Pierwsza połowa nagrania jest zupełnie nudna. Autor filmiku dojeżdża do remontowanej drogi z ruchem wahadłowym i wjeżdża na nią, mając zielone światło. Za nim wjeżdża jeszcze ciężarówka, prawdopodobnie też na zielonym świetle. Nagrywający jedzie z niedużą prędkością – co prawda nie ma tu dodatkowego ograniczenia, ale w kilku miejscach są spore nierówności na łączeniach asfaltu, które lepiej pokonywać ostrożnie. Na drodze pracują też drogowcy, więc też z uwagi na nich nie należy jechać zbyt szybko.
Autor już dojeżdża do końca zwężenia, kiedy nagle z naprzeciwka rusza tir i agresywnie zajeżdża mu drogę. Nagrywający trąbi, trąbi też kierowca tira. Zarzuca on kierowcy z kamerą, że wjechał na czerwonym, co przecież nie było prawdą. Potem kłóci się jeszcze z kierowcą ciężarówki.
Czy cwaniakowanie na ruchu wahadłowym naprawdę jest potrzebne?
Domyślamy się, że kierowca tira chciał „ukarać” kierowcę, który jego zdaniem wjechał już na czerwonym świetle. Podobno są nagrania potwierdzające to, że miał już zielone. Zdarzenie pokazuje jednak dobitnie, że takie oskarżenia, mogą być zupełnie bezpodstawne.
Przewidywany czas przejazdu przez ten odcinek musiał być krótszy, a autor nagrania jechał bardzo ostrożnie. Może nawet przesadzał z ostrożnością i zupełnie nie przejmował się tym, że auta z przodu mu odjeżdżają. Ale czy powinien? Od początku pojazdy nie jechały w zwartym szyku, więc czemu miałyby go zacieśniać na remontowanym odcinku?
W ten oto sposób cwaniakiem stał się kierowca z cwaniakami walczący. Zablokował ruch w obie strony, bo musiał pouczyć i ukarać dwóch kierowców. Zupełnie nie mając racji. Szczerze gratulujemy też kierowcy ambulansu, który widząc korek spowodowany przez kierowcę tira, postanowił go ominąć, zupełnie nie mając na to miejsca. Udało mu się wyprzedzić jedno auto. Mamy nadzieję, że było warto i że jest z siebie dumny.
Jak zachować się na drodze z ruchem wahadłowym?
Odpowiedzmy na koniec na pytanie, jak powinien zachować się dobry kierowca w takiej sytuacji. W każdej sytuacji dobrą odpowiedzią jest „nieagresywnie i z kulturą oraz zrozumieniem dla innych”. Zdarzenie to możemy też łatwo odnieść do sytuacji, w której ustawione są znaki D-5 i B-31.
Pierwszy z nich oznacza, że macie pierwszeństwo na zwężeniu, a drugi, że musicie przepuścić pojazdy z naprzeciwka. Lecz jeśli macie pierwszeństwo, a samochód jadący z przeciwnej strony już znajduje się na zwężeniu, to pozwalacie mu zjechać. Tego wymagają przepisy. W sytuacji takiej jak na nagraniu, powinno się postępować identycznie.
To często spotykane przyzwyczajenie i zachowanie typowe dla ruchu miejskiego. Co chwilę trzeba zmieniać biegi, a stojąc na światłach czy w korku, pozostajemy gotowi do wrzucenia przełożenia. Dla wielu osób jest to też wygodna pozycja.
To prowadzi do przyspieszonego zużycia wodzików skrzyni biegów, może utrudniać wybieranie przełożeń i powstanie luzów na wybieraku.
Sposobem na uszkodzenie skrzyni biegów, na przykład synchronizatorów, jest niewłaściwe operowanie sprzęgłem. Zawsze trzeba wciskać je do końca i puszczać dopiero, gdy bieg jest na miejscu.
Groźne dla samochodu jest także „strzelanie” ze sprzęgła, czyli nagłe puszczenie go, gdy silnik jest na wysokich obrotach. Jeśli natomiast zbyt długo puszczacie sprzęgło i jedziecie na półsprzęgle, szybko je zużyjecie.
Unikaj stałej jazdy na wysokich obrotach
Dobry kierowca wie, że zimnego silnika nie powinno się od razu wkręcać na wysokie obroty. Rozgrzać się musi przy tym nie tylko chłodziwo (co możemy monitorować w niemal każdym samochodzie), ale także olej, aby osiągnął optymalne właściwości smarne. Dlatego pierwsze kilometry powinno się pokonywać spokojnie i płynnie.
Później nie należy bać się wchodzenia na wysokie obroty, ale powinniśmy robić to krótkotrwale. Podczas dynamicznego przyspieszania czy podczas wyprzedzania. Po osiągnięciu interesującej nas prędkości, powinniśmy wybrać odpowiednio wysokie przełożenie skrzyni biegów.
Szybkie przejeżdżanie przez progi zwalniające
Nie niektórych uliczkach osiedlowych progi zwalniające ustawiane są co dosłownie kilkanaście metrów. Mimo, że to irytujące, naprawdę warto zwalniać do minimalnej prędkości podczas pokonywania ich. Niektóre progi wyprofilowane są bardzo agresywne i nawet jadąc kilka kilometrów na godzinę, można boleśnie je odczuć. Szybko w ten sposób zużywają się łączniki stabilizatorów, ale prędzej czy później odczuje to całe zawieszenie.
Podobne zalecenia są w przypadku wjeżdżania na krawężniki, również na te niezbyt wysokie. Z tą różnicą, że szybki wjazd na krawężnik może doprowadzić do uszkodzenia felgi i to już po jednym takim manewrze. Właściciele aut z niskoprofilowymi oponami, mogą również uszkodzić sobie „gumy”. Niewłaściwe wjeżdżanie na krawężnik to także ryzyko uszkodzenia końcówek drążków kierowniczych.
1 stycznia 2024 roku oznacza istotną zmianę, dotyczącą rejestracji pojazdów. Obecnie zarejestrować samochód musi osoba, która sprowadziła pojazd z Unii Europejskiej. Natomiast jeśli kupimy pojazd już zarejestrowany w Polsce, wystarczy tylko zawiadomić starostę o zakupie.
Obecny brak obowiązku rejestracji, wykorzystywany był przez osoby, które chciały w ten sposób oszczędzić sobie formalności oraz pieniędzy. Był to też sposób na zachowanie dotychczasowych tablic, które nie spełniają już aktualnych wymogów – głównie chodziło o przyjemność posiadania starego samochodu na czarnych tablicach.
Z punktu widzenia urzędników, unikanie rejestracji pojazdu, nie jest dobrym zjawiskiem. Obecne przepisy posiadają też lukę, ponieważ mówią tylko o obowiązku rejestracji pojazdu, który został sprowadzony do Polski z kraju Unii Europejskiej. Nie ma mowy o samochodach, sprowadzanych spoza UE.
Jaka kara za nieprzerejestrowanie pojazdu w 2024 roku?
Brak logiki w przepisach, jaki mamy obecnie, idzie w parze z brakiem logiki w karaniu. Obecnie grzywna od 200 do 1000 zł grozi tylko osobie, która nie zarejestrowała pojazdu sprowadzonego z UE.Pozostałe osoby nie muszą obawiać się żadnych sankcji.
Od 1 stycznia 2024 zmieni się to i za nieprzerejestrowanie pojazdu przez osobę prywatną, trzeba będzie zapłacić:
500 zł – jeżeli nabywca używanego pojazdu z Polski, kraju należącego do UE lub kraju spoza UE nie dokona jego przerejestrowania w ciągu 30 dni
1000 zł – gdy wniosek o przerejestrowanie nie zostanie złożony w ciągu 180 dni
W przypadku przedsiębiorców zajmujących się obrotem pojazdami, kary wyniosą 1000 lub 2000 zł.
Brytyjczycy twierdzą, że nowy McLaren GTS to ich najlepszy grand tourer, a więc samochód, który świetnie ma sprawdzać się zarówno na torze, jak i podczas długich wojaży po autostradach. W modelu GTS postarano się, aby maksymalnie wykorzystać kabinę pasażerską do tego, aby komfortowo pomieściła kierowcę, pasażerów oraz ich bagaże.
Nowy McLaren GTS 4
W nowym McLarenie znajdziemy dwa bagażniki – pierwszy, główny ma 418 litrów, a przedni dodatkowy 150 l. Oznacza to, że całkowita przestrzeń bagażowa jest większa niż w niejednym aucie miejskim. Aby jeszcze bardziej poprawić praktyczność, producent zastosował system podnoszenia przedniej osi, która ma ułatwić pokonywanie np. progów zwalniających.
Jednocześnie samochód ma być szybki i zwinny, jak to ma miejsce w innych modelach McLarena. Brytyjczycy chwalą się, że uzyskali świetny stosunek mocy do masy, a to dzięki lekkiej konstrukcji skorupowej wykonanej z włókna węglowego.
Na lekkość postawiono także w układzie hamulcowym, który jest teraz węglowo-ceramiczny. Przednie tarcze mają średnicę 390 mm, tylne są zaledwie o 10 mm mniejsze. Sześciotłoczkowy system zapewnia drogę hamowania ze 100 km/h zaledwie w 32 metry.
Nowy McLaren GTS to wciąż samochód sportowy
Pod maską pracuje podwójnie doładowane, czterolitrowe V8 generujące teraz 635 KM – o 15 KM więcej niż poprzednik. Cały samochód jest też o 10 kg lżejszy. Niską masę własną (1520 kg) udało się uzyskać dzięki szerokiemu zastosowaniu włókna węglowego.
McLaren GTS ma być nie tylko praktyczny, ale chyba przede wszystkim szybki. Osiąga setkę w około 3,5 s, a 200 km/h pojawia się na liczniku po 8,9 s. Prędkość maksymalna wynosi natomiast 326 km/h.
GTS jest wyposażony w siedmiobiegową skrzynię SSG, która zapewnia płynną, płynną i szybką zmianę biegów. Oprócz standardowego trybu komfort, kierowca może skorzystać z dodatkowych funkcji – Sport oraz Track – które wprowadzają samochód w „agresywny sposób jazdy”, poprzez szybszą zmianę biegów, czy bardziej czuły układ kierowniczy.
We wnętrzu nowy McLaren GTS ma być luksusowy
Ponieważ to auto typu GT, producent zadbał także o wysoką jakość materiałów w kabinie. Na przykład przełączniki i elementy sterujące wykonano z prawdziwego polerowanego aluminium. Dostępne są opcjonalne pakiety z włókna węglowego obejmujące wykończenie zamka kierownicy i wydłużonych manetek do zmiany biegów oraz dekoracyjnych elementów wnętrza wraz z progami z logo McLarena.
Fotele Comfort w GTS są standardowo obite skórą Nappa, tak samo jak kierownica. Na konsoli centralnej GTS ma również 7-calowy ekran obsługujący system informacyjno-rozrywkowy. O odpowiednie nagłośnienie dba Bowers & Wilkins, czyli system audio składający się z 12 głośników z włókna węglowego.
Pasażerowie GTSa będą mogli wybrać nastrój poprzez jednego z sześciu kolorów oświetlenia wnętrza. O światło naturalne zadba szklany dach panoramiczny, dostępny w połączeniu z szybą elektrochromową. Kierowca może wybrać jeden z pięciu poziomów przepuszczalności światła za naciśnięciem przycisku.
Oprócz rozszerzonej i odświeżonej palety farb zewnętrznych: Mantis Green, Tanzanite Blue i Ice White to jest dostępny nowy kolor wyłącznie w wersji GTS: Lava Grey.
Nowy McLaren GTS jest objęty standardową trzyletnią gwarancją na pojazd bez limitu przebiegu, a także dziesięcioletnią gwarancję na perforację. GTS kwalifikuje się w ramach przedłużonej gwarancji McLaren, którą można wykupić na okres 12 lub 24 miesięcy.
Chętni mogą już składać zamówienia, choć ceny nie zostały jeszcze podane. Możemy się spodziewać, że auto będzie zauważalnie droższe od modelu schodzącego.
W ostatnim czasie obserwujemy prawdziwy zalew chińskich samochodów. Co rusz pojawiają się w Polsce marki, o których nigdy nie słyszeliśmy. Teraz na rynku debiutuje kolejna marka – OMODA i proponuje crossovera z bardzo atrakcyjną ceną.
– Chcemy przyciągnąć polskich użytkowników przede wszystkim jakością i doskonałym wyposażeniem naszych samochodów. Ale jesteśmy przekonani, że cena tej klasy samochodu, którą zaproponujemy, będzie niezwykle atrakcyjna – mówi Eric Zheng, dyrektor marki OMODA w Polsce.
OMODA 5 – cena w Polsce
I faktycznie OMODA 5 ICE może pochwalić się niską (jak za te wyposażenie) ceną ok. 113 tys. zł. Około, bo producent co prawda nie podał jeszcze dokładnej kwoty, ale zapewnił, że auto tyle właśnie będzie kosztować. Bogatsza wersja nie będzie droższa niż 130 tys. zł.
Na początku OMODA będzie oferowana z turbodoładowanym silnikiem 1.6 TGDi o mocy 197 koni mechanicznych i 7-stopniową automatyczną skrzynią biegów. Później do gamy dołączy model elektryczny, który ma zapewnić zasięg na poziomie 430 kilometrów oraz szybkie ładowanie. Spalinowa wersja OMODY 5 będzie w Polsce oferowana w dwóch wariantach – comfort oraz premium.
Oprócz wersji spalinowej w drugiej połowie 2024 roku zadebiutuje także wariant elektryczny. Będzie wyposażony w akumulator o pojemności 61 kWh, a producent deklaruje zasięg na poziomie ok. 430 km.
Już podstawowa wersja będzie dobrze wyposażona, na pokładzie znajdziemy m.in. w aktywny tempomat, kamerę cofania, systemy wspomagające jazdę, ładowanie indukcyjne i asystenta głosowego. Bogatsza wersja z pełnym wyposażeniem będzie oferowała np. szerszą paletę lakierów (w tym również opcja dwukolorowa), pływające kierunkowskazy, kamerę 360-stopni z aktywnym otoczeniem, dwustrefową klimatyzacja, system nagłośnienia SONY z ośmioma głośnikami oraz elektrycznie otwierany bagażnik i szyberdach.
OMODA to na razie nieznana w Polsce marka, ale szybko ma się to zmienić. Na początku otwartych będzie około 20 salonów w największych polskich miastach, a docelowo ma ich być dwa razy więcej. Czy OMODA osiągnie sukces w Polsce? Czas pokaże.
Rajdowa Grupa B była wyjątkowa. Miała wprowadzić rajdy samochodowe na zupełnie inny poziom prędkości i technologiczny, zbliżony do osiągów ówczesnych bolidów Formuły 1. Auta biorące udział w tej klasie miały ponad 300 koni mechanicznych i napęd na cztery koła. Nieodłącznym elementem grupy B jest kultowe dziś Audi quattro. Ten legendarny model Audi quattro Rallye S1 w latach 1982-1984 wygrał dwa tytuły konstruktorów i dwa kierowców w Rajdowych Mistrzostwach Świata.
Auto w wersji homologowanej powstała tylko po to, aby uzyskać licencję do startów w Rajdowych Mistrzostwach Świata – łącznie z wersjami rajdowymi powstało zaledwie 220 egzemplarzy tego samochodu.
Audi quattro Rallye S1 jak choinka 3
Pod maską wersji drogowej pracował pięciocylindrowy silnik o pojemności 2,1-litra z turbosprężarką osiągający moc 306 KM. Przyspieszenie do pierwszych 100 km/h zajmowało mu 4,9 sekundy, a prędkość maksymalna wynosiła 250 km/h. Wersja rajdowa miała moc podniesioną do 450 koni mechanicznych i do pierwszych 100 km/h rozpędzała się w 3,5 sekundy. Wśród 220 egzemplarzy było też 20 sztuk specjalnej wersji Audi quattro S1 o mocy 530 KM. Ta wersja pierwsze 100 km/h osiągała po 2,6 sekundy. Najmocniejsza odmiana modelu w specjalnym wydaniu Pikes Peak miała dodatkowy pakiet aerodynamiczny i moc podniesioną do 598 koni mechanicznych.
Audi quattro brało udział w zawodach od roku 1981 do 1987, w tym we wszystkich edycjach Rajdowych Mistrzostwach Świata w Grupie B. Niemcy zdobyli w tym czasie m.in. trzy zwycięstwa w Rajdowych Mistrzostwach Świata, pierwsze miejsce w klasyfikacji producentów i kierowców Rajdowych Mistrzostw Świata oraz wiele innych zwycięstw w innych dziedzinach sportu motorowego.
Kiedyś kultowe Audi quattro Rallye S1 błyszczało na trasach rajdowych, a teraz lśni również na zasłużonej motorsportowej emeryturze, ozdobione ponad 800 ledowymi lampkami świątecznymi.
Nowa Skoda Superb pojawiła się na początku listopada. Samochód zachwyca swoimi rozmiarami, a także komfortem, który oferuje. Teraz także wiemy, jak klaruje się cennik nowego Superba. Tanio nie jest, ale nie jest też przesadnie drogo. Trzeba pamiętać, że na razie do oferty trafiły jedne z droższych wariantów, więc później ceny będą spadać. Jak wygląda nowa Skoda Superb pod kątem ceny w Polsce?
Na razie w cenniku znajdziemy tylko jedno nadwozie, czyli kombi, dostępne w dwóch wersjach wyposażenia – Selection lub L&K. Ceny nowej Skody Superb rozpoczynają się od 175 850 zł.
Silniki
Moc
Selection
L&K
1.5 TSI mHEV
110 kW (150 KM)
175 850 zł
205 850 z
2.0 TDI
110 kW (150 KM)
192 900 zł
222 900 zł
Co dostajemy na wyposażeniu nowego Superba? W wersji Selection znajdziemy m.in. trzystrefową klimatyzację, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, kamerę cofania, pół-elektryczne, podgrzewane fotele z przodu, 17-calowe felgi, 10-calowy wyświetlacz obsługujący system multimedialny, rozpoznawanie znaków drogowych, przyciemniane szyby z tyły i przednie dźwiękochłonne, system keyless oraz reflektory LED.
Mnogość opcji przyprawia o zawrót głowy. Nawet do „uboższej” wersji możemy domówić matrycowe reflektory, adaptacyjny tempomat, adaptacyjne zawieszenie, czy progresywny układ kierowniczy. przy konfiguracji nowej Skody Superb przekroczenie 200 tysięcy złotych nie będzie stanowić problemu.
Wersja L&K będzie dodatkowo wyróżniać się większą ilością chromowanych elementów, w pełni skórzaną tapicerką, dobrym nagłośnieniem, czy fotelami z masażem.
Nowa Skoda Superb będzie tańsza
To za sprawą niewidocznej jeszcze w cenniku wersji Essence, która będzie stała najniżej w konfiguratorze, więc cena bazowa Superba z pewnością spadnie o kilka, może kilkanaście tysięcy złotych.
Na razie w ofercie jest tylko wersja kombi, hatchback dołączy na początku 2024 roku.
Możemy wierzyć w to, że wysokie mandaty mają być batem na kierowców, aby zdjęli nogi z gazu, a wszystko ma służyć poprawie bezpieczeństwa. To niewątpliwie jeden aspekt, ale liczby także mówią za siebie. Budżet państwa dostanie potężny zastrzyk gotówki z mandatów wystawionych w 2023 roku, który przecież jeszcze się nie skończył, a przed nami gorący świąteczny okres.
Kierowcy zapłacili w 2023 roku o 400 mln zł więcej za wystawione mandaty niż w ubiegłym roku. W sumie do budżetu państwa wpadła rekordowa kwota 1 mld 169 mln 639 tys. zł kar z tytułu mandatów wystawionych głównie przez policję – wynika z danych Ministerstwa Finansów dla „Rzeczpospolitej”. W tym roku wystawiono ponad 3 mln 800 tys. mandatów.
Okazuje się, że tak ogromna kwota to nie tylko zasługa nowego taryfikatora, który dał się kierowcom mocno we znaki. Według Ministerstwa Finansów to efekt nowelizacji przepisów o ruchu drogowym „w zakresie wzrostu kar za notoryczne wykroczenia oraz zmianą zasad usunięcia punktów karnych, tj. po roku od zapłaty mandatu”.
Chodzi więc o to, że im szybciej kierowca zapłaci mandat, tym szybciej zacznie biec roczny termin „przedawnienia” jego wykroczenia, a co za tym idzie anulowanie punktów karnych z jego konta. „W latach poprzednich budżet państwa tracił rocznie nawet 100 mln zł z tytułu przedawnionych mandatów karnych, a płacił je zaledwie co drugi ukarany.
Dodatkowym czynnikiem jest większa ściągalność mandatów przez samych policjantów. Wyposażeni są oni w terminale płatnicze, co znacznie ułatwia płatności nie tylko polskim kierowcom, ale także cudzoziemcom, którzy muszą zapłacić na miejscu.
Policja rozpoczęła ogólnopolską świąteczną akcję. Do wtorku 26 grudnia na drogach ma pracować aż 4 tys. funkcjonariuszy, w tym członkowie grupy Speed, a więc trzeba będzie uważać na nieoznakowane radiowozy.
„(…) nie może być taryfy ulgowej wobec osób, które naruszają przepisy ruchu drogowego i tym samym narażają innych na ryzyko utraty życia i zdrowia. Policjanci pełniący służbę na drogach w okresie świąt, oprócz kontroli prędkości, będą zwracać szczególną uwagę na stan trzeźwości kierujących oraz sposób przewożenia pasażerów w pojazdach” – tłumaczy Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Świąteczna akcja policji – gdzie można spodziewać się kontroli?
Jak już wspomnieliśmy, na ulice wyjedzie grupa Speed, więc należy wystrzegać się nieoznakowanych radiowozów. Zazwyczaj patrolują oni autostrady i drogi szybkiego ruchu, ale czasami można ich spotkać także na obwodnicach większych miast, a więc w tych miejscach noga z gazu.
Możemy także spodziewać się kontroli w mniejszych miejscowościach, gdzie w ukrytych miejscach z pewnością spotkamy policjantów „z suszarkami”. Warto w tym miejscu przypomnieć kwoty za przekroczenia prędkości, obowiązujące w nowym taryfikatorze:
50 zł i 1 punkt karny – za przekroczenie prędkości do 10 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 100 zł);
100 zł i 2 punkty karne – za przekroczenie prędkości o 11-15 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 200 zł);
200 zł i 3 punkty karne – za przekroczenie prędkości o 16-20 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 400 zł);
300 zł i 5 punktów karnych – za przekroczenie prędkości o 21-25 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 600 zł);
400 zł i 7 punktów karnych – za przekroczenie prędkości o 26-30 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 800 zł);
800 zł i 9 punktów karnych – za przekroczenie prędkości o 31-40 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 1 600 zł);
1 000 zł i 11 punktów karnych – za przekroczenie prędkości o 41-50 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 2 000 zł);
1 500 zł i 13 punktów karnych – za przekroczenie prędkości o 51-60 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 3 000 zł);
2 000 zł i 14 punktów karnych – za przekroczenie prędkości o 61-70 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 4 000 zł);
2 500 zł 15 punktów karnych – za przekroczenie prędkości o ponad 70 km/h (w przypadku recydywy wysokość mandatu wynosi 5 000 zł).
Policjanci będą ponadto zwracać uwagę na stan techniczny pojazdów. Ich uwadze nie ujdzie niesprawne oświetlenie, a także zły stan ogumienia. Trzeba pamiętać o właściwym korzystaniu ze świateł dziennych i mijania (te drugie włączamy nie tylko po zmroku, ale też w czasie mgły czy intensywnego deszczu). Pamiętajmy o właściwym doborze opon i ich dobrym stanie. Przepisowa dopuszczalna głębokość bieżnika 1,6 mm to naszym zdaniem za mało, jego głębokość powinna mieć co najmniej dwa razy tyle. Ogólna zasada jest taka, że opony nie powinny być starsze niż 10 lat.
W 2022 roku w Święta Bożego Narodzenia doszło do 113 wypadków drogowych, w których zginęło 11 osób, a 137 zostało rannych. Przez trzy świąteczne dni policjanci zatrzymali 561 nietrzeźwych kierujących. Najbardziej tragicznym dniem był jednak przedświąteczny 23 grudnia, kiedy zginęło pięć osób.
Niezwykle korzystny program pozwalający na korzystanie z nowego samochodu elektrycznego, ogłosił właśnie prezydent Emmanuel Macron. Spełnił tym samym jedną ze swoich obietnic wyborczych z 2022 roku, kiedy to obiecywał sprawić, by elektomobilność była dostępna dla każdego.
Sam program jest niezwykle korzystny i samochód można mieć już za 40 euro miesięcznie (czyli około 173 zł), ale dostępne są też droższe opcje, dla osób potrzebujących większego samochodu. Co byście powiedzieli na przykład na Teslę Model Y za 650 zł miesięcznie?
Kto może skorzystać z leasingu socjalnego na samochód?
Trzeba przyznać, że rozmach francuskiego programu jest naprawdę duży. Według szacunków władz, kryteria pozwalające na skorzystanie z socjalnego leasingu spełnia 4-5 mln obywateli. Zapowiada się więc poważne obciążenie dla budżetu państwa.
Aby skorzystać z nowego programu trzeba:
być obywatelem Francji
mieć ukończone 18 lat
mieszkać dalej niż 15 km od miejsca pracy
przejeżdżać ponad 8 tys. km rocznie
roczny dochód gospodarstwa domowego nie może przekraczać 15,4 tys. euro na osobę (66,8 tys. zł)
Umowy zawierane są przynajmniej na trzy lata, ale pozwalają na odstąpienie od nich w przypadku utraty pracy, orzeczenia niepełnosprawności lub śmierci leasingobiorcy.
Jakie samochody można mieć w leasingu socjalnym?
Założeniem nowego programu we Francji jest przyspieszenie elektrycznej transformacji i pobudzenie rynku, ale także zwiększenie konkurencyjności wobec chińskich producentów. Oferują oni samochody znacznie tańsze, niż europejscy producenci, co staje się coraz poważniejszym problemem.
W ramach leasingu socjalnego można więc kupować tylko auta produkowane w Europie, co prowadzi czasami do zaskakujących efektów. Przykładowo za auto europejskie uznawana jest Tesla Model Y, ponieważ powstaje w fabryce pod Berlinem. Z kolei Dacia Spring, a więc auto należące do koncernu Renault, produkowana jest w Chinach, więc nie spełnia warunków programu.
Jaka jest właściwa prędkość podczas jazdy samochodem?
Na takie pytanie kierowcy muszą odpowiadać sobie nieustannie, za każdym razem gdy prowadzą samochód. Wynika to wprost z zapisów Kodeksu drogowego (art. 19, ust. )1:
Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu.
Prowadząc samochód mamy więc obowiązek nie tylko stosować się do ograniczenia prędkości. Znaki oraz zasady ogólnie wskazują tylko na prędkość maksymalną, a więc taką jaką możemy osiągnąć w optymalnych warunkach. Czy takie warunki panują, zależy od naszej oceny i jesteśmy za taką ocenę odpowiedzialni.
Można, jak najbardziej. Nie jest to sytuacja często spotkana, ale przepisy mówią wprost, że kierujący pojazdem jest obowiązany:
jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym;
hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia;
utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu.
Kluczowy jest pierwszy z punktów – jazda utrudniająca poruszanie się innym. Nie mówimy o sytuacji, w której ktoś jedzie 40 km/h przy ograniczeniu do 50 km/h, podczas gdy inni kierowcy woleliby jechać 60-70 km/h (sytuacja niestety częsta na polskich drogach). Nie ma obowiązku poruszania się z maksymalną dopuszczalną prędkością, ani tym bardziej poddawania się presji innych kierowców.
Co innego gdybyście przy dobrych warunkach drogowych i bez wyraźnego powodu jechali 20 km/h. Wtedy zainteresowanie policji jest pewne, bo utrudniacie ruch bez żadnego powodu.
Oprócz znaków wskazujących prędkość maksymalną, jest także ten, określający prędkość minimalną. Tak jego znaczenie określają przepisy:
Znak C-14 „prędkość minimalna” oznacza, że kierujący, przy zachowaniu ograniczeń prędkości wynikających z przepisów szczegółowych, jest obowiązany jechać z prędkością nie mniejszą niż określona na znaku liczbą kilometrów na godzinę, chyba że warunki ruchu lub jego bezpieczeństwo wymagają zmniejszenia prędkości.
Po minięciu go kierowca ma więc obowiązek jazdy z prędkością przynajmniej taką, jaka została określona na znaku. Odwołuje go znak C-15.
Taryfikator przewiduje karę za jazdę ze zbyt małą prędkością, a jej wysokość zależy od tego, który dokładnie paragraf złamaliśmy, a także od decyzji kontrolującego nas funkcjonariusza.
Jeśli naszą zbyt wolną jazdą, utrudniliśmy innym ruch, grozi nam mandat nie mniejszy niż 500 zł. Co to oznacza? Kara może być wyraźnie wyższa, jeśli nasz styl jazdy spowodował naprawdę poważne utrudnienia.
Znacznie łagodniej traktowani są kierowcy, którzy poruszają się z prędkością mniejszą, niż wymagana znakiem C-14. Za jego nierespektowanie grozi grzywna 100 zł. Ale uwaga – ignorując wspomniany znak, mogliśmy spowodować utrudnienia i stworzyć zagrożenie na drodze. W takiej sytuacji policjant może nałożyć na nas karę także z wcześniejszego paragrafu.
Konkurs Concorso d’Eleganza Villa d’Este jest coroczną okazja do obejrzenia najpiękniejszych aut, nie tylko tych klasycznych, bo przecież producenci wykorzystują konkurs elegancji do zaprezentowania swoich aut koncepcyjnych. Pojazdy te pokazują, jak współcześni inżynierowie i projektanci wyobrażają sobie samochody przyszłości. W tym roku zmiennie impreza odbędzie się w luksusowym kompleksie Villa d’Este nad malowniczym jeziorem Como we Włoszech.
Concorso d’Eleganza Villa d’Este 2024
Concorso d’Eleganza Villa d’Este 2024 odbędzie się w dniach 24-26 maja 2024 r. W przyszłorocznej edycji na terenie pobliskiej Villa Erba ponownie będą miały miejsce dni dla publiczności – „Concorso d’Eleganza Villa d’Este Public Days”. W niedzielę 26 maja „Public Day – Il Festival” po raz kolejny da szerokiej publiczności możliwość obejrzenia parady samochodów uczestniczących w Concorso d’Eleganza Villa d’Este.
Komisja selekcyjna Concorso d’Eleganza Villa d’Este ustaliła już następujące klasy konkursowe:
„The Best Car In The World” For 120 Years: Rolls-Royce Celebrates An Historic Birthday
„The Need for Speed: Supercar Stars of the VideoGeneration”
„The Best of Italian Grace and Pace: Maserati at 110”
„Time Capsules: Cars That The Outside World Forgot”
Komisja selekcyjna otworzyła już listy do zapisów dla właścicieli wyjątkowych klasycznych samochodów. Dostępne są także bilety dla zwiedzających. Ceny rozpoczynają się już od 3 euro (za wejście tylko w sobotę, cena za bilet ulgowy) do nawet 10 450 euro za cały weekend wraz zakwaterowaniem w luksusowym hotelu. Szczegóły można znaleźć na stronie organizatora.
Już standardowe Lamborghini Urus jest potężnym SUVem, bo przecież 650 KM to wulkan, którego kierowca nie wykorzysta w 80% przypadków, a wzmocniona wersja Performante i jej diabelskie 666 KM powoduje, że ciężko będzie na ulicy znaleźć równie mocny i szybki samochód. Są jednak na świecie fanatycy mocy i właśnie dla nich powstał Novitec Lamborghini Urus Esteso, czyli SUV, który pojedzie 311 km/h.
Lubimy samochody niedorzeczne, a z pewnością do takich należy sportowy i obniżony SUV, który przecież z założenia ma być wyższy, a ze sportem ma tyle wspólnego, co prawnik z kucharzem. Dla zamożnych tego świata nie liczy się jednak zdrowy rozsądek, a możliwości, gdzie i jak można się pokazać. Takie połączenie oferuje z pewnością Novitec.
Urus Esteso jest o 10 cm szerszy z przodu i o 12 cm z tyłu, a wymiary sprawiają, że Urusem nie da się jeździć nigdzie poza autostradą, ale być może jesteśmy w błędzie. Novitec twierdzi, że nadwozie to „oryginalna jakość gwarantująca idealne dopasowanie, możliwość malowania i łatwość montażu”.
W tym aucie nie ma nic dyskretnego, już seryjny Urus pokazuje, że właściciel ma gruby portfel, ale Novitec Esteso wręcz krzyczy, że tutaj „biedy nie ma”. Dodatkowe zmiany w stylistyce nadwozia to także przedni i tylny zderzak wykonany z włókna węglowego, a także maska zrobiono z tego egzotycznego materiału. Na życzenie te elementy mogą być pomalowane. Urusa wyróżnia także gigantyczny tylny dyfuzor i parę tylnych spojlerów – jeden na pokrywie bagażnika, drugi na dachu. Lamborghini Urus ma to do siebie, że tutaj nigdy nie przesadzimy z modyfikacją i każda fanaberia dziwnie pasuje do tego auta.
Aby dopełnić efektu, włoski SUV został obniżony o 25 mm (za pomocą sprężyn w wersji Performante lub zawieszenia pneumatycznego w odmianie S), a w nadkolach pojawiły się felgi od Vossena o „skromnej” średnicy 23 cali. Na te walce naciągnięto opony Pirelli P Zero o rozmiarach 285/35 R 23 (przód) i 325/30 R 23 (tył). Kosz jednej gumy to ok. 3000 zł.
Lamborghini Urus od Noviteca jeździ tak samo wściekle jak wygląda
Wraz z modyfikacją nadwozia przyszła też poprawa osiągów. Dzięki nowej jednostce sterującej od firmy Novitec (poprawa doładowania, zapłonu i wtrysku) oraz nowemu układowi wydechowemu, 4,0-litrowy silnik V8 w Esteso jest teraz o 116 KM mocniejszy niż standardowo i „wypluwa” aż 782 KM. Moment obrotowy również wzrósł do spektakularnych 761 Nm.
Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, jak taki kolos jak Urus przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,1 sekundy i osiąga 311 km/h, ale z pewnością musi to być niezły spektakl. Novitec chwali się, że Esteso to jeden z najszybszych SUVów na rynku. Trudno nie przyznać im racji.
Ile kosztuje modyfikacja od Noviteca? Ktoś, kto interesuje się modyfikacją takiego auta jak Urus, o cenę nie pyta. Z pewnością kosztuje fortunę…
Każde kolejne normy emisji spalin narzucały producentom stosowanie coraz to bardziej skomplikowanych podzespołów ograniczających emisję CO2. To powodowało, że wzrosła awaryjność nowych modeli, a także koszty ich naprawy. Jednak to, co szykuje nam nowa norma Euro 7 to będzie dopiero rewolucja.
Norma Euro 7 – co nowego?
Zgodnie z ustaleniami UE każdy nowy samochód otrzyma „ekologiczny paszport pojazdu” z informacjami o jego efektywności energetycznej – podobny do tych, które możemy znaleźć na sprzęcie AGD. Kierowcy mają też mieć dostęp do aktualnych informacji dotyczących np. stanu akumulatora trakcyjnego, a samochody muszą być tak skonstruowane, aby uniemożliwić usunięcie ekologicznych podzespołów (np wycięcie katalizatora, czy DPF).
Ekologiczny paszport samochodu ma zawierać informacje o efektywności środowiskowej w momencie rejestracji pojazdu. Znajdziemy tam informacje o emisji CO2, emisji zanieczyszczeń, zużyciu paliwa i energii elektrycznej, a także zasięg przy napędzie elektrycznym.
Pomimo że norma Euro 7 jest bardziej restrykcyjna, udało się wypracować pewien kompromis. Auta osobowe i dostawcze testowane będą w taki sam sposób, jak obecnie w przypadku Euro 6. Utrzymano też obecne normy emisji spalin, o co postulowała niemal cała branża motoryzacyjna. Chodziło o to, aby producenci nie musieli inwestować gigantycznych środków w – nieperspektywiczne już – silniki spalinowe i w większym stopniu skupić się na pojazdach elektrycznych. Nie oznacza to jednak, że restrykcje nie będą ostrzejsze.
Norma Euro 7 to nie tylko spaliny, do kontroli opony i klocki hamulcowe
Na wniosek Parlamentu Europejskiego liczba cząstek spalin będzie teraz mierzona na poziomie PN10 zamiast obecnych PN23. Chodzi o zatrzymanie emisji drobniejszych cząsteczek, które są bardziej szkodliwe dla zdrowia, bo łatwiej przedostają się do organizmu. Po raz pierwszy w jednym akcie prawnym zawarto rozwiązania dotyczące samochodów zarówno osobowych, jak i dostawczych oraz ciężarowych.
Pierwszy raz w historii norma Euro 7 określa emisje cząstek stałych dla klocków hamulcowych oraz ścierania się opon. Wynoszą one:
dla samochodów osobowych i dostawczych – 3 mg/km dla pojazdów wyłącznie elektrycznych;
7 mg/km dla większości pojazdów z silnikiem spalinowym (ICE), hybrydowych pojazdów elektrycznych i pojazdów zasilanych ogniwami paliwowymi,
11 mg/km dla dużych samochodów dostawczych ICE .
