Amandine Petit, Miss Francji 2021, odebrała ostatnio kluczki do swojego nowego Peugeota e-208. Amandine Petit wybrała niebieskiego Peugeota e-208 w wersji GT, aby towarzyszył jej we wszystkich codziennych podróżach.
Amandine Petit, Miss Francji 2021, odebrała kluczki do Peugeot e-208, fot. materialy prasowe / Peugeot
Peugeot e-208 uzupełnia gamę Peugeot 208 dostępną już w wersjach z silnikiem spalinowym: benzynowym i wysokoprężnym. Oferta zróżnicowanych układów napędowych w ramach jednego modelu wynika ze strategii marki „Power of choice”. Założeniem tej strategii jest, aby klient mógł wybrać nowego Peugeot 208 z najbardziej odpowiadającym jego potrzebom układem napędowym, nie rezygnując w żadnym z przypadków z walorów stylistycznych, ani z wyposażenia.
Wersja elektryczna Peugeote-208 oferuje więc, podobnie jak wersje z tradycyjnym napędem, nowatorską stylistykę, ale również inne nowości, jak nowej generacji system Peugeot i-Cockpit 3D (składa się na niego: kompaktowa kierownica, zegary na linii wzroku kierowcy ukazujące informacje na dwóch poziomach oraz ekran dotykowy o przekątnej 7” lub 10”, w zależności od wersji wyposażenia), a także liczne systemy wspomagania prowadzenia.
Amandine Petit, Miss Francji 2021, odebrała kluczki do Peugeot e-208, fot. materiały prasowe / Peugeot
W 1981 r., właśnie za kierownicą złoto-czarnego 924 „Monnet”, Röhrl wspólnie ze swoim pilotem Christianem Geistdörferem odnieśli cztery zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Rajdowych Mistrzostw Niemiec. Był to pierwszy i jedyny sezon rajdowy, w którym Walter Röhrl startował dla Porsche.
924 Carrera GTS, na którym bazował rajdowy wóz, w 1981 r. było najdroższym samochodem w gamie modelowej Porsche, z ceną 110 tysięcy marek. W swoim czasie było też najdroższym seryjnym Porsche w historii. Wariantami 924 z serii Carrera producent ze Stuttgartu-Zuffenhausen udowodnił, że koncepcja transaxle może odnieść sukces również w sporcie motorowym.
Podstawy dla dalszego rozwoju zapewniło tu 924 Turbo (typ 931). W czerwcu 1980 r. zaprezentowano udoskonalone 924 Carrera GT (typ 937) o mocy 210 KM, które uzyskało homologację dla Grupy 4.
Jego mocniejszą wersją było 924 Carrera GTS (typ 939). Standardowy GTS generował 240 KM, wariant Clubsport – 275 KM, a GTR, przeznaczony wyłącznie do użytku torowego, osiągał już moc 375 KM. Wolumeny produkcyjne pozostawały niewielkie: od lutego do kwietnia zbudowano 50 egzemplarzy 924 Carrera GTS z kierownicą po lewej stronie, wszystkie polakierowane na kolor Guards Red. Łącznie ze wszystkimi prototypami wyprodukowano 59 takich samochodów.
924 Carrera GTS Rally „urodzone” 12 grudnia 1980 r. należało właśnie do grona pojazdów przedseryjnych – to piąty z dziewięciu zbudowanych prototypów. Także zamontowany pod maską 2-litrowy 4-cylindrowy silnik z turbodoładowaniem był jednostką testową, pozbawioną numeru seryjnego. Bez uszkodzeń przetrwał cały rajdowy sezon 1981, a dziś wciąż zapewnia czarno-złotemu 924 znakomite osiągi. Obecnie jego przebieg wynosi 10 371 kilometrów.
Samochód zachował „sygnaturę” tych, którzy go zbudowali. Podczas prac renowacyjnych specjaliści z Weissach mogli skorzystać z doświadczenia, know-how i kompletnej dokumentacji pojazdu swojego byłego kolegi, Rolanda Kussmaula – kierowcy testowego, inżyniera, a także kierowcy rajdowego, który w 1981 r. w ciągu 2 miesięcy zbudował wóz na Rajdowe Mistrzostwa Niemiec. Za prace serwisowe podczas rajdów odpowiadał zespół Schmidt Motorsport z Norymbergi.
Rajdowa wersja 924 wyróżniała się tylnymi wahaczami z laminatem z tworzyw sztucznych wzmocnionych włóknem szklanym (chronił przed uderzeniami kamieni), grubymi metalowymi osłonami podwozia (zabezpieczały miskę olejową i przekładnię), a także rozdzielaczem paliwa z jednostki V8 (zapewniającym odpowiedni dopływ benzyny do silnika na wysokich obrotach), wskazującym na powiązania konstrukcyjne z typem 928. Sucha miska olejowa znajdowała się z tyłu, a do jej napełniania służył wlew obok zamka bagażnika.
„Karolina, a co ty tam teraz testujesz?” pytali mnie znajomi. „Cuprę” odpowiadałam. „Co? Pierwsze słyszę o takim samochodzie” reagowali zaskoczeni. No więc już wyjaśniam… Cupra to hiszpańska, sportowa marka, która wyewoluowała z Seata. Stało się to w 2018 roku i, jak widać po reakcjach moich znajomych, fanów motoryzacji i sportów motorowych, jeszcze nie udało się Hiszpanom przebić do masowej świadomości motomaniaków. A szkoda…
Bo Cupra Leon Sportstourer już od pierwszych kilometrów skradła moje serce. Rasowy bulgot silnika, który dotarł do moich uszu po ruszeniu z parkingu, sprawił, że uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. I już na niej pozostał.
Cupra Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Cupra Leon Sportstourer – wygląd
Cupra to samochód pozornie niepozorny. Wydawałaby się, że szarawe kombi nie będzie zwracać uwagi przechodniów. Nic bardziej mylnego, chociaż podejrzewam, że główna w tym zasługa nietypowego i nieznanego loga, w pięknie kontrastującym z szarością nadwozia miedzianym kolorze. Dodajmy do tego szersze wloty powietrza, 19-calowe koła w kolorze miedzi oraz hamulce Brembo 370 mm, również w barwie miedzi, i mamy samochód na który patrzy się naprawdę bardzo przyjemnie i zaciekawieniem. Miedziane akcenty kolorystyczne pojawiają się również na lusterkach bocznych, kontrastując z barwą nadwozia.
Wewnątrz auta sportowy charakter zapewniają skórzane, kubełkowe fotele, a ambientowe oświetlenie i miedziane detale dodają całości stylu.
Cupra Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Cupra Leon Sportstourer – wrażenia z jazdy
Pozycja za kierownicą Cupry Leon jest rewelacyjnie niska, naturalna i wygodna. Zachęca do dłuższych samochodowych wycieczek. Nic tylko ruszać w drogę!
Cupra Leon Sportstourer oferuje kierowcy kilka trybów jazdy – „Cupra”, „Sport”, który znacznie wyostrza reakcje pedału gazu, mocno usztywnia układ kierowniczy i zdecydowanie potęguje wrażenia dźwiękowe, oraz „Comfort”, który ujarzmia sportowe ambicje auta.
Cupra Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Cupra Leon Sportstourer, jak na większość hybryd przystało, może także przejechać około 50 kilometrów w trybie elektrycznym. Co istotne, doładowanie silnika elektrycznego odbywa się nie tylko przez ładowarkę. Zasięg bardzo prosto można zwiększyć do kilku kilometrów, dzięki umiejętnemu operowaniu pedałem gazu, czy po serii mocniejszych hamowań. I nawet jeśli wyjeździliśmy wszystkie „elektryczne” kilometry, to Cupra nie włącza jednostki spalinowej przy powolnej jeździe czy manewrach.
Kierowca cały czas ma też do dyspozycji pełną moc 245 KM, pochodzącą z silnika benzynowego 1.4 TSI połączonego z silnikiem elektrycznym. Cały czas, a nie tylko po pełnym naładowaniu samochodu. Osiągi te umożliwiają sprint do „setki” w 7 sekund. Maksymalnie pojedziemy Cuprą 225 km/h.
Cupra Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Ile pali hybryda w sportowym wydaniu? Podczas tygodniowego testu średnie zużycie paliwa wyniosło 6,4 l/100 km. Przy naładowanych akumulatorach zużycie paliwa wynosiło około 1,4-2 l/100 km. Gdy akumulatory zostały rozładowane wzrosło do 8 l/100 km.
Samochód prowadzi się bardzo przyjemnie, doskonale trzyma się drogi i dobrze wybiera nierówności. Jak na „sportowe” auto przystało, pozwala kierowcy wchodzić w zakręty z dużą prędkością… i wychodzić także. Co istotne, kabina jest bardzo dobrze wyciszona i jadąc z prędkością 140 km/h nie trzeba podnosić głosu, by porozmawiać z pasażerem obok.
Cupra Leon Sportstourer – system multimedialny do poprawki
Podczas jazdy Cuprą Leon Sportstourer irytowała mnie jedna rzecz… obsługa większości funkcji z poziomu ekranu systemu multimedialnego. Powszechna ekranoza i brak tradycyjnych przycisków to coś, do czego trzeba się przyzwyczaić w większości nowych aut. Zazwyczaj adaptacja przebiega szybko, ponieważ większość systemów jest bardzo intuicyjna i szybko reaguje na dotknięcie ekranu… ale nie w przypadku Cupry. System działa ospale, a w gąszczu ikonek naprawdę można się zgubić. Wielokrotne klikanie w ekran, nie zawsze reagujący na dotyk, by ustawić odpowiednią dla siebie temperaturę klimatyzacji, może doprowadzić do frustracji. Oraz tęsknoty za tradycyjnymi przyciskami i pokrętłami.
Cupra Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Cupra Leon Sportstourer – cena
Ceny Cupry Leon Sportstourer w wersji plug-in i ze standardowym wyposażeniem zaczynają się od 162 900 złotych. Testowany przeze mnie egzemplarz kosztuje około 20 tysięcy złotych więcej.
Sportowa „hybryda plug-in”, „nietypowa marka” i ciekawy design sprawiają, że Cupra Leon Sportstourer wyróżnia się na drodze. Dodaj do tego głośny, bulgoczący dźwięk silnika i masz pewność, że nie przejedziesz przez miasto niezauważony. Na dodatek samochód świetnie się prowadzi i może w ogóle nie zużywać benzyny, albo spalać jej bardzo mało. A to spora zaleta.
Cupra Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
NA TAK:
przyjemność prowadzenia
dźwięk silnika
niskie spalanie
NA NIE:
nieintuicyjny w obsłudze system multimedialny
zbyt sztywny układ kierowniczy w trybie jazdy „Sport”
Nie warto zadzierać z Urzędem Skarbowym. Zakup auta wiąże się z koniecznością zapłaty podatku od czynności cywilnoprawnych, który wynosi 2% wartości samochodu. Wyjątek stanowi nabywanie auta od firmy. Aby tego dokonać, należy udać się do swojego Urzędu Skarbowego, a następnie wypełnić deklarację od czynności cywilnoprawnych, czyli formularz PCC-3. Teoretycznie bazę do wyliczenia wysokości podatku może stanowić umowa kupna-sprzedaży pojazdu. W rzeczywistości chodzi jednak o jego wartość rynkową. Urzędnicy do jej określenia stosują własne tabele. Jeżeli suma zawarta w umowie wydaje się urzędnikowi zbyt niska, prawdopodobnie skorzysta z wartości danego modelu auta umieszczonej w tabeli. Na opłacenie podatku świeżo upieczony właściciel samochodu ma 14 dni.
Obowiązkowe ubezpieczenie pojazdu
Każde auto poruszające się po drogach w Polsce musi posiadać obowiązkowe ubezpieczenie OC. Tego obowiązku nie można uniknąć, nawet jeśli samochód przez jakiś czas będzie nieużywany. Ubezpieczenie auta musi odbyć się najpóźniej w dniu jego rejestracji. Błędem popełnianym niekiedy przez mniej doświadczonych kierowców bywa skorzystanie z pierwszej dostępnej oferty. W rzeczywistości ceny ubezpieczenia OC różnią się od siebie dość znacznie, mimo że zakres polisy określa ustawa. Każde towarzystwo przygotowuje bowiem indywidualną ofertę.
Im więcej propozycji towarzystw ubezpieczeniowych przeanalizuje właściciel auta, tym większa szansa na znalezienie bardzo atrakcyjnej. Można tego dokonać przy pomocy sprawdzonej porównywarki Kiosk Polis (https://kioskpolis.pl/). Kalkulator ubezpieczeniowy niemal zawsze gwarantuje najniższe składki za ubezpieczenie OC oraz inne polisy komunikacyjne. Aby wybrać tanią polisę, a następnie kupić ją przez Internet bez wychodzenia z domu, należy w pierwszej kolejności wypełnić formularz znajdujący się pod adresem: https://kioskpolis.pl/kalkulator-moto/.
Samochody kupowane bezpośrednio od poprzedniego właściciela zazwyczaj są ubezpieczone. Jednak nie zawsze opłaca się korzystać z dotychczasowej polisy. Towarzystwo ubezpieczeniowe prawdopodobnie zdecyduje się na niekorzystną dla kierowcy rekalkulację składki.
Rejestracja kupionego samochodu
Najpóźniej 30 dni po zakupie samochód musi zostać zarejestrowany. Z tego obowiązku można dopełnić w miejscowym Wydziale Komunikacji. Przed wizytą w urzędzie trzeba skompletować niezbędne dokumenty, do których należą:
dokument tożsamości,
dowód własności pojazdu – na przykład umowa kupna sprzedaży,
wypełniony wniosek o rejestrację pojazdu,
dotychczasowy dowód rejestracyjny pojazdu,
potwierdzenie wniesienia niezbędnych opłat,
karta pojazdu, jeśli została wydana.
Po złożeniu wniosku kierowca otrzyma tymczasowe tablice rejestracyjne, które uprawniają do poruszania się autem. Później, w ciągu maksymalnie 30 dni, właściciel może odebrać docelowe tablice i dowód rejestracyjny.
Obowiązkowe wyposażenie auta
W Polsce do obowiązkowego wyposażenia auta zaliczają się jedynie gaśnica i trójkąt ostrzegawczy. Od niedawna kierowcy nie muszą wozić ze sobą nawet dowodu rejestracyjnego oraz ubezpieczenia – policja ma dostęp do tych danych zdalnie. Jeżeli auto nie jest wyposażone w gaśnicę lub trójkąt, należy szybko uzupełnić to wyposażenie. Dodatkowo zaleca się posiadanie w samochodzie kamizelki odblaskowej, apteczki, jak również koła zapasowego i narzędzi służących do jego wymiany.
Przegląd lub badanie techniczne
Ostatni element z listy nie jest obowiązkiem, ale warto o nim pamiętać. Każde auto musi obowiązkowo przejść coroczny przegląd techniczny. W pierwszej kolejności warto zapoznać się z datą kolejnego przeglądu. Jeśli jest ona odległa, zakupione auto i tak lepiej zabrać do warsztatu na badania techniczne. Nie powinny one wiele kosztować, a zapewnią kierowcy spokój.
Po dopełnieniu tych formalności można już bez przeszkód cieszyć się nowym nabytkiem!
Blisko 70 uczniów i nauczycieli ze szkół ponadpodstawowych, wzięło udział w tegorocznej odsłonie konkursu. Spośród kilkudziesięciu nadesłanych prac jury w składzie: Ambasador marki EQ, Andrzej Bargiel, Młodzieżowa Rada Klimatyczna, Dorota Kucharska oraz Ewa Łabno-Falęcka z Mercedes-Benz Polska, wybrało trzy najlepsze.
I nagrodę zdobył Miłosz Przybysz z Technikum Leśnego im. A. Loreta w Tucholi, za film pt. „Słów kilka od profesora Mirka”, pracujący pod opieką pana Dariusza Mroza.
II miejsce przyznano za film , pt. „Bateriochoroba” autorstwa Lilianny Wilk i Zuzanny Foremniak z Zespołu Szkół Inżynierii Środowiska i Melioracji w Krakowie, a III miejsce otrzymał film, pt. „AAA, czyli dlaczego (nie)powinniśmy obawiać się baterii”, wykonany przez Zofię i Hannę Skrobanek z Liceum Ogólnokształcącego im. księżnej Elżbiety w Szczecinku. Nagrodzone prace można obejrzeć na stronie konkursu www.ekogwiazda.pl.
Andrzej Bargiel, gratulując tegorocznym uczestnikom zaznaczył, że to niezwykle ważne, aby młodzi ludzie wciąż poszerzali swoją wiedzę na temat klimatu, otaczającej nas przyrody i jej znaczenia dla życia na ziemi.
Tegoroczną edycję konkursu Eko Gwiazda wsparła również Młodzieżowa Rada Klimatyczna – organ doradczy i opiniodawczy działający przy Ministrze Klimatu i Środowiska. W jej skład wchodzi 32 Członków pochodzących z całej Polski, reprezentujących różne środowiska i grupy wiekowe.
Laureaci konkursu Eko Gwiazda 2021 otrzymają tablety, kamery GOPRO, aparaty fotograficzne „Instax” oraz bezprzewodowe słuchawki. Nagrody dostaną także ich opiekunowie.
Do zaprojektowania butów EVOSPEED TOKYO FUTURE FASTER+ i EVOSPEED TOKYO FUTURE NITRO FASTER+ dla swoich zawodników, w tym Karstena Warholma (norweskiego płotkarza, rekordzisty świata, mistrza świata i mistrza Europy) oraz André De Grasse (kanadyjskiego sprintera i srebrnego medalisty olimpijskiego) marka Puma wykorzystała wiedzę inżynierską zespołu Mercedes AMG Petronas ze świata Formuły 1 i motoryzacji.
Doświadczenie i osiągnięcia technologiczne programu FASTER+ zostały również wykorzystane przy tworzeniu pozostałych butów lekkoatletycznych , których możliwości będą mogli wykorzystać tacy sportowcy jak ukraińska skoczkini wzwyż Yaroslava Mahuchikh, szwedzki tyczkarz Armand „Mondo” Duplantis i szwajcarska sprinterka Ajla Del Ponte.
Model EVOSPEED TOKYO FUTURE FASTER+ został zaprojektowany wspólnie z rekordzistą świata w biegu przez płotki na 400 m Karstenem Warholmem i jego trenerem. Cholewka kolca jest wypełniona włóknami węglowymi, natomiast podeszwa zawiera węglową płytkę, zaprojektowaną przez Mercedes AMG Petronas. Wszystko zostało uzupełnione trwałymi, tytanowymi kołkami, a całość waży jedynie 135 gramów.
W odpowiedzi na potrzeby kanadyjskiego sprintera na dystansie 100 i 200 metrów Andre De Grasse, model EVOSPEED TOKYO FUTURE NITRO FASTER+ zawiera zastrzeżoną przez firmę PUMA piankę NITRO Foam oraz zaprojektowaną przez Mercedes AMG Petronas płytę z włókna węglowego zwiększającą odbicie. Całość waży zaledwie 199 gramów.
Tematem przewodnim edycji Black Vermilion jest gra kolorów pomiędzy czernią i czerwienią. Podwójna atrapa chłodnicy BMW z charakterystycznymi dla edycji specjalnej czerwonymi listwami tworzy efektowny kontrast z metalizowanym lakierem specjalnym BMW Individual w kolorze Frozen Black. W BMW X6 Black Vermilion ten wizualny akcent prezentuje się szczególnie imponująco w połączeniu z podświetlaną atrapą chłodnicy Iconic Glow. Reflektory M Shadow Line ze światłami laserowymi BMW wraz z akcentami świetlnymi z niebieską sygnaturą X dopełniają efektowny widok z przodu.
Dodatkowo dynamiczny charakter BMW X5 i X6 w edycji Black Vermilion podkreśla pakiet sportowy M, który pod względem wyglądu zewnętrznego obejmuje pas przedni i tylny oraz błyszczące elementy M Shadow Line o rozszerzonym zakresie.
Za ekskluzywnymi 22-calowymi obręczami kół M ze stopów lekkich 742 M Double Spoke w matowym kolorze Orbit Grey z ogumieniem mieszanym wykonanymi specjalnie do modeli z limitowanej edycji wyróżniają się błyszczące czerwone zaciski sportowych hamulców M.
Wnętrze BMW X5 i BMW X6 Black Vermilion wygląda szczególnie elegancko między innymi dzięki antracytowej podsufitce M z alcantary, a wysokiej jakości logo edycji na osłonie uchwytu na napoje w czarnym lakierze fortepianowym Individual, podkreśla ekskluzywność limitowanego modelu. Kolejne wyrafinowane akcenty to na przykład szklane aplikacje Crafted Clarity na kontrolerze iDrive, dźwignia biegów i przycisk start/stop, a także listwy ozdobne BMW Individual w kolorze czarnym Fineline z drewna szlachetnego z aluminiowymi wstawkami.
Wnętrze BMW Individual pokryte tapicerką ze skóry Merino w kolorze czarnym jest dodatkowo wzbogacone o charakterystyczne dla edycji, czerwone dekoracyjne stebnowanie na przednich fotelach. W BMW X5 Black Vermilion czerwone akcenty znajdują się również na tylnych siedzeniach. Także obramowania dywaników z przodu i z tyłu zostały wykonane w kolorze czerwonym.
Tak jak edycja Black Vermilion, nowa edycja BMW X7 otrzymała lakierowanie specjalne BMW Individual w metalizowanym kolorze Frozen Black, ale zrezygnowano w nim z kontrastujących detali. Zaciski hamulcowe sportowych hamulców M ekskluzywnych 22-calowych obręczy kół BMW Individual ze stopów lekkich Y Spoke 758 I w matowym kolorze Orbit Grey są wykończone w błyszczącym kolorze czarnym.
Już w piątek stało się dla wszystkich jasne, kto może zostać czarnym koniem tych zawodów. Najszybszy czas przejazdu wykręcił Billy Bolt, który metę przekroczył tuż przed Lettenbichlerem i Jarvisem.
Młody Anglik poczuł wiatr w żaglach i sobotnie kwalifikacje rozpoczął w pełnym gazie. W pierwszym przejeździe pewnie wysunął się na prowadzenie wyprzedzając Lettenbichlera,Taddiego Błażusiaka (Gas Gas), Jonny’ego Walkera (Beta) oraz Wade’a Younga (Sherco).
W drugim okrążeniu Bolt poprawił swój czas o cztery sekundy, mijając linię mety tuż przed Lettenbichlerem i Błażusiakiem.
Po trzech karkołomnych okrążeniach Billemu udało się zająć pole position na niedzielny Super Finał, zaraz przed depczącym mu po piętach Manuelem oraz głodnym pierwszego zwycięstwa w sezonie Taddym. Na kolejnych miejscach na swój start czekali Walker, Young oraz Dominik Olszowy, który tracił mniej niż sekundę do piątego zawodnika. Szykowała się naprawdę zacięta walka.
Nadszedł czas na wisienkę na torcie włoskiej rywalizacji – Super Finał, na który składały się dwa okrążenia czystego Hard Enduro. Gdy zawodnicy ruszyli rozpoczęła się prawdziwa pogoń, a dwunastosekundowa przewaga Bolta szybko stopniała. Przez pełne dwa okrążenia duet Bolt – Lettenbichler ciągle zamieniał się miejscami. Mani wychodził na prowadzenie na podjazdach, jednak Billy pewnie wyprzedzał go podczas zjazdów. Finalnie Anglikowi udało się objąć prowadzenie na ostatnich zjazdach i utrzymać przewagę aż do końca wyścigu.
Na trzecim miejscu, ze stratą ponad 13 minut do tego piekielnie szybkiego duetu, dojechał 46-letni Graham Jarvis. Kolejne miejsca należały do Walkera oraz Alfreda Gomeza (Husqvarna).
W Super Finale rywalizowało łącznie aż trzech Polaków: Taddy Błażusiak zajął 6. miejsce, Dominik Olszowy 14., zaś Oskar Kaczmarczyk 19.
Kolejna runda Mistrzostw Świata FIM Hard Enduro odbędzie się 27-31 lipca, podczas rumuńskiego Red Bull Romaniacs. Dalej cykl ruszy za ocean na Red Bull TKO (13-15 sierpnia), aby już we wrześniu powrócić do Europy na jedyny polski przystanek cyklu – HERO Challenge.
Chodziło przede wszystkim o przetestowanie elektroniki oraz systemu ogrzewania. Wybrali się więc do Millbrook Proving Ground pod Londynem. Ten ośrodek testowy dysponuje komorą używaną do badania wytrzymałości sprzętu wojskowego oraz samochodów drogowych. Można w niej osiągnąć temperaturę od +85 do -60°C oraz względną wilgotność powietrza na poziomie 98%.
Zanim technicy przekręcili pokrętło na pozycję wskazującą -18°C, auto otrzymało solidny prysznic, by sprawdzian był jeszcze bardziej wymagający. Na dodatek kierowca wprowadzający je do wnętrza ogromnej komory opuścił dach, żeby lodowate powietrze dotarło bezpośrednio do wnętrza kabrioletu. W takich warunkach Lexus LC Convertible spędził 12 godzin.
Finał próby nadszedł następnego dnia. O pomoc w dokończeniu testu Lexus UK poprosił profesjonalnego kierowcę Paula Swifta. „Tego poranka wszedłem do zamrażarki i wsiadłem do auta, w którym było całkiem rześko” – mówi. „Kierownica była lodowata i było kompletnie ciemno”– dodaje. Nie tylko temperatura była utrudnieniem. Woda, którą pokryte było nadwozie auta, zamieniła się w gładką warstwę lodu. Przez przednią szybę nie było widać absolutnie nic.
Na dodatek znacznie cieplejsze powietrze dostające się przez bramę wjazdową natychmiast zamieniło się w mgłę, która ograniczyła widoczność praktycznie do zera. By wyjechać na zewnątrz, kierowca musiał zdać się wyłącznie na wskazówki przesyłane przez radio. „Było słychać, jak trzeszczą opony, kiedy skręcałem kierownicą. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem” – mówi Swift.
Dyskomfort termiczny nie trwał jednak długo. „Odpaliłem silnik i od razu poczułem, jak nagrzewa się kierownica oraz ciepło wydostające się z foteli. Są nawet nawiewy za karkiem, które grzeją” – relacjonuje kierowca testowy. „Biorąc pod uwagę, że było -18 stopni, czułem się w środku całkiem komfortowo” – dodaje.
To zasługa systemu Lexus Climate Concierge, który automatycznie dostosowuje temperaturę we wnętrzu samochodu. System steruje działaniem ogrzewania, klimatyzacji, wentylacją i podgrzewaniem foteli i ogrzewaniem kierownicy, by stale utrzymywać temperaturę pożądaną przez kierowcę lub pasażera. Pomaga mu w tym wiele czujników – w Lexusie LC 500 Convertible to nawet sensor nasłonecznienia.
Kiedy tylko lód przestał ograniczać widoczność, Paul Swift z resztą zespołu zabrali auto na położony tuż obok słynny tor testowy Alpine Test Track. Na krętej asfaltowej nitce inspirowanej alpejskimi serpentynami Swift dał luksusowemu kabrioletowi porządny wycisk. Liczne wzniesienia i ostre zakręty pozwoliły doskonale sprawdzić, jak auto trzyma się drogi.
Werdykt? „Nie było żadnego problemu z podsterowności, zmiany biegów są swobodne, na dodatek przy redukcji podbija obroty, co jest całkiem przyjemne” – ocenia kierowca. „Robi wszystko jak trzeba z punktu widzenia osiągów, ale jest też komfortowy. Chciałbym go zatrzymać…” – podsumowuje dzień spędzony z Lexusem LC 500 Convertible Paul Swift.
2 lipca Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) ogłosił start nowego programu dofinansowania do zakupu samochodów elektrycznych. Wnioski będzie można składać od 12 lipca online, za pośrednictwem strony https://gwd.nfosigw.gov.pl. W odniesieniu do ubiegłorocznego programu „Zielony samochód, w tegorocznym programie „Mój elektryk” został zniesiony wymagany minimalny przebieg, a jednocześnie podniesiono limity wartości aut objętych dofinansowaniem. Kluczową zaletą dla rodzin mających na utrzymaniu co najmniej troje dzieci jest fakt, że dopłaty wynoszą 27 tys. niezależnie od ceny pojazdu. Dzięki temu posiadacze Karty Dużej Rodziny zyskują bardzo atrakcyjne warunki zakupu dwóch modeli elektrycznych z oferty Mercedes-Benz Vans: EQV oraz eVito Tourera.
EQV to dziś największy spośród osobowych vanów z napędem elektrycznym. Oprócz sprawdzonych zalet znanych użytkownikom Klasy V – takich jak komfort, funkcjonalne wnętrze, bezpieczeństwo, stylistyka, nowoczesne rozwiązania telematyczne i bogate wyposażenie opcjonalne – zapewnia lokalnie bezemisyjny napęd i zasięg 356 km (WLTP). EQV oferuje jazdę cichą i komfortową, ale jednocześnie dynamiczną – dzięki silnikowi o mocy 204 KM (150 kW). W dodatku za pomocą szybkiej ładowarki prądem stałym (DC) o mocy do 110 kW akumulator można naładować od 10 do 80 proc. w mniej niż 45 min.
eVito Tourer to również dobrze znany model – w wersji z napędem tradycyjnym. Jego elektrycznym bliźniakiem również może podróżować aż osiem osób i kierowca, a elastyczna konfiguracja siedzeń sprawia, że fotele można ustawić na wprost siebie. Podobnie jak w wariancie z napędem spalinowym w eVito Tourerze dostępne są również liczne systemy wspomagające i bezpieczeństwa, takie jak aktywny asystent hamowania, asystent koncentracji, asystent świateł drogowych i tempomat. Po raz pierwszy, co wyróżnia go w tym segmencie, dla eVito Tourer dostępne jest także opcjonalnie zawieszenie pneumatyczne AIRMATIC. Dzięki maksymalnej mocy ładowania wynoszącej 110 kW na stacji szybkiego ładowania DC, eVito Tourera można naładować od 10 do 80 procent w ok. 45 minut. Akumulator o pojemności użytkowej 90 kWh umożliwia przejechanie 359 kilometrów (WLTP).
W przypadku obydwu pojazdów Mercedes-Benz Vans, objętych dopłatami dla posiadaczy Karty Dużej Rodziny, gwarancja na akumulatory wynosi łącznie osiem lat lub 160 tys. km. Ponadto w pakiecie są cztery pierwsze przeglądy oraz kabel ładowania AC do wykorzystania na ogólnodostępnych stacjach ładowania. Jeśli wziąć pod uwagę dofinansowanie w wysokości 27 tys. zł, niższe koszty eksploatacji niż w przypadku pojazdu spalinowego, a także możliwość bezpłatnego parkowania i jazdy po buspasach, oznacza to, że rodziny, które zdecydują się na zakup EQV lub eVito Tourera będą miały zapewnione lokalnie bezemisyjne podróżowanie na bardzo atrakcyjnych warunkach.
Nowy model został zaprojektowany jako hołd złożony kultowym supersamochodom napędzanym konwencjonalnym silnikiem V12. Aventador LP 780-4 Ultimae łączy właściwości jezdne SVJ z wyszukaną elegancją Aventadora S, które zostały zamknięte w wersji coupé i roadster.
Dwunastocylindrowy silnik „Longitudinale Posteriore” o pojemności 6,5 l zapewni 780 KM mocy, czyli o 40 KM więcej od Aventadora S i 10 KM więcej od modelu SVJ. Wyjątkowa wersja zwieńczająca dziesięcioletnią historię modelu będzie mieć napęd na obie osie. Samochód otrzymał niezwykle sztywne i lekkie nadwozie samonośne z włókna węglowego. Dzięki szerokiemu zastosowaniu materiału sucha masa modelu w wersji coupé wynosi jedynie 1550 kg, czyli o 25 kg mniej od Aventadora S. Pojazd rozpędzi się do 355 km/godz. i zapewni maksymalny moment obrotowy 720 Nm przy 6750 rpm. Dzięki systemowi hamulcowemu CCD droga hamowania Aventadora z prędkości 100 km/godz. wynosi jedyne 30 metrów.
Napęd na cztery koła zapewnia kontrolę stabilności bocznej, co przekłada się na znaczną zwrotność przy niskich i średnich prędkościach oraz wyjątkową stabilność przy wysokich. By zapewnić kierowcom wyjątkowe doznania z jazdy, Inżynierowie marki postawili również na tylną oś skrętną. Z kolei dzięki systemowi Lamborghini Dynamic Steering (LDS) oddzielne siłowniki reagują w zaledwie pięć milisekund na ruchy kierownicą, co pozwala na regulację w czasie rzeczywistym właściwości skrętnych pojazdu. Maska Aventadora LP 780-4 Ultimae również uległa przeprojektowaniu. Nowy zderzak, wykorzystujący rozwiązania znane z modelu SVJ, zapewnia większe dociążenie przodu, a powiększone wloty powietrza przełożyły się na lepsze chłodzenie silnika.
Tylny spoiler samochodu może zostać ustawiony w trzech pozycjach – zamkniętej, „maksimum osiągów” i „maksimum sterowności”. Element dostosowuje się do aktualnej prędkości i trybu jazdy. Aventador LP 780-4 Ultimae oddaje w ręce kierowców nie tylko dynamiczne tryby STRADA, SPORT i CORSA, lecz również opcję EGO, pozwalającą na indywidualną regulację parametrów, takich jak aktywne zawieszenie Lamborghini (LMS), praca silnika, skrzyni biegów i napędu na cztery koła czy regulację kierownicy.
System ESC został skalibrowany, by zapewnić szybką i dokładną kontrolę trakcji i dynamiki samochodu – komputer na bieżąco analizuje aktywność, dostosowując właściwości jezdne nawet do tak wymagających nawierzchni, jak śnieg czy lód.
Wzornicze dzieło
Wersja Utimae będzie dostępna w 18 standardowych opcjach kolorystycznych, lecz klienci, którym zależy na stworzeniu unikalnego wzorniczo supersamochodu V12, mogą skorzystać z palety ponad 300 kolorów dostępnych w programie Lamborghini Ad Personam. Pojazdy coupé będą charakteryzowały się dwoma odcieniami szarości oraz detalami w odcieniu czerwieni Rosso Mimir. Z kolei roadstery zachowają na dachu charakterystyczną fakturę włókna węglowego.
Wnętrze ostatniego Aventadora będzie połączeniem takich wyrafinowanych materiałów, jak czarna skóra i Alcantara. W kwestii wykończenia foteli, drzwi i deski rozdzielczej klienci będą mogli wybrać m.in. spomiędzy trzech standardowych kolorów (srebrny, brązowy i biały), pięciu dodatkowych barw oraz niemal nieskończonej palety Lamborghini Ad Personam. Kierowca skorzysta z m.in. konfigurowalnego cyfrowego kokpitu i rozbudowanych opcji łączności.
Każdy egzemplarz z numerem
Każdy z wyprodukowanych 350 egzemplarzy coupé i 250 egzemplarzy roadstera będzie miał przypisany własny numer porządkowy. Znajdzie się on w widocznym miejscu we wnętrzu samochodu, na kolumnie A. Ograniczona seria Lamborghini Aventadora LP 780-4 Ultimae już w przeciągu dwóch dni od premiery wzbudziła duże zainteresowanie także wśród polskich klientów.
Niemiecka marka o bogatych tradycjach nie tylko poszerza ofertę modeli elektrycznych, lecz także planuje całkowicie skoncentrować się na samochodach w pełni elektrycznych w Europie od 2028 r.
Opel wkroczy też na największy rynek motoryzacyjny na świecie, czyli do Chin — jako wyłącznie elektryczna marka. Firma zamierza również wskrzesić legendarnego Opla Mantę, ale jako samochód elektryczny.
„Od 2028 r. Opel będzie oferował wyłącznie samochody elektryczne na swoim podstawowym europejskim rynku” — powiedział dyrektor generalny Michael Lohscheller podczas cyfrowego Dnia Samochodów Elektrycznych Stellantis 2021.
Szef Opla ogłosił również, że firma wskrzesi legendarną Mantę w odpowiedzi na entuzjazm, jaki wzbudził Opel Manta GSe ElektroMOD. „Manta jest prawdziwą ikoną w historii naszej marki i inspiracją na przyszłość. Wprowadzimy nową Mantę do seryjnej produkcji w połowie tej dekady. Oczywiście będzie to samochód w pełni elektryczny” — zapowiedział Michael Lohscheller.
Załoga samochodu Ligier z numerem 13 zespołu Inter Europol Competition po 4 godzinach ścigania na legendarnym torze Monza, zwanym „Świątynią Szybkości” zajęła trzecie miejsce w klasie LMP3. Druga załoga z numerem 14, w składzie Erwin Creed, Mateusz Kaprzyk i Marius Zug ukończyła czwartą rundę European Le Mans Series na siódmym miejscu w tej samej kategorii, w stawce 15 załóg. Wyniki polskiego zespołu mogły być jeszcze lepsze, bo strategia była znakomita. Gdyby dopisało szczęście i w końcówce nie byłoby okresu żółtej flagi, „trzynastka” prawdopodobnie wygrałaby wyścig.
#13 Mattia Pasini: “Obiecałem zespołowi podium w niedzielę i dotrzymałem obietnicy. Trochę nie mieliśmy szczęścia w kwestii strategii, nie pomogły nam okresy żółtej flagi. Nie macie pojęcia, jaki jestem teraz szczęśliwy, gdy udało mi się stanąć na podium na torze Monza. Chciałbm teraz skupić się w dalszym ciągu na szlifowaniu swoich umiejętności. Mam nadzieję na kolejne udane występy.”
