Budowa drogi S19 w woj. lubelskim rozpoczęła się w drugiej połowie 2019 roku i została podzielona na sześć odcinków o łącznej długości około 75 kilometrów. W czerwcu oddano do ruchu 8-kilometrowy odcinek od węzła Janów Lubelski Południe do węzła Lasy Janowskie. Teraz nadeszła kolej na cztery kolejne fragmenty Via Carpatii w woj. lubelskim.
Odcinek liczy około 12 kilometrów i jadąc z Lublina w kierunku Kraśnika, rozpoczyna się za węzłem Lublin Węglin. Początkowo przebiega w śladzie dotychczasowej drogi krajowej nr 19, w pobliżu Strzeszkowic Dużych kieruje się na wschód, omijając Niedrzwicę Dużą. Kończy się na skrzyżowaniu z drogą wojewódzką nr 834 (ul. Bychawska).
Obwodnica Kraśnika
10-kilometrowy fragment obwodnicy zaczyna się w miejscowości Lasy i pozwala ominąć Kraśnik po wschodniej stronie. Łączy się z kolejnym fragmentem szlaku Via Carpatia w miejscowości Słodków. W ramach inwestycji powstało 12 obiektów inżynierskich – dwa mosty i 10 wiaduktów. Wybudowane też zostały dwa węzły drogowe (Kraśnik Północ oraz Kraśnik Południe, gdzie wybudowane zostało także połączenie drogą krajową nr 74).
Szybciej przez lubelskie. Kolejne odcinki S19 udostępnione kierowcom, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Kraśnik – Janów Lubelski
To jeden z najdłuższych, poza odcinkiem Niedrzwica Duża – Kraśnik, fragmentów budowanej S19 w woj. lubelskim. Liczy około 18 kilometrów i rozpoczyna się przed kompleksem leśnym w pobliżu Szastarki. Omija między innymi Polichnę oraz Modliborzyce i kończy się za wiaduktem w okolicach Janówka.
Obwodnica Janowa Lubelskiego
Ostatni ze świeżo oddanych do użytku fragmentów ma 6,5 kilometra. Trasa omija Janów Lubelski po zachodniej stronie i kończy się w okolicach miejscowości Jonaki.
Szybciej przez lubelskie. Kolejne odcinki S19 udostępnione kierowcom, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Via Carpatia w Polsce
Via Carpatia to kluczowy, liczący kilka tysięcy kilometrów korytarz transportowy łączący Europę Północną i Południową. Szlak Via Carpatia integruje systemy transportowe wielu krajów – Litwy, Polski, Ukrainy, Białorusi, Słowacji, Węgier, Rumunii, Bułgarii, Grecji, Chorwacji i Turcji. Przyczynia się do integracji krajów, przez które przebiega i usuwania barier w podróżowaniu pomiędzy nimi.
Na terenie Polski w skład szlaku drogowego Via Carpatia wchodzą odcinki dróg ekspresowych S61, S16, S19 pomiędzy miejscowościami Budzisko, Suwałki, Ełk, Białystok, Lublin, Rzeszów, Barwinek. Droga będzie docelowo przebiegać przez teren pięciu województw – podlaskiego, warmińsko-mazurskiego, mazowieckiego, lubelskiego i podkarpackiego.
Jean Todt zakończył swoją trzecią i ostatnią kadencję jako prezydent FIA. Francuz przekaże swoje obowiązki 60-letniemu Mohammedowi Benowi Sulayemowi, który został wybrany nowym prezydentem FIA w na zgromadzeniu ogólnym. Ben Sulayem będzie pierwszą osobą pełniąca funkcję prezesa FIA, która nie pochodzi z Europy.
Mohammed Ben Sulayem pokonał Grahama Stokera, który za kadencji Todta był wiceprezesem FIA ds. sportu, zdobywając 61,6% głosów.
I am truly honoured to be elected President of the @FiA. Thank you all so much. I am humbled by the trust you’ve placed in me and the team and we pledge to govern in the interests of all members. pic.twitter.com/9E7TiG0PyG
Ben Sulayem w lipcu tego roku w wywiadzie dla Motorsport.com wyznał, że jeśli zostanie wybrany prezesem FIA to zamierza uczynić sporty motorowe bardziej przystępne na całym świecie:
Zamierzam stworzyć wiele ścieżek rozwoju dla młodych kierowców, które nie będą obciążały ich mocno finansowo. To jest potrzebna zmiana. Nie można powtórzyć błędów poprzedniego prezydenta. Jest to na chwilę obecną mój główny priorytet.
Mohammed Ben Sulayem jest pierwszym Arabem, który został wybrany do Światowej Rady Sportów Motorowych FIA. Nadzorował przebieg Grand Prix Abu Zabi i odpowiadał za dodanie tego wyścigu do kalendarza Formuły 1 w 2009 roku. W przeszłości był kierowcą rajdowym, aż czternaście razy wygrał Rajdowe Mistrzostwa Bliskiego Wschodu.
First day at the FIA headquarters in Paris for President Mohammed @Ben_Sulayem and his Team: Deputy President for Sport Robert Reid, Deputy President for Automobile Mobility and Tourism Tim Shearman and Senate President Carmelo Sanz de Barros pic.twitter.com/c7zugpOLes
Toyota Aygo X to reprezentant miejskiego segmentu A, który nie przypomina klasycznego przedstawiciela tej grupy. Japończycy mocno zmienili proporcje nadwozia i zwiększyli prześwit. W ten sposób powstał jeden z najmniejszych crossoverów na rynku. Nowe Aygo bazuje bowiem na tej samej platformie GA-B w architekturze TNGA co Yaris oraz Yaris Cross – pełnoprawni przedstawiciele segmentu B.
Toyota Aygo X napędzana jest przez 1-litrowy silnik benzynowy o mocy 72 KM, który może być parowany z 5-stopniowym automatem lub bezstopniową skrzynią S-CVT. W obu przypadkach samochodzik od 0 do 100 km/h ma rozpędzać się w granicach 15,5 sekundy.
Ceny Toyoty Aygo X zaczynają się w Polsce od 60 900 złotych. W tej cenie dostaniemy między innymi 17-calowe felgi stalowe, manualną klimatyzację, kamerę cofania i system multimedialny Toyota Touch 2 z kolorowym ekranem dotykowym, Android Auto i CarPlay.
Toyota Aygo X, fot. materiały prasowe / Toyota
Toyota Aygo X - ceny poszczególnych wersji wyposażenia:
Comfort – od 60 900 zł
Style – od 64 900 zł
Executive – od 73 900 zł
Japoński producent informuje, że wkrótce w ofercie Toyoty Aygo X ma pojawić się również podstawowe wydanie Active, które wyceniono na 58 900 złotych. Chętni na wersje wymienione powyżej mogą już składać zamówienia online. Rezerwacje potrwają do 9 stycznia 2022 roku.
Seria wyścigów elektrycznych aut off-road’owych – Extreme E – promuje elektromobilność i troskę o środowisko, zwraca uwagę na zmiany klimatyczne i problem nierówności płci, zapewniając przy tym niezwykłe, sportowe widowisko.
W pierwszym, inauguracyjnym sezonie Extreme E walka o mistrzowski tytuł toczyła się między zespołem Lewisa Hamiltona – X44, a ekipą Nico Rosberga – Rosberg X Racing.
Extreme E: Jurassic X Prix, fot. materiały prasowe / Extreme E
Na starcie finałowego wyścigu sezonu najlepiej ruszyła Cristina Gutierrez z X44, która oddaliła się od reszty stawki na ponad 3 sekundy. Za nią znalazła się Molly Taylor z Rosberg X Racing, a następnie Mikaela Ahlin-Kottulinsky z ekipy JBXE. Chwilę później, Ahlin-Kottulinsky wyprzedziła Molly Taylor. Następnie Australijka została pokonana przez Catie Munnings.
Po wymianie kierowców Sebastien Loeb dowiózł wywalczone na starcie przez Gutierrez pierwsze miejsce do mety, jednak to było za mało, aby pokonać Rosberg X Racing. Zespół Nico Rosberga zakończył wyścig na czwartej pozycji, ale to wystarczyło, by wywalczyć mistrzostwo elektrycznej serii Extreme E.
Klasyfikacja generalna Extreme E
Rosberg X Racing – Molly Talor/Johan Kristoffersson
Były oficer Biura Ochrony Rządu Piotr Piątek zdecydował się zdradzić „Gazecie Wyborczej”, że on oraz inni funkcjonariusze BOR, którzy jechali w kolumnie wiozącej w 2017 roku premier Szydło, poddani byli naciskom, aby składać fałszywe zeznania. Zgodnie z nimi rządowe pojazdy miały mieć włączone zarówno sygnały świetlne jak i dźwiękowe, co czyniłoby ją kolumną uprzywilejowaną. Tymczasem tak nie było.
Sprawa jest o tyle bulwersująca, że według zeznań osób postronnych, żadnych sygnałów dźwiękowych nie było słychać. Ponadto na przypadkowych nagraniach z monitoringu, na których uchwycono urywki z przejazdu rządowych limuzyn, widać było, że pierwszy pojazd jechał wyraźnie z przodu, natomiast drugi (wiozący premier Szydło) oraz trzeci (w teorii zamykający kolumnę) nie mogły go dogonić. Tymczasem aby można było mówić o kolumnie, samochody muszą jechać razem.
Wszystko więc wskazywało na winę kierowcy opancerzonego Audi A8, wiozącego byłą premier. Wszystko poza zeznaniami funkcjonariuszy BOR, którzy według słów Piotra Piątka, złożyli fałszywe zeznania, pod naciskami, jak się domyślamy, ze strony przełożonych.
Te rewelacje to tylko ukoronowanie kuriozów dotyczących tej sprawy oraz działań mających na celu przypisanie wyłącznej winy kierowcy (słynnego na całą Polskę) Seicento. Przypomnijmy, że nawet gdyby funkcjonariusze BOR potrafili jechać w kolumnie i byłaby to kolumna uprzywilejowana, niczego by to nie zmieniło. To kierowca pojazdu uprzywilejowanego jest winny ewentualnego zdarzenia, jeśli na przykład przejedzie na czerwonym świetle, przekonany, że wszyscy ustępują mu miejsca. Przepisy w tej kwestii są jednoznaczne, a orzecznictwo sądów spójne. Z jakiegoś powodu jednak w tej jednej sprawie, dotyczącej rządowej limuzyny, sąd przyjął zupełnie inną linię. Ciekawe dlaczego?
Zdarzenie miało miejsce na jednym z gdańskich osiedli i doprawdy trudno uwierzyć, że ktoś mógł to zrobić przypadkiem. Oto widzimy jak autor nagrania jedzie z niedużą prędkością, kiedy nagle prosto na niego wyjeżdża Mazda i doprowadza do czołowego zderzenia. Co w tym niezwykłego?
Bynajmniej nie to, że kierowca japońskiego auta ścinał zakręt, jakby jechał drogą jednokierunkową. Zwykła bezmyślność. Zastanawia tylko brak reakcji. Autor nagrania natychmiast się zatrzymał. Kierowca Mazdy, który miał tyle samo czasu na jakiś ruch obronny, nawet nie dotknął hamulca. Zrobił to specjalnie, czy tylko nie umie jeździć?
Samochody elektryczne to nie tylko przyszłość, to już teraźniejszość! Konwersja napędów starszych samochodów na układy w pełni elektryczne daje kierowcom możliwość korzystania z kultowych modeli na co dzień.
Klasyczny model Nissan Bluebird, który opuścił linię produkcyjną tej fabryki w 1986 roku, doczekał się wyjątkowo elektryzującej reinterpretacji – Newbird.
Nissan Newbird – geny klasyka w elektrycznym wydaniu
Nissan Bluebird został gruntownie zmodyfikowany w celu montażu elektrycznego układu napędowego znanego z modelu Leaf. Oryginalny benzynowy silnik spalinowy oraz skrzynia biegów zostały usunięte, a w ich miejscu zainstalowano silnik elektryczny, falownik i zestaw akumulatorów o pojemności 40 kWh, przy czym moduły akumulatora rozdzielono między komorę silnika i bagażnik w celu optymalnego rozłożenia masy.
Układy wspomagania kierownicy, hamulcowy i ogrzewania zostały unowocześnione i zmodyfikowane w taki sposób, aby mogły być zasilane energią elektryczną. Zainstalowano również wzmocnione zawieszenie, które ma za zadanie utrzymać dodatkowy ciężar zestawu akumulatorów. Aby podkreślić elektryczny charakter samochodu, oryginalny emblemat marki na masce został podświetlony diodami LED (widocznymi jedynie podczas postoju pojazdu).
Nissan Newbird, fot. materiały prasowe / Nissan
Elektryczny Nissan Newbird na jednym ładowaniu przejedzie około 210 kilometrów, a od 0 do 100 km/h rozpędza się w mniej niż 15 sekund. Gniazdo ładowania znajduje się pod oryginalną klapką wlewu paliwa. Energia może być uzupełniana mocą do 6,6 kW, a oryginalny panel zegarów został podłączony do systemu elektrycznego tak, aby wskaźnik poziomu paliwa mógł pokazywać stan naładowania akumulatora.
Policjanci z Wiązowna wyjaśniali sprawę kradzieży tablic rejestracyjnych z zaparkowanych na terenie Józefowa pojazdów, do której doszło w nocy z 5 na 6 grudnia. Sprawa od początku wydawała się nietypowa, ponieważ poszkodowanych było bardzo wielu.
Policjanci ustalili miejsce zamieszkania podejrzanego o ten czyn. Faktycznie zastali tam 18-latka, a przeszukaniu posesji funkcjonariusze znaleźli aż 105 sztuk tablic rejestracyjnych!. Mężczyzna został zatrzymany i trafił do celi na komendzie. Jak się okazało, 18-latek działał późnym wieczorem i nocą wspólnie i w porozumieniu z nieletnią. Łączna wartość strat wyniosła blisko 6400 złotych.
18-letni mieszkaniec Józefowa już usłyszał zarzut kradzieży 105 sztuk tablic rejestracyjnych. Część z nich wróciła już do właścicieli. Teraz grozi mu nawet do 5 lat więzienia. Z kolei sprawa osoby nieletniej działającej wspólnie z 18-latkiem zostanie rozpatrzona w osobnym postępowaniu.
Mały, dwumiejscowy pojazd francuskiego producenta samochodów, Citroën Ami, jest napędzany skromnym silnikiem elektrycznym o mocy 8 KM, więc zgodnie z francuskim prawem może nim kierować osoba w wieku zaledwie 14 lat i nie jest wymagane, by posiadała prawo jazdy. Pojazd osiąga prędkość maksymalną 45 km/h, jego nadwozie jest wykonane z tworzywa sztucznego i ma bardzo proste wnętrze. Na jednym ładowaniu przejedzie tylko 75 kilometrów.
Citroën Ami mierzy zaledwie 2,41 m długości, 1,39 m szerokości i 1,52 m wysokości. Jego wymiary przekładają się na świetny promień skrętu – zaledwie 7,2 m.
Citroën Ami Buggy Concept – elektryczna „terenówka”
Miejski samochodzik doczekał się właśnie terenowej wersji. Trzeba przyznać, że Citroën My Ami Buggy Concept na pierwszy rzut oka wygląda po prostu fenomenalnie. Samochodzik doskonale łączy zadziorność z urokliwym charakterem.
Citroën Ami Buggy Concept, fot. materiały prasowe / Citroen
Charakterystyczne, pudełkowate kształty Citroëna Ami uzupełniają kraty na reflektorach, szerokie, terenowe opony, boki pozbawione drzwi, zapasowe koło na bagażniku dachowym oraz dodatkowa listwa LED, która według producentów ma się także przydać przy rozbijaniu obozowiska. No i oczywiście orurowanie.
Wewnątrz autka znajdziemy praktyczne uchwyty, wieszaki, kieszeń na kierownicy (w końcu nie ma tu poduszki powietrznej), półki czy fotele z grubszą i wygodniejszą pianką. Wszystko jest wykonane za pomocą druku 3D.
Citroën Ami Buggy Concept, fot. materiały prasowe / Citroen
Ze względu na malutki zasięg, Citroën My Ami Buggy Concept raczej nie zostanie zdobywcą pustynnych wydm. Inna sprawa, że zaledwie 8 KM może okazać się niewystarczającą wartością, do pokonania większego wzniesienia czy wykopania się z piasku. Ale pomarzyć zawsze można…
Jazda super autem to świetny prezent motoryzacyjny! Włoskie symbole ekstremalnie szybkiej jazdy – Ferrari i Lamborghini, czy dopracowana do perfekcji niemiecka ikona jak Porsche – do wyboru do koloru! Przygoda za kierownicą samochodu może mieć różne oblicza, nie tylko sportowych, szybkich aut! Doskonałym prezentem dla fana motoryzacji będzie również off-road, czyli terenowa jazda, z dala od zgiełku miasta!
Jazda supersamochodem po torze wyścigowym
Usiądź za kierownicą sportowego samochodu i przekonaj się, ile emocji może dać jazda po torze. Poczuj ogromne przyspieszenie, przeciążenia w zakrętach i niebywałą radość, jaką daje jazda autem z kilkuset końmi mechanicznymi pod maską. Tor, sportowy samochód i wszechogarniająca adrenalina czekają. Kiedy usłyszysz ryk silnika, jeszcze bardziej rozpalisz w sobie miłość do motoryzacji.
Jazda szybkim samochodem po torze wyścigowym to idealny prezent dla fanów i miłośników motoryzacji. Wysoka prędkość i możliwość poczucia przyśpieszenia supersamochodu sprawiają, że zakup vouchera na taką atrakcję to doskonały pomysł na każdą okazję.
Jazda supersamochodem ulicami miasta
Chcesz wiedzieć jakie to uczucie przejechać się ulicami miasta luksusowym autem sportowym? Samochodem, który każdy rozpozna z daleka nie tylko po wyglądzie, lecz również po brzmieniu silnika? Zasiądź za kierownicą kultowego supersamochodu i poczuj władzę nad kilkuset końmi mechanicznymi schowanymi pod maską.
Jazda Teslą ulicami miasta
Luksusowe samochód, zawrotna prędkości, przyspieszenie wgniatające w fotel…to wszystko czeka na Ciebie podczas wyjątkowego przeżycia, jakim jest na przykład jazda Teslą Model 3 ulicami miasta. Poznaj najnowocześniejszą, motoryzacyjną technologię, siadając za kierownicą elektrycznego auta. Jedź spokojnie, poznając ciekawe gadżety i nowinki proponowane przez Elona Muska lub…wciśnij gaz do dechy i przekonaj się jak szybko może jeździć samochód elektryczny!
Twoje serce oddane jest wielkim, terenowym samochodom? Uwielbiasz jazdę w ekstremalnych warunkach? W takim razie jazda off-road’owa jest dla ciebie! To nie jest zwykła przejażdżka. To błoto, podjazdy, zjazdy, ekstremalne warunki i ty za kierownicą. Jeśli nie boisz się ubrudzić, marzysz o dawce adrenaliny i szaleństwa to przeżycie właśnie dla ciebie!
Chcesz przejechać się naprawdę niesamowitą maszyną, która sprawi, że Twoje serce zacznie bić z niecodzienną szybkością? Ogromne opony, niebywale wysokie zawieszenie i wręcz ogłuszający ryk silnika – to właśnie jazda Monster Truckiem. Sam widok tej maszyny budzi ogromne emocje, a co dopiero jazda samochodem – to prawdziwa rozrywka dla każdego fana motoryzacji.
Szkolenie z bezpiecznej jazdy
Chciałbyś doprowadzić swoje umiejętności szusowania po szosach do perfekcji? Pragniesz mieć pewność, że poradzisz sobie w każdych warunkach panujących na drodze? Szkolenie z bezpiecznej jazdy pozwoli zdobyć wiedzę wywodzącą się bezpośrednio z praktyki, która uczyni z Ciebie niekwestionowanego króla szos.
Indywidualny kurs doskonalenia jazdy
Chcesz być jeszcze lepszym kierowcą niż do tej pory? Masz okazję doszlifować swoje umiejętności jazdy w trudnych warunkach. Indywidualny kurs doskonalenia jazdy to wyśmienita okazja, by pod okiem doświadczonego instruktora nauczyć się wielu przydatnych w ruchu drogowym rzeczy, jednocześnie dobrze się przy tym bawiąc.
Kurs z doskonalenia techniki jazdy dla nastolatka!
Tor Modlin oferuje także szkolenia dla dzieci – jedynym kryterium przyjęcia uczestnika jest wzrost – wystarczy 142 centymetry, żeby usiąść za kierownicą i jeździć po bezpiecznym obiekcie. Szkolenia odbywają się pod czujnym okiem instruktorów, a podczas ćwiczeń w samochodzie przebywa wyłącznie jeden uczestnik i jeden instruktor. Auta są wyposażone w automatyczną skrzynię biegów, a trening uświadamia nastolatkowi wszelkie ryzyka za kierownicą, różnice w hamowaniu zależne od przyrostu prędkości oraz wyrabia prawidłowe nawyki – np. właściwą pozycję za kierownicą. Więcej o szkoleniach opowiedział Kasi Frendl Leszek Kuzaj – organizator szkoleń. Zobacz film.
Ten filmik jest krótki, beznadziejnie nagrany i pełno w nim wulgaryzmów. Mimo to postanowiliśmy się nim z wami podzielić, ponieważ dzięki niemu lepiej możemy zrozumieć behawior, nadal niedostatecznie opisanej przez naukę istoty, jaką jest szeryf drogowy.
Oto widzimy długi korek na prawym pasie. Na lewym go nie ma, ponieważ kierowca tira blokuje przejazd. Autor nagrania nie wytrzymał, włączył nagrywanie w telefonie i ruszył do konfrontacji. Co się okazało?
Otóż szeryf uważał, że tak tworzy się korytarz życia. Blokując lewy pas. Na jego obronę autor nagrania przyznaje, że rzeczywiście korek był spowodowany wypadkiem. Zdarzenie miało miejsce na tymczasowo wyznaczonym fragmencie drogi – z dwoma wąskimi pasami i bez pobocza. Służby rzeczywiście nie miałyby jak przejechać.
Po kilku minutach jednak sam szeryf drogowy chyba uznał, że jego działanie nie ma sensu i odblokował lewy pas. Pojawia się jednak pytanie – czy każdy szeryf blokuje drugi pas, aby karetka lub straż pożarna mogły łatwiej przejechać w razie potrzeby?
Cóż za emocjonujący finał sezonu pomiędzy Maxem Verstappenem i Lewisem Hamiltonem! To był wielki zaszczyt widzieć obu zawodników PUMA walczących o mistrzostwo. Gratulacje dla Maxa i całego zespołu za zdobycie tytułu Mistrza Kierowców Formuły 1. Chcielibyśmy także podkreślić świetny występ Lewisa w całym sezonie. Rok 2021 był niesamowity dla tego sportu. – mówi Thomas Josnik, Dyrektor Business Unit PUMA Motorsport.
PUMA celebruje pierwszy tytuł mistrzowski Maxa Verstappena specjalną edycją jego buta wyścigowego. Model Speedcat Pro wyróżnia się swoją wyjątkową, złotą kolorystyką. Kierowca Red Bull Racing Honda Team otrzymał buty we wtorek, 14 grudnia, podczas testów w Abu Zabi.
Ten wyścig był intensywną walką do ostatniego okrążenia. To niesamowite uczucie być teraz Mistrzem Świata – to także ogromny wysiłek i sukces całego zespołu. Wielkie dzięki dla PUMA za wsparcie i dostarczanie mi najlepszego sprzętu wyścigowego, od momentu dołączenia do Red Bull Racing Honda Team w 2016 roku. – komentuje Max Verstappen.
Mercedes-AMG EQS 53 4MATIC+ w wersji podstawowej ma 658 KM i 950 Nm. Dzięki opcjonalnemu pakietowi AMG Dynamic Plus w trybie Race Start z funkcją boost maksymalna moc wzrasta do 761 KM. Maksymalny moment obrotowy wynosi wtedy do 1020 Nm, a elektryk przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,4 sekundy ( ale tylko przy naładowaniu akumulatora do poziomu powyżej 80%). W wersji podstawowej AMG EQS rozpędza się od 0 do 100 km/h w 3,8 sekundy, a jego prędkość maksymalną ograniczono do 220 km/h. Z opcjonalnym pakietem prędkość maksymalna samochodu jest ograniczona do 250 km/h.
Na jednym ładowaniu Mercedes-AMG EQS 53 4MATIC+ ma przejechać od 526 do 580 kilometrów, czyli zdecydowanie mniej niż jego „cywilna wersja”, która może pochwalić się 700-kilometrowym zasięgiem. Zasięg to zasługa akumulatora o pojemności 107,8 kWh. Niestety spore ogniwo musi swoje ważyć, co przekłada się aż na 2655 kilogramów masy własnej.
EQS został wyposażony w 400-woltowy akumulator. Na stacjach szybkiego ładowania prądem stałym (DC) baterię EQS-a można ładować z mocą do 200 kW. W takim przypadku do naładowania energii potrzebnej na pokonanie kolejnych 300 kilometrów (według WLTP) ma wystarczyć 19 minut. Mercedes EQS ma zapewnić zasięg 526-580 km na jednym ładowaniu.
Ceny Mercedesa-AMG EQS 53 4MATIC+ zaczynają się od 728 600 złotych, co czyni ten model najdroższym elektrycznym samochodem niemieckiego producenta. Kwota ta może być jednak znacznie wyższa.
Co można dokupić do standardowej wersji? Matowy lakier (ponad 9000 zł), 22-calowe felgi (ponad 11 000 zł), tapicerkę AMG (niemal 15 000 zł) czy pakiet AMG Dynamic Plus (20 418 zł), to tylko niektóre opcje, które sprawią, że za elektrycznego Mercedesa trzeba będzie zapłacić ponad 900 000 złotych.
Szukasz sprawdzonych pomysłów na prezent pod choinkę? Nie chcesz po raz kolejny stawiać na oklepane podarunki? W tym roku zdecyduj się na coś wyjątkowego, co świetnie sprawdzi się jako upominek zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Jeśli masz wśród bliskich fana klocków i motocykli, to podpowiadamy, co może być dobrym wyborem! W końcu klocki Lego nie mają ograniczeń wiekowych i ucieszą każdego obdarowanego!
Ducati Panigale V4 R – LEGO
Model Ducati Panigale V4 R z zestawu Lego Technic oddaje ducha i wzornictwo oryginału. W serii Lego Technic nie było dotąd modelu motocykla, który miałby skrzynię biegów pozwalającą zapoznać się z różnymi prędkościami i technikami jazdy – ten jest pierwszy. Ma on również inne niesamowite funkcje, a mianowicie układ kierowniczy, zapewniające realizm ruchu przednie i tylne zawieszenie oraz przednie i tylne hamulce tarczowe.
Zestaw składa się z 646 elementów.
BMW M 1000 RR – LEGO
Motocykl BMW M 1000 RR został stworzony na potrzeby wyścigów sportowych i dostosowany do jazdy po drogach, dzięki czemu podbił serca fanów motocykli i sportów motorowych. Teraz możesz zbudować własną wersję tej maszyny.
To pierwszy zestaw w skali 1:5 w serii Lego Technic. Realistyczne funkcje sprawiają, że replika wygląda i porusza się dokładnie jak jej pierwowzór. Przyjrzyj się działającej skrzyni biegów z trzema biegami (i biegiem jałowym), układowi kierowniczemu, przedniemu i tylnemu zawieszeniu, przekładni łańcuchowej oraz silnikowi rzędowemu z czterema tłokami.
Zestaw składa się 1920 elementów.
Harley-Davidson Fat Boy – LEGO
Przygotowany we współpracy z firmą Harley-Davidson motocykl Lego jest pełen szczegółów, które doskonale oddają magię pierwowzoru: od pełnych kół Lakester z szerokimi oponami po zbiornik paliwa w charakterystycznym kształcie łzy z nadrukowanymi logo i wbudowanym prędkościomierzem. Inne elementy modelu Harley-Davidson Fat Boy to silnik Milwaukee-Eight z ruchomymi tłokami, dwie rury wydechowe, kierownica, ruchomy pedał zmiany biegów i dźwignia hamulca, podpórka oraz wytrzymała podstawka do ekspozycji.
Czasy klasycznych minivanów powoli przechodzą do historii. Większość producentów samochodów wycofuje się z tego segmentu rynku i zastępuje dotychczasowe modele crossoverem lub SUV-em. Taki ruch wykonała właśnie Kia, przemieniając model Carens, który przez cztery generacje występował jako minivan, w crossovera.