Euro 7 nie ominie też elektryków i hybryd
Nowe przepisy obejmują samochody elektryczne i hybrydy. Określają minimalną żywotność baterii trakcyjnych pojazdów. W przypadku samochodów osobowych UE wymaga, by od początku cyklu życia do 5 lat lub przebiegu 100 tys. km akumulator miał co najmniej 80 proc. deklarowanej przez producenta pojemności. Po ośmiu latach i 160 tys. km ma to być co najmniej 72 proc. deklarowanej pojemności. Dla aut dostawczych ma to być odpowiednio: 75 proc. (5 lat lub 100 tys. km) i 67 proc. (8 lat lub 160 tys. km).
Kiedy wchodzi norma Euro 7?
Porozumienie w sprawie nowych regulacji musi teraz zostać zatwierdzone i formalnie przyjęte przez Radę i Parlament Europejski. Rozporządzenie będzie obowiązywać po 30 miesiącach od wejścia w życie w przypadku samochodów osobowych i dostawczych oraz po 48 miesiącach w przypadku autobusów i ciężarówek.
Termin „ekoinnowacje” odnosi się do szczególnej kategorii innowacyjnych rozwiązań, których efektem jest redukcja negatywnego wpływu procesów na środowisko lub umożliwienie bardziej rozsądnego, odpowiedzialnego eksploatowania zasobów naturalnych. Co ważne, mogą one obejmować różne obszary i wspierać różne procesy. Zawsze jednak muszą mieć korzystny wpływ na naturę i działać w zgodzie z ideą zrównoważonego rozwoju.
Zrównoważony rozwój to z kolei pojęcie odnoszące się do rozwoju społeczno-ekonomicznego przy jednoczesnym braniu pod uwagę możliwości dla przyszłych pokoleń. Z uwagi na fakt, że zmiany klimatyczne są obecnie jednym z największych zagrożeń, idea zrównoważonego rozwoju skupia się w głównej mierze właśnie na ekologii.
Działania w tym zakresie mogą obejmować m.in. zwiększenie wykorzystania surowców wtórnych czy wdrożenie technologii niskoemisyjnych, a także poprawę efektywności już funkcjonujących procesów.
Czym są systemy TMS i jakie ekoinnowacje wdrażają?
Systemami TMS (ang. „Transport Management System” – system zarządzania transportem) nazywamy platformy, które pomagają firmom planować, realizować, a przede wszystkim optymalizować procesy związane z przepływem towarów. Oprogramowanie tego rodzaju jest szeroko wykorzystywane przez firmy z branży logistycznej, dla których optymalizacja realizowanych zleceń bezpośrednio wiąże się ze wzrostem potencjalnych zysków.
Funkcjonalność systemów TMS może obejmować wiele różnych obszarów. Zależnie od wybranego rozwiązania można liczyć np. na podgląd operacji transportowych w czasie rzeczywistym, gromadzenie dokumentacji związanych z dostawami ładunków czy wsparcie w realizacji płatności. Do tego dochodzi także np. możliwość wyszukiwania miejsc parkingowych, co ułatwia planowanie postojów. Dzięki temu można ograniczyć liczbę zbędnie pokonywanych kilometrów, usprawniając tym samym cały proces transportu. Podobne korzyści zapewnia m.in. wyszukiwanie myjni na trasie.
Który z systemów TMS niesie za sobą funkcje, które mogą przekładać się na zrównoważony rozwój?
Na rynku dostępnych jest wiele propozycji systemów TMS. W większości z nich można znaleźć funkcje, które mogą przyczynić się do zrównoważonego rozwoju. Przykładem takiego rozwiązania jest platforma SNAP, która pozwala na optymalizację procesów transportowych, a co za tym idzie – zmniejszenie emisji zanieczyszczeń i zużycia energii. Wśród funkcjonalności o korzystnym wpływie na środowisko można wymienić np. moduł SNAP Parking, który umożliwia wyszukiwanie miejsc postojowych i wykonywanie płatności za pośrednictwem platformy. Dzięki temu można skrócić czas spędzony na drodze i zmniejszyć liczbę pokonywanych kilometrów w poszukiwaniu odpowiedniego parkingu, co oznacza spadek emisji spalin i bardziej ekologiczny transport.
Rosyjski rynek motoryzacyjny jest w poważnych tarapatach
Sytuacja rosyjskiego przemysłu motoryzacyjnego jest bardzo trudna, albo nawet i gorsza. Po agresji na Ukrainę, zachodni producenci wycofali się z tamtejszego rynku, a miejscowe firmy podjęły nieudolne próby tworzenia własnych projektów. Poza produkcją przestarzałych Ład, zajmowali się między innymi wskrzeszaniem Dacii Logan MCV i przerabianiem jej na auto elektryczne.
Problemy mieli Rosjanie nawet z takimi rzeczami jak ABS czy poduszki powietrzne. Odcięci od zachodnich dostawców, zmuszeni byli stworzyć własne odpowiedniki różnorakiej elektroniki.
Osobnym problemem jest duża ekspansja chińskich marek. Państwo Środka z dużą werwą korzysta z możliwości, jakie daje wielki rosyjski rynek, pozbawiony zachodnich koncernów. Rosjanie podejmują więc próby, aby rozwijać także własną myśl technologiczną.
Avtotor Amber to nowy rosyjski samochód elektryczny
Jak im idzie? Przykład widzieliście już na otwierającym zdjęciu. Avtotor Amber to najnowszy projekt prosto z Rosji, który wejdzie do produkcji w 2025 roku. Optymiści powiedzą, że w takim razie jest jeszcze czas na poprawki. Obawiamy się jednak, że tu nie ma czego poprawiać.
Rosyjski Avtotor zaprezentował swój pierwszy samochód elektryczny, Amber. Obiecują uruchomienie masowej produkcji do 2025 roku, twórcy zapewniają, że wszystkie elementy tego produktu zostały wyprodukowane w Rosji . pic.twitter.com/qn1tqUxSTn
Cały pojazd wygląda jakby powstał na ramie w formie podwozia z baterią i silnikiem elektrycznym, a następnie chciano na niej zbudować „coś”. Uwagę zwracają metalowe, bardzo niskie progi i wyraźne oddzielenie dolnej części pojazdu od górnej.
Bez wątpienia na „bazę” nałożono nadwozie, wyglądające jak odlane z plastiku. Uwagę zwracają drzwi umieszczone na „półpiętrze”, niewielkie okna i zabudowana tylna część bagażowa. Jedyną częścią spójną wydaje się przód, ale jest tak wielki i wysoki, że wystarczyłby na dwa samochody. Do tego wyłupiaste reflektory, małe kółka i dziwna dziura w prawym błotniku.
Nie wiemy, co napędza ten cud myśli rosyjskiej, ale konstruktorzy zapewniają, że jest to technologia opracowana przez miejscowych inżynierów. Strach więc pomyśleć, jak to może jeździć.
O jakich znakach mówimy? Oba mają takie samo niebieskie tło i identyczną strzałkę, skierowaną do góry. Kluczem do ich rozróżnienia jest kształt samego znaku.
Znak C-5 to „nakaz jazdy prosto”. Jest okrągły i częściej spotyka się warianty, nakazujące jazdę na przykład po lewej lub prawej stronie wysepki. Dla większości kierujących są one zrozumiałe, ale nakaz jazdy prosto, bywa mylony ze znakiem D-3.
Niestosowanie się do znaku C-5 wycenione jest na 250 zł mandatu. Pamiętajmy, że takie wykroczenie, może pociągnąć za sobą kolejne, jak jazda pod prąd lub drogą wyłączoną z ruchu. To automatycznie powoduje doliczanie kolejnych mandatów do naszego konta.
Dla odmiany znak D-3 jest kwadratowy i jest to znak informacyjny. Oznacza on „ruch jednokierunkowy”. Widząc go, możemy wjechać na daną ulicę, a jeśli jest wielopasmowa, możemy korzystać ze wszystkich pasów. Nie można jednak zapominać o obowiązku jazdy przy prawej krawędzi drogi, jeśli mamy taką możliwość.
Ze znakiem D-3 możemy dostać kilka mandatów, zależnie od tego, jak bardzo złamiemy zasadę ruchu jednokierunkowego:
200 zł za zawracanie na drodze jednokierunkowej
500 zł za jazdę pod prąd
przynajmniej 1500 zł jeśli jadąc pod prąd stworzyliśmy zagrożenie w ruchu drogowym
Kto porusza się w terenie mocno zaśnieżonym i górskim, ten doskonale wie czym są łańcuchy śniegowe i z czym wiąże się ich zakładanie/zdejmowanie. Wymaga to sporo czasu i energii, często też zszarganych nerwów. Innowacyjne rozwiązanie, proponowane przez Kię i Hyundai’a może całkowicie odmienić i ułatwić ten proces.
„Łańcuchy” śniegowe aktywowane przyciskiem
Rozwiązanie – Shape Memory Alloy – to zintegrowane z oponą pręty dostosowane do profilu opony. Umieszczone są wewnątrz koła i opony, a aktywuje się je przyciskiem. Technologia opon zintegrowanych z łańcuchami śniegowymi wykorzystuje pręty dostosowane do profilu opony, umieszczone wewnątrz niej. Pręty te są elektrycznie wysuwane ponad bieżnik opony i pełnią rolę łańcucha śniegowego.
Innowacyjny pomysł polega na zastosowaniu rowków ukrytych w bieżniku opony, a w tychże rowkach znajdują się pręty wykonane ze stopu aluminium. Pręty te są elastyczne i potrafią zachować odpowiedni kształt, więc powinny się nadawać do wielokrotnego użytku. Kiedy zostaną aktywowane (automatycznie za pomocą przycisku), wysuną się delikatnie ponad powierzchnię bieżnika, co z kolei poprawi przyczepność.
Jeśli na skutek jazdy bieżnik opony zużyje się do wysokości pręta, kierowca łatwo to zauważy i będzie to znak, że opony trzeba wymienić. I tutaj pojawia się problem – ile to będzie kosztować?
Kiedy innowacyjne „łańcuchy” śniegowe wejdą do sprzedaży?
Z początku pomysł wydaje się świetny, łańcuch będzie można „założyć” nie wysiadając z ciepłego samochodu, co jest luksusem, natomiast sama konstrukcja koła jest dość skomplikowana, co można znacznie podnieść koszt takiego koła (bo elementem konstrukcji jest także felga).
Technologia Shape Memory Alloy obecnie oczekuje na opatentowanie zarówno w Korei Południowej, jak i w USA. Hyundai Motor i Kia rozważają możliwość masowej produkcji nowatorskich opon zintegrowanych z „łańcuchami” śniegowymi, lecz najpierw konieczne są długie testy trwałości i wydajności.
Porsche Design wspólnie z AGON by AOC wprowadzili do sprzedaży zakrzywiony monitor dla graczy, a w szczególności dla tych motoryzacyjnych. Jeśli lubisz wirtualnie się ścigać zakrzywiony monitor o przekątnej 49 cali powinien Ci się spodobać.
Monitor Porsche Design AOC AGON PRO PD49 3
Monitor QD-OLED PD49 wyróżnia wzornictwo inspirowane samochodami wyścigowymi. Wyświetlacz zdobył nagrody iF Design Award 2023 oraz Red Dot Award: Product Design 2023.
Główne cechy PD49:
przekątna 49”
format 32:9
panel QD-OLED
odświeżanie 240 Hz
rozdzielczość 5120 x 1440 px
odwzorowanie 1,07 mld barw
szczytowa jasność 1000 nitów
certyfikat VESA DisplayHDR True Black 400
ponad 100% pokrycie palet sRGB, NTSC, DCI-P3 oraz Adobe RGB
złącza HDMI 2.1, DisplayPort 1.4 oraz USB-C z Power Delivery 90 W
stopa z odlewanego, piaskowanego aluminium
Porsche Design AOC AGON PRO PD49 jest dostępny w sprzedaży, w sugerowanej cenie detalicznej 2 199 EUR.
Wszystko zaczęło się 4 września 2021 roku, kiedy pewna kierująca została zatrzymana przez policję, za jazdę o ponad 50 km/h za szybko w terenie zabudowanym. Zostało jej zatrzymane prawo jazdy na 3 miesiące, a okres kary minął 4 grudnia 2021 roku. Do kolejnej kontroli policja zatrzymała kobietę 18 stycznia 2022 roku i zarzuciła jej proszenie pojazdu bez uprawnień.
Jak to możliwe? Prawo jazdy nie jest zwracane automatycznie po 3 miesiącach. Zgodnie z prawem, traktowała była jako osoba, która nie ma uprawnień do prowadzenia pojazdu, za co grozi kara od 1500 do 30 tys. zł. Ponadto orzekany jest zawsze zakaz prowadzenia pojazdów od 6 miesięcy do 3 lat.
Jak odzyskać prawo jazdy po zatrzymaniu na 3 miesiące?
Na temat absurdu polegającego na tym, że prawo jazdy nie jest przywracane automatycznie, skoro i zatrzymanie go i oddanie odbywa się elektronicznie, pisaliśmy już dawno. Ponieważ kierujący nie ma obowiązku wożenia przy sobie blankietu prawa jazdy, policja go nie zabiera i wszystko odbywa się elektronicznie.
Pomimo tego, aby odzyskać uprawnienia, trzeba udać się do Wydziału Komunikacji w naszym Urzędzie Miasta i wypełnić odpowiedni wniosek. Chociaż 1 lipca weszła nowelizacja, zmieniająca między innymi zasady odzyskiwania prawa jazdy po 3 miesiącach, zachowano obowiązek wycieczki do urzędu. Zniesiono tylko obowiązek uiszczania opłaty ewidencyjnej, która wynosiła 50 groszy.
Rzecznik Praw Obywatelskich interweniował w sprawie kary za brak prawa jazdy
Pechowa kierująca została skazana wyrokiem nakazowym na (nieokreśloną) grzywnę oraz nałożono na nią zakaz prowadzenia pojazdów. Koniec końców sprawa trafiła do Sądu Najwyższego i zainteresował się nią Rzecznik Praw Obywatelskich. W ich zgodnej opinii, osoba, której czasowo zatrzymano prawo jazdy i okres kary minął, nie może być traktowana jak ktoś, kto prawa jazdy w ogóle nie posiada:
Osoba, której prawo jazdy zostało zatrzymane na okres nieprzekraczający roku, odzyskuje je bez spełnienia dodatkowych warunków. Zgodnie z orzecznictwem NSA przez pojęcie „pozbawiona prawa jazdy” użyte w art. 94 par. 1 k.w. należy rozumieć kategorie prawne przewidziane w kodeksach karnym i wykroczeń oraz w ustawie Prawo o ruchu drogowym, a nie stany faktyczne, jak na przykład nieodebranie prawa jazdy od organu administracji. W związku z tym po upływie okresu, na jaki zatrzymano prawo jazdy, nie może być ona traktowana jako osoba nieposiadająca uprawnień w rozumieniu powyższego przepisu.
Na konwencie programowym Prawa i Sprawiedliwości w maju tego roku, podjęto między innymi decyzję o zniesieniu opłat za autostrady w Polsce. Pierwszy etap tego planu wszedł w życie 1 lipca, od kiedy nie trzeba płacić za przejazd:
odcinkiem autostrady A2 od Konina do Strykowa (do tej pory płatny 9,90 zł)
odcinkiem autostrady A4 od Wrocławia do Sośnicy (do tej pory płatny 16,20 zł)
Zniesienie opłat na wszystkich autostradach w Polsce miało nastąpić w połowie przyszłego roku. Teraz po zmianie władzy, plany te stoją pod znakiem zapytania.
Opłaty na autostradzie A1 Gdańsk-Toruń
Odcinek autostrady A1 między Gdańskiem i Toruniem, zwany Autostradą Bursztynową, również był bezpłatny, chociaż należy do prywatnej spółki AmberOne. Ministerstwo Infrastruktury podpisało jednak umowę na zniesienie opłat dla samochodów osobowych oraz motocykli do końca 2023 roku. Wiele wskazywało na to, że od 1 stycznia 2024 kierowcy będą musieli ponownie zapłacić 30 zł za przejazd autostradą A1.
Donald Tusk podjął decyzję w sprawie opłat za autostradę A1
Wśród jednych z pierwszych decyzji rządu Donalda Tuska, trochę niespodziewanie, pojawiła się ta o pozostawieniu autostrady A1 Gdańsk-Toruń bezpłatnej. Jak powiedział premier:
Podjęliśmy uchwałę dot. ponownego zwolnienia z opłat na autostradzie w kierunku Gdańsk-Toruń. (…) Wiadomo, także po decyzjach poprzedniego rządu ten system zrobił się dość skomplikowany, jeśli chodzi o opłaty na autostrady. Ale zanim doprowadzimy do czytelnego i ogólnie obowiązującego systemu, chcemy utrzymać tę ulgę dla korzystających z tej autostrady – tak żeby nadal była ona bezpłatna.
Nie można więc wykluczyć, że w przyszłym roku czekają nas kolejne zmiany w kwestii opłat za autostrady. Oby jednolite i pozytywne.
Nawet 100 tys. zł – tyle mogą otrzymać się starający o zakup auta (nowego lub używanego), które będzie dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. To element projektu PFRONu, który ma na celu wspieranie osób z niepełnosprawnościami.
Kto może otrzymać dofinansowanie na samochód?
Z programu „Samodzielność – Aktywność – Mobilność” mogą skorzystać osoby, które nie są w stanie poruszać się bez wózka inwalidzkiego. Należy posiadać też legitymację z orzeczeniem o niepełnosprawności. Ze wskazaniem stałej lub długotrwałej opieki lub pomocy innej osoby, w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej egzystencji, lub orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności. Niezbędnym dokumentem jest także orzeczenie lekarza o całkowitej niezdolności do pracy lub niezdolności do samodzielnej egzystencji.
O dofinansowanie na samochód z PFRON mogą też ubiegać się osoby z niepełnosprawnościami, posiadający prawo jazdy kategorii B. Wtedy możliwy jest zakup auta dostosowanego do kierowcy z niepełnosprawnością.
Należy pamiętać, że w ciągu pięciu lat nie można sprzedać pojazdu zakupionego w ramach dotacji PFRONu.
Kiedy trzeba złożyć wniosek?
Pierwszy termin składania wniosków wypada w lutym oraz marcu, drugi w sierpniu. Aby otrzymać dotację, należy złożyć odpowiedni wniosek, który trafi do komisji. Jeśli urzędnik nie dopatrzy się braków w dokumentach, dofinansowanie otrzymają najpierw aktywne zawodowo osoby do 65. roku życia. Uprzywilejowani są też opiekunowie niepełnosprawnych dzieci do czwartego roku życia, a także wnioski z gospodarstw domowych, w których jest więcej niż jedna osoba z niepełnosprawnością.
Trzeba pamiętać, że auto musi pochodzić wyłącznie od podmiotu prowadzącego działalność gospodarczą, której przedmiotem jest handel samochodami. Używany pojazd nie może być po raz pierwszy zarejestrowany wcześniej niż 72 miesiące przed datą podpisania umowy na dofinansowanie.
Ile otrzymam dofinansowania do auta?
Można otrzymać maksymalnie 85 proc. wartości pojazdu. Kwoty wyglądają następująco:
W przypadku samochodów prowadzonych przez osobę niepełnosprawną:
do kwoty 150.000,00 zł – 80 proc.
nadwyżka ponad kwotę 150.000,00 zł do kwoty 250.000,00 zł – 50 proc.
nadwyżka ponad kwotę 250.000,00 zł do kwoty 300.000,00 zł – 30 proc.
nadwyżka ponad kwotę 300.000,00 zł – 0 proc.
W przypadku samochodów, w których niepełnosprawny będzie pasażerem:
do kwoty 130.000,00 zł – 85 proc.
nadwyżka ponad kwotę 130.000,00 zł do kwoty 200.000,00 zł – 50 proc.
nadwyżka ponad kwotę 200.000,00 zł do kwoty 230.000,00 zł – 30 proc.
Końcówka roku to ostatni czas, aby „upolować” ostatnie fabrycznie nowe sztuki poniższych modeli aut. Niestety, te samochody znikną w 2024 roku całkowicie i bezpowrotnie. Za którymi będziecie tęsknić najbardziej?
Większe i bardziej ekskluzywne R8 także kończy swój żywot. Co prawda o zakończeniu produkcji tego modelu Niemcy mówią już od dawna, ale teraz to już definitywny koniec. Na pożegnanie Audi wypuściło limitowaną edycję Japan Final Edition, która jak sama nazwa wskazuje, trafi do sprzedaży wyłącznie w Kraju Kwitnącej Wiśni. Japończycy otrzymają zaledwie 8 egzemplarzy limitowanego Audi R8. R-ósemkę zaprezentowano po raz pierwszy w 2006 roku. Auto było dostępne z silnikami V8, a później tylko V10. Początkowo oferowano nawet skrzynię manualną, w późniejszym okresie był to tylko automat S-tronic.
2. Chrysler 300C
Pierwszy Chrysler 300C pojawił się w 2004 roku. Co ciekawe, nie był to tylko model importowany z USA, ale ponieważ wówczas Chrysler był częścią koncernu Daimlera, auto pojawiło się też w Europie. Chrysler 300C był zbudowany na płycie Mercedesa Klasy E (W211) i produkowany w Grazu. Pod maskę trafił nawet diesel. Auto było dostępne jako sedan oraz kombi.
W 2010 roku pojawiła się druga generacja auta, w Europie znanego bardziej jako Lancia Thema, która jednak nie zyskała dużego poparcia na Starym Kontynencie, dlatego w 2014 roku zdecydowano o zakończeniu produkcji. Za Oceanem jednak Chrysler 300C miał się bardzo dobrze, jednak 8 grudnia z taśmy montażowej w Brampton zjechał ostatni egzemplarz pożegnalnej i kolekcjonerskiej serii w kolorze Velvet Red.
3. Chevrolet Camaro
Kolejny amerykański model w zestawieniu aut, które znikną z rynku w 2024 roku. Najnowsza generacja Camaro to wskrzeszenie legendarnego modelu z lat 60. i 70., a ostatni Chevy był z nami od 2008 roku i przez ten czas powstały dwie generacje – V oraz VI. Samochód był dostępny na rynku europejskim, przeszedł nawet testy zderzeniowe Euro NCAP, gdzie zdobył 5 gwiazdek. Auto dostępne jako coupe oraz cabriolet jednak nie przetrwało nagonki na normy spalin i nawet w USA nie będzie już sprzedawane. Pożegnalny Chevrolet Camaro to wersja ZL1 1LE, najmocniejsza w historii tego modelu, z jednostką LT4 doładowaną kompresorem o mocy 659 KM.
Dodge Charger był kuzynem Chryslera 300C. Czterodrzwiowy sedan od 2005 roku doczekał się dwóch generacji, z czego druga przeszła dwie gruntowne modernizacje. Dodge nie skąpił na jednostki silnikowe dla Chargera, dlatego pod maską można było znaleźć flagowe 5,7 litrowe V8 HEMI, a nawet dostępna była ekstremalna wersja Hellcat o mocy 700 KM. Niestety Dodge Charger podzielił los swojego kuzyna Chryslera i ze względów ekologicznych nie będzie dłużej produkowany. Być można nazwa Charger pozostanie w motoryzacji, bo Amerykanie zaprezentowali niedawno elektryczny model – Dodge Charger Daytona SRT Concept.
Dodge Challenger był pokrewną konstrukcją do Chargera i 300C, bo też bazował na Mercedesie Klasy E i co za tym idzie jego historia również kończy się w 2023 roku. Nowoczesny Challenger był kolejną (po Chargerze i Camaro) próbą Amerykanów na przywrócenie kultowego modelu w nowoczesnej postaci.
5. Kia Stinger
Flagowy model Kii był z nami krótko bo od 2017 roku, ale wywołał niemałe zamieszanie. Świetnie zaprojektowany (i nazwany) liftback cieszył się dużą popularnością nie tylko w Europie, ale także w USA. Stinger był dostępny nawet z rasowym silnikiem V6 o pojemności 3.3 litra i mocy 370 KM. Koreańczycy postanowili nie kontynuować historii modelu Stinger, a zamiast tego na rynku pojawił się elektryczny model – EV6.
6. Mercedes Klasy C i E Coupe i Cabrio
Te auta tak naprawdę nie znikają z rynku, tylko zmieniają nazwę, bo Mercedes postanowił połączyć te dwa modele w jeden. Od teraz na rynku mamy Mercedesa CLE, który będzie czymś pomiędzy klasą C i E. Warto dodać, że nie jest to nowość, bo Mercedes już kiedyś miał taki model pod nazwą CLK.
Nissan GT-R Nismo
7. Nissan GT-R
Tak, niestety po 16 latach produkcji fantastycznego Nissana GT-R także i na niego przyszedł czas. Samochód był istną rewolucją jeśli chodzi o właściwości jezdne, osiągi i rozwiązania technologiczne. Jednocześnie, auto było o połowę tańsze od Porsche 911 Turbo, które osiągami było mocno zbliżone.
Nissana GT-R w Europie nie można już kupić, ale samochód wciąż był dostępny w USA, czy nawet w Japonii. Niestety teraz nadchodzi jego definitywny koniec, choć mentalnie auto pozostanie z nami, jednak już w elektrycznej postaci. Japończycy ujawnili plany modelu R32 EV, który ma być „najbardziej ekscytującym elektrykiem w historii marki”. Niewiele jednak na ten temat wiadomo.
Przyczynkiem do dyskusji na temat znaków drogowych i przejść dla pieszych, było poniższe nagranie. Kierowca jechał drogą osiedlową i zbliżał się do przejścia dla pieszych. Wydawało się puste.
Nagle tuż przed pasami okazało się, że chodnikiem biegnie dziecko, zasłaniane wcześniej przez zaparkowane samochody. Wbiegło prosto pod samochód, którego kierowca na szczęście zdążył się zatrzymać, pomimo złych warunków drogowych.
Co oznacza znak T-27?
Nagranie wzbudziło dyskusję w komentarzach. Jedni boleli nad edukacją dziecka i jego wychowaniem przez rodziców, którzy najwyraźniej nie dotarli do potomka z przekazem, że nie wbiega się bezmyślnie na ulicę. I mieli rację
Drudzy winę zwalali na kierowcę, który nic nie robił sobie ze znaków drogowych. I też mieli rację. Najpierw mija on wiszący na latarni znak A-17:
Znak A-17 „dzieci” ostrzega o miejscu na drodze szczególnie uczęszczanym przez dzieci lub o bliskości takiego miejsca.
Potem widzimy znak D-6, czyli „przejście dla pieszych”, nakładający na kierującego konkretne obowiązki:
Kierujący pojazdem zbliżający się do miejsca oznaczonego znakiem D-6, D-6a albo D-6b jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub wjeżdżających.
Pod tym znakiem, umieszczono jeszcze znak „T-27”, zwany „agatką”, który, według Rozporządzenia w Sprawie Znaków i Sygnałów Drogowych, oznacza:
Umieszczona pod znakiem D-6 lub D-6b tabliczka T-27 wskazuje, że przejście dla pieszych jest szczególnie uczęszczane przez dzieci.
Co zmienia znak „agatka” pod znakiem „przejście dla pieszych”?
Podsumujmy. Znak „przejście dla pieszych” wymaga od kierowcy zmniejszenia prędkości, zachowania szczególnej ostrożności oraz bycia gotowym na zatrzymanie się. Zapytajcie dowolnego „eksperta od bezpieczeństwa drogowego”, a odpowie wam, że zawsze musicie mieć możliwość zatrzymania się w miejscu, bo pieszym może być osoba starsza, albo dziecko, albo jeszcze ktoś inny, kto nie ma pojęcia o przepisach i własnym bezpieczeństwie. Za to znak T-27 podkreśla to jeszcze bardziej (wskazując przy tym na dzieci).
Trochę to masło maślane i mówienie kierowcy „uważaj na pieszych” oraz „ale teraz to już tak na maksa uważaj”. Na pieszych trzeba uważać zawsze. I przewidywać, że jeśli zbliżamy się do przejścia, a jego okolice coś nam zasłania, to istnieje ryzyko, że pieszego zauważymy za późno. Nagrywający tymczasem jechał ze stałą prędkością i tylko dobry refleks, zapobiegł tragedii. Podobno kierowca jest taksówkarzem. Chyba początkującym, bo doświadczeniem za kierownicą się tu nie popisał.
Mamy też nadzieję, że nagranie zobaczą rodzice dziecka. I wytłumaczą mu, że życie we własnym świecie może być piękne i wspaniałe, ale warto pamiętać, że w realnym świecie nie jest samo. A wbieganie pod samochody kiedyś skończy się tragedią.
Nagranie zaczyna się już w momencie, kiedy policjant wyszedł na drogę i dał kierującemu sygnał do zatrzymania. Co takiego przeskrobał autor wideo?
Okazało się, że nic. Policjanci sprawdzili jego dokumenty, dane pojazdu, a także zbadali trzeźwość kierującego. Bohater nagrania zainteresował się powodem zatrzymania (policjant mu go nie podał, pomimo tego, że ma taki obowiązek), ale dowiedział się tylko, że to „rutynowa kontrola”. Z rozmowy wynika też, że funkcjonariusze często stoją w tym miejscu, ponieważ wielu kierujących ma jeździć tu bez uprawnień.
Nagrywający drążył kwestię podstawy prawnej do zatrzymywania bez powodu. Na co policjant odpowiedział mu:
Ja mogę pana zatrzymać tylko po to, żeby zapytać jaka jest droga.
Innymi słowy „mogę robić, co mi się podoba i się pan tym nie interesuj”. Ale czy naprawdę „władza” może wszystko?
Czy istnieje coś takiego jak rutynowa kontrola policyjna?
Zapytajcie dowolnego policjanta i odpowie wam, że oczywiście tak. Komunikat na ten temat można znaleźć na przykład na stronie Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach, gdzie czytamy, że prawo do kontroli bez powodu, daje funkcjonariuszom Prawo o ruchu drogowym, gdzie czytamy, że do uprawnień policjanta podczas kontroli drogowej należy:
legitymowanie uczestnika ruchu, sprawdzanie dokumentów i sprawdzanie trzeźwości kierowcy
wydawanie poleceń dotyczących sposobu korzystania z drogi i używania pojazdu
sprawdzanie dokumentów wymaganych do kierowania pojazdem, potwierdzających prawo do używania pojazdu oraz zezwoleń dotyczących transportu
weryfikowanie danych o pojeździe i kierującym
odczyt drogomierza
przeprowadzenie badania trzeźwości oraz sprawdzenie zawartości w organizmie środków odurzających
sprawdzenie stanu technicznego pojazdu, obowiązkowego wyposażenia, warunków transportu oraz zapisu urządzenia rejestrującego przebieg jazdys
zatrzymanie w przypadkach przewidzianych prawem dokumentów do kierowania pojazdem oraz jego używania
wystąpienie z wnioskiem o ocenę stanu zdrowia kierowcy, w uzasadnionych przypadkach
Autor nagrania przywołuje jednak inny zapis, zgodnie z którym policjant może przeprowadzić kontrolę w przypadku:
podejrzenia popełnienia przestępstwa lub wykroczenia przez kierującego pojazdem
podejrzenia, że pojazd pochodzi z przestępstwa (jest kradziony) lub w pojeździe znajdują się osoby, które popełniły przestępstwo
uzasadnionego podejrzenia, że pojazd zagraża bezpieczeństwu ruchu (np. zły stan techniczny lub kierowca pod wpływem alkoholu)
wykonywania czynności służbowych na miejscu zdarzenia drogowego
zgłoszenia interwencji przez obywateli
podejrzanego zachowania kierującego pojazdem
Kto ma rację? Jedni i drudzy ponieważ w obu przypadkach cytują oni obowiązujące przepisy. Różnica polega na tym, że jedni mówią iż pierwsza lista może mieć zastosowanie, kiedy wystąpi przesłanka z listy drugiej. Natomiast drudzy (policjanci) powiedzą, że jest odwrotnie i chęć wylegitymowania kierowcy jest równoznaczna z tym, że może mieć on coś na sumieniu, więc lepiej to sprawdzić.
Praktyka jest taka, że kierowca musi zawsze wypełniać polecenia policjanta, a na niewłaściwe zachowanie funkcjonariusza, łamanie procedur (niepodanie powodu zatrzymania), może najwyżej złożyć skargę po kontroli.
Pytanie na które odpowiedź powinien znać każdy kierowca. Interpretacje jednak są różne, a to z powodu zmian w przepisach wprowadzonych ponad dwa lata temu. Brzmią one:
Pieszy wchodzący na jezdnię lub torowisko albo przechodzący przez jezdnię lub torowisko jest obowiązany zachować szczególną ostrożność. (…) Pieszy znajdujący się na przejściu dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem. Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem, z wyłączeniem tramwaju.
Pierwszeństwo pieszego na przejściu obowiązywało zawsze i dla każdego jest oczywiste. Ale nowe przepisy wprowadziły także pierwszeństwo dla pieszego „wchodzącego”. Co to znaczy? W momencie schodzenia z chodnika? Może kiedy do przejścia ma jeszcze metr, to już jest „wchodzącym”? Jak też traktować osobę stojącą przed przejściem? Stoi więc nie wchodzi – to logiczne. Lecz wejść zamierza w sposób oczywisty. Ma pierwszeństwo przed pojazdem, czy nie?
Część ekspertów uważa, że takie rozważania są bezpodstawne i pieszy zbliżający się do przejścia i w sposób wyraźny zamierzający na nie wejść, ma już pierwszeństwo. Szkopuł w tym, że pierwszeństwo dla pieszego „zbliżającego się do przejścia” znajdowało się w pierwszym projekcie ustawy, ale zostało odrzucone. Przypominamy też o tym zapisie (art. 14 Kodeksu drogowego):
Zabrania się wchodzenia na jezdnię bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych.
Kiedy w takim razie pieszy ma pierwszeństwo? Ocenia się to na oko. Jeżeli policjant na oko uznał, że pieszy wejść na przejście zamierzał to da wam mandat. Powodzenia w udowadnianiu przed sądem, że na wasze oko nie było pewne, czy chciał przejść przez przejście i znajdował się jeszcze od niego kawałek. Podobnie trudne może być udowodnienie, że pieszy nagle wchodzący wam pod koła, nie wtargnął.
Czy pieszy na wysepce ma pierwszeństwo?
Mając na uwadze wszystko powyższe, spróbujcie rozstrzygnąć, czy pieszy stojący na wysepce ma pierwszeństwo. Przypomnijmy, że zgodnie z przepisami:
Jeżeli przejście dla pieszych wyznaczone jest na drodze dwujezdniowej, przejście na każdej jezdni uważa się za przejście odrębne. Przepis ten stosuje się odpowiednio do przejścia dla pieszych w miejscu, w którym ruch pojazdów jest rozdzielony wysepką lub za pomocą innych urządzeń na jezdni.
Przejście rozdzielone azylem to dwa osobne przejścia. Pieszy wchodzący na pierwsze nie wymusza zatrzymania na kierowcy, który przejeżdża przez przejście drugie. Co jednak w sytuacji, gdy pieszy już stoi na wysepce? Wracamy do wcześniejszego dylematu – czy pieszy może jednocześnie stać oraz iść?
Prawidłowa odpowiedź brzmi w takiej sytuacji „domyśl się”. Tak jak w przypadku pieszego dopiero zbliżającego się do przejścia. Łatwiej jest o tyle, że pieszy stojący na wysepce, mógł tam znaleźć się tylko z jednego powodu. Dlatego jeśli go nie przepuścicie, to każdy policjant i każdy sąd wam powie, że to oczywiste, że pieszy chciał wejść na kolejne przejście. Przepisy nic nie mówią wprost o „domyślaniu się”, ani o zamiarach pieszego będących jednoznacznymi z jego zachowaniem (przepisy mówią o pieszym „wchodzącym”, a nie „stojącym przed”), ale w tych kwestiach interpretacja przepisów jest zwykle taka sama – trzeba się domyślić intencji pieszego i do nich dostosować.
Pionierskim autem elektrycznym, które pokonało barierę 1000 km bez przerw na ładowanie jest Nio ET7. Za kierownicą tego elektryka usiadł William Li, współzałożyciel i dyrektor generalny marki Nio. Pod maską tego auta zamontowano nowy akumulator półprzewodnikowy (SSB) o pojemności aż 150 kWh.
Jadąc dużym sedanem Nio ET7, Li i jego pilot przebili barierę 1000 km na jednym ładowaniu i przejechali aż 1044 km. Co więcej, w samochodzie nadal pozostało 3% poziomu baterii, co najprawdopodobniej wystarczyłoby na przejechanie dodatkowych 35 km.
Trasa rozpoczęła się w Shanghai’u w niedzielę o 6:32 rano tamtejszego czasu i trwała dokładnie 14 godzin i jedną minutę. Co istotne, warunki wcale nie były sprzyjające elektrykom, test rozpoczął się przy temperaturze minus 2 stopni Celsjusza, a najwyższa temperatura zewnętrzna wynosiła zaledwie 12 stopni Celsjusza. W kabinie utrzymywano temperaturę na poziomie 20 stopni Celsjusza, a w środku siedziały dwie osoby (ciężar ok. 190 kg).
bateria SSB-1
Ważny jest również aspekt wagi. Ogromna bateria Nio ET7 waży zaledwie 575 kg. Dla porównania, waga o połowę mniejszej baterii (80,5 kWh) Tesli 3 wynosi 480 kg.
