Mimo iż obecna aura nie rozpieszcza nas jak dotąd dużą ilością śniegu, niektórzy potrafią wykorzystać każdy dzień zimowych warunków, choć nie zawsze mądrze. Warto zadbać, aby zabawy na śniegu były nie tylko radosne i niezapomniane, ale przede wszystkim bezpieczne. A do takich z całą pewnością nie należy organizowanie kuligów polegających na tym, że samochód ciągnie sanki z dziećmi.
Przepisy ustawy Prawo o ruchu drogowym nie pozostawiają wątpliwości, że na drogach publicznych zabronione jest ciągnięcie za pojazdem m.in. osoby na sankach, nartach, rolkach czy hulajnodze. Kierowca może zostać za to ukarany mandatem i punktami karnymi, a jeśli sprawa trafi do sądu, skutki łamania prawa mogą być jeszcze poważniejsze.
Konsekwencje prawne to jedno, ale gdy podczas kuligu za samochodem dojdzie do wypadku, skutki niebezpiecznych zabaw na drodze mogą być o wiele gorsze, bo ryzykujemy zdrowiem i życiem nie tylko uczestników, ale i osób postronnych. Kuligi za samochodem są zagrożeniem również wtedy, gdy odbywają się na drogach polnych i leśnych. Wystarczy chwila nieuwagi, zbyt duża prędkość czy niewidoczne pod śniegiem nierówności i taki kulig może skończyć się tragedią – mówi Adam Bernard, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault.
Niewiele trzeba, aby ciągnięte za samochodem sanki okazały się niebezpieczną pułapką. Kierowcy trudno jest obserwować wszystko co dzieje się z uczestnikami takiego kuligu. Często prędkość, z jaką jedzie, bywa zbyt duża, co jest szczególnie groźne przy konieczności nagłego hamowania, ponieważ osoby na sankach nie mają kontroli nad swoim urządzeniem i rozpędzone wbiją się w tył auta.
Dużym zagrożeniem są również zakręty, gdy sanki mogą po prostu wypaść z drogi i uderzyć w drzewo, co nawet przy niskiej prędkości może być tragiczne w skutkach. Do niebezpiecznej sytuacji może dojść także wtedy, gdy sanki trafią na przykład na kamień, wystający konar lub dziurę. Osoby ciągnięte na sankach za samochodem narażone są też na wdychanie spalin z rury wydechowej.
Na nagraniu widzimy typową polską ulicę zimową porą. Solarka przejechała jakiś czas temu, a samochody zdążyły zrobić już szerokie koleiny w szaro-brudnej brei w jaką zamienił się śnieg. Nadal jednak było ślisko i kierowcy powinni być bardzo ostrożni.
Kierowcy zaś tacy właśnie byli. Jechali z niedużą prędkością. Z niedużą prędkością jechał także kierowca Saaba, który uderzył w bok czerwonej Mazdy. Nie dlatego, że było ślisko. Raczej dlatego, że nie rozumiał najwyraźniej co to znaczy, że jest na drodze podporządkowanej. I chyba nie patrzył przed siebie, skoro nie widział, że kierujący Mazdą nie zatrzymał się, tylko wjeżdża na skrzyżowanie.
Hipoglikemia, czyli zbyt niski poziom cukru we krwi to stan, który u kierowców z cukrzycą oraz kandydatów do zdobycia prawa jazdy, wzbudza słuszny niepokój. Niedocukrzenie w trakcie jazdy samochodem to zagrożenie dla zdrowia i życia tak kierowcy, jak i innych uczestników ruchu drogowego. Do roku 2019 zaburzenia w odczuwaniu zbyt niskiego poziomu cukru we krwi oraz częste epizody ciężkich hipoglikemii były przeciwwskazaniem bezwzględnym do posiadania prawa jazdy.
Obecnie osoby z ograniczoną świadomością niedocukrzeń mają szansę na uzyskanie uprawnień kierowcy pod warunkiem, że na stałe korzystają z ciągłego monitoringu glikemii oraz odpowiednio reagują na sygnały alarmowe systemu. Tym samym nieświadomość hipoglikemii przestała być uwarunkowaniem dyskwalifikującym w wyścigu o prawo jazdy.
Cukrzyca i CGM a prawo jazdy
System do ciągłego monitorowania glikemii alarmuje pacjenta nie tylko o zbyt niskich oraz zbyt wysokich wartościach glukozy, ale także o ryzyku pojawienia się tych nieprawidłowości. Alarmy predykcyjne z wyprzedzeniem ostrzegają pacjenta, że zbliża się niedocukrzenie lub przecukrzenie. A ten może z wyprzedzeniem zareagować, by do tego nie dopuścić.
Hipoglikemia, hiperglikemia oraz znaczne wahania glikemii podczas jazdy to sytuacje, których osoby z cukrzycą muszą unikać. Hipoglikemia może powodować osłabienie koncentracji, dezorientację w terenie, zdenerwowanie, opóźnienie reakcji, a w skrajnych przypadkach prowadzić do utraty przytomności. Hiperglikemia najczęściej powoduje senność, spowalnia reakcje, może być przyczyną zaburzeń widzenia. Z kolei duże wahania cukrów zaburzają koncentrację, powodują zmęczenie i pogorszenia samopoczucie. Systemy do ciągłego monitorowania glikemii pozwalają tych niebezpiecznych stanów uniknąć, zwiększając bezpieczeństwo na drodze nie tylko osób chorujących na cukrzycę.
W Zaleceniach klinicznych PTD rola ciągłego monitoringu glikemii podnoszona jest wielokrotnie, nie tylko w odniesieniu do kwestii prawa jazdy. Pomiary glukometrem traktowane są obecnie opcjonalnie, kiedy nie ma możliwości korzystania z CGM. Zmienia się także podejście do tematu wyrównania glikemii. Na znaczeniu traci wartość hemoglobiny glikowanej a zyskują parametry oceny zachowania się glikemii na podstawie ciągłego zapisu w CGM, takie jak czas spędzony w zakresie docelowym, powyżej i poniżej zakresu docelowego.
O tym, co bierze pod uwagę lekarz podczas konsultacji diabetologicznej do badania kierowców, o nieświadomości hipoglikemii, będącej względnym przeciwwskazaniem do kierowania pojazdami oraz o znaczeniu systemów do ciągłego monitorowania glikemii dla kierowców z cukrzycą opowiada prof. dr hab. n. med. Przemysława Jarosz-Chobot, Kierowniczka Katedry Pediatrii i Kliniki Diabetologii Dziecięcej Wydziału Lekarskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, członek zespołu opracowującego zalecenia kliniczne PTD.
Czy zdarzają się pacjenci, którym musi Pani wydać opinię negatywną odnośnie możliwości posiadania prawa jazdy?
Takie sytuacje nie są nagminne, ale oczywiście się zdarzają. Dotyczą około 20% pacjentów, którzy zgłaszają się do mnie po opinię, która ma pomóc lekarzowi uprawnionemu do badań kierowców w podjęciu decyzji, czy w przypadku danego kandydata nie ma przeciwskazań bezwzględnych lub względnych do starania się o prawo jazdy. W tym miejscu warto podkreślić, że opinia diabetologa, czy też lekarza prowadzącego cukrzyce, bo to wcale nie musi być specjalista diabetolog (chodzi o lekarza, który dobrze zna pacjenta), jest opinią o konsekwencjach prawnych. Nie jest to jedynie „formalność”. Jeśli mam się podpisać pod dokumentem, który stwierdza, że dana osoba nie będzie stanowiła zagrożenia na drodze, tak dla siebie, jak i dla innych, to muszę być do tego przekonana.
Dlatego zdarza się, że faktycznie odmawiam wydania pozytywnej opinii pacjentowi, którego słabo znam, albo takiemu, o którym wiem, że ma duże problemy z samodyscypliną i samokontrolą. W takiej sytuacji oczywiście staram się rozmawiać, obiektywnie przedstawić swoje stanowisko oraz wskazać, co należy zrobić, aby kolejna konsultacja była pozytywna.
Osoby z cukrzycą powinny mieć takie same możliwości uzyskania prawa jazdy, jak każdy inny obywatel. Ale to musi być bezpieczne i dla nich, i dla pozostałych uczestników ruchu drogowego. O tym musimy pamiętać.
Co bierze Pani pod uwagę podczas wydawania opinii?
Celem konsultacji diabetologicznej jest w tym przypadku ocena ryzyka utraty zdrowia, a nawet życia kierowcy z cukrzycą oraz innych użytkowników ruchu drogowego. To ryzyko jest istotnie wyższe, jeśli cukrzyca nie jest prawidłowo wyrównana, pacjent nie odczuwa hipoglikemii, nie ma ogólnej świadomości, czy cukier jest niski czy wysoki, nie potrafi należycie reagować na nieprawidłowości.
Podczas konsultacji bierze się zatem pod uwagę wiedzę pacjenta, jego umiejętności w zakresie samokontroli, świadomość hipoglikemii, a jeśli jest ona ograniczona, to czy potrafi sobie z tym poradzić.
W przypadku osób stosujących ciągły monitoring glikemii, ważny jest nie sam fakt posiadania systemu, ale umiejętność korzystania z jego wskazań. To, że ktoś słyszy alarm nie oznacza jeszcze, że na niego prawidłowo reaguje.
Lekarz patrzy też na regularność wizyt u specjalisty, jeśli są one sporadyczne, może to być argument za tym, by jego decyzja była negatywna.
Chcę podkreślić, że opinia, która wydajemy i pod którą się podpisujemy, nie dotyczy wyłącznie tego, co „tu i teraz”. Obowiązkiem lekarza jest spojrzenie na kandydata w dłuższej perspektywie. Zmobilizować się na chwilę potrafi każdy. Ale to za mało. Jak mam pacjenta, który po latach niewyrównanej glikemii nagle przychodzi z książkowymi wynikami, bo zależy mu na prawie jazdy, to mam obowiązek sprawdzić, czy jego poprawa jest trwała.
Czy nieświadomość hipoglikemii jest czynnikiem, który uniemożliwia uzyskanie uprawnień kierowcy?
Zalecenia opracowane przez Polskie Towarzystwo Diabetologiczne oraz Instytut Medycyny Pracy wskazują, że „bezwzględnym przeciwwskazaniem do kierowania pojazdami jest niewystarczająca świadomość hipoglikemii, oznaczająca w porze czuwania nieodczuwanie patologicznie niskich wartości glikemii lub brak reakcji na nie, pomimo alertu przekazywanego przez urządzenie zewnętrzne do ciągłego monitorowania glikemii (CGM), co w konsekwencji może prowadzić do ciężkiej hipoglikemii i zaburzeń świadomości”.
W zapisie tym warto zwrócić uwagę na określenie „w porze czuwania”. Epizod ciężkiej hipoglikemii w nocy nie jest przy tej kwalifikacji brany pod uwagę.
Druga ważna kwestia jest taka, że nawet jeśli pacjent bardzo kiepsko odczuwa niedocukrzenia, ale stosuje ciągły monitoring glikemii i prawidłowo reaguje na jego wskazania, to nie jest wykluczony z możliwości starania się o prawo jazdy.
Jakie są przyczyny nieświadomości hipoglikemii?
Definicja nieświadomości hipoglikemii, o której mowa z Zaleceniach Klinicznych PTD, jest szeroka.
Dotyczy wielu pacjentów, np. małych dzieci, poniżej 12 roku życia, u których cukrzyca z natury jest chwiejna, a tym samym odczuwanie hipoglikemii zaburzone. Odnosi się również do młodzieży czy osób dorosłych, u których występują znaczne wahania glikemii, oraz do tych pacjentów, którzy często doświadczają hipoglikemii i długo przebywają w zakresie poniżej normy. U tych pacjentów organizm niejako „przyzwyczaja się” do niższych wartości glukozy i nie zawsze wysyła „mocne” sygnały alarmowe, kiedy cukier jest niski.
Odczuwanie spadków cukru zależy także od tempa tego spadku, a nie tylko od poziomu glukozy. Jeśli cukier obniża się powoli, to może to być praktycznie nieodczuwalne, jeśli szybko to są tego objawy nawet przy prawidłowych wartościach cukru.
Kolejną kwestią powiązaną z hipoglikemią jest pula hormonów kontrregulacyjnych – czy działają one prawidłowo. A nawet jeśli działają i wysyłają impulsy do wydzielenia zapasów glikogenu, to jest kolejne pytanie, czy w wątrobie i mięśniach te zapasy są.
Hipoglikemia, jej odczuwanie, reakcja organizmu oraz reakcja samego pacjenta to jest zagadnienie wielowymiarowe. Każda osoba z cukrzycą leczona insuliną jest narażona na hipoglikemię, a nawet mogę powiedzieć, że nie ma osoby z cukrzycą insulinozależną, która mogłaby hipoglikemii zupełnie uniknąć. Nie oznacza to jeszcze, że zamyka to przed nami szansę na chociażby posiadanie prawa jazdy. Najważniejsze w tym wszystkim to umieć sobie z hipoglikemią radzić, przede wszystkim z pomocą nowych technologii.
Kierowca z cukrzycą – znaczenie systemów monitorowania glikemii dla kierowców
Pojawianie i upowszechnienie się CGM-ów otworzyło furtkę dla posiadania prawa jazdy dla szerokiej grupy pacjentów, u których odczuwanie niedocukrzeń było niewystarczające, by bez wsparcia technologii bezpiecznie siadać za kółkiem.
Pacjenci wyposażeni w CGM mogą uzyskać opinię lekarza uprawnionego do badań kierowców wskazującą na brak przeciwwskazań do posiadania prawa jazdy. Warunkiem takiej kwalifikacji są: stałe stosowanie ciągłego monitoringu, dostateczna wiedza z zakresu samokontroli, prawidłowe reakcje na alerty urządzenia oraz regularne wizyty w poradni diabetologicznej (co najmniej 3 w roku w regularnych odstępach czasu).
CGM nie jest warunkiem koniecznym, by uzyskać zgodę na prawo jazdy. Niemniej dla kierowców, jak i dla każdej osoby z cukrzycą na pewno jest to rozwiązanie bardzo pomocne i zwiększające poczucie bezpieczeństwa.
Diabetycy zatajają niekiedy fakt chorowania na cukrzycę i omijają konieczność uzyskania opinii specjalisty. Czy to oznacza, że w łatwy sposób można „przechytrzyć” system?
Pacjenci z cukrzycą muszą zdawać sobie sprawę, że jeśli zdarzy im się wypadek drogowy w wyniku którego tafią do szpitala, to lekarz, który się będzie nimi opiekował, a także lekarz na SOR, mają obowiązek powiadomić o tym wydział komunikacji. W szczególności, jeśli wypadek powodowany był jakimiś czynnikami wynikającymi z cukrzycy, najczęściej hipoglikemią lub hiperglikemią, bo przecież przy wysokich poziomach glukozy nasze reakcje też mogą byś spóźnione i nieprawidłowe. Jesteśmy coraz bardziej zinformatyzowani i do przekazania takiego komunikatu wystarczy dosłownie jedno kliknięcie w systemie. Kierowcą z cukrzycą jesteśmy nie tylko w momencie zdobywania uprawnień, ale przede wszystkim będąc aktywnym uczestnikiem ruchu drogowego. Dlatego każdemu pacjentowi powinno zależeć, by ryzyko spowodowania przez niego nieszczęśliwego zdarzenia było praktycznie na takim samym poziomie, jak u osoby zdrowej, która na drodze zachowuje się prawidłowo.
Przyczyną tych wzrostów jest wysoka cena ropy naftowej na światowych giełdach. Ceny tego surowca sięgnęły 90 USD za baryłkę, co jest poziomem najwyższym od 8 lat. Tylko w styczniu ceny paliw gotowych na giełdach międzynarodowych wzrosły o ponad 100 USD za tonę, co powinno przełożyć się na wzrost ceny detalicznej o prawie 40 gr/l.
Wysokie ceny ropy naftowej są skutkiem niestabilności na świecie. Istnieją obawy wśród inwestorów, że podaż surowca już wkrótce będzie mocno ograniczona. Dziś baryłka ropy kosztuje już ok. 90 USD, natomiast wg analityków może niedługo przekroczyć nawet 100 USD. Drugim ważnym czynnikiem wpływającym na detaliczne ceny paliw są kursy złotego w stosunku do dolara amerykańskiego i euro. W tej chwili cena złotego jest na dość stabilnym poziomie, jednak spadki cen polskiej waluty mogą również skutkować wzrostami ostatecznych cen paliw.
26 stycznia br. prezydent złożył podpis pod ustawą będącą elementem tarczy antyinflacyjnej 2.0. Oznacza to, że 1 lutego zostanie obniżony VAT na niektóre grupy produktów, w tym na paliwa silnikowe. Stawka zostanie obniżona z 23 do 8%. Detaliczne ceny paliw na stacjach powinny zatem gwałtownie spaść do poziomu ok. 5,30 zł/l. Biorąc pod jednak uwagę nieustanne wzrosty cen ropy naftowej, efekt niższych cen może okazać się krótkotrwały.
Komentarz Zbigniewa Łapińskiego, dyrektora ds. zaopatrzenia logistyki i klientów kluczowych, członka zarządu Anwim S.A.
La Squadra nie tylko gościła Ferrari 296 GTB w Katowicach, ale również zaprezentowała samochód szerszej publiczności podczas La Squadra Spotted: Warsaw. Jest to cykl wydarzeń w plenerze o charakterze otwartym, podczas których spotykamy się z pasjonatami motoryzacji i fotografii, aby wspólnie porozmawiać na temat otaczających nas samochodów, a także wykonać im zdjęcia w przygotowanej przestrzeni. Kolejne wydarzenie z tego cyklu odbędą się już wkrótce w kolejnych polskich miastach.
Dla samochodu wybrano nazwę, która łączy jego całkowitą pojemność skokową (2992 cm3) i liczbę cylindrów, z dodatkiem akronimu GTB (Gran Turismo Berlinetta) zgodnie z tradycją Ferrari, aby podkreślić zmieniającą epokę znaczenia tego nowego silnika dla Maranello.
Podobnie jak w przypadku SF90 Stradale, dla klientów, którzy chcą maksymalnie wykorzystać ekstremalną moc i osiągi samochodu, szczególnie na torze, 296 GTB jest również dostępny z pakietem Assetto Fiorano, który obejmuje lekkie funkcje i modyfikacje aerodynamiczne. To właśnie egzemplarz z tym pakietem mogliśmy podziwiać w Katowicach. Samochód w kolorze Grigio Ferro skradł serca wszystkich osób obecnych na premierze.
Pierwszym Ferrari z silnikiem V6 montowanym z tyłu był model 246 SP w 1961 roku, który wygrał Targa Florio zarówno w tym samym roku, jak i w 1962. Również w 1961 roku Ferrari zdobyło swój pierwszy tytuł konstruktorów w Mistrzostwach Świata Formuły 1 dzięki modelowi 156 F1, napędzanej silnikiem V6 120°.
Ferrari po raz pierwszy zainstalowało turbosprężarki między rzędami cylindrów silnika w 126 CK w 1981 roku, a następnie w 126 C2 w 1982 roku, który stał się pierwszym samochodem z turbodoładowaniem, który zdobył tytuł Mistrza Świata Konstruktorów Formuły 1. Rok później ten sam tytuł zdobył model 126 C3. Wreszcie, od 2014 roku we wszystkich samochodach Formuły 1 zastosowano turbohybrydową architekturę V6.
Zdarzenie miało miejsce w Nottngham, gdzie w pobliżu jednego z marketów policjanci zatrzymali starszego mężczyznę jadącego niebieskim Mini. Policja nie podała, co było powodem zatrzymania, ale wobec dalszego rozwoju sytuacji, nie miało to większego znaczenia.
Otóż okazało się, że kierowca nie ma ani prawa jazdy ani ubezpieczenia. Co więcej, przyznał się otwarcie, że nigdy uprawnień nie posiadał. Zaś pierwszy raz za kierownicą usiadł gdy miał 12 lat, co było w roku… 1950! Mężczyzna od 72 lat jeździł samochodami i uchodziło mu to bezkarnie!
Policjanci skomentowali to mówiąc, że na szczęście przez te wszystkie lata, nie miał żadnego wypadku, ani nawet kolizji. My zaś możemy dodać, że to dość oczywiste – gdyby brał udział w jakimkolwiek zdarzeniu drogowym, choćby jako poszkodowany, na jaw wyszłoby, że nigdy nie miał prawa jazdy. Ani nigdy nie ubezpieczył żadnego swojego samochodu.
Cała sytuacja, jak większość tego typu utarczek drogowych, zaczęła się bardzo prosto. Kierowca Kii cee’d jechał zwężającym się pasem i chciał zdążyć wjechać przed autora nagrania. Zdążyłby się wcisnąć, ale chyba bał się, że będzie to ryzykowne. W ostatniej chwili musiał więc ostro zahamować i wjechać na powierzchnię wyłączoną z ruchu.
Autor nagrania wszystko doskonale widział i mógł zdobyć się na odrobinę uprzejmości, choćby zdejmując na moment nogę z gazu. Przepisy tego jednak od niego nie wymagają, a on chyba jest jednym z tych kierowców, którzy są uprzejmi tylko wtedy, kiedy muszą.
Rozzłościło to kierowcę Kii, który po chwili wyprzedził autora nagrania, zaczął mu zajeżdżać drogę, a nawet zmusił do zatrzymania. Na szczęście tylko na takich drogowych przepychankach się skończyło.
„Powołanie” samochodu do wojska – kiedy się odbywa?
Tak jak wspomnieliśmy we wstępie, armia może zarekwirować nasz pojazd w przypadku zagrożenia naszego państwa konfliktem zbrojnym. Wiele osób uznało więc, że dowódcy Wojska Polskiego, w obawie przed narastającym ryzykiem wybuchu wojny na Ukrainie, wydali rozkaz „powołania” do armii prywatnych samochodów.
Tymczasem warto wiedzieć, że takie akcje prowadzone są co roku i nie mają nic wspólnego z sytuacją geopolityczną. „Mobilizacja” ma charakter taki sam, jak ćwiczenia i manewry prowadzone przez wojsko – mają weryfikować gotowość bojową. Od pewnego czasu zgłosić się po nasze auto mogą także Wojska Obrony Terytorialnej, ale tu „nowością” jest sam fakt ich istnienia, a nie nadanie im dodatkowych kompetencji.
Rekwirowanie auta przez wojsko – podstawa prawna
Samochody są „powoływane” do armii w liczbie zgodnej z publikowanym każdego roku rozporządzeniem. Natomiast samo rekwirowanie pojazdów przez wojsko, umożliwia Kodeks postępowania administracyjnego oraz Ustawa o powszechnym obowiązku obrony RP z 1967 roku. Tam w artykule 208 czytamy:
Na urzędy i instytucje państwowe oraz przedsiębiorców i inne jednostki organizacyjne, a także osoby fizyczne może być nałożony obowiązek świadczeń rzeczowych, polegających na oddaniu do używania posiadanych nieruchomości i rzeczy ruchomych na cele przygotowania obrony państwa.
Wojsko może rekwirować nie tylko samochody
Osoby które słyszały o możliwości przejęcia prywatnych aut przez wojsko, zwykle powtarzają, że chodzi o samochody terenowe oraz SUV-y. Często pojawiają się wtedy pokpiwania po co armii rodzinny crossover, często z napędem na przednią oś. Nie zapominajmy jednak, że potrzeby wojska nie ograniczają się tylko do pojazdów sprawdzających się w terenie. Armia może upomnieć się także o:
Jeśli nasz samochód jest na liście „poborowej”, to armia może nawet trzy razy do roku domagać się od nas spełnienia obowiązku wobec ojczyzny. Czas na jaki musimy oddać nasz pojazd, zależy od prowadzonych aktualnie działań. Może to być:
sprawdzenie gotowości mobilizacyjnej Sił Zbrojnych – do 48 godzin
ćwiczenia wojskowe lub ćwiczenia w jednostkach przewidzianych do militaryzacji – do 7 dni
ćwiczenia w obronie cywilnej lub ćwiczenia praktyczne w zakresie powszechnej samoobrony – do 24 godzin
Jak armia rekompensuje zarekwirowanie samochodu?
Pewnym pocieszeniem dla wszystkich dotkniętych „poborem” pojazdów, jest fakt, że armia rekompensuje to w pewnym stopniu właścicielowi. W przypadku auta osobowego otrzymamy 156 zł i 80 gr za każdą dobę oraz 52 grosze za każdy przejechany kilometr.
Samochód który wszyscy doskonale znamy jako Łada Niva, jest produkowany nieprzerwanie od 1977 roku. Przez wiele lat oferowany był jako Łada 4×4, ponieważ nazwa Niva stała się własnością Chevroleta. Dlatego też od 2003 roku można było niewielkiego SUV-a, znanego jako Chevrolet Niva.
Ostatnio zaczęło się to jednak zmieniać. Łada przejęła produkcję od amerykańskiej firmy i zaczęła robić porządki. Niva ponownie oznacza postradziecką, kanciastą terenówkę, za to jej kuzynka została podana modernizacji i nazywa się Niva Travel.
Ostatnio hitem Internetu stało się nagranie, na którym znana rosyjska influencerka Nastya Tuman naprawia fabryczną usterkę we wlewie paliwa w Ładzie Niva. Dziewczyna była zmuszona naprawić, ją sama bo producent ani serwis nie umieli jej znaleźć!
Influencerka kupiła Ładę Niva jako prezent dla swojego taty, ale gdy pojechała zatankować auto na stację paliw, okazało się, że podczas tankowania benzyna wylewa się z baku. Producent ani serwis nie widzieli w tym żadnego problemu. Nastya Tuman była więc zmuszona wziąć sprawy w swoje ręce. Zobaczcie, jak jej poszło!
W maju 2021 roku Stephan Winkelmann, CEO Automobili Lamborghini, przedstawił nową strategię rozwoju marki – Direzione Cor Tauri. Ambitny plan zakłada między innymi pełną elektryfikację gamy modelowej Lamborghini do 2024 roku. Lamborghini jeszcze przed 2030 rokiem chce zaprezentować pierwszy, w pełni elektryczny model.
Stephan Winkelmann, w wywiadzie dla magazynu „Autocar” zdradził na temat modelu na prąd więcej szczegółów. Zgodnie z zapowiedzią szefa, elektryk Lamborghini będzie modelem 2+2 lub czteromiejscowym crossoverem ze zwiększonym prześwitem.
Jeśli chodzi o pierwszy w pełni elektryczny samochód, jasne jest, że nasze podejście jest jasne i ostrożne. Jasne, ponieważ mówimy: Tak, elektryfikacja jest częścią naszej przyszłości. I ostrożne, bo mówimy: To zupełnie nowy samochód – czwarty model. To segment, w którym nie byliśmy od dziesięcioleci - samochody 2+2 lub czteromiejscowe.
Stephan Winkelmann wyznał, że nowa propozycja może być jeszcze bardziej uniwersalna niż Urus. Przyznał przy tym, że wciąż jednak jest zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach, a sam projekt wystartuje oficjalnie w późniejszym okresie 2022 roku.
Otóż na przykład z drogi podporządkowanej może wyjechać ci bezmyślny kierowca, kierując się prosto na ciebie. Taką właśnie przygodę miał kierowca Audi na poniższym nagraniu. Na swoje szczęście błyskawicznie zareagował – zahamował, a następnie zjechał na pobocze i zdołał potem zatrzymać auto na asfalcie. A nie na przykład w rowie.
Jak doszło do tej sytuacji? To proste. Kierowca niebieskiego Volkswagena odczekał tylko aż przejadą pojazdy na lewym pasie. Zaś tir z naczepą zasłonił mu zbliżające się Audi. Brak pewności czy drugim pasem nic nie jedzie, nie przeszkodził mu w ruszeniu, jakby droga była pusta.
Co sprawiło, że motocykle zaczęły Cię interesować?
Jak byłam dzieckiem, to chętnie chodziłam z tatą na żużel. W późniejszym wieku, zawsze z ogromnym zaciekawieniem, obserwowałam tajemniczych motocyklistów w czarnych kombinezonach z zakrytymi twarzami i wsłuchiwałam się w dźwięk maszyn – w sumie to chętnie robię to do tej pory (śmiech). Budziło to we mnie pewnego rodzaju fascynację. Jednak nie znałam nikogo, z bliskiego mi otoczenia, kto jeździłby na motocyklu, więc była to dla mnie pewnego rodzaju rzecz tajemnicza i nieosiągalna. Być może dlatego też tak intrygująca.
Chyba jednak nie tak nieosiągalna, skoro dołączyłaś do tego grona?
Zostanie motocyklistką to była totalnie spontaniczna decyzja. Znalazłam się w takim momencie życia, że bardzo potrzebowałam coś zmienić, zrobić tak coś, tylko dla siebie. Padło na motocykle (śmiech). Postanowiłam, że zanim zapiszę się na prawo jazdy kategorii A, to sprawdzę, czy to w ogóle dla mnie. Dlatego swoją przygodę rozpoczęłam od zakupu motocykla o pojemności 125 ccm – był to Junak 127, który kosztował tyle samo, co dobry kurs na prawo jazdy. Kupiłam też używaną kurtkę, rękawiczki i kask LS2 za jakieś 200 zł. I się zaczęło…
Tak kompletnie sama uczyłaś się jazdy?
Tak i z perspektywy czasu uważam, że nie była to dobra decyzja, ponieważ jeżdżąc całkowicie sama i bez jakichkolwiek podstaw – nabrałam wiele złych nawyków, które towarzyszą mi do dziś. Nie wspominając o masie niebezpiecznych sytuacji na drodze, kiedy nie do końca umiałam płynnie ruszać, zmieniać biegi. Guzik do włączenia kierunkowskazu się gdzieś oczywiście „ukrył”, akurat na dużym rondzie w centrum miasta i jeszcze do tego trzeba przecież skręcać, co też nie jest łatwe… To była walka o przetrwanie! (śmiech)
Co się zmieniło w Twoim życiu, gdy zostałaś motocyklistką?
Wbrew pozorom, zmieniło się bardzo wiele. Poznałam sporo nowych ludzi, którzy są obecnie bliską częścią mojego życia. Zaczęłam zupełnie inaczej spędzać wolny czas. Stałam się bardziej pewna siebie i odkryłam tak naprawdę, poniekąd brakujący element mojego dotychczasowego życia.
Jakimi motocyklami miałaś okazję jeździć i za co je lubisz?
Jak wspomniałam, pierwszy był Junak 127. Motocykl wielkości roweru, choć wtedy był dla mnie „wielkim potworem” (teraz porównałabym go bardziej do skutera niż motocykla). Fajna zabawka, żeby pojeździć tydzień, nauczyć się totalnych podstaw, typu zmienia biegów, ruszanie. Nic więcej…
Po uzyskaniu uprawnień kupiłam mój pierwszy, duży motocykl – był to Suzuki Gladius 650. Ależ byłam z siebie dumna! Jeździło mi się na nim bardzo dobrze. Model ten wykorzystywany był kiedyś (może nadal) w szkołach nauki jazdy. Dwucylindrowa V-ka całkiem przyjemnie wkręcała się na obroty, dając przy tym masę radości i dość interesujące wrażenia akustyczne. Motocykl był prosty w prowadzeniu i przyjazny. Niestety dość szybko mi się znudził. Przeszkadzał mi też brak jakiejkolwiek szybki z przodu.
Następny był Kawasaki ER6f, którym jeżdżę do dziś. Spełnia on przede wszystkim moje preferencje wizualne – bardzo podoba mi się jego wygląd i ten lekko sportowy charakter. Jest wygodny na dłuższe trasy, dzięki wysokiej szybie i dość wyprostowanej pozycji jazdy, nienarowisty i przyjemny. Wada to waga, bo zatankowany waży 213 kg, więc sama nie jestem go w stanie podnieść.
Motocykle lubię za to, że potrafią być tak piękne, też za ich dźwięk, ale przede wszystkim za uczucie wolności, którego potrafią dostarczyć. Miałam okazję jeździć na Suzuki GSX- R 600, Yamahą MT-09 i Yamahą R3. Niestety mam dość ograniczone możliwości wyboru motocykla, ze względu na moje 160 cm wzrostu. Zwyczajnie nie dosięgam do podłoża przy wielu modelach, które mi się podobają.
Trenujesz też na pitbike? Co Ci to daje?
Mój PitBike MRF 140 okazał się fajną alternatywą, ponieważ mogę nim jeździć po hali gokartowej w sezonie zimowym. Tam też miałam swój pierwszy raz, na tego typu maszynie. Bardzo szybko okazało się, że jest to dla mnie świetna forma zabawy i nauki. Dzięki temu, że PitBike jest mały i lekki, to można pozwolić sobie na więcej. Strach przed upadkiem jest zupełnie inny niż na zwykłym motocyklu, a i ewentualne szkody, zarówno dla motocykla, jak i jeźdźca – są nieporównywalnie mniejsze. Także można szaleć do woli, ćwiczyć, pokonywać swoje lęki i nabywać nowych umiejętności.
Gratuluję wyjścia za mąż! Wiele par motocyklowych pragnie w tym wyjątkowym dniu mieć jakiś wątek motocyklowy – u Was też tak było?
Dziękuję bardzo. Nasz ślub odbył się w zimowej, świątecznej scenerii, dlatego poza topperem na tort, nie było na nim innych motocyklowych akcentów, obstawy itp.. Czułam się trochę poszkodowana, ponieważ topper miał być z motocyklistą i motocyklistką na oddzielnych motocyklach, ale niestety nie dotarł do nas na czas, więc musiałam pozostać pod postacią księżniczki (śmiech). Ale na osłodę – wiosną planujemy ślubną sesję zdjęciową, razem z naszymi motocyklami.