Kia Carens 2022, fot. materiały prasowe / Kia
Kia Carens piątej generacji to zupełnie nowy samochód, który czerpie stylistyczne wzorce z obecnych modeli marki. Nadwozie samochodu ma charakterystyczny dla nowych modeli Kii design z pasem przednim w stylu „tygrysiego nosa”. Dodatkowo uwagę zwracają podświetlony główny wlot powietrza, wąskie i rozciągające się na błotniki reflektory LED oraz spore przetłoczenia podkreślające nadkola. Z tyłu wzrok przyciąga listwa biegnąca w poprzek klapy i łącząca światła.
Samochód ma 4540 mm długości, a rozstaw osi wynosi 2780 mm.
Pod maską nowej Kii Carens znajdziemy silnik benzynowy 1.4 o mocy 140 KM lub diesla 1.5 o mocy 115 KM. Opcjonalnie można je zamówić z automatyczną, dwusprzęgłową skrzynią.
Kia Carens 2022, fot. materiały prasowe / Kia
Nowa Kia Carens została skonstruowana z myślą o Azji, a głównym rynkiem zbytu mają być Indie. Raczej nie powinniśmy się spodziewać, że nowa Kia Carens trafi do Europy.
Samochód w indyjskich salonach zadebiutuje w pierwszym kwartale 2022 roku. Ceny na razie pozostają nieznane.
Na nagraniu z monitoringu możecie zobaczyć, jak mężczyzna stojący w koszu podnośnika, wymienia żarówkę w sygnalizatorze na skrzyżowaniu. Nagle o dół kosza zahacza przejeżdżający tir, na skutek czego mężczyzna został wyrzucony z kosza i z dużej wysokości upadł na ziemię. Został poważnie ranny.
Trudno w tej sytuacji wskazać jednoznacznie winnego. Kierujący tirem bez wątpienia nie powinien przejeżdżać, jeśli nie miał pewności, czy może zrobić to bezpiecznie. Lecz z drugiej strony, czy na czas wymiany żarówki, to miejsce nie powinno być zabezpieczone, aby uniknąć podobnych zdarzeń?
Kierowcom w Belgii będzie groził mandat za korzystanie z nawigacji GPS. Obecne przepisy zakazują z korzystania nawigacji GPS w telefonie, ale technologia poszła na przód i korzystać z GPS można także między innymi z tabletu czy zegarka. Dlatego uznano, że niezbędne jest doprecyzowanie przepisów.
Zgodnie z nowymi belgijskimi przepisami używanie urządzenia elektronicznego z ekranem jako GPS, albo trzymanie go na kolanach lub na siedzeniu obok, jest wykroczeniem. Dlaczego? Bo stwarza zagrożenie na drodze. Wykroczeniem, za które grozi kierowcy mandat w wysokości do 174 euro.
Zmiany w przepisach mają wejść w życie od 1 marca 2022 roku, ale, jak to bywa w większości przepisów na świecie, tak i tutaj jest pewna luka.
Używanie telefonu czy tabletu jako ekranu nawigacji GPS będzie legalne, jeśli urządzenie będzie znajdować się w przeznaczonym do tego celu uchwycie. Ten ma zostać umiejscowiony na desce rozdzielczej lub przedniej szybie. Oczywiście jeśli samochód posiada wyświetlacz z GPS, za to także nie zostanie wystawiony mandat.
Czy w Polsce też powinny zostać wprowadzone takie przepisy?
Elektryfikacja w BMW wchodzi na coraz wyższy poziom. Po debiucie i4 oraz iX niemiecki producent szykuje się do kolejnej głośnej premiery – BMW i7, czyli flagowego elektryka z Monachium i głównego rywala dla Mercedesa EQS.
BMW i7 w kamuflażu, fot. materiały prasowe / BMW
Linie zakamuflowanego BMW i7 prezentują się dość zachowawczo. Elektryczna limuzyna na pierwszy rzut oka bardziej przypomina Serię 7, niż futurystyczne auta w stylu Mercedes EQS, z którym będzie rywalizować. Pytanie tylko, jaka w tym zasługa ewentualnych wstawek i dokładek mających zmylić odbiorcę.
BMW i7 ma mieć dwa elektryczne silniki, po jednym dla każdej z osi, które prawdopodobnie będą generować aż 600 KM mocy. Pod podłogą ukryte będą akumulatory, których łączna pojemność ma oscylować w okolicach 106 kWh.
BMW i7 w kamuflażu, fot. materiały prasowe / BMW
Na więcej szczegółów musimy jeszcze poczekać. Debiut elektrycznego BMW i7 został zaplanowany na 2022 rok.
Max Verstappen zdobył tytuł mistrza świata Formuły 1, ścigając się bolidem ekipy Red Bull Racing napędzanym silnikiem Hondy. Jednym z plusów jeżdżenia dla zespołu wspieranego przez Hondę jest możliwość korzystania z samochodów tej marki.
Max Verstappen z gamy samochodów japońskiego producenta wybrał dla siebie Hondę Civic Type-R, jedną z najbardziej emocjonujących, a zarazem praktycznych propozycji. Holender spędził za kierownicą auta całkiem sporo czasu – świadczy o tym przebieg wynoszący 58 048 kilometrów.
Max Verstappen sprzedaje swoją Hondę Civic Type-R, fot. materiały prasowe / Honda Racing
Teraz samochód trafi na aukcję charytatywną, z której dochód zasili konto fundacji Wings For Life prowadzonej przez Red Bulla. Za transakcję odpowiada portal CarNext. Wstępna cena to 33 333 euro, co wydaje się bardzo atrakcyjną kwotą i nawiązaniem do numeru wyścigowego holenderskiego zawodnika – 33.
Kierowca Renault Kangoo ciągnął za sobą przyczepkę i w teorii wszystko wyglądało w porządku. Nagle jednak na łuku drogi przyczepka łagodnie zjechała w lewo, podczas gdy samochód podążał nawet prosto.
Najwyraźniej kierowca w ogóle jej nie zabezpieczył. Co gorsza, chyba nawet nie zauważył, że coś „zgubił”. Zareagował dopiero po klaksonie autora nagrania.
We wrześniu 2022 roku Ken Block oficjalnie zakończył długoletnia współpracę z Fordem i przeszedł do Audi. Razem z niemieckim producentem gwiazda Gymkhany ma zamiar realizować ekskluzywne projekty z dziedziny elektromobilności. Kierowca, który zasłynął publikowanymi w sieci filmami prezentującymi efektowną jazdę bokiem, zasiądzie za kierownicą elektrycznego wcielenia jednej z rajdowych legend.
Nowe auto Kena Blocka to Audi S1 e-tron Quattro Hoonitron, będące elektryczną reinterpretacją kultowego S1 Quattro.
Audi S1 e-tron Quattro Hoonitron, fot. materiały prasowe / Audi
Pod odważnie wystylizowanym nadwoziem z imponującymi elementami aerodynamicznymi, zdecydowanie nawiązującymi do oryginału, znajdują się dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 680 KM, co w połączeniu ze stosunkowo niewielką masą samochodu ma zapewnić świetne osiągi. Większość elementów konstrukcji wykonano z wytrzymałego i lekkiego włókna węglowego. Co więcej, samochód spełnia standardy FIA dotyczące kwestii bezpieczeństwa i homologacji.
Jak wyznał Ken Block, jazda elektrycznym Audi S1 e-tron Quattro Hoonitron pozytywnie go zaskoczyła:
Było tu sporo zaskoczeń i kwestii do nauczenia. Poślizg i pełny obrót po wdepnięciu gazu przy 150 km/h to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie.
Audi S1 e-tron Quattro Hoonitron, fot. materiały prasowe / Audi
O tym jak Hoonitron sprawdza się w akcji przekonamy się już wkrótce. Audi wraz z Kenem Blockiem zapowiedzieli bowiem Elektrikhanę, czyli elektryczną Gymkhanę.
Na pięć okrążeń przed końcem rywalizacji na Yas Marina Circuit wszystko wydawało się jasne: nikt i nic nie odbierze Lewisowi Hamiltonowi kolejnego, rekordowego ósmego mistrzowskiego tytułu. Brytyjczyk był na czele stawki od początku wyścigu, z bezpieczną przewagą nad drugim Maxem Verstappenem, którego tempo pozostawało dalekie od oczekiwań. Holender musiał liczyć na cud.
I cud się zdarzył. Formuła 1 po raz kolejny w tym sezonie pokazała, jak nieprzewidywalnym jest sportem. Na pięć okrążeń przed końcem wyścigu rozbił się Nicholas Latifi, jadący Williamsem, napędzanym silnikiem Mercedesa.
LAP 54/58
Huge drama as Nicholas Latifi goes into the barriers – he reports that he is ok
But the Safety Car comes out and Max Verstappen immediately goes into the pits for some fresh tyres
Dyrekcja wyścigu zarządziła neutralizację za samochodem bezpieczeństwa. Ekipa Red Bull Racing postanowiła ściągnąć Maxa Verstappena do alei serwisowej i wyposażyć go w świeży komplet opon. Lewis Hamilton pozostał na starym ogumieniu. Cała sytuacja nie spodobała się Brytyjczykowi, który zaczął przeklinać przez team radio. Red Bull oczekiwał restartu i zaciekłej walki na ostatnim okrążeniu. Tak też się stało, ale nie obyło się bez kontrowersji.
Gdy Verstappen wyjechał po zmianie opon między nim a prowadzącym w wyścigu Hamiltonem znalazła się grupa zdublowanych kierowców. Dyrekcja wyścigu ogłosiła, że zdublowane samochody między Hamiltonem, a Verstappenem nie będą mogły wyprzedzić samochodu bezpieczeństwa, i powrócić na koniec stawki (co zazwyczaj ma miejsce). Kilka minut później zmieniono decyzję, dzięki czemu Verstappen jedno okrążenie przed końcem znalazł się za plecami Hamiltona.
Po restarcie, na jedno okrążenie przed końcem wyścigu, Max Verstappen odważnym atakiem na hamowaniu do nawrotu prowadzącego na tylną prostą odebrał pierwsze miejsce Hamiltonowi, zdobywając jednocześnie tytuł mistrza świata Formuły 1.
Po emocjonującej, ale i pełnej kontrowersji końcówce rywalizacji na Yas Marina Circuit, ekipa Mercedesa złożyła dwa protesty. Jeden z nich dotyczył rzekomego przewinienia Maxa Verstappena, który zdaniem ekipy z Brackley wyprzedził Lewisa Hamiltona podczas neutralizacji. Protest ten został odrzucony. Drugie zażalenie dotyczyło złamania procedury restartu, a w szczegółach odzyskiwania okrążenia przez zdublowanych kierowców. Po dłuższych obradach także i ten protest postanowiono oddalić.
Mercedes po odrzuceniu protestów zgłosił chęć odwołania się od decyzji dotyczącej procedury restartu. W tej chwili jeszcze nie wiadomo czy apelacja do Międzynarodowego Sądu Apelacyjnego zostanie złożona. Czas na podjęcie decyzji upływa w czwartkowy wieczór.
Dlaczego Mercedes nie cieszy się z mistrzowskiego tytułu wśród konstruktorów i chce na drodze sądowej wywalczyć tytuł dla Lewisa Hamiltona? Oczywiście chodzi o pieniądze. Podobno w razie mistrzostwa Hamiltona, Mercedes otrzymałby premie od swoich sponsorów. Mistrzostwa nie ma, nie ma też pieniędzy.
Mercedes zbojkotuje galę FIA?
To jednak nie koniec… Wiele wskazuje na to, że Mercedes ma zamiar w pewien sposób „zbojkotować” Galę FIA w Paryżu. Rozdanie laurów w najważniejszych rozgrywkach w sporcie samochodowym odbędzie się raptem cztery doby po kontrowersyjnym finale Formuły 1.
Jedną z tradycji dorocznych gal FIA jest to, że mistrzowie pojawiają się na nich ze swoimi pojazdami. Serwis racingnews365 informuje, że niemiecki producent odmówił wysłania do Paryża zwycięskich samochodów, zarówno W12 z Formuły 1, jak i Silver Arrow 02 z Formuły E. W elektrycznej serii wyścigowej – pierwszy raz o statusie mistrzostw świata – Mercedes zdobył oba laury – w klasyfikacji zespołów oraz dzięki świetnej jeździe Nycka de Vriesa także w klasyfikacji indywidualnej.
Zachowanie godne mistrzów świata? Zdaniem większości kibiców Formuły 1 – nie. W komentarzach w mediach społecznościowych można przeczytać, że zachowanie Mercedesa jest „żałosne” i przypomina „kłótnię dzieci z piaskownicy”.
A wy jak oceniacie działania Mercedesa? Ośmiokrotni mistrzowie świata F1 mają rację, czy to zwykła dziecinada?
Sara Price, od czego w ogóle zacząć? Możemy opowiedzieć o jej czasach w motocrossie i X Games, rywalizacji w konkursach piękności, wyścigach stadionowych superciężarówek, tworzeniu własnej firmy odzieżowej, czy ściganiu się w pierwszej w historii serii elektrycznych off-roadów: Extreme E.
Sara wzięła udział w każdym możliwym rodzaju wyścigów:
Właściwie zaczęłam od jazdy konno, a potem w bożonarodzeniowy poranek dostałam swój pierwszy dirt bike, w wieku ośmiu lat. Na tor poszłam z bratem, rodzice nie wiedzieli co zrobić z moją energią. Kazali mi cały dzień robić okrążenia na torze dla dzieci i nie zsiadałam z motocykla, dopóki nie zabrakło mi benzyny. Więc powoli zaczęłam wspinać się po szczeblach. Pierwszy wyścig motocrossowy, w którym wzięłam udział, wygrałam. Wtedy uzależniłam się. Całym moim marzeniem było być częścią Monster Energy Kawasaki i ostatecznie do tego doszło. W wieku 16 lat zostałam profesjonalistką, ścigałam się na X Games i wygrywałam, stając się jak dotąd najbardziej utytułowaną amatorką motocrossową. To była szalona podróż. Potem zmieniłam czapki i zaczęłam ścigać się na czterech kołach. I znów wspinałam się po szczeblach kariery, a teraz, to dość szalone, jestem mistrzynią Baja w specyfikacji Trophy Track, a także ścigam się dla takich zespołów jak Chip Ganassi Racing.
Sara zdaje się dominować w każdym sporcie, którego dotyka, i nigdy nie odmawia okazji. Kiedy przyjaciel poprosił ją o przysługę, aby została kaskaderką w reklamie Superbowl, nie mogła odmówić.
Pojawiłam się, nie mając pojęcia o tej branży. Całą noc filmowałam i jeździłam na motocyklu. I tak się to zaczęło. Rozeszły się wieści o mnie i ciągle mnie zatrudniano do pracy. Potem, kiedy zaczęłam ścigać się samochodami, pojawiła się praca związana z samochodami. Teraz kaskaderstwo jest dużą częścią mojego życia.
Jej ostatnią przygodą było ściganie się w serii Extreme E 2021 jako pierwsza kobieta-kierowca Chip Ganassi Racing. Wyścigi z serii Extreme E odbywają się w odległych zakątkach świata, aby pokazać obszary dotknięte zmianami klimatycznymi i promować odpowiedzialność za środowisko, a także wprowadzić rewolucyjny sposób ścigania.
Po raz pierwszy bierzemy sporty motorowe i wykorzystujemy je do aktywowania zainteresowania zmianami w środowisku naturalnym i pokazania, co możemy zrobić, aby świat był lepszy. Ścigamy się elektrycznymi SUV-ami. Jestem w programie Hummer EV z Chip Ganassi Racing i to naprawdę ruszyło. Czuję, że jest to obecnie szczytowe osiągnięcie terenowych sportów motorowych”. Najnowocześniejszy wygląd zewnętrzny Odyssey 21 jest modyfikowany z każdym zespołem. Segi TV Chip Ganassi Racing nawiązał współpracę z GMC Hummer, aby stworzyć pierwszą na świecie całkowicie elektryczną superciężarówkę. „Jeśli uda im się wydobyć dystans z baterii, zdecydowanie myślę, że to przyszłość.
Extreme E tworzy historię nie tylko dzięki swojej zrównoważonej misji i samochodom elektrycznym, ale także dzięki innowacyjnemu zespołowi, w którym znajdują się zarówno kobiety, jak i mężczyzni, co zwiększa możliwości odkrycia kobiet w społeczności wyścigowej.
W tej chwili, w naszych czasach sportów motorowych, byłam zwykle jedną z niewielu kobiet na linii startu lub w mojej klasie, czy gdziekolwiek startowałam. Teraz pojawia się coraz więcej zawodniczek. Extreme E jest w stanie zapewnić kobietom to samo miejsce, co ich kierowcy płci męskiej. To niesamowite dać kobietom tę okazję, by w końcu miały szansę zabłysnąć.
Bycie kobietą w świecie sportów motorowych może być trudne. Na początku swojej kariery Sara zaczynała jako „ta dziewczyna” na linii startu.
Kiedy zaczęłam spuszczać głowę i naprawdę ciężko pracować i zdobywać szacunek jako prawdziwa zawodniczka, nie byłam już „tą dziewczyną”, mówiono już „och, Sara tu jest”. Lepiej się postarajmy”. Fajnie było zobaczyć to przejście. Teraz, gdy przyjeżdżam w różne miejsca, ludzie nie patrzą na mnie jak na jakąś dziewczynę, ludzie patrzą na mnie jak na Sarę i myślą: „Lepiej być na szczycie, bo ona będzie zagrożeniem”. To niesamowite, że w ten sposób zyskuje się szacunek konkurencji.
Sara rzuciła sobie wyzwanie, by zawalczyć o szacunek, na jaki zasługiwała i by była postrzegana jako prawdziwa rywalka. Teraz, gdy już to ma i ściga się w Extreme E, jest gotowa wprowadzić więcej kobiet do zmieniającego życie sportu.
W momencie, gdy zakładasz kask, jesteś tylko kierowcą. Nie ma znaczenia, czy jesteś chłopakiem czy dziewczyną. Jeśli chodzi o wyścigi samochodowe lub jakiekolwiek, gdzie siadasz za kierownicą, nie ma absolutnie żadnej różnicy. I to jest w tym całkiem niesamowite.
Teraz, gdy Extreme E zwraca uwagę na zrównoważone zespoły wyścigowe i uwzględniające płeć, rozmawialiśmy z Sarą o tym, czego świat off-roadowy potrzebuje, żeby rozwijać się i stać się sportem głównego nurtu
Naprawdę chciałabym móc nawiązać kontakt z odpowiednimi ludźmi, aby wprowadzić do sportu więcej firm z głównego nurtu, skoncentrowanych na kobietach. Jest tak wiele sposobów na przyciągnięcie uwagi, które mogą uczynić nasz sport lepszym, wykorzystując fakt, że jesteśmy ostrymi dziewczynami. Myślę, że branża off-roadowa trochę oderwała się od głównych rynków. Jeśli istnieje sposób na przyciągnięcie ich uwagi, który może dotrzeć do kobiet na całym świecie, na przykład za pomocą magazynu Marie Claire lub Vogue, może to dać dziewczynom nadzieję na całym świecie.
Chcę pojechać na Dakar. Trochę trenowałam i robię wszystko, żeby to urzeczywistnić. Więc to jest to. Amerykanom jest trochę trudniej się tam dostać. Tak więc to wyzwanie, żeby się tam dostać, ale taki jest cel.
Kiedy ktoś usłyszy o Sarze Price, prawdopodobnie dość często usłyszy „mistrzyni” lub „pierwsza w historii”. Jest kobietą, która tworzy historię na prawo i lewo, i nic jej nie powstrzyma. Niezależnie od tego, czy będzie to samochód elektryczny, czy gazowy, Sara pozostanie Kobietą Prędkości w branży sportów motorowych. Jest nie do powstrzymania, a końca nie widać.
Wraz z producentem markowej odzieży sportowej Mizuno, Mazda stworzyła sneakersy w stylu Kodo. Jak sam producent określa, pomysł na stworzenie butów Mazdy wiąże się z potrzebą stworzenia pięknej, ale jednocześnie funkcjonalnej odzieży dla kierowców.
Na pierwszy rzut oka, uwagę zwraca połączenie szarej nubukowej skóry syntetycznej i czarnej, cielęcej skóry z włóknem syntetycznym. Jak twierdzi producent technologia okrągłej podeszwy buta wspomaga delikatny i kontrolowany nacisk na pedały.
Dzięki temu but daje dużo czucia i przekazuje użytkownikowi natychmiastową informację zwrotną na temat osiągów i zachowania samochodu. stopy są wspierane przez siatkę o gęstej strukturze, która zapobiega deformacji buta. Wspierająca struktura zapobiega również zmęczeniu nóg kierowcy i skurczom stóp. Efektem jest maksymalny komfort, nawet na długich trasach.
Gdy w japońskim internetowym serwisie Makuake ruszyły zamówienia, fani marki Mazda nie mogli się doczekać, aby dostać w swoje ręce jedną z zaledwie 1350 par. W ciągu kilku dni kolekcja została całkowicie wyprzedana, a szczęśliwi klienci z niecierpliwością oczekują na dostawę swoich nowych butów do jazdy.
Dajcie znać w komentarzu, czy chcielibyście mieć takie buty do jazdy, a może na co dzień? Nam się bardzo podobają i naprawdę szkoda, że nie są dostępne w Polsce.
Zakończyły się zmagania w trwającym dwa lata konkursie Mazda Design Experience 2020/21! Najnowsza odsłona tego wydarzenia to równocześnie pierwsza edycja zorganizowana według nowych zasad. Organizatorzy postanowili dać uczestnikom możliwość nie tylko prezentacji swoich projektów, ale także zdobycia doświadczenia pod okiem uznanych projektantów, integracji z innymi finalistami i szerszej prezentacji swoich dokonań – dlatego konkurs został podzielony na etapy.
W pierwszym etapie młodzi projektanci wysyłali swoje portfolia i prezentowali dotychczasowe prace. Spośród ponad stu pięćdziesięciu osób jury wybrało sześcioro projektantów, z którymi postanowiło nawiązać bliższą współpracę, czyli finalistów konkursu – Martynę Piątek, Alka Rokosza, Wojciecha Błaszczyka, Karolinę Gardzilewicz, Annę Elizę Gwiazdę i Konstancję Kaźmierczyk.
W drugim etapie finaliści pod okiem projektantów i jurorów zdobywali doświadczenie niezbędne do wykonania konkursowego zdania. Warsztaty projektowe zorganizowane w Kampusie Kreatywnym „Design Nature” w Sobolach miały na celu wszechstronne poznanie korka – materiału, który miał zostać wykorzystany do wykonania zadania. Z kolei warsztaty w Europejskim Centrum Designu Mazdy w Oberursel stanowiły niezwykłą szansę, aby przekonać się, jak w praktyce działają zasady filozofii projektowej KODO, która przyświeca Maździe oraz lepiej poznać konkursową inspirację – elektryczną Mazdę MX-30.
Wnętrze tego modelu zostało opracowane z wykorzystaniem tworzyw sztucznych pochodzących z recyklingu – przetworzone butelki PET – oraz bioplastiku, a następnie ozdobione wstawkami z naturalnego korka. Akumulator elektrycznej Mazdy MX-30 ma zaspokajać potrzeby użytkowników przy minimalnym obciążeniu środowiska. Mazda MX-30 to samochód „pomiędzy” podmiejskością i miastem, domem i pracą, czyli pojazd sprzyjający rekreacji. To ważne, bo ostatecznie finaliści mieli wykonać projekty zgodne właśnie z hasłem reKREACJA, rozumianym zarówno jako proces twórczego redesignu, jak również odnowa naszej kondycji.
Jury postawiło przed finalistami Mazda Design Experience 2020/21 zadanie polegające na zaprojektowaniu i wykonaniu prototypu innowacyjnego przedmiotu o wysokiej wartości estetycznej i użytkowej, którego przeznaczeniem byłaby rekreacja – fizyczna i mentalna użytkowników. W projekcie musiał być wykorzystany określony materiał – naturalny korek jako materiał całkowicie biodegradowalny, odnawialny i podlegający recyklingowi. Dodatkową wartością było wykorzystanie korka pochodzącego z recyklingu.
Gotowe prace oraz prototypy oceniało konkursowe jury w składzie: Jo Stenuit – dyrektor Centrum Designu Mazda Motor Europe, Anna Grużewska – redaktor naczelna magazynu „Czas na Wnętrze”, oraz wybitni polscy projektanci – Tomek Rygalik, Alicja Patanowska i Agnieszka Bar.
Przy ocenie projektów i prototypów jury kierowało się zgodnością z hasłem konkursowym i treścią zadania, pomysłowością i oryginalnością ujęcia tematu, innowacyjnością wykorzystania korka, wrażliwością projektantów i wartościami estetycznymi obiektów. Ważne było także, aby zaprojektowany przedmiot w jak największym stopniu podlegał recyklingowi oraz żeby proces jego tworzenia mógł być powtarzalny i miał jak najmniejszy negatywny wpływ na środowisko. Dodatkowym kryterium była wielkość – projekt miał zmieścić się do bagażnika elektrycznej Mazdy MX-30.
W finale konkursu powstało sześć skrajnie różnych, ale niezwykle interesujących i dopracowanych obiektów. Jury zdecydowało jednogłośnie, że projektem, który najpełniej zrealizował założenia konkursowe jest praca „for/rest” opracowana przez Martynę Piątek.
Jak podkreśla jury, wygrała prawdziwość i prostota projektu. Jego minimalizm, naturalność i funkcjonalność w całości można odnieść do nowej definicji luksusu, który oznacza maksymalny komfort, bycie off-line i kontakt z naturą. for/rest spełnia w maksymalny sposób wszystkie kryteria konkursowe jako przedmiot służący do rekreacji, podlegający recyklingowi i wykonany w zrównoważony sposób. Jury doceniło też fakt, że autorka pracy, co jest rzadkie, stworzyła nową kategorię produktową.
Pierwsza nagroda w wysokości 20 tysięcy zł, statuetka konkursowa oraz tytuł Grand Prix powędrowały do Martyny Piątek. Jury nie przyznało drugiej nagrody.
W związku z tym, że projekt for/rest doskonale wpisuje się w idee i wartości społeczności DesignNature, związane z kreowaniem harmonii człowieka z naturą, Tomek i Gosia Rygalik postanowili uhonorować Martynę Piątek specjalnym wyróżnieniem DesignNature Dot i nagrodą dodatkową w postaci tygodniowego pobytu oraz udziału w Design Summer School 2022 w kreatywnym kampusie w Sobolach.
Projekt „for/rest” oraz pozostałe prace i prototypy finalistów będzie można zobaczyć w maju 2022 na specjalnej wystawie zorganizowanej w ramach najbliższej edycji Łódź Design Festival.
Wymiana letnich opon to obowiązek każdego odpowiedzialnego kierowcy, nawet jeśli ma napęd 4×4 lub auto elektryczne. Jazdę na letniej gumie w grudniu zostawmy tylko na zjeżdżalni w aquaparku. Nie może narażać innych na takie niebezpieczeństwo – czy naprawdę brakuje wyobraźni by zastanowić się, czy uda się zahamować przed przejściem dla pieszych? W naszym klimacie opony z homologacją zimową od listopada do kwietnia to absolutna konieczność, a jeżdżenie na letnich w tym okresie to rażące niedbalstwo. Nie można też dać się wkręcić w mity, że w mieście letnie opony zimą nie przeszkadzają – gdzie trzeba wykonywać wiele hamowań przed przejściami dla pieszych i łatwo o poślizg. Jeśli ktoś jeździ tylko po mieście, to powinien pomyśleć o porządnych oponach całorocznych z homologacją zimową, zamiast jeździć na letnich –– mówi Piotr Sarnecki, dyrektor generalny Polskiego Związku Przemysłu Oponiarskiego (PZPO).
Testy pokazują różnicę
Test przeprowadzony w tym roku na torze w Poznaniu pokazuje, że na mokrej nawierzchni, bez śniegu, już w temperaturze 6°C auto na letnich oponach z prędkości 85 km/h zahamuje o 6 metrów dalej niż na zimowych. W aucie typu SUV na letnich oponach te wyniki będą jeszcze gorsze – bo ma ono większą masę i wyżej położony środek ciężkości. Podobnie auto elektryczne – choć baterie są nisko położone, to jednak dokładają one 300-400 kg do masy auta – więc droga hamowania znacznie się wydłuża. Tylko opony dostosowane do zimowych warunków i temperatur nie będą twardniały w taką pogodę. Na mrozie bieżnik letnich opon ma twardość plastiku. Nawet na suchym asfalcie nie da rady wyhamować lub utrzymać auta w razie niebezpieczeństwa.
Dlatego z wymianą letniego ogumienia na zimowe lub całoroczne nie warto czekać na pierwszy śnieg – tylko umawiać się do serwisu, kiedy poranne temperatury spadają poniżej 7°C. Zapewnią one pewne prowadzenie i bezpieczeństwo. Teraz to już ostatni moment przed zimą.
