W dniu swoich 62. urodzin Beata Kozidrak pojawiła się na sali sądowej. Wokalistka zespołu Bajm przyznała się do jazdy samochodem pod wpływem alkoholu i przeprosiła za swój wyczyn. Sąd ogłosił dzisiaj wyrok w tej sprawie.
Dnia 1 września 2021 roku około godziny 19.40 piosenkarka została zatrzymana za kierownicą BMW, przy skrzyżowaniu al. Niepodległości z ulicą Batorego na warszawskim Mokotowie. Po zatrzymaniu przez policję i badaniu alkomatem okazało się, że znana artystka miała ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
Po tym wydarzeniu wokalistka zespołu Bajm opublikowała oświadczenie z przeprosinami. Zapewniała w nich, że jest świadoma konsekwencji swoich czynów. Na jakiś czas zniknęła również z działalności zawodowej.
Wyrok w pierwszej instancji
Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa wydał 29 października 2021 roku wyrok w powyższej sprawie. Beata Kozidrak została uznana za winną zarzucanych jej czynów, a sąd wymierzył karę w postaci 6 miesięcy prac społecznych po 12 godzin miesięcznie, zakaz prowadzenia pojazdów przez 5 lat oraz 10 tys. złotych grzywny. Artystka odwołała się od wyroku, uzasadniając, że jest zbyt surowy, przez co spłynęła na nią lawina krytyki.
Kolejna rozprawa miała się odbyć 16 marca 2022 rok, ale Kozidrak nie stawiła się tego dnia w sądzie. W związku z tym rozprawę przełożono na 4 maja, dokładnie w dzień urodzin artystki. Tym razem zaszczyciła sąd swoją obecnością.
Artystka przeprasza: „To, co zrobiłam, było karygodne”
Liderka zespołu Bajm po raz kolejny podkreśliła przed obliczem sądu, że przyznaje się do popełnionego czynu i bardzo go żałuje. Dodała też, że nie powinno się to wydarzyć i ma świadomość, że będzie musiała z tym żyć przez długie lata. Artystka przeprosiła też swoich fanów, mówiąc: „To, co zrobiłam, było karygodne”.
Na koniec uznała, że przez 40 lat była wzorem jako matka i jako artystka. Jako usprawiedliwienie podała, że jej życie jest związane z wielkim stresem i emocjami, których w ostatnich miesiącach było bardzo dużo.
Pełnomocnik Beaty Kozidrak zaproponował karę grzywny w wysokości 30 tys. złotych, 5 lat zakazu prowadzenia pojazdów oraz 10 tys. złotych wpłaty na fundusz pomocy.
Prokurator nie chciał zaakceptować tych warunków, wnosząc o karę 10 miesięcy pozbawienia wolności polegającej na wykonywaniu nieodpłatnych prac na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie, 7 lat zakazu prowadzenia pojazdów oraz grzywnę w wysokości 30 tys. zł i pokrycie kosztów postępowania sądowego.
Beata Kozidrak – wyrok w sprawie
Kilkadziesiąt minut temu sąd ogłosił wyrok. Beata Kozidrak została uznana za winną, wobec czego sąd orzekł karę grzywny w wysokości 50 tys. złotych, świadczenie pieniężne na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, a także 5 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Na dokładkę dorzucono jeszcze koszty postępowania.
Sąd zrezygnował z kary ograniczenia wolności, uznając jako okoliczności łagodzące fakt przyznania się do winy, uregulowany tryb życia oraz… zasługi artystyczne.
Nowy Peugeot 308 jest pierwszym modelem francuskiej marki, na którego grillu pojawiło się nowe logo z głową lwa, zaprezentowane po raz pierwszy w lutym 2021 roku. Nowe logo powstało z połączenia najnowszych technologii i różnorodnych inspiracji projektantów marki. Nie tylko zdobi przód samochodu, ale także maskuje radar przekazujący informacje do procesorów licznych systemów wspomagania prowadzenia. W czym tkwi tajemnica?
Technologiczne tajniki nowego logo Peugeot 308, fot. materiały prasowe / Peugeot
Nowe logo Peugeot 308 nie tylko zdobi przód auta
W nowym Peugeot 308 nowe logo występuje w dwóch wersjach o identycznym wyglądzie, lecz różniących się techniką wykonania. Pierwsze z nich jest montowane w wersjach Active Pack, natomiast drugie – innowacyjne – zdobi wersje Allure i GT wyposażone jest w radar systemów wspomagania prowadzenia.
Aby sprzężone z radarem systemy wspomagania prowadzenia mogły działać bez zarzutu, fale emitowane przez radar nie mogą być w żaden sposób zakłócane. Wymagało to od konstruktorów z Peugeot całkowitej zmiany koncepcji logo umieszczonego przed radarem z uwzględnieniem dwóch wymogów:
grubość czołowej płytki musiała być stała
komponenty, z których wykonane jest logo, nie mogły zawierać żadnych elementów metalowych
Produkcja nowego logo dzieli się na kilka etapów:
produkcja gładkiej czołowej płytki o stałej grubości z poliwęglanu formowanego wtryskowo
produkcja tylnej płytki z indu. Ten rzadki metal jest wykorzystywany w wersji logo przeznaczonej dla modeli wyposażonych w radar, ponieważ jest to jedyny materiał, który spełnia następujące kryteria techniczne i wizualne: ma wygląd naturalnego chromu oraz właściwości, dzięki którym nie zakłóca fal radarowych
laserowe grawerowanie. Do wykonania głowy lwa w nowym logo PEUGEOT wykorzystywana jest technologia laserowego grawerowania, która wydobywa spod warstwy poliwęglanu kształt lwa
czarny lakier nanoszony jest na warstwę poliwęglanu, stanowiąc tło logo marki
nanoszenie bezbarwnego lakieru ochronnego na zewnętrzną powierzchnię zabezpiecza logotyp przed działaniem czynników zewnętrznych (uderzenia, promienie słoneczne, zmiany temperatury…)
mocowanie. Logo jest następnie naklejane na płytkę mocującą, a całość umieszczona i przykręcona do grilla
Jakie nowe systemy wspomagania prowadzenia kryją się pod nowym logo Peugeot?
Zamontowany pod nowym logo Peugeot radar jest wykorzystywany przez kilka systemów wspomagania prowadzenia najnowszej generacji:
aktywny regulator prędkości z funkcją Stop & Go – w wersjach z automatyczną skrzynią biegów EAT8 – i regulowaną zadaną wartością odległości między pojazdami
aktywny tempomat z funkcją 30 km/h – w wersjach z manualną skrzynią biegów – i regulowaną zadaną wartością odległości między pojazdami
aktywne wspomaganie nagłego hamowania, które wykrywa pieszych i rowerzystów w dzień i w nocy przy prędkościach od 7 do 140 km/h (w zależności od wersji) i ostrzega kierowcę w razie wykrycia ryzyka kolizji
W 2022 roku radar ten będzie również wykorzystywany w nowym pakiecie Drive Assist 2.0, który stanowi kolejny krok w stronę jazdy półautonomicznej. W wersjach z automatyczną skrzynią biegów EAT8 w jego skład wchodzą: aktywny tempomat z funkcją Stop & Go oraz funkcja utrzymania samochodu na pasie ruchu. W nowej wersji Drive Assist pojawiają się także dwie nowe funkcje, które będą aktywne na drogach dwujezdniowych:
półautomatyczna zmiana pasa ruchu – system proponuje kierowcy, przy prędkościach od 70 do 180 km/h, wyprzedzenie pojazdu znajdującego się z przodu i powrót na dotychczasowy pas ruchu
zalecenie dostosowania prędkości – system z odpowiednim wyprzedzeniem sugeruje kierowcy dostosowanie prędkości samochodu (przyspieszenie lub zwolnienie) zgodnie ze znakami ograniczenia prędkości
Technologiczne tajniki nowego logo Peugeot 308, fot. materiały prasowe / Peugeot
Podczas targów Polsecure w Kielcach Komenda Główna Policji oficjalnie przedstawiła nowe oznakowanie radiowozów oraz motocykli.
Nowe oznakowanie radiowozów, fot. Policja
Nowe radiowozy policji mają być lepiej widoczne. Samochody będą wyłącznie srebrne, a w celu poprawy widoczności przewiduje się zwiększenie liczby ostrzegawczych sygnałów błyskowych. Wprowadzony zostanie także wzór dodatkowego oznakowania elementami odblaskowymi, by radiowozy były lepiej widoczne nocą.
Zmiany w nowym malowaniu radiowozów obejmują:
trzy razy więcej ostrzegawczych sygnałów błyskowych – 30 zamiast 10 lamp diodowych
nowy wzór oznakowania i dodatkowe elementy odblaskowe, m.in. pasy odblaskowe barwy żółto-zielonej fluorescencyjnej po obu stronach oraz z przodu i z tyłu pojazdu
brak określenia barwy i tła dla napisu świetlnego POLICJA
Pierwsze z zaprezentowanych nowych radiowozów będą pełnić służbę w Warszawie.
Podczas drugiego dnia Międzynarodowych Targów #Polsecure zaprezentowano nowe oznakowanie radiowozów i motocykli polskiej Policji.Lepsza widoczność pojazdów przełoży się na zwiększenie bezpieczeństwa funkcjonariuszy oraz innych użytkowników dróg.#PomagamyiChronimy#Bezpieczenstwopic.twitter.com/itsb6xMbae
Co ze „starymi” radiowozami? Czy policja je przemaluje?
Zmiany będą dotyczyć tylko nowy radiowozów, aby nie generować dodatkowych kosztów związanych z przemalowanie aktualnej floty pojazdów. Policji po prostu nie stać na przemalowanie radiowozów. Insp. dr Mariusz Ciarka rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, podczas targów Polsecure, wyznał:
Radiowozy z poprzednim oznakowaniem nie znikną z dróg. Zmiany oznakowania będą dotyczyły nowo zakupionych radiowozów. Przez pewien okres będziemy mogli spotkać zarówno te radiowozy z nowym oznakowaniem, bardziej widoczne, jak i te, dotychczas nam znane radiowozy o barwie srebrno-niebieskiej.
Autor nagrania stał na czerwonym świetle, kiedy obok niego zatrzymał się użytkownik hulajnogi. Gdy sygnał zmienił się na zielony, ten wystrzelił do przodu i kierowca nie mógł go dogonić, chociaż słychać jak wkręca silnik na obroty i rozpędza się do 60 km/h.
Nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ na rynku nie brakuje hulajnóg, które mogą jechać 80 km/h i więcej. W komentarzach pod nagraniem można znaleźć natomiast pewnego komentującego, który wystosował dłuższą tyradę, na temat tego, że powinno się „usunąć z polskiego prawa instytucję prawa jazdy”, bo skoro ktoś kto „porusza się czymś takim”, nie musi mieć uprawnień, to jemu też nie powinny być potrzebne. W odpowiedziach przestrzegają go przed „podsuwaniem naszym rządzącym takich pomysłów”, a także krytyczne słowa pod adresem „narodu, który wybrał takich rządzących”.
My tylko przypomnimy delikatnie, że przepisy regulujące status Urządzeń Transportu Osobistego (w tym elektrycznych hulajnóg) uchwalono w zeszłym roku. Zgodnie z nimi prędkość maksymalna takiego urządzenia musi być fabrycznie ograniczona do 20 km/h, a większość zasad jest takich samych jak dla rowerzystów (powyżej 18. roku życia jazda bez uprawnień, poniżej wymagana karta rowerowa). Może warto, zanim zacznie się narzekać na rzeczywistość, samemu się co nieco o tej rzeczywistości dowiedzieć?
Imelda Labbé zostanie członkiem zarządu marki Volkswagen Samochody Osobowe, odpowiedzialną za marketing, sprzedaż i obsługę posprzedażną. Swoje nowe obowiązki będzie pełnić od 1 lipca. Zastąpi Klausa Zellmera, który awansował na dyrektora zarządzającego marki Škoda. Thomas Schäfer, dyrektor zarządzający marki Volkswagen, wyznał:
Z przyjemnością ogłaszam, że Imelda Labbé dołączyła do naszego grona. Jest ona ekspertką z licznymi osiągnięciami na koncie. Jej nowym zadaniem będzie zorientowanie sprzedaży, marketingu i obslugi posprzedażnej marki Volkswagen na potrzeby naszych klientów w erze cyfryzacji. Chcemy, by Volkswagen był postrzegany jako atrakcyjna marka z najwyższej jakości produktami i usługami. Głęboko wierzę, że Imelda Labbé i jej zespół sprostają temu wyzwaniu i życzę jej powodzenia w tym przedsięwzięciu.
Do tej pory Imelda Labbé była rzecznikiem rady dyrektorów spółki Volkswagen Originalteile Logistik GmbH (OTLG), ale ma również spore doświadczenie w sprzedaży i obsłudze posprzedażnej.
Imelda Labbé nowym członkiem zarządu marki Volkswagen, fot. materiały prasowe / Volkswagen
Imelda Labbé pracuje w branży motoryzacyjnej od 35 lat
Imelda Labbé ma ponad 35 lat doświadczenia w przemyśle motoryzacyjnym. Piastowała stanowiska menedżerskie w markach Opel i General Motors od 1986 do 2013 roku. Do Grupy Volkswagen dołączyła w 2013 roku, by objąć stanowisko rzeczniczki zarządu marki Škoda w Niemczech. Latem 2016 roku objęła stanowisko dyrektora odpowiedzialnego za obsługę posprzedażną Grupy Volkswagen, a ostatnio kierowała działa rozwoju w Volkswagen AG. Imelda Labbé pełni funkcję rzeczniczki zarządu spółki Volkswagen OTLG od marca 2022 roku. Z wykształcenia ekonomistka, posiada tytuł Master of Science in Management Uniwersytetu Stanforda.
Już za kilka dni wystartuje pierwsze w historii Grand Prix F1 w Miami. Z tej okazji firma Alpine postanowiła uczcić to wydarzenie. Francuski producent wprowadzi na rynek specjalną wersję modelu A110 w kolorystyce South Beach Colorway.
Nad tym specjalnym projektem czuwa Alpine Atelier, odpowiedzialne za program personalizacji samochodów. Model A110 w wersji South Beach Colorway to kombinacja kolorystyczna dla modelu A110 dostępna w dwóch wersjach: niebieskiej Bleu Azur oraz różowej Rose Bruyère.
Alpine A110 South Beach Colorway
Samochód otrzyma specjalne niebiesko-różowe oznaczenia na słupkach C oraz 18-calowe felgi Serac. Na tym nie kończą się specjalne odznaczenia. Pakiet zakłada również ciekawe dodatki wnętrza. Wśród nich znajdziemy dywaniki podłogowe South Beach haftowane w kolorach nadwozia, a także niebiesko-różowe oznaczenia na boczkach drzwi. Całość dopełnią przeszycia foteli w kolorze jasnoszarym oraz konsola środkowa wykończona skórą.
Kolorystyka specjalnej wersji nawiązuje do kultowego serialu Miami Vice. Nie ma w tym przypadku, ponieważ pastelowa kolorystyka zawiera dwa odcienie ważne pod kątem historii marki. Kolor różowy i niebieski jest niezwykle ważny dla Alpine. Warto zaznaczyć, że w palecie kolorów modelu znajdziemy aż 10 rodzajów koloru niebieskiego.
Alpine A110 South Beach Colorway
W wersji South Beach obie barwy zostały wybrane z dwudziestu opcji kolorystycznych dostępnych w katalogu Atelier Alpine. Poza wyborem koloru nadwozia atelier proponuje również trzy wzory felg dostępnych w różnych kolorach, a także kilka odcieni dla zacisków hamulcowych.
Producent zapowiedział, że każda z dostępnych opcji może być zamówiona tylko 110 razy, po czym znika na zawsze z katalogu. Pakiet kolorystyczny South Beach został wyceniony na 5 tys. euro netto. Będzie dostępny tylko dla modelu A110 – nabywcy wersji S oraz GT nie będą mogli zamówić takiego samochodu. Rezerwacje mają ruszać od 3 maja 2022 roku.
Autostrada A4 pomiędzy Katowicami i Krakowem to jeden z najdroższych, płatnych odcinków w Polsce. Od lipca opłaty za przejazd będą jeszcze wyższe. Zarządca trasy – Stalexport Autostrada Małopolska – złożył właśnie wniosek w tej sprawie do GDDKiA.
Stalexport Autostrada Małopolska planuje podwyżki opłat za przejazd autostradą A4 pomiędzy Katowicami a Krakowem. W tej chwili to jeden z najdroższych odcinków płatnych dróg w Polsce. Przejazd odcinkiem o długości 60 kilometrów samochodem osobowym kosztuje 24 złote. Każdy z dwóch Placów Poboru Opłat (PPO) kosztuje po 12 złotych.
Podróż w obie strony to wydatek 48 złotych. Jest jednak sposób na tańszą podróż – wystarczy płacić przy pomocy aplikacji, a koszt przejazdu w obie strony wyniesie 36 złotych.
Wniosek koncesjonariusza odcinka autostrady dotyczy stawek opłat za przejazdy dla wszystkich kategorii:
Dla pojazdów kat. 1 (innych niż motocykle) przejazd będzie kosztować 13 zł (dotychczas kosztował 12 zł),
Dla pojazdów kategorii 2, 3, 4 i 5 nowa cena będzie wynosić 40 zł (zamiast 35 zł).
Aktualnie kategorie 2 i 3 korzystają z bonifikaty w wysokości 13 zł, a realny koszt przejazdu przez bramkę to 22 zł. Jednak nie wiadomo, czy będzie ona obowiązywać nadal po podwyżkach. Konsultacje w tej sprawie będą prowadzone odrębnie z GDDKiA.
Spółka poinformowała, że nie zamierza zmieniać zniżki dla transakcji wykorzystującej płatności automatyczne dla samochodów osobowych. Będą one nadal o 3 zł tańsze, wynosząc w sumie 10 złotych.
Przedstawiciele spółki-koncesjonariusza przekonują, że podwyżki wynikają z ogólnego wzrostu cen.
„Do zmiany stawek za przejazd zmusza nas wzrost kosztów utrzymania autostrady i prowadzenia inwestycji, związany m.in. z szybko rosnącymi w ostatnim czasie cenami usług, materiałów budowlanych czy nośników energii”
– mówi Rafał Czechowski, rzecznik Stalexport Autostrada Małopolska S.A.
Do zdarzenia doszło na jednej z paryskich ulic. Na nagraniu można zobaczyć, jak z dachu autobusu ulatnia się dym, a potem pojawiają się wybuchy, deszcz iskier oraz wysokie płomienie. Po pewnym czasie cały pojazd zajął się wysokimi płomieniami, nad którymi unosiła się wielka chmura toksycznego dymu.
W dalszej części nagrania widać, jak ugaszony już autobus zostaje odwieziony na lawecie. Został z niego tylko osmolony szkielet. Specyfika pożarów pojazdów elektrycznych sprawia, że zwykle działania strażaków ograniczają się do zabezpieczenia okolicy i czekania, aż wywołujące ogień reakcje chemiczne w baterii przestaną zachodzić. Próby zduszenia płomieni powodują zwykle tylko tyle, że po chwili pożar znów wybucha.
Jak podaje Reuters, autobus który spłonął to Bluebus 5SE. Identyczny egzemplarz spłonął w Paryżu miesiąc wcześniej. Firma obsługująca transport publiczny, zdecydowała o wycofaniu z użycia w sumie 149 takich pojazdów, jakie ma w swoim taborze i domaga się od producenta wyjaśnienia przyczyn tych pożarów.
Przypomnijmy, że płonące elektryczne autobusy to problem nie tylko Paryża. W październiku minionego roku pisaliśmy o masowych wręcz pożarach w niemieckich miastach, przez które płonęły całe hale, w których stały te pojazdy.
Amerykańscy giganci motoryzacyjni – General Motors i Ford – przekazali na rzecz Ukrainy 100 samochodów. Chevrolety posłużą do ewakuacji ludności cywilnej, a Fordy będą wykorzystywane zgodnie z potrzebami ukraińskich władz.
Ministerstwo Ukrainy potwierdziło, że oba koncerny przekazały w ostatnich dniach flotę 100 pojazdów. Przedstawiciele koncernu General Motors przekazało dostawę 50 egzemplarzy Chevroletów Tahoe. Samochody posłużą do ewakuacji ludności cywilnej ze stref objętych działaniami wojennymi.
As part of our efforts to support the Ukrainian people, we donated 50 @Ford Rangers. Proud of the hard work of our Ford team & partners at @Maersk for making this happen. I can confirm the last of the trucks arrived this week & are being put to work! #StandWithUkraine 🇺🇦 pic.twitter.com/9alzmmomX8
Z kolei dyrektor generalny Forda, Jim Farley, potwierdził dostawę 50 egzemplarzy pickupów Ford Ranger. Samochody zostały bezpiecznie dostarczone przez granicę. Przedstawiciel amerykańskiej marki powiedział w rozmowie z mediami, że samochody trafiły w ręce ukraińskiego rządu i będą wykorzystywane wedle uznania.
Jakiś czas temu gubińscy policjanci Zespołu Patrolowo-Interwencyjnego w trakcie przejazdu drogą krajową numer 32 w kierunku przejścia granicznego Gubinek, zauważyli stojący w lesie pojazd. Czarny SUV bez tablic rejestracyjnych natychmiast wzbudził ich podejrzenie.
BMW za 200 tys. zł stało porzucone w lesie, fot. Policja
Szybko okazało się, że to BMW X5 o wartości ponad 200 tysięcy złotych jest poszukiwane. Samochód został zgłoszony jako utracony na terenie Niemiec.
Na miejsce wezwano grupę dochodzeniowo-śledczą wraz z technikiem kryminalistyki, którzy wykonali oględziny pojazdu i zabezpieczyli ujawnione na miejscu ślady. Pojazd został zabezpieczony na policyjnym parkingu, a następnie po czynnościach powróci do swojego właściciela.
Audi A8 w wersji Long o typoszeregu D3 to dość popularny samochód na rynku wtórnym. Dawniej kosztował majątek, a dziś można go kupić za ułamek pierwotnej ceny. Jednak nie w przypadku tego modelu. Jego pierwszą właścicielką była gwiazda muzyki pop – Madonna.
Samochód prezentowany na zdjęciach na pierwszy rzut oka wygląda tak samo, jak wszystkie inne używane egzemplarze wystawione w ogłoszeniach. Jednak jest jedna kwestia, która sprawia, że cena tego samochodu jest wysoka. Wszystko przez wzgląd na pierwszą właścicielkę tego auta. Niemiecka limuzyna należała bowiem do Madonny.
Gwiazda muzyki popowej odebrała ten egzemplarz z salonu Audi Bicester w 2005 roku. Przez następne pięć lat samochód był przez nią regularnie użytkowany. Przebieg po kilku latach wyniósł 130 tys. kilometrów. Jakiś czas temu pojazd trafił do muzealnej kolekcji Audi UK Heritage.
Audi A8L
Audi postanowiło wyprzedać część swoich zasobów. W ten sposób wyjątkowe Audi A8 Madonny trafiło na sprzedaż. To nie lada gratka dla kolekcjonerów, a także fanów artystki. Samochód zachował się w idealnym stanie. Nadwozie ma tylko kilka zadrapań powstałych podobno z winy natrętnych fotoreporterów.
Audi A8L wystawione przez KGF Classic Cars wyceniono na 24 995 funtów, co w przeliczeniu daje jakieś 140 tys. złotych. Na rynku wtórnym można znaleźć egzemplarze za ułamek tej kwoty, ale bez takiej ciekawej historii w tle. W ogłoszeniu nie poinformowano, czy do zestawu jest dołączona kartonowa kopia „królowej popu”.
Indyjski koncern motoryzacyjny Tata Motors zamierza poważnie wejść na drogę elektryfikacji. Pomoże w tym koncept Avinya. Samochód ma bardzo futurystyczny wygląd i jest wyposażony w zaawansowaną technologię. Producent deklaruje 500 km dostępne po pół godziny ładowania.
Indyjski koncern Tata, w którego portfolio znajdują się m.in. marki Jaguar i Land Rover, kojarzy się z produkcją tanich, miejskich samochodach na potrzeby azjatyckiego rynku. Nowy koncept Avinya zaskakuje ciekawym wyglądem, a do tego jest wyposażony w silnik elektryczny.
Intrygujące nadwozie skrywa dyskretnie podświetlany grill oraz wąski pasek lamp w technologii LED. Z tyłu zainstalowano praktyczną, pionową klapę. W kształcie bryły można znaleźć podobieństwa z Volkswagenem ID.3, ale na tym kończą się inspiracje europejskim konkurentem.
W modelu stworzonym przez koncern Tata drzwi otwierają się przeciwsobnie, przez co brakuje słupka środkowego. Wnętrze samochodu wygląda bardzo futurystycznie, ale jest bardzo przytulne. Zainstalowano tam obracane fotele.
Tata Avinya
Producent niewiele zdradza na temat nowego modelu. Wiadomo tylko, że jest wyposażony w akumulator, który można naładować w ciągu pół godziny do 500 km zasięgu. Brzmi dość zaskakująco, ale na etapie konceptu producenci bardzo często podają fantazyjne dane, które dopiero na etapie wersji produkcyjnej są weryfikowane.
Tata Avinya pojawi się na rynku dopiero za kilka lat. Producent chce rozwinąć architekturę GEN 3, która będzie platformą dla nadchodzących modeli elektrycznych tej marki. Pozostaje obserwować, jak będą się rozwijać nadchodzące projekty indyjskiego koncernu.
Urbet Lora to jednoślad w stylu neo-retro napędzany silnikiem elektrycznym, którego zasięg to imponujące 300 kilometrów. Pracuje nad nim hiszpański startup specjalizujący się w elektrycznej mobilności.
Firma z Marbelli działa od jakiegoś czasu na rynku, ale do tej pory specjalizowała się w przystępnych cenowo skuterach elektrycznych. Modele Nura i Ego nie były jednak oryginalną konstrukcją Hiszpanów, tylko modelami pochodzącymi od chińskich producentów.
Urbet Lora będzie się od nich mocno wyróżniać, ponieważ jest to projekt, który powstaje od podstaw w Hiszpanii. Producent opublikował już pierwsze szkice projektowe. Stylizacja w stylu neo-retro sugeruje, że będzie to ciekawy konkurent dla modelu Husqvarna E-Pilen.
Urbet Lora
Elektryczny motocykl Lora będzie oferowany w wersji standardowej i wzmocnionej S. Drugi wariant jest bardziej zorientowany na osiągi – motocykl rozpędzi się do prędkości 150 km/h. Niezależnie od wersji elektryczny jednoślad będzie zasilany elektrycznym odpowiednikiem silnika 125 cm3. To oznacza, że będą mogli nim jeździć kierowcy posiadający prawo jazdy kategorii A1 lub B.
