Bugatti zaprezentowało model Chiron Pur Sport Grand Prix, by pokazać pełnie możliwości programu Sur Mesure – takie jak zamówienie wymyślonego przez siebie malowania czy wykończenia wnętrza. To pokaz tego, jak bardzo można zindywidualizować swoje Bugatti, jeśli ma się odpowiednio duży portfel.
Bugatti Chiron Pur Sport Grand Prix powstał jako hołd dla wyścigowej przeszłości marki. Na drzwiach samochodu znalazła się liczba 32, nawiązująca do numeru startowego samochodu Bugatti Type 51, w którym Louis Chiron i Achille Varzi wygrali Grand Prix Francji w 1931 roku. Nadwozie pomalowano w kultowym, firmowym odcieniu niebieskiego i dodatkowo udekorowano wyjątkowymi czerwonymi detalami.
Bugatti Chiron Pur Sport Grand Prix, fot. materiały prasowe / Bugatti
Wnętrze Bugatti Chiron Pur Sport Grand Prix przypomina współczesne samochody wyścigowe. W oczy rzuca się sporo odsłoniętego włókna węglowego, alcantary i czerwone detale. Na tunelu środkowym widoczny jest napis „Grand Prix”.
Bugatti Chiron Pur Sport Grand Prix, fot. materiały prasowe / Bugatti
Program Sur Mesure, oferujący nowy poziom personalizacji i detali, ma przyciągnąć klientów do zakupu ostatnich – już mniej niż 40 – egzemplarzy modelu Chiron, jakie powstaną. Wszystkie z nich to będą odmiany Pur Sport i Super Sport.
Zdarzenie miało miejsce na autostradzie w okolicach Los Angeles. Kierowca pierwszego samochodu z niewyjaśnionych przyczyn rozbił swoje auto, które zatrzymało się na środku autostrady. Chwilę pokręcił się przy nim, a według opisu nagrania zbiegł później pieszo.
Dość szybko uderzyło w jego samochód drugie auto. Potem trzecie. W sumie uszkodzonych zostało sześć pojazdów, a kilku kierowców w ostatniej sekundzie uniknęło podobnego losu. Pomimo tego, że niektóre auta zostały dosłownie zmasakrowane, ranne zostały tylko dwie osoby.
Sytuacja była bardzo groźna, ponieważ zdarzyła się po zmroku, na nieoświetlonym fragmencie autostrady. Ponadto kierowca, od którego wszystko się zaczęło, mógł chyba próbować zjechać na pobocze. Nie rozumiał jak ogromne zagrożenie stwarzał, pozostawiając nieoświetlone, uszkodzone auto? Sprawy mogłyby potoczyć się jeszcze gorzej, ale autor nagrania, przypadkowo przejeżdżający fotograf, zatrzymał się i cały czas oświetlał uszkodzone pojazdy, żeby inni kierowcy zauważyli je wcześniej. Nie wszyscy z tego skorzystali, a nikt poza nim nie zrobił niczego, żeby jakoś zabezpieczyć miejsce zdarzenia i ostrzegać innych kierujących.
„Nosi ślady użytkowania” – taki opis możemy znaleźć w ogłoszeniach nie tylko z używanymi samochodami. Nawet normalna i ostrożna eksploatacja, staje się po pewnym czasie widoczna i temu nie zapobiegniemy. Z ekstremalnym przykładem tej prawidłowości, musiał się zmierzyć pewien youtuber.
Jak wyjaśnia w swoim filmiku, wypożyczył na wycieczkę McLarena 620R. Zarzeka się, że eksploatował go w sposób zupełnie normalny, a jednym błędem jaki popełnił, było porysowanie felgi o krawężnik. Tymczasem cały przód auta był pełen odprysków po kamieniach, a jeden uszkodził nawet przednią szybę. Wyglądało to raczej, jakby jechał szybko za kimś po szutrowej drodze.
Autor filmiku przyznaje, że był świadom konieczności pokrycia kosztów ewentualnych napraw, ale to co usłyszał, zmroziło go. Wypożyczalnia samochodów zażądała od niego nieco ponad 100 tys. dolarów! Wszystkie uszkodzone elementy (a był wśród nich między innymi splitter z włókna węglowego), zostały wymienione na nowe, a części do McLarenów nie są tanie. Youtuber chciał zaproponować odkupienie auta i naprawienie go we własnym zakresie po kosztach, ale wypożyczalnia odparła tylko, że samochód wrócił już z serwisu, a on ma tylko zwrócić koszty.
Na nagraniu youtuber mówi, jak bardzo był zaskoczony, że postawiono go przed faktem dokonanym. Twierdził też, że uszkodzenia były powierzchowne i można było je usunąć wielokrotnie niższym kosztem. Co do pierwszego argumentu, można się z nim zgodzić, że wypożyczalnia powinna wcześniej poinformować go o dalszych krokach po oddaniu auta (chyba że to standardowa procedura, o której nie doczytał w umowie), ale z drugim już nie. Autor filmiku sam ma wypożyczalnię samochodów i chyba się na nich zna. Musiało mu jednak umknąć, że McLaren 620R to specjalna, limitowana do 350 sztuk wersja. Takie auto można traktować w charakterze inwestycji. Nic dziwnego, że wypożyczalnia ani nie chciała się z nim rozstawać, ani nie chciała naprawiać go po kosztach w garażu Tak rzadkie auto bez wątpienia będzie utrzymywać wysoką wartość, ale pod warunkiem, że jest w pełni oryginalne.
Lamborghini we współpracy z Konsulatem Generalnym Włoch zorganizował podczas amerykańskich targów sztuki Art Basel Miami wystawę pt. „Lamborghini Countach: Future Is Our Legacy” w muzeum Wolfsonian-FIU.
Przestrzeń galerii Art Deco została zaaranżowana tak, aby zwiedzający mogli poznać historię włoskiej marki i jej plany związane z dążeniem do zrównoważonego rozwoju. W centrum wystawy znajdował się legendarny model Lamborghini Countach LP 5000 QV z 1986 roku.
Lamborghini Countach LP 5000 QV z 1986 roku, fot. materiały prasowe / Lamborghini
W przeszłości Lamborghini podczas prestiżowych amerykańskich targów sztuki przedstawiło m.in. Miurę z 1968 roku. Podczas tegorocznej wystawy zaprezentowano historię modeli Countach, wraz z fotografiami wskrzeszonego w ostatnim czasie hybrydowego LPI 800-4. Najważniejszym elementem ekspozycji był kultowy model Lamborghini Countach LP 5000 QV z 1986 roku.
Lamborghini Countach LP 5000 QV z 1986 roku, fot. materiały prasowe / Lamborghini
Wystawa „Lamborghini Countach: Future Is Our Legacy” poruszała tematy związane z hybrydyzacją włoskiej marki, która jest jednym z ambitnych celów strategii „Direzione Cor Tauri”. Koncepcja zakłada zmniejszenie emisji CO₂ do 2025 roku o połowę, realizacja tego punktu ma nastąpić dzięki wprowadzeniu linii modeli hybrydowych typu plug-in oraz pierwszego w pełni elektrycznego modelu Lamborghini. Jego premiera planowana jest na drugą część tej dekady.
Lamborghini Countach LPI 800-4 – następca legendy
Lamborghini Countach LPI 800-4 swoją premierę miał w 50. rocznicę powstania oryginalnego modelu LP 500. Został zaprojektowany z myślą o nowej erze motoryzacji. Jest połączeniem najnowszych innowacji Lamborghini – technologii hybrydowej z silnikiem V12. Model ten jest dowodem nieprzemijającego wpływu na rynek motoryzacji pierwszego supersportowego samochodu na świecie.
Nowe Lamborghini Countach napędza układ hybrydowy składający się z 780-konnego wolnossącego silnika V12 o pojemności 6,5 l i 48-woltowego silnika elektrycznego o mocy 34 KM. Łącznie układ generuje 814 koni mechanicznych. Moc trafia na wszystkie koła za pomocą 7-biegowej przekładni automatycznej.
Lamborghini Countach LPI 800-4 od 0 do 100 km/h rozpędza się w 2,8 sekundy, a do 200 km/h w imponującym czasie 8,6 sekundy. Jego prędkość maksymalna to 355 km/h. Za skuteczne hamowanie z tych prędkości odpowiadają ceramiczno-węglowe hamulce (6-tłoczkowe z przodu, 4 z tyłu). Na pełne zatrzymanie się ze 100 km/h potrzebują zaledwie 30 metrów.
Kierujący pługiem jechał przez rondo z sygnalizacją świetlną. Czy może być bezpieczniejszy rodzaj skrzyżowania? Raczej nie, ale nadal ryzyko kolizji istnieje. Co udowodnił ów kierujący, ignorując czerwone światło i powodując kolizję z osobówką.
Jak wyjaśnić to zdarzenie? Mamy dwa pomysły. Pierwszy jest taki, że sprawca nie patrzył na drogę, a przynajmniej na sygnalizację świetlną. Druga sugestia natomiast, to włączone żółte światła błyskowe. Czy sądził, że czyni to z niego pojazd uprzywilejowany? Niestety – to tylko ostrzeżenie dla innych, że dany pojazd może między innymi zachowywać się w sposób nietypowy.
Wojewoda Mazowiecki wydał decyzję o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej dla odcinka S61 Podborze – Śniadowo. To ostatni fragment międzynarodowego korytarza transportowego Via Baltica.
W ramach projektu powstanie 19,46 kilometrów nowej drogi ekspresowej, a 3 kilometry istniejącej trasy S8 w rejonie Ostrowi Mazowieckiej zostanie przebudowane. To właśnie tam powstanie strategiczny, nowy węzeł Podborze łączący dwie drogi ekspresowe – S8 i S61. Z drugiej strony odcinek połączy się z użytkowanym od połowy lipca bieżącego roku fragmentem Via Baltiki Śniadowo – Łomża Południe.
W ramach projektu powstaną też miejsca obsługi podróżnych, dwa węzły i 26 obiektów inżynierskich, w tym przejścia dla zwierząt.
S61 odcinek Podborze – Śniadowo, fot. materiały prasowe / GDDKiA
GDDKiA informuje, że prace powinny ruszyć w ciągu najbliższych tygodniach. Droga ma być oddana do ruchu pod koniec 2023 roku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już za dwa lata pojedziemy nową dwupasmówką, przystosowaną do najcięższego ruchu.
Luksusowa terenówka, która wygląda bardzo specyficzne to efekt współpracy Mercedesa z Virgilem Ablohem – erudytą, architektem, dyrektorem kreatywnym, projektantem mody i filantropem. Jako przykład możliwości przyszłościowego projektowania, stanowi on skromny wkład w ogromny dorobek artystyczny nieżyjącego projektanta, napędzanego zamiłowaniem do twórczych rozmów na temat luksusowego designu.
Zespół projektowy odpowiedzialny za stworzenie pojazdu dostał całkowicie dowolną rękę. Virgil Abloh we współpracy z Gordenem Wagenerem zinterpretowali luksusową tożsamość marki Mercedes-Maybach za pomocą nowego języka projektowania. Powstała niemal sześciometrowa, bardzo osobliwie wyglądająca terenówka.
Samochód prezentuje się nietypowo głównie za sprawą zewnętrznego orurowania, które przy okazji pełni rolę elementów nośnych. Specyficznie prezentuje się też okrągłe oświetlenie LED i podświetlana atrapa chłodnicy. Tuż nad nią znajdziemy półprzezroczystą maskę z panelami solarnymi pozwalającymi ładować akumulatory.
To pokazowy koncept, który nie ma też szans na seryjną produkcję. Project Maybach x Virgil Abloh Concept pozostanie jedynie ciekawym eksponatem muzealnym i wyjątkową pamiątką po niedawno zmarłym projektancie mody.
Spółka ElectroMobility Poland S.A. powstała w październiku 2016 roku jako inicjatywa czterech polskich grup energetycznych – PGE Polska Grupa Energetyczna S.A., Energa SA, Enea S.A. oraz Tauron Polska Energia S.A. Każda z nich objęła po 25 % kapitału akcyjnego, uzyskując w ten sposób po 25 % głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy.
Dnia 30 września 2021 r. nastąpiło podwyższenie kapitału zakładowego Spółki w drodze objęcia nowo wyemitowanych akcji Spółki przez Skarb Państwa, który tym samym stał się większościowym akcjonariuszem Spółki. Kapitał zakładowy wynosi 302.296.890 zł i został w pełni wpłacony.
W związku ze zmianą w akcjonariacie ElectroMobility Poland S.A., wczoraj (10 grudnia 2021 r.) Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, dokonało zmiany w Radzie Nadzorczej Spółki. W skład nowej Rady Nadzorczej ElectroMobility Poland S.A. zostali powołani:
Wojciech Szyszko
Absolwent Wydziału Mechanicznego, Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Od 1990 roku, przez 13 lat pracował w Mitsubishi Motors, a ostatnie 17 lat był Dyrektorem Zarządzającym KIA Motors Polska, odpowiedzialnym za stworzenie organizacji sprzedaży samochodów koreańskiego producenta. W tym okresie sprzedaż samochodów KIA wzrosła prawie 10-krotnie, a sama marka stała się jednym z liderów polskiego rynku.
Jak czytamy w informacji prasowej:
W Radzie Nadzorczej ElectroMobility Poland będzie wspierał rozwój spółki w lepszym dostosowaniu projektu polskiej marki samochodów elektrycznych do wymagań rynkowych związanych z elektromobilnością.
Aleksandra Machowicz-Jaworska
Absolwentka Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Jest urzędnikiem państwowym z kilkunastoletnim doświadczeniem w administracji rządowej. W latach 2014-2017 pracowała w Ministerstwie Skarbu Państwa w obszarze nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa sektora lotniczego. Ponadto nadzorowała prowadzenie spraw związanych z restrukturyzacją spółek z udziałem Skarbu Państwa. Od 2017 r. zatrudniona jest w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie kieruje zespołem analitycznym, odpowiedzialnym za monitorowanie strategicznych projektów inwestycyjnych oraz wykonywanie zadań związanych z nabywaniem lub obejmowaniem przez Skarb Państwa akcji spółek kapitałowych. Posiada wieloletnie doświadczenie w organach nadzorczych spółek prawa handlowego.
Jacek Partyka
Absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (Szkoła Główna Handlowa w Warszawie). W latach 1984-1995 pracował w Katedrze Transportu SGPiS. Obecnie jest zastępcą dyrektora Departamentu Wspierania Polityk Gospodarczych w Ministerstwie Finansów. Specjalizuje się w obszarze strategii gospodarczych, polityk sektorowych, polityki ochrony konkurencji i konsumentów oraz polityki pomocy publicznej dla przedsiębiorców. Uczestniczył w procesie dostosowań systemu prawnego oraz gospodarki Polski do wymagań układu stowarzyszeniowego Unii Europejskiej. Uczestniczył również w procesie negocjacji akcesyjnych Polski do Unii Europejskiej w obszarze pomocy publicznej oraz obszarze podatkowym.
Prof. Piotr Moncarz
Pozostaje w Radzie Nadzorczej ElectroMobility Poland, w której zasiada od 2016 roku. Jest polsko-amerykańskim inżynierem, pełniącym funkcję „Consulting Professor” na kalifornijskim Uniwersytecie Stanforda w Stanach Zjednoczonych. Zajmuje się, między innymi, zagadnieniami związanymi z przemysłem międzynarodowym w obszarach wdrożeń najnowszych technologii, w szczególności energetycznych. Od lat przyczynia się do pogłębiania i zacieśniania stosunków gospodarczych i naukowych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Polską.
Strefa czystego transportu w swoim założeniu ma być miejscem, w którym liczba pojazdów o wysokiej emisyjności jest zredukowana do minimum, co znacząco wpływa na poprawę jakości powietrza. W praktyce takimi miejscami są najczęściej centra miast, w których przepływ świeżego powietrza bywa ograniczony gęstą i wysoką zabudową oraz gdzie występuje wysokie natężenie komunikacyjne. Od 2018 roku w Polsce powstała jedna strefa (w Krakowie) która i tak została niedługo potem zniesiona.
Do tej pory do stref czystego transportu mogły wjeżdżać tylko i wyłącznie pojazdy bezemisyjne. Po wejściu w życie nowelizacji Ustawy o elektromobilności samorządy będą mogły powoływać strefy czystego transportu, w których będą panowały określone przez lokalnych polityków zasady. To oznacza, że oprócz pojazdów na prąd czy wodór i stref czystego transportu będą mogły wjeżdżać pojazdy należące do określonych grup czy spełniające określone wymagania, jak na przykład określony lokalną uchwałą napęd.
Rada gminy, w uchwale ustanawiającej strefę czystego transportu, może ustanowić dodatkowe wyłączenia podmiotowe i przedmiotowe.
Oczywistym jest, że samorządowcy wykluczą ze stref pojazdy najbardziej zanieczyszczające powietrze. Czyli jakie? Z badań rzeczywistej emisji przeprowadzonych w Krakowie w 2019 roku wynika, że to diesle niespełniające normy Euro 5. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego z 2019 roku takich samochodów było w Polsce około 5 milionów.
Stworzenie stref czystego transportu nie przyniesie natychmiastowej poprawy jakości powietrza, ale z czasem zmiany z pewnością stałyby się zauważalne. Nie ma również wątpliwości, że fakt, że starszymi dieslami nie można byłoby wszędzie wjechać, negatywnie wpłynąłby na atrakcyjność samochodów wysokoprężnych na rynku wtórnym, gdzie te są wyjątkowo popularne.
Projekt DesertX narodził się w 2019 roku, kiedy Ducati zaprezentowało koncept modelu, wywołując mnóstwo pozytywnych reakcji wśród motocyklistów z całego świata. Ducati DesertX to motocykl od podstaw stworzony z myślą o jeździe poza asfaltem.
Ducati DesertX, fot. materiały prasowe / Ducati
Ducati DesertX napędza chłodzony cieczą silnik Testastretta 11° z rozrządem desmodromicznym, o pojemności 937 cm3. Jednostka dostarcza 110 KM przy 9250 obr./min i maksymalny moment obrotowy 92 Nm przy 6500 obr./min. Silnik otrzymał usprawnienia, które pojawiły się już w modelach Monster i Multistrada V2, w tym lekkie i kompaktowe sprzęgło 8-tarczowe. Redukcja masy dwucylindrowego motoru to aż 1,7 kilograma w porównaniu z poprzednią wersją.
Nowe Ducati DesertX jest wyposażone w sześć trybów jazdy (Enduro, Rally, Sport, Touring, Urban i Wet) pracujących w połączeniu z czterema trybami mocy (Full, High, Medium i Low), które istotnie zmieniają responsywność silnika Testastretta.
Każdy tryb jazdy może zostać dowolnie skonfigurowany, aby poszczególne systemy elektroniczne interweniowały na różnych poziomach: Engine Brake Control (EBC), Ducati Traction Control (DTC), Ducati Wheelie Control (DWC), Ducati Quick Shift (DQS) Up & Down oraz Cornering ABS. W trybach jazdy dedykowanych do jazdy terenowej (Enduro i Rally), ABS można również całkowicie dezaktywować dedykowanym przyciskiem.
Ducati DesertX, fot. materiały prasowe / Ducati
Modyfikacje układu podwozia nowego Ducati DesertX obejmują nową ramę kratownicową wykonaną ze stali oraz zawieszenie o długim skoku z dedykowanymi ustawieniami. Przednie zawieszenie motocykla składa się z widelca upside-down Kayaba o średnicy 46 mm i skoku 230 mm. Z tyłu z kolei zastosowano monoshock Kayaba. Oba elementy są regulowane w zakresie kompresji, odbicia i napięcia wstępnego. Amortyzator z tyłu połączony jest z aluminiowym wahaczem i pozwala na skok tylnego koła wynoszący 220 mm.
Układ hamulcowy DesertX wyposażony jest w ABS działający na zakrętach, podobnie jak we wszystkich motocyklach Ducati. Z przodu zastosowano zaciski Brembo M50 z czterema tłoczkami i podwójną tarczę o średnicy 320 mm, a z tyłu dwutłoczkowy zacisk Brembo wraz z tarczą o średnicy 265 mm.
Szprychowe koła posiadają na sobie opony Pirelli Scorpion Rally STR w rozmiarach 90/90-21 oraz 150/70 R18. Motocykl będzie homologowany do stosowania zarówno opon gotowych w offroad, jak i bardziej asfaltowych.
Ducati DesertX, fot. materiały prasowe / Ducati
Produkcja Ducati DesertX rozpocznie się w maju 2022 roku. Motocykl będzie również dostępny w wersji o obniżonej mocy dla posiadaczy prawa jazdy kategorii A2.
Widoczny na nagraniu kierowca białego Jaguara zachował się bardzo niebezpieczne. Dosłownie wcisnął się między autora nagrania, a jadącą prawym pasem Toyotę Prius, a później zaczął złośliwe hamować. Dodajmy, że rzecz miała miejsce na autostradzie (A2), gdzie podobne zachowanie jest szczególnie groźne.
To teraz spójrzmy na drugą stronę tego drogowego spięcia. Dlaczego nagranie jest takie krótkie? Dlaczego pokazuje tylko sam moment manewru Jaguara? Czyżby autor uporczywie blokował lewy pas i sprowokował drugiego kierującego do wyprzedzania prawym pasem (co jest dozwolone) w niebezpiecznie bliskiej odległości (co już nie jest)?
AirTag to malutkie urządzenie, które w awaryjnej sytuacji ma ułatwić odnalezienie zagubionych rzeczy, jak kluczyki czy portfel. AirTag emituje zabezpieczony sygnał Bluetooth, który wykrywają pobliskie urządzenia należące do sieci usługi Znajdź mój. Urządzenia przesyłają informację o położeniu AirTaga do chmury iCloud, która z kolei jest połączona z aplikacją Lokalizator. Otwierasz aplikację, od razu widzisz AirTaga na mapie i wiesz, gdzie znajduje się zguba.
Kanadyjscy złodzieje wykorzystują nadajniki od Apple, by śledzić samochód, który obrali na cel. Jak informuje kanadyjska policja z York, odkryto już kilka przypadków wykorzystania AirTagów do zlokalizowania samochodu.
Schemat działania złodziei jest banalny – „oznaczają” oni AirTagiem samochód, który stoi na ogólnodostępnym parkingu, by później, odnaleźć miejsce jego postoju i na spokojnie go ukraść.
Apple korzysta już z zabezpieczeń, które mają chronić przed śledzeniem przez inny lokalizator. Kiedy w pobliżu pojawi się AirTag, dostaniemy o tym powiadomienie i możemy zareagować, o ile nie zignorujemy tej informacji. Nowe funkcje w iOS 15.2 (obecnie testowane) przez Apple umożliwiają ręczne śledzenie AirTagów, które nie należą do użytkownika. Funkcja ta pomoże zidentyfikować ukryty AirTag w samochodzie i zaalarmować policję.
Jeśli otrzymacie powiadomienie, że cudzy AirTag jest w pobliżu, bądźcie czujni! Zazwyczaj umieszczany jest on przez złodziei w niewidocznych lub trudno dostępnych miejscach, na przykład za zderzakiem czy w nadkolu.
W tegorocznych testach wzięły udział takie modele, jak: BMW ix, Dacia Spring, Fiat 500e, Genesis G70, Genesis GV70, Mercedes-EQ EQS, MG Marvel R, Nissan Qashqai, Nissan Townstar, Renault Zoe, Volkswagen Caddy, Skoda Fabia.
Co ciekawe, tylko 7 modeli przeszło serię testów z maksymalnym wynikiem. Mowa o: BMW iX, Genesis G70, Genesis GV70, Mercedes EQ-EQS, Nissan Qashqai, Volkswagen Caddy. Wszystkie te pojazdy otrzymały 5 gwiazdek.
Polaków z pewnością ucieszt fakt, że Volkswagen Caddy, który jest budowany w poznańskiej fabryce otrzymał wspomniane 5 gwiazdek i naprawdę dobre noty w poszczególnych kategoriach. 84 proc. za ochronę dorosłych, 82 proc. za ochronę dzieci, 69 proc. za zabezpieczenie przed skutkami wypadków niechronionych uczestników ruchu i 79 proc. za systemy wspomagające bezpieczeństwo – takie wyniki sugerują, że nowy Caddy może pozostać na rynku na wiele lat.
Zaskakujące są wyniki dwóch modeli z Grupy Renault. Elektryczne Renault Zoe oraz Dacia Spring nie mogą się pochwalić dobrymi notami w testach zderzeniowych. Dacia otrzymała 1 gwiazdkę, a Zoe – 0 gwiazdek. Taki wynik jest jeszcze bardziej kontrowersyjny ze względu na fakt, że Renault w ostatnich latach było uznawane za jeden z najbezpieczniejszych aut na drogach w Europie.
Już spieszymy z wytłumaczeniem, dlaczego Zoe otrzymało tak fatalną punktację. Zero gwiazdek w teście wynika z braków w wyposażeniu auta. Niezależna organizacja przetestowała wersję Life, która jak jedyna nie posiada systemu ADAS (automatyczne wspomaganie nagłego hamowania). Na checkliście NCAP ten system jest obowiązkowy, więc francuskie ZOE od razu z automatu otrzymało 0 gwiazdek. Samochód od Renault ostatecznie otrzymał następujące noty: 43 proc. punktów za ochronę dorosłych, 52 proc. za ochronę dzieci, 41 proc. za zabezpieczenie niechronionych uczestników ruchu i 14 proc. za systemy wspomagające bezpieczeństwo.
Fatalny wynik Dacii Spring
Elektryczna Dacia Spring także otrzymała bardzo słabe punkty w teście EuroNCAP. systemy wspomagające oceniono na 32 proc., 49 proc. za ochronę dorosłych, 56 proc. za ochronę najmłodszych oraz 39 proc. za zabezpieczenie uczestników ruchu drogowego. Wszystkie te noty są niepokojące dla kierowców, którzy w najbliższym czasie planowali przesiąść się do Springa.
W Polsce większość nowych samochodów kupują firmy. Pierwsza edycja rządowego programu dopłat do aut elektrycznych „Mój Elektryk” obejmowała jednak tylko właścicieli prywatnych. Niska wysokość dopłat i ustalony limit maksymalnej ceny samochodu sprawiły, że programzakończył się niepowodzeniem. Kolejna edycja dotacji, która ruszyła w listopadzie, uwzględnia także przedsiębiorców. Zwiększa też górną granicę ceny auta do 225 tys. złotych brutto, zaś kwotę dotacji do maksymalnie 27 tys. złotych. Pierwsze sygnały wskazują, że program jest bardziej dopasowany do rynkowych realiów i będzie cieszył się większym zainteresowaniem.
Aby zainstalować stację ładowania zazwyczaj trzeba poprosić miejscowy zakład energetyczny o nowe przyłącze mocy. W niektórych lokalizacjach trzeba na nie czekać nawet 2 lata, co może zniechęcać potencjalnychinwestorów. Ustawa o elektromobilności wprowadziła też obowiązek badaniastacji ładowania o mocy ponad 3,7 kW przez Urząd Dozoru Technicznego (UDT). Jego koszt to 20% przeciętnego wynagrodzenia z poprzedniego roku.
Badanie muszą przejść wszystkie punkty, których właściciel udostępnia ładowarkę innym podmiotom (zarówno odpłatnie, jak i nieodpłatnie). Gdy inwestor chce zbudować punkt z kilkunastoma stacjami, musi też opłacić badanie dla każdej z osobna, mimo że wszystkie wchodzą w skład jednego projektu.
Badania nie są konieczne w stacjach, których używa tylko właściciel. W założeniu miało to być ułatwienie dla firm posiadających własne floty. Wiele przedsiębiorstw transportowych i kurierskich współpracuje jednak z kierowcami, którzy prowadzą własną działalność. Wtedy korzystanie ze stacji traktowane jest jako usługa ładowania i trzeba objąć je badaniem, co podnosi koszt ich wdrożenia. Podobnie w budynkach wielorodzinnych: jeśli stacja jest własnością wspólnoty, która udostępnia ją mieszkańcom, musi przejść kosztowne badania UDT.
Kierowcy będą w większości ładowali auta elektrycznewieczorami w swoich domach. Podłączanie do ładowarek kilkuset tysięcy samochodów w tym samym momencie będzie dużym obciążeniem dla systemu energetycznego, w skrajnym przypadkach może grozić nawet blackoutem. Aby liczba elektryków mogła rosnąć bez zagrożenia dla systemu, potrzebna jest nie tylko jego modernizacja, ale też włączanie do niego magazynów energii. Zbiorą one moc produkowaną za dnia przez fotowoltaikę i wykorzystają ją do ładowania elektryków w budynkach mieszkalnych czy biurach oraz ustabilizują sieć w momencie zwiększonego popytu na energię.
Służbowy elektryk przychodem pracownika?
Według polskich przepisów, służbowe auto wykorzystywane do celów prywatnych traktowane jest jako przychód pracownika. W zależności od pojemności silnika trzeba zapłacić od 250 do 400 złotych brutto podatku. Regulacje nie określały jednak dotąd co w przypadku samochodów elektrycznych, które nie mają pojemności silnika. Dopiero „Polski Ład” unormował sytuację wprowadzając opłatę 250 złotych. Projekt może jednak jeszcze ulec zmianie. Problematyczna pozostaje też kwestia zwracania pracownikom przez firmy kosztów ładowania służbowych samochodów w domach. Wciąż nie jest jasne, czy nie będzie to traktowane jako przychód i opodatkowane.
Zmodyfikowana koncepcja malowania bolidu łączy pracę artystki ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich – Rabab Tantawy, z tradycyjnymi barwami McLarena – papają i błękitem. Dzieło Rabab Tantawy powstało we współpracy z grafikiem Davide Virdisem, działającym w obszarze motoryzacji. Tantawa jest pierwszą artystką z Bliskiego Wschodu, która zaprojektowała oklejenie samochodu Formuły 1.
Nowe barwy zostały ujawnione na specjalnej imprezie w Abu Zabi we wtorek wieczorem i są wynikiem kampanii Driven by Change, którą Vuse, sponsor brytyjskiego zespołu, prowadzi wraz z McLarenem.
Vuse, chce w ten sposób dać szansę początkującym artystom w wieku powyżej 25 lat, którzy nie zdobyli światowego uznania dla swoich prac, a na nie zasługują.
McLaren ze specjalnym malowaniem. To praca artystki ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, fot. materiały prasowe / McLaren
Claire Cronin, dyrektorka ds. marketingu McLarena, mówiąc o zmienionych barwach bolidów Lando Norrisa i Daniela Ricciardo, wyznała:
Jesteśmy podekscytowani, że możemy połączyć świat sztuki i sportów motorowych w przełomowy sposób, poprzez wykorzystanie artystycznych dzieł Rabab Tantawy na naszych samochodach, podczas Grand Prix Abu Zabi.
Współpracując z Vuse, Driven by Change to wyjątkowa okazja, aby wykorzystać naszą globalną obecność do wspierania wschodzących talentów, dając nieodkrytym twórcom ekspozycję, na którą zasługują.
To już nie pierwsza w tym sezonie zmiana malowania bolidów McLarena. Podczas Grand Prix Monako wystąpili w okolicznościowych, historycznych barwach podkreślających partnerstwo brytyjskiego zespołu z Gulf Oil.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała, że po inwentaryzacji na sieci dróg krajowych w całym kraju zidentyfikowano 1537 prześwitów o szerokości min. 10 cm i łącznej długości 104,6 kilometrów.
W związku z tym na obiektach w ciągu dróg zarządzanych przez GDDKiA, zamontowano kilkanaście tysięcy tabliczek ostrzegających przed możliwością upadku z wysokości. Na przykład w województwie śląskim, około trzema tysiącami tabliczek, oznakowano 235 prześwitów o łącznej długości blisko 15,5 kilometrów.
W miejscach, gdzie na trasie brakuje oświetlenia, a prześwit stanowi zagrożenie upadkiem, będą zamontowane dodatkowe zabezpieczenia. Jak poinformowała GDDKiA, już rozpoczął się montaż zabezpieczeń prześwitów pomiędzy pomostami obiektów mostowych. Zabezpieczania zostaną zamontowane w 42 lokalizacjach na autostradach A1 i A4 oraz na drogach ekspresowych S1, S52 i S86.