Opony mogą uratować nam życie w trudnej sytuacji na drodze. A właściwie dobrane, dobrej jakości opony mogą nam skrócić drogę hamowania nawet od kilku do kilkunastu metrów! Warto pamiętać o zasadzie 3xP dotyczącej ogumienia: porządne opony, profesjonalny serwis, prawidłowe ciśnienie. Porządne opony – to opony nieużywane, przynajmniej dobrej jakości, zapewniające odpowiednią przyczepność, drogę hamowania i odporność na aquaplaning.
Sprawdź symbole oraz oznaczenia na etykietach i pamiętaj – gwarancja na opony renomowanych producentów jest od daty zakupu, a nie produkcji! Najważniejsze jest jednak to, by absolutnie nie kupować opon używanych – nigdy nie wiadomo, jaką mają historię i uszkodzenia warstw wewnętrznych, których nie widać „na oko”. Nie warto tak ryzykować dla niewielkiej oszczędności – w końcu opony mają nam służyć kilka lat – przypomina Piotr Sarnecki.
Prawidłowe ciśnienie – zmierz przynajmniej raz w miesiącu!
Prawidłowa wartość ciśnienia przewidziana przez producenta samochodu podana jest w instrukcji pojazdu oraz bardzo często na wewnętrznej dolnej części środkowego lewego słupka. Ciśnienie powinno być mierzone minimum raz w miesiącu, nawet jeśli samochód posiada odpowiednie czujniki – a tymczasem jedynie 40% kierowców deklaruje, że jedynie czasem sprawdza jego poziom. Wystarczą 2 dni jazdy ze zbyt niskim ciśnieniem, a zużyjemy opony tak, jak przez tydzień z ciśnieniem prawidłowym.
Jeśli nie sprawdzamy ciśnienia, to opony starczą nam na 3 razy krócej! Zbyt niskie ciśnienie w oponach powoduje nawet dwukrotny wzrost temperatury warstw wewnętrznych – a to już prosta droga do rozerwania opon w czasie jazdy. Opony niedopompowane o 0,5 bara są aż o 3dB głośniejsze i wydłużają drogę hamowania nawet o 4 metry! – alarmuje Piotr Sarnecki.
Enyaq Coupe iV jest oparty na modułowej platformie dla pojazdów elektrycznych MEB Grupy Volkswagen. W opublikowanym przez producenta teaserze możemy zauważyć, że zmianie uległa sylwetka samochodu: od słupka B linia dachu łagodnie opada ku tyłowi, przechodząc w tylną klapę i kończąc się ostro zarysowaną krawędzią.
Do gamy modelu Hyundai Santa Fe w 2022 roku dołączy wersja 6-miejscowa, która będzie oferowana równolegle do wersji 5- i 7-miejscowej. Jest bardzo prawdopodobne, że będzie to najbardziej komfortowe wydanie modelu, z uwagi na obecność dwóch oddzielnych kapitańskich foteli w drugim rzędzie, zastępujących tylną kanapę.
Hyundai Santa Fe 2022, fot. materiały prasowe / Hyundai
Hyundai Santa Fe – bez silnika diesla
Wraz z wprowadzeniem nowej oferty Hyundai Motor Poland zdecydował o wycofaniu z oferty silników Diesla zasilanych olejem napędowym. Do wyboru zostaje więc wyłącznie klasyczna hybryda lub hybryda typu plug-in.
W ciągu 2021 roku wycofane zostały jednostki wysokoprężne z oferty modelu i30, natomiast teraz zdecydowano o wycofaniu silników Diesla z oferty modeli Tuscon i Santa Fe. Przedstawiciele Hyundaia tłumaczą tę decyzję, twierdząc, że „działania te wpisują się strategię marki Hyundai Progress for Humanity oraz jej wizję elektryfikacji”. Do 2035 roku w Europie Hyundai planuje całkowite zaprzestanie sprzedaży pojazdów z silnikami spalinowymi.
Ceny Hyundaia Santa Fe rozpoczynają się od 166 900 złotych za wersję Smart wyposażoną w napęd hybrydowy (HEV) o mocy 230 KM.
Wersja z napędem hybrydowym typu plug-in (PHEV) standardowo wyposażona w napęd na cztery koła (4WD) i z najbogatszą wersją Platinum dostępna jest od 245 900 złotych.
Pozornie dwumasa jest wizualnie zbliżona do zwykłego koła zamachowego, jednak jego wewnętrzna budowa jest znacznie bardziej skomplikowana. Jej konstrukcja opiera się na dwóch masach – pierwotnej i wtórnej. Pierwotna masa przymocowana jest do wału korbowego i najczęściej wyposażona jest w specjalny, zębaty wieniec, którego zadaniem jest współpraca z rozrusznikiem. Masa wtórna natomiast jest przytwierdzona do pierwotnej i ułożyskowana łożyskami promieniowymi oraz osiowymi. We wnętrzu, pomiędzy dwoma masami, umiejscowiony jest łączący je tłumik drgań skrętnych, który dzięki wydajnym talerzom i sprężynom neutralizuje wszystkie drgania i wibracje generowane przez układ napędowy. W trakcie pracy silnika obie masy mają zdolność obracania się względem siebie do 80 stopni.
Dlaczego stosuje się koło dwumasowe?
Powstanie i rozpowszechnienie kół dwumasowych na przełomie XX i XXI wieku wiąże się z gwałtownym wzrostem mocy silników i szerzeniem się popularności jednostek turbodoładowanych w samochodach osobowych. Wcześniej tłumiki drgań skrętnych montowane były w tarczach sprzęgła, jednak możliwości tego rozwiązania były ograniczone, a neutralizacja drgań przez ten element przestało być wystarczające.
Dwumasowe koło zamachowe stało się przełomowym rozwiązaniem, dzięki któremu turbodoładowane silniki pracują znacznie płynniej, a gwałtowny wzrost momentu obrotowego nie skutkuje drganiami karoserii odczuwanymi przez pasażerów pojazdu. Kolejnym atutem dwumasy jest redukcja drgań wytwarzanych przez układ napędowy w trakcie pracy na niskim zakresie obrotów jednostki oraz szarpnięć w trakcie kiedy załączane jest sprzęgło. Podsumowując, dwumasowe koło zamachowe posiada niepodważalną rolę, m.in. wydłuża żywotność skrzyni biegów i jej poszczególnych podzespołów, a także odciąża wał korbowy.
Kolejnym atutem koła dwumasowego jest polepszenie reakcji jednostki na dodawanie gazu. Coraz częściej wielkie i popularne marki samochodowe takie jak Fiat Ford czy Mercedes Benz produkują auta wyposażone w silniki o coraz mniejszej pojemności, jednocześnie o tej samej (a nawet większej mocy!) co wcześniejsze jednostki. Takie nowoczesne, wysilone silniki o niskiej pojemności wytwarzają ogromne drgania, w związku z czym konieczne jest montowanie w ich konstrukcji koła dwumasowego. Zwykłe koła zamachowe w pojazdach z tego typu silnikami skutkowałyby niewyobrażalnie silnym trzęsieniem całego nadwozia.
Jak dbać o dwumasę?
Na trwałość koła dwumasowego znaczący wpływ ma styl jazdy danego kierowcy, a także sama eksploatacja samochodu. Żeby dwumasa wytrzymała jak najdłużej, warto w codziennym użytkowaniu pojazdu stosować kilka prostych zasad. Należy pamiętać o wciśnięciu sprzęgła przed zapaleniem i zgaszeniem silnika. Największym błędem, którego trzeba bezwzględnie unikać jest dynamiczne przyspieszanie z niskich obrotów silnika prowadzące do dużych obciążeń dwumasy. Niewskazane są również ruszanie z impetem oraz chroniczna jazda na niskich obrotach silnika. Wniosek z tego taki, że eco-driving niestety skraca życie dwumasy.
Nie należy również nadużywać hamowania silnikiem, które w nadmiarze doprowadza do przedwczesnego zużycia sprzęgła, dwumasy lub nawet uszkodzenia skrzyni biegów. Ta metoda redukcji prędkości powinna być stosowana z rozwagą, nie powinno się doprowadzać do obniżania obrotów poniżej 1500 RPM.
Obserwuj pracę silnika
Trzeba również wnikliwie obserwować pracę układu napędowego i jednostki, a także niezwłocznie diagnozować ich wszelkie objawy usterek. Każda zlekceważona, nawet najmniejsza awaria w układzie napędowym czy uszkodzone sprzęgło mogą prowadzić do przedwczesnego uszkodzenia dwumasy. Jednostka, która wytwarza nadprogramowe drgania wynikające z jakiejkolwiek jej awarii (np. wypadanie zapłonów) będzie skutkować przeciążaniem koła dwumasowego i jego wcześniejszym zużyciem.
Konwersja z koła dwumasowego na sztywne
Ze względu na awaryjność i dość wysoki koszt koła dwumasowego, niektórzy kierowcy zastanawiają się nad wymianą swojego koła dwumasowego na koło sztywne. Jednomasowe koło zamachowe jest prostsze w budowie, mniej awaryjne i tańsze w zakupie. Rozważając jednak taką konwersję należy mieć na uwadze kilka rzeczy:
Przy zamianie koła dwumasowego na sztywne wymienić należy także sprzęgło. To, które pracowało wcześniej z dwumasą nie będzie dopasowane do pracy z tradycyjnym kołem zamachowym. Czeka nas zatem wymiana pełnego kompletu.
Zaspawanie uszkodzonej dwumasy by pracowała jak koło sztywne to fatalny pomysł! Jeśli przekazywany moment obrotowy nie będzie w żaden sposób pozbawiany drgań i wibracji, wkrótce czekać będzie nas kosztowna wizyta w warsztacie.
Nie wszystkie samochody mogą mieć przeprowadzoną konwersję z koła dwumasowego na sztywne. Dla tych z większymi silnikami tłumiki drgań umieszczone na tarczy sprzęgła nie będą wystarczające – w układzie jest konieczne zastosowanie dwumasy.
Rozważając konwersję, szukaj gotowych zestawów konwersyjnych składających się z koła i sprzęgła dedykowanych Twojemu samochodowi. Liderem na rynku oferującym specjalne zestawy do konwersji na sztywne koło zamachowe jest firma Valeo.
Wymiana koła dwumasowego w samochodzie
Koszt robocizny, którą trzeba zapłacić w serwisie za wymianę dwumasy, jest zbliżony do ceny wymiany sprzęgła, ponieważ obie te czynności są bardzo podobne i wymagają zbliżonego nakładu pracy. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest wymiana koła dwumasowego przy okazji wymiany kompletnego sprzęgła lub odwrotnie. Dzięki temu poniesiemy tylko jeden raz koszt usługi serwisowej, a sprzęgło i koło dwumasowe cechuje zbliżona trwałość w związku z czym specjaliści zalecają ich równoczesną wymianę.
Wymiana koła dwumasowego wymaga m.in. demontażu skrzyni biegów. Przed oddaniem samochodu do serwisu warto zasięgnąć informacji dotyczącej zbliżonych kosztów robocizny i części, dzięki czemu będziemy mogli zadecydować o ewentualnym samodzielnym zakupie potrzebnych podzespołów.
Gdzie kupić koło dwumasowe?
Wielu kierowców przekonało się, że zakup nowego koła dwumasowego na własną rękę pozwala zaoszczędzić na wymianie. Jak jednak samodzielnie kupić koło dwumasowe pasujące do Twojego samochodu? Z rozwiązaniem przychodzi sklep internetowy sprzegla24.pl, który dzięki intuicyjnej wyszukiwarce oraz bezpłatnemu wsparciu doradców umożliwia bezbłędne dobranie sprzęgła, koła dwumasowego oraz kompletów sprzęgieł z dwumasą dedykowanych Twojemu samochodowi. Wystarczy, że w trzyetapowej wyszukiwarce podasz markę, model oraz moc silnika Twojego samochodu. Ponadto, dzięki weryfikacji nr VIN, doradcy będą w stanie jeszcze dokładniej potwierdzić poprawne dopasowanie części do auta.
Jak to wygląda w praktyce? Załóżmy, że jeździsz samochodem Hyundai I30 z 2013 roku z silnikiem 1.6 CRDI 136KM/100KW. Dokładne informacje na temat samochodu wraz z jego numerem VIN znajdziesz w dowodzie rejestracyjnym. Wyszukując po tych danych otrzymasz listę pasujących części i dowiesz się, że koło dwumasowe dedykowane Twojemu samochodowi to VALEO 836369. Kupując, możesz poprosić o dodatkową weryfikację VIN, a także masz opcję kupna na raty. Części możesz zamówić prosto do warsztatu samochodowego. Nie będziesz musiał na nie długo czekać – wszystkie dostępne produkty są wysyłane w przeciągu 24h. Odwiedź sklep internetowy sprzegla24.pl i sprawdź sam!
Ford Explorer to od lat jeden z najpopularniejszych modeli marki na rynku amerykańskim. Pojawienie się tego modelu w Europie po kilku latach przerwy było spełnieniem marzeń wielu fanów Forda na Starym Kontynencie.
Elektryczny Ford Explorer miał ujrzeć światło dzienne w 2023 roku, ale dziś już wiemy, że tak się nie stanie. Samochód ma ujrzeć światło dzienne najpóźniej w grudniu 2024 roku - tak wynika z informacji rozesłanych przez Forda do dostawców, na które powołuje się portal Automotive News Europe.
Opóźnienie premiery elektrycznego Forda Explorera w stosunku do pierwotnego terminu jest podobno wynikiem sporego zainteresowania Mustangiem Mach-E. Jak donosi Automotive News, pierwotnie elektryk miał powstawać w meksykańskim Cuautitlan, lecz zakład ten skupia się na Mustangu Mach-E, który okazał się większym hitem niż przewidywano.
W 2021 roku Ford sprzedał około 60 tysięcy sztuk elektrycznego Mustanga Mach-E. Celem firmy jest wytwarzanie 200 tysięcy sztuk rocznie, co dzięki dodatkowej fabryce, powinno udać się zrealizować już 2023 roku.
Elektryczny Ford Explorer padł ofiarą popularności Mustanga Mach-E. Wiemy, że powstanie na zupełnie nowej platformie stworzonej z myślą o elektrycznym napędzie. Na szczegóły musimy jednak jeszcze trochę poczekać.
Jak długo trwa wyprzedzanie się dwóch tirów na drodze szybkiego ruchu? Długo. Czasami kilka minut. Kierowca podejmujący taki manewr ryzykuje jedynie, że poirytuje innych kierujących. A czym ryzykuje, podejmując taki sam manewr na drodze jednopasmowej? Chyba nie trzeba mówić.
Popatrzcie więc na to nagranie. Odpowiedzcie sobie na pytanie, ile mogło się w tym czasie wydarzyć. Rzeczy, na które kierowca tira nie zdążyłby zareagować. Na szczęście tym razem udało się uniknąć tragedii.
Volkswagen ma ambicje by stać się liderem pod względem produkcji samochodów elektrycznych. Aby osiągnąć ten cel niemiecki koncern planuje stworzenie zunifikowanej baterii, która montowana będzie we wszystkich nowych pojazdach elektrycznych marki (a więc poza Volkswagenem także Škody, Audi, Seata czy Porsche). Strategia Volkswagena nazywa się „New Auto”.
W związku z tym, Volkswagen ogłosił powstanie nowej spółki o nazwie Societe Europeenne, która skupi się na całym szeregu zadań związanych z produkcją baterii do aut elektrycznych.
Volkswagen zamierza zbudować sześć gigafabryk. Czy jedna z nich stanie w Polsce?
Ze względu na swoje przyszłe potrzeby, Volkswagen planuje budowę sześciu gigafabryk na terenie Europy. Pierwsza z nich powstanie w Salzgitter w Dolnej Saksonii, a produkcja baterii w tym obiekcie planowo wystartuje początkiem 2025 roku. Na ten cel koncern przeznaczy dwa miliardy euro.
Pozostałe gigafabryki powstaną w Hiszpanii oraz na terenie Europy Wschodniej, nie wiadomo jednak gdzie dokładnie zostaną ulokowane – zostanie to ogłoszone w pierwszej połowie 2022 roku. Nie jest wykluczone, że jedna z gigafabryk stanie w Polsce.
Do 2030 roku, oprócz fabryki w Saksonii, Volkswagen planuje zbudować jeszcze dwa obiekty.
Volkswagen chce zagrozić Tesli? Przeznaczy 2 miliardy euro na gigafabrykę baterii, fot. materiały prasowe / Volkswagen
Poza budową gigafabryk, Volkswagen ma również w planach budowę fabryki w Skellefteå w Szwecji. Ma to związek z udziałami koncernu w startupie Northvolt AB, który zajmie się dla Volkswagena produkcją baterii do nowego segmentu elektrycznych aut premium. Ma to mieć miejsce od 2023 roku.
Volkswagen przyspiesza „elektryfikację” europejskich fabryk
Oprócz fabryk w Zwickau, Hanowerze i w Emden więcej europejskich zakładów będzie produkowało samochody elektryczne. W fabryki w Dolnej Saksonii Grupa zainwestuje około 21 miliardów euro, większość środków zostanie skierowana do zakładów produkcyjnych i zakładów, które produkują komponenty.
W ramach Projektu Trinity potwierdzono przekształcenie fabryki w Wolfsburgu w kierunku produkcji samochodów elektrycznych. Biorąc pod uwagę duży popyt na nie, od 2024 roku Grupa planuje również przygotowanie tego zakładu do pełnej produkcji ID.3, zapewniając niezbędną wielkość produkcji tego modelu.
Grupa Volkswagen planuje kolejne inwestycje w elektromobilność w Niemczech i w Europie:
w Lipsku synergia produkcji elektrycznych modeli skonstruowanych na platformie PPE zostanie wykorzystana w segmencie premium z dwoma modelami Porsche
przekształcenie fabryki w Neckarsulm, postanowiono odłożyć do pojawienia się następnej generacji modeli z rodziny Audi E6
w pełni „zelektryfikowana” fabryka w Brukseli od 2026 roku będzie produkować nowe Audi Q8 e-tron
od 2025 roku na Półwyspie Iberyjskim planuje się produkcję kompaktowych samochodów elektrycznych w wielomarkowej fabryce w Martorell oraz elektrycznych SUV-ów w wielomarkowej fabryce w Pampelunie
Volkswagen realizuje ofensywę w dziedzinie samochodów elektrycznych
Volkswagen poinformował również o nawiązaniu współpracy z Umicore, 24M oraz Vulcan Energy Resources, dzięki którym koncern zabezpieczy swój łańcuch dostaw jak również opracuje niezbędny „know-how” w celu ograniczenia kosztów produkcji.
Spółka Umicore ma być odpowiedzialna za dostarczenie kluczowych składników wymaganych przy produkcji baterii. Z kolei centrum badań 24M od dłuższego czasu wykorzystuje zaawansowane technologie do opracowywania nowych metod „pakowania” ogniw. Rozwiązania te mają między innymi ułatwić recykling zużytych akumulatorów. Vulcan Energy Resources ma wspomóc Volkswagena przy dostawach litu, wydobywanego przy pomocy innowacyjnych i ekologicznych metod.
Volkswagen twierdzi, że wspomniane współprace pozwolą mu zwiększyć produkcję pojazdów elektrycznych, a tym samym przybliżyć producenta do zdolności produkcyjnej obejmującej 2,2 miliona samochodów elektrycznych do 2030 roku.
Volkswagen robi wszystko by zyskać miano światowego lidera w produkcji samochodów elektrycznych. Jak wynika z najnowszych danych sprzedażowych, producent z Wolfsburga jeszcze w tym roku dostarczy klientom prawie milion zelektryfikowanych pojazdów. W kolejnych latach wynik ten ma być jeszcze bardziej imponujący.
W ciągu najbliższych pięciu lat Volkswagen na opracowanie oraz produkcję samochodów elektrycznych planuje przeznaczyć 52 miliardy euro.
Volvo S90 nie występuje w wersji czysto elektrycznej. No prawie. Jest jedna wersja tego modelu, która ma napęd całkowicie bateryjny. Do tego jest dwudrzwiowym kabrioletem o nadwoziu wykonanym całkowicie z tworzyw sztucznych. Spokojnie, to nie jest projekt szalonego inżyniera. To zabawka przeznaczona dla dzieci w wieku od 3 do 8 lat i wadze do 25 kg. Prędkość maksymalną ograniczono do 4,5 km/h.
Są do wyboru także dwa wolniejsze tryby: 3,6 i 2,7 km/h. To tak na wszelki wypadek, gdyby młody kierowca powoził nieostrożnie i narażał na szwank swoje mleczne siekacze. Waga pojazdu – 21,5 kg łącznie z akumulatorem. Długość to 125 cm.
Można nim parkować obok dziecięcego łóżeczka. Kolor pojazdu można wybrać i mieć zabawkę kolorze „dorosłego Volvo” mamy i taty. A zatem Bursting Blue metallic, Osmium Grey metallic, czy Red metallic? Naszym zdaniem ten ostatni. Idą święta, więc czerwony kojarzy się ze Świętym Mikołajem i nosem renifera Rudolfa. Z drugiej strony niebieski budzi skojarzenia z zimną Skandynawią. To może dwa?
Gdy kupisz autko, my kupimy drugie i przekażemy je szpitalowi
Aż do 17 grudnia Volvo Car Poland zakłada czapkę Mikołaja. Każde elektryczne autko Volvo S90 zakupione między 6 a 17 grudnia sprawi, że Autoryzowany Dealer przekaże taką samą zabawkę na oddział dziecięcy w najbliższym szpitalu. Bagażnik zostanie wypełniony przyborami do malowania i zabawkami! Najmłodsi pacjenci szpitali szczególnie zasługują na świąteczne prezenty. Pierwsze pojazdy już trafiły na dziecięce oddziały i wzbudzają uśmiech na buziach najmłodszych pacjentów.
Cena takiego samochodu to około 1700 zł, ale w pewnym sensie możemy ją podzielić przed dwa! Życzymy Państwu wspaniałych Świąt Bożego Narodzenia i zmieniania świata na lepsze. Po małym kawałeczku – to chyba jedyna skuteczna metoda.
Piotr Kraśko, znany dziennikarz m.in. z telewizji TVN, został w kwietniu tego roku zatrzymany przez patrol Policji na terenie województwa podlaskiego. Ustalono, że prowadzący auto nie tylko nie miał prawa jazdy, ale także w ogóle uprawnień do jazdy samochodem – te zostały cofnięte sześć lat temu.
Kierowanie samochodem bez prawa jazdy to nie jest wykroczenie, a przestępstwo. Gdy kierujący – mimo cofnięcia uprawnień – zasiądzie za kółko i będzie prowadził samochód, musi się liczyć nawet z karą ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Sąd w Łomży, po apelacji prokuratury, wydał identyczny jak pierwotny wyrok, który teraz się uprawomocnił. Piotr Kraśko został skazany na grzywnę w wysokości 7500 złotych. Dziennikarz został uznany za winnego jazdy bez uprawnień za kierownicą auta. Sąd wydał też zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez rok od zapadnięcia wyroku.
Można to uznać za łagodne potraktowanie, ponieważ w uzasadnionych wypadkach sąd może zakazać prowadzenia pojazdów mechanicznych przez okres do 15 lat. Co więcej – jeżeli kierowca, na którego zostanie nałożony taki zakaz złamie go, musi się liczyć z pozbawieniem wolności na czas od 3 miesięcy do 5 lat. Tak stanowi art. 244 Kodeksu karnego.
Nie wiemy też, co było powodem zabrania prawa jazdy dziennikarzowi. Najczęściej jest to przekroczenie prędkości np. w terenie zabudowanym powyżej 50 km/h. Wniosek o odebranie prawa jazdy na trzy miesiące jest wówczas procedowany przez odpowiedniego starostę. Ponowne zatrzymanie przez drogówkę poskutkuje tym samym – znów orzeczeniem o trzymiesięcznej karze pozbawienia uprawnień do kierowania. Dopiero trzykrotne zatrzymanie za jazdę bez prawka skutkuje koniecznością przystąpienia do egzaminu i wyrobienia nowego dokumentu.
Ostatnio Piotr Kraśko był widziany w Fordzie Mustangu, w którym łatwo o przekroczenie prędkości…
UWAGA – pasażer też współodpowiedzialny! Przy tej okazji warto pamiętać, że nawet umożliwianie jazdy kierowcy, który nie posiada uprawnień, jest karane grzywną – pasażerowie także są odpowiedzialni za podróż.
SsangYong, znany dotychczas Polakom jako producent kompaktowego Tivoli w dwóch długościach, rodzinnego, spalinowego Korando, terenowego Rextona oraz pick-upa Musso (dostępnego z krótką i długą przestrzenią załadunkową) właśnie wypuścił na świat swojego pierwszego elektryka.
SsangYong Korando e-motion to kompaktowy, elektryczny SUV, który… wygląda zupełnie zwyczajnie. Samochód w żaden sposób nie zdradza swojego ekologicznego charakteru. Nic w SsangYong Korando e-motion nie krzyczy „Hej! Jestem elektrykiem!” – model ten ma ładną linię nadwozia i spory prześwit – to aż 177 milimetrów. Auto ma też wysokie kąty natarcia i zejścia i może pochwalić się możliwością holowania przyczepy o masie do 1,5 tony, co jest nietypowe wśród elektryków.
Auto zjechało właśnie z taśm najstarszego, południowokoreańskiego producenta samochodów – SsangYonga. To pełnoprawny SUV o długości niemal 4,5 metra. Pojemność bagażnika wynosi 551 litrów (wg VDA), co stanowi jeden z lepszych wyników w tej klasie.
Niebieskie detale nadwozia i „zamknięta” osłona chłodnicy odróżniają elektryczne e-Motion od jego siostrzanych modeli z napędem konwencjonalnym – już na pierwszy rzut oka widać wstawki w reflektorach, felgach i elementach aerodynamicznych.
Korando e-motion ma nieco przeprojektowane oświetlenie i zupełnie inne zderzaki. We wnętrzu również natychmiast zauważalne są niebieskie ozdobniki. Klasyczną dźwignię zmiany biegów zastąpił nowy wybierak kierunku jazdy, a multimedia zostały zaktualizowane.
Silnik SsangYong Korando e-motion generuje 190 KM mocy i 360 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Samochód ma akumulator o pojemności 61,5 kWh, co ma przekładać się na maksymalny zasięg u 339 kilometrów. Producent zapewnia, że samochód będzie można naładować z 20 do 80% w nieco ponad 30 minut za pomocą szybkiego złącza CCS.
Rynkowy sukces SsangYong Korando e-motion będzie zależał w dużej mierze od cen, a te nie są jeszcze znane. Premiera elektrycznego Korando na rynku polskim została zaplanowana na wiosnę 2022 roku.
Zagrożenie w ruchu drogowym, do którego przyczyniają się kierowcy znajdujący się pod wpływem alkoholu, to częste zjawisko, dlatego nie powinniśmy pozostawać na nie obojętni. Poza samą świadomością, że pijany kierowca jest niebezpieczny, nierzadko potrzebna jest nasza zdecydowana postawa i działanie.
Mimo że uczestniczenie w ruchu kierowców będących pod wpływem alkoholu niesie za sobą szereg zagrożeń, w wielu przypadkach niestety sami na to pozwalamy. Kierujący znajdujący się pod działaniem alkoholu to potencjalny sprawca niebezpiecznego wypadku, niezależnie od tego, czy jest naszym dobrym znajomym, kimś z rodziny, czy obcą osobą. Poczucie zakłopotania czy wstydu może powodować, że nie reagujemy w ogóle lub robimy to zbyt mało stanowczo, a nawet wsiadamy z taką osobą do samochodu jako pasażerowie. Jednak fakt, że nie czujemy się komfortowo w takiej sytuacji, nie może usprawiedliwiać naszej bierności. Pamiętajmy, że jeśli świadomie godzimy się na jazdę z pijaną osobą za kierownicą, mogą grozić nam również konsekwencje prawne
Wyrazem naszej troski o niego może być niedopuszczenie do tego, aby wsiadł za kierownicę w takim stanie i na przykład odebranie mu kluczyków do samochodu.
Jeżeli widzimy, że kierowca jest nietrzeźwy, po wezwaniu policji możemy także próbować aktywnie interweniować lub przeszkodzić takiej osobie wsiąść za kierownicę. Pamiętajmy jednak, że obywatelskie zatrzymanie nie jest obowiązkiem, tylko uprawnieniem wynikającym z przepisu, który mówi, że każdy ma prawo ująć osobę na gorącym uczynku przestępstwa lub w pościgu podjętym bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa, jeżeli zachodzi obawa ukrycia się tej osoby lub nie można ustalić jej tożsamości. Osobę ujętą należy niezwłocznie oddać w ręce policji. Nie wolno nam między innymi pozbawiać jej wolności czy wymierzać kary.