Pasja motocyklowa jest ważna także dla Twojego związku? Na zdjęciach widziałam bliźniacze motocykle?
Nie, nie mamy bliźniaczych motocykli (śmiech). Mój mąż ma dwa motocykle, ale zupełnie inne od mojego. Ten bliźniaczy motocykl ma natomiast moja dobra znajoma.
Współdzielenie motocyklowej pasji jest dla mnie bardzo ważne. Sądzę, że to poniekąd próżne, ale tak bardzo lubię motocykle i wszystko co się z nimi łączy, że nie wyobrażam sobie, żeby osoba, z którą dzielę życie, nie wspiera mnie w tej pasji. To świetna alternatywa na wspólne spędzanie czasu.
To jak lubisz najbardziej spędzasz czas na motocyklu?
Bardzo lubię weekendowe wycieczki motocyklowe, a najbardziej, gdy jest słonecznie i ciepło. Przez drogi pełne lasów i ładnych widoków. To moja ulubiona forma ciekawego spędzenia czasu, szansa na poznanie nowych miejsc, ludzi, oderwania myśli od codziennych spraw i kłopotów. Uwielbiam też wypady na tor lub plac do ćwiczeń, żeby podszkolić swoje umiejętności pokonywania zakrętów, spotkać się z ludźmi, obejrzeć maszyny, poobserwować jazdy innych.
A nie ciągnie Cię gdzieś dalej? Na dwóch kołach w świat?
Latem zeszłego roku planowaliśmy zwiedzić Andaluzję na dwóch kołach, jednak po omówieniu naszych potrzeb i miejsc, które chcemy zwiedzić – szybko się okazało, że to nie do końca dobry pomysł (oboje jeździmy w skórzanych kombinezonach, nie mamy motocykli z kuframi itd.). A do tego wszystkiego dowiedzieliśmy się, że spełniło się nasze marzenie i zostaniemy rodzicami. Stąd też wygoda i komfort podróżowania musiały wziąć górę.
Kilka lat temu udało mi się odbyć ponad tygodniową wycieczkę motocyklową po Mazurach. Bardzo miło ją wspominam, aczkolwiek czasem bywało niewygodnie, no i oczywiście nie mogłam zabrać ze sobą nawet połowy tego, co chciałam (śmiech).
Póki co, pozostaniemy przy jednodniowych wypadach gdzieś bliżej, bez bagaży. Ale kto wie… może za parę lat zmienimy zdanie. Zamienimy kombinezony na tekstylne, motocykle na typowo turystyczne i będziemy zwiedzać na dwóch kołach świat.
Czym BMW X2 GoldPlay Edition różni się od standardowej wersji X2?
Samochód wyjeżdża z fabryki z zawieszeniem obniżonym o 10 mm i wyposażony w pakiety M i Shadowline. Pakiet Shadowline w wersji Edition GoldPlay obejmuje obramowania szyb i listew szybowych, maskownic na słupkach B i C oraz końcówki rur wydechowych i pierścień plakietki BMW na tylnej klapie. Wszystkie te elementy wykończone są w błyszczącym czarnym kolorze.
Złote jest obramowanie atrapy chłodnicy (co w połączeniu z czarnym kolorem grilla wygląda bardzo dobrze). Złote są również lusterka i akcenty na felgach. Nowością w BMW X2 jest lakier San Remo, który można połączyć ze złotą folią na bokach samochodu.
BMW X2 GoldPlay Edition, fot. materiały prasowe / BMW
We wnętrzu samochodu również znajdziemy złote akcenty. Należą do nich nowe matowe listwy progowe opatrzone złotym napisem „Edition”. Matowe są również listwy dekoracyjne, które przy miejscu dla pasażera mają wzór odpowiadający wzorowi znajdującemu się na boku auta.
BMW X2 GoldPlay Edition, fot. materaiły prasowe / BMW
Edycja GoldPlay dostępna jest dla każdej wersji silnikowej.
Dla Owsiaka Ford Sierra Kombi jest autem wyjątkowym. To właśnie pieniądze ze sprzedaży auta pomogły w rozwoju WOŚP i sprowadzeniu Przystanku Woodstock do Polski.
Opłaciłem bilety samolotowe do Stanów dla siebie i całej ekipy. Relacjonowaliśmy festiwal w 1994 roku, a gdy wróciliśmy do Polski, zorganizowaliśmy nasz Przystanek Woodstock. Niechcący zrobiliśmy jeden z najgłośniejszych festiwali na świecie. I to właśnie za pieniądze, które dostałem za Sierrę – wspomina Owsiak.
Ford Sierra Kombi to auto, które od początku robiło na Owsiaku ogromne wrażenie, choć – nie ukrywa – sprawiało problemy.
Już podczas pierwszej wizyty w warsztacie (samochód znosiło na lewą stronę) dowiedział się, że – mimo że miała dopiero rok – Sierra ma za sobą poważną kolizję. Po naprawie auto służyło Owsiakowi 3 lata. W końcu przyszedł moment, w którym musiał je sprzedać.
Żal mi było się z nim rozstawać, bo fantastycznie się nim jeździło i był prawie jak nowy – wspomina Owsiak.
Cel: znajdź i kup teraz
Pomysł, by wesprzeć 30. finał WOŚP w nietypowy i oryginalny sposób zrodził się w głowach prezesów Poleasingowe.pl – Artura Kopani i Przemysława Wałasza. Szefowie firmy spod Wrocławia, która na co dzień zajmuje się organizowaniem internetowych aukcji samochodów poleasingowych i poflotowych, podjęli się niemożliwego: odnaleźć samochód, którym Jerzy Owsiak jeździł 30 lat temu podczas pierwszego finału.
Skontaktowali się z Jurkiem – wiedzieli więc, że muszą odszukać białego Forda Sierrę Kombi z 1991 roku. Jednak bez numeru VIN (Jurek go nie znał), ten konkretny egzemplarz był nie do znalezienia.
Ekipa Poleasingowe.pl nie zniechęciła się. Po trzech miesiącach poszukiwań, pod Myszkowem na Śląsku odnalazła taki sam model i rocznik. Auto jeździło, ale było w kiepskim stanie.
Poprzednia właścicielka Sierry woziła nią kwiaty z Holandii. Od razu wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwa renowacja – opowiada Artur Kopania.
Renowacja przez 9 miesięcy
Nad Sierrą pracował cały skład Poleasingowe Team: mechanicy, blacharze, lakiernicy.
To było wyzwanie! Razem z chłopakami spędziliśmy przy niej setki godzin, ale widząc efekt: było warto – podkreśla Maciej Warkocz, kierownik warsztatu.
Praca była bardzo trudna, bo wiele części i elementów było niedostępnych. Żeby wiernie odtworzyć model, trzeba było kupić dwie Sierry, a niektóre elementy konstrukcyjne profilować z blachy.
Z jedną nie dalibyśmy rady. Naszą Sierrę zżerała rdza, była w opłakanym stanie. Praktycznie każdą część zdemontowaliśmy, żeby naprawić lub wymienić i zamontować z powrotem – opowiada Warkocz.
Odrestaurowana #SiemaSierra odmalowana jest na biało, jak oryginalna. Karoserię zdobią emblematy festiwalu Pol’and’Rock Festival i Orkiestry, według projektu sztabu głównego WOŚP.
Auto ma zamontowane też nowe felgi pochodzące z najmocniejszej wersji Forda Sierra – Cosworth. Wnętrze zdobią welurowe dywaniki, z haftami z motywem WOŚP.
Adam Klimek daje rok gwarancji
Projektem #SiemaSierra zainteresował się Adam Klimek, znany z programów telewizyjnych „Samochód marzeń – kup i zrób” czy „Klimek kontra Duda”. Najpopularniejszy mechanik w Polsce widział Sierrę już w początkowej fazie prac.
Byłem u chłopaków w warsztacie pod Wrocławiem kilka miesięcy temu i widziałem ten samochód w stanie rozkładu. Było co robić! – mówi Klimek.
Jednak, gdy tylko usłyszał o tym, co załoga Poleasingowe.pl szykuje na 30. Finał WOŚP, dołączył do inicjatywy. Zrobił odbiór techniczny Sierry, co potwierdza wystawiony przez niego certyfikat. Dodatkowo dał roczną gwarancję dla osoby, która wygra licytację #SiemaSierra. Co to oznacza?
Ten samochód ma cieszyć. Chcemy, by nowy nabywca nie martwił się, że nie może skompletować części. Dajemy na auto 12 miesięcy gwarancji door-to-door. Jeśli coś się stanie, właściciel do nas dzwoni, a my wysyłamy lawetę, zabieramy auto i po naprawie odstawiamy sprawną Sierrę – komentuje Klimek.
Jaka będzie cena na aukcji?
Aukcja ruszyła w czwartek przed południem. W ciągu 3 godzin osiągnęła kwotę 15 tys. zł. Podobnego zdania jest Adam Klimek, który swoim fachowym okiem ocenił odrestaurowaną już Sierrę.
Jurek Owsiak dodaje, że Ford Sierra przynosił mu radość przez kilka lat i mam z nim wiele dobrych wspomnień.
Ten odnowiony wóz jest przepiękny. Ktoś, kto go wylicytuje na 30. finale WOŚP, na pewno będzie miał wspaniałe wspomnienia – cieszy się Jerzy Owsiak.
Gdzie można obejrzeć #SiemaSierra
Czwartkowa premiera dla mediów w siedzibie Poleasingowe.pl była pierwszą odsłoną akcji #SIemaSierra. Od piątku do niedzieli (14-16 stycznia) legendarnego Forda Sierrę można oglądać w centrum handlowym Magnolia Park we Wrocławiu.
Następna okazja zobaczenia tego wyjątkowego samochodu będzie 30 stycznia na antenie TVN, podczas 30. Finału WOŚP. Dwa dni wcześniej (28.01) będzie prezentowana na konferencji prasowej sztabu głównego WOŚP.
Los Angeles Memorial Coliseum to wielofunkcyjny obiekt sportowy znajdujący się w samym sercu “Miasta Aniołów”. Otwarto go w 1923 roku i to właśnie w tym miejscu odbywały się Igrzyska Olimpijskie w 1934 i 1984 roku oraz odbędą się w 2028. Na LA Coliseum dwukrotnie rozgrywano także Super Bowl, czyli finałowy mecz o mistrzostwo ligi NFL. W przeszłości na stadionie odbywały się również koncerty największych gwiazd muzyki, włączając w to Bruce’a Springsteena, The Rolling Stones, Elvisa Presleya czy Grateful Dead. Teraz zagoszczą tam wyścigi NASCAR.
Od początku roku na LA Coliseum trwały wytężone prace, mające na celu przeobrażenie stadionu w pełnoprawny tor wyścigowy. Wokół boiska futbolowego powstał asfaltowy short track o długości ¼ mili, na którym już 6 lutego będą ścigali się najlepsi kierowcy NASCAR Cup Series. W poprzednich latach wyścig Busch Light Clash odbywał się na torze Daytona International Speedway i był częścią corocznych Speedweeks. Przeniesienie go na zupełnie nowy grunt ma pomóc organizacji NASCAR w dotarciu do nowych odbiorców i uatrakcyjnić debiut samochodów nowej generacji.
Organizacja wyścigu na stadionie futbolowym jest także ukłonem w stronę short-trackowej przeszłości NASCAR Cup Series. Przed wieloma laty wyścigi serii pucharowej odbywały się bowiem na stadionach takich jak Soldier Field w Chicago czy Bowman-Gray Stadium w Winston-Salem. Na tym ostatnim pod koniec ubiegłego roku władze NASCAR przeprowadziły nawet testy samochodów nowej generacji, mające pomóc w przygotowaniu wyścigu na Los Angeles Memorial Coliseum.
W wyścigu Busch Light Clash weźmie udział 36 zespołów, posiadających chartery i cztery zespoły dodatkowe. W wyścigu głównym będzie mogło wziąć udział 23 kierowców, dlatego zostanie on poprzedzony kilkoma wyścigami kwalifikacyjnymi. Jedynym kierowcą, który może być pewny udziału w wyścigu głównym, jest ubiegłoroczny mistrz NASCAR Cup Series – Kyle Larson.
Wyścig Busch Light Clash na żywo na antenie Motowizji punktualnie o północy, w nocy z 6 na 7 lutego. Zawody jak zawsze będą komentować Michał Budziak i Szymon Tworz
W kolejnych tygodniach kierowcy NASCAR Cup Series udadzą się z powrotem na wschodnie wybrzeże, gdzie już 20 lutego odbędzie się pierwszy punktowany wyścig sezonu 2022 – Daytona 500. Transmisja Daytony 500 na żywo na antenie Motowizji, w niedzielę 20 lutego od godziny 20:00.
Nowelizacja ustawy o transporcie drogowym i czasie pracy kierowców oraz niektórych innych ustaw, została podpisana przez Prezydenta Andrzeja Dudę, 27 stycznia. Teraz, pozostaje czekać na oficjalną publikację dokumentu w Dzienniku Ustaw, która musi się odbyć przed 2 lutego, ponieważ to właśnie wtedy zaczynają obowiązywać pierwsze zmiany dotyczące wynagrodzeń kierowców (braku delegacji dla kierowców międzynarodowych).
Data 2 lutego nie jest przypadkowa, ponieważ w tym terminie wchodzą również przepisy europejskie pakietu mobilności, które określają konieczność zgłaszania kierowców w innych krajach i zmieniają zasady naliczania wyrównania do zagranicznych płac.
Przede wszystkim kwestie możliwości skorzystania z niższych podstaw oskładkowania i opodatkowania dla kierowców międzynarodowych, nazywanych ulgami. W raz z podpisaną ustawą konieczne staje się tworzenie szczegółowej ewidencji czasu pracy dla kierowców, z wyszczególnionymi składnikami na podstawie danych z karty kierowców i tachografów. Ewidencja czasu pracy obejmuje wedle ustawy: liczbę przepracowanych godzin oraz godzinę rozpoczęcia i zakończenia pracy, liczbę godzin przepracowanych w porze nocnej, liczbę godzin nadliczbowych, dni wolne od pracy z oznaczeniem tytułu ich udzielenia, liczbę godzin dyżuru oraz godzinę rozpoczęcia i zakończenia dyżuru, ze wskazaniem, czy jest to dyżur pełniony w domu, rodzaj i wymiar zwolnień od pracy, rodzaj i wymiar innych usprawiedliwionych nieobecności w pracy.
Ostateczna wersja Ustawy nie wpływa na możliwość zaliczenia wynagrodzenia za dyżur do płacy minimalnej. Pozostawia także wyjątek zwalniający z obowiązku prowadzenia ewidencji czasu pracy dla kierowców, którzy otrzymują ryczałt za nadgodziny i godziny nocne lub tych, pracujących w systemie zadaniowym.
Ponadto w taryfikatorze dodano kary za naruszenia związane z pakietem mobilności. Odpoczynek powyżej 45 godzin odebrany w kabinie pojazdu będzie kosztował kierowcę, firmę i zarządzającego transportem po 50 zł. Brak dokumentacji dotyczącej organizacji powrotu kierowcy maksymalnie co 4 tygodnie wiąże się z karą w wysokości 150 zł dla przewoźnika i 50 zł dla zarządzającego transportem. Z kolei brak wpisu kraju przekroczeni granicy po 2 lutego skutkuje otrzymaniem 100 zł mandatu dla kierowcy. Inne kary dotyczą naruszeń w obszarze powrotów pojazdów co maksymalnie 8 tygodni. Po 21 lutego firma transportowa może zapłacić nawet 2000 zł za nieprzestrzeganie tego przepisu. Z kolei brak dokumentacji wymaganej przez ITD, jak listy przewozowe czy dokumentacje dotyczące delegowania skutkują karą dla firmy w wysokości nawet 3000 zł.
To duży impuls dla samej brytyjskiej gospodarki, ale także poważny krok marki w kierunku całkowitej elektryfikacji. Produkcja ruszy w zakładzie, gdzie zatrudnionych jest 4000 pracowników, powstają tam też wszystkie modele.
Pierwszy pojazd BEV ma zjechać z linii produkcyjnej w 2025 roku i będzie stanowił o otwarciu nowego rozdziału w długiej historii firmy Bentley. Jest to także ważny krok w realizacji strategii Beyond100 – planu rozpoczętego w 2020 roku, który ma zapewnić do 2030 roku produkcję aut wyłącznie z napędem elektrycznym oraz całkowitą neutralność pod względem emisji dwutlenku węgla.
Dzięki naszej nowej koncepcji „Bentley Dream Factory” zbliżamy się do realizacji „go to zero” nie tylko w kontekście emisji dwutlenku węgla, ale również w kwestii odpadów, zużycia wody i innych czynników wpływających na środowisko. Przekształcimy to, co najlepsze w Crewe, w przyszły wzorzec produkcji samochodów luksusowych – mówi Peter Bosch, członek zarządu ds. produkcji w Bentley Motors.
Elektryczny następca Nissana Micra został zapowiedziany jako część nowego planu działań „Alians 2030”, został zaprojektowany przez Nissana, a prace konstruktorskie z wykorzystaniem nowej platformy Aliansu CMF B-EV oraz produkcja zostały powierzone Renault. Platforma pozwoli zachować odrębną stylistykę modeli różnych marek, co widać po wstępnej prezentacji designu nowego samochodu.
Nowy bezemisyjny pojazd będzie kolejnym modelem Nissana produkowanym przez Renault we Francji, obok Nissana Townstar – lekkiego samochodu dostawczego, który w odmianie elektrycznej będzie następcą modelu e-NV200.
Więcej szczegółów oraz dane techniczne pozostają na razie tajemnicą.
Region europejski odgrywa kluczową rolę w planie elektryfikacji, zgodnie z założeniami wizji Nissana – Ambition 2030. W związku z tym, w krótce pojawią się nowe samochody i rozwiązania, w tym elektryczny crossover Ariya oraz technologia e‑POWER, która zadebiutuje w Europie w modelach Qashqai i X-Trail.
Kompaktowe kombi i kompaktowy minivan ustępują miejsca samochodowi, który jest praktyczny, wszechstronny, całkiem miły dla oka i przyjazny cenowo. Jednak pewnie jesteście ciekawi, jak się prowadzi? O tym za chwilę, a na dobry początek kilka słów wprowadzenia.
Dacia Jogger to nowy rodzinny samochód rumuńskiej marki. Na pokładzie zmieści pięć lub siedem osób albo bardzo dużo bagażu i będzie dostępny w dwóch wersjach silnikowych (w przyszłości pojawi się także hybryda).
Jak sprawdza się w drodze? Czy połączenie praktycznego kombi z modnym SUV-em spodoba się kierowcom? Sprawdziłyśmy!
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Dacia Jogger – wygląd
Na pierwszy rzut oka Dacia Jogger wygląda jak samochód z kryzysem tożsamości. Producent twierdzi, że nowy Jogger łączy w sobie najlepsze cechy wielu segmentów. Jest tu przestrzeń i funkcjonalność kombi, pojemność minivana, jak również sprawność w terenie godna SUV-a (co jest jednak lekką przesadą, bo samochód nie ma napędu na cztery koła).
Duże koła o średnicy 660 mm, osłony nadkoli oraz odpowiednio ukształtowany przód nadwozia podkreślają off-roadowy charakter Joggera. Wygląd osłony chłodnicy odzwierciedla także wzornictwo znane z innych samochodów Dacii.
Zarówno światła do jazdy dziennej jak i światła mijania korzystają z technologii ECO-LED. Auto jest dobrze przeszklone – szyby drzwi tylnych są o 40 mm wyższe niż szyby przednich, co eksponuje dostępną wewnątrz przestrzeń.
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Dacia Jogger bazuje na płycie podłogowej aktualnego Logana i Sandero, stanowiąc po prostu wydłużoną odmianę tych pojazdów, mogącą pochwalić się trzema rzędami foteli. Jogger zapożycza większość rozwiązań technicznych i wizualnych właśnie z Sandero i Logana. Widać to na pierwszy rzut oka. Przednia część nadwozia oraz wnętrze niewiele różnią się od Sandero Stepway. To, co odróżnia ten model, to wyżej poprowadzona linia dachu i kanciasty tył skrywający trzeci rząd siedzeń lub całkiem sporą przestrzeń bagażową.
Dacia Jogger – wymiary
Jogger jest najdłuższym modelem Dacii ma 4,55 metra długości, a ponadto 1,78 metra szerokości i 1,63 metra wysokości. Warto zauważyć, że długość samochodu jest mniejsza, niż w przypadku większości kompaktowych kombi, ale idealnie wpisuje się w segment C. Prześwit to 20 centymetrów. Rozstaw osi wynosi 2,9 m. Koła znajdujące się blisko narożników nadwozia sprawiają, że wygląd Joggera jest dość atletyczny.
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Dacia Jogger – elementy wyposażenia seryjnego
W wyposażeniu standardowym Joggera znajdziemy: elektryczne szyby, centralny zamek, relingi dachowe oraz systemy bezpieczeństwa (AEBS) i 6 poduszek powietrznych.
Wewnątrz zastaniemy prosty system Media Control, który współpracuje z aplikacją Dacia Control Media. Składa się na niego radioodbiornik DAB z 2 głośnikami i możliwością podłączenia urządzeń zewnętrznych przez Bluetooth. System wyświetla informacje na 3,5-calowym panelu TFT, który znajduje się bezpośrednio za kierownicą.
Wyposażenie w zakresie bezpieczeństwa pasywnego to standardowo 6 poduszek powietrznych: 2 przednie, 2 boczne i 2 kurtyny powietrzne. Dodatkowo otrzymujemy rozwiązania ADAS: aktywny system wspomagania nagłego hamowania – AEBS Interurban (ochrona przed kolizją z innym pojazdem), system wspomagania ruszania pod górę, system kontroli martwego pola, automatycznie sterowane oświetlenie, elektryczny hamulec postojowy, dostęp bezkluczykowy, przednie i tylne czujniki parkowania, kamerę tylną, automatycznie uruchamiane wycieraczki. Także całkiem sporo.
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Dacia Jogger – multimedia
Systemem audio można sterować przełącznikami na kierownicy, pilotem znajdującym się za kierownicą, albo bezpośrednio za pomocą sparowanego telefonu, umieszczonego bezpiecznie w uchwycie ze znajdującym się w pobliżu wysoko położonym portem USB. Ekran główny Joggera można spersonalizować, dodając widgety np. Waze, i korzystać w ten sposób między innymi z systemu nawigacji.
Ci, którzy zechcą wyjść poza wersję standard? Otrzymają system Media Display, wyposażony w 8-calowy ekran dotykowy w desce rozdzielczej i zwrócony nieznacznie w stronę kierowcy i 4 głośniki. System da już możliwość replikacji ekranu smartfona poprzez Apple CarPlay lub Android Auto.
Trzecia opcja systemu multimedialnego to Media Nav z bezprzewodową replikacją ekranu smartfona i wbudowaną nawigacją, Audio ma w tej wersji 6 głośników (w tym 2 wysokotonowe) oraz 2 porty USB.
Większość z powyższych rozwiązań jest już stosowana w nowym Dusterze i nowym Sandero.
Dacia Jogger – wnętrze
Wnętrze Dacii Jogger jest identyczne jak w modelach Sandero i Sandero Stepway. Przyciski na konsoli centralnej są ergonomicznie usytuowane, czytelne i łatwo się je obsługuje. Znajdziemy tu również ekran do multimediów, który długo reaguje na dotyk, ale jest bardzo intuicyjny. Po jego lewej stronie znajduje się wejście USB (jedno z dwóch, drugie znajdziemy przy półce obok drążka do zmiany biegów) oraz, w wyższych wersjach wyposażenia, uchwyt na telefon.
Schowki w kabinie mają łącznie ponad 23 litry pojemności, a dodatkowo wewnątrz pojazdu rozmieszczono 3 gniazda 12V.
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Wysokość siedzenia jest regulowana, tak samo jak kierownicy, która regulowana jest na wysokość oraz horyzontalnie. Siedzenia są wygodne i całkiem dobrze wyprofilowane, podczas kilku godzin jazd nie było czuć zmęczenia. Jogger ma aż 60 kombinacji ustawienia siedzeń. Te z 3 rzędu można z łatwością zdemontować, jeśli nie są używane. Ich waga nie jest duża.
Między siedzeniem kierowcy a pasażera znajduje się podłokietnik, pod którym znajduje się miejsce na napoje. Dosyć niefortunne umiejscowienie, bo podczas jazdy trudno sięgnąć po butelkę z piciem.
Twarde plastiki? Owszem, są praktycznie wszędzie, ale dla kogoś, kto często będzie przewoził dzieci, czy bagaże, raczej nie będzie to problem. Wręcz przeciwnie, być może będzie to nawet zaleta, bowiem zadrapania będą mniej bolały.
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Kierowcy będą mieli do wyboru dwie konfiguracje Dacii Jogger: pięcio- i siedmioosobową. Można całkiem sprawnie i szybko ustawić trzymiejscową kanapę, składaną w układzie 1/3-2/3, w drugim rzędzie siedzeń i dwa indywidualnie składane i wyjmowane fotele w trzecim rzędzie. W trzecim rzędzie w miarę komfortowo zmieszczą się osoby mierzące nawet 1,70 m wzrostu. To w pełnym tego słowa znaczeniu modularne, przemyślane wnętrze.
Dacia Jogger – bagażnik
W pięcioosobowym wariancie bagażnik pomieści aż 708 litrów – to ogromna przestrzeń, a po złożeniu foteli wzrośnie do 1819 litrów. Czteroosobowa rodzina spakuje się do tego samochodu bez najmniejszego problemu, biorąc dosłownie wszystkie ulubione gadżety – także te, związane z maluchami (gondole, spacerówki itp.).
W wersji siedmioosobowej pojemność bagażnika to jedynie 160 litrów – coś za coś. W tej sytuacji, jeśli oprócz pasażerów będziemy chcieli przewieźć też bagaże, konieczny będzie zakup bagażnika dachowego. Na dachu przewidziano mnóstwo przestrzeni do zagospodarowania oraz relingi dachowe, które współgrają z outdoorowym designem. Możliwe jest zastosowanie rozwiązania modułowego: wystarczy odkręcić kilka śrub i relingi zmieniają się w poprzeczki o nośności do 80 kg. To rozwiązanie opatentowane przez Dacię.
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Dacia Jogger – silniki
Dacia Jogger będzie dostępna w dwóch wersjach silnikowych z 6-biegową skrzynią manualną: z silnikiem benzynowym TCe 110 oraz z silnikiem TCe 100 z fabryczną instalacją LPG (w tą jednostą podobno jest możliwe osiągnięcia nawet 1000 km zasięgu). Silnik TCe to nowość w gamie Dacii.
Producent zapowiada, że w 2023 roku oferta zespołów napędowych zostanie uzupełniona o wersję hybrydową. Wówczas Dacia Jogger będzie najtańszym na rynku 7-osobowym samochodem hybrydowym. Wtedy też w ofercie pojawi się automatyczna skrzynia biegów.
Na krętych drogach Lazurowego Wybrzeża miałyśmy okazję przetestować siedmioosobową wersję Dacii Jogger z silnikiem TCe 110, który ma maksymalny moment obrotowy wynoszący 200 Nm, a 90% tej wartości jest dostępne już od 1750 obr./min. Jednostka jest skonfigurowana z 6-biegową manualną skrzynią biegów. Auto otrzymałyśmy w najwyższej wersji wyposażenia SL Extreme.
Dacia Jogger w wersji SL Extreme
3 cylindry, litr pojemności, bezpośredni wtrysk, 110 KM mocy i 200 Nm momentu obrotowego w siedmioosobowym samochodzie nie brzmią zbyt obiecująco. O dziwo, pusty Jogger jest zaskakująco sprawny i zrywny, oczywiście jak na ten segment auta. Z pewnością wiele w tym zasługi masy własnej, która wynosi jedynie 1261 kilogramów (to o 200-300 kg mniej niż u konkurencji, mniej więcej tyle ważą cztery dorosłe osoby…). Od 0 do 100 km/h rozpędza się w 11,2 sekundy, a jego prędkość maksymalna to 183 km/h. Trochę szkoda, że nie było możliwości sprawdzić jak Jogger porusza się z obciążeniem, ale nadrobimy to, gdy samochód pojawi się w Polsce.
Na prostej Dacia Jogger nie miała najmniejszych problemów z wyprzedzaniem maruderów. W zakrętach auto zachowywało się stabilnie. Na plus oceniam precyzyjnie działającą skrzynię biegów, którą wrzucało się biegi znacznie sprawniej niż na przykład w Sandero. Zużycie paliwa również jest rozsądne. W trasie, przy prędkości 100-110 km/h udało się osiągnąć wynik około 6,5 l/100km, na drogach podmiejskich można bez problemu zejść poniżej 6 l/100km. Tylko przy większych prędkościach (powyżej 120 km/h) w kabinie szumi.
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Polskich kierowców z pewnością zainteresuje Jogger z silnikiem TCe z fabryczną instalacją LPG o mocy nominalnej 100 KM i momencie obrotowym 170 Nm. Ta wersja jest tańsza i mniej dynamiczna – od 0 do 100 km/h auto rozpędza się w 12,3 sekundy, a prędkość maksymalna to 175 km/h.
Dacia Jogger, fot. Karolina Chojnacka
Dacia Jogger – cena
Ceny 5-miejscowej Dacii Jogger zaczynają się już od 63 400 złotych, a wariantu 7-miejscowego – od 66 400 złotych (wersja Essential z silnikiem TCe 100 LPG). Testowany przez nas egzemplarz to wydatek około 80 400 złotych.
Nowy, rodzinny samochód rumuńskiej marki, Dacia Jogger, pojawi się w polskich salonach na przełomie marca i kwietnia 2022 roku. Od początku sprzedaży w Polsce, czyli od 1 grudnia 2021 roku, na nową Dacię Jogger złożono już kilkaset zamówień.
Dacia to to marka samochodów dla tych, którzy potrafią kalkulować i nie lubią marnować pieniędzy. Dacia Jogger jest samochodem, który ma na pokładzie to, co istotne dla rozsądnego kierowcy. Nie ma przesadnych luksusów, ale dziś ludzie rzadko chcą przepłacać za elementy, których zwyczajnie nie potrzebują. Tutaj liczy się przede wszystkim funkcjonalność i prostota. Jeśli ktoś szuka siedmioosobowego auta z oszczędnym napędem w rozsądnej cenie, raczej nie znajdzie nic lepszego.
W oczy rzucają się nowe, ostro wystylizowane zderzaki, zmieniona atrapa chłodnicy i 22-calowe felgi o wzorze zarezerwowanym dla tego wariantu. Wzorze, którego jestem absolutną fanką. Jednak, gdy tylko otworzymy drzwi wszystkie te detale stają się nie istotne.
Na mnie największe wrażenie zrobiła kabina Mercedesa-AMG EQS, a w szczególności olbrzymi panel ekranów – Hyperscreen. Gigantyczny panel wyświetlaczy ma 1,41 metra! Na żywo robi naprawdę ogromne wrażenie, wydaje się, że zdjęcia nie oddają w pełni jego wielkości.
Hyperscreen wykorzystuje najnowszą wersję systemu informacyjno-rozrywkowego MBUX, który jest obsługiwany przez 8 procesorów korzystających z 24 GB pamięci RAM i wyświetlających obraz na trzech osobnych ekranach, które łączy wspomniany panel o szerokości 1,41 metra. Ekran kierowcy i pasażera mają po 12,3 cala średnicy, a środkowy ekran systemu multimedialnego – 12,8 cala.
Jak już odkleimy wzrok od ekranów, to warto zwrócić uwagę na 12 haptycznych paneli pod ekranami, które, jak zapewnia Mercedes, wibrują w miejscu dotknięcia, sprawiając wrażenie uginania się pod palcem. Szczerze? Żadnego wibrowania, ani uginania nie czułam.
Mercedes-AMG EQS 53 4MATIC+ w wersji podstawowej ma 658 KM i 950 Nm. Dzięki opcjonalnemu pakietowi AMG Dynamic Plus w trybie Race Start z funkcją boost maksymalna moc wzrasta do 761 KM. Maksymalny moment obrotowy wynosi wtedy do 1020 Nm, a elektryk przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,4 sekundy ( ale tylko przy naładowaniu akumulatora do poziomu powyżej 80%). W wersji podstawowej AMG EQS rozpędza się od 0 do 100 km/h w 3,8 sekundy, a jego prędkość maksymalną ograniczono do 220 km/h. Z opcjonalnym pakietem prędkość maksymalna samochodu jest ograniczona do 250 km/h.
Na jednym ładowaniu Mercedes-AMG EQS 53 4MATIC+ ma przejechać od 526 do 580 kilometrów, czyli zdecydowanie mniej niż jego „cywilna wersja”, która może pochwalić się 700-kilometrowym zasięgiem. Zasięg to zasługa akumulatora o pojemności 107,8 kWh. Niestety spore ogniwo musi swoje ważyć, co przekłada się aż na 2655 kilogramów masy własnej.
EQS został wyposażony w 400-woltowy akumulator. Na stacjach szybkiego ładowania prądem stałym (DC) baterię EQS-a można ładować z mocą do 200 kW. W takim przypadku do naładowania energii potrzebnej na pokonanie kolejnych 300 kilometrów (według WLTP) ma wystarczyć 19 minut. Mercedes EQS ma zapewnić zasięg 526-580 km na jednym ładowaniu.
W odróżnieniu od „zwykłego” EQS’a wersja AMG może pochwalić się możliwością wyboru dźwięku silnika, zależnego od trybu jazdy. W trakcie prezentacji samochód nie został jednak uruchomiony, musimy więc poczekać na jazdy testowe, by przekonać się, jak brzmi Mercedes-AMG EQS 53 4MATIC+. Sądząc jednak po pierwszych wrażeniach – będzie warto.