#13 Ugo de Wilde: “Po raz pierwszy pojechałem podwójną zmianę, co było z jednej strony bardzo wyczerpujące fizycznie, z drugiej – trudno jest utrzymać koncentrację przez tak długi czas. Sądzę jednak, że nie zawiodłem. W końcówce tor był mocno zanieczyszczony, przez co samochód był trochę niestabilny, ale dałem sobie z tym radę. Jesteśmy bardzo zadwoleni z pracy zespołu.”
#13 Martin Hippe: “Po dobrym starcie z drugiego pola wyprzedziłem lidera LMP3 w pierwszym zakręcie, potem jednak sporo się działo na mojej zmianie aż do wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. W zamieszaniu na torze straciłem prowadzenie. Po kolejnych pitstopach Mattia i Ugo spisywali się bardzo dobrze i dzięki temu po raz drugi w tym sezonie stanęliśmy na podium. Możemy się jeszcze poprawić, jesteśmy na dobrej drodze.”
Sascha Fassbender, manager zespołu: “To bardzo dobry wynik dla zespołu. Szkoda, że nie byliśmy w stanie walczyć do końca o zwycięstwo. Szczególne powody do zadowolenia ma Mattia, który stanął na podium na włoskiej ziemi. Obydwaj nowi kierowcy w załodze numer 14 – Erwin Creed i Marius Zug spisali się bardzo dobrze. Po raz kolejny pokazaliśmy, że jesteśmy naprawdę konkurencyjni, a w następnym wyścigu zamierzamy to potwierdzić.”
#14 Marius Zug: “Dużo się nauczyłem od czwartku do niedzielnego popołudnia. To był mój pierwszy start prototypem LMP3. Prawdę mówiąc przed weekendem nie miałem żadnych oczekiwań, dlatego siódme miejsce jest całkiem niezłym wynikiem, a teraz chciałbym osiągnąć jeszcze więcej! Bardzo dziękuję zespołowi, który mi zaufał za stworzenie tej okazji do ścigania.”
#14 Erwin Creed: “To miał być jeden z moich ostatnich wyścigów, ale pewnie jeszcze wrócę na tor, bo trochę zawiodłem sam siebie. Podczas wyścigu doznałem skurczu mięśnia nogi i musiałem wcześniej przekazać samochód Mateuszowi. Na szczęście potem poczułem się lepiej i wróciłem do kokpitu. Cieszę się, że mogłem dzielić samochód z dwoma młodymi, szybkimi kierowcami. Bardzo dziękuję zespołowi za przygotowanie świetnego samochodu.”
Mateusz Kaprzyk: “To był bardzo ciekawy wyścig. Wiele się działo na torze, było sporo incydentów, okresów żółtej flagi i interwencji samochodu bezpieczeństwa. Ustawienie samochodu było bardzo dobre, dzięki czemu mogłem cieszyć się wyścigiem wraz z kolegami z załogi. Jestem bardzo zadowolony i już nie mogę doczekać się kolejnego startu.”
Na dwa wyścigi przed zakończeniem sezonu załoga numer 13 awansowała na trzecie miejsce w punktacji kategorii LMP3, a załoga numer 14 nadal zajmuje szóstą pozycję. Kolejny wyścig odbędzie się 19 września na torze Spa Francorchamps w Belgii, a sezon zakończy się 24 października w Portimao w Portugalii.
Goodwood miało dla Sir Stirlinga Mossa, wieloletniego ambasadora marki Mercedes-Benz, szczególne znaczenie: to tutaj w 1948 roku odniósł on swoje pierwsze zwycięstwo. Był to jego pierwszy wyścig. Po poważnym wypadku, do którego doszło w kwietniu 1962 roku na szybkim torze, Goodwood stało się również miejscem, w którym Moss zakończył karierę.
Pomnik ku czci Sir Stirlinga Mossa na boisku do krykieta w słynnej posiadłości prezentuje oryginalnego 300 SLR-a „722” zamkniętego w szklanym sześcianie. Zwycięski wóz otaczają obeliski zamówione przez księcia Richmond u projektanta i artysty Andy’ego Dance’a. W obeliski wbudowano ekrany wyświetlające filmy na temat osiągnięć Sir Stirlinga Mossa. Historyczny materiał filmowy przypomina m.in. o wybitnej roli, jaką brytyjski kierowca wyścigowy odegrał dla marki ze Stuttgartu w sezonie wyścigowym 1955.
Jadąc Mercedesem 300 SLR z numerem startowym 722, Moss i jego pilot Denis Jenkinson zwyciężyli w wyścigu Mille Miglia 1955, notując przy tym rekordową średnią prędkość 157,65 km/h. Triumfy Stirlinga Mossa w 300 SLR zadecydowały o zwycięstwie trójramiennej gwiazdy w Mistrzostwach Świata Samochodów Sportowych w 1955 roku. W tym samym roku – za kierownicą bolidu W 196 R – Moss rywalizował również dla Mercedesa w Mistrzostwach Świata Formuły 1, w których zajął drugie miejsce, za swoim kolegą z zespołu Juanem-Manuelem Fangiem.
Wyjątkowe wspomnienie Sir Stirlinga Mossa podczas Festiwalu Prędkości Goodwood, fot. materiały prasowe / Mercedes
Wyścigowy samochód sportowy Mercedes-Benz 300 SLR „722” (W 196 S, 1955)
Mercedes-Benz zbudował 300 SLR-a (W 196 S) na potrzeby startów w Mistrzostwach Świata Samochodów Sportowych w 1955 roku. Wóz bazował na cenionym bolidzie Formuły 1 – W 196 R. Poza karoserią główną różnicą był silnik: samochód wyścigowy nie musiał spełniać limitu pojemności skokowej obowiązującego w Formule 1 i był napędzany 3-litrową wersją 8-cylindrowego rzędowego silnika zasilaną zwykłą benzyną premium, a nie specjalnym paliwem wyścigowym. Wysokie osiągi oraz niezrównane trwałość i niezawodność sprawiły, że 300 SLR w 1955 roku górował na konkurencją. Stirling Moss i Denis Jenkinson, jadąc samochodem z numerem startowym 772, zajęli w wyścigu Mille Miglia pierwsze miejsce, a Mercedes-Benz świętował wtedy podwójne zwycięstwo – zresztą niejedyne. Podwójne zwycięstwo producent odniósł także w wyścigu Eifel, Grand Prix Szwecji oraz Targa Florio (Sycylia), a w Tourist Trophy w Irlandii zajął nawet trzy pierwsze miejsca. Ostatecznie zdobył tytuł Mistrzostw Świata Samochodów Sportowych.
Wyjątkowe wspomnienie Sir Stirlinga Mossa podczas Festiwalu Prędkości Goodwood, fot. materiały prasowe / Mercedes
Po zakończeniu Festiwalu Prędkości 300 SLR „722” będzie prezentowany podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze Silverstone (14-16 lipca), a następnie – w Mercedes-Benz World na torze Brooklands. Na festiwalu Goodwood Revival w dniach 17-19 września 2021 roku pojawią się wszystkie samochody wyścigowe Sir Stirlinga Mossa, m.in. Mercedes-Benz 300 SLR „722” oraz bolid Formuły 1 Mercedes-Benz W 196 R.
THUMS (Total Human Model for Safety) to cyfrowe modele ciała człowieka, które Toyota opracowała do wirtualnych testów zderzeniowych. Prace nad tym oprogramowaniem Toyota rozpoczęła w 1997 roku. Dziś THUMS to najbardziej zaawansowane na świecie wirtualne modele ludzkiego ciała, które umożliwiają cyfrowe symulacje wypadków drogowych oraz analizowanie rodzaju i stopnia obrażeń odnoszonych przez kierowcę i pasażerów. Technologia ta pozwala dokładnie zbadać wpływ różnego rodzaju kolizji na poszczególne narządy i układy wewnętrzne, z uwzględnieniem stopnia napięcia mięśni.
THUMS – zastosowania nie tylko w motoryzacji Na początku tego roku Toyota bezpłatnie udostępniła THUMS na specjalnej stronie, z której mogą korzystać producenci samochodów, organizacje, naukowcy i inni użytkownicy. Do tej pory oprogramowanie pobrało 400 podmiotów. Okazało się przy tym, że wirtualne manekiny THUMS zostały użyte m.in. również przez firmy i organizacje spoza branży motoryzacyjnej, do badań nad ergonomią innego rodzaju produktów. Na przykład do opracowywania sprzętu sportowego zapobiegającego kontuzjom, takiego jak rakiety, buty czy kaski do futbolu amerykańskiego. THUMS okazały się także bardzo przydatne przy projektowaniu łóżek zapobiegających odleżynom.
Obecna, 6. generacja THUMS obejmuje całą serię modeli ludzkiego ciała w różnym wieku (dzieci, dorośli i osoby starsze), różnej płci i o różnej sylwetce. Uwzględniono w nich wszystkie kości, organy wewnętrzne, tkanki i ścięgna występujące w ludzkim ciele. Trójwymiarowe modele odzwierciedlają sztywność, budowę i strukturę poszczególnych narządów, w tym szkieletu, mózgu, organów wewnętrznych i mięśni. Manekiny można umieścić w symulacji zarówno w roli kierowcy lub pasażera, jak i pieszego. THUMS jest jednym z najbardziej zaawansowanych systemów do symulacji i analizy uszkodzeń ciała spowodowanych przez oddziaływanie zewnętrzne, w którym można testować nieskończoną liczbę scenariuszy.
Oprogramowanie THUMS pozwala przewidzieć zachowanie ciała kierowcy i pasażerów podczas różnego rodzaju kolizji, w zależności od tego, czy mięśnie były napięte, czy rozluźnione, oraz od ułożenia sylwetki tuż przed zderzeniem. Uwzględnia przy tym modelowanie napięcia mięśni spowodowanego świadomością zbliżającej się kolizji.
„W porównaniu do fizycznych manekinów używanych w testach zderzeniowych, THUMS dostarczają znacznie bardziej szczegółowych informacji o uszkodzeniach ciała spowodowanych wypadkiem. Precyzyjnie odzwierciedlają kształt i wytrzymałość ludzkiego ciała, z uwzględnieniem płci, wieku, masy i różnych pozycji” – powiedział Tjark Kreuzinger, starszy manager ds. badań nad bezpieczeństwem Toyota Motor Europe. – „THUMS można służyć w wielu różnych branżach do poprawy bezpieczeństwa i komfortu produktów. Z tego powodu Toyota chce nadal popularyzować tę technologię, również poza motoryzacją. Dlatego zdecydowaliśmy się dać do niej swobodny, bezpłatny dostęp”.
W porównaniu z fizycznymi manekinami do testów zderzeniowych używanych w motoryzacji, THUMS umożliwiają analizowanie urazów powodowanych kolizjami na o wiele wyższym poziomie szczegółowości, gdyż dokładnie odzwierciedlają kształty i odporność ludzkiego ciała oraz jego poszczególnych narządów. Co więcej, wykonywanie symulacji kolizji na komputerze pozwala przeprowadzić analizy całej serii wielu różnych scenariuszy wypadków drogowych, by uzyskać kompletne dane, przy jednoczesnym skróceniu czasu badania bezpieczeństwa samochodu oraz ograniczeniu kosztów.
Toyota i inni producenci samochodów oraz niezależne organizacje badające bezpieczeństwo na drodze wykorzystują to oprogramowanie do badań rozwojowych różnych elementów zapewniających bezpieczeństwo na drodze – od konstrukcji auta pod względem bezpieczeństwa pieszych i pasażerów, po pasy bezpieczeństwa i poduszki powietrzne.
THUMS – ponad 20 lat wirtualnych testów zderzeniowych Toyota rozpoczęła prace nad wirtualnymi manekinami THUMS w 1997 roku. Pierwsza wersja systemu powstała w 2000 roku i obejmowała cyfrowy model ciała człowieka oraz ogólnie zarysowane organy wewnętrzne. Druga wersja z 2005 roku to szczegółowy model twarzy, zaś trzecia generacja z 2008 roku obejmowała model mózgu.
THUMS 4, wprowadzony do użytku w 2010 roku, integrował funkcje poprzednich generacji i obejmował szczegółowe modele organów wewnętrznych oraz całego ciała. W ciągu następnego roku zespół opracował cyfrowe modele kilku różnych sylwetek, a w 2016 roku system 4. generacji został rozbudowany o sylwetki dzieci w wieku 10, 6 i 3 lat.
W 2015 roku zadebiutował system THUMS 5, czyli kompleksowy model mięśni, który umożliwił badanie wpływu ułożenia ciała oraz napięcia mięśni na urazy powstające podczas wypadku. Model ten stanowi odrębną całość w stosunku do THUMS 4, a integrację obu systemów przyniósł dopiero nowy THUMS 6. generacji.
Od samego początku modele THUMS mają komercyjne zastosowanie. Począwszy od 2000 roku są one wykorzystywane przez dziesiątki firm. Korzystają z nich zarówno producenci samochodów, jak i części – nawet tych pozornie niemających wiele wspólnego z bezpieczeństwem pasażerów, a także uniwersytety i ośrodki badawcze w Japonii i poza nią. Program THUMS pozwolił nie tylko radykalnie poprawić bezpieczeństwo zderzeniowe samochodów, ale także opracowywać lepsze fotele i skuteczniejsze pasy. Technologia THUMS obejmuje także wirtualne manekiny do badań nad bezpieczeństwem samochodów wyczynowych, wykorzystywane w 4-letnim programie realizowanym przez Toyotę we współpracy z Global Institute for Motor Sport Safety FIA.
Policjanci z drogówki w Zgorzelcu zatrzymali do kontroli kierującego Oplem Vectrą, którego stan techniczny i wyposażenie już na pierwszy rzut oka sugerowało, iż nie powinien poruszać się po drogach publicznych. Auto było całkowicie pozbawione pasa przedniego, z którego został tylko prawy reflektor. Brakowało też błotników.
Za kierownicą Vectry siedział 43-letni mieszkaniec powiatu zgorzeleckiego. Prowadził samochód bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, a ponadto, jak odnotowali policjanci, „w pojeździe nie posiadał wymaganego wyposażenia”. Nie wiemy niestety o co chodziło.
Kolejne przewiny kierowcy Vectry wyszły na jaw, po sprawdzeniu go w policyjnym systemie. Okazało się, że nie ma on prawa jazdy. Zrobiła się długa lista wykroczeń, ale policjanci ograniczyli się tylko do ukarania mężczyzny mandatem karnym niewiadomej wysokości.
Kierowca ciężarówki jechał nieoświetloną drogą, kiedy nagle z naprzeciwka przez światło reflektorów zbliżającego się samochodu, zaczął przebijać się zielony laser. Skierowany był prosto na kabinę autora nagrania.
Całe szczęście laser go nie oślepił i nic się nie stało, ale czy ten dowcipniś pomyślał, co by się stało, gdyby kierowca ciężarówki nerwowo zareagował? Na przykład próbując się osłonić rękami, zjechał na przeciwległy pas i uderzył w samochód zgrywusa?
Oxbotica została założona w 2014 roku przez dwóch oksfordzkich profesorów – Paula Newmana oraz Ingmara Posnera. Był to start-up, który od początku skupiał się na tworzeniu oprogramowania do pojazdów autonomicznych i obecnie jest to jedna z czołowych firm, zajmujących się samodzielniej jeżdżącymi samochodami.
Ostatnio jej przedstawiciele rozpoczęli program testów nazwany Project Endeavor, w ramach którego sprawdzane będzie działanie opracowanych przez firmę rozwiązań w prawdziwym ruchu drogowym. Flota aut testowych składa się z czterech Fordów Mondeo, wyposażonych w lidar, radar oraz podwójne kamery (tworzące obraz w trójwymiarze).
Samochody przemierzają trasy z centrum Birmingham do lotniska przy autostradzie A45. W ten sposób będzie można je sprawdzić w każdych warunkach. Najbardziej wymagająca jest jazda miejska – skrzyżowania, gęsty ruch, ronda, itd. Za kierownicą każdego z aut siedzi odpowiednio przeszkolony kierowca, którego zadaniem jest ciągłe kontrolowanie pojazdu i interweniowanie w razie błędu elektroniki.
Do zdarzenia doszło na drodze S5 pod Poznaniem. Na nagraniu widać, jak samochód na prawym pasie wjeżdża w dużą przyczepę, którą ciągnął znacznie wolniej poruszający się SUV. Później okazało się, że była to przyczepa typu foodtruck.
Trudno zrozumieć, jak sprawczyni tego zdarzenia, mogła nie widzieć wielkiej przyczepy przed sobą. Okazuje się, że jadąc 120 km/h nie patrzyła na drogę! Upadł jej telefon i próbowała go odnaleźć. Nie wpadła na to, że na drodze są też inne pojazdy i może warto patrzeć gdzie się jedzie.
Klimat ulega znaczącym i gwałtownym zmianom, również w Polsce. Obserwujemy zjawiska, które jeszcze dwie czy trzy dekady temu nie były znane, a przynajmniej nie występowały tak powszechnie. Zimy stały się ciepłe i deszczowe, lata upalne i suche, a jesień i wiosna nie przypominają tych z połowy ubiegłego wieku. Te negatywne okoliczności wpływają niekorzystnie na przyrodę, rolnictwo, infrastrukturę i gospodarkę. Straty z nimi związane (susze, pożary, powodzie czy huragany) sięgają rocznie kilku miliardów złotych. Również w miliardach, tyle że euro, wyrażone są roczne szkody związane z brakiem dostępu do wody pitnej oraz brakiem wystarczającego nawadniania upraw. Do 2070 roku w Europie spodziewany jest wzrost powierzchni obszarów ubogich w wodę z obecnego 1 proc. aż do 35 proc. Czynnikiem trudnym do policzenia jest też ludzkie zdrowie i życie, które także bywa zagrożone przez ekstremalne zjawiska pogodowe.
– Dym z kominów i kopciuchów, w których spalane są śmieci. Spaliny z rur wydechowych starych samochodów. A do tego emisje szkodliwych substancji z przemysłu – to konkretne przykłady na to, jak niefrasobliwie, przez lata traktowaliśmy atmosferę, wierząc, że może przyjąć każdą ilość zanieczyszczeń. Jednak to wszystko do czasu. Za taką lekkomyślność wszyscy płacimy naszym zdrowiem, wdychając zanieczyszczone powietrze. Wszyscy razem, powinniśmy zadbać o poprawę jakości powietrza. Ekologia to już nie jest nowinka i ciekawostka. My już nie mamy czasu na nie bycie ekologicznymi. Z drugiej strony ekologia to również nasza ogromna szansa na rozwój ekonomiczny kraju, wsparcie innowacyjności, technologii, a także bezpieczeństwa energetycznego. Nasze domy, mieszkania czy miasta mogą stać się pozytywnym przykładem zastosowania zielonych, odnawialnych źródeł energii, zarówno w kontekście ogrzewania, źródeł prądu czy elektromobilności. Wybierając działania neutralne dla powietrza, pozytywnie wpłyniemy na zdrowie wszystkich Polaków – komentuje Agata Śmieja, Prezes Fundacji Czyste Powietrze, Pomysłodawca Szczytu Klimatycznego TOGETAIR.
Zmiany są uwarunkowane efektem cieplarnianym, który po części ma charakter antropogeniczny. Prawie 30 proc. całkowitej emisji dwutlenku węgla (CO2) w Unii Europejskiej pochodzi z sektora transportu, z czego aż 72 proc. z transportu drogowego. Dlatego w ramach działań zaradczych, unijni włodarze ustawili cel zmniejszenia emisji CO2 z transportu o 60 proc. do 2050 roku w porównaniu do poziomu z 1990 roku. Nieodzownym elementem tego planu jest elektromobilność. Dzięki niej podróżujemy w sposób zeroemisyjny, nie zanieczyszczając powietrza w miejscu eksploatacji.
Przewagę ekologiczną EV potwierdza m.in. raport fundacji Transport & Environment, z którego wynika, że nawet w Polsce, gdzie 70 proc., energii elektrycznej powstaje przy wykorzystaniu węgla, pojazdy elektryczne w całym cyklu życia są o 29 proc. mniej emisyjne pod względem CO2 niż ich spalinowe odmiany. Ten odsetek jest jeszcze wyższy w szeregu innych państw Unii Europejskiej, które w znaczej części pozyskują energię ze źródeł odnawialnych. W Niemczech różnica na korzyść pojazdów elektrycznych wynosi 56 proc., we Włoszech 57 proc., a w Niderlandach – 58 proc.
– Eksploatacja samochodów elektrycznych przynosi szereg korzyści. Zmniejsza uzależnienie od ropy naftowej, zapewnia lokalną bezemisyjność, w tym brak emisji CO2 i redukcję wielu szkodliwych związków chemicznych. Elektromobilność to także ograniczenie smogu i hałasu oraz większa efektywność wykorzystywanego napędu. Oczywiście o tym, w jakim stopniu samochód elektryczny jest ekologiczny, decyduje źródło energii używanej do jego zasilania. Gdy jest to tzw. zielona energia pochodzącą ze źródeł odnawialnych OZE, np. z elektrowni wiatrowej czy wodnej lub instalacji fotowoltaicznej, to emisyjność pojazdu elektrycznego ogranicza się jedynie do etapu jego produkcji i recyklingu – tłumaczy Jan Wiśniewski z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA).
Transport zużywa jedną trzecią całej energii użytkowanej w UE, pochodzącej głównie z ropy naftowej. Oznacza to, że jest odpowiedzialny za znaczną część emisji gazów cieplarnianych, przyczyniając się tym samym do niekorzystnych zmian klimatu. Podczas gdy większość pozostałych sektorów gospodarki, takich jak energetyka i przemysł, zmniejszyła swoją emisyjność od 1990 roku, w sektorze transportu odnotowano wyraźny wzrost. 30 lat temu odpowiadał za wytwarzanie 15 proc. gazów cieplarnianych. Obecnie jest to już 25 proc.
– Profesjonalny transport drogowy ma kluczowe znaczenie dla Europy. W Polsce także wyróżnia się in plus, ponieważ wraz z logistyką wytwarza 6 proc. PKB, będąc tym samym jednym z filarów rodzimej gospodarki. Problem polega jednak na tym, że w ponad 90 proc. opiera się na paliwach konwencjonalnych, głównie na oleju napędowym. To wpływa na zwiększoną emisję substancji szkodliwych spalin. Rozwiązaniem mogą być spójne działania na rzecz popularyzacji paliw alternatywnych oraz elektromobilności – powinny być prowadzone równolegle z likwidacją emisji pochodzącej ze spalania paliw stałych. To o tyle istotne, że w centrach dużych miast transport kołowy odpowiada nawet za 80 proc. zanieczyszczenia powietrza – mówi prof. dr hab. inż. Marcin Ślęzak, Dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego.
Sektor transportu jest dziś jedną z głównych barier w realizacji celów w zakresie ochrony klimatu. Bez systemowych działań oraz naszego indywidualnego nastawienia, w tym zmian stylu życia, modelu konsumpcji oraz pozytywnego nastawienia dla nowych form mobilności, nie należy oczekiwać poprawy. Tym bardziej, że samochody osobowe są odpowiedzialne za ponad 60 proc. dwutlenku węgla wytwarzanego przez sektor transportu.
– Zmiany klimatu to poważne wyzwanie, któremu możemy wyjść naprzeciw stawiając na elektromobilność. Popularyzacja samochodów elektrycznych, wokół których narosło wiele mitów, wymaga jednak podjęcia kompleksowych działań edukacyjnych w celu podniesienia świadomości społecznej. Mając na względzie oczekiwania konsumentów i rosnące potrzeby mobilności z jednej strony oraz względy środowiskowe z drugiej, PSPA zainicjowało ogólnopolską kampanię edukacyjno-społeczną elektromobilni.pl, która wpisuje się w globalny trendy zrównoważonego i ekologicznego transportu, będącego istotnym elementem nowoczesnego, dbającego o naturę społeczeństwa. Nasza platforma to kompleksowe kompendium wiedzy o tym, jaki sposób zeroemisyjne technologie w transporcie wpływają na ochronę klimatu, poprawę warunków życia i zdrowia oraz rozwój gospodarczy – podsumowuje Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA.
Na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowano kolejny projekt ustawy o zmianie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych i niektórych innych ustaw (projekt z dn. 28.06.2021 r.), który skierowano do rozpatrzenia przez Komisję Prawniczą. Polskie Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA) wskazuje, że obok drobnych uzupełnień lub zmian względem poprzedniej wersji (z dn. 15.04.2021 r.), nowy projekt zawiera regulacje, których wprowadzenie przyniesie negatywne skutki dla rynku pojazdów elektrycznych w Polsce.
PSPA od początku, aktywnie uczestniczyło w pracach nad projektem ustawy zmieniającej. Część przepisów, które się w nim znalazły, to propozycje wypracowane w ramach projektu Biała Księga Elektromobilności, przy współudziale niemal całej polskiej branży zrównoważonego transportu.
– W toku prac nad nowelizacją ustawy udało się niektóre postulaty uwzględnić, z korzyścią dla rozwoju rynku, ale obecnie zaproponowane zmiany, ich skala na tak zaawansowanym etapie prac legislacyjnych, ale przede wszystkim ich treść, wprawiają wręcz w osłupienie – mówi Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA. – Trzeba jasno powiedzieć, że prawodawcy brakuje konsekwencji, bo albo chcemy rozwijać ekologiczny transport w Polsce, z korzyścią dla klimatu, społeczeństwa i gospodarki, albo nie. Nie da się tego zrobić półśrodkami.
Według szefa PSPA, zwłaszcza przepisy wprowadzające obligatoryjność przeprowadzenia ekspertyzy przed instalacją ładowarki w budynku mieszkalnym wielorodzinnym to wypaczenie regulacji, które powinny mieć na celu ułatwienie rozwoju budynkowej infrastruktury ładowania, a nie jej utrudnianie. Usunięcie przepisów dotyczących tworzenia stref czystego transportu, bardzo zachowawczych przepisów, zdaniem organizacji również zasługuje na jednoznacznie negatywną ocenę.
– Ta nowelizacja miała potencjał, by znieść zasadnicze bariery krępujące rozwój elektromobilności w Polsce. Rozpoczęliśmy analizę projektu i na dniach zwrócimy się o wyjaśnienia do administracji rządowej – dodaje Maciej Mazur.
Będzie trudniej o prywatną ładowarką
Jednym z najważniejszych postulatów branży w toku prac nad nowelizacją ustawy było ułatwienie instalacji punktu ładowania na miejscu parkingowym przynależnym do mieszkańca domu wielorodzinnego. Ogólne regulacje dotyczące zarządu rzeczą wspólną nie sprawdzały się w praktyce, dlatego PSPA zaproponowało dedykowaną procedurę wyrażenia zgody na instalację ładowarki w bloku. Jednym z jej elementów miała być fakultatywna ekspertyza dotycząca możliwości przyłączenia punktu ładowania oraz bezpieczeństwa jego użytkowania. Fakultatywność oznaczała, że rozwiązanie to będzie wykorzystywane wyłącznie, gdy nastąpi taka potrzeba, np. pojawią się wątpliwości co do stanu instalacji przyłączeniowej budynku.
– Proponowane przepisy zostały uwzględnione w nowym projekcie nowelizacji w istotnie zmienionej formie. Ekspertyzę przemianowano z fakultatywnej na obligatoryjną. W konsekwencji, wymóg jej sporządzenia będzie dotyczył wszystkich istniejących budynków i nie obejmie tylko niektórych nowych inwestycji. Zamiast ułatwić, proponowany przepis utrudni instalację prywatnych ładowarek. Jeżeli wejdzie w życie, pojawi się nowa kategoria opłat obciążających posiadaczy pojazdów elektrycznych, tym razem powiązana z miejscem zamieszkania. Jaka będzie wysokość tej opłaty? Trudno przewidzieć, ale z całą pewnością zniechęci wiele osób nie tylko do instalacji punktu ładowania w bloku, ale w ogóle do nabycia pojazdu elektrycznego – tłumaczy Joanna Makola, Kierownik Centrum Legislacyjnego PSPA.
Czyste strefy już nawet nie na papierze
Z nowego projektu nowelizacji całkowicie usunięto także przepisy dotyczące stref czystego transportu. Ich tworzenie przewiduje pierwotny tekst Ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, obowiązujący od 2018 r. Z uwagi na fakt, że tamte przepisy nie odpowiadały oczekiwaniom samorządów, kolejna wersja projektu nowelizacji zawierała szereg kompromisowych zmian, mających zmobilizować gminy do ustanawiania obszarów niskoemisyjnych. Zaproponowano m.in. zniesienie kryterium minimalnej liczebności gminy warunkującego możliwość utworzenia strefy, zniesienie ograniczenia terenu strefy do obszaru śródmiejskiej zabudowy lub jej części, obowiązkowe konsultacje społeczne w procesie ustanawiania stref czy wprowadzenie obowiązku ich tworzenia w największych gminach, w których ocena jakości powietrza wykazała przekroczenia zanieczyszczeń dwutlenkiem azotu. Najnowszy projekt nowelizacji oznacza, że wspomniane zmiany nie zostaną wprowadzone.
– To krok w tył w rozwoju elektromobilności w Polsce i zamknięcie oczu na to, co się dzieje w Europie. W miastach Starego kontynentu, pod koniec maja br. funkcjonowało ponad 260 stref niskoemisyjnych. W Polsce nie ma ani jednej. Wprowadzenie nowelizacji w życie w tej formie oznacza, że nasz kraj pozostanie pod tym względem czarną plamą na mapie Europy. Rezygnacja z dostosowania przepisów umożliwiających ustanawianie stref przez samorządy jest szczególnie kontrowersyjna w świetle tego, że już od dawna wiele polskich ośrodków miejskich znajduje się w czołówce rankingów najbardziej zanieczyszczonych obszarów w Europie. Jest to o tyle niezrozumiałe, że przecież nikt nie nakazuje od razu zakazywać wjazdu pojazdom konwencjonalnym do centrów miast. Taki proces musi być progresywny i rozłożony na lata, ale musi się w końcu rozpocząć – mówi Jan Wiśniewski, Kierownik Centrum Badań i Analiz PSPA.
Dodatkowe obowiązki przy instalowaniu prywatnych punktów ładowania oraz rezygnacja z przepisów dotyczących stref czystego transportu to nie jedyne zmiany przewidziane w najnowszym projekcie nowelizacji Ustawy o elektromobilności. W celu transpozycji postanowień Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/94/UE z dnia 22 października 2014 r. w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych zaproponowano, że minister właściwy do spraw energii będzie porównywał ceny jednostkowe oferowanych na rynku paliw przeznaczonych do napędu samochodów osobowych. Zestawienie ma być sporządzane kwartalnie i uwzględniać wybrane grupy pojazdów możliwych do porównania co najmniej pod względem masy i mocy. Porównanie będzie umieszczane na stacjach paliw płynnych, na których pojazdy samochodowe mogą być ładowane lub tankowane paliwami alternatywnymi.
Projekt nowelizacji przewiduje również m.in. wprowadzenie obniżonego (do kwoty 100 tys. zł) limitu amortyzacji dla samochodów osobowych emitujących ponad 50 g dwutlenku węgla na każdy przejechany kilometr. Pojazdy z silnikami spalinowymi o emisji mniejszej niż 50 g CO2/km (a wiec w praktyce hybrydy typu plug-in) miałyby być objęte limitem 150 tys. zł. Samochody całkowicie elektryczne nadal będą korzystać z preferencyjnych zasad przewidujących odpis od wartości do 225 tys. zł.
– Przez cały okres prac nad projektem ustawy dopracowywane są ponadto przepisy dotyczące wykorzystywania wodoru na cele transportu i zapewnienia niezbędnej infrastruktury tankowania i bunkrowania. Nie inaczej było w przypadku najnowszej wersji. Po raz pierwszy opublikowano też projekt rozporządzenia w sprawie wymagań technicznych dla stacji wodoru. Rozporządzenie określa szczegółowe wymagania techniczne dotyczące budowy, eksploatacji, naprawy i modernizacji stacji wodoru, rodzaje badań technicznych przeprowadzanych przez UDT lub TDT, dokumenty dołączane do wniosku o przeprowadzenie badań i wysokość opłat za badania – dodaje Joanna Makola.
Wraz z projektem nowelizacji Ustawy opublikowano również teksty innych przepisów wykonawczych. Projekt rozporządzenia ws. wysokości opłaty za nadanie numeru EIPA, uznanie kodu oraz ich utrzymanie w systemie teleinformatycznym oraz terminu jej wnoszenia, zakłada, że za nadanie numeru EIPA lub uznanie kodu oraz ich utrzymanie w systemie teleinformatycznym pobierana jest opłata miesięczna, której maksymalna wysokość wynosi iloczyn 10 zł i liczby ogólnodostępnych stacji ładowania – dla operatorów tych stacji, a dla dostawców – 50 złotych. PSPA proponowało całkowitą rezygnację z nowej opłaty, jako dodatkowego obciążenia nałożonego na firmy i czynnika opóźniającego rozbudowę infrastruktury ładowania w Polsce.
W roku 1969 nastąpiło połączenie firm Auto Union GmbH z siedzibą w Ingolstadt i Neckarsulmer NSU Motorenwerke, w wyniku którego powstało Audi NSU Auto Union AG z siedzibą w Neckarsulm. Gama modeli oferowanych przez nowe przedsiębiorstwo obejmowała wtedy zarówno chłodzone powietrzem silniki serii NSU Prinz z napędem na tylne koła, chłodzone wodą czterocylindrowe jednostki Audi 60 i Audi 100 z napędem na oś przednią, jak i silnik Wankla montowany w futurystycznie wyglądającym NSU Ro 80. Pomysł, by tę różnorodność techniczną przedstawić jako przewagę konkurencyjną, wyszedł w roku 1970 od Hansa Bauera. Pracownik działu reklamy Audi NSI wymyślił hasło, które stało się rozpoznawalne na całym świecie: „Vorsprung durch Technik”.
Nowy slogan pojawił się po raz pierwszy w styczniu 1971 roku, na reklamie wielkoformatowej. Wkrótce klienci zobaczyli go również w broszurach Audi NSU. Audi 100, Audi 100 Coupé S, Audi 80 czy Audi 50 – wszystkie one były teraz „Vorsprung durch Technik” – przewagą dzięki technice. Przez lata to najważniejsze dla czterech pierścieni hasło było na wiele sposobów przerabiane, czy adaptowane. Pojawiły się między innymi: „Audi. Przyjemny kawałek techniki” lub „Audi. Zrelaksowana jazda z perfekcyjną techniką”, ale firma szybko powróciła do chwytliwego oryginału. Wraz z wprowadzeniem w roku 1980 techniki napędu na cztery koła quattro, slogan ten zaczęto częściej wykorzystywać w reklamach. Dla przykładu: na wieżowcu przy autostradzie A9, przy zjeździe na Ingolstadt – północ, umieszczono największą w owym czasie reklamę świetlną w Europie: czerwono-brązowy owal Audi z hasłem „Vorsprung durch Technik”. W październiku 1986 roku hasło to zostało użyte również w broszurach sprzedażowych Audi 80 i od tego momentu stało się wyraźną częścią identyfikacji korporacyjnej Audi. Dziś, pięćdziesiąt lat później, jest ono synonimem i firmy i marki.
Podczas nowej, specjalnej wystawy „Living Progress – 50 Years of Vorsprung durch Technik”, która zadebiutuje w grudniu w Audi Forum Neckarsulm, cztery pierścienie przedstawią wszystkim zwiedzającym swoją pasję do techniki, która rozwijała się na przestrzeni lat.
Jakie konstrukcje, jakie rozwiązania techniczne dały podstawę temu, że hasło „Vorsprung durch Technik” nadal tak trafnie oddaje dążenie Audi do innowacji i że slogan ten jest nadal używany we wszystkich reklamach czterech pierścieni? Oliver Hoffmann, członek zarządu AUDI AG ds. rozwoju technicznego opowiada: „Najważniejszym kamieniem milowym naszej marki jest dla mnie technika napędu na cztery koła quattro. Stanowiła ona nie tylko podstawę naszych sukcesów w złotych czasach rajdów samochodowych, ale jest też niezwykle udanym przykładem transferu naszych doświadczeń ze świata sportów motorowych do modeli produkcji seryjnej. Od tego czasu quattro i Audi zawsze idą ze sobą w parze. Równie ważne było również pierwsze Audi A8 z roku 1994, zbudowane wg. technologii Audi Space Frame. To właśnie dzięki temu modelowi ostatecznie ugruntowaliśmy nasze miejsce w segmencie premium.”
Na początku lat 2000, w Le Mans rozpoczęła się kolejna „dekada Audi”. Dzięki nowym rozwiązaniom technicznym, takim jak FSI, turbo-FSI, światła laserowe, technika ultra oraz napędy hybrydowe, cztery pierścienie w serii zwycięstw zdominowały ten renomowany wyścig długodystansowy. W tym samym czasie zadebiutował również całkowicie aluminiowy model A2 1.2 TDI. Był to pierwszy i do dziś jedyny czterodrzwiowy samochód z silnikiem trzylitrowym.
Kolejny milowy krok firma wykonała w roku 2018, prezentując Audi e-tron, pierwszy w pełni elektryczny pojazd marki Audi produkcji seryjnej, przecierający szlak dla elektromobilności klasy premium. Model ten może się poszczycić zasięgiem 400 kilometrów. Trzy lata później na rynku pojawiło się Audi e-tron GT, rewolucyjne w swej stylistyce i będące dowodem na to, że przyszłość e-mobilności będzie ekscytująca. Nowa kampania marki „Future is an Attitude”, podkreśla zorientowane na przyszłość podejście Audi do nieustannego kwestionowania przestarzałych poglądów na temat mobilności.
