Zielona strzałka to dodatkowy segment sygnalizatora S-2, która pozwala na warunkowy skręt, najczęściej w prawo. To duże ułatwienie dla kierowców, upłynniające ruch, ale wymagające przestrzegania przez nich konkretnych zasad. Przypomnijmy:
Nadawany przez sygnalizator S-2 sygnał czerwony wraz z sygnałem w kształcie zielonej strzałki oznacza, że dozwolone jest skręcanie w kierunku wskazanym strzałką w najbliższą jezdnię na skrzyżowaniu. Skręcanie jest dozwolone pod warunkiem, że kierujący zatrzyma się przed sygnalizatorem i nie spowoduje utrudnienia ruchu innym jego uczestnikom.
To wie większość kierowców, tylko mało który ma ochotę o tym pamiętać. Należy najpierw zatrzymać się przed sygnalizatorem (nawet gdy jest zupełnie pusto), ponieważ świeci się czerwone światło. Dopiero wtedy można ewentualnie ruszyć dalej.
Jaki mandat za niezatrzymanie się na zielonej strzałce?
Na szczęście dla większości polskich kierowców, przejechanie na zielonej strzałce bez zatrzymania, traktowane jest zupełnie inaczej, niż przejazd na czerwonym świetle. Mandat taki wynosi tylko 100 zł, ale do konta kierującego przypisanych jest też 6 punktów karnych.
Czy dostanę mandat, jeśli ruszyłem, a strzałka właśnie zgasła?
Jak teraz rozwiązać zagadkę z tytułu tekstu? Przyjmujemy scenariusz, że zatrzymaliście się przed sygnalizatorem, bo przestrzegacie przepisów. W tym momencie pojawili się piesi, więc oczywiście ich przepuszczacie. Droga robi się wolna, strzałka nadal się świeci, więc ruszacie. W momencie gdy mijacie sygnalizator strzałka znika, a na sygnalizatorze jest tylko czerwony sygnał.
Co w takiej sytuacji? Jeśli wjeżdżaliście za sygnalizator, gdy strzałka zgasła, policja może to potraktować jako przejazd na czerwonym świetle. Oznacza to 500 zł mandatu i aż 15 punktów karnych.
Jak bronić się przed mandatem na zielonej strzałce?
Jeśli zatrzyma was policja i zarzuci opisaną powyżej sytuację, to nie macie właściwie możliwości obrony. Wasze zdanie, że jak ruszaliście to strzałka była, jest tylko obroną obwinionego, który może kłamać. Zdanie policjanta to bezstronna ocena funkcjonariusza i każdy są jemu przyzna rację.
Jedyna nadzieja w tym, że macie wideorejestrator i na nagraniu widać, że w momencie mijania go, strzałka cały czas była wyświetlana. Jeśli później zgasła, wy już nie mogliście tego wiedzieć i nie można was za to winić. Uczciwy policjant nie wystawi za coś takiego mandatu.
Oficjalna premiery nowej Lancii była dość cicha, choć w internecie i tak wzbudziła ona ogromne emocje. I to pomimo, że auto będzie dostępne tylko w niektórych państwach.
Nowa Włoszka ma 4,08 m długości, 1,76 m szerokości i 1,44 m – samochód jest więc typowym mieszczuchem, choć znacznie większym od poprzednika, który był o 20 cm krótszy. Pomimo niewielkich rozmiarów, auto sporo waży, bo aż 1584 kg.
Dlaczego tak dużo? Nowa Lanica Ypsilon to elektryk, a więc za wysoką masę odpowiedzialne są tutaj baterie. Auto jest napędzane silnikiem elektrycznym o mocy 156 KM, który zużywa od 14,3 do 14,6 kWh na 100 km. Akumulatory o pojemności 51 kWh pozwalają na przejechanie maksymalnie 403 km.
Producent zapewnia, że przy użyciu szybkich ładowarek, nowa Lancia Ypsilon naładuje się od 20 do 80 proc. w zaledwie 24 minuty. W 10 minut natomiast uda się zwiększyć zasięg o 100 km.
Oprócz wersji elektrycznej, ma również pojawić się odmiana benzynowa z francuską jednostką 1.2 PureTech, ta jednak pojawi się tylko na wybranych rynkach.
Czy nowa Lancia Ypsilon będzie dostępna w Polsce?
Na to pytanie na razie nie ma jasnej odpowiedzi. Początkowo spekulowano, że auto pojawi się tylko we Włoszech, teraz wiadomo, że Ypsilona będzie można kupić także w Belgii, Holandii, we Francji, Hiszpanii oraz Niemczech. O innych rynkach na razie nie wiadomo, ale wprowadzenie marki w miejsca, w których nie było jej od dekady jest trudnym i czasochłonnym przedsięwzięciem.
Jest minimalistyczne i ma sporo naleciałości swoich braci (auto zbudowano na platformie CMP/eCMP znanej z Opla Corsy czy Peugeota 208), ale udało się przemycić kilka oryginalnych akcentów, które wyróżniają Lancię.
Mamy tutaj wiele smakowitych detali w postaci czarnych wstawek oraz oryginalnej kolorystyki, a główną rolę grają dwa ekrany o przekątnych 10,25 cala. Najbardziej wyróżnionym elementem jest tunel środkowy z okrągłą podstawką i ładowarką indukcyjną.
Ponieważ nie mamy oficjalnego cennika w Polsce, znamy jedynie ceny w euro. Lancia Ypsilon Edizione Limitata Cassina kosztuje katalogowo 39 999 euro (czyli ok. 173 000 zł), w cenę wliczony jest wallbox. Przypomnijmy, że na razie oferowany jest tylko elektryk, więc potem do gamy pewnie dołączą i tańsze wersje.
Patrząc na sprzedaż aut elektrycznych w Polsce ich popularność szybko rośnie. W 2023 roku zarejestrowano 17 078 nowych aut elektrycznych, czyli aż o 51,2% więcej (+5785 szt.) niż w 2022 roku, wówczas sprzedano 11 293 szt. Dla porównania należy też dodać, że w tym samym okresie sprzedaż aut z silnikami benzynowymi spadła o 1,3% (do 198 064 szt.), a z silnikami wysokoprężnymi wzrosła o 1,9% (do 46 830 szt.).
Te dane dobrze wyglądają tylko na papierze. W rzeczywistości, udział elektryków w ogólnej puli nowych pojazdów rejestrowanych w 2023 r. wynosi zaledwie 3,6%. Niemal 52% nowych rejestracji to samochody z tradycyjnymi jednostkami – benzynowymi i dieslami.
TOP 10 aut elektrycznych w Polsce
Wiemy już, ile aut elektrycznych sprzedaje się nad Wisłą. A jakie modele elektryków są najchętniej kupowane?
Jak wynika z badania Deloitte przeprowadzonego w lutym 2024 r., ponad połowa ankietowanych zadeklarowała, że przy wyborze następnego samochodu zdecyduje się na silnik benzynowy lub diesla.
Wbrew pozorom, głównym powodem takiego stanu rzeczy nie jest cena samochodu elektrycznego czy też koszty jego ubezpieczenia.
Obawy Polaków co do elektryków w dużej mierze związane są z kwestią ładowania pojazdu. Zdecydowana większość badanych deklaruje, że jest gotowa poświęcić na ładowanie samochodu elektrycznego nie więcej niż 40 minut. Dodatkowo, dwie trzecie ankietowanych podkreśla, że zależy im, aby w pełni naładowany elektryk przejechał co najmniej 400 km. Dopiero spełnienie tych warunków skłoniłoby Polaków, aby w ogóle rozważyć zakup tego typu pojazdu.
Czy Strefy Czystego Transportu zachęcą do zakupu elektryków?
Strefy Czystego Transportu (SCT) to wydzielone obszary, po których mogą się poruszać wyłącznie pojazdy benzynowe spełniające normę Euro 5 lub diesle zgodne z Euro 6. Potwierdzeniem, że dany samochód spełnia narzucone normy, będzie odpowiednia naklejka na przedniej szybie, wydana przez urzędnika. Stare auta, które emitują dużo zanieczyszczeń, będą miały zakaz wjazdu do SCT. Złamanie tego zakazu będzie skutkowało mandatem karnym.
Wokół Stref Czystego Transportu narosło sporo kontrowersji i np. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie unieważnił uchwałę o SCT. To więc raczej nie spowoduje, że Polacy tłumniej będą kupować auta elektryczne.
Ile kosztuje wymiana baterii w samochodzie elektrycznym?
Dokładnie taki scenariusz przedstawili właściciele BMW i3 w serwisie Reddit, gdzie zaczęli dzielić się swoimi doświadczeniami. Przykładowo jeden z nich posiada egzemplarz, który pokonał (w przeliczeniu) około 130 tys. km. Jego bateria pozwalała mu na przejechanie około 90 km przy pełnym naładowaniu. Przyznacie, że niezbyt wiele. Udał się więc do dilera z prośbą o rozwiązanie tego problemu.
Rozwiązanie było tylko jedno – wymiana baterii. Kierowca miał akurat tyle szczęścia, że akumulator miał jeszcze gwarancję. Pozostało jej dokładnie 6 dni. Mimo to serwis uznał, że zmiana baterii klientowi się należy, co normalnie kosztowałoby go w przeliczeniu około 133 tys. zł. Sądzicie, że to dużo?
W rozmowach pojawił się też wątek innego kierowcy, który nie miał tyle szczęścia. Wymiana baterii w jego aucie już nie była objęta gwarancją, zaś rachunek jaki przedstawił z serwisu BMW w Seattle, opiewał na kwotę ponad 71 tys. dolarów, czyli około 290 tys. zł.
Co można kupić zamiast baterii do auta elektrycznego?
Kwoty podawane przez użytkowników Reddita są kosmiczne, ale w przypadku samochodów elektrycznych naprawdę trudno czasami przewidzieć, ile zapłacimy za wymianę baterii w danym modelu. W przypadku aut używanych często zdarza się, że nowe akumulatory są więcej warte niż całe auto. Przypomnijmy na przykład przypadek właściciela Jaguara I-Pace, który uszkodził obudowę baterii. Sama wymiana tej obudowy (a nie akumulatora) została wyceniona na 150 tys. zł.
Często prościej jest po prostu kupić inne auto. Właściciel feralnego BMW i3 za cenę wymiany akumulatora mógłby kupić sobie nowe BMW iX1 (220 tys. zł) a nawet i4 (259 tys. zł). Mógłby też zainteresować się kupnem podobnego do swojego egzemplarza i3. Za cenę baterii mógłby kupić siedem takich aut.
Używanie telefonu w samochodzie – co mówią przepisy?
Każdy chyba wie, że za kierownicą nie powinien korzystać z telefonu. A jeśli zamierza gdzieś dzwonić, to może to robić wyłącznie korzystając z zestawu głośnomówiącego. Wprost mówią o tym przepisy Kodeksu drogowego:
Kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku.
https://www.motocaina.pl/artykul/autostrada-a2-a4-bezplatne-koncesja-termin-471849.htmlTen przepis zawiera również informację, o której mało kto wie. Zabronione jest nie tylko trzymanie telefonu, ale również mikrofonu. Jeśli podłączyliście do telefonu przewodowe słuchawki z mikrofonem i trzymacie w ręce mikrofon, aby rozmówca lepiej was słyszał, to również narażacie się na mandat.
Ile wynosi mandat za korzystanie z telefonu podczas jazdy?
Obecny taryfikator mandatów bardzo surowo karze kierujących, którzy nie stosują się do zakazu używania telefonów. Mandat 500 zł może nie jest aż taki dotkliwy, ale za takie wykroczenie dostajecie także 12 punktów karnych. Limit wynosi obecnie 24, więc wystarczą dwie sytuacje, w których zostaniecie złapani na korzystaniu z telefonu i jesteście na granicy utraty prawa jazdy. Jeden dodatkowy punkt i po sprawie.
Czy można korzystać w czasie jazdy z telefonu w uchwycie?
Spójrzmy jeszcze raz na cytowane wcześniej przepisy. Mówią one o zakazie korzystania z telefonu podczas jazdy, jeśli wymaga to trzymania go w ręku. Gdy zatem telefon macie zamocowany w uchwycie, możecie swobodnie z niego korzystać.
To logiczne, ponieważ wtedy używanie smartfona nie różni się niczym od używania dotykowego ekranu w samochodzie. Możecie więc ustawiać nawigację czy wybierać do kogoś numer. Zalecamy jednak ostrożność, bo telefon może znacznie bardziej rozpraszać, szczególnie gdy ktoś do nas napisze na komunikatorze. Jeżeli odpowiedź nie może zaczekać, korzystajmy z opcji dyktowania wiadomości.
Przepisy mówią o zakazie korzystania z telefonu „podczas jazdy”, co sugeruje, że gdy nie jedziemy, sięgnięcie po smartfona jest dozwolone. To niestety pułapka. Jeżeli stoimy na światłach lub w korku, to nasz pojazd nadal uczestniczy w ruchu. Jest to więc zatrzymanie, a nie postój i za to też można dostać mandat. Policja sprawdza to czasami przy użyciu dronów.
Dopiero gdy zatrzymamy się na jakimś parkingu, możemy mówić o postoju i wtedy dozwolone jest sięgnięcie po telefon.
To tak naprawdę lifting, ale producenci przyzwyczaili nas, że każdy odświeżony model nazywają „nowym”. W przypadku Octavii mamy do czynienia z typowym zabiegiem unowocześniania samochodu „pod skórą” i tylko delikatnego liftingu z zewnątrz. Może Czesi wyszli z założenia, że jeśli coś dobrze wygląda, to po co to zmieniać? Tak prezentuje się nowa Skoda Octavia w pełnej krasie:
Nowa Skoda Octavia 2024 – co się w niej zmieniło?
Widoczne zmiany zaszły z przodu, gdzie widzimy ostro narysowane przednie reflektory ze światłami do jazdy dziennej w kształcie bumerangów. Elegancki charakter auta podkreśla chromowany grill oraz pasek na przednim zderzaku, również mieniący się w słońcu. Reflektory to druga generacja „Matrix LED”, które mają jeszcze lepiej doświetlać drogę po zmroku.
Z profilu to wciąż dobrze znana nam Skoda Octavia, z tyłu delikatnie zmodyfikowano lampy LED, dodając dynamiczne kierunkowskazy. Tradycyjnie pojawiły się nowe wzory felg. Auto będzie dostępne w czterech wersjach: Essence, Selection, Sportline oraz sportowa RS.
Nowa Skoda Octavia 2024 – najwięcej zmian widać we wnętrzu
Skoda twierdzi, że materiały we wnętrzu są bardziej przyjazne matce naturze. Nie zabrakło też nowoczesnych rozwiązań, wirtualne zegary mają teraz średnicę 10 cali, tyle samo ile główny ekran na konsoli środkowej, a opcjonalnie ten drugi można powiększyć do 13 cali.
Standardem ma być także dwustrefowa klimatyzacja, port indukcyjnego ładowania smartfona, czy ulepszony system keyless, który ma otwierać i zamykać samochód, gdy właściciel zbliży lub oddali się od auta na odległość 1,5 metra.
Mają pojawić się także nowe gadżety serii Simply Clever, takie jak np. specjalny schowek do przechowywania toreb, miejsce na kubki i akcesoria dla pasażerów z tyłu, opcjonalny uchwyt na tablet z tyłu przednich siedzeń, skrobaczka do lodu w klapce wlewu paliwa, czy opcjonalny parasol w drzwiach kierowcy.
Nowa Skoda Octavia 2024 – silniki
W palecie jednostek napędowych rewolucji nie ma, nowa Skoda Octavia może być napędzana jednym z sześciu silników – cztery benzynowe TSI oraz dwa diesle TDI. Benzynowe jednostki 1.5 wyposażono w system odłączania cylindrów ACT. Do wyboru są 6-stopniowa manualna skrzynia biegów lub 7-biegowe DSG.
Silnik
Moment obr.
Napęd
Skrzynia biegów
1.5 TSI/85 kW (115 KM)
220 Nm
FWD
6-stopniowy manual
1.5 TSI/85 kW (115 KM) mHEV
220 Nm
FWD
7-biegowe DSG
1.5 TSI/110 kW (150 KM)
250 Nm
FWD
6-stopniowy manual
1.5 TSI/110 kW (150 KM) mHEV
250 Nm
FWD
7-biegowe DSG
2.0 TSI/150 kW (204 KM) (od 2025)
320 Nm
FWD
7-biegowe DSG
2.0 TSI/195 kW (265 KM)
370 Nm
AWD
7-biegowe DSG
2.0 TDI/85 kW (115 KM)
300 Nm
FWD
6-stopniowy manual
2.0 TDI/110 kW (150 KM)
360 Nm
FWD
7-biegowe DSG
Nowa Skoda Octavia 2024 – nowe systemy bezpieczeństwa
Nowa Skoda Octavia jest wyposażona w nowe systemy aktywnego i biernego bezpieczeństwa. Auto ma monitorować stan kierowcy, badać jego zmęczenie, ale nie tylko mierząc czas spędzony za kółkiem. Asystent ma nawet rozpoznawać krótkotrwałą długotrwałą nieuwagę, mierząc odchylenia od normalnego zachowania układu kierowniczego przy prędkościach powyżej 65 km/h i na bieżąco oceniać zachowanie kierowcy. Jeżeli system uzna, że kierowca jest zmęczony, uruchomi sygnał wizualny i dźwiękowy.
Nowy inteligentny asystent parkowania (dostępny tylko z automatyczną skrzynią DSG) umożliwia nowej Octavii automatycznie wjeżdżać i wyjeżdżać z równoległych i prostopadłych miejsc parkingowych. Samochód też zatrzyma się automatycznie, jeśli wykryje przeszkodę. Co więcej, auto będzie można zaparkować zdalnie stojąc na zewnątrz, a umożliwi to aplikacja Skody. Maksymalna prędkość podczas manewru wynosi 9,5 km/h.
Nowa Skoda Octavia może być wyposażona nawet w dziesięć poduszek powietrznych, w tym na kolana kierowcy oraz boczne z tyłu auta.
Nowa Skoda Octavia 2024 – ile kosztuje?
Na dzień premiery ceny nowej Octavii nie są jeszcze znane. Szczegóły pojawią się zapewne niedługo, a patrząc na tendencję innych nowości czeskiej marki – Kodiaqa oraz Superba, należy spodziewać się wyższych cen. Obecnie cennik Octavii otwiera wersja 1.0 TSI o mocy 110 KM za kwotę 106 400 zł. Ten silnik nie pojawi się w nowej wersji, a więc porównywalne 1.5 TSI 150 KM kosztuje obecnie 115 100 zł.
Nowa Skoda Octavia pojawi się na polskich drogach jeszcze w tym roku.
Gdzie służby wystawiają tak ogromne mandaty? Na szczęście nie w Polsce. Historia o jakiej mowa rozegrała się w Szwecji, gdzie policja zatrzymała 62-latka kierującego nieodpowiednio przygotowanym samochodem. Szyba przednia oraz boczne pokryte były lodem oraz śniegiem, co bardzo utrudniało mu widoczność.
Według lokalnych mediów, kierowca poruszał się boczną drogą, a szyby próbował oczyścić przy pomocy… tabakiery. Najwyraźniej nie zabrał ze sobą skrobaczki do szyb, ale starał się jakoś ten problem rozwiązać.
Szwedzki wymiar sprawiedliwości nie miał jednak dla niego litości. Zamiast mandatu, policjanci skierowali jego sprawę do sądu. Ten z kolei ukarał kierowcę grzywną w wysokości 40 stawek dziennych, które wynoszą 1000 koron. W przeliczeniu na złotówki daje to ponad 15 tys. zł! Tak wysoka kwota wynika z tego, że kary w Szwecji obliczane są na podstawie dochodów skazanego.
Ile wynosi mandat za jazdę nieodśnieżonym samochodem?
Polskie przepisy i taryfikator mandatów są tutaj o wiele łaskawsze, chociaż i u nas można teoretycznie otrzymać bardzo wysoki mandat za nieodśnieżony pojazd. Przykładowo:
za nieodśnieżone światła mandat wynosi 300 zł i 8 punktów karnych
za niewidoczne tablice rejestracyjne mandat to 500 zł i 8 punków karnych
Z kolei cały nieodśnieżony samochód, podpada pod istotny paragraf Kodeksu drogowego:
Pojazd uczestniczący w ruchu ma być tak zbudowany, wyposażony i utrzymany, aby korzystanie z niego zapewniało dostateczne pole widzenia kierowcy oraz łatwe, wygodne i pewne posługiwanie się urządzeniami do kierowania, hamowania, sygnalizacji i oświetlenia drogi przy równoczesnym jej obserwowaniu.
Kierowca który nie dopełni tego obowiązku, może być ukarany mandatem do 3000 zł.
„Wybieram się na rowerze w podróż dookoła świata. Poszukuję dzielnych sportowców”.
Napisał w „Kurierze warszawskim” Eugeniusz Smosarski – brat słynnej aktorki Jadwigi, który zbierał ekipę do podróży dookoła świata. Początkowo podróż miała odbyć się na rowerach, potem na motocyklach, a ostatecznie skończyło się na samochodzie – polskim kamperze stworzonym na bazie Forda T.
Smosarski w końcu zebrał wyprawową ekipę, do której należeli on sam, Jerzy Jeliński – młody weteran wojny polsko-bolszewickiej, Jan Łada – student Politechniki Warszawskiej oraz Bruno Bredsznajder – uznany operator filmowy – opowiada Dariusz Grochal, współautor książki pt. „Ekspedycja pierwszego Polaka automobilem dookoła świata”.
– Pomysł na wyprawę był na tyle legendarny, że nie można go pominąć w tej opowieści. Jeden z uczestników tej wyprawy, Eugeniusz Smosarski umieścił w Kurierze Warszawskim ogłoszenie o treści: „Wybieram się na rowerze w podróż dookoła świata. Poszukuję dzielnych sportowców”
Pierwszy polski kamper zbudowany 100 lat temu w Warszawie
Podróżnicy zdecydowali się na zakup podwozia Forda T za cenę 1000 zł, co wówczas nie było małą kwotą. W latach 20. ubiegłego wieku bardzo dobra pensja wysoko postawionego urzędnika państwowego wynosiła 200-300 zł miesięcznie. Za to można było utrzymać rodzinę, wynająć 4-5 pokojowe mieszkanie i zatrudnić pomoc domową.
Podwozie Forda T zostało zamówione w warszawskiej firmie Elibor SA, której siedziba mieściła się przy ulicy Wolskiej. Warto dodać, że spółka ta w ramach swojej działalności handlowej zajmowała się przez jakiś czas montażem modelu T w Warszawie. W sumie powstało 260 sztuk „polskich” Fordów T.
– Dzięki harcerskiemu glejtowi Centralne Warsztaty Samochodowe zaangażowały się w prace nad przygotowaniem samochodu do tej ambitnej wyprawy. Podwozie Forda T została uzbrojone w nadwozie polskiego autorstwa. Nie wiadomo dokładnie kto był projektantem, ale za budowę auta odpowiadał między innymi inżynier Tadeusz Tański, twórca między innymi pierwszego polskiego samochodu pancernego Ford FT-B opartego na podwoziu Forda T – dodaje Dariusz Grochal.
Polski kamper zyskał nowe ręcznie zbudowane nadwozie, tylko z jednymi drzwiami znajdującymi się po prawej stronie. Charakterystyczny tył nawiązywał do kształtu ówczesnych samolotów. We wnętrzu kampera znalazło się miejsce do spania dla dwóch podróżników – pozostała dwójka miała spać w namiocie. Polscy konstruktorzy zadbali o dodatkowe miejsce na bagaż, powiększyli zbiorniki paliwa, przygotowali wygodne piankowe fotele, a koło zapasowe umieścili pod podłogą, za tylną osią.
Pierwsza polska – jak głosił napis na boku auta – „Ekspedycja Harcerzy Polskich samochodem Forda naokoło świata” rozpoczęła się na początku września 1926 roku. Przeróżne zdarzenia spowodowały, że do celu dotarł tylko jeden harcerz, ponieważ pozostali z różnych powodów zrezygnowali. Całą podróż skrzętnie opisali Dorota i Dariusz Grochalowie w swoim reportażu historycznym.
Replikę opisywanego Forda T-CWS można od września 2023 roku oglądać w Muzeum i Centrum Ruchu Harcerskiego.
Co oznaczają okrągłe żółte znaki z czołgiem i strzałkami?
Znaki o których mówimy, są trudne do rozszyfrowania dla zwykłych kierowców. Ustawiane są zwykle w pobliżu miejsc, gdzie często prowadzone są ćwiczenia wojskowe, a więc poligonów lub jednostek wojskowych. Znaki ustawiane są na trasach przejazdów i stanowią ważne informacje dla mundurowych kierowców.
Charakterystycznych żółtych znaków jest siedem i mają one oznaczenia od W-1 do W-7. Ustawia się je przed tunelami oraz mostami, a informacje na nich zawarte dotyczą takich rzeczy, jak szerokość i wysokość tunelu czy nośność mostu. Ich dokładne znaczenie to:
W-1: klasa obciążenia mostu o ruchu jednokierunkowym
W-2: klasa obciążenia mostu o ruchu dwukierunkowym
W-3: klasa obciążenia mostu o ruchu jednokierunkowym dla pojazdów kołowych i gąsienicowych
W-4: klasa obciążenia mostu o ruchu dwukierunkowym dla pojazdów kołowych
W-5: klasa obciążenia mostu o ruchu dwukierunkowym dla pojazdów gąsienicowych
W-6: szerokość mostu lub środka przeprawowego
W-7: wysokość skrajni pionowej na moście lub w tunelu
Kto musi stosować się do żółtych znaków z czołgiem?
Co do zasady znaki te dotyczą tylko kierowców, prowadzących pojazdy wojskowe. Zwykli kierujący nie muszą się nimi przejmować. Teoretycznie. W praktyce rozsądny kierowca zwraca uwagę na te oznaczenia, ponieważ stanowią one jasny sygnał, że może natknąć się w pobliżu na kolumnę wojskową. Dobrze wtedy zachować dodatkową ostrożność.
Renault chce ugryźć sporą ilość tortu w segmencie kompaktowych SUVów. Francuska marka niedawno zapowiedziała nowego gracza w mniejszym segmencie C – Renault Symbioz, a teraz do polskich salonów wjeżdża już SUV w stylu coupe – Rafale.
Nowe Renault Rafale ma długość 4,71 m, szerokość 1,86 m oraz wysokość 1,61 m. Nowego SUVa zbudowano na platformie CMF-C/D, dzięki czemu miejsca dla pasażerów w drugim rzędzie jest dużo i pomimo sylwetki typu coupe, przestrzeń nad głową z tyłu (odległość od siedziska do dachu) wynosi 880 mm. Całość uzupełnia pojemny, 630-litrowy bagażnik. Auto ma rywalizować z m.in. z Peugeotem 408 i Citroenem C5 X.
Renault Rafale to pierwszy model tej marki, opracowany w jej nowym języku stylistycznym. Jego twórcą jest Gilles Vidal – nowy szef designu Renault, który wcześniej pracował dla Peugeota. Naleciałości auta z „lwem” ewidentnie widać w przedniej części Rafale. Kształt lamp, osłony chłodnicy, a nawet bocznych świateł dziennych już gdzieś widzieliśmy.
Renault Rafale – jaki silnik?
Na razie do oferty trafi wersja z jednym silnikiem E-Tech full hybrid o łącznej mocy 200 KM i wielotrybową automatyczną skrzynię biegów. Zasięg to nawet 1100 km.
3-cylindrowy silnik benzynowy o pojemności 1,2 l z turbodoładowaniem, o mocy 130 KM (96 kW) i momencie obrotowym 205 Nm.
główny silnik elektryczny o mocy 50 kW (70 KM) i momencie obrotowym 205 Nm do jazdy w trybie elektrycznym.
akumulator o pojemności 2 kWh ładuje się automatycznie podczas zwalniania i hamowania.
Pod koniec roku pojawi się Renault Rafale E-Tech 4×4 300 o mocy 300 KM, zapewniającą jeszcze większą przyjemność z jazdy. Mocniejszy wariant będzie posiadał dwa silniki elektryczne (po jedną na oś).
Obecnie w polskim cenniku Rafale pojawiły się dwie odmiany – techno oraz esprit Alpine. Wersja techno startuje od 192 900 zł, a z napędem 4Control advanced od 199 900 zł. Na szczycie cennika stoi a odmiana esprit Alpine, którą wyceniono na 210 900 zł.
Ford Transit MS-RT i Ranger MS-RT – oba modele zostały zaprojektowane i skonstruowane przy współpracy ze specjalistami z MS-RT – partnerem, który przygotowuje rajdowe Fordy. Efektem prac jest połączenie wyglądu nawiązującego do sportów motorowych, wzmocnionych właściwości jezdnych i wyjątkowych możliwości transportowych samochodów.
Oba modele MS-RT, bazujące na platformach Transita Custom i Rangera najnowszej generacji to szalone wersje samochodów, które uwielbiamy. Niedorzecznym jest przecież połączenie wody i ognia, czyli praktyczności i użyteczności vana oraz pickupa z emocjami i rasowymi osiągami samochodu sportowego. Fordowi zdaje się to udało.
Klienci mogą zamawiać Transita Customa MS-RT, E-Transita Customa MS-RT oraz Rangera MS-RT u dealerów już teraz, a dostawy rozpoczną się w połowie 2024 roku.
Ford Transit Custom MS-RT
Ford Transit MS-RT wyróżnia się stylistyką nadwozia nawiązującą do sportów motorowych, bogatym wyposażeniem wnętrza oraz szeroką gamą układów napędowych, wśród których znajduje się napęd wysokoprężny, hybrydowy plug-in oraz w pełni elektryczny. Auto, pomimo swoich sportowych aspiracji oferuje do 6,8 m3 maksymalnej przestrzeni ładunkoweji do 1199 kg maksymalnej ładowności.
Nadwozie Transita Custom MS-RT zyskało nowy, aerodynamiczny przedni zderzak ze zintegrowanym spojlerem, sportowe progi optycznie obniżające Transita oraz tylny ze zintegrowanym dyfuzorem. Dodatkowo vana wyposażono w tylny spojler, który zaprojektowano przy użyciu komputerowych pomiarów aerodynamicznych.
Pod szerszymi nadkolami pojawiły się antracytowe 19-calowe felgi, o pół cala szersze niż felgi Transita Custom w wersji Sport. Opony Goodyear Eagle Sport 235/45 R19 i nowa platforma Transita Custom z niezależnym tylnym zawieszeniem poprawiają nie tylko stabilność na drodze, ale także komfort podróżowania.
W pełni elektryczny E-Transit Custom MS-RT może pochwalić się najwyższą mocą maksymalną spośród wszystkich znanych do tej pory wersji Customa, co zawdzięcza silnikowi elektrycznemu o mocy do 285 KM (210 kW) napędzającemu tylne koła.
Sportowego Transita MS-RT można też mieć z dwulitrowym dieslem EcoBlue o mocy 170 KM, który współpracuje z ośmiobiegową przekładnią automatyczną.
Trzecia wersja to hybryda typu plug-in o mocy 232 KM, skrywa pod maską 2,5-litrowy silnik benzynowy i akumulator o pojemności 11,8 kWh. W tej wersji można jechać też w trybie w pełni elektrycznym.
W stylowym, komfortowym wnętrzu znalazły się nowe, ergonomiczne fotele przednie z bocznym podparciem, zdobione logo MS-RT oraz niebieskimi przeszyciami. Kabiny dla nadwozia typu van są wyposażone w pojedynczy fotel kierowcy i podwójne siedzenie pasażera. Wyprofilowana sportowa kierownica z niebieskim znacznikiem położenia jazdy na wprost i przeszyciami, jest standardem w tym modelu.
Ford Transit Custom MS-RT będzie dostępny w szerokiej palecie lakierów, w tym Yellow Green i MS-RT Blue. Standardowym wyposażeniem będą błyszczące, czarne obudowy lusterek i podobne klamki drzwi. Wszystkie wersje wyróżniają lakierowane na niebiesko zaciski hamulcowe MS-RT.
Bogate jest także wyposażenie standardowe, gdzie otrzymujemy m.in.:
dwustrefową automatyczną klimatyzację,
kamerę cofania,
czujniki parkowania przednie i tylne,
tempomat
inteligentny ogranicznik prędkości.
Ford Ranger MS-RT
Ford Ranger MS-RT to pick-up z silnikiem wysokoprężnym 3,0 EcoBlue V6 o mocy 240 KM i maksymalnym momencie obrotowym 600 Nm, którywspółpracuje z aż 10-biegową automatyczną skrzynią biegów. Pomimo sportowego charakteru auto zabierze na „pakę” aż tonę ładunku oraz jest zdolne holować 3,5-tonową przyczepę.
Zadbano, aby przedni pas nadwozia wersji MS-RT kojarzył się z ekstremalnymi Rangerami, które biorą udział w wyścigach po bezdrożach Azji, o czym przypominają drapieżna stylistyka przodu pojazdu z kratą wlotu powietrza o strukturze plastra miodu i zintegrowanym spojlerem przedniego zderzaka.
Sylwetka pojazdu została obniżona optycznie przez wyprofilowane progi, natomiast z tyłu uwagę zwraca zderzak ze zintegrowanym dyfuzorem. Co ważne, ta kombinacja spojlerów ma za zadanie nie tylko dobrze wyglądać, ale też została poddana symulacjom komputerowym, aby poprawić właściwości aerodynamiczne i poprawić stabilności przy dużych prędkościach.
21-calowe felgi połączono z oponami 275/45 R21 – są to więc największe koła, jakie kiedykolwiek były oferowane w Rangerze. Poszerzone nadkola zwiększają całkowitą szerokość pojazdu o 82 mm zarówno z przodu, jak i z tyłu, a rozstaw kół z każdej strony zwiększył się o 40 mm – idzie za tym lepsza przyczepność i stabilność w zakrętach.
Ford Ranger MS-RT ma nowe twardsze amortyzatory przednie, przestrojone zawieszenie tylne, a całość obniża prześwit o 40 mm. Ranger MS-RT zyskał dzięki temu bardziej sportową sylwetkę, precyzję prowadzenia i stabilność w zakrętach.
Wnętrze sportowego Rangera wyposażono w nowe siedzenia z mocniejszymi podparciami bocznymi i oparciami, które nadają kabinie bardziej sportowy charakter. Na przednich i tylnych fotelach pojawiło się logo MS-RT i niebieskimi przeszyciami, a z przodu umieszczono emblematy MS-RT. Przed oczami kierowcy pojawiła się sportowa kierownica z niebieskim znacznikiem po środku i logo MS-RT.
Od momentu wprowadzenia na rynek, Ranger MS-RT będzie dostępny w szerokiej palecie lakierów, w tym Conquer Grey, z czarnymi, błyszczącymi obudowami lusterek i podobnymi klamkami drzwi. Standardowe wyposażenie obejmuje 12-calowy ekran dotykowy z systemem SYNC 4A,dwustrefową, automatyczną klimatyzację, przednie i tylne czujniki parkowania,kamerę cofania, inteligentny tempomat adaptacyjny i inteligentny ogranicznik prędkości.
Problemem płatnych i coraz droższych autostrad w Polsce zainteresowała się Polska Agencja Prasowa. Wystosowała ona zapytanie do Ministerstwa Infrastruktury o to, czy i kiedy autostrady A4 oraz A2 będą bezpłatne. Ministerstwo planuje taką zmianę, ale zamierza przyjąć bierną postawę.
Jak wyjaśnił rzecznik prasowy resortu infrastruktury Rafał Jaśkowiak:
W marcu 2027 r. wygaśnie umowa koncesyjna dotycząca A4 Katowice – Kraków. Ministerstwo Infrastruktury nie przewiduje zawierania kolejnej umowy na eksploatację tego odcinka autostrady oraz nie zakłada odpłatności za przejazd pojazdów osobowych oraz motocykli tym odcinkiem.
Odpowiedź na temat płatności za autostradę A2 była analogiczna:
Umowy koncesyjne dotyczące A2 Świecko – Nowy Tomyśl – Konin wygasną w 2037 r. Po wygaśnięciu tych umów również nie przewiduje się zawierania kolejnych na eksploatację oraz nie zakłada się odpłatności przejazdu pojazdów osobowych oraz motocykli tymi odcinkami. Odcinki zarządzane obecnie przez koncesjonariuszy po wygaśnięciu umów przejdą w zarząd Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Na bezpłatne autostrady w Polsce sporo poczekamy
Pierwotne plany zakładały, że wszystkie odcinki polskich autostrad będą płatne. Na wszystkich nich miał zostać aktywowany system e-Toll. Przy okazji jego uruchomienia 1 grudnia 2021 ostrzegaliśmy, że GDDKiA informuje na swojej stronie, że: „Zgodnie z obowiązującym prawem, wszystkie autostrady w Polsce będą płatne”.
To zmieniło się za sprawą wyborczych obietnic PiS, które zniosło opłaty na odcinkach:
autostrady A2 od Konina do Strykowa
autostrady A4 od Wrocławia do Sośnicy
Poprzedni rząd zapowiadał też skrócenie koncesji na pozostałe autostrady i uczynienie ich bezpłatnymi. Obecna ekipa też obiecuje, że nie powrócą opłaty na państwowe odcinki autostrad, ale nie zamierza tego procesu przyspieszać. Na ostatnią bezpłatną autostradę w Polsce będziemy musieli czekać 13 lat.