Co to wnosi do świata motoryzacji? Jest to z pewnością spore osiągnięcie, bo zasięg aut elektrycznych jest ich sporą bolączką. Jednak z perspektywy dotychczasowych osiągnięć motoryzacji, nie jest to coś, nad czym powinniśmy się zachwycać. Bariera 1000 km została już dawno pokonana przez samochody z silnikami TDI, więc czy jest się czym szczycić?
Budowa drogi ekspresowej pomiędzy Wrocławiem a Kłodzkiem, podzielona została na sześć krótszych odcinków. Dla pierwszych trzech właśnie zostały podpisane umowy na budowę, a umowa dotycząca czwartego (od Ząbkowic Śląskich do Barda) jest przygotowywana.. Jeszcze w tym roku zostanie też ogłoszony przetarg na fragment pomiędzy Łagiewnikami a Ząbkowicami Śląskimi. Dla ostatniego odcinka (Bardo – Kłodzko) trwają prace przygotowawcze. Zakończenie całej inwestycji (Wrocław – Kłodzko) i oddanie trasy do ruchu planowane jest w latach 2028-2033.
Jaki przebieg będzie miała droga S8 Wrocław – Kłodzko
Docelowo droga ekspresowa S8 od Wrocławia do Kłodzka będzie miała 87 kilometrów. Będzie przedłużeniem kończącego się na wysokości Magnic koło Kobierzyc odcinka drogi S8 stanowiącego obwodnicę Wrocławia. Trasa będzie miała dwie jezdnie, z dwoma pasami ruchu w obu kierunkach i pasami awaryjnymi. W przyszłości odcinek pomiędzy węzłami Kobierzyce i Łagiewniki Zachód będzie można rozbudować o trzeci pas ruchu, wykorzystując w tym celu rezerwę w pasie rozdziału.
Prawie 33-kilometrowy odcinek został podzielony na trzy fragmenty:
od węzła Kobierzyce Północ do węzła Kobierzyce Południe o długości ok. 7,5 km. Trasa zostanie poprowadzona nowym śladem po zachodniej stronie istniejącej DK8 i przebiegać będzie przez tereny gminy Kobierzyce. Zaplanowano budowę dwóch węzłów drogowych: Kobierzyce Północ – połączenie z DK8 i z Autostradową Obwodnicą Wrocławia A8 oraz Kobierzyce Południe – połączenie z drogą wojewódzką nr 346. Pomiędzy węzłami, po obu stronach trasy, zaplanowano Miejsca Obsługi Podróżnych Królikowice. Ponadto na odcinku wybudowane zostaną: estakada pełniąca również funkcję przejścia dla zwierząt, dwa mosty pełniące również funkcję przejścia dla zwierząt, cztery wiadukty nad drogą ekspresową, wiadukt w ciągu drogi ekspresowej pełniący również funkcję przejść dla zwierząt, cztery przepusty w tym trzy pełniące również funkcję przejść dla zwierząt.
od węzła Kobierzyce Południe do węzła Jordanów Śląski, o długości ok. 13,8 km. Trasa zostanie poprowadzona nowym śladem po zachodniej stronie istniejącej DK8 i przebiegać będzie przez tereny gmin: Kobierzyce, Kąty Wrocławskie, Sobótka i Jordanów Śląski. Zaplanowano budowę węzła drogowego Jordanów Śląski – połączenie z obecną DK8 oraz drogami powiatowymi DP2075D i DP1989D. Ponadto na odcinku wybudowanych zostanie pięć mostów (pełniących również funkcję przejścia dla zwierząt), siedem wiaduktów nad drogą ekspresową, trzy wiadukty w ciągu drogi ekspresowej (w tym jeden pełniący również funkcję przejść dla zwierząt) oraz trzy przepusty pełniące również funkcję przejść dla zwierząt.
od węzła Jordanów Śląski do węzła Łagiewniki Zachód, o długości ok. 11,2 km. Trasa zostanie poprowadzona nowym śladem po zachodniej stronie istniejącej DK8 i przebiegać będzie przez tereny gmin Jordanów Śląski i Łagiewniki. Zaplanowano budowę dwóch węzłów drogowych: Łagiewniki Północ – połączenie z drogami krajowymi nr 8 i 39 oraz Łagiewniki Zachód – połączenie z drogą wojewódzką nr 384. Ponadto na odcinku wybudowane zostaną: dwa mosty pełniące również funkcję przejścia dla zwierząt, cztery wiadukty nad drogą ekspresową, trzy wiadukty w ciągu drogi ekspresowej oraz sześć przepustów pełniących również funkcję przejść dla zwierząt.
od węzła Łagiewniki Zachód do węzła Niemcza o długości ok. 9,3 km. Trasa zostanie poprowadzona nowym śladem i przebiegać będzie przez tereny gmin Łagiewniki, Niemcza. Droga ekspresowa S8 poprowadzona zostanie po zachodniej stronie DK8 i tylko w niewielkim stopniu będzie wykorzystywać jej przebieg (przeważnie w miejscach, w których będzie ją przecinać). W ramach zadania wybudowane będzie 25 obiektów inżynierskich (6 obiektów nad ciągiem głównym, 8 obiektów w ciągu trasy głównej, 11 przepustów)
od węzła Niemcza do węzła Ząbkowice Śląskie Północ o długości ok. 7,9 km. Trasa będzie przebiegać przez tereny gmina Niemcza i Ząbkowice Śląskie i zostanie poprowadzona po zachodniej stronie DK8, a w niewielkim stopniu będzie wykorzystywać jej przebieg (przeważnie w miejscach, w których będzie ją przecinać). Zaplanowano budowę dwóch węzłów drogowych: Niemcza na skrzyżowaniu z obecną DK8 oraz Ząbkowice Śląskie Północ na połączeniu z obecną DK8 i drogą powiatową nr 3165D. W ramach zadania wybudowane będzie 19 obiektów inżynierskich (4 obiekty nad ciągiem głównym, 6 obiektów w ciągu trasy głównej, 9 przepustów).
od węzła Ząbkowice Śląskie Północ do węzła Bardo, o długości ok. 14 km. Trasa zostanie poprowadzona nowym śladem i przebiegać będzie przez tereny gmin Ząbkowice Śląskie i Bardo. S8 będzie wykorzystywać przebieg drogi krajowej nr 8 w minimalnym stopniu, w przeważającej części na przecięciach z nią. W ramach zadania zaplanowano budowę dwóch węzłów drogowych: Ząbkowice Śląskie Wschód na połączeniu z drogą wojewódzką nr 385 oraz Bardo na połączeniu z obecną DK8. Ponadto wybudowanych zostanie dziewięć mostów (w tym siedem pełniących również funkcję przejść dla zwierząt), osiem wiaduktów nad drogą ekspresową, dwa wiadukty w ciągu drogi ekspresowej pełniące również funkcję przejścia dla zwierząt, 16 przepustów, w tym 14 pełniących również funkcję przejść dla zwierząt. W ramach zadania wybudowane będzie 35 obiektów inżynierskich (8 obiektów nad ciągiem głównym, 3 obiekty w ciągu dróg dodatkowych, 8 obiektów w ciągu trasy głównej, 16 przepustów).
Gdzie nie można wjechać autem z instalacją gazową?
Najczęściej znak zakazujący wjazdu pojazdami z instalacją LPG, umieszczany jest przed wjazdami do parkingów podziemnych, ale też zdarza się w przypadki parkingów wielopiętrowych. Wynika to z obawy o bezpieczeństwo, ponieważ ponieważ propan-butan jest cięższy od powietrza. W przypadku nieszczelnej instalacji może dojść do wycieku, a gaz będzie gromadził się na takim parkingu (w zagłębieniach, kanałach odprowadzających wodę itd.). Może w ten sposób dojść do dużego jego nagromadzenia, zanim ktokolwiek zauważy problem.
Aby zapobiegać takiemu ryzyku w rozporządzeniu Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji zastosowano taki zapis:
Właściciele, zarządcy lub użytkownicy budynków oraz placów składowych i wiat, z wyjątkiem budynków mieszkalnych jednorodzinnych: umieszczają, przy wjazdach do garaży zamkniętych z podłogą znajdującą się poniżej poziomu terenu, czytelną informację o dopuszczeniu lub niedopuszczeniu parkowania w tych garażach samochodów zasilanych gazem płynnym propan-butan, o których mowa w przepisach techniczno-budowlanych.
Mimo to istnieje możliwość zdobycia zgody na wjazd samochodów z LPG na taki parking:
W garażu zamkniętym należy stosować wentylację: mechaniczną, sterowaną czujkami niedopuszczalnego poziomu stężenia gazu propan-butan – w garażach, w których dopuszcza się parkowanie samochodów zasilanych gazem propan-butan i w których poziom podłogi znajduje się poniżej poziomu terenu.
Problem oczywiście w tym, że instalacja potrafiąca wykrywać LPG oraz usuwać je z garażu, generuje dodatkowe koszty. Prościej i taniej po prostu powiesić znak.
Jaki mandat za złamanie zakazu wjazdu dla pojazdów z LPG?
Skoro jest znak i to zakazu, to musi istnieć też kara za jego złamanie. Lecz takiego znaku nie ma. Widzieliście pewnie nie raz znak zakazu w formie okrągłej tablicy z czerwoną obwódką, białym tłem i napisem LPG. Nie ma go jednak w rozporządzeniu w sprawie Znaków i Sygnałów Drogowych.
Nawet więc, jeśli ktoś wezwie policję i będzie domagał się nałożenia na nas mandatu, za złamanie znaku zakazu, funkcjonariusze nic nie będą mogli zrobić. Skoro z prawnego punktu widzenia znak nie istnieje, to nie można karać za jego ignorowanie.
W teorii zarządca parkingu może natomiast stworzyć regulamin takiego obiektu i dowolnie ustalić zasady korzystania z niego. To może być już podstawa do ukarania (karę zarządca też może ustalić sam), ale tego nie określają już zasady ruchu drogowego.
Mercedes SL od zawsze był „naj”, począwszy od pierwszego Gullwinga z lat 50. do najnowszych modeli, co dobitnie pokazuje nowy Mercedes SL 63 S E PERFORMANCE. Idea jest taka, aby auto było najszybsze, najmocniejsze i najbardziej luksusowe. Chyba się udało.
Mercedes SL 63 S E PERFORMANCE ma 816 KM i 1420 Nm
Te liczby mówią wszystko, najpotężniejszy Mercedes SL w historii zawdzięcza takie wartości 4-litrowemu silnikowi V8 biturbo, którego wspomaga elektryczna jednostka napędowa. Zespół napędowy łączy synchroniczny silnik elektryczny z magnesami trwałymi o mocy 150 kW (204 KM) z elektrycznie przełączaną dwubiegową przekładnią i mechanicznym dyferencjałem tylnej osi o ograniczonym poślizgu.
Natychmiastowa reakcja napędu elektrycznego, szybki przyrost momentu obrotowego i liniowe oddawanie mocy zapewniają imponujące wrażenia z jazdy. Jak można się domyślać, osiągi są powalające. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa zaledwie 2,9 s, a prędkość maksymalna wynosi 317 km/h. Auto jest wyposażone w systemy takie jak AMG ACTIVE RIDE CONTROL z aktywną stabilizacją przechyłów i skrętną tylną osią (tylne koła skręcają w kierunku przeciwnym (do 100 km/h) lub tym samym (ponad 100 km/h).
Nowego Mercedesa SL można będzie ładować
Chyba trzeba się przyzwyczaić, że „hybryda” nie będzie się już kojarzyć z Toyotą Prius, ale ten układ wchodzi także z przytupem do świata supersamochodów. Zainspirowany Formułą 1, opracowany w Affalterbach akumulator AMG ma pojemność 6,1 kWh, moc ciągłą 70 kW i moc szczytową 150 kW. Można go ładować poprzez ładowarkę pokładową prądu zmiennego (AC) o mocy 3,7 kW – na stacji ładowania, za pomocą wallboxa lub z domowego gniazdka. Dzięki baterii będzie można przejechać do 13 km wyłącznie w trybie elektrycznym (EAER).
Dodatkowo, elektryczny zastrzyk mocy będzie także korzystny podczas wyprzedzania. Podobnie jak w F1 maksymalny napęd jest zawsze dostępny, gdy tylko potrzebuje go kierowca – na przykład do dynamicznego przyspieszenia na wyjściu z zakrętu lub podczas wyprzedzania.
Mercedes SL 63 S E PERFORMANCE ma kilka trybów jazdy:
Electric,
Battery Hold,
Comfort,
Smoothness,
Sport,
Sport+,
RACE i Individual.
Tak szeroki wachlarz umożliwia zapewne wygodną i dostojną jazdę po miejskich bulwarach, jak i ostre pokonywanie zakrętów i maksymalne wykorzystanie potencjału auta na torze.
Mercedes SL 63 S E PERFORMANCE
Ekstremalne osiągi wymagają skutecznego wytracania prędkości. Standardowe wyposażenie obejmuje wysokowydajny ceramiczno-kompozytowy układ hamulcowy AMG z 6-tłoczkowymi stałymi zaciskami z przodu oraz 1-tłoczkowymi zaciskami pływającymi z tyłu.
Najmocniejszy Mercedes SL posiada karbonowo-ceramiczne tarcze o wymiarach 420 x 40 mm na przedniej osi oraz 380 x 32 mm na tylnej. Hamulce imponują bardzo krótkimi drogami hamowania, a także maksymalną stabilnością i odpornością na słabnięcie przy intensywnym użytkowaniu.
Mercedes SL 63 S E PERFORMANCE będzie się wyróżniał
Wizytówką topowego wariantu SL jest tylna partia nadwozia z klapą kryjącą gniazdo ładowania oraz podświetloną na czerwono nazwą wersji. Uwagę zwracają również podwójne końcówki rur wydechowych o trapezoidalnym kształcie.
Z profilu na ekskluzywny napęd wskazują umieszczone na błotnikach emblematy E PERFORMANCE. Standardowo nowy Mercedes SL porusza się na 20-calowych felgach AMG z oponami 265/40 z przodu oraz 295/35 z tyłu. Opcjonalnie do wyboru będą 21-calowe obręcze. Auto będzie dostępne w programie MANUFAKTUR, co oznacza praktycznie nieograniczone możliwości personalizacji nadwozia i wnętrza. Ekskluzywną nowość stanowi pomarańczowy odcień Orange Flame.
Mercedes SL 63 S E PERFORMANCE – dane techniczne
Dane techniczne w skrócie:
Moc systemowa
kW/KM
600/816
Systemowy moment obrotowy
Nm
1080–1420
Pojemność skokowa
cm3
3982
Moc maksymalna silnika spalinowego
kW/KM
450/612 (przy 5750–6500 obr/min)
Maksymalny moment obrotowy silnika spalinowego
Nm
850 (przy 2500–4000 obr/min)
Skrzynia biegów
AMG SPEEDSHIFT MCT 9G
Zużycie paliwa w cyklu mieszanym, ważone
l/100 km
7,7
Emisje CO 2 w cyklu mieszanym, ważone
g/km
175
Zużycie energii elektrycznej w cyklu mieszanym, ważone
Patrząc na listę wymagań i opisu, jaki ma być nowy Range Rover Electric, faktycznie można stwierdzić, że auto będzie rewolucyjne. Prototypy elektrycznego Range’a poddawane są obecnie jednym z najbardziej rygorystycznych programów w historii brytyjskiej marki.
Auto ma być zdolne do jazdy w najtrudniejszych warunkach i w każdym terenie, w tym oczywiście przy brodzeniu w wodzie o głębokości do 850 mm. Wiadomo, że elektryki lubią szwankować w skrajnych temperaturach, dlatego testy auta trwają zarówno w upalnym Dubaju, jak i mroźnej północy Szwecji.
Globalny program testów został dostosowany do pierwszego w pełni elektrycznego pojazdu Range Rovera, aby zapewnić wytrzymałość elektrycznego układu napędowego, w tym badanie podwozia, trwałości akumulatora, integralności płyty podłogowej i dynamiki pojazdu pod kątem obniżenia parametrów termicznych.
Range Rover jest również samochodem luksusowym, więc Brytyjczycy nie zapomnieli i o tym aspekcie i dążą do tego, aby auto było najcichsze niż kiedykolwiek zaprojektowano, z unikalną funkcją aktywnej redukcji hałasu drogowego.
Dodatkowo, Range Rover Electric ma posiadać architekturę 800 V, która umożliwi superszybkie ładowanie na publicznych stacjach. Nowy elektryczny Range Rover będzie projektowany, konstruowany i produkowany w Wielkiej Brytanii w Solihull obok istniejących modeli Range Rovera. Po raz pierwszy akumulatory oraz elektryczne silniki zostaną zbudowane i zmontowane w nowym Centrum Produkcji Napędów Elektrycznych JLR w Wolverhampton.
Range Rover otworzył listę oczekujących na nowego elektrycznego SUVa przed oficjalnym rozpoczęciem przyjmowania zamówień dla szerokiego grona klientów.
Chcesz kupić prezent motoryzacyjny dla siebie lub kogoś bliskiego? Sprawdź, nasze zestawienie pięciu najfajniejszych naszym zdaniem prezentów dla moto-fana pod choinkę!
1. Voucher na przejażdżkę sportowym autem
Wiele firm oferuje dziś vouchery na przejażdżkę sportowym samochodem. W ofercie można znaleźć takie samochody jak Porsche 911, Lamborghini Huracan, czy Ferrari 458 Italia. Paleta samochodów obejmuje również ikony motoryzacji jak BMW M3 E46, czy Subaru Impreza STI. Jako trasę można wybrać jazdę miejską lub wyczynową jazdę po torze. Ceny wahają się do 300 zł do nawet 1500 zł za całodniową jazdę po torze.
Chevrolet Bel Air Sofa
2. Meble i dodatki motoryzacyjne
Wśród prezentów motoryzacyjnych można też znaleźć meble wykonane z części prawdziwych aut. Do wyboru są sofy, lampy, biurka, czy nawet łóżka. Ceny profesjonalnie wykonanych mebli mogą przyprawić o ból głowy, na przykład sofa zrobiona z elementów oryginalnego Chevroleta Bel Air kosztuje ponad 30 tys. zł.
Rakieta WILSON Bela CUPRA Padel
3. Ubrania i akcesoria moto
Dobrym pomysłem na prezent może być też odzież z akcentem motoryzacyjnym. Na rynku jest tego mnóstwo – buty, kurtki, koszulki, czapki, kapcie, okulary, torebki, czy nawet spinki do koszuli. Takie dodatki motoryzacyjne oferują praktycznie wszystkie marki, a te najciekawsze ma Mercedes, BMW, czy Cupra. Hiszpańska marka ma w swojej ofercie nawet rakietę tenisową WILSON Bela CUPRA Padel, do której można także zamówić stylową torbę tenisową.
4. Pakiet serwisowy
Choć zakup pakietu serwisowego pod choinkę może sugerować, że auto obdarowanego takim prezentem się psuje, to chyba każdemu autu przyda się od czasu do czasu przegląd, prawda? To bardzo praktyczny prezent, który ucieszy niejednego fana motoryzacji, który lub dbać o swoje cztery kółka. Dodatkowo, pod koniec roku wielu producentów ma promocje – na przykład Audi oferuje 4-letnie przeglądy u wszystkich dealerów w Polsce w stałej cenie.
5. Modele samochodów
Który z maniaków motoryzacyjnych nie chciałby mieć na półce swojego auta marzeń w skali! Dziś wiele marek proponuje doskonale odwzorowane modele w eleganckich i czaso-odpornych opakowaniach, w których ulubiony samochód w skali będzie mógł być przechowywany przez lata. Ceny takich modeli wahają się od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych za modele z kolekcji limitowanej.
Powodów, dla których auto nie chce się uruchomić, może być kilka, ale głównie są to rozważania czysto teoretyczne. Może na przykład zepsuć się rozrusznik (kiedy auto nie chce „kręcić”), albo pompa paliwa (kiedy „kręci”, ale silnik nie chce się zapalić). Zimą najpewniejszym i najczęściej spotykanym problemem, jest rozładowany akumulator.
Jeśli bateria nie rozładowała się całkowicie, możemy usłyszeć, jak rozrusznik próbuje „kręcić”, ale zbyt krótko i słabo, żeby uruchomić silnik. Przy poważniejszym rozładowaniu, po przekręceniu kluczyka nie pojawią się nawet żadne kontrolki na desce rozdzielczej. To jednoznaczny sygnał, że akumulator całkowicie się wyczerpał.
Podłączanie kabli rozruchowych – jak zrobić to dobrze?
Dawno temu w razie problemów z akumulatorem, uruchamiało się samochód na popych, ale w nowszych autach ryzykujemy poważną awarią (taką jak zerwani paska rozrządu lub przeskoczenie faz rozrządu). Najprostszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem, jest podłączenie się kablami do akumulatora innego samochodu, ale błąd również może oznaczać poważne problemy.
W roli samochodu „dawcy” powinien występować pojazd o akumulatorze o podobnej lub większej pojemności. Zdecydowanie nie powinien być to akumulator mniejszy. Kable rozruchowe powinno się podpinać w następującej kolejności:
czerwony przewód do plusa dawcy
drugi koniec czerwonego przewodu do plusa biorcy
czarny przewód do minusa biorcy
drugi koniec czarnego przewodu do masy dawcy
Kiedy uda się uruchomić silnik w samochodzie biorcy, należy odłączyć kable, stosując odwróconą kolejność. Trzeba być uważnym szczególnie podczas podłączania i nie pozwolić, aby przypadkiem końcówki przewodów się dotknęły. Jakikolwiek błąd może doprowadzić do zwarcia w instalacji elektrycznej dawcy i go unieruchomić. Teoretycznie w skrajnych przypadkach możliwy jest nawet wybuch akumulatora.
Jak prawidłowo uruchomić auto na kable?
Z uruchamianiem pojazdu z wyczerpanym akumulatorem nie należy się spieszyć. Najlepiej pozostawić oba auta podłączone kablami przez kilka minut – samochód dawcy musi cały czas mieć włączony silnik. Doładujemy w ten sposób baterię „biorcy” i ułatwimy mu rozruch. Z tego samego powodu powinno się wyłączyć wszystkie urządzenia, które pobierają prąd – klimatyzację, radio, oświetlenie itd. Przed przekręceniem kluczyka, można dodać trochę gazu w aucie dawcy.
Jeśli mimo tego, nie uda się samochodu uruchomić, można poczekać kolejne kilka minut i ponowić próbę. Jeśli i ona się nie powiedzie, jest kilka możliwości:
dawca ma wyraźnie słabszy akumulator od biorcy
kable są zbyt cienkie i nie przewodzą właściwiej ilości prądu
akumulator w aucie biorcy nadaje się tylko do wymiany
to nie akumulator jest problemem
W razie problemów powinniśmy sprawdzić dokładnie każdą z tych ewentualności. Jeśli nawet wsadzenie do auta nowego (lub przynajmniej naładowanego) akumulatora niczego nie daje, pozostaje tylko wezwanie lawety i zawiezienie auta do warsztatu.
Nowe śmigłowce typu Bell-407GXi, które mają poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach. Celem zakupu czterech maszyn jest głównie patrolowanie dróg i sprawdzanie wyczynów kierowców. Śmigłowce zostały zakupione w ramach unijnego projektu, a jego koszt to aż 170 mln zł (z czego 144 mln to wkład unijny).
Policja będzie patrolować drogi nawet nocą
Śmigłowce typu Bell-407GXi wyposażone są w nowoczesne urządzenia optoelektroniczne, system rejestrowania i transmisji obrazu i reflektor oświetlający. To umożliwia patrolowanie dróg nawet w nocy. Zbiornik paliwa nowych śmigłowców ma pojemność aż 700 litrów, co wystarczy na utrzymanie maszyny w powietrzu przez ponad 3,5 godziny lub pokonanie 700 km.
Śmigłowce policji Bell-407GXi
Jak twierdzi podkom. Mariusz Rydz, ekspert Sekcji Organizacji Służby WRD KSP, „śmigłowiec z systemem SOL bardzo dobrze sprawdza się przy działaniach dotyczących nielegalnych wyścigów. Wyposażony w kamerę z termowizją oraz system rejestracji i transmisji obrazu pozwala dowódcy skutecznie kierować akcją czy operacją monitorując sytuację w czasie rzeczywistym z perspektywy śmigłowca. Nieraz byliśmy świadkami, że kierujący, gdy nas najpierw usłyszał, a następnie zobaczył, zdecydowanie zwolnił i jechał dalej zgodnie z przepisami.”
Śmigłowce policji Bell-407GXi 2
Jak i gdzie policja będzie korzystała ze śmigłowców?
Nowe śmigłowce wykorzystywane będą m.in. do:
monitorowania i nadzorowania ruchu drogowego na głównych ciągach komunikacyjnych kraju oraz granicach dużych aglomeracji miejskich;
ujawniania i koordynowania działań związanych z nielegalnymi wyścigami i przejawami „piractwa drogowego”;
sporządzania dokumentacji wizyjnej z miejsc katastrof, wypadków komunikacyjnych i innych zdarzeń;
prowadzenia i koordynacji działań pościgowych za sprawcami wypadków drogowych oraz innych przestępstw o charakterze kryminalnym.
Do tej pory dwa śmigłowce typu Bell-407GXi stacjonowały w Warszawie, a jeden w Poznaniu. Teraz tego typu śmigłowce eksploatowane będą również w Szczecinie, Wrocławiu, Łodzi i Krakowie.
Co ciekawe, około 130 sztuk takich śmigłowców wykorzystuje obecnie policja w wielu krajach świata. Największym użytkownikiem jest policja amerykańska (około 30 maszyn tego typu) i policja kolumbijska (7). Polska Policja równa się np. ze stanem Teksas pod kątem ilości posiadanych śmigłowców.
Sprawdźmy, za co kierowcy mogą utrzymać zimowe mandaty. Niektóre z tych rzeczy nie są takie oczywiste.
Zimowe mandaty – odśnieżanie auta i nagrzewanie na postoju
Odśnieżanie auta przykry poranny obowiązek każdego kierowcy w czasie śnieżnej zimy. Trzeba zadbać o dokładne odśnieżenie samochodu, aby nie pozostawiać fragmentów śniegu lub co gorsza lodu, który w czasie jazdy mógłby się oderwać i uszkodzić inny pojazd.
Warto tutaj także dodać punkt o nagrzewaniu silnika na postoju. Przypomnijmy, że według prawa jest to dozwolone, ale nie dłużej niż przez jedną minutę. W praktyce więcej czasu nie jest potrzebne na rozgrzanie silnika i całego samochodu, bo ten najszybciej nagrzeje się w czasie jazdy. Zbyt długa praca zimnego silnika podczas postoju skutkuje jedynie niepotrzebnym zużyciem paliwa i uszkodzeniem niektórych podzespołów, które nie mają odpowiedniego smarowania.
Przy okazji odśnieżania można otrzymać nawet dwa mandaty. Pierwszy za wyjechanie na drogi nieskutecznie odśnieżonym samochodem (nawet 3000 zł), a drugi za zbyt długą pracę silnika na postoju (100 zł).
Błoto pośniegowe i padający śnieg mogą bardzo szybko zalepić tablice rejestracyjne. Jeśli zabrudzenia pokryją tablice tak, że stają się nieczytelne, funkcjonariusze mają podstawę do wystawienia mandatu, który może wynosić nawet 500 zł i 8 pkt karnych.
Zimowe mandaty – brudne światła
Kierowcy samochodów ze światłami ksenonowymi lub mocnymi reflektorami LED mogą mieć z tym mniejszy problem, bo ustawowo wszystkie auta ze światłami o mocy łącznej przekraczającej 2000 lumenów (lm) muszą być wyposażone w spryskiwacze reflektorów. Włączają się one równolegle do spryskiwacza szyb, ale starsze samochody lub te o słabszych światłach tego rozwiązania nie mają.
Brudne lampy zmniejszają przepływ światła i pogarszają widoczność widoczność, a dodatkowo narażają kierowcę na mandat w wysokości 200 zł i 3 punktów karnych.
To raczej nie powód do zatrzymania kierowcy, ale jeśli podczas kontroli funkcjonariusz uzna, że szyba jest mocno zabrudzona co zmniejsza widoczność i zwiększa ryzyko wypadku, może nałożyć mandat. Będziemy mieli dodatkowe nieprzyjemności jeśli okaże się, że zbiornik spryskiwaczy jest pusty lub układ jest niesprawny. Ważny jest także stan wycieraczek. Jeśli w każdym z tych przypadków będą jakieś braki, funkcjonariusz może nałożyć mandat w wysokości 500 zł.
Zimowe mandaty – kulig z udziałem samochodu
To może brzmieć jak niezła zabawa, ale trzeba wiedzieć, że kulig samochodowy to wyczyn karany mandatem. To także niebezpieczna zabawa, bo samochód ciągnący dzieci na sankach i jadący zbyt szybko (szczególnie na zakrętach) może spowodować tragedię. Kierowca, który wpadnie na pomysł zorganizowania kuligu, zostanie ukarany mandatem w wysokości nawet 500 złotych i 5 pkt. karnych.
W Polsce nie ma obowiązku zakładania opon zimowych, ale trzeba pamiętać, że zimą jazda na kiepskich oponach letnich może być przyczyną do nałożenia mandatu. Trzeba pamiętać, że głębokość bieżnika musi wynosić minimum 1,6 mm, a opona nie może mieć widocznych uszkodzeń konstrukcji zewnętrznej czy wewnętrznej. W sytuacji, w której gumy nie będą spełniać wymagań, kierowca otrzyma mandat w wysokości od 20 do nawet 3000 zł. Tu kwotę wybierze funkcjonariusz w zależności od skali przewinienia.
Czy pieszy ma obowiązek korzystania z przejścia dla pieszych?
Właściwie odpowiedź na to pytanie jest twierdząca, ale już w tym podstawowym przepisie, pojawiają się wyjątki:
Pieszy wchodzący na jezdnię lub torowisko albo przechodzący przez jezdnię lub torowisko jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, korzystać z przejścia dla pieszych.
Pieszy ma więc obowiązek korzystania z przejścia, ale nie musi tego robić w kilku przypadkach:
Przechodzenie przez jezdnię poza przejściem dla pieszych jest dozwolone, gdy odległość od przejścia przekracza 100 m. Jeżeli jednak skrzyżowanie znajduje się w odległości mniejszej niż 100 m od wyznaczonego przejścia, przechodzenie jest dozwolone również na tym skrzyżowaniu.
Prawo nie wymaga od pieszego wycieczek wzdłuż ulicy w poszukiwaniu przejść dla pieszych, których wcale nie musi być w najbliższej okolicy. Ułatwieniem jest też możliwość przechodzenia na skrzyżowaniach. Oba przypadki obwarowane są jednak zastrzeżeniami:
Przechodzenie przez jezdnię poza przejściem dla pieszych, o którym mowa w ust. 2, jest dozwolone tylko pod warunkiem, że nie spowoduje zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub utrudnienia ruchu pojazdów. Pieszy jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa pojazdom i do przeciwległej krawędzi jezdni iść drogą najkrótszą, prostopadle do osi jezdni.
Stanowi to jednoznaczny sygnał dla pieszych – przechodząc przez ulicę w wybranym przez siebie miejscu, pieszy robi to pod każdym względem na własną odpowiedzialność. Jego postępowanie nie może zakłócić ruchu samochodów i musi on w jak najkrótszym możliwym czasie przebywać na ulicy.
Kiedy pieszy może przejść na drugą stronę drogi?
Na tym jeszcze nie koniec przepisów dotyczących pieszych i przechodzenia na drugą stronę drogi. Trzeba pamiętać, też że:
Jeżeli na drodze znajduje się przejście nadziemne lub podziemne dla pieszych, pieszy jest obowiązany korzystać z niego, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3.
Na obszarze zabudowanym, na drodze dwujezdniowej lub po której kursują tramwaje po torowisku wyodrębnionym z jezdni, pieszy przechodząc przez jezdnię lub torowisko jest obowiązany korzystać tylko z przejścia dla pieszych.
Przechodzenie przez torowisko wyodrębnione z jezdni jest dozwolone tylko w miejscu do tego przeznaczonym.
Ten fragment należy szczególnie podkreślić. O ile kwestię zatrzymania się na widok pieszego obecne przepisy uważają za „problem” kierowcy, to zatrzymanie się pojazdu szynowego jest „problemem” pieszego. Wygląda to jakby tylko jedną kategorię pojazdów obowiązywały prawa fizyki, ale to rozmowa na inną okazję. Warte zapamiętania jest to, że torowiska można przekraczać tylko w wyznaczonych do tego miejscach.
A wiecie, jak bardzo sytuację zmienia obecność wysepki na środku drogi? Zmienia bardzo dużo:
Jeżeli wysepka dla pasażerów na przystanku komunikacji publicznej łączy się z przejściem dla pieszych, przechodzenie do i z przystanku jest dozwolone tylko po tym przejściu.
Jeżeli przejście dla pieszych wyznaczone jest na drodze dwujezdniowej, przejście na każdej jezdni uważa się za przejście odrębne. Przepis ten stosuje się odpowiednio do przejścia dla pieszych w miejscu, w którym ruch pojazdów jest rozdzielony wysepką lub za pomocą innych urządzeń na jezdni.
Jeżeli przejście dla pieszych wyznaczone jest na drodze dwujezdniowej, przejście na każdej jezdni uważa się za przejście odrębne. Przepis ten stosuje się odpowiednio do przejścia dla pieszych w miejscu, w którym ruch pojazdów jest rozdzielony wysepką lub za pomocą innych urządzeń na jezdni.
Ostatni punkt również wart jest uwagi, ponieważ mało kto pamięta o tym zapisie. Jeśli na drodze (nawet jednopasmowej) na przejściu znajduje się wysepka (azyl), to mamy do czynienia z dwoma osobnymi przejściami. Jakie ma to znaczenie? Jeśli pieszy wchodzi na przejście z naszej lewej strony, a my w tym momencie przejechaliśmy przez zebrę, policja nie może nas ukarać, co wyjaśniamy poniżej.
Ile wynosi mandat za przechodzenie w miejscu niedozwolonym?
Pieszy swoim niefrasobliwym wejściem na ulicę lub torowisko może stworzyć poważne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także dla kierujących pojazdami, którzy będą próbowali uniknąć potrącenia go. Łatwo sobie wyobrazić samochód zderzający się czołowo z drugim, ponieważ kierowca próbował ominąć pieszego. Albo przewracających się pasażerów tramwaju, kiedy motorniczy zacznie hamować awaryjnie na widok człowieka na torach. Mimo to pieszy za przechodzenie w miejscu niedozwolonym, może zapłacić zaledwie 50 zł mandatu.
Historia w żaden sposób nie jest zaskakująca. Trudne zimowe warunki, które zapanowały w Oslo sprawiły, że elektryczne autobusy nie radzą sobie z nimi. Nie są w stanie pokonywać odpowiednio dużych przebiegów co doprowadziło do poważnych problemów komunikacyjnych.
Jak podają lokalne media, musiano zawiesić około 90 połączeń. Problem jest tak duży, ponieważ stolica Norwegii ma tabor składający się niemal wyłącznie z autobusów elektrycznych. W kwietniu tamtejszy samorząd zakupił 183 autobusy Solaris (czyli pierwotnie polskiej firmy) za 100 mln euro. Możliwości tymczasowego zastąpienia ich spalinowymi pojazdami, są niewielkie.
Miasto miało problem z elektrycznymi autobusami, ale inny niż mówiono
Po wypłynięciu tej informacji w świat, władze Oslo postanowiły kwestię wyjaśnić i doprecyzować. Przyznają one, że autobusy elektryczne mają zimą mniejszy zasięg niż latem, ale wszystko to brano pod uwagę w swoich szacunkach. Przy odpowiedniej logistyce, autobusy powinny jeździć zgodnie z rozkładem.
Na przeszkodzie stanęły głównie problemy z ładowarkami, które odmówiły współpracy, również z uwagi na temperatury. Władze miasta konkludują więc, że problemem nie okazały się autobusy, ale ładowarki, przez które w łeb wzięła cały misternie planowany rozkład jazdy, dostosowany do możliwości elektryków. Tylko, że obie te kwestie się ze sobą łączą.
Czy elektryczne autobusy nadają się do jazdy zimą?
Władze Oslo wyjaśniają, że problem jest tymczasowy i nie ma związku z napędem autobusów, ale to przecież nie jest prawda. To ma całkowity związek z ich napędem. Gdyby nie trzeba było ich co chwilę ładować, tylko miałyby silniki spalinowe. Tymczasem trzeba ładować je przez długie godziny, najlepiej rozgrzewając wnętrze, używając jeszcze energii z sieci.
Nie bez powodu opisywaliśmy przypadek elektrycznego w Katowicach, za którym snuje się chmura czarnego domu. Był to dieslowski agregat, nie spełniający żadnych norm spalin. Nic to nie ma wspólnego z ekologią, ale gdyby nie agregat, wnętrze musiałoby być ogrzewane energią z baterii, a to znacząco zmniejszyłoby zasięg. W Polsce mieliśmy już przykłady zimowego paraliżu komunikacyjnego, kiedy przy dużych mrozach, autobusy elektryczne musiały być zastępowane spalinowymi.