Pod koniec ubiegłej dekady, głównym celem przedsiębiorstwa stał się zrównoważony rozwój. „Audi konsekwentnie angażuje się w ochronę środowiska, łącząc liczne działania na rzecz efektywnego wykorzystania zasobów i redukcji śladu węglowego w programie ekologicznym 'Mission Zero’” – wyjaśnia Hildegard Wortmann, członek zarządu AUDI AG ds. sprzedaży i marketingu. Cel: do 2050 roku Audi ma być neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla. „Rozwijamy się w kierunku dostawcy zrównoważonej mobilności premium i chcemy być w tym najlepsi. Dlatego koncentrujemy nasze wysiłki na byciu liderem również w zakresie jazdy przyjaznej dla środowiska. Zgodnie z tymi założeniami, począwszy od roku 2026 Audi nie będzie wprowadzać na rynek żadnych nowych modeli z silnikami spalinowymi” – podkreśla Wortmann. Zmiany w kierunku elektryfikacji napędów Audi trwają: „Na nowo definiujemy postęp i stawiamy na zrównoważony rozwój, cyfryzację i elektryfikację. Chodzi o to, by dzięki sensownej technice przyczynić się do stworzenia przyszłośc i, w której będzie można żyć.”
Porsche podejmuje dalsze wysiłki na rzecz zmniejszenia emisji CO₂ w łańcuchu dostaw: producent samochodów sportowych wymaga od około 1300 swoich dostawców seryjnych elementów, by od lipca 2021 r. do produkcji komponentów Porsche wykorzystywali oni wyłącznie energię odnawialną.
Dostawcy, którzy nie chcą przejść na certyfikowaną zieloną energię, w długofalowej perspektywie nie będą już brani pod uwagę przy zawieraniu umów z Porsche.
Porsche postawiło sobie ambitny cel: do 2030 r. firma chce być neutralna pod względem emisji CO₂ w całym łańcuchu wartości. W tej chwili łańcuch dostaw producenta samochodów sportowych odpowiada za około 20% całkowitej emisji gazów cieplarnianych Porsche. Do 2030 r., ze względu na postępującą elektryfikację pojazdów, współczynnik ten ma wzrosnąć do około 40%.
Porsche ogranicza emisje CO₂ nie tylko w ramach łańcucha dostaw, ale i we własnych zakładach: produkcja odmian modelu Taycan – pierwszych całkowicie elektrycznych samochodów sportowych budowanych w zakładzie w Stuttgarcie-Zuffenhausen – jest neutralna pod względem emisji CO₂ od momentu jej uruchomienia w 2019 r.
Od 2020 r. dotyczy to już wszystkich pojazdów wytwarzanych w siedzibie firmy, a więc także 911 i 718. Na początku 2021 r. w ich ślady poszły centrum rozwoju w Weissach oraz fabryka w Lipsku, gdzie produkowane są modele Macan i Panamera. Oznacza to, że działalność wszystkich głównych zakładów Porsche jest już neutralna pod względem emisji CO₂.
Tor Atlanta Motor Speedway położony jest w Hampton w stanie Georgia, 15 mil na północ od Atlanty. Obiekt w Hampton jest klasycznym przykładem quad-owalu, a więc tuż przed i tuż za linią start/meta znajdują się dwa wyraźnie zaznaczone łuki, sama prosta jest zaś niemal płaska. Tor wyróżnia także niezwykle stara nawierzchnia, która jest już mocno zdegradowana przez liczne pęknięcia i wyboje. Będzie to jednak ostatni wyścig na torze Atlanta Motor Speedway, jaki znamy w tej formie, bowiem przed wyścigami w sezonie 2022 tor zostanie gruntownie przebudowany. Prace modernizacyjne zakładają wprowadzenie progresywnych nachyleń zakrętów, które po wewnętrznej stronie poniżej dolnej linii przejazdu mają mieć 18 stopni, a przy zewnętrznej bandzie aż 28. Aktualnie zakręty toru Atlanta Motor Speedway są pochylone w każdym miejscu pod jednakowym kątem 24 stopni.
Pierwszy tegoroczny wyścig na torze Atlanta Motor Speedway odbył się na początku sezonu. Jego zwycięzcą został kierowca Team Penske Ryan Blaney. Prócz niego na podobnych torach wygrywali w tym roku jeszcze Kyle Larson, Kyle Busch i William Byron. Każdy z nich dysponuje aktualnie dobrą formą i każdy z nich będzie zaliczany do grona faworytów niedzielnej rywalizacji. Dodatkowo pierwszy z nich – Larson był już szybki podczas poprzedniego wyścigu na tym obiekcie i ostatecznie został sklasyfikowany na drugiej pozycji po prowadzeniu przez dłuższą część dystansu. Biorąc pod uwagę jego rewelacyjną dyspozycję w Charlotte, podczas wyścigu All-Star w Teksasie i w trakcie podwójnek rundy na Pocono Raceway, to właśnie on ma największe szanse na to aby ponownie zwyciężyć i być może rozpocząć kolejną serię zwycięstw, o której sam wspominał tuż po przegranym na ostatnim zakręcie wyścigu w Pocono. Liderem klasyfikacji generalnej pozostaje Denny Hamlin, który wciąż nie posiada zwycięstwa w sezonie 2021.
W trakcie wyścigu na torze Road America, który odbył się w minioną niedzielę, Hamlin dojechał na piątym miejscu. Wyścig udało mu się ukończyć kilkanaście pozycji przed Kylem Larsonem, który po kontakcie ze swoim zespołowym partnerem, Alexem Bowmanem stracił szansę na objęcie prowadzenia w generalce. Wyścig w Wisconsin wygrał ubiegłoroczny mistrz NASCAR Cup Series Chase Elliott. Przerwał on tym samym serię trzech wyścigów ukończonych poza pierwszą dziesiątką. Dla Elliotta była to siódma karierowa wygrana na torze drogowym. W tej klasyfikacji rekordzistą pozostaje Jeff Gordon, który w trakcie swojej kariery zwyciężył w dziewięciu wyścigach na torach tego typu. Chase Elliott ma szansę na wyrównanie lub nawet pobicie rekordu Jeffa Gordona jeszcze w tym roku. Orzed końcem sezonu odbędą się jeszcze trzy wyścigi na obiektach drogowych.
24h Le Mans jest najstarszym wyścigiem długodystansowym na świecie, organizowanym od 1923 roku w okolicach miasta Le Mans we Francji.
Celem przyświecającym jego uczestnikom jest przejechanie jak największej ilości okrążeń wokół wyznaczonej trasy w ciągu 24 godzin. Podczas pierwszych edycji zwycięzcy notowali między 100 a 200 okrążeń, zaś obecny rekord wynosi ich blisko 400!
Największym wyzwaniem stojącym przed zespołami startującymi w rywalizacji jest odnalezienie idealnego balansu między prędkością i możliwością bezawaryjnej, 24-godzinnej jazdy.
Rywalizacja odbywa się na Circuit de la Sarthe – jednym z najdłuższych torów wyścigowych na świecie. Mierzy on ponad 13,5 kilometra i w dużej mierze składa się z lokalnych dróg, po których w normalne dni odbywa się zwykły ruch samochodowy. Tor wyścigu 24h Le Mans słynie również z innego powodu – na jednej z jego prostych możliwe jest rozwijanie prędkości przekraczającej 400 km/h.
Co roku Circuit de Sarthe odwiedza prawie 260 tys. kibiców, a w telewizji rywalizację śledziło nawet 110 milionów widzów ze 190 krajów. W samej Francji jedna z odsłon Le Mans zainteresowała aż 46,8 miliona osób. Trudno dziwić się tej sławie, bowiem 24-godzinna rywalizacja od lat przyciąga wielkie nazwiska i to nie tylko ze świata sportów motorowych. W Le Mans rywalizowali Nick Mason – perkusista grupy Pink Floyd, Mark Thatcher – syn premier Wielkiej Brytanii czy słynny aktor Paul Newman, który w Le Mans 1979 zajął wysokie drugie miejsce.
INTER EUROPOL COMPETITION to pierwszy i jedyny w historii polski team, który już po raz trzeci wystartuje w wyścigu 24h Le Mans (debiut w 2019 roku). Jego początki sięgają 2010 roku, a na swoim koncie posiada już naprawdę imponującą liczbę tytułów. W ostatnim czasie do jego partnerów dołączył Diverse Extreme Team.
Jednym z kierowców reprezentujących team IEC podczas 24h Le Mans jest młody i utalentowany Kuba Śmiechowski, któremu zadaliśmy kilka pytań między przygotowaniami a treningami przed startem:
– Co jest najtrudniejsze podczas przygotowań do 24h Le Mans?
Kuba Śmiechowski: Wydaje mi się, że dla kierowcy najcięższą częścią jest zdolność do dania z siebie 100% przez pełne 24 godziny. Nawet chwila snu jest dużym wyzwaniem ze względu na ogrom adrenaliny produkowany przez ciało. Jednocześnie chcesz wiedzieć, co dzieje się z Twoim samochodem i próbujesz odpocząć, ponieważ wyścig jest bardzo długi.
– Jakie jest największe osiągnięcie teamu Inter Europol Competition?
[KŚ] Ciężko wybrać tylko jedno. Wygraliśmy Asian Le Mans Series oraz przez trzy lata z rzędu udało nam się zdobyć Vice-mistrzostwo podczas European Le Mans Series. Piąte miejsce podczas pierwszej rundy World Endurance Championship w Spa również jest dla nas dobrym wynikiem. Ciężko mi wybrać jedno największe osiągnięcie, ponieważ jestem bardzo dumny nawet z najmniejszych sukcesów.
– Skąd pomysł na starty akurat w wyścigach 24h LeMans? Jest wiele rodzajów wyścigów samochodowych, a wybraliście jeden z najtrudniejszych.
[KŚ] Pod koniec 2015 roku stanęliśmy przed ciężkim wyborem – musieliśmy zdecydować, w którym kierunku chcemy podążać. Wyścigi długodystansowe są wyjątkowe. Tu zespół naprawdę ma znaczenie, a każdy z jego członków jest ważny i przyczynia się do zwycięstwa. Od początku wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, jednak zawsze byliśmy i nadal jesteśmy, niesamowicie podekscytowani tym wyzwaniem.
– Jaki jest Wasz cel podczas tegorocznej rywalizacji? Czy będąc jedynym polskim zespołem biorącym udział w wyścigu czujesz presję reprezentanta kraju?
[KŚ] Z pewnością czujemy presję. Jesteśmy pierwszym i jedynym polskim zespołem ścigającym się w World Endurance Championship. Każdy nasz wynik będzie w przyszłości wyznacznikiem podczas startów kolejnych reprezentantów naszego kraju, więc chcemy postawić poprzeczkę najwyżej jak to możliwe. Naszym głównym celem jest walka o TOP 5 podczas każdego wyścigu.
W gronie startujących w tegorocznej edycji 24h Le Mans ekip jest także belgijski WRT, w barwach którego wystartuje Robert Kubica. Doświadczony w wyścigach samochodowych Krakowianin przyznał w jednym z wywiadów, że „występ w 24h Le Mans jest na pewno wielkim wyzwaniem, jednym z największych jakie można zaliczyć podczas występów w motosporcie”.
Lotus Emira to bezpośredni następca Lotusa Evory. Samochód jest do niej zbliżony wymiarami, a rozstaw osi jest nawet identyczny i wynosi 2575 mm. Długość Emiry to 4412 mm, szerokość 1895 mm, a wysokość – 1225 mm. Najlżejsza wersja Emiry waży 1405 kilogramów, czyli około 40 kilogramów mniej od Evory.
Lotus daje kierowcom do wyboru dwa silniki. W bazowej wersji pod maską Emiry może kryć się 4-cylindrowy silnik o mocy 360 KM, a za przeniesienie napędu na koła ma odpowiadać dwusprzęgłowa przekładnia 7-biegowa.
Lotus Emira, fot. materiały prasowe / Lotus
Druga opcja to 3,5-litrowy silnik V6 o mocy około 400 KM (identyczną jednostkę napędową można znaleźć w modelach Evora i Exige). Emira z silnikiem V6 będzie dostępna zarówno z przekładnią automatyczną, jak i manualną.
Lotus Emira, fot. materiały prasowe / Lotus
Lotus Emira – osiągi
Dokładne dane dotyczące osiągów Lotusa Emiry nie zostały jeszcze podane. Brytyjski producent póki co zapewnia, że nowy Lotus w wersji bazowej od 0 do 100 km/h rozpędza się w mniej niż 4,5 sekundy (w przypadku silnika V6 w czasie o 0,3 sekundy krótszym), a jego prędkość maksymalna to 290 km/h (w obu wersjach silnikowych).
Oficjalne ceny nowego Lotusa Emiry nie zostały podane, ale plotki głoszą, że bazowa wersja ma kosztować mniej niż 60 tysięcy funtów (około 318 tysięcy złotych). Jeśli zdecydujecie się na kupno tego auta, to powinno trafić do waszego garażu mniej więcej za rok.
Nowy układ napędowy łączy 2,9-litrowy silnik benzynowy V6 z zaawansowanym silnikiem elektrycznym, zapewniając moc na poziomie 536 KM i maksymalny moment obrotowy równy 750 Nm – to o 95 KM więcej w porównaniu z pierwszym hybrydowym modelem marki Bentley – Bentaygą Hybrid.
Nowy Flying Spur rozpędza się od 0 do 100 km/godz. w 4,3 sekundy i osiąga prędkość maksymalną równą 283 km/h. Dzięki wprowadzonym rozwiązaniom, takim jak scentralizowanie świec zapłonowych i wtryskiwaczy paliwa, silnik nowej wersji osiąga moc ponad 150 KM na litr, czyli jeszcze więcej niż Flying Spur V8.
Zaawansowany silnik elektryczny umieszczony pomiędzy skrzynią biegów a silnikiem benzynowym oferuje moc 134 KM i moment obrotowy równy 400 Nm. Ten synchroniczny napęd wykorzystujący magnesy trwałe dostarcza pełen moment obrotowy, zapewniając ciche przyspieszenie. Szybka reakcja momentu obrotowego minimalizuje wszelkie odczuwalne opóźnienia związane z załączeniem turbosprężarki.
Elektryczny silnik zasilany jest przez akumulator litowo-jonowy o pojemności 14,1 kWh, który można całkowicie naładować w ciągu zaledwie dwóch i pół godziny. W trybie elektrycznym zasięg pojazdu wynosi 40 kilometrów zgodnie z badaniami producenta.
Dzięki dedykowanemu przyciskowi kierowca będzie mógł ręcznie zarządzać trzema e-trybami: EV Drive, HybridMode i Hold Mode, które pozwolą kontrolować wykorzystanie akumulatorów podczas podróży. Program EV Drive włącza się natychmiast po uruchomieniu samochodu i ma za zadanie maksymalizować wrażenia z jazdy przy napędzie elektrycznym – jest to rozwiązanie wskaane do jazdy w mieście i na krótszych dystansach. Drugi tryb, Hybrid, zapewnia maksymalizację wydajności i zasięgu pojazdu przy wykorzystaniu danych z inteligentnego systemu nawigacji, co może okazać się przydatne podczas dłuższych podróży. Ostatnia opcja – Hold – równoważy moc obu silników dla utrzymania wysokiego napięcia akumulatora do późniejszego wykorzystania, oszczędzając tym samym energię elektryczną.
Siedem kolorów lakieru w standardzie, dodatkowa paleta 60 kolorów oferowanych przez studio Mulliner na indywidualne zamówienie, specyfikacja Blackline, która stanowi alternatywę dla klasycznych jasnych elementów karoserii – to wszystko ma zapewnić jeszcze bardziej współczesną estetykę nadwozia nowego Flying Spura. W ramach personalizacji wnętrza klienci mają także do wyboru aż 10 dodatkowych kolorów skóry i dwie konfiguracje wnętrza w dwubarwnych opcjach.
Wizualnie model Hybrid różni się od klasycznego V8 eleganckimi szczegółami, takimi jak cztery owalne końcówki rur wydechowych, dyskretna klapka, pod którą kryje się gniazdo do ładowania oraz napis Hybrid umieszczony na dolnej części przedniego błotnika.
ce na intuicyjne dostosowanie podróży do potrzeb kierowcy i pasażerów. Dzięki praktycznej aplikacji MyBentley oraz wbudowanej karcie SIM komfort z podróży i pełna kontrola auta zyskują nowe znaczenia. Funkcje My Car Statistics, My Battery Charge oraz My Cabin Comfort pozwalają na zdalne monitorowanie m.in. danych dotyczących pojazdu, procesu ładowania oraz regulację temperatury w kabinie.
Zamówienie na nowego hybrydowego Flying Supra będą przyjmowane od lata 2021 roku. Dostawy pierwszych egzemplarzy modelu do klientów rozpoczną się jeszcze przed końcem bieżącego roku.
Ford Polska we współpracy z Mustang Klub Polska przygotował niezwykłą niespodziankę dla uczestników jubileuszowego, dziesiątego Rajdu Turystycznego Mustang Race 2021. Na lotnisku w Pile na petrolheadów czekał nowy, całkowicie elektryczny Mustang Mach-E, gotowy do intensywnych testów.
Rajd turystyczny Mustang Race to wyjątkowa impreza, która organizowana jest od 2011 roku przez Mustang Klub Polska. Jubileuszowa edycja zgromadziła 50 załóg złożonych z największych miłośników Forda Mustanga oraz ich niezwykłe samochody. Były wśród nich zabytkowe egzemplarze z pierwszych lat produkcji, a także modele Shelby, Saleen czy Bullitt. Nie zabrakło również aut samodzielnie modyfikowanych.
Uczestnicy Mustang Race 2021 odwiedzili między innymi wyspę Uznam, a po drodze czekało na nich wiele ciekawych wyzwań przygotowanych przez organizatora. Największą niespodzianką były – zorganizowane w największej tajemnicy przed uczestnikami – jazdy testowe Fordem Mustangiem Mach-E.
Przede wszystkim warto podkreślić, że większość z nich była zachwycona bogatym wyposażeniem, stylistyką, a także wnętrzem i jakością wykonania. Ale gwoździem programu były jazdy testowe i możliwość sprawdzenia przyspieszenia elektrycznego Mustanga Mach-E.
– Mustang Mach-E ma zasięg do 610 kilometrów, a napęd może być przekazywany na koła przednie lub na obie osie. Dostępny jest w wersjach o mocy od 269 do 351 KM. W wersji najmocniejszej z napędem na cztery koła sprint do “setki” zajmuje tylko 5,8 sekundy. Mustang Mach-E oferuje trzy unikalne tryby jazdy zmieniające charakter samochodu – Active, Whisper i Untamed – powiedział Maciej Polak, kierownik produktu – samochody osobowe Ford Polska.
Uczestników pozytywnie zaskoczyło przyspieszenie – 5,8 sekundy do setki oraz zachowanie się w dynamicznych zakrętach. Kierowcy zachwycali się możliwościami zawieszenia, układem hamulcowym oraz przyspieszeniem. Nie umknęło im także bogate wyposażenie oraz wysoki poziom wykończenia wnętrza i jego przestronność.
Sprzedaż elektrycznego Mustanga wyniosła w USA 2 465 sztuk w czerwcu, zaś od początku roku nowych właścicieli znalazło 12 975 egzemplarzy. Mustang Mach-E jest najszybciej sprzedającym się modelem Forda w USA, pozostając na placu dilerskim jedynie 11 dni przed trafieniem do nabywcy. Klienci informują Forda, że głównymi powodami zakupu, jakimi się kierują przy wyborze tego modelu, jest najnowocześniejsza technologia, atrakcyjna stylistyka i imponujące osiągi oferowane przez Mach-E.
W Polsce 220 sztuk alokacji Macha-E na 2021 roku rozeszło się zanim samochód trafił do dilerów. W najbliższym czasie pierwsze egzemplarze trafią do polskich klientów.
Toyota wprowadziła do gamy GR Supry wyjątkową wersję Jarama Racetrack Edition. Unikalne elementy stylistyczne oraz bogate wyposażenie wzmacniają wizerunek GR Supry jako auta sportowego w najczystszej postaci. Produkcja została ograniczona do 90 egzemplarzy dla europejskich klientów – to nawiązanie do poprzednich wersji specjalnych oraz wewnętrznego oznaczenia modelu A90.
Nazwa wersji specjalnej pochodzi od słynnego hiszpańskiego toru wyścigowego Jarama, gdzie GR Supra była po raz pierwszy testowana przez przedstawicieli mediów. GR Suprę Jarama Racetrack Edition napędza sześciocylindrowy, trzylitrowy silnik z turbodoładowaniem o mocy 340 KM. Specjalne oznaczenia GR świadczą o bezpośrednim zaangażowaniu w prace nad rozwojem auta fabrycznego zespołu TOYOTA GAZOO Racing, który reprezentuje Toyotę w najbardziej prestiżowych seriach rajdowych i wyścigowych.
Specjalna wersja GR Supry wyróżnia się wyjątkowym lakierem Horizon Blue, który kontrastuje z pokrytymi czarnym matowym lakierem, 19-calowymi kołami z kutego aluminium oraz czerwonymi zaciskami hamulców. We wnętrzu auto wyróżnia się tabliczką z włókna węglowego na desce rozdzielczej z numerem produkcyjnym oraz mapą toru Jarama, a także logotypem Toyoty GR Supry. Czarna tapicerka z Alcantary poprzeszywana jest niebieską nicią, a podgrzewane fotele są elektrycznie regulowane i mają pamięć ustawień.
Sportowe osiągi i precyzyjne prowadzenie są efektem odpowiednio zestrojonego zawieszenia oraz złotej proporcji pomiędzy rozstawem kół a rozstawem osi. Nisko położony środek ciężkości, sztywna karoseria oraz stylistyka o wysokiej efektywności aerodynamicznej dodatkowo zwiększają zwinność i stabilność auta.
Doznania te wzmacnia adaptacyjne zawieszenie pracujące w trybach Normal i Sport, a także aktywny mechanizm różnicowy, sportowo zestrojony układ kierowniczy oraz mocne, sportowe hamulce Brembo z czterotłoczkowymi zaciskami z przodu i wentylowanymi tarczami o średnicy 384 mm.
Turbodoładowany silnik został sparowany z ośmiostopniową, sportową skrzynią biegów. Gdy zostanie uruchomiona funkcja Launch Control, przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa 4,3 sekundy. Jeszcze większą radość z jazdy wzmacnia aż 500 Nm momentu obrotowego, które jest dostępne w przedziale 1600-4500 obrotów na minutę.
Wersja Jarama Racetrack Edition została wyposażona w nawigację satelitarną z mapą 3D, bezprzewodową łączność ze smartfonem przy pomocy systemów Apple CarPlay i Android Auto, usługi Supra Connect oraz system audio z 10 głośnikami. Multimedia można obsługiwać przy pomocy 8,8-calowego ekranu dotykowego, a w przypadku niektórych funkcji także głosowo.
Do wyposażenia GR Supry należy pakiet Supra Safety+, który zawiera bogaty zestaw systemów bezpieczeństwa czynnego, w tym układ wczesnego reagowania w razie ryzyka zderzenia (PCS) z funkcją wykrywania pieszych w dzień i w nocy oraz rowerzystów w dzień, system ostrzegania o niezamierzonej zmianie pasa ruchu (LDA) z funkcją powrotu na zadany tor jazdy (SC), adaptacyjny tempomat (ACC), adaptacyjne automatyczne światła drogowe (AHB), adaptacyjne przednie reflektory, które dostosowują snop światła do kąta skrętu kół, i system rozpoznawania znaków drogowych (RSA).
Subaru jest najszybciej rozwijającą się marką samochodów typu SUV w Wielkiej Brytanii. Coraz więcej samochodów tej marki jeździ po brytyjskich ulicach.
Jak podają oficjalne dane, Subaru odnotowało w czerwcu oszałamiający 388% wzrost liczby rejestracji samochodów, zajmując pierwsze miejsce w rankingu sprzedaży aut. A w pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku Subaru zostało ogłoszone najszybciej rozwijającą się marką w Wielkiej Brytanii.
Oficjalne dane opublikowane przez Stowarzyszenie Producentów i Sprzedawców Silników (SMMT) wskazują, że sprzedaż Subaru w tym roku wzrosła aż o 165% na rynku, który odnotował średni wzrost marki o 39,26%. Nowy dyrektor zarządzający Subaru UK, Pat Ryan, powiedział:
Liczby są oszałamiające i odzwierciedlają siłę produktu. Nowe modele, które wprowadza Subaru, wzbudzają ogromne zainteresowanie zarówno w bazie naszych obecnych klientów, jak i wielu innych marek.
Zupełnie nowy Subaru Outback – wyjątkowy crossover kombi/SUV z napędem na wszystkie koła – trafił do sprzedaży w maju, a my mamy w zanadrzu jeszcze więcej ekscytujących modeli w przyszłości.
W 2021 roku Subaru planuje otworzyć sieć 15 nowych dealerów w Wielkiej Brytanii, a dziewięć już zostało otwartych.
Czysta i wyrazista nowa biała wersja Suzuki GSX-S750 jest wzbogacona żywym, jaskrawożółtym dołem, a czarne naklejki na zbiorniku paliwa GSX, obramowaniu reflektorów i kołach sprawiają, że motocykl zachowuje kompaktową, agresywną sylwetkę streetfightera.
Napędzany legendarnym silnikiem klasy Supersport. Uzbrojony w najnowsze technologie. Podkręcony, by zawładnąć ulicami. Zbudowany, by rządzić najlepszymi spośród klasy naked. Suzuki GSX-S750 jest prawdziwym drapieżnikiem.
Napędzany silnikiem jednego z najbardziej kultowych motocykli sportowych wszech czasów – GSX-R750 – GSX-S750 zapewnia płynną, liniową moc i dodatkowo posiada kontrolę trakcji, wspomaganie niskich obrotów, dzięki któremu łatwiej jest wystartować a także manewrować motocyklem przy dużym natężeniu ruchu i na zatłoczonych parkingach, oraz funkcję Suzuki Easy Start System.
Suzuki GSX-S750 – cena
Ceny Suzuki GSX-S750 zaczynają się w Polsce od 39 500 złotych.
W 2022 r., gdy Formuła 1 – wraz z „hurtowymi” zmianami przepisów technicznych – wkroczy w nową epokę, Mercedes i Lewis Hamilton rozpoczną nowy etap współpracy, która obejmowała całą karierę kierowcy w F1: najpierw „napędzaną” przez Mercedes-Benz w McLarenie-Mercedesie, a od 2013 r. w ekipie Mercedes-AMG Petronas. Od czasu dołączenia do fabrycznego zespołu Lewis ma na swoim koncie 6 tytułów mistrza świata kierowców, 77 zwycięstw w wyścigach i 74 pole position.
Tak Lewis Hamilton skomentował przedłużenie kontraktu: „Trudno uwierzyć, że minęło już prawie 9 lat pracy z tym niesamowitym zespołem. Bardzo się cieszę, że będziemy kontynuować naszą współpracę przez kolejne 2 lata. Osiągnęliśmy razem tak wiele… ale wciąż mamy wiele do osiągnięcia, zarówno na torze, jak i poza nim. Jestem niesamowicie dumny i wdzięczny za to, jak Mercedes wspiera mnie w moim dążeniu do zwiększenia różnorodności i równości w naszym sporcie. Wzięli na siebie odpowiedzialność i poczynili ważne kroki w kierunku tworzenia bardziej zróżnicowanego zespołu oraz zintegrowanego środowiska. Dziękuję wszystkim oddanym, utalentowanym osobom w Mercedesie – Wasza ciężka praca sprawia, że to wszystko jest możliwe. Dziękuję także zarządowi, za nieustające zaufanie do mnie. Wkraczamy w nową erę samochodów – erę, która będzie wymagająca i ekscytująca, i nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, co jeszcze możemy razem osiągnąć”.
Toto Wolff, dyrektor generalny i szef zespołu, kontynuował: „Teraz, gdy od 2022 r. wchodzimy w nową erę Formuły 1, nie ma w naszym zespole lepszego kierowcy od Lewisa. Jego osiągnięcia w tym sporcie mówią same za siebie. Dzięki swojemu doświadczeniu, szybkości i wyścigowemu kunsztowi Lewis jest u szczytu swoich sił. Delektujemy się tegoroczną walką i dlatego też chcieliśmy uzgodnić ten kontrakt wcześniej, by nie odrywać uwagi od rywalizacji na torze. Zawsze powtarzałem, że Lewis może być z nami tak długo, jak tylko chce i ma zapał do wyścigów”.
Markus Schäfer, członek zarządu Daimler AG odpowiedzialny za badania w ramach Grupy, dyrektor operacyjny Mercedes-Benz Cars i niewykonawczy prezes zespołu Mercedes-AMG Petronas F1, powiedział: „Bardzo się cieszę, że w nadchodzących dwóch sezonach Formuły 1 Lewis Hamilton będzie dalej ścigał się w barwach ekipy F1 Mercedes-AMG Petronas. Jego ambicja i zaangażowanie w wygrywanie oraz nieustanne dążenie do doskonalenia odegrały kluczową rolę w sukcesie, jakim cieszy się nasz zespół i marka. Lewis to nie tylko bardzo utalentowany kierowca, ale także zaangażowana społecznie, empatyczna osoba, która chce mieć swój wpływ na społeczeństwo. Chcemy razem kontynuować nasz wspólny sukces”.
Bugatti Rimac – spółka joint venture będzie miała swoją siedzibę w Zagrzebiu w Chorwacji, a jej powstanie zaplanowano na czwarty kwartał 2021 r. Wymaga to uprzedniej zgody organów antymonopolowych w kilku krajach. Rimac będzie posiadać 55-procentowy udział w joint venture Bugatti-Rimac, a Porsche obejmie 45% udziałów.
Porsche ma również 24% udziałów bezpośrednio w Rimacu. Bugatti zostanie wprowadzone do joint venture przez obecnego właściciela – Volkswagena. Następnie udziały zostaną przeniesione na Porsche.
Bugatti-Rimac łączy geny dwóch silnych marek – Bugatti i Rimaca, które wspólnie stworzą atrakcyjną firmę motoryzacyjną, zarówno dla klientów, jak i dla pracowników.
Początkowo pod szyldem nowej firmy marki Bugatti i Rimac będą produkować dwa modele hipersamochodów: Bugatti Chiron oraz w pełni elektrycznego Rimaca Neverę. Bugatti Automobiles S.A.S. będzie nadal funkcjonować w ramach nowej spółki joint venture, a wszystkie modele Bugatti również w przyszłości będą wciąż produkowane w fabryce Bugatti w Molsheim we Francji.
To zakłady znane na całym świecie ze swojego perfekcjonizmu i doskonałości w dziedzinie designu oraz rzemiosła. W dalszej perspektywie planowane są wspólnie opracowywane modele Bugatti.
BMW serii 2 Coupé będzie miało swoją światową premierę 8 lipca 2021 roku podczas Goodwood Festival of Speed w Wielkiej Brytanii. Kompaktowy czteroosobowy samochód będzie produkowany w zakładach BMW Group w San Luis Potosí w Meksyku.
Długość pojazdu wynosi 4537 mm, a szerokość 1838 mm – w porównaniu z poprzednim modelem wzrosły odpowiednio o 105 i 64 mm. Z kolei wysokość zmalała o 28 mm i wynosi teraz 1390 mm. Mocny i atletyczny wygląd nowego BMW serii 2 Coupé to również zasługa większego o 51 mm (2741 mm) rozstawu osi oraz szerokiego rozstawu kół. 1575 mm (+54 mm) na osi przedniej i 1587 mm (+31 mm) na osi tylnej (BMW M240i xDrive Coupé: +63 mm z przodu, +35 mm z tyłu) tworzą optymalne warunki dla dynamicznego pokonywania zakrętów.
Wygląd przodu BMW serii 2 Coupé charakteryzują trójwymiarowo ukształtowane powierzchnie, trójkątne kształty i ukośne linie. Szerokie nadkola i mocno wysklepiona środkowa część maski silnika wyraźnie wskazują na dynamiczne właściwości jezdne tego modelu. Nerki BMW ustawione są poziomo. Zamiast klasycznego grilla mają pionowe klapy powietrzne, które otwierają się elektrycznie przy większym zapotrzebowaniu silnika na chłodzenie.
Wyposażenie standardowe obejmuje tapicerkę z tkaniny i Sensateku. W modelu M Sport i BMW M240i xDrive Coupé oprócz innych charakterystycznych elementów, takich jak kierownica skórzana M i tapicerowane podparcia kolan na konsoli środkowej, znaleźć można również tapicerkę z Alcantary i Sensateku. Opcjonalnie oferowana jest tapicerka z perforowanego Sensateku oraz tapicerka ze skóry Vernasca. Ponadto w wyposażeniu dodatkowym dostępne są elektrycznie regulowane fotele sportowe z funkcją pamięci po stronie kierowcy, fotele sportowe M ze zintegrowanymi zagłówkami, ogrzewanie foteli i kierownicy.
Bagażnik nowego BMW serii 2 Coupé ma pojemność 390 l. Krawędź bagażnika została obniżona o 35 mm w stosunku do poprzedniego modelu. Dodatkową wszechstronność zapewnia funkcja składania oparcia tylnej kanapy dzielonego standardowo w proporcjach 40:20:40. Opcjonalnie oferowany jest też zdejmowany hak holowniczy. Maksymalna dopuszczalna masa przyczepy wynosi 1600 kg.
Przy mocy 275 kW (374 KM) silnik przewyższa jednostkę napędową poprzedniego modelu o 25 kW (34 KM). Maksymalny moment obrotowy wynosi 500 Nm. Nowe BMW M240i xDrive Coupé przyspiesza od 0 do 100 km/h w czasie 4,3 s.
Dwustopniowe turbodoładowanie i 48-woltowa technologia mild hybrid czterocylindrowego silnika wysokoprężnego w nowym BMW 220d Coupé (zużycie paliwa w cyklu mieszanym: 5,1–4,7 l/100 km; emisja CO2 w cyklu mieszanym: 132–122 g/km) zapewnia odczuwalny wzrost elastyczności i wydajności w porównaniu z poprzednim modelem.
Dwulitrowa jednostka osiąga moc 140 kW (190 KM) i maksymalny moment obrotowy 400 Nm. Nowe BMW 220d Coupé przyspiesza od 0 do 100 km/h w 6,9 s.
Już z wyposażeniem standardowym nowego BMW serii 2 Coupé kierowca i pasażerowie mogą korzystać z rozszerzonych możliwości oferowanych przez system operacyjny BMW 7. W zależności od sytuacji do wyboru jest obsługa dotykowa na wyświetlaczu centralnym, sprawdzony kontroler BMW, przyciski na kierownicy oraz sterowanie głosowe. Dostępne są również zaawansowane usługi cyfrowe, w tym inteligentny asystent osobisty BMW, funkcja BMW Digital Key, Connected Music i zdalne aktualizacje oprogramowania.
W ramach opcji BMW Live Cockpit Plus i BMW Live Cockpit Professional dostępny jest system nawigacyjny BMW Maps oparty na chmurze. Oferuje bardzo szybką i precyzyjną kalkulację tras i godziny przyjazdu, aktualizację danych o ruchu drogowym w czasie rzeczywistym w krótkich odstępach czasu, wprowadzanie dowolnego tekstu przy wyborze miejsc docelowych w nawigacji. Opcjonalna integracja smartfonów umożliwia korzystanie z Apple CarPlay i Android Auto z systemem operacyjnym pojazdu. Funkcja zdalnej aktualizacji oprogramowania umożliwia pobieranie do pojazdu ulepszonych funkcji i dodatkowych usług cyfrowych w trybie bezprzewodowym (over the air).
Tradycja to składnik, który napędza Maserati w drodze ku przyszłości. Ta idea łączy włoskiego producenta samochodów z Massimem Botturą – ambasadorem marki spod znaku trójzębu i protagonistą włoskiej kuchni, obdarzonym geniuszem przenoszenia w przyszłość tego, co najlepsze z przeszłości.
Levante, pierwszy SUV Maserati, to pojazd, który nie zna granic. W topowej wersji Trofeo, z silnikiem V8 o mocy 580 KM, Levante najpełniej łączy osiągi, przyjemność z jazdy i prędkość. Fuoriserie Edition wyróżnia nadwozie Blu Stradale z kolorowymi plamami, które znajdują się również na wstawkach w kabinie, na desce rozdzielczej oraz konsoli środkowej. Tak powstało Maserati, które jest prawdziwą eksplozją kreatywności – i to z każdego punktu widzenia.
W wyobraźni Massima Bottury doświadczenie jazdy w terenie, naturalnym środowisku Levante, jest niczym malarstwo gestu. W młodości, dorastając we włoskiej dolinie motoryzacyjnej, szef kuchni uwielbiał ścigać się lokalnymi drogami ze swoimi starszymi braćmi za kierownicą klasycznych aut. W rezultacie ich karoserie były pokryte błotem lub „wyścigowymi szramami”, jak pieszczotliwie nazywa je Bottura. Zupełnie jak w życiu – każdy z nas jest bohaterem własnej przygody. Zmieniają nas przeżyte doświadczenia, kształtują spotkania, zwycięstwa i porażki, naznaczone żywymi kolorami kultury. W końcu, pozostając sobą, stajemy się też kimś innym. Aby zapamiętać wartość tej lekcji, po swoich off-roadowych wyścigach Massimo Bottura przez wiele dni celowo nie zmywał błota z samochodu.
Jego specjalne Levante Trofeo powstało w ramach programu personalizacji Maserati Fuoriserie, który oferuje klientom najróżniejsze alternatywy, pozwalające dopasować ich Maserati do swojego gustu. Samochód jest postrzegany jako element garderoby, który dumnie „nosi się” na drogach świata w geście wyrażania siebie i jako symbol koncepcji współczesnego luksusu.