Powstaną cztery zabezpieczania na A1, dwadzieścia siedem na A4, cztery na S1, sześć na S86 oraz jedno na S52. W zależności od rodzaju obiektu będzie dobierany rodzaj zabezpieczenia. Mogą to być płyty ażurowe oraz siatki wykonane z tworzywa sztucznego lub drutu.
Na nagraniu widzimy niebieskie auto, jak zbliża się do skrzyżowania. Ma zielone światło, ale widać i słychać próbujący przejechać przez owo skrzyżowanie ambulans. Kierowca wciska hamulec – czy chce ustąpić miejsca karetce, jak to ma w obowiązku?
Bynajmniej. Hamulec wcisnął chyba w pierwszym odruchu, a potem dodał gazu. W tym samym momencie kierowca ambulansu, który zauważył że niebieskie auto zwalnia, też wcisnął gaz. Według tytułu nagrania doszło do wypadku, ale raczej była to (na szczęście) tylko kolizja.
Choć kierowcy mają świadomość kar wynikających z jazdy pod wpływem alkoholu, to jednak ryzyko ich otrzymania nie przekłada się na rozwagę podczas jazdy. Do najczęściej popełnianych, a tym samym do najbardziej ryzykownych wykroczeń drogowych, do których przyznają się polscy kierowcy można zaliczyć przekraczanie prędkości (81%), a także wyprzedzanie w miejscu niedozwolonym (44%).
To również nieustępowanie pierwszeństwa przejazdu, niezapinanie pasów bezpieczeństwa czy nieprawidłowe przewożenie dzieci. Co więcej, jedynie 34% polskich kierowców posiada nawyk badania się alkomatem przed rozpoczęciem drogi po spożyciu alkoholu.
Wyższe kary, te same zachowania kierowców
Brawura kierowców i brak wyobraźni to prawdziwa zmora na polskich drogach. W obliczu tragicznych w skutkach wypadków z pijanymi kierowcami w roli głównej w czasie wakacji rząd podjął działania mające na celu wprowadzenie zmian w Prawie o ruchu drogowym, które zakładają znaczące zaostrzenie kar. Sprawcom przestępstw drogowych, popełnionych pod wpływem alkoholu grozić będzie kara co najmniej 2 lat pozbawienia wolności. Jeżeli natomiast dojdzie do wypadku ze skutkiem śmiertelnym, to wyrok ten wzrośnie do co najmniej 8 lat.
Wzrosną również kary pieniężne, które staną się jeszcze dotkliwsze. Pijany kierowca będzie podlegał karze aresztu bądź grzywny nie niższej niż 2 500 tys. zł. Drugie i kolejne przewinienie, dokonane w przeciągu następnych dwóch lat będzie karane w sposób bardziej radykalny. Proponowanym rozwiązaniem ma być także przepadek pojazdu, na mocy którego samochód zostanie odebrany nietrzeźwemu kierowcy w przypadku, gdy ten stworzy co najmniej niebezpieczeństwo spowodowania wypadku drogowego.
Sąd będzie mógł zastosować tę karę również w sytuacji, gdy uzna, że osoba użyczająca swój pojazd mogła przewidzieć ryzyko popełnienia przestępstwa. Zmiany w prawie najprawdopodobniej będą regulować również możliwość domagania się renty finansowej przez najbliższą rodzinę poszkodowanego, który wskutek wypadku drogowego spowodowanego przez pijanego kierowcę poniósł śmierć. Nowe przepisy miałyby zacząć obowiązywać już od grudnia 2021.
Skutecznym rozwiązaniem, stanowiącym również środek prewencyjny przekładającym się na zmniejszenie liczby pijanych kierowców na drogach, jest zamontowanie blokady alkoholowej. Podstawową funkcją urządzenia jest uniemożliwienie uruchomienia pojazdu osobie, u której wykryto zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu.
W Polsce w 2015 roku weszła w życie ustawa regulująca możliwość zamontowania blokad alkoholowych w pojazdach, jednak wciąż przepis ten nie jest dobrze znany zarówno kierowcom, jak i organom ścigania.
Źródło: Raport „Bezpieczni za kierownicą. AutoWatch Polska 2021”
Klocki hamulcowe należą do grupy części eksploatacyjnych i podczas jazdy ulegają zużyciu. Spełniają one swoją funkcję tylko wtedy, gdy ich warstwa cierna ma odpowiednią grubość i optymalną strukturę (nie jest popękana, przegrzana i nie odkleja się od płytki klocka).
Okresowa kontrola
Klocki hamulcowe należy kontrolować podczas każdego okresowego przeglądu technicznego (nie mylić z rejestracyjnym), a zatem przynajmniej raz w roku lub co 10-15 tys. km. Istnieją trzy główne powody ich wymiany: negatywny wynik wspomnianego przeglądu, wskazania czujników zużycia lub inne objawy, takie jak np. spadek skuteczności hamowania lub niepokojący hałas.
Wymiana klocków hamulcowych jest niezależna od pory roku. Jednym z powodów zmiany na nowe jest ich zużycie (zbyt mała grubość warstwy ciernej, pęknięcia warstwy ciernej, rozwarstwianie się klocka, korozja płytki). Większość klocków wytrzymuje przebieg od 30 do 45 tys. km.
Czy profilaktyczna wymiana ma sens?
W niektórych sytuacjach klocki hamulcowe wymienia się, przed zużyciem ich do końca. Wynika to najczęściej z dwóch powodów. Po pierwsze – ze względu na wiek klocków. Jeśli samochód mało jeździ, a klocki są stare – profilaktyczna wymiana jest jak najbardziej zasadna. Po drugie – wtedy, gdy w perspektywie jest zmiana charakterystyki eksploatacji. Np. kierowca planuje wyjazd na długie wakacje z ciężką przyczepą lub samochód używać będzie osoba o dynamicznym stylu jazdy. Kierowcy, którzy preferują sportowy styl jazdy i dysponują samochodami o podwyższonych osiągach, decydują się czasem na profilaktyczną wymianę klocków hamulcowych po powrocie z imprez typu Track Day, podczas których mogło dojść do ich przegrzania.
Mit 1: stan klocków ocenisz patrząc przez felgę
W większości modeli samochodów przez otwory w feldze widać tylko klocki zamontowane od zewnętrznej strony tarcz. Te, które montowane są od wewnętrznej strony pozostają niewidoczne. Zdarza się, że klocki zużywają się nierówno i wówczas te z zewnątrz wydają się jeszcze całkiem dobre, ale te od wewnątrz już kwalifikują się do wymiany. Właśnie z tego powodu przy każdym przeglądzie, a zatem przynajmniej raz w roku lub co 10-15 tys. km należy zdjąć koła i sprawdzić stan klocków po obu stronach tarczy. Przez felgę nie widać stanu powierzchni ciernej klocka. Tymczasem może być ona popękana lub uszkodzona termicznie!
Mit 2: dobre klocki wytrzymują rekordowe przebiegi
W zasadzie żaden producent klocków nie chwali się wytrzymałością swoich produktów, ponieważ najważniejsza jest skuteczność hamowania i odporność na wysokie temperatury. Paradoksalnie może się zatem zdarzyć, że takie bardzo wytrzymałe klocki będą zapewniały przeciętną drogę hamowania (choć oczywiście zgodną z homologacją), a także przyspieszą zużycie tarcz hamulcowych.
Dobry klocek pasuje do zacisku, jego warstwa cierna nie pęka i nie odkleja się od płytki, nie puchnie podczas hamowania. To, ile wytrzyma (15, 30, 45 tys. km) nie jest najważniejszym parametrem. Trwałość klocka hamulcowego zależy zwykle od wagi samochodu, specyfiki eksploatacji i techniki jazdy.
Mit 3: dobre klocki nie brudzą felg
Technologia ograniczająca pylenie jest oczywiście zaletą klocka, ale nie ma wpływu na parametry hamowania i z tego względu pylenie klocka powinno być marginalnym kryterium jakościowym. Co więcej – może się zdarzyć, że najlepsze klocki, które gwarantują doskonałe parametry hamowania i nie zużywają przesadnie tarczy, będą dość mocno „pylić”.
Mit 4: kiepskie klocki można poznać po tym, że piszczą
Piski są oczywiście niepożądanym zjawiskiem, ale na ogół nie mają nic wspólnego z jakością klocka. Hałas odbierany jako pisk to drgania elementów układu hamulcowego. Klocki marki „X” mogą głośno piszczeć w samochodzie marki „Y”, ale już w samochodzie marki „Z” okażą się wyjątkowo ciche.
To działa także w drugą stronę – klocki hamulcowe w jednym modelu samochodu mogą być bardzo ciche, jednak nie oznacza to, że będą równie bezgłośne w innym. Wszystko zależy od dopasowania do zacisku hamulcowego, a nierzadko także od stanu zacisku (wypracowanie powierzchni, na których osadzony jest klocek) i tarczy hamulcowej. Co więcej, czasem sam montaż i demontaż klocków może spowodować, że piski znikną.
Wielu użytkowników próbuje walczyć z piszczeniem klocków za pomocą papieru ściernego, którym obrabiają „zeszkloną” powierzchnię cierną klocka hamulcowego. Czasem faktycznie to pomaga, ale lepiej zdemontować klocki, dokładnie oczyścić zacisk i upewnić się, że wszystkie sprężynki mocujące klocek są sprawne i zamocowane na swoich miejscach. W praktyce najczęstszą przyczyną pisków jest nieprawidłowy montaż klocka hamulcowego (brudny zacisk, zużyte sprężynki, brak warstwy tłumiącej drgania).
Mit 5: sportowe klocki zawsze będą lepsze od zwykłych
Niestety nie. Sportowe klocki mają zapewniać m.in. optymalną skuteczność hamowania w wysokich temperaturach. W niskich (a takie występują przy codziennej eksploatacji) mogą się spisywać gorzej od zwykłych, tanich odpowiedników. A zatem, jeśli ktoś jeździ np. tylko po mieście, na krótkich dystansach, nie odczuje żadnych zalet sportowych klocków.
Bracia Marcin i Michał Bielawscy od małego fascynowali się zabytkowymi pojazdami. Ich pasja sprawiła, że wpadli na pomysł stworzenia własnego pojazdu i marki.
Przygotowania trwały kilka lat. Na początku bracia zaczęli od prototypów z silnikami spalinowymi, ale przepisy unijne zdusiły ten pomysł w zarodku. Marcin i Michał nie poddali się i zaczęli prace nad zmianą napędu, który miał być elektryczny. I znowu pojawiły się przepisy, które uniemożliwiły wykonanie projektu…
Do trzech razy sztuka? Bracia Bielawscy zamiast porzucić marzenia, usiedli do tematu po raz trzeci. I tak powstał rower elektryczny, który podbił serca miłośników jednośladów na całym świecie. W ramach akcji crowdfundingowej na polakpotrafi.pl bracia otrzymali wsparcie od 252 osób. W rozmowie z portalem Moto.wp.pl, Marcin Bielawski wyznał:
Zaczęliśmy zbierać fundusze, aby móc przetestować rozwiązania z napędami elektrycznymi. Odzew, z jakim się spotkaliśmy, autentycznie nas zaskoczył. W pracy koledzy mi pokazywali prasę, gdzie byliśmy na pierwszej stronie.
Osoby znające się na temacie uważały, że zbierzemy maksymalnie 10 tysięcy złotych, bo to były początki crowdfundingu w Polsce. Ostatecznie zebraliśmy ponad 60 tys. zł od 252 osób. Pojawiło się też wsparcie od Rafała Sonika i Bartka Topy. Jak o tym mówię, to nawet teraz mam gęsią skórkę.
Bracia Bielawscy otrzymali też wsparcie od Forda. Kiedy wygrali konkurs dla europejskich zielonych startupów, Ford Polska udostępnił im vana, którym do dzisiaj rozwożą gotowe rowery.
Tych rowerów by nie było gdyby nie pomoc otrzymana od setek ludzi, organizacji, firm. Raz, że jest to wymierna pomoc, a dwa, myślisz sobie… Tyle osób Ci pomogło, nawet duże marki motoryzacyjne. Nie ma odwrotu, musisz to dokończyć.
I tak powstał elektryczny rower, który podbił serca miłośników jednośladów na całym świecie.
Kosynier deLux, fot. materiały prasowe / Kosynier
Kosynier deLux – polski rower elektryczny
Kosynier to ręcznie wykonany rower elektryczny w stylu retro, nawiązującym do motocykli z początku XX wieku. Lakier, chrom, rury ramy chromowo-molibdenowe, aluminiowe odlewy wykonane specjalnie dla Kosyniera, skórzane elementy – bracia nie oszczędzali na niczym. Wszystko musi być możliwie najwyższej jakości. Bracia starają się, by jak najwięcej części pochodziło z Polski.
Rower elektryczny Kosynier deLux ma silnik 250 W, który wspomaga pedałowanie do prędkości 25 km/h. Zasięg między 80 a 120 kilometrów. Czas ładowania to 4,5 godziny.
Pierwszy elektryczny rower trafił do Francji. Nowy właściciel jest grafikiem, ilustratorem i mieszka w malowniczej wsi niedaleko granicy z Belgią. Marcin Bielawski wyznał, że dostarczaniu roweru do pierwszego klienta towarzyszyły ogromne emocje:
Kiedy ma się w głowie to, ile z bratem pracowaliśmy nad tym projektem, ile wysiłku włożyliśmy, to przyznaję: miałem „szklane oczy” jak dojeżdżałem do Patrice. To nie tylko czas, finanse, wyrzeczenia nasze, naszych rodzin, ale jeszcze złożone obietnice i pomoc, którą otrzymaliśmy. To wszystko zobowiązuje.
Kosynier deLux, fot. materiały prasowe / Kosynier
Kosynier deLux – elektryczny rower, który pokochał cały świat
Poza Europą Kosynier dostarcza elektryczne rowery również klientom z USA i Australii. Co ciekawe, w USA i Szwajcarii elektryczne rowery mają mocniejsze silniki, a w Stanach też wyższą prędkość maksymalną, niż w Europie. Marcin Bielawski wyjaśnił, czemu tak jest:
Różne przepisy powodują, że na Stany czy Szwajcarię nasze rowery mają mocniejsze silniki.
Musimy przy tym cały czas śledzić kwestie prawne na świecie. Tu się bardzo dużo zmienia. Nie wiem, jak teraz, ale jeszcze kilka miesięcy temu w USA były stany, w których takie pojazdy elektryczne w ogóle nie figurowały w przepisach. De facto były nielegalne. Musimy trzymać rękę na pulsie. Z tego powodu też projekt tyle trwa. Przygotowujesz go, testujesz, a za chwilę wprowadzają zmiany, które wiążą się z korektami, kosztami i czasem.
Kosynier deLux, fot. materiały prasowe / Kosynier
Manufaktura Kosynier produkuje również model Boardtrack o mocy 10 kW, którym można się poruszać tylko w off-roadzie. Jego prędkość maksymalna to 95 km/h.
Obecnie bracia planują uzyskanie homologacji motorowerowej i produkcję Kosyniera deLux z mocniejszym silnikiem, czyli do 4 kW, maksymalną prędkością do 45 km/h i manetką gazu. Zapowiadają także, że będą odpalać różne projekty, które trzymali w szufladzie przez ostatnie osiem lat.
Pick-upy reprezentują pewien styl i pewne podejście do życia. Bez nich wiele prac i zadań byłoby niemożliwych do wykonania. Duży ładunek do przewiezienia, trudna droga, a nawet bezdroża – ten kto jest właścicielem pick-upa wie, że może na nim polegać. Nowy Volkswagen Amarok został stworzony jest by realizować najróżniejsze zadania.
Najnowsza generacja Volkswagena Amaroka zostanie zaprezentowana w przyszłym roku. Jednak już dziś producent zdradza nam parę szczegółów na temat pick-upa.
Trzecia generacja Volkswagena Amaroka zyskała całkowicie inny wygląd zewnętrzny i wewnętrzny niż jej poprzednik. Producent zapewnia, że samochód zyskał też o wiele bogatsze wyposażenie i ma znacznie więcej systemów wspomagania kierowcy. I oczywiście nadal nie odstraszy go żaden trudny teren.
Na nagraniu widzimy, jak samochód z kamerą jest wyprzedzany w pewnym momencie przez karetkę. Na ciągłej linii, na czołówkę z innym pojazdem i bez sygnałów uprzywilejowania. Następnie jej kierowca wysiadł i zaczął się kłócić z autorem nagrania.
O co poszło? Trudno z całą pewnością powiedzieć, ponieważ nagranie nie pokazuje, co było wcześniej. Zdaniem autora, wydawało mu się, że karetka chciała zjechać na przystanek autobusowy, on ją wtedy wyprzedził pomimo ciągłej linii i to miało tak rozsierdzić kierowcę ambulansu.
Walka o poprawę wczesnej diagnostyki nowotworów u dzieci trwa cały sezon, a symboliczne naklejki akcji pojawiają się podczas każdej rundy Historycznych Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Tak samo było podczas Barbórki – logo akcji można było zobaczyć na wielu historycznych rajdówkach.
Podczas 59. Rajdu Barbórka fundację reprezentowała załoga z nr 89 Wojtek Sroczyński i Emilia Kotarska w VW Golf II GTi. Projekt „Żółty Golf znów na rajdowych trasach. Jedziemy dla dzieci” został wymyślony i zbudowany specjalnie na potrzeby kampanii „Wyprzedzamy nowotwór”.
Emilia Kotarska, członek Zarządu Fundacji Pomocy Dzieciom z Chorobą Nowotworową, pilot rajdowy, zwraca przede wszystkim uwagę na cel kampanii:
Dla mnie najważniejsze jest, aby nasz przekaz trafił do rodziców, dziadków, lekarzy… czyli tych osób, które mogą jako pierwsi zauważyć niepokojące objawy choroby u dziecka. Na każdym rajdzie rozdajemy kartki z informacją o kampanii i nagłaśniamy temat.
Załoga żółtego Golfa apeluje, aby nie zwlekać z wizytą u lekarza, gdy zauważymy niepokojące objawy. Każdy uraz nieproporcjonalny do zdarzenia, przedłużające się infekcje, nasilający się ból, zmiany skórne… powinny zostać wyjaśnione. Nie panikujmy, ale zachowajmy czujność!
Kampania „Wyprzedzamy nowotwór” ma przede wszystkim na celu zwrócenie uwagi rodziców i lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej na fakt, że dzieci również chorują na nowotwór. Fundacja prowadzi działania edukacyjne, informuje jakie objawy powinny zaniepokoić rodziców i kiedy należy udać się do lekarza.
Co roku w Polsce odnotowuje się około 1200 nowych zachorowań na nowotwory wśród dzieci i młodzieży. Najczęściej występujące nowotwory u dzieci to: białaczka (26% wszystkich rozpoznań), guzy mózgu (19%), chłoniaki (13%), neuroblastoma (8%), nowotwory kości (7%), guz Wilmsa (6%).
Przejście dla pieszych wydaje się bezpieczne. Tymczasem według statystyk właśnie na oznakowanych przejściach ginie najwięcej pieszych, a w rankingu miejsc, w których dochodzi do wypadków drogowych, pasy zajmują niechlubną drugą pozycję.
Dlatego tak ważne jest nauczenie uważności i odpowiedzialności wszystkich uczestników ruchu drogowego: i tych za kierownicą, i tych idących pieszo. Przede wszystkim piesi muszą zachować dużą ostrożność, wchodząc na pasy, ponieważ właśnie oni najwięcej ryzykują. Zamiast się spieszyć, przed wkroczeniem na jezdnię powinni się zatrzymać i rozejrzeć, na pasach nie wolno im też rozmawiać przez komórkę. Również na kierowców spada obowiązek większej czujności, kiedy zbliżają się do przejścia. Ten sam wymóg dotyczy rowerzystów i użytkowników hulajnóg, którzy sami mogą ulec kolizji z samochodem, ale stanowią też zagrożenie dla pieszych.
22. konkurs Galerii Plakatu AMS został zorganizowany pod hasłem „(Nie)bezpieczne pasy”. Zadaniem uczestników tegorocznej edycji było zaprojektowanie plakatu wskazującego niebezpieczeństwa, jakie grożą pieszym na pasach oraz zasady odpowiedzialnego zachowania się na nich kierowców i pieszych.
Konkurs Galerii Plakatu AMS miał charakter otwarty, a jego rozstrzygnięcie nastąpiło 5 grudnia. Główną nagrodę zdobyła Anna Parada, a wyróżnieni zostali: Liliia Drahomaretska, Łukasz Mesjasz, Katarzyna Nachman, Julia Sikorska oraz Wiktoria Wojnarowska.
Zwycięskie prace będzie można oglądać na citylightach AMS w całej Polsce w 2022 roku.
Kierowca prawdopodobnie ciężarówki, zainteresował się zamiarami kierującego Volkswagenem Polo. Stał on z włączonym lewym kierunkowskazem, chociaż znaki wyraźnie pozwalały mu skręcić jedynie w prawo. Chciał oszczędzić trochę drogi i czasu na zawracanie?
Tak to początkowo wyglądało, ale kierowca Polo zaskoczył wszystkich. Nie tylko skręcił w lewo, ale także pojechał pod prąd! Aż trudno uwierzyć, że mógł uznać taki manewr za właściwy.
Koncepty Vision Gran Turismo mają dość długą tradycję. Pierwszym był Mercedes-Benz AMG Vision Gran Turismo pokazany w 2013 roku. Od tego czasu gra doczekała się kilkunastu kolejnych projektów, które można podziwiać i prowadzić wyłącznie w wirtualnym świecie.
Z okazji premiery siódmej edycji gry Gran Turismo, Porsche po raz pierwszy opracowało maszynę przeznaczoną wyłącznie do wirtualnego świata. Porsche Vision Gran Turismo to pierwsze koncepcyjne studium producenta sportowych aut stworzone specjalnie na potrzeby gry komputerowej.
Porsche Vision Gran Turismo, fot. materiały prasowe / Porsche
Porsche Vision Gran Turismo to wyścigówka z prawdziwego zdarzenia.
Vision Gran Turismo wyróżniają przyszłościowe interpretacje znanych elementów designu Porsche. Koncepcyjny pojazd charakteryzuje się wyjątkowo sportową relacją wysokości do szerokości, nisko poprowadzoną płaszczyzną przedniej pokrywy i mocno podkreślonymi błotnikami. Oświetlenie oraz wloty powietrza zintegrowane w przednim pasie wizualnie nawiązują do Porsche Taycana – to ukłon w stronę w 100% elektrycznego napędu samochodu. Tył zdobi listwa świetlna, stanowiąca rozwinięcie świetlnej sygnatury znanej z modeli 911 i Taycan. Warto również zwrócić uwagę na aktywny spojler zmieniający kąt w celu zapewnienia optymalnego docisku.
W wirtualnym kokpicie znajduje się holograficzny wyświetlacz prezentujący informacje tuż nad kierownicą i fotele przytwierdzone bezpośrednio do monokoku. Fakt, że wszystko jest cyfrowe, nie przeszkadza producentowi mówić o wegańskim wnętrzu i materiałach z recyklingu, co świetnie wpisuje się w ekologiczny charakter modelu.
Porsche Vision Gran Turismo, fot. materiały prasowe / Porsche
Porsche Vision Gran Turismo będzie dostępne wyłącznie w Gran Turismo 7, które zadebiutuje 4 marca 2022 roku w wersji na konsole PlayStation 4 i PlayStation 5.
Białe Ferrari 488 Spider pochodzi z rocznika 2018 roku i zostało skonfigurowane wedle życzeń Roberta Lewandowskiego, gwiazdy boisk piłkarskich. Samochód jest do kupienia na aukcji, a cena cały czas rośnie.
Ferrari 488 Spider Roberta Lewandowskiego, fot. ebay.de
Ferrari 488 Spider napędza 3,9-litrowa jednostka z doładowaniem, która generuje 670 KM, a maksymalny moment obrotowy to 760 Nm. Od 0 do 100 km/h auto rozpędza się w około 3 sekundy, a do 200 km/h w 8,7 sekundy. Jego prędkość maksymalna to 330 km/h.
Wystawiony na aukcję samochód Roberta Lewandowskiego ma 6050 kilometrów przebiegu, jest chwilę po przeglądzie i dodatkowo jeszcze jest objęty gwarancją do września 2022 roku.
Co to był za wyścig! Niektórzy fani Formuły 1 twierdzą, że był to najbardziej szalony wyścig, jaki widzieli. Inni, że to najbardziej obrzydliwe Grand Prix jakie oglądali od lat. Jedno jest pewne, GP Arabii Saudyjskiej na długo pozostanie w pamięci kibiców i kierowców.
Start wyścigu o GP Arabii Saudyjskiej był wyjątkowo spokojny. Pierwsza trójka – Hamilton, Bottas, Verstappen – utrzymała swoje pozycje i odjechała reszcie stawki. Kontrowersje zaczęły się kilka okrążeń później.
Na 10 okrążeniu Mick Schumacher uderzył w bandę w tym samym miejscu i na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Wykorzystując neutralizację u mechaników na zmianę opon pojawił się Lewis Hamilton oraz Valtteri Bottas. Max Verstappen pozostał na torze wyszedł na prowadzenie. Co warte odnotowania, chwilę wcześniej Valtteri Bottas celowo spowolnił Holendra, aby Lewis Hamitlon miał wystarczająco dużą przewagę nad nim zjeżdżając do boksu, co nie jest dozwolone. Sędziowie jednak nie podjęli żadnych działań w tej sprawie.
Na 13. okrążeniu wywieszono czerwono flagę, ponieważ porządkowi potrzebowali więcej czasu na naprawę uszkodzonych barier. Była to korzystna sytuacja dla Maxa Verstappena, który mógł podczas przerwy wymienić opony. Fakt ten mocno zirytował Lewisa Hamiltona.
Rywalizację wznowiono z pól startowych. Lewis Hamilton wystartował lepiej od Maxa Verstappena, następnie kierowca Red Bulla ściął drugi zakręt blokując drogę Brytyjczykowi i wyszedł na prowadzenie. Był to piękny i kontrowersyjny manewr ze strony Holendra, na którym skorzystał Esteban Ocon, startujący z czwartego pola. Francuz znalazł się na drugiej pozycji, przedzielając walczących o mistrzowski tytuł rywali.
Chwilę później Sergio Perez został uderzony przez Charlesa Leclerca. Meksykanin stracił kontrolę nad bolidem i zaczął się obracać. Kierowcy jadący za zawodnikiem Red Bulla zwolnili. Nie świadomy tego, co się dzieje Nikita Mazepin nie zdążył wyhamować i uderzył w tył Williamsa George’a Russella. Na torze ponownie pojawiła się czerwona flaga.
Replays show a squeeze for Leclerc and Perez on the restart
W trakcie przerwy zaczęły się rozmowy między dyrektorem wyścigu, Michaelem Masi, a zarządem Red Bulla oraz Mercedesa. Ustalono, bez udziału sędziów, że przy ponownym restarcie z pierwszego miejsca wystartuje Esteban Ocon, z drugiego Lewis Hamilton, a z trzeciego Max Verstappen.
Gdy po raz kolejny wznowiono rywalizację, Esteban Ocon wjeżdżając w pierwszy zakręt lekko zderzył się z Lewisem Hamiltonem, kierowca Alpine ściął drugi zakręt i utrzymał w nielegalny sposób swoją pierwszą pozycję. Verstappen dobrze wykorzystał opony ze średniej mieszanki wybrane przez jego zespół na trzeci start wyścigu, obejmując prowadzenie dzięki brawurowemu manewrowi wyprzedzania po wewnętrznej w pierwszym zakręcie.
Do historii królowej sportów motorowych z pewnością przejdzie to, co działo się w drugiej części wyścigu w Dżuddzie. Hamilton, podążający jak cień za Verstappenem, na 37 okrążeniu zmusił Holendra do błędu, ale próba obrony prowadzenia przez kierowcę Red Bulla spowodowała, że obaj szeroko wyjechali poza tor, a kolejność zawodników nie uległa zmianie. Następnie po tym, jak nakazano mu przepuścić Hamiltona (a później mimo tego przyznano również 5-sekundową) karę , Verstappen gwałtownie zwolnił na dojeździe do ostatniego lewego zakrętu, a kierowca Mercedesa uderzył w tył bolidu lidera wyścigu. Po wyścigu sędziowie ukarali za ten incydent Verstappena 10-sekundową karą.
W wywiadach po wyścigu Max Verstappen nie był w stanie ukryć swojej irytacji:
Szczęśliwie kibice chcą oglądać rywalizację, a to, co dzisiaj się stało jest nieprawdopodobne. Ja próbuję się ścigać, ale ten sport polega dziś tylko na karach. Dla mnie to nie jest Formuła 1, ale chociaż kibicom się podobało. Zdarzyło się wiele rzeczy, z którymi niekoniecznie się zgadzam. Jest jak jest. Przynajmniej próbowałem na torze. Dałem z siebie wszystko.
Pytany o kuriozalne zderzenie z Hamiltonem, kiedy to Brytyjczyk wjechał w tył bolidu Red Bulla, Verstappen odparł:
Chciałem go puścić. Byłem z prawej, ale on nie chciał mnie wyprzedzić i dotknęliśmy się. Naprawdę nie rozumiem, co tam się stało.
GP Arabii Saudyjskiej: kontrowersje, kary i kraksy, fot. materiały prasowe / Mercedes
Lewis Hamilton całą winę za zdarzenie zrzucił na Maxa Verstappena:
Staram się i muszę zachowywać spokój, a było to bardzo trudne. Przez całe życie ścigałem się z wieloma kierowcami. W ciągu 28 lat napotkałem na swojej drodze wiele postaci. W czołówce jest kilku, którzy sądzą, że albo reguły ich nie dotyczą, albo nie myślą o regułach.
Komentując kolizję z 37 okrążenia, siedmiokrotny mistrz świata wyznał, że nie miał informacji o zamiarze oddania pozycji przez kierowcę Red Bulla:
Nie otrzymałem informacji, więc nie rozumiałem, co się dzieje. Nagle zaczął odpuszczać i delikatnie zmieniać linię jazdy. Zastanawiałem się czy nie próbuje jakiejś szalonej taktyki. Nagle wiadomości zaczęły spływać, a on bardzo mocno zahamował. Ja wpadłem na niego i prawie „zdjąłem” nas obu.
Wielu kibiców tłumaczenie Hamiltona nie przekonuje. Wielokrotnie w historii Formuły 1 kierowcy na różnych torach gwałtownie zwalniali, na przykład z przyczyn technicznych, i nikt w takiego kierowcę nie wjeżdżał, tylko po prostu wyprzedzał.
Liczne, nie zawsze w oczach kibiców sprawiedliwe, kary dla Verstappena i brak kar dla Bottasa czy Hamilotna spowodowały, że w mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo komentarzy rozgoryczonych kibiców, oskarżających sędziów i FIA o sprzyjanie Mercedesowi i „pomaganie” Hamiltonowi w zdobyciu rekordowego, ósmego tytułu mistrza świata.
Po wyścigu o GP Arabii Saudyjskiej Lewis Hamilton zrównał się z Maxem Verstappenem punktami w klasyfikacji generalnej. Nadal prowadzi kierowca Red Bulla, ale obaj mają po 369,5 punkty. Finał sezonu odbędzie się w weekend 10-12 grudnia na zmodyfikowanym torze w Abu Zabi.
BMW kontynuuje rozwój i rozpowszechnianie funkcji BMW Digital Key wraz ze swoimi partnerami w ramach Car Connectivity Consortium. Najnowszy etap rozwoju jest wynikiem ścisłej współpracy między firmami BMW, Google i Samsung, która jeszcze zwiększa łatwość obsługi i dostępność kluczyka cyfrowego. Dzięki aktualizacji wzrośnie liczba kompatybilnych modeli smartfonów, a tym samym również grono kierowców BMW, którzy będą mogli w przyszłości korzystać z BMW Digital Key.
Funkcja BMW Digital Key jest teraz dostępna w smartfonach z systemem Android, począwszy od Samsung Galaxy S21 oraz Google Pixel 6 i 6 Pro.
Dzięki BMW Digital Key kierowcy mogą otwierać i zamykać swoje BMW, po prostu przykładając smartfon do klamki drzwi kierowcy. Ponadto silnik można uruchomić, gdy telefon komórkowy znajduje się w uchwycie do ładowania bezprzewodowego BMW.