Wojska NATO już rozpoczęły ćwiczenia w ramach Steadfast Defender-24, które, jak podkreślają dowódcy, nie są wymierzone przeciwko żadnemu państwu. Polska część tych manewrów ma nazwę Dragon-24 i rozpoczęła się 12 lutego. Kierowcy muszą przygotować się więc na widok kolumn pojazdów wojskowych i pamiętać o tym, aby ich nie fotografować ani tym bardziej nie publikować takich zdjęć lub zdradzać miejsce i czas spotkania wojsk. Spotkać je będzie można na naszych drogach do maja.
Co to jest kolumna wojskowa?
Przejazdy wojsk mogą powodować utrudnienia, ponieważ zwykle podróżują one całymi kolumnami. Warto wiedzieć, że aby można było mówić o kolumnie wojskowej, pierwszy i ostatni pojazd muszą mieć specjalne tablice w kolorze pomarańczowym. Ponadto wyposażone są w niebieskie chorągiewki po stronie kierowcy, zaś ostatni pojazd w kolumnie ma chorągiewkę zieloną. W kolumnie może podróżować do 20 pojazdów.
Chociaż pojazdy wojskowe budzą respekt na drodze, muszą one przestrzegać wszystkich przepisów ruchu drogowego. Uprzywilejowane są zwykle tylko wtedy, gdy mają eskortę policji. Wtedy na początku i na końcu kolumny porusza się radiowóz, mający włączone nie tylko niebieskie, ale też czerwone sygnały.
Czy można wyprzedzać kolumnę wojskową?
Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Żadne przepisy nie zabraniają wyprzedzania pojazdów wojskowych – traktowane są tak samo jak cywilne. Jeśli nie mają żadnych dodatkowych oznaczeń, możecie swobodnie je wyprzedzać.
Co innego gdy mają wspomniane tabliczki oraz chorągiewki. Jeśli jest to kolumna, to nadal można ją wyprzedzać, ale pod warunkiem, że zrobimy to w ramach jednego manewru. Prawo zabrania wjeżdżania między pojazdy w kolumnie. Jeśli spotkacie ją na drodze jednopasmowej, to taki manewr może okazać się niemożliwy do wykonania. Pamiętajcie, że nie możecie podczas wyprzedzania przekraczać prędkości.
Jeśli natomiast kolumna jest uprzywilejowana, to wyprzedzanie jej jest tylko możliwe w terenie niezabudowanym, z zachowaniem wszystkich wcześniejszych zasad.
Nowa Toyota Land Cruiser – cena zaczyna się od „3” z przodu
Kultowy samochód terenowy oparty na ramie ze stałym napędem 4×4 w najnowszej odsłonie zyskał innowacyjne technologie ułatwiające jazdę off-roadową, a także pełen pakiet najnowocześniejszych multimediów oraz systemów bezpieczeństwa. Nowa Toyota Land Cruiser ma silnik Diesla o pojemności 2,8 l o mocy 204 KM, który połączono z 8-biegową skrzynią automatyczną.
Auto w podstawowej wersji Prado kosztuje co najmniej 319 900 zł. Co za to dostaniemy? M.in. 18-calowe felgi aluminiowe z oponami w rozmiarze 245/70 R18, materiałową tapicerkę, czy jednostrefową klimatyzację manualną. Standardem jest inteligentny kluczyk, 9-calowy ekran HD systemu multimedialnego Toyota Touch 3, a także bezprzewodowa łączność ze smartfonami z wykorzystaniem Apple CarPlay i Android Auto, kamera cofania i kamera monitorująca kierowcę (DMC). Zamawiając wersję Prado, można wybrać jeden z trzech lakierów – Pure White i Astral Black dostępne są bez dopłaty, a Avant-garde Bronze to koszt 4400 zł.
Kolejna wersja w cenniku nowego Land Cruisera to odmiana Prestige, która kosztuje od 342 900 zł. Klienci zyskują większy wybór lakierów (dodatkowo: Platinum White Pearl, Attitute Black i Dark Grey), a auto w standardzie ma 18-calowe felgi z oponami w rozmiarze 265/65 R18, ciemną tapicerkę ze skóry syntetycznej, trzystrefową klimatyzację automatyczną, przednie i tylne czujniki parkowania, automatycznie ściemniające się lusterko wsteczne, podgrzewaną kierownicę, podgrzewane i wentylowane fotele przednie oraz elektrycznie unoszone drzwi bagażnika. Wersja Prestige to także klamki i lusterka lakierowane w kolorze nadwozia, tylny spojler i wykończenie drzwi bagażnika w kolorze srebrnym. Kierownica i dźwignia zmiany biegów obszyte są skórą, a fotel kierowcy ma elektryczną regulację.
Jeszcze więcej oferuje nowa Toyota Land Cruiser w wersji Invincible, za nią trzeba zapłacić co najmniej 373 900 zł. Standardem są tutaj 12,3-calowe cyfrowe zegary, 10 głośników, 12,3-calowy ekran HD z systemem multimedialnym Toyota Smart Connect, nawigacja Connected z trybem offline oraz 4-letnim pakietem transmisji danych, inteligentnego asystenta głosowego oraz bezprzewodową ładowarkę do smartfonów. Przednie światła wykonane są w technologii Matrix LED z adaptacyjnymi światłami drogowymi, kamera cofania zyskuje spryskiwacz, a kierownica elektryczną regulację. Off-roadową jazdę wspomaga system zmiennej charakterystyki napędu w zależności od terenu (Multi-Terrain Select), a parkowanie monitor panoramiczny z systemem kamer 360 stopni (PVM). Standardem jest też system ostrzegania o ruchu poprzecznym z przodu pojazdu (FCTAB) oraz asystent zmiany pasa ruchu (LCA).
Na szczycie oferty stoi wersja Executive, kosztuje od 409 900 zł. Nowa Toyota Land Cruiser w tej odmianie ma 20-calowe felgi aluminiowe (opony 265/60 R20), cyfrowe lusterko wsteczne, wyświetlacz projekcyjny na przedniej szybie (HUD), podgrzewane i wentylowane skrajne siedzenia na tylnej kanapie oraz 14-głośnikowy system Premium Audio JBL. Land Cruiser Executive ma też przełomowy system rozłączania przedniego stabilizatora (SDM), który poprawia właściwości terenowe auta. We wnętrzu tapicerka skórzana z perforacją może być kolorze ciemnym lub brązowym, fotel pasażera zyskuje elektryczną regulację, a fotel kierowcy ma pamięć ustawień. Auto można doposażyć o trzeci rząd siedzeń, który składany jest elektrycznie (10 000 zł), a także sterowany elektrycznie dach panoramiczny (7000 zł).
Specjalnie na rozpoczęcie sprzedaży, japońska marka wypuści na rynek limitowaną wersję specjalną nowego Land Cruisera – First Edition. Auto swoją stylistyką wyraźnie nawiązuje do kultowych odmian modelu z lat 70. i 80. Wzrok przyciągają okrągłe reflektory Bi-LED, dwukolorowe malowanie nadwozia (lakier Sand lub Smoky Blue) z dachem w odcieniu Light Grey, a także specjalne wstawki w tapicerce siedzeń. Auto ma siedem miejsc, a tylna kanapa jest składana elektrycznie i dzielona w proporcji 50:50. Standardem w First Edition jest sterowany elektrycznie dach panoramiczny z funkcją otwierania i uchylania. Auto ma 18-calowe felgi, a także system rozłączania przedniego stabilizatora (SDM). Toyotę Land Cruiser First Edition wyceniono na 449 900 zł.
Bardzo zależało nam na tym, by w nazwie tego nowego kompaktowego samochodu rodzinnego zawrzeć element ludzki i intymną relację istniejącą między rodziną a samochodem. Renault Symbioz doskonale odzwierciedla styl życia związany z naszym samochodem, w którym pasażerowie czują się zjednoczeni nie tylko z nim samym, lecz także ze środowiskiem – mówi Sylvia Dos Santos, specjalistka ds. strategii nazw w dyrekcji marketingu Renault.
Renault Symbioz – jakie będzie nowe auto z Francji?
Renault Symbioz będzie kompaktowym SUVem segmentu C o długości 4,41 m. Nowe auto ma zadowolić potrzeby całej rodziny dzięki przestronnemu wnętrzu i pojemnej przestrzeni bagażowej.
szklany panoramiczny dach nowej generacji Solarbay oparty na technologii PDLC umożliwiającej regulację przezroczystości, dzięki której nie ma konieczności montażu żaluzji;
zespół napędowy E-Tech full hybrid o mocy 145 KM, który w połączeniu z masą poniżej 1500 kg ma zapewnić dużą przyjemność z jazdy i mniejsze zużycie paliwa.
Na razie oprócz barwnych zapowiedzi oraz informacji o jednostce napędowej niewiele wiadomo o nowym Renault Symbioz.
Premierę nowego samochodu zaplanowano na wiosnę 2024 roku.
Sanz odniosła w zeszłym sezonie dwa zwycięstwa wraz z Mattiasem Ekströmem i łącznie zdobyła dla teamu ASXE dziewięć razy podium. Jej zwinność i rezultaty pokazują szybki postęp, jaki Hiszpanka wykazywała z roku na rok w Extreme E, gdzie ugruntowała swoją pozycję jednej z najszybszych zawodniczek w serii. Laia Sanz ma także doświadczenie w jeździe na dwóch kołach, jako 14-krotna mistrzyni świata w próbach czasowych i sześciokrotna mistrzyni w enduro.
Do Hiszpanki dołączy w sezoie 2024 Fraser McConnell, który zdobywał doświadczenie w rywalizacji z X44 Vida Carbon Racing w trzecim sezonie Extreme E, podczas którego Jamajczyk odniósł dwa zwycięstwa w stroju Lewisa Hamiltona. Zadebiutował w Extreme E w 2022 roku dla JBXE, po karierze kierowcy mistrzowskiego w tej serii.
McConnell, sprawdzony kierowca terenowy, został mistrzem ARX Rallycross w 2019 roku i zajął czwarte miejsce w serii FIA World Rallycross RX2. Stamtąd wskoczył do RallyX Nordic Supercar Championship, gdzie był wicemistrzem zarówno w 2020, jak i 2021 roku. W 2022 roku po raz pierwszy wystąpił w Nitro Rallycross i został wicemistrzem Europy. Na rok 2023 połączył swoje siły w X44 z kalendarzem Nitro Rallycross, odnosząc zwycięstwa w tej serii.
Fraser McConnell, podsumował: „Jestem zaszczycony, że w tym roku zostałem wybrany na męskiego kierowcę zespołu ACCIONA | SAINZ XE i nie mogę się doczekać, aż wystartuję na pierwszym odcinku w Arabii Saudyjskiej. Otrzymałem telefon od Carlosa z prośbą dołączenie do zespołu, było to dla mnie niewyobrażalne, ponieważ dorastając byłem wielkim fanem Sainza i do dziś on jest dla mnie wielką inspiracją. Nie mogę się też doczekać współpracy z Laią, która była tak szybka przez kilka ostatnich sezonów i czuję, że będziemy bardzo silną parą kierowców, której celem będzie wspólne zdobycie mistrzostwa”.
Swojego entuzjazmu z partnerstwa z Jamajczykiem nie ukrywała także Laia: „Jestem naprawdę szczęśliwa, że mogę kontynuować ściganie się w zespole ACCIONA | SAINZ XE Team i nie mogę się doczekać rozpoczęcia współpracy z Fraserem, ponieważ jestem pewna, że wiele wniesie do zespołu.”.
Extreme E – co to za wyścigi?
Extreme E to nowa seria wyścigów, w których ścigają się elektryczne samochody off-road’owe. Formuła ma na celu wyrównanie sił kobiet i mężczyzn w sporcie motorowym, a także popiera koncepcje łagodzenia zmian klimatu oraz zrównoważonej mobilności.
W Extreme E kierowcy ścigają się w odległych częściach świata, takich jak pustynia Arabii Saudyjskiej czy Arktyka. Wszystkie lokalizacje wyścigów są wybierane w celu podniesienia świadomości na temat niektórych aspektów zmian klimatycznych.
Seria Extreme E jest zatwierdzona i regulowana przez Międzynarodową Federację Samochodową FIA.
Przepisy oficjalnie nie nazywają tego zasadą kąta prostego, ale takie określenie dobrze oddaje, o co chodzi. A chodzi o przejazdy kolejowe i umieszczone przed nimi zapory. Kierowcy co do zasady wiedzą (chociaż niestety nie wszyscy), że gdy zapory opadają, nie można wjeżdżać na przejazd. Ale co w sytuacji, gdy się podnoszą? Wyjaśnia to art. 28, ust. 3, pkt. 1:
Kierującemu pojazdem zabrania się objeżdżania opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżania na przejazd, jeżeli opuszczanie ich zostało rozpoczęte lub podnoszenie nie zostało zakończone.
Wynika z tego prosty wniosek i prosta zasada. Jeśli zapory nie są ustawione pionowo pod kątem prostym, nie wolno za nie wjeżdżać.
Ile wynosi mandat na przejeździe kolejowym w 2024 roku?
Nie musimy chyba tłumaczyć, jak skrajnie niebezpieczne jest wjeżdżanie na przejazd kolejowy, kiedy zbliża się pociąg. Oprócz zakazu wjazdu za zapory, które podnoszą się lub upuszczają, prawo zakazuje:
wjeżdżania za sygnalizator wyświetlający czerwone światło
wjeżdżania na przejazd, jeżeli po drugiej stronie przejazdu nie ma miejsca do kontynuowania jazdy
wyprzedzania pojazdu na przejeździe kolejowym i bezpośrednio przed nim
omijania pojazdu oczekującego na otwarcie ruchu przez przejazd, jeżeli wymagałoby to wjechania na część jezdni przeznaczoną dla przeciwnego kierunku ruchu
Łamanie takich przepisów, jak wjeżdżanie na czerwonym świetle na przejazd kolejowy lub ruszenie zanim zapory się w pełni podniosą, oznacza karę w wysokości 2000 zł oraz 15 punktów karnych. Dużo? Pamiętajcie, że te przewiny objęte są zasadą recydywy, więc taka grzywna to i tak taryfa ulgowa. Drugi taki występek w ciągu kolejnych dwóch lat oznacza 4000 zł mandatu oraz kolejne 15 punktów karnych, co jest równoznaczne z utratą prawa jazdy.
Szansa otrzymania mandatu na przejeździe kolejowym jest bardzo duża
Patrole policji zwykle nie stoją przy przejazdach kolejowych, chociaż może gdyby stały, dyscyplinowałyby kierowców. Zdarzają się czasem policyjne akcje, kiedy funkcjonariusze monitują otoczenie przejazdów korzystając z drona.
Z kolei PKP obejmuje coraz większą liczbę przejazdów kolejowych monitoringiem i zgłasza policji zarejestrowane wykroczenia. Nie ma się co dziwić, ponieważ nieprzestrzeganie przepisów takim miejscu, to przepis na tragedię.
Rozprawmy się najpierw z paroma definicjami. Czym jest w ogóle pojazd wolnobieżny? Zgodnie z przepisami to taki pojazd, którego konstrukcja nie pozwala na przekroczenie prędkości 25 km/h. Do tej kategorii zaliczają się pojazdy używane w budownictwie, rolnictwie oraz leśnictwie.
Ciągnik rolniczy, wbrew intuicji, nie załapuje się do tej definicji. Prawo o ruchu drogowym określa go w sposób następujący:
Pojazd silnikowy, którego konstrukcja umożliwia rozwijanie prędkości nie mniejszej niż 6 km/h, skonstruowany do używania łącznie ze sprzętem do prac rolnych, leśnych lub ogrodniczych; ciągnik taki może być również przystosowany do ciągnięcia przyczep oraz do prac ziemnych.
Czy można wyprzedzić inny pojazd na linii ciągłej?
Odpowiedź na takie pytanie jest jak najbardziej twierdząca. Można wyprzedzać innych uczestników ruchu na ciągłej linii. Jak to możliwe? Ciągła linia to nie zakaz wyprzedzania – zabrania ona tylko przekraczania jej.
Jeśli więc wyprzedzimy kogoś tak, żeby na linię nie najeżdżać, to taki manewr jest dozwolony.
Czy można wyprzedzić traktor na ciągłej linii?
Prawidłową odpowiedzią jest „to zależy”. Jeśli jadący przed nami traktor zjedzie do prawej krawędzi, na pobocze i zrobi na tyle miejsca, żebyśmy nie musieli najeżdżać na ciągłą linię, to możemy go wyprzedzić. W takim miejscu nie może jednak być znaku B-25 „zakaz wyprzedzania”.
Nowym modelem CLE Cabriolet, Mercedes-Benz kontynuuje swoją długą tradycję czteromiejscowych samochodów z otwartym dachem. Nowy Mercedes CLE Cabriolet bazuje na wersji Coupe, którą opisywaliśmy niedawno, ale tutaj mamy do czynienia ze staroświeckim wygłuszonym miękkim dachem z tkaniny.
Do standardowego wyposażenia nowego CLE Cabriolet należą elektrycznie sterowany system owiewek AIRCAP® i układ ogrzewania karku AIRSCARF®. Te rozwiązania sprawiają, że jazda z otwartym dachem w niskich temperaturach otoczenia staje się przyjemniejsza. AIRCAP® składa się z dwóch elementów. Owiewka nad przednią szybą kieruje strumień powietrza ponad głowami podróżujących i rozciąga się po naciśnięciu przycisku. Automatyczna owiewka znajdująca się za zagłówkami tylnych foteli skutecznie redukuje zawirowania powietrza w kabinie. Z kolei AIRSCARF® wytwarza strumień ciepłego powietrza wokół szyi osób na przednich siedzeniach.
Również standardowy, wygłuszony dach z tkaniny zapewnia CLE Cabriolet całoroczną przydatność na co dzień. Poszycie dostępne jest w kolorach czarnym, czerwonym lub szarym. Wielowarstwowa konstrukcja z rozbudowaną izolacją stanowi podstawę dla najlepszego komfortu cieplnego o każdej porze roku. Redukuje również hałas powodowany przez wiatr i szumy toczenia.
Miękki dach otwiera się i zamyka w ciągu 20 sekund, na postoju lub w trakcie jazdy z prędkością do 60 km/h. Po raz pierwszy jest zasilany wyłącznie energią elektryczną, dzięki czemu jego składanie oraz rozkładanie odbywają się jeszcze ciszej. Standardowo montowana elektryczna przegroda automatycznie oddziela złożony miękki dach od pozostałej części bagażnika.
Nowy Mercedes CLE Cabriolet – silniki i ceny w Polsce
W gamie silników jest w czym wybierać, pod maską CLE Cabriolet może pracować diesel lub jednostka 6-cylindrowa. Wszystkie silniki to miękkie hybrydy. Każdy z nich korzysta z rozrusznika zintegrowanego z alternatorem oraz pokładową instalacją elektryczną 48 V.
Wersja
CLE 220 d
CLE 200
CLE 200 4MATIC
CLE 300 4MATIC
CLE 450 4MATIC
Pojemność skokowa
cm3
1993
1999
1999
1999
2999
Moc maksymalna
kW/KM
145/197
150/204
150/204
190/258
280/381
Dodatkowa moc (boost)
kW/KM
17/23
17/23
17/23
17/23
17/23
Maksymalny moment obr.
Nm
440
320
320
400
500
Dodatkowy mom. obr. (boost)
Nm
205
205
205
205
205
Zużycie paliwa w cyklu mieszanym (WLTP)
l/100 km
4,9-5,4
6,7-7,4
6,9-7,6
7,3-7,9
7,9-8,5
Emisje CO2 w cyklu mieszanym (WLTP)
g/km
128-142
152-168
157-172
165-179
180-192
Przyspieszenie 0-100 km/h
s
7,9
7,9
8,0
6,6
4,7
Prędkość maksymalna
km/h
234
236
232
250
250
Cena w Polsce od
zł
304 800 zł
289 800 zł
300 900 zł
334 900 zł
408 400 zł
Nowy Mercedes CLE Cabriolet oferuje zawieszenie obniżone o 15 milimetrów, które ma łączyć komfort ze sportowym prowadzeniem. Opcjonalnie dostępne jest sportowe zawieszenie z systemem tłumienia nierówności. Lista opcji obejmuje też zawieszenie DYNAMIC BODY CONTROL, umożliwiające wszechstronną regulację charakterystyki, od ekstremalnie sportowej po komfortową – za sprawą ciągłego, adaptacyjnego tłumienia z przodu i z tyłu.
Pasażerowie z tyłu docenią przyrost wymiarów względem Klasy C Cabriolet: rozstaw osi większy o 25 milimetrów, co przekłada się na dodatkowe 72 milimetry na kolana, oraz o 19 milimetrów większą przestrzeń na ramiona i łokcie.
Bagażnik o pojemności 385 litrów (295 litrów przy opuszczonym dachu) jest niezwykle praktyczny w codziennym użytkowaniu. W razie potrzeby można go powiększyć, korzystając ze składanych oparć tylnych siedzeń. Klienci mogą wygodnie złożyć je z bagażnika w proporcji 60:40. Dostęp do bagażnika jest bezdotykowy i w pełni automatyczny. Również KEYLESS-GO należy do wyposażenia standardowego (drzwi samochodu blokują się i odblokowują poprzez dotknięcie klamki drzwi).
Wnętrze nowego CLE Cabriolet jest iście „mercedesowskie”
We wnętrzu pierwszy w oczy rzuca się cyfrowy zestaw wskaźników o przekątnej 12,3 cala i centralny 11,9-calowy ekran w pionowym formacie, zorientowany na kierowcę. Ten ostatni można elektrycznie pochylać w zakresie od 15 do 40 stopni, aby zapobiec rozpraszającym refleksom, gdy miękki dach jest opuszczony.
Kolejną atrakcją jest opcjonalne dynamiczne oświetlenie otoczenia. Pasma światła rozciągają się od kokpitu przez drzwi i tylne panele boczne aż do tylnych siedzeń. To stylowe wrażenie podkreślają dwa kolejne detale: górna sekcja deski rozdzielczej, panele drzwi i pokrywa schowka na dach pokrywa czarna syntetyczna skóra z efektem nappa. Całość uzupełnia chromowana listwa otaczająca całą kabinę pasażerską.
Aby zapobiec nadmiernemu nagrzewaniu się opcjonalnych skórzanych foteli, mają one specjalną powłokę, która odbija promienie słoneczne w paśmie bliskiej podczerwieni. W rezultacie w bezpośrednim świetle słonecznym skóra pozostaje nawet o 12 stopni Celsjusza chłodniejsza niż standardowa skóra niepoddana obróbce. Wnętrze nagrzewa się mniej także przy zamkniętym dachu.
Ciekawostką w CLE Cabriolet jest opcjonalny system dźwięku przestrzennego Burmester 3D, którego głośniki umieszczono w fotelach. Każdy z nich jest wyposażony w dwa głośniki umieszczone na wysokości zagłówków. Dzięki technologiom Dolby Atmos i Spatial Audio tworzy wrażenie jakbyśmy przebywali w dobrze nagłośnionej sali akustycznej. System audio Burmester składa się łącznie z 17 głośników.
Dokładnie 35 lat temu, 9 lutego 1989 roku zadebiutowała Mazda MX-5 podczas wystawy Chicago Auto Show. Pomysł na MX-5 był bardzo prosty -zbudować klasycznego samochód sportowy z napędem na tylne koła, ale z przełomowym układem silnika umieszczonego centralnie z przodu zapewniającym optymalny rozkład masy. Miała temu towarzyszyć niska masa oraz lekki materiałowy dach. W ten sposób japoński producent wskrzesił niemal wymarły wówczas segment roadsterów.
Mazda MX-5 ma nawet swoją filozofię
Kompaktowa i lekka Mazda MX-5 na nowo zdefiniowała przyjemność podróżowania samochodem z otwartym dachem. Inżynierowie Mazdy osiągnęli swój efekt, odwołując się do tradycyjnej japońskiej filozofii Jinba-Ittai, która postrzega konia i jeźdźca jako jedność. W przypadku Mazdy MX-5 kierowca i roadster są zespoleni bliską więzią, zapewniającą równowagę, zwinność i lekkość w prowadzeniu samochodu. Na przestrzeni minionych lat MX-5 zdobyła wiele nagród i wyróżnień, które wciąż potwierdzają jej doskonałość.
To może brzmieć jak marketingowy bełkot, ale w rzeczywistości jadąc Mazdą MX-5 faktycznie czujemy się zespoleni z autem. Układ kierowniczy jest intuicyjny, reakcje na gaz są bardzo szybkie, a małe gabaryty auta działają tylko na korzyść małego roadstera.
Mazda MX-5 2024 przeszła lifting. Czy wciąż ma ducha poprzedniczki?
Obecna generacja Mazdy MX-5 ma nadal zapewniać przyjemność entuzjastom jazdy pod gołym niebem, a w 2016 roku wprowadzono do sprzedaży wersję RF, wyróżniającą się konstrukcją typu fastback i elektrycznie składanym systemem sztywnego dachu typu „hard-top”, oferowanym do wyboru obok klasycznej wersji z miękkim, ręcznie składanym dachem.
Chwilę przed swoimi urodzinami, Mazda MX-5 doczekała się unowocześnionych przednich i tylnych reflektorów, nowego systemu informacyjno-rozrywkowego zapewniającego lepszą łączność oraz jeszcze intensywniejszych wrażeń z jazdy w duchu Jinba-Ittai.
Nowy tryb jazdy „Track Mode” zwiększa poczucie zaangażowania kierowcy w tym legendarnym samochodzie sportowym i działa w połączeniu z opartym na algorytmie oprogramowania systemie Kinematic Posture Control System (KPC), który zapewnia dodatkową stabilność jazdy w zakrętach.
Nowa Mazda MX-5 może być napędzana jednym z dwóch silników: większy 2-litrowy Skyactiv-G ma moc 135 kW/184 KM, a drugi słabszy to jednostka 1.5 Skyactiv-G o mocy 97 kW/132 KM.
Całkowita produkcja Mazdy MX-5 w fabryce Ujina w Hiroszimie osiągnęła właśnie rekordowy poziom 1 256 745 egzemplarzy. 533 301 sztuk (ponad 40 procent) całkowitej produkcji MX-5 zostało sprzedanych w Ameryce Północnej pod nazwą Mazda Miata, w Europie natomiast sprzedano 391 503 egzemplarze Mazdy MX-5. Na rodzimym rynku japońskim zarejestrowano 225 510 egzemplarzy tego samochodu sportowego pod kultową nazwą Mazda Roadster (początkowo znaną jako Eunos Roadster).
Do sieci trafił filmik autorstwa kierowcy, który był światkiem bulwersującej sytuacji. Oto na prostej i pustej drodze, gdzie nie było żadnych zakazów wyprzedzania, wyprzedził go oznakowany radiowóz. Z całej długiej drogi, gdzie było to dozwolone, funkcjonariusz wybrał akurat miejsce, gdzie znajdowało się przejście dla pieszych.
Całe szczęście przejście było puste, podobnie jak jego okolica. Policjant nikogo więc nie potrącił, ani nie groziło, że kogoś potrąci. Mimo to doszło do bardzo poważnego wykroczenia.
Czy policjanci wystawiają mandaty innym policjantom?
Jak myślicie, jakie konsekwencje poniósł kierowca oznakowanego radiowozu, widoczny na nagraniu? Upomnienie? Rozmowę z komendantem, na której usłyszał „nigdy więcej tak nie róbcie, posterunkowy”? Otóż nie.
Komenda Miejska Policji w Płocku poinformowała, że po pojawieniu się nagrania ze zdarzenia w sieci, rozpoczęto ustalanie sprawcy wykroczenia. Szybko okazało się, że był to funkcjonariusz policji z Komisariatu Policji w Gąbinie. Został on ukarany mandatem na 1500 zł i 15 punktami karnymi. A to nie koniec:
Ponadto funkcjonariusz musi liczyć się z konsekwencjami dyscyplinarnymi, ponieważ Komendant Miejski Policji w Płocku wszczął w tej sprawie czynności wyjaśniające.
Widać czasy się zmieniają i policjanci podchodzą do swoich kolegów równie surowo, co do zwykły obywateli. A nawet bardziej surowo, bo jak sami stwierdzili w komunikacie:
Niech ta sytuacja będzie przypomnieniem i przestrogą dla kierowców, że wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, a za popełnione przewinienia każdy użytkownik dróg musi liczyć się z konsekwencjami, przy czym odpowiedzialność funkcjonariuszy policji jest w takich sytuacjach podwójna.
Co zrobić, żeby inne samochody mnie nie oślepiały?
Szybko zapadający zimą zmrok to żadne odkrycie, ale ciemność to nie jedyny wróg kierowcy. „Wrogami” są także inni kierujący, a dokładnie światła ich samochodów. Każdy próbuje jakoś rozświetlić mrok, często przeszkadzając w tym innym.
Teoretycznie problem oślepiania powinny rozwiązać odpowiednio ustawione światła. Odpowiednio, czyli skontrolowane przez diagnostę, a także właściwie ustawione przez kierującego na wysokość, co regulujemy zwykle za pomocą pokrętła. Uwaga – światła z automatyczną regulacją wysokości, także trzeba okresowo sprawdzać i w razie potrzeby kalibrować.
Oślepianie innych powoduje także nieumiejętne korzystanie ze świateł drogowych (długich), ale może powodować je także ukształtowanie terenu. Spotykając inny pojazd na wzniesieniu, możemy być przez chwilę oślepieni przez jego reflektory.
Osobny problem stanowią światła samochodów, które jadą za nami. Wcale nie muszą być źle ustawione i świecić bezpośrednio w nasze lusterka, żeby rozpraszały i przeszkadzały. Jest to szczególnie uciążliwe na nieoświetlonych fragmentach dróg.
Doskonałym rozwiązaniem w takich sytuacjach jest lusterko fotochromatyczne. Posiada ono w czujnik światła i jeśli wykryje on takie właśnie punktowe oślepianie, przyciemni powierzchnię lustra. Aby jednak działało, musimy wcisnąć przycisk znajdujący się na nim. Nie zawsze przecież możemy uważać, że jest nam ono potrzebne.
Obecnie lusterka fotochromatyczne nie są żadnym luksusem, ale kiedyś spotykało się je tylko w droższych samochodach, albo wymagały one dopłaty, na którą mało kto się decydował. Standardowym znanym od dekad rozwiązaniem są lusterka z umieszczoną pod nimi dźwigienką, zwaną też języczkiem. Przestawienie powoduje zmianę kąta ustawienia lustra, pod którym znajduje się tryb nocny. Lustro jest wtedy przyciemnione i światła pojazdów z tyłu nas nie będą oślepiały.
Po Macanie, który po raz pierwszy otrzymał napęd elektryczny, przyszedł czas na model, którym Porsche weszło w świat elektromobilności. Nowe Porsche Taycan z zewnątrz może nie różni się zbytnio od schodzącego modelu, ale w jednostkach napędowych zaszły gruntowne zmiany.
Nowe Porsche Taycan będzie dostępne w jednej z trzech odmian: sedan Taycan, Taycan Cross Turismo, który jest dostępny z pakietem off-roadowym, oraz Taycan Sport Turismo. W każdym przypadku do wyboru są cztery opcje układu napędowego, z napędem na tylne lub na wszystkie koła. Zmodernizowane modele będą dostępne w salonach Porsche wiosną 2024 roku.
Nowe Porsche Taycan 2024 – co się zmieniło?
Z zewnątrz Taycan zyskał nowe, bardziej aerodynamiczne koła, zderzaki stały się nieco bardziej kanciaste, reflektory z kolei spłaszczono, a dodatkowo wykorzystują matrycową technologię HD o wysokiej rozdzielczości. Z tyłu pojawił się świecący napis „Porsche”.
W aucie pojawiło się nowe adaptacyjne zawieszenie pneumatyczne – Porsche Active Ride. Zawieszenie ma utrzymać nadwozie Taycana w poziomie, nawet podczas dynamicznych manewrów hamowania, skrętu i przyspieszania. Przy płynnej jeździe podwozie niemal całkowicie pochłania nierówności. Po włączeniu odpowiedniego trybu może kompensować przechyły wzdłużne i poprzeczne, zmniejszając siły działające na pasażerów.
Nowe Porsche Taycan 2024 – największe zmiany zaszły pod maską
Porsche niedawno chwaliło się, że zmodernizowany Taycan potrafi przejechać naprawdę długi dystans na jednym ładowaniu. To zasługa akumulatora Performace Plus, który ma teraz pojemność 105 kWh brutto. Dzięki infrastrukturze 800 V energię można uzupełniać z mocą do 320 kW. To o 50 kW więcej niż dotychczas.
Bazowy Taycan przyspiesza do 100 km/h w zaledwie 4,8 s, ale prawdziwą rakietą jest odmiana Turbo S, która robi to w zaledwie 2,4 s! Moc zespołu napędowego to przy tym 952 KM. Jeszcze parę lat temu takimi liczbami mógł pochwalić się tylko Bugatti Veyron.
Co więcej, dzięki funkcji push-to-pass, dostępnej w pakiecie Sport Chrono, można wywołać 10-sekundowy wzrost mocy nawet o 70 kW, w zależności od modelu. Lepsze wyniki przyspieszeń są generalnie skutkiem wyższych mocy systemowych. Na przykład podstawowy Taycan generuje teraz o 60 kW więcej niż wcześniej. Taycan Turbo S z funkcją Launch Control zapewnia dodatkowe aż 140 kW.
Inżynierom Porsche udało się jednocześnie poprawić osiągi i zwiększyć efektywność, a to za sprawą zmodernizowanego układu napędowego z nowym silnikiem na tylnej osi (o mocy nawet o 80 kW wyższej niż wcześniej), który zastosowano we wszystkich wariantach, zmodernizowanego falownika impulsowego, pojemniejszych akumulatorów, zaktualizowanego zarządzania ciepłem, nowej generacji pompy ciepła oraz zmodyfikowanej strategii rekuperacji i sterowania napędem na wszystkie koła.
Maksymalna moc rekuperacji podczas zwalniania z wysokich prędkości wzrosła o ponad 30%, z 290 do 400 kW. Wszystkie warianty są teraz standardowo wyposażone w aerodynamicznie zoptymalizowane obręcze oraz ogumienie o zmniejszonych oporach toczenia. Specjalnie w tym celu opracowano nowe 21-calowe felgi i opony.
Nowe Porsche Taycan 2024 – ceny w Polsce
W dniu premiery na stronie producenta pojawił się już cennik nowego Porsche Taycana.
Porsche Taycan od 489 tys. zł
Porsche Taycan 4S od 558 tys. zł
Porsche Taycan Turbo od 809 tys. zł
Porsche Taycan Turbo S od 969 tys. zł
Porsche Taycan 4 Cross Turismo od 547 tys. zł
Porsche Taycan 4S Cross Turismo od 583 tys. zł
Porsche Taycan Turbo Cross Turismo od 815 tys. zł
Porsche Taycan Turbo S Cross Turismo od 966 tys. zł
Porsche Taycan Sport Turismo od 494 tys. zł
Porsche Taycan 4S Sport Turismo od 563 tys. zł
Porsche Taycan Turbo Sport Turismo od 814 tys. zł
Porsche Taycan Turbo S Sport Turismo od 974 tys. zł
Wycieraczki w dobrym stanie powinny pracować w sposób dla nas niemal niezauważalny. Płynnie, cicho i dokładnie oczyszczać szybę. Problem pojawia się kiedy wycieraczki:
zostawiają smugi
pozostawiają niewytarte miejsca
piszczą i skrzypią, chociaż szyba jest mokra
szarpią podczas wycierania mokrej szyby
Taka praca wycieraczek potrafi irytować, ale co najważniejsze, pogarsza nasze bezpieczeństwo. Niedokładnie oczyszczona szyba zmniejsza widoczność i sprawia, że możemy z opóźnieniem zauważyć potencjalne zagrożenie. Ale nie musimy natychmiast kupować nowego kompletu.
Gdy stwierdzimy problemy z pracą wycieraczek, najpierw powinniśmy sprawdzić ich stan. Należy zwrócić uwagę na dwie rzeczy:
czy wycieraczki nie są zabrudzone
czy ramiona wycieraczek nie są wygięte
Pierwszy objaw ma miejsce, kiedy zanieczyszczenia przylegają do pióra wycieraczki i zakłócają ich pracę. Może to także prowadzić do porysowania szyby. W czasie mrozów natomiast często lód przymarza do wycieraczek i trzeba go rozkruszyć, żeby działały prawidłowo.
Inna ewentualność to sytuacja, w której ramię nie jest ustawione pod kątem prostym w stosunku do szyby. Wycieraczka przylega wtedy do szyby pod niewłaściwym kątem, przez co może na przykład podczas ruchu do góry wycierać prawidłowo, ale jej pióro nie może wygiąć się w drugą stronę podczas ruchu w dół. Wycieranie przebiega wtedy „pod włos”, co jest mocno irytujące i nieefektywne. W takim przypadku trzeba zdjąć wycieraczki i przyłożyć ich ramiona do szyby. Jeśli okaże się, że ich końcówki nie przylegają prawidłowo, trzeba z wyczuciem wygiąć wycieraczkę (używając do tego na przykład klucza jak dźwigni), aby powróciła ona do właściwego kąta.