Urbet Lora
Producent deklaruje, że zasięg na jednym ładowaniu wynosi 300 kilometrów. Hiszpańska firma nie podaje jednak szczegółów dotyczących pojemności akumulatora. Nie wiadomo jeszcze, kiedy motocykl trafi do produkcji. Niewykluczone, że prototyp zostanie zaprezentowany 13 maja 2022 roku podczas salonu motocyklowego w Maladze.
Przez ponad rok ekipa z NHET TV ciężko pracowała nad tym wyjątkowym projektem. Replika Bugatti Chiron powstała praktycznie od zera, gotowy był tylko silnik Toyoty napędzający auto. Resztę zdolni Wietnamczycy stworzyli sami. W efekcie powstała pomalowana na perłową biel replika Bugatti Chiron, która jeździ i prezentuje się świetnie!
Musimy przyznać, że pomysłowość Wietnamczyków i wierność oryginałowi naprawdę robią wrażenie! Zobaczcie sami!
Na nagraniu widzimy, jak kierowca Opla powoli dojeżdża do skrzyżowania z drogą z pierwszeństwem. Miejsce potencjalnie niebezpieczne, ponieważ jest to droga dwupasmowa z przełączką pośrodku, za to pozbawiona sygnalizacji świetlnej.
Kierujący Oplem przezornie się więc zatrzymuje i czeka na odpowiedni moment, żeby ruszyć. Po tym jak przejechało kilka samochodów, wciska gaz… i wjeżdża prosto pod maskę Kii, której kierowca ostro hamuje, ale i tak uderza w Opla. Sprawca zdarzenia widział wszystkie poprzednie samochody, a białe kombi nie rzuciło mu się w oczy?
Jak informuje Ochotnicza Straż Pożarna z Mikołajek, wpłynęło do niej wezwanie o samochodzie osobowym, który wjechał do jeziora. Na miejsce pojechały dwa zastępy straży pożarnej, do których dołączyło Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Na miejscu faktycznie zastali samochód – Mercedesa GLE – który znajdował się pod wodą. Przymocowana do niego była przyczepa ze skuterem wodnym. Kierowca na szczęście bezpiecznie wydostał się z samochodu.
Do takich zdarzeń zwykle dochodzi, kiedy kierowca zapomni o hamulcu ręcznym (lub przestawieniu skrzyni automatycznej na P) i wysiądzie z samochodu. Druga ewentualność jest taka, że kierowca przeceni możliwości swojego auta, wjedzie zbyt głęboko i tył auta uniesie woda.
Jak było w tym przypadku? To dobre pytanie. OSP Mikołajki twierdzi, że kierowca pozostawił auto na slipie, a po chwili zjechało ono (samoczynnie?) do jeziora. Z kolei MOPR przekazało, że auto ześlizgnęło się do wody w trakcie slipowania, a kierowca „w porę” opuścił pojazd.
Ile lat już jesteś motocyklistką i od czego to wszystko się zaczęło?
To mój czwarty sezon jazdy. Zaczynałam jako „plecak”, jeździłam tak jakieś pół roku i wtedy stwierdziłam, że chce jeździć jako kierowca! Kupiłam swój pierwszy motocykl w lutym (a dokładnie 14 lutego), nie mając jeszcze prawa jazdy. Mało tego… kupując motocykl, nawet nie usiadłam na niego, musiałam kierować się głównie jego wyglądem (śmiech). Szukałam motocykla na kategorię A2, a że nie chciałam żadnego nakeda, tylko coś sportowego – to nie miałam dużego wyboru.
Zawsze słyszałam, że nie poradzę sobie z motocyklem, bo jest za ciężki i za duży dla mnie (mam 159 cm wzrostu). I fakt, początki były trudne, ale nie poddałam się! Poszłam na prawo jazdy i tam nauczyłam się wszystkiego, ponieważ nigdy nie jeździłam sama. O ile zdobycie uprawnień nie było wielkim wyzwaniem, to już samodzielna jazda na początku tak. Musiałam się przyzwyczaić do tego motocykla i nauczyć nad nim panować. Jak już pojeździłam trochę, to zakochałam się w tym i nie wyobrażam sobie teraz, że kiedykolwiek wrócę na „plecak”.
Rodzina i znajomi wspierali Cię w Twoich decyzjach?
Rodzice byli przeciwni temu, żebym zaczęła jeździć. Uważali, że nie dam sobie rady, jestem za mała i za słaba, żebym sobie poradziła z tak ciężkim sprzętem. Mama jak to mama, troszkę pogadała i darowała sobie rozmowy na ten temat (wiedziała, że i tak postawię na swoim). Bardziej tata nalegał na to, żebym odpuściła. Poniekąd go rozumiałam, bo sam kiedyś był motocyklistą i miał wypadek – na szczęście nic mu się nie stało, ale od tamtej pory nie jeździł. Chciał mnie odwieść od zakupu motocykla, ponieważ bał się o mnie. Za to znajomi wspierali mnie, mówili, że muszę dążyć do celu i dam sobie radę. Za co bardzo im dziękuję.
Co Cię kręci w motocyklach najbardziej?
Uwielbiam wsiąść na motocykl, włączyć sobie muzykę i jechać przed siebie bez celu. Tak po prostu wsiąść, odciąć się od wszystkiego i od wszystkich. Wtedy nie myślę o niczym innym, tylko o jeździe. Wyłączam się, zapominam o zmartwieniach i sprawach, które muszę ogarnąć. Lubię też czuć tę adrenalinę, związaną z jazdą – lubię czasem poczuć prędkość. Kto z nas tego nie lubi? Pewnie znajdą się i tacy, jednak większość motocyklistów lubi sobie czasem odkręcić mocniej manetkę i w tym ja. Wtedy liczę się tylko ja, motocykl i adrenalina. Lubię słuchać odgłosów silnika i wydechu, lubię zapach palonej gumy. Uwielbiam patrzeć jak ktoś lata na „gumie”, chociaż sama jeszcze się nie odważyłam, ale mam nadzieję, że to się zmieni…
Bliskie Ci są wypady dalekie czy bliskie? Sama wolisz jeździć czy w ekipie?
Jak już wspomniałam – lubię jeździć sama, żeby pomyśleć i się odstresować, bez konkretnego celu. Chętnie jeżdżę też z jakąś małą grupą, żeby coś pozwiedzać, pooglądać krajobrazy i odwiedzić miejsca, w których nie byłam jeszcze. Lubię jeździć w długie, jak i w te krótkie trasy. Niezależnie od tego, każda przejażdżka jest fajna – gdy jadę 500 km, żeby obejrzeć ruiny budynku, a nawet te 3 km po bułki do sklepu, gdzie trzeba dłużej się ubierać niż jechać (śmiech).
Jaki masz obecnie motocykl i dlaczego go wybrałaś?
Obecnie mam Suzuki GSXR 600 K7 – przesiadłam się na niego z Kawasaki er6f z 2009 roku. To są kompletnie dwa różne motocykle, różna praca silnika i pozycja na motocyklu. Kawasaki kupiłam na pierwszy motocykl, bo skradł moje serce. Jak wspomniałam, nie robiłam nim nawet jazdy testowej w dniu zakupu, bo po pierwsze nie miałam uprawnień, a po drugie – warunki w lutym nie były sprzyjające. Po zrobieniu prawa jazdy jeździłam nim dwa sezony. Pozycja na nim była bardzo komfortowa, bo siedzi się całkowicie prosto. Jedyne minusy były takie, że byłam na niego troszkę za niska oraz jego waga była znaczna (205 kg zalany płynami). Strasznie ciężko było mi manewrować na postoju i przy cofaniu. Brakowało mi czasem nóg i sił, musiałam kombinować z odpowiednim parkowaniem lub prosiłam kogoś o pomoc. Na szczęście udało się bez żadnej parkingówki (śmiech).
Gdy całe 72.1 KM w mojej maszynie zaczęło się robić dla mnie już mało zadowalające – postanowiłam kupić Suzuki GSXR 600 K7, bo to było moje marzenie od zawsze. Ciężko mi coś więcej powiedzieć, ponieważ to są moje pierwsze kilometry na tym motocyklu. Jednak już wiem, że to jest to i jestem w nim zakochana! Widzę ogromną różnicę w mocy, porównując z poprzednikiem i już wiem, że to był dobry wybór. Pozycja wprawdzie jest bardziej leżąca, ale ja od zawsze chciałam mieć sporta, więc wiedziałam z czym to się wiąże. Jest troszkę niższy od Kawasaki, co pozwala mi pewniej się czuć na postoju i w manewrach. Wiem, że jeszcze z „Suzi” musimy się lepiej poznać, ale mam pewność, że to był dobry zakup!
Jazda torowa Cię kręci? Z nowym nabytkiem chciałabyś tego spróbować?
Jeszcze nigdy nie miałam okazji jeździć po torze. Mam nadzieję, że w tym sezonie mi się uda pojechać, nauczyć dobrych nawyków i lepszej jazdy. Praktyka mi się przyda, a i nauczy lepszego panowania nad motocyklem. Może w przyszłości uda mi się też kupić drugi motocykl, typowo na tor, bo trochę szkoda obecnego na jakieś przygody. Trzeba dążyć do zamierzonych celów i po kolei spełniać marzenia.
Dobra kondycja też się pewnie przyda. Widzę, że ćwiczysz pole dance?
Od niedawna zaczęłam chodzić na zajęcia i spodobało mi się. Na pewno nie zrezygnuje z tego, tak samo jak z motocykla – będę dalej się w tym realizować. To jednak ciężki sport, na pierwszych zajęciach bałam się, że nie dam sobie rady z moją kondycją. Ale wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mogę tak myśleć i nie mogę się poddać, a dążyć do zamierzonych celów. Skoro daje sobie radę z taką maszyną, to i dam sobie radę na zajęciach! Chcę dalej szlifować swoje umiejętności na rurce i na motocyklu. Bardzo podoba mi się to połączenie – zmysłowość i kobiecość z pole dance i ten pazur z motoryzacji.
Jaka jest historia Twojego konta na Instragramie? Bo trochę „strach się bać” takiej pyskatej żmii (śmiech).
Nie ma się czego bać, bo ja nie gryzę i nie jestem jadowita (śmiech). „Pyskata żmija” to połączenie dwóch moich przezwisk. „Pyskata” to na mnie mówili w technikum, do którego chodziłam, a nazwał mnie tak jeden z nauczycieli (zawsze lubiłam na lekcjach delikatnie się odgryźć w formie żartu). Tak się przyjęło i znajomi z lat technikum nadal tak do mnie mówią. A „żmiją” to nazwał mnie kiedyś kolega w pracy i już tak zostało (nawet wytatuowałam sobie żmiję na ręku) lub zamiennie jestem „podłym gadem” (śmiech). Ale w sumie to prawda, bo bywam „pyskatą żmiją”, a czasem nawet „podłym gadem”, jednak zazwyczaj jestem miła i wesoła. Mówią o mnie: „Wredna, ale kochana” (śmiech). No cóż, taka już jestem…
Niestety autor nagrania nie okazał się pomocny w ustalaniu przyczyn tego zdarzenia. Pod filmikiem napisał tylko:
No typowo ze strony bagiet, a za 65 w zabudowanym będą psy wieszać.
Nie wiemy, czy „typowe” ma być rozbijanie innych samochodów, czy tylko zbyt duża prędkość. Warto tylko zauważyć, że radiowóz miał włączone sygnały świetlne, więc domyślamy się, że funkcjonariusze jechali do interwencji. To rzeczywiście typowe dla pojazdów uprzywilejowanych, że przekraczają prędkość – pełna zgoda.
Niemniej funkcjonariusza prowadzącego oznakowaną Kię, powinno się odesłać na przymusowy kurs z techniki jazdy. I chyba nie tylko taki kurs. Wiedział, że zbliża się do skrzyżowania i jeśli światło zmienił się na czerwone, będzie musiał przejechać przez skrzyżowanie bardzo ostrożnie. Wiedział też, że droga jest mokra i są na niej kałuże. Mimo to najwyraźniej jechał bardzo szybko, a kiedy zobaczył żółte światło, panicznie zahamował, całkowicie tracąc kontrolę nad pojazdem.
Właśnie odebrałyśmy nasze testówki na majówkę – majówkę z Renault Megane E-tech elektrycznym, która dla nas potrwa aż do 2 czerwca. Zapraszamy Was do śledzenia naszych relacji, opinii, wrażeń z jazdy, które będziemy zamieszczać na stronie motocaina.pl, ale również na naszym You Tube (będzie nam wyjątkowo miło, jak zasubskrybujecie nasz kanał), na Instagramie (będzie dużo stories, postów, rolek) oraz Facebooku. Pamiętajcie, że jesteśmy także na Twitterze i LinkedIn.
Na co przede wszystkim zwrócimy uwagę?
Opowiemy o designie i tym, co różni czwartą i piątą generację Megane. Z pewnością dużo czasu poświęcimy technologiom i systemom wsparcia kierowcy, ale także nowemu systemowi multimedialnemu opartemu na usługach Google. Dorzucimy mnóstwo wrażeń z jazdy, ale też nie zabraknie dźwięków – tak, właśnie dźwięków, które wydaje nowe Renault Megane E-Tech elektryczne. I wcale nie są to dźwięki podczas jazdy 😉
A kto będzie Wam to wszystko relacjonować? Oczywiście redaktorki motocaina.pl!
Renault Megane E-Tech Elektryczny – pytania
Jeśli po przeczytaniu zapowiedzi naszego testu nasuwają wam się pytania, to piszcie śmiało w komentarzach – czekamy na wasze propozycje, co powinniśmy sprawdzić, jakim wyzwaniom warto poddać to auto, jakich odpowiedzi od nas oczekujecie i co warto, abyśmy przetestowały. Czekamy na wasze sugestie w komentarzach pod tym artykułem!
Kira Niro Plus to pierwszy model koreańskiej zaprojektowany na potrzeby konkretnej branży (purpose-built vehicle, PBV).
Kia Niro Plus, fot. materiały prasowe / Kia
Kia Niro Plus będzie oferowana w wersji podstawowej i jako zeroemisyjna taksówka. Już zmodyfikowano pierwszą generację Niro EV, aby dostosować ją do wymagań współczesnego transportu. Debiut Niro Plus poprzedziło wprowadzenie na rynek w lutym modelu Ray Van – pierwszej jednomiejscowej furgonetki w Korei, zaprojektowanej na potrzeby zaspokojenia szybko rozwijających się usług dostarczania małych przesyłek.
Kia będzie oferować podstawową wersję Niro Plus dla prywatnych odbiorców, która będzie mogła być wykorzystywana w wielu branżach, w tym do usług związanych z wynajmem samochodów, a także do celów rekreacyjnych.
Na wybranych rynkach Niro Plus w wersji podstawowej zadebiutuje w drugiej połowie roku. Oprócz wersji z napędem elektrycznym (BEV), model ten będzie oferowany jako samochód hybrydowy typu plug-in (PHEV) i hybrydowy (HEV), aby zaspokoić specyfikę danego kraju i zróżnicowane potrzeby klientów. Kia Niro Plus nie będzie oferowana w Europie.
Kia Niro Plus, fot. materiały prasowe / Kia
Kia jest jedną z pierwszych marek, która oferuje modele zaprojektowane na potrzeby specjalnych zastosowań i do 2030 roku planuje stać się liderem tego szybko rozwijającego się segmentu samochodów. W tym celu Kia opracowuje nową platformę podwoziową, na której będą konstruowane modele różnych rozmiarów i na różne potrzeby, zaspokajające szybko zmieniające się wymagania klientów i nowe trendy. Pierwszy model zaprojektowany od podstaw na potrzeby specjalnych zastosowań Kia wprowadzi w 2025 roku.
Milion kilometrów to często dystans jaki pokonuje się trzema kolejnymi samochodami. Lecz w przypadku firmy pani Renaty Wadeckiej dystans ten przejechał jeden tylko Volkswagen Caddy – samochód, który dzielnie i bezawaryjnie służył firmie przez piętnaście lat.
Ten konkretny samochód od momentu wyprodukowania (oczywiście w zakładach Volkswagen Poznań) i zakupu w 2007 roku, należał do floty pojazdów jednej z gdańskich hurtowni farmaceutycznych. Przez cały okres eksploatacji był praktycznie bezawaryjny, a jedyne czynności serwisowe przy nim wykonywane wynikały z konieczności przeglądów okresowych, wymiany oleju, klocków hamulcowych, czy opon.
Właścicielka tak wyjaśnia długowieczność auta:
Nasz Caddy przejechał milion kilometrów, ponieważ to świetny pojazd, który był przez nas systematycznie serwisowany, dlatego okazał się tak bezawaryjny. Tak duży przebieg i bezawaryjna eksploatacja to także wynik tego, że przez cały okres swojego funkcjonowania auto było użytkowane przez jednego kierowcę.
Ów kierowca, pan Marek Szydłowski, wraz z „milionowym” Caddym przechodzą na emeryturę. Tak wspomina wspólną pracę:
Przejeździłem tym samochodem piętnaście lat – byłem jego jedynym kierowcą. Prowadziło się go zawsze bardzo dobrze. Jednego dnia potrafiłem pokonać nim nawet 700 kilometrów. Przez te wszystkie lata zżyłem się z tym samochodem. Można powiedzieć, że stał się on częścią mojego życia. Trochę kilometrów się nim przejechało.
Po piętnastu latach bezawaryjnej eksploatacji i po milionie przejechanych kilometrów, rekordowy Caddy przechodzi na emeryturę, jednak gdańska firma i jej właścicielka byli tak z niego zadowoleni, że zamówili od razu kolejny, nowy egzemplarz. Kluczyki do Volkswagena Caddy piątej generacji odebrali kilka dni temu w gdańskim salonie.
Zwykle w naszych materiałach krytykujemy rowerzystów i w tym przypadku również należy potępić zachowanie miłośnika dwóch kółek. Ale mamy spory problem z uwierzeniem w relację autora nagrania, który zamieścił pod nim taką wiadomość:
Informacja dla internetowych detektywów, KLAKSON nie został użyty, a widoczny na filmiku agresor był opisywany na różnych krakowskich grupach (atakował pieszych).
No to zobaczmy nagranie. Autor stoi na czerwonym świetle, a na zielonym po przejściu dla pieszych jedzie rowerzysta. W połowie zatrzymuje się i uderza przednim kołem w zderzak. Potem, wyraźnie zdenerwowany, podchodzi do drzwi kierowcy i podobno uderza w szybę.
Mamy uwierzyć, że rowerzysta, który oczywiście złamał przepisy jadąc po chodniku i przejściu dla pieszych, nagle i bez żadnego powodu zaatakował kierowcę? Co ma udowodnić nagranie bez dźwięku? Przykro nam, ale nie kupujemy tego.
Jazda prostą drogą wydaje się mało skomplikowana, jednak to właśnie tu ma miejsce więcej wypadków niż na zakrętach czy skrzyżowaniach. W ubiegłym roku na prostych odcinkach dróg wydarzyło się 13 261 wypadków. Dla porównania na skrzyżowaniach z drogą z pierwszeństwem przejazdu doszło do 5 896 wypadków, a na zakręcie – do 2 977 takich zdarzeń.
Według policyjnych statystyk główne przyczyny wypadków na prostych odcinkach to:
niedostosowanie prędkości do warunków ruchu (2 546 wypadków)
Na prostej drodze wielu kierowców czuje się… zbyt bezpiecznie i traci czujność. Właśnie z tego powodu coraz częściej w miastach stosuje się takie zabiegi jak umieszczanie na drodze tzw. szykan, czyli przeszkód, które wymuszają zredukowanie prędkości w celu ich ominięcia. Podobny efekt może mieć optyczne zwężenie jezdni. Taka infrastruktura nie sprawdzi się jednak poza obszarem zabudowanym, gdzie kierowcy poruszają się dużo szybciej niż 50 km/h. Kluczowe znaczenie ma więc przestrzeganie przepisów i uważność kierujących.
W ostatnich latach o marce Wiesmann mówiono niewiele. Niszowy producent ekskluzywnych samochodów stylizowanych w stylu retro miał swoje problemy. Po kilku latach bytu w niełasce przyszedł czas na powrót. Nowy projekt zaskakuje wyglądem i rodzajem zasilania.
Firma Wiesmann przeżyła w ostatnich latach bardzo trudne chwile. Producent miał problemy finansowe, później został przejęty przez brytyjskiego inwestora, a na koniec zbankrutował. Jednak ostatnie dni pokazują, że marka przygotowuje się do wielkiego comebacku.
Nowy projekt jest przełomowy z jednego, bardzo ważnego powodu. Tym razem pod maską nie uświadczymy silnika BMW, z czego były znane modele Wiesmanna. Co więcej, nie uświadczymy nawet jednostki spalinowej. Niszowy producent zdecydował się na silnik elektryczny. Dyrektor generalny marki, Roheen Berry, skomentował nadchodzącą premierę słowami: „to najbardziej ekscytujące auto sportowe zasilane prądem na świecie”.
Wiesmann Project Thunderbolt
Wiesmann Project Thunderball nawiązuje do wcześniejszych modeli. Jest charakterystyczna osłona chłodnicy, masywny przód, krótki tylny zwis, a także poczwórne reflektory. Napęd jest realizowany przez dwa silniki elektryczne zamontowane z tyłu.
Na tylną oś trafia 671 KM maksymalnej mocy, a do tego trzeba jeszcze dołożyć gigantyczny moment obrotowy o wartości 1100 Nm. To wystarczy, żeby Wiesmann rozpędził się od 0 do 100 km/h w ciągu 2,9 sekundy.
Wiesmann Project Thunderbolt
Project Thunderball to sportowy roadster, ale na jego pokładzie zamontowano całkiem spory akumulator o pojemności 83 kWh. Producent informuje, że pozwala przejechać do 500 kilometrów na jednym ładowaniu. Można go doładowywać szybką ładowarką do 300 kW. Minusem może być całkiem spora masa – 1,7 tony.
Producent nie ujawnił cennika ani szczegółów dotyczących planów produkcyjnych. Tanio nie będzie, ale jak to w przypadku takich niszowych marek zwykle bywa – chętnych nie zabraknie.
Koncern Volvo Cars przejął strategiczne udziały w firmie Carwow – internetowej platformie zajmującej się kupnem i sprzedażą samochodów. Szwedzka marka dokonała zakupu za pośrednictwem funduszu Volvo Cars Tech Fund.
Carwow to dynamicznie rozwijająca się platforma pomagająca w zakupie nowych samochodów, ale zajmująca się również pomocą w ich sprzedaży. Wszystkie procesy odbywają się za pośrednictwem kanałów online. Firma zaliczyła w ostatnich latach bardzo dynamiczny wzrost i jest jednym z liderów rynku sprzedaży nowych samochodów w Wielkiej Brytanii, Niemczech oraz Hiszpanii.
Volvo chce wykorzystać inwestycję do płynnego przejścia w kanały online, a następni uzyskania przewagi w kwestii pozyskiwania klientów i tworzenia treści. Szwedzka marka chce mocniej postawić na relacje internetowe i bezpośrednie relacje z klientami.
Inwestycja pozwoli umocnić istniejące partnerstwo pomiędzy Volvo Cars i Carwow, które obecnie obejmuje współpracę w ramach usługi subskrypcji Volvo Cars, a także dostarczy firmie i jej dilerom ruchu oraz danych do potencjalnych klientów.
Byliśmy jednym z pierwszych producentów samochodów, którzy zdecydowali się przejść na sprzedaż online, a dzięki temu strategicznemu partnerstwu będziemy uczyć się i zdobywać wgląd w zachowania zakupowe w internecie. Nasza współpraca z Carwow pomoże nam i naszym partnerom detalicznym zwiększyć sprzedaż i osiągnąć nasz cel, jakim jest sprzedaż około połowy naszych wolumenów online do 2025 roku.
– powiedział Lex Kerssemakers, dyrektor handlowy w Volvo Cars.
W weekend majowy wielu z nas rozpocznie już w ten piątek. Piątek, weekendu początek, a co za tym idzie ruch na polskich drogach będzie dużo większy niż za zwyczaj. Na jakich drogach i w których częściach Polski spodziewać się można największych utrudnień i kroków?
Czego możemy spodziewać się w tym roku na polskich drogach w czasie weekendu majowego?
W czasie długiego weekendu majowego większość Polaków raczej wyjeżdża z miast, niż do nich podróżuje. Największą popularnością zazwyczaj cieszą się obszary górskie, nadmorskie oraz wschodnia część kraju otoczona dziką przyrodą. Julia Langa z Yanosik mówi:
Zgodnie z naszymi danymi więcej osób wyjeżdża z miasta na weekend majowy, zwłaszcza mieszkańcy dużych miejskich aglomeracji. Porównując stosunek wyjazdów z wybranych polskich miast do przyjazdów do nich widzimy dużą różnicę. Mieszkańcy Warszawy, Krakowa, Poznania, Łodzi czy Wrocławia zdecydowanie preferują udać się na odpoczynek poza granice swojego miasta, a i niewielu turystów decyduje się na spędzenie weekendu majowego w mieście.
Dane z aplikacji Yanosik wykazują, że najwięcej wyjazdów Polaków na majówkę w ubiegłym roku odnotowano w:
Warszawie
Krakowie
Poznaniu
Łodzi
Rzeszowie
Białymstoku
Sosnowcu
Wyjazdy turystów z wybranych polskich miast w czasie majówki 2021, fot. Yanosik
Według danych z aplikacji Yanosik w 2021 roku Polacy na majówkę najchętniej wybierali się w okolice powiatu tatrzańskiego w województwie małopolskim. Równie chętnie jeździliśmy w okolice powiatu jeleniogórskiego w dolnośląskim, powiatu leskiego w województwie podkarpackim , a także piskiego w warmińsko-mazurskim. Znacznie mniej Polaków decydowało się na wyjazd w okolice nadmorskie. Eksperci z Yanosika wyznają:
Zweryfikowaliśmy natężenie ruchu na wybranych polskich autostradach oraz drogach szybkiego ruchu pod kątem powrotów z weekendu majowego. Do próby wzięliśmy niedzielę 3 maja w 2021 roku i porównaliśmy ją z niedzielą 9 maja w 2021 roku. Z naszych danych wynika, że największe korki mogą spotkać podróżujących przez S11 w okolicach Szczecinka, S3 w obszarze gminy Skąpe i Pyrzyce. Z większym natężeniem ruchu muszą się również liczyć ci, którzy będą podróżować A1 w okolicy gmin Łanięta, Gostynin i Płużnica, a także A4 przy Zabierzowie.