BMW Digital Key dostępne w smartfonach z systemem Android, fot. materiały prasowe / BMW
BMW Digital Key jest przechowywany na chipie Secure Element smartfona, aby zapewnić maksymalną łatwość obsługi i bezpieczeństwo. Można go skonfigurować za pomocą aplikacji My BMW, po czym jest opcjonalnie dostępny do prawie wszystkich modeli BMW. Po kolejnej aktualizacji będzie można również przekazać klucz pięciu osobom. Również funkcje ultraszerokopasmowe (UWB) BMW Digital Key Plus będą dostępne w smartfonach z systemem Android w późniejszym terminie.
Przypadkowy kierowca był świadkiem, jak kierująca Toyotą Yaris przejeżdżała zbyt blisko zaparkowanego pojazdu i uszkodziła go. Jej reakcją na to nie było zatrzymanie się, tylko próba ucieczki. Autor nagrania szybko jednak zagrodził jej drogę.
Pod wideo nie znajdziemy niestety żadnego wyjaśnienia, jaki był ciąg dalszy tej historii. Domyślamy się, że właściciel uszkodzonego auta poznał sprawczynię kolizji.
Od 1964 roku Pirelli wydaje kalendarz z artystycznymi aktami gwiazd. Od tego czasu powstało 48. edycji, zrealizowanych przez 37 fotografów. Do współpracy Pirelli zaprasza najlepszych fotografów: Paola Roversiego, Tima Walkera, Petera Lindbergha czy Annie Leibovitz.
Kalendarz Pirelli 2022. On the Road, fot. materiały prasowe / Pirelli
Kalendarz Pirelli 2022 pod hasłem „On the Road”, ze zdjęciami autorstwa Bryana Adamsa, pokazuje artystów w drodze. To uhonorowanie międzynarodowych gwiazd muzyki od lat 60-tych do współczesności, a także powrót Kalendarza po przerwie spowodowanej kryzysem Covid-19. Jest to szczególny powrót, ponieważ zbiega się z obchodami 150-lecia Pirelli.
Bryan Adams to muzyk, ale też ceniony fotograf. W „On The Road” uchwycił życie artystów w trasie. To także temat piosenki o tym samym tytule, którą kanadyjski muzyk skomponował do Kalendarza, a która znajdzie się również na jego kolejnym albumie.
Bryan Adams starał się uchwycić charakterystyczne cechy różnych artystów, a miesiące Kalendarza rozwijają się na ponad 160 stronach oraz w ponad 70 portretach i scenach: od St. Vincent (która również pojawia się na okładce Kalendarza) budzącej się w hotelu, przez wolny dzień Kali Uchis nad basenem, Saweetie wymeldowującą się przed kolejną podróżą, po Cher za kulisami. Widzimy też Normani odpoczywającą przed próbą dźwięku oraz Jennifer Hudson przybywającą do teatru, Iggy’ego Pop’a (jest on również na tylnej okładce) tuż przed występem, Grimes w studiu nagraniowym, Bohan Phoenix z powrotem w hotelu po występie oraz Rita Ora po swoim koncercie.
Kalendarz Pirelli 2022. On the Road, fot. materiały prasowe / Pirelli
Nazwa samochodu wywodzi się z łacińskiego słowa „australis”, czyli „południowy”, i ma przywoływać na myśl żywiołowość i ciepło południowej półkuli, a tym samym zachęcać do podróży.
Austral ma długość 4,51 metra, dzięki czemu z łatwością przewiezie do pięciu pasażerów. Renault zapewnia, że SUV jest „zaawansowany technologicznie, przestronny i przyjemny w prowadzeniu”.
Renault Austral zastąpi Kadjara w gamie Renault i trafi do sprzedaży wiosną 2022 roku.
Nissan opracowuje obecnie zupełnie nowy sposób łączenia technologii stosowanych w kolejnictwie i samochodach elektrycznych. East Japan Railway Company (JR East), jeden z wiodących japońskich przewoźników kolejowych, testuje możliwości wykorzystania akumulatorów z Nissanów Leaf w osprzęcie przejazdów kolejowych. W styczniu na przejeździe w Atago na linii Jōban, która biegnie przez miasto Minamisoma w prefekturze Fukushima, rozpoczęto prace nad zastąpieniem akumulatorów ołowiowo-kwasowych, które są obecnie źródłem zasilania awaryjnego, specjalnie przystosowanymi do tego celu akumulatorami z Leafa.
Pod koniec okresu eksploatacji (Nissan nie podaje co rozumie pod takim terminem – Leaf obecny jest na rynku od ponad 11 lat, co jest średnim wiekiem w jakim auta używane dopiero trafiają do Polski) akumulator litowo-jonowy stosowany w japońskim elektryku zachowuje jeszcze 60-80% swej pojemności. Dzięki ponownemu użyciu takiego akumulatora, tę pozostałą pojemność energetyczną można wykorzystać w innym miejscu, np. w akumulatorach innych pojazdów lub w stacjonarnych magazynach energii.
Nissan nawiązał w tym zakresie współpracę z 4R Energy Corporation. Jak twierdzi Kaito Tochihara, zastępca kierownika Centrum Badań i Rozwoju JR East, przejście z wykorzystania na potrzeby zasilania awaryjnego akumulatorów kwasowo-ołowiowych na litowo-jonowe pozyskane z samochodów elektrycznych przyczynia się do zrównoważonego rozwoju i prowadzi do poprawy wydajności samego akumulatora.
W przypadku akumulatorów kwasowo-ołowiowych musimy okresowo odwiedzać przejazdy kolejowe, aby sprawdzić stan ich naładowania i zweryfikować, czy nie nastąpiło pogorszenie parametrów. Natomiast w zregenerowanych akumulatorach litowo-jonowych stosowany jest system kontrolny podobny do tego z pojazdów elektrycznych, dzięki czemu możemy sprawdzić ich kondycję zdalnie. Powinno to skutkować utrzymaniem lepszych standardów. System ten umożliwia również działania zapobiegawcze, gdyż informuje nas o stanie akumulatora jeszcze zanim jego napięcie znacząco spadnie.
4R Energy Corporation przewiduje wzrost popularności samochodów elektrycznych, dlatego chce opracować metody efektywnego wykorzystania akumulatorów litowo-jonowych po zakończeniu okresu ich eksploatacji w pojazdach. Każdego roku fabryka firmy w miejscowości Namie (prefektura Fukushima) otrzymuje tysiące zużytych akumulatorów, które są następnie przystosowywane do nowych celów.
Skrzyżowanie znajduje się w miejscowości Pionki i jak można przekonać się na poniższej kompilacji nagrań z tego miejsca, jest ono bardzo niebezpieczne. Powodem jest głównie utrudniona widoczność jaką mają kierowcy, wyjeżdżający z dróg podporządkowanych.
Problem ten zauważył zarządca drogi i ustawił tam nie znaki „ustąp pierwszeństwa przejazdu”, ale „stop”. Niestety na próżno – wielu kierowców chyba nie rozumie, co on oznacza i albo się nie zatrzymuje, albo nie wykorzystuje momentu zatrzymania, do odpowiedniej obserwacji drogi.
„Takie rzeczy tylko w Polsce” – chciałoby się gorzko rzec. Podczas 59. Rajdu Barbórka, prawdziwie legendarnej imprezy sportowej w naszym kraju, warszawska policja rozpoczęła zaskakującą akcję. Patrole zatrzymywały załogi jadące na miejsce rozpoczęcia odcinków specjalnych i zarzucały, że ich samochody nie powinny poruszać się po drogach.
Najpierw napisała o tym Sylwia Zaborowska – pilotka załogi numer 85. Kontrolujący Forda Sierrę funkcjonariusze stwierdzili, że „pojazd jest za głośny, ma wydech w nieodpowiednim miejscu, posiada klatkę i zupełnie nie nadaje się do użytkowania po drogach publicznych”. Chociaż miał ważny przegląd i był dopuszczony do ruchu, policjanci zakazali dalszej jazdy. Co prawda powiadomiony o incydencie organizator, próbował interweniować, na nic się to zdało. Załoga musiała zakończyć swój występ w tegorocznym Rajdzie Barbórka.
Do tego incydentu doszło dzisiaj rano, ale później pojawiły się kolejne informacje na temat zawodników, zatrzymywanych przez kolejne patrole i odbieraniu dowodów rejestracyjnych. Powód był zawsze ten sam – samochód biorący udział w rajdzie, okazywał się być przerobiony na rajdówkę. Szok.
Trudno akcję zatrzymywania zawodników, biorących udział w legendarnym Rajdzie Barbórka, uznać za przypadek. Policja potrzebowała poprawić sobie statystyki mandatów? Czy może stołeczne władze chcą odstraszyć na przyszłość zawodników?
2 stycznia 2022 wystartuje 44. edycja najtrudniejszego rajdu świata, który z miejscowości Ha’il ruszy w prawie dwutygodniową odyseję. Podczas Rajdu Dakar 2022 zawodnicy przemierzą 8000 kilometrów nową trasą, która w tym roku odwiedzi Pustą Ćwiartkę, czyli bezkresne piaski pustynii w południowej części Półwyspu Arabskiego.
Swoją opinię o nowej trasie wydała Laia Sanz, która rajd ukończyła już kilka razy, jednak w przyszłym roku po raz pierwszy zasiądzie za kierownicą samochodu, a nie motocykla:
Cóż, Arabię Saudyjską poznaliśmy już dwa lata temu, więc myślę, że nie będzie zupełnie inaczej niż ostatnio. Słyszałam, że jest mniej kamieni niż rok temu, co bardzo mnie cieszy. Podobno prawie codziennie będziemy poruszać się po wydmach, co będzie dobrym treningiem dla mnie, w aucie. Mam nadzieję, że będę cieszyć się jazdą.
Pierwszy etap to pętla wokół Ha’il o łącznej długości 546 kilometrów. To odcinek z dużą ilością piasku, lecz bez wielu wydm. Odcinek specjalny przepełniony będzie zagmatwanymi elementami nawigacyjnymi – jakiekolwiek skróty będą karane.
3 stycznia zawodnicy z Ha’il wyruszą do Al Artawiyah. To będzie pierwszy etap z łańcuchami wydm, które będą okazją dla pretendentów do zwycięstwa, aby odjechać od innych. Dalej kierowcy, motocykliści i quadowcy skierują się do Al Qaisomy. Etap czwarty to droga do stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadu – to też najdłuższy odcinek specjalny w całym rajdzie, o długości 465 kilometrów.
6 stycznia na zawodników czekać będzie pierwsza z dwóch pętli wokół Rijadu. Większość część trasy przepełniona będzie kamieniami, co da się we znaki motocyklistom. Następny dzień to kolejna pętla – tym razem na zachód od stolicy. Wydmy pojawią się w połowie trasy i będą rozciągać się przez około 40 kilometrów. Kolejny dzień, 8 stycznia, to dzień odpoczynku.
7 etap to droga przez nieznane wcześniej terytorium – na zawodników czeka setka kilometrów wydm. Po tym intensywnym czasie jazda powinna stać się łatwiejsza, jednak labirynt torów jazdy może być kolejnym problemem dla ekip. Kolejnego dnia na Dakarze na rywalizujących czeka długa droga z Ad-Dawadimi do Wadi ad-Dawasir. Etap dziewiąty to pętla wokół Wadi ad-Dawasir. 12 stycznia to dzień etapu dziesiątego, czyli drogi do Biszy. To jeden z najszybszych odcinków specjalnych, wśród różnorodnego krajobrazu – właśnie przez tempo podczas etapu zawodnicy będą musieli uważać, aby nie pomylić się w nawigowaniu. Następny dzień, 13 stycznia, to pętla wokół Biszy i przedostatni etap Rajdu Dakar – ma to być najbardziej techniczne wyzwanie, które może odwrócić losy rywalizacji do góry nogami.
Meta Rajdu Dakar 2022 zlokalizowana zostanie w Dżuddzie, gdzie rajd dotrze 14 stycznia i poznamy tam nowych mistrzów!
Łącznie w Dakarze i Dakarze Classic wystartuje 1065 zawodników i zawodniczek – zobaczymy 149 motocykli, 21 quadów, 97 samochodów, 58 ciężarówek, 44 pojazdy kategorii T3 oraz 61 pojazdów kategorii T4. W Dakar Classic wystartuje 128 samochodów i 20 ciężarówek.
Obejrzyjmy nagranie. Pojazdy na prawym pasie zatrzymały się, pieszy przeszedł po pasach, pierwszy pojazd ruszył. Co byście pomyśleli w tym momencie? Zapewne że powód zatrzymania się zniknął i wszyscy ruszają. A tu niespodzianka.
Kierowca radiowozu nie przewidział, że drugi pojazd nie ruszy. Nie przewidział, że nie ruszy on, chociaż na przejściu nie było innych pieszych. Dopiero się zbliżali. Tymczasem nowe przepisy dają pierwszeństwo osobie wchodzącej na pasy, a nie się do nich zbliżającej (tak brzmiał pierwotny projekt nowelizacji, ale został on odrzucony).
Podsumujmy. Przejście jest puste. Pojazdy ruszają. Zatrzymalibyście się w takim przypadku przed pasami, bo a nuż kolejny z ruszających kierowców, nagle się rozmyśli? Oby tak, ponieważ tego wymagają od was polskie przepisy oraz organizacja ruchu. A że banalnie można w ten sposób „naciąć się”? To nikogo nie interesuje. A powinno.
Formuła 1 po raz pierwszy w historii udała się do Arabii Saudyjskiej. W najbliższy weekend na nowo wybudowanym torze w Dżuddzie rozegrana zostanie przedostatnia runda sezonu 2021. Organizacja GP Arabii Saudyjskiej wywołuje wiele kontrowersji. Wiele osób krytykuje Formułę 1 za organizację wyścigu w kraju, w którym na porządku dziennym dochodzi do łamania praw człowieka.
Lewis Hamilton, znany w paddocku ze swojej działalności na rzecz poparcia społeczności czarnoskórych i LGBTQ+, wielokrotnie podkreślał, że Formuła 1 ma obowiązek w uwrażliwienia na problemy związane z prawami człowieka w niektórych krajach. Siedmiokrotny mistrz świata wyznał, że nie czuje się do końca komfortowo przed niedzielnym wyścigiem o Grand Prix Arabii Saudyjskiej na torze ulicznym Jeddah Corniche Circuit:
Jak powiedziałem podczas ostatniego wyścigu w Katarze, uważam, że zarówno sport, jak i my mamy obowiązek zwiększenia świadomości na temat pewnych kwestii, szczególnie praw człowieka w krajach, do których jedziemy Z największym szacunkiem wobec wszystkich, którzy są tutaj – do tej pory spotkałem się z ciepłym przywitaniem.
Nie mogę jednak udawać, że kiedykolwiek będę najbardziej zorientowany lub będę mieć głębokie zrozumienie kogoś, kto dorastał w tutejszej społeczności, która jest mocno dotknięta pewnymi zasadami i reżimem. Czy czuję się tu komfortowo? Nie powiedziałbym, że tak. Ale to nie jest mój wybór, aby tu być. To sport podjął wybór, aby tu być. Niezależnie od tego, czy obecność tutaj jest dobra czy zła, ważne jest, abyśmy uwrażliwili ludzi na pewne kwestie.
Lewis Hamilton przytoczył przykład, że chociaż saudyjskie prawo zostało zmienione w 2018 roku, aby umożliwić kobietom legalne prowadzenie auta, „to wciąż są w więzieniach kobiety, które wiele, wiele lat temu zostały skazane za prowadzenie samochodu”.
Wiele rzeczy musi się zmienić, a nasz sport powinien zdziałać więcej w tym kontekście.
W Katarze Lewis Hamilton ścigał się w tęczowym kasku, który symbolizował walkę o prawa mniejszości. Siedmiokrotny mistrz świata będzie rywalizował w tęczowym kasku również podczas weekendu w Arabii Saudyjskiej.
GP Kataru: mistrz wraca na podium, a walka o tytuł trwa w najlepsze, fot. materiały prasowe / Mercedes
Dziś jest ostatni dzień tegorocznej odsłony akcji „Twoje światła – Nasze bezpieczeństwo”.
Kampania „Twoje światła – Nasze bezpieczeństwo” ma na celu zwrócenie uwagi kierowców na zagrożenia związane z nieprawidłowym oświetleniem pojazdów. Jest to szczególne ważne jesienią, gdy znacznie pogarsza się widoczność. Prawidłowe działanie i ustawienie świateł pojazdu nabiera w tym czasie szczególnego znaczenia. Sprawne światła mają wpływ na bezpieczeństwo zarówno kierującego pojazdem, jak i pozostałych uczestników ruchu. Wszelkie nieprawidłowości mogą skutkować niedostatecznym oświetleniem drogi, albo doprowadzić do oślepienia innych uczestników ruchu drogowego.
W ramach akcji „Twoje światła – Nasze bezpieczeństwo” policja w całym kraju ze szczególnym zainteresowaniem będzie przyglądała się oświetleniu samochodów.
Kampania „Twoje światła – Nasze bezpieczeństwo”, fot. materiały prasowe
Mandat za nieprawidłowe oświetlenie
Z danych Instytutu Transportu Samochodowego wynika, że aż 98 proc. polskich kierowców doświadcza oślepiania przez inne samochody, a 40 proc. skarży się, że ich światła świecą źle lub za słabo.
Prawidłowe ustawienie świateł jest niezwykle ważne. Dlatego, gdy przyjdzie do policyjnej kontroli, źle ustawione światła mogą skończyć się mandatem w wysokości 500 złotych. W skrajnych przypadkach kontrola może się skończyć nawet odebraniem prawa jazdy i odholowaniem samochodu na policyjny parking.
Darmowe sprawdzenie ustawienia świateł – gdzie i kiedy?
4 grudnia 2021 roku na blisko 1,3 tysiącach stacji kontroli pojazdów będzie można za darmo ustawić światła. Lista stacji biorących udział w akcji znajduje się TUTAJ.
Warto skorzystać. To nic nie kosztuje, a może uratować życie.
Rajd Barbórka tym razem nie obfituje w zawodniczki – jest ich w sumie dziesięć (wymieniamy poniżej) i tym bardziej pewnym ewenementem jest 100% kobieca załoga, która w składzie Małgorzata Piasecka i Aleksandra Rogala właśnie jedzie pierwszy odcinek rajdu w Pruszkowie.
Gosia Piasecka urodziła się z benzyną we krwi. Zawodowo jest kierowniczką produkcji realizującą się w reklamach i produkcjach telewizyjnych (wcześnie w TVN Turbo). Karierę za kierownicą zaczynała w Peugeocie 106, a przyszły sezon zacznie zabawę w klasie RWD Cup w rallycrossie, startując BMW E36. To absolutna pasjonatka motoryzacji i sztuki ulicy.
Aleksandra Rogala to z zawodu ratownik medyczny, kierowca karetki, a po godzinach miłośniczka „atomowej” Hondy Type R FK8, w malowaniu prosto z bajki o Atomówkach. Motoryzacyjną pasję realizowała w tym roku jako zawodniczka rallycrossu w klasie RWD Cup, tym razem BMW E36 w malowaniu Brawurki. Wolny czas spędza na podróżach krajoznawczych motocyklem szosowo-turystycznym KTM 990 Supermoto.
Kobieca załoga startuje Fiatem 126p, którego użyczył im kolega z teamu, pierwszy wicemistrz klasy RWD Cup w rallycrossie – Mariusz Szczepański. Zaproponował możliwość użyczenia samochodu i bez wahania zgodziły się.
Nie mogło oczywiście być tak łatwo. Spędziłyśmy wiele godzin, także w nocy, aby maluszka przygotować do odcinków rajdowych. Dlaczego? Mały fiacik został zbudowany pod zawody rallycrossowe, a tam wiele elementów wyposażenia samochodu jest niepotrzebnych. Wspólnie z chłopakami z serwisu DC Team Rallycross został przygotowany samochód, które zmierzy się z odcinkami specjalnymi w Barbórce. Za to jesteśmy panom bardzo wdzięczne – stąd wielka naklejka na pokrywie silnika – mówi Gosia Piasecka.
Małgosia Piasecka i Aleksandra Rogala przy Fiacie 125p, którym wystartowały w Rajdzie Barbórki 2021
Kobieca załoga Piasecka – Rogala startuje w klasie historycznej H3 i walczy z takimi klasykami jak Fiat 125p czy Peugeot 205 Rallye.
Barbórka to klasyka gatunku i ogromnie cieszymy się, że mamy możliwość wziąć udział w tak prestiżowym i kultowym rajdzie. Chcemy się dobrze bawić, a i też powalczyć z panami na odcinkach specjalnych. A najważniejsze to mieć z tego dobrą zabawę.
Życzymy dziewczynom najlepszych czasów i mnóstwo satysfakcji w udziału w Rajdzie Barbórki. Jednocześnie miło nam poinformować, że Małgosia Piasecka dołączyła do zespołu motocaina.pl.
Kobiety zawodniczki w Rajdzie Barbórka 2021
W Fordzie Fiesta R5 z numerem 21 zobaczymy pilotkę Magdalenę Kisiel, w Subaru Imprezie z numerem 40 na prawym usiadła Katarzyna Bałdyga, w BMW 330i z numerem 60 pilotką jest Magdalena Milewska, za kierownicą Hondy Type R FN2 z numerem 61 usiadła Anna Gańczarek-Rał, na prawym fotelu w Fordzie Mercury z numerem 85 startuje Sylwia Zaborowska, podobnie jak w BMW 318i E30 z numerem 87 pilotka Joanna Madej-Smolarek. Naszego kolegę motoryzacyjnego Wojtka Sroczyńskiego pilotuje Emilia Kotarska, a startują Volkswagenem Golfem z numerem 89, a w BMW 320 E21 z numerem 98, na prawym fotelu zasiadła Izabela Filipiak. Listę zamyka ww. kobieca załoga – Gosia i Ola jadące maluchem, którego poznacie po numerze 104.
Formuła 1 po raz pierwszy w historii udała się do Arabii Saudyjskiej. W najbliższy weekend na nowo wybudowanym torze w Dżuddzie rozegrana zostanie przedostatnia runda sezonu 2021. Organizacja GP Arabii Saudyjskiej od samego początku wywołuje wiele kontrowersji. Wiele osób krytykuje Formułę 1 za organizację wyścigu w kraju, w którym na porządku dziennym dochodzi do łamania praw człowieka.
Sebastian Vettel, kierowca Astona Martina, w obecnym sezonie nie raz udowodnił, że sprawy równouprawnienia i praw mniejszości są bliskie jego sercu. Czterokrotny mistrz świata chcąc dowiedzieć się więcej o sytuacji kobiet w Arabii Saudyjskiej, zorganizował dla nich zawody kartingowe.
Oczywiście było wiele rozmów i przemyśleń na temat zorganizowania tutaj pierwszego wyścigu w historii. Pierwszy raz pościgamy się w Arabii Saudyjskiej. Padło wiele pytań. Sam je sobie zadawałem i zastanawiałem się, co mógłbym zrobić.
Wielu uwagi poświęcono negatywnym przykładom, pokazującym braki jeśli chodzi o prawa człowieka, więc starałem się myśleć o pozytywach. Zorganizowałem dziś własną imprezę kartingową pod hasztagiem #Race4Women. Na torze była grupa ośmiu kobiet i dziewczyn.
"I hope they continue on this path of driving for pleasure and continue to enjoy these experiences. Maybe in the future they will be competing in serious competitions with great success".
Sebastian Vettel zaprosił do wyścigu kobiety w różnym stopniu zaznajomione ze sportem motorowym, zarówno te z wyścigowym doświadczeniem, jak i nieposiadające licencji.
Przygotowaliśmy fajne wydarzenie tylko dla nich. Starałem się przekazać niektóre moje doświadczenia, zarówno z toru, jak i życia. Chciałem zrobić coś, by zwiększyć ich pewność siebie.
— Aston Martin Cognizant F1 Team (@AstonMartinF1) December 3, 2021
Czterokrotny mistrz świata przyznał, że spotkanie było cenną lekcją dla niego samego:
Prawdą jest, że jeśli popatrzymy przez pryzmat Zachodu czy Europy, wciąż jest wiele rzeczy, które należy poprawić i którymi trzeba się zająć. Jednak prawdą jest też to, iż sporo tu się zmienia i dla tych ludzi jest to wyraźna różnica.
Koniec końców, trudno nam jest być perfekcyjnym w ocenie, gdy pojawiamy się w kraju jedynie na kilka dni, nie znając ani tła środowiskowego, ani ludzi. I w tym względzie poznanie tych kobiet było dla mnie ważne. To był pamiętny i inspirujący dzień oraz fajny sposób rozpoczęcia weekendu. Jak już powiedziałem, staram się koncentrować na pozytywach.
Obecny na rynku od 2019 roku i Opel Corsa‑e może przejechać na jednym ładowaniu do 359 kilometrów według cyklu WLTP, co oznacza wzrost o około 7%. Zasięg Mokki‑e, dostępniej w sprzedaży od 2020 roku, zwiększył się do 338 km (WLTP).
Zasięg elektryków zwiększono między innymi dzięki optymalizacji układów HVAC (ogrzewanie, wentylacja, klimatyzacja) oraz napędu w Oplach Corsa‑e i Mokka‑e.
Sprawność pompy ciepła, która nagrzewa i schładza wnętrze oraz należy do standardowego wyposażenia w obu modelach, jest teraz wyższa niż wcześniej. Niemiecki producent zapewnia, że pompy ciepła są bardziej wydajne niż konwencjonalne systemy HVAC, ponieważ wymagają mniejszej ilości energii z akumulatora, co przekłada się na większy zasięg.
Opel Mokka-e i Opel Corsa-e z większym zasięgiem, fot. materiały prasowe / Opel
Zwiększony zasięg to także zasługa nowego reduktora w przekładni oraz 16‑ (Corsa‑e) i 17‑calowych (Mokka‑e) opon o klasie efektywności A+.
Opel Corsa‑e i Opel Mokka‑e stanowią część ofensywy elektryfikacyjnej realizowanej przez Opla. Całe portfolio niemieckiej marki zostanie w pełni zelektryfikowane do 2024 roku. Od 2028 roku Opel w Europie będzie oferował kierowcom wyłącznie samochody elektryczne.
Żeby funkcjonariusze mogli nie przejmować się przepisami ruchu drogowego, muszą poruszać się pojazdem uprzywilejowanym. Ale umówmy się, że można wybaczyć im jakieś formalne naruszenia, niewpływające na niczyje bezpieczeństwo, kiedy nagle muszą na przykład ruszyć na interwencję.
Tylko co takiego nagłego wezwało tą załogę radiowozu, że leniwie wyjechała z drogi podporządkowanej, przejechała na czerwonym świetle i wymusiła pierwszeństwo na mającym zielone pieszym? Macie jakieś pomysły?
Według badań przeprowadzonych w Australii, blisko 80% kierowców odczuwa pewien rodzaj stresu lub dyskomfortu za kierownicą. Co jest temu winne? Prawie 60% respondentów wskazało na parkowanie równoległe. Kierowcy najczęściej martwią się, że podczas manewru nazbyt wstrzymają ruch lub zarysują stojący obok samochód. Z pomocą przychodzą rozmaite systemy asystujące: zaczynając od czujników i sygnałów dźwiękowych, a kończąc na zaawansowanych funkcjach parkowania bez udziału kierowcy.
Czujniki parkowania
Bezstresowe parkowanie. Jak technologia pomaga kierowcom?, fot. materiały prasowe / Skoda
Prosta, ale skuteczna technologia, w którą wyposażona jest już większość dzisiejszych samochodów. Są to czujniki ultradźwiękowe (czasem elektromagnetyczne) umieszczone z tyłu pojazdu, a czasami także w przednim zderzaku. Nadając i odbierając fale, mogą one „zobaczyć” przeszkodę. W momencie, gdy samochód się do niej zbliża, sygnał dźwiękowy w samochodzie zwiększa częstotliwość „pikania”, a kiedy pulsujący sygnał staje się ciągłym dźwiękiem, naprawdę czas się już zatrzymać. W tym momencie od zderzaka do przeszkody zostało tylko piętnaście centymetrów. Nie każdy wie, że technologia ta powstała w latach 70. jako pomoc dla osób niewidomych, a pierwsze czujniki w zderzakach samochodowych pojawiły się w 1982 roku.
Bezstresowe parkowanie. Jak technologia pomaga kierowcom?, fot. materiały prasowe / Skoda
Pierwsze eksperymenty z tą technologią odbyły się w latach 50. XX wieku, jednak wtedy pomysł nie został wdrożony. Kamery cofania upowszechniły się dopiero po 2000 roku. Szerokokątny obiektyw jest umieszczony z tyłu samochodu, zwykle w pobliżu uchwytu bagażnika, i przesyła obraz do wyświetlacza na desce rozdzielczej. Często wyświetla również linie prowadzące, które pokazują bezkolizyjną drogę do miejsca parkingowego.
System monitorowania ruchu poprzecznego
Bezstresowe parkowanie. Jak technologia pomaga kierowcom?, fot. materiały prasowe / Skoda
System ten pomaga w bezpiecznym wyjeździe z prostopadłego miejsca parkingowego. Funkcja Rear Traffic Alert wykorzystuje czujniki umieszczone na tylnym zderzaku. Światła komputera pokładowego lub sygnał dźwiękowy wskazują, czy z boku nie zbliża się inny samochód oraz czy za pojazdem nie znajdują się ludzie lub przeszkody. W razie potrzeby uruchamia się również aktywne hamowanie. Czasami podobne systemy współpracują z kamerami panoramicznymi, dając kierowcom podgląd tego, co dzieje się wokół ich samochodu.
Bezstresowe parkowanie. Jak technologia pomaga kierowcom?, fot. materiały prasowe / Skoda
Ten inteligentny system został wprowadzony na rynek w 2003 roku i od tego czasu wciąż ewoluuje. Funkcja automatycznego parkowania, korzystając z czujników i kamer, może określić czy między zaparkowanymi pojazdami jest wystarczająco dużo miejsca dla twojego samochodu. Następnie auto może zająć wybraną przestrzeń w ramach jednego manewru. Kierowca kontroluje wówczas jedynie pedał przyspieszenia i hamulca oraz zmianę biegów. Obecnie asystent parkowania może precyzyjnie cofać podczas wielu manewrów oraz parkować prostopadle – najpierw cofając, a później podjeżdżając do przodu. Co więcej, nie jest dla niego problemem automatyczne opuszczenie miejsca parkingowego. Rozwijając technologię stopniowo zmniejszano także wymaganą przez system przestrzeń i odległość między samochodem a przeszkodami – z przodu i z tyłu. W ramach funkcji asystenta parkowania samochód może również sam wyhamować przed nagłą przeszkodą.
Samodzielne parkowanie
Kolejnym etapem rozwoju asystentów jest system Remote Parking, który parkuje samochód całkowicie samodzielnie. Przejmuje on odpowiedzialność za kręcenie kierownicą, wciskanie pedału gazu i hamulca, zmianę biegów, a czasem nawet zaciągnięcie hamulca ręcznego. Wystarczy przytrzymać przycisk, a samochód zajmie się wszystkim. Niektóre auta mogą już parkować w ten sposób bez kierowcy siedzącego w środku: manewrem steruje aplikacja w telefonie.
Dzisiejsze samochody mogą parkować samodzielnie, ale nadal potrzebują kontaktu i choćby minimalnej interakcji z człowiekiem. Wizją przyszłości jest jednak parkowanie bez jakiegokolwiek udziału kierowcy. Jego zadaniem będzie jedynie zatrzymanie samochodu w wyznaczonej strefie, na przykład w garażu, i stuknięcie w ekran telefonu – w ten sposób wyda polecenie, aby pojazd samodzielnie znalazł wolne miejsce i zaparkował. Co więcej, na życzenie właściciela samochód będzie mógł nawet przeparkować się samodzielnie w wyznaczone miejsce.
Tak zwane „wyścigi słoni” to częsty widok na polskich drogach. Ciężarówki wyprzedzające się z minimalną różnicą prędkości to uciążliwy problem, który spowalnia ruch na polskich autostradach. Zarządcy dróg starają się z tym walczyć, stawiając zakazy wyprzedzania dla ciężarówek na newralgicznych odcinkach. Niestety, nie wszyscy kierowcy przestrzegają zakazów.
