z jego uruchomieniem i nierówną pracą, wówczas jazda próbna będzie jedynie potwierdzeniem naszych „powodziowych” przypuszczeń. Możemy również założyć, że samochody wyposażone w turbosprężarkę w przypadku zassania przez nią wody będą miały ją trwale uszkodzoną, a jej wymiana generuje poważne wydatki.
Zakładając scenariusz, że zalaniu uległ również silnik, musimy się liczyć z kosztownym jego demontażem, osuszeniem i ponownym zamontowaniem. W trakcie tej operacji sprawdzane jest sprzęgło, skrzynia biegów i liczne łożyska. To wszystko rodzi podstawowe pytanie — czy zakup takiego samochodu jest dla nas opłacalny i czy akceptujemy ryzyko możliwej do wystąpienia korozji w elementach i podzespołach, które narażone były na działanie brudnej, często bardzo zanieczyszczonej wody – dodaje Wojciech Śliz z Auto Raport DEKRA.
Naprawa zalanego podczas powodzi samochodu w zależności od jego marki, zaawansowania technologicznego, dostępności części zamiennych nowych lub używanych, to niestety zawsze ogromny koszt sięgający nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Samochody popowodziowe – uważaj na „okazje”
Na rynku trafiają się też samochody, które nie uległy całkowitemu zalaniu a jedynie podtopieniu, w których woda nie zajęła znaczącej części pojazdu. Taki egzemplarz może być prawdziwą okazją zakupową, bo potencjalne jego naprawy nie zawsze muszą być wysokie i skomplikowane. Aby tak faktycznie było, musimy mieć pewność co do stanu technicznego pojazdu. Samemu, bez odpowiedniej fachowej wiedzy i oprzyrządowania trudno będzie tego w pełni i rzetelnie dokonać.
Pułapek podczas kupna używanego auta jest bardzo wiele, dlatego najrozsądniejsze jest korzystanie z pomocy rzeczoznawcy samochodowego, który wnikliwie sprawdzi pojazd i dzięki jego opinii będziemy pewni, czy decyzja o zakupie auta jest dobra, czy też wręcz przeciwnie.
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wynika, że w wypadkach na drogach całego świata ginie około 1,3 miliona osób rocznie. W następstwie tych zdarzeń od 20 do 50 milionów osób zostaje rannych, a wiele z nich doświadcza niepełnosprawności w wyniku poniesionych urazów.
W dniu 21 listopada 2021 roku, po raz kolejny, na całym świecie obchodzony jest Światowy Dzień Pamięci Ofiar Wypadków Drogowych. To wydarzenie mające na celu upamiętnienie tych wszystkich, którzy odeszli oraz zostali ciężko ranni na skutek wypadków. Święto służy także zwróceniu uwagi na cierpienie wszystkich poszkodowanych tymi tragicznymi zdarzeniami, w tym rodzin ofiar – mówi prof. Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego.
Główne uroczystości obchodów Dnia Pamięci w Polsce tradycyjnie odbywać się będą w Zabawie koło Tarnowa w Sanktuarium bł. Karoliny Kózkówny oraz przy pomniku ofiar wypadków i katastrof „Przejście”.
Światowy Dzień Pamięci Ofiar Wypadków Drogowych obchodzony jest od 2005 r. z inicjatywy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Organizatorami obchodów są: Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Wypadków i Katastrof Komunikacyjnych oraz Przemocy „Przejście”, Instytut Transportu Samochodowego i Centrum Inicjatyw na rzecz poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Honorowy patronat nad wydarzeniem objęło Ministerstwo Infrastruktury.
Szanse na uniknięcie kary za brak OC są niewielkie
Wyszukiwaniem i wykrywaniem kierowców, którzy jeżdżą samochodem bez ważnego ubezpieczenia OC, zajmuje się w Polsce Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Dane, przygotowywane przez UFG, jednoznacznie wskazują na to, że wykrywalność jest bardzo wysoka. Tak naprawdę Fundusz nie ma żadnych problemów z namierzaniem kierowców, którzy nie wykupili OC – nawet jeśli przerwa w braku OC jest niewielka i wynosi jeden lub dwa dni. Dzieje się tak za sprawą specjalistycznych systemów, z których korzysta UFG. Jeśli tylko kierowca nie opłaci OC w terminie, system wysyła specjalne powiadomienie – na tej podstawie USG wystawia stosowny mandat. Właśnie dlatego nie warto decydować się na rezygnowanie z zakupu OC w terminie – szansa na uniknięcie wysokiego mandatu jest znikoma.
Kary za brak OC w 2021 roku – ile wynoszą?
Na początku 2021 roku w mediach pojawiło się mnóstwo informacji na temat tego, że kary za brak OC wzrosną. Nie było to zaskoczeniem, ponieważ mandaty za brak OC rosną już od kilku lat, jednak w 2021 roku wzrost ten był szczególnie drastyczny. Jakie są kary za brak OC w 2021 roku? To zależy od rodzaju pojazdu, a także od tego, jak długo trwa przerwa w ubezpieczeniu. W przypadku samochodów osobowych wygląda to następująco:
brak OC do trzech dni – kara w wysokości 1120 zł,
brak OC od 4 do 14 dni – kara to 2800 zł,
brak OC powyżej 14 dni – kara w wysokości aż 5600 zł.
Widać więc, że kary są bardzo wysokie – szczególnie jeśli kierowca nie wykupi ubezpieczenia OC przez okres dłuższy, niż 14 dni.
Jakie będą kary za brak OC w 2022 roku?
Wraz z początkiem 2022 roku kary za brak OC wzrosną po raz kolejny. Ile zapłacą zapominalscy kierowcy? Od początku kolejnego roku pensja minimalna wzrośnie do 3010 zł. Oznacza to, że kary za brak OC również będą wyższe.
brak OC do trzech dni – kara w wysokości 1200 zł,
brak OC od 4 do 14 dni – kara to 3000 zł,
brak OC powyżej 14 dni – kara w wysokości aż 6000 zł.
Są to jednak przewidywania. Zgodnie z przepisami kara za brak OC nie może być wyższa niż dwukrotność pensji minimalnej. O tym, jakie dokładnie będą kary za brak OC w 2022 roku, przekonamy się pewnie na przełomie grudnia 2021 i stycznia 2022 roku. Należy jednak przygotować się na to, że kara za brak OC przez okres dłuższy niż 14 dni może wynosić 6000 zł lub więcej.
Podsumowanie
Każdemu kierowcy od czasu do czasu może zdarzyć się o czym zapomnieć. Jeżeli jednak zapomni on o wykupieniu ubezpieczenia OC w terminie, konsekwencje mogą być bardzo poważne. Warto więc pamiętać o tym, aby kupić polisę w terminie – tym bardziej, że dzięki możliwości skorzystania z kalkulatora OC, zakup OC nie musi być tak dużym obciążeniem dla budżetu.
Obecnie prawo jazdy kategorii B umożliwia prowadzenie pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej (DMC) do 3,5 tony, niezależnie od źródła napędu. W konsekwencji posiadacze prawa jazdy tej kategorii użytkujący całkowicie elektryczne samochody dostawcze (BEV) muszą liczyć się z tym, że ich pojazdy będą dysponować ograniczoną ładownością. Z uwagi na konieczność montażu akumulatorów trakcyjnych układ napędowy zeroemisyjnych „dostawczaków” jest cięższy niż ich spalinowych odpowiedników i pomimo tego, że mają podobną przestrzeń ładunkową, przewoźnicy nie mogą jej w pełni wykorzystać. O wprowadzenie zmian w przepisach, znoszącą tę barierę rozwoju ekologicznego transportu i logistyki, zabiegało Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych (PSPA).
– Użytkownicy elektrycznych pojazdów dostawczych o DMC do 3,5 tony, z reguły firmy z branży TSL, muszą iść na daleko idące ustępstwa w obszarze dostępnego zasięgu, chcąc zmieścić się w ramach dopuszczalnej masy całkowitej. Zasięg zeroemisyjnych „dostawczaków” nie przekracza zazwyczaj 120 – 150 km w warunkach rzeczywistych, a często jest nawet mniejszy. To istotne ograniczenie z perspektywy zarządców flot. Ponadto, otrzymanie uprawnień wyższych niż kategoria B jest kosztowne i często czasochłonne. Dlatego tak ważne jest przyjęcie najbardziej oczywistych rozwiązań, z których korzystają już inne europejskie państwa – mówi Jan Wiśniewski, Kierownik Centrum Badań i Analiz PSPA.
Pod koniec czerwca 2021 r. Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych wystosowało list otwarty, w którym apelowało o rozszerzenie uprawnień posiadaczy prawa jazdy kategorii B o pojazdy elektryczne o dopuszczalnej masie całkowitej do 4,25 tony. Pod listem podpisały się również firmy wchodzące w skład Komitetu ds. Logistyki i Transportu oraz inni członkowie PSPA.
27 października 2021 r. Komisja do Spraw Energii, Klimatu i Aktywów Państwowych oraz Komisja Infrastruktury na łączonym posiedzeniu przegłosowały poprawkę do projektu ustawy o zmianie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych oraz niektórych innych ustaw. Propozycja zmian zakłada wprowadzenie w ustawie z dnia 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami zmian w treści art. 6 ust. 3 pkt 4), który ma stanowić m.in., że prawo jazdy kategorii B uprawnia do kierowania pojazdem samochodowym zasilanym paliw alternatywnymi o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej 3,5 t oraz nieprzekraczającej 4,25 t, jeżeli przekroczenie dopuszczalnej masy całkowitej 3,5 t wynika z zastosowania paliw alternatywnych. Aby skorzystać z powyższego uprawnienia, kierowca powinien posiadać prawo jazdy od co najmniej 2 lat. Analogiczne propozycje nowelizacji przepisów pojawiły się po raz pierwszy w rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym oraz niektórych innych ustaw, jednak zostały z niego wykreślone.
Jak wynika z prowadzonego przez PSPA i PZPM „Licznika elektromobilności” pod koniec września 2021 r. w Polsce były zarejestrowane zaledwie 1 333 samochody użytkowe z napędem elektrycznym. Ich liczba może dynamicznie wzrosnąć w kolejnych miesiącach na skutek wprowadzenia dotacji z programu „Mój Elektryk”. NFOŚiGW zapowiedział, że beneficjenci nabywający całkowicie elektryczne (BEV) pojazdy dostawcze (kategorii N1) będą mogły skorzystać z dotacji w wysokości do 50 tys. zł (lub do 20% kosztów kwalifikowanych) albo do 70 tys. zł (lub do 30% kosztów kwalifikowanych), o ile zadeklarują średnioroczny przebieg powyżej 20 tys. km. Wg zapowiedzi przedstawicieli Funduszu, nabór adresowany do nabywców elektrycznych samochodów dostawczych powinien zostać uruchomiony jeszcze przed końcem 2021 roku.
SUV-y to obecnie najlepiej sprzedające się rodzaje nadwozi w Europie. Kierowcy doceniają ich gabaryty, wygodę podróżowania, czy przestronność wnętrza. Model Puma to SUV należący do segmentu B, a właśnie ta klasa pojazdów odnotowuje najszybciej rosnący popyt w gamach producentów rok do roku. Trudno się dziwić, skoro większość mieszkańców miast i osób dojeżdżających na co dzień do pracy, szkół, przedszkoli, czy robiących cotygodniowe zakupy, chce wykorzystywać auto uniwersalne, które z powodzeniem zaparkujemy w zatłoczonej ulicy, jak i zrealizujemy dzięki niemu swoje aktywności, czy hobby w weekendy. Czy zatem istnieje samochodowy ideał?
Ford Puma – wygląd: modny i zawsze na czasie
Marka Ford stworzyła uniwersalny projekt nadwozia, z nowoczesnym, eleganckim sznytem; projektantom udało się jednocześnie oddać sportowego ducha w sylwetce auta i sprawić, żeby wspaniale prezentował się zarówno pod teatrem, jak i na torze. Puma – najlepiej sprzedający się Ford w Europie – często odwraca wzrok zauroczonych przechodniów. Jego sprzedaż od października 2020 roku do stycznia 2021 roku była lepsza niż murowanego bestsellera marki od lat, czyli Fiesty. To blisko 120 000 sprzedanych samochodów w czasie 2020, pandemicznego roku.
Modny wygląd Pumy doceniają osoby lubiące spędzać wolny czas aktywnie, na świeżym powietrzu, ale też kierowcy jeżdżący dynamicznie, którzy chcą mieć auto ze sportowym pazurem. Jest dla nich ważny piękny design nadwozia i wnętrza auta – dla nich samochód to coś więcej, niż tylko środek transportu.