Aby pomóc klientom odnaleźć drogę wśród tysięcy możliwych kombinacji, jako punkt wyjścia Maserati stworzyło trzy podstawowe kolekcje: Corse, Unica i Futura. To trzy klastry, które wyrażają siłę marki i reprezentują jej wartości, łącząc sportowy charakter z elegancją i innowacyjnością. Program oferuje bogaty zestaw modyfikacji modeli Ghibli, Quattroporte i Levante. Na zamówienie dostępne są teraz nowe lakiery i malowania nadwozi, kolory obręczy i zacisków hamulców, a także specyficzne kombinacje wykończenia wnętrz z różnymi schematami kolorów szwów oraz wystrojów. Korzystając z szerokiej palety odcieni nadwozia i malowań, personalizować można również nowy supersamochód MC20. Z czasem kolekcje Fuoriserie mają być wzbogacane i odnawiane; program obejmuje też dodatkowy poziom „Sartoria”, pozwalający na spełnienie jeszcze bardziej indywidualnych wymagań klientów.
PanAmericana – legendarna trasa łącząca dwa krańce Ameryki, z Alaski do Tierra del Fuego, przyciąga globtroterów, poszukiwaczy przygód oraz miłośników motoryzacji pragnących ją przemierzyć. To oni są inspiracją dla Volkswagena Caddy PanAmericana, zaprezentowanego przez markę Volkswagen Samochody Dostawcze.
Zderzaki z czarnego tworzywa o ziarnistej fakturze oraz widoczne z przodu i z tyłu osłony podwozia nie pozostawiają wątpliwości: Caddy PanAmericana pomoże Ci poruszać się poza utartymi szlakami, także w lekkim terenie. Aż 19 dostępnych w Caddy systemów wspomagania kierowcy sprawia, że wyprawy stają się prawdziwą przyjemnością. Seryjne światła LED z przodu i z tyłu oraz 17-calowe felgi dodają Nowemu Caddy PanAmericana twardego i surowego uroku. Elementy wykończeniowe, takie jak np. wstawki w kolorze srebrnym w szerokich czarnych listwach u dołu drzwi, podkreślają jego wygląd. Dzięki nim, Caddy PanAmericana prezentuje się doskonale zarówno na ulicy dużego miasta, jak i podczas przejazdu leśną drogą.
Caddy PanAmericana dostępny jest w dwóch wersjach: bazującej na osobowej linii „Life” oraz zbudowanej na bazie miejskiego samochodu dostawczego, wariantu „Cargo”. Caddy PanAmericana oferuje wszystko to, co cenią sobie ludzie uprawiający sport, indywidualiści lubiący wyprawy, ale również to, co cenne jest dla osób wykorzystujących Caddy jako narzędzie pracy – solidne osłony dają nie tylko efektowny wygląd, ale chronią samochód przed uszkodzeniem. Off-roadowy wygląd podkreślają nie tylko osłony podwozia z przodu i z tyłu w kolorze srebrnym, ale również listwa w kolorze nadwozia w osłonie chłodnicy, bez ozdobników i chromu oraz srebrne relingi dachowe.
Napis „PanAmericana” – zamiast napisu „Caddy”, pojawia się na bocznych drzwiach przesuwnych, na tylnych drzwiach skrzydłowych lub na klapie bagażnika (w zależności co wybierze klient) oraz na grillu osłony chłodnicy. W ten sposób, podkreślając swój indywidualny charakter i niezwykłą prezencję, PanAmericana staje się pełnoprawnym, samodzielnym członkiem nowej rodziny Caddy.
Do najważniejszych elementów wyposażenia wnętrza wariantu osobowego, bazującego na wersji Caddy Life, należą nowe obicia foteli „Pinestripe”, dostępny w standardzie mały pakiet skórzany obejmujący obicie kierownicy wielofunkcyjnej oraz dźwigni zmiany biegów, pedały i podnóżek lewej stopy o wyglądzie aluminium, wewnętrzne panele obiciowe drzwi ze wstawkami, taka sama konsola środkowa jak w wyższej wersji wyposażeniowej Caddy Style, srebrne nakładki na progi z przodu, ozdobna klamra na kierownicy oraz standardowy napis „PanAmericana” na dywanikach z przodu i z tyłu.
Volkswagen Caddy PanAmericana dostępny jest w wersji ze standardowym rozstawem osi, w wariantach samochodu osobowego lub Cargo. Napędzać może go silnik benzynowy TSI o mocy 84 kW lub turbodoładowany silnik wysokoprężny TDI w dwóch wariantach mocy: 75 lub 90 kW. W zależności od wersji silnikowej, samochód może być wyposażony w napęd na przednią oś połączony z sześciobiegową, manualną skrzynią biegów lub siedmiobiegową skrzynią automatyczną DSG, albo w napęd na cztery koła 4MOTION z sześciobiegową skrzynią manualną.
Wszystkie specyfikacje silnika są standardowo wyposażone w wydajną technikę Blue Motion i zużywają od 4,9 (TDI) do 6,8 l/100 km (TSI) paliwa w cyklu mieszanym. Odpowiada to emisji od 130 do 153 gramów dwutlenku węgla na kilometr. Wszystkie silniki są zgodne z najnowszą normą emisji spalin Euro 6d – ISC FCM.
W zależności od wersji silnikowej, Caddy PanAmericana może pociągnąć przyczepę o masie nawet do 1,5 tony. Wariant Cargo może przewieźć ładunek do 692 kg, a wersja osobowa, w zależności od specyfikacji, do 578 kg (dopuszczalne obciążenie dachu: 100 kg).
Paleta barw lakieru Volkswagena Caddy PanAmericana obejmuje następujące kolory: biały – Candy White, czarny z efektem perłowym – Deep Black Pearl Effect, srebrny metaliczny – Reflex Silver, niebieski metaliczny – Starlight Blue oraz najbardziej charakterystyczny, metaliczny w barwie miedzi – Copper Bronze.
The Ford Transit Custom is the 2021 Auto Express Van of the Year, with the Volkswagen Caddy Cargo and Land Rover Defender Hard Top commended
Source: Van of the Year 2021: Ford Transit Custom
Zaprojektowany z myślą o europejskich klientach Yaris Cross będzie dostępny z napędami znanymi z Yarisa czwartej generacji – benzynowym silnikiem 1.5 o mocy 125 KM i układem hybrydowym 1.5 o mocy 116 KM. Według przewidywań dominującym napędem będzie niskoemisyjny układ hybrydowy, co ułatwi Toyocie osiągnięcie do 2025 roku 90-procentowego udziału zelektryfikowanych samochodów w całkowitej sprzedaży marki.
Yaris Cross to drugi model zbudowany na platformie GA-B i ósmy produkowany w Europie samochód zaprojektowany w architekturze TNGA (Toyota New Global Architecture).
Obok Yarisa i Yarisa Cross montowanych w Toyota Motor Manufacturing France, w technologii TNGA powstają także Toyota C-HR i Corolla Sedan (Toyota Motor Manufacturing Turkey), Corolla Hatchback i Corolla TS Kombi (Toyota Motor Manufacturing UK w Burnaston). W ten sposób Toyota realizuje strategię montowania samochodów blisko ich rynków zbytu oraz łączenia spokrewnionych modeli w jednym miejscu.
Możliwości produkcyjne Toyoty w Europie zwiększyły się w tym roku również w związku z rozpoczęciem produkcji hybrydowych przekładni e-CVT 1.5 oraz silników elektrycznych w Toyota Motor Manufacturing Poland (TMMP), które dołączyły m.in. do wytwarzanych w tym zakładzie benzynowych silników 1.5 TNGA. Tym samym w polskich fabrykach powstają kompletne napędy hybrydowe do Yarisa i Yarisa Cross.
Trzy modele Lexusa zyskają nowe wersje specjalne. Tym razem będą nawiązywać do świata golfa. Ten prestiżowy sport ma w Japonii wielu miłośników i to właśnie na tym rynku będą oferowane auta w wersji Hideki Matsuyama Edition. Skąd wzięła się ta nazwa? To po prostu imię i nazwisko zawodnika, który jako pierwszy w historii japoński golfista wygrał jedną z głównych imprez golfowych dla mężczyzn – turniej Masters 2021.
Zawody były rozgrywane w kwietniu tego roku, a już po paru miesiącach do japońskiej oferty Lexusa dołączy specjalna odmiana upamiętniająca ten sukces. Wersję specjalną można poznać nie tylko po nazwie i tabliczce z numerem. Samochody wyróżniają się również wyglądem.
Lexus w barwach pola golfowego
Ciemnozielony lakier Terrane Khaki Mica Metallic ma przypominać rough, czyli krótkomówiąc trawiasty obszar dzikiej trawy, który na polu golfowym jest nieco oddalony od głównego obszaru gry. We wnętrzu limitowanych aut widzimy zaś elegancką czerń pokrytej skórą deski rozdzielczej i elegancką tapicerkę skórzaną Ochra, która swoją barwą przywodzi na myśl piaszczyste pułapki. W odróżnieniu od nich wnętrze Lexusa jest jednak miejscem, do którego jak najbardziej chce się trafić.
Wersja Hideki Matsuyama Edition będzie nie tylko numerowana, ale i bardzo ściśle limitowana. Japoński oddział Lexusa poinformował, że każdy z trzech modeli powstanie wyłącznie w liczbie dziesięciu egzemplarzy, a ich zakup nie będzie możliwy dla każdego. Jakie to samochody?
Dodatkowe wyposażenie i wyjątkowe akcesorium
W specjalnym wydaniu zobaczymy modele LS, LC i RX. Każdy z nich będzie nieco inaczej wyposażony, ale co wspólne dla wszystkich, to schemat kolorystyczny i obecność numerowanej tabliczki we wnętrzu. W każdym z trzydziestu samochodów znajdzie się również szczególny dodatek, który wpisuje się w zamysł edycji Hideki Matsuyama. W bagażniku auta odbieranego z salonu znajdzie się bowiem torba na kije do golfa, i to nie byle jaka! Będzie to replika torby, której golfista używał na tegorocznym turnieju Masters.
Lexus LS
Co znajdziemy w wyposażeniu limitowanego Lexusa LS500 i LS500h? Standardem w omawianej edycji jest przeszklone okno dachowe, 20-calowe felgi z dwukolorowym wykończeniem, system audio Mark Levinson Reference składający się z 23 głośników oraz praktyczny dodatek – gniazdko elektryczne zapewniające 1 500W mocy, które pozwoli pracować nawet gdy droga na pole golfowe się przedłuża.
Lexus LC
Lexus LC500h i LC 500 w limitowanej edycji będą miały kolorowy wyświetlacz head-up, system audio Mark Levinson oraz 20-calowe felgi wykończone tak, jak w modelu LS, ale o nieco innym wzorze, znanym już ze zjawiskowego LC.
Lexus RX
Ostatnim modelem, który będzie dostępny w limitowanej edycji będzie SUV – Lexus RX. W przypadku tego auta na dodatki w limitowanej wersji składają się m.in. duży, panoramiczny dach, system multimedialny dla pasażerów tylnych siedzeń, system audio Mark Levinson oraz adaptacyjne reflektory LED-owe Blade Scan AHS.
Tamara Molinaro będzie pełnić w Extreme E rolę kierowcy-dżokera. Co to oznacza? W razie potrzeby będzie dostępna dla wszystkich zespołów jako rezerwowa. Wcześniej rolę tę pełniła Jutta Kleinschmidt, do czasu aż zwyciężczyni Rajdu Dakar z 2001 roku, przejęła kierownicę e-CUPRA ABT XE od Claudii Hürtgen, która nie jest w stanie pogodzić startów w Extreme E z obowiązkami w BMW.
Urodzona we Włoszech Tamara Molinaro rozpoczęła karierę wyścigową w wieku 11 lat i stopniowo awansowała do Rajdowych Mistrzostw Europy U27, zdobywając w 2017 roku mistrzowski tytuł w Rajdowych Mistrzów Europy Kobiet. W 2018 roku zawodniczka przeniosła się do klasy WRC2 w Rajdowych Mistrzostwach Świata, a w 2019 roku połączyła ściganie się w WRC z rywalizacją w Titans RX Rallycross Championship, gdzie jest jedyną kobietą w stawce.
Tamara Molinaro dołącza do Extreme E, fot. materiały prasowe / Extreme E
O swojej nowej roli w Extreme E Tamara Molinaro mówi:
Od samego początku śledziłam tę serię z ogromnym zainteresowaniem. Myślę, że jest to jeden z najbardziej ekscytujących i uczciwych formatów wyścigowych w historii, a myśl o możliwości ścigania się w określonym celu daje mi dodatkową motywację.
Moim celem zawsze było dotarcie na szczyt drabiny sportów motorowych, więc możliwość pracy w Extreme E jako kierowca-dżoker jest spełnieniem marzeń. Dołożę wszelkich starań, aby wykonywać swoją pracę w najlepszy możliwy sposób .
Formuła E w swoim siódmym sezonie, z wynikami przed dziesiątym i jedenastym wyścigiem, jest nieprzewidywalna jak nigdy dotąd: w klasyfikacji kierowców czołową szóstkę dzieli zaledwie 13 punktów, a w klasyfikacji zespołowej, pięć najlepszych par kierowców dzieli tylko 14 punktów.
Już po raz czwarty miejscem rozgrywania wyścigów Formuły E jest dzielnica Red Hook na nowojorskim Brooklynie, z której rozciąga się piękny widok na panoramę Manhattanu. Tor biegnie tuż przy brzegu zatoki Upper New York Bay, która oddziela Manhattan od Brooklynu. Tor w Nowym Jorku, ze swoją długością 2 km 320 m i ostrymi zakrętami, w środku lata jest bezlitosny. Allan McNish z zespołu Audi Sport ABT Schaeffler podkreśla:
Spodziewamy się wysokich temperatur i bardzo wysokiej wilgotności powietrza, a na dodatek będziemy startować na torze, który nie wybacza nawet najmniejszych błędów.
Kierowcy Audi Lucas di Grassi i René Rast pragną wykorzystać pozytywną energię, którą wynieśli z wygranej w Meksyku. Brazylijsko-niemiecki duet, choć startował z ósmej i dziewiątej pozycji, zdołał ostatnio odnieść sensacyjne zwycięstwo, zajmując pierwsze i drugie miejsce w Puebla.
Lucas di Grassi, który wygrał na Brooklynie w roku 2018, a dzień później w tym samym miejscu świętował zdobycie tytułu mistrzowskiego w klasyfikacji zespołowej, wyznaje:
Nowy Jork zawsze był dla nas łaskawy.
Formuła E wraca do Nowego Jorku, fot. materiały prasowe / Audi
Dla René Rasta, tor na Brooklynie to zupełnie nowe terytorium – podobnie zresztą jak wiele innych torów w jego pierwszym pełnym sezonie w Formule E:
Nigdy wcześniej nie byłem w Nowym Jorku, więc jestem bardzo ciekawy tego miasta i całego jego klimatu. Tor znam tylko z symulatora, ale nawet mimo to jestem bardzo podekscytowany tymi dwoma wyścigami w „Wielkim Jabłku”. Nasz cel? Oczywiście powtórzenie sukcesu z Meksyku.
Zmagania na torze w Nowym Jorku rozpoczną się w sobotę, 10 lipca o godz. 16:30 czasu lokalnego, czyli o 22:30 czasu środkowoeuropejskiego. W niedzielę natomiast, wyścig wystartuje o godz. 13:30 czasu lokalnego, czyli o 19:30 czasu środkowoeuropejskiego.
W klasie Kobiet na dwóch najwyższych stopniach podium zobaczyliśmy dwie zawodniczki CAMK Człuchów. Anna Stecjuka była dwukrotnie pierwsza, a Karolina Jasińska druga. Na trzeciej pozycji wymieniły się Wiktoria Kupczyk z WKM Więcbork (4-3) i Oliwia Wiśniewska z CAMK Człuchów (3-4). W klasyfikacji rundy, to Wiktoria stanęła na najniższym stopniu podium.
Pierwsza runda Mistrzostw Polski ORLEN MXMP za nami, fot. Maciej Wierzbicki
W klasie MX Masters byliśmy świadkami pojedynku pomiędzy trzema zawodnikami: Maciejem Zdunkiem, Karolem Kędzierskim i Pawłem Wizgierem. W pierwszym wyścigu początkowo prowadzenie objął Karol Kędzierski (MX Lipno), ale Maciej Zdunek (CAMK Człuchów) już na drugim okrążeniu odbił pierwszą pozycję i utrzymał ją do mety. Kędzierski był drugi, a Wizgier (ŁKM Łowicz) trzeci. W drugim biegu, błąd Zdunka i upadek w zakręcie skrzętnie wykorzystał „Carlos”, który szybko wysunął się na prowadzenie. Zdunek gonił rywali i na trzecim okrążeniu już jechał jako trzeci. Odrabiał straty i ostatecznie udało mu się ukończyć wyścig na drugim miejscu, po tym jak wyprzedził Pawła Wizgiera. Kędzierski, choć z minimalną przewagą, dojechał do mety jako pierwszy i tym samym wygrał pierwszą rundę w tej klasie.
W klasie MX 85, dwukrotnie pierwszy na mecie meldował się Bartosz Jaworski (MX Lipno). Mocno gonił go Dawid Zaremba (KMX Kaszuby), ale nie był w stanie pokonać rywala. Trzecie miejsce wywalczył Kacper Andrzejewski (WKM Wschowa).
Pierwsza runda Mistrzostw Polski ORLEN MXMP za nami, fot. Maciej Wierzbicki
W klasie MX2 równych sobie nie miał Tomasz Wysocki, który od tego sezonu jeździ w barwach MX Lipno. W obu wyścigach bezskutecznie gonił go były kolega klubowy Szymon Staszkiewicz (CAMK Człuchów). Za nimi gnał naciskany przez rywali Jakub Barczewski (MX Lipno), który musiał stoczyć kilka pojedynków, aby wywalczyć trzecią pozycję. Ostatecznie Jakub na mecie dwukrotnie zameldował się na trzecim miejscu i takie miejsce zajął w klasyfikacji dnia.
W niedzielę na starcie zobaczyliśmy klasy: 65, 125, Open oraz zawodników z licencjami B i C walczących o Puchar Prezesa ZO PZM w Łodzi.
Jako pierwsi na starcie Mistrzostw Polski ustawili się zawodnicy klasy MX125. Dwa świetne starty zaliczył debiutujący w tej kategorii Seweryn Gazda. Zawodnik CAMK Człuchów, po początkowym prowadzeniu w pierwszym biegu, ostatecznie na metę dojechał jako czwarty. W drugim wyścigu prowadził od startu aż do mety i zakończył go zwycięstwem. W klasyfikacji rundy Seweryn zajął drugie miejsce. Wygraną zgarnął jego klubowy kolega, Aleh Makhnou, który uzyskał wynik 1-2. Trzecie miejsce wywalczył Jan Kotowicz (ŁKM Łowicz), który na mecie dwukrotnie meldował się jako trzeci.
Pierwsza runda Mistrzostw Polski ORLEN MXMP za nami, fot. Maciej Wierzbicki
W gronie najmłodszych zawodników, startujących w klasie MX65, dwukrotnie najszybszy był Michał Psiuk (MX Lipno). Drugie miejsce zajął Aliaksander Frydlender z Białorusi, a trzecie Hubert Biżek (MX Lipno). Jedyna zawodniczka startująca w tej klasie i równocześnie koleżanka klubowa Psiuka i Biżka, Zuzanna Grzybowska uzyskała szósty rezultat.
Zawodnicy klasy MX Open jako jedyni mieli już szansę ścigać się w tym sezonie, przy okazji Mistrzostw Europy EMX65 i EMX85 w Gdańsku. W Strykowie stanęli na starcie po raz drugi. Zgodnie z oczekiwaniami rywalizacja była zacięta i bardzo widowiskowa. W pierwszym wyścigu świetny start, który pozwolił również na zgarnięcie SCOTT Holeshota, zaliczył Vitalij Makhnov (CAMK Człuchów). Bardzo szybko jednak pierwszą pozycję odbił Tomasz Wysocki i nie oddał prowadzenia aż do mety. Z kolei na szóstym okrążeniu, drugie miejsce odbił z rąk Makhnova, Szymon Staszkiewicz. W drugim biegu sytuacja wyglądała bardzo podobnie, z tą różnicą jednak, że Vitalij utrzymał drugą pozycję do końca. Zawodnicy przejechali metę w kolejności: Wysocki, Makhnov, Staszkiewicz i takie miejsca zajęli na podium. W klasyfikacji sezonu prowadzi Tomasz Wysocki z dorobkiem 94 punktów przed Szymonem Staszkiewiczem (74) i Vitalijem Makhnovem (72).
Druga runda ORLEN MXMP odbędzie się już za dwa tygodnie w Olecku. Jeśli mieszkacie niedaleko lub spędzacie wakacje na Mazurach zachęcamy do odwiedzenia toru przy ulicy Kościuszki 61 w dniach 17-18 lipca.
Niestety, z powodu wypadku w czasie wyścigu – nie ze swojej winy – musiał wycofać się z rywalizacji. Już w najbliższy weekend Fassbender znów zmierzy się z Porsche Mobil 1 Supercup. Aktor weźmie udział w drugiej z rzędu rundzie w Spielbergu, organizowanej jako wsparcie Grand Prix Austrii (2-4 lipca).
Michael Fassbender startuje w European Le Mans Series (ELMS) za kierownicą Porsche 911 RSR, a 911 GT3 Cup zna z testów: „Start w markowym pucharze, takim jak Porsche Mobil 1 Supercup, zawsze jest nie lada wyzwaniem – konkurencja jest tu bardzo zacięta. Wszyscy kierowcy są szybcy, znają samochód na wylot i potrafią wycisnąć z niego to, co najlepsze. Przyjeżdżam więc tutaj, żeby się uczyć. Przyznam też, że jestem zaskoczony otwartością zawodników Supercup i ich gotowością do wsparcia. Nowe 911 GT3 Cup nieco się różni od 911 RSR, które ma efektywniejszą aerodynamikę i trochę mocniejsze hamulce – muszę wziąć na to poprawkę”.
Fassbender jest pod wrażeniem strategii tegorocznego sezonu Porsche Mobil 1 Supercup, polegającej na wykorzystywaniu paliwa syntetycznego ze źródeł odnawialnych. „Kocham wyścigi. Jednocześnie mam świadomość, że musimy dbać o środowisko. Korzystanie z paliwa, które podczas produkcji usuwa dwutlenek węgla ze środowiska, to zdecydowanie krok we właściwym kierunku”.
W trzeciej rundzie tegorocznego markowego pucharu Porsche ma startować 32 zawodników – każdy za kierownicą około 510-konnego 911 GT3 Cup. Po raz kolejny faworytem na liczącym 4,318 km długości torze Formuły 1 jest Larry ten Voorde (GP Elite) z Holandii – obrońca tytułu, który wygrał już dwa pierwsze wyścigi sezonu organizowane w ramach wsparcia Grand Prix Monako, a także ostatnią rundę na Red Bull Ringu. „W ciągu kilku ostatnich lat na torze w Spielbergu nie miałem szczęścia. Ale teraz, z nowym 911 GT3 Cup, radzę tam sobie znacznie lepiej. Mogę podziękować za to mojemu zespołowi, który doskonale przygotował mój wóz pod kątem tego obiektu” – powiedział ten Voorde.
Trzy dni temu Junior Porsche Ayhancan Güven (BWT Lechner Racing) musiał pogodzić się z porażką z ten Voorde’em. Teraz zamierza się odegrać. „W ostatnią niedzielę goniłem Larry’ego przez 18 okrążeń. Wiem, gdzie tracę do niego na Red Bull Ringu i mocno nad tym pracuję” – powiedział turecki zawodnik.
Dostępne na stronie https://elektromobilni.pl/kalkulator-doplat narzędzie pozwala w prosty i przejrzysty sposób sprawdzić cenę każdego całkowicie elektrycznego (BEV) samochodu osobowego dostępnego na polskim rynku, z uwzględnieniem dotacji ze środków publicznych. W przypadku osób fizycznych, zainaugurowany dziś przez NFOŚiGW program „Mój Elektryk” przewiduje dopłaty w wysokości do 18,75 tys. zł lub 27 tys. zł dla posiadaczy karty dużej rodziny. Maksymalna cena pojazdu objętego wsparciem wynosi 225 tys. zł (limit nie obowiązuje nabywców posiadających kartę dużej rodziny).
Aby skorzystać z narzędzia, wystarczy wejść na stronę elektromobilni.pl, a następnie w sekcji „Narzędzia i kalkulatory” wybrać „Kalkulator dopłat”. Kolejny krok stanowi wybór interesującego nas pojazdu oraz wskazanie, czy jest się posiadaczem karty dużej rodziny. Kalkulator ustala, czy dany samochód kwalifikuje się do dofinansowania ze środków NFOŚiGW oraz jaka będzie jego cena zarówno przed, jak i po uzyskaniu dotacji. Narzędzie oblicza również, o jaki procent cena nabywanego pojazdu zmniejszy się dzięki dopłacie.
Za kompaktowego Nissana LEAF z dopłatą zapłacimy o 15% mniej – 105 150 zł (96 900 zł z kartą dużej rodziny), zaś koszt zakupu Volkswagena ID.3 po dotacji wyniesie 121 240 zł (112 990 zł z kartą dużej rodziny), co względem ceny bazowej stanowi obniżkę o 19%. W przypadku Hyundaia Kona Electric korzystając programu „Mój Elektryk” można obniżyć cenę katalogową o 12% – do 137 150 zł (lub do 128 900 zł z kartą dużej rodziny). Z kolei gdy planujemy nabycie Mercedesa-Benz EQA koszt zakupu dzięki dotacji zostanie zredukowany o 9% – do poziomu 181 150 zł (172 900 zł z kartą dużej rodziny).
Na stronie elektromobilni.pl dostępne są także inne narzędzia dla zainteresowanych elektromobilnością: mapa stacji ładowania, katalog i porównywarka EV, kalkulator kosztów ładowania, porównywarka taryfowa, profiler ładowarki domowej, kalkulator TCO, kalkulator CO2 i mapa zasięgów.
Obwodnica będzie miała długość ok. 4,5 kilometra (cały rozbudowywany odcinek drogi krajowej nr 25 będzie miał ok. 8,5 kilometra). Obwodnica pozwoli ominąć miejscowość Brzezie od południowego zachodu i wyprowadzi ruch tranzytowy z centrum miejscowości.
Obecna droga krajowa nr 25 prowadząca przez Brzezie jest wąska. Uniemożliwia wybudowanie nawet chodników bez wyburzeń wielu budynków. Taki przebieg generuje wiele zagrożeń dla uczestników ruchu. Związane jest to przede wszystkim z faktem, że istniejąca droga utrudnia mieszkańcom przedostanie się z jednej części miasta na drugą. Włączanie się do ruchu przy ograniczonej widoczności powoduje realne zagrożenie dla uczestników ruchu.
Rusza budowa obwodnicy Brzezia, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Budowa obwodnicy powinna przyczynić się do podniesienia bezpieczeństwa kierowców i pieszych, płynności ruchu i w rezultacie komfortu podróżowania.
Koszt prac wyniesie ok. 31,8 miliona złotych. Jak zapewnia Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, trasa powinna powstać w ciągu 16 miesięcy (razem z miesiącami przerwy zimowej).
W tunelu pod Ursynowem roboty drogowe są już na finiszu Malowane są ostatnie odcinki oznakowania poziomego. W przejeździe awaryjnym oraz w nawie środkowej na wlocie do tunelu montowane są bramy. W przejściach awaryjnych wykonywana jest nawierzchnia z żywicy. Do ścian tunelu montowane jest także oznakowanie pionowe – słupki prowadzące.
Dyrektywa tunelowa Unii Europejskiej zawiera opis minimalnych wymagań bezpieczeństwa dla tuneli w transeuropejskiej sieci drogowej. Zgodnie z tymi zapisami tunel pod Ursynowem wyposażony będzie w system zasilania podstawowego i awaryjnego, oświetlenie podstawowe, awaryjne i ewakuacyjne. W układzie wentylacji zamontowany zostanie system pomiaru stężenia tlenku węgla i tlenku azotu. Automatycznie kontrolowana będzie widoczność w tunelu, a czujniki będą mogły wykryć i zasygnalizować pożar. Obiekt pod Ursynowem wyposażony będzie w system punktów alarmowych, komunikacji radiowej służb ratowniczych i porządkowych. W tunelu znajdują się również hydranty przeciwpożarowe, odwodnienie, kanalizacja deszczowa, przeciwpożarowa i drenażowa. Wzdłuż ścian tunelu są chodniki, które w razie potrzeby będą ciągami ewakuacyjnymi. Co 250 metrów ulokowano też przejścia pomiędzy nawami tunelu, a informację o odległości do tych przejść znajdziemy na tablicach oświetlenia awaryjnego.
Po wschodniej stronie węzła Warszawa Ursynów montowane jest oznakowanie pionowe. Trwa montaż bramownic oraz umieszczanie na nich tablic kierunkowych. Na trasie głównej wykonywane jest oznakowanie poziome, a na drogach dojazdowych kończone jest układanie ostatniej warstwy konstrukcji nawierzchni. Prowadzone są również prace związane z humusowaniem pasa rozdziału oraz wzdłuż dróg dojazdowych, trwają nasadzenia zieleni oraz inne prace porządkowe.
Kiedy tunelem pod Ursynowem pojadą kierowcy?, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Tunel pod Ursynowem – kiedy pojadą nim kierowcy?
Zaawansowanie prac na ursynowskim odcinku S2 POW przekroczyło 95%. Trwają testy i odbiory. Przygotowywana jest dokumentacja do złożenia wniosku o pozwolenie na użytkownie. Pozytywny wynik przeprowadzonej przez Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego procedury administracyjnej umożliwi oddanie do ruchu nowej trasy. Ponieważ jest to skomplikowany obiekt oraz pierwszy, takiej długości tunel drogowy realizowany w ciągu drogi ekspresowej, trudno jest wskazać konkretną datę. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad szacuje, że kierowcy pojadą tunelem za około dwa miesiące.
Nisko położony środek ciężkości poprawia prowadzenie, a lekkość konstrukcji podnosi prędkość – to zasługa pokładu i hardtopu w całości wykonanych z włókna węglowego. Inteligentne wykorzystanie materiałów kompozytowych i zastrzeżone techniki konstrukcyjne zwiększają integralność strukturalną, zapewniając wyższy poziom komfortu jazdy oraz pewne prowadzenie, nawet w najbardziej wymagających warunkach.
Podobnie jak AMG GT Black Series, specjalna edycja łodzi wyznacza nowe standardy osiągów w swoim segmencie. 41’ Nighthawk AMG Black Series jako pierwsza w swojej gamie modelowej otrzymała na przykład pięć silników zaburtowych klasy wyścigowej: każda z pięciu jednostek 4.6 V8 Mercury Racing 450R zapewnia wiodącą w branży maksymalną moc na wale napędowym o wartości 450 KM, a zaawansowany system przepustnic umożliwia jednoczesne sterowanie wszystkimi pięcioma silnikami za pomocą jedynie dwóch dźwigni.
Łączna moc 2250 KM pozwala rozpędzić specjalną edycję 41’ Nighthawk AMG Black Series do imponującej prędkości maksymalnej około 145 km/h – co szczególnie ważne dla łodzi z tego segmentu, które mogą wygodnie pomieścić kilkanaście osób, a przy tym oferują luksusowe udogodnienia.
Stanowisko sterowe wyposażono w trzy wielofunkcyjne wyświetlacze Garmin 8617, zamontowane na desce rozdzielczej wyciętej metodą CNC z bloku litego aluminium. Pokryty ochronną powłoką panel przyrządów jest odporny na ciepło, refleksy i odciski palców, a LED-owe podświetlenie jego krawędzi tworzy wrażenie, jakby unosił się w powietrzu. Pasażerowie mogą czuć się bezpiecznie dzięki poręczom ze stali nierdzewnej i zrelaksować się, korzystając z ergonomicznych podnóżków wykonanych w technologii CNC.
Za inspirację dla Cigarette 41’ Nighthawk AMG Black Series posłużył AMG GT Black Series, zaopatrzony w najmocniejszy seryjny silnik V8 AMG, wyraziste wzornictwo, wyrafinowaną aerodynamikę i inteligentną mieszankę materiałów. To maszyna, która ucieleśnia wyścigowe korzenie AMG – a jej design wywodzi się bezpośrednio z wyczynowego AMG GT3.
Sercem AMG GT Black Series jest nowy, ręcznie montowany silnik V8 AMG z płaskim wałem korbowym, rozwijający moc 730 KM przy 6700-6900 obr./min i maksymalny moment obrotowy 800 Nm, dostępny w zakresie 2000-6000 obr./min. Nowy motor nadaje AMG GT Black Series zupełnie niespotykany charakter i zapewnia mu niezwykłe osiągi (0-100 km/h w 3,2 s, prędkość maksymalna 325 km/h).
Problem z dostępnością półprzewodników ciągnie się już od minionego roku, ale nie był tak widoczny, ze względu na wstrzymywanie prac fabryk oraz lockdowny, spowodowane epidemią COVID-19. Teraz liczba osób chętnych na nowy samochód zaczęła wracać do czasów przedpandemicznych, ale wielu producentów ma problemy z realizacją zamówień, czego powodem są niedobory układów scalonych.
Jak informuje Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych, wspomniane utrudnienia spowodowały opóźnienia w produkcji 500 000 pojazdów na całym świecie. W oczywisty sposób uderza to w koncerny motoryzacyjne, które bardzo potrzebują teraz wzrostów sprzedaży, a tymczasem ich fabryki zaliczają kolejne przestoje, ograniczając liczbę aut, które trafią do klientów. Sami klienci też nie są w komfortowej sytuacji i wielu z nich może zrezygnować z pomysłu kupna nowego samochodu, ponieważ nie może tak długo czekać na realizację zamówienia.
Niestety wiele wskazuje na to, że sytuacja nie ulegnie poprawie w najbliższym czasie. Według SDCM niedobory półprzewodników mogą nam doskwierać także w 2022 roku. Nie ma też sposobu, aby problem ten obejść lub zmniejszyć jego znaczenie, ze względu na bardzo duże zaawansowanie technologiczne współczesnych samochodów. Jak tłumaczy Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający SDCM:
Aby wyjaśnić, z jak ważną kwestią mamy do czynienia, dość powiedzieć, że współczesny samochód może zawierać nawet 100 sterowników i 40 mikrokontrolerów zawiadujących nie tylko tak podstawowymi funkcjami jak sterowanie silnikiem czy układem wspomagania kierownicy, ale również całą strefą komfortu: klimatyzacją, ustawieniem foteli, elektrycznymi szybami, a także zamkami w drzwiach, dostępem bezkluczykowym itd. Dziś układy elektroniczne mogą stanowić nawet 35 proc. wartości samochodów, a według szacunków ekspertów, w najbliższych latach udział ten wzrośnie do 50 proc.
Rozwiązania tego problemu szuka Europejskie Stowarzyszenie Producentów Części Motoryzacyjnych, do którego należy też polskie stowarzyszenie. Przygotowało ono raport dla władz Unii Europejskiej, gdzie wskazuje między innymi, że 60-70 proc. półprzewodników wykorzystywanych przez europejskie zakłady, pochodzi z Chin oraz Tajwanu, co w rzeczywistości epidemicznej może być bardzo niepewnym źródłem. Na konieczność podjęcia działań przez UE w tej sprawie, wskazuje też Alfred Franke, prezes Grupy MotoFocus.pl:
Szybka i energiczna reakcja unii na kryzys w dostępności półprzewodników jest niezbędna. Europejscy producenci części zatrudniają 1,7 miliona ludzi, a przemysł motoryzacyjny odpowiada za 37 proc. zapotrzebowania na półprzewodniki, co stanowi ogromny udział w porównaniu do globalnego popytu, w którym motoryzacja ma tylko 10 proc. udziału. Należy pamiętać, że produkcja motoryzacyjna stanowi jeden z filarów europejskiej, w tym polskiej gospodarki, a firmy działające w tej branży ponoszą ogromny ciężar związany z polityką Europejskiego Zielonego Ładu, mającą wpływ na osiągnięcie przez europejską gospodarkę neutralności emisyjnej. Unia stawia mocno na rozwój samochodów połączonych i autonomicznych, w których komponenty elektroniczne będą odgrywać kluczową rolę. Tym bardziej potrzebna jest więc dywersyfikacja dostaw, a także zwiększanie własnych zdolności produkcyjnych, by europejski przemysł motoryzacyjny nie zależał w tak wielkim stopniu od dostaw z Dalekiego Wschodu.
Od początku filmiku widzimy obydwu bohaterów tego nagrania. To czarny Ford Ka i szybko doganiająca go Toyota Auris. Kierujący pierwszym z aut wyprzedził białego Yarisa, ale nie zjechał na prawy pas, widząc za sobą inny pojazd. Nie zrobił tego z premedytacją? Uważał, że nie musi, bo niedługo będzie wyprzedzał tira? A może nie używa lusterek?
Bez względu na powód, zablokował kierującego Toyotą na około 20 sekund. Temu bardzo się to nie spodobało, więc zajechał drogę Fordowi, zmuszając jego kierowcę do lekkiego odbicia kierownicą w prawo.
Niestety osoba siedząca za kierownicą Ka nie odbiła delikatnie, tylko gwałtownie. W konsekwencji straciła panowanie nad autem, które obróciło się o 360 stopni i zatrzymało, blokując autostradę. Na szczęście nic w niego nie uderzyło. Gdyby zrobił to jadący za nim tir, byłaby tragedia. Już wiecie dlaczego każde złośliwe zachowanie może, szczególnie przy większej prędkości, mieć bardzo poważne konsekwencje.