Jakie wycieraczki najlepiej kupić do samochodu?
Jeśli wszystko jest w porządku, a wycieraczki nadal nie działają prawidłowo, trzeba je wymienić na nowe. Na rynku są obecnie dostępne trzy ich rodzaje:
wycieraczki tradycyjne (szkieletowe)
wycieraczki płaskie (bezszkieletowe)
wycieraczki hybrydowe
Pierwszy rodzaj wyróżnia się metalowym stelażem i jest typowy dla starszych samochodów. Stelaż ten ma zapewniać właściwy docisk pióra do szyby, ale nie jest ani estetyczny, ani aerodynamiczny, a do tego może rdzewieć po latach.
Wycieraczki płaskie znane są z nowych samochodów, ale da się znaleźć modele pasujące także do starszych aut. Poza lepszą estetyką oraz aerodynamiką po prostu działają lepiej.
Z kolei wycieraczki hybrydowe to rozwiązanie pośrednie. Mają niewielki stelaż, ale przypominają z wyglądu wycieraczki płaskie i również są bardzo skuteczne.
Wcześniej kierowcy tankujący benzynę Pb95 mogli zauważyć, że na dystrybutorach znajduje się dodatkowe oznaczenie E5. Wskazuje ono, że paliwo ma 5-procentową domieszkę biokomponentów. Nowe paliwo, czyli paliwo E10, ma tej domieszki 10 procent. Jakie daje to korzyści?
Biopaliwa powodują mniejszą emisję spalin, więc po nalaniu takiego paliwa, nasze auto staje się odrobinę bardziej ekologiczne. Zmieniony skład paliwa ma co prawda wpływ na zużycie paliwa oraz dynamikę pojazdu, ale przy tych proporcjach jest to wpływ niemal niemierzalny.
Czy paliwo E10 może być szkodliwe dla silnika?
Niektóre samochody mogą źle znosić jazdę na paliwie E10, ale chodzi tu o starsze samochody oraz wybrane modele z wczesnymi wersjami bezpośredniego wtrysku paliwa. Co do zasady wszystkie auta wyprodukowane od 2010 roku nie powinny mieć problemu z nowym paliwem, podobnie jak większość starszych.
Wśród potencjalnych problemów powodowanych przez benzynę E10 mówi się o degradacji elementów gumowych i powstawaniu nieszczelności oraz uszkadzaniu aluminiowych elementów. Możliwe jest wypalenie uszczelki pod głowicą, wypalenie gniazd zaworowych oraz korozja układu paliwowego. Zalecana jest więc ostrożność, sprawdzenie instrukcji obsługi pojazdu lub skontaktowanie się z autoryzowanym serwisem.
Czy do samochodów z LPG powinno się tankować paliwo E10?
Problemy związane z benzyną E10 mogą wydawać się obce kierowcom, którzy mają auta z instalacją LPG. Jeżdżą przecież na co dzień na zupełnie innym paliwie. To prawda, ale rozruch zimnego silnika wykonuje się zwykle na benzynie i dopiero po chwili silnik przechodzi na zasilanie gazowe.
Zwykle poważniejszy problem leży jednak gdzie indziej. Kierowcy z instalacją LPG często mają w baku tylko resztkę benzyny. Zużywają jej śladowe ilości, więc i dotankowują jej za gorsze, nie widząc potrzeby wydawania większych pieniędzy na droższe paliwo, tylko po to, żeby je potem ze sobą wozić i obciążać samochód.
Nie biorą oni pod uwagę tego, że ciągła jazda na rezerwie jest szkodliwa dla auta. Tak zwana jazda na oparach powoduje, że do układu paliwowego dostają się zanieczyszczenia z dna baku. Mogą one uszkodzić pompę paliwa oraz układ wtryskowy. Niewiele paliwa w baku sprawia, że dochodzi w nim do skraplania wody. Powoduje ona korozję baku, a także może uszkodzić układ paliwowy. Pamiętajmy, że woda nie jest naturalną domieszką paliwa, więc pracy silnika także nie służy.
Warto wiedzieć, że większa ilość biokomponentów zwiększa higroskopijność paliwa, przez co zwiększa się ilość gromadzonej wody. Paliwo E10 potęguje więc problemy, jakie są typowe dla ciągłej jazdy na rezerwie. Aby ich uniknąć, powinniśmy utrzymywać większą ilość paliwa w baku.
Według Forda, Puma to najlepiej sprzedający się model tej marki w Europie. Puma serca swoich klientów podbija podwyższonym nadwoziem, zadziornym wyglądem oraz komfortowym wnętrzem.
Ceny nowego Forda Puma poznamy zapewne bliżej premiery rynkowej, która już niebawem w Polsce.
Nowy Ford Puma – dyskretne zmiany na zewnątrz i pod maską
Patrząc na auto z zewnątrz to wciąż dobrze znany Ford Puma, a jedynie ze zmodyfikowanymi reflektorami i przeprojektowanym zderzakiem. Z tyłu również zmiany są kosmetyczne. Nowa Puma jest dostępna w sześciu kolorach, nowością jest lakier Cactus Grey. Nowy Ford Puma może „stać” na aluminiowych kołach o rozmiarze od 17 do 19 cali, w zależności od wersji.
Oferta silników obejmuje teraz 155-konny motor EcoBoost Hybrid o pojemności 1.0, wsparty 48-woltową instalacją elektryczną w wersjach Puma Titanium, ST-Line i ST-Line X lub mocniejszy o mocy maksymalnej 170 KM w wersji Puma ST Powershift. W palecie jednostek pozostały również benzynowe warianty 1.0 125 KM i 155 KM, które współpracują ze skrzynią Powershift, a 125-konną wersję można zamówić także z 6-biegową manualną przekładnią.
W późniejszym czasie ma także pojawić się w pełni elektryczna Puma Gen-E, której debiut zaplanowano na późniejsze miesiące tego roku.
Nowy Ford Puma przeszedł rewolucję wewnątrz
Przeprojektowano całą deskę rozdzielczą, na której dominującymi elementami są ekrany – cyfrowych zegarów (12,8 cala) i systemu multimedialnego SYNC4 (12 cali). Ten drugi jest skomunikowany z chmurą w standardzie łączności 5G i ma działać płynniej niż do tej pory. Pojawiło się bezprzewodowe połączenie Apple CarPlay i Android Auto, a dźwięk z systemu multimedialnego jest teraz emitowany m.in. z centralnego głośnika, który ma przypominać soundbar.
Puma powitała też na pokładzie Alexę – mobilnego asystenta osobistego, któremu można wydawać polecenia np. zmiany temperatury lub stacji radiowej.
Nowością we wnętrzu jest też laminowana przednia szyba ma poprawić komfort akustyczny w czasie jazdy. Oferowany jako opcja jest również otwierany, panoramiczny dach szklany, który doświetla wnętrze i pozwala pasażerom podziwiać otaczające środowisko podczas jazdy.
Nowy Ford Puma zyskał wiele technologii poprawiających bezpieczeństwo
Nowa Puma otrzymała zaawansowane systemy, spotykane dotychczas w dużych modelach, by zapewnić bardziej komfortowe i bezstresowe podróżowanie właścicielom kompaktowego crossovera.
Tempomat adaptacyjny z funkcją Stop & Go oferuje nie tylko płynniejsze hamowanie i przyspieszanie, ale także utrzymywanie pasa ruchuoraz system inteligentnej kontroli tempa jazdy z przewidywaniem ograniczeń prędkości.
Asystent unikania kolizji na skrzyżowaniach monitoruje drogę przed samochodem pod kątem możliwych kolizji z nadjeżdżającymi pojazdami oraz pieszymi i rowerzystami przechodzącymi przez drogę, w którą skręca kierowca. System może automatycznie aktywować układ hamulcowy, aby zapobiec kolizji lub złagodzić jej skutki. Działa poprawnie bez potrzeby wykrywania elementów dróg, takich jak oznaczenia pasów, a także w nocy, przy włączonych reflektorach.
Wspomaganie hamowania awaryjnego podczas cofania – jeśli system wykryje podczas cofania na drodze pojazdu statyczne przeszkody, takie jak pachołki, pieszych, rowery i inne pojazdy, może automatycznie uruchomić hamulce. Podobnie, system hamowania automatycznego przy cofaniu z monitorowaniem ruchu poprzecznego potrafi identyfikować poruszające się obiekty, takie jak piesi, rowerzyści lub pojazdy i w razie potrzeby aktywuje układ hamulcowy.
System kamer 360 stopni wyświetla na centralnym ekranie widok pojazdu z lotu ptaka, umożliwiający kierowcy dostrzeżenie obiektów i przeszkód niewidocznych z wnętrza samochodu. Bardzo ułatwia to parkowanie i manewrowanie w ciasnych przestrzeniach.
Matrycowe Dynamic Matrix LED wykrywają ruch przed pojazdem i wyłączają części wiązki świateł drogowych, aby nie oślepiać innych użytkowników drogi. System monitoruje przestrzeń przed samochodem, aby lepiej oświetlać zakręty, dzięki czemu kierowca ma większe pole widzenia.
Ford Puma ST Powershift – namiastka sportu
Wisienką na torcie jest usportowiona odmiana Puma ST Powershift. Najmocniejszy w gamie Forda wariant silnika EcoBoost o pojemności 1,0 litra osiąga moc maksymalną 170 KM i maksymalny moment obrotowy 248 Nm.Motor współpracuje z siedmiobiegową skrzynią dwusprzęgłową Powershift.
Wersja Puma ST zwraca uwagę dopasowanym do jej charakteru designem nadwozia ze splitterem Ford Performance, który zwiększa siłę docisku na przedniej osi o prawie 80 procent w porównaniu do bazowej wersji nowej Pumy. Charakterystycznym dla ST elementem są też: górna i dolna kratka osłony chłodnicy, poprawiające chłodzenie silnika i zwiększające jego wydajność.
Debiutuje siódma generacja BMW 5 Touring i po raz pierwszy pojawia się w niej nowy rodzaj napędu. Auto znacznie urosło i teraz długość przekroczyła 5 metrów, auto mierzy 506 cm długości, czyli aż o 9,7 cm więcej od schodząca piątka. Na dodatek, nowa seria 5 jest też szersza i wyższa (G61 ma 190 cm szerokości; o 3,2 cm więcej), (151,5 cm; +1,7 cm) i ma większy rozstaw osi (299,5 cm; +2 cm).
BMW 5 Touring 2024 – w ofercie wciąż bardzo dobre diesle
BMW zdaje się przeczyć wszystkim trendom, bo nie dość, że kombi to już mało popularne nadwozie to jeszcze w gamie silnikowej pozostawiono odmiany „passe”, czyli diesle. Mówimy to z przymrużeniem oka, bo to bardzo dobre jednostki.
Początkowo do oferty trafi mniejszy, 2-litrowy silnik R4 w wersji BMW 520d Touring o mocy 145 kW / 197 KM i maksymalnym momencie obrotowym 400 Nm. W lecie 2024 roku dołączy świetny 6-cylindrowy diesel 530d xDrive o mocy blisko 300 KM. W tym samym czasie pojawią się dwa warianty z najnowszą generacją napędu hybrydowego plug-in. Dodatkowo, BMW 5 Touring po raz pierwszy debiutuje jako elektryk.
Nowe BMW i5 Touring od samego początku będzie oferowane w dwóch wariantach. W przypadku BMW i5 M60 xDrive Touring dwie zintegrowane jednostki napędowe na przedniej i tylnej osi generują razem 442 kW / 601 KM. Moment obrotowy wynosi maksymalnie 820 Nm przy włączonej funkcji M Launch Control lub M Sport Boost. Topowy model przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,9 s, a jego prędkość maksymalna jest elektronicznie ograniczona do 230 km/h.
Słabsza odmiana BMW i5 eDrive40 ma napędzaną tylko oś tylną, a motor elektryczny generuje maksymalną moc 250 kW / 340 KM oraz maksymalny moment obrotowy do 430 Nm z funkcją Sport Boost lub Launch Control. Od 0 do 100 km/h BMW i5 eDrive40 Touring przyspiesza w czasie 6,1 s.
W przypadku obu modeli umieszczony w podłodze akumulator wysokonapięciowy zapewnia pojemność użytkową na poziomie 81,2 kWh. Oprócz wydajnych silników elektrycznych zasięg BMW i5 Touring na długich dystansach podnosi adaptacyjna rekuperacja i technologia pompy ciepła do ogrzewania i chłodzenia wnętrza, napędu i akumulatora wysokonapięciowego. Zasięg określony w procedurze testowej WLTP wynosi od 445 do 506 km w BMW i5 M60 xDrive Touring i od 483 do 560 km w BMW i5 eDrive40 Touring.
Wnętrze nowego BMW 5 Touring jest minimalistyczne i wegańskie
Głównym elementem deski rozdzielczej nowej piątki jest zakrzywiony wyświetlacz. W pełni cyfrowy zespół ekranów obejmuje dwa wyświetlacze – o przekątnej 12,3 cala i 14,9 cala. Nowoczesną atmosferę wnętrza auta podkreślają nowe, montowane w standardzie fotele sportowe, spłaszczona u dołu kierownica oraz opcjonalny panel interakcji BMW.
Nowe BMW serii 5 Touring wyposażone jest standardowo w całkowicie wegańskie wnętrze. Tapicerka z Veganzy dostępna jest opcjonalnie również z dekoracyjną perforacją. Ponadto tapicerka BMW Individual ze skóry Merino jest dostępna w kilku wariantach dwukolorowych. Inne opcjonalne elementy wyposażenia obejmują szklany dach panoramiczny i system nagłośnienia Surround marki Bowers & Wilkins z maksymalnie 18 głośnikami.
Nowe BMW serii 5 Touring zapewnia więcej miejsca i – zwłaszcza z tyłu – zauważalnie większą swobodę ruchu nóg, ramion i łokci, a także wyższy komfort akustyczny. Dzięki wszechstronnemu wnętrzu i licznym inteligentnym funkcjom jest równie imponujące w podróży, co w codziennej jeździe.
Szerszy otwór bagażnika w połączeniu z niską krawędzią ułatwia załadunek dużego bagażu. Pojemność bagażnika wszystkich wariantów nowego BMW serii 5 Touring można zwiększyć z 570 do 1700 l – niezależnie od technologii napędu. Oprócz automatycznej obsługi klapy tylnej, do wyposażenia standardowego należy również funkcja zdalnego odblokowywania oparcia tylnej kanapy dzielonej w proporcji 40:20:40 z poziomu bagażnika. Schowki pod podłogą bagażnika zapewniają miejsce na siatkę oddzielającą bagażnik, roletę bagażnika i kabel do ładowania modeli elektrycznych i hybrydowych plug-in.
Kiedy auto pojawi się w Polsce? Nowe BMW serii 5 Touring trafi na polski rynek późną wiosną 2024 roku, a z czasem gamę uzupełnią również inne wersje silnikowe. Ma powrócić także sportowe M5 w nadwoziu Touring.
Nowy Mercedes-AMG GLC 43 Coupé uzupełnia gamę szybkich SUVów i dołącza do swojego mocniejszego brata GLC 63 AMG. Dosięgła go elektryfikacja i ostre normy spalin, dlatego w silniku „obcięto” dwa cylindry i teraz mamy tutaj motor 2.0 R4 z elektryczną turbosprężarką.
Silnik generuje moc 310 kW (421 KM) przy 6750 obr./min, a maksymalny moment obrotowy 500 Nm osiąga przy 5000 obr./min. W zależności od sytuacji zintegrowany z alternatorem rozrusznik z napędem pasowym (RSG) na krótko dostarcza dodatkowe 10 kW (14 KM) mocy. Przyspieszenie 0-100 km/h trwa jedynie 4,8 s.
Mercedes-AMG GLC 43 Coupé stoi na drugim miejscu w cenniku i klasyfikuje się sportowym zacięciem, ale nie bezkompromisowym, jak w przypadku odmiany 63 AMG. Także i tutaj znajdziemy wiele karbonowych dodatków do karoserii, cztery końcówki układu wydechowego, a we wnętrzu sportową atmosferę podkreślają fotele AMG obszyte skórą syntetyczną i mikrofibrą z unikalną grafiką. Opcjonalnie dostępne są tapicerki ze skóry i skóry nappa z emblematem AMG wytłoczonym na przednich zagłówkach, a także fotele AMG Performance.
Auto seryjnie jest bogato wyposażone, na liście znajdziemy m.in. skrętną tylną oś, napęd na wszystkie koła, przekładnię AMG SPEEDSHIFT MCT 9G z mokrym sprzęgłem startowym oraz zawieszenie AMG RIDE Control z adaptacyjnym systemem tłumienia.
Ceny Mercedesa-AMG GLC 43 Coupé zaczynają się od 410 500 zł, co oznacza, że 1 KM mocy kosztuje tutaj ok. 1000 zł.
Pakiet AMG Night z wybranymi elementami zewnętrznymi wykończonymi w kolorze czarnym o wysokim połysku: 4317 zł
Pakiet AMG Night II z dodatkowymi wysokiej jakości detalami stylistycznymi z chromowanym, dymionym wykończeniem: 3166 zł
Zewnętrzny pakiet AMG karbon ze sportowymi elementami zewnętrznymi wykonanymi z włókna węglowego: 16 981 zł
Pakiet stylizacyjny AMG, zapewniający jeszcze bardziej wyrazisty wygląd: 8635 zł
Lakier MANUFAKTUR srebrny high-tech magno z satynowym wykończeniem: 18 996 zł
Pakiet foteli AMG Performance Advanced obejmujący przednie fotele zoptymalizowane pod kątem ofensywnej jazdy, z wydatnym podparciem bocznym, w pełni elektryczną regulacją i podgrzewaniem oraz tapicerką ze skóry syntetycznej ARTICO o wyglądzie skóry nappa / mikrofibry MICROCUT: 12 376 zł
Pakiet foteli AMG Performance High-End obejmujący zoptymalizowane pod kątem ofensywnej jazdy wielokonturowe przednie siedzenia z wydatnym podparciem bocznym, w pełni elektryczną regulacją i podgrzewaniem oraz tapicerką ze skóry lub skóry nappa: 26 710 zł
Dźwięk AMG Real Performance Sound zapewniający bardziej emocjonujące brzmienie silnika we wnętrzu, z możliwością regulacji: 3166 zł.
MINI w zeszłym roku pokazało co prawda nowy model, choć w starej skórze, ale z nowym napędem. Wówczas poznaliśmy tylko elektryczne odmiany Cooper E i Cooper SE. Teraz nowe MINI Cooper debiutuje w dwóch tradycyjnych wersjach spalinowych.
Nowe MINI Cooper C otwiera cennik
Trzycylindrowy silnik o pojemności 1.5 litra w MINI Cooper C o mocy 115 kW / 156 KM generuje maksymalny moment obrotowy 230 Nm i przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 7,7 sekundy.
MINI Cooper ma zawieszenie i amortyzację nastawione na dynamiczną jazdę. Typowy dla MINI precyzyjny układ kierowniczy w połączeniu z mocnymi hamulcami zapewnia ogromną frajdę z jazdy, bezpieczeństwo i komfort.
Ceny w Polsce są obecnie nieznane, jak podaje BMW, MINI Cooper C w Niemczech kosztuje od 28 900,00 euro brutto.
Cztery pakiety zapewniające indywidualny wygląd. Pakiety stylistyczne Essential, Classic, Favoured i JCW oferują różnorodne możliwości indywidualizacji pojazdu. W zależności od pakietu w nowym MINI Cooperze C i MINI Cooperze S do wyboru są różne kolory karoserii i elementy wyposażenia wnętrza.
Lakiery można łączyć z jednym z czterech kolorów dachu, a nietypową opcją w połączeniu z pakietem Favoured Trim jest wykonany w specjalnej technologii natrysku charakterystyczny dach Multitone z gradientem trzech różnych kolorów. Do MINI Coopera można dobrać 16- i 18-calowe obręcze.
Nowe MINI Cooper S oznacza więcej mocy
Mocniejszy wariant w MINI Cooper S oznacza czterocylindrowy silnik 2.0 o mocy 150 kW / 204 KM i maksymalnym momencie obrotowym 300 Nm. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa tutaj 6,6 sekundy. Kto chce jeszcze więcej mocy, musi poczekać na wersję JCW, która zadebiutuje w późniejszym czasie.
Ceny MINI Cooper S w Niemczech startują od 32 900,00 euro brutto.
Patrząc na auto z zewnątrz od razu wiadomo, że to MINI. Charakterystyczne okrągłe światła, ośmiokątna zaokrąglona osłona grilla i wytłoczenia na masce sprawiają, że nie da się tego auta pomylić z żadnym innym. Z tyłu jednak auto przeszło duże zmiany i teraz różni się od poprzednich generacji. Przypomina nieco Suzuki Swifta, a to przemawia raczej na korzyść Japończyka niż auta z Oxford. Koślawe światła, wciąż przypominające flagę Wielkiej Brytanii są teraz trójkątne.
Lusterka zdają się być większe i bardziej przypominają zaokrąglony prostokąt niż typowy owal jak u poprzedników. Linia boczna została zachowana i tutaj również ciężko ją pomylić z innym modelem.
Jednak największe zmiany zaszły w środku i tutaj spotyka nas małe rozczarowanie. Zniknęły gadżeciarskie przełączniki, a większość ich funkcji przejął ogromny wyświetlacz OLED na konsoli centralnej. Jest okrągły, co również jest typowe dla MINI. W górnej części wyświetlacza widoczne są informacje dotyczące pojazdu, takie jak prędkość i zużycie paliwa, a w menu głównym funkcje są ułożone poziomo jako widżety i można je wybierać poprzez przesuwanie palcem i dotykanie. W dolnej części wyświetlacza OLED można w dowolnej chwili bezpośrednio wybierać punkty menu nawigacji, multimediów, telefonu i klimatyzacji.
W miejscu, gdzie znajdował się panel klimatyzacji pojawiły się trzy przełączniki i kilka przycisków. Te pierwsze służą do obsługi skrzyni biegów, uruchamiają silnik i można nimi wybierać tryb Expierience, o tym za chwilę. Na szczęście można tradycyjny włączać/wyłączać radio i regulować głośność – za pomocą gałki.
W ramach opcjonalnych trybów MINI Experience dwa projektory wyświetlają na desce rozdzielczej różne grafiki. Wzajemne oddziaływanie wizualnego designu, oświetlenia i dźwięku zmienia wygląd kokpitu i otwiera nowe możliwości indywidualizacji MINI Coopera.
Każdy tryb ma własne dynamiczne tło i może być wybierany zgodnie z osobistymi preferencjami kierowcy. W trybie Personal jako tło wyświetlacza można ustawić w aplikacji MINI indywidualne zdjęcie. Dominujące kolory zdjęcia rozciągają się wtedy na tekstylne powierzchnie deski rozdzielczej i boczków drzwi w postaci podświetlanej grafiki.
Nowe MINI Cooper jest naszpikowane technologią
Auto na pokładzie posiada funkcję obsługi głosowej – „Hej MINI”, która aktywuje inteligentnego asystenta osobistego na wyświetlaczu OLED. Na ekranie pojawia się wtedy wizualizacja 3D w postaci awatara „Car” lub „Spike’a” – cyfrowej maskotki MINI. Kierowca może głosowo obsługiwać wiele funkcji pojazdu, na przykład nawigację, telefon, czy rozrywkę.
Innowacyjna funkcja MINI Digital Key Plus zmienia smartfon z aplikacją MINI w kluczyk samochodowy. Gdy kierowca znajdzie się w odległości mniejszej niż trzy metry, MINI wita nas animacją świateł przednich i tylnych, a przy odległości mniejszej niż półtora metra następuje odblokowanie drzwi. Tę wygodną funkcję pojazdu można przekazywać cyfrowo różnym użytkownikom, również z ich osobistymi ustawieniami pojazdu.
Zawarcie umowy na budowę odcinka drogi ekspresowej S17 Izbica – Zamość Sitaniec, powinno nastąpić jeszcze w tym roku. Zadaniem wykonawcy będzie zaprojektowanie i budowa niespełna 10 km dwujezdniowej drogi ekspresowej na odcinku od Izbicy do węzła Zamość Sitaniec. Przebiegać on będzie nowym śladem, głównie wzdłuż obecnej DK17. Ominie od zachodniej strony miejscowość Podkrasne oraz Chomęciska Małe. W ramach tego zadania powstaną m.in. dwa węzły: Stary Zamość oraz Zamość Sitaniec, planowanych jest 27 obiektów inżynierskich, takich jak mosty, wiadukty oraz przejścia dla zwierząt.
Jest to trzeci odcinek S17 między Piaskami a Zamościem, dla którego udało się w ostatnim czasie wyłonić wykonawcę. Na początku stycznia zakończono ocenę ofert w przetargach na zaprojektowanie i budowę dwóch kolejnych fragmentów drogi S17, czyli Piaski – Łopiennik oraz Krasnystaw – Izbica. Ich łączna długość to 35 km.
Plany budowy drogi S17 Łopiennik – Krasnystaw Północ
Z kolei budowa odcinka drogi S17 Łopiennik – Krasnystaw Północ, wymaga jeszcze wydania decyzji środowiskowych. GDDKiA planuje poprowadzić nowy fragment po południowo-zachodniej stronie obecnej DK17, omijający teren cmentarza wojskowego z okresu I wojny światowej w Łopienniku Nadrzecznym. Odcinek pomiędzy węzłami Łopiennik i Krasnystaw Północ, które powstaną w trakcie budowy sąsiednich fragmentów drogi ekspresowej, będzie miał długość ok. 9,2 km.
Projektanci muszą jeszcze ukończyć badania geologiczne dla wskazanego wariantu trasy, rozwiązań drogowych, mostowych, ochrony środowiska i branżowych. Po zakończeniu prac i odebraniu dokumentacji przetarg na wyłonienie wykonawcy tego odcinka powinien ruszyć na początku przyszłego roku.
Plany dalszej rozbudowy drogi S17
Droga ekspresowa między Piaskami a Hrebennem (o długości ok. 125 km) będzie realizowana w formule Projektuj i buduj. Obecnie na etapie realizacji są trzy odcinki S17 od Zamościa w kierunku Hrebennego. W 2023 r. oddano do użytku drugą nitkę obwodnicy Tomaszowa Lubelskiego.
Dla odcinków Zamość Wschód – Zamość Południe, Zamość Południe – Tomaszów Lubelski oraz Tomaszów Lubelski – Hrebenne (w sumie niespełna 50 km), wykonawcy złożyli w ubiegłym roku wnioski do wojewody o wydanie decyzji o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej. Procedura jest w toku. Po wydaniu decyzji będą mogły rozpocząć się prace budowlane.
Na etapie prac przygotowawczych oprócz wspomnianego odcinka Łopiennik – Krasnystaw jest jeszcze ok. 12-kilometrowy Zamość Sitaniec – Zamość Wschód (ok. 12 km). Ogłoszono też przetarg na opracowanie dokumentacji projektowej dla ok. dwukilometrowego odcinka drogi S17 w okolicy Hrebennego. W przyszłości będzie to dojazd do planowanego terminala na granicy z Ukrainą.
Wyjaśnienie takiego zakazu jest proste. Stając tyłem do bloku, wypuszczamy spaliny prosto w jego kierunku. Przy zimnym rozruchu może być ich nawet więcej niż po rozgrzaniu silnika, więc tym bardziej jest to dyskomfort dla mieszkańców. Spaliny łatwo mogą dostać się do mieszkań przez uchylone okno, a chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, jak bardzo jest to nieprzyjemne.
W przypadku starszych samochodów, zwłaszcza z silnikami Diesla, zachodzi też obawa osadzania się zanieczyszczeń ze spalin na elewacji budynku. Nie jest to coś co zauważymy od razu, ale po kilku latach już jak najbardziej.
Co na temat parkowania tyłem do budynku mówią przepisy?
Przepisy regulują to, jak należy prawidłowo parkować samochodem, ale nie odnoszą się wprost do pozycji pojazdu względem budynku. W Kodeksie drogowym przeczytamy jedynie:
Dopuszcza się zatrzymanie lub postój na chodniku kołami jednego boku lub przedniej osi samochodowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t.
Nie wykluczamy, że niejeden domorosły znawca przepisów ruchu drogowego, wywiódł z tego, że pojazd zawsze powinien stać tyłem do ulicy, ewentualnie bokiem. Lecz przepisy niczego takiego nie sugerują. Jeśli nie stoimy kołami na chodniku, możemy parkować dowolnie.
Jeżeli zatem pod blokiem znajduje się normalny parking i nie jest przyjęte częściowe wjeżdżanie na chodnik, to możemy parkować również tyłem do budynku.
Co grozi za złamanie zakazu parkowania tyłem do budynku?
Dochodzimy tym samym do sedna sprawy. Prawo o ruchu drogowym nie mówi niczego na temat parkowania pojazdu przodem lub tyłem do budynku. Z kolei rozporządzenie w sprawie znaków i sygnałów drogowych, nie przewiduje istnienia takiej tabliczki, jaką można spotkać na budynkach.
Kierowcy nie grozi zatem żaden mandat za ignorowanie opisywanego zakazu, ponieważ taki zakaz nie istnieje, a informująca o nim tabliczka nie ma żadnej mocy prawnej. Pamiętajmy jednak, że jeśli rzeczywiście w danym miejscu parkuje się przy samych oknach, to dla mieszkańców ustawianie pojazdu tyłem, naprawdę bywa uciążliwe. Musimy liczyć się też, że ignorowanie takich tabliczek może spotkać się z reakcją miejscowych „strażników” osiedla.
Historia ta dotyczy holenderskiego miasta Haarlem, w którym kierowcy znaleźli sposób na łatwe znajdowanie miejsc parkingowych i do tego darmowych. Zaczęli zajmować miejsca przeznaczone dla samochodów elektrycznych.
Proceder ten stał się poważnym problemem, ponieważ właściciele elektryków, nie mieli jak korzystać z publicznych ładowarek. Władzom miasta też się to nie spodobało, ale im głównie ze względu na utratę wpływów z opłat za parkowanie.
Miasto wprowadza zakaz parkowania pod ładowarkami
Władze Haarlem wprowadziły zasadę, że pod ładowarką może zaparkować tylko właściciel samochodu elektrycznego i to pod warunkiem, że ma specjalne pozwolenie, na parkowanie w danej strefie. Pozostali posiadacze elektryków też mogą z ładowarek korzystać, ale muszą pozostać w pojeździe na czas ładowania.
Wszyscy pozostali kierowcy będą karani tak, jakby zaparkowali na zakazie.
Co grozi zaparkowanie na miejscu dla aut elektrycznych?
W Polsce mamy już przepisy, które zabraniają parkowania na miejscach przeznaczonych dla samochodów elektrycznych. Oznaczone są one znakiem „parking” z odpowiednią tabliczką, a także kopertą, zwykle pomalowaną na zielono.
Kara za parkowanie w takim miejscu może wynieść od 20 do 5000 zł. Obstawiamy, że zwykle policjanci sięgają do dolnej granicy widełek. Warto pamiętać, że parkowanie w wyznaczonym miejscu jest możliwe tylko na czas ładowania pojazdu. Jeśli zaparkujecie auto elektryczne, ale nie będziecie go ładować, też dostaniecie mandat. Kara grozi też za pozostawienie naładowanego pojazdu z podłączonym kablem.
The Grand Tour to motoryzacyjne show prowadzone przez trzech kultowych dziennikarzy motoryzacyjnych – Jeremiego Clarksona, Richarda Hammond i Jamesa May’a. The Grand Tour Sand Job ma być jednym z dwóch ostatnich odcinków piątej serii, które zobaczymy w 2024 roku.
The Grand Tour Sand Job – kiedy premiera?
Kolejna motoryzacyjna wyprawa „trzech jeźdźców” ma odbyć na piaskach Sahary, gdzie prezenterzy przejadą dawną trasą rajdu Paryż-Dakar. Wyprawa ma prowadzić przez Mauretanię i Senegal, co wskazuje, że prezenterzy przejadą tylko drugą połowę trasy rajdu.
Oczywistym wyborem byłyby terenówki lub ciężarówki przystosowane do jazdy w trudnym terenie pustynnym, ale to nie w stylu The Grand Tour. Brytyjczycy wybrali do tego… sportowe roadstery. Jeremy Clarkson pojedzie Jaguarem F-Type S, Richard Hammond Astonem Martinem DB9 Volante, a James May usiądzie za kierownicą Maserati GranCabrio.
Oczywiście samochody zostały dostosowane do jazdy terenowej, aby lepiej mogły pokonywać pustynne tereny. W dalszej części podróży auta będą zapewne dalej modyfikowane.
Zgodnie z informacją, jaka pojawia się na zapowiedzi, najnowszy odcinek The Grand Tour Sand Job będzie miał swoją premierę 16 lutego.
Czy to już koniec The Grand Tour?
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią twórców, w tym roku możemy spodziewać się dwóch ostatnich odcinków kultowego motoryzacyjnego show. Informacje miał potwierdzić także Clarkson, który w rozmowie z The Times powiedział:
„To koniec. Recenzuję samochody dla telewizji od… 1989 roku. To trzydzieści cztery lata. Więc daję sobie jeszcze cały przyszły rok, a później nie zamierzam już do tego wracać…”.
Nie ma się co dziwić, formuła The Grand Tour nie odbiegała znacznie od starszego Top Geara, w którym jeszcze występowało znane trio. Jednak 20-letnia formuła znudziła widzów i popularność tego show spadła. Nie zmienia to faktu, że przez lata świetnie oglądało się zarówno Top Gear, jak i The Grand Tour. Trudno jednak wymyślić coś nowego.
Oprócz odcinka „Sand Job” jako ostatni pojawi się odcinek nakręcony w Zimbabwe. Data jego premiery jeszcze nie jest znana.
Wielu rodaków wybiera się na narty w rejony Alp i wyprawy takie nie stanowią dla nich większego problemu. Inaczej wygląda to w przypadku właścicieli aut elektrycznych, którzy muszą wziąć pod uwagę mniejszy zasięg swoich aut zimą, wpływ górzystego terenu na zużycie energii oraz to, aby rozplanować swoją trasę z ładowarkami po drodze. Biorąc poprawkę, że wybrana ładowarka może być nieczynna lub czekać może do niej długa kolejka.
Takich problemów chciał uniknąć pewien właściciel BMW iX3. Jak sam stwierdził, bateria w jego SUV-ie mająca 75 kWh pojemności, wystarcza realnie na przejechanie około 346 km. Aby móc pokonać całą trasę bez martwienia się o zasięg i tracenia czasu na poszukiwanie ładowarki, postanowił zabrać ze sobą powerbank.
Podpiął do BMW przyczepkę z baterią o pojemności 200 kWh, mającą pozwolić na przejechanie dodatkowych 654 km. Daje to około 1000 km zasięgu łącznego. Brzmi jak idealne rozwiązanie?
Wyprawa elektrykiem z powerbankiem na przyczepce zakończyła się fiaskiem
Pomysł był ciekawy, ale brzmi on raczej jak sposób na trollowanie zwolenników elektromobilności, którzy lubią przekonywać, że autem elektrycznym można podróżować równie szybko i wygodnie co spalinowym i to po całej Europie.
Po pierwsze powerbank na przyczepce miał kosztować około 120 tys. zł. Po drugie samochody elektryczne nie pozwalają na ruszenie, kiedy podpięta jest wtyczka. Bateria też nie jest przystosowana do zasilania pojazdu i jednoczesnego ładowania się, a taka była idea, że podróż będzie można odbyć bez przerw na uzupełnianie energii. Konieczna byłaby daleko posunięta ingerencja w układ elektryczny pojazdu. Bez gwarancji, że będzie to działać.
Później pomysłowy fan elektromobilności ogłosił, że w BMW doszło do zwarcia w okolicach Zgorzelca. Samochód musiał wrócić na lawecie, a w ramach pojazdu zastępczego właściciel otrzymał Mini Cooper SE. Wyraził też nadzieję, że serwis uzna gwarancję na baterię. W pojeździe w którym dokonano przeróbek, o czym mówiły największe polskie serwisy motoryzacyjne. Czy można być aż tak nierozsądnym?
Jak zakończyła się historia BMW iX3 z powerbankiem?
Cała historia od początku wydawała się podejrzana, szczególnie że informowała o nim firma zajmująca się handlem samochodami. Czy był to sprytny sposób na autopromocję?
Okazało się, że tak. Firma poinformowała, że wszystko to było żartem, BMW nie przeszło żadnych modyfikacji, nie zepsuło się i nie ma nawet haka. Mini Cooper SE też jest własnością firmy i użyto go tylko do inscenizacji.
Znak P-33 wyraża samochód, który wydaje się w czymś zanikać. Nie jest trudno rozszyfrować, że chodzi tu o na przykład mgłę, ale nie tylko. Znak ten wskazuje na możliwość wystąpienia zjawisk atmosferycznych, które nagle znacząco ograniczą naszą widoczność.
Takim zjawiskiem może być mgła, ale także intensywny deszcz lub śnieg. Znak P-33 spotkamy na hiszpańskich drogach, więc zwykle spotykany jest w regionach górskich, gdzie nagłe zmiany aury są czymś naturalnym.
Jak zachować się podczas mgły?