Sportowy wariant modelu – Ford Puma ST, zasłużył nawet na zaszczytne miano Crossovera 2020 roku, według brytyjskiego magazynu Top Gear. Wybrzuszenia na masce podkreślone muskularnym przetłoczeniem, klinowata, a co za tym idzie – opadająca ku tyłowi linia okien oraz rozmyte, jakby pędem wiatru, „łzy” przednich reflektorów, wskazują na sportowe aspiracje tego modelu. Splitter z wytłoczonym oznakowaniem Ford Performance, zintegrowany z przednim zderzakiem, ma za zadanie zwiększyć o prawie 80 procent siłę docisku przedniej osi pojazdu – to wszystko działa na wyobraźnię kierowców!
Ford Puma – wnętrze
Puma – choć należy do SUV-ów segmentu B – ma wyjątkowo przestronne wnętrze. Udało się to uzyskać przy zachowaniu kompaktowych kształtów nadwozia i pięknej sylwetki. Inżynierowie zaczęli swoje prace od projektu wnętrza, w myśl zasady: najpierw komfort dla kierowcy i pasażerów, a potem dopasowanie estetycznej stylistyki. Takie podejście konstruktorów czuć tu w najmniejszych detalach. Dopracowano tu nawet ergonomię obsługi ekranów, dbając o wygodne i praktyczne rozmieszczenie przycisków, które poprawiają komfort użytkowania auta na co dzień.
Ford Puma ST – wnętrze, fot. Ford
Puma jest jednym z najbardziej przestronnych aut w swojej klasie. Po zajęciu miejsca za kierownicą i przejechaniu pierwszych kilometrów poczujemy wygodę podgrzewanych foteli z masażem.
Ford Puma ST – fotele, fot. Ford
Na pokładzie znajdziemy też podkładkę do ładowania indukcyjnego smartfonu, podgrzewaną przednią szybę, przednie i tylne czujniki parkowania, czujnik deszczu oraz system komunikacji i rozrywki Ford SYNC 3 z 8-calowym, kolorowym ekranem dotykowym, kompatybilnym z Apple CarPlay i Android Auto. Dostępny jest też świetny system audio B&O. Dzięki aplikacji mobilnej Ford Pass, zyskujemy dostęp do wygodnych usług, takich jak funkcja lokalizacji pojazdu, funkcja statusu pojazdu, która informuje kierowcę o poziomie paliwa w zbiorniku, stan instalacji alarmowej, konieczności wymiany oleju.
Także z tyłu pasażerowie poczują się komfortowo, również dorośli. Fotele są zaprojektowane w sposób umożliwiający zajęcie dogodnej pozycji, a kabina w drugim rzędzie dostarcza odpowiedniej ilości miejsca zarówno na wysokości nóg, ramion czy nad głową, aby wygodnie spędzić tu długie godziny w podróży. Warto docenić możliwość zdjęcia i uprania pokrowców, a w szczególnych sytuacjach nawet wymiany ich na inne. Dzięki takiemu rozwiązaniu mamy nadal zachowaną estetykę wnętrza.
Ford Puma ST – uchylane okno dachowe, fot. Ford
Ford Puma – bagażnik
Puma jest niezwykle praktycznym, pakownym autem z jednym z największych, jeśli nie największym bagażnikiem w swojej klasie – o pojemności 456 litrów i dodatkowo podwójną podłogą. Ma też tzw. Megabox, czyli głęboki, 81-litrowy, wyłożony gumą schowek pod podłogą, który pozwala przewozić w bagażniku przedmioty w pionie o wysokości nawet 115 cm. Schowek dodatkowo ma korek spustowy u spodu, by móc po wypłukaniu wodą zabrudzonej przestrzeni, spłukać nieczystości pod auto. Genialne!
Ford Puma ST – bagażnik z podwójną podłogą i wodoodpornym schowkiem, fot. Ford
Dodatkowo, gdy otwieramy klapę bagażnika na przeszkodzie nie stoi tylna półka, bo unosi się razem z klapą. Poza tym podłogę bagażnika można ustawić nawet w trzech pozycjach. Jak jest w górnym położeniu, składamy fotele i osiągamy w ten sposób płaską podłogę, bez żadnych wystających progów. Taka przestrzeń umożliwia łatwe wstawienie lub przewiezienie jakiegoś wielkiego sztywnego mebla, np. półki na książki.
Ford Puma – wrażenia z jazdy
Auto prowadzi się świetnie. Nie mogło być inaczej, bo powstało na bazie Fiesty. Ma większy rozstaw osi i kół, a to przekłada się na pewne prowadzenie. Puma dziarsko przyspiesza, wydaje się być lekka, a w zakrętach wydobywa zza swych designerskich oczu mnóstwo pozytywnej energii, którą kierowca o sportowych zapędach z przyjemnością wykorzysta.
To najlepiej prowadzący się SUV w tej klasie – niezależnie od wersji! Prawdą są opinie dziennikarzy i właścicieli – wspaniałe wrażenia z jazdy to wielokrotnie podkreślana cecha Pumy. Na każdym kilometrze czuć tu dobrą trakcję i znakomitą tradycję produkcji Fordów. Dzięki nadwoziu typu SUV model ten ma przewagę na drodze. Składa się na to kilka czynników: masywny wygląd, wyższa pozycja zwiększająca widoczność tego co dzieje się na trasie, ale i możliwość zjechania na nieutwardzone trasy.
Ford Puma ST, fot. Ford
Wśród zaawansowanych systemów wspierających kierowcę i zapewniających bezstresową jazdę oraz prostszą obsługę samochodu wymienić warto: adaptacyjny tempomat (ACC) z systemem Stop & Go, system rozpoznawania znaków ograniczenia prędkości (SSR) z funkcją utrzymania pojazdu na środku pasa ruchu (LCA), które ułatwiają jazdę autostradową oraz poruszanie się w korku, nowy system wczesnego informowania o niebezpieczeństwie na drodze przed pojazdem zanim znajdzie się ono w zasięgu wzroku kierującego lub polu działania czujników samochodu.
Ford Puma – opinia o silnikach
Pod maską Pumy może pracować silnik Ecoboost Hybrid 1.0 l, do wyboru w dwóch wariantach mocy 125 lub 155 KM. Przypomnieć należy, że to właśnie jedno litrowy silnik Ecoboost od lat zdobywa laury w konkursach “Silnik Roku” zdobył 11. nagród, w tym 6. jako najlepszy silnik świata. Może być połączony ze skrzynią Powershift. To nowoczesna, 7-stopniowa, dwusprzęgłowa, automatyczna skrzynia biegów, która może wpływać na poprawę bezpieczeństwa na trasie podczas wyprzedzania (szybszy manewr i szybkość zmiany biegów). W takiej konfiguracji – skrzyni Powershift z miękką hybrydą o mocy 155 KM – napęd zapewnia świetne przyspieszenie, większy moment obrotowy przy porównywalnym zużyciu paliwa do jednostki o mniejszej mocy.
Jak to uzyskano? Aby sprostać wymogom ekologicznym zastosowano tu tzw. miękką hybrydę -turbodoładowaną, jednolitrową jednostkę 3-cylindrową wspiera tutaj połączenie rozrusznika i generatora prądu w jednym, dzięki czemu mamy więcej mocy przy przyspieszaniu z niskich prędkości i jednocześnie magazynujemy w akumulatorze energię podczas hamowania potrzebną na działanie wszelkich elektrycznych systemów w samochodzie. Jednostki te znajdują się w czołówce napędów hybrydowych w tej klasie – to nowe generacje hybryd, dzięki którym oszczędzamy pieniądze, bo auto zużywa nawet o 10% mniej paliwa w stosunku do zwykłych silników spalinowych. Jednostki Forda to mocne i oszczędne motory zapewniające bezpieczną i dynamiczną jazdę w trasie i mieście nie bojące się stanąć w szranki z konkurentami . Dla tradycjonalistów Ford przygotował także, najchętniej zresztą kupowany, 1-litrowy silnik EcoBoost Hybrid o mocy 125 KM, dostępny z siedmiobiegową, dwusprzęgłową, automatyczną przekładnią oraz najmocniejszy, 200-konny wariant.
Ford Puma to przestronny i wygodny w środku samochód, obecnie najlepszy w swojej klasie. Jednocześnie to modne auto na czasie – wyjątkowo ciekawy SUV z segmentu B. Jest bardzo uniwersalny, komfortowy zarówno dla singla, jak i rodziny – świetny i do miasta i poza nim. Wspaniały towarzysz wypadów na weekendy, czy dalsze podróże. Praktyczny Megabox to także doskonałe rozwiązanie dla tych, którzy chcą z powodzeniem realizować swoje hobby, pasje, czy aktywności sportowe. Wnętrze Pumy zapewni doskonały komfort dla dorosłych pasażerów zarówno z przodu, jak i z tyłu pojazdu. Z bogatym, bardzo dobrze dobranym do przeznaczenia auta wyposażeniem, to najlepszy wybór w tej klasie.
Więcej informacji o modelu i możliwe warianty finansowania dla klientów indywidualnych oraz biznesowych.
W ostatnim czasie niemal na wszystkich stacjach w mniejszym lub większym stopniu zmieniały się ceny paliw. Niestety, to zmiany niekorzystne dla kierowców. W zależności od paliwa mówimy bowiem o wzroście cen średnio od 2 do 7 groszy na litrze. Jednak na części stacji ceny benzyny i diesla rosły nawet o ponad 10 groszy na litrze.
Drożyzna na stacjach benzynowych jest po części związana z osłabnięciem kursu złotego. Oczywiście bardzo ważne jest to, że w Polsce mamy w dalszym ciągu ogromny sektor transportu opartego o paliwa. Natomiast elektryfikacja, która mogłaby się okazać tańsza, nie następuje. W związku z tym Polska musi importować dużo paliw kopalnych.
W skali globalnej mamy oczywiście wpływ na ceny światowe takich potęg gospodarczych – jak chociażby Chiny oraz Indie. PKB Chin to mniej więcej tyle, ile PKB całej Unii Europejskiej. Aby paliwa potaniały musiałby spełnić się negatywny scenariusz wpływu koronawirusa na ich konsumpcję. Wprowadzenie obostrzeń w przemieszczaniu wpłynęłoby bowiem na ograniczenie popytu i mogłoby ograniczyć wzrost cen ropy naftowej.
– Obecnie mamy 3 organizmy gospodarcze. W przypadku Unii Europejskiej spotykamy się z silnym dążeniem do zmniejszenia zużycia paliw. Natomiast Stany Zjednoczone i Chiny do niedawna nie skupiały się na takim podejściu. Nowy prezydent USA zaproponował niedawno silniejsze działania na rzecz zmniejszenia zużycia paliw kopalnych. Stany skupią się na nowych technologiach jeżeli chodzi o transport. Jest to dopiero początek i sporo zależy od tego, co się będzie działo w Rosji – która jest sporym eksporterem paliw. Jednak wiąże się to z dużymi kosztami w porównaniu do sytuacji w Arabii Saudyjskiej czy Iranie. Zatem Rosja może być zmuszona do tego, żeby ograniczać wydobycie ropy naftowej – powiedział serwisowi eNewsroom prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
– Na świecie mamy taką sytuację, że PKB i produkcja stale rosną, zwiększa się liczba ludności oraz zapotrzebowanie tak bardzo, że zrównoważenie popytu i podaży nie jest możliwe bez systematycznego podnoszenia cen. W tej chwili nie są one bardzo wysokie w stosunku do tego, co było około 10 lat temu. Mamy silne fluktuacje cen na rynku ropy i nie jest przesądzone, że ceny w Polsce będą rosły do znacząco wyższych poziomów niż teraz. Szczególnie gdyby doszło do przebudowy sektora energetycznego oraz do zmian technologicznych w samym sektorze transportu. Jednak na to nie można liczyć w perspektywie kilku następnych lat, ponieważ potrzeba ogromnych środków inwestycyjnych – tłumaczy Gomułka.
Sprzedawane w krajach Unii Europejskiej opony całoroczne, letnie oraz zimowe (bez kolców) otrzymały pierwsze etykiety w 2012 roku. Wymóg etykietowania dotyczył tylko opon do samochodów osobowych, SUV-ów i vanów, a wymagane informacje obejmowały opór toczenia, przyczepność na mokrej nawierzchni oraz zewnętrzny hałas toczenia. Nowe etykiety muszą zawierać informacje o przyczepności na śniegu i lodzie oraz kod QR. Wymagania te nie dotyczą opon zimowych z kolcami.
Symbole na etykietach pomagają porównać różne alternatywy i wybrać odpowiednie opony. Teraz, wymagane w Unii etykiety na ogumieniu wyprodukowanym po 1 maja 2021 roku, ulegają modernizacji. Stopniowo pojawiają się na oponach dostępnych w sprzedaży.
Etykiety na oponach – zmiany od 2021 roku
Stare etykiety nie informowały o pełnej charakterystyce opon zimowych. Teraz symbol przyczepności na śniegu wskazuje, że opona spełnia oficjalne wymogi UE dotyczące przyczepności na śniegu, co jest szczególnie ważne w Niemczech, Włoszech i krajach skandynawskich.