Chodzi konkretnie o jednego mejla, którego wysłał Michał Dworczyk do Mateusza Morawieckiego z DW do Krzysztofa Michalskiego, pełniącego funkcję doradcy premiera ds. ekonomicznych. Informuje on w nim premiera, że właśnie odbył rozmowę z przedstawicielami polskiego oddziału Toyoty. Mieli oni w wielkiej tajemnicy zdradzić, że centrala planuje w najbliższych latach wybudować fabrykę elektrycznych samochodów (bateryjnych) i prawdopodobną lokalizacją są Czechy. Chodzi konkretnie o istniejący już zakład w Kolinie, który poddano by rozbudowie.
Jednocześnie polscy przedstawiciele Toyoty poinformowali, że od 2025 roku zacznie się wygaszanie produkcji silników w Wałbrzychu (co bez wątpienia wynika ze stopniowego odchodzenia koncernów od spalinowej motoryzacji). To bardzo zła informacja dla 900 polskich pracowników zatrudnionych przez japoński koncern.
W związku z tym, polskie przedstawicielstwo Toyoty przedstawiło pomysł, aby polski rząd wyszedł z inicjatywą i zaproponował centrali japońskiego producenta, rozpoczęcie wspólnej produkcji aut elektrycznych. Propozycja wydaje się nie gorsza niż czeska, ponieważ i u nas chodziłoby jedynie o rozbudowanie istniejącego zakładu (odpadają problemy z szukaniem lokalizacji, zdobywania pozwoleń na budowę, kwestie związane z lokalną infrastrukturą itd.), a część pracowników można by pozyskać natychmiast z osób już zatrudnionych, tylko realizujących obecnie inne zadania. Kartą przetargową natomiast miałaby być ścisła współpraca z Izerą.
Polska „narodowa” marka samochodów powstaje w wielkich bólach od 2016 roku, a w połowie 2020 roku zaprezentowano hatchbacka oraz makietę SUV-a. Chociaż pierwsze z aut wyglądało już jak samochód gotowy do seryjnej produkcji, po dziś dzień pozostaje wydmuszką. Nadal nie ma wybranego dostawcy płyty podłogowej i układu napędowego (chociaż rok temu słyszeliśmy, że rozmowy w tej sprawie są na finiszu), a lokalizacja fabryki choć została wreszcie wybrana (Jaworzno), to ciągle nie ma zgody na rozpoczęcie tam budowy. Spółka Elekctomobility Poland, odpowiedzialna za projekt, wielokrotnie też zapewniała, że lada moment ogłosi strategicznego inwestora, ale według ostatnich doniesień nikt nie jest zainteresowany inwestowaniem pieniędzy w polskie marzenia o własnym samochodzie. Finalnie spółkę finansowaną przez spółki skarbu państwa, ma przejąć (a może już to zrobiło) Ministerstwo Klimatu i Środowiska.
Propozycja przedstawiona w mejli Michała Dworczyka nie jest więc taka zła. Toyota użyczyłaby nam swojej płyty podłogowej, napędu oraz innych podzespołów, a także produkowałaby Izerę na jednej z taśm swojej fabryki. Rozwiązałoby to wiele problemów polskiej marki (pozostaje sieć dilerska, serwisowa, marketing, zerowa rozpoznawalność marki…) i wreszcie urealniłoby ten projekt. Japoński producent mógłby natomiast liczyć na duże wsparcie rządowe, prawdopodobnie rozmaite ulgi oraz spory zastrzyk finansowy w zamian za użyczenie swojej technologii oraz wzięcie na siebie produkcji Izery.
Czy te plany uda się zrealizować? Trudno powiedzieć czy centrala Toyoty otrzymała już taką propozycję i się do niej ustosunkowała. Sporym zgrzytem może być również sam wyciek tej wiadomości. Rząd, którego przedstawiciele nie potrafią dochować poufnych informacji, nie wymarzonym partnerem biznesowym.
Do zdarzenia doszło w Elżbietowie w powiecie sochaczewskim. Jak informuje policja, w wypadku osobówki z tirem zginęły dwie kobiety oraz trójka dzieci w wieku od 4 do 14 lat. Kierującemu ciągnikiem siodłowym nic się nie stało. Funkcjonariusze wyjaśniają okoliczności tej tragedii.
Jak wynika z nagrania z samochodowej kamery, przebieg zdarzenia był prosty. Kierowca tira poruszał się drogą z pierwszeństwem, kiedy nagle z jego prawej strony nadjechała z dużą prędkością osobówka. Kierująca zignorowała znaki oraz zbliżający się zestaw i wjechała prosto pod niego.
Na torze Poznań zobaczymy podczas tego weekendu w klasyfikacji Mazda MX-5 Cup 6 samochodów, którymi pojadą Marcin Fedder, Krzysztof Siadkowski, Marcin Siadkowski, Grzegorz Grzybowski, Krzysztof Ratajczak oraz powracający na tor znany dziennikarz TVN Turbo Łukasz Byśkiniewicz.
Ponadto w stawce 32 samochodów zgłoszonych do sobotniego dwugodzinnego wyścigu Endurance znajdą się dwie załogi w Mazdach MX-5. Będą to bracia Krzysztof i MarcinSiadkowscy oraz Grzegorz Grzybowski i Marcin Fedder.
– Swoje pierwsze kroki w motorsporcie stawiałem właśnie na torze wyścigowym blisko 15 lat temu – powiedział Łukasz Byśkiniewicz. – Potem skupiłem się na rajdach, ale teraz bardzo się cieszę z powrotu na tor. Po szutrowym początku sezonu rajdowego, start w Poznaniu będzie świetnym elementem przygotowań do nadchodzących rajdów asfaltowych. Szczególną radość sprawia mi fakt startu tylnonapędową Mazdą MX-5, która nawet w wersji cywilnej słynie ze znakomitego prowadzenia i radości z jazdy. Z tym większą niecierpliwością czekam na wyścigowy weekend.
– Wszystkie samochody bez najmniejszego uszczerbku wytrzymały pierwsze dwie rundy – powiedział dyrektor pucharu Paweł Skucha. – Stan zużycia poszczególnych zespołów był całkowicie zgodny z naszymi oczekiwaniami. Nie było absolutnie żadnych niespodzianek. Na drugi wyścigowy weekend w sezonie jedziemy z wielkimi nadziejami na znakomite ściganie. Prognoza pogody na cały weekend przewiduje opady deszczu, a to oznacza, że być może kierowców czeka przygoda na mokrym asfalcie i deszczowych oponach. Zapraszamy wszystkich kibiców na tor w Poznaniu. Organizatorzy przewidują wstęp wolny.
Inżynierowie Opla zabrali prototypy i egzemplarze testowe na daleką północ, aby sprawdzić je w mroźnym powietrzu i na oblodzonych drogach szwedzkiej Laponii. Kolejne pojazdy są poddawane morderczym próbom na torach Centrum Testowego w Dudenhofen, a od niedawna odbywają także jazdy weryfikacyjne po drogach publicznych w regionie Ren-Men, często z udziałem wyższej kadry kierowniczej firmy. Równocześnie nowa Astra przechodzi końcowe testy w laboratorium kompatybilności elektromagnetycznej (EMC) w Rüsselsheim przed uzyskaniem homologacji niezbędnej do wprowadzenia modelu do sprzedaży.
Zima 2020/2021 w Szwecji. Jak zwykle o tej porze roku Laponia jest częstym celem podróży inżynierów Opla. Tym razem przywieźli oni ze sobą nową generację Astry. Na mrozie sięgającym -30oC eksperci odpowiedzialni za podwozie dopracowywali jego charakterystykę po kolejnych okrążeniach specjalnie przygotowanych torów ze śliską nawierzchnią, optymalizując elektroniczne systemy kontroli stabilności, trakcji i zapobiegania blokowaniu kół przy hamowaniu.
Cel: właściwości nowej Astry muszą być zawsze jednakowe i bezpieczne, niezależnie od nawierzchni — czyli na suchym i mokrym asfalcie, a także na lodzie, śniegu lub błocie pośniegowym. Krótko mówiąc, samochód musi pod tym względem zachowywać się jak przystało na Opla, w każdych warunkach.
W czasie tegorocznego pobytu w Laponii do specjalistów Opla w dziedzinie podwozi dołączyli koledzy z działu odpowiedzialnego za ogrzewanie, wentylację i klimatyzację. Jednym z celów tych trzech systemów jest zapewnienie szybkiego rozgrzewania przedziału pasażerskiego. Badano zatem skuteczność odprowadzania ciepła z silnika, przepływ płynu chłodzącego, parametry pracy nagrzewnicy i dmuchawy, a także skuteczność podgrzewania kierownicy oraz przednich i tylnych foteli.
Testy rozgrzewania kabiny nie służą jednak wyłącznie zapewnieniu użytkownikom samochodu przytulnego ciepła w chłodne zimowe poranki. Wydajność układu ogrzewania jest też ściśle określona przez przepisy oraz jeszcze bardziej rygorystyczne normy wewnętrzne, zgodnie z którymi szyba czołowa oraz szyby boczne Opla muszą być jak najszybciej oczyszczone ze szronu i lodu, aby zapewnić kierowcy bezpieczną widoczność.
Ponadto z uwagi na fakt, że nowa generacja Astry z napędem hybrydowym i funkcją doładowania z zewnętrznego źródła prądu ma do spełnienia ważną rolę w dalszej elektryfikacji portfolio Opla, inżynierowie dokładnie monitorowali tempo rozgrzewania akumulatora litowo-jonowego oraz zgodność ogniw ze standardami określonymi dla napędu elektrycznego nawet w czasie mrozów.
Od kiedy startujesz za kierownicą i w jakich zawodach ?
Od początku stawiałam na rally sprinty i KJS-y. Tych pierwszych w Warszawie i okolicy odbywa się całkiem sporo, są to zwykle imprezy cykliczne, więc jest kilka rund w ciągu roku. Z KJS-ami jest niestety trochę większy problem, ze względu na to, że w województwie mazowieckim posiadamy głównie proste drogi, kończące się zakrętami 90-stopniowymi i na takiej podstawie ciężko zbudować ciekawą trasę dla zawodników. Zdecydowanie bardziej obfituje w takie trasy Dolny Śląsk, a wręcz jest stworzony do tego, żeby rajdy robić, ponieważ tam prawie każda droga jest jak odcinek specjalny.
Moim pierwszym marzeniem było to, żeby zostać pilotem rajdowym. Od tego chciałam zacząć swoją przygodę w startach, ale życie wszystko zweryfikowało i losy potoczyły się zupełnie inaczej… Zaczęłam startować jako kierowca, dwadzieścia lat później od powstania tego marzenia. Pierwszy raz rywalizowałam w 2018 roku i była to druga runda cyklu Królewski Winter Cup, odbywająca się na Torze Wyścigów Konnych na Służewcu. Polegała na pięciokrotnym przejechaniu tej samej próby na czas. Do końcowego wyniku liczyły się czasy wszystkich prób. Niestety, na trzeciej próbie ukręciłam półoś i mój samochód nie mógł już przekroczyć mety. W związku z tym zostałam zholowana do parku serwisowego. Po naprawie samochodu mogłam kontynuować jazdę, natomiast już nie mogłam rywalizować, ponieważ jedna próba (do łącznego wyniku) nie była ukończona. Później były starty w Pucharze Toru Słomczyn i Pucharze Toru Modlin oraz jakieś pojedyncze KJS-y. Marzę o starcie na torze Poznań, ale to zdecydowanie większa sprawa, organizacyjnie i finansowo.
Co cię bardziej kręci rajdy czy wyścigi? Z pilotem czy bez? Na torze czy na drogach?
Ciężko mi zdecydować, co bardziej lubię – rajdy czy wyścigi? Obie te dyscypliny przynoszą mnóstwo adrenaliny, świetnej zabawy i emocji. Staram się startować w obu, jeśli tylko są takie możliwości. Praktycznie od początku jeżdżę z pilotem, którego bardziej bym nazwala trenerem. To właśnie Łukasz „Szaya” Szaykowski nauczył mnie patrzenia na zakręty, oceniania odległości, odwagi (bo tego mi zawsze brakowało), jazdy bez szarpaniny i spokoju w rajdówce. Chociaż ze mną nigdy nie ma spokoju, ze względu na moją nadpobudliwość (śmiech).
Uwielbiam ścigać się na torach, po równiutkim asfalcie, gdzie kilka razy przejeżdża się tą samą próbę. Jeśli nie zmieniają się warunki atmosferyczne, to za każdym razem mogę poprawiać swoje czasy, znajdować granice i szukać coraz lepszych sposobów przejazdu. Tam czuje się też bezpiecznie, bo wypadnięcie z toru wiąże się, co najwyżej, ze śladami opon na aucie, bądź z zebraniem dużej ilości trawy. Natomiast rajdy podnoszą adrenalinę w zupełnie inny sposób. To są te momenty, kiedy na OS-ie szukam odwagi, by móc w czwórkowym bądź piątkowym zakręcie pojechać z całą mocą, nie odejmując nogi z gazu. Chociaż się boję, bo po bokach mam drzewa, domy, ogrodzenia czy rowy i zdaję sobie sprawę z tego, że w każdej chwili mogę wypaść z trasy, a konsekwencje tego będą większe niż na torze.
Jakim teraz startujesz samochodem? Kupiłaś już przystosowane czy sama go zmodyfikować? Kolor dodatków jest nieprzypadkowy?
Kupiłam totalnie cywilną Hondę Civic, szóstej generacji. Od samego początku wszystkie modyfikacje, które są w tym samochodzie, robiłam sama, oczywiście na miarę własnych możliwości. Auto zostało całkowicie „wybebeszone”, zostały zamontowane sportowe, kubełkowe fotele i pasy. Tak naprawdę jest to cały proces modyfikacji, bo po jakimś czasie doszło sportowe zawieszenie, później pojawił się mocniejszy silnik, dobre opony, krótsza skrzynia, a w tym roku doczekałam się klatki, na którą tak bardzo czekałam.
Auto oryginalnie jest w kolorze butelkowej zieleni, która jest bardzo słabym kolorem, żeby się wyróżniać. Nie widać też, że tym autem jeździ dziewczyna, wiec postawiłam na oklejenie. Na początku nie wiedziałam, jak można ten samochód ciekawie okleić, szukałam inspiracji w internecie i wtedy znalazłam bardzo fajne realizacje w Japonii. Zainspirowałam się tym i oczywiście dobór kolorów nie był przypadkowy. Od początku było wiadomo, że samochód będzie biały z dodatkami turkusu!
Ta pasja to taka odskocznia, czy na co dzień też pracujesz w motoryzacji?
Przypadkowo w moim życiu złożyło się tak, że parę lat temu rozpoczęłam współpracę z jednym magazynem motoryzacyjnym. Asystuję jako kierowca na sesjach zdjęciowych i w związku z tym mam okazję jeździć przeróżnymi samochodami. Od piekielnie drogich samochodów za miliony, przez najzwyklejsze, których używamy na co dzień. Ściganie się to taka pasja, której zawsze pragnęłam, bo tam jest ta nutka rywalizacji i adrenaliny. Nie wiedziałam i nie byłam pewna, że to jest to, dopóki nie spróbowałam. Szukałam takiego miejsca, gdzie będę mogła rywalizować z innymi, bo tego właśnie w życiu mi brakowało. Ale muszę tu również dodać, że na co dzień pracuję jako księgowa, więc wykonuję totalnie spokojną pracę. Dlatego można powiedzieć, że ściganie się jest odskocznią od siedzącego trybu pracy, takim wyskokiem w świat adrenaliny.
Skoro miałaś okazję jeździć wieloma modelami samochodów sportowych, to które najbardziej Cię zachwyciły?
To bardzo trudne pytanie, bo każdy samochód sportowy jest inny. Od dawna jestem zakochana w Kii Stinger. Uważam, że jest to jedno z najciekawszych aut sportowych, które ma jednocześnie zalety użytkowe. Na co dzień jest to pełnoprawny, pięcioosobowy samochód, w którym zapakujemy się na wakacje, ale jak trzeba, to i dociskamy mocniej na niemieckiej autostradzie, zostawiając za sobą inne auta.
Za każdym razem wielkie wrażenie robi na mnie Porsche Tycan, którego przyspieszenie do 100 km/h w niecałe 2,7 sekundy – po prostu zrywa wszystkie włosy z głowy (śmiech). Jego luksusowość też jest kosmiczna, a na ulicy nie jest anonimowy, bo za nim każdy się obejrzy. Jednocześnie to auto elektryczne, więc nie pozostawia ze sobą charakterystycznego ryku V8 czy V12. Kilka dni temu miałam też przyjemność jeździć najnowszym BMW M5 CS – prawie 640 koni, ponad 700 niutonometrów. Fantastycznie prowadzący się samochód, genialnie zaprojektowany w środku, ma wygodne fotele kubełkowe. Jest zredukowany z wagi do granic możliwości, a przy tym wygodny i całkiem spory. To kolejny, zupełnie inny samochód, bo wszystkie się czymś od siebie różnią i każdy mnie zachwyca na swój, niepowtarzalny sposób.
Twoją pasją jest też fotografia i nie tylko sportowa?
Ukończyłam kierunek fotografii w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, czyli potocznie mówiąc „filmówkę”. Jestem z tego bardzo dumna i to był cudowny czas w moim życiu. Nie udało mi się zawodowo pójść w tym kierunku, ale staram się dużo obserwować i fotografować. Z każdych zawodów przywożę wspomnienia w postaci fotografii, czasem filmów, bo wiem, że to są momenty, które ze mną zawsze zostaną. Uwielbiam później te zdjęcia drukować i mam w domu ścianę, która jest wyklejona takimi zdjęciami -pamiątkami, która się wciąż powiększa i powiększa. Dziś wszyscy robimy zdjęcia telefonami i większość tych zdjęć zostaje tylko w ich pamięci. Ja staram się jednak to utrwalać i robię sobie jeszcze ze zdjęć albumy.
Z czego najbardziej jesteś dumna w swojej dotychczasowej karierze sportowej?
To kolejne, bardzo trudne pytanie, ponieważ jestem dumna z każdego wyniku. Czy jestem pierwsza, czwarta, piętnasta czy ostatnia. A zdarzały mi się takie sytuacje, kiedy przez brak odpowiednich opon na zawodach, dojeżdżałam ostatnia (w generalce i klasie). To też była nauka, mówiąca o tym, jak ważny jest dobór odpowiedniej opony do konkretnej nawierzchni. Wtedy akurat padało, a ja miałam tylko opony typu semi-slick. Na następnej rundzie, w podobnych warunkach, już miałam odpowiednie opony deszczowe – samochód prowadził się tak, jakbym jechała po suchym, chociaż cały czas padał deszcz. Warunki były trudne, a jednak czasy, z przejazdu na przejazd, miałam lepsze.
Ale jeśli miałabym wybrać jedną rzecz, z której najbardziej jestem dumna – to będą to puchary, które dostaje za cały sezon. Za udział w kilku rundach, na koniec dostaję dodatkową, wypracowaną nagrodę za: swoją ciężką pracę, poświęcony czas i zdobyte doświadczenie. Z obronionego miejsca w klasie pojemnościowej zawsze jestem bardzo dumna. Tam rywalizuje się z osobami, które jadą samochodami o podobnej mocy. Oczywiście mamy też swoją klasę pań i rywalizujemy między sobą – bardzo lubię nasze Girls Support Girls. Staramy się sobie pomagać, pożyczamy sobie kola, części i mamy kolorowe auta.
Czy tego typu zawody są wśród kobiet popularne?
Bardzo nad tym ubolewam, ale niestety nie ma nas zbyt wiele, tak 7-9 dziewczyn na 120-u zawodników to duży sukces. Jeżdżę czwarty sezon i zdarzyło się tak, może ze dwa, trzy razy, bo przeważnie jest nas około 3-5. Zastanawiałam się z czego to wynika i dochodzę do wniosku, że jest to spowodowane tym bardzo brzydkim stereotypem „baby za kółkiem”. Myślę, że głównie przez to dziewczyny nie mają odwagi spróbować, a przecież umiemy tak samo dobrze jeździć samochodami, jak i jeździć fatalnie. Dokładanie tak samo jak panowie…
Jak jesteście odbierane przez mężczyzn, którzy są jednak w tym sporcie w przewadze?
Nie spotkałam się nigdy z jakąś nieprzychylnością, czy niemiłymi komentarzami, ze strony panów. Tak, to zdecydowanie zdominowany świat przez mężczyzn, ale i dla nas znalazło się w nim miejsce. Panowie zawsze miło mnie przyjmują i chętnie pomagają, gdy coś się dzieje z samochodem. Mogę liczyć na pomoc przy usterkach mechanicznych, podczas zawodów jak i poza nimi. Całkiem dobrze znoszą to, że staję na podium gdzieś pomiędzy nimi, lub na pierwszym miejscu, a przynajmniej nie dają po sobie poznać, że coś im nie pasuje (śmiech). Traktują mnie tak samo, jak każdego innego zawodnika.
Co trzeba mieć koniecznie, jakie zaplecze, do startów w amatorskich imprezach? Od czego zacząć?
Podstawowa sprawa – samochód, wiadomo. Druga najważniejsza rzecz to kask. I to w zasadzie tyle. Ewentualnie jakiś mały podnośnik i klucz do kół, ale to są rzeczy, które ma na wyposażeniu każdy samochód. Można startować totalnie seryjnym autem, którym jeździ się na co dzień. Dobrze jest od tego zacząć, bo wtedy nie inwestujecie na starcie w zakup kolejnego samochodu i możecie się przekonać, czy taka pasja jest dla was. Następnie wystarczy wyszukać w internecie jakie zawody odbywają się w okolicy, zapisać się, opłacić wpisowe i stawić się na starcie. Jeśli w okolicy jest jakiś tor, to zapewne odbywają się na nim jakieś wolne jazdy czy treningi. Tu bez rywalizacji i presji można zobaczyć, czy wam się to podoba, czy nie. Co prawda czasy nie będą mierzone, ale nie ma zazwyczaj limitu okrążeń i można swobodnie „upalać” przez kilka godzin w bezpiecznych warunkach.
Niestety albo stety jest tak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i jak to się spodoba, to chce się jeździć coraz więcej i szybciej. Wtedy pojawiają się w głowie pomysły, co dalej? I tu mamy kilka możliwości – można kupić auto już częściowo przygotowane i np. na początek zainwestować w dobre opony. Można kupić auto w 100% gotowe (to oczywiście spory wydatek), albo tak jak ja – kupić seryjne auto i pomału przerabiać. Każda droga jest jakimś wyjściem, należy tylko wybrać odpowiednią dla siebie.
Jakie masz jeszcze plany na ten sezon?
Jak to bywa – można sobie wszystko planować, a życie życiem. Nie planowałam na przykład startu jako pilot w Rajdzie Podlaskim w czerwcowy weekend. Złożyło się jednak tak, że pojechałam i razem z moim kierowcą zajęliśmy pierwsze miejsce w klasie, mimo tego, że jechaliśmy w bardzo trudnych warunkach. Do tego mieliśmy przygody z samochodem – brak hamulców na przedniej osi na dwóch OS-ach i drzwi się nie zamykały (śmiech).
Z pewnością chciałabym jak najwięcej startować. Na tyle, na ile pozwoli budżet. Oczywiście planuję przejechać całe cykle pucharowe, może kilka rund VTEC Cup Poland (dla posiadaczy samochodów marki Honda). Super by było wystartować w jakiś rajdach i oczywiście spełnić marzenie o torze Poznań. Czy uda się to zrealizować? Zobaczymy…
Druga edycja festiwalu organizowana „na żywo” – po cyfrowej wersji wydarzenia w 2020 r. – odbywa się w kultowych lokalizacjach i na słynnych placach Modeny. Miasto położone we włoskim regionie Emilia-Romania już od ponad 80 lat jest „domem” Maserati. Motor Valley Fest po raz kolejny stanowi hołd dla sojuszu pomiędzy marką spod znaku trójzębu, jej ojczystym obszarem, innowacjami i pasją – czyli czynnikami, które od zawsze były dla Maserati kluczowe i są również w sercu jej nowej ery.
Udział Maserati w Motor Valley Fest rozpocznie się 1 lipca o godzinie 9:00, od tradycyjnej konferencji inauguracyjnej w Akademii Wojskowej (Piazza Roma).
Ceremonia otwarcia festiwalu zakończy się globalną prezentacją specjalnej edycji Levante Trofeo Fuoriserie, stworzonej we współpracy z cenionym restauratorem Massimo Botturą.
Motor Valley Fest 2021 zapoczątkuje również nowe Factory Tours – wycieczki organizowane dla entuzjastów, którzy chcą odwiedzić historyczną fabrykę Maserati w Modenie. Zakłady niedawno zmodernizowano, aby pomieścić linię produkcyjną supersamochodów MC20, nową lakiernię oraz innowacyjne Laboratorium silników, gdzie powstaje Nettuno – zaprojektowana i opracowana przez Maserati jednostka, objęta patentem, który w 100% należy do samej firmy.
Poniżej znajduje się szczegółowy program wydarzeń, obejmujący panele dyskusyjne oraz testy dynamiczne z udziałem Maserati, organizowane na ulicach i placach Modeny.
Wydarzenia i panele dyskusyjne Wartości marki, takie jak innowacyjność, pasja i design, podczas Motor Valley Fest ponownie znajdą się w centrum uwagi – będzie im poświęcona seria rozmów i wydarzeń. Eksperci Maserati wezmą udział w następujących panelach dyskusyjnych: czwartek, 1 lipca | 11:00-12:30 | Akademia Wojskowa Motor Valley Top Table z udziałem Francesco Tonona, szefa globalnego planowania, Maserati FuoriSerie&Maserati Classiche piątek, 2 lipca | 9:00-9:45 | Wydział Prawa – Via S. Geminiano, 3 „Zrównoważony rozwój i elektryczność” z udziałem Davide Danesina, dyrektora programu Maserati GT Line piątek, 2 lipca | 11:00-11:45 | Wydział Prawa – Via S. Geminiano, 3 „Zmiany społeczne: jak zmieniają się konsumenci?” z udziałem Paola Tubita, dyrektora ds. marketingu Maserati piątek, 2 lipca | 14:00-14:45 | Wydział Prawa – Via S. Geminiano, 3 „Design” z udziałem Klaussa Bussego, szefa designu Maserati piątek, 2 lipca | 16:15-17:00 | Wydział Prawa – Via S. Geminiano, 3 „Dziedzictwo” z udziałem Enrico Billiego, szefa Maserati ds. zarządzania produktem i wprowadzania na rynek piątek, 2 lipca | 16:30-17:00 | Wydział Prawa – Via S. Geminiano, 3 „Maserati Talent Talk” – 40-minutowa prezentacja firmy i jej kluczowych specjalistów oraz 15-minutowa sesja pytań i odpowiedzi ze studentami, z udziałem globalnego menedżera marki Maserati Marco Magnaniniego
Stare Miasto w Modenie jako plenerowa scena festiwalu Ghibli Hybrid, pierwszy zelektryfikowany samochód Maserati, będzie prezentowany na dziedzińcu Akademii Wojskowej, a Piazza Roma posłuży jako tło dla wyjątkowej ekspozycji w barwach włoskiej flagi – obok siebie staną tu MC20 w białym kolorze Bianco Audace oraz najmocniejsze wydania sedanów Maserati, czyli zielone Quattroporte Trofeo i czerwone Ghibli Trofeo.
Dynamiczne prezentacje na terenie parku Novi Sad W piątek 2 lipca od 11:30 do 15:45 park Novi Sad stanie się areną testów dwóch egzemplarzy supersamochodu MC20 – ciemnoniebieskiego i białego, które zademonstrują oszałamiające osiągi Nettuno na prostych i w zakrętach nowego tymczasowego toru w centrum miasta – Motor Valley Arena, certyfikowanego przez ACI Sport.
Wycieczki po fabryce Maserati Modena Z Motor Valley Fest zbiega się ponowne otwarcie historycznej, niedawno zmodernizowanej fabryki Maserati przy Viale Ciro Menotti, która w całości zajmuje się produkcją nowego supersportowego samochodu MC20.
Zakłady w Modenie to magiczne miejsce, które łączy DNA marki „made in Italy” i jej dziedzictwo z niepowstrzymanym dążeniem ku przyszłości oraz innowacjom: modernizacja fabryki objęła linie produkcyjne, montownię silników i lakiernię, które mają pomieścić budowę MC20 i jego przyszłej wersji zasilanej prądem.
Od czwartku 1 lipca zakłady będą otwarte dla zwiedzających w godzinach 9:00-17:30, oferując im możliwość zobaczenia „od kuchni”, jak rodzi się ikona; zwiedzanie należy zarezerwować na stronie https://motorvalley.it/partner/maserati-automobili/.
Publiczność będzie mogła odwiedzić również salon wystawowy, w którym podczas Motor Valley Fest zaprezentowana zostanie instalacja poświęcona Maserati 250F – bolidowi Formuły 1, który w latach 1954 i 1957 poprowadził Juana Manuela Fangio do zwycięstwa w mistrzostwach świata F1. Na wystawie pojawi się także unikatowy egzemplarz Quattroporte Fuoriserie Unica, reprezentujący kolekcję Unica stworzoną w ramach programu personalizacji Maserati.
Sytuacja pandemiczna sprawiła, że w minionym roku odbyły się jedynie dwie rundy przez co nie przyznano tytułów. W tym sezonie sytuacja wygląda już dużo lepiej, a w stawce nie brakuje największych gwiazd tej formy motorsportu jak Jochen Hahn, Antonio Albacete, Steffi Halm czy Adam Lacko.
Trzeci rok z rzędu widzowie Motowizji mogą oglądać zmagania jednej z najbardziej wyjątkowych serii wyścigowych świata – FIA European Truck Racing Championship. Podsumowanie pierwszej rundy sezonu 2021 w środę 30 czerwca o godz. 22:55.
Występy Kimiego Raikkonena na torach Formuły 1 w sezonie 2020 nie zachwycają. 41-latek coraz częściej ustępuje wynikami swojemu partnerowi z ekipy – Antonio Giovinazziemu. Co prawda obaj kierowcy w generalnej klasyfikacji mistrzostw maja po jednym punkcie, ale jeśli chodzi o kwalifikacje to obecny stosunek wynosi 6-2 na korzyść włoskiego kierowcy.
Kontrakt Kimiego Raikkonena z zespołem Alfa Romeo Racing Orlen wygasa po tym sezonie. Szef inżynierów Alfy Romeo Xevi Pujolar, zapytany przez dziennikarzy czy Fin zostanie z ekipą na sezon 2022, odpowiedział:
Nie wiem, jakie są jego plany i nie mogę mówić w jego imieniu. Obecnie nie ma problemu z motywacją, dobrze współpracuje z zespołem, a w zeszłym tygodniu wykonał świetną robotę w wyścigu.
Dopytywany o problemy Raikkonena w kwalifikacjach, dodał:
Zmienimy kilka rzeczy, aby pomóc mu w kwalifikacjach. Mając obydwa samochody w drugiej części czasówki, jest to bardzo pomocne dla zespołu Dla nas głównym priorytetem jest pokonanie Williamsa w kwalifikacjach, aby w wyścigu wszystko potoczyło się znacznie lepiej.
Zapytany, jaki jest główny problem Raikkonena w walce o pola startowe, Pujolar odparł, że Kimi ma kłopoty z „przygotowaniem opon na szybkie okrążenie”:
Dlatego rozważamy różne pomysły dotyczące konfiguracji i sposobu, w jaki wykorzystujemy opony. W ten weekend spróbujemy porównać inne opcje.
Myślice, że to ostatni sezon Kimiego Raikkonena w Formule 1?
Pojazdy o maksymalnej dopuszczalnej masie powyżej 3500 kg podlegają pewnemu reżimowi regulacyjnemu, również w odniesieniu do uprawnień do kierowania nimi (prawo jazdy), które to uprawnienia wykraczają poza kategorię B. Operatorzy flot chcący pozostać poniżej tego progu regulacyjnego i zgodnie z nim eksploatować pojazd dostawczy o napędzie alternatywnym, otrzymują w zamian znacznie ograniczoną ładowność i przestrzeń ładunkową. Napęd dostawczego pojazdu elektrycznego (akumulator) jest bowiem cięższy niż w przypadku jego spalinowego odpowiednika. Wprowadzenie możliwości kierowania pojazdem zasilanym paliwami alternatywnymi o dopuszczalnej masie całkowitej (DMC) do 4,25 ton, w miejsce obowiązującego limitu 3,5 ton dla posiadaczy prawa jazdy kat. B postulują firmy zrzeszone w PSPA, działające w ramach Komitetu ds. Logistyki i Transportu. Napisały w tej sprawie List Otwarty do Ministra Infrastruktury.
– Pokonanie tej bariery jest kluczowe dla dalszego rozwoju zeroemisyjnego sektora transportu towarów. Dziś, z racji uwarunkowań technicznych związanych z wykorzystaniem akumulatorów trakcyjnych wpływających na wzrost masy pojazdu, EV charakteryzują się mniejszą ładownością – mówi Albert Kania, Koordynator Komitetu ds. Logistyki i Transportu PSPA.
Pierwsza wersja projektu zawierała propozycję zmiany ustawy o kierujących pojazdami, zgodnie z którą w ramach prawa jazdy kategorii B można kierować pojazdem samochodowym zasilanym paliwami alternatywnymi o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej 3,5 t oraz nieprzekraczającej 4,25 t, jeżeli przekroczenie dopuszczalnej masy całkowitej 3,5 t wynika z zastosowania paliw alternatywnych. W dalszej części przepisu doprecyzowano, że w takim wypadku pojazdem, o którym mowa może kierować osoba posiadająca uprawnienie do kierowania pojazdami kategorii B od co najmniej 2 lat. Na dalszym etapie prac nad projektem, powyższe przepisy zostały usunięte.
– Postulowane przez nas ukształtowanie przepisów jest zgodne z prawem unijnym. Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2018/645 z dnia 18 kwietnia 2018 r. zmieniająca dyrektywę 2003/59/WE w sprawie wstępnej kwalifikacji i okresowego szkolenia kierowców niektórych pojazdów drogowych do przewozu rzeczy lub osób oraz dyrektywę 2006/126/WE w sprawie praw jazdy, wprowadza możliwość zwiększenia ciężkości pojazdów przeznaczonych do transportu rzeczy, do których prowadzenia upoważnia kat. B, do 4250 kg, o ile dodatkowa masa wynika z zastosowania napędów alternatywnych. W tym wypadku nic nie stoi na przeszkodzie, aby takie przepisy odzwierciedlić również w polskim prawodawstwie – mówi Joanna Makola, Kierownik Centrum Legislacyjnego PSPA.
Przepisy, o których mowa, funkcjonują z powodzeniem w wielu krajach europejskich i powinny znaleźć zastosowanie również w Polsce. Umożliwią szerokiej kategorii kierowców, legitymujących się prawem jazdy kat. B, prowadzenie lekkich zeroemisyjnych pojazdów dostawczych, odpowiedników lekkich pojazdów spalinowych. Postulat przywrócenia proponowanych przepisów dotyczących zmiany w zakresie DMC dla pojazdów elektrycznych, został podniesiony podczas prac Komitetu ds. Logistyki i Transportu PSPA, podczas których firmy reprezentujące branże wskazały jednomyślnie na istotne duże znaczenie tej kwestii dla dalszego rozwoju i upowszechniania dostaw zeroemisyjnych.
Wprowadzenie postulowanych przepisów pozwoli na eliminację jednej z kluczowych barier stojących na przeszkodzie szerokiemu wykorzystaniu pojazdów elektrycznych w segmencie dostawczym. Istotą sprawy jest, by firmy dostawcze nie były karane przechodzeniem na czystsze alternatywy transportowe. W ten sposób wprowadzenie limitu 4250 kg dla prawa jazdy kat. B w przypadku pojazdów o napędach alternatywnych uzasadniał rząd Wielkiej Brytanii.
Pod listem kierowanym do Ministra Infrastruktury podpisały się firmy wchodzące w skład Komitetu ds. Logistyki i Transportu oraz inni członkowie PSPA.
Podobnie jak w przypadku poprzedników, stylistyka nowego modelu Qashqai została opracowana przez zespół Nissan Design Europe, który ma swoją siedzibę w centrum Londynu, natomiast rozwiązania konstrukcyjne są efektem pracy Nissan Technical Centre Europe w Cranfield, Bedfordshire, również w Wielkiej Brytanii. Najnowsza generacja kultowego modelu będzie tradycyjnie produkowana w zakładach w Sunderland w hrabstwie Tyne and Wear, które mogą pochwalić się bardzo wysokim poziomem jakości produkcji.
Pierwsza generacja Nissana Qashqai zadebiutowała na europejskim rynku w 2007 roku i niemal natychmiast zapoczątkowała nowy segment crossoverów. Klientów urzekło niezwykłe połączenie muskularnej sylwetki z nieco wyższą pozycją za kierownicą, wymiary typowe dla kompaktowych samochodów oraz gama wydajnych jednostek napędowych. Łącznie w Europie sprzedano ponad 3 miliony, a na całym świecie ponad 5 milionów sztuk modelu.
Pod maską nowego Nissana Qashqai znalazł się silnik benzynowy o pojemności 1,3 litra z technologią mild hybrid, która optymalizuje wydajność układu napędowego. 1,3-litrowa jednostka dostępna będzie w dwóch wersjach – o mocy 140 KM i 158 KM. Słabsza z nich połączona zostanie z 6-biegową skrzynią manualną, a klienci decydujący się na mocniejszy wariant będą mogli wybrać również bezstopniową przekładnię Xtronic. Oferowany w nowym Nissanie Qashqai układ mild hybrid 12V zapewnia dodatkowy moment obrotowy, dłuższe okresy działania systemu Stop&Start, szybki rozruch oraz funkcję Coasting Stop (tylko w wersjach z przekładnią Xtronic), co poprawia zarówno parametry zużycia paliwa, jak i emisji CO2 (-4 g/km).