Kierowca widząc ten znak powinien zachować szczególną ostrożność i brać pod uwagę to, że widoczne w oddali miejsce z pogorszoną widocznością, może być na przykład zasnute gęstą mgłą. Należy odpowiednio wcześniej zmniejszyć prędkość i być gotowym na nagłe pogorszenie warunków i widoczności.
Takiego zachowania wymagają wprost przepisy, które mówią:
Kierujący pojazdem jest zobowiązany zachować szczególną ostrożność w czasie jazdy w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza, spowodowanej mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi przyczynami.
Jakich świateł używać podczas mgły?
Przepisy wskazują również, że w czasie jazdy we mgle:
Ponadto kierujący pojazdem silnikowym jest obowiązany włączyć światła mijania lub przeciwmgłowe przednie albo oba te światła jednocześnie.
Co do zasady w warunkach ograniczonej przejrzystości powietrza, czyli na przykład podczas mgły, mamy obowiązek używania świateł mijania. Auta z czujnikami zmierzchu mogą nie zareagować na pojawienie się mgły, więc to na kierowcy ciąży obowiązek upewnienia się, czy nie jadą przypadkiem nadal na światłach do jazdy dziennej i ręcznie wybrać właściwe oświetlenie.
Z kolei używanie świateł przeciwmgłowych we mgle jest opcjonalne i nie ma takiego obowiązku. Tylne możemy włączyć tylko, kiedy widzialność spada do 50 metrów, ponieważ są one mocne i mogą rozpraszać i przeszkadzać innym kierującym.
Z kolei z przednich świateł przeciwmgłowych można korzystać swobodniej, warunkiem jest tylko ograniczona przejrzystość powietrza.
Zdarzenie miało miejsce w Wieleniu (powiat poznański). Tamtejsza policja otrzymała zgłoszenie na temat wandala niszczącego cudzy samochód. Gdy funkcjonariusze przybyli na miejsce, sprawcę zdarzenia udało się już ująć.
Jak relacjonował właściciel uszkodzonego Mercedesa, gdy przebywał w domu usłyszał hałasy dochodzące z zewnątrz. Gdy wyjrzał przez okno okazało się, że po jego samochodzie skacze mężczyzna. Szybko wybiegł i zdołał zatrzymać wandala.
Co grozi za skakanie po cudzym samochodzie?
Policjanci ustalili, że sprawca to mieszkaniec powiatu poznańskiego. 43-latek uszkodził samochód będąc pod wpływem alkoholu. 2 promile wydychanym powietrzu to naprawdę dobry wynik, szczególnie o godzinie 13:30.
Mężczyzna uszkodził nie tylko maskę samochodu, ale także metalowe elementy dachu i wybił okno dachowe. Właściciel oszacował straty na 30 tys. zł. Teraz wandal stanie przed sądem, a grozi mu od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Co ciekawe, to nie upierdliwi ekolodzy przegłosowali koszmarnie wysokie stawki za parkowanie, ale sami mieszkańcy za pomocą referendum. To obywatele Paryża w niedzielę mieli możliwość wzięcia w głosowaniu, w którym padło pytanie: „Czy jesteś za czy przeciw stworzeniu specjalnej opłaty za parkowanie ciężkich, dużych i zanieczyszczających powietrze samochodów prywatnych”?
Chodzi tutaj nie tylko o samochody ciężarowe i dostawcze i nie tylko te starsze, bo mowa jest też o elektrykach. Jego masa własna, która nie może przekroczyć 1,6 t w przypadku samochodów spalinowych i hybrydowych (również plug-in) i 2 ton w przypadku aut elektrycznych.
Frekwencja okazała się totalną klapą i wyniosła 5,7 proc. To oznacza, że w głosowaniu wzięło udział zaledwie 78 121 głosujących na 1,374 mln uprawnionych. Co więcej, za zwiększeniem opłat głosowało tylko 54,55 proc głosujących, czyli nieco ponad 40 tys. osób.
Mer Paryża Anne Hidalgo stwierdziła, że nie stanowi to problemu, aby i tak referendum uznać i wprowadzić wysokie stawki za parkowanie w centrum stolicy Francji. I tak, prawdopodobnie od przyszłego roku właściciele większych i cięższych samochodów za godzinę parkowania w centrum Paryża będą płacić nie 6 a 18 euro (prawie 80 zł) za godzinę parkowania. Opłaty poza ścisłym centrum wzrosną natomiast z 4 do 12 euro (ponad 50 zł). Zwolnieniu z opłat będą mieszkańcy stolicy, inwalidzi oraz taksówkarze.
Politycy wyrzucają auta z miast nie dając nic w zamian
Hildago od lat dąży do ograniczenia ruchu samochodowego w Paryżu. Ulice zamienia w deptaki, wprowadza zwężenia i zakazy ruchu. Podobnie dzieje się np. we Wrocławiu, gdzie powstają nowe odcinkowe pomiary prędkości przy wjeździe do miasta, rozszerzana jest strefa płatnego parkowania, a także sieć dróg rowerowych. Problem w tym, że miasta niewiele dają się w zamian, bo komunikacja miejska wciąż jest powolna, niepunktualna i stanowi marną alternatywę dla samochodu.
Kiedyś każdy samochód był odpowiednio zestrajany w fabryce i właściciel nie miał później na to żadnego wpływu. Ewentualne zmiany można był wprowadzać w pracy automatycznych skrzyń biegów (mających czasami tryb sportowy, a także zimowy) oraz utwardzać zawieszenie (w samochodach z adaptacyjnymi amortyzatorami).
W pewnym momencie ktoś wpadł na pomysł, na wprowadzenie pewnej unifikacji i skupienie funkcji wpływających na charakterystykę samochodu w jednym miejscu. Tak powstały tak zwane tryby jazdy, które są obecnie bardzo rozpowszechnione. W teorii mogą one całkowicie zmienić wrażenia z jazdy samochodem. A jak jest w praktyce?
Zwykle możemy wybierać między pracą silnika w trybie Eco, Normal oraz Sport. Pierwsza powinna sprawiać, że auto będzie mniej paliło, a ostatnia, że zrobi się bardziej dynamiczne. W praktyce często jedyne co zmienia ten tryb, to reakcja na pedał gazu. W trybie Eco auto reaguje leniwie, więc nawet niedoświadczony kierowca teoretycznie uzyska niższe spalanie, a w trybie Sport będzie mieć wrażenie, że jedzie dynamiczniej.
Są jednak samochody, w których zmiany potrafią być naprawdę daleko idące. Przykładowo jadąc w trybie Eco częściej wykorzystywane jest żeglowanie (swobodne toczenie się na luzie lub z wyłączonym silnikiem), auto częściej gaśnie po zatrzymaniu i bardziej wykorzystywany jest system odłączania cylindrów. Z kolei w trybie Sport bywa wykorzystywana funkcja boost, czyli chwilowego dodatkowego doładowania, faktycznie poprawiająca osiągi.
Jak tryby jazdy wpływają na układ kierowniczy?
Zmiana pracy układu kierowniczego również stosowana jest powszechnie, ale działać może bardzo różnie. Zwykle zmiana trybów powoduje zwiększenie lub zmniejszenie siły wspomagania, co ma dać wrażenie jazdy zrelaksowanej lub bardziej sportowej. Inaczej wygląda to w autach z układem kierowniczym o zmiennym przełożeniu, gdzie faktycznie można zmieniać reakcje kół na ruchy kierownicy.
Niektóre auta dają też możliwość wpływu na pracę klimatyzacji, zwykle oferując tryby Eco oraz Normal. Różnica polega na tym, że w trybie Eco sprężarka włącza się rzadziej, więc nie ma gwarancji, że auto utrzyma zadaną temperaturę we wnętrzu. Ale przynajmniej zaoszczędzicie parę mililitrów paliwa.
Co zmieniają tryby jazdy skrzyni biegów?
Jeżeli kupujecie samochód ze skrzynią automatyczną, to zwykle ma ona tryb Sport. Po jego wybraniu, utrzymywane są wyższe obroty, dzięki czemu auto porusza się bardziej dynamicznie. Zwykle ten tryb jest dostępny bez względu na to, czy auto ma opcję wyboru trybu jazdy czy też nie.
Jak działa adaptacyjne zawieszenie?
W przypadku adaptacyjnego zawieszenia, tryby jazdy zawsze wprowadzają konkretne zmiany. Jeśli nasze auto ma adaptacyjne amortyzatory, to mogą się one utwardzać, poprawiając zachowanie w zakrętach.
Natomiast samochodach wyposażonych w zawieszenie pneumatyczne, wybranie trybu wpływa także na zmianę prześwitu. W trybie Sport samochód obniża się, ale zwykle dostępna jest też funkcja podniesienia nadwozia, jeśli pokonujemy jakiś nierówny teren.
To zależy od naszego samochodu. Coraz częściej zmiana dźwięku silnika wpływa tylko na to, czy z głośników we wnętrzu dobywają się odgłosy imitujące sportowy warkot. Zwykle brzmi to sztucznie i nieciekawie.
Są też samochody które naprawdę posiadają aktywny wydech, pozwalający na bardziej cichą jazdę lub cieszenie się rasowym brzmieniem.
Czy warto dopłacić do trybów jazdy w samochodzie?
Jeżeli kupujecie zwykły samochód, to tryby jazdy są zupełnie zbytecznym bajerem. Zwykle ustawicie tam reakcję silnik na gaz i siłę wspomagania, ale realnie nie wpłynie to na wrażenia z jazdy samochodem. Co innego gdy kupujecie jakiś wypasiony model, mający adaptacyjne zawieszenie, aktywny wydech i tym podobne dodatki. Wtedy tryby jazdy oferowane są standardowo i rzeczywiście mogą mocno wpłynąć na charakter samochodu.
Porsche szykuje nową generację elektrycznego Taycana. Po niedawno pokazanym w pełni elektrycznym Macanie, nowe Porsche Taycan będzie drugim modelem na prąd w gamie niemieckiego producenta.
Test zasięgu przeprowadzono w warunkach codziennego ruchu. Dwunastu przedstawicieli mediów z różnych krajów przez trzy dni jeździło czterema egzemplarzami modelu, poruszając się autostradami międzystanowymi nr 405 i 5, pomiędzy Los Angeles oraz San Diego w południowej Kalifornii. Zespoły jechały z maksymalną dozwoloną tam prędkością – 75 mil na godzinę, czyli około 120 km/h. Wszystkie cztery auta testowe wyposażono w większy akumulator Performance Plus.
Taycany ładowano na stacji Electrify America Charger w mieście Torrance w zespole miejskim Los Angeles–Long Beach. Taycan przez wiele minut osiągał tu moc ładowania przekraczającą 300 kW. Można go było kilkakrotnie naładować od 10 do 80% stanu uzupełnienia energii w czasie znacznie krótszym niż 20 minut. Również uzyskane podczas testu moce ładowania oraz czasy ładowania i czasy potrzebne do jego rozpoczęcia uległy istotnej poprawie.
Nowe Porsche Taycan – jaki ma zasięg?
Na jednym ładowaniu akumulatora w pełni elektryczne samochody sportowe Porsche były w stanie pokonać na publicznych drogach nawet 587 kilometrów. To niezły wynik biorąc pod uwagę sportowy charakter tego auta. Przypomnijmy, że nawet zwykła wersja Porsche Taycana ma 408 KM i przyspiesza do setki w czasie 5,4 s. Prędkość maksymalna to 230 km/h.
Obecny model, według normy WLTP jest w stanie przejechać do 505 km, a trzeba brać poprawkę na obowiązujące normy vs. rzeczywistość. Jeżeli faktycznie Taycan będzie osiągał prawie 600 km zasięgu, będzie to jeden z większych, jakie oferują dzisiejsze elektryki.
Chiński elektryk zawdzięcza ten wynik m.in. niskiej masie baterii, która waży co prawda 575 kg, ale ma pojemność aż 150 kWh.
Nowe Porsche Taycan – kiedy premiera?
Od chwili premiery Porsche wyprodukowało już prawie 150 tysięcy egzemplarzy linii modelowej Taycan. Obecnie głównymi rynkami jej zbytu są: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Niemcy i Chiny. Gruntownie odnowiony Taycan zostanie zaprezentowany już za kilka dni.
Znowelizowane przepisy dotyczące pierwszeństwa pieszych zostały sformułowane w sposób pozostawiający pole do interpretacji, przez co często budzą emocje i dyskusje. Zgodnie z nimi pieszy ma pierwszeństwo znajdując się na przejściu, a także pierwszeństwo ma pieszy „wchodzący” na przejście. Co to znaczy?
Tego przepisy nie uściślają, przez co trwa nieustanna debata na temat tego, jak te słowa rozumieć. Jedni twierdzą, że wchodzącym jest pieszy, który właśnie stawia nogę na przejściu. Inni uważają, że „wchodzenie” to także stanie przed przejściem oraz poruszanie się w jego stronę. Są też samozwańczy obrońcy niechronionych uczestników ruchu, którzy uważają, że jakiekolwiek rozważania na temat tego czy są sytuacje, kiedy pieszy nie ma pierwszeństwa, to obraza ludzkiej godności.
My przypomnimy tylko dwa przepisy, o których wiele osób zapomina. Po pierwsze:
Pieszy wchodzący na jezdnię lub torowisko albo przechodzący przez jezdnię lub torowisko jest obowiązany zachować szczególną ostrożność.
Oznacza to, że pieszy nie może po prostu wejść na przejście i zrzucać na kierowcę całą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo. Po drugie natomiast:
Zabrania się wchodzenia na jezdnię bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych.
Piesi nie mogą więc wchodzić bezpośrednio pod samochody i tłumaczyć się potem, że przecież z daleka było widać, że chcą przejść przez ulicę i kierowca powinien przewidzieć ich intencje i zatrzymać się z wyprzedzeniem.
Podczas zmian przepisów dotyczących pierwszeństwa pieszych, ustawodawca wziął pod uwagę, że tramwaj jest trudniej zatrzymać niż samochód. Ponadto pasażerowie tramwaju nie siedzą przypięci pasami i mają znacznie mniejszą tolerancję na gwałtowne manewry. Dlatego przepisy dotyczące pierwszeństwa pieszych brzmią następująco:
Pieszy znajdujący się na przejściu dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem. Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem, z wyłączeniem tramwaju.
Ktoś może powiedzieć, że samochód również nie może zatrzymać się w miejscu. W przeciwieństwie do pieszego. Ale kierowcom tłumaczy się wtedy, że mieli zachować szczególną ostrożność i zmniejszyć prędkość, zbliżając się do przejścia dla pieszych. Dobrze więc, że przynajmniej motorniczym się tego nie wmawia.
Niemiecka fabryka Volkswagena wstrzymała produkcję
Volkswagen miał w swojej ofercie wiele modeli, które nie przetrwały próby czasu, pomimo dużego sentymentu jakim się cieszyły. W dzisiejszym świecie nie ma już niestety niemal w ogóle miejsca na samochody wyjątkowe i przez to niepraktyczne. Zniknięcie Beetle’a czy Scirocco boli wielu fanów motoryzacji, ale rynkowe realia są nieubłagane.
Niczego nie muszą obawiać się za to prawdziwe filary oferty Volkswagena, takie jak Golf czy Passat. Nie muszą, prawda? I tu was zaskoczymy. Według niemieckiego portalu Automobilwoche fabryka Volkswagena w Emden wstrzymała produkcję z uwagi na nikłe zainteresowanie Passatem.
Jak to możliwe, że nie ma chętnych na tak popularny i praktyczny model? Z pewnością wpływ na to ma już zaprezentowany Passat nowej generacji, który będzie produkowany w Bratysławie. Trzeba też pamiętać, że sedany i kombi popularnych marek są już na wymarciu i może klienci wolą kupić sobie SUV-a. Z drugiej strony można było spodziewać się, że pozbawiony niemal zupełnie konkurencji Passat będzie sprzedawał się świetnie. Również schodząca generacja, na którą pewnie pojawią się niezłe obniżki.
To już kolejna sytuacja, w której Volkswagen musi wstrzymać produkcję
Nie da się ukryć, że Volkswagen nie ma ostatnio dobrej passy. Już wcześniej kilkukrotnie informował o wstrzymywaniu produkcji z uwagi na słabe zainteresowanie elektrycznymi modelami. Problemy dotyczyły zakładów w Zwickau oraz właśnie Emden.
Druga z fabryk po zakończeniu produkcji Passata B8 oraz Arteona, miała przestawić się na elektryczne modele ID.4 oraz ID.7. Niestety także zainteresowanie nowym flagowym elektrykiem jest mniejsze niż przewidywano, więc sytuacja około 8000 pracowników zakładu w Emden jest coraz trudniejsza.
Jak policjant sprawdza dane kierowcy podczas kontroli?
Jeszcze kilka lat temu, żadna kontrola drogowa nie mogła obyć się bez sprawdzenia dokumentów. Kierowca musiał okazać funkcjonariuszowi prawo jazdy, dowód rejestracyjny pojazdu oraz potwierdzenie zawarcia polisy OC. Policjant sprawdzał autentyczność naszych uprawnień, weryfikował czy pojazd ma ważny przegląd oraz ważne ubezpieczenie.
Obecnie nie musicie okazywać policjantowi żadnych dokumentów – nawet dowodu osobistego. Podczas kontroli wystarczy podać swój numer PESEL, a funkcjonariusz sprawdzi nasze dane w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Analogicznie na podstawie numeru rejestracyjnego pojazdu, zweryfikuje czy jest on ubezpieczony oraz dopuszczony do ruchu.
Kto musi nadal wozić ze sobą prawo jazdy?
Posiadanie przy sobie fizycznego blankietu prawa jazdy wymagane jest w przypadku kierujących, którzy posiadają uprawnienia wydane w innym kraju niż Polska. Danych takiej osoby nie będzie w CEPiK-u, więc zawsze trzeba mieć przy sobie dokument.
Przy okazji przestrzegamy osoby, którym zostało zatrzymane prawo jazdy (na przykład na 3 miesiące za zbyt dużą prędkość w terenie zabudowanym), żeby nie sugerowały się tym, że nie odebrano im blankietu. W razie kontroli policjant nie będzie sugerował się fizycznym dokumentem, tylko sprawdzi w bazie, czy faktycznie nasze uprawnienia są aktywne.
Kiedy trzeba wozić ze sobą dokumenty pojazdu?
Sytuacja jest analogiczna co w przypadku prawa jazdy. Jeśli prowadzimy pojazd zarejestrowany za granicą, musimy mieć przy sobie komplet jego dokumentów na wypadek kontroli.
Z kolei posiadacze samochodów zarejestrowanych w Polsce, którym zatrzymano dowód rejestracyjny, nie mają co liczyć na pobłażliwość w razie kontroli. Okazanie fizycznego dokumentu nie sprawi, że policjant się na to nabierze.
Kary za nieposiadanie przy sobie fizycznych dokumentów nie zmieniły się od lat. Każdy brakujący dokument to kara 100 zł. Można próbować negocjować z policjantem, żeby zakończył sprawę na pouczeniu, jeśli zaraz ktoś dostarczy na miejsce kontroli brakujące dokumenty. Nie ma co do tego gwarancji, ale próbować można.
W znacznie gorszej sytuacji są osoby, które nie mają przy sobie dokumentów i nie mają jak ich szybko dostarczyć. Funkcjonariusze wydadzą wtedy zakaz dalszej jazdy kierującemu (jeśli nie ma prawa jazdy), albo uznają pojazd za niedopuszczony do ruchu (jeśli nie mamy dokumentów pojazdu). W takiej sytuacji sprawa może zakończyć się w sądzie. Gdy przedstawimy tam brakujące dokumenty, kara powinna być niska, ale raczej nie liczylibyśmy na grzywnę w granicach 100 zł.
Przerejestrowanie samochodu jest obowiązkowe zarówno dla właścicieli prywatnych jak i dealerów. Niedopełnienie obowiązku w określonym czasie zagrożone jest karą administracyjną, nawet do 1000 zł.
Nowe przepisy, które weszły w życie 1 stycznia 2024 r. zobowiązują do złożenia wniosku o przerejestrowanie samochodu przez właściciela w terminie 30 dni od dnia:
nabycia pojazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej,
dopuszczenia do obrotu przez Krajową Administrację Skarbową pojazdu sprowadzonego z terytorium państwa niebędącego członkiem UE,
prowadzenia pojazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej z państwa członkowskiego UE.
W przypadku nabycia pojazdu w drodze spadku termin 30 dni, będzie liczony od dnia prawomocnego orzeczenia sądu o stwierdzeniu nabycia spadku albo sporządzenia aktu poświadczenia dziedziczenia.
Złóż pismo w wydziale komunikacji
Gotowe do wypełnienia druki są dostępne w urzędzie. Można zatem wypisać je tuż przed złożeniem lub przejrzeć gotowe wzory dokumentu wcześniej i spokojnie wpisać w nim dane w domu. Wnioski są jednak dostępne także online na rządowej stronie internetowej. Wypełniony druk należy osobiście dostarczyć do właściwego wydziału komunikacji w miejscu zamieszkania.
Te dokumenty musisz mieć ze sobą
Oprócz wymaganego pisma, trzeba też pamiętać, aby w chwili przerejestrowywania pojazdu mieć przy sobie również:
dowód osobisty,
umowę sprzedaży, darowizny lub faktury i rachunki potwierdzające nabycie pojazdu,
dowód rejestracyjny i aktualne badanie techniczne auta,
ważne ubezpieczenie OC,
tablice rejestracyjne (nawet gdy nie musisz ich zmieniać, trzeba je pokazać),
potwierdzenie wniesienia opłaty za przerejestrowanie samochodu.
Od 2022 roku nie jest już wymaga karta pojazdu, jeżeli otrzymałeś ten dokument razem z samochodem, możesz go zachować, ale w urzędzie nie będzie już potrzebny.
Ile kosztuje przerejestrowanie samochodu w 2024 roku?
Bez względu na to czy rejestrujesz pojazd nowy, czy używany, przerejestrowanie kosztuje 160 zł. Oczywiście, jeśli nie musisz zmieniać tablic lub zdecydujesz się na indywidualne koszty są inne. Na całkowity koszt rejestracji składają się opłaty za wydane druki.
Opłaty w 2024 wyglądają następująco:
Opłata komunikacyjna
Samochód używany zarejestrowany w Polsce
Samochód używany sprowadzony z zagranicy oraz samochód nowy kupiony w Polsce lub za granicą
Samochód zabytkowy
Tablice rejestracyjne zwyczajne
80 zł
80 zł
100 zł
Tablice rejestracyjne indywidualne
1000 zł
1000 zł
–
Dowód rejestracyjny
54 zł
54 zł
54 zł
Pozwolenie czasowe
13,50 zł
13,50 zł
13,50 zł
Nalepka legalizacyjna
12,50 zł
12,50 zł
12,50 zł
RAZEM (w przypadku zwyczajnych tablic rejestracyjnych)
160,00 zł
160,00 zł
180,00 zł
RAZEM (w przypadku pozostawienia dotychczasowych tablic rej. z wydaniem pozwolenia czasowego)
80 zł
–
–
RAZEM (w przypadku indywidualnych tablic rej.)
1080,00 zł
1080,00 zł
–
Przerejestrowanie pojazdu z zachowaniem dotychczasowego numeru rejestracyjnego, bez wydania pozwolenia czasowego
66,50 zł
–
–
Co z ubezpieczeniem OC?
Przerejestrowanie samochodu z drugiej ręki nakłada na właścicieli dodatkowy obowiązek utrzymania polisy OC. Jest to obecnie szczególnie ważne, bo od 1 stycznia 2024 kary za nieopłacenie polisy OC mogą wynosić nawet 8490 zł! Szczegóły opisujemy tutaj.
Przy samochodzie używanym trzeba pamiętać, aby zgłosić ubezpieczycielowi kupno samochodu. Wówczas możemy zachować obowiązującą polisę, jeśli np. jest dla nas korzystna lub z niej zrezygnować i od razu trzeba kupić nową, aby zachować jej ciągłość i uniknąć kary.
Czasami ubezpieczyciel będzie musiał dokonać rekalkulacji, szczególnie gdy auto było zarejestrowane jako firmowe, a przechodzi na osobę fizyczną lub gdy nowy nabywca nie posiada odpowiednich zniżek. Wszystko zależy od ubezpieczyciela i jego wewnętrznych zasad.
Przerejestrowanie samochodu zza granicy – co trzeba wiedzieć?
W przypadku zakupu auta używanego z drugiej ręki w jednym z krajów Unii Europejskiej nowy właściciel musi zarejestrować je w Polsce w ciągu 30 dni od sprowadzenia do Polski.
Od 1 stycznia 2024 r. obowiązek rejestracji pojazdu (oraz przerejestrowania) w ciągu 30 dni będzie miała również każda osoba, która sprowadzi pojazd z państwa niebędącego państwem członkowskim Unii Europejskiej.
Jakie kary grożą za nieprzerejestrowanie samochodu?
Kupujący, którzy nie dopilnują formalności w wydziale komunikacji, będą musieli sięgnąć głęboko do kieszeni. Kary za nieprzerejestrowanie auta od 1 stycznia 2024 roku wynoszą:
500 zł – jeżeli nabywca używanego pojazdu z Polski, kraju należącego do UE lub kraju spoza UE nie dokona jego rejestracji (przerejestrowania) w ciągu 30 dni;
1000 zł – gdy wniosek o rejestrację nie zostanie złożony w ciągu 180 dni.
Więcej (odpowiednio 1000 zł i 2000 zł) tytułem kary zapłacą przedsiębiorcy zajmujący się obrotem pojazdami używanymi.
Skoda Kodiaq to popularne w Polsce auto. Kusi dobrym wyposażeniem, wykonaniem, a także praktycznością i łatwością użytkowania na codzień. Z zewnątrz jako pierwsze wzrok przyciągają nowe, reflektory TOP LED Matrix i sześciokątny grill z poziomą listwą świetlną. Nowa Skoda Kodiaq urósła aż o ponad sześć centymetrów, przez co auto oferuje jeszcze więcej przestrzeni dla maksymalnie siedmiu pasażerów lub dużej ilości bagażu.
Nowa Skoda Kodiaq – cena w Polsce
Po siedmiu latach na rynku przyszedł czas na nową odmianę Kodiaqa. Czesi w tym modelu postanowili przede wszystkim na praktyczność, Kodiaq może być autem 7-osobowym, a maksymalnie do bagażnika można zapakować aż 2105 litrów bagażu.
Poprzednia Skoda Kodiaq zawdzięcza swój sukces atrakcyjnej cenie, czy następca również zachęci klientów?
Na razie w polskich salonach nowa Skoda Kodiaq dostępna jest z jednym silnikiem, w dwóch wersjach mocy – 2.0 TDI o mocy 150 oraz 193 KM. Obydwie współpracują z 7-stopniową skrzynią DSG. Słabsza wersja kosztuje w Polsce co najmniej 190 850 zł, mocniejszy wariant to wydatek 209 500 zł i tutaj otrzymujemy dodatkowo napęd 4×4.
W późniejszym terminie auto będzie dostępne także z innymi silnikami. W drugiej generacji SUV-a zadebiutuje napęd w wersji hybrydowej typu plug-in oraz 1.5 TSI mild hybrid (150 KM), a oprócz tego możemy spodziewać się jeszcze 2.0 TSI (204 KM). Wszystkie wersje standardowo otrzymają skrzynie DSG.
Nowy Kodiaq jest dostępny w wersji Selection, a na pokładzie znajdziemy m.in. elektrycznie regulowany fotel kierowcy z funkcją pamięci, podgrzewane fotele z przodu, kamerę cofania, trójstrefową klimatyzację automatyczną, system obsługi bezkluczykowej, elektrycznie sterowaną klapę bagażnika, a także układy wspomagające kierowcę Side Asisst, Rear Traffic Alert, Exit Warning, Lane Assist, Turn Assist, Front Cross Traffic Assist i Front Assist. Nie zabrakło układu rozpoznawania znaków drogowych i indukcyjnej ładowarki do telefonu.
Mazda MX-5 to jedna z ikon motoryzacji. Mały dwumiejscowy roadster reprezentuje niszowy segment samochodów, ale wciąż przyciągający wiernych fanów. Od pojawienia się w sprzedaży w 1989 r. Mazda MX-5 została wyprodukowana w ponad 1,1 mln egzemplarzy, co czyni ją najpopularniejszym roadsterem na świecie.
Teraz w salonach w Polsce ruszyła sprzedaż Mazdy MX-5 z rocznika 2024, czyli po zmianach.
Mazda MX-5 2024 – co nowego?
Japoński roadster zyskał nowe reflektory LED, które płynnie łączą się ze światłami do jazdy dziennej, poprawiając widoczność. Tylne światła także zostały subtelnie przeprojektowane. Dostępny jest nowy kolor nadwozia Aero Grey, a miękki dach Mazdy MX-5 można teraz zamówić w kolorze beżowym.
Siedzenia w kabinie obite są nowym materiałem, który zapobiega ślizganiu się podczas dynamicznej jazdy. Wewnątrz zamontowano kilka detali takich jak bezramkowe lusterko wsteczne, zwiększony 8,8-calowy wyświetlacz multimedialnego Mazda Connect nowej generacji z ekranem dotykowym dla Apple CarPlay i Android Auto, zaktualizowano też tablicę przyrządów kierowcy i dodano dwa porty USB-C.
Kierowcy lubiący szybszą jazdę w zakrętach na pewno docenią nowy asymetryczny mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu (Asymmetric LSD). Stabilizuje on zachowanie pojazdu podczas wchodzenia i pokonywania zakrętów poprzez zróżnicowanie siły ograniczającej poślizg w mechanizmie różnicowym w zależności od przyspieszania pojazdu. Mechanizm LSD z pierścieniami stożkowymi jest teraz wyposażony w mechanizm krzywkowy, który jest lekki i wytrzymały.
Mazda dodała także dodatkowe funkcje bezpieczeństwa dla kierowców. Już podstawowa wersja Prime-Line jest wyposażona w asystenta pasa ruchu, który pomaga utrzymać samochód pomiędzy wyznaczonymi liniami, inteligentną kontrolę prędkości, inteligentnego asystenta hamowania oraz zaktualizowany system rozpoznawania znaków drogowych, który jest teraz połączony z fabryczną nawigacją.
Mazda MX-5 2024 – ceny w Polsce
Dealerzy Mazdy w Polsce rozpoczynają przyjmowanie zamówień na Mazdę MX-5 po zmianach modelowych na 2024 r. Produkcja samochodów na polski rynek rusza w fabryce w Hiroszimie jeszcze w lutym, a dostawy pierwszych egzemplarzy kultowego roadstera spodziewane są na początku maja.
Cennik otwiera benzynowa wersja 1,5 Skyactiv-G o mocy 132 KM za 140 900 zł w wersji Prime-Line. Do wyboru są cztery warianty wyposażenia – Prime-Line, Exclusive-Line, Kazari oraz Homura. Dopłata do odmiany RF (Retractable Fastback) ze sztywnym, składanym dachem w porównaniu do wersji Soft Top wynosi 10 000 zł. W ofercie jest także Mazda MX-5 z sześciostopniową, automatyczną skrzynią biegów dostępną wyłącznie z nadwoziem RF.
Niedługo wejdzie w życie 12. już pakiet sankcji gospodarczych wobec Rosji. Wśród różnych nowych obostrzeń pojawia się między innymi takie, wprowadzające zakaz importu gazu LPG z tego kraju. Poprzedzi go 12-miesięczny okres przejściowy, który powinien być wykorzystany na przygotowanie się na problemy, jakie spowoduje takie embargo.
Polski rząd nie planuje żadnych działań, chroniących kierowców jeżdżących na LPG
Czy rząd w takim razie planuje podjąć jakieś działania, które pozwolą uchronić kierowców przed zmniejszeniem dostaw LPG i wzrostem cen? O to zapytał w swojej interpelacji poseł PiS Norbert Jakub Kaczmarczyk. Interesowało go między innymi to, czy rząd zamierza zbudować nowy terminal morski LPG, a także czy przewiduje uproszczenie procedur związanych z budową zbiorników magazynowania LPG oraz ulg podatkowych dla firm budujących takie obiekty. Pojawiło się też pytanie o tarcze ochronne dla konsumentów, których dotknie embargo na LPG
Odpowiedź ze strony Ministerstwa Klimatu i Środowiska była krótka:
Na obecną chwilę nie przewiduje się konieczności wprowadzania finansowych tarcz ochronnych dla obywateli.
Co oznacza dla kierowców embargo na LPG?
Intuicyjną odpowiedzią jest to, że zmniejszone dostawy LPG wpłyną na zwiększenie cen autogazu. Natomiast utrzymanie obecnego poziomu dostaw wymaga inwestycji, a więc generowałoby koszty, które również częściowo mogły być przerzucone na kierowców. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zauważa jednak, że przedsiębiorcy zaczęli szukać nowych źródeł dostaw już w momencie ataku Rosji na Ukrainę:
Duża część przedsiębiorców w obliczu rozpoczęcia przez Federację Rosyjską agresji zbrojnej na Ukrainie zapoczątkowała proces zmiany kierunku dostaw, jak wskazują dane pochodzące z Eurostatu, całkowicie zaprzestano importu tego paliwa z Białorusi oraz zmniejszeniu ulega import z FR (obecnie stanowi on już poniżej 50 proc. importowanego LPG).
Trudno obecnie powiedzieć czy wcześniejsze działania i nowe, które przedsiębiorcy mogą podjąć w obliczu zbliżającego się embargo, wystarczą, aby utrzymać ceny LPG na dotychczasowym poziomie. Problem jest poważny, ponieważ jak podaje Interia, obecnie na polskich drogach jeździ 2,7 mln pojazdów z instalacją LPG.
Włoski minister przemysłu Adolfo Urso wraz z przedstawicielami tamtejszych koncernów motoryzacyjnych i dostawców części, przedstawią nowe rozwiązania dotyczące dopłat do zakupu aut z silnikiem spalinowym. Na bieżący rok włoski rząd przygotował nawet miliard euro na dofinansowania.
Chodzi o to, aby zachęcić Włochów do wymiany aut na nowe, co ma się przełożyć na obniżenie średniego wieku pojazdów (obecnie to 12,2 roku) oraz pozwolić na zwiększenie krajowej produkcji samochodów.
Dopłaty do samochodów – można liczyć nawet na 60 tys. zł!
Serwis Sole 24 Ore podaje, że kupujący nowy samochód we Włoszech może liczyć na dopłatę w wysokości nawet 13 750 euro, czyli ok. 60 tys. zł. Na tak hojne dofinansowanie może liczyć każdy, kto zezłomuje swoje stare auto (o normie Euro 2 lub niższej) i zakupi elektryka do kwoty 30 tys. euro. W tym przypadku mówimy aż o 45-procentowym zwrocie!
W przypadku zakupu droższego auta (maksymalnie do 42 700 euro), bonus zostaje zredukowany do 11 tys. euro. Za złomowanie auta z Euro 3 można liczyć na maksymalnie 12 750 euro, a Euro 4 – 11 250 euro. Mówimy tutaj o kwotach w przypadku zakupu auta elektrycznego, choć Włosi mogą liczyć także na wsparcie przy kupnie hybrydy lub zwykłego auta spalinowego.
W przypadku hybryd dopłaty wynoszą od 7500 do nawet 10 tys. euro – w zależności od wartości auta i zezłomowaniu starego. Na rekompensatę mogą też liczyć kupujący zwykłe auto z silnikiem spalinowym, o ile jego emisja nie wynosi więcej niż 135 g CO2 na kilometr. Takie auto nie może kosztować więcej niż 42 700 euro i przy złomowaniu nabywca może liczyć od 2 do 3 tysięcy euro dopłaty.
W Polsce kupujący nowy samochód może liczyć na wsparcie z programu „Mój elektryk”. Jest to dofinansowanie do zakupu samochodu elektrycznego, o które mogą ubiegać się osoby fizyczne oraz przedsiębiorcy. Ci pierwsi mogą liczyć na zwrot w wysokości 18 750 zł lub nawet 27 000 zł, jeśli właściciel posiada Kartę Dużej Rodziny.
Przedsiębiorcy otrzymają znacznie większe dofinansowanie, bo nawet 70 tys. zł, ale tutaj mówimy o zakupie elektrycznego auta dostawczego. Dotację wylicza się na podstawie zadeklarowanego rocznego przebiegu.
Czy dofinansowania do zakupu nowego samochodu to dobry pomysł?
Na samym początku pojawia się pierwsze zaskoczenie – Kodeks drogowy nie przewiduje czegoś takiego, jak nieustąpienie pierwszeństwa innemu uczestnikowi ruchu. Znajdziemy tam za to definicję tego, czym jest ustąpienie pierwszeństwa:
Powstrzymanie się od ruchu, jeżeli ruch mógłby zmusić kierującego do zmiany kierunku lub pasa ruchu albo istotnej zmiany prędkości, pieszego – do zatrzymania się, zwolnienia lub przyspieszenia kroku, a osobę poruszającą się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch – do zatrzymania się, zmiany kierunku albo istotnej zmiany prędkości.
Logika jest tu więc odwrócona w stosunku do tego, co mówi się potocznie. Przepisy określają nie to, czego nie wolno robić, ale jaki mamy obowiązek.
Co różni nieustąpienie pierwszeństwa od wymuszenia pierwszeństwa?