Kod QR to nowy element na etykiecie opon, który prowadzi użytkownika do bazy danych gromadzącej informacje o całym ogumieniu dostępnym na rynku europejskim. Informacje o produkcie są ustandaryzowane, co pozwala na łatwe porównywanie opon.
Nowe etykiety opon 2021 – o czym informują kierowców?
Opór toczenia wpływa na zużycia paliwa i emisję dwutlenku węgla. Opony zimowe w najlepszej kategorii mogą zaoszczędzić 0,6 litra paliwa na 100 km – w porównaniu do najniższej kategorii
Przyczepność na mokrej nawierzchni wskazuje drogę hamowania. Na mokrym asfalcie najlepsze opony potrzebują prawie 20 metrów mniej niż opony z najsłabszej kategorii, aby zatrzymać pojazd jadący z prędkością 80 km/h
Wartość zewnętrznego hałasu toczenia wskazuje poziom hałasu na zewnątrz pojazdu. Korzystanie z cichszych opon zmniejszy poziom emitowanego hałasu
Symbol przyczepności na śniegu oznacza, że opona spełnia oficjalne wymagania i niezawodnie sprawdza się na śniegu
Symbol przyczepności na lodzie oznacza, że opona przeszła test przyczepności na lodzie i jest przystosowana do jazdy w warunkach zimowych w krajach nordyckich. Symbol ten jest obecnie stosowany tylko w przypadku ogumienia do samochodów osobowych
W przyszłości etykiety na oponach będą jeszcze bardziej rozbudowane, ponieważ będą również informować o ścieraniu, czyli zużyciu opony, oraz o przebiegu, czyli okresie eksploatacji ogumienia na drodze. Decyzja została już podjęta, ale opracowanie metod testowania zajmie lata – mówi Jarmo Sunnari, Standards and Regulations Manager z Nokian Tyres.
Jak wynika z oficjalnych policyjnych statystyk z 2020 roku, na przejściach dla pieszych odnotowano 2 678 wypadków drogowych, co stanowi 51,2% wszystkich wypadków z udziałem pieszych. Śmierć poniosło 197 osób (31,2% ogółu zabitych pieszych), rannych z kolei zostało aż 2 581 osób (54,9% ogółu rannych pieszych). Do większości wypadków doszło w miesiącach jesienno-zimowych, kiedy w związku z coraz krótszym dniem piesi są zdecydowanie mniej widoczni na drodze. W odpowiedzi na rosnącą potrzebę rozwiązania tego problemu od 2016 roku w naszym kraju organizowane jest wydarzenie o nazwie „Dzień Odblasków”. Jest to akcja informacyjno-edukacyjna polskiej Policji, której głównym założeniem jest zachęcenie jak największej liczby pieszych do korzystania z elementów odblaskowych, nie tylko po zapadnięciu zmroku i poza obszarem zabudowanym, ale również w obszarze zabudowanym na nieoświetlonych lub słabo oświetlonych odcinkach dróg. Wszystko po to, aby zwiększyć bezpieczeństwo pieszych na drogach. W 2016 i 2017 roku Dzień Odblasków był organizowany w grudniu – od 2018 roku akcję przeprowadza się corocznie 1 października.
Odblaski dla pieszych – bezpieczeństwo a rzeczywistość
Na pierwszy rzut oka bezpieczeństwo na drogach w naszym kraju poprawia się, a świadomość pieszych wzrasta z każdym rokiem. W 2020 roku spowodowali oni 1 385 wypadków (5,9% ogółu wypadków), w wyniku których śmierć poniosło 301 osób, a obrażenia ciała odniosło 1 115 osób. Porównując liczbę wypadków spowodowanych przez pieszych z rokiem 2019 to aż o 494 wypadków mniej. Niestety te liczby to to jedynie pozornie poprawna sytuacja. Z danych KGP wynika, że w 2020 r. niechronieni uczestnicy ruchu (piesi, rowerzyści i motocykliści) stanowili 42 proc. ofiar wszystkich wypadków drogowych. W 2019 r. było to 40 proc. We wszystkich statystykach obejmujących bezpieczeństwo ruchu drogowego nasz kraj plasuje się poniżej średniej Unii Europejskiej. Odkąd wstąpiliśmy do UE, nie było ani jednego roku, w którym nie bylibyśmy liderem niechlubnego zestawienia państw, w których ginie najwięcej pieszych. Sytuacja zmienia się na korzyść, ale jest to zmiana z fatalnej (1951 pieszych ofiar w 2007 roku) na nadal bardzo złą (793 ofiary w 2019 roku).
– W Polsce od wielu lat poważnym problemem bezpieczeństwa ruchu drogowego jest wysoka liczba potrąceń i poszkodowanych pieszych. Udział zabitych pieszych wśród wszystkich zabitych na drogach jest również wysoki. Istotnym jest jednak systematyczna poprawa stanu bezpieczeństwa niechronionych uczestników ruchu drogowego w ostatnich latach – podkreśla komisarz Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Jak wynika ze statystyk, z najbezpieczniejszymi drogami mamy do czynienia w krajach skandynawskich, gdzie na milion mieszkańców przypada około 20 ofiar śmiertelnych wypadków drogowych.W 2020 roku w Norwegii 95 osób straciło życie w ruchu drogowym – to o 13 mniej niż rok wcześniej i najmniej od początku prowadzenia statystyk na temat wypadków śmiertelnych w kraju fiordów, czyli od 1947 roku. Warto wspomnieć, że w roku 2019 na drogach w Norwegii nie zginęło żadne dziecko poniżej 16 roku życia.
Żadne dziecko poniżej 16 nie zginęło w 2019 – powiedziała Ingrid Dahl Hovland, dyrektor zarządu dróg. – W roku 1970 na drogach zginęło 101 dzieci poniżej 16 lat. To znaczy, że rozwijaliśmy się w dobrą stronę od wielu lat. Jesteśmy dobrzy w zabezpieczaniu dzieci w samochodach. Chciałbym, abyśmy byli tak samo dobrzy w zabezpieczaniu dorosłych.
Norwegia zaczęła walczyć ze śmierciami na drogach w 1970 roku, gdy w jednym roku zginęło tam 560 osób. Pomimo, że dziś ruch jest o 3,4 razy gęstszy, liczba wypadków i ofiar spada. Kraina fiordów zamierza wciąż ograniczaćliczbę ofiar i poważnych urazów na drogach publicznych, Kraj ten jest świadomy, że wyniki przyciągają międzynarodową uwagę, a inne krajestarają się stosować norweskie rozwiązania. Jak deklaruje Norweski Zarząd Dróg Publicznych, najważniejszymi narzędziamiw walce o bezpieczeństwo mają być wiedza oraz analiza.
Naszą najważniejszą bronią jest wiedza. Wyjeżdżamy analizować każdy śmiertelny wypadek. To zapewnia nam oraz innym niezbędną wiedzę na temat przyczyn oraz okoliczności, które składają się na poważne wypadki drogowe. Taka wiedza pozwala nam podejmować działania, które rzeczywiście sprawdzają się i zapewniają najlepszy efekt. Niestety w tym problemie nie istnieje “łatwe rozwiązanie”. Praca musi być kontynuowana systematycznie, w wizji długoterminowej, na szerokim froncie, z niepokonaną siłą – podsumowała Ingrid Dahl Hovland, dyrektor Norweskiego Zarządu Dróg Publicznych.
„Świeć przykładem – podaj dalej!”
Noszenie elementów odblaskowych jest szczególnie istotne w okresie jesienno-zimowym, kiedy jest spada widoczność na drodze. Osoba, która jest słabo widoczna, łatwiej może zostać potrącona przez samochód. Nawet niewielki odblask przypięty do plecaka, torby czy ubrania może uratować życie i zdrowie. Aktualne brzmienie przepisów dotyczących ruchu drogowego stanowią, że pieszy zobowiązany jest do noszenia elementów odblaskowych w sposób widoczny dla innych uczestników ruchu, chyba że porusza się po chodniku lub drodze przeznaczonej wyłącznie dla pieszych.
Odblaski muszą także nosić piesi prowadzący poboczem rower, skuter, motocykl czy wózek. Za brak odblasku grozi mandat karny w wysokości do 500 zł. Mimo, że przepisy nie nakazują używania odblasków w mieście, warto je nosić ponieważ znacząco poprawiają widoczność. Pieszy poruszający się bez odblasków jest widoczny przez kierowcę z odległości tylko kilku metrów. W przypadku używania odblasków ta odległość może wzrosnąć kilkukrotnie, nawet do 200 metrów. Używanie odblasków jest niezwykle istotne nie tylko, rano i wieczorem, ale również podczas opadów deszczu czy śniegu. Do największej liczby wypadków i śmiertelnych potrąceń pieszych dochodzi od godziny 16 do 20 (42 proc. zgonów).
– W okresie jesienno-zimowym zmieniają się warunki atmosferyczne, dzień staje się coraz krótszy, co wpływa na złą widoczność na drodze. Kierujący później niż zwykle zauważa pieszego, w szczególności ubranego w ciemną odzież. Kolor odzieży wierzchniej ma wpływ na bezpieczeństwo pieszych. Na nieoświetlonej jezdni, w ciemnych kurtkach jesteśmy słabo widoczni dla kierowców. Korzystanie z elementów odblaskowych kilkukrotnie zwiększa widoczność pieszego. Statystyki wyraźnie pokazują, że piesze ofiary większości wypadków w 2020 roku, nie posiadały założonych elementów odblaskowych. Zgodnie z przepisami ustawy Prawo o ruchu drogowym piesi, którzy poruszają się po drodze po zmierzchu poza obszarem zabudowanym są zobowiązani używać elementów odblaskowych w sposób widoczny dla innych uczestników ruchu – mówi komisarz Robert Opas.
W celu zwiększania świadomości społeczeństwa w zakresie konieczności noszenia odblasków, organizowane są liczne akcje edukacyjne. Jedną z nich „Świeć przykładem – podaj dalej” prowadzi Komenda Główna Policji, motywując ludzi do przekazywania elementów odblaskowych swoim bliskim, przyjaciołom oraz rodzinie. Przykładem innej akcji jest projekt „Hello ICE”, który edukuje dzieci w zakresie bezpiecznego poruszania się po drodze. Organizatorem programu jest Budimex, który prowadzi liczne działania poprawiające bezpieczeństwo dzieci na drogach, m.in. wyposaża uczniów z całej Polski w odblaski i karty ICE (ang. in case of emergency).
Poza obszarem zabudowanym drogi z reguły nie posiadają wydzielonych chodników, a w większości mają bardzo słabe doświetlenie lub nie są oświetlone w ogóle. Dlatego bardzo ważne jest, aby zwiększyć nie tylko swoją świadomość noszenia odblasków, ale także zaszczepić ją u najbliższych. Istotne jest, aby wiedzieć w jaki sposób należy nosić odblaski, które założone w odpowiednim miejscu, mogą ocalić życie na drodze. Element odblaskowy powinien być umieszczony w takim miejscu, by znalazł się w polu działania świateł samochodowych i był zauważalny dla kierujących nadjeżdżających z obu kierunków (z tyłu i z przodu). Światła mijania świecą dosyć nisko, dlatego warto umieścić opaskę odblaskową na kostce a zdecydowanie ułatwi to widoczność. Warto pamiętać, że początek października to symboliczne rozpoczęcie okresu jesienno-zimowego na naszych drogach, który jest najgorszy pod względem liczby wypadków z udziałem pieszych, kiedy dochodzi do ponad 60 procent wszystkich zdarzeń. Dlatego pamiętajmy o zakładaniu odblasków i namawiajmy do tego najbliższych – pamiętajmy, że nawet niewielki odblask przypięty do plecaka, torby czy ubrania może uratować życie i zdrowie.
Według Torstenena Müller-Ötvösa, CEO firmy, to ma być „pierwszy i najlepszy superluksusowy samochód w tym segmencie”.
Charles Rolls, jeden z założycieli marki (wspólnie z Sir Henry’m Royce’m), przewidział elektryczną przyszłość motoryzacji. W kwietniu 1900 roku miał do czynienia z samochodem z silnikiem elektrycznym i uznał ten napęd za idealny. Rolls powiedział wtedy: „samochód elektryczny jest perfekcyjnie cichy i czysty.” Trzy lata później, 4 maja 1904 roku, doszło do pierwszego spotkania założycieli marki, podczas którego panowie ustalili, że razem stworzą „najlepszy samochód na świecie”.
Teraz Rolls-Royce ma wyprodukować napęd elektryczny przystosowany do swoich modeli, który poddadzą programowi testów o zasięgu 2,5 miliona kilometrów, co będzie symulacją użytkowania Rolls-Royce’a przez 400 lat. Auto na prąd testowane będzie również w ekstremalnych warunkach.