W przyszłym roku do gamy silnikowej modelu Qashqai dołączy dodatkowo unikatowy układ napędowy Nissana e-POWER, w którego skład wchodzi wydajny akumulator połączony z najlepszym w swojej kategorii silnikiem benzynowym o mocy 154 KM i zmiennym stopniu sprężania, generator prądu, falownik oraz silnik elektryczny o mocy 140 kW, podobny pod względem wielkości i mocy do jednostek napędzających w pełni elektryczne modele Nissana. Jest to wyjątkowe rozwiązanie, które gwarantuje bardzo dynamiczne, płynne i liniowe przyspieszenie, typowe dla samochodów elektrycznych, bez potrzeby doładowywania akumulatora.
Co niezwykle ważne, w systemie e-POWER silnik benzynowy wykorzystywany jest jedynie do wytwarzania energii elektrycznej, a koła napędzane są wyłącznie przez silnik elektryczny. Oznacza to, że jednostka benzynowa zawsze pracuje w optymalnym zakresie obrotów, co przekłada się na dużą oszczędność paliwa i niższy poziom emisji CO2 w porównaniu z silnikami spalinowymi wykorzystywanymi w sposób konwencjonalny.
Nowy Qashqai wyposażony jest w udoskonalony system wspomagania prowadzenia ProPILOT, który zapewni kierowcy jeszcze większe wsparcie w każdej sytuacji na drodze. Technologia ProPILOT z Navi-Link została zaprojektowana tak, aby obniżyć poziom zmęczenia i stresu podczas jazdy i zapewnić intuicyjną obsługę. Opcja ta dostępna będzie wyłącznie w egzemplarzach z przekładnią Xtronic.
Samochód został także wyposażony w szereg systemów wspomagających kierowcę, a wszyscy podróżujący będą mogli cieszyć się bardziej przestronną kabiną i pojemnym bagażnikiem oraz wysmakowaną stylistyką wnętrza, w którym znajdą się fotele z funkcją masażu, wyświetlacz przezierny (Head-Up Display), zaawansowany ekran dotykowy oraz oferujący możliwość konfiguracji cyfrowy wyświetlacz TFT.
Przedmiotem Porozumienia o stałej współpracy badawczo-rozwojowej i dydaktycznej jest m.in. partnerstwo merytoryczne w zakresie uruchomienia programu stażowego na kierunku Inżynieria Pojazdów Elektrycznych i Hybrydowych, począwszy od roku akademickiego 2021/2022. W ramach wsparcia studenci uzyskają możliwość odbywania praktyk w Centrum Kompetencyjnym PSPA oraz w firmach członkowskich organizacji. Ponadto, eksperci PSPA oraz praktycy rynku pojazdów elektrycznych będą uczestniczyli w zajęciach prowadzonych na kierunku, co pozwoli wzbogacić programu studiów o aktualne i przyszłościowe potrzeby sektora motoryzacyjnego.
PSPA i SiMR zbadają także możliwość utworzenia nowego kierunku studiów podyplomowych, dopasowanych do potrzeb pracodawców sektora elektromobilności.
– Podpisany dzisiaj dokument z jednej strony potwierdza nasze doskonałe relacje partnerskie, z drugiej zaś, odzwierciedla interdyscyplinarne podejście do zagadnienia elektromobilności przez władze jednej z największych i najlepszych wyższych uczelni technicznych w Europie Środkowo‐Wschodniej. PSPA od lat kreuje rynek nisko i zeroemisyjnego transportu w Polsce, torując drogę dla jego rozwoju we wszystkich możliwych obszarach, od inicjatyw legislacyjnych, po projekty szkoleniowe. Intensyfikujemy także naszą aktywność na płaszczyźnie naukowej. Dzięki porozumieniu z Wydziałem Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej jesteśmy w stanie znacznie lepiej wczuć się w oczekiwania studentów i potrzeby pracodawców z sektora e-mobility – mówi Maciej Mazur, Dyrektor Zarządzający PSPA.
– Podstawą efektywnej realizacji strategicznych projektów w polskim sektorze motoryzacyjnym jest integracja potencjału intelektualnego uczelni z know-how podmiotów branżowych. W ten sposób jesteśmy w stanie zdynamizować działania i zwiększyć innowacyjność oraz atrakcyjność w zakresie szkolenia przyszłej kadry inżynierskiej. Porozumienie o współpracy z PSPA nabiera szczególnej wagi i znaczenia, mając na względzie fakt, że elektromobilność stała się globalnym trendem w motoryzacji – mówi prof. dr hab. inż. Piotr Przybyłowicz, Dziekan Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej.
Porozumienie między PSPA oraz Wydziałem SiMR obejmuje również możliwość uruchomienia nowej specjalności na kierunku Inżynieria Pojazdów Elektrycznych i Hybrydowych (studia I i II stopnia) lub w ramach indywidualnego toku studiów, kreowania tematyki prac przejściowych i dyplomowych z uwzględnieniem wymagań dydaktycznych oraz potrzeb rynku, a także sprawowania przez reprezentantów PSPA roli konsultantów lub opiekunów przedmiotowych prac. Strony planują także przygotowanie sprofilowanych programów kształcenia i branżowego programu stypendialnego dla wyróżniających się studentów. Ponadto, partnerstwo ma być realizowane w obszarze programów i projektów rozwojowych oraz prac naukowych i badawczych o charakterze krajowym i europejskim. Dzięki porozumieniu możliwe będzie również organizowanie wspólnych seminariów, sympozjów, szkoleń i konferencji naukowo-technicznych oraz włączenie Wydziału w projekty pilotażowe realizowane przez PSPA z podmiotami branżowymi.
Porozumienie o stałej współpracy badawczo-rozwojowej i dydaktycznej podpisali prof. Piotr Przybyłowicz, Dziekan Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych Politechniki Warszawskiej (PW SiMR) oraz Maciej Mazur, Prezes Zarządu i Dyrektor Zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA).
Rolls-Royce Motor Cars Warszawa nagrodził talent polskiej zwyciężczyni Rolls-Royce Young Designer Competition – konkursu ogłoszonego w trakcie trwania globalnego lockdownu. Rolls-Royce Motor Cars zaprosił wówczas dzieci do zaprojektowania ich wymarzonego Rolls-Royce’a przyszłości.
Spośród nadesłanych ponad 5000 zgłoszeń z całego świata, praca 15-letniej Mai z Ostrołęki została uznana przez zespół projektantów marki, jako najlepszą z Polski.
Pszczoła jest dla Mai symbolem szczęścia, stąd pomysł na jej „miodny samochód”. Projekt w kolorach żółtym i czarnym zawiera nawet figurkę Spirit of Ecstasy z pszczelim elementem.
Formą docenienia Mai było odwiezienie jej na uroczystość zakończenia roku szkolnego Rolls-Roycem Wraithem w towarzystwie najlepszej koleżanki.
Tadeusz Fus, założyciel firmy Auto Fus Group, do której należy Rolls-Royce Motor Cars Warszawa, sam będąc dziadkiem nie mógł sobie odmówić poprowadzenia samochodu w drodze do i ze szkoły.
Marka KINTO działa na szwedzkim rynku od roku. W tym czasie flota programu car-sharingowego KINTO Share wzrosła do niemal 1000 samochodów z wszystkich kluczowych segmentów – od Yarisa Hybrid po RAV4 Plug-in Hybrid i Lexusa UX 250h.
Wprowadzając do swojej floty Toyotę Mirai, KINTO Share zamierza ułatwić korzystanie z technologii wodorowych ogniw paliwowych i dać swoim klientom możliwość wypróbowania elektrycznego samochodu na wodór.
Nowe samochody, podobnie jak pozostałe pojazdy z floty KINTO Share, można zarezerwować przez aplikację KINTO. Auta są dostępne na nowej stacji KINTO w Sztokholmie przy KTH Royal Institute of Technology.
Toyota Mirai pierwszej generacji zadebiutowała w 2014 roku w Japonii, a w Europie była oferowana od 2015 roku. Nowa generacja Mirai pojawiła się na europejskich rynkach na początku tego roku, zaś w Polsce jest obecnie oferowany w przedsprzedaży.
Samochód został zaprojektowany na platformie GA-L w architekturze TNGA i wyposażony w najnowszą technologię ogniw paliwowych. Elektryczny napęd na ogniwa paliwowe Toyoty Mirai jest mniejszy, lżejszy, bardziej wydajny i tańszy w produkcji niż jego poprzednik.
Kitesurfing w Polsce – szybko rozwijająca się dyscyplina
Kitesurfing w Polsce staje się coraz popularniejszy. W ciągu niewiele ponad 20 lat od kiedy ta dyscyplina pojawiła się w naszym kraju, wykonała niebywały skok. Ewaluował nie tylko sprzęt, ale i technika pływania, rozgrywane konkurencje. Prężnie rozwijają się szkoły zawodników i instruktorów, do których zgłaszają się coraz młodsi adepci. Kitesurfing ma tak wielu fanów na świecie, że znalazł się w programie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku. Polscy zawodnicy mogą sprawdzać swoją formę podczas Mistrzostw Polski i Pucharu Polski organizowanych rokrocznie od 15 lat na wodach Zatoki Puckiej. Organizatorami są firma Eureka oraz szkoła sportów wodnych BO SPORT Travel. W tym roku zawody odbędą się po raz szesnasty. Partnerem tytularnym została marka Xiaomi, zaś partnerem głównym – Land Rover Polska.
Marka Xiaomi już dawno podbiła serca Polaków. Jako firma rozwijamy się bardzo dynamicznie, wprowadzając często nowe urządzenia odpowiadające na zmieniające się potrzeby konsumentów. Wsparcie zawodów kitesurfingowych, niezwykle atrakcyjnej i prężnie rozwijającej się dyscypliny sportowej doskonale wpisuje się w charakter marki. Szeroka oferta produktów Xiaomi ułatwia również użytkownikom prowadzenie aktywnego trybu życia oraz uprawianie sportu – powiedziała Jolanta Stryjczak – Head of Public Relations, Xiaomi CEE, Nordic & Baltic Region.
Podczas tegorocznego cyklu zawodów zarówno zawodnicy, jak i widzowie będą mieli okazję zapoznać się z najnowszymi, flagowymi smartfonami z serii Mi 11 czy opaskami Mi Smart Band 6. Fani motoryzacji odkryją natomiast komfort i wygodę między innymi modelu Land Rover Discovery Sport podczas jazd próbnych.
Kitesurfing, tak jak samochody Land Rover jest dla ludzi pełnych pasji, aktywnych, otwartych na świat, którzy nie przestają odkrywać, stąd nasza obecność w tym sezonie przy zawodach–dodał Łukasz Goździor – Dyrektor Marketingu i PR, Jaguar Land Rover Polska.
Xiaomi Kite Cup driven by Land Rover
Zawody zostaną rozegrane w trzech miastach: Rewie, Krynicy Morskiej i Pucku w 4 konkurencjach głównych: Freestyle, Formula Kite, Arrows Open oraz nowej w tym sezonie Wing foil. Nad prawidłowym przebiegiem zawodów, jak co roku czuwać będzie Polski Związek Kiteboardingu.
Wing foil to dyscyplina, w której zawodnicy płyną na hydroskrzydle z wingiem, rozgrywana w jednej z trzech konkurencji: Race czyli wyścigi po wyznaczonej trasie, Freestyle lub Wave, czyli ewolucje na fali – konkurencja rozgrywana po raz pierwszy w historii na polskich zawodach – powiedział Michał Zieliński, organizator zawodów, General Manager w firmie Eureka, wiceprezes PSKite.
W czasie najbliższych zawodów w Rewie rozdane zostaną nagrody rzeczowe o wartości 20 tysięcy złotych ufundowane przez Xiaomi i Hydrosfera oraz nagrody finansowe o wartości 10 tysięcy złotych.
Gdzie odbywają się zawody Xiaomi Kite Cup driven by Land Rover – kto może wziąć udział?
W Xiaomi Kite Cup driven by Land Rover może wziąć udział każdy sportowiec. Wystarczy w dniu zawodów zgłosić się rano do biura zawodów i złożyć odpowiednie dokumenty rejestracyjne. Zawody zaczynają się o godzinie 10:00, jeśli tylko będą odpowiednie warunki wiatrowe, czyli minimum 7 węzłów.
2 – 4 lipca, REWA, Puchar Polski w kitesurfingu i wingfoil oraz Mistrzostwa Polski we Freestyle. BIURO ZAWODÓW na plaży w strefie zawodów, od 8:00 do 9:30
30 lipca – 1 sierpnia, KRYNICA MORSKA, Puchar Polski, BIURO ZAWODÓW na plaży w strefie zawodów, od 8:00 do 9:30
13 – 15 sierpnia, PUCK, Puchar Polski i Mistrzostwa Polski w Formule Kite, BIURO ZAWODÓW na terenie MOKSiR Puck w porcie jachtowym, od 8:00 do 9:30
Ochrona Bałtyku – fundacja Mare
Ochrona naszej ziemi, działania skoncentrowane na minimalizowaniu wpływu ludzi na środowisko są także bliskie organizatorom zawodów. Dlatego w tym roku zdecydowano się na wsparcie działań Fundacji Mare, która od 2016 roku zajmuje się ochroną ekosystemów morskich ze szczególnym naciskiem na ochronę ekosystemu naszego rodzimego Morza Bałtyckiego.
Każdy z zawodników otrzyma Mi Watch, który nie tylko kompleksowo monitoruje stan zdrowia użytkownika (jak poziom saturacji krwi, czy pomiar tętna w czasie rzeczywistym), ale także wspiera 117 profesjonalnych trybów sportowych, np. bieganie, wspinaczkę, jazdę na rowerze, trening na orbitreku czy pływanie, informując użytkownika na bieżąco o jego wynikach. Dzięki wbudowanemu GPS smartwatch może śledzić i dostarczać dokładne informacje o treningu, które dostępne są w aplikacji Xiaomi Wear. Po każdych zawodach zostanie spisana liczba przepłyniętych kilometrów przez zawodnika. Jeden kilometr to 3 złote, które zostaną przekazane na ochronę Bałtyku i działania Fundacji MARE. Dodatkowo każdego dnia przed zawodami uczestnicy, widzowie i turyści będą mogli wziąć udział we wspólnym sprzątaniu plaży oraz lekcjach edukacyjnych.
Konwencjonalny, pięciocylindrowy silnik TSI o pojemności 2,5 l zapewni moc 390 KM przy obrotach między 5700 i 7000 rpm oraz maksymalny moment obrotowy równy 480 Nm od 2250 rpm. W połączeniu z siedmiobiegową, dwusprzęgłową automatyczną skrzynią biegów DSG samochód rozpędzi się od 0 do 100 km/godz. w 4,2 sekundy.
Technologia aktywnego rozkładu momentu obrotowego umożliwi dynamiczną zmianę napędu nie tylko między tylną i przednią oś, ale również między lewymi i prawymi kołami auta.
Będzie dostępne 5 trybów jazdy – Comfort, Sport, Cupra, Individual, Offroad oraz Drift. Każde ustawienie będzie mieć wpływ na specyficzne zachowanie się przepustnicy, skrzyni biegów, kierownicy, podwozia, systemu rozkładu momentu obrotowego, elektronicznego układu stabilizacji toru jazdy, a nawet na ambientowe oświetlenie kabiny.
Wysoki standard jazdy będzie możliwy również dzięki zamontowaniu zawieszenia typu Multilink z tyłu oraz MacPherson z przodu samochodu. Formentor VZ5 został obniżony o 10 mm względem wersji VZ o mocy 310 KM, co ma wpłynąć na jeszcze większą dynamikę na drodze. W razie konieczności nagłego hamowania kierowca skorzysta z sześciotłoczkowych zacisków hamulcowych Akebono (375 mm x 36 mm) zamontowanych na ekskluzywnych 20-calowych kołach Cupry.
Sportowa kierownica Cupra, 12-calowy system multimedialny czy nowy model nisko osadzonych, kubełkowych foteli CUP Bucket mają zapewnić intensywne doświadczenia z jazdy. Kolorystyka obicia skórzanych foteli, dostępnych w czerni oraz petrol blue, została specjalnie dobrana, by pasowała do lakieru nadwozia.
W czasie podróży nad bezpieczeństwem wszystkich pasażerów będą czuwać najbardziej zaawansowane programy, takie jak Side and Exit Assist, Travel Assist, Lane Assist czy Emergency Assist.
Premiera sprzedażowa modelu jest planowana na IV kwartał 2021 roku.
Zespół napędowy i podwozie mają unikalną konfigurację, dostrojoną specjalnie dla Cayenne Turbo GT. W rezultacie powstała harmonijna konstrukcja o doskonałych możliwościach na torze wyścigowym. Udowodnił to Lars Kern, kierowca testowy Porsche, który za kierownicą Cayenne Turbo GT okrążył liczącą 20 832 m długości północną pętlę Nürburgringu w czasie 7:38,9 min, ustanawiając nowy oficjalny rekord wśród SUV-ów.
Porsche Cayenne Turbo GT – dużo włókien węglowych na zewnątrz, dużo Alcantary w kabinie
Nowe Cayenne Turbo GT ma jeszcze bardziej sportową linię i jest dostępne wyłącznie w postaci czteromiejscowego Coupé. Wyjątkowo atletyczny charakter Cayenne Turbo GT podkreślają unikalne elementy jego progresywnego designu. Należą do nich charakterystyczny dla Turbo GT przedni zderzak z efektownym spojlerem i powiększonymi bocznymi wlotami powietrza. W widoku z profilu dominują konturowany dach z włókien węglowych oraz czarne poszerzenia nadkoli, a także 22-calowe obręcze kół. Boczne płaty z włókna węglowego, wzdłużnie przymocowane do spojlera dachowego, są specyficzne dla wariantu GT, podobnie jak wysuwany tylny spojler, który jest o 25 mm większy niż ten w Turbo. Zwiększa to siłę docisku przy maksymalnej prędkości samochodu nawet o 40 kg. Z tyłu uwagę zwraca również zjawiskowy panel dyfuzora z włókien węglowych.
Sportowy temperament Cayenne Turbo GT podkreślają wysokiej jakości wyposażenie standardowe i liczne elementy kabiny wykończone Alcantarą. Seryjna specyfikacja obejmuje sportowe przednie fotele z ośmiokierunkową regulacją elektryczną oraz sportowy zestaw tylnych siedzeń z dwoma fotelami – wszystkie są charakterystyczne dla wariantu GT i wyróżniają się perforowanymi środkowymi panelami pokrytymi Alcantarą, kontrastowymi akcentami w kolorze Neodyme lub Arctic Grey oraz napisem „turbo GT” na zagłówku. Tak jak można oczekiwać od sportowego samochodu Porsche, wielofunkcyjna sportowa kierownica ma żółty pierścień na godzinie 12.
Porsche Cayenne Turbo GT – nowy system informacyjno-rozrywkowy dla Cayenne
Wraz z Turbo GT do Cayenne trafia nowa generacja systemu informacyjno-rozrywkowego Porsche Communication Management – ma być wydajniejsza, z nowym interfejsem użytkownika i wyróżniająca się unowocześnioną logiką obsługi. Tak jak wcześniejsze wersje, PCM 6.0 jest w pełni kompatybilny z Apple CarPlay, a dodatkowo umożliwia dogłębną integrację z Apple Music i Apple Podcasty. Ponadto nowy system operacyjny obejmuje interfejs Android Auto – co oznacza, że pozwala na integrację wszystkich popularnych smartfonów.
W porównaniu z Cayenne Turbo Coupé nowe Turbo GT „siedzi” nawet o 17 mm bliżej nawierzchni. Z tego powodu zarówno pasywne komponenty podwozia, jak i aktywne układy sterujące zostały przeprojektowane i zoptymalizowane pod kątem osiągów oraz prowadzenia. Zmiany wieńczy specyficzna kalibracja, gwarantująca perfekcyjną interakcję poszczególnych systemów. Na przykład sztywność trzykomorowego zawieszenia pneumatycznego wzrosła nawet o 15%. Odpowiednio dostrojono też charakterystykę amortyzatorów Porsche Active Suspension Management oraz zastosowanego tu wspomagania układu kierowniczego Plus, a także skrętnej tylnej osi. Aktywna stabilizacja przechyłów Porsche Dynamic Chassis Control korzysta teraz z oprogramowania szczególnie nastawionego na osiągi. Ma to zapewnić większą stabilność w zakresie przechyłów i lepsze trzymanie się drogi, a także bardziej precyzyjne reakcje na skręt w szybciej pokonywanych zakrętach. Dopasowano również działanie układu Porsche Torque Vectoring, który dopuszcza większe różnice w przekazywaniu momentu obrotowego na poszczególne koła. Na prowadzenie korzystnie wpływa też kompleksowo zoptymalizowana przednia oś. W porównaniu z Turbo Coupé przednie obręcze są o 1 cal większe, a ujemne pochylenie kół (tzw. negatyw) zwiększono o 0,45 stopnia.
Porsche Cayenne Turbo GT – szybsza praca przekładni Tiptronic S i tytanowy sportowy układ wydechowy
Podwójnie turbodoładowany silnik Cayenne Turbo GT jest obecnie najmocniejszą ośmiocylindrową jednostką Porsche. Najszerzej zakrojone modernizacje zostały przeprowadzone w zakresie napędu wału korbowego, turbosprężarek, bezpośredniego wtrysku paliwa, układów dolotowego i zasilania oraz chłodzenia powietrza doładowującego. Silnik V8 z Turbo GT różni się od jednostki Turbo Coupé zasadniczymi elementami, takimi jak wał korbowy, korbowody, tłoki, napęd łańcucha rozrządu oraz tłumiki drgań skrętnych. Z uwagi na przyrost mocy – do 640 KM, komponenty te zostały zaprojektowane z myślą o wyższych maksymalnych obciążeniach i lepszej dynamice jazdy. Zmodyfikowano również ośmiostopniową przekładnię Tiptronic S, która zmienia biegi jeszcze szybciej, oraz układ Porsche Traction Management. Wprowadzono także dodatkowe chłodzenie skrzyni rozdzielczej cieczą. Standardowo Cayenne Turbo GT otrzymuje unikalny sportowy układ wydechowy z centralnie umieszczonymi końcówkami. Na odcinku od środka pojazdu, włącznie z tylnym tłumikiem, jest on wykonany z lekkiego i szczególnie żaroodpornego tytanu. Dodatkową oszczędność masy uzyskano, pomijając środkowy tłumik.
Porsche Cayenne Turbo GT – cena
Ceny Porsche Cayenne Turbo GT w Polsce zaczynają się od 963 000 złotych (z uwzględnieniem VAT i lokalnej specyfikacji). Samochód jest już dostępny do zamawiania i powinien trafić do salonów w połowie września 2021 roku.
Uznawane za największe i najważniejsze święto kultury samochodowej na świecie, czterodniowe wydarzenie odbędzie się od czwartku do niedzieli w przyszłym tygodniu (8-11 lipca). W Festiwalu weźmie udział plejada ekscytujących, najrzadszych, najnowszych i najbardziej egzotycznych samochodów, jakie kiedykolwiek zostały skonstruowane. Kia EV6, która zadebiutuje w Wielkiej Brytanii, będzie elektryzować „Electric Avenue – The Road to 2030”, której patronem jest Sky Zero.
Nowa wystawa jest poświęcona szerokiej gamie samochodów elektrycznych dostępnych już teraz oraz takich, które zadebiutują w najbliższej przyszłości. Wystawa będzie miała zupełnie inny charakter niż dotychczasowe.
Zlokalizowana będzie w samym sercu Festiwalu Prędkości, pomiędzy „Future Lab”, którego patronem jest BP, a „First Glance Paddock”, który będzie przykuwać uwagę odwiedzających kolorowymi wizualizacjami i futurystyczną ścieżką dźwiękową.
EV6 to pierwszy elektryczny model marki Kia skonstruowany na nowej platformie podłogowej E-GMP (Electric-Global Modular Platform). Wyposażona w akumulator o pojemności energetycznej 77,4 kWh i w standardzie umożliwiająca ładowanie prądem o napięciu aż 800 V, Kia EV6 zapewnia zasięg do 510 km i ładowanie w zaledwie 18 minut od 10 do 80% pojemności akumulatora. Od 0 do 100 km/h Kia EV6 GT będzie przyspieszać w zaledwie 3,5 sekundy.
EV6 będzie towarzyszyć Stinger GT420, który zostanie zaprezentowany na słynnym „First Glance Paddock”. Ten jedyny w swoim rodzaju samochód przystosowany do jazdy po torze, opracowany przez inżynierów marki Kia jest wyposażony w 3,3-litrowy silnik V6 z dwoma turbosprężarkami. Jednostka napędowa dysponuje mocą 422 KM oraz generuje maksymalny moment obrotowy o wartości 560 Nm. Dzięki tuningowi elementów zawieszenia, znacznemu obniżeniu masy własnej auta i wydajniejszym hamulcom Brembo, Stinger GT420 odznacza się imponującą szybkością i precyzją prowadzenia na torze.
Mustang Mach-E to pierwszy w pełni elektryczny model Forda od początku wzbudza wiele emocji. Firma postanowiła bowiem zelektryfikować ikonę motoryzacji i jeden z najlepiej sprzedających się sportowych coupe na świecie.
Doskonałe osiągi, zasięg jazdy i wiele opcji układu napędowego czynią konstrukcję Macha-E unikatową. To zasługa m.in. skonstruowanej specjalnie dla tego crossovera platformy podłogowej. Co warto o niej wiedzieć?
Mustang Mach-E – platforma i konstrukcja
Mach-E jest zbudowany na platformie Global Electrified 1 (GE1) opracowanej przez Ford Team Edison, która jest mocno zmodyfikowaną wersją podwozia C2, na którym osadzono najnowsze generacje modeli Focus oraz Kuga. Mustang Mach-E dostępny jest z napędem na tylne lub na wszystkie koła, które wykorzystują konfigurację z jednym lub z dwoma silnikami ze zróżnicowanym wyborem mocy wyjściowej oraz pakietami akumulatorów o standardowym lub wydłużonym zasięgu. To wszystko zasługa modułowej platformy, która pozwala na swobodny dobór konfiguracji napędowej, bez konieczności wykonywania znaczących zmian w konstrukcji.
W modelach z napędem na tylną oś wykorzystywany jest synchroniczny silnik elektryczny z magnesem trwałym, chłodzony olejem – umieszczony na tylnej osi. W wersji z napędem wszystkich kół uzupełnia go dodatkowy silnik montowany w linii z przednią osią (który napędza jej koła). Energię do zasilania tych silników dostarcza litowo-jonowy akumulator, zintegrowany w obudowie modułowej pomiędzy osiami, co przekłada się na zwiększenie sztywności skrętnej i lepszy rozkład masy. Dostępne w 288-ogniwowej konfiguracji standardowej pojemności (75 kWh) lub w wersji 376-ogniwowej o zwiększonej pojemności (98 kWh), wysokowydajne akumulatorowe pakiety modułowe, są zabezpieczone wodoodporną obudową otoczoną strukturą, która pochłania uderzenia. To czyni źródło zasilania napędu dobrze zabezpieczonym przed wpływem czynników zewnętrznych.
Ford Mustang Mach-E, fot. materiały prasowe / Ford
Temperatury akumulatorów są dodatkowo stabilizowane przez zaawansowany, aktywny układ ogrzewania i chłodzenia cieczą, który został gruntownie przetestowany przez firmę Ford i zoptymalizowany pod kątem zapewnienia maksymalnej wydajności w ekstremalnych warunkach pogodowych.
Mustang Mach-E – dostępne warianty napędowe i bateryjne
Standardowy układ napędowy(RWD) przenosi moment na koła tylnej osi i zapewnia moc 269 KM oraz moment obrotowy 430 Nm, uzyskując jednocześnie zasięg 440 kilometrów. Wyposażona w ten sam akumulator (75 kWh), wersja AWD (napęd wszystkich kół) wytwarza identyczną moc, ale moment obrotowy jest zwiększony do 580 Nm – dzięki dodatkowemu silnikowi. Zasięg w tym modelu na jednym ładowaniu jest nieco mniejszy – 400 km.
W przypadku akumulatora o zwiększonej pojemności, jednosilnikowe modele RWD mają moc podniesioną do 294 KM i zapewniają zasięg do 610 kilometrów. Modele AWD wyposażone w pakiet mocniejszej baterii 98 kWh oferują zasięg 540 kilometrów, natomiast układ napędowy generuje 351 KM oraz 580 Nm. Topową wersją w gamie Macha-E jest GT, którą wyposażono w konfigurację AWD z dwoma silnikami o mocy 480 KM i momencie obrotowym aż 860 Nm.
Chociaż… to chyba trochę za dużo powiedziane. Renowacją klasycznych samochodów i kwestiami związanymi z mechaniką zajmą się Neil i Anthony Greenhouse, a Richard Hammond będzie miał za zadanie znajdować i sprzedawać kolejne samochody.
Pomysł na nowe show narodził się, gdy Hammond wziął się za renowację swojego Jaguara. Proces odnawiania samochodu okazał się absolutnym internetowym hitem i brytyjski prezenter postanowił zrobić z procesu odbudowy show i „rozciągnąć” tę formułę na inne, stare auta.
Oficjalnemu rozpoczęciu działalności firmy towarzyszyli przedstawiciele sceny politycznej: Winfried Kretschmann, premier Badenii-Wirtembergii, Thomas Bareiß, parlamentarny sekretarz stanu w Federalnym Ministerstwie Gospodarki i Energii, oraz Boris Palmer, burmistrz Tybingi.
Zaangażowane firmy reprezentowali Oliver Blume, dyrektor generalny Porsche AG, Michael Steiner, członek zarządu Porsche ds. badań i rozwoju, a także Leopold König i Torge Thönnessen, dyrektorzy zarządzający Customcells Itzehoe GmbH.
Nowe przedsięwzięcie, w którym Porsche objęło większościowy pakiet 83,75% udziałów, ma swoją siedzibę właśnie w Tybindze. To uniwersyteckie miasto znalazło się również na końcowej liście lokalizacji fabryki akumulatorów; zakłady mają znajdować się w bliskiej odległości od centrum badawczo-rozwojowego w Weissach oraz siedziby Porsche AG w Stuttgarcie-Zuffenhausen.
Oczekuje się, że do 2025 r. liczba pracowników nowej spółki wzrośnie z 13 osób – tyle obecnie zatrudniają obie firmy – do nawet 80. Republika Federalna Niemiec i Badenia-Wirtembergia dofinansowują projekt kwotą w wysokości około 60 milionów euro.
Pomysł na stworzenie fabryki wysokowydajnych ogniw akumulatorowych powstał z inicjatywy P3 Group – firmy konsultingowej z siedzibą w Stuttgarcie, która opracowała stosowną koncepcję i w 2019 r., wraz z Customcells, złożyła wniosek o finansowanie w ramach europejskiej inicjatywy IPCEI EuBatIn (Important Project of Common European Interest – European Battery Innovation, z ang. Ważne Projekty Stanowiące Przedmiot Wspólnego Europejskiego Zainteresowania – Europejskie Innowacje z dziedziny Akumulatorów); jej celem jest budowanie konkurencyjnego europejskiego łańcucha wartości dla akumulatorów litowo-jonowych, opartego na innowacyjnych, zrównoważonych technologiach.
Z branży motoryzacyjnej, jako partner, w projekt zaangażowało się Porsche. W tym roku P3 Group zdecydowała się zachować rynkową neutralność i niezależność i bezpośrednio nie angażować się w dalsze losy joint venture. Jako firma konsultingowa w branży technologicznej P3 działa z dogłębnym zrozumieniem technicznym dziedziny ogniw akumulatorowych i jest związana z Grupą Cellforce długoterminową umową serwisową.
Poltu Quatu Classic zapowiada wyjątkowy konkurs samochodowej elegancji! Już w ten weekend startuje szósta edycja Concours d’Elegance. Od 2 do 4 lipca miłośnicy samochodów będą mogli zobaczyć perełki włoskiej i europejskiej motoryzacji, które przejadą malowniczymi uliczkami, po specjalnie zaprojektowanej przez organizatorów trasie.
Zwycięzca samochodowego konkursu elegancji (a dokładniej właściciel samochodu) otrzyma trofeum zaprojektowane przez Fabrizio Giugiariego oraz zegarek Girard-Perregaux ze specjalnie przygotowanym, ekskluzywnym paskiem.
Samochody będą ze sobą rywalizować w następujących kategoriach:
Sex On The Beach, czyli międzynarodowy koktajl wyjątkowych samochodów plażowych z legendarnym amerykańskim Dune Buggy Meyers Manx na czele
La Dolce Vita
1000 Miglia Bond, czyli najpięknieszy wyścig na świecie
Back To The Future, to okazja do podziwiania z bliska odrestaurowanego Datsuna 240z
A matter of Style
Forever Young, gdzie będą rywalizować ze sobą youngtimery
Rally Queens, konkurs dla aut, które podbiły rajdowe oesy
Best in Show
Organizatorzy przygotowali nową, malowniczą trasę przez Costa Smeralda, która zaprowadzi uczestników imprezy na plażę w Capriccioli, znaną z filmu o przygodach Jamesa Bonda – „Szpieg który mnie kochał”. W drodze powrotnej do Poltu Quatu, odbędzie się przejazd i pokaz samochodów w Porto Cervo. Dodatkowo program tegorocznej imprezy przewiduje wyścig równoległy na pasie lotniska Vena Fiorita w Olbii.
Jednakże o ile osiągi Sir Malcolma Campbella są powszechnie znane i dobrze udokumentowane, o tyle historia zapomniała o innym brytyjskim bohaterze, który ustanowił trzy rekordy prędkości na ziemi dzięki silnikom Rolls-Royce’a.
Dziś, po ponad 80 latach, Rolls-Royce wspomina te niebywałe osiągnięcia i ich autora. Poprzez nową kolekcję Wraith i Dawn Black Badge Landspeed marka przywołuje i na nowo opowiada historię niepowtarzalnego człowieka, kapitana George’a Eystona, i jego niezwykłego samochodu, Thunderbolta.
Inspiracją dla kolekcji Rolls-Royce Landspeed stało się życie i przełomowe osiągnięcia George’a Eystona. Jej estetyka ściśle nawiązuje do unikalnych scenerii Słonego Jeziora Bonneville, gdzie Thunderbolt uczynił kapitana – choć tylko na krótko – najszybszym człowiekiem na Ziemi. Kolekcjonerski duet modeli został wykończony dwoma kolorami. Black Diamond Metallic został połączony ze specjalnie stworzoną nową barwą, Bonneville Blue. Ten ostatni odcień ma dla kolekcji szczególne znaczenie, gdyż pod wpływem światła słonecznego zmienia się z delikatnego błękitu w srebrny ilustrując przestrzeń nieba nad Bonneville oraz szorstkie kryształki soli na aluminiowej karoserii Thunderbolta.
Detale we wnętrzu przywołują krainę geograficzną w stanie Utah, gdzie Eyston bił rekordy w latach 1937-38. Spękana faktura powierzchni solnych została idealnie oddana na grawerowanej desce; perforacje na kierownicy i fotelach udają ciemne ślady bijącego rekord prędkości samochodu, które zostawia za sobą. Rozświetlana podsufitka odwzorowuje układ gwiazd na niebie z 16 września 1938 roku, kiedy to Eyston ustanowił swój trzeci i ostatni rekord – 357,497 mil na godzinę.
Kolekcja Landspeed Collection jest ściśle limitowana do jedynie 25 egzemplarzy modelu Dawn i 35 Wraith, które już zostały przydzielone klientom.
Tiguan Allspace jest oferowany w nowych, bogatszych wersjach wyposażenia o nazwach Tiguan, Life, Elegance i R-Line. Do wyposażenia seryjnego należą teraz, między innymi, nowa wielofunkcyjna kierownica obszyta skóra, asystent świateł drogowych Light Assist (z wyjątkiem wersji podstawowej, w wersji Elegance – Dynamic Light Assist), system multimedialny z przynajmniej 6,5-calowym wyświetlaczem, usługi online dostępne w ramach pakietu We Connect, aktywny tempomat ACC (z wyjątkiem wersji podstawowej) oraz system Front Assist z funkcją hamowania awaryjnego City. Wersję Elegance, z zewnątrz i wewnątrz, zdobią liczne chromowane elementy oraz 18-calowe obręcze kół z lekkich stopów.
Tiguan Allspace w wersji R-Line wyróżnia się wielofunkcyjną, sportową kierownicą z logo R-Line obszytą skórą i wyposażoną w dotykowe pola, elementy ozdobne w kolorze Carbon Grey, Active Info Display (komputer pokładowy z personalizowanym wyświetlaczem) oraz 19-calowe obręcze kół z lekkich stopów z oponami w rozmiarze 255/45 R19. Nadwozie Tiguana Allspace w wersji R-Line można spersonalizować za pomocą pakietu stylistycznego Black Style, którego elementy są lakierowane na czarno, co Tiguanowi Allspace nadaje jednocześnie sportowy i elegancki charakter.
W chwili debiutu nowy Tiguan Allspace jest dostępny z pięcioma wydajnymi i mocnymi silnikami do wyboru: 2,0-litrowe turbodiesle z bezpośrednim wtryskiem (TDI) o mocy 150 KM i 200 KM są wyposażone w dwa katalizatory SCR z podwójnym wtryskiem czynnika AdBlue. 1,5-litrowy silnik TSI o mocy 150 KM może współpracować z 6-biegową mechaniczną skrzynią biegów lub z 7-biegową przekładnią dwusprzęgłową. Jednostka napędowa 1.5 TSI jest wyposażona w funkcję wyłączania dwóch cylindrów (ACT).