Drogi z największymi wzrostami natężenia ruchu w czasie majówki w 2021 roku, fot. Yanosik
Większość osób, nawet jeśli coś tam słyszała o martwym polu, nie zdaje sobie sprawy, jak duże jest ono w pojazdach ciężarowych. Szczególnie po prawej stronie pojazdu, a montowane coraz częściej dodatkowe lusterka, nie zawsze zdają egzamin.
Popatrzcie tylko na to nagranie. Kierowca tira jechał obok Skody, ale zupełnie jej nie widział. Bez wątpienia nie zmieniałby pasa, jadąc prosto w nią. Osobówka obróciła się bokiem do kierunku jazdy, ale sprawca zdarzenia zorientował się, co się stało i szybko wrócił na swój pas, dzięki czemu Skoda odwróciła się ponownie w dobrą stronę, a jej kierowcy, choć zareagował zbyt gwałtownie, udało się uniknąć uderzenia w bariery.
Tesla ogłosiła, że wszystkie jej nowe samochody będą sprzedawane bez kabli do ładowania. Dlaczego? Ponieważ mało kto korzysta ze wspomnianych przewodów. Zdaniem Elona Muska większość właścicieli Tesli ładuje swoje samochody na oficjalnych, publicznych ładowarkach lub korzysta z dedykowanych Wall Connectorów.
Przewody do ładowania wciąż będę dostępne, ale jako osobny produkt, za który trzeba będzie dodatkowo zapłacić. Kable będzie można zamówić bezpośrednio u dealera w trakcie konfiguracji samochodu. Przewody mają być także dostępne w sklepach internetowych i niektórych placówkach stacjonarnych.
Ceny przewodów wahają się od 275 dolarów (za zestaw ładowania mobilnego 2 poziomu, umożliwiający uzupełnianie energii z mocą 120V) do 400 dolarów (za zestaw pozwalający ładować Teslę z mocą do 240V).
Zdarzenie miało miejsce na autostradzie A7 w okolicach miejscowości Getynga w Dolnej Saksonii. Postronni kierowcy zawiadomili miejscową policję o zestawie przewożącym bale drewna, na których ustawiono samochód osobowy.
Wysłani do tej sprawy funkcjonariusze odnaleźli rzeczony zestaw pojazdów i skierowali go na parking przy autostradzie. Rzeczywiście czeski kierowca przewoził Skodę Octavię, przymocowaną prowizorycznie na pniach. Dalsza kontrola wykazała także, że kilka opon było wyraźnie uszkodzonych, a bardzo mocno zabrudzone podwozie. Na ile niemiecka policja „wyceniła” takie zachowanie? Na 85 euro, czyli niecałe 400 zł. Zaskakująco łagodnie, prawda?
Funkcjonariusze nie wyjaśnili natomiast, po co 48-letniemu kierowcy był „zapasowy” samochód. Nam to przypomina podobną sytuację, która miała miejsce w Polsce. Tam osobówka przewożona na 100-tonowym zestawie, miała posłużyć jako transport powrotny dla kierowcy. Tu mogło być podobnie.
BYD Seal to elektryczny sedan, który pierwotnie miał zostać zaprezentowany na targach w Pekinie. Samochód będący kontynuacją zeszłorocznej koncepcji Ocean-X i jest oparty na nowej architekturze elektrycznej BYD zwanej e-platformą 3.0.
BYD Seal, fot. materiały prasowe / BYD
Patrząc na to auto, mamy wrażenie, że już go gdzieś widziałyśmy… Wizualnie chiński elektryk bardzo przypomina… Teslę Model 3. BYD Seal ma 4800 mm długości, 1875 mm szerokości i 1460 mm wysokości, przy rozstawie osi 2920 mm, co sprawa, że jest odrobinę większy niż Tesla.
Wewnątrz auta uwagę zwraca przede wszystkim duży, wolnostojący ekran dotykowy oraz mniejszy odpowiadający za cyfrowe zegary. Połączone otwory wentylacyjne mają przypominać fale. Podobny zabieg został zastosowany na środkowym tunelu, gdzie znajduje się dźwignia zmiany biegów w kształcie diamentu i kilka przycisków rozmieszczonych wokół niej. Morski motyw podkreśla jasnoniebieska tapicerka skórzana na siedzeniach oraz zamszowa deska rozdzielcza.
BYD Seal wyposażony jest jeden silnik elektryczny, który znajduje się w tylnej części pojazdu i gwarantuje 201 lub 308 KM mocy. W ofercie jest również wersja z dwoma silnikami, które generują ponad 520 KM. Sprint do „setki” zajmuje chińskiemu elektrykowi 3,8 sekundy.
W zależności od konfiguracji, BYD Seal na jednym ładowaniu może przejechać do 550 kilometrów, 650 kilometrów lub 700 kilometrów.
BYD Seal, fot. materiały prasowe / BYD
BYD Seal nie jest autem zarezerwowanym tylko dla rynku chińskiego. Od 2023 roku ma być dostępny również w Australii pod nazwą Atto 4. Możliwe, że potem trafi również na inne rynki.
27 kwietnia 2022 roku Polska została odcięta od rosyjskiego gazu. I choć brzmi to bardzo poważnie, to na szczęście nie ma powodów do paniki. Spokojnie mogą spać także kierowcy, obawiający się niedoborów LPG na stacjach paliw.
Rosja zakręciła Polsce kurek z gazem LNG, a nie LPG. Sytuacja nie ma żadnego związku z kierowcami i samochodami, a decyzja władz Rosji nie ma wpływu na to co się dzieje na stacjach benzynowych.
Oczywiście można się spodziewać, że ceny LPG mogą pójść w górę, ale podwyżki wcale nie będą wynikać z decyzji o odcięciu Polski od rosyjskiego gazu. Najprędzej to nieuczciwi sprzedawcy, będą próbowali skorzystać na zamieszaniu i wątpliwościach kierowców, by podbić ceny i więcej zarobić, licząc że przestraszeni kierowcy, tak jak w dni wybuchu wojny w Ukrainie, przyjadą zatankować auta do pełna.
Mercedes zaprezentował właśnie nową generację Klasy T. Luksusowy odpowiednik Citana jest oparty na Renault Kangoo, ale w jego wnętrzu znajdziemy dużo lepsze materiały wykończeniowe.
Mercedes Klasy T to jeszcze bardziej luksusowa i wykończona lepszymi materiałami odmiana modelu Citan Tourer. Nie zapominając jednak, że wspólną bazą do stworzenia tego modelu było Renault Kangoo. W przypadku nowego modelu założeniem niemieckiego producenta było zerwanie skojarzeń z samochodem dostawczym.
Mercedes Klasy T- dane techniczne
Samochód będzie dostępny w dwóch wariantach. Podstawowa wersja ma 4498 mm długości, 1859 mm szerokości oraz 1811 mm wysokości. Niebawem do oferty dołączy wariant z długim rozstawem osi, w którego wnętrzu pomieści się maksymalnie siedmiu pasażerów.
Auto jest wyposażone w drzwi przesuwne, które zapewniają wygodny dostęp do wnętrza poprzez otwór o szerokości 614 mm i wysokości 1059 mm. Na tylnej kanapie pomieszczą się trzy foteliki dziecięce. W razie potrzeby można ją złożyć, żeby stworzyć praktycznie płaską przestrzeń ładunkową.
Podstawowa wersja ma zamontowaną klapę bagażnika, ale opcjonalnie można zamówić dwusegmentowe drzwi tylne. Obie sekcje, podobnie jak w samochodzie dostawczym, można zablokować pod kątem 90 stopni i odchylić na bok pod kątem 180 stopni.
Mercedes Klasy T – wyposażenie
Lista wyposażenia standardowego Mercedesa Klasy obejmuje takie elementy, jak system informacyjno-rozrywkowy MBUX z 7-calowym ekranem dotykowym i integracją ze smartfonem, wielofunkcyjną kierownicę z przyciskami Touch Control, klimatyzację, system kluczyka bezprzewodowego, a także kolorowy wyświetlacz na desce rozdzielczej o przekątnej 5,5-cali. Do tego dochodzi oświetlenie wewnętrzne LED oraz oświetlenie ambiente w maksymalnie ośmiu kolorach (Style i Progressive Line), dostępne w zależności od wersji wyposażenia.
Mercedes zadbał o to, żeby na pokładzie znalazło się sporo systemów-asystentów kierowcy: wspomaganie ruszania pod górę, asystent bocznego wiatru, system ostrzegania o zmęczeniu, aktywny asystent układu hamulcowego z funkcją pokonywania skrzyżowań, aktywny asystent utrzymania pasa ruchu, asystent martwego pola i limitu prędkości.
Pakiet wspomagania bezpieczeństwa jazdy jest dostępny opcjonalnie i obejmuje następujące rozwiązania: system utrzymania odległości DISTRONIC i aktywnego asystenta układu kierowniczego. Za dopłata jest dostępny aktywny asystent parkowania z PARKTRONIC i kamerą cofania. Klienci mogą wybrać opcjonalne reflektory LED High Performance (standard dla linii Progressive Line).
Mercedes Klasy T – silniki
Pod maską Mercedesa Klasy T znajdziemy silnik jedną dwóch opcji: silnik benzynowy lub silnik wysokoprężny. Diesel ma 1461 cm3 pojemności, a jego maksymalna moc to 95 KM lub 116 KM. Jednostka benzynowa ma pojemność 1332 cm3, a do tego oferuje moc 102 KM i 131 KM.
Standardowo samochód jest wyposażony w mechaniczną skrzynię biegów. Mocniejsza wersja benzynowa i silnik wysokoprężny są dostępne z siedmiobiegową, dwusprzęgłową przekładnią DCT.
Mercedes Klasy T – ceny w Polsce
Polski importer już niebawem opublikuje cenniki i specyfikacje przeznaczone na nasz rynek. W Niemczech cennik Mercedesa Klasy startuje od kwoty minimum 30 tysięcy euro. Niewykluczone, że na naszym rynku pojawi się tańszy wariant.
Policjanci z Kobiernic (powiat bielski) otrzymali zgłoszenie o nietrzeźwym awanturniku, który celowo wjechał Polonezem Truckiem w ogrodzenie budynku jednego z mieszkańców Bujakowa – swojego krewnego. Kierowca z impetem staranował bramę, a następnie wjechał w budynek, uszkadzając drzwi wejściowe i część elewacji, a następnie odjechał z miejsca zdarzenia.
Policjanci ustalili, że sprawcą jest najprawdopodobniej członek dalszej rodziny, który od kilku lat jest z nimi w konflikcie, a w przeszłości już im groził. Pojechali pod wskazany im adres, gdzie zastali podejrzanego 46-latka. Kiedy policjanci wyjaśnili powód interwencji, mężczyzna zrobił się agresywny i zaczął ich wulgarnie wyzywać, a podczas próby uspokojenia go i zatrzymania, skopał jednego z policjantów. Później kilka kopniaków otrzymał radiowóz, do którego policjanci wsadzili mężczyznę.
Badanie alkomatem wykazało, że miał w organizmie ponad 2 promile alkoholu. W związku z podejrzeniem prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości, zatrzymano mu także prawo jazdy. Po nocy spędzonej w policyjnym areszcie usłyszał zarzuty uszkodzenia mienia, kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości, znieważenia policjantów i naruszenia nietykalności jednego z nich oraz kierowania gróźb karalnych. Za wszystkie te przestępstwa grozi mu kara nawet 5 lat więzienia, zakaz prowadzenia pojazdów i wysoka grzywna. Będzie musiał też zapłacić za straty mieszkańcom staranowanej posesji i za uszkodzony radiowóz. Prokurator objął go policyjnym dozorem i zakazem zbliżania się do mieszkańców tej posesji. O jego dalszym losie zdecyduje niebawem sąd.
Pomiędzy pierwszym pokazem koncepcyjnego ID. Buzz, a prezentacją jego produkcyjnej wersji, która trafi do klientów jesienią tego roku, upłynęło około pięciu lat ciężkiej, wspólnej pracy zespołów rozwoju marek Volkswagen Samochody Dostawcze i Volkswagen Samochody Osobowe.
W jaki sposób projektantom udało się przenieść podstawowe założenia stylistyczne legendarnego, oryginalnego T1 i wyraźne kontury pojazdu koncepcyjnego do w pełni elektrycznego samochodu rodzinnego i samochodu dostawczego? W jaki sposób inżynierowie Volkswagena byli w stanie spełnić wszystkie wymagania w zakresie bezpieczeństwa, komfortu jazdy i praktyczności, jakie stawia się nowoczesnym pojazdom elektrycznym? I co musieli przygotować pracownicy produkcji i działu podzespołów, by wdrożyć ten model do produkcji w Hanowerze w taki sposób, że ID. Buzz może być tam dziś produkowany na jednej linii razem z innymi modelami rodziny „Bulli” (T6.1 i Multivan)?
Opracowanie samochodu rodzinnego i dostawczego z rodziny ID. wymagało zarówno współpracy między markami, jak i precyzyjnego podziału pracy: projektanci i inżynierowie szukali najlepszej możliwej koncepcji, która łączyłaby wszystkie wymagania specyfikacji. U podstaw projektu ID. Buzz legło siedem dekad gromadzenia doświadczeń z modelu Bulli, a nowy, elektryczny pojazd zaprojektowany został tak, by zachwycić zarówno obecnych fanów, jak i nowych klientów.
Po wykonaniu kilku pierwszych, ręcznie robionych prototypów można zdecydować, czy wszystkie dane projektowe i symulacje stworzone w świecie wirtualnym można przenieść do świata rzeczywistego. Dowodem jakości są testy. By mieć pewność, że ID. Buzz spełnia wymagania Volkswagena w zakresie komfortu i bezpieczeństwa, elektryczny „Bulli” został poddany próbie podczas skomplikowanego i wyczerpującego maratonu – po całej Europie i w ekstremalnych warunkach. Najpierw ekstremalne gorąco: od warunków bardzo suchych, po tropikalnie wilgotne. Następnie w skrajnie niskich temperaturach – również od suchych po wilgotne. I w wielu miejscach bez nawierzchni z prawdziwego zdarzenia. Następnie testy na torze w symulacjach deszczu, śniegu, lodu i kurzu, by sprawdzić, co może wniknąć w złącza karoserii i podwozia, a potem potencjalnie powodować problemy.
Testy są bardzo szczegółowe: na przykład w specjalnej komorze sprawdza się, jak szybko po uruchomieniu pojazdu może być za pomocą ogrzewania usunięte oblodzenie lusterka zewnętrznego? Aby zaliczyć test, lusterko – wstępnie przygotowane w temperaturze minus 20 stopni – musi zapewnić dobrą widoczność do tyłu już po trzech minutach.
Cała historię prac rozwojowych nad modelem ID. Buzz możecie obejrzeć poniżej:
Wszystko zaczęło się od tego, że policjanci ze Słupska zwrócili uwagę na białe Audi, którego kierowca na widok nieoznakowanego radiowozu zaczął nagle przyspieszać i zmieniać kierunek jazdy. Policjanci wydali sygnały do zatrzymania, jednak kierowca nie zatrzymał się do kontroli. Podczas ucieczki stwarzał poważne zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego, a następnie uderzył podwoziem pojazdu w próg zwalniający. Z samochodu zaczął wyciekać olej, a po kilkudziesięciu metrach kierowca zatrzymał się. Mężczyzna podjął jeszcze próbę ucieczki pieszej, jednak została ona szybko udaremniona przez policjantów.
Na miejsce został skierowany patrol ruchu drogowego wyposażony w urządzenie do badania zawartości środków odurzających w organizmie. Tester wskazał, że mężczyzna wsiadł za kierownicę pomimo tego, że zażywał wcześniej amfetaminę. Została pobrana od niego krew do badań, ale to nie był koniec jego kłopotów.
Po sprawdzeniu go w policyjnym systemie, okazało się, że obowiązuje go zakaz prowadzenia pojazdów, a samochód którym się poruszał, nie miał ani badań technicznych ani polisy OC. Mundurowi mieli także duże zastrzeżenia do stanu technicznego Audi oraz jego obowiązkowego wyposażenia.
Za wykroczenia popełnione w trakcie ucieczki, a także te wykryte po zatrzymaniu pojazdu, policjanci nałożyli na 36-latka mandaty w łącznej wysokości blisko 16 tysięcy złotych. Pojazd został odholowany na koszt kierującego na policyjny parking, a o braku polisy OC został powiadomiony Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który może nałożyć na tego mężczyznę dodatkowe 6000 zł kary. Najpoważniejsze konsekwencje jednak dopiero przed nim – jazda pod wpływem narkotyków zagrożona jest karą więzienia do 2 lat, a za złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów oraz ucieczkę przed policją grozi po 5 lat więzienia.
Inspektorzy z kujawsko-pomorskiej ITD na autostradzie A1 zatrzymali do kontroli ciągnik siodłowy z naczepą niskopodwoziową. Znajdowały się na niej duże worki wypełnione kruszywem, o łącznej masie 25 ton. Nie trzeba być specjalistą, żeby natychmiast zauważyć, że coś tu było nie tak.
Nie tak była naczepa, zupełnie nieprzystosowana do tego typu przewozu. Ułożono na niej palety, na których stały worki, każdy umocowany tylko jednym pasem. Mogły więc przesuwać się do przodu i do tyłu. Jeden już to zrobił i co prawda pozostał na naczepie, ale wysypywało się z niego kruszywo na drogę.
Oprócz tego kontrola stanu technicznego wykazała niebezpieczną usterkę. Na jednej z opon, na osi napędowej, inspektorzy z WITD w Bydgoszczy stwierdzili oderwane fragmenty bieżnika i uszkodzony metalowy kord.
Wobec przewoźnika i osoby zarządzającej transportem wszczęto postępowania administracyjne. Kierowca został ukarany mandatami karnymi, a dowody rejestracyjne pojazdów zatrzymano. Ładunek został przeładowany na wywrotki. Uszkodzoną oponę wymienił wezwany przez przewoźnika na miejsce kontroli mobilny serwis.
Ogłoszony w grudniu 2021 przetarg dotyczy realizacji trzech fragmentów drogi ekspresowej S17 na południe od Zamościa w kierunku przejścia granicznego w Hrebennem:
Zamość Wschód – Zamość Południe (ok. 12,5 km)
Zamość Południe – Tomaszów Lubelski (ok. 18,5 km)
Tomaszów Lubelski – Hrebenne (ok. 17,5 km)
25 kwietnia poznaliśmy chętnych do budowy drogi ekspresowej S17 od Tomaszowa Lubelskiego do Hrebennego.
Odcinek Tomaszów Lubelski – Hrebenne będzie liczył ok. 17,5 km. Rozpoczyna się za węzłem Tomaszów Lubelski Południe, gdzie trasa przecina obecną drogę krajową i przebiega po jej zachodniej stronie. Omija Lubyczę Królewską i dalej przebiega w korytarzu obecnej DK17. Zakończenie odcinka zaplanowano na włączeniu do istniejącej obwodnicy Hrebennego.
W przetargu wpłynęło osiem ofert. Cztery z nich zmieściły się w zaplanowanym budżecie na inwestycję, który wynosi ok. 664,8 mln złotych:
Budimex – ok. 598 3 mln zł
Kolin İnşaat Turizm Sanayi Ve Ticaret – ok. 603,3 mln zł
konsorcjum firm Porr (lider), Antex II (partner) – ok. 624,5 mln zł
konsorcjum firm Mostostal Warszawa (lider), Acciona Construcción (partner) – ok. 655,6 mln zł
Stecol Corporation – ok. 683, 1 mln zł
konsorcjum firm NDI (lider), NDI Sopot, SP Sine Midas Stroy, SP Sine Midas Stroy Oddział w Polsce, Fabe Polska (partnerzy) – ok. 711 mln zł
Przedsiębiorstwo Usług Technicznych Intercor – ok. 713, 4 mln zł
Mota-Engil Central Europe – ok. 739,5 mln zł
Złożone oferty będą oceniane pod względem trzech kryteriów: ceny (60%) przedłużenia okresu gwarancji jakości na ekrany akustyczne wraz z ich posadowieniem, instalacje zasilające i konstrukcje wsporcze (30%) oraz terminu realizacji kontraktu (10%).
O takim kroku mówiło się już wcześniej. Nowa klasa C od AMG otrzymała 2-litrową jednostkę wspieraną układem mild hybrid. Niedawno zaprezentowano ją w model AMG SL 43, ale tam rozwijała 381 KM i 480 Nm. W AMG C 43 wzmocniono ją do 408 KM oraz 500 Nm. Dodatkowe 14 KM chwilowego zastrzyku zapewnia elektryczny silnik, będący częścią układu mild hybrid.
Mercedes-AMG C 43 debiutuje jako sedan oraz kombi. Pierwsza wersja przyspiesza do 100 km/h w 4,6 s, druga jest o 0,1 s wolniejsza. Prędkość maksymalna została elektronicznie ograniczona do 250 km/h, ale opcjonalnie można ją zwiększyć do 265 km/h. Dla porównania poprzednik mający 390 KM z 3-litrowego silnika przyspieszał do 100 km/h w 4,7 s (sedan).
Nowa klasa C od AMG korzysta ze zmodyfikowanej 9-biegowej skrzyni automatycznej, w której konwerter momentu obrotowego zastąpiono mokrym sprzęgłem, co ma poprawić szybkość reakcji na gaz. Do standardu należy także napęd na wszystkie koła z rozdziałem mocy w proporcji 31:69, co pozwoli na zachowanie tylnonapędowej charakterystyki samochodu.
Inżynierowie AMG zajęli się także zawieszeniem, które wyposażono w adaptacyjne amortyzatory, pozwalające na wybór trzech trybów: Comfort, Sport i Sport+. Zależna od wybranego trybu jest także praca układu kierowniczego ze zmiennym przełożeniem, który może współpracować ze skrętną tylną osią, poprawiającą zwinność i stabilność prowadzenia klasy C.
Spece z Affalterbach nie zapomnieli także o sportowym układzie hamulcowym z 370-milietrowimi tarczami z przodu i 4-tłoczkowym zaciskami oraz o sportowym układzie wydechowym. Charakterystyka brzmienia zależna jest od wybranego trybu jazdy i regulowana za pomocą klapki w wydechu. Lecz nie jest to chyba nigdy zbyt głośny dźwięk, ponieważ AMG przygotowało opcję nazwaną AMG Real Performance Sound. Po jej wybraniu, czujnik w układzie wydechowym będzie przekazywał brzmienie silnika do wnętrza. Co rozumiemy jako odgrywanie dźwięku przez głośniki systemu audio.
Z zewnątrz Mercedesa-AMG C 43 rozpoznamy po charakterystycznym grillu Panamericana, zmienionych zderzakach, dyfuzorze, czterech końcówkach wydechu oraz felgach w rozmiarze od 18 do 20 cali. We wnętrzu zmieniło się niewiele – do wyboru są nowe tapicerki i elementy wykończenia wnętrza, a także znajdziemy tu kierownicę z przełącznikami trybów jazdy. Najciekawszy element to opcjonalne kubełkowe fotele, takie same jak w poprzedniku.
Po kilku tygodniach przestoju Skoda uruchomiła ponownie produkcję elektrycznego modelu Enyaq iV. Początkowo z linii montażowej będzie zjeżdżać tysiąc egzemplarzy tygodniowo. Powodem zawieszenia produkcji były problemy z dostawami wiązek elektrycznych z Ukrainy.
Skoda wznawia produkcję modelu Enyaq iV w swojej głównej fabryce zlokalizowanej w czeskim Mlada Boleslav. Od kilku tygodni produkcja samochodu nie była realizowana z powodu braku dostępności wiązek elektrycznych.
Czeskiej marce udało się przywrócić dostawy podstawowych komponentów, dzięki czemu produkcja została uruchomiona na nowo. Producent liczy, że w najbliższym czasie uda się utrzymać pełną zdolność produkcyjną. Jest to jednak zależne od dostępności określonych części. Aktualnie trudno jest przewidywać, czy podobne problemy nie wystąpią w najbliższej przyszłości.
Produkcja Skody Enyaq iV wznowiona (fot. Skoda)
Fabryka w Mlada Boleslav będzie produkować tygodniowo około tysiąca egzemplarzy modelu Enyaq iV. Wydajność będzie stopniowo zwiększana, aż do osiągnięcia poziomu 370 pojazdów dziennie. Dotyczy to zarówno podstawowej wersji modelu oraz wariantu coupe.
Co ciekawe, jest to jedyna fabryka należąca do Grupy Volkswagen, gdzie równolegle obok siebie są wytwarzane modele oparte o platformy MEB i MQ. Oprócz modelu Enyaq powstaje tam jeszcze bestseller czeskiej marki – Octavia.
Policjanci KWP w Krakowie przy współpracy dwóch instytucji przygotowali specjalną ulotkę. Kierowcy z Ukrainy znajdą tam wybrane przepisy ruchu drogowego oraz różnice dotyczące poruszania się po polskich i ukraińskich drogach.
Kierowcy z Ukrainy podczas kontroli drogowej otrzymają specjalną ściągawkę przygotowaną przez funkcjonariuszy policji. Nad opracowaniem materiału czuwali policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie wraz z Małopolską Wojewódzką Radą Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego oraz Krajowym Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
ОКРЕМІ ПРАВИЛА ДОРОЖНЬОГО РУХУ, ЩО ДІЮТЬ У ПОЛЬЩІ – to ulotka przygotowana z myślą o Ukraińcach, którzy uciekli do Polski przed wojną. Kierowcy znajdą w niej wybrane przepisy ruchu drogowego obowiązujące w Polsce, a także różnice w poruszaniu się po polskich i ukraińskich drogach. Policjanci będą przekazywać ulotki podczas kontroli drogowych, a także w miejscu zamieszkania uchodźców.
Ford’s iconic Transit van now comes with all-electric power, but is it still just as practical and versatile as before? We find out…
Source: New Ford E-Transit 2022 review
Citroen Grand C4 SpaceTourer dołącza do grona samochodów, które w najbliższym czasie znikną z rynku. Najpierw sedany, później kombi, a teraz vany. Coraz więcej producentów rezygnuje z modeli w tych segmentach. Produkcja francuskiego modelu zostanie zakończona już w lipcu.
Warto przypomnieć, historia modelu Citroen Grand C4 SpaceTourer rozpoczęła się lata temu od Xsary Picasso. To jeden z modeli, które rozkręciły modę na samochody z segmentu MPV. Sprzedano 1,76 mln egzemplarzy tego modelu, a następnie pałeczkę przejął model C4 Picasso, który sprzedawał się równie dobrze.