Udowadnia to niedawna akcja przeprowadzona przez CANARD. Akcja miała miejsce na autostradach A2, A4 i A6 i trwała dwa dni. Wynik? Udokumentowano aż kilkaset przypadków wyprzedzania się ciężarówek w niedozwolonych miejscach.
Funkcjonariusze CANARD w ciągu dwóch dni wystawili 392 mandaty. 73% z nich zostało wystawionych za ignorowanie zakazu wyprzedzania dla ciężarówek. Winni najczęściej tłumaczyli, że nie zauważyli znaków zakazu lub nie wiedzieli, że taki zakaz obowiązuje.
W niektórych przypadkach na jaw wyszły także inne nieprawidłowości. W 21 przypadkach kontrola zakończyła się także zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego w związku ze złym stanem technicznym pojazdu.
Car of the Year to nagroda dla najlepszego samochodu, przyznawana na rok następny, spośród samochodów debiutujących na rynku w bieżącym roku kalendarzowym.
Jury COTY składa się z 61 członków, reprezentujących 23 europejskie kraje. Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania mają po sześciu członków. Z pozostałych państw jest ich proporcjonalnie mniej, co wynika z wielkości rynku samochodowego w danym kraju. Proces głosowania został stworzony w celu wyłonienia jednego zwycięzcy. Nie ma podziału na kategorie, segmenty, nie ma też zwycięzców poszczególnych klas.
Samochody elektryczne zdominowały konkurs Car Of The Year 2022. Spośród 39 kandydatów, wśród których znalazły się takie samochody jak Mercedes Klasy C, BMW Serii 2 czy McLaren Artura, jury wybrało finałową siódemkę. Na liście nominowanych do nagrody jest aż sześć samochodów elektrycznych!
Car of the Year 2022 – finałowa siódemka samochodów
Jednym spalinowym samochodem w tym zestawieniu jest Peugeot 308. Czy uda mu się pokonać elektryczną konkurencję? Który samochód waszym zdaniem zasłużył na prestiżowy tytuł?
Zwycięzca Car of the Year 2022 zostanie ogłoszony 28 lutego 2022 roku.
Jak spędzamy długie, zimowe wieczory? Z herbatką, pod kocykiem i z książką! Jak powszechnie wiadomo, książka jest zawsze jednym z najlepszych pomysłów na gwiazdkowy prezent. Te moto-książki idealnie sprawdzą się jako prezent motoryzacyjny na Mikołajki lub pod choinkę.
„Świat według Clarksona. Czy da się to przyspieszyć?” Jeremy Clarkson
Z czym kojarzy się wam Jeremy Clarkson? Z szybkimi samochodami i zwariowanymi pomysłami? A może z rolnictwem? Dziś pewnie wielu z was częściej postrzega go jako dżentelmena farmera, który zza kierownicy traktora dogląda swoich hektarów, ale Jeremy nie od razu stał się synem ziemi o czerstwej twarzy i dłoniach zrogowaciałych od pracy na roli…
Dawniej widziało się go właściwie tylko w rozpędzonym samochodzie spowitym dymem palonych opon i oparami benzyny. To szalone życie przemierzającego świat motoryzacyjnego guru zmuszało go do mierzenia się z nieludzką liczbą okoliczności, w których stawiał czoła głupocie, niedorzecznościom i nonsensom. I choć Jeremy nie należy do osób o anielskiej cierpliwości, zawsze podejmował wysiłek, by swoim ciętym komentarzem i dobrą radą postawić do pionu wciąż zaskakujący go absurdami świat.
„O autach” Adam Kornacki, Marcin Klimkowski
To nie jest rozmowa o supersamochodach. To rozmowa o życiu, dojrzewaniu i autach, bo te w życiu Adama Kornackiego i Marcina Klimkowskiego zawsze odgrywały bardzo ważną rolę. Po ekspercku, przede wszystkim jednak sięgając do własnych doświadczeń, dziennikarze motoryzacyjni opowiadają o modelach, którymi każdy fan motoryzacji chciałby się przejechać. Wspominają także te auta, które były ich pierwszymi, nie zawsze wymarzonymi wozami. Opisują Ferrari i Maserati, przywołują historię Fiata Cinquecento i Peugeota 205 GTi. W tej publikacji można znaleźć wyrazy zachwytu nad Rolls-Royce’em Phantomem i nie mniej emocjonalny opis wrażeń z jazdy Oplem Corsą czy Volkswagenem Golfem GTI.
Adam i Marcin to kumple z liceum. Zakochani w samochodach do tego stopnia, że postanowili poświęcić im swoje zawodowe życie. Jeździli autami za kilkaset złotych i za miliony euro. I od trzydziestu lat ciągle o tym… mówią. Na kartach niniejszej książki dzielą się niegasnącymi emocjami, jakie wywołuje w nich ta największa życiowa przygoda. Opisują subiektywnie – po swojemu -sześćdziesiąt różnych modeli samochodów, które ukształtowały współczesne oblicze motoryzacji.
„Valentino Rossi. Biografia” Stuart Barker
Valentino Rossi to symbol odwagi, ryzyka i śmiałości. Współczesny gladiator, który ryzykuje życiem za każdym razem, gdy wskakuje na swoją maszynę, by walczyć o zwycięstwo w najbardziej niebezpiecznych wyścigach na świecie. To też wieczny optymista i charyzmatyczny lekkoduch, który zwycięstwa potrafi świętować… pokonując rundę honorową w towarzystwie ludzkich rozmiarów kurczaka.
Poznaj losy legendy wyścigów motocyklowych – człowieka, który w cyklu MotoGP poznał smak niewyobrażalnej popularności i bajecznego bogactwa, był świadkiem śmiertelnych wypadków z udziałem rywali i przyjaciół, odniósł poważne obrażenia i stoczył najbardziej pamiętne batalie – zarówno na torze, jak i poza nim. Dowiedz się ile milionów euro musiał zapłacić skarbówce za unikanie podatków i jak to się stało, że Sete Gibernau z przyjaciela stał się jego wielkim wrogiem.
„Wieczny Ayrton Senna” Richard Williams
Nie umiał jeszcze dobrze chodzić, a już kartem napędzanym silnikiem z kosiarki pokonywał pierwsze zakręty wokół domu. „To przyszły mistrz świata”, powiedział o nim kilkanaście lat później Emerson Fittipaldi, przedstawiając 22-latka najważniejszym ludziom w Formule 1. A później… Nie tylko został trzykrotnym mistrzem świata, ale przez wielu jest do dziś uważany za najlepszego kierowcę, jaki kiedykolwiek zasiadł za kierownicą bolidu F1. Jego tragiczny wypadek i śmierć na torze Imola w 1994 roku wstrząsnęły całym światem. I zbudowały legendę Ayrtona Senny – wielkiego na zawsze.
Ta książka jest wartka, wciągająca, pełna kontrastów. Zupełnie jak życie Brazylijczyka, który spychał rywali z toru, potrafił uderzyć sędziego czy przegrać rzut monetą wart półtora miliona dolarów. Ale przed każdym wyścigiem zaczytywał się w Biblii, a gdy sięgnął po swój pierwszy mistrzowski tytuł, powiedział: „Na niebie zobaczyłem Boga”.
„Aston Martin: Made in Britain” Ben Collins
Sto lat pionierskiego designu, dzikiej prędkości, plam oleju, katapultowych foteli, bomb i pocisków, porażek i triumfów: Aston Martin jest jak pałeczka w sztafecie, która w pełnym biegu przechodzi z jednych troskliwych rąk do kolejnych. To bardzo brytyjska historia – z niesamowitymi polskimi akcentami! – o ludziach obdarzonych niezłomnym charakterem i nieustająco dążących do tego, by być najlepszymi.
Pierwsze, diabelnie szybkie modele Astona Martina powstawały już wówczas, kiedy późniejsza siedziba Ferrari w Maranello była jeszcze… zaoranym polem. Ben Collins w swojej książce opiewa poczynania innowatorów, którzy przez ponad sto lat podtrzymywali firmową pasję: od Martina i Bamforda – wizjonerskich pionierów, po Adriana Neweya – dzisiejszego guru designu; od siatki przed- i powojennych szpiegów i kierowców wyścigowych, po Davida Browna i przejmująco piękne modele serii DB, kojarzące się nieodmiennie z Jamesem Bondem.
„Od koła do Formuły 1. Historia motoryzacji” Michał Gąsiorowski
Z tej książki dowiecie się między innymi dlaczego Ford T to najważniejszy samochód XX wieku, jak na rozwój motoryzacji wpłynął Arnold Schwarzenegger oraz w jaki sposób Rolls z Royce’em stworzyli najbardziej luksusowe auto świata. Michał Gąsiorowski – wieloletni dziennikarz motoryzacyjny i sportowy, znany m.in. z Trójki, a dziś z Eleven Sports jako komentator F1 – przedstawia również najważniejsze auta polskiej produkcji. Ale to nie wszystko! Tłumaczy, czym różnią się rajdy od wyścigów i jakie są te najsłynniejsze. A ponieważ człowiek wciąż marzy o tym, by poruszać się szybciej i szybciej, autor zdradza, jaki jest aktualny rekord prędkości samochodu i jak trudno było go osiągnąć. Książka zabierze was także na przejażdżkę po najsłynniejszej trasie terenowej w Stanach Zjednoczonych, gdzie przejechanie 30 kilometrów zajmuje aż trzy dni. Wytłumaczy wam również, czym różni się pick-up od coupé i jak działa silnik. Motoryzacja jest fascynująca!
„Niezniszczalny” Cezary Gutowski, Aldona Marciniak
„Temat na scenariusz”, „Jeśli wróci, będzie z tego piękny film” – pisali i mówili kibice oraz dziennikarze, gdy kilka miesięcy temu pojawiły się informacje, że Robert Kubica ma szanse, po ośmiu latach przerwy, znów ścigać się w Formule 1. W tym niezwykłym – dla każdego, kto zna losy zdolnego kierowcy – wydarzeniu, słusznie dostrzegali potencjał na pasjonującą hollywoodzką story. A przecież Polak pierwsze fragmenty świetnego filmowego scenariusza „pisał” już od lat. Jest w nim wszystko, co kochają widzowie pod każdą szerokością geograficzną: dziecięca pasja, młodzieńcze lata wyrzeczeń, rozłąka z rodziną, wielkie sukcesy i bolesne porażki, dramatyczne wypadki, walka o życie, zdrowie, powrót do wyczynowego sportu… Kariera Roberta jest pełna momentów, w których dokonywał wręcz niewyobrażalnego – pokazujących nie tylko, jakim jest sportowcem, ale przede wszystkim, jakim człowiekiem.
„Mechanik. Kulisy padoku Formuły 1 i tajemnice rywalizacji” Marc „Elvis” Priestley
Tam, gdzie o wyniku decydują ułamki sekund, każda nowinka technologiczna może być na wagę złota.
Marc „Elvis” Priestley przez blisko dekadę pracował jako mechanik McLarena i był częścią wielkiego świata Formuły 1. Imprezował z Schumacherem, Räikkönenem i innymi kierowcami. Był naocznym świadkiem wojny między Hamiltonem i Alonso. Za swe wybryki kilka razy o mało nie wyleciał z pracy. Musiał odejść z F1, żeby o tym wszystkim opowiedzieć. Poznaj sekretny świat królowej motorsportu i dowiedz się, co naprawdę dzieje się za kulisami padoku, gdzie wstęp mają tylko nieliczni.
„Enzo Ferrari. Wizjoner z Maranello” Pierro Ferrari, Leo Turrini
Miał dwie wielkie miłości: piękne kobiety i szybkie samochody. Tajemnice miłosnych podbojów zabrał do grobu. Ale stworzona przez niego marka spod znaku wierzgającego rumaka zachwyciła cały świat. Poznaj niezwykły życiorys Enza Ferrariego, człowieka, który prowadził towarzyskie konwersacje z Benitem Mussolinim, ale uratował przed faszystami swojego żydowskiego przyjaciela. Geniusza, który odrzucił ofertę Henry’ego Forda, ale nie spodziewał się nagłego rozstania z Nikim Laudą.
Nikt nie mógł opowiedzieć tej historii lepiej niż jego syn. Bo choć w życiu Enza Ferrariego nie wszystko było idealne, już na zawsze pozostanie on kimś niezwykłym – wizjonerem z Maranello, który stworzył motoryzacyjną potęgę, mimo że nie wydał na marketing ani lira.
„– Co kupić bratu pod choinkę? – Może książkę? – Nie, książkę już ma”. Tak mówi stary dowcip. My zachęcamy jednak do kupienia tej drugiej (a nawet trzeciej, i czwartej) moto-książki! Bo warto nie tylko się zrelaksować przy dobrej lekturze, ale po prostu – wiedzieć więcej!
Elton John to nie tylko zdolny muzyk, ale i wielki entuzjasta motoryzacji. Jednym z aut, które kiedyś stało w jego garażu jest kultowe Ferrari Testarossa, kanciasty symbol lat 80. Samochód został właśnie wystawiony na sprzedaż przez australijski dom aukcyjny Shannons.
Wystawione na sprzedaż Ferrari Testarossa pochodzi z 1987 roku, jest więc pierwszą odsłoną modelu. Samochód najprawdopodobniej był prezentem na 40. urodziny muzyka, jaki otrzymał od wytwórni płytowej MCA. W momencie wręczania Ferrari zdobiła duża czerwona wstążka i boa z piór.
Ferrari Testarossa, którym jeździł Elton John, może być twoje fot. Shannons
Ferrari Testarossa pod maską ma dwunastocylindrowy silnik, który generuje 390 KM mocy, sparowany z 5-stopnią manualną skrzynią biegów. Od 0 do 100 km/h rozpędza się w 5,3 sekundy. Jego prędkość maksymalna to 295 km/h. Auto jak dotąd przejechało 10 733 mile
Niezły stan i bardzo sławny właściciel brzmią jak przepis na sprzedażowy sukces. Cena wywoławcza nie została podana do publicznej wiadomości, ale wedle szacunków może to być około 350 tysięcy dolarów australijskich, co w przeliczeniu daje nieco ponad milion złotych.
Widzieliśmy już sporo takich zdarzeń, a wszystkie podobnie przerażające. Kierowca tira wyprzedzający inne pojazdy na drodze jednopasmowej, ryzykując czołowe zderzenie z samochodami jadącymi z naprzeciwka.
Ten konkretny kierujący wyprzedzał pod górkę, nie wiedząc, czy coś nie nadjedzie. Nadjechało. Kierowcy musieli więc ratować się ucieczką na pobocze, bo tirowiec musiał wszystkich wyprzedzić.
Samochód sportowy tak indywidualny jak własny odcisk palca. I tak niepowtarzalny jak styl życia jego kierowcy: dzięki połączeniu rzemiosła i przywiązania do detali Porsche Exclusive Manufaktur tworzy dla swoich klientów niezwykle „osobiste” samochody.
Dzięki nowym opcjom – „Kolor na życzenie PTS” i „Kolor na życzenie PTS Plus” – Porsche Exclusive Manufaktur poszerza swoją gamę specjalnych kolorów nadwozia dla wszystkich serii modelowych. Oddział koncentruje się przy tym na dostępności klasycznych, rozpoznawalnych od lat odcieni Porsche. W przypadku najbardziej indywidualnych życzeń istnieje również możliwość stworzenia odcienia na zamówienie, według specyfikacji klienta.
W głównej fabryce w Stuttgarcie-Zuffenhausen uruchomiono nowe stanowisko do mieszania kolorów. Aby uzyskać pożądany odcień, specjaliści od lakierów mieszają tam szereg składników z dokładnością do pojedynczych miligramów. Każda „porcja” farby jest podzielona na dwa pojemniki: do karoserii i do elementów dodatkowych. Powierzchnie przeznaczone do lakierowania w samochodzie w dużej mierze składają się z aluminium, tworzyw sztucznych oraz kompozytów z udziałem włókien węglowych lub szklanych. Cała ta mieszanka materiałów w połączeniu z różnymi metodami nakładania lakieru i temperaturami schnięcia w zależności od komponentu wymaga nieco innych kompozycji farb. Z tego względu w przypadku każdej „porcji” lakierowane są tabliczki porównawcze, które służą później jako wzorcowe próbki kolorów podczas finalnej kontroli samochodu.
Porsche nie tylko rozszerza swoją paletę odcieni, ale także ją przebudowuje: nazwa „Kolor niestandardowy” została zmieniona na „Kolor na życzenie PTS”. Kategoria ta obejmuje wstępnie zdefiniowane kolory, technicznie zatwierdzone przez specjalistów od lakierów Porsche. Są wśród nich na przykład odcienie: Maritime Blue, Rubystar Red i Mint Green, czyli „barwne” pozycje z lat 90., które cieszą się wśród fanów Porsche statusem kultowych. W przeszłości oferowano je dla 911 (typ 964). Teraz, w ramach rozbudowanej strategii indywidualizacji Porsche, te legendarne, przyciągające wzrok kolory świętują swój powrót do konfiguratora. Dzięki opcji „Koloru na życzenie PTS” można zamawiać je dla aktualnych modeli Porsche.
Paleta jest bardzo zróżnicowana i zależy od serii modelowej oraz lokalizacji produkcji. W przypadku serii 911 i 718 do wyboru jest ponad 100 dodatkowych odcieni lakieru. Dla modeli Panamera, Macan oraz Cayenne zarezerwowano ponad 50 opcji, a kolejne 65 kolorów uzupełnia gamę dla nabywców Porsche Taycan.
Kolor na życzenie PTS Plus: szczegółowa kontrola wykonalności
W przypadku najbardziej indywidualnych życzeń kolorystycznych Porsche Exclusive Manufaktur idzie o krok dalej: dzięki opcji „Kolor na życzenie PTS Plus” odcień lakieru można wybrać niemal dowolnie. Opcja ta jest dostępna dla linii modelowych 911, 718 i Taycan.
Procedura jest następująca: klient dostarcza próbkę oczekiwanego koloru. Ogranicza go tylko jego własna wyobraźnia – może przekazać praktycznie wszystko, od torebki po lakier do paznokci. Następnie próbka jest wysyłana do Porsche AG. Dla każdego zapytania producent przeprowadza osobną kontrolę wykonalności, która – w zależności od zakresu wymaganej pracy – może potrwać do kilku miesięcy.
Koloryści Porsche tworzą właściwą recepturę lakieru, opracowując jego odcień na podstawie dostępnych składników. Barwa jest na kilku etapach dopracowywana, tak aby odpowiadała próbce w różnych warunkach oświetleniowych, takich jak światło dzienne lub sztuczne. Później następuje sprawdzenie wykonalności lakieru w warunkach produkcyjnych, zarówno na nadwoziu, jak i na elementach dodatkowych. Niezbędne jest również określenie grubości warstwy, która pozwoli na stabilne, powtarzalne i bezbłędne malowanie. Przed lakierowaniem pojazdu klienta kolor jest nakładany na karoserię testową.
Kolor na życzenie PTS: historyczny odcień to spory wydatek
W porównaniu ze standardowymi lakierami opcja „Kolor na życzenie PTS” wydłuża czas realizacji dostawy o około 3 miesiące. Ceny w ramach danej serii modelowej różnią się w zależności od wariantu. Na przykład kolor na życzenie PTS dla większości odmian 911 i 718 kosztuje 45 297 złotych. Dla 718 klasy GT oraz 911 Turbo S i klasy GT jego cena wynosi z kolei 50 806 złotych.
Ceny za „Kolor na życzenie PTS Plus” to przykładowo 90 594 złotych dla większości wariantów 911 i 718 oraz 101 612 złotych dla 718 klasy GT oraz 911 Turbo (S) i klasy GT.
To już trzecia edycja prestiżowej nagrody, która zostaje przyznana w Polsce dla samochodu roku.
Jury, składające się z 21 dziennikarzy motoryzacyjnych – wśród których znajduje się również redaktor naczelna serwisu motocaina.pl, Katarzyna Frendl – wybiera najlepsze ich zdaniem modele, które spełniają kryteria innowacyjności, ciekawego wzornictwa i dostępności cenowej na krajowym rynku.
To samochody, które w minionym, 2021 roku, weszły do sprzedaży i każdy Polak mógł taki model zamówić w salonie. Które z nich zdobyło tytuł Car of the Year Polska 2022?
Laureatem konkursu Car of the Year Polska 2022 został Ford Mustang Mach-E!
Tegorocznym zwycięzcą konkursu Car of the Year Polska został Ford Mustang Mach-E!
Ford Mustang Mach-E ma zasięg ponad 600 kilometrów, a napęd może być przekazywany na koła przednie lub na obie osie. Dostępny jest w wersjach o mocy od 269 do 351 KM. W wersji najmocniejszej z napędem na cztery koła sprint do „setki” zajmuje tylko 5,8 sekundy!
Ceny Forda Mustanga Mach-E w Polsce zaczynają się od 216 120 złotych.
BMW XM wygląda spektakularnie i z pewnością będzie rzucać się w oczy, gdziekolwiek tylko się pojawi.
BMW Concept XM, fot. materiały prasowe / BMW
Z przodu uwagę zwraca przede wszystkim ogromna atrapa chłodnicy (która pewnie nie wszystkim przypadnie do gustu), a z tyłu wzrok przykuwają zawinięte światła LED i białe logo BMW przyklejone w narożnikach szyby. Całość uzupełniają 23-calowe felgi.
BMW Concept XM, fot. materiały prasowe / BMW
Dokładne wymiary BMW XM nie są znane, ale nie trzeba być ekspertem, by ocenić, że to ogromny samochód, a ostre, masywne linie tylko podkreślają to wrażenie.
BMW Concept XM, fot. materiały prasowe / BMW
We wnętrzu ciemnobrązowe skóry łączą się z kryształami i aluminium, ale uwagę zwracają przede wszystkim wielkie ekrany.
BMW XM będzie dostępny wyłącznie jako M. Zgodnie z obecnymi przez producenta planami nie kupicie go w słabszych wersjach.
Pod maską BMW XM znajduje się połączenie 4,4-litrowego, doładowanego silnika V8 z dodatkowym silnikiem elektrycznym i akumulatorem ładowanym z wtyczki. Hybryda plug-in generuje łącznie 750 KM mocy i 1000 Nm maksymalnego momentu obrotowego. BMW XM na samym prądzie przejedzie około 48 kilometrów.
BMW XM jest konceptem bliskim wersji produkcyjnej. Samochód, który jak obiecuje producent, nie będzie się zbytnio różnić od tego widocznego na zdjęciach, ma zadebiutować pod koniec 2022 roku i rywalizować z topowymi SUV-ami od Porsche, Bentleya czy nawet Lamborghini.
Policjanci z drogówki zauważyli na drodze pomiędzy Prażmowem, a Piasecznem (woj. mazowieckie) Forda Focusa, którego najwyraźniej lekceważył przepisy oraz trudne warunki atmosferyczne. Poruszał się z wyraźnie zbyt dużą prędkością, a pomiar dokonany policyjnym wideorejestratorem dał wynik 112 km/h.
Po zatrzymaniu pojazdu policjanci przekonali się, że 20-letni kierowca narażał nie tylko siebie, ale również swoich licznych pasażerów, których wiózł aż sześcioro. Młody kierowca stracił prawo jazdy, a dodatkowo otrzymał trzy mandaty karne – za przekroczenie dozwolonej prędkości, brak wymaganego paszportu oraz za przekroczenie dopuszczalnej liczby osób w pojeździe. Łącznie na kwotę 1200 złotych.
Mandaty karne po 500 złotych otrzymało również sześciu pasażerów, ponieważ zgodnie z art. 288 ustawy o cudzoziemcach, każdy obcokrajowiec przebywający na terenie Polski jest obowiązany posiadać przy sobie paszport lub dokument podróży uprawniający do pobytu na naszym terytorium.
1 grudnia 2021 roku z państwowych, płatnych odcinków autostrad A2 Konin- Stryków oraz A4 Bielany Wrocławskie - Sośnica znikną bramki. Na odcinkach zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad pobór opłat przypadł Krajowej Administracji Skarbowej. Od tego dnia każdy kierowca, wjeżdżający na autostradę samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5t lub motocyklem, zobowiązany będzie posiadać ważny bilet autostradowy. W przeciwnym razie grozi mu mandat 500 złotych.
Kupiony z wyprzedzeniem bilet musi zawierać takie informacje jak data i godzina rozpoczęcia przejazdu, odcinek autostrady który przejedziemy oraz numer rejestracyjny samochodu. Bilet będzie ważny 48 godzin od wskazanej daty.
E-bilet autostradowy będzie można kupić stacjonarnie na 234 stacjach sieci PKN Orlen. Lista stacji oferujących e-bilet autostradowy jest dostępna w wyszukiwarce na stronie: www.orlen.pl/pl/dla-ciebie/stacje (po rozszerzeniu „Wybierz opcje” w opcjach wyszukiwarki należy zaznaczyć „e-bilet autostradowy” i wybór ten potwierdzić przyciskiem „Zastosuj”).
Należy pamiętać, że kierowcy kupując e-bilet autostradowy mogą w razie zmiany planów zrezygnować z wykupionego przejazdu przed momentem, który podczas zakupu określi się jako chwilę wjazdu na płatny odcinek. Zwrócić bilet będzie można wyłącznie w tym samym punkcie, w którym został zakupiony.
Lista miejsc, gdzie można kupić e-bilet będzie dla wielu kierowców rozczarowująca. W niektórych miastach położonych przy autostradzie A4 czy A2 nie można stacjonarnie kupić biletu.
Jadąc z kierunku Krakowa do płatnego odcinka A4 Sośnica (węzeł Sośnica) – Wrocław (węzeł Bielany Wrocławskie) nie kupi biletu na MOP-ie Wirek – ostatnim przed płatnym fragmentem, ponieważ tam zlokalizowana jest stacja Shell. Bilet trzeba będzie zakupić znacznie wcześniej, na MOP-ie Jaworzno, zlokalizowanym pomiędzy Trzebinią a Mysłowicami. Taki sam scenariusz powtarza się na odcinku autostrady A2 Konin – Stryków.
Oddział Bentley Mulliner jest znany w całym świecie motoryzacyjnym z tworzenia jednych z najbardziej indywidualnych modeli samochodów brytyjskiej marki, jakie kiedykolwiek stworzono. Brytyjska firma skomponowała ręcznie ponad 1000 unikalnych pojazdów dla kierowców, którzy oczekują wyjątkowych samochodów i szukają rozwiązań dopasowanych do ich indywidualnych oczekiwań.
Linia Bentley GT Mulliner Blackline uzupełnienie i tak już liczne możliwości personalizacji samochodów brytyjskiej marki. Czarna kolorystyka jest alternatywą dla chromowanego wykończenia Grand Tourera firmy Bentley. To także odpowiedź na rosnącą popularność ciemnych wykończeń ozdobnych.
W ramach nowej specyfikacji Bentley proponuje kierowcom szereg zmian w wyglądzie zewnętrznym samochodów. W wersji Blackline osłona chłodnicy, satynowo-srebrne lusterka, dolne osłony zderzaka oraz wszystkie wykończenia ozdobne, z wyjątkiem logotypu Bentley, będą czarne. Dodatkowo, przyciemnione, a następnie podkreślone jasnym brandingiem firmy Mulliner, zostaną także charakterystyczne otwory wentylacyjne w kształcie skrzydeł.
Modele GT w wersji Mulliner Blackline posiadają również 22-calowe czarne felgi z samopoziomującymi się osłonami piast z chromowanym pierścieniem. Alternatywnie, w niedalekiej przyszłości dostępne będą czarne obręcze Mulliner z kontrastującymi polerowanymi „kieszeniami”.
Wnętrze samochodu pozostaje niezmienione. Kierowcy dalej mogą cieszyć się dowolną kombinacją kolorów, dostępną w ramach oferty Mulliner lub wybrać jedną z ośmiu polecanych trzykolorowych kombinacji w szerokiej palecie skór firmy Bentley. Standardowa specyfikacja Mulliner Driving Specification zawiera unikalne pikowanie „Diamond in Diamond”. W kabinie każdego samochodu na siedzeniach, drzwiach i tylnych panelach bocznych znajduje się prawie 400 000 kontrastowych szwów ułożonych w kształcie diamentów. Przez każdy z nich przechodzi dokładnie 712 przeszyć.
W zależności od regionu kierowcy będą mogli wybierać między 6,0-litrowym silnikiem W12 z podwójnym turbodoładowaniem i mocą 635 KM lub dynamicznym 4,0-litrowym silnikiem V8 o mocy 550 KM.
Ionity, europejska sieć stacji ładowania, została założone w ramach spółki joint venture pomiędzy BMW, Fordem, Daimlerem i Volkswagenem. Niedawno dołączył do niej Hyundai. Producenci samochodów współtworzą tę organizację, by zapewnić swoim klientom dostęp do jak największej liczby szybkich stacji ładowania.
W październiku i listopadzie 2021roku pierwsze stacje Ionity uruchomiono w Polsce. Dwie stacje ładowania działają przy Miejscu Obsługi Podróżnych Olsze Wschód oraz Olsze Zachód przy autostradzie A1. Do funkcjonujących od połowy października punktów MOP Olsze Wschód oraz Olsze Zachód dołączyła stacja Shell w Świecku przy drodze krajowej nr 29/autostradzie A2 oraz stacja Shell w Kaszewach Kościelnych przy drodze krajowej 92/autostradzie A1. Lokalizacja nie jest przypadkowa, gdyż Ionity stawia na ładowarki dostępne niekoniecznie w miastach, lecz głównie na trasie.
Kierowcy pojazdów elektrycznych mogą tam korzystać z szybkich ładowarek, zapewniających moc do 350kW. To sprawia, że samochód można naładować w kilkanaście minut. Stacje Ionity w Polsce są w pełni zasilane zieloną energią.
Pierwsze w Polsce stacje Ionity już działają, fot. materiały prasowe / Shell
Obecnie Ionity ma ponad 1500 punktów ładowania w 24 krajach Europy, a sieć jest sukcesywnie rozbudowywana. Wkrótce jednak będzie ich znacznie więcej. Ionity zapowiedziało, że zainwestuje 700 milionów euro w rozwój sieci ładowania. Wśród nowych stacji ładowania mają znaleźć między innymi większe huby z kawiarniami, myjniami i infrastrukturą pozwalającą odpocząć w podróży. Ionity określa tę koncepcję mianem „oazy”.
Eksperci podpowiadają, że wymianę opon należy mieć za sobą, gdy temperatura o poranku spada poniżej 7-5 stopni Celsjusza. Nawet, jeżeli jeszcze długo przyjdzie nam poczekać na śnieg i lód na drogach – należy już wtedy założyć opony zimowe. Dlaczego?
Większa elastyczność to większa przyczepność
Opony zimowe są wykonane z bardziej miękkich mieszanek niż produkty letnie, przez co są bardziej elastyczne, a więc większa ich część zachowuje kontakt z nawierzchnią. Natomiast w przypadku opon letnich niższe temperatury zimą powodują twardnienie bieżników, co zmniejsza ich przyczepność na drodze.
Głębsze, bardziej widoczne i zróżnicowane lamele bieżnika (cienkie szczeliny wycięte w poprzek bieżnika opony) pomagają chwytać śnieg. Śnieg zamarza w lamelach, tworząc coś w rodzaju pazura lub raka, co pomaga uzyskać przyczepność. Dodatkowo bardzo miękka mieszanka bieżnika poprawia trakcję na lodzie. Dzięki temu nawet samochód z napędem na 2 koła lepiej trzyma się drogi i może prowadzić się bezpieczniej niż ten z napędem na 4 koła na standardowych oponach letnich.
Pięć powodów, dla których warto wymienić opony letnie na zimowe, fot. materiały prasowe / Goodyear
Zwiększona odporność na aquaplaning
Specjalne rowki hydrodynamiczne w oponach zimowych szybko odprowadzają wodę z powierzchni opony. Zmniejsza to ryzyko aquaplaningu – zjawiska polegającego na utracie przyczepności z powodu gromadzenia się warstwy wody między oponą a nawierzchnią – i poprawia trakcję na drogach, na przykład pokrytych warstwą topniejącego śniegu.