Obydwa silniki 2.0 TSI standardowo współpracują z 7-biegową przekładnią dwusprzęgłową i osiągają moc 190 KM lub 245 KM. Nowy Tiguan Allspace 2.0 TSI seryjnie jest wyposażony w napęd na cztery koła 4MOTION. Wszystkie silniki spełniają surową normę emisji spalin Euro 6d-ISC-FCM. Tiguan Allspace z napędem na cztery koła może holować przyczepę o masie do 2,5 tony.
Cena nowego Tiguana Allspace w podstawowej wersji z 1,5-litrowym silnikiem TSI o mocy 150 KM, z 6-biegową mechaniczną skrzynią biegów, zaczyna się od 122.690 zł.
Dla legendy polskiego motosportu, Sobiesława Zasady, był to dziewiąty start w tej imprezie – pierwszy odbył się w 1969 roku. Trzy lata później osiągnął swój najlepszy wynik na wschodnioafrykańskich trasach zdobywając drugie miejsce. Ostatni raz startował w 1997 roku, gdy wraz z żoną Ewą zajęli drugie miejsce w grupie N. W tym roku jedzie z pilotem Tomaszem Borysławskim za kierownicą Forda Fiesty ST RC3. Niestety, podczas 68. Rajdu Safari pech zakończył marzenia Sobiesława Zasady o dojechaniu do mety.
Mimo pecha, postawa 91-letniego polskiego zawodnika zaimponowała wielu postaciom ze świata motorsportu. Oto wypowiedzi znanych uczestników afrykańskich zawodów na temat wyczynu Sobiesława Zasady.
Wielki szacunek dla Pana Zasady. Z pewnością jest mu ciężko; ja na pewno nie widzę się na jego miejscu za 50 lat.
68. Rajd Safari: Sobiesław Zasada udowodnił, że wiek to tylko liczba, fot. materiały prasowe
Dani Sordo, hiszpański kierowca rajdowy:
To wielka przyjemność patrzeć na wyczyny Zasady, który w tym wieku zdecydował się na start. Śledzę jego jazdę i jestem pod wielkim wrażeniem. Życzę, żeby dojechał szczęśliwie do mety. To wielkie wyzwanie dla niego, to bardzo trudny rajd i musi bardzo uważać na siebie. Ale on już nie musi niczego udowadniać, bo udowodnił w przeszłości jak świetnym jest kierowcą. Sam jego start to już jest zwycięstwo.
Sobiesław Zasada trenuje przed Rajdem Safari, fot. Jan Żdżarski junior
Gus Greensmith, brytyjski kierowca rajdowy:
Udział w tym rajdzie musi być strasznie męczący dla kręgosłupa Pana Zasady, bo wiem jak mnie boli, a jestem przecież od niego o 66 lat młodszy! Ten rajd jest bardzo trudny. Wielki szacunek! To będzie wielkie osiągnięcie, gdy uda mu się przekroczyć metę, ale już nawet sam tylko start to wielkie wyzwanie, z którym on sobie radzi naprawdę dobrze. Jego udział w Safari pokazuje nam wszystkim, że jak się chce i ma się pasję, to wszystkiego można dokonać. Rajdowcy wraz z wiekiem jeżdżą coraz lepiej, ale pewnie trzeba będzie zwolnić koło sześćdziesiątki…
To niesamowite, że Zasada bierze udział w tym rajdzie. Nie sądzę, że ja będę jeszcze startował mając 91 lat. Ale jego start to może być inspiracja i mam nadzieję, że wszyscy tutaj będziemy w tak świetnej formie w jego wieku.
Takamoto Katsuta, japoński kierowca rajdowy startujący w kategorii WRC2:
Nawet dla osób tak młodych jak my, ten rajd jest potwornie ciężki i fizycznie, i mentalnie. Na pewno to jest wielkie wyzwanie dla Sobiesława Zasady, ale z tego, co widzę, on radzi sobie bardzo dobrze. By robić takie rzeczy w takim wieku potrzeba ogromnej pasji i dbania o dobrą kondycję. Ja jestem pełen szacunku dla jego osiągnięć.
Sobiesław Zasada trenuje przed Rajdem Safari, fot. Jan Żdżarski junior
Na poszczególnych odcinkach Daniel Chwist z Kamilem Hellerem regularnie plasowali się na miejscach 10 lub 12 klasyfikacji generalnej; w swoim debiucie w rajdzie rangi WRC zajęli ostatecznie 17 lokatę, co jest oceniane z wielkim uznaniem.
Za to rozczarowujące było zakończenie Safari dla Sobiesława Zasady z Tomaszem Borysławskim. Jechali bardzo spokojnie i skutecznie, podczas niedzielnego etapu poprawili swoją pozycje w generalce z 29 na 25, ale utknęli na trasie ostatniej próby.
-Zabrakło nam trzech kilometrów, by dojechać do końca ostatniego odcinka specjalnego i ukończyć tegoroczne Safari. Mieliśmy pecha, zakopaliśmy się w piaszczystej koleinie, a w nasz samochód wjechały dwa inne auta rajdowe – powiedział Tomasz Borysławski. Po pierwszym przejeździe tego samego odcinka było jasne, że przy następnym przejeździe nawierzchnia będzie już tak zniszczona przez jadące wcześniej samochody WRC, że słabsze auta jadące w drugiej części listy startowej nie będą w stanie sforsować tej trasy. Borysławski sugerował wtedy organizatorom, by nie rozgrywać tego odcinka w konkurencji załóg spoza WRC.
Także 91-letni Zasada nie krył, że pech zakończył jego marzenia o dotarciu do mety.
-No straszny pech, ale takie rzeczy w rajdach się zdarzają. Wiele aut na tym odcinku miało bardzo duże problemy. Koleiny były tak głębokie, że szorowaliśmy płytą silnika. Długo tak by się nie dało jechać – powiedział nestor światowych rajdów i najstarszy w historii kierowca jadący w rundzie WRC.
Nie ma lepszego samochodu niż BMW, aby zabrać nas z Natashą w podróż, podczas której rozprawi się ona z przeszłością — mówi Mindy Hamilton, starsza wiceprezes ds. współpracy marketingowej w The Walt Disney Company. — BMW X3 i BMW serii 2 Gran Coupé są pewne siebie i zwinne, tak jak Czarna Wdowa, i nie możemy się doczekać, aby pokazać światu, gdzie razem byliśmy.
Wyprodukowany przez Marvel Studios film akcji „Czarna Wdowa” porywa wieloma zapierającymi dech w piersiach scenami kaskaderskimi. Zdjęcia do filmu wystawiły na próbę nie tylko aktorów, ale także ich silnikowych partnerów.
Odwiedzający BMW Welt w Monachium będą mogli się o tym przekonać na specjalnej kilkutygodniowej wystawie, która zostanie otwarta równocześnie z premierą filmu. Szczególną atrakcją jest możliwość obejrzenia oryginalnych, dostarczonych prosto z planu pojazdów występujących w filmie.
W pełnym akcji thrillerze szpiegowskim „Czarna Wdowa” produkcji Marvel Studios tytułowa bohaterka Natasha Romanoff aka „Czarna Wdowa” zostaje wplątana w niebezpieczny spisek, który ma związek z jej przeszłością. Prześladowana przez siłę, która nie cofnie się przed niczym, by doprowadzić ją do upadku, Natasha musi zmierzyć się ze swoją szpiegowską przeszłością i zerwanymi więziami, które pozostawiła za sobą na długo przed tym, jak została częścią Avengersów.
W rolę Natashy / Czarnej Wdowy ponownie wcieli się Scarlett Johansson, Yelenę zagra Florence Pugh, jako Aleksieja / Czerwonego Strażnika zobaczymy Davida Harboura, a w Melinę wcieli się Rachel Weisz. Najnowszy film akcji Marvel Studios został wyreżyserowany przez Cate Shortland i wyprodukowany przez Kevina Feige. „Czarną Wdowę” można będzie obejrzeć w kinach.
W poniedziałek, 28 czerwca, rozpocznie się remont wiaduktu w ciągu autostrady A1 na węźle Łódź Północ, na jezdni prowadzącej w kierunku Katowic. Prowadzone prace będą skutkowały zmianami w organizacji ruchu również na autostradzie A2 – pod remontowanym obiektem. Ruch na kierunku Poznań – Warszawa, będzie się odbywał po jednym pasie w obu kierunkach.
Zmiany w organizacji ruchu są konieczne, aby bezpiecznie przeprowadzić niezbędne prace konserwacyjne. Wiadukt został wyłączony z eksploatacji pod koniec 2019 roku po pojawieniu się zarysowań na konstrukcji. Od tamtego czasu przejazd w kierunku Katowic obywał się odcinkiem sąsiadującej z węzłem łącznicy.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przewiduje, że przywrócenie ruchu na wiadukcie nastąpi w listopadzie, a przejazd pod wiaduktem całą szerokością obu jezdni autostrady A2 będzie możliwy do końca tego roku. Zmiany w organizacji ruchu będą dostosowywane na bieżąco do prowadzonych prac.
Oba modele zostały wyposażone w technologię Full Link we wszystkich wersjach wyposażenia, który umożliwia podróżnym dostęp do Android Auto i Apple CarPlay.
Z kolei system Seat Connect zapewnia lepszą łączność z samochodem, pozwalając na zdalny dostęp do danych dotyczących stylu jazdy czy pozycji zaparkowanego samochodu. Ibiza i Arona są oferowane z kompletem najnowocześniejszych systemów bezpieczeństwa, takich jak aktywny tempomat pozwalający na bezpieczną podróż na trasie w trybie półautonomicznym niezależnie od prędkości pojazdu.
Ceny Arony w Polsce zaczynają się od 711 zł netto miesięcznie w leasingu bez wpłaty własnej za wersję Reference z silnikiem 1.0 TSI o mocy 95 KM. Klienci poszukujący bardziej dynamicznych jednostek będą mogli wybrać wersję Style z jednolitrowym silnikiem o mocy 110 KM już od 80 200 zł. Najsilniejsza, 1,5-litrowa jednostka o mocy 150 KM będzie dostępna tylko w wersji wykończenia FR, zapewniającej m.in. czujniki parkowania czy rozwinięty Navi System z 9,2-calowym wyświetlaczem i dwoma złączami USB-C. Ceny tego wariantu zaczynają się od 104 100 zł przy jednej płatności.
W podstawowej wersji nowa Ibiza zapewni takie rozwiązania, jak system kontroli odstępu Front Assist z funkcją awaryjnego hamowania, ochrony pieszych oraz rowerzystów czy asystent pasa ruchu Lane Assist.
Bogato wyposażona wersja Reference może się pochwalić m.in. nowoczesnym systemem multimedialnym Media System Colour z 8,25-calowym ekranem dotykowym, systemem Bluetooth oraz Full Link. Ibiza w wersji Style będzie dostępna z dwiema opcjami jednostek o mocy 95 KM ze skrzynią manualną lub 110 KM ze skrzynią automatyczną DSG.
W ramach topowej wersji wyposażenia Seat Ibiza FR został wyposażony w przyciemnione tylne okna, światła Full LED, tylne czujniki parkowania oraz dodatkowy pakiet zwiększający pojemność bagażową auta oraz komfort.
Od rozpoczęcia obecnego etapu robót, czyli od wiosny tego roku, ruch odbywał się jedną jezdnią po jednym pasie w każdym kierunku, co powodowało korki sięgające w weekendy nawet 10 kilometrów. Teraz, dzięki oddaniu dwóch jezdni autostrady A6 do dyspozycji kierowców, przejazd powinien być znacznie bardziej płynny. Będzie to jednak cały czas przejazd przez plac budowy z ograniczeniem prędkości.
Jak informuje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, w okresie wakacyjnym ruch na drogach prowadzących nad morze na Pomorzu Zachodnim wzrasta trzykrotnie. Efektem jest powstawanie zatorów w miejscach zwężeń. Wprowadzenie ruchu dwiema jezdniami A6 na wakacje powinno zapobiec powstawaniu gigantycznych korków i ułatwić kierowcom dojazd nad morze. Po wakacjach zostanie ponownie wprowadzony ruchu jedną jezdnią.
Węzeł Szczecin Kijewo – co się zmieni po przebudowie?
Węzeł Szczecin Kijewo stanowi połączenie autostrady A6 z DK10. Jest to również główny węzeł łączący Szczecin z siecią autostrad i dróg ekspresowych. Węzeł został wybudowany w latach 30. ubiegłego wieku, a następnie rozbudowany w latach 70-80.
Po obecnej przebudowie węzeł będzie miał nowe, szersze wiadukty, pod którymi będzie miejsce nie tylko na dwie jezdnie autostrady, dzięki którym poprawi się płynność przejazdu przez węzeł, ale także na nowe jezdnie zbiorczo-rozprowadzające. W rejonie węzła starą, betonową nawierzchnię autostrady zastąpi nowa nawierzchnia bitumiczna. Nowe łącznice będą miały łagodniejsze łuki oraz pasy włączeń i wyłączeń, których dotychczas brakowało. W efekcie ma powstać większy węzeł drogowy, który zapewni zarówno znaczącą poprawę płynności, jak i bezpieczeństwa ruchu drogowego. Zakończenie prac planowane jest w połowie przyszłego roku.
Przeciwnicy elektryków często wskazują, że mają one relatywnie nieduży zasięg, który ponadto w codziennym użytkowaniu, okazuje się wyraźnie krótszy, niż wynika to z oficjalnych danych technicznych. Zwolennicy elektromobilności stwierdzają natomiast, że owszem, ale jeśli zamiast 400 km przejedziemy realnie 300 km, to w żaden sposób nie ogranicza nas to w codziennym użytkowaniu. Natomiast wybierając się w dalszą trasę, możemy skorzystać ze stale rozwijającej się sieci szybkich ładowarek. Podróż będzie przez to dłuższa, niż autem spalinowym, ale jak najbardziej możliwa.
Norweska Federacja Samochodowa (NAF) postanowiła jednak pójść o krok, a nawet dwa kroki dalej. Nie mówią, że już teraz z elektrykiem można swobodnie żyć na co dzień. Nie mówią, że uzyskane w warunkach laboratoryjnych zasięgi da się odtworzyć w normalnym ruchu. Nie, oni twierdzą, że autami na prąd można przejechać znacznie więcej, niż wynika to z oficjalnych danych!
Procedura testowa, jaką ta organizacja przyjęła, polegała na uruchomieniu aut „na zimno”, czyli po dłuższym postoju, a wnętrze nie było wcześniej chłodzone lub podgrzewane do wybranej na klimatyzacji temperatury. Trasa testowa prowadziła przez miasta, drogi pozamiejskie oraz autostrady, a zakres prędkości wynosił od 60 do 110 km/h. Podróżowano w najbardziej oszczędnym trybie jazdy i aktywnie korzystano z rekuperacji.
Wyniki uzyskane przez NAF są doprawdy zaskakujące. Przykładowo Tesla Model 3 przejechała 654,9 km, przy oficjalnym zasięgu 614 km. Ford Mustang Mach-e pokonał 617,9 km wobec 610 km, Volkswagen ID.3 przejechał 564 km zamiast 539 km, a Skoda Enyaq 522 km, poprawiając oficjalne dane o 2 km. Niewątpliwą gwiazdą zestawienia okazało się BMW iX3, które przejechało 556,2 km, choć według producenta powinno to być 450 km. Średnio w teście auta pokonywały o 20 proc. większe odległości, niż deklarowane.
Nie będziemy ukrywać, że te wartości są dla nas mocno zaskakujące. Słyszeliśmy co prawda o historiach, taka jak rekord pewnego Włocha, który Teslą Model S z oficjalnym zasięgiem 600 km, przejechał 1078 km, ale są to przykłady ekstremalne. Nasze doświadczenia podpowiadają, że rzeczywistość wygląda mimo wszystko nieco inaczej. Norwedzy przejechali Skodą Enyaq 522 km, nam podczas testu auto deklarowało 350 km. Volkswagen ID.4 pokonał podobno 532 km, ale nam chciał tylko 370 km. Hyundai Kona electric ma według NAF dobić do 537 km, a w naszym teście było to w okolicach 350 km. Podobne przykłady można mnożyć.
Skąd tak duże rozbieżności? Składa się na nie z pewnością styl jazdy. Skupiając się maksymalnie na oszczędzaniu każdy jest w stanie uzyskać lepszy wynik, niż kiedy prowadzi auto naturalnie i nie koncentruje się na muskaniu gazu. Drugim czynnikiem było kontynuowanie testu do momentu, kiedy auta zatrzymają się na środku drogi. Tak jak pojazdy spalinowe mają rezerwę w baku, tak elektryki mają zawsze więcej prądu, niż oficjalnie podają. Rekordzistą w tym względzie jest BMW iX3, które przejechało 106 km po tym, jak komputer pokładowy pokazał 0% baterii. Głębokie rozładowywanie akumulatorów jest jednak bardzo niekorzystne dla ogniw. Nawet zbliżania się do 0% powinniśmy unikać. Podobnie zresztą jak ładowania do pełna (wielu producentów zaleca, żeby zatrzymać się przy 80%).
Czy zatem norweski test to manipulacja? Trochę tak. Jego organizatorzy nie zdradzają żadnych sposobów na to, żeby wykorzystać pełnię możliwości aut elektrycznych. Nie doradzają właścicielom elektryków, zawiedzionych realnym zasięgiem swoich aut, że robią coś nie tak, ale można zmienić złe nawyki. Oni zwyczajnie jechali w sposób, w jaki na co dzień nie jeździ (niemal) nikt i używali samochodów w sposób, jaki prowadzi do szybkiej degradacji baterii. Innymi słowy osiągnięcie takich wyników jest bardzo niezalecane, nie osiągniemy takich zasięgów w realnym użytkowaniu, a próba robienia tego, przyniesie wam więcej szkód niż pożytku. Zresztą sami przedstawiciele NEF przestrzegają, że nie warto próbować ich naśladować. W jednym z filmików, stanowiącym wstęp do podobnego, ale zimowego testu, sympatyczna pani zaznacza „Jeśli spróbujecie powtórzyć ten test, możemy zagwarantować, że uzyskacie inne wyniki”. Doceniamy szczerość…
Rajd Pełną Piersią miał swoją czwartą edycję, a Ty jesteś jego organizatorką – na czym polega ten rajd i kto w nim może wystartować?
Rajd Pełną Piersią – to trzydniowa impreza offroad’owa dla kobiet, które zmagały się lub nadal walczą z rakiem piersi. Nie ma żadnych ograniczeń wiekowych ani sprawnościowych, bo najważniejsze jest pozytywne nastawienie i chęć przeżycia wspaniałej przygody. Pierwszy dzień, to zawsze ognisko zapoznawcze, krótka odprawa, szkolenie z czytania roadbook’a, objaśnienie zasad bezpieczeństwa i wspólna kolacja. W tym roku dodatkowo zorganizowałam pogadankę o profilaktyce raka piersi, dla lokalnych kobiet z grupy ryzyka. Kolejny dzień, to szybka odprawa przedrajdowa, losowanie instruktorów i start. Wprowadziłam w tym roku również konkurs na najlepsze przebranie – dziewczyny naprawdę się zaangażowały i było bardzo zabawnie!
Jak na prawdziwy rajd przystało – mamy start i metę, dziewczyny podzielone są na trzyosobowe zespoły, a każdy z nich ma do dyspozycji auto terenowe z instruktorem. Rywalizacja nie polega na najszybszym dotarciu do mety, ale na ilości punktów zdobytych na trasie, czyli przede wszystkim na technice jazdy w terenie i poprawnym czytaniu roadbook’a. Na ostatniej, ok. 40-sto kilometrowej trasie, były do zaliczenia min.: próby w terenie, strome podjazdy, piach, triale, odcinki na quadach, foto punkty. Oczywiście panie zmieniają się za kierownicą, aby każda mogła spróbować swoich sił w jeździe offroad. Dla osób, które nigdy nie miały do czynienia z dużym autem, przystosowanym do jazdy w terenie, taka jazda po błocie albo przejazd przez rzekę – to często wielka, życiowa przygoda i wspomnienie na wiele lat.
Organizacyjnie to spore wyzwanie? Ile masz pracy z takim rajdem i skąd bierzesz dla dziewczyn samochody?
Tak, organizacyjnie – to spore wydarzenie. Bazuję na swoim eventowym doświadczeniu i wewnętrznej sile dążenia do perfekcjonizmu. Lubię mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, choć pewnie kosztuje mnie dużo więcej czasu i energii, niż kogoś, kto nie wkłada w swoje projekty aż tyle serca. Tak już mam… (śmiech) Moja mama tydzień przed rajdem przestaje już do mnie dzwonić, bo jest trochę nerwowo, ale ona wie, że chcę, żeby wyszło jak najlepiej. Dziękuję mamo za wyrozumiałość!
Praca nad organizacją inicjatywy, sponsorowanej z różnych źródeł, nie należy do najłatwiejszych, trzeba mocno improwizować na ostatnią chwilę. Na tym polu działa sporo rajdowych przyjaciół, którzy pomagają mi w pozyskiwaniu wsparcia finansowego. Znam budżet minimalny i w jego obszarze działam na początku, potem agenda rozszerza się, w miarę poszerzających się możliwości finansowych. Od 2016 roku za stronę techniczną i logistykę (w tym również przygotowanie tras i roadbooka) odpowiadają chłopaki z Travel Adventure School, którzy także użyczają swoje auta oraz mocno mobilizują znajomych do pomocy. A może jakaś offroad’owa czytelniczka motocainy chciałaby się przyłączyć do naszej akcji? Serdecznie zapraszam!
Jak rozwinęła się ta inicjatywa od swojej pierwszej edycji? Co się zmieniło i czy na lepsze?
Pierwsza edycja odbyła się w 2016 roku. Nie miałam wtedy finansowania na gadżety i koszulki dla dziewczyn, mogłam tylko pomarzyć o upominkach na powitanie. Przy pierwszych realizacjach ciężko znaleźć kogoś, kto uwierzy w Twój projekt, trzeba mocno kombinować… Niestety organizację drugiej edycji przerwała mi moja własna choroba. W 2017 roku okazało się, że mam raka piersi i „przeczołgano mnie” przez półroczną chemioterapię.
Organizacyjnie od drugiej edycji było już łatwiej, bo miałam relację fotograficzną. Pojawili się partnerzy rajdu, którzy do dzisiaj, na stałe, pomagają w jego realizacji, bądź wspierają mnie rzeczowo. W tym roku działa się dosłownie przedrajdowa magia, dzwonili do mnie obcy ludzie, proponując gadżety rajdowe i upominki dla dziewczyn. Wierzę, że przyszły rok będzie jeszcze lepszy! Okazuje się bowiem, że dobrych ludzi wkoło jest naprawdę dużo, a mój pomysł na wsparcie kobiet w powrocie do zdrowia psychicznego, po ciężkiej bitwie z „gadem”, jest moim osobistym sukcesem. W 2022 będziemy mieć piątą edycję, czyli można powiedzieć, że pierwszą większą rocznicę. Legenda rajdu się rozniosła, więc i chętnych z roku na rok przybywa – w ostatniej edycji udział brało 30 uczestniczek z całej Polski. Zmiany są zdecydowanie na lepsze, choć z roku na rok, to ja sama podnoszę sobie organizatorską poprzeczkę (śmiech).
Przeżyłaś i poczułaś to, z czym zmagają się uczestniczki Twojego rajdu?
Niestety tak. Poddałam się kilku operacjom, doświadczyłam bólu i musiałam znaleźć w sobie niewyobrażalne pokłady odwagi, siły i determinacji, aby to przeżyć. Wtedy zrozumiałam, że walka z rakiem, to bardzo ciężka próba! Zmieniło się wszystko, życie wywaliło mi się do góry nogami. Przetrwałam to i dzisiaj jestem zdrowa, ale na własnej skórze doświadczyłam czegoś tak okrutnego, że postanowiłam tę siłę przekazać dalej w sposób, jaki wychodzi mi najlepiej – jednocząc ludzi. Pojawiły się nowe pomysły i dostałam skrzydeł do działania na rzecz dziewczyn, które zmagają się z leczeniem i chorobą.
Czy zdaniem Twoim i uczestniczek rajdu, pomoc medyczna dla pacjentek onkologicznych stoi w Polsce na przyzwoitym poziomie?
Jeżeli dobrze wybierze się placówkę, samo leczenie przebiega w miarę płynnie, ale naszym zdaniem nie istnieje coś takiego, jak szybka terapia onkologiczna. Często droga do upragnionego zdrowia, to wielogodzinne kolejki w nieklimatyzowanych pomieszczeniach po chemię. Długie terminy wizyt, zmęczony personel. Ciągłe proszenie, a wręcz błaganie o konkretne skierowania i leki. Są szpitale, gdzie działa to sprawnie, ale są też miejsca, gdzie nic się nie sprawdza. Często jest tak, że nie ma jednego lekarza prowadzącego, więc na każdej wizycie jest to ktoś inny, kto nie zna historii choroby, a zmienia tryb leczenia. To wyprowadza pacjenta z pewnego cyklu, kosztem poczucia bezpieczeństwa, aby za chwilę powrócić do starego planu leczenia, bo znowu zmienia się lekarz…
Prawdziwa droga pod górę zaczyna się w momencie, kiedy jest się już „zdrowym” (mówię z własnego doświadczenia). Trzeba się bardzo nakombinować, aby dostać się do dobrego, „ludzkiego” lekarza, a o podstawowe badania często trzeba żebrać (naprawdę!). Część oczywistych badań, dla własnego świętego spokoju (z obawy o przerzuty), trzeba robić prywatnie. Tak naprawdę, ile jest pacjentek, tyle różnych historii i zdań na temat leczenia.
Obecnie Ministerstwo Zdrowia co chwilę cofa bezpłatne leczenie dla kobiet z rozsianym rakiem piersi, bądź refundację innych leków. Są pacjentki z rakiem w remisji, który w każdej chwili może wrócić i dać przerzuty. Do powstrzymania tego procesu potrzebne są leki tzw. celowane. Dla ogromnej ilości kobiet wycofanie tych refundowanych leków – to wyrok śmierci. To naprawdę fatalna sytuacja i prawdziwy skandal!
Nazwa rajdu jest symboliczna?
Rajd Pełną Piersią dlatego, że większość startujących w nim kobiet jest po amputacji piersi i ich rekonstrukcji implantem, czyli „Pełną Piersią” – bo mamy cycki (śmiech). Naszym zadaniem jest również informowanie kobiet o tym, że rekonstrukcję piersi można (spełniając pewne warunki) zrobić na NFZ. Mało kto o tym mówi.
Niestety rak nie zawsze jest łaskawy. W czasie ostatniej edycji powstała nowa tradycja, bardzo przykra – posadziłyśmy jedenaście młodych brzózek, po jednej dla naszych rajdowych koleżanek, które odeszły…
Impreza ma cel integracyjno-rozrywkowy, czy też w jakiś inny sposób wspiera kobiety, które walczą z rakiem?
Rajd Pełną Piersią to, poza jednodniową adrenaliną, a czasami wyjściem ze swojej strefy komfortu – czas spędzony wśród kobiet, po takich samych przejściach. Dziewczyny są pełne energii do życia, rozmawiają, wymieniają się wiedzą odnośnie zdrowego trybu życia, zawierają przyjaźnie. Wspólnie się gimnastykują, podczas aktywnych poranków, a wieczorami śpiewamy przy ognisku. Tworzy się naprawdę bardzo przyjazna atmosfera, która pomaga oderwać się od codziennych problemów i złych myśli. W przyszłym roku chcę dodatkowo rozszerzyć program rajdu o warsztaty (tematyka jeszcze nie jest ustalona, ale chciałabym pójść w stronę rozwoju osobistego i sztuki).
Myślę, że relacje z moich imprez pokazują ludziom, że rak to naprawdę nie jest wyrok, że można się cieszyć każdym dniem, a nawet trzeba, bo inaczej to nie ma sensu… Ludzie, którzy przyjeżdżają do nas, na przykład pomóc w organizacji – na początku są bardzo wycofani. Ci zdrowi boją się raka, boją się chorych, ale później dostrzegają tą kipiącą, życiową energię w dziewczynach i wpadają w jakiś cudowny trans, który trwa do końca imprezy. Każda osoba, która wraca do domu po naszym rajdzie, mówi to samo zdanie (naprawdę!): „Przyjechałem tutaj pomagać i wspierać dziewczyny, a to one dały mi siłę i zaraziły mnie chęcią do życia”. To chyba najlepsze podsumowanie faktu, że warto dla nich działać!
Skąd właściwie pomysł na taki rajd? Miałaś wcześniej doświadczenie w organizacji tego typu imprez?
Organizacją imprez motorsportowych zajmuję się od 2010 roku. Kiedy moja mama zachorowała na raka piersi, zdałam sobie naprawdę sprawę z tego, że leczenie onkologiczne zostawia mocny i niestety trwały ślad w psychice. Mimo że mózg ludzki jest bardzo sprytny i wypiera sporo złych wspomnień, to walka z rakiem jest naprawdę wykańczającym przeżyciem i fizycznie, i psychicznie. Organizując przeprawy offroad’owe dla klientów korporacyjnych zdałam sobie sprawę, ile taka impreza budzi pozytywnych emocji. I wtedy pojawił się pomysł zrobienia takiej imprezy dla dziewczyn po raku. Przyjaciele nie zawiedli i zrobiłam w 2016 roku pierwszy Rajd Pełną Piersią. Było skromnie, dziewczyny upiekły ciasta, było też ognisko – do dzisiaj to wspominamy, a dziewczyny nazywają mnie „Matką Rajdu” (śmiech).
Off-road samochodem to Twoja pasja?
Motoryzacja to zdecydowanie moja pasja. Już jako 10-letnia dziewczynka woziłam mojego tatę motocyklem, bo od dziecka uwielbiam pojazdy mechaniczne. Kiedy odkryłam offroad to było oczywiste, że się zakocham, tak samo jak w crossach, enduro, szybkich autach, drifcie… Mam nawet patent sternika motorowodnego. Uwielbiam szybkość w autach szosowych, technikę jazdy w offroad, wysiłek na motocyklach. Bardzo się cieszę, gdy mogę swoimi pasjami zarażać inne dziewczyny, a one równie szybko łapią bakcyla. Jedna z uczestniczek rajdu kupiła już nawet terenówkę (śmiech).
To nie jedyna Twoja inicjatywa dla amazonek?
Rajd jest zawsze w maju, a od zeszłego roku pojawił się drugi projekt – wrześniowy, czyli Wyprawa Pełną Piersią, gdzie przez tydzień podróżujemy autami offroad’owymi. We wrześniu 2020 r., ze względu na panujący covid, zostaliśmy w Polsce i z centralnej jej części ruszyliśmy w Bieszczady. Spaliśmy pod namiotami, zwiedzaliśmy, oczywiście błoto też było (śmiech). W tym roku Wyprawa Pełną Piersią rusza się do Rumunii.
A w tym momencie pracuję nad założeniem własnej fundacji, działającej na rzecz kobiet, które walczą lub walczyły z chorobą onkologiczną. Poza rajdem, chciałabym je stale wspierać, poprzez różnego rodzaju warsztaty i akcje społeczne. Marzę, aby stworzyć taką przestrzeń w Warszawie, gdzie będziemy mogły wzajemnie się wspierać i nawiązywać nowe przyjaźnie. To mój nowy cel!
Na jakim etapie organizacji jesteś z wyprawą do Rumunii? Spotykacie się na miejscu czy droga do Rumunii też jest częścią programu?
W tej chwili staram się pozyskać finansowanie na paliwo do terenówek oraz pokrycie kosztów organizatorskich (noclegi, bilety do różnych atrakcji wyjazdu, itd.). W planie jest bardzo dużo zwiedzania i jeżdżenia po górach – jaram się bardzo! (śmiech) Niedługo będzie oficjalna lista uczestniczek – w tym roku pojedzie z nami 15 kobiet. Oczywiście wyruszamy wszyscy razem z Warszawy i kolumną aut przemieszczamy się do celu, zwiedzając i podziwiając lokalne widoki.
Autorowi nagrania udało się w krótkim czasie, zarejestrować dwa niebezpieczne zdarzenia. Najpierw ze skrzyni auta dostawczego przed nim, wyfrunęło tekturowe pudełko. Było wyraźnie zniszczone i oczywiście puste, ale i tak mogło coś uszkodzić. Tak się chyba jednak nie stało.
20 minut później autor zmuszony był do awaryjnego hamowania i zjechania na pobocze. Tym razem zagrożeniem okazało się dwóch mężczyzn bez koszulek, którzy chyba zamierzali przejść na drugą stronę ruchliwej autostrady. Zachowywali się jakby chcieli zmusić kierowców do przepuszczenia ich, co z łatwością mogło doprowadzić do karambolu.
O problemach narastających wokół fabryki wybudowanej nieopodal Berlina, informowaliśmy już wielokrotnie. Protestowali przeciwko niej ekolodzy, w związku z wycinką dużych połaci lasu. Protestowali mieszkańcy, ze względu na ryzyko niedoborów wody w regionie, ponieważ zakład będzie miał duże jej zapotrzebowanie. Potem okazało się, że w okolicy żyje chroniony gatunek węży, którego bytowania nie można aktualnie zakłócić, organizując mu przymusową przeprowadzkę.
Pomimo tych utrudnień, zakład w końcu powstał, a jego uroczyste otwarcie miało nastąpić 1 lipca. Już teraz wiadomo, że się to nie stanie. Tesla póki co planuje przesunięcie daty na koniec 2021 roku, ale niewykluczone, że i ona każe się nierealistyczna. Jest to wynik zastrzeżeń i protestów, dotyczących… negatywnego wpływu fabryki na środowisko. To doprawdy interesujące, że produkcja aut elektrycznych (czyli w teorii ekologicznych), może budzić tak wiele zastrzeżeń, właśnie grup dbających o środowisko.
Ostatecznej zgody na otwarcie zakładu, nie wydała brandenburska Rządowa Agencja ds. Środowiska, która nadal analizuje dokumentację. Zastrzeżenia do spełniania norm środowiskowych zostały także zgłoszone do niemieckiego sądu, który rozpatruje sprawę. Nad dokumentami i planami Tesli (liczącymi 11 tys. stron!) może się pochylić każdy, ponieważ zostały one upublicznione, a następnie każdy będzie miał możliwość zgłoszenia swoich zastrzeżeń. Wcześniej zrobiono to w zeszłym roku i wtedy wpłynęło 400 uwag. Sami więc widzicie, że jeszcze długo możemy nie zobaczyć żadnej Tesli europejskiej produkcji.
Hennessey jest mistrzem w dziedzinie V8-ologii, więc było tylko kwestią czasu, kiedy wprowadzi więcej mocy do TRX. Właśnie rusza produkcja jednego z najpotężniejszych pick-upów na świecie – Mammoth 1000.
Mammoth 1000 napędza silnik o mocy 1012 KM, wytwarzający 1314 Nm momentu obrotowego, co umożliwia 6300-kilogramowemu pick-upowi przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 3,2 sekundy.
Zbudowanie pick-upa z przyspieszeniem podobnym do supersamochodu wymagało zainstalowania większej, 2,65-litrowej turbosprężarki, dodania wtryskiwaczy paliwa o wysokim przepływie i ponownej kalibracji ECU. Potrzebne były również modyfikacje układu dolotowego i wydechowego. Co zaskakujące, nie brzmi to tak, jakby Hennessey dokonał znaczących wewnętrznych zmian w silniku lub przekładni, co sugeruje, że standardowe komponenty mogą obsługiwać ogromną ilość mocy.
Jeśli Mammoth nie jest dla was wystarczająco dziki i potężny, to przypominamy, że Hennessey planuje również zaoferować sześciokołową wersję TRX napędzaną potężnym silnikiem Mopar Hellephant. Samochód będzie miał 1200 KM i będzie kosztował 500 000 dolarów, ale produkcja będzie ograniczona tylko do trzech egzemplarzy.
Wszyscy dobrze wiedzą, że Inspekcja Transportu Drogowego skupia się na kontrolowaniu kierowców samochodów ciężarowych. Lecz mało kto pamięta, że „krokodylki” mogą też zatrzymywać osobówki. Z pewnością zrobią to, kiedy na ich oczach całkowicie zlekceważymy przepisy.
Tak jak zrobił to kierowca Seata Leona w Wodzisławiu Śląskim. Zupełnie nie przejął się oznakowanym radiowozem ITD, wyprzedzając go na podwójnej ciągłej linii. Funkcjonariusze natychmiast włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe, ale kierujący osobówką zniknął im z oczu. Myślał, że nie mogą go zatrzymać? Czy że go nie dogonią? Szybko dogonili, a w tym czasie kierowca Seata na ich oczach omal nie potrącił pieszej na przejściu. Potem uciekał jeszcze przez chwilę.
Pirat drogowy musiał się zdziwić, kiedy zobaczył, że razem z funkcjonariuszem ITD służbę pełnił policjant. Okazało się, że zatrzymany lubi łamać przepisy i ma na koncie 20 punktów karnych. Teraz czekają go bardzo poważne konsekwencje, ponieważ postawiono mu zarzut ucieczki podczas próby zatrzymania do kontroli. To przestępstwo, za które grozi do 5 lat więzienia!
Minęło 100 lat odkąd podwozie nr 3, obecnie powszechnie znane jako „A3”, z gracją wyjechało z ówczesnego zakładu produkcyjnego marki Aston Martin przy Abingdon Road w Kensington w Londynie. Trzeci z pięciu prototypowych samochodów skonstruowanych przed rozpoczęciem produkcji seryjnej napędzany silnikiem typu A, czterocylindrowym bocznozaworowym, dostrojonym do mocy około 11 KM, na początku lat 20. XX wieku ustanowił kilka rekordów prędkości! Między innymi osiągnął prędkość ponad 138 km/h podczas 100-milowego wyścigu odbywającego się na torze Brooklands.