Jednak w ciągu dekady krajobraz na rynku zmieniał się w bardzo szybkim tempie. W 2005 roku klienci mogli wybierać spośród 56 modeli oferowanych przez 23 producentów. Dziesięć lat później rynek zmniejszył się do 29 modeli i 15 firm.
Przez wiele lat w segmencie MPV dominowało Renault Scenic. W 2011 roku sprzedano ponad 161 tys. egzemplarzy, a dekadę później zaledwie 20 tys. sztuk. Model sprzedawany przez Citroena zakończył ubiegły rok z wynikiem 17 tys. sztuk wobec 104 tys. egzemplarzy sprzedawanych dziesięć lat wcześniej.
Dlatego koncern Stellantis podjął decyzję o zakończeniu produkcji. W lipcu z hiszpańskich zakładów Vigo wyjadą ostatnie egzemplarze modelu Grand C4 SpaceTourer. Citroen wypełni lukę po swoim MPV zupełnie nowymi modelami. Pod uwagę są brane takie modele, jak C5 Aircross, C5 X, SpaceTourer oraz e-Berlingo.
Nagranie z tego zdarzenia nie ma niestety żadnego opisu, a komentarze są pod nim wyłączone. Pomocny nie jest sam autor nagrania, od którego możemy usłyszeć jedynie nieprzerwany stek przekleństw. Nawet tytuł nagrania nie jest pomocny, bo 2 z 5 słów nie są zgodne z prawdą (ani koparki, ani wypadek).
Wiemy jedynie, że sytuacja miała miejsce na autostradzie A4 w pobliżu zjazdu Gliwice Bojków. Widzimy jak mała ciężarówka jedzie z mocno podniesioną wywrotką, co w konsekwencji przeważa pojazd, a ładunek wysypuje się na drogę. Jak rozumiemy w tym „wypadku” nie doszło nawet do kolizji.
Firma Shoei zaprezentowała podczas targów motocyklowych w Japonii swój najnowszy pomysł – kask z wbudowanym wyświetlaczem HUD. Motocyklista będzie mógł sprawdzić ważne informacje bez odwracania głowy od sytuacji na drodze.
Wyświetlacze przezierne (HUD) to dobrze znane rozwiązanie stosowane od lat w lotnictwie, a od ponad dekady w samochodach osobowych. Jednak w przypadku motocykli takie rozwiązanie jeszcze nie zostało spopularyzowane. Dlatego, że HUD musiałby się znaleźć pod kaskiem, ponieważ nie każdy motocykl posiada szybę do projekcji takich informacji.
Firma Shoei podjęła się tego wyzwania. Nowy kask o nazwie Opticson to jeszcze prototyp, ale producent zapewnia, że rozwiązanie jest już bardzo bliskie produkcji. Technologia zadebiutowała już na targach motocyklowych w Tokio i Osace.
W tym przypadku obraz jest wyświetlany na dodatkowej, pochylonej szybce umieszczonej przed prawym okiem motocyklisty. Kierowca ma możliwość regulacji i dostosowania obrazu do kształtu twarzy. Gdy funkcja nie będzie potrzebna, może ją po prostu wyłączyć.
Projektor umieszczono przy brodzie, co wymagało rozbudowy dolnej części kasku. Stąd nietypowy wygląd i kanciasty wygląd skorupy. Niewykluczone, że jest to jeszcze kwestia, która będzie dopracowywana pod względem aerodynamiki.
Shoei Opticson – kask z HUD (fot. Shoei)
Kask Shoei Opticson umożliwia połączenie poprzez Bluetooth z telefonem komórkowym. Dzięki temu można wyświetlać wskazówki nawigacji, a także inne dane z telefonu, jak wiadomości czy informacje o połączeniach. Czujnik światła wbudowany w kask zadba o odpowiednią jasność wyświetlacza HUD.
Japońska firma nie podaje, kiedy rozwiązanie będzie dostępne w sprzedaży. Można się jednak spodziewać, że lada moment kaski z HUD wejdą do codziennego użytku. Sama technologia nie jest specjalnie droga. Pozostaje tylko kwestia zasilania. Na pewno kask zostanie wzbogacony o akumulator, co podniesie jego masę.
Yamaha XSR125 w wersji Legacy to najnowsza retro propozycja z Japonii. Trudno doszukiwać się w nim rewolucyjnych zmian, ale motocykl idealnie wpisuje się w aktualną modę na scramblery. Choć producent nie przyznaje tego wprost.
Yamaha XSR125 Legacy to po prostu nowa wersja popularnego modelu na prawo jazdy kategorii B. Producent zachował stylistykę retro połączoną z nowoczesnymi rozwiązaniami. Z przodu i z tyłu zainstalowano okrągłe światła, a przy kierownicy znalazł się wyświetlacz LCD w tym samym kształcie. Oprócz tego jest jeszcze klasyczna kanapa i zbiornik paliwa nawiązujący do klasycznego stylu. Rama i napęd pochodzą modelu MT-125.
Yamaha XSR125 Legacy (fot. Yamaha)
Wersja Legacy wyróżnia się kilkoma detalami. Są to pomalowane na złoto szprychowe felgi. Odziano je w opony Metzeler Karoo, które nadają się do jazdy poza asfaltem. Tłumik zyskał dwuczęściową osłonę z aluminium. Nowa wersja wyróżnia się też malowaniem. Czarny lakier został wzbogacony srebrnymi i złotymi detalami.
Yamaha XSR125 Legacy jest napędzana silnikiem o pojemności 125 cm3. Jednostka zapewnia 15 KM maksymalnej mocy. Ten sam silnik jest montowany w modelach MT-125 oraz R-125. Jednostka spełnia rygorystyczne normy Euro 5. Motocyklem mogą poruszać się osoby posiadające kategorię prawa jazdy A1 oraz B, pod warunkiem posiadania uprawnień od przynajmniej trzech lat.
Yamaha XSR125 Legacy (fot. Yamaha)
Yamaha nie zaprezentowała jeszcze oficjalnego cennika modelu XSR125 Legacy. Na razie znana jest jedynie cena podstawowej odmiany tego motocykla – kosztuje od 21 500 złotych.
Jak podaje policja, pewien 38-latek z Olesna (województwo opolskie) postanowił przejechać swoim samochodem po drewnianej kładce pieszo-rowerowej. Plan niemal całkowicie się udał, ale zjazd z niej okazał się mieć zbyt duży próg, na którym zawiesił się Passat.
Wokół tego zdarzenia więcej jest pytań, niż odpowiedzi. Na przykład dlaczego nie podjęto próby ściągnięcia samochodu z kładki? Może właściciel je porzucił i dlatego policja informuje tylko o tym, że ktoś (nie wiadomo kto) wezwał ją na miejsce.
Kierujący Passatem został ukarany mandatem na 3000 zł. Za co i jakim cudem, skoro maksymalny mandat za wykroczenie to 2500 zł? Policja informuje, że to kara za „wybryk”. Tak z pewnością figuruje to w taryfikatorze. O wiele poważniejsze konsekwencje kierowcę czekają za to, że prowadząc auto, złamał sądowy zakaz. Grożą mu teraz 3 lata więzienia.
Podczas nadchodzących targów Polsecure w Kielcach zadebiutują radiowozy w zupełnie nowych kolorach nadwozia. Celem zmiany jest poprawa widoczności pojazdów oraz zwiększenie bezpieczeństwa. Już niebawem samochody „drogówki” w nowych barwach wyjadą na ulice.
Prototypowe malowanie polskich radiowozów zaprezentowano po raz pierwszy na Międzynarodowych Targach Techniki i Wyposażenia Służb Policyjnych oraz Formacji Bezpieczeństwa Państwa w 2019 roku. Projekt przygotowany przez Komendę Główną Policji oraz PIMOT miał na celu poprawę widoczności radiowozów, a także łatwiejszą identyfikację.
Nowa kolorystyka już na pierwszy rzut oka zdradza zmiany. Jest bardziej jaskrawa niż obecna wersja malowania. Przypomina trochę radiowozy z Wielkiej Brytanii i Niemiec. Oficjalna prezentacja nowego malowania na policyjnych radiowozach odbędzie się podczas targów Polsecure w Kielcach już 28 kwietnia 2022 r.
Zmiany w nowym malowaniu radiowozów obejmują:
trzy razy więcej ostrzegawczych sygnałów błyskowych – 30 zamiast 10 lamp diodowych;
nowy wzór oznakowania i dodatkowe elementy odblaskowe, m.in. pasy odblaskowe barwy żółto-zielonej fluorescencyjnej po obu stronach oraz z przodu i z tyłu pojazdu;
brak określenia barwy i tła dla napisu świetlnego POLICJA.
Zmiany zaprezentowane na zdjęciach są zgodne z najnowszym rozporządzeniem z dn. 3 stycznia 2022 r. zmieniającym rozporządzenie w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia.
To oznacza, że nowe radiowozy już niebawem pojawią się na ulicach. Zmiany będą dotyczyć tylko nowy radiowozów, aby nie generować dodatkowych kosztów związanych z przemalowanie aktualnej floty pojazdów.
Stradale Classic wystawia na sprzedaż wyjątkowy samochód. Jego pierwszym właścicielem był Wojciech Szczęsny – bramkarz Juventusu Turyn i reprezentacji Polski, ale i tak najczęściej jeździła nim jego żona, Marina Łuczenko-Szczęsna. Mercedes G63 AMG jest w bardzo dobrym stanie, ale kosztuje krocie.
W ofercie firmy Stradale Classic pojawił się wyjątkowy Mercedes G63 AMG. To samochód, którym przez kilka lat poruszał się Wojciech Szczęsny, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich piłkarzy. Bramkarz Juventusu Turyn i reprezentacji Polski zamówił ten egzemplarz w 2014 roku, gdy występował w barwach Arsenalu Londyn.
Mercedes ma zaledwie 63 tys. km przebiegu, a do tego jest bardzo bogato wyposażony. Na pokładzie znajdziemy dwukolorową skórzaną tapicerkę, wstawki z włókna węglowego, deskę rozdzielczą obszytą skórą, ogrzewanie postojowe, podgrzewaną przednią szybę, a także ekrany dla pasażerów podróżujących na tylnej kanapie.
Rok po zakupie samochodu Wojciech Szczęsny oddał Mercedesa do słynnego warsztatu braci Collins. Fabryczny lakier „Gelendy” to głęboka czerń, ale na specjalne życzenie piłkarza auto zostało oklejone ciemną, matową folią.
Samochód jest zachowany w stanie idealnym. Auto poruszało się głównie po Londynie, ale kierownica znajduje się po lewej stronie. Szczęsny kupił samochód w polskim salonie. Za kierownicą tego potężnego i mocnego SUV-a najczęściej zasiadała żona piłkarza – Marina Łuczenko-Szczęsna.
Pod maską G63 AMG pracuje 5,5-litrowy silnik V8 o mocy 544 KM. Maksymalny moment obrotowy tej jednostki to 760 Nm. Jednostkę połączono z automatyczną skrzynią biegów AMG Speedshift Plus 7G-Tronic. Auto rozpędza się od 0 do 100 km/h w 5,4 sekundy, a jego prędkość maksymalna to 210 km/h.
Mercedes G63 AMG którego pierwszym właścicielem był Wojciech Szczęsny (fot. Stradale Classics)
Firma Stradale Classic wyceniła samochód, którego pierwszym właścicielem był Wojciech Szczęsny na 499 tys. złotych. Zdaniem sprzedawców, taki samochód to dobra inwestycja. W najbliższych latach można się spodziewać, że jego wartość wzrośnie.
Nie znajdujemy wyjaśnienia, dlaczego kierujący Skodą zupełnie zignorował fakt, że jedzie drogą podporządkowaną. Ani też dlaczego zignorował Opla, poruszającego się drogę z pierwszeństwem.
Bohater tego nagrania zwyczajnie wjechał pod koła drugiego samochodu, którego kierowca widział co się święci i uciekł na lewy pas. Kolizji można było zapobiec. Niestety kierujący Skodą nadal nie złapał kontaktu z rzeczywistością i skręcił, żeby wjechać w boczną drogę. A wjechał w Opla.
Całe szczęście, że w na drodze nie było innych pojazdów, ani pieszych – auta zderzyły się tuż przed przejściem. Co gorsza obaj kierowcy zapomnieli, że mają hamulce. Skoda wjechała do czyjegoś ogródka, a Opel pokonał naprawdę spory dystans złą stroną drogi, zanim zjechał na właściwy pas. Całe zdarzenie mogło zakończyć się o wiele poważniej.
Wspaniała passa Igi Świątek trwa nieustannie. Zwycięstwo na kortach ziemnych w Stuttgarcie to 23. triumf Polki z rzędu i czwarte mistrzostwo w sezonie 2022. Wygrała ona 6-2, 6-2 z Aryną Sabalenką, która obecnie znajduje się na 4. lokacie w rankingu WTA.
Trwający 84 minuty mecz rozegrał się w Porsche Arena i był finałem 45. Porsche Tennis Grand Prix. Nagroda za zwycięstwo mogła być więc tylko jedna – kluczyki do Porsche. Konkretnie do elektrycznego Taycana w zupełnie nowej wersji GTS Sport Turismo.
Porsche Taycan GTS Sport Turismo – dynamiczna i praktyczna nowość
Wraz z niedawnym debiutem wersji GTS, gama silnikowa Taycana stała się kompletna. Odmiana ta legitymuje się mocą 598 KM i przyspiesza do 100 km/h w 3,7 s. Na jednym ładowaniu może przejechać nawet 491 km.
Przy okazji premiery Taycana GTS, pojawiła się także nowa wersja nadwoziowa – Sport Turismo. Do tej pory Taycan kombi występował tylko jako Cross Turismo, a więc odmiana przystosowana do jazdy po bezdrożach. Teraz kupić bardziej praktycznego Taycana także bez terenowych dodatków.
Ceny Porsche Taycana GTS Sport Turismo zaczynają się od 578 tys. zł, ale egzemplarz, który otrzymała Iga Świątek, bez wątpienia kosztował o wiele więcej.
Kierowca tego zestawu chyba uważa, że na polskich drogach powinno się wprowadzić podobne zasady. Wjechał na skrzyżowanie skręcając w lewo, ignorując czerwone światło. Całe szczęście nie wciskał się między jadące samochody, tylko odczekał, aż zrobi się luźniej. Lecz i tak wymusił pierwszeństwo na jednym z kierowców.
Nie wiemy, czy to nagranie trafiło na policję, ale zwróćcie uwagę, na sygnalizator. Znajduje się nad nim kamera, obejmująca skrzyżowanie. Jest więc bardzo prawdopodobne, że dostanie on ukarany „z urzędu”. Mandat za przejazd na czerwonym świetle wynosi według nowego taryfikatora 500 zł oraz 6 punktów karnych.
Wszystko zaczęło się od zgłoszenia, jakie odebrał dyżurny włocławskiej policji. Wynikało z niego, że Audi jadące ulicami Brześcia Kujawskiego łamie przepisy i przekracza prędkość. Na miejsce skierowani zostali funkcjonariusze tamtejszego komisariatu, którzy zauważyli opisany pojazd i podjęli próbę zatrzymania auta. Kierujący widząc mundurowych przyspieszył i zaczął uciekać. Po drodze przejechał przez wysepkę, uszkadzając zainstalowany tam znak drogowy, po czym zaczął kierować się w stronę Osięcin.
Policjanci kontynuowali pościg, do którego włączyli się również inni funkcjonariusze/ Pomimo wciąż dawanych przez mundurowych sygnałów do zatrzymania, kierujący Audi dalej uciekał. Jechał drogami asfaltowymi i gruntowymi, nie bacząc na przepisy drogowe. Kilkukrotnie przekraczał oś jezdni, co zmuszało pojazdy jadące z naprzeciwka do zjeżdżania na pobocze.
Podczas ucieczki Audi wjechało z powiatu włocławskiego na teren powiatu radziejowskiego, gdzie w pewnym momencie wpadło do rowu. Gdy policjantka wyszła z radiowozu, aby zatrzymać kierowcę, ten gwałtownie ruszył w jej kierunku. Na szczęście funkcjonariuszka zdołała w porę zareagować i uniknąć potrącenia. Kierujący Audi dalej kontynuował ucieczkę w stronę miejscowości Borucin, gdzie ponownie wjechał do rowu. Tu ostatecznie został zatrzymany przez policjantów.
Okazało się, że za kierownicą siedział 26-letni mieszkaniec powiatu radziejowskiego, zaś pasażerem był 38-latek z powiatu włocławskiego. Obaj zostali zatrzymani. Od mężczyzn pobrano do badań krew, aby zweryfikować ich stan trzeźwości. Dodatkowo, ze sprawdzeń w policyjnych systemach wynika, że 26-latek w ogóle nie powinien kierować autem, gdyż ma orzeczony dożywotni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.
Obecnie trwa ustalanie dokładnych okoliczności zdarzenia, w wyniku którego uszkodzone zostały trzy policyjne radiowozy, a sześciu policjantów trafiło do szpitala na badania. Na szczęście, na chwilę obecną nic nie wskazuje, aby funkcjonariusze doznali poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.
26-letniego kierującego czekają teraz konsekwencjami jego nieodpowiedzialnego zachowania na drodze. Śledczy ustalają też rolę pasażera w tym zdarzeniu i niewykluczone, że również on usłyszy zarzuty.
Jaka historia kryje się za zdaniem: „Mów mi Drakula”?
W zasadzie wszystko zaczęło się od córek moich przyjaciół, które nazwały mnie „Ciocia Drakula”. W tamtym okresie ubierałam się na czarno, nosiłam ciemny makijaż i naszyjniki typu choker. „Drakula” się przyjęła w gronie moich znajomych, ponieważ w tamtym okresie życia moje cechy charakteru bardzo pasowały do postaci hrabiego – byłam świeżo po rozstaniu z chłopakiem, czułam się skrzywdzona i byłam strasznie okrutna dla innych mężczyzn, których uwodziłam, będąc jednocześnie oziębłą. Tak odbijałam sobie moje poprzednie krzywdy. Zachowywałam się jak typowa wampirzyca, uwodziłam „wysysałam krew” i szukałam kolejnej ofiary.
Z perspektywy czasu zauważyłam jednak, że nie można tak żyć i zmieniłam podejście – po prostu potrzebowałam czasu, żeby wyleczyć złamane serce. Gdy już pokochałam swoje życie (zaczęłam spełniać marzenia, min. poszłam na prawko), pojawił się mój aktualny chłopak. Jesteśmy razem już 5 lat i to bardzo zmieniło moje życie. Moja mama i chłopak stwierdzili jednak, że pasuje to do mnie tamta ksywka, bo jestem „pijawką” (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i tak powstał profil: „mow_mi_drakula”. Teraz mogę powiedzieć, że należę do osób otwartych na nowe miejsca, ludzi i sytuacje. Jak się z kimś spotkam to zagadam na śmierć, a przy okazji zapomnę gdzie mam kluczyki, faceta i jak na imię ma osoba, z którą rozmawiam (śmiech). To cała ja…
Od kiedy jesteś motocyklistką? Co sprawiło, że postanowiłaś zrobić krok w tym kierunku?
W mojej głowie motocyklistką jestem od zawsze, bo od dziecka o tym marzyłam. Myślę, że też od dziecka lubiłam łamać kobiece schematy. Wychowywałam się głównie z chłopakami, przez to że mam starszego brata i często go naśladowałam. Nie bawiłam się lalkami – grałam w piłkę, siłowałam się na rękę, ścigałam na rowerze, wolałam majsterkowanie niż zabawy w makijaż czy fryzjerkę. I tak mi zostało… Przez 4 lata mieszkałam sama w domu jednorodzinnym, w którym dość często trzeba było coś naprawić i robiłam to sama. Wybrałam typowo męski kierunek studiów – budownictwo, a teraz mam typowo męski zawód – projektant systemów PPOŻ.
Także motocykl był obowiązkowy, choć wcześniej było to raczej marzenie, które wydawało się nie do spełnienia. Nikt z mojego otoczenia nie jeździł motocyklem, a rodzina i były chłopak skutecznie odciągali mnie od tego pomysłu. Każdy uważał, że się nie nadaję, mam za ciężką nogę, a moja mama strasznie się bała, że mogłabym zrobić sobie krzywdę. Rodzice i brat wyjechali za granicę, ja zerwałam z chłopakiem, rzuciłam znienawidzoną pracę i stwierdziłam: teraz jest czas na mnie! Krok po kroku postanowiłam realizować marzenia.
Zaczęłam od wykupienia kilku godzin jazd w ośrodku szkoleniowym (dokładnie 4-ech) na motocyklu o pojemności 125, bo chciałam sprawdzić, czy mi się spodoba. Instruktor po pierwszym ruszeniu nie uwierzył, że to mój debiut – okazało się, że mam do tego smykałkę. Zakochałam się w jeździe na motocyklu, a w tamtym czasie nic nie dawało mi takiego spokoju. Z każdym przejechanym kilometrem moje problemy stawały się mniejsze. Miałam wtedy 22 lata, chciałam czekać jeszcze 2 lata, żeby móc zdawać na kat. A, ale poznałam moją aktualną miłość, która dała mi kopa do przodu i od razu zdałam na prawo jazdy kat. A2, by po dwóch latach zrobić pełną kat. A.
Jakie były te początki samodzielnej jazdy? Od początku kręciła Cię jazda bardziej sportowa? Bo do tego „Drakuli” to raczej motocykl z chromami by pasował (śmiech).
Od dziecka, podczas wakacji, jeździłam rowerem do miejscowości Skorzęcin, bo młoda „Drakula” uwielbiała fontannę, przy której parkowali motocykliści. Czekałam, aż któryś z nich zdejmie kask i zakochiwałam się od pierwszego wejrzenia (śmiech). Swoją drogą najprzystojniejsi byli w kasku! Nie ukrywam, że już wtedy najfajniejsze dla mnie były motocykle sportowe i do nich mnie ciągnęło. Co do własnych początków samodzielnej jazdy, to nie szło mi najlepiej w zakrętach, dlatego mój chłopak Arek przekonał mnie do szkolenia jazdy na torze. No i tak, już na 3-cim torowaniu, szlifowałam kolano! Myślę, że każdy po egzaminie powinien przygody na torze spróbować.
Ten Twój chłopak to niezły motywator! Jak ważna jest dla Ciebie wspólna pasja w związku?
To prawda, w zasadzie nie wyobrażam sobie teraz motocyklowej pasji, bez dzielenia jej z drugą połówką. Wspaniałe są wspólne podróże i „terror na mieście” (hałasowanie motocyklami). Kocham spędzać czas na motocyklu i spędzać czas z Arkiem, a kiedy mogę to połączyć – to jest najlepiej! Wspaniale jest dzielić tę pasję, z całą pewnością urozmaica to bardzo nasze życie. Ale przecież miłość nie zna granic i najważniejsze, żeby każdy odnalazł swoją pasję, jakakolwiek by nie była…
Jazda na motocyklu to ciągłe doskonalenie się? Co dały Ci lekcje wyniesione z toru?
Moimi najcenniejszymi lekcjami z toru nie są sytuacje, w których zeszłam na kolano – bo czy w codziennym, zwykłym jeżdżeniu po drodze mi się to przyda? Nie. Wiadomo… fajnie jest potrafić to zrobić, szczególnie, że było to moim marzeniem kiedyś. Jednak sytuacje z toru uczą mnie głównie tego, jak opanować motocykl w momentach, w których tracę nam nim kontrolę. Jak nie wpadać w panikę i jak wyjść z sytuacji, z których wyjście wydaje się niemożliwe. Uratowało mi to wiele razy tyłek. Tor nauczył mnie panowania nad shimmy (przydało się poza torem dwa razy) i stoppie, które przydarzyło mi się raz, a dzięki torowaniu to opanowałam, nawet nie wiem jak… Tor uczy przede wszystkim obycia z motocyklem, tego jak się zachowuje w różnych sytuacjach i trzeźwego umysłu w trudnych sytuacjach.
Od jakich motocykli zaczynałaś swoją przygodę? Czy obecne są już docelowe?
Zaczęłam ze zdrowym rozsądkiem od Hondy CB500F, a w zasadzie na kat. A2 nie mogłam jeździć na niczym większym. Były wprawdzie plany na większą moc, ale obawiałam się, że zablokowany motocykl tylko „w papierach” może przysporzyć mi wielu problemów w przyszłości. A że byłam „świeżakiem”, to o wypadek nie było trudno. Z perspektywy czasu wiem, że to była świetna decyzja. Nadal mam ogromny sentyment do tego motocykla, bo bardzo dużo mnie nauczył. Dzięki temu, że właśnie był lżejszy, mniejszy i słabszy niż chciałam, początkowo było mi łatwiej go opanować i szybko nabrałam pewności na motocyklu.
Aktualnie mam Suzuki GSXR 600 K7 na drogę i Kawasaki Ninja 300 na tor. Co do „Suzi”, bo tak nazywam motocykl na drogę, to jest już plan na większy. Myślę o BMW S1000RR, ale to plany na kolejny sezon.
Masz też jakiś „potworny” samochód? Opowiesz o nim?
Tak się składa, że w naszej małej rodzinie od niedawna zagościł też „POTWOOR”, kupiliśmy go raczej do zabawy i żeby mieć alternatywę na większą dawkę adrenaliny, kiedy nie ma pogody na motocykle. Od kilku lat był plan na taki zakup, ale dopiero teraz udało się zrealizować to nasze wspólne marzenie.
Ten potwór wywodzi się ze stajni Audi – ma zmodyfikowane turbosprężarki, które pochodzą z RS7 performance. Dodatkowo seryjny układ dolotowy został zastąpiony dolotem z firmy AWE. Układ wydechowy również został zmodyfikowany i pochodzi z RS7 performance i dodatkowo dołożone zostały downpipy. Całość jest wystrojona na programie APR, zmodyfikowany również został program pracy skrzyni biegów – to tak w skrócie (śmiech). Z zewnątrz są przyciemnione przednie reflektory, a listwy chromowane oklejone w czarny połysk. Do tego felgi dwucześciowe 21-calowe firmy BC Forged model HCA 218, wyprodukowane na zamówienie typowo pod ten model auta (żadnych dystansów).
Obecne osiągi auta oscylują w granicach niskich 3 sekund do 100km/h, a potem 100-200 km/h w ok. 7sekund. Zdjęty został również seryjny ogranicznik prędkości do 250km/h, więc ten dwutonowy czołg „odpycha się” nieźle. Motocykle nie mają po 700 KM, które ma „POTWOOR”, także zabawa jest przednia! Cieszymy się, że mamy alternatywę, bo jak na osoby uzależnione od adrenaliny przystało – w niepogodę też szukamy wrażeń.