Jeżeli jednak istnieje jakakolwiek obawa, że narazimy siebie lub innych, ujęcie sprawcy najlepiej pozostawić policji. Działanie na własną rękę może bowiem doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Zajechanie drogi nietrzeźwemu kierowcy na autostradzie może skończyć się karambolem, ale już wyciągnięcie kluczyków ze stacyjki takiemu kierowcy, kiedy na przykład zatrzyma się na stacji benzynowej, może w danych okolicznościach okazać się dobrym rozwiązaniem i zapobiec tragedii.
Bugatti zaprezentowało model Chiron Pur Sport Grand Prix, by pokazać pełnie możliwości programu Sur Mesure – takie jak zamówienie wymyślonego przez siebie malowania czy wykończenia wnętrza. To pokaz tego, jak bardzo można zindywidualizować swoje Bugatti, jeśli ma się odpowiednio duży portfel.
Bugatti Chiron Pur Sport Grand Prix powstał jako hołd dla wyścigowej przeszłości marki. Na drzwiach samochodu znalazła się liczba 32, nawiązująca do numeru startowego samochodu Bugatti Type 51, w którym Louis Chiron i Achille Varzi wygrali Grand Prix Francji w 1931 roku. Nadwozie pomalowano w kultowym, firmowym odcieniu niebieskiego i dodatkowo udekorowano wyjątkowymi czerwonymi detalami.
Bugatti Chiron Pur Sport Grand Prix, fot. materiały prasowe / Bugatti
Wnętrze Bugatti Chiron Pur Sport Grand Prix przypomina współczesne samochody wyścigowe. W oczy rzuca się sporo odsłoniętego włókna węglowego, alcantary i czerwone detale. Na tunelu środkowym widoczny jest napis „Grand Prix”.
Bugatti Chiron Pur Sport Grand Prix, fot. materiały prasowe / Bugatti
Program Sur Mesure, oferujący nowy poziom personalizacji i detali, ma przyciągnąć klientów do zakupu ostatnich – już mniej niż 40 – egzemplarzy modelu Chiron, jakie powstaną. Wszystkie z nich to będą odmiany Pur Sport i Super Sport.
Zdarzenie miało miejsce na autostradzie w okolicach Los Angeles. Kierowca pierwszego samochodu z niewyjaśnionych przyczyn rozbił swoje auto, które zatrzymało się na środku autostrady. Chwilę pokręcił się przy nim, a według opisu nagrania zbiegł później pieszo.
Dość szybko uderzyło w jego samochód drugie auto. Potem trzecie. W sumie uszkodzonych zostało sześć pojazdów, a kilku kierowców w ostatniej sekundzie uniknęło podobnego losu. Pomimo tego, że niektóre auta zostały dosłownie zmasakrowane, ranne zostały tylko dwie osoby.
Sytuacja była bardzo groźna, ponieważ zdarzyła się po zmroku, na nieoświetlonym fragmencie autostrady. Ponadto kierowca, od którego wszystko się zaczęło, mógł chyba próbować zjechać na pobocze. Nie rozumiał jak ogromne zagrożenie stwarzał, pozostawiając nieoświetlone, uszkodzone auto? Sprawy mogłyby potoczyć się jeszcze gorzej, ale autor nagrania, przypadkowo przejeżdżający fotograf, zatrzymał się i cały czas oświetlał uszkodzone pojazdy, żeby inni kierowcy zauważyli je wcześniej. Nie wszyscy z tego skorzystali, a nikt poza nim nie zrobił niczego, żeby jakoś zabezpieczyć miejsce zdarzenia i ostrzegać innych kierujących.
„Nosi ślady użytkowania” – taki opis możemy znaleźć w ogłoszeniach nie tylko z używanymi samochodami. Nawet normalna i ostrożna eksploatacja, staje się po pewnym czasie widoczna i temu nie zapobiegniemy. Z ekstremalnym przykładem tej prawidłowości, musiał się zmierzyć pewien youtuber.
Jak wyjaśnia w swoim filmiku, wypożyczył na wycieczkę McLarena 620R. Zarzeka się, że eksploatował go w sposób zupełnie normalny, a jednym błędem jaki popełnił, było porysowanie felgi o krawężnik. Tymczasem cały przód auta był pełen odprysków po kamieniach, a jeden uszkodził nawet przednią szybę. Wyglądało to raczej, jakby jechał szybko za kimś po szutrowej drodze.
Autor filmiku przyznaje, że był świadom konieczności pokrycia kosztów ewentualnych napraw, ale to co usłyszał, zmroziło go. Wypożyczalnia samochodów zażądała od niego nieco ponad 100 tys. dolarów! Wszystkie uszkodzone elementy (a był wśród nich między innymi splitter z włókna węglowego), zostały wymienione na nowe, a części do McLarenów nie są tanie. Youtuber chciał zaproponować odkupienie auta i naprawienie go we własnym zakresie po kosztach, ale wypożyczalnia odparła tylko, że samochód wrócił już z serwisu, a on ma tylko zwrócić koszty.
Na nagraniu youtuber mówi, jak bardzo był zaskoczony, że postawiono go przed faktem dokonanym. Twierdził też, że uszkodzenia były powierzchowne i można było je usunąć wielokrotnie niższym kosztem. Co do pierwszego argumentu, można się z nim zgodzić, że wypożyczalnia powinna wcześniej poinformować go o dalszych krokach po oddaniu auta (chyba że to standardowa procedura, o której nie doczytał w umowie), ale z drugim już nie. Autor filmiku sam ma wypożyczalnię samochodów i chyba się na nich zna. Musiało mu jednak umknąć, że McLaren 620R to specjalna, limitowana do 350 sztuk wersja. Takie auto można traktować w charakterze inwestycji. Nic dziwnego, że wypożyczalnia ani nie chciała się z nim rozstawać, ani nie chciała naprawiać go po kosztach w garażu Tak rzadkie auto bez wątpienia będzie utrzymywać wysoką wartość, ale pod warunkiem, że jest w pełni oryginalne.
Lamborghini we współpracy z Konsulatem Generalnym Włoch zorganizował podczas amerykańskich targów sztuki Art Basel Miami wystawę pt. „Lamborghini Countach: Future Is Our Legacy” w muzeum Wolfsonian-FIU.
Przestrzeń galerii Art Deco została zaaranżowana tak, aby zwiedzający mogli poznać historię włoskiej marki i jej plany związane z dążeniem do zrównoważonego rozwoju. W centrum wystawy znajdował się legendarny model Lamborghini Countach LP 5000 QV z 1986 roku.
Lamborghini Countach LP 5000 QV z 1986 roku, fot. materiały prasowe / Lamborghini
W przeszłości Lamborghini podczas prestiżowych amerykańskich targów sztuki przedstawiło m.in. Miurę z 1968 roku. Podczas tegorocznej wystawy zaprezentowano historię modeli Countach, wraz z fotografiami wskrzeszonego w ostatnim czasie hybrydowego LPI 800-4. Najważniejszym elementem ekspozycji był kultowy model Lamborghini Countach LP 5000 QV z 1986 roku.
Lamborghini Countach LP 5000 QV z 1986 roku, fot. materiały prasowe / Lamborghini
Wystawa „Lamborghini Countach: Future Is Our Legacy” poruszała tematy związane z hybrydyzacją włoskiej marki, która jest jednym z ambitnych celów strategii „Direzione Cor Tauri”. Koncepcja zakłada zmniejszenie emisji CO₂ do 2025 roku o połowę, realizacja tego punktu ma nastąpić dzięki wprowadzeniu linii modeli hybrydowych typu plug-in oraz pierwszego w pełni elektrycznego modelu Lamborghini. Jego premiera planowana jest na drugą część tej dekady.
Lamborghini Countach LPI 800-4 – następca legendy
Lamborghini Countach LPI 800-4 swoją premierę miał w 50. rocznicę powstania oryginalnego modelu LP 500. Został zaprojektowany z myślą o nowej erze motoryzacji. Jest połączeniem najnowszych innowacji Lamborghini – technologii hybrydowej z silnikiem V12. Model ten jest dowodem nieprzemijającego wpływu na rynek motoryzacji pierwszego supersportowego samochodu na świecie.
Nowe Lamborghini Countach napędza układ hybrydowy składający się z 780-konnego wolnossącego silnika V12 o pojemności 6,5 l i 48-woltowego silnika elektrycznego o mocy 34 KM. Łącznie układ generuje 814 koni mechanicznych. Moc trafia na wszystkie koła za pomocą 7-biegowej przekładni automatycznej.
Lamborghini Countach LPI 800-4 od 0 do 100 km/h rozpędza się w 2,8 sekundy, a do 200 km/h w imponującym czasie 8,6 sekundy. Jego prędkość maksymalna to 355 km/h. Za skuteczne hamowanie z tych prędkości odpowiadają ceramiczno-węglowe hamulce (6-tłoczkowe z przodu, 4 z tyłu). Na pełne zatrzymanie się ze 100 km/h potrzebują zaledwie 30 metrów.
Kierujący pługiem jechał przez rondo z sygnalizacją świetlną. Czy może być bezpieczniejszy rodzaj skrzyżowania? Raczej nie, ale nadal ryzyko kolizji istnieje. Co udowodnił ów kierujący, ignorując czerwone światło i powodując kolizję z osobówką.
Jak wyjaśnić to zdarzenie? Mamy dwa pomysły. Pierwszy jest taki, że sprawca nie patrzył na drogę, a przynajmniej na sygnalizację świetlną. Druga sugestia natomiast, to włączone żółte światła błyskowe. Czy sądził, że czyni to z niego pojazd uprzywilejowany? Niestety – to tylko ostrzeżenie dla innych, że dany pojazd może między innymi zachowywać się w sposób nietypowy.
Wojewoda Mazowiecki wydał decyzję o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej dla odcinka S61 Podborze – Śniadowo. To ostatni fragment międzynarodowego korytarza transportowego Via Baltica.
W ramach projektu powstanie 19,46 kilometrów nowej drogi ekspresowej, a 3 kilometry istniejącej trasy S8 w rejonie Ostrowi Mazowieckiej zostanie przebudowane. To właśnie tam powstanie strategiczny, nowy węzeł Podborze łączący dwie drogi ekspresowe – S8 i S61. Z drugiej strony odcinek połączy się z użytkowanym od połowy lipca bieżącego roku fragmentem Via Baltiki Śniadowo – Łomża Południe.
W ramach projektu powstaną też miejsca obsługi podróżnych, dwa węzły i 26 obiektów inżynierskich, w tym przejścia dla zwierząt.
S61 odcinek Podborze – Śniadowo, fot. materiały prasowe / GDDKiA
GDDKiA informuje, że prace powinny ruszyć w ciągu najbliższych tygodniach. Droga ma być oddana do ruchu pod koniec 2023 roku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już za dwa lata pojedziemy nową dwupasmówką, przystosowaną do najcięższego ruchu.
Luksusowa terenówka, która wygląda bardzo specyficzne to efekt współpracy Mercedesa z Virgilem Ablohem – erudytą, architektem, dyrektorem kreatywnym, projektantem mody i filantropem. Jako przykład możliwości przyszłościowego projektowania, stanowi on skromny wkład w ogromny dorobek artystyczny nieżyjącego projektanta, napędzanego zamiłowaniem do twórczych rozmów na temat luksusowego designu.
Zespół projektowy odpowiedzialny za stworzenie pojazdu dostał całkowicie dowolną rękę. Virgil Abloh we współpracy z Gordenem Wagenerem zinterpretowali luksusową tożsamość marki Mercedes-Maybach za pomocą nowego języka projektowania. Powstała niemal sześciometrowa, bardzo osobliwie wyglądająca terenówka.
Samochód prezentuje się nietypowo głównie za sprawą zewnętrznego orurowania, które przy okazji pełni rolę elementów nośnych. Specyficznie prezentuje się też okrągłe oświetlenie LED i podświetlana atrapa chłodnicy. Tuż nad nią znajdziemy półprzezroczystą maskę z panelami solarnymi pozwalającymi ładować akumulatory.
To pokazowy koncept, który nie ma też szans na seryjną produkcję. Project Maybach x Virgil Abloh Concept pozostanie jedynie ciekawym eksponatem muzealnym i wyjątkową pamiątką po niedawno zmarłym projektancie mody.
Spółka ElectroMobility Poland S.A. powstała w październiku 2016 roku jako inicjatywa czterech polskich grup energetycznych – PGE Polska Grupa Energetyczna S.A., Energa SA, Enea S.A. oraz Tauron Polska Energia S.A. Każda z nich objęła po 25 % kapitału akcyjnego, uzyskując w ten sposób po 25 % głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy.
Dnia 30 września 2021 r. nastąpiło podwyższenie kapitału zakładowego Spółki w drodze objęcia nowo wyemitowanych akcji Spółki przez Skarb Państwa, który tym samym stał się większościowym akcjonariuszem Spółki. Kapitał zakładowy wynosi 302.296.890 zł i został w pełni wpłacony.
W związku ze zmianą w akcjonariacie ElectroMobility Poland S.A., wczoraj (10 grudnia 2021 r.) Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy, dokonało zmiany w Radzie Nadzorczej Spółki. W skład nowej Rady Nadzorczej ElectroMobility Poland S.A. zostali powołani:
Wojciech Szyszko
Absolwent Wydziału Mechanicznego, Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Od 1990 roku, przez 13 lat pracował w Mitsubishi Motors, a ostatnie 17 lat był Dyrektorem Zarządzającym KIA Motors Polska, odpowiedzialnym za stworzenie organizacji sprzedaży samochodów koreańskiego producenta. W tym okresie sprzedaż samochodów KIA wzrosła prawie 10-krotnie, a sama marka stała się jednym z liderów polskiego rynku.
Jak czytamy w informacji prasowej:
W Radzie Nadzorczej ElectroMobility Poland będzie wspierał rozwój spółki w lepszym dostosowaniu projektu polskiej marki samochodów elektrycznych do wymagań rynkowych związanych z elektromobilnością.
Aleksandra Machowicz-Jaworska
Absolwentka Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Jest urzędnikiem państwowym z kilkunastoletnim doświadczeniem w administracji rządowej. W latach 2014-2017 pracowała w Ministerstwie Skarbu Państwa w obszarze nadzoru właścicielskiego nad spółkami Skarbu Państwa sektora lotniczego. Ponadto nadzorowała prowadzenie spraw związanych z restrukturyzacją spółek z udziałem Skarbu Państwa. Od 2017 r. zatrudniona jest w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie kieruje zespołem analitycznym, odpowiedzialnym za monitorowanie strategicznych projektów inwestycyjnych oraz wykonywanie zadań związanych z nabywaniem lub obejmowaniem przez Skarb Państwa akcji spółek kapitałowych. Posiada wieloletnie doświadczenie w organach nadzorczych spółek prawa handlowego.
Jacek Partyka
Absolwent Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (Szkoła Główna Handlowa w Warszawie). W latach 1984-1995 pracował w Katedrze Transportu SGPiS. Obecnie jest zastępcą dyrektora Departamentu Wspierania Polityk Gospodarczych w Ministerstwie Finansów. Specjalizuje się w obszarze strategii gospodarczych, polityk sektorowych, polityki ochrony konkurencji i konsumentów oraz polityki pomocy publicznej dla przedsiębiorców. Uczestniczył w procesie dostosowań systemu prawnego oraz gospodarki Polski do wymagań układu stowarzyszeniowego Unii Europejskiej. Uczestniczył również w procesie negocjacji akcesyjnych Polski do Unii Europejskiej w obszarze pomocy publicznej oraz obszarze podatkowym.
Prof. Piotr Moncarz
Pozostaje w Radzie Nadzorczej ElectroMobility Poland, w której zasiada od 2016 roku. Jest polsko-amerykańskim inżynierem, pełniącym funkcję „Consulting Professor” na kalifornijskim Uniwersytecie Stanforda w Stanach Zjednoczonych. Zajmuje się, między innymi, zagadnieniami związanymi z przemysłem międzynarodowym w obszarach wdrożeń najnowszych technologii, w szczególności energetycznych. Od lat przyczynia się do pogłębiania i zacieśniania stosunków gospodarczych i naukowych pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Polską.
Strefa czystego transportu w swoim założeniu ma być miejscem, w którym liczba pojazdów o wysokiej emisyjności jest zredukowana do minimum, co znacząco wpływa na poprawę jakości powietrza. W praktyce takimi miejscami są najczęściej centra miast, w których przepływ świeżego powietrza bywa ograniczony gęstą i wysoką zabudową oraz gdzie występuje wysokie natężenie komunikacyjne. Od 2018 roku w Polsce powstała jedna strefa (w Krakowie) która i tak została niedługo potem zniesiona.
Do tej pory do stref czystego transportu mogły wjeżdżać tylko i wyłącznie pojazdy bezemisyjne. Po wejściu w życie nowelizacji Ustawy o elektromobilności samorządy będą mogły powoływać strefy czystego transportu, w których będą panowały określone przez lokalnych polityków zasady. To oznacza, że oprócz pojazdów na prąd czy wodór i stref czystego transportu będą mogły wjeżdżać pojazdy należące do określonych grup czy spełniające określone wymagania, jak na przykład określony lokalną uchwałą napęd.
Rada gminy, w uchwale ustanawiającej strefę czystego transportu, może ustanowić dodatkowe wyłączenia podmiotowe i przedmiotowe.
Oczywistym jest, że samorządowcy wykluczą ze stref pojazdy najbardziej zanieczyszczające powietrze. Czyli jakie? Z badań rzeczywistej emisji przeprowadzonych w Krakowie w 2019 roku wynika, że to diesle niespełniające normy Euro 5. Według danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego z 2019 roku takich samochodów było w Polsce około 5 milionów.
Stworzenie stref czystego transportu nie przyniesie natychmiastowej poprawy jakości powietrza, ale z czasem zmiany z pewnością stałyby się zauważalne. Nie ma również wątpliwości, że fakt, że starszymi dieslami nie można byłoby wszędzie wjechać, negatywnie wpłynąłby na atrakcyjność samochodów wysokoprężnych na rynku wtórnym, gdzie te są wyjątkowo popularne.
Projekt DesertX narodził się w 2019 roku, kiedy Ducati zaprezentowało koncept modelu, wywołując mnóstwo pozytywnych reakcji wśród motocyklistów z całego świata. Ducati DesertX to motocykl od podstaw stworzony z myślą o jeździe poza asfaltem.
Ducati DesertX, fot. materiały prasowe / Ducati
Ducati DesertX napędza chłodzony cieczą silnik Testastretta 11° z rozrządem desmodromicznym, o pojemności 937 cm3. Jednostka dostarcza 110 KM przy 9250 obr./min i maksymalny moment obrotowy 92 Nm przy 6500 obr./min. Silnik otrzymał usprawnienia, które pojawiły się już w modelach Monster i Multistrada V2, w tym lekkie i kompaktowe sprzęgło 8-tarczowe. Redukcja masy dwucylindrowego motoru to aż 1,7 kilograma w porównaniu z poprzednią wersją.
Nowe Ducati DesertX jest wyposażone w sześć trybów jazdy (Enduro, Rally, Sport, Touring, Urban i Wet) pracujących w połączeniu z czterema trybami mocy (Full, High, Medium i Low), które istotnie zmieniają responsywność silnika Testastretta.
Każdy tryb jazdy może zostać dowolnie skonfigurowany, aby poszczególne systemy elektroniczne interweniowały na różnych poziomach: Engine Brake Control (EBC), Ducati Traction Control (DTC), Ducati Wheelie Control (DWC), Ducati Quick Shift (DQS) Up & Down oraz Cornering ABS. W trybach jazdy dedykowanych do jazdy terenowej (Enduro i Rally), ABS można również całkowicie dezaktywować dedykowanym przyciskiem.
Ducati DesertX, fot. materiały prasowe / Ducati
Modyfikacje układu podwozia nowego Ducati DesertX obejmują nową ramę kratownicową wykonaną ze stali oraz zawieszenie o długim skoku z dedykowanymi ustawieniami. Przednie zawieszenie motocykla składa się z widelca upside-down Kayaba o średnicy 46 mm i skoku 230 mm. Z tyłu z kolei zastosowano monoshock Kayaba. Oba elementy są regulowane w zakresie kompresji, odbicia i napięcia wstępnego. Amortyzator z tyłu połączony jest z aluminiowym wahaczem i pozwala na skok tylnego koła wynoszący 220 mm.
Układ hamulcowy DesertX wyposażony jest w ABS działający na zakrętach, podobnie jak we wszystkich motocyklach Ducati. Z przodu zastosowano zaciski Brembo M50 z czterema tłoczkami i podwójną tarczę o średnicy 320 mm, a z tyłu dwutłoczkowy zacisk Brembo wraz z tarczą o średnicy 265 mm.
Szprychowe koła posiadają na sobie opony Pirelli Scorpion Rally STR w rozmiarach 90/90-21 oraz 150/70 R18. Motocykl będzie homologowany do stosowania zarówno opon gotowych w offroad, jak i bardziej asfaltowych.
Ducati DesertX, fot. materiały prasowe / Ducati
Produkcja Ducati DesertX rozpocznie się w maju 2022 roku. Motocykl będzie również dostępny w wersji o obniżonej mocy dla posiadaczy prawa jazdy kategorii A2.
Widoczny na nagraniu kierowca białego Jaguara zachował się bardzo niebezpieczne. Dosłownie wcisnął się między autora nagrania, a jadącą prawym pasem Toyotę Prius, a później zaczął złośliwe hamować. Dodajmy, że rzecz miała miejsce na autostradzie (A2), gdzie podobne zachowanie jest szczególnie groźne.
To teraz spójrzmy na drugą stronę tego drogowego spięcia. Dlaczego nagranie jest takie krótkie? Dlaczego pokazuje tylko sam moment manewru Jaguara? Czyżby autor uporczywie blokował lewy pas i sprowokował drugiego kierującego do wyprzedzania prawym pasem (co jest dozwolone) w niebezpiecznie bliskiej odległości (co już nie jest)?
AirTag to malutkie urządzenie, które w awaryjnej sytuacji ma ułatwić odnalezienie zagubionych rzeczy, jak kluczyki czy portfel. AirTag emituje zabezpieczony sygnał Bluetooth, który wykrywają pobliskie urządzenia należące do sieci usługi Znajdź mój. Urządzenia przesyłają informację o położeniu AirTaga do chmury iCloud, która z kolei jest połączona z aplikacją Lokalizator. Otwierasz aplikację, od razu widzisz AirTaga na mapie i wiesz, gdzie znajduje się zguba.
Kanadyjscy złodzieje wykorzystują nadajniki od Apple, by śledzić samochód, który obrali na cel. Jak informuje kanadyjska policja z York, odkryto już kilka przypadków wykorzystania AirTagów do zlokalizowania samochodu.
Schemat działania złodziei jest banalny – „oznaczają” oni AirTagiem samochód, który stoi na ogólnodostępnym parkingu, by później, odnaleźć miejsce jego postoju i na spokojnie go ukraść.
Apple korzysta już z zabezpieczeń, które mają chronić przed śledzeniem przez inny lokalizator. Kiedy w pobliżu pojawi się AirTag, dostaniemy o tym powiadomienie i możemy zareagować, o ile nie zignorujemy tej informacji. Nowe funkcje w iOS 15.2 (obecnie testowane) przez Apple umożliwiają ręczne śledzenie AirTagów, które nie należą do użytkownika. Funkcja ta pomoże zidentyfikować ukryty AirTag w samochodzie i zaalarmować policję.
Jeśli otrzymacie powiadomienie, że cudzy AirTag jest w pobliżu, bądźcie czujni! Zazwyczaj umieszczany jest on przez złodziei w niewidocznych lub trudno dostępnych miejscach, na przykład za zderzakiem czy w nadkolu.
W tegorocznych testach wzięły udział takie modele, jak: BMW ix, Dacia Spring, Fiat 500e, Genesis G70, Genesis GV70, Mercedes-EQ EQS, MG Marvel R, Nissan Qashqai, Nissan Townstar, Renault Zoe, Volkswagen Caddy, Skoda Fabia.
Co ciekawe, tylko 7 modeli przeszło serię testów z maksymalnym wynikiem. Mowa o: BMW iX, Genesis G70, Genesis GV70, Mercedes EQ-EQS, Nissan Qashqai, Volkswagen Caddy. Wszystkie te pojazdy otrzymały 5 gwiazdek.
Polaków z pewnością ucieszt fakt, że Volkswagen Caddy, który jest budowany w poznańskiej fabryce otrzymał wspomniane 5 gwiazdek i naprawdę dobre noty w poszczególnych kategoriach. 84 proc. za ochronę dorosłych, 82 proc. za ochronę dzieci, 69 proc. za zabezpieczenie przed skutkami wypadków niechronionych uczestników ruchu i 79 proc. za systemy wspomagające bezpieczeństwo – takie wyniki sugerują, że nowy Caddy może pozostać na rynku na wiele lat.
Zaskakujące są wyniki dwóch modeli z Grupy Renault. Elektryczne Renault Zoe oraz Dacia Spring nie mogą się pochwalić dobrymi notami w testach zderzeniowych. Dacia otrzymała 1 gwiazdkę, a Zoe – 0 gwiazdek. Taki wynik jest jeszcze bardziej kontrowersyjny ze względu na fakt, że Renault w ostatnich latach było uznawane za jeden z najbezpieczniejszych aut na drogach w Europie.
Już spieszymy z wytłumaczeniem, dlaczego Zoe otrzymało tak fatalną punktację. Zero gwiazdek w teście wynika z braków w wyposażeniu auta. Niezależna organizacja przetestowała wersję Life, która jak jedyna nie posiada systemu ADAS (automatyczne wspomaganie nagłego hamowania). Na checkliście NCAP ten system jest obowiązkowy, więc francuskie ZOE od razu z automatu otrzymało 0 gwiazdek. Samochód od Renault ostatecznie otrzymał następujące noty: 43 proc. punktów za ochronę dorosłych, 52 proc. za ochronę dzieci, 41 proc. za zabezpieczenie niechronionych uczestników ruchu i 14 proc. za systemy wspomagające bezpieczeństwo.
Fatalny wynik Dacii Spring
Elektryczna Dacia Spring także otrzymała bardzo słabe punkty w teście EuroNCAP. systemy wspomagające oceniono na 32 proc., 49 proc. za ochronę dorosłych, 56 proc. za ochronę najmłodszych oraz 39 proc. za zabezpieczenie uczestników ruchu drogowego. Wszystkie te noty są niepokojące dla kierowców, którzy w najbliższym czasie planowali przesiąść się do Springa.
W Polsce większość nowych samochodów kupują firmy. Pierwsza edycja rządowego programu dopłat do aut elektrycznych „Mój Elektryk” obejmowała jednak tylko właścicieli prywatnych. Niska wysokość dopłat i ustalony limit maksymalnej ceny samochodu sprawiły, że programzakończył się niepowodzeniem. Kolejna edycja dotacji, która ruszyła w listopadzie, uwzględnia także przedsiębiorców. Zwiększa też górną granicę ceny auta do 225 tys. złotych brutto, zaś kwotę dotacji do maksymalnie 27 tys. złotych. Pierwsze sygnały wskazują, że program jest bardziej dopasowany do rynkowych realiów i będzie cieszył się większym zainteresowaniem.
Aby zainstalować stację ładowania zazwyczaj trzeba poprosić miejscowy zakład energetyczny o nowe przyłącze mocy. W niektórych lokalizacjach trzeba na nie czekać nawet 2 lata, co może zniechęcać potencjalnychinwestorów. Ustawa o elektromobilności wprowadziła też obowiązek badaniastacji ładowania o mocy ponad 3,7 kW przez Urząd Dozoru Technicznego (UDT). Jego koszt to 20% przeciętnego wynagrodzenia z poprzedniego roku.
Badanie muszą przejść wszystkie punkty, których właściciel udostępnia ładowarkę innym podmiotom (zarówno odpłatnie, jak i nieodpłatnie). Gdy inwestor chce zbudować punkt z kilkunastoma stacjami, musi też opłacić badanie dla każdej z osobna, mimo że wszystkie wchodzą w skład jednego projektu.
Badania nie są konieczne w stacjach, których używa tylko właściciel. W założeniu miało to być ułatwienie dla firm posiadających własne floty. Wiele przedsiębiorstw transportowych i kurierskich współpracuje jednak z kierowcami, którzy prowadzą własną działalność. Wtedy korzystanie ze stacji traktowane jest jako usługa ładowania i trzeba objąć je badaniem, co podnosi koszt ich wdrożenia. Podobnie w budynkach wielorodzinnych: jeśli stacja jest własnością wspólnoty, która udostępnia ją mieszkańcom, musi przejść kosztowne badania UDT.
Kierowcy będą w większości ładowali auta elektrycznewieczorami w swoich domach. Podłączanie do ładowarek kilkuset tysięcy samochodów w tym samym momencie będzie dużym obciążeniem dla systemu energetycznego, w skrajnym przypadkach może grozić nawet blackoutem. Aby liczba elektryków mogła rosnąć bez zagrożenia dla systemu, potrzebna jest nie tylko jego modernizacja, ale też włączanie do niego magazynów energii. Zbiorą one moc produkowaną za dnia przez fotowoltaikę i wykorzystają ją do ładowania elektryków w budynkach mieszkalnych czy biurach oraz ustabilizują sieć w momencie zwiększonego popytu na energię.