Gdyby wziąć na logikę oba te pojęcia, można byłoby powiedzieć, że nieustąpienie jest czymś łagodniejszym. Na przykład ktoś powinien ruszyć, bo ma pierwszeństwo, ale nie może bo mu go nie ustąpiliśmy. Z kolei wymuszenie oznaczałoby sytuację, w której ktoś musi hamować lub uciekać na bok, żeby nie doszło do zderzenia.
Przepisy nie definiują jednak ani nieustąpienia pierwszeństwa ani wymuszenia. To synonimiczne określenia tej samej sytuacji, w której inny uczestnik ma prawo jechać lub iść jako pierwszy, ale naszym zachowaniem mu to uniemożliwimy lub utrudnimy.
W jakich sytuacjach najczęściej dochodzi do wymuszenia pierwszeństwa?
Najczęściej do nieustąpienia pierwszeństwa dochodzi:
podczas zmiany pasa ruchu
na skrzyżowaniach równorzędnych
na rondach
na przejściach dla pieszych
Uogólniając można powiedzieć, że sytuacje te wynikają z nieznajomości przepisów oraz nieuwagi. Podczas zmiany pasa ruchu, kierowcy nie biorą pod uwagę martwego pola lusterek i wjeżdżają w lub tuż przed pojazd jadący obok. Z kolei brak znaków na skrzyżowaniach równorzędnych dezorientuje niektórych kierujących, którzy nie wiedzą o zasadzie prawej ręki i nie potrafią określić pierwszeństwa, lub wjeżdżają na skrzyżowanie bez zastanowienia.
Na rondach natomiast znaki są, ale nieporozumienia pojawiają się na rondach mających przynajmniej dwa pasy. Kierowcy korzystający z wewnętrznego, opuszczają rondo, nie biorąc pod uwagę uczestników ruchu na pasie zewnętrznym, którzy mają przed nimi pierwszeństwo.
Nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu to najgroźniejsze z opisywanych wykroczeń. Kierowcy wymuszają na pieszych pierwszeństwo czasami przez nieuwagę i niedostateczną obserwację drogi, ale również z powodu słabej widoczności, szczególnie po zmroku. Określenia, kiedy dochodzi do takiego wykroczenia nie ułatwiają nowe przepisy, zgodnie z którymi pierwszeństwo ma pieszy „wchodzący na przejście”, co jest pojęciem niejednoznacznym i pozostawiającym pole do interpretacji. Zwykle w sposób niekorzystny dla kierowcy.
Ile wynosi mandat za nieustąpienie pierwszeństwa?
Wysokość mandatu za wymuszenie pierwszeństwa na innym uczestniku ruchu zależy od tego, na kim i w jakich okolicznościach do wymuszenia doszło:
niezastosowanie się do znaku „pierwszeństwo dla nadjeżdżających z naprzeciwka” – 100 zł i 4 pkt.
nieustąpienie pierwszeństwa podczas włączania się do ruchu – 250 zł i 5 pkt.
nieustąpienie pierwszeństwa na drodze – 300 zł i 5 pkt.
nieustąpienie pierwszeństwa na skrzyżowaniu – 350 zł i 6 pkt.
Okres zimowy to nie tylko trudniejsze warunki drogowe, ale także znacznie więcej okazji, żeby dostać mandat. Karalna jest między innymi jazda nieodśnieżonym pojazdem albo odśnieżanie go, ale z włączonym silnikiem. A czy sama brudna szyba może stanowić podstawę do wystawienia mandatu?
Prawidłowa odpowiedź na to pytanie brzmi „i tak i nie”. Przepisy nie mówią wprost niczego o czystości szyby w samochodzie, a taryfikator mandatów też nie przewiduje takiej pozycji. Istnieje jednak art. 66, ust. 1 Prawa o ruchu drogowym, gdzie czytamy:
Pojazd uczestniczący w ruchu ma być tak zbudowany, wyposażony i utrzymany, aby korzystanie z niego zapewniało dostateczne pole widzenia kierowcy oraz łatwe, wygodne i pewne posługiwanie się urządzeniami do kierowania, hamowania, sygnalizacji i oświetlenia drogi przy równoczesnym jej obserwowaniu.
Policjant nie będzie przyglądał się kwestiom estetycznym i za zabrudzoną szybę nikomu mandatu nie wypisze. Chodzi o sytuacje typowe dla obecnej pory roku, kiedy często ulice są mokre, a woda wraz brudem pryska spod kół na szyby samochodów. Brak płynu do spryskiwaczy oraz zużyte wycieraczki szybko może doprowadzić do sytuacji, kiedy nasza widoczność będzie niewystarczająca. W takim przypadku, mandat jest jak najbardziej możliwy.
Wysokość mandatu za jazdę z brudnymi szybami, zależy w dużej mierze od oceny policjanta. Taryfikator nie przewiduje pozycji „brudna szyba”, ale za wykroczenia, które nie są ujęte szczegółowo, można wystawić nawet 3000 zł kary. Jeśli nasz samochód nie budzi żadnych innych zastrzeżeń, będzie to realnie najwyżej kilkaset złotych.
Pamiętajmy jednak, że do dbania o czystość szyby powinny zachęcać nas nie mandaty, ale troska o własne bezpieczeństwo.
Przetarg na zaprojektowanie i budowę odcinka S16 Knyszyn – Krynice została ogołoszona w połowie września ubiegłego roku. Zainteresowanych realizację tego projektu było osiem ofert, wycenionych od 314,7 mln zł do 379,65 mln zł. Ponieważ wszystkie oferty zawierały taki sam zakres prac oraz przedłużenie gwarancji na ekrany akustyczne wraz z ich posadowieniem, instalacje zasilające, konstrukcje wsporcze oraz na obiekty mostowe wraz ich z wyposażeniem, wybrano ofertę najtańszą.
Zwycięska firma ma zrealizować inwestycję w systemie Projektuj i buduj w okresie 39 miesięcy (z wyłączeniem okresów zimowych podczas budowy).
Plany rozbudowy drogi ekspresowej S16 sięgają 2016 roku
Droga ekspresowa S16 pomiędzy Ełkiem a Knyszynem została wpisana Rozporządzeniem Rady Ministrów z 19 maja 2016 r. do sieci dróg ekspresowych w Polsce. Obecnie trwają nad nią prace planistyczne związane z wyborem najkorzystniejszego wariantu.
Te prace dla odcinka Knyszyn – Krynice zakończyły się wcześniej, za sprawą wykorzystania decyzji środowiskowej wydanej w grudniu 2015 roku na wówczas jeszcze przygotowywany fragment S19 Korycin – Knyszyn – Dobrzyniewo – Choroszcz (obecnie węzeł Białystok Zachód).
Termin budowy pierwszego odcinka drogi S16 w województwie podlaskim
Zakończony przetarg dotyczy zaprojektowania i budowy 8,44 km odcinka od węzła Knyszyn do okolic Krynic. Tam S16 będzie się łączyć z projektowaną drogą ekspresową S19 (planowany węzeł Dobrzyniewo). Dalej wspólnym przebiegiem S16 i S19 poprowadzona jest do węzła Białystok Zachód (d. Choroszcz), gdzie połączy się z istniejącą drogą ekspresową S8.
Podpisanie umowy planowane jest w pierwszej połowie tego roku. To pozwoliłoby uzyskać decyzje o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej w 2025 roku i wybudowanie tego odcinka S16 w latach 2025-2028.
Jak będzie wyglądał nowy odcinek drogi ekspresowej S16
Odcinek Knyszyn – Krynice będzie miał dwie jezdnie po dwa pasy ruchu o szerokości 3,5 metra wraz z pasem awaryjnym. Obie jezdnie będą oddzielone pasem rozdziału o szerokości, co najmniej 5 metrów. Zaplanowano dziewięć obiektów inżynierskich, w tym trzy wiadukty, cztery przejścia dla zwierząt oraz dwa przepusty. Rodzaj nawierzchni, z asfaltu czy z cementu, wybierze wykonawca. Droga zostanie wykonana uwzględniając kategorię ruchu KR6 i nośność nawierzchni do 11,5 t/oś.
JCW w nomenklaturze Mini oznacza John Cooper Works, a to z kolei oznacza najmocniejsze i najbardziej rasowe odmiany. Mini Countryman S ALL4 JCW debiutuje w kultowym dla tej marki kolorze Chilli Red i błyszczącym, kontrastującym czarnym dachem. Wersję JCW z łatwością można odróżnić od reszty patrząc na monstrualne boczne wloty powietrza w zderzaku, poszerzone nadkola, duże felgi oraz tylny zderzak z dyfuzorem. Szkoda, że Mini zrezygnowało z prawdziwych końcówek układu wydechowego na rzecz szpetnych atrap.
Mini Countryman S ALL4 wydoroślał
Auto stało się duże, urosło aż o 13 cm na długość i o 6 cm na wysokość, natomiast rozstaw osi wynosi teraz 2692 mm. Countryman bazuje na BMW X1, które również znacznie urosło w stosunku do poprzednika i teraz wymiarami przypomina większe X3. Możemy więc mówić tutaj o pełnowymiarowym, rodzinnym aucie.
Countryman S ALL4 zapewnia wygodną przestrzeń dla maksymalnie pięciu pasażerów na wszystkich siedzeniach. Oparcia trzech tylnych siedzeń można indywidualnie regulować w sześciu położeniach. Tylna kanapa przesuwa się o 13 cm i pozwala uzyskać dodatkową przestrzeń na nogi lub jeszcze większą przestrzeń bagażową. Szklany dach panoramiczny zapewnia jasną atmosferę we wnętrzu pojazdu. Fotele linii stylistycznej JCW obite wysokiej jakości sztuczną skórą z czerwonym, kontrastującym stebnowaniem zapewniają mocne trzymanie, oferując jednocześnie odpowiedni poziom komfortu. Czarno-czerwona kolorystyka wykończenia pojazdu występuje również na dzianinowych powierzchniach tapicerki drzwi i deski rozdzielczej.
Bagaż można wygodnie umieścić w 450-litrowym bagażniku. Oparcie tylnej kanapy dzielone w stosunku 40:20:40 pozwala w razie potrzeby zwiększyć pojemność bagażnika do 1450 litrów. Dzięki temu przy całkowicie złożonej kanapie tylnej można bez problemu przewozić duże przedmioty.
Mini Countryman JCW oznacza bardzo dobre osiągi
Countryman JCW jest propozycją dla kogoś, kto lubi mocniej wciskać pedał gazu, ale pamiętajmy, że to nie jest typowy John Cooper Works, a jedynie wersja stylistyczna. Nie oznacza to wcale, że auto jest słabe. Silnik TwinPower Turbo (produkcji BMW) o pojemności 2,0 l wykazuje się mocą 218 KM i maksymalnym momentem obrotowym wynoszącym 360 Nm. Ponadto 48-woltowy silnik układu „mild hybrid” tymczasowo zwiększa osiągi MINI Countryman S ALL4 JCW o 14 kW.
W Countryman S ALL4 po raz pierwszy zastosowano rozszerzonego asystenta jazdy na drogach wielopasmowych o opcję częściowo zautomatyzowanej jazdy na poziomie 2. Przy prędkości do 60 km/h kierowca może zdjąć ręce z kierownicy, pod warunkiem, że będzie nadal uważnie śledzić ruch drogowy i będzie gotowy w każdej chwili przejąć prowadzenie.
Ceny słabszego Mini Countryman JCW startują od 183 900 zł. Wersja S będzie z pewnością droższa, a jej cena będzie oscylować w granicach 200 tys. zł.
Amerykanie zdecydowali się wyprodukować specjalną edycję na rok modelowy 2024, aby pożegnać kultowego pickupa. RAM 1500 TRX 6.2L V8 Final edition jest napędzany doładowanym 6,2-litrowym silnikiem HEMI V8 o astronomicznej mocy 702 KM i momencie obrotowym 650 Nm. Co ciekawe, pomimo tak gigantycznych pokładów mocy, RAM rozpędza się tylko do 160 km/h.
Tylko 4000 egzemplarzy przeznaczonych dla prawdziwych entuzjastów, jak na samochód o mocy 702 KM i momencie obrotowym 650 Nm. momentu obrotowego dzięki 6,2-litrowemu doładowanemu silnikowi HEMI V-8, rozwijającemu prędkość maksymalną 160 km/h.
RAM 1500 TRX 6.2L V8 Final edition – powstanie zaledwie garstka
Pożegnalną edycją RAMa można kupić w ośmiu kolorach nadwozia, w tym trzech nowych i unikalnych – Delmonico Red, Night Edge Blue i Harvest Sunrise. Oczywiście, na aucie pojawią się odpowiednie plakietki informujące o pojemności silnika i o wyjątkowości wydania Final Edition.
Także w kabinie znajdziemy akcenty świadczące o tym, że to specjalne wydanie RAMa. Final Edition charakteryzuje się obecnością szwów Patina na desce rozdzielczej, siedzeniach i haftowanym logo „TRX” na oparciach siedzeń oraz dedykowanym ekranie powitalnym zestawu wskaźników. Dostępna jest również zawartość najwyższej klasy zaprojektowana specjalnie dla tego modelu: plakietka na konsoli środkowej wyświetlająca numer wersji, plakietka TRX po stronie pasażera na desce rozdzielczej z wykończeniem Satin Titanium oraz wstawki na drzwiach z zamszu Triaxle.
Ponadto, RAM 1500 TRX 6.2L V8 Final edition będzie dobrze wyposażony. Otrzymujemy tutaj dodatkowo:
19-głośnikowy system dźwiękowy klasy premium Harman Kardon,
wyświetlacz Head-Up,
cyfrowe lusterko wsteczne oraz
elektrycznie sterowane w 8 kierunkach fotele kierowcy i pasażera,
adaptacyjny tempomat,
asystenta utrzymania pasa ruchu,
funkcję awaryjnego hamowania pieszego w martwym punkcie i wykrywaniu skrzyżowań oraz asystenta parkowania z przodu i z tyłu ParkSense z funkcją zatrzymania.
RAM 1500 TRX 6.2L V8 Final edition będzie dostępny u dealerów w USA od pierwszego kwartału 2024 roku. Niewykluczone, że także prywatni polscy importerzy zdecydują się na sprowadzenie tego auta.
BMW Z4 to obecnie jeden z niewielu roadsterów na naszym rynku. Doczekaliśmy się już trzech generacji Z-czwórki, a jakiś czas temu auto przeszło delikatny lifting. Prawdopodobnie niedługo pojawi się nowa odmiana, dlatego producent z Monachium raczy nas specjalną edycją tego modelu.
BMW Z4 to czysty impuls
BMW Z4 Pure Impulse jeszcze mocniej niż kiedykolwiek podkreśla charakterystykę dwuosobowego samochodu z otwartym dachem. Pod maską znajdziemy to, co w BMW najlepsze, czyli benzynową 6-cylindrową jednostkę o mocy 340 KM w wersji M340i. Co ważniejsze, napęd jest przenoszony na koła za pośrednictwem 6-stopniowej skrzyni manualnej. I to połączenie jest właśnie kwintesencją BMW.
Manualna 6-biegowa skrzynia została opracowana specjalnie do wersji M40i. Jest to dostosowana do osiągów sześciocylindrowego silnika rzędowego modułowa konstrukcja BMW ze specjalnymi komponentami M, takimi jak zestaw kół zębatych i wałki.
Edycja Pure Impulse obejmuje również na nowo skonfigurowany układ jezdny z obręczami kół M ze stopów lekkich w różnych rozmiarach na osiach – 19 cali na osi przedniej i 20 cali na osi tylnej.
Kompaktowe nadwozie, niski środek ciężkości i niemal idealnie zrównoważony rozkład masy na osie w proporcjach 50:50 powoduje, że Z4 z 6-biegową skrzynią manualną przyspiesza od 0 do 100 km/h wynoszące 4,6 s (automat robi to o 0,1 s szybciej).
Pure Impulse oznacza również nowe lakiery, w tym piękny głęboki zielony San Remo. Niemiecki roadster, w pięknym kolorze i w wyjątkowej wersji może być dobrą lokatą kapitału. Wystarczy spojrzeć na ceny poprzednich Z3 czy pierwszej generacji Z4, żeby stwierdzić, że wartość tego modelu może wkrótce rosnąć.
Nie wiadomo, kiedy i za za ile BMW Z4 Pure Impulse pojawi się na rynku europejskim. Ceny Z4 M40i w Polsce zaczynają się od 335 500 zł, możemy w ciemno założyć, że limitowana edycja będzie droższa.
Przejazd autostradą A4 z Katowic do Krakowa już teraz jest uważany za horrendalnie drogi, a niedługo czekają nas kolejne podwyżki. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez koncesjonariusza czyli spółkę Stalexport Autostrada Małopolska, stawki będą następujące:
pojazdy kategorii 1 (osobowe, inne niż motocykle) – 16 zł (podwyżka o 1 zł)
pojazdy kategorii 2, 3, 4 oraz 5 – 49 zł (podwyżka o 3 zł)
Jednocześnie przypominamy, że 16 stycznia 2024 roku zniknęły preferencyjne stawki dla kierujących, którzy nie płacili na bramkach, a korzystając z płatności elektronicznej. Utrzymane zostaną natomiast bonifikaty dla motocykli (50 proc.) oraz dla pojazdów kategorii 2 oraz 3 (ponad 40 proc.). Nie wyjaśniono jednak mechanizmu tej bonifikaty.
Kolejne podwyżki opłat za przejazd autostradą A4 to niestety nic nowego, ale tym razem koncesjonariusz znalazł ciekawą wymówkę. Jak wyjaśnił rzecznik Stalexport Autostrada Małopolska:
Zgodnie z umową koncesyjną zarządca odcinka A4 Katowice-Kraków ma obowiązek przekazać autostradę stronie publicznej w 2027 r. w doskonałym stanie technicznym. Wiąże się z tym konieczność intensyfikacji szeregu prac utrzymaniowych, budowlanych i remontowych w ostatnich trzech latach obowiązywania umowy.
Rzecznik dodał również, że:
Prace będą związane między innymi z wymianą nawierzchni na całej długości koncesyjnego odcinka A4 czy remontami mostów i wiaduktów. Nie bez znaczenia dla realizacji tych inwestycji jest fakt, że koszty usług budowlanych na przestrzeni ostatnich dwóch lat wzrosły o 26 proc., a ceny asfaltu niemal o 50 proc.
Czyli koncesjonariusz jest przejęty stanem autostrady A4 i nie chce oddawać jej państwu w stanie pozostawiającym coś do życzenia. Dzięki pieniądzom kierowców odcinek Katowice-Kraków, który niemal stale jest w remoncie, będzie mógł zostać wyremontowany.
Kiedy wejdzie w życie podwyżka opłat na autostradzie A4?
Nowe opłaty na autostradzie A4 Katowice-Kraków zaczną obowiązywać 1 kwietnia 2024 roku.
Fani marki odliczają dni do premiery Skody Octavii po modyfikacjach, która ma nastąpić 14 lutego 2024 roku. Czy możemy się spodziewać przełomu? Co już wiemy o modelu Skoda Octavia 2024? Narazie producent wiele nie zdradza, choć zamieścił poniższy film.
Wiemy na pewno, że jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku. Polscy kierowcy interesują się tym modelem nie tylko do wykorzystania firmowego, ale także prywatnie. Według IBRM Samar w zeszłym roku kupiono w Polsce blisko 16 tys. egzemplarzy Octavii – to 30% wszystkich rejestracji osobowych marki i 3,33 procenta całego rynku nowych aut w naszym kraju.
Skoda Octavia 2024 – wiemy jak wygląda!
Niedługo przed debiutem samochodu producent zaprezentował krótki zwiastun przedstawiający zewnętrzne modyfikacje modelu. Teaser przedstawia auto w nadwoziu hatchback, choć już teraz wiemy, że samochód będzie oferowany, także jako Combi.
Wideo prezentuje zaktualizowaną stylistykę nadwozia samochodu, która charakteryzuje się zmienionym frontem (pionowe wloty powietrza w dolnej części zderzaka) z inną atrapą chłodnicy. Zmieniono także wzór przednich lamp – wyglądają nieco bardziej agresywnie. Bryła jednak nie wydaje się znacząco zmieniona.
Na tylnej klapie znajduje się nowy napis Škoda, zbieżny z najświeższymi modelami marki.
Skoda Octavia 2024 będzie przeszła z pewnością również zmiany we wnętrzu. Zapewne spodziewać się można nowych materiałów wykończeniowych, innej kolorystyki detali oraz nowych udogodnień dla kierowców w zakresie bezpieczeństwa i rozrywki na pokładzie. Nie zabraknie rozwiązań, z których słynie Skoda, czyli tzw. patentów „simply clever”.
Skoda Octavia Combi 2024 – kiedy zobaczymy?
Czwarta generacja Skody Octavii Combi, została wprowadzona w listopadzie 2019 r. i był to pierwszy w historii marki seryjnie produkowany model z dostępną technologią miękkiej hybrydy e-TEC. Po raz pierwszy marka zaoferowała również hybrydę plug-in, Škodę Octavia Combi iV, która jest dostępna również w wersji sportowej RS.
Aktualna generacja bestsellera marki przekroczyła już granicę ćwierć miliona sztuk dostarczonych do klientów. Tym samym Skoda Octavia Combi trafiła w ciągu ostatniego ćwierćwiecza do ponad 2,8 miliona klientów.
Już 14 lutego dowiemy się, czy czeska marka zdecyduje się jednocześnie pokazać oba warianty nadwoziowe wyczekiwanego auta.
Skoda Octavia – historia
Škoda Octavia zadebiutowała w 1959 roku, natomiast jej bardziej praktyczna wersja, Octavia Combi, została wprowadzona na rynek 11 września 1960 r. W latach 1961-1971 z zakładu w Kvasinach wyjechało 54 100 egzemplarzy modelu.
Skoda Octavia I
Kolejny rozdział rozpoczął się w 1992 r., wkrótce po połączeniu Škody z Grupą Volkswagen. Od tego czasu model był produkowany na platformie Audi A4. Przestrzeń bagażowa modelu (od 548 do 1 512 litrów) należała do największych w swojej klasie. W 1998 r. wersja Combi stanowiła 15% sprzedaży z całej gamy modelowej. W 2001 r. odsetek ten wzrósł już do 40,5%. W ciągu 13-letniej kariery wyprodukowano 470 600 egzemplarzy.
Skoda Octavia II
Druga generacja Škody Octavia Combi została zaprezentowana publiczności w 2004 r. Przez 6 lat produkowana była równolegle z modelem pierwszej generacji, ponieważ auta doskonale uzupełniały się na rynku. Do 2013 r. na wariant Combi zdecydowało się 881 200 klientów, co stanowiło 33% globalnej sprzedaży z całej gamy modelowej.
Skoda Octavia III
Škoda Octavia Combi trzeciej generacji, wprowadzona na rynek 7 marca 2013 r., odniosła jeszcze większy sukces. Gama rozszerzyła się o wersję wyposażenia Scout, z zaawansowanym napędem 4×4, automatyczną skrzynią biegów i wieloma nowoczesnymi systemami. W latach 2012-2020 zakłady produkcyjne opuściło 1 195 500 sztuk modelu.
Skoda Octavia IV
Obecna, czwarta generacja auta została po raz pierwszy zaprezentowana w 2019 roku. Samochód przeszedł wyraźne wizualne zmiany – urósł i zyskał więcej ostrych linii. Octavia IV ma zbieżny design z prezentowanym pod koniec 2018 roku modelem Scala – ma ścięte reflektory (znów jednoczęściowe) i podłużne tylne lampy. Obecny wygląd mógł się już opatrzeć a producent musi nadążać za zmianami u rywali. Także we własnym koncernie ma mocną konkurencję. Niedawno zaprezentowano także Golfa po faceliftingu.
Nowy Ford Transit Connect PHEV jest zasilany hybrydowym silnikiem typu plug-in, który pozwala uzyskać bardzo duży zasięg w trybie elektrycznym, wynoszący 110 km. Można go ładować zarówno prądem stałym, jak i przemiennym.
Klienci mogą również korzystać z większej dopuszczalnej ładowności i rozmiarów przestrzeni ładunkowej sięgającej 3,7 m3 oraz z nowej koncepcji układu siedzeń. Maksymalna ładowność wynosi 770 kg, a dopuszczalna masa przyczepy to 1400 kg.
Nowy Ford Transit Connect PHEV posiada 1,5-litrowy silnik benzynowy EcoBoost z akumulatorem trakcyjnym i silnikiem elektrycznym. Łączna moc 150 KM i maksymalny moment obrotowy o wartości 350 Nmtrafia na koła za pośrednictwem sześciobiegowej, automatycznej skrzyni dwusprzęgłowej.
Hybrydowy Transit Connect dysponuje w trybie czysto elektrycznym zasięgiem do 110 km i może w tym trybie nadal dostarczać do 330 Nm momentu obrotowego. Tę opcję docenią Ci, którzy poruszają się głównie po mieście. W razie potrzeby można doładować akumulator za pomocą szybkiej ładowarki prądu stałego o mocy 50 kW lub naładować go między zmianami do 100% pojemności, z instalacji prądu przemiennego, korzystając z wbudowanej ładowarki o mocy 11 kW.
Auto posiada także trzy tryby jazdy, dostosowane do bieżących potrzeb:
EV Now – oznacza jazdę przy użyciu wyłącznie silnika elektrycznego
EV Auto – utrzymuje równowagę między mocą dostarczaną przez silnik elektryczny i benzynowy, aby jak najlepiej dostosować się do warunków jazdy.
EV Later – oszczędza energię elektryczną na później, co jest przydatne np. na autostradzie przed dotarciem do miasta.
Nowy Ford Transit Connect występuje w kilku rodzajach nadwozia
Ford oferuje ten model z krótkim lub długim rozstawem osi, w wersji dwumiejscowej z nadwoziem typu Van lub w pięciomiejscowej, z nadwoziem typu Kombi.
Van z krótkim rozstawem osi pozwala na przewiezienie ładunku o objętości do 3,1 m3 lub 3,7 m3 w wersji z dłuższym rozstawem osi. Model dysponuje maksymalną ładownością 820 kg, Transit Connect a dzięki dopuszczalnej masie przyczepy wynoszącej 1500 kg można holować i przewozić różnego rodzaju sprzęt, wykorzystywany w ich działalności.
Transit Connect Kombi wyróżnia się rewolucyjną koncepcją elastycznego ustawienia siedzeń, która umożliwia klientom przewożącym zarówno pasażerów, jak i ładunku oraz szybką i łatwą zmianę wygodnego, pięciomiejscowego pojazdu w praktyczny samochód dostawczy.
Tylne siedzenie można łatwo złożyć do przodu i podnieść w ciągu kilku sekund, aby zwiększyć przestrzeń ładunkową do 2,5 m3 (L1) lub 3,1 m3 (L2), co w modelach L2 zapewnia miejsce na dwie europalety. W pozycji złożonej tylne siedzenia tworzą pełną przegrodę ochronną i sprawiają, że pasażerowie siedzący z przodu mogą cieszyć się większym komfortem.
Nowy Ford Transit Connect wejdzie do produkcji wiosną 2024 roku, a pierwsze dostawy vana z silnikiem wysokoprężnym zaplanowano latem tego roku. Transit Connect PHEV dołączy do gamy przed końcem roku, a modele z napędem na wszystkie koła i Kombi uzupełnią linię na początku 2025 roku.
Założenie stojące za systemem start-stop wdaje się logiczne. Silnik nie zużywa paliwa kiedy nie pracuje, a pracuje niepotrzebnie kiedy stoimy w korku lub na światłach. Takie chwilowe gaszenie silnika nie jest mimo to dobrym pomysłem, ponieważ podzespoły aut nie są projektowane z myślą o ciągłym wyłączaniu i uruchamianiu jednostki napędowej.
Z pomocą przyszedł system start-stop. Samochody w niego wyposażone mają mocniejsze akumulatory, bardziej wydajne alternatory oraz wzmocnione rozruszniki. Wszystko dzieje się przy tym automatycznie i to omputer decyduje, kiedy pojazd gaśnie, biorąc pod uwagę między innymi stopień naładowania akumulatora. Jednostka zostaje wyłączona po zatrzymaniu, a ponowne uruchomienie następuje automatycznie, kiedy tylko wciśniemy sprzęgło lub zdejmiemy nogę z hamulca (w samochodach z automatyczną skrzynią biegów).
Czy powinno się jeździć z systemem start-stop zimą?
Skoro podzespoły samochodu są przygotowane na częste gaszenie i uruchamianie jednostki, a do tego całość znajduje się pod nadzorem komputera, który dba o prawidłowe parametry, to wydaje się, że z systemu start-stop można zawsze bezpiecznie korzystać.
Prawda jest niestety inna. Po pierwsze wzmocniony akumulator czy rozrusznik też mogą się zużyć i to znacznie szybciej, niż w samochodzie pozbawionym start-stop. Auto z tym systemem może podczas jednej podróży wymagać wielokrotnie więcej uruchomień niż takie, które gaśnie dopiero gdy sami je wyłączymy po dotarciu na miejsce.
Zimą trzeba uwzględnić jeszcze taką kwestię, że komputer zwykle bierze tylko pod uwagę stopień naładowania akumulatora, a nie na przykład to, czy silnik się już rozgrzał. Jeżdżąc zimą z systemem start-stop musimy spodziewać się, że jednostka napędowa będzie się znacznie dłużej rozgrzewać, co niekorzystnie wpływa na jej kondycję. O wiele dłużej będziemy też czekali na nagrzanie się wnętrza.
Jeśli natomiast podróżujemy na stosunkowo niedługich dystansach, może się okazać, że całą zimę przejeździmy na niedogrzanym silniku, który nigdy nie osiągnie właściwej temperatury roboczej.
Do wyłączenia systemu start-stop służy zwykle przycisk oznaczony literą „A”, którą otacza okrąg zakończony strzałką, a pod którym znajdziemy napis „OFF”. W nowszych modelach coraz częściej opcja ta jest ukryta w menu systemu multimedialnego. Dezaktywacja systemu start-stop działa tylko (poza kilkoma wyjątkami) do zgaszenia samochodu. Kiedy ponownie wsiądziemy do auta, system trzeba ponownie wyłączyć.
Możliwości wyłączenia systemu start-stop nie znajdziemy za to w hybrydach, a także zniknął on z niektórych modeli w wersjach silnikowych z miękką hybrydą. Często jednak (głównie w niemieckich markach) da się to jednak obejść, wybierając tryb jazdy Sport. Wtedy jednostka pozostaje zawsze włączona.
Nowy system RedLight w Szczecinie postrachem kierowców
Każdy kierujący, który popełnia wykroczenie, musi się liczyć z tym, że poniesie za to odpowiednie konsekwencje. Ale co mają powiedzieć kierowcy, na których zastawiono prawdziwą pułapkę i którzy nawet nie mają szans upewnić się, że jadą przepisowo i nie grozi im mandat?
Tak działa system RedLight, który niedawno uruchomiono w Szczecinie. Składa się on z 26 kamer, które stale monitorują sytuację na drodze i rejestrują wykroczenia kierowców. Skupia się konkretnie na przejeżdżaniu na czerwonym świetle, co jest zupełnie zrozumiałe, bo to poważne i bardzo niebezpieczne wykroczenie. Niestety karani są nawet kierowcy, którzy nie wiedzą, że robią coś złego, a mandatów jest tyle, że kierowcy mówią o wyłudzaniu mandatów.
Kiedy należy się mandat za zieloną strzałkę?
Mieszkańcy Szczecina mówią o podejrzanym działaniu, jakim było zdemontowanie sekundników, pokazujących jak długo jeszcze będzie zielone światło, a następnie skróceniu czasu zielonego światła. Ma to dezorientować miejscowych kierowców, którzy zaskakiwani są zbyt szybkim pojawianiem się czerwonego światła.
Takie tłumaczenie wydaje się trochę naciągane. Kierowcy nie patrzą na zmianę świateł tylko szacują jak długo paliło się zielone i według tego przejeżdżają przez skrzyżowanie? Poważniejszym problemem są zielone strzałki – problem zgłaszany już przez mieszkańców Nowego Sącza i będący powodem reakcji tamtejszego prezydenta.
Mandaty dostają nie tylko kierowcy, którzy widząc zieloną strzałkę, nie zatrzymali się najpierw przed sygnalizatorem. Karani są też ci, którzy prawidłowo minęli sygnalizator ze strzałką, ale gdy go mijali, strzałka gasła. System wtedy rejestruje to jako wjazd na czerwonym i wystawiany jest mandat na 500 zł i 15 punktów karnych. Dwie takie sytuacje i można pożegnać się z prawem jazdy.
System RedLight pojawia się w kolejnych miejscach w Polsce
Opisywany system to nowe narzędzie do karania kierowców, stosowane przez Canard, czyli instytucję zarządzającą też fotoradarami. Zestawy kamer poza Szczecinem i Nowym Sączem pojawiły się też na kilku skrzyżowaniach w Krakowie. Mandatów jest sporo, więc to tylko dodatkowy argument, żeby ustawiać kamery na kolejnych skrzyżowaniach polskich miast.
Jak działa policyjny „chwytak” przeciw uciekającym kierowcom?
Opinię bardzo skutecznej w łapaniu uciekinierów ma policja amerykańska. Tamtejsze pościgi są bardzo widowiskowe i zwykle kończą się umiejętnym uderzeniem w uciekający pojazd tak, aby ten obrócił się i wypadł z drogi.
Skuteczne ale ryzykowne. Zawsze istnieje obawa, że uciekinier nim się zatrzyma, uderzy w inny, prawidłowo poruszający się pojazd. Dlatego coraz częściej stosowany jest w USA tak zwany „chwytak”. Jest to lina na odpowiednim wysięgniku, który zbliża się do tylnego koła pojazdu. Lina wkręca się w koło i je blokuje, trwale łącząc radiowóz z uciekającym pojazdem.
Skuteczność działania „chwytaka” została ostatnio zaprezentowana podczas pościgu za dwoma 17-latkami, którzy napadli właściciela Chevroleta Camaro i ukradło jego samochód. Na początku skutecznie unikali zatrzymania przez policję, chociaż omijanie stojącego w poprzek drogi radiowozu zakończyło się uderzeniem tyłem pojazdu w ogrodzenie.
Złodzieje w żółtym coupe uciekali jednak dalej, ale w tym momencie dogonił ich radiowóz z „chwytakiem”. Dojechał on do Chevroleta, zaczepił linę i kilka sekund później Camaro stało unieruchomione, a złodzieje wystawiali przez okna ręce do góry w geście poddania się.
Historia Audi Q7 rozpoczęła się w 2003 r., kiedy na salonie motoryzacyjnym w Detroit producent z Ingolstadt przedstawił koncepcyjny samochód o nazwie Audi Pikes Peak quattro. Obecnie na rynku mamy już trzecią odmianę Q7, a przez 18 lat produkcji dużego SUVa z Ingolstadt na jego zakup zdecydowało się ponad 550 000 klientów.
To auto jest uznawane za jedno z najbardziej wszechstronnych modeli niemieckiej marki. Q7 pojedzie po asfalcie, poza nim, w mieście i na trasie – wszystko to potrafi robić tak, jak przystało na Audi, czyli na wysokim poziomie.
Audi Q7 po liftingu mierzy ponad 5 m długości i ma około 3-metrowy rozstaw osi. Dodatkowo, pomieści siedmiu pasażerów i do 2035 litrów bagażu – to prawdziwy okręt. pierwsza generacja Q7 natychmiast stała się okrętem flagowym w segmencie SUV-ów.
Audi Q7 2024 – co nowego?
Z przodu Audi Q7 od razu możemy zauważyć masywny grill, jak Audi lubi nazywać „Singleframe” o nowym kształcie. Osłona chłodnicy występuje w różnych wersjach kolorystycznych. Opcjonalnie dostępne pakiety optyczne Czerń oraz Czerń Plus obejmują zjawiskowe akcenty wokół osłony Audi Singleframe, bocznych szyb oraz na przednich i tylnych zderzakach.
Nowością są także reflektory, które teraz potrafią naprawdę dużo. Dostępne są reflektory Matrix LED oraz HD Matrix LED ze światłami laserowymi. Te ostatnie korzystają z 24 diod LED oraz diody laserowej o wysokiej mocy i są natychmiast rozpoznawalne za sprawą wbudowanego w reflektory niebieskiego światła ambientowego.
Światło lasera staje się aktywne powyżej 70 km/h i znacząco zwiększa zasięg świateł drogowych. Nowością w topowych reflektorach są cyfrowe sygnatury lamp do jazdy dziennej. Jednak zakres nowości obejmuje nie tylko rozszerzoną gamę funkcji reflektorów. Wyższa pozycja świateł do jazdy dziennej nadaje autu szerszą optykę i jeszcze większą wyrazistość. Po raz pierwszy jako wyposażenie dodatkowe Audi Q7 oferowane są w dużej mierze cyfrowe tylne lampy OLED.
We wnętrzu też pojawiło się wiele nowości, głównie multimedialnych. Pasażerowie mogą teraz skorzystać ze Spotify lub Amazon Music. Audi obiecuje, że kolejne aktualizacje systemu będą umożliwiały szerszy dostęp do innych aplikacji.