Akcja serwisowa Tesli jest wynikiem wieloletniego śledztwa prowadzonego przez NHTSA (The National Highway Traffic Safety Administration). Jak stwierdził rzecznik tej agencji cytowany przez serwis „Automotive News Europe” – „narzędzia Tesli mające utrzymać zaangażowanie kierowców są niewystarczające i mogą prowadzić do przewidywalnych nadużyć”.
Główny zarzut w kierunku marki Elona Muska dotyczy niewystarczających działań ze strony Tesli, aby zapobiec niewłaściwemu korzystaniu z funkcji autopilota.
To największa akcja serwisowa Tesli w historii tej marki
Akcja dotyczy ponad 2 milionów samochodów na terenie USA. Chodzi o to, aby mieć większą pewność w tym, że kierowcy zwracają uwagę podczas korzystania z autopilota. Agencja NHTSA twierdzi, że oprogramowanie sterujące systemem Autopilot „może być niewystarczające, aby zapobiec niewłaściwemu użyciu przez kierowcę” i może zwiększyć ryzyko wypadku.
A takich z udziałem Tesli bez aktywnego kierowcy było ponad 50, które odnotowała NHTSA. Pierwszy odnotowano w 2016 roku i dotyczy śmiertelnego wypadku.
Jak podaje BBC, aktualizacja oprogramowania Autopilota odbywa się zdalnie i nie wymaga wizyty w serwisie.
Jak podaje producent, „Autopilot umożliwia automatyczne kierowanie, przyspieszanie i hamowanie w obrębie pasa ruchu, którym porusza się samochód. Dostępne obecnie funkcje Autopilota wymagają aktywnego nadzoru kierowcy i nie zapewniają autonomicznego kierowania pojazdem.”
Jednak znane są przypadki, że w niektórych Stanach Ameryki Północnej oprogramowanie pozwalało na całkowicie autonomiczną jazdę, a kierowca mógł wtedy robić coś innego, nawet uciąć sobie drzemkę. Nie trzeba podkreślać, że bez odpowiednio przygotowanej infrastruktury takie zachowanie jest śmiertelnie niebezpieczne.
Każda nowa Tesla jest wyposażona w osiem kamer przetwarzających obraz i wspomagających Autopilota. System składa się także z aktywnego tempomatu, który uwzględnia sytuację na drodze i dopasowuje prędkość samochodu do ruchu. Drugi system asystuje w kierowaniu pojazdem na wyraźnie oznaczonych pasach ruchu i wykorzystuje tempomat uwzględniający sytuację drogową.
Nowy Mercedes-AMG CLE 53 Coupe to mariaż dwóch sportowych modeli klasy C i E. Auto można rozpoznać po dużych 19-calowych (lub opcjonalnie nawet 20-calowych) felgach, zderzakach z szerokimi wlotami powietrza i poczwórną końcówką układu wydechowego, który brzmi bardzo rasowo. A to dzięki silnikowi, którego nie zapożyczono z miksera kuchennego.
Nowy Mercedes-AMG CLE 53 Coupe ma porządny 6-cylindrowy motor
Oczywiście wielu mogłoby powiedzieć, że to nie V8, ale te czasy już minęły. Nowa rzędowa konstrukcja Mercedesa jest lekka, mocna i bardzo wydajna. 3-litrowy silnik R6 ma 449 KM mocy i oczywiście jest pozbawiony elektryfikacji, bo to jest wspomagany przez układ miękkiej hybrydy. Taki pakiet pozwala na sprint do 100 km/h w 4,2 s, a prędkość maksymalna na życzenie może być podniesiona nawet do 270 km/h.
Moc na cztery koła przenosi skrzynia 9G-Tronic. Co ciekawe, tylna oś jest skrętna, która pomaga nie tylko pokonywać ciasne zakręty, ale także przydaje przy szybszej zmianie pasa oraz podczas miejskich manewrów. Dodatkowo, po wybraniu pakietu AMG Dynamic Plus kierowca otrzymuje tryb Drift, w którym moc trafia wyłącznie na tylną oś. To rozwiązanie znane chociażby z BMW M5.
Trzeba pamiętać, że „53” nie oznacza najmocniejszego wariantu, bo ten zarezerwowany jest dla cyfry „63”. Kiedyś oznaczał on 6.3-litrowe V8, ale w nowym C63 znajdziemy zaledwie połowę tego silnika, bo tam pracuje 2-litrowe R4.
Nowy Mercedes-AMG CLE 53 Coupe jest pełen technologii
Nowy sportowy model Mercedesa nie jest rasowym sportowcem, a eleganckim gentelmanem, który jednak pod dobrze skrojoną marynarką ma potężne barki, które w napiętych sytuacjach może naprężyć.
Nowe coupe od Mercedesa jest także wyposażone w najnowsze technologie tej marki, jak chociażby świetne matrycowe reflektory MULTIBEAM LED, czy system infotainment, z którym można porozmawiać, czyli popularny „Hej, Mercedes”. Teraz wykorzystuje on Chat GPT.
Cena nowego Mercedesa-AMG CLE 53 Coupe jest na razie nieznana. Najbliższa osiągami wersja CLE 450 4MATIC kosztuje w Polsce 368 500 zł. Możemy spodziewać się, że kwota stojącego wyżej 53 AMG znacznie przekroczy 400 tys. zł, a dobrze wyposażony egzemplarz będzie kosztował pół miliona.
O debiucie chińskiej marki BAIC (czyt. „bajk”) już wspominaliśmy, a teraz przedstawiciele marki podali listę modeli wraz z cennikiem. Dodajmy, że koncern BAIC to najstarsze przedsiębiorstwo motoryzacyjne z Państwa Środka, założone w 1958 roku. Firma, swoją pozycję budowała m.in. przy współpracy z Mercedesem czy Hyundaiem.
Gama modelowa obejmuje 3 modele: Beijing 3, Beijing 5 oraz Beijing 7. Czy tylko nam do głowy przychodzi skojarzenie z BMW? A tak na poważnie, przyjrzyjmy się cenom nowych modeli BAIC w Polsce.
BAIC Beijing 3 – ceny w Polsce
BAIC Beijing 3 to reprezentant segmentu B mierzący 432,5 cm długości oraz 164 cm wysokości. Auto pomieści 5 osób, a w bagażnik liczy 390 litrów pojemności i bez problemów ma pomieścić przedmioty o szerokości 107 cm.
Najlepsza jest jednak jego cena. BAIC Beijing 3 będzie dostępny tylko w jednej wersji wyposażenia bez możliwości dołożenia jakichkolwiek opcji (oprócz koloru) za 78 900 złotych. To mniej niż podstawowa Dacia Duster. A co znajdziemy na liście wyposażenia?
elektrycznie otwierane okno dachowe
materiałowo-skórzaną tapicerkę
8-calowy dotykowy ekran systemu multimedialnego
półautomatyczną klimatyzację
Pod maską pracuje 4-cylindrowy silnik 1,5 bez elektrycznych wspomagaczy o mocy 150 KM i 210 Nm. Moc przekazywana jest przez 6-stopniowy manual. BAIC deklaruje średnie zużycie paliwa na poziomie 6,4 l/100 km.
BAIC Beijing 5 – ceny w Polsce
Większy, BAIC Beijing 5 będzie także dostępny tylko w jednej, bogato wyposażonej wersji w jednej cenie – 127 900 złotych. Za tę cenę otrzymujemy:
dwa wyświetlacze (10,25-calowy przed kierowcą oraz na środkowej konsoli o przekątnej 10,1-cala stanowiący centrum sterowania pojazdem)
podświetlenie ambiente
19-calowe felgi
dach panoramiczny,
czujniki martwego pola,
systemy utrzymania pasa
asystenta jazdy w korku
cztery tryby jazdy
skórzane sportowe fotele ze zintegrowanymi zagłówkami
elektrycznie sterowaną tylną klapę
Pod maską BAIC Beijing 5 znajdzie się ten sam co w mniejszym bracie silnik 1.5 turbo, ale tutaj o zwiększonej do 177 KM mocy. Mierzący 4,6-metra SUV przyspiesza od 0 do 100 km/h w niecałe osiem sekund. Oferuje maksymalny moment obrotowy 305 Nm w szerokim zakresie obrotów: 1500 – 4500 obr./min.
Flagowy BAIC Beijing 7 – cena na razie nieznana
Co ciekawe, BAIC nie podał ceny, którą trzeba zapłacić za największy model w gamie – Beijing 7. Ta ma zostać ujawniona bliżej rynkowego debiutu w I kwartale 2024 roku. Podobnie jak w przypadku modelu 3 i 5 także w największym modelu BAIC będzie dostępna tylko jedna wersja wyposażenia.
W każdym egzemplarzu modelu BAIC Beijing 7 dostępne są rozbudowane inteligentne systemy bezpieczeństwa, w tym m.in.:
inteligentny tempomat (IACC),
system automatycznego hamowania awaryjnego (AEB),
czujniki martwego pola (BSD),
system wykrywania poruszających się obiektów (MOD),
system aktywnego utrzymania pasa ruchu (ELKA),
system ostrzegający przed kolizją czołową (FCW),
automatyczne włączanie i wyłączanie świateł drogowych (HBA),
ostrzeżenie przed niezamierzoną zmianą pasa ruchu (LDW),
system utrzymania pasa ruchu (LKA),
asystent jazdy w korku (TJA)
Pod maską pracuje ta sama 1.5-litrowa jednostka o mocy 177 KM i 305 Nm.
Wszystkie samochody BAIC są objęte 5-letnią gwarancją z limitem przebiegu 100 tysięcy kilometrów. Równolegle samochody BAIC objęte są pięcioletnią gwarancją na powłokę lakierniczą oraz 10-letnią na perforację nadwozia.
Dlaczego w terenie zabudowanym nie można już jeździć 60 km/h?
To historia sięgająca jeszcze czasów przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Wtedy standardowa dozwolona prędkość w terenie zabudowanym w naszym kraju, wynosiła właśnie 60 km/h. Standardem w Europie było jednak 50 km/h i kwestia ta została podniesiona podczas wchodzenia Polski do struktur UE.
Zdecydowano się wtedy na nietypowe rozwiązanie. Obniżono limit prędkości do 50 km/h, ale z zastrzeżeniem, że nie dotyczy to godzin nocnych. Argumentowano, że między 23 a 5 ruch jest na tyle niewielki, a ryzyko kolizji lub potrącenia pieszego na tyle znikome, że jazda 60 km/h, nie wpłynie negatywnie na bezpieczeństwo.
Kolejna zmiana nastąpiła dopiero 1 czerwca 2021 roku. Wtedy weszły życie przepisy, zgodnie z którymi przez całą dobę obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h w terenie zabudowanym.
Wbrew temu, co mogą wam powiedzieć starsi kierowcy, standardowo nie możecie tak szybko jechać nigdy. Wyjątek jest w momencie, kiedy znaki podnoszą prędkość do 60 km/h lub większej.
Jak jechać 60 km/h w mieście i nie dostać mandatu?
Co z pozostałymi sytuacjami? Teoretycznie przez całą dobę możecie jeździć po mieście 60 km/h i nie dostać mandatu. Jak to możliwe?
Gdy rozpędzicie się do licznikowych 60 km/h, tak naprawdę będziecie jechać 54-56 km/h. Za to nadal należy się mandat, ale szansa, że policjant zatrzyma was w celu wlepienia grzywny na 50 zł, jest znikoma. Mimo to nie polecamy takiego stylu jazdy.
Ile wynoszą mandaty za prędkość w Polsce w 2023 roku?
do 10 km/h – mandat 50 zł i 1 pkt. karny
11–15 km/h – mandat 100 zł i 2 pkt. karne
16–20 km/h – mandat 200 zł i 3 pkt. karne
21–25 km/h – mandat 300 zł i 5 pkt. karnych
26–30 km/h – mandat 400 zł i 7 pkt. karnych
31–40 km/h – mandat 800 zł (recydywa 1600 zł) i 9 pkt. karnych
41–50 km/h – mandat 1000 zł (recydywa 2000 zł) i 11 pkt. karnych
51–60 km/h – mandat 1500 zł (recydywa 3000 zł) i 13 pkt. karnych
61–70 km/h – mandat 2000 zł (recydywa 4000 zł) i 14 pkt. karnych
ponad 70 km/h – mandat 2500 zł (recydywa 5000 zł) i 15 pkt. karnych
Zdecydowanie tak. Wiecznie brudny samochód to nic przyjemnego, ale wiele osób zastanawia się, czy warto być auto zimą, skoro i tak za chwilę znów się ubrudzi. Warto z prostego powodu.
Zimą problemem jest nie tylko „zwykły” brud, ale przede wszystkim sól, którą posypuje się drogi. Bywa, że auto po podróży całe pokryte jest białym nalotem, a to bardzo niekorzystne dla karoserii. Auto ze „zdrowym” nadwoziem nie zacznie od razu rdzewieć, ale żrące właściwości soli mogą dać o sobie znać po pewnym czasie.
Jak myć samochodu w czasie mrozów?
To poważniejszy dylemat. Próba mycia auta na myjni ręcznej często wygląda tak, że woda dosłownie w kilkanaście sekund zaczyna zamarzać na nadwoziu. Ryzykujemy w ten sposób, że całe auto będzie jedną, wielką zmarzliną. Jeśli temperatura jest powyżej zera problem nie występuje, ale uwaga. Jeśli nocą przyjdzie przymrozek, to zamrozi wodę w miejscach, z których szybko nie odpływa. Może to doprowadzić na przykład do przymarznięcia drzwi, a próby ich otwarcia siłą, uszkodzą uszczelki.
Znacznie lepszym rozwiązaniem jest myjnia automatyczna, ponieważ suszy one pojazd. Lecz nie suszy dokładnie, ani tym bardziej nie w szczelinach i zakamarkach. Jeśli temperatura nie jest bardzo niska, to można zaryzykować takie mycie, ale dobrze natychmiast po nim przetrzeć drzwi od wewnątrz oraz uszczelki.
Idealna sytuacja to taka, w której mamy garaż lub miejsce postojowe, gdzie temperatura zawsze jest dodatnia. Wtedy najlepiej umyć auto wieczorem i rano powinno być już suche. Teoretycznie posiadacze garaży mogą w takim przypadku myć auto nawet na mrozie, ale trzeba być w tej kwestii rozważnym. Gdy jest naprawdę zimno, trudno nadążyć ze spłukiwaniem piany i brudu, które niemal natychmiast zamarzają.
Dobrym pomysłem może być skorzystanie z „prawdziwej” myjni. Takiej, gdzie pracownicy ręcznie myją, a następnie suszą i wycierają samochód. Wtedy nie ryzykujemy, że woda gdzieś zamarznie, a do tego będziemy mieli pewność, że pozbyliśmy się całej soli. Warto też zdecydować się na mycie podwozia, ponieważ tam ryzyko wystąpienia korozji jest największe.
„Mery” to półgodzinny film dokumentalny o Mery Czepiel, 21-letniej zawodniczce wyścigowej. Twórcą filmu jest Adam Aljović – reżyser filmowy i fotograf, którego kamera towarzyszyła Mery przez cały sezon na torze, jak i za „kulisami”.
Ujęcia z toru przeplatają się z wypowiedziami zawodniczki, jej rodziców oraz osób związanych z motorsportem, ponieważ film opowiada nie tylko historię Mery, ale porusza też tematykę kobiet w tym sporcie oraz specyfiki polskich wyścigów.
Mery Czepiel opowiedziała swoją historię w filmie dokumentalnym „Mery”
Film przybliża historię zawodniczki – jej życia i pasji. Marcelina Czepiel pochodzi ze Szczyrzyca i folklor tego regionu ma dla niej duże znaczenie. Ogromnym wsparciem są dla niej rodzice, a w szczególności tata, który towarzyszy jej na każdym wyścigu. Duże postępy zawdzięcza też swoim trenerom – od jazdy i ustawień samochodu, jak i od kondycji.
A kariera sportowa Mery Czepiel rozpoczęła się od kartingu, który wciągnął ją od pierwszej, rekreacyjnej przejażdżki. W spokojnej dziewczynce obudziła się druga natura – „pumy”, której emblemat towarzyszy jej dzisiaj na kombinezonie. W rywalizacji staje twarda, nie odpuszcza i jest w stanie znieść wiele, aby osiągnąć swoje sportowe cele – ponoć to geny od strony mamy.
Dzięki tej konsekwencji i ciągłemu doskonaleniu się, Mery ma już na koncie trzy tytuły w polskich wyścigach, a jej marzeniem są starty w europejskich seriach wyścigowych, które mają szansę na realizację w sezonie 2024. Warto ten film obejrzeć dzisiaj, a być może za kilka lat będzie on „świadectwem narodzin” wyścigowej gwiazdy.
Potencjalnie groźne zdarzenie miało miejsce w Gdańsku na moście przy ulicy Olsztyńskiej. 33-letni kierujący Jaguarem przesadził z prędkością, wpadł w poślizg i jego auto wpadło do Motławy. Takie zdarzenie jest śmiertelnie niebezpieczne, ponieważ w tonącym samochodzie zwykle nie dają się otworzyć drzwi.
Kierowcy na szczęście udało się bezpiecznie opuścić pojazd i wezwać na miejsce służby. Policjanci potwierdzili, że mężczyzna ma uprawnienia do kierowania i był trzeźwy, więc otrzymał tylko mandat za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym w wysokości 1500 zł.
❗️Przed 19 otrzymaliśmy zgłoszenie➡️ 🚗 wpadł do Motławy przy moście na ul. Olszyńskiej➡️kierujący wyszedł o własnych siłach i wezwał pomoc. Na miejscu działa 5🚒: z JRG 3, JRG 1, JRG 2 (samochód rat. wod.) oraz oficer operacyjny. Poszkodowany pod opieką 🚑 @RadioKierowcow@KGPSPpic.twitter.com/tmFfaleIM7
Całe zdarzenie nie byłoby tak ciekawe, gdyby nie fakt, że zanurzony w wodzie Jaguar okazał się na tyle szczelny, że nie zepsuła się w nim elektryka. Cały czas świecił więc światłami pod wodą. Dało to niezwykły efekt.
Jaguar jest koloru białego, ale ze względu na barwę Motławy, sprawia wrażenie żółtego, budząc natychmiastowe skojarzenia z łodzią podwodną z piosenki Beatlesów.
Marka MG może kojarzyć się z brytyjskimi małymi roadsterami, choć obecnie ten producent od lat należy do chińskiego koncernu SAIC. W Polsce pojawia się dość późno, ponieważ auta tej marki można już kupić nie tylko np. w Niemczech i we Francji, ale również m.in. w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech. Teraz marka MG wjeżdża do polskich salonów z trzema modelami.
MG ZS to bardzo tani mały SUV
Polski cennik MG otwiera model ZS. Auto mierzy 432,3 cm długości i ma 258-centymetrowy rozstaw osi. Pojemność bagażnika wynosi od 448 do 1375 l. Bazowa odmiana otrzymała 1,5-litrowy silnik o mocy 106 KM, a w standardzie otrzymujemy m.in.:
10,1-calowy dotykowy ekran;
klimatyzację;
tylne czujniki parkowania;
łączność z Apple CarPlay i Android Auto;
LED-owe reflektory
17-calowe aluminiowe obręcze kół;
elektrycznie regulowane przednie i tylne szyby;
elektrycznie regulowane, składane i podgrzewane boczne lusterka;
skórzaną kierownicę.
Tak wyposażone MG ZS kosztuje w Polsce 79 800 zł, co oznacza, że to jeden z najtańszych nowych SUV-ów na naszym rynku.
Większy brat to MG HS
Auto ma 457 cm długości i występuje tylko z turbodoładowanym silnikiem 1.5 o mocy 162 KM. Pojemność bagażnika wynosi 448-1454 l. Wyposażenie większego MG jest jeszcze bogatsze i obejmuje:
10,1-calowy dotykowy ekran;
12,3-calowe wirtualne zegary;
klimatyzację;
kamerę cofania;
tylne czujniki parkowania;
system bezkluczykowy;
system monitorowania martwego pola;
Apple CarPlay i Android Auto;
LED-owe reflektory
17-calowe aluminiowe felgi;
elektrycznie regulowane przednie i tylne szyby boczne;
elektrycznie regulowane, składane i podgrzewane boczne lusterka;
skórzaną kierownicę.
I teraz uwaga – cena tak wyposażonego MG HS zaczyna się od 103 800 zł!
Największe emocje wzbudza elektryczny crossover MG 4 o długości 429 cm. Samochód jest dostępny w czterech wersjach silnikowych i z bateriami o trzech pojemnościach. Bazowa ma 170 KM i kosztuje jedynie 125 200 zł, co czyni MG 4 jednym z najtańszych elektryków w Polsce. Topowa odmiana – XPower ma aż 435 KM, 600 Nm, napęd 4×4 oraz dwa silniki elektryczne. Samochód przyspiesza do setki w 3,8 s, a taki zestaw kosztuje 169 900 zł.
Ceny MG4 wyglądają następująco:
bateria 51 kWh; 170 KM; zasięg do 350 km: od 125 tys. 200 zł;
bateria 64 kWh; 204 KM; zasięg do 450 km: od 141 tys. 900 zł;
bateria 77 kWh; 244 KM; zasięg do 520 km: od 165 tys. 900 zł;
bateria 64 kWh; 435 KM; zasięg do 385 km: od 169 tys. 900 zł.
Gdzie można kupić MG w Polsce?
Na razie marka MG ma cztery salony w Warszawie, choć sieć ma się szybko rozrastać. Już w marcu 2024 roku MG będzie można kupić w ok. 20 miejscach w Polsce, a do końca przyszłego roku liczba ta ma być dwa razy większa.
Nowy Peugeot 3008 ma otworzyć Francuzom nowe drzwi w historii tej marki. Auta z lwem w logo przyzwyczaiły nas już do krzykliwego designu i nie inaczej jest w przypadku nowego 3008. Auto wygląda jak prototyp, a jego jednostki napędowe zostały mocno zelektryfikowane. Wraz ze skokiem technologicznym w górę poszły także jego ceny w Polsce. Sprawdzamy, ile kosztuje i co oferuje nowy francuski crossover.
Nowy Peugeot 3008 ma tylko jeden silnik spalinowy w ofercie
Na dodatek, to miękka hybryda z trzema cylindrami i pojemności 1.2. Ta oferuje 136 KM, a moc przekazywana jest poprzez 6-biegową automatyczną i dwusprzęgłową skrzynię biegów. Ma być to kompromis pomiędzy osiągami i spalaniem, choć o przyzwoitej dynamice raczej nie będzie tu mowy.
Cennik otwiera wersja Allure, która oferuje przyzwoite wyposażenie. W standardzie znajdziemy między innymi bezkluczykowy dostęp, kamerę cofania, reflektory LED, dwa 10-calowe ekrany, czy automatyczną klimatyzację. To wszystko kosztuje w Polsce co najmniej 169 900 złotych. Pozycję wyżej stoi odmiana GT, z większymi felgami, 21-calowym zakrzywionym ekranem, elektryczną klapą bagażnika, matrycowymi reflektorami oraz adaptacyjnym tempomatem. Ta została wyceniona została na 186 250 złotych. Na liście opcji dodatkowych znajdziemy między innymi pakiet zimowy, hak holowniczy, dodatkowe systemy bezpieczeństwa i lepszy system audio.
Nowy Peugeot 3008 oferuje także w pełni elektryczną wersję e-3008. Auto posiada akumulator o pojemności 74 kWh i z 210-konny silnik elektryczny. Francuska marka obiecuje tutaj do 520 kilometrów zasięgu, porównywalnie co VW ID.7, czy Skoda Enyaq. Cena? 233 600 złotych za wersję Allure oraz 251 650 zł za odmianę GT.
Dealerzy Peugeota przyjmują już zamówienia na nowego 3008, ale dostawy ruszą dopiero po nowym roku.
Co daje przekręcanie kluczyka do połowy i czekanie?
Jeśli wiesz, o czym mowa, to pewnie jeździsz autem z silnikiem wysokoprężnym. Zwłaszcza w nieco starszych autach, powinno się przekręcić kluczyk do połowy i poczekać na zgaśnięcie charakterystycznej kontrolki.
Mowa o żółtej kontrolce świec żarowych. Gdy zgaśnie, oznacza to, że komora spalania jest rozgrzana do odpowiedniej temperatury, która powinna pozwolić na samozapłon. Jeśli wcześniej tego nie robiłeś, a teraz twój diesel nie zawsze chce od razu zapalić na mrozie, daj mu krótką chwilę, żeby świece żarowe spełniły swoją funkcję.
W jakich samochodach nie trzeba przekręcać na mrozie kluczyka do połowy?
Zwykle nie potrzebują tego nowsze diesle oraz wszystkie silniki benzynowe. Mają zapłon iskrowy, więc w nich nie trzeba niczego rozgrzewać. Zapalenie silnika powinno odbyć się więc natychmiast. Mimo to również w nich warto odczekać kilka sekund. Nie ma potrzeby dłużej. To wystarczy, aby do układu wtryskowego dotarło paliwo, dzięki czemu samochód szybciej i łatwiej zapali.
Prawidłowa odpowiedź brzmi „to zależy”. Gdy zapalamy silnik na mrozie, wszystkie płyny są bardzo gęste i nie spełniają swojej funkcji na sto procent. Teoretycznie powinno się więc poczekać krótką chwilę, ale naprawdę krótką.
Układ smarowania potrzebuje kilku sekund, aby odpowiednio rozprowadzić olej, a to jest kwestią najważniejszą. Dłuższy postój nie ma sensu, ponieważ auto na postoju rozgrzewa się bardzo długo i nieefektywnie, co również może mu zaszkodzić na dłuższą metę.
Znacznie korzystniej ruszyć i jechać łagodnie, dając czas silnikowi i skrzyni biegów na osiągnięcie właściwej temperatury roboczej. Dopiero wtedy możemy bez obaw mocniej wciskać gaz
Czy powinno się rozgrzewać auto podczas odśnieżania?
Nie. Rozgrzewanie silnika na postoju jest nieefektywne i niekorzystne dla podzespołów samochodu. To nie znaczy, że jeśli zrobicie tak kilka razy, to coś się zepsuje, ale to nie są optymalne warunki pracy.
Poza tym prawo zabrania pozostawiania włączonego silnika na postoju dłużej niż minutę. Grozi za to mandat 100 zł. Pracujący silnik generuje też hałas, a po okolicy niosą się kłęby spalin – to uciążliwie dla ludzi i środowiska, więc zagrożone jest mandatem na 300 zł.
Czy policja zatrzymuje za przekroczenie prędkości o 10 km/h?
O tej zasadzie słyszała chyba większość kierowców. Podobno przekroczenie prędkości o 10 km/h traktowane jest jako „bufor” i za takie wykroczenie nie grozi nam żadna kara. Sprawa jest bardziej skomplikowana.
Mówienie o tolerancji na poziomie 10 km/h wzięło się stąd, że rzeczywiście taka wstępowała w taryfikatorze mandatów. Ustawodawca dawał kierowcom niewielki margines na zwykły błąd i zagapienie się, a także kompensował w ten sposób ewentualne błędy pomiarowe policyjnych urządzeń. Obecny taryfikator nie przewiduje takiej taryfy ulgowej i za przekroczenie prędkości do 10 km/h zapłacimy 50 zł i otrzymamy 1 punkt karny. Wystarczy więc jechać nawet 1 km/h ponad limit, żeby dostać taki mandat.
W praktyce bywa inaczej, choćby dlatego, że policjanci mogą machnąć ręką na kierowcę, który jedzie 52 km/h na ograniczeniu do 50 km/h. Nie stwarza on zagrożenia, a kwota mandatu jest śmieszna. Funkcjonariusze mogą woleć poczekać na kogoś jadącego znacznie szybciej.
Czy fotoradary mają tolerancję przekroczenia prędkości?
To kolejny popularny mit, który zwykle okazuje się prawdziwy. Poziom tolerancji dla fotoradarów można różnie ustawiać i może być to 10 lub nawet 20 km/h. Takie pobłażanie wynika zwykle z bardzo dużej liczby robionych zdjęć i gdyby fotoradar rejestrował każde, nawet najmniejsze wykroczenie, CANARD miałby problem z weryfikacją wszystkich z nich i wysyłaniem odpowiednich zawiadomień.
Mimo to należy ostrożnie podchodzić do kwestii tolerancji fotoradarów. Zawsze istnieje ryzyko, że trafimy na taki, który nie jest „tolerancyjny”.
To kolejna kwestia, która sprawia, że możecie nie dostać mandatu z zbyt szybką jazdę. Prędkościomierze fabrycznie są tak kalibrowane, żeby nieznacznie zawyżać prędkość. Ma to służyć poprawie bezpieczeństwa oraz zmniejszeniu ryzyka otrzymania mandatu.
Może się zatem zdarzyć „kumulacja”. Według prędkościomierza w samochodzie, będziecie jechać 62 km/h, ale realnie będzie to 57 km/h, więc namierzający was policjant machnie ręką na takie wykroczenie. Radzimy jednak nie kierować się podobnymi szacunkami i liczyć na pobłażliwość władzy.
Przypomnijmy, ile trzeba teraz zapłacić za zbyt szybką jazdę. Zasada recydywy oznacza, że jeśli w ciągu kolejnych dwóch lat ponownie przekroczycie prędkość, ostaniecie podwójny mandat.
do 10 km/h – mandat 50 zł i 1 pkt. karny
11–15 km/h – mandat 100 zł i 2 pkt. karne
16–20 km/h – mandat 200 zł i 3 pkt. karne
21–25 km/h – mandat 300 zł i 5 pkt. karnych
26–30 km/h – mandat 400 zł i 7 pkt. karnych
31–40 km/h – mandat 800 zł (recydywa 1600 zł) i 9 pkt. karnych
41–50 km/h – mandat 1000 zł (recydywa 2000 zł) i 11 pkt. karnych
51–60 km/h – mandat 1500 zł (recydywa 3000 zł) i 13 pkt. karnych
61–70 km/h – mandat 2000 zł (recydywa 4000 zł) i 14 pkt. karnych
ponad 70 km/h – mandat 2500 zł (recydywa 5000 zł) i 15 pkt. karnych
Wydawałoby się, że samochody nie mają przed nami tajemnic, ale niektóre „ukryte funkcje” potrafią wciąż zaskoczyć. Przełącznik w tylnych drzwiach należy właśnie do takich „sekretów”. Ten przełącznik znajdziemy niemal w każdym aucie, ale niewiele osób wie, jak go używać, ani do czego służy. Ten „rygiel” ma na celu zwiększenie poziomu bezpieczeństwa dzieci w samochodzie.
Jego skuteczność docenią szczególnie rodzice małych dzieci. Wszystkie ciekawe świata pociechy już z poziomu fotelika są w stanie sięgnąć do klamki w drzwiach i „zobaczyć co się stanie”. Otwieranie drzwi w trakcie jazdy nie jest oczywiście bezpieczne i właśnie przed tym ma uchronić przełącznik lub rygiel w tylnych drzwiach.
Dzięki niemu zablokujemy drzwi i ograniczymy ryzyko wypadnięcia dziecka w czasie jazdy, gdyby dodatkowo udało mu się wypiąć z fotelika. W mniej skrajnych przypadkach mogłoby dojść do uszkodzenia drzwi przed wyprzedzający nas pojazd lub kierowca jednośladu mógłby wpaść na nasze przypadkowo otwarte drzwi.
Nie należy mylić tego z zabezpieczeniem antywłamaniowym, bowiem przełączony rygiel chroni jedynie przed otwarciem drzwi od środka. Wystarczy pociągnąć za klamkę od zewnątrz, aby dostać się do wnętrza auta. Dzięki temu w razie wypadku wciąż można dostać się do środka samochodu, aby np. wydobyć rannych. Warto pamiętać, że jeśli drzwi są zaryglowane od środka, trzeba najpierw uchylić szybę, a następnie pociągnąć za klamkę od zewnętrznej strony.
Lia Block zastąpi Travisa Pastranę w teamie Vermont SportsCar – tym samym, w którym jej zmarły ojciec rozpoczął karierę rajdową. Grupa E to najwyższa kategoria w Nitrocrossie, gdzie na torze pojawiają się prawdziwe 1000-konne potwory.
„Lia szybko się uczy i ma niesamowity talent. Ken dał mi szansę zabłysnąć, pozwalając mi występować w jego filmach z Gymkhana, a teraz, wraz z moim zespołem Vermont SportsCar, jesteśmy podekscytowani dając Lii szansę ścigać się wraz z najlepszymi kierowcami na świecie za kierownicą mojego samochodu Grupy E.” – skomentował Travis Pastrana.
Debiut Lii Block w Grupie E wzmacnia zaangażowanie tego sportu i zespołu Pastrany w zapewnianie młodym kobietom większych możliwości w wyścigach terenowych na najwyższym poziomie.
Pierwszy wyścig tej serii pojawił się w 2018 roku i powstał z inicjatywy Travisa Pastrany i pionierów Nitro Circus. Nitrocross to połączenie rallycrossu oraz wyścigów pokazowych (tzw. stuntów), a rozgrywka ma wywoływać niezwykłe emocje. Kierowcy ścigają się po specjalnie zaprojektowanych tory, pełnych skoczni i ostrych zakrętów.
Każde wyścig jest częścią pełnej, samodzielnej serii, której głównym elementem jest Grupa E, a w niej głównym aktorem jest samochód FC1-X – najbardziej dynamiczny elektryczny samochód wyścigowy, jaki kiedykolwiek zbudowano. W każdej rundzie najlepsi kierowcy świata poddawani są próbie w różnorodnych warunkach, walcząc o cenne trofeum Ken Block Championship. Na każdym przystanku prezentowane są także dodatkowe dyscypliny sportów motorowych wraz z rozrywką na żywo, aby zapewnić fanom pełne wrażenia z festiwalu.
Szkolenia BMW M Driving Experience wystartują w kwietniu 2024 roku i obejmą różnorodne programy umożliwiające zarówno rozwijanie umiejętności kierowania pojazdem, jak i testowanie możliwości najnowszych modeli BMW oraz najmocniejszych BMW M. Szkolenia będą prowadzone w ośrodkach doskonalenia techniki jazdy Bednary Driving City oraz Torze Modlin, a także na torze wyścigowym Silesia Ring.
– Przygotowaliśmy również specjalną edycję szkolenia BMW Basic Safety Training adresowaną wyłącznie do kobiet. To idealna okazja, by w damskim towarzystwie zdobywać pewność siebie za kierownicą oraz doskonalić swoje umiejętności, czerpiąc jednocześnie przyjemność z dynamicznej jazdy w bezpiecznych warunkach – podkreśla Alicja Szewczyk, osoba odpowiedzialna za akademię BMW M Driving Experience w Polsce.
BMW M Driving Experience 2024 – daty, ceny
W nowym sezonie BMW M Driving Experience rozszerzy szkolenia BMW Basic Compact Training oraz BMW Basic Safety Training o modele w pełni elektryczne, w tym BMW i4, BMW iX, BMW i7 i BMW i5. Po raz pierwszy kierowcy w programach BMW M Intensive Training i BMW M Perfection Training będą mieli możliwość przetestowania nowego BMW M2.
BMW Basic Compact Training
22 maja 2024 – 1450 zł, Bednary Driving City
11 września 2024 – 1450 zł, Tor Modlin
BMW Basic Safety Training
20,21 (tylko dla kobiet!) kwietnia 2024 – 2900 zł, Tor Modlin
25,26 maja 2024 – 2900 zł, Bednary Driving City
13 (tylko dla kobiet!),14,15 września – 2900 zł, Tor Modlin
BMW M Intensive Training
20,21,24,25 czerwca 2024 – 7950 zł, Silesia Ring
16,17,18,19,22 lipca 2024 – 7950 zł, Silesia Ring
20-25 sierpnia 2024 – 7950 zł, Silesia Ring
3-10 października 2024 – 7950 zł, Silesia Ring
BMW M Perfection Training (2-dniowe)
Aby wziąć udział w 2-dniowym szkoleniu BMW M Perfection Training należy ukończyć BMW M Intensive Training. Koszt szkolenia to 16 900 zł brutto. Datę szkolenia należy sprawdzić na stronie producenta.
Różne są rodzaje zachowań na drogach i poza tymi niebezpiecznymi, należy piętnować też takie, kiedy kierowca wprowadza utrudnienia i zamęt. Dokładnie tak jak kierująca Volkswagenem Polo na poniższym nagraniu.
Najpierw stała przy lewej krawędzi pasa i sygnalizowała zamiar skrętu w lewo. Autor nagrania już chciał ją wyprzedzić z prawej strony, gdy nagle wyłączyła migacz i ruszyła, wracając na środek pasa. Na szczęście obserwowała sytuację z tyłu i włączyła prawy kierunkowskaz, żeby dać sygnał kierowcy za nią, że zmieniła zdanie. To jeszcze zrozumiałe – każdemu może się pomylić droga. Lecz jej wcale się nie pomyliła.
Czy kierowca może nie wiedzieć, jak otwiera się drzwi w aucie? Okazuje się, że tak
Kierująca Volkswagenem powolnie toczyła się środkiem pasa, blokując drogę. O co jej chodziło? Już wyjaśniamy. Z lewej strony kadru pojawia się pieszy, który dziarskim krokiem przechodzi przez ulicę. Nagrywający jeszcze się nie domyślił, że to na niego czekała pani z Polo, więc trąbi, bo cały czas blokuje ona drogę.