Skrócona droga hamowania
Specjalne zimowe mieszanki zostały opracowane z myślą o skróceniu drogi hamowania na ośnieżonych drogach.
Opony zimowe są nie tylko bezpieczniejsze, ale i bardziej trwałe w porównaniu do tych standardowych. Wysoka elastyczność bieżnika zapewnia lepszą odporność na zużycie, co z kolei zwiększa trwałość i przebieg. Ponieważ opony zimowe montuje się tylko w chłodniejszych miesiącach – zazwyczaj od listopada do marca – wydłużają one również okres eksploatacji zwykłych opon letnich. Nie zapomnij zmienić opon na letnie, gdy temperatury zaczną ponownie rosnąć.
Samo zdarzenie miało bardzo prosty przebieg i niewiele tu jest do komentowania. Kierowca czarnego auta (Ford Focus?) zatrzymał się na lewym pasie, oczekując na możliwość skrętu w lewo. Tymczasem kierujący Fabią w niego wjechał. Nie patrzył na drogę na tyle uważnie, żeby zareagować w porę i nie wpadł też na to, żeby ominąć stojący pojazd.
Trudno, stało się, na szczęście to tylko drobna stłuczka. Tylko co wydarzyło się potem, że do dwóch stojących na drodze mężczyzn (którzy zamiast usunąć z drogi samochody, blokowali lewy pas), podjechały dwa wozy strażackie? Po co? Kto i w jakim celu je wezwał? Co więcej komentatorzy śmieją się, że strażacy mieli do przejechania około… 50 metrów.
Wyższa izba Parlamentu poparła projekt zmian w przepisach, które wprowadzą o wiele wyższe kary finansowe dla kierowców. 95 senatorów głosowało „za”, trzech było przeciwnych i jeden wstrzymał się od głosu. Jak podaje Polska Agencja Prasowa, do nowelizacji wprowadzono kilka poprawek, z których najważniejsze dotyczą kar za przekraczanie dozwolonej prędkości.
Zgodnie z przegłosowaną przez Senat wersją nowelizacji kierowca, którzy przekroczy dozwoloną prędkość o nie więcej niż 30 km/h, otrzyma grzywnę w wysokości od 400 do 800 złotych. Kierowca, który przekroczy limit o więcej niż 30 km/h, będzie musiała liczyć się z mandatem nie niższym niż 800 złotych. W przypadku recydywy kara nie mogłaby być niższa od 3 tysięcy złotych
Projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym przewiduje, że maksymalna wysokość grzywny wzrośnie z obecnych 5 tysięcy złotych do 30 tysięcy złotych. Karze w wysokości od 1 tysiąca zł do 30 tysięcy złotych ma podlegać kierowca, który nie zastosuje się do zakazu wyprzedzania. Taka sama kara, a nawet areszt, ma grozić osobie, która będzie prowadzić pojazd bez wymaganych uprawnień lub będzie prowadzić pojazd, który nie jest dopuszczony do ruchu.
Grzywnę w wysokości 3 tysięcy złotych przewidziano za nieustąpienie pierwszeństwa pieszym, niezatrzymanie pojazdu w celu umożliwienia przejścia przez jezdnię osobie niepełnosprawnej, używającej specjalnego znaku lub osobie o widocznej ograniczonej sprawności ruchowej, wyprzedzanie pojazdu na przejściu dla pieszych, na którym ruch nie jest kierowany lub bezpośrednio przed tym przejściem, ominięcie pojazdu jadącego w tym samym kierunku, który zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu oraz naruszenie zakazu jazdy po chodniku lub przejściu dla pieszych przez sprawcę, który w ciągu 2 lat przed dniem popełnienia czynu był już prawomocnie skazany za określone wykroczenia.
Po wejściu w życie zmian maksymalna liczba punktów karnych za jedno wykroczenie wzrośnie z obecnych 10 do 15. Jednocześnie zlikwidowane zostaną kursy edukacyjne, które teraz pozwalają na zmniejszenie liczby punktów na koncie. W efekcie o wiele łatwiej będzie o utratę prawa jazdy.
1 grudnia 2021 roku z państwowych, płatnych odcinków autostrad A2 Konin- Stryków oraz A4 Bielany Wrocławskie - Sośnica znikną bramki. Pobór opłat na nich przejęła Krajowa Agencja Skarbowa. Od tego dnia każdy kierowca, wjeżdżający na autostradę samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5t lub motocyklem, zobowiązany będzie posiadać ważny bilet autostradowy. W przeciwnym razie grozi mu mandat 500 złotych.
Od 1 grudnia na odcinkach A2 Konin-Stryków oraz A4 Wrocław (węzeł Bielany Wrocławskie) – Sośnica (węzeł Sośnica) niemożliwe będzie dokonanie płatności w bramkach w momencie wjazdu na płatny odcinek autostrady. W nocy z 30 listopada na 1 grudnia szlabany zostaną na stałe podniesione. Podczas konferencji prasowej Dariusz Rostkowski z Krajowej Administracji Skarbowej zapowiedział:
Nie będzie okresu przejściowego. Od 1 grudnia egzekwowane będą kary związane z nieprawidłowościami przy przejazdach przez płatne odcinki autostrad w zarządzie GDDKiA.
Czy posypią się kary? Całkiem możliwe, ponieważ manualny system opłat zostanie zastąpiony przez nowy, mocno kłopotliwy.
Dwa sposoby płatności
Pierwszy z nich stanowi korzystająca z geolokalizacji aplikacja e-TOLL. Od 1 grudnia 2021 roku w sklepie zależnym od odpowiedniego systemu (Android/iOS) będzie można pobrać aplikację e-TOLL PL BILET, która pozwoli na zakup biletu na przejazd przy użyciu płatności BLIK-iem lub kartą płatniczą. To ta sama aplikacja, której już używają kierowcy samochodów ciężarowych. Śledzi ona nasze położenie w czasie rzeczywistym i nalicza stosowne opłaty.
Jeśli nie podróżujemy wymienionymi odcinkami autostrady zbyt często, to można także zainstalować aplikację e-TOLL PL (bez BILET w nazwie). Po założeniu konta w KAS i doładowaniu kwotą minimum 20 złotych, można przejeżdżać przez wymienione odcinki, a płatność zostanie pobrana automatycznie. Aplikacja musi być jednak cały czas włączona podczas jazdy. Trzeba będzie też kontrolować, czy działa ona prawidłowo.
Stworzenie konta i zalogowanie się do aplikacji wymaga posiadania Profilu Zaufanego, co może być utrudnieniem dla części kierowców. Dlatego alternatywą dla aplikacji mają być jednorazowe bilety, tyle że je również trudno kupić inaczej niż przez aplikację, której jeszcze nie ma. Nie ma także jeszcze listy stacjonarnych miejsc, gdzie można by kupić bilet na autostradę. Wiadomo, że bilety będzie można kupić na wybranych stacjach paliw Orlenu i Lotosu.
Na razie nie ma też biletomatów. Elektroniczne urządzenia miały zapewniać możliwość samodzielnego zakupu biletu na przejazd bez konieczności stania w kolejce na stacji paliw, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami mają kiedyś być dostępne w Miejscach Obsługi Podróżnych.
Kupiony z wyprzedzeniem bilet musi zawierać takie informacje jak data i godzina rozpoczęcia przejazdu, trasę, którą zamierzamy pokonać oraz numer rejestracyjny samochodu. Bilet będzie ważny 48 godzin od wskazanej daty.
Jaka kara grozi za przejazd bez opłaty?
Za brak opłaty za przejazd (lub kontynuację przejazdu) autostradą pobierana jest opłata w wysokości 500 złotych. Wezwanie do jej wniesienia wystawia Szef Krajowej Administracji Skarbowej. Opłatę pobiera się niezależnie od liczby przejazdów w ciągu jednej doby. Tyle samo zapłaci się za wjazd z zasłoniętymi tablicami rejestracyjnymi.
Kara spotka również kierowcę, który wprowadzi na nich modyfikacje, które uniemożliwią odczyt numerów rejestracyjnych lub będzie jechał z tablicą rejestracyjną umieszczoną w miejscu innym niż przeznaczone konstrukcyjnie na „blachę”.
Co jeśli wyczerpią się środki na koncie lub rozładuje telefon w czasie jazdy?
Gdy podczas jazdy wyczerpią się środki na koncie, kierowca może jechać dalej do celu, ale gdy skończy przejazd, musi przelać na konto brakującą kwotę (lub więcej) w ciągu 3 dni roboczych.
Gorzej, jeśli rozładuje się telefon. Jeśli telefon straci sygnał GPS na dłużej niż 15 minut, kierowca będzie miał obowiązek zjechać najbliższym zjazdem lub zatrzymać się w miejscu obsługi podróżnych. Kto tego nie zrobi, zapłaci karę 500 złotych. Kary będzie można uniknąć, wnosząc należną opłatę za przejazd w ciągu 3 dni, podając dane geolokalizacyjne. Można to będzie zrobić w panelu e-toll, ale trzeba pamiętać gdzie straciliśmy zasięg, o której to się stało i którym zjazdem zjechaliśmy.
Kary od samego początku będą egzekwowane przez KAS, który swoimi pojazdami wyposażonymi w system kamer rozpoznających numery rejestracyjne będzie patrolował autostrady. Na wjeździe na wspomniane odcinki działają też stacjonarne kamery z taką funkcją.
Kierowcy, którzy popełnią błąd lub, których zawiedzie aplikacja, otrzymają listy od łódzkiego oddziału Krajowej Administracji Skarbowej. Tam też będzie można kierować ewentualny sprzeciw wobec naliczeniu kary. Osoba, która opłaci karę w ciągu 7 dni, zaoszczędzi 100 złotych. Trzeba wtedy będzie zapłacić 400, a nie 500 złotych.
Od czasu premiery modelu Suzuki Katana pierwszej generacji w 1981 roku, motocykl zdobył serca motocyklistów na całym świecie i na zawsze odmienił trendy motocyklowe. Katana została zaprojektowana jako motocykl uliczny o sportowym charakterze. 30 lat później japoński producent odświeża ten kultowy model, który w nowej wersji trafi do sprzedaży już w przyszłym roku.
Nowe wcielenie Katany zostało zaprezentowane podczas targów motocyklowych EICMA w Mediolanie. Motocykl ma dawać jeszcze większą przyjemność z jazdy i posiadać lepsze osiągi od poprzedniego modelu.
Sercem Suzuki Katany jest chłodzony cieczą, rzędowy, czterocylindrowy silnik o pojemności 999 cm3, odziedziczony z modelu GSX-R1000, do którego wprowadzono kilka modyfikacji. Zmiany obejmują między innymi nowe wałki rozrządu, sprężyny zaworowe, sprzęgło, a także nowy układ wydechowy. To wpłynęło na zwiększenie mocy maksymalnej i pozwoliło osiągnąć lepszy balans osiągów, jednocześnie umożliwiając spełnienie normy emisji spalin Euro 5.
Maksymalna moc została zwiększona z 150 KM do 152 KM i jest osiągana przy 11 000 obr./min o 1000 obr./min więcej niż w wersji Suzuki Katana 2019. Maksymalny moment obrotowy wynosi 106 Nm.
Dbające o bezpieczeństwo, nowoczesne systemy elektroniczne mają za zadanie pilnować, by dynamiczna jazda Kataną była w pełni kontrolowana i przewidywalna. Nowością w Katanie są: funkcja wyboru trybu jazdy Suzuki Drive Mode Selector (SDMS), dwukierunkowy quickshifter oraz asystent sprzęgła (SCAS). Poprawkom uległ z kolei 5-poziomowy system kontroli trakcji z możliwością wyłączenia (STCS).
Ceny Suzuki Katana na sezon 2022 zaczynają się od 61 900 złotych. Odświeżona Katana przeznaczona na rocznik 2022 zadebiutuje w polskich salonach w przyszłym roku.
Mercedes EQB ma podobne wymiary, jak jego spalinowy odpowiednik – 4684 mm długości, 1834 mm szerokości i 1667 mm wysokości oraz rozstaw osi równy 2829 mm. Rozstaw osi, podobnie jak szerokość, jest identyczny z GLB, natomiast na długość EQB jest o 5 cm większy. Jest też odrobinę wyższy od swojego spalinowego odpowiednika (1658 mm). Po GLB, EQB „odziedziczył” także pojemne wnętrze oraz trzeci rząd foteli z dwoma dodatkowymi, pojedynczymi siedzeniami.
Mercedes EQB – cena w Polsce
Kierowcy w Polsce mają do wyboru dwa warianty elektrycznego Mercedesa EQB:
EQB 300 4Matic – 238 300 złotych
EQB 350 4Matic – 251 100 złotych
Mercedesa EQB 300 4Matic napędza silnik elektryczny o mocy 228 KM. Od 0 do 100 km/h samochód rozpędza się w 8 sekund. Mocniejsza odmiana skrywa pod maską 292 KM i do „setki” rozpędza się w 6,2 sekundy.
Mercedes EQB, fot. materiały prasowe / Mercedes
Zasięg? W jednym i drugim przypadku Mercedes obiecuje, że na jednym ładowaniu przejedziemy 420 kilometrów. Pojemność akumulatora (netto) w europejskiej odmianie modelu wynosi 66,5 kWh. Akumulatory te będą produkowane w fabrykach Daimlera w Kamenz w Niemczech oraz.. w Polsce, a dokładnie w Jaworze. Zużycie energii elektrycznej w przypadku wersji EQB 350 4MATIC w Europie w mieszanym cyklu WLTP wynosi 19,2 kWh/100 km.
Dla porównania najtańsza odmiana Mercedesa GLB kosztuje 149 400 złotych. W tej cenie dostaniemy wariant GLB 180, z czterocylindrowym silnikiem benzynowym o mocy 136 KM, który rozpędzi auto do „setki” w 9,9 sekundy.
Warto jednak podkreślić, że Mercedes EQB (w każdej wersji) łapie się na dopłaty do leasingu w ramach programu „Mój Elektryk”.
Zacznijmy po kolei. Autora nagrania wyprzedza srebrna Skoda Octavia i kiedy zbliża się ona do kolejnych pojazdów poruszających się prawym pasem, wyjeżdża przed jej maskę kierowca Mitsubishi. Chyba chciał wyprzedzić auto jadące przed nim, ale po pierwsze zapomniał do czego służą lusterka, a po drugie do czego służy pedał gazu.
Przez krótką chwilę blokował lewy pas, nagle zorientował się, że na zderzaku siedzi mu Octavia, więc wcisnął hamulec, a potem zjechał na prawy pas. Kierowcę Skody musiało to bardzo zdenerwować, ponieważ zamiast jechać dalej, wjechał przed Mitsubishi i zmusił do zatrzymania.
Takie zachowanie łatwo może doprowadzić do wypadku. Co chyba chciał potwierdzić autor nagrania, który zupełnie nie odnalazł się w sytuacji i uniknął zderzenia tylko dlatego, że w ostatniej chwili zjechał na pas awaryjny.
Kia ogłosiła cennik nowego Sportage. Oprócz odmiany z silnikiem benzynowym nowa Kia Sportage jest również dostępna w wersji z silnikiem Diesla, jako odmiana hybrydowa typu mild hybrid (z benzynową lub wysokoprężną jednostką napędową do wyboru), hybrydowa i hybrydowa typu plug-in.
Kia Sportage – cena w Polsce
Ceny modelu piątej generacji zaczynają się od 105 900 złotych za wersję M z napędem na przednie koła i wyposażoną w turbodoładowany silnik benzynowy T-GDI o mocy 150 KM. Przy okazji – to jedyny „czysto” benzynowy silnik w ofercie.
Ile zapłacimy za odmianę mild hybrid? Jednostka benzynowa jest ta sama (może mieć 150 albo 180 KM), ale w standardzie jest łączona z 7-stopniową przekładnią DCT i opcjonalnie z napędem na obie osie. W najniższej wersji wyposażenia M można kupić jedynie wersję 150 KM z FWD – cena116 900 złotych. Opcja 180-konna jest już oferowana co najmniej w wersji wyposażenia L za 135 900 złotych.
Kia Sportage 2022, fot. materiały prasowe / Kia
Na szczycie cennika znajduje się hybryda plug-in, której ceny zaczynają się od 177 900 złotych. Odmiana hybrydowa typu plug-in jest dostępna w trzech wersjach wyposażenia – L, Business Line i GT-Line. Za tę ostatnią trzeba zapłacić co najmniej 200 900 złotych.
Jak informuje Kia, przewidywany termin realizacji indywidualnych zamówień na modele produkowane w fabryce na Słowacji wynosi zaledwie cztery miesiące. Tak więc za chwilę dealerzy marki Kia w Polsce będą oferować samochody dostępne niemal od ręki. Z wyjątkiem wersji hybrydowej typu plug-in (PHEV), której produkcja rozpocznie się za trzy miesiące.
Polscy klienci już mogą składać zamówienia na nowego Opla Grandlanda – flagowego SUV-a niemieckiej marki Opel z nową stylistyką, innowacyjnymi technologiami i szeroką gamą jednostek napędowych.
Ceny podstawowej wersji Opla Grandlanda Business Edition, wyposażonej w silnik benzynowy o pojemności 1,2 litra z turbodoładowaniem i bezpośrednim wtryskiem paliwa, który rozwijają moc 130 KM, zaczynają się od 124 000 złotych.
Ceny Diesela o pojemności 1,5 litra i mocy 130 KM, który jest dostępny z ośmiobiegową przekładnią automatyczną, zaczynają się od 152 700 złotych.
Cennik Opla Grandland Hybrid z turbodoładowanym silnikiem benzynowym o pojemności 1,6 litra oraz silnikiem elektrycznym napędzającym koła przednie dysponuje łączną mocą systemu 224 KM oraz rozwija do 360 Nm momentu obrotowego, zaczyna się od 1885 700 złotych.
Minimum 205 900 złotych trzeba zapłacić za Opla Grandlanda Hybrid4. W Grandlandzie Hybrid4 turbodoładowany silnik benzynowy o pojemności 1,6 litra połączono z dwoma silnikami elektrycznymi. Łączna moc układu wynosi do 300 KM. Grandland Hybrid4 rozwija maksymalną prędkość 235 km/h, a przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje mu 6,1 sekundy.
Opel Grandland 2021, fot. materiały prasowe / Opel
W kwestii płatności na polskich autostradach panuje spory… bałagan. Jako przykład weźmy autostradę A4. Wjeżdżamy na nią po przekroczeniu granicy z Niemcami i jedziemy bezpłatnie, aż do Wrocławia, gdzie zaczyna się płatny odcinek zarządzany przez GDDKiA. To na nim już od 1 grudnia obowiązywać będzie elektroniczny system poboru opłat e-Toll, dotyczący także kierowców osobówek i motocykli. Jedziemy nim aż do Gliwic (węzeł Sośnica). Później mamy odcinek Katowice-Kraków, który obsługiwany jest przez Stalexport i obowiązują na nim już inne stawki i płatności na bramkach. Od Krakowa do granicy z Ukrainą jedziemy znów za darmo.
Autostrada A4 jest ciekawym przykładem, ponieważ gdy budowano odcinek prowadzący do naszego wschodniego sąsiada (miał on być gotowy na Euro 2012, ale oczywiście nie był), pojawiła się informacja, że nie powstaną tam żadne bramki poboru opłat. Już wtedy planowano przejście na elektroniczny system (co również przeciągało się w nieskończoność), więc argumentowano, że nie ma potrzeby budowy bramek, skoro i tak szybko miałyby być niepotrzebne.
Teraz system e-Toll zaczyna właśnie działać. Natomiast na stronie GDDKiA w zakładce „Opłaty za autostrady”, możemy znaleźć takie zdanie: „Zgodnie z obowiązującym prawem, wszystkie autostrady w Polsce będą płatne”. Obecnie płacimy za przejazd odcinkami o łącznej długości 725 km, natomiast niecały 1000 km wciąż jest darmowy. Teraz kiedy zaczyna już działać system e-Toll, jest tylko kwestią czasu, kiedy „zgodnie z obowiązującym prawem” również na nich pojawi się myto.
Oto co się wydarzyło. Kierowca ciężarówki jechał wzdłuż pasa rozbiegowego i widział kilka samochodów, które będą chciały zmienić pas. Bardzo możliwe, że któryś wjedzie przed niego. Tak też się stało, a wjechał samochód nauki jazdy. Czy to był znak dla autora nagrania, żeby zwolnić? Oczywiście że nie.
Wcisnął hamulec dopiero widząc, że niebezpiecznie szybko zbliża się do „elki”. Czy to było wymuszenie? Musiał zwolnić, więc technicznie rzecz biorąc tak, ale można chyba odróżnić kogoś kto pakuje ci się tuż przed maskę i zmusza do gwałtownej reakcji, od kogoś kto daje na reakcję sporo czasu. Tylko tobie nie chciało się reagować.
Trzeba wziąć też pod uwagę, że to była nauka jazdy. Nie bez przyczyny na dachu jest wielka litera „L”. Informuje ona innych kierowców, że osoba siedząca za kierownicą dopiero się uczy i może popełniać błędy, więc trzeba zachować wobec niej dodatkową ostrożność i wykazać się wyrozumiałością. Obie te sprawy są autorowi głęboko obce.
Podjeżdża on niebezpiecznie blisko „elki”, jakby chciał ją pogonić. Mruga na dodatek długimi światłami. Nie boi się, że w razie zagrożenia nie zahamuje w porę? Oczywiście że nie! Ma przecież kamerkę. W razie stłuczki pokaże policjantom, że osobówka na nim wymusiła, więc musiał usiąść jej na zderzaku, zamiast zwolnić wcześniej i zachować bezpieczną odległość. Brawo.
Jak ustaliło RMF FM, projekt nowelizacji jest już gotowy od jakiegoś czasu i niedługo ma rozpocząć się jego procedowanie. Według wiceministra infrastruktury Rafała Webera, jest najwyższy czas, aby rozwiązać problem, jakim jest uchylanie się od płacenia mandatów na przykład z fotoradarów, ponieważ właściciel samochodu „nie może sobie przypomnieć”, komu go pożyczał. Jak wyjaśnił:
Zgodnie z naszym założeniem, chcemy dać szansę właścicielowi, by wskazał osobę kierującą. Ale w pewnym momencie ten „łańcuszek” przecinamy i to przecinamy stosunkowo szybko, aby wyegzekwować kwotę mandatu, który został nałożony.
Co to oznacza w praktyce? Jeśli właściciel samochodu „nie będzie pamiętał” kto jeździł jego autem, sam będzie musiał zapłacić mandat. Nie dość jednak na tym – w sytuacji, gdy wskaże on faktycznego winnego, ale ten mandatu nie przyjmie, to również odpowiedzialność spadnie na właściciela.
Czy takie rozwiązanie jest sprawiedliwe? Można się spierać. Trudno jednak nie zauważyć, że jeśli komuś pożyczamy auto, to raczej nie zapominamy o tym miesiąc później. Z kolei jeśli samochód jest „wspólny” i stale korzystają z niego na przykład dwie osoby, to mandat tak czy inaczej „zostanie w rodzinie”. Proponowane rozwiązanie ma na celu rozprawienie się z powszechnie znaną praktyką, jaką jest niewskazywanie sprawców wykroczeń, za co grozi grzywna, ale nie punkty karne. Dość powiedzieć, że kiedy właściciel „nie pamiętał” kto prowadził jego auto, a wykroczenie było bardzo poważne, wystarczała zwykle szybka weryfikacja fotografii, by przekonać się, że za kółkiem siedział nie kto inny, ale właśnie dotknięty amnezją właściciel.
Seria mistrzostw, które wystartowały w 1967 roku pod nazwą Formuła Ford, następnie zyskała w 2015 roku sławę jako MSA Formula, a następnie od 2016 roku Formuła 4 (F4), pomogła ukształtować ścieżki kariery przyszłych gwiazd F1 i poznać smak zwycięstwa takim kierowcom, jak James Hunt, Ayrton Senna, Damon Hill, Jenson Button i Lando Norris.
Formuła Ford na przestrzeni dekad
Wyścigi pomyślano jako niskokosztową serię dla młodych kierowców, która pomogłaby im przejść z kartingu na wyższy poziom rywalizacji samochodów jednomiejscowych. Pierwsze samochody Formuły Ford miały pod maską fordowską 105-konną 1,6-litrową jednostkę Kent, pochodząca z rodzinnego samochodu Ford Cortina. Seria błyskawicznie zdobyła popularność wśród zawodników i widzów, a pierwszy wyścig poza granicami Wielkiej Brytanii odbył się w Belgii w 1967 roku.
W sezonie 1968 wyścigi w Formule Ford wygrywał i ustanawiał rekordy okrążeń James Hunt, późniejsza legenda sportów motorowych, co otworzyło mu drogę do wielkiej kariery. W 1976 roku Hunt został mistrzem F1. Ale to nie Hunt był pierwszym wychowankiem Formuły Ford, który zdobył tytuł mistrzowski w F1. W 1972 roku, dwa lata po zdobyciu tytułu mistrzowskiego w południowoamerykańskiej Formule Ford, mistrzem F1 został Emerson Fittipaldi.
W latach 80-tych seria rozkwitła dzięki zaciętej walce i profesjonalnym umiejętnościom młodych kierowców. Brak skrzydeł zwiększających siłę docisku aerodynamicznego nadał samochodom Formuły Ford charakterystyczny wygląd i pozwolił na emocjonujące manewry wyprzedzania, ponieważ samochody były mniej podatne na turbulencje powodowane przez wyprzedzane bolidy. Pozwoliło to niektórym zawodnikom, osiągającym później sukcesy sportowe, doskonalić umiejętności walki na torze.
Ayrton Senna zdobył tytuły mistrzowskie w Formule Ford w 1981 i 1982 roku, po czym poszedł o krok dalej w Formule 1, gdzie zdobył trzy tytuły mistrza świata. W seriach europejskiej i niemieckiej, w 1988 roku, Michael Schumacher zajął odpowiednio drugie i szóste miejsce, zapoczątkowując tym swoją drogę do Formuły 1, w której osiągnął rekordową do dzisiaj liczbę siedmiu tytułów mistrza świata.
Lata 90-te rozpoczęły nową erę w Formule Ford wraz z przejściem w 1993 roku na wersję 1,8-litrowego silnika Zetec o mocy 145 KM, który napędzał popularne modele Forda, takie jak Escort i Orion. Jedenaście lat przed zdobyciem tytułu mistrza świata F1, Jenson Button wygrał zarówno British Formula Ford Championship, jak i Formula Ford Festival w 1998 roku.
W 2006 roku Formuła Ford wprowadziła wersję 1,6-litrowego silnika Duratec o mocy 155 KM, który napędzał między innymi innowacyjnego Forda Focusa, a następnie w 2012 roku seria otrzymała turbodoładowanie w 1,6-litrowym silniku EcoBoost o mocy 165 KM.
Historia Formuły 4. Silniki Forda, gwiazdy F1 i smak zwycięstwa, fot. materiały prasowe / Ford
W 2015 roku wprowadzono jedną z najbardziej radykalnych zmian w specyfikacjach technicznych, dodając do bolidów przednie i tylne skrzydła aerodynamiczne. Lepsze czasy okrążeń i wygląd „mini-F1” skusiły utalentowanych, kochających prędkość młodych kierowców, w tym obecną wschodzącą gwiazdę F1 – Lando Norrisa, który w tamtym sezonie zdobył mistrzostwo MSA Formula (brytyjskiej Formuły 4):
Formuła 4 była w moim przypadku idealnym krokiem w przyszłość i doskonałym sposobem na rozpoczęcie całej mojej kariery. Stoczyłem tam wiele zaciętych bitew, które pamiętam do dziś. Najlepsze w tym wszystkim było to, jak wyrównana była rywalizacja między wszystkimi kierowcami, zacięta walka toczyła się w każdy weekend. To zmuszało do ciężkiej pracy Świetne wspomnienia!
Formula Ford 1981, samochód Van Diemen oraz 1982 zespół Rushen Green
Damon Hill
1 tytuł mistrza świata F1, 122 starty
Formula Ford 1985, zespół Manadient Racing
Michael Schumacher
7 tytułów mistrza świata F1, 308 startów
Formula Ford 1988, zespół Eufra Racing
David Coulthard
247 startów w wyścigach F1
Formula Ford 1989
Rubens Barrichello
326 startów w wyścigach F1
Formula Ford 1989, zespół Arisco
Mark Webber
217 startów w wyścigach F1
Formula Ford 1995, zespół Yellow Pages Racing
Jenson Button
1 tytuł mistrza świata F1, 309 starty
Formula Ford 1998, zespół Haywood Racing
Anthony Davidson
24 startów w wyścigach F1
Formula Ford 1999, 2000, zespół Haywood Racing
Daniel Ricciardo
200+ startów w wyścigach F1
Formula Ford 2005, własny samochód Van Diemen
Lando Norris
50+ startów w wyścigach F1
MSA Formula 2015, zespół Carlin
Ostatnie zawody F4 z udziałem samochodów wyścigowych napędzanych 1,6-litrowymi silnikami EcoBoost Forda odbyły się w dniach 23-24 października na torze wyścigowym Brands Hatch w Wielkiej Brytanii – na tym samym torze, na którym seria rozpoczęła się 54 lata wcześniej.
Wiecie jak interpretować sygnały wydawane przez policjanta kierującego ruchem? Część kierowców nawet jak wie, to na widok funkcjonariusza są na moment zdezorientowani i próbują odnaleźć się w nietypowej dla siebie sytuacji. Policjanci doskonale o tym wiedzą, więc zamiast jedynie stać przodem lub bokiem do danego kierunku jazdy, żywiołowo gestykulują, zachęcając kierowców do jazdy lub powstrzymując ich.
Jeszcze gorsza od niepewności jest mimo wszystko przesadna pewność siebie. Taka jaką zaprezentował na tym nagraniu kierowca Punto. Zauważył, że na skrzyżowaniu ruchem kieruje policjant, więc bez wahania zignorował czerwone światło.
Nie przeszkadzało mu, że postawa policjanta zakazywała mu wjazdu na skrzyżowanie. Nie przeszkadzało mu, że inne samochody jechały, więc na logikę nie była to jego kolej, aby jechać. Widać z kursu nauki jazdy zrozumiał tylko tyle, że jak policjant kieruje ruchem, to nie patrzymy na znaki i na sygnalizację. No to nie patrzył, tylko jechał.
PKN Orlen pozostanie sponsorem tytularnym zespołu Alfa Romeo w przyszłorocznych mistrzostwach Formuły 1, nowej erze technicznej w królowej sportów motorowych. W zespole pozostanie także Robert Kubica, jedyny polski kierowca w historii F1, w roli kierowcy rezerwowego i testowego Alfy Romeo.
Cieszę się, że Orlen pozostaje partnerem zespołu Alfa Romeo Racing Orlen na kolejny sezon. Dzięki temu Polska jest obecna w królowej motorsportu. Nadchodzący rok będzie dużym wyzwaniem dla zespołu i mam nadzieję, że dostarczy wielu emocji kibicom Formuły 1
W kolejnym sezonie wyścigów F1 marka Orlen nadal będzie eksponowana na sekcjach bocznych bolidów, tylnym i przednim skrzydle, obręczy halo i lusterkach. Będzie także widoczna na kombinezonach – na klatce piersiowej i plecach oraz w trzech miejscach na kaskach kierowców. Logo znajdzie się również na odzieży mechaników i personelu zespołu, a także na transporterach, we wnętrzu garażu i motorhome.
W sezonie 2022 Robert Kubica weźmie udział w czterech sesjach treningowych poprzedzających zmagania najlepszych kierowców na świecie oraz w testach przedsezonowych.
Często próbujemy zmieścić się naszym samochodem na wąskich miejscach postojowych dostępnych na parkingach galerii handlowych. I choć u niektórych kierowców parkowanie prostopadłe tyłem wywołuje prawdziwą panikę, wielu go unika, a są i tacy, którzy nigdy nie mieli z nim do czynienia, ten sposób parkowania najlepiej sprawdza się właśnie w sytuacjach, gdy na wjazd nie mamy zbyt wiele miejsca i musimy manewrować na mocno ograniczonej przestrzeni. Jak bezpiecznie wykonać ten manewr?