Spokojnie i rekreacyjnie to Ty chyba nie lubisz jeździć? Myślałaś może o jakieś rywalizacji sportowej motocyklowej lub samochodowej?
Co do rywalizacji samochodowej – to być może w dalszej przyszłości, bo na tę chwilę wolałabym się skupić na motocyklowej. Powoli w głowie klaruje się jakiś plan, ale nie myślę o udziale w zawodach z kategorii dużych pojemności, raczej będą to 300cc lub pitbike. Powoli, konsekwentnie, małymi kroczkami…
Sznur samochodów przejeżdżał przez wąski odcinek drogi osiedlowej, kiedy z naprzeciwka nadjechał kierujący Oplem. Chciał przecisnąć się, ale zatrzymał się na wysokości białego Golfa i chyba zaczął wymianę zdań z jego kierowcą.
Po krótkiej chwili mężczyzna z Opla wysiadł, zaczął coś pokazywać i już miał wracać do auta, kiedy nagle odwrócił się i rzucił na kierującego Volkswagenem. Wsadził ręce do jego auta i zaczął go szarpać.
Co spowodowało tak agresywne zachowanie? Prawdopodobnie zwrócił uwagę kierowcy Golfa, że ma z prawej strony sporo miejsca, więc mógłby mu ułatwić przejazd. Kierujący Volkswagenem musiał odpowiedzieć coś niezbyt przyjemnego, co go wyjątkowo zdenerwowało. Absurd polega na tym, że Opel bez problemu mógł się zmieścić i przejechać koło Volkswagena.
Jesteśmy coraz bliżej momentu, w którym autostrada A2 połączy wschodnią i zachodnią granicę Polski. Do 2024 roku przybędzie ponad 100 kilometrów autostrady na wschód od Warszawy, a to niejedyne inwestycje, które są prowadzone na tej drodze.
Dla odcinków Kałuszyn – Groszki i Gręzów – Siedlce Zachód jest już decyzja o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej (ZRID). Obecnie wykonawcy budują drogi serwisowe oraz odhumusowują trasę główną. Rozpoczęły się także prace związane z budową obiektów mostowych. Przy sprawnej realizacji kontraktów kierowcy powinni skorzystać z tych odcinków jesienią 2023 roku.
Siedlce – Biała Podlaska (ok. 63,5 km)
W kwietniu 2021 roku podpisano umowy na cztery kolejne fragmenty A2 od Siedlec do Białej Podlaskiej. Dla wszystkich odcinków złożone zostały wnioski o wydanie decyzji ZRID (do odpowiednich terenowo urzędów wojewódzkich). Zgodnie z zawartymi umowami na wszystkich czterech odcinkach zakończenie robót zaplanowano do końca 2024 roku.
Trwa rozbudowa autostrady A2. Ma połączyć wschodnią i zachodnią granicę Polski, fot. materiały prasowe / GDDKiA
Autostrada A2 między Warszawą i Łodzią zyska dodatkowe pasy ruchu
Na rozpoczęcie prac czeka odcinek autostrady A2 między Warszawą i Łodzią. Decyzję o wybudowaniu trzeciego pasa w każdą stronę została podjęta już w zeszłym roku, ale GDDKiA zaczęła od długich konsultacji, by cała realizacja była możliwie najmniej uciążliwa dla kierowców. Dodatkowe pasy ruchu powstaną w miejsce szerokiego pasa zieleni pomiędzy jezdniami, na długości ok. 89 kilometrów między węzłami Pruszków i Łódź Północ.
Co Cię kręci w motocyklach? Od początku ciągnęło Cię do modeli sportowych?
Nie, w ogóle nie myślałam o sportowych modelach. Samo zainteresowanie motocyklami przyszło w gimnazjum, kiedy rówieśnicy zaczęli zdawać na kategorię AM i jeździć motorowerami w stylu enduro. Pamiętam, że też zaczęłam o tym marzyć, prosiłam nawet rodziców o motocykl, jednak się nie zgodzili. I tak temat na kilka lat ucichł. W międzyczasie tata uczył mnie jazdy autem i traktorem z przyczepami. Do tego stopnia lubiłam prowadzić pojazdy, że chciałam zostać zawodowym kierowcą ciągnika siodłowego i uzbierać wszystkie kategorie prawa jazdy. Zawodowo poszłam jednak w innym kierunku, ale w przyszłości… kto wie? (śmiech)
Gdy już zdałam prawo jazdy kategorii B, to stwierdziłam, że czas na kolejną kategorię. Od razu się zakochałam w moto temacie – moja babcia jeździła na motocyklach, więc chyba nieświadomie kontynuuję tradycję rodzinną (śmiech). Po pierwszej godzinie jazdy na kursie, jeszcze tego samego dnia, pojechałam do Tych, gdzie miałam już na oku nakeda – Hondę CB500f. Sportów w ogóle nie brałam pod uwagę, ponieważ sądziłam, że byłby to zły wybór na pierwszy motocykl.
Geny babci pomogły Ci w opanowaniu jazdy motocyklem?
Na pewno jej upór i nie przejmowanie się zdaniem innych. To ona woziła dziadka motocyklem, więc można sobie wyobrazić, jakie zdziwienie wywoływała na wsi, kilkadziesiąt lat temu (śmiech). Początki były dla mnie trudne, ponieważ wcześniej w ogóle nie miałam styku z motocyklami. Na początku wiedziałam tylko gdzie jest manetka, a tu jeszcze biegi, hamulce, sprzęgło (śmiech). Najtrudniejszy był dla mnie jednak balans ciałem – długo mi zajęło opanowanie slalomów i ósemek. Nawet najmniejsze zakręty mnie przerażały, choć starałam się nie zrażać. Na kursie po raz pierwszy w życiu doceniłam mój wysoki wzrost, bo okazał się być ogromnym wsparciem przy utrzymaniu motocykla. Jednak mimo tego, na kursie zdarzało się położyć motocykl (śmiech).
Nie wiedziałam też, jaka maszyna będzie odpowiednia dla mnie na początek. Nie pomagał mi fakt, że otoczenie zniechęcało mnie, mówiąc o wypadkach i o tym, jak ciężko jest się nauczyć jazdy motocyklem. Dużym wsparciem okazał się mój tata, który pomógł mi zdecydować jaki model będzie dla mnie odpowiedni. Sam kiedyś jeździł i udzielał mi cennych wskazówek, jak się zachowywać na drodze. Oczywiście najwięcej nauczyła i zawsze będzie uczyć – szosa i przejechane na niej kilometry.
Jak to się stało, że Twoja uwaga powędrowała jednak w kierunku motocykla sportowego?
Na etapie moich początków brałam pod uwagę tylko nakedy, ponieważ uważałam, że to najrozsądniejszy wybór. Dopiero z biegiem przejechanych kilometrów zaczęłam się zakochiwać w sportowych modelach. Niestety musiałam trochę poczekać na przesiadkę, ponieważ jako 19-latka miałam uprawnienia tylko na kategorię A2. Musiały minąć dwa lata, żebym mogła uzyskać uprawnienia na większe pojemności. Podczas tego czasu otoczenie znowu mnie zniechęcało do tzw. sportów, bo będzie niewygodnie, drogo i ciężko. Jednak ja się wcale nie przejmowałam i robiłam swoje. Gdy już mogłam uzyskać kategorię A, to od razu zabrałam się za poszukiwanie sporta i trafiłam na Yamahę R6 RJ27, przy której już ostatecznie się zakochałam w motocyklizmie.
Który to już Twój sezon? Jak lubisz spędzać czas na motocyklu?
Niech pomyślę… aktualnie to mój 5-ty sezon. Najbardziej i najczęściej lubię traktować motocykl jako formę spędzania czasu ze znajomymi. Podczas weekendów wybieramy się na dalsze wycieczki, głównie po Beskidach, Tatrach i Słowacji. A w tygodniu spotykamy się po pracy, jeżdżąc po okolicy lub po prostu siedząc i spędzając razem czas. Samotne przejażdżki też są fajne, ale dopiero te wspólne dają wiele radości. Oprócz tego, wśród motocyklistów panuje bardzo koleżeńska atmosfera – mam wrażenie, że wszyscy traktują się od razu jak znajomi i można na nich liczyć w potrzebie.
Dodatkowo sama jazda dostarcza ogromnej frajdy. Wkrótce wybieram się na wakacje i pierwsze co sprawdzałam, to wypożyczalnie motocykli na miejscu, ponieważ trudno byłoby mi przeżyć dwa tygodnie bez jazdy (śmiech).
Co najbardziej polubiłaś w motocyklowej pasji?
W motocyklach najbardziej lubię to, że mogę poznawać wiele osób bezpośrednio w trasie. Tak właśnie spotkałam mojego narzeczonego – gdyby nie motocykle to podejrzewam, że nigdy byśmy nie nawiązali ze sobą kontaktu. Chyba motocykl u płci przeciwnej jest jednak afrodyzjakiem (śmiech). Przygotowujemy się właśnie do ślubu i duża część naszych gości to nasi motocyklowi znajomi. Mam nadzieję, że pogoda dopisze i pojawią się też jakieś motocykle. Jeśli nie, to będę musiała się zadowolić jakimiś motocyklowymi dekoracjami (śmiech).
Poznałam mnóstwo osób za pośrednictwem social mediów. Gdy zaczęłam przygodę z motocyklami, równocześnie założyłam Instagram’a, gdzie nawiązałam kontakt z mnóstwem ludzi o tej samej pasji. Wiele razy się już zdarzyło, że będąc w trasie spotkałam kogoś z innego miejsca Polski, a znaliśmy się z internetu i od razu nawiązała się relacja. Niesamowite jest to uczucie, że znam te osoby już długo i wiele nas łączy, choć widzimy się na żywo pierwszy raz. Nawet zapoznałam się trochę z panami policjantami, którzy mnie już poznają na kontroli (śmiech).
Jaka jest historia obecnego motocykla? To ten wymarzony?
Myślę że tak, Yamaha to ten wymarzony model. Nawet gdy jeździłam nakedem, to przez wiele miesięcy miałam ją ustawioną na tapecie w telefonie (śmiech). Jednak prawdę mówiąc, na początku nawet nie oglądałam ogłoszeń sprzedaży R6, ponieważ zawsze mi się wydawała motocyklem poza moimi możliwościami. Bardziej myślałam o CBR’ce. Któregoś dnia mój kolega chciał mi w żartach dogryźć mówiąc, że ja to zawsze muszę się starać, żeby dorównać tempa innym, biorąc pod uwagę mój niezbyt silny motocykl CB500f. Uniosłam się wtedy dumą i palnęłam, że za pół roku kupię R6, tylko po to żebym mogła go przegonić! (śmiech) Te słowa okazały się prorocze, bo za kilka miesięcy jeździłam już Yamahą. Teraz się z śmiejemy z tego, że kupiłam sporta tylko dlatego, że uniosłam się honorem (śmiech). Uwielbiam ten egzemplarz, jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i już myślę o kolejnym sportowym motocyklu, ale nie tylko, bo mój wymarzony garaż zawiera: sporta, powernakeda, enduro i torówkę (śmiech).
Miałaś okazję pojeździć też na pitbikach – jak Ci się spodobała taka aktywność?
Tak, poza sezonem jeździłam na „pity” i w sumie planuję to kontynuować już w plenerze. Jak ktoś zaczyna przygodę z motocyklami, to taki trening może bardzo pomóc rozeznać się w temacie. A jak ktoś już jeździ, to jest to świetny trening umiejętności. To właśnie te małe motocykle sprawiły, że zamarzył mi się motocykl enduro lub cross. Mam w okolicy dużo fajnych terenów i torów motocrossowych, więc tym bardziej chciałabym spróbować tej aktywności. Liczę na to, że na przyszłą zimę wreszcie jakieś enduro lub cross zawita w garażu i mój sezon będzie już trwał cały rok!
Próbowałaś już jazdy torowej? Ciągnie Cię do tego?
Torowanie to kolejna rzecz, której bardzo chciałabym spróbować. Jednak na razie odkładam to na dalszą perspektywę. Ten rok będzie dla mnie dosyć intensywny i dużo się będzie działo, także prywatnie. Na razie muszę zrezygnować z wypadów na tor, jednak gdy już plany będą luźniejsze, to wtedy namówię narzeczonego na kupno jakiejś wspólnej torówki.
Do tej pory szczegółowe informacje na temat rynku samochodów w Polsce, można było uzyskać z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Korzystały z niej firmy analityczne, korzystał Samar czyli Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego, a także korzystali importerzy. Można było na ich podstawie ustalić jak wygląda struktura sprzedaży nowych samochodów w Polsce, jaki udział mają w nim poszczególne kanały sprzedaży i wyciągać wnioski na temat rozwoju rynku.
Niestety kilka tygodniu temu pojawił się problem, ponieważ Centralny Ośrodek Informatyki nagle odmówił wszystkim instytucjom dostępu do danych gromadzonych w CEPiK-u. Niespodziewanie uznał on bowiem numery REGON za dane osobowe. Warto dodać, że decyzja taka nie była wynikiem tego, że zmieniło się prawo i z dniem wejścia w życie nowych przepisów, zmieniło się stanowisko Centralnego Ośrodka Informatyki. Osoby zainteresowane zawiłościami prawnymi, którymi COI uzasadnia swoją decyzję, odsyłamy do analizy przeprowadzonej przez Stowarzyszenie Prawników Rynku Motoryzacyjnego.
Dodajmy tylko na koniec, że nowa interpretacja przepisów, nie sprawiła, że nie wiemy, ile samochodów sprzedaje się w Polsce. Jednak jak wyjaśnił w rozmowie z nami Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Samar, obecnie otrzymują jedynie informacje o sprzedaży pojazdów z prostym podziałem na osoby fizyczne oraz firmy. Dla instytutu, który od wielu lat zajmuje się szczegółowymi analizami, pokazującymi sytuację polskiego rynku, a także wykonującym dedykowane raporty dla różnych firm oraz instytucji, to poważny cios. Cios jeszcze większy dla podmiotów potrzebujących takich analiz, aby sprawdzić jaki wpływ odniosły ich dotychczasowe działania i jaką strategię przyjąć na przyszłość. Niestety póki co nic nie wskazuje na to, żeby Centralny Ośrodek Informatyki zmienił swoje stanowisko.
Wyciek oleju silnikowego pod samochodem – niepokojące ślady
Parkując auto w różnych miejscach, kierowcy często nie dostrzegają śladów cieczy wypływających z pojazdów. Dopiero niepokojące wskazania kontrolek na desce rozdzielczej są sygnałem alarmującym. Odkładanie w czasie identyfikacji usterki, może doprowadzić do poważnej awarii jednostki napędowej, dlatego nie powinniśmy lekceważyć żadnych sygnałów świadczących o tego typu nieprawidłowościach
Wycieki spod samochodu mogą mieć również następstwa prawne, jak na przykład odholowanie auta na parking depozytowy na koszt właściciela, a także zatrzymanie dowodu rejestracyjnego podczas kontroli drogowej, co jednocześnie wiąże się z zakazem dalszej jazdy.
Istnieje wiele rodzajów płynów, które mogą wyciekać z samochodu. Może to być olej silnikowy, paliwo, olej ze skrzyni biegów, olej do wspomagania układu kierowniczego, płyn hamulcowy, płyn chłodniczy, jak również wycieki z układu klimatyzacji oraz układu chłodzenia. Eksperci podkreślają:
Zbyt niski poziom oleju silnikowego może doprowadzić do zatarcia silnika. Z kolei wycieki płynu chłodniczego mogą być przyczyną przegrzania silnika, a w konsekwencji uszkodzenia uszczelki pod głowicą lub nawet samej głowicy. Alarmujący powinien być również dla nas wyciek płynu hamulcowego, który często skutkuje obniżeniem sprawności całego układu. W skrajnych przypadkach taka sytuacja może sprawić, że hamulce w ogóle przestaną działać.
Jak rozpoznać źródło wycieku oleju?
Większość zbiorników z płynami, zwłaszcza z olejem przekładniowym czy płynem chłodniczym, zlokalizowana jest z przodu pojazdu. Istnieje jednak grupa cieczy, które krążą w układach znajdujących się również w tylnej części auta. Ślady po płynie hamulcowym pojawiają się najczęściej w okolicy kół, natomiast plamy po oleju do dyferencjału często znajdują się w pobliżu mechanizmu różnicowego na tylnej osi auta.
Nie tylko lokalizacja płynów eksploatacyjnych pomoże ustalić źródło wycieku. Kluczowy jest również ich kolor i zapach:
ślady oleju silnikowego charakteryzują się czarnym lub ciemnobrązowym kolorem
barwa płynu chłodniczego może być zarówno zielona, niebieska, jak i w niektórych przypadkach czerwona
płyn chłodniczy zostawia najczęściej plamy o oleistej i „luźnej” konsystencji
benzynę oraz olej napędowy można zidentyfikować po charakterystycznym zapachu
Nagranie pochodzi z samochodu nauki jazdy ze Szczecina. Widzimy stojącego za nim Fiata Doblo, zza którego niespodziewanie wyjeżdża Renault Megane. Jego kierowca zmienił nagle zdanie co do tego, gdzie chce jechać? Zjechał z pasa do skrętu w lewo na pas do jazdy na wprost.
Bynajmniej. Najwyraźniej chciał w ten sposób wyprzedzić naukę jazdy. Szybko zorientował się jednak, że układ skrzyżowania na to nie pozwala. Skończyło się tak, że wjechał pod prąd i zawinął od złej strony na pas do skrętu w prawo. Nikogo nie wyprzedził, ale za to złamał sporo przepisów. Może przynajmniej to go czegoś nauczyło.
Klimatyzacja jest jedną z najważniejszych funkcjonalności samochodu dla kierowcy oraz pasażerów. Wiele osób nie wyobraża sobie bez niej życia, a nowe samochody coraz częściej mają ją już w bazowych wersjach. Sprawna klimatyzacja pełni kilka bardzo ważnych funkcji w kontekście komfortowych i bezpiecznych podróży.
Urządzenie nie tylko dba o żądaną temperaturę we wnętrzu samochodu, ale także może zapobiegać zaparowanym szybom, osuszając powietrze. Zaniedbana klimatyzacja może więc wpływać negatywnie zarówno na zdrowie podróżujących, ale także na ich bezpieczeństwo. Zagrzybiona klimatyzacja może być przecież przyczyną groźnych chorób.
W świadomości społeczeństwa serwis klimatyzacji kończy się na ozonowaniu, które jest znane jako czynność eliminująca brzydkie zapachy. To jednak błędne podejście. Bardzo ważna jest także dezynfekcja parownika, bowiem właśnie to urządzenie odpowiada m.in. za pochłanianie ciepła z wnętrza samochodu, odparowywanie czynnika chłodniczego, utrzymywanie odpowiedniego poziomu wilgoci oraz oczyszczanie powietrza.
Krótko mówiąc, tylko regularne serwisowanie całej klimatyzacji daje pewność, że w układzie nie pojawią się grzyby i bakterie niebezpieczne dla zdrowia podróżujących.
Klimatyzacja w samochodzie – czyszczenie, dezynfekcja, wymiana filtra, fot. materiały prasowe / Ford
Filtr przeciwpyłowy podstawą zdrowia w samochodzie
Drugą czynnością zalecaną przy serwisie klimatyzacji jest także wymiana filtra przeciwpyłowego. To on odpowiada za stężenie zanieczyszczeń wewnątrz pojazdu i przy zaniedbaniu jego serwisowania istnieje ryzyko dla zdrowia podróżujących.
Podstawowymi objawami zbyt wysokiego stężenia zanieczyszczeń są bóle głowy i nadmierne zmęczenie, a także nudności i reakcje alergiczne. W tym kontekście warto wziąć pod uwagę, że alergicy są bardziej narażeni na potencjalne negatywne skutki zaniedbania klimatyzacji. Dla przykładu kichnięcie przy prędkości 80 km/h oznacza jazdę przez 25 metrów z zamkniętymi oczami.
Również sposób używania klimatyzacji wpływa na jej lepsze i dłuższe działanie. Przede wszystkim powinniśmy zadbać o to, aby uruchamiać klimatyzację przez cały rok, a nie tylko w upalne dni. Tak jak latem klimatyzacja pomaga w obniżeniu temperatury wewnątrz auta, tak zimą jest idealnym sposobem na osuszenie powietrza, dzięki czemu zaparowane szyby szybko odzyskują przejrzystość. Dodatkowo włączenie klimatyzacji o różnych porach roku sprawi, że czynnik znajdujący się w układzie wymieszany z olejem będzie odpowiednio konserwował cały układ.
Klimatyzacja w samochodzie – czyszczenie, dezynfekcja, wymiana filtra, fot. materiały prasowe / Ford
Podczas używania klimatyzacji latem również należy przestrzegać kilku zasad. Gdy wsiadamy do nagrzanego auta, często mamy ochotę jak najszybciej uruchomić klimatyzację. To jednak błąd, ponieważ chłodzenie mocno nagrzanego powietrza bardzo silnie obciąża sprężarkę. Zamiast więc od razu po uruchomieniu silnika naciskać przycisk A/C, lepiej początek trasy przejechać z otwartymi oknami. Pozwoli to na wyrównanie temperatury wewnątrz auta z tą na zewnątrz, dzięki czemu sprężarka będzie miała do wykonania mniejszą pracę.
Ponadto nie należy zbytnio ochładzać powietrza w samochodzie. Pozwoli to zmniejszyć ryzyko przeziębienia pasażerów. Optymalnie powinno się ustawiać temperaturę o 7°C niższą niż temperatura powietrza za zewnątrz.
Austriacki producent motocykli już testuje nadchodzącą nowość – KTM 990 Duke. Nowy motocykl o mocy około 130 KM będzie łączyć sportowe właściwości jezdne z oryginalnym stylem origami.
Wszystko wskazuje na to, że KTM Duke 990 będzie zasilany rzędowym twinem. Silnik powstanie na bazie jednostki 890, ale zostanie delikatnie rozwiercony – zwiększy się średnica i skok tłoka. Być może otrzyma zmienioną głowicę cylindrów. Niewykluczone, że na pokładzie pojawią się jeszcze inne wspomagacze, takie jak np. zmienne fazy rozrządu.
Model 990 Duke powinien oferować około 130 KM mocy, gdyż dotychczas oferowany model 890 Duke dysponuje mocą 119 KM. Jedno jest pewne – producent pozostawi charakterystyczne wykorbienia wału (285 stopni), co zapewni wyjątkowe doznania akustyczne silnika podobne do V-Twin.
Stylistyka nowego modelu będzie nawiązywać do japońskiej sztuki origami. Można się spodziewać prostych i ostrych linii oraz licznych płaszczyzn, które będą nadawać surowego charakteru dla motocykla. Tył motocykla jest bardzo charakterystyczny, ponieważ producent umieścił tam zbiornik paliwa. Natomiast przedni reflektor przypomina trochę Yamahę MT-09. Można się spodziewać, że w wersji produkcyjnej zostanie zmieniony.
Zdjęcia szpiegowskie opublikowane w sieci sugerują, że nowy KTM Duke 990 pojawi się na rynku jeszcze w tym roku, ale jako rocznik modelowy 2023.
Pod tą niezwykle długą nazwą skrywa się nietuzinkowy motocykl. Testalarga to specjalna wersja ekstremalnego motocykla od MV Agusty. Wyjątkowe i jeszcze bardziej hardkorowe Superveloce 800 powstanie tylko w jednym egzemplarzu.
Co oznacza Testalarga po włosku? Po prostu „duża głowa”. Określenie nie odnosi się do żadnej cechy motocykla. Chodzi raczej o podkreślenie, jakiejś innej kwestii. Producent nie zdradza, dla kogo przygotował taki motocykl. Być może jest to po prostu ksywka jakiegoś obrzydliwie bogatego człowieka.
Testalarga powstała na bazie Superveloce AGO, którego produkcja jest mocno limitowana – fabryka wyda na świat tylko 311 sztuk. Natomiast pokazana na zdjęciach MV Agusta jest wyposażona w 3-cylindrowy silnik o pojemności 798 cm3. Maksymalna moc tej jednostki to 147 KM, a moment obrotowy to 88 Nm. Prędkość maksymalna wynosi 240 km/h.
MV Agusta Superveloce 800 Testalarga
Oprócz sportowych osiągów wyróżnikiem tego motocykla są detale. W wersji Testalarga pojawiają się czerwono-srebrne elementy ze złotymi wykończeniami. W porównaniu z wersją AGO felgi wykonano z lekkich stopów. Z kolei układ wydechowy Arrow z trzema końcówkami to akcesoryjny zestaw, który jest dostępny w katalogu MV Agusty. Na zdjęciach widać, że nie szczędzono włókna węglowego.
Ciekawie wygląda siedzisko z perforowanej czerwonej skóry przeszytej kontrastującą białą nicią. Całość dopełnia charakterystyczny, skórzany pas na zbiorniku. Elementem charakterystycznym specjalnej wersji jest perforacja na bokach owiewki.
Motocykl jest wyposażony w kolorowy wyświetlacz o przekątnej 5,5 cala. Umożliwia połączenie ze smartfonem za pomocą aplikacji MV Ride. Po sparowaniu z motocyklem można odczytywać różne dane i sterować funkcjami maszyny. Pakiet elektroniki uwzględnia takie rozwiązania, jak przepustnica Mikuni ride-by-wire, system MVICS 2.1, a także system kontroli momentu obrotowego, kontrola trakcji, kontrola startu oraz tempomat.
Na lotnisku w Alicante w Hiszpanii doszło do nietypowego incydentu. Samochód pracownika obsługi naziemnej, który stał zaparkowany w pobliżu samolotu, z powodu braku zablokowania hamulca ręcznego, powoli stoczył się w stronę maszyny i uderzył w spód kadłuba. Na zdjęciach zamieszczonych w Internecie widać, że Renault Clio zostało lekko przygniecione przez samolot, o czym świadczy położenie górnej części opon w stosunku do błotników.
Samolot uderzony przez Renault Clio, fot. Twitter / Turbo.fr
Choć sytuacja nie wyglądała bardzo groźnie, to samolot musi przejść dokładne badania zdatności do lotu i zostać poddany dokładnym testom, związanym z wytrzymałością kadłuba, ponieważ nawet niewielkie uszkodzenie może być katastrofalne w skutkach.