Służbowy elektryk przychodem pracownika?
Według polskich przepisów, służbowe auto wykorzystywane do celów prywatnych traktowane jest jako przychód pracownika. W zależności od pojemności silnika trzeba zapłacić od 250 do 400 złotych brutto podatku. Regulacje nie określały jednak dotąd co w przypadku samochodów elektrycznych, które nie mają pojemności silnika. Dopiero „Polski Ład” unormował sytuację wprowadzając opłatę 250 złotych. Projekt może jednak jeszcze ulec zmianie. Problematyczna pozostaje też kwestia zwracania pracownikom przez firmy kosztów ładowania służbowych samochodów w domach. Wciąż nie jest jasne, czy nie będzie to traktowane jako przychód i opodatkowane.
Zmodyfikowana koncepcja malowania bolidu łączy pracę artystki ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich – Rabab Tantawy, z tradycyjnymi barwami McLarena – papają i błękitem. Dzieło Rabab Tantawy powstało we współpracy z grafikiem Davide Virdisem, działającym w obszarze motoryzacji. Tantawa jest pierwszą artystką z Bliskiego Wschodu, która zaprojektowała oklejenie samochodu Formuły 1.
Nowe barwy zostały ujawnione na specjalnej imprezie w Abu Zabi we wtorek wieczorem i są wynikiem kampanii Driven by Change, którą Vuse, sponsor brytyjskiego zespołu, prowadzi wraz z McLarenem.
Vuse, chce w ten sposób dać szansę początkującym artystom w wieku powyżej 25 lat, którzy nie zdobyli światowego uznania dla swoich prac, a na nie zasługują.
McLaren ze specjalnym malowaniem. To praca artystki ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, fot. materiały prasowe / McLaren
Claire Cronin, dyrektorka ds. marketingu McLarena, mówiąc o zmienionych barwach bolidów Lando Norrisa i Daniela Ricciardo, wyznała:
Jesteśmy podekscytowani, że możemy połączyć świat sztuki i sportów motorowych w przełomowy sposób, poprzez wykorzystanie artystycznych dzieł Rabab Tantawy na naszych samochodach, podczas Grand Prix Abu Zabi.
Współpracując z Vuse, Driven by Change to wyjątkowa okazja, aby wykorzystać naszą globalną obecność do wspierania wschodzących talentów, dając nieodkrytym twórcom ekspozycję, na którą zasługują.
To już nie pierwsza w tym sezonie zmiana malowania bolidów McLarena. Podczas Grand Prix Monako wystąpili w okolicznościowych, historycznych barwach podkreślających partnerstwo brytyjskiego zespołu z Gulf Oil.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad poinformowała, że po inwentaryzacji na sieci dróg krajowych w całym kraju zidentyfikowano 1537 prześwitów o szerokości min. 10 cm i łącznej długości 104,6 kilometrów.
W związku z tym na obiektach w ciągu dróg zarządzanych przez GDDKiA, zamontowano kilkanaście tysięcy tabliczek ostrzegających przed możliwością upadku z wysokości. Na przykład w województwie śląskim, około trzema tysiącami tabliczek, oznakowano 235 prześwitów o łącznej długości blisko 15,5 kilometrów.
W miejscach, gdzie na trasie brakuje oświetlenia, a prześwit stanowi zagrożenie upadkiem, będą zamontowane dodatkowe zabezpieczenia. Jak poinformowała GDDKiA, już rozpoczął się montaż zabezpieczeń prześwitów pomiędzy pomostami obiektów mostowych. Zabezpieczania zostaną zamontowane w 42 lokalizacjach na autostradach A1 i A4 oraz na drogach ekspresowych S1, S52 i S86.
Powstaną cztery zabezpieczania na A1, dwadzieścia siedem na A4, cztery na S1, sześć na S86 oraz jedno na S52. W zależności od rodzaju obiektu będzie dobierany rodzaj zabezpieczenia. Mogą to być płyty ażurowe oraz siatki wykonane z tworzywa sztucznego lub drutu.
Na nagraniu widzimy niebieskie auto, jak zbliża się do skrzyżowania. Ma zielone światło, ale widać i słychać próbujący przejechać przez owo skrzyżowanie ambulans. Kierowca wciska hamulec – czy chce ustąpić miejsca karetce, jak to ma w obowiązku?
Bynajmniej. Hamulec wcisnął chyba w pierwszym odruchu, a potem dodał gazu. W tym samym momencie kierowca ambulansu, który zauważył że niebieskie auto zwalnia, też wcisnął gaz. Według tytułu nagrania doszło do wypadku, ale raczej była to (na szczęście) tylko kolizja.
Choć kierowcy mają świadomość kar wynikających z jazdy pod wpływem alkoholu, to jednak ryzyko ich otrzymania nie przekłada się na rozwagę podczas jazdy. Do najczęściej popełnianych, a tym samym do najbardziej ryzykownych wykroczeń drogowych, do których przyznają się polscy kierowcy można zaliczyć przekraczanie prędkości (81%), a także wyprzedzanie w miejscu niedozwolonym (44%).
To również nieustępowanie pierwszeństwa przejazdu, niezapinanie pasów bezpieczeństwa czy nieprawidłowe przewożenie dzieci. Co więcej, jedynie 34% polskich kierowców posiada nawyk badania się alkomatem przed rozpoczęciem drogi po spożyciu alkoholu.
Wyższe kary, te same zachowania kierowców
Brawura kierowców i brak wyobraźni to prawdziwa zmora na polskich drogach. W obliczu tragicznych w skutkach wypadków z pijanymi kierowcami w roli głównej w czasie wakacji rząd podjął działania mające na celu wprowadzenie zmian w Prawie o ruchu drogowym, które zakładają znaczące zaostrzenie kar. Sprawcom przestępstw drogowych, popełnionych pod wpływem alkoholu grozić będzie kara co najmniej 2 lat pozbawienia wolności. Jeżeli natomiast dojdzie do wypadku ze skutkiem śmiertelnym, to wyrok ten wzrośnie do co najmniej 8 lat.
Wzrosną również kary pieniężne, które staną się jeszcze dotkliwsze. Pijany kierowca będzie podlegał karze aresztu bądź grzywny nie niższej niż 2 500 tys. zł. Drugie i kolejne przewinienie, dokonane w przeciągu następnych dwóch lat będzie karane w sposób bardziej radykalny. Proponowanym rozwiązaniem ma być także przepadek pojazdu, na mocy którego samochód zostanie odebrany nietrzeźwemu kierowcy w przypadku, gdy ten stworzy co najmniej niebezpieczeństwo spowodowania wypadku drogowego.
Sąd będzie mógł zastosować tę karę również w sytuacji, gdy uzna, że osoba użyczająca swój pojazd mogła przewidzieć ryzyko popełnienia przestępstwa. Zmiany w prawie najprawdopodobniej będą regulować również możliwość domagania się renty finansowej przez najbliższą rodzinę poszkodowanego, który wskutek wypadku drogowego spowodowanego przez pijanego kierowcę poniósł śmierć. Nowe przepisy miałyby zacząć obowiązywać już od grudnia 2021.
Skutecznym rozwiązaniem, stanowiącym również środek prewencyjny przekładającym się na zmniejszenie liczby pijanych kierowców na drogach, jest zamontowanie blokady alkoholowej. Podstawową funkcją urządzenia jest uniemożliwienie uruchomienia pojazdu osobie, u której wykryto zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu.
W Polsce w 2015 roku weszła w życie ustawa regulująca możliwość zamontowania blokad alkoholowych w pojazdach, jednak wciąż przepis ten nie jest dobrze znany zarówno kierowcom, jak i organom ścigania.
Źródło: Raport „Bezpieczni za kierownicą. AutoWatch Polska 2021”
Klocki hamulcowe należą do grupy części eksploatacyjnych i podczas jazdy ulegają zużyciu. Spełniają one swoją funkcję tylko wtedy, gdy ich warstwa cierna ma odpowiednią grubość i optymalną strukturę (nie jest popękana, przegrzana i nie odkleja się od płytki klocka).
Okresowa kontrola
Klocki hamulcowe należy kontrolować podczas każdego okresowego przeglądu technicznego (nie mylić z rejestracyjnym), a zatem przynajmniej raz w roku lub co 10-15 tys. km. Istnieją trzy główne powody ich wymiany: negatywny wynik wspomnianego przeglądu, wskazania czujników zużycia lub inne objawy, takie jak np. spadek skuteczności hamowania lub niepokojący hałas.
Wymiana klocków hamulcowych jest niezależna od pory roku. Jednym z powodów zmiany na nowe jest ich zużycie (zbyt mała grubość warstwy ciernej, pęknięcia warstwy ciernej, rozwarstwianie się klocka, korozja płytki). Większość klocków wytrzymuje przebieg od 30 do 45 tys. km.
Czy profilaktyczna wymiana ma sens?
W niektórych sytuacjach klocki hamulcowe wymienia się, przed zużyciem ich do końca. Wynika to najczęściej z dwóch powodów. Po pierwsze – ze względu na wiek klocków. Jeśli samochód mało jeździ, a klocki są stare – profilaktyczna wymiana jest jak najbardziej zasadna. Po drugie – wtedy, gdy w perspektywie jest zmiana charakterystyki eksploatacji. Np. kierowca planuje wyjazd na długie wakacje z ciężką przyczepą lub samochód używać będzie osoba o dynamicznym stylu jazdy. Kierowcy, którzy preferują sportowy styl jazdy i dysponują samochodami o podwyższonych osiągach, decydują się czasem na profilaktyczną wymianę klocków hamulcowych po powrocie z imprez typu Track Day, podczas których mogło dojść do ich przegrzania.
Mit 1: stan klocków ocenisz patrząc przez felgę
W większości modeli samochodów przez otwory w feldze widać tylko klocki zamontowane od zewnętrznej strony tarcz. Te, które montowane są od wewnętrznej strony pozostają niewidoczne. Zdarza się, że klocki zużywają się nierówno i wówczas te z zewnątrz wydają się jeszcze całkiem dobre, ale te od wewnątrz już kwalifikują się do wymiany. Właśnie z tego powodu przy każdym przeglądzie, a zatem przynajmniej raz w roku lub co 10-15 tys. km należy zdjąć koła i sprawdzić stan klocków po obu stronach tarczy. Przez felgę nie widać stanu powierzchni ciernej klocka. Tymczasem może być ona popękana lub uszkodzona termicznie!
Mit 2: dobre klocki wytrzymują rekordowe przebiegi
W zasadzie żaden producent klocków nie chwali się wytrzymałością swoich produktów, ponieważ najważniejsza jest skuteczność hamowania i odporność na wysokie temperatury. Paradoksalnie może się zatem zdarzyć, że takie bardzo wytrzymałe klocki będą zapewniały przeciętną drogę hamowania (choć oczywiście zgodną z homologacją), a także przyspieszą zużycie tarcz hamulcowych.
Dobry klocek pasuje do zacisku, jego warstwa cierna nie pęka i nie odkleja się od płytki, nie puchnie podczas hamowania. To, ile wytrzyma (15, 30, 45 tys. km) nie jest najważniejszym parametrem. Trwałość klocka hamulcowego zależy zwykle od wagi samochodu, specyfiki eksploatacji i techniki jazdy.
Mit 3: dobre klocki nie brudzą felg
Technologia ograniczająca pylenie jest oczywiście zaletą klocka, ale nie ma wpływu na parametry hamowania i z tego względu pylenie klocka powinno być marginalnym kryterium jakościowym. Co więcej – może się zdarzyć, że najlepsze klocki, które gwarantują doskonałe parametry hamowania i nie zużywają przesadnie tarczy, będą dość mocno „pylić”.
Mit 4: kiepskie klocki można poznać po tym, że piszczą
Piski są oczywiście niepożądanym zjawiskiem, ale na ogół nie mają nic wspólnego z jakością klocka. Hałas odbierany jako pisk to drgania elementów układu hamulcowego. Klocki marki „X” mogą głośno piszczeć w samochodzie marki „Y”, ale już w samochodzie marki „Z” okażą się wyjątkowo ciche.
To działa także w drugą stronę – klocki hamulcowe w jednym modelu samochodu mogą być bardzo ciche, jednak nie oznacza to, że będą równie bezgłośne w innym. Wszystko zależy od dopasowania do zacisku hamulcowego, a nierzadko także od stanu zacisku (wypracowanie powierzchni, na których osadzony jest klocek) i tarczy hamulcowej. Co więcej, czasem sam montaż i demontaż klocków może spowodować, że piski znikną.
Wielu użytkowników próbuje walczyć z piszczeniem klocków za pomocą papieru ściernego, którym obrabiają „zeszkloną” powierzchnię cierną klocka hamulcowego. Czasem faktycznie to pomaga, ale lepiej zdemontować klocki, dokładnie oczyścić zacisk i upewnić się, że wszystkie sprężynki mocujące klocek są sprawne i zamocowane na swoich miejscach. W praktyce najczęstszą przyczyną pisków jest nieprawidłowy montaż klocka hamulcowego (brudny zacisk, zużyte sprężynki, brak warstwy tłumiącej drgania).
Mit 5: sportowe klocki zawsze będą lepsze od zwykłych
Niestety nie. Sportowe klocki mają zapewniać m.in. optymalną skuteczność hamowania w wysokich temperaturach. W niskich (a takie występują przy codziennej eksploatacji) mogą się spisywać gorzej od zwykłych, tanich odpowiedników. A zatem, jeśli ktoś jeździ np. tylko po mieście, na krótkich dystansach, nie odczuje żadnych zalet sportowych klocków.
Bracia Marcin i Michał Bielawscy od małego fascynowali się zabytkowymi pojazdami. Ich pasja sprawiła, że wpadli na pomysł stworzenia własnego pojazdu i marki.
Przygotowania trwały kilka lat. Na początku bracia zaczęli od prototypów z silnikami spalinowymi, ale przepisy unijne zdusiły ten pomysł w zarodku. Marcin i Michał nie poddali się i zaczęli prace nad zmianą napędu, który miał być elektryczny. I znowu pojawiły się przepisy, które uniemożliwiły wykonanie projektu…
Do trzech razy sztuka? Bracia Bielawscy zamiast porzucić marzenia, usiedli do tematu po raz trzeci. I tak powstał rower elektryczny, który podbił serca miłośników jednośladów na całym świecie. W ramach akcji crowdfundingowej na polakpotrafi.pl bracia otrzymali wsparcie od 252 osób. W rozmowie z portalem Moto.wp.pl, Marcin Bielawski wyznał:
Zaczęliśmy zbierać fundusze, aby móc przetestować rozwiązania z napędami elektrycznymi. Odzew, z jakim się spotkaliśmy, autentycznie nas zaskoczył. W pracy koledzy mi pokazywali prasę, gdzie byliśmy na pierwszej stronie.
Osoby znające się na temacie uważały, że zbierzemy maksymalnie 10 tysięcy złotych, bo to były początki crowdfundingu w Polsce. Ostatecznie zebraliśmy ponad 60 tys. zł od 252 osób. Pojawiło się też wsparcie od Rafała Sonika i Bartka Topy. Jak o tym mówię, to nawet teraz mam gęsią skórkę.
Bracia Bielawscy otrzymali też wsparcie od Forda. Kiedy wygrali konkurs dla europejskich zielonych startupów, Ford Polska udostępnił im vana, którym do dzisiaj rozwożą gotowe rowery.
Tych rowerów by nie było gdyby nie pomoc otrzymana od setek ludzi, organizacji, firm. Raz, że jest to wymierna pomoc, a dwa, myślisz sobie… Tyle osób Ci pomogło, nawet duże marki motoryzacyjne. Nie ma odwrotu, musisz to dokończyć.
I tak powstał elektryczny rower, który podbił serca miłośników jednośladów na całym świecie.
Kosynier deLux, fot. materiały prasowe / Kosynier
Kosynier deLux – polski rower elektryczny
Kosynier to ręcznie wykonany rower elektryczny w stylu retro, nawiązującym do motocykli z początku XX wieku. Lakier, chrom, rury ramy chromowo-molibdenowe, aluminiowe odlewy wykonane specjalnie dla Kosyniera, skórzane elementy – bracia nie oszczędzali na niczym. Wszystko musi być możliwie najwyższej jakości. Bracia starają się, by jak najwięcej części pochodziło z Polski.
Rower elektryczny Kosynier deLux ma silnik 250 W, który wspomaga pedałowanie do prędkości 25 km/h. Zasięg między 80 a 120 kilometrów. Czas ładowania to 4,5 godziny.
Pierwszy elektryczny rower trafił do Francji. Nowy właściciel jest grafikiem, ilustratorem i mieszka w malowniczej wsi niedaleko granicy z Belgią. Marcin Bielawski wyznał, że dostarczaniu roweru do pierwszego klienta towarzyszyły ogromne emocje:
Kiedy ma się w głowie to, ile z bratem pracowaliśmy nad tym projektem, ile wysiłku włożyliśmy, to przyznaję: miałem „szklane oczy” jak dojeżdżałem do Patrice. To nie tylko czas, finanse, wyrzeczenia nasze, naszych rodzin, ale jeszcze złożone obietnice i pomoc, którą otrzymaliśmy. To wszystko zobowiązuje.
Kosynier deLux, fot. materiały prasowe / Kosynier
Kosynier deLux – elektryczny rower, który pokochał cały świat
Poza Europą Kosynier dostarcza elektryczne rowery również klientom z USA i Australii. Co ciekawe, w USA i Szwajcarii elektryczne rowery mają mocniejsze silniki, a w Stanach też wyższą prędkość maksymalną, niż w Europie. Marcin Bielawski wyjaśnił, czemu tak jest:
Różne przepisy powodują, że na Stany czy Szwajcarię nasze rowery mają mocniejsze silniki.
Musimy przy tym cały czas śledzić kwestie prawne na świecie. Tu się bardzo dużo zmienia. Nie wiem, jak teraz, ale jeszcze kilka miesięcy temu w USA były stany, w których takie pojazdy elektryczne w ogóle nie figurowały w przepisach. De facto były nielegalne. Musimy trzymać rękę na pulsie. Z tego powodu też projekt tyle trwa. Przygotowujesz go, testujesz, a za chwilę wprowadzają zmiany, które wiążą się z korektami, kosztami i czasem.
Kosynier deLux, fot. materiały prasowe / Kosynier
Manufaktura Kosynier produkuje również model Boardtrack o mocy 10 kW, którym można się poruszać tylko w off-roadzie. Jego prędkość maksymalna to 95 km/h.
Obecnie bracia planują uzyskanie homologacji motorowerowej i produkcję Kosyniera deLux z mocniejszym silnikiem, czyli do 4 kW, maksymalną prędkością do 45 km/h i manetką gazu. Zapowiadają także, że będą odpalać różne projekty, które trzymali w szufladzie przez ostatnie osiem lat.
Pick-upy reprezentują pewien styl i pewne podejście do życia. Bez nich wiele prac i zadań byłoby niemożliwych do wykonania. Duży ładunek do przewiezienia, trudna droga, a nawet bezdroża – ten kto jest właścicielem pick-upa wie, że może na nim polegać. Nowy Volkswagen Amarok został stworzony jest by realizować najróżniejsze zadania.
Najnowsza generacja Volkswagena Amaroka zostanie zaprezentowana w przyszłym roku. Jednak już dziś producent zdradza nam parę szczegółów na temat pick-upa.
Trzecia generacja Volkswagena Amaroka zyskała całkowicie inny wygląd zewnętrzny i wewnętrzny niż jej poprzednik. Producent zapewnia, że samochód zyskał też o wiele bogatsze wyposażenie i ma znacznie więcej systemów wspomagania kierowcy. I oczywiście nadal nie odstraszy go żaden trudny teren.
Na nagraniu widzimy, jak samochód z kamerą jest wyprzedzany w pewnym momencie przez karetkę. Na ciągłej linii, na czołówkę z innym pojazdem i bez sygnałów uprzywilejowania. Następnie jej kierowca wysiadł i zaczął się kłócić z autorem nagrania.
O co poszło? Trudno z całą pewnością powiedzieć, ponieważ nagranie nie pokazuje, co było wcześniej. Zdaniem autora, wydawało mu się, że karetka chciała zjechać na przystanek autobusowy, on ją wtedy wyprzedził pomimo ciągłej linii i to miało tak rozsierdzić kierowcę ambulansu.
Walka o poprawę wczesnej diagnostyki nowotworów u dzieci trwa cały sezon, a symboliczne naklejki akcji pojawiają się podczas każdej rundy Historycznych Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Tak samo było podczas Barbórki – logo akcji można było zobaczyć na wielu historycznych rajdówkach.
Podczas 59. Rajdu Barbórka fundację reprezentowała załoga z nr 89 Wojtek Sroczyński i Emilia Kotarska w VW Golf II GTi. Projekt „Żółty Golf znów na rajdowych trasach. Jedziemy dla dzieci” został wymyślony i zbudowany specjalnie na potrzeby kampanii „Wyprzedzamy nowotwór”.
Emilia Kotarska, członek Zarządu Fundacji Pomocy Dzieciom z Chorobą Nowotworową, pilot rajdowy, zwraca przede wszystkim uwagę na cel kampanii:
Dla mnie najważniejsze jest, aby nasz przekaz trafił do rodziców, dziadków, lekarzy… czyli tych osób, które mogą jako pierwsi zauważyć niepokojące objawy choroby u dziecka. Na każdym rajdzie rozdajemy kartki z informacją o kampanii i nagłaśniamy temat.
Załoga żółtego Golfa apeluje, aby nie zwlekać z wizytą u lekarza, gdy zauważymy niepokojące objawy. Każdy uraz nieproporcjonalny do zdarzenia, przedłużające się infekcje, nasilający się ból, zmiany skórne… powinny zostać wyjaśnione. Nie panikujmy, ale zachowajmy czujność!
Kampania „Wyprzedzamy nowotwór” ma przede wszystkim na celu zwrócenie uwagi rodziców i lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej na fakt, że dzieci również chorują na nowotwór. Fundacja prowadzi działania edukacyjne, informuje jakie objawy powinny zaniepokoić rodziców i kiedy należy udać się do lekarza.
Co roku w Polsce odnotowuje się około 1200 nowych zachorowań na nowotwory wśród dzieci i młodzieży. Najczęściej występujące nowotwory u dzieci to: białaczka (26% wszystkich rozpoznań), guzy mózgu (19%), chłoniaki (13%), neuroblastoma (8%), nowotwory kości (7%), guz Wilmsa (6%).
Przejście dla pieszych wydaje się bezpieczne. Tymczasem według statystyk właśnie na oznakowanych przejściach ginie najwięcej pieszych, a w rankingu miejsc, w których dochodzi do wypadków drogowych, pasy zajmują niechlubną drugą pozycję.
Dlatego tak ważne jest nauczenie uważności i odpowiedzialności wszystkich uczestników ruchu drogowego: i tych za kierownicą, i tych idących pieszo. Przede wszystkim piesi muszą zachować dużą ostrożność, wchodząc na pasy, ponieważ właśnie oni najwięcej ryzykują. Zamiast się spieszyć, przed wkroczeniem na jezdnię powinni się zatrzymać i rozejrzeć, na pasach nie wolno im też rozmawiać przez komórkę. Również na kierowców spada obowiązek większej czujności, kiedy zbliżają się do przejścia. Ten sam wymóg dotyczy rowerzystów i użytkowników hulajnóg, którzy sami mogą ulec kolizji z samochodem, ale stanowią też zagrożenie dla pieszych.
22. konkurs Galerii Plakatu AMS został zorganizowany pod hasłem „(Nie)bezpieczne pasy”. Zadaniem uczestników tegorocznej edycji było zaprojektowanie plakatu wskazującego niebezpieczeństwa, jakie grożą pieszym na pasach oraz zasady odpowiedzialnego zachowania się na nich kierowców i pieszych.
Konkurs Galerii Plakatu AMS miał charakter otwarty, a jego rozstrzygnięcie nastąpiło 5 grudnia. Główną nagrodę zdobyła Anna Parada, a wyróżnieni zostali: Liliia Drahomaretska, Łukasz Mesjasz, Katarzyna Nachman, Julia Sikorska oraz Wiktoria Wojnarowska.
Zwycięskie prace będzie można oglądać na citylightach AMS w całej Polsce w 2022 roku.
Kierowca prawdopodobnie ciężarówki, zainteresował się zamiarami kierującego Volkswagenem Polo. Stał on z włączonym lewym kierunkowskazem, chociaż znaki wyraźnie pozwalały mu skręcić jedynie w prawo. Chciał oszczędzić trochę drogi i czasu na zawracanie?
Tak to początkowo wyglądało, ale kierowca Polo zaskoczył wszystkich. Nie tylko skręcił w lewo, ale także pojechał pod prąd! Aż trudno uwierzyć, że mógł uznać taki manewr za właściwy.
Koncepty Vision Gran Turismo mają dość długą tradycję. Pierwszym był Mercedes-Benz AMG Vision Gran Turismo pokazany w 2013 roku. Od tego czasu gra doczekała się kilkunastu kolejnych projektów, które można podziwiać i prowadzić wyłącznie w wirtualnym świecie.
Z okazji premiery siódmej edycji gry Gran Turismo, Porsche po raz pierwszy opracowało maszynę przeznaczoną wyłącznie do wirtualnego świata. Porsche Vision Gran Turismo to pierwsze koncepcyjne studium producenta sportowych aut stworzone specjalnie na potrzeby gry komputerowej.
Porsche Vision Gran Turismo, fot. materiały prasowe / Porsche
Porsche Vision Gran Turismo to wyścigówka z prawdziwego zdarzenia.
Vision Gran Turismo wyróżniają przyszłościowe interpretacje znanych elementów designu Porsche. Koncepcyjny pojazd charakteryzuje się wyjątkowo sportową relacją wysokości do szerokości, nisko poprowadzoną płaszczyzną przedniej pokrywy i mocno podkreślonymi błotnikami. Oświetlenie oraz wloty powietrza zintegrowane w przednim pasie wizualnie nawiązują do Porsche Taycana – to ukłon w stronę w 100% elektrycznego napędu samochodu. Tył zdobi listwa świetlna, stanowiąca rozwinięcie świetlnej sygnatury znanej z modeli 911 i Taycan. Warto również zwrócić uwagę na aktywny spojler zmieniający kąt w celu zapewnienia optymalnego docisku.
W wirtualnym kokpicie znajduje się holograficzny wyświetlacz prezentujący informacje tuż nad kierownicą i fotele przytwierdzone bezpośrednio do monokoku. Fakt, że wszystko jest cyfrowe, nie przeszkadza producentowi mówić o wegańskim wnętrzu i materiałach z recyklingu, co świetnie wpisuje się w ekologiczny charakter modelu.
Porsche Vision Gran Turismo, fot. materiały prasowe / Porsche
Porsche Vision Gran Turismo będzie dostępne wyłącznie w Gran Turismo 7, które zadebiutuje 4 marca 2022 roku w wersji na konsole PlayStation 4 i PlayStation 5.
Białe Ferrari 488 Spider pochodzi z rocznika 2018 roku i zostało skonfigurowane wedle życzeń Roberta Lewandowskiego, gwiazdy boisk piłkarskich. Samochód jest do kupienia na aukcji, a cena cały czas rośnie.
Ferrari 488 Spider Roberta Lewandowskiego, fot. ebay.de
Ferrari 488 Spider napędza 3,9-litrowa jednostka z doładowaniem, która generuje 670 KM, a maksymalny moment obrotowy to 760 Nm. Od 0 do 100 km/h auto rozpędza się w około 3 sekundy, a do 200 km/h w 8,7 sekundy. Jego prędkość maksymalna to 330 km/h.
Wystawiony na aukcję samochód Roberta Lewandowskiego ma 6050 kilometrów przebiegu, jest chwilę po przeglądzie i dodatkowo jeszcze jest objęty gwarancją do września 2022 roku.
Co to był za wyścig! Niektórzy fani Formuły 1 twierdzą, że był to najbardziej szalony wyścig, jaki widzieli. Inni, że to najbardziej obrzydliwe Grand Prix jakie oglądali od lat. Jedno jest pewne, GP Arabii Saudyjskiej na długo pozostanie w pamięci kibiców i kierowców.
Start wyścigu o GP Arabii Saudyjskiej był wyjątkowo spokojny. Pierwsza trójka – Hamilton, Bottas, Verstappen – utrzymała swoje pozycje i odjechała reszcie stawki. Kontrowersje zaczęły się kilka okrążeń później.