Pieszy podchodzi do Volkswagena, jednocześnie wyzywająco podnosząc ręce do autora nagrania, a potem wskazując go palcem. Jakby chciał pogrozić, że może zaraz do niego podejść. Łapie za klamkę i… drzwi są zamknięte. Bardzo słusznie – nie ma co ryzykować, że gdy będziemy stali na światłach, ktoś podejdzie i ukradnie nam torebkę, plecak czy leżący na siedzeniu telefon. Ale dla kierującej Polo była to spory problem.
Okazało się, że nie wie ona, jak otworzyć centralny zamek w swoim aucie! Nie wpadła też na to, żeby sięgnąć do prawych drzwi i pociągnąć za wewnętrzną klamkę. Niedoszły pasażer przeszedł więc naokoło auta, znowu machając wyzywająco do zirytowanych kierowców. Po co podszedł do kierującej? Żeby wziąć od niej kluczyki (zapasowe?). wrócił do drzwi po prawej i próbował kluczykiem otworzyć zamek, co udało mu się już za drugim razem. Wiecie dlaczego to takie zabawne? Przyciski do centralnego zamka w Polo znajdują się na drzwiach kierowcy obok klamki. Ale nie zauważyła tego ani kierująca, ani pasażer, który przy tych drzwiach stał.
Nagranie kończy się tak, że Polo rusza i nagle zrównuje się z nim Megane, którego kierowca nie wytrzymał i postanowił wyprzedzić korek. Na szczęście Renault odpuszcza i nie dochodzi do przepychanek na drodze.
Jak bezpiecznie odebrać pasażera z ulicy?
Najgorsze jest to, że całe zamieszanie było zupełnie niepotrzebne. Gdyby tylko kierująca Polo zatrzymała się przy prawej krawędzi, inni kierowcy mogliby bez przeszkód ją wyprzedzać. Pas był dostatecznie na to szeroki, a ona po prostu stanęła na środku, jakby nie miała za grosz wyobraźni i zerowe pojęcie o przepisach.
Prawo nie zabrania zatrzymania się w takim miejscu, nawet mimo ciągłej linii. Jedyny warunek jest taki, że nie może zmuszać to innych kierowców do najeżdżania na linię podczas omijania naszego pojazdu. Kierująca Polo mogła odebrać pasażera w sposób bezpieczny i zgodny z przepisami – wystarczyło tylko pomyśleć. Zamiast tego, podpadła pod paragraf o blokowaniu drogi:
Kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, podlega karze grzywny do 500 złotych lub karze nagany.
Ta kwestia powoduje czasami dyskusje między kierowcami. Rolą kierunkowskazu jest informowanie innych kierujących o tym, w którą stronę zamierzamy jechać. Jednak logika podpowiada, że skoro stoimy na pasie, z którego można wyłącznie skręcić w lewo lub w prawo, to nasze zamiary są oczywiste. Po co powtarzać tą samą informację?
Jedni kierowcy powiedzą, że mimo wszystko nie zaszkodzi dodatkowy sygnał widoczny też dla tych, którzy nie widzą oznakowania na pasie, na którym stoimy. Drudzy wskażą na bezsens stania na przykład na czerwonym świetle i ciągłego migania. Jego odgłos po dłuższej chwili tylko irytuje kierowcę, a nocą drażni kierującego stojącego za nim.
Co o używaniu kierunkowskazów na pasie do skrętu mówią przepisy?
Dobrym nawykiem i praktyką jest, aby w razie wątpliwości co do obowiązujących przepisów, sięgać do Kodeksu drogowego. Niestety nie znajdziemy tam żadnej informacji dotyczącej używania kierunkowskazów na pasie do skrętu. Jedyny zapis jaki tam znajdziemy, brzmi:
Kierujący pojazdem jest obowiązany zawczasu i wyraźnie sygnalizować kierunkowskazem zamiar zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu oraz zaprzestać sygnalizowania niezwłocznie po wykonaniu manewru.
Brak odpowiedzi na konkretne pytanie oznacza jedno – ustawodawca nie przewidział takiego wyjątku. Zastosować musimy więc przepisy ogólne, a co one mówią na ten temat, przekonaliście się już powyżej. Nie ma więc znaczenia gdzie stoicie, na jakim pasie, czy wasze intencje są jednoznaczne albo czy jest w pobliżu ktoś, kto w ogóle mógłby zauważyć, co sygnalizujecie. Kierunkowskazu trzeba używać zawsze.
Skoro od używania kierunkowskazów nie ma wyjątkow, nie mamy co liczyć na pobłażliwość policjantów. Tłumaczenia w stylu „no przecież było oczywiste, gdzie będę jechał” też raczej nie pomogą.
Mandat za brak właściwego sygnalizowania manewru, to 200 zł i 2 punkty karne.
Akcja filmu „Ferrari” będzie rozgrywać się oczywiście we Włoszech, poczynając od lat 50., gdy Enzo zakładał swoją legendarną dziś firmę. Odtworzenie tamtego klimatu nie było łatwe, ale Michael Mann – twórca filmu stanął na wysokości zadania. Mann twierdzi, że największym wyzwaniem dla niego nie były sceny wyścigów, a odtworzenie klimatu lat 50. w Modenie. Interesowały go też wydarzenia z roku 1957, które były kluczowe dla rodziny Ferrari.
Kto zagra główne role w „Ferrari”?
Reżyserowi zależało na psychologicznym odmalowaniu bohaterów. Dlatego w głównych rolach obsadził Adama Drivera i Penelope Cruz. Adam wcieli się oczywiście w rolę Enzo Ferrariego, a hiszpańska aktorka zagra Laurę, piękną żonę Włocha, z którym buduje motoryzacyjną firmę.
Penelope Cruz zauważa, że… „w swoich filmach Mann często składa hołd kobietom, które żyły w cieniu mężczyzn i zmagały się z bardzo trudnymi problemami”. Opowiedziała też, jak przebiegały konsultacje z reżyserem przed wejściem na plan zdjęciowy.
Ferrari film
– Spędziliśmy razem jakiś czas w Modenie, odwiedzając miejsca ważne dla naszych bohaterów, m.in. mieszkania, fabrykę. Wtedy właśnie razem z Michaelem doszliśmy do wniosku, że oboje bardzo lubimy Laurę i chcieliśmy ją pokazać jak najbardziej prawdziwą, a nie chłodną i niedostępną, jak powszechnie odbierali ją ludzie – przyznaje aktorka w rozmowie z „Deadline”.
Jak wyznała Penelope, dużym ułatwieniem do zagrania Laury było przeczytanie niepublikowanych dotąd listów miłosnych pomiędzy Enzo i Laury.
– Listy i wyznania, które wymieniali między sobą Enzo i Laura uświadomiły mi, kim była moja bohaterka i na czym opierał się ich związek. To było cenne i wyjątkowe doświadczenie – wyjaśnia w wywiadzie, na który powołał się serwis „Interia Film”. – Moja bohaterka potrafiła na przykład w mgnieniu oka dostrzec, gdy ktoś kłamał. Sądzę, że Enzo cenił te wrodzone cechy Laury. Ponadto łączyła ich wielka miłość, a także głęboki ból istnienia – dodaje.
Adam Driver to aktor znany przede wszystkim z „Dom Gucci”, „Paterson”, „Historia małżeńska”, „Ostatni pojedynek”, czy „Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie”.
O filmie „Ferrari”
Najnowsza produkcja Michael Manna kosztowała ok. 110 mln dolarów. Na samą budowę aut wyścigowych z lat 50. przeznaczono ok. 6 milionów dolarów.
Akcja filmu zaczyna się w roku 1957, gdy Ferrari stoi u progu bankructwa. Jakby tego było mało, we włoskiej rodzinie dochodzi do tragedii, bowiem umiera syn założyciela firmy – Dino. Później powstanie samochód – Ferrari Dino, nazwany właśnie na cześć zmarłego syna.
W tej sytuacji Enzo decyduje się postawić wszystko na jedną kartę i wziąć udział w jednym z najtrudniejszych wyścigów na świecie. Liczącym ponad 1500 kilometrów rajdzie przez całe Włochy, znanym jako Mille Miglia. Zwycięstwo to szansa na ocalenie firmy, a przegrana oznacza stratę wszystkiego.
Widać, że Polacy coraz chętniej sięgają po samochody elektryczne. Na pewno program dopłat w tym pomaga, ale też duży wpływ na większe zainteresowanie elektrykami ma rozbudowa infrastruktury i przywileje (jazda po bus-pasach i darmowe parkowanie).
Sprzedaż aut elektrycznych w Polsce – króluje Tesla
Marka Elona Muska jest zdecydowanie najchętniej wybierana w Polsce. Tylko w październiku sprzedano aż 256 egzemplarzy Tesli. A jak wygląda sprzedaż kolejnych marek?
BMW: 153 pojazdy,
Volkswagen: 142 pojazdy,
Audi: 142 pojazdy,
Mercedes 107 pojazdy.
Sprzedaż Tesli stosunkowo dobrze wygląda nie tylko w segmencie samochodów elektrycznych, ale aut premium w ogóle. Pierwsza „trójca” jest tradycyjnie zdominowana przez Niemców (Audi, BMW, Mercedes), ale Tesla uplasowała się na niezłym, szóstym miejscu ze sprzedażą 4205 aut.
Elektroniczne systemy wsparcia kierowcy nie są już niczym nowym i już dekadę temu, można było je zamówić do popularnych modeli. Ich działanie czasami bywa nieocenione. Potrafią skorygować nasz tor jazdy, wykryć pojazd w martwym polu lusterek, ostrzec o zbliżającym się pieszym, a nawet zapobiec wypadkowi.
Warunkiem ich właściwej pracy, jest odpowiedni dopływ informacji, które czerpią z kamer, radarów oraz czujników. Z tym w warunkach zimowych może być problem.
Samochód zgłasza błędy systemów bezpieczeństwa? Sprawdź szybę
Rozmieszczenie poszczególnych czujników w samochodzie, różni się w zależności od modelu, ale wiele rozwiązań takich jak wykrywanie linii na drodze, asystent świateł czy wykrywanie znaków drogowych, korzystaj z kamer i czujników umieszczonych w górnej części szyby, koło lusterka wstecznego. Łatwo je rozpoznać, spoglądając na auto z zewnątrz.
Zwykle zestaw czujników i kamer umieszczony jest tak, żeby obejmowały go swoim zasięgiem wycieraczki. Lecz zimą, kiedy szyba potrafi być wiecznie brudna lub częściowo zamarznięta, to może być za mało. W razie wystąpienia błędów, warto zatrzymać się i sprawdzić, czy nie trzeba dodatkowo oczyścić szyby.
Nie działa tempomat albo czujniki parkowania? Popatrz na zderzak
Innym miejscem, gdzie umieszcza się czujniki i radary, jest przedni zderzak oraz grill. Niektórzy producenci maskują je w ten sposób, że udają znaczek marki, podczas gdy to tylko płaska płytka (będąca głowicą radaru) z namalowanym emblematem.
Niestety podczas jazdy w złych warunkach atmosferycznych, szczególnie podczas opadów śniegu, przód auta może być mocno zabrudzony lub pokryty warstwą śniegu. Warto wcześniej sprawdzić gdzie i jakie czujniki są umieszczone w pasie przednim naszego auta, żeby w razie potrzeby szybko móc sprawdzić, czy newralgiczne miejsca wymagają oczyszczenia.
Jakie problemy z elektroniką powodują warunki zimowe?
Powyżej opisane miejsca najczęściej są wykorzystywane przez producentów do umieszczania w nich czujników. Warto jeszcze wymienić lusterka z systemem wykrywania pojazdów w martwym polu. Co do zasady, dobrze jest sprawdzić w instrukcji, gdzie dokładnie producent przewidział umiejscowienie czujników, radarów, kamer oraz innych sensorów, żeby łatwo móc je odnaleźć.
Teoretycznie istnieje też możliwość, że w niektórych miejscach osadzi się lód i to on będzie powodował problemy. Największa szansa na to jest, kiedy umyjemy samochód w czasie mrozu. Myjnie automatyczne suszą pojazdy, ale niedokładnie i w różnych zakamarkach może zostać odrobina wody, która potem zamarznie. Najlepszym rozwiązaniem jest wtedy pozostawienie auta w miejscu, gdzie temperatura jest dodatnia. Wtedy problem powinien zniknąć.
Fabryka Samochodów Osobowych FSO na Żeraniu była niegdyś chlubą motoryzacyjnej historii Polski. Produkowano tam pojazdy, którymi jeździli wówczas wszyscy. Każdy pamięta chyba Fiaty 125p, Polonezy, Warszawy, czy Syrenki. Dziś te auta u wielu wywołują wspomnienia, a ceny zadbanych egzemplarzy mogą przyprawić o ból głowy, jak prezentowany niedawno Polonez.
Na terenie FSO powstanie osiedle
Inwestycja ma powstać na terenie byłych zakładów FSO, na działce o wielkości 62 ha zlokalizowanej na Pradze Północ w Warszawie. Nowe osiedle ma być miejscem charakteryzującym się wysoką jakością życia, łączącym funkcję mieszkaniową, handlową, edukacyjną, biurową czy rekreacyjną. Aż 20 ha stanowić będą tereny zielone, z czego 10 ha – centralny park, zastosowany zostanie również szereg rozwiązań ekologicznych.
wystawa FSO Anna Watkowska – OKAM City_ Maciej Bień.
Na osiedlu powstanie wystawa z samochodami epoki PRL
Deweloper jednak nie zapomniał o historii tego miejsca i znalazł partnera, który poprowadzi stałą ekspozycję „Wystawa w fabryce” z zabytkowymi pojazdami wyprodukowanymi m.in. w byłej Fabryce Samochodów Osobowych. Wystawa mieścić będzie się w budynku dawnej Lakierni. Ekspozycja ma zostać uruchomiona w II kwartale 2024 roku.
Planowana ekspozycja w FSO ma zająć teren o powierzchni 5.000 m2 w budynku dawnej Lakierni. Wystawa obejmie na ten moment aranżację ok. 200-300 różnych modeli samochodów, w tym wyprodukowane w FSO Warszawy, Syrenki, Fiaty 125p i Polonezy.
Uruchomienie przy ul. Jagiellońskiej stałej wystawy zabytkowych pojazdów to ważny krok ku utrzymaniu spuścizny po FSO – zaznacza Maciej Bień, przewodniczący Komisji Pojazdów Zabytkowych Automobilklubu Polski.
Historia powstania FSO
Budowę Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu rozpoczęto w 1948 roku, choć początki motoryzacyjnej historii Polski sięgają jeszcze okresu sprzed II Wojny Światowej. Pierwszy samochód (Warszawa M-20) zjechał z taśmy montażowej w 6 listopada 1951 roku.
Przez 60 lat z FSO z Żerania wyjechało ponad 4 miliony samochodów. Połowa tej liczby stanowiła samochody, które trafiły na rynki eksportowe, w tym głównie Europy, ale również na rynki bardziej egzotyczne jak: Chiny, Egipt, Kolumbia, Irak i wiele innych. Łącznie samochody FSO jeździły w ponad 100 krajach świata.
W 2007 roku z linii FSO zaczęły wyjeżdżać Chevrolety Aveo. Najpierw jako czterodrzwiowy sedan, potem dołączył pięciodrzwiowy hatchback, a zimą 2008 roku fabrykę opuściły hatchbacki w wersji trzydrzwiowej. Ostatnie Chevrolety Aveo opuściły bramy FSO w końcu lutego 2011 roku i były ostatnimi samochodami tam wyprodukowanymi.
Od tamtego czasu próbowano pozyskać nowych partnerów chętnych do ulokowania produkcji swoich samochodów na Żeraniu, ale niestety bez skutku. W 2021 roku, 10 lat po zakończeniu produkcji samochodów, teren FSO przy ul. Jagiellońskiej 88 w Warszawie został sprzedany firmie deweloperskiej.
BAIC to zupełna nowość w Polsce, choć oczywiście nie jest to pierwsza chińska marka, która debiutuje na polskim rynku. Ostatnimi czasy, marki z Państwa Środka wyrastają jak grzyby po deszczu. Nic dziwnego, do tej pory samochody z Chin miały utrudnione zadanie na Starym Kontynencie, gdzie obowiązywały rygorystyczne normy spalin.
Chiny, aby dostosować swoje samochody do naszych norm, musiałyby inwestować ogromne środki w rozwój technologii, co zwyczajnie było nieopłacalne. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej w przypadku aut elektrycznych, które dominują w palecie marek z Chin. Nie inaczej zapewne będzie w przypadku marki BAIC, która 11 grudnia oficjalnie zaprezentuje gamę modelową w Polsce. Wtedy też poznamy polski cennik.
O marce BAIC
BAIC (Beijing Automotive Industry Holding Co., Ltd.) to jeden z najstarszych producentów samochodów w Chinach, markę założono w 1958 roku. Koncern BAIC jest jednym z największych producentów samochodów w Chinach oraz trzecią największą firmą motoryzacyjną w Państwie Środka pod względem rocznych przychodów.
Dotychczas koncern BAIC Group zbudował około 31 milionów samochodów, które trafiły na drogi ponad stu krajów świata. Tylko w 2022 roku fabryki koncernu BAIC Group opuściło blisko półtora miliona samochodów.
W ramach współpracy koncernu BAIC Group z niemieckim koncernem Daimler Benz AG, BAIC Group nabyło 9,98% udziałów w koncernie Daimler AG. Daimler Benz AG posiada 9,55% udziałów w spółce BAIC Motor Co Ltd.
Testy Euro NCAP mają za zadanie sprawdzić bezpieczeństwo nowych modeli. Znany system gwiazdek to wskazówka dla klientów, czy auto które chcą kupić jest bezpieczne i spełnia normy zderzeniowe. W edycji Euro NCAP 2023 przebadało aż 17 modeli, w tym aż 10 pochodzących z Chin.
Euro NCAP 2023 – 9 na 10 modeli z Chin z kompletem gwiazdek
Jeśli jeszcze ktoś myśli, że chińskie samochody to tanie plastikowe wozidełka, niech lepiej spojrzy na poniższe oceny. Aż 9 na 10 modeli z Państwa Środka uzyskało maksymalną ocenę – 5 gwiazdek.
Honoru Europy bronili BMW Serii 5, Mercedes-EQ EQE SUV oraz VW ID.7. Pozostałe rozbite modele pochodzą z Japonii (Honda ZR-V oraz Lexus RZ) oraz Korei (Hyundai Kona, Kia EV9).
Do zdarzenia nadwyrężającego wiarę w ludzkość doszło na parkingu pod jednym z centrów handlowych w amerykańskim San Mateo. Na nagraniu z monitoringu widzimy białego SUV-a, który przejeżdża obok Hondy CR-V z choinką na dachu.
Pojazd nagle zatrzymuje się, jego kierowca cofa i parkuje obok. Nie gasząc silnika wysiada i przecina taśmy mocujące choinkę do dachu Hondy. Następnie wrzuca drzewko do swojego auta, po kilku nieudanych próbach domyka bagażnik i odjeżdża.
Złodziej ukradł choinkę Jezusowi
Jak się później okazało, choinka należała do mężczyzny imieniem Jesus (czyli po polsku Jezus), który niewiele wcześniej ją zakupił. Po umieszczeniu na samochodzie, ruszył z żoną na dalsze zakupy, zupełnie nie podejrzewając, że ktoś może ukraść jego drzewko.
Sprawą zajęły się miejscowe służby, ale wstępne śledztwo nie pozwoliło na ustalenie personaliów złodzieja. Poszkodowany stwierdził, że nie jest to poważna sprawa i nie zależy mu na ujęciu sprawcy, zaś kierownictwo centrum handlowego, sprezentowało mu drugą choinkę.
Zastanawia tylko jak można być tak bezdusznym człowiekiem, aby kraść komuś choinkę. Bezdusznym człowiekiem jeżdżącym Infiniti QX80, więc nie narzekającym na brak pieniędzy.
Model jest oferowany w 169 krajach, a jego łączna sprzedaż do października 2023 przekroczyła 9 milionów sztuk. Nowy Suzuki Swift wiosną 2024 roku pojawi się w polskich salonach. Co znajdziemy na pokładzie małego mieszczucha?
Nowy Suzuki Swift – stylistyka
Nowy Swift z przodu wyróżnia się grillem w owalnym kształcie, dodatkowo teraz pomalowano go w kolorze fortepianowej czerni. Auto wyróżniają też charakterystyczne światła, przypominające literę „l”. Reflektory przechodzą płynnie w zaokrąglone i poszerzone błotniki. Z tyłu od razu zauważymy, że to Swift patrząc chociażby na tylne lampy oraz szeroki tylny zderzak.
W nowym Switfcie do wyboru są wersje jednokolorowe (dziewięć różnych lakierów) oraz cztery odmiany tzw. dwubarwne, gdzie dach będzie innego koloru niż reszta nadwozia. Pojawią się także lakiery z nowej palety: Frontier Blue Pearl Metallic oraz Cool Yellow Metallic. Obydwa z nich są trójwarstwowe, co daje większe nasycenie koloru.
Nowy Suzuki Swift – wnętrze i funkcje bezpieczeństwa
Środkowa część kokpitu i konsola centralna zostały delikatnie zwrócone w stronę kierowcy. Swift ma dwukolorową (czarno-jasnoszarą) deskę rozdzielczą i tapicerkę przednich drzwi utrzymaną w podobnej kolorystyce.
Na pokładzie nowego Swifta znajdziemy też 9-calowy ekran dotykowy, obsługujący system infotainment. System umożliwia podłączenie smartfonów, a także rozumie niektóre komendy głosowe.
Nowy Suzuki Swift został wyposażony w szereg systemów bezpieczeństwa. Dual Sensor Brake Support II (DSBS II) to radar wykrywający pojazdy, rowery i pieszych i w razie niebezpieczeństwa może złagodzić skutki zderzeń czołowych i bocznych. Jeśli system wykryje ryzyko kolizji, samochód najpierw ostrzega kierowcę dźwiękiem i komunikatem na wyświetlaczu. Jeśli kierowca hamuje zbyt słabo, asystent go w tym wspomoże, a w ostateczności włączy hamowanie awaryjne.
Lane Keep Assist (LKA) to asystent utrzymania pasa ruchu. Gdy włączony jest tempomat adaptacyjny, asystent pomaga kierowcy utrzymać pojazd na środku pasa ruchu, a w razie potrzeby zwolni, aby utrzymać bezpieczny dystans przed pojazdem z przodu.
Swift może wykryć, czy kierowca jest zmęczony. Kamera wbudowana w deskę rozdzielczą monitoruje oczy i twarz kierowcy i jeśli wykryje, że kierowca jest senny lub odwraca wzrok od drogi, włączy się alarm. Na liście systemów bezpieczeństwa są także:
W aucie pojawi się nowa 3-cylindrowa jednostka benzynowa, o pojemności 1,2 litra. Silnik współpracuje z napędem SHVS, który podczas zwalniania lub hamowania przekształca energię kinetyczną w elektryczną i magazynuje ją w akumulatorze litowo-jonowym. Podczas przyspieszania silnik wspomagany jest dzięki temu dodatkowym momentem obrotowym.
Nowy Suzuki Swift pojawi się polskich salonach wiosną 2024 roku.
1 grudnia na Torze Modlin odbyło się zakończenie prestiżowego konkursu motoryzacyjnego Car of the Year Polska 2024. Jest to jedyny w Polsce niezależny, międzyredakcyjny konkurs wyłaniający najlepszy samochód roku.
Zwycięzcą Car of the Year Polska 2024 został Hyundai Kona
Koreański model wygrał przeważającą liczbą punktów. Hyundai Kona zdobył 71 pkt (10 jurorów wybrało go jako najlepszego). Drugie miejsce zajął Jeep Avenger uzyskując 52 pkt, a trzecie przypadło Renault Espace z wynikiem 50 pkt. Czwarte miejsce zajęła Toyota Prius otrzymując 36 pkt, a piąte SsangYong Torres z 31 punktami.
Hyundai Kona drugiej generacji to kompaktowy crossover dostępny aż z trzema rodzajami napędu: spalinowy, hybrydowy i elektryczny.
Hyundai Kona benz. 1.0 T-GDI 6MT 2WD (120 KM) od 110 900 zł
Hyundai Kona benz. 1.6 T-GDI 6MT 2WD (198 KM) od 130 400 zł
Hyundai Kona benz. hybr. 1.6 GDI 6DCT 2WD (141 KM) od 134 400 zł
Hyundai Kona Electric Moc 156 KM Bateria 48 kWh od 184 900 zł
Hyundai Kona Electric Moc 218 KM Bateria 65 kWh od 201 900 zł
Trasa o długości ok. 410 km, będzie łączyła Szczecin przez Piłę, Bydgoszcz i Toruń z Obwodnicą Aglomeracji Warszawskiej w okolicy Naruszewa. Dalej do stolicy dotrzemy korzystając z S7. Realizacja wszystkich brakujących odcinków S10 zapisana jest w Rządowym Programie Budowy Dróg Krajowych do 2030 r. Będzie to bezpośrednie połączenie regionów Pomorza Zachodniego, północy Wielkopolski, Kujawsko-Pomorskiego i Mazowsza. Dzięki tej drodze powstanie alternatywny szlak transportowy na północ od autostrady A2.
Duży odcinek S10 stanie się również częścią nowego, północnego korytarza drogowego, od granicy z Niemcami do granicy z Litwą. S10 na węźle Bydgoszcz Zachód połączy się z S5 skąd tą trasą dotrzemy do Nowych Marz na skrzyżowaniu z A1. Jesteśmy już w trakcie projektowania przedłużenia S5 dalej do Ostródy, gdzie trasa połączy się z S7, a wykorzystując S51 dojedziemy do Olsztyna oraz dalej na wschód S16 do Ełku i skrzyżowania z S61 włączając się w międzynarodowe szlaki Via Baltica i Via Carpatia.
Kierowcy korzystają już z trasy pomiędzy węzłem Szczecin Zdunowo i końcem obwodnicy Stargardu. Omijają Wałcz (woj. zachodniopomorskie), Wyrzysk (woj. wielkopolskie, w części jednojezdniowa), a w woj. kujawsko-pomorskim Bydgoszcz (wykorzystując południowo-zachodnią cześć obwodnicy) i Toruń (jednojezdniowy odcinek S10 na południe od miasta). To w sumie ponad 110 km.
Już rok temu GDDKiA ogłosiła przetargi na budowę ośmiu nowych odcinków S10 pomiędzy Szczecinem i Piłą, o łącznej długości blisko 114 km. W przyszłym roku planowane jest podpisanie umów, a zakończenie w 2028 roku.
Kolejne cztery odcinki biegną od węzła Bydgoszcz Południe do węzła Toruń Południe. W przygotowaniu znajdują się odcinki Wyrzysk – Bydgoszcz (40 km) oraz około 100-kilometrowy od autostrady A1 do Obwodnicy Aglomeracji Warszawskiej. Trwają też prace przygotowawcze związane z poszerzeniem o dodatkowy pas ruchu około 35 km autostrady A1 na odcinku Toruń – Włocławek, który będzie miał wspólny przebieg z S10.
Z kolei pomiędzy A1 i OAW trasa będzie miała swój początek na węźle Włocławek Północ na A1. Następnie droga biegnąć będzie nowym mostem przez Wisłę do gminy Fabianki. Dalej prowadzi na wschód, gdzie w gminie Tłuchowo przekroczy granicę woj. kujawsko-pomorskiego i mazowieckiego. Długość tej części wynosić będzie około 40 km. W woj. mazowieckim trasa będzie miała około 60 km i biegnie na południowy wschód w okolicy Płocka. S10 będzie połączona z Płockiem przez DK60, która będzie poprowadzona nowym śladem w układzie dwujezdniowym (2×2). S10 Swój bieg kończyć będzie na północnym przebiegu OAW, czyli S50, w okolicach miejscowości Naruszewo. Dokumentacja obejmuje także 20 km połączenia drogą S10 z S7 za pomocą S50, która będzie odcinkiem OAW. Zadanie to stanowi także jedną z kluczowych inwestycji towarzyszących budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Budowa drogi ekspresowej S11 pozwoli połączyć cztery województwa
Do 2030 roku, po realizacji wszystkich odcinków roku cała trasa S11 będzie liczyć ponad 580 km, a wraz ze wspólnym przebiegiem S6 od Kołobrzegu do Koszalina (ok. 35,5 km) blisko 620 km. Obecnie kierowcy mają do dyspozycji ponad 150 km (wliczając wspólny przebieg S6 i S11), od Kołobrzegu do Bobolic, obwodnicę Szczecinka, odcinki w okolicy Poznania oraz cztery obwodnice: Jarocina, Ostrowa Wielkopolskiego, Kępna i Olesna.
Dla pozostałych odcinków, w zależności od etapu, inwestycje są już realizowane bądź prowadzone są prace przygotowawcze. W nadchodzących latach pokonanie trasy z Kołobrzegu do węzła Piekary Śląskie na połączeniu z autostradą A1 zajmie samochodem osobowym nieco ponad 5 godz.
Od 2019 roku kierowcy mogą korzystać z 35,5 km wspólnego przebiegu S11 i S6 od Kołobrzegu do Koszalina wraz z odcinkiem S11 od węzła Bielice do węzła Koszalin Zachód. W tym samym roku do ruchu została oddana obwodnica Szczecinka o długości 12 km.
Pod koniec września oddano do ruchu 48 km trasy od Koszalina do Bobolic. Nowa droga wyprowadziła ruch tranzytowy z Bobolic i wszystkich miejscowości położonych przy obecnej DK11 pomiędzy Koszalinem i Bobolicami.
Do domknięcia realizacji S11 na Pomorzu Zachodnim brakuje odcinka między Bobolicami, a Szczecinkiem. Na ten fragment, o długości 24,4 km, podpisaliśmy 30 sierpnia tego roku umowę z wykonawcą, a zakończenie budowy planowane jest w 2026 roku.
Trwają prace projektowe dla budowy trasy S11 od granicy z woj. zachodniopomorskim do granicy z woj. opolskim. Długość projektowanej S11 w woj. wielkopolskim to około 280 km, podzielonych na następujące odcinki:
Szczecinek – Piła o długości około 59 km,
Piła – Ujście o długości około 20 km,
Ujście – Oborniki o długości około 43 km,
Oborniki – Poznań wraz z obwodnicą Obornik o długości około 22 km,
Kórnik – Jarocin o długości około 43 km,
Jarocin – Ostrów Wielkopolski o długości około 57 km,
Ostrów Wielkopolski – Kępno o długości około 30 km.
Złodzieje zwykle śledzą swoją ofiarę i czekają, aż zaparkuje samochód na przykład pod sklepem. Rzadziej typują auta już zaparkowane, ponieważ nie wiedzą, kiedy właściciel może do pojazdu wrócić. Gdy kierowca oddali się od pojazdu, umieszczają na tylnej szybie kartkę (za wycieraczką lub ją przyklejają). Potem czekają na powrót ofiary.
Scenariusz kradzieży „na kartkę” polega na tym, że ofiara powinna niczego nie podejrzewając wsiąść do pojazdu i go uruchomić. Najlepiej, jeżeli ruszy samochodem. Dopiero po krótkiej chwili powinna dostrzec, że ma coś na tylnej szybie. To zwykle nie budzi podejrzeń, bo każdy przecież miał kiedyś za szybą jakąś ulotkę, albo informację od „życzliwego” sąsiada.
Odruchem w takiej sytuacji jest zatrzymanie się i opuszczenie pojazdu, bez gaszenia silnika. Po co ro robić, skoro wysiadamy tylko na kilka sekund? W tym momencie do akcji wkracza złodziej. Może ukraść pozostawioną w samochodzie torebkę, plecak, telefon czy torbę z laptopem. Może też wskoczyć do auta i odjechać.
Najważniejsza jest czujność i zwracanie uwagi na wszelkie nietypowe rzeczy. Przede wszystkim podejrzliwość powinny wzbudzać w nas rzeczy, skłaniające do opuszczenia pojazdu zaraz po ruszeniu.
Jeśli coś takiego zauważymy, nie zatrzymujmy się byle gdzie, tylko w miejscu, gdzie znajduje się dużo osób oraz monitoring. Obserwujmy też, czy inny pojazd nie podąża za nami. Wysiadając z samochodu wyłączmy silnik, zabierzmy ze sobą kluczyki i nie zostawiajmy żadnych cennych przedmiotów na widoku.
Ubezpieczenie nie chroni przed kradzieżą „na kartkę”
Problem z kradzieżą samochodu metodą „na kartkę” jest też taki, że rodzi dla właściciela dodatkowe problemy. Mając wykupione ubezpieczenie AC, możecie liczyć na odszkodowanie, ale firma wykorzysta każdą sposobność, żeby tam go nie wypłacić.
Taką okolicznością was obciążającą jest na przykład sytuacja, w której zatrzymaliście się przy drodze i wysiedliście z samochodu, pozostawiając włączony pojazd i kluczyki w stacyjce. To poważne zaniedbanie a ubezpieczyciel bardzo chętnie wykorzysta przeciw wam każdy wasz błąd.
Toyota Hilux numer 9 zastępuje wprowadzoną w 2015 roku wersję kultowego pickupa. Nowa Toyota Hilux ma 532,5 cm długości — dokładnie tyle, ile schodząca generacja tego samochodu. Ponadto nowy model mierzy 190 cm szerokości i 181,5 cm wysokości. W Polsce nowy Hilux będzie dostępny w jednej wersji nadwozia: Double Cab. Na pakę nowego Hiluxa wrzucimy dokładnie tonę bagażu, a przestrzeń ładunkowa ma 152,5 cm długości.
Dziewiąta generacja nowej Toyoty Hilux po raz pierwszy pozwala wybrać jeden z sześciu trybów jazdy:
Dirt
Sand
Mud
Deep Snow
Rock
Programy można przełączać ręcznie, lub można się też zdać się „na automat”. Tryby jazdy zmieniają charakterystykę pracy silnika, skrzyni biegów, a także zawieszenia. Wszystko po to, aby poprawić właściwości jezdne w trudnych warunkach.
Nowy Hilux lepiej teraz „pływa”, głębokość brodzenia wynosi prawie 70 cm. Kąt natarcia tego japońskiego pickupa wynosi 29 stopni, zaś kąt zejścia 26 stopni.
Nowa Toyota Hilux po raz pierwszy jako miękka hybryda
Tego jeszcze w tym aucie nie było, twarda Toyota otrzymała miękki napęd, a konkretnie układ miękkiej hybrydy. System mild-hybrid za pomocą silnika elektrycznego wspomaga jednostkę spalinową dodatkowymi 16 KM i 65 Nm. Konstrukcję zasila akumulator umieszczony pod tylnym siedzeniami i waży jedynie 7,6 kg.
Pod maską nowej Toyoty Hilux pracuje 2,8-litrowy diesel o mocy 204 KM (przy 3400 obr./min), który maksymalny moment obrotowy 500 Nm osiąga już przy 1600 obr./min. Jednostka spełnia normę Euro 6d. Do redukcji emisji spalin wykorzystano katalizator oksydacyjny, filtr cząstek stałych oraz system selektywnej redukcji katalitycznej (SCR), jak również dodatkowy wtrysk AdBlue. Patrząc na ilość „wspomagaczy”, trudniej może być tutaj o pancerną wytrzymałość, z której przecież Toyota Hilux słynie. Cóż, takie czasy.
Nowa Toyota Hilux ma pojawić się na polskim rynku w połowie 2024 roku.
Pojedynek Audi i Lancii na rajdowych oesach to kultowy okres w historii rajdów. Napisano o tym dziesiątki książek, powstały reportaże, a temat podjął kiedyś nawet Jeremy Clarkson. Teraz o rajdowym pojedynku gigantów powstanie film „Race for Glory: Audi vs. Lancia”.
„Race for Glory: Audi vs. Lancia” ma opowiadać o sytuacji w rajdach w grupie B, a konkretnie o pojedynku między Audi Quattro a Lancią 037. To ten moment w historii rajdów jest uważany za jeden z najbardziej ekscytujących. Wystarczy popatrzeć na filmiki z tego czasu, gdy tłum fanów ucieka dosłownie sekundę przed pojawieniem się pędzącego auta.
W filmie zobaczymy Daniela Bruhla (w roli Rolanda Gumperta), Volkera Bruha (jako Walter Rohl), czy Riccardo Dario Scamarcio (grającego Cesare Fiorio).
Film „Race for Glory: Audi vs. Lancia” wchodzi do kin 5 stycznia 2024 roku.
We join 80,000 Volkswagen bus fans in Germany for a festival to mark 75 years of the brand’s iconic vehicles
Source: Why does everyone love VW campervans?
Na niektórych parkingach pod supermarketem, zarządca wprowadził opłaty, a za brak biletu parkingowego można zapłacić nawet kilkaset złotych. To jednak małe piwo w porównaniu z karą, jaką można zapłacić, parkując na miejscu przeznaczonym do ładowania samochodów elektrycznych.
Czy można parkować na miejscach dla aut elektrycznych?
Niemiecka sieć marketów oznajmiła, że do 2025 roku pod każdym marketem pojawi się przynajmniej jedna ładowarka dla aut elektrycznych. Obecnie takie obiekty działają przy 60 marketach tej sieci w całej Polsce.