Samolot uderzony przez Renault Clio, fot. Twitter / Turbo.fr
Pracownik obsługi naziemnej, który zapominać zaciągnąć ręczny może stracić pracę. Zderzenie auta z samolotem to poważny incydent, który nie powinien się zdarzyć.
No to idźmy po kolei. Nagranie ma tytuł „Idiocie na austriackich numerach spaliły się obowody bo wyprzedzanie trwało zbyt długo”. Czym objawiło się spalenie „obowodów”? Autor nagrania miał możliwość zjechać wcześniej kierowcy Mazdy, który usiadł mu na zderzaku, ale wolał poczekać, aż dogoni Toyotę. Zajęło mu to 20 sekund.
W reakcji kierowca Mazdy wjechał przed niego i wcisnął hamulec. Autor nagrania w odpowiedzi wcisnął gaz i wyprzedził go pasem awaryjnym. Po chwili Mazda znów go wyprzedziła, ale wydawało się, że konflikt został zakończony. Nic bardziej mylnego.
Autor nagrania wkręcił silnik na obroty i skacząc z jednego pasa na drugi, próbował wyprzedzić Mazdę. Jednocześnie wyzywając jej kierowcę. Robił to, dodajmy, pomimo ciągłych próśb pasażerki, żeby przestał. Coś nam mówi, że nie raz już widziała go w „akcji”.
W ramach humorystycznego bonusu, komentarz zostawiony pod filmem przez właściciela kanału:
Wyjaśnienie do filmu, agresor jest tylko jeden, jest to kierowca Mazdy. Nagrywający mając go na zderzaku usuwa mu się z drogi gdy tylko jest taka możliwość a gdy agresor hamuje mu przed maską to ucieka na pas awaryjny i próbuje go ominąć. W żadnym momencie nie odpowiada na ataki i nie bawi się w nauczyciela. To są reakcje obronne które musiał podjąć błyskawicznie, warto zwrócić uwagę że po wyprzedzeniu miał z tyłu inny pojazd dlatego hamowanie lub wręcz zatrzymanie niekoniecznie musiałoby być najlepszym pomysłem. Generalnie zatrzymanie na środku drogi oprócz zagrożenia z powodu innych pojazdów prowadzi do konfrontacji bezpośredniej, której również należy unikać. W sądzie wina kierowcy Mazdy byłaby bezsporna, bo to on spowodował ten konflikt na drodze i on ten konflikt dokońca nakręcał.
Jeden z widzów napisał w odpowiedzi:
Chyba inne filmy oglądaliśmy. Ja na tym żadnej ucieczki na pas awaryjny nie widzę. Mógł zwolnić, tak samo jak agresor w maździe i w ostateczności zatrzymać się na pasie awaryjnym, a nie wyprzedzać (nie myl z omijaniem) pasem awaryjnym. „Test łosia”, który autor nagrania odjaniepawla później też był niezbędny? To nie odpowiedź na atak? Nie słyszysz, że cały czas ciśnie gaz próbując wyprzedzić? Pasażerka najrozsądniejsza z nich wszystkich.
Kilkaset zabytkowych pojazdów z najróżniejszych epok i zakątków motoryzacyjnego świata – tak jednym zdaniem można podsumować wyjątkową ekspozycję, która czeka na uczestników targów pojazdów zabytkowych Auto Nostalgia 2022. Spotkanie z retro motoryzacją zaplanowano na 23-24 kwietnia na terenie EXPO XXI w Warszawie.
Motoryzacyjna podróż w czasie
Zwiedzając dwie hale EXPO XXI, wypełnione rozmaitymi pojazdami, goście zobaczą pełen przekrój motoryzacyjnej historii Polski i świata. Jednym z nich będzie m.in. francuski autobus Somua, który kursował po Warszawie w latach 1928-1939.
Udział w tegorocznej odsłonie Auto Nostalgii potwierdziło już wielu wystawców, którzy wspólnie zadbają o stworzenie wyjątkowej ekspozycji. Na liście wystawców możemy znaleźć m. in. Porsche Club Poland, Klub Zabytkowych Mercedesów Polska, muzea motoryzacyjne oraz prywatnych kolekcjonerów.
Auto Nostalgia, fot. materiały prasowe
Klasyki na sprzedaż
Wzorem poznańskiego Retro Motor Show, Auto Nostalgia będzie wydarzeniem, podczas którego można nie tylko podziwiać, ale również zakupić swojego wymarzonego klasyka. O tę część wystawy zatroszczy się Giełda Klasyków.
Podczas targów Auto Nostalgia na zwiedzających czeka niezwykle szerokie spectrum pojazdów. Na EXPO XXI w strefie Giełdy Klasyków dostępnych będzie 10 wozów pochodzących z ich garażu, których roczniki zaczynają się już od lat 60-tych, a kończą na roku 2002. Zwłaszcza ten rocznik powinien przykuć szczególna uwagę uczestników targów, ponieważ pochodzą z niego dwie, nieprezentowane jeszcze nigdzie Alfy Romeo z 24-zaworowymi silnikami 3.0 V6 Busso.
Swój debiut odnotuje także Alpine A610 Turbo z 1992 roku (zaledwie 818 wyprodukowanych sztuk). Coś dla siebie znajdą również miłośnicy Jaguarów, który z pewnością ucieszy obecność XJ 12 5.3 z 1977 roku oraz XJR z 1995.
Auto Nostalgia, fot. materiały prasowe
Czym jeździli bohaterowie filmów?
Auto Nostalgia to prawdziwa gratka nie tylko dla fanów motoryzacji, ale również miłośników kina. Targową ekspozycję wypełnią liczne modele znane z dużego i małego ekranu. Pojawi się elegancki Pontiac z „Vabank”, którym jeździł filmowy Kwinto, Austin-8 prosto z planu „Dywizjonu 303”, dostojna Praga z „Kariery Nikodema Dyzmy” i „Czasu honoru”. Na czerwony dywan wjedzie również KDF ze „Stawki większej niż życie”, Buick z „Jutro idziemy do kina” oraz Horch z „Katynia” i „Wojennych dziewczyn”.
Limuzyny znanych osób
Na targach można będzie zobaczyć na własne oczy klasyki, które niegdyś należały do osób ze świata kultury i polityki. Uczestnicy Auto Nostalgii zobaczą m .in. jedyny w naszym kraju model Buick Skylark, którym w powojennej Polsce jeździł były premier Józef Cyrankiewicz.
W 1951 roku, podczas budowy Pałacu Kultury i Nauki, na zlecenie Józefa Stalina wyprodukowano i przysłano do Polski ZIS 110 Cabrio. Auto było wykorzystywane m.in. w pochodach pierwszomajowych oraz do przyjmowania gości zagranicznych. Jego również będzie można podziwiać na EXPO XXI.
Auto Nostalgia, fot. materiały prasowe
Auto Nostalgia 2022 już w ten weekend – godziny otwarcia, bilety
Tegoroczna odsłona targów Auto Nostalgia odbędzie się w dniach od 23 do 24 kwietnia na EXPO XXI przy ul. Prądzyńskiego 12/14 w Warszawie.
Ekspozycja będzie dostępna dla zwiedzających w godzinach od 10:00 do 17:00. Bilety na wydarzenie są dostępne na platformie biletowej ToBilet.pl. Sprzedaż będzie również prowadzona na miejscu w kasach.
18 marca 2022 roku Prezydent RP Andrzej Duda podpisał ustawę o obronie Ojczyzny. Z uwagi na wyjątkową sytuację międzynarodową projekt był procedowany w ekspresowym tempie oraz przyjęty przez Senat bez poprawek. Nowe przepisy przewidują m.in. przeznaczanie na finansowanie potrzeb obronnych Rzeczypospolitej Polskiej corocznie wydatków z budżetu państwa w wysokości nie niżej niż co najmniej 3% Produktu Krajowego Brutto (w roku 2023 i latach kolejnych), dobrowolną zasadniczą służbę wojskową czy zmiany w administracji wojskowej. Nowe zasady wejdą w życie 23 kwietnia.
Na nowe przepisy uwagę muszą zwrócić także właściciele samochodów, ponieważ regulują one kwestię świadczeń rzeczowych na rzecz wojska i innych służb. Takim świadczeniem rzeczowym może być samochód.
Kiedy wojsko może przejąć nasz samochód?
W ostatnim czasie niektórzy z właścicieli samochodów terenowych czy też SUV-ów otrzymali pisma od wójtów, burmistrzów czy też prezydentów dotyczących wszczęcia postępowania administracyjnego w przedmiocie oddania do używania aut, jednak nie ma czego się obawiać, ponieważ jest to rutynowa procedura. Taki spis prowadzony jest co roku i w 2022 roku znalazło się na nim 716 aut. Paweł Tuzinek, radca prawny ze Stowarzyszenia Prawników Rynku Motoryzacyjnego, podkreśla:
Nie oznacza to oczywiście, że tyle pojazdów zostanie zabranych właścicielom i wysłanych na poligony. To oznacza, że tylu właścicieli otrzymało karty mobilizacyjne dla swoich pojazdów.
Służby w czasie pokoju mogą przejąć auto na 48 godzin w celu sprawdzenia gotowości mobilizacji lub na siedem dni na potrzeby ćwiczeń. W pierwszym przypadku służby mogą „wypożyczyć” nasz samochód maksymalnie 3 razy, w drugim – tylko raz.
Warto dodać, że takie ograniczenia czasowe nie obowiązują w momencie, gdy doszło np. do klęski żywiołowej.
Ustawa przewiduje wynagrodzenie za użyczenie samochodu na potrzeby wojska lub innych służb. Precyzuje to art. 634. 1:
Za używanie przedmiotu świadczenia rzeczowego przysługuje jego posiadaczowi ryczałt w wysokości odpowiadającej szkodzie poniesionej wskutek jego dostarczenia oraz stawce jego amortyzacji.
Wysokość ryczałtu ustalana jest oddzielnym rozporządzeniem i będzie corocznie waloryzowana.
Każdy właściciel samochodu ma prawo nie wyrazić zgody na to, aby wojsko czy inne służby przejęły jego samochód. Na złożenie odwołania ma 14 dni. Dokument należy dostarczyć wojewodzie. Trzeba jednak pamiętać, że taką możliwość mamy jedynie w czasie pokoju. Jeśli istnieje realne zagrożenie dla kraju, właściciel auta może w każdej chwili dostać wezwanie do przekazania samochodu, bez możliwości odwołania.
Ta bardzo niebezpieczna sytuacja zdarzyła się w miejscowości Perugia we Włoszech. Na nagraniu, które trafiło do sieci widać autobus, z którego dachu biją płomienie pod wysokim ciśnieniem i to w trzy różne strony. Nie wyglądało to jak pożar, ale jakby ktoś przerobił go na mobilny miotacz ognia.
Zdarzenie tłumaczy w dużej mierze dopisek „#CNG”. W Polsce także można spotkać autobusy zasilane tym gazem, które mają zbiorniki umieszczone na dachu. Musiało dojść do ich rozszczelnienia i to w taki sposób, który doprowadził do zapłonu uciekającego gazu.
Przybyli na miejsce strażacy mogli jedynie zadbać o to, żeby od płomieni nie zajęła się okolica. Na szczęście autobus nie przewoził pasażerów i nikt nie został ranny. W przeciwnym wypadku mogłoby dojść do tragedii. Temperatura koło pojazdu była tak wysoka, że aż stopił się asfalt.
Lexus RZ 450e to miejski crossover, który został zbudowany na platformie e-TNGA, tej samej, na której powstała Toyota BZ4X oraz Subaru Solterra. Elektryk ma 4,8 m długości, 1,9 m szerokości i 1,64 m wysokości. Rozstaw osi to 2,85 m.
Lexus RZ 450e, fot. materiały prasowe / Lexus
W związku z brakiem silnika spalinowego maska została obniżona, a liczba wlotów powietrza zredukowana. Reflektory wpisano w przedni pas, a światła do jazdy dziennej przyjmują znany już kształt litery L. Z tyłu uwagę zwraca przedzielony spoiler, który optycznie wydłuża dach oraz listwa świetlna rozciągającą się na całą szerokość tylnego pasa.
Wewnątrz Lexusa RZ 450e uwagę zwracają ekrany i wyświetlacze. W kabinie znajduje się wyświetlacz przed kierowcą, wyświetlacz HUD na przedniej szybie oraz 14-calowy ekran systemu multimediów, znany już z Lexusa NX.
RZ jest wyposażony w system multimedialny Lexus Link, znany z modelu NX. System obejmuje nawigację ze stałym dostępem do informacji online, która korzysta z aktualnych danych o zdarzeniach drogowych, wypadkach i warunkach na drodze, funkcję rozpoznawania głosu, a także Apple CarPlay i Android Auto.
Lexus RZ 450e, fot. materiały prasowe / Lexus
Panoramiczny dach ma powłokę low-e (low-emissive), która odbija promieniowanie podczerwone i redukuje promieniowanie cieplne w słoneczne dni, jednocześnie pomagając utrzymać ciepło wewnątrz kabiny, gdy jest zimno. Dach ma również funkcję elektrycznego przyciemniania, dzięki której za jednym dotknięciem zmienia się z przezroczystego na nieprzezroczysty, odcinając bezpośrednie działanie promieni słonecznych.
Lexus RZ 450e, fot. materiały prasowe / Lexus
Lexus RZ 450e – napęd, zasięg, ładowanie
Lexusa RZ 450e napędzać będą dwa silniki elektryczne, generujące 313 KM i 435 Nm momentu obrotowego. Od 0 do 100 km/h elektryk rozpędza się w 5,6 sekundy, a jego prędkość maksymalna została ograniczona do 160 km/h.
Zastosowanie po jednym silniku na każdą oś owocuje napędem na wszystkie koła, który został nazwany Direct4 i ma inteligentnie dopasowywać rozłożenie między przednią i tylną osią, tak aby w każdej sytuacji uzyskiwać możliwie największą przyczepność i najmniejsze przechylenia pojazdu. System ma zbierać dane z czujników, które zbierają informacje, oceniają i reagują na szereg czynników, w tym prędkość pojazdu, kąt skrętu i siły przeciążenia.
W Lexus RZ 450e zastosowano baterię o pojemności71,4 kW(japoński producent twierdz, że po 10 latach, bateria powinna zachować 90% swojej pojemności). Samochód na jednym ładowaniu może przejechać do 400 kilometrów, a zużycie energii (wg WLTP) ma wynieść 18 kWh/100 km.
Lexus RZ 450e, fot. materiały prasowe / Lexus
Lexus RZ 450e – wolant zamiast kierownicy i system One Motion Grip
Lexus RZ standardowo będzie wyposażony w tradycyjną kierownicę, ale opcjonalna będzie kierownica w postaci wolantu. Dzięki wolantowi kierowca ma mieć lepszy widok na zestaw wskaźników i drogę przed nim, ponieważ projektanci Lexusa mogli umieścić wyświetlacz wyżej i dalej, niż byłoby to możliwe przy konwencjonalnej kierownicy. potrzebne informacje.
Lexus RZ 450e, fot. materiały prasowe / Lexus
System, kryjący się pod nazwą One Motion Grip, nie polega tylko na zastąpieniu koła kierownicy wolantem. W tym układzie nie ma mechanicznego połączenia kół z kierownicą ani kolumny kierownicy. System wykorzystuje wiązkę elektryczną do wysyłania sygnałów z kierownicy do kół, dzięki czemu reakcja ma być natychmiastowa, a kontrola nad skrętem bardziej precyzyjna.
Lexus RZ 450e, fot. materiały prasowe / Lexus
Lexus RZ 450e trafi do sprzedaży w Polsce jeszcze w tym roku. Salony zaczną przyjmować rezerwacji w czerwcu i wtedy też poznamy ceny elektrycznego samochodu. Pierwsze egzemplarze trafią do klientów jesienią.
Nowe BMW Serii 7 będzie początkowo dostępne w Europie tylko w wersji elektrycznej. Niemiecka marka postanowiła nie wprowadzać na Stary Kontynent czysto benzynowych jednostek i nie wiadomo, czy te dołączą do oferty w przyszłości. Na wiosnę 2023 roku ofertę silnikową uzupełni 6-cylindrowy wysokoprężny silnik rzędowy o mocy 300 KM w samochodzie BMW 740d xDrive.
Elektryczne BMW i7 xDrive60 napędzają dwa silniki elektryczne, które wspólnie generują moc 544 KM i 745 Nm momentu obrotowego. Od 0 do 100 km/h rozpędza się w 4,7 sekundy, a prędkość maksymalna to 240 km/h. Na jednym ładowaniu przejedzie do 625 kilometrów.
W późniejszym czasie wprowadzone zostaną inne warianty modelowe elektrycznego BMW i7, między innymi topowy model BMW i7 M70 xDrive o mocy 660 KM.
Ceny BMW i7 xDrive60 zaczynają się w Polsce od 650 000 złotych.
Standardowe wyposażenie obejmuje system soft-close dla drzwi, adaptacyjne światła LED, szklany dach bez funkcji otwierania i zawieszenie pneumatyczne. Bez dopłaty kierowcy będą także cieszyć się podświetlaną atrapą chłodnicy Iconic Glow oraz cyfrową listwą ozdobną Interaction Bar o wyglądzie kryształu. W standardzie znajduje się również nagłośnienie Bowers&Wilkins, co ucieszy osoby, które będą chciały wsłuchiwać się w dźwięki skomponowane przez Hansa Zimmera specjalnie dla tego auta.
BMW i7, fot. materiały prasowe / BMW
BMW i7 – jak wypada na tle konkurencji?
Największym konkurentem BMW i7 na rynku jest Mercedes EQS, którego ceny zaczynają się od 453 300 złotych za wersję 350 z napędem na tylną oś i o mocy 292 KM. Zbliżona osiągami do i7 wersja 580 ma 523 KM, zasięg 650 kilometrów i kosztuje 621 000 tysięcy.
Jak informują przedstawiciele straży granicznej z polsko-niemieckiej placówki w Świecku, skontrolowali oni niedawno podejrzanie wyglądającą lawetę. Okazało się, że przewożony jest na niej całkowicie spalony wrak Mercedesa klasy G.
Polscy „specjaliści” potrafią postawić na koła nawet bardzo poważnie zniszczone samochody, ale tego egzemplarza nie można uratować żadnymi sposobami. Zatrzymanemu 35-latkowi postawiono więc zarzut nielegalnego wwozu odpadów do Polski, za co grozi od 3 lat do 5 miesięcy więzienia.
Pojawia się jednak pytanie, dlaczego ktoś miałby kupować wrak nadający się tylko na złom, wydając na niego 3200 euro? Taką wartość pozostałości po klasie G podała straż graniczna. Wiele wskazuje na to, że chodziło nie o sam pojazd, ale o jego dokumenty. Tak zwana metoda „na przeszczep” polega na zmianie numeru VIN i tabliczki znamionowej w skradzionym pojeździe, aby oficjalnie uchodziło za legalnie kupionego „rozbitka” i można było je bez problemu zarejestrować.
Gdy tylko Puma pojawiła się na rynku, pomyślałam „fajnie byłoby pojeździć wersją ST”. I tak oto – doczekałam się. Chcecie wiedzieć, jakie wrażenie na mnie zostawiła sportowa odmiana Pumy? Zacznijmy od podstaw.
Ford Puma ST – technologia i systemy wsparcia kierowcy
Funkcjonalność, z mojej perspektywy, stanowi w każdej nowej Pumie najmocniejszy punkt. Ford Puma już standardowo oferuje FordPass Connect, czyli system pozwalający na zdalne otwieranie i zamykanie drzwi, funkcję lokalizacji pojazdu oraz hotspot Wi-fi. Jest także tempomat, ABS z elektronicznym rozdziałem siły hamowania, układ stabilizacji toru jazdy i wspomaganie ruszania na wzniesieniach oraz system utrzymywania auta w pasie ruchu.
Fot. Kamila Nawotnik
Ford Puma ST – bagażnik
No i nie zapominajmy o świetnie przemyślanym bagażniku z podwójnym dnem. Wyjściowo kufer mieści niecałe 380 l, a dzięki komorze Megabox zyskuje dodatkowe 80 litrów (łącznie 456 l). Komora ta posiada korek, który pozwala bez problemu spuścić zebraną wodę (na przykład po butach narciarskich lub myciu psa) bezpośrednio na drogę. W Pumie ST to rozwiązanie zostało utrzymane, więc samochód nie stracił w zasadzie nic ze swojej funkcjonalności na rzecz aspektu sportowego.
Ford Puma ST – silnik i dane techniczne
Skoro Whitney Houston miała fenomenalny głos, to jej siostra też może mieć spory talent, prawda?
Kiedy Ford Performance macza palce w projekcie jakiegoś auta, musi wyjść coś dobrego. Pokazał to przykład modeli Focus, Mustang i Fiesta. Ta ostatnia stanowiła największą podporę dla nowej Pumy, ponieważ samochody te dzielą jedną platformę oraz w swoich topowych odmianach napędzane są tą samą jednostką. Tych podobieństw jest więcej – w Pumie znajdziemy tę samą manualną skrzynię biegów z sześcioma przełożeniami. Skok dźwigni jest krótki, a sam drążek mały, wykończony skórą z przeszyciami. Przekładnia działa zwinnie i bezproblemowo, co pozwala wydobyć maksimum potencjału z 3-cylindrowej jednostki 1.5 EcoBoost, o mocy 200 KM i momencie obrotowym wynoszącym 320 Nm. Dobrze zgadujecie – tej samej, którą znajdziemy w zwinnym hatchbacku.
O ile jednak Fiesta ST rozpędza się do „setki” w 6,5 sekundy, o tyle Puma ST robi to w 6,7 sekundy. Różnica wynika w zasadzie tylko z masy własnej auta. SUV Forda waży o 100 kg więcej niż hothatch, ale sami musicie przyznać, że nie jest to jakaś wielka przepaść. Inny jest także, o dziwo, dźwięk układu wydechowego. Wyróżnikiem Fiesty ST jest fenomenalny warkot i charczenie dochodzące z rur wylotowych przy dociskaniu pedału gazu oraz przy zmianie biegu. To auto „gada” lepiej niż niejeden przedstawiciel segmentu sportowego i mniej więcej tego samego spodziewałam się po Pumie ST.
Fot. Kamila Nawotnik
Ford Puma ST – wrażenia z jazdy
Crossover okazał się jednak trochę spokojniejszy. Choć nadal słyszę go podczas jazdy i przyjemnie strzela przy spalaniu mieszanki w kolektorze wydechowym, to w porównaniu z Fiestą ST wypada jednak słabiej. Ciekawostką jest też fakt, że z tyłu zabrakło dyfuzora – elementu szalenie charakterystycznego dla wszelkich sportowych aut.
Dlaczego w ogóle porównuję Pumę z Fiestą? Otóż, Fiesta ST jest jedną z najciekawszych i najlepszych propozycji w segmencie hot-hatchy. Skoro SUV Forda dzieli z nią wiele rozwiązań technicznych, to oznacza, że już na starcie należy okazać mu większą uwagę. Wiem też – między innymi po sobie, że szukając nowego auta, zastanawiałabym się nad tymi dwoma modelami. Nie różnią się drastycznie wielkością – rozstaw kół jest tu większy o 9 cm (2588 mm w przypadku crossovera), natomiast Puma ST jest szersza od hatchbacka o 7 cm i wyższa o 5 cm.
Puma na pewno jest praktyczniejsza (choćby ze względu na bagażnik), ale stawiając przede wszystkim na sport, wybrałabym jednak Fiestę.
To nie znaczy, że Pumy ST nie warto mieć
Bo warto! To wciąż samochód szybki, bardzo zwinny i dysponujący szalenie precyzyjnym sterem. Podczas jazdy zaskoczyło mnie to, jak bezpośredni jest układ kierowniczy. W zasadzie każdy, najmniejszy kąt obrotu kierownicy skutkował natychmiastową reakcją na kołach. To dawało mi poczucie dużej kontroli nad samochodem i podnosiło pewność podczas prowadzenia.
Fot. Kamila Nawotnik
Jak pisałam we wstępie, jadąc Pumą, zastanawiałam się, jaka byłaby Puma ST. Natomiast wsiadając do ST, od razu pomyślałam: „ciekawe, jak wyszłaby im Puma RS?”. Crossover Forda ma swój temperament, jest ciekawy – moim zdaniem zwłaszcza wizualnie i zwłaszcza z prezentowanym na zdjęciach lakierem „Mean Green” (dopłata 5000 zł). A jazda nim sprawia, że macie ochotę sięgnąć po jeszcze więcej. Pozostawia u kierowcy mały niedosyt, ale dla mnie to duża zaleta tego auta. Zwłaszcza gdy wyjedziecie nim na tor, bo sprawia, że ciągle chcecie wycisnąć z niego jeszcze więcej.
W wyposażeniu opcjonalnym, za 4650 złotych, można kupić pakiet Performance, dokładający mechanizm różnicowy o zwiększonym tarciu wewnętrznym (LSD), Launch Control oraz Performance Shift Light – wskaźnik optymalnego momentu zmiany przełożenia. Wszystko po to, by było szybciej, lepiej, precyzyjniej.
Ford Puma ST – wnętrze
Pomimo, że w sposób typowy dla Forda, Puma ST ma w środku całkiem sporo plastiku, to ogólne wrażenie poprawiają chociażby sportowe fotele z jednobryłowym oparciem. Obszyte skórą i alcantarą, mają sportowe korzenie marki Recaro, co podkreślają stosowne metki. Nie zabrakło również liter „ST” na wysokości zagłówka oraz możliwości elektrycznej zmiany ustawień foteli.
Fot. Kamila Nawotnik
Generalnie, dla osób obeznanych z autami Forda, kokpit nie będzie stanowił sporego zaskoczenia. Układ jest klasyczny, z 8-calowym ekranem dotykowym wystającym nad konsolą centralną. Osobiście wolałabym, by wyświetlacz został „wklejony” w panel tak, aby nie odbierał dodatkowo przestrzeni, ale… jest jak jest.
Fot. Kamila Nawotnik
System multimedialny (Ford Sync 3 z nawigacją satelitarną) pozwala na parowanie ze smartfonem za pomocą Blutooth, AppLink, Apple CarPlay lub Android Auto, natomiast audio firmy B&O (ze wzmacniaczem 575 W, 10 głośnikami i subwooferem) przyjemnie wyciąga wszystkie tony słuchanych piosenek. To wszystko oferowane jest w standardowym wyposażeniu Pumy ST, nie wymaga więc dopłaty. Brawo!