Ceny Mercedesa-AMG EQS 53 4MATIC+ zaczynają się od 728 600 złotych, co czyni ten model najdroższym elektrycznym samochodem niemieckiego producenta. Kwota ta może być jednak znacznie wyższa.
Wilgoć, sól czy ukryte pod śniegiem krawężniki to jedne z wielu przyczyn pozimowych usterek. Podczas zimy cierpią niemal wszystkie elementy pojazdu. Problem nie dotyczy tylko elementów zewnętrznych, ale również tych, które znajdują się pod maską.
1. Zniszczone felgi – oznaki. Co robić?
Felgi niszczą się w szczególności podczas jazdy po dziurach lub poprzez uderzenie w krawężnik. Zazwyczaj dochodzi do wygięcia felg, ale również może dojść do rozregulowania geometrii pojazdu. Usterkę najczęściej wyczujemy poprzez ściąganie naszego pojazdu na którąś ze stron. Po takich oznakach należy udać się do specjalisty, który sprawdzi geometrię i skoryguje ewentualne błędy. Natomiast oznaką wygiętej felgi może być drganie na kierownicy. Tak uszkodzoną felgę będziemy mogli wyprostować, a w najgorszym przypadku będzie trzeba przeprowadzić renowację lub nabyć nową felgę. Uszkodzeniu może ulec również opona, na której może powstać wybrzuszenie lub może dojść do pęknięcia.
2. Uszkodzone zawieszenie
Zimą stan dróg stanowczo się pogarsza. Jednak zanim jeszcze śnieg się roztopi niebezpieczne dla naszego zawieszenia są ukryte pod nim nierówności, krawężniki, na które możemy najechać. W przypadku wjechania na krawężnik następuje to zazwyczaj podczas parkowania, a prędkość wtedy nie jest aż tak wysoka – uszkadzamy wówczas najczęściej obręcz, która jest obtarta lub wgięta. Natomiast po roztopieniu się śniegu na drodze pojawiają się dziury, które mogą być jeszcze bardziej szkodliwe niż ukryty krawężnik – przecież na drodze poruszamy się z większą prędkością i wówczas wpadnięcie w głęboką dziurę może poskutkować nawet uszkodzeniem elementów zawieszenia – może dojść również do przebicia opony.
Korozja najczęściej występuje z wiekiem auta, jednak sól używana zimą do odladzania dróg sprzyja rozwojowi rdzy na karoserii, lub pogłębia zmiany, które do tej pory były niewielkie. Posypanie ulic solą i piaskiem zwiększa bezpieczeństwo na drodze, ale sól zmieszana z wodą powoduje powstawanie ognisk korozji na naszym samochodzie. Aby tego uniknąć, przed okresem zimowym należy odpowiednio zabezpieczyć samochód przed powstawaniem rdzy. Po zakończeniu zimy powinniśmy udać się na myjnię – najlepiej ciśnieniową – aby wymyć samochód z soli, która się na nim znajduje i wtedy obejrzeć pojazd, czy nie pojawiają się jakieś ogniska. Jeżeli zauważymy ogniska rdzy na karoserii, to najlepiej udać się jak najszybciej do specjalisty, który ją usunie i zabezpieczy, aby rdza się nie rozprzestrzeniała.
Silne mrozy i wilgoć szkodzą naszemu akumulatorowi. W tym okresie zazwyczaj właściciele aut ze starszymi akumulatorami mają problem z uruchomieniem auta, ale zdarza się, że nowe akumulatory również nie wytrzymują srogich mrozów. Dzieje się tak dlatego, bo wraz ze spadkiem temperatury obniża się pojemność elektryczna, przez co akumulator ma mniejszą zdolność rozruchową. Zazwyczaj wystarczy podładować akumulator lub „pożyczyć prąd” ze sprawnej baterii za pomocą kabli rozruchowych. Jeżeli jednak akumulator rozładowuje się bardzo często należy rozważyć zakup nowego.
5. Problem z rozrusznikiem
Rozrusznik jest powiązany z akumulatorem i to on podczas uruchamiania silnika pobiera najwięcej prądu. Jeśli podczas odpalania pojazdu usłyszymy zgrzyty, to może oznaczać, że coś jest nie tak i powinniśmy udać się do specjalisty.
Pierwszym i najważniejszym elementem jest sprawdzenie płynów eksploatacyjnych. Sprawdzenie poziomu oleju silnikowego jest proste, ale sytuacja komplikuje się z płynem chłodzącym. W jego przypadku należy sprawdzić nie tylko poziom, ale również gęstość. Tak samo należy postąpić z płynem hamulcowym.
Kolejnym elementem jest sprawdzenie klimatyzacji, z której zazwyczaj zimą nie korzystamy. W jej przypadku należy sprawdzić poziom czynnika chłodzącego oraz przeprowadzić dezynfekcję jej układu.
Warto sprawdzić również stan wycieraczek, które w okresie jesienno-zimowym są najczęściej używane. Sprawdzając stan wycieraczek, sprawdźmy od razu poziom płynu do spryskiwaczy i uzupełnijmy ewentulane braki.
Ostatnim elementem jest skontrolowanie oświetlenia pojazdu. Możliwe, że jakaś żarówka się przepaliła lub jest bliska zakończeniu żywota.
Aktualne, czwarte wcielenie Seata Leona ujrzało światło dzienne pod koniec stycznia ubiegłego roku. Nowy Leon zyskał więcej nowoczesnego charakteru dzięki zmianie designu, oświetlenia wnętrza i systemowi multimedialnemu. Samochód z Hiszpanii bazuje na modułowej platformie MQB Evo, z której korzystają także między innymi Volkswagen Golf VIII, Skoda Octavia IV i nowe Audi A3. Jak sprawuje się na drodze?
Seat Leon Sportstourer FR – design
Nowoczesne, dynamiczne nadwozie przyciąga wzrok, a wyraziste i dość ostre kształty powodują, że podchodzi się do tego samochodu z dużym uśmiechem na twarzy. Ten uśmiech pojawia się nawet w pochmurne, deszczowe dni, bo gdy tylko odblokujesz centralny zamek, z lampki umieszczonej w lusterkach bocznych wyświetli się na ziemi napis „Hola”. Hiszpańskie „cześć” rzucone przez samochód, którym zaraz będzie się podróżować, jest zdecydowanie przyjemniejsze i bardziej radosne niż zwykłe logo wyświetlane na ziemi.
Seat Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Z tyłu wyróżnia się tylna listwa świetlna i łączące się z nią kierunkowskazy. Jej poprowadzenie przez całą szerokość tylnej klapy ma też zastosowanie praktyczne – nawet w warunkach jesiennych, na nieoświetlonych drogach, samochód jest widoczny już z daleka. Aby podkreślić, że najnowsza generacja zrywa z dotychczasowymi kształtami Leona znanymi z wcześniejszych odsłon, zmieniła się również czcionka z nazwą modelu, teraz przypominająca odręczne pismo.
Seat Leon Sportstourer ma 464,2 cm długości, 199,1 cm szerokości i 144,8 cm wysokości. Jego rozstaw osi to 268,6 cm. Bazowa pojemność bagażnika wynosi 620 litrów, a maksymalnie można ją powiększyć do 1600 litrów.
Seat Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Seat Leon Sportstourer FR – wnętrze
Znaczna część materiałów użytych do budowy konsoli środkowej i kokpitu to twarde tworzywa sztuczne. Przez całą szerokość deski rozdzielczej poprowadzono aluminiową listwę, która wraz z obramowaniem nawiewów i listwami umieszczonymi w boczkach drzwi, wizualnie ożywia wnętrze. Listwa oświetlenia ambientowego rozpoczyna się u skraju jednych drzwi i kończy u skraju drzwi przeciwnych. Można dowolnie dobierać kolory oświetlenia.
Seat Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Całkiem ciekawym rozwiązaniem jest sygnalizowanie za pomocą fragmentu tej listwy, umieszczonego na wysokości lusterek bocznych, że na bocznym pasie znajduje się samochód, który jest w strefie naszego martwego pola. Jest to zabieg oryginalny i zwracający uwagę kierowcy, ale wymagający pewnego przyczajenia. Na lusterkach, gdzie zazwyczaj w innych autach wyświetla się informacja, o aucie znajdującym się w strefie martwego pola, w Seacie mruga światełko kierunkowskazu. Dopóki kierowca się do tego nie przyzwyczai, przez chwilę wacha się, czy droga jest faktycznie wolna.
Seat w najnowszym modelu Leona postawił na funkcje minimalistyczne i dotykowe. Nawet listwa pod 10-calowym ekranem multimedialnym, umieszczonym w centralnym punkcie deski rozdzielczej, nie jest zwykłą listwą ozdobną pokolorowaną na czerwono i niebiesko, tylko są to dotykowe przyciski służące do regulacji temperatury nawiewu. I jest to spory minus…
Obsługa większości funkcji z poziomu ekranu systemu multimedialnego jest niezwykle irtytująca. Powszechna ekranoza i brak tradycyjnych przycisków to coś, do czego trzeba się przyzwyczaić w większości nowych aut. Zazwyczaj adaptacja przebiega szybko, ponieważ większość systemów jest bardzo intuicyjna i szybko reaguje na dotknięcie ekranu… ale nie w przypadku Seata. System działa ospale, a w gąszczu ikonek naprawdę można się zgubić. Wyłączenie układu start/stop czy zmiana trybu jazdy to niekończące przeklikiwanie się przez menu i podmenu. Zdarza się też, że naciśniecie nadgarstkiem ekran i zwiększycie głośność, wyłącznie grzebiąc w ustawieniach, bo w podstawie wyświetlacza jest dotykowy panel. Wielokrotne klikanie w ekran, nie zawsze reagujący na dotyk, by ustawić odpowiednią dla siebie temperaturę klimatyzacji, może doprowadzić do frustracji. Oraz tęsknoty za tradycyjnymi przyciskami i pokrętłami. Najlepiej ustawić wszystko raz a porządnie i zapomnieć, że jakiekolwiek inne ustawienia istnieją.
Seat Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Seat Leon Sportstourer FR – wrażenia z jazdy
Testowany przeze mnie Seat Leon miał pod maską silnik 2.0 TSI o mocy 190 KM. Maksymalny moment obrotowy to 320 Nm przy 1500 obr/min. Jednostka jest zespolona z siedmiostopniową, automatyczną skrzynią biegów DSG, w której biegi zmieniamy za pomocą małego joysticka. Trudno to bowiem nazwać drążkiem skrzyni biegów, dźwignią, czy nawet lewarkiem.
Seat Leon Sportstourer to samochód przewidywalny, precyzyjnie pokonujący wszelkie zakręty i dający niemałą radość z prowadzenia. Auto jest bardzo dynamiczne i zwinne. Ponad 4,6-metrowe auto jest zwrotne, na miejskich parkingach możemy się wspomagać nie tylko czujnikami parkowania, lecz także kamerą cofania.
Seat Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Co istotne, kabina jest bardzo dobrze wyciszona i jadąc z prędkością autostradową nie trzeba podnosić głosu, by porozmawiać z pasażerem obok.
Podczas tygodniowego testu zużycie paliwa wyniosło 6,9 l/100 km. Między trybami jazdy Eco, Normal czy Comfort nie ma zbyt dużych różnic w spalaniu. W trybie Sport i przy dość dynamicznej jeździe wyniki spalania pójdą w górę, ale nadal nie ma tragedii.
Seat Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Seat Leon Sportstourer FR – cena
Ceny Seata Leona ST w testowanej przeze mnie wersji FR zaczynają się od 120 100 złotych. Jeśli macie mniejsze wymagania, to możecie zacząć myśleć o najnowszej generacji Leona z silnikiem 1.0 TSI o mocy 110 KM, dostępnym już od 82 900 złotych.
Seat Leon Sportstourer, fot. Beata Chojnacka
Seat Leon Sportstourer, spełni oczekiwania rodziny, ale nie spodziewajcie się w nim gorącego, hiszpańskiego temperamentu. Samochód z dużą ilością miejsca, niezłym prowadzeniem i przyjemnym dla oka designem świetnie sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Leon Sportstourer to udane kombi pod względem nie tylko stylistycznym, lecz przede wszystkim funkcjonalnym.
Jako pierwsi o zatrzymaniu Froga poinformowali dziennikarze RMF FM. Został on ujęty w Londynie w środę o godzinie 6:30. Jak poinformował rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka, miejsce pobytu poszukiwanego ustalili polscy policjanci, a następnie zwrócili się z prośbą o zatrzymanie go przez brytyjskie służby.
Przypomnijmy, że chociaż Frog został ostatnio uniewinniony przez sąd, za swoje wybryki za kierownicą jeszcze w 2014 roku, to nie został on zupełnie bezkarny. Już lata temu nałożony został na niego sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, który Frog złamał. Został za to skazany na 1,5 roku więzienia.
Karę miał zacząć odbywać w styczniu 2021 roku, ale nie stawił się do zakładu karnego. Co w żaden sposób nie zainteresowało służb! Dopiero we wrześniu Polsat News ujawnił, że Frog nic nie robi sobie z wymiaru sprawiedliwości. W efekcie nagłośnienia sprawy, w październiku został wydany za nim list gończy. Teraz wreszcie, po roku, udało się ustalić miejsce jego pobytu i trafi on do więzienia.
Volvo Cars już od dłuższego czasu współpracuje z Google. Stąd już niedługo wszystkie modele Volvo z wbudowanymi usługami Google zyskają dostęp do serwisu YouTube. Będzie to pierwsza platforma wideo do pobrania w Google Play dla samochodów Volvo. Tym samym możliwy będzie streaming filmów na pokładzie naszych aut.
Współpraca między Volvo i Google zaczęła się od zapowiedzi, że systemy infotainment oparte o oprogramowanie Android zostaną w autach Volvo zintegrowane z aplikacjami i usługami Google. Tymczasem odtwarzanie wideo to nie wszystko – właściciele samochodów będą wkrótce mogli korzystać z aplikacji nawigacyjnych typu Sygic i Flitsmeister, aplikacji służących do ładowania (Chargepoint i Plugshare) oraz aplikacji parkingowych w rodzaju SpotHero i ParkWhiz.
Oczywiście Volvo ani na chwilkę nie zapomina o bezpieczeństwie – filmy można będzie oglądać tylko w stojącym samochodzie. Najlepiej na parkingu. Cieszycie się?
Przestrzeganie przez firmy prowadzące prace na drogach standardów zabezpieczenia takich miejsc to jedno, a powszechność przekraczania dopuszczalnych prędkości wśród polskich kierowców to drugie. Ryzyko związane z prowadzeniem robót drogowych jest większe zwłaszcza na trasach szybkiego ruchu, gdzie dozwolone prędkości są wyższe. Na co zwrócić szczególną uwagę za kierownicą, aby nie stanowić zagrożenia dla pracowników drogowych?
Prace drogowe odbywają się często przy trwającym ruchu ulicznym. Dlatego tak ważne jest prawidłowe oznakowanie wszelkich robót drogowych – budowlanych, remontowych czy malowania pasów. Kierowcy powinni zostać uprzedzeni o prowadzeniu takich prac, gdy znajdują się jeszcze w odpowiedniej odległości od tego miejsca. Dzięki temu mogą odpowiednio wcześniej dostosować jazdę do warunków na oznaczonym odcinku drogi.
Jednak w sytuacji, gdy uwaga kierowcy jest rozproszona czynnościami niezwiązanymi z jazdą, a on sam nie zwraca uwagi ani na znaki drogowe, ani na zmianę organizacji ruchu czy stanu nawierzchni, zabezpieczenia niewiele pomogą. Może wtedy dojść do wypadku, nierzadko z udziałem pracownika robót drogowych.
Na drodze zawsze powinniśmy zachowywać pełną koncentrację. Szczególnie zgubna jest „jazda na pamięć”, zwłaszcza że zdarza się, że prace drogowe prowadzone są przez krótki czas, np. kilka godzin czy dni. Nieuwaga może sprawić, że przeoczymy odpowiedni znak drogowy i np. wjedziemy na pas ruchu w przeciwnym kierunku lub w ulicę objętą zakazem wjazdu – mówi Adam Bernard, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault.
Prace przy budowie czy wszelkich remontach dróg należą do trudnych także ze względu na to, że często prowadzone są w uciążliwych warunkach atmosferycznych, podczas opadów, gęstej mgły czy nawet nocą. W takich okolicznościach, gdy widoczność może być mocno osłabiona, a nawierzchnia śliska, priorytetem dla kierowcy powinno być dostosowanie stylu jazdy do panujących warunków. Tym bardziej należy być wyczulonym na wszelkie oznakowanie czy zabezpieczenia miejsc, gdzie mogą odbywać się roboty drogowe.
Do tego celu służą znaki i urządzenia, takie jak: zapory drogowe stosowane do wygradzania miejsc robót, tablice kierujące do oznaczania między innymi krawędzi zawężonego pasa ruchu, separatory ruchu przeznaczone do rozdzielania pasów ruchu, wyznaczania toru jazdy czy krawędzi jezdni, wszelkiego rodzaju taśmy ostrzegawcze, pachołki drogowe stosowane na przykład do wyznaczania skosów, toru jazdy oraz doraźnego oznakowania miejsc niebezpiecznych, a także kładki dla pieszych na przejściach nad wykopami.
W opcji LODGE tradycyjne pokrycia foteli zastąpiono przy tym tapicerką wykonaną z tkaniny łączącej wełnę z przetworzonym poliestrem z jednorazowych butelek PET. We współpracy z dostawcami i środowiskiem naukowym marka pracuje już nad kolejnymi produkowanymi w sposób zrównoważony, nadającymi się do recyklingu i trwałymi materiałami do zastosowania w produkcji seryjnej.
Czeski producent priorytetowo traktuje zrównoważony rozwój w ramach zakupu materiałów i komponentów i angażuje do tego swoich partnerów w ramach całego łańcucha dostaw. Współpracuje z czeskim dostawcą Sage Automotive Interior, który opracowuje materiały wdrażane następnie do produkcji. Należą do nich tkaniny wykonane z przetworzonych plastikowych butelek w ramach wnętrza Design Selection.
Butelki są kruszone, topione i przetwarzane na granulat, który służy do wytwarzania trwałej przędzy. Na krośnie, z 6000 takich nici, powstaje wytrzymała tkanina zgodna ze specyfikacjami projektantów wnętrz. Materiał jest następnie prany i suszony, co nadaje mu wymaganą trwałość.
Najwięcej, bo aż 214 to autobusy miejskie, 2 zostały zakupione do przewozów szkolnych, natomiast 3 to minibusy. Liderem wśród miast jest w dalszym ciągu Warszawa, gdzie na drogach można spotkać już łącznie 162 elektrobusy. Kolejne miasta to Kraków (78 szt.) i Jaworzno (44 szt.).
Wszystko wskazuje, że 2022 rok będzie kolejnym, w którym liczb autobusów elektrycznych będzie się zwiększać. Warto zaznaczyć, że już teraz podpisane jest ponad 170 umów na kolejne dostawy, prawie 80 znajduje się w procedurze przetargowej, na kolejne 108 otrzymało dofinansowanie, chociażby z I edycji Programu NFOŚiGW Zielony Transport Publiczny, ale nie została jeszcze rozpoczęta procedura przetargowa. Kolejne wnioski z II edycji Programu NFOŚiGW zostały już zgłoszone i czekają na decyzję o dofinansowaniu.
To już kolejny rok, który pokazuje nam, jak dobrze na rynku elektromobilności radzi sobie transport publiczny. Tym bardziej cieszy fakt, że zdecydowana większość autobusów elektrycznych produkowana jest w Polsce. Kolejna kwestia to programy wsparcia rozwoju elektromobilności, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznacza coraz większe środki właśnie na dofinansowanie zeroemisyjnych autobusów, jak i infrastruktury do ich ładowania. Oczywiście cieszy fakt, że samorządy chcą i chętnie korzystają z tego typu programów – komentuje te wyniki Krzysztof Burda, prezes Polskiej Izby Rozwoju Elektromobilności.
Źródło: Polska Izba Rozwoju Elektromobilności (PIRE) | Transinfo
NT1100 został wyposażony w sprawdzone rozwiązania z modelu Africa Twin, w tym 8-zaworowy, rzędowy dwucylindrowy silnik SOHC o pojemności 1084 cm3, który poddano modyfikacjom, przede wszystkim pod kątem lepszych przyspieszeń w niskim i średnim zakresie obrotów.
Dzięki korzystnej kombinacji maksymalnej mocy 102 KM, osiąganej przy 7250 obr/min i maksymalnego momentu obrotowego 104 Nm, dostępnego przy 6250 obr/min, maszyna płynnie przyspiesza do dozwolonych prędkości autostradowych i cały czas dysponuje zapasem mocy. Dobre osiągi nie zostały jednak okupione wysokim zużyciem paliwa, gdyż na jednym baku o pojemności 20,4 l można pokonać dystans 400 km.
NT1100 oferuje użytkownikowi aż 5 trybów jazdy, a to za sprawą współpracy trzech systemów – elektronicznie sterowanej przepustnicy TBW, kontroli momentu obrotowego (HSTC) oraz kontroli unoszenia przedniego koła (Wheelie Control). Tryby – Urban (standardowy), Rain (zapewniający lepsze panowanie nad pojazdem na mokrych lub śliskich nawierzchniach) oraz Tour (do mocnych przyspieszeń podczas jazdy z pasażerem i bagażem) są już zaprogramowane, a o ustawieniu parametrów dwóch kolejnych decyduje użytkownik.
Dostępny jest w opcji z dwusprzęgłową przekładnią DCT, która umożliwia zmianę przełożeń bez angażowania kierowcy w ten proces. Jedno ze sprzęgieł wykorzystywane jest podczas ruszania oraz do załączania biegów 1, 3 i 5, drugie – do załączania biegów 2, 4 i 6.
Pick-up trucks need to be practical, reliable and capable workhorses. We’ve put together a list of the best pick-ups currently on sale in the UK…
Source: Best pick-up trucks 2022
Podstawową rolą tłumika jest minimalizowanie drażniących dźwięków, jakie wydobywają się z pojazdu podczas pracy układu wydechowego oraz silnika. W zależności od modelu tłumika, dźwięki tłumione są na różne sposoby, a niektóre konstrukcje łączą sprawdzone pomysły, aby zmaksymalizować końcowy efekt.
Wiąże się to z pewnymi ustępstwami ze strony kierowców. Przykładowo, tłumik końcowy to dla wielu osób kluczowy element samochodu, pełniący także funkcję estetyczną. W rezultacie, właściciele niektórych aut decydują się na zainstalowanie dłuższych i szerszych wydechów. W konsekwencji, muszą się oni liczyć ze znacznie większym hałasem.
W przypadku tłumika końcowego warto zrobić porządny research, aby wykalibrować kompromis pomiędzy dźwiękiem a estetyką. Wszelkie informacje na ten temat znajdziecie na stronie: https://adamot.pl/wydech-uklady-wydechowe-tlumik-110000-110000. Sam tłumik to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej całej konstrukcji układu wydechowego.
Kolektor wydechowy, katalizator i rura wydechowa
Ta konstrukcja pełni funkcję przekaźnika. Kieruje ona gazy w odpowiednie rury, które z kolei prowadzą do tzw. katalizatora. To tam toksyczne gazy ulegają filtracji, aby usunąć z nich jak najwięcej toksycznych cząsteczek. Katalizatory wyposaża się często w technologię redukcji fal dźwiękowych, przez co cały układ wydechowy pracuje znacznie ciszej.
Przefiltrowane spaliny kierowane są do tłumików przednich lub środkowych. Ścianki tłumików wypełnia się włóknem bazaltowym, aby zapewnić izolację wszelkich toksyn. Efekt jest podwójnie pozytywny, bo dodatkowo niweluje się w ten sposób powstające wibracje. Na samym końcu spaliny wędrują do tłumika tylnego, a stamtąd wydostają się na zewnątrz. To właśnie ten ostatni element układu wydechowego w największym stopniu odpowiada za redukcję hałasu, dlatego też powinien cechować się wysoką jakością.
Układ wydechowy prawdę ci powie
Układ wydechowy to płuca naszego pojazdu, o które należy stale dbać i monitorować ich stan. Tłumiki bardzo szybko i często ulegają zepsuciu (gromadzone pod ciśnieniem toksyczne związki powodują m.in. korozję). Wszelkie wymiany poszczególnych części powinny być skonsultowane z mechanikiem samochodowym.
Warto też pamiętać, aby nie inwestować w używane konstrukcje, bo w przypadku układu wydechowego jest to niezgodne z prawem, a poza tym naraża nas na dodatkowe koszta w niedalekiej przyszłości (taki sprzęt szybciej się po prostu zepsuje).
Piękne kształty, rasowy dźwięk silnika i łatwość prowadzenia skupiają uwagę każdego, kto mija Remastered na ulicy. Pierwszy egzemplarz tego wyjątkowego samochodu można już spotkać na polskich drogach, a kolejne rodzą się do życia w firmowym warsztacie 911Garage. W fazie testów i dostosowywania każdego elementu do regularnej jazdy jasnoniebieski egzemplarz oznaczony numerem jeden przejechał tysiące kilometrów.
Prawdziwą próbą generalna był udział w Porsche Paradę w 2020 roku, w której trakcie Remastered pokonało wymagającą trasę z Warszawy przez Ziemię Łódzką, województwo kujawsko-pomorskie, aż do położonego nad morzem Sopotu i z powrotem do siedziby firmy w Łomiankach. Czy to w trakcie tego wakacyjnego wyjazdu, czy też krótkich przejazdów po rozgrzanych słońcem ulicach miast, Remastered na każdym kilometrze ujawnia swoją niesamowitą naturę, która kusi do jazdy, pozwala poczuć wolność i niejako dopasowuje się do aktualnego nastroju kierowcy.
Remastered No. 1 powstało na bazie samochodu z nadwoziem targa, czyli dzięki kilku prostym ruchom pozwala podróżować nim bez dachu nad głową. Jednak od silnych podmuchów wiatru pasażerów chronią oczywiście przednia oraz tylna szklana szyba przymocowana do aluminiowego pałąka zapewniającego dodatkowe bezpieczeństwo i nadającego autu wyjątkowego stylu. Wygodne elektrycznie sterowane fotele obszyto nową skórą Nappa oraz materiałem w charakterystyczną kratkę, którymi pokryto także boczki drzwi czy też deskę rozdzielczą. Do wykończenia niektórych elementów użyto również materiału Alcantara®.
Tworzy to niepowtarzalny klasyczny klimat, pachnąc przy tym świeżością nowego samochodu klasy Premium. Dzięki szerokim możliwościom, wykończenie każdego kolejnego egzemplarza będzie dziełem wyobraźni właściciela i wysokiego kunsztu pracy osób tworzących samochody ze stajni Remastered. Kompletne wnętrze to zbiór dziesiątek elementów opracowanych i wykonanych zupełnie od podstaw, które zwiększają możliwość indywidualizacji oraz podkreślają rodowód samochodu.
Podłoga kabiny pasażerskiej oparta jest na lekkiej kompozytowej konstrukcji, w którą wkomponowano miejsca na fotele i tylne siedziska, a także dodatkowo przemodelowany tunel centralny. Daje to możliwość lakierowania nietapicerowanych elementów wnętrza w dowolnym kolorze, dopasowanym np. do barwy karoserii. Wyjątkowego charakteru przestrzeni na nogi nadają aluminiowe podstopnice z gęsto nawierconymi otworami, wykonane na zamówienie ze stopów aluminium.
Oferta Remastered będzie również obejmowała możliwość kastomizacji deski rozdzielczej, a już teraz klienci mogą dobierać takie elementy jak np. kolor obwódek zegarów czy przycisku sygnału dźwiękowego na kierownicy. Znakiem rozpoznawczym Remastered są także boczki drzwi, na których znalazły się lakierowane podłokietniki w kształcie nadwozia samochodu, eleganckie skórzane paski służące do otwierania drzwi. Są one inspirowane wyścigowymi autami oraz dodatkowo posiadają wytłoczone logo firmy 911Garage. Od podstaw stworzono także dźwignie oraz gałkę zmiany biegów, której kształt nawiązuje do użytego korka wlewu paliwa.
Wisienką na torcie jest kierownica MOMO Prototipo wykończona skórą Nappa i szwem w kolorach tapicerki. System audio oparto za to na radioodtwarzaczu z oferty klasycznych akcesoriów producenta aut z Zuffenhausen, który dzięki klasycznemu wyglądowi pasuje do wnętrza, ale zapewnia możliwość korzystania z tak potrzebnych w dzisiejszych czasach funkcji, jak nawigacja satelitarna czy sparowanie telefonu komórkowego z zestawem głośnomówiącym i wyświetlaczem. W ten sposób Remastered łączy oryginalny styl i dzisiejsze potrzeby kierowców.
Remastered bazuje na nadwoziu generacji 964 produkowanej w latach 1989 – 1993. Dzięki temu linia auta nawiązuje do ikonicznego kształtu, który dzięki kilku przemyślanym zabiegom nabiera jeszcze bardziej rasowego wyglądu. Modyfikacje obejmują zastosowanie elementów poszycia nadwozia i detali nawiązujących do pierwowzoru kultowego modelu z lat 60. To ten zabieg przenosi wygląd Remastered o kilka epok wstecz, tworząc efekt nazywany w świecie motoryzacji „backdate”, czyli cofnięciem wyglądu auta w czasie. Aby otrzymać finalny efekt, w nadwoziu Remastered przeprowadzono wiele zmian, które były opracowywane latami. Nadkola zostały poszerzone o 30 mm z przodu jak i z tyłu, dzięki czemu są w stanie pomieścić szersze 17-calowe felgi z oponami w rozmiarze 225/45/R17 na przedniej i 255/40/R17 na tylnej osi.
Poszerzenia zostały wykonane z tego samego rodzaju stali, z którego powstały inne elementy poszycia nadwozia i połączone idealnie z całą konstrukcją. Podobnie stało się z progami skrywającymi przewody olejowe i układ klimatyzacji. Wszystko to spowodowało, że sylwetka Remastered zyskała na atrakcyjności, ale też dała podstawę do poprawy właściwości trakcyjnych oraz użytkowych auta.
Remastered pełne jest także innych ręcznie wykonanych elementów. Należy do nich m.in. atrapa znajdującego się na tylnej klapie spoilera, który otwiera się i zamyka przy wybranych prędkościach. To detale tworzą kompletne piękno samochodu, dlatego metalowe elementy nadwozia pokryto kolorem satynowanego aluminium poprzez nałożenie warstwy specjalną metodą napylenia proszkowego. Dzięki temu klamki, ramki przednich lamp czy wycieraczki, poza swoją podstawową funkcją stały się biżuteryjnymi dodatkami. Zastosowanie soczewkowych reflektorów ze światłami LED do jazdy dziennej, zaprojektowanymi przez renomowanego amerykańskiego producenta poprawiły funkcjonalność i bezpieczeństwo, jednocześnie odróżniając Remastered na tle klasycznych egzemplarzy.
Ideą Remastered jest przeniesienie klasycznego auta do teraźniejszości. Właśnie dlatego proces zmian z zakresu mechaniki i układu jezdnego to niepowtarzalna kombinacja renowacji i udoskonalenia pierwotnego projektu. Jednostka napędowa bazująca na chłodzonym powietrzem, sześciocylindrowym silniku w układzie przeciwsobnym poddana została kompletnej rewizji i wymianie wszystkich niezbędnych do jej prawidłowego funkcjonowania elementów.
Mimo że sam silnik nie jest modyfikowany, to po odbudowie i zastosowaniu nowego układu wydechowego uzyskuje pełną moc 250 KM i 310 Nm momentu obrotowego. Zaprojektowany od podstaw tłumik z kolektorami wydechowymi poprawia także przebieg krzywej momentu obrotowego w górnym zakresie obrotów, co znacząco wpływa na dynamikę. Kolektory wydechowe zaprojektowano metodą równoodległościową, co oznacza, że droga, którą pokonują spaliny, jest od każdego cylindra takiej samej długości.
O ekologię, ale także brak ograniczeń w osiągach dbają dwa sportowe katalizatory, co sprawia, że Remastered jest w pełni zgodne z przepisami norm emisji spalin. Precyzja wykonania całego elementu zakończonego podwójnymi i centralnymi końcówkami z wysokiej jakościami spawami tworzy z niego małe dzieło inżynierskiej sztuki. Dzięki kompleksowemu podejściu silnik Remastered zawsze gotowy jest do pracy na najwyższych obrotach i daje gwarancje niezawodności w każdych warunkach, nadal oddając ducha minionych epok.
Nie każdy wie, że istnieje taka organizacja jak EV Klub Polska. To największy w Polsce klub użytkowników samochodów elektrycznych. Jeśli jeszcze nie jesteś jego członkiem, a w Twoim garażu stoi świeżutki elektryk, to przeczytaj koniecznie ten artykuł, ponieważ możesz realnie zaoszczędzić trochę pieniędzy.
Klub właśnie wprowadza zniżki we współpracy z kolejnym operatorem stacji ładowania. Po sieci GreenWay Polska, w ramach której klubowicze zrealizowali ze zniżką ponad 13,7 tys. sesji ładowania i pokonali ponad 1,5 mln km, członkowie EV Klub Polska mogą teraz taniej ładować swoje auta korzystając z ładowarek sieci GO+EAuto. W sumie klubowicze mają do dyspozycji niemal pół tysiąca stacji ze zniżką w całej Polsce.