Podobne plany ma Biedronka, która zawarła umowę z Lidlem, a obie firmy deklarują, że do końca przyszłego roku punkty ładowania pojawią się w 600 lokalizacjach – zarówno w dużych miastach, jak i mniejszych miejscowościach. Każde urządzenie jednocześnie będzie mogło ładować do trzech aut i dysponować ma mocą 120 kW. Przy ładowarkach dostępne mają być złącza typu:
Miejsca parkingowe zlokalizowane bezpośrednio przy ładowarce, często kuszą kierowców aut spalinowych, bo są po prostu wolne. Dodatkowo, punkty ładowania są zlokalizowane są blisko wejścia do sklepu i niektórzy chętnie korzystają z tych wolnych miejsc „na chwilę”. Jest to szczególnie zauważalne w gorącym okresie przedświątecznym.
Trzeba jednak pamiętać, że zajmowanie miejsca przeznaczonego dla auta elektrycznego zwykłym samochodem może grozić mandatem. W skrajnych przypadkach może on wynosić nawet 3 tys. zł, a dodatkowo będziemy musieli pokryć koszty usunięcia i odholowania pojazdu.
Prawo jasno określa miejsca dla elektryków
Już w grudniu 2021 roku w Prawie o ruchu drogowym pojawiły się stosowne zapisy, na mocy których funkcjonariusz lub zarządca może ukarać kierowców „spalinówek” traktujących ładowarki jako miejsca parkingowe. Ustawodawca wprowadził wówczas nowe znaki, którymi oznaczane są punkty ładowania pojazdów elektrycznych:
znaki pionowe D-18, D-18a, D-18b z tabliczkami „EV” lub „Miejsce przeznaczone wyłącznie dla pojazdów elektrycznych”,
znaki poziome P-18 i P-20 (popularne „koperty”) z umieszczonymi na nich napisami „EV” lub „EE”.
W tym przypadku mundurowy może nałożyć karę na zasadach ogólnych wynikających z Kodeksu wykroczeń. W przypadku nie stosowania się do znaków D-18 – oznacza to kwotę do 3 tys. zł. Na konto kierowcy trafi też jeden punkt karny.
Warto także pamiętać, że „blokowanie” ładowarki może także skutkować mandatem dla kierowców aut elektrycznych. Muszą oni pamiętać, o tym, że przepisy mówią o miejscach dla pojazdów elektrycznych przeznaczonych wyłącznie „na czas ładowania”. Jeśli taki samochód stoi tam dłużej niż czas potrzebny na naładowanie pojazdu, funkcjonariusz może nałożyć mandat.
Wraz z zakończeniem kolejnych przetargów na budowę nowych fragmentów drogi S19, cały zaplanowany odcinek o długości 46 kilometrów, ma już swoich wykonawców. Zakładając, że nie wpłyną żadne odwołania i przetargi zostaną zatwierdzone, umowy na budowę zostaną podpisane w pierwszym kwartale przyszłego roku.
Plany GDDKiA przewidują powstanie trzech odcinków:
S19 Sokółka – Czarna Białostocka (24,1 km): firma Stecol z ofertą 828,8 mln zł
S19 Czarna Białostocka – Białystok Północ (13 km): firma Unibep S.A. z ofertą 347,79 mln zł.
S19 Białystok Północ – Dobrzyniewo (9 km): firma Unibep S.A. z ofertą 320,88 mln zł.
Obie firmy zadeklarowały spełnienie warunków dodatkowych przetargów, takich jak maksymalne okresy gwarancji jakości (10 lat) na ekrany akustyczne wraz z ich posadowieniem, instalacje zasilające, konstrukcje wsporcze oraz obiekty mostowe wraz z ich wyposażeniem.
Budowa nowych odcinków drogi ekspresowej S19 zaplanowana jest na lata 2025-2028.
Budowa drogi S19 Czarna Białostocka – Białystok Północ
Na tym odcinku ekspresowa S19 zostanie wykonana, jako droga o dwóch jezdniach, każda po dwa pasy ruchu z pasem awaryjnym. Poprowadzona będzie w przybliżeniu śladem istniejącej DK19. Rodzaj nawierzchni, z asfaltu czy z cementu, wybierze wykonawca, z wyjątkiem istniejącej obwodnicy Wasilkowa, gdzie obecna jezdnia będzie miała nawierzchnię bitumiczną.
Natomiast na istniejącej już obwodnicy Wasilkowa dobudowana zostanie druga jezdnia (po stronie południowej), a dotychczasowa zostanie przystosowana do parametrów drogi ekspresowej i dodatkowo będzie na niej wymieniona warstwa ścieralna.
Na całym odcinku przewidziano 18 obiektów inżynierskich, z tego 14 zostanie wybudowanych od nowa lub w przypadku istniejących – rozbudowana o pomost dla drugiej jezdni.
Odcinek S19 od istniejącego węzła Białystok Północ (dawniej Sochonie na DK8) do węzła Dobrzyniewo (z węzłem) będzie miał długość 8,77 km. Zostanie wykonany, jako droga o dwóch jezdniach, każda po dwa pasy ruchu z pasem awaryjnym. Rodzaj nawierzchni, z asfaltu czy z cementu, wybierze wykonawca
Wybudowany zostanie też węzeł Dobrzyniewo na skrzyżowaniu S19 z S16 (a w przyszłości także z S8). Węzeł ten umożliwi wyprowadzenie ruchu w kierunku Ełku (S16) i węzła Białystok Zachód na S8 (kierunek Warszawa – Białystok), a z niego także na kierunek Białystok – Lublin (S19).
Wiele emocji i mało niespodzianek, czyli podsumowanie sezonu Formuły 1
Wyobraźcie sobie, że Ocon Esteban uzyskał najlepszy czas podczas dnia testów opon Pirelli. Kierowca zakończył sezon na czele tabeli. Zdecydowanie więcej pecha miał George Russell, który niestety rozbił swojego Mercedesa. Już sam dzień testowy rozpoczął się z dużym opóźnieniem, co było spowodowane tym, że na miejscu nie było helikoptera medycznego i zawodnicy musieli poczekać prawie 30 minut. Przejdźmy jedna już do pełnego podsumowania sezonu Formuły 1. W GP Japonii najlepszy był Verstappen, który zakończył GP z wynikiem 25 punktów. Nie dał szans swoim rywalom. Drugie miejsce zajął Norris, jednak do lidera zabrakło mu aż 7 punktów. Grand Prix Kataru ponownie wygrał Verstappen nie dając swoim przeciwnikom szans. Drugi był Australijczyk Piastri. Norris zajął tam trzecie miejsce z zaledwie 15 punktami. Można powiedzieć, że kierowca Red Bulla w tym sezonie nie ma sobie równych. Przyjrzyjmy się jeszcze Grand Prix Włoch, gdzie także wygrał holenderski kierowca Verstappen i to ponownie z dużą przewagą.
Max Verstappen – niekwestionowany mistrz Formuły 1
Holenderski kierowca Formuły 1 Max Verstappen ma zaledwie 27 lat i rzeczywiście nie ma sobie równych w Formule 1. Rozpoczynał karierę od kartingu. Jednak już w 2015 r. dostał się do pierwszego zespołu w Formule 1, a od 2016 r. ściga się w zespole Red Bull Racing. Trzeba przyznać, że jego kariera jest imponująca, a mianowicie ostatnie 3 sezony zakończył jako numer 1. Warto wiedzieć, że 3 września 2023 r. wygrał 10 wyścig Formuły 1 i pobił rekord największej ilości zwycięstw w jednym sezonie. Do tej pory należał on Do Sebastiana Vettela. Niemiecki kierowca Formuły 1 jest czterokrotnym mistrzem, jednak ostatni duży sukces osiągnął w 2018 r. i było to drugie miejsce. Wielu komentatorów twierdzi, że obecnie nie ma szans, by jakikolwiek inny kierowca zagroził Verstappenowi. Red Bull Racing naprawdę dobrze przygotowuje bolidy, co pomaga holenderskiemu kierowcy zdobywać kolejne tytuły. Należy zwrócić uwagę na fakt, że w ostatnim czasie drużyna Aston Martin coraz częściej traci prędkość, co przekłada się na gorsze wyniki zawodników. Z kolei Ferrari popełnia błędy. Pojawia się jeszcze pytanie, czy Lewis Hamilton ma szansę na odzyskanie tytułu, ale wszystko wskazuje na to, że nie.
Verstappen – maszyna do zwyciężania
O Holendrze często mówi się, że jest maszyną do zwyciężania. Należy jednak zdawać sobie sprawę, że Verstappen naprawdę ciężko pracował na swój sukces. Dodatkowo do każdego wyścigu naprawdę dobrze się przygotowuje i koncentruje. Ale to jeszcze nie wszystko. Otóż należy pamiętać, że Red Bull Racing zbudował bolida, który nie ma sobie równych. Sukces w dużej mierze zależy od Adriana Neweya, który jest specjalistą od aerodynamiki i stworzył naprawdę genialny samochód. Jeżeli chcecie obstawiać kolejne wyścigi Formuły 1, to możecie to zrobić wchodząc na stronę: sport.betfan.pl. Pamiętajcie jednak, że nawet w tak technicznej i rozwiniętej technologicznie dyscyplinie obstawianie wiąże się z ryzykiem.
Obok rejestracji auta oraz wykupienia obowiązkowej polisy OC, wykonanie badania technicznego jest obowiązkiem każdego posiadacza samochodu. Podczas przeglądu przeprowadzanego na stacjach diagnostycznych sprawdzane są m.in. sprawność oświetlenia, układu hamulcowego i kierowniczego czy stan opon. Na tej podstawie specjalista wykrywa wszystkie usterki i decyduje, czy samochód może zostać dopuszczony do ruchu drogowego. Co jeśli zapomnimy o corocznym badaniu technicznym?
Zgodnie z badaniami CEPIK-u, w 2021 r. niemal 98% aut zostało dopuszczonych do ruchu. Co więcej, średnia wieku zarejestrowanych samochodów w lipcu bieżącego roku wynosiła od 14 do 16 lat. Najmłodsze z tego zakresu jeździły ulicami Warszawy, Krakowa, czy Wrocławia, a najstarsze spotykane są najczęściej w Opolu. Dla porównania – w Niemczech ok. 20% pojazdów nie przechodzi przeglądu, choć przeciętne auto jest młodsze o 4,5 roku niż w Polsce.
Jeśli nie zrobimy przeglądu technicznego w terminie, należy liczyć się z przykrymi i kosztownymi konsekwencjami. W przypadku zatrzymanie do kontroli przez policję lub Inspekcję Transportu Drogowego, za brak przeglądu grozi mandat w wysokości od 1500 do nawet 5000 zł oraz zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego. Dodatkowo, kierowca może zostać obciążony dodatkowymi kosztami związanymi np. z koniecznością odholowania pojazdu.
Sytuacja komplikuje się podczas wypadku lub kolizji. Brak przeglądu może być podstawą do niewypłacenia lub znacznego ograniczenia wysokości odszkodowania z polisy ubezpieczeniowej, niezależnie od tego, kto jest sprawcą zdarzenia.
Jak sprawdzić, do kiedy ważny jest przegląd?
Datę ważności badania technicznego znajdziemy w dowodzie rejestracyjnym. Tę informację znajdziemy także w aplikacji mObywatel w zakładce „Moje pojazdy”. Na wielu stacjach diagnostycznych oferowana jest także SMS-owa usługa przypominania o zbliżającym się terminie przeglądu. Jest więc wiele sposobów na to, aby nie zapomnieć o przeglądzie.
Warto pamiętać, że aktualny przegląd to nie tylko obowiązek, którego niewypełnienie może nas drogo kosztować, ale jego brak może mieć o wiele poważniejsze konsekwencje. Choć niewiele mówi się o wypadkach spowodowanych złym stanem technicznym pojazdu, a dane na ten temat często nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości, to nasze niedbalstwo może pozbawić kogoś życia lub spowodować poważny uszczerbek na zdrowiu.
Co kraj, to inny przegląd
Nie w każdym kraju przegląd techniczny jest obowiązkowy. Do takich krajów zaliczamy m.in. Ukrainę. To powoduje niebezpieczną sytuację na polskich drogach, po których jeździ tysiące aut zza wschodniej granicy, często w dość opłakanym stanie.
Z drugiej strony mamy Niemcy, które słyną z rygorystycznych wymagań w kwestii przeglądów technicznych. Tam główne badanie techniczne jest wykonywane co 2 lata. Zajmują się nim specjaliści z organizacji takich jak DEKRA czy TUV. Dodatkowo, od kierowców wymaga się regularnego kontrolowania emisji spalin. Procedura ta wygląda podobnie w Japonii, a jej przeprowadzenie często wiąże się z niebotycznie wysokimi kosztami.
Pytanie wydaje się banalne, bo każdy wie, że ogrzewanie tylnej szyby służy do tego, aby ją odmrozić. Zamiast żmudnego drapania skrobaczką, wciskamy przycisk i już po chwili lód jest roztopiony.
Mimo to zalecamy korzystanie z tego rozwiązania z rozwagą. Jeśli tylna szyba jest mocno zamarznięta, a do tego pokryta warstwą śniegu, tak szybko się nie oczyści. Zwłaszcza gdy wasze auto nie ma tylnej wycieraczki. Ogrzewanie szyby na postoju wymaga włączenia silnika, a to powyżej minuty jest karalne. A jeśli ruszycie z zamarzniętą tylną szybą, policjant może wam zarzucić, że nie macie odpowiedniej widoczności i nie przygotowaliście właściwie pojazdu do podróży.
Pamiętajcie też, że jeśli wasze auto nie ma tylnej wycieraczki, to po rozmrożeniu szyby, nadal będzie ona mokra. Gdy dotrzecie do celu, ponownie jej temperatura spadnie i zamarznie.
Ogrzewanie tylnej szyby sprawdza się za to w każdym aucie i w każdym przypadku, kiedy zaparuje wam tylna szyba. Krótka chwila ogrzewania jej i już macie doskonałą widoczność.
Ukryta funkcja ogrzewania tylnej szyby
Ogrzewanie tylnej szyby w wielu samochodach połączone jest z dodatkową funkcją, o której wielu kierowców zapomina. Aktywuje ono także ogrzewanie bocznych lusterek. Przed wyruszeniem w drogę powinniście je odpowiednio oczyścić, ale jeśli tego nie zrobiliście, ratunkiem będzie właśnie ich ogrzewanie.
Nieczęstym zjawiskiem, ale potencjalnie niebezpiecznym, jest zaparowywanie lusterek. W takich przypadkach również dobrze się sprawdza ich ogrzewanie.
Pamiętajcie tylko, że ogrzewanie szyby i lusterek pobiera dużo prądu. Jeśli często z nich korzystacie, a jeździcie tylko na krótkich dystansach, wasz akumulator może zacząć się rozładowywać.
O nietypowej interwencji poinformowała policja ze Szczytna. Funkcjonariusze drogówki zatrzymali do kontroli kierowcę Volkswagena – nie podali powodu, ale musiał on być mniej istotny od tego, co policjanci wykryli.
Sprawdzając prawo jazdy kierującego zauważyli, że ma on tam wpisany kod 01.01. Oznacza to wymóg prowadzenia pojazdu w okularach korekcyjnych. Tych 24-latek jednak nie miał. W konsekwencji stanie on teraz przed sądem.
Co grozi za niestosowane się do kodów w prawie jazdy?
Niewiele osób o tym wie, ale kod w prawie jazdy, znajdujące się w punkcie 12., to warunki, jakie spełnić musi kierowca. Jeśli tego nie zrobi, jego uprawnienia przestają obowiązywać. Traktowany jest więc jak osoba, nie posiadająca uprawnień. A za to grożą poważne kary:
Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu prowadzi pojazd mechaniczny, nie mając do tego uprawnienia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 1500 złotych.
Teoretycznie grzywna może wynieść nawet 30 tys. zł (maksymalnie ile może nałożyć sąd), a kara więzienia jest opcjonalna i zależna od decyzji sędziego. Ponadto zawsze orzekany jest zakaz prowadzenia pojazdów – na czas od 6 miesięcy do 3 lat.
Zgodnie z przepisami dotyczącymi uprawnień dla kierujących:
W polach kolumny oznaczonej liczbą 12 umieszcza się liczbowe oznaczenia kodów i subkodów, które określają następujące ograniczenia w korzystaniu z uprawnień lub informacje dodatkowe.
Znajdziemy tam bardzo długą listę najróżniejszych pozycji, między innymi dotyczącymi wymaganych modyfikacji pojazdu, wynikających na przykład ze stwierdzonego inwalidztwa. Najczęściej spotykane są te związane z wadą wzroku:
Kierowca jest zobowiązany do bezwzględnego przestrzegania wytycznych zapisanych w kodach, lecz na szczęście, nie są one wpisane tam na stałe. Jeśli nastąpiła zmiana w naszym stanie zdrowia, albo naszych preferencji, powinniśmy udać się do lekarza mającego stosowne uprawnienia.
Najlepiej poprosić o przyznanie kodu 01.06, czyli pozwalającego na prowadzenie zarówno w okularach korekcyjnych, jak i w soczewkach kontaktowych. W ten sposób będziemy mieli pełną swobodę, bez narażania się na ewentualny mandat.
Najbardziej popularne narzędzia do kontrolowania przestrzegania przepisów, to ręczne mierniki prędkości. Obecnie stosowane mierniki laserowe nie są nieomylne, ale dają znacznie większe możliwości funkcjonariuszom i robią zdjęcia pojazdu, któremu mierzona była prędkość.
Często spotykane na naszych drogach są też nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami. Obecnie zazwyczaj do tych celów wykorzystywane są BMW serii 3, ale lokalne komendy dysponują czasami innymi pojazdami. Można więc zupełnie nieświadomie się naciąć.
Najbardziej nieuchwytne dla kierowców są jednak drony, które wiszą w powietrzu wysoko nad drogą i pozwalają na doskonałą obserwację, na przykład zachowania na skrzyżowaniach. Nie ma szans, żeby kierowca zauważył drona, a już na pewno nie w porę.
Co to jest policyjny system ICAM?
Niemal równie skrytym sposobem co używanie dronów, jest system ICAM. Składa się on z zestawu kamer, umieszczonych na wysięgniku na dachu nieoznakowanego busa. W pojeździe znajduje się całe centrum sterowania, pozwalające na obserwację sytuacji na przykład na skrzyżowaniu.
Pojazd zwykle parkuje w jakimś nierzucającym się w oczy miejscu i pozwala na nagrywanie popełnianych wykroczeń. Następnie informacje o nich przesyłane są do patrolu, który zatrzymuje osoby łamiące prawo.
Co można sprawdzić systemem ICAM?
System ICAM nie pozwala na pomiar prędkości pojazdów, więc tego kierowcy nie muszą się obawiać. Funkcjonariusze zwracają uwagę na inne wykroczenia, takie jak nieprawidłowe zachowanie wobec pieszych, wymuszanie pierwszeństwa, przejazd na czerwonym świetle, ignorowanie znaku STOP czy niezatrzymanie się przed zieloną strzałką.
Na celowniku są także rowerzyści oraz piesi, którym też zdarza się zbyt beztroskie podejście do przepisów ruchu drogowego. Ostatnio taką akcję przeprowadzili policjanci z Radomia, ale nie pochwalili się ile wykroczeń udało im się zarejestrować.
Tesla Cybertruck to głośny, długo zapowiadany model od Elona Muska. Samochód wreszcie doczekał się wersji produkcyjnej, która wyglądem niewiele odbiega od pierwszych prototypów. Nie wszystko jednak jest takie, jak pierwotnie zapowiadał Elon Musk.
Tesla Cybertruck – cena mało atrakcyjna
Początkowo Tesla zapowiadała, że ceny Cybertrucka mają zaczynać się od 39 900 dolarów (ok. 160 tys. zł), a ostatecznie najtańsza Tesla Cybertruck kosztuje 60 990 dolarów (ok. 244 tys. zł). Na tym jednak nie koniec, bo podstawowa odmiana pojawi się dopiero w 2025 roku.
Za to od przyszłego roku oferowane będą tylko droższe odmiany – z napędem na cztery koła za 79 990 dol. (ok. 320 tys. zł) i Cyberbeast za 99 990 dol. (ok. 400 tys. zł). Zasięg, w zależności od wersji będzie wynosił od 402 do 550 km. Tesla oferuje też możliwość dokupienia dodatkowych baterii, które mają zwiększyć zasięg do 750 km.
Tesla Cybertruck to pickup-potwór
Kolosalne wrażenie robią osiągi nowej ciężarówki Tesli. Najmocniejsza wersja ma aż 845 KM, które generują trzy silniki elektryczne. Dzięki nim Cybertruck rozpędzi się do 100 km/h w 2,6 s! Poniższy filmik świetnie obrazuje, jak szybki i mocny to samochód.
Pozostałe wersje też nie można nazwać powolnymi. Wariant z napędem na cztery koła ma 600 KM i oferuje sprint do 100 km/h w czasie 4 s, a najsłabsza wersja ma napęd na tył, a pierwszą setkę osiągnie w 6,5 s. Mocy tej wersji jeszcze nie znamy.
Te liczby robią wrażenie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę masę auta – 3080 kg. Mało tego, Cybertruck może holować przyczepy o masie nawet do 5000 kg.
Podobno spełniono obietnicę o tym, że Tesla Cybertruck ma mieć karoserię odporną na uderzenia. Szyby mają wytrzymać uderzenie piłki baseballowej, a w sieci pojawiają się już filmiki, na których widać, że drzwi Cybertrucka nic nie robią sobie z mocnego uderzenia butem.
Cybertruck jest również pierwszym pojazdem amerykańskiej marki oferującym dwukierunkowe ładowanie, czyli możliwość zasilania pojazdu. Oznacza to, że bateria może być używana do ładowania lub zasilania urządzenia elektrycznego, w tym innego Cybertrucka, za pośrednictwem gniazda 240-woltowego w tylnej części pojazdu.
Na razie do właścicieli zostało przekazanych zaledwie 10 egzemplarzy, a podobno na samochód czeka 2 mln odbiorców. Obecnie Cybetrucka można zamawiać tylko w USA, Kanadzie oraz Meksyku, nie wiadomo kiedy może trafić do Europy.
Nowy ranking niezawodności TÜV 2024 można uznać za wiarygodne źródło informacji. Zestawienie powstało na podstawie 10,2 mln przebadanych aut, które musiały obowiązkowo przejść przegląd w Niemczech od lipca 2022 r. do czerwca 2023 r.
Pojazdy poddawano surowej ocenie, ponieważ aż w jednej piątej z nich zauważono poważne wady, które zaowocowały tym, że decyzja diagnosty była negatywna. Dla porównania – w Polsce przeglądu nie przechodzi ok. 2 proc. badanych aut. Z danych TÜV wynika, że 11 proc. aut miało drobne wady, które pozwoliły na zaliczenie przeglądu, a 68 proc. aut było w bardzo dobrym stanie.
Warto podkreślić, że badanie TÜV 2024, mimo że przeprowadzone na bardzo dużej ilości aut, nie jest idealnym źródłem informacji. Ponieważ badanie jest obowiązkowe to sprawdzane są tylko najważniejsze elementy w samochodzie i nie wszystkie usterki są tutaj odnotowywane.
Ranking niezawodności TÜV 2024 – które auta są niezawodne?
Samochody w rankingu TÜV 2024 podzielone są na kategorie wiekowe. Przy każdym modelu oznaczono procentową ilość aut, które miały poważną wadę. Im niższa liczba, tym samochód można uznać za bardziej niezawodny. Tak wygląda lista trzech najlepszych i trzech najgorszych aut w raporcie TÜV 2024.
Niemieccy specjaliści zauważają, że usterki w samochodach elektrycznych dotyczą głównie elementów zawieszenia (ze względu na dużą masę) oraz hamulców (winny system rekuperacji). Na pochwałę zasługuje dobry rezultat mało popularnego w Polsce Volkswagena Golfa Sportsvana oraz Audi TT, którego produkcja została niedawno zakończona.
Jak informuje BBC, Clarkson, Hammond i May kończą niezwykły projekt, jakim był program The Grand Tour. Po kilku latach kręcenia go dla Amazona, legendarne motoryzacyjne trio zdecydowało o zakończeniu wspólnej pracy.
Nie znamy niestety powodów takiej decyzji. Można jedynie domyślać się, że prezenterzy po ponad 20 latach wspólnej pracy, uznali że formuła się wyczerpała. Poza tym są coraz starsi, więc może ich już nie bawić podróżowanie po świecie w sposób często wymagający znoszenia niewygód i walki z trudnymi warunkami oraz psującym się samochodem. Zresztą cały świat już zdążyli zwiedzić.
Kiedy emisja ostatniego odcinka The Grand Tour?
Premiera ostatniego odcinka The Grand Tour nie została jeszcze dokładnie określona. Wiemy jedynie, że będzie miał on premierę w 2024 roku. Zobaczymy w nim przygody Clarksona, Hammonda i Maya podczas wyprawy przez Zimbabwe.
Historia The Grand Tour zaczęła się od skandalu w 2015 roku. Podczas kręcenia jednego z odcinków Top Gear, zmęczony całodniowymi zdjęciami i głodny Jeremy Clarkson, zaatakował jednego z producentów programu, ponieważ ten nie upewnił się, że kuchnia nadal będzie wydawała ciepłe posiłki, gdy dotrą do hotelu. Zwyzywał go i zamachnął się na niego pięścią. BBC która przez lata tolerowała wybryki Clarksona, zdecydowała się nie przedłużać mu kontraktu.
Razem z nim odeszli Richard Hammond i James May, aby kontynuować tworzenie programu motoryzacyjno-rozrywkowego. Zainteresowany takim formatem był Amazon i pod koniec 2016 roku został wyemitowany pierwszy odcinek programu The Grand Tour. Jego nazwa czyli „Wielka Podróż” odnosiła się nie tylko do wypraw w różne zakątki świata, ale także samej formuły programu, który nie miał stałego studia lecz namiot, przenoszony przy każdym odcinku w inny zakątek globu.
Sam program był właściwie kopią Top Gear z pogadankami w studio (tzn. w namiocie) pomiędzy kolejnymi segmentami. Mogliśmy zobaczyć tam wspólne perypetie całej trójki, test samochodu w wykonaniu jednego z prezenterów, a także komentarz na temat ostatnich wydarzeń ze świata motoryzacji. Formuła zmieniała się trochę z sezonu na sezon, aż w 2019 roku podjęto decyzję, aby zakończyć dotychczasowy format. Zamiast tego słynne trio skupiło się tylko na odcinkach specjalnych, czyli dalekich i długich wyprawach, rezygnując ze studia, testowania samochodów i całej reszty.
Paliwo E10 – co to jest i dlaczego pojawił się na stacjach?
Podczas tankowania samochodu mogliście zauważyć, że od kilku lat dystrybutory na stacjach paliw mają dodatkowe oznaczenia. Przy benzynie Pb95 jest to oznaczenie E5. Wskazuje ono, że paliwo ma 5-procentową domieszkę biopaliw. Od 1 stycznia przyszłego roku zostanie ono całkowicie zastąpione przez paliwo E10. Jak nietrudno się domyślić, ma ono 10-procentową domieszkę biokomponentów.
Taka benzyna potrzebuje mniej ropy naftowej, a do tego emituje mniej CO2 podczas spalania. Dlatego uważa się ją za bardziej korzystną dla środowiska i stąd zwiększanie udziału biokomponentów.
Nie jest to powszechny problem, ale może wystąpić. Nie wszystkie silniki tolerują paliwo E10, a wśród potencjalnych problemów mówi się o degradacji elementów gumowych i powstawaniu nieszczelności oraz uszkadzaniu aluminiowych elementów. Możliwe jest wypalenie uszczelki pod głowicą, wypalenie gniazd zaworowych oraz korozja układu paliwowego.
Które silniki są wrażliwe na paliwo E10 – wyszukiwarka
Zwykle problemy z benzyną E10 dotyczą aut z pierwszymi silnikami wyposażonymi we wtrysk bezpośredni. Teoretycznie wszystkie samochody z 2010 roku i nowsze powinny być wolne od problemu, ale nie warto ryzykować. Jeżeli na klapce wlewu paliwa nie macie informacji na temat paliwa, jakie toleruje wasz samochód, zajrzyjcie do instrukcji.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska uruchomiło też specjalną wyszukiwarkę, w której wystarczy wpisać markę waszego samochodu, model oraz rocznik i otrzymacie listę silników oraz informacje, czy tolerują one benzynę E10. Radzimy jednak podchodzić do niej z ostrożnością. Nie wszystkie współczesne samochody się tam znajdują, za to spotkać można wiele egzotycznych. Zdarzają się też błędy w oznaczeniach silników oraz informacje, że w tym samym aucie silnik z wtryskiem bezpośrednim toleruje E10, a z wielopunktowym nie. W razie wątpliwości dobrze skonsultować się też z serwisem marki.
Co zrobić, jeśli moje auto nie toleruje paliwa E10?
Taki scenariusz to poważny problem, ponieważ paliwo E5 zostanie po nowym roku wycofane całkowicie z Polski. Jedyne wyjście to tankowanie benzyny Pb98, która nadal będzie dostępna w wersji E5.
Choć w świadomości wielu kierowców istnieją już wyjątkowo drogie mandaty to należy pamiętać o tych najdroższych. Tych wykroczeń najlepiej unikać, za niektóre można zapłacić jednorazowo nawet 2500 zł! Jeszcze gorzej będzie jeśli sprawa trafi do sądu. Oto najdroższe mandaty w Polsce.
Najdroższe mandaty w Polsce – oto lista
przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 61–70 km/h – mandat 2000 zł i 14 pkt karnych;
przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 71 km/h i więcej – mandat 2500 zł i 15 pkt karnych;
naruszenie przez kierującego pojazdem zakazu objeżdżania opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżania na przejazd, jeśli opuszczanie ich zostało rozpoczęte lub podnoszenie ich nie zostało zakończone – mandat 2000 zł i 15 pkt karnych;
naruszenie przez kierującego na przejeździe kolejowym zakazu wjazdu za sygnalizator przy sygnale czerwonym, czerwonym migającym lub dwóch na przemian migających sygnałach czerwonych, lub za inne urządzenie nadające te sygnały – mandat 2000 zł i 15 pkt karnych;
naruszenie przez kierującego pojazdem zakazu wjeżdżania na przejazd kolejowy, jeśli po jego drugiej stronie nie ma miejsca do kontynuowania jazdy – mandat 2000 zł i 15 pkt karnych;
niezachowanie należytej ostrożności na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym przez osobę znajdującą się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka – mandat 2500 zł i 15 pkt karnych;
prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka, w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym – mandatnie mniejszy niż 2500 zł i 15 pkt karnych.
Na tym jednak nie koniec. Jeżeli podczas kontroli policjant uzna, że te kwoty są zbyt łagodne dla sprawcy, może skierować sprawę do sądu. Wtedy grzywna może wynieść nawet 30 tys. zł. Jak to możliwe?
Nie ma jednej pozycji w taryfikatorze, za którą kierowca mógłby otrzymać tak wysoką grzywnę. Musi nastąpić „kumulacja”, czyli kilka połączenie kilku wykroczeń, które kierowca popełnił w tym samym czasie.
Za nami Gala Sportu Samochodowego 2023. Najlepsi zawodnicy różnych dyscyplin motorsportu, odebrali w sobotę 25. listopada w Centrum Olimpijskim w Warszawie statuetki, puchary oraz szarfy za swoje sukcesy w sezonie 2023. W driftingu triumfowała Karolina Pilarczyk – najbardziej znana drifterka w Polsce i Europie. Swoje wysokiej klasy umiejętności przypieczętowała tytułem Mistrzyni Polski 2023.
Karolina Pilarczyk
Karolina Pilarczyk – Mistrzyni Polsko 2023 w driftingu
Choć ma już na koncie podwójne mistrzostwo Europy, to tytuł mistrzowski zdobyty we własnym kraju ma dla niej szczególną wagę. Jak wielokrotnie powtarzała, to polscy kibice są jej tajną mocą, która nawet w najtrudniejszych chwilach dawała jej motywację do walki i dla których właśnie bardzo chciała ten puchar zdobyć. Udało się w wielkim stylu i tego Karolinie gratulujemy.
Karolina Pilarczyk
Tegoroczna edycja Driftingowych Mistrzostw Polski, między innymi właśnie dzięki tak znanym zawodnikom jak Karolina Pilarczyk, to olbrzymi sukces tej dyscypliny. A liczby niech mówią same za siebie:
35 tys widzów na żywo podczas zawodów,
500 tys wyświetleń transmisji on-line i TV,
3,6 tys publikacji prasowych,
27 mln zasięgu odbiorców treści w social mediach ,
51 824 075 zasięgu kampanii promujących rozgrywki poszczególnych rund.
Driftingowa bestia Karoliny Pilarczyk
Na koniec dodajmy, że Karolina Pilarczyk sieje postrach nie tylko wśród kobiet, bowiem w klasyfikacji generalnej DMP uplasowała się w pierwszej dziesiątce, zostawiając za sobą ponad 30 mężczyzn, często bardzo dobrych i tytułowanych drifterów . Jak sama dodaje to tylko zaostrzyło jej sportowy apetyt na sezon 2024. Jeszcze raz gratulujemy tytułu Mistrzyni Polski 2023!
W poniedziałek (27 listopada) w Pałacu Prezydenckim w Warszawie zorganizowane zostało wyjątkowe wydarzenie związane z Międzynarodowym Dniem Osób z Niepełnosprawnościami. W uroczystości wziął udział Prezydent Rzeczpolitej Polskiej Andrzej Duda wraz z Pierwszą Damą Agatą Kornhauser-Dudą, a także zaproszeni goście. Bartosz Ostałowski odznaczony został Złotym Krzyżem Zasługi.
Bartosz Ostałowski odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi
Podczas ceremonii prezydent Andrzej Duda wręczył odznaczenia państwowe sportowcom, trenerom, działaczom, nauczycielom i przedstawicielom organizacji pozarządowych za zasługi w działalności na rzecz osób z niepełnosprawnościami.
Bartosz Ostałowski – jedyny na świecie profesjonalny kierowca sportowy, który prowadzi stopą – został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi za osiągnięcia sportowe, a także promowanie aktywizacji społecznej osób z niepełnosprawnościami.
Agata Kornhauser-Duda, Bartosz Ostałowski, Andrzej Duda
– Od kilku lat obserwuję, że w mojej działalności sportowej jest element misji. Chcę pokazywać, że ograniczenia są tylko w naszych głowach, a niemożliwe nie istnieje. W ten sposób staram się motywować innych do walki o ich marzenia – tłumaczył Bartosz Ostałowski – Nie sądziłem, że moja aktywność w motorsporcie doprowadzi mnie do Pałacu Prezydenckiego, dlatego tym bardziej cieszę się, że moja praca została doceniona w tak wyjątkowy sposób – dodał.
Podczas swojego wystąpienia Prezydent RP podziękował odznaczonym za to, że realizują szeroko rozumianą dostępność na różnych polach życia społecznego. Jak wskazał, przyczyniają się oni do tego, aby osoby z niepełnosprawnościami, miały szansę na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie, a także realizację swoich marzeń, zdolności i ambicji.
– Chodzi o to, żeby każdy człowiek w społeczeństwie czuł się dobrze, aby każdy człowiek mógł się realizować, aby każdy człowiek był zrealizowany, aby każdy człowiek mógł osiągnąć to, czego pragnie w największym możliwym poczuciu samodzielności swojego osiągnięcia – mówił Prezydent RP Andrzej Duda.
Bartosz Ostałowski Andrzej Duda Krzyż zasługi
Bartosz Ostałowski – kim jest?
Jedyny na świecie profesjonalny kierowca sportowy, który samochód prowadzi stopą. Posiada międzynarodową licencję wyścigową FIA i z sukcesami rywalizuje na równych zasadach ze sprawnymi kierowcami w Driftingowych Mistrzostwach Polski oraz ligach europejskich. Jest mówcą motywacyjnym występującym na konferencjach i spotkaniach biznesowych. Stara się wspierać ludzi w osiąganiu sukcesów, a także w rozwoju osobistym. Bartosz Ostałowski prowadzi autorski program dostępny w discovery+ na player.pl – „Pasja na Krawędzi”, w którym testuje wyjątkowe, ekskluzywne samochody i rozmawia z inspirującymi osobami ze świata sportu i biznesu o ich pasjach. Ponadto jest artystą i członkiem Wydawnictwa AMUN, które zrzesza osoby malujące stopami i ustami.
Niedawno pobił rekord Guinnessa, ale o tym niech lepiej sam opowie.
Reprezentanci Automobilklubu Rzemieślnik zaprezentują się w samochodzie, który w połowie lat 90 przebojem wdarł się na rajdowe odcinki – Peugeot 106 Rallye S1 w specyfikacji grupy A. Za kierownicą tego małego francuskiego auta, swoją karierę rozpoczynał Gilles Panizzi.
Kamil Sokołowski i Paweł Stopiński w Rajdzie Barbórki
Auto, którym wystartuje warszawska załoga jest przygotowane zgodnie z homologacją grupy A z 1994 roku, w bardzo zbliżonych barwach do tych, w których francuski kierowca Fabien Doenlen w rajdzie Tour de Corse 1994 zajął 13 miejsce w klasyfikacji generalnej! Wyprzedził wtedy wiele dużo mocniejszych aut.