Na 10 okrążeniu Mick Schumacher uderzył w bandę w tym samym miejscu i na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Wykorzystując neutralizację u mechaników na zmianę opon pojawił się Lewis Hamilton oraz Valtteri Bottas. Max Verstappen pozostał na torze wyszedł na prowadzenie. Co warte odnotowania, chwilę wcześniej Valtteri Bottas celowo spowolnił Holendra, aby Lewis Hamitlon miał wystarczająco dużą przewagę nad nim zjeżdżając do boksu, co nie jest dozwolone. Sędziowie jednak nie podjęli żadnych działań w tej sprawie.
Na 13. okrążeniu wywieszono czerwono flagę, ponieważ porządkowi potrzebowali więcej czasu na naprawę uszkodzonych barier. Była to korzystna sytuacja dla Maxa Verstappena, który mógł podczas przerwy wymienić opony. Fakt ten mocno zirytował Lewisa Hamiltona.
Rywalizację wznowiono z pól startowych. Lewis Hamilton wystartował lepiej od Maxa Verstappena, następnie kierowca Red Bulla ściął drugi zakręt blokując drogę Brytyjczykowi i wyszedł na prowadzenie. Był to piękny i kontrowersyjny manewr ze strony Holendra, na którym skorzystał Esteban Ocon, startujący z czwartego pola. Francuz znalazł się na drugiej pozycji, przedzielając walczących o mistrzowski tytuł rywali.
Chwilę później Sergio Perez został uderzony przez Charlesa Leclerca. Meksykanin stracił kontrolę nad bolidem i zaczął się obracać. Kierowcy jadący za zawodnikiem Red Bulla zwolnili. Nie świadomy tego, co się dzieje Nikita Mazepin nie zdążył wyhamować i uderzył w tył Williamsa George’a Russella. Na torze ponownie pojawiła się czerwona flaga.
Replays show a squeeze for Leclerc and Perez on the restart
W trakcie przerwy zaczęły się rozmowy między dyrektorem wyścigu, Michaelem Masi, a zarządem Red Bulla oraz Mercedesa. Ustalono, bez udziału sędziów, że przy ponownym restarcie z pierwszego miejsca wystartuje Esteban Ocon, z drugiego Lewis Hamilton, a z trzeciego Max Verstappen.
Gdy po raz kolejny wznowiono rywalizację, Esteban Ocon wjeżdżając w pierwszy zakręt lekko zderzył się z Lewisem Hamiltonem, kierowca Alpine ściął drugi zakręt i utrzymał w nielegalny sposób swoją pierwszą pozycję. Verstappen dobrze wykorzystał opony ze średniej mieszanki wybrane przez jego zespół na trzeci start wyścigu, obejmując prowadzenie dzięki brawurowemu manewrowi wyprzedzania po wewnętrznej w pierwszym zakręcie.
Do historii królowej sportów motorowych z pewnością przejdzie to, co działo się w drugiej części wyścigu w Dżuddzie. Hamilton, podążający jak cień za Verstappenem, na 37 okrążeniu zmusił Holendra do błędu, ale próba obrony prowadzenia przez kierowcę Red Bulla spowodowała, że obaj szeroko wyjechali poza tor, a kolejność zawodników nie uległa zmianie. Następnie po tym, jak nakazano mu przepuścić Hamiltona (a później mimo tego przyznano również 5-sekundową) karę , Verstappen gwałtownie zwolnił na dojeździe do ostatniego lewego zakrętu, a kierowca Mercedesa uderzył w tył bolidu lidera wyścigu. Po wyścigu sędziowie ukarali za ten incydent Verstappena 10-sekundową karą.
W wywiadach po wyścigu Max Verstappen nie był w stanie ukryć swojej irytacji:
Szczęśliwie kibice chcą oglądać rywalizację, a to, co dzisiaj się stało jest nieprawdopodobne. Ja próbuję się ścigać, ale ten sport polega dziś tylko na karach. Dla mnie to nie jest Formuła 1, ale chociaż kibicom się podobało. Zdarzyło się wiele rzeczy, z którymi niekoniecznie się zgadzam. Jest jak jest. Przynajmniej próbowałem na torze. Dałem z siebie wszystko.
Pytany o kuriozalne zderzenie z Hamiltonem, kiedy to Brytyjczyk wjechał w tył bolidu Red Bulla, Verstappen odparł:
Chciałem go puścić. Byłem z prawej, ale on nie chciał mnie wyprzedzić i dotknęliśmy się. Naprawdę nie rozumiem, co tam się stało.
GP Arabii Saudyjskiej: kontrowersje, kary i kraksy, fot. materiały prasowe / Mercedes
Lewis Hamilton całą winę za zdarzenie zrzucił na Maxa Verstappena:
Staram się i muszę zachowywać spokój, a było to bardzo trudne. Przez całe życie ścigałem się z wieloma kierowcami. W ciągu 28 lat napotkałem na swojej drodze wiele postaci. W czołówce jest kilku, którzy sądzą, że albo reguły ich nie dotyczą, albo nie myślą o regułach.
Komentując kolizję z 37 okrążenia, siedmiokrotny mistrz świata wyznał, że nie miał informacji o zamiarze oddania pozycji przez kierowcę Red Bulla:
Nie otrzymałem informacji, więc nie rozumiałem, co się dzieje. Nagle zaczął odpuszczać i delikatnie zmieniać linię jazdy. Zastanawiałem się czy nie próbuje jakiejś szalonej taktyki. Nagle wiadomości zaczęły spływać, a on bardzo mocno zahamował. Ja wpadłem na niego i prawie „zdjąłem” nas obu.
Wielu kibiców tłumaczenie Hamiltona nie przekonuje. Wielokrotnie w historii Formuły 1 kierowcy na różnych torach gwałtownie zwalniali, na przykład z przyczyn technicznych, i nikt w takiego kierowcę nie wjeżdżał, tylko po prostu wyprzedzał.
Liczne, nie zawsze w oczach kibiców sprawiedliwe, kary dla Verstappena i brak kar dla Bottasa czy Hamilotna spowodowały, że w mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo komentarzy rozgoryczonych kibiców, oskarżających sędziów i FIA o sprzyjanie Mercedesowi i „pomaganie” Hamiltonowi w zdobyciu rekordowego, ósmego tytułu mistrza świata.
Po wyścigu o GP Arabii Saudyjskiej Lewis Hamilton zrównał się z Maxem Verstappenem punktami w klasyfikacji generalnej. Nadal prowadzi kierowca Red Bulla, ale obaj mają po 369,5 punkty. Finał sezonu odbędzie się w weekend 10-12 grudnia na zmodyfikowanym torze w Abu Zabi.
BMW kontynuuje rozwój i rozpowszechnianie funkcji BMW Digital Key wraz ze swoimi partnerami w ramach Car Connectivity Consortium. Najnowszy etap rozwoju jest wynikiem ścisłej współpracy między firmami BMW, Google i Samsung, która jeszcze zwiększa łatwość obsługi i dostępność kluczyka cyfrowego. Dzięki aktualizacji wzrośnie liczba kompatybilnych modeli smartfonów, a tym samym również grono kierowców BMW, którzy będą mogli w przyszłości korzystać z BMW Digital Key.
Funkcja BMW Digital Key jest teraz dostępna w smartfonach z systemem Android, począwszy od Samsung Galaxy S21 oraz Google Pixel 6 i 6 Pro.
Dzięki BMW Digital Key kierowcy mogą otwierać i zamykać swoje BMW, po prostu przykładając smartfon do klamki drzwi kierowcy. Ponadto silnik można uruchomić, gdy telefon komórkowy znajduje się w uchwycie do ładowania bezprzewodowego BMW.
BMW Digital Key dostępne w smartfonach z systemem Android, fot. materiały prasowe / BMW
BMW Digital Key jest przechowywany na chipie Secure Element smartfona, aby zapewnić maksymalną łatwość obsługi i bezpieczeństwo. Można go skonfigurować za pomocą aplikacji My BMW, po czym jest opcjonalnie dostępny do prawie wszystkich modeli BMW. Po kolejnej aktualizacji będzie można również przekazać klucz pięciu osobom. Również funkcje ultraszerokopasmowe (UWB) BMW Digital Key Plus będą dostępne w smartfonach z systemem Android w późniejszym terminie.
Przypadkowy kierowca był świadkiem, jak kierująca Toyotą Yaris przejeżdżała zbyt blisko zaparkowanego pojazdu i uszkodziła go. Jej reakcją na to nie było zatrzymanie się, tylko próba ucieczki. Autor nagrania szybko jednak zagrodził jej drogę.
Pod wideo nie znajdziemy niestety żadnego wyjaśnienia, jaki był ciąg dalszy tej historii. Domyślamy się, że właściciel uszkodzonego auta poznał sprawczynię kolizji.
Od 1964 roku Pirelli wydaje kalendarz z artystycznymi aktami gwiazd. Od tego czasu powstało 48. edycji, zrealizowanych przez 37 fotografów. Do współpracy Pirelli zaprasza najlepszych fotografów: Paola Roversiego, Tima Walkera, Petera Lindbergha czy Annie Leibovitz.
Kalendarz Pirelli 2022. On the Road, fot. materiały prasowe / Pirelli
Kalendarz Pirelli 2022 pod hasłem „On the Road”, ze zdjęciami autorstwa Bryana Adamsa, pokazuje artystów w drodze. To uhonorowanie międzynarodowych gwiazd muzyki od lat 60-tych do współczesności, a także powrót Kalendarza po przerwie spowodowanej kryzysem Covid-19. Jest to szczególny powrót, ponieważ zbiega się z obchodami 150-lecia Pirelli.
Bryan Adams to muzyk, ale też ceniony fotograf. W „On The Road” uchwycił życie artystów w trasie. To także temat piosenki o tym samym tytule, którą kanadyjski muzyk skomponował do Kalendarza, a która znajdzie się również na jego kolejnym albumie.
Bryan Adams starał się uchwycić charakterystyczne cechy różnych artystów, a miesiące Kalendarza rozwijają się na ponad 160 stronach oraz w ponad 70 portretach i scenach: od St. Vincent (która również pojawia się na okładce Kalendarza) budzącej się w hotelu, przez wolny dzień Kali Uchis nad basenem, Saweetie wymeldowującą się przed kolejną podróżą, po Cher za kulisami. Widzimy też Normani odpoczywającą przed próbą dźwięku oraz Jennifer Hudson przybywającą do teatru, Iggy’ego Pop’a (jest on również na tylnej okładce) tuż przed występem, Grimes w studiu nagraniowym, Bohan Phoenix z powrotem w hotelu po występie oraz Rita Ora po swoim koncercie.
Kalendarz Pirelli 2022. On the Road, fot. materiały prasowe / Pirelli
Nazwa samochodu wywodzi się z łacińskiego słowa „australis”, czyli „południowy”, i ma przywoływać na myśl żywiołowość i ciepło południowej półkuli, a tym samym zachęcać do podróży.
Austral ma długość 4,51 metra, dzięki czemu z łatwością przewiezie do pięciu pasażerów. Renault zapewnia, że SUV jest „zaawansowany technologicznie, przestronny i przyjemny w prowadzeniu”.
Renault Austral zastąpi Kadjara w gamie Renault i trafi do sprzedaży wiosną 2022 roku.
Nissan opracowuje obecnie zupełnie nowy sposób łączenia technologii stosowanych w kolejnictwie i samochodach elektrycznych. East Japan Railway Company (JR East), jeden z wiodących japońskich przewoźników kolejowych, testuje możliwości wykorzystania akumulatorów z Nissanów Leaf w osprzęcie przejazdów kolejowych. W styczniu na przejeździe w Atago na linii Jōban, która biegnie przez miasto Minamisoma w prefekturze Fukushima, rozpoczęto prace nad zastąpieniem akumulatorów ołowiowo-kwasowych, które są obecnie źródłem zasilania awaryjnego, specjalnie przystosowanymi do tego celu akumulatorami z Leafa.
Pod koniec okresu eksploatacji (Nissan nie podaje co rozumie pod takim terminem – Leaf obecny jest na rynku od ponad 11 lat, co jest średnim wiekiem w jakim auta używane dopiero trafiają do Polski) akumulator litowo-jonowy stosowany w japońskim elektryku zachowuje jeszcze 60-80% swej pojemności. Dzięki ponownemu użyciu takiego akumulatora, tę pozostałą pojemność energetyczną można wykorzystać w innym miejscu, np. w akumulatorach innych pojazdów lub w stacjonarnych magazynach energii.
Nissan nawiązał w tym zakresie współpracę z 4R Energy Corporation. Jak twierdzi Kaito Tochihara, zastępca kierownika Centrum Badań i Rozwoju JR East, przejście z wykorzystania na potrzeby zasilania awaryjnego akumulatorów kwasowo-ołowiowych na litowo-jonowe pozyskane z samochodów elektrycznych przyczynia się do zrównoważonego rozwoju i prowadzi do poprawy wydajności samego akumulatora.
W przypadku akumulatorów kwasowo-ołowiowych musimy okresowo odwiedzać przejazdy kolejowe, aby sprawdzić stan ich naładowania i zweryfikować, czy nie nastąpiło pogorszenie parametrów. Natomiast w zregenerowanych akumulatorach litowo-jonowych stosowany jest system kontrolny podobny do tego z pojazdów elektrycznych, dzięki czemu możemy sprawdzić ich kondycję zdalnie. Powinno to skutkować utrzymaniem lepszych standardów. System ten umożliwia również działania zapobiegawcze, gdyż informuje nas o stanie akumulatora jeszcze zanim jego napięcie znacząco spadnie.
4R Energy Corporation przewiduje wzrost popularności samochodów elektrycznych, dlatego chce opracować metody efektywnego wykorzystania akumulatorów litowo-jonowych po zakończeniu okresu ich eksploatacji w pojazdach. Każdego roku fabryka firmy w miejscowości Namie (prefektura Fukushima) otrzymuje tysiące zużytych akumulatorów, które są następnie przystosowywane do nowych celów.
Skrzyżowanie znajduje się w miejscowości Pionki i jak można przekonać się na poniższej kompilacji nagrań z tego miejsca, jest ono bardzo niebezpieczne. Powodem jest głównie utrudniona widoczność jaką mają kierowcy, wyjeżdżający z dróg podporządkowanych.
Problem ten zauważył zarządca drogi i ustawił tam nie znaki „ustąp pierwszeństwa przejazdu”, ale „stop”. Niestety na próżno – wielu kierowców chyba nie rozumie, co on oznacza i albo się nie zatrzymuje, albo nie wykorzystuje momentu zatrzymania, do odpowiedniej obserwacji drogi.
„Takie rzeczy tylko w Polsce” – chciałoby się gorzko rzec. Podczas 59. Rajdu Barbórka, prawdziwie legendarnej imprezy sportowej w naszym kraju, warszawska policja rozpoczęła zaskakującą akcję. Patrole zatrzymywały załogi jadące na miejsce rozpoczęcia odcinków specjalnych i zarzucały, że ich samochody nie powinny poruszać się po drogach.
Najpierw napisała o tym Sylwia Zaborowska – pilotka załogi numer 85. Kontrolujący Forda Sierrę funkcjonariusze stwierdzili, że „pojazd jest za głośny, ma wydech w nieodpowiednim miejscu, posiada klatkę i zupełnie nie nadaje się do użytkowania po drogach publicznych”. Chociaż miał ważny przegląd i był dopuszczony do ruchu, policjanci zakazali dalszej jazdy. Co prawda powiadomiony o incydencie organizator, próbował interweniować, na nic się to zdało. Załoga musiała zakończyć swój występ w tegorocznym Rajdzie Barbórka.
Do tego incydentu doszło dzisiaj rano, ale później pojawiły się kolejne informacje na temat zawodników, zatrzymywanych przez kolejne patrole i odbieraniu dowodów rejestracyjnych. Powód był zawsze ten sam – samochód biorący udział w rajdzie, okazywał się być przerobiony na rajdówkę. Szok.
Trudno akcję zatrzymywania zawodników, biorących udział w legendarnym Rajdzie Barbórka, uznać za przypadek. Policja potrzebowała poprawić sobie statystyki mandatów? Czy może stołeczne władze chcą odstraszyć na przyszłość zawodników?
2 stycznia 2022 wystartuje 44. edycja najtrudniejszego rajdu świata, który z miejscowości Ha’il ruszy w prawie dwutygodniową odyseję. Podczas Rajdu Dakar 2022 zawodnicy przemierzą 8000 kilometrów nową trasą, która w tym roku odwiedzi Pustą Ćwiartkę, czyli bezkresne piaski pustynii w południowej części Półwyspu Arabskiego.
Swoją opinię o nowej trasie wydała Laia Sanz, która rajd ukończyła już kilka razy, jednak w przyszłym roku po raz pierwszy zasiądzie za kierownicą samochodu, a nie motocykla:
Cóż, Arabię Saudyjską poznaliśmy już dwa lata temu, więc myślę, że nie będzie zupełnie inaczej niż ostatnio. Słyszałam, że jest mniej kamieni niż rok temu, co bardzo mnie cieszy. Podobno prawie codziennie będziemy poruszać się po wydmach, co będzie dobrym treningiem dla mnie, w aucie. Mam nadzieję, że będę cieszyć się jazdą.
Pierwszy etap to pętla wokół Ha’il o łącznej długości 546 kilometrów. To odcinek z dużą ilością piasku, lecz bez wielu wydm. Odcinek specjalny przepełniony będzie zagmatwanymi elementami nawigacyjnymi – jakiekolwiek skróty będą karane.
3 stycznia zawodnicy z Ha’il wyruszą do Al Artawiyah. To będzie pierwszy etap z łańcuchami wydm, które będą okazją dla pretendentów do zwycięstwa, aby odjechać od innych. Dalej kierowcy, motocykliści i quadowcy skierują się do Al Qaisomy. Etap czwarty to droga do stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadu – to też najdłuższy odcinek specjalny w całym rajdzie, o długości 465 kilometrów.
6 stycznia na zawodników czekać będzie pierwsza z dwóch pętli wokół Rijadu. Większość część trasy przepełniona będzie kamieniami, co da się we znaki motocyklistom. Następny dzień to kolejna pętla – tym razem na zachód od stolicy. Wydmy pojawią się w połowie trasy i będą rozciągać się przez około 40 kilometrów. Kolejny dzień, 8 stycznia, to dzień odpoczynku.
7 etap to droga przez nieznane wcześniej terytorium – na zawodników czeka setka kilometrów wydm. Po tym intensywnym czasie jazda powinna stać się łatwiejsza, jednak labirynt torów jazdy może być kolejnym problemem dla ekip. Kolejnego dnia na Dakarze na rywalizujących czeka długa droga z Ad-Dawadimi do Wadi ad-Dawasir. Etap dziewiąty to pętla wokół Wadi ad-Dawasir. 12 stycznia to dzień etapu dziesiątego, czyli drogi do Biszy. To jeden z najszybszych odcinków specjalnych, wśród różnorodnego krajobrazu – właśnie przez tempo podczas etapu zawodnicy będą musieli uważać, aby nie pomylić się w nawigowaniu. Następny dzień, 13 stycznia, to pętla wokół Biszy i przedostatni etap Rajdu Dakar – ma to być najbardziej techniczne wyzwanie, które może odwrócić losy rywalizacji do góry nogami.
Meta Rajdu Dakar 2022 zlokalizowana zostanie w Dżuddzie, gdzie rajd dotrze 14 stycznia i poznamy tam nowych mistrzów!
Łącznie w Dakarze i Dakarze Classic wystartuje 1065 zawodników i zawodniczek – zobaczymy 149 motocykli, 21 quadów, 97 samochodów, 58 ciężarówek, 44 pojazdy kategorii T3 oraz 61 pojazdów kategorii T4. W Dakar Classic wystartuje 128 samochodów i 20 ciężarówek.
Obejrzyjmy nagranie. Pojazdy na prawym pasie zatrzymały się, pieszy przeszedł po pasach, pierwszy pojazd ruszył. Co byście pomyśleli w tym momencie? Zapewne że powód zatrzymania się zniknął i wszyscy ruszają. A tu niespodzianka.
Kierowca radiowozu nie przewidział, że drugi pojazd nie ruszy. Nie przewidział, że nie ruszy on, chociaż na przejściu nie było innych pieszych. Dopiero się zbliżali. Tymczasem nowe przepisy dają pierwszeństwo osobie wchodzącej na pasy, a nie się do nich zbliżającej (tak brzmiał pierwotny projekt nowelizacji, ale został on odrzucony).
Podsumujmy. Przejście jest puste. Pojazdy ruszają. Zatrzymalibyście się w takim przypadku przed pasami, bo a nuż kolejny z ruszających kierowców, nagle się rozmyśli? Oby tak, ponieważ tego wymagają od was polskie przepisy oraz organizacja ruchu. A że banalnie można w ten sposób „naciąć się”? To nikogo nie interesuje. A powinno.
Formuła 1 po raz pierwszy w historii udała się do Arabii Saudyjskiej. W najbliższy weekend na nowo wybudowanym torze w Dżuddzie rozegrana zostanie przedostatnia runda sezonu 2021. Organizacja GP Arabii Saudyjskiej wywołuje wiele kontrowersji. Wiele osób krytykuje Formułę 1 za organizację wyścigu w kraju, w którym na porządku dziennym dochodzi do łamania praw człowieka.
Lewis Hamilton, znany w paddocku ze swojej działalności na rzecz poparcia społeczności czarnoskórych i LGBTQ+, wielokrotnie podkreślał, że Formuła 1 ma obowiązek w uwrażliwienia na problemy związane z prawami człowieka w niektórych krajach. Siedmiokrotny mistrz świata wyznał, że nie czuje się do końca komfortowo przed niedzielnym wyścigiem o Grand Prix Arabii Saudyjskiej na torze ulicznym Jeddah Corniche Circuit:
Jak powiedziałem podczas ostatniego wyścigu w Katarze, uważam, że zarówno sport, jak i my mamy obowiązek zwiększenia świadomości na temat pewnych kwestii, szczególnie praw człowieka w krajach, do których jedziemy Z największym szacunkiem wobec wszystkich, którzy są tutaj – do tej pory spotkałem się z ciepłym przywitaniem.
Nie mogę jednak udawać, że kiedykolwiek będę najbardziej zorientowany lub będę mieć głębokie zrozumienie kogoś, kto dorastał w tutejszej społeczności, która jest mocno dotknięta pewnymi zasadami i reżimem. Czy czuję się tu komfortowo? Nie powiedziałbym, że tak. Ale to nie jest mój wybór, aby tu być. To sport podjął wybór, aby tu być. Niezależnie od tego, czy obecność tutaj jest dobra czy zła, ważne jest, abyśmy uwrażliwili ludzi na pewne kwestie.
Lewis Hamilton przytoczył przykład, że chociaż saudyjskie prawo zostało zmienione w 2018 roku, aby umożliwić kobietom legalne prowadzenie auta, „to wciąż są w więzieniach kobiety, które wiele, wiele lat temu zostały skazane za prowadzenie samochodu”.
Wiele rzeczy musi się zmienić, a nasz sport powinien zdziałać więcej w tym kontekście.
W Katarze Lewis Hamilton ścigał się w tęczowym kasku, który symbolizował walkę o prawa mniejszości. Siedmiokrotny mistrz świata będzie rywalizował w tęczowym kasku również podczas weekendu w Arabii Saudyjskiej.
GP Kataru: mistrz wraca na podium, a walka o tytuł trwa w najlepsze, fot. materiały prasowe / Mercedes
Dziś jest ostatni dzień tegorocznej odsłony akcji „Twoje światła – Nasze bezpieczeństwo”.
Kampania „Twoje światła – Nasze bezpieczeństwo” ma na celu zwrócenie uwagi kierowców na zagrożenia związane z nieprawidłowym oświetleniem pojazdów. Jest to szczególne ważne jesienią, gdy znacznie pogarsza się widoczność. Prawidłowe działanie i ustawienie świateł pojazdu nabiera w tym czasie szczególnego znaczenia. Sprawne światła mają wpływ na bezpieczeństwo zarówno kierującego pojazdem, jak i pozostałych uczestników ruchu. Wszelkie nieprawidłowości mogą skutkować niedostatecznym oświetleniem drogi, albo doprowadzić do oślepienia innych uczestników ruchu drogowego.
W ramach akcji „Twoje światła – Nasze bezpieczeństwo” policja w całym kraju ze szczególnym zainteresowaniem będzie przyglądała się oświetleniu samochodów.
Kampania „Twoje światła – Nasze bezpieczeństwo”, fot. materiały prasowe
Mandat za nieprawidłowe oświetlenie
Z danych Instytutu Transportu Samochodowego wynika, że aż 98 proc. polskich kierowców doświadcza oślepiania przez inne samochody, a 40 proc. skarży się, że ich światła świecą źle lub za słabo.
Prawidłowe ustawienie świateł jest niezwykle ważne. Dlatego, gdy przyjdzie do policyjnej kontroli, źle ustawione światła mogą skończyć się mandatem w wysokości 500 złotych. W skrajnych przypadkach kontrola może się skończyć nawet odebraniem prawa jazdy i odholowaniem samochodu na policyjny parking.
Darmowe sprawdzenie ustawienia świateł – gdzie i kiedy?
4 grudnia 2021 roku na blisko 1,3 tysiącach stacji kontroli pojazdów będzie można za darmo ustawić światła. Lista stacji biorących udział w akcji znajduje się TUTAJ.
Warto skorzystać. To nic nie kosztuje, a może uratować życie.
Rajd Barbórka tym razem nie obfituje w zawodniczki – jest ich w sumie dziesięć (wymieniamy poniżej) i tym bardziej pewnym ewenementem jest 100% kobieca załoga, która w składzie Małgorzata Piasecka i Aleksandra Rogala właśnie jedzie pierwszy odcinek rajdu w Pruszkowie.
Gosia Piasecka urodziła się z benzyną we krwi. Zawodowo jest kierowniczką produkcji realizującą się w reklamach i produkcjach telewizyjnych (wcześnie w TVN Turbo). Karierę za kierownicą zaczynała w Peugeocie 106, a przyszły sezon zacznie zabawę w klasie RWD Cup w rallycrossie, startując BMW E36. To absolutna pasjonatka motoryzacji i sztuki ulicy.
Aleksandra Rogala to z zawodu ratownik medyczny, kierowca karetki, a po godzinach miłośniczka „atomowej” Hondy Type R FK8, w malowaniu prosto z bajki o Atomówkach. Motoryzacyjną pasję realizowała w tym roku jako zawodniczka rallycrossu w klasie RWD Cup, tym razem BMW E36 w malowaniu Brawurki. Wolny czas spędza na podróżach krajoznawczych motocyklem szosowo-turystycznym KTM 990 Supermoto.
Kobieca załoga startuje Fiatem 126p, którego użyczył im kolega z teamu, pierwszy wicemistrz klasy RWD Cup w rallycrossie – Mariusz Szczepański. Zaproponował możliwość użyczenia samochodu i bez wahania zgodziły się.
Nie mogło oczywiście być tak łatwo. Spędziłyśmy wiele godzin, także w nocy, aby maluszka przygotować do odcinków rajdowych. Dlaczego? Mały fiacik został zbudowany pod zawody rallycrossowe, a tam wiele elementów wyposażenia samochodu jest niepotrzebnych. Wspólnie z chłopakami z serwisu DC Team Rallycross został przygotowany samochód, które zmierzy się z odcinkami specjalnymi w Barbórce. Za to jesteśmy panom bardzo wdzięczne – stąd wielka naklejka na pokrywie silnika – mówi Gosia Piasecka.
Małgosia Piasecka i Aleksandra Rogala przy Fiacie 125p, którym wystartowały w Rajdzie Barbórki 2021
Kobieca załoga Piasecka – Rogala startuje w klasie historycznej H3 i walczy z takimi klasykami jak Fiat 125p czy Peugeot 205 Rallye.
Barbórka to klasyka gatunku i ogromnie cieszymy się, że mamy możliwość wziąć udział w tak prestiżowym i kultowym rajdzie. Chcemy się dobrze bawić, a i też powalczyć z panami na odcinkach specjalnych. A najważniejsze to mieć z tego dobrą zabawę.
Życzymy dziewczynom najlepszych czasów i mnóstwo satysfakcji w udziału w Rajdzie Barbórki. Jednocześnie miło nam poinformować, że Małgosia Piasecka dołączyła do zespołu motocaina.pl.
Kobiety zawodniczki w Rajdzie Barbórka 2021
W Fordzie Fiesta R5 z numerem 21 zobaczymy pilotkę Magdalenę Kisiel, w Subaru Imprezie z numerem 40 na prawym usiadła Katarzyna Bałdyga, w BMW 330i z numerem 60 pilotką jest Magdalena Milewska, za kierownicą Hondy Type R FN2 z numerem 61 usiadła Anna Gańczarek-Rał, na prawym fotelu w Fordzie Mercury z numerem 85 startuje Sylwia Zaborowska, podobnie jak w BMW 318i E30 z numerem 87 pilotka Joanna Madej-Smolarek. Naszego kolegę motoryzacyjnego Wojtka Sroczyńskiego pilotuje Emilia Kotarska, a startują Volkswagenem Golfem z numerem 89, a w BMW 320 E21 z numerem 98, na prawym fotelu zasiadła Izabela Filipiak. Listę zamyka ww. kobieca załoga – Gosia i Ola jadące maluchem, którego poznacie po numerze 104.