O czym trzeba pamiętać parkując tyłem? Przede wszystkim, zwłaszcza jeśli nie do końca ufamy swoim umiejętnościom, najlepiej parkować przy minimalnej prędkości. Nie należy też wykonywać żadnych gwałtownych ruchów kierownicą. Dobrym pomysłem jest, aby wcześniej minąć miejsce postojowe w celu upewnienia się, czy w parkowaniu nie przeszkodzą nam jakieś wystające elementy, np. niskie betonowe słupki czy wysoki krawężnik.
Parkowanie prostopadłe tyłem – jak prawidłowo wykonać ten manewr, fot. materiały prasowe / Renault
Jak zaparkować tyłem?
Nie zapomnij o zasygnalizowaniu zamiaru wykonania manewru kierunkowskazem.
Mocno skręć koła w stronę miejsca, na które zamierzasz wjechać.
Upewnij się, że boczne lusterka są właściwie ustawione, tak aby móc kontrolować boki i rogi samochodu. Podczas cofania oszacuj odległość, spoglądając w lusterko wsteczne lub przekręcając głowę w prawo i patrząc przez tylną szybę.
Gdy tył auta znajdzie się w pozycji równoległej do linii miejsca parkingowego lub sąsiadujących samochodów, wyprostuj koła i zajmij miejsce postojowe. Pamiętaj o pozostawieniu odpowiedniej ilości miejsca po obu stronach auta, aby można było z niego wysiąść.
W sytuacji, gdy twój samochód znajdzie się zbyt blisko innych aut, nie wahaj się wykonać korekty manewru albo zacznij od początku.
Pierwszy 300 SL Roadster należy do najbardziej znanych motoryzacyjnych ikon. Nowa odsłona kultowego SL powstała pod okiem specjalistów z Mercedes-AMG, których głównym zadaniem było przywrócić luksusowego roadstera na sportowe tory.
Poszczególne detale nowego Mercedesa-AMG SL nawiązują do jego kultowych poprzedników. To między innymi atrapa chłodnicy z pionowymi poprzeczkami jak w pierwszym, wyścigowym 300 SL z początku lat 50., wybrzuszenia na masce, czy długi przód i stosunkowo cofnięta kabina.
Mercedes-AMG SL zaprezentowany w Polsce, fot. Karolina Chojnacka
Z tyłu uwagę zwraca przede wszystkim zintegrowany z tylną klapą spojler wysuwa się powyżej prędkości 80 km/h i może przybrać jedną z pięciu pozycji. Trzeba przyznać, że zdjęcia nie oddają w pełni urody tego samochodu. „SL” to w końcu skrót od „Sport-Leicht”, czyli „Sportowy Lekki”. Pozbycie się twardego dachu pozwoliło zaoszczędzić 25 kilogramów.
Nawiązaniem do dawnych modeli jest również miękki dach, który składa i rozkłada się w 15 sekund, a proces można przeprowadzać do prędkości 60 km/h.
Mercedes-AMG SL zaprezentowany w Polsce, fot. Karolina Chojnacka
Nowy Mercedes-AMG SL ma 4,7 m długości i 1,9 m szerokość. Rozstaw osi wynosi 2,7 m.
Design wnętrza kolejnego SL-a wprowadza tradycję modelu 300 SL Roadster w nowoczesną erę. Nowa koncepcja wymiarów ponownie oferuje konfigurację foteli 2+2 – po raz pierwszy od 1989 roku, od czasów serii R 129. Dzięki temu samochód ma być bardziej funkcjonalny i wszechstronny. Mercedes twierdzi, że tylne siedzenia oferują miejsce dla osób o wzroście do 1,50 m, ale jak sprawdziliśmy z kolegami dziennikarzami nawet osoba o wzroście 1,90 m jest w stanie wcisnąć się z tyłu. W razie potrzeby Mercedes-AMG SL przewiezie więc cztery osoby, ale nie radzę wtedy zamykać dachu. Drugi rząd foteli służy też jako dodatkowe miejsce na bagaż.
W kabinie uwagę zwraca przede wszystkim spory, ustawiony pionowo, 11,9-calowy ekran dotykowy. Co ciekawe, Aby uniknąć odbijania światła słonecznego podczas jazdy ze złożonym dachem, pochylenie ekranu można regulować elektrycznie. Po naciśnięciu odpowiedniej ikonki, na ekranie pojawia się zsuwak za pomocą którego można regulować nachylenie ekranu. Niestety w pokazanym nam przedprodukcyjnym modelu system ten nie działał, nie wiadomo więc, jak bardzo można zmienić nachylenie ekranu.
Mercedes-AMG SL zaprezentowany w Polsce, fot. Karolina Chojnacka
Niektóre treści i struktura drugiej generacji systemu MBUX odpowiadają tym z Klasy S. Uzupełniają je jednak funkcje oraz widoki specyficzne dla samochodów AMG. Sportowy charakter akcentują pozycje menu takie jak „Osiągi” czy aplikacja „Track Pace”. Oświetlenie ambiente, w zależności od wyposażenia, oferuje do wyboru 64 odcienie podświetlenia elementów kabiny.
Kierownica AMG z przyciskami-ekranami do zmiany trybów świetnie leży w dłoniach. Fotel sprawia wrażenie wygodnego. System multimedialny jest niezwykle intuicyjny. Nie zabrakło także funkcji podnoszenia przodu. Co więcej, funkcja automatycznego unoszenia przodu jest połączona z GPS-em. Samochód sam „wie”, że na danej ulicy są ostre progi zwalniające i odpowiednio wcześnie się do tego przygotowuje. Imponujące.
Mercedes-AMG SL zaprezentowany w Polsce, fot. Karolina Chojnacka
Mercedes-AMG SL – gama jednostek napędowych
Na początek dostępne będą dwie wersje – SL 55 4Matic+ i SL 63 4Matic+. W obu przypadkach pod maską znajduje się podwójnie doładowane, 4-litrowe V8. Niezależnie od wersji, napęd na obie osie będzie przekazywany za pośrednictwem 9-stopniowej przekładni AMG Speedshift MCT.
Mercedes-AMG SL zaprezentowany w Polsce, fot. Karolina Chojnacka
W słabszej wersji będzie ono generować 476 KM i 700 Nm, osiągać „setkę” w 3,9 sekundy i rozpędzać się do 295 km/h. Mocniejszy wariant generuje 585 KM i 800 Nm, co sprawia, że samochód od 0 do 100km/h rozpędza się w 3,6 sekundy, a jego prędkość maksymalna to 315 km/h. Co ciekawe, Mercedes nie wyklucza jeszcze mocniejszego, hybrydowego wydania.
Mercedes-AMG SL zaprezentowany w Polsce, fot. Karolina Chojnacka
Na prezentacji usłyszeliśmy brzmienie mocniejszego wariantu silnika V8. Trzeba przyznać, że jest niesamowite. W erze bezgłośnych elektryków, ryk tego silnika naprawdę robi wrażenie. Nie ma wątpliwości, Mercedes-AMG SL na drodze nie pozostanie niezauważony.
Mercedes-AMG SL – cena
Ceny nowego Mercedesa-AMG SL nie są jeszcze znane, ale jedno jest pewne – tanio nie będzie. Na drogi, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wyjedzie na wiosnę 2022 roku.
1 grudnia 2021 r. z państwowych, płatnych odcinków autostrad A2 i A4 znikną bramki. Od tego dnia każdy kierowca, wjeżdżający na autostradę samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5t lub motocyklem, zobowiązany będzie posiadać ważny bilet autostradowy. W przeciwnym razie grozi mu mandat 500 zł.
Bilet autostradowy będzie można kupić w formie drukowanej, np. na stacji paliw lub w kiosku, bądź online i w aplikacjach mobilnych. Tę ostatnia możliwość – poza aplikacją e-TOLL PL – rozwija także firma Fintech Spark, która dzięki współpracy z dostawcą płatności elektronicznych Przelewy24. Obie firmy proponują alternatywę dla rozwiązań „śledzących” lokalizację użytkownika (jak ww. aplikacja e-TOLL) i od 1 grudnia chcą umożliwić kierowcom zakup e-biletu na wybrany odcinek autostrady przed rozpoczęciem podróży.
E-bilet jest ważny 48 godzin, można wybrać datę początku jego ważności i zapłacić bez wcześniejszego zasilania specjalnego konta. Możliwy jest również zakup biletu dla innej osoby (np. starszej, nieobsługującej smartfonów i aplikacji) oraz zakup kilku biletów z wyprzedzeniem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Dodatkowo, w przypadku zmiany planów, istnieje możliwość zwrotu biletu przed rozpoczęciem jego terminu ważności. W sytuacji, gdy komuś zdarzy się już wjechać na autostradę bez biletu – aplikacja umożliwia „awaryjny” zakup biletu z datą wsteczną do 5 dni – takiej możliwości nie dają rozwiązania “śledzące”. Bilet ma postać elektroniczną i może służyć jako podstawa do ujęcia w kosztach prowadzonej działalności gospodarczej.
W przypadku rozwiązań śledzących lokalizację kierowcy obawy o prywatność (w zamian za półautomatyczne podstawienie informacji o wjeździe i zjeździe z autostrady) to tylko wierzchołek góry lodowej. Warto podkreślić, że aby system mógł w ogóle działać, niezbędne jest spełnienie wielu wymogów czy rekomendacji – m.in. telefon powinien być włączony i odblokowany, a aplikacja uruchomiona “na wierzchu” przez cały czas podróży (a nie w tle) z aktywowanym trybem śledzenia jeszcze przed wjazdem na autostradę. Do poprawnego działania systemu należy także włączyć powiadomienia push oraz transmisję danych internetowych. Ponadto kierowca musi pamiętać o zapewnieniu zasilania urządzenia na całej trasie i wyłączeniu trybu oszczędności baterii. Niespełnienie któregokolwiek z wymogów wiąże się z ryzykiem nieprawidłowego działania systemu i niewydaniem biletu, a w konsekwencji z mandatem – komentuje Cezary Pierzan, współtwórca aplikacji Spark, prezes Platformy Detalistów.
Funkcja zakupu e-biletu autostradowego w Spark będzie dostępna na smarftonach z systemem iOS od 1 grudnia, a kilka dni później także dla korzystających z Android.
Akcja „Glamour Toujours” rozpoczęła się 25 listopada – na specjalnej platformie internetowej każdy może zaprojektować własną, stylową kamizelkę odblaskową. Bazować można na gotowych wzorach, dowolnie zmieniając kolorystykę poszczególnych elementów i dodając naszywki.
Platformę i ideę akcji szeroko promują Julia Żugaj, Karolina Pilarczyk i Ola Fijał. Większość projektu dzieje się w ich social mediach, w tym na TikToku, który został partnerem akcji i aktywnie wspiera i reklamuje przez cały czas trwania.
Karolina Pilarczyk
Karolina Pilarczyk to podwójna Mistrzyni Europy w drifcie oraz jedyna Europejka biorąca udział w najbardziej prestiżowych zawodach drigftingowych Formuła Drift w USA. Autorka i prowadząca programy motoryzacyjne dostępne na platformie PolsatGO: „Drift My Ride” oraz „Mistrzowie motorspsortu”. Wystąpiła w motoryzacyjnym reality show „Hyperdrive” dostępnym na platformie Netflix. Posiada także własny kanał YT „Karolina CK Pilarczyk”.
Ola Fijał (zdjęcie górne) dwukrotna driftingowa Mistrzyni Polski, jest częścią driftującej rodziny i należy do STW DRIFT TEAM. Na swoim koncie ma starty w ligach takich jak Czech Drift Series, CEZ Drift Championship, Drift Competition, King Of Europe i Queen of Europe. Prowadzi kanał na YouTubie „TurboSztos”.
Julię Żugaj na Instagramie śledzi blisko 900 tys. osób, a na TikToku ma 2,3 mln obserwujących. Jest członkinią Team X 2 – jednego z najgorętszych, zaraz obok Ekipy Friza, projektów w internecie, w ramach którego grupa twórców internetowych mieszka pod jednym dachem w luksusowej willi pod Warszawą, a swoje życie relacjonuje w social mediach.
Julia Żugaj
W drugiej połowie grudnia Julia Żugaj wskaże spośród wszystkich propozycji cztery najlepsze, a na początku stycznia zwycięski projekt wybiorą w internetowym głosowaniu słuchacze radia RMF MAXXX, które jest organizatorem kampanii „Glamour Toujours”. Kamizelkę według wybranego wzoru uszyje w limitowanej serii polska, lokalne szwalnia korzystając z przyjaznych środowisku materiałów, a jego autor dostanie nagrodę – 2 tys. złotych.
Od premiery Alpine 110 w grudniu 2017 roku na drogi wyjechało wiele wersji tego modelu – od Alpine A110 Première Edition, opracowanej z okazji debiutu rynkowego, po Alpine A110 Légende GT w 2021 roku. I na tym nie koniec, Alpine właśnie zaprezentowało nową gamę A110.
Alpine A110, wersja nawiązująca do legendarnej Berlinette
Zawieszenie w wersji „A110” w połączeniu z silnikiem o mocy 252 KM ma zapewnić przyjemność jazdy, która przypomina czasy Berlinette.
Alpine A110 GT, czyli Gran Tourismo
To sportowe coupé Gran Tourismo. Silnik o mocy 300 koni z zawieszeniem „Alpine” to idealne połączenie osiągów i komfortu.
Alpine A110 S, czyli wersja sportowa
To najwyższa wersja w gamie, w której nacisk położony jest na osiągi. Sportowe zawieszenie pozwala w pełni wykorzystać potencjał silnika o mocy 300 KM. Samochód może być wyposażony w opony typu semi-slick i pakiet Aero.
Wszystkie trzy wersje Alpine A110 są napędzane 4-cylindrowym silnikiem 1,8 turbo z automatyczną skrzynią biegów z 7 przełożeniami firmy Getrag z podwójnym mokrym sprzęgłem. Samochody zdecydowanie się od siebie różnią i mają odmienny charakter.
Ponad 400 milionów euro zainwestuje w 2022 roku w rozbudowę swoich zakładów w Niemczech (Drezno i Reutlingen) i Malezji (Penang) specjalizujących się w produkcji półprzewodników firma Bosch. Jej przedstawiciele ogłosili tę nowinę kilka tygodni po otwarciu nowej fabryki właśnie w Dreźnie, której powierzchnie produkcyjne będą szybciej rozbudowane. Inwestycje obejmą także fabrykę w Reutlingen pod Stuttgartem. W latach 2021-2023 Bosch zainwestuje tam łącznie 150 milionów euro w dodatkowe powierzchnie pomieszczeń czystych. Jednocześnie w Penang w Malezji Bosch buduje od podstaw centrum testowe dla półprzewodników. Gotowe półprzewodnikowe chipy i czujniki mają być tam testowane od 2023 roku.
Firma tym samym kontynuuje inwestycje w tym obszarze w obliczu globalnego kryzysu półprzewodników i reaguje w szczególności na zwiększone zapotrzebowanie na czujniki MEMS i półprzewodniki mocy z węglika krzemu.
Półprzewodniki w branży motoryzacyjnej. Fot. Bosch
Europejskie konsorcjum półprzewodników z węglika krzemu
Eksperci są zgodni, że półprzewodniki z węglika krzemu (SiC) i zawierające je elementy elektroniczne pozwolą na najbardziej efektywne wykorzystanie zasobów energii elektrycznej. Celem finansowanego ze środków publicznych projektu „Transform” jest stworzenie europejskiego łańcucha dostaw tej technologii. W ramach konsorcjum. któremu przewodniczy Bosch, 34 spółki, uniwersytety i instytuty badawcze z siedmiu krajów europejskich połączyły swoje siły, aby osiągnąć ten cel.
Budżet projektu wynosi 89 milionów euro i jest finansowany przez Unię Europejską oraz organy państwowe. Zrzesza on głównych uczestników łańcucha wartości węglika krzemu w krajach takich jak Austria, Republika Czeska, Francja, Niemcy, Włochy, Hiszpania i Szwecja. W projekcie uczestniczą też firmy, między innymi: Aixtron, Danfoss, EV Group, Premo, Saint-Gobain, Semikron, Soitec, STMicroelectronics i Valeo-Siemens Automotive. Biorą w nim również udział instytucje naukowe, m.in Wyższa Szkoła Techniczna w Brnie, CEA Leti, Fraunhofer IISB i Uniwersytet Sewilski.
Półprzewodniki, mikroczipy, urządzenia energoelektryczne – co to jest?
Urządzenia energoelektroniczne leżą u podstaw wielu systemów elektronicznych. Sterują one procesami przełączania w tych systemach i utrzymują straty mocy na minimalnym poziomie. Półprzewodnikowe elementy mocy w tych urządzeniach gwarantują maksymalną wydajność. Tradycyjnie układy scalone w tych urządzeniach są wykonane z krzemu najwyższej czystości. W przyszłości będzie on jednak coraz częściej zastępowany węglikiem krzemu, który w wielu aspektach góruje nad czystym krzemem.
Półprzewodniki z węglika krzemu wykazują lepszą przewodność elektryczną i umożliwiają wyższe częstotliwości przełączania, przy czym ograniczają straty energii. Ponadto, urządzenia energoelektroniczne z układami scalonymi z węglika krzemu mogą pracować w znacznie wyższych temperaturach, dzięki czemu wymagany jest prostszy system chłodzenia, co wpływa pozytywnie na pobór energii. Wreszcie, węglik krzemu charakteryzuje się wyższym natężeniem pola elektrycznego – podzespoły wykonane z niego mogą być mniejsze, zapewniając przy tym wyższą sprawność konwersji energii. Eksperci uważają, że w porównaniu z tradycyjnymi układami krzemowymi pozwoli to zaoszczędzić do 30% energii elektrycznej, w zależności od miejsca zastosowania komponentów.
Półprzewodniki w branży motoryzacyjnej. Fot. Bosch
Zapotrzebowanie na taką technologię będzie dynamicznie rosło – jest ona wykorzystywana m.in. w elektrycznych napędach pojazdów, stacjach ładowania pojazdów elektrycznych oraz infrastrukturze zasilającej. Prognoza firmy Yole, zajmującej się badaniem rynku i doradztwem, przewiduje, że do 2025 roku cały rynek węglika krzemu będzie rósł średnio o 30% rocznie.
Przyciemnione szyby kojarzą się głównie z tuningiem, który przeprowadzają miłośnicy aut w celu poprawienia wyglądu swojego samochodu. Jednak zabieg okazał się tak pożądany i poprawiający komfort, że jest wykorzystywany przez część producentów samochodów. Wiele pojazdów seryjnych ma przyciemnioną szybę tylną i szyby boczne tylne. Przyciemnione są również szyby przednie, ale w bardzo niewielkim stopniu, aby nie złamać przepisów. Czy zwykły Kowalski może przyciemnić szyby skoro robią to nawet koncerny samochodowe? Teoretycznie tak, ale trzeba trzymać się kilku zasad.
Przyciemnione szyby a polskie przepisy drogowe
Według prawa bez żadnych ograniczeń możemy przyciemniać szybę tylną oraz szyby boczne tylne, czyli mogą być one zaciemnione nawet w 100%. Jednak w przypadku przedniej szyby i szyb bocznych przednich nie mamy już takiej możliwości. Ich współczynnik przepuszczalności światła nie może być mniejszy niż 70%. Dlatego lepiej nie przyciemniać ich, ponieważ znaczna część samochodów ma już przyciemnione szyby fabrycznie i przyklejenie nawet folii, która nieznacznie przyciemni szybę może sprawić, ze załamiemy prawo. W takiej sytuacji podczas kontroli drogowej możemy zostać ukarani mandatem w wysokości od 20-500 złotych lub stracimy dowód rejestracyjny do czasu aż szyby wrócą do właściwego stanu. Jednak, jeśli jesteśmy dobrzy w rozmowie, to warto dogadać się z policjantami i możliwe, że pozwolą ściągnąć folię od razu i unikniemy konsekwencji.
Jeżeli zbyt mocno przyciemnimy szyby to możemy mieć również problem z przedłużeniem badania technicznego. Diagnosta może sprawdzić przepuszczalność światła za pomocą specjalnego urządzenia i jeśli okaże się, że przepuszczalność jest niższa niż 70% to nie przedłuży nam badania.
Metody przyciemniania szyb
Pierwszą, najpopularniejszą i najtańszą metodą jest oklejenie szyb folią. Usług w zależności od warsztatu, ilości szyb i jakości foli waha się od 300 do 1000 złotych. Jej zaletą możliwość przywrócenia szyb w każdym momencie do stanu pierwotnego. Ale jest też wada – jeśli folia będzie złej jakości lub zostanie źle przyklejona, to z czasem zacznie blaknąć i zaczną pojawiać się pęcherzyki powietrza, co wpłynie negatywnie na efekt wizualny auta.
Jednak istnieje jeszcze druga metoda, która polega na metalizacji szkła tlenkami tytanu w piecu. Oczywiście taka metoda jest droższa – jej koszt może wynieść od 1000 do 3000 złotych. Jej wadą jest brak możliwości przywrócenia szyb do stanu pierwotnego. Dlatego, jeśli podczas badania technicznego lub kontroli drogowej okaże się, że szyba jest zbyt przyciemniona to będzie trzeba ją wymienić, co wiąże się z kolejnymi kosztami.
Model Ninja H2 SX to jeden z najbardziej zaawansowanych technologicznie motocykli, który w 2022 roku będzie dostępny w ofercie marki. Kawasaki Ninja H2 SX (SE) na rok 2022 otrzymuje sporo udogodnień oraz aktywne systemy wspomagające. Jest to pierwszy japoński motocykl, który fabrycznie posiada dwa radary ARAS od Bosch.
Model Ninja H2 SX, tak jak flagowa wersja SE z elektronicznie sterowanym zawieszeniem marki Showa oraz technologią Skyhook, zostały wyposażone w system ostrzegania o potencjalnej kolizji Forward Collision Warning (dzięki trzem osobnym trybom, którymi można regulować ustawienia odległości, system FCW wizualnie sygnalizuje za pomocą diod na zegarach zbliżanie się do pojazdu z przodu), adaptacyjny tempomat Adaptive Cruise Control (ACC) z trzema różnymi trybami ustawienia odległości, oraz czujnik martwego pola Blind Spot Detection (BSD).
Ninja H2 SX będzie napędzany silnikiem z doładowaniem mechanicznym (Supercharger), który od lat jest wykorzystywany w wybranych modelach Kawasaki. Dodatkowo motocykl będzie wyposażony w liczne udogodnienia w postaci takich systemów jak doświetlanie zakrętów, wielostopniowa kontrola trakcji, zintegrowane tryby jazdy, quick-shifter jako standard, procedura startu czy system hamowania silnikiem.
Kawasaki Versys 650
W Kawasaki Versys 650 silnik pozostał niezmieniony, a skoncentrowano się przede wszystkim na zwiększeniu funkcjonalności motocykla.
W Kawasaki Versysie 650 na rok 2022 zastosowano nową owiewkę czołową, szybę z 4-stopniową regulacją, reflektory i kierunkowskazy wykonane w technologii LED. Pojemność zbiornika paliwa wzrosła do 21 litrów, a nowy wyświetlacz TFT będzie można połączyć z telefonem komórkowym.
W ofercie wyposażenia dodatkowego, w zależności od wersji (a dostępne będą trzy: Tourer, Grand Tourer i Tourer Plus) znajdą się między innymi kufry boczne i centralny, różnej wysokości szyby czy bardziej miękkie siedzenia.
Wysokie ceny paliw zmuszają kierowców do szukania sposobów do oszczędzania i jednym z takich sposobów jest zamontowanie instalacji gazowej w samochodzie. W tym celu wykorzystuje się głównie dwa rodzaje gazów, czyli CNG albo LPG. Polacy szczególnie upodobali sobie instalacje LPG. Czym te dwa gazy się różnią?
Co to jest LPG?
LPG (Liquefied Petroleum Gas) to mieszanina składająca się głównie z propanu i butanu. Uzyskuje się go głównie podczas rafinacji ropy naftowej. Choć LPG nazywany jest gazem, to w rzeczywistości jest on przechowywany w stanie ciekłym w pojemnikach pod ciśnieniem. Oprócz wykorzystywania go jako paliwa do samochodu, używa się go również m.in. w zapalniczkach oraz w kosmetykach w aerozolu. Ciekawostką jest, że LPG zimą jest mniej wydajne. Dzieje się tak za sprawą butanu, który skrapla się -7o C, przez co producenci podczas okresu zimowego muszą zmienić proporcję propanu i butanu. W ten sposób zimą w mieszance znajduje się mniej butanu, a to on ma większą wartość opałową niż propan.
Co to jest CNG?
Natomiast CNG (Compressed Natural Gas) nie jest skutkiem ubocznym rafinacji ropy naftowej, tylko to naturalny gaz ziemny sprężony do ciśnienia 20-25 MPa. W jego skład wchodzi głównie metan – tak, ten metan, który wytwarzają również ludzie i zwierzęta. Tak narodził się pomysł w popularnym programie pt. „Top Gear”, aby stworzyć pojazd napędzany przez krowie odchody (ulatniający się metan) – ale to jako nie smaczna ciekawostka. Ze względu, że CNG musi być sprężany pod wysokim ciśnieniem wymaga się stosowania wytrzymalszych zbiorników, które niestety są ciężkie, co z kolei wpływa na osiągi pojazdów. Wyjściem mogłoby być stosowanie LNG (Liquefied Natural Gas), który jest gazem ziemnym w stanie ciekłym, ale jest on jeszcze mniej popularniejszy niż CNG.
LPG a CNG – różnice
Podstawową różnicą LPG i CNG jest ich skład, o którym wspomniałam wcześniej. Następną różnicą są koszty montażu instalacji. W przypadku instalacji koszt montażu zaczyna się od ok. 2-3 tys. złotych. Natomiast ze względu, że CNG jest sprężany pod wysokim ciśnieniem, zbiorniki muszą być wytrzymalsze, przez co są droższe – ceny za montaż instalacji CNG zaczynają się od ok. 5 tys. złotych.
Inne są również przewody doprowadzające gaz do komory silnika. LPG jest transportowany do jednostki napędowej za pomocą miedzianych lub elastycznych, wykonanych z tworzyw sztucznych rurek. Natomiast CNG ponownie ze względu na olbrzymie sprężenie wymaga mocniejszej konstrukcji, przez co do przetransportowania gazu ze zbiornika do komory silnika wykorzystuje się przewody stalowe.
Kolejną kwestią jest dostępność stacji umożliwiających tankowanie LPG i CNG. O ile w znalezieniu stacji oferującej LPG nie jest trudne, ponieważ niemal na każdej stacji ten gaz jest dostępny, o tyle ze znalezieniem stacji oferującej CNG możemy mieć już problem. Ten problem wiąże się ze wcześniej wspomnianym – czyli kosztem zamontowania instalacji – ze względu, że montaż jest droższy ludzie się na niego nie decydują. Powoduje to niską popularność CNG, co dalej prowadzi do małej ilości stacji, na których możemy zatankować CNG, ponieważ właścicielom stacji nie opłaca się sprowadzać gazu dla kilku samochodów.
Jednak równie dobrze tą kolejność można odwrócić – mała ilość stacji z CNG zniechęca kierowców do montowania instalacji CNG itd. Rozwiązaniem problemu dotyczącego braku stacji oferującej sprężony gaz ziemny jest zakup sprężarki pozwalającej na zatankowanie pojazdu z domowego przyłącza gazu. Jednak jest to kolejny wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych, a tankowanie z takiej domowej stacji może zajmować kilka godzin.
Na plus CNG przemawia fakt, że pojazdem z instalacją CNG możemy bez problemu wjechać na parking podziemny. Pojazdy z instalacją LPG nie zawszą mają na to pozwolenie. W przypadku LPG garaż podziemny musi być wyposażony w specjalną instalację, która w razie rozszczelnienia instalacji gazowej w samochodzie odprowadzi ulatniający się LPG, który mógłby doprowadzić do wybuchu. Natomiast CNG ma wysoką temperaturę samozapłonu oraz szybko ulega rozproszeniu, przez co ryzyko wybuchu jest niewielkie.
Podsumowując – choć główne zadanie obydwu gazów jest takie samo, to paliwa znacząco się różnią. To, które jest lepsze w naszym kraju jest raczej oczywiste – LPG. Jego powszechna dostępność i niższe koszty montowania instalacji przemawiają na korzyść dla mieszanki butanu i propanu. CNG natomiast może być świetnym wyborem dla firm, które mogą pozwolić sobie na zakup sprężarki pozwalającej tankować pojazdy firmowe. Z kolei dla osób prywatnych może to być dodatkowy, niepotrzebny problem na głowie. Dlatego, jeśli w naszej okolicy nie ma stacji z CNG, to nie ma sensu kupować pojazdu zasilanym CNG. W dodatku zamiana instalacji CNG na LPG często jest niemożliwa, dlatego lepiej nich niska cena pojazdu z instalacją CNG nas nie zwiedzie.
Na początku nagrania widzimy Volkswagena Golfa III, który wyjeżdża bez świateł na drogę i wymusza pierwszeństwo na kierującej autem z kamerą. Ta mruga na niego długimi światłami, na co on hamuje tak ostro, że aż dym poszedł z opon. Następnie wysiada, oczekując konfrontacji, ale kierująca na swoje szczęście błyskawicznie mu odjeżdża.
Na tym kończy się jej przykra przygoda, ale nie cała historia. Okazało się, że dosłownie 10 minut później, doszło do śmiertelnego wypadku. Kierowca Volkswagena Golfa wyprzedzał Citroena, stracił panowanie nad autem i uderzył w prawidłowo poruszającego się Volkswagena Passata.
Kierowca Golfa zginął na miejscu i wszystko wskazuje na to, że był to ten sam mężczyzna, którego spotkała kierująca autem z kamerą. Passatem podróżowała pięcioosobowa rodzina, która cała trafiła do szpitala.
Samochodów dostawczych rejestruje się w Polsce co roku około 60 tysięcy, a łącznie po polskich drogach jeździ ich aż 2,89 miliona. Opady deszczu, zalegające na drogach liście, chłodne, a niekiedy wręcz mroźne wieczory. To tylko niektóre z cech jesiennej słoty, wpływające na przyczepność pojazdu. Brak właściwych opon lub ich niska jakość, w sytuacji nagłego hamowania czy utraty kontroli na skutek poślizgu, z pewnością powiększą policyjne bazy danych. W takich warunkach pogodowych właściwe opony są na wagę złota, bo podczas nagłego hamowania liczy się dosłownie każdy metr.
Piotr Sarnecki, dyrektor generalny Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego:
Samochody dostawcze to wg danych IBRM Samar ok. 10% wszystkich aut na polskich drogach. Ze względu na skokowy wzrost popularności zakupów internetowych, flota pojazdów dla kurierów także przyczynia się rokrocznie do tych wzrostów. Dostosowane do pory roku opony to – oprócz bezpieczeństwa kierowcy i innych pojazdów – także pewność dostaw i uniknięcie dodatkowych wydatków czy straty czasu na naprawy powypadkowe. Dlatego tak ważne jest, aby właściciele flot aut dostawczych zwracali szczególną uwagę na jakość i dostosowanie opon do pory roku.
Test przeprowadzony przez Grzegorza Dudę przy +5 st. C pokazuje, że rozpędzony dostawczak na letnich oponach w sezonie jesienno-zimowym na mokrej nawierzchni to 3,5 tony zagrożenia, które wyhamuje 11,5 metra dalej niż takie samo auto na oponach zimowych. I to nawet bez grama śniegu na jezdni!
Zimowe ogumienie jest tworzone z innej mieszanki gumowej, między innymi zawierającej domieszkę krzemionki, żywice oraz polimery, które sprawiają, że opona nie twardnieje przy temperaturach niższych niż 7-10 st. C. To przekłada się na lepszą przyczepność i krótszą drogę hamowania bez względu na warunki pogodowe . Ponadto producenci opon stosują agresywniejsze wzory i bieżniki poprzecinane lamelkami dbającymi o przyczepność także na ośnieżonej drodze. Warto też podkreślić, że nowoczesne, wysokiej jakości opony zimowe zapewnią bezpieczną jazdę także w nieco cieplejsze dni. Dzięki temu sprawdzą się w okresie przejściowym, kiedy w ciągu dnia temperatura przekracza 10°C., a wieczorem spada nawet w okolice zera.