Audi Q7 2024 – pod maską coś dla tradycjonalistów
Paleta silnikowa odświeżonego Q7 niewiele się zmieniła. To akurat dobrze, bo auto jest napędzane sprawdzoną jednostką V6, zarówno w dieslu, jak i benzynie. „Ropniak” występuje w dwóch wariantach mocy 228 KM (45 TDI) oraz 282 KM (55 TDI). Motor benzynowy jest tylko jeden i oferuje 335 KM (55 TFSI). Na szczycie oferty stoi usportowione SQ7, które jako jedyne jest napędzane silnikiem V8.
Już najsłabsze Q7 bardzo dobrze radzi sobie z dużym SUVem. Auto osiąga pierwszą setkę w 7,1 s, a przy tym ma spalać średnio 7,8–8,4 l/100 km (wg. WLTP). SQ7 to jednak inna liga, jednostka 4.0 TFSI o mocy 507 KM i maksymalnym momencie obrotowym 770 Nm, połączona z ośmiobiegową przekładnią tiptronic oraz stałym napędem na wszystkie koła quattro przyspiesza od 0 do 100 km/h w zaledwie 4,1 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 250 km/h.
Wszystkie silniki współpracują z 8-biegową automatyczną skrzynią tiptronic, stałym napędem na cztery koła quattro oraz układem miękkiej hybrydy, który w codziennej eksploatacji może obniżyć zużycie paliwa nawet o 0,5 litra na 100 kilometrów. Jego kluczowymi podzespołami są akumulator litowo-jonowy i rozrusznik zespolony z alternatorem (BAS), dostarczający energię do głównej instalacji elektrycznej 48 V. Jeśli kierowca zdejmie nogę z pedału gazu w zakresie prędkości od 55 do 160 km/h.
Audi Q7 2024 – kiedy w salonach i za ile?
Rynkowa premiera zmodernizowanego Audi Q7 nastąpi w pierwszym kwartale 2024 roku. Jak wygląda cennik? Na razie znamy tylko ceny w euro i plasują się następująco:
Możliwość ogrzewania lusterek bocznych to dość często spotykany dodatek, szczególnie przydatny w okresie zimowym. Pozwala szybko oczyścić lusterka z lodu i szronu, ale także rozwiązuje problem zaparowania. Nie wszyscy kierowcy zdają sobie jednak sprawę z tego, że posiadają ten dodatek.
Powodem jest brak osobnego włącznika do tej funkcji. W części samochodów znajdziemy odpowiedni przycisk lub pozycję na pokrętle służącym do regulacji lusterek, co ułatwia sprawę. Lecz w wielu samochodach ogrzewanie lusterek połączone jest z ogrzewaniem tylnej szyby. Nie można tych funkcji używać osobno, a brak dodatkowych oznaczeń sprawia, że właściciele aut nie zdają sobie nawet sprawy, że mają taki dodatek.
W przeciwieństwie do ogrzewania, elektryczne składanie lusterek nie jest nigdzie ukrywane i właściwy przełącznik zawsze umieszczony jest przy przyciskach sterujących regulacją lusterek. Niektóre modele pozwalają składać lusterka tylko po naciśnięciu przycisku, ale są też auta, w których lusterka składają się same po zaryglowaniu centralnego zamka i rozkładają po otworzeniu pojazdu.
Część samochodów pozwala natomiast kierowcy wybrać, czy lusterka mają się same składać. Zależnie od modelu odpowiedni przełącznik może być po prostu połączony z przyciskiem do ich składania. Inne auta wymagają z kolei odnalezienia odpowiedniej pozycji w menu ustawień samochodu.
Jak działa automatyczne obniżanie lusterek?
Jeśli jesteśmy już w ustawieniach lusterek, warto zwrócić uwagę, czy nasze auto przewiduje opcję automatycznego obniżania lusterek. Po jej aktywowaniu lustro automatycznie obniża się tak, żeby ułatwić nam parkowanie i obserwowanie linii na drodze lub krawężnika, kiedy tylko wrzucimy wsteczny bieg.
Aby funkcja zadziałała, zwykle potrzebne jest też wybranie przełącznikiem do regulacji lusterek, które ma się obniżać. W części samochodów to jedyny sposób, żeby lusterko się obniżało, a obecności tej funkcji nie zdradza żadna z opcji menu.
Automatyczne przyciemnianie lusterek bocznych
Lusterka elektrochromatyczne są często spotykane, ale kiedy mowa o lusterkach wewnętrznych. Zewnętrzne są znacznie mniej podatne na oślepianie przez światła jadącego za nami pojazdu. Ale nadal może się ono zdarzyć, więc spotkać można (zwykle w droższych samochodach) także samościemniające się lusterka zewnętrzne.
Słyszeliście prawdopodobnie o martwym polu w lusterkach? Spoglądacie w nie przed zmianą pasa ruchu, wydaje się pusto, a tym czasem tuż obok was jedzie inny pojazd. Prowadzić to może do niebezpiecznych sytuacji.
Stąd pomysł na czujnik martwego pola, który tak naprawdę działa zawsze. Jeśli jakiś pojazd zbliża się do nas na pasie obok, na lusterku lub obok niego zapali się pomarańczowa dioda. To znak, że nawet jeśli niczego nie widzimy, to coś obok nas jedzie. Jeśli mimo tego wrzucimy kierunkowskaz i zaczniemy zmieniać pas, dioda zacznie mrugać (czasami na czerwono) i odezwie się ostrzegawczy dźwięk.
Wykrywanie martwego pola domyślnie jest włączone, ale można je dowolnie aktywować i dezaktywować. W niektórych modelach da się również regulować czułość systemu, natężenie światła diody ostrzegawczej oraz obecność sygnału dźwiękowego.
Kobiecy samochód roku to jedyny tego typu plebiscyt prowadzony wyłącznie przez dziennikarki płci pięknej. W tym roku 75 dziennikarek motoryzacyjnych z 52 krajów na pięciu kontynentach głowiło się, który samochód powinien zwyciężyć w konkursie Women’s World Car of the Year.
Praca jurorów podczas Women’s World Car of the Year 2024 odznaczała się ciągłą ewolucją rynku w kierunku bardziej wydajnych i zrównoważonych modeli. „Głosowanie nie było łatwe ze względu na niezwykły poziom kandydatów” – mówi Marta Garcia, prezeska konkursu Women’s Worldwide Car of the Year. „Żaden głos nie został oddany losowo. Wszyscy poradzili sobie z wymagającymi egzaminami na prawo jazdy, szczegółową analizą i wymagającymi badaniami konkurencji. Dlatego nagrody WWCOTY są punktem odniesienia dla milionów kupujących na całym świecie”.
W wyniku ostrych debat wyłoniono pięć samochodów, które powalczą o tytuł kobiecego samochodu roku 2024. Ogłoszonych pięciu finalistów przejdzie do ostatniej rundy Women’s World Car of the Year 2024, który jak co roku, zostanie ogłoszony o godzinie 00:00 8 marca, w Międzynarodowy Dzień Kobiet.
Oto finałowa piątka konkursu Women’s World Car of the Year 2024:
Women’s Car of the Year to jedyna na świecie grupa przyznająca nagrody samochodowe, w skład której wchodzą wyłącznie dziennikarki motoryzacyjne. Została stworzona przez nowozelandzką dziennikarkę motoryzacyjną Sandy Myhre w 2009 roku. Jest ona honorowym prezydentem, a Marta García jest prezesem wykonawczym.
Celem plebiscytu Women’s Car of the Year jest wyróżnienie najlepszych samochodów roku i oddanie głosu kobietom w świecie motoryzacji. Kryteria głosowania opierają się na tych samych zasadach, którymi kieruje się każdy kierowca przy wyborze samochodu. Jurorzy nie wybierają „samochodu kobiety”, ponieważ samochody nie są przypisane płci. Przy oddawaniu głosów brane są pod uwagę między innymi takie aspekty, jak bezpieczeństwo, jakość, cena, design, łatwość prowadzenia, korzyści i wpływ na środowisko.
Znany z kontrowersyjnych wypowiedzi Clarkson wywołał prawdziwą burzę, kiedy 16 grudnia 2022 roku opublikował felieton w dzienniku The Sun, w którym napisał pod adresem Meghan Markle:
W nocy nie jestem w stanie spać, ponieważ leżę zgrzytając zębami i marząc o dniu, w którym ona jest zmuszona do paradowania nago po ulicach każdego miasta w Wielkiej Brytanii, podczas gdy tłumy skandują „Wstyd!” i rzucają w nią grudkami ekskrementów.
Nawiązanie do sceny z „Gry o Tron” było spowodowane dużą falą krytyki pod adresem żony księcia Harry’ego, którą oskarżano wtedy o rozbijanie rodziny królewskiej. Typowy dla Clarksona styl pisania tym razem nie został potraktowany jako metafora i nawiązanie do popkultury, tylko jego słowa potraktowano bardzo dosłownie. Dziennikarz później wyjaśnił i przeprosił za swoje słowa, ale niektóre media twierdziły, że Amazon zdecyduje się zwolnić Clarksona i zakończyć kręcenie The Grand Tour oraz Farmy Clarksona.
Teraz już wiemy, że nic takiego się nie stało i Farma Clarksona nadal będzie realizowana. The Grand Tour znika jednak naprawdę i w tym roku zobaczymy jego dwa ostatnie odcinki. Pierwszy z nich ma się pojawić już w lutym.
Powód podjęcia takiej decyzji Clarkson wyjawił podczas ostatniego wywiadu dla The Times. Powiedział, że przede wszystkim „jest zbyt stary i gruby oraz brakuje mu już sił na realizowanie tak wycieńczającego programu”. Po drugie stwierdził, że ani on ani ekipa nie mają już pomysłów na nowe odcinki.
Trzeba pamiętać, że Clarkson, Hammond i May zrezygnowali z klasycznej formuły programu i nie testują już nowych samochodów ani nie rozmawiają o nowościach w studio, tylko skupili się na podróżowaniu po świecie. Robili to już 20 lat temu za czasów Top Gear, a ostatnie dwa sezony The Grand Tour skupiały się wyłącznie na tym. Słynne trio zjeździło w tym czasie właściwie cały świat.
Ładowanie elektryka to często nie lada wyzwanie. Nawet jak już uda znaleźć się punkt ładowania, to nigdy nie ma pewności, czy nie jest on zajęty lub sprawny. Sami byliśmy w sytuacji, gdy z kilkuprocentowym stanem baterii podjeżdżaliśmy pod ładowarkę i okazywało się, że albo jest zajęta albo z sześciu ładowarek działają tylko dwie.
Ten problem stara się rozwiązać Bosch, który pracuje nad automatycznym systemem parkowania. Dzięki temu pojazdy elektryczne będą mogły samodzielnie znaleźć wolne miejsce postojowe z dostępem do ładowania.
Kierowca parkuje pojazd w specjalnej „strefie przekazania” w pobliżu wjazdu do garażu i za pomocą aplikacji uruchamia usługę parkowania bez kierowcy (Automated Valet Parking). Infrastruktura prowadzi pojazd do miejsca parkingowego, gdzie robot otwiera klapkę ładowania i automatycznie wkłada przewód ładujący. Po naładowaniu, robot ma odłączyć ładowarkę, a samochód odjeżdża z powrotem na zwykłe miejsce parkingowe, zwalniając miejsce dla kolejnego pojazdu elektrycznego.
Wszystko to umożliwia ładowanie i parkowanie kilku pojazdów bez udziału człowieka. Firmy Bosch i Cariad przetestowały już technologię zautomatyzowanej jazdy w dwóch lokalizacjach. W trakcie targów CES 2024 w Las Vegas Bosch zaprezentował technologię niezbędną do wdrożenia funkcji automatycznego ładowania.
„Automatyzacja odgrywa kluczową rolę w rewolucji motoryzacyjnej i przejściu na elektromobilność. Nasze dwie usługi, system parkowania bez kierowcy i system automatycznego ładowania pojazdów elektrycznych, sprawiają, że mobilność staje się jeszcze bardziej przystępna” – powiedział Manuel Maier, wiceprezes ds. produktów do systemów parkowania bez kierowcy normy Level 4 w firmie Bosch. „Ułatwiając ładowanie pojazdów elektrycznych, łagodzimy obawy związane z zasięgiem, co jest kluczowe dla powszechnej społecznej akceptacji elektromobilności. Mając to na uwadze, Bosch i Cariad mogą sprawić, że parkowanie oraz ładowanie będą jeszcze bardziej efektywne i wygodne„.
Rolf Dubitzky, szef obszaru parkowania w firmie Cariad, także dostrzega duży potencjał w tej współpracy: „Cieszymy się, że wspólnie z firmą Bosch kształtujemy przyszłość automatycznego parkowania i ładowania. Nasza współpraca pozwala nam testować technologie na wczesnym etapie rozwoju pojazdu, dzięki czemu końcowy produkt jest niezawodny i oferuje klientom najlepsze możliwe doświadczenia”.
Indukcyjne ładowanie elektryka
Kolejnym systemem, który może znacznie ułatwić proces ładowania samochodu elektrycznego jest ładowanie bezprzewodowe, inaczej zwane indukcyjnym. Air Charging to wydajne i lekkie rozwiązanie do ładowania pojazdu, bez konieczności użycia kabla. System korzysta z niskiej częstotliwości pracy, około 3 kHz, co zapewnia bardziej wygodne (50% wagi innych systemów) ładowanie. Opiera się na uproszczonym sprzęcie, aby umożliwić dostępność dla wszystkich, jednocześnie utrzymując wysoką efektywność powyżej 90% od sieci do baterii.
Ładowanie indukcyjne ma być kompatybilne z każdym punktem ładowania, siecią każdego kraju (sieć jednofazowa lub trójfazowa) oraz z wszystkimi elektrykami (baterie 400-800V). Ten rodzaj ładowania ma być dostępny zarówno w przestrzeni publicznej (parking pod marketem), jak i prywatnej (np. w domu).
Te wszystkie systemy to na razie próby ułatwienia ładowania i choć trwają już ich zaawansowane testy, to na razie nie jest pewne, kiedy wejdą w życie. Biorąc pod uwagę rozkręcającą się popularnością na samochody elektryczne i ich rozwój, mówimy tu raczej o kilkuletniej perspektywie.
Ruch wahadłowy oznacza często długie czekanie w korku na swoją kolej przejazdu. Za każdym razem gdy zapali się zielone światło, jak najwięcej kierowców stara się przejechać, co prowadzi czasami do sytuacji, kiedy jedno lub dwa auta wjadą już na czerwonym świetle.
Ich kierowcy zwykle rozumują tak, że światła mają ustawione pewne opóźnienie, aby pojazdy zdążyły opuścić zwężony odcinek, zanim ci z naprzeciwka będą mieli zielone. Ponadto jadąc zwartym szykiem, nie pozostawiają im innej możliwości, jak zaczekać aż wszyscy przyjadą.
Kolejny spór na odcinku z ruchem wahadłowym
Sytuacja na poniższym nagraniu była inna. Widzimy jak w momencie zapalenia się zielonego światła, ze zwężonego odcinka zjeżdżają właśnie motocyklista i ciężarówka. Ich jeszcze można próbować usprawiedliwiać, ale już nie kierowców BMW oraz Golfa, którzy jechali kawałek za nimi.
Autor nagrania ruszył, ale pozwolił im zjechać, lecz gdy wjeżdżał już na zwężony odcinek, okazało się, że z naprzeciwka jedzie jeszcze Audi. Ten kierowca zdecydowanie wjechał na czerwonym świetle, a do tego nie był pod nikogo „podczepiony”. Jak mógł sądzić, że uda mu się przejechać?
Kierujący ciężarówką nie miał litości i zmusił go do wycofania, nie zważając na obraźliwe gesty pasażera. Kierowca Audi chyba bardzo się sprawą przejął, bo nie zatrzymał się na początku korka czekającego na wjazd, tylko zatrzymał się zdezorientowany, a potem wjechał pod prąd w boczną uliczkę.
Nie każdy jadący na końcu „wahadła” jest cwaniakiem
Wina kierowcy Audi z powyższego nagrania nie pozostawia wątpliwości, ale przypomnijmy sytuacją, którą opisywaliśmy niedawno. Kierowca wjechał na „wahadło” mając zielone światło, a i tak wyjazd utrudnił mu kierowca ciężarówki. Czas na przejazd musiał być ustawiony bardzo krótki, więc bohater tamtej sytuacji, musiał zostać uznany za cwaniaka, chociaż jechał całkowicie przepisowo. Pamiętajcie więc, żeby w takich sytuacjach nie posądzać innych pochopnie.
Tak jak wspomnieliśmy, poruszając się samochodem po drogach publicznych, musimy mieć pewność co do tego, że jest on w pełni sprawny. Wymaga tego od nas wprost art. 66 Kodeksu drogowego:
Pojazd uczestniczący w ruchu ma być tak zbudowany, wyposażony i utrzymany, aby korzystanie z niego (…) zapewniało dostateczne pole widzenia kierowcy oraz łatwe, wygodne i pewne posługiwanie się urządzeniami do kierowania, hamowania, sygnalizacji i oświetlenia drogi przy równoczesnym jej obserwowaniu.
Oprócz dbania o sprawność pojazdu, nie możemy więc na przykład jechać z zamarzniętymi czy zaśnieżonymi szybami, co w okresie zimowym zdarza się niejednemu kierowcy. Ponadto musimy pamiętać o dodatkowych, obowiązkowych elementach.
Każdy samochód musi mieć na pokładzie trójkąt ostrzegawczy
Pierwszy z obowiązkowych elementów to trójkąt, który służy do ustawiania na drodze, aby ostrzec innych, gdyby przydarzyła się nam awaria lub kolizja. Każdy samochód jest fabrycznie wyposażony w trójkąt, więc w teorii nie musimy się nim przejmować.
W praktyce dobrze jest upewnić się, czy nasz samochód rzeczywiście ma trójkąt na pokładzie. Dotyczy to przede wszystkim osób, które kupił nie najmłodsze auto używane. Kierowca powinien też wiedzieć, gdzie trójkąt jest umieszczony w samochodzie.
Gaśnica to drugi z niezbędnych elementów wyposażenia każdego auta. Podobnie jak w przypadku trójkąta, powinniśmy wiedzieć, gdzie się ona znajduje. Ponadto musi być to miejsce łatwo dostępne. Jeżeli gaśnica ukryta jest w schowku bagażnika, to nie jest to problem, pod warunkiem że bagażnik jest pusty. Jeśli podczas policyjnej kontroli okaże się, że dostęp do gaśnicy wymaga wyrzucenia wszystkich bagaży zapakowanych na ferie, możemy mieć problemy.
Gaśnica powinna mieć minimum 1 kg środka gaśniczego (co jest ilością prowizoryczną, ale tylko takiej wymagają przepisy) oraz mieć ważną legalizację. Gaśnica powinna przechodzić przegląd w jednostce straży pożarnej, która potwierdza, że urządzenie nadal jest sprawne.
Wbrew temu co sądzi wielu kierowców, apteczka nie jest elementem obowiązkowego wyposażenia samochodu w Polsce. Mimo to warto wozić ją ze sobą, aby w awaryjnej sytuacji móc pomóc sobie lub komuś. W skład apteczki samochodowej powinny wchodzić:
opaska uciskowa
ustnik do sztucznego oddychania
koc termoizolacyjny
chusta trójkątna
środek dezynfekujący
jałowe bandaże i plastry z opatrunkiem
rękawiczki ochronne
Zawartość apteczki powinno się co jakiś czas przeglądać i wymieniać przeterminowane elementy.
Jaki mandat za brak obowiązkowego wyposażenia w samochodzie?
Wysokość mandatu za brak obowiązkowego wyposażenia w samochodzie zależy w dużej mierze od kontrolującego nas policjanta. Nie ma konkretnego mandatu za brak gaśnicy lub trójkąta w samochodzie, więc funkcjonariusz może korzystać z paragrafu na temat „wykroczenia przeciwko innym przepisom”. Przewiduje on karę do 3000 zł, więc teoretycznie możemy zapłacić bardzo wysoki mandat.
Na temat zasad jazdy na suwak można przeczytać w art. 22, ust. 4 Kodeksu drogowego. Sam ust. 4 mówi o obowiązku ustąpienia pierwszeństwa kierowcy znajdującemu się na pasie ruchu, który chcemy zająć, a ust. 4a informuje o wyjątku od tej reguły:
W warunkach znacznego zmniejszenia prędkości na jezdni z więcej niż jednym pasem ruchu w tym samym kierunku jazdy, w przypadku gdy nie istnieje możliwość kontynuacji jazdy pasem ruchu z powodu wystąpienia przeszkody na tym pasie ruchu lub jego zanikania, kierujący pojazdem poruszający się sąsiednim pasem ruchu jest obowiązany bezpośrednio przed miejscem wystąpienia przeszkody lub miejscem zanikania pasa ruchu umożliwić jednemu pojazdowi lub jednemu zespołowi pojazdów, znajdującym się na takim pasie ruchu, zmianę tego pasa ruchu na sąsiedni, którym istnieje możliwość kontynuacji jazdy.
Sprawa jest więc prosta. Jeśli jest korek i jeden z pasów zanika, to kierowcy na pasie drugim muszą wpuścić kierujących z pasa kończącego się. Zgodnie z tym co sugeruje nazwa, samochody niczym zęby zamka błyskawicznego, wchodzą jeden przed drugiego. Każdy kierowca na pasie kontynuowanym, wpuszcza przed siebie jednego kierującego z pasa zanikającego.
Trochę inaczej wygląda to w przypadku drogi mającej więcej, niż dwa pasy ruchu, co określa art. 22, ust. 4b:
W warunkach znacznego zmniejszenia prędkości na jezdni z więcej niż dwoma pasami ruchu w tym samym kierunku jazdy, w przypadku gdy nie istnieje możliwość kontynuacji jazdy dwoma pasami ruchu z powodu przeszkód na tych pasach ruchu lub ich zanikania, jeżeli pomiędzy tymi pasami ruchu znajduje się jeden pas ruchu, którym istnieje możliwość kontynuacji jazdy, kierujący pojazdem poruszający się tym pasem ruchu jest obowiązany bezpośrednio przed miejscem wystąpienia przeszkody lub miejscem zanikania pasów ruchu umożliwić zmianę pasa ruchu jednemu pojazdowi lub jednemu zespołowi pojazdów z prawej strony, a następnie jednemu pojazdowi lub jednemu zespołowi pojazdów z lewej strony.
Zasada właściwie identyczna, tylko z tą różnicą, że wpuszczamy przed siebie dwóch kierowców – najpierw jednego z prawej, a potem drugiego z lewej strony.
Typowe błędu podczas jazdy na suwak
Czego można w tej zasadzie nie rozumieć? Są kierowcy, którym się udaje znaleźć niejasności. Do podstawowych błędów można zaliczyć:
Kto jest inny, jeśli dojdzie do kolizji podczas jazdy na suwak?
Przedstawione wyżej błędy nie raz prowadziły już do nieporozumień, kłótni, a także kolizji. Najczęściej jeden kierowca nie chce wpuścić przed siebie drugiego, więc ten drugi próbuje się przed niego wepchnąć. Kto będzie wtedy winny ewentualnego zderzenia?
Część osób mylnie rozumie, że kierowca na pasie zanikającym ma pierwszeństwo. To nieprawda. Kierowca na pasie kontynuowanym ma obowiązek go wpuścić, ale pierwszy musi zaczekać, aż drugi obowiązek ten spełni. Jeśli go nie spełnia, nie można w żaden sposób wymuszać na nim zrobienia miejsca.
Jeśli mimo to ktoś spróbuje wymusić na innym kierującym jazdę na suwak i dojdzie do kolizji, to mandat zapłacą… obaj. Ten który nie chciał wpuścić zapłaci mandat za niestosowanie się do obowiązku jazdy na suwak. Natomiast wpychający się będzie uznany winnym kolizji i za jej spowodowanie też otrzyma mandat.
Jak ogłaszają organizatorzy: „Po czterech długich latach przerwy z przyjemnością witamy wystawców i odwiedzających Genewa Motor Show w zupełnie nowym formacie”. Co to znaczy? Zazwyczaj na targach motoryzacyjnych to wystawcy są odpowiedzialni za swoją wystawę, dbają o to jakie samochody wystawić, a także jak ma wyglądać ich stoisko.
Podczas Genewa Motor Show 2024 ma być inaczej. Wystawcy i organizatorzy będą ściślej współpracować. Nowy format ma zapewnić lepsze wrażenia zarówno dla wystawców, jak i dla zwiedzających.
Genewa Motor Show 2024 będzie podzielona na cztery strefy
Adrenaline Zone
Strefa perfromance będzie poświęcona pojazdom o wysokich osiągach, limitowanym edycjom, kreacjom na zamówienie i światowi sportów motorowych.
Design District
W tym miejscu odnajdą się Ci, którzy cenią sobie ładne rzeczy. Odwiedzający Design District mogą także dwa razy dziennie wziąć udział w kursach mistrzowskich prowadzonych przez legendę projektowania motoryzacyjnego Franka Stephensona.
Mobility Lab
Park innowacji dla dostawców usług mobilnych i partnerów, w którym można informować, inspirować i demonstrować swoje najnowsze przełomy oraz świętować innowacje motoryzacyjne, które kształtują przyszłość.
Next World
Organizowane we współpracy z twórcami serii Gran Turismo, odwiedzający mogą rzucić wyzwanie sobie i innym w ekscytującym doświadczeniu w postaci symulatorów wyścigów. Inicjatywa ta wpisuje się w zaangażowanie GIMS w prezentowanie nowych możliwości zmierzających w kierunku technologii jutra.
Galeria klasyki
W tym roku genewskie targi obchodzą setną rocznicę powstania i z tej okazji zaprezentowane będą prawdziwe perełki motoryzacji. W Classics Gallery znajdzie się 35 kultowych samochodów, które stworzyły historię motoryzacji, z których wiele miało swój debiut na poprzednich edycjach Genewa Motor Show. Wśród nich znajdziemy Jaguar E-type „9600 HP” z 1961 r., Porsche 901 „Quick Blue” z 1964 r. i Ferrari 500 Superfast z 1964 r. Po raz pierwszy w historii zaprezentowane będą razem dwa nadwozia Bugatti Royale 41.111: z Roadsterem Esders i Coupé de Ville Binder.
Tegoroczna edycja targów genewskich odbędzie się w dniach 27 lutego – 3 marca 2024 r. w Palexpo w Genewie. Dodatkowo, w dniu prasowym odbędzie się wręczenie nagród Car of the Year 2024 oraz 15 światowych i europejskich premier.
Do zuchwałej i brutalnej kradzieży doszło w Dusseldorfie, gdzie ktoś zmasakrował przód stojącego przy drodze Porsche Taycana Cross Turismo. Piękny egzemplarz pokryty zielonym lakierem i z lakierowanymi na czarno felgami, został okrutnie oślepiony.
Kiedy przyjrzymy się bliżej, okaże się, że celem przestępców były właśnie reflektory samochodu. Wygląda to tak, jakby złodzieje chcieli nie tylko zabrać ze sobą same lampy, ale także prowadzące do nich przewody. W tym celu użyli prawdopodobnie nożyc do metalu, bezlitośnie rozcinając oba przednie błotniki. Widok na pierwszy rzut oka jest dość makabryczny.
To zdarzenie przypomniało o pladze kradzieży reflektorów właśnie z modeli Porsche, która miała miejsce kilka lat temu. Zwykle złodzieje ograniczali się wtedy do wyrywania lamp bez uszkadzania karoserii. Ci którzy wzięli na cel zielonego Taycana mieli zupełnie inne metody.
Powodem kradzieży reflektorów zwykle nie był fakt, że są one horrendalnie drogie. Najdroższa wersja w Taycanie wymaga wyłożenia 14 529 zł i jest to jedynie dopłata, za zmianę standardowych LED-ów na matrycowe. Światła Porsche upodobali sobie hodowcy marihuany, według których reflektory niemieckiej marki zapewniają wręcz idealną moc i barwę światła, a przy tym są energooszczędne.
Nowa Cupra Terramar będzie wyposażona w 4-cylindrowy silnik o pojemności 1.5 lub 2.0 oraz napęd hybrydowy typu plug-in lub mild-hybrid do wyboru. Nowy SUV ma być największy w gamie tej marki i będzie mierzyć ok. 4,5 metra. Terramar trafi na motoryzacyjny rynek w drugiej połowie 2024 roku.
Podobnie jak w przypadku innych modeli Cupry, Terramar związany jest z Hiszpanią. Pomimo, że samochód produkowany będzie na Węgrzech, a za jego projekt odpowiadają inżynierowie z Wolfsburga, Terramar ma zapewnić „hiszpański temperament”.
Nowa Cupra Terramar będzie napędzana 4-cylindrowym silnikiem o pojemności 1.5 lub 2.0 litra oraz napęd hybrydowy typu plug-in lub mild-hybrid do wyboru. Producent zapowiedział, że Cupra Terramar ma posiadać akumulator 19,7 kWh. Z kolei napęd na wszystkie koła dostępny będzie jako opcja dodatkowa, a w standardzie klienci będą mogli liczyć na 7-biegową dwusprzęgłową skrzynię.
Terramar został określony przez Wayne’a Griffithsa, dyrektora generalnego marek SEAT i CUPRA, jako połączenie „emocji i sportowego charakteru z elektryfikacją”, skierowane do szybko rozwijającego się rynku SUV-ów w Europie. Wszystko za sprawą drapieżnego designu wyrażonego w wydłużonej, masce, wcięciach aerodynamicznych po bokach oraz trójkątnych reflektorach, które nawiązują do logotypu marki. Trzeba przyznać, że auto przypomina wyglądem elektrycznego Tavascana.
– SUV-y od kilku lat utrzymują dominację na rynku motoryzacyjnym w Europie. Z uwagi na ogromną popularność tej wersji nadwozia wśród kierowców a, nadchodząca CUPRA Terramar jest jeszcze bardziej obiecującą premierą tego roku. Co istotne, model ten, wyposażony w zaawansowany napęd hybrydowy, jest kolejnym krokiem do spełnienie obietnicy o zelektryfikowanym portfolio CUPRA do 2030 roku – mówi Daria Zielaskiewicz, dyrektorka marek SEAT i CUPRA.
Porsche wprowadza na rynek swój drugi (po Taycanie) w pełni elektryczny model. Nowe Porsche Macan z układami napędowymi o mocy do 470 kW (639 KM) zapewnia wydajność napędu E-Performance w każdym terenie oraz wysoki poziom użyteczności na co dzień.
Macan jest ważnym modelem dla niemieckiej marki, od momentu debiutu sprzedano aż 800 tys. egzemplarzy, w 2023 roku klienci odebrali 87,3 tys. sztuk tego SUVa.
Nowe Porsche Macan mierzy 4784 mm długości, 1938 mm szerokości i 1622 mm wysokości. Łagodnie opadająca przednia pokrywa oraz mocno zaznaczone błotniki zaznaczają jego sportowy charakter. Rozstaw osi zwiększono do 2893 mm – o 86 mm więcej niż w poprzedniku.
Reflektory podzielono na dwie części: spłaszczone górne światła służą do jazdy dziennej. Nieco niżej umieszczono główne reflektory z opcjonalną matrycową technologią LED. Profil formuje typowa boczna linia Porsche – flyline, która tworzy jedną całość z płaską tylną szybą. W połączeniu z bezramkowymi szybami w drzwiach oraz charakterystycznymi bocznymi listwami pozwoliło to uzyskać smukły, sportowy design.
Nowe Porsche Macan czerpie z Audi
Auto korzysta z technologii Audi Q6 e-tron, ale ma też geny swojego brata – Taycana. Silniki elektryczne czerpią energię z akumulatora litowo-jonowego o pojemności 100 kWh brutto, z czego aktywnie można wykorzystać do 95 kWh. Architektura 800 V, która w nowym Macanie jest zastosowana po raz pierwszy, zapewnia moc ładowania DC do 270 kW. Na stacji szybkiego ładowania poziom energii można uzupełnić z 10 do 80% w ciągu około 21 minut.
W przypadku stacji ładowania o napięciu 400 V przełącznik wysokiego napięcia w baterii umożliwia ładowanie dzielone – efektywnie dzieli akumulator 800 V na dwa magazyny energii, każdy o napięciu znamionowym 400 V. Umożliwia to wyjątkowo wydajne ładowanie bez dodatkowego wzmacniacza wysokiego napięcia, z mocą do 135 kW. W przypadku domowych wallboxów możliwe jest ładowanie prądem przemiennym z mocą do 11 kW.
Podczas jazdy silniki elektryczne mogą odzyskiwać energię z mocą do 240 kW. Kompaktowy moduł IPB łączy trzy komponenty – pokładową ładowarkę AC, grzałkę wysokiego napięcia oraz konwerter DC/DC, ograniczając masę i przestrzeń.
Nowe Porsche Macan debiutuje w dwóch wersjach
Dostępne będą odmiany Macan 4 i Macan Turbo (nie ma to nic wspólnego z turbosprężarką). W obydwu wersjach dostępny jest napęd na cztery koła, przy obu osiach tkwią maszyny PSM najnowszej generacji. Dostępny jest też tryb overboost, który umożliwia maksymalne przyspieszenie, ta funkcja może być aktywowana na maksymalnie 10 sekund.
Zasięg w cyklu mieszanym WLTP wynosi do 613 km w przypadku wariantu Macan 4 oraz do 591 km dla wariantu Macan Turbo.
Silnik
Macan 4
Macan Turbo
Łączna moc maks. w trybie overboost
408 KM
639 KM
Łączny maks. moment obr. w trybie overboost
650 Nm
1130 Nm
0-100 km/h
5,1 s
3,3 s
Prędkość maks.
220 km/h
260 km/h
Nowe Porsche Macan z zawieszeniem pneumatycznym jest wyposażone w elektroniczną kontrolę tłumienia (PASM). Na życzenie można połączyć ją z zawieszeniem ze stalowymi sprężynami. PASM korzysta teraz z amortyzatorów w technice dwuzaworowej. Ma to znacznie poprawić wrażenia z jazdy w różnych trybach.
Macan może być wyposażony w opcjonalną skrętną tylną oś, z maksymalnym kątem skrętu kół wynoszącym 5°. W ruchu miejskim ułatwia to parkowanie i zawracanie, a jednocześnie przekłada się na wyjątkową stabilność prowadzenia przy szybszej jeździe.
Nowe Porsche Macan ma być nie tylko sportowe
W zależności od wariantu i wyposażenia pojemność tylnego bagażnika wynosi do 540 litrów (w trybie cargo). Dodatkowo pod przednią maską znajdziemy drugi bagażnik o pojemności 84 litrów. Łącznie daje to o 136 litrów więcej niż w poprzedniku. Po całkowitym złożeniu oparcia kanapy pojemność tylnego bagażnika wzrasta do 1348 litrów. Dodatkowo, nowy SUV może ciągnąć przyczepy o maksymalnej wadze dwóch ton.
Pozycja kierowcy i pasażera z przodu została obniżona względem poprzedniego modelu nawet o 28 mm, natomiast podróżujący z tyłu siedzą nawet o 15 mm niżej i mają więcej miejsca na nogi. Wnętrze to bez wątpienia Porsche: zintegrowany czarny panel podkreśla szerokość kokpitu.
Na pokładzie znajdziemy dwa ekrany – o przekątnej 12,6 cala oraz centralny o przekątnej 10,9 cala. Pasażer może przeglądać informacje, dostosowywać ustawienia systemu czy śledzić przesyłane strumieniowo treści wideo podczas jazdy za pośrednictwem własnego, trzeciego ekranu o przekątnej 10,9 cala. Po raz pierwszy w aucie znajdzie się także wyświetlacz przezierny (head-up) z technologią rozszerzonej rzeczywistości (AR). Wirtualne elementy, takie jak strzałki nawigacji, są wizualnie harmonijnie zintegrowane ze światem rzeczywistym.
Nowe Porsche Macan – ceny w Polsce
W Polsce za elektrycznego Macana 4 trzeba będzie zapłacić 386 tys. zł, a za Macana Turbo – 526 tys. zł. Auto jest więc znacznie droższe niż obecna odmiana spalinowa, której ceny startują od 298 tys. zł, co i tak jest o 19 tys. zł więcej niż w 2023 r.
Podobnie jak dotychczas, nowy Macan będzie produkowany w zakładach Porsche w Lipsku. Pierwsze dostawy do klientów są zaplanowane na drugą połowę tego roku.
Ten znak wyobraża dwie wypukłości na drodze, ale wcale nie oznacza dwóch nierówności. Zgodnie z definicją znaku A-11 w rozporządzeniu w sprawie znaków i sygnałów drogowych:
Znak A-11 „nierówna droga” ostrzega o poprzecznej nierówności jezdni.
Chodzi więc o nierówny fragment drogi, a liczba nierówności jest bliżej nieokreślona. Znak ostrzega kierowcę i zachęca do zmniejszenia prędkości i zwiększenia uwagi. Jest to bardzo istotne, aby potem nie żałować swojej nieuwagi. Dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że na takim odcinku możemy uszkodzić oponę lub felgę, co tylko przysporzy nam niepotrzebnych problemów i kosztów. Po drugie nie będziemy mogli liczyć na odszkodowanie od zarządcy drogi. Zwykle po uszkodzeniu samochodu na dziurze, możemy domagać się zwrotu kosztów naprawy, ale ustawiając znak A-11, zarządca jest „kryty” i nic nie musi nam płacić.