Formuła 1 po raz pierwszy w historii udała się do Arabii Saudyjskiej. W najbliższy weekend na nowo wybudowanym torze w Dżuddzie rozegrana zostanie przedostatnia runda sezonu 2021. Organizacja GP Arabii Saudyjskiej od samego początku wywołuje wiele kontrowersji. Wiele osób krytykuje Formułę 1 za organizację wyścigu w kraju, w którym na porządku dziennym dochodzi do łamania praw człowieka.
Sebastian Vettel, kierowca Astona Martina, w obecnym sezonie nie raz udowodnił, że sprawy równouprawnienia i praw mniejszości są bliskie jego sercu. Czterokrotny mistrz świata chcąc dowiedzieć się więcej o sytuacji kobiet w Arabii Saudyjskiej, zorganizował dla nich zawody kartingowe.
Oczywiście było wiele rozmów i przemyśleń na temat zorganizowania tutaj pierwszego wyścigu w historii. Pierwszy raz pościgamy się w Arabii Saudyjskiej. Padło wiele pytań. Sam je sobie zadawałem i zastanawiałem się, co mógłbym zrobić.
Wielu uwagi poświęcono negatywnym przykładom, pokazującym braki jeśli chodzi o prawa człowieka, więc starałem się myśleć o pozytywach. Zorganizowałem dziś własną imprezę kartingową pod hasztagiem #Race4Women. Na torze była grupa ośmiu kobiet i dziewczyn.
"I hope they continue on this path of driving for pleasure and continue to enjoy these experiences. Maybe in the future they will be competing in serious competitions with great success".
Sebastian Vettel zaprosił do wyścigu kobiety w różnym stopniu zaznajomione ze sportem motorowym, zarówno te z wyścigowym doświadczeniem, jak i nieposiadające licencji.
Przygotowaliśmy fajne wydarzenie tylko dla nich. Starałem się przekazać niektóre moje doświadczenia, zarówno z toru, jak i życia. Chciałem zrobić coś, by zwiększyć ich pewność siebie.
— Aston Martin Cognizant F1 Team (@AstonMartinF1) December 3, 2021
Czterokrotny mistrz świata przyznał, że spotkanie było cenną lekcją dla niego samego:
Prawdą jest, że jeśli popatrzymy przez pryzmat Zachodu czy Europy, wciąż jest wiele rzeczy, które należy poprawić i którymi trzeba się zająć. Jednak prawdą jest też to, iż sporo tu się zmienia i dla tych ludzi jest to wyraźna różnica.
Koniec końców, trudno nam jest być perfekcyjnym w ocenie, gdy pojawiamy się w kraju jedynie na kilka dni, nie znając ani tła środowiskowego, ani ludzi. I w tym względzie poznanie tych kobiet było dla mnie ważne. To był pamiętny i inspirujący dzień oraz fajny sposób rozpoczęcia weekendu. Jak już powiedziałem, staram się koncentrować na pozytywach.
Obecny na rynku od 2019 roku i Opel Corsa‑e może przejechać na jednym ładowaniu do 359 kilometrów według cyklu WLTP, co oznacza wzrost o około 7%. Zasięg Mokki‑e, dostępniej w sprzedaży od 2020 roku, zwiększył się do 338 km (WLTP).
Zasięg elektryków zwiększono między innymi dzięki optymalizacji układów HVAC (ogrzewanie, wentylacja, klimatyzacja) oraz napędu w Oplach Corsa‑e i Mokka‑e.
Sprawność pompy ciepła, która nagrzewa i schładza wnętrze oraz należy do standardowego wyposażenia w obu modelach, jest teraz wyższa niż wcześniej. Niemiecki producent zapewnia, że pompy ciepła są bardziej wydajne niż konwencjonalne systemy HVAC, ponieważ wymagają mniejszej ilości energii z akumulatora, co przekłada się na większy zasięg.
Opel Mokka-e i Opel Corsa-e z większym zasięgiem, fot. materiały prasowe / Opel
Zwiększony zasięg to także zasługa nowego reduktora w przekładni oraz 16‑ (Corsa‑e) i 17‑calowych (Mokka‑e) opon o klasie efektywności A+.
Opel Corsa‑e i Opel Mokka‑e stanowią część ofensywy elektryfikacyjnej realizowanej przez Opla. Całe portfolio niemieckiej marki zostanie w pełni zelektryfikowane do 2024 roku. Od 2028 roku Opel w Europie będzie oferował kierowcom wyłącznie samochody elektryczne.
Żeby funkcjonariusze mogli nie przejmować się przepisami ruchu drogowego, muszą poruszać się pojazdem uprzywilejowanym. Ale umówmy się, że można wybaczyć im jakieś formalne naruszenia, niewpływające na niczyje bezpieczeństwo, kiedy nagle muszą na przykład ruszyć na interwencję.
Tylko co takiego nagłego wezwało tą załogę radiowozu, że leniwie wyjechała z drogi podporządkowanej, przejechała na czerwonym świetle i wymusiła pierwszeństwo na mającym zielone pieszym? Macie jakieś pomysły?
Według badań przeprowadzonych w Australii, blisko 80% kierowców odczuwa pewien rodzaj stresu lub dyskomfortu za kierownicą. Co jest temu winne? Prawie 60% respondentów wskazało na parkowanie równoległe. Kierowcy najczęściej martwią się, że podczas manewru nazbyt wstrzymają ruch lub zarysują stojący obok samochód. Z pomocą przychodzą rozmaite systemy asystujące: zaczynając od czujników i sygnałów dźwiękowych, a kończąc na zaawansowanych funkcjach parkowania bez udziału kierowcy.
Czujniki parkowania
Bezstresowe parkowanie. Jak technologia pomaga kierowcom?, fot. materiały prasowe / Skoda
Prosta, ale skuteczna technologia, w którą wyposażona jest już większość dzisiejszych samochodów. Są to czujniki ultradźwiękowe (czasem elektromagnetyczne) umieszczone z tyłu pojazdu, a czasami także w przednim zderzaku. Nadając i odbierając fale, mogą one „zobaczyć” przeszkodę. W momencie, gdy samochód się do niej zbliża, sygnał dźwiękowy w samochodzie zwiększa częstotliwość „pikania”, a kiedy pulsujący sygnał staje się ciągłym dźwiękiem, naprawdę czas się już zatrzymać. W tym momencie od zderzaka do przeszkody zostało tylko piętnaście centymetrów. Nie każdy wie, że technologia ta powstała w latach 70. jako pomoc dla osób niewidomych, a pierwsze czujniki w zderzakach samochodowych pojawiły się w 1982 roku.
Bezstresowe parkowanie. Jak technologia pomaga kierowcom?, fot. materiały prasowe / Skoda
Pierwsze eksperymenty z tą technologią odbyły się w latach 50. XX wieku, jednak wtedy pomysł nie został wdrożony. Kamery cofania upowszechniły się dopiero po 2000 roku. Szerokokątny obiektyw jest umieszczony z tyłu samochodu, zwykle w pobliżu uchwytu bagażnika, i przesyła obraz do wyświetlacza na desce rozdzielczej. Często wyświetla również linie prowadzące, które pokazują bezkolizyjną drogę do miejsca parkingowego.
System monitorowania ruchu poprzecznego
Bezstresowe parkowanie. Jak technologia pomaga kierowcom?, fot. materiały prasowe / Skoda
System ten pomaga w bezpiecznym wyjeździe z prostopadłego miejsca parkingowego. Funkcja Rear Traffic Alert wykorzystuje czujniki umieszczone na tylnym zderzaku. Światła komputera pokładowego lub sygnał dźwiękowy wskazują, czy z boku nie zbliża się inny samochód oraz czy za pojazdem nie znajdują się ludzie lub przeszkody. W razie potrzeby uruchamia się również aktywne hamowanie. Czasami podobne systemy współpracują z kamerami panoramicznymi, dając kierowcom podgląd tego, co dzieje się wokół ich samochodu.
Bezstresowe parkowanie. Jak technologia pomaga kierowcom?, fot. materiały prasowe / Skoda
Ten inteligentny system został wprowadzony na rynek w 2003 roku i od tego czasu wciąż ewoluuje. Funkcja automatycznego parkowania, korzystając z czujników i kamer, może określić czy między zaparkowanymi pojazdami jest wystarczająco dużo miejsca dla twojego samochodu. Następnie auto może zająć wybraną przestrzeń w ramach jednego manewru. Kierowca kontroluje wówczas jedynie pedał przyspieszenia i hamulca oraz zmianę biegów. Obecnie asystent parkowania może precyzyjnie cofać podczas wielu manewrów oraz parkować prostopadle – najpierw cofając, a później podjeżdżając do przodu. Co więcej, nie jest dla niego problemem automatyczne opuszczenie miejsca parkingowego. Rozwijając technologię stopniowo zmniejszano także wymaganą przez system przestrzeń i odległość między samochodem a przeszkodami – z przodu i z tyłu. W ramach funkcji asystenta parkowania samochód może również sam wyhamować przed nagłą przeszkodą.
Samodzielne parkowanie
Kolejnym etapem rozwoju asystentów jest system Remote Parking, który parkuje samochód całkowicie samodzielnie. Przejmuje on odpowiedzialność za kręcenie kierownicą, wciskanie pedału gazu i hamulca, zmianę biegów, a czasem nawet zaciągnięcie hamulca ręcznego. Wystarczy przytrzymać przycisk, a samochód zajmie się wszystkim. Niektóre auta mogą już parkować w ten sposób bez kierowcy siedzącego w środku: manewrem steruje aplikacja w telefonie.
Dzisiejsze samochody mogą parkować samodzielnie, ale nadal potrzebują kontaktu i choćby minimalnej interakcji z człowiekiem. Wizją przyszłości jest jednak parkowanie bez jakiegokolwiek udziału kierowcy. Jego zadaniem będzie jedynie zatrzymanie samochodu w wyznaczonej strefie, na przykład w garażu, i stuknięcie w ekran telefonu – w ten sposób wyda polecenie, aby pojazd samodzielnie znalazł wolne miejsce i zaparkował. Co więcej, na życzenie właściciela samochód będzie mógł nawet przeparkować się samodzielnie w wyznaczone miejsce.
Tak zwane „wyścigi słoni” to częsty widok na polskich drogach. Ciężarówki wyprzedzające się z minimalną różnicą prędkości to uciążliwy problem, który spowalnia ruch na polskich autostradach. Zarządcy dróg starają się z tym walczyć, stawiając zakazy wyprzedzania dla ciężarówek na newralgicznych odcinkach. Niestety, nie wszyscy kierowcy przestrzegają zakazów.
Udowadnia to niedawna akcja przeprowadzona przez CANARD. Akcja miała miejsce na autostradach A2, A4 i A6 i trwała dwa dni. Wynik? Udokumentowano aż kilkaset przypadków wyprzedzania się ciężarówek w niedozwolonych miejscach.
Funkcjonariusze CANARD w ciągu dwóch dni wystawili 392 mandaty. 73% z nich zostało wystawionych za ignorowanie zakazu wyprzedzania dla ciężarówek. Winni najczęściej tłumaczyli, że nie zauważyli znaków zakazu lub nie wiedzieli, że taki zakaz obowiązuje.
W niektórych przypadkach na jaw wyszły także inne nieprawidłowości. W 21 przypadkach kontrola zakończyła się także zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego w związku ze złym stanem technicznym pojazdu.
Car of the Year to nagroda dla najlepszego samochodu, przyznawana na rok następny, spośród samochodów debiutujących na rynku w bieżącym roku kalendarzowym.
Jury COTY składa się z 61 członków, reprezentujących 23 europejskie kraje. Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania mają po sześciu członków. Z pozostałych państw jest ich proporcjonalnie mniej, co wynika z wielkości rynku samochodowego w danym kraju. Proces głosowania został stworzony w celu wyłonienia jednego zwycięzcy. Nie ma podziału na kategorie, segmenty, nie ma też zwycięzców poszczególnych klas.
Samochody elektryczne zdominowały konkurs Car Of The Year 2022. Spośród 39 kandydatów, wśród których znalazły się takie samochody jak Mercedes Klasy C, BMW Serii 2 czy McLaren Artura, jury wybrało finałową siódemkę. Na liście nominowanych do nagrody jest aż sześć samochodów elektrycznych!
Car of the Year 2022 – finałowa siódemka samochodów
Jednym spalinowym samochodem w tym zestawieniu jest Peugeot 308. Czy uda mu się pokonać elektryczną konkurencję? Który samochód waszym zdaniem zasłużył na prestiżowy tytuł?
Zwycięzca Car of the Year 2022 zostanie ogłoszony 28 lutego 2022 roku.
Jak spędzamy długie, zimowe wieczory? Z herbatką, pod kocykiem i z książką! Jak powszechnie wiadomo, książka jest zawsze jednym z najlepszych pomysłów na gwiazdkowy prezent. Te moto-książki idealnie sprawdzą się jako prezent motoryzacyjny na Mikołajki lub pod choinkę.
„Świat według Clarksona. Czy da się to przyspieszyć?” Jeremy Clarkson
Z czym kojarzy się wam Jeremy Clarkson? Z szybkimi samochodami i zwariowanymi pomysłami? A może z rolnictwem? Dziś pewnie wielu z was częściej postrzega go jako dżentelmena farmera, który zza kierownicy traktora dogląda swoich hektarów, ale Jeremy nie od razu stał się synem ziemi o czerstwej twarzy i dłoniach zrogowaciałych od pracy na roli…
Dawniej widziało się go właściwie tylko w rozpędzonym samochodzie spowitym dymem palonych opon i oparami benzyny. To szalone życie przemierzającego świat motoryzacyjnego guru zmuszało go do mierzenia się z nieludzką liczbą okoliczności, w których stawiał czoła głupocie, niedorzecznościom i nonsensom. I choć Jeremy nie należy do osób o anielskiej cierpliwości, zawsze podejmował wysiłek, by swoim ciętym komentarzem i dobrą radą postawić do pionu wciąż zaskakujący go absurdami świat.
„O autach” Adam Kornacki, Marcin Klimkowski
To nie jest rozmowa o supersamochodach. To rozmowa o życiu, dojrzewaniu i autach, bo te w życiu Adama Kornackiego i Marcina Klimkowskiego zawsze odgrywały bardzo ważną rolę. Po ekspercku, przede wszystkim jednak sięgając do własnych doświadczeń, dziennikarze motoryzacyjni opowiadają o modelach, którymi każdy fan motoryzacji chciałby się przejechać. Wspominają także te auta, które były ich pierwszymi, nie zawsze wymarzonymi wozami. Opisują Ferrari i Maserati, przywołują historię Fiata Cinquecento i Peugeota 205 GTi. W tej publikacji można znaleźć wyrazy zachwytu nad Rolls-Royce’em Phantomem i nie mniej emocjonalny opis wrażeń z jazdy Oplem Corsą czy Volkswagenem Golfem GTI.
Adam i Marcin to kumple z liceum. Zakochani w samochodach do tego stopnia, że postanowili poświęcić im swoje zawodowe życie. Jeździli autami za kilkaset złotych i za miliony euro. I od trzydziestu lat ciągle o tym… mówią. Na kartach niniejszej książki dzielą się niegasnącymi emocjami, jakie wywołuje w nich ta największa życiowa przygoda. Opisują subiektywnie – po swojemu -sześćdziesiąt różnych modeli samochodów, które ukształtowały współczesne oblicze motoryzacji.
„Valentino Rossi. Biografia” Stuart Barker
Valentino Rossi to symbol odwagi, ryzyka i śmiałości. Współczesny gladiator, który ryzykuje życiem za każdym razem, gdy wskakuje na swoją maszynę, by walczyć o zwycięstwo w najbardziej niebezpiecznych wyścigach na świecie. To też wieczny optymista i charyzmatyczny lekkoduch, który zwycięstwa potrafi świętować… pokonując rundę honorową w towarzystwie ludzkich rozmiarów kurczaka.
Poznaj losy legendy wyścigów motocyklowych – człowieka, który w cyklu MotoGP poznał smak niewyobrażalnej popularności i bajecznego bogactwa, był świadkiem śmiertelnych wypadków z udziałem rywali i przyjaciół, odniósł poważne obrażenia i stoczył najbardziej pamiętne batalie – zarówno na torze, jak i poza nim. Dowiedz się ile milionów euro musiał zapłacić skarbówce za unikanie podatków i jak to się stało, że Sete Gibernau z przyjaciela stał się jego wielkim wrogiem.
„Wieczny Ayrton Senna” Richard Williams
Nie umiał jeszcze dobrze chodzić, a już kartem napędzanym silnikiem z kosiarki pokonywał pierwsze zakręty wokół domu. „To przyszły mistrz świata”, powiedział o nim kilkanaście lat później Emerson Fittipaldi, przedstawiając 22-latka najważniejszym ludziom w Formule 1. A później… Nie tylko został trzykrotnym mistrzem świata, ale przez wielu jest do dziś uważany za najlepszego kierowcę, jaki kiedykolwiek zasiadł za kierownicą bolidu F1. Jego tragiczny wypadek i śmierć na torze Imola w 1994 roku wstrząsnęły całym światem. I zbudowały legendę Ayrtona Senny – wielkiego na zawsze.
Ta książka jest wartka, wciągająca, pełna kontrastów. Zupełnie jak życie Brazylijczyka, który spychał rywali z toru, potrafił uderzyć sędziego czy przegrać rzut monetą wart półtora miliona dolarów. Ale przed każdym wyścigiem zaczytywał się w Biblii, a gdy sięgnął po swój pierwszy mistrzowski tytuł, powiedział: „Na niebie zobaczyłem Boga”.
„Aston Martin: Made in Britain” Ben Collins
Sto lat pionierskiego designu, dzikiej prędkości, plam oleju, katapultowych foteli, bomb i pocisków, porażek i triumfów: Aston Martin jest jak pałeczka w sztafecie, która w pełnym biegu przechodzi z jednych troskliwych rąk do kolejnych. To bardzo brytyjska historia – z niesamowitymi polskimi akcentami! – o ludziach obdarzonych niezłomnym charakterem i nieustająco dążących do tego, by być najlepszymi.
Pierwsze, diabelnie szybkie modele Astona Martina powstawały już wówczas, kiedy późniejsza siedziba Ferrari w Maranello była jeszcze… zaoranym polem. Ben Collins w swojej książce opiewa poczynania innowatorów, którzy przez ponad sto lat podtrzymywali firmową pasję: od Martina i Bamforda – wizjonerskich pionierów, po Adriana Neweya – dzisiejszego guru designu; od siatki przed- i powojennych szpiegów i kierowców wyścigowych, po Davida Browna i przejmująco piękne modele serii DB, kojarzące się nieodmiennie z Jamesem Bondem.
„Od koła do Formuły 1. Historia motoryzacji” Michał Gąsiorowski
Z tej książki dowiecie się między innymi dlaczego Ford T to najważniejszy samochód XX wieku, jak na rozwój motoryzacji wpłynął Arnold Schwarzenegger oraz w jaki sposób Rolls z Royce’em stworzyli najbardziej luksusowe auto świata. Michał Gąsiorowski – wieloletni dziennikarz motoryzacyjny i sportowy, znany m.in. z Trójki, a dziś z Eleven Sports jako komentator F1 – przedstawia również najważniejsze auta polskiej produkcji. Ale to nie wszystko! Tłumaczy, czym różnią się rajdy od wyścigów i jakie są te najsłynniejsze. A ponieważ człowiek wciąż marzy o tym, by poruszać się szybciej i szybciej, autor zdradza, jaki jest aktualny rekord prędkości samochodu i jak trudno było go osiągnąć. Książka zabierze was także na przejażdżkę po najsłynniejszej trasie terenowej w Stanach Zjednoczonych, gdzie przejechanie 30 kilometrów zajmuje aż trzy dni. Wytłumaczy wam również, czym różni się pick-up od coupé i jak działa silnik. Motoryzacja jest fascynująca!
„Niezniszczalny” Cezary Gutowski, Aldona Marciniak
„Temat na scenariusz”, „Jeśli wróci, będzie z tego piękny film” – pisali i mówili kibice oraz dziennikarze, gdy kilka miesięcy temu pojawiły się informacje, że Robert Kubica ma szanse, po ośmiu latach przerwy, znów ścigać się w Formule 1. W tym niezwykłym – dla każdego, kto zna losy zdolnego kierowcy – wydarzeniu, słusznie dostrzegali potencjał na pasjonującą hollywoodzką story. A przecież Polak pierwsze fragmenty świetnego filmowego scenariusza „pisał” już od lat. Jest w nim wszystko, co kochają widzowie pod każdą szerokością geograficzną: dziecięca pasja, młodzieńcze lata wyrzeczeń, rozłąka z rodziną, wielkie sukcesy i bolesne porażki, dramatyczne wypadki, walka o życie, zdrowie, powrót do wyczynowego sportu… Kariera Roberta jest pełna momentów, w których dokonywał wręcz niewyobrażalnego – pokazujących nie tylko, jakim jest sportowcem, ale przede wszystkim, jakim człowiekiem.
„Mechanik. Kulisy padoku Formuły 1 i tajemnice rywalizacji” Marc „Elvis” Priestley
Tam, gdzie o wyniku decydują ułamki sekund, każda nowinka technologiczna może być na wagę złota.
Marc „Elvis” Priestley przez blisko dekadę pracował jako mechanik McLarena i był częścią wielkiego świata Formuły 1. Imprezował z Schumacherem, Räikkönenem i innymi kierowcami. Był naocznym świadkiem wojny między Hamiltonem i Alonso. Za swe wybryki kilka razy o mało nie wyleciał z pracy. Musiał odejść z F1, żeby o tym wszystkim opowiedzieć. Poznaj sekretny świat królowej motorsportu i dowiedz się, co naprawdę dzieje się za kulisami padoku, gdzie wstęp mają tylko nieliczni.
„Enzo Ferrari. Wizjoner z Maranello” Pierro Ferrari, Leo Turrini
Miał dwie wielkie miłości: piękne kobiety i szybkie samochody. Tajemnice miłosnych podbojów zabrał do grobu. Ale stworzona przez niego marka spod znaku wierzgającego rumaka zachwyciła cały świat. Poznaj niezwykły życiorys Enza Ferrariego, człowieka, który prowadził towarzyskie konwersacje z Benitem Mussolinim, ale uratował przed faszystami swojego żydowskiego przyjaciela. Geniusza, który odrzucił ofertę Henry’ego Forda, ale nie spodziewał się nagłego rozstania z Nikim Laudą.
Nikt nie mógł opowiedzieć tej historii lepiej niż jego syn. Bo choć w życiu Enza Ferrariego nie wszystko było idealne, już na zawsze pozostanie on kimś niezwykłym – wizjonerem z Maranello, który stworzył motoryzacyjną potęgę, mimo że nie wydał na marketing ani lira.
„– Co kupić bratu pod choinkę? – Może książkę? – Nie, książkę już ma”. Tak mówi stary dowcip. My zachęcamy jednak do kupienia tej drugiej (a nawet trzeciej, i czwartej) moto-książki! Bo warto nie tylko się zrelaksować przy dobrej lekturze, ale po prostu – wiedzieć więcej!
Elton John to nie tylko zdolny muzyk, ale i wielki entuzjasta motoryzacji. Jednym z aut, które kiedyś stało w jego garażu jest kultowe Ferrari Testarossa, kanciasty symbol lat 80. Samochód został właśnie wystawiony na sprzedaż przez australijski dom aukcyjny Shannons.
Wystawione na sprzedaż Ferrari Testarossa pochodzi z 1987 roku, jest więc pierwszą odsłoną modelu. Samochód najprawdopodobniej był prezentem na 40. urodziny muzyka, jaki otrzymał od wytwórni płytowej MCA. W momencie wręczania Ferrari zdobiła duża czerwona wstążka i boa z piór.
Ferrari Testarossa, którym jeździł Elton John, może być twoje fot. Shannons
Ferrari Testarossa pod maską ma dwunastocylindrowy silnik, który generuje 390 KM mocy, sparowany z 5-stopnią manualną skrzynią biegów. Od 0 do 100 km/h rozpędza się w 5,3 sekundy. Jego prędkość maksymalna to 295 km/h. Auto jak dotąd przejechało 10 733 mile
Niezły stan i bardzo sławny właściciel brzmią jak przepis na sprzedażowy sukces. Cena wywoławcza nie została podana do publicznej wiadomości, ale wedle szacunków może to być około 350 tysięcy dolarów australijskich, co w przeliczeniu daje nieco ponad milion złotych.
Widzieliśmy już sporo takich zdarzeń, a wszystkie podobnie przerażające. Kierowca tira wyprzedzający inne pojazdy na drodze jednopasmowej, ryzykując czołowe zderzenie z samochodami jadącymi z naprzeciwka.
Ten konkretny kierujący wyprzedzał pod górkę, nie wiedząc, czy coś nie nadjedzie. Nadjechało. Kierowcy musieli więc ratować się ucieczką na pobocze, bo tirowiec musiał wszystkich wyprzedzić.
Samochód sportowy tak indywidualny jak własny odcisk palca. I tak niepowtarzalny jak styl życia jego kierowcy: dzięki połączeniu rzemiosła i przywiązania do detali Porsche Exclusive Manufaktur tworzy dla swoich klientów niezwykle „osobiste” samochody.
Dzięki nowym opcjom – „Kolor na życzenie PTS” i „Kolor na życzenie PTS Plus” – Porsche Exclusive Manufaktur poszerza swoją gamę specjalnych kolorów nadwozia dla wszystkich serii modelowych. Oddział koncentruje się przy tym na dostępności klasycznych, rozpoznawalnych od lat odcieni Porsche. W przypadku najbardziej indywidualnych życzeń istnieje również możliwość stworzenia odcienia na zamówienie, według specyfikacji klienta.
W głównej fabryce w Stuttgarcie-Zuffenhausen uruchomiono nowe stanowisko do mieszania kolorów. Aby uzyskać pożądany odcień, specjaliści od lakierów mieszają tam szereg składników z dokładnością do pojedynczych miligramów. Każda „porcja” farby jest podzielona na dwa pojemniki: do karoserii i do elementów dodatkowych. Powierzchnie przeznaczone do lakierowania w samochodzie w dużej mierze składają się z aluminium, tworzyw sztucznych oraz kompozytów z udziałem włókien węglowych lub szklanych. Cała ta mieszanka materiałów w połączeniu z różnymi metodami nakładania lakieru i temperaturami schnięcia w zależności od komponentu wymaga nieco innych kompozycji farb. Z tego względu w przypadku każdej „porcji” lakierowane są tabliczki porównawcze, które służą później jako wzorcowe próbki kolorów podczas finalnej kontroli samochodu.
Porsche nie tylko rozszerza swoją paletę odcieni, ale także ją przebudowuje: nazwa „Kolor niestandardowy” została zmieniona na „Kolor na życzenie PTS”. Kategoria ta obejmuje wstępnie zdefiniowane kolory, technicznie zatwierdzone przez specjalistów od lakierów Porsche. Są wśród nich na przykład odcienie: Maritime Blue, Rubystar Red i Mint Green, czyli „barwne” pozycje z lat 90., które cieszą się wśród fanów Porsche statusem kultowych. W przeszłości oferowano je dla 911 (typ 964). Teraz, w ramach rozbudowanej strategii indywidualizacji Porsche, te legendarne, przyciągające wzrok kolory świętują swój powrót do konfiguratora. Dzięki opcji „Koloru na życzenie PTS” można zamawiać je dla aktualnych modeli Porsche.
Paleta jest bardzo zróżnicowana i zależy od serii modelowej oraz lokalizacji produkcji. W przypadku serii 911 i 718 do wyboru jest ponad 100 dodatkowych odcieni lakieru. Dla modeli Panamera, Macan oraz Cayenne zarezerwowano ponad 50 opcji, a kolejne 65 kolorów uzupełnia gamę dla nabywców Porsche Taycan.
Kolor na życzenie PTS Plus: szczegółowa kontrola wykonalności
W przypadku najbardziej indywidualnych życzeń kolorystycznych Porsche Exclusive Manufaktur idzie o krok dalej: dzięki opcji „Kolor na życzenie PTS Plus” odcień lakieru można wybrać niemal dowolnie. Opcja ta jest dostępna dla linii modelowych 911, 718 i Taycan.
Procedura jest następująca: klient dostarcza próbkę oczekiwanego koloru. Ogranicza go tylko jego własna wyobraźnia – może przekazać praktycznie wszystko, od torebki po lakier do paznokci. Następnie próbka jest wysyłana do Porsche AG. Dla każdego zapytania producent przeprowadza osobną kontrolę wykonalności, która – w zależności od zakresu wymaganej pracy – może potrwać do kilku miesięcy.