Kamil Sokołowski / Paweł Stopiński i ich Peugeot 106 Rallye S1
To będzie moja 16 Barbórka! Z naszym autem wiąże się ciekawa historia. Peugeot stoi w moim garażu od 2000 roku. To była moja pierwsza rajdówka i postanowiłem, że nigdy jej nie sprzedam. Po drodze w czasie startów rallycrossie miałem Skodę Felicię, Skodę Fabię Super 1600, czy kilka Cinquecento. Peugeota jednak zawsze darzyłem ogromnym sentymentem. Trzy lata temu postanowiłem odbudować auto w specyfikacji grupy A. Nowy silnik, zawieszenie, kłowa skrzynia biegów, dużo oryginalnych części Peugeot Sport. Do tego całkowity remont nadwozia i nowa, współczesna klatka bezpieczeństwa. Po setkach godzin pracy i nieprzespanych nocach spędzonych na szukaniu we Francji różnych „gadżetów” w końcu możemy pokazać efekty naszej pracy.
Nasz Rallye jest samochodem pierwszej serii z silnikiem o pojemności 1299ccm. Ten malutki silnik generuje 145 koni mechanicznych i 140 Nm momentuobrotowego – w połączeniu z krótko zestopniowaną skrzynią, na twarzy w czasie prowadzenia rysuje się szeroki uśmiech! Oczywiście, mam świadomość swoich możliwości i naszego auta ale nie o to chodzi. Zależy nam, aby spędzić fajny czas, porozmawiać z wieloma znajomymi, z którymi normalnie nie ma czasu się spotkać i przede wszystkim wyśmienicie się bawić. A jeśli nie popełnimy błędów – to Karowa będzie nasza J – powiedział Kamil Sokołowski
Kamil Sokołowski / Paweł Stopiński i ich Peugeot 106 Rallye S1
To już nasz piąty wspólny start w Barbórce. Ten rajd wcale nie jest prosty, bardzo krótka trasa nie pozwala na popełnienie najmniejszego błędu. Zapowiada się loteria pogodowa co dodatkowo może wywołać lawinę zaskoczeń. Mamy przygotowane zestawy opon na każdą ewentualność wiec ważne, żebyśmy w sobotę rano podjęli właściwą decyzję. Wszystkie odciniki poza nowym Tarchominem są nam znane, co jest dla nas dodatkowym atutem. Klasa to ciekawe zestawienie przednio i tylnonapędowych samochodów. Liczymy na fajną walkę, dużo funu i oczywiście zwycięstwo w klasie J – dodał Paweł Stopiński.
Warunki do jazdy motocyklem są z każdym dniem mniej sprzyjające. Jak więc przygotować motocykl do zimy, gdy ranki są mroźne, dni coraz krótsze, a i słońce nie przygrzewa jak wcześniej? Jedni są zdania, że: „sezon nie kończy się nigdy, tylko motocyklista jest źle ubrany”, inni, że przyjemność z jazdy – to przede wszystkim komfortowe warunki jazdy. Nie będziemy rozstrzygać, kto ma rację, tylko poświęcimy trochę uwagi tematowi zimowania motocykla, jak i jeżdżeniu nim zimą.
Zimowanie motocykla
Motocykle są zostawiane zimą w różnych miejscach – wiadomo, najlepiej by były suche i ciepłe. Jednak nie zawsze jest tak idealnie. Najgorszym wariantem będzie pozostawienie motocykla zupełnie na dworze, o czym piszemy poniżej. A jak zabezpieczyć motocykl przed zimą, gdy wiemy, że niekorzystne warunki zewnętrzne nie pozostaną obojętne dla naszej maszyny?
Jeżeli jest taka konieczność, to podstawowym zabezpieczeniem powinien być specjalny namiot motocyklowy, który ochroni motocykl przed warunkami atmosferycznymi i jednocześnie pozwoli na odparowanie wilgoci z powierzchni motocykla. Niestety zwykły przeciwdeszczowy pokrowiec utrudnia prawidłową cyrkulację powietrza i możemy w ten sposób w zimę narobić więcej szkody, naszej maszynie, niż pożytku. Jak wiemy, jednoślady nie są wystarczająco dobrze chronione przed korozją, więc motocykl w zimę potrzebuje znacznie więcej opieki, niż zwykło się uważać. Ale od początku.
Przygotowanie motocykla do zimy – mycie motocykla
Niektórzy z nas nadal jeżdżą motocyklem zimą, ale to wyjątki. Większość motocyklistów woli przygotować swój sprzęt do zimowego snu. Zadają sobie pytanie: czy umyć motocykl przed zimą, czy lepiej nie? Odpowiadamy – tak, możemy to zrobić we własnym zakresie, jeśli maszyna do tej pory nie zetknęła się z solą drogową. Utarło się sądzić, że wolne od wody uszczelki, „zabezpieczone” w sposób naturalny podzespoły, przezimują w tym samym stanie do wiosny. Wielu zostawiało brudny motocykl na zimę uważając, że w przypadku umycia, musieliby wstawić do ogrzewanego garażu motocykl, najlepiej bez żadnej wilgoci, aby mógł kompletnie wyschnąć – uważali, że to trudne, lub wręcz niemożliwe bez jazdy i opływu powietrza. Dopiero gdy nadchodziła wiosna, skupiali się na dokładnym wyczyszczeniu maszyny. To błąd.
Mycie motocykla przed zimą
Mycie całego motocykla przed zimą jest kluczowe. Zanieczyszczenia na motocyklu ze smarów czy owadów, po dłuższym okresie mogą być trudne lub niemożliwe do usunięcia. Warto umyć i osuszyć dokładnie – tu trzeba być wyjątkowo starannym – motocykl, tuż przed zimowaniem. Następnie zakonserwować specjalnymi preparatami poszczególne powierzchnie – inne do karoserii, inne (tłuste) do uszczelek, a jeszcze inne do elementów metalowych
Czym nakryć motocykl na zimę?
Gdy motocykl zostawiamy w pomieszczeniu, możemy go nakryć pokrowcem, ale wyłącznie przeznaczonym do pomieszczeń, a nie wodoodpornym. Zapewni to możliwość cyrkulacji powietrza i odparowania wilgoci, a jednocześnie przeciwdziała gromadzeniu się kurzu na motocyklu. Konserwacja motocykla na zimę nie jest trudna, ale trzeba pamiętać o kilku ważnych zasadach.
Jak przygotować motocykl na zimę? Tankować czy nie?
Przygotowanie motocykla na zimę to przede wszystkim przeciwdziałanie korozji. Ale czy pozostawiony na kilka miesięcy motocykl powinien mieć pełny bak? Tankowanie motocykla na zimę ma uzasadnienie – to również zapobieganie korozji. Stalowy zbiornik trzeba zatankować po sam korek. W sprzedaży są także specjalne stabilizatory do paliwa przeznaczone na zimę, jednak ich użycie nie jest konieczne. Potwierdził to nasz ekspert, Paweł Zachariasz, z wrocławskiego serwisu Zachar Motocykle.
Motocykl w zimie należy także zabezpieczyć pod kątem akumulatora, któremu nie służy dłuższy postój.
– Akumulator powinno się wyciągać z motocykla zawsze i nie pozwolić się mu przez zimę rozładować – to go może zniszczyć. Nowy akumulator powinien trzymać napięcie przez czas ok. 2 miesięcy, jednak aby mieć pewność, można zostawić go podpiętego do automatycznego prostownika, lub uczynić kilka razy w trakcie zimy – mówi Paweł Zachariasz.
Ile kosztuje automatyczny prostownik? To wydatek rzędu 60-140 złotych. Jeśli jednak wolimy korzystać ze zwykłego prostownika, możemy co jakiś czas doładować akumulator. Gdy miejsce garażowe nie jest ogrzewane, należy bezwzględnie wyjąć akumulator z motocykla, pozostawiając go w suchym i ciepłym miejscu.
Jak zabezpieczyć motocykl na zimę? Opony motocyklowe
Długi postój motocykla nie jest dobry także dla opon i z tej przyczyny warto pokusić się o zakup stojaka do motocykla.
– Opony, szczególnie do motocykli sportowych, mogą się odkształcać od długiego stania. Nie mogą też stać długo w zimnie. Warto więc zapoznać się ze wskazówkami danego producenta opon. Gdy motocykl stoi na kołach, to należy nieco zwiększyć ciśnienie w oponach, by się nie odkształcały. Można je także co jakiś czas obracać – radzi Paweł.
Jak konserwować motocykl na zimę? Łańcuch motocyklowy
Zabezpieczenie motocykla na zimę to nie tylko profilaktyka dotycząca korozji. Kolejna ważna sprawa, której zaniedbanie może być przykre w skutkach, to wyczyszczenie łańcucha motocyklowego ze szczególną starannością.
– Ważne jest dokładne wyczyszczenie i porządne nasmarowanie łańcucha przed zimowaniem, bo brudny i niedokładnie nasmarowany, może przez kilka miesięcy nierównomiernie się wyciągnąć – ostrzega Paweł.
Zimy w naszym klimacie stają się coraz łagodniejsze, więc i zagrożenia wypływające ze złej konserwacji i sposobu przechowywania motocykla maleją. Jednak, jeżeli chcemy cieszyć się motocyklem przez długie lata, to warto otoczyć go w tym okresie specjalną troską. Jeżeli nie mamy zamiaru motocyklem jeździć, nie należy go w ogóle uruchamiać. Dlaczego?
– Gdy odpalimy motocykl, a potem pozostawimy go w zimnym pomieszczeniu, to różnica temperatur sprawi, że woda zacznie się na nim – i np. wewnątrz wydechu – skraplać, stwarzając sprzyjające warunki do korozji – mówi Paweł Zachariasz.
Motory zimą, czy jednostki spalinowe i ich skomplikowana maszyneria wewnątrz, która napędza nasze ukochane maszyny, nie uruchomione przez kilka miesięcy spokojnie przetrwają do wiosny.
Jak przechowywać motocykl zimą – na dworze, blaszaku, stojaku?
Czym skutkuje trzymanie motocykla na zewnątrz, gdy ściska mróz? Przy ujemnych temperaturach niektóre płyny eksploatacyjne potrafią zamarznąć, a zamarznięte drobinki wody mogą wręcz rozsadzić niektóre przewody. Uszczelki parcieją lub osadza się na nich roślinność – najczęściej drobny mech. Co więc można przedsięwziąć, jeśli nie mamy ogrzewanego garażu (najlepsza możliwa sytuacja) lub nie stać nas na profesjonalne zimowanie motocykla w firmach, które się zajmują przechowywaniem motocykli na zimę?
Do wyboru jest kilka możliwości, ale rozważania zaczniemy od tej najgorszej.
Motocykl i zima na dworze
Przechowanie na sezon zimowy ukochanej maszyny, o którą dbamy często z równą troskliwością, jak o własne dzieci, spędza sen z powiek wszystkim tym, którzy nie mają możliwości schowania jednośladu we własnym domu. Mieszkanie w bloku, bez dostępu do piwnicy z wjazdem, czy garażu, uniemożliwia prawidłowe zimowanie motocykla. Musimy zdecydować się na radykalne rozwiązania. Co jest do wyboru?
Zimowanie motocykla na dworze – najgorsza możliwość
Zimowanie motocykla pod chmurką to najgorszy wybór. Brak osłonięcia karoserii, podzespołów i uszczelek skutkuje tym, że opady deszczu, śniegu i wszędobylska wilgoć wnikają głęboko w struktury tworzyw. Metalowe elementy cierpią tym bardziej, gdy motocykl postawimy np. na miejscu parkingowym, które jest zlokalizowane przy drodze. Tę służby porządkowe odśnieżają, posypując solą.
Sól drogowa to największe zagrożenie dla karoserii jednośladu. Jeśli nie mamy innej opcji lepiej wtedy osłonić maszynę przewiewnym materiałem – ważne, aby nie był plastikowy, wodoodporny, lub folia. Tego typu rozwiązania jeszcze bardziej pogorszą sytuację. Najtańsze, nawet używane pokrowce motocyklowe kosztują od 100 do 600 złotych.
Zimowanie motocykla w blaszaku
Blaszany garaż to dobre rozwiązanie dla tych, którzy dysponują miejscem na placu przed domem. Mimo, że nie jest to obiekt ogrzewany, uchroni maszynę przed opadami: śniegu i deszczu, ale także przed ewentualną lodową pokrywą.
zimowanie motocykla w blaszaku
Blaszak nie zabezpieczy motocykla przed wilgocią, dlatego tym bardziej ważne jest, aby odstawiając maszynę na długi postój zadbać, o jej suchość. Blaszany obiekt jest zwykle przewiewny, więc nie musimy się martwić o gumowe uszczelki. Problemem pozostaje jednak kurz, który mimo wszystko z pewnością nagości na lakierze. Warto wtedy przykryć motocykl choćby starym, bawełnianym prześcieradłem.
Zimowanie motocykla na stojaku
Stojak na motocykl to mądry pomysł zwłaszcza, gdy myślimy o prawidłowym przechowywaniu opon motocyklowych. Jeśli nie będą mieć kontaktu z podłożem, posłużą dłużej. Nie odkształcą się, co może mieć wpływ na bezpieczeństwo jazdy na wiosnę.
Stojak motocyklowy – dzięki temu, że utrzymuje maszynę w pionie – ma też inną zaletę. Płyny eksploatacyjne zachowują w zbiornikach równy poziom, co też może pomóc na bez problemowo uruchomić maszynę na wiosnę.
Zimowanie motocykla cena
Motocykl na zimę najlepiej przechowywać w pomieszczeniach ogrzewanych. Ci, którzy motocyklem w zimę nie śmigają, mają już pełną wiedzę, w jaki sposób zagospodarować maszynę na zewnątrz, czy w blaszaku. A jeśli stać nas na zimowanie motocykla w profesjonalnym obiekcie? Taką usługę świadczą często serwisy motocyklowe, salony sprzedające motocykle nowe, ale także komisy z używanymi jednośladami. Swoją ogrzewaną powierzchnię wynajmują także prywatni motocykliści, chcąc pomóc innym.
Ile kosztuje zimowanie motocykla na sezon zimowy? Kwota może dojść nawet do 3 tysięcy złotych. W najdroższych pakietach mamy jednak mnóstwo pobocznych usług, poza samym odstaniem motocykla w ciepłym miejscu. W ramach opłaty, mamy przegląd, odpowiednie przygotowanie do sezonu wiosennego, utrzymywanie akumulatora, łańcucha, opon i płynów eksploatacyjnych w dobrej kondycji.
Najtaniej miesięczny koszt przechowywania motocykla na zimę to około 100 złotych.
Wydaje się, że największy wydatek związany z posiadaniem samochodu elektrycznego to jego zakup. Auta na prąd są o ok. 30 proc. droższe niż ich spalinowe odpowiedniki. Jednak teraz okazuje się, że nie tylko zakup auta elektrycznego będzie drogi, ale także jego użytkowanie. W planach jest nowy podatek na auta elektryczne.
Od stycznia 2024 roku Unia Europejska oraz Wielka Brytania wzajemnie nałożą na siebie cła w wysokości 10 proc. na samochody elektryczne. To oczywiście spowoduje wzrost cen tych pojazdów, ale to nie jedyny podatek, który zobaczymy.
Nowa opłata ma dotyczyć samochodów, które będą złożone z europejskich części o udziale mniejszym niż 45 proc. W praktyce oznacza to wzrost cen większości samochodów elektrycznych, które możemy kupić u nas, ponieważ większość z nich posiada baterie wyprodukowane w Azji.
Nowy podatek na auta elektryczne – kto na tym skorzysta? To oczywiste
Ponieważ ceny europejskich samochodów, które już i tak są drogie pójdą w górę, klienci bardziej przychylnym okiem zaczną patrzeć na produkty z Azji. To z kolei spowoduje spadek popytu na auta elektryczne i kiepską sytuację producentów aut.
Jak się okazuje, państwa wspólnoty widzą w tym problem, dlatego żądają przesunięcia nowych opłat celnych o trzy lata. Pozwoliłoby to pojazdom produkowanym w Unii i na Wyspach przekroczenie wymaganego progu, powyżej którego cła nie obowiązują.
Komisja Europejska nie zgadza się na przesunięcie terminu przeciwko czemu oponuje Francja. Jak podaje Automotive News Europe, powołując się na Bloomberg, francuskie władze uważają, że będzie to ugięcie się pod żądaniami Wielkiej Brytanii. Co ciekawe, żaden inny kraj nie poparł tej decyzji i Francja jest odosobniona.
Podatek na auta elektryczne także w USA
Okazuje się, że także amerykański stan – Floryda planuje wprowadzić przepisy, które wymuszałyby dodatkowy podatek na kierowcach samochodów elektrycznych.
Nowy projekt ustawy zakłada, że kierowcy nowych pojazdów elektrycznych musieliby uiścić dodatkową opłatę w wysokości 200 dolarów. Kwota ta byłaby pobierana corocznie, oddzielnie od standardowych opłat rejestracyjnych. Podobny miałby być nałożony na właścicieli hybryd typu plug-in, którzy co 12 miesięcy musieliby oddawać władzom stanu 50 dolarów.
Już jakiś czas temu na podobny ruch zdecydowały się także inne stany, w tym Waszyngton, Georgia, Arkansas i Ohio. Także władze Teksasu przyjęły na początku tego roku podobną ustawę. Podatek na auta elektryczne jest też pobierany m.in. na Hawajach.
Od 2018 roku w ramach konceptu do projektu dołączyło blisko 600 zrzeszonych serwisów, świadczących usługi dla klientów indywidualnych i flotowych. Menadżerowie odpowiedzialni za projekt podsumowują 5 lat Q Service Castrol, dotychczasową działalność, dzielą się planami na przyszłość oraz wskazują na wyzwania, jakie czekają branżę warsztatową w najbliższych latach.
Projekt Q Service Castrol powstał w 2018 roku z połączenia wiedzy i doświadczenia dwóch znaczących przedsiębiorstw w branży motoryzacyjnej. Sieć została stworzona przez firmę Inter Cars, zaś partner tytularny – Castrol – od początku wspiera działania konceptu. Jak Q Service Castrol radził sobie do tej pory na rynku i jakie cele stawia sobie na przyszłe lata?
5 lat Q Service Castrol
W Polsce obecnie funkcjonuje blisko 600 warsztatów zrzeszonych w ramach konceptu sieciowego Q Service Castrol. W serwisach naprawianych jest ponad milion samochodów rocznie. To niekwestionowany lider zrzeszający serwisy samochodowe.
Sieć Q Service Castrol rozpoznawalna jest m.in. dzięki gwarancjom na silnik, hamulce oraz opony. Ponadto, serwisy samochodowe zrzeszone w jej strukturach są aktywnymi uczestnikami programu Bio Service, który ma na celu ochronę środowiska naturalnego. W ramach tej inicjatywy, warsztaty mają możliwość efektywnego zarządzania odpadami, powstałymi w wyniku prac serwisowych, korzystając z usług firm posiadających odpowiednie kwalifikacje i zasoby. Proces recyklingu odpadów jest ściśle zgodny z obowiązującymi przepisami prawnymi oraz z zasadami ekologii.
Marta Ciesielska menadżerka projektu o powodach sukcesu
Q Service Castrol wspierają liczni partnerzy którzy dostarczają do warsztatów fachową wiedzę i sprawdzone rozwiązania. Wśród firm współpracujących z siecią są m.in. Castrol, Continental, Semperit, Bosch, Ate, Varta, ZF Aftermarket, NRF i od niedawna marka Milwaukee.
– Dzięki współpracy z profesjonalnymi partnerami, właściciele warsztatów otrzymują dostęp do najnowszych informacji technicznych oraz mogą liczyć na wiele dodatkowych korzyści. Ma to ogromny wpływ na rozwój serwisów, które zdobywają rynkową przewagę nad innymi firmami – stwierdza Marta Ciesielska, menadżer projektu Q Service Castrol.
Marta Ciesielska oraz ambasadorzy marki Q Service Castrol: Bartek Ostałowski i Piotr Gruszka
Flota w sieci warsztatów
Sieć warsztatowa wspiera również klientów flotowych i odpowiada na potrzeby branży, oferując liczne usługi i rozwiązania. Q Service Castrol zajmuje się obsługą flot samochodów osobowych na obszarze całego kraju w ramach programu flotowego firmy Inter Cars. Q Service Castrol obecnie świadczy usługi dla najważniejszych firm flotowych, wśród nich są: Arval, Leasplan, ALD, Masterlease i inne.
Wyzwania i przyszłość branży warsztatowej
W najbliższych latach branżę warsztatową czeka wiele wyzwań. Najważniejsze kwestie związane są przede wszystkim z elektryfikacją pojazdów, rosnącymi cenami usług i brakami wykwalifikowanej kadry pracowniczej w warsztatach.
Q Service Castrol wdraża rozwiązania, które odpowiadają na pojawiające się potrzeby i wyzwania rynku warsztatowego. Pośród ważnych inicjatyw, w których uczestniczy projekt są systemy praktyk i zaawansowanych szkoleń oraz programy Młode Kadry i konkurs Young Car Mechanic. Dodatkowo, Q Service Castrol stale pomaga doposażyć się właścicielom warsztatów w najnowocześniejszy sprzęt, potrzebny mechanikom do codziennej pracy.
W zeszłym roku Q Service Castrol świętował otwarcie 500. warsztatu, co świadczy przede wszystkim o sile i rosnącej popularności konceptu sieciowego. Projekt nie zwalnia tempa, a menadżerowie odpowiedzialni za jego rozwój planują dalszą ekspansję na mapie Polski.
– Stawiamy na ciągły rozwój. Intensywnie prowadzimy skuteczne działania marketingowe, które wpływają na wzrost rozpoznawalności marki. Stale rozwijamy nasz koncept i współpracujemy wyłącznie z jakościowymi serwisami. Chcemy podążać za trendami, jednocześnie konsekwentnie krocząc wyznaczoną 5 lat temu ścieżką. Naszym celem jest stanie się najlepszą w kraju siecią zrzeszającą niezależne serwisy samochodowe – podsumowuje Marta Ciesielska.
Pierwsze odcinki drogi ekspresowej na trasie pomiędzy Gdańskiem, Warszawą, Krakowem i Chyżnem powstawały jeszcze w czasach PRL. Chodzi o przebudowywany obecnie fragment pomiędzy Ostrzykowizną koło Zakroczymia i Czosnowem z mostem na Wiśle, którego pierwszą nitkę oddano w 1990 r. a budowę drugiej zakończono w 1992 r. Wcześniej, w latach 1974-1984 powstała jednojezdniowa zachodnia obwodnica Kielc jako część planowanej autostrady z Warszawy do Krakowa, ostatecznie rozbudowana do dwujezdniowej drogi ekspresowej udostępnionej w 2013 r. Kierowcy mieli też do dyspozycji dwujezdniowe wylotówki z Warszawy w kierunku Płońska i Grójca oraz odcinki omijające położone przy trasie miejscowości.
W 1997 roku powstała jednojezdniowa obwodnica Miłomłyna, rozbudowana do dwóch jezdni wraz z realizacją sąsiednich odcinków. W pierwszej dekadzie XXI wieku powstały kolejne obwodnice, już w układzie dwujezdniowym, Białobrzegów, Jędrzejowa, Grójca i Płońska. Z Myślenic do Lubnia jechaliśmy drogą ekspresową, podobnie jak z Grójca do Jedlińska koło Radomia. Realizacja kolejnych odcinków S7 ułatwiała podróż, ale na długie odcinki musieliśmy poczekać do jesieni 2018 r, gdy z Gdańska można było dojechać ponad 200-kilometrowym odcinkiem drogi ekspresowej do Napierek na granicy woj. warmińsko-mazurskiego i mazowieckiego. Z końcem 2019 r. kierowcy mogli przejechać kolejne ok. 200 km od Grójca, omijając Radom, do Moczydła na granicy województw świętokrzyskiego i małopolskiego. W 2022 r. jadąc z Gdańska mieliśmy już blisko 280 km ekspresówki przechodzącej za Płońskiem w dwujezdniową DK7 (na fragmencie pod Modlinem starą S7), z Myślenic do Rabki-Zdroju podróżowaliśmy już korzystając z nowego pond 2-kilometrowego tunelu pod Luboniem Małym, a od początku września br. z Warszawy po przejechaniu ok. 240 km dotrzemy w okolice Miechowa.
Nadal budowana jest Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej, która będzie stanowiła część drogi ekspresowej S7 łączącej się z S6 na węźle Chwaszczyno i wpinającej do obecnego przebiegu S7 na węźle Gdańsk Południe. Nową dwujezdniową drogą ekspresową o długości ok. 32 km, a także ponad 6-kilometrową obwodnicą Żukowa w ciągu DK20 pojedziemy w 2025 r.
W trakcie przebudowy jest stara dwujezdniowa DK7/S7 pomiędzy Płońskiem i Czosnowem, podpisaliśmy umowę na realizację trasy od Czosnowa do Kiełpina, a w przetargu jest opracowanie projektu budowlanego dla połączenia S7 z Warszawą. Na tym odcinku powstaną dwa tunele, a także węzeł Warszawa Północ na skrzyżowaniu z S8 na wysokości Bemowa. Warto podkreślić, że 57-kilometrowy odcinek od Płońska do Warszawy będzie miał po trzy pasy ruchu na obu jezdniach.
W realizacji są dwa odcinki S7 w woj. małopolskim, od Miechowa do Szczepanowic oraz od Widomej do Krakowa. W przyszłym roku połączymy oddany jesienią odcinek do Miechowa z funkcjonującym już Szczepanowice – Widoma i dalszą część trasy do połączenia z S52 Północną Obwodnicą Krakowa. Tym samym stary trakt krakowski łączący Warszawę z Krakowem w całości zastąpimy drogą ekspresową
Trwają też poszukiwania projektantów, którzy wytyczą przebieg nowej zakopianki pomiędzy Krakowem i Myślenicami, uwzględniając także połączenie z S52 Beskidzką Drogą Integracyjną. Projektanci pracują już nad dokumentacją przygotowawczą dla przebiegu drogi łączącej koniec S7 w Rabce-Zdroju z przejściem granicznym w Chyżnem. Dopiero wtedy dowiemy się, czy ta ok. 35-kilometrowe dwujezdniowa trasa będzie miała parametry drogi ekspresowej. Rozpoczęły się też pierwsze prace związane z połączeniem portu w Gdyni z drogą ekspresową S7. Tzw. Droga Czerwona będzie dwujezdniową drogą klasy GP prowadzącą od portu do węzła Gdynia Chylonia w miejscu skrzyżowania ul. Morskiej z Obwodnicą Trójmiasta.
Obecna droga ekspresowa S8 pomiędzy Piotrkowem Trybunalskim a Warszawą wykorzystuje przebieg dawnej gierkówki, oddanej do użytku w 1976 roku i gruntownie przebudowanej w ostatnich latach. W 1998 r. oddano do użytku obwodnicę Radzymina, a kolejne obwodnice w śladzie obecnej S8 powstały z początkiem XXI w. – Ostrowi Mazowieckiej w 2003 r. i Oleśnicy w 2006 r. W kolejnych latach sukcesywnie realizowano kolejne odcinki drogi ekspresowej S8, łącząc je w coraz dłuższe ciągi.
W 2012 r. zakończono modernizację gierkówki od Piotrkowa Trybunalskiego do Radziejowic, a z końcem 2013 r. z Wrocławia można było dojechać do węzła Wieluń. W następnych latach oddawano kolejne odcinki w kierunku Warszawy i Białegostoku. W 2015 r. zakończyły się prace przy przebudowie mostu Grota Roweckiego w Warszawie oraz odcinka pomiędzy węzłami Paszków i Opacz co ułatwiło przejazd przez stolicę w kierunku Białegostoku, do którego drogą ekspresową można było dojechać w październiku 2018 r. Nieco ponad rok później, po zakończeniu przebudowy gierkówki pomiędzy Radziejowicami i Paszkowem, dostępna była cała ówczesna S8 prowadząca przez pięć województw z Kobierzyc pod Wrocławiem do przedmieść Białegostoku.
Kierowcy korzystali przy tym z odcinków ich dróg, A8 Autostradowej Obwodnicy Wrocławia, A1 pomiędzy Tuszynem i Piotrkowem Trybunalskim oraz fragmentu Południowej Obwodnicy Warszawy w ciągu S2 pomiędzy węzłami Opacz i Konotopa. Taka trasa liczyła blisko 590 km i wymagała zawrotki na węźle Piotrków Trybunalski Południe, z czego ok. 56 km to wspólny przebieg z A8, A1 i S2. Wraz zakończeniem przebudowy A1 oraz oddaniem nowej łącznicy węzła Piotrków Trybunalski Zachód umożliwiliśmy bezpośredni zjazd z A1 w kierunku Warszawy.
Rozbudowa drogi S8 w województwie łódzkim
Wielu kierowców nadal wybiera krótszą o 35 km trasę od węzła Łódź Południe przez węzeł Łódź Północ i dalej autostradą A2 do Konotopy zwiększając natężenie ruchu na niej. Wynika to ze zmiany przebiegu drogi pomiędzy Walichnowy a Piotrkowem Trybunalskim i przybliżenia S8 do Łodzi. Budując węzeł Łódź Południe przewidziano możliwość jego bezpośredniego połączenia z dalszym przebiegiem S8. Długość całego łącznika to ok. 60 km, a skrzyżowanie z S8 będzie mniej więcej w jego połowie.
Droga S8 do Czech
Trasa S8 będzie biec dalej na południe od Wrocławia i gotowe są już oferty przetargu na realizację trzech odcinków drogi ekspresowej S8 od podwrocławskich Kobierzyc do Łagiewnik o łącznej długości 32,5 km. W październiku br. wybrano najkorzystniejsze oferty i przed końcem br. chcemy podpisać umowy z wykonawcami. Ogłoszono też przetarg na wykonawcę blisko 14-kilometrowego odcinka Ząbkowice Śląskie Północ – Bardo.
Przetarg na odcinek od Łagiewnik do Ząbkowic Śląskich (o długości 17,1 km) planujemy ogłosić jeszcze w tym roku. W trakcie prac przygotowawczych jest jeszcze odcinek z Barda do Kłodzka, a ich efekt jest uzależniony od wyniku analiz połączenia go z planowaną obwodnicą Złotego Stoku. Nowa S8 pomiędzy Kobierzycami a Kłodzkiem będzie miała ok. 87 km długości. Oddanie tej trasy do ruchu planowane jest w latach 2028-2033. W RPBDK do 2030 r. zapisano również realizację dalszego przebiegu S8, ok. 45 km w woj. dolnośląskim od Kłodzka do Boboszowa i granicy z Czechami.
Rozbudowa drogi S8 w kierunku Litwy
5 września br. dopisano do Programu również budowę ok. 90 km w woj. podlaskim od Białegostoku do węzła Raczki na skrzyżowaniu z S61. Trasa ta będzie wykorzystywać realizowany obecnie, w ramach budowy S19, odcinek od nowego węzła Białystok Zachód w okolicy Choroszczy do Dobrzyniewa i dalej fragment S16 do Korycina. Niedawno poznaliśmy firmy zainteresowane realizacją przedłużenia S16 do Knyszyna skąd S8 pobiegłaby nowym śladem do Korycina. Niedługo zostanie rozpisany przetarg ten ok. 20-kilometrowy odcinek drogi ekspresowej. Trasa połączy się z obecnie realizowaną obwodnicą Suchowoli o długości ok. 15 km, która powstaje jako jednojezdniowa droga, ale zaprojektowana została tak by w przyszłości można było dobudować drugą jezdnię i dostosować ją do parametrów drogi ekspresowej.
Takie samo rozwiązanie zastosowano na drugiej z realizowanych w ramach Programu budowy 100 obwodnic, trasie omijającej Sztabin (umowy na obie podpisaliśmy w 2021 roku) i będzie też zastosowane na trzeciej obwodnicy w ciągu DK8, Białobrzegów. W przyszłości, oprócz dobudowy drugiej jezdni do wspomnianych trzech obwodnic, dostosowanie obecnej DK8 do drogi ekspresowej będzie wymagało przebudowy odcinków pomiędzy obwodnicami i budowy drugiej jezdni (także dobudowy i poszerzenia obiektów inżynierskich) od Augustowa do Raczek.
Po realizacji wszystkich odcinków na południe od Wrocławia i na północ od Białegostoku S8 wydłużyłaby się do blisko 786 km stając się najdłuższą drogą szybkiego ruchu w Polsce. Będzie o ok. 36 km dłuższa od S7 przy założeniu, że trasa od Rabki-Zdrój do Chyżnego będzie drogą ekspresową.
Problemem takich molochów legislacyjnych jak Parlament Europejski i Rada oraz Komisja Europejska jest to, że produkują one ogromne ilości projektów, rozporządzeń oraz opinii, a śledzenie ich jest niezwykle trudne. Tym chyba można uzasadniać fakt, że chociaż rozporządzenie o którym mowa datowane jest na 13 lipca 2023 roku, dopiero teraz jego treść zaczyna być komentowana przez polskie media. Pełna jego nazwa brzmi „Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie wymogów w zakresie obiegu zamkniętego w odniesieniu do projektowania pojazdów oraz zarządzania pojazdami wycofanymi z eksploatacji, zmieniające rozporządzenia (UE) 2018/858 i 2019/1020 oraz uchylające dyrektywy 2000/53/WE i 2005/64/WE”. Czytamy w nim, że:
Europejski Zielony Ład jest europejską strategią na rzecz wzrostu, której celem jest zapewnienie osiągnięcia do 2050 r. neutralnej dla klimatu, czystej gospodarki o obiegu zamkniętym opartej na optymalizacji zarządzania zasobami i ograniczeniu zanieczyszczenia. (…) W związku z przechodzeniem sektora motoryzacyjnego na mobilność bezemisyjną i z rosnącym wykorzystaniem elektroniki w pojazdach wzrośnie popyt na miedź i surowce krytyczne. (…) W rezultacie produkcja pojazdów może odznaczać się dużym śladem środowiskowym. Jest to spowodowane przede wszystkim emisją gazów cieplarnianych z energii niezbędnej w celu wydobycia i przetworzenia surowców pierwotnych (…)
W tym kontekście postulowane jest przejście przemysłu motoryzacyjnego na gospodarkę o obiegu zamkniętym. Brzmi to bardzo rozsądnie, aby starać się jak najwięcej odzyskiwać ze złomowanych pojazdów i poddawać recyklingowi, zamiast wykopywać kolejne rudy metali i rzadkie pierwiastki. Niestety pojęcie urzędników europejskich na temat tego, co jest ekologiczne, jawi się jako absurd.
Zakaz naprawiania samochodów w Unii Europejskiej to realne zagrożenie
został zaspawany lub zamknięty z wykorzystaniem pianki izolacyjnej;
został całkowicie spalony do tego stopnia, że komora silnika lub przedział pasażerski zostały zniszczone;
został zanurzony w wodzie do poziomu powyżej tablicy rozdzielczej;
komponenty konstrukcyjne i zabezpieczające mają wady techniczne, które są nieodwracalne i sprawiają, że nie można ich wymienić, takie jak starzenie się metalu, liczne pęknięcia podkładów lub nadmierna korozja perforacyjna;
Ten fragment brzmi jeszcze rozsądnie. Jeśli samochód jest pocięty na kawałki, albo pospawany i poklejony pianką na sztukę, faktycznie nie powinien jeździć po drogach. Spalone auto też do niczego się nie nadaje, a pojazd popowodziowy to prawdziwa mina. Ale dalej czytamy, że pojazd dyskwalifikuje sytuacja, w której nie można naprawić lub wymienić:
komponentów łączących z podłożem (takich jak opony i koła),
zawieszenia, układu kierowniczego, układu hamulcowego i ich komponentów sterujących;
mocowań i połączeń siedzeń;
poduszek powietrznych, napinaczy wstępnych, pasów bezpieczeństwa i ich peryferyjnych komponentów eksploatacyjnych;
karoserii i podwozia pojazdu;
No dobrze, ale chodzi o sytuację, w której NIE MOŻNA naprawić lub wymienić tych komponentów. Jeśli nie można do auta przymocować koła, to faktycznie nie powinno jeździć. Tylko co stoi na przeszkodzie wymiany półosi i zawieszenia? Otóż mogą stać koszty:
Naprawa pojazdu jest niemożliwa z ekonomicznego punktu widzenia, jeżeli jego wartość rynkowa jest niższa niż koszt niezbędnych napraw koniecznych do przywrócenia go w Unii do stanu technicznego, który byłby wystarczający do uzyskania świadectwa zdatności do ruchu drogowego w państwie członkowskim, w którym pojazd był zarejestrowany przed naprawą.
Czyli przychodzi rzeczoznawca, ogląda wasze wymarzone i tylko lekko rozbite 15-letnie Audi A4 (przez wiele lat najchętniej sprowadzany do Polski model) i orzeka, że niestety koszt jego naprawy według stawek producenta, przekracza wartość pojazdu. Więc nie można go naprawić.