Rozpędzony dostawczak na letnich oponach to 3,5 tony zagrożenia! Fakty i mity na temat zmiany opon, fot. materiały prasowe / PZPO
Jakie opony wybierać?
Decyzja o zmianie opon na czas to tylko połowa sukcesu. Drugą stanowi ich wybór, zakup oraz jakość wymiany. W pierwszym przypadku trzeba pamiętać, że markowe ogumienie to pewność jakości i wytrzymałości. Renomowani producenci dbają o to, by ich produkty miały możliwie najlepsze osiągi, ale także trwałość i małe opory toczenia. Dodatkowo w kolejnych rozmiarach w markach premium i jakościowych wprowadzają opony wzmocnione o zwiększonej nośności (XL) i powoli także o wysokiej nośności (HL). Europejskie rankingi oraz niezależne testy redakcji motoryzacyjnych jasno wskazują, że pod względem m.in. przyczepności na mokrej i suchej nawierzchni, odporności na poślizg czy drogi hamowania, sprawdzone firmy oferują produkty o najlepszych parametrach. Na pewno więc każdy kierowca czy flota wybierze coś dla swoich aut. Przy większej liczbie pojazdów we flocie – dużo lepiej niż tylko ceną zakupu kierować się całkowitym kosztem użytkowania opon. Może się okazać, że droższe opony wystarczają na nawet dwa razy dłuższe przebiegi i pomagają jednocześnie obniżyć koszty paliwa dzięki mniejszym oporom toczenia. Dokładnie jak w powiedzeniu, że naprawdę oszczędne osoby nie stać na najtańsze produkty.
Jakich opon nie wybierzemy, obowiązuję kluczowa zasada – nie kupować opon używanych, bo nie wiadomo w jakim są stanie technicznym. Dyrektor generalny Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego wyznaje:
Używane ogumienie jest niczym znoszona bielizna. Niby wszystko z nią w porządku, ale po licznych praniach uszkodzenia struktury są nieodwracalne. Podobnie jest z oponami. Choć wizualnie mogą wydawać się sprawne, to nie ma pewności, czy nie mają wewnętrznych uszkodzeń spowodowanych np. jazdą na zbyt małym ciśnieniu – co niestety jest powszechne. Co gorsza bez specjalistycznej aparatury, w praktyce używanej jedynie w fabrykach, nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować. Jeżeli taki ułomny produkt trafiłby do auta dostawczego, to przy jego masie i przewozie tonażu jest bardzo wysokie ryzyko rozerwania lub eksplozji opony podczas jazdy. Dużo lepiej kupić opony nowe, nawet klasy budżetowej, niż używane klasy premium.
Równie ważny, co wybór opon, jest ich montaż. Niestety serwis serwisowi nie równy. Często są one prowadzone przez przypadkowe osoby, które uczą się na swoich klientach podstaw fachu. Zaś brak umiejętności pracowników i niezbędnego wyposażenia powoduje, że wszelkimi nieuniknionymi błędami jest obciążany klient i jego opony. W skrajnych przypadkach może wiązać się nawet z koniecznością zakupu nowego kompletu. Nie wspominając już o konsekwencjach zbyt słabo lub zbyt mocno dokręconych śrub. Takich wpadek i niepotrzebnych kosztów można jednak uniknąć. Wystarczy wybrać profesjonalny, certyfikowany serwis. Polski Związek Przemysłu Oponiarskiego – widząc skalę problemu z jakością warsztatów – wspólnie z niezależną firmą certyfikacyjną TÜV SÜD wprowadził system oceny i wyróżnienia profesjonalnych serwisów w oparciu o niezależny audyt wyposażenia i kwalifikacji serwisantów. Mapę warsztatów, które przeszły audyt TÜV SÜD i otrzymały Certyfikat Oponiarski można znaleźć na stronie certyfikatoponiarski.pl.
Wprowadzona na rynek w 1992 roku Honda Fireblade pozostaje do dzisiaj ikoną sportowego motocykla klasy 1000 cm3. To maszyna, będąca bazą wyścigowych motocykli, używanych na krótkich torach na całym świecie, a także w legendarnych wyścigach TT na wyspie Man.
Czas i motocyklowa konkurencja nie stoją w miejscu, dlatego Honda, patrząc z dumą na historię CBR1000RR Fireblade, wyznaczyła nowy kierunek rozwoju dla tego motocykla. Przy dużym zaangażowaniu Honda Racing Corporation powstały dwa zupełnie nowe motocykle – CBR1000RR-R Fireblade i CBR1000RR-R Fireblade SP.
W roku 2022 przypada ważna rocznica dla Hondy i jej modelu Fireblade – 30 lat temu uruchomiono produkcję motocykla, który bez względu na upływ czasu, wciąż pozostaje wzorcem sportowego motocykla. Różnorodne aktualizacje poprawiają przyspieszenie na wyjściu z zakrętu, kontrolę HSTC i wyczucie otwarcia przepustnicy, a dla uczczenia trzech dekad niebywałych osiągów, rocznicowy model CBR1000RR-R Fireblade SP 30th Anniversary będzie dostępny w Europie w limitowanej edycji, w natychmiast kojarzonym i rozpoznawalnym malowaniu.
Honda CBR1000RR-R Fireblade SP w wersji jubileuszowej 30th Anniversary
Aby uczcić oryginalny model Fireblade i 30 lat ciągłych przemian od wprowadzenia tego motocykla do produkcji w 1992 roku, w 2022 roku dostępna będzie limitowana wersja rocznicowa Fireblade SP. Trójkolorowe malowanie, będące hołdem dla stylu oryginalnego motocykla, wzbogacono nowoczesnym układem pasów modelu 2020, połączonym z elementami w stylu „pociągnięć pędzlem” maszyny z 1992 roku.
Standardowy Fireblade SP będzie dostępny w dwóch opcjach malowania: Grand Prix Red i Matte Pearl Morion Black, w obu wersjach kolorystycznych ze złotymi obręczami kół. Podstawowy Fireblade otrzymał natomiast nieco zmieniony schemat malowania Grand Prix Red z widocznymi białymi tarczami numerów startowych na przedniej owiewce.
CBR1000RR-R Fireblade SP z roku modelowego 2020 był zupełnie nowym motocyklem, zbudowanym ze zdecydowanym naciskiem na jazdę torową. W modelu na rok 2022 rozwój czterocylindrowego, rzędowego silnika o mocy maksymalnej 217,5 KM osiąganej przy 14500 obr/min – skoncentrował się na poprawie dynamiki i pewności jazdy w środkowej części zakrętu.
Kanały dolotowe, airbox, kanał dolotowy airboxu i środkowa część wydechu zostały zmodernizowane, aby zapewnić dodatkową moc w średnim zakresie obrotów silnika. Liczbę zębów koła zębatego przekładni głównej zwiększono o 3, do 43, aby uzyskać lepsze przyspieszenie na każdym biegu i uzyskać szybszą zmianę przełożeń. System kontroli momentu obrotowego (HSTC) został zoptymalizowany na podstawie uwag przekazywanych przez zawodników HRC, celem lepszego zarządzania trakcją tylnej opony i uzyskania jeszcze lepszego wyczucia reakcji na ruchy przepustnicy.
Pozostałe komponenty podwozia, w tym aluminiowa rama w konfiguracji „diament”, wahacz przypominający ten z modelu RC213V-S, sześcioosiowy bezwładnościowy moduł pomiarowy (IMU), 3-poziomowa elektroniczna amortyzacja widelca (HESD) pozostały niezmienione. Kompletne, wyścigowe zawieszenie zapewnione zostało przez półaktywny elektroniczny układ sterowania Öhlins (S-EC) i interfejs tuningu opartego na oczekiwanym wyniku (OBTi). Przednie i tylne hamulce dostarczyła firma Brembo.
Pełnokolorowy ekran TFT oferuje intuicyjne sterowanie trybami jazdy oraz regulację mocy silnika, mocy hamowania silnikiem, działania HSTC, kontroli unoszenia przedniego koła, trybu Start i działania systemu ABS. Bezkluczykową obsługę zapewnia system Smart Key.
Honda CBR1000RR-R Fireblade
Honda CBR1000R-R Fireblade wkracza w 30. rok produkcji. W stosunku do modelu z roku 2020, jest to to zupełnie nowa konstrukcja, ze zdecydowanym naciskiem na jazdę po torze wyścigowym. W modelu na rok 2022 rozwój czterocylindrowego, rzędowego silnika o mocy 217,5 KM osiąganej przy 14500 obr/min, skoncentrował się na zapewnieniu przyspieszeń i pewności jazdy w środkowej części zakrętu.
Porty dolotowe silnika zostały przeprofilowane, co zwiększa prędkości przepływu powietrza, także przepływ spalin do katalizatora oraz sam katalizator zostały zmodernizowane.
Napięcie sprężyny w systemie elektronicznej przepustnicy (TBW) zostało zmniejszone, aby poprawić liniowość działania i reakcję na ruchy manetki. W procesie udoskonalania systemu kontroli momentu obrotowego (HSTC) wykorzystano w ogromnym zakresie uwagi zawodników z całego świata (w tym z zespołu Honda HRC World SBK), aby dostarczyć moc oraz poziom przyczepności i wyczucia motocykla, których oczekuje kierowca, a także by dopasować działanie HSTC do zmodyfikowanej charakterystyki układu przeniesienia napędu.
Nowy materiał i wykończenie powierzchni tłoczków przednich zacisków hamulcowych Nissin mają poprawić skuteczność i powtarzalność hamowania w warunkach wyścigowych. Pozostałe komponenty podwozia, w tym aluminiowa rama w konfiguracji „diament”, wahacz przypominający ten z modelu RC213V-S, sześcioosiowy bezwładnościowy moduł pomiarowy (IMU), 3-poziomowa elektroniczna amortyzacja widelca (HESD) oraz zawieszenie Showa z przodu i z tyłu, pozostały niezmienione. Owiewki wyposażono w generujące docisk do nawierzchni „skrzydełka” wywodzące się z MotoGP. Pełnokolorowy ekran TFT oferuje intuicyjne sterowanie trybami jazdy oraz regulację mocy silnika, mocy hamowania silnikiem, działania HSTC, kontroli unoszenia przedniego koła i działania systemu ABS. Bezkluczykową obsługę zapewnia system Smart Key.
SUV-y lada dzień przeskoczą w wynikach sprzedaży kompakty i limuzyny, a hybrydy na polskich drogach stały się normą. Auta z nowoczesnymi napędami przyczyniają się do spadku zainteresowania modelami z dieslem pod maską, ale także wyhamowują wzrost popularności silników benzynowych. Obecnie największy przyrost odnotowują właśnie PHEV-y (hybrydy z wtyczką, które można podładować w przydomowym garażu lub w publicznym punkcie ładowania) oraz BEV-y (samochody z napędem wyłącznie elektrycznym). Także jeden z największych producentów samochodów z USA zapragnął stać się częścią tego ekologicznego trendu i zaproponował prestiżowy, luksusowy SUV, sprzedawany zawsze z pełnym wyposażeniem.
Ford Explorer to od lat jeden z najpopularniejszych modeli marki na rynku amerykańskim. Pojawienie się tego modelu w Europie po kilku latach przerwy było spełnieniem marzeń wielu fanów Forda na Starym Kontynencie. Ford Explorer jest dostępny w Polsce z nowoczesnym napędem typu plug-in hybrid, z możliwością zasilania prądem i jazdy w trybie bezemisyjnym. To SUV zaprojektowany z myślą o aktywnym stylu życia prowadzonym w atmosferze luksusu, wygody dla 7 pasażerów i niesamowitych osiągów 457 KM połączonych silników V6 biTurbo i elektrycznego.
Ford Explorer – wygląd i wnętrze
Samochód z zewnątrz prezentuje się doskonale, zwłaszcza dla tych, którzy lubią amerykańskie wzornictwo w motoryzacji. Aby podkreślić swoje upodobania, można zdecydować się na wersję Platinum lub ST-Line, które dodają indywidualizmu i tak już wyrazistej sylwetce. Standardowym wyposażeniem są potężne, 20-calowe obręcze kół z lekkich stopów, z wykończeniem w kolorze czarnym dla wersji ST-Line i z ciemnym matowym wykończeniem w wersji Platinum. Tę ostatnią wyróżniają też jednoczęściowy przedni wlot powietrza oraz satynowane relingi dachowe, a także okładziny drzwiowe. Warto też wybrać jedną z dwóch wersji wykończenia wersji wyposażenia Explorera, która odpowiadać będzie naszej estetyce i odzwierciedli osobowość kierowcy.
Wersja ST-Line otrzymała również jednoczęściowy przedni wlot powietrza i relingi dachowe, za to w wykończeniu na wysoki połysk oraz okładziny drzwi w błyszczącej czerni. We wnętrzu, jako wyjątkowe dla oka akcenty, zastosowano czerwone szwy tapicerki siedzeń, na dywanikach i na sportowej, spłaszczonej u dołu kierownicy oraz detale z teksturą włókna węglowego na desce rozdzielczej.
Wnętrze cechują elementy deski rozdzielczej wykonane z drewna (wersja Platinum). Jest tu jednocześnie ekskluzywne i komfortowo. Funkcjonalnie zaprojektowaną deskę dominuje 10,1-calowy ekran dotykowy, z systemem SYNC 3 i standardowo montowanym modemem FordPass Connect. Na audiofilów czeka 14-głośnikowy, 980-watowy system audio B&O. Wygodę zapewnia z kolei trójstrefowa elektroniczna regulacja temperatury i łatwy w obsłudze system elastycznej konfiguracji foteli.
Projektanci w pełni wykorzystali potężną posturę Explorera, tworząc wygodne i przestronne wnętrze dla siedmiu dorosłych osób. Każdy z pasażerów wszystkich trzech rzędów ma do dyspozycji prawie 1 metr przestrzeni od siedziska do dachu oraz ponad 1,5 metra szerokości na linii barków, bioder i może cieszyć się praktycznymi elementami kabiny Explorera, np. pięcioma gniazdami zasilania 12 V, dwoma gniazdami USB dla pierwszego i drugiego rzędu, czy… dwunastoma uchwytami na kubki.
Siedem foteli pozwala też na wyjątkowo elastyczne kształtowanie przestrzeni. Po złożeniu na płasko drugiego i trzeciego rzędu foteli, do dyspozycji mamy ponad 2200 litrów przestrzeni bagażowej, niezbędnej do przewozu pakunków, sprzętu sportowego i wyprawowego.
Dostępna dla trzeciego rzędu siedzeń funkcja Power Raise, umożliwiająca składanie siedzeń na płasko za naciśnięciem guzika, upraszcza przekształcanie przestrzeni według potrzeb pasażerów, natomiast w samej kabinie podróżujący mają do dyspozycji schowki o łącznej pojemności 123 litrów.
W wyposażeniu standardowym znalazły się też m.in. podgrzewane i klimatyzowane przednie fotele z funkcją masażu i elektryczną regulacją położenia w 10 pozycjach, podgrzewane siedzenia w drugim rzędzie, bezprzewodowa ładowarka do kompatybilnych urządzeń mobilnych, podgrzewana kierownica, chowane zasłony przeciwsłoneczne w drugim rzędzie siedzeń, przyciemniane szyby w drugim i trzecim rzędzie. Tak bogato wyposażone auto ma dosłownie wszystko, co obecnie dostępne jest w samochodach segmentu premium.
Elementem standardowego wyposażenia jest również modem FordPass Connect, umożliwiający zdalną kontrolę wybranych funkcji pojazdu z dowolnego miejsca poprzez sygnał transmisji danych sieci komórkowej za pomocą aplikacji mobilnej FordPass. Można np. zdalnie ryglować i otwierać zamki w drzwiach, uruchomiać silnik, lokalizować auto, czy sprawdzić, ile zostało nam paliwa w baku.
W aplikacji FordPass można również monitorować poziom naładowania akumulatora, skorzystać z wyszukiwarki stacji ładowania, czy ustawić pułap opłat za prąd.
Ford Explorer – wrażenia z jazdy
Explorer został wyposażony w inteligentny napęd na wszystkie koła w standardzie, system Terrain Management i siedem trybów jazdy, które sprawiają, że ten duży SUV sprawnie porusza się na różnych nawierzchniach: od autostrad przez kamieniste przeprawy, błotne, zaśnieżone i piaszczyste szlaki. Każdy tryb zobrazowany jest grafiką dostosowaną do jego specyfiki, prezentowaną na wyświetlaczu o przekątnej 12,3 cala przed oczami kierowcy.
Co oferuje Ford Explorer? Przede wszystkim pewność prowadzenia i wygodę podczas podróży wszystkim pasażerom, niezależnie od wybranego rodzaju drogi.
A model ten ma duże możliwości w terenie. Nowa, jednobiegowa przekładnia rozdzielcza, wyposażona w sprzęgło elektromechaniczne, może płynnie zmieniać rozdział momentu obrotowego między przednie i tylne koła w ciągu 100 milisekund, aby zapewnić skuteczniejsze i bezpieczniejsze wykorzystanie przyczepności kół. Kontrola zjazdu ze wzniesienia dodatkowo pomaga w łagodzeniu kłopotów w terenie.
Równoległa, hybrydowa architektura Explorera PHEV, umożliwia jednoczesne wykorzystanie pełnej mocy i momentu obrotowego zarówno silnika benzynowego, jak i silnika elektrycznego, co zwiększa możliwości samochodu w terenie, poprawia osiągi drogowe, a w połączeniu z inteligentną technologią napędu na wszystkie koła, umożliwia wygodne holowanie przyczepy do przewozu wierzchowca, łodzi lub dużej 2,5-tonowej przyczepy.
Jednocześnie układ gwarantuje bardzo dobrą dynamikę bez względu, czy kierowca pokonuje górskie serpentyny, brodzi przez rzekę czy podróżuje ze stałą prędkością autostradą. Silnik V6 z BiTurbo wydający dźwięk porównywalny do legendarnego V8 mustanga wsparty silnikiem elektrycznym zapewnia potężne 457 mocy i moment obrotowy dochodzący nawet do 825 Nm. Auto przyspiesza od 0 do 100 km/h w 6 sekund, a prędkość maksymalna to 230 km/h.
10-biegowa przekładnia automatyczna działa w mgnieniu oka, a jej płynna praca wpływa na oszczędność paliwa i kulturę jazdy.
Ford Explorer PHEV – zasięg, zużycie i ładowanie
Przy pełnym naładowaniu akumulatora, Ford Explorer jest w stanie przejechać do 42 km w trybie elektrycznym. W aucie panuje wówczas zupełna cisza, a samochód nie emituje żadnych spalin. System korzysta też z hamowania regeneracyjnego, dzięki któremu doładowuje akumulator trakcyjny i może zwiększyć zasięg jazdy bezemisyjnej (EV). Podczas jazdy w trasie ze stałą prędkością (autostrada, trasa szybkiego ruchu) można włączyć tryb ładowania akumulatora za pomocą silnika spalinowego. To świetne rozwiązanie, pozwalające na doładowanie akumulatora przed wjechaniem do “zielonych” stref coraz popularniejszych w Europie, w których przemieszczanie może odbywać się tylko na silniku elektrycznym.
Ten ponad pięciometrowy luksusowy SUV zużywa zaledwie 3,1 l na pierwszych przejechanych 100 kilometrach (z naładowanym akumulatorem systemu PHEV, cykl WLTP).
Akumulator można naładować w domu ze standardowego gniazdka elektrycznego 230 V – cały proces ładowania zajmie około 5 godzin i 50 minut, a z opcjonalnej, montowanej na ścianie ładowarki Ford Connected Wallbox lub ładowarki w publicznej stacji ładowania FordPass Charging Network zajmuje mniej niż 4 godziny 20 minut.
Ford Explorer – silnik
Pod maską pracuje podwójnie turbodoładowany, 3,0-litrowy silnikiem benzynowy V6 EcoBoost o mocy 357 KM. Motor spalinowy wspomagany jest silnikiem elektrycznym o mocy 100 KM. Energia magazynowa jest w akumulatorze litowo-jonowym o pojemności 13,6 kWh, który można ładować z zewnętrznego źródła energii, a także poprzez regeneracyjne ładowanie podczas jazdy. Łączna moc systemu to 457 KM. Równie imponującym parametrem jest olbrzymi moment obrotowy na poziomie 825 Nm. To najmocniejszy pojazd hybrydowy w gamie Forda. Zaawansowany układ hybrydowy typu Plug-in (PHEV) świetnie łączy elastyczność i moc jednostki spalinowej, z dynamiką i płynnością oddawania mocy silnika elektrycznego.
Zmiana pasa ruchu za naciśnięciem przełącznika? Ford testuje rewolucyjne rozwiązanie, fot. materiały prasowe / Ford
Silnik elektryczny umożliwia Explorerowi jazdę z napędem wyłącznie elektrycznym przy zerowej emisji spalin, a kierowca może wybrać, kiedy i jak wykorzystać energię zgromadzoną w akumulatorze, używając odpowiednio trybów jazdy EV Auto, EV Teraz, EV Później i EV Ładowanie. Gdy akumulator osiągnie minimalny stan naładowania, układ napędowy automatycznie powraca do trybu EV Auto, w którym silnik elektryczny wspomaga silnik benzynowy, korzystając z energii elektrycznej odzyskanej przy hamowaniu. Dzięki temu można wpłynąć na zmniejszenie zużycia paliwa.
Ford Explorer – ceny i wersje wyposażenia
Forda Explorera można kupić w Polsce już od 383 960 złotych. Do wyboru są dwie, bogato wyposażone wersje ST-Line oraz Platinum (od 385 960 zł), które różnią się charakterem. Wersja ST-Line to propozycja dla tych, którzy preferują sportowy, dynamiczny styl. W wyposażeniu standardowym znajdują się między innymi reflektory i światła do jazdy dziennej wykonane w technologii LED z funkcją samopoziomowania, panoramiczny i elektrycznie sterowany szklany dach, przyciemniane szyby, czy podwójne końcówki układu wydechowego.
Wersja Platinum przeznaczona jest dla osób, dla których ważniejsza jest elegancja i szyk. Tu wiele elementów wykończenia wnętrza wykonano w kolorze satynowego aluminium. Na kierowcę i pasażerów czeka między innymi skórzana tapicerka z kontrastującymi przeszyciami oraz deska rozdzielcza częściowo wykończona skórą z ozdobnymi elementami drewnianymi.
W każdej wersji standardowym wyposażeniem jest m.in. trzystrefowa klimatyzacja z dodatkowym panelem sterowania w tylnej części kabiny, system kamer 360 stopni z układem oczyszczania, podgrzewana tylna kanapa, elektrycznie składany trzeci rząd siedzeń czy też pełen pakiet systemów wsparcia wraz z adaptacyjnym tempomatem, rozpoznawaniem znaków ograniczenia prędkości i układem utrzymania pojazdu na środku pasa ruchu. To sprawia, że jazda jest bardziej intuicyjna i mniej stresująca.
Warto pobrać cennik, aby przekonać się, jak dobrze Ford Explorer jest wyposażony.
Ford Explorer – opinia
Auto oferuje przestronne wnętrze i dysponuje najnowocześniejszym napędem hybrydowym typu Plug-in. Ma bezemisyjny tryb jazdy i jednocześnie doskonałe osiągi. Idealnie nadaje się do realizacji praktycznie każdej pasji np.. z łatwością będzie holował łódź.
Obecnie Ford Explorer nie ma bezpośrednich konkurentów, bo z jednej strony parametrami konkuruje z najbardziej luksusowymi SUV-ami, a z drugiej strony jest zdecydowanie od nich tańszy. Prezesi firm i managerowie wyższego szczebla mogą go postrzegać jako doskonały model reprezentacyjny, który wyróżnia się na korporacyjnym parkingu. To model nie tylko dla miłośników amerykańskiej motoryzacji, ale dla ludzi ceniących sobie prestiż i luksus w rozsądnej cenie. Dla tych, którzy mają duże rodziny, lub mają większe potrzeby bagażowe. Explorera docenią z pewnością także ci, którzy cenią sobie doskonałe osiągi auta i chcą się poczuć jak królowie szos.
Ford zaprezentował nowe edycje specjalne Forda Mustanga na 2022 rok – Mustang Shelby GT500 Heritage Edition, a także Mustang Coastal Limited Edition. Przy okazji do rodziny Mustanga dołączył również wyjątkowy kolor – Code Orange.
Carroll Shelby, słynny amerykański kierowca wyścigowy i przedsiębiorca, znany z przekształcania Forda Mustanga w niesamowite maszyny wyścigowe, w 1967 roku dokonał historycznej rzeczy, tworząc Shelby GT500 pierwszej generacji, ze zmodyfikowanym 7-litrowym silnikiem V8. Autor nazwał wówczas oryginalnego Shelby GT500 „pierwszym prawdziwym samochodem, z którego jestem naprawdę dumny”.
Dziś ten Shelby GT500 jest dziś tak samo kultowy – jako najmocniejszy i najbardziej zaawansowany technologicznie Mustang w historii – zupełnie jak podczas swojej premiery blisko 55 lat temu.
Dlatego, oddając hołd oryginalnemu Shelby GT500 z 1967 roku, limitowana seria fastbacków Mustang Shelby GT500 Heritage Edition 2022 zostanie wykończona klasycznym i ekskluzywnym lakierem w kolorze Brittany Blue z zastosowaniem dwóch różnych opcji pasów w kolorze Wimbledon White:
ręcznie malowanymi pasami wyścigowymi z logo GT500 (dostępne także w kolorze Absolute Black)
naklejanymi pasami wyścigowymi z unikalnym, dodatkowym bocznym pasem z logo GT500
2022 Mustang Shelby GT500 jest dostępny w ekskluzywnym kolorze stworzonym przez Ford Performance – Code Orange. To unikatowa barwa, którą poza nim, otrzymały tylko zupełnie nowy Ford F-150 Raptor, pierwszy w historii Bronco Raptor oraz supersamochód Ford GT mający na swoim koncie zwycięstwo w legendarnym wyścigu 24h Le Mans.
Zaprojektowany i skonstruowany przez Ford Performance, jako najpotężniejszy dopuszczony do ruchu ulicznego Ford w historii, Mustang Shelby GT500 2022 wykorzystuje najnowsze rozwiązania technologiczne, aby dorównać osiągom supersamochodów. To między innymi pierwsza w swojej klasie 7-stopniowa dwusprzęgłowa skrzynia biegów, znana z samochodów wyścigowych i zaawansowane tryby jazdy.
Bazowa, sugerowana cena detaliczna modelu Mustang Shelby GT500 2022 w USA wynosi 72 900 dolarów (nie wliczając dodatkowych opłat). Pakiet Shelby GT500 Heritage Edition jest dostępny za dodatkowe 2 140 dolarów, a pakiet GT500 Heritage Edition z ręcznie malowanymi pasami to dodatkowe 12 140 dolarów.
2022 Mustang Coastal Limited Edition
Mustang rozszerza swoją ofertę edycji specjalnych na rok modelowy 2022 o zupełnie nową Coastal Limited Edition, dostępną w Fordzie Mustangu z 310-konnym silnikiem EcoBoost Premium w wersjach nadwozia fastback i kabriolet.
Pakiet Coastal obejmuje 19-calowe aluminiowe felgi pomalowane na ciemny matowy kolor, unikalne naklejane pasy, które przechodzą przez maskę, charakterystyczny kształt tylnego spoilera, czarną osłonę chłodnicy, podświetlane progi z plakietką z logiem Mustanga i napisałem „Coastal”. Coastal Limited Edition jest dostępna wyłącznie w kolorach Brittany Blue, Cyber Orange i Rapid Red.
U dilerów Forda w USA można już składać zamówienia na tę wersję, a cena rozpoczyna się od 32 225 dolarów (nie wliczając dodatkowych opłat). Pakiet Coastal Limited Edition jest dostępny za dodatkowe 1 995 dolarów, a samochody pojawią się na rynku wiosną 2022 roku.
Parking pod dużym marketem w Warszawie, jedno auto jedzie za drugim, więc nie wygląda to na idealne warunki do kradzieży. A jednak kierowca srebrnego Fiata Stilo (prawdopodobnie), podjeżdża do zaparkowanego Renault Kangoo, zasłania drzwiami przód auta i zaczyna przy nim manipulować. Po chwili to samo robi z tyłu, po czym odjeżdża.
Bez wątpienia wyglądało to, jak kradzież tablic rejestracyjnych. Po co ktoś miałby je kraść? Z pewnością z zamiarem wykorzystania samochodu do popełnienia przestępstwa. Najbardziej typowym, jakie przychodzi do głowy, jest kradzież paliwa ze stacji, ale nie można wykluczyć, że złodziej planuje jakiś większy skok.
Lamborghini Jalpa został zaprezentowany po raz pierwszy na Międzynarodowym Salonie Samochodowym w Genewie w marcu 1981 roku. Nazwa modelu pochodzi od słynnej rasy walczących byków. Ferrucio Lamborghini lubował się w walkach tych zwierząt, był także zodiakalnym bykiem, dlatego większość nazw modeli Lamborghini jest nimi inspirowana.
Prototyp Lamborghini Jalpy zaprezentowany w Genewie ma wyjątkową ciekawą historię. Bazuje na modelu Silhouette, który został wyprodukowany w nakładzie tylko jednej sztuki i nigdy nie został sprzedany. Wrócił do fabryki i posłużył jako podstawa dla opracowania nowego modelu. Jalpa zaprezentowana w Genewie w 1981 roku jest łatwo rozpoznawalna dzięki specjalnemu metalicznemu kolorowi brązu. Ma także kilka unikalnych cech estetycznych, których nie zastosowano w samochodzie produkcyjnym.
Lamborghini Jalpa, które weszło do produkcji w 1982 roku, otrzymało od inżynierów stalową karoserię, czarne zderzaki i wloty powietrza do silnika, a także poziome tylne lampy i 16-calowe aluminiowe felgi, zaczerpnięte bezpośrednio z prototypu Atona.
Wnętrze Jalpy zostało luksusowo wykończone dzięki wykorzystaniu skóry i wykładzin. Otwierany dach, zaprojektowany w sposób ułatwiający demontaż i ponowny montaż, można było ukryć w specjalnej przestrzeni za tylnymi siedzeniami.
Najważniejszą innowacją techniczną w Jalpie jest ewolucja 90-stopniowego silnika V8, wykonanego w całości z aluminium, z czterema sterowanymi łańcuchowo górnymi wałkami rozrządu, oryginalnie zainstalowanego w Urraco i Silhouette. Dzięki powiększonemu otworowi 3,5-litrowy (3485 cm3) silnik napędzany czterema podwójnymi gaźnikami Weber 42-DCNF o stopniu sprężania 9,2:1, osiąga maksymalną moc 255 KM przy 7000 obr./min. i maksymalny moment obrotowy równy 313 Nm przy 3500 obr./min. Dzięki temu prędkość maksymalna Lamborghini Jalpy wynosi 248 km/h.
Komercyjne życie Jalpy zakończyło się w 1988 roku po wyprodukowaniu 420 egzemplarzy modelu. Był to ostatni sedan Lamborghini wyprodukowany z silnikiem V8 i historycznie jest ostatnim samochodem sportowym tej klasy, który ma tę szczególną pojemność skokową i charakterystyczne położenie silnika.
Silne nerwy i samokontrola. Oto tajna broń duńskiej zawodniczki, Michelle Gatting, która podczas tegorocznego sezonu Ferrari Challenge Trofeo Pirelli całkowicie zdeklasowała konkurencję.
Na wyścig przed końcem sezonu, ścigająca się Ferrari 488 Challenge Michelle Gatting zdołała zapewnić sobie tytuł mistrzowski. Tym samym zawodniczka będąca części ekipy Iron Dames zapisała się na kartach historii motorsportu, zostając pierwszą kobietą, która została ukoronowana mistrzynią Ferrari Challenge Europe Trofeo Pirelli:
Jestem mistrzynią! Jestem bardzo zadowolona z tego, jak samochód i zespół radziły sobie przez cały sezon! Jestem pierwszą kobietą, która została ukoronowana mistrzynią Ferrari Challenge Europe Trofeo Pirelli, ale podchodzę do tego sukcesu z ogromną pokorą. Myślę, że to bardzo ważny krok dla kobiet w sporcie motorowym.
Michelle, you’re the epitome of an inspiration.