Zdecydowano się nadać nowemu modelowi nazwę, która będzie równie sugestywna, co Phantom, Ghost czy Wraith. Elektryk będzie nosił miano Spectre.
Jednocześnie firma Rolls-Royce ogłosiła, że przejdzie na pełną elektryfikację gamy modelowej do 2030 roku.
W zeszłym roku Lego wprowadziło do sprzedaży zestaw Lamborghini Sian FKP 37 w skali 1:8 jako kolejny model tego kultowego samochodu z linii Lego Technic. Zestaw nr 42115 dostępny w polskiej sprzedaży. Teraz postanowiono pójść o krok dalej. Od dwóch dni można obejrzeć ten model wykonany auta z klocków w skali rzeczywistej, w warszawskiej Galerii Mokotów.
Lamborghini Sian jest zdecydowanie perełką, uznawaną za najmocniejszy, produkowany seryjnie samochód w historii marki. Model w wersji Lego jest zgodny z wielkością oryginału co do milimetra, o wymiarach 4980 mm długości, 2101 mm szerokości i 1133 mm wysokości, a waży ponad 2 tysiące kilogramów.
Do jego zbudowania zaangażowano 15-osobowy zespół, który poświęcił aż 8660 godzin na jego wykonanie. Do złożenia modelu wykorzystano 400 tys. elementów. Większość pochodziła z linii Lego Technic, jednak dodatkowo na potrzeby modelu stworzono 20 nowych typów klocków. Projektanci perfekcyjnie odwzorowali aerodynamiczną budowę samochodu, wszelkie detale kierownicy, nadwozia oraz deski rozdzielczej, a eksperci od elektroniki z Lego przyłożyli się, aby światła oddawały działanie reflektorów oryginalnego pojazdu. Jakby tego było mało – kolor modelu nałożono w oficjalnej lakierni Automobili Lamborghini, aby jeszcze bardziej zbliżyć go do wyglądu oryginalnego auta. Wisienką na torcie jest kultowe logo marki oraz flaga Włoch.
Samochód jest wystawiony w Galerii Mokotów w dniach 26.09-07.10.
Południowa Obwodnica Warszawy (POW) jest już na ukończeniu. Węzeł Puławska na S2 niebawem połączy się z węzłem Ursynów – ale trzeba jeszcze trochę poczekać na zakończenie prac w tunelu na Ursynowie. To ostatni etap robót przed otwarciem całej trasy.
Na pewno warszawscy kierowcy ze zniecierpliwieniem czekają na tunel w ramach południowej obwodnicy Warszawy – bo bez tego tunelu oddany odcinek nie spełnia swojej funkcji. Jest tak, ponieważ taka wyrwa nie pozwala prowadzić ruchu – nie tyle tranzytowego, ile przede wszystkim aglomeracyjnego czy ruchu miejskiego z pominięciem np. Śródmieścia czy też dzielnic obrzeżnych. Trzeba wziąć pod uwagę, że jest to najdłuższy tunel w Polsce – 2335 m – ale na pewno będzie to też tunel najnowocześniejszy. Znajdować się tam będzie 13 rozmaitych systemów bezpieczeństwa, mamy całodobowe centrum kontroli zarządzania ruchem, czujniki, które sprawdzają temperaturę oraz natężenie CO2.
Poprawa bezpieczeństwa na drogach, dostępności i stanu technicznego infrastruktury drogowej to priorytety Zarządu Dróg Miejskich na 2021 r. – a POW jest tylko jedną z wielu realizowanych obecnie inwestycji. Część ulic czekają remonty, inne przejdą większe przebudowy. Liczne remonty wiążą się też z utrudnieniami w ruchu drogowym i wciąż powiększającymi się korkami. W związku z tym eksperci zachęcają do korzystania z komunikacji miejskiej i przekonują o jej bezpieczeństwie.
Często zadawanym pytaniem jest to, czemu obwodnica znajduje się tak blisko tkanki miejskiej? Jest tak, ponieważ nie jest to obwodnica tranzytowa. Droga w 90% powstała dla mieszkańców. Z kolei ruch tranzytowy ma być wyprowadzony na nowy układ – drogi S50 oraz A50 – powiedział serwisowi eNewsroom Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Osobiście liczę na to, że tunel zostanie otwarty we wrześniu. Jest to o tyle ważne, że już przystępuje się do wyburzenia wiaduktów na trasie Łazienkowskiej. Jest to ważny ciąg, ponieważ przejeżdża tamtędy ponad 100 tyś. pojazdów na dobę. Gdyby tunel został oddany szybko – to wtedy odciążona zostanie nie tylko trasa Łazienkowska, ale także Siekierkowska. Oczywiście mamy szereg innych remontów – takich, jak chociażby budowa przejść naziemnych w Centrum, opóźnione przebudowy ul. Królewskiej i Marszałkowskiej biorące pod uwagę udogodnienia dla pieszych. Kolejnym ważnym remontem jest realizacja, która będzie wprowadzać ruch z ul. Żołnierskiej do ul. Marsa w Warszawie. Myślę jednak, że najtrudniejszą inwestycją jest trasa Łazienkowska – bo są to aż 2 lata i 6 miesięcy remontu. Dodatkowy problem stanowi fakt, że Warszawa jest coraz bardziej zakorkowana – a przyczynami jest zmniejszenie pracy hybrydowej, powrót do szkół, ale także zmniejszenie zaufania do komunikacji miejskiej. W związku z tym więcej osób korzysta z samochodów, mimo że nie udowodniono bezpośrednich powiązań komunikacji publicznej z zachorowaniami na COVID – wyjaśnia Furgalski.
Jest Pan z wykształcenia dentystą, lecz zamiast zostać medykiem, Pańska kariera skręciła w kierunku analizy danych i business intelligence. Dlaczego?
Już podczas studiów medycznych założyłem kilka firm, które następnie sprzedałem. Przechodzenie od projektów dotyczących zdrowia ludzkiego w kierunku technologii i danych następowało stopniowo, był to więc rodzaj naturalnego postępu. Medycyna nadal jest mi bardzo bliska, nawet jeśli obecnie traktuje ją bardziej jako hobby. Jestem jednak przekonany, że to nie koniec mojej przygody z tą dyscypliną, być może mój kolejny duży projekt będzie związany z nauką i badaniami.
Jakub Šulta – CEO Carvago.com
Od dużej platformy spożywczej do motoryzacji – trzy lata temu, współtworząc grupę inwestycyjną EAG, zajął się Pan sprzedażą samochodów. Ale pomysł na tę sprzedaż był inny, niż dotychczas stosowany w Europie. Co go wyróżnia?
Wiedziałem, że kolejną branżą wymagającą podobnych zmian jak w spożywczej jest branża motoryzacyjna. Oczywiście nadal mogę znaleźć powód, aby kupować artykuły spożywcze w fizycznym sklepie spożywczym, ale z pewnością nie ma racjonalnego powodu, aby kupować samochód offline, a nie online. Mówiąc prościej, samochody już dawno powinny być sprzedawane online. A koncepcja marketplace ma dla nas największy sens. Wierzymy, że liczą się zarówno szeroka gama samochodów, jak i stan techniczny auta. W Carvago nie posiadamy żadnych samochodów, na wszystkie mamy taką samą marżę, a na każdy samochód oferujemy 14-dniową polisę zwrotu i 6-miesięczną przedłużoną gwarancję.
Pandemia znacznie przyspieszyła cyfrową transformację w segmencie motoryzacyjnym. Wszystko co nas otacza wydaje się być cyfrowe i taka technologia ma już zastosowanie w produkcji samochodów. Coraz częściej nowe auta sprzedaje się w wirtualnych salonach online. Jakie zmiany w sposobie sprzedaży i zarządzania nowymi pojazdami należałoby jeszcze wprowadzić Pańskim zdaniem?
Przede wszystkim trzeba zapewnić klientom większy wybór aut, nie ograniczając się tylko do lokalnego “podwórka”. W Polsce są duzi gracze, którzy oferują klientom indywidualnym wiele ofert z lokalnego rynku. Jest kilka crossborderów, czyli platform oferujących auta z całej EU i nie tylko, ale firmy te działają w segmencie B2B. Jeśli chodzi o dzienną liczbę oferowanych aut to zdecydowanie wyprzedzamy konkurencję. Na naszych oczach dokonuje się cyfrowa transformacja na rynku motoryzacyjnym. To co jeszcze kilka lat temu było obecne w e-commerce w segmentach FMCG czy OTA (online travel agency), dzisiaj przenosi się do branży motoryzacyjnej. Większość producentów i importerów oferuje już zakupy w pełni zdigitalizowanym procesie.
My od początku postawiliśmy na szerokość oferty, chcieliśmy zaproponować klientom kilkaset tysięcy aut z całej Europy. Badając jednak tak olbrzymi rynek, ze średnią liczbą 7 mln ofert dziennie, musieliśmy użyć autorskich technologii do wybrania tylko najlepszych propozycji. Kupowanie auta jest u nas całkowicie przejrzyste. Gdy klient wybiera samochód z ogólnoeuropejskiej oferty, sprawdzamy jego historię według numeru VIN i poddajemy certyfikowanemu przeglądowi technicznemu, który składa się aż z 270 etapów. Jeśli samochód nie przejdzie go pomyślnie, rekomendujemy alternatywny model. Wybrany pojazd dostarczamy pod dom w ciągu maksymalnie 20 dni roboczych. Gwarantujemy również możliwość zwrotu zakupionego auta w ciągu 14 dni, bez podawania przyczyny. Jeśli jakieś zmiany w sprzedaży aut używanych powinny zostać jeszcze wdrożone, to z pewnością my będziemy pierwsi, którzy je udostępnimy naszym klientom.
W 2017 roku założył Pan start-up Carvago.com, który swój oficjalny debiut rynkowy miał jesienią 2020 roku w Czechach. Niedawno firma wkroczyła na polski rynek e-commerce. Skąd pomysł na stworzenie największej w Europie platformy sprzedażowej samochodów używanych online?
Inspiracje i wpływy były mi bliskie od zawsze, ale tylko w ogólnym zarysie. Pomysł kiełkował już od jakiegoś czasu, a około dwa lata temu przeszliśmy od fazy koncepcyjnej do realizacji. Carvago to część naszego dużego projektu, który realizujemy w ramach EAG. Dalsze kroki to rozwój samej platformy oraz naszych narzędzi analitycznych wdrażanych pod innymi markami z portfolio grupy.
Jaki jest model kupna używanych pojazdów w Europie? W Polsce mamy kilka dużych serwisów ogłoszeniowych, lecz i tak finalnie jedziemy obejrzeć samochód osobiście – boimy się kupować „kota w worku”. Jak sprawdzacie auta w Carvago?
W Carvago wykorzystujemy nasz autorski system, z którego jesteśmy dumni. Nie poprawiamy żadnego standardu dostępnego na rynku, nie chcemy też z nikim konkurować w zakresie audytu samochodu. Zdefiniowaliśmy ten proces od nowa. Nasz produkt, czyli raport CarAudit™, jest wypadkową pomysłów naszego zespołu oraz technologii i analizy danych. Każdy samochód, którym zainteresowany jest klient, jest szczegółowo sprawdzany przez wyspecjalizowanego technika w każdym istotnym obszarze, a gotowy raport z naszą rekomendacją i dokumentacją zdjęciową przesyłamy w 48h od momentu zlecenia jego wykonania. Co ważne, narzędzie w postaci dedykowanej aplikacji, którą dysponuje nasz audytor, uniemożliwia pominięcie jakiegokolwiek, najmniejszego elementu procesu weryfikacji, co oznacza unifikację i przekłada się na wysoką jakość raportu. Nie wzrowaliśmy się na żadnym rozwiązaniu dostępnym w Europie.
Polscy kierowcy kupując używane auto sprowadzane z zagranicy są skazani zwykle na zakup gotówkowy. Rzadko zdarzają się auta na gwarancji, sprawdzone pod kątem technicznym, a o dostawę do domu trzeba się samemu postarać.
To prawda, zazwyczaj klient nie wie z jakimi kosztami będzie wiązał się zakup auta. Wartość transakcji z zagranicznym dealerem to tylko początek wydatków. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy od razu chcemy poznać ofertę finansowania. Decydując się na zakup na naszej platformie Carvago.com zawsze, bez wyjątku wszystkie koszty poznajemy z góry. Wstępną ofertę finansowania możemy konfigurować za pomocą narzędzia dostępnego na naszej stronie. Samo złożenie wniosku ogranicza się do wypełnienia formularza online. Oczywiście w razie wątpliwości na każdym etapie nasi doradcy są do dyspozycji. Proszę też pamiętać, że nasz proces jest kompleksowy i umożliwia zakup, transport, załatwienie wszystkich formalności związanych z finansowaniem i ubezpieczeniem. Dodatkowo do każdego samochodu klient otrzymuje bezpłatnie 6-cio miesięczną gwarancję.