GO+EAuto w swojej sieci posiada 44 stacje, ze znaczną przewagą stacji typu DC. Są one głównie zlokalizowane na południu Polski, jednakże docelowo na koniec 2023 roku mają pojawić się na terenie każdego województwa. W kolejnych latach sieć ma rozszerzać się cyklicznie, zarówno w roku 2022, jak i 2023 w tempie 20 stacji rocznie. W głównej mierze będą to szybkie stacje ładowania o mocach 150 kW i więcej. Firma GO+EAuto, w ramach portfolio, oferuje ponadto także stacje ładowania, wśród których są m.in. warianty naścienne AC, wolno stojące punkty AC lub DC oraz warianty ultraszybkie DC.
Aby tankować taniej, warto wiedzieć, że za sam fakt rejestracji w Klubie przyznana zostanie bonifikata w postaci 5%-owego kodu rabatowego. Po wypełnieniu 3 ankiet w panelu badawczym EV Klub Polska, bonus zwiększy się do 7%, a po wypełnieniu 6 ankiet do 10%. Wypełnienie ankiety zajmuje dosłownie kilka minut, a na podstawie ich wyników tworzona jest baza preferencji obecnych i przyszłych kierowców e-pojazdów, dzięki której Klub będzie mógł jeszcze aktywniej zabiegać o interesy społeczności użytkowników EV w Polsce.
Tyle wystarczy, by obniżyć koszty ładowania – z 1,60 zł/kWh (DC do 40 kW) do 1,52 zł/kWh przy 5%-owej bonifikacie, do 1,49 zł/kWh przy 7%-owej i do 1,44 zł/kWh przy 10%-owej uldze. Jeżeli natomiast użytkownik korzysta ze złącza Typ 2 (AC do 22 kW), to koszty zmniejszają się odpowiednio z 1,15 zł/kWh do 1,09 zł/kWh, 1,07 zł/kWh i 1,04 zł/kWh. Uruchomienie ładowania może odbywać się na dwa sposoby – z poziomu aplikacji lub przy wykorzystaniu karty RFID, które można odebrać w biurze EV Klub Polska lub podczas comiesięcznego spotkania #MonthlyMeetUp, organizowanego przez Klub.
Volvo uważa, że Active Grip Control to technologia, która znacząco poprawia stabilność, przyspieszanie i hamowanie na śliskiej nawierzchni. Możemy się o tym przekonać na poniższym filmiku:
Dzięki szybkiej reakcji silników elektrycznych można błyskawicznie kontrolować siłę generowaną między kołami a drogą, aby aktywnie zapobiegać tzw. „buksowaniu” kół.
Funkcja ta wyraźnie poprawia przyspieszanie na śliskiej nawierzchni. Testy przeprowadzone z Volvo FH Electric na nawierzchni o niskim współczynniku tarcia z załadowaną naczepą wykazały 45% poprawę przy pełnym przyspieszeniu.
Jeśli pojazd zacznie wpadać w poślizg, odpowiednie czujniki pozwalają systemowi sterowania pojazdu reagować na warunki nawierzchni i wykorzystywać silniki elektryczne pojazdu wraz z innymi siłownikami w inteligentny sposób, aby pomóc kierowcy utrzymać się na drodze.
Nowa funkcja ma również na celu zmniejszenie ryzyka zakleszczenia się i nadsterowności podczas jazdy bez ładunku. Funkcja Active Grip Control będzie dostępna w ciężkich samochodach ciężarowych Volvo FH, Volvo FM i Volvo FMX Electric, które są wykorzystywane do przewozów regionalnych i prac budowlanych. Wersja tej funkcji będzie również dostępna w samochodach ciężarowych z napędem na olej napędowy lub LNG.
Jego premiera jest jedną z najbardziej wyczekiwanych w 2022 r, a zaplanowano ją w Polsce na 4 marca. W filmie pojawią się oczywiście Bruce Wayne oraz Batman, a także uwielbiana przez fanów Selina Kyle, znana jako Kobieta-Kot. Produkcja przedstawia losy superbohatera na drodze od zemsty do nadziei.
Po japońsku słowo „kiiro” oznacza „żółty” – to właśnie ten kolor towarzyszy nowemu szaremu lakierowi Ceramic na nadwoziu Nissana. Wzrok przyciąga aluminiowe wykończenie dolnej krawędzi przedniego zderzaka.Wzór 19‑calowych obręczy kół Nissana Kiiro zapożyczono z najbogatszej wersji Tekna. Specjalny wzór na obudowach lusterek i krawędziach dachu sprawia wrażenie spływającego w kierunku tyłu samochodu pod wpływem wiatru lub pędu powietrza.
Tapicerka foteli została wykonana z połączenia czarnej i metalicznie szarej syntetycznej skóry. Oprócz nowego materiału przednie i tylne siedzenia otrzymały żółte przeszycia. Takie same akcenty znalazły się na centralnym podłokietniku, konsoli środkowej, panelach przednich drzwi oraz na miękkim obiciu deski rozdzielczej.
Kiiro powstanie jedynie w liczbie 5 000 egzemplarzy dla całego regionu. Wcześniej Nissan oferował już specjalne wersje modelu pierwszej generacji – Kuro (czarną) i Shiro (białą).
Pod maską jest litrowa jednostka z turbodoładowaniem, która generuje 114 KM mocy i 200 Nm momentu obrotowego. Standardowo samochód wyposażony jest w sześciobiegową, manualną skrzynię biegów, ale dostępna jest również dwusprzęgłowa przekładnia automatyczna z manetkami przy kierownicy.
Przeguby możemy podzielić na zewnętrzne i wewnętrzne. Są one elementem konstrukcyjnym półosi napędowej. Do ich awarii dochodzi podczas gwałtownego przenoszenia obciążeń wywołanych dodaniem gazu przy jednoczesnym skręceniu kół. Popularnym powodem usterki przegubu jest również uszkodzenie gumowejosłony, potocznie nazywanej manszetą. Wtedy do całego mechanizmu dostają się różne zanieczyszczenia pogłębiające uszkodzenia mechaniczne.
Stukot przy skręconych kołach? Zwróć uwagę na przegub zewnętrzny
Objawem zużycia przegubów mogą być charakterystyczne dźwięki. Zewnętrzny przegub, który znajduje się bliżej koła, daje o sobie znać metalicznym stukotem. Pojawia się on przede wszystkim podczas maksymalnego skrętu kół w jedną ze stron. Wraz z postępującym zużyciem wspomniane objawy narastają i przechodzą w ciągłe grzechotanie podczas jazdy.
Przegub wewnętrzny powoduje silne drgania
Oczywiście przy podziale przegubów na zewnętrzne i wewnętrzne również te znajdujące się bliżej układu napędowego mogą się zużyć. Kierowca z pewnością odczuje i usłyszy, że coś z jego samochodem jest nie tak, ponieważ uszkodzony przegub wewnętrzny potrafi wprowadzić auto w silne drgania i stuki, które pojawiają się przy przyspieszaniu. Ustępują one, gdy pojazd zaczyna się swobodnie toczyć.
Wizyta u mechanika to bardzo dobra decyzja
Na koniec można postawić pytanie, czy wymianę uszkodzonego przegubu uda się przeprowadzić samodzielnie? Tak, jest to możliwe, jednak wymaga to miejsca do pracy i kilku narzędzi. Z pewnością bardzo trudno będzie to zrobić na parkingu. Dlatego roztropnym posunięciem jest wizyta u mechanika.
Aston Martin DBX doczeka się wkrótce ostrzejszej, mocniejszej wersji. Brytyjski producent opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie samochodu z profilu i krótki film, prezentujący kilka detali. Na pierwszy rzut oka można dostrzec, że samochód ma pokaźniejszy dyfuzor i inny, ostrzej zarysowany przedni zderzak.
Aston Martin zapowiada nowego DBX-a jako „najmocniejszego, luksusowego SUV-a”. Czy to oznacza, że samochód pobije Porsche Cayenne Turbo S E-Hybrid o mocy 680 KM? „Zwykły” DBX dysponuje 4-litrowym, podwójnie doładowanym silnikiem V8 o mocy 550 KM. Przygazówka, którą można usłyszeć w tle filmu, wskazuje na pozostanie przy silniku V8.
Trwający sezon narciarski to dobry czas, aby po tygodniach przebywania w pracy, wymagającej nierzadko siedzenia przed ekranem wiele godzin dziennie, zażyć ruchu na świeżym powietrzu i uprawiać sporty zimowe. Podpowiadamy, o czym powinni pamiętać wszyscy miłośnicy tej formy spędzania wolnego czasu, którzy wybierają się w góry autem.
Pamiętajmy, żeby przed wyruszeniem w drogę spakować nie tylko sprzęt narciarski czy snowboard, lecz także wyposażenie, które może nam się przydać podczas jazdy samochodem w górach. Warto dowiedzieć się, jakie warunki panują w miejscu, które zamierzamy odwiedzić, aby zabrać ze sobą na przykład łańcuchy śniegowe, saperkę czy żwirek do podsypania pod koła, gdy utkniemy w śniegu.
Montowanie łańcuchów śniegowych można przećwiczyć wcześniej na płaskiej powierzchni, aby w razie potrzeby umieć je założyć, kiedy będziemy poruszać się po oblodzonych i zaśnieżonych górskich drogach. Łańcuchy antypoślizgowe pomagają bezpiecznie przejechać przez te odcinki, na których nie radzą sobie nawet opony zimowe, jednak gdy tylko ponownie znajdziemy się na odkrytym asfalcie, należy zdjąć łańcuchy z kół, aby nie spowodować uszkodzeń opon lub nawierzchni drogi – mówi Adam Bernard, dyrektor Szkoły Bezpiecznej Jazdy Renault.
Nie należy transportować niezabezpieczonego, luźno przemieszczającego się sprzętu sportowego w kabinie auta, gdyż może to stanowić zagrożenie zarówno dla kierowcy, pasażerów, jak i innych uczestników ruchu. Najbardziej komfortowe jest podróżowanie z nartami czy deską umieszczonymi na zewnątrz auta. Mamy tu do dyspozycji bagażniki dachowe, wśród których należy wybrać box dopasowany do rozmiarów i liczby przewożonych kompletów nart czy desek snowboardowych. Zwróćmy przy tym uwagę na dopuszczalne obciążenie dachu zgodnie z zaleceniami producenta samochodu.
Przemieszczając się z załadowanym bagażnikiem dachowym, miejmy na uwadze, że nie pozostaje on bez wpływu na aerodynamikę naszego auta. Pamiętajmy o tym zwłaszcza przy wykonywaniu manewrów, między innymi takich jak wyprzedzanie czy wymijanie, które o tej porze roku i tak mogą być utrudnione na przykład przy niekorzystnej pogodzie, podczas opadów, ograniczonej widoczności czy na śliskiej nawierzchni.
Zimą na górskich trasach szczególne znaczenie ma zachowanie bezpiecznej prędkości i dostosowanie stylu jazdy do panujących warunków. Ostrożna, rozważna jazda i myślenie za kierownicą na pewno zaprocentują choćby przy pokonywaniu zakrętów czy jeździe pod górkę na oblodzonej trasie.
W 2022 roku BMW obchodzi 50-lecie istnienia sportowej dywizji M. Z tej okazji na rynek trafi wiele wyjątkowych modeli, lecz dla wielu najciekawszym z nich wydaje się M3 Touring. Dlaczego? Ponieważ bawarski producent po raz pierwszy w historii postawił na wersję kombi.
Co ważne, nadwozie kombi nie będzie tu jedyną nowością. Zgodnie z przewidywaniami, w planach są też delikatne modyfikacje wyglądu, wyposażenia i multimediów. Debiut Touringa najprawdopodobniej nałoży się z faceliftingiem modelu.
Najnowsze BMW M3 w wydaniu kombi jest już praktycznie gotowe. Zakamuflowane egzemplarze są obecnie testowane na zamarzniętych jeziorach w Szwecji. Bawarski producent oficjalnie pochwalił się fotografiami w mediach społecznościowych.
BMW M3 Touring powinno zadebiutować w najbliższych miesiącach. Jeśli wierzyć zapowiedziom, auto zadebiutuje w najbliższych miesiącach. Niestety konkretne daty wciąż pozostają tajemnicą.
W 2022 roku BMW obchodzi 50-lecie istnienia sportowej dywizji M. Z tej okazji na rynek trafi wiele wyjątkowych modeli, Oprócz BMW M3 Touring, do salonów trafi też niezwykle mocne i ogromne BMW XM, czyli pierwsza hybryda plug-in w historii dywizji M. Można spodziewać się też modelu M4 CSL oraz nowego BMW M2.
Zielaskiewicz związana jest z Volkswagen Group Polska od 12 lat. W 2009 roku rozpoczęła pracę w Kulczyk Tradex na stanowisku specjalisty ds. sprzedaży flotowej w multimarkowym Dziale Sprzedaży Flotowej.
Dwa lata później objęła rolę koordynatora Back Office dla Sprzedaży Flotowej, a następnie dyrektora marketingu w marce Volkswagen Samochody Dostawcze. Od 2016 roku była odpowiedzialna za obszar marketingu i Brand Management w Volkswagen Financial Services.
Jest absolwentką poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, studiów MBA na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu oraz programu managerskiego PMD Barcelona na IESE Business School, University of Navara.
Powrót do struktur VGP i możliwość pracy nad dalszym rozwojem hiszpańskich marek SEAT i CUPRA są dla mnie bardzo wartościowym i ciekawym doświadczeniem. Najbliższe lata stawiają przed branżą motoryzacyjną wymagające wyzwania. Jestem pewna, że nasze brandy są do nich odpowiednio przygotowane i cieszę się, że będę częścią tej historii – mówi Daria Zielaskiewicz, nowa dyrektorka marek Seat i Cupra.
Do zdarzenia doszło na autostradzie D5 z Pilzna do Pragi, w okolicy miejscowości Żebrak. Na skutek gwałtownego pogorszenia się warunków atmosferycznych, doszło do karambolu 36 samochodów. Szczęśliwie nikt nie zginął, ale rannych zostało pięć osób.
Do sieci trafiło teraz nagranie z samochodowej kamery, zamontowanej w aucie, które brało udział w zdarzeniu. Autorowi nagrania udało się bezpiecznie zatrzymać na poboczu i uniknąć uderzenia przez niemogącego wyhamować tira. Szybko wyskoczył z auta i rozsądnie ukrył się za barierami energochłonnymi.
To samo zrobili kolejni uczestnicy zdarzenia, co okazało się bardzo rozsądne, ponieważ po chwili nadjechały kolejne ciężarówki, wpadając na siebie i inne pojazdy.
Dlaczego cisza jest szmaragdowa? Skąd pomysł na taki profil?
Nie ma żadnej tajemniczej historii, to po prostu od koloru oczu, które są zielone – ot, cała tajemnica szmaragdowej (wcześniej nazwa była inna). Skąd pomysł na taki profil? Trafiłam na zakręt w swoim życiu, który doprowadził mnie do stanu, w którym zaczęłam unikać ludzi, zamknęłam się w swoim świecie i nie za bardzo wiedziałam, co mam z tym zrobić. Szukałam pomysłu i czasu dla siebie. W takich chwilach pakowałam książkę, kubek z kawą, wsiadałam w samochód i jechałam przed siebie, szukając miejsca, gdzie przyroda otoczy mnie swoim pięknem i uspokoi myśli. Na jednej z takich wypraw postanowiłam założyć konto na Instagramie i patrząc na to, co wydarzyło się później – to była dobra decyzja. Mój profil nie był wtedy ukierunkowany na coś konkretnego, bardziej służył mi do obserwacji, jak inni realizują swoje pasje. Chyba szukałam pomysłu na siebie, co w konsekwencji doprowadziło mnie finalnie do grupy osób kochających motocykle.
Zapragnęłaś dołączyć do tej grupy? Wzięłaś się za to od razu czy trwało to dłużej?
Podobało mi się to, co widziałam na zdjęciach i coraz więcej myślałam o motocyklowej pasji. I tak doprowadziło mnie to do pewnego konta… jedno polubienie, jedno serduszko, zostawione przeze mnie pod zdjęciem – zmieniło moje życie! Tylko ja jeszcze wtedy nie miałam o tym pojęcia (śmiech). To był motocyklista i jego Suzuki GSXR. Zaczęło się wzajemne lajkowanie zdjęć, obserwowanie swoich kont, komentarze, a po jakimś czasie były już prywatne wiadomości. Finał tej historii jest taki, że ten motocyklista mieszka teraz ze mną, zostawił swój świat i teraz razem tworzymy własny. Na motocyklu pokonał 1180 km, jadąc do mnie z Niemiec, gdzie mieszkał ponad 30 lat.
Tak się zaczęła nasza wspólna przygoda, nasze motocyklowe wyprawy i moja wielka miłość do motocykli. Korzystaliśmy z każdej wolnej chwili, nasze wyprawy często były bez celu – po prostu chcieliśmy polatać. Bo jak się kocha motocykle, to cel podroży wcale nie musi istnieć. To takie szaleństwo, które ładuje nasze baterie pozytywną energią, więc nie ma to większego znaczenia, gdzie jedziemy, liczy się ta chwila!
Teraz łączysz motocykle z urbexem, od początku tak było? Co Cię kręci z tych pasjach?
Pewnego dnia, korzystając z pięknej pogody, wybraliśmy się w trasę i całkiem przypadkiem trafiliśmy na opuszczony pałac. Z czystej ciekawości się zatrzymaliśmy i to właśnie miejsce, ten obiekt, zmienił nasze wyjazdy motocyklowe, które stały się wyprawami do przeszłości. Byliśmy pod wrażeniem tego pałacu – praktycznie ruina, bez opieki, samotny i zapomniany. To był nasz pierwszy urbex, czego nawet nie byłam świadoma, bo nie wiedziałam nawet, co to jest. Zachwycona zaglądałam w każdy zakamarek, nie mogłam się nacieszyć tym pięknym miejscem, co spowodowało, że po powrocie do domu, natychmiast zaczęłam szukać w internecie informacji na temat tego obiektu . Przy okazji dowiedziałam się, co to jest urbex, na czym polega i jakie są jego zasady. A dokładniej to Urban Exploration, tak będzie trochę bardziej profesjonalnie. Uzupełniając swoją wiedzę i będąc już świadomą tego wszystkiego, zaczęłam szukać głębiej. Okazało się, że takich obiektów i ludzi zajmujących się tym jest sporo. „Rewelacja!” – pomyślałam, już czułam podniecenie i chęć zwiedzania, nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim. To właśnie był początek naszych urbexowych wypraw i od tamtej chwili, to był też mój pomysł na profil. Od tego czasu te dwie pasje się połączyły.
Kolejne sezony były pewnie bogate w możliwość odkrywania ciekawych miejsc?
Sezon 2019 był moim pierwszym sezonem motocyklowym, jeździłam jako „plecaczek”, na Suzuki GSXR 600r. Zrobiliśmy wtedy 28 tys. km i zwiedziliśmy 47 obiektów. W kolejnym sezonie sprzedaliśmy 600-tke, kupiliśmy Suzuki GSXR 1000 i jak do tej pory, to był nasz najbardziej intensywny sezon. Czułam zmęczenie, ale takie bardzo pozytywne – przejechaliśmy 32 tys. km, zwiedzając 190 obiektów. Jest co wspominać!
Ubiegły sezon, oprócz tego, że był bogaty w wyprawy – był też niesamowity, pod względem ilości poznanych osób. Na Instagramie nawiązały się ciekawe znajomości, jednak to nie to samo, co poznać kogoś osobiście, wspólnie napić się kawy, porozmawiać, eksplorować opuszczone miejsca, czy polatać w większej grupie na motocyklach. Kiedy mamy na sobie kombinezony, to czujemy się zupełnie inaczej – wygłupy to już u nas norma (śmiech). Uwielbiam to, kocham takie chwile i takich ludzi (jak to mój przyjaciel mówi: „pozytywnie pierdolniętych”). I tak, z tych wirtualnych znajomości powstała przyjaźń w realu, która już wytyczyła kierunki na kolejny sezon i nawet duża odległość nas dzieląca, nie jest żadnym problemem.
Jeździcie nadal na jednym motocyklu, czy chcesz w tej pasji motocyklowej mieć więcej wrażeń?
Sezon 2022 będzie moim pierwszym, już na własnym motocyklu, bo pod koniec ubiegłego sezonu kupiłam Benelli BN125. Wkrótce się okaże, jakie wrażenie zrobi na mnie ten motocykl. Wcześniej miałam Hondę CBR 125, na której stawiałam swoje pierwsze, motocyklowe kroki. Wspominam ten motocykl z dużym sentymentem i radością, choć nie był ze mną długo. Znajomi śmiali się, że to taki rower – fakt potężna maszyna to nie jest, ale ja też nie jestem wielkich rozmiarów, więc się uzupełnialiśmy.
Skąd czerpiesz inspiracje na motocyklowe wyprawy?
Inspiracje na wyprawy tak naprawdę są wszędzie, jeśli wiesz, czego szukasz. Wszystkie odwiedzone miejsca, jak i te zaznaczone na mapie do zobaczenia (a mam tyle, że chyba braknie mi czasu) – wyszukałam w 99% sama, poświęcając na to sporo czasu i wysiłku. Ten 1% obiektów mam z polecenia od zaprzyjaźnionych eksploratorów, z którymi się wymieniamy miejscami. Tak naprawdę pierwszą inspiracją był wspomniany pałac, a od tamtego momentu ciągle szukam nowych punktów. Każde odwiedzone miejsce powoduje natchnienie i zapał do odwiedzania kolejnych.
Co warto wiedzieć o Urban Exploration i jakich zasad się trzymać?
Urban Exploration to eksplorowanie opuszczonych, zapomnianych, zrujnowanych, czasami niedostępnych czy ukrytych obiektów, które stworzył człowiek. Celem urbexu jest fotografowanie, filmowanie lub po prostu „zdobywanie obiektu” – jak kto lubi. Należy jednak pamiętać o podstawowej zasadzie urbexu: „Zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko ślady stóp”. To bardzo ważne dla nas. Oprócz tego, nie podaję lokalizacji odwiedzanych przez nas miejsc, żeby mieć poczucie, że w ten sposób chociaż trochę uchronię je przed wandalizmem. Poza tym umiejętność szukania obiektów powinna być umiejętnością osoby, chcącej w ten świat wejść. Ja mam takie poczucie spełnienia, kiedy od początku do końca zrobiłam wszystko sama.
Ale w sumie, to nigdy nie wiesz, co tam zastaniesz na miejscu?
Urbex wcale nie jest taki łatwy, jak niektórym się wydaje… Wchodząc na taki obiekt musisz się liczyć z ryzykiem i robisz to na własną odpowiedzialność. Eksplorowane obiekty są w różnym stanie technicznym. Sam budynek to nie jedyne zagrożenie, trzeba pamiętać, że w opuszczonych miejscach bardzo często przebywają bezdomni, którzy nie zawsze są sympatyczni. Możemy również spotkać grupki imprezujących osób, a nawet natknąć się na psy – dlatego ja osobiście trzymam się mojej zasady: „Nigdy w pojedynkę”. Uważam to za kiepski pomysł, a już zwłaszcza dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z urbexem (choć znam osoby, które mają tyle odwagi i mam dla nich wielki szacunek). Trzeba również pamiętać, że przydadzą się nam umiejętności fizyczne, np. do wspinania się, bo nie każdy obiekt jest ogólnodostępny. Kolejną bardzo ważną rzeczą jest sprzęt – latarka to absolutna konieczność, reszta jest uzależniona od indywidualnych upodobań: kamerki, aparaty, czy sprzęt do wychwytywania zjawisk paranormalnych, kto co lubi.
Jest to przygoda, ale też ryzyko konsekwencji prawnych? Takie działania są/mogą być na granicy prawa lub je łamać?
Ryzyko jest zawsze, tu nigdy nie ma czysto pozytywnych odczuć, a niepokój towarzyszy nam bardzo często. W przypadku urbexu na terenie Polski, osoby eksplorujące mogą zostać oskarżone o naruszenie miru domowego, zgodnie z art.193 Kodeksu Karnego (Dz.U.2018.0.1600 t.j. – Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r.) – czyli osoba, która wdarła się na teren prywatny, może w konsekwencji zostać obciążona grzywną, karą ograniczenia wolności lub nawet karą pozbawienia wolności na rok. Dlatego decydując się na „zwiedzanie”, warto się upewnić, czy dany obiekt jest ogrodzony, oznakowany zakazami wstępu lub pilnowany. Tylko w takim przypadku można mówić o niepopełnieniu przestępstwa.
Jakie macie plany na kolejny sezon?
Nie udało się zrealizować wszystkich planów ubiegłego sezonu (czasami praca i cele, związane z działalnością, są ważniejsze i przyjemności muszą poczekać), ale nie szkodzi… przez to bardziej skupiam się na tym, żeby wykorzystać każdą chwilę jak najlepiej. Kolejny sezon będzie z pewnością wielką przygodą, pod wieloma względami. Nowe motocykle, spotkania z przyjaciółmi, poznawanie kolejnych osób i dużo zwiedzania. Nie mogę się doczekać tych wszystkich przygód!
W poprzednim sezonie wpadłam też na pomysł napisania książki – coś na kształt pamiętnika, połączonego z dużą ilością zdjęć. Opisałabym każdą naszą podróż, każde odwiedzone miejsce i jego historię (jak uda się ją odkryć), moje spostrzeżenia… Od samego początku naszych wypraw prowadzę dziennik, w którym zapisuję: dzień, miejsce i kto z nami jechał, dzięki temu mogę łatwo wrócić do danego dnia i odtworzyć wszystko. Bardzo bym chciała pod koniec tego roku wydać taką książkę do druku, a w sumie to będą już 4 (licząc nadchodzący sezon), bo każdy sezon to jeden album. Czeka mnie jeszcze sporo pracy, na pewno chcę skończyć w tym roku opisywanie pierwszego sezonu, a później, w miarę możliwości, kolejnych. Gdy się tak stanie, napiszę o tym z pewnością na moim profilu.
Mam wrażenie, że razem z motocyklami wjechała w Twoje życie jakaś pozytywna moc?
O tak! Wjechała i to na pełnych obrotach! Ma na imię Martin. A dzięki motocyklom robię to, co robię, spełniam marzenia i sięgam po więcej. Te maszyny dają poczucie nieskończonej siły i chęci do sięgania po więcej. Kiedyś usłyszałam od przyjaciela: „ Chyba śnieg musi spaść, żebyś Ty nie chciała jeździć” – no cóż… to jest właśnie ta moc, chcesz więcej i więcej, nigdy nie masz dość!
Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR podał, że w 2021 roku wyrejestrowano w Polsce z powodu kradzieży 7 098 samochodów. To więcej niż w 2020 roku, kiedy skradziono w 6 910 samochodów.
Dość zaskakująco wygląda ranking roczników, z którego wynika, że łupem złodziei padają głównie auta w wieku do 10 lat. Najczęściej kradzionymi rocznikami były 2018 (1 050 szt.) i 2019 (1 010 szt.)
Najbardziej narażeni na kradzieże wciąż są właściciele samochodów marki Toyota. Japońska marka to hegemon polskiego rynku od wielu lat, jej obecność w czołówce nie może więc dziwić. Zwłaszcza, że złodzieje na celownik biorą nad Wisłą modele japońskich producentów. O swoje samochody powinni obawiać się także kierowcy BMW i Audi.
Najczęściej kradzione samochody w Polsce w 2021 roku
Jeśli chodzi o najczęściej kradzione modele samochodów, to również na pierwszym miejscu znajdują się dwa bestsellery Toyoty oraz SUV-a Hyundaia. Jeśli chodzi o klasę premium, to złodzieje upatrzyli sobie Audi A4 i A6 oraz BMW Serii 5.
Najczęściej kradzione modele samochodów w Polsce w 2021 roku
O tym jak Frog stanął przed sądem, pisaliśmy w lutym minionego roku. Został wtedy skazany na 2,5 roku więzienia za swoje wyczyny za kierownicą Mercedesa w 2014 roku, kiedy próbował uciec przed policją. Został za to uniewinniony za lepiej znany jego „występ”, czyli szaleńczą jazdę po Warszawie, za kierownicą białego BMW M3. Sąd i biegli byli pod wrażeniem jego umiejętności i chociaż przyznali, że jechał on niebezpiecznie, to „panował nad swoim pojazdem”.
Sprawa Froga wróciła jednak na wokandę i tym razem Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że kiedy uciekał przed policją Mercedesem, również nie stwarzał zagrożenia niebezpieczeństwa w ruchu drogowym. Z kolei w sprawie jazdy po Warszawie, utrzymano wyrok pierwszej instancji. Tym samym Robert N. został uznany za niewinnego człowieka.
Z takim wyrokiem nie zgadza się jednak Prokuratura Krajowa, która zapowiedziała kasację. Oznacza to, że sprawa będzie ponownie rozpatrzona, więc Frog nie może jeszcze czuć się pewnie.
Prokuratura złoży kasację od wyroku uniewinniającego Roberta N. od zarzutu sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Nie może być tolerancji dla kierowców, którzy z premedytacją zagrażają innym na drodze.
W marcu 2022 roku w europejskich salonach Jeepa pojawią się hybrydowe wersje modeli Renegade i Compass. Tym samym dołączą one do wariantów plug-in, które mają oznaczenie 4xe.
W nowych modelach Renegade i Compass debiutuje układ hybrydowy z nowym, czterocylindrowym silnikiem benzynowym turbo o pojemności 1,5 litra z rodziny „Global Small Engine”, o mocy 130 KM i 240 Nm maksymalnego momentu obrotowego, zestawionym z nową, 7-biegową, dwusprzęgłową, automatyczną skrzynią biegów.
Układ napędowy obejmuje wbudowany 48-woltowy silnik elektryczny o mocy 20 KM i momencie obrotowym 55 Nm, co przekłada się na moment 135 Nm na wejściu do skrzyni biegów, który może napędzać koła nawet po wyłączeniu silnika spalinowego.
Nowy, hybrydowy układ napędowy pozwala samochodom na poruszanie się w trybie elektrycznym, dzięki „funkcją EV”. Należą do nich:
Cichy rozruch: uruchamianie samochodu bez konieczności włączania silnika benzynowego
Odzyskiwanie energii: odzyskiwanie energii podczas gdy samochód zwalnia („e-Coasting”) i hamuje („Regenerative Braking”)
„Boost & Load Point Shift”: „e-Boosting” pozwala na zwiększenie momentu obrotowego na kołach dzięki silnikowi elektrycznemu wspomagającemu silnik benzynowy
„Electric Drive”: samochód może poruszać się cicho i przy zerowej emisji spalin, korzystając wyłącznie z silnika elektrycznego, przy wyłączonym silniku benzynowym.
Nowe hybrydowe Jeepy mogą pracować w różnych wariantach jazdy, korzystając wyłącznie z silnika elektrycznego (i przy wyłączonym silniku benzynowym). Jest to możliwe dzięki elektrycznym trybom pracy, znanych jako „EV capabilities”, które obejmują:
„e-Launch”: uruchamianie samochodu wyłącznie za pomocą silnika elektrycznego, podczas startu lub ponownego ruszania np. na światłach
„e-Creeping”: silnik elektryczny zapewnia możliwość ruszania zwykle spotykaną w pojazdach ze skrzynią automatyczną, dla prędkości, która może wahać się od 0 km/h do prędkości uzyskiwanej przy wolnych obrotach silnika benzynowego na pierwszym biegu lub na biegu wstecznym (na przykład podczas manewrowania)
„e-Queueing”: samochód może poruszać się w korku ulicznym, stając i ruszając w trybie całkowicie elektrycznym
„e-Parking”: ułatwienie manewrów parkowania, które mogą być wykonywane wyłącznie przy użyciu napędu elektrycznego
„EV capabilities” są dostępne w zależności od stanu naładowania akumulatora i wymaganej mocy wyjściowej.
Na nagraniu z samochodowej kamery widzimy, jak kierowca Seata wyprzedza ciąg samochodów. Niestety w lusterko nie spojrzał kierujący Renault, który także chciał rozpocząć wyprzedzanie i wyjechał częściowo na lewy pas.
Kierowca Seata chcąc uniknąć zderzenia, odbił w lewo, zjechał jedną stroną samochodu na pobocze i stracił kontrolę nad pojazdem. Auto wpadło do rowu po prawej, odbiło się i ostatecznie wylądowało na dachu. Jakimś cudem nic poważnego mu się jednak nie stało.
Z bazy Centralnej Ewidencji Pojazdów wynika, że w minionym roku z powodu demontażu wyrejestrowano dokładnie 485 515 samochodów osobowych. To o 19,8% więcej niż w 2020 roku i o 3,5% więcej w porównaniu do 2019 roku. Rekordowy pozostaje wynik z 2018 roku, kiedy po raz pierwszy w historii rodzimej motoryzacji na złom trafiło więcej niż pół miliona pojazdów.
Zdecydowaną większość demontowanych samochodów stanowią te z silnikami benzynowymi (67,6%), dominujące na rynku 20 lat temu. Praktycznie wszystkie te stare pojazdy trafiły do stacji demontażu od osób prywatnych. Zaledwie 1% zdemontowanych stanowią pojazdy firmowe.
W 2021 roku, podobnie jak w latach 2018-2020, najczęściej demontowane były samochody wyprodukowane w 1999 roku – blisko 73 tys. sztuk, co stanowi 15% wszystkich zdemontowanych aut osobowych. Najczęściej demontowane są pojazdy, które w tamtych latach brylowały w rankingach sprzedaży, nie tylko w Polsce, ale także w Europie Zachodniej.
Najczęściej na złom trafiały samochody marki Opel, a druga lokata przypadła Volkswagenowi. Trzecią najczęściej złomowaną marką był Fiat.
TOP 10 najczęściej złomowanych marek samochodów w Polsce w roku 2021:
Opel – 74 143 szt.
Volkswagen – 64 211 szt.
Fiat – 52 526 szt.
Renault – 48 465 szt.
Ford – 43 780 szt.
Audi – 21 519 szt.
Daewoo – 21 369 szt.