Znak A-11a – znaczenie i przepisy
Czy zatem znak A-11a oznacza na przykład „koniec nierównej drogi”? Tak by podpowiadała logika, ale jest zupełnie inaczej. Zgodnie z rozporządzeniem w sprawie znaków i sygnałów drogowych:
Znak A-11a „próg zwalniający” ostrzega o wypukłości na jezdni zastosowanej w celu spowolnienia ruchu pojazdów.
Nie mamy więc do czynienia ze złą nawierzchnią, a z progiem zwalniającym. To mniejsze zagrożenie dla naszego samochodu, ale też powinniśmy być ostrożni. Progi zwalniające mają różną konstrukcję i zdarzają się takie, które wyglądają niewinnie, ale są bardzo źle wyprofilowane i przejeżdżanie przez nie przypomina wjazd na krawężnik. W takiej sytuacji często pojawiające się na znaku z progiem ograniczenie do 30 km/h to prędkość o wiele za wysoka.
Często pod znakiem A-11a stosowana jest też tabliczka T-1, informująca o odległości do progu zwalniającego. Nie musimy chyba dodawać, że jeśli zignorujecie ten znak i uszkodzicie sobie samochód na progu, to nie macie co liczyć na odszkodowanie od zarządcy drogi.
Co do zasady progi zwalniające mogą być montowane jedynie w terenie zabudowanym i w miejscach, gdzie uzasadnione jest ograniczenie prędkości, którego nie można wymusić w inny sposób. Na głównych drogach stawia się zwykle na fotoradary, ale nikt nie postawi takiego urządzenia na drodze osiedlowej.
Wymagane jest też to, aby droga na której znajduje się próg, należała do jednej z trzech kategorii:
Wspólne zasady dla kierowców w całej Unii Europejskiej
Obecnie wszystkie kraje wspólnoty, mają niemal zupełną swobodę w kształtowaniu przepisów oraz kar dla kierowców na swoich terenach. Dlatego możemy na przykład mieć różne limity prędkości na drogach, a także różne taryfikatory mandatów. Kraje członkowskie współpracują ze sobą natomiast w kwestii wzajemnego egzekwowania mandatów. Jeśli fotoradar w Niemczech złapie Polaka, to służby obu krajów zadbają o to, żeby zapłacił grzywnę.
Władze Unii Europejskiej chcą daleko szerszej unifikacji i mówi się między innymi o ogólnoeuropejskim, elektronicznym prawie jazdy. Dzięki niemu, kierowca któremu zatrzymano elektronicznie uprawnienia, nie będzie mógł za pomocą fizycznego blankietu przekonywać policję innego kraju, że jego prawo jazdy jest ważne. Mówi się też o wspólnych punktach karnych.
Nowe limity alkoholu dla kierowców
Kolejną nowością, ma być wprowadzenie nowych limitów na zawartość alkoholu w organizmie kierowców. Wiąże się on z szerszymi zmianami, dotyczącymi dwuletniego okresu próbnego dla kierowców w całej Unii Europejskiej.
Statystyki od lat pokazują, że kierowcy młodzi i niedoświadczeni, stwarzają większe zagrożenie na drogach, niż ich starsi koledzy. Aby to zagrożenie minimalizować, proponowane jest, aby kierowcy podczas okresu próbnego nie mogli przekroczyć 0,0 promila. Musieliby być zawsze całkowicie trzeźwi.
Brak natomiast informacji, aby UE chciała ujednolicić także limity alkoholu dla pozostałych grup kierowców. Obecnie spotkać można, zależnie od kraju, prawo bardzo restrykcyjne (0,0 lub 0,2 promila), dość liberalne (0,5 promila), a nawet przypadki podejścia bardzo liberalnego (0,8 promila).
Polska siedzi trochę w rozkroku, ponieważ limit alkoholu w przypadku kierowcy to 0,2 promila, ale dopiero powyżej 0,5 promila mowa o przestępstwie.
Legendarny model z Wolfsburga stracił już koronę najpopularniejszego auta w Europie. Nawet we własnej rodzinie został zdominowany przez bardziej popularny dziś rodzaj nadwozia – SUVa, a konkretnie VW T-Roca. Nowy VW Golf jest taki jak się wszyscy spodziewają – bez fajerwerków i rewolucji, ale przecież o to w praktycznym kompakcie chodzi. Co nowego znajdziemy w nowej odsłonie Golfa?
Nowy VW Golf 2024 – rozpoznasz go bez trudu
Nowy Golfa ma wyróżniać się bardziej agresywnym przodem, przypominającym odmianę GTI (która również debiutuje). Po raz pierwszy w Golfie logo jest podświetlane, a auto zyskało nowe matrycowe reflektory LED IQ.LIGHT, których elementem są światła drogowe o zasięgu nawet pół kilometra. Nowy wygląd mają również tylne światła LED IQ.LIGHT 3D w obu wersjach nadwozia – hatchback i kombi.
Zmiany też pojawiły się we wnętrzu – nowy VW Golf zyskał odświeżony kokpit i systemem infotainment. Środkowy element to 12,9-calowy ekran, który jest centrum zarządzania – pozwala sterować nawigacją, muzyką i klimatyzacją. Co ciekawe, na prośbę wielu klientów na koło kierownicy wróciły tradycyjne przyciski, a nie jak do tej pory dotykowe ikony, które były niepraktyczne.
Nowy VW Golf 2024 – można z nim pogadać
Na pokładzie znajdziemy system infotainment nowej generacji z szybkim procesorem. Ma być obsługiwany intuicyjnie, a w opcji znajdzie się inteligentny asystent głosowy IDA, zintegrowany z ChatGPT – podobnie jak to dzieje się w Skodzie i niedługo we wszystkich autach grupy VAG.
Z „IDĄ” będziesz mógł porozmawiać i wydać jej komendy. System obsłuży klimatyzację, telefon czy system nawigacji, ale także przekaże informacje online ze wszystkich możliwych dziedzin – od prognozy pogody po pytania z wiedzy ogólnej. W przyszłości Golf będzie miał na pokładzie najnowszą generację systemu infotainment. Zintegruje on oparty na sztucznej inteligencji chatbocie ChatGPT z asystentem głosowym IDA.
„Golf jest sercem marki Volkswagen już od pół wieku, oferując przystępną cenowo mobilność na najwyższym poziomie technicznym. To jest dokładnie to, na czym opieramy się teraz na nowym etapie ewolucji – z jeszcze wyższą wydajnością, komfortem i jakością oraz nową koncepcją obsługi. W nowym Golfie można znaleźć to, co najlepsze” – powiedział Thomas Schäfer, prezes marki Volkswagen.
Manewrowanie nowym Golfem ma ułatwić ulepszony system Park Assist Plus. Podczas przejeżdżania obok miejsca parkingowego wykrywa on, czy miejsce jest wystarczająco duże i może rozpocząć procedurę parkowania. System przejmuje kierowanie pojazdem, a także przyspieszanie i hamowanie. Co więcej, po raz pierwszy pojawi się asystent parkowania Park Assist Pro, umożliwiający kierowcy wjeżdżanie i wyjeżdżanie z miejsca parkingowego za pomocą smartfona.
W gamie silnikowej zmodernizowanego Golfa znajdzie się układ plug-in hybrid, który umożliwi przejechanie do ok. 100 km tylko na silniku elektrycznym, a dodatkowo wyposażony w funkcję szybkiego ładowania prądem stałym.
Z kolei wydajne silniki mild hybrid są świetnym wyborem dla kierowców, którzy nie dysponują dostępem do gniazdka w miejscu parkowania. W sumie do wyboru będzie dziewięć różnych odmian – miękka hybryda eTSI, hybryda plug-in (eHybrid i GTE), turbodoładowane silniki benzynowe (TSI) i wysokoprężne (TDI). Golf GTI stał się jeszcze bardziej sportowy dzięki mocy zwiększonej w porównaniu do poprzednika.
Nowy Volkswagen Golf 2024
Moc
Skrzynia biegów
1.5 eTSI (miękka hybryda)
115 KM
7-biegowa DSG
1.5 eTSI (miękka hybryda)
150 KM
7-biegowa DSG
1.5 eHybrid (plug-in)
204 KM
6-biegowa eDSG
1.5 GTE (plug-in)
272 KM
6-biegowa eDSG
Benzynowy 1.5 TSI
115 KM
6-biegowa manualna
Benzynowy 1.5 TSI
150 KM
6-biegowa manualna
Benzynowy 2.0 TSI (Golf GTI)
265 KM
7-biegowa DSG
Diesel 2.0 TDI
115 KM
6-biegowa manualna
Diesel 2.0 TDI
150 KM
7-biegowa DSG
Nowy VW Golf 2024 – cztery wersje wyposażenia
Samochód będzie dostępny w jednej z czterech wersji wyposażenia – Golf, Life, Style oraz R-Line. GTI oraz GTE to odrębne pozycje. Bazowa wersja nazwana po prostu Golf, otrzyma m.in. automatyczną klimatyzację, światła LED, tempomat, kierownicę wielofunkcyjną, asystenta parkowania z przodu i z tyłu, system bezkluczykowy, czy łączność Apple CarPlay i Android Auto.
Life jest bogatszy o komfortowe fotele z podparciem lędźwiowym, lusterka zewnętrzne z funkcją pamięci, ładowarkę indukcyjną telefonu, trójkolorowe oświetlenie wnętrza, skórzaną kierownicę, adaptacyjny tempomat, chromowane dodatki i 16-calowe felgi aluminiowe.
Style dodatkowo otrzyma podświetlane logo VW z przodu, 17-calowe alufelgi, kamerę cofania, sportowe elektryczne fotele oraz podświetlenie ambiente. Odmiana R-Line oznacza bardziej sportowy i agresywny charakter, zarówno na zewnątrz jak i w środku.
Nowy VW Golf 2024 – kiedy w salonach?
Volkswagen Golf w nowej odsłonie zadebiutuje w lipcu 2024 roku. Obecnie najtańszy Golf w ofercie kosztuje co najmniej 124 590 zł. Bliżej premiery poznamy zapewne ceny nowego wcielenia Golfa, trzeba się spodziewać podwyżek cen.
Nowe tablice rejestracyjne zostały stworzone z myślą o bardzo konkretnych rodzajów pojazdów. Chodzi o samochody, które biorą udział w zawodach sportowych. Obecnie na przykład auta rajdowe mają takie same tablice, jak seryjne samochody. I poddawane są takim samym procedurom rejestracyjnym.
Rzecz w tym, że pojazdy takie nie mogą przejść badania technicznego, ze względu na zbyt daleko idące ingerencje w ich konstrukcję oraz mechanikę. Panuje więc milczące przyzwolenie na fikcję – diagności udają, że wszystko jest w porządku, a policja nie zatrzymuje zawodników podczas przejazdów pomiędzy odcinkami specjalnymi. Przynajmniej zwykle nie zatrzymuje.
Teraz się to zmieni, za sprawą nowych tablic rejestracyjnych z czerwonymi znakami na żółtym tle. Pozwolą one całkowicie legalnie na czasową rejestrację pojazdu, wykorzystywanego podczas zawodów sportowych. Kierowcy takich aut będą mogli poruszać się po drogach publicznych, ale tylko podczas zawodów i tylko drogami wyznaczonymi przez organizatora.
Opublikowane właśnie rozporządzenie określa także kolejne nowe wyróżniki miast na tablicach rejestracyjnych, które zostaną wykorzystane, gdy obecne się skończą. Wyglądają one następująco:
BC – Bydgoszcz
OT oraz OX – Ostróda
KC, KM oraz KP – Kielce
X – Poznań
Zmiany w dowodach rejestracyjnych samochodów
Nowe rozporządzenie określa także nowe wzory awersu i rewersu dowodów rejestracyjnych, a także czasowych dowodów rejestracyjnych. Zmiany są tylko kosmetyczne.
Wszystkie opisywane wyżej zmiany wejdą w życie 1 czerwca 2024 roku.
Choć sam wygląd samochodów Cupra nawiązuje do sportowych korzeni, to jest to tylko jeden z wielu elementów, który podkreśla DNA barcelońskiej marki. Na liście dodatkowych opcji w końcu możemy znaleźć sportowy układ wydechowy Akrapovič, który z pewnością nada bardziej drapieżnego dźwięku.
Sportowy układ wydechowy Akrapovič Evolution Line, dedykowany samochodom marki Cupra, to rozwiązanie wykonane w stu procentach z wysokiej jakości tytanu, w połączeniu z karbonowymi końcówkami.
– W obu przypadkach zastosowano układ wydechowy firmy Akrapovič, które są prawdopodobnie najlepszymi na świecie. Dzięki nim pojazdy Cupra zyskują dwa podwójne, matowo-czarne wydechy, obok których nie sposób przejść obojętnie. Co więcej, zapewniają one jeszcze bardziej sportowe doznania dźwiękowe, co przyjemnie podnosi adrenalinę– przyznaje Katarzyna Dziomdziora, PR managerka marek Seat i Cupra.
Ile kosztuje sportowy układ wydechowy Akrapovič do Cupry?
Sportowy układ wydechowy Akrapovič Evolution Line jest dostępy tylko w modelach Cupra Formentor VZ oraz Ateca VZ. Do montażu układu wydechowego nie są wymagane żadne dodatkowe modyfikacje samochodu, jest on idealnie dopasowany do wybranych modeli hiszpańskiej marki.
W modelu Cupra Formentor VZ układ Akrapoviča wyceniono na 17 810 zł. W Cuprze Ateca ta opcja kosztuje 17 587 zł.
Dodatkowo, układ wydechowy może zostać opcjonalnie rozbudowany o moduł Sound Kit, który umożliwia sterowanie przepustnicą i regulowanie dźwiękiem wydechu. Podobnie jak wszystkie układy wydechowe firmy Akrapovič, rozwiązanie to reprezentuje najwyższą jakość użytych materiałów i wykonania. Dodatkowo produkt ten posiada certyfikat EC.
Do akcji zimowego utrzymania dróg w zarządzie GDDKiA, w sezonie 2023/2024, przygotowano ponad 2800 pojazdów. Czekały one w gotowości już od 15 października roku, ale po raz pierwszy musiały wyjechać na drogi dopiero 17 listopada. Na początek sezonu zimowego w 283 magazynach zgromadzono ok. 463 tys. ton soli drogowej, co stanowiło ok. 144 proc. średniego zużycia soli z ostatnich 10 lat. Oprócz tego, służby miały też do dyspozycji 2,6 tys. ton chlorku wapnia oraz 26 tys. ton materiałów uszorstniających.
Odśnieżanie i odladzanie dróg odbywa się przez całą dobę i wszystkie dni w tygodniu. Wykonywane są przez wykonawców wyłonionych w drodze przetargów, z którymi GDDKiA zawarła umowy na utrzymanie całej sieci. W sumie mowa o kilku tysiącach osób czekających w gotowości. Najbardziej pracowitymi dniami od początku sezonu zimowego okazały się 2 i 3 grudnia 2023 r., gdy to na drogi krajowe pojazdy służące do zimowego utrzymania dróg, wyjechały odpowiednio ok. 4700 razy oraz 5500 razy.
W sumie do utrzymania 18 500 km dróg zarządzanych przez GDKKiA wykorzystano już 310 tys. ton soli drogowej. Całkowite koszty dbania o przejezdność i bezpieczeństwo na drogach, wyniosły w tym sezonie zimowym już około 200 mln zł.
Odśnieżanie dróg nie zawsze oznacza, że będą one czarne
Przypomnijmy, że utrzymanie dróg krajowych prowadzone jest w jednym z czterech standardów, przy czym najniższym (standardem V) objęte są dodatkowe jezdnie zlokalizowane przy autostradach i drogach ekspresowych.
Warto pamiętać, że służby drogowe mogą tylko łagodzić skutki wyjątkowo trudnych warunków pogodowych, związanych z obfitymi opadami śniegu lub marznącego deszczu, ale nie są w stanie całkowicie im zapobiec.
Gdy trwają intensywne opady śniegu, nie ma możliwości, aby jezdnia była czarna. Kilka minut po przejeździe pługu ponownie pokrywa się ona śniegiem. Na prawym pasie (na jezdniach z większą liczbą pasów ruchu) nawierzchnia dłużej pozostaje czarna niż na lewym. Jest to efektem przeważnie większej liczby samochodów przejeżdżającym po prawym pasie, które przenoszą znajdującą się na drodze sól, co przyspiesza jej działanie.
Pierwszy Opel Frontera powstał przy współpracy z Isuzu, skąd pochodziło wiele podzespołów. Samochód doczekał się dwóch generacji i finalnie zakończono jego produkcję w 2004 roku. Teraz niemiecka marka postanawia wznowić produkcję Frontery, ale oczywiście będzie to zupełnie inny samochód. Czego możemy spodziewać się po nowym SUVie?
Opel w tym roku świętuje 125-lecie powstania marki. Powrót modelu Frontera może być jedną z okazji do uczczenia pięknej rocznicy. Akurat w tym roku mija 20 lat od zakończenia produkcji ostatniej generacji. Nowy Opel Frontera od samego początku będzie dostępny jako pojazd czysto elektryczny.
Florian Huettl, dyrektor generalny marki Opel powiedział: „Nazwa Frontera idealnie pasuje do naszego nowego, ekscytującego modelu SUV-a. Będzie on modelem z pewnym siebie charakterem i pozycjonować się będzie w samym centrum rynku”.
Opel Frontera powraca 2
Nowy Opel Frontera będzie oferował dużą przestronność i wszechstronność, dzięki czemu spodoba się zarówno klientom prowadzącym aktywny tryb życia, jak i rodzinom. Samochód ma także kontynuować wieloletnią tradycję Opla, polegającą na oferowaniu przystępnej cenowo mobilności szerokiemu gronu klientów.
Wprowadzenie na rynek wariantu elektrycznego nowego Opla Frontera wraz z premierą w pełni elektrycznej wersji nowej generacji Grandlanda, również zaplanowaną na ten rok, to ważne kamienie milowe w procesie transformacji marki z Rüsselsheim w markę w pełni elektryczną. Marka Opel będzie wówczas oferować co najmniej jeden model z napędem elektrycznym w każdej swojej linii modelowej.
W najbliższych tygodniach marka pokaże pierwsze zdjęcia nowego Opla Frontera oraz przekaże więcej szczegółowych informacji na temat tego nowego modelu. Produkcyjna wersja niemieckiego SUVa zadebiutuje jeszcze w tym roku.
Ceny energii poszybowały w górę, co oznacza także wzrosty cen na stacjach ładowania. Rok 2023 przyniósł pewną stabilizację, choć ceny i tak utrzymały się na poziomie około 50% wyższym niż przed wzrostami w czasie pandemii i późniejszego konfliktu na Wschodzie.
Niesprzyjające warunki, takie jak inflacja, a co za tym idzie większe koszty utrzymania infrastruktury ładowania sprawiają, że stawki za ładowanie nie maleją. Dobra wiadomość dla posiadaczy samochodów elektrycznych jest taka – w nowym roku ceny nie wzrosły.
Ile kosztuje ładowanie samochodu elektrycznego? Ceny za 2024
Stawki za ładowanie prądem przemiennym utrzymują się na tym samym poziomie co w zeszłym roku. Serwis elektromobilni.pl wskazuje, że najlepszą ofertę ma Tauron (1,21 zł/kWh), a za „wolne” ładowanie najwięcej zapłacimy korzystając ze stacji Eleport. Przedział stawek zaczyna się od 1,21 zł/kWh, a kończy na 2,15 zł/kWh.
Ile kosztuje ładowanie samochodu elektrycznego?
Ceny ładowania auta elektrycznego – ładowanie DC >100 kW
W przypadku szybkiego ładowania stawki ładowania prądem stałym na stacjach Greenway zostały zrównane do tego samego poziomu, niezależnie od mocy stacji z jakiej korzystamy. Po aktualizacji w pakiecie Energia MAX (wymaga wykupienia abonamentu za 99,99 zł miesięcznie) zapłacimy 2,10 zł/kWh. W abonamencie Energia PLUS będzie to 2,40 zł/kWh (koszt abonamentu to 34,99 zł miesięcznie), a w Energii STANDARD cena za kWh to 3,15 zł (nie wymaga wykupienia abonamentu).
Analizując innych operatorów mających w swojej ofercie stacje ładowania o najwyższych mocach, przedział stawek kształtuje się od 1,7 zł/kWh do 3,5 zł/kWh. Najkorzystniejszą stawkę za ultraszybkie ładowanie otrzymamy na Superchargerach Tesli (dostępne tylko dla użytkowników marki Tesla). Jest to 1,7 zł/kWh poza godzinami szczytu i 1,9 zł/kWh w tzw. peak hours – niezależnie od mocy Superchargera, czy jest to 120 kW czy 250 kW.
Ceny ładowania auta elektrycznego – ładowanie DC _100 kW
Szukając najszybszych ogólnodostępnych stacji ładowania bardzo dobre ceny za kWh otrzymamy ładując się na stacjach Ekoen oraz Polenergia eMobility (1,99 zł/kWh). Warto wspomnieć, że do operatorów stacji szybkiego ładowania dołączył również Shell Recharge, który uruchomił już kilka stacji, a w tym roku uruchomi kilkadziesiąt kolejnych. Obecnie stawka za ładowanie na Shell Recharge to 3 zł/kWh.
Ceny ładowania auta elektrycznego – ładowanie DC ≤100 kW
Stawki ładowania prądem stałym o mocy równej lub mniejszej niż 100 kW, poza GreenWay’em, pozostały na tym samym poziomie co w październiku. W związku z tym tak samo jak w przypadku ładowania DC >100 kW ustalił ceny na poziomie 2,10 zł/kWh (Energia MAX), 2,40 zł/kWh (Energia PLUS) i 3,15 zł/kWh (Energia STANDARD).
Ceny ładowania auta elektrycznego – ładowanie DC ≤100 kW
Chcąc ładować się do 100 kW, najmniej zapłacimy korzystając ze stacji ładowania Tauron i Polenergia eMobility (1,99 zł/kWh), a najwięcej zapłacimy w tym przypadku korzystając z GreenWay Polska w pakiecie STANDARD (3,15 zł/kWh).
Miasto chce pieniądze za odholowanie auta od byłego właściciela
Wiele miesięcy temu pan Michał sprzedał swój samochód i, jak każdy w takiej sytuacji, o sprawie zapomniał. Nowy właściciel jego auta okazał się jednak nieodpowiedzialny i zaparkował w niedozwolonym miejscu, przez co pojazd został odholowany przez służby.
Obecny właściciel nie przejął się tym i nie odebrał samochodu z policyjnego parkingu. Może auto było już w tak złym stanie, że uznał iż mu się to nie opłaca? Odholowanie oraz przechowywanie auta to nie są tanie rzeczy, więc może stwierdził, że nie warto się po pojazd zgłaszać.
Zgodnie z procedurą, po trzech miesiącach przeprowadzono procedurę orzeczenia o przepadku samochodu na rzecz samorządu. Właściciel natomiast otrzymał pismo z informacją o tym fakcie oraz rachunek na 33 tys. zł za odholowanie, przechowywanie oraz wycenę pojazdu przed wystawieniem go na sprzedaż. Problem w tym, że to pismo skierowano do pana Michała, który od wielu miesięcy nie jest już właścicielem pojazdu.
Pan Michał natychmiast chciał sprawę wyjaśnić z władzami miasta. Te przyznały, że rzeczywiście Sąd Rejonowy obciążył go kosztami odholowania i przechowywania pojazdu, chociaż w CEPiK-u widnieje informacja, że to nie on jest właścicielem i nie był w momencie odholowania auta.
W sprawę zaangażował się sam prezydent miasta, który wystąpił do Samorządowego Kolegium Odwoławczego z wnioskiem o stwierdzenie, że opłata 33 tys. zł została zasądzona panu Michałowi niesłusznie. Tymczasem kolegium stwierdziło, że… wyroku sądu nie można podważać, a jeśli wyrok sądu jest niezgodny z rzeczywistością, to nie jest to problem tego kolegium.
Rzecznik Praw Obywatelskich interweniuje w sprawie odholowanego pojazdu
Całą historię oraz postawę organów prawa można jednie nazwać oburzającą. Na szczęście sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich, który nie ma wątpliwości, że opłata na pana Michała została nałożona bezprawnie:
Kwestia, czy orzeczenie sądu o przepadku przesądza, że jego właścicielem jest osoba w nim wskazana, była już wielokrotnie rozważana przez sądy administracyjne. Ich stanowisko jest już utrwalone: postanowienie sądu powszechnego nie ustala w sposób wiążący dla administracji prawa własności pojazdu na potrzeby wydania decyzji z art. 130a ust. 10h p.r.d. W sprawie wypowiadały się też NSA i SN.
Jasno z tego wynika, że orzeczenie sądu, wbrew opinii Samorządowego Kolegium Odwoławczego, nie jest w takich sprawach wiążące. Tym bardziej, kiedy sąd popełnił podstawowy błąd i skazał na ogromną karę finansową niewłaściwą osobę.
Budowa nowego węzła rozpocznie się wczesną wiosną. Pierwsze prace będą polegały na przełożeniu sieci energetycznych niskiego i średniego napięcia, teletechnicznych, kanalizacyjnych, wodociągowych i gazowych, które kolidują z naszą inwestycją. Poza tym konieczna będzie rozbiórka pięciu budynków znajdujących się na placu budowy.
Sama budowa potrwa 18 miesięcy, do tego czasu trzeba jeszcze doliczyć przerwy zimowe. Nowy węzeł powinien powstać do końca 2025 roku.
Co zmieni nowy węzeł drogowy na Zakopiance?
Nowy węzeł na Zakopiankę pozwoli na likwidację sygnalizacji świetlnej, która dziś reguluje ruchem na skrzyżowaniu Zakopianki i ul. Sobieskiego. Powstaną dodatkowe pasy pozwalające na wjazd na węzeł i na Zakopiankę. Na ul. Sobieskiego powstanie rondo, z którego będzie można wjechać na drogę krajową nr 7. Likwidacja świateł i umożliwienie bezkolizyjnego włączania się do ruchu na DK7 zdecydowanie poprawi płynność i bezpieczeństwo.
Podpisaliśmy✒️ umowę na budowę węzła #Myślenicena skrzyżowaniu ul. Sobieskiego z #DK7 Zadanie zrealizuje firma Banimex za prawie 56 mln zł Prace ruszą wiosną☀️ Planowany termin oddania inwestycji to koniec 2025 @GDDKiA@MI_GOV_PLpic.twitter.com/6Y015qjh0o
Ważnym dla pieszych punktem tej inwestycji będzie budowa nowej kładki w rejonie dawnego Cmentarza Żydowskiego. Pozwoli to zlikwidować dotychczasowe przejście, a mieszkańcy będą mogli bezpiecznie przekraczać Zakopiankę.
DK7 należy do sieci TEN-T i jest istotnym połączeniem komunikacyjnym kraju. Obsługuje zarówno ruch tranzytowy jak i lokalny. Z roku na rok obserwujemy zwiększenie natężenia ruchu. W latach 2020-2021 na samym odcinku Jawornik – Myślenice wyniosło ono prawie 47 tys. pojazdów na dobę.
Zbliża się finał 32. edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na licytacji pojawił się (nie)zwykły Ford Escort z 1982 roku. Auto brało udział w Rajdzie Koguta 2023 i zaszczytnym numerem startowym #32. Jakby tego było mało, w aucie znalazł się podpis Jurka Owsiaka.
Ford Escort z 1982 roku z silnikiem 1.3 benzyna o mocy 60 KM wystawiono na aukcji za cenę wywoławczą 500 zł. Jak można się spodziewać, kwota szybko rośnie i już wynosi 9999 zł. Aukcja kończy 29 stycznia.
Ford Escort 1982 aukcja WOŚP 3
Licytacja to nie tylko okazja do zdobycia legendarnego samochodu, ale również szansa na niezapomniane przeżycie w rajdzie, który odbędzie się już 30 maja 2024 roku, z Oławy do Mrągowa. Każdego roku miłośnicy starej motoryzacji zjeżdżają do Oławy, by w Boże Ciało wystartować do wcześniej wybranej miejscowości. Do tej pory wszystkie edycje Rajdu Koguta zebrały łącznie 4 402 000 zł dla potrzebujących, co świadczy o wielkim zaangażowaniu społeczności.
Samochód oferowany na naszej aukcji, pochodzący z lat 90., posiada specyficzny zapis w dowodzie rejestracyjnym związany z przepisami obowiązującymi w tamtych latach w zakresie sprowadzania pojazdów.
Ford Escort 1982 aukcja WOŚP 2
W dokumencie znajduje się informacja, że pojazd został składany z części. Proces ten obejmował przekraczanie granicy w stanie rozłożonym (osobno silnik, osobno nadwozie), po czym w kraju był składany i rejestrowany. W związku z tym, mogą wystąpić pewne rozbieżności między informacjami zawartymi w dowodzie rejestracyjnym a zapisami w numerze identyfikacyjnym pojazdu (VIN). Prosimy o zwrócenie uwagi, że rocznik podany w dowodzie jest rocznikiem złożenia części, natomiast rocznik wynikający z VIN jest rzeczywistą datą produkcji.
Dodatkowo, w dniu finału WOŚP, tj. 28 stycznia, kultowy samochód pojawi się na rynku we Wrocławiu, podczas wydarzenia organizowanego przez „Klasyczną Strefę Wrocław”. To doskonała okazja, aby osobiście zobaczyć ten pojazd przed rozpoczęciem licytacji.
O czym informuje wskaźnik temperatury w samochodzie?
Wskaźnik temperatury to jeden z podstawowych wskaźników w samochodzie, chociaż producenci w niektórych swoich modelach decydowali się na „oszczędności”. Zamiast wskaźnika stosowali kontrolkę informującą o tym, że silnik jest zimny i gasnącą, gdy temperatura minimalnie wzrosła. Tylko temperatura czego dokładnie?
Osoby które mają w swoich samochodach wspomniany wskaźnik, interpretują jego wskazania w prosty sposób. Kiedy temperatura osiąga 90 stopni Celsjusza, to znaczy, że chłodziwo osiągnęło odpowiednią temperaturę. Jeśli jeszcze tego nie zrobiło, silnik jest niedogrzany, a kiedy przekracza wspomnianą wartość, to auto się przegrzewa i konieczna jest kontrola układu chłodzenia. To prawda, ale nie do końca.
Kiedy silnik samochodu jest naprawdę rozgrzany?
Problem z omawianym wskaźnikiem polega na tym, że to przede wszystkim informacja, czy jednostce nie grozi przegrzanie. Natomiast nie jest to informacja o tym, czy silnik osiągnął właściwą temperaturę roboczą.
Na początku płyn chłodniczy krąży w tak zwanym małym obiegu, a dopiero po nagrzaniu przechodzi w obieg duży, wykorzystujący chłodnicę. Odpowiada za to termostat i kiedy silnik przegrzewa się, to bardzo możliwe, że zawiódł właśnie ten element i chłodziwo cały czas jest w obiegu zamkniętym.
Ta wiedza jest istotna, ponieważ pozwala zrozumieć istotę problemu. Ponieważ w aucie mamy obieg mały i duży, możemy szybko rozgrzać płyn chłodzący, dzięki czemu zimą szybko można ogrzać kabinę. Lecz to nie oznacza, że cały silnik i jego podzespoły się rozgrzały.
Za moment „rozgrzania” można uznać sytuację, kiedy właściwą temperaturę osiągnął olej silnikowy. Dopiero wtedy mamy pewność, że jest on właściwie rozprowadzony i ma optymalne właściwości smarne. Dopiero wtedy też możemy wykorzystywać pełnię możliwości silnika.
Ile czasu potrzebuje silnik, żeby rozgrzać się zimą?
To zależy od samego silnika. Co do zasady znacznie szybciej rozgrzewają się jednostki benzynowe, a wysokoprężne wyraźnie dłużej. Oprócz tego trzeba wziąć pod uwagę temperaturę zewnętrzną oraz to, czy mamy możliwość swobodnej jazdy, czy zaraz po ruszeniu wpadamy w korek.
Jako orientacyjne minimum trzeba przyjąć dystans 10 km i czas przynajmniej kilkunastu minut. Zanim to nastąpi, trzeba starać się jechać łagodnie. Co dla wielu osób może oznaczać, że w drodze z domu do pracy, ich silnik nigdy nie osiągnie właściwej temperatury. Nie jest to dla niego zdrowe, ale możemy mu pomóc łagodnym traktowaniem.
Nowa naklejka to obowiązkowy sposób oznaczania pojazdów, które mogą wjeżdżać na teren Stref Czystego Transportu. Zgodnie z ustawą o elektromobilności, samochody jej nieposiadające, nie mogą poruszać się po SCT.
Jakie informacje znajdują się na zielonych naklejkach
Wzór nowych zielonych naklejek przewiduje umieszczanie na nich kilku informacji. Najważniejszymi są rodzaj paliwa oraz rok produkcji pojazdu. Są one istotne z tego względu, że każda Strefa Czystego Transportu może mieć inne zasady?
Jak to możliwe? Wspomniana ustawa pozwala gminom mającym ponad 100 tys. mieszkańców, ustanawiać SCT, ale nie narzuca zasad. To samorząd ustala teren, na którym strefa obowiązuje, a także to, kto może do niej wjeżdżać.
Dlatego naklejka nie posiada prostej informacji „zatwierdzone do poruszania się po SCT”, ani tym podobnych. Czy możemy gdzieś wjechać, określają dopiero władze danej gminy.
Ile wynosi kara za brak zielonej naklejki?
Zgodnie z przepisami, za brak omawianej naklejki, kierowcy grozi grzywna 500 zł. Dostawać ją można tak naprawdę codziennie, za każdym razem, gdy służby stwierdzą, że wjechaliśmy bez niej na teren strefy.
Z posiadania nowych naklejek zwolnione są samochody elektryczne oraz wodorowe z ogniwamy paliwowymi. Jedne i drugie są całkowicie zeroemisyjne lokalnie, więc oczywiste jest, że nie ma mowy w ich przypadku o normach emisji spalin. O tym fakcie zaświadczają zielone tablice rejestracyjne i to one zwalniają z posiadania naklejki.
Naklejki mogą też być nieobowiązkowe, kiedy dana gmina zdecyduje się na system automatycznego nadzoru, który będzie sprawdzał, czy wjeżdżające na teren jej SCT pojazdy, spełniają odpowiednie normy. Taki system zamówił już Kraków.
Elektryczne samochody użytkowe także sprzedają się coraz lepiej. Według danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR, w 2023 roku nowych nabywców znalazło 2 450 takich pojazdów, podczas gdy w 2022 roku było ich tylko 1 414 (+73%).
Jaki jest najpopularniejszy elektryczny dostawczak w Polsce?
Wśród modeli dostawczych równych sobie nie ma Ford E-Transit, który w ostatnich miesiącach sprzedawał się nieco słabiej, ale wcześniej wyrobił sobie sporą przewagę. W 2023 roku znalazło się 833 chętnych na Forda E-Transita, co pozwoliło modelowi na objęcie aż 33,45% udziału w segmencie elektrycznych samochodów dostawczych.
E-Transit sprzedał się lepiej od drugiego modelu w zestawieniu aż o ponad 500 sztuk. E-Transit był jednocześnie czwartym najlepiej sprzedającym się modelem elektrycznym w Polsce (wśród wszystkich samochodów elektrycznych, nie tylko dostawczych).
Elektryczny Transit jest dostępny zarówno jako van, van brygadowy, jak i podwozie. Do wyboru są też trzy długości oraz dwie wersje mocy maksymalnej silnika (184 i 269 KM). Maksymalna pojemność przestrzeni ładunkowej wynosi 15,1 m3, a maksymalna ładowność 1 630 kg.
W 2023 roku na zakup E-Transita w wersji furgon zdecydowały się znane firmy kurierskie, takie jak InPost, DHL i GLS, a Truck Care jako pierwsza firma w Polsce zdecydowała się na zakup samochodu w wersji podwozie.
Sztuczna inteligencja wkracza coraz mocniej do świata samochodów. Jedni patrzą na ten proces z obawą, inni z podziwem. Chcąc nie chcąc, AI będzie dominować w nowoczesnych samochodach, a z biegiem czasu aut będzie „uczyć się” stylu i upodobań kierowcy.
Skoda wprowadza ChatGPT do swoich modeli
Nowa funkcja Skody będzie bazować na platformie Cerence Chat Pro, która specjalizuje się w integracji technologii ChatGPT z systemami multimedialnymi w samochodach. Sztuczna inteligencja ułatwi dostęp do ogromnej bazy danych i możliwość odczytywania wiadomości tekstowych podczas jazdy.
Dzięki platformie Cerence Chat Pro, bazującej na technologii ChatGPT, asystent głosowy Laura zyska szereg zupełnie nowych funkcji. Obecnie umożliwia m.in. sterowanie systemem Infotainment, nawigacją i klimatyzacją, a także odpowiada na proste pytania. W przyszłości Laura będzie mogła udzielać dodatkowych informacji i odpowiedzieć na bardziej złożone zagadnienia, a co za tym idzie – prowadzić rozbudowane i naturalnie brzmiące rozmowy, wyjaśniać wątpliwości czy informować o różnych kwestiach dotyczących jazdy i samochodu. To wszystko bez potrzeby odrywania rąk od kierownicy.