Myślicie, że to absurd? Jest jeszcze gorzej. Naprawa pojazdu uznawana jest za niemożliwą, kiedy:
został on zanurzony w wodzie do poziomu poniżej tablicy rozdzielczej i uszkodzeniu uległ silnik lub układ elektryczny;
nie są do niego przymocowane drzwi;
paliwo lub pary paliwa wyciekły, stwarzając ryzyko pożaru i wybuchu;
gaz wyciekł z układu gazu płynnego, stwarzając ryzyko pożaru i wybuchu;
hamulce i komponenty układu kierowniczego są nadmiernie zużyte.
Macie wyciek płynu chłodzącego? Nie kłopoczcie się z wymianą chłodnicy, ani nawet uszkodzonego węża. Płyn wyciekł, czyli trzeba złomować. Po ostatnim przeglądzie uznałeś, że klocki hamulcowe jeszcze przejeżdżą jeden sezon, jeśli nie będziesz dużo hamować? Przykro nam, teraz są nadmiernie zużyte, więc naprawa pojazdu jest niemożliwa.
Sprzedasz komuś auto z drobną usterką? Pójdziesz siedzieć
Innym rodzajem absurdu są przepisy, regulujące zasady sprzedaży samochodów w kontekście powyżej przedstawionych kryteriów.
Do celów przeniesienia własności pojazdu używanego właściciel pojazdu musi być w stanie wykazać każdej osobie fizycznej lub prawnej zainteresowanej nabyciem własności danego pojazdu lub właściwym organom, że pojazd nie jest pojazdem wycofanym z eksploatacji. Oceniając status pojazdu używanego, właściciel pojazdu, inne podmioty gospodarcze i właściwe organy sprawdzają, czy spełnione są kryteria określone w załączniku I w celu ustalenia, czy nie jest to pojazd wycofany z eksploatacji.
Macie wbity przegląd i to robiony całkiem niedawno? No dobrze, ale to może okazać się, że od tego czasu pojawił się wam wyciek chłodziwa. Albo nierozsądnie przejechaliście przez kałużę i skrzywiła się tarcza hamulcowa. Kupujący tego nie zauważył przed transakcją, a teraz ma pojazd, który już w momencie zakupu nie kwalifikował się do naprawy, tylko do złomowania. Był odpadem. Więc pójdziecie siedzieć za nielegalny obrót odpadami.
Te wszystkie zapisy to dopiero projekt i raczej niewielkie są szanse, aby kraje członkowskie je przegłosowały. Ale pamiętajcie, że coraz głośniej się mówi o odebraniu krajom członkowskim prawa veta, a także o federalizacji UE. Wtedy takie przepisy, szczególnie że są przecież proekologiczne, będą mogły przechodzić bez przeszkód.
Wspólny unijny system informowania o wykroczeniach kierowców
Wiele się ostatnio dzieje w Komisji Transportu i Turystyki Parlamentu Europejskiego (TRAN), która opracowuje nowe przepisy dotyczące kierowców. Będą one częścią pakietu Bezpieczeństwa Drogowego, jaki ma wejść w życie już w 2024 roku.
Wśród nowości jest dyrektywa o wymianie informacji pomiędzy krajami należącymi do Unii Europejskiej. Dzięki temu wykroczenia drogowe przestaną być traktowane „lokalnie”. Obecnie co prawda kierowca uchylający się od zapłacenia mandatu z Niemiec, może otrzymać stosowne wezwanie na swój polski adres, ale według projektu zmian, służby w całej unii będą wiedziały o przewinach każdego kierującego.
Taki system pozwoli również na wymianę informacji dotyczących zatrzymanych praw jazdy. Obecnie kierujący tracący uprawnienia w Polsce (na przykład za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h), może swobodnie jeździć za granicą. Uprawnienia są mu zatrzymywane elektronicznie, więc przed policją w innym kraju może nadal wylegitymować się autentycznym prawem jazdy.
Stracisz prawo jazdy w jednym kraju, stracisz w całej UE
Wraz z wejściem w życie proponowanych zmian, takie zabiegi staną się niemożliwe. Jeśli kierujący straci prawo jazdy w jakimś kraju lub zostanie mu ono okresowo zatrzymane, straci je na terenie całej Unii Europejskiej. Dzięki wymianie informacji między policjami różnych krajów, służby będą mogły natychmiast sprawdzić, czy kontrolowany kierowca nie przeskrobał czegoś poważnego gdzieś indziej.
Ciekawostką na temat tych zmian jest to, że za projektem tej zmiany stoi europoseł PiS Kosma Złotowski, który wraz ze swoim kolegą Petarem Vitanowem z Bułgarii, przygotował stosowne prawo zdanie. Jak sam stwierdził:
Ambitne cele Wizji Zero nie mogą zostać osiągnięte bez możliwości egzekwowania kar za wykroczenia drogowe popełnione przez zagranicznych kierowców. Państwa członkowskie muszą mieć narzędzia do wymiany informacji i skutecznej identyfikacji sprawców wykroczeń drogowych. Jazda za granicą nie powinna oznaczać bezkarności, także dla kierowców z krajów trzecich.
Dodajmy też, że na tapecie jest także pomysł ujednolicania systemu karania kierowców. Już teraz Komisja Parlamentu Europejskiego postuluje, aby kierowcy tracili prawa jazdy w przypadku:
Funkcjonujące na rynku warsztaty wulkanizacyjne starają się odpowiedzieć na zapotrzebowanie najbardziej wymagających klientów, co przejawia się nie tylko w jakości świadczonych usług, ale również ich promocji. Każdy kierowca, który planuje wymianę opon w swoim samochodzie, może skorzystać z wyszukiwarki internetowej, by znaleźć serwis z fachową pomocą. Chcąc mieć pewność, że usługa zostanie zrealizowana szybko i profesjonalnie, warto skorzystać z prostej i funkcjonalnej platformy Motointegrator.com. Znajdują się tam oferty najlepszych warsztatów, wykonujących wymianę opon. Każdy z tych serwisów kieruje się dobrem swoich klientów, zapewniając terminowość, miłą obsługę, a co najważniejsze specjalistyczną wiedzę i doświadczenie w branży oponiarskiej. Na https://motointegrator.com/pl/pl/uslugi/177-wymiana-opon-i-wulkanizacja udostępniane są usługi warsztatów z różnorodnych miast – Warszawy, Katowic, Poznania itp. Dokładna lokalizacja ułatwia wybór warsztatu, znajdującego się w pobliżu miejsca zamieszkania. Wystarczy zaznaczyć swoją dzielnicę, np. Białołękę, by pojawiła się lista najlepszych serwisantów wymiany opon. Szczegółowy opis oferty zawiera rodzaj świadczonych usług, cennik i ogólną charakterystykę działalności. Samo umówienie się na wizytę zajmuje kilka chwil. Należy jedynie zaznaczyć typ usługi, a następnie wybrać dogodny termin.
Wymiana opon – dlaczego warto skorzystać z platformy Motointegrator.com?
Wszystkie oferty umieszczone na stronie to profesjonalne, sprawdzone warsztaty. Jakość świadczonych usług potwierdzają opinie klientów widoczne w wizytówce każdego serwisu. Mają Państwo zatem pewność, że wymiana opon zostanie wykonana fachowo, a sam termin realizacji będzie o wiele krótszy niż w przypadku bezpośredniej wizyty w warsztacie. Wymiana opon z Motointegrator.com to świetna opcja dla osób, które, poza tą usługą, chcą sprawdzić lub wymienić inne części swojego auta. Warsztaty wulkanizacyjne bardzo często specjalizują się w klimatyzacji, zakładaniu felg itp. W przypadku wszelkich wątpliwości, Motointegrator.com umieszcza na swojej stronie odpowiedzi na pytania najczęściej zadawane przez klientów.
Prostowanie felg aluminiowych – dlaczego jest tak ważne?
Wymiana ogumienia bardzo często wiąże się z koniecznością prostowania felg aluminiowych. Dlaczego? Felgi to lekkie obręcze koła samochodowego, które wykonuje się z różnych materiałów. Najczęściej jest to aluminium bądź stal. Pierwszy typ wyróżnia wyjątkowa lekkość, świetna estetyka, precyzja wykonania z dokładnością do 0,3 mm oraz wydajne chłodzenie zacisków hamulcowych. Zdarza się jednak, że felgi aluminiowe ulegają zniekształceniu lub poważnemu uszkodzeniu. Jakie objawy mogą na to wskazywać? Są to wszelkie wibracje układu kierowniczego, a także bicie kół. Jeśli zauważą Państwo takie problemy, niezbędna jest wizyta w warsztacie w celu wyprostowania felg.
Kiedy założyć opony zimowe?
Letnie opony ze względu na swoją budowę nie są przystosowane do jazdy po zaśnieżonej drodze, pokrytej dodatkową warstwą lodu. Prowadzenie samochodu z takim ogumieniem stwarza poważne zagrożenie nie tylko dla kierowcy i pasażerów pojazdu, ale również innych uczestników ruchu drogowego. Opony zimowe, w przeciwieństwie do letnich, wykonuje się z wykorzystaniem gęstej mieszaniny siarki i kauczuku, co zapewnia optymalną elastyczność i świetną ochronę przed wpadnięciem auta w niekontrolowany poślizg. Duża liczba lameli powoduje natomiast rozpraszanie wody i zagłębienie się opon w głąb śniegu. W efekcie auto zachowuje swoją stabilność, nawet w trudnych warunkach. Kiedy zatem odwiedzić wulkanizatora? Kluczowym wskaźnikiem jest utrzymująca się temperatura powietrza. Jeśli nie przekracza ona 7 st. Celsjusza, wówczas należy wymienić opony na zimowe. Jakie inne objawy wskazują na zły stan ogumienia? Komplet nowych opon jest niezbędny w przypadku wykrycia nacięć, uszkodzeń wentyla, plam, czy też zniekształcenia drutówki. Czy takie usterki da się usunąć? Najczęściej stosowane metody to zimna bądź ciepła wulkanizacja, w zależności od głębokości uszkodzenia. Naprawa opon to mniejszy wydatek niż montaż nowego kompletu, jednak nie zawsze jest ona możliwa.
Ile kosztuje wymiana opon?
Za oponę przystosowaną do 16-calowych obręczy trzeba wydać co najmniej 100 złotych. Jeśli felgi są większe, np. 19-calowe wówczas koszt serwisu wzrasta dwukrotnie. Osoby, które nie dysponują dużym budżetem, mogą zdecydować się na zamontowanie używanych kół. Ich stan powinien być jednak na tyle dobry, by przetrwały one okres zimowy.
Dzięki platformie Motointegrator.com znaleźć można fachową pomoc wulkanizatorów. Wyybierając warsztat lepiej mieć pewność, że pracuje w nim profesjonalna obsługa, która chętnie odpowie na wszelkie pytania, takie jak np., jaki koszt wymiany opon czy trwa wymiana opon. Dzięki temu można być spokojnym, że usługa wykonana zostanie z należytą starannością.
W 61. Rajdzie Barbórki, wśród 110 załóg, które znalazły się na liście zgłoszeń, aż 35. wystartuje mocnymi autami klasy R1. Wśród nich widnieje nowy zespół – Gosia Prus i Ola Rogala stworzyły kobiecy team, który powalczy o możliwość startu na odcinku specjalnym Karowa.
Gosia Prus – zawodniczka rajdowa i rallycrossowa
Gosia to zawodniczka zarówno rajdowa, jak i rallycrossowa. Obrała też związaną ze sportem motorowym ścieżkę zawodową, która pozwala jej spełniać marzenia.
Po ogromnym sukcesie w Mistrzostwach Polski Rallycross w sezonie 2023, wywalczeniu dwóch podiów oraz debiucie w Rajdzie Śląska pokazała, że jest gotowa na nowe wyzwania. Nie zwalnia tempa, a jej umiejętności za kierownicą zyskują coraz większe uznanie. Za kierownicą BMW E36, zdeterminowana i pełna wiary w siebie, podbiła serca kibiców dynamicznym stylem jazdy, ale też odwagą na torze. A wszystko to w niebywale trudnej i wymagającej klasie RWD CUP.
Gosia Prus i Ola Rogala
Gosia Prus nieustannie pokazuje, że siła wiary we własne umiejętności może być kluczowym czynnikiem sukcesu. Jej droga przez świat motorsportu nie była łatwa, ale dzięki ciężkiej pracy i przekonaniu, że każdy wysiłek prowadzi do osiągnięcia celu, stała się inspiracją dla wielu. Gosia realizuje swoje marzenia i swoją postawą udowadnia kolejnym pasjonatom, że w świecie pełnym emocji i adrenaliny można odnaleźć upragnione miejsce.
Gosia Prus i Ola Rogala – czym startują w Rajdzie Barbórki?
Czym wystartuje zespół Gosia Prus i Ola Rogala? Będzie to Mitsubishi Lancer Evo X – prawdziwa bestia, przygotowana do rajdowych zmagań na europejskich trasach w najwyższej specyfikacji Grupy N. Na pokładzie znalazły się:
elektronika marki Motec,
skrzynia biegów w układzie H zgodna z wymogami Grupy N,
bezpieczny zbiornik paliwa.
To tylko niektóre z elementów, w które wyposażony jest Lancer zespołu.
Zapytacie: ok, Lancer Evo X – ale jaka moc? Bagatela – aż 400 KM! Dwa lata temu auto udowodniło swoje możliwości – w Mistrzostwach Europy, podczas Rajdu Di Roma Capitale. Zanim samochód trafił w ręce entuzjasty, gotowego wykorzystać jego pełny potencjał, Lancer – po tej intensywnej rywalizacji – miał przerwę.
Historia tego auta jest równie bogata, co jego osiągnięcia. W sezonie 2020 popisywał się podczas Mistrzostw Europy w rajdach z udziałem takich kierowców jak Igor Widłak i – wcześniej – Łukasz Kotarba. Jednorazowo, podczas Rajdu Podlaskiego w 2022 roku, za kierownicą Lancera Evo X, zasiadł także Maciek Stolarski, prezentując się w klasie NAT 2. Ten samochód to zbiór niezapomnianych przeżyć i sportowych emocji na rajdowych trasach.
Gosia Prus i Ola Rogala
Aleksandra Rogala – pilotka rallycrossowa i rajdowa
Team Gosia Prus i Ola Rogala to zespół dwóch doświadczonych zawodniczek. Gosia – znana w środowisku jako niezwykle koleżeńska osoba – postanowiła uczynić nadchodzący Rajd Barbórka wyjątkowym przeżyciem nie tylko dla siebie. Wybrała osobę, która odegrała niebagatelną rolę w jej sukcesie w Mistrzostwach Polski Rallycross.
Aleksandra Rogala
Na początku sezonu 2023 podjęła współpracę z Aleksandrą Rogalą, która w sezonie 2021 i 2022 ścigała się z Gosią w jednej klasie, w Mistrzostwach Polski Rallycross w klasie RWD CUP. Aleksandra przez cały sezon zawodów rallycrossowych niezmiennie wspierała Gosię „na słuchawkach”. Pełniła funkcję spottera, dostarczając nie tylko kluczowych informacji podczas rywalizacji, ale także dodatkowej dawki motywacji i wsparcia emocjonalnego. Teraz Ola sama stanie się częścią ekscytującej, rajdowej przygody. Gosia, jako wyraz wdzięczności i uznania dla zaangażowania Aleksandry, postanowiła zaprosić właśnie ją na prawy fotel. Dzięki temu wspólnie przeżyją emocje 61. Rajdu Barbórka. To już drugi start Aleksandry w Rajdzie Barbórki, na fotelu pilota, i – z pewnego źródła wiemy – że można by jej powierzyć również pilotaż statku kosmicznego!
Wspólny start damskiego zespołu to rezultat nie tylko uznania doświadczenia i zasług obu zawodniczek, ale świetnej relacji, opartej na wzajemnym zaufaniu i profesjonalizmie. Gosia Prus i Ola Rogala staną przed nowym wyzwaniem, gotowe do pokonania każdego zakrętu.
Ten start to podkreślenie znaczenia zespołowej pracy, która stoi za sukcesami. Bądźcie z nami, gdy razem przekroczymy linię startu Rajdu Barbórka, gotowe do wspólnego przeżycia niezapomnianych chwil w Lancerze EVO X – mówi Gosia Prus.
Bądźcie z nami, gdy Gosia ponownie zmierzy się z trudnościami tras rajdowych po raz drugi w swojej karierze na Rajdzie Barbórka – zachęca Ola Rogala.
Co zrobić, kiedy szyby w samochodzie zamarzną od środka?
Wilgoć pojawiająca się w nocy i przymrozki to prosty przepis na zamarznięte szyby w samochodzie. Można się z tym problemem rozprawić za pomocą skrobaczki, ale użyć środka do odmrażania szyb. Dobrym pomysłem jest zaopatrzenie się w matę przynajmniej na przednią szybę, dzięki czemu wilgoć nie będzie osiadała na szkle. Założenie jej i późniejsze złożenie trwają znacznie krócej, niż skrobanie szyby. Nie ryzykujemy też podrapaniem szkła.
Sposób ten nie działa jednak, kiedy szyba zamarznie nam od środka. Nie jest to częste zjawisko, ale może się pojawić. Niewielkie mamy wtedy szanse na poradzenie sobie z problemem za pomocą ciepłego nawiewu na szybę (silnik musiałby się najpierw rozgrzać, a to na mrozie chwilę trwa i powyżej minuty jest niezgodne z prawem), więc najprościej skorzystać ze skrobaczki.
Zdecydowanie natomiast nie korzystajcie z odmrażacza w sprayu. Zadziała skutecznie, tylko potem będziecie musieli wywietrzyć kabinę, aby móc wsiąść do samochodu.
Każdy kto choć trochę uważał na fizyce wie, że lód robi się z wody, ale skąd woda we wnętrzu samochodu? Jeżeli w kabinie panuje wilgoć, to może ona osadzić się na szybach, a potem pod wpływem spadającej temperatury zamarznąć.
Zimą o wilgoć w samochodzie najłatwiej, kiedy nie otrzepujecie dokładnie butów ze śniegu, ale nawet gdy to robicie, zawsze możecie wnieść trochę śniegu, który roztopi się i wsiąknie w dywaniki i wykładzinę samochodu. Źródłami wilgoci w aucie mogą być:
stary filtr kabinowy
materiałowe dywaniki (warto zimą zamienić je na gumowe)
wilgocią mogą nasiąknąć też wykładziny w samochodzie oraz tapicerka
stare i sparciałe uszczelki mogą sprawiać, że wilgoć dostaje się do wnętrza
Podstawa w zapanowaniu nad wilgocią w aucie to regularna wymiana filtra kabinowego oraz dokładne umycie szyb od środka. Brud i tłuszcz jaki się na nich osadza, zwiększa zjawisko parowania.
Jeżeli o nie pomaga, może okazać się, że macie w kabinie sporo wilgoci. Najlepiej wtedy umieścić w aucie trochę kociego żwirku, który chłonie wilgoć i pozwala skutecznie osuszyć wnętrze samochodu.
Hyundai Tucson na pierwszy rzut oka zmienił się głównie za sprawą nowej atrapy chłodnicy, w której nadal wkomponowane są światła do jazdy dziennej, LEDy mają teraz po cztery segmenty zamiast pięciu. Przedni pas to układ cienkich, kanciastych linii na węższej niż do tej pory osłonie chłodnicy. Trudno powiedzieć, co zmieniło się z tyłu, ponieważ producent nie dostarczył żadnego zdjęcia pokazujące auto z tej strony.
Przeprojektowano także zderzaki z nową listwą, a całość optycznie obniża i poszerza proporcje sylwetki Tucsona. Więcej zmian widać jednak we wnętrzu SUVa.
Hyundai Tucson 2024 2
Hyundai Tucson 2024 – nowe minimalistyczne wnętrze
Hyundai przeprojektował wnętrze nowego Tucsona, jest ono teraz bardziej minimalistyczne. W zasadzie zmieniła się cała deska rozdzielcza, a panel klimatyzacji ma teraz fizyczne przyciski i pokrętła.
Kierowca widzi teraz przed sobą dwa zintegrowane wyświetlacze o przekątnej 12,3 cala. Dźwignię do zmiany biegów przeniesiono z tunelu środkowego na kolumnę kierownicy – na wzór Ioniqa czy nowej Kony. Ten zabieg pozwolił na zyskanie praktyczniejszej konsoli środkowej z większymi schowkami.
Hyundai Tucson 2024 1
Na pokładzie nie brakuje portów ładowania USB C, jest też ładowarka indukcyjna. O odpowiedni nastrój w kabinie dba teraz ambientowe oświetlenie. Kierownica jest teraz cieńsza, choć zachowała tradycyjne przyciski. Nie wiedząc czemu, przypomina nam koło z amerykańskich muscle carów.
Hyundai Tucson 2024 – jakie silniki?
Na razie nie podano odświeżonej palety silników. Obecnie w ofercie mamy wersję 1.6 T-GDI HEV o mocy 150 KM (ceny od 128 400 zł) oraz hybrydę 1.6 T-GDI 7DCT o mocy 180 KM (od 185 900 zł).
Nie wiemy nic o cenach odświeżonego Tucsona. Nowy Hyundai Tucson na rynku zadebiutuje na początku 2024 roku.
Na wstępie uspokajamy – nowa Dacia Duster nie przeszła pełnej elektryfikacji. Zniknął co prawda Diesel, ale do wyboru będą miękka hybryda, pełna hybryda oraz ulubiona wersja Polaków – z fabryczną instalacją LPG.
Dacia Duster to prawdziwy hit, który w swojej 13-letniej karierze zdobył ponad 40 nagród i został wyprodukowany w liczbie ponad 2,2 miliona egzemplarzy. Dzięki stale rosnącej sprzedaży Duster stał się w 2022 roku najlepiej sprzedającym się SUV-em w Europie na rynku samochodów osobowych we wszystkich segmentach łącznie. Z linii produkcyjnych zakładu Dacii w Pitesti w Rumunii zjeżdża codziennie niemal 1000 egzemplarzy Dustera, czyli mniej więcej jeden egzemplarz na minutę!
Nowa Dacia Duster pod kątem wyglądu to prawdziwy kosmos
Projektanci nowej Dacii Duster naprawdę poszaleli. Samochód wygląda zupełnie inaczej od poprzednika, a nawet nie przypomina żadnego dotychczasowego modelu tej marki. Z przodu przypomina trochę nowego Jeepa Avengera. Bryła Dustera trzeciej generacji to typowy crossover. Muskularna maska z przetłoczeniami, plastikowe nadkola oraz wysoki prześwit jasno wskazują, że to auto z podwyższonym nadwoziem.
Pionowo zarysowany przód, wyraźnie odcinające się osłony nadkoli z fazowanymi krawędziami, szeroka pokrywa bagażnika i boczne szyby tworzące jednolitą powierzchnię od przodu do tyłu kabiny. Stylistom przyświecało jedno słowo – prostota. Chodziło o stworzenie prostych brył o czystych, ostrych liniach, co nadały modelowi nowoczesny, dopracowany wygląd z nadwoziem o przemyślanych i wyrazistych kształtach.
Projektanci pomyśleli też o praktyczności, rezygnacja z wersji lakierowanej jest korzystna nie tylko z punktu widzenia ochrony środowiska, ale także jeśli chodzi o kwestie wizualne – nawet zadrapane czy porysowane osłony nigdy nie tracą fabrycznego koloru. Te nielakierowane elementy to opatentowany materiał Dacii, który zawiera do 20% materiałów pochodzących z recyklingu.
Wnętrze nowego Dustera zdobi wysoka i szeroka deska rozdzielcza z poziomą listwą ozdobną ustawioną w pionie. Spójność z designem nadwozia wyraża się również w kształcie nawiewów powietrza wzorowanych na kształcie nadkoli.
Dacia Duster 2024
Szczególną uwagę poświęcono ergonomii, którą zapewnia centralny ekran o przekątnej 10,1 cala umieszczony w polu widzenia kierowcy i odchylony w jego stronę pod kątem 10°. Bardzo ergonomiczna jest również nowa dźwignia automatycznej skrzyni biegów. Spłaszczona w górnej i dolnej części kierownica jest bardzo wygodna w użyciu, a jednocześnie ułatwia wsiadanie i wysiadanie.
Nowa Dacia Duster ma poradzić sobie też w terenie
Producent chwali się, że auto „dysponuje możliwościami offroadowymi”, co ma potwierdzać duży prześwit (217 mm), a także napęd na cztery koła. Dacia Duster z tym napędem oferuje 5 trybów jazdy:
AUTO: skrzynia biegów automatycznie rozdziela moc między przednią i tylną oś w zależności od przyczepności nawierzchni i prędkości
ŚNIEG: optymalizuje tor jazdy na śliskich nawierzchniach dzięki specjalnym nastawom układu kontroli toru jazdy ESC
BŁOTO/PIASEK: do jazdy po luźnych nawierzchniach, takich jak błotniste lub piaszczyste drogi
OFF-ROAD: oferuje najlepsze możliwości jazdy po bezdrożach i pokonywania trudnych odcinków dróg. Tryb 4×4 Lock ma funkcję automatycznego, optymalnego rozdzielania momentu obrotowego na przednie i tylne koła w zależności od wykrytego stopnia przyczepności nawierzchni i prędkości pojazdu.
ECO: optymalizuje zużycie paliwa poprzez odpowiednie sterowanie pracą klimatyzacji i osiągami pojazdu. Zapewnia optymalny rozdział momentu obrotowego silnika na przednią i tylną oś, aby ograniczyć zużycie paliwa.
Dacia Duster 2024
Nowa Dacia Duster bez diesla, ale za to z hybrydą i fabrycznym LPG
Auto będzie dostępne z jednym z trzech wariantów silnikowych – miękka hybryda, pełna hybryda oraz z fabryczną instalacją LPG:
Duster HYBRID 140 to 4-cylindrowy silnik benzynowego o pojemności 1,6 l i mocy 94 KM, dwóch silników elektrycznych (silnik o mocy 49 KM i wysokonapięciowy rozrusznik-alternator) oraz zelektryfikowanej automatycznej skrzyni biegów. Posiada ona 4 przełożenia obsługujące silnik spalinowy i 2 przełożenia przypisane do silnika elektrycznego. Taka łączona technologia jest możliwa dzięki brakowi sprzęgła. System hamowania z odzyskiwaniem energii w połączeniu z akumulatorem trakcyjnym o pojemności 1,2 kWh (230 V) i wysokosprawną skrzynią biegów umożliwia poruszanie się po mieście w trybie w pełni elektrycznym nawet przez 80% czasu jazdy, zużywając o 20% energii mniej w cyklu mieszanym i nawet o 40% w cyklu miejskim. Ponadto ruszanie z miejsca odbywa się zawsze w trybie w 100% elektrycznym.
Duster TCe 130 łączy on w sobie 3-cylindrowy, turbodoładowany silnik benzynowy nowej generacji o pojemności 1,2 litra z systemem miękkiej hybrydy (mild hybrid) 48 V. System ten wspomaga silnik spalinowy w fazach rozruchu i przyspieszania, obniżając średnie zużycie paliwa i emisję CO 2 o około 10%. Wersja TCe 130 jest dostępna z 6-biegową mechaniczną skrzynią biegów w wersjach 4X2 i 4X4.
Duster ECO-G 100 to znany i chętnie wybierana wersja z fabryczną instalacją LPG. W trybie zasilania gazem Nowy Duster ECO-G 100 emituje średnio o 10% mniej CO 2 w porównaniu ze swoimi spalinowymi odpowiednikami. Ponadto samochód dysponuje zasięgiem wynoszącym ponad 1300 kilometrów dzięki dwóm zbiornikom o łącznej pojemności niemal 100 litrów: 50 litrów zbiornika benzyny i 50 litrów pojemności użytecznej zbiornika LPG (zamontowanego pod podłogą).
Sprzedaż nowego Dustera ruszy w lutym 2024 roku, a odbiór pierwszych egzemplarzy zaplanowano na maj tego samego roku. Ceny są obecnie nieznane, ale jeśli okażą się atrakcyjne, możemy spodziewać się kontynuacji sukcesu sprzedażowego Dustera w Polsce i w Europie.
Terminowe prawa jazdy z jeszcze krótszym terminem ważności
Kiedyś kierowca wobec którego nie było żadnych zastrzeżeń natury zdrowotnej, otrzymywał prawo jazdy bezterminowe i mógł teoretycznie korzystać z niego dożywotnio. Aby stracić ten przywilej musiałby coś przeskrobać, co wzbudziłoby podejrzenia u policjantów, czy powinien on nadal mieć prawo jazdy.
Od 2013 roku już nie są wydawane prawa jazdy bezterminowe, a kierowcy otrzymują uprawnienia na maksymalnie 15 lat. Po tym czasie muszą złożyć wniosek o nowy dokument, ale jeśli nie było wobec nich zastrzeżeń zdrowotnych, nie muszą robić żadnych dodatkowych badań. Kierowcy z bezterminowymi blankietami, za kilka lat także będą musieli je wymienić.
Wiele wskazuje na to, że wprowadzone będą jeszcze restrykcyjne i krótsze terminy na prawach jazdy, wymagające także stawiania się do lekarza.
Prawo jazdy na 5 lat, a później nawet na krócej
Unijny pomysł, aby skrócić ważność praw jazdy miałby dotyczyć starszych kierowców, aby upewniać się, czy nadal są na siłach prowadzić pojazdy w sposób bezpieczny. Według projektu nowej regulacji, dotyczyłoby to już osób mających 65 lat. Od tego momentu prawo jazdy przedłużane byłoby najwyżej na 5 lat, a aby je uzyskać, konieczna byłaby pozytywna opinia lekarza. Osoby mające 75 lat otrzymywałyby prawo jazdy na 2 lata, a kierowcy mający lat 80, tylko na rok.
Wśród proponowanych zmian, jest także rozszerzone badanie lekarskie. Nie miałoby ono być przeprowadzane tylko pod kątem wad wzroku oraz przewlekłych chorób, ale także pod kątem sprawności motorycznej i szybkości reakcji. Kierujący mieliby także przechodzić badania psychologiczne.
Na liście pomysłów można także znaleźć egzaminy praktyczne, podczas których egzaminator oceniałby w praktyce, na ile dobrze senior radzi sobie w ruchu drogowym. Brany pod uwagę jest także zakaz jazdy po zmroku.
Toyota Yaris Cross jest hitem, nie tylko w Polsce, ale w Europie. Model jest liderem segmentu B-SUV na Starym Kontynencie, zdobył liczne nagrody i wyróżnienia, w tym prestiżowy tytuł World Urban Car. Teraz przyszedł czas na kilka zmian, choć nie możemy mówić tu o faceliftingu, bo auto z zewnątrz pozostało niezmienione.
Toyota Yaris Cross zyskał nowy silnik
W nowej wersji Toyota Yaris Cross będzie miała więcej wyposażenia, lepsze materiały wykończeniowe, a także więcej silników do wyboru. Auto otrzyma nowy napęd hybrydowy piątej generacji o nazwie Hybrid 130. Układ z 1,5-litrowym silnikiem ma nową przekładnię oraz większy i mocniejszy silnik elektryczny MG1. Wraz z ulepszeniem jednostki sterującej mocą (PCU) pozwoliło to zwiększyć moc o 14% ze 116 KM/85 kW do 132 KM/97 kW. Jednocześnie zwiększono moment obrotowy silnika elektrycznego MG2 w całym zakresie obrotów, a maksymalny moment obrotowy wzrósł o 30% ze 141 do 185 Nm.
Te zmiany przekładają się nie tylko na lepsze przyspieszanie od 0 do 100 km/h, ale też na większą elastyczność auta, co jest ważne w trakcie wyprzedzania. Auto rozpędza się od 0 do 100 km/h w czasie 10,7 s, skrócił się też czas przyspieszenia od 80 do 120 km/h (8,9 s).
Toyota Yaris Cross Premiere Edition 2
Toyota Yaris Cross jest lepiej wygłuszony
W kwestii dźwięku silnika ulepszono wyciszenie w czterech aspektach. Do lewego mocowania silnika dodano amortyzator dynamiczny, zamontowano też rezonator na dolocie. Wygłuszenie deski rozdzielczej zmieniono z jednowarstwowego na trójwarstwowe, a dodatkową warstwę filcu dodano w jej górnej części. Żeby lepiej radzić sobie z hałasem drogowym oraz opływającym powietrzem zastosowano grubszą przednią szybę oraz szyby boczne.
Auto po odświeżeniu otrzymało ulepszone i rozbudowane multimedia, które ułatwiają korzystanie z samochodu, umożliwiają jego personalizację, a także oferują jeszcze większą liczbę funkcji. W zależności od wersji przed kierowcą umieszczono 7-calowy wyświetlacz na tablicy wskaźników lub 12,3-calowy wirtualny kokpit, a ekran systemu multimedialnego ma przekątną 9- lub 10,5 cala.
Standardem w nowym Yarisie Cross jest system multimedialny Toyota Smart Connect. Nawigacja oparta jest na chmurze, a informacje o ruchu drogowym są przekazywane na bieżąco. Inteligentny asystent głosowy wywoływany komendą „Hej Toyota” został zaprogramowany tak, by rozumieć naturalną mowę, w tym takie komunikaty jak np. „Hej Toyota, jest mi zimno” i reaguje na nie poprzez podniesienie temperatury wnętrza. Ponadto samochód łączy się bezprzewodowo ze smartfonami przy pomocy interfejsów Apple CarPlay i Android Auto.
Toyotę Yaris Cross w nowej wersji będzie można zamawiać w pierwszym kwartale 2024 roku. Wtedy też powinniśmy poznać ceny auta.
Do oferty trafi nowa wersja Premiere Edition, która wyróżnia się nowym, dwukolorowym malowaniem nadwozia z lakierem Urban Khaki dostępnym tylko w tym wariancie. Paleta dwukolorowych nadwozi obejmuje też opcje bi-tone z lakierami Platinum White Pearl oraz Silver Metalic. Dla wersji Premiere Edition zarezerwowane są pięcioramienne, 18-calowe felgi aluminiowe pomalowane na ciemnoszary kolor. We wnętrzu tej odmiany do nowego, zielonego lakieru nawiązują przeszycia oraz elementy ozdobne deski rozdzielczej i drzwi.
Jeep rozszerza ofertę produkowanego w Polsce Avengera o silnik benzynowy o pojemności 1.2 l z układem miękkiej hybrydy. Jeep Avenger e-Hybrid wspomagany jest silnikiem elektrycznym o mocy 29 KM. Samochód przyspiesza do setki w czasie niecałych 11 sekund, a średnie zużycie paliwa ma wynosić zaledwie 5,1 l/100 km.
Jeep Avenger e-Hybrid dołączy do spalinowego i elektrycznego brata
Jeep Avenger e-Hybrid będzie trzecią dostępną wersją silnikową w gamie Avengera. Dzięki zaawansowanej technologii nowy Jepp Avenger e-Hybrid oferuje wyjątkowo płynną jazdę, ponieważ będzie miał możliwość jazdy w trybie elektrycznym, a to dzięki połączeniu automatycznej 6-biegowej dwusprzęgłowej skrzyni biegów e-DCS6 i zintegrowanego z nią silnika elektrycznego.
Silnik elektryczny z kolei poprawia wydajność i przyjemność z jazdy, umożliwiając w niektórych sytuacjach jazdę z wyłączonym silnikiem spalinowym. Tryb ten aktywuje się podczas jazdy miejskiej z prędkością poniżej 30 km/h, osiągając do 1 km zasięgu w trybie całkowicie elektrycznym na drogach miejskich i pozamiejskich lub gdy kierowca zwolni pedał gazu.
Miękka hybryda Jeepa jest także wyposażona w BSG (Belt Starter Generator). Gwarantuje on płynne i ciche przechodzenie między silnikiem spalinowym a silnikiem elektrycznym.
Pod maską Jeepa Avenger e-Hybrid pracuje 3-cylindrowy silnik spalinowy o pojemności 1,2 litra generujący moc 100 KM, połączony z 48-woltowym akumulatorem litowo-jonowym i innowacyjną 6-biegową dwusprzęgłową skrzynią biegów. Taka jednostka gwarantuje przyspieszenie od 0 do 100 km/h w niecałe 11 sekund i zapewnia praktycznie natychmiastowe dostarczenie momentu obrotowego z silnika elektrycznego. Taka konfiguracja optymalizuje osiągi silnika spalinowego, szczególnie przy ponownym rozruchu, co łagodzi efekt „turbodziury” i poprawia reakcję pedału przyspieszenia.
Ciekawostką jest niektóre wykorzystanie energii elektrycznej. Auto za jej pomocą, bez włączania silnika spalinowego może poruszać się do przodu bez naciskania pedału gazu, na przykład w korku. Jeep Avenger e-Hybrid może również zaparkować w trybie w 100% elektrycznym. Ponadto technologia ta umożliwia odzyskiwanie energii podczas zwalniania i zapewnia swobodę automatycznego ładowania poprzez hamowanie regeneracyjne, eliminując potrzebę ładowania z gniazdka.
Nowa wersja Avengera będzie dostępna z bogatszym wyposażeniem. Na pokładzie znajdziemy m.in.:
otwierany elektrycznie dach panoramiczny,
elektrycznie regulowany fotel kierowcy z funkcją masażu pleców,
skórzana tapicerka,
7- lub 10-calowy wyświetlacz zawierającym informacje MHEV, takie jak tryb jazdy, informacje o stanie silnika, czy mocy,
łopatki zmiany biegów na kierownicy.
Składanie zamówień na nowego Jeepa Avengera e-Hybrid będzie możliwe pod koniec listopada 2023 roku.