Jak można bezpiecznie kupić samochód używany z zagranicy poprzez Waszą platformę? Czy samochody ze Stanów Zjednoczonych również wchodzą w grę?
W tej chwili samochody z USA nie są dostępne. Jesteśmy platformą europejską, a sprowadzanie samochodów zza oceanu wiązałoby się ze zdefiniowaniem nowego procesu i spełnieniem szeregu zawiłości formalnych związanych chociażby z transportem auta z poza terenu Unii Europejskiej. Skupiamy się nad dostarczaniem unikatowego doświadczenia zakupowego dla naszych klientów, oferując auta ze starego kontynentu.
Polacy wybierają auta do 30 tys. zł z przebiegiem od 100 do nieco ponad 150 tys. km – to 42% udziału sprzedaży używek w roku 2020. Cena zatem ma tu istotne znaczenie. Ile kosztuje skorzystanie z usług Carvago.com?
Uważam, że w bardzo krótkim czasie te kryteria ulegną zmianie, pod warunkiem, że zostanie zażegnany kryzys z dostępnością aut na rynku pierwotnym. Zawirowania spowodowane pandemią podwyższyły średni wiek parku samochodowego w EU. Niemniej jednak rynek staje się coraz bardziej dojrzały, a klienci coraz bardziej wymagający. Polacy chcą kupować lepsze, młodsze auta i są gotowi płacić za nie więcej – w zamian oczekują lepszej jakości aut i produktów dodatkowych. Korzystanie z platformy Carvago,com, założenie konta, dostęp do wyszukiwarki ofert są całkowicie bezpłatne. Przygotowanie raportu weryfikacji stanu technicznego auta to tylko 359 pln i prosze mi wierzyć, że nawet w połowie nie pokrywa realnych kosztów związanych z wysłaniem audytora praktycznie w dowolne miejsce w Europie. Opłaty za transport i przygotowanie auta do rejestracji w PL sa ustalane indywidualnie, ponieważ opierają się na zmiennych czynnikach, takich jak wartość samochodu czy miejsce postoju.
Wchodząc na platformę otrzymujemy dostęp do ponad 750 tys. sprawdzonych pojazdów. Gdy wybierzemy te wymarzone to zakup auta odbywa się online – łącznie z podpisaniem umowy. Co się dzieje w przypadku, jeśli auto po dostawie do domu nie spełni naszych oczekiwań? Czy można je zwrócić?
Te wspomniane 750 tysięcy aut to efekt naszej codziennej pracy nad zbiorem ponad 7 mln ofert. Nasze autorskie algorytmy i ciągle doskonalony silnik wyszukiwania wyławia tylko najlepsze oferty na rynku i tylko od sprawdzonych, wiarygodnych partnerów. Cały proces zakupu odbywa się online i nie wymaga od klienta żadnych dodatkowych czynności czy wizyt. Po dostawie każdy klient może skorzystać z prawa do zwrotu auta bez podania przyczyny w ciągu 14 dni. W tym celu należy wypełnić formularz online i po jego przyjęciu przez zespół Carvago, dokonać zwrotu auta.
Czy firmy i floty znajdą na Carvago ofertę dla siebie?
Tak. Równolegle do segmentu B2C rozwijamy ofertę dla firm w kanale B2B. Projekt jest w zaawansowanym stadium. W tej chwili testujemy nasze rozwiązania. Planowany start na rynku polskim to druga połowa 2022.
Carvago.com wystartowało ze swoją usługą w Czechach w październiku 2020 roku. Obecnie działa już w Polsce i 6 innych krajach w Europie, a jeszcze w tym roku planuje ekspansję na inne rynki europejskie. Co jest dla Pana celem biznesowym w rozwoju Carvago?
Stworzenie pierwszego prawdziwego crossboardera, czyli europejskiej platformy do zakupu samochodów online, gdzie przysłowiowym jednym kliknięciem będzie można zakupić auto, a po 14 dniach mieć je gotowy do jazdy pod swoim domem.
Tylko czy wymienione wyżej powody tłumaczą nas z braku chęci pozyskania umiejętności poruszania się po wciąż nielicznych, ale coraz dłuższych odcinkach autostrad w naszym kraju? Z pewnością nie. Autostrad i dróg szybkiego ruchu w Polsce przybywa z każdym rokiem, a jazda po nich – niestety – nie jest dziś obowiązkowym elementem kursu na prawo jazdy. Wielu kierowców doświadcza pierwszej jazdy po autostradzie już po uzyskaniu prawa jazdy, nie mając przećwiczonych manewrów charakterystycznych dla tego typu dróg. Efekty widzą wszyscy poruszający się po polskich autostradach.
Konieczność szkolenia kierowców w tym zakresie dostrzegają nie tylko codziennie przemierzający polskie autostrady kierowcy (także zawodowi), narzekający na nieumiejętność włączania się do ruchu innych kierowców, blokowanie lewego pasa, niedostosowanie prędkości, zajeżdżanie drogi rozpędzonym ciężarówkom, czy wreszcie brak świadomości, że należy często patrzeć w lusterka, bo zbliżające się pojazdy jadą z prędkością 140 km/h. Brak odpowiednich umiejętności Polaków dostrzegła też Autostrada Wielkopolska i wyszła z ciekawą inicjatywą.
Otóż postanowiono – wspólnie z 35. Ośrodkami Szkolenia Kierowców, działającymi w miastach sąsiadujących z koncesyjną autostradą A2 w województwie wielkopolskim i lubuskim – zrealizować „kurs jazdy na autostradzie” dla chętnych kierowców. Celem takiego zamysłu jest zwiększenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym poprzez podnoszenie umiejętności kierowców w zakresie poruszania się po autostradach i drogach szybkiego ruchu. W zaledwie dwa miesiące program zdobył uznanie instruktorów jazdy – których zdaniem wypełnia lukę na rynku szkoleń – oraz cieszy się powodzeniem u kursantów.
Za pośrednictwem dedykowanej kursowi platformy do projektu mogą dołączyć kolejne ośrodki. Pierwsza edycja programu potrwa do listopada 2021 roku.
W związku z dużym zainteresowaniem, zarówno ze strony szkół nauki jazdy jak i kursantów, przedłużyliśmy czas na rejestrację Ośrodków Szkolenia Kierowców. Im więcej młodych kierowców będzie miało okazję przećwiczyć w praktyce jazdę po autostradzie pod okiem profesjonalnego instruktora, tym jazda po autostradach i trasach szybkiego ruchu będzie bezpieczniejsza. Drogą do tego celu jest wsparcie kierowców już na etapie przygotowywania się do egzaminu na prawo jazdy – mówi Anna Ciamciak, rzecznik prasowy spółki Autostrada Wielkopolska S.A.
To pierwszy program w Polsce, który już na etapie zdobywania prawa jazdy podnosi umiejętności kierowców w zakresie poruszania się po autostradach i trasach szybkiego ruchu.
(…) Do tej pory w trakcie szkolenia praktycznego korzystałem z dróg ekspresowych, lecz różnice są odczuwalne i zauważalne gołym okiem. – mówi Damian Badura, właściciel i instruktor Wyższej Szkoły Jazdy DB – Praktykujemy manewry wyprzedzania, zmiany pasa ruchu, a także włączania się do ruchu. Kursant trenuje utrzymywanie bezpiecznych odległości od poprzedzających pojazdów, stopniowe zwalnianie przed zjazdami oraz bezpieczne i wyraźnie informowanie innych użytkowników drogi o planowanych manewrach. Nie obce są nam zagadnienia kultury jazdy, planowania podróży, znaczenia odpoczynku, przerw podczas przejazdu oraz parkowania. Zachęcam kolegów i koleżanki z branży do czynnego korzystania z programu Autostrady Wielkopolskiej podczas szkolenia kursantów. Wykształćmy razem nowe pokolenie kierowców, którzy będą poruszać się świadomie, bezpiecznie i pewnie po każdej europejskiej drodze.
Osoby, które chcą odbyć kurs przygotowujący do egzaminu na prawo jazdy i w jego ramach zdobyć także praktyczną umiejętność poruszania się po autostradzie, na stronie „Kursu jazdy na autostradzie” znajdą listę szkół współpracujących z Autostradą Wielkopolską. Wystarczy wybrać ośrodek najbliższy swojego miejsca zamieszkania i odbyć w nim kurs. Jeśli kursant nie znajdzie wybranego ośrodka na liście, może wysłać zaproszenie za pośrednictwem strony do wytypowanego przez siebie ośrodka.
Ambasadorem kurs jest Tomasz Czopik, utytułowany kierowca sportowy i ekspert doskonalenia techniki jazdy. Wśród udostępnionych kursantom i Ośrodkom Szkolenia Kierowców materiałów dydaktycznych jest film instruktażowy, gdzie Tomasz Czopik w praktyczny sposób tłumaczy, jak wykonywać poszczególne manewry i na co zwracać uwagę podczas jazdy autostradą.
Bezpieczeństwo na drogach to obszar, który jest mi szczególnie bliski. Szczególnie zawodowo, ale i ze względu na moją motoryzacyjną pasję. Od lat angażuję się w działania promujące odpowiedzialne zachowanie kierowców i motywujące do zachowania większej rozwagi za kierownicą. Ze swojego doświadczenia wiem, jak cenne potrafią być rady starszych, doświadczonych kolegów. Te w połączeniu z solidnym przygotowaniem teoretycznym i maksymalną koncentracją w trasie mają ogromne znaczenie w zachowaniu naszego wspólnego bezpieczeństwa na drogach – podkreśla Tomasz Czopik.
Powszechnie znana seria o „Szybkich i wściekłych” wciąż cieszy się niesłabnącą popularnością. W tym roku minęło 20 lat od premiery pierwszej części filmu! Od tego czasu ukazało się 8 sequeli filmu, niemniej popularnych, niż główna produkcja. 2 i 3 października w kanale FOX widzowie obejrzą aż cztery części serii. W tym – premierowo – „Szybcy i wściekli 5”!
„Szybcy i wściekli” – nie tylko samochody
W szóstej części „Szybkich i wściekłych” pojawiły się nie tylko szybkie samochody, ale także… czołg! Początkowo planowano, że scena z użyciem pancernego pojazdu zostanie wygenerowana komputerowo, jednak ostatecznie podjęto decyzję, by w filmie zagrał prawdziwy model, a jedynie reszta efektów specjalnych została dodana w postprodukcji.
Szybcy i wściekli – cztery części
Seria zdobyła rzeszę fanów na całym świecie. Już w pierwszy weekend października wielbiciele wyścigów będą mogli zobaczyć cztery części kultowej serii na kanale FOX, w tym premierę piątej odsłony. Październik to miesiąc, gdy zaczyna ogarniać nas jesienna melancholia. Czy może być coś lepszego niż w chłodny wieczór rozgrzać się emocjonującym maratonem filmowym? Pierwszy wyścig startuje już w sobotę 2 października o godzinie 20:10.
Za szybcy, za wściekli – 2 października o godzinie 20:10
Szybcy i wściekli: Tokio Drift – 2 października o godzinie 22:20
Szybcy i wściekli 5 – PREMIERA: 3 października o godzinie 20:10
Szybcy i wściekli 6 – 3 października o godzinie 22:30
Szybcy i wściekli – główną rolkę zagra kobieta!
W pierwszej połowie 2021 roku ukazał się 9. film z serii, gdzie ponownie można zobaczyć znane postacie odgrywane m.in. przez Vin Diesela czy Michelle Rodriguez. Potwierdziły się także plotki o planowanej produkcji, gdzie główną rolę ma zagrać… kobieta! Fani serii z pewnością zacierają ręce i czekają na więcej potwierdzonych informacji o nadchodzącym spin-offie.
Jeszcze w 2019 roku z danych strony autobaza wynikało, że ⅓ aut oferowanych na rynku wtórnym miała odnotowaną szkodę. Czyli co trzeci samochód miał jakąś historię szkód. Dotyczyło to 34% pojazdów marki Audi i Opel; 35% pojazdów marki Volkswagen; 37% pojazdów Renault i 38% pojazdów marki Ford.
Obecnie udział szkód w tych autach zbliża się do 50%. Dokładniej: szkodowość aut marki Audi wynosi 48%, Opla 46%, Volkswagena 47%, Renault 45%, natomiast Forda 47%.
Coraz trudniej jest kupić bezszkodowe auto na rynku wtórnym. Obecnie, w sytuacji kiedy tych aut brakuje, a ceny poszły w górę, klienci muszą zapłacić więcej, a mają do wyboru towar gorszej jakości. Niemal co drugie auto miało odnotowaną jakąś szkodę.
Jakimi samochodami jeżdżą Polacy?