System jest niezwykle intuicyjny w obsłudze: aby aktywować asystenta głosowego wystarczy powiedzieć „Hej, Laura” lub nacisnąć odpowiedni przycisk na kierownicy. Jeśli Laura nie jest w stanie pomóc, pytanie jest anonimowo wysyłane na platformę ChatGPT.
System nie gromadzi żadnych danych na temat użytkownika ani pojazdu, a wszystkie zapytania i odpowiedzi są usuwane od razu po przesłaniu do samochodu. Dzięki temu klienci mogą mieć pewność, że ich dane są całkowicie bezpieczne.
Technologia będzie dostępna w najnowszej generacji systemów Infotainment, które trafią na rynek w połowie 2024 r. wraz z wybranymi wersjami Skody Enyaq, nowymi generacjami modeli Superb i Kodiaq oraz nową Skodą Octavią.
Jak rozumieć pojedyncze mrugnięcie światłami z naprzeciwka?
Jeżeli pojazd zbliżający się z naprzeciwka mrugnie raz długimi światłami, to zgodnie z kodem kierowców, może znaczyć to kilka rzeczy. Wszystkie związane z naszymi światłami.
Co do zasady chodzi o problem z reflektorami. Możemy jechać bez włączonych świateł mijania, a mrugnięcie to przyjacielskie przypomnienie. Jeżeli światła są włączone, może być z nimi jakiś problem, na przykład przepaliła się żarówka.
Jeżeli kierowca z naprzeciwka zna dobrze obowiązujące kody, to dwa mrugnięcia światłami drogowymi, oznaczają jedno. W pobliżu znajduje się patrol policji, kontrolujący prędkość. Upewnijcie się wtedy, czy jedziecie przepisowo.
Jak rozumieć kilka mrugnięć światłami drogowymi lub ciągłe świecenie?
Taki rodzaj kodu używają zwykle kierowcy jadący za nami. Kilkukrotne mrugnięcie, stosowane jest zwykle, by przyciągnąć naszą uwagę i zwrócić uwagę na problem. Zwykle to, że zajmujemy bez potrzeby lewy pas, a drugi kierowca chce pojechać szybciej.
Natomiast długie świecenie to zwykle rodzaj reprymendy, pokazania przez drugiego kierowcę, że zrobiliśmy coś nie tak. Stosowane na przykład w sytuacjach wymuszania pierwszeństwa.
Co oznaczają światła awaryjne?
Włączenie świateł awaryjnych to uniwersalny znak podziękowania. Na przykład, jeśli jakiś kierowca ułatwi nam wyjechanie z parkingu lub drogi podporządkowanej. Możemy podziękować mu gestem uniesionej ręki, ale jeśli nie mamy jak go wykonać lub jest noc i nie zauważyłby go, używa się w tym celu świateł awaryjnych.
Inne ich znaczenie, to gest przeprosin. Jeśli na przykład nie zauważyliśmy kogoś i wymusiliśmy na nim pierwszeństwo, to kultura nakazuje przeprosić go za to.
Czy policja wystawia mandaty za wysyłanie sygnałów światłami?
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Nie ma żadnego przepisu, który zabraniałby kierowcom stosować powyższe przykłady komunikacyjnego kodu. Funkcjonariusze nie mogą więc nam za to nic zrobić.
Taryfikator mandatów przewiduje za to grzywnę w wysokości 200 zł za niewłaściwe używanie oświetlenia. Nie jest więc tak, że policja niczego nie może nam zrobić.
Jedyne, na co możemy liczyć, to wyrozumiałość funkcjonariuszy. Jeśli rzeczywiście mrugnęliśmy raz, bo ktoś zapomniał włączyć świateł i chcieliśmy mu to uświadomić, policjant może pochwalić taką postawę. Ale jeśli chodziło o ostrzeganie przed patrolem, to nie ma co liczyć na taryfę ulgową.
Mocny pogląd na temat hamowania silnikiem mają często kierowcy starszej daty, ale również wśród młodszych można znaleźć podobne przekonania. Mogą one wynikać z dawnych przyzwyczajeń lub z błędnego rozumienia tego, jak pracuje silnik.
Wśród takich kierowców popularna opinia głosi, że kiedy tylko jest taka możliwość, powinniśmy wrzucać luz i pozwalać pojazdowi na swobodne toczenie się. Jednostka pracuje wtedy na wolnych obrotach, więc spalanie jest minimalne, a pojazd porusza się siłą własnego pędu.
Trzymając się tej logiki, starsi kierowcy są przeciwnikami hamowania silnikiem, ponieważ wyraźnie zmniejsza to dystans, jaki samochód pokona bez dotykania pedału gazu.
Zdecydowanie tak. Toczenie się na luzie miało ekonomiczne uzasadnienie w przypadku silników gaźnikowych. Przy wtrysku, auto toczące się na biegu nie zużywa ani trochę paliwa. To więc jest bardziej ekonomiczny sposób jazdy.
Taka jazda jest też bezpieczniejsza – pojazd lepiej reaguje na ruchy kierownic, gdy hamujemy silnikiem (lekko dociążony jest wtedy przód) i w każdej chwili możemy dodać gazu, żeby przyspieszyć. Hamowanie silnikiem i jazda w sposób przewidujący, pozwalają tez na oszczędzanie hamulców, co jest kolejną korzyścią.
Bywają też kierowcy, którzy zamiast wrzucać luz, wolą jechać na sprzęgle. Przekonani, że to taka metoda jak jazda na luzie, ale pozwalająca szybciej reagować.
Wiecie już, że powstrzymywanie się od hamowania silnikiem, nie poprawia spalania. Za to jazda na wciśniętym sprzęgle bardzo przyspiesza jego zużycie. Wymiana tego elementu może iść w tysiące złotych.
Dokładnie 125 lat temu, 21 stycznia 1899 roku Wilhelm Opel, syn założyciela firmy Adama Opla, podpisał umowę ze ślusarzem Friedrichem Lutzmannem na zakup jego Motorwagenfabrik (fabryki samochodów), co było sygnałem do rozpoczęcia produkcji samochodów w firmie Opel. Był to początek nowej ery, która zapisała się w historii daleko wykraczając poza granice rodzimego Rüsselsheim. Firma Opel, produkująca dotąd maszyny do szycia i rowery, wkroczyła na nieznane dotąd terytorium. To obecnie jedna z najstarszych marek motoryzacyjnych świata.
Opel zmotoryzował Europę
Od tamtego czasu z linii produkcyjnych zakładów w całej Europie zjechało ponad 75 milionów pojazdów marki Opel. Najbardziej popularne i wciąż obecne modele to Corsa i Astra. Rok 2024 jest szczególny dla tej marki, nie tylko ze względu na rocznicę, ale także każdy model Opla będzie miał wariant w pełni elektryczny – przede wszystkim będzie to nowy Opel Astra Sports Tourer Electric, jeden z pierwszych na rynku samochodów kombi z napędem elektrycznym.
Florian Huettl, dyrektor generalny marki Opel powiedział: „Podobnie jak Opel 125 lat temu, teraz to my jesteśmy na początku nowej ery. Wtedy firma była pionierem wkraczającym w erę motoryzacji. Teraz Opel jest pionierem w dziedzinie pojazdów elektrycznych, oferując lokalnie bezemisyjną, indywidualną mobilność, która dobrze się sprawdza również w codziennym użytkowaniu. Tak jak nowa Astra Sports Tourer Electric. Podobnie jak pierwszy samochód marki Opel, również ten samochód pochodzi z Rüsselsheim. Jesteśmy dumni z tego dziedzictwa i dlatego będziemy świętować rocznicę 125 lat produkcji samochodów Opla pod hasłem elektromobilności”.
Opel Astra Sports Tourer Electric to jedno z pierwszych elektrycznych kombi
Ten jeden z pierwszych tego typu elektryków miał swoją światową premierę na ubiegłorocznych targach motoryzacyjnych IAA Mobility w Monachium. Silnik elektryczny rozwija moc 115 kW/156 KM i zapewnia wynoszący 270 Nm maksymalny moment obrotowy. Nowa Astra Sports Tourer Electric osiąga prędkość maksymalną 170 km/h. Na jednym ładowaniu akumulatora można przejechać dystans aż do 413 km (wg. normy WLTP). Nowy model oferuje także najnowocześniejsze technologie, takie jak wiodące w swojej klasie reflektory pikselowe Intelli-Lux LED złożone aż z 168 elementów LED oraz system Intelli-Drive 2.0 z półautomatycznym układem zmiany pasa ruchu i inteligentnym układem dostosowywania prędkości jazdy.
Marka przygotowała więcej ciekawostek i premier z okazji 125. rocznicy powstania, o szczegółach dowiemy się już wkrótce.
Opel Patent-Motorwagen 1899
Historia marki Opel
Historia marki Opel rozpoczęła się w 1862 roku w Rüsselsheim. Adam Opel zbudował swoją pierwszą maszynę do szycia, kładąc tym samym podwaliny pod firmę. Szybko Opel stał się jednym z największych producentów maszyn do szycia w Niemczech i eksportował je do całej Europy. Wraz z rozpoczęciem produkcji rowerów, marka Opel odniosła kolejny sukces. Pierwszy jednoślad został zbudowany w Rüsselsheim w 1886 roku, dzięki czemu Opel stał się jednym z pierwszych producentów rowerów w Niemczech. W latach dwudziestych XX wieku – równolegle z działalnością samochodową – Opel stał się największym na świecie producentem rowerów. Za tym sukcesem stali synowie nieżyjącego już wtedy założyciela firmy.
To oni również dokonali fundamentalnej zmiany idącej w kierunku zmotoryzowanego transportu firmy Opel. Ze względu na kryzys w branży rowerowej w latach 90-tych XIX wieku, bracia Opel poszukiwali nowych produktów i wpadli na pomysł samochodu. W 1897 roku Fritz i Wilhelm Opel odwiedzili pierwszy Niemiecki Salon Samochodowy w Berlinie i spotkali tam Friedricha Lutzmanna. Mistrz ślusarski produkował samochody od 1894 roku, a zatem miał doświadczenie, którego potrzebowali bracia Opel. Zaprosił on braci Opel do swojej fabryki w Dessau, gdzie Fritz i Wilhelm natychmiast dostrzegli potencjał związany z produkcją samochodów, który zaprezentował im Lutzmann.
Choć wszyscy początkowo myśleli o współpracy, bracia Opel złożyli Lutzmannowi atrakcyjną ofertę na całą produkcję, obejmującą grunty, budynki i wyposażenie warsztatu. 21 stycznia 1899 roku Wilhelm Opel i Friedrich Lutzmann podpisali umowę kupna-sprzedaży o wartości 116 887 marek i fabryka stała się własnością Opla.
Całą firmę, łącznie z pracownikami i maszynami, przeniesiono z Dessau do siedziby Opla w Rüsselsheim. Sam Lutzmann objął stanowisko kierownika sprzedaży w firmie Adam Opel Motorfahrzeug-Fabrik.
Dzięki przejęciu produkcji i patentów Opel od razu zyskał doświadczenie w zakresie konstrukcji pojazdów mechanicznych. Od tego momentu Lutzmann i wybrani pracownicy zatrudnieni wcześniej przy produkcji rowerów Opla produkowali teraz samochody pod nazwą Opel w specjalnie zbudowanej do tego celu hali produkcyjnej. Pierwsze reklamy nowych modeli pojawiły się już wiosną 1899 roku i głosiły, że „samochody Opla są najlepsze”.
Przeciętnie, w ciągu roku użytkownicy samochodów elektrycznych pokonują średnio między 15 a 20 tys. km, czyli tyle samo co kierowcy samochodów konwencjonalnych – to wybrane wnioski wielkiego badania opinii użytkowników samochodów elektrycznych, przygotowanego przez EV Klub Polska, w ramach którego pozyskano dane od niemal 1000 realnych użytkowników samochodów elektrycznych.
Ile kosztuje jazda elektrykiem?
Na to pytanie próbowało odpowiedzieć 965 respondentów. W trakcie 138 dni zebrano dane od właścicieli 66 różnych modeli samochodów, 30 marek i 15 ogólnodostępnych operatorów stacji ładowania. Łącznie analizie poddano 322 793 danych, co pozwoliło na uzyskanie kompleksowej oceny na temat preferencji i nawyków użytkowników w kwestiach m.in. takich jak: użytkowanie elektryka na co dzień, ocena infrastruktury do ładowania, ocena marek, modeli, serwisów czy poziomu wiedzy sprzedawców danych marek.
Średni koszt podróży elektrykiem w Polsce wynosi 23 zł na 100 km. Kierowcy, którzy ładują się tylko w domu (58%), płacą za energię od 12 do 15 złotych na 100 km.
W zależności od źródła uzupełniania energii koszty eksploatacji samochodu elektrycznego mogą się znacząco różnić. Jak wynika jednak z badania, po uwzględnianiu średniego miksu wykorzystania źródeł prądu przemiennego (AC) i stałego (DC) oraz faktycznych kosztów kWh ponoszonych przez użytkowników, pokonanie 100 km pojazdem elektrycznym w Polsce to koszt ok. 23 zł. Uwzględniając przy tym średnie miesięczne przebiegi, kierowcy aut elektrycznych wydają miesięcznie średnio 345 zł na zakup energii elektrycznej.
Ile kosztuje ładowanie elektryka w domu?
Ładowanie samochodów elektrycznych w domu, to najbardziej opłacalne rozwiązanie. Koszt przejechania 100 km, może się jednak różnic w zależności od wybranej taryfy energetycznej, dlatego w ramach badania zapytano nie tylko o same koszty, ale również o taryfy, z których korzystają użytkownicy. W efekcie 46% respondentów korzysta z wariantu G11, 17% z G12, 23% z G12w, a 14% z innych taryf.
Warto również podkreślić, że niemal co drugi właściciel samochodu elektrycznego, który ma możliwość ładowania w domu, korzysta z wallboxa (46%), co potwierdza rosnące zainteresowanie bardziej zaawansowanymi formami ładowania.
Ile kosztuje ładowanie elektryka na stacjach ładowania?
W ciągu roku użytkownicy samochodów elektrycznych pokonują średnio między 15 a 20 tys. km. Przy czym 52% przebiegu stanowi jazda po mieście, a pozostałe 48% pokonywanych przez nich kilometrów jest poza obszarem miejskim. Jak wynika z zebranych danych, średni koszt przejechania 100 km przy uwzględnieniu szybkiego ładowania prądem stałym (DC), to 50,38 zł. Statystycznie z takich stacji użytkownicy w ciągu roku korzystają ok. 48 razy.
W zależności od rodzaju mocy oraz tego, czy jest to ładowarka obsługująca prąd stały lub zmienny, koszt 1 kWh wygląda następująco (poniżej cennik sieci Greenway):
AC: 1,95 zł
DC < 100 kW: 3,15 zł
DC > 100 kW: 3,15 zł
Warto zaznaczyć, że 41% respondentów ładuje swoje pojazdy zaledwie 1-2 razy w tygodniu, 17% codziennie, a 26% 2-4 razy w tygodniu. Częste ładowanie to efekt pokonywanych dystansów. 18% respondentów wskazało, że dziennie przejeżdża między 51 a 75 km. 17% pytanych wskazało natomiast na przedziały 41-50 oraz 76-100 km.
Polska staje się krajem coraz bardziej cyfrowym, co jest zasługą między innymi stopniowego rozszerzania funkcjonalności aplikacji mObywatel. Jeszcze nie tak dawno temu stanowiła głównie ciekawostkę, ponieważ dokumenty w niej widoczne nie były respektowane i traktowane na równi z plastikowymi.
Obecnie to się zmieniło i cyfrowy dowód osobisty ma taką samą ważność jak fizyczny. Bardzo korzystają na niej kierowcy, którzy mają tam swoje prawa jazdy, mogą sprawdzić liczbę punktów karnych oraz informacje na temat swoich pojazdów.
Nowe Ministerstwo Cyfryzacji nie zwalnia w rozwijaniu mObywatela i na ten rok zapowiedziało wprowadzenie takich funkcjonalności jak:
Twoje sprawy – sprawdzanie statusu spraw administracyjnych.
Dane kontaktowe – edytowanie danych zgromadzonych w Rejestrze Danych Kontaktowych.
Zarządzanie dowodem osobistym – zawieszanie, odwieszanie i unieważnianie dowodu osobistego.
Trzy nowe usługi dotyczące eDowodu: podpisywanie plików PDF, wdrożenie zakresu aplikacji eDO App służącej do weryfikacji danych, skrzynka eDoręczeń do komunikacji z urzędami.
Jedną z tegorocznych nowości będzie także funkcja „stłuczka”, która może okazać się zbawienna dla wielu kierowców. Jak łatwo się domyślić, będzie on przydatny, gdy będziemy mieli stłuczkę na drodze. Jak wyjaśnił wiceminister cyfryzacji:
Moduł stłuczka pozwoli nie sięgać po papiery i będzie pomagał uczestnikom zdarzenia drogowego w momencie, kiedy sprawa nie budzi większych wątpliwości, na sporządzenie tego protokołu właśnie przez mObywatela.
Funkcja ta nie jest jeszcze dostępna i ma podanej daty jej wprowadzenia. Możemy domyślać się tylko, jak będzie ona działała. Obstawiamy cyfrowy formularz, który krok po kroku przeprowadzi nas przez procedurę spisywania oświadczenia po kolizji, a może nawet pozwoli weryfikować prawdziwość wprowadzanych danych i ostrzeże, jeśli na przykład pojazd sprawcy nie ma ubezpieczenia OC.
Oszczędzi to sporo czasu i nerwów kierowcom, którzy mieli stłuczkę, ale nie wiedzą, jak powinno wyglądać oświadczenie sprawcy, ani nawet nie mają przy sobie kartki papieru.
Metą w nadmorskim mieście Yanbu zakończyła się 46. edycja najtrudniejszego na świecie rajdu pustynnego – Rajd Dakar 2024. Wśród motocyklistów zwyciężył Amerykanin Ricky Brabec, a w klasie samochodów najszybszy był Carlos Sainz oraz Lucas Cruz. Polacy niestety poza czołówką.
Kto wygrał Rajd Dakar 2024?
Po raz pierwszy morderczy rajd wygrał niskoemisyjny prototyp z napędem elektrycznym, co jest zapewne znakiem przyszłych czasów. Za sterami Audi RS Q e-tron zasiedli Hiszpanie – Carlos Sainz oraz Lucas Cruz. Zapewnili oni marce pierwsze zwycięstwo w Rajdzie Dakar po przejechaniu około 7900 kilometrów z przewagą 1 godz. 20 min.
9-krotny rajdowy mistrz świata Francuz Sebastien Loeb (Prodrive Hunter) w czwartek z powodu awarii technicznej stracił szansę na zwycięstwo. Loeb na 132. kilometrze trasy uszkodził wahacz, jego naprawa zajęła ponad 1,5 godziny. Na metę przyjechał jako drugi.
Podium zamknęli z kolei członkowie teamu Audi – Szwed Mattias Ekstroem i Francuz Stephane Peterhansel.
W rywalizacji motocyklistów zwyciężył Ricky Brabec (Honda Team). W 2020 roku był pierwszym Amerykaninem – zwycięzcą tego najtrudniejszego rajdu na świecie. – Kiedy dojechałem do mety, dostałem dreszczy – powiedział Brabec. Amerykanin dodał: zespół był niesamowity, mój motocykl ani razu mnie w tym roku nie zawiódł.
Amerykanin o 10.53 wyprzedził kolegę z zespołu Hondy, zawodnika z Botswany Rossa Brancha. Trzecie miejsce wywalczył Francuz Adrien Van Beveren – strata 12.25.
Dakar 2024 nie był łaskawy dla Polaków
Najbardziej rozczarowani po 46. edycji Dakaru mogą być Eryk i Michał Goczał, którzy zostali wykluczeni z rajdu z powodu nieprzepisowego sprzęgła. Polacy wydali oświadczenie orzekające, że przepisy są w tej kwestii niejednoznaczne i zarzucili też wrogie działania ze strony konkurencji. Sędziowie jednak uznali, że polskie załogi złamały regulamin.
Po 9 latach przerwy do pustynnego boju wrócił także Krzysztof Hołowczyc, który był faworytem w rajdzie, przypomnijmy, że w swoim ostatnim występie w 2015 roku zajął trzecie miejsce i jest to jak dotąd jedyne polskie podium w tej klasie. Niestety, polska ekipa już na drugim etapie miała wypadek, a po kilku dniach awarię, a na domiar złego „Hołek” doznał kontuzji szyi w wyniku czego panowie nie ukończyli rajdu.
Na miejsce w drugiej dziesiątce liczyli motocykliści Maciej Giemza i Konrad Dąbrowski. Pierwszy z nich musiał się wycofać w połowie etapu maratońskiego z powodu przemieszczenia kości nadgarstka.
Pozostałe polskie załogi nie liczyły się w walce o wysokie miejsca, ale udało im się dojechać do mety z wielogodzinnymi stratami, po drodze napotykając różnego rodzaju problemy.
Z ukończenia Dakaru mogą się cieszyć jadący samochodem Magdalena Zając i Jacek Czachor (Toyota) oraz Grzegorz Brochocki i Grzegorz Komar w klasie SSV.
Kiedy jazda w pasach bezpieczeństwa jest obowiązkowa?
Chociaż czasami trudno w to uwierzyć, nadal zdarzają się osoby, które znają wiele wymówek na to, żeby nie zapinać pasów bezpieczeństwa. Najbardziej popularne to „jadę tylko kawałek”, „przecież z tyłu nie trzeba” oraz „spokojnie, trzymam się fotela”. Lenistwo, dziwne teorie, że pasy „są niewygodne”, a przepisy są jednoznaczne i to już od 1991 roku:
Kierujący pojazdem samochodowym oraz osoba przewożona takim pojazdem wyposażonym w pasy bezpieczeństwa są obowiązani korzystać z tych pasów podczas jazdy.
Jaką funkcję pełni guzik na pasach bezpieczeństwa?
Jeżeli nie jeździcie jakimś wiekowym samochodem, to na bank jego pasy bezpieczeństwa mają specjalne guziki. Są one niepozorne i łatwo przeoczyć ich obecność, ale znacząco poprawiają wygodę. Ich rola jest prosta – zapobiegają zsuwaniu się klamry w dół, kiedy pas swobodnie zwisa. Dzięki niemu jednym ruchem możemy złapać za klamrę i wygodnie zapiąć pas.
Ile wynosi mandat za jazdę bez pasów bezpieczeństwa?
Jada bez pasów jest jednym z tych wykroczeń, które policja może stwierdzić bez problem z dużej odległości. Jeśli kogoś nie przekonuje troska o własne bezpieczeństwo, to może przekona go perspektywa mandatu:
100 zł i 2 pkt. karne za prowadzenie auta bez pasów bezpieczeństwa
100 zł i 5 pkt. karnych za przewożenie pasażerów bez pasów bezpieczeństwa
100 zł dla pasażera, który nie zapiął pasów
300 zł i 10 pkt. karnych za przewożenie dziecka bez fotelika
Ford Kuga stał się rynkowym hitem od momentu wprowadzenia go do sprzedaży w 2008 roku. To jeden z najchętniej wybieranych modeli tej marki w Europie, więc na odświeżony model z pewnością czeka wielu klientów. Ford twierdzi, że Kuga to najlepiej sprzedająca się hybryda plug-in (PHEV) w Europie, dlatego w nowym modelu położono nacisk na elektryfikację.
Nowy Ford Kuga ma mocno zmienioną stylistykę
Nowy SUV wyróżnia się całkowicie innym grillem oraz przednimi reflektorami LED. Dodatkowo, „pociągnięto” pas świetlny przez całą szerokość maski, co z pewnością po zmroku nada autu wyrazistego charakteru.
Zmieniono zarówno kształt kloszy, jak i rozmieszczenie elementów świetlnych. Kształt zderzaka także został zmodyfikowany, pojawiły się też dodatkowe wloty powietrza. Z tyłu mamy niewiele zmian, nowe są jedynie listwy LED-ów pod kloszami świateł.
Co we wnętrzu? Jak to dziś w motoryzacyjnej modzie bywa, na konsoli środkowej dominuje niemały (o przekątnej 13,2-cala) ekran dotykowy, sam system multimedialny ma dwukrotnie większą moc obliczeniową, zapewnia łączność 5G gwarantującą szybki dostęp do informacji i nawigację korzystającą z chmury. Dodatkowo bezprzewodowo łączy się z Apple CarPlay oraz Android Auto.
Nowy Ford Kuga pojedzie „na samym prądzie”
Nowy Ford Kuga będzie dostępny w jednej wersji spalinowej (z 3-cylindrowym silnikiem 1.5 o mocy 150 KM) oraz w trzech wariantach hybrydowych (180-243 KM). Ten najszybszy przyspiesza od 0 do 100 km/h w 7,3 s.
Napęd hybrydowy nowego Forda Kuga zapewnia do 69 km jazdy wyłącznie na napędzie elektrycznym, oczywiście w wersji PHEV. Auto można ładować z domowego lub publicznego zasilania. Nowy Ford Kuga Hybrid oferuje wygodę i komfort zelektryfikowanego układu napędowego z zasięgiem do 900 km na jednym zbiorniku paliwa i do 64 procent czystej jazdy z napędem elektrycznym w mieście.
Zarówno nowa Kuga Plug-In Hybrid, jak i Kuga Hybrid AWD zapewniają lepsze przyspieszenia, przy zmniejszonej emisji spalin, a to oczywiście zasługa napędu elektrycznego. Nowa Kuga jest zdolna do holowania przyczepy o masie do 2100 kg.
Tempomat adaptacyjny nowej generacji może teraz automatycznie hamować przed zakrętami i skrzyżowaniami, a system kamer 360 stopni oferuje widok z lotu ptaka, przez co parkowanie w ciasnych miejscach, podjeżdżanie do przyczepy, czy inne manewry stają się banalnie łatwe.
Nowy Ford Kuga ma przesuwane siedzenia w drugim rzędzie, przez co można zwiększyć przestrzeń na nogi nawet do ponad jednego metra dla pasażerów z tyłu lub w razie potrzeby zwiększyć przestrzeń bagażową o 140 litrów.
Dostępne jako standard w wersjach ST-Line X oraz Active X ergonomiczne fotele z certyfikatem AGR umożliwiają elektryczną regulację w 12-stu kierunkach i ręczną w 6-ciu, dzięki czemu pasażerowie w pierwszym rzędzie mogą zapewnić podparcie ciała tam, gdzie jest ono najbardziej potrzebne.
Wśród wersji wyposażenia nowej Kugi znalazła się nowa seria Active, idealna dla klientów, którzy potrzebują najbardziej wytrzymałej Kugi, zarówno pod względem wyglądu, jak i możliwości, zdolnej do radzenia sobie z trudniejszymi nawierzchniami, w tym piaszczystymi lub błotnistymi.
Nowa Kuga jest produkowana w Europie w nowoczesnej fabryce Forda w Walencji w Hiszpanii, gdzie technologia druku części 3D zapewnia bardzo precyzyjną i ekologiczną produkcję. Inżynierowie korzystają z systemów sztucznej inteligencji, by zapewnić najwyższą jakość produkowanych samochodów.
Produkcja nowego SUVa od Forda rozpoczyna się na początku lutego, a zamówienia będzie można składać już pod koniec stycznia 2024.
Nowy znak bywa umownie nazywany klepsydrą, ale gdy się przyjrzeć, jego kształt jest znacznie bardziej skomplikowany. To czarne koło z białą obwódką, w który wpisano czarno-białe trójkąty oraz dwie ćwiartki białego koła.
Wbrew pozorom, skomplikowany kształt nowego znaku, nie wymaga od kierowcy żadnych głębokich interpretacji. Skierowany jest do bardzo konkretnej grupy pojazdów.
Chodzi o pojazdy autonomiczne, które są testowane na niektórych niemieckich drogach, przy których znajdziemy wspomniany znak. Samochody takie mają wyjątkowo szczegółowe mapy, a także czujniki, kamery i radary, pozwalające im na „odnalezienie się” na drodze.
Wydawałoby się, że swoją pozycję rejestrują na podstawie sygnału GPS, ale okazuje się, że potrzebne im są także specjalne znaki przy drogach. Ich złożony kształt sprawia, że nie mogą ich z niczym innym pomylić.
Gdzie spotkamy znaki klepsydra?
Po raz pierwszy znak klepsydra pojawił się na dwóch autostradach:
A9 w Bawarii (między węzłami Pfaffenhofen i Holledau)
Tam początkowo testy swoich autonomicznych pojazdów przeprowadzały Audi oraz BMW. Obecnie niemieckie władze wydały pozwolenia na przeprowadzanie podobnych testów również w innych częściach kraju. Swoje auta sprawdza tam między innymi Volkswagen oraz chińskie Nio.
Kierowcy podróżujący po Niemczech nie muszą więc przejmować się nowymi znakami, ponieważ one ich nie dotyczą. Ale jeśli je zobaczycie, zachowajcie dodatkową czujność. Istnieje szansa, że spotkacie na swojej drodze samochód autonomiczny. Takie pojazdy zwykle nie robią niczego niespodziewanego, a do tego za ich kierownicą zawsze ktoś siedzi, gotów przejąć kontrolę, ale lepiej być ostrożnym.
Często znani kierowcy rajdowi i wyścigowi zaczynają swoją przygodę bardzo wcześnie. Robert Kubica pierwszy raz za kółko zasiadł mając 6 lat. Martyna Błanik rozpoczyna motorsportową karierę bardzo podobnie. Ma 7 lat i już odnosi sukcesy!
Pasję dziewczynki rozwija jej tata, Marcin Błanik który postanowił zaangażować się w sport córki. Obecnie jeździ z nią jako pilot (osoby poniżej 18 roku życia muszą startować z rodzicem lub opiekunem).
– Już jako trzylatka zaczęła jeździć na rowerze, później na quadach elektrycznych, a kiedy miała pięć lat, kupiłem jej motor spalinowy dopasowany do dzieci. Jeździła nim dość szybko, więc ze względu na bezpieczeństwo zdecydowaliśmy się jednak na samochód” – opowiada tata Martyny.
Po zakupie rajdówki trzeba było dopasować ją do siedmiolatki. W samochodzie zostały przedłużone pedały, zamontowano też obowiązkową klatkę bezpieczeństwa. Martyna prowadzi siedząc w specjalnym foteliku przystosowanym dla dzieci.
Kilka kilometrów od miejsca, w którym młoda miłośniczka sportów motoryzacyjnych szlifuje swoje umiejętności, odbywają się wyścigi Rally Park Kaczyce. Organizatorzy zgodzili się, by dziecko wzięło w nich udział. Oprócz tego Martyna Błanik ścigała się też na torze wyścigowym w cyklu Drive Cup, który odbywa się w Kamieniu Śląskim. Zajęła trzecie miejsce w klasie kobiet. Tutaj również jej konkurentkami były tylko dorosłe zawodniczki.
Ojciec utalentowanej 7-latki twierdzi, że córka jeździ na razie bardzo zachowawczo. – Jest ostrożna, bo wie, jak poważne konsekwencje mogłaby ponieść, gdyby przekroczyła pewne granice. Kiedy jeżdżę obok niej, widzę, jak kalkuluje i uważa. Nie naciskam na nią i chcę, żeby rozwijała się we własnym tempie — podsumowuje ojciec dziewczynki.
Przebieg 500 tys. kilometrów robi wrażenie także w przypadku auta z silnikiem spalinowym, a w elektryku jest na razie mało spotykany. Właściciel twierdzi, że jego Tesla Model S to pierwszy tego typu samochód w Polsce, który przejechał taki dystans.
Co ciekawe, Tesla Model S o rekordowym przebiegu wciąż jest objęta gwarancją, choć nie na wszystkie podzespoły. Podstawowa gwarancja na Teslę wynosi 80 000 km i 4 lata. Wciąż jednak obowiązuje ochrona na silniki i akumulator trakcyjny. Trwa ona 8 lat i jest bez limitu kilometrów. Obecnie taka gwarancja już nie obowiązuje.
Tesla po 500 tys. km – co wymieniono?
W przypadku tak dużego przebiegu nie obyło się bez usterek i napraw. Co ciekawe, nie ma tego aż tak dużo, a najciekawsze są zdecydowanie klocki hamulcowe, które wymieniono dopiero po 400 tys. km. To dlatego, że kierowca korzystał dużo z systemu rekuperacji, więc hamulce były używane sporadycznie.
Nie obyło się bez poważniejszych napraw, przy przebiegu 100 tys. km trzeba było wymienić tylny silnik elektryczny, który na szczęście objęła gwarancja. Ten element może kosztować nawet 20 tys. zł.
Gwarancja na układ napędowy tej konkretnej Tesli Model S kończy się 21 kwietnia 2025 roku. Według właściciela jego auta będzie miało wtedy przebieg około 650 000 km.
Ponadto koniecznym było zamontowanie nowej kamery cofania oraz naprawa klimatyzacji, a także ustawienie geometrii kół, co łącznie kosztowało dodatkowe 5140 zł. W sumie naprawy Tesli po dystansie 500 tys. km kosztowały 32 910 zł (nie wliczając wymiany opon).
Ile kosztuje przejechanie 500 tys. km Teslą?
Według właściciela jego Tesla Model S zużywała średnio 20 kWh/100 km, więc w sumie było to 100 000 kWh. Na publicznych stacjach ładowania byłoby to koszt ok. (170-200 tys. zł) w zależności od operatora. Większość tego przebiegu Tesla przejechała… za darmo, bo samochód jest objęty dożywotnim darmowym ładowaniem na Superchargerach.
Co ciekawe, spadek wydajności baterii w Tesli z takim przebiegiem to zaledwie 18%. Właściciel dodaje, że niedługo konieczna będzie wymiana amortyzatorów, co uszczupli portfel o ok. 15 000-20 000 zł. Ponadto do wymiany nadają się drążek kierownicy i klamki drzwi.
Pijani kierowcy na polskich drogach to prawdziwa plaga. W ubiegłym roku polska policja zatrzymała 92 951 kierujących po alkoholu. Co ciekawe, to o 5% mniej niż rok wcześniej. Wciąż jednak to bardzo wysoka liczba i teraz prawo drogowe ma kolejny bat na kierujących „na podwójnym gazie”.
W wyniku zmian przepisów każdy nietrzeźwy kierowca, który będzie miał ponad 1,5 promila alkoholu we krwi, niezależnie od tego, czy spowodował wypadek drogowy może stracić samochód. Natomiast w przypadku recydywy (w okresie krótszym niż 24 miesiące od popełnienia identycznego przestępstwa) wystarczy, że kierowca będzie miał 0,5 promila, żeby pożegnać się ze swoimi czterema kółkami.
Na tym nie koniec, sprawca, który ucieknie z miejsca zdarzenia „z automatu” zostanie potraktowany jak osoba będąca pod wpływem alkoholu, tutaj nie ma co liczyć na łagodne traktowanie.
Pomimo, że powyższe przypadki po 14 marca, gdy w życie wejdzie nowelizacja przepisów będą traktowane jednakowo to każdy przypadek będzie musiał rozpatrzeć sąd. Dla kierowców oznacza to nic innego jak wydatki, bo zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego koszty przechowywania zajętych przedmiotów wchodzą w skład wydatków, które stanowią składową kosztów sądowych. Oznacza to, że oprócz utraty pojazdu, właściciel będzie musiał pokryć koszty holowania, czy parkingu.
Nie każdy jednak straci auto, są wyjątki
Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”: Wyjątek stanowi sytuacja, gdy wcześniejsze skazanie uległo zatarciu. Zgodnie z kodeksem karnym następuje to po 10 latach, ale od tej zasady są wyjątki. I tak: przy wyrokach skazujących na karę bezwzględnego pozbawienia wolności do lat trzech sąd, na wniosek skazanego, może orzec, że zatarcie nastąpi szybciej – już po pięciu latach. W przypadku zaś, gdy kara pozbawienia wolności za jazdę w stanie nietrzeźwości była orzeczona w zawieszeniu, zatarcie następuje po upływie sześciu miesięcy od końca okresu próby. W pozostałych przypadkach zatarcie następuje po trzech latach (od wykonania kary ograniczenia wolności albo jej przedawnienia) i roku (od wykonania kary grzywny).
Dodatkowo, jeżeli u sprawcy wypadku, poziom alkoholu nie przekracza 1,0 promila przepisy mówią o „możliwości orzeczenia przepadku pojazdu”. Wówczas ostateczna decyzja, co do utraty samochodu należy do sądu.
Zarekwirowane samochody można okazyjnie odkupić
Mało prawdopodobne, aby samochody, które zostaną zabrane trafią do służb mundurowych, tak jak np. w Turcji, gdzie w ręce policji trafiła ostatnio flota egzotycznych aut barona narkotykowego.
Duża część z przejętych przez skarbówki pojazdów trafi na licytacje komornicze, podobne do tych, na których Urzędy Skarbowe licytują pojazdy przejęte od wierzycieli za długi.
W takim przypadku wartość pojazdu określa rzeczoznawca, a samochód wystawiany jest na licytację za 75 proc. początkowej wartości określonej w zestawieniu szacunkowym. Jeśli w pierwszej z licytacji oferta nie spotka się z zainteresowaniem, cena jeszcze spadnie i kolejna aukcja rozpocznie się z ceną wywoławczą stanowiącą połowę wartości pojazdu.