Koloryści Porsche tworzą właściwą recepturę lakieru, opracowując jego odcień na podstawie dostępnych składników. Barwa jest na kilku etapach dopracowywana, tak aby odpowiadała próbce w różnych warunkach oświetleniowych, takich jak światło dzienne lub sztuczne. Później następuje sprawdzenie wykonalności lakieru w warunkach produkcyjnych, zarówno na nadwoziu, jak i na elementach dodatkowych. Niezbędne jest również określenie grubości warstwy, która pozwoli na stabilne, powtarzalne i bezbłędne malowanie. Przed lakierowaniem pojazdu klienta kolor jest nakładany na karoserię testową.
Kolor na życzenie PTS: historyczny odcień to spory wydatek
W porównaniu ze standardowymi lakierami opcja „Kolor na życzenie PTS” wydłuża czas realizacji dostawy o około 3 miesiące. Ceny w ramach danej serii modelowej różnią się w zależności od wariantu. Na przykład kolor na życzenie PTS dla większości odmian 911 i 718 kosztuje 45 297 złotych. Dla 718 klasy GT oraz 911 Turbo S i klasy GT jego cena wynosi z kolei 50 806 złotych.
Ceny za „Kolor na życzenie PTS Plus” to przykładowo 90 594 złotych dla większości wariantów 911 i 718 oraz 101 612 złotych dla 718 klasy GT oraz 911 Turbo (S) i klasy GT.
To już trzecia edycja prestiżowej nagrody, która zostaje przyznana w Polsce dla samochodu roku.
Jury, składające się z 21 dziennikarzy motoryzacyjnych – wśród których znajduje się również redaktor naczelna serwisu motocaina.pl, Katarzyna Frendl – wybiera najlepsze ich zdaniem modele, które spełniają kryteria innowacyjności, ciekawego wzornictwa i dostępności cenowej na krajowym rynku.
To samochody, które w minionym, 2021 roku, weszły do sprzedaży i każdy Polak mógł taki model zamówić w salonie. Które z nich zdobyło tytuł Car of the Year Polska 2022?
Laureatem konkursu Car of the Year Polska 2022 został Ford Mustang Mach-E!
Tegorocznym zwycięzcą konkursu Car of the Year Polska został Ford Mustang Mach-E!
Ford Mustang Mach-E ma zasięg ponad 600 kilometrów, a napęd może być przekazywany na koła przednie lub na obie osie. Dostępny jest w wersjach o mocy od 269 do 351 KM. W wersji najmocniejszej z napędem na cztery koła sprint do „setki” zajmuje tylko 5,8 sekundy!
Ceny Forda Mustanga Mach-E w Polsce zaczynają się od 216 120 złotych.
BMW XM wygląda spektakularnie i z pewnością będzie rzucać się w oczy, gdziekolwiek tylko się pojawi.
BMW Concept XM, fot. materiały prasowe / BMW
Z przodu uwagę zwraca przede wszystkim ogromna atrapa chłodnicy (która pewnie nie wszystkim przypadnie do gustu), a z tyłu wzrok przykuwają zawinięte światła LED i białe logo BMW przyklejone w narożnikach szyby. Całość uzupełniają 23-calowe felgi.
BMW Concept XM, fot. materiały prasowe / BMW
Dokładne wymiary BMW XM nie są znane, ale nie trzeba być ekspertem, by ocenić, że to ogromny samochód, a ostre, masywne linie tylko podkreślają to wrażenie.
BMW Concept XM, fot. materiały prasowe / BMW
We wnętrzu ciemnobrązowe skóry łączą się z kryształami i aluminium, ale uwagę zwracają przede wszystkim wielkie ekrany.
BMW XM będzie dostępny wyłącznie jako M. Zgodnie z obecnymi przez producenta planami nie kupicie go w słabszych wersjach.
Pod maską BMW XM znajduje się połączenie 4,4-litrowego, doładowanego silnika V8 z dodatkowym silnikiem elektrycznym i akumulatorem ładowanym z wtyczki. Hybryda plug-in generuje łącznie 750 KM mocy i 1000 Nm maksymalnego momentu obrotowego. BMW XM na samym prądzie przejedzie około 48 kilometrów.
BMW XM jest konceptem bliskim wersji produkcyjnej. Samochód, który jak obiecuje producent, nie będzie się zbytnio różnić od tego widocznego na zdjęciach, ma zadebiutować pod koniec 2022 roku i rywalizować z topowymi SUV-ami od Porsche, Bentleya czy nawet Lamborghini.
Policjanci z drogówki zauważyli na drodze pomiędzy Prażmowem, a Piasecznem (woj. mazowieckie) Forda Focusa, którego najwyraźniej lekceważył przepisy oraz trudne warunki atmosferyczne. Poruszał się z wyraźnie zbyt dużą prędkością, a pomiar dokonany policyjnym wideorejestratorem dał wynik 112 km/h.
Po zatrzymaniu pojazdu policjanci przekonali się, że 20-letni kierowca narażał nie tylko siebie, ale również swoich licznych pasażerów, których wiózł aż sześcioro. Młody kierowca stracił prawo jazdy, a dodatkowo otrzymał trzy mandaty karne – za przekroczenie dozwolonej prędkości, brak wymaganego paszportu oraz za przekroczenie dopuszczalnej liczby osób w pojeździe. Łącznie na kwotę 1200 złotych.
Mandaty karne po 500 złotych otrzymało również sześciu pasażerów, ponieważ zgodnie z art. 288 ustawy o cudzoziemcach, każdy obcokrajowiec przebywający na terenie Polski jest obowiązany posiadać przy sobie paszport lub dokument podróży uprawniający do pobytu na naszym terytorium.
1 grudnia 2021 roku z państwowych, płatnych odcinków autostrad A2 Konin- Stryków oraz A4 Bielany Wrocławskie - Sośnica znikną bramki. Na odcinkach zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad pobór opłat przypadł Krajowej Administracji Skarbowej. Od tego dnia każdy kierowca, wjeżdżający na autostradę samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5t lub motocyklem, zobowiązany będzie posiadać ważny bilet autostradowy. W przeciwnym razie grozi mu mandat 500 złotych.
Kupiony z wyprzedzeniem bilet musi zawierać takie informacje jak data i godzina rozpoczęcia przejazdu, odcinek autostrady który przejedziemy oraz numer rejestracyjny samochodu. Bilet będzie ważny 48 godzin od wskazanej daty.
E-bilet autostradowy będzie można kupić stacjonarnie na 234 stacjach sieci PKN Orlen. Lista stacji oferujących e-bilet autostradowy jest dostępna w wyszukiwarce na stronie: www.orlen.pl/pl/dla-ciebie/stacje (po rozszerzeniu „Wybierz opcje” w opcjach wyszukiwarki należy zaznaczyć „e-bilet autostradowy” i wybór ten potwierdzić przyciskiem „Zastosuj”).
Należy pamiętać, że kierowcy kupując e-bilet autostradowy mogą w razie zmiany planów zrezygnować z wykupionego przejazdu przed momentem, który podczas zakupu określi się jako chwilę wjazdu na płatny odcinek. Zwrócić bilet będzie można wyłącznie w tym samym punkcie, w którym został zakupiony.
Lista miejsc, gdzie można kupić e-bilet będzie dla wielu kierowców rozczarowująca. W niektórych miastach położonych przy autostradzie A4 czy A2 nie można stacjonarnie kupić biletu.
Jadąc z kierunku Krakowa do płatnego odcinka A4 Sośnica (węzeł Sośnica) – Wrocław (węzeł Bielany Wrocławskie) nie kupi biletu na MOP-ie Wirek – ostatnim przed płatnym fragmentem, ponieważ tam zlokalizowana jest stacja Shell. Bilet trzeba będzie zakupić znacznie wcześniej, na MOP-ie Jaworzno, zlokalizowanym pomiędzy Trzebinią a Mysłowicami. Taki sam scenariusz powtarza się na odcinku autostrady A2 Konin – Stryków.
Oddział Bentley Mulliner jest znany w całym świecie motoryzacyjnym z tworzenia jednych z najbardziej indywidualnych modeli samochodów brytyjskiej marki, jakie kiedykolwiek stworzono. Brytyjska firma skomponowała ręcznie ponad 1000 unikalnych pojazdów dla kierowców, którzy oczekują wyjątkowych samochodów i szukają rozwiązań dopasowanych do ich indywidualnych oczekiwań.
Linia Bentley GT Mulliner Blackline uzupełnienie i tak już liczne możliwości personalizacji samochodów brytyjskiej marki. Czarna kolorystyka jest alternatywą dla chromowanego wykończenia Grand Tourera firmy Bentley. To także odpowiedź na rosnącą popularność ciemnych wykończeń ozdobnych.
W ramach nowej specyfikacji Bentley proponuje kierowcom szereg zmian w wyglądzie zewnętrznym samochodów. W wersji Blackline osłona chłodnicy, satynowo-srebrne lusterka, dolne osłony zderzaka oraz wszystkie wykończenia ozdobne, z wyjątkiem logotypu Bentley, będą czarne. Dodatkowo, przyciemnione, a następnie podkreślone jasnym brandingiem firmy Mulliner, zostaną także charakterystyczne otwory wentylacyjne w kształcie skrzydeł.
Modele GT w wersji Mulliner Blackline posiadają również 22-calowe czarne felgi z samopoziomującymi się osłonami piast z chromowanym pierścieniem. Alternatywnie, w niedalekiej przyszłości dostępne będą czarne obręcze Mulliner z kontrastującymi polerowanymi „kieszeniami”.
Wnętrze samochodu pozostaje niezmienione. Kierowcy dalej mogą cieszyć się dowolną kombinacją kolorów, dostępną w ramach oferty Mulliner lub wybrać jedną z ośmiu polecanych trzykolorowych kombinacji w szerokiej palecie skór firmy Bentley. Standardowa specyfikacja Mulliner Driving Specification zawiera unikalne pikowanie „Diamond in Diamond”. W kabinie każdego samochodu na siedzeniach, drzwiach i tylnych panelach bocznych znajduje się prawie 400 000 kontrastowych szwów ułożonych w kształcie diamentów. Przez każdy z nich przechodzi dokładnie 712 przeszyć.
W zależności od regionu kierowcy będą mogli wybierać między 6,0-litrowym silnikiem W12 z podwójnym turbodoładowaniem i mocą 635 KM lub dynamicznym 4,0-litrowym silnikiem V8 o mocy 550 KM.
Ionity, europejska sieć stacji ładowania, została założone w ramach spółki joint venture pomiędzy BMW, Fordem, Daimlerem i Volkswagenem. Niedawno dołączył do niej Hyundai. Producenci samochodów współtworzą tę organizację, by zapewnić swoim klientom dostęp do jak największej liczby szybkich stacji ładowania.
W październiku i listopadzie 2021roku pierwsze stacje Ionity uruchomiono w Polsce. Dwie stacje ładowania działają przy Miejscu Obsługi Podróżnych Olsze Wschód oraz Olsze Zachód przy autostradzie A1. Do funkcjonujących od połowy października punktów MOP Olsze Wschód oraz Olsze Zachód dołączyła stacja Shell w Świecku przy drodze krajowej nr 29/autostradzie A2 oraz stacja Shell w Kaszewach Kościelnych przy drodze krajowej 92/autostradzie A1. Lokalizacja nie jest przypadkowa, gdyż Ionity stawia na ładowarki dostępne niekoniecznie w miastach, lecz głównie na trasie.
Kierowcy pojazdów elektrycznych mogą tam korzystać z szybkich ładowarek, zapewniających moc do 350kW. To sprawia, że samochód można naładować w kilkanaście minut. Stacje Ionity w Polsce są w pełni zasilane zieloną energią.
Pierwsze w Polsce stacje Ionity już działają, fot. materiały prasowe / Shell
Obecnie Ionity ma ponad 1500 punktów ładowania w 24 krajach Europy, a sieć jest sukcesywnie rozbudowywana. Wkrótce jednak będzie ich znacznie więcej. Ionity zapowiedziało, że zainwestuje 700 milionów euro w rozwój sieci ładowania. Wśród nowych stacji ładowania mają znaleźć między innymi większe huby z kawiarniami, myjniami i infrastrukturą pozwalającą odpocząć w podróży. Ionity określa tę koncepcję mianem „oazy”.
Eksperci podpowiadają, że wymianę opon należy mieć za sobą, gdy temperatura o poranku spada poniżej 7-5 stopni Celsjusza. Nawet, jeżeli jeszcze długo przyjdzie nam poczekać na śnieg i lód na drogach – należy już wtedy założyć opony zimowe. Dlaczego?
Większa elastyczność to większa przyczepność
Opony zimowe są wykonane z bardziej miękkich mieszanek niż produkty letnie, przez co są bardziej elastyczne, a więc większa ich część zachowuje kontakt z nawierzchnią. Natomiast w przypadku opon letnich niższe temperatury zimą powodują twardnienie bieżników, co zmniejsza ich przyczepność na drodze.
Głębsze, bardziej widoczne i zróżnicowane lamele bieżnika (cienkie szczeliny wycięte w poprzek bieżnika opony) pomagają chwytać śnieg. Śnieg zamarza w lamelach, tworząc coś w rodzaju pazura lub raka, co pomaga uzyskać przyczepność. Dodatkowo bardzo miękka mieszanka bieżnika poprawia trakcję na lodzie. Dzięki temu nawet samochód z napędem na 2 koła lepiej trzyma się drogi i może prowadzić się bezpieczniej niż ten z napędem na 4 koła na standardowych oponach letnich.
Pięć powodów, dla których warto wymienić opony letnie na zimowe, fot. materiały prasowe / Goodyear
Zwiększona odporność na aquaplaning
Specjalne rowki hydrodynamiczne w oponach zimowych szybko odprowadzają wodę z powierzchni opony. Zmniejsza to ryzyko aquaplaningu – zjawiska polegającego na utracie przyczepności z powodu gromadzenia się warstwy wody między oponą a nawierzchnią – i poprawia trakcję na drogach, na przykład pokrytych warstwą topniejącego śniegu.
Skrócona droga hamowania
Specjalne zimowe mieszanki zostały opracowane z myślą o skróceniu drogi hamowania na ośnieżonych drogach.
Opony zimowe są nie tylko bezpieczniejsze, ale i bardziej trwałe w porównaniu do tych standardowych. Wysoka elastyczność bieżnika zapewnia lepszą odporność na zużycie, co z kolei zwiększa trwałość i przebieg. Ponieważ opony zimowe montuje się tylko w chłodniejszych miesiącach – zazwyczaj od listopada do marca – wydłużają one również okres eksploatacji zwykłych opon letnich. Nie zapomnij zmienić opon na letnie, gdy temperatury zaczną ponownie rosnąć.
Samo zdarzenie miało bardzo prosty przebieg i niewiele tu jest do komentowania. Kierowca czarnego auta (Ford Focus?) zatrzymał się na lewym pasie, oczekując na możliwość skrętu w lewo. Tymczasem kierujący Fabią w niego wjechał. Nie patrzył na drogę na tyle uważnie, żeby zareagować w porę i nie wpadł też na to, żeby ominąć stojący pojazd.
Trudno, stało się, na szczęście to tylko drobna stłuczka. Tylko co wydarzyło się potem, że do dwóch stojących na drodze mężczyzn (którzy zamiast usunąć z drogi samochody, blokowali lewy pas), podjechały dwa wozy strażackie? Po co? Kto i w jakim celu je wezwał? Co więcej komentatorzy śmieją się, że strażacy mieli do przejechania około… 50 metrów.
Wyższa izba Parlamentu poparła projekt zmian w przepisach, które wprowadzą o wiele wyższe kary finansowe dla kierowców. 95 senatorów głosowało „za”, trzech było przeciwnych i jeden wstrzymał się od głosu. Jak podaje Polska Agencja Prasowa, do nowelizacji wprowadzono kilka poprawek, z których najważniejsze dotyczą kar za przekraczanie dozwolonej prędkości.
Zgodnie z przegłosowaną przez Senat wersją nowelizacji kierowca, którzy przekroczy dozwoloną prędkość o nie więcej niż 30 km/h, otrzyma grzywnę w wysokości od 400 do 800 złotych. Kierowca, który przekroczy limit o więcej niż 30 km/h, będzie musiała liczyć się z mandatem nie niższym niż 800 złotych. W przypadku recydywy kara nie mogłaby być niższa od 3 tysięcy złotych
Projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym przewiduje, że maksymalna wysokość grzywny wzrośnie z obecnych 5 tysięcy złotych do 30 tysięcy złotych. Karze w wysokości od 1 tysiąca zł do 30 tysięcy złotych ma podlegać kierowca, który nie zastosuje się do zakazu wyprzedzania. Taka sama kara, a nawet areszt, ma grozić osobie, która będzie prowadzić pojazd bez wymaganych uprawnień lub będzie prowadzić pojazd, który nie jest dopuszczony do ruchu.
Grzywnę w wysokości 3 tysięcy złotych przewidziano za nieustąpienie pierwszeństwa pieszym, niezatrzymanie pojazdu w celu umożliwienia przejścia przez jezdnię osobie niepełnosprawnej, używającej specjalnego znaku lub osobie o widocznej ograniczonej sprawności ruchowej, wyprzedzanie pojazdu na przejściu dla pieszych, na którym ruch nie jest kierowany lub bezpośrednio przed tym przejściem, ominięcie pojazdu jadącego w tym samym kierunku, który zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu oraz naruszenie zakazu jazdy po chodniku lub przejściu dla pieszych przez sprawcę, który w ciągu 2 lat przed dniem popełnienia czynu był już prawomocnie skazany za określone wykroczenia.
Po wejściu w życie zmian maksymalna liczba punktów karnych za jedno wykroczenie wzrośnie z obecnych 10 do 15. Jednocześnie zlikwidowane zostaną kursy edukacyjne, które teraz pozwalają na zmniejszenie liczby punktów na koncie. W efekcie o wiele łatwiej będzie o utratę prawa jazdy.
1 grudnia 2021 roku z państwowych, płatnych odcinków autostrad A2 Konin- Stryków oraz A4 Bielany Wrocławskie - Sośnica znikną bramki. Pobór opłat na nich przejęła Krajowa Agencja Skarbowa. Od tego dnia każdy kierowca, wjeżdżający na autostradę samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5t lub motocyklem, zobowiązany będzie posiadać ważny bilet autostradowy. W przeciwnym razie grozi mu mandat 500 złotych.
Od 1 grudnia na odcinkach A2 Konin-Stryków oraz A4 Wrocław (węzeł Bielany Wrocławskie) – Sośnica (węzeł Sośnica) niemożliwe będzie dokonanie płatności w bramkach w momencie wjazdu na płatny odcinek autostrady. W nocy z 30 listopada na 1 grudnia szlabany zostaną na stałe podniesione. Podczas konferencji prasowej Dariusz Rostkowski z Krajowej Administracji Skarbowej zapowiedział:
Nie będzie okresu przejściowego. Od 1 grudnia egzekwowane będą kary związane z nieprawidłowościami przy przejazdach przez płatne odcinki autostrad w zarządzie GDDKiA.
Czy posypią się kary? Całkiem możliwe, ponieważ manualny system opłat zostanie zastąpiony przez nowy, mocno kłopotliwy.
Dwa sposoby płatności
Pierwszy z nich stanowi korzystająca z geolokalizacji aplikacja e-TOLL. Od 1 grudnia 2021 roku w sklepie zależnym od odpowiedniego systemu (Android/iOS) będzie można pobrać aplikację e-TOLL PL BILET, która pozwoli na zakup biletu na przejazd przy użyciu płatności BLIK-iem lub kartą płatniczą. To ta sama aplikacja, której już używają kierowcy samochodów ciężarowych. Śledzi ona nasze położenie w czasie rzeczywistym i nalicza stosowne opłaty.
Jeśli nie podróżujemy wymienionymi odcinkami autostrady zbyt często, to można także zainstalować aplikację e-TOLL PL (bez BILET w nazwie). Po założeniu konta w KAS i doładowaniu kwotą minimum 20 złotych, można przejeżdżać przez wymienione odcinki, a płatność zostanie pobrana automatycznie. Aplikacja musi być jednak cały czas włączona podczas jazdy. Trzeba będzie też kontrolować, czy działa ona prawidłowo.
Stworzenie konta i zalogowanie się do aplikacji wymaga posiadania Profilu Zaufanego, co może być utrudnieniem dla części kierowców. Dlatego alternatywą dla aplikacji mają być jednorazowe bilety, tyle że je również trudno kupić inaczej niż przez aplikację, której jeszcze nie ma. Nie ma także jeszcze listy stacjonarnych miejsc, gdzie można by kupić bilet na autostradę. Wiadomo, że bilety będzie można kupić na wybranych stacjach paliw Orlenu i Lotosu.
Na razie nie ma też biletomatów. Elektroniczne urządzenia miały zapewniać możliwość samodzielnego zakupu biletu na przejazd bez konieczności stania w kolejce na stacji paliw, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami mają kiedyś być dostępne w Miejscach Obsługi Podróżnych.
Kupiony z wyprzedzeniem bilet musi zawierać takie informacje jak data i godzina rozpoczęcia przejazdu, trasę, którą zamierzamy pokonać oraz numer rejestracyjny samochodu. Bilet będzie ważny 48 godzin od wskazanej daty.
Jaka kara grozi za przejazd bez opłaty?
Za brak opłaty za przejazd (lub kontynuację przejazdu) autostradą pobierana jest opłata w wysokości 500 złotych. Wezwanie do jej wniesienia wystawia Szef Krajowej Administracji Skarbowej. Opłatę pobiera się niezależnie od liczby przejazdów w ciągu jednej doby. Tyle samo zapłaci się za wjazd z zasłoniętymi tablicami rejestracyjnymi.
Kara spotka również kierowcę, który wprowadzi na nich modyfikacje, które uniemożliwią odczyt numerów rejestracyjnych lub będzie jechał z tablicą rejestracyjną umieszczoną w miejscu innym niż przeznaczone konstrukcyjnie na „blachę”.
Co jeśli wyczerpią się środki na koncie lub rozładuje telefon w czasie jazdy?
Gdy podczas jazdy wyczerpią się środki na koncie, kierowca może jechać dalej do celu, ale gdy skończy przejazd, musi przelać na konto brakującą kwotę (lub więcej) w ciągu 3 dni roboczych.
Gorzej, jeśli rozładuje się telefon. Jeśli telefon straci sygnał GPS na dłużej niż 15 minut, kierowca będzie miał obowiązek zjechać najbliższym zjazdem lub zatrzymać się w miejscu obsługi podróżnych. Kto tego nie zrobi, zapłaci karę 500 złotych. Kary będzie można uniknąć, wnosząc należną opłatę za przejazd w ciągu 3 dni, podając dane geolokalizacyjne. Można to będzie zrobić w panelu e-toll, ale trzeba pamiętać gdzie straciliśmy zasięg, o której to się stało i którym zjazdem zjechaliśmy.
Kary od samego początku będą egzekwowane przez KAS, który swoimi pojazdami wyposażonymi w system kamer rozpoznających numery rejestracyjne będzie patrolował autostrady. Na wjeździe na wspomniane odcinki działają też stacjonarne kamery z taką funkcją.
Kierowcy, którzy popełnią błąd lub, których zawiedzie aplikacja, otrzymają listy od łódzkiego oddziału Krajowej Administracji Skarbowej. Tam też będzie można kierować ewentualny sprzeciw wobec naliczeniu kary. Osoba, która opłaci karę w ciągu 7 dni, zaoszczędzi 100 złotych. Trzeba wtedy będzie zapłacić 400, a nie 500 złotych.
Od czasu premiery modelu Suzuki Katana pierwszej generacji w 1981 roku, motocykl zdobył serca motocyklistów na całym świecie i na zawsze odmienił trendy motocyklowe. Katana została zaprojektowana jako motocykl uliczny o sportowym charakterze. 30 lat później japoński producent odświeża ten kultowy model, który w nowej wersji trafi do sprzedaży już w przyszłym roku.
Nowe wcielenie Katany zostało zaprezentowane podczas targów motocyklowych EICMA w Mediolanie. Motocykl ma dawać jeszcze większą przyjemność z jazdy i posiadać lepsze osiągi od poprzedniego modelu.
Sercem Suzuki Katany jest chłodzony cieczą, rzędowy, czterocylindrowy silnik o pojemności 999 cm3, odziedziczony z modelu GSX-R1000, do którego wprowadzono kilka modyfikacji. Zmiany obejmują między innymi nowe wałki rozrządu, sprężyny zaworowe, sprzęgło, a także nowy układ wydechowy. To wpłynęło na zwiększenie mocy maksymalnej i pozwoliło osiągnąć lepszy balans osiągów, jednocześnie umożliwiając spełnienie normy emisji spalin Euro 5.
Maksymalna moc została zwiększona z 150 KM do 152 KM i jest osiągana przy 11 000 obr./min o 1000 obr./min więcej niż w wersji Suzuki Katana 2019. Maksymalny moment obrotowy wynosi 106 Nm.
Dbające o bezpieczeństwo, nowoczesne systemy elektroniczne mają za zadanie pilnować, by dynamiczna jazda Kataną była w pełni kontrolowana i przewidywalna. Nowością w Katanie są: funkcja wyboru trybu jazdy Suzuki Drive Mode Selector (SDMS), dwukierunkowy quickshifter oraz asystent sprzęgła (SCAS). Poprawkom uległ z kolei 5-poziomowy system kontroli trakcji z możliwością wyłączenia (STCS).
Ceny Suzuki Katana na sezon 2022 zaczynają się od 61 900 złotych. Odświeżona Katana przeznaczona na rocznik 2022 zadebiutuje w polskich salonach w przyszłym roku.
Mercedes EQB ma podobne wymiary, jak jego spalinowy odpowiednik – 4684 mm długości, 1834 mm szerokości i 1667 mm wysokości oraz rozstaw osi równy 2829 mm. Rozstaw osi, podobnie jak szerokość, jest identyczny z GLB, natomiast na długość EQB jest o 5 cm większy. Jest też odrobinę wyższy od swojego spalinowego odpowiednika (1658 mm). Po GLB, EQB „odziedziczył” także pojemne wnętrze oraz trzeci rząd foteli z dwoma dodatkowymi, pojedynczymi siedzeniami.
Mercedes EQB – cena w Polsce
Kierowcy w Polsce mają do wyboru dwa warianty elektrycznego Mercedesa EQB:
EQB 300 4Matic – 238 300 złotych
EQB 350 4Matic – 251 100 złotych
Mercedesa EQB 300 4Matic napędza silnik elektryczny o mocy 228 KM. Od 0 do 100 km/h samochód rozpędza się w 8 sekund. Mocniejsza odmiana skrywa pod maską 292 KM i do „setki” rozpędza się w 6,2 sekundy.
Mercedes EQB, fot. materiały prasowe / Mercedes
Zasięg? W jednym i drugim przypadku Mercedes obiecuje, że na jednym ładowaniu przejedziemy 420 kilometrów. Pojemność akumulatora (netto) w europejskiej odmianie modelu wynosi 66,5 kWh. Akumulatory te będą produkowane w fabrykach Daimlera w Kamenz w Niemczech oraz.. w Polsce, a dokładnie w Jaworze. Zużycie energii elektrycznej w przypadku wersji EQB 350 4MATIC w Europie w mieszanym cyklu WLTP wynosi 19,2 kWh/100 km.
Dla porównania najtańsza odmiana Mercedesa GLB kosztuje 149 400 złotych. W tej cenie dostaniemy wariant GLB 180, z czterocylindrowym silnikiem benzynowym o mocy 136 KM, który rozpędzi auto do „setki” w 9,9 sekundy.
Warto jednak podkreślić, że Mercedes EQB (w każdej wersji) łapie się na dopłaty do leasingu w ramach programu „Mój Elektryk”.
Zacznijmy po kolei. Autora nagrania wyprzedza srebrna Skoda Octavia i kiedy zbliża się ona do kolejnych pojazdów poruszających się prawym pasem, wyjeżdża przed jej maskę kierowca Mitsubishi. Chyba chciał wyprzedzić auto jadące przed nim, ale po pierwsze zapomniał do czego służą lusterka, a po drugie do czego służy pedał gazu.
Przez krótką chwilę blokował lewy pas, nagle zorientował się, że na zderzaku siedzi mu Octavia, więc wcisnął hamulec, a potem zjechał na prawy pas. Kierowcę Skody musiało to bardzo zdenerwować, ponieważ zamiast jechać dalej, wjechał przed Mitsubishi i zmusił do zatrzymania.
Takie zachowanie łatwo może doprowadzić do wypadku. Co chyba chciał potwierdzić autor nagrania, który zupełnie nie odnalazł się w sytuacji i uniknął zderzenia tylko dlatego, że w ostatniej chwili zjechał na pas awaryjny.