Samochodami jakich marek najczęściej i jakimi modelami chcę jeździć Polacy. Królują tu głównie niemieccy producenci: Opel, Audi, Volkswagen czy BMW. Poniżej procent wszystkich wyszukiwań w serwisie autobaza.
MARKA
MODEL
%
OPEL
ASTRA
3,9%
AUDI
A4
3,8%
VOLKSWAGEN
GOLF
3,4%
BMW
SERIA 3
3,3%
FORD
FOCUS
3%
VOLKSWAGEN
PASSAT
2,8%
FORD
MONDEO
2,6%
BMW
SERIA 5
2,2%
AUDI
A6
2%
SKODA
OCTAVIA
2%
AUDI
A3
1,8%
RENAULT
MEGANE
1,6%
OPEL
INSIGNIA
1,4%
HONDA
CIVIC
1,3%
FORD
FIESTA
1,3%
OPEL
CORSA
1,2%
SEAT
LEON
1,2%
KIA
CEED
1%
TOYOTA
COROLLA
1%
NISSAN
QASHQAI
1%
dane: autobaza
Wśród tych najczęściej sprawdzanych modeli aut odsetek szkód oscyluje wokół 50 procent, z czego niestety dwa modele BMW Seria 3 i Ford Focus przekroczyły już ten próg; wynosi odpowiednio: 53 i 51 procent. Najpopularniejszy Opel Astra ma odsetek szkód na poziomie 49 procent, Volkswagen Golf na poziomie 47 procent, a Audi A4 na poziomie 46 procent.
Czy ten niekorzystny dla kupujących trend będzie nadal postępował?
Prawdopodobnie tak – dopóki nie ustabilizuje się sytuacja spowodowana przez COVID-19. Słaby kurs PLN, okresowe zamykanie granic, już przełożyło się na wzrost cen i mniejszą podaż. Czy po pandemii rynek wtórny będzie w lepszej kondycji? Trudno powiedzieć. Miejmy nadzieję, że tak. Być może postępująca wymiana aut na elektryczne w Zachodniej Europie przełoży się na większą podaż aut spalinowych w naszym kraju — twierdzi Piotr Korab członek zarządu autobaza.pl.
Przebiegi aut na rynku wtórnym
Bardzo ciekawe wnioski rysują się również z obserwacji przebiegów aut. Patrząc na poniższy wykres widać wyraźnie, że największe roczne przebiegi robią auta najmłodsze – do 5 lat. Od 5 do 10 lat przebiegi nieco “wyhamowują”. Potem nieznacznie ruszają do przodu, jednak widać zdecydowanie, że krzywa przyrostu km się “wypłaszcza”.
Od ok. 2001 rocznika (20-letnie auta) liczba przejechanych km zaczyna spadać. I dochodzi do takiego absurdu, że średnie przebiegi aut piętnastoletnich, są na tym samym poziomie co średnie przebiegi aut trzydziestoletnich.
Niestety w Polsce zarówno odczyty przebiegu, jak i bezszkodowość aut jest prawdziwą bolączką wtórnego rynku aut. Kupujący chcą wierzyć w niskie przebiegi czy bezszkodowe auta, a handlarze bezwzględnie to wykorzystują.
Czy czeka nas zatem zalew samochodowego złomu, którego nikt nie chce kupić? Miejmy nadzieję, że nie.
Samochodem sterował mistrz DTM Trophy Tim Heinemann, który znajdował się w symulatorze oddalonym od toru o 80 kilometrów, w mieście Graz. Samochód bez kierowcy w środku pokonał okrążenie testowe tuż przed głównym wyścigiem. Maksymalna prędkość jaką udało się osiągnąć to 150 km/h.
Przy prędkości osiąganej przez samochód, 20 milisekund opóźnienia w połączeniu przekłada się na przebyty metr. Czas transmisji danych między kierowcą symulatora w Grazu a samochodem na torze Red Bull Ring wynosił tylko 2 ms dla sieci WAN i około 5 ms dla sieci radiowej. To parametry bardzo zbliżone do prędkości światła.
Prototyp auta to elektryczny samochód wyścigowy zbudowany przez techników DTM, jednej z najsłynniejszych serii wyścigów samochodów turystycznych na świecie, we współpracy z firmą Schaeffler. Riedel Networks zaprojektowała i zbudowała sieć komunikacyjną, a Cisco zostało wybrane jako dostawca technologii.
Przyszłość łączności
W przypadku pełnowymiarowego, zdalnie sterowanego samochodu wyścigowego jadącego po torze, priorytetem jest oczywiście bezpieczeństwo. Dlatego niezbędne było responsywne i bezpieczne połączenie, które zaoferowała firma Riedel, projektując architekturę komunikacyjną do sterowania samochodem za pomocą zdefiniowanej programowo sieci rozległej Cisco (SD-WAN) i platformy Catalyst 8300 Edge. Ta ostatnia dała transmisję danych z dostępnością klasy operatorskiej (99,999%), która jest wymagana między samochodem a zdalnym symulatorem jazdy. Całość architektury umożliwiła bezpośrednie połączenie ze światłowodem przez łącze MPLS.
5G, SD-WAN i transmisja danych z prędkością ponad 3 Gb/s
Prowadząc samochód, który ma ponad 1000 KM bez nikogo na pokładzie, nadal potrzebny jest jednak plan B na wypadek awarii łącza MPLS. Dzięki prędkości oferowanej przez 5G, architektura została zaprojektowana tak, aby zawierała nadmiarowe połączenie zapasowe przy użyciu bramek komórkowych Cisco Catalyst Cellular Gateway. W tym przypadku 5G dostarczane poprzez SD-WAN stałoby się podstawowym łączem sieciowym, o prędkości transmisji danych dochodzącej do 3,3 Gb/s.
Sieć obsługuje nie tylko zdalne sterowanie, ale także umożliwia przesyłanie wideo z samochodu do kierowcy i od kierowcy do obsługi technicznej na torze wyścigowym. Zapewnia również komunikację interkomową.
U fińskiego zawodnika, który w mijającym tygodniu ogłosił zakończenie sportowej kariery po obecnym sezonie, pozytywnie zdiagnozowano koronawirusa. To pierwszy w tym sezonie przypadek COVID-19 wśród kierowców F1. Fin nie ma żadnych objawów, czuje się dobrze, ale w związku z koniecznością poddania się izolacji nie wystąpi na torze Zandvoort.
Robert Kubica występuje na torze podczas weekendu Grand Prix po raz czwarty w tym sezonie. Do tej pory wziął udział w trzech piątkowych sesjach treningowych – przed Grand Prix Hiszpanii, Grand Prix Styrii i Grand Prix Węgier.
Holenderski tor jest bardzo wymagający. Wąska nitka, otoczona żwirem i blisko stojącymi barierami, nie wybacza błędów. W serii szybkich zakrętów pośrodku okrążenia przeciążenia dają mocno w kość, a różnice poziomów i dwa nietypowe zakręty o mocnym nachyleniu w zupełności usprawiedliwiają porównanie Zandvoort do kolejki górskiej.
Doświadczenia Kubicy z torem Zandvoort nie są duże i biorą się jeszcze z dawnych czasów juniorskich. Formuła 1 wraca do Holandii po wielu latach przerwy. Po raz ostatni gościła w tym kraju w 1985 roku. Na świecie było wtedy zaledwie trzech kierowców, którzy w niedzielę zawalczą o punkty. Jednym z nich jest właśnie Polak.
Robert Kubica jest najbardziej rozpoznawalnym polskim kierowcą, budzącym pozytywne emocje wśród tysięcy kibiców motorsportu. Ekwiwalent reklamowy dla PKN ORLEN związany ze wsparciem zespołu Alfa Romeo Racing ORLEN, w którym Polak jest kierowcą rezerwowym, wyniósł w ubiegłym sezonie ponad 430 milionów złotych. Z kolei ekwiwalent reklamowy tylko związany z występem Roberta Kubicy w tegorocznym wyścigu Le Mans 24 wyniósł prawie 5,5 mln zł, a przekaz z występu Polaka dotarł do ponad 30 milionów odbiorców – mówi Agata Pniewska, dyrektor Biura Marketingu Sportowego, Sponsoringu i Eventów PKN ORLEN.
Zabezpieczenie samochodu przed kradzieżą – blokady mechaniczne
Obecnie oficjalni dealerzy, a nawet prywatni handlowcy oferują ogromną liczbę mechanicznych blokad przeciwkradzieżowych. Takie urządzenia są instalowane na kierownicy, pedałach, hamulcach, skrzyni biegów, kołach. Wszystkie mają wspólny schemat zastosowania tzn. elementem mocującym jest metalowy kołek wyposażony w zamek i blokadę. Ale niestety złodzieje szybko radzą sobie z blokadami kierownicy, hamulców, maski, a nawet skrzyni biegów za pomocą potężnych pakietów, wiertarek elektrycznych i pił. Lub, powiedzmy, niektórzy intruzi otwierają zamki za pomocą metody uderzania, wbijając specjalny dysk w komórkę blokującą i stukając w nią. Tak, więc z dużej liczby modeli blokujących można polecić modele bezstykowych zamków wału kierownicy z mechanizmem otwierania w miejscu oddalonym od kolumny kierownicy.
Dodatkowy immobilizer
Immobilizer to w pełni skuteczne urządzenie antykradzieżowe, które odczytuje sygnał z kluczyka z transponderem i umożliwia lub uniemożliwia uruchomienie silnika. Czy zawsze jest to dobre zabezpieczenie samochodu? Doświadczony złodziej bez problemu poradzi sobie z fabrycznym immobilizerem, ponieważ prawdopodobnie zna możliwe opcje łamania standardowych algorytmów. Dlatego eksperci zalecają dodatkowe wyposażenie samochodu w niestandardowy immobilizer. Wystarczy, że kierowca ma przy sobie dodatkowy brelok lub kartę chipową, gdy znajdzie się w pobliżu samochodu, duplikat immobilizera jest dezaktywowany. Jeśli chcesz jeszcze większej ochrony, zainstaluj dodatkowy immobilizer z sterowaniem ręcznym, elektronika w tym przypadku identyfikuje właściciela za pomocą kodu PIN, który można wprowadzić przy użyciu standardowych przycisków.
Ukryty przycisk blokady
Tak zwane elektroniczne sekrety to kolejny skuteczny sposób na zwalczanie intruzów, którzy atakują Twoją maszynę. Istotą technologii jest przerwanie obwodu użytego do uruchomienia samochodu. Alternatywnie, taki wyłącznik może być wbudowany w obwód zasilania pompy paliwowej lub w wiązkę przewodów elektronicznej jednostki sterującej silnika. Przed uruchomieniem silnika właściciel samochodu będzie musiał nacisnąć klawisz ukryty przed wzrokiem ciekawskich, podłączyć klucz magnetyczny i wprowadzić tajny kod. W przeciwnym razie przy próbie zapłonu urządzenia ruchowe zostaną zablokowane. Standardowe zabezpieczenie samochodu składa się z wyłącznika (przycisk lub kontaktron magnetyczny) oraz instalacji elektrycznej do podłączenia do pojazdu. Oprócz zainstalowania samego systemu, kierowca musi wymyślić specjalny kod, który będzie składał się z kilku naciśnięć przycisków w określonej kolejności.
Niestandardowe zabezpieczenia samochodów
Po otwarciu samochodu i dostaniu się do komory silnika złodziej najprawdopodobniej spróbuje zastąpić standardową jednostkę sterującą silnika własną (tzw. „pająkiem”). Jak temu zapobiec? Wraz z niestandardowymi zabezpieczeniami warto pozwolić sobie na tuning samochodów. Dodatkowy zamek do drzwi, sejf czy dodatkowe zabezpieczenie od środka przestrzeni ładunkowej. Jednym ze sposobów jest zbudowanie zabezpieczenia samochodu w postaci mechanicznej ochrony komputera z zamkiem i zatrzaskami. Ale jeszcze skuteczniejszą opcją jest instalowanie niestandardowych złączy zamiast standardowych, do których złodziej zamierza się podłączyć. Nadaje się na przykład do komputera lub z radia samochodowego.
Ochrona przed tzw. chwytaczami kodu
Według statystyk ponad 50% drogich samochodów jest dziś kradzionych za pomocą specjalnych urządzeń – łapaczy kodów. Wiadomo, że takie gadżety przechwytują sygnał systemów bezpieczeństwa samochodu, a następnie odtwarzają go, gdy kierowca nie jest już w pobliżu. Im prostszy system bezpieczeństwa, tym bardziej prymitywny jest wymagany chwytacz kodu. Instalacja złożonych alarmów bezpieczeństwa z dobrze chronionym kodem, a czasem unikalnym alarmem samochodowym od producenta nieznanego na rynku, pomoże zmniejszyć ryzyko kradzieży za pomocą chwytacza kodów.
Jak zabezpieczyć samochód przed kradzieżą na tak zwaną walizkę?