Peugeot – 21 001 szt.
Seat – 16 588 szt.
Škoda – 15 545 szt.
W roku 2021 Polacy najczęściej złomowali – i tu zaskoczenie – Astry i Golfy! Dopiero na trzeciej pozycji pojawia się Fiat z modelem Seicento, a na czwartej Ford z modelem Focus.
TOP 10 najczęściej złomowanych modeli samochodów w Polsce w roku 2021:
Brabus znany jest z tworzenia piekielnie mocnych i wyróżniających się na drodze samochodów na bazie topowych modeli Mercedesa. Dwa lata po wprowadzeniu modelu 800 Adventure XLP, tuner powraca z nową wariacją na temat Mercedesa Klasy G – 800 XLP Superblack.
Nowy wygląd Mercedes Klady G obejmuje bodykit Widestar z akcentami z włókna węglowego . Modyfikacjom poddane zostały między innymi kratka, zderzaki, wentylowana maska, szerokie błotniki, stopnie boczne, boczne rury wydechowe. Z przodu zamontowano wyciągarkę, a na dachu bagażnik z dodatkowym oświetleniem LED. Natomiast na pace znalazło się miejsce na zapasowe koło.
Brabus 800 XLP Superblack porusza się na 22-calowych felgach, na których umieszczono opony Pirelli Scorpion ATR (325/55 R22).
We wnętrzu Brabusa 800 XLP Superblack, zgodnie z nazwą, dominuje czerń. Znajdująca się na siedzeniach, drzwiach i wnękach na nogi, tapicerka została wykonana na zamówienie. Duża ilość elementów, jak np. konsola środkowa, została pokryta włóknem węglowym. Superblack otrzymuje również pakiet „Dziedzictwo”, świętujący ponad 40 lat Brabusa. Składa się na niego 77 grafik wytłoczonych na podsufitce i drzwiach.
Pod maską zmodyfikowanego samochodu znalazł się 4,0-litrowy silnik V8 z podwójnym turbodoładowaniem, który został dostrojony tak, aby wytwarzać 800 KM i 1000 Nm momentu obrotowego. Moc przekazywana jest na wszystkie cztery koła przez dziewięciobiegową automatyczną skrzynię biegów.
Brabus 800 XLP Superblack rozpędza się od 0 do 100 km/h w 4,8 sekundy. Prędkość maksymalna została elektronicznie ograniczona do 210 km/h.
Droga ekspresowa S2 – Południowa Obwodnica Warszawy – spina autostradę A2 wchodzącą w skład europejskiej trasy E30, najważniejszego szlaku komunikacyjnego na osi wschód-zachód przebiegającego przez Europę.
Od 20 grudnia 2021 roku kierowcy mogą korzystać z 4,6-kilometrowego odcinka drogi ekspresowej S2 pomiędzy węzłami Puławska i Warszawa Wilanów wraz z tunelem pod Ursynowem. Tunel pod Ursynowem w ciągu trasy S2 jest najdłuższym tunelem drogowym w Polsce
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad podsumowała miesiąc korzystania przez kierowców z tunelu na Południowej Obwodnicy Warszawy.
Od 20 grudnia 2021 roku tunelem pod Ursynowem przejechało ponad 1,2 miliona pojazdów. Więcej kierowców jeździ w kierunku Terespola – to ponad 660 tysięcy. W kierunku Poznania to nieco ponad 580 tysięcy.
Południowa Obwodnica Warszawy. Tunel pod Ursynowem już otwarty, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Z chwilą otwarcia tunelu uruchomiony został odcinkowy pomiar prędkości. Obserwacją objęto odcinek o długości 2,5 kilometra. W tunelu samochody mogą jechać nie szybciej niż 80 km/h. Ponadto należy trzymać odpowiedni dystans do poprzedzającego auta oraz unikać zmian pasa ruchu.
Jak poinformowała Monika Niżniak, rzeczniczka Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, od otwarcia tunelu 20 grudnia 2021 roku do 31 grudnia 2021 roku, system 12 kamer zarejestrował 4623 przekroczeń prędkości. Na szczęście do dziś w tunelu nie doszło do kolizji czy wypadku.
Sytuacja w tunelu jest monitorowana przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Pracownicy Centrum Zarządzania Tunelem (CZT) mają podgląd z 134 kamer zamontowanych wewnątrz i na wlotach obiektu. Dostęp do monitoringu, oprócz CZT, mają również Komenda Stołeczna Policji oraz Centrum Bezpieczeństwa m.st. Warszawa.
Wizyjny system dozoru posiada funkcję automatycznego wykrywania określonych zdarzeń, np. pojawienie się pieszego, zatrzymanie pojazdu lub jazdę pod prąd. Algorytmy są w stanie identyfikować, monitorować i zgłaszać sytuacje oraz obiekty mogące stanowić potencjalne ryzyko wypadku lub pożaru. Przekonali się o tym nieodpowiedzialni kierowcy, których niebezpieczne zachowania GDDKiA udostępniła na filmie:
Prace nad pierwszym elektrycznym samochodem Lucid rozpoczęły się już w 2014 roku. Po sześciu latach prac, pozyskiwania inwestorów oraz budowania fabryki, projekt został ukończony – powstał Lucid Air.
W zależności od liczby i mocy silników oraz pojemności akumulatorów Lucid Motors wyróżnił wersje: Pure, Touring, Grand Touring i topową Dream Edition. Strategia Lucid przewiduje sprzedawanie samochodów w kolejności od najdroższego do najtańszego, dlatego aktualnie dostępna jest wersja Dream, sprzedawana w dwóch wariantach: Performance i Range. Każda kosztuje 169 tysięcy dolarów, a różnią się mocą silników i zasięgiem.
Jeden z pierwszych właścicieli elektrycznego samochodu wybrał najszybszą dostępną odmianę Lucid Air Dream Edition Performance, w której elektryk rozwija moc 1111 KM i 1000 Nm momentu obrotowego, obiecywany zasięg wynosi do 765 kilometrów, a od 0 do 100 km/h rozpędza się w 2,5 sekundy.
Brooks Weisblat z kanału DragTimes na YouTube zdołał namówić właściciela Lucida Air na spotkanie. Ekipa DragTimes postanowiła zweryfikować czy Lucid Air jest szybszy od Tesli Model S, dlatego umówiła się na test przyspieszenia z właścicielem modelu Air na terenie lotniska należącego do słynnego tunera: Johna Hennesseya z Hennessey Performance.
Czy Lucid Air będzie szybszy od Tesli Model S?
Najlepszy wynik przyspieszenia do 60 mil/h, jaki uzyskał Lucid Air to 2,88 sekudny, a dystans 1/4 mili pokonał w 10,04 sekundy. W obu konkurencjach Tesla okazała się zauważalnie lepsza. Przyspiesza do prędkości 60 mil/h w 2,01 sekundy, a na dystansie 1/4 mili uzyskuje czas 9,248 sekuny.
Trzeba jednak przyznać, że mimo wszystko, samochód elektryczny opracowany pod kierunkiem Petera Rawlinsona robi ogromne wrażenie.
Od 23 listopada działa odcinkowy pomiar prędkości na S8. Kierowcy jadący S8 są kontrolowani w czterech miejscach:
od węzła Mory do węzła Bemowo - długość 3,08 km
od węzła Bemowo do węzła Mory - długość 2,95 km
od węzła Łabiszyńska do węzła Marki - długość 4,04 km
od węzła Marki do węzła Łabiszyńska -długość 4,04 km
Na wspomnianych odcinkach obowiązuje ograniczenie prędkości do 120 km/h dla pojazdów osobowych i do 80 km/h w przypadku ciężarówek. Łącznie odcinkowy pomiar obejmuje 14 kilometrów trasy, na których zainstalowano 30 kamer. W przypadku udokumentowania wykroczenia, informacje automatycznie trafiają do systemu centralnego CANARD.
Odcinkowy pomiar prędkości na S8. Tysiące kierowców nie przestrzega przepisów
Odcinkowy pomiar prędkości na drodze S8 w Warszawie od uruchomienia zarejestrował ponad 22 tysiące przekroczeń prędkości. Poinformowała o tym rzeczniczka Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, Monika Niżniak:
Urządzenia odcinkowego pomiaru prędkości na wszystkich kontrolowanych na S8 odcinkach, od momentu uruchomienia do 17 stycznia 2022 roku zarejestrowały 22 199 przypadków niestosowania się przez kierujących do obowiązujących ograniczeń prędkości.
Najwięcej naruszeń odnotowano na odcinku Warszawa Zachód-Blizne Łaszczyńskiego – 6712, w przeciwnym kierunku – 6163. Na odcinku Warszawa-Marki – 3886, natomiast w przeciwnym kierunku – 5438.
Rzeczniczka GITD wskazała, że na obu odcinkach S8 kierujący najczęściej przekraczają prędkość w najniższym progu – od 11 do 20 km/h więcej niż pozwalają przepisy. Niektórzy kierowcy jechali jednak znacznie szybciej. Urządzenia zarejestrowały 178 przypadków przekroczenia prędkości o co najmniej 50 km/h więcej niż obowiązujące ograniczenia prędkości. Niechlubnym rekordzistą jest kierowca, który 26 listopada ubiegłego roku na odcinku Warszawa Zachód-Blizne Łaszczyńskiego przy ograniczeniu prędkości do 120 km/h, jechał z prędkością 187 km/h.
Koszt inwestycji, którą zainstalowano na odcinkach S8 to około 4 milionów złotych. Sądząc po tym co się działo na A1, zakładamy, że koszty te szybko się zwrócą za sprawą łamiących ograniczenia prędkości kierowców. Gdy z końcem stycznia na odcinkach autostrady A1 pomiędzy Częstochową a Łodzią uruchomiono dwa zestawy do odcinkowego pomiaru prędkości, tylko w ciągu pierwszej doby zarejestrowano 1300 przypadków łamania limitu prędkości. W sześć tygodni „złapano” 41 tysięcy kierowców, którzy nie przestrzegali przepisów.
W miejscowości Jerka (gm. Krzywiń, woj. wielkopolskie), policjanci drogówki zatrzymali do kontroli Audi A3, na niemieckich tablicach rejestracyjnych. Kierowca przekroczył bowiem prędkość, ale tylko o 16 km//h. Drobna sprawa i niski mandat? To był dopiero początek.
W trakcie kontroli ustalono, że prawo jazdy kierowcy zostało wcześniej zatrzymane przez starostę. Natomiast Audi A3 nie posiadało naklejki kontrolnej na szybie oraz aktualnego badania technicznego, zaś tablice rejestracyjne przypisane były do innego pojazdu. 35-latek tłumaczył policjantom, iż zgubił tablice i żeby móc jeździć dalej, założył tablice niemieckie.
Policjanci nie uwierzyli mężczyźnie i postanowili skontrolować bagażnik samochodu, w którym znaleźli właściwe tablice rejestracyjne, a także sześć katalizatorów oraz sprzęt służący do ich wycinania, zapakowany do toreb podróżnych. Tym razem mężczyzna tłumaczył się, że jest mechanikiem, „zbiera” katalizatory i je sprzedaje. Jego absurdalne wyjaśnienia, nie przekonały policjantów drogówki. Kierowca oraz pasażer pojazdu, zostali zatrzymani i trafili do policyjnej celi.
W trakcie zatrzymania okazało się również, że kierowca Audi posiadał przy sobie trzy woreczki strunowe z amfetaminą. Z kolei u pasażera, 30-letniego mieszkańca powiatu średzkiego, w trakcie przeszukania miejsca zamieszkania, znaleziono natomiast marihuanę.
Policjanci Wydziału Kryminalnego sprawdzają z jakich pojazdów zostały wycięte katalizatory oraz gdzie przestępczy duet dokonywał kradzieży. Mężczyźni usłyszeli już zarzuty posiadania środków odurzających i psychotropowych oraz kradzieży katalizatorów. Sprawa ma charakter rozwojowy.
Volkswagen zrezygnował z elementów dekoracyjnych i dodatków, a także z konwencjonalnych materiałów. Na przykład podsufitka i wygłuszenie przedniej pokrywy są w całości wykonane z przetworzonych plastikowych butelek.
Lakier bezbarwny do karoserii zawiera wióry drzewne jako naturalny barwnik oraz organiczny środek utwardzający. Olej organiczny, naturalna guma i… łuski ryżu to tylko niektóre z surowców użytych do produkcji opon.
Drewno wykorzystane w kabinie ID. LIFE pochodzi ze zrównoważonych lasów. Pasażerowie będą siedzieć na fotelach pokrytych ekologicznym welurem, wyprodukowanym w dużej części z surowców wtórnych – materiałów pochodzących z recyklingu.
Cena bazowej odmiany modelu seryjnego ma zmieścić się między 20 a 25 tysięcy euro, a w jego wnętrzu znajdą się głównie naturalne materiały i pochodzące z recyklingu. Najtańszy z elektrycznych Volkswagenów ma pojawić się na rynku w 2025 roku.
Kia osiągnęła najwyższy w historii udział w sprzedaży nowych samochodów osobowych na europejskim rynku, przy ogólnym spadku popytu na nowe auta. Według nowych danych opublikowanych przez Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA), udział marki Kia w europejskim rynku w 2021 roku wyniósł 4,3%, co oznacza wzrost o 0,8% w porównaniu z udziałem w 2020 roku.
Sprzedaż nowych samochodów osobowych marki Kia na rynkach Unii Europejskiej, w krajach EFTA i w Wielkiej Brytanii wzrosła w 2021 roku i wynosi 502.677 egzemplarzy, co stanowi wzrost o 20,6% w porównaniu do 416.715 samochodów sprzedanych w 2020 roku. Cały rynek samochodowy odnotował spadek o 1,5%, głównie za sprawą trudnych warunków rynkowych spowodowanych pandemią koronawirusa i z powodu niedoboru półprzewodników.
Kia przezwyciężyła trudności produkcyjne, których doświadcza wielu innych producentów samochodów, szybko pozyskiwała części i z łatwością dostosowywała produkcję w nowoczesnym zakładzie na Słowacji do zmieniającego się popytu na poszczególne modele. Dzięki temu sprzedaż w 2021 roku była o tylko 168 egzemplarzy niższa niż w 2019 roku, kiedy nabywców znalazło 502.845 samochodów marki Kia.
Do 2035 roku Kia zamierza oferować w Europie w pełni zelektryfikowaną gamę modeli. Do 2026 roku do oferty dołączy 11 samochodów elektrycznych (typu BEV). Siedem z nich będzie bazować na platformie podłogowej Electric Global Modular Platform (E-GMP). Pierwszym z nich jest Kia EV6.
Według oficjalnych informacji na znakomitym dziewiątym miejscu znajdzie się w nim Mikołaj Marczyk. Miko jest również najlepszym kierowcą z mistrzostw Europy i najlepszym Polakiem ujętym w tym notowaniu.
Mikołaj Marczyk znajdzie się na dziewiątym miejscu w rankingu FIA Global Rally Ranking. Taką informację podał m.in. serwis Rajdowych Mistrzostw Europy ERC. Organizatorzy najstarszego rajdowego cyklu świata pochwalili się faktem, że kierowca ORLEN Team będzie ich najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem.
FIA Global Rally Ranking ma być rankingiem zawodników bez podziału na cykle i klasy samochodów. Z takimi rankingami kibice od dawna mają do czynienia m.in. w tenisie ziemnym. W pierwszej symulacji FIA Global Rally Ranking, która uwzględnia wyniki osiągnięte od 15 października ubiegłego roku, numerem jeden jest startujący w mistrzostwach świata Thierry Neuville. Dziewiątym kierowcą świata jest Mikołaj Marczyk. Kierowca ORLEN Team jest jednocześnie najlepszym Polakiem i najlepszym kierowcą z mistrzostw Europy.
Bardzo wysokie dziewiąte miejsce Mikołaja Marczyka to bez wątpienia powód do wielkiej dumy dla polskich kibiców. Czy zawodnik ORLEN Team poprawi swój ranking w trakcie sezonu 2022? Na odpowiedź na to pytanie musimy jeszcze zaczekać.
Nieoczekiwanie wirtuoz fortepianu okazał się fanem kartingu i lubi amatorsko sobie pojeździć. Dlatego dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig zapowiedział, że umożliwi mu podczas pobytu w stolicy Wielkopolski, związanego z koncertem, który odbył się tuż po zwycięstwie w Konkursie Chopinowskim, taką przejażdżkę.
Wtedy do akcji wkroczył jeden z najzdolniejszych polskich kartingowców. Skontaktował się z Filharmonią Poznańską i zaproponował, że będzie towarzyszył Bruce’owi Liu na torze. Ta chętnie na propozycję 18-latka przystała. Kacper Nadolski oraz Bruce Liu ścigali się na podpoznańskim torze E1Gokart 31 października w trzech sesjach – po osiem minut każda.
Jest to wyjątkowy przedmiot, pokazujący, że łączenie dwóch odległych od siebie światów, jednego związanego z motosportem, drugiego – z muzyką klasyczną, jest możliwe – mówi Kacper Nadolski, jeden z najzdolniejszych polskich kierowców kartingowych, występujący w międzynarodowych zawodach prestiżowej kategorii KZ2. – Chciałbym, żeby trafił w dobre ręce, a wylicytowane podczas aukcji pieniądze pomogły przyczynić się do zapewnienia najwyższych standardów diagnostyki i leczenia wzroku u dzieci, co jest celem 30. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Aukcja kasku Arai SK-6 (rozmiar L- 59-60cm) z homologacją FIA do sportu kartingowego wzbogaconego o autograf Bruce’a Liu, zwycięzcy ubiegłorocznego Konkursu Chopinowskiego, odbywa się na Allegro za pośrednictwem poznańskiego Sztabu Ławica: https://allegro.pl/oferta/kask-z-podpisem-zwyciezcy-konkursu-chopinowskiego-11717720014 i potrwa do 6 lutego. Cena wywoławcza wynosi 5 tys. zł.
Według danych AAA AUTO, największego operatora sieci autocentrów w krajach Grupy Wyszehradzkiej, najdroższe samochody używane są na Słowacji i w Czechach, a najtańsze na Węgrzech i w Polsce.
W grudniu 2021 roku mediana ceny samochodu używanego w Polsce wynosiła 23.900 złotych. W tym samym okresie mediana auta z drugiej ręki na Węgrzech wynosiła 28.470 złotych, w Czechach 32.400 złotych, a na Słowacji 31.710 złotych.
Przykłady mediany cen oraz wieku najczęściej oferowanych samochodów na wtórnym rynku w krajach Grupy Wyszehradzkiej w grudniu 2021 roku:
Polska(PLN / lat)
Czechy(PLN / lat)
Słowacja(PLN / lat)
Węgry(PLN / lat)
Volkswagen Golf
17.800 zł14 lat
26.998 zł 11 lat
25.300 zł 11 lat
23.760 zł13 lat
BMW 3
20.900 zł 15 lat
24.840 zł 14 lat
28.980 zł 12 lat
24.700 14 lat
Ford Focus
13.900 zł 13 lat
17.100 zł 12 lat
14.700 zł 12 lat
17.160 zł 13 lat
Audi A4
19.900 zł 15 lat
31.500 zł 12 lat
32.890 zł 12 lat
29.100 13 lat
W grudniu 2021 roku w Polsce pojawiło się 182.187 ofert sprzedaży samochodów używanych, co oznacza spadek w stosunku do listopada 2021 roku o 18.654 aut. Natomiast mediana ceny aut używanych wyniosła rekordowe 23.900 zł! To kwota o 1.400 zł wyższa niż w listopadzie 2021 roku.
1 grudnia 2021 roku z państwowych, płatnych odcinków autostrad A2 Konin- Stryków oraz A4 Bielany Wrocławskie - Sośnica zniknęły bramki. Od tego dnia każdy kierowca, wjeżdżający na autostradę samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5t lub motocyklem, zobowiązany jest posiadać ważny bilet autostradowy.
Jak zapłacić za przejazd autostradami A2 i A4 w systemie e-TOLL?
Sposobów płatności będzie kilka. Można kupić e-bilet autostradowy u partnerów systemu e-TOLL (np. na stacjach benzynowych). Kupiony z wyprzedzeniem bilet musi zawierać takie informacje jak data i godzina rozpoczęcia przejazdu, odcinek autostrady który przejedziemy oraz numer rejestracyjny samochodu. Bilet będzie ważny 48 godzin od wskazanej daty.
E-bilet autostradowy będzie można kupić stacjonarnie na 234 stacjach sieci PKN Orlen. Lista stacji oferujących e-bilet autostradowy jest dostępna w wyszukiwarce na stronie: www.orlen.pl/pl/dla-ciebie/stacje (po rozszerzeniu „Wybierz opcje” w opcjach wyszukiwarki należy zaznaczyć „e-bilet autostradowy” i wybór ten potwierdzić przyciskiem „Zastosuj”).
Trwają rozmowy z siecią BP i na tych stacjach niebawem też mają być rozprowadzane bilety.
Jak zainstalować i do czego służy aplikacja e-TOLL i e-TOLL BILET?
Od 1 grudnia 2021 roku w sklepie zależnym od odpowiedniego systemu (Android/iOS) będzie można pobrać aplikację e-TOLL PL BILET, która pozwoli na zakup biletu na przejazd przy użyciu płatności BLIK-iem lub kartą płatniczą. To ta sama aplikacja, której już używają kierowcy samochodów ciężarowych. Śledzi ona nasze położenie w czasie rzeczywistym i nalicza stosowne opłaty.
Jeśli nie podróżujemy wymienionymi odcinkami autostrady zbyt często, to można także zainstalować aplikację e-TOLL PL (bez BILET w nazwie). Po założeniu konta w KAS i doładowaniu kwotą minimum 20 złotych, można przejeżdżać przez wymienione odcinki, a płatność zostanie pobrana automatycznie. Aplikacja musi być jednak cały czas włączona podczas jazdy.
Jaka kara grozi za przejazd autostradą bez opłaty?
Za brak opłaty za przejazd (lub kontynuację przejazdu) autostradą pobierana jest opłata w wysokości 500 złotych. Wezwanie do jej wniesienia wystawia Szef Krajowej Administracji Skarbowej. Opłatę pobiera się niezależnie od liczby przejazdów w ciągu jednej doby. Tyle samo zapłaci się za wjazd z zasłoniętymi tablicami rejestracyjnymi.
Kara spotka również kierowcę, który wprowadzi na nich modyfikacje, które uniemożliwią odczyt numerów rejestracyjnych lub będzie jechał z tablicą rejestracyjną umieszczoną w miejscu innym niż przeznaczone konstrukcyjnie na „blachę”.
Co jeśli wyczerpią się środki na koncie lub rozładuje telefon w czasie jazdy?
Gdy podczas jazdy wyczerpią się środki na koncie, kierowca może jechać dalej do celu, ale gdy skończy przejazd, musi przelać na konto brakującą kwotę (lub więcej) w ciągu 3 dni roboczych.
Gorzej, jeśli rozładuje się telefon. Jeśli telefon straci sygnał GPS na dłużej niż 15 minut, kierowca będzie miał obowiązek zjechać najbliższym zjazdem lub zatrzymać się w miejscu obsługi podróżnych. Kto tego nie zrobi, zapłaci karę 500 złotych. Kary będzie można uniknąć, wnosząc należną opłatę za przejazd w ciągu 3 dni, podając dane geolokalizacyjne. Można to będzie zrobić w panelu e-TOLL, ale trzeba pamiętać gdzie straciliśmy zasięg, o której to się stało i którym zjazdem zjechaliśmy.
Rząd podsumował dotychczasowe działanie systemu e-TOLL. Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Infrastruktury, które odbyło się w środę 12 stycznia, Magdalena Rzeczkowska, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów oraz szefowa Krajowej Administracji Skarbowej, przedstawiła rządowy punkt widzenia na wdrożenie systemu e-TOLL.
System e-TOLL, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Wdrożenie e-TOLL kosztowało 285 milionów złotych (planowo ma być to 448 milionów złotych), a koszt miesięcznego utrzymania systemu to 10,5 miliona złotych. Dla porównania, jak poinformowała Magdalena Rzeczkowska, poprzedni system – viaTOLL – został wdrożony za ok. 1,5 miliarda złotych, a koszt miesięcznego utrzymania przekraczał 20 milionów złotych.
Do dnia 10 stycznia 2022 roku w systemie e-TOLL zarejestrowanych było 1,6 milionów pojazdów, z czego 81% to te o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej 3,5 t. W bazie jest ponad 300 tysięcy samochodów osobowych i 643 tysięcy zarejestrowanych kont. Pojazdy ciężarowe i auta osobowe przejechały już, korzystając z systemu, ponad miliard kilometrów.
Uwieczniony na nagraniu kierowca BMW serii 3 miał problem, żeby wyjechać pod górę po zaśnieżonej ulicy. Dysponował jednak łańcuchami, które założył na koła i… niewiele one pomogły. Zgadnijcie, na którą oś założył łańcuchy.
Sytuacja była o tyle zabawna, że powinny w niej wystarczyć dobre zimowe opony. Czyżby ten miłośnik BMW jeździł na letnich oponach, a na takie okazje miał pod ręką zawsze łańcuchy? Żeby tylko umiał z nich korzystać…
Zgodnie z kalendarzem roku szkolnego 2021/2022 dwutygodniowe ferie zimowe odbędą się w czterech terminach między 15 stycznia a 27 lutego:
od 15 do 30 stycznia odpoczywać będą uczniowie z województw: kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego, wielkopolskiego
od 22 stycznia do 6 lutego ferie mają uczniowie z województw: podlaskiego, warmińsko-mazurskiego
od 29 stycznia do 13 lutego uczniowie z województw: dolnośląskiego, mazowieckiego, opolskiego, zachodniopomorskiego
od 12 do 27 lutego odpoczywać będą uczniowie z województw: lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego, śląskiego
W związku z tym należy spodziewać się wzmożonego natężenia ruchu na drogach krajowych, szczególnie w rejonach górskich. Na co kierowcy powinni zwrócić szczególną uwagę, by wyjazd na ferie był bezpieczny?
Jadąc w dłuższą trasę, weźmy pod uwagę niesprzyjające i zmienne zimowe warunki atmosferyczne, które mogą wydłużyć czas podróży. Pogoda może być zmienna – opady śniegu, deszczu ze śniegiem, ujemne temperatury. Jedźmy z głową, pamiętając, że droga hamowania na mokrej nawierzchni wydłuża się, a na oblodzonej bardzo łatwo można stracić przyczepność. Dostosujmy prędkość do panujących warunków atmosferycznych i natężenia ruchu. Niezależnie od warunków pogodowych zawsze przyda się rozwaga. Szczególnie w czasie opadów śniegu, gdy służba drogowa łagodzi skutki zimy, utrzymując drogi zgodnie z określonymi standardami.
Drogi w górskich miejscowościach potrafią być wyjątkowo kręte. Aby bezpiecznie pokonać zakręt, musimy przede wszystkim dostosować prędkość do panujących warunków, czyli do przyczepności nawierzchni, stanu i rodzaju drogi, natężenia ruchu, widoczności. W przypadku ograniczonej widoczności wynikającej z konfiguracji drogi szczególnie istotne są zasady jazdy defensywnej – duży odstęp od poprzedzającego pojazdu, bardzo wczesne zwalnianie, patrzenie w lusterka i poprzez „czytelność” jazdy ostrzeganie innych na drodze o naszych zamiarach.
Odśnieżamy auto, a świateł używamy z głową
Niestety, nie wszyscy kierowcy stosują się do tych zasad. Wciąż zdarzają się tacy, którym do jazdy wystarczy odskrobanie ze szronu i lodu niewielkiej części przedniej szyby. Nie ściągają śnieżnej czapy z pojazdu, bo wychodzą z założenia, że przecież zwieje ją pęd powietrza. Taka sytuacja to zagrożenie dla innych uczestników ruchu i brak odpowiedzialności, który może skutkować mandatem w wysokości do 500 zł. Śnieg spadający z jadącego samochodu może doprowadzić do tragedii na drodze, a wówczas konsekwencje będą znacznie dotkliwsze.
W dodatku, przy padającym śniegu, niektórzy kierowcy jadą tylko z włączonymi światłami dziennymi, a z kolei po zmroku przy lekkiej mgle, by lepiej widzieć i być widzianym, włączają przednie i tylne światła przeciwmgłowe. Jazda na światłach dziennych w trakcie opadów sprawia, że jadący za nami zbyt późno dostrzegą nasz pojazd. Dotyczy to również pojazdów z automatycznym włącznikiem świateł mijania, który nie zawsze rozpozna warunki pogodowe i w efekcie tylne światła będą wyłączone. Z kolei nadużywanie świateł przeciwmgłowych przy mokrej nawierzchni drogi przyczyni się głównie do oślepiania innych użytkowników drogi.
Prawo o ruchu drogowym wyraźnie reguluje kwestie oświetlenia pojazdu. Pełną treść ustawy z dnia 20 czerwca 1997 roku znajdziemy tutaj, a o warunkach używania świateł przeczytamy w art. 30 i 51. Przypomnijmy, że kierujący pojazdem jest obowiązany zachować szczególną ostrożność w czasie jazdy w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza, spowodowanej mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi przyczynami, a ponadto jest obowiązany włączyć światła mijania lub przeciwmgłowe przednie albo oba te światła jednocześnie. Może używać tylnych świateł przeciwmgłowych, jeżeli zmniejszona przejrzystość powietrza ogranicza widoczność na odległość mniejszą niż 50 m. W razie poprawy widoczności kierujący pojazdem jest obowiązany niezwłocznie wyłączyć te światła. W warunkach normlanej przejrzystości powietrza można używać przednich świateł przeciwmgłowych jedynie na drodze krętej oznaczonej odpowiednimi znakami drogowymi.
Kierowco! Chcesz przejechać? Przepuść!
Zadaniem kierowców obsługujących sprzęt do zimowego utrzymania dróg jest zapewnienie przejezdności. Sprzęty są szerokie, niektóre zajmują cały pas drogi, poruszają się wolno, z prędkością ok. 40-50 km/h. Za sobą pozostawiają jednak odśnieżoną drogę – bezpieczniejszą i gwarantującą płynniejszy ruch. Mimo, że służby drogowe posługują się żółtymi światłami sygnalizacyjnymi, a nie jak Policja czy pogotowie ratunkowe niebieskimi, pełnią rolę zbliżoną do tej przypisanej służbom porządkowym i ratowniczym.
Dlatego apelujemy o przepuszczanie takich pojazdów. Utrudnianie im pracy, na przykład poprzez nieprzepuszczanie na drodze czy jej zajeżdżanie, stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia zarówno pracowników służb oraz innych użytkowników dróg.
Na podstawie umowy podpisanej z operatorem autostrady Stalexport Autostrada Małopolska, zmotoryzowani dzięki korzystaniu z aplikacji mPay mogą już wygodnie opłacać przejazd autostradą A4 (między Katowicami a Krakowem).
Na autostradzie A4 (Katowice- Kraków) jedną z form płacenia za przejazd jest aplikacja mobilna. Poza tradycyjną formą opłaty pobieraną przez inkasentów na bramkach autostradowych, działa tu elektroniczny pobór opłat A4Go oraz videotolling, który odczytuje numery rejestracyjne pojazdu, a system poboru opłat sprawdza, czy samochód z konkretną tablicą został zarejestrowany. Warto przypomnieć, że 1 grudnia 2021 roku na płatnych odcinkach państwowych autostrad nie ma już szlabanów.
Posiadacze aplikacji mPay mogą również podróżować płatnymi odcinkami państwowych autostrad na odcinkach A4 Sośnica-Wrocław i A2 Konin-Stryków, gdzie działa system płatności e-Toll bez potrzeby zakupu elektronicznego biletu autostradowego w punktach stacjonarnych. Całą transakcję zrealizują w mPay. Ponadto aplikacja umożliwia płacenie za parkowanie w ponad 60 miastach w całej Polsce, a dzięki wprowadzonym innowacjom, kierowca wie, w jakiej strefie płatnego parkowania się znajduje i jaka w związku z tym obowiązuje opłata.
Zespół M-Sport Ford World Rally Team (WRT) zaprezentował po raz pierwszy kibicom sportów motorowych nowy samochód – M-Sport Ford Puma Hybrid Rally1 w efektownych barwach, który będzie uczestniczyć w zelektryfikowanej erze Rajdowych Samochodowych Mistrzostwa Świata FIA 2022 (WRC).
Za kierownicą trzech samochodów zasiądą – Craig Breen, Adrien Fourmaux i Gus Greensmith, którzy będą startować przez cały sezon WRC 2022. Ponadto, podczas tych zawodów do zespołu M-Sport Ford World Rally Team dołączy dziewięciokrotny rajdowy mistrz świata FIA – Sébastien Loeb, który Rajd Monte Carlo wygrywał już siedmiokrotnie.
M‑Sport Ford Puma Hybrid Rally1 jest pierwszym zelektryfikowanym samochodem wyczynowym Forda, napędzanym podobnym układem napędowym, jak samochód drogowy Puma EcoBoost Hybrid1), na którym bazuje.
Hybrydowy układ napędowy nowej generacji odzyskuje energię podczas hamowania i jazdy wybiegiem oraz przechowuje ją w akumulatorze, o pojemności 3,9 kWh.
Energia ta jest następnie wykorzystywana do wspomagania znakomitych osiągów turbodoładowanego silnika benzynowego EcoBoost o pojemności 1,6 litra poprzez wielokrotne, maksymalnie trzysekundowe, „doładowanie” za pomocą silnika elektrycznego o mocy 100 kW.
Samochód może również wykorzystywać zelektryfikowany układ napędowy do poruszania się po terenach zamieszkałych, w parkach serwisowych i na trasach dojazdowych między odcinkami specjalnymi przy użyciu wyłącznie energii elektrycznej.
Akumulator można ładować za pomocą zewnętrznego źródła zasilania w wyznaczonych strefach między odcinkami specjalnymi. Ładowanie trwa około 25 minut.
Ponadto, od sezonu 2022, zawodnicy klasy FIA WRC Rally1 do zasilania silników spalinowych w samochodach rajdowych będą korzystać z paliwa, które nie zawiera paliw kopalnych i które łączy składniki syntetyczne i biodegradowalne. To paliwo w 100% zrównoważone.
W 2021 roku Rolls-Royce Bespoke Collective, elitarny zespół inżynierów, projektantów i rzemieślników, oddał swoim klientom rekordową liczbę wyjątkowych modeli, dosłownie skrojonych na miarę. Zobacz, jakie zachcianki mają ludzie, którzy kupują Rolls-Royce’y!
Rolls-Royce Bespoke Wraith w kolorze Pebble Paradiso
Klientka z Szanghaju zamówiła wyjątkowego Rolls-Royce’a Wraitha w kolorze Pebble Paradiso – ręcznie malowana karoseria w odcieniu muszli z delikatnym motywem orchidei, ma symbolizować jej zamiłowanie do elegancji.
Wewnątrz na pokrywie monitora w kolorze Piano White znalazła się grafika przedstawiająca odciski stóp dziewczynki. Dwukolorowe wnętrze zdobią kolory Charles Blue i Seashell z naturalnej skóry licowej. Na zamówienie wykonano również podsufitkę, prezentując spersonalizowaną konstelację, która składa hołd jej córce.
Rolls-Royce Phantom Oribe
Samochód powstał przy współpracy House of Rolls-Royce i House of Hermès na zamówienie dla japońskiego przedsiębiorcy Yusaku Maezawy. Dwukolorowe nadwozie samochodu pasuje do charakterystycznej zielono-kremowej emalii antycznej japońskiej ceramiki Oribe, której Yusaku Maezawa jest kolekcjonerem.Tę samą kolorystkę można znaleźć w prywatnym odrzutowcu klienta, z którym jest sparowany z Phantomem.
Wnętrze jest wykończone głównie skórą Hermès Enea Green, z uwzględnieniem detali, które obejmują bezpośrednie punkty kontaktu kierowcy z samochodem; to na przykład kierownica, dźwignia zmiany biegów i pokrętła do ustawień klimatyzacji. Po raz pierwszy dla Rolls-Royce płótno Hermès „Toile H” zdobi podłokietniki drzwi, konsolę środkową i tylną, a przede wszystkim charakterystyczną podsufitkę.
Rolls-Royce Wraith Kryptos
W 2021 roku dostarczono ostatnie modele z serii Kryptos, które charakteryzują się kodem ukrytym w konstrukcji i wyposażeniu auta. Dla zwykłego obserwatora są to po prostu estetyczne dodatki, dla osób szukających przygody łamigłówka, która ostatecznie jest nagradzana.
Rolls-Royce i Kengo Kuma połączyli światy luksusu i architektury, prezentując jedynego w swoim rodzaju, spersonalizowanego Rolls-Royce’a Dawn. Samochód zadebiutował jako poruszająca się reprezentacja nowej luksusowej rezydencji „The Kita” w centrum Tokio, zaprojektowanej przez Kengo Kumę i na zlecenie globalnego dewelopera luksusowych nieruchomości Westbank.
Z zewnątrz auto jest pokryte kolorem Silver Haze, który nawiązuje do srebrnoszarego, podstawowego materiału konstrukcyjnego budynku. Oświetlony przez słońce, ujawnia brązową poświatę, nawiązującą do żaluzji koshi na zewnątrz budynku i brązowych detali wnętrza.
Limitowana do 20 sztuk edycja Phantoma Tempus jest inspirowana koncepcją czasu – jak upływa i jak można sprawić, by pozornie stał w miejscu. W Phantomie Tempus ta unikalna siła natury została odwzorowana jako centrum rozświetlonej podsufitki Bespoke Starlight Headliner, na którą składają się światłowody oraz misterny haft Bespoke.
Na zewnętrz część kolekcji Phantom Tempus posiada kolor – Kairos Blue, stworzonym, aby uosabiać ciemność i tajemnicę przestrzeni. Farba zawiera przypominające klejnoty niebieskie płatki, które błyszczą i połyskują, gdy łapią światło, reprezentując gwiazdy – efekt podkreślony jest przez czarne detale.
Kolekcjoner luksusowych produktów z południowej Florydy, Davida Bartosiaka, złożył osobistą prośbę do Rolls-Royce Bespoke Collective, prosząc o dostosowanie podświetlanej konsoli tak, aby mówiła „SEN” zamiast „DUCH”. Podsufitka również jest dostosowana pod klienta. Jest to astronomiczne ustawienie gwiazd nad Vero Beach na Florydzie w dniu jego narodzin w 1983 roku. W tym celu wykorzystano 1236 pojedynczych światłowodów.
Jedyny w swoim rodzaju Rolls-Royce Cullinan powstał z okazji historycznego Złotego Jubileuszu Zjednoczonych Emiratów Arabskich w 2021 roku. Nadwozie, zostało wykończone w kolorach Crystal oraz Arctic White oraz ozdobione ręcznie malowaną podwójną linią – górna linia w kolorze Hotspur Red, niższa Fame Green. Efekt dopełnił motyw Gold Bullion Coachline, flaga narodowa w kolorach Hotspur Red, Fame Green i Black na słupku C oraz podwójne prążki reprezentujące flagę narodową ZEA.
Rolls-Royce Boat Tail
Rolls-Royce Boat Tail to stworzony na specjalne życzenie klienta kabriolet, który stanowi powrót do korzeni coachbuldingu, będący otwartą wersją flagowej limuzyny Phantom z zupełnie nowym projektem nadwozia . Luksusowy samochód został praktycznie zbudowany „od A do Z” pod dyktando klienta. A właściwie samochody, bo powstały aż trzy sztuki Rolls-Royce Boat Tail.
Inspiracją dla tego zamówienia był Rolls-Royce Boat Tail z 1932 roku i podobnie jak w przypadku oryginału, inspiracją do jego powstania były łodzie. Elementy wykończenia zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz zostały zaprojektowane tak, aby przypominały pokład z drewna tekowego, który można zobaczyć na drewnianym, luksusowym jachcie.
Honda NT1100 już od jakiegoś czasu rozpalała wyobraźnię miłośników motocyklowej turystyki. Smukła sylwetka i subtelna stylistyka mają zapewnić sprawność aerodynamiczną i pozycję kierowcy dostosowaną do jazdy turystycznej. Szyba z 5-stopniową regulacją wysokości i kąta nachylenia oraz górne i dolne owiewki skutecznie mają ochronić kierowcę przed kapryśną pogodą, a 6,5-calowy ekran dotykowy TFT wyświetli wszystkie najważniejsze i najbardziej potrzebna kierowcy informacje.
Honda NT1100 – silnik
8-zaworowy, rzędowy dwucylindrowy silnik SOHC o pojemności 1084 cm3, który napędza NT1100, to jednostka z modelu CRF1100L Africa Twin. Moc maksymalna pozostaje bez zmian i wynosi 102 KM przy 7250 obr/min, z maksymalnym momentem obrotowym sięgającym 104 Nm przy 6250 obr/min. Stopień sprężania również nie uległ zmianie i wynosi 10,1:1.
Według japońskiego producenta zbiornik paliwa o pojemności 20,4 l pozwala na pokonanie ponad 400 kilometrów trasy.
Ceny Hondy NT1100 zaczynają się w Polsce od 63 600 złotych. Za Hondę NT1100 DCT trzeba zapłacić 68 200 złotych.
Honda NT1100, fot. materiały prasowe / Honda
Honda NT1100 pojawi się w autoryzowanych salonach sprzedaży motocykli japońskiej marki już w lutym, a jej pierwsze prezentacje odbędą się podczas dni otwartych, które zaplanowano na 28-29 stycznia 2022 roku.
Honda NT1100 będzie konkurować z takimi maszynami jak BMW R1250RTczy Kawasaki Ninja 1000SX.
Oglądając to nagranie, trudno w pierwszej chwili określić, kto był tu sprawcą, a kto poszkodowanym. Widzimy jedynie, że jeden z samochodów pokonuje rondo z dużą prędkością, a drugi wjeżdża na nie, zostaje uderzony w bok i ląduje na dachu.
Przyglądając się wideo uważniej, można jednak dostrzec, że sygnalizacja świetlna działała, a zielony sygnał miał pierwszy z pojazdów. Kierowca drugiego na własną zgubę wjechał na skrzyżowanie. Nie rozróżnia świateł, czy z premedytacją chciał przejechać na czerwonym, tylko nie zauważył, że rondo nie jest puste?
Koncepcyjne Subaru E-RA to sportowy model z napędem elektrycznym, który skrywa naprawdę potężną moc. Elektryczny napęd generuje tu podobno aż 1088 KM trafiających na wszystkie cztery koła. Wszystko dzięki silnikom dostarczonym przez Yamahę, zasilanym akumulatorem o pojemności 60 kWh.
Plany Subaru związane z tym koncepcyjnym autem są ambitne – E-RA ma ustanowić nowy rekord czasu okrążenia Nürburgringu. Celem jest uzyskanie rekordowego czasu 6 minut i 40 sekund na legendarnym niemieckim torze. Jeśli próba bicia rekordu się powiedzie, chińskie NIO EP9 z czasem o 5 sekund gorszym od zapowiadanego zejdzie na drugi plan. Wszystko wskazuje na to, że czeka nas wiele elektryzujących emocji.
Rekordowy czas elektrycznego E-RA z pewnością byłby ogromnym sukcesem marketingowym, a przy tym także wstępem do nowej, wyścigowej ery w historii Subaru, stojącej pod znakiem nadchodzącej kategorii FIA E-GT. Zgodnie z planem, zawody wystartują w 2023 roku.
Jeden z największych graczy na rynku paliw stawia na dynamiczny rozwój sieci ładowania pojazdów elektrycznych. BP twierdzi, że po 2025 roku ładowarki będą bardziej rentowne niż dystrybutory paliw. Już dziś marże z ładowarek są bliskie tym uzyskiwanym z dystrybutorów paliw.
W 2021 roku sprzedaż energii BP do ładowania samochodów elektrycznych wzrosła o 45%, w porównaniu do 2020 roku. Takie wyniki przekładają się na coraz większe dochody z elektrycznego biznesu, w którym marże powoli doganiają te uzyskiwane z tradycyjnych paliw. Emma Delaney z BP, w rozmowie z agencją Reuters, stwierdziła:
Jeśli mówimy o dystrybutorach paliwa kontra szybkie ładowanie, zbliżamy się do punktu, w którym podstawy biznesowe szybkiego ładowania są lepsze niż w przypadku paliw.
Sieć stacji ładowania BP, fot. materiały prasowe / BP
BP intensywnie rozwija sieć stacji ładowania pojazdów elektrycznych. Obecnie BP ma 11 tysięcy punktów ładowania. Do 2030 roku ma być ich siedem razy więcej. Część z nich stanie także w Polsce. Zgodnie z zapowiedziami z ubiegłego roku, w kraju nad Wisłą pierwsze stacje ładowania BP staną w najbliższych 12 miesiącach.
Obecna generacja Volkswagena Amaroka jest produkowana od 2010 roku. Od tego czasu na całym świecie sprzedano ponad 815 000 sztuk, w tym ponad 83 000 w Australii. Nadszedł czas, by na drogi wyjechała kolejna generacja pick-up’a.
Nowy Volkswagen Amarok, zaprojektowany przez zespoły konstruktorów z Australii i z Europy nowy pick-up na bazie Forda Rangera, będzie produkowany w RPA. Trzecia generacja Volkswagena Amaroka zyska całkowicie inny wygląd zewnętrzny i wewnętrzny niż jej poprzednik. Samochód będzie o o 10 cm dłuższy i 4 cm szerszy od poprzednika.
Nowy Volkswagen Amarok ma być oferowany z turbodoładowanym silnikiem wysokoprężnym V6 (V6 TDI). W ofercie będą także inne jednostki napędowe, specyficzne dla danego rynku.
Z opublikowanych przez Volkswagena zdjęć wnętrza można wywnioskować, że nowy Amarok będzie wyposażony w cyfrowy zestaw wskaźników i poziomy ekran informacyjno-rozrywkowy. Szwy na desce rozdzielczej i nietypowe schowki wyglądają podobnie do tych z Forda Rangera Wildtrak.
Od startu nad brzegiem Morza Czerwonego 1 stycznia, uczestnicy Rajdu Dakar 2022 powrócili do Dżuddy po pokonaniu 8000 kilometrów. 104 załogi samochodowe (46 w klasie T1, 2 w T2, 22 w T3, 34 w T4), 109 motocyklistów, 6 quadowców i 20 załóg ciężarówek znalazło się w ostatecznych wynikach 44. edycji.
Samochody: Nasser Al-Attiyah królem pustyni
Nasser Al-Attiyah i jego pilot Matthieu Baumel pojechali po mistrzowsku. Katarczyk wygrał oba oesy pierwszego etapu. Tymczasem załogi debiutującego zespołu Audi poniosły ogromne straty, gdy najpierw Sainz popełnił katastrofalny błąd nawigacyjny, a dzień później Peterhansel uszkodził samochód i stracił bardzo dużo czasu, a do tego dostał dotkliwą karę czasową, ale pozostał w rajdzie. Walkę o zwycięstwo toczyli od początku Sébastien Loeb i Nasser Al-Attiyah, ale Francuz praktycznie przegrał ją już na 3. etapie wskutek awarii układu napędowego. Na półmetku rajdu miał 50 minut straty. Katarczyk, który dzięki trzem zwycięstwom w Ameryce Południowej zdobył przydomek „Księcia pustyni”, królował na Bliskim Wschodzie, niedaleko swojej ojczyzny i zdobył swoje czwarte zwycięstwo. Toyota Hilux nowej kategorii T1+ spisała się niezawodnie. Loeb zajął najbardziej nielubiane przez sportowca drugie miejsce. Yazeed Al-Rajhi, który kilka razy włączał się do tej katarsko-francuskiej wojny pokazał, że na własnym podwórku jest bardzo mocny. Zdobywając trzecie miejsce po raz pierwszy w karierze stanął na dakarowym podium.
Na szóstym miejscu znalazło się buggy z X-raidu, które zostało w tyle za autami T1+. Tę pozycję zajęli Kuba Przygoński i Timo Gottschalk, którzy stracili dużo czasu z powodu problemów z autem. Biorąc pod uwagę to, że polsko-niemiecki duet był najszybszą załogą jadącą starszym typem auta i pokonał wiele aut T1+, jest to bardzo dobry wynik. Załoga Orlen Teamu wygrała klasyfikację samochodów z napędem na dwa koła. Na mecie rajdu Kuba Przygoński wyznał:
Cieszymy się z tej szóstej pozycji. Walczyliśmy do końca. W tym roku musieliśmy dać z siebie wszystko także pod względem technologicznym. Przez cały rajd brakowało nam prędkości w aucie, ale z tym nic nie mogliśmy zrobić. Mieliśmy razem z Timo kilka sytuacji podbramkowych, ale ze wszystkich wyszliśmy obronną ręką. Nawet na tym ostatnim etapie, 30 kilometrów przed metą, awaria turbosprężarki sprawiła, że nasz samochód przestał przyspieszać i do końca jechaliśmy z prędkością 90 km/h. Liczę na to, że kolejne edycje będą trochę wolniejsze i bardziej techniczne. Ukończyłem Dakar już po raz dwunasty. Znów pokazałem, także samemu sobie, że nigdy się nie poddaję.
Motocykle: Sunderland in Wonderland czyli w Krainie Czarów
Stawka motocyklowa stoczyła między sobą najbardziej zacięty bój w 44. edycji Dakaru. 3’27” dzielące na mecie dwóch najszybszych motocyklistów – Sama Sunderlanda i Pablo Quintanillę – to najmniejsza różnica na szczycie tabeli wyników od 1994 roku, kiedy Orioli pokonał o 1’13” Arcaronsa. Anglik mieszkający w Dubaju powrócił na tron po serii mniej udanych występów w Dakarze. Na początku rajdu Sunderland pozostawał w cieniu swojego zespołowego kolegi, Daniela Sandersa. Jednak będący gwiazdą pierwszego tygodnia „Chucky” wypadł z rajdu po niefortunnym wypadku na wyjeździe z biwaku w Rijadzie. Sunderland objął prowadzenie, które utrzymywał przez cztery dni, choć nie wygrał żadnego etapu. W międzyczasie odpadli trzej byli zwycięzcy: Price, Brabec i broniący zeszłorocznej wygranej Kevin Benavides. Tylko Matthias Walkner, również były triumfator Dakaru, oraz Adrien Van Beveren byli w stanie dotrzymywać kroku Sunderlandowi. Kierowca motocykla GasGas wygrał 8. etap, obejmując prowadzenie, ale stracił je już nazajutrz, by ponownie zaatakować w końcówce rajdu i wygrać. Pokonał dotychczasowego lidera, Pablo Quintanillę, który zajął 2 miejsce, powtarzając swój wynik z 2020 roku. Podium Dakaru 2022 uzupełnił Matthias Walkner.
Dobrze spisali się dwaj polscy motocykliści. Maciej Giemza wziął odwet za zeszły rok, kiedy przedwcześnie zakończył rajd i zdobył po raz drugi w karierze miejsce w czołowej dwudziestce – zajął 18 lokatę, tylko oczko niżej od swojego najlepszego wyniku z 2020 roku. Motocyklista Orlen Teamu zabłysnął na 10. etapie rajdu, zdobywając najlepsze w karierze 8 miejsce. Konrad Dąbrowski z DUUST Rallly Team, startujący w Dakarze po raz drugi, wykorzystał doświadczenie ze swojego debiutanckiego rajdu i poprawił zeszłoroczny wynik o 2 miejsca. Ukończył rajd na 27. pozycji, trzeciej w klasyfikacji juniorów.
Rajd Dakar 2022, fot. materiały prasowe / Orlen Team
Lekkie pojazdy prototypowe: „Chaleco” po raz drugi z rzędu
Francisco „Chaleco” López zadebiutował w kategorii T3 po zwycięstwie w klasie T4 rok temu. Ponownie nastawił się na walkę z armadą załóg w samochodach OT3, które, podobnie, jak w zeszłym roku, wygrywały etap za etapem, ale nie liczyły się w „generalce”. Zawodnicy Red Bulla borykali się z awariami, wykluczającymi z walki o wygraną Setha Quintero, Guillaume’a de Meviusa i Cristinę Gutierrez. W ten sposób załogi Can-Amów zespołu South Racing, z ich chilijskim kapitanem „Chaleco” na czele miały otwartą drogę do zwycięstwa. Na półmetku Lopez miał 25 minut przewagi nad swoim młodszym kolegą z zespołu, Sebastianem Erikssonem i aż 2h 23’ nad Cristiną Gutierrez. Nie musiał już ryzykować, walcząc o zwycięstwa etapowe, by dowieźć wygraną do mety. Niezwykłego wyczynu dokonał Seth Quintero. Młody Amerykanin zapisał na swoje konto aż 12 wygranych oesów i pobił dotychczasowy rekord 10 etapowych zwycięstw w jednej edycji Dakaru, należący do Pierre’a Lartigue’a od 1994 roku.
Quady: Alexandre Giroud wyszedł zwycięsko z klasycznej dakarowej wojny
Pablo Copetti i Alexandre Giroud starli się w drugim tygodniu, ale Copettiego wyeliminowała z walki awaria silnika na 10. etapie. Od tamtej pory Giroud miał praktycznie otwartą drogę do zwycięstwa. Wygraną oddał hołd swojemu ojcu, który w 1997 roku był pierwszym quadowcem na mecie Dakaru. Dla polskich kibiców najważniejszą wiadomością z kategorii quadów, a także występów Polaków w Dakarze 2022, jest 3. miejsce Kamila Wiśniewskiego. Zawodnik Orlen Teamu wywalczył je przede wszystkim solidną, stabilną jazdą, co umożliwiło mu stopniowy awans na kolejnych etapach, gdy kolejni rywale odpadali z walki. Wiśniewski stanął na dakarowym podium po raz pierwszy w karierze, na którą składa się w sumie sześć startów:
Przed rajdem zakładałem sobie jasny cel – podium. Ten cel zrealizowałem. Poprawiłem wynik z poprzedniego roku i jestem bardzo zadowolony. Cieszę się tym bardziej, że jestem pierwszym zawodnikiem ORLEN Teamu, któremu udało się to osiągnąć i nie było to moje ostatnie słowo.
SSV: konsekwencja drogą do wygranej Jonesa
W klasie SSV aż 9 z 13 odcinków specjalnych padło łupem trzech polskich załóg. Najbardziej skuteczni byli Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec, którzy na swoje konto zapisali sześć wygranych, dwie wywalczył jego młodszy brat Michał, pilotowany przez Szymona Gospodarczyka, a jeden odcinek wygrali Aron Domżała i Maciej Marton. Polscy kibice bardzo liczyli, że przynajmniej jedna z załóg jadących pod biało-czerwoną banderą stanie na podium. Niestety, liczne przygody na trasie, w tym problemy mechaniczne, mimo rewelacyjnej jazdy, pozbawiły naszych tej szansy. Aron Domżała i Maciej Marton po rozbiciu Can-Ama nie mieli szans na dobry wynik, ale pnąc się w górę tabeli wyników z etapu na etap, zajęli 12 miejsce. Przez kilka etapów na najniższym podium „generalki” utrzymywał się duet Goczał / Gospodarczyk, ale „czerwona” załoga Cobant Energylandia Rally Team dotarła do mety ostatecznie z 5. czasem. Na etap przed końcem rajdu na 3. miejsce wskoczył duet Goczał / Łaskawiec, niestety na ostatnim oesie pokonał ich debiutujący w Dakarze Litwin Rokas Baciuška, który ostatecznie zajął 3. pozycję w rajdzie. Tymczasem Austin Jones i Gerard Farres toczyli wyrównany bój o zwycięstwo. Dzień przed metą prowadził Hiszpan, ale Amerykanin przypuścił skuteczny atak na ostatnim oesie i wygrał rajd.
Rosjanie zawsze byli w Dakarze faworytami kategorii ciężarówek. Od początku XXI wieku zdobyli aż 18 zwycięstw! Potrafili im zagrozić tylko Karel Loprais w 2001, Hans Stacey w 2007 i Gerard de Rooy w 2011 i 2016. W tym roku zespół Kamaza umocnił swoją hegemonię. Każdy z czterech kierowców „niebieskiej armady” wygrał przynajmniej jeden etap, nie pozostawiając szans rywalom. Załogi Kamaza zajęły cztery pierwsze miejsca. Swoją zeszłoroczną wygraną obronił Dmitrij Sotnikow, pokonując o 9’58” swojego kolegę i czterokrotnego zwycięzcę Dakaru Eduarda Nikołajewa. Najniższy stopień podium zajął Anton Szibałow. Pierwszym spoza „niebieskich” na mecie 44. edycji Dakaru był Holender Janus Van Kasteren, z polskim mechanikiem Darkiem Rodewaldem, którzy zajęli 5 miejsce z ponad godzinną stratą do ostatniego z Kamazów.
Audi wbrew pozorom bardzo dobrze nadają się do driftowania zimą. Warunki są tylko dwa – musisz mieć Audi z „prawdziwym” quattro (czyli opartym na Torsenie) oraz musisz wiedzieć, co robisz. Bohater tego nagrania nie spełniał żadnego z tych wymogów.
Po pierwsze na swój plac zabaw wybrał parking pod marketem, a więc miejsce zupełnie nieprzeznaczone do takiego celu. Po drugie jego A6 ma napęd tylko na przód. A przede wszystkim on sam chyba nie miał zbyt dużego pojęcia o tym, co robi.
Wprowadził co prawda swoje Audi w poślizg, ale trudno to było nazwać „driftem”. Ponadto zrobił to tak nieumiejętnie, że uderzył bokiem w stojącą na parkingu budkę i przewrócił ją.
Le Mans Virtual to globalna, elitarna seria e-sportowa. Najlepsze zespoły rywalizują na jednym z najsłynniejszych torów na świecie. Licencjonowani przez FIA kierowcy łączą siły z czołowymi zawodnikami e-sportowymi, aby zmierzyć się w wirtualnym turnieju.
Wirtualny 24-godzinny wyścig Le Mans wygrali Felipe Drugovich, Oliver Rowland, Jeffrey Rietveld i Michal Smidl z Realteam Hydrogen Redline. Drugie miejsce zajęli triumfatorzy pierwszej rundy tego wyścigu rozegranego w 2020 roku, którzy ścigali się w barwach ekipy Rebellion GPX Esports. W jej skład wchodzili między innymi polscy simracerzy – Kuba Brzeziński i Nikodem Wiśniewski.
W klasie GTE najlepsi okazali się Kevin Siggy, Rudy van Buren, Lorenzo Colombo i Enzo Bonito z BMW Team Redline.
Le Mans Virtual, fot. Motorsport Games
Le Mans Virtual. Pech kobiecego zespołu W Series
Wśród uczestników Le Mans Virtual znaleźli się mistrzowie F1, IdyCar, WEC, GT Racing, a także wiele znanych nazwisk ze świata simracingu. W zawodach miała także wziąć udział w 100% kobieca ekipa – W Series.
Niestety, z powodu problemów technicznych z serwerem podczas wyjazdu na pola startowe zawodniczki nie zdążyły na czas dojechać na wyznaczone miejsce i nie mogły wziąć udziału w wirtualnym wyścigu Le Mans.
Zgodnie z kalendarzem roku szkolnego 2021/2022 dwutygodniowe ferie zimowe odbędą się w czterech terminach między 15 stycznia a 27 lutego:
od 15 do 30 stycznia odpoczywać będą uczniowie z województw: kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego, wielkopolskiego
od 22 stycznia do 6 lutego ferie mają uczniowie z województw: podlaskiego, warmińsko-mazurskiego
od 29 stycznia do 13 lutego uczniowie z województw: dolnośląskiego, mazowieckiego, opolskiego, zachodniopomorskiego
od 12 do 27 lutego odpoczywać będą uczniowie z województw: lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego, śląskiego
W związku z rozpoczętymi w weekend feriami zimowymi policjanci podejmą w całym kraju działania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa wyjeżdżającym. Dużą uwagę mundurowi zwrócą na kontrolę autobusów i kierowców wiozących dzieci na zimowy wypoczynek. Policjanci zwrócą również szczególną uwagę na przestrzeganie przez kierujących dozwolonych limitów prędkości, a także sposób przewożenia pasażerów oraz stan techniczny pojazdów.
Komisarz Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji powiedział:
Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji przygotowało wykaz miejsc prowadzenia kontroli autobusów oraz kierowców autobusów przewożących dzieci i młodzież na wypoczynek. Wykaz ten zawiera zestawienie punktów z terenu kraju wraz z numerami telefonów kontaktowych, gdzie można uzyskać informacje na temat możliwości przeprowadzenia doraźnych kontroli autobusów i kierowców.
W 2020 roku podczas ferii zimowych policjanci skontrolowali 4 471 autokarów. Stwierdzono 263 usterek, a w 60 przypadkach nie dopuszczono do dalszej jazdy. Zatrzymano także 102 dowody rejestracyjne oraz 1 prawo jazdy. Nie było żadnego nietrzeźwego kierowcy. W 2021 roku dane nie były zbierane z powody pandemii i ograniczenia podróży.
Wysyłasz dziecko na ferie? Sprawdź autokar w internecie
Na stronie bezpiecznyautobus.gov.pl można sprawdzić podstawowe informacje na temat autobusu: dane o badaniu technicznym, dane techniczne czy informacje o polisie OC.
Absurdalny widok na zdjęciu zamieszczonym w serwisie Warszawa Wyborcza.pl, wygląda jak jakiś fotomontaż. Wzdłuż wąskiej, osiedlowej uliczki ciasno rozstawione są biało-czerwone słupki, podobnie jak po drugiej stronie na trawniku. Dodatkowym smaczkiem jest aż sześć znaków zakazu wjazdu!
To niestety nie jest dzieło grafika, a rzeczywisty obraz sytuacji przed blokiem przy ulicy Andersa 27a na Muranowie. Taka słupkoza wygląda wręcz kuriozalnie i krytykuje ją również stowarzyszenie Miasto Jest Nasze, znane z ochoczego popierania każdej antysamochodowej inicjatywy. Nawet aktywiści dostrzegają jednak, że nie tak powinna wyglądać walka z nielegalnym parkowaniem.
Warszawscy urzędnicy bronią się, że nie mieli innego wyjścia. Wcześniej wzdłuż osiedlowej uliczki parkowały samochody, blokując chodniki, ale często stając też tak, że sama uliczka bywała nieprzejezdna, np. dla śmieciarek. Czy to jednak usprawiedliwia takie działanie?
Naszym zdaniem nie. Po pierwsze dlatego, że nawet stawiając 1/3 tych słupków, zablokowano by możliwość zaparkowania właścicielowi każdego auta. Wyszłoby taniej i estetyczniej. Można też było ustawić zakazy parkowania i poprosić straż miejską o oddelegowanie patroli, który zadbałby o to, aby kierowcy „przyzwyczaili się” do nowego oznakowania. A przy okazji warto było się zastanowić nad tym, że skoro kierowcy parkują na każdym wolnym skrawku przestrzeni, to znaczy, że potrzebnych jest więcej miejsc parkingowych. Może dałoby się parę ich wygospodarować, żeby ułatwić życie mieszkańcom?
Bawarską markę kojarzymy głównie z limuzynami, sportowymi nadwoziami (i osiągami) oraz potężnymi SUV-ami. A jednak w ofercie BMW znajdziemy też, już zresztą od wielu lat, zabłąkanego minivana, w postaci serii 2 Active Tourer. I choć jako minivan ma mnóstwo zalet, o których już za moment przeczytacie, o tyle ma też jedną, istotną wadę – jest zupełnie niepraktyczny.
BMW 225xe Active Tourer – wnętrze
Wnętrze BMW 225xe AT oferuje nam przede wszystkim niesamowicie wygodną pozycję za kierownicą, która spodoba się nawet osobom niespecjalnie gustującym w wyżej umieszczonym fotelu kierowcy. Wsiadając za kierownicę tego modelu już za pierwszym razem poczujecie się, jakbyście zasiadali tam od zawsze i jakby to miejsce było wprost dla was stworzone. Wszystko wokół, niemal każdy przycisk, zdaje się być ułożony idealnie pod wasze potrzeby i na wyciągnięcie ręki, w bardzo wygodny i komfortowy sposób. I nagle zupełnie przestaje wam przeszkadzać, że patrzycie na innych użytkowników drogi trochę z góry, ba! zaczyna się wam to nawet podobać.
Każda podróż, czy to po mieście, czy gdzieś dalej, odbywa się w pełnym komforcie i nawet dzieci siedzące z tyłu zdają się być jakieś cichsze niż zazwyczaj. To pewnie akurat zasługa rozkładanego stolika, na którym można położyć tablet i obejrzeć ulubiony serial, ale czy to ważne, jaka jest przyczyna tego błogostanu?
BMW 225xe Active Tourer – wrażenia z jazdy
Wspomniany błogostan pogłębia się jeszcze bardziej, gdy wyruszycie BMW serii 2 Active Tourer w trasę. Każdy przejechany kilometr to czysta przyjemność prowadzenia tego modelu. Samochód jest dość twardy, choć nadal w granicach komfortu. Przede wszystkim natomiast jest zwinny i przewidywalny, a przecież to jest dla kierowcy najważniejsze.
Nie będziemy też narzekać na osiągi tego minivana. W BMW Active Tourer mamy bowiem napęd hybrydowy typu plug-in o łącznej mocy 224 KM (sam silnik spalinowy ma trzy cylindry, 1,5-litra i 136 KM). Przy maksymalnym momencie obrotowym 385 Nm okazuje się, że ten zestaw jest naprawdę dynamiczny i daje sporą przyjemność z jazdy. Minivan BMW przyspiesza do 100 km/h w zaledwie 6,7 sekundy! Jak na rodzinny samochód to naprawdę przyzwoity wynik. Będzie się wam wydawało jednak, że auto jest jeszcze szybsze, bo od razu po naciśnięciu gazu żywiołowo reaguje silnik elektryczny, a dopiero później dołącza się silnik spalinowy. Dzięki temu reakcja na naciśnięcie przez nas gazu jest niemal natychmiastowa.
Świetnie zestrojone zawieszenie, dynamika jazdy i napęd 4×4 powodują, że możemy zapomnieć, że jedziemy rodzinnym minivanem. I to jest ogromny plus tego samochodu, bo choć z zewnątrz nie wygląda na drapieżcę, to pozytywnie zaskakuje właściwościami jezdnymi. Pod tym względem będzie więc idealnym wyborem dla osób, które obawiają się rodzinnych samochodów i ich „braku polotu”.
BMW 225xe Active Tourer – zasięg na prądzie
Jednak dobrym wynikiem z całą pewnością nie będą zasięgi tego samochodu – „na prądzie” powinniście móc przejechać około 40 kilometrów, jednak mi wystarczyło najwyżej na jakieś 25 kilometrów. Warunki atmosferyczne podczas testu były raczej sprzyjające umiarkowanemu zużyciu prądu, jednak nie miało to jak widać większego znaczenia. Jest to dość irytujące, biorąc pod uwagę fakt, że ładowanie akumulatorów ze zwykłego gniazdka do pełna zajmuje około czterech godzin (nawet ponad). Czyli jakieś pół godziny jazdy w zamian za cztery godziny ładowania – nie brzmi to zachęcająco.
Jednak nie tylko zasięg akumulatorów jest dość ubogi, ale i pojemność zbiornika paliwa nas w tym samochodzie nie rozpieszcza. Wybierając się w podróż nie macie co liczyć na to, że dojedziecie na jednym baku. No chyba, że wasz cel będzie znajdował się w obrębie do 300 kilometrów. Pojemność baku wynosi jedyne 36 litrów. Podczas podróży rodzinnych tankowanie co chwila jest średnim rozwiązaniem, chyba że BMW miało w zamyśle robienie częstszych przerw dla rodziców, żeby nie zwariowali w zbyt długim zamknięciu ze swoimi pociechami.
BMW 225xe Active Tourer – bagażnik
Jeśli będziemy trzymać się wersji, że BMW 225xe Active Tourer ma być samochodem przeznaczonym dla rodzin, to z całą pewnością z grupy samochodów rodzinnych dyskwalifikuje go pojemność bagażnika. Ten bowiem ma zaledwie 400 litrów. I teraz każdy z was, kto ma choć jedno dziecko, niech wyobrazi sobie, że ma spakować do 400 litrów wózek, bagaż swój, męża, dziecka, jakieś jedzenie i zabawki.
A jeśli jeszcze macie do tego psa, to lepiej pomyślcie szybko, komu można go podrzucić na czas waszego wyjazdu, bo już nawet jego karma się nie zmieści. Nie będę ukrywać, że właśnie ta pojemność bagażnika w BMW 225xe Active Tourer natchnęła mnie do głębszej analizy – dla kogo właściwie jest ten samochód? Jak widać raczej nie dla rodziny, a z całą pewnością nie dla rodziny z małym dzieckiem, która chciałaby przemierzać kraj wzdłuż i wszerz. Na to też zresztą nie wskazuje pojemność baku paliwa. To może w takim razie dla niedużej rodziny jako samochód miejski? Można by wówczas dojechać nawet na tych 25 kilometrach do pracy i z powrotem. Ale po co komu minivan do miasta? Po co rozkładane stoliki umieszczone na plecach przednich foteli, te wspaniałe osiągi i właściwości jezdne?
BMW 225xe Active Tourer – opinia
Głowię się nad powyższymi pytaniami już od dłuższego czasu i choć naprawdę polubiłam ten samochód, to nadal zastanawiam się jaki jest sens jego zakupu i to za niemałą kwotę. Ceny wersji hybrydowej Actvie Tourera zaczynają się od ponad 168 tysięcy złotych. Nasz świetnie wyposażony, z przepięknym kolorem nadwozia o nazwie Błękit Estoril, testowany model w wersji wyposażeniowej M Sport kosztował jedyne 225 529 złotych. Oczywiście zagra nam w nim system nagłośnienia Harman Kardon, będą nas wspierać wszelkie systemy asystujące kierowcy, a nasze 18-calowe alufelgi będą przykuwały wzrok przechodniów, jednak czy to nie jest zbyt wysoka cena, za tak mało praktyczny wybór? O tym już pewnie zadecyduje każdy z was z osobna.
BMW 225xe Active Tourer – zalety
+ świetna pozycja za kierownicą + dynamika jazdy i świetne właściwości jezdne + wygląd nadwozia i wysoki komfort i elegancja wewnątrz
BMW 225xe Active Tourer – wady
– pojemność baku paliwa – pojemność bagażnika – zasięg akumulatora o wiele niższy niż podawany przez producenta
Jaki był dla Ciebie sezon 2021. Piszesz na profilu, że musisz odpocząć, czyli bardzo intensywny?
Sezon 2021 był dla mnie rzeczywiście intensywny, pełen treningów i przede wszystkim męczących zawodów. Był to mój pierwszy sezon startowy, więc totalnie nie wiedziałam czego się spodziewać… Jadąc na zawody, miałam pełno myśli w głowie, czy na pewno sobie poradzę ze wszystkimi przeszkodami na trasie. Trenuję drugi sezon, a to dość krótko, jak na ten sport, więc często na zawodach spotykałam coś, z czym wcześniej nie miałam styczności. Mimo wszystko, nie lubię się poddawać i nawet jak już wiedziałam, że trasa jest dla mnie ciężka, to wstając po kolejnej glebie, nie umiałam odpuścić! Moim głównym celem na ten sezon było przejechanie wszystkich rajdów, w jakich wystartuje, więc często poobijana, ale szczęśliwa wracałam do domu.
Przez cały sezon nabrałam dużo doświadczenia, a moim największym osiągnięciem jest tytuł wicemistrzyni Pucharu Polski Południowej Cross Country. Teraz wiem, czego się spodziewać na zawodach i nad czym jeszcze muszę popracować. Przede wszystkim przekonałam się, że chcę to robić – startować, spełniać się, pokonywać samą siebie.
Jesteś zadowolona ze swojego progresu i wyników w zawodach?
Jeżeli chodzi o progres to myślę, że byłabym w stanie zrobić większy. Sezon zaczynałam, trenując w towarzystwie taty i brata – najlepszego trenera, który bardzo mi pomagał. A zakończyłam go, jako jedyna jeżdżąca w rodzinie. Kiedy oni odpadli z gry, to miałam już mniej możliwości treningów i zaczęły one wyglądać inaczej. Mimo wszystko, jestem bardzo zadowolona z osiąganych wyników.
Co Ci dodaje sił w walce, a co podcina skrzydła?
Jestem dość aktywna w social mediach, zwłaszcza na Instagramie i też dość rozpoznawalna na zawodach, co dodatkowo mnie stresuje. Jedni obserwatorzy kibicują, pomagają, a inni szukają okazji do pośmiania się z „baby na motocyklu”… Z jednej strony miałam chęć pokazania im, że jednak coś potrafię, ale też była to dodatkowa dawka negatywnych emocji, gdy coś nie szło po mojej myśli. Myślę, że to najbardziej zmęczyło mnie w ubiegłym sezonie. Nie treningi, pełne potu i walki z samą sobą, ale ten ciągły stres, który powodował, że na zawodach zaczęłam tracić pewność siebie i nie wykorzystywałam w pełni swoich umiejętności.
Wyciągnęłaś już z tych sytuacji wnioski?
Tak, dlatego w nadchodzącym sezonie bardziej skupię się na samym progresie, by czuć się pewniej. Na szczęście otaczają mnie ludzie pełni pozytywnej energii, głównie to zawodnicy i zawodniczki z teamu TK MOTORSTEAM, który wspiera mnie od początku mojej przygody. W naszej ekipie, poza treningami czy zawodami, lubimy spędzać ze sobą czas, także prywatnie, bo jesteśmy ze sobą bardzo zżyci. Cieszę się, że trafiłam właśnie na nich. Poznałam też dużo nowych osób. Każde zawody wspominam bardzo miło i wiem, że będzie mi tego brakować w nadchodzącym sezonie, dlatego gdzieś na starcie się pojawię, ale bardziej treningowo.
Fot. MVP Studio
Nad czym chcesz w przyszłości popracować najbardziej? Na co przeznaczyć więcej czasu, a co ograniczyć?
Myślę, że jestem na takim etapie, że tak naprawdę powinnam popracować więcej nad… wszystkim po kolei. Ostatnio spodobało mi się Super Enduro i być może w przyszłości pójdę właśnie w to, chociaż w Polsce (w ubiegłym sezonie) PZM zrezygnował z organizacji Mistrzostw oraz Pucharu Polski w tej dyscyplinie. Nowy, tegoroczny cykl zawodów nie ma klasy kobiet, więc wygląda na to, że musiałabym spróbować swoich sił startując z mężczyznami. W sumie zbytnio mi to nie przeszkadza, jednak nie ukrywam, że fajniej jest startować w towarzystwie kobiet. Mam nadzieję, że w przyszłości się to zmieni.
Jakim motocyklem obecnie startujesz? Czy on spełnia Twoje oczekiwania?
Mój motocykl to Yamaha YZ125 z 2014 r. – nim startowałam cały sezon i będę też w kolejnym. „Jadźka” (bo tak na nią mówię, kto śledzi mój instagram, ten wie) nigdy mnie nie zawiodła. Dobrze się dogadujemy i jak najbardziej spełnia moje oczekiwania. Nie mogę na nią narzekać, bo do tej pory nie miałam z nią żadnych problemów. Jak dla mnie, taka setka ma wystarczająco dużo mocy w każdych warunkach. Jest to jednak motocykl crossowy z torowym przeznaczeniem, więc czasem w terenie np. brakuje rozrusznika, czy spokojniejszego oddawania mocy. Mimo wszystko tworzymy zgrany duet i przyjemnie startowało mi się nią w Cross Country.
Kiedy zostałaś motocyklistką? Od razu ciągnęło Cię w teren?
Motoryzację kocham od dzieciaka, już jako pięciolatka wolałam jeździć ze starszym bratem na quadzie niż bawić się lalkami. Dobrze wspominam chwile, wspólnie spędzane z tatą i bratem Kubusiem w offroadzie, bo od tego wszystko się zaczęło. Można powiedzieć, że od dziecka lubiłam błotko, ale miałam sporą przerwę od motoryzacyjnego świata. W dwa kółka wciągnął mnie brat, jakoś trzy lata temu. To on przygotował mnie do pierwszych zawodów, za co bardzo mu dziękuję, bo teraz moje życie jest o wiele ciekawsze.
Fot. MVP Studio
Jak Ci wyszedł ten debiut w zawodach i czego nauczył?
Pierwsze zawody poszły mi dość słabo jeśli chodzi o wynik, ponieważ byłam ostatnia (śmiech). Zakochałam się jednak w tej atmosferze i adrenalinie, która towarzyszyła mi przez cały wyścig. Na następne zawody jeździłam już bardziej przygotowana i z nastawieniem na to, by też coś osiągnąć, a nie tylko dotrwać do końca. Po tym starcie zdecydowałam się na zmianę motocykla z YZ85 na YZ125, co pozytywnie wpłynęło na kształtowanie moich umiejętności.
Jakie masz teraz sportowe/motocyklowe marzenia?
Nie lubię marzyć, wolę sobie stawiać cele. Większe, mniejsze… i iść po nie za wszelką cenę! Nie lubię mówić o nich głośno, wolę je zostawić dla siebie. A Wam pokazać je w przyszłości – już zdobyte!
Zdarzenie miało miejsce w Witanowicach (woj. małopolskie). Przypadkowy kierowca uchwycił na kamerce ciężarówkę, której kierowca ma poważne problemy z utrzymaniem się na asfalcie. Wielokrotnie zjeżdża na pobocze, wzbijając tumany kurzu, a kilka razy omal nie zderza się z jadącymi z naprzeciwka pojazdami.
Jak można wywnioskować z opisu, został on wreszcie zatrzymany przez policję i przebadany alkomatem. Otrzymany wynik do 2,3 promila. Jedyne pocieszenie jest takie, że nikomu nic się nie stało, bo taka jazda tak ciężkim pojazdem, to proszenie się o tragedię.
Rozrząd synchronizuje pracę zaworów z układem korbowo-tłokowym jednostki napędowej. Zawory dbają o prawidłowy przepływ mieszanki, mianowicie – zawory dolotowe odpowiadają za doprowadzenie powietrza do komory silnika, a zawory wylotowe odpowiadają za przetransportowanie spalin do układu wydechowego. W silnikach czterosuwowych ze względu na konstrukcję wyróżnia się trzy rodzaje rozrządu:
OHV – rozrząd górnozaworowy popychaczowy,
OHC – rozrząd górnozaworowy z wałkiem w głowicy,
DOHC – rozrząd górnozaworowy z podwójnym wałkiem rozrządu w głowicy
W tradycyjnych silnikach tłokowych czterosuwowych zawory poruszane są przez wałek rozrządu, który ma tzw. krzywki. Dzięki nim ruch obrotowy zamieniany jest w ruch posuwisty, który przekazywany jest na zawory za pomocą popychaczy. Ruch wałka rozrządu jest zsynchronizowany z ruchem wału korbowego, dzięki napędowi rozrządu, który może być napędzany za pomocą kół zębatych, paska lub łańcucha. Obecnie do napędzania rozrządu używa się głównie łańcucha lub paska, a koła zębate już dawno wyszły z mody. Pomimo tego, że były niemal bezawaryjne, to ich zła kultura pracy oraz rozwój jednostek napędowych sprawił, że ten rodzaj napędu odszedł w zapomnienie.
Zerwanie paska rozrządu lub przeskok łańcucha – skutki
W takich sytuacjach dochodzi do zderzenia się tłoków z zaworami. Skutkować to może zgięciem zaworów, skrzywieniem wałka rozrządu, a nawet wybiciem dziury w tłoku. Dlatego znacznie lepiej jest zapobiegać takiej sytuacji i regularnie serwisować układ, niż później płacić za remont silnika.
Najważniejszą zasadą, aby mieć sprawny układ rozrządu jest przeprowadzanie profilaktycznych serwisów. Jeżeli chcemy zapobiec zerwaniu się paska lub przeskoczeniu łańcucha trzeba regularnie kontrolować ich stan i wymieniać. Dlatego ważne jest, że kiedy kupujemy samochód, którego historia serwisowania nie jest znana to pierwszą rzeczą jaką powinniśmy zlecić mechanikowi jest wymiana paska. Przy okazji zaleca się od razu wymianę rolki napinacza i pompy wodnej, jeśli jest ona napędzana przez pasek.
Niebezpieczne dla kondycji paska jest zaobserwowanie wycieku oleju w okolicy jego osłony. Olej, który może osiąść na nim doprowadzi do degradacji gumy, co będzie skutkować jego szybszym zużyciem i zerwaniem.
Co ile wymieniać rozrząd?
Trudno jednoznacznie określić, kiedy powinno się przeprowadzić wyminę rozrządu. Zależne to jest od producenta, ponieważ to on rekomenduje, jak długo wytrzyma rozrząd. Jednak zazwyczaj limit kilometrów w przypadku paska rozrządu wynosi od 80-100 tys. kilometrów, ale coraz częściej paski są w stanie wytrzymywać coraz dłużej. Ponadto oprócz patrzenia na licznik powinniśmy sugerować się jeszcze wiekiem paska – powinien być wymieniany maksymalnie co 5 lat. Oprócz tego na wymianę paska rozrządu powinniśmy zdecydować się, kiedy kupujemy samochód używany i nie wiemy, kiedy była przeprowadzona ostatnia wymiana oraz kiedy zauważymy jakieś uszkodzenia mechaniczne na pasku.
Natomiast łańcuch jest wytrzymalszy niż pasek rozrządu i jego limit kilometrów wynosi od 200-300 tys. W odróżnieniu od paska nie trzeba go okresowo wymieniać. Ale kiedy wystąpią następujące objawy – utrudniony rozruch, nierówna praca silnika, stukanie ustępujące po kilku sekundach, kiedy silnik nie jest rozgrzany, stuki dochodzące z okolic obudowy – to oznacza, że doszło do awarii rozrządu i należy go jak najszybciej wymienić.
Ile kosztuje wymiana rozrządu?
Cena za wymianę rozrządu zależy od wielu czynników m.in. rodzaju silnika, jego umiejscowienia czy rodzaju napędu. Jednak przeciętnie koszt za wymianę rozrządu powinien zmieścić się w granicach od 800 złotych do 1500 złotych. Ale nie jest to reguła wymiana może kosztować nas jeszcze więcej.
Układ rozrządu jest kluczowym elementem w samochodzie. Dlatego należy o nim pamiętać i regularnie go serwisować. Najważniejszą czynnością jest profilaktyka układu rozrządu, która pozwoli nam uniknąć kosztownych napraw związanych, np. z naprawą silnika, do której może dojść, kiedy pasek lub łańcuch rozrządu się zerwie. Dlatego nie zapominajmy o kontrolowaniu stanu paska lub łańcucha rozrządu. Najlepiej robić to co roku, np. podczas wymiany oleju silnikowego. Ewentualnie, jeśli coroczna kontrola wydaje nam się zbyt częsta to możemy obrać sobie częstotliwość co dwa lata. W ten sposób unikniemy kosztownych awarii i będziemy cieszyć się bezawaryjnym silnikiem.
Verona Motor Bike Expo było idealnym miejscem do zaprezentowania włoskim i europejskim entuzjastom jednośladów dwóch ekskluzywnych projektów personalizacji motocykli opartych na kultowym BMW R 18.
R 18 M to projekt opracowany przez LowRide i stworzony przez American Dreams. R 18 Aurora został stworzony przez Garage 221.
„M” to litera, która wyróżnia sportowe wersje czterokołowych modeli BMW, a dziś obejmuje również pojazdy dwukołowe. Pomysł dla projektu BMW R 18 M autorstwa LowRide był następujący: chodziło o nadanie motocyklowi bardziej opływowego i sportowego wyglądu, unikając przesady.
BMW R 18 M, fot. materiały prasowe / BMW
Prace koncentrowały się na podwoziu, ustawieniach zawieszenia, karoserii i akcesoriach, pozostawiając mechanikę i elektronikę niezmienioną jako naturalne atuty BMW R 18. BMW R 18 M zapowiada jeszcze więcej radości do jazdy. American Dreams zajmował się montażem i koordynował prace. Elaboratorio, specjalizujące się w prototypowaniu i modelowaniu, stworzyło od podstaw ogon, końcówkę i przednią szybę z włókna szklanego. Carbon Italy zajmował się kanałami wlotowymi i innymi detalami z włókna węglowego. Krótka rura wydechowa, zaprojektowana, aby uczynić linię bardziej zwartą i umożliwić większe pochylenie, nosi sygnaturę ER Exhaust Revolution.
BMW R 18 Aurora
Pomysł Garage 221 stworzenia customowego motocykla na bazie BMW R 18 narodził się jakiś czas temu, podczas prezentacji motocykla na targach EICMA 2019.
BMW R 18 Aurora, fot. materiały prasowe / BMW
BMW R 18 Aurora powstał z części pochodzących z innych modeli BMW Motorrad. Siodełko zostało w całości zapożyczone z BMW 1200 C z 2005 roku, wsporniki Batwing zostały wykonane z wykorzystaniem wsporników do kierunkowskazów BMW R 100 z 1982 roku oraz części tylnej ramy BMW K 75 z 1991 roku. Wsporniki błotników przednich i tylnych, wsporniki siodełka i ramiona uchwytów na tablicę rejestracyjną zostały w całości wykonane ręcznie. Rury wydechowe zostały wykonane we współpracy z Leo Vince, ze szczególną dbałością o dźwięk, aby był jeszcze bardziej wyrazisty i urzekający.
Na drodze każda sekunda jest cenna. Patrząc w ekran telefonu, tracisz uwagę na co najmniej kilka sekund. Używanie telefonu w trakcie jazdy prowadzi do rozproszenia uwagi kierowcy oraz zaburzenia jego percepcji, co znacznie ogranicza jego zdolność skupienia się na drodze i bezpiecznej jeździe. W rezultacie kierowca odbiera o mniej bodźców zewnętrznych, co wpływa na wydłużenie czasu jego reakcji i zwiększa ryzyko wypadku.
Jeśli musisz, rozmawiaj w trybie głośnomówiącym, lub przez zestaw słuchawkowy (jednak to nie eliminuje ryzyka rozproszenia uwagi). Pisanie smsów, przeglądanie Facebooka czy Internetu to najgorsze, co może zrobić osoba prowadząca samochód. Na drodze każda sekunda jest cenna. Patrząc w ekran telefonu, tracisz uwagę na co najmniej kilka sekund.
Należy pamiętać, że mandat za korzystanie z telefonu możemy otrzymać nie tylko będąc za kierownicą samochodu.. 1 czerwca 2021 roku w życie weszły przepisy Kodeksu drogowego zabraniające pieszym używania telefonów i innych urządzeń elektronicznych rozpraszających uwagę podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię czy torowisko. Za złamanie prawa grozi mandat także w wysokości do 500 złotych.
Omówmy najpierw samą kolizję. Kierowca zielonego busa chciał ułatwić skręt w lewo kierującemu Yarisem, więc się zatrzymał. Zachęcony tym kierowca ruszył, nie sprawdzając, czy z drugiej strony coś nie nadjeżdża. A nadjeżdżała Panda. Doszło do kolizji, ale na szczęście niegroźnej.
Zwróćcie teraz uwagę na zachowanie pozostałych kierowców. Kierujący busem może był uprzejmy, a może… chciał przepuścić Pandę. Tylko dlaczego stanął tak daleko? Raz że nie w miejscu, z którego powinien skręcać, a dwa że zatrzymał się w obrębie przejazdu kolejowego!
Spójrzcie też na auta za nim. Kierowca Passata stanął już niemal na torach. Gdyby nagle rogatki zaczęły opadać, mógłby w panice nie zdążyć uciec i naraziłby się na śmiertelne niebezpieczeństwo! Na koniec odnotujmy jeszcze, że kierowca Pandy po kolizji po prostu stał w miejscu do końca nagrania. Bite 40 sekund blokował bezsensownie drogę, a kto wie jak długo jeszcze potem.
Android Auto już jest dostępny w około 150 milionach samochodów na całym świecie. Coraz więcej z nich jest wyposażonych w funkcję bezprzewodowego połączenia z telefonem, która wymaga odpowiedniego oprogramowania i urządzenia Wi-Fi.
Coraz więcej firm motoryzacyjnych implementuje rozwiązanie Android Automotive z kompletnym systemem Google w samochodzie. Taki system mają już auta Volvo, Polestar i nowe Renault Megane E-TECH, a zapowiada je coraz więcej koncernów, między innymi Ford, Stellantis, Nissan i Mitsubishi.
Motorola przedstawiła akcesorium MA1, które pozwoli obsłużyć każdy samochód z interfejsem Android Auto bezprzewodowo.
Motorola MA1 to adapter, który dodaje bezprzewodowy Android Auto do istniejących interfejsów systemów multimedialnych w samochodach. MA1 podłącza się do USB, co wyzwala automatyczne połączenie przez Bluetooth z komputerem. Po ustabilizowaniu się połączenia adapter tworzy swoisty most między telefonem a systemem w samochodzie. W ten sposób kierowca łączy się bezprzewodowo z Motorolą, a ona już klasycznie przewodowo przesyła sygnał.
Połączenie pomiędzy telefonem oraz adapterem odbywa się po WiFi 5Ghz, czyli w ten sam sposób co w samochodach oryginalnie wyposażonych w system bezprzewodowy, zatem nie powinno być mowy o opóźnieniach czy niestabilnym sygnale. Jedynym warunkiem działania tego urządzenia to minimum Android 11 w telefonie oraz obsługa sieci Wi-Fi 5Ghz.
Obecnie Motorola jest w trakcie certyfikacji tego rozwiązania przez Google i tylko to opóźnia możliwość zakupu urządzenia.
W 2021 roku Volvo Car Poland ustanowiło rekord sprzedaży osiągając wynik 11 014 rejestracji. To o 0,81% więcej niż 2020 roku. Bestsellerem marki okazał się po raz kolejny model XC60.
Volvo C40 Recharge
Polskie salony opuściło 4209 tych aut. Jednocześnie model XC60 po raz 11 raz z rzędu został najchętniej kupowanym modelem segmentu premium w Polsce. Na ten wynik pracowała zarówno pierwsza, jak i druga generacja tego modelu. Dobrze sprzedawał się także mniejszy SUV – czyli XC40 (3037 rejestracji).
Sprzedaż Volvo Cars
W porównaniu do 2020 roku, globalna sprzedaż Volvo Cars wzrosła o 5,6% osiągają poziom 698 693 samochodów. Tym samym sprzedaż naszej marki w 2021 roku wykazała odporność na ciągłe ograniczenia podaży.
Co cieszy, firma po raz kolejny zwiększyła sprzedaż modeli Recharge, na którą składają się hybrydy ładowane z gniazdka i auta elektryczne. Ten wzrost wyniósł aż 63,9% (gama Recharge 2021 vs. 2020). Łączny udział modeli BEV i PHEV stanowił 27% sprzedaży Volvo Cars na świecie.
O 316% wzrosła liczba samochodów sprzedawanych online. To zasługa większego popytu oraz ofertą sprzedaży online dostępną na większej liczbie rynków.
Volvo C40 Recharge
W grudniu 2021 udział w globalnej sprzedaży Volvo Cars aut czysto elektrycznych wyniósł 7,4%. Aut BEV i PHEV – liczonych razem – niemal 40%, a w Europie – niemal 60%, w USA – około 30%.
Popularność modeli Volvo
Po kilku dekadach popularności modeli kombi, pałeczkę przejęły auta typu SUV. Oto najpopularniejsze modele Volvo w 2021 roku wraz z liczbą wydanych sztuk:
XC60: 215 635 (2020: 191 696)
XC40: 201 037 (2020: 185 406)
XC90: 108 231 (2020: 92 458)
Łącznie Volvo Cars dostarczyło klientom na całym świecie 163 489 hybryd ładowanych z gniazdka (+47,6%) oraz 25 727 aut czysto elektrycznych (+452,2%).
W Herdecke niedaleko Dortmundu, RWE uruchomiło magazyn energii wykorzystujący zużyte akumulatory litowo-jonowe z samochodów elektrycznych Audi. Dzięki 60 systemom akumulatorów nowy typ magazynu energii zlokalizowany na terenie elektrowni szczytowo-pompowej RWE nad jeziorem Hengstey, będzie w stanie tymczasowo zmagazynować około 4,5 megawatogodziny energii elektrycznej.
Dostarczone do projektu akumulatory pochodzą z wycofanych z eksploatacji pojazdów rozwojowych Audi e-tron. Po pierwszym okresie eksploatacji w samochodzie mają one jeszcze pojemność resztkową wynoszącą ponad 80 procent. Dzięki temu nadają się idealnie do zastosowania w stacjonarnych systemach magazynowania energii. W zależności od sposobu użytkowania, akumulatory te mają jeszcze do dziesięciu lat żywotności. Ponadto są one znacznie tańsze niż nowe ogniwa. I o to właśnie chodzi w ich „drugim życiu”: emisja dwutlenku węgla powstająca podczas produkcji baterii jest trwale rozłożona na dwa okresy życia produktu – jeden w samochodzie i jeden jako magazyn energii elektrycznej.
RWE wybudowało już na terenie swojej elektrowni szczytowo-pompowej w Herdecke halę lekkiej konstrukcji o powierzchni 160 metrów kwadratowych dla 60 modułów bateryjnych, które ważą około 700 kilogramów. Montaż systemów bateryjnych w hali został zakończony w październiku. Poszczególne komponenty zostały uruchomione w listopadzie ubiegłego roku.
Wyniki badań przeprowadzonych w referencyjnym obiekcie w Herdecke pomogą RWE w przyszłości budować i eksploatować większe obiekty magazynowe oparte na bateriach pozyskiwanych z samochodów elektrycznych. Obiekty te wykorzystują innowacyjną technologię, w której dwa moduły są połączone szeregowo, co zwiększa napięcie robocze i obniża koszty.
Przedstawiciele Stellantis i Amazon poinformowali o nawiązaniu współpracy technologicznej. Usługi i rozwiązania Amazon znajdą zastosowanie między innymi w systemach inforozrywki samochodów osobowych i ciężarowych koncernu Stellantis, w tym w pojazdach marek Opel, Citroen, Fiat, czy Peugeot. Z kolei koncern Stellantis będzie produkować elektryczne samochody dostawcze, które znajdą zastosowanie w sieci firmy dostaw Amazon. Na mocy tej samej umowy preferowanym dostawcą usług chmury obliczeniowej dla systemów instalowanych w autach koncernu Stellantis została firma Amazon Web Services.
Amazon dostarczy technologie i usługi dla nowych samochodów koncernu Stellantis, fot. materiały prasowe / Stellantis
Amazon dostarczy technologie i usługi dla nowych samochodów koncernu Stellantis
Stellantis i Amazon ogłosiły nawiązanie współpracy, która ma pomóc stworzyć nowy cyfrowy kokpit dla marek Alfa Romeo, Citroën, Chrysler, DS, Fiat, Peugeot oraz Opel. Amazon i Stellantis będą współpracować w celu dostarczenia rozwiązań programowych dla nowej platformy cyfrowej kabiny Stellantis, STLA SmartCockpit, począwszy od 2024 roku.
Koncern motoryzacyjny będzie wykorzystywać między innymi technologię Alexa firmy Amazon na potrzeby nowych funkcji sterowanych głosem. Klienci Stellantis będą mogli również zarządzać swoimi pojazdami za pomocą urządzeń z obsługą Alexy w domu lub aplikacji Alexa na smartfony, w tym za pomocą niestandardowych umiejętności Alexy, aby ustawić temperaturę w kabinie przed wejściem do pojazdu, zaplanować serwis lub zamówić akcesoria.
Technologie firmy Amazon znajdą także zastosowanie w rozwiązaniach związanych z nawigacją, obsługą serwisową, czy usług płatniczych.
Obie firmy będą też wspólnie realizować prace inżynierskie i projekty innowacyjne mające na celu przyspieszenie rozwoju i wprowadzenie na rynek nowych, cyfrowych produktów komplementarnych względem obecnej oferty Stellantis.
2. Spis dokumentów potrzebnych do wydania prawa jazdy
3. Czas oczekiwania na wydanie prawa jazdy po utracie ważności
4. Wyrobienie prawa jazdy po upłynięciu ważności – cena
5. Kierowcy ciężarówek – ile ważne jest prawo jazdy?
Termin ważności prawa jazdy
Obecnie prawa jazdy uprawniające nas do prowadzenia samochodów i motocykli wydawane są maksymalnie na 15 lat. Jednak w niektórych sytuacjach (np. z powodu choroby) prawo jazdy może zostać wydane na krótszy okres. Po upłynięciu ważności prawo jazdy jest nie ważne – czyli tracimy uprawnienia do kierowania pojazdem. Oznacza to, że gdybyśmy nie wyrobili nowego prawa jazdy i funkcjonariusze policji zatrzymaliby nas do kontroli drogowej, to otrzymalibyśmy mandat w wysokości 500 złotych za jazdę bez uprawnień. Wówczas nie możemy kontynuować jazdy.
Dokumenty potrzebne do wyrobienia prawa jazdy po upłynięciu jego ważności
Do wyrobienia nowego prawa jazdy będziemy potrzebować kilka dokumentów. Procedura i dokumenty są niemal takie same jak wtedy, kiedy po raz pierwszy wyrabialiśmy prawo jazdy. Oto dokumenty, które potrzebujesz do wyrobienia prawa jazdy po upłynięciu jego ważności:
wypełniony wniosek – taki wniosek możemy dostać w urzędzie lub pobrać go ze strony internetowej urzędu
kolorowe zdjęcie (35×45 mm)
orzeczenie lekarskie (jeśli minął termin ważności poprzedniego)
dowód osobisty lub paszport
dowód opłaty
kserokopia obecnego prawa jazdy
orzeczenie psychologiczne o braku przeciwwskazań psychologicznych do kierowania pojazdem – dotyczy kategorii C1, C, D1, D, C1+E, C+E, D1+E, D+E
Ile trwa wyrobienie prawa jazdy po upłynięciu jego ważności?
Po dostarczeniu wszystkich dokumentów do starostwa powiatowego lub urzędu miasta i gminy zostaniemy poinformowani, że nowe prawo jazdy będzie gotowe do odbioru w przeciągu dwóch tygodni – zazwyczaj prawko można już odebrać po tygodniu. Jednak dla pewności można to sprawdzić za darmo na stronie info-car.pl
Ile kosztuje wyrobienie prawa jazdy po upłynięciu ważności?
Koszt wyrobienia prawka to 100 złotych i 50 groszy, ale trzeba pamiętać, że do tego dochodzą koszty zrobienia zdjęcia (ok. 40 złotych) i orzeczenia lekarskiego, które jest najdroższe w całym zestawieniu, gdyż kosztuje aż 200 złotych. Jednak, jeśli trafimy na miłego doktora to może spuści nam trochę z ceny. Reasumując, aby wyrobić prawko będziemy musieli wydać ok. 350 złotych.
Bez wątpienia terminowe prawo jazdy jest dla nas bardziej problematyczne. Kolejne długie czekanie w kolejkach do urzędu i załatwianie innych formalności związanych z wyrobieniem prawo jazdy nie jest nam potrzebne. Dodatkowo co pewien okres czasu musimy wydawać w najgorszym wypadku 300 złotych. W najgorszej sytuacji są kierowcy pojazdów ciężarowych, ponieważ ich prawo jazdy jest ważne maksymalnie na 5 lat.
Jednak wprowadzenie tego typu prawa jazdy – z datą upływu ważności – ma też swoje zalety. Z biegiem lat m.in. nasza szybkość reakcji, wzrok czy słuch się pogarszają, więc w sytuacji, kiedy któryś z tych czynników będzie już zbyt słaby, to dany kierowca nie otrzyma prawo jazdy. Może się też zdarzyć, że na pewnym etapie lekarz uzna, że wzrok nam się pogorszył i musimy zacząć nosić okulary lub soczewki, aby dalej móc kierować pojazdem. W ten sposób kierowcy, którzy mogą powodować niebezpieczne sytuacje na drodze nie będą mogli jeździć lub będą musieli dostosować się do ograniczeń (np. poprzez noszenie aparatu słuchowego lub soczewek), które będą wymuszone przez ich stan zdrowotny.
Lukę na szczęście wykryła osoba, która na co dzień zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa, a nie cyberprzestępca. Eksperci Check Point Software wskazują, że wydarzenie to może być punktem zwrotnym dla bezpieczeństwa cybernetycznego samochodów.
Jak się okazuje stojący za przejęciem samochodów David Colombo był w stanie podać dokładną lokalizację każdego samochodu, wyłączyć wszelkie zabezpieczenia, otworzyć okna i drzwi. Ekspert podkreślił jednak, że nie był w stanie kierować zhakowanymi samochodami Tesli. Zaznacza jednak, że bez problemu mógłby je ukraść, gdyby znajdował się w ich pobliżu.
– Fakt, że młody niemiecki haker, był w stanie włamać się do wielu samochodów Tesli, wywołuje szok w przemyśle motoryzacyjnym i budzi obawy o to, czy niezidentyfikowana osoba może dziś przejąć stery naszego pojazdu np. przy prędkości powyżej 100 km/h! I choć zagłębiając się w szczegóły, nie było to realne zagrożenie, to przypadek ten jest wart szczególnej uwagi. – mówi Lotem Finkelsteen, Szef działu wywiadu i badań nad zagrożeniami w Check Point Software Technologies.
Niemiecki ekspert potwierdził, że właściciele pojazdów nie mają pojęcia o tym, że ktoś przejął kontrolę nad ich samochodami. Nastolatek nie zdradził w jaki sposób udało mu się tego dokonać, podkreśla jednak, że nie jest to wina producenta, lecz właścicieli samochodów Tesla. Oprogramowanie aut jest w pełni sprawnie, jednak właściciele popełniają błędy, przez które dostęp do samochodów jest możliwy.
– Colombo twierdzi, że nie jest to strukturalna luka w Tesli, a właściciele samochodów powinni być w stanie zablokować jego dostęp. Zakwestionowałbym ten wniosek. Czy naprawdę powinniśmy oczekiwać od użytkowników, że będą znali konfigurację oprogramowania tak złożonego i wysoce zaawansowanego technicznie produktu, jakim jest nowoczesny samochód? Z pewnością samochody powinny być odpowiednio zabezpieczone już od momentu zakupu. Kierowca jednocześnie nie powinien mieć możliwości zezwolenia na zdalny dostęp do swojego pojazdu ani przez określone działanie, ani przez jego brak – wskazuje ekspert firmy Check Point Software Technologies.
Lotem Finkelsteen zwraca uwagę, iż przyjęcie założenia, że włamanie było spowodowane winą właścicieli, powoduje, że w przyszłości będziemy musieli brać na siebie dużą część odpowiedzialności za zabezpieczenie naszych pojazdów. – Użytkownicy oczekują, że producenci zapewnią im w pełni bezpieczny pojazd, lecz doświadczenie z cyberprzestrzeni podpowiada, że nie jest to coś, co można zagwarantować w 100%. To powoduje, że będziemy musieli przyjąć bardziej praktyczne podejście, by zapewnić ochronę przed cyberatakami naszym samochodom – dodaje Finkelsteen.
Śledząc wiadomości słyszy się głównie o wypadkach spowodowanych przekroczeniem dozwolonej prędkości, przez co można wnioskować, że tylko szybka jazda jest niebezpieczna, a jadąc wolno nic nam nie grozi. Ale nic bardziej mylnego – zbyt wolna jazda może być również niebezpieczna. Pomimo tego, że o wypadkach spowodowanych zbyt wolną jazdą słyszy się znacznie rzadziej, to nie oznacza to, że takie sytuacje się nie zdarzają, a powolna jazda jest zupełnie bezpieczna.
Zbyt wolna jazda w terenie niezabudowanym
Do sytuacji, kiedy uczestnik ruchu porusza się zbyt wolno dochodzi głównie poza miastem, gdzie ograniczenie prędkości wynosi 90 km/h. Wtedy, kierowcy mający różne obawy (zły wzrok, przeświadczeni, że zaraz coś wyskoczy z pobocza, niedoświadczeni) utrzymują taką prędkość, z jaką poruszają się w terenie zabudowanym lub nieznacznie wyższą (np. 60 km/h), co doprowadza do irytacji pozostałych uczestników ruchów. Powstaje wówczas zator i mniej cierpliwi kierowcy za wszelką cenę wyprzedzają „zawalidrogę”, przez co wzrasta ryzyko wystąpienia wypadku.
Jednak takie sytuacje są jeszcze bardziej niebezpieczne na drogach szybkiego ruchu, gdzie różnice prędkości są jeszcze większe. Na takich drogach kierowcy poruszający się szybciej są zmuszeni do gwałtownego hamowania, kiedy zobaczą pojazd jadący dużo wolniej. Taki manewr czasem może się nie udać i kolizja gotowa. Innym razem my zdążymy wyhamować, ponieważ szybciej zauważymy, że samochód przed nami jedzie za wolno, ale drugi samochód, który jedzie za nami już nie będzie go widział, przez co będzie miał mniej czasu na reakcję i wyląduje w naszym bagażniku (lub silniku – w zależności jaki mamy samochód i co na nas najeżdża).
Na drogach szybkiego ruchu różnice w prędkościach aut mogą być jeszcze większe ze względu na to, że wielu uczestników ruchu przekracza tam dozwolone prędkości częściej, niż na drogach podmiejskich. Co prawda, tacy kierowcy zazwyczaj korzystają z lewego pasa, czyli z pasa, na który osoby preferujące wolną jazdę raczej nie wjeżdżają. Ale nie zmienia to faktu, że zbyt wolna jazda również może być niebezpieczna, dlatego również za nią możemy otrzymać mandat.
Mandat za zbyt wolną jazdę – kiedy można dostać?
Przepisy drogowe nie określają precyzyjnie jaka jest minimalna prędkość, na każdej z rodzajów dróg. W ustawie Prawo o ruchu drogowym nie znajdziemy przepisu mówiącego jasno, że na takiej i takiej drodze jest określona prędkość minimalna. Jedyna informacja znajdująca się w ustawie brzmi:
„kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym”
art. 19 ust. 2 pkt 1
Dlatego w sytuacji, kiedy utrudniamy jazdę innym uczestnikom ruchu, m.in. poprzez zbyt wolne prowadzenie swojego auta, funkcjonariusze policji mogą ukarać nas mandatem w wysokości od 50 do 200 złotych. Otrzymamy też 2 punkty karne.
Istnieją specjalne znaki wskazujące nam minimalną prędkość z jaką możemy się poruszać – są to znaki nakazu C-14. Jeśli zauważymy taki znak, to nie możemy wówczas jechać wolniej niż wartość wskazana na znaku. Oczywiście te znaki są bardzo rzadkie i wielu kierowców może sobie nawet nie zdawać sprawy, że takie znaki istnieją.
Dolny limit prędkości na autostradzie – ile wynosi?
W przypadku dolnego limitu prędkości na autostradzie możemy spotkać się z opinią, że wynosi on 40 km/h. Jednak jest to tylko mit. Jak wcześniej wspomniałam, w Ustawie Prawo o ruchu drogowym nie znajdziemy informacji o dolnym limicie prędkości na drodze – nieważne czy jest to droga zwykła, ekspresowa czy autostrada.
Jak narodziła się powszechna opinia, że dolny limit na autostradzie wynosi 40 km/h? Prawdopodobnie mit narodził się poprzez złe zinterpretowanie art. 2 pkt 3 Ustawy Prawo o ruchu drogowym, który brzmi:
„autostrada – droga dwujezdniowa, oznaczona odpowiednimi znakami drogowymi, na której nie dopuszcza się ruchu poprzecznego, przeznaczona tylko do ruchu pojazdów samochodowych, z wyłączeniem czterokołowca, który na równej, poziomej jezdni może rozwinąć prędkość co najmniej 40 km/h, w tym również w razie ciągnięcia przyczep.”
W tym przepisie wspomniane są jedynie parametry techniczne jakie musi spełnić pojazd, by mógł korzystać z autostrady. Nie oznacza to, że dolny limit prędkości pojazdów poruszających się po autostradzie wynosi 40 km/h. Teoretycznie można poruszać się wolniej, ale w praktyce utrudnia się wtedy jazdę innym kierowcom, co z kolei reguluje inny, wcześniej wspomniany przepis. Pomimo tego, jazda z taką prędkością na autostradzie byłaby kompletną głupotą i narażaniem innych uczestników drogi na ryzyko wypadku.
Podsumowując – mandat możemy otrzymać nie tylko za szybką jazdę, ale również za zbyt wolną. Powinniśmy znaleźć złoty środek, co dla wielu osób pewnie oznacza, że powinno się jechać z dopuszczalną maksymalną prędkością. Ale prawda jest taka, że poruszając się na drodze – niezależnie od jej rodzaju – należy zachować zdrowy rozsądek i jechać z taką prędkością, by panować nad pojazdem oraz nie przeszkadzać innym. W dodatku na autostradzie i drodze ekspresowej bezpieczniej jest jechać szybciej – ale z taką prędkością, aby w razie konieczności móc wyhamować lub ominąć ewentualną przeszkodę – niż wolniej. Jednak w Polsce nie wszyscy kierowcy potrafią poprawnie jeździć po autostradzie i drodze ekspresowej. Ale o już temat na inny artykuł.
1 grudnia 2021 roku z państwowych, płatnych odcinków autostrad A2 Konin- Stryków oraz A4 Bielany Wrocławskie - Sośnica zniknęły bramki. Od tego dnia każdy kierowca, wjeżdżający na autostradę samochodem o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5t lub motocyklem, zobowiązany jest posiadać ważny bilet autostradowy. W przeciwnym razie grozi mu mandat 500 złotych.
Rząd podsumował dotychczasowe działanie systemu e-TOLL. Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Infrastruktury, które odbyło się w środę 12 stycznia, Magdalena Rzeczkowska, sekretarz stanu w Ministerstwie Finansów oraz szefowa Krajowej Administracji Skarbowej, przedstawiła rządowy punkt widzenia na wdrożenie systemu e-TOLL.
Wdrożenie e-TOLL kosztowało 285 milionów złotych (planowo ma być to 448 milionów złotych), a koszt miesięcznego utrzymania systemu to 10,5 miliona złotych. Dla porównania, jak poinformowała Magdalena Rzeczkowska, poprzedni system – viaTOLL – został wdrożony za ok. 1,5 miliarda złotych, a koszt miesięcznego utrzymania przekraczał 20 milionów złotych.
Do dnia 10 stycznia 2022 roku w systemie e-TOLL zarejestrowanych było 1,6 milionów pojazdów, z czego 81% to te o dopuszczalnej masie całkowitej przekraczającej 3,5 t. W bazie jest ponad 300 tysięcy samochodów osobowych i 643 tysięcy zarejestrowanych kont. Pojazdy ciężarowe i auta osobowe przejechały już, korzystając z systemu, ponad miliard kilometrów.
Z przedstawionych przez rząd danych wynika, że od 1 grudnia 2021 roku przeprowadzono 17,6 tysięcy kontroli wniesienia przez kierowców samochodów osobowych opłaty za autostrady zarządzane przez GDDKiA. Stwierdzono 1143 wykroczenia, a każdy z przyłapanych kierowców musiał zapłacić 500 złotych kary. Łączna wartość kar wyniosła ponad 570 tysięcy złotych.
W większości przypadków kary zostały nałożone na osoby, które się nie zarejestrowały i nie wykupiły biletu. W 43 przypadkach powodem wręczenia kary było zasłaniane tablic rejestracyjnych.
System e-TOLL. Aplikacja negatywnie oceniana przez kierowców
System poboru opłat powinien być jak najmniej uciążliwy i jak najbardziej intuicyjny dla kierowców, a pod tym względem e-TOLL jest zdecydowanie daleko od ideału. Jak poinformowało Ministerstwo Finansów, do tej pory zanotowano 976 tysięcy pobrań aplikacji e-TOLL oraz 273 tysięcy pobrań aplikacji e-TOLL Bilet PL.
Aplikacja do rozliczania z wykorzystaniem GPS wymaga, by ją uruchomić podczas jazdy płatnym odcinkiem, a ta do zakupu jednorazowego biletu nie umożliwia zwrotu w przypadku rezygnacji z pokonania części płatnego odcinka.
Aplikacja e-TOLL, która służy do płacenia za przejazd autostradami A2 i A4, jest jedną z najgorzej ocenianych aplikacji przez użytkowników. Internauci nie pozostawili suchej nitki na e-TOLL-u. Na co narzekają kierowcy? Z komentarzy użytkowników e-TOLL wynika, że kierowcy narzekają przede wszystkim na skomplikowany proces rejestracji oraz niestabilne działanie aplikacji.
System e-TOLL. Łatwiejszy zakup papierowego biletu na autostradę
Resort finansów zapowiada, że chce poprawić dostępność punktów zakupu papierowego biletu na autostradę. Obecnie e-bilet autostradowy można kupić stacjonarnie na 234 stacjach sieci PKN Orlen. Trwają rozmowy z siecią BP i na tych stacjach niebawem też mają być rozprowadzane bilety.
Rozbudowa systemu dystrybucji biletów to istotny krok, ponieważ dane pokazują, że do tej pory aż 40% biletów kupowano na stacjach paliw. Służąca do tego rządowa aplikacja e-TOLL Bilet przekonała około 20% kierowców.
Nowe BMW M5 zostało przyłapane na ulicy w kamuflażu. Zakamuflowany egzemplarz dumnie nosił naklejkę mówiącą o tym, że to samochód hybrydowy. Dodatkowo na zdjęciach wyraźnie widoczna jest klapka od gniazda ładowania. Nie ma wątpliwości… nowe BMW M5 będzie hybrydą plug-in.
Prawdopodobnie hybryda plug-in będzie najmocniejszą M5 w historii. Wiele wskazuje na to, że BMW w nowej generacji M5 zdecyduje się na użycie hybrydy z silnikiem V8, znanej z modelu XM. Generuje ona obłędne 757 KM i 999 Nm momentu obrotowego.
Całkiem prawdopodobne, że hybryda plug-in będzie też najcięższą M5 w historii, ponieważ baterie swoje ważą. Owszem, umieszczenie ich w podwoziu pozwala znacząco obniżyć środek ciężkości, ale trzeba mocą równoważyć ich ciężar. Mimo wszystko, podczas jazdy wyczynowej waga baterii będzie przeszkadzać. Nie ma wątpliwości, że BMW użyje skomplikowanych systemów elektronicznych, które będą miały za zadanie zniwelować tę wadę. Dodatkowa moc dostarczana przez silnik elektryczny w pewnym stopniu zrekompensuje przyrost masy, ale nie spodziewamy się, że nowy M5 będzie tak zwinny w zakrętach jak obecny model.
Zgodnie z tytułem tego nagrania „nie każde spotkanie z policją, kończy się mandatem”. Tylko o co chodziło w tym spotkaniu? Na wideo widzimy jak policjantka przeprowadza na drugą stronę drogi pieszego, a następnie ruchem lizaka nakazuje mu oddalić się, co też pieszy czyni.
Co dokładnie w tej sytuacji zaszło? Policjanci złapali pieszego na przechodzeniu przez wielopasmową ulicę w miejscu niedozwolonym, ale zamiast dać mu mandat, postanowili mu pomóc? Na to wygląda, chyba że macie inne wyjaśnienie tego zdarzenia.
Pod maską Hennessey Venom F5 ukryty jest 6,6-litrowy silnik V8 z podwójnym turbodoładowaniem i mocą 1817 KM. Hennessey twierdzi, że samochód przyspiesza od 0 do 100 km/h w mniej niż 3 sekundy, a od 0 do 200 km/h w mniej niż 5 sekund.
Hennessey zbuduje tylko 24 egzemplarze Hennessey Venom 5. Firma wcześniej oświadczyła, że 12 zostanie sprzedanych w Stanach Zjednoczonych, a pozostałe 12 trafi do nabywców z innych krajów. Cena każdego z Hennessey Venom F5 rozpoczyna się od ponad 7 milionów złotych.
Samochód, zanim trafi do garaży klientów, musi być idealny pod każdym względem. Dlatego Hennessey poddaje Venom F5 licznym testom.
Do testowania samochodu pod względem stabilności i dynamiki przy zawrotnych prędkościach Hennessey wybrał szybki pas Johnny Bohmer Proving Grounds na Florydzie. Całkiem słusznie, bo jak widać na nagraniu osiągi samochodu naprawdę robią wrażenie.
Po obejrzeniu wideo zastanawiamy się jaka będzie prędkość maksymalna Hennessey Venom F5, skoro już teraz auto mknie z prędkością 412km/h. Plotki mówią, że prędkość maksymalna może wynieść nawet 483 km/h. Czyżby Hennessey zamierzał pobić rekord świata?
Starship Technologies, spółka należąca do portfolio funduszu Goodyear Ventures, buduje i obsługuje sieć ponad 1000 autonomicznych robotów pracujących na końcowym odcinku dostaw, które przewożą i dostarczają paczki, artykuły spożywcze i żywność bezpośrednio do klientów.
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Starship związanym z kondycją i konserwacją opon, Goodyear opracował specjalną oponę bez powietrza, która charakteryzuje się dłuższą żywotnością i zarazem wymaga mniej czynności konserwacyjnych wykonywanych przez flotę dostawczą Starship.
Goodyear i Starship rozpoczęły fazę testów terenowych na Uniwersytecie Stanowym Bowling Green, aby ocenić zależności między pojazdem a oponą. Pierwsze wyniki testów opon samochodowych pokazały pozytywne rezultaty w zakresie zużycia bieżnika, hamowania i tłumienia drgań.
W drugiej połowie grudnia spółka IVECO Poland przekazała na rzecz Domu Dziecka w Pacółtowie darowiznę, która wsparła placówkę i jej mieszkańców w zakresie edukacji oraz poprawy warunków życia podopiecznych. Przeznaczone dla Domu Dziecka fundusze, umożliwiły zakup sprzętu w postaci nowej pralki, laptopów i tabletów do zdalnej nauki oraz zajęć pozalekcyjnych.
Dodatkowe środki zostały przeznaczone na realizację programu nauki języka angielskiego dla podopiecznych, które będą odbywać się w ramach zajęć pozalekcyjnych. Na liście potrzeb Domu Dziecka w Pacółtowie znajduje się także zakup samochodu osobowego, który jest niezbędny do transportu dzieci do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne czy w ramach stałej opieki lekarskiej. Przekazane środki będą mogły wspomóc także ten wydatek.
Domy dziecka borykają się z wieloma problemami. Istotnym są braki w podstawowym wyposażeniu. Aby je rozwiązać, potrzebne są fundusze, a tych ciągle brakuje. Dlatego tak ważne jest wsparcie sponsorów oraz prywatnych darczyńców, którzy chcąc wspierać placówki opiekuńcze, oferują różnoraką pomoc, aby poprawić los najbardziej potrzebujących.W obecnej chwili zajęcia dydaktyczne prowadzone są zdalnie, wychowankowie domów dziecka, także naszego, często mają utrudniony dostęp do zajęć lekcyjnych z powodu braku sprzętu odpowiadającego wymaganiom umożliwiającym zdalną naukę, co może poważnie utrudnić realizację obowiązku szkolnego. Jesteśmy ogromnie wdzięczni za wsparcie i okazane serce. – powiedziała Małgorzata Wojnarowicz, Dyrektor Domu Dziecka w Pacółtowie.
Dom Dziecka w Pacółtowie w gminie Nowe Miasto Lubawskie, powiat nowomiejski, jest placówką opiekuńczą działającą od 1984 roku. Aktualnie przebywa w nim czternaścioro podopiecznych w wieku od 2 do 20 lat.
Fiat Tipo Cross SW wyróżnia się 17-calowymi felgami, czarnymi osłonami nadkoli i prześwitem zwiększonym o 7 cm w stosunku do standardowego Tipo SW. Rozstaw osi wynosi 2638 mm. Długość auta to 4583 mm, o 197 mm więcej niż w hatchbacku. Większy jest też bagażnik – dokładnie o 110 litrów.
Fiat Tipo Cross SW, fot. materiały prasowe / Fiat
Na oficjalną specyfikację trzeba jeszcze poczekać, ale nie jest tajemnicą, że bazę stanowić będzie benzynowe 1.0 o mocy 100 KM. W ofercie będzie też diesel – 1.6 Multijet o mocy 130 KM. Zgodnie z zapowiedziami Fiata, gamę uzupełni również miękka hybryda.
Ceny na razie pozostają tajemnicą. Za Fiata Tipo Cross z z nadwoziem typu hatchback trzeba zapłacić 90 100 złotych. Kombi będzie zapewne nieco droższe. Szczegóły powinniśmy poznać w najbliższych miesiącach.
Gdy Fiat Tipo Cross SW wyjedzie na drogi, będzie rywalizował z takimi samochodami jak Škoda Octavia Scout, Volkswagen Golf Alltrack czy Ford Focus Active.
InsightOut Lab z marką Volkswagen zapytali Polaków o plany zakupu, leasingu lub wynajmu samochodu w 2022 r. Z badania dowiadujemy się nie tylko jaka część badanych deklaruje zmianę auta, ale również w jaki sposób sfinansuje nabycie samochodu i jaki rodzaj napędu wybierze. Respondenci wskazywali także swoje motywacje do zakupu hybryd plug-in, które okazały się cieszyć dużym zainteresowaniem.
Zmiana auta w 2022 r. Z badania wynika, że w 2022 r. 16% dorosłych Polaków zamierza kupić, wziąć w leasing lub wynajem długoterminowy auto nowe lub używane. To optymistyczne deklaracje, bo nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko osoby w wieku produkcyjnym, czyli do 59 lat dla kobiet i 64 lat dla mężczyzn, wówczas zgodnie z danymi GUS za 2019 r., 16% oznacza około 3,6 mln osób.
Tymczasem z danych KPRM wynika, że w pierwszym półroczu 2021 r. liczba rejestracji aut osobowych wyniosła 678 tys. Badani w zależności od wieku i miejsca zamieszkania różnią się, jeśli chodzi o zamiary wymiany auta. Osoby najmłodsze (18-24 lata) i najstarsze (+55) o 5-6 pkt. proc. rzadziej od pozostałych mają takie plany. Gdy spojrzymy na miejsce zamieszkania respondentów, okazuje się, że najbardziej chętni do zmiany auta są mieszkańcy wsi i średnich miast (20-99 tys. mieszkańców). Takie deklaracje składa odpowiednio 18 i 19% z nich.
Używane za gotówkę
Statystyczny Polak, który zamierza zmienić auto w 2022 r., wybierze samochód używany za gotówkę. W sumie 55% osób deklarujących zmianę auta w 2022 r. wybierze auto z drugiej ręki, a 35% – nowe. Jeśli zaś popatrzymy na odpowiedzi przez pryzmat finansowania, to 57% ankietowanych zapłaci gotówką, a 33% wybierze inne formy finansowania. Do salonów, po auto nowe lub używane, wybierze się 55% badanych, a do komisu lub prywatnego właściciela 35%.
Warto odnotować, że 8% planujących zmienić auto w 2022 r., jeszcze nie jest pewne, czy wybierze auto używane czy nowe oraz jak je sfinansuje. Ten względnie wysoki odsetek nie jest zaskoczeniem w obliczu szerokiej palety możliwości, jakie oferuje rynek.
PHEV-y na celowniku
Wśród osób, które zamierzają zmienić auto w 2022 r., największą popularnością wciąż cieszą się napędy konwencjonalne. Auto z silnikiem benzynowym chce kupić co trzeci badany. Nieco ponad 10% deklaruje zainteresowanie napędem diesla, a także autem z instalacją gazową. Zatem w sumie 55% ankietowanych, którzy zamierzają zmienić auto, wybierze napęd konwencjonalny.
Jednak na drugim miejscu pod względem popularności znalazły się hybrydy typu plug-in. Auta z takim napędem rozważa 15% badanych. To więcej niż w przypadku diesla lub LPG. Jeżeli dodamy do tego 4% osób, rozważających zakup auta w pełni elektrycznego, wówczas okaże się, że niemal 20% chce zmienić auto na takie, które może jeździć bez emisji dwutlenku węgla. Warto również zwrócić uwagę, że aż 18% osób, które deklarują zmianę auta, nie wie, jaki rodzaj napędu wybierze. Może to sugerować, że napęd nie jest kluczowy przy podejmowaniu decyzji o wymianie samochodu.
Cena jest obecnie głównym kryterium decydującym o wyborze samochodów w firmach z sektora MŚP – wynika z badania zrealizowanego przez Instytut Keralla na zlecenie Carefleet S.A. Mikro, mali i średni przedsiębiorcy kupując służbowe auta, zwracają także uwagę na koszty eksploatacji oraz uniwersalność pojazdów. Jedynie dla niewielkiego odsetka respondentów priorytetem są takie kwestie, jak funkcjonalność czy reprezentacyjny wygląd firmowego samochodu.
Według danych SAMAR w 2021 roku w Polsce sprzedano łącznie 520 575 sztuk nowych samochodów osobowych i dostawczych o masie do 3,5 t. To o ponad 6,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Za wyniki te, podobnie jak w poprzednich latach, odpowiadają w dużej mierze przedsiębiorstwa, w tym firmy z sektora MŚP.
Nieco ponad 18 proc. przedstawicieli mikro, małych i średnich przedsiębiorstw kupując firmowe samochody, kieruje się swoimi wcześniejszymi doświadczeniami i wybiera marki, które już posiada w swojej flocie. Aspekty takie jak bezpieczeństwo oraz komfort użytkowania pojazdów są istotne dla 8,8 proc. respondentów. Tylko niewielki odsetek ankietowanych zwraca uwagę na takie kwestie, jak względy ekologiczne (2,0 proc. wskazań), reprezentacyjny wygląd (1,8 proc.) czy funkcjonalność (1,1 proc.)
W Polsce mamy już 32 odcinki objęte nadzorem systemów służących do wyliczania średniego czasu przejazdu poruszających się na nich pojazdów. Jednym z ostatnich, który zaczął działać tuż przed Świętami był system oddany do użytku wraz z tunelem na S2 przebiegającym pod Ursynowem w Warszawie w ramach Południowej Obwodnicy Warszawy. To pierwszy tego typu OPP (w tunelu) w Polsce i zapewne nie ostatni.
W najbliższych latach w 13 województwach planowany jest montaż kolejnych 39 urządzeń – Główny Inspektorat Transportu Drogowego ogłosił pod koniec roku przetarg. To dobra wiadomość, ponieważ odcinkowe pomiary prędkości o wiele lepiej przyczyniają się do zwiększenia bezpieczeństwa na drodze w porównaniu z klasycznymi fotoradarami.
Jak skuteczność OPP wygląda w statystykach? Według CANARD, liczba wypadków na odcinkach dróg objętych tego typu kontrolą spadła o 57%, co przełożyło się na 71% mniej ofiar śmiertelnych i o 56% mniej rannych w wypadkach.
Które drogi powinny być wyposażone w odcinkowy pomiar prędkości?
Dobrą podpowiedzią w typowaniu lokalizacji nowych urządzeń kontrolujących prędkość, są statystyki policyjne. Według ostatnich danych (za 2020 r.), choć najczęstszą przyczyną było nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu (27,2%), to niedostosowanie prędkości do warunków ruchu było prawie równie częstym powodem kolizji – 26,3%.
Trzeba też zauważyć, że ponad połowa wypadków – 55,2% – miała miejsce na prostych odcinkach drogi i przy dobrych warunkach pogodowych (65,1%). To pozwala wyciągnąć pewne wnioski.
Odcinkowy pomiar prędkości najlepiej sprawdza się na:
autostradach,
drogach szybkiego ruchu, w tym obwodnicach,
mostach i w tunelach.
Najważniejsze zalety odcinkowego pomiaru prędkości
Jak już wspomniano, wymusza on poruszanie się zgodnie z przepisami na całym odcinku objętym pomiarem, a nie tylko w jednym punkcie. To najważniejszy atut tych urządzeń, wpływający na bezpieczeństwo. Niewątpliwą zaletą systemów OPP jest też możliwość wykorzystania istniejącej infrastruktury drogowej, dzięki czemu zarządcy dróg nie muszą ponownie inwestować w drogie rozwiązania infrastrukturalne, jak dodatkowe konstrukcje wsporcze nad pasami ruchu.
Ponadto, urządzenia OPP ze względu na swój rozmiar nie wpływają negatywnie na estetykę miejsc objętych nadzorem np. konserwatora zabytków. Zarządca ma możliwość skutecznej kontroli kierowców bez naruszenia niepowtarzalnego charakteru miejsc zabytkowych, takich jak np. wiekowe mosty lub wiadukty.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek 10 stycznia na ul. Sikorskiego. Pracownik jednej z firm kurierskich został poturbowany przez samochód… z którego rozładowywał paczki. Rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Płocku podkom. Marta Lewandowska poinformowała:
Gdy 54-letni mężczyzna, pracownik jednej z firm kurierskich, wyjmował paczki z dostawczego Forda, pojazd nagle zaczął się staczać.
Kiedy samochód ruszył mężczyzna próbował go zatrzymać. Niestety 54-latek stracił równowagę i wpadł pod pojazd. Z obrażeniami ciała został przewieziony do szpitala.
Jak wynika ze wstępnych ustaleń policji, mężczyzna parkując Forda na wzniesieniu „nie zabezpieczył odpowiednio pojazdu”.
W dzisiejszych czasach nie ma już pewniaków rynkowych. W motoryzacji zachodzą zmiany, których nie da się już odwrócić i doskonale przemiany te obrazują samochody zebrane na poniższej liście. Jeszcze parę lat temu te modele samochodów cieszyły się ogromną popularnością. Niestety po obecnej generacji bezpowrotnie znikną. Oto auta, których niedługo już nie będzie można kupić jako nowe.
Ford Mondeo
Ford Mondeo pojawił się w Europie w 1992 roku. Obecna generacja Mondeo jest zarazem ostatnią. Ford oficjalnie ogłosił, że w marcu 2022 roku z linii produkcyjnej zjedzie ostatni egzemplarz i na razie nie ma planów na następcę.
Volkswagen Passat sedan
Volkswagen Passat zadebiutował na rynku europejskim w 1972 roku i choć początkowo nie był oferowany we wersji sedan, to właśnie miano czterodrzwiowej limuzyny przywarło do niego na dobre. Niestety, najnowsza generacja modelu nie będzie oferowana z tym wariantem nadwozia. Passat na rynku zostanie jednak wyłącznie jako kombi i crossover AllTrack.
Jeszcze dziesięć lat temu, jeśli chciałeś kupić kombi segmentu B, mogłeś swobodnie przebierać w ofertach producentów samochodów. W ostatnim czasie, jeśli chciałeś kupić kombi segmentu B, to pozostawał ci tylko zakup Škody Fabii Combi trzeciej generacji. Samochód cieszył się sporą popularnością, więc pojawienie się na drogach jego następcy było tylko kwestią czasu. Škoda podjęła jednak zaskakującą decyzję – Fabia Combi znika z listy priorytetów czeskiego producenta.
Skąd pomysł, że liftback Porsche mógłby wypaść z oferty? Porsche Panamera ma mocnego, wewnętrznego konkurenta – elektrycznego Taycana, który jest absolutnym hitem sprzedaży. Ponieważ klienci Porsche dużo chętniej kupują Taycany, szefowie niemiecki marki doszli do wniosku, że nie ma sensu trzymać w salonach modelu, który jedynie zawyża wyniki emisyjne…
Renault Talisman
Renault Talisman nie przetrwał próby czasu. Niska cena i przestronna kabina to były największe atuty samochodu, który jeśli mamy być szczere nigdy nie był najbardziej wyrafinowanym produktem motoryzacyjnym.
Audi A1
Audi w modelu A1 upatrywało szansę na rynkowy sukces. Niestety, samochód segmentu B, którego podstawowa wersja kosztuje prawie 100 tysięcy złotych, nie przypadł do gustu kierowcom. Sportowiec uwięziony w nadwoziu miejskiego autka, wkrótce zniknie z rynku.
Przepis na to zdarzenie był bardzo prosty. Kierowca Passata jechał lewym pasem i chciał wyprzedzić poruszającego się wolniej małego dostawczaka. W tym momencie drugi kierowca zmienił pas. Bez patrzenia w lusterko i bez migacza.
Uderzył w bok Volkswagena, zepchnął go na barierę energochłonną, ale ostatecznie oba samochody bezpiecznie się zatrzymały. Passat musiał zostać jednak poważnie uszkodzony, ponieważ widać było iskry krzesane o asfalt.
W 2021 roku Rolls-Royce sprzedał 5586 samochodów, odnotowując najwyższy wynik sprzedażowy w swojej 117 letniej historii. Sprzedaż w 2021 roku w porównaniu z rokiem poprzednim wzrosła o rekordowe 49%.
Dyrektor generalny Torsten Müller-Ötvös wyznał:
To był naprawdę historyczny rok dla Rolls-Royce Motor Cars. W ciągu ostatnich 12 miesięcy odnotowaliśmy najwyższą w historii roczną sprzedaż, wprowadziliśmy najnowszy dodatek do naszej rodziny Black Badge, oszołomiliśmy świat naszymi możliwościami budowy nadwozi i poczyniliśmy ogromne postępy co do naszej całkowicie elektrycznej przyszłości.
Rolls-Royce z rekordem sprzedaży. To najlepszy wynik w historii marki
Rekordowa sprzedaż miała miejsce w większości regionów, w tym w Chinach, obu Amerykach, w regionie Azji i Pacyfiku oraz wielu krajach na całym świecie.
Każdy z modeli marki osiągnął sukces sprzedażowy. Klienci najbardziej zainteresowani modelami Ghost (wzmocniony dodatkowo po premierze Black Badge Ghosta) i Cullinan. Na rekordowym poziomie utrzymały się również zamówienia Bespoke, reprezentowane przez personalizowane zamówienia spektakularnego Phantoma Oribe stworzonego wspólnie z marką Hermès, Phantoma Tempus oraz kolekcjonerską serię Black Badge Wraith i Black Badge Dawn Landspeed.
Biorąc pod uwagę auta z przedziału cenowego powyżej 250 tysięcy euro Rolls-Royce jest aktualnie liderem sprzedaży na rynku. Brytyjska firma ma nadzieję na powtórzenie lub nawet pobicie swojego rekordu – już teraz rezerwacje składane są na dziewięć miesięcy w przód!