You will go down in the history books as the first female driver to win the Ferrari Challenge Europe Trofeo Pirelli championship, and we know you won’t be the last.
Iron Dames to specjalny projekt mający na celu wspieranie kobiet w sportach motorowych, zarówno jako kierowców, mechaników, inżynierów, jak i menedżerów. Projekt Iron Dames stworzyła Deborah Mayer, ambasadorka Ferrari, która tak skomentowała sukces Gatting:
Michelle jeździła imponująco i konsekwentnie przez cały sezon. To nie tylko wielkie zwycięstwo Michelle i Iron Dames, ale także znaczący kamień milowy dla kobiet w sportach motorowych, ponieważ po raz pierwszy w historii kobieta wygrała te mistrzostwa.
Michelle Gatting mistrzynią Ferrari Challenge Trofeo Pirelli, fot. materiały prasowe / Iron Dames
Mieszkańcy południa Europy dawno pokochali skutery. Na uliczkach słonecznej Hiszpanii czy Włoch znacznie łatwiej można natknąć się na jednoślad niż samochód. Moda na skutery od kilku lat rozwija się także w Polsce. Szacuje się, że po polskich drogach jeździ już ponad milion skuterów. Co się zmienia w ofercie modelowej skuterów Hondy na nadchodzący sezon 2022?
Honda ADV350
Nowy skuter w gamie jednośladów Hondy, ADV350, łączy twardy, przygodowy styl swojego krewniaka, modelu X-ADV, z solidną charakterystyką podwozia, które otrzymało ramę wykonaną ze stalowych rur, widelec USD 37 mm oraz tylne amortyzatory z zewnętrznym zbiornikiem oleju. 15-calowe przednie i 14-calowe tylne koło są wyposażone w bezdętkowe opony 120/70-15 z przodu i 140/70-14 z tyłu, sprawiają, że ADV350 ma oferować dobrą przyczepność do nawierzchni w każdych warunkach drogowych. Hamulce z pojedynczą przednią tarczą o średnicy 256 mm zestrojono z hamulcem tylnym, wyposażonym w tarczę o średnicy 240 mm.
Honda ADV350, fot. materiały prasowe / Honda
Silnik skutera o pojemności 330 cm3 wytwarza moc 29,2 KM i moment obrotowy 31,5 Nm. System Honda Selectable Torque Control (HSTC) i sygnalizacja hamowania awaryjnego należą do wyposażenia standardowego skutera.
Honda ADV350, fot. materiały prasowe / Honda
Szyba otrzymała regulację wysokości, pod siedzeniem jest miejsce na dwa pełnowymiarowe kaski, a w przednim schowku po lewej stronie znajduje się gniazdo USB-C do ładowania smartfona. Z zespołem wskaźników LCD zintegrowano system sterowania głosowego Honda Smartphone Voice Control. Wysokość siedziska ustalono na poziomie 795 mm.
Honda X-ADV
Honda X-ADV po kompleksowej modernizacji modelu na rok 2021, kiedy to zwiększono jego moc i zredukowano masę – w wersji na sezon 2022 oferuje klientom trzy nowe opcje kolorystyczne – Mat Ballistic Black Metallic, Mat Iridium Gray Metallic i Harvest Beige.
Honda X-ADV, fot. materiały prasowe / Honda
Moc maksymalna wynosi 58,6 KM (43,1 kW) przy 6 750 obr/min, a maksymalny moment obrotowy osiąga wartość 69 Nm przy 4 750 obr/min. Od prędkości 30 km/h X-ADV będzie pokonywał 20 m w czasie 1,7 sekundy i 50 m w czasie 3,2 sekundy. Dla posiadaczy prawa jazdy kategorii A2 dostępna jest wersja o mocy silnika 47,6 KM.
Honda X-ADV, fot. materiały prasowe / Honda
Specyfikacja obejmuje: elektroniczną przepustnicę Throttle By Wire, 4 domyślne tryby jazdy i 3 poziomy regulacji momentu obrotowego Hondy (HSTC). W 22-litrowym schowku pod siedzeniem znajdziemy ładowarkę USB, do dyspozycji jest też mniejszy schowek na rękawiczki. Podwójne reflektory LED są wyposażone w światła do jazdy dziennej (DRL), a 5-calowy wyświetlacz TFT umożliwia łączność ze smartfonem za pomocą systemu sterowania głosem Honda Smartphone Voice Control.
Honda Forza 125
Zaliczany do segmentu premium skuter klasy sport/GT – Honda Forza 125, w wersji na rok 2022, otrzymał kosmetyczne zmiany w przednich i bocznych owiewkach, lusterkach, tylnych panelach bocznych i pokrywie silnika, które odświeżyły wzornictwo modelu Forza 125 i poprawiły aerodynamikę. Szyba o udoskonalonej geometrii zyskała dodatkowe 40 mm zakresu regulacji położenia. Gniazdo ładowania USB zastąpiło gniazdo ACC 12V.
Honda Forza 125, fot. materiały prasowe / Honda
Podwozie pozostało niezmienione, ale czterozaworowy, chłodzony cieczą silnik SOHC otrzymał wsparcie systemu Honda Selectable Torque Control (HSTC), zapewniającego utrzymywanie przyczepności tylnego koła. Silnik zapewnia moc 15 KM przy 8750 obr/min i maksymalny moment obrotowy 12,2 Nm osiągany przy 6500 obr/min.
Lista wyposażenia standardowego obejmuje: system regulacji momentu obrotowego HSTC, elektryczną regulację położenia przedniej szyby, schowek na dwa pełnowymiarowe kaski, gniazdo USB-C, pełne oświetlenie LED i system Smart Key upraszczający obsługę zapłonu oraz schowka.
Średni, sportowo-turystyczny skuter Hondy -Forza 350 – w wersji na rok 2021 zyskał większą pojemność silnika, dzięki której rozwija większą prędkością maksymalną i osiąga lepsze przyspieszenia. Silnik modelu Forza 350 o pojemności 330 cm3 osiąga moc maksymalną 29,4 KM i maksymalny moment obrotowy 31,9 Nm. Prędkość maksymalna skutera to 137 km/h.
Honda Forza 350, fot. materiały prasowe / Honda
Model na rok 2022 pozostaje mechanicznie niezmieniony, alewprowadzono kosmetyczne zmiany, które objęły przednie i boczne owiewki, lusterka, tylne panele boczne i pokrywy silnika, co poza poprawą aerodynamiki, przyczyniło się do bardziej eleganckiego wyglądu skutera. Podwozie pozostało niezmienione, za wyjątkiem zastosowania lżejszego wahacza, a elektrycznie sterowana szyba otrzymała zakres regulacji powiększony o 40 mm w celu poprawy ochrony przed wiatrem.
Odświeżono również zespół wskaźników, dodano możliwość połączenia się ze smartfonem przez Bluetooth za pomocą systemu sterowania głosowego – Honda Smartphone Voice Control System, który jest dostępny jako opcja. Na liście wyposażenia standardowego znalazły się: system regulacji momentu obrotowego HSTC, elektryczna regulacja położenia przedniej szyby, schowek na dwa pełnowymiarowe kaski, gniazdo USB-C, pełne oświetlenie LED i system Smart Key, upraszczający obsługę zapłonu oraz schowka.
Honda SH125i
Honda SH125i jest jednym z najpopularniejszych skuterów w Europie. Napędza go czterozaworowy silnik eSP+ z systemami kontroli momentu obrotowego Hondy (HSTC) oraz wyłączania silnika po zatrzymaniu (Idling Stop). Wyposażenie obejmuje pełne oświetlenie LED, zestaw wskaźników LCD, schowek o pojemności 28 l, gniazdo USB C i inteligentny kluczyk Smart Key.
Czterozaworowy, chłodzony cieczą silnik eSP+ (‘enhanced Smart Power’) skutera SH125i osiąga moc maksymalną 13 KM przy 8250 obr/min i maksymalny moment obrotowy 12 Nm przy 6500 obr./min.
W modelu na rok 2022 Honda SH125i zyska dwie nowe opcje kolorystyczne unikalnym czerwonym logo i czarnymi kołami – Mat Pearl Cool White i Mat Rock Gray.
Kierowca tira chyba chciał wyprzedzić swojego kolegę po fachu, ale jedyne co mu się udawało, to blokowanie lewego pasa. Zniecierpliwiony kierowca Toyoty Auris sam go wyprzedził prawym pasem. Autor nagrania zamiast tego wolał świecić długimi światłami i wykrzykiwać wulgaryzmy (przyciszcie głośniki).
Zawodowy kierowca musiał to zauważyć (światła, bo inwektyw raczej nie słyszał) i złośliwie zahamował. Brawo. A kiedy autor próbował wyprzedzić go prawym pasem (co jest dozwolone) zajechał mu drogę i zepchnął na pas awaryjny.
Później już pozostał na prawym pasie i pozwolił się wyprzedzić, ale nie dlatego, że zrozumiał swój błąd. Wykorzystał tę okazję do rzucenia jabłkiem w kierowcę osobówki. Piękny obraz polskiego kierowcy zawodowego.
W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2021 roku rejestracje motocykli na pięciu największych rynkach europejskich, czyli we Francji, Niemczech, Włoszech, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, wzrosły o 10,6% w porównaniu z analogicznym okresem 2020 roku i wyniosły 792 819 sztuk.
Zgodnie z oczekiwaniami, ze względu na różny wpływ zakłóceń COVID-19 wiosną 2020 roku, prawie wszystkie główne rynki krajowe odnotowały wzrost wolumenu w 2021 roku w porównaniu z tym samym okresem w 2020 roku, przy czym Włochy wykazały najwyższy wzrost – o 27,9%. Wielka Brytania, Hiszpania i Francja również osiągnęły dobre wyniki, odnotowując odpowiednio 13,5%, 8,7% i 8,5% wzrost, podczas gdy w Niemczech liczba nowych rejestracji nieznacznie spadła – o 4,9%.
Dla porównania, biorąc pod uwagę dane rejestracyjne sprzed pandemii koronawirusa, po dziewięciu miesiącach 2021 roku europejski rynek motocyklowy wykazuje oznaki wzrostu – 792 819 sztuk w okresie styczeń-wrzesień 2021 wobec 732 594 sztuk w okresie styczeń-wrzesień 2019, co oznacza wzrost o 8,2%.
Komentując obecną sytuację sektora, Antonio Perlot, Sekretarz Generalny ACEM, powiedział:
Łącznie dane o rejestracjach w pierwszych dziewięciu miesiącach 2021 roku potwierdzają ożywienie rynku po wpływie COVID-19 w pierwszych miesiącach ubiegłego roku, który ogólnie naraził sektor na bezprecedensowy stres. Co ważniejsze, najnowsze dane potwierdzają, że rynki jednośladów w Europie łącznie przekroczyły rezultaty sprzed Covid-19, ze znacznym wzrostem w przypadku motocykli i motorowerów. Te śródokresowe wyniki w 2021 roku mogłyby być bardziej pozytywne, gdyby nie globalny niedobór półprzewodników dotykający sektor motoryzacyjny i powodujący pośrednio opóźnienia logistyczne w produkcji niektórych producentów motocykli. Dane z ostatniego kwartału powiedzą, czy te trendy utrzymają się, ale ogólnie dane potwierdzają, że jednoślady pozostają atrakcyjnym i wygodnym rozwiązaniem dla mobilności i spędzania wolnego czasu.
W Polsce w pierwszych trzech kwartałach 2021 roku według analiz PZPM przygotowanych na podstawie CEP, zarejestrowano łącznie 28 169 nowych jednośladów, o 7,0% mniej niż przed rokiem, w tym 18 012 motocykli (+5,7% ) i 10 157 motorowerów (-23,3%). Względem wyników w pierwszych trzech kwartałach 2019 roku rezultaty do końca września 2021 roku w grupie jednośladów łącznie były niższe o 16,5% oraz odpowiednio wyższe o 6,8% wśród motocykli i niższe o 39,7% wśród motorowerów.
Minimalistyczny, ale ponadczasowy. Luksusowy w każdym detalu. Nowy Range Rover będzie napędzany przez klasyczne jednostki spalinowe z tylko symbolicznym wkładem miękkiej hybrydy. W ofercie będą również dwie hybrydy plug-in o mocy 440 lub 510 KM. Składa się na nie autorska jednostka JLR Ingenium z 6 cylindrami oraz wydatny moduł elektryczny dysponujący zasięgiem aż 100 kilometrów (za sprawą akumulatora o pojemności 38,2 kWh brutto).
Dla fanów tradycyjnych napędów pozostają tradycyjne silniki benzynowe i wysokoprężne. Zachowane są prawie wszystkie opcje znane z poprzednika, wliczając D250, D300, D350, P360 i P400.
Najmniej kosztuje bazowe wydanie nowego Range Rovera z 249-konnym dieslem pod maską, krótkim nadwoziem i w podstawowej wersji wyposażenia SE, za które trzeba zapłacić 613 600 złotych. Na drugim końcu skali znajduje się wydanie First Edition z 4,4-litrowym, benzynowym V8 oraz wydłużonym rozstawem osi. Cena? 944 900 złotych.
W Warszawie, w Forcie Sokolnickiego, odbyła się premiera nowego Range Rovera. Zaproszeni goście mieli okazję jako pierwsi w kraju na żywo zobaczyć luksusowego SUV-a.
Nowy Range Rover zaprezentowany w Warszawie, fot. materiały prasowe / Jaguar Land Rover
Podczas wieczornego spotkania goście mogli zapoznać się bliżej z samochodem brytyjskiego producenta, poznać jego wnętrze i osiągi. To ten sam model, który został zaprezentowany podczas światowej premiery.
Nowy Range Rover zaprezentowany w Warszawie, fot. materiały prasowe / Jaguar Land Rover
Wieczornej gali towarzyszyło także ogłoszenie rankingu Leaders Of The Future – plebiscytu organizowanego przez magazyn „Forbes” i Range Rover, który zaprezentuje sylwetki wizjonerów z różnych dziedzin codziennego życia, którzy mają silny gen przywództwa. Wyniki rankingu będzie można zobaczyć już 25 listopada w najnowszym wydaniu magazynu „Forbes”.
Porsche 911 Turbo z 1994 roku, które wystąpiło u boku Willa Smitha i Martina Lawrence’a w filmie „Bad Boys” będzie jedną z głównych atrakcji aukcji Kissimmee Mecum zaplanowanej na 6-16 stycznia 2022 roku.
Porsche 911 z filmu „Bad Boys”, fot. Mecum Auctions
Wystawione na aukcję Porsche to jeden z zaledwie 350 egzemplarzy wyprodukowanych na amerykański rynek w 1994 roku. Jego oryginalność i stan techniczny są potwierdzone oficjalnymi certyfikatami producenta. Co więcej, Porsche jest też gwiazdą filmową! Auto zaliczyło występ na srebrnym ekranie u boku Willa Smitha i Martina Lawrence’a w filmie „Bad Boys” z 1995 roku, a w 2020 roku pokazał się na czerwonym dywanie podczas premiery „Bad Boys for Life”.
Po nagraniach samochód został odkupiony przez producenta filmu, Pata Sandstone’a. Później kilkukrotnie zmieniał właścicieli, by w 2014 roku dołączyć do kolekcji obecnego.
Samochód napędza 3,6-litrowy, doładowany silnik, sparowany z 5-stopniową, manualną przekładnią. Jak dotąd auto przejechało zaledwie 55 tysięcy kilometrów.
Porsche 911 z filmu „Bad Boys”, fot. Mecum Auctions
Biorąc pod uwagę kinowe epizody i świetny stan techniczny, nie mamy wątpliwości, że to konkretne Porsche 911 jest sporo warte. Póki co jednak przewidywana cena nie została podana do publicznej wiadomości.
Często mówi się, że „kupujemy oczami” i to, co ładnie wygląda, budzi nasze zaufanie. Wiedzą o tym również sprzedawcy samochodów, dlatego dużą uwagę przykładają do wyeksponowania ich czysto estetycznych walorów. Stosując się do relatywnie prostych zasad, możemy sprawdzić, co faktycznie kryje się za błyszczącym lakierem, brakiem rys i wgnieceń.
Powszechnym stało się korzystanie z mierników grubości powłoki lakierniczej samochodu przed jego zakupem z drugiej ręki, co pozwala na miarodajne sprawdzenie, czy ma on na swoim koncie poważne „dzwony”, niegroźne kolizje czy też jest zupełnie wolny od takich zdarzeń.
Pomiar grubości lakieru – zasady
Pomiar grubości powłoki lakierniczej zawsze należy przeprowadzać na czystej karoserii, ponieważ zabrudzenia mogą znacząco zniekształcać odczyty. Pierwszym elementem, który powinniśmy zweryfikować, jest dach, ponieważ to on jest najmniej wystawiony na uszkodzenia i jeśli okaże się, że odkryjemy tu nieprawidłowości, auto było poważnie uszkodzone. Kolejnymi newralgicznymi punktami są słupki oraz progi, które jest znacznie trudniej wymienić niż pozostałe elementy.
Podczas weryfikacji stanu karoserii warto również porównać zgodność koloru poszczególnych jej części, ponieważ te ponownie lakierowane mogą różnić się odcieniem od pozostałych. Ważna jest także struktura lakieru i widoczny efekt tzw. skórki pomarańczy, inne nierówności czy zabrudzenia zazwyczaj wynikają z niewłaściwego procesu lakierowania.
Pomiar grubości lakieru – wyniki, jak je interpretować?
Wyciągniecie optymalnych wniosków z pomiarów grubości lakieru jest możliwe wówczas, gdy wiemy, jak odczytywać pomiary miernika, co wcale nie jest takie oczywiste.
Na grubość powłoki składa się oczywiście lakier, zarówno ten nadający kolor jak i ochronny, bezbarwny, a ponadto warstwa ocynku, chroniąca przed korozją oraz podkład. W zależności od tego, gdzie samochód został wyprodukowany, cała warstwa powinna mieć grubość pomiędzy 70 a 160 mikrometrów – w fabrykach azjatyckich jest ona cieńsza niż w europejskich. Odstępstwa od tych norm na poziomie ok. 30% nie muszą jeszcze świadczyć o tym, że auto jest powypadkowe, ponieważ zdarza się, że w fazie produkcji, po kontroli jakości mogło być dodatkowo lakierowane, aby karoseria wyglądała idealnie. Jeśli grubość wynosi pomiędzy 160 a 300 mikrometrów świadczy to o nałożeniu drugiej warstwy lakieru, a kiedy przekracza 300 mikrometrów, możemy być pewni, że sonda miernika napotkała na szpachlę, co oczywiście świadczy o poważnych naprawach blacharskich. Zbyt cienka warstwa powłoki lakierniczej na poziomie 60-70 mikrometrów również jest dla nas informacją, że pojazd był naprawiany.
Kupno samochodu używanego – na co zwracać uwagę?
W trakcie przeprowadzania oględzin nadwozia warto przyjrzeć się kilku innym elementom, które sporo mogą powiedzieć o przeszłości samochodu. Szyby powinny mieć tę samą datę produkcji, a szczeliny pomiędzy elementami karoserii przybliżoną szerokość na całej ich długości. Wszelkie pęknięcia mocowań np. reflektorów, ślady odkręcania śrub, braki zaślepek lub inne uszkodzenia powinny być sygnałem ostrzegawczym i powodem do dokładniejszego obejrzenia takiego samochodu.
Nie zawsze będziemy mogli samodzielnie przeprowadzić kolejne czynności weryfikujące i właściwie wskazać, jak ewentualne naprawy blacharsko-lakiernicze wpłynęły na stan techniczny całego samochodu, w tym na pracę jego głównych podzespołów. Chcąc dokonać świadomego zakupu, warto zatem korzystać z wiedzy i doświadczenia rzeczoznawcy, który profesjonalnymi metodami i urządzeniami szczegółowo sprawdzi konstrukcję auta, jego zawieszenie czy też działanie różnych elementów dbających o nasze bezpieczeństwo.
Bohater Grand Prix Kataru? Bez wątpienia Fernando Alonso. Dwukrotny mistrz świata ruszał do wyścigu z trzeciej pozycji po tym, jak Max Verstappen i Valtteri Bottas zostali cofnięci na starcie za nieprzestrzeganie zasad żółtej flagi. Hiszpan świetnie wystartował i przez pięć okrążeń Hiszpan jechał nawet na drugim miejscu, ale został wyprzedzony przez Maxa Verstappena.
GP Kataru: mistrz wraca na podium, a walka o tytuł trwa w najlepsze, fot. materiały prasowe / Meredes
Dalsza część wyścigu układała się dla Fernando Alonso bardzo dobrze. Zespół Alpine zdecydował się zastosować strategię na jeden pit stop, dzięki której hiszpański kierowca zdołał dowieźć trzecie miejsce do mety, stając na podium pierwszy raz od wyścigu o Grand Prix Węgier w 2014 roku:
Czekałem na ten moment przez siedem lat. To coś niesamowitego, w końcu udało mi się stanąć na podium po tak długiej przerwie. W tym roku mieliśmy już kilka dobrych okazji, ale zawsze zdarzały się jakieś problemy, które to uniemożliwiły. Dzisiaj wszystko poszło zgodnie z planem i udało się wynagrodzić wysiłek mój i całego zespołu. Jestem bardzo szczęśliwy, to był nasz najlepszy weekend wyścigowy w tym roku, zdecydowanie. Mój start był naprawdę dobry, udało mi się awansować na drugie miejsce, ale moim celem przed wyścigiem był awans na pozycję lidera, niestety to się nie udało. Zarządzanie oponami było kluczem do sukcesu w tym wyścigu, cały zespół wykonał znakomitą pracę. Cieszę się, że Esteban [Ocon] również dojechał w pierwszej piątce, to bardzo ważne dla klasyfikacji konstruktorów.
Fernando Alonso był bardzo zadowolony z tego, w jaki sposób prowadził się jego samochód w trakcie całego weekendu:
Samochód prowadził się jak marzenie już od pierwszego treningu, wyścig przebiegał dla nas idealnie. Oczywiście mieliśmy trochę szczęścia z karami dla innych kierowców w trakcie kwalifikacji i wykorzystaliśmy nasz moment. Zawsze mówiłem, że obecny sezon jest przygotowaniem do 2022 roku i wtedy będziemy atakować. Moim celem przed sezonem było jedno lub dwa miejsca na podium, więc cel udało się zrealizować.
Grand Prix Kataru wygrał Lewis Hamilton, który prowadził w wyścigu od startu do mety. Drugi był Max Verstappen, który startował z siódmej pozycji.
GP Kataru: mistrz wraca na podium, a walka o tytuł trwa w najlepsze, fot. materiały prasowe / Mercedes
Do końca sezonu zostały dwa decydujące wyścigi. W klasyfikacji generalnej Max Verstappen ma osiem punktów przewagi nad Lewisem Hamiltonem. Holender przyznał, że mimo znakomitej formy Hamiltona i Mercedesa nie martwi się o wynik, w kolejnych rundach:
Czuję się dobrze. Wiem, że to będzie zacięta walka do ostatniego wyścigu w Abu Zabi.
Lewis Hamilton zapytany o nastawienie przed następnymi wyścigami odpowiedział:
Czuję się dobrze. Jestem zadowolony z samochodu. Czuję się świetnie za kierownicą niż kiedykolwiek. Naszym celem jest zwycięstwo w ostatnich dwóch rundach.
Jak przystało na projekt koncepcyjny, Hyundai Seven Concept wyróżnia się ciekawymi rozwiązaniami. Minimalistyczna forma Seven zdecydowanie kontrastuje z potężną sylwetką. Nadwozie nie ma słupka B, co ma zapewnić wygodny dostęp do sporej kabiny. Uwagę zwracają charakterystycze dla rodziny Ioniq pikselowe reflektory Parametric Pixel.
Wnętrze Hyundai Seven Concept jest odpowiedzią Koreańczyków na rozwijające się technologie autonomicznej jazdy i rozwiązaniem zapewniającym odpoczynek w trakcie podróży.
We wnętrzu Seven kierowca i pasażerowie mają poczuć się jak w domu. Materiały, design i konfiguracja kabiny przywodzą na myśl domowy salon. Układ siedzeń różni się od tradycyjnych SUV-ów, dzięki obrotowym fotelom i zakrzywionej kanapie, które równie dobrze sprawdziłyby się przed telewizorem.
Przed kierowcą jest wysuwany drążek sterowniczy, który chowa się, gdy nie jest używany. Bez konieczności wykorzystania typowego wyposażenia dla kierowcy, ultracienki kokpit i zintegrowane ekrany mają tworzyć wrażenie przebywania w salonie.
Opis nagrania nie rzuca ani trochę więcej światła na zarejestrowaną sytuację, więc musimy oprzeć się na samym wideo. Widzimy na nim traktor, którego kierowca ma poważne problemy z jazdą na wprost. W pewnym momencie postanawia zmienić pas i wjechać na rondo pod prąd.
Nie wiemy czy faktycznie był pijany, ale jadąc w taki sposób i to pojazdem, mającym z przodu spychacz, mógł łatwo doprowadzić do tragedii. Osoba wrzucająca nagranie zdradziła jedynie, że „już złapany gość”.
To z Niemiec nadal importowanych jest najwięcej pojazdów i jak podaje Instytut Samar, tylko od początku tego roku sprowadzono ich do Polski 372 tys. sztuk. Z pewnością są wśród nich i te, które dotknął kataklizm.
A przecież kupno używanego samochodu z zasady nie jest proste. Problemy zaczynają się piętrzyć, gdy trafiamy na egzemplarz, który był podtopiony, ponieważ samo jego wyczyszczenie i osuszenie zazwyczaj niewiele daje. Po takiej „przygodzie” auto ma szereg problemów zarówno z mechaniką, elektryką i elektroniką, którą to samochody są wręcz nafaszerowane.
Auto po powodzi – pierwsze oględziny
W idealnej sytuacji powinniśmy znać pełną historię samochodu, który chcemy kupić, łącznie z informacją, że podczas powodzi został zalany. Niestety rzeczywistość wygląda inaczej i musimy radzić sobie sami. W pierwszej kolejności podczas weryfikacji stanu auta powinniśmy zwrócić uwagę na stan karoserii, używając miernika grubości lakieru i przy tej okazji szukać ognisk korozji. Konieczne jest sprawdzenie stanu felg i tarcz hamulcowych, gdyż to te elementy najszybciej korodują. Znacznie więcej śladów znajdziemy wewnątrz samochodu, który był zalany. Tu należy zacząć od przyjrzenia się tapicerce i fotelom – w samochodach, w których nie zostały one wymienione, wyczuwalny jest nieprzyjemny, specyficzny zapach. Kolejnymi punktami są reflektory, lampy i kierunkowskazy. Jeśli są zaparowane, powinno to być kolejnym sygnałem do gruntowniejszego sprawdzenia pojazdu. W ramach powierzchownych oględzin warto zajrzeć także pod uszczelki drzwi, pod którymi nie powinny znajdować się zabrudzenia i piasek.
Samochody popowodziowe – zwróć uwagę na elektronikę
Do kolejnych czynności weryfikacyjnych, które możemy samodzielnie wykonać, jest sprawdzenie kostek elektrycznych. Po ich rozłączeniu łatwo jest stwierdzić, czy na ich stykach są ślady korozji lub zaśniedzenia w postaci białego nalotu.
W większości przypadków po kontakcie z wodą elektronika samochodu przestaje spełniać swoje funkcje, co może się objawiać sygnałami na desce rozdzielczej w postaci alertów np. o niedziałającym immobilizerze, usterkach poduszek powietrznych, uszkodzeniu silnika lub błędach w działaniu innych modułów elektronicznych. Takie objawy to niemalże pewność, że badany samochód jest po powodzi. Podzespoły elektroniczne oraz wiązki elektryczne powinny być po takim incydencie wymienione na nowe – mówi Wojciech Śliz z Auto Raport DEKRA.
Samochody po powodzi – silnik i osprzęt
Stan silnika i osprzętu w pojeździe możemy zweryfikować już na postoju. Gdy stwierdzimy problemy z jego uruchomieniem i nierówną pracą, wówczas jazda próbna będzie jedynie potwierdzeniem naszych „powodziowych” przypuszczeń. Możemy również założyć, że samochody wyposażone w turbosprężarkę w przypadku zassania przez nią wody będą miały ją trwale uszkodzoną, a jej wymiana generuje poważne wydatki.
Zakładając scenariusz, że zalaniu uległ również silnik, musimy się liczyć z kosztownym jego demontażem, osuszeniem i ponownym zamontowaniem. W trakcie tej operacji sprawdzane jest sprzęgło, skrzynia biegów i liczne łożyska. To wszystko rodzi podstawowe pytanie — czy zakup takiego samochodu jest dla nas opłacalny i czy akceptujemy ryzyko możliwej do wystąpienia korozji w elementach i podzespołach, które narażone były na działanie brudnej, często bardzo zanieczyszczonej wody – dodaje Wojciech Śliz z Auto Raport DEKRA.
Naprawa zalanego podczas powodzi samochodu w zależności od jego marki, zaawansowania technologicznego, dostępności części zamiennych nowych lub używanych, to niestety zawsze ogromny koszt sięgający nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Samochody popowodziowe – uważaj na „okazje”
Na rynku trafiają się też samochody, które nie uległy całkowitemu zalaniu a jedynie podtopieniu, w których woda nie zajęła znaczącej części pojazdu. Taki egzemplarz może być prawdziwą okazją zakupową, bo potencjalne jego naprawy nie zawsze muszą być wysokie i skomplikowane. Aby tak faktycznie było, musimy mieć pewność co do stanu technicznego pojazdu. Samemu, bez odpowiedniej fachowej wiedzy i oprzyrządowania trudno będzie tego w pełni i rzetelnie dokonać.
Pułapek podczas kupna używanego auta jest bardzo wiele, dlatego najrozsądniejsze jest korzystanie z pomocy rzeczoznawcy samochodowego, który wnikliwie sprawdzi pojazd i dzięki jego opinii będziemy pewni, czy decyzja o zakupie auta jest dobra, czy też wręcz przeciwnie.
Porsche 718 Cayman GT4 RS jest królem w gamie kompaktowych aut z centralnie umieszczonym silnikiem – niezależnie od tego, czy kierowca zabierze je na wąskie, kręte górskie drogi, czy na zamknięty tor wyścigowy.
Sercem Porsche 718 Cayman GT4 RS jest wolnossący 4-litrowy sześciocylindrowy silnik, zdolny kręcić się do 9000 obr./min. Generuje on 500 KM mocy i 450 Nm maksymalnego momentu obrotowego. To o 80 KM i 30 Nm więcej niż w wersji GT4.
Jak nietrudno się domyślić, osiągi są imponujące. Od 0 do 100 km/h samochód rozpędza się w 3,4 sekundy, a jego prędkość maksymalna to 315 km/h. Wszystko to w połączeniu z regulowanym, usztywnionym i obniżonym o 30 mm zawieszeniem owocuje świetnymi wynikami na torze.
Choć samochód posiada oczywiście homologację drogową, to właśnie tor jest jego naturalnym środowiskiem, czego dowód stanowi czas wykręcony na legendarnym torze Nürburgringu. Porsche 718 Cayman GT4 RS pokonało słynne „Zielone Piekło” w czasie 7:04.511 (7:09.300 licząc po staremu, dla pętli o długości 20.832 km). To imponujący rezultat.
Dwumiejscowy samochód waży tylko 1415 kg – z pełnym zbiornikiem paliwa i bez kierowcy, zgodnie z normą DIN. To o 35 kg mniej niż 718 GT4 ze skrzynią PDK. Wagę pojazdu zredukowano dzięki zastosowaniu elementów z tworzywa sztucznego wzmocnionego włóknem węglowym (CFRP), takich jak maska oraz przednie błotniki. Masę zmniejszono także dzięki zastosowaniu lekkich wykładzin i ograniczeniu ilości materiału izolacyjnego. Ponadto tylną szybę wykonano z lekkiego szkła. Dążenie do wyeliminowania każdego zbędnego grama demonstrują lekkie panele drzwi z tekstylnymi pętlami do otwierania oraz schowkami w postaci siatek.
Pierwsze egzemplarze ekstremalnego Porsche Caymana powinny trafić do salonów w przyszłym roku. Ale już dziś samochód można zamawiać w cenie od 731 tysięcy złotych.