Ford Puma ST – cena i wyposażenie
O ile podstawowa Puma stanowi wydatek rzędu 76 300 zł, o tyle odmiana ST wymaga wyłożenia na stół 128 400 zł. W ofercie dostępny jest także wariant ST X, wyceniony na 140 900 zł, z opcjonalnym dachem panoramicznym i hakiem holowniczym oraz standardowymi reflektorami Full LED w stylistyce GT, ze światłami do jazdy dziennej LED (w ST są ledowe reflektory projekcyjne ze światłami do jazdy dziennej i mijania).
Ford Puma ST – zalety
Wyrazisty lakier Mean Green
Bogate wyposażenie standardowe wersji ST
Precyzyjny układ kierowniczy
Wygodne fotele sportowe
Uczucie radości podczas dynamicznej, sportowej jazdy
Nowe BMW Serii 7, zgodnie z zapowiedziami BMW, ma być najbardziej zaawansowanym technologicznie modelem w swoim segmencie. Flagowa limuzyna bawarskiego producenta po raz pierwszy w historii będzie dostępna z całą paletą napędów, wliczając w to w pełni elektryczne wydanie i7. Jest tylko jedno „ale”…
Nowe BMW Serii 7 – dostępne w Europie tylko w wersji elektrycznej
Nowe BMW Serii 7 będzie dostępne w Europie tylko w wersji elektrycznej. Na wiosnę 2023 roku ofertę silnikową uzupełni 6-cylindrowy wysokoprężny silnik rzędowy o mocy 300 KM w samochodzie BMW 740d xDrive.
W USA, Chinach i innych wybranych regionach sprzedaży, w momencie wprowadzenia na rynek oprócz wariantu całkowicie elektrycznego, będą oferowane dwa modele z silnikami benzynowymi i technologią mild hybrid 48 V. Na samym szczycie znajduje się BMW 760i xDrive z nowym, mocnym silnikiem V8 generującym 544 KM.
BMW Serii 7, fot. materiały prasowe / BMW
Prawdopodobnie z początkiem 2023 roku na wielu rynkach pojawią się modele BMW serii 7 z napędem hybrydowym plug-in. Są one wyposażone, jak BMW i7 w technologię BMW eDrive piątej generacji, dzięki której zasięg w trybie elektrycznym zwiększył się do ponad 80 kilometrów.
BMW i7 – co oferuje napęd elektryczny?
Elektryczne BMW i7 xDrive60 napędzają dwa silniki elektryczne, które wspólnie generują moc 544 KM. Na jednym ładowaniu przejedzie do 625 kilometrów.
W późniejszym czasie wprowadzone zostaną inne warianty modelowe elektrycznego BMW i7, między innymi topowy model BMW i7 M70 xDrive o mocy 660 KM.
BMW i7, fot. materiały prasowe / BMW
Nowe BMW Serii 7 – ogromna atrapa chłodnicy i prywatna sala kinowa
Nowe BMW Serii 7 będzie oferowane na całym świecie wyłącznie w wariancie z długim rozstawem osi.
Nowe BMW Serii 7 z przodu wyróżnia się ogromną, podświetlaną atrapą chłodnicy i wąskimi, dzielonymi reflektorami. Z tyłu, w porównaniu do poprzednika, bardzo wąskie światła zostały przesunięte wyżej, w kierunku krawędzi tylnej klapy. Nowe BMW serii 7 jest standardowo wyposażone w diodowe reflektory adaptacyjne z matrycowymi światłami drogowymi i nieoślepiającym asystentem świateł drogowych BMW Selective Beam.
Wewnątrz auto zyskało rozbudowane multimedia, jakich nie było jeszcze w seryjnych autach. Przykładowo wysuwany z podsufitki ekran kinowy BMW, czyli ultraszeroki monitor o przekątnej 31 cali, ultrapanoramicznym formacie 32:9 i rozdzielczości 8K, przekształci tylne siedzenia w ekskluzywną, prywatną salę kinową.
BMW i7, fot. materiały prasowe / BMW
W porównaniu z poprzednim modelem deska rozdzielcza nowego BMW Serii 7 zawiera znacznie mniej przycisków i elementów sterujących. W pełni cyfrowy zespół wyświetlaczy obejmuje wyświetlacz informacyjny o przekątnej 12,3 cala za kierownicą oraz wyświetlacz kontrolny o przekątnej 14,9 cala. Nowy wygląd ma również kierownica i dźwignia biegów na konsoli środkowej. Swoją premierę ma również nowy element obsługi i stylistyki – panel interakcji BMW.
BMW i7, fot. materiały prasowe / BMW
Po raz pierwszy kierowca i pasażer obok mogą korzystać na wyświetlaczu kontrolnym ze streamingu YouTube na żądanie. Szybkie połączenie z siecią w nowym BMW serii 7 zapewnia wbudowany system antenowy z obsługą sieci 5G.
BMW Serii 7, fot. materiały prasowe / BMW
Nowe BMW Serii 7 – nowy system obsługi BMW iDrive z systemem operacyjnym BMW 8
Nowy, wielofunkcyjny system BMW iDrive, dostępny w standardzie w nowym BMW Serii 7,zapewnia intuicyjne, multimodalne i wygodne sterowanie pojazdem, nawigacją, funkcjami informacyjno-rozrywkowymi i komunikacyjnymi, a także korzystanie z usług cyfrowych. Bazuje on na najnowszej generacji systemie operacyjnym BMW 8 i jest przystosowany przede wszystkim do interakcji za pomocą obsługi dotykowej i sterowania głosowego. Oprócz zakrzywionego wyświetlacza BMW i panelu interakcji BMW, zawarty w standardzie najnowszej generacji wyświetlacz BMW Head-Up, jak też opcjonalny system Augmented View, który po raz pierwszy został zamontowany za kierownicą na wyświetlaczu informacyjnym, zapewniają odpowiednie informacje i możliwie najlepszą informację w każdej sytuacji na drodze.
BMW Serii 7, fot. materiały prasowe / BMW
Za pomocą powierzchni obsługi Touch Command umieszczonych w drzwiach, po raz pierwszy pasażerowie w tylnej części kabiny mogą prowadzić rozmowy telefoniczne za pomocą systemu audio pojazdu. Personal eSIM w nowym BMW Serii 7 w pełni integruje pojazd w ekosystemie klienta. Nowa funkcja BMW Digital Key Plus, która wykorzystuje zoptymalizowaną pod kątem bezpieczeństwa technologię ultraszerokopasmową (UWB), zmienia Apple iPhone w pełnowartościowy kluczyk pojazdu.
Tushek, austriacko-słoweńska firma, której nazwa pochodzi od jej założyciela, słoweńskiego kierowcy wyścigowego Aljošę Tusheka, poinformowała o rozpoczęciu przyjmowania zamówień na długo wyczekiwanego hypercara – Tushek TS900 Apex.
Tushek TS900 Apex ma ponad 1350 KM i waży 1350 kilogramów. Stosunek mocy do masy wynosi tu dokładnie 1,13:1. Tushek twierdzi, że to najlżejszy hybrydowy hipersamochód na rynku. Napędza go 4,2-litrowy silnik V8, wspierany dodatkowo przez dwa motory elektryczne.
Producent zapewnia, że ilość technologii i materiałów pochodzących bezpośrednio z branży lotniczej każdego kierowcę wprawi w osłupienie, ale nie zdradza zbyt wiele szczegółów.
Zaczęło się dziwnie, ale dość niewinnie. Piesza przechodziła przez przejście wyznaczone na wielopasmowej ulicy. Miała zielone światło, więc wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nagle zaczęła tańczyć. Niezbyt rozsądne, ale to był zaledwie początek.
Po chwili takich wygłupów, ruszyła w stronę skrzyżowania, po którym z różnych stron jechał samochód za samochodem. Takie zachowanie z łatwością mogło zakończyć się potrąceniem, którego skutek mógł być nawet tragiczny. Chciała, żeby ją coś potrąciło? Może była pod wpływem jakichś substancji i ryzyko wypadku zupełnie jej nie martwiło?
Tesla jedzie pod prąd i w odróżnieniu od większości producentów samochodów, którzy inwestują gigantyczne pieniądze w opracowywanie nowych rodzajów ogniw, stawia na rozwój baterii cylindrycznych. Zdaniem amerykańskiego producenta, to właśnie ten rodzaj baterii jest najbardziej odpowiedni do napędzania samochodów elektrycznych.
Tesla i Panasonic pracują nad nowym rodzajem baterii
Jakiś czas temu ogłoszono, że Tesla i Panasonic razem opracowują zupełnie nowy format akumulatorów. Baterie cylindryczne „4680” mają być większe od dotychczas stosowanych ogniw „2170” i zapewnić nawet 16% wzrost zasięgu samochodu, w którym są stosowane. Co więcej, seryjna produkcja ogniw nowego formatu, już teraz pozwoliłaby na 56% obniżenie kosztów.
Tesla Model Y
Podczas wydarzenia Tesla Battery Day poinformowano, że pierwsze baterie „4680” zjechały już z taśmy prototypowej fabryki.
Jak zapewnił Elon Musk, nowe ogniwa zostały zamontowane w niektórych samochodach Tesla Model Y, które powstały w nowej fabryce producenta pojazdów elektrycznych w Teksasie. Z kolei Kazuo Tadanobu, dyrektor działu akumulatorowego Panasonic potwierdził, że główne cele technologiczne produktu zostały osiągnięte.
The Fiat E-Scudo is another appealing entry in the medium electric van market, with up to 202 miles of range and no compromises on cargo space
Source: New Fiat E-Scudo van 2022 review
Największe sportowe sukcesy Mini osiągnęło w rajdach. A wszystko zaczęło się od wyjątkowej zawodniczki, Pat Moss. Dzięki jej fenomenalnej jeździe w maju 1962 roku klasyczne Mini po raz pierwszy znalazło się na liście zwycięzców międzynarodowych rajdów samochodowych.
Wraz z sukcesem w Holandii zarówno klasyczne Mini, jak i Pat Moss oraz jej pilotka Ann Wisdom stały się definitywnie bohaterkami w dyscyplinie zdominowanej z jednej strony przez znacznie większe pojazdy, a z drugiej strony całkowicie przez mężczyzn.
Mini Pat Moss Edition – wyjątkowy hołd dla pionierki motoryzacji
W Międzynarodowym Rajdzie Tulipanów, prowadzącym z holenderskiej gminy Noordwijk na Riwierę Francuską i z powrotem, Pat Moss zdobyła za kierownicą klasycznego Mini Coopera najlepszy czas. 60 lat później brytyjska marka poprzez edycję specjalną oddaje hołd talentowi, odwadze i pasji zawodniczki.
Mini Pat Moss Edition, fot. materiały prasowe / Mini
Mini Pat Moss Edition, limitowana do nieco ponad 800 egzemplarzy, dostępna będzie jako 3-drzwiowe Mini Cooper S, 5-drzwiowe Mini Cooper S i Mini John Cooper Works. Samochody wyróżniają stylowe ekskluzywne detale, nawiązujące zarówno do rajdowej historii brytyjskiej marki, jak i do sportowych karier Pat Moss i Ann Wisdom.
Na słupkach C modeli tej edycji, a także na ozdobnikach bocznych, znajduje się stylizowany tulipan symbolizujący pierwsze zwycięstwo w rajdzie i miejsce dawnego triumfu oraz napis „Pat Moss”. Również dekielki obręczy kół mają ekskluzywną stylistykę z grafiką odwzorowującą kontur typowego dla Holandii kwiatu i logotypem Mini.
Pod ozdobnikami bocznymi na przednich błotnikach wyszczególniono również najważniejsze fakty dotyczące Rajdu Tulipanów 1962: trasę Noordwijk – Monte Carlo – Noordwijk, dystans 2500 kilometrów, pojazd, Mini Cooper, i jego numer startowy 104.”. Motyw tulipana, napis z nazwą oraz najważniejsze informacje o pierwszym zwycięskim rajdzie znajdują się również na zaprojektowanych wyłącznie dla tej edycji aluminiowych listwach progowych wykonanych metodą sitodruku.
Mini Pat Moss Edition, fot. materiały prasowe / Mini
Kolejnym elementem stylistycznym zastosowanym w wersji Pat Moss Edition jest poziomy biały pas na masce silnika. Nadrukowana sekwencja trójwymiarowych cyfr i liter – 737 ABL – jest numerem rejestracyjnym klasycznego Mini, które wygrało Rajd Tulipanów w 1962 roku, i tym samym nawiązuje do historycznego modelu. Pas przedni tego modelu zdobi nadruk z podpisem złożonym oryginalnie przez Pat Moss na masce jej samochodu po jednym ze zwycięstw.
Mini Pat Moss Edition, fot. materiały prasowe / Mini
We wnętrzu samochodu na sportowej kierownicy skórzanej na wstawce na dolnym ramieniu znajduje się plakietka edycji w postaci grafiki tulipana. Rysunek tłoków silnika poruszających się w górę i w dół służy jako motyw dla grafiki na panelu ozdobnym po stronie kierowcy. Różnej wysokości słupki rysunku układają się w kształt liter „M” i „W” od nazwisk „Moss” i „Wisdom” i symbolizują doskonale zgrany duet, który przez wiele lat wzbudzał sensację na scenie rajdowej.
Mini Pat Moss Edition, fot. materiały prasowe / Mini
Pat Moss i Ann Wisdom – bohaterki w dyscyplinie zdominowanej przez mężczyzn
„Mossie” i „Wizz”, jak nazywano je w zespole, tworzyły udany duet przez siedem lat. Te dwie kobiety miały odwagę rywalizować w zdominowanym przez mężczyzn sporcie i fundamentalnie go zmienić.
Pat Moss, młodsza siostra kierowcy Formuły 1 Stirlinga Mossa, w 1968 roku, wygrała również Rajd Sestriere we Włoszech, stawała na podium w wielu innych międzynarodowych zawodach i pięciokrotnie wygrywała klasyfikację kobiet w Rajdowych Mistrzostwach Europy. Ann Wisdom jest uważana za pierwszą zawodową pilotkę w historii rajdów samochodowych. Obie mówiły o swoim odważnym wejściu w dyscyplinę sportu z oczywistością odnoszących sukcesy sportsmenek i z typowo brytyjskim understatementem. Po latach Ann Wisdom mówiła:
Nie uważałyśmy się wtedy za pionierki. Po prostu pojechałyśmy na rajd.
Pat Moss i Ann Wisdom utorowały drogę niezwykłej karierze klasycznego Mini. Ten mały brytyjski samochód zwyciężył w klasyfikacji generalnej Rajdu Monte Carlo w roku 1964, 1965 i 1967. Dekady później MiniI stało się dominującą marką w najbardziej wymagającym rajdzie wytrzymałościowym na świecie. W latach 2012–2015 Mini cztery razy z rzędu zdobywało zwycięstwo w Rajdzie Dakar.
Początkowo na nagraniu nie dzieje się nic ciekawego. Ot jego autor porusza się lewym pasem autostrady A1, wyprzedzając kolejne pojazdy. W pewnym momencie zwiększa się dystans między nim, a jadącym przed nim Mercedesem, z czego korzysta kierowca BMW X6, zjeżdżając z prawego na lewy pas.
Miejsca nie było bardzo dużo, ale trudno uznać ten manewr za niebezpieczny. Z odczytu prędkości wnioskujemy, że autor musiał najwyżej na moment zdjąć nogę z gazu. Bez wątpienia nie musiał nawet dotykać hamulca.
Mimo tego zatrąbił na kierowcę BMW. Tamtemu się to nie spodobało i zaczął blokować lewy pas. Zupełnie niewłaściwe zachowanie. Ale naprawdę nie potrafimy zrozumieć ludzi, którzy najpierw zachowują się zaczepnie wobec innych, a kiedy tamci reagują, robią z siebie ofiary w internecie.
W dobie podobnych ubiorów z sieciówek, powtarzających się trendów w projektowaniu nadwozi, czy fuzji wielkich koncernów motoryzacyjnych, które produkują te same auta, tylko pod innym logo, warto przyjrzeć się samochodom, które nie giną w tłumie nudnych, obłych aut.
Citroën ë-C4 – wygląd: elegancja Francja
Oto Citroën ë-C4, którego eleganckie linie zwracają uwagę przechodniów na ulicy, bo z pewnością jest tu na czym zawiesić oko. Citroëny zawsze słynęły z innej niż wszystkie, ciekawej bryły auta i designersko zaprojektowanej karoserii. Mnóstwo tu modnych przetłoczeń podyktowanych lepszą aerodynamiką, załamań, czy wypukłości, dzięki czemu sylwetka elektrycznego C4 długo zachowa nowoczesność, świeżość i będzie się wyróżniać na tle innych, miejskich aut tego segmentu. Sporej wysokości nadwozie typu hatchback jest jakby wymieszane z charakterem SUV-a – ma krótkie zwisy, większy niż u konkurentów prześwit, a całość osadzono na dostępnych wyłącznie w wersji elektrycznej, 18-calowych obręczach aluminiowych, sprzyjających oszczędzaniu energii.
Citroën ë-C4
Przód prezentuje się zarówno elegancko, jak i wyraziście, dzięki nowej, w pełni ledowej identyfikacji świetlnej w kształcie litery V, dwóm rzędom świateł i chromowanym szewronom, przechodzącym w listwy biegnące przez całą szerokość nadwozia. Z boku dostrzeżemy kilka elementów ochronnych, zabezpieczających samochód przed uszkodzeniami, zwłaszcza podczas manewrowania w zatłoczonych aglomeracjach. Z tyłu pochylona szyba, aerodynamiczny spojler i światła połączone czarnym, błyszczącym pasem sprawiają, że modelu ë-C4 nie pomylimy z żadnym innym.
Citroën ë-C4 – bagażnik
Bagażnik o pojemności 380 l jest obszerny, ustawny, a dzięki dwupoziomowej podłodze tę przestrzeń można w łatwy sposób podzielić lub zamontować w pozycji pochyłej, co ułatwia przewożenie tu różnych przedmiotów, np. kabli do ładowania. ë-C4 wyposażone zostało w zestaw naprawczy do kół.
Po złożeniu tylnych siedzeń uzyskuje się płaską powierzchnię.
Citroën ë-C4 – wnętrze
We wnętrzu – jak to we wszystkich Citroënach – słowo komfort odmieniamy przez wszystkie przypadki. Ale zacznę od specjalnych siedzeń Advanced Comfort – to rozwiązanie unikalne dla marki Citroën – zastosowano tu 1,5-centymetrową miękką piankę o dużej gęstości, która wspaniale podpiera ciało, wytłumia wibracje i daje stabilność naszym lędźwiom w zakrętach. Warto zapisać się na jazdę testową choćby po to, żeby poczuć tę plastyczność.
Wnętrze jest też bardzo przestronne i może je doświetlać duży, elektrycznie otwierany, panoramiczny szklany dach, dzięki któremu wpada do środka mnóstwo naturalnego światła. Do wyboru mamy tu aż sześć wariantów kokpitu. W wysokiej i szerokiej konsoli centralnej kryją się pomysłowe schowki, praktyczne i funkcjonalne zarówno dla kierowcy, jak i pasażera.
Pierwszy z nich to sprytnie przemyślany, rozkładany i zintegrowany z deską rozdzielczą wspornik, który umożliwia bezpieczne zamontowanie tabletu, dzięki czemu pasażer może z niego korzystać w trakcie jazdy. Dodatkowo ta wysuwana szuflada doskonale nadaje się do przechowywania nie tylko tabletu, ale np. książki, dokumentów, czy innych płaskich przedmiotów.
Ale to nie koniec przydatnych schowków i rozwiązań. Jest tu półka z ładowarką indukcyjną, 2 gniazda USB, duży schowek przed siedzeniem pasażera, miejsce do przechowywania małych przedmiotów przed dźwignią zmiany biegów, duży schowek centralny z czarną roletą, w którym są dwa miejsca na kubki, no i bardzo pojemny schowek pod przesuwnym podłokietnikiem centralnym. Z boku w drzwiach umieścimy 1,5 l wodę.
Także z tyłu jest przestrzennie, jest tu mnóstwo miejsca na wysokości kolan – to prawie 20 cm. Do dyspozycji mamy schowek w podłokietniku, 2 uchwyty na kubki i 2 gniazda USB.
Citroën ë-C4 – multimedia
Ekran dotykowy ma przekątną 10-ciu cali, więc łatwo zarządzać na nim systemem multimedialnym, czy dostępem do smartfona. Możemy zdecydować się na wyświetlenie na ekranie auta lustrzanego odbicia tego, co mamy na telefonie, np. nawigacji, czy ulubionych aplikacji, korzystając z protokołów Android Auto lub Apple Car Play. System reaguje na polecenia głosowe, więc możemy sterować w ten sposób ustawieniami klimatyzacji czy nawigacją. Jest też możliwość zdalnego ustawienia temperatury wnętrza za pośrednictwem aplikacji My Citroën lub z poziomu ekranu dotykowego.
Citroën ë-C4 – wrażenia z jazdy
Choć ë-C4 pięknie prezentuje się w mieście, to z pewnością można nim ruszyć na wycieczkę. Nawigowanie ułatwi system, którym możemy sterować za pomocą poleceń głosowych. Wykorzystuje dane TomTom Traffic i w czasie rzeczywistym informuje kierowcę np. o dostępności i cenach parkingów na trasie.
System wyposażony jest również w funkcję wizualnych i dźwiękowych ostrzeżeń o strefach niebezpiecznych, znajdujących się na wpisanej w nawigację trasie. Dodatkowym ułatwieniem są wskazania wyświetlane w polu widzenia kierowcy na kolorowej, przeziernej płytce Head-Up Display, gdzie znajdziemy też najważniejsze informacje potrzebne kierowcy.
Po raz kolejny przywołam określenie komfort jazdy, bo gdy przemieszczam się ë-C4 to mam wrażenie, jakbym podróżowania latającym dywanem. A uzyskano ten efekt dzięki zawieszeniu z progresywnymi ogranicznikami hydraulicznymi, przez co jazda jest bardzo harmonijna, tak przydatna w jeździe miejskiej.
Citroën ë-C4
Citroën dodał do każdej kolumny po dwa hydrauliczne ograniczniki: jeden odpowiedzialny za fazę rozprężania, drugi – sprężania. Dzięki temu zawieszenie działa na dwa sposoby, w zależności od obciążenia. W przypadku lekkich nierówności i niewielkich wybojów sprężyna i amortyzator wspólnie kontrolują skok zawieszenia bez angażowania hydraulicznych ograniczników. Rezultat ich pracy wywołuje wrażenie unoszenia się nad nierównościami drogi: to właśnie efekt „latającego dywanu”. W przypadku większych nierówności czy wybojów sprężyna i amortyzator współpracują z hydraulicznymi ogranicznikami, które spowalniają skok zawieszenia zapobiegając nagłemu zatrzymaniu amortyzatora w jego skrajnym położeniu. Hydrauliczny ogranicznik absorbuje i rozprasza energię uderzenia. Eliminuje to efekt dobicia zawieszenia, doskonale izolując pasażerów od niedoskonałości drogi.
Najprzyjemniejsza jednak w jeździe elektrykiem jest cicha praca silnika, a więc przemieszczanie się w poczuciu odcięcia od świata zewnętrznego. Miłym dodatkiem są przywileje dla kierowców elektryków, czyli darmowe parkowanie w miejskich strefach płatnego parkowania oraz możliwość jazdy buspasem.
Płynne przyspieszanie zapewnia automatyczna przekładnia. Na konsoli centralnej znajdziemy ustawienie B, włączające tryb Brake, który służący do odzyskiwania energii podczas zwalniania. Citroën w ë-C4 zastosował 20 technologii wspomagających prowadzenie, w tym m.in. system jazdy autostradowej, czyli połączenie adaptacyjnego tempomatu z funkcją Stop & Go oraz aktywnego systemu zapobiegania opuszczeniu pasa ruchu. Po uruchomieniu układ kontroluje prędkość oraz trajektorię samochodu.
Asystent parkowania pomaga kierowcy znaleźć odpowiednie, dostosowane do wymiarów samochodu miejsce do parkowania, po czym w automatyczny sposób wykonuje manewr parkowania prostopadłego lub równoległego. Rolą kierowcy jest operowanie pedałami przyspieszenia oraz hamulca. To przydatna i przyjemna funkcja.
Citroën ë-C4 to auto w pełni elektryczne z zasięgiem wg normy WLTP do 357 kilometrów na w pełni naładowanej baterii. Oprócz wersji elektrycznej, jest też dostępna wersja benzynowa i wysokoprężna.
Silnik elektryczny ma moc równych 100 kW, co daje 136 KM, ale to moment obrotowy dostępny w stu procentach już przy ruszaniu, a wynoszący 260 Nm, daje największą frajdę podczas przyspieszania. Można przy tym wybrać odpowiedni tryb dostosowany do aktualnych potrzeb lub nastroju. Przełącznik jest zlokalizowany na konsoli centralnej. Tryb Normal daje najlepszy kompromis pomiędzy zasięgiem a osiągami, tryb eco – optymalizuje zużycie energii, no i sport, najbardziej zorientowany na osiągi tryb, dzięki któremu możemy cieszyć się naprawdę żwawą jazdą.
ë-C4 jest wyposażony w akumulatory o pojemności 50 kWh, objęte gwarancją na 8 lat lub 160 tys. km do poziomu 70% wydajności. A jak auto naładować? Można skorzystać z szybkiej ładowarki o mocy 100 kW i wówczas uzupełnimy energię do 80% pojemności baterii w 30 minut jednocześnie odzyskując spory zasięg.
Możesz naładować ë-C4 na wiele sposobów:
Publiczna stacja ładowania o mocy 100 kW: uzupełnienie 80% energii w 30 minut
Wall box o mocy 11 kW: 5 godzin do 100%
Wall box o mocy 7,4 kW: 7 godzin 30 minut do 100%
Wzmocnione gniazdko domowe typu Green’up: odzyskanie 100 km zasięgu w 4 godziny 30 minut (9 godzin w przypadku standardowego gniazdka)
Ładowanie jest wyjątkowo proste i można je zaplanować na później, aby skorzystać z preferencyjnych opłat za energię elektryczną poza szczytem. Programowanie jest możliwe za pośrednictwem ekranu dotykowego lub aplikacji My Citroën.
Aplikacja My Citroën – funkcje uzyskiwane za pośrednictwem smartfona zdalnie:
Sprawdzać stan naładowania akumulatorów i czas pozostały do końca procesu ładowania
Sprawdzać aktualny zasięg
Programować odroczone ładowanie
Zaplanować uruchomienie układu ogrzewania i klimatyzacji
Citroën ë-C4 – opinia
Warto rozważyć Citroëna ë-C4 nie tylko ze względu na niskie koszty użytkowania. Teraz można skorzystać z dofinansowania w ramach programu „Mój Elektryk” z upustem nawet o 18 750 zł lub o 27 000 zł w przypadku osoby posiadającej kartę dużej rodziny.