Aston Martin „A3”, fot. materiały prasowe / Aston Martin
Sto lat później „A3” jest dumą kolekcji Aston Martin Heritage Trust. Aby upamiętnić ten wyjątkowy samochód, brytyjski producent zlecił specjalnemu oddziałowi – Q by Aston Martin – uchwycenie ducha „A3” w nowym Vantage Roadster.
Aston Martin Vantage Roadster „A3”, fot. materiały prasowe / Aston Martin
Aston Martin Vantage Roadster „A3” to piękny, zindywidualizowany samochód sportowy, który łączy tradycyjne detale z najnowszą technologią i inżynierią Astona Martina.
Aston Martin Vantage Roadster „A3”, fot. materiały prasowe / Aston Martin
Starannie przemyślany projekt, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, stanowi ukłon w stronę „A3” z takimi „smaczkami”, jak unikalna osłona chłodnicy z jasnym aluminiowym obramowaniem i czarną kwadratową kratką, przedstawiającą wygląd „A3” w stylu retro. Dodatkowo ekskluzywna specyfikacja obejmuje zestaw zacisków hamulcowych z brązu, reprezentujących brązowe detale na „A3”, a także wykonane na zamówienie 20-calowe lekkie, kute, błyszczące, czarne felgi.
Powstaną tylko trzy egzemplarze Astona Martina Vantage Roadster „A3”, więc jeśli chcecie mieć ten samochód w swoim garażu to śpieszcie się! Zanim ktoś inny nie zgarnie go wam sprzed nosa!
Aston Martin Vantage Roadster „A3”, fot. materiały prasowe / Aston Martin
Rekordowy przejazd 14 czerwca odbył kierowca rozwojowy Porsche Lars Kern. Nowy zestaw Performance Kit został opracowany w ramach ścisłej współpracy inżynierów Porsche z Weissach ze specjalistami z ekipy Manthey, która swoją siedzibę ma w Meuspath nieopodal północnej pętli. Zaprojektowane z myślą o jeździe torowej komponenty Porsche Tequipment są już sprzedawane za pośrednictwem Porsche Centrów.
Plan zakładał pobicie dotychczasowego rekordu wśród samochodów drogowych – 6:48,047 min. Lars Kern za kierownicą 911 GT2 RS wywiązał się ze swojego zadania śpiewająco, bijąc poprzedni czas o 4,747 s. Samochód odbył przejazd na dopuszczonych do ruchu oponach Michelin Pilot Sport Cup 2 R, osiągając średnią prędkość 185,87 km/h.
Zestaw Manthey Performance Kit z oferty Porsche Tequipment składa się z komponentów podwozia i układu hamulcowego oraz elementów aerodynamicznych opracowanych specjalnie dla 911 GT2 RS. Obejmuje on również magnezowe obręcze kół z pakietu Weissach.
Docisk przedniej osi zwiększają dodatkowe klapy przedniego spojlera w połączeniu z karbonowymi osłonami podwozia oraz dodatkowymi elementami kierującymi powietrze w okolicy przednich kół. Przy 200 km/h siła docisku wzrasta z 49 do 70 kg. W przypadku tylnej osi przy tej samej prędkości rośnie z 93 do 200 kg – to efekt zastosowania nowego tylnego spojlera, zmodyfikowanego dyfuzora oraz aerodysków na tylnych kołach.
Brabus 900 Rocket Edition G Wagen, czyli mocno usportowiona I zmodyfikowana werjsa Mercedesa AMG G 63. Inżynierowie z Bottrop zapewniają, że zdecydowanie poprawili aerodynamikę klasy G. Ogromne tylne skrzydło ma zapewnić odpowiedni przepływ powietrza i docisk na tylną oś. Całkowicie nowy jest również tylny dyfuzor. W aerodynamice pomagają karbonowe nakładki na 24-calowe felgi. Poszerzone o kilka centymetrów nadkola, całkowicie przemodelowany dolny zderzak wykonany z karbonu oraz maska z tego samego materiału dopełniają wizualnych modyfikacji.
Jednak najciekawsze zmiany, kryją się pod maską, gdzie znajduje się prawdziwy, silnikowy potwór. To 4,5 litrowy, podwójnie turbodoładowany silnik V8, które generuje 900 KM i 1250 Nm momentu obrotowego, który jednak został ograniczony do 1050 Nm, by ochronić układ przeniesienia. Do „setki” Brabus 900 Rocket Edition G Wagen rozpędza się w 3,7 sekundy, a jego prędkość maksymalna została elektronicznie ograniczona do 280 km/h.
Powstanie tylko 25 egzemplarzy Brabus 900 Rocket Edition G Wagen, którego ceny startują od 571 tysięcy euro. Szczęśliwi nabywcy będą mogli poddać swojego Brabusa szczegółowej indywidualizacji.
Takie nieoczywiste miejsca i piękne trasy dojazdowe dla zmotoryzowanych turystów prezentuje przewodnik Slow Road, opracowany przy współpracy z Mazda Motor Poland.
Amatorzy ciszy, spragnieni bliskiego kontaktu z naturą, czy poszukiwacze oryginalnych i często niszowych atrakcji turystycznych znajdą na stronie www.slowroad.pl inspiracje każdy wyjazd urlopowy. Wyszukiwanie i wybór atrakcji ułatwia intuicyjny podział na trasy dla rodzin z dziećmi, dla spragnionych aktywnego wypoczynku czy zainteresowanych podążaniem szlakami historii.
„Już od 5 lat angażujemy się w rozwój przewodnika po Polsce w duchu slow, bo w Maździe gorąco wierzymy w siłę przyjemności podróżowania samochodem i wspólnego odkrywania nieoczywistych miejsc wypoczynkowych.” – mówi Szymon Sołtysik, PR Manager Mazda Motor Poland. „Nasz kraj oferuje piękne miejsca do spędzania wolnego czasu, a w naszej bazie mamy kilkaset punktów, które odwiedziliśmy, sprawdziliśmy i przetestowaliśmy osobiście. Mimo to, co roku odkrywamy coś nowego. Ostatnio skupiamy się m.in. na eksploracji miast, które zwykle w okresie wakacyjnym są puste i pozwalają zapędzić się w ciekawe zakamarki. Takim odkryciem jest trasa po Łodzi, którą niedawno umieściliśmy na naszej stronie.” – dodaje Sołtysik.
Ciekawe szlaki, z dala od miejsc turystyki masowej znajdziemy nie tylko w Bieszczadach, na Podlasiu i Roztoczu, ale także w Wielkopolsce, w Beskidzie Niskim, lub w okolicach Tarnowskich Gór. Dla fanów rowerowych wycieczek po płaskich leśnych drogach istnym rajem będą Kaszuby lub Suwalszczyzna, budzące zachwyt swoim majestatycznym spokojem. Niezapomniane chwile i wspomnienia z wakacyjnych podróży tworzy aura odwiedzanych miejsc i ponadczasowe piękno przyrody. Trasy w przewodniku Slow Road dostosowane są dla wszystkich zmotoryzowanych turystów, wytyczone wzdłuż dróg utwardzonych, powszechnie dostępnych w każdych warunkach pogodowych. Rekomendowane trasy można pobrać ze strony www.slowroad.pl wraz z mapą i opisami miejsc wartych odwiedzenia.
Kiedy pierwszy raz serce mocniej Ci zabiło na widok motocykla?
To bardzo trudne pytanie, bo nie spodziewałam się, że moje droga życiowa potoczy się w takim kierunku. Życie mnie nie rozpieszczało i chodząc do szkoły mogłam jedynie pomarzyć o posiadaniu motocykla. Swoje marzenie ukrywałam przed mamą, bo wiedziałam, jakie ona ma zadanie na ten temat (w rodzinie mieliśmy śmiertelny wypadek na motocyklu).
Pamiętam, że jako nastolatka oglądałam w internecie fotki pięknych maszyn i jeszcze piękniejszych kobiet na nich, a mieszkając w bloku przy ruchliwej ulicy – siedziałam godzinami na balkonie i nasłuchiwałam dźwięków wydechów. Wtedy jeszcze nie wiedziałam i w życiu bym nawet nie przypuszczała, że kiedyś będę miała własną, dwukołową maszynę! Jednak gdzieś w sercu mi to już kiełkowało… Żeby było śmiesznej, teraz mieszkam w domku przy trasie S8 i nadal nasłuchuję motocyklistów (śmiech). Jestem zwykłą kobietą z męską pasją i zainteresowaniami, ale żeby nie było – kocham być kobietą! I jest mi niezmiernie miło, że mogę się podzielić historią swojej pasji.
To co było takim przełomem, że w końcu marzenia o własnym motocyklu zaczęły się materializować?
Przełomem był mój mąż, który jeździ teraz ze mną, a wcześniej to ja jeździłam z nim. Poznaliśmy się w szkole, przesiadywaliśmy razem na przerwach i pisaliśmy do siebie na gadu-gadu. Pamiętam do dziś, że miał zdjęcie profilowe na motocyklu, na jednym z portali społecznościowych. Gdy się poznaliśmy, to był po skończonym kursie kat. A, ale nie miał pieniędzy na egzamin, więc z okazji zbliżających się urodzin, zrobiłam mu imprezę i w ramach prezentu zrobiliśmy zrzutkę. Dzięki temu egzamin opłacił i zdał. Ciężko powiedzieć, czy gdybym na to nie naciskała, to byśmy dzisiaj jeździli, bo wtedy w głowie mieliśmy tylko naukę i imprezy (śmiech). W każdym razie cieszę się, że przyczyniłam się do spełnienia jego marzenia. To przykład tego, że we dwoje można więcej! Zanim sama wsiadłam na motocykl, to byłam „plecakiem”. Grzecznie siedziałam z tyłu przez prawie 4 lata, a w tym czasie mąż oswajał się z myślą, że kiedyś będę jeździć sama…
Pierwszy motocykl, którym jeździłaś to…?
Swoje pierwsze, motocyklowe kroki stawiałam na motocyklu Pitbike 140 MRF i można powiedzieć, że to był mój pierwszy motocykl. Na nim uczyłam się pozycji, operowania manetką i zmiany biegów. Kupiliśmy z mężem jedną sztukę, żebym nabrała pewności siebie i nauczyła się podstaw, zanim pójdę na kurs, bo szkoda marnować godziny szkolenia na naukę najprostszych rzeczy. Niedługo potem kupiliśmy drugą sztukę dla męża, żeby nie musiał już za mną biegać czy jeździć rowerem (śmiech). Pamiętam w jakim był szoku, że tak szybko wszystko łapię, nie odkręcam manetki zbyt mocno, motocykl mi nie odjechał spod tyłka i nie wjechałam w żaden płot. Nie ma to jak wsparcie w najbliższych, nie? (śmiech)
Zaczęliśmy sobie latać we dwoje, a ja z każdą, kolejną jazdą utwierdzałam się w przekonaniu, że to jest to, co kocham! Już siedzenie „na plecaku” nie było takie fajne, już chciałam czegoś więcej… Poczekałam do magicznej liczby w dowodzie – 24 lata, kiedy mogłam już zrobić kurs na kat. A. Poszłam i zdałam za pierwszy razem. Wtedy rozpoczęliśmy poszukiwania pierwszego (dużego) motocykla, szukając informacji o najlepszym dla mnie modelu na forach, w internecie, wśród opinii znajomych. Oczywiście biorąc poprawkę na moje kobiece gabaryty, wzrost oraz brak doświadczenia.
Jaki to był model?
Moim pierwszym, dużym motocyklem była turystyczna, piękna i bardzo kobieca maszyna Kawasaki ER-6F, na której zrobiłam ponad 7.000 km. Pomimo tego, że już nie posiadam tego motocykla, to bardzo dobrze go wspominam i polecam na pierwszy sprzęt, nie tylko dla kobiet!
A obecnie masz bardziej sportowy model?
Mam Hondę CBR 650R, w której się zakochałam na lipcowych jazdach testowych, organizowanych w Warszawie w Honda Autowitolin. To po prostu było to! Wsiadłam, ruszyłam i poczułam to coś… Wygląd, pozycja i wszystko było, jakby pode mnie stworzone. Nie musiałam się poprawiać, żeby ułożyć nogi czy tyłek – po prostu motocykl był szyty na moją miarę!
Od tamtej męczyłam męża i marudziłam, że chcę taki! Jak tylko został wystawiony na sprzedaż motocykl, którym jeździłam na testach, to codziennie obserwowałam ogłoszenie.
W lutym pojechałam do salonu i jak to zwykle bywa, że wychodzimy ze sklepu z czymś innym, niż mieliśmy zamiar kupić, tak ja zamiast zakupić czarną używaną CBR – wzięłam nową i czerwoną! Dopiero po wpłaceniu zaliczki za nowy motocykl, wystawiłam ER-6F na sprzedaż i dwa dni później już jej nie było. Sama się nie spodziewałam, że tak szybko i łatwo przyjdzie mi przesiadka z turystyka na miejskiego sporta (śmiech).
Jak najbardziej lubisz spędzać czas na motocyklu?
Lubię robić długie trasy i mieć jakiś punkt docelowy. Nie umiem i nie lubię się kręcić po mieście z nudów. Ja zazwyczaj z nudów robię pranie, układam w szafie, sprzątam, ćwiczę, ewentualnie myję samochód czy motocykl, ale w sumie bardzo rzadko się nudzę. Nie lubię się ubierać w ten cały strój, żeby pojeździć pół godziny. A pomimo sportowej pozycji w obecnym motocyklu, absolutnie nie czuję zmęczenia, bólu czy nudy na długiej trasie.
Nadal bardzo lubię też jeździć na „pitkach”, zimą na hali, a latem na placu. Te małe motorki tylko z wyglądu są takie łagodne, a tak naprawdę to małe diabły. Oczywiście oprócz zabawy, to też świetny trening i forma doskonalenia umiejętności. Wszystko, czego się nauczysz na „pitach” można przenieść na duży motocykl, a dzięki treningom zimą, nie jest się takim sztywnym na początku sezonu. Mogłabym chwalić „pitki” i wymieniać miliony zalet, ale tego po prostu trzeba spróbować!
Zdarza Ci się też jeździć w terenie?
Co do offroad’u to bywa różnie, średnio mi to wychodzi – jednak w terenie bardziej komfortowo i bezpiecznie czuję się na czterech kołach. Mówiąc wprost, nie umiem dobrze jeździć w terenie i zazwyczaj więcej leżę, niż jeżdżę, co bardzo denerwuje mojego męża. Dlatego jak mam wybór, to w terenie wybieram 4 koła quada.
Mamy swoje „pitki” z oponami kostkami i czasami zabieramy je na Mazury, żeby poganiać po lesie i swojej działce, ale to tylko i wyłącznie dla zabawy, żeby się wyszaleć, ale też nabrać nowego doświadczenia. U mnie zawsze na pierwszym miejscu będzie asfalt i jak mam wybór, to go wybieram. Uwielbiam kręcić kółeczka i ósemki na placu i jazdę po nitce toru na hali, małymi „pitkami”.
Ze sportowym motocyklem bywasz teraz na torach?
Na torach nie bywam, ale bardzo bym chciała zacząć swoją torową przygodę. Muszę najpierw przełamać lęk i strach, głównie przez glebą, uszkodzeniem motocykla i poważną kontuzją. Podziwiam za to wszystkie kobiety, które regularnie jeżdżą. Oglądam i zachwycam się pięknymi zdjęciami, dowodami przycierania kolan i łokci. Wiem, że od patrzenia nie nauczę się niczego, ale z każdym kolejnym zdjęciem czuję się bardziej zmotywowana i może niedługo pojawię się na jakimś szkoleniu na torze, czy może track day’u.
Motocykl traktuję też jak środek transportu, który sprawdza się idealnie w warszawskich korkach, ale także jako odskocznię, bo jak już wsiadam na niego, to zazwyczaj nie myślę o niczym innym, tylko skupiam się na jeździe. Myślę, że większość wie, co mam na myśli…
Twoje konto na Instagramie to „hanczyzorka” – skąd się wzięła taka nazwa?
Mój mąż jest bardzo słowotwórczy. Był taki okres, kiedy nazywał mnie różnymi ksywkami – od parówki, kluseczki, kurczaczka, po misiaczka, kochanie i… hanczyzor. Któregoś razu poszliśmy do znajomych na grilla i tam mój mąż powiedział do mnie właśnie „hanczyzor”. Wtedy Franek, 3-letni wtedy synek gospodarzy, zwrócił mu uwagę, że ciocia Hania jest kobietą i jeśli już musi mówić do mnie tak dziwnie, to powinien mówić: „hanczyzorka”. I tak zostało. Nazwa się przyjęła, jest inna, dość oryginalna, chwytliwa i aktualna już kilka lat.
Gdy założyłam Instagrama, to nie wahałam się przy wyborze nazwy profilu, a teraz już wszyscy tak na mnie wołają i ja wszędzie używam tej ksywki. Nigdy nie miałam w planie być z niej znana i nie zakładałam konta na Instagramie z myślą o tysiącach followersów. Ja po prostu się nudziłam podczas pandemii i zaczęłam się w to bawić. Bo najważniejsza w tym wszystkim jest zabawa (śmiech).
Marzenia motocyklowe najlepiej spełnia się we dwoje?
Najlepiej! Razem z mężem spełniamy motocyklowe marzenia, odhaczając kolejne miasta i państwa na mapie, które przejechaliśmy. I kiedy ja się wahałam, czy powinnam kupić nowy motocykl z salonu, to on nawet się nie zastanawiał i zapłacił zaliczkę za mnie, żeby tylko ta okazja nie uciekła. A jeszcze taka ciekawostka – mąż do dziś jeździ motocyklem, który kupiliśmy kilka lat temu do wspólnej przygody. Połączyła nas miłość, a miłość do wspólnej pasji i do siebie, dalej nas prowadzi razem przez życie…
Najlepsze osiągi w zawodach terenowych, takich jak Extreme E, wymagają intensywnych przygotowań, w tym testów i udziału w rajdach. To zaangażowanie czasowe niestety nie jest w tej chwili do pogodzenia z moją pracą zawodową w BMW. Jestem bardzo wdzięczna za doświadczenia i emocje, które przeżyłam w rodzinie Extreme E i życzę ABT, Cuprze i Jutcie wszystkiego najlepszego w następnych wyścigach.
Jutta Kleinschmidt miała już szansę wystartować w wyścigu Extreme E. Podczas zawodów Ocean X Prix w Senegalu zastąpiła nieobecną z powodu choroby Hürtgen. Teraz nie może się doczekać, kolejnych elektryzujących emocji podczas rywalizacji:
Najpierw śledziłam serię z punktu widzenia organizatorów, potem dostałem spontaniczną szansę na jazdę, a teraz wraz z Mattiasem jestem właściwie stałym członkiem rodziny kierowców. Bardzo się cieszę, że znów mogę rywalizować na najwyższym poziomie.
Jutta Kleinschmidt będzie się ścigać dla ABT CUPRA XE w Extreme E, fot. materiały prasowe / Extreme E
Arctic X Prix w Kangerlussuaq na Grenlandii odbędzie się w dniach 28 i 29 sierpnia.
Pewnie pomyślicie sobie: „Silnik V6 w Ferrari? Czy to jakiś żart?”. W końcu producent z Maranello przyzwyczaił swoich klientów i entuzjastów motoryzacji do jednostek V8 albo V12. Ostatnim modelem Ferrari, który miał „tylko” sześć cylindrów, było Dino z lat 1968-1974. Na szczęście osiągi Ferrari 296 GTB mówią same za siebie.
Ferrari 296 GTB do „setki” rozpędza się w 2,9 sekundy, a sprint od 0 do 200 km/h zajmuje mu 7,3 sekundy. Prędkość maksymalna tego sportowego auta to 330 km/h. I to wszystko „tylko” z sześcioma cylindrami.
Ferrari 296 GTB, fot. materiały prasowe / Ferrari
Centralnie umieszczona jednostka biturbo o pojemności 2996 centymetrów sześciennych rozwija 663 KM. Ale to nie wszystko. Do pary z silnikiem spalinowym w Ferrari 296 GTB pracuje jednostka elektryczna, dzięki której moc systemowa wynosi 830 KM (czyli dokładnie tyle ile w 812 Competizione z dwunastoma cylindrami). Maksymalny moment obrotowy wynosi 740 Nm.
Ferrari 296 GTB, fot. materiały prasowe / Ferrari
Ile Ferrari 296 GTB przejedzie na prądzie? Niezbyt dużo. Zasięg w trybie elektrycznym to 25 kilometrów, co nie jest zbyt imponującym wynikiem na tle większości popularnych modeli osobowych hybryd typu plug-in. Prędkość maksymalna, którą Ferrari 296 GTB może osiągnąć jadąc wyłącznie na prądzie to 130 km/h.
Ferrari 296 GTB wejdzie na rynek w 2022 roku, tuż po tym, jak ostatnie egzemplarze schodzącego F8 Tributo trafią do klientów. A co potem? Prawdopodobnie… elektryk!
Zaledwie miesiąc po domowym zwycięstwie na inauguracji sezonu Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross Country w Rajdzie Andaluzji, Cristina Gutiérrez z zespołu Red Bull Off-Road Junior pokazała, że nadal jest w gazie, demolując swoją konkurencję w klasie T3 w Rajdzie Kazachstanu. I to nawet mimo poważnego upadku, w którym pękły jej dwa kręgi.
Cristina Gutiérrez nie marnowała czasu, od samego początku startu Rajdu Kazachstanu pokazując, że to ona będzie w tym roku kierowcą do gonienia nie tylko w Kazachstanie, ale w całym sezonie Pucharu Świata FIA Cross Country utrzymują prowadzenie aż do ostatniego etapu rajdu.
Jednak kiedy jej OT3 przyjął ogromne uderzenie na 30 kilometrze finałowego, 260-km etapu, rozpoczął się prawdziwy dramat. Gutiérrez dzielnie dowiozła prowadzenie w swojej maszynie do mety i chwilę później została przetransportowana do szpitala:
Dziękuję za wszystkie wiadomości i okazane wsparcie. Kończymy Rajd Kazachstanu z dobrym wynikiem i drobną blizną na ciele. Do samej mety czułam ogromny ból i zdecydowano, żeby wysłać mnie prosto do szpitala, gdzie zrobiono mi tomografię, która potwierdziła pęknięcie dwóch kręgów.
Z dwoma zwycięstwami w Pucharze Świata FIA Cross Country, Cristina Gutiérrez pracuje teraz nad powrotem do pełnej formy przed Rajdem Silk Way, który odbędzie się na początku lipca.
W 1971 roku za kierownicą legendarnego 240Z, który zwyciężył niezwykle wymagający Rajd Safari, siedział Edgar Herrmann pilotowany przez Hansa Schüllera. Rajd był bez wątpienia sukcesem Nissana: samochody 240Z zajęły odpowiednio drugie i siódme miejsce. Ponadto było to drugie z rzędu zwycięstwo marki w tym rajdzie. Nisko zawieszony 240Z z napędem na tylne koła był wyposażony w sześciocylindrowy silnik rzędowy o pojemności 2,4 l i mocy 210 KM.
Publikacja zdjęć następcy tego kultowego auta, Nissana Juke Rally Tribute Concept zbiega się z pierwszym dniem legendarnego kenijskiego Rajdu Safari, który po 19 latach wraca do kalendarza WRC.
Seryjny Nissan Juke stanowił naturalny punkt wyjścia dla projektu Juke Rally Tribute Concept ze względu na podwyższoną sylwetkę z krótkimi zwisami przednim i tylnym, które zapewniają wyjątkową zwinność i wysoki potencjał do jazdy po bezdrożach. Powiększone nadkola, w których swobodnie mieszczą się rajdowe opony, nadają sylwetce koncepcyjnego modelu bardzo imponujący wygląd, a dodatkowe reflektory na masce i dachu podkreślają terenowy charakter pojazdu. Czarna pokrywa silnika i czarne koła Nissana Juke Rally Tribute Concept wizualnie nawiązują do modelu 240Z z 1971 roku, który brał udział w Rajdzie Safari.
Rajdowy Nissan Juke idzie z duchem czasu. W ramach strategii elektryfikacji gamy Nissana, Juke Rally Tribute Concept zostanie wyposażony w hybrydowy układ napędowy, który zapewnia większą sprawność i dodatkowy moment obrotowy, a także poprawia osiągi w każdych warunkach.
Od poniedziałku do środy trwało zapoznanie z trasą, także w środę został przeprowadzony testowy odcinek Loldia.
Trasy są bardzo ciężkie dla aut. Straszne wyboje, dużo kamieni i dziur, mnóstwo rozmaitych przeszkód. – mówi legenda polskiego motosportu. Ja to dobrze wytrzymuję, ale dla samochodu będzie to ciężka przeprawa.
Rajd Safari – trudna trasa przed zawodnikami
Trasa rajdu jest bardzo zróżnicowana. Prowadzi szutrowymi duktami wokół malowniczego jeziora Naivasha, pustynnymi drogami, wąskimi ścieżkami w buszu w rejonie parków narodowych, w którym licznie występują dzikie zwierzęta.
Sobiesław Zasada: Przed chwilą mogłem naprawdę poczuć rajd. Jechaliśmy rajdowym samchodem po rajdowej trasie. Jechałem spokojnie, żeby móc wyczuć samochód. Mieliśmy jednak problem z intercomem – nie słyszeliśmy się nawzajem i to spowodowało sporą stratę.
Tomasz Borysławski: Pierwsze kilometry z Mistrzem za nami, ukończyliśmy odcinek testowy ze sporą, ale nie gigantyczną stratą. To była najcięższa trasa, jaką w widziałem w życiu. Panują tu wszystkie możliwe warunki jakie mogą być – kamienie, piach, błoto, szuter, skały. Rajd potwornie wymagający.
Daniel Chwist: Ten odcinek oddawał to, co będzie się działo od piątku. Cieszę się, że go przejechałem i jechało się naprawdę dobrze. W tej imprezie czasy są dla mnie drugorzędną sprawą, bo rajd jest wymagający i sukcesem będzie dojechanie do mety.
Kamil Heller: Pierwszy raz jedziemy w rundzie WRC. Warunki, które tu panują i które będą panować, będą niesłychanie ciężkie. Nawet na samym zapoznaniu utknęliśmy w koleinie, więc zastanawiam się, co to będzie podczas rajdu, ale jestem pozytywnie nastawiony.
Oficjalny start nastąpi w czwartek w Nairobi, później zawodnicy przejadą pierwszy odcinek super specjalny Kasarani (4,84 km na peryferiach stolicy Kenii), po czym pojadą do bazy rajdu w Naivasha, oddalonego o 60 km od Nairobi.
Rajd Safari – program wydarzenia
W programie rajdu jest 18 odcinków specjalnych o łącznej długości 320,19 km. Będą rozegrane wokół rejonu Naivasha. Prognozy na czas imprezy zapowiadają temperaturę do 21o przy raczej zachmurzonym niebie.
68. Safari Rally Kenya (24-27 czerwca) będzie szóstą rundą tegorocznych Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Świata WRC. 91-letni Sobiesław Zasada to najstarszy zawodnik w dziejach WRC. Najbardziej utytułowany polski kierowca rajdowy pojedzie w Safari po raz dziewiąty. Ostatni raz stanął na starcie Rajdu Safari w 1997 r. Mitsubishi Lancerem EVO III, a pilotowała go małżonka Ewa. Zajęli wtedy drugie miejsce w grupie N. Czteronapędowy Ford Fiesta Rally3, którym tym razem wystartuje Zasada, został zbudowany przez krakowski oddział M-Sport. Z kolei Daniel Chwist z Kamilem Hellerem startują Fordem Fiesta Rally2 M-Sport.
Segment SUV-ów rozwinął się na tyle, że przestały zadowalać jedynie wygoda, pakowność i przestronność, jaką samochody z tym nadwoziem zazwyczaj oferują. Jako konsumenci chcemy ciągle więcej i skoro płacimy nie małą cenę za auto, to oczekujemy, że spełni ono wszystkie (lub chociaż większość) z naszych zachcianek. Skoda zaskakuje nas w ostatnich latach świetną odpowiedzią na zapotrzebowanie kierowców (i pasażerów) i to nie tylko w kwestii funkcjonalności czy użytkowości.
Skoda Kodiaq Sportline
Idealnym przykładem na to są / były poszczególne modele w wersji stricte sportowej – sygnowane znaczkiem RS – dla osób ceniących sobie sportowe osiągi, a zarazem zwracających uwagę na praktyczne aspekty oferowane przez samochody Skody. Jeśli jednak komuś wystarczy sama zadziorna prezencja, to dla niego stworzono wersję Sportline.
Skoda Kodiaq Sportline
Skoda Kodiaq Sportline – nadwozie
Skoda Kodiaq w wersji Sportline to nic innego, jak dobrze nam już znany, bo produkowany od 2017 roku, największy i najobszerniejszy SUV czeskiej marki, tyle że ubrany w sportowe detale.
Skoda Kodiaq Sportline
Owe detale to przede wszystkim: osłona chłodnicy, nakładki na lusterka, spoilera i relingów – wszystko w kolorze piano black. Podobnie i nazwa modelu i sam napis Skoda (oraz oznaczenie napędu 4×4) polakierowane zostały na czarno, a nie jak w standardowych wersjach na kolor srebrny. Tylny zderzak został ozdobiony chromowanymi imitacjami końcówek dwóch rur wydechowych. Do tego w standardzie Kodiaq Sportline wyjeżdża z fabryki na 19-calowych, antracytowych obręczach ze stopów tworzyw lekkich, dedykowanych do tej wersji stylistycznej. To wszystko powoduje, że całość prezentuje się naprawdę ciekawie, szczególnie w zestawieniu z czerwienią nadwozia o nazwie Red Velvet.
Skoda Kodiaq Sportline
Jednak najbardziej „sportowo” poczujemy się zasiadając we wnętrzu Skody Kodiaq Sportline, gdzie powitają nas sportowe wskaźniki, sportowa, ścięta u dołu, kierownica z perforowanej skóry z manetkami, deska rozdzielcza i listwy w drzwiach z karbonowym dekorem i przede wszystkim – sportowe fotele ze zintegrowanymi zagłówkami i wyższymi boczkami (dla osób szczupłych może niezbyt przydatnymi, ale wizualnie styl sportowy został zachowany).
Skoda Kodiaq Sportline
Testowana przez nas Skoda Kodiaq Sportline wyposażona została w dwulitrowy silnik wysokoprężny o mocy 190 KM i maksymalnym momencie obrotowym 400 Nm. Całość zespolona z automatyczną, 7-stopniową skrzynią DSG sprawia, że SUV ten jest naprawdę całkiem dynamiczny i przyjemnie się go prowadzi. W końcu jak na te gabaryty przyspieszenie do 100 km/h w 8,4 sekundy, to jest dobry wynik. Jedyne, co drażni przy mocniejszym naciśnięciu w pedał gazu, to charakterystyczny, trochę traktorowy dźwięk silnika.
Skoda Kodiaq Sportline – wnętrze
Skoda Kodiaq to samochód, w którym z całą pewnością nie zabraknie wam przestrzeni. Zarówno kierowca, jak i pasażerowie będą podróżować w nadzwyczaj komfortowych warunkach, mając wokół siebie, jak i przed sobą naprawdę dużo miejsca. I znów Skoda popisała się funkcjonalnością, bo uzbroiła swojego największego SUV-a nie tylko w przestrzeń, ale i liczne schowki. I tak schowek przed fotelem pasażera jest naprawdę dużych rozmiarów, a nad nim utworzono specjalną półkę, wyłożoną gumą, do trzymania podręcznych drobiazgów.
Skoda Kodiaq Sportline
U szczytu środkowej konsoli natomiast znajduje się indukcyjna ładowarka, umieszczona jednak w specjalnym schowku, który w każdym momencie można zasunąć. Kieszenie w drzwiach są bardzo głębokie i pomieszczą wszystkie niezbędne w podróży gadżety. Dzięki pomysłowości projektantów Skody w cudowny sposób znika odwieczny problem, który pojawia się przed każdą dalszą podróżą z rodziną, tj. gdzie umieścić butelkę wody, gdzie podręczne dokumenty podróżne, książkę na dalekie podróże, podręczną grę dla dzieci czy nawet kanapki i przekąski.
To niewątpliwie samochód stworzony do dalekich podróży, ale i świetnie poradzi sobie w warunkach miejskich. Tylna kanapa wprost zaprasza do zainstalowania na niej fotelików dziecięcych, w które można, w sposób wygodny dla naszych kręgosłupów, włożyć dzieci.
Dodatkowo jest ona przesuwna, a opcjonalnie możemy dokupić też specjalne, rozkładane zagłówki w drugim rzędzie siedzeń, dzięki czemu możemy przewozić również starszą latorośl lub dorosłych, którzy zmęczeni drogą, będą mogli wypocząć w naprawdę komfortowych warunkach. Szczególnym jednak ukłonem w kierunku rodzin z dziećmi, które zawsze mają nadmiar bagażu, jest bagażnik o pojemności 720 litrów. Nie da się ukryć, że to jeden z lepszych wyników pośród SUV-ów z tego segmentu.
Skoda Kodiaq Sportline
Jeśli jednak należycie do rodzin wielodzietnych, to Kodiaq ma też rozwiązanie idealne dla was. Opcjonalnie, za dopłatą jedynych 4 tysięcy złotych, największy SUV Skody jest dostępny w wersji 7-osobowej.
Skoda Kodiaq Sportline – wrażenia z jazdy
Skoda Kodiaq to samochód, który pomimo swoich potężnych gabarytów prowadzi się naprawdę bardzo dobrze – szczególnie w wersji z zawieszeniem adaptacyjnym, które dopasowuje się do wybranego przez nas trybu jazdy. Świetnie wybiera wszelkie nierówności, dzięki czemu podróż staje się prawdziwą przyjemnością, a jednocześnie w trybie sport delikatnie się usztywnia, dzięki czemu możemy śmiało i precyzyjnie pokonywać zakręty czy wykonywać manewr wyprzedzania, a samochód jest w pełni przewidywalny i stabilny.
Skoda Kodiaq Sportline
Sama pozycja za kierownicą jest bardzo wygodna, choć wyższe osoby mogą narzekać na ograniczony zakres regulacji wysokości ustawienia kierownicy. Pomimo, iż same fotele mają zachowywać swoim wyglądem charakter stricte sportowy, to jednak są wygodne, lekko twardawe (ja takie preferuję) i posiadają regulację także w odcinku lędźwiowym, co na dalekie trasy jest bardzo przydatne.
Skoda Kodiaq Sportline – opinia
Ten samochód trafi z pewnością w gusta wszystkich, którzy szukają samochodu przestronnego (w takich właśnie Skoda od lat już przoduje), wygodnego, ale nie nudnego i najlepiej ze sportową żyłką. Czasem, wiem to z autopsji, trudno pogodzić pasję i rozum, szczególnie gdy chodzi o pasję do sportu i funkcjonalność. Jednak Skoda Kodiaq w wersji Sportline zrobiła to perfekcyjnie i może być dla takich właśnie wybrednych osób jak ja bardzo ciekawą propozycją. Szczególnie, że i cena tej wersji wcale nie odstrasza – Kodiaq Sportline z dwulitrowym silnikiem TDI i napędem 4×4 to koszt 174 900 zł. Tylko bądźcie ostrożni z doborem dodatkowych pakietów i smaczków wizualnych, bo dość szybko okaże się, że przekroczyliście magiczną granicę 200 tysięcy złotych.
Skoda Kodiaq Sportline
Dla porównania – testowana przez nas wersja to koszt ponad 220 tysięcy złotych, jednak trzeba przyznać, że za tę kwotę dostajemy już samochód świetnie wyglądający, z pakietem systemów bezpieczeństwa i wspomagających kierowcę podczas jazdy. Jednak z tyłu głowy kołacze się pytanie – czy to nie jest za dużo za samochód nie z półki premium?
Na plus:
+ przestronność i funkcjonalność + sportowe akcenty + dynamika i właściwości jezdne
Na minus:
– twarde materiały wykończeniowe we wnętrzu – zbyt mały zakres regulacji ustawienia wysokości kierownicy dla osób wysokich
Smutne wieści dla fanów Extreme E, serii wyścigów elektrycznych aut off-road’owych. Z powodu pandemii COVID-19 organizatorzy byli zmuszeni odwołać południowoamerykańskie rundy na zakończenie sezonu. Oficjalnie nie odbędą się Amazon X Prix w brazylijskim stanie Pará i Glacier X Prix na Ziemi Ognistej. Obydwie rundy przesunięto na przyszły rok.
W kalendarzu tegorocznego sezonu pozostało więc tylko sierpniowe Arctic X Prix na Grenlandii. Organizatorzy elektrycznej rywalizacji zapewniają jednak, że trwają prace nad uzupełnieniem kalendarza. Być może kierowcy zawitają na Hebrydy, archipelag na Oceanie Atlantyckim wzdłuż północno-zachodnich wybrzeży Szkocji. Runda miałaby poprzedzić COP26 – konferencję klimatyczną ONZ w Glasgow, która zaplanowana jest na 1-12 listopada.
Extreme E, seria wyścigów elektrycznych aut off-road’owych, chce wykorzystać swoją platformę sportową do osiągnięcia dwóch ważnych celów: zwiększenia świadomości ludzi na temat kryzysu klimatycznego i roli mobilności opartej na czystej energii oraz rozprawienia się z istniejącymi w sportach motorowych uprzedzeniami dotyczącymi płci.