Do tego celu służy specjalne urządzenie, które jest bardzo małych rozmiarów i jest w postaci klipsa, który trzeba nałożyć na baterię. Co powoduje? Odcina przepływ energii elektrycznej z baterii zaraz po wyjściu z auta. Jak później dostać się do samochodu? Trzeba wybudzić tą baterie, wystarczy uderzyć w kluczyk 2 razy a kluczyk może on znajdować się w torebce lub w spodniach. Takie urządzenie nie będzie przydatne dla właścicieli pojazdów z pilotami, w których nie wymienia się baterii.
Po półtora roku nauki i pracy w domu nadszedł czas na nieco zabawy i rozrywki: już po raz dziesiąty w okresie wakacyjnym Porsche Museum oferuje atrakcyjny, bezpłatny program dla dziewcząt i chłopców w wieku od 5 do 13 lat – Porsche 4Kids.
Młodzi zwiedzający mogą korzystać z zaplanowanych aktywności na poziomie konferencyjnym budynku w okresie od 3 do 22 sierpnia, w godzinach od 10 do 16. W tym roku motywem przewodnim programu jest 50-lecie centrum rozwoju Porsche w Weissach. W ramach Porsche 4Kids dzieciaki wyruszą w odkrywczą podróż – zaczynając od czystej kartki, przez pierwsze prototypy i testy na stanowisku badawczym, aż po jazdę próbną. W ramach gry przygodowej uczestnicy aktywności (prowadzonych w językach niemieckim i angielskim) będą mogli zwiedzić centrum rozwoju Porsche w Weissach, które już od pół wieku projektuje, tworzy i testuje samochody sportowe przeznaczone zarówno na drogi, jak i na tory wyścigowe.
Jako przyszli projektanci dzieci będą mogły zajrzeć tam, gdzie na co dzień ludzie z zewnątrz nie mają wstępu. Poznają procesy rozwoju Porsche na kolejnych stacjach (design, prototypy, stanowisko testowe i jazdy testowe), m.in. na przykładzie czarno-białego, badawczego egzemplarza 919 Hybrid. Dzieciakom będą towarzyszyć maskotki Tiny Turbo i Toma Targi, które za pomocą tropów w charakterystycznych dla siebie kolorach czerwieni i brązu wskażą drogę do poszczególnych stacji. Na starcie uczestnicy otrzymają własny zeszyt ćwiczeń do zapełniania przyjemnymi wspomnieniami. Na stacji poświęconej designowi narysują swój pierwszy szkic Porsche – w tym celu mogą korzystać z szablonów sylwetek modeli Porsche. Następnie z dwuwymiarowego rysunku powstanie cyfrowy model 3D. Później przyszli projektanci przejdą do stacji prototypów. Korzystając z różnych form, będą mogli odtworzyć tam swój ulubiony model Porsche w piasku kinetycznym. Ten fascynujący materiał idealnie nadaje się do modelowania.
Kolejnym ekscytującym punktem jest stanowisko testowe, które okazuje się… fotobudką. Za sprawą szkła z efektem lodu dzieci mogą zrobić sobie zdjęcie w komorze klimatycznej, która wygląda, jakby panowała tam temperatura ok. -40°C. Ostatni przystanek to stacja jazd testowych, gdzie na uczestników czeka specjalne zadanie – muszą odnaleźć i wskazać różnice między prototypowym a seryjnym egzemplarzem Porsche Taycan. Później nadejdzie czas jazdy próbnej. Korzystając ze zdalnie sterowanych modeli, dzieci mogą pokonywać szykany i zakręty na torze testowym podobnym do tego w Weissach niczym zawodowi kierowcy.
W trakcie swojej podróży przez kolejne stacje mali zwiedzający wielokrotnie natkną się na specjalne oznaczenia umieszczone na podłodze. Wskazują one sekcje gier, gdzie można brać udział w zgadywankach i aktywnościach ruchowych. Wizyta w tajemniczym centrum rozwoju kończy się seryjną produkcją – a ściślej, zbudowaniem wymarzonego pojazdu. Dzieciaki mogą skonfigurować własny samochód sportowy na dużym ekranie dotykowym. Następnie udadzą się na stację produkcji, gdzie zostanie wytłoczone ich indywidualne Porsche – na pamiątkę z wizyty w muzeum.
Ci, którzy jeszcze nie widzieli Tiny Turbo i Toma Targa, mogą wcześniej zapoznać się z parą na stronie www.porsche4kids.com. W weekendy w muzeum można spotkać aktorów przebranych za obie postacie. Dla dzieci do lat 14 wstęp do muzeum jest wolny, podobnie jak sam udział w programie, który nie wymaga też wcześniejszej rezerwacji. Wcześniejsza rejestracja w kasach biletowych potrzebna jest tylko w przypadku zwiedzania z przewodnikiem o godz. 10 i 14.
Nie warto zadzierać z Urzędem Skarbowym. Zakup auta wiąże się z koniecznością zapłaty podatku od czynności cywilnoprawnych, który wynosi 2% wartości samochodu. Wyjątek stanowi nabywanie auta od firmy. Aby tego dokonać, należy udać się do swojego Urzędu Skarbowego, a następnie wypełnić deklarację od czynności cywilnoprawnych, czyli formularz PCC-3. Teoretycznie bazę do wyliczenia wysokości podatku może stanowić umowa kupna-sprzedaży pojazdu. W rzeczywistości chodzi jednak o jego wartość rynkową. Urzędnicy do jej określenia stosują własne tabele. Jeżeli suma zawarta w umowie wydaje się urzędnikowi zbyt niska, prawdopodobnie skorzysta z wartości danego modelu auta umieszczonej w tabeli. Na opłacenie podatku świeżo upieczony właściciel samochodu ma 14 dni.
Obowiązkowe ubezpieczenie pojazdu
Każde auto poruszające się po drogach w Polsce musi posiadać obowiązkowe ubezpieczenie OC. Tego obowiązku nie można uniknąć, nawet jeśli samochód przez jakiś czas będzie nieużywany. Ubezpieczenie auta musi odbyć się najpóźniej w dniu jego rejestracji. Błędem popełnianym niekiedy przez mniej doświadczonych kierowców bywa skorzystanie z pierwszej dostępnej oferty. W rzeczywistości ceny ubezpieczenia OC różnią się od siebie dość znacznie, mimo że zakres polisy określa ustawa. Każde towarzystwo przygotowuje bowiem indywidualną ofertę.
Im więcej propozycji towarzystw ubezpieczeniowych przeanalizuje właściciel auta, tym większa szansa na znalezienie bardzo atrakcyjnej. Można tego dokonać przy pomocy sprawdzonej porównywarki Kiosk Polis (https://kioskpolis.pl/). Kalkulator ubezpieczeniowy niemal zawsze gwarantuje najniższe składki za ubezpieczenie OC oraz inne polisy komunikacyjne. Aby wybrać tanią polisę, a następnie kupić ją przez Internet bez wychodzenia z domu, należy w pierwszej kolejności wypełnić formularz znajdujący się pod adresem: https://kioskpolis.pl/kalkulator-moto/.
Samochody kupowane bezpośrednio od poprzedniego właściciela zazwyczaj są ubezpieczone. Jednak nie zawsze opłaca się korzystać z dotychczasowej polisy. Towarzystwo ubezpieczeniowe prawdopodobnie zdecyduje się na niekorzystną dla kierowcy rekalkulację składki.
Rejestracja kupionego samochodu
Najpóźniej 30 dni po zakupie samochód musi zostać zarejestrowany. Z tego obowiązku można dopełnić w miejscowym Wydziale Komunikacji. Przed wizytą w urzędzie trzeba skompletować niezbędne dokumenty, do których należą:
dokument tożsamości,
dowód własności pojazdu – na przykład umowa kupna sprzedaży,
wypełniony wniosek o rejestrację pojazdu,
dotychczasowy dowód rejestracyjny pojazdu,
potwierdzenie wniesienia niezbędnych opłat,
karta pojazdu, jeśli została wydana.
Po złożeniu wniosku kierowca otrzyma tymczasowe tablice rejestracyjne, które uprawniają do poruszania się autem. Później, w ciągu maksymalnie 30 dni, właściciel może odebrać docelowe tablice i dowód rejestracyjny.
Obowiązkowe wyposażenie auta
W Polsce do obowiązkowego wyposażenia auta zaliczają się jedynie gaśnica i trójkąt ostrzegawczy. Od niedawna kierowcy nie muszą wozić ze sobą nawet dowodu rejestracyjnego oraz ubezpieczenia – policja ma dostęp do tych danych zdalnie. Jeżeli auto nie jest wyposażone w gaśnicę lub trójkąt, należy szybko uzupełnić to wyposażenie. Dodatkowo zaleca się posiadanie w samochodzie kamizelki odblaskowej, apteczki, jak również koła zapasowego i narzędzi służących do jego wymiany.
Przegląd lub badanie techniczne
Ostatni element z listy nie jest obowiązkiem, ale warto o nim pamiętać. Każde auto musi obowiązkowo przejść coroczny przegląd techniczny. W pierwszej kolejności warto zapoznać się z datą kolejnego przeglądu. Jeśli jest ona odległa, zakupione auto i tak lepiej zabrać do warsztatu na badania techniczne. Nie powinny one wiele kosztować, a zapewnią kierowcy spokój.
Po dopełnieniu tych formalności można już bez przeszkód cieszyć się nowym nabytkiem!
Kitesurfing w Polsce – szybko rozwijająca się dyscyplina
Kitesurfing w Polsce staje się coraz popularniejszy. W ciągu niewiele ponad 20 lat od kiedy ta dyscyplina pojawiła się w naszym kraju, wykonała niebywały skok. Ewaluował nie tylko sprzęt, ale i technika pływania, rozgrywane konkurencje. Prężnie rozwijają się szkoły zawodników i instruktorów, do których zgłaszają się coraz młodsi adepci. Kitesurfing ma tak wielu fanów na świecie, że znalazł się w programie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku. Polscy zawodnicy mogą sprawdzać swoją formę podczas Mistrzostw Polski i Pucharu Polski organizowanych rokrocznie od 15 lat na wodach Zatoki Puckiej. Organizatorami są firma Eureka oraz szkoła sportów wodnych BO SPORT Travel. W tym roku zawody odbędą się po raz szesnasty. Partnerem tytularnym została marka Xiaomi, zaś partnerem głównym – Land Rover Polska.
Marka Xiaomi już dawno podbiła serca Polaków. Jako firma rozwijamy się bardzo dynamicznie, wprowadzając często nowe urządzenia odpowiadające na zmieniające się potrzeby konsumentów. Wsparcie zawodów kitesurfingowych, niezwykle atrakcyjnej i prężnie rozwijającej się dyscypliny sportowej doskonale wpisuje się w charakter marki. Szeroka oferta produktów Xiaomi ułatwia również użytkownikom prowadzenie aktywnego trybu życia oraz uprawianie sportu – powiedziała Jolanta Stryjczak – Head of Public Relations, Xiaomi CEE, Nordic & Baltic Region.
Podczas tegorocznego cyklu zawodów zarówno zawodnicy, jak i widzowie będą mieli okazję zapoznać się z najnowszymi, flagowymi smartfonami z serii Mi 11 czy opaskami Mi Smart Band 6. Fani motoryzacji odkryją natomiast komfort i wygodę między innymi modelu Land Rover Discovery Sport podczas jazd próbnych.
Kitesurfing, tak jak samochody Land Rover jest dla ludzi pełnych pasji, aktywnych, otwartych na świat, którzy nie przestają odkrywać, stąd nasza obecność w tym sezonie przy zawodach–dodał Łukasz Goździor – Dyrektor Marketingu i PR, Jaguar Land Rover Polska.
Xiaomi Kite Cup driven by Land Rover
Zawody zostaną rozegrane w trzech miastach: Rewie, Krynicy Morskiej i Pucku w 4 konkurencjach głównych: Freestyle, Formula Kite, Arrows Open oraz nowej w tym sezonie Wing foil. Nad prawidłowym przebiegiem zawodów, jak co roku czuwać będzie Polski Związek Kiteboardingu.
Wing foil to dyscyplina, w której zawodnicy płyną na hydroskrzydle z wingiem, rozgrywana w jednej z trzech konkurencji: Race czyli wyścigi po wyznaczonej trasie, Freestyle lub Wave, czyli ewolucje na fali – konkurencja rozgrywana po raz pierwszy w historii na polskich zawodach – powiedział Michał Zieliński, organizator zawodów, General Manager w firmie Eureka, wiceprezes PSKite.
W czasie najbliższych zawodów w Rewie rozdane zostaną nagrody rzeczowe o wartości 20 tysięcy złotych ufundowane przez Xiaomi i Hydrosfera oraz nagrody finansowe o wartości 10 tysięcy złotych.
Gdzie odbywają się zawody Xiaomi Kite Cup driven by Land Rover – kto może wziąć udział?
W Xiaomi Kite Cup driven by Land Rover może wziąć udział każdy sportowiec. Wystarczy w dniu zawodów zgłosić się rano do biura zawodów i złożyć odpowiednie dokumenty rejestracyjne. Zawody zaczynają się o godzinie 10:00, jeśli tylko będą odpowiednie warunki wiatrowe, czyli minimum 7 węzłów.
2 – 4 lipca, REWA, Puchar Polski w kitesurfingu i wingfoil oraz Mistrzostwa Polski we Freestyle. BIURO ZAWODÓW na plaży w strefie zawodów, od 8:00 do 9:30
30 lipca – 1 sierpnia, KRYNICA MORSKA, Puchar Polski, BIURO ZAWODÓW na plaży w strefie zawodów, od 8:00 do 9:30
13 – 15 sierpnia, PUCK, Puchar Polski i Mistrzostwa Polski w Formule Kite, BIURO ZAWODÓW na terenie MOKSiR Puck w porcie jachtowym, od 8:00 do 9:30
Ochrona Bałtyku – fundacja Mare
Ochrona naszej ziemi, działania skoncentrowane na minimalizowaniu wpływu ludzi na środowisko są także bliskie organizatorom zawodów. Dlatego w tym roku zdecydowano się na wsparcie działań Fundacji Mare, która od 2016 roku zajmuje się ochroną ekosystemów morskich ze szczególnym naciskiem na ochronę ekosystemu naszego rodzimego Morza Bałtyckiego.
Każdy z zawodników otrzyma Mi Watch, który nie tylko kompleksowo monitoruje stan zdrowia użytkownika (jak poziom saturacji krwi, czy pomiar tętna w czasie rzeczywistym), ale także wspiera 117 profesjonalnych trybów sportowych, np. bieganie, wspinaczkę, jazdę na rowerze, trening na orbitreku czy pływanie, informując użytkownika na bieżąco o jego wynikach. Dzięki wbudowanemu GPS smartwatch może śledzić i dostarczać dokładne informacje o treningu, które dostępne są w aplikacji Xiaomi Wear. Po każdych zawodach zostanie spisana liczba przepłyniętych kilometrów przez zawodnika. Jeden kilometr to 3 złote, które zostaną przekazane na ochronę Bałtyku i działania Fundacji MARE. Dodatkowo każdego dnia przed zawodami uczestnicy, widzowie i turyści będą mogli wziąć udział we wspólnym sprzątaniu plaży oraz lekcjach edukacyjnych.
Działanie jednorazowych alkotestów opiera się na zmianie koloru kryształków. Modyfikacja zabarwienia następuje pod wpływem styczności z alkoholem w wydychanym powietrzu. Niektóre testy dodatkowo rozróżniają wyniki w zależności od intensywności koloru. Im wyższe stężenie alkoholu, tym barwa kryształków staje się głębsza. Może wydawać się to przydatną funkcją. Jednak najczęściej interpretacja wyniku jest dyskusyjna ze względu na bardzo subtelne różnice barw oraz nieidealne warunki oświetleniowe. Lepiej postawić na test, który daje klarowną, łatwą w interpretacji informację. Najbardziej istotne jest stwierdzenie, czy wynik jest poniżej obowiązującego polskich kierowców limitu 0,2‰ BAC, czy nie.
1,2 litra powietrza
Dokładność pomiaru trzeźwości zależy od objętości powietrza, które użytkownik wdmucha na kryształy alkotestu. Musi być to odpowiednia i, co istotne, powtarzalna ilość. Zarówno za mało, jak i zbyt dużo powietrza nie służy precyzji pomiaru. Optymalną objętością jest 1,2 litra, gdyż jest to powietrze z głębi płuc, a więc dające wiarygodny odczyt. Z kolei większa ilość spowoduje, że więcej alkoholu wejdzie w reakcję z kryształkami, mogąc spowodować fałszywie pozytywny wynik.
Precyzyjne i powtarzalne odmierzenie ilości wydmuchanego powietrza jest na szczęście możliwe, jeśli w zestawie z alkotestem znajduje się balonik testowy. Najpierw dmucha się do niego, a dopiero potem, wyciskając powietrze z balonika, do alkotestu.
Balonik pełni też inną funkcję, która zwiększa wygodę i przystępność korzystania z alkotestu. Osoby starsze, z mniejszą objętością płuc albo z chorobami układu oddechowego, np. astmą mogą mieć kłopoty z użyciem alkotestu, w który dmucha się bezpośrednio. Tego typu urządzenia potrafią stawiać zauważalny opór przy dmuchaniu w nie. Balonik rozwiązuje ten problem, ponieważ dmuchanie w niego nie wymaga wysiłku. Podsumowując, balonik nie tylko zapewnia dokładność testu, ale dodatkowo ułatwia jego przeprowadzenie osobom o słabszych płucach.
Elektronika nie zawsze górą
Intuicyjnie można sądzić, że urządzenie oparte na układach elektronicznych będzie w każdym przypadku przewyższać jednorazowy alkotest. W dodatku istnieje przeświadczenie, że jest to jednorazowy wydatek i urządzenie elektroniczne będzie bezobsługowo służyć latami. Jednak każdy − nawet najlepszy alkomat elektroniczny − wymaga regularnej kalibracji. Stąd w przypadku sporadycznej potrzeby badania trzeźwości warto pomyśleć o jednorazówce. Dobrej jakości alkotest jest pewnym oraz dokładnym narzędziem i będzie zdecydowanie lepszym zakupem niż tanie, niskiej jakości alkomaty. Najczęściej podają one wyniki bardzo odległe od rzeczywistych, a czasem wręcz losowe.
– Jednorazowe alkotesty są często niesłusznie traktowane jako produkty mniej wartościowe od alkomatów elektronicznych. W praktyce dobrej jakości alkotest może się okazać bardzo trafionym zakupem, szczególnie jeśli ktoś potrzebuje się sprawdzić okazjonalnie i nie chce wydawać kilkuset złotych na dobrej klasy alkomat. Wszystko zależy od potrzeb – jeśli planujemy dokonywać badań często, potrzebujemy odczytów w postaci liczbowej, mieć pamięć wyników oraz możliwość zmiany limitu w zależności od tego, w jakim kraju przebywamy, wówczas warto rozważyć dobrej jakości alkomat elektroniczny – mówi Hunter Abbott, ekspert bezpieczeństwa ruchu drogowego z firmy AlcoSense Laboratories.
Skrajne temperatury
Nawet najdokładniejszy tester trzeźwości może okazać się pułapką, jeśli nie jest odporny na skrajne temperatury. Kryształy alkotestów często trwale tracą swoje właściwości pod wpływem mrozu lub upału. Niestety takie warunki nie są pod kontrolą producentów i powszechnie panują w magazynach oraz w trakcie transportu urządzeń do sklepu. Ponadto kierowcy często dla wygody przechowują alkotesty w schowku samochodu, w którym szczególnie latem potrafią panować wyjątkowo wysokie temperatury. Tak przechowywany słabej jakości alkotest w trakcie badania nie zmieni koloru, nawet w przypadku nietrzeźwości użytkownika. Z tego powodu warto obejrzeć testy produktów, w których sprawdzany jest ten aspekt poprzez kilkukrotne umieszczenie urządzenia na zmianę w zamrażarce i piekarniku.
Pandemia a alkotest
W dobie COVID, jeśli zachodzi potrzeba badania większej liczby osób, jednorazowy alkotest może być wygodniejszym i bezpieczniejszym rozwiązaniem od alkomatu. Po wyjęciu ze szczelnego opakowania ma z nim styczność wyłącznie jeden użytkownik i urządzenie nie będzie dotykane przez inne osoby. Nie dojdzie przez to do potencjalnego kontaktu z patogenami zostawionymi na obudowie alkomatu albo pozostałością śliny poprzednich badanych.
We włoskim Misano rozpoczęła się rywalizacja w serii Yamaha bLU cRU, skupiającej największe młode talenty wyścigów motocyklowych. W sobotnim starcie 24. miejsce zajął Dawid Nowak, dla którego był to debiut w prestiżowym cyklu.
– Niewiarygodne jest to, jak ten mały chłopiec potrafi walczyć i wyprzedzać starszych, większych i bardziej doświadczonych od siebie zawodników, bez żadnych kompleksów i strachu – podsumował jego debiutancki start Paweł Szkopek, mentor utalentowanego 12-latka.
Najbardziej doświadczony polski motocyklista z powodu kontuzji nie mógł walczyć o kolejne punkty w mistrzostwach świata, całą energię poświęca więc na wspieranie Dawida Nowaka. Młody zawodnik pokazał w Misano, że szybko robi postępy i potrafi nawiązać walkę z bardziej doświadczonymi kierowcami. Choć sobotni wyścig zakończył na 24. pozycji, odważną jazdą zrobił wrażenie na obserwujących rywalizację zespołach fabrycznych.
– Ten weekend miał dla mnie słodko-gorzki smak. Jak wiecie, kontuzja wykluczyła mnie z weekendu na jednym z moich ulubionych torów, ale wielkich emocji i radości dostarczył mi mój podopieczny Dawid Nowak, który świetnie się odnalazł w drugim wyścigu prestiżowego pucharu Yamaha bLU cRU. Jest to klasa stworzona przez Yamaha i organizatorów mistrzostw świata do nauki i znalezienia następców najlepszych zawodników na świecie. Dlatego zaszczytem jest bycie zauważonym w tej serii i muszę się przyznać, że trochę zazdroszczę Dawidowi, bo jest ulubieńcem wielu zespołów i zawodników, np. Topraka Razgatlioglu z fabrycznego zespołu Yamaha – relacjonuje Paweł Szkopek.
Dawid Nowak wystartował w wyścigu Yamaha bLU cRU na torze Misano
W pucharze Yamaha bLU cRU startują najlepsi zawodnicy w wieku od 12 do 20 lat, 12-letni Dawid często walczy więc z już ukształtowanymi, dorosłymi zawodnikami. Seria składa się z sześciu rund, rozgrywanych podczas weekendów wyścigowych mistrzostw świata superbike’ów. To oznacza, że startujący w pełnym cyklu MŚ Paweł Szkopek może bezpośrednio wspierać podopiecznego i dzielić się doświadczeniem. Wyścigi w Misano zainaugurowały cykl, a dla Dawida były debiutem w tak prestiżowej i wymagającej rywalizacji.
– Dawid jest najmłodszym i najmniejszym posturą zawodnikiem na całym paddocku mistrzostw świata. W drugim sobotnim wyścigu pokazał, że uczy się bardzo szybko, wyciąga wnioski, realizuje plan i konsekwentnie zmniejsza dystans dzielący go od czołówki. Niewiarygodne jest to, jak ten mały chłopiec potrafi walczyć i wyprzedzać starszych, większych i bardziej doświadczonych od siebie zawodników, bez żadnych kompleksów i strachu. Potrafi też wywierać presję na innych kierowcach, którzy w konsekwencji zaczynają popełniać błędy. Jestem pewny, że nie pomyliłem się wybierając Dawida na swojego podopiecznego i mam zamiar zaprowadzić go znacznie wyżej niż sam zaszedłem – podsumowuje Szkopek.
Młodzi kierowcy wrócą do rywalizacji 2 i 3 lipca na brytyjskim torze Donington Park. Kolejne rundy odbędą się w Holandii (Assen), Francji (Magny-Cours) i Hiszpanii (Barcelona).
Liczące 192 strony opracowanie autorstwa Janusza Szymanka i Grzegorza Chmielewskiego zawiera z górą 650 fotografii i innych ilustracji – zarówno unikatowych zdjęć archiwalnych z najdawniejszych edycji, jak i efektownych, barwnych ujęć, obrazujących rajdową współczesność. Część tekstowa przedstawia historyczne tło, na którym krótko po I wojnie światowej narodziła się idea rozgrywania zawodów automobilowych. Obszerny rozdział prezentuje rok po roku przebieg wszystkich dotychczas przeprowadzonych Rajdów Polski, a w części dokumentacyjnej przytacza ich najważniejsze szczegóły (łącznie z wynikami czołówki). Specjalny rozdział przypomina najważniejsze postaci działaczy i zawodników, którzy szczególnie zasłużyli się w dziejach Rajdów Polski.
Obszerna zawartość (format zbliżony do A-4), bogactwo szczegółów, staranne opracowanie całości, do tego efektowna szata edytorska; oto niepodważalne walory, które z tej nowości wydawniczej uczyniły atrakcyjną dla kibiców, obecnych i byłych zawodników oraz dla działaczy pamiątkę ze stulecia Rajdów Polski. Album ukazał się w bibliofilskim nakładzie zaledwie 1 000 egzemplarzy. Więcej szczegółów o dziewiątym już tomie serii wydawniczej „Biblioteka AKDP”: www.akdp.org.pl w zakładce „Biblioteka”.