A poza tym? Jazda elektrycznym Citroënem jest uzależniająca. Podróżowanie tym samochodem można porównać do przebywania w szczelnym kokonie, który chroni pasażerów przed wstrząsami i hałasem. Praca napędu jest cicha, siedzimy na mięciutkich fotelach, nie czujemy wibracji, bo praca zawieszenia jest bardzo łagodna, a gdy chcemy, to możemy tu poczuć radość z jazdy – a i owszem. Innym razem ucieszy nas niezwykła płynność i relaks, niczym podczas rejsu jachtem po jakimś ciepłym morzu. Ech… Łatwo w Citroënie ë-C4 odpłynąć…
Pewnego dnia mężczyzna otrzymał gigantyczny rachunek za ładowanie swojego samochodu, z którego wynikało, że zużył ogromną ilość energii – 1 923 720 kWh po stawce 2 juanów za kWh. Taka ilość wystarczyłaby do naładowania Tesli z podstawowym akumulatorem o pojemności 60 kWh ponad 32 tysiące razy. Coś się nie zgadzało…
Dostał gigantyczny rachunek za ładowanie Tesli, fot. materiały prasowe / Tesla
Na szczęście problem zauważyło też biuro obsługi Tesli, które poinformowało kierowcę z Szanghaju, że gigantyczna kwota naliczona przez ładowarkę była błędem w oprogramowaniu, nad którego naprawą aktualnie pracują technicy.
Aston Martin nie rezygnuje z silników V12, ale nie mówi też „nie” kwestii elektryfikacji. Wręcz przeciwnie. Brytyjski producent planuje, by do 2026 roku każdy model w jego ofercie był dostępny także z elektrycznym układem napędowym.
Plany Astona Martina wspiera brytyjski producent akumulatorów, Britishvolt. Firmy chcą wspólnie opracować technologię ogniw akumulatorowych o wysokiej wydajności. Jak poinformowano, współpraca z Britishvolt stanowi uzupełnienie umowy technologicznej Astona Martina z Mercedesem.
Aston Martin pracuje nad wysokowydajnymi akumulatorami, fot. materiały prasowe / Aston Martin
Połączony zespół badawczo-rozwojowy inżynierów Astona Martina i Britishvolt zaprojektuje i opracuje pakiety akumulatorów, w tym szyte na miarę moduły i system zarządzania akumulatorami. Aston Martin stawia sobie za cel wyznaczenie nowych standardów dotyczących wydajności, czasu ładowania i zasięgu.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nowe zestawy akumulatorów już w 2025 roku trafią do pierwszego elektrycznego modelu Astona Martina.
Z okazji Dnia Kobiet eksperci przeanalizowali rynek samochodów używanych pod kątem motoryzacyjnych preferencji pań kupujących samochody z drugiej ręki.
Kobiety z roku na rok coraz chętniej kupują używane samochody. W przeciwieństwie do mężczyzn kobiety czują się bardziej komfortowo wybierając samochód z doradcą, niż samodzielnie, a także dłużej podejmują decyzję zakupową. Kobiety przed wyborem konkretnego auta szczegółowo analizują parametry techniczne różnych samochodów, nie sugerując się wyłącznie ich wyglądem, ale stosunkiem jakości do ceny.
Kobiety najchętniej wybierały używane samochody z nadwoziem typu hatchback, które świetnie sprawdzają się zarówno jako auta miejskie, jak i rodzinne, wynika z analiz ekspertów. Bardzo popularne wśród kobiet były także kombi i SUV-y, które są idealnymi autami dla rodziny.
Zdecydowanie więcej kobiet preferowało silniki benzynowe (60%), aż o 12% więcej niż mężczyźni (48%), którzy wybierali diesle (52%). Kobiety, podobnie jak mężczyźni, lubią auta w kolorach szarym, białym, czarnym, niebieskim i czerwonym.
Ford wprowadza do sprzedaży nowy wariant Mustanga. Ford Mustang California Special wyróżnia się detalami, które nawiązują do kultowego modelu z 1968 roku, który powstał specjalnie dla kalifornijskiego rynku.
Ford Mustang California Special, fot. materiały prasowe / Ford
Ford Mustang California Special będzie dostępny wyłącznie jako kabriolet ze składanym miękkim dachem. Na tle innych modeli samochód wyróżnia się przednim wlotem powietrza o strukturze plastra miodu, wykończonym w kolorze hebanowej czerni, a także emblematem GT/CS w kolorze Race Red oraz dolnymi listwami bocznymi w kolorach czarnym, czerwonym i szarym.
Z tyłu samochodu nad czterema końcówkami wydechu znajduje się atrapa korka wlewu paliwa California Special. Specjalne pięcioramienne aluminiowe felgi dodają wersji ekskluzywnego charakteru.
We wnętrzu uwagę zwraca 12-calowy zestaw zegarów, dający możliwość indywidualizacji ustawień. Do dyspozycji kierowcy i pasażera są także podgrzewane i chłodzone fotele przednie oraz system łączności i rozrywki SYNC 3.
Ford Mustang California Special, fot. materiały prasowe / Ford
Pod maską Forda Mustanga Califoranie Special pracuje 5-litrowy silnik V8 o mocy 450 KM i maksymalnym momencie obrotowym 529 Nm. Całość sparowana jest z sześciobiegową manualną skrzynią biegów, wyposażoną w system dopasowywania obrotów. Kabriolet od 0 do 100 km/h rozpędza się w 4,8 sekundy.
Ford Mustang California Special powiększa europejską rodzinę Mustangów. Niestety, na tę chwilę nie są znane ceny „kalifornijskiej” wersji na polskim rynku.
Najwyraźniej tylko do dwóch. Widział, że na dwóch pasach drogę ma wolną, ale zapomniał o trzecim. Zderzył się z jadącym nim Audi. Kolizja nie była poważna, ale uszkodziła jeden lub więcej zbiorniczków z płynami eksploatacyjnymi, które wylały się z niemieckiego kombi na drogę.
Firma StoreDot to producent akumulatorów, która pracuje nad przełomową technologią. Już za kilka lat będzie dostępne rozwiązanie, które pozwoli zwiększyć zasięg o ponad 160 kilometrów po kilku minutach ładowania.
Startup z Izraela zrewolucjonizuje akumulatory do samochodów elektrycznych. Firma ujawniła swoją „mapę drogową” na najbliższe lata.
Szybkie ładowanie w kilka minut – akumulatory Store Dot
Nowa, ultraszybka technologia ładowania pozwoli zwiększyć zasięg samochodu elektrycznego o 160 km po dwóch minutach szybkiego ładowania.
Takie parametry są możliwe do osiągnięcia, ale nie przy wykorzystaniu obecnej technologii litowo-jonowej. Takie akumulatory wykorzystują aktualnie producenci samochodów elektrycznych i hybrydowych.
Akumulatory przyszłości od Store Dot
Aktualnie wykorzystywane akumulatory litowo-jonowe są bardziej ekonomiczne i łatwiejsze do wyprodukowania w większej liczbie niż bardziej zaawansowane rozwiązania, jak np. technologie półprzewodnikowe, które mogą pomieścić dużo więcej energii elektrycznej. Firma technologiczna z Izraela dąży do wcześniejszego wprowadzenia na rynek technologii szybkiego ładowania akumulatorów.
Akumulatory litowo-jonowe mają jeszcze potencjał
Już w 2024 r. zadebiutuje „ekstremalnie szybki” akumulator litowo-jonowy, który będzie można naładować w ciągu pięciu minut do takiego stopnia, że zaoferuje zasięg 160 km. W niedalekiej przyszłości firma wprowadzi rozwiązanie wykorzystujące półprzewodniki, które będzie wymagać tylko trzech minut ładowania, aby uzyskać 160 kilometrów zasięgu.
Akumulatory przyszłości od Store Dot
StoreDot poinformowało, że technologia ekstremalnie szybkiego ładowania „100in5” jest obecnie testowana „przez wielu producentów z branży motoryzacyjnej”. Firma z oczywistych względów nie zdradza, o które firmy chodzi.
Izraelski startup nie jest pierwszą firmą, która dostrzega potrzebę wprowadzenia na rynek akumulatorów o większych możliwościach magazynowania energii oraz krótszych czasach ładowania.
Honda już testuje samochody z akumulatorami z półprzewodników. Jednak auto pojawi się na rynku dopiero w 2030 roku. Amerykański start-up Fisker zapowiada premierę samochodu elektrycznego z akumulatorami półprzewodnikowymi już za dwa lata.
Stellantis jest jednym z niewielu koncernów, które po wybuchu wojny nie podjęły decyzji o zatrzymaniu produkcji na terenie Rosji. Prezes Carlos Tavares wyjaśnił powody tej decyzji w wywiadzie.
Carlos Tavares tłumaczy powody
Stellantis nie zamierza wstrzymywać działalności na ternie Rosji ani wycofywać się z tego kraju. Prezes koncernu Carlos Tavares rozmawiał o tych kwestiach z dziennikarzami CNN i wyjaśnił powody tej decyzji.
„Nie powinniśmy mieszać reżimu i ludzi. Reżim to jedno, obywatele to drugie.” – powiedział Carlos Tavares.
„Szanujemy i kochamy miejscową ludność. Mamy ludzi w Ukrainie, dbamy o nich. Mamy ludzi w Rosji i też ich kochamy.” – dodał prezes Stellantis.
W ocenie prezesa koncernu wstrzymanie produkcji w rosyjskich fabrykach zaszkodzi pracownikom, a nie władzom Rosji. Stellantis zatrudnia w Kałudze około 2,7 tys. pracowników.
Tamtejsze zakłady wytwarzają rocznie ponad 11 tys. pojazdów użytkowych, które trafiają na rynek z logo Peugeota, Opla czy Citroena.
Brak podzespołów może zatrzymać fabryki Stellantis
Carlos Tavares nie wyklucza, że w obliczu coraz większych problemów logistycznych i dostępności podzespołów, fabryka będzie musiała wstrzymać działalność.
W rozmowie z CNN przyznał, że bardzo poważnie rozważa taki scenariusz. Do tej pory fabryka będzie działać beż żadnych przestojów.
Prezes koncernu Stellantis – Carlos Tavares
To dość odważna decyzja na tle innych koncernów, jak BMW, Volvo, Daimler czy Volkswagen. Inne firmy z sektora motoryzacyjnego dość szybko podjęły decyzję o opuszczeniu Rosji.
Wiąże się to z pewnością z ogromnymi stratami finansowymi, ale taki ruch pozwolił uniknąć konsekwencji wizerunkowych.
Koncern nie jest jednak obojętny na los ofiar wojny. Kilka dni temu firma poinformowała o przekazaniu miliona euro na fundusz pomocy ukraińskim uchodźcom i zapowiedziała, że dostosuje się do wszystkich obowiązujących sankcji.
Krajowa sieć energetyczna to setki połączonych ze sobą czujników, rozmieszczonych po całym kraju. Sieć dostarcza nieustannie prąd do mieszkań, domów, zakładów pracy i innych miejsc. Niestety, czasem ulega ona awarii, którą bardzo trudno wykryć.
Grupa naukowców ze Stanów Zjednoczonych opracowała sztuczną inteligencję, która uczy się modelować wzajemne połączenia sieci energetycznej i automatycznie wykrywa odchylenia od normy w czasie rzeczywistym. Badacze, by poznać warunki rozkładu prawdopodobieństwa danych, wykorzystali specjalny rodzaj modelu głębokiego uczenia, zwanego przepływem normalizacyjnym, który jest bardzo skuteczny w szacowaniu prawdopodobieństwa.
Naukowcy uważają, że czujniki zbierające i raportujące dane mogą być przydatne w systemie monitorowaniu ruchu i na przykład wykrywać korki, bądź różnego typu wydarzenia na drodze.
Badacze z USA sprawdzili system pod kątem wykrywania anomalii w danych o ruchu drogowych. Okazało się, że sztuczna inteligencja z dużą skutecznością określa prawdopodobieństwo wystąpienia korków na poszczególnych ulicach czy też innych zdarzeń drogowych.
Sztuczna inteligencja może pozytywnie wpłynąć na poprawę komfortu i funkcjonowania uczestników drogi, jednak póki co system nie jest jeszcze na tyle sprawny, by móc go wprowadzić do użytku.
W związku z agresją Rosji na Ukrainę, Polski Związek Motorowy podjął decyzję o wykluczeniu z rywalizacji w sportach motorowych organizowanych na terenie Polski zawodników z Rosji i Białorusi:
W związku z bezprawną zbrojną inwazją Rosji na terytorium Ukrainy, jak również wobec faktu, że ta brutalna napaść wspierana jest przez państwo białoruskie Polski Związek Motorowy wyklucza aż do odwołania zawodników rosyjskich oraz białoruskich z udziału we współzawodnictwie sportowym w sportach motorowych organizowanym na terytorium Polski. Wyklucza się również reprezentacje tych krajów z udziału w zawodach sportowych rozgrywanych w Polsce.
Wierzymy, że w obliczu zbrodniczych działań Federacji Rosyjskiej wspieranych przez Republikę Białoruską konieczne jest podjęcie zdecydowanych kroków, które pokażą stanowczy sprzeciw wobec agresji obu tych państw.
Ponadto zawodnikom z licencją Polskiego Związku Motorowego zakazano startów w zawodach organizowanych na terenie Federacji Rosyjskiej oraz na terenie Republiki Białoruskiej.
Policjanci w nieoznakowanym radiowozie z wideorejestratorem na drodze krajowej nr 19 zarejestrowali niebezpieczny manewr w wykonaniu młodej kobiety kierującej Renault.
Stworzyła zagrożenie na drodze, bo… musiała wyprowadzić psa na spacer, fot. materiały prasowe / Policja
Jadąc w stronę Siemiatycz, kierująca całkowicie zlekceważyła przepisy ruchu drogowego i wyprzedzała tira na skrzyżowaniu. Chwilę później mundurowi zatrzymali Renault do kontroli, w trakcie której kobieta tłumaczyła policjantom, że śpieszyła się, ponieważ musi wyprowadzić swojego psa na spacer.
24-latka została ukarana mandatem karnym w wysokości 1000 złotych oraz 5 punktami karnymi.
Rosyjski zespół G-Drive Racing w nadchodzącym sezonie nie będzie rywalizował w Długodystansowych Mistrzostwach Świata FIA oraz European Le Mans Series. O decyzji ekipy poinformował szef zespołu, Roman Rusinov, który nie zgadza się z sankcjami nałożonymi przez FIA na rosyjskie zespoły i kierowców. Warto wspomnieć, że zespół G-Drive Racing jest wspierany przez sieć stacji benzynowych, w których udział ma rosyjski koncern Gazprom.
Rosyjski zespół G-Drive wycofuje się ze startów w WEC i ELMS, fot. materiały prasowe / G-Drive Racing
Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) podjęła decyzję, że kierowcy i piloci z Rosji oraz Białorusi będą mogli występować na arenie międzynarodowej, ale będą ścigać się pod neutralną flagą (flagą FIA) i „z zastrzeżeniem szczególnego zobowiązania i trzymania się zasad pokoju oraz neutralności politycznej FIA”. To oznacza, że podczas zawodów nie będą mogły być prezentowane symbole narodowe obu wspomnianych państw, w tym flagi czy kolory. Zakaz dotyczy wyposażenia, ubioru czy malowania samochodu zawodników. Nie będą też grane hymny Rosji i Białorusi.
Roman Rusinov, szef zespołu G-Drive Racing, nie zgadza się z sankcjami nałożonymi przez FIA na rosyjskie zespoły i kierowców i podjął decyzję, że ekipa w nadchodzącym sezonie nie będzie rywalizować w Długodystansowych Mistrzostwach Świata FIA oraz European Le Mans Series:
Jako kierowca G-Drive Racing nie zgadzam się na dyskryminujące zasady określone przez FIA. Celem każdego sportowca jest usłyszeć na podium hymn swojego kraju. Przez ostatnie dziesięć lat nasz zespół osiągnął to wielokrotnie – podnosiliśmy rosyjską flagę, słuchaliśmy i śpiewaliśmy hymn. Z uwagi na moich fanów, zespołowych kolegów i honor sportowy, nie podpiszę tego dokumentu. Wolę w ogóle się nie ścigać.
Zespół G-Drive zawsze był międzynarodowy – kierowcy, mechanicy i inżynierowie pochodzą z wielu krajów. Gdybyśmy wymagali od każdego wyrzeknięcia się swojej flagi, doświadczenia i imienia, takie prawdziwe sportowe braterstwo i zwycięstwa nie miałyby miejsca. Szkoda, że oni również nie będą mogli rywalizować.
Mam szczerą nadzieję, że będziemy mogli powrócić do ścigania na arenie międzynarodowej, gdy nastąpi powrót ducha sportowego i równego traktowania wszystkich uczestników.
Zespół G-Drive Racing miał wystawić jeden prototyp LMP2 w WEC i dwa w ELMS. W jego barwach w European Le Mans Series miała ścigać się niemiecka zawodniczka, Sophia Flörsch.
Samo nagranie nie jest szczególnie ekscytujące. Jego autor blokuje lewy pas, a kierowca BMW siedzi mu na zderzaku, próbując skłonić do zjechania na prawo. Wreszcie następuje ten upragniony moment, ale po chwili to na lewym pasie robi się tłoczno, zaś na prawym pusto. Autor nagrania wyprzedza więc parę samochodów prawym, a w jego ślad idzie BMW, które po chwili znów „wywiera presję” na lewy pas.
Najciekawsze są tu „mądrości”, jakimi raczy nas osoba publikująca to nagranie. Nałożył na nie napis „ustępowanie kierowcy który usiadł ci na zderzaku utrwala u niego takie zachowanie”. Natomiast w komentarzu pod nagraniem napisał:
Do komentujących piszących o możliwości zjazdu (po co?) oraz blokowaniu lewego pasa (?) nagrywający jest instruktorem nauki jazdy. W każdej szkole nauki jazdy można dokupić sobie kilka godzin teorii i wyleczyć z tej choroby.
Pokontemplujmy chwilę głębię wyrażonej w tym… głupoty. Osoba która nie zna i nie rozumie przepisów ruchu drogowego, szydzi z komentujących, zwracających uwagę na owe przepisy. Ironicznie odsyła ich do szkoły nauki jazdy i mówi o „choroby” jaką w jego mniemaniu jest chyba przestrzeganie przepisów. Gratulujemy światopoglądu.
Trwający na Ukrainie konflikt spowodował, że wielu kierowców, pracujących u polskich przewoźników, nie mogło przekroczyć granicy polsko-ukraińskiej, ponieważ objęła ich obowiązkowa mobilizacja wojskowa. Natomiast ci, których napaść Rosji zastała w Polsce, często decydowali się wrócić by bronić ojczyzny.
Polscy przewoźnicy stanęli więc przed problemem niedoborów kadrowych. Wnioskowali więc do rządu o umożliwienie tymczasowego wydłużenia czasu pracy kierowców. Rządzący przychylili się do tego wniosku.
Wyjątkowe okoliczności uzasadniające tymczasowe odstępstwa są podyktowane sytuacją kryzysową spowodowaną rosyjską agresją wojskową na Ukrainę. Obecny brak kierowców i przyszła niepewność co do powrotu obywateli Ukrainy do zawodu stanowią wyzwanie dla efektywnego funkcjonowania jednolitego rynku Unii Europejskiej.
Powiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Natomiast wiceminister infrastruktury Rafał Weber dodał:
Wprowadzenie odstępstw od stosowania przepisów dotyczących czasu prowadzenia pojazdu dla kierowców pomoże zachować płynność realizacji przewozów osób i rzeczy w krajowym i międzynarodowym transporcie drogowym. Nie możemy pozwolić na zachwianie dostępu do dóbr przewożonych drogowo. Liberalizacja przepisów o czasie pracy kierowców wychodzi naprzeciw postulatom branży transportowej.
Odstępstwa będą stosowane od 4 marca do 2 kwietnia 2022 r. Zgodnie z nimi:
dzienny czas prowadzenia pojazdu nie może przekroczyć 11 godzin (odstępstwo od art. 6 ust. 1),
tygodniowy czas prowadzenia pojazdu nie może przekroczyć 60 godzin (odstępstwo od art. 6 ust. 2),
łączny czas prowadzenia pojazdu w ciągu dwóch kolejnych tygodni nie może przekroczyć 96 godzin (odstępstwo od art. 6 ust. 3),
po okresie prowadzenia pojazdu trwającym 5,5 godziny kierowcy przysługuje ciągła przerwa trwająca co najmniej czterdzieści pięć minut (odstępstwo od art. 7),
kierowca, jeżeli dokona takiego wyboru, może wykorzystać również regularny tygodniowy okres odpoczynku w pojeździe, o ile posiada on odpowiednie miejsce do spania dla każdego kierowcy i pojazd znajduje się na postoju (odstępstwo od art. 8 ust. 8).
Kierowcy, o których mowa powyżej, mają obowiązek wskazać odręcznie na odwrocie wykresówki tachografu analogowego lub wydruku z tachografu cyfrowego powody skorzystania z odstępstw, o których mowa powyżej. Jest to zwyczajowa praktyka w sytuacjach awaryjnych i ma zasadnicze znaczenie dla celów kontroli ww. przepisów.
Stosowanie powyżej wskazanych tymczasowych odstępstw nie może powodować pogorszenia warunków pracy kierowców i poziomu bezpieczeństwa ruchu drogowego. Nie należy zatem dopuszczać do sytuacji, w których kierowca będzie prowadził pojazd, gdy jest zmęczony – pracodawcy w dalszym ciągu pozostają odpowiedzialni za zdrowie i bezpieczeństwo swoich pracowników, a także innych użytkowników dróg. Przedsiębiorcy transportowi w tym szczególnym czasie dochowają należytej staranności przy planowaniu i zarządzaniu ryzykiem zakłóceń w łańcuchach dostaw.
Wszystkie nieprawidłowo zaparkowane samochody w Kijowie czeka konfiskata i przekazywane na potrzeby obronne miasta. Z utratą samochodu muszą się liczyć kierowcy prowadzący pod wpływem alkoholu na terenie całej Ukrainy.
Wojna w Ukrainie wymaga niestandardowych działań ze strony władz. Ludzie uciekający z kraju pod wpływem ogromnego stresu i paniki nie mają świadomości, że swoim działaniem mogą utrudnić ratunek innym. Dlatego władze Kijowa postanowiły w ostrym komunikacie ogłosić nowe zasady.
„Apeluję do mieszkańców Kijowa: nie zostawiajcie masowo samochodów w pobliżu dworca kolejowego. Trwa stamtąd ewakuacja pociągami kobiet i dzieci” – poinformował mer ukraińskiej stolicy, Witalij Kliczko.
Mer Kijowa dodał, że nieprawidłowo zaparkowane samochody, które blokują drogę i uniemożliwiają ewakuację lub dojazd służb medycznych czeka konfiskata na potrzeby obronności Ukrainy. Wiele z tych samochodów zostało porzuconych przez uchodźców.
Konfiskata za jazdę po alkoholu w całej Ukrainie
Natomiast na terenie całej Ukrainy wprowadzono przepisy, które pozwolą skonfiskować pojazd pijanego kierowcy. W sieci pojawiła się już pierwsza informacja o Volkswagenie Crafterze, który przejęła ukraińska armia.
Szef Obwodowej Administracji Państwowej w Równie, Witalij Kowal, poinformował, że w myśl nowych przepisów spotka to każdego kierowcę, który porusza się samochodem po terytorium Ukrainy pod wpływem alkoholu. Oczywiście utrata prawa jazdy jest w tym przypadku równie oczywista.
Sytuacja miała miejsce w Jankach pod Warszawą. Samochody jadą trzypasmową drogą, kiedy nagle jak spod ziemi, wybiega przed nie policjant i zatrzymuje pojazd na lewym pasie. Nie przyszło mu do głowy, że w takim miejscu może łatwo zostać potrącony, albo doprowadzić do kolizji? Pytanie chyba retoryczne.
Zastanawiające jest także to, skąd ten policjant się wziął. Nie widzimy tam żadnej zatoczki czy bocznej drogi, przy której mógł stać radiowóz i gdzie mogliby się zatrzymywać kierowcy na czas kontroli. Wyglądało to jakby policjant wybiegł z przydrożnego rowu.
Spore wątpliwości budzi przy tym wiarygodność pomiaru, jakiego dokonał funkcjonariusz. Co do zasady, powinno się go dokonywać pod jak najmniejszym, najlepiej zerowym, kątem. Im większy, tym bardziej zaburzony wynik pomiaru. Tymczasem ten policjant wykonał pomiar pod bardzo dużym kątem, bez wątpienia z dużej odległości i jeszcze mierząc pomiędzy innymi pojazdami! Nie wiedział, że nie tak powinno się dokonywać pomiaru? Czy liczył, że kierowca i tak nie ma szans, przeciwko jego słowu, że wszystko było w porządku?
W nocy z 25 na 26 lutego we wsi Tomaszowo w pow. żagańskim, policjanci przyłapali 30-latkę i 28-latka podczas wycinania katalizatora ze stojącego na parkingu samochodu.
Kiedy funkcjonariusze z wydziału dochodzeniowo-śledczego zbierali ślady i prowadzili oględziny samochodu należącego do złodziei, na miejscu zjawiło się dwóch innych mężczyzn, którzy chcieli przejąć wycięte katalizatory oraz narzędzia służące do dokonywania przestępstw. Jeden z nich, chcąc zmusić policjanta od odstąpienia od czynności służbowych, próbował przejechać go samochodem. Potem odjechał z miejsca kradzieży, ale szybko został zatrzymany. Arkadiusz Szlachetko z Komendy Powiatowej Policji w Żaganiu poinformował:
Policjanci z Żagania zatrzymali cztery osoby podejrzane o kradzieże samochodowych katalizatorów. Podczas interwencji doszło do czynnej napaści na jednego z funkcjonariuszy. Dwaj zatrzymani trafili do aresztu.
Okazało się, że złodziej, który próbował przejechać policjanta to 35-letni mieszkaniec pow. żagańskiego, który wielokrotnie był notowany za kradzieże i rozboje. Mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży dwóch katalizatorów o łącznej wartości 3,5 tys. złotych, posiadania narkotyków i czynnej napaści na policjanta. Grozi mu do 10 lat więzienia. Jego kompan usłyszał zarzut kradzieży. Obaj zostali tymczasowo aresztowani na trzy miesiące. 30-latka i 28-latek odpowiedzą z kradzież, za co grozi do pięciu